W 2011 roku grupa amerykańskich studentów spędziła miesiąc w Indiach u boku Jego Świątobliwości Siedemnastego Karmapy. Spektrum tematów, które poruszali podczas wspólnych dyskusji i rozmów, było szerokie – od sprawiedliwego gospodarowania żywnością poprzez tożsamość płci aż po rozwiązywanie konfliktów międzyludzkich. Owocem owych spotkań stała się ta właśnie książka. Karmapa dzieli się w niej swą wizją takiej społecznej i ekologicznej działalności, którą możemy realizować w przestrzeni codziennego życia i adekwatnie do naszych możliwości poprzez dokonywane każdego dnia wybory – przez to, co kupujemy i jemy, przez sposób, w jaki odnosimy się do innych ludzi. Możemy zmienić świat, zmieniając samych siebie – mówi Karmapa – czerpiąc z naszego najgłębszego źródła: podstawowej szlachetności.
„Szlachetność serca” Karmapy poruszyła mnie do głębi. Bądźcie pewni – to król i lew, który przeprowadzi rodaków z Krainy Śniegu przez wszelkie przeszkody. Jego światłość już opromienia całą ziemię, niosąc jej mądrość buddyzmu tybetańskiego. – Liao Yiwu, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, autor Prowadzącego umarłych
Gorąco polecam tę niezwykle świeżą i inspirującą książkę, która daje nam dowód, jak wiele ma do powiedzenia na temat problemów współczesnego świata stara tradycja buddyjska. Buddyzm utrzymuje, że istnienie innych istot jest warunkiem niezbędnym dla naszego przetrwania i wszystkiego, co jest z nim związane. Zasady współzależności doświadczamy w każdej najmniejszej chwili naszego życia, kiedy jemy, kiedy kochamy, kiedy pracujemy. Mam nadzieję, że Czytelników tej zaskakującej książki poruszy to samo, co mnie poruszyło – odwaga i śmiałość buddyzmu do podejmowania skomplikowanych wyzwań współczesnego świata i – poprzez refleksję i praktykę – sprawianie, żeby ów świat stał się lepszy. – Olga Tokarczuk, laureatka Nagrody Literackiej Nike, autorka Ksiąg Jakubowych
www.manibooks.pl
szlachetnosc_serca_okladka_29.05.indd 1
39,90 zł
Szlachetność serca
Książka ta oferuje całą gamę metod, pozwalających usunąć wszelkie przeszkody, które stoją na drodze rozpoznania naszej wrodzonej szlachetności i czerpania z jej zasobów, a zarazem blokują nas przed otwarciem się na innych. Jestem niezwykle wdzięczna Jego Świątobliwości Karmapie za te transformujące nauki i polecam je każdemu, kto gotów jest zmieniać świat, zaczynając od siebie. – Pema Chödrön, autorka Kiedy życie nas przerasta
Siedemnasty Karmapa Ogjen Trinle Dordże
Karmapa, jeden z najwyższych rangą lamów buddyzmu tybetańskiego, zainicjował najstarszą w tej tradycji linię świadomych reinkarnacji. Inkarnacja obecna, Ogjen Trinle Dordże, jest już jego siedemnastym wcieleniem. W wieku czternastu lat Karmapa uciekł z okupowanego przez komunistyczne Chiny Tybetu i wkrótce dał się poznać jako międzynarodowy buddyjski przywódca i ekoaktywista. Mieszka w Dharamsali, w Indiach, w pobliżu rezydencji swego mentora, Jego Świątobliwości Dalajlamy.
serca Szlachetność czyli jak zmieniać świat, zaczynając od siebie
Siedemnasty Karmapa Ogjen Trinle Dordże z przedmową Jego Świątobliwości Dalajlamy
01.06.2015 15:19
serca Szlachetność
serca Szlachetność czyli jak zmieniać świat, zaczynając od siebie
Siedemnasty Karmapa Ogjen Trinle Dordże z przedmową Jego Świątobliwości Dalajlamy
Poznań 2015
Tytuł oryginału: The Heart Is Noble. Changing the World from the Inside Out. Shambhala Publications, Inc. Horticultural Hall 300 Massachusetts Avenue Boston, Massachusetts 02115 www.shambhala.com © 2013 by Ogyen Trinley Dorje Copyright © for the Polish edition by Fundacja Mani Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody wydawcy.
Tłumaczenie: Beata Stępień Redakcja: Natasza Goerke Redaktor prowadząca: Karolina Rajewska-Rynkowska Zdjęcie na okładce © Tsurphu Labrang Media Okładka i projekt graficzny: Mariusz Harenda Korekta polonistyczna: Piotr Fliciński Skład i łamanie: Marlena Schreiber Wydawnictwo ManiBooks Fundacja Mani ul. Strzelecka 41/5 61-846 Poznań www.manibooks.pl www.fundacjamani.pl Wydanie pierwsze Poznań 2015 ISBN: 978-83-64640-09-4
Spis treści
Słowo wstępu Jego Świątobliwości Dalajlamy
...................................
vii
Wstęp wydawcy angielskiego ................................................................ ix Wprowadzenie ..................................................................................... xiii 1
1.
Nasza wspólna podstawa
2.
Życie pełne znaczenia, czyli możliwe jest wszystko ........................................................... 5
3.
Zdrowe partnerstwo, czyli zwróćmy się w stronę innych
.............................................................
.............................................
19
4.
Tożsamości płci, czyli wszystko powstaje w umyśle .............................................. 39
5.
Zachłanność i konsumpcjonizm, czyli zadowolenie to największe bogactwo
6. 7. 8.
Społeczne działanie, czyli troska o każdego
................................
53
.................................................................
71
Ochrona środowiska, czyli rozwijanie nowych uczuć do Ziemi
...................................
87
Dylematy dotyczące żywności, czyli jak walczyć z głodem i wyzyskiem ................................... 103
9.
Rozwiązywanie konfliktów, czyli problemem jest gniew ........................................................ 123
10. Duchowe ścieżki, czyli łączenie życia i duchowości ............................................... 141 11. Odnawialne źródła współczucia, czyli bądźmy odważni i radośni ................................................ 159 12. Jak wprowadzać nauki w życie .................................................. 173 Podziękowania od współtwórców książki Podziękowania od polskiej tłumaczki Podziękowania od redaktorki
......................................... 183
............................................... 185
............................................................ 186
Biografia Jego Świątobliwości Siedemnastego Karmapy Biografie tłumaczy i redaktorów
.................. 187
....................................................... 191
Słowo wstępu Jego Świątobliwości Dalajlamy
Z
WIELKĄ PRZYJEMNOŚCIĄ przedstawiam nową książkę Siedem-
nastego Karmapy Ogjena Trinle Dordże – młodego człowieka, który pilnie studiował i ciężko pracował, by przejąć odpowiedzialność za tradycję kamtsang kagju buddyzmu tybetańskiego. Ostatnimi czasy dostrzegam różnicę pomiędzy ludźmi w moim wieku, koło sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki, należącymi do dwudziestego wieku – epoki, która już przeminęła – a nasto-, dwudziesto-, czy trzydziestolatkami, którzy kształtować będą oblicze wieku dwudziestego pierwszego. W poprzednim stuleciu ludzkość dokonała olbrzymiego postępu w takich dziedzinach, jak medycyna, transport czy przekaz informacji, ale był to zarazem okres wojen i przelewu krwi, jakich wolelibyśmy już nigdy nie doświadczać. Jeśli chcemy, aby kolejne dekady znacząco różniły się od poprzednich, jeśli chcemy, aby dzisiejsi młodzi ludzie zapewnili światu pokój, muszą oni najpierw odnaleźć pokój w sobie i nauczyć się rozwiązywać problemy za pomocą dialogu. Zachęcający jest fakt, iż książka ta jest owocem rozmów pomiędzy Karmapą Rinpocze a grupą młodych inteligentnych studentów uniwersytetu amerykańskiego. W rezultacie trafiła w nasze ręce publikacja, która jest nie tyle prezentacją buddyzmu tybetańskiego, ile raczej przykładem tego, co idee buddyzmu mogą wnieść do współczesnego światowego dyskursu. Rinpocze wielokrotnie wyjaśnia, jak możemy korzystać z wrodzonej ludzkiej szlachetności, tytułowej szlachetności serca, będącej źródłem dobrych zamiarów i czynów. Podkreśla też, że dobre intencje to nie wszystko, że niezbędne są działania, które pozwovii
lą nam zarówno uporać się z emocjami i przekształcić myślenie, jak też chronić otaczające nas środowisko. Czytelnicy, którzy wezmą sobie do serca omawiane w tej książce poglądy i spróbują wprowadzić je w życie, z pewnością nie tylko sami poczują się szczęśliwsi, ale i sprawią, że świat dwudziestego pierwszego wieku wypełni więcej szczęścia i pokoju.
Tenzin Gyatso, Czternasty Dalajlama 3 października 2012 roku
viii
S ł o wo ws t ę pu
Wstęp wydawcy angielskiego
W SZYSTKICH NAS NIEPOKOJĄ wieści ze świata. Wielu ludzi chciałoby ten świat zmienić, lecz nie wie, jak to zrobić, nie wie nawet, od czego zacząć. Jego Świątobliwość Karmapa pokazuje drogę do bardziej wrażliwego świata, który znajduje się w zasięgu naszych rąk. Stara się nas przekonać, że wszystko, czego potrzebujemy, mamy już w sobie – we wrodzonej szlachetności ludzkiego serca. Autor dotyka wielu ważkich problemów: międzyludzkich, społecznych i ekologicznych, ukazując jednocześnie zasoby wewnętrznej siły, dzięki której możemy je rozwiązać. Nawołuje, by ludzką naturalną dobroć uczynić podstawą pracy na rzecz przekształcania świata. Aż nadto świadom przeszkód blokujących dostęp do tego ukrytego skarbu, uczy nas, jak je usunąć, i robi to z uporem, który niejednego mógłby skłonić do głębszej refleksji nad tym, kim jesteśmy i na co nas stać. Jego wizja tego, jak możemy wpłynąć na świat, jest z jednej strony niezwykle prosta, a z drugiej nad wyraz głęboka. Wymaga od nas przyjęcia stylu życia, który z początku wydaje się nieosiągalny, stopniowo jednak przekonujemy się, że wszystko jest możliwe. Ten niewzruszony optymizm Karmapy opiera się na zasadzie współzależności wszystkich ludzi, wspólnot, systemów społecznych i środowiska. Ostatnie lata obdarzyły nas większą świadomością istnienia niezliczonych subtelnych więzi łączących różnorodne zjawiska. Zmiany klimatu, emigracja zarobkowa i globalizacja rynków to tylko niektóre przykłady głębokich zależności panujących w naszym fizycznym i społecznym świecie. Temat współzależności podnoszony jest w wielu puix
blicznych debatach, ale daleko nam jeszcze do poważnego zrozumienia jej etycznych i praktycznych konsekwencji. Jego Świątobliwość ma w tym względzie wiele do zaoferowania i przytacza poglądy różnych szkół buddyjskich, które zajmowały się tą kwestią przez ponad dwa tysiąclecia. W tej książce myśl buddyjska stanowi niezwykle owocne podłoże do refleksji nad tym, kim jest człowiek i jaką rolę odgrywa w świecie. Zasada współzależności zakłada, że istnienie innych istot jest warunkiem niezbędnym dla naszego przetrwania i wszystkiego, co jest z nim związane. Wystarczy się rozejrzeć. Doświadczamy jej przecież w każdym spożywanym posiłku, który jest owocem wielkiego zbiorowego wysiłku ludzi, zwierząt i samej natury. Jego Świątobliwość Karmapa powołuje się na tę prawdę w kontekście najróżniejszych zagadnień – od ekologii po sprawiedliwość społeczną i rozwiązywanie konfliktów międzyludzkich, od zdrowego partnerstwa po tożsamość płci. Odsłania też przed nami jej emocjonalne, etyczne i praktyczne implikacje dla naszego życia i miejsca w świecie. Świadomość powszechnej współzależności może wzmocnić zdolność do okazywania wdzięczności, empatycznej troski i współczucia. Karmapa stara się nam przypomnieć, że z etycznego punktu widzenia otrzymawszy tak wiele, mamy obowiązek dać coś od siebie Ziemi i istotom, z którymi ją dzielimy. Fakt zależności od innych i od środowiska niesie ze sobą wiele praktycznych konsekwencji. Musimy więc zacząć dbać o ich dobro, by sobie samym zapewnić szczęśliwe życie. Takie podejście do świata odsłania nową perspektywę, a co więcej, tworzy fundament dla nowych działań. Na stronach tej książki Karmapa niejednokrotnie nawołuje do czynu, ale nie chodzi o akty desperacji czy hałaśliwy aktywizm. Wręcz przeciwnie. Jego Świątobliwość stara się pokazać, że mądre podejście do współzależności oraz działanie oparte na wrodzonej szlachetności razem potrafią z drobnego gestu uczynić dalekosiężną broń. Nasze zwyczajne życie może się nagle stać wyjątkowe tylko dlatego, że każdy krok poprzedzą szczere współczujące intencje. Karmapa w codziennym życiu widzi miejsce dla prawdziwego bohaterstwa. Poznawszy wartość naszych szlachetnych pobudek, zaczynamy x
Ws tęp wy daw c y an g ie l sk ie g o
wykorzystywać każdą nadarzającą się sposobność, by tę zdolność do heroizmu wykorzystać. Taki styl życia niesie ze sobą szczególny postulat, aby miarą sukcesu było szczęście, do jakiego się przyczyniliśmy. Nie musimy więc stawać się nikim ponad to, kim już jesteśmy, by swemu istnieniu nadać sens. Karmapa zachęca do budowania świata naszych marzeń, ale także konsekwentnie przypomina, że odnowa musi najpierw nastąpić w nas samych. Dowodzi, że korzeń problemów, które rozwijają się wokół nas – włączając w to niepohamowany konsumpcjonizm, nietolerancję religijną, plagi głodu i degradację środowiska – tkwi w szkodliwych emocjach i nawykowych skłonnościach, takich jak zachłanność, złość i samolubstwo. Prawdziwa rewolucja społeczna wymaga zatem naszej wewnętrznej przemiany. Ktoś może sięgnąć po tę książkę z nadzieją znalezienia recepty na to, jak zmienić świat, ale szybko dostrzeże, że jest to raczej podręcznik do transformacji duchowych – do przekształcania naszych postaw, marzeń i emocjonalnych reakcji na problemy, które chcielibyśmy rozwiązać. Karmapa zdecydowanie podkreśla wartość pracy dla dobra ogółu, ale jednocześnie, w delikatny lecz konsekwentny sposób, przenosi punkt ciężkości w kierunku naszego wnętrza. Mówiąc krótko, skuteczność naszej społecznej pracy zależy od tego, czy jesteśmy w stanie pracować nad sobą. Myślę, że niejednego czytelnika zaskoczy to, w jaki sposób autor tej książki go postrzega. Według Karmapy nikt bowiem nie rodzi się z naturalną tendencją do chciwości czy agresji. Naszą naturalną cechą jest zaś wrodzona dobroć, drzemiąca pod odgradzającą nas od niej powłoką. Po tym pierwszym przebłysku zrozumienia następuje kolejny i powoli zaczynamy widzieć obraz, który ten mistrz duchowy przed nami maluje, a cała jego wizja, choć wciąż wielce wymagająca, staje się bardziej przystępna, a z pewnością warta uwagi. Zamiast bać się tego, co się w nas czai, z ciekawością zaglądamy głębiej tam, gdzie rodzi się szlachetność naszego serca, nasz prawdziwy fundament. Taki obraz ludzkiej natury, prawda o współzależności i wiara w siłę szlachetnych intencji, by uczynić świat lepszym, opierają się na życioWst ę p w y d aw cy angie ls kie go
xi
wej wiedzy. Jego Świątobliwość sam wyjaśnia, że woli odwoływać się do naszych wspólnych doświadczeń i wspólnej troski o otaczający nas świat niż teorii filozoficznych, gdyż to daje większą gwarancję wzajemnego porozumienia. Dlatego stara się unikać buddyjskiej terminologii i nie nauczać o buddyzmie jako takim. Dzieli się jedynie tym, jak ta religia pomogła mu lepiej zrozumieć życie i świat. Podczas dyskusji ze studentami amerykańskiego uniwersytetu, których zapisem jest ta książka, Karmapa starał się wykraczać poza istniejące różnice kulturowe, językowe i społeczne. Sam będąc dość młody, nawiązywał z tymi młodymi ludźmi stosunki, które śmiało można nazwać przyjaźnią, i wykorzystywał tę sposobność do wymiany myśli i opinii, jak żyć w ramach naszej globalnej wioski. Przyjaźń świadoma wzajemnej współzależności akceptuje fakt, iż wkład każdego może być inny, co nie znaczy – mniej wartościowy. Zatem tak jak to zdarza się pomiędzy dobrymi przyjaciółmi, Karmapa radzi, abyśmy zmienili nasze myślenie i zachowanie, nie zmuszając się przy tym do bycia kimś, kim nie jesteśmy. Książka ta jest zaproszeniem do wspólnej pracy dla dobra wspólnej przyszłości. Oferuje zestaw narzędzi, które wyzwolą naszą wrodzoną szlachetność i pozwolą nam odkryć własną rolę w świecie. Każdy może je wypróbować na sobie i wziąć udział w projekcie zmieniania świata od wewnątrz. Każdy jest mile widziany, nawet jeżeli nie posiada nic poza dobrymi intencjami.
xii
Ws tęp wy d aw c y an g ie l sk ie g o
Wprowadzenie
M
ISTRZA DUCHOWEGO, którego mądrość zagościła na stronach tej książki, uczniowie nazywają Jego Świątobliwością Karmapą*. W maju 2011 roku, pomimo napiętego harmonogramu, Karmapa znalazł czas na serię spotkań z grupą szesnastu amerykańskich studentów, które odbyły się w jego tymczasowej rezydencji w północnych Indiach. Ich trwające niemal miesiąc rozmowy złożyły się na treść niniejszej publikacji. Studenci po raz pierwszy zobaczyli Jego Świątobliwość Karmapę tuż po przyjeździe do Dharamsali podczas publicznej audiencji w głównej świątyni klasztoru Gjuto. Karmapa jest jednym z najwyższych lamów w hierarchii buddyzmu tybetańskiego i spotkania z nim zazwyczaj przyciągają tłumy. Młodzi Amerykanie ustawili się więc w kolejce, by przystanąć w końcu przed mistrzem i otrzymać jego błogosławieństwo. Łagodność Karmapy, połączona z królewskim niemal dostojeństwem, już od pierwszej chwili zrobiła na nich piorunujące wrażenie. Stopniowo zaczynali też zdawać sobie sprawę z niezwykłości swej sytuacji – to z nim właśnie będą mogli spędzić na rozmowach całe trzy tygodnie! Tego samego dnia cała grupa zebrała się w bibliotece Karmapy na pierwsze prywatne spotkanie. Młodzi ludzie bacznie rozglądali się po dużym, nowocześnie urządzonym pokoju, wypełnionym tybetańskimi * Tytuł Jego Świątobliwość w kontekście buddyzmu tybetańskiego utożsamiany jest przede wszystkim z najbardziej poważanym buddyjskim nauczycielem, Jego Świątobliwością Dalajlamą. Przypisuje się go także Karmapie, jako głowie jednej ze szkół buddyjskich oraz jako wyraz szacunku, którym darzą go miliony zwolenników na całym świecie.
xiii
tekstami i książkami z całego świata. Następnie po kolei zostali przedstawieni i mogli wręczyć mu prezent: własnoręcznie wykonany obraz bądź rzeźbę, trufle w czekoladzie czy nawet banjo. Widać było, że każdy ofiarowuje w ten sposób cząstkę samego siebie, i że Jego Świątobliwość przyjmuje te dary z niekłamaną ciekawością. Następnego dnia wszyscy zauważyli, że niektóre podarki rozstawione zostały na półkach w całym pokoju, a ów przyjazny powitalny gest nadał ton kolejnym spotkaniom. Pomysł projektu zrodził się rok wcześniej, gdy Karmapa upoważnił jedną ze swoich uczennic, amerykańską mniszkę o imieniu Damchö, by skontaktowała się z Karen Derris, profesorką religioznawstwa z Uniwersytetu w Redlands, uczelni sztuk wyzwolonych w południowej Kalifornii, i zorganizowała jego spotkania ze studentami. Przy entuzjastycznym poparciu rektoratu Karen zgodziła się wyłonić grupę, która miała pojechać wraz z nią do Indii. Damchö i Karen przygotowały więc ich kilkutygodniową wizytę w Dharamsali, nadzorowały potem program spotkań z Karmapą i ostatecznie, wspólnymi siłami, opracowały tę właśnie książkę. Założeniem projektu, zgodnie z życzeniem Karmapy, było nie tyle udzielanie nauk, co raczej odpowiadanie na pytania i problemy gnębiące współczesnych młodych ludzi. Damchö i Karen rozdały więc na uczelni nieformalną ankietę, w której pytano o to, czego studenci chcieliby się dowiedzieć od duchowego mistrza. W odpowiedzi otrzymały wiele słów wyrażających olbrzymią chęć spotkania kogoś, kto pomógłby im spojrzeć na świat i życie z nowej perspektywy. Tematy wybrane do dyskusji z Jego Świątobliwością – a zarazem tytuły poszczególnych rozdziałów książki – zostały wyłonione na podstawie tych właśnie ankiet. Wybrana grupa studentów już zimą z przejęciem zaczęła przygotowywać się do majowego wyjazdu, a Karen rozsądnie starała się kontrolować ich zapał tak, żeby doświadczenie nie przerosło ich oczekiwań. Ze względu na to, że nikt z nich, z panią profesor włącznie, nie umiał sobie wyobrazić, jak to będzie, kiedy wreszcie staną w Indiach twarzą w twarz z Karmapą, otwarci byli na wszystko. Studenci nastawili się przy tym głównie na odbiór, jednak ich udział w spotkaniu bynajmniej xiv
Wp r o wa dz e n ie
nie miał ograniczać się do biernej roli – mieli dzielić się z Jego Świątobliwością swoimi obawami i nadziejami. Wśród uczestników spotkań znaleźli się aktywiści wszelkiej maści: od obrońców środowiska i osób walczących z wyzyskiem pracowników, poprzez rzeczników sprawiedliwego dostępu do żywności, aż po działaczy na rzecz porozumienia między religiami. Podczas rozmów młodzi ludzie opowiadali buddyjskiemu lamie o swoich pragnieniach, o tym, jak chcieliby wpłynąć na otaczającą ich rzeczywistość i na własne życie. Karmapa zaś zapewnił, że taka postawa wystarczy, aby mogli liczyć na jego wsparcie. Szczerość i szlachetne zamiary czynią ich bowiem zdolnymi zarówno do słuchania jego rad, jak i do wprowadzania ich potem w życie. Okazja do spotkań z Jego Świątobliwością wzbudziła w uczestnikach uczucie pokory, które jednak nie stłumiło w nich odwagi i chęci przeżycia przygody, co z kolei otworzyło ich na wszelkie eksperymenty. Na pierwszym, przygotowawczym spotkaniu Karen zastrzegła, że warunkiem udziału w projekcie będzie utrzymywanie podczas całej wyprawy pięciu podstawowych wskazań buddyjskich: nie zabijać, nie kraść, nie kłamać, nie uprawiać seksu, który rani, i nie przyjmować środków odurzających. Wszyscy przystali na ten warunek i gotowi byli w pełni doświadczyć jego praktycznych konsekwencji. W rezultacie postanowienia, by nie odbierać życia, jedli posiłki tylko wegetariańskie, do czego też inspirowała prezentowana przez Karmapę wizja wegetarianizmu jako ważnego zagadnienia etycznego i społecznego. „Nie przywłaszczać sobie tego, co nie zostało nam dane” stało się zaczynem do refleksji nad pochodzeniem pożywienia, wody i wszystkich zasobów, z których korzystali podczas pobytu w Indiach. Studenci odkryli też, że unikanie mówienia nieprawdy skłaniało do bardziej uważnej komunikacji, a odstawienie używek pomagało w utrzymywaniu jasnego, przytomnego umysłu. Wielu z nich przyznało później, że było to niezwykle cenne doświadczenie samopoznania i ważny krok w procesie odkrywania własnych możliwości. Traktowali tę część zadania tak serio, iż podczas wspólnej herbaty w pobliskim instytucie kultury tybetańskiej Jego Świątobliwość żartował, że zachowują się jak mnisi i mniszki. Wp row adz e nie
xv
Nauki Karmapy, jego wielkoduszność oraz troska, z jaką ich podejmowano, inspirowała studentów do ciężkiej pracy. Byli na nogach od świtu do nocy – najpierw przygotowywali się do dyskusji z Jego Świątobliwością, potem w niej uczestniczyli, a następnie wspólnie omawiali świeżo nabytą wiedzę. Często wtedy wracali do argumentów wysuwanych przez Jego Świątobliwość, zwłaszcza gdy jego poglądy zupełnie różniły się od tych, które znali do tej pory. Najwięcej emocji wzbudzały sesje, w których Karmapa, przedstawiając skrajnie odmienny sposób postrzegania ludzi i świata, przekonywał na przykład, że zachłanność nie jest cechą wrodzoną, a podstawą zdrowych małżeństw jest nawyk. Najbardziej niezwykłe było jednak nie zaangażowanie, z jakim studenci poświęcali się projektowi, lecz atmosfera ich wspólnej pracy. Jako studenci Johnston Center for Integrative Studies (Centrum Studiów Integracyjnych im. Johnsona na Uniwersytecie Redlands), który tworzy wspólnotę łączącą studia z codziennym życiem, przenieśli znany sobie etos współpracy do tego międzykulturowego dialogu. Nie tylko śmiało podejmowali ryzykowne intelektualnie tematy, ale korzystali też z umiejętności pracy w zespole. Zadając Karmapie pytania, unikali osobistych wynurzeń i każdy z nich niezmiennie nawiązywał do kwestii rozważanych uprzednio przez całą grupę. Proces uczenia się pojmowali więc nie jako okazję pozyskania czegoś jedynie dla siebie, lecz jako szansę, z której skorzystać mogą wszyscy. Podczas wspólnie spędzonego miesiąca Jego Świątobliwość odnosił się do swoich gości z wielką sympatią i przyjaźnią. W trakcie jednej z sesji któryś z nich zauważył, że choć wszyscy uczestnicy są mniej więcej w tym samym co Karmapa wieku, nie dorównują mu jednak pod żadnym względem. Niespotykana mądrość u osoby równie młodej jak oni robiła na nich wielkie wrażenie. Karmapa to jednak nie tylko wyjątkowy jak na swój wiek nauczyciel – w buddyzmie tybetańskim uważa się go przecież za wcielenie mistrza, który odradza się od dziewięciuset lat. Przed młodymi studentami kalifornijskiego uniwersytetu siedział zatem ich rówieśnik, dwudziestosześcioletni Tybetańczyk, który zarazem miał ponad dziewięćset lat, z czego sam zresztą otwarcie żartował. Sprawiał wrażenie, jakby był tymi dwiema osobami na raz – młodość pozwaxvi
Wp r o wa dz e n ie
lała mu bez przeszkód docierać do rozmówców słowami, a słowa te wypływały z głębi ponadczasowej mądrości. Jego żartobliwe uwagi na temat popkultury, iPhonów czy bohaterów komiksów budowały most łączący te jakże różniące się od siebie zestawy życiowych i duchowych doświadczeń.
Na początku całej wizyty Karmapa zaprosił studentów na wspólny obiad, podczas którego, wbrew protokołom, poprosił nauczycieli i tłumaczy o zajęcie osobnego stołu, po czym wdał się w rozmowę z grupą swych młodych gości, wypytując o ich życie, rodziny, a nawet o noszone przez jednego z nich dredy. Choć wymogi etykiety były wypełniane, Jego Świątobliwość dbał o to, by nie stanowiły przeszkody dla ciepłego, osobistego porozumienia. Jego tłumacz, Ngydrup Tsering Burkhar, zręcznie przekładał nie tylko znaczenie słów, lecz i nastrój całego przekazu, dzięki czemu atmosferę powagi rozładowywały ciepłe i pełne humoru dowcipy i dygresje, a rozważania nad największymi problemami świata przerywały wybuchy radosnego śmiechu. Wp row adz e nie
xvii
Ostatniego wieczoru cała grupa ponownie zebrała się na wspólny posiłek z Karmapą. Pragnąc wyrazić swą wdzięczność, studenci ofiarowali mu nie tylko swoje wiersze i muzykę, ale i specjalnie na tę okazję skomponowaną piosenkę. Jej tytuł – „Niechaj księżyc będzie powiernikiem mej miłości” – nawiązywał do analogii, którą Karmapa stworzył podczas jednej z rozmów (patrz rozdział 3.). Dzięki pomocy klasztornego mistrza śpiewu nauczyli się też wcześniej jednej z pieśni wielkiego jogina Tybetu, Milarepy. Siedząc ostatni raz przed Karmapą, zaśpiewali mu ją po tybetańsku na melodię, którą Karmapa sam skomponował. I po chwili Jego Świątobliwość śpiewał razem z nimi.
xviii
Wp r o wa d z e n ie
serca Szlachetność
1 Nasza wspólna podstawa
L
UDZKIE SERCE z natury swej jest szlachetne i wielkie – płynie z niego nie tylko dobro, którego pragniemy dla siebie i dla świata, ale i odwaga, która pozwala realizować nasze najśmielsze pragnienia. Tę wrodzoną szlachetność czasami przysłaniają małe myśli, nasze pomieszanie i zagubienie. Ale nawet wtedy wielkie serce drzemie w nas nienaruszenie, w każdej chwili gotowe do przebudzenia i otwarcia się na świat. Pragnąłbym, abyśmy dzięki tej książce lepiej poznali własne serce, byśmy się z nim lepiej mogli porozumieć i ostatecznie pozwolili mu zawiadywać wszelkimi naszymi uczuciami i poczynaniami. Nasze serce może odmienić świat, jeśli tylko mu na to pozwolimy. Sam jestem co prawda buddyjskim mnichem, ale to nie jest książka o teorii czy praktyce buddyzmu. To książka o naszych ludzkich doświadczeniach. Mamy ze sobą tak wiele wspólnego. Łączy nas ta sama troska o przyszłość i o losy świata, myślę zatem, że możemy porozmawiać jak przyjaciele. Moje dotychczasowe formalne studia dotyczyły głównie filozofii i religii buddyjskiej, toteż od czasu do czasu będę tu odwoływał się buddyjskiej terminologii. Pewne pojęcia pomogły mi kiedyś zrozumieć, co w życiu jest najważniejsze, mam więc nadzieję, że wprowadzenie ich do tej rozmowy okaże się pomocne także dla was. Tylko proszę, nie traktujcie moich słów jako ostatecznej wykładni buddyzmu. Będę mówił jedynie o tym, czego sam doświadczyłem. Mam dwadzieścia pięć lat. W dzieciństwie rozpoznano mnie jako siedemnastego Karmapę, jestem więc świadom dziedziczenia dziewięćsetletniej tradycji poprzednich szesnastu Karmapów. Sam jednak nie 1
postrzegam siebie jako „Karmapy” – jestem tylko człowiekiem obarczonym szczególną odpowiedzialnością. Bycie Karmapą daje mi też wiele możliwości działania. Moja rola jest więc trochę nietypowa, ale przecież każdy z nas przyjmuje jakąś oferowaną mu przez życie rolę. Choć, będąc Karmapą, otrzymałem odpowiednie dla tej funkcji wykształcenie, moimi pierwszymi duchowymi nauczycielami byli rodzice. Myślę, że większość ludzi ma podobne doświadczenie. Moja mama jest niepiśmienna, ale niebywale szczera, troskliwa i kochająca, i od niej właśnie otrzymałem pierwsze lekcje duchowości. Z reguły to rodzice wprowadzają nas w świat i wychowują, ale nawet jeśli zadanie to wzięli na siebie inni opiekunowie, to – bez względu na to, gdzie dane nam było się narodzić – o każdego z nas w dzieciństwie ktoś się troszczył. To kolejna rzecz, która nas łączy. Wspólnie zamieszkujemy też tę samą planetę. Żyjemy na niej od urodzenia, tylko do tej pory nikt nas sobie nie przedstawił. Dzięki tej książce możemy się wreszcie poznać. Nasze spotkanie wcale nie musi nas dokądś zaprowadzić. Będę po prostu dzielić się z wami swoimi marzeniami i pragnieniami, dotyczącymi głównie ulepszania świata. Kto wie, być może stwierdzicie, że w jakimś stopniu przypominają wam one wasze własne marzenia? Wszystko jest w nieustannym ruchu. Na naszych oczach cały świat zmienia się pod wpływem niebywałego postępu technicznego. Także nasze ciało, od narodzin poprzez dorastanie aż do śmierci, podlega ciągłym przemianom. Rozwój fizyczny powinien oczywiście iść w parze z rozwojem psychicznym. Wraz z dojrzewaniem ciała musimy bowiem dbać o to, by pogłębiała się nasza mądrość, a wraz z nią zdolność rozróżniania tego, co jest dla nas dobre, a co szkodliwe. Tak jak w młodości rozkwita nasze ciało, tak nieustannie rozkwitać powinno nasze serce i nasz umysł. Najpierw darujemy światu świeżość swej młodości, potem możemy go wzbogacić swą dojrzałą mądrością. Im dłużej żyjemy, tym bardziej odkrywamy, jak wiele możemy się od siebie nawzajem uczyć. Aspiracje i marzenia ludzi, których spotykam, często poruszają mnie do głębi i stają się dla mnie źródłem bezcennej wiedzy. 2
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
Choć pokładam w tym świecie nadzieję, nauczyłem się żyć bez oczekiwań. Nie przywiązuję też wagi do tego, czy pragnienia moje kiedykolwiek się ziszczą, pozwalam raczej, by mnie kształtowały, by nadawały moim działaniom kierunek. Wkładanie całej energii w samo parcie do celu sprawia, że do swych dążeń zbyt mocno się przywiązujemy. A przecież chodzi o to, byśmy byli szczęśliwi, i to bez względu na to, czy nasze marzenia się spełnią – już samo ich pielęgnowanie ma przecież wielkie znaczenie. Warto więc marzyć i mieć wzniosłe pragnienia, niezależnie od szans ich urzeczywistnienia. Jeśli przestaniemy skupiać się na efektach końcowych, przybędzie nam odwagi, by działać na miarę swych marzeń i nie zamykać się przy tym na bezcenne podszepty serca. Do tej pory dzieliliśmy tę samą planetę, nie będąc tego nawet świadomi. Teraz możemy też poznać swoje marzenia – zarówno te, które dzielimy wspólnie, jak i te indywidualne. Nie potrzebujemy niczego ponadto, wszelkie inne komplikacje są zbędne. Wymiana myśli i doświadczeń zbliża nas jako ludzi, co samo w sobie jest już szczęściem.
N asz a w s p ólna p ods taw a
3
2
Życie pełne znaczenia, czyli możliwe jest wszystko
N
ASZYM MARZENIOM zawsze powinna towarzyszyć świadomość, że nie ma rzeczy niemożliwych. Choć często tego nie dostrzegamy, to jednak dokonanie w życiu totalnego zwrotu możliwe jest w każdej chwili. Nasze życie jest przedmiotem niekończącej się rewizji. Tak naprawdę zmienność jest najbardziej niezmienną cechą naszej egzystencji. Za pięć, dziesięć lat, a może i za rok nie będziemy już tą samą osobą, którą jesteśmy dzisiaj. Wszystko, co nas otacza, nieprzerwanie jest w ruchu i wciąż się przekształca, a sposób, w jaki reagujemy na te zmiany, kształtuje nas samych. Co więcej, mamy nie tylko nieograniczoną wolność w kształtowaniu siebie samych, ale też każda nasza wewnętrzna przemiana wpływa na otaczający nas świat. Pozostaje pytanie: jak wykorzystać wszystkie te nieograniczone możliwości leżące u podstaw życia? Jak nadawać mu sens w nieustannie zmieniających się okolicznościach, w których przychodzi nam egzystować? Myśl buddyjska poświęca tym pytaniom sporo uwagi. Przekonanie o istnieniu nieograniczonych możliwości wyjaśniane jest za pomocą pojęć, takich jak „współzależność” i „pustość”*. Tym, którzy po raz pierwszy słyszą o „pustości”, kojarzy się ona zapewne z nicością czy próżnią. Jest jednak wręcz odwrotnie – „pustość” przypomina nam raczej, że nic nie istnieje w próżni. Każda rzecz osadzona jest bowiem w pewnym kon* Dla podkreślenia tego, że tybetański termin tong pa nji jest nazwą cechy zjawisk, nie zaś nazwą zjawiska, tłumaczę go na język polski jako ‘pustość’ a nie ‘pustka’. Zjawiska cechuje pustość – cecha wskazująca na ich iluzoryczność, zmienność i współzależność – której nie należy mylić z pustką, czyli nicością lub próżnią – przyp. tłum.
5
tekście, który stanowi splot wielu okoliczności. W dodatku okoliczności te podlegają nieustannym zmianom. Zatem gdy w buddyzmie mówimy, że rzeczy są „puste”, mamy na myśli to, że pozbawione są niezależnej egzystencji, że nie mogą istnieć samodzielnie poza owym kontekstem. W tym znaczeniu wszystko jest zatem „puste”, co pozwala na nieograniczoną zdolność adaptacji. Także my sami mamy w sobie dość elastyczności, by do wszystkiego się przystosować, i by stać się kimkolwiek. Dlatego właśnie nie powinniśmy mylić pustości z nicością. W przeciwieństwie do nicości pustość pełna jest możliwości. Rozumiana właściwie pustość napawa optymizmem i przypomina nam o tym, że w gruncie rzeczy to, kim jesteśmy i jak żyjemy, jest kwestią naszego wyboru. Współzależność (zjawisk) i (ich) pustość pokazują nam też, że nie istnieje coś takiego, jak stały punktu wyjścia. Możemy zacząć gdziekolwiek – cokolwiek bowiem posiadamy i kimkolwiek jesteśmy wystarcza, by zapoczątkować nowy rozdział. Wiele osób ma poczucie, że najpierw muszą coś zdobyć, aby zacząć realizować swoje marzenia. Mówią, że brakuje im sił albo pieniędzy. Ale przecież zacząć możemy w każdej chwili. Taką właśnie perspektywę otwiera przed nami pustość – zawsze możemy zaczynać od zera. Porównanie buddyjskiego pojęcia pustości do koncepcji i funkcji zera jest w gruncie rzeczy bardzo trafne. Zero z pozoru przywodzi na myśl nicość, ale dobrze wiemy, że zero daje początek wszystkiemu. Bez zera padłyby nasze komputery. Bez zera nie dałoby się odliczać od jednego do nieskończoności. Podobnie jest z pustością: bez niej nie byłoby niczego, bo cokolwiek i wszystko właśnie w niej się manifestuje. Wszystko może zaistnieć, bo nic nie powstaje w raz ustalony sposób. Owo „wszystko” zależy od współpowstających okoliczności. Nie mówię przy tym, że życie to seria przypadków. Stwarzając odpowiednie warunki, możemy świadomie doprowadzić do tego, że coś się wydarzy i w tym właśnie miejscu pojęcie „pustości” zbiega się z pojęciem „współzależności”. Wszyscy ludzie, wszystkie miejsca i rzeczy są od siebie całkowicie zależne – zależne od innych ludzi i innych rzeczy, i owa współzależność warunkuje ich istnienie. Na przykład tętni w nas teraz życie, bo splotły 6
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
się dobre warunki, które zapewniają nam przetrwanie. Sił witalnych dostarczają nam niezliczone posiłki, które całe życie spożywamy, na przykład składający się na nie chleb. Żeby jednak ten chleb trafił na nasz stół, najpierw ktoś musi zasiać zboże, potem zboże musi dojrzeć, a żeby zboże dojrzało, musi świecić słońce i padać deszcz; potem to zboże ktoś musi skosić, ktoś inny sprzedać i kupić, by ostatecznie ktoś jeszcze inny upiekł z niego chleb, który w końcu trafia na nasz stół. Za każdym razem, gdy proces ten się powtarza, doświadczamy współzależności, która łączy nas z coraz to nowymi ludźmi, promieniami słońca i kroplami deszczu. Jeśli dobrze się przyjrzeć, nie istnieje więc nic ani nikt, z kim nie bylibyśmy w jakikolwiek sposób powiązani. Buddha stworzył pojęcie „współzależności” właśnie po to, by opisać nasze powiązane współistnienie. Współzależność jest istotą rzeczywistości. Jest istotą ludzkiego życia, wszystkich naszych spraw i poczynań. Wszyscy jesteśmy bowiem połączeni i wzajemnie warunkujemy swe istnienie. Najważniejszymi spośród warunków, które decydują o naszym losie, tak naprawdę są wybory, których sami dokonujemy oraz wszelkie wynikające z nich działania. Zasada jest prosta – działania konstruktywne wydają rozsądne owoce, zaś destruktywne szkodzą i sieją zniszczenie. Wszystko jest możliwe, a zarazem wszystko, co robimy, pełne jest znaczenia, bo efekty każdego najdrobniejszego działania wybiegają daleko poza nas samych. Życie we współzależnym świecie wymaga zatem szczególnej uwagi. Chcąc nie chcąc, wpływamy na innych ludzi, a to czyni nas odpowiedzialnymi za ich los.
Jak żyć w takim świecie Zdaję sobie sprawę, że takie przedstawienie świata może się zrazu wydać abstrakcyjne, ale pustość i współzależność nie są pojęciami abstrakcyjnymi. Mają wiele praktycznych zastosowań, zwłaszcza gdy męczy nas pytanie – jak nadać życiu sens? Najpierw spróbujmy może przyjrzeć się owej współzależności, która zapewnia nam przetrwanie. Czy swe istnienie zawdzięczamy tylko własnej pracy? Czy sami wykonaliśmy przedmioty, z których korzystamy? Ż y c ie p e łne z nacz e nia
7
Wystarczy się chwilę zastanowić. Nie moglibyśmy przecież istnieć bez wsparcia innych ludzi. Naszą odzież i pożywienie ktoś wytwarza. Książki, które czytamy, samochód, którym jeździmy, filmy, które oglądamy czy narzędzia, których używamy – nikt z nas nie jest w stanie własnoręcznie tego wszystkiego stworzyć czy wykonać. Wszyscy bez wyjątku zależni jesteśmy od warunków zewnętrznych, począwszy od powietrza, którym oddychamy. Współzależność oznacza nieustanną interakcję ze światem. To nieustający dialog – obopólna wymiana. Dostajemy, ale też dajemy. Tak jak wiele czynników składa się na nasze życie, tak i nasze życie wpływa na życie innych: ludzi, społeczności, a nawet całej planety. W poprzednim stuleciu jako ludzkość rozwinęliśmy bardzo niebezpieczne zdolności. Dysponujemy dziś maszynami o niezwykłej mocy. Możemy na przykład wyciąć wszystkie drzewa na ziemi. Jeśli jednak tak zrobimy, nie możemy oczekiwać, że życie będzie toczyło się dalej jak gdyby nigdy nic, tyle że bez drzew. Więź łącząca nas ze światem i ludźmi jest czymś tak podstawowym, że szybko odczuwamy skutki tego typu działań. Zastanawiacie się być może teraz, co to ma wspólnego z naszym osobistym życiem i indywidualnymi wyborami. Otóż współzależność zawsze należy brać pod uwagę, bo pośrednio lub bezpośrednio, prędzej czy później, sami odczujemy reperkusje wszelkich swoich poczynań. Jeśli więc chcemy być szczęśliwi, siłą rzeczy musimy brać pod uwagę to, że wszystkie nasze czyny w mniej lub bardziej pośredni sposób będą wspierać lub hamować nasze indywidualne dążenie do szczęścia. Środowisko oraz ludzie, z którymi je dzielimy, są źródłem naszego fizycznego i psychicznego zdrowia. Dla własnego więc dobra powinniśmy dbać o to, by innym też było dobrze. Weźmy chociażby tak prosty przykład, jak osoby, które przygotowują dla nas jedzenie – jeśli potraktujemy je grubiańsko, to czy możemy oczekiwać, że przyrządzą coś, co będzie zdrowe i smaczne? Jeśli szanujemy innych i dbamy o to, by dobrze prosperowali, sami też będziemy lepiej prosperować. Zasada ta sprawdza się choćby w handlu – gdy klienci mają do wydania więcej pieniędzy, interes kwitnie. 8
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
Świadomość owej totalnej współzależności nie wystarczy jednak, byśmy mogli rozwijać się jako jednostki czy jako społeczeństwo. Należy bowiem rozważyć wszelkie skutki, które z tej współzależności wynikają – należy dostrzec prawdziwe przyczyny szczęścia i dobrobytu. Skąd bierze się tlen w powietrzu, skąd biorą się wszystkie niezbędne nam do życia rzeczy? Kto i jak je wykonał? I co najważniejsze – czy nadal będzie mógł to robić?
Jak sobie z tym wszystkim poradzić Pryzmat pustości i współzależności sprawia, że życie zaczynamy postrzegać inaczej. Mam nadzieję, że stwierdzicie to sami. Im lepiej poznajemy mechanizmy istnienia, tym lepiej sobie z nimi radzimy. Nie mówię o tym wszystkim, aby was irytować czy straszyć stwierdzeniem, że życie jest ciężkie. Zauważyłem, że niektórzy czują się bardzo nieswojo, słysząc o tym, że zmienność jest nieodłączną częścią życia, i że nic nie trwa wiecznie. Cóż, chcemy tego czy nie, przemijanie jest faktem – ani złym, ani dobrym, i z pewnością niczego nie zyskamy, udając, że go nie ma. Co więcej, jeśli zmierzymy się z nietrwałością w mądry sposób, lepiej poradzimy sobie z rzeczywistością, bo łatwiej zaakceptujemy nieoczekiwaną zmianę losu i szybciej odnajdziemy się w zupełnie nowej sytuacji. Podobnie jest ze współzależnością – sama jej świadomość nie zawsze nas cieszy, jednak uczy nas swoistej życiowej zręczności. Niektórym trudno pogodzić się z tym, że muszą polegać na innych: czują się bezsilni, jakby znaleźli się z pułapce bez wyjścia, osaczeni przez ludzi, z którymi muszą się liczyć i tak dalej. Moje widzenie współzależności nie przypomina jednak przymusu pracy dla szefa, którego się nie lubi, ale którego trzeba znosić z braku innej opcji. Takie podejście nikomu nic nie da. Opór i poczucie presji zniszczy przecież wszelką radość i zadowolenie z życia, odbiera też możliwość tworzenia zdrowych międzyludzkich związków. Bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie, nasz świat jest współzależny. Lepiej więc podajmy sobie z tym faktem dłoń na zgodę Ż y c ie p e łne z nacz e nia
9
i bez niechęci nauczmy żyć we współzależnej rzeczywistości, czerpiąc z niej to, co najlepsze. Pomoże nam w tym miłość i współczucie. Miłość sprawia, że poczucie wspólnoty z innymi ludźmi nam nie przeszkadza, cieszy nas zaś coraz to większa liczba istnień, które łączą się z nami za sprawą współzależności. Kochając, przestajemy się bronić, ustaje bolesne poczucie oddzielenia. W przyjaźni i miłości godzimy się na to, by nasze szczęście splatało się ze szczęściem innych. Im bardziej jesteśmy w stanie kochać, tym przychylniej nastawiamy się do współzależności, która jest naturalną częścią procesu tworzenia więzi między ludźmi.
Wszyscy ludzie są jak rodzice Kochać możemy wszystkich, bo wszyscy – tak jak my – pragną szczęścia i unikają cierpienia. Ta prawda odnosi się zarówno do naszych bliskich, jak i do tych wszystkich, których nie lubimy. Pod tym względem niczym się od siebie nie różnimy. Myślę, że to uniwersalne pragnienie szczęścia dość łatwo zrozumieć, a nawet poczuć w sobie – wówczas sympatia i szacunek dla innych zrodzą się w nas same. Spośród wszystkich ludzi, z którymi jesteśmy związani, właśnie rodziców większość z nas obdarza szczególnymi uczuciami. Dlaczego? Bo bliskość i miłość bez większego trudu pojawia się wobec tych, którzy obdarzyli nas opieką, pomagali nam dorastać i zaspokajali wszystkie nasze potrzeby. Jeśli o mnie chodzi, to wszyscy ludzie pod wieloma względami przypominają mi rodziców. Gdy przyjrzymy się temu uważniej, możemy dostrzec, że każdy, kogo na swej drodze spotykamy, w taki czy inny sposób, pośrednio czy bezpośrednio, przyczynia się do naszego szczęścia. Wielu przeróżnych ludzi gotowało dla nas, budowało domy, w których mieszkaliśmy, szyło nasze ubrania. Dowozili nas tam, gdzie akurat chcieliśmy dojechać, wynaleźli lekarstwa, które pozwoliły nam wyzdrowieć. Pewni ludzie nas wykształcili, inni pomogli stanąć na nogi, jeszcze inni inspirowali nasz rozwój – wyliczać można w nieskończoność. Od dnia, w którym przyszliśmy na świat, niezliczona rzesza ludzi spełniała i nadal spełnia funkcję naszych rodziców. Nie postrzegamy 10
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
ich jednak w ten sposób, po części dlatego, że nigdy nie zwracaliśmy uwagi na ich rodzicielskie właściwości. Nikt nie przedstawia się nam, mówiąc: „Cześć, pełnię rolę twojej matki”. My też nie machamy do obcego człowieka, krzycząc: „Hej, bądź dla mnie ojcem!”. Gdy baczniej spojrzymy na wszystko, co otrzymujemy od innych, możemy wskazać niezliczone sytuacje, w których obcy ludzie robili dla nas to, co zrobiliby rodzice. Wtedy może zatli się w nas iskierka czułości. Może przyjdzie nam nawet do głowy, że więź pomiędzy dzieckiem i matką da się rozciągnąć na innych ludzi. Lepiej zrozumiemy współzależność i chętniej, a nawet z radością, weźmiemy sobie do serca dobro innych. Skoro bowiem wszyscy chcą być kochani, w prosty sposób możemy sprawić, by wszystkim żyło się lepiej – rozwijając w stosunku do nich uczucie miłości.
Sięgajmy wzrokiem jak najdalej Dalekosiężna perspektywa jest według mnie niezbędna, by nadać życiu głębsze znaczenie. Co sprawia, że życie ma sens? To złożone pytanie. Aby na nie odpowiedzieć, musimy wyjrzeć daleko poza siebie. Ograniczając się do własnego podwórka i osobistych spraw, robimy się zbyt krótkowzroczni. Na przykład ja sam mam mnóstwo niespełnionych pragnień i mógłbym wskazać wiele powodów do niezadowolenia. W przeciwieństwie do moich rówieśników nie mogłem samodzielnie podjąć wielu życiowych decyzji. W wieku siedmiu lat rozpoznany zostałem jako Karmapa. Przydzielono mi ogrom bardzo odpowiedzialnych zadań, których wypełnianie napotyka na wiele przeszkód. Oczywiście, niemożność robienia tego, co się chce i powinno robić, jest dość frustrująca, ale to przecież nie znaczy, że moje życie jest beznadziejne i bezsensowne. W końcu to ode mnie zależy, jak radzę sobie z przeciwnościami. Nazywanie życia bezwartościowym tylko dlatego, że ma się na koncie kilka niezrealizowanych marzeń, świadczy o ograniczonym myśleniu. To znak, że myślimy tylko o sobie i na dodatek samych siebie traktujemy w prymitywny sposób. Nawet jeśli kilka niespełnionych Ż y c ie p e łne z nacz e nia
11
pragnień sprawia, że cały świat zdaje się wrogi, nadal przecież mamy przed sobą pole nieograniczonych możliwości. Życie to dużo więcej niż miejsce, w którym się obecnie znajdujemy. Życie jest rozległe i rozciąga się poza obręb naszych osobistych doświadczeń. Nie da się go ogrodzić czy usztywnić. Gdybyśmy naprawdę chcieli sprowadzić je do siebie samych, musielibyśmy poprzestać na własnym ciele. Życie jednak rozpościera się we wszystkich kierunkach niczym wielka sieć, która – raz zarzucona – ogarnia wszystko wokół. Podobnie jest z naszą egzystencją, która rozciąga się we wszystkich kierunkach i obejmuje innych, stając się częścią ich istnienia. Myślę, że życie traci sens, gdy patrzymy na nie w ograniczony sposób i sprowadzamy je tylko do tego, co nas bezpośrednio dotyczy. Gdybym patrzył na nie w ten sposób, musiałbym stwierdzić, że jest bezcelowe. Nadano mi takie wielkie imię, potem uciekłem z Tybetu i do dziś mnóstwo osób poświęca mi tak wiele pracy i czasu – tyle zamieszania wokół jednej osoby – wokół mnie! Lecz kiedy spoglądam na swoje życie jako na coś, co wykracza daleko poza mnie samego, i co tym samym daje mi nadzieję, że może kiedyś przynajmniej jednej osobie przyniesie odrobinę szczęścia i radości, to dostrzegam w tym jakiś sens. Radość i szczęście ofiarowane innym wraca do nas, rozświetlając naszą egzystencję. To nie my sami stanowimy jej sens – głównym sensem są nasze związki z innymi ludźmi. Owo współistnienie nadaje jej wielką wartość. Cała sztuka polega na tym, by to, czego chcemy dla siebie, równoważne było z tym, czego chcemy dla innych. Równowaga ta w dużej mierze zależy od tego, jak traktujemy własne potrzeby. Jeśli to, czego pragniemy dla siebie, jest bardzo samolubne, trudno będzie taką równowagę osiągnąć. Stanowimy przecież tylko część własnego życia, a zatem musimy brać pod uwagę innych. Nasze sprawy i życie osiągną równowagę, jeśli skupimy się zarówno na pomyślności własnej, jak i na szczęściu pozostałych. Wszystkie prawdziwie wielkie czyny obejmują dobro innych. Oczywiście, musimy dbać też o siebie, ale nie tak, jakby nic innego nas nie obchodziło. Nie osiągajmy nic kosztem innych. 12
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
Trzy rodzaje zamiarów Przyjrzyjmy się przez chwilę własnym intencjom, które – ogólnie mówiąc – są motorem wszystkich naszych działań. Można wyróżnić ich trzy rodzaje. Pierwszy rodzaj intencji sprawia, że podejmujemy działania, myśląc jedynie o sobie. W drugim wypadku udaje nam się łączyć interesy własne z interesem innych. Zdarza się też oczywiście, co jest trzecią opcją, że robimy coś tylko z myślą o nich. Jeśli mielibyśmy uprościć, nasze zamiary podzielić można na samolubne, altruistyczne oraz takie, które są połączeniem ich obu. Gdy dbamy tylko o własne sprawy, siłą rzeczy ignorujemy innych ludzi, nierzadko traktując ich z pogardą lub lekceważeniem. Mówimy wtedy sobie: „Nie obchodzi mnie, czy jest im dobrze czy źle, najważniejsze, żebym dostał, czego chcę”. To jest nie tylko bardzo smutne – to jest kompletnie oderwane od rzeczywistości! Taka postawa nigdy nic dobrego nie przyniesie. Wszystkie istoty są przecież ze sobą połączone i każde działanie, nawet jeśli w całości skupione tylko na nas samych, tak czy inaczej z pewnością dotknie kogoś wokół nas. Samolubstwo więc prędzej czy później zaszkodzi naszemu otoczeniu, a tym samym, w taki czy inny sposób, obróci się przeciwko nam. Drugi rodzaj intencji skupia się tylko na dobru innych. Bezinteresowność trudno poczuć, a jeszcze trudniej jest wprowadzić ją w życie. Gdy w sercu mamy tylko pragnienia i dążenia innych, dla ich dobra gotowi jesteśmy wyrzec się własnych. Nie powinniśmy jednak rozumieć tego zbyt dosłownie: że już nic z życia nam się nie należy, że o własnych marzeniach najlepiej w ogóle zapomnieć. Mam tu na myśli raczej pewne ogólne psychiczne nastawienie do ludzi: „W razie potrzeby, jeśli komuś to naprawdę pomoże, gotów jestem porzucić swoje dążenia”. To bardzo szlachetna postawa skłaniająca się ku służbie innym. Być może w tej chwili wprowadzenie jej w życie zdaje się nie lada wyzwaniem, niemniej takie życzenie zawsze warto w sobie rozwijać. Trzeci rodzaj intencji, który łączy troskę o siebie z troską o innych, akceptuje istnienie powszechnej współzależności. W tym wypadku nasza postawa wyraża się poprzez stwierdzenie: „Chcę dopiąć swego, ale oczywiście inni również muszą osiągnąć swój cel. Realizuję własne Ż y c ie p e łne z nacz e nia
13
zamierzenia, ale mam nadzieję, że pragnienia innych też się spełnią”. Dbamy tu o siebie i szanujemy fakt, że inni też muszą o siebie dbać.
Zrównoważona troska o siebie i innych Dwie przypowieści dobrze ilustrują różnicę pomiędzy dbaniem tylko o siebie i dbaniem o innych. Pierwszą z nich jest opowieść o dwugłowym orle, niech to tym razem będzie bielik amerykański. A zatem bielik ten miał dwie głowy, a ponieważ każda głowa, jak wiemy z lekcji biologii, zawiera mózg – orzeł ten miał zarówno dwie głowy, jak i dwa mózgi – lecz tylko jedno ciało. (No cóż, lekcje biologii mogą być zabawne!). Każda z obu głów inaczej postrzegała świat i nie przejmowała się tym, co myśli druga; tak naprawdę każda z nich chciała mieć ciało tylko dla siebie i kombinowała, jak pozbyć się konkurencji. Pewnego dnia ten dwugłowy ptak przysiadł w pobliżu trucizny, a każda z głów dostrzegła w tym okazję, by uwolnić się od niechcianej sąsiadki. Pierwsza starała się więc nakłonić drugą, by połknęła trującą substancję, opisując jej wyśmienity smak i inne wspaniałe właściwości. W końcu jedna z nich – jak sądzę, ta bardziej uległa – zanurzyła dziób w truciźnie i, oczywiście, zatruła w ten sposób całe ciało. Głowy bielika tak mocno były bowiem skupione na sobie i swej wzajemnej nienawiści, że zapomniały o reszcie ciała, które wspólnie dzieliły. Tak właśnie się dzieje, gdy nadto pochłaniają nas nasze własne pragnienia – wtedy tak naprawdę tylko sobie szkodzimy. Sensowne życie wymaga, byśmy pamiętali o tym, że jesteśmy częścią pewnej większej całości. Co więcej, biorąc pod uwagę ścisłą powszechną współzależność, możemy śmiało pokusić się o stwierdzenie, że wszyscy dzielimy jedno życie. Mamy wprawdzie wiele głów, ale to samo ciało. Druga przypowieść opowiada o domu, w którym wybuchł pożar. Jeden z członków rodziny wpadł w panikę i rzucił się ku najbliższym drzwiom. Ratowanie siebie było pierwszą rzeczą, jaka przyszła mu do głowy, jednak gdy tylko jedną nogą znalazł się za progiem, nagle przypomniał sobie o pozostałych domownikach. Druga noga wciąż stała wewnątrz, gdy ów człowiek zdał sobie sprawę, że na własnym ocaleniu 14
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
zależy mu równie bardzo, jak na uratowaniu rodziny. Zatrzymał się więc na ułamek sekundy, z prawą nogą za progiem, a lewą przed nim, po czym nagle zawrócił, by wydostać innych z pożaru. To jest dobry przykład dla nas. Prawa noga kieruje się tam, gdzie sami pragniemy dotrzeć, podczas gdy lewa przypomina nam o tym, że inni pragną dokładnie tego samego. Mówiąc inaczej, troska o siebie mówi nam, czego potrzebujemy, ale nasze sumienie przypomina nam o potrzebach innych ludzi. Na ziemi jednak mocno powinny stać obie nogi! Nie wolno nam poświęcać się innym całkowicie, doprowadzając się do kompletnej ruiny, a zarazem, dbając o własne dobro, nigdy nie powinniśmy lekceważyć innych. Na tym polega równowaga.
Zarabianie a życie Chwila, w której osiągnęliście zdrową równowagę pomiędzy uwzględnianiem potrzeb własnych a potrzeb innych ludzi, stanowi dobry punkt wyjścia zarówno do wyboru źródła utrzymania, jak i do zintegrowania pracy zarobkowej z resztą życia. Powiem wprost – nie uważam, by zawód, jaki wykonujemy, był w życiu najważniejszy. Moim zawodem jest bycie Karmapą, a to dość ciężka praca – ciężko się ją wykonuje i ciężko ją opisać. Co mam wpisać w paszporcie w rubryce zawód? Recytowanie modlitw? To zbytnie uproszenie. Sadzenie drzewek? To brzmi dość dziwnie. Może kucharz? Odpada, ja przecież nie mam pojęcia o gotowaniu! Mam poczucie, że jestem wieloma rzeczami, że robię wszystko i nic. Jednak chyba nie w tym rzecz, co się robi, ale jak. Jakąkolwiek pracę wykonujecie, pozwólcie sobie na bycie po prostu sobą. Choćby raz dziennie znajdźcie na to chwilę. Może to być czas na krótką medytację czy spokojną refleksję – rano bądź wieczorem – jak wam najlepiej pasuje. Chodzi po prostu o to, by pozostać w kontakcie ze sobą samym. W przeciwnym razie pędząc przez cały dzień, łatwo się zagubić. Powinniśmy się przed tym bronić, podjąć wysiłek, by wracać do swego wnętrza, przypominać sobie o tym, kim naprawdę jesteśmy. Ż y c ie p e łne z nacz e nia
15
Zupełna zgoda na to, by praca rządziła naszym życiem, może nas odczłowieczyć. Mam znajomych, którzy pracują w fabryce, gdzie muszą przeistaczać się w maszyny i po powrocie do domu nadal zachowują się jak roboty. Wiele zawodów wymaga od ludzi, by dostosowali swe życie do rytmu pracy. To bardzo niepokojące. Jest to, według mnie, skrajny przykład jednego z zagrożeń, które niesie ze sobą współczesny system gospodarczy, odmawiający ludziom prawa do człowieczeństwa. Niezgoda na system skłania do szukania alternatyw. Ci z nas, którzy gotowi są podjąć wyzwanie i chcą zmienić świat na lepsze poprzez wprowadzenie reform, uwzględniają najróżniejsze możliwości. Są też jednak ludzie, którzy decydują się rzucić wszystko i żyć poza nawiasem społeczeństwa. Istnieją być może wyjątki, jednak generalnie tego typu decyzja nie jest niczym innym niż ucieczką – nawet jeśli u jej podstaw leży niezgoda na istniejący stan rzeczy. Tego rodzaju postawa aż nadto przypomina odsuwanie talerza z niedosoloną zupą, choć wystarczyłoby ją po prostu przyprawić. Są przykłady ludzi, którzy odwracają się od systemu, po czym odwracają się od kolejnego, tworząc nawyk dezercji i uników. Nie jest to zbyt efektywny sposób wprowadzania reform. Aby naprawdę przyczynić się do zmiany na lepsze, powinniśmy pozostać wewnątrz społeczności, co może być trudne, jednak na pewno przyniesie lepsze efekty.
Prawdziwe wartości Bez względu na to, jak wygląda styl waszej pracy, chciałbym podkreślić, że utożsamianie się z nią jest błędem. Żadna praca nie świadczy o człowieku, bo jesteśmy czymś dużo więcej, niż wykonywaną pracą. Niezależnie od tego, ile godzin dziennie pracujecie, nie jest to ani jedyna, ani nawet najważniejsza część waszego istnienia. Jest to co najwyżej jeden z elementów rozległej układanki zwanej życiem. Warto o tym pamiętać zwłaszcza w czasach kryzysu ekonomicznego. W ostatnich latach wielu ludzi straciło pracę, a znalezienie nowej stanowi problem. Brak pracy rodzi w wielu z nich wielkie emocjonalne spustoszenie, dużo większe niż niedostatek wynikający z braku stałej 16
SZLACHETNOŚĆ
SERCA
pensji. Jeśli praca stanowi wypełnienie emocjonalnej luki, po jej utracie luka ta zamienia się w otwartą ranę. Warto wtedy odświeżyć pamięć i przypomnieć sobie, skąd wypływa źródło prawdziwego szczęścia. Jesteśmy wprawdzie inteligentni, ale jakże często wpadamy w nawyk, by szczęścia wypatrywać na zewnątrz, by uzależniać je od okoliczności. Tymczasem właśnie wtedy wszystko trzeba odświeżyć, zwrócić się ku swym niewyczerpanym wewnętrznym zasobom. One się nigdy nie kończą, cokolwiek się dzieje. Jakże jesteśmy zachwyceni, trzymając w ręku nowy zakup. Dlaczego więc nie zachwyca nas nasze wewnętrzne bogactwo – wrodzona dobroć? Jest przecież o wiele cenniejsza! Nasze wrodzone właściwości mogą stać się źródłem prawdziwego szczęścia, wystarczy je tylko docenić. Jedna chwila w całości poświęcona innym daje nam przecież więcej satysfakcji niż zarabianie pieniędzy. Potencjał radości drzemie w naszym bogatym wnętrzu, a jedna drobna, bezinteresowna myśl potrafi na długo wprawić nas w stan głębokiego zadowolenia. Niewiarygodne, jakim bezcennym skarbem jest umysł.
Ż y c ie p e łne z nacz e nia
17
W 2011 roku grupa amerykańskich studentów spędziła miesiąc w Indiach u boku Jego Świątobliwości Siedemnastego Karmapy. Spektrum tematów, które poruszali podczas wspólnych dyskusji i rozmów, było szerokie – od sprawiedliwego gospodarowania żywnością poprzez tożsamość płci aż po rozwiązywanie konfliktów międzyludzkich. Owocem owych spotkań stała się ta właśnie książka. Karmapa dzieli się w niej swą wizją takiej społecznej i ekologicznej działalności, którą możemy realizować w przestrzeni codziennego życia i adekwatnie do naszych możliwości poprzez dokonywane każdego dnia wybory – przez to, co kupujemy i jemy, przez sposób, w jaki odnosimy się do innych ludzi. Możemy zmienić świat, zmieniając samych siebie – mówi Karmapa – czerpiąc z naszego najgłębszego źródła: podstawowej szlachetności.
„Szlachetność serca” Karmapy poruszyła mnie do głębi. Bądźcie pewni – to król i lew, który przeprowadzi rodaków z Krainy Śniegu przez wszelkie przeszkody. Jego światłość już opromienia całą ziemię, niosąc jej mądrość buddyzmu tybetańskiego. – Liao Yiwu, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, autor Prowadzącego umarłych
Gorąco polecam tę niezwykle świeżą i inspirującą książkę, która daje nam dowód, jak wiele ma do powiedzenia na temat problemów współczesnego świata stara tradycja buddyjska. Buddyzm utrzymuje, że istnienie innych istot jest warunkiem niezbędnym dla naszego przetrwania i wszystkiego, co jest z nim związane. Zasady współzależności doświadczamy w każdej najmniejszej chwili naszego życia, kiedy jemy, kiedy kochamy, kiedy pracujemy. Mam nadzieję, że Czytelników tej zaskakującej książki poruszy to samo, co mnie poruszyło – odwaga i śmiałość buddyzmu do podejmowania skomplikowanych wyzwań współczesnego świata i – poprzez refleksję i praktykę – sprawianie, żeby ów świat stał się lepszy. – Olga Tokarczuk, laureatka Nagrody Literackiej Nike, autorka Ksiąg Jakubowych
www.manibooks.pl
szlachetnosc_serca_okladka_29.05.indd 1
39,90 zł
Szlachetność serca
Książka ta oferuje całą gamę metod, pozwalających usunąć wszelkie przeszkody, które stoją na drodze rozpoznania naszej wrodzonej szlachetności i czerpania z jej zasobów, a zarazem blokują nas przed otwarciem się na innych. Jestem niezwykle wdzięczna Jego Świątobliwości Karmapie za te transformujące nauki i polecam je każdemu, kto gotów jest zmieniać świat, zaczynając od siebie. – Pema Chödrön, autorka Kiedy życie nas przerasta
Siedemnasty Karmapa Ogjen Trinle Dordże
Karmapa, jeden z najwyższych rangą lamów buddyzmu tybetańskiego, zainicjował najstarszą w tej tradycji linię świadomych reinkarnacji. Inkarnacja obecna, Ogjen Trinle Dordże, jest już jego siedemnastym wcieleniem. W wieku czternastu lat Karmapa uciekł z okupowanego przez komunistyczne Chiny Tybetu i wkrótce dał się poznać jako międzynarodowy buddyjski przywódca i ekoaktywista. Mieszka w Dharamsali, w Indiach, w pobliżu rezydencji swego mentora, Jego Świątobliwości Dalajlamy.
serca Szlachetność czyli jak zmieniać świat, zaczynając od siebie
Siedemnasty Karmapa Ogjen Trinle Dordże z przedmową Jego Świątobliwości Dalajlamy
01.06.2015 15:19