8 minute read

I Nie dolewajmy polityki do wody

NIE DOLEWAJMY POLITYKI DO WODY

– Uważam, że mamy dziś sytuację ekstremalną. Zaistniały zjawiska, na które nie mamy wpływu, więc konieczne jest wyważone stanowisko, rozsądne postępowanie, dialog, bez „dolewania” polityki do wody. Wówczas jest szansa na rozwiązanie problemu z uniknięciem niepotrzebnych emocji – mówi Krzysztof Dąbrowski, prezes Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”.

Advertisement

Przemysław Płonka: W jakich nastrojach jest dziś branża? Powiedzmy, w skali od 1 do 10?

Krzysztof Dąbrowski: Z natury jestem optymistą, więc myślę, że poniżej 4.

Nie najgorzej według pana... A w niedalekiej przyszłości? Będzie lepiej czy raczej bliżej „jedynki”?

Może po kolei. Od półtora roku trwa proces taryfikacji naszych usług – wszyscy znamy związane z tym problemy. Pewne przesilenie nastąpiło w czerwcu i lipcu 2022, kiedy padły deklaracje ministra Gróbarczyka (sekretarz stanu, pełnomocnik rządu ds. gospodarki wodą oraz inwestycji w gospodarce morskiej i wodnej – red.), poparte pismami do mnie,

w których minister stwierdza, że rozumie trudną sytuację finansową branży wodociągowej i że wyda stosowne zalecenia do Wód Polskich w celu rozpoczęcia nowego procesu taryfikacji, który miał się rozpocząć we wrześniu br.

W lipcu, sierpniu Izba rzeczywiście pracowała z Wodami Polskimi: z ówczesnym prezesem Przemysławem Dacą, ale przede wszystkim z wiceprezesem Rusieckim. Rozmowy zdążały w dobrym kierunku, udało się m.in. ustalić pewne elementy skróconych wniosków taryf.

Po czym prezes Daca został odwołany.

Tak, a 12 września, w czasie wspólnej konferencji ministra Gróbarczyka i wiceprezesa Rusieckiego, padło stwierdzenie, że nie widać możliwości wzrostu taryf, wnioski będą bardzo rygorystycznie sprawdzane, a rozwiązaniem problemów branży wod-kan mają zająć się samorządy, które otrzymają środki w ramach refundacji PIT-u, poprzez nowelizację ustawy o jednostkach samorządu terytorialnego. Gdyby nawet chcieć pójść tym tokiem rozumowania, to nasza ustawa branżowa wyraźnie mówi o tym, że najpierw taryfa musi zostać zatwierdzona, a dopiero później lokalny samorząd może podjąć uchwałę o tym, by do taryfy dopłacić. Ponadto zadeklarowana kwota rekompensaty w wysokości 13,7 mld na rzecz samorządów, w opinii senatora Zygmunta Frankiewicza, prezesa Związku Miast Polskich, jest niewystarczająca.

Poza wszystkim, oczekujemy na rezultat procedowania ustawy o objęciu branży wod-kan w roku 2023 stałą stawką opłaty za energię elektryczną w wysokości 785 zł/MWh (co i tak będzie kwotą dwukrotnie wyższą od funkcjonującej obecnie). Ponadto rząd może objąć sektor wodociągowy niższą stawką podatku VAT, a Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie – zmniejszyć część opłat, jakie branża wnosi za pobór wód, za zrzut ścieków oczyszczonych, za ogólne pojęcie korzystania ze środowiska.

Jak na to stanowisko ministra zareagowała Izba?

Skierowaliśmy pismo do premiera i stosownych ministerstw, prosząc, by premier Morawiecki objął osobistym nadzorem to, co się dzieje wokół naszej branży. Dziś najważniejszym dla nas dokumentem jest ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, a w niej art. 24j., który w uzasadnionych przypadkach zmian warunków ekonomicznych funkcjonowania przedsiębiorstw wod-kan pozwala na skrócenie trzyletniej taryfy i skorygowanie jej do aktualnych realiów gospodarczych.

Zatem jakie są szanse na wprowadzenie stałych taryf za energię?

Jest „światełko w tunelu”. Mamy nadzieję, że wodociągi uzna się za branżę wrażliwą i na przyszły rok będą obowiązywały stałe taryfy za energię elektryczną. Warto podkreślić, że opłaty za prąd stanowiły od 6 do 7,5% kosztów przedsiębiorstw wodociągowych. Stawki oscylowały w zakresie 250-300 zł za MWh; dzisiaj nowe propozycje zakładów energetycznych to 2000, a nawet i 3000 zł, zatem udział kosztów za energię elektryczną wzrósłby do 30-40%. Dlatego też tak mocno staramy się o uzyskanie preferencyjnych kosztów energii – ich wdrożenie spowoduje, że będziemy mogli w zdecydowanie mniejszym stopniu podnosić taryfy.

Branża mówi, że przy zwiększeniu taryf statystyczny „Kowalski” nie odczuje podwyżki bardzo dotkliwie.

Wielu dziennikarzy, rozmawiając ze mną, pyta o tę podwyżkę. Bardziej „medialna” i „sensacyjna” byłaby tu odpowiedź podana w procentach, natomiast wolę posługiwać się złotówkami, gdyż pokazuje to rzeczywistą zmianę ceny. Mówimy bowiem o podwyżce rzędu 5-7 zł miesięcznie na jednego mieszkańca. Oczywiście, każde zwiększenie opłat jest dotkliwe, ale wydaje mi się, że wymieniona kwota nie jest bardzo duża, zważywszy na rosnącą inflację, z którą przedsiębiorstwa wod-kan też muszą się mierzyć.

Myślę więc, że te podwyżki byłyby społecznie akceptowalne, natomiast problemem jest spór, jaki wywołują przedstawiciele naszego rządu, próbując zantagonizować wodociągi z lokalnymi samorządami. Apeluję: nie wprowadzajmy polityki do wodociągów.

Wspomniał pan o kosztach energii, ale drożeją i inne produkty czy usługi.

Inflacja dotyka wszystkich obszarów, w tym również cen materiałów eksploatacyjnych, które wodociągi muszą zużywać. Dzisiejsze przedsiębiorstwa wod-kan to skomplikowane fabryki, wykorzystujące określone związki chemiczne, potrzebujące określonych urządzeń, materiałów. Ponadto trudno oczekiwać, żeby zatrudnieni w spółkach wodociągowych pracowali za wynagrodzenia niewiele wyższe od najniższej krajowej. Po inwestycjach w nowoczesne rozwiązania branża potrzebuje dziś automatyków, wykwalifikowanych elektryków, pracowników laboratoriów – z określonymi kompetencjami i wiedzą, poszukiwanych na rynku pracy. Nie można zatem dopuścić do tego, że spółki wod-kan zostaną wyd-

Mamy nadzieję, że wodociągi uzna się za branżę wrażliwą i na przyszły rok będą obowiązywały stałe taryfy za energię elektryczną

ZJEDNOCZONA BRANŻA?

Krzysztof Dąbrowski: Wszyscy w Izbie pracujemy bardzo intensywnie i robimy wszystko, żeby przełamać obecny impas. Mam jednak wrażenie, że dla części pracowników wodociągów to wciąż za mało. Jednak, żeby trudności rozwiązać, musi dochodzić do spotkań dwóch stron. Staramy się nagłaśniać problem, szukamy wsparcia, apelujemy, lecz bez rozmów konsensusu nie uzyskamy. Dziś wyjątkowo potrzebujemy jedności. Przedsiębiorstwa wod-kan nie stanowią dla siebie konkurencji, branża jest mocno zintegrowana, a obecne „emocje taryfowe” jeszcze mocniej powinny skłaniać do jednoczenia się i szukania wspólnych rozwiązań i pomocy. Widać to m.in. w zakresie regionalnych stowarzyszeń, z którymi Izba zawsze starała się współpracować. Żeby wyjść naprzeciwko tym potrzebom, w tym roku został zmieniony statut Izby, wprowadziliśmy mianowicie inną kategorię członka, tzw. wspierającego. To propozycja dla małych wodociągów, wprawdzie bez prawa głosu, ale z wyjątkowo niską składką.

renowane ze specjalistów tylko dlatego, że nie będą miały środków na podwyżki płac.

Tu istotna jest też amortyzacja, której organ regulacyjny nie może ustalać według własnego pomysłu. Każde przedsiębiorstwo posiada bowiem swój plan naliczania amortyzacji, który ma służyć bieżącemu utrzymaniu firmy i remontom. Niejednokrotnie w procesie taryfowym pojawiała się propozycja, aby amortyzacja była na poziomie 1% – tak jakby nowo oddana inwestycja funkcjonowała przez 100 lat! Przecież to w branży wodociągowej niemożliwe. Oczywiście, są przypadki kanalizacji z kamionki sprzed wieku, ale to raczej ciekawostka historyczna, a nie zasada.

Wspomniał pan o „światełku w tunelu” – w kontekście cen za energię. A jeśli zgaśnie? Co wówczas czeka wodociągi? Skończy się czas rozmów i wodociągowcy wyjdą na ulicę?

Nie mam dziś powodów zakładać, że nie zostaniemy objęci ochroną, ale oczywiście scenariusze mogą być różne. Dla sporej części wodociągów te korekty taryf, które nastąpiły na początku 2022 roku, mogą okazać się na najbliższe kilka miesięcy na tyle zadowalające, że złożą wniosek o skrócenie dopiero w przyszłym roku. Jeżeli otrzymalibyśmy energię elektryczną na poziomie 700 zł za MWh, to z dużym prawdopodobieństwem korekta taryf byłby niewielka, czyli na poziomie zbliżonym do inflacji i wskaźnika wzrostu wynagrodzeń, który jest cyklicznie publikowany przez Ministerstwo Finansów.

Czy natomiast jest ryzyko strajku, protestów…? Trudno powiedzieć, natomiast należy podkreślić, że branża wodociągowa jest wyjątkowo odpowiedzialna. Często pracują tam osoby z pokolenia na pokolenie, traktując swoje obowiązki jak misję. Świadomość i zaangażowanie jest ogromne, trudno mi więc wyobrazić sobie np. zamknięcie wody jako formę protestu.

Jak wspomniałem, jestem optymistą i do końca proszę o dialog i wierzę w skuteczność rozmów.

Wrócę jednak do pytania – co, jeśli rozmowy się nie powiodą, będą się przedłużały?

Wodociągi największe i średnie, ze stosunkowo dużymi kapitałami założycielskimi czy zapasowymi, mogą sobie pozwolić na szybkie kredyty na bieżącą działalność, więc są w stanie funkcjonować przez najbliższych parę miesięcy, oczywiście ograniczając inwestycje. Zresztą proszę popatrzeć: znacznych projektów obecnie w wodociągach się nie zaczyna, a jedynie kończy te ze „starej” perspektywy unijnej. O nowych perspektywach nie słychać, a nowych środków nie widać.

Zatem ograniczenie inwestycji, za chwilę ograniczenie remontów…

Co niestety może wpłynąć na pogorszenie się jakości wody. Sieć wodociągowa i kanalizacyjna to obiekty, na które trzeba co roku przeznaczać niemałe środki, by funkcjonowały we właściwy sposób.

Mówił pan o wodociągach większych – że na razie jakoś powinny sobie poradzić. Mniejsi mają gorzej.

Niestety, już dziś pojawiają się wodociągi, które tracą płynność finansową i zaczynają mówić o upadłości. Co wówczas? „Z klucza” to gminy będą musiały przejąć na siebie obowiązek dalszego zaopatrzenia mieszkańców w wodę. Nie jest wykluczone, że włączą się tu wojewodowie. Jeżeli gmina jest mała, nie ma przychodu, to co zrobić, jeżeli wodociągi przestaną płacić za niektóre swoje usługi? Czy przyjedzie zakład energetyczny i odetnie prąd? To nie jest już jedynie czysto hipotetyczna sytuacja, a realne zagrożenie. W małych wodociągach za dwa, trzy miesiące – jeżeli nie dostaniemy osłon za prąd – do takich sytuacji może dojść. Nie ma tu też możliwości dalszego kredytowania, gdyż branża mocno inwestowała. O ile w okresie przedakcesyjnym i po roku 2004, po przystąpieniu do UE, wiele inwestycji było pokrywanych ze środków zewnętrznych, tak w czasie minionych kilku lat prawie 50% środków na inwestycje stanowiły środki własne wodociągów lub danego samorządu. To świadczy o skali wysiłku, jaki branża wkładała w zabezpieczenie naszych zobowiązań akcesyjnych. Słynny Krajowy Program Oczyszczania Ścieków Komunalnych obligował Polskę do dojścia do określonych wskaźników procentowych, natomiast to inwestycje stymulowane z pieniędzy unijnych, ale następnie przez lokalne samorządy powodowały, że osiągaliśmy wyznaczone parametry. Tylko w część dotyczącą gospodarki ściekowej zainwestowaliśmy w ostatnich 18 latach ponad 80 mld zł.

Niedawno została zatwierdzona 6. aktualizacja KPOŚK-i, a Ministerstwo Infrastruktury przygotowało raport o gospodarowaniu wodami w Polsce na lata 2021-2022. Zawarta jest w nim informacja, że z przedstawionych przez aglomeracje zamierzeń inwestycyjnych wynika, iż planowane jest wybudowanie 60 nowych oczyszczalni, przeprowadzenie 1038 innych inwestycji na oczyszczalniach, budowa 8 tys. km kanalizacji nowej i modernizacja 3000 km. Potrzeba na to prawie 30 mld zł. Skoro statystycznie 50% środków na inwestycje pochodzi z przedsiębiorstw, to skąd branża ma w najbliższych latach pozyskać fundusze na realizację KPOŚK-i?

Inwestycje – patrząc choćby na raport NIK o wysokich stratach wody – są mimo to niezbędne.

Wspomniany raport NIK z lutego bieżącego roku, a dotyczący małych przedsiębiorstw, faktycznie wskazuje na straty, ale pojawiające się przede wszystkim na obszarach wiejskich. Niektórzy dziennikarze pytają mnie, czy to prawda, że w branży 30% stanowią właśnie straty wody. Oczywiście, zdarzają się takie przypadki, ale 30% strat nie ma w Warszawie, nie ma w Krakowie, Toruniu czy w Bydgoszczy. Mogą pojawić się w małych wodociągach, branża jest bowiem zróżnicowana, jeśli chodzi o poziom zaawansowania technicznego – najwięcej inwestycji prowadzono w dużych aglomeracjach.

Na przełomie roku musimy wdrożyć nową dyrektywę dotyczącą wody przeznaczonej do spożycia, a to wyzwanie zwłaszcza dla wspomnianych mniejszych spółek. Współpracujemy przy implementacji tej dyrektywy z Ministerstwem Infrastruktury i w wielu elementach słucha się naszych uwag. Równocześnie – jak mówiłem – w tym samym ministerstwie rozmowy w temacie taryf wyglądają już zupełnie inaczej…

Uważam, że mamy dziś sytuację ekstremalną. Zaistniały zjawiska, na które nie mamy wpływu, więc konieczne jest wyważone stanowisko, rozsądne postępowanie, dialog, bez „dolewania” polityki do wody. Wówczas jest szansa na rozwiązanie problemu z uniknięciem niepotrzebnych emocji.

Już dziś pojawiają się wodociągi, które tracą płynność finansową i zaczynają mówić o upadłości

Rozmawiał Przemysław Płonka, redaktor naczelny BMP

Reklama

This article is from: