4 minute read

MACIEJ ZAKRZEWSKI Król korków pochodzi z Poznania

KRÓL KORKÓW POCHODZI Z POZNANIA

Maciej Zakrzewski – poznaniak, który bywa na imprezach z Ronaldo, Lewandowskim, Iniestą. Prowadzi największy serwis w Polsce TEPY.PL dotyczący obuwia piłkarskiego. Opowie nam, dlaczego jego recenzje są najlepsze na świecie, dlaczego doceniają go międzynarodowe marki produkujące sportowe obuwie i akcesoria. I co ważne – jak to jest być posiadaczem jednej z największych na świecie kolekcji obuwia piłkarskiego!

Advertisement

rozmawia: Magdalena Ciesielska | zdj ęci e: Barbara Dąbek

Czy portal TEPY.PL powstał z miłości do piłki nożnej, czy bardziej z zainteresowania ubiorem sportowym? MACIEJ ZAKRZEWSKI: Jako dziecko zacząłem już interesować się piłką nożną na wysokim poziomie i tak mi zostało do dziś. Ponadto korki, jako pewien symbol śledzonych zagrań i uwielbianych zawodników, zawsze przyciągały moją uwagę, wpadały w oko.

Jest Pan piłkarzem? Lubi Pan ten rodzaj aktywności fizycznej? Lubię. Uczestniczyłem też w rozgrywkach ligowych. Teraz robię to zupełnie rekreacyjnie. Choć często moja chęć pójścia na trening była bardziej motywowana nowymi butami niż samym sportem. Z drugiej jednak strony, chociaż nie grałem w Ekstraklasie, to dzięki mojej pasji mogę pochwalić się strzelaniem karnych z Miro Klose czy treningiem w barcelońskiej La Masii. A takie „smaczki” rzadko który piłkarz ma w CV. (śmiech)

Ile ma Pan w swojej kolekcji par obuwia piłkarskiego? Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć. Myślę, że przekroczyłem już magiczną liczbę 350 par obuwia w swojej kolekcji. Ostatnie liczenie skończyło się bodajże na 320. Korków nieustannie przybywa. (śmiech) W grudniu kupiłem chyba sześć par.

Każdy może napisać – dobrą lub złą – recenzję obuwia bądź piłki na TEPY.PL? Czy są jakieś kryteria zamieszczania tekstów? W zasadzie, poza konkursami, w których mogą wypowiedzieć się czytelnicy, za recenzje i inne opinie jestem odpowiedzialny ja sam. Opisanie buta jest dla mnie rzeczą bardzo ważną, tak samo jak rzetelność przekazywanych wniosków. W trosce o czytelnika, ta strefa pozostaje więc wyłącznie w mojej gestii. Chociaż formułując opinię, nie wykluczam posiłkowania się słowami osób trzecich – piłkarzy.

Od jakich producentów obuwia – bądź osób związanych ze sportem – otrzymał Pan satysfakcjonującą opinię o TEPY.PL i zamieszczanych tam recenzjach? Nie ma żadnej liczącej się firmy, z którą bym nie pracował w jakiś sposób. Od PR managera Nike usłyszałem kiedyś, że nie znają lepszej osoby od Amsterdamu aż po Pekin. (śmiech) Miło też słyszeć, że jestem jedynym godnym rozmówcą dla projektantów obuwia, bo tylko ja zadaję sensowne dla nich pytania. Często product managerowie marek, widząc mnie, mówią „idź mi, z tobą nie rozmawiam” i w śmiechu uciekają. Oczywiście, te ucieczki to kurtuazyjne żarty.

Obuwie piłkarskie ma swoje kategorie: korki, lanki, turfy, halówki. Wiele znanych na świecie marek produkuje tego typu obuwie, co roku wypuszczając na rynek nowości. Jaki model jest obecnie największym hitem? W zasadzie nie można na to patrzeć przez pryzmat rodzaju podeszwy, bo ta zależy wyłącznie od podłoża. Trudno też mówić o tym „naj”, bo to kwestia preferencji. Natomiast jeśli wyciągniemy średnią pozytywnych ocen i opinii, to bardzo udany jest model Predator 20+ produkcji Adidasa.

Czym według Pana powinny cechować się dobre buty piłkarskie? Temat rzeka… Przede wszystkim wygoda. Na drugim miejscu konstrukcja, która nie przeszkadza w grze – chociaż trywialne, niestety, nie jest to takie oczywiste. Współcześnie istotna jest waga obuwia oraz szereg cech związanych z innowacją i podstawowymi wytycznymi dla konstruktorów. Do pierwszej kategorii możemy zaliczyć zastosowanie wyjątkowych materiałów, do drugiej – rozmieszczenie korków na podeszwie, co wpływa na stabilność gracza na boisku.

Czy ma Pan swój ulubiony model, do którego nieustannie powraca? Tak. Moim ulubionym jest ten, od którego się wszystko zaczęło. Były to buty, które potrafiły mi się za młodu śnić. (śmiech) Grał w nich mój ulubiony piłkarz, Brazylijczyk Ronaldo. Są to Nike Mercurial Vapor I oraz II – dwie generacje różnią się kosmetycznie. Mam ich około 16 par, chociaż oczywiście czekam na brakujące kolorystyki. Co ciekawe, jest to model z lat 2000-2002, a wciąż nie ustępuje jakością współczesnym produktom.

Jakie innowacje i nowe warianty wprowadzają firmy obuwnicze, aby przyciągnąć klientów? Niestety, często innowacja jest bardziej hasłem i argumentują ją słowa reklamy niż faktyczne cechy produktu. Jeśli jakaś faktycznie następuje, zazwyczaj ma to związek z zastosowanymi materiałami – lżejszymi, cieńszymi, wygodniej- szymi – czy też kwestiami związanymi bardziej z modą niż wydajnością, np. charakterystyczne „skarpetki”, czyli buty zachodzące na kostkę.

Za co najczęściej krytykuje Pan buty lub ich międzynarodowych producentów? Ostatnio za brak polotu i pójście na przysłowiową łatwiznę. Czyli łatwo zamiast wysiłku. Ponadto za ujednolicanie. Niedługo dojdzie do sytuacji, w której firmy wypuszczą identyczne buty tylko z innym logo. Oczywiście, trochę przesadzam. (śmiech) Choć faktycznie chęć zrobienia lepszego użytkowego produktu nie jest tu punktem wyjściowym. Często też marki umieją same zniszczyć sukces i wartości, które kiedyś wykreowały. Zrobił tak wspomniany Adidas, który dopiero po latach wypuścił „Predatora”, godnego swojej nazwy i historii linii. Dla laika może to brzmieć dziwnie, ale czasem w linii produktowej marki może być zaklęta historia piłki nożnej. Wiążą się z nią konkretne nazwiska, mecze, historyczne gole.

Czy kolorystyka obuwia sportowego na dany sezon jest też ważnym kryterium doboru, jakim kierują się kupujący? Bywa, chociaż nie musi. Świadomy klient pewnie wyważa sobie znaczenie poszczególnych cech. Osoby kupujące buty częściej, niż wymaga tego zużycie, pewnie robią to już z większym wyczuleniem na walor estetyczny. Także dla dzieci, które chcą mieć buty idola, ten czynnik będzie bardziej istotny.

Dla Pana rewolucją wśród obecnych trendów obuwia piłkarskiego jest… W zasadzie widzę stagnację, myślę, że jakaś ewolucja nastąpi. Jeśli już, to powiedziałbym, że prędzej patrzę na potencjalne trendy przyszłości. Skanowanie 3D i druk 3D mają potencjał całkowitego przeobrażenia systemu sprzedaży. Są też drogą do dużego postępu w jakości sprzętu, ponieważ będzie można sobie zamówić buty pasujące idealnie na stopę. W zasadzie w innych segmentach rynku obuwniczego pierwsze przebłyski takich rozwiązań możemy już zobaczyć w sklepach.

Chociaż nie grałem w Ekstraklasie, to dzięki mojej pasji mogę pochwalić się strzelaniem karnych z Miro Klose czy treningiem w barcelońskiej La Masii.

Myślę, że przekroczyłem już magiczną liczbę 350 par obuwia w swojej kolekcji. Ostatnie liczenie skończyło się bodajże na 320. Korków nieustannie przybywa. W grudniu kupiłem chyba sześć par.

This article is from: