3 minute read
RADEK TOMASIK Szkoła uczuć – Czarna wdowa
tekst: Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.
SZKOŁA UCZUĆ
Advertisement
Moja dziesięcioletnia córka czekała na ten film od lat. Najpierw od zapowiedzi do pierwszej daty premiery. Potem przez całą pandemię. Uważa, że było warto. A ja w stu procentach podzielam jej opinię.
„Czarna wdowa” ma wiele pięknych symbolicznych scen, które pokazują siłę siostrzeństwa, ale też przykłady, jak kobiety potrafią ranić same siebie czy wypierać fakty w imię tzw. wyższego dobra – na polecenie mężczyzn lub poddane ich manipulacjom. Ale również na poziomie języka, dialogów, poczucia humoru jest tu wiele olśnień. Granice są tu wyznaczone dużo dalej niż w „standardowym” blockbusterze...
materiały prasowe, archiwum prywatne autora :
zdjęcia M arvel znów to zrobił! Kolejny rozdział „popkulturowego katechizmu naszych czasów”, jak o „Avengersach” pisał krytyk, ujrzał światło dzienne po 14 miesiącach od pierwotnej daty premiery. I znów udało się połączyć ogień z wodą: imponującą rozwałkę w stylu Jamesa Bonda oraz intelektualne i społeczne aspiracje przekraczające granice stereotypowych dla kina gatunkowego truizmów o równouprawnieniu.
Zaczyna się z grubej rury i tak jak minęły dekady od słynnego Hitchcockowskiego trzęsienia ziemi na początku, tak budowanie napięcia od mocnego strzału nie traci na aktualności. Dostajemy więc nie tylko nostalgiczne i gwałtowne zarazem zawiązanie akcji, ale też mistrzowską sekwencję otwierającą na nutę największego przeboju muzyki alternatywnej wszech czasów zagraną tak, że klękajcie narody.
Natasza Romanow (rolę dziecka odgrywa zjawiskowa Ever Anderson) nie jest zwykłą dziewczynką.
Wychowuje się pod opieką odgrywających rolę rodziców szpiegów rosyjskich w USA, zaś dzieciństwo jest dla niej pasmem udręk przeplatanych chwilami pozornej sielanki. Ma przybraną (czy raczej dobraną) siostrę, mamę, tatę, jeździ na rowerze i lubi wygłupy jak każda dziesięciolatka. Ma też kilka nietypowych umiejętności, które zdobyła w miejscu, do którego nigdy nie chcielibyście trafić.
Oglądamy kino superbohaterskie, ale jednocześnie wiemy, jakie struny tak naprawdę trącają scenarzyści i reżyserka Cate Shortland, twórczyni głośnego „Salta”.
Wychowanie pod butem wojskowych watażków nie ma nic z metafory – jest boleśnie dosłownym obrazem odrażającego, brutalnego formowania charakteru i ciała na jedną obowiązującą modłę. Oczywiście, co nie stoi w sprzeczności z poprzednim zdaniem – znaczenie tych scen można i należy traktować jako metonimię, fragment za całość: tresowane jak zwierzęta żołnierki obrazują to, co zazwyczaj przybiera formę bardziej zawoalowaną – społeczne „przygotowywanie” kobiet do nadanych im przez mężczyzn ról czyniących je odtwórczyniami powtarzalnych, upokarzających i krzywdzących scenariuszy.
I jakkolwiek męskie postacie są w „Czarnej wdowie” potraktowane dość kliszowo czy nawet krzywdząco (brutal, groteskowy pozer, kumpel), to nie oni są w tej opowieści w centrum zainteresowania. Jak powiedziałyby córki do „dobranego” ojca: nie wszystko kręci się wokół ciebie (czytaj: mężczyzny).
Bardzo podoba mi się, jak traktuje się w tym filmie emocje i ich niekwestionowaną prawdę. Uczucia są prawdziwe nie mniej niż fakty. Emocje mają znaczenie, zaś kobiety są ich nieostentacyjnymi propagatorkami nie dlatego, że „są bardziej uczuciowe”, ale dlatego, że rozumieją ich sens. Nie związki krwi decydują, że jesteś moją siostrą, ale relacje między nami – dają do zrozumienia bohaterki. Empatia, rozumienie innych, imperatyw dobrej woli – dlaczego jest o tym w popkulturze tak mało?! – Skąd masz cały czas w sobie tyle dobra? – pyta tytułową bohaterkę „matka” (Rachel Weisz). Mam wrażenie, że to fundament ludzkiej wspólnoty – dziś rozdzieranej na miliony zwalczających się frakcji. Twórcy filmu wydają się to rozumieć. I chcą o tym mówić. „Czarna wdowa” ma wiele pięknych symbolicznych scen, które pokazują siłę siostrzeństwa, ale też przykłady, jak kobiety potrafią ranić same siebie czy wypierać fakty w imię tzw. wyższego dobra – na polecenie mężczyzn lub poddane ich manipulacjom. Ale również na poziomie języka, dialogów, poczucia humoru jest tu wiele olśnień. Granice są tu wyznaczone dużo dalej niż w „standardowym” blockbusterze: twórcy pozwalają bohaterom wchodzić w dialogi na temat usuwania narządów rozrodczych kobiet, jednocześnie szydząc z męskiego odruchu „a fuj, nie muszę o tym słuchać”. Nie ma tu miejsca na „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. To nie tylko dobre kino, to też ważny i dostępny tekst kultury. Lektura obowiązkowa, dla dziewczyn i dla chłopaków. Zabierzcie do kina swoje dzieci.
Czarna wdowa
reż. Cate Shortland