6 minute read
CO MELI CZYTA? Wywiad z Maciejem Melcerem
Prestiżowa rozmowa
– „Afryka. Groźne pustkowie, gdzie życie to ryzykowna gra. Tu ani myśliwi, ani roślinożercy nie mogą być pewni przetrwania, ale trzy gatunki wielkich kotów stojących na szczycie łańcucha pokarmowego wyróżniają się niezwykłymi talentami (…)”. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie przeczytał tego fragmentu głosem Krystyny Czubówny. W Poznaniu jest głos, który może się równać z głosem najpopularniejszej lektorki w Polsce. To Maciej Melcer czyta bajki dla dzieci, narracje do filmów i reklamy, a w wolnych chwilach podbija tiktoka.
Advertisement
rozmawia: Filip Olczak | zdjęcia: Maciej Melcer, TikTok
Nie lubisz się porównywać do nikogo, prawda? MACIEJ MELCER: Ostatnio o tym myślałem. Nie chcę wiedzieć, co robią inni. Czuję się wtedy znacznie lepiej, ponieważ nie mam na sobie żadnej presji. Poza tym, nie jestem osobą, która śledzi inne osoby z branży. Oczywiście, mam kolegów i koleżanki z branży, z którymi rozmawiam na zawodowe tematy. Są też osoby, które cieszą się z moich sukcesów, ale to są ci najbliżsi i jest ich dosłownie garstka.
Nieporównywanie się jest dużo zdrowsze dla ludzkiej psychiki. Każdy idzie swoim tempem, swoją ścieżką zawodową. Nie zadajesz sobie pytań w stylu: „Co robię źle?”. Polecam to każdemu.
Wróćmy do początku Twojej kariery. Na początku…
Były studia, które niezbyt skutecznie mnie wciągnęły. Po pół roku i roku – odpowiednio gospodarka przestrzenna
i ogrodnictwo. Okazało się, że rysunki techniczne to nie moja bajka, ale złapałem się na tym, że najczęściej oglądałem wywiady, a dokładniej Codzienną Gazetę Muzyczną… I to był klucz. To był też trzeci raz, kiedy zdecydowałem się na studia i padło na dziennikarstwo na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Na drugim roku trafiłem na praktyki do radia, mimo że w ogóle nie skupiałem się na fakcie, czy chcę pracować w radiu, w gazecie czy w telewizji. Okazało się, że radio i praca głosem to było to! Dodatkowo, w tym czasie pracowałem też w gastronomii, więc to był dość intensywny czas.
To były Twoje pierwsze doświadczenia pracy głosem?
Tak. Kiedyś też próbowałem swoich sił w rapie, ale nie wiem czy można nazwać to pracą. Bardziej byłbym skłonny nazwać je pierwszymi próbami.
Co ciekawe, dużo moich znajomych mówi: „Meli, tyle osób zwraca uwagę na mój głos. Mówią mi, że mógłbym zostać lektorem”. Wiesz co? Nigdy od nikogo tego nie usłyszałem (śmiech). Naprawdę, do momentu gdy zacząłem wykonywać ten zawód, nikt nie zwracał uwagi na mój głos…
A czy ludzie poznają Cię już po głosie jak jesteś w miejscach publicznych?
Tak! Zaczęło się! (śmiech). Bardziej też rozpoznają mnie po twarzy, bo jednak moja działalność zebrała jakieś żniwo, ale po głosie też się zdarza.
Wolisz pokazywać się w Internecie czy jednak czytać?
Hmmm… Nie wiem. Jedno i drugie lubię. Mówiąc do telefonu i mikrofonu, używam nadal swojego głosu, więc to chyba taki rodzaj złotego środka. Nie mam oporów przed kamerą, aczkolwiek mówiąc do telefonu, pokazuję więcej, więc wtedy obchodzi mnie czy się wyspałem, czy włosy są idealnie ułożone itp. Tak jak powiedziałem na początku, jedno i drugie bardzo lubię.
Przyszła pora na bardziej techniczną część. Nagrywasz reklamy, czytasz bajki…
Tak. To był duży sukces serii bajek pt. „Bajka o tym jak Gucio, Leoś i Tadziu...” autorstwa Ewy Ruszkiewicz. Bajki te znalazły się na drugim miejscu najchętniej słuchanych, pod audiobookiem „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”. Przez pewien czas nawet przeskoczyły serię J.K Rowling i byliśmy numerem jeden w serwisie Storytell w kategorii bajek dla dzieci.
A jakie jest idealne lektorskie zlecenie dla Ciebie? To jest właśnie bajka dla dzieci czy może reklama dla jakiegoś banku?
Idealne to takie, którego wcześniej nigdy nie miałem. (śmiech) Wyzwania są świetne. W pewnych momentach jest tak, że czytam np. Bajkę i po prostu to robię. Wiem jak ją czytać. Staje się to dla mnie powtarzalne. To rodzaj rutyny jak w każdej innej pracy. Bardzo ekscytujące było zlecenie dla motylarni w Zakopanem, był to rodzaj zaproszenia odtwarzany przy wejściu do tego obiektu.
Słyszałeś już to zaproszenie „LIVE”?
Jeszcze nie, ale na pewno jak tylko będę w pobliżu to to zrobię.
Maciej, na tiktoku pokazałeś „jak się śmiać” w audiobookach. W takim razie nasuwa mi się jedno pytanie: Czy lektor jest też aktorem?
Zdolności aktorskie są kluczowe w pracy lektora. Jeżeli będzie się przekłamywać emocje, to nie będzie to wiarygodne. Zła intonacja równa się porażka. Nie można pytań intonować jak twierdzenia i odwrotnie, odbiorca natychmiast to odczuje i nie będzie to ani dobrze brzmieć, ani nie będzie dobre w odsłuchu.
Prestiżowa rozmowa
Prestiżowa rozmowa
Typów lektorów jest wiele. Nie można za bardzo „podkręcać” niektórych rzeczy. Jakby tak dłużej zastanowić się nad sprawą, to dużo jednak zależy od lektora. Temat jest niebywale szeroki. Niektórzy lektorzy czytają jakoś bez większych emocji, a niektórzy zmierzają w tą drugą stronę, gdzie w dobry sposób podkręcają dialogi i wtedy narracja fajnie płynie. W sumie, zależy co kto woli.
Do której grupy lektorów byś się zaliczył?
Ja staram się podkręcać dialogi, a jak mi to wychodzi, to już nie mi oceniać. (śmiech). Bardzo krytycznie podchodzę do swojej pracy. Często jestem zadowolony, a za którymś przesłuchaniem okazuje się, że mogłem przeczytać to jeszcze lepiej.
Wydaje mi się, że to akurat dobra cecha.
Też tak myślę. Gdybym był ze wszystkiego zadowolony, to nie osiągałbym lepszych rezultatów swoich prac.
Jest jakiś lektor żyjący lub nie, który mógłby stanowić dla Ciebie wzór tego zawodu? Knapik a może Gudowski? Takim wzorem na pewno jest Piotr Borowiec, także Maciej Gudowski, Jacek Brzostyński
czy Andrzej Matul. Andrzej Matul czytał mój ulubiony serial „Czarna Żmija” z Rowanem Atkinsonem w roli głównej. Spotkałem się z opiniami, że On robi tzw. „Jednoosobowy dubbing”.
A masz czasami tak, że rozmawiasz z kimś normalnie i nagle włącza Ci się „tryb lektora”?
Nie, chyba nie. (śmiech) Zawsze staram się mówić ładnie i poprawnie, bez względu na to czy rozmawiam z panią w warzywniaku, czy jestem w studiu. Chcę, żeby moja mowa była w pełni dykcyjna, choć mi, jak każdemu z nas, zdarzają się błędy i nie jestem też typem, który wytyka je innym. Lubimy skracać końcówki, bo jest nam wygodniej, szybciej coś przekazać. Nie musimy się wtedy wysilać… Choć należy pamiętać, że jak cię słyszą, tak cię piszą. (śmiech)
A jak lektor dba o głos?
Dla człowieka niepracującego głosem, katar jest niczym, a dla lektora to praktycznie L4. Najważniejsze to nie przeziębiać się. Podczas pracy zmikrofonem należy pić dużo wody, powstrzymywać się od kawy i herbaty, bo te napoje wysuszają aparat mowy. Nie mam żadnych specjalnych sztuczek.
Chciałbyś być najlepszym i najbardziej rozchwytywanym głosem w Polsce?
Nie. Ciężko powiedzieć kto jest najlepszy. To bardzo subiektywna opinia. Z lektorami jest podobnie jak z artystami. Jednemu się podoba, a drugiemu już niekoniecznie.
Nie chcę też dąrzyć do tego, żeby obserwowało mnie jak najwięcej osób w social mediach. To dzieje się przy okazji…
Właśnie. Myślałeś kiedykolwiek o dubbingu?
Tak, nawet miałem okazję brać udział w modyfikacjach gry Gothic. Było bardzo fajnie. Nie zamykam się na żadne wyzwania, choć każde też zawsze przemyślę.