3 minute read

RADEK TOMASIK Zagraj to jeszcze raz – Ennio

tekst: Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.

ZAGRAJ TO JESZCZE RAZ, ENNIO

Advertisement

To w zasadzie nie powinno się udać. Gadające głowy, 150-minutowy format, chronologiczna kolejność zdarzeń, a do tego reżyser zapatrzony w swojego bohatera jak w obrazek, niemal niezdolny zakwestionować jakikolwiek jego osąd. A jednak dokument „Ennio” ma wszystkie cechy filmu inspirującego widza w sposób absolutny, wieloma zmysłami.

materiały prasowe, archiwum prywatne autora :

zdjęcia Z e świecą szukać odbiorcy kultury, który nie znałby jakiegoś muzycznego motywu skomponowanego przez Ennia Morriconego. Z największym prawdopodobieństwem nawet nie jesteśmy w stanie przypisać tych kompozycji do nazwiska muzyka, ale gdy je usłyszymy, od razu pojawia się myśl: „tak, skądś to znam”. Rachunek prawdopodobieństwa jest bowiem nieubłagany. Ten tytan pracy, komponujący od 12. roku życia, dał światu ponad 500 ścieżek dźwiękowych. Pięćset, to nie pomyłka o jedno zero.

Były wśród nich wspaniałe arcydzieła, jak przejmujące kompozycje do „Misji”, cudownie nostalgiczne melodie do „Cinema Paradiso” czy niezapomniane i wżerające się w muzyczną pamięć motywy do tzw. „Trylogii dolarowej” w reż. Sergia Leonego z Clintem Eastwoodem w roli głównej („Za garść dolarów”, „Za kilka dolarów więcej”, „Dobry, zły i brzydki”).

Jednak to, co w filmie fascynuje najbardziej, to kontrast pomiędzy tym, jak Ennia postrzegają inni, a tym, jak przez całe życie postrzegał siebie on sam.

W dzieciństwie ojciec powiedział mu: „naucz się grać na instrumencie, bo z bycia lekarzem nie wyżywisz rodziny” i podobne paradoksy pojawiają się w filmowej biografii mistrza częściej. Przez innych uważany za geniusza, swoją pracę traktował na wskroś pragmatycznie, traktując siebie raczej jak zdolnego i dobrze wykwalifikowanego rzemieślnika. Gdy narzeka na konieczność pójścia na artystyczne kompromisy, od razu zaznacza, że w wielu przypadkach bardzo pomogło to samym kompozycjom, które stały się bardziej przystępne, mniej hermetyczne, po prostu lepsze. Który „Artysta” wyznaje takie rzeczy? Samoświadomość człowieka (mającego nota bene kompleks niższości wobec klasyków) zawieszonego w połowie pomiędzy tzw. kulturą wysoką i popkulturą staje się drogowskazem dla jednych i niedoścignionym wzorem dla innych.

Niesamowite wrażenie robią długie sekwencje, gdy kompozytor opowiada o akcie tworzenia. Przypomina to słynne sceny „Amadeusza” (skopiowane zresztą później, choćby w „Kopii Mistrza” Agnieszki Holland), w której Mozart dyktuje „z głowy” partyturę Salieremu, zaś w warstwie muzycznej widz słyszy pojawiające się „in statu nascendi” kolejne partie instrumentów. Symultanicznie z tym, co sekunda po sekundzie dostarcza umysł twórcy. Reżyser filmu Giuseppe Tornatore wirtuozersko łączy te tematy muzyczne z opowieścią, dając nam iluzję prawdziwej zmysłowości muzyki. „Ennio” nie jest jednak tylko filmem o wielkim człowieku, hołdem złożonym artyście i pomnikiem postawionym mu już po śmierci. To filmowy esej o kulturze XX i XXI wieku, o coraz bardziej egalitarnym wymiarze kina oraz muzyki, o twórczych poszukiwaniach i o roli artysty. Morricone był wszakże jednym z najbardziej reprezentatywnych przedstawicieli tej kultury: z jednej strony opartej na klasycznych wzorcach, z drugiej – mającej awangardowe aspiracje, z trzeciej: pozyskującej coraz szersze grono masowej publiczności. W tych wszystkich wykluczających się czasem kontekstach Ennio Morricone pozostał człowiekiem skromnym, uważnym, skupionym na pracy i poszukującym twórczego klucza do opowiadanej na ekranie historii.

Zaś wszystkie te spostrzeżenia sprowadzają się do ponownego odkrycia przez widzów fenomenu, który dziś jest tak oczywisty, że aż transparentny: po co łączyć filmowe obrazy z dźwiękami muzyki? By wydobyć emocje, które rezonują z melodiami, na zawsze pozostającymi w naszych sercach i trzewiach.

Ennio

reż. Giuseppe Tornatore

prod. Włochy / Belgia / Holandia / Japonia 2022, 150’ dystrybucja w Polsce: Best Film data premiery kinowej: 6 lipca 2022

This article is from: