3 minute read
RADEK TOMASIK Wszystko za życie – Johnny
tekst: Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.
WSZYSTKO ZA ŻYCIE
Advertisement
„Johnny” to imponujące kino biograficzne. Świetnie zagrane, znakomicie opowiedziane, chwytające za serce i inspirujące umysł. Trzymające się życia, tak jak w jego wielu wymiarach trzymał się ks. Jan Kaczkowski, a jednocześnie wyniesione do rangi nośnej metafory.
materiały prasowe, archiwum prywatne autora :
zdjęcia P atryk (Paweł Trojan) to drobny przestępca i pospolity chuligan. Jego życie kręci się wokół libacji, alkoholu i narkotyków, sam nie jest w stanie zliczyć, ile razy był skazywany przez polskie sądy. Podczas jednej z kradzieży zostaje przyłapany na gorącym uczynku i w ramach resocjalizacji trafia do pracy w hospicjum prowadzonym przez ks. Jana Kaczkowskiego, znanego duchownego. Kaczkowski jest prawdziwym niebieskim ptakiem, wolnym duchem, otwartym na ludzi, krytycznym wobec kościelnego establishmentu, pełnym empatii, miłości życia i… ciepłej ironii. Co wyniknie z takiego spotkania? Jaki będzie po nim Patryk? Co ono zmieni w katolickim księdzu, który musi zmierzyć się z wiarą, że ludzie i Bóg mają na nas „wyjebane”, co stanowi fundament przekonań?
Powiem od razu, że kupiłem tę opowieść niemal od samego początku. Historia Jana Kaczkowskiego w ostatnich latach jego życia była nam relacjonowana przez środki masowego przekazu, zaś sam bohater nie stronił od kamer, mediów społecznościowych oraz kontrowersyjnych (dla kościelnych hierarchów) wypowiedzi.
Przyjaźnił się z Jurkiem Owsiakiem, kochał spotkania z ludźmi, obnosił się z miłością do wina (i polędwicy), jednym słowem – umiał żyć carpe diem. I starał się uczyć tego innych. Była to z pewnością wybitna, nietuzinkowa i barwna postać, zaś paradoks jego miłości do życia polegał na tym, że sam od dziecka łatwego życia nie miał. Cierpiał na wiele chorób, miał trudności ze wzrokiem, z poruszaniem się, a tragiczny los przypieczętował nowotwór, który zabił Kaczkowskiegio w 2016 roku, w wieku zaledwie 39 lat. Ostatnie lata spędził jako szef stworzonego przez siebie hospicjum, do którego trafiali śmiertelnie chorzy, ale też osoby takie jak Patryk – wolontariusze rozmaitej proweniencji.
Od dłuższego czasu życiorysem popularnego „Johnny’ego” interesowało się kino – no i w końcu, po wielu perturbacjach, oglądamy film na ekranie. Efekt jest oszałamiający.
Powiedzieć, że „Johnny” wiarygodnie oddaje specyfikę relacji dwóch głównych bohaterów, metamorfozę Patryka i filozofię życia księdza Jana – to nic nie powiedzieć. Ten film jest wspaniały wielkością holistyczną, uniwersalną. Wybitne kreacje aktorskie – kolejna znakomita ekranowa mimikra Dawida Ogrodnika oraz robiąca na mnie jeszcze większe wrażenie, oparta na emocjonalnych niuansach kreacja Pawła Trojana – nie są popisowymi fajerwerkami kunsztu odklejonego od opowieści, lecz zostały jej podporządkowane. A jest to opowieść wielowymiarowa, rozwojowa, „dająca przykład” niczym literacka bildungsroman, na swój sposób edukacyjna (tak, powinna ten film oglądać młodzież, ludzie poszukujący swojej drogi w życiu i kształtujący postawy!), czy może po prostu – ogromnie inspirująca.
Kaczkowski pokazuje zabłąkanemu Patrykowi, jak żyć i dawać żyć innym, ale nie prowadzi go za rękę. Daje mu dar wolności wyboru i ponoszenia odpowiedzialności. Otwiera przed nim nowe możliwości, ale jednocześnie pokazuje, że elementem budowania szczęścia jest praca, praca dla innych, wyzbycie się egoizmu. Jest to jednocześnie, jak każdy film niebędący „historią na temat”, opowieść o wielu innych ważnych ludzkich sprawach. O empatii i o tym, że każdemu należy się druga (trzecia, czwarta?) szansa, o budowaniu relacji i o trosce, o pożegnaniach i żałobie, o umiejętności przeżywania rozmaitych emocji, które pozwalają żyć życiem spełnionym i świadomym. Oraz o poszukiwaniu celu, który na zasadach fundamentalnej spójności łączy altruizm i realizację własnych potrzeb, dbałość o Drugiego i głęboką samoakceptację. To psychoedukacyjna lekcja, w której uczestnictwo polecam naprawdę każdemu. Ile jesteśmy w stanie oddać ze swojego starego życia, by zyskać nowe, bardziej świadome, bardziej pełne, bardziej szczęśliwe? Jak mówi nam z plakatu ksiądz, nie ma dużo czasu, bo jest dużo później niż nam się wydaje.
Johnny
reż. Daniel Jaroszek