Nr 5 (80)
CZERWIEC 2024
ISSN 2543-957X
KASIA
WIELGUS
SZYMAŃSKA
ZUZANNA GŁOWACKA
AMAR BEAUTY
SOKOŁOWSKA | JOANNA SCHEURING
| HAPPY JAZZ BAND | PAULINA
|
AGATA KŁOS
DO PIĘKNA
Z MIŁOŚCI
Czasami to, co wydaje się być przekleństwem, staje się darem od losu. Bezsenność – niekończące się godziny spędzone na łóżku, kiedy reszta świata tonie w ciszy snu. Natłok myśli i uczucie zazdrości, że śpiący w nogach kot właśnie otwiera w swych sennych marzeniach kolejne drzwi do niezbadanych krain pełnych usłużnych myszy.
Ale to właśnie wtedy, kiedy drzemka uchodzi z rąk, kiedy księżyc jeszcze oświetla sypialnię, otwiera się przede mną zupełnie nowy świat. Świat, w którym ptaki stają się moimi towarzyszami, a gwar nocnej przyrody swoistą symfonią życia. Pierwsze tony nadają kosy i drozdy. Chwilę później dołączają do nich słowiki. Czasem w dali huknie sowa, gruchnie gołąb, dzięcioł w drzewo stuka. Każdy gatunek dodaje swoje unikalne dźwięki do tej niezwykłej orkiestry, tworząc harmonię, która ożywia noc. Śpiew ptaków to nie tylko banalna konsekwencja biologiczna czy potrzeba komunikacji z innymi ptakami. To prawdziwe arcydzieło natury, wyrażające ich piękno, instynkty i emocje w sposób, który nie ma sobie równych. Ptaki śpiewają
GWAR NOCY LETNIEJ
z różnych powodów, a każdy dźwięk, który wydobywają, ma swój własny sens i znaczenie. Śpiew jest dla nich językiem, za pomocą którego mogą przekazywać swoją obecność, ostrzegać przed niebezpieczeństwem, wabić partnera czy wyznaczać terytorium. To sposób na utrzymanie kontaktu z innymi ptakami i budowanie społeczności, której są częścią. Ale ich trele to nie tylko praktyczna forma komunikacji. To także wyraz ich piękna i indywidualności. Każdy gatunek, a nawet każdy osobnik, ma swój własny, charakterystyczny śpiew, którym wyraża swoje emocje i potrzeby. To jakby ptaki mówiły nam o swoim życiu, o swoich radościach, smutkach i tęsknotach. To metaforyczna opowieść, która przenika nasze serca i umysły, odzwierciedlając piękno i jedność świata wokół nas. Ptaki, artystyczne dusze, są jak poeci, którzy malują obrazy swoich myśli za pomocą dźwięków. To jakby ich dusze tańczyły na wietrze, tworząc wizje, które przenikają nasze sny i budzą nasze najgłębsze uczucia.
Każdej nocy słucham niezliczonych opowieści, z których każda jest inna, każda pełna niezwykłych
barw i faktur. To jakbym wsłuchiwała się w samą istotę życia, która manifestuje się w tych delikatnych dźwiękach. Śpiew ptaków to dla mnie także metafora wolności i swobody. Kiedy te kruche istoty unoszą się w powietrzu, wydając swoje dźwięki, są jak wolne dusze, które nie znają żadnych ograniczeń. Ich śpiew to wołanie do nas, byśmy również uwolnili się od naszych codziennych kajdan i pozwolili sobie na chwilę lotu w nieznane. To modlitwa natury, która wznosi się ku niebu, wyrażając wdzięczność za dar życia i tęsknotę za wolnością. To jakbyśmy słuchali rozmowy między niebem a ziemią, marzeniami a rzeczywistością, między ciszą a gwarem życia…
To, co wydaje się być przekleństwem, staje się darem od losu. Dlatego, gdy następnym razem usłyszysz nocny śpiew ptaków, pozwól sobie na chwilę zanurzenia się w tej metaforycznej opowieści. To nie tylko dźwięki, to ballada o życiu, miłości i przyrodzie. To poezja istnienia, która dotyka naszych dusz i przypomina nam o niezwykłym bogactwie i pięknie świata, którego jesteśmy częścią.
FOT. MATERIAŁY WŁASNE 1 Poznański Prestiż
ALICJA KULBICKA / redaktor naczelna
Poznański Prestiż
Temat z okładki
18 AMAR BEAUTY
Z miłości do piękna
Prestiżowa rozmowa
24 JOANNA SCHEURING-WIELGUS
Chcę nowoczesnej Polski w zjednoczonej Europie
32 KASIA SOKOŁOWSKA
Jestem w tym miejscu, w którym powinnam być
Eurowybory
28 20 LAT W UNII EUROPEJSKIEJ! Kolejne wybory na horyzoncie
Nowocześnie
30 TATA NA MEDAL
Nowoczesne ojcostwo w Polsce
Moda
36 STARY BROWAR
Tak niewiele trzeba. Minimalizm
40 ANNA DUTKOWSKA-ŚMIECHOWSKA
Letnia sukienka i kowbojki
Uroda
42 PATRYCJA SŁAWKOWSKA
SAMOOPALACZE
– zdrowa alternatywa dla tradycyjnego opalania
44 PAULINA SZYMAŃSKA
Makijaż permanentny to dla mnie sztuka
Zdrowie
48 dr n. med. LUCYNA
WOŹNICKA-LEŚKIEWICZ
Ziołolecznictwo w chorobach sercowonaczyniowych
Muzyka
50 MACIEJ KRAMER
Zbliża się jubileusz HAPPY JAZZ BAND
52 ZUZANNA GŁOWACKA
Spojrzenie łączące talenty
54 DIONIZY PIĄTKOWSKI
Ptaszyn odleciał…
Filmowy Ferment
56 RADEK TOMASIK
Challengers , reż. Luca Guadagnino
Książki
58 AGNIESZKA MARUDA
Potęga ulgi
Moto
62 VOLVO
Szwedzka rEVolucja
Podróże
64 ESTERA HESS
TUNEZJA
Na przekór temu, co ludzie mówią
Będzie się działo
68 Zapowiedzi
Po godzinach
76 Fotorelacja z wydarzeń
MAGAZYN NOWOCZESNEGO POZNANIAKA | poznanskiprestiz.pl | fb.com/poznanskiprestiz
WYDAWNICTWO: Media Restart Alicja Kulbicka
REDAKTOR NACZELNA: Alicja Kulbicka, alicja.kulbicka@poznanskiprestiz.pl
WSPÓŁPRACA: Michał Gradowski, m.gradowski@poznanskiprestiz.pl
REDAKTOR MERYTORYCZNY/SEKRETARZ REDAKCJI: Magdalena Ciesielska, magdalena.ciesielska@poznanskiprestiz.pl
REDAKTOR Zuzanna Kozłowska, zuzanna.kozlowska@poznanskiprestiz.pl
SOCIAL MEDIA SPECIALIST: Przemek Wichłacz, przemek@wichlacz.pl
REKLAMA Agata Rajchelt, reklama@poznanskiprestiz.pl
EVENT DESIGNER: Kajetan Nawrocki
PROJEKT GRAFICZNY: Łukasz Sulimowski
SKŁAD: Rafał Cieszyński
REKLAMA: reklama@poznanskiprestiz.pl
ADRES REDAKCJI:ul. Młyńska 12, lok. 210, 61-714 Poznań redakcja@poznanskiprestiz.pl
DRUK: CGS drukarnia Sp. z o.o.
MAGAZYN BEZPŁATNY
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej
CIEŚLUKOWSCY zachwycającym Sol KASIA SOKOŁOWSKA JOANNA SCHEURING WIELGUS HAPPY JAZZ BAND PAULINA SZYMAŃSKA ZUZANNA GŁOWACKA AGATA KŁOS AMAR BEAUTY Z MIŁOŚCI DO PIĘKNA
zgody Wydawnictwa Media Restart Alicja Kulbicka. Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny. ZDJĘCIE NA OKŁADCE I PRODUKCJA SESJI: Tomek Tomkowiak / www.tomektomkowiak.com WIZAŻ: Klaudia Kaka Klimowicz | Stylizacja: HER. Specjalne podziękowania za pomoc w realizacji sesji: Hotel Kolegiacki 2
24 52 64 50
Bądź zmianą, pozostań sobą.
NOWE, W PEŁNI ELEKTRYCZNE PORSCHE MACAN.
Sprawdź na www.porsche.pl
Ten design nie pozostawia wątpliwości, nowe Porsche Macan to 100-procentowy samochód sportowy w swojej kategorii. Nasz pierwszy elektryczny SUV w unikalny sposób łączy praktyczność w codziennym użytkowaniu i nastawienie na najwyższe osiągi. Jak na Porsche przystało.
Porsche Centrum Poznań ul. Warszawska 67 61-028 Poznań porsche.poznan@porscheinterauto.pl +48 61 84 911 00
Porsche Macan 4. W zależności od wariantu i wersji zużycie energii wynosi od 17,9 kWh/100 km do 21,1 kWh/100 km (na podstawie świadectw homologacji typu, dla cyklu mieszanego), emisja CO2 0 g/km. Zużycie energii zostało określone zgodnie z procedurą WLTP. O szczegóły zapytaj Autoryzowanego Dealera Marki Porsche lub sprawdź na stronie www.porsche.pl/porsche-wltp/. Informacje na temat odzysku i recyklingu pojazdów znajdziesz na stronie www.porsche.pl/porsche-impact/.
NASI POWIERNICY
Zrobione na szydełku czy na drutach, uszyte z końcówek materiałów, ze ścinek i pozostałości. Kupione lub otrzymane w ramach prezentu. Mają różne kształty i kolory, długie i krótkie uszy, są mniej lub bardziej puchate. Grubaśne, a także chudziutkie i małe jak myszki.
Towarzyszą w nocnych sennych eskapadach i wtedy, gdy jest źle i smutno. Są powiernikami dziecięcych tajemnic, słów, a nawet myśli. Przytulane są, tarmoszone, ściskane tak mocno… z miłości. Pluszaki – bo o nich mowa – stanowią nieodzowną część beztroski dzieciństwa. Są kochane i uwielbiane, zawsze obok – na dobre i na złe przez długie lata.
Wysłuchują obaw i strachów swoich najmłodszych przyjaciół. Pozwalają się w siebie wtulać i dzięki temu kreują schronienie przed dziecięcymi lękami. Potrafią otrzeć niejedną łzę, uspokoić i wprowadzić w spokojną atmosferę. Leżą przy głowie, na głowie, pod ramieniem, na plecach czy brzuchu – one mają dowolność i pozwolenie od najmłodszych na tego typu „spacery”.
Wywołują nie lada uśmiech. Są wielką częścią dziecięcego świata, bez nich ani rusz… Dlatego podróżują z dziećmi wszędzie, gdzie to możliwe – na spacery, w odwiedziny, nawet na kolejne szczepienie, aby móc przytulić po ukłuciu. Muszą być w wózku i podczas drzemki, a sen bez nich nie byłby możliwy ani udany. Wyjazd do babci i dziadka czy kuzynostwa bez ukochanej maskotki? Niemożliwy.
Wakacje bez przytulanki? Kompletnie nieakceptowalne.
Dzieci im ufają, powierzają swoje najskrytsze sekrety już od najmłodszych lat. Szepczą na uszko i oczekują odpowiedzi. Wsłuchują się w magiczne dźwięki dochodzące ze świata pluszaków, które tylko wybrane dziecko może usłyszeć. Usłyszeć i zobaczyć, co chce przekazać im najukochańszy przyjaciel. Dzieci wierzą, że zabawki żyją, że ruszają się, wędrują po pokoju i ze sobą rozmawiają, gdy nikt tego nie widzi... To takie słodkie! Imaginacja i fantazja dziecięcych lat.
Jakże ważna więź i trwała relacja tworzy się pomiędzy dzieckiem a jego ulubioną maskotką – wiedzą tylko zainteresowani, a widzi to najbliższe otoczenie. Autentyczna i szczera miłość. Dobroć. Wierność. Poczucie zrozumienia.
Puchate stworzonko – czy to tradycyjny miś czy zwariowana wiewiórka, śmieszny lemur, przemądrzały krokodyl, ziejący ogniem smok, skaczący króliczek, gadatliwy słoń, kolorowy motylek, dostojny łabędź itp. – nigdy nie zawiedzie. Nie daje zakazów, nie mówi, co jest zabronione, na wszystko pozwala… na tarmoszenie również. Dziecięca miłość do pluszaków jest wspaniała, taka czysta i szczera, bez udawania i pozorów.
Przed Dniem Dziecka obejrzeliśmy kinowy hit „Istoty fantastyczne” – po prostu fantastyczny obraz i niezwykła fabuła! Polecam każdemu, kto chce poczuć się jak dziecko i choć na trochę zapomnieć o troskach
MAGDALENA CIESIELSKA
redaktor magazynu „Poznański Prestiż”
i problemach dorosłego życia. Historia dziewczynki, która odkrywa, że może zobaczyć wyimaginowane zabawki, przenieść się do krainy magii, rozbawi niejednego ponuraka. To nie jest trywialna i stereotypowa opowiastka, jakich wiele... Warto wyruszyć z główną bohaterką w magiczną przygodę, poczuć się jak dziecko. I spróbować rzeczy na pierwszy rzut oka niemożliwych, a jednak w dziecięcym świecie fantazji – naturalnych! Dwa światy, ten realistyczny i wyimaginowany, idealnie można połączyć, trzeba tylko bardzo mocno chcieć. Zgodnie z zasadą „dla chcącego, nic trudnego!”.
A w domowych pieleszach – owinięci w koce, poprzytulani do siebie, z dopiero co zrobionym, ciepłym popcornem w wielkiej misce i krakersami w drugiej, gdy za oknem miarowo padał deszcz –byliśmy widzami „Aksamitnego królika”, filmu rodzinnego, z pięknym przesłaniem, którego scenariusz powstał na podstawie książki Margery Williams pod tym samym tytułem. Również godny polecenia, uwagi i zrozumienia…
Każdy z nas miał swojego pluszowego stworka w dzieciństwie, zabawkę na dobre i na złe, maskotkę, z którą rozmawiał.
A w wieku dorosłym zapomina się o przyjacielu z dawnych lat… Dlaczego? Przecież…
fantazja jest od tego, Aby bawić się, aby bawić się, Aby bawić się na całego…
10 Felieton zdjęcia : archiwum autorki
Odkr�j świat piękna. Odkr�j siebie WWW.TOMEKTOMKOWIAK.COM // INSTA: TOMEKTOMKOWIAK // FACEBOOK: TOMEK TOMKOWIAK PHOTOGRAPHY TOMEK TOMKOWIAK PHOTOGRAPHY
DZIEŃ DZIECKA, CZYLI KOGO?
Wczoraj zadzwoniła do mnie Mama. Powiedziała, że ponieważ nie zobaczymy się na Dzień Dziecka, zostawia prezent dla mnie u Dziadka. Czekam na szydercze prychnięcia z publiczności. Dlaczego trzydziesto-prawie-siedmiolatka dostaje prezenty 1 czerwca?! Moja wspaniała Rodzicielka ma w tej kwestii stanowcze i radykalne poglądy: póki żyje, jesteśmy jej dziećmi. I będą prezenty.
Niech mój czekający u Dziadka upominek będzie pretekstem do rozważań. Z tym, że dorosłość raczej nie wydarza się w dniu osiemnastych urodzin, zgodzimy się łatwo. Zatem kiedy? Po studiach? Po wyprowadzce z rodzinnego domu? Kiedy jesteśmy niezależni finansowo? Kiedy rodzą się dzieci? Kategoria dorosłości ma złożone definicje. Są raporty i analizy – te zostawmy socjologom. Skupmy się na odczuciach.
Nie lubię zaczynać zdania od „zawsze”, ale od zawsze bardzo chciałam mieć psa. W wieku lat trzydziestu dwóch, dosyć nagle, zdałam sobie sprawę, że… przecież mogę. Oczywiście wymagało to ustaleń z moim Partnerem – to okazało się dużo łatwiejsze i szybsze niż błagalne rozmowy z Tatą, kiedy byłam nastolatką. Kilka dni od mojego dorosłego olśnienia, pod nogami plątał się już mały rudy kejter.
Jeśli mierzyć dorosłość oklepaną skalą: stała praca + rodzina + własny dom (na kredyt), wśród moich znajomych obserwuję cały wachlarz kombinacji i „poziomów zaawansowania”. Są rówieśnicy, o których myślę: „tacy dorośli!”. Zwykle to metka dla rodziców z co najmniej dwójką latorośli. Mam też koleżanki i kolegów z drugiego bieguna: żyją od
pierwszego do pierwszego, o kredycie i dzieciach nawet nie myślą, bawią się w najlepsze i czują się świetnie. Ja jestem gdzieś pomiędzy. Bez dzieci, czyli z dużym zasobem wolności, za to w stabilnej domowo-zawodowej codzienności, którą urządziłam na własnych zasadach –a przynajmniej tak lubię myśleć.
W mojej memotece (tak, mam folder w telefonie z ulubionymi memami – jestem bardzo dorosła i dobrze zorganizowana) jest obrazek z czterema kociętami. Przy każdym maluchu dymek: „Mam dwa kredyty”, „A ja hipotekę”, „Jestem zmęczony”, „Ja jestem bardziej”. Obok kocia mama z podpisem „Dzieci, zabroniłam wam bawić się w ludzi”. Na innym memie zadowolony bernardyn z tekstem: „Dorosły ja, kiedy uda mi się kupić 3 kostki masła w cenie dwóch”. Mam tego więcej: „Jeśli zmiana pościeli od razu wprawia cię w dobry nastrój, to prawdopodobnie masz 30 lat”. Czy dorosłość jest wtedy, kiedy bardziej niż nowe buty czy sukienkę, chcesz kupić porządny odkurzacz? Kiedy cieszysz się, jak wymienisz gąbkę do zmywania na nową? Na odkurzacz jeszcze się czaję, ale ostatnio kupiliśmy bezprzewodową kosiarkę i, Szanowni Państwo, była to prawdziwie dziecięca radość!
W moich zbiorach jest jeszcze mem z poczciwym labradorem. Prowadzi sam siebie na smyczy. Podpis: „Kiedy zdajesz sobie sprawę, że pomoc nie nadejdzie, jesteś dorosły i musisz poradzić sobie sam”. Mam to wielkie szczęście, że nigdy nie poczułam się jak ten psiak. Dzięki Rodzicom, mojemu Partnerowi, Rodzeństwu i Przyjaciołom mogę – w momentach kryzysu (albo kaprysu) – wyłączyć tryb „dorosłość”. Zdrowie tych, dzięki którym możemy czasem być dziećmi.
PR Manager Starego Browaru, współwłaścicielka marki papierniczej Suska & Kabsch
:
autorki
zdjęcia
archiwum
12 Felieton
MARTA KABSCH
STARY BROWAR W RUCHU
ELŻBIETA JANIK-KRAUSE
Kancelaria Rachunkowa Denarius sp. z o. o.
CO WARTO WIEDZIEĆ O SPÓŁCE
Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ?
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością to popularna forma prawno-organizacyjna, którą wybierają przedsiębiorcy w Polsce. W ciągu lat zmieniły się wymogi dotyczące minimalnego kapitału zakładowego. W przeszłości, aż do roku 2009, minimalny kapitał zakładowy wynosił 50 tysięcy złotych. Ta kwota często stanowiła przeszkodę dla małych firm, które na początku swojej działalności nie dysponowały takim kapitałem. Po 2009 roku kwota ta została obniżona do 5 tysięcy złotych. Założenie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością wiąże się z wymogami określonymi w Kodeksie spółek handlowych. Pierwszym krokiem do założenia tego typu działalności jest sporządzenie umowy spółki. Można to zrobić na dwa sposoby: jeden z nich to w formie aktu notarialnego, drugi – przez portal rządowy S24, gdzie umowa spółki jest wzorcowa, bez możliwości modyfikacji na własne, indywidualne potrzeby. Można taką umowę zmodyfikować później notarialnie.
Spółka z o.o. posiada zdefiniowaną strukturę z kluczowymi organami, takimi jak zgromadzenie wspólników, zarząd, opcjonalnie rada nadzorcza i prokurent. Każdy z nich pełni swoje obowiązki, a osoby, które sprawują w imieniu spółki te funkcje, ponoszą odpowiedzialność za swoje decyzje i działania. Zgromadzenie wspólników jest najważniejszym organem decyzyjnym w spółce. Do jego obowiązków należy zatwierdzanie sprawozdań finansowych, podejmowanie decyzji o podziale zysków, wybór i odwołanie członków zarządu i rady nadzorczej, a także podejmowanie decyzji o rozwiązaniu spółki. Zgromadzenie wspólników ma także uprawnienia do decydowania o wszelkich większych transakcjach lub inwestycjach, które wykraczają poza zwykłą działalność spółki. W kontekście odpowiedzialności, zgromadzenie wspólników posiada kluczowe znaczenie, ponieważ jego decyzje kształtują przyszłość spółki. Wspólnicy, jako członkowie zgromadzenia, mają ograniczoną odpowiedzialność, co oznacza, że za zobowiązania spółki odpowiadają jedynie do wysokości wniesionych wkładów. Nie ponoszą odpowiedzialności osobistej za długi spółki, co stanowi istotne zabezpieczenie ich majątku prywatnego. Ta ograniczona odpowiedzialność zachęca do inwestowania w spółki, zwiększając ich atrakcyjność dla przedsiębiorców. Zgromadzenie wspólników nie ponosi również odpowiedzialności karnej za ewentualne naruszenia przepisów BHP i karno-skarbowych z wyjątkiem określonych sytuacji. Zarząd jest organem wykonawczym, odpowiedzialnym za codzienne zarządzanie spółką. Jego główne obowiązki obejmują realizację strategii i polityki ustalonej przez zgromadzenie wspólników, prowadzenie bieżących spraw spółki, reprezentowanie spółki na zewnątrz oraz dbanie o jej majątek. Zarząd odpowiada również za przygotowanie rocznych sprawozdań
finansowych i przedkładanie ich zgromadzeniu wspólników do zatwierdzenia. Członkowie zarządu są odpowiedzialni za działania zgodne z prawem i statutem spółki, a ich niewłaściwe decyzje mogą prowadzić do odpowiedzialności cywilnej czy nawet karnej. Odpowiedzialność członków zarządu może sięgać również całego ich majątku, jeśli zostanie udowodnione, że działali oni z rażącym naruszeniem prawa lub statutu spółki. W sytuacjach, gdy decyzje zarządu prowadzą do poważnych strat finansowych spółki lub jej wierzycieli, członkowie zarządu mogą być pociągnięci do odpowiedzialności osobistej. Ta forma odpowiedzialności ma na celu zapewnienie, że zarządzający podejmują decyzje z należytą starannością i uwzględniają najlepsze interesy spółki oraz jej wierzycieli. Na rynku dostępne są ubezpieczenia dla członków zarządu, które pomagają ograniczyć ryzyko osobom sprawującym te funkcje.
Rada nadzorcza, reprezentująca wspólników, ma za zadanie zapewnić prawidłowe funkcjonowanie spółki zgodnie z przepisami. Jej głównym celem jest nadzorowanie i ocena pracy zarządu, co obejmuje monitorowanie strategii biznesowej, wyników finansowych oraz podejmowanych decyzji operacyjnych i inwestycyjnych. W miarę wzrostu obrotów spółki, często zdarza się, że wspólnicy decydują się na zasiadanie w radach nadzorczych. Robią to z powodu bezpośredniej motywacji do efektywnego nadzoru nad zarządzaniem firmą oraz dostępu do szczegółowej wiedzy o jej strategiach i operacjach.
Zasiadanie w radzie nadzorczej przez właściciela spółki może przynosić liczne
korzyści, zwłaszcza w kontekście bezpośredniej kontroli nad kierunkami rozwoju firmy i jej codziennym zarządzaniem. Jako członek rady nadzorczej, właściciel ma unikalną możliwość wpływania na strategiczne decyzje, co jest kluczowe zwłaszcza w momentach, gdy firma stoi przed ważnymi wyborami biznesowymi lub musi szybko reagować na zmieniające się warunki rynkowe.
Po pierwsze, bezpośredni udział w nadzorowaniu działań zarządu umożliwia właścicielowi ochronę jego inwestycji i interesów. Może on monitorować efektywność operacyjną i finansową spółki, co jest istotne dla zabezpieczenia kapitału i maksymalizacji zwrotu z inwestycji. Ponadto, dzięki bezpośredniemu dostępowi do szczegółowych informacji o stanie firmy, właściciel może lepiej zrozumieć ryzyka i możliwości, co pozwala na bardziej świadome i przemyślane podejmowanie decyzji.
Po drugie, obecność właściciela w radzie nadzorczej zwiększa przejrzystość zarządzania. Właściciel może nie tylko pilnować, aby firma była prowadzona zgodnie z prawem i najlepszymi praktykami biznesowymi, ale także wprowadzać standardy etyczne i wartości, które są dla niego ważne. To z kolei buduje zaufanie inwestorów, partnerów biznesowych oraz pracowników, co jest nieocenione w długoterminowym rozwoju firmy.
Zasiadanie w radzie nadzorczej daje więc właścicielowi spółki narzędzie do bezpośredniego i skutecznego wpływania na zarządzanie firmą, co może przekładać się na jej lepsze wyniki i silniejszą pozycję na rynku.
zdjęcie : Michał Zmitrowicz 14 Porady
BILANS ZYSKÓW I START?
NIC TRUDNEGO…
PROFESJONALNA POMOC
I KOMPLEKSOWA OBŁUGA FIRM
Kancelaria Rachunkowa Denarius sp. z o.o.
Wenecjańska 7/1, 61-101 Poznań
MAGDALENA ŚWIDERSKA
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów. Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie i dyskrecja.
UDANE ŻYCIE SEKSUALNE W DŁUGOLETNIM ZWIĄZKU CZY TO MOŻLIWE?
Wiele par boryka się z wyzwaniem utrzymania namiętności i satysfakcji seksualnej w długoletnim związku. Początkowy okres zauroczenia i intensywnej bliskości, który charakteryzuje pierwsze fazy relacji, stopniowo ustępuje miejsca codziennym obowiązkom, rutynie i różnorodnym wyzwaniom życiowym. Chciałabym skierować Waszą uwagę na mechanizmy, które mogą pomóc Wam utrzymać ogień namiętności na dłuższą metę.
Jednym z kluczowych wątków jest paradoks między potrzebą bezpieczeństwa a pragnieniem przygody i chęcią odczuwania świeżości. Bezpieczeństwo w związku jest fundamentem, na którym budujemy nasze życie: to zaufanie, bliskość i poczucie stabilności. Z drugiej strony, dla wielu osób to, co podsyca erotyzm i pożądanie, to element nowości, tajemnicy i odkrywania. Jak więc połączyć te dwie, na pozór sprzeczne, potrzeby?
Moim zdaniem jedną z dróg jest pielęgnowanie indywidualności w związku. Zbyt często zdarza się, że partnerzy zlewają się ze sobą, żyją w totalnej symbiozie, tracąc własne pasje, zainteresowania i poczucie odrębności. Tymczasem to właśnie nasza indywidualność, nasze osobiste przestrzenie i odrębne światy, które przynosimy do związku, mogą stać się źródłem fascynacji i erotycznego napięcia. Widok partnera zaangażowanego
w swoją pasję, pełnego energii i życia, może na nowo rozpalić iskrę pożądania.
Innym ważnym aspektem jest zdolność do prowadzenia otwartej i szczerej komunikacji na temat seksu. Chciałabym podkreślić, że wiele par unika rozmów o swoich pragnieniach, fantazjach i potrzebach seksualnych, obawiając się odrzucenia, wstydu lub niezrozumienia. Tymczasem dialog na ten temat może być kluczowy. Zrozumienie, że seks jest dynamiczną częścią związku, która zmienia się wraz z naszym rozwojem i przebytymi doświadczeniami, pozwala na rozwijanie się i dostosowywanie do siebie nawzajem w sposób, który wzmacnia relację.
Eksperymentowanie i otwartość na nowe doświadczenia to kolejny istotny element. Długoterminowe związki często wpadają w pułapkę rutyny, także w sferze seksualnej. Zachęcam Was do poszukiwania nowych sposobów na spędzanie czasu razem, odkrywania różnych form intymności i zaskakiwania się nawzajem. Mogą to być wspólne wyjazdy, próbowanie nowych aktywności czy też wprowadzanie świeżych elementów do życia erotycznego.
Nie bez znaczenia jest także dbałość o własny rozwój osobisty i samoakceptację. Partnerzy, którzy czują
się dobrze we własnej skórze, są bardziej pewni siebie i otwarci na eksplorowanie swojej seksualności. To, jak postrzegamy siebie, ma bezpośredni wpływ na naszą zdolność do bycia erotycznie zaangażowanymi i dostępnymi dla drugiej osoby.
Przypominam także o znaczeniu fantazji i marzeń w podtrzymywaniu erotycznej iskry. Fantazje erotyczne nie muszą być realizowane, aby pełnić swoją rolę – mogą stanowić wewnętrzne źródło podniecenia i inspiracji. Dzielenie się nimi z partnerem może być ekscytującym sposobem na pogłębienie intymności i wzajemnego zrozumienia.
Podsumowując, udane życie seksualne w długoletnim związku wymaga pracy, otwartości i odwagi do eksplorowania nowych dróg. Mam nadzieję, że wymienione wyżej wskazówki – jak pielęgnować erotyzm, jednocześnie dbając o stabilność i bezpieczeństwo relacji – okażą się dla Was cenne. A osoby będące w długoletnich relacjach, które czują oddech nudy i rutyny na plecach, skorzystają z nich i odrodzą dawną namiętność.
Klucz leży w równowadze – w umiejętności bycia blisko, a jednocześnie na tyle daleko, by móc się nawzajem odkrywać i podziwiać.
Wasza Magda
16 Felieton
zdjęcie : Michał Zmitrowicz
MOJA SZTUKA PODRÓŻY, CZYLI PODRÓŻOWANIE PO SZTUKĘ
Pod koniec kwietnia moja instagramowa bańka wypełniła się zdjęciami z Wenecji. Przyczyną nie były nowe połączenia lotnicze ani promocje na bilety. Rozpoczęło się międzynarodowe święto, karnawał kreatywności – otwarto 60. Biennale Sztuki. W czasie majówki i ja dołączyłam do tej artystycznej „pielgrzymki”.
Weneckie Biennale to nie hermetyczna branżowa impreza dla ekspertów z art world. W długich kolejkach przed wejściami do Giardini i Arsenału widziałam niemieckich seniorów, australijskich backpackerów, skandynawskie rodziny z dziećmi, studentów z Europy Wschodniej, eleganckich lokalsów. Demokratyczny, barwny tygiel, szum obcych języków – atmosfera świetnie wpisywała się w tegoroczne hasło biennale: Foreigners Everywhere. W moim modowo-marketingowym światku wyprawa na weneckie wystawy to „must” – trudno o inne wydarzenie, podczas którego w jednym miejscu można tak wiele zobaczyć i pobudzić kreatywność.
Wystawy biennale to doświadczenia, kolory, dźwięki – setki bodźców, z których wyłaniają się historie. Uwielbiam to, jak konstruowane są te ekspozycje. Nie ma tutaj znanego z polskich muzeów dostojnego, onieśmielająco klimatu. Sztuka wciąga widzów do środka, zachęca do
interakcji. Taki model wydarzeń artystycznych od lat, razem z kuratorem (i moim serdecznym przyjacielem) Wojtkiem Piotrem Onakiem, realizujemy w Galerii na Dziedzińcu w Starym Browarze. Browarowe projekty często zaczynają się od podróży właśnie. Podczas wakacji „łowię” nowości i trendy, podglądam niestandardowe technologie i pomysły.
Może ktoś uzna, że to męczące – na urlopie powinniśmy zapominać o pracy, robić wielkie nic, cieszyć się drinkami z palemką na dmuchanym materacu w basenie. Nie dla mnie. Nie umiem odpoczywać w bezruchu, a wakacje z dala od miejskiego zgiełku po prostu mnie nudzą. A próbowałam! W zeszłym roku dotarliśmy na zjawiskowe plaże Sardynii. Dwa dni wystarczyły mi, żeby nacieszyć się życiem jak na pocztówce. Z entuzjazmem przeniosłam się do miasta. Galerie, księgarnie, restauracje, butiki – to mój świat, moja wymarzona widokówka z wakacji.
Z majówki w Wenecji wróciłam z magnesami dla przyjaciół i gigabajtami zdjęć: instalacje, rzeźby, witryny, plakaty, aranżacje sklepów. Moja wyobraźnia napełniona nowymi obrazami i historiami pracowała pełną parą. W drodze powrotnej patrzyłam za okno. Pomysły na nowe projekty dla Starego Browaru kiełkowały jeden za drugim. Moje bycie on tour to tropienie inspiracji i zbieranie zachwytów.
Liderka zespołu marketingu w najbardziej unikalnym centrum handlowym w Polsce – Starym Browarze. Pod jej dyrekcją kreatywną powstają tutaj setki niestandardowych kampanii i wydarzeń, a także modowe i popkulturalne wystawy w Galerii na Dziedzińcu.
z djęcie Jakub Wittchen 17 Felieton
JOANNA TUPALSKA
AMAR BEAUTY
Z miłości do piękna
Jak w dzisiejszym świecie, gdy w social mediach kreujemy swój wizerunek za pomocą filtrów, zadbać o swoje naturalne piękno i zbudować poczucie własnej wartości? Na czym polegają zabiegi z użyciem biostymulatora? Dlaczego tak ważna jest reaplikacja kremu z filtrem na co dzień? Na te i inne pytania odpowie Agata Kłos, managerka salonu AMAR Beauty w Poznaniu, do którego przyjeżdżają klientki nie tylko z całej Wielkopolski, ale także spoza województwa, jak również z zagranicy. Klientki, nierzadko lądując na blisko zlokalizowanym Lotnisku Ławica, korzystają z wysokojakościowych zabiegów, podkreślają profesjonalną obsługę i szeroki wachlarz usług, innowacyjne technologie i kompleksowość tego miejsca. W AMAR Beauty klienci mają swój błogostan. R ozmawia : Magdalena Ciesielska | z djęcia i p R odukcja sesji : Tomek Tomkowiak / www.tomektomkowiak.com w izaż : Klaudia Kaka Klimowicz | stylizacje : HER s pecjalne podziękowania za pomoc w R ealizacji sesji : Hotel Kolegiacki
18 Temat z okładki
AMAR Beauty – nazwa nawiązująca do hiszpańskiego „amar”, czyli kochać. Kochać siebie, kochać szeroko rozumiane piękno wokół nas. Skąd pomysł na biznes w branży beauty?
AGATA KŁOS: Potrzeba stworzenia tego miejsca wynikała z osobistych poszukiwań pani Marzeny, właścicielki salonu. Jako osoba bardzo zajęta, sama szukała miejsca, które kompleksowo zadba o jej ciało. Zależało jej na tym, żeby wykonywane zabiegi były indywidualnie dobrane oraz aby pielęgnacja była spójna i opierała się na produktach najwyższej jakości do stosowania nie tylko w gabinecie, ale również we własnym domu. Takim właśnie miejscem jest salon AMAR Beauty. Posiadamy w swojej ofercie bardzo szeroką gamę zabiegów na całe ciało, zarówno zabiegi pielęgnacyjne, odmładzające, jak i odchudzające. U nas każdy znajdzie coś dla siebie. Proponujemy zaawansowane zabiegi kosmetologii estetycznej, kompleksowe programy pielęgnacyjne, autorskie rytuały relaksacyjne oraz wysokiej klasy usługi kosmetyczne. Najwyższa jakość usług jest dla nas priorytetem.
Ponadto każda nasza klientka może powierzyć nam dobór kosmetyków właściwie dobranych do swojej cery i ciała tak, by kontynuować efekt uzyskany w salonie. Nazwa jest natomiast odzwierciedleniem miłości naszej właścicielki do Hiszpanii i z połączenia tych dwóch miłości powstał nasz wyjątkowy salon AMAR Beauty. I takie też jest clue tego miejsca – „z miłości do piękna”.
Co mieści się w tych słowach „z miłości do piękna”? Jaki jest ukryty sens?
Z miłości do piękna oznacza kompleksową opiekę nad naszymi klientami, w sposób holistyczny, bo nawet kosmetologia estetyczna może być rozumiana holistycznie. Można pobudzać tkanki, mięśnie, ukrwienie – nie tylko stosować wypełniacze. Pracujemy na stymulatorach tkankowych, które są fenomenalne, i widać spektakularne efekty ich użycia.
Już po pierwszym zabiegu!
Temat z okładki
ukierunkowanymi na samorozwój, wiarę w siebie, swoje możliwości – co w obecnych czasach i szybkim tempie życia jest niezmiernie ważne. Pomagamy naszym klientom akceptować siebie, dbać o siebie i stawiać siebie na pierwszym miejscu. Dlatego u nas każda osoba czuje się absolutnie najważniejsza, rozpieszczana najlepiej jak to możliwe! Dbamy o każdy element obsługi, począwszy od pierwszego kontaktu z salonem, aż po wsparcie po wykonaniu konkretnego zabiegu. Klienci bardzo doceniają naszą kompleksową ofertę i sposób podejścia do każdej osoby indywidualnie. Często nam się zdarza, że obsługujemy całe rodziny. Z polecenia naszych klientek przychodzą następnie ich mamy, siostry, kuzynki, siostrzenice, przyjaciółki itd. Dzięki czemu budujemy sieć przyjaznych relacji. Klientki wysyłają nam życzenia i zdjęcia z wakacji, ciesząc się, jak dobrze zostały przygotowane przez nas do wyjazdu i jakie rezultaty przyniosły wykonane przez nas zabiegi.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda w branży beauty?
Może to wydawać się niewiarygodne, ale już jako mała dziewczynka, 5- czy 6-letnia wiedziałam, że chciałabym pracować jako kosmetolog. Więc od zawsze było to moje marzenie. Uwielbiam kosmetologię, ponieważ jest to branża, która nieustannie się rozwija. Pracę w gabinecie kosmetycznym zaczęłam już na pierwszym roku studiów dziennych. Oczywiście, studia to podstawa, to merytoryczna warstwa, niezwykle potrzebna w praktyce, ale jakże istotny jest kolejny etap, czyli praca w gabinecie, która jest po prostu moją pasją. Bezpośredni kontakt z klientem daje mi ogromną satysfakcję.
A jak trafiłaś do AMAR Beauty?
W AMAR Beauty cały zespół pracuje tak, aby nasze klientki poczuły swoje piękno, i to zewnętrzne, i to wewnętrzne. Aby zauważyły siebie, zaczęły siebie kochać i to bezwarunkowo, zaczęły podobać się sobie. Aby uwierzyły w swoją siłę, potencjał i piękno, które ma przecież różne oblicza. Dlatego w holu naszego salonu, oprócz zdrowych przekąsek, orzeźwiających napoi, mamy również do dyspozycji naszych gości biblioteczkę z książkami coachingowymi,
Chęć rozwoju i obcowania w profesjonalnym środowisku przywiodła mnie do salonu przy ul. Złotowskiej 41 w Poznaniu. Tu uczestniczę też w licznych kursach, szkoleniach, stale podnosząc swoje kompetencje, podobnie jak pozostała cześć naszego zespołu AMAR. Od zawsze widziałam głębszy cel pracy kosmetologa, który nie ogranicza się do wykonania wybranej usługi. Cieszę się, że udało nam się stworzyć zespół, który podziela moje zdanie i wykonując swoją pracę, pokazuje pasję i zaangażowanie. Jakość oferowanych usług jest dla nas najważniejsza, dbamy o każdy
19
Temat z okładki
najmniejszy detal oraz stale wprowadzamy nowości, aby spełniać marzenia naszych klientek, jednocześnie zapewniając im pełen relaks i ukojenie. AMAR Beauty dysponuje nowoczesnym sprzętem i co nieocenione, zespołem pełnym wiedzy i pasji. Mamy wspaniałe klientki, a największą satysfakcję mamy wtedy, gdy są zadowolone i widać efekty naszej pracy.
Od czego zaczyna się pierwsza wizyta w AMAR Beauty?
W pierwszej kolejności musimy poznać potrzeby i oczekiwania klientki czy klienta, następnie zbadać stan zdrowia i skóry. Dlatego najważniejszy jest dla nas wywiad, tzw. szczegółowa konsultacja, podczas której badamy, z jakim problemem bądź potrzebą klient/klientka zgłosiła się do gabinetu, co jemu/jej najbardziej przeszkadza w wyglądzie bądź jakie ma marzenia co do swojego wyglądu. Pytamy dokładnie o oczekiwania co do efektu, jakie są preferencje zabiegowe (np. czy lubi zabiegi z użyciem igieł, a może bezinwazyjne). Posiadamy tak szeroką gamę technologii, że jesteśmy w stanie zaproponować różne warianty usług do danego problemu czy potrzeby naszych gości. Pytamy również o kwestie związane z codzienną i okresową pielęgnacją, stylem życia, stanem zdrowia. Następnie podczas konsultacji twarzy wykonujemy demakijaż i diagnostykę skóry przy pomocy specjalistycznego urządzenia, które wskazuje nam to, co gołym okiem jest niedostrzegalne.
W AMAR Beauty badamy stan skóry na ośmiu poziomach! Wygenerowany raport stanu skóry dokładnie omawiamy z klientem. Po zebraniu wszystkich potrzebnych informacji, nasi kosmetolodzy – na podstawie uzyskanego raportu oraz własnych obserwacji – dobierają i planują odpowiednią pielęgnację gabinetową, a także domową. Ponadto proponują zabiegi podtrzymujące, czyli przedstawiają klientom konkretny plan działania, tzw. ich beauty plan.
Uczymy, co należy stosować, jak pomagać swojej skórze w celu likwidacji ewentualnych problemów oraz objaśniamy przyczyny powstania problemu i jego skutki, nakłaniamy do skorygowania dotychczasowych błędów. Każda skóra ma swego rodzaju indywidualny „kod genetyczny” i wyjątkowe cechy, po poznaniu których możemy dobrać najlepszą i najbardziej skuteczną metodę terapii. Oferta zabiegów naszego gabinetu jest wyjątkowo szeroka, znajdują się w niej zabiegi i kuracje pozwalające naszym klientkom i klientom uzyskiwać wymarzone i często wręcz spektakularne efekty. Podczas konsultacji wyjaśniamy również, na czym polega mechanizm działania zabiegami, tłumaczymy dlaczego należy zabiegi powtarzać i jak ważna jest systematyczność oraz dlaczego codzienna pielęgnacja domowa jest tak istotna.
Kobiety wciąż mają niską samoocenę i wyimaginowane kompleksy?
Niestety zarówno kobiety, jak i mężczyźni mają kompleksy lub wprowadzani są w takie kompleksy przez swoich partnerów, najbliższe osoby z otoczenia… Nieraz zdarza się, że odmawiamy wykonania konkretnego zabiegu, bo są ku temu przeciwskazania lub po prostu tłumaczymy, że w taki sposób nie uzyska się oczekiwanych rezultatów.
Proponowane tu zabiegi są spersonalizowane, wykonane specjalistyczną technologią dostosowaną do rodzaju i stanu skóry, oczekiwań klienta, z wykluczeniem możliwych przeciwskazań. Dlatego na wstępie edukujemy naszych gości, wykonując profesjonalną konsultację, podczas której otrzymują oni cenne informacje, jakie kroki należy wykonać w celu poprawy, np. nawilżenia, elastyczności, jędrności, blasku skóry. Zawsze znajdujemy złoty środek, aby efekt, oczekiwany przez naszego klienta lub naszą klientkę był w pełni satysfakcjonujący.
Na co zwracacie szczególną uwagę podczas rozmów z klientami?
Naprawdę kompleksowo podchodzimy do klientów, patrzymy na ich styl życia, edukujemy. Dajemy wskazówki i konkretne zalecenia, posiłkując się właśnie tym kilkustronicowym raportem z analizy stanu skóry. Oczywiście, kosmetolog ostatecznie podejmuje decyzję, co jest właściwe dla konkretnej osoby, bo raport jest jedynie naszym wsparciem. Wyłapujemy błędy i je korygujemy, w szczególności te na temat pielęgnacji domowej. Ważna jest dla nas współpraca, bo jeśli zalecimy klientce dwa zabiegi w miesiącu, to mamy ich 24 w ciągu całego roku, a na pielęgnację skóry należy przeznaczyć dokładnie 365 dni w roku. Musimy czuć wspólny cel z klientką/klientem, to jest podobnie jak z wizytą u fizjoterapeuty, gdy nie będzie się ćwiczyć w domu – nie uzyska się poprawy. Zatem zabiegi muszą być wykonane skrupulatnie i w wyznaczonym czasie, a do tego należy stosować się do zaleceń funkcjonowania na co dzień. Musi być powtarzalność i regularność. Dlatego właśnie w AMAR Beauty posiadamy bardzo korzystną ofertę różnorodnych pakietów, które są motywacją do regularnego korzystania z zabiegów.
20
Temat z okładki
W AMAR Beauty opiekujecie się stanem skóry klientów – głównie w jaki sposób?
Z pomocą przychodzi nasze niezwykłe urządzenie, dzięki któremu jesteśmy w stanie sprawdzić uszkodzenie warstwy hydrolipidowej. Wyłapać powtarzające się błędy i niewłaściwe schematy pielęgnacji skóry, chociażby zbyt agresywne oczyszczanie i nadmierne złuszczanie, po których stosowana pielęgnacja nie przynosi oczekiwanych rezultatów, nawet gdy jest stosowana regularnie. Problem tkwi najczęściej w odbudowie warstwy hydrolipidowej skóry. Gdy ją odbudujemy, wtedy kosmetyki nawilżające będą efektywnie działać. Po takiej naprawie skóry klientki często mówią, że czują otulenie i zbawienną moc zastosowanych kosmetyków. Otulamy i skórę, i nasze klientki (śmiech). Pomiar skóry zalecamy wykonywać regularnie. Badamy strukturę skóry, natłuszczenie, złuszczanie, pory, oceniane są przebarwienia, zmarszczki. I dalej klient otrzymuje zalecenia i wskazówki, co należy zrobić w celu poprawy jakości i elastyczność skóry.
Co można znaleźć w Waszej szerokiej ofercie?
AMAR Beauty specjalizuje się w modelowaniu sylwetki – pomagamy pozbyć się miejscowo zbędnej tkanki tłuszczowej i uzyskać wymarzoną figurę. Posiadamy kompleksową ofertę zabiegów pielęgnacyjnych, upiększających i estetycznych: twarzy, ciała, dłoni, stóp oraz oprawy oka, przez co większość potrzeb naszych klientów może być zaspokojona w jednym miejscu.
Najwyższe standardy w kosmetologii estetycznej, które stawiamy sobie za cel, gwarantują wysokie bezpieczeństwo zabiegów, niską inwazyjność oraz wysoką skuteczność zabiegów. Wybieramy te zabiegi, które naturalnie stymulują siły regeneracyjne organizmu i pobudzają skórę do lepszego funkcjonowania.
Oprócz zabiegów ukierunkowanych na osiągnięcie konkretnego rezultatu, nasi klienci również bardzo chętnie korzystają z zabiegów relaksacyjnych, przede wszystkim z szerokiej oferty masaży i rytuałów. Rytuały, w trakcie których wykorzystujemy aromatyczne i ciepłe olejki, wprowadzają w stan błogiego relaksu, obniżają poziom stresu i prowadzą do wyciszenia. Dodatkowo zmniejszają napięcia nerwowo-mięśniowe, a w konsekwencji dają odprężenie psychiczne i fizyczne.
Nasi klienci korzystają często z oferty podwójnych masaży, na które decydują się pary lub po prostu przyjaciele czy członkowie rodziny. Jest to świetny pomysł na wspólne spędzanie czasu lub idealny prezent dla ukochanej osoby. Atrakcyjne wnętrza, nastrojowa muzyka i aromatyczny zapach to nieodłączne elementy towarzyszące
zabiegom w AMAR Beauty, które oddziałują na zmysły, koją nerwy, pozwalają oderwać się od codziennych trosk i przenieść się w zupełnie inny wymiar odpoczynku.
Jak pozbyć się nielubianych zmarszczek, oznak starzenia?
Wszystko zależy od wieku, miejsca tych zmarszczek i od tego jak klientka o siebie dba na co dzień. Posiadamy w swojej ofercie różne zabiegi, po których efekt odmłodzenia jest widoczny od razu. Możemy stosować również manualne działania, tzn. masaże. Uczymy takich masaży
21
Temat z okładki
zarówno w gabinecie, jak również na naszych social mediach, gdzie zamieszczamy tzw. instruktaż, aby wykonywać je samodzielnie w domu, np. kamieniem Gua Sha. Polecamy również masaż twarzy Kobido, rewelacyjny zabieg, gdzie zamiast skalpela wykorzystywane są tylko dłonie masażysty. Jest on bezinwazyjny i przynosi cudowne rezultaty! Ten manualny zabieg pozwala rozprostować zmarszczki i bruzdy, odprężyć napięte mięśnie, pobudzić mikrokrążenie. Jeśli połączymy nasze zabiegi z masażem oraz certyfikowanymi kosmetykami, to efekt jest spektakularny.
Powtarzam też klientkom, że proces starzenia się skóry jest czymś normalnym, jest procesem fizjologicznym, ale my możemy ten proces spowolnić.
Aktualnie dużo mówi się o wodorze w wielu branżach, a na czym polega oczyszczanie wodorowe w kosmetologii?
To zabieg wykonywany regularnie w celu oczyszczania skóry. Jest w zupełności bezpieczny, co pozwala dbać o młody wygląd skóry bez jakiejkolwiek obawy. Opracowana technologia umożliwia dogłębne oczyszczenie skóry z zanieczyszczeń dnia codziennego, a także z wolnych rodników, które odpowiadają za starzenie się skóry. Oczyszczanie wodorowe po prostu rozświetla naszą skórę. To nowoczesna alternatywa dla technologii, które były dawniej bardzo popularne, np. mikrodermobrazji. Wodorowe oczyszczenie skóry twarzy ma wiele zalet. Oczyszczenie, dotlenienie i odświeżenie skóry to efekty, które są widoczne od razu! Zabieg z zastosowaniem aktywnego wodoru zapewnia gładką, zregenerowaną i promienną skórę, twarz nabiera blasku i nie widać na niej oznak zmęczenia.
Oczyszczanie wodorem poleca się osobom w różnym wieku, stanowi ono idealny wstęp do każdej terapii, a jako indywidualny zabieg daje efekt, z którego każdy będzie zadowolony.
Oczekiwany efekt glamour też można u Was uzyskać?
W naszej ofercie posiadamy tzw. zabiegi bankietowe. Są to zabiegi pielęgnacyjne i upiększające twarzy, szyi i dekoltu, które mogą być wykonane w ostatniej chwili, nawet w dniu wielkiego wyjścia, rekomendowane przed konkretną uroczystością. Uzyskany w ten sposób efekt glow pozwala wyeksponować piękno przed rodzinnym lub biznesowym spotkaniem. Zabiegi bankietowe natychmiastowo poprawiają nasz wygląd, jednocześnie są na tyle nieinwazyjne, że nie pozostawiają śladów. To jest kompletnie inny typ zabiegu. Inny od tego, gdy pracujemy np. nad przebarwieniami, zmarszczkami, bliznami itp., gdzie na tego typu efekty trzeba dać sobie więcej czasu.
W naszym salonie wykonujemy również zabiegi manicure, pedicure, depilację, makijaże, oprawę oka. Współpracujemy również ze stylistką mody, z fryzjerką, która przyjeżdża do AMAR Beauty na życzenie klientek. Jesteśmy w stanie przygotować naszych klientów kompleksowo na wielkie wyjścia czy uroczystości.
Jakie zabiegi w okresie wiosenno-letnim są najbardziej pożądane?
W sezonie przedurlopowym królują zabiegi na ciało, każdy chce mieć wymodelowaną sylwetkę na zbliżający się urlop i wymarzone wakacje. A my modelujemy kilkoma technologiami, które dobieramy w zależności od potrzeb i możliwości. Ponadto przygotowanie skóry przed latem jest kluczowe dla zachowania zdrowia i pięknego wyglądu. Najważniejsze jest nawilżenie cery, która po zimowo-wiosennym okresie może być mocno przesuszona, szara i zmęczona.
Z zabiegami na twarz nie zwalniamy w tym okresie wiosenno-letnim, mamy zabiegi całoroczne. Słońce nie wyklucza tego typu działań kosmetycznych, więc podobnie jak w słonecznej Hiszpanii oferujemy przez cały rok wachlarz zabiegów na twarz. Naprawdę bardzo ważna jest po tym roztropna i skrupulatna pielęgnacja domowa oraz regularne stosowanie fotoprotekcji. Edukujemy naszych klientów jak chronić skórę podczas wakacji oraz jak należy o nią zadbać po powrocie.
Dlaczego warto stosować marki kosmetyków dostępne w AMAR Beauty? Preparaty, na których pracujemy, posiadają certyfikaty medyczne. Polecamy więc kosmetyki, które dokładnie sprawdziliśmy i mamy w swojej ofercie. Elementem każdego zabiegu jest zalecenie klientowi odpowiedniej pielęgnacji domowej z wykorzystaniem konkretnych kosmetyków. Zdecydowanie więcej można osiągnąć pielęgnacją zaleconą w gabinecie niż pięknie opakowanymi kremami, maskami w ozdobnych słoiczkach, które mają słaby, mało wartościowy skład. Dla klienta jest to wygoda – nie musi na własną rękę szukać idealnego kosmetyku, my taki dobieramy. Starannie analizujemy markę, którą chcemy wprowadzić do naszego salonu, a z drugiej strony marka ta weryfikuje nas jako miejsce spełniające określone wytyczne i wymogi.
22
Topowe zabiegi w AMAR Beauty to… Przede wszystkim innowacyjne zabiegi stymulujące skórę, które posiadają wyjątkowe właściwości liftingujące i ujędrniające. Skuteczność zawdzięczają synergistycznemu działaniu unikalnych składników. Przenikają one do głębokich warstw skóry, spowalniają biologiczny proces jej starzenia i wyraźnie odmładzają, widocznie poprawiając wygląd. Poprawiona zostaje jędrność, napięcie i uzyskuje się efekt lekkiego wypełnienia. Wskazania do użycia stymulatorów są różne, a przede wszystkim: utrata elastyczności, widoczne linie i zmarszczki, brak napięcia skóry. To jest obecnie nasz salonowy hit!
Warto też wspomnieć, że dużym zainteresowaniem cieszy się odchudzanie i odmładzanie, a my posiadamy w tym zakresie wiele metod, dostosowanych do potrzeb i wymagań klientów.
na wybraną usługę lub kwotowy, zachęcając ich również do zadbania o siebie. Najczęściej ci mężczyźni zostają już naszymi stałymi klientami i dbają o siebie zgodnie z naszymi zaleceniami.
Jakie wartościowe rady przekazujecie w AMAR Beauty?
Temat z okładki
Czy mężczyźni również regularnie odwiedzają Wasz salon?
Cieszymy się, że grono naszych klientów stanowią mężczyźni. Coraz więcej panów decyduje się na zabiegi odmładzające, niwelujące zmarszczki, zabiegi nawilżające na twarz czy na ciało, korygujące zbędne kilogramy. Ponadto – co jest wielkim plusem – panowie dbają coraz częściej o pedicure oraz manicure. Widzimy różnicę światopoglądową, która nastąpiła w głowach mężczyzn, dotyczącą ich podejścia do pielęgnacji, dbania o siebie. Obecnie jest wielki przełom, co nas niezmiernie cieszy.
Mężczyźni chętnie korzystają również z bogatej oferty naszych masaży; uwielbiają oferowany przez nas masaż relaksacyjny. Bardzo często nasze klientki kupują dla swoich partnerów, członków rodziny voucher prezentowy
Nic tak nie rozkłada włókien kolagenowych jak promieniowanie UVA, zatem na pierwszym miejscu zawsze tłumaczę jak czytać etykiety kosmetyków, na co zwracać uwagę i przede wszystkim jak cenne jest aplikowanie i reaplikowanie kremów z filtrem. Pisałam pracę magisterską na temat stosowań kremów z filtrem, czerpałam informacje z wielu źródeł. Analizowałam badania sprzed 20 laty i naprawdę muszę przyznać, że nasza świadomość się zwiększa. Jesteśmy już na wyższym poziomie, jeśli chodzi o fotoprotekcję. W naszym gabinecie edukujemy jak ważna jest całoroczna reaplikacja kremu z filtrem. Trzeba mieć tego świadomość, że krem z filtrem nałożony rano, nie daje nam ochrony przez cały dzień. Często klientki o tym nie wiedzą, myśląc, że jednorazowe, poranne nałożenie kremu z filtrem zabezpiecza ich skórę przed promieniowaniem UV.
Czyli z jaką wiedzą wychodzą Wasi klienci? Przywołuję często takie porównanie, że jak będziemy skórę wypełniać i stymulować, a nie zadbamy o podstawową pielęgnację, to uzyskamy efekt broszki Chanel przy pogniecionej marynarce. I tego się trzymam, tłumacząc nieustannie klientkom wartości, jakie niesie ze sobą codzienna prawidłowa pielęgnacja skóry twarzy i ciała. Nasz zespół specjalistów często mówi o tym, jak istotne dla naszego zdrowia są zarówno aktywność fizyczna, właściwa dieta, picie dużej ilości wody, jak i odpowiednia pielęgnacja skóry oraz odpowiednia ilość snu. Współpracujemy z dietetykiem i trenerem personalnym, więc służymy pomocą kompleksowo. Zachęcamy do ogólnie pojętego zdrowego stylu życia.
Dlaczego klienci wybierają gabinet AMAR Beauty? Wyróżnia nas bezkompromisowość w wyborze technologii oraz produktów. Skupiamy się na skuteczności oferowanych zabiegów. Naszym atutem jest najwyższa jakość usług, doświadczenie i wiedza całego zespołu, ponieważ w AMAR Beauty zatrudniamy najlepszych specjalistów. Zapewniamy opiekę okołozabiegową – przed i po kuracji, którą dobieramy indywidualnie. Każdy z naszych klientów otrzymuje spersonalizowany plan działania.
Naszym atutem jest również dogodna lokalizacja, unikalne wnętrza, wydzielone pomieszczenia zabiegowe oraz korzystna oferta cenowa. Oferujemy pięknie zapakowane vouchery prezentowe na różne okazje, które cieszą się dużym powodzeniem. Klienci doceniają wyjątkowo przyjazną i ciepłą atmosferę w naszym salonie. Nierzadko po zabiegu zostają jeszcze w naszym gabinecie i relaksują się przy pysznej kawie, czytając książki z naszej salonowej biblioteki. Klienci stale nagradzają nas pozytywnymi opiniami, za które otrzymujemy następnie wyróżnienia. W AMAR Beauty – klient jest najważniejszy.
23
24 Prestiżowa rozmowa
Chcę nowoczesnej Polski w zjednoczonej Europie
Polityczka, działaczka samorządowa i społeczna, która swoją karierę rozpoczynała jako manager kultury. Dziś jest wiceministrą kultury i liderką listy lewicy z województwa wielkopolskiego do Parlamentu Europejskiego. O wyzwaniach stojących przed Europą, sytuacji kobiet w Polsce, planach na siebie w Brukseli, ale także o modzie i o tym, co jej się podoba w Poznaniu opowiada Joanna Scheuring-Wielgus.
AR ozmawiają : Anna Bowsza oraz Alicja Kulbicka | z djęcia : Materiały prywatne J.Sz.-W.
ANNA BOWSZA: Pełnisz dzisiaj funkcję wiceministry kultury. Dlaczego Ministerstwo Kultury jest Ci tak bliskie?
JOANNA SCHEURING-WIELGUS: Przed wejściem do polityki zawodowo zajmowałam się kulturą, więc objęcie stanowiska ministry w tym resorcie było dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Współpracowałam przez lata z ministerstwem z tej drugiej strony jako managerka artystów, producentka spektakli, koncertów czy wystaw, więc teraz uzupełniam swoją wiedzę i doświadczenie o ten obszar działania, ale z tej drugiej strony, czyli rządowy.
ALICJA KULBICKA: A jednak zdecydowałaś się na kandydowanie w wyborach do Parlamentu Europejskiego… Wybory do europarlamentu są niezwykle ważne. Szczególnie te, które przed nami. Widzisz przecież, co się dzieje: wojna w Ukrainie, w strefie gazy, wzrost radykalnych nastrojów na całym świecie, wielka niewiadoma wyborów w Stanach Zjednoczonych, dojście do władzy w Europie proputinowskich ugrupowań. Czuć w powietrzu niepokój i lęk przed światowym konfliktem. Wyobraź sobie, co by się teraz działo w Polsce jakbyśmy nie byli w UE czy w sojuszu natowskim? Dlatego ważne jest to, aby w tej kadencji PE znaleźli się reprezentanci z Polski, którzy są skuteczni, odważni i silni. Ci, którzy zadbają zarówno o silną Polskę w Europie, jak i silną Unię Europejską na świecie. Ja taka jestem. Poza tym moja działalność polityczna to walka o dobrą przyszłość dla moich dzieci. Może to kolokwialne, ale chcę, aby trójka moich chłopków żyła w spokojnym świecie.
A.K.: Pochodzisz z Torunia, startujesz z Poznania. Dlaczego?
Wybory do europarlamentu to zupełnie inne wybory niż te parlamentarne czy samorządowe. Wybieramy tylko 53 parlamentarzystów, Polska jest jakby jednym okręgiem, dlatego każda partia wystawia najsilniejsze nazwiska w każdym okręgu. Mi przypadła Wielkopolska i bardzo się z tego cieszę, bo częściej zdarzało mi się u Was bywać niż w innych regionach Polski. Poza tym moja mama i rodzina od strony dziadka pochodzi z Wielkopolski.
A.B.: Co Ci się w naszym mieście podoba?
Jak byłam na studiach to wyjazd do Gdańska czy właśnie do Poznania był dla mnie jak wyjazd do Europy. To z Poznania wyruszałam autokarem na saksy
do Londynu, to w Poznaniu mieliśmy pierwsze ogólnopolskie spotkanie ruchów miejskich, z których się wywodzę. Ogólnie Wielkopolska kojarzy mi się od zawsze z estetyką, porządkiem i zaradnością. A najbardziej z Poznania lubię rogale marcińskie! (śmiech)
A.B.: Czym zamierzasz zająć się w Brukseli? Z jakim programem startujesz?
Bardzo chciałabym kontynuować swoją ministerialną pracę w komisji kultury i mediów. Jest jeszcze mnóstwo do zrobienia, chociażby w kwestii statusu zawodowego artysty czy ubezpieczeń dla ludzi kultury. Ale oczywiście jest mi również bliska kwestia równouprawnienia i praw kobiet. Dlatego chcę wprowadzić Kartę Praw Kobiet Unii Europejskiej, która zagwarantowałaby każdej kobiecie w Europie prawo do legalnej, bezpiecznej, powszechnej opieki aborcyjnej. Ponadto chcę wprowadzenia przez państwa członkowskie regulacji ochronnych dla tych grup kobiet, które są szczególnie narażone na przemoc i wyzysk. A jeśli chodzi o program Lewicy to znajdziesz szczegółowy na naszej stronie lewica2024.eu To nasza wizja Europy i Polski w Europie.
A.K.: Ośmiu na 10 Europejczyków uważa, że te wybory są wyjątkowo ważne w obliczu toczącej się wojny Rosji przeciwko Ukrainie i konfliktu na Bliskim Wschodzie –wynika tak z Eurobarometru, przedwyborczego badania unijnej opinii publicznej. Jeśli te przewidywania się sprawdzą, będzie to oznaczało wzrost o 10 pp. w stosunku do wyborów w 2019 r. w całej Europie. Dlaczego udział w eurowyborach jest tak ważny?
W ogóle głosowanie w jakichkolwiek wyborach to wielki przywilej, który akurat my, kobiety, wywalczyłyśmy 100 lat temu! Głosując – decydujesz. Głosując – masz wpływ. Potem oceniasz i masz prawo wymagać. Dla mnie głosowanie to świąteczny i ważny dzień. Tak jak powiedziałaś, te wybory są szczególnie ważne, bo sytuacja na świecie jest niestabilna i naszym zadaniem jest odsunąć
JOANNA SCHEURING-WIELGUS
ten trend i wybrać
Jubileusz
Prestiżowa rozmowa
takich ludzi do PE, którzy zagwarantują nam bezpieczeństwo i będą podejmować dobre decyzje dla nas i dla Europy. Silna Europa to silna Polska, nie mam co do tego wątpliwości.
A.K.: 20 lat Polski w Unii Europejskiej. Jesteś przedstawicielką ugrupowania, które Polskę do UE wprowadziło. Pamiętasz ten dzień?
Oczywiście! Po głosowaniu zrobiliśmy z mężem w naszym ogrodzie imprezę dla znajomych. Bardzo się cieszyłam, bo będąc studentką marzyłam o tym, aby być pełnoprawną obywatelką UE. Irytowało mnie na granicy, że traktują nas, Polaków, jak osoby drugiej kategorii. Tak się czułam, jeżdżąc podczas studiów do Londynu i pracując tam na czarno. Patrząc teraz na Ukrainę, wyobraź sobie, co by było teraz w Polsce, gdyby Lewica nie wprowadziła nas do UE i nie zawiązała sojuszu z NATO? Strach nawet myśleć.
A.B.: Czy Polacy nadal są euroentuzjastami?
Na szczęście nadal tak, ale widać i słychać ze strony radyklanej prawicy chęć wyprowadzenia Polski z UE. To byłyby kolosalny błąd. Dlatego ważne jest, aby nie dać się zwieść tym populistycznym hasłom. Wystarczy spojrzeć na Wielką Brytanię. Nagonka, manipulacja i kłamstwa doprowadziły do zmiany nastawienia Brytyjczyków, co w efekcie skończyło się
Brexitem, którego nikt na serio nie traktował, a się wydarzył. Teraz coraz częściej na Wyspach mówi się o powrocie do wspólnoty europejskiej i słychać żal wśród ludzi, którzy zdecydowanie żałują decyzji o wyjściu z UE.
A.K.: Jednak dziś po 20 latach bycia częścią europejskiej rodziny, a po ośmiu latach rządzenia w Polsce przez populistów, obserwujemy wzrost nastrojów antyunijnych. Sporo mówi się o „narzucaniu nam prawa” przez unijnych biurokratów, rolnicy protestują przeciwko Zielonemu Ładowi, pasjonaci motoryzacji sceptycznie podchodzą do zapowiedzianej elektromobilności, ostatnią zmianą, która dotknęła konsumentów są… plastikowe nakrętki przytwierdzone na stałe do butelek. I choć te zmiany zapewne istotne z punktu widzenia zmian klimatycznych są tym, co powinno stanowić priorytet. Czy właśnie nie działania „nakazowe” są tym, co nas od Unii odpycha?
Zacznijmy od tego, dlaczego stworzono Zielony Ład? Wszyscy chcemy oddychać czystym powietrzem, jeść zdrową żywność bez chemii. Chcemy, aby woda płynęła w kranach, a nie była luksusem. Takie były cele Zielonego Ładu. I tych celów będę broniła. Jednak nie wszystko poszło tak jak powinno. Zabrakło odpowiedniej komunikacji. Zabrakło rozmowy z rolnikami,
ale to kamyczek do ogródka komisarza Wojciechowskiego z PiS. Uważam, że niektóre decyzje wymagają ponownego przemyślenia. Mam na myśli chociażby zakaz rejestracji samochodów spalinowych po 2035 r. Trzeba wspierać elektromobilność, ale chyba nie poprzez zakazy. Dlatego jako Lewica opowiadamy się za zrobieniem kroku wstecz w sprawie tej regulacji. Trzeba rozwiać społeczne obawy ludzi czy za 11 lat będą mogli jeździć samochodem. Będą mogli. Ważne jest też, aby rozwijać transport publiczny, który jest dla wszystkich. Są na to środki z KPO. W Polsce 13 mln ludzi jest wykluczonych komunikacyjnie. Europa powinna być o korzyściach, nie o zakazach.
A.K.: Jak widzisz Unię Europejską w perspektywie 5-10 lat?
Marzę o Europie silnej i zjednoczonej. UE to dla mnie nie tylko zbiór państw, to nie tylko walka mocarstw, dyplomacja i spotkania na szczycie. UE to przede wszystkim człowiek, jego codzienność i jego potrzeby. Dziś potrzebujemy zmiany działania Unii tak, by korzyści z naszej wspólnoty płynęły bezpośrednio do nas i naszych najbliższych. Zbyt często politycy skupiają się na wielkich regulacjach, a zbyt rzadko myślą o tym, aby zapewnić zielony skwer w naszej okolicy, dostępny żłobek czy nowe mieszkanie na start dla młodych. O tym powinna być Europa, o tym powinna być Unia, o tym powinna być nowoczesna Polska w zjednoczonej
Europie. Takiej Polski w Europie chcę ja i Lewica. Jednocześnie rozumiem, że UE potrzebuje korekty. Czas, by stała się instytucją bliższą naszym codziennym sprawom. Mniej spotkań na szczycie czy za zamkniętymi drzwiami, a więcej przejrzystości i demokracji.
A.K.: Jesteś socjolożką, z racji wyuczonego zawodu myślę, że widzisz szerzej niż inni zachodzące w Polsce zmiany. Czy polskie społeczeństwo się liberalizuje i staje się coraz bardziej tolerancyjne?
Zdecydowanie. Polskie społeczeństwo jest bardziej liberalne niż politycy, których potem to społeczeństwo wybiera. Bardzo dobrze to widać chociażby na przykładzie zmiany stanowiska dotyczącego liberalizacji prawa aborcyjnego. W 2016 roku, jak odbywały się pierwsze protesty, zwolenników takiego prawa było około 30%, teraz te wyniki dochodzą często do 80%. Zmienia się również w ekspresowym tempie nasz stosunek do kościoła. Pustoszeją świątynie, młodzież wypisuje się z lekcji religii, ludzie rezygnują ze ślubów kościelnych i coraz mniej osób przyjmuje księdza na tzw. kolędzie. Niektóre badania plasują Polskę na pierwszym miejscu wśród najszybciej laicyzujących się krajów świata. To zasługa samego kościoła, który po 1989 r. próbował układać się z różnymi rządami, ale ostatnich osiem lat jest jednak pod tym względem wyjątkowych. Nie wspomnę już o przestępstwach i nadużyciach w kościele, o których dowiadujemy się bardzo często.
26
26
A.K.: Jak z Twojej perspektywy wygląda sytuacja kobiet w Polsce? Jesteś wiceprzewodniczącą Nowej Lewicy, partii, której dobro kobiet leży bardzo na sercu. Startujesz do Parlamentu Europejskiego z Poznania, który jest raczej miastem liberalnym i otwartym. Jednak Polska to nie tylko duże miasta… No właśnie. Dobrze, że zwracasz na to uwagę, bo my na lewicy z naszymi postulatami kobiecymi zwracamy się właśnie do tych, którzy są pozostawieni sami sobie, są w tyle. Standardowo jak jesteś z miasta, to masz więcej możliwości, jak dobrze zarabiasz to stać cię na więcej, jak nie jesteś samotna, jest ci łatwiej. Gdy porównamy opiekę państwa dla Polek do opieki dla kobiet w innych krajach, to Polki są na szarym końcu: mamy najbardziej restrykcyjne prawo aborcyjne, nie mamy bezpłatnych tablet antykoncepcyjnych, opieki okołoporodowej, w szpitalach lekarz może odmówić ci zabiegu, bo powołuje się na klauzulę sumienia, jak zostaniesz zgwałcona, to chroni się sprawcę, a kobiecie sugeruje się, że prowokowała wyglądem. Jest mnóstwo do zmiany nie tylko w prawie, ale przede wszystkim w głowach konserwatywnych polityków, dla których kobieta to często nadal „słaba istota”, którą muszą się zaopiekować.
A.K.: Czy bycie kobietą pomaga czy przeszkadza w polityce?
Mierzysz się z seksizmem?
To zależy. Na pewno kobiet powinno być zdecydowanie więcej w polityce. W polskim parlamencie jest nas teraz 29%, więc nawet nie zbliżamy się do połowy reprezentacji. Dlatego zachęcam kobiety do angażowania się w życie społeczne i polityczne na różnych szczeblach. Bo kto ma zadbać o nasze interesy jak nie my same? A jak pytasz mnie o seksizm w polityce, to powiem ci, że on jest nadal powszechny; jest wszechobecny, nie tylko w polityce. Nadal niestety jest mnóstwo stereotypów związanych z kobietami. Dużo pracy przed nami.
A.B.: Czy czujesz, że na sejmowych korytarzach musisz udowadniać, że bycie kobietą nie oznacza mniejszych kompetencji? Nadal tak. Od 2018 roku rozkładam na czynniki pierwsze kwestie przestępstw w polskim kościele. Gdy o tym mówię, podając fakty, słyszę, że atakuję kościół i że jestem kontrowersyjna. Gdy mówię o świeckim państwie, słyszę, że jestem radykalna. Gdy mówi to samo jakiś polityk czy ksiądz, opinia jest taka, że mówi to mąż stanu, jemu po prostu wolno. Ale zaznaczanie mniejszych kompetencji odbywa się nawet w tak wydawałoby się błahej sprawie jak przedstawianie polityczek. Często słyszę: Poseł Krzysztof i nasza Joasia…
A.B.: To nieco z innej beczki. Czy polityczki w Polsce są dobrze ubrane?
To naprawdę zależy, bo mamy różne gusta, ale to czego nie rozumiem i to, co mi się zdecydowanie nie podoba to „przebieranie się” za polityczkę. Często wygląda to bardzo sztucznie i widać, że ta osoba czuje się w tym ubiorze po prostu niewygodnie. Uważam, że niezależnie od tego, kim jesteśmy i co robimy, powinniśmy być po prostu sobą.
A.B.: Twoje stylizacje są zawsze perfekcyjne. Dobrze skrojona marynarka, świetna fryzura i makijaż. Lubisz modę?
Zawsze lubiłam modę i śledziłam nowinki, ale nigdy nie kupowałam rzeczy tylko dlatego, że są modne. Nie kupowałam też nigdy rzeczy, na które mnie nie stać. Wolę mniej niż więcej i nigdy za wszelką cenę. Ale mam od lat swojego ulubionego fryzjera Tomka, który tnie włosy brzytwą. Dbam o siebie, ćwiczę na siłowni.
Wychodzę z założenia, że nawet świetny ciuch czy makijaż nie ukryje niezdrowego ciała. Zdrowe ciało to zdrowa dusza i wtedy wystarczą trampki, dżinsy i biały T-shirt.
A.B.: Jak dobierasz stylizacje? Masz kogoś do pomocy czy zdajesz się na swoje wyczucie stylu?
Odkąd pamiętam zawsze zakładam na siebie to, co ja chcę włożyć, a nie to, w czym chcą mnie widzieć inni. Czasami wbrew trendom, modom czy upodobaniom innych. Ja po prostu nie lubię jak mi ktoś coś narzuca. Zawsze na końcu to ja podejmuję decyzję zarówno w co się ubiorę, jak i co zrobię. Moja mama kiedyś mi powiedziała, że ja od dziecka zawsze taka byłam. (śmiech) Z wiekiem stawiam zdecydowanie na wygodę, więc świadomie zrezygnowałam ze szpilek w sejmie na rzecz płaskich butów. Żadnych ciężkich torebek na ramię, tylko wygodny plecak.
A.B.: Masz swoje „guru modowe”?
Nie mam jednego guru modowego, ale moją miłością wielką jest wszystko, co brytyjskie. Dlatego zawsze z uwagą obserwowałam Vivienne Westwood, ale i Katharine Hamnett, projektantkę znaną ze swoich politycznych T-shirtow, które uwielbiam. Lubię też Francuzkę Isabel Marant czy ciuchy sportowe od Stelli McCartney. Podoba mi się również styl Charlotte Gainsbourg czy Patti Smith. Jak widzisz kino i muzyka są dla mnie największą inspiracją, jeśli chodzi o to jak się noszę.
27 Prestiżowa rozmowa
20 LAT W UNII EUROPEJSKIEJ!
Kolejne wybory
na horyzoncie
W tym roku obchodzimy 20-lecie obecności Polski w Unii Europejskiej, co jest doskonałą okazją do refleksji nad tym, co to członkostwo przyniosło Wielkopolsce. Zbliżające się wybory do Europarlamentu są momentem, w którym warto przypomnieć sobie, jak fundusze unijne wpłynęły na rozwój naszego regionu.
tekst : Zuzanna Kozłowska | z djęcia : Adobe Stock
28 Eurowybory
Pzez dwie dekady, do Wielkopolski trafiło aż 35 miliardów złotych w ramach polityki spójności, a efekty tych inwestycji widać gołym okiem.
Bilans 20 lat w Unii Europejskiej
To, co przez ostatnie 20 lat stało się w Wielkopolsce, to prawdziwa rewolucja cywilizacyjna. Dzięki wsparciu Unii Europejskiej nasz region zrealizował tysiące projektów, które zmieniły krajobraz i podniosły jakość życia mieszkańców. „Wystarczy rozejrzeć się dookoła, by zobaczyć, że zmieniliśmy się nie do poznania. Wielkopolska wypiękniała!” – podkreśla Marek Woźniak, Marszałek Województwa Wielkopolskiego. Fundusze unijne pomogły zrealizować szereg inwestycji infrastrukturalnych: wybudowano i zmodernizowano ponad 1300 km dróg, stworzono
4600 km sieci szerokopasmowego Internetu, wprowadzono 450 nowych autobusów komunikacji miejskiej, wybudowano i zmodernizowano 1400 km sieci kanalizacyjnej oraz odnowiono 250 km linii kolejowych. To wszystko, wraz z poprawą standardów leczenia, rozwojem regionalnego transportu publicznego i możliwościami kształcenia, znacząco podniosło poziom życia w Wielkopolsce.
Realizacja projektów była podzielona na kilka cyklów, powiązanych z okresami budżetowania Unii Europejskiej:
Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego (ZPORR) 2004-2006: 913 projektów o wartości prawie 1,4 mld zł
Wielkopolski Regionalny Program Operacyjny (WRPO) 2007-2013: prawie 2,5 tys. projektów o wartości przekraczającej 10,2 mld zł
Wielkopolski Regionalny Program Operacyjny (WRPO) 2014-2020: 3850 projektów o łącznej wartości prawie 17 mld zł
Największe i najbardziej znaczące projekty
Wśród największych inwestycji warto wymienić modernizację linii kolejowej nr 354 Poznań Główny – Piła Główna, budowę Wielkopolskiej Sieci Szerokopasmowej, budowę Wielkopolskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Poznaniu oraz zakup nowoczesnych pociągów typu Elf. Nie można też zapomnieć o budowie trasy tramwajowej Os. Lecha – Franowo, modernizacji linii kolejowej nr 356 na odcinku Poznań Wschód – Gołańcz oraz budowie obwodnicy miasta Śrem. Do tego dofinansowanie zakupu supernowoczesnego robota Da Vinci leczącego pacjentów w Wielkopolskim Centrum Onkologii i modernizacji budynku Biblioteki Raczyńskich czy modernizacji energetycznej budynku Collegium Altum Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Zmiany widać również w statystykach. Wskaźnik PKB na jednego mieszkańca Wielkopolski w relacji do średniej unijnej wzrósł z 50% w 2004 roku do 84% dzisiaj. Dla porównania, w Brandenburgii ten wskaźnik wynosi 86%. To dowód na to, jak bardzo nasz region skorzystał na członkostwie w Unii Europejskiej.
Przyszłość Wielkopolski w Unii Europejskiej
Obecnie realizowany jest program „Fundusze Europejskie dla Wielkopolski 20212027”, który jest trzecią perspektywą unijną w pełni zarządzaną przez Zarząd Województwa Wielkopolskiego. Na ten cel przeznaczono 2,154 miliarda euro, co zapowiada kontynuację dynamicznego rozwoju naszego regionu. Fundusze te zostaną przeznaczone na różnorodne projekty, które obejmują zarówno kontynuację dotychczasowych inwestycji, jak i wprowadzenie nowych inicjatyw. Kluczowe obszary inwestycji obejmują: infrastrukturę i transport, cyfryzację i nowoczesne technologie, ochronę środowiska i zrównoważony rozwój, edukację i rozwój kapitału ludzkiego oraz kulturę i turystykę.
20 lat minęło jak jeden dzień! A korzyści z członkostwa w Unii Europejskiej dla Wielkopolski są nieocenione. Fundusze unijne, połączone z kreatywnością, pracowitością i mobilizacją Wielkopolan, napędzają rozwój regionu, czyniąc go miejscem coraz bardziej atrakcyjnym do życia. Wielkopolska jest doskonałym przykładem, jak skutecznie wykorzystać wsparcie z Brukseli, by osiągnąć znaczący postęp i poprawić jakość życia mieszkańców. W nadchodzących wyborach (9 czerwca) do Europarlamentu warto pamiętać o tych osiągnięciach i kontynuować wspólną europejską drogę rozwoju.
29 Eurowybory
TATA NA MEDAL
— nowoczesne ojcostwo w Polsce
Ojcostwo staje się coraz bardziej złożoną i wielowymiarową rolą, która wymaga od mężczyzn nie tylko zaangażowania emocjonalnego, ale także umiejętności zarządzania czasem i równoważenia obowiązków zawodowych z rodzinnymi. Z okazji Dnia Taty pochylamy się nad zagadnieniem nowoczesnego ojcostwa, czyli po prostu doceniamy każdego z panów, którzy z dumą nazywają się tatą!
tekst : Zuzanna Kozłowska | z djęcia : Adobe Stock
Polski tata, czyli jaki?
Współczesny polski tata to dynamiczna postać. Statystyki pokazują, że ojcostwo w Polsce przechodzi ewolucję, a mężczyźni coraz bardziej angażują się w wychowanie dzieci. Prawie trzy czwarte (73,9%) respondentów badania Tato.Net posiada dzieci, a prawie połowa (45,5%) mieszka ze swoimi pociechami. Najczęściej ojcowie mają dwoje dzieci (41,5%), choć jedno dziecko ma 38,5% ojców. Aż 82,7% respondentów uważa, że najważniejszym motywem posiadania dziecka jest ich własne pragnienie. Istotnymi czynnikami są również potrzeba biologiczna
(54,4%) oraz posiadanie odpowiednich warunków mieszkaniowych (48,8%). Z kolei, najważniejszym źródłem wiedzy o tym, jaki powinien być tata, jest własny ojciec (40,0%), co chyba nikogo nie dziwi.
Jednak nie wszyscy ojcowie mają możliwość codziennego uczestnictwa w życiu swoich dzieci. Samotne ojcostwo i ojcostwo po rozwodzie stawia przed mężczyznami dodatkowe wyzwania. Samotni ojcowie często muszą łączyć rolę żywiciela rodziny z obowiązkami domowymi i wychowawczymi, co jest niezwykle wymagające. Po rozwodzie wielu ojców nadal dąży do utrzymania bliskiej relacji z dziećmi, mimo że nie zawsze mieszkają z nimi na co dzień. Statystyki wskazują, że około 25% ojców mieszka oddzielnie od swoich dzieci.
30 Nowocześnie
Postawy Polaków wobec ojcostwa
Raport „Postawy Polaków wobec rodzicielstwa i ojcostwa” ukazuje, jak zmienia się percepcja roli taty w Polsce na przestrzeni lat. Co możemy zaobserwować? Wyniki badań wskazują, że coraz więcej mężczyzn postrzega ojcostwo jako kluczowy element swojego życia. Ojcowie są coraz bardziej zaangażowani w wychowanie dzieci, doceniają wartość czasu spędzonego z rodziną i dążą do harmonii między życiem zawodowym a prywatnym. Zmiany te są widoczne w różnych aspektach życia rodzinnego, od podziału obowiązków domowych po podejście do wychowania dzieci. Pomimo wyzwań, jakie niesie współczesny świat, ojcowie wykazują dużą wiarę w swoje umiejętności wychowawcze oraz przyszłość swoich dzieci. Ta pozytywna postawa jest nie tylko motorem do działania, ale także wpływa na budowanie silnych i zdrowych relacji rodzinnych.
Balans między życiem zawodowym a rodzinnym
Jednym z najważniejszych wyzwań współczesnych ojców jest znalezienie równowagi między pracą a życiem rodzinnym. Z jednej strony mężczyźni dążą do osiągnięcia sukcesu zawodowego, bycia „żywicielem rodziny”, z drugiej – chcą aktywnie uczestniczyć w życiu swoich dzieci. Często ciężko jest połączyć te dwie role. Ważne w tej sytuacji wydaje się wsparcie ze strony pracodawców oraz partnerek. Kiedyś mówiło się, że potrzeba
wioski, żeby wychować dziecko, a prawda jest taka, że wystarczy mama i tata, którym zależy.
Zdrowy tata, zdrowe dzieci
Zdrowa dieta ojca ma znaczący wpływ na zdrowie dziecka. Wszystko wskazuje na to, że nawyki żywieniowe ojców mogą wpływać na zdrowie ich potomstwa już od najwcześniejszych etapów życia. Dlatego tak ważne jest, aby ojcowie dbali o swoje zdrowie i wprowadzali zdrowe nawyki żywieniowe w swoich rodzinach.
Nowe wyzwania, czyli ochrona dzieci w erze technologii
W dobie cyfryzacji ochrona dzieci przed zagrożeniami płynącymi z korzystania z technologii staje się jednym z priorytetów współczesnych rodziców. Ważne jest, aby ojcowie, byli świadomi zagrożeń i wiedzieli, jak skutecznie chronić swoje dzieci przed nieodpowiednimi treściami oraz nadmiernym używaniem urządzeń cyfrowych. Nie jest to łatwa praca, bo i przeciwnik mniej oczywisty, a bardziej wyrafinowany, więc zadanie staje się trudniejsze niż ochrona fizyczna dziecka. Potrzeba wiele empatii i obserwacji, by ochronić dziecko przed wirtualnymi zagrożeniami i coraz więcej ojców jest gotowych podnieść rękawicę. Rola ojca we współczesnym społeczeństwie jest nie tylko istotna, ale i wymagająca. Nowoczesny polski tata to więc mężczyzna świadomy wyzwań, jakie niesie ze sobą rodzicielstwo i dążący do stworzenia jak najlepszych warunków dla swojej rodziny. Nieidealny, ale zaangażowany. Miejmy nadzieję, że ta ewolucja to nie trend, a postawa, do której będą dążyć mężczyźni kilku następnych pokoleń.
Mądry ojciec to taki, który zna własne dziecko /William Szekspir/
31 Nowocześnie
32 Prestiżowa rozmowa
KASIA SOKOŁOWSKA
Jestem w tym miejscu, w którym powinnam być
Spotykamy się w Dniu Matki, od dwóch lat dla niej szczególnym, odkąd została mamą długo wyczekiwanego Ivo Lwa. Rozmawiamy w niedzielę, bo to jedyny dzień, kiedy w natłoku obowiązków znajduje czas na rozmowę. Od poniedziałku rozpoczyna zdjęcia do kolejnej edycji Top Model, w kolejce czekają jeszcze pokazy mody, a jej nowym „dzieckiem" zajmującym ją bez reszty jest wellnesowy projekt Lava e Sal. Kasia Sokołowska – reżyserka pokazów mody, jurorka w Top Model, młoda mama – szczerze o dojrzałości, wrażliwości artystycznej i zbyt krótkiej dobie. Rozmawia: Alicja Kulbicka | zdjęcia: Agata Serge
Reżyseria, aktorstwo, dziennikarstwo, kulturoznawstwo, modeling. Zwyciężyła moda. Projektanci, z którymi Pani pracuje, mówią o Pani „perfekcjonistka, każdy pokaz jest dopracowany do maksimum”. Ale mówią też, że potrafi Pani tupnąć nogą i nie szczędzić ostrych słów, choć jak słyszałam nie klnie Pani. Skąd u Pani ten dryg artystyczny? KASIA SOKOŁOWSKA: (śmiech) Pozwól, że sprostuję. Modeling to za dużo powiedziane, to było raczej zajęcie niezawodowe, w ten sposób po prostu dorabiałam na studiach. Przeklinam! Ale podobno z wdziękiem i w dobrych momentach. (śmiech) Ale tak całkiem serio to wszystkie profesje, którymi się zajmowałam, wyniknęły z tego jak ukształtowała się moja wyobraźnia. Jako dziecko miałam kilkunastoletnią przygodę z muzyką klasyczną i dawną, koncertowałam po świecie, co zajmowało mi sporo czasu. Było także związane z ogromną jak na dziecięce standardy dyscypliną, ale też z bardzo szczególnym poznawaniem świata i sztuki. Ta przygoda rozpoczęła się bardzo wcześnie, bo miałam wówczas 7 lat i zostałam rzucona na głęboką wodę. To z jednej strony rozwijało moją wrażliwość, a z drugiej strony samodzielność i dyscyplinę. Stąd już w życiu dorosłym wielką radość sprawia mi uprawianie zawodów, które wykonuję. Takich, które z jednej strony składają się z tej warstwy artystycznej, która karmi moją wrażliwość, powoduje, że spełniam się jako twórca, a z drugiej strony wymagają zarządzania, często twardą ręką. I te dwa elementy są niezbędne do tego, aby reżyserować, produkować i zarządzać projektami artystycznymi. Bo nimi też trzeba zarządzać. W tej branży zawsze jest za mało czasu, pieniędzy, ścierają się różne wizje, a w tym wszystkim trzeba jeszcze wygenerować wartościowy artystycznie przekaz. Nie bez znaczenia jest też moja edukacja, doświadczenie zawodowe, a także odwaga w podejmowaniu ryzyka. I to wszystko składa się na to jaka jestem i czym się zajmuję.
Zdarzało się „skakanie na główkę"?
Oczywiście! Nie ukrywajmy, kiedy rozpoczynałam swoją drogę zawodową, mój zawód praktycznie nie istniał. Dziś, kiedy ta branża wygląda inaczej, nikogo nie dziwi mój zawód. Ale 30 lat temu? To było ogromne ryzyko, ale ten świat mnie tak pociągał, że założyłam z góry, że to się musi udać. Oczywiście mocno skracam, bo jako freelancer borykałam się także z gorszymi czasami i niepewnością, czy zadzwoni telefon z kolejnym zleceniem i czy będzie dla mnie praca. Ale w którymś momencie zaskoczyło i tak trwa do dzisiaj.
Moda jest zaborcza?
Chyba jak każda dziedzina, którą chce się uprawiać na sto procent. Kocham teatr, ale w pewnym momencie musiałam zrezygnować z etatu w nim, bo miałam już tyle zleceń, że musiałam wybrać. Dopiero po latach mój świat rozszerzył się na inne dziedziny.
To skoro przy innych dziedzinach jesteśmy. Większość naszych czytelników zna Panią z programu Top Model, 12 edycji za nami. Myślała Pani, że ta przygoda tyle potrwa? Prace nad trzynastą edycją rozpoczynamy jutro (27.maja – przyp.red) i nie spodziewałam się, że przygoda potrwa tak długo. (śmiech) Co więcej bardzo ważyłam decyzję czy w ogóle wejść w telewizję. Moja pozycja zawodowa była już ugruntowana. Pracowałam ze wszystkimi projektantami i markami. I miałam wówczas 39 lat. (śmiech) Byłam w stabilnym, zawodowym punkcie. I choć program Top Model mówi o branży, edukuje i jest trampoliną do sukcesu, to jest też formatem rozrywkowym. Zastanawiałam się, czy to konwencja dla mnie, do tej pory byłam przede wszystkim reżyserem. Ale z drugiej strony pół życia spędziłam na scenie, więc bycie przed kamerą mnie nie przerażało i przede wszystkim zostałam zaproszona do programu jako ekspert. Miałam mówić o tym, na czym się znam.
Rozpoznawalność wiele zmienia. Do tej chwili była to jednak praca na backstage’u mody. I nie trzeba było poddawać się ocenie publiczności, telewidzów. Pamięta Pani ten moment, kiedy dotarło, że życie nie będzie wyglądać już tak samo?
Podskórnie czułam, że wystawieniem się na pierwszy plan przekroczę pewną barierę nietykalności, którą sobie bardzo ceniłam. Oczywiście tak się stało. Już kiedy pojawiły się pierwsze wzmianki na temat mojego udziału w programie, natychmiast zostało to skomentowane i bynajmniej nie, jak do tej pory, przez pryzmat zawodowy. Ludzi interesowało przede
wszystkim jak wyglądam, w co jestem ubrana, co u mnie prywatnie. Przez pewien czas nie miałam na to zgody, dyskutowałam z tym bardzo i czułam się uprzedmiotowiona. Ale dość szybko zracjonalizowałam sobie tę kwestię. Mam dystans i robię dalej to, co kocham najbardziej. Dziś bardziej niż smucą, zadziwiają mnie niektóre komentarze. A od kiedy zostałam mamą to już całkowicie wpadam w osłupienie jak kobieta kobiecie, matka matce może pewne rzeczy powiedzieć. To jest dla mnie szokujące. Zawsze wydawało mi się, że to już jest taka sfera, która jest zupełnie nietykalna. Różne kwestie można komentować, natomiast to stanowiło dla mnie sacrum. Bardzo się pomyliłam.
Co dała Pani telewizja?
Przede wszystkim swobodę mówienia szerzej o różnych rzeczach. Choć unikam zaproszeń do wypowiadania się w tematach, w których nie jestem ekspertem. Uważam, że za dużo mamy pseudoekspertów, którzy dają sobie prawo do kołczowania, nauczania, kaznodziejów, którzy mówią nam jak mamy żyć. Jeśli się wypowiadam, to w swojej dziedzinie lub o swoim doświadczeniu. Nie jest moją ambicją tworzenie swoistej ambony, z której będę przemawiać do wyznawców. (śmiech) Ale na pewno dzięki telewizji mogę upowszechniać wiedzę o branży. Telewizja pozwoliła mi pracować z młodymi ludźmi, co jest dla mnie szalenie istotne i wartościowe. Bo z jednej strony daję im swoją wiedzę i doświadczenie, ale także dużo od nich czerpię. Pomimo skończonych 50 lat, ciągle czuję się młoda, a dzięki pracy z nimi wciąż uczę się otwartości, tolerancji i innego punktu widzenia. Bardzo jest to dla mnie inspirujące. Telewizja uwiarygodniła także moje działania, dała mi dużo swobody i otworzyła na różne projekty. Jak chociażby współprace ambasadorskie, co wiązało się z przekroczeniem moich osobistych barier i zahamowań. Dodatkowo praca w telewizji pozwoliła mi na poszerzenie moich obszarów zawodowych. Jestem dyrektorem artystycznym różnych projektów – nie tylko z dziedziny mody.
Rozmawiamy w Dzień Matki. Całkiem niedawno zupełnie nowa rola, została Pani mamą. Rola życia?
Zdecydowanie! To największa, najsłodsza przygoda w moim życiu, nieporównywalna z niczym. Ale oczywiście nie uważam, że każda kobieta musi zostać matką, każdy ma swoją drogę. Ja też mam swoją. Nie ukrywam, że dosyć skomplikowaną ...
Mówi Pani otwarcie też o tym, że Ivo Lew został poczęty metodą in vitro, tym samym przełamując tak powszechne w Polsce tabu.
Parę lat staraliśmy się o dziecko, po drodze zdarzyło się wiele niepowodzeń i naprawdę trudnych momentów. Mówienie o in vitro, było dla mnie czymś naturalnym i oczywistym, bo problem niepłodności dotyczy bardzo wielu par i dla wielu z nich ta metoda jest jedyną szansą. Kobiety powszechnie się tym nie chwalą, nie chcąc czuć się wykluczonymi. Nie chcą także, aby ich dzieci były wykluczane. I choć dla mnie mówienie o tym jest zupełnie naturalne, doskonale te kobiety rozumiem. Pomimo tego, że jestem taką samą mamą jak każda inna kobieta, moja droga do macierzyństwa jako osoby rozpoznawalnej była szeroko komentowana. Zarówno sposób, jak i czas. A przecież to indywidualna decyzja. Ja nie komentuję życia innych i uważam, że wszelkie komentarze na ten temat są – delikatnie mówiąc – niestosowne. Jestem szczęśliwa, mam wspaniałego syna, jesteśmy zdrowi i to jest dla mnie najważniejsze na świecie.
Zastanawiam się, ile godzin ma Pani doba, bo oprócz reżyserowania pokazów mody, udziału w Top Model, obowiązków mamy, jest Pani także przedsiębiorczynią. Hotele Lake Hill w Karkonoszach i na Mazurach, autorski projekt wellness Lava e Sal i za chwilę otwarcie hotelu Sanssouci w Karpaczu. Kiedy znajduje Pani na to wszystko czas?
Faktycznie tych obowiązków jest sporo. (śmiech) Od kilku lat jestem dyrektorem artystycznym w projektach hotelowych mojego życiowego partnera, Artura Koziei. W tych niełatwych czasach tworzymy wspaniałe projekty hotelowe i wbrew trudnościom w tej branży, dopinamy właśnie projekt pięciogwiazdkowego hotelu w Karpaczu. Nasze otwarte hotele Lake Hill Mazury w Ostródzie i Lake Hill Karkonosze k. Karpacza mają w swojej nazwie RESORT & SPA i to SPA jest dla mnie bardzo ważnym elementem odpoczynku naszego gościa. Dlatego stworzyliśmy wyjątkową przestrzeń wypełnioną zapachem, muzyką i dobrym designem, a przede wszystkim świetną ofertą zabiegów wellness.
Nazwa tego konceptu to SPA Lava e Sal. Lawa i Sól. Jaka filozofia przyświecała Pani, tworząc to miejsce?
Lava e Sal jest projektem, który skupia w sobie wszystkie moje przemyślenia, potrzeby estetyczne i pragnienia. Teraz – kiedy jestem mamą – te tematy są mi jeszcze bliższe.
34 Muzyka
Pragnienie zdrowia, poszukiwanie równowagi pomiędzy tym co „na zewnątrz” i tym „co wewnątrz". Ale to także wyraz pewnej tęsknoty za podróżami i miłości do sztuki. Uważam bowiem, że obecność sztuki i pięknego designu jest niezbędne, aby poczuć harmonię i „wyłączyć" głowę. Projekt Lava e Sal zaspokaja wszystkie zmysły.
Jak wyglądała praca nad projektem?
Prace nad tym projektem rozpoczęłam od zadania sobie pytania – czego oczekuję od miejsca wellness? Odpowiedź była prosta – przede wszystkim oczyszczenia. Aby w ogóle zacząć myśleć o jakiejkolwiek regeneracji, najpierw muszę się wymyć i wyszorować. I stąd pewien dualizm odzwierciedlony w nazwie SPA. Z jednej strony mamy lawę, symbolizującą regenerację, zmysłowość, seksualność, świadomość i samoakceptację, z drugiej sól symbol oczyszczenia ciała i umysłu, detoksykacji, kąpieli i duchowości. Te dwa pierwiastki to nic innego jak dwie natury człowieka. W kolejnym etapie, jak na reżysera przystało, zaprosiłam do współpracy ekspertów od tematu wellness, technologii, rozwiązań – to była podstawa. Jak mówiłam szalenie ważne były dla mnie wnętrza i sztuka. Zaprosiłam do współpracy artystów, których cenię: Agnieszkę Brzostek z AB Concept Design, pracownię Lange Lange, ceramiczkę Olgę Milczyńską, rysowniczkę Gosię Herbę. To był niesamowity proces twórczy. Jednocześnie pracowaliśmy nad muzyką, zapachami, zupełnie jak podczas pokazu mody. Tylko w innej branży. Na końcu powstało wspaniałe menu zabiegowe.
Jakie atrakcje czekają zatem na gości Lava e Sal?
Cała nasza oferta jest zbudowana na koncepcie Lawy i Soli. Czyli po pierwsze oczyszczanie, po drugie regeneracja. Do dyspozycji naszych gości jest całe mnóstwo fantastycznych masaży z użyciem stempli ziołowych i solnych, pałeczek i kamieni bazaltowych. Mamy również łóżko do masażu wypełnione ciepłym kwarcem. Podstawą wszystkich zabiegowych rytuałów jest Hammam – wspaniała łaźnia, z białego marmuru z podgrzewanym łożem. To miejsce, gdzie najczęściej rozpoczynają się nasze rytuały. Zaczynamy od oczyszczania, a potem przechodzimy do terapii manualnych i masaży z olejami. Jest też genialny basen Watsu, który umożliwia naprawdę szczególną terapię, gdzie w środowisku wodnym, w ciepłej wodzie terapeuta pracuje z naszym gościem. Terapia Watsu to holistyczny rytuał łączący w sobie różne techniki i metody pracy z ciałem takie jak rozciąganie, medytacja, terapia dźwiękiem, praca na punktach spustowych i spiętych mięśniach. Relaksacyjna forma terapii pasywnej uwalnia wszelkie napięcia w ciele spowodowane przewlekłym stresem, przebodźcowaniem, zmęczeniem i bólami mięśni. To jest takie totalne odprężenie. Kto tego spróbował, ten wie, że tego doświadczenia nie można porównać z żadnym innym. Dookoła basenu Watsu jest komfortowa wypoczywalnią z kominkiem, sauną, leżankami Infrared wykorzystującymi moc głębokiej podczerwieni. Jestem szalenie dumna z tej przestrzeni, która jest piękna i kojąca, działa na wszystkie zmysły. Lava e Sal to takie moje nowe dziecko. (śmiech) I teraz intensywnie pracujemy, aby pojawiło się w kolejnych naszych hotelach. SPA w Ostródzie będzie zdecydowanie
największe – to prawie 700 metrów kwadratowych przestrzeni. Mamy tam również nastrojową salę do ćwiczeń, łaźnię błotną Rassoul i oczywiście świetnych terapeutów. To wszystko w Hotelu LAKE HILL RESORT AND SPA w Ostródzie. Hotel położony jest nad samym jeziorem, ma również swój hotelowy aquapark z wodnym placem zabaw dla dzieci i ogromną strefą kids play. Zapraszam więc do Ostródy! Już za miesiąc kolejna Lava e Sal w Hotelu LAKE HILL RESORT AND SPA KARKONOSZE w Sosnówce koło Karpacza – także bardzo blisko Poznania. Do końca roku mamy w planach otwarcie trzeciej lokalizacji w Hotelu Sanssouci w Karpaczu.
Jest miejsce w życiu na nowe plany? A jeśli jest, to czym nas Pani zaskoczy? Czy doba się już skończyła? Moja doba skończyła się już wiele lat temu. (śmiech) Od bardzo wielu lat robię staranną selekcję swoich planów i założeń. Najtrudniejszym życiowo dla mnie momentem zawodowym nie był moment związany z konkretnym projektem, ale moment, w którym musiałam sobie odpowiedzieć na parę pytań. Bo kiedy zaczyna się klęska urodzaju, przychodzą do Ciebie piękne, inspirujące i ciekawe projekty, na które całe życie czekałaś, a doba ma wciąż tylko 24 godziny, trzeba postawić pewne granice, dokonać niełatwych wyborów. To jest szalenie trudne, zwłaszcza, kiedy tak jak ja jesteś freelancerem. Mam to już na szczęście za sobą, lekcję selekcji przerobiłam koło 40-tki i dzisiaj nieco łatwiej przychodzi mi rezygnowanie z różnych rzeczy. Zwłaszcza teraz, gdy mam małe dziecko, nie żałuję, że gdzieś mnie nie ma… Mój syn rośnie i pewne momenty już nigdy się nie powtórzą. Chcę przy tym być. Ale moja zawodowa i życiowa droga dalej mnie gdzieś prowadzi, nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. (śmiech) Jeden projekt przechodzi płynnie w drugi i to jest niesamowite. Mam takie poczucie, że jestem w tym miejscu, w którym powinnam być.
Jest Pani szalenie aktywna, pełna energii, często w wielu miejscach naraz. To na koniec zapytam, czego przy tak intensywnym życiu zawodowym i prywatnym nie może zabraknąć w szafie Katarzyny Sokołowskiej?
Kiedyś myślałam, że szpilek, ale okazuje się, że to nieprawda. (śmiech) Oczywiście były takie etapy w moim życiu, kiedy nie wyobrażałam sobie dnia bez wysokich obcasów, ale to tylko dowodzi tego, że nasze potrzeby się zmieniają… A czego nie może zabraknąć? Jeśli chodzi o ubrania, na pewno dobrej klasycznej bazy i biżuterii. Kocham biżuterię, (śmiech) ma ona dla mnie nie tylko wymiar modowy, ale bardzo często także sentymentalny. Jest dla mnie kolekcjonowaniem chwil i wspomnień. Podobnie jest z ubraniami. W mojej szafie wisi bluzka mojej mamy, pewnie z czasów, kiedy miała 20 lat i moja sukienka, w której jako szesnastolatka jeździłam do Jarocina. Te ubrania opowiadają pewną historię, a dla mnie moda to coś więcej niż tylko ubrania. Moda to emocje, a one w życiu są najważniejsze!
35 Prestiżowa rozmowa
Tak niewiele trzeba
Minimalizm w wiosennej odsłonie. Stylizacje, które bronią się jakością, czarują nonszalancją. Uniwersalne, „całodzienne”, dobre na każdą okazję. Prostota jest w modzie? Sprawdzamy w Starym Browarze.
Stylizacje: Karolina (@karolinamarja)
Zdjęcia: Katarzyna Jankowiak
36 Moda
komplet
dżinsowy
La Mania
top
torebka pierścionek TOUS
okulary Optyk Premium 1242 (Pasaż
(Pasaż +1),
Zara (Atrium 0),
(Atrium +2),
+2)
37 Moda biały garnitur 303 Avenue (Atrium 0), top
(Atrium 0), torebka Weekend Max
(Atrium +1), okulary Optyk Premium 1242 (Pasaż +2)
Zara
Mara (Pasaż +1), klapki Bimba y Lola
38 Moda
sukienka La Mania (Pasaż +1), kurtka
Affair Label z TUTU (Atrium +2), buty Zara (Atrium 0), okulary
Optyk Premium
1242
(Pasaż +2)
Te efektowne stylizacje to najnowsze kolekcje z browarowych sklepów polskich marek.
„Nasi” umieją w kapsuły i nowoczesną prostotę. Materiały i konstrukcje to ekstraklasa jakości.
39
Moda
dżinsowy komplet
La Mania (Pasaż +1), top Zara (Atrium 0), torebka TOUS (Atrium +2), okulary
Optyk
Premium
1242 (Pasaż +2)
LETNIA SUKIENKA I KOWBOJKI
Nieoczywiste połączenie
hitem sezonu letniego
W modzie nie ma miejsca na nudę. Każdy sezon przynosi nowe, zaskakujące trendy, które podbijają serca fashionistek na całym świecie. Od kilku lat moda nie zna granic. Cenimy coraz bardziej wielozadaniowość ubrań i tak z roku na rok hitem lata jest połączenie – które na pierwszy rzut oka może wydawać się nietypowe – letniej sukienki i kowbojek. Dlaczego warto postawić na ten stylowy duet? Jednym z powodów, dla których warto dać mu szansę jest nieoczekiwany kontrast, który osobiście uwielbiam.
Kowbojki, zaczęły być popularne w modzie codziennej już w latach 50. i 60. XX wieku, głównie za sprawą wpływu westernów i popkultury amerykańskiej. Jednak ich pierwsze pojawienie się na modowych wybiegach datuje się na lata 70. XX wieku, kiedy projektanci zaczęli eksperymentować z estetyką Dzikiego Zachodu.
W latach 50. i 60. ub.w. kowbojki były noszone głównie jako element stroju związanego z kulturą amerykańską i westernami. Do ich popularności przyczyniły się ikony popkultury, takie jak Elvis Presley i James Dean. W latach 70. projektanci mody, tacy jak Ralph Lauren, zaczęli wprowadzać elementy stylu kowbojskiego do swoich kolekcji, co uczyniło kowbojki modnym dodatkiem do codziennych stylizacji. To wtedy zaczęły pojawiać się w bardziej formalnych i miejskich kontekstach, a w latach 80. ponownie stały się popularne dzięki ruchowi country i wpływowi muzyki, a także filmom takim jak „Urban Cowboy” z Johnem Travoltą. W latach 90. były one częścią stylu grunge i alternatywnej mody, co jeszcze bardziej rozszerzyło ich zasięg w codziennych stylizacjach. Współcześnie kowbojki często pojawiają się na wybiegach mody i w codziennych stylizacjach dzięki projektantom takim jak: Isabel Marant, Givenchy czy Saint Laurent. Kowbojki są teraz uważane za uniwersalny element garderoby, który można łączyć z różnymi stylami, od boho po elegancki look. Kowbojki, z ich surowym, westernowym charakterem, doskonale kontrastują z delikatnymi, zwiewnymi letnimi sukienkami. Ten kontrast sprawia, że stylizacja staje się bardziej wyrazista i intrygująca. Połączenie cięższych butów z lekką sukienką nadaje
tekst : Anna Śmiechowska
całości nonszalanckiego, ale jednocześnie eleganckiego wyglądu.
Te buty warto nosić na wiele sposobów. W połączeniu z letnią sukienką, mogą dodać outfitowi rockowego pazura, boho luzu czy nawet elegancji w stylu country chic. Wystarczy dobrać odpowiednie dodatki, aby całkowicie zmienić charakter stylizacji.
Uzupełniając stylizację kowbojkami, gwarantujesz sobie wygodę i stabilność. Ten typ obuwia czyni długi letni spacer czy wieczorne wyjście bezproblemowym. W kowbojkach mamy swobodę ruchu i nie obawiamy się dyskomfortu, w przeciwieństwie do sandałów na obcasie.
40 Moda
GREENPOINT
ORSKA
RITA KRZYSIEK
ZARA
wzorami i frędzlami w połączeniu z brązowymi kowbojkami stworzy prawdziwy boho look. 2. Zwiewna, biała sukienka i czarne kowbojki. Klasyczna i elegancka opcja na wieczorne wyjścia. Biała sukienka podkreśli letnią opaleniznę, a czarne kowbojki dodadzą stylizacji rockowego charakteru. 3. Krótka, kwiecista sukienka i jasne kowbojki. Romantyczny, dziewczęcy look idealny na randki czy spotkania z przyjaciółmi. Jasne kowbojki w odcieniach beżu lub bieli świetnie komponują się z pastelowymi kolorami sukienki. 4. Spódniczka czy szorty jeansowe w połączeniu z ramoneską i kowbojkami to duet idealny. Miejska stylizacja na wyższym poziomie
Letnie dni mogą być gorące, ale wieczory bywają chłodne. Warstwowe stylizacje takie jak lekka sukienka z kardiganem, jeansową kurtka czy ramoneska z kowbojkami to świetne rozwiązanie na zmienne warunki pogodowe. Dodają głębi i charakteru stylizacji.
Pamiętaj o dodatkach, które dopełnią stylizację. Kapelusz z szerokim rondem, torebki z frędzlami, kosze, szerokie paski i biżuteria inspirowana stylem boho. Ale jeśli nie lubisz tego typu dodatków, zawsze możesz swoją stylizację uzupełnić delikatnym pierścionkiem czy kolczykami. W towarzystwie kowbojek także dobrze wygląda minimalistyczna sukienka typu slipdress bez dodatków. Letnia sukienka i kowbojki to połączenie, które w tym sezonie zdobywa serca kobiet na całym świecie. To idealna opcja dla tych, którzy szukają nowych, oryginalnych stylizacji łączących wygodę z modowym zacięciem. Kowbojki stały się trendem w modzie codziennej na przestrzeni kilku dekad, a ich popularność rosła i zmieniała się pod wpływem różnych ruchów kulturowych i projektantów mody.
Nie bój się eksperymentować i wprowadzić trochę dzikiego zachodu do swojej letniej garderoby. Kto wie, może właśnie to nieoczywiste połączenie stanie się Twoim ulubionym zestawem na lato? Moim już jest od lat!
Warto postawić na jakość! Aby kowbojki były komfortowe, muszą być skórzane również od wewnątrz, wówczas stopa oddycha. Koniecznie trzeba zwrócić na ten szczegół uwagę. Kowbojki same w sobie są mocnym akcentem każdej stylizacji. To idealne rozwiązanie dla tych, którzy lubią wyróżniać się z tłumu i nie boją się odważnych, modowych wyborów.
Jak nosić letnią sukienkę z kowbojkami? Zainspiruj się moimi propozycjami 1. Sukienka boho z frędzlami i klasyczne kowbojki. Idealna stylizacja na letnie festiwale. Sukienka z etnicznymi
41 Moda
RITA KRZYSIEK
LE COLLET
ORSKA
LE COLLET
GREENPOINT
RITA KRZYSIEK
LE COLLET
ORSKA
ORSKA
FABIOLA
GREENPOINT
RITA KRZYSIEK
FABIOLA
ZARA
SAMOOPALACZE – zdrowa alternatywa dla tradycyjnego opalania
Lato w pełni i każda z nas chciałaby pokazać piękną, wakacyjną opaleniznę. Często jednak, wygrzewając się na słońcu, zapominamy o tym, że promienie UV są szkodliwe dla naszej skóry, odpowiadają m.in. za przyspieszanie procesów starzenia, powstawanie zmarszczek i poparzenia słoneczne. Nie musimy jednak rezygnować z opalenizny! By nadal cieszyć się piękną, zdrowo wyglądającą skórą, warto sięgnąć po samoopalacze.
tekst: Patrycja Sławkowska
Samoopalacze to kosmetyki, które nadają skórze złocisty, opalony wygląd. Produkty te zawierają składniki, takie jak dihydroksyaceton (DHA), który reaguje chemicznie z aminokwasami w warstwie rogowej naskórka, powodując jego przyciemnienie. Dzięki samoopalaczom można uzyskać efekt opalenizny przez cały rok, bez ryzyka uszkodzeń skóry, jakie niesie ze sobą słońce lub solarium.
Rodzaje samoopalaczy
Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów samoopalaczy, które różnią się formą aplikacji i intensywnością efektu. Do najpopularniejszych należą pianki – lekkie, łatwe do rozprowadzenia i szybko schnące. Pianki są idealne dla osób, które szukają natychmiastowego efektu opalenizny. Mgiełki – umożliwiają równomierne pokrycie skóry, nawet w trudno dostępnych miejscach. Są wygodne w użyciu i dają naturalny efekt. Balsamy – często wzbogacone o składniki nawilżające, idealne dla osób z suchą skórą. Dają subtelniejszy, stopniowy efekt opalenizny. Chusteczki – jednorazowe, nasączone samoopalaczem, są wygodne w podróży i łatwe w użyciu. Kremy i żele – bardziej gęste formuły, które często oferują dodatkowe korzyści pielęgnacyjne, takie jak nawilżenie czy odżywienie skóry.
Przygotowanie skóry przed nałożeniem samoopalacza
Aby uzyskać najlepszy efekt, używając samoopalacza, ważne jest odpowiednie przygotowanie skóry. Użyj peelingu. Na dzień przed nałożeniem samoopalacza wykonaj peeling całego ciała, aby usunąć martwy naskórek. Dzięki temu opalenizna będzie równomierna i dłużej się utrzyma. Zadbaj o nawilżenie. Nawilż skórę, zwłaszcza suche partie takie jak łokcie, kolana i kostki. Zapobiegnie to powstawaniu ciemniejszych plam w tych miejscach. Jeśli planujesz depilację, wykonaj ją co najmniej 24 godziny przed nałożeniem samoopalacza, aby uniknąć podrażnień.
Z branżą beauty związana od 2007 r. Manager SPA z 6- letnim doświadczeniem. Absolwentka Uniwersytetu Medycznego w Łodzi na kierunku kosmetologia. Doświadczony szkoleniowiec, pasjonatka nowoczesnych urządzeń Hi- Tech w połączeniu z technikami manualnymi. Sprawna organizatorka, nieustannie doskonaląca swoje umiejętności.
Manager w RAI82
Jak dobrać odpowiedni odcień samoopalacza?
Dobór odpowiedniego odcienia samoopalacza jest kluczowy dla uzyskania naturalnego efektu. Jeśli masz jasną karnację wybieraj samoopalacze oznaczone jako „light” lub „fair”. Te produkty dadzą subtelny, naturalny efekt opalenizny. Dla średniej karnacji idealne będą samoopalacze w odcieniach „medium”. Nadadzą one skórze złocisty blask bez nadmiernego przyciemnienia. W przypadku ciemnej karnacji wybierz odcienie „dark” lub „deep” dla intensywnej, głębokiej opalenizny.
Jak nakładać samoopalacz?
Prawidłowa aplikacja samoopalacza jest kluczowa dla uzyskania równomiernej opalenizny. Aplikacja rękawicą – używaj specjalnej rękawicy do samoopalacza, aby uniknąć plam na dłoniach i zapewnić równomierne rozprowadzenie produktu. Nakładaj samoopalacz ruchami okrężnymi, zaczynając od nóg i kierując się ku górze. Umożliwi to równomierne pokrycie skóry. Na stawy, takie jak łokcie, kolana i kostki, nakładaj minimalną ilość produktu, aby uniknąć nadmiernego przyciemnienia. Pozwól samoopalaczowi wyschnąć przez co najmniej 10-15 minut przed założeniem ubrań. Unikaj kontaktu z wodą przez kilka godzin po aplikacji.
42 Uroda
Popularne samoopalacze do ciała, które zdobyły uznanie użytkowników:
Uroda
Lirene Samoopalający Żel do Twarzy. Ten produkt wyróżnia się żelową formułą, która szybko się wchłania i nie pozostawia smug. Zawiera 94% składników pochodzenia naturalnego, takich jak woda kokosowa i ekstrakt z lotosu, co zapewnia skórze piękny odcień i dodatkowe nawilżenie.
Fake Bake Flawless. Płynny samoopalacz, który zapewnia równomierną i naturalnie wyglądającą opaleniznę. Produkt jest łatwy w aplikacji. Nie zawiera parabenów i jest odpowiedni nawet dla alergików. Tropikalny zapach.
Bioderma Photoderm Autobronzant Brume Hydrante.
Samoopalająca mgiełka, która dodatkowo nawilża skórę. Jest odpowiednia zarówno do twarzy, jak i ciała, nie podrażnia skóry i nie zatyka porów. Efekt opalenizny jest delikatny i równomierny.
St. Moriz Instant Self Tanning Mousse. Dzięki puszystej konsystencji pianka łatwo się rozprowadza. Tworzy długotrwałą opaleniznę. Doskonale nawilża i wygładza skórę dzięki zawartości witaminy E i mleczka oliwnego. Produkt odpowiedni zarówno do twarzy, jak i do ciała.
Bondi Sands Self Tanning Foam. Lekka pianka, która tworzy równomierną, naturalnie wyglądającą opaleniznę. Długotrwały efekt, nawilżająca formuła z aloesem. Kokosowy zapach.
Dove DermaSpa Summer Revived.
To produkt łączący właściwości balsamu nawilżającego i samoopalacza. Stopniowo nadaje skórze subtelny słoneczny odcień, bez ryzyka smug czy plam. Jest dostępny w dwóch wariantach, dla jasnej i średniej karnacji oraz dla średniej i ciemnej karnacji.
St. Tropez Self Tan Classic Bronzing Mousse.
Posiada lekką formułę, która nie pozostawia smug i jest łatwa w aplikacji. Tworzy efekt naturalnej, zdrowej opalenizny. Ma przyjemny zapach.
Zdrowa, muśnięta słońcem skóra
Samoopalacze to doskonała alternatywa dla tradycyjnego opalania, oferując bezpieczny sposób na uzyskanie pięknej, złocistej skóry przez cały rok. Klucz do sukcesu to odpowiedni dobór produktu, właściwe przygotowanie skóry i prawidłowa aplikacja. Dzięki szerokiemu wyborowi samoopalaczy na rynku, każda kobieta może znaleźć produkt idealny dla siebie, ciesząc się zdrową i naturalnie wyglądającą opalenizną bez ryzyka uszkodzeń skóry.
43
PAULINA SZYMAŃSKA
Makijaż permanentny to dla mnie sztuka
Absolwentka najlepszej Akademii makijażu permanentnego w Polsce i na świecie Long-TimeLiner®. Doceniona za swoje umiejętności i kwalifikacje – otrzymała tytuł Elitarnej Linergistki marki Long-Time-Liner® z zakresu pigmentacji brwi, oczu oraz ust. Prywatnie – ciepła, wesoła i cierpliwa. Z wytrwałością tłumaczy swoim klientkom tajniki makijażu permanentnego, który traktuje jak sztukę. A wszystko po to, aby wydobyć naturalne piękno z każdej z nas, które odwiedzają jej salon.
Rozmawia: Alicja Kulbicka | zdjęcia: Archiwum prywatne P.Sz.
Jak długo zajmujesz się makijażem permanentnym i co Cię do tego zainspirowało?
PAULINA SZYMAŃSKA: Makijaż permanentny obecny jest w moim życiu już od 10 lat. Na przestrzeni tego czasu bardzo ewaluował. Cieszę się, że pamiętam to jak wyglądały jego początki w Polsce, że mogłam tego doświadczyć, ponieważ to pokierowało mnie do miejsca, w którym jestem obecnie. Całe doświadczenie zbierane przez dekadę pozwoliło mi ukształtować moją indywidualną ścieżkę w tej branży. Poruszam się dumnie w świecie naturalności, jednocześnie zapewniając klientkom wygodę na co dzień. Do tego poznaję mnóstwo ludzi, każda taka relacja buduje mnie cegiełka po cegiełce. A co tak naprawdę mnie zainspirowało, aby rozpocząć przygodę z PMU (Permanent Make-Up – przyp. red)? Początek tej historii przepowiedziała moja ukochana Babcia. (śmiech) Początki lat 90 – kosmetologia i kosmetyka były w rzeczywistości małego miasta niemalże utopią. Kto wtedy chodził do kosmetyczek? Za to ja – dumna 4-latka precyzyjnie potrafiłam zadbać o dłonie mojej babci, jej manicure. Robiłam to z niezwykłym oddaniem i skupieniem. Wtedy padło jej magiczne: „Jak dorośniesz Paulinko, to właśnie Ty będziesz sprawiać, że kobiety będą piękne. Zostaniesz kosmetyczką!”. Kompletnie nie miałam pojęcia co ta Babcia do mnie mówi. Ale Jej słowa spełniły się. (śmiech) Pierwsze studia filologia angielska, a następnie poszło już szybko. Od małego gabinetu po kolejne studia, tym razem już z kosmetologii, niezliczona ilość szkoleń i jestem teraz w miejscu
44 Uroda
gabinetami w Poznaniu i w Słupcy, w których mimo szerokiego wachlarzu usług, ja skupiam się głównie na makijażu permanentnym.
Zatem zacznijmy od początku. Czym jest makijaż permanentny?
Dla mnie? To sztuka. Przekaz tego jak widzą moje oczy kobietę, podkreślenie jej piękna, wydobycie charakteru, akcent na jej indywidualność. Technicznie rzecz biorąc, to inaczej mikopigmentacja, w której aplikujemy odpowiednio dobrany barwnik w powierzchniowe warstwy skóry, poprawiając i upiększając poszczególne partie ciała: brwi, usta czy kreski. Bardzo często porównuje się makijaż permanentny do tatuażu, natomiast nowoczesne trendy i przede wszystkim bezpieczne techniki zdecydowanie wykluczają to stwierdzenie. W przeciwieństwie do tatuażu, makijaż permanentny nie pozostanie z nami na zawsze. W swojej pracy opieram się na technice Long-TimeLiner®. Jestem absolutnym jej zwolennikiem ze względu na sprawdzone – warto dodać – od 35 lat bezpieczeństwo. LongTime-Liner® to pionier PMU zarówno w Polsce, jak i na świecie. Mam do tej marki całkowite zaufanie.
Z tego co mówisz, to bezpieczne zabiegi, jednak zakładam, że spotykasz się z obawami ze strony klientek. Jakie pytania padają?
Oczywiście! Powiedzenie: strach ma wielkie oczy jest tu najtrafniejszym spośród wszystkich, jakie mogły mi przyjść do głowy. Klientki bardzo obawiają się przede wszystkim efektu sztuczności, przerysowania oraz zbyt długiej trwałości makijażu. Pytają o to, czy wykonam im rysunek wstępny z wizualizacją makijażu? Czy makijaż permanentny to tatuaż? Dlaczego makijaż permanentny tak bardzo potrafi się różnić w efekcie końcowym w zależności od linergisty, który ten makijaż wykonuje? Zawsze jednak wszystkie wątpliwości rozwiewam na konsultacji bądź przed zabiegiem. Każda klientka dostaje ode mnie solidną porcję wiedzy na temat bezpieczeństwa makijażu, jego przemijalności.
A zanim zaczniemy pracę – bez wyjątku wykonuję rysunek wstępny.
Na co zwracać uwagę przy wyborze salonu, w którym decydujemy się na zabieg?
Przede wszystkim dostatecznie sprawdzajmy kwalifikacje linergisty, do którego kierujemy się na zabieg. Zasięgajmy opinii z różnych źródeł na temat stylu pracy, doświadczenia. Dokładnie sprawdźmy markę, na której opiera się linergista, barwniki, na jakich pracuje, oraz sprzęt. Warto zapytać linergistę o to, czy jego pigmenty spełniają wszystkie normy, czy są uznane za medyczne i czy spełniają międzynarodowe wymogi określone dla produktów medycznych. W dobie dzisiejszych wyidealizowanych zdjęć w social mediach, bądźmy również ostrożni na utopijnie perfekcyjne wizualizacje wykonanych prac. Zbyt wysoki retusz powinien zapalić czerwoną lampkę.
45
już z dwoma
Uroda
Jakie metody stosujesz w makijażu permanentnym?
Tak naprawdę wykonuję wszystkie dostępne metody w makijażu permanentnym w Polsce. Od brwi Ombre Brows, po kreski cieniowane Shadow Liner, usta Perfect Contour Lips itp. Technik naprawdę jest sporo. Niemniej jednak moją największą dumą jest moja autorska technika: Soft Brows, Soft Lips oraz Soft Shadow Liner. Są to techniki pigmentacji brwi, ust i powiek, które zapewniają naturalność i bezpieczeństwo. Nasycenie pigmentacji w technice SOFT jest szczególnie zwiewne i świeże. Istotne jest również odpowiednie rozłożenie gradientu, gra światłocieniem. Niedoskonałości są skorygowane, ale w taki sposób, aby makijaż permanentny nie stał na pierwszym planie. Technika SOFT to półprzezroczysty, satynowy efekt, który klientki często porównują do lekkiej, pudrowej chmurki. Trwałość makijażu wykonanego tą techniką to około 12-18 miesięcy.
Czy istnieją określone trendy w makijażu permanentnym, które obserwujesz obecnie?
Regularnie obserwuję, jak zmieniają się trendy, które, ku mojej radości z roku na rok zmierzają w kierunku: make up no make up. Wykonując makijaż permanentny, stawiam na jego przemijalność oraz lekkość. Gwarantuje to moim klientkom brak efektu przerysowania na przestrzeni wielu lat. W myśl mojej zasady makijaż permanentny musi cechować subtelność oraz elegancja, coś pomiędzy klasycznym
makijażem a byciem saute. Daleka jestem od kierowania się w makijażu permanentnym chwilową modą na kształt np. brwi. Moda, jak każda, przemija, a największa siła to siła naturalności, którą w myśl zasady „less is more” wystarczy odpowiednio skorygować, aby odkryć jej ukryte piękno. Przerysowane makijaże permanentne są dla mnie absolutnym passé.
Oprócz tego, że wykonujesz makijaże permanentne, to także szkolisz przyszłych adeptów tego zawodu, gdzie ich uczysz? Od samego początku mojej przygody w branży beauty wybieram najbardziej prestiżowe placówki szkoleniowe w Polsce. Jestem osobą bardzo wymagającą i niestety (lub stety) krytyczną wobec siebie, ale również wobec innych. Stąd mam przekonanie, że wybór najlepszych szkoleniowców zagwarantuje perfekcyjne wykonanie usługi moim klientkom. Doceniam i szanuję każdego klienta, szczególnie gdy na rynku jest tyle konkurencji. Staram się jednak oddać ponadwymiarowe zaangażowanie oraz perfekcjonizm w swojej pracy, a do tego potrzebuję ogromnego zaplecza teoretycznej wiedzy, którą trzeba śledzić i przyswajać na bieżąco zgodnie z wszystkimi zmianami w zakresie pigmentacji. Ciężko wymienić ilość szkoleń, które odbyłam, jednak największym moim wsparciem zdecydowanie był Long-Time-Liner® właśnie dlatego, że jest światową marką makijażu permanentnego. Z dumą mogę przyznać, iż aktualnie pełnię funkcję Trenera Regionalnego tej marki i już od 2020 roku przeprowadzam szkolenia w Poznaniu oraz w Warszawie. Stoję więc obecnie zdecydowanie częściej po drugiej stronie –jako szkoleniowiec, co nie oznacza jednak, że przestałam się rozwijać i uczyć od najlepszych profesjonalistów w tej branży.
Brwi, kreska na powiekach, usta – co dzisiaj najczęściej wykonujesz, ale też co sprawia Ci największą przyjemność?
Tak naprawdę nie ma reguły. Obecnie klientki zaufały, że makijaż permanentny może być zjawiskowy i z klasą. Dlatego gdyby przełożyć na wykres dane tego, co wykonuję najczęściej w gabinecie, słupki procentowo wykazywałyby niemalże remis. A jaka pigmentacja sprawia mi największa przyjemność? Myślę, że pigmentacje naprawcze (medyczne), w sytuacji, gdy ciężka choroba bądź wypadek spowodowały utratę brwi czy zniekształcenie ust, bądź też zanik jej czerwieni wargowej np. z powodu dużej ilości plamek Fordyce’a. Iskra w oku, która pojawia się u takiej klientki, a także nierzadko u klienta to dla mnie ogromny zastrzyk motywacji i najpiękniejsza nagroda za wykonaną pracę. Poczucie wdzięczności, jakie wówczas mi towarzyszy, nie sposób opisać słowami. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogę doświadczać takich momentów w swojej pracy i móc malować na nowo uśmiech i nadzieję na twarzach ludzi.
Jak należy przygotować się na zabieg makijażu permanentnego? I jak warto dbać o naszą skórę po zabiegu?
Każda klientka przed wykonaniem zabiegu otrzymuje ode mnie kilka istotnych informacji na ten temat. Przygotowanie zależne jest tak naprawdę od tego, co będziemy pigmentować. Nie sposób wymienić tu wszystkich ważnych kwestii. Głównie przed zabiegiem brwi rezygnujemy na około 4-5 tyg. z wykonania henny, regulacji włosków. Zalecam również zadbać o zdrową kondycję skóry w gabinecie kosmetologicznym. Jeśli chodzi o usta zalecam przede wszystkim prewencyjnie zabezpieczyć się przed wirusem opryszczki. Warto również wykonać na kilka dni przed peeling enzymatyczny ust, jeśli mają tendencję do pierzchnięcia i odpowiednio nawilżać, aby stały się gładkie i jędrne. W przypadku kresek na powiekach również rezygnujemy z henny na 4-5 tyg., z aplikacji
46 Uroda
Kreska wykonana techniką Classic Eyeliner. Efekt po wygojeniu
przedłużanych rzęs oraz bardzo ważne na co najmniej 4 miesiące odstawiamy odżywki na wzrost rzęs. Jeśli chodzi o cały proces pielęgnacji po zabiegu, tutaj wszystko omawiam na koniec spotkania, gdy dokładnie zaobserwuję, jak reaguje skóra.
A czego na pewno nie powinno się robić?
Z pewnością konsultujemy lub uprzedzamy fakt o inwazyjnych zabiegach kosmetologicznych czy z zakresu medycyny estetycznej w okresie około zabiegowym, tak aby nie kolidował z wykonaniem makijażu permanentnego. Nie przychodzimy również na zabieg, gdy jesteśmy w trakcie aktywnej infekcji bakteryjnej, wirusowej bądź grzybiczej. Informujemy o wszelkich problemach zdrowotnych pojawiających się nagle przed zabiegiem.
Jak wygląda sam zabieg?
Zabieg rozpoczynamy od zapoznania się z obszerną ankietą wyrażenia świadomej zgody na zabieg, w której mieści się bardzo szczegółowa informacja dotycząca zdrowia, przyjmowanych leków, przebytych zabiegów medycznych, kosmetologicznych, wcześniej wykonanego makijażu permanentnego itp. Arkusze zawierają szczegółowy opis, czym jest makijaż permanentny, ewentualne jego następstwa. Ten element jest szczególnie ważny, ponieważ pozwala dokładnie przeanalizować, czy klientka nie ma żadnych przeciwskazań do wykonania zabiegu. Dla mnie bezpieczeństwo to podstawa. Nie wykonam zabiegu, gdy mam jakiekolwiek wątpliwości co do bezpieczeństwa jego przeprowadzenia. Następny krok to konsultacja dotycząca oczekiwań klientek, jej upodobań, uwag i czas na ustalenie szczegółów. Dużo opowiadam o tym, czym jest makijaż permanentny,
dlaczego nie warto wykonywać go mocnymi pigmentami, dlaczego ważna jest jego przemijalność i to, co będzie się działo z nim w przyszłości. Ostatni krok to już rysunek wstępny, jego akceptacja, dobór barwników oraz pigmentacja.
Dobrze zrobiony makijaż permanentny pozwala oszczędzić czas, sprawia, że czujemy się „gotowe do wyjścia” bez spędzania wielu godzin przed lustrem. Co słyszysz od swoich klientek?
Zdecydowanie najczęściej słyszę „Dlaczego tak późno zdecydowałam się na makijaż permanentny?”, „Nie wiem, dlaczego bałam się efektu. Jest tak naturalnie, że nikt nie zorientował się, że to makijaż permanentny”, „Wszystkie koleżanki dopatrują się zmiany we mnie, ale nie wiedzą, w czym tkwi mój sekret. Czuję się cudownie!”, „Nareszcie pięknie wyglądam o każdej porze dnia” i najlepsze „Mój mąż był takim przeciwnikiem, a teraz nie może oderwać ode mnie wzroku”. (śmiech)
A spotkałaś się z jakąś niestandardową prośbą ze strony klientek?
Tak jak każdy w swojej pracy, tak i ja doświadczam różnych nietypowych próśb ze strony klientów. Najbardziej wyjątkową było zapytanie ze strony klienta transseksualnego w trakcie zmiany płci o pomoc w zakresie wykonania „kobiecego” makijażu permanentnego. Inną nietypową prośbą było wykonanie czarnych tatuażowych brwi rozrysowanych wg swoich upodobań. Tutaj niestety klientka spotkała się z moją odmową, ponieważ nie wykonam makijażu niezgodnego ze swoją estetyką pracy oraz wiedząc, że przyszłość takiego makijażu stanie się dla klientki bardzo problematyczna.
Czy poprawiasz źle zrobiony makijaż permanentny?
Oczywiście. W gabinecie nie ma tygodnia, aby nie zgłaszały się po pomoc osoby chcące usunąć makijaż permanentny z różnych przyczyn. Najczęściej klientki marzą o usunięciu przytłaczających, tatuażowych efektów, zamieniając je docelowo w lekkie i eleganckie makijaże. Nierzadko kształt pozostawia wiele do życzenia lub np. pigmentacja ust poza czerwienią wargową. Niestety zdarza się, że droga do nowego makijażu jest długa i wymaga cierpliwości oraz zaufania do linergisty. Do usuwania starego makijażu należy podejść z ogromną świadomością i dobrać odpowiednią metodę do danego przypadku. Nie ma jednego schematu. Wbrew pozorom usuwanie makijażu nie należy do najłatwiejszych, dlatego odpowiednie potraktowanie tematu jest istotnie ważne już od pierwszego spotkania.
47 Uroda
Brwi wykonane techniką Soft Brows. Efekt po wygojeniu
Usta wykonane techniką Soft Lips. Efekt Po wygojeniu
ZIOŁOLECZNICTWO
W CHOROBACH
SERCOWO-NACZYNIOWYCH
tekst : dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | z djęcia : Katarzyna Loga, Adobe Stock
Raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), oceniający największe zagrożenia dla zdrowia ludzkości w XXI wieku, uznaje nadciśnienie tętnicze oraz miażdżycę spowodowaną hipercholesterolemią najważniejszymi przyczynami zgonów. Choroby serca i naczyń są najczęstszą przyczyną umieralności także w Polsce. Rokrocznie z tego powodu umiera ponad 170 tysięcy kobiet i mężczyzn, najczęściej na skutek zawału serca na podłożu choroby wieńcowej lub udaru mózgu. W związku z licznymi zapytaniami pacjentów na temat ziołolecznictwa w terapii chorób sercowo-naczyniowych jako
kardiolog zajmujący się również kardiologią prewencyjną, postanowiłam przedstawić Państwu wyżej wymienioną tematykę w zakresie dwóch najczęstszych schorzeń układu sercowo-naczyniowego: nadciśnienia tętniczego (terapii hipotensyjnej) oraz hipercholesterolemii (terapii przeciwmiażdżycowej).
Ziołolecznictwo, czyli fitoterapia, jest działem medycyny i farmakologii zajmującym się stosowaniem w profilaktyce i terapii ziół oraz preparatów roślinnych. Skuteczne leczenie chorób serca i układu krwionośnego jest niewątpliwym wyzwaniem dla współczesnej medycyny. Mimo szerokiego wachlarza dostępnych obecnie leków powstałych w wyniku syntezy chemicznej, niektóre substancje czynne pochodzenia roślinnego są nadal niezastąpione w leczeniu schorzeń kardiologicznych. Istotą działania leków roślinnych jest synergizm działania kilku związków aktywnych, a także wieloletnia tradycja stosowania, potwierdzająca ich skuteczność oraz względne bezpieczeństwo.
FITOTERAPIA O DZIAŁANIU HIPOTENSYJNYM
Kwiatostan i owoc głogu
Wzmacniają mięsień sercowy poprzez polepszenie jego kurczliwości oraz poprawę przepływu wieńcowego. Nieznacznie obniżają ciśnienie krwi oraz działają uspokajająco. Co istotne w profilaktyce przeciwmiażdżycowej, poprawiają funkcje śródbłonka poprzez zwiększenie poziomu HDL oraz redukcję triglicerydów.
Ziele jemioły
Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego. Redukuje poziom triglicerydów. Działa także uspokajająco oraz moczopędnie.
Czosnek
Hamuje agregację płytek krwi oraz obniża poziom cholesterolu LDL. Działa hipotensyjnie oraz antyoksydacyjne.
48 Zdrowie
Liść oliwki
Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego, wpływa rozkurczająco na tętnice wieńcowe, działając nieznacznie przeciwdławicowo. Zmniejsza objawy arytmii. Wykazuje również łagodne działanie diuretyczne w nienasilonej retencji wody.
Owoc aronii
Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego oraz spowolnia rozwój miażdżycy poprzez zmniejszenie poziomu cholesterolu. Wpływa na zmniejszenie agregacji płytek krwi oraz przeciwdziała rozwojowi zmian neurodegeneracyjnych w ośrodkowym układzie nerwowym.
Ziele serdecznika
Działa wspomagająco w łagodzeniu objawów napięcia nerwowego oraz kołatania serca. Ma również zastosowanie w leczeniu łagodnego nadciśnienia tętniczego.
FITOTERAPIA O DZIAŁANIU HIPOLIPEMIZUJĄCYM
Winorośl właściwa – resweratrol
Wykazuje działanie antyoksydacyjne oraz przeciwzakrzepowe, zmniejsza stan zapalny śródbłonka oraz rozszerza naczynia krwionośne. Poprzez obniżenie poziomu cholesterolu wykazuje działanie przeciwmiażdżycowe.
Ziele karczocha
Zmniejsza stłuszczenie wątroby. Działa przeciwmiażdżycowo poprzez zmniejszenie stężenia cholesterolu całkowitego, triglicerydów oraz zwiększenie poziomu dobrego cholesterolu HDL. Monakolina
Jest to składnik znajdujący się w sfermentowanym czerwonym ryżu. Działa przeciwmiażdżycowo poprzez obniżenie poziomu cholesterolu całkowitego oraz podniesienie poziomu dobrego cholesterolu HDL.
Berberyna (kwiat i korzeń berberysu)
Obniża poziom cholesterolu całkowitego, zmniejsza masę ciała poprzez redukcję ilości tkanki tłuszczowej.
Pomarańcza bergamota
Wykazuje działanie antyoksydacyjne i przeciwzapalne. Działa hipolipemizująco oraz zmniejsza poziom glikemii.
Naturalna witamina E
Obniża poziom cholesterolu całkowitego dzięki zawartości wielu tokoferoli. Działa przeciwmiażdżycowo oraz antyoksydacyjnie.
Tarczyca bajkalska
Działa przeciwmiażdżycowo, przeciwkrzepliwie oraz nieznacznie obniża ciśnienie tętnicze.
Kurkumina (jako przyprawa kurkuma)
Obniża poziom cholesterolu całkowitego oraz glikemii we krwi. Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego.
Taksyfolina
Znajduje się w ekstrakcie z topoli czarnej i wyciągu z drewna modrzewia. Wykazuje działanie hipolipemizujące.
Inne zioła przeciwmiażdżycowe działające poprzez redukcję poziomu cholesterolu to: ostropest, kwiat kocanki, ziele owsa oraz ekstrakt ze znamion szafranu.
Chciałabym w tym miejscu jednoznacznie podkreślić, że podstawą leczenia kardiologicznego jest konsultacja z lekarzem specjalistą. Wyżej wymieniona fitoterapia powinna być konsultowana z certyfikowanym lekarzem jako profilaktyka chorób sercowo-naczyniowych lub jako uzupełnienie farmakoterapii w odpowiednich dawkach przez odpowiedni okres czasu. Fitoterapia nie powinna być prowadzona bez odpowiedniej kontroli lekarskiej, jako alternatywa do uprzednio zaleconej przez lekarza farmakoterapii.
49 Zdrowie
MACIEJ KRAMER
Zbliża się jubileusz HAPPY JAZZ BAND
Składa się z trzynastu utalentowanych muzyków, absolwentów poznańskiej Akademii Muzycznej, których pasją jest gra w stylu swing i old jazz. Happy Jazz Band – bo o nim mowa – to zespół sięgający po utwory Louisa Armstronga czy Franka Sinatry, a także po polskie kompozycje, w tym twórczość charyzmatycznego i niezapomnianego Andrzeja Zauchy. O fenomenie wspólnych lat muzykowania, nagrywaniu płyty oraz wybitnych artystach opowiada saksofonista i lider zespołu Happy Jazz Band – Maciej Kramer.
R ozmawia : Magdalena Ciesielska | z djęcia : Archiwum zespołu HJB
Jaka jest geneza powstania zespołu o wdzięcznej nazwie
Happy Jazz Band?
MACIEJ KRAMER: Zespół powstał w kwietniu 2015 roku, bo kilku entuzjastów muzyki swingowej postanowiło dać wyraz swojej pasji, jaką jest właśnie muzyka swingowa i jazzowa. Rzucone hasło o powstaniu zespołu było jak wyzwanie, które należało przyjąć. Oczywiście towarzyszyła nam niepewność jak poukładają się sprawy czy będziemy mieli gdzie spotykać się na próby, czy zagramy jakikolwiek koncert, a w szczególności czy temat zachwyci. Z czasem sytuacja zaczęła się klarować, wyłaniał się stabilny skład zespołu, a apetyt na muzykowanie zdawał się być niezaspokojony. Należy podkreślić, że od samego początku Happy Jazz Band cieszył się wsparciem Wielkopolskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego Dixie Club, a w szczególności Prezesa Klubu
Pana Piotra Soroki.
Sięgacie po światowy repertuar swingowy od Armstronga, Franka Sinatry po nowoczesne kompozycje. Czy bardziej
skupiacie się na nurcie old jazz, czy jednak wychodzicie w stronę modern jazzu?
Skupiamy się głównie na klasycznym swingowym nurcie, sięgając po kompozycje ojców założycieli epoki swingu. Gramy rozpoznawalne tematy dobrze znane słuchaczom. Oczywiście Frank Sinatra jest tutaj w pewnym sensie naszą wizytówką. Nie stronimy jednak od nowoczesnych kompozycji i polskich utworów nawiązujących stylistycznie do klasycznej szkoły.
Jaki więc repertuar jest przez Was najchętniej grany?
Ciężko wskazać, które utwory gramy najchętniej. Każdy utwór niesie ze sobą określony bagaż emocji, który determinuje również muzyka wykonującego dany utwór. Ponadto każdy słuchacz reaguje zupełnie inaczej na konkretną melodię i wyśpiewane słowa. Natomiast prawdą jest, że nie stronimy zarówno od repertuaru światowej muzyki rozrywkowej, jak i polskich standardów. Fakt, że znamy je z radia czy telewizji, jeszcze bardziej potęguje nasze uczucie przyjemności i satysfakcji z ich wykonywania.
Ile osób liczy obecnie Happy Jazz Band?
Skład osobowy zmieniał się na przestrzeni lat. Aktualnie Happy Jazz Band liczy 13 muzyków w większości absolwentów poznańskiej Akademii Muzycznej.
50 Muzyka
W zależności od sytuacji i potrzeb poszerzamy również nasz skład o wyjątkowego solistę instrumentalnego tak, aby koncert był jeszcze bardziej ciekawy dla słuchaczy. Wielokrotnie dane nam było koncertować z uznanym saksofonistą Janem Adamczewskim, a historycznie patrząc, cieszę się niezmiernie z faktu, że współpracowaliśmy z niesamowicie charyzmatycznym trębaczem Patrycjuszem Gruszeckim, klarnecistą Dixie Company Rafałem Kubale, saksofonistą Maciejem Sokołowskim oraz z pianistką Katarzyną Stroińską-Sierant.
Agnieszka Różańska, aktorka Teatru Nowego w Poznaniu i współpracująca z Teatrem Muzycznym w Poznaniu, dołączyła w ub. roku do Waszego zespołu. Czy to znaczy, że nabór nowych członków wciąż trwa?
Obecnie nie prowadzimy naboru do zespołu. Aktualny skład w zasadzie spełnia nasze oczekiwania. Myślę, że większość muzyków – członków zespołu podziela moją opinię. A fakt, że Agnieszka Różańska, z olbrzymim doświadczeniem aktorskim i scenicznym, zdecydowała się do nas dołączyć, pozwala nam śmiało patrzeć w przyszłość i rozwijać się w kierunkach, o których wcześniej nie myśleliśmy. Aktorski kunszt Agnieszki daje nam możliwość nowego spojrzenia na dotychczas wykonywane utwory oraz ich nowe, aktorskie interpretacje. Wszyscy się wzajemnie od siebie uczymy oraz wzajemnie inspirujemy i to jest bardzo duża wartość dodana w tym zespole.
Jakie osoby stanowią filar zespołu? Agnieszka Różańska i Sebastian Stieler to nasi wspaniali wokaliści, którzy dzięki swojemu zaangażowaniu, radosnemu usposobieniu nadają zespołowi wyjątkowości.
O potencjale artystycznym Agnieszki Różańskiej już nieco wspomniałem, natomiast drugim silnym filarem zespołu jest wokalista, kontrabasista z wykształcenia oraz producent muzyczny Sebastian Stieler. Charyzmatyczny i charakterystyczny głos Sebastiana, szerokie muzyczne doświadczanie zdobyte również w kraju, z którego jazz i swing pochodzi, pozwalają nam sięgać po wymagający repertuar klasyki swingu, choćby Franka Sinatry czy Cole Portera.
Gdzie spotykacie się na próby? Macie swoje stałe miejsce spotkań?
W przeszłości bywało bardzo różnie. Zdarzało się, że grywaliśmy w piwnicach, korzystając z uprzejmości osób prywatnych i przeróżnych instytucji, a do dnia próby nie wiedzieliśmy gdzie ona się odbędzie. W salach bywało niesamowicie zimno albo nie było na czym siedzieć. Jednak te trudności udawało się jakoś wspólnym entuzjazmem do muzykowania zagłuszyć, zepchnąć na drugi plan. Obecnie ćwiczymy w komfortowych warunkach profesjonalnej sali w jednym z domów kultury niedaleko Poznania.
Podróżujecie po Wielkopolsce, jesteście zapraszani na różne eventy, w rozmaite miejsca. Gdzie chętnie wracacie, gdzie chętnie gracie?
Mamy to szczęście, że wszędzie gdzie się pojawimy, jesteśmy witani entuzjastycznie i z sympatią. Wracamy chętnie tam, gdzie muzyka swingowa ma szansę się przebić i jest doceniana, a na tym nam najbardziej zależy. Niezależnie od tego, czy będzie to niewielka scena na wolnym powietrzu czy profesjonalna – w dużym ośrodku kultury. Naszym celem jest niesienie radości i dobrej energii swingu oraz propagowanie tzw. kultury wysokiej, do jakiej bez wątpienia należy zaliczyć swing.
Za rok będziecie obchodzić 10 jubileusz powstania zespołu. Co przed Wami? Jakie plany, jakie muzyczne marzenia?
Muzycy grający na jakich instrumentach tworzą muzyczne tło i piękne dźwięki oprawy Happy Jazz Band?
Oprawa dźwiękowa to kooperacja instrumentalistów – sekcji saksofonowej, sekcji dętej blaszanej i sekcji rytmicznej, wśród których warto zwrócić uwagę na niezwykle doświadczonych muzyków: pianistę – Wiesława Stielera, perkusistę Marka Surdyka oraz basistę Józefa Matuszewskiego, którzy na każdym kroku dzielą się z nami „młodymi” swoją wiedzą, wspomnianym doświadczeniem i obyciem scenicznym
Obecnie największym naszym przedsięwzięciem muzycznym jest nagranie płyty. Do tego zadania podchodzimy poważnie, a nie jest to proste przy tak dużym składzie. Pierwsze kroki – a raczej nagrania są już za nami, ale to oczywiście za mało, aby już mówić o płycie. Ponadto wszyscy artyści mają w sobie taką przypadłość, że mogą w nieskończoność poprawiać to, co stworzyli. (śmiech) Teraz staram się utrzymać determinację i zapał wśród muzyków do dalszej wytężonej pracy nad płytą. Dzięki uprzejmości Stielerstudios możemy to marzenie realizować, za co jestem bardzo wdzięczny.
Kogo – jako zespół – chcielibyście zaprosić do współpracy?
Na chwilę obecną jesteśmy zadowoleni ze współpracy, jaka zawiązała się między nami a szeroko pojętym poznańskim środowiskiem muzycznym. Staramy się promować i wspierać nawzajem, co skutkuje olbrzymią synergią działania. Osobiście mam jeszcze w głowie kilku wyśmienitych muzyków, z którymi chciałbym nawiązać bliższą współpracę, ale czas to zweryfikuje i zobaczę, co wyjdzie z moich planów. Niech pozostanie to na razie tajemnicą, o jakich nazwiskach myślę. (śmiech) Mam nadzieję, że będzie to miłe zaskoczenie dla naszych wiernych fanów, których serdecznie pozdrawiam i zapraszam na nasze koncerty.
51
Muzyka
ZUZANNA GŁOWACKA
Spojrzenie łączące talenty
Animatorka kultury, pomysłodawczyni i producentka wykonawcza Projektu TAXI nagrodzonego Fryderykami 2024 w kategoriach Album Roku Hip Hop, Projekt Artystyczny Roku oraz Teledysk Roku - „BYM POSZEDŁ” w reżyserii Krzysztofa Kiziewicza.
O sobie, swoich projektach oraz planach opowiada Zuzanna Głowacka.
R ozmawia : Michalina Cienkowska z djęcie z uzanny : Artur Pompała | z djęcie z taksówki : Andrzej Konieczny | p ozostałe zdjęcia : BW Pictures
Jak to się stało, że jesteś w świecie muzycznym od strony organizacyjnej?
ZUZANNA GŁOWACKA: To ciekawe pytanie. (śmiech) Jestem absolwentką Akademii Muzycznej w Poznaniu. Pod koniec studiów wiedziałam już, że nie lubię stać na scenie, a znacznie bardziej zaczęło mnie interesować to, co znajduje się wokół niej. Zajmowałam się zatem reżyserią teatralną, produkcją spektakli, byłam managerką muzyczną. Obecnie pracuję jako animatorka kultury, bo zawsze potrafiłam łączyć ze sobą ludzi. Robię to intuicyjnie, zauważam jaką kto ma energię, talent i potencjał, a potem zapraszam te osoby do wspólnego działania. W ten sposób powstało już kilka zespołów artystycznych.
Jak daleko musimy się cofnąć, aby odnaleźć początki projektu TAXI?
Cały ten projekt opiera się na bardzo konkretnej metodzie pracy – jest zbudowany na mikrohistoriach. Opowieści zwykłych ludzi stają się inspiracją dla piosenek. Przed TAXI zrealizowałam kilka podobnych działań, które nie miały jednak takiego rozgłosu. Np. w 2017 roku we współpracy z Katarzyną Stoparczyk powstał projekt „Piękne spojrzenie”. Kasia przeprowadziła wywiady z niewidomymi dziećmi z Owińsk, które w genialny sposób opowiedziały o tym jak widzą świat. Potem zaprosiłyśmy do współpracy m.in. Wojciecha Waglewskiego, Michała Wiraszko, Novikę, Jacka „Budynia” Szymkiewicza. Każdy z artystów dostał wywiad, na bazie którego napisał piosenkę. Zakończyło się to widowiskiem teatralnym. Rok później, razem z Budyniem, zaczęliśmy się zastanawiać, nad kolejnym projektem opartym na podobnym koncepcie. Zaprosiłam go wtedy do OFF Opery.
Przypomnijmy, czym jest OFF Opera?
To poznański festiwal, który tworzę od 10 lat. Jest inkubatorem projektów muzycznych inspirowanych codziennością. Np. w 2018 roku w ramach festiwalu poprowadziłam warsztaty w Gnieźnie, adresowane do pań z klubu seniora „Radość”. Oglądaliśmy wspólnie „Dziewczyny do wzięcia” Kondratiuka, a potem rozmawialiśmy o pierwszym
52 Muzyka
zakochaniu. Każda z pań opowiedziała historię o tańcu. Tak powstał materiał na płytę „Nowa fala polskiego dansingu” Babu Króla i Smutnych Piosenek. Na kanwie tych doświadczeń wyrósł pomysł o taksówkach. I tak w 2020 roku w ramach OFF Opery spotkałam się z Łoną – polskim raperem, autorem tekstów i producentem muzycznym. Rozpoczęliśmy pracę nad projektem TAXI.
Kiedy wpadłaś na ten pomysł? W 2019 roku wiedziałam już, że przyszedł czas na taksówkarzy. Oni są soczewką ludzkich historii i byłam pewna, że mają coś ciekawego do powiedzenia o świecie. Razem z Budyniem wymyśliliśmy więc, aby zaprosić do projektu Łonę, bo jego teksty są często odbiciem jakiejś sytuacji zaczerpniętej z życia. Okazało się, że doskonale odnalazł się w tym sposobie zbierania materiału. Łona uwielbia rozmowy zasłyszane na ulicy, pełne lapsusów językowych — podchodzi do nich z wielką czułością. Zapisuje sobie takie rzeczy, bo nie wiadomo, kiedy może mu się to przydać w piosence. To dlatego tak dobrze udało mu się uchwycić klimat nocnego Poznania oglądanego zza szyby taksówki.
Przyjechał ze swoją piosenką, którą miał wykonywać sam. Zaproponowałam, żeby wpadł do chłopaków na próbę i sprawdził czy mogliby się dograć. Od razu przekonali go do siebie. Po koncercie Łona wiedział, że trzeba zrobić z tym coś więcej. I tak – w wielkim skrócie – rozpoczęła się praca nad płytą.
Co było dla Ciebie największym wyzwaniem na tej drodze?
Wyzwaniem było wyrażanie mojej opinii, np. gdy uważałam, że o jakiś fragment muzyczny trzeba walczyć lub z niego zrezygnować. Byłam w studiu nagraniowym razem z chłopakami przez cały proces powstawania płyty. Dziękowałam im później, że wpuścili mnie do swojego ogródka. Byłam jak pasażerka na tylnej kanapie taksówki, która czasami mówi kierowcy, żeby jechać inną drogą. (śmiech) Nie było to łatwe, ale myślę, że przyniosło to dobry efekt.
Następne plany?
Chętnie robiłabym projekty podobne do TAXI. Lubię procesy oparte na rozmowie. Np. w trakcie pracy z chłopakami wykrystalizowałam swoją metodę, którą chciałabym dalej rozwijać.
Jak wyglądało zbieranie materiału do projektu TAXI w ramach OFF Opery? Przeprowadzaliśmy mnóstwo wywiadów i podążaliśmy tropem „taksówkarskich miejsc”. Odwiedziliśmy siedzibę Super Taxi, która swoim klimatem przeniosła nas do lat 90-tych. Spotkaliśmy się z grupą chłopaków jeżdżących Uberem. To było ciekawe zderzenie dwóch punktów widzenia: starej korporacji i nowoczesnej aplikacji. Wieczorem tego bardzo intensywnego dnia pojechaliśmy na Dworcową 9 w Poznaniu do Baru u Gosi. To miejsce, gdzie stacjonują taksówkarze – czekają na kursy, jedzą obiady, piją kawkę. Pani Gosia jest byłą taksówkarką i wie jak tę społeczność „obsługiwać”. Usiedliśmy w ogródku pod parasolem i z dymu papierosowego łowiliśmy naprawdę mocne historie. Rozmawialiśmy także podczas jazdy taksówkami. Łona sam nawet wcielił się w rolę kierowcy i woził pasażerów Uberem.
W jaki sposób w projekcie znaleźli się Andrzej Konieczny i Kacper Krupa? Było w tym trochę zrządzenia losu. Budyń, który napisał w projekcie dwa teksty, przed samym finałem OFF Opery „wysiadł z taksówki”. Trzeba było więc wymyślić nową muzyczną formułę. Andrzej, o którego obecność od początku zabiegałam, wciągnął Kacpra Krupę. Łona poznał ich dopiero przed koncertem.
Zrozumiałam też, że ważne jest dla mnie holistyczne podejście do tworzenia. Długo myślałam o tym, że skończyłam studia ze śpiewu operowego, ale opera nie jest w moim życiu obecna. Tymczasem ona łączy w sobie obraz, tekst, muzykę, teatr — podobnie jak projekty, które tworzę. Ta interdyscyplinarność jest dla mnie szalenie interesująca.
53
Muzyka
Ptaszyn odleciał…
tekst : Dionizy Piątkowski
zacząłem grać jazz – wspomina Jan Ptaszyn Wróblewski w mojej książce „Czas Komedy” – kiedy mieszkałem jeszcze w Kaliszu. Prowadziłem zespół rozrywkowy grający do tańca. Chętnie korzystaliśmy z tych samych tematów, które grali jazzmani. Ale oczywiście o improwizacji sensu stricto trudno było mówić. Potem powędrowałem, w 1954 roku, na studia do Poznania. Studiowałem mechanizację rolnictwa na Politechnice. Traktowałem to wyłącznie jako ucieczkę przed wojskiem. Później udało mi się przenieść do PWSM, ale i tam nie wytrzymałem dłużej, bo tylko rok…
Kim dla polskiego jazzu był Jan Ptaszyn Wróblewski (27.03.193607.05.2024) świadczy nie tylko ogromny autorytet legendarnego artysty, ale także jego liczne inicjatywy artystyczne oraz potężna dyskografia, która teraz nabrała monumentalnego kolorytu. Jan Ptaszyn Wróblewski to najbarwniejsza postać polskiego jazzu, niekwestionowany lider i spirytus movens życia jazzowego w Polsce. Saksofonista tenorowy i barytonowy, ale także kompozytor, aranżer i dyrygent, publicysta, krytyk i dziennikarz radiowy. Edukację muzyczną rozpoczął jeszcze w Kaliszu, gdzie ukończył średnią szkołę muzyczną w klasie klarnetu i fortepianu. Po maturze przeniósł się do Poznania i rozpoczął studia na Wydziale Mechanizacji Rolnictwa Politechniki Poznańskiej. W czasie studiów nie zerwał kontaktów z muzyką, bowiem atmosfera w poznańskich klubach studenckich wręcz zachęcała do wspólnego muzykowania. W Poznaniu prowadził własny zespół muzyczny i współpracował z Kwintetem Jerzego Miliana. Na profesjonalnej scenie zadebiutował w 1956 roku wraz z Sekstetem Krzysztofa Komedy, z którym grał i się przyjaźnił latami.
© DIONIZY PIĄTKOWSKI
–dziennikarz i krytyk muzyczny, promotor jazzu; absolwent UAM (etnografia, dziennikarstwo), kursu Jazz & Black Music (UCLA); autor kilku tysięcy artykułów w prasie krajowej i zagranicznej; producent płyt i koncertów, autor programów telewizyjnych oraz radiowych. Autor pierwszej polskiej „Encyklopedii Muzyki Rozrywkowej – JAZZ ”, monografii „Czas Komedy ”, dyskografii „Komeda on records” oraz wielu książek. Pomysłodawca i szef cyklu koncertowego Era Jazzu. Więcej: www.jazz.pl
Cała moja zawodowa zabawa z jazzem zaczęła się właśnie w Poznaniu –wspominał Jan Ptaszyn Wróblewski. Mój ojciec zakwalifikowany został jako „potencjalny wichrzyciel”, więc normalną drogę na studia miałem zamkniętą. Starszy brat musiał udowadniać na budowie, że jest praworządnym obywatelem, aby dostąpić przywileju nauki na uniwersytecie, mnie zaś noszenie cegieł nie bardzo się uśmiechało. Z pomocą przyszedł kumpel z ławki w podstawówce – Jaś Zylber. Wyczaił, że poznańskie uczelnie biorą w ciemno każdego, kto gra i potrafiłby zorganizować szkolną orkiestrę. Zgadaliśmy się z Czesiem Dankowskim, który grał na basie i pianistą Stasiem Burchardtem, że pojedziemy. Jaś czekał na nas w kawiarence „Teatralna”. Tam stał fortepian i każdy mógł sobie pograć. Chodziły jednak słuchy, że jest jeden taki, który ma pierwszeństwo i kiedy się zjawia, to inni robią mu miejsce przy klawiaturze. No i trafu trzeba było, że kiedy już się w czterech rozsiedliśmy, to on przyszedł. Faktycznie od razu go puszczono do fortepianu. Ależ On grał! We łbach nam się nie mieściło, że ktoś tak potrafi. Spytałem się kto zacz, a na to Jaś: taki z medycznej. Krzysio Trzciński.
Sekstet Komedy zaczął się dla Wróblewskiego od momentu, kiedy przyjechał do Warszawy na zaproszenie brata, żeby po raz pierwszy posłuchać na żywo Melomanów. To był bal w ASP – wspominał Ptaszyn – szturmowaliśmy tę Akademię, żeby dostać się do środka. Wleźliśmy tam po filarach, na pierwsze piętro i przez okno. Wrażenie było jak diabli. Krzysztofa widywałem już wcześniej. On oczywiście tam również grał. Natychmiast się jakoś porozumieliśmy. Gdy wracaliśmy razem do Poznania, w pociągu Krzysztof po raz pierwszy zdradził mi plan założenia własnego zespołu. Mówił, że są to plany bardzo ambitne i trzeba się ostro wziąć do roboty. Nie jestem pewien, ale zdaje mi się, że byłem pierwszym wtajemniczonym w te plany. Ta rozmowa miała miejsce zimą, na początku 1955 roku. Na pierwsze próby zeszliśmy się dopiero latem, albo wręcz po wakacjach. Wtedy zaczęło się przymierzanie różnych ludzi.
Po pięćdziesięciu latach Jan Ptaszyn Wróblewski wraz ze swoim sekstetem przygotował album „Moja słodka europejska
materiały promocyjne
zdjęcia
54 Muzyka
ojczyzna” – muzyczną wizję zjednoczonej Europy w dziele „Meine Süße Europäische Heimat” Krzysztofa Komedy. Muzyka Krzysztofa Komedy do tej sesji skomponowana została w 1967 roku (jako jeden z jego ostatnich projektów zrealizowanych przed wyjazdem do USA) i napisana do wierszy wybitnych polskich poetów m.in. Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Różewicza, Józefa Wittlina, Józefa Czechowicza, Zbigniewa Herberta, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Stanisława Grochowiaka, Adama Ważyka. Wiersze przetłumaczył i wybrał do przedstawienia Karl Dedecius. Mając dostęp do oryginalnych, zachowanych partytur Komedy, bazował głównie na niemieckim nagraniu, dzięki czemu Ptaszynowi udało się perfekcyjnie wydobyć słowiańsko-liryczny pierwiastek Komedy.
W czerwcu 1958 roku Jan Ptaszyn Wróblewski został zaangażowany do International Newport Band i jako pierwszy polski jazzman zagrał na festiwalu jazzowym w Newport (USA). Po rozwiązaniu zespołu Komedy saksofonista związał się z zespołem Jazz Believers, równocześnie grając z zespołem Moderniści, a następnie z Kwintetem Andrzeja Kurylewicza. Prowadził też własne zespoły: Kwintet Poznański, Jazz Outsiders, Polish Jazz Quartet, Studio Jazzowe Polskiego Radia, SPPT Chałturnik, wspólnie z Wojciechem Karolakiem kwartet Mainstream, autorskie Kwartety Jana Ptaszyna Wróblewskiego, New Presentation, Made in Poland, Jan Ptaszyn Wróblewski Czwartet. Tworzył okazjonalne zespoły i orkiestry o bardzo zmiennych składach, realizujące kolejne zamierzenia artystyczne lidera: Trio Ptaszyna, Kwartet Jana Ptaszyna Wróblewskiego, Grand Standard Orchestra, Liga Dżentelmenów, Towarzystwo Nostalgiczne Swingulans, Very Special Blend). Współpracował także z Poznańską Piętnastką Radiową Zygmunta Mahlika, belgijską orkiestrą BRT, Studiem M-2 Bogusława Klimczuka, Big Bandem Wrocław, Studio S-1 pod dyrekcją Andrzeja Trzaskowskiego), zespołami Extra Ball i Sounds. Z równym powodzeniem pisał tematy jazzowe, jak i popularne piosenki. Do najbardziej znanych
należą „Cannonbirds”, „Bossa Nostra”, „Głód na pokładzie”, „Ptakówka”, „Smykałka”, „Takie sobie robaczki”, „Wśród życzliwych przyjaciół”, „Żyj kolorowo”, „Księżniczka Anna spadła z konia”, „Zielono mi”. Jego piosenki śpiewały Alibabki, Ewa Bem, Andrzej Dąbrowski, Łucja Prus, Maryla Rodowicz i Andrzej Zaucha.
Kultowym okazał się big band utworzony w 1968 przy Polskim Radio w Warszawie z inicjatywy Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Big band pracował na zasadzie warsztatu muzycznego: jego skład zmieniał się w zależności od konkretnych przedsięwzięć artystycznych, ale zawsze skupiał czołowych polskich jazzmanów, którzy spotykali się na sesjach nagraniowych rejestrowanych dla potrzeb archiwalnych Polskiego Radia. Jan Ptaszyn Wróblewski ze swoim autorytetem, sympatią i talentem zapraszał do zespołu wszystkich, liczących się muzyków jazzu. Studio Jazzowe Polskiego Radia to ewenement w historii jazzowych orkiestr i dokument kreatywności polskich muzyków jazzowych. Twórcami repertuaru byli – poza liderem – Jan Jarczyk, Wojciech Karolak, Włodzimierz Nahorny, Zbigniew Namysłowski, Zbigniew Seifert, Tomasz Stańko, Andrzej Trzaskowski czy Michał Urbaniak. W orkiestrze grali m.in. Tomasz Stańko, Zbigniew Namysłowski, Włodzimierz Nahorny, Zbigniew Seifert, Jerzy Milian, Tomasz Szukalski, Henryk Miśkiewicz, Janusz Muniak, Adam Makowicz, Wojciech Karolak, Marek Bliziński,, Czesław Bartkowski, Henryk Majewski, Zbigniew Jaremko, Sławomir Kulpowicz – kwiat polskiego jazzu.
Od 1970 roku, przez ponad pół wieku, prowadził autorską audycję „Trzy kwadranse jazzu” w radiowej Trójce. Pojawienie się w nich muzyki jakiegoś artysty było zazwyczaj dużą nobilitacją: skoro Ptaszyn mnie zagrał, to znaczy, że moja muzyka jest ważna, że robi wrażenie na legendzie polskiego jazzu i polskiej radiofonii – uważali muzycy.
maja 2024 r. Ptaszyn odleciał…
07
tekst : Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.
SUKCES? NIE, DZIĘKUJĘ
Ci którzy mają talent, czy ci, którzy są pracowici, czy ci, którzy mają szczęście? A może osoby, które mają wokół siebie odpowiednich ludzi? Kto osiąga sukces? I w jakim właściwie celu?
Challengers
reż. Luca Guadagnino prod. USA 2024, 2h 11 min dystrybucja w Polsce: Warner Bros
Mówi się o polskich kibicach, że są kibicami sukcesu. Gdy skoczkowie skaczą – narodowym sportem są skoki narciarskie, gdy Iga wygrywa – na piedestał wkracza tenis, gdy raz na kilkadziesiąt lat osiągniemy wyniki w piłce nożnej – naród zaczyna żyć futbolem. A jak nie idzie – to hejtujemy po całości. I każdy oczywiście jest najlepszym trenerem. Dlaczego tak pożądamy sukcesu? Bo nasza historia jest złożona z martyrologii, nieudanych powstań, byciem pod butem zaborcy? Jakichże rekompensat emocjonalnych pożądamy, by poczuć się ważni, albo chociaż… wystarczający? Nie ma chyba wątpliwości, że kompulsywne utożsamianie się ze zwycięzcami przy jednoczesnym deprecjonowaniu przegranych o czymś świadczy?
„Challengers” to, zgodnie z nazwą, film o tych, którzy podejmują wyzwania. A raczej o tym, dlaczego je podejmują. Jest tu trójkąt miłosny, w którym rywalizacja toczy się na całego, zarówno na korcie, jak i w pościeli. Gracze grają w emocjonującą grę – kto wygra idzie na randkę, kto
przegrywa, ten dostaje kosza. Ma to pewne zalety dla tych, którzy lubią rywalizację. Inni tylko udają że ją lubią, by ci pierwsi uważali ich za swoich. Skomplikowane? Robi się jeszcze ciekawiej, gdy jedna z osób zostaje z gry wykluczona. Jak to w sporcie – kontuzje się zdarzają, sportowe dramaty typu przyspieszony koniec kariery nie są niczym niespotykanym. Jak wtedy zrealizować sportowe ambicje? Jak dać upust pragnieniom żrącym duszę jak kwas solny, gdy dramatycznie (choć czasem niewidzialnie) szukamy zadośćuczynienia w potrzebie poklasku, uznania. Potrzebie odniesienia „sukcesu”.
„Challengers” to film pod wieloma względami wyjątkowy. Rządzi nim reżyser demiurg, który opowiada scenariusz, posiłkując się całym rezerwuarem atrakcji – montażem, który tylko pozornie jest od czapy czy soundtrackiem, który wbija się w mózg w najmniej oczekiwanym momencie. Jest to jednak świadomy i przemyślany zabieg, a nie mokry sen początkującego filmowca. Każdy ruch jest precyzyjne zaplanowany, by oddać wszystkie niuanse psychologii bohaterów, których małe i duże działania są albo wynikiem cynicznej kalkulacji albo chęcią zrobienia uniku. Niekoniecznie jak w tenisie, raczej jak w boksie. Lub szachach.
zdjęcia : materiały prasowe, archiwum prywatne autora
56 Film
Grając w tę grę bardzo długo – a trójka bohaterów czyni to latami – z jednej strony rzeczywiście stajesz się zawodowcem, z drugiej jednak – nie znasz świata, w którym by w tę grę nie grano. Widzowie myślący o relacjach międzyludzkich jako wartości opartej na szczerości, zaufaniu, zrozumieniu, uważności, czułości – nie otrzymają zadowalającej pożywki. Albo grasz w grę, albo z niej wypadasz – a lądowanie na aucie nie będzie przyjemne. Więc grasz dalej. W grę domysłów, niedopowiedzeń, ulegań, nacisków, ledwo widocznych sugestii, czyichś ambicji, czyichś słabości, które tuszujesz. I tak dalej, do znudzenia, nawet gdy gasną reflektory. W imię tak zwanego sukcesu.
Jak bardzo jest to destrukcyjne? Jak bardzo jest to męczące? Jak bardzo jest to złe? Łatwiej być arbitrem wielkiego szlema niż uczciwie odpowiedzieć na to pytanie.
FERMENT FILMOWY
57 Film
Potęga ulgi
Wszyscy szukamy ulgi. Taką tezę w swojej książce „Potęga ulgi. Od ulegania do uwolnienia” stawia Agnieszka Maruda, zawodowa mówczyni motywacyjna i inspiracyjna, mówczyni TEDx , trenerka, mentorka liderów, wykładowczyni. Stale towarzyszące nam napięcie nie jest dla nas dobre i jesteśmy w stanie wiele zrobić, aby choć na chwilę poczuć ulgę. Ulga choć jest uczuciem oczyszczającym, nie zawsze nam służy długofalowo. Jak zatem odczuwać ten stan, aby żyć lżej?
Rozmawia: Alicja Kulbicka | zdjęcia: Katarzyna Wołyniak
58 Książki
Jak zdefiniowałbyś pojęcie ulgi?
AGNIESZKA MARUDA: To jest bardzo dobre pytanie, bo ulga dla mnie jest i emocją, i uczuciem. Wszyscy znamy poczucie ulgi. I najczęściej w takim wymiarze dużym, czyli coś się nie wydarzyło, a baliśmy się że się wydarzy – uff. Uniknęliśmy czegoś. Odczuwamy także wielką ulgę, kiedy się czegoś spodziewamy, na coś liczymy i nie wiemy, jaki będzie rezultat; uff, zdałam egzaminy. To jest bardzo oczywista ulga dla ludzi. Choć świadomie na nią nie liczą. Ulgę odczuwamy dopiero post factum i co ciekawe, kiedy przychodzi, napięcie schodzi z nas szybko, a jednocześnie powoli. Z jednej strony czujemy ten „kamień z serca”, jednak długotrwałe oczekiwanie
na rezultat jakichś działań powoduje, że potrzebujemy czasu, aby poczuć rzeczywistą lekkość. Doskonałym przykładem są rozwody. Niby wychodzimy z sądu z poczuciem ulgi, jednak tę faktyczną odczujemy dopiero po kilku tygodniach czy nawet miesiącach. Drugim wymiarem ulgi, znacznie mniej zauważalnym jest ulga doraźna. Taka „instant”. Polega ona na tym, że tak bardzo w naszym życiu potrzebujemy ulgi, czyli redukcji napięcia, że robimy szybko działające rzeczy, aby nieco to nasze napięcie spadło, żeby choć trochę zredukować ciężar napięcia. I takim przykładem ulgi doraźnej jest chociażby palenie papierosów czy wapowanie. Oczywiście palenie nie jest żadnym dobrym sposobem na to, aby odczuć ulgę, natomiast tak się powszechnie przyjęło myśleć. To nie musi być palenie, to może być binge-watching, czyli kompulsywne oglądanie seriali, zakupoholizm czy siedzenie godzinami w smartfonie, czyli takie zachowania, które mają nam pomóc poczuć ulgę, zapomnieć o kłopotach. Aby poczuć ulgę kłamiemy – m.in. dzieciaki tak robią. Potrafimy także zgodzić się na pewne rzeczy, „byle teraz mieć spokój”.
Czy nie jest tak, że spokój równa się szczęściu?
Mylimy pojęcie ulgi z pojęciem szczęścia. Wszyscy chcemy być w życiu szczęśliwi. Kiedy padają pytania o to, czego w życiu pragniemy, to najczęściej odpowiadamy – szczęścia dla siebie, naszych dzieci, bliskich. To jest wbrew pozorom strasznie duża presja, a ulga jest wtedy, kiedy tej presji nie ma. I kiedy przeczytałam cytat Scott’a Fitzgeralda Szczęście to ulga po skrajnym napięciu to pomyślałam sobie, że dokładnie tak jest. Bo skoro nakładamy na siebie presję odczuwania szczęścia i optymizmu, to tak naprawdę żyjemy w ciągłym napięciu. Nie jesteśmy w stanie być notorycznie szczęśliwymi. Szczęście to chwile, a ludzie przywykli myśleć o szczęściu w sposób warunkowy. Będę szczęśliwy – jeśli; będę mieć lepszy dom, samochód… Nic bardziej mylnego. Uzyskując rezultat naszych działań, odczuwamy ulgę, natomiast ze szczęściem nie ma to wiele wspólnego.
Wszyscy potrzebujemy ulgi?
Bez ulgi nie da się żyć. Wszyscy żyjemy w napięciu i trochę to jest tak, jak z gotującą się wodą w garnku. Nałóżmy na taki garnek pokrywkę i możemy być pewni, że woda na pewno będzie mocno bulgotać. Tak samo jest z nami. Z tym, że człowiek ma wspaniałą cechę, jaką jest adaptacja. Do wielu rzeczy potrafimy się przystosować, jednocześnie nie zauważając narastającego w nas napięcia. Stąd biorą się właśnie wszystkie -izmy. Pracoholizm, zakupoholizm, seksoholizm. Nawet od sportu można się uzależnić. Wchodzimy w uzależnienia, po to aby się z samym sobą nie spotkać. I kiedy ten przysłowiowy garnek już kipi, czyli nasze emocje sięgają zenitu, próbujemy sobie pomóc. To może być wywołanie kłótni z bliskimi, bo mówiąc w bardzo dużym uproszczeniu „wolno nam”. Bliscy są w stanie znieść więcej niż obcy. Choć i przed obcymi potrafimy wylać nasze frustracje. Bardzo żal mi wszystkich kasjerek i ekspedientek w marketach, bo niestety stają się częścią nieświadomego procesu szukania ulgi przez wielu klientów. Im może na chwilę zrobi się lepiej, jednak przelewając swoje żale na Bogu ducha winne osoby, zostawiają je ze swoją frustracją. Szukając ulgi, niestety nie patrzymy na koszty. Tym bardziej kiedy nie my je ponosimy.
59 Książki
Jakie są główne różnice między uleganiem a uwolnieniem, o których mówisz w książce?
Te dwa terminy są często mylone, a różnica między nimi jest zasadnicza. Ulegamy jakimś mechanizmom, np. żądzom. Bardzo często ta żądza bierze się z poszukiwania ulgi. Bo np. czym może być seks? Dostarczaniem sobie ulgi. Oczywiście należy rozróżnić motywacje w tym obszarze. Jeśli inicjujemy go z miłości, pożądania i chęci bliskości, to to jest jak najbardziej w porządku. Jeśli jednak wynika on z tego, że chcemy sobie upuścić napięcia to znaczy, że używamy innej osoby, aby zredukować swoje napięcia. Czyli bardzo egoistycznie. I wówczas ten seks już nie jest wspólny. Jednak nie musi być to seks, to może być wspomniana wcześniej kłótnia. Kiedy dążymy do uwolnienia się z napięcia, za wszelką cenę szukając ulgi – robimy to często na koszt drugiej osoby. I wtedy możemy mówić o uleganiu mechanizmom. Natomiast o uwolnieniu mówimy wówczas, kiedy jak mówi psychoterapeuta Kazimierz Dąbrowski, wychodzimy poza nasz cykl biologiczny i zyskujemy świadomość, która pozwala nam na nieuleganie naszym automatyzmom. Ten proces wychodzenia poza swoje ograniczenia biologiczne nazywamy dezintegracją pozytywną. Czyli krótko mówiąc – trzeba się rozłożyć na części, żeby się od nowa nieco zbudować. Docierając do uwolnienia, jesteśmy w stanie doznawać
długofalowej ulgi. Rozumiejąc siebie, swoje emocje, jesteśmy w stanie podejść do życiowych trudności z większym spokojem. Uleganie jest szybkie, zautomatyzowane i wypalające. Uwolnienie jest trudniejsze, wymaga zrozumienia mechanizmów, które nami rządzą, to trwa jednak zdecydowanie dłużej niż np. wywołanie kłótni tu i teraz. Jednak długofalowo bardzo się nam opłaca. Jest lepsze dla nas i naszego otoczenia.
Żyjemy w świecie, gdzie depresja, próby samobójcze, samookaleczanie, są coraz częstszym zjawiskiem szczególnie u młodych ludzi. Młodzież nie znajduje ulgi?
Poczucie ulgi wynika z potrzeby redukcji napięcia. Jedną z „metod” jest zamienianie jednego bólu na drugi. I różnica w odczuwanych bólach przynosi ulgę. To strasznie brzmi, natomiast to się objawia w tym, że młodzi ludzie decydują się na fizyczne okaleczanie się; nacinanie, rozdrapywanie ran, wyrywanie włosów czy obgryzanie paznokci. Napięcie emocjonalne redukujemy poprzez doznawanie bólu fizycznego. Ten mija szybciej niż emocjonalny i odczuwamy ulgę. Także bulimia czy anoreksja są o poszukiwaniu ulgi. To ucieczki przed otaczającym nas światem, i niestety złudzenie, że te chwilowe ucieczki zmniejszą ból emocjonalny i napięcie. Wiek nastoletni jest bardzo szczególny, to wrażliwy moment przebudowy, burzy hormonów. Wymaga ogromnego wsparcia od innych. Niestety bardzo często nastolatki zamiast tego wsparcia dostają żądania, wymagania, nakazy i zakazy. To wzmaga ich samotność i sprzyja podejmowaniu zachowań ryzykownych. Oczywiście wszystko w poszukiwaniu ulgi od życiowych napięć.
A czy istnieją nieryzykowne sposoby poszukiwania ulgi?
Ja na przykład morsuję. I to jest zdrowe regulowanie napięcia. Morsując, dostarczamy ciału skrajnego napięcia, po to, aby wrócić do równowagi. Uwielbiam także pływanie – pięknie reguluje napięcie w ciele. Ćwiczę pole dance, śpiewam, chodzę na spacery.
Jakie są główne przeszkody dla ludzi w osiągnięciu stanu ulgi i uwolnienia?
Jedna z nich to codzienna tyrania. (śmiech) Termin zaczerpnęłam od profesora Stevena Reissa. My się wzajemnie tyranizujemy jako ludzie, gdyż mylimy swoją osobistą naturę z naturą człowieka. Niejako „w automacie” mamy wkodowane myślenie, że inni ludzie będą funkcjonowali tak samo jak my, że będą myśleli tak samo jak my. A jak nie – to tym gorzej dla nich. (śmiech) Przecież jesteśmy tak różni, składamy się z różnych potrzeb. Jedni mają wysoką potrzebę porządku, inni
60 Książki
Książki mają dokładnie odwrotnie. Jedni są ciekawi świata, inni mniej. I tak możemy wymieniać bez końca. Wróćmy do naszej przykładowej kłótni; jeśli mamy w domu dwie osoby o różnych potrzebach, to tę codzienną tyranię możemy rozpoznać po tym, że temat się nigdy nie kończy, zawsze się powtarza. To nie znaczy, że z nami, czy z drugą osobą jest coś nie tak, tylko że „mamy inaczej”. Niestety oceniamy ludzi przez swój pryzmat. Chcemy, aby byli „tacy jak my”, narzucamy im nasze wartości, sposób bycia, światopogląd. To też częsty problem w biznesie. Np. przy udzielaniu tzw. informacji zwrotnej, managerowie de facto mówią swoim pracownikom „chciałabym/ chciałbym, abyś był taki jak ja, robił jak ja”. To dlatego Ci, którzy tę informację zwrotną otrzymują, często czują się niesprawiedliwie ocenieni. I co najważniejsze – mają rację! Dlatego, że oni nigdy nie będą nami czy swoimi manageramii całe szczęście! Nasze dzieci nie będą nami, nasi partnerzy nie będą nami. Jednak trudno nam jest to zrozumieć i przez to generujemy napięcia nie tylko tej drugiej osobie, chcąc, żeby ona była inna (taka jak my), ale także sobie. Bywa, że wmawiamy sobie, że jesteśmy złym rodzicem, bo nasze dziecko jest inne niż my.
Czy to nie jest tak, że pewne obrazy życia, rodziny, mamy zakorzenione w naszych głowach i chcemy żyć według pewnych modeli powszechnie uznanych i akceptowalnych?
Oczywiście, że tak jest! Piszę o tym w książce. Świat narzucił nam pewne wyobrażenia, niejako zarysował linie w jakich „mamy prawo” się poruszać. Kobiety mają pewien obraz społeczny, nieco inny mężczyźni. Wiemy „jak powinna” wyglądać rodzina. Kiedy spełniamy te kryteria, to także odczuwamy ulgę. I mówimy sobie „uff jestem dobrą mamą, jestem dobrym tatą”. Świat się zmienia, a my bardzo często powielamy wzorce, które wynieśliśmy z domu. Chcemy czuć się w pewien sposób „skończeni”, dlatego bardzo nie lubimy być „w przebudowie”. A całe życie jest jedną wielką przebudową. Dlatego im bardziej zaakceptujemy fakt zmian, tym bardziej poczujemy się uwolnieni. Marzy mi się, aby ludzie poprzez rozwój rozumieli nie ciągłe dokładanie sobie, a zaczęli dostrzegać wartość odejmowania. „Wydaje się, że doskonałość osiąga się nie wtedy, kiedy nie można już nic dodać, ale raczej wtedy, gdy nie można nic ująć” ten cytat Antoine de SaintExupéry jest absolutnie genialny. Wg mnie ważne jest, aby ludzie słuchali siebie i swoich potrzeb. Bardzo chciałabym, aby FOMO, czyli fear of missing out (obawa, że coś istotnego nam umknie – przyp. red.) zamienić na JOMO – joy of missing out! Żebyśmy
zaczęli odczuwać radość z wyłączenia się, pomijania nieustannie napływających komunikatów, rezygnacji z ciągłego śledzenia znajomych w social mediach i porównywania się z nimi itd. Odkąd osobiście to stosuję, rzeczywistość zaczyna wyglądać inaczej – lepiej, jaśniej. Aby poczuć doraźną ulgę, bardzo często staramy się wszystko kontrolować, zdejmując tym samym odpowiedzialność z naszych dzieci, współpracowników, partnerów. A to wcale nie jest o naszej odpowiedzialności, tylko napięciu i strachu przed oddaniem odpowiedzialności tym, do których ona należy. O czym jest wzorzec matki Polki? O braniu wszystkiego na swoją głowę, czyli o dokładaniu sobie. A to nie jest dobre ani dla nas, ani dla dzieci. Bo ani nie uczy odpowiedzialności ani nie rozwija. Dlatego zachęcam mamy do myślenia – co jeszcze mogę sobie odjąć?
Co daje nam ulga?
Przede wszystkim luz. (śmiech) I nie chodzi o ignorowanie problemów ani o to, żeby wszystko mieć gdzieś. Dlatego, że ignorowane problemy mają to do siebie, że wracają. Chodzi o taki luz, w którym masz pewność, że wszystko będzie dobrze. Cokolwiek by się wydarzyło, znajdziesz rozwiązanie, znajdziesz kogoś, kto zna rozwiązanie. Ja nazywam to wsparciem wszechświata, ale oczywiście nie chodzi o gwiazdy na niebie, czy jakąś nadprzyrodzoną siłę, tylko o ludzi wokół, którzy dzięki temu, że my jesteśmy spokojni, nie szarpiemy się z życiem, znajdują się w naszej orbicie i są chętni do tego, aby nam pomóc w trudnej sytuacji.
Jakie narzędzia czy techniki proponujesz czytelnikom, którzy chcieliby rozwijać umiejętność ulgi i uwolnienia?
Tych metod jest naprawdę sporo, natomiast pierwsza i najważniejsza, dostępna dla każdego to… wzdychanie. Często postrzegane jako objaw zniecierpliwienia, dezaprobaty. A to najbardziej dostępny mechanizm regulowania i zdejmowania napięć z ciała. Druga metoda może być nieco trudniejsza. Ja to nazywam „zanurz się w tym, od czego uciekasz”. Warto jest przyjrzeć się sobie w stresowych sytuacjach i odpowiedzieć sobie na parę pytań dotyczących naszego zachowania. Czyli dlaczego właściwie ja tak reaguję? I podjąć próbę zmierzenia się z tym. To na pewno nie będzie łatwe, jeśli jednak myślimy o tym, by świadomie zrobić sobie w życiu lepiej, to ta praca jest nieunikniona. Jeśli chcemy doświadczać prawdziwej ulgi, a nie tylko tej doraźnej – nie znam innej drogi.
Jakie doświadczenia lub inspiracje skłoniły Cię do napisania książki „Potęga ulgi – od ulegania do uwolnienia”?
Moim wielkim marzeniem jest to, aby moja książka była w każdym domu. Dlatego, że do ulgi dąży każdy. Bez wyjątku. I nie marzę o tym, dlatego, że „nie jestem skromna”. (śmiech) Opinie czytelników, jakie do mnie spływają jednoznacznie pokazują, że to bardzo ważny dla nich temat. Poukładanie tego zjawiska w strukturę, w usystematyzowane procesy spowodowało, że stało się ono dla nich bardziej zrozumiałe i „zarządzalne”. W mojej książce oprócz badań, wykresów i tabel znajduje się też bardzo ważna druga część, jaką jest obszar doświadczeń i emocji. Zarówno moich, jak i tych, którzy zechcieli się ze mną nimi podzielić. Ulga jest jednym z naszych podstawowych dążeń, a dzięki świadomemu zarządzaniu nią, jej odczuwaniu, realnie możemy zmienić swoje życie na lepsze.
61
Szwedzka rEVolucja
Co wspólnego ma ze sobą termometr, stymulator serca, klucz nastawny, sztuczna nerka, Bluetooth, dynamit i Spotify? Ich wspólnym mianownikiem jest Szwecja – kraj będący w piątce najbardziej innowacyjnych na świecie. Szwedzkie wynalazki co dzień ułatwiają nam życie, a Szwedzi nie próżnują i wytrwale pracują nad kolejnymi udogodnieniami, inwestując w badania i rozwój w poszukiwaniu kolejnych rozwiązań, zmieniając tym samym nasz świat.
tekst : Alicja Kulbicka | z djęcia : Volvo
Szwecja od dawna jest uznawana za jedną z najbardziej innowacyjnych i zaawansowanych gospodarek na świecie. Dzięki połączeniu stabilnego systemu edukacji, sprzyjającego klimatu biznesowego i silnej kultury przedsiębiorczości, kraj ten stał się żyznym gruntem dla rozwoju nowych technologii i przedsięwzięć innowacyjnych. Jedną z najbardziej znanych szwedzkich marek, które tę innowacyjność odzwierciedlają, jest Volvo.
To cóż, że ze Szwecji
Volvo, założone w 1927 roku w Göteborgu, zyskało renomę jako producent pojazdów o najwyższych standardach bezpieczeństwa i jakości. Ich dążenie do doskonałości technologicznej doprowadziło do wprowadzenia licznych innowacyjnych rozwiązań, które zmieniły sposób, w jaki ludzie podróżują i myślą o motoryzacji. Jednym z kluczowych przykładów innowacyjności Volvo jest wynalezienie trzypunktowego pasa bezpieczeństwa w 1959 roku przez inżyniera Nilsa Bohlina. To proste, ale genialne rozwiązanie zmieniło standardy bezpieczeństwa w przemyśle motoryzacyjnym, a dziś jest standardem w większości samochodów na całym świecie. Nowa era transportu
Wraz z globalnym wzrostem świadomości ekologicznej i potrzebą redukcji emisji gazów cieplarnianych, elektromobilność staje się kluczowym obszarem innowacji w dziedzinie
transportu. W tym kontekście, Szwecja, znana z zaawansowanej technologii i zrównoważonego rozwoju, staje się liderem w promowaniu elektromobilności, a marka Volvo odgrywa w tej transformacji kluczową rolę. Ambitny cel, jakim jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2040 roku, Volvo realizuje, wdrażając programy mające na celu zmniejszenie śladu węglowego swoich produktów, a także inwestując w technologie zwiększające efektywność energetyczną oraz redukcję emisji. Volvo zmierza ku stworzeniu samochodów elektrycznych, które nie tylko są ekologiczne, ale także bardziej bezpieczne i inteligentne.
62 Moto
I takie też jest nowe Volvo EX90 – elektryczny następca jednego z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych SUV-ów na świecie, czyli modelu Volvo XC90. Ten zadebiutował przeszło 20 lat temu, a w jego gamie silników znajdowały się trzy jednostki benzynowe oraz jedna wysokoprężna. Żadnej z nich nie znajdziemy już w nowym Volvo EX90. W polskiej gamie Volvo EX90 znajdziemy trzy wersje silnikowe: Single Motor 279 KM, Twin Motor 408 KM oraz Twin Motor Performance 517KM.
Innowacje
w służbie bezpieczeństwa
Dużo miejsca na nogi, ergonomia i komfort. Możliwość korzystania z siedmiu lub pięciu łatwo regulowanych foteli. To już znamy z modelu Volvo XC90. Volvo EX90 daje nam jednak coś, co jest kwintesencją szwedzkiej innowacyjności. Samochód jest zaprojektowany tak, by rozumiał człowieka i otoczenie, stając się tym samym zapewne najbezpieczniejszym seryjnym samochodem osobowym, jaki do tej pory powstał. Dzięki aktualizacjom oprogramowania i nowym danym będzie umiał się uczyć, dlatego z czasem będzie stawał się jeszcze mądrzejszy i bardziej bezpieczny.
Niewidzialna osłona
Volvo EX90 jest wyposażone w niewidzialną osłonę korzystającą z najbardziej zaawansowanej technologii czujników, dzięki którym samochód potrafi odczytać i zrozumieć kondycję kierowcy oraz jego otoczenie. Czujniki nie męczą się ani nie rozpraszają. Ich zadaniem jest reagować wtedy, gdy na reakcję człowieka jest już o ułamek sekundy za późno. Lidar obserwuje drogę w dzień i w nocy, przy każdej prędkości. Jest w stanie dostrzec niewielkie obiekty setki metrów przed samochodem, co daje czas na poinformowanie kierowcy, reakcję i uniknięcie zagrożenia. W kabinie nasza niewidzialna osłona jest także obecna. Czujniki i kamery sterowane przez specjalne algorytmy mierzą poziom koncentracji kierowcy. Technologia pozwala EX90 rozpoznać oznaki nieuwagi czy zmęczenia lepiej niż w jakimkolwiek wcześniejszym modelu Volvo. Samochód zareaguje najpierw lekkim kuksańcem, potem – w razie konieczności – mocniejszym. A jeśli kierowca zaśnie lub zasłabnie za kierownicą, Volvo EX90 zdoła bezpiecznie się zatrzymać i wezwać pomoc.
Powerbank na czterech kołach
ciałem i elektryczne Volvo EX90 jest pierwszym samochodem tej marki przygotowanym technicznie do ładowania dwukierunkowego. Co to oznacza w praktyce? W połączeniu z funkcjami inteligentnego ładowania dostępnymi w aplikacji Volvo Cars na smartfony, Volvo EX90 umożliwia naładowanie samochodu, gdy ceny prądu i zapotrzebowanie z sieci są niskie – zazwyczaj oznacza to sytuację, gdy w miksie energetycznym jest więcej odnawialnych źródeł energii – i przechowywanie zaoszczędzonej energii do wykorzystania później. Baterię można wykorzystać na wiele sposobów, poczynając od doładowania roweru elektrycznego w czasie podróży, po podłączenie kuchenki turystycznej na świeżym powietrzu podczas weekendowego biwaku. Można nią nawet zasilać dom podczas godzin szczytu, gdy obowiązują najdroższe taryfy na energię elektryczną. A co najważniejsze – zgromadzoną w baterii energią można podzielić się z innymi użytkownikami kompatybilnych z naszym modelem samochodów Volvo. Stan naładowania naszego akumulatora przestaje być przeszkodą na dłuższych trasach. A dodatkowo – może stanowić zaczątek nowych znajomości opartych o rozładowane ogniwa… Bezpieczny pasażer
„Naszym celem jest osiągnięcie 1000 km rzeczywistego zasięgu jeszcze w tej dekadzie” – zadeklarowała firma Volvo w 2021 roku. Dodając „Chociaż w ciągu najbliższej dekady będziemy zwiększać zużycie energii w naszych samochodach, będziemy również pracować nad ciągłym zmniejszaniem emisji dwutlenku węgla związanej z produkcją naszych akumulatorów. Zmniejszenie wpływu akumulatorów na emisję dwutlenku węgla realizowane będzie również poprzez lepsze wykorzystanie zawartych w nich cennych materiałów. Kiedy tylko będzie to możliwe, zamierzamy regenerować lub ponownie wykorzystywać akumulatory, a także badamy potencjalne zastosowania wtórne, takie jak magazynowanie energii”. Brzmi nieco futurystycznie, jednak słowo stało się
Co roku w miesiącach letnich policja apeluje, aby nie pozostawiać w zamkniętym samochodzie w czasie upałów małych dzieci ani zwierząt. Nawet jeśli chcemy tylko „wyskoczyć na minutkę do sklepu”. Pod wpływem upału i operujących promieni słonecznych wystarczy zaledwie kilka minut, aby temperatura wewnątrz auta sięgnęła 50, a nawet 60°C! Najnowszy, pierwszy na świecie system radarowy zaimplementowany w Volvo EX90 ma za zadanie upewnić się, że nikt nie zostanie pozostawiony w kabinie samochodu. System zamontowanych w kabinie czujników wykrywa ruch i przy próbie zamknięcia auta po prostu go odblokuje, informując o tym kierowcę stosownym komunikatem na ekranie konsoli środkowej. Gdyby nasz pasażer pozostał jednak w aucie, system wykrywszy ruch, samoistnie uruchomi system klimatyzacji, starając się poprawić jego komfort. Może to pomóc obniżyć ryzyko hipotermii lub udaru cieplnego.
Zagrajmy w grę!
Innowacyjność marki Volvo w ogromnej mierze opiera się na technologicznych osiągnięciach. Czy nowe Volvo EX90 jest zaczątkiem rozmowy o samochodach w pełni autonomicznych? Bez wątpienia zastosowane w nim systemy i rozwiązania zbliżają nas do tej wizji. Wizji, w której po jeździe samochodem autonomicznym, zamiast odpoczywać po wyczerpującej podróży, z przyjemnością zasiądziemy do pokonywania kolejnego poziomu nomen omen, innego szwedzkiego wkładu w cywilizację – gry Candy Crash Saga. Volvo EX90 – zwinny
63 Moto
zawodnik wagi ciężkiej
Zdjęcie z premiery Volvo EX90 w Showroomie Volvo Firma Karlik
64 Podróże
TUNEZJA
Na przekór temu, co ludzie mówią
Wybór Tunezji na majówkę był nieprzypadkowy. Nigdy tam jeszcze nie byłam i brakowało mi jej do palety krajów arabskich, które bardzo lubię. Znalazłam idealne loty z Poznania, po pięciu godzinach byliśmy na miejscu w Tunisie. Kiedy zaczęłam przygotowania praktyczne, przeglądając poza przewodnikami także i blogi, i artykuły w sieci, okazało się, że wszystkie ścieżki skupiają się jedynie na nadmorskich kurortach i fakultatywnych wycieczkach. Mało tego, wszystkie były realizowane w tym samym scenariuszu. Opinie nie były zachęcające, jednoznacznie wynikało z nich, że to dość skromny, nie bardzo czysty i niezbyt smaczny kraj. Nie zraziłam się, przygotowałam ambitną trasę objazdową z uwzględnieniem nawet najbardziej odległych miejsc na mapie tego kraju.
Pamiętając, że maj to jeszcze niezbyt upalny miesiąc, znalazłam obowiązkowo hotele z podgrzewanymi basenami. Wypożyczyliśmy auto i samodzielnie ruszyliśmy na podbój Tunezji. Na miejscu szybko okazało się, że strach ma wielkie oczy. Ruch uliczny opisywany jako straszny, szalony, dziki, okazał się płynną i zdecydowaną jazdą. Oczywiście lepiej być pewnym swoich ruchów i reagować szybko na manewry innych kierowców, ale to nic nowego. Sam Tunis jako stolica wart zobaczenia, Muzeum Bardo z pewnością hit. Bo gdzie indziej można stąpać po wiekowych mozaikach ot tak po prostu? Żadnych szyb, zabezpieczeń, granic. Od pierwszych chwil wielokrotnie mieliśmy wszyscy wrażenie, że jesteśmy w Grecji, niska zabudowa, białe domki, pięknie kwitnące bugenwille. Poczucie
Tekst i zdjęcia: Estera Hess
65 Podróże
to nasiliło się w małym uroczym miasteczku Sidi Bou Said, gdzie całe centrum do złudzenia przypomina klimat Santorini, niebieskie okiennice i dodatki, kolorowe kramy, galerie i kawiarnie, cudna roślinność, łudząco podobne klimaty. Kartagina, miejsce obowiązkowe dla wszystkich odwiedzających Tunezję, rzeczywiście piękne i bardzo rozległe stanowisko. Nie było tu tłumów, kropił deszcz, pachniało wiosną. Na naszej trasie pojawiły się jeszcze dwa inne stanowiska –Dougga, która mi osobiście podobała się najbardziej. Tu dla odmiany miałam skojarzenia ze scenami z „Gladiatora”, by dojechać na miejsce musieliśmy zjechać z głównej trasy asfaltowej, krętą drogą pośród łanów zbóż i pięknych ostów dotarliśmy na miejsce. Cudnie zachowane pozostałości wielkiego miasta zrobiły na nas ogromne wrażenie. Dodatkowym ich atutem i dobrą kartą przetargową dla dzieci były nieograniczone możliwości zwiedzania każdego kąta.
Nieopodal położona Sbaitla wyglądała bardzo podobnie, tu licząc na większą liczbę turystów, przy wejściu można było wynająć przewodnika, który oprowadzał po całym kompleksie ruin. Do kompletu starych pozostałości wielkiego państwa należy dodać koloseum (tak Tunezja ma własne koloseum) w El Jam. Tu spodziewałam się wjechać na gigantyczny obiekt w środku miasta i tak było, nasza mapa pokazywała nam idealnie drogę do celu i nagle wyrosła przed nami wielka budowla. Mimo dobrej pory i sezonu, poza nami w koloseum było może dziesięciu turystów. Mieliśmy ten cud tylko dla siebie. Można go zwiedzać od podziemi aż po sam czubek. Fenomenalne przeżycie. I znowu żadnych barierek, ograniczeń, prawdziwa uczta dla turystów.
Obowiązkowym punktem pobytu w Tunezji jest pustynia. Jej oazy, które są piękne! Wystarczy pojechać dalej niż duże autobusy dowożące turystów znad morza, by odkryć inne mniej uczęszczane miejsca. Na wydmach wybór atrakcji ogromny: wielbłądy, quady, auta 4x4, spacer. Poza tym pozostałości oryginalnej scenografii ze „Star Wars”, tu właśnie kręcono słynne sceny z filmu.
Nie mogliśmy pominąć finału wycieczki nad morzem. Miejscowości Monastyr czy Sousse słyną z wielu resortów z bezpośrednim dostępem do plaży. Wybrałam jeden z nich ku uciesze dzieci w formule all inclusive.
66 Podróże
Maj to dopiero początek sezonu, a hotel i tak był pełen. Woda w basenie dość rześka, bo różnice temperatur pomiędzy dniem a nocą cały czas dość pokaźne. Woda w morzu również wymagająca samozaparcia, by do niej swobodnie wejść. Hotel dwoił się i troił w atrakcjach dla swoich gości, z tych bardziej nietypowych było stanowisko ze strzelaniem z łuku, grą w bule, jogą w wodzie. Zgodnie przyznaliśmy, że finał w takim miejscu na dwie noce to wystarczająca długość pobytu w kurorcie. Nie znaleźliśmy tu zbyt wiele Tunezji w Tunezji. Hotel spełniał wszelkie wymogi luksusowego pobytu nad wodą, ale nie promował swojego kraju. Dla nas był tylko miłym zakończeniem naszej prawdziwej tunezyjskiej przygody. Warto było uzupełnić pobyt o krótki pobyt w typowym wakacyjnym ośrodku.
Nikt nie będzie tu głodny: kuskus z różnymi dodatkami, jagnięcina pieczona w ziemi z warzywami, ryby i owoce morza. Tunezyjczycy lubią dobrze i dużo zjeść.
Zaskoczeniem była dla mnie herbata miętowa, najczęściej bardzo słodka, z orzeszkami pinii. Z takim sposobem podania herbaty spotkałam się po raz pierwszy, gdzieniegdzie pinię zastępowano migdałami, ale zawsze były to jakieś orzeszki. Kawa za to mniej popularna i mniej dobra, ale z pomocą przychodzą już punkty serwujące wyborną kawę wzorem europejskich małych butików z kawą.
Owoce nie mają sobie równych, maj to czas na truskawki, arbuzy, melony, pyszne pomarańcze. Świeżo wyciskane soki. Furorę zrobił na nas street food tu nazywany zwykłymi stosikami z jednym konkretnym daniem. I tak kanapki w domowym chlebie na wzór podpłomyka czy indyjski chleb chapati opiekany i podawany z dodatkami na ostro z harisą, która jest tu w każdym daniu, po wytrawne pączki smażone na oczach zamawiającego w wielkiej misie, a potem nakrawane od góry i wypełniane różnorakim nadzieniem na słono.
Tunezja jest piękna, bo nie jest jeszcze zepsuta turystycznie, w wielu miejscach można niczym Indiana Jones odkrywać ten interesujący kraj zupełnie dziewiczo, bez tłumów namolnych handlarzy, naganiaczy czy samozwańczych przewodników.
Tunezja podobała mi się na tyle, że program objazdowy już szykuję. Z pewnością warto zobaczyć ten kraj szerzej i dalej niż tylko ośrodki nad morzem.
Tunezja na TAK. Na pewno.
67 Podróże
Będzie
się działo
MANON LESCAUT | PUCCINI
08.06., godz. 19:00 PREMIERA
09.06., godz. 18:00 12-13.06., godz. 19:00 Opera w czterech aktach. Libretto: Giuseppe Giacosa, Luigi Illica, Ruggero Leoncavallo, Domenico Oliva, Marco Praga, Giulio Ricordi, Giacomo Puccini na podstawie powieści Antoine’a Prévosta „Historia kawalera des Grieux i Manon Lescaut”. Piękna Manon waha się pomiędzy posiadaniem a brakiem. Między miłością a umiłowaniem luksusu. Co posiada, to zaraz traci. Opływając w dobra, dusi się dostatkiem i tęskni za ubogim kochankiem. Gdy ma z nim odejść, nie potrafi rozstać się z klejnotami. To pożądanie prowadzi ją z luksusu do miejsca, w którym nie ma nic – na pustynię, gdzie umiera z pragnienia. Nie ma wody, ale jest miłość – jedni powiedzieliby – nic, inni – wszystko.
4: LEÓN & LIGHTFOOT / PASTOR / BONDARA
22.06., godz. 19:00 PREMIERA
23.06., godz. 11:00 i godz. 18:00
Taniec, pasja, emocje. Gest, który potrafi przyciągnąć uwagę i zapada w pamięć. Historia wykreowana ruchem. 4 ściany – metafora izolacji i ograniczeń, 4 strony świata będące niemal mistyczną obietnicą odkrywania tego, co nieznane, 4 pory roku, które czasem irytują powtarzalnością, a niekiedy, właśnie poprzez swą cykliczność, pomagają odnaleźć piękno mijającej nieznośnie szybko egzystencji. Wirtuozeria, emocje, różnorodność ekspresji choreograficznej, połączona z poezją i muzyką XIX i XX wieku – feeria tańca, który zachwyca odmiennością stylistyk i środków wyrazu. Spektakl, jakiego na Scenie pod Pegazem jeszcze nie było.
Szczegóły repertuaru: https://opera.poznan.pl/pl/
68
Deszczowa piosenka
7.06., godz. 19:00 / 8.06., godz. 19:00 / 9.06., godz. 17:00 / 11.06., godz. 11:00 / 12.06., godz. 19:00 / 13.06., godz. 19:00 / 14.06., godz. 19:00 / 15.06., godz. 19:00
Musical jest satyrą na Hollywood lat 20. XX wieku i rodzący się w tamtych czasach show biznes. Don Lockwood jest jedną z najpopularniejszych gwiazd kina, a na czerwonym dywanie pojawia się w towarzystwie swojej filmowej partnerki Liny Lamont. Współpraca na planie z piękną, lecz kapryśną aktorką komplikuje się, gdy kinematografia przechodzi rewolucję dźwiękową. Nieprzyjemny głos Liny stawia pod znakiem zapytania plan stworzenia nowego filmu. Wówczas przyjaciel Dona – kompozytor Cosmo Brown – wpada na pomysł wykorzystania głosu utalentowanej, lecz jeszcze niedocenionej artystki Kathy Selden. Spektakl oparty jest na scenariuszu filmu z 1952 roku o tym samym tytule, który został okrzyknięty najlepszym musicalem wszech czasów. Widzowie pokochali go przede wszystkim za kultowe piosenki, takie jak „Good Morning”, czy „Singin’ In The Rain”. Adaptacja teatralna wiernie odtwarza przebieg akcji, łącznie ze słynną sceną tańca w deszczu. Reżyserem poznańskiego spektaklu jest Tadeusz Kabicz, kierownikiem muzycznym Krzysztof Herdzin, scenografię i kostiumy zaprojektowała Natalia Kitamikado a choreografię przygotowują Michał Cyran i Maciej Glaza (step).
Będzie się działo
Salon Poezji / Daniela Popławska
8.06., godz. 11:45 (Teatr Muzyczny w Poznaniu)
8.06., godz. 18:00 (Biblioteka w Zamku w Kórniku)
Podczas 94. odsłony Salonu Poezji wystąpi Daniela Popławska, uwielbiana przez publiczność aktorka Teatru Nowego w Poznaniu. W programie znajdą się fragmenty książki Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce autorstwa Tomasza Pospiesznego, a także listy noblistki oraz jej mało znane wiersze pisane jeszcze w czasach młodości. Nie zabraknie specjalnej oprawy muzycznej, za którą odpowiedzialny będzie pianista Jakub Kraszewski.
Salon Poezji / Danuta Stenka
15.06., godz. 11:45 (Teatr Muzyczny w Poznaniu) 15.06., godz. 18:00 (Biblioteka w Zamku w Kórniku)
Gościem 95. odsłony będzie
Danuta Stenka, znakomita aktorka teatralna i filmowa. W programie znajdzie się poezja Czesława Miłosza, laureata nagrody Nobla oraz wielu innych prestiżowych nagród literackich. Program muzyczny przygotuje Kinga Tarnowska, altowiolistka orkiestry Teatru Muzycznego w Poznaniu.
69
Będzie
się działo
Republika marzeń
reż Igor Gorzkowski 7 i 8 czerwca, godz. 20:00
Siedziba PTT, ul. Taczaka 8 w Poznaniu
„Republika marzeń” to spektakl malowany światłem, skonstruowany z ulotnych wizji, rządzących się logiką snu. Zaprasza do opuszczonej przestrzeni Sanatorium pod Klepsydrą, którego pacjenci poddawani są specyficznej kuracji, polegającej na cofnięciu czasu o jeden interwał. Eksplodujący zmysłowością i poetyckim słowem Brunona Schulza utwór współtworzy muzyka skomponowana przez artystów skupionych w wytwórni Tzadik Records Johna Zorna. Jak w orientalnych arabeskach, twórcy „Republiki marzeń” z przeplatających się krętych ornamentów budują niezwykły, gęsty, bujny i odczuwalny każdym zmysłem świat, w którym każde marzenie może się jeszcze urzeczywistnić.
70
Fot.
Andrzej Grabowski
Fot.
Andrzej Grabowski
Zamknięte pokoje
reż. Maria Bruni
5-7.06., godz. 19:30
Wojna światów, wojna serc, wojna wspomnień? Ta opowieść z lekkością i czułością niesie ciężar ludzkiego bytu oraz relacji między rozstającymi się małżonkami, niegdyś i nadal przyjaciółmi, artystami walczącymi o przetrwanie w świecie i w sztuce.
Czerwone nosy
reż. Jan Klata 7-9.06., godz. 18:00 Śmiech nie rozwiąże żadnego z wielkich problemów tego świata –czy to pandemia, czy skorumpowana władza, czy odwieczna próba sił między sferą sacrum a sferą profanum. Może jednak pomóc w tym świecie przetrwać. Z tego założenia wychodzą bohaterowie kultowej sztuki Petera Barnesa – słynna trupa wesołków bożych, przedstawiona we współczesnej wersji Jana Klaty.
się działo
Kanapka z człowiekiem
reż. Jerzy Satanowski 14-16.06., godz. 19.00
W 1994 roku Jerzy Satanowski i Jacek Kaczmarski zrealizowali w Teatrze Nowym blues-operę KUGLARZE I WISIELCY. Ćwierć wieku później ponownie łączymy ich nazwiska w muzycznym spektaklu przypominającym najlepsze teksty poety. Bo tych piosenek nie da się uciszyć. One wciąż domagają się zburzenia murów banału, konwencji, strachu... Pomagają im w tym aktorki, które twórczości Kaczmarskiego ofiarowują kobiecą wrażliwość, kobiece emocje, kobiece głosy i dalsze trwanie w świecie potrzebującym wciąż ochronnego parasola mądrych słów i doskonałej muzyki.
Kilka dziewczyn / Some girl(s)
reż. Piotr Kruszczyński 21-22.06., godz. 19:00
Pamiętacie duchy nawiedzające Ebenezera Scrooge’a z OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ? Bezimiennego mężczyznę – bohatera KILKU DZIEWCZYN –czeka seria podobnych spotkań, choć odbędzie je z własnej woli i w studiu telewizyjnym, nie w zaświatach. I zamiast widm wezmą w nich udział całkowicie realne kobiety, z którymi był w przeszłości związany. Rzecz w tym, że byłe ukochane, zaproszone na to osobliwe rendez-vous z kamerą oraz publicznością, nie do końca wiedzą, na co się zgodziły, a i intencje mężczyzny mogą nie być w rzeczywistości tak szlachetne, jak sam deklaruje…
71
Będzie
Fot. Dawid Stube
Fot. Jakub Wittchen
Fot. Jakub Wittchen
Fot. Marcin Baliński
Będzie
się działo
Alicja w krainie czarów – 10 lat na scenie!
Pomysł i reżyseria: Anna Niedźwiedź
Kompozytor: Gabriel Kaczmarek
09.06., godz. 11:00, 13:30, 16:30 10.06., godz. 9:30, 12:00
Czas trwania: 60 min
Teatr Cortiqué Anny Niedźwiedź W 2024 roku mija 10 lat od premiery spektaklu „Alicja w Krainie Czarów” w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu! Hit, który podbił serca tysięcy widzów, powrócił w nowej odsłonie na deski Teatru Cortiqué Anny Niedźwiedź.
Świętuj jubileusz tej historii, która zachwyca dzieci i dorosłych. Zaskakujące rekwizyty i porywające choreografie. Zobacz najbardziej spektakularną i kolorową historię „Alicji w Krainie Czarów”. To spektakl dla całej rodziny i widzów w każdym wieku.
72
Nie zapomnisz
07-08.06., godz. 19:00
Teatr U Przyjaciół
PREMIERA: 25 maja 2024 roku
Czas trwania: 55 minut
Ograniczenia wiekowe: 16+
W opowiadaniu Sylwii Chutnik, które jest osią spektaklu „Nie zapomnisz”, bohaterka zmaga się z nadmiarem wspomnień, które przez nieustanne przywoływanie, nie pozwalają jej budować przyszłości. Niezmiennie żyje przeszłością, w zamknięciu: „To muzeum nie ma drzwi. Można się tam dostać, tylko jeśli się w nim mieszka.” To muzeum pełne jest pamiątek pokoleniowych dzisiejszych czterdziestolatków. Widzimy jak „mała narracja” staje się opowieścią pokoleniową, wspólnym doświadczeniem grupy. Pytanie „jak pamiętamy?” od lat jest tematem badań. Brytyjski socjolog, Paul Connerton wskazuje trzy nośniki pamięci: czas, przestrzeń i ciało. Odtwarzamy przeszłość, posługując się retoryką kalendarzową, słowną oraz gestem. „Narzędzia” do przywoływania wspomnień zdają się być tożsame dla ogółu społeczeństwa, choć nieraz nas zawodzą. Bohaterkę monodramu pamięć nie tyle zawodzi, co niszczy, nie pozwala oddychać, więzi: „Jak dorosnę, to wymyślę inny czas. Będzie ulepszoną formą tego, który sprawia, że chwilami staję na wysokim murku i nie umiem z niego zejść.” /Sylwia Chutnik, „Muzeum pamięci”/
Chroń się przed rakiem!
Sherlock Holmes
13-15.06., godz. 19:00
Będzie się działo
Teatr u Przyjaciół „Mój dobry przyjacielu… Jesteś jedynym stałym punktem odniesienia w zmieniających się czasach. A jednak nadchodzi wiatr ze wschodu, i taki wiatr jeszcze nigdy nie wiał nad Anglią. Będzie zimny i przenikliwy, Watsonie. Wielu z nas może nie przetrwać jego podmuchów.”
Kłamstwa, intrygi i zbrodnie to codzienność w profesji Sherlocka Holmesa. Jednak tym razem prosta sprawa, morderstwo Lorda Douglasa w Birlstone, nieoczekiwanie doprowadzi do znacznie większej tajemnicy – wszechpotężnej zbrodniczej organizacji, a słynny detektyw zmierzy się ze swoim największym wrogiem.
„Nadchodzi wiatr ze wschodu, Watsonie.”
Spektakl na motywach twórczości sir Arthura Conan Doyle’a.
Bezpłatna mammografia dla mieszkanek Wielkopolski już od czerwca!
Profesjonalni elektroradiolodzy, nowoczesny sprzęt cyfrowy i komfortowe mammobusy już od czerwca będą dostępne dla pań na ulicach wielkopolskich miast i powiatów. Refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia mammografia jest bezpłatna raz na dwa lata dla pań od 45 do 74 roku życia.
Jak się zapisać?
Aby skorzystać z bezpłatnej mammografii, należy jedynie wcześniej dokonać telefonicznej rejestracji pod numerem telefonu 58 767 34 44. Na miejscu trzeba mieć dowód osobisty lub inny dokument potwierdzający tożsamość. Do dyspozycji pań jest komfortowa przebieralnia oraz poczekalnia. Badanie trwa zaledwie kilka minut.
Więcej szczegółowych informacji nt. kiedy i gdzie najbliższe badania na stronie www.genevatrust.pl
Wspólnie możemy przeciwdziałać rakowi piersi i chronić zdrowie kobiet!
73
Fot. Karol Stańczak
Będzie się działo
Stary Browar w ruchu – darmowe treningi w
Parku z Xtreme Fitness
Aktywności na świeżym powietrzu – tak jak lubisz, a do tego całkowicie bezpłatnie. Joga dla szukających przestrzeni i balansu. Pilates dla wzmocnienia i elastyczności. Taniec dla tych, którzy chcą się zdrowo wyszaleć. Stary Browar i załoga Xtreme Fitness Gyms Poznań zapraszają na letnie treningi w Parku. Przez całe lato będą zachęcać poznaniaków do relaksu w ruchu.
Parkowe treningi w Starym Browarze poprowadzą profesjonalni instruktorzy z klubu Xtreme Fitness Gyms w Pasażu. To okazja, żeby poznać tę pełną energii i wiedzy ekipę. Aby dołączyć do sportowych zajęć pod chmurką, nie potrzeba karnetu ani specjalistycznych sprzętów. Zabierz przyjaciółki, sąsiadów, rodzinkę i spędźcie wspólnie aktywne popołudnie w zielonej przestrzeni poznańskiego „Central Parku”. Harmonogram:
JOGA – każda środa czerwca, godz. 18:00 PILATES – każdy wtorek lipca, godz. 18:00
TANIEC – 26 czerwca oraz 30 lipca, godz. 18:00 Wstęp wolny
Na zajęcia ubierz się w wygodny strój sportowy, na sesje jogi przyjdź ze swoją matą, w razie niepogody zajęcia mogą być odwołane – informacje będą publikowane na stronie wydarzenia na Facebooku
Teatr na leżakach w Parku Starego Browaru – dwa plenerowe spektakle za darmo!
Spektakle w wykonaniu Teatru Pijana Sypialnia: piątek, 21 czerwca, godz. 20:00 – „Wodewil warszawski” sobota, 22 czerwca, godz. 20:00 – „EkoOpera”
Wstęp wolny
Partnerem wydarzenia jest Żabka
Stary Browar rozpoczyna lato w mieście unikalnym wydarzeniem. Na dwa dni, 21 i 22 czerwca, browarowy park zmieni się w teatr. Z perspektywy leżaków i piknikowych koców będzie można za darmo zobaczyć dwa spektakle w wykonaniu zespołu Teatru Pijana Sypialnia.
Teatr jak piknik
Repertuar Teatru Pijana Sypialnia to inscenizacje podane z prawdziwym rozmachem. W widowiskach bierze udział kilkunastu śpiewających na żywo i tańczących aktorów oraz orkiestra. Zespół odkopuje zakurzone historie, teksty, piosenki i miksuje je z popkulturą. Plenerowy format nawiązuje do tradycji „teatrzyków ogródkowych”. Przed wojną były to popularne miejsca rozrywki w otoczeniu przyrody, ówcześnie „hipsterskie” i modne miejscówki.
„Wodewil warszawski”
Scenariusz spektaklu został skonstruowany w oparciu o komedię Feliksa Szobera „Podróż po Warszawie” z 1876 roku. Do Warszawy, z zamiarem wydania córek za mąż, przybywa Barnaba Fafuła, ze swoją żoną Kunegundą. Już na dworcu grupa miejscowych cwaniaczków wykrada córki. Młodzieńcy chcą oczarować dziewczyny, pokazując im najpiękniejsze zakątki miasta. Druga część widowiska to kabaret, który w krzywym zwierciadle przedstawia współczesny, wielkomiejski styl życia; gdzie celebryci prześcigają się w prezentowaniu swoich sposobów na realizowanie wyjątkowej i pełnej sukcesów kariery. Spektakl wypełniają piosenki i muzyka na żywo oraz wytańczone przez aktorów polki i walczyki. Widowisko zachwyci wszystkich tych, którzy chcieliby przenieść się do przedwojennych czasów, po których pozostały już tylko piękne melodie i pożółkłe fotografie.
„EkoOpera”
To opowieść o grupie przyjaciół, która wyjeżdża na wakacje. Pensjonat „Wenecja”, do którego docierają, prowadzą młode i przebojowe właścicielki. Czas upływa tam na niekończących się rozmowach i biesiadowaniu pod gołym niebem. Młodzi ludzie zajęci miłosnymi gierkami i snuciem planów na przyszłość nie zauważają, że apokalipsa już się zaczęła… Czy świat da się jeszcze uratować? Czy nasza walka o jego ocalenie ma sens? A może w myśl zasady carpe diem powinniśmy czerpać z życia pełnymi garściami, nie patrząc na konsekwencje? Spektakl przepełniony jest muzyką na żywo. Zabrzmią utwory inspirowane włoskimi pieśniami neapolitańskimi oraz znanymi motywami operowymi.
74
AnnaSza BeSpoke Jewellery w Klubie Pod Papugami
Z djęcia : M ichał M usiał
Jej historia brzmi jak scenariusz filmu międzygatunkowego.
Jest romans, akcja, przygoda, ryzyko, trochę bajki… i piękne klejnoty. Przypadkowe spotkanie w Bangkoku na zawsze odmieniło jej życie, zarówno to zawodowe, jak i prywatne. Ania Szafranowicz niczym wróżka zamienia wyjątkowe, rzadkie, kolorowe kamienie szlachetne w biżuterię projektowaną „na miarę” pod marką AnnaSza BeSpoke Jewellery.
18 maja br. odbyło się niezwykłe spotkanie z właścicielką biżuteryjnej marki AnnaSza w kolorowych i designerskich wnętrzach nowo otwartego Klubu Pod Papugami. W kameralnej atmosferze można było podziwiać artystyczne cuda o różnych kształtach i kolorach, przymierzać pierścionki stworzone ze szlachetnych kamieni, które nierzadko kosztowały po kilkadziesiąt tysięcy zł.
Ania Szafranowicz z wdziękiem i wielkim zaangażowaniem odpowiadała na pytania zaproszonych kobiet, przytaczała przeróżne historie, a przede wszystkim przywiozła na to spotkanie swój pierścionek zaręczynowy z ciemnym spinelem.
Wnętrza Klubu Pod Papugami dodawały wytworności spotkaniu i pozwoliły idealnie wyeksponować kosztowne świecidełka, przy których kobiety niczym sroki spędziły mnóstwo czasu. Oprócz spotkania z drogocennymi kamieniami, nietuzinkowych rozmów i wymiany spostrzeżeń, można było posłuchać gry na fortepianie, skosztować pysznych przekąsek i orzeźwiających napoi przygotowanych przez zespół Pod Papugami. Na zakończenie eventu każda zaproszona osoba otrzymała torbę prezentów, m.in. świecę od firmy MILOO HOME, kosmetyki marki DABI’A oraz voucher od stylistki Ani Śmiechowskiej.
Nad całością przedsięwzięcia czuwał manager klubu – Tomasz Gołembski. I właśnie szczególne podziękowania kierujemy dla Klubu Pod Papugami za udostępnienie przestrzeni i zorganizowanie spotkania w prestiżowym stylu.
76 Po godzinach
77 Po godzinach
Elektryczne Volvo EX90 – premiera największego
i najbezpieczniejszego SUV-a Volvo
Z djęcia : M ateriały prasowe
Wshowroomie Volvo Firma Karlik w Starym Browarze w Poznaniu odbyła się premiera długo oczekiwanego modelu elektrycznego Volvo EX90. Ten największy i według marki Volvo najbezpieczniejszy elektryczny SUV w gamie marki, zaprezentował znany polski dziennikarz motoryzacyjny – Adam Kornacki. Ważną częścią spotkania była rozmowa dziennikarza z Albertem Jagiełłą i Rafałem Szczechowiakiem przedstawicielami Volvo Firma Karlik na temat przyszłości motoryzacji oraz elektromobilności. Volvo EX90 to w pełni elektryczny 7-miejscowy SUV klasy premium, który, m.in. dzięki zastosowaniu technologii Lidar i funkcji wykrywania obecności pasażerów we wnętrzu, osiąga najwyższy w całej historii Volvo poziom bezpieczeństwa dostępny w standardzie.
78 Po godzinach
Przez mosty i morza: Life Catchers, Volvo i szwedzka przygoda
Z djęcia : M ateriały prasowe
Ta podróż była wyjątkowa. Odbyła się w maju ubiegłego roku. Wspomnienia i niezwykła pamiątka w postaci przepięknych fotografii – zostaną na zawsze. Volvo Firma Karlik zaprasza na road trip do południowej Szwecji. W tym celu wraz ze swoimi ambasadorami, duetem Life Catchers marka wydała e-booka. To gotowy scenariusz wyjazdu, podpowiedź, gdzie jeść, spać, na co zwrócić uwagę. A nawet, gdzie się zatrzymać, żeby zrobić piękne zdjęcia. Głównym punktem wyprawy jest fabryka Volvo w Göteborgu – miejsce, które zachwyci nie tylko fanów motoryzacji! Gwarantujemy. Premiera ebooka odbyła się w Showroomie Volvo Karlik w Starym Browarze 14 maja.
e-book zawiera:
121 stron merytorycznego przewodnika przeplatanego pięknymi, skandynawskimi kadrami
ponad 35 miejsc, polecanych odwiedzić w podróży
miejsca, w których warto się zatrzymać, oraz knajpy i kawiarnie, w których musisz spróbować szwedzkiej kuchni
gotową trasę liczącą 2300 km, która pomoże Ci zaplanować Twoją podróż
Cały dochód ze sprzedaży e-booka będzie przeznaczony na cel charytatywny – lekcje pierwszej pomocy dla dzieci.
79 Po godzinach
Jedyna stała w życiu to zmiana
Z djęcia : M ichał M usiał
Tematem majowego spotkania, które odbyło się w showroomie Komandor w Galerii Polskie Meble, były słowa „jedyna stała w życiu to zmiana”. Słowa niezwykle trafne i adekwatne do obecnej rzeczywistości. Podczas rozmowy z prezes zarządu Komandor Wielkopolska zgromadzone gościnie mogły dowiedzieć się jak reagujemy na zmiany zachodzące w naszym życiu i jak sobie z nimi radzić. Agnieszka Jaworska, doradca marketingowy, przybliżyła zmiany zachodzące w trendach marketingowych, a Dominika Sadowska-Nowak, właścicielka agencji Kramm Nieruchomości, opowiedziała o zmianach, jakie czekają nas w najbliższej przyszłości na rynku nieruchomości. Partnerem medialnym spotkania był „Poznański Prestiż”.
Global Stone – sztuka, nie tylko użytkowa
Z djęcia : G lobal stone
Wsiedzibie Global Stone w Złotnikach, w dn. 17 maja, odbyła się premiera nowej linii wysokojakościowych konglomeratów kwarcowych Smart Quartz. Jest to produkt pochodzenia indyjskiego o licznej gamie wzorów i barwnej kolorystyce, ale przede wszystkim produkt premium, który sprosta najbardziej wyszukanym projektom blatów kuchennych i łazienkowych. Tego dnia Global Stone zaprosił gości i klientów do swojego nowo otwartego Showroomu, gdzie oprócz licznej gamy kwarcytów naturalnych, granitów i marmurów, można było nacieszyć zmysły wystawami sztuki oraz koncertem Moniki Szczot. Prace Kingi Popieli zaprezentowała galeria Molski Gallery z poznańskiego Sołacza, a RosenART SOPOT pokazał twórczość Dominiki Wiltos. Ponadto, podążając za trendami światowymi, zobaczyć można było innowacyjną sztukę z recyclingu artysty z Suchego Lasu APADU.
81 Po godzinach
FORTISSIMO w Teatrze
Wielkim w Poznaniu
Z djęcia : b artos Z s eifert , M ateriały prasowe
Teatr Wielki w Poznaniu jest jednym z 23 partnerów z Europy, którzy wspólnie realizują projekt edukacyjny pn. „Fortissimo”. W dniach 23-25 maja br. poznańska Opera była gospodarzem konferencji zorganizowanej w ramach ww. projektu i gościła prelegentów, którzy przybliżyli kwestie dot. narzędzi cyfrowych, umożliwiających młodym użytkownikom dynamiczną i intuicyjną naukę w zakresie muzyki klasycznej, a nauczycielom przedstawili innowacyjne narzędzie wspierające dydaktykę.
„Fortissimo” oferuje narzędzie online, które składa się z aplikacji cyfrowej, platformy materiałów dydaktycznych oraz cyfrowego domu muzycznego, który zawiera nowy format: przyjazne dla dzieci, 360-wymiarowe VR doświadczenia słuchowe.
Realizując „Fortissimo”, pierwszy projekt edukacyjny na taką skalę, Teatr Wielki w Poznaniu przyczynia się do budowania przyszłości, w której dzieci mają dostęp do narzędzi cyfrowych umożliwiających im uczenie się w inny, atrakcyjny sposób. Wierzymy, że to otworzy ich wrażliwość na świat szeroko rozumianej muzyki klasycznej.
82 Po godzinach
Półtora tysiąca widzów obejrzało „Irenę” w Berlinie
Z djęcia : d awid stube
Teatr Muzyczny w Poznaniu zaprezentował w niedzielę
5 maja spektakl o Irenie Sendlerowej w Berlinie przed około półtora tysięczną widownią. Publiczność wypełnionego po brzegi Admiralspalast przyjęła długimi owacjami dramat muzyczny „Irena” w reżyserii Briana Kite’a.
Gościem honorowym berlińskiej premiery była Elżbieta Ficowska, uratowana jako niemowlę z warszawskiego getta dzięki akcji Ireny Sendlerowej. Po spektaklu w swojej przemowie ze sceny zaapelowała do młodych Niemców, by nie czuli się odpowiedzialni za zbrodnie swoich przodków, lecz kierowali się w życiu miłością, która jest silniejsza od wojny.
Ambasador RP w Berlinie Dariusz Pawłoś podkreślił aktualność moralnego testamentu Ireny Sendler „Pamiętaj, że jak ktoś tonie, to trzeba mu podać rękę” jako zobowiązania do niesienia pomocy dzieciom w Ukrainie, na Bliskim Wschodzie i innych regionach dotkniętych działaniami wojennymi.
„Irena”, spektakl o Sprawiedliwej wśród Narodów Świata Irenie Sendlerowej, który został okrzyknięty jedną z najgłośniejszych premier ubiegłego sezonu. Dramat muzyczny powstał we współpracy polskich i amerykańskich twórców i realizatorów: reżyserem jest Brian Kite (Dziekan Wydziału Teatru, Filmu i Telewizji UCLA), muzykę skomponował jedyny polski laureat Nagrody Grammy w kategorii jazzu Włodek Pawlik, a piosenki napisał nowojorski librecista i autor tekstów Mark Campbell (laureat Grammy i Pulitzera). Libretto stworzyli Mary Skinner i Piotr Piwowarczyk, którzy poznali Irenę Sendlerową, tworząc o niej dokument „W imię ich matek”.
83 Po godzinach
Lions Club Poznań Concordia
Z djęcia : M ateriały prasowe
Przy Młyńskiej12 odsłonięto Tablicę Pamiątkową. Uroczystość miała miejsce 8 maja br., w rocznicę zapoczątkowania działalności Lions Club Poznań Concordia. 31 lat temu, 8 maja 1993 roku, w Sali Białej Urzędu Miejskiego, przedstawiciele różnych dziedzin – medycyny, prawa i biznesu podpisali akt założycielski Lions Clubu Poznań Concordia. Od tego momentu w sercach członków nowo powstałej organizacji rozbrzmiewa hasło: We Serve – Służymy. Motto codziennej działalności dobroczynnej pokazuje siłę wspólnych działań. Nie brakuje i nigdy nie brakowało ludzi, którym potrzebna jest pomoc. Pomoc ta kierowana jest do Wielkopolan oraz potrzebujących w kraju i za granicą.
Od kilku lat członkowie LC Poznań Concordia spotykają się na zebraniach w gościnnych progach Młyńska12. To właśnie tutaj planują kolejne akcje charytatywne, które skutecznie realizują klubowe motto.
LC Poznań Concordia stale uczestniczy w światowym programie „Wzrok naszych dzieci”; zakupił też urządzenie do przesiewowego badania wzroku, co pozwoliło przetestować 4000 dzieci z poznańskich szkół i przedszkoli, ponadto zakupił Separator Osocza dla Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Poznaniu. Urządzenie do dzisiaj służy Wielkopolanom.
Wraz z innymi klubami LC Poznań Concordia pomógł wyposażyć salę rehabilitacyjną dla dzieci z porażeniem mózgowym, dodatkowo –stworzyć „Dom dla dzieci z autyzmem”. Ośrodek ten jest wielkim sukcesem poznańskich Lionów.
Ostatnie dwa lata to głównie pomoc skierowana dla dzieci ukraińskich, wysyłki kilku tirów z pomocą do Kijowa i Lwowa.
W działaniach LC Poznań Concordia partneruje Młyńska12, która stała się oficjalnie miejscem spotkań tego klubu.
84 Po godzinach
Marta Strzałko z nagrodą na festiwalu w Rumunii
Z djęcia : j ola k ilian , M ateriały prasowe
Marta Strzałko, aktorka Teatru Biuro Podróży z Poznania, otrzymała nagrodę aktorską na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Elvira Godeanu” organizowanym przez Teatr Dramatyczny „Elvira Godeanu” w Târgu Jiu w Rumunii. Nagroda przyznawana jest aktorkom za osiągnięcia artystyczne i role teatralne.
Marta Strzałko pracuje w Teatrze Biuro Podróży od 1989 roku. Jest aktorką i zarazem współtwórczynią wszystkich spektakli w TBP.
Na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Elvira Godeanu” pokazywany był spektakl „Silence – cisza w Troi”, który powstał w 2016 roku. Inspirowany był upadkiem miasta Aleppo i katastrofą humanitarną, której ofiarami były dzieci. Spektakl nawiązuje do pierwszego przedstawienia TBP opowiadającego o wojnie pt. „Carmen Funebre”.
Teatr Biuro Podróży w zeszłym roku obchodził jubileusz 35-lecia. W tym czasie stworzył 24 spektakle w tym 14 przedstawień plenerowych. Zagrał w blisko 60 krajach na całym świecie (Europa, USA, Ameryka Południowa, Azja, Chiny, Indie, Bliski Wschód). Otrzymał wiele nagród, m. in. Fringe First (Edynburg), Critics` Award (Edynburg), Nagrodę Archanioła (Edyburg), Nagrodę za reżyserię spektaklu Makbet (Teheran), Grand Prix w Atenach, Grand Prix w Brześciu, Nagrodę za scenografię w Kairze oraz wiele innych.
85 Po godzinach
Fot. Jola Kilian
ULTRAMARYNA w Vinci Art Gallery
Z djęcia : M ateriały prasowe
Majowo-czerwcowa wystawa ULTRAMARYNA otwarta w Vinci Art Gallery zaprasza do zanurzenia się w sztuce współczesnej artystki Magdaleny Kwapisz-Grabowskiej. Tytuł wystawy nawiązuje do koloru słynnego niebieskiego pigmentu, stosowanego w malarstwie od wieków, a tak popularnego obecnie w designie i nowoczesnych wnętrzach.
Podczas otwarcia wystawy – 17 maja – artystka opowiedziała nam o swoich inspiracjach, fascynacjach orientem, geometrią form i dekonstrukcją kompozycji. Na wystawie, po raz jedyny w Polsce, prezentowane są obrazy z serii niebieskiej, ale także inny cykl gdzie dominuje czerwień. Magdalena Kwapisz-Grabowska sięga po znane symbole, ikony i archetypy ze świata kultury, sportu, tańca, ale też historii, stąd w obrazach opowiedzianych własnym malarskim językiem artystki, znajdziemy rozpoznawalne motywy. Otwarciu wystawy towarzyszył występ światowej sławy ukraińskiego tenora Mychajlo
Humennyj z koncertującej aktualnie w Polsce grupy Magic Tenors.
Polecamy znakomite malarstwo, które znajduje się w ofercie Vinci Art Gallery www.vinciartgallery.com
Na wystawę ULTRAMARYNA zapraszamy do 15 czerwca.
86 Po godzinach
się ścieżkach
tekst : n atalia M ajchr Z ak pr M ana G er Z djęcia : a G ata w eronika j uska
Wernisaż wystawy „Ogród o rozwidlających się ścieżkach” autorstwa Ryszarda Kalamarza, od lat zafascynowanego kulisami baletowego i teatralnego świata, odbył się 17 maja br. w V.A. Gallery.
Wystawa jest zaproszeniem w podróż za kulisy scen teatralnych, by zgłębić tajemnice toczącego się tam życia. Obejmuje 22 obrazy olejne, 8 rysunków i 4 grafiki.
Prace utrzymane są w tematyce teatralno-baletowej. Malarz w charakterystyczny dla siebie sposób łączy rzeczywistość, fantazję i elementy czysto abstrakcyjne. Mamy tu artystów, którzy w swych przepełnionych rekwizytami garderobach powtarzają sekwencje swych ról, aby za moment stawić czoła publiczności. Są i baletnice, które biorą ostatni wdech przed wejściem na scenę.
Wystawa „Ogród o rozwidlających się ścieżkach” jest już 87 spotkaniem ze znakomitą polską sztuką współczesną, organizowanym przez V.A. Gallery Poland w ramach cyklu „Mariaż Sztuki z Biznesem”.
87 Po godzinach
Ogród o rozwidlających
Krzesła w roli głównej
Z djęcia : M ufka foto G rafia
Wshowroomie Intu na poznańskim Chwaliszewie firma Fameg, producent kultowego krzesła A-5910 Patyczak, podczas spotkania zorganizowanego dla architektów i projektantów wnętrz zaprezentowała cztery nowe kolekcje krzeseł powstałe przy współpracy z międzynarodowymi biurami projektowymi. Są to: Krzesło Joc zaprojektowane przez Yonoh Creative Studio – Clare del Portillo i Alex Selma, Linia zaprojektowana przez Sylvaina Willenza oraz Riso i Nord zaprojektowane przez studio Pawlak&Stawarski. – Po wieloletniej współpracy z marką Fameg dostaliśmy możliwość wyznaczenia jej nowego kierunku rozwoju – mówią Bartłomiej Pawlak i Łukasz Stawarski, którzy od kilkunastu miesięcy pełnią funkcję dyrektorów kreatywnych firmy. – Premiera nowych kolekcji oraz nowego katalogu Fameg podczas Salone del Mobile 2024 w Mediolanie to zwieńczenie wielu miesięcy pracy, a jednocześnie zapowiedź większych zmian, nad którymi pracujemy – dodają. Nowe kolekcje krzeseł są już dostępne w showroomie Intu.
Cosentino x Magda Matyja
Z djęcia : M ufka foto G rafia
Wpiątek 10 maja Poznań stał się niekwestionowaną stolicą zrównoważonego designu, podczas pierwszej w Polsce premiery rewolucyjnej kolekcji Silestone EARTHIC od Consetino.
Wydarzenie to nie było zwykłą premierą produktów, ale prawdziwą ucztą dla zrównoważonego stylu życia. Poznaliśmy pierwsze wrażenia odwiedzających, projektantów i biznesowych klientów, którzy odkrywali nowe możliwości, jakie stwarza zrównoważona moda i design. Premiera kolekcji ubrań polskiej marki Magda Matyja była idealnym dopełnieniem wydarzenia, pokazując, jak przemyślany design może przenikać różne dziedziny życia i tworzyć harmonię pomiędzy stylem a troską o środowisko. W końcu design ma wiele twarzy.
88 Po godzinach FASHION MEETS DESIGN