Poznański prestiż - październik 2024

Page 1


Nr 8 (83)

PAŹDZIERNIK 2024

ISSN 2543-957X

Profilaktyka

Październik

miesiąc

Prezeska Fundacji

Drużyna Szpiku

Dorota Raczkiewicz

Kobiety – filary społeczeństwa, strażniczki domowego ogniska, liderki, matki, przyjaciółki. Na przestrzeni wieków ich rola ewoluowała, choć niektóre wyzwania pozostały niezmiennie trudne. Dziś kobiety nie tylko prowadzą domy, ale także stoją na czele organizacji, zarządzają zespołami i podejmują kluczowe decyzje w biznesie i polityce. Mimo to, wiele z nich codziennie zmaga się z niewidzialnym wrogiem, który czai się na ich zdrowie i życie –rakiem piersi.

Statystyki pokazują, jak wielki ciężar kobiety dźwigają na swoich barkach. W Polsce blisko 60% wszystkich kobiet w wieku produkcyjnym pracuje zawodowo. To imponujący wynik, biorąc pod uwagę, że jednocześnie aż 70% z nich zajmuje się codziennym prowadzeniem domu. Kobiety zarządzają finansami, wychowują dzieci, dbają o rodzinne zdrowie i organizują każdy szczegół codzienności. Coraz więcej z nas staje się liderkami w biznesie i polityce, choć wciąż jest wiele do zrobienia. W Polsce kobiety zajmują już około 15% stanowisk zarządczych w największych fi rmach, podczas gdy na świecie ten odsetek wynosi średnio 25%. To zdecydowanie krok w dobrym kierunku, choć potencjał jest o wiele większy. Kobiety z sukcesem wchodzą do zarządów, podejmują kluczowe decyzje i wpływają na kształtowanie przyszłości, pokazując, że nasza rola w świecie biznesu i polityki staje się coraz silniejsza.

NIEWIDZIALNY WRÓG

Ale pomimo wielkiej siły, jaką wykazują kobiety na co dzień, wiele z nich zderza się z niewidzialnym zagrożeniem. Rak piersi to wróg, który atakuje niepostrzeżenie, często bez objawów w początkowej fazie. Statystyki są nieubłagane – co roku w Polsce diagnozę raka piersi słyszy ponad 18 tysięcy kobiet, na świecie liczba ta sięga niemal 2 milionów. Jest to najczęściej występujący nowotwór u kobiet, a jednocześnie ten, który może być najłatwiej wykryty we wczesnej fazie, dając ogromne szanse na pełne wyleczenie.

Niestety, profilaktyka wciąż nie jest tak powszechna, jak być powinna. Choć świadomość społeczna rośnie, tylko około 40% kobiet regularnie poddaje się badaniom profilaktycznym, takim jak mammografia czy USG piersi. Tymczasem wczesna diagnoza daje nawet 90% szans na pełne wyleczenie. Badania są kluczowe – tak proste i tak skuteczne, a jednocześnie tak często bagatelizowane w natłoku codziennych obowiązków.

Kiedy myślimy o kobiecie, widzimy kogoś, kto z pełnym zaangażowaniem dba o swoją rodzinę, z odwagą stawia czoła wyzwaniom zawodowym i z miłością opiekuje się bliskimi. Jej siła i determinacja są niezaprzeczalne, ale nie mogą przesłonić potrzeby troski o własne zdrowie. Rak piersi nie zna wyjątków – dotyka zarówno matki,

żony, przyjaciółki, jak i kobiety sukcesu, które na co dzień wydają się niezniszczalne. To podstępny wróg, który może pojawić się nieoczekiwanie, dlatego dbanie o siebie powinno być równie priorytetowe, jak troska o innych.

Dlatego, drogie kobiety, bądźcie dla siebie priorytetem. Tak jak dbacie o swoje rodziny, kariery i życie społeczne, zadbajcie również o swoje zdrowie. Nie bójcie się badań profilaktycznych. Mammografia, USG piersi, a także regularne samobadanie to proste kroki, które mogą uratować życie. To nie jest strata czasu, to inwestycja w przyszłość – Waszą, Waszych dzieci, Waszych rodzin.

Raka piersi można pokonać, ale tylko wtedy, kiedy zauważymy go na czas. Codziennie walczymy o swoje miejsce w społeczeństwie, osiągamy sukcesy, jesteśmy liderkami, ale nie możemy zapominać o tym, że nasze zdrowie jest fundamentem, na którym budujemy wszystko. Razem, jako kobiety, mamy ogromną siłę, ale musimy pamiętać, że ta siła nie może służyć tylko innym – musi służyć także nam.

Nie dajmy się zaskoczyć temu niewidzialnemu wrogowi. Badania profilaktyczne to mały krok, który może mieć ogromny wpływ. Jesteśmy liderkami własnego życia, ale tylko dbając o siebie, możemy nim kierować z pełną mocą.

ALICJA KULBICKA / redaktor naczelna

Poznański

Prestiż

Temat z okładki

24 DOROTA RACZKIEWICZ, prezeska DRUŻYNY SZPIKU

Profilaktyka powinna być zobowiązaniem

Prestiżowa rozmowa

30 MARTA DZIAŁYŃSKA

Rozwód jako droga do spokoju

34 ANNamiejsca pracy

38 RAI82 – BUTIKOWE DAY SPA

To nie tylko usługi, to przede wszystkim doświadczenie

Moda

42 STARY BROWAR

Scandi Boys

46 ANNA DUTKOWSKA-ŚMIECHOWSKA

Skarpetkowy zawrót głowy

Uroda

48 dr inż. JOANNA IGIELSKA-KALWAT

Zastosowanie miodu w kosmetykach

50 KAROLINA KAMIŃSKA

Magia świeżych perfum

Zdrowie

52 dr n. med. LUCYNA WOŹNICKALEŚKIEWICZ

Sen a ryzyko sercowo-naczyniowe

Prawo

54 Prof. UAM dr hab. IWONA SEPIOŁOJANKOWSKA

Rozwód bez tajemnic

Muzyka

57 KAROLINA KAŹMIERCZAK

Muzyka wzbudza we mnie nieodpartą ciekawość

60 DIONIZY PIĄTKOWSKI

Grunt to rodzinka

Edukacja

62 ODZYSKUJĄC AUTORYTET

Przyszłość nauczycieli w polskim systemie edukacji

64 „SIMONA KOSSAK”: PRAWDA

PIERWOTNEJ PUSZCZY

Recenzja: Radek Tomasik, Ferment Kolektiv

Książki

66 MONIKA WÓJTOWICZ

Bookowski przewodnik

Podróże

68 ESTERA HESS

Uzbekistan – podroż jak z bajki

Będzie się działo

72 Zapowiedzi

Po godzinach

80 Fotorelacja z wydarzeń

MAGAZYN NOWOCZESNEGO POZNANIAKA | poznanskiprestiz.pl | fb.com/poznanskiprestiz Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych.

WYDAWNICTWO: Media Restart Alicja Kulbicka

REDAKTOR NACZELNA: Alicja Kulbicka, alicja.kulbicka@poznanskiprestiz.pl

REDAKTOR MERYTORYCZNY/SEKRETARZ REDAKCJI: Magdalena Ciesielska, magdalena.ciesielska@poznanskiprestiz.pl

REDAKTOR Zuzanna Kozłowska, zuzanna.kozlowska@poznanskiprestiz.pl

SOCIAL MEDIA SPECIALIST: Przemek Wichłacz, przemek@wichlacz.pl

REKLAMA Agata Rajchelt, reklama@poznanskiprestiz.pl

EVENT DESIGNER: Kajetan Nawrocki

PROJEKT GRAFICZNY: Łukasz Sulimowski

SKŁAD: Rafał Cieszyński

REKLAMA: reklama@poznanskiprestiz.pl

ADRES REDAKCJI:ul. Młyńska 12, lok. 210, 61-714 Poznań redakcja@poznanskiprestiz.pl

DRUK: CGS drukarnia Sp. z o.o. MAGAZYN BEZPŁATNY

Bądź zmianą, pozostań sobą.

NOWE, W PEŁNI ELEKTRYCZNE PORSCHE MACAN.

Sprawdź na www.porsche.pl

Ten design nie pozostawia wątpliwości, nowe Porsche Macan to 100-procentowy samochód sportowy w swojej kategorii. Nasz pierwszy elektryczny SUV w unikalny sposób łączy praktyczność w codziennym użytkowaniu i nastawienie na najwyższe osiągi. Jak na Porsche przystało.

Porsche Centrum Poznań ul. Warszawska 67 61-028 Poznań porsche.poznan@porscheinterauto.pl  +48 61 84 911 00

Porsche Macan 4. W zależności od wariantu i wersji zużycie energii wynosi od 17,9 kWh/100 km do 21,1 kWh/100 km (na podstawie świadectw homologacji typu, dla cyklu mieszanego), emisja CO2 0 g/km. Zużycie energii zostało określone zgodnie z procedurą WLTP. O szczegóły zapytaj Autoryzowanego Dealera Marki Porsche lub sprawdź na stronie www.porsche.pl/porsche-wltp/. Informacje na temat odzysku i recyklingu pojazdów znajdziesz na stronie www.porsche.pl/porsche-impact/.

„Piękne oblicze raka” to wspólny projekt Drużyny Szpiku i OmeaLife. Jednym z celów obu fundacji jest wsparcie osób walczących z chorobą nowotworową.

„Piękne oblicze raka” jest o kobietach i dla kobiet. Dotyczy kobiecości, wewnętrznego ciepła, ducha walki i wielkiej odwagi.

z djęcia : Sławek Drapiński, www.drapinski.com

Chcemy pokazać, że nowotwór i diagnoza to tylko etap, że nowotwór nie ogranicza i nadal masz szansę pięknie żyć, marzyć i spełniać te marzenia.

(Dorota Raczkiewicz, szefowa Drużyny Szpiku)

NIEUSTANNA WALKA

Przekręciła klucz w zamku. Wyczerpana wstrzymywaniem płaczu prawie, że wczołgała się do sypialni. Nogi miała jak z waty, głowę ciężką od nadmiaru myśli i serce bijące tak szybko jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej. W wielkiej rozpaczy, poczuciu bezsilności i bezradności, z całym impetem rzuciła się na łóżko. W przemoczonym płaszczu, pomiętej apaszce, ubłoconych nowych szpilkach… Nic dla niej nie było ważne, czy pobrudzi wypucowaną wcześniej podłogę, czy zamoczy nową narzutę, na którą tak długo czekała. To mało istotne szczegóły w obliczu aktualnych zdarzeń. Dla niej świat się zatrzymał. Zaczęła tak mocno szlochać, łkać i zanosić się od płaczu, aż w pewnych momentach nie mogła złapać oddechu. Czuła obezwładniającą słabość, nie miała siły ruszyć się, rozebrać. Przy zamkniętych czy wpółotwartych oczach, opuchniętych od rzewnego płaczu, słyszała tylko słowa onkologa „Ma pani nowotwór piersi, musimy się z tym zmierzyć.” Jak ona drobna, filigranowa istota ma walczyć z rakiem, który próbuje zrujnować ją od środka? Chemioterapia i jej następstwa, wypadające włosy, rzęsy, brwi – już oczami wyobraźni widzi siebie brzydką, łysą, bez pięknych kruczoczarnych loków, obdartą z kobiecości i godności. „Dlaczego właśnie ja?” – nie może się z tym pogodzić. Chciałaby wykrzyczeć swoją złość, ale nawet na to brakuje jej siły. Hektolitry wylanych łez nieustannie zalewają sypialnianą narzutę, nie szuka chusteczek... Czuje jak smutne myśli i przerażające obrazy zniewalają jej umysł, przetaczają się i taranują wszystko, co mają na swej drodze. Boi się. Okrutnie się boi…

Zegar zawieszony w salonie głośno i miarowo wybija kolejną godzinę za godziną. Nie zważa na to. Jest jak w letargu, bez mocy, owładnięta przygnębieniem, poczuciem beznadziejności i niesprawiedliwości losu. „Jak dziewczynki poradzą sobie beze mnie?” „Jak Piotr je dopilnuje ze wszystkim?” Plątanina myśli nie daje jej spokoju.

Po kilku godzinach rozrzewnienia i rozdzierającego serce bólu, słyszy „Kochanie, już jestem”. Gdy do domu powraca ten jedyny, któremu przyrzekała na ślubnym kobiercu, że go nie opuści aż do śmierci, blednie, słuchając o wynikach badań. Nie chce jednak jej pokazać swego zakłopotania, swego lęku, dlatego przez zęby cedzi „Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Jesteś pod dobrą opieką, Joasiu, a ja

jestem przy Tobie”. Objął ją swoim ramieniem, pocałował najmocniej jak umiał i kołysał jakby córki tulił do snu, aby tylko się uspokoiła.

Dla Joasi jako pacjentki onkologicznej, zmagającej się z nowotworem piersi, niestety nie w początkowym jego stadium, przyszedł zatrważająco ciężki czas. Nieustanna walka o życie, walka z samą sobą, własnymi słabościami po kolejnych dawkach okrutnej i zniewalającej człowieka chemii. To też nieustanna walka z myślami, z lękiem i wielkim strachem przed śmiercią, przed wizją umierania w bólu, a przede wszystkim przed pozostawieniem dzieci bez matczynej opieki, przed po prostu… odejściem. Nie chce tego, nie teraz, tak wcześnie… Dopiero jej życie się rozkręca, nabiera tempa i kolorytu. Stać ich na własny wymarzony dom przy lesie, na podróże w najdalsze zakamarki kraju i świata. Wszystko przed nią. „Dlaczego choroba ma mi to odebrać?”

Oboje musieli przewartościować swoje życie. I ona zmagająca się z pokonywaniem raka, z kolejnymi etapami leczenia onkologicznego, jego następstwami, oraz przezwyciężaniem ogromnego strachu, i on, którego życie małżeńskie wystawiło na największą próbę, aby zmierzyć się z nową rolą, obrońcy i największego oparcia, tego, który będzie zawsze blisko. Zwolnili tempo, zawodowe obowiązki odłożyli na drugi plan, zaczęli cieszyć się chwilami ze sobą, doceniając wspólne uśmiechy i wspólne łzy. Razem, do przodu… Przyzwyczaili się do harmonogramu wypisanego przez prowadzącego onkologa, dotyczącego cyklicznych wizyt w centrum onkologicznym, przyjmowania przedoperacyjnej chemioterapii i wszystkich jej następstw –wypadających włosów i noszenia turbanu, opuchniętej twarzy i wielkiej, wręcz przeogromnej bezsilności po chemii.

Czuła jakby kolejne szpile kłuły jej serce, ale to kłucie było już inne niż na początku. Wiara, że będzie dobrze, że musi być dobrze zaczęła przysłaniać jej ból. A nadzieja, która zaczęła w niej kiełkować, dzięki wsparciu ukochanego męża i wielu oznakom miłości, jakie w tych trudnych momentach życia otrzymała od swoich córeczek, wzniosła ją na wyżyny odwagi i pokonywania za wszelką cenę swoich strachów. Postanowiła żyć ze wszystkich sił, żyć i nie poddawać się. Walczyć. Bo jak usłyszała od kobiet, swoich

MAGDALENA CIESIELSKA

redaktor magazynu „Poznański Prestiż”

współtowarzyszek na oddziale, oraz od lekarzy – rak to nie wyrok, z nim da się żyć i da się go pokonać…

A gdy po pewnym czasie okazało się, że zjadliwy rak jest oporny na leczenie, musiała podjąć decyzję o mastektomii. Ciężki czas, kolejne wylane łzy, obawa i złość przeplatające się ze sobą i wiecznie powracające pytanie „Dlaczego ja?”, na które nie ma zadowalającej odpowiedzi. Zraniona psychicznie i fizycznie, po amputacji lewej piersi, Joasia zaczęła dostrzegać najdrobniejsze akcenty życia i cieszyć się każdą chwilą. Wcześniej w życiowym pędzie nie zastanawiała się nad zmiennością pór roku, nie obserwowała tak długo wznoszących się do lotu małych piskląt, wylatujących z rodzinnego gniazda, nie skupiała się nad wschodami i zachodami słońca, nie czerpała siły z przyrody i z bliskości ludzi. Wszystko w jej życiu odwróciło się o 180 stopni, nabrała dystansu do wielu spraw, do kwestii porządków, zakupów, kariery, a przede wszystkim do własnego wyglądu. Dzięki tej przemianie, która ją drogo kosztowała, chwyciła przysłowiowy wiatr w żagle. Zaczęła udzielać się w Stowarzyszeniu Amazonek, by wzajemnie wspierać się, by w grupie podobnie doświadczonych kobiet, szukać nadziei i zrozumienia. Joasia, dzięki pomocy męża, córeczek, przyjaciół, najbliższych osób zaczęła inaczej funkcjonować. Wolniej, ale z rozmysłem. Kobiety takie jak ona dały jej impuls do działania, ich historie mało co się różniły. Zaczęła więc budować wiarę, pielęgnować optymizm, utrwalać przekonanie, że rak to niekoniecznie wyrok śmierci, że można dalej żyć, choć inaczej… Może bardziej świadomie, dojrzalej, bardziej dla innych, ofiarnie.

Ona odnalazła swoją drogę życia, pomagając chorującym na nowotwór piersi, organizując spotkania, pikniki, biegi itp. Dla męża zawsze była i jest „światełkiem życia”, i jego heroską, a dodatkowo, już od kilku lat, w każdy 4. dzień każdego miesiąca otrzymuje bukiet świeżych kwiatów, dla upamiętnienia jej przemiany. 4 września, tamtego września… zaczęła nowy etap życia, gdy otrzymała diagnozę. Wtedy to – po wielkim szoku – przyszedł czas na zwolnienie tempa i dokonanie hierarchii wartości, tak niezbędnej dla chorej i jej bliskich. A gdy po rekonstrukcji piersi otrzymała od dzieci wielką laurkę z napisem „Mamusiu, jesteś dla nas najpiękniejsza!” płakała ze wzruszenia, bo dopiero wtedy zrozumiała wartość tak prostych słów, że piękno ma różne oblicza.

NA ŁAWECZCE

Po pracy jadę do Dziadka. Wchodzę do mieszkania, korzystając z mojego klucza. W środku pusto. Dziadka nie ma. Często wpadam bez zapowiedzi. Lubię Jego lekko zdziwioną minę i radość na mój widok. Rezygnuję z dzwonienia przed wizytą, właśnie po to – żeby mieć tę małą przyjemność. Tym razem nie ma radosnego „Cześć, Martusia!”. Wnioskuję, że Dziadek korzysta z pięknej wrześniowej pogody i wybrał się na mały spacer.

Nie sięgam po telefon, żeby zapytać, gdzie jest. Wychodzę na dwór i ruszam najbardziej uczęszczaną przez Dziadka trasą – między blokami, w kierunku sklepików. Tam jest sporo ławek, na których może odpocząć. Idę pewnym krokiem i już się uśmiecham na niespodziankę, jaką mu sprawię. Po jednej nutce – kaszkiet Dziadka widzę już z daleka – dokładnie tam, gdzie spodziewałam się Go zastać. „Cześć, Martusia!”.

Rozsiadam się obok. Z miejsca zaczynam delektować się całą sytuacją. Słońce przyjemnie grzeje. Ławka okazuje się zaskakująco dobrze wyprofilowana i wygodna. Trochę gawędzimy. Trochę gapimy się na ludzi krążących między straganami z warzywami. Dosiada się do nas seniorka z wózkiem pełnym zakupów. Bez pardonu włącza się w naszą rozmowę. Nie opieramy się zbytnio. Wymieniamy spostrzeżenia o nadmorskich miejscowościach. Starsza pani żegna się miło i idzie dalej. Nagle Dziadek zauważa pana w okularach poruszającego się o lasce. Woła go do nas entuzjastycznie. „Dawno go nie widziałem, myślałem, że umarł!” – tłumaczy mi ten wybuch radości. Radości zaskakującej – Dziadek jest raczej powściągliwy z natury. Przybysz dosiada się do nas. Z rozmowy wnioskuję, że mieszka w sąsiedztwie, a Dziadek poznał go właśnie na tych ławeczkach. Co za centrum życia towarzyskiego – myślę. Starszy pan chwali się, że wczoraj skończył 92 lata. Jest bardzo dziarski, uśmiecha się szeroko. Codziennie wychodzi na spacer albo po zakupy. Opowiada o swoim synu, żonie, wnuczce. Znowu zaskakuje mnie, jak Dziadek chętnie angażuje się w te pogaduszki.

PR Manager Starego Browaru, współwłaścicielka marki papierniczej Suska & Kabsch

Żegnamy się z naszym towarzyszem i wolno ruszamy z powrotem. Dziadek przemieszcza się z trudem, co kilkadziesiąt metrów robimy przystanki. Oburzam się, jak mało tu ławek, na których mógłby bardziej komfortowo odsapnąć. Później, w samochodzie, rozmyślam o tym, jakie relaksujące były te dwie godziny. Trochę razem, trochę z przypadkowymi osobami. To jeden z tych ostatnich dni w roku, kiedy tak przyjemnie można spędzić czas na dworze.

Przesiadywanie na ławce w słońcu dopisuję do długiej listy dobrych wspomnień z udziałem Dziadka. Majówki w Borach Tucholskich. Wspólne oglądanie filmów o Bondzie. Niekończące się spacery po Łazarzu: tajemniczymi zakamarkami zakładów kolejowych, po Parku Wilsona. Poranne wyprawy na pływalnię – na Chwiałkę, na kąpielisko przy Arenie. Te setki razy, kiedy Dziadek rozbawił mnie do łez. Każde promienne „Cześć, Martusia”, kiedy wchodzę do Jego mieszkania. W październiku Dziadek skończy 90 lat.

Cieszę się, że jesteś.

STUDIO TO STREET

Garnitur czy garsonka to nieodłączny element eleganckiego stroju do pracy, który jest odzwierciedleniem profesjonalizmu i szacunku w wielu zawodach. Trudno sobie wyobrazić lekarza bez białego fartucha lub prawnika, który prezentuje nas w sądzie w dresie przypominającym strój trenera.

To, co dla przedsiębiorcy może wydawać się oczywiste, że taki garnitur to koszt podatkowy, to dla fiskusa już takie oczywiste nie jest. Przysłowiowe uniformy zawsze wzbudzały wiele emocji i wiele takich spraw zostało przekazanych do indywidualnej interpretacji organowi podatkowemu, gdzie odpowiedź zawsze była taka sama. Garnitur to wydatek osobisty i nie może być w kosztach podatkowych.

Co to znaczy koszt uzyskania przychodu?

Kosztami uzyskania przychodów są wszystkie racjonalnie i gospodarczo uzasadnione wydatki związane z uzyskanym przychodem, których celem jest osiągnięcie i zachowanie źródła przychodu. Definicję kosztów uzyskania przychodów znajdziemy w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych. W ustawie również znajduje się katalog wydatków, które nie stanowią kosztów uzyskania przychodów, ale tam nie ma wprost określone, że garnitur nie jest kosztem podatkowy.

Charakter wydatków uznawany za osobisty Wydatek o charakterze osobistym to rodzaj wydatku, który bezpośrednio związany jest z prywatnymi potrzebami i codziennym życiem jednostki, a nie z działalnością zawodową czy firmową. Takie koszty wynikają z konieczności zaspokajania indywidualnych potrzeb, np. jedzenia, ubrań, zdrowia, rozrywki czy podróży prywatnych.

Istotny staje się zatem związek kosztu z przychodem, bo przecież wydatek na okulary dla informatyka, garnitur dla prawnika czy strój sportowy dla trenera fitness to wydatki ściśle powiązane z prowadzoną działalnością gospodarczą, a dodatkowo nie znajdziemy wyłączania odnoszącego się do takich zakupów. Gdzie więc leży granica między wydatkiem ściśle osobistym, którego nie można

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE

Kancelaria Rachunkowa Denarius sp. z o. o.

CZY GARNITUR DLA PRAWNIKA

MOŻE BYĆ W KOSZTACH UZYSKANIA PRZYCHODÓW?

ująć w kosztach uzyskania przychodu, a tym, który kwalifikuje się do uznania go za koszt podatkowy? Odpowiedź często zależy od kontekstu i interpretacji, gdyż rozgraniczenie to bywa subtelne i wymaga analizy konkretnego przypadku..

Czy garnitur to odzież robocza?

W przypadku prawnika prowadzącego własną działalność gospodarczą garnitur, mimo że jest nieodzownym elementem codziennego stroju, nie kwalifikuje się jako koszt podatkowy. Przepisy wyraźnie wskazują, że taki rodzaj odzieży, choć formalny i noszony w pracy, ma również charakter osobisty, co uniemożliwia jego zaliczenie do kosztów uzyskania przychodu.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda, gdy pracodawca kupuje garnitur dla pracownika zgodnie z wymogami firmowego dress code’u. Jeśli taki strój jest obowiązkowy w miejscu pracy, jego zakup może zostać uznany za koszt firmowy, ponieważ pełni funkcję odzieży roboczej. Wówczas garnitur staje się bezpośrednio powiązany z zawodowymi obowiązkami pracownika i służy utrzymaniu profesjonalnego wizerunku firmy.

Istnieje także trzecia sytuacja, w której garnitur, garsonka bądź elegancka koszula mogą zostać uznane za wydatek firmowy — gdy trwale naniesiono na nich elementy związane z przedsiębiorstwem, takie jak logo. W takim przypadku przestają być wyłącznie prywatnym strojem, a stają się nośnikiem reklamy i wizualnym symbolem marki. To zmienia ich charakter z odzieży osobistej na firmową, co pozwala na zakwalifikowanie jako koszt uzyskania przychodu. Oznaczony w ten sposób strój jednoznacznie pełni rolę narzędzia

pracy, łącząc funkcje reprezentacyjne z promocją firmy.

Wiadomo nie od dziś, że dobre wrażenie można zrobić tylko raz i tylko na początku. Więc elegancki wygląd w rozmowie z kontrahentem czy klientem to podstawa nawiązania i podtrzymania pozytywnych relacji biznesowych. Nic lepiej nie zapewnia klasy i stylu biznesmena, prawnika czy też księgowego niż starannie skrojony, elegancki garnitur, uzupełniony odpowiednio dobrą koszulą i gustownymi dodatkami. Czy garnitur podlega zatem ujęciu w kosztach podatkowych? Otóż nie. Kwestia uznania za koszt podatkowy od lat stanowi przedmiot sporów z urzędem skarbowym od samego początku obowiązywania ustawy o PIT.

Podsumowanie

Stanowisko urzędów skarbowych od lat pozostaje jednoznaczne: garnitur, mimo że stanowi element profesjonalnego wizerunku, nie może być uznany za koszt podatkowy, ponieważ ma charakter osobisty. Odzież ta może być noszona zarówno w pracy, jak i poza nią, co uniemożliwia jej kwalifikację jako narzędzia pracy.

Niemniej jednak przedsiębiorcy wciąż próbują przekonać fiskusa, że w niektórych branżach, gdzie wizerunek ma kluczowe znaczenie, elegancki strój jest nieodłącznym elementem prowadzenia biznesu. Póki co, przepisy pozostają nieugięte, a garnitur, choć jest symbolem elegancji i klasy, nie podlega ujęciu w kosztach podatkowych. To dowodzi, że profesjonalizm ma swoją cenę – ale jednocześnie przypomina, że być może w kreowaniu wizerunku należy szukać kreatywnych rozwiązań, które nie opierają się jedynie na formalnym ubiorze.

KSIĘGOWOŚĆ

Z

DOŚWIADCZENIEM – GWARANCJA SPOKOJU I STABILNOŚCI

PROFESJONALNA POMOC

I KOMPLEKSOWA OBŁUGA FIRM

Kancelaria Rachunkowa Denarius sp. z o.o.

Wenecjańska 7/1, 61-101 Poznań

ycie to skomplikowany „proces”, w którym na każdym etapie stajemy przed różnorodnymi wyzwaniami.

Przejrzystość w sprawach prawnych jest kluczowa dla zabezpieczenia naszych interesów, niestety często nie zdajemy sobie sprawy, jak ważna jest pomoc prawnika w trudnych momentach. Z perspektywy cyklu życia człowieka – od narodzin, przez zawarcie związku małżeńskiego, aż po moment odejścia z tego świata – warto analitycznie przyjrzeć się sytuacjom, w których pomoc specjalisty może okazać się nieoceniona. W chwili narodzin człowiek staje się pełnoprawnym uczestnikiem życia społecznego. Już na tym etapie warto zabezpieczyć interesy nowego członka rodziny. Rodzice mogą sporządzić porozumienie rodzicielskie, ustalając w nim, w jaki sposób chcą wychować dziecko. Przygotowanie odpowiednich zapisów pozwoli uniknąć nieporozumień i konfliktów w przyszłości.

Kiedy dwoje ludzi decyduje się na wspólne życie (czy to w związku partnerskim czy małżeńskim), często towarzyszą temu różnorodne inwestycje majątkowe. Niezwykle istotne jest zabezpieczenie interesów obu partnerów, szczególnie w sytuacjach, kiedy jeden z nich jest właścicielem nieruchomości. Inwestowanie w majątek będący własnością jednego z partnerów jest często ryzykowne bez odpowiednich umów. Sporządzenie umowy majątkowej (np. intercyzy) jest mądrą decyzją, mogącą uchronić przed potencjalnymi problemami w przyszłości, takimi jak spory o rozliczenie nakładów inwestycyjnych.

AST-adwokaci. Kancelaria Adwokacka. www.ast-adwokaci.pl

MĄDRY POLAK PRZED SZKODĄ

Czy warto skorzystać z pomocy adwokata?

Rozstania są emocjonalnie trudnymi sytuacjami, które mogą generować poważne konsekwencje prawne. W przypadku niewłaściwego podziału majątku bądź nieuregulowania kwestii opieki nad dziećmi, sytuacja może przerodzić się w wieloletni spór sądowy. Udział profesjonalisty niezaangażowanego emocjonalnie, w mediacjach i negocjacjach, może skutecznie ułatwić proces oraz zminimalizować stres związany z tym trudnym okresem. Umiejętne zaplanowanie spraw, obejmujących m.in. kwestie alimentacyjne, jest kluczowe dla obu stron, a bardzo często też małoletnich dzieci.

Na każdym etapie życia warto zadbać o kwestie majątkowe, a tym bardziej u jego schyłku. Spisanie testamentu jest wyrazem odpowiedzialności, która pomoże uniknąć chaosu po śmierci. Niezrozumienie przepisów prawa spadkowego lub brak testamentu może prowadzić do konfliktów między spadkobiercami. Odpowiednie działanie w tym zakresie, może znacząco ułatwić przeprowadzenie postępowania spadkowego oraz zapobiec sporom, które mogą wpłynąć w późniejszym czasie na pogorszenie relacji rodzinnych.

Sprawy spadkowe często wiążą się z komplikacjami prawnymi. Kiedy zmarła osoba nie pozostawiła testamentu, dziedziczą nie tylko aktualny małżonek, ale również dzieci z poprzednich związków. W takich sytuacjach bardzo ważna jest pomoc prawnika, który pomoże w określeniu, kto ma prawo do dziedziczenia i jakie dokumenty są potrzebne, aby zabezpieczyć interes prawny spadkobierców.

Nie ma wątpliwości, że „mądry Polak przed szkodą” to nie tylko zmodyfikowane na potrzeby tego felietonu przysłowie, ale kluczowy element odpowiedzialnego podejścia do życia. W każdej z wymienionych sytuacji pomoc adwokata pozwoliłaby zapobiec zbędnym stresom, oszczędzić sporo czasu, nerwów i pieniędzy. Po krótkiej lekturze niech każdy odpowie sobie sam na pytanie, czy warto zainwestować w odpowiednią pomoc prawną, zanim zajdą jakiekolwiek komplikacje, czy może warto czekać, aż będzie za późno?

ESG. TRZEBA DZIAŁAĆ JUŻ

Już tylko kwartał został polskim dużym przedsiębiorstwom na przygotowanie się do nowych obowiązków dotyczących raportowania zrównoważonego rozwoju (w skrócie ESG). W tym kontekście, duże firmy to takie, które przekraczają dwa z trzech progów: mają ponad 250 pracowników, przychody netto powyżej 50 mln euro albo sumę bilansową większą niż 25 mln euro. W Polsce to około 4 tys. podmiotów, które począwszy od stycznia będą musiały zbierać określone dane niefinansowe, które trzeba będzie ujawnić wraz ze sprawozdaniem finansowym na początku roku 2026. Jakie są przed nimi wyzwania? I czy tylko przed nimi?

Co jest istotne?

Zestaw danych do ujawnienia będzie tylko w części taki sam. Są wprawdzie dane odgórnie wymagane do ujawnienia, ale pełen ich zakres musi być określony poprzez badanie podwójnej istotności, które musi odbyć się przed zbieraniem danych. To pierwsze wyzwanie i w dodatku wcale nie małe, ponieważ pełna procedura badania istotności może zająć nawet do kilkunastu tygodni w przypadku podmiotów o rozbudowanym łańcuchu wartości i wpływających na dużą liczbę zróżnicowanych interesariuszy. Tymczasem do rozpoczęcia przyszłego roku zostało zaledwie osiem tygodni. Czas więc nagli i wymaga podjęcia natychmiastowych działań przybliżających organizację do wyznaczenia zakresu zbieranych informacji.

Samemu czy w grupie?

Warto zwrócić uwagę na to, że obowiązki dotyczą zarówno pojedynczych spółek, jak i grup kapitałowych. W grupach raportować musi dominujący podmiot. W przypadku grup o skomplikowanej strukturze, gdzie wiele spółek powoływanych było do wzajemnych świadczeń z różnych obszarów lub do prowadzenia różnych działalności, warto sięgnąć po opinię kancelarii prawnej, co do obowiązków sprawozdawczych poszczególnych podmiotów w zakresie ESG.

Kto ma wpływ?

W początkowym etapie, jeszcze przed rozpoczęciem badania istotności zagadnień ESG, dobrze jest przygotować mapę interesariuszy, nazywanych czasem w nomenklaturze europejskich przepisów „zainteresowanymi stronami”. Chodzi o grupy osób lub organizacji, na które raportujący podmiot wywiera wpływ, ale też takich, które zwrotnie wywierają na niego wpływ. Zadanie jest o tyle trudne, że nie zawsze będą to podmioty, z którymi zawarta została umowa albo wystawiona faktura. Z tymi podmiotami trzeba będzie wejść w interakcję przynajmniej raz – na etapie badania istotności, a być może również wysyłać do nich zapytania dotyczące ich wpływów na otoczenie, jeśli są częścią łańcucha wartości firmy.

Ujawnienie to nie rozliczenie

Warto podkreślić, że przepisy unijne, w tym szczególnie ESRS, czyli europejskie wskaźniki zrównoważonego rozwoju, dokładnie określające jakie dane powinny znaleźć się w raporcie, jeśli już zostaną uznane za istotne, skupiają się na tym, co należy ujawnić w danym obszarze, a nie na tym, jak dobrze się firma czy organizacja w tym obszarze sprawdza.

Nie należy więc obawiać się braku wewnętrznych regulacji, o których mowa w przepisach, tylko na spokojnie ujawnić ich brak, ze wskazaniem planowanego czasu, kiedy zostaną uzupełnione.

PMAGDALENA ŚWIDERSKA

Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów. Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie i dyskrecja.

SEKSUALNOŚĆ W CHOROBIE ONKOLOGICZNEJ

aździernik to czas, kiedy szczególną uwagę zwracamy na zdrowie kobiet – miesiąc świadomości raka piersi. Choroba ta wpływa nie tylko na zdrowie fizyczne, ale również na psychikę i życie intymne pacjentek. Rak piersi, diagnoza, leczenie i proces rekonwalescencji to głębokie doświadczenia, które wywołują szereg pytań dotyczących seksualności, często skrywanych za zasłoną milczenia. Pacjentki onkologiczne napotykają na liczne bariery, które utrudniają im powrót do pełnej satysfakcji seksualnej, a wsparcie w tej sferze jest równie ważne jak walka z samą chorobą.

Przed kobietami w tej trudnej sytuacji stoją wyzwania psychologiczne i emocjonalne. Jednym z najtrudniejszych aspektów dla kobiet walczących z rakiem piersi jest zmierzenie się z utratą części ciała, która tradycyjnie jest kojarzona z kobiecością, macierzyństwem i seksualnością. Mastektomia, czyli zabieg usunięcia piersi, często niesie ze sobą głębokie poczucie osłabienia kobiecej tożsamości. Wiele kobiet po zabiegu doświadcza obniżenia samooceny, co bezpośrednio wpływa na ich poczucie atrakcyjności i zdolność do nawiązywania intymnych relacji. Zmiany fi zyczne, takie jak blizny, deformacje ciała czy brak piersi, mogą sprawić, że kobiety zmagające się z rakiem piersi czują się wyobcowane ze swojej seksualności.

Dodatkowo, leczenie onkologiczne często wiąże się z menopauzą wywołaną leczeniem hormonalnym, co prowadzi do zmniejszenia libido, suchości pochwy, bólu podczas stosunku i trudności w osiąganiu orgazmu. Należy zwrócić uwagę na to, że te zmiany, to nie utrata kobiecości.

Choroba nowotworowa często wywołuje głębokie lęki i obawy o przyszłość. Strach przed nawrotem choroby, niepewność dotycząca efektów leczenia oraz poczucie bezradności mogą wpływać na jakość życia seksualnego. Pacjentki, które borykają się z takimi trudnościami, często unikają rozmów na ten temat, bojąc się, że ich partnerzy również nie będą na to gotowi. W rezultacie w relacji intymnej pojawiają się napięcia, a brak otwartości może prowadzić do oddalenia się partnerów od siebie.

Z pomocą może przyjść Model PLISSIT podczas wsparcia terapią seksuologiczną.

W procesie leczenia onkologicznego niezwykle istotna jest pomoc terapeutyczna, w tym również wsparcie seksuologiczne. Jednym z najczęściej stosowanych modeli w terapii pacjentek onkologicznych jest właśnie model PLISSIT, który pozwala na stopniowe podejście do problemów związanych z seksualnością.

Model PLISSIT składa się z czterech etapów:

P (Permission) – Udzielenie pozwolenia na wyrażanie swoich obaw, lęków i pragnień dotyczących seksualności. Często pacjentki onkologiczne potrzebują wsparcia w uświadomieniu sobie, że mają prawo do odczuwania przyjemności i do intymnych relacji, mimo choroby i zmian, które wprowadziła ona w ich życiu. Seksuolog czy terapeuta daje przyzwolenie na rozmowę o seksualności bez poczucia wstydu czy skrępowania.

LI (Limited Information) – Dostarczenie pacjentce ograniczonej, lecz konkretnej informacji na temat tego, jak leczenie może wpływać na życie seksualne. Informacje dotyczące potencjalnych efektów ubocznych, takich jak spadek libido, zmiany fizjologiczne czy psychiczne blokady, są kluczowe w zrozumieniu, że problemy z seksualnością są normalną częścią procesu rekonwalescencji.

SS (Specific Suggestions) – Kolejny etap to indywidualne sugestie, które pomagają pacjentce w radzeniu sobie z trudnościami seksualnymi. Może to obejmować zalecenia dotyczące nawilżaczy pochwy, ćwiczeń relaksacyjnych, zmian w podejściu do intymności czy technik zbliżeń z partnerem. Ważne jest, aby pacjentki miały dostęp do konkretnych narzędzi, które pozwolą im na powolny powrót do satysfakcjonującego życia seksualnego.

IT (Intensive Therapy) – Ostatni etap modelu to intensywna terapia, która jest rekomendowana w przypadkach, gdy pacjentki zmagają się z głębokimi trudnościami psychologicznymi czy emocjonalnymi, takimi jak depresja, silny lęk, traumatyczne doświadczenia związane z chorobą czy

problemy w relacjach. Terapia seksuologiczna w tej fazie często wymaga zaangażowania specjalisty o odpowiednich kompetencjach w pracy z pacjentami onkologicznymi.

Korzystanie z modelu PLISSIT w terapii pacjentek onkologicznych pozwala na stopniowe odbudowywanie zaufania do własnego ciała i seksualności. Kluczowym elementem terapii jest świadomość, że życie seksualne po chorobie nowotworowej nie musi być idealne w dawnym sensie – może być inne, ale równie satysfakcjonujące. Zamiast traktować chorobę jako koniec intymnych relacji, można z czasem nauczyć się na nowo odkrywać swoją seksualność, z uwzględnieniem zmian fizycznych i emocjonalnych i nadawać nową jakość intymności. Warto również zwrócić uwagę na rolę partnerów w tym procesie. Wsparcie, akceptacja i gotowość do otwartych rozmów to fundament udanych relacji intymnych w obliczu choroby nowotworowej. Partnerzy również muszą zmierzyć się z wyzwaniami i lękami, ale ich zaangażowanie może znacząco przyspieszyć proces powrotu do bliskości. Kluczowym aspektem w tym czasie jest komunikacja. Jeśli partnerzy napotykają trudności w tym obszarze warto udać się do terapeuty par, najlepiej psychoseksuologa, który pomoże w oswojeniu tematu i wesprze parę w tym momencie życia.

Podsumowując, seksualność w chorobie onkologicznej, zwłaszcza w kontekście raka piersi, jest w mojej ocenie tematem zbyt rzadko poruszanym, a jednocześnie niezwykle ważnym dla jakości życia pacjentek. Model PLISSIT, jako podejście terapeutyczne, oferuje stopniową pomoc w przezwyciężaniu trudności, dając pacjentkom onkologicznym narzędzia do odbudowania swojej seksualności. Październik, jako Europejski Miesiąc Walki z Rakiem Piersi, to doskonały moment, by zwrócić uwagę na to, że życie seksualne po diagnozie raka nie musi być zakończone. Z pomocą odpowiednich specjalistów i wsparciem bliskich, można odzyskać satysfakcję z intymnych relacji, a przede wszystkim – zaakceptować siebie na nowo.

Wasza Magda

Po siedmiu latach od pierwszej konferencji #byckobietaontour postanowiłam zebrać nasze emocje i zapisać je na kartkach albumu. Chciałam, abyśmy miały książkę, do której z uśmiechem będziemy wracać, i która opowie o naszych wartościach, pragnieniach, marzeniach. Postanowiłam zadać mojej ulubionej grupie kobiet 21 tych samych pytań. Tak powstał „Kwestionariusz #byckobietaontour”. Kolejny raz przekonałam się jak bardzo jesteśmy podobne, a jednak różne. To było fascynujące doświadczenie – jak cały nasz projekt #byckobietaontour. Celowo piszę nasz, bo tworzę go przy wsparciu wielu ludzi, bez których nie udałoby się nic. Ludzie odgrywają w moim

do tego projektu. Bo jest nas coraz więcej! Ale w „Kwestionariuszu #byckobietaontour” przeczytacie aż o 40 kobietach, poznacie ich odpowiedzi na przeróżne pytania, niektóre podobno niełatwe. Myślę, że te odpowiedzi, przytoczone historie są prawdziwą skarbnicą wiedzy. Są niezwykle ciekawe, inspirujące i motywujące. Ogromnie się cieszę i niezwykle doceniam, że wszystkie te fantastyczne kobiety zgodziły się wziąć udział w tym projekcie i odpowiedziały bardzo szczerze na pytania, a także z dużą otwartością dzieliły się doświadczeniem, wiedzą i przemyśleniami o życiu. Wierzę, że lektura „Kwestionariusza…” będzie przyjemną przygodą.

życiu kluczową rolę i mają wpływ na jego kształt i to, jakim jestem człowiekiem. Wierzę, że nie ma przypadków i każda napotkana osoba wnosi coś do naszego życia.

Dzięki tej książce poznacie bliżej wspaniałe kobiety, które mają szczególne miejsce w moim sercu i projekcie, który stał się także społecznością, kobiecą przystanią w pędzie codzienności. Nie jestem w stanie opisać każdej z kobiet, która dołożyła, nadal dokłada swoją cegiełkę

To także moje spełnione marzenie. Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem uchwycenia niesamowitej, budującej energii konferencji #byckobietaontour w książce. A dziś jestem niezwykle dumna i cieszę się bardzo, że album trafił do druku. Ufam, że gorące, pachnące nowością egzemplarze będą na Was czekały podczas październikowej konferencji #byckobietaontour w Poznaniu. A to dowód, że marzenia trzeba zamieniać w cele. Wszystko jest możliwe.

Pomysłodawczyni, autorka i organizatorka ogólnopolskiego projektu #byckobietaontour, który tworzy głównie dla kobiet, prawniczka, przedsiębiorczyni, ekspertka hotelarstwa. W ramach #byckobietaontour zorganizowała już 54 konferencje w całej Polsce. W 2023 roku jej projekt #byckobietaontour został nagrodzony na X Polskim Kongresie Przedsiębiorczości w Krakowie.

Ten projekt stał się możliwy również dzięki partnerom tego przedsięwzięcia, zaprzyjaźnionym z #byckobietaontour: SGB Bankom Spółdzielczym, YES, SunewMed+. Za markami zawsze stoją ludzi, a Ci są otwarci, ciekawi i lubią nowe projekty. To wielka radość z nimi pracować.

Wszystkim dziękuję za wsparcie. Nie mogę się doczekać chwili, kiedy będę trzymać w ręce pierwszy egzemplarz i kiedy będę mogła się z Wami podzielić „Kwestionariuszem…” podczas październikowej konferencji #byckobietaontour w Starym Browarze w Poznaniu.

Pozdrawiam

Marta Klepka Więcej o #byckobietaontour na www.byckobietaontour.pl

MARTA KLEPKA

CZYM TAK NAPRAWDĘ JEST ASERTYWNOŚĆ

I JAK NAD NIĄ PRACOWAĆ?

Pojęcie asertywności odnosi się do postawy charakteryzującej się zdolnością do bronienia własnych praw i własnego zdania w bezpośredni, pewny siebie i stanowczy sposób bez naruszania praw innych osób. Jest to jedna ze zdolności społecznych znajdująca się pomiędzy dwoma skrajnymi zachowaniami – uległym i agresywnym. Postawa asertywna często mylona jest z agresywną, choć podstawową i najważniejszą różnicą jest podejście i sposób traktowania innych osób – w zachowaniu agresywnym nie szanuje się granic drugiej strony.

Asertywność to nie tylko umiejętność z zakresu komunikowania się z innymi, ale też sposób konstruktywnego radzenia sobie w stresujących kontaktach społecznych np. konfliktach. Według R. Lazarusa w skład asertywności wchodzą cztery elementy: odrzucanie żądań, zwracanie się z prośbą i wydawanie poleceń, wyrażanie uczuć pozytywnych i negatywnych oraz rozpoczynanie, kontynuowanie i kończenie rozmowy. Osoby cechujące się wysoką asertywnością zazwyczaj są bardziej ekstrawertywne, sumienne i otwarte na doświadczenia w porównaniu do osób z niską asertywnością. Związek między asertywnością a sumiennością może wynikać z tego, że bycie osobą asertywną pomaga w osiąganiu własnych celów i życiu w zgodzie ze sobą. Asertywność wymaga również

BARBARA MACIEJEWSKA

– psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, której bliski jest nurt poznawczo-behawioralny, w szczególności tzw. III fala oraz psychologia okołoporodowa. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności związanych z obniżonym nastrojem, napięciem i stresem, z budowaniem relacji, ze stratą na wielu płaszczyznach, a także z kobietami i ich bliskimi w okresie okołoporodowym.

Instagram: @wspolne.rozkwitanie

samoświadomości i wglądu we własne uczucia, emocje i potrzeby, tak by móc je wyrażać w jasny i pewny siebie sposób.

W tworzeniu asertywnego komunikatu nie tylko istotne są słowa, ale też sposób ich przedstawiania, czyli m.in. mowa ciała, mimika, utrzymywanie kontaktu wzrokowego, głośność i ton głosu. Wszystkie te aspekty mogą wpłynąć na reakcję rozmówcy i odbiór wypowiedzi. Nie bez znaczenia pozostaje też wyczucie odpowiedniego czasu i znalezienie dogodnego miejsca na przeprowadzenie danej rozmowy. W doskonaleniu umiejętności – jaką jest asertywność – pomocne mogą okazać się konkretne techniki, istotne szczególnie w sytuacjach, w których asertywne wypowiedzi nie są dobrze odbierane przez danego rozmówcę. Do takich strategii można zaliczyć: technikę tzw. „zdartej płyty”, szukanie kompromisu w sytuacji, w której nie jest możliwe asertywne zachowanie i „negatywne dociekanie” – kiedy druga strona krytykuje, zamiast usprawiedliwiania, wyjaśniania i bronienia się, radykalnie akceptujemy krytyczne komentarze bez względu na to jak prowokujące lub dziwne są to opinie.

Metody stosowane w treningu asertywności mogą wpłynąć pozytywnie na postrzegane szczęście i zdrowie psychiczne, w szczególności poczucie własnej wartości. Osoby, które pracują

nad doskonaleniem asertywności odczuwają mniejszy lęk i lepiej radzą sobie w stresujących, trudnych sytuacjach. Szczególne znaczenie ma to w przypadku osób pracujących w środowiskach pełnych czynników stresogennych. Wykazywanie asertywnej postawy prowadzi również do wyrażania, jak i zaspokajania własnych potrzeb, co ma niewątpliwy wpływ na dobrostan.

Źródła:

Abdelaziz, E. M., Diab, I. A., Ouda, M. M. A., Elsharkawy, N. B., Reshia, F. a. A. (2020). The effectiveness of assertiveness training program on psychological wellbeing and work engagement among novice psychiatric nurses. Nursing Forum, 55(3), 309–319.

Asadi, M., Rad, M. M., Ghahari, S., Mohammadi, A., Gheitarani, B. (2016). The effect of assertiveness training skill on feelings of happiness and mental health of students in Iran. J. Glob. Pharma. Technol, 8, 25-31.

Doverspike, W. F. (2009). How to be more assertive: a key to better communication. http://drwilliamdoverspike.com/ Kaźmierska, M. (2018). Asertywność jako istotna kompetencja społeczna w rzeczywistości szkolnej uczniów. Kultura-Społeczeństwo-Edukacja, (1), 169-180.

Kirst, L. K. (2011). Investigating the relationship between assertiveness and personality characteristics. B.S. Thesis. Maloney, M. E., Moore, P. (2020). From aggressive to assertive. International journal of women’s dermatology, 6(1), 46.

Pipas, M. D., Jaradat, M. (2010). Assertive communication skills. Annales Universitatis Apulensis: Series Oeconomica, 12(2), 649.

Pourjali, F., Zarnaghash, M. (2010). Relationships between assertiveness and the power of saying no with mental health among undergraduate student. Procedia - Social and Behavioral Sciences, 9, 137–141.

Kiedy jest się młodym, szuka się głównie przygód, doświadczeń, czy wrażeń. Podobno tak najczęściej wyglądają pierwsze lata po ukończeniu 18. roku życia. Potem gdzieś w okolicy 25. urodzin, już ze skończoną edukacją, jakimś zdjęciem z dyplomem i pierwszymi krokami w życiu zawodowym, szuka się wartościowych relacji, stabilizacji tej finansowej, ale też emocjonalnej oraz sposobów na realizację tych mniejszych marzeń.

Czego jednak absolutnie nie spodziewałam się znaleźć jeszcze przed trzydziestką, jest umiłowanie własnej kultury oraz kraju. W tym roku po powrocie z krótkiego urlopu za granicą stwierdziłam, że u nas jakoś tak bezpieczniej, czyściej, a na horyzoncie kilka szarych chmur, ale za nimi pełne słońce rozwoju. Nie panikowałam, gdy zapomniałam zamknąć drzwi na klucz. Nie bałam się wracać do domu po zmroku. Przyzwyczaiłam się do drobnych uprzejmości, jak fakt, że samochody zatrzymują się na pasach, bym mogła przejść, albo jak możliwość kupienia dobrego, świeżego chleba na każdym kroku. Rzeczy, których często nie można już doświadczyć na tym naszym wychwalanym pod niebiosa „zachodzie”.

Na tym samym urlopie zaczęłam czytać „Chłopki”, które uświadomiły mi skalę transformacji kraju nad Wisłą przez ostatnie sto lat. Od nieposiadania niczego, nawet praw, do możliwości dzielenia się swoimi myślami otwarcie, co właśnie teraz robię z Tobą, drogi czytelniku. Od analfabetyzmu ⅓ społeczeństwa do wykształconego, umiejętnego ludu, który nigdy nie przestał ciężko pracować na lepsze jutro.

A gdy już wszystko wydawało się kolorowe i piękne, nadeszła fala powodziowa. Niezależnie od ludzkich chęci, matka natura zawsze ma ostatnie słowo, prawda?

Niekoniecznie. Bo pomiędzy obrazami nędzy i rozpaczy po spustoszeniu, jakie dokonała ta powódź, wyemitowano niesamowitą ilość sąsiedzkiej empatii, wolę niesienia pomocy i taki duch w narodzie, który gdzieś tam głęboko zakorzeniony w historii nie pozwolił nam zostawić powodzian samych. Sama siedząc w suchym Poznaniu, wyszukiwałam możliwości zaangażowania się w pomoc, informacji o tym, co było i jest najbardziej potrzebne. Skontaktowałam się z dalszą rodziną, deklarując dwie ręce do pracy, gdyby była taka potrzeba. Robiłam to bezinteresownie, jak miliony innych w tym samym czasie. W tym momencie, tak jak w trakcie pierwszych tygodni po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, czułam przede

NIESPODZIEWANE

ODKRYCIE

wszystkim dumę. Nie z własnych poczynań, ale z tego pospolitego ruszenia, dzięki któremu kolejny raz upewniłam się, że jeżeli coś mi się kiedyś przytrafi, podzielę los poszkodowanych w jakikolwiek sposób, to mogę liczyć na tę małą społeczność wokół siebie, ale też na tę większą, anonimową chmarę rodaków, którzy po prostu jak i ja (mam nadzieję) wychowali się na dobrych ludzi.

I jakoś te głosy o tym, że może gdzieś indziej jest lepiej ucichły. Nie straciłam chęci podróżowania. Co to, to nie. Nadal mam wiele do zobaczenia. Zdałam sobie jednak sprawę, że gdzie nie pojadę, ile rzeczy nie zobaczę, moim domem zawsze będzie Polska, a konkretnie Wielkopolska. Chyba mi z tym dobrze. Nawet bardzo. Zachęcam, by samemu w sobie odkryć takie uczucie. Zazwyczaj wystarczy przez dłuższą chwilę popatrzeć przez okno.

ZUZANNA KOZŁOWSKA

DOROTA RACZKIEWICZ

Profilaktyka powinna być zobowiązaniem

Październik, jak co roku, upływa pod znakiem onkologii. W tym miesiącu przypada Światowy Dzień Onkologii i Europejski Dzień Walki z Rakiem Piersi. Wspieranie osób walczących ze śmiertelną chorobą to wyjątkowo trudne zadanie, które Drużyna Szpiku skutecznie łączy z propagowaniem kwestii prozdrowotnych i wiedzy o oddawaniu szpiku. Dziennikarka, prezeska Fundacji Dar Szpiku i szefowa Drużyny Szpiku, wspierającej chorych na nowotwory i ich rodziny – Dorota Raczkiewicz – opowiada o darze, jakim jest życie, bezinteresowne pomaganie, jak ważna jest uważność, samoświadomość oraz oswajanie choroby.

R ozmawia : Magdalena Ciesielska | z djęcia : Katarzyna Radecka, Emilia Staszków, Sławek Drapiński, archiwum prywatne D.R.

edług statystyk Krajowego Rejestru Nowotworów każdego roku diagnozę choroby nowotworowej otrzymuje 170 tys. Polaków, a 100 tys. z nich niestety odchodzi... Obecnie 1,17 mln Polaków żyje z chorobą nowotworową. Najczęściej mówimy o nowotworach płuc, piersi, jelita grubego, gruczołu krokowego. Przytoczyłam ogólnopolskie dane, a jak Wielkopolska wypada na tle kraju?

DOROTA RACZKIEWICZ: Wielkopolska na mapie kraju to miejsce, w którym pacjenci są naprawdę dobrze zaopiekowani onkologicznie. Mamy tu wybitnych specjalistów i dobre ośrodki onkologiczne, dodatkowo możliwość badań profilaktycznych, ale i genetycznych. Jeśli zaś chodzi o ilość osób rejestrujących się jako dawcy szpiku, to Wielkopolska też jest w czołówce. Jeżeli bierzemy pod uwagę liczbę zachorowań na różne typy nowotworów, to pewnie też, niestety, jesteśmy w czołówce. Nasz region cechuje się dużą świadomością i niejednokrotnie zauważam to podczas wielu lat mojej pracy, że kobiety z Poznania i okolic dbają o siebie, mając na

Temat z okładki

Październik miesiącem świadomości raka piersi

Październik to miesiąc świadomości raka piersi, czas, w którym szczególnie zwracamy uwagę na profi laktykę i wczesne wykrywanie tej choroby. Rak piersi pozostaje jednym z najczęściej diagnozowanych nowotworów u kobiet, ale regularne badania profilaktyczne, takie jak mammografi a czy samobadanie, mogą znacząco zwiększyć szanse na wczesne wykrycie i skuteczne leczenie. W tym miesiącu warto również pamiętać, że coraz więcej kobiet z sukcesem działa w branżach, które kiedyś były zdominowane przez mężczyzn, takich jak motoryzacja. Ten artykuł powstał dzięki wsparciu Porsche Inter Auto , które zrezygnowało z tradycyjnych działań promocyjnych i postanowiło zaangażować się w szerzenie świadomości na temat profi laktyki raka piersi. To zaangażowanie pokazuje, że marka nie tylko promuje innowacje w motoryzacji, ale także wspiera ważne społeczne inicjatywy, które mają realny wpływ na życie kobiet.

Dziękujemy!

uwadze zarówno swoje dobro, jak i swoich najbliższych. Świadomość jest więc tu kluczem! A co do przytoczonych przez ciebie liczb – 100 tys. osób co roku umiera w Polsce z powodu choroby nowotworowej, to tak jakby w przeciągu 5 lat zniknął cały Poznań… Statystyki są przerażające.

Mówisz o świadomości społecznej, o zagrożeniu zdrowia spowodowanym diagnozą onkologa. Czy my, Polacy, już wiemy, jak przeciwdziałać i jak walczyć, czy wciąż muszą być przeprowadzane projekty edukujące społeczeństwo?

Z jednej strony ludzie się badają, systematycznie chodzą na kontrole, dbają o siebie – dużo zmieniło się na pozytyw w przeciągu chociażby dekady. Ale z drugiej strony – są też takie osoby, które, żyjąc w wielkim pędzie, po prostu nie myślą o zagrożeniach, o przeciwdziałaniu, zwyczajnie chowają to pod dywan. Sądzą, że choroba nowotworowa ich nie dotyczy, że nowotwór ich nie dogoni… I tu się mylą. Skupieni są na robieniu kariery, na rozwijaniu swojego portfolio zawodowego, na dzieciach, ich zajęciach pozalekcyjnych, odwożeniu-przywożeniu, funkcjonują często od lat w niezmiennych schematach praca-dom. A dlaczego by nie postąpić inaczej? Np. zamiast iść na przysłowiowe ploteczki z przyjaciółkami, nie wybrać się wspólnie na badania mammograficzne? Bądź zafundować swojemu mężowi, partnerowi wizytę u specjalisty – urologa? Może warto w tym życiowym pędzie znaleźć też siebie i czas dla siebie, bo przecież szybkie wykrycie nowotworu, w początkowym stadium –to szansa na życie.

Jestem zdania, że akcje społeczne na temat profilaktyki są bardzo potrzebne. Nie tylko z myślą o kobietach – jak

cytologia, USG piersi, mammografia, ale i z myślą o mężczyznach – wizyty u urologa, kontrolowanie PSA, aby zapobiegać i leczyć nowotwór prostaty. Dla wielu mężczyzn ten temat jest tematem tabu, jest wstydliwy, krępujący – a tak nie powinno być. Zatem społeczne projekty w tej materii są niezbędne, aby otworzyć jednego człowieka na drugiego, aby nie bać się opowiadać o swoich dolegliwościach, pytać, sprawdzać itp. Uważam, że do takich badań my, jako społeczeństwo, powinniśmy być trochę przymuszeni, zapraszani, rejestrowani – bo taka metoda działa…Profilaktyka powinna być zobowiązaniem, czymś naturalnym, systematycznym, nawet zwykłe zrobienie morfologii sobie i swoim dzieciom. Nie powinno się tego rozpatrywać w kategorii wolności czy wyboru. Bo mając wybór, nie pójdę się badać… i stadium raka osiągnie 4 stopień meta. To daje do myślenia! Często zastanawiam się dlaczego do pakietu badań pracowniczych, które ponawiamy na zlecenie pracodawcy, bo tego wymaga Kodeks Pracy, nie są wpisane właśnie badania cytologiczne, USG piersi, mammograficzne u kobiet czy urologiczne u mężczyzn. Przecież tak byłoby łatwiej i sprawniej dla służby zdrowia, a w efekcie końcowym tańszą formą dla naszego państwa.

Co zmieniło się w przeciągu dekady w kwestii zdrowia i nauki o zdrowiu w naszym kraju?

Powiem na dwóch poziomach… To, co się zmieniło na przestrzeni lat w dawstwie szpiku, czyli w oświadczeniach woli, które są dla nas bardzo ważne, to to,

że wiedza na ten konkretny temat powoduje mniej strachu. Nie ma już teorii o wycinaniu kości. Gdy 16 lat temu zaczynałam swoją przygodę w Drużynie Szpiku, to w ogólnopolskim rejestrze było 30 tys. nazwisk dawców, a aktualnie mamy ich ponad 2 mln. Jesteśmy z taką liczbą dawców na drugim miejscu w Europie, po Niemczech. Świadomość i otwartość Polaków bardzo wzrosła. Świadomość skoncentrowana nie tylko na sobie, ale i na drugim człowieku – myślę tu również o oddawaniu organów potrzebującym, o całym systemie transplantologii. „Gdziekolwiek pójdę po śmierci moje organy nie będą mi potrzebne, a komuś mogą uratować życie” – często to słyszę.

Gdy patrzę na moje 23-letnie córki, w ogóle na młodsze pokolenie, widzę, że świadomość prozdrowotna i chęć pomagania innym jest bardzo wysoka. Co mnie niezmiernie cieszy. Mam 4 dzieci i cała czwórka ze mną działa w Drużynie Szpiku, jest zaangażowana w pomaganie innym. Uczą się empatii, bliskości, wsparcia w domach dziecka, w ośrodkach dla samotnych matek. Są dawcami szpiku, oddają krew. Z tego powodu jestem dumną mamą, że mają takie wartości.

Druga kwestia przy nowotworach jest według mnie równie istotna, że nie ma już takiego społecznego napiętnowania i wstydu, aby wyjść np. z łysą głową, funkcjonować zawodowo, podejmując leczenie. To jest ogromny plus! Zmiana polskiej mentalności i sposobu myślenia. Otwarcie się –myślę tu o pracodawcach – na pacjentów onkologicznych,

aby chory mógł nadal pracować, nawet w ograniczonym trybie, aby czuł się wciąż potrzebny, co jest bardzo istotne. Rak to nie wstyd, nie musimy się tego wstydzić jakbyśmy byli trędowaci. Dawniej pokutowało w naszym społeczeństwie tzw. wykluczenie, obawa przed chorym na nowotwór. Wstydem było mówienie na temat raka prostaty, ale obecnie obalone są mity i już wiadomo, że ten nowotwór nie zabiera męskości. Jeśli pacjentka jest po mastektomii, nie oznacza to, że utraciła swoją kobiecość, że po nowotworze można też mieć dzieci. Zaczynamy głośno mówić o takich rzeczach. I to jest największy pozytyw naszych czasów!

Nowotwór nas zatrzymuje, nieco stopuje, bo odbiera siły, uczy uważności. Nasz projekt „Piękne oblicze raka” jest właśnie o tym, że pada diagnoza, chory słyszy, że ma nowotwór i na chwilę trzeba zwolnić. Wejść w nowy etap, spokojniejszy, poświęcić swój czas na zgoła inne rzeczy, często pomijane w tym życiowym biegu. Rak to nie wyrok, to nie skreślenie ze społeczeństwa. Chory musi wiedzieć, że to walka o siebie, o swoje marzenia, a nie przebywanie na marginesie społeczeństwa. Dużą rolę odgrywa też mówienie o raku przez osoby publiczne, które świadomie dzielą się ze społeczeństwem swoją chorobą, aby ją niejako oswoić. Przybliżając nam informację np. o rodzaju nowotworu, etapach leczenia itp., pokazują, że ten konkretny nowotwór zaatakował także i mnie. Ale idę naprzód, podejmuję leczenie, zwalniam, przewartościowuję swoje życie... To celowy zabieg – aby wszystkim pacjentom onkologicznym powiedzieć, nie jesteś sam, nie jesteś odosobniony w zmaganiach, cierpieniu, a nierzadko i lęku.

Wciąż ludzie pytają Cię, czy oddawanie szpiku boli?

Tak, słyszę takie pytania i stwierdzenia. Pragnę jednak podkreślić, że oddawanie szpiku kompletnie nie boli, 90 % pobrań to jest poszerzony krwioobieg, czyli siedzi się na fotelu, ma się wenflon w obu rękach i przez separator nasza krew przepływa, w celu odłączenia komórek macierzystych i to jest koniec. Po czymś takim dawca wstaje i wraca do domu. Po 2 tygodniach nasz organizm zapomina, że mu coś zabrano, to jest podobnie jak z oddawaniem krwi. Nasza Fundacja daje ludziom poczucie wyjątkowości i tak

jest naprawdę – bo jest się kimś wyjątkowym, ratując drugiej osobie życie. Niektórzy marzą, aby poznać swojego „bliźniaka genetycznego” – i to jest możliwe po 5 latach. Znam wiele przypadków, gdy dawca i jego najbliżsi spotykają się z osobą po przeszczepie. To są piękne i wzruszające momenty… Łączą się wówczas całe rodziny.

Poruszyłaś ważny temat. Jeśli chodzi o dzielenie się informacjami – Ty również borykasz się z chorobą nowotworową.

To jest pewnego rodzaju chichot losu… Byłam z dziewczynami na akcji Białej Sobocie, miałyśmy stoisko Drużyny Szpiku. Było tam badanie mammograficzne i ja chcąc, aby wolontariuszki z niego skorzystały, zainicjowałam, że każda z nas idzie się zbadać. Do mnie tydzień od badania zadzwonił telefon, do żadnej z dziewczyn na szczęście nie…

Pomagając innym wyjść z choroby nowotworowej, sama stałam się pacjentem

Wielkopolskiego Centrum Onkologicznego. Mam zdiagnozowany nowotwór piersi, przez przypadek… Żeby nikt nie pomyślał, że ja wszędzie tłumaczę o profilaktyce, a sama do niej się nie stosuję. Po prostu nieraz tak w życiu bywa, przekornie, na odwrót. Pół roku wcześniej, przed mammografią, wykonywałam USG piersi, które w moim przypadku nie pokazało nic niepokojącego. Obecnie przechodzę przez moją chorobę książkowo, ja jestem zadaniowa, posłuszna, ufam lekarzom, słucham ich wskazówek. Jestem po operacji, radioterapii, brachyterapii i w trakcie hormonoterapii. Ogólnie uważam, że kobiety radzą sobie z nowotworami dużo lepiej niż mężczyźni, bo jesteśmy bardziej społeczne, nie boimy się mówić o problemach, nie wstydzimy się tego. Mamy grupy wsparcia. Mężczyźni są często introwertykami, uważają, że „to nie jest temat do rozmowy, że mam raka np. płuca”.

Musiałam zastopować… Dawniej chodziłam wysoko w Tatrach, teraz nie dałabym rady – dlatego ostatnio wybrałam Góry Sowie. Przychodzi czas na zwolnienie, na wybory, usystematyzowanie pewnych spraw, ale to nie znaczy, że ze wszystkiego rezygnujemy i odpuszczamy swoje marzenia. Jedynie je ciut modyfikujemy pod aktualny stan zdrowia i nierzadko bezsilność…Trzeba nauczyć się dokonywać wyborów, bo inaczej można się samemu zadręczyć. Choroba jest czasem na uporządkowanie pewnych rzeczy i spraw w życiu, uczy nas pokory.

Jaka jest pierwsza Twoja myśl, co warto poprawić w całym systemie onkologicznym?

16 lat zajmuję się tematem onkologii i sama teraz przechodzę przez kolejne etapy, więc doskonale rozumiem ludzkie obawy, strach. Widzę, z jakimi problemami borykają się kobiety, które podobnie jak ja przechodzą leczenie, jak wiele jest spraw, o których się głośno nie mówi. Choruje pacjent, ale przerażona jest rodzina, najbliższe otoczenie, które nie otrzymuje wciąż należytego wsparcia psychicznego. Bliscy osób chorujących na nowotwory, niestety, są wciąż pozostawieni sami sobie, bez fachowej opieki. Nie każdy jest silny psychicznie i wie, jak funkcjonować w otoczeniu pacjenta onkologicznego. Potrzeba holistycznego podejścia do pacjenta.

Chorowanie to duża próba dla człowieka, bo choroba „przychodzi” zawsze nie w czas…Przewraca życie nasze i naszych bliskich do góry nogami, często zatrzymuje plany i marzenia… Po przeszczepach, po białaczkach – opowiadają mi pacjenci - trzeba dać sobie 2 lata na powrót do względnej normalności. A jaka firma będzie trzymała stanowisko przez dwa lata aż pacjent powróci? Choroba onkologiczna ma więc wymiar zdrowotny, społeczny, ale i ekonomiczny, to również kwestia finansów, funkcjonowania domu, dzieci, ogromnych kosztów podczas trwania leczenia onkologicznego.

Zatrzymajmy się chwilę przy projekcie Drużyny Szpiku. Pomówmy o kalendarzu poonkologicznym. Jaka jest nadrzędna idea tego projektu?

Kobiety, które przeszły przez chorobę nowotworową lub są w trakcie leczenia, dużo mówią o wyglądzie, o zmianach, jakie w nich nastąpiły. I to nie tylko o wypadaniu włosów, o nowej fryzurze, tylko np. o przybywaniu kilogramów, bo pacjentka bierze leki hormonalne. Przychodzi wielkie osłabienie, bolą kości, mięśnie podczas przyjmowania celowanych dawek leków. Bezsilność, szara skóra, twarz i ciało często opuchnięte, a to nie wpisuje się w obowiązujący kanon piękna.

Temat z okładki

Będąc z kobietami na oddziale, moimi współtowarzyszkami, widziałam jak one się wstydzą, że nie mają brwi, rzęs, jak im jest trudno być z własnym wyglądem. Stąd pomysł kalendarza pokazującego piękno kobiet zmagających się z chorobą onkologiczną. Pokazujemy, że rak nie przekreśla seksapilu, nie przekreśla kobiecości. Pierwszą moją myślą był pokaz mody – kobiety wystąpiły w restauracji IL Padrino, na czerwonym dywanie, poznańskie marki przygotowały dla nich zestawy ubrań, Kasia Wilk wokalnie umilała ten czas. Zebrałyśmy do pokazu kobiety na różnych etapach leczenia onkologicznego, część była jeszcze z łysymi głowami. I wtedy widziałam ich zachwyt, uśmiech, czułam ich energię, radość. To był początek wielkiej przygody, którą nazwaliśmy przewrotnie „Piękne oblicze raka”. Następnie nasze bohaterki uczestniczyły w spektaklu na deskach Teatru Nowego w Poznaniu, wraz z cudowną Kasią Bujakiewicz i innymi gwiazdami, co było dla nich niesamowitym osiągnięciem i przeżyciem, przełamaniem kolejnych barier wstydu.

I takim naturalnym następstwem tych wcześniejszych inicjatyw był właśnie kalendarz. Pomyślałam sobie, aby w tym przedsięwzięciu brały udział dwie fundacje, my, czyli Fundacja Dar Szpiku, oraz Fundacja OmeaLife, wspierająca kobiety chorujące na raka piersi. Zawsze przyświeca nam idea pomocy, ale tu chodzi głębiej o poczucie własnej wartości. Pragniemy, aby kobiety czuły się piękne, kobiece, potrzebne, nawet jak są pacjentkami onkologicznymi, w trakcie czy po leczeniu. Wiem, że nie uratuję wszystkich kobiet, nie poprawię ich jakości życia, ale tym 11 kobietom, które „wystąpiły” w sesji kalendarzowej, daliśmy wielką siłę, nowe chęci do działania oraz zapewniliśmy niezapomnianą przygodę. Przewodnią myślą jest oczywiście profilaktyka i badanie, a z drugiej strony pokazanie, że rak to nie wyrok, że po wyleczeniu można funkcjonować, uprawiać aktywność fizyczną, spełniać swoje marzenia.

Kalendarz to pewnego rodzaju symbol, że w bliskim czy dalszym otoczeniu możesz komuś dać wiatr w skrzydła, odmienić jego życie. A co jest niesamowite, ta inicjatywa „Piękne oblicze raka” tak napędziła nasze bohaterki, że to teraz one zgłaszają się do nas na wolontariat, to one chcą uczestniczyć w biegu z okazji walki z nowotworem piersi. To jest taki łańcuch, dołączają się kolejne ogniwa...

Pragnę też podkreślić, że kalendarz, z pięknymi zdjęciami Sławka Drapińskiego, jest dostępny dla wszystkich, wystarczy tylko z nami się skontaktować i wpłacić przysłowiową cegiełkę.

Ostatnio bardzo głośno mówi się na temat szczepień przeciwko HPV dla dziewczynek i chłopców od 9 do 14 roku życia, refundowanych. Według Ciebie takich społecznych akcji powinno być więcej, aby nieustannie uświadamiać, jakie zagrożenia może w przyszłości wywołać konkretny nowotwór i jak można się przed nim uchronić. Czy takie szczepienia powinny być wyborem? Jestem za wyborem, a nie przymusem, ale uważam, że my – jako rodzice –powinniśmy dostać pakiet informacji na temat HPV, jakie ten wirus może zrobić spustoszenie w organizmie. A tak rodzice są pozostawieni sami sobie, dostając jakieś ulotki i krótkie zdawkowe informacje „jest szczepienie w szkole, zapisuje Pan/Pani swoje dziecko?”. Nie ma czasu na rozmowę, edukację, na pytania i odpowiedzi. Powinno być więcej kampanii społecznych, bezpośrednich spotkań z fachowcami, osobami znającymi temat.

Rodzice uczestniczą przecież w zebraniach szkolnych, pojawiają się w szkołach. Dlaczego podczas takich spotkań nie można zaprosić lekarza-onkologa, choćby na ok. 20 minut, aby objaśnił najważniejsze kwestie? Pomógł niezdecydowanym lub rozwiał pewne wątpliwości? Spotkanie z człowiekiem jest najważniejsze, nie maile, nie ulotki, nie broszurki. Nam ciągle brakuje zwykłych ludzkich relacji, a otrzymujemy w zamian krótkie spoty reklamowe. Czynnik ludzki jest niesamowicie ważny, bo to jest zupełnie inna komunikacja. Wybór oczywiście nasuwa się sam, nie trzeba wielkich debat, bo to chodzi o dobro naszych dzieci.

Dr hab. Joanna Didkowska, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Pierwotnej Nowotworów i Krajowego Rejestru Nowotworów w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, podkreśla, że PBL bardzo często nie daje specyficznych i odczuwalnych objawów, a choroba jest wykrywana przypadkowo. To stwierdzenie jest w opozycji do powyższych naszych ustaleń, co do profilaktyki.

My, jako Drużyna Szpiku, najczęściej właśnie towarzyszymy pacjentom onkologicznym, zmagającym się z nowotworem krwi. Jak słucham różnych historii, to w większości jest podobnie przed wykryciem białaczki, tzn. bolą nogi, jesteś słaby, masz objawy podobne do grypy, przeziębienia, otrzymujesz antybiotyki, które nie działają. Tu już powinna zapalić się czerwona lampka! Dopiero zrobienie morfologii –i jej wyniki – pokazują prawdę… Cały czas mi się wydaje, że jako społeczeństwo nadal nie doceniamy morfologii, zwykłych i ogólnie dostępnych badań krwi.

Mam takie wrażenie i obserwacje, że nowotwory krwi w przeżywaniu i przechodzeniu są tysiąc razy gorsze niż nowotwory piersi czy inne. Np. jak ja idę do WCO, siedzę tam kilka godzin, dostaję wlew z kwasu zoledronowego i wracam do domu, a pacjenci z białaczkami są tam tygodniami, zamknięci, w totalnej samotności. Pielęgniarki i lekarze wchodzą do nich wtedy, kiedy muszą, bo taki pacjent potrzebuje sterylnych warunków. Chory jest więc w takim zamknięciu 7-8 tygodni, z własnymi myślami i strachem. Najtrudniejsza jest samotność, bo ile można czytać, oglądać… Kontakt z drugim człowiekiem jest najważniejszy, jednak taki pacjent ma ograniczoną komunikację, pozostają mu rozmowy telefoniczne, video na whats appie, messengery, jednak to jest na chwilę…

Dlatego zawsze na pierwszym miejscu stawiam zwykłą morfologię. Jej wyniki są bardzo istotne dla stanu naszego zdrowia. A to takie proste badanie.

Jaką lekcję dostałaś od losu jako pacjentka onkologiczna?

Pomaganie nie jest wysiłkiem, czy w Drużynie Szpiku, czy w każdej innej fundacji na rzecz ludzi, poszkodowanych, cierpiących, czy na rzecz zwierząt. Pomaganie jest dużo łatwiejsze niż przyjmowanie pomocy od innych. Choroba pokazała mi, jak jesteśmy zależni od innych, od lekarzy prowadzących, od naszych najbliższych. Taka zależność nie dla wszystkich jest komfortowa. Ja jestem typem „Zosi samosi” i to proszenie o pomoc, czekanie na prozaiczne „umycie głowy” mnie frustruje, ale gdy człowiek jest bezsilny, trzeba odłożyć na bok swoje rytuały i schować głęboko swoją dumę. Nie znoszę czuć się słaba, zależna – rozumiem w pełni chorych, ale nieraz inaczej się nie da. Choroba onkologiczna zmusza nas do pochylenia się nad sobą. Chorzy, z którymi przez tyle lat miałam przyjemność rozmawiać, nauczyli mnie, że ważne jest dziś, że trzeba patrzeć tu i teraz, bo jutro może być słabe, gorsze, albo może go w ogóle nie być…

Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy?

Wyznaczenie granic, ciągle tego nie umiem. Bo najtrudniejsze jest jak wpuścisz kogoś do swojego życia, do serca, a ta osoba odchodzi... Jest pustka i ból… Staram się być silna, nie płakać, ale jak już „pęknę” ,to ryczę i odchorowuję każdy taki przypadek, każdą ludzką historię. Każdy człowiek zostawia ślad dobra w moim sercu, każdy jest profesorem życia. A i nie wykreślam numerów telefonów, które już tylko milczą; mam wielka kolekcję takich kontaktów.

Jesteś odważna?

Jestem życiowym tchórzem, nigdy np. nie zmieniłam koloru włosów, większość ubrań mam czarnych. Ale jestem skuteczna, więc jeśli odwagę łączymy ze skutecznością, to faktycznie – jestem odważna.

Tak od serca, co zalecasz innym w kwestii zdrowia?

Przede wszystkim uważność na siebie, cykliczne badanie się, profilaktykę. I bądźcie zadaniowi, systematyczni: zaopiekujcie się sobą, bo nikt tego za was nie zrobi. Miejcie poczucie, że zrobiliście wszystko, co można. I proszę pamiętać, że diagnoza to może być tylko etap w naszym życiu, a rak nie jest wyrokiem.

Przeżywalność pięcioletnia polskich pacjentów z przewlekłą białaczką limfocytową (PBL) wynosi obecnie 70 proc. – tzn. 10 proc. mniej niż w innych krajach Unii Europejskiej. Eksperci podkreślają, że efekt wprowadzonej w Polsce w latach 2019-2021 refundacji nowoczesnych terapii, które znacząco poprawiły sytuacje pacjentów, będzie widoczny za kilka lat. Poprawić należy także dostępność do skutecznej diagnostyki.

MARTA DZIAŁYŃSKA Rozwód jako droga do spokoju

Stylistka, makijażystka, trener personalny – zaskakujący zespół przy rozwodzie? Dla mecenas Marty Działyńskiej, rozwód to coś więcej niż formalności. Dzięki holistycznemu podejściu i współpracy z psychologami, coachami i specjalistami od wizerunku, pomaga klientkom i klientom nie tylko rozwiązać kwestie prawne, ale także odzyskać pewność siebie i zadbać o równowagę emocjonalną podczas trudnych życiowych zmian.

Jakie są najczęstsze wyzwania, z którymi klientki i klienci mierzą się podczas rozwodu i jak pomaga Pani im je pokonać?

MARTA DZIAŁYŃSKA: Sprawy rodzinne są bardzo osobiste i wywołują wiele emocji. Sam rozwód może wydawać się prosty, ale wiele zależy od okoliczności sprawy, które często przy konfliktach rodzinnych nadają procesowi rozwodowemu znaczny stopień trudności.

Często osobom, które podjęły decyzję o rozstaniu lub przed taką decyzją zostały postawione, trudno poradzić sobie ze sferą emocjonalną. Rozwód to zmiana, a zmiana to lęk. A my boimy się zmian. Jestem od tego, aby pomóc przez tę zmianę przejść.

Oferuję pomoc prawną, mediacyjną, ale także wsparcie psychologiczne, a nawet usługi osobistego trenera, wizażystki czy stylistki, aby moje klientki czy klienci mogli zadbać nie tylko o swoje sprawy formalne, ale również o swoje samopoczucie i pewność siebie. Dzięki wsparciu wszystkich tych specjalistów, mogę zapewnić kompleksową opiekę na wielu poziomach, pomagając przejść przez ten trudny czas w sposób jak najbardziej komfortowy.

To bardzo ciekawe, kompleksowe podejście do osób trafiających do Pani kancelarii. Skąd taki pomysł?

To wynika z moich doświadczeń i obserwacji. Choć rozwód wydaje się głównie kwestią prawną, w rzeczywistości dotyka wielu aspektów życia, od emocji po zdrowie psychiczne i fizyczne. Z czasem zrozumiałam, że osoby, które otrzymują kompleksową pomoc, znacznie lepiej radzą sobie z wyzwaniami, jakie niesie rozwód. Taka koncepcja zrodziła się z chęci zadbania o klienta w całości, a nie tylko o formalne aspekty. Holistyczne podejście pozwala zaopiekować się klientem na różnych poziomach, co sprawia, że proces jest dla niego mniej bolesny, a on sam szybciej odzyskuje równowagę.

Czy takiego wsparcia nie powinniśmy – w takim momencie życia – otrzymać od rodziny?

To niestety utopia. Idealnie byłoby, gdyby w takich trudnych momentach wsparcie przyszło od rodziny. Jednak rzeczywistość bywa inna. Nawet w XXI wieku, w dużych miastach, rozwód wciąż bywa

postrzegany jako wstydliwe wydarzenie, czasem wręcz porażka życiowa. Wiele osób spotyka się z niezrozumieniem, osądem, a nawet presją ze strony bliskich, którzy mogą kierować się tradycją, przekonaniami religijnymi lub obawą przed opinią publiczną. Dla niektórych rodzina, zamiast wsparcia, przynosi dodatkowe obciążenie emocjonalne, co sprawia, że osoby przechodzące przez rozwód często nie mają gdzie szukać pomocy. W takich przypadkach wsparcie zewnętrzne – profesjonalne i bezstronne – staje się kluczowe. To właśnie wtedy moje zadanie polega na tym, by klientka czy klient poczuli, że mają oparcie nie tylko w prawnych kwestiach, ale również na poziomie emocjonalnym i osobistym, niezależnie od tego, jakie postawy przyjmują ich najbliżsi. Natomiast nie jest tak, że każdy musi z tego dodatkowego wsparcia skorzystać. To jest pomoc uzupełniająca, nie stanowi jednak meritum. Niektórzy przychodzą do mnie stricte po pomoc prawną, a ja jej udzielam. Nikogo do niczego nie namawiam. Nie mam też wiedzy, czy ktoś z polecanych przeze mnie osób skorzysta. Nigdy o to nie pytam.

Prawo często bywa postrzegane jako „zero-jedynkowe” – jak udaje się Pani łączyć ten formalny wymiar prawa z podejściem, uwzględniającym emocje i potrzeby klientów?

R ozmawia : Alicja Kulbicka | z djęcia : Tomek Tomkowiak

Prestiżowa rozmowa

Prawo rzeczywiście bywa postrzegane jako „zero-jedynkowe”, ale kluczem do jego skutecznego stosowania jest interpretacja. Z jednej strony mamy przepisy, które tworzą ramy, ale w tych ramach zawsze istnieje przestrzeń na dostosowanie ich do indywidualnej sytuacji. Moim zadaniem jest znaleźć takie uzasadnienie pozwu o rozwód, które nie tylko będzie zgodne z prawem, ale także odzwierciedli historię mojego klienta, którą chciałby przedstawić. Każdy ma swoją wersję prawdy, dlatego dużą część czasu przeznaczam na wspólne rozmowy, aby dobrze zrozumieć emocje i motywacje, które stoją za klientką czy klientem. To pozwala mi „przetłumaczyć” te emocje na język prawniczy, tak aby sąd mógł zobaczyć pełny obraz sytuacji i zrozumieć, dlaczego osoba, którą reprezentuję znalazła się w tym miejscu. Łącząc formalną stronę prawa z ludzkim aspektem, staram się sprawić, aby proces rozwodowy był jak najbardziej zgodny z rzeczywistością moich klientek czy klientów.

W Pani gabinecie na pewno wylano wiele łez, padło wiele gorzkich słów. Rozwód to niełatwy stan emocjonalny. Czy emocje, obecne w trakcie tego procesu, nie stają się też Pani udziałem?

Nauczyłam się nie brać tych emocji do siebie. Klientka czy klient oczekują ode mnie oprócz wiedzy prawniczej empatii, wsparcia, czasem nawet symbolicznego „trzymania za rękę”, ale jednocześnie moją rolą jest skuteczne przeprowadzenie przez proces rozwodowy, co wymaga zachowania dystansu. Profesjonalizm w tej sytuacji polega na umiejętności oddzielenia emocji osoby korzystającej z moich usług od własnych, jednocześnie

pozostając wsparciem dla niej. Moim zadaniem nie jest być powiernikiem, ale przewodnikiem, który kieruje się zasadami prawa, a jednocześnie rozumie ludzkie aspekty rozwodu. Ale to oczywiście nie zawsze tak działa, bo zdarzają się sytuacje, które wymagają natychmiastowej reakcji. W takich momentach moi klienci również mogą na mnie liczyć.

Przychodzi klientka czy klient do kancelarii Pani Mecenas

Marty Działyńskiej i co otrzymuje?

Zaczynamy od szczerej, wstępnej rozmowy. U mnie trochę jak na spowiedzi, muszę usłyszeć prawdę, nawet tę niewygodną, aby nie pozostać zaskoczoną na sali sądowej. Nie oceniam, nie feruję wyroków, nie moralizuję. Następnie wspólnie analizujemy możliwe rozwiązania i wybieramy to, co najlepiej odpowiada indywidualnym potrzebom osoby, która do mnie przyszła. Nie podejmuję decyzji za nią. Jestem natomiast po to, aby ich przeprowadzić przez ten trudny moment, wspierać i pomóc w znalezieniu najlepszego rozwiązania.

Zaczęłyśmy trochę o holistyce i dbaniu o dobrostan osób przechodzących przez rozstanie. Z czyjej pomocy mogą skorzystać klienci, którzy trafiają do Pani kancelarii? Współpracuję z psychologami i coachami, aby pomóc klientom przejść przez ten trudny proces w zdrowy i świadomy sposób. W zależności od tego, z jakim problemem emocjonalnym zmaga się dana osoba i jaka jest jej osobowość, proponuję współpracę z odpowiednim specjalistą – czasem jest to psycholog, innym razem coach. W sprawach, gdzie są zaangażowane dzieci, szczególny nacisk kładę na ich dobrostan. W takich przypadkach sugeruję, aby dziecko miało własne, niezależne wsparcie psychologa dziecięcego, ponieważ ważne jest, by jego potrzeby były zaopiekowane, niezależnie od sytuacji między rodzicami. Ponadto, współpracuję z doświadczonymi mediatorami, ponieważ mediacja często jest skutecznym narzędziem w rozwiązywaniu sporów rodzinnych. W polskim prawie mediacja jest dobrowolna, więc obie strony muszą wyrazić na nią zgodę, ale gdy istnieje przestrzeń do porozumienia, mediacja może znacznie ułatwić osiągnięcie tego porozumienia, zwłaszcza w sprawach dotyczących dzieci i wspólnej przyszłości po rozstaniu. Jestem zwolennikiem porozumień, wolę prowadzić dialog niż toczyć wojnę, chociaż oczywiście doświadczenia mam także i takie.

Obecność psychologa czy mediatora jest w miarę „naturalna” w procesie rozwodowym, ale Pani oferuje coś więcej. Trener personalny, wizażystka, stylistka?

Rozstanie dotyka wielu sfer życia. Zmienia się nie tylko status prawny, ale także emocjonalny, społeczny, a często i fizyczny stan osoby. To moment, w którym niektóre osoby czują, że ich poczucie własnej wartości jest zachwiane, a życie się

diametralnie zmienia. Dlatego oprócz standardowej pomocy prawnej, psychologicznej czy mediacyjnej, oferuję również wsparcie ze strony trenera personalnego, wizażystki czy stylistki. Często te usługi mogą wydawać się nieoczywiste, ale w rzeczywistości mogą mieć wpływ na to, jak klienci poradzą sobie z tą zmianą. Trener personalny może pomóc zadbać o kondycję fizyczną, co przekłada się na lepsze samopoczucie i większą pewność siebie. Wizażystka i stylistka natomiast pracują nad zmianą wizerunku, co często pomaga poczuć się lepiej we własnej skórze i odzyskać poczucie kontroli nad swoim życiem. Rozstanie to nie tylko koniec pewnego etapu, ale także początek nowego. Dbanie o siebie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, może być kluczowe w tym procesie.

Czy podejście wszechstronne może prowadzić do wypracowania bardziej satysfakcjonujących rozwiązań prawnych dla obu stron konfliktu?

Szerokie wsparcie pomaga im lepiej radzić sobie ze stresem i zmianą. Gdy dostajemy narzędzia do zarządzania emocjami, łatwiej nam zachować spokój w trudnych sytuacjach, takich jak negocjacje dotyczące podziału majątku, opieki nad dziećmi czy ustalania alimentów. Osoba, która lepiej radzi sobie z emocjonalnym ciężarem rozwodu, może efektywniej skupić się na swoich prawach i interesach, co z kolei sprzyja osiągnięciu bardziej satysfakcjonujących rozwiązań prawnych.

Jak wielu klientów korzysta z pomocy współpracujących z Panią osób? Z psychologów bardzo wielu. Szczególnie, jeśli w grę wchodzą dzieci, bo w przypadku rozstania mamy często do czynienia z konfliktem lojalnościowym u dziecka. Wizyta u psychologa, najlepiej obojga rodziców to często pierwszy krok do porozumienia. Oprócz psychologów, z pomocy coachów czy mediatorów także korzysta duża część klientów, szczególnie w kwestiach, które wymagają złagodzenia emocji i wypracowania wspólnych rozwiązań. Każdy z tych specjalistów ma swoje unikalne zadanie – od wsparcia emocjonalnego, przez zarządzanie stresem, aż po budowanie komunikacji między stronami.

Prestiżowa rozmowa

Czy uważa Pani, że prawo rodzinne w Polsce powinno bardziej uwzględniać całościowe podejście i potrzeby emocjonalne rodzin przechodzących przez rozwód?

Prawo rodzinne w Polsce, jak każde prawo, opiera się na przepisach i regulacjach, które muszą być stosowane w sposób formalny i jasny. Choć w sądzie mamy do czynienia z ludźmi, którzy podejmują decyzje, trudno jest wpisać dobrostan emocjonalny w akty prawne, ponieważ prawo musi być obiektywne i przewidywalne. Oczywiście, sędziowie uwzględniają różne aspekty sytuacji rodzinnych, jednak z natury rzeczy przepisy nie są narzędziem do zarządzania emocjami czy potrzebami psychicznymi stron. Z tego powodu uważam, że kompleksowe podejście – uwzględniające wsparcie psychologiczne, mediacyjne czy coachingowe – powinno towarzyszyć, ale nie zastępować prawa. Prawo reguluje kwestie formalne, jak podział majątku, opieka nad dziećmi czy alimenty, natomiast emocjonalny i psychiczny aspekt rozwodu wymaga wsparcia poza salą sądową. Jestem za tym, aby system promował większą współpracę z mediatorami czy psychologami w procesach rodzinnych, bo to może pomóc rodzinom przechodzić przez ten trudny czas z większą świadomością i spokojem. Jednak dobrostan emocjonalny trudno jest ująć w paragrafach – to zadanie dla specjalistów spoza wymiaru sprawiedliwości, z którymi współpraca powinna być ułatwiana i promowana.

Marta Działyńska ul. Karola Libelta 27 c6.2 61-707 Poznań

www.dzialynska.pl

rozmowa

ANNA SCHULZ Pomagam tworzyć przyjazne miejsca pracy

Przyjazne i skuteczne miejsce pracy może wydawać się nieosiągalnym celem, zwłaszcza w korporacyjnym świecie. Jednak Anna Schulz, która przez lata zarządzała zasobami ludzkimi w globalnych firmach, doskonale wie, jak połączyć efektywność z dobrym samopoczuciem zespołu. Bogate doświadczenie we wspieraniu kadry managerskiej pozwala jej dzisiaj pomagać liderom w tworzeniu środowisk pracy, gdzie ludzie czują się docenieni, są zaangażowani, a organizacja odnosi sukcesy. I jak przekonuje, klucz do sukcesu leży w zrozumieniu, że zadowolony i zmotywowany zespół stanowi fundament trwałych wyników oraz zdrowej, dynamicznej organizacji.

R ozmawia : Alicja Kulbicka | z djęcia : Małgorzata Przybylska

Przyjazne miejsce pracy, dla wielu brzmi jak utopia. Powiedz, czym jest dla Ciebie przyjazne miejsce pracy i czy jego stworzenie jest w ogóle możliwe?

ANNA SCHULZ: Z pewnością jest to możliwe. Jednak, aby stało się faktem, konieczna jest zmiana myślenia wśród kadry zarządzającej. Wciąż dominuje przekonanie, przekazywane z pokolenia na pokolenie liderów i przedsiębiorców, o tradycyjnym podejściu do zarządzania ludźmi. Przełamanie tego schematu wymaga głębokiej zmiany mentalnej oraz otwartości na nowoczesne, bardziej efektywne metody. Jeśli mówimy o stworzeniu przyjaznego miejsca pracy, dodałabym do tego jeszcze słowo „skuteczne”. A jakie to jest miejsce? To takie, które jednocześnie przynosi korzyści pracodawcy, klientom i pracownikom, biorąc pod uwagę potrzeby wszystkich stron.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... Żadna zmiana nie przychodzi łatwo. Jeśli chcemy poprawić swój styl życia, regularnie chodzić na siłownię, zdrowo się odżywiać, napisać e-booka czy założyć firmę, musimy być gotowi na to, że będzie to wymagało ogromnego wysiłku, zwłaszcza w zakresie zmiany sposobu myślenia. Podobnie jest w pracy z ludźmi – kluczowe jest zrozumienie, że prawdziwa zmiana nie polega wyłącznie na nowych działaniach czy korzystaniu z instrukcji albo czyichś rad, ale przede wszystkim na transformacji naszego podejścia. Tylko wtedy będziemy w stanie skutecznie inspirować innych, budować głębsze relacje i osiągać trwałe, wartościowe rezultaty.

Zawodowo konsultujesz przedsiębiorców w obszarach związanych z komunikacją, polityką personalną. Opowiedz trochę o swoim doświadczeniu zawodowym, bo jest ono imponujące.

Swoje życie zawodowe związałam z wielkimi korporacjami z branży fast fashion. Pierwsze pięć lat spędziłam w LPP, w 2005 roku dołączyłam do H&M, pracowałam w Trójmieście, Warszawie i Krakowie. Wspierałam sprzedaż z poziomu różnych stanowisk, takich jak kierownik sklepu, kontroler projektów czy regionalny kontroler i wreszcie HR. W 2011 roku przeprowadziłam się do Poznania, gdzie objęłam

stanowisko dyrektorki ds. zasobów ludzkich w H&M logistics. Pamiętam, że na początku mojej pracy magazyn zatrudniał około tysiąca osób, a w ciągu zaledwie roku ta liczba podwoiła się. Po trzech latach zespół liczył już 5000 osób – i powiedzieć, że to był „żywy organizm”, to zdecydowanie za mało! (śmiech) Była to niezwykle intensywna i wymagająca praca, pełna wyzwań. Setki liderów, tysiące pracowników, związki zawodowe – tam było dosłownie wszystko! Po tych trzech latach awansowałam na poziom globalny, by ostatecznie w 2019 roku objąć funkcję dyrektorki personalnej H&M logistic w Europie Centralnej. Zarządzałam zespołami HR w Polsce, Finlandii, Niemczech, Holandii, Austrii i Szwajcarii, współtworząc i wdrażając politykę personalną dla dziesięciu tysięcy pracowników w Europie Centralnej. Dziś korzystając z tego doświadczenia doradzam menedżerom operacyjnym i przedsiębiorcom w podejmowaniu decyzji personalnych w obszarach rekrutacji, zarządzania wynikami, zaangażowania i rozwoju pracowników, rozwoju kompetencji przywódczych, transformowaniu konfliktów,

wprowadzania zmian organizacyjnych czy budowania polityki wynagrodzeń.

Jak sama mówisz, „wystarczy 10-15 osób, żeby się dobrze pokłócić”, a w przypadku tak ogromnych zespołów, to o konflikty, różnice zdań i wyzwania komunikacyjne nietrudno. Jak udawało Ci się zarządzać tymi napięciami i utrzymać efektywność oraz harmonię w zespole liczącym tysiące osób?

Przede wszystkim stawiałam i nadal stawiam na współpracę oraz umiejętność jasnego, otwartego komunikowania się. Kluczowe było budowanie kultury dialogu, gdzie każdy mógł wyrazić swoje zdanie, bez obawy, że poniesie za to przykre konsekwencje, a problemy były rozwiązywane w sposób konstruktywny, zanim przerodziły się w większe konflikty. Tak szeroki rynek niósł za sobą niesamowitą różnorodność, wielokulturowość, a także zróżnicowane podejście do pracy i zarządzania. To naprawdę wymagało wejrzenia najpierw w siebie, odrzucenia myślenia stereotypami, a także ogromnej empatii i otwartości. Ode mnie jako dyrektorki oczekiwano więcej, co oczywiście jest absolutnie zrozumiałe. Dlatego sama odbyłam w tym czasie wiele wewnętrznych podróży, aby stać się lepszą liderką i lepiej rozumieć potrzeby zarówno zespołów, jak i indywidualnych pracowników. Te doświadczenia nauczyły mnie, że skuteczne zarządzanie to nie tylko dbanie o efektywność, ale przede wszystkim o ludzi, ich różnorodność i relacje, które budują silną, zgraną organizację. Ważnym elementem było również zaufanie do liderów oraz rozwijanie ich kompetencji w zarządzaniu zespołami. Dzięki temu, nawet w tak dużej strukturze, udawało się utrzymać efektywność i pozytywne relacje, które przekładały się na sukces całego przedsiębiorstwa.

Ale chcesz mi powiedzieć, że da się rozwiązywać konflikty w tak ogromnym zespole?

Ja nie rozwiązuję konfliktów, ja je transformuję. Przenoszę je z punktu A do punktu B. Kiedy jako naprawdę młoda dziewczyna zostałam rzucona na front rozmów ze związkami zawodowymi, to było dla mnie jak skok na głęboką wodę. Właśnie wtedy zrozumiałam, że konflikty nie zawsze trzeba rozwiązywać w tradycyjny sposób – można je przekierować, zmieniać ich energię i przekształcać w coś konstruktywnego. Nasze cele były tak różne, że mały krok do przodu już był sukcesem. Chciałabym podkreślić, że zdrowy konflikt to taki, w którym obie strony skupiają się na rozwiązaniu problemu, a nie na wzajemnych atakach. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się, że strony mają zupełnie odmienne cele, zawsze istnieje wspólny obszar, na którym zależy obu stronom. W mojej współpracy ze związkami zawodowymi takim wspólnym mianownikiem była troska o pracowników. Kiedy to zostało jasno nazwane, nasza współpraca stała się możliwa i zaczęła przynosić realne korzyści. I dlatego zamiast postrzegać konflikt jako przeszkodę, zaczęłam widzieć w nim szansę na rozwój i poprawę relacji. Ta lekcja towarzyszy mi do dziś i pomaga budować dialog oparty na zrozumieniu, a nie na walce.

Obecnie swoje zawodowe doświadczenie wykorzystujesz, pracując z liderami i przedsiębiorcami, ucząc ich, jak budować przyjazne i efektywne miejsca pracy. Jakie więc kluczowe elementy decydują o stworzeniu takiego środowiska?

Po pierwsze, trzeba stawiać na wysokie standardy pracy, jednocześnie będąc wyrozumiałym wobec ludzi. Scott Kim w swojej książce „Szef wymagający i wyrozumiały” świetnie opisuje, jak te dwie postawy mogą iść w parze. Wymagania muszą

Prestiżowa rozmowa

być jasno określone, ale równocześnie należy pamiętać, że każdy człowiek ma swoje potrzeby i granice. Klucz tkwi w tym, by budować zaufanie, dawać przestrzeń do rozwoju i wspierać swoich pracowników, stwarzając im warunki do osiągania najlepszych wyników, przy jednoczesnym dbaniu o ich dobrostan.

Jakie wyzwania najczęściej napotykają liderzy w zarządzaniu zespołami?

To w dużej mierze zależy od wieku lidera. Młodsi stażem liderzy napotykają inne wyzwania niż ci bardziej doświadczeni. Dla młodych największym problemem bywa budowanie autorytetu. Częstym błędem w firmach jest awansowanie najlepszego handlowca na lidera zespołu, zakładając, że jego umiejętności sprzedażowe przełożą się na zdolność zarządzania ludźmi. Niestety, taki lider często ma trudności z delegowaniem zadań, ponieważ zamiast koordynować pracę zespołu, woli wykonywać zadania samodzielnie. Natomiast starsi, bardziej doświadczeni liderzy zmagają się z wyzwaniami związanymi z zarządzaniem różnorodnością. Współczesny świat to nie tylko różnice pokoleniowe, ale także kulturowe i międzykulturowe. Liderzy muszą radzić sobie z zespołami złożonymi z osób o odmiennych narodowościach, wartościach, światopoglądach i podejściu do pracy, co wymaga od nich elastyczności, otwartości i umiejętności dopasowania się do dynamicznie zmieniającego się otoczenia.

Jak możesz im pomóc?

Moje doświadczenie zawodowe pozwala mi skutecznie wspierać liderów w rozwijaniu kluczowych kompetencji, które pomagają im zarządzać zespołami z większą pewnością siebie i efektywnością. Pomagam im zrozumieć, jak budować autorytet nie poprzez władzę, ale przez zaufanie, spójność i empatię. Uczę, jak tworzyć efektywne zespoły, delegować zadania, aby ludzie mogli działać samodzielnie, a liderzy skupiali się na strategii i rozwoju. Przykładem tego jest współpraca z właścicielem kliniki, którego wspierałam w reorganizacji struktury i wdrożeniu nowego oprogramowania do monitorowania efektywności pracowników, czy praca z dyrektorem szkoły, którego wspieram w zarządzaniu zespołem, bo podwoił swoją liczebność w ciagu 3 lat. Mam też doświadczenie we wspieraniu dyrektorki żłobków w budowaniu relacji z pracownikami i rodzicami, jak również współpracę z menedżerką firmy produkcyjnej, której pomagam w restrukturyzacji i prowadzeniu trudnych rozmów z pracownikami. Dodatkowo, doradzam dużej firmie zmagającej się z problemami po nieudanej akwizycji i nieprawidłowym wdrożeniu systemu SAP, co odbiło się na efektywności pracowników. Na co dzień doradzam we wprowadzaniu zmian organizacyjnych, wspieram liderów w radzeniu sobie z różnorodnością, pokazując, jak wykorzystać te różnice jako siłę napędową, a nie przeszkodę. Chciałabym też wspomnieć, że HR-owo prowadziłam wdrożenie systemu SAP dla 5 tysięcy pracowników. Proces trwał rok i był intensywnie przygotowywany, a jego sukces opierał się na zrozumieniu ludzkich obaw i umiejętności ich pokonania. Pomagałam liderom z sukcesem przeprowadzać takie zmiany wielokrotnie. Dzięki temu managerowie, z którymi pracuję, nie tylko lepiej zarządzają, ale także tworzą środowiska sprzyjające współpracy i innowacyjności. Dodatkowo współpracuję z zespołami jako konsultantka i trenerka. Pokazuję, jakie kompetencje liderskie będą najważniejsze w świecie AI. A w mojej ofercie znajdują się także kursy online, które umożliwiają elastyczne podejście do nauki.

Czym różni się budowanie skutecznych zespołów w międzynarodowych korporacjach od mniejszych, lokalnych firm?

Przede wszystkim skalą i podejściem do procesów. W dużych organizacjach struktury są bardziej złożone, a formalne procedury są niezbędne do zarządzania tysiącami pracowników. Te same procesy przeniesione do małych firm, gdzie zespół liczy kilka czy kilkanaście osób, często okazują się zbyt skomplikowane i niepraktyczne. W mniejszych firmach kluczowe i możliwe jest bardziej elastyczne podejście, szybkie podejmowanie decyzji i bliskie relacje w zespole, co w znaczący sposób podnosi tempo działania. Istotny jest też lokalny kontekst, który w małych firmach odgrywa większą rolę – łatwiej angażować się w lokalne środowisko i dostosować do specyfiki rynku. Choć doświadczenie wyniesione z korporacji jest cenne, w małym biznesie konieczne jest budowanie procesów od podstaw, z uwzględnieniem lokalnych potrzeb i możliwości zespołu.

Jakie strategie rekomendujesz liderom, aby budować zaufanie i otwartą komunikację w zespole?

Kluczową strategią jest prowadzenie przejrzystej i klarownej komunikacji. To nie oznacza, że lider powinien dzielić się wszystkimi swoimi obawami czy wątpliwościami z zespołem, ale również nie może popadać w skrajność i pozostawiać ludzi w niepewności. Brak informacji rodzi domysły, a ludzie mają naturalną tendencję do tworzenia własnych historii, jeśli nie otrzymują jasnych wyjaśnień dotyczących powodów podejmowanych decyzji czy działań. Dlatego tak ważne jest wyważone, ale szczere informowanie

zespołu o celach i intencjach. Drugą kluczową strategią jest spójność. Lider musi być konsekwentny w swoich słowach i działaniach. Jeśli mówię jedno, a robię coś zupełnie innego, tracę wiarygodność. Zespół szybko zauważy brak zgodności między deklaracjami a rzeczywistością, co podważy zaufanie. Dlatego tak ważne jest, aby słowa lidera były w pełni odzwierciedlone w jego decyzjach i zachowaniach. Spójność buduje autorytet i wzmacnia relacje w zespole.

Współpracujesz z ekspertami z różnych dziedzin choćby takich jak neurobiologia. Dlaczego? Czy znajomość procesów neurobiologicznych pomaga liderom lepiej zrozumieć reakcje i zachowania swoich pracowników?

A może też albo przede wszystkim swoje?

W zarządzaniu, podobnie jak w wielu innych dziedzinach, pojawiają się różnorodne trendy. Jednak należy podchodzić do nich ostrożnie, ponieważ nie zawsze pasują do specyfiki naszego biznesu czy otoczenia. Neurobiologia, w przeciwieństwie do tych chwilowych tendencji, nie jest modą, lecz nauką. Tradycyjnie odnosi się do biologicznych dyscyplin zajmujących się badaniem układu nerwowego, jednak w szerszym, współczesnym rozumieniu obejmuje również wszystkie dziedziny nauki badające mózg, czyli centrum naszych reakcji, emocji i zachowań. Zrozumienie, jak działa mózg, daje mi głębszy wgląd w procesy międzyludzkie, zarówno moje własne, jak i moich pracowników. Nasz mózg jest zaprogramowany, by chronić nas przede wszystkim przed zagrożeniami fizycznymi, ale współcześnie pełni również rolę obrony przed psychicznym dyskomfortem. W sytuacjach stresowych to on decyduje, jak reagujemy, dlatego tak ważne jest rozumienie tych mechanizmów w kontekście zarządzania zespołem.

W Twoim bio znalazłam informację, że masz za sobą wiele szkoleń, kursów. Bardzo zainteresował mnie temat empatycznej komunikacji. Życie przedsiębiorcy nie jest często usłane różami. Odnoszę wrażenie, że ostatnia rzecz, jaką mają w głowie, to empatia. No i druga rzecz, czy empatii w relacjach da się nauczyć?

Empatyczna komunikacja to niezwykle ważny temat, szczególnie w świecie przedsiębiorców, gdzie codzienne wyzwania i presja często sprawiają, że empatia schodzi na dalszy plan. Masz rację – życie przedsiębiorcy to często nieustanna walka o czas, wyniki i efektywność, więc empatia może wydawać się luksusem, na który brakuje miejsca. Jednak paradoksalnie, to właśnie empatia może być kluczem do budowania trwalszych i bardziej efektywnych relacji, zarówno w zespole, jak i z klientami. Najważniejsze jest jednak to, że empatia to nie tylko współczucie czy zrozumienie, ale również umiejętność aktywnego słuchania i działania, które wspiera drugą osobę. Tą osobą może być klient, pracownik, wspólnik. W kontekście przedsiębiorczości oznacza to zdolność balansowania między zrozumieniem wyzwań innych, a zachowaniem zdrowych granic i dbaniem o realizację celów. Ale równie istotna jest empatia wobec samego siebie, ponieważ to ona stanowi fundament naszej emocjonalnej równowagi. Jeśli nie potrafimy okazać zrozumienia i wsparcia sobie, trudno będzie nam autentycznie wykazać empatię wobec innych, gdyż nasze wewnętrzne braki będą odbijać się w relacjach z otoczeniem. Empatia stała się dziś kluczowym imperatywem biznesowym, nie tylko w kontekście relacji międzyludzkich, ale również jako element budowania zaufania, lojalności i długotrwałego sukcesu firmy. Przedsiębiorstwa, które potrafią zrozumieć potrzeby i emocje zarówno swoich pracowników, jak i klientów, zyskują przewagę konkurencyjną, tworząc

bardziej zaangażowane zespoły i głębsze relacje z klientami.

Prestiżowa rozmowa

Jakie znaczenie ma równowaga między pracą a życiem osobistym liderów? I jak oni mogą ją osiągnąć? Uważam, że to fundament efektywnego przywództwa. Aby móc w pełni skupić się na zawodowych wyzwaniach, liderzy muszą zadbać o harmonię w życiu prywatnym. Osobiście przekonałam się, jak trudne może być wyznaczenie granic, zwłaszcza że z mężem, pochodzimy z tego samego środowiska korporacyjnego. Często po godzinach pracy wracaliśmy do służbowych spraw, co na dłuższą metę okazało się wyczerpujące i niezdrowe, zarówno dla nas, jak i dla naszych relacji. Z czasem zrozumiałam, że ciągła dostępność i brak odpoczynku nie sprzyjają ani efektywności, ani dobremu samopoczuciu. Klucz do balansu to świadome wyznaczanie granic, dbanie o przestrzeń na życie prywatne i regenerację, a także umiejętne delegowanie zadań. Tylko w ten sposób można zachować energię, zapał do pracy i jednocześnie cieszyć się pełnią życia poza nią.

Co doradziłabyś przedsiębiorcom, którzy dopiero rozpoczynają budowanie swoich zespołów?

Aby rozpoczynając budowanie swojego zespołu, jasno odpowiedzieli sobie na pytanie: jakiego efektu oczekuję po zatrudnieniu pracownika i w jaki sposób pierwszy oraz kolejni członkowie zespołu mają mnie wesprzeć w realizacji celów. Zrozumienie tego, co chcą osiągnąć, pozwoli im precyzyjnie określić, kogo potrzebują i jakie wartości powinny dominować w firmie. Zespół to nie tylko suma umiejętności, ale przede wszystkim ludzie, którzy powinni podzielać wizję i cele przedsiębiorcy. Jeśli sami, jako przedsiębiorcy, nie mamy pełnej jasności co do naszych celów i oczekiwań, trudno będzie to zrozumieć pracownikom. Dlatego zrozumienie tych kwestii na poziomie lidera jest kluczowe – tylko wtedy pracownicy będą mogli wspierać nas w dążeniu do sukcesu i efektywnie realizować swoje zadania. Kluczowe jest także, aby od samego początku inwestować w dobrą komunikację i kulturę współpracy. Jasno sprecyzowane oczekiwania, otwartość na różnorodne punkty widzenia oraz budowanie zaufania to fundamenty skutecznego zespołu. Lider nie tylko powinien wyznaczać kierunek, ale także dawać przykład, tworząc przestrzeń, w której każdy członek zespołu może rozwijać swoje talenty i czuć się częścią wspólnej misji.

Prestiżowa rozmowa

RAI82 – BUTIKOWE DAY SPA

To nie tylko usługi, to przede wszystkim doświadczenie

W marcu br. swoje drzwi otworzyło Butikowe Day Spa w Poznaniu, czyli RAI82, mieszczące się przy ul. Kościuszki 82. Piękne schody prowadzące do szmaragdowych drzwi, już na wstępie wywołują uczucie zachwytu. Potem jest jeszcze lepiej… Po przekroczeniu progu, niczym magicznego azylu spokoju, rozprzestrzenia się cudowny, kojący wręcz zapach. Aromaterapia działa już od samego początku i kusi… O wielu pokusach w branży beauty, wachlarzu usług, o pięknie wystylizowanych wnętrzach opowiadają właścicielki RAI82 – Marta Śronkowska-Budner i Marta Zalaszewska oraz manager tego miejsca – Patrycja Sławkowska.

R ozmawia : Magdalena Ciesielska | z djęcia : Materiały prasowe

Klientki RAI82 pozostawiają wiele pozytywnych i pochlebnych opinii na temat tego miejsca, konkretnych zabiegów oraz całego pakietu oferty, jaką dysponujecie. Przeczytałam też takie sformułowanie, że „wejście do RAI82 to jest jak podróż do raju, relaks dla zmysłów oraz dla ciała.” Jak narodził się pomysł na tego typu SPA?

RAI82: Na wstępie warto zaznaczyć, że zarówno ja, jak i moja wspólniczka jesteśmy z kompletnie innych branż. ( śmiech ) Na co dzień pracujemy w marketingu i finansach. Zatem pierwsza myśl, stworzenia butikowego miejsca relaksu i piękna, była już dla wielu osób z naszego bliższego czy dalszego otoczenia wielkim zaskoczeniem. A jeszcze większą niespodzianką – jak doszło już do realizacji planów. ( śmiech ) Poznałyśmy się na drodze zawodowej. Współpraca bardzo dobrze nam się układała, więc stwierdziłyśmy, że warto połączyć siły, marzenia i nasze doświadczenie. Na etapie tworzenia koncepcji, wiedziałyśmy, czego chcemy. Byłyśmy zgodne co do tego, że typowych miejsc beauty w Poznaniu jest bardzo dużo. Pragnęłyśmy więc wykreować na poznańskim rynku kompletnie coś innego –zapewne w tej wizji pomogły nam nasze spostrzeżenia z perspektywy klientek salonów beauty i chęć stworzenia takiego miejsca, z jakiego usług same chciałybyśmy korzystać.

Przeplatając więc nasze wrażenia i spostrzeżenia, wiedziałyśmy już, co chcemy zaoferować klientom. Naszym celem było stworzenie miejsca, gdzie każda osoba, niezależnie od wieku może poczuć się wyjątkowo i odnaleźć równowagę między ciałem, umysłem a duszą.

Starałyśmy się wnieść spojrzenie na branżę beauty z dwóch różnych perspektyw. Doświadczenia nasze, jako zespołu RAI82, oraz doświadczenia osób, które nas odwiedzają budują historię tego miejsca.

Połączenie sił i konsolidacja wiedzy z różnych dziedzin dały spektakularny efekt… Proszę powiedzieć, kiedy otworzyłyście drzwi dla klientek RAI82 oraz jak długo trwały prace nad zaadaptowaniem tego miejsca.

RAI82: Drzwi do naszego raju (śmiech) otworzyłyśmy w marcu br., czyli ponad pół roku temu, a prace organizacyjno-projektowe trwały ponad rok. Nie ukrywam, iż w kwestii wystroju wnętrz długo szukałyśmy pracowni architektonicznej, która sprosta naszym wymaganiom i spełni nasze oczekiwania. W aspekcie aranżacji przestrzeni zależało nam, aby wyróżnić się na tle innych salonów beauty. Cała koncepcja wnętrza miała przede wszystkim wprowadzać gości w atmosferę głębokiego relaksu. W grudniu 2023 r. już intensywnie przebiegały

prace nad nazwą i całym brandem. A wiosną 2024, gdy wszystko budziło się z zimowego snu, rozkwitła finalna wersja naszego pomysłu i nastąpiło oficjalne otwarcie rajskich drzwi.

Szmaragd, złoto, surowa cegła, odcienie ciepłego beżu – to kompilacja widoczna od samego wejścia do RAI82. Na co największą uwagę zwracają klientki, po przekroczeniu progu salonu?

RAI82: Z pewnością wnętrza robią ogromne wrażenie, taki zresztą był nasz cel i cieszymy się, że udało nam się go zrealizować. To, co najczęściej zwraca uwagę gości to wystrój gabinetów, sposób ich aranżacji i to jak bardzo przemyślana jest ta przestrzeń, jak zagospodarowałyśmy każdy jej centymetr. U nas nawet sufity nie są typowe, białe. (śmiech) Podczas wykonywania zabiegu na twarz czy ciało, to głównie sufit przykuwa uwagę.

Dekoracje, które zostały na nim umieszczone były rewelacyjnym pomysłem! Mamy tu podwieszane, złote aranżacje, ciekawe tapety nawiązujące do naszego brandingu. Każdy gabinet jest inny. Szczerze zapraszamy, aby nas odwiedzić, zobaczyć to na żywo.

Poza wystrojem wnętrz, czym różni się RAI82 od innych salonów kosmetycznych, salonów SPA, beauty, których jest na rynku poznańskim bardzo wiele?

RAI 82: My nie sprzedajemy usług, tylko oferujemy doświadczenie, chwile oderwania od codzienności, chwile zapomnienia o obowiązkach i pędzie życia. Chcemy, aby nasze klientki czuły się u nas swobodnie. RAI82 ma być w pewnym sensie azylem, oazą spokoju i komfortu. Gwarantujemy wspaniałe momenty, dające to niezbędne w życiu zatrzymanie i skupienie się na sobie. Nawet jeśli jest to najprostsza usługa –typu manicure, pedicure – to jest ona tak obudowana atmosferą, przyjaznymi gestami ze strony personelu, że po prostu nie chce się stąd wychodzić. (śmiech) Nasz zespół to wysoce wykwalifikowani specjaliści, którzy wykonują zabiegi, korzystając z najnowszej generacji sprzętów oraz markowych, certyfikowanych kosmetyków. Do nas goście nie przychodzą tylko na zakup oferty kosmetycznej, przychodzą po chwilę dla siebie, pełną relaksu i niesamowitych doznań, która ma dodatkowo pozytywne rezultaty dla skóry. Nie skupiamy się tylko i wyłącznie na przeprowadzeniu konkretnego zabiegu, naszym głównym założeniem jest wprowadzić klienta w przyjemny i błogi klimat tego miejsca.

Temu zapewne służy butikowość, a wręcz kameralność RAI82 z niekrępującą atmosferą…

RAI 82: Butikowość przekłada się głównie na indywidualne podejście do każdego gościa. Dziś wiele gabinetów beauty promuje się w podobny sposób, czyli wskazując na wysoką jakość oferowanych usług oraz na indywidualne

podejście do klientów – ale często nie ma to przełożenia w rzeczywistości. Slogany marketingowe pozostają nierzadko bez pokrycia… Natomiast u nas faktycznie jest kameralnie, czyli z indywidualnym nastawieniem do potrzeb naszych gości, oraz profesjonalnie, bo stworzyłyśmy zespół złożony z wysokiej klasy specjalistów, kosmetologów, fizjoterapeutów.

Od czego zaczyna się pierwsza wizyta w RAI82?

RAI82: Od filiżanki gorącej kawy lub herbaty. ( śmiech ) W międzyczasie rozmawiamy z klientem o jego potrzebach i oczekiwaniach co do zabiegu. Jest to czas na wytłumaczenie, objaśnienie – konsultacja jest kluczowa. Poznajemy wówczas preferencje i gusta naszych gości. Opowiadamy o przebiegu wizyty, o efektach oraz o istocie systematyki wykonywania takich usług. Polecamy odpowiednią pielęgnację domową, która jest uzupełnieniem zabiegu wykonanego w naszym salonie.

Sprecyzowane i zindywidualizowane podejście do klienta przynosi spodziewane efekty?

RAI82: Dopiero po wstępnej konsultacji, poznając oczekiwania naszego gościa, możemy zaproponować konkretny zabieg na twarz czy ciało. Staramy się wpływać na świadomość klienta, tłumacząc, że jeden zabieg nie przyniesie spektakularnych efektów, że należy go powtarzać

cyklicznie, aby otrzymać zadowalające rezultaty. Edukujemy naszych gości, co warto zrobić i kiedy, jakie preparaty należałoby zastosować i w jakiej kolejności. Ta systematyczność przynosi efekty w postaci poprawy kondycji skóry, a jednocześnie to chwila, którą nasi goście mogą przeznaczyć tylko dla siebie. Moment zapomnienia o codzienności, oderwania od obowiązków, moment odpoczynku. Każdy z nas tego potrzebuje! Naszym głównym celem jest holistyczne podejście do klienta. To bez wątpienia daje najlepsze efekty!

Utrzymujemy również stały kontakt – zarówno telefoniczny, jak i SMS-owy. Po zabiegu dopytujemy o samopoczucie, wrażenia, o to jak sprawdza się krem, który klient otrzymał. Dbamy o swoich stałych, ale i nowych gości, którzy przekraczają próg RAI82.

Co obecnie jest na topie? Co z szerokiego wachlarza usług RAI82 najczęściej wybierają klienci?

RAI82: Łączymy znane i sprawdzone terapie manualne z bezpiecznymi, nowoczesnymi technologiami. Wśród naszych bestsellerów można więc znaleźć nasze autorskie zabiegi na twarz i ciało, ale również popularne Kobido, facemodeling, kinesiotaping, jak i technologie do modelowania sylwetki. Endermologia to zdecydowanie nasz top, traktujemy ją jako element lifestyle’u. Poza swoim działaniem w postaci redukcji obrzęków, cellulitu czy poprawy jędrności skóry, ten zabieg świetnie sprawdzi się po treningu, jako uzupełnienie jogi czy pilatesu. Endermologia działa jako forma drenażu, wspomagając usuwanie toksyn z organizmu i poprawiając krążenie.

Czy Butikowe Day Spa RAI82 również odwiedzają panowie?

RAI82: Zdecydowanie tak, mamy całą ofertę zabiegów przygotowanych stricte dla mężczyzn. Znajdują się w niej zarówno zabiegi na twarz, jak i na ciało. Co ciekawe, panowie są często bardziej zdyscyplinowani i konsekwentni w dążeniu do osiągnięcia pożądanych efektów.

(śmiech) Często zaczynają od zabiegów pielęgnacyjnych na dłonie czy stopy, a potem zaznajomieni i ośmieleni z gabinetem, chętnie korzystają z kolejnych usług.

Fachowość i profesjonalizm naszego zespołu pozwala nam rozszerzać zakres proponowanych usług. Jesteśmy otwarci na potrzeby naszych gości na każdym etapie ich życia, mamy np. specjalne propozycje dla kobiet w ciąży.

Co polecacie teraz klientom w okresie jesiennym, którzy wracają z wakacyjnych wojaży, po letnich egzotycznych kąpielach słonecznych? Jak poprawić warstwę lipidową skóry, jak przywrócić prawidłowy stan skóry?

RAI82: Jesienią polecamy zabiegi regenerujące i odżywiające skórę, które pomagają przywrócić jej prawidłowy stan po letnich ekspozycjach na słońce. Szczególnie skuteczne są zabiegi złuszczające, które usuwają martwy naskórek i stymulują odnowę komórkową, a także zabiegi nawilżające, które głęboko odżywiają skórę. Oprócz zabiegów złuszczających i nawilżających, zalecamy też zabiegi rozświetlające skórę, poprawiające jej koloryt oraz niwelujące przebarwienia. Walka z przebarwieniami skóry, po okresie wakacji, co roku jest jednym z priorytetów gości salonów kosmetycznych.

Nie jest sztuką wykonać jeden zabieg. W tym nasza rola, aby wyedukować klienta, uzmysłowić mu korzyści płynące z cyklicznych zabiegów. My jako zespół RAI82 nieustannie się rozwijamy, uczymy, dokształcamy na temat nowych kosmetyków, technologii i urządzeń dostępnych na międzynarodowym rynku beauty, aby tę wiedzę przekazać dalej – naszym klientom.

Oprócz przebarwień z jakimi „stałymi” problemami skórnymi borykają się klienci?

RAI82: Suchość skóry, utrata jędrności, zmarszczki, pękające naczynka, przebarwienia. Czasu się nie cofnie, jednak działamy tak, aby jak najdłużej skóra naszych klientów wygląda młodo i przede wszystkim zdrowo.

Ile osób liczy zespół RAI82 i w jakich godzinach salon jest otwarty?

RAI82: Aktualnie mamy 8-osobowy zespół z różnymi specjalizacjami. Zatrudniamy naprawdę wysokiej klasy specjalistów w dziedzinie kosmetologii. Zespół jest naszą ogromną dumą. Funkcjonujemy od poniedziałku do piątku w godz. 9-21, a w soboty w godz. 9-17.

Czy zespół testuje na sobie wdrażane technologie, nowe zabiegi, to, co jest w ofercie gabinetu?

RAI82: Oczywiście! Zanim zdecydujemy się wdrożyć nową technologię czy markę kosmetyczną, zawsze sprawdzamy ją na sobie. Wszystko po to, aby szczerze polecić klientowi konkretną usługę i móc odpowiedzieć na postawione pytania. Cały zespół jest więc zobowiązany do testowania usług na sobie. W naszym gabinecie nie znajdziecie dziesiątek rozwiązań, tylko sprawdzone zabiegi, które wykonujemy również systematycznie my, jako właścicielki oraz nasz zespół.

Czego oczekujecie od tego miejsca?

RAI82: Pragniemy nieustannie rozwijać RAI82, butikowe SPA, w którym same chcemy przebywać, które odpowiada też naszym potrzebom, nie tylko jako właścicielek, ale jako gości. Mamy jeszcze wiele pomysłów, które będziemy sukcesywnie wdrażać.

RAI 82 to przestrzeń, w której zapraszamy Cię do doświadczania głębokiego relaksu. To Twój azyl, gdzie oddech staje się głębszy, a umysł znajduje ukojenie. To miejsce, gdzie codzienne radości łączą się z wyjątkowymi chwilami, tworząc harmonię i spokój.

Scandi Boys

Faceci z Kopenhagi otworzyli nowy rozdział męskiego street style’u.

Eklektyczna nonszalancja, dyskretna ekskluzywność, swoboda. Scandi boys uczą chłopaków z całej Europy, czym jest wolność w kreowaniu wizerunku.

Trendy w modzie męskiej na jesień śledzimy w Starym Browarze.

Stylizacje: Rafael Anatol (@rafaelanatol)

Modele: Rafael Anatol, Dominik Kołowiecki (@dominik_kolowiecki)

Zdjęcia: Krzysztof Waszak (@krzysztof_waszak)

Rafał: kurtka S’portofino (Pasaż 0), podkoszulek Van Graaf (Pasaż), spodnie Zara (Atrium +1), buty eobuwie (Pasaż +1), okulary Design
Optyk (Pasaż +1);
Dominik: kurtka La Mania (Pasaż +1), spodnie i buty Zara , t-shirt
Massimo Dutti (Atrium 0), okulary Design Optyk

Rafał: spodnie Zara (Atrium +1), longsleeve Tommy Jeans (Pasaż 0), torba Massimo Dutti (Atrium 0), okulary Optyk Premium 1242 (Pasaż +2);

Optyk Premium 1242, zegarek Swarovski (Pasaż 0), pierścionki Orska (Dziedziniec)

Dominik: spodnie Zara , sweter i t-shirt Massimo Dutti , okulary

Optyk (Pasaż +1);

Rafał: podkoszulek Van Graaf (Pasaż), koszula Tommy Jeans (Pasaż 0), spodnie Zara (Atrium +1), naszyjnik Orska (Dziedziniec), okulary Design

marynarka Modivo (Pasaż +1), spodnie, buty Zara (Atrium +1), okulary Design Optyk (Pasaż +1)

Dominik: kurtka La Mania (Pasaż +1), t-shirt Massimo Dutti (Atrium 0), wisior TOUS (Atrium +2), okulary Design Optyk

Rafał: kurtka S’portofino (Pasaż 0), podkoszulek Van Graaf (Pasaż), koszula Tommy Jeans (Pasaż 0), spodnie Zara (Atrium +1), buty eobuwie (Pasaż +1), naszyjnik Orska (Dziedziniec), okulary Design Optyk (Pasaż +1);

Dominik: kurtka La Mania (Pasaż +1), t-shirt Massimo Dutti (Atrium 0), spodnie i buty Zara , wisior TOUS (Atrium +2), okulary Design Optyk

Rafał: marynarka Boggi Milano (Pasaż +1), spodnie Zara (Atrium +1), buty eobuwie (Pasaż +1);
Dominik: marynarka Modivo (Pasaż +1), spodnie, buty Zara okulary Design Optyk

SKARPETKOWY ZAWRÓT GŁOWY!

Najmodniejsze

i praktyczne dodatki na jesień: rajstopy, pończochy, podkolanówki i skarpetki

Jesień to czas, kiedy nasze stylizacje nabierają warstw, a w szafach pojawiają się cieplejsze materiały i akcesoria. Wśród najważniejszych dodatków tego sezonu znajdują się rajstopy, pończochy, podkolanówki i skarpetki – nie tylko modowe, ale też niezwykle praktyczne elementy garderoby. Dzięki nim możemy nosić nasze ulubione sukienki i spódnice nawet w chłodniejsze dni, a jednocześnie bawić się stylem, kolorami i wzorami.

Rajstopy, obecnie postrzegane jako nieodzowny element damskiej garderoby, mają fascynującą historię, która sięga setek lat wstecz. Początkowo były symbolem statusu i luksusu, dostępne tylko dla nielicznych, z czasem stały się powszechnym i praktycznym dodatkiem. Ewolucja rajstop od męskich pończoch do współczesnej formy, to interesująca podróż przez zmieniające się trendy, technologie i rolę mody w społeczeństwie.

Z wyczuciem i z klasą Rajstopy to bezsprzecznie jesienny must-have, który pozwala na noszenie lżejszych ubrań w chłodniejsze dni, jednocześnie dodając stylizacji charakteru.

Klasyczne, czarne, kryjące rajstopy zawsze są w modzie – eleganckie, uniwersalne i pasujące niemal do wszystkiego. Świetnie komponują się zarówno z sukienkami, jak i spódnicami w każdym stylu, od casualowego po bardziej formalny. Tej jesieni warto też postawić na coś bardziej odważnego. Na wybiegach królują rajstopy we wzory – geometryczne, kwiatowe, a nawet motywy inspirowane zwierzęcymi printami. Wzorzyste rajstopy świetnie nadają się do minimalistycznych stylizacji, gdzie będą stanowiły główny akcent. Jeśli wybierasz proste ubrania w stonowanych kolorach, wzorzyste rajstopy dodadzą pazura i sprawią, że cała stylizacja stanie się bardziej wyrazista. Rajstopy w odważnych kolorach, takich jak bordo, zieleń butelkowa czy musztardowa żółć, są również doskonałym wyborem na jesień. Możesz je zestawić z monochromatycznymi stylizacjami lub, jeśli czujesz się odważnie, łączyć je z kontrastującymi barwami. Przedsmak tego trendu mieliśmy okazję podziwiać już w zeszłym roku, na ulicach bowiem panował trend czerwonych rajstop, który odbił się szerokim zainteresowaniem również w codziennej modzie.

LOVEAND HATE
L37
VICHER

wełnianymi skarpetkami –można je również nosić z botkami czy traperami.  Skarpetki z falbankami, koronkami lub ozdobnymi detalami będą doskonale komponować się z butami na obcasie, dodając stylizacji romantyzmu i subtelności. Wybierając kolorowe, wzorzyste skarpetki, możesz nadać prostym stylizacjom życia i zabawy – szczególnie jeśli postawisz na kontrastowe połączenia z butami. Nie bój się łączyć różnych materiałów – skarpetki z jedwabiu lub cienkiej bawełny idealnie pasują do lżejszych sukienek, podczas gdy te z grubej wełny świetnie sprawdzą się z jeansami i swetrami.

Żyj na pełnej (skarpetkowej) stopie!

Dodaj sobie zmysłowości

Alternatywną wersją rajstop – różniącą się przede wszystkim sposobem noszenia i konstrukcją – są pończochy, które stały się synonimem elegancji i zmysłowości. Często kojarzą się z wyjątkowymi okazjami, ale tej jesieni wracają na ulice jako modny i elegancki dodatek na co dzień. Samonośne pończochy z koronkowym wykończeniem mogą być świetnym rozwiązaniem, jeśli nie przepadasz za rajstopami, ale chcesz dodać swojej stylizacji nuty zmysłowości. Pończochy świetnie wyglądają w połączeniu z ołówkowymi spódnicami czy dłuższymi sukienkami, które zakrywają górną część uda, subtelnie eksponując nogi.

Pończochy w wersji matowej są bardziej casualowe i nadają się do codziennych stylizacji, podczas gdy te z delikatnym połyskiem będą idealnym wyborem na wieczorne wyjścia. Można je nosić zarówno z klasycznymi czółenkami, jak i cięższymi botkami, co dodaje całości nonszalanckiego charakteru.

Szkolny szyk

Od kilku sezonów są też z nami podkolanówki, czyli powrót do szkolnego szyku. To trend, który zyskuje na popularności, zwłaszcza wśród młodszych osób ceniących sobie modę inspirowaną szkolnym stylem. Tej jesieni będziemy je nosić w stylizacjach zarówno eleganckich, jak i bardziej casualowych. Czarne podkolanówki z cienkiej bawełny lub wełny to klasyka, która pasuje do krótszych spódnic i sukienek, zwłaszcza w połączeniu z cięższymi butami, takimi jak martensy czy kozaki na obcasie. Dla odważniejszych osób świetnym wyborem będą podkolanówki we wzory, np. kratkę, prążki, które dodadzą stylizacji retro charakteru. Można je zestawiać z dłuższymi płaszczami, krótkimi kurtkami czy marynarkami oversize. Podkolanówki to również doskonały sposób na przełamanie eleganckich zestawów i dodanie im odrobiny luzu i młodzieżowego charakteru. Do łask wraca również odważne połączenie sandałów na obcasie z grubymi,

Od lat ukrywane pod butami, a teraz wracają jako ważny element stylizacji. Czy skarpetki staną się jednym z najmodniejszych dodatków na jesień i nie pozostaną tylko na wybiegach? Rajstopy, pończochy, podkolanówki i skarpetki to jesienne dodatki, które nie tylko zapewnią nam ciepło, ale też staną się modowym wyróżnikiem każdej stylizacji. Od klasycznych, stonowanych po odważne i wzorzyste – ich różnorodność pozwala na tworzenie oryginalnych zestawów, które podkreślą naszą osobowość i styl. Jesień to idealny czas, by eksperymentować z tymi dodatkami i bawić się modą, jednocześnie dbając o komfort i praktyczność w chłodniejsze dni.

VICHER
L37
ZARA
SZALEO
LOVEAND HATE
FABIOLA
VISCONI
M.KUC
TALIA PŁASZCZE

Zastosowanie miodu w kosmetykach

Dr inż. Joanna Igielska-Kalwat Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Miód pszczeli jest składnikiem znanym od setek lat, stosowanym w celu poprawy stanu zdrowia. Za unikatowe właściwości tego surowca odpowiada jego skład, w który wchodzą cukry, białka, peptydy, enzymy, aminokwasy, związki fenolowe, witaminy i biopierwiastki. Miód zawiera witaminę C, witaminy PP i kwasu pantotenowego oraz prowitaminę A – karotenoidy. W miodach występują także niewielka ilość biopierwiastków takich jak: potas, wapń, sód i magnez. Ponadto w omawianym surowcu znajdziemy niewielkie ilości żelaza, krzemu, glinu, cynku i miedzi. Już po takiej ilości substancji czynnych możemy się domyśleć, że posiada on wiele zastosowań w pielęgnacji naszej skóry, ale także i włosów. Do najważniejszych właściwości biologicznych miodu należy działanie: przeciwutleniające, antybiotyczne, przeciwzapalne, przeciwbólowe, odżywcze, odnawiające tkanki, nawilżające oraz oczyszczające skórę ze szkodliwych metabolitów. Omawiany surowiec ze względu na swoje wszechstronne właściwości stosowany jest do wytwarzaniu wielu form kosmetyków: maseczek do twarzy, kremów, produktów do kąpieli, balsamów, lotionów oraz odżywek do włosów. Z powodzeniem używany jest do sporządzania kosmetyków leczniczych (kosmeceutyków), przeznaczonych do wspomagania leczenia jednostek dermatologicznych, takich jak grzybic, łupieżu pstrego, łojotokowego zapalenia skóry i atopowego zapalenia skóry.

Skład „złotego cudu natury”, którym okrzyknięto miód, zawdzięczamy pszczołom i ich pracowitości. Do wyprodukowania jednego kilograma miodu, pszczoły pozyskują nektar z 8 milionów kwiatów gryki, 6,5 milionów kwiatów wrzosu czy 1,3 milinów kwiatów rzepaku. Podczas swojego krótkiego życia mogą pokonać nawet 900 kilometrów, penetrując obszar równy 700 hektarów. Nie dziwi nas zatem fakt, że produkujące miód pszczoły, kiedyś otaczano boską czcią.  Do celów kosmetycznych wykorzystywany jest miód handlowy w stanie płynnym. Otrzymuje się go po odwirowaniu z plastrów i przecedzeniu przez gęste sito, które usuwa większe zanieczyszczenia mechaniczne. Następnie miód umieszcza się w odstojniku w celu jego sklarowania. Po usunięciu warstwy drobnych zanieczyszczeń, produkt rozlewa się̨ do opakowań.

Miód i propolis – różnice

Wiele osób kupuje produkty z propolisem i miodem zamiennie, nie wiedząc, czym się różnią. Są to dwie różne substancje o różnych właściwościach i zastosowaniach. Miód wytwarzany jest przez pszczoły z nektaru kwiatów lub spadzi drzew – pracowite owady

Specjalista w dziedzinie chemii oraz chemii kosmetycznej. Ukończyła Technologię chemiczną na Politechnice Poznańskiej oraz doktorat na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Umiejętności rozwijała w trakcie staży naukowych m.in. w programie naukowym The Europen Intensive Programme SOSMSE w Genui we Włoszech. Wieloletni wykładowca, praktyk, prelegent na konferencjach naukowych. Obecnie adiunkt na Wydziale Nauk o Żywności i Żywieniu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. W latach 2020-2023 główny technolog w Laboratorium Symbiosis w Poznańskim Parku Naukowo-Technologiczny. Od 2019 roku wykładowca w Wyższej Szkole Edukacji i Terapii.

zbierają te elementy, po czym przetwarzają go i przechowują w ulach. Natomiast propolis to mieszanina żywic roślinnych, wosku pszczelego i wydzielin pszczół, które zbierają żywicę z pąków drzew i przetwarzają ją. Dzięki czemu wzbogacają ją o własne enzymy. Propolis ceniony jest głównie za wykazywanie właściwości bakteriobójczych, przeciwzapalnych oraz gojących. Polecany jest dla cery problematycznej i trądzikowej. Obie substancje często są łączone, aby maksymalnie skorzystać z ich uzupełniających się właściwości. Pamiętajmy jeszcze o jadzie pszczelim, który nie budzi pozytywnych skojarzeń. Jad ten zawiera pożądaną substancję: melitynę. Ten składnik ma wiele właściwości dobroczynnych, w niezwykły sposób oddziałujących na ludzki organizm. Jad pszczeli nazywany apitoksyną przyczynia się do utrzymania równomiernego kolorytu skóry. Jej działanie zwiększa przepływ krwi, przez co skóra regeneruje się i zwiększa swój poziom nawilżenia. Działanie apitoksyny pobudza też organizm do produkcji kolagenu i elastyny. Reakcja ta jest sprowokowana celowym, delikatnym podrażnieniem skóry.

Dzięki zwiększonej produkcji wymienionych wyżej białek możliwe jest wygładzenie drobnych zmarszczek. Dzięki wydzielaniu botuliny zmniejsza się napięcie mięśniowe, co zapobiega mechanicznemu starzeniu się skóry. W efekcie kosmetyki z jadem pszczelim odmładzają skórę, działając jak naturalny botoks.

Właściwości biologiczne a zastosowanie w kosmetykach. Działanie przeciwutleniające

W miodzie znajduje się cały szereg substancji o działaniu przeciwutleniającym. Zalicza się do nich związki fenolowe (fawonoidy i kwasy fenolowe), kwas askorbinowy i karotenoidy, a także białka i aminokwasy. Mechanizm przeciwutleniającego działania tych związków polega na neutralizacji rodników nadtlenkowych, które już powstały w organizmie. Działanie produktów antyoksydacyjnych polega na skutecznym zwalczaniu oznak starzenia, dostarczając skórze intensywnego nawilżenia i odżywienia. Jego regularne stosowanie sprawia, że skóra odzyskuje młodzieńczy i zdrowy wygląd.

Działanie antybiotyczne

Działanie antybiotyczne miodu w kosmetykach należy rozpatrywać na dwa sposoby. Z punktu widzenia jego działania na zdrową skórę, a także pod katem oddziaływania na drobnoustroje chorobotwórcze wywołujące zakażenia skóry. Potwierdzone zostały przeciwdrobnoustroje w działaniu miodu, niezależnie od jego odmiany. Liczne badania wykazały, że już 20% roztwory miodu, ze względu na wysoką zawartość cukrów, powodują odwodnienie większości form wegetatywnych bakterii i zniszczenie komórek.

Działanie odżywcze i odnawiające tkanki

witamin i biopierwiast-

Istnieją dowody na to, że miód w kontakcie ze skórą wykazuje działanie odżywiające i odnawiające tkankę podskórną. Wynika to z wysokiej zawartości cukrów prostych (glukozy i fruktozy), a także obecności w tym produkcie wolnych aminokwasów, witamin i biopierwiastków. Szczególnie istotna jest zawartość w miodzie witaminy C, której ilość jest prawie 10-krotnie wyższa niż w tkankach, ze względu na to, że uczestniczy ona w syntezie kolagenu.

Działanie nawilżające

Uważa się, że miód, dzięki dużej zawartości glukozy i fruktozy, można zaliczyć do grupy humektantów, tj. substancji pochłaniających wilgoć, bo zapobiega nie tylko nadmiernej suchości skóry, ale także wysychaniu kosmetyku.

Kosmetyki z miodem genialnie sprawdzają się do poprawy kondycji włosów oraz skóry głowy.

Warto również pokusić się o kąpiel miodową znaną już w starożytności ze swoich zdrowotnych i upiększających właściwości.

Miód to jeden z nielicznych surowców, który można zaliczyć do produktów uniwersalnych. Pamiętajmy, że sprawdzi się on nie tylko w kuchni, ale również w pielęgnacji naszego ciała.

Magia świeżych perfum

Perfumy to nie tylko zapach. To wyraz osobowości, nastrój zamknięty w szklanej buteleczce, zapachowa sygnatura, która towarzyszy nam każdego dnia. Wśród bogatej gamy dostępnych na rynku zapachów, szczególne miejsce zajmują świeże perfumy. Są one esencją czystości, naturalności i energii, doskonale wpisując się w styl życia ludzi ceniących prostotę i harmonię. Co kryje się za ich popularnością i dlaczego tak chętnie po nie sięgamy?

Teks T : Karolina Kamińska, perfumiarka, kosmetolożka, wykładowczyni w Poznańskiej Akademii Medycznej z djęcie au T o R ki : Olga Jędrzejewska | z djęcia : Adobe Stock

Czym są świeże perfumy?

Świeże perfumy to kompozycje zapachowe, które mają na celu przywołanie skojarzeń z naturą, czystością oraz witalnością. Charakteryzują się lekkimi, nienachalnymi nutami, które działają odświeżająco i pobudzająco. W odróżnieniu od cięższych, bardziej intensywnych zapachów orientalnych czy drzewnych, świeże perfumy są subtelne, a jednocześnie wyraziste. Zawierają przede wszystkim nuty cytrusowe, morskie, zielone, a także ziołowe. Te składniki sprawiają, że zapach jest lekki, rześki i orzeźwiający.

Składniki świeżych perfum

Podstawą świeżych perfum są nuty cytrusowe, które najczęściej pochodzą z owoców takich jak cytryna, limonka, bergamotka, grejpfrut czy mandarynka. Są one odpowiedzialne za pierwsze wrażenie zapachu, tzw. nutę głowy, która natychmiast przyciąga uwagę i działa energetyzująco. Drugim filarem świeżych kompozycji są nuty wodne, które nadają zapachom lekkości i przejrzystości. Mogą to być zarówno syntetyczne molekuły odzwierciedlające zapach oceanu, jak i esencje inspirowane deszczem czy świeżością powietrza po burzy.

Nuty zielone to kolejny, często spotykany element świeżych perfum. Pochodzą one z liści, trawy, a także ziół takich jak: mięta, bazylia czy eukaliptus. Dają one wrażenie świeżości i naturalności, przenosząc nas wprost do letniego ogrodu pełnego bujnej roślinności.

Idealne na każdą okazję

Świeże perfumy to doskonały wybór na każdą porę dnia i roku, chociaż szczególnie dobrze sprawdzają się w cieplejszych miesiącach. Latem, kiedy intensywne zapachy mogą być przytłaczające, lekkość świeżych kompozycji daje poczucie odświeżenia i chłodu. To idealny wybór na dzień, do pracy, na spotkanie ze znajomymi czy na letni spacer. Dzięki swojej subtelności, świeże perfumy są także odpowiednie na bardziej formalne okazje, kiedy nie chcemy, by nasz zapach dominował otoczenie. Sprawdzą się również w codziennym użytkowaniu, niezależnie od tego, czy preferujemy casualowy, sportowy styl, czy eleganckie, klasyczne outfity. Ich uniwersalność sprawia, że są chętnie wybierane przez osoby w różnym wieku – od młodzieży po dojrzałych użytkowników.

Psychologiczne aspekty świeżych perfum

Zapachy mają niezwykłą moc oddziaływania na nasze emocje i samopoczucie. Świeże perfumy, dzięki swoim lekkim i rześkim nutom, często kojarzą się z energią, optymizmem i poczuciem wolności. Mogą pomagać w poprawie koncentracji, dodawać pewności siebie i wprawiać w dobry nastrój. To zapachy, które dodają energii do działania, inspirują do podejmowania nowych wyzwań i dodają sił w codziennych obowiązkach. Z drugiej strony, świeże kompozycje mogą działać uspokajająco, przypominając o chwilach spędzonych na łonie natury, z dala od zgiełku miasta. Wybierając świeże perfumy, często kierujemy się potrzebą poczucia czystości i harmonii, które te zapachy potrafią zapewnić.

Perfumy a styl życia

Wybór świeżych perfum często odzwierciedla styl życia ich użytkownika. Osoby aktywne, ceniące sport, ruch na świeżym powietrzu, a także proste, minimalistyczne rozwiązania w modzie, chętnie sięgają po te właśnie kompozycje. Są to zapachy, które idealnie wpisują się w dynamiczny, nowoczesny styl życia, gdzie liczy się energia, lekkość i naturalność.

Świeże perfumy to także doskonały wybór dla osób, które dbają o środowisko i wybierają naturalne, ekologiczne produkty. Coraz więcej marek oferuje kompozycje zapachowe bazujące na naturalnych składnikach, z poszanowaniem dla natury i zrównoważonego rozwoju. Świeże perfumy to nie tylko dodatek do codziennej garderoby. To zapach, który wpływa na nasze samopoczucie, dodaje energii i wprowadza harmonię w zabieganym świecie. Ich lekkość, subtelność i uniwersalność sprawiają, że są one idealnym wyborem na każdą okazję. Niezależnie od preferowanego stylu życia czy upodobań zapachowych, świeże perfumy mają w sobie coś, co przyciąga i pozostawia niezatarty ślad w pamięci. To zapach, który jest jak powiew świeżego powietrza – odświeża, inspiruje i dodaje sił na każdy dzień.

SEN A RYZYKO

SERCOWO-NACZYNIOWE

Według danych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) aż dziewięć na dziesięć osób nie wysypia się wystarczająco w nocy, co znacznie zwiększa ryzyko chorób serca oraz udaru mózgu.

STeks T : dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | z djęcia : Katarzyna Loga, Adobe Stock en jest podstawową, fizjologiczną potrzebą naszego organizmu. Polega na częściowym wyłączeniu aktywności ośrodkowego układu nerwowego i jego regeneracji. Rekomendowany czas trwania snu zależy od wieku człowieka. U osoby dorosłej powinien wynosić od 7 do 9 godzin na dobę. Zaburzenia snu należą do jednych z najpowszechniej występujących dolegliwości w populacji. Szacuje się, że na bezsenność cierpi około 15% Polaków.

Fazy snu a zdrowie

Na sen składają się dwie odmienne fazy snu: faza NREM oraz faza REM. W fazie NREM pojawia się sen głęboki, w którym organizm zaczyna się regenerować. W fazie REM pojawiają się marzenia senne. Zapamiętujemy wtedy również to, czego się nauczyliśmy podczas dnia. Obie fazy następują

po sobie cyklicznie. Dopiero przejście wszystkich cykli

gwarantuje efektywność snu. Zaburzenia snu prowadzą do zwiększenia ryzyka wystąpienia nadciśnienia tętniczego. Co więcej, zwiększają ryzyko zgonu u chorych z już istniejącym nadciśnieniem tętniczym. Należy także pamiętać, że problem ten zwiększa również ryzyko wystąpienia innych czynników ryzyka sercowo-naczyniowego, takich jak: zaburzenia lipidowe (hipercholesterolemia), cukrzyca typu 2, otyłość, przewlekły stan zapalny o działaniu promiażdżycowym oraz zespół metaboliczny.

Styl życia ma znaczenie!

Obecny styl życia, w którym systematycznie wydłuża się czas pracy kosztem wypoczynku, ciągła dyspozycyjność oraz praca zmianowa w istotny sposób przyczyniają się do pogorszenia jakości snu oraz skrócenia czasu poświęconego na sen. Zdrowy, niezaburzony sen jest nieodzownym elementem właściwej ergonomii człowieka zarówno w sferze psychicznej, jak i somatycznej. Zaburzona struktura snu oraz niewystarczająca jego ilość towarzyszą wielu schorzeniom. Do najczęściej występujących nieprawidłowości zaliczamy zaburzenia oddychania w trakcie snu, a zwłaszcza Obturacyjny Bezdech Senny (OBS). Choroba ta charakteryzuje się okresowymi incydentami zatrzymania lub znacznego obniżenia przepływu powietrza przez drogi oddechowe. Wskutek zaburzeń snu początkowo dochodzi do rozwoju subklinicznych powikłań w obrębie naczyń, serca i nerek. Z czasem symptomy nasilają się, przybierają postać objawów klinicznych i dochodzi do zmian o charakterze wtórnym. Wspólną i dominującą cechą tych zaburzeń jest nadciśnienie tętnicze. Wielu naukowców potwierdza istotny wpływ zaburzeń snu także na etiologię innych chorób sercowo-naczyniowych, na przykład chorobę niedokrwienną serca. Jej istotnym czynnikiem ryzyka jest nieprawidłowa ilość snu, która odnosi się do dwóch skrajnych sytuacji: braku snu, ale także jego nadmiaru (ponad 9 godzin na dobę).

Nie tylko serce

Zaburzenia snu negatywnie wpływają na funkcjonowanie całego organizmu, w tym na układ hormonalny. Zaburzają wytwarzanie leptyny i greliny, hormonów odpowiedzialnych za regulowanie uczucia sytości. Niedobór odpoczynku sprzyja tym samym występowaniu nadwagi i otyłości, które są ważnym czynnikiem ryzyka większości chorób sercowo-naczyniowych. Bezsenność może zaburzyć dodatkowo metabolizm tłuszczów oraz gospodarkę lipidową. Co więcej, zaburzenia snu zmniejszają wrażliwość organizmu na insulinę, prowadząc do insulinooporności oraz cukrzycy, co sprzyja dalszemu rozwojowi zmian miażdżycowych.

Jak poprawić jakość snu?

 Stabilizuj swoje godziny spania: staraj się kłaść i wstawać o stałych porach, aby utrzymać regularny cykl snu. To pomaga w dostosowaniu się organizmu do zdrowego rytmu snu.

 Stwórz sprzyjającą atmosferę: zapewnij sobie spokojne i komfortowe środowisko do spania.

 Wyłącz elektronikę i unikaj pobudzających aktywności przed snem (telewizor, telefon komórkowy).

 Unikaj późnych przekąsek i napojów: unikaj ciężkich posiłków oraz napojów zawierających kofeinę czy alkohol przed snem, ponieważ mogą one zakłócać zdrowy sen.

 Ćwicz regularnie: regularna, najlepiej codzienna aktywność fizyczna, może pomóc w poprawie jakości snu. Staraj się wykonywać ćwiczenia regularnie, ale pamiętaj o unikaniu intensywnego wysiłku tuż przed snem.

Analiza danych wskazuje, że istotne znaczenie w opiece nad pacjentami z chorobą układu sercowo-naczyniowego ma wczesne rozpoznawanie zaburzeń snu oraz eliminacja czynników ryzyka ich występowania. Niska jakość snu może istotnie wpływać negatywnie na jakość życia pacjentów, samopoczucie, odczuwane dolegliwości, kontakty społeczne oraz sam przebieg choroby sercowo-naczyniowej. Wiele czynników ryzyka zaburzeń snu to jednocześnie czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Wdrożenie programów informacyjnych i edukacyjnych dla pacjentów z chorobami układu sercowo-naczyniowego na temat m.in. prawidłowej higieny snu, zmniejszenia nadmiernej masy ciała, przekłada się na zmniejszenie ryzyka wystąpienia zespołu obturacyjnego bezdechu sennego. Może to przyczynić się do zwiększenia świadomości na temat profilaktyki zaburzeń snu oraz podejmowania aktywnych działań na rzecz poprawy komfortu życia pacjentów.

Rozwód bez tajemnic

Dla wielu osób stawienie się na pierwszy termin rozprawy wiąże się z pierwszym osobistym zetknięciem się z wymiarem sprawiedliwości. Sytuacja bycia stroną postępowania kojarzy się z koniecznością poradzenia sobie z wieloma stresującymi sytuacjami. Jak może wyglądać postępowanie w sprawie o rozwód? Co może się zadziać od momentu, kiedy sąd wezwie strony na rozprawę? W jaki sposób w ogóle otrzymujemy wezwanie?

Na te i wiele innych pytań odpowie profesor UAM dr hab. Iwona Sepioło-Jankowska, która jako doświadczony adwokat na co dzień uczestniczy w różnego rodzaju posiedzeniach sądowych.

R ozmawia : Magdalena Ciesielska | z djęcie p R of .: Maciej Sznek, EscargoFoto | z djęcia : Adobe Stock wtedy pewność, że mikrofon i kamera działają prawidłowo, przy okazji można się zawczasu zaznajomić z procedurą łączenia się na rozprawę. Nie jest ona skomplikowana, ale warto mieć pewność, że wszystko działa prawidłowo. Prawdą jest, że dla osoby, która nie miała wcześniej styczności z sądem, pierwsza rozprawa jest dużym przeżyciem. W sprawach o rozwód poruszane są bardzo delikatne tematy dotyczące prywatnych spraw, o których zwykle nie mówi się osobom postronnym. Dlatego rozprawa w sprawie o rozwód toczy się przy drzwiach zamkniętych, czyli z wyłączeniem jawności. Publiczność może wejść jedynie wtedy, kiedy obie strony wyrażą na to zgodę. Co do zasady, wstęp na salę mają tylko strony i ich pełnomocnicy oraz świadkowie, jeśli zostali wezwani do stawienia się na rozprawę. Ewentualnie każda ze stron może jeszcze przyjść z dwiema osobami zaufania.

PProszę objaśnić, jak rozpoczyna się cały proces rozwodu i zmaganie się z tym tematem, który współcześnie przybiera na sile i znaczeniu?

PROF. IWONA SEPIOŁO-JANKOWSKA: Przed rozprawą strona postępowania otrzyma z sądu pismo – zawiadomienie o terminie rozprawy. Będzie można w nim znaleźć wszystkie istotne informacje: datę rozprawy, godzinę rozpoczęcia rozprawy, informację, czy zostanie ona przeprowadzona w trybie stacjonarnym czy online. Ponadto może znajdować się również wezwanie do przedłożenia na termin rozprawy określonych dokumentów, np. zaświadczenia o zarobkach.

Na pierwszym terminie rozprawy obecność jest obowiązkowa. W dniu rozprawy należy przyjść do sądu na wyznaczoną godzinę. Należy też pamiętać, że na salę rozpraw można wejść dopiero wtedy, gdy sąd wezwie strony.

Jak się zachować w przypadku rozprawy online?

Z doświadczenia radzę, aby wcześniej przetestować połączenie – sądy dają link do próbnego połączenia. Będzie

To znaczy, że na przykład ja, będąc powodem, mogę wejść na salę z dwiema dowolnie wybranymi przeze mnie osobami?

Tak, są jednak pewne wymogi, jakie te osoby muszą spełnić. Osoba zaufania powinna być pełnoletnia i musi być to osoba, którą jak sama nazwa wskazuje, darzymy zaufaniem oraz która ma odpowiednią wiedzę, aby wspierać nas swoją obecnością podczas posiedzenia. Osoby zaufania pełnią ponadto funkcję nadzoru nad przebiegiem postępowania. Obecność takich osób chroni strony przed nadużyciami ze strony sądu i dyscyplinuje go. Jeśli nie mamy osoby bliskiej, która mogłaby nas wesprzeć, można zwrócić się do organizacji takich jak, np. fundacja Court Watch Polska, zajmująca się obywatelskim monitoringiem sądów i która pomoże nam znaleźć osobę mogącą wystąpić w naszej sprawie w charakterze osoby zaufania. Nie ma oczywiście konieczności skorzystania z takiej możliwości. Zaufaniem powinniśmy przede wszystkim darzyć naszego pełnomocnika, który będzie nas bronił i dochodził naszych praw.

Rozumiem jednak, że prawo przewiduje również takie rozwiązanie…

To prawda. Działając osobiście jako pełnomocnik, zawsze przygotowuję każdego mojego klienta przed rozprawą, tłumacząc mu, co może się zadziać, jak należy się zachować, dodaję otuchy i pewności siebie. Kwestie techniczne również są ważne.

Kogo można się zatem spodziewać po przekroczeniu progu sali sądowej?

Na sali rozpraw będzie obecny: sędzia, dwóch ławników, protokolant, twój pełnomocnik, jeżeli go ustanowiłaś. Oczywiście, twój małżonek i jego pełnomocnik, jeżeli go ustanowił. Dodatkowo świadkowie – jeżeli zostali wezwani na dany termin rozprawy. Co ważne, wszyscy świadkowie na początku rozprawy wchodzą na salę i po sprawdzeniu ich obecności wychodzą, a sąd w celu ich przesłuchania wzywa każdego z nich pojedynczo.

Gdy weszło się już na salę sądową, jakie miejsce należy zająć?

Gdy jest się stroną powodową, należy zająć miejsce po prawej stronie sądu, strona pozwana zasiada po lewej stronie. Natomiast za stołem sędziowskim zasiada sędzia przewodniczący oraz dwóch ławników. Obok zajmuje miejsce również protokolant, który utrwala przebieg rozprawy. Zdarza się również, że rozprawa jest nagrywana, jeśli warunki techniczne sali, w której się znajdujemy na to pozwalają.

Czy takie nagrywanie rozprawy jest faktycznie konieczne?

W sumie może to dodatkowo stresować strony. Z początku może to nastręczać dodatkowego stresu i nie jest komfortowe w momencie składania zeznań. Jednak w moim przekonaniu jest to naprawdę optymalne rozwiązanie. Później, jeśli z jakiegoś powodu potrzebujemy sięgnąć do protokołu, pisemny protokół może nie być wystarczający.

Jest on pisany przez człowieka „na bieżąco”, przez co bywa, że nie jest idealny. Mogą pojawić się w pisemnym protokole mniejsze lub większe błędy, omyłki pisarskie, nie jest zapisywana treść zadawanych przez sąd czy pełnomocników pytań, lecz jedynie odpowiedzi osoby, która zeznaje. Natomiast e-protokół gwarantuje utrwalenie dokładnego przebiegu całej rozprawy, od początku do końca. Można wówczas w każdej chwili odwołać się do złożonych w sprawie zeznań, mając pewność, jakie stwierdzenie ktoś wypowiedział, bez „przeinaczenia”.

W jaki sposób możemy upewnić się, w jakiej sali będzie przeprowadzana nasza rozprawa?

Przed drzwiami każdej sali rozpraw jest wywieszona kartka, bądź znajduje się panel, na którym widnieje rozpiska wszystkich spraw wyznaczonych na dany dzień w konkretnej sali. Można z niej dowiedzieć się, o której godzinie przewidziane jest rozpoczęcie rozprawy, kto jest stronami postępowania oraz kto jest sędzią przewodniczącym. Jeśli nie ma opóźnienia, sprawa jest o wyznaczonej godzinie wywoływana. Wtedy osoby wezwane na rozprawę mogą wejść na salę.

Co się zwykle dzieje, kiedy wszyscy zajmą już swoje miejsca?

Na początku strony są legitymowane. Jeśli stawili się świadkowie, są oni w tym momencie wypraszani z sali i będą mogli ponownie wejść wtedy, kiedy nadejdzie czas składania przez nich zeznań. Następnie sąd zapyta Ciebie i Twojego małżonka, czy podtrzymujecie swoje dotychczasowe stanowisko w sprawie. Możecie je zarówno podtrzymać, jak i zmienić.

Na przykład: Złożyłeś pozew o rozwód z wyłącznej winy drugiej strony. W odpowiedzi na pozew strona przeciwna wniosła o rozwód z Twojej wyłącznej winy. Przed salą rozpraw stwierdzacie jednak, iż chcecie rozwieść się polubownie i uniknąć wzajemnego obarczania się winą i rozgrzebywania przeszłości. Tym samym na sali rozpraw możecie złożyć oświadczenie, iż zmieniacie swoje stanowisko i wyrażacie zgodę na rozwód bez winy.

Później jeżeli wiadomym jest, że sprawa rozwodowa nie zakończy się na pierwszym terminie rozprawy, a sąd ma do rozpatrzenia wniosek o zabezpieczenie, np. alimentów, to w pierwszej kolejności może przesłuchać Ciebie i Twojego małżonka. Jest to tzw. przesłuchanie informacyjne, które nie wyłącza przeprowadzenia przez sąd przesłuchania końcowego. Najpierw zawsze zeznaje powód, następnie pozwany.

Na czym polega takie przesłuchanie informacyjne? Jakie są podstawowe pytania, które sąd może zadać?

To, jakich pytań możesz spodziewać się na rozprawie, zależy od tego, czy rozwodzisz się bez winy, czy z winą, a także czy posiadacie małoletnie dzieci.

W przypadku rozwodu bez winy pytania ukierunkowane będą wyłącznie na ustalenie przez sąd, czy pomiędzy Wami zerwane zostały wszystkie więzi (uczuciowe, fizyczne, gospodarcze). Na sali rozpraw mogą zostać zadane takie pytania jak: Czy nadal kochasz męża/ żonę? Kiedy ustały między Wami kontakty fizyczne? Czy nadal prowadzicie wspólne gospodarstwo domowe?

Jeżeli orzekając rozwód, sąd będzie musiał ustalić kwestie dotyczące Waszych dzieci (władza rodzicielska, kontakty, alimenty) otrzymasz dodatkowy zestaw pytań ukierunkowany na Twoje relacje z dziećmi, ich koszty utrzymania i Twoje zarobki. Liczba i szczegółowość tych pytań zależna będzie od tego, czy w kwestiach dotyczących dzieci jesteście zgodni, czy sporni.

Czego sąd oczekuje od stron w odpowiedzi na pytania? I jakie jeszcze mogą zostać zadane?

Sąd na pewno zapyta również o datę zawarcia związku małżeńskiego, czy toczą się między Wami jakieś inne sprawy sądowe – jest to o tyle ważne, że na czas trwania procesu rozwodowego wszelkie inne sprawy z zakresu prawa rodzinnego, które toczą się między stronami, muszą zostać zawieszone.

Sąd zapyta również, kiedy relacje stron zaczęły się psuć, co było tego powodem. Najczęściej, jeśli to są sprawy lakoniczne i szybkie, mówimy o niezgodności charakterów czy braku możliwości dojścia do porozumienia w wielu istotnych kwestiach dotyczących rodziny. Nieraz niestety kryje się pod tym przemoc fizyczna, przemoc psychiczna czy ekonomiczna, problemy z alkoholem czy inne uzależnienia – o czym należy poinformować sąd.

Kolejnym pytaniem może być, czy strony zawierały małżeńskie umowy majątkowe, czy mają wspólne małoletnie dzieci. Jeśli tak, to sąd powinien odebrać oświadczenie o ilości, wieku oraz płci tych dzieci.

A co jeśli któraś ze stron posiada dzieci spoza związku małżeńskiego?

To również jest przedmiotem przesłuchania stron. Sąd zapyta, czy strony posiadają małoletnie dzieci spoza związku małżeńskiego. Jeśli tak, to również jest odbierane

oświadczenie o ich ilości, płci i wieku. Jest to istotne później, w przypadku określania świadczeń alimentacyjnych. Natomiast pytanie, które wskazałam wcześniej – czy nadal kocha się swojego małżonka i czy powrót do małżeństwa jest możliwy, jest związane z aktualnym stanem faktycznym, co strona czuje „tu i teraz”. Ma na celu sprawdzenie, czy między stronami jest możliwe pojednanie, mediacja, czy terapia, co jednak uchroniłoby to małżeństwo przed ostatecznym rozwiązaniem. Jeśli obie strony stwierdzą, że są jeszcze widoki na utrzymanie związku małżeńskiego, sąd skieruje je na mediację i da czas na zastanowienie się, czy strony faktycznie chcą rozwodu. Na następnej rozprawie sąd zapyta o wyniki rozmów i w razie pogodzenia się stron, umorzy postępowanie.

Co może wydarzyć się, jeśli jedna ze stron nie chce doprowadzić do rozwodu?

Możliwe, że wtedy sąd również skieruje strony na rozmowy. Jeśli jednak w ich trakcie strona, która nie chce rozwodu nie przekona o tym drugiej, sprawa nadal będzie się toczyć. Warto tutaj zaznaczyć, że wygląda to trochę inaczej w przypadku, jeśli rozwodu chce małżonek wyłącznie winny rozpadu małżeństwa. Jeśli druga „niewinna” strona nie wyrazi zgody na rozwód, zgodnie z art. 56 § 3 KRO, nie jest on dopuszczalny – chyba że ta odmowa byłaby w danych okolicznościach sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Dalsze pytania sąd zadaje w zależności od okoliczności oraz wniosków dowodowych zgłoszonych przez strony.

Gdy strony walczą o winę, jakich pytań można się spodziewać?

W przypadku rozwodu z winą musisz liczyć się z większą liczbą pytań. Będą one mocno drążyć przebieg Twojego małżeństwa. Jeżeli walczysz o winę, musisz liczyć się z tym, że

na sali rozpraw trzeba będzie opowiedzieć o różnych nieprzyjemnych sytuacjach i zachowaniach Twojego małżonka, które przyczyniły się do trwałego i zupełnego rozkładu pożycia.

Druga strona również może męczyć Cię pytaniami, będzie przecież chciała wykazać, że kierowane przez Ciebie zarzuty są nieprawdziwe bądź mocno podkoloryzowane.

Co do kwestii technicznych – jaka jest kolejność zadawania pytań i wypowiedzi?

Jako pierwszy pytania zacznie zadawać sędzia. Gdy ten zestaw się wyczerpie, prawo do zadawania pytań będzie mieć Twój adwokat lub Ty. Po udzieleniu odpowiedzi na wszystkie jego pytania, przyjdzie kolej na pytania od Twojego małżonka lub jego adwokata. Należy pamiętać, że nieważne kto zadaje Tobie pytanie, odpowiadając na nie zawsze trzeba zwracać się do sądu.

Do Sądu zwracasz się per „Wysoki Sądzie”. Nietaktem jest zwracam się do sądu per „Proszę Pani” lub „Panie Sędzio”.

Jeżeli któreś z otrzymanych pytań nie ma w Twojej ocenie związku ze sprawą, możesz wnieść o jego uchylenie (nie składasz sprzeciwu jak w amerykańskich filmach). Jeżeli masz pełnomocnika to on będzie czuwał nad prawidłowością zadawanych pytań.

Przykład:

Podczas Twojego przesłuchania na rozprawie rozwodowej mąż zadaje Tobie pytanie dotyczące Twoich trudnych przeżyć w dzieciństwie. Możesz wnieść o uchylenie tego pytania, gdyż nie ma związku z Waszym małżeństwem.

To bardzo przydatne informacje. Mając w pamięci te wszystkie pytania, różnice między nimi zależnie czy rozwód ma być orzeczony z winy którejś ze stron, jak długo może trwać rozprawa rozwodowa?

Rozprawa rozwodowa może trwać kilka minut, albo kilka godzin. Wszystko właśnie zależy od tego, czy rozwód jest bez winy, czy z winą, czy jesteście zgodni co do wszystkich kwestii, czy też pozostają kwestie sporne.

Przykładowo: Jeżeli rozwodzisz się bez winy i nie macie małoletnich dzieci – rozprawa może trwać ok. 15-20 min. Jeżeli rozwodzisz się bez winy i posiadacie małoletnie dzieci, a do tego jesteście zgodni co do wszystkich kwestii (alimenty, władza rodzicielska, kontakty) – rozprawa może trwać ok. 30-40 min. Jeżeli rozwodzisz się z winą, to niezależnie od tego czy macie małoletnie dzieci, czy nie – na jednej rozprawie rozwodowej nie skończy się, a każda rozprawa może trwać od godziny do kilku godzin. Potrzebny jest czas na przesłuchanie, analizę dowodów.

W jaki sposób kończy się rozprawa rozwodowa?

Twoja pierwsza rozprawa rozwodowa nie zawsze zakończy się wyrokiem. Właściwie, uzyskanie wyroku rozwodowego na pierwszej rozprawie, możliwie jest jedynie w sprawach o rozwód bez orzekania o winie i bez sporów o dzieci. A sprawy o podział majątku zwykle w ogóle przeprowadza się w osobnym postępowaniu.

Zwykle rozprawa będzie kontynuowana na kolejnych posiedzeniach. Będą na nich analizowane dowody, przesłuchiwani świadkowie, a na końcu dojdzie do wysłuchania małżonków.

Pod koniec każdej rozprawy należy być szczególnie czujnym. Sędzia może bowiem nałożyć na Ciebie zobowiązanie do wykonania jakiejś czynności, np. przedłożenia jakichś dokumentów. Jeśli nie wykonasz takiego zobowiązania, to możesz liczyć się z negatywnymi skutkami. Dlatego zawsze warto zabrać ze sobą notes i długopis.

* * *

Temat tego, co może zadziać się na rozprawie w sprawie o rozwód przestał być zapewne dla wielu osób tajemnicą. Wiedząc, czego można się spodziewać i jak należy się zachować, można być na pewno spokojniejszym i bardziej przygotowanym na rozprawę w swojej sprawie.

KMuzyka wzbudza we mnie nieodpartą ciekawość

Łagodzi obyczaje, łączy pokolenia, pomaga w trudnych kryzysowych sytuacjach, jest na pogodę i niepogodę ducha. Muzyka – to o niej dyskutuję z muzykolożką

Karoliną Kaźmierczak, która 19 sierpnia br., objęła stanowisko zastępcy dyrektora

Filharmonii Poznańskiej.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Leszek Zadoń | Fresh Frame & Remigiusz Stopa I Lightmoon

arolino, jak to się stało, że Twoja droga zawodowa przywiodła Cię do Filharmonii Poznańskiej, gdzie objęłaś stanowisko zastępcy dyrektora Wojciecha Nentwiga?

KAROLINA KAŹMIERCZAK: To bardzo dobre pytanie! (śmiech). Sama się nad tym zastanawiam… Ale tak na poważnie, z jednej strony uważam, że to świadoma decyzja, z drugiej jednak –mam przeczucie, że czasami los kieruje naszymi poczynaniami. Rozmawiamy w Centrum Kultury Zamek, gdzie mają teraz siedzibę biura Filharmonii Poznańskiej, a to właśnie tu, w Zamku, zaczęła się moja przygoda z muzyką jako 4-letniej dziewczynki z całkowicie niemuzycznej rodziny. Na początku bardzo chciałam grać na skrzypcach. Później jednak, kiedy podczas egzaminów wstępnych uczestniczyłam w testach sprawdzających zdatność do gry na instrumentach muzycznych, okazało się, że anatomicznie moja ręka bardziej nadaje się do fortepianu niż do skrzypiec. Oba te instrumenty są głównym spoiwem łączącym mnie z muzyką w mojej drodze zawodowej splecionej z Towarzystwem Muzycznym im. Henryka Wieniawskiego, a od niedawna również z Filharmonią Poznańską.

Z muzyką jesteś bardzo mocno związana, jesteś dyrektorem Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego, ponadto dyrektorką Międzynarodowych Konkursów im. Henryka Wieniawskiego, również producentką wielu wydarzeń kulturalnych i projektów audiowizualnych. Co Ciebie najbardziej w muzyce pociąga, że ona wypełnia tak wielką część Twego życia?

Mam duży sentyment, a nawet nie wstydzę się tych słów –kocham muzykę. Zawsze sprawia mi ona ogromną radość, przyjemność, ale też budzi nieustanną ciekawość – tak jest obecnie i tak było w okresie dzieciństwa i wczesnej edukacji.

To nie jest tylko sama sfera przyjemności w odbiorze muzyki, lecz prawdziwe zainteresowanie muzyką.

Ukończyłam szkołę muzyczną przy ul. Solnej w Poznaniu, najpierw imienia Henryka Wieniawskiego, a następnie Mieczysława Karłowicza. Tę drogę zawsze będę wspominać bardzo dobrze. Potem z uwagi na kontuzję ręki nie mogłam kontynuować drogi muzycznej jako pianistka. Choć myślę, że nie skończyło się to dla mnie źle – właśnie ze względu na miłość

do przedmiotu, gdy przyszło do wyboru studiów, studiowałam i prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, i muzykologię. Ostatecznie to miłość do muzyki przeważyła nad studiami z zakresu prawa. Już podczas studiów udzielałam się w przeróżnych projektach muzycznych, uczestniczyłam w przygotowaniu wielu festiwali i nagrań muzycznych, to mnie po prostu pociągało… i nadal tak jest. U mnie jest dokładnie jak w powszechnie krążącym

powiedzeniu – „jeśli się kocha, to, co się robi, to nie przepracowało się jednego dnia”. (śmiech) Moja praca jest kompletnie nienormowana, nawet jak wychodzę z biura, czy z sal koncertowych, moje myśli krążą wokół obecnych przedsięwzięć, a nierzadko już wybiegam w przyszłość, co należy zaaranżować, z kim się skontaktować. Ja to po prostu kocham! Łączę pracę tu, w Filharmonii Poznańskiej, z pracą w Towarzystwie Wieniawskiego. Istnieje wiele wspólnych mianowników, zawsze przecież obie instytucje ściśle ze sobą współpracowały, chociażby przy Międzynarodowych Konkursach im. Henryka Wieniawskiego. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie jeszcze lepsza i będę mogła działać skuteczniej.

Kto Ciebie inspiruje muzycznie?

Nie mam jednej, konkretnej osoby, jednego artysty. Muzyka jako przedmiot moich badań, ale też jako żywy przedmiot zainteresowania stale karmi mnie nowościami. Wzbudza we mnie nieodpartą ciekawość do poznawania, pogłębiania tematów. W mojej pracy uważam za fascynujące to, że nieustannie sama się rozwijam, odkrywając przy okazji artystyczne talenty. Rozmowy z muzykami, producentami muzycznymi, wszystkimi osobami na różnych szczeblach, które są zaangażowane w szeroko rozumianą kulturę, inspirują mnie i ciągle motywują do poszukiwań i samorozwoju, aby móc coraz lepiej wykonywać swoją „partię” w tej wyjątkowej orkiestrze ludzi, którzy tworzą wydarzenia muzyczne.

W Poznaniu melomanii nas nigdy nie zawiedli, tzw. „karnetowicze” wracają po wakacjach, nierzadko ze zdwojoną siłą. (śmiech) Są głodni koncertów, spragnieni muzyki, ale i spotkań z artystami.

Czy kiedykolwiek myślałaś, aby stanąć na estradzie, a nie tylko aranżować występy?

W czasach szkolnych występowałam przed publicznością i nawet to lubiłam, jednak teraz, gdy rozpatruję pewne decyzje i życiowe wybory z perspektywy lat i doświadczeń, to wiem, że znacznie lepiej czuję się za kulisami wielu przedsięwzięć muzycznych niż w światłach reflektorów. Cieszę się, że mogę współtworzyć konkretne wydarzenie, a wcale nie muszę być na estradzie. Lubię to, co robię – obserwuję jak krok po kroku rozrasta się konkretny muzyczny projekt, co dzieje się na scenie, jak reaguje publiczność. Lubię doglądać, czy wszystko przebiega wedle wcześniejszych ustaleń, czy te puzzle do siebie pasują. (śmiech) Czuję, że to, co robię podyktowane jest przez moje serce. I z wielkiej pasji do muzyki jestem po prostu producentem muzycznym.

Zawsze miałaś cechy dobrego koordynatora i organizatora?

O to trzeba by zapytać mój zespół. Faktycznie, od dziecka zawsze lubiłam układać klocki, puzzle, wszelkie łamigłówki i to przełożyłam na sferę życia zawodowego. Analityczne myślenie, przewidywanie zdarzeń, a przede wszystkim umiejętność błyskawicznej reakcji, jeśli coś się nie powiedzie. Dlatego jestem zwolenniczką układania planu A, B i C na wszelki wypadek. Trzeba być przygotowanym na różne scenariusze, choć ostatecznie i tak życie za nas pisze ten finalny… Staram się być gotowa na różne newralgiczne sytuacje.

Można powiedzieć, że jesteś uzależniona od muzyki?

Z pewnością jestem muzykoholikiem. (śmiech) Osoby z zewnątrz, które obserwują mój styl życia, posądzają mnie o pracoholizm, ale ja w takich kategoriach nie rozpatruję muzyki. Naprawdę, nie praca determinuje moje życie, ale muzyka nadaje tempo i kierunek moim działaniom, a przede wszystkim wypełnia moje życie sensem.

Największy sukces organizatora wydarzeń muzycznych to… Oczywiście, gdy są pełne sale koncertowe, wyprzedane bilety z wyprzedzeniem na następne koncerty i festiwale. To niezmiernie cieszy!

1 października obchodzimy Międzynarodowy Dzień Muzyki. Co obecnie dzieje się w Filharmonii Poznańskiej? Jak przedstawia się oferta kulturalna w tym sezonie jesiennym?

Faktycznie październik jest wyjątkowym miesiącem, inaugurującym wiele wartościowych i pięknych wydarzeń. W kulturze nie myśli się od stycznia do grudnia, lecz od października do końca września. Przed nami nowe otwarcie, ale też kontynuacja wcześniejszych zamierzeń i planów muzycznych. Na wiele wydarzeń nie ma już biletów, ponieważ zainteresowanie tymi koncertami było ogromne. Karnety są już wyprzedane, a biletów pozostało niewiele do rozdysponowania. Zachęcam, aby pospieszyć się z zakupem biletów na jesienne nostalgiczne, refleksyjne i często bardzo wzruszające koncerty, aby spędzić z nami piątkowe czy sobotnie wieczory muzyczne.

Na pewno wszyscy melomanii czekają na naszą inaugurację sezonu – będzie to 11 października. Rozpoczynamy jesienną przygodę koncertem naszej artystki-rezydentki Viviane Hagner, niemieckiej skrzypaczki, która należy do najznakomitszych muzyków swojego pokolenia. Viviane Hagner wraz z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej, pod batutą Łukasza Borowicza, zainauguruje 78. sezon artystyczny, koncertem zatytułowanym „Vivat Polonia”. Będziemy mieli okazję usłyszeć zarówno utwory Ludwiga van Beethovena, Aleksandra Tansmana, jak i Emila Młynarskiego. Czeka nas więc niezapomniany wieczór! Zapraszam na wszystkie organizowane koncerty, także, a może w szczególności, koncerty kameralne z udziałem solistów naszej orkiestry. Ponadto bogata oferta jest przygotowana dla najmłodszych, czyli koncerty organizowane przez Pro Sinfonikę,

rozwijające miłość do muzyki wśród dzieci i młodzieży oraz zachęcające całe rodziny, aby korzystać z oferty muzycznej pokoleniowo.

Co przyniesie koniec 2024 roku w ofercie muzycznej Filharmonii Poznańskiej?

Zapraszamy już teraz na grudniowy koncert z udziałem wybitnego barytona, Samuela Hasselhorna, który po zdobyciu pierwszej nagrody w Konkursie Królowej Elżbiety w 2018 roku, szybko zyskał międzynarodową sławę. Uznany jest za wszechstronnego artystę, który równie dobrze wykonuje partie operowe, oratoryjne, jak i pieśni. Ten grudniowy występ to będzie kontynuacja naszej współpracy, która rozpoczęła się podczas nagrania tak świetnie przyjętej płyty Urlicht – Songs of Death and Resurrection. W czerwcu br., nakładem wytwórni Harmonia Mundi, ukazała się pierwsza płyta orkiestrowa Samuela Hasselhorna, z pieśniami i ariami wybitnych artystów-muzyków, nagrana z Filharmonikami Poznańskimi, pod batutą Łukasza Borowicza. Na płycie tej usłyszeć można także głosy chłopięce Chóru Chłopięcego i Męskiego Filharmonii Poznańskiej Poznańskie Słowiki. Płyta wydana niedawno zbiera w świecie wiele wspaniałych recenzji i wyróżnień. W grudniu wystąpi również w Poznaniu Agata Szymczewska, polska skrzypaczka, kameralistka, która jest równocześnie pedagogiem, doktorem habilitowanym sztuki oraz profesorem na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Ponadto jest zwyciężczynią XIII Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu w 2006 roku, laureatką Paszportu Polityki, czterech Fryderyków oraz nagrody London Music Masters. Filharmonia Poznańska, a także Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego od lat ściśle współpracują z Agatą Szymczewską. W Poznaniu środowisko muzyczne bardzo dobrze się zna, ta synergia jest niezwykle ważna, pozytywna i motywująca do dalszych wspólnych działań.

Co aktualnie dzieje się w Towarzystwie Wieniawskiego?

Obecnie trwają intensywne prace nad konkursami: skrzypcowym i lutniczym, ale także nie zwalniamy tempa, jeśli chodzi o koncerty. Planujemy już nasz festiwal, zapraszamy na wiosenne projekty muzyczne. Jeszcze zdradzić nie mogę szczegółów, ale obiecuję, że będzie tylko lepiej. (śmiech)

Współtworzysz Międzynarodowe Konkursy im. Henryka Wieniawskiego. Czy masz już podczas pierwszych wystąpień swoich faworytów?

Mam oczywiście takie momenty, że już od pierwszego taktu chcę dalej słuchać danego artysty. Nieraz już od pierwszych dźwięków potrafi mnie poruszyć wrażliwość występującego muzyka. I nie chodzi tu kompletnie o zwycięstwo w konkursie – nie rozpatruję tu talentu i faworyta – mam jedynie przeświadczenie, że chcę dalej śledzić jego drogę zawodową, jego rozwój muzyczny.

Jakie są te międzynarodowe konkursy?

Te najbardziej prestiżowe są bardzo szczególne, ponieważ na tak wysokim poziomie nie ma już tak naprawdę słabych uczestników. Selekcja jest tak duża, więc ogromnym sukcesem jest już samo zakwalifikowanie się. W wielu momentach konkursowych wybory

jury uzależnione są od dyspozycji uczestnika w danym dniu, gustu, estetyki. Dlatego zachęcam młodych ludzi do udziału w tego typu konkursach muzycznych, tak żeby wykorzystali je jako narzędzie we własnym rozwoju, bo to nie jest nigdy początek ani koniec jakiejś drogi. To jest – według mnie – pewien etap, a to, jak się zaprezentują na danym konkursie, może otworzyć im kolejne drzwi do kariery. Konkursy o zasięgu międzynarodowym są olbrzymią machiną promocyjną i uczestnictwo w takim właśnie wydarzeniu pozwala uczestnikom kształtować siebie dalej. Wcale nie chodzi o wygraną, tylko o pokazanie swoich umiejętności, swojego talentu, wielkiej pasji muzycznej. Największym zwycięzcą konkursu nie musi być ten, który wygrywa nominalnie I nagrodę, tak naprawdę to ten, który wygra zainteresowanie jury i publiczności. Spójrzmy na tych, którzy nie byli pierwsi podczas Konkursów Wieniawskiego czy Konkursów Chopinowskich, ale dali się poznać jako wybitne osobowości, za którymi podąża publiczność. I to jest właśnie ta niesamowita nagroda i wielka wygrana. Nie warto zajmować się miejscami, bo to nie wyścigi. Muzyka nie jest wyścigiem, to nie jest sprint, to jest maraton. Trzeba do tego dojrzeć.

Muzyka

Do Poznania przyjeżdża wielu artystów z różnych stron świata. Jak oni odbierają stolicę Wielkopolski? Co miasto mogłoby jeszcze zrobić, aby przyciągać większe rzesze melomanów?

Poznań jest przesiąknięty kulturą. Na obcokrajowcach zawsze robi wrażenie, tym większe, gdy jest to ich pierwszy kontakt z Polską i polską kulturą. Poznań odbierany jest jako miejsce piękne, z jego historią i zabytkami, ale także jako bardzo przyjazne i otwarte. Artyści scen międzynarodowych bardzo chętnie wracają do stolicy Wielkopolski, aby zaprezentować swoje osiągnięcia i dać kolejne koncerty. Publiczność jest niezwykle zaangażowana, energicznie reaguje podczas koncertów. Taki aplauz jest niesamowitym przeżyciem, bo odbiór jest bardzo szczery. A przecież o tę szczerość i prawdę, o prawdziwe emocje chodzi w sztuce, malarstwie czy właśnie w muzyce. I to jest ogromny plus!

Otrzymuję miłe maile z tzw. przypominajkami od muzyków ze świata, że chętnie chcieliby odwiedzić Poznań ponownie i powtórzyć występ przed tutejszą publicznością. Muzyka jest dobrym impulsem do tworzenia relacji międzyludzkich, do wspólnego przeżywania, a rola publiczności w tym wszystkim jest niebagatelna, po prostu nieoceniona. Melomanii zatem powinni czuć się współtwórcami koncertu.

Natomiast jeśli chodzi o to, co należy zrobić – to na pewno Poznań i odbiorcy potrzebują większej sali koncertowej i to z odpowiednią infrastrukturą i z należytym zapleczem. I to jest kwestia priorytetowa. Cieszymy się, że możemy korzystać z gościnności Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i koncertować w Auli UAM, ale własna sala pozwoli ujawnić pełen potencjał Poznańskich Filharmoników. Poprawa warunków pracy dla muzyków i solistów pomoże osiągać jeszcze lepsze efekty i cieszyć melomanów kolejnymi koncertami. Planowane przez miasto Centrum Muzyki, z nowoczesną salą koncertową, zapewne uwolni muzyczny potencjał i pozwoli realizować się wszystkim osobom pracującym w środowisku muzycznym. Nie chodzi mi tylko o muzyków, wykonawców, ale tak naprawdę też o tych ludzi za kulisami wydarzeń, bo każdy z nich potrzebuje odpowiedniej infrastruktury, aby pracować i na światowym poziomie tworzyć muzyczne projekty. Każdy pragnie wykonywać swoją pracę najlepiej jak może i wierzę, że taka większa i bardziej nowoczesna przestrzeń nam to zagwarantuje. Wtedy suma wszystkich składników takiego wydarzenia da według mnie wspaniały rezultat. Widzę, że wszystkie powzięte obecnie działania prowadzą do tego, aby muzyka w Poznaniu miała swój dom i odpowiednią przestrzeń na miarę naszych czasów.

Grunt to rodzinka!

tekst : Dionizy Piątkowski

To chyba najpopularniejsza jazzowa rodzinka: ród Marsalisów. W 1985 roku byłem gościem w rodzinnym domu Marsalisów w Nowym Orleanie. Pierwszego poznałem nestora rodu, pianistę Ellisa Marsalisa. Dekadę później, w 1994 roku, gdy w Poznaniu przedstawiałem i poznałem trębacza Wyntona Marsalisa, ten nie krył zdziwienia, gdy opisywałem mu rozkład mebli w jego rodzinnym domu. Potem pojawił się w moim życiu saksofonista Branford Marsalis, perkusista Jason, a puzonistę Delfayo Marsalisa poznałem przed świtem, gdy kończył jam-session w legendarnym klubie Candlelight Lounge w słynnej nowoorleańskiej dzielnicy Treme. W 2005 roku na estradzie Centrum Kennedy’ego w Waszyngtonie zjawili się wszyscy Marsalisiowe – senior rodu, pianista i kompozytor Ellis oraz jego synowie: Branford na saksofonach, Wynton na trąbce, Delfeayo na puzonie, Jason na perkusji oraz recytujący Ellis Marsalis III. Ten najlepszy, rodzinny band z Nowego Orleanu gościnie wspomógł równie popularny w Mieście Jazzu wokalista i pianista Harry Connick Junior. Pretekstem koncertu było  przyznanie Ellisowi prestiżowej The Duke Ellington Jazz Festival Award. Album „Music Redeems” ukazał się w piątą rocznicę wydarzeń związanych z huraganem Katriną, a dochód ze sprzedaży płyty został przekazany do The Ellis Marsalis Centre For Music, które zajmuje się edukacją muzyczną młodzieży w Luizjanie.

© DIONIZY PIĄTKOWSKI

–dziennikarz i krytyk muzyczny, promotor jazzu; absolwent UAM (etnografia, dziennikarstwo), kursu Jazz & Black Music (UCLA); autor kilku tysięcy artykułów w prasie krajowej i zagranicznej; producent płyt i koncertów, autor programów telewizyjnych oraz radiowych. Autor pierwszej polskiej „Encyklopedii Muzyki Rozrywkowej – JAZZ ”, monografii „Czas Komedy ”, dyskografii „Komeda on records” oraz wielu książek. Pomysłodawca i szef cyklu koncertowego Era Jazzu.

Więcej: www.jazz.pl

Wybitny kompozytor i saksofonista Branford Marsalis staje się liderem dzisiejszego jazzu. Każdy nowy album potęguje wrażenie, że jest genialnym spadkobiercą tradycji saksofonowej Coltrane’a, Rollinsa i Shortera. Porusza się z wirtuozerską gracją równie doskonale w jazzie, jak i w muzyce klasycznej. Jakby tego było mało, przez lata grywał w zespole Stinga, a płyty „Nothing Like The Sun” oraz „Bring on the Night” uchodzą za klasykę gatunku. Współpraca ze Stingiem nie zaciążyła na jazzowej karierze saksofonisty: już w końcu lat osiemdziesiątych zdobył reputację czołowego saksofonisty post-bopowego, cieszył się uznaniem w kręgach fusion i hip-hopu, pisał muzykę do filmów i był wirtuozem muzyki klasycznej (realizując piękny album „Romances For Saxophone”). Od trzech dekad trwa doskonała passa kwartetu Branforda Marsalisa. Po entuzjastycznie przyjętym przez publiczność oraz zachwycie krytyków albumie „Metamorphosen”, saksofonista płytami „Four MFs Playin’ Tunes”, „Metamorphosen”, „Eternal”, „Braggtown” oraz „In My Solitude” zgrabnie buduje coltrane’owską manierę, mistrzowską technikę i ogromną, muzyczną wyobraźnię. Najnowszy projekt „Branford Marsalis and Friends” to połączenie klasycznego, jazzowego kwartetu z bogactwem tradycyjnych węgierskich pieśni. Do kwartetu B. Marsalisa dołączają wybitni muzycy węgierscy, tworząc wyjątkową fuzję dźwięków, która przekracza granice kulturowe i muzyczne. Trębacz Wynton Marsalis nie musi zabiegać o względy publiczności. Jego kolejne zespoły, sukces Lincoln Center Orchestra, a zwłaszcza ostatnie płyty,

zdjęcia : materiały promocyjne

z rewelacyjną „Blood on the Fields” – podniosłym oratorium jazzowym i utrzymaną w podobnej intencji „Unforgivable Blackness”, ukazują, że Wynton jest dzisiaj nie tylko jednym z najważniejszych innowatorów jazzu, ale także ikoną na miarę  gigantów tej muzyki. Wynton Marsalis zauroczony jest nie tylko jazzem: realizuje nagrania z repertuarem klasycznym: nagrywał m.in. koncerty Haydna, Hummela i Mozarta z London National Philharmonic Orchestra, koncertował z Orkiestrą Amadeus Agnieszki Duczmal. Ten mariaż z muzyką klasyczną przyniósł mu, niemające precedensu w historii jazzu, równoczesne nagrody Grammy za album jazzowy i klasyczny. Artysta, mając zaledwie 30 lat, stał się gwiazdą jazzu. Wirtuozerskie opanowanie instrumentu ani przez chwilę nie trąci technicznym efekciarstwem. Gra Wyntona jest perfekcyjna, artykulacja dźwięku czysta i wyrazista, jest w niej dużo autentyzmu i komunikatywności, gra nowocześnie, swingowo i szuka odniesień bluesowych.

Mniej popularny puzonista, kompozytor i producent Delfeayo Marsalis   swoją karierę powiązał z teatrem muzycznym: napisał kilkanaście musicali i skomponował ponad sto piosenek. Nagrywał i koncertował nie tylko w zespołach Wyntona i Branforda, ale także z legendami muzyki, takimi jak Ray Charles, Art Blakey, Fats Domino i Elvin Jones. Z dużym sukcesem prowadzi własne projekty w tym słynny Uptown Jazz Orchestra, zespół kultywujący tradycję i muzykę Nowego Orleanu. Do najnowszej sesji „Uptown Jazz Orchestra: Uptown on Mardi Gras

Day” zaprosił oczywiście braci Jasona i Branforda. Formacja Uptown Jazz Orchestra zaprezentowała wyjątkowe połączenie big-bandowego swingu, brzmienie i faktury nowoczesnego jazzu, funky energię aranżacji, a nawet nastrój marszowej orkiestry dętej Mardi Gras. Z sześciu synów pianisty Ellisa Marsalisa  aż czterech – Wynton, Branford, Jason i Delfeayo – zdecydowało się na kariery muzyczną. Ojciec, słynny muzyk-profesor wychował ich w szacunku dla tradycji miasta, z którego pochodzą – Nowego Orleanu, kolebki jazzu. Bracia podzielili się instrumentami – Branford wybrał saksofon, Wynton trąbkę, Jason perkusję a Delfeayo puzon. Tylko jeden syn Ellis Marsalis III wyłamał się z muzycznego kręgu i został poetą-fotografem. Ellis Marsalis, nestor rodu Marsalisów, był nauczycielem dla całej armii niezwykłych artystów, przede wszystkim dla swoich synów. Wśród uczniów spoza rodziny Ellis pomagał rozwinąć skrzydła takim gwiazdom, jak Terence Blanchard, Harry Connick Jr. czy Nicholas Payton.

– Ellis Marsalis był legendą. Był uosobieniem tego, co mamy na myśli, mówiąc o nowoorleańskim jazzie – napisała, po śmierci artysty, LaToya Cantrell, burmistrz Nowego Orleanu.

Przyszłość nauczycieli w polskim systemie edukacji

Zawód nauczyciela w Polsce przechodzi głębokie przemiany, a autorytet, który kiedyś był jego fundamentem, dziś wydaje się zagrożony. W obliczu rosnących wyzwań społecznych i kontrowersyjnych reform edukacyjnych, pytanie o przyszłość tej profesji staje się coraz bardziej naglące. Czy możliwe jest odbudowanie prestiżu nauczyciela i przywrócenie mu należnego miejsca w społeczeństwie? O tym rozmawiamy z Małgorzatą Kowzan, Prezes Okręgu Wielkopolskiego ZNP.

Teks T : Zuzanna Kozłowska | z djęcia : Materiały prasowe, Adobe Stock

Jak zmienia się społeczne postrzeganie zawodu nauczyciela? Czy jest szansa na poprawę prestiżu tego zawodu w najbliższej przyszłości?

MAŁGORZATA KOWZAN : Zawód nauczyciela nie jest już tak poważany, jak kiedyś, nawet kilkanaście lat temu. Dziś, by mieć autorytet, nie wystarczy pełnić funkcji. Wraz ze wzrostem poziomu wykształcenia społeczeństwa zmienia się rola nauczyciela. Pozycję społeczną nauczycieli obniża między innymi niski status ekonomiczny. Należy więc dążyć do poprawy prestiżu zawodu nauczyciela. Wpływ na to mają sami nauczyciele, polityka edukacyjna państwa, a nawet media. Obecnie ceniony jest ten nauczyciel, który potrafi stworzyć głęboką relację z uczniem i nawiązać komunikację z jego rodzicami. Ważny jest także dobrostan

nauczycieli, który zależy między innymi od sfery finansowej. Zatem, by z tym zawodem wiązali swoją przyszłość najlepsi absolwenci szkół średnich czy studenci kierunków pedagogicznych, nawet nauczyciele obecnie wykonujący ten zawód, musi być wdrożony system wynagradzania nauczycieli gwarantujący gratyfikację finansową na odpowiednim poziomie.

Ostatnie lata przyniosły szereg reform w edukacji. Jak nauczyciele oceniają te zmiany? Czy są one korzystne z perspektywy środowiska nauczycielskiego?

Likwidacja gimnazjów przez Annę Zalewską, powrót do ośmioklasowej szkoły podstawowej i nowe podstawy programowe uwsteczniły polską edukację. Powierzenie stanowiska ministra Przemysławowi Czarnkowi, konserwatywnemu politykowi, spowodowało lawinę kontrowersyjnych decyzji, które pogłębiły degradację polskiej szkoły. Minister, swoją arogancją i nietolerancją, dał się we znaki nauczycielom, rodzicom, uczniom, organom prowadzącym, organizacjom pozarządowym. Obecnie co chwilę pojawiają się jakieś pomysły kierownictwa ministerstwa. Pozytywnie odbieramy odchudzenie podstawy programowej, negatywnie oceniamy zwiększenie, zamiast zmniejszenia, limitu dzieci w klasach I-III, w związku z obowiązkiem szkolnym dzieci uchodźców z Ukrainy.

W jakim stopniu nauczyciel może odgrywać rolę mentora i przewodnika w życiu młodych ludzi w obliczu współczesnych wyzwań, takich jak presja społeczna, media społecznościowe i trudności emocjonalne?

W obliczu tych wyzwań musimy zastanowić się, jaka jest rola edukacji poza realizacją podstawy programowej. Jak budować w dzieciach, młodych ludziach poczucie własnej wartości, pewności siebie i bezpieczeństwa.

Potrzebny jest więc pełen zaangażowania nauczyciel-mentor, nie tylko przekazujący garść informacji, ale potrafiący stworzyć klimat do stawiania pytań i projektowania działań. Przede wszystkim uczący krytycznego myślenia, inspirujący i akceptujący autonomię uczniów oraz ich inicjatywy w uczeniu się.

Jak ZNP ocenia problem niedoboru nauczycieli w Wielkopolsce? Co można zrobić, by sytuacja się poprawiła?

Problem niedoboru nauczycieli właściwie dotyczy całego kraju, co nas bardzo niepokoi. Braki kadrowe spowodowały, że wielu nauczycieli realizuje dużo godzin ponad pensum lub ma dodatkowe umowy w innych szkołach czy placówkach oświatowych. Z tego powodu czują się przepracowani, a zależy nam przecież na wysokiej jakości edukacji. By poprawić tę sytuację, muszą być podjęte działania systemowe. Jak wcześniej wskazałam, konieczne jest podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela, a także poprawa warunków jego pracy. Znamy wiele przypadków rezygnacji z pracy przez nowo zatrudnionych młodych nauczycieli już na początku września.

Jakie są najważniejsze cele ZNP na najbliższe lata?

ZNP stawia sobie wiele zadań do realizacji. Ważne dla nas są: prestiż i autonomia zawodu nauczyciela, nowoczesna, demokratyczna edukacja oraz bycie silnym partnerem społecznym i mocnym głosem środowiska edukacyjnego. Obecne priorytety to: wynagrodzenia nauczycieli oraz innych pracowników oświaty i szkolnictwa wyższego, dążenie do zmian w szeroko rozumianym prawie oświatowym w celu poprawy sytuacji prawnej nauczycieli, obrona samorządowej oświaty. Domagamy się procedowania w Sejmie naszej obywatelskiej inicjatywy „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli”, której celem jest zmiana systemu wynagradzania nauczycieli, polegająca na powiązaniu go z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce.

* * *

Na zakończenie naszej rozmowy z Małgorzatą Kowzan wyłania się obraz wyzwań, przed którymi stoją polscy nauczyciele, ale także nadzieja na zmiany. Odbudowanie prestiżu tej profesji wymaga nie tylko systemowych reform, ale także zaangażowania samych nauczycieli, którzy muszą stać się liderami i mentorami dla młodego pokolenia. Jakie będą efekty tych działań? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – rola nauczyciela w kształtowaniu przyszłości jest niezastąpiona.

tekst : Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.

„SIMONA

KOSSAK”:

PRAWDA PIERWOTNEJ PUSZCZY

„Simonę Kossak” oglądałem dwa razy i pójdę do kina po raz trzeci. Po drugim razie przekonałem się, jak bardzo film łączy się z moją wrażliwością, moim postrzeganiem miejsca człowieka w świecie i moim myśleniem o samostanowieniu.

Simona Kossak

reż. Adrian Panek

prod. Polska 2024, 1h 40’ dystrybucja: Next Film polska premiera: 22.11.2024

Nie martwcie się jednak – moje wcale nie jest mojsze niż twojsze. Wręcz przeciwnie. Idę o zakład, że w tym przypadku co moje to i wasze. „Simona Kossak” to świetne i przystępne kino środka z potencjałem na szeroki, entuzjastyczny odbiór i nagrody publiczności na festiwalach. Spodoba wam się. Nazwisko Kossaków prawie każdy zna. Słynni krakowscy malarze nie przekazali swojej dziedziczce w genach talentu artystycznego. Miała ona za to inne atuty. Waleczna miłość do zwierząt i potrzeba wolności. Silny charakter, indywidualizm i patriotyczny dryg, rozumiany jednak nieco inaczej niż u ojca czy dziada. Kossakówna, córka Jerzego i wnuczka Wojciecha, po brawurowej obronie dyplomu postanawia opuścić Kraków

i ekscentryczno-narcystyczny dom: matkę, od której nie zaznała ciepła i siostrę otaczającą się kochankami, lecz nad pragnienie miłości przedkładającą dumę i uprzedzenia, podlewane skłonnością do upokarzania bliźnich. Simona ucieka do Białowieży niczym korporodacy w Bieszczady i ma tam napisać rewolucyjny doktorat. Zawieszona między rodzinnym fatum a tajemnicą pierwotnej puszczy stawia odważne acz ryzykowne kroki na drodze samostanowienia – jako badaczka, intelektualistka, patriotka. Oraz jako kobieta w rozgrywce mężczyzn – bez znaczenia, czy są oni oblechami z uniwersytetów, watażkami z ministerstw czy leśnikami z sąsiedztwa, którym z oczu patrzy wilk w owczej skórze.

zdjęcia : materiały prasowe, Karolina-Grabowska Jarosław Sosiński archiwum prywatne autora

Przyznam, że chodził mi po głowie inny tytuł recenzji: „Simona Kossak: sztuka kochania”. Bo kto pamięta film o Michalinie Wisłockiej – ten skojarzy z nim fabułę o Simonie. Podobny vibe eskapistycznej wycieczki z PRL-u, gdzieś tam słyszane piosenki Ani Rusowicz, namiętne romanse (relacja Simony i Wilczka to być może jedna z najsympatyczniejszych, zabawnych i zadziornych historii miłośnych polskiego kina ostatnich lat). Jednak sprowadzenie tego do ars amandi byłoby znacznym zubożeniem wymowy „Simony...”

A jest to dla mnie film złożony. Film, który –jak nauka – poszukuje i weryfikuje rzeczywistość w poszukiwaniu prawdy. Prawdy faktów, prawdy emocji, prawdy „moralnej”. Na poziomie psychologii i relacji z ludźmi obserwujemy drogę samotnej perfekcjonistki, rozdartej między potrzebą budowania zaufania (która czasem skutkuje naiwnością) a dystansem do świata, który głównie ją krzywdził. W kontekście ochrony przyrody – mamy tu frakcję ludzi-regulatorów, którzy chcieliby jedne rzeczy zadekretować, inne zdelegalizować, oczywiście pod pretekstem (lub płaszczykiem) ochrony przyrody. By the way, jednym z piękniejszych, poruszających do głębi, fragmentów filmu jest sekwencja, w której Wilczek oprowadza Simonę po lesie pierwotnym. Jest tu magia, tajemnica, a nawet pewien rodzaj religijności, której doświadczamy w filmach wielkich, popkulturowych moralitetach mówiących o miejscu człowieka w naturze, takich jak „Zjawa” czy „Avatar”. Jeszcze inny kontekst to cała oficjalność życia, w którym uczestniczy każdy z nas: pochód ministrów bez kompetencji, nauczycieli bez wrażliwości, urzędników bez misji, aparatczyków bez kręgosłupa

moralnego… Aż chciałoby się zapytać, czy ludzkość kiedykolwiek czeka tu jakaś dobra (sic) zmiana?

„Simona Kossak” oferuje polskiej widowni jakość w polskim kinie dość endemiczną: odwołanie się do naszych własnych przemyśleń, naszej własnej uczuciowości, naszych własnych instynktów, emocji i wspomnień przy jednoczesnej atrakcyjnej propozycji intelektualnej, którą w dobie fake newsów, przypuszczeń, górowania widzimisię nad rzetelną sprawdzoną wiedzą, należy uznać za unikatową. Wypowiada ją Robert Gonera: „Pani Simono, jesteśmy naukowcami, interesują nas tylko fakty. I to nas odróżnia od amatorów”.

FERMENT FILMOWY

BOOKOWSKI

tekst i zdjęcia : Monika Wójtowicz / czytelniczka, doradca z księgarni Bookowski w poznańskim Centrum Kultury Zamek

35. Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, transmisja na TVP Kultura, niepozorna dziewczyna o lekko przestraszonym spojrzeniu staje przed mikrofonem, a słowa piosenki, którą wykonuje hera, koka, hasz, LSD kolejnego dnia znają niemal wszyscy. Czy możemy mówić o jakimś epokowym wydarzeniu w dziejach polskiej popkultury? Może nie aż tak, ale na pewno jest to wykonanie, które na dobre wpisało się w krajobraz krajowej memosfery. Od premiery nagrania minęło już dziesięć

Może na początek trochę statystyk: Według szacunków w 2004 roku w Europie substancja ta [alkohol] odpowiadała za ponad 75 procent zgonów związanych z marskością wątroby, 7 procent z nowotworami i 25 procent z urazami u dorosłych poniżej 65. roku życia. I może jeszcze jedna: Według szacunków alkohol co roku przyczynia się do około 30 tysięcy przedwczesnych zgonów w Anglii, Szkocji i Walii oraz powoduje ponad 5 procent ogólnoświatowych problemów ze zdrowiem. Daje do myślenia, prawda? Ale ta książka to o wiele więcej niż przerażające dane i grożenie paluszkiem. David Nutt to naukowiec, który przez niemal całe swoje życie zajmuje się badaniami nad alkoholem i substancjami psychoaktywnymi, w dodatku potrafi przekazywać swoją wiedzę w sposób przystępny i pozbawiony naukowego żargonu. Tak jest również w Pić czy nie pić?, gdzie

autor wypunktowuje jak wpływa na nas spożywanie alkoholu, co robi z naszym zdrowiem i jakie ma to skutki w życiu społecznym. Nutt jednak daleki jest postawie rygorystycznego rodzica, który próbuje nam czegoś zabronić. Wręcz przeciwnie, Dawid Nutt próbuje wykazać też pozytywne aspekty alkoholu (co prawda poza towarzyskimi nie ma ich zbyt wiele), ale najdalej jest od tego, żeby mówić nam, co mamy robić. Jego misją i misją tej książki jest, aby dać czytelnikowi wiedzę, dzięki której będzie mógł podejmować świadome decyzje, bo w ostateczności to jednak nie zakazy czy nakazy, a odpowiedzialność za nasze własne czyny okazuje się początkiem większej zmiany.

Pić czy nie pić?
David Nutt
Wydawnictwo Krytyki Politycznej

lat, Karolina Czarnecka opowiada o swoich doświadczeniach w podcaście Co ćpać po odwyku Jakuba Żulczyka i Juliusza Strachoty, którzy promują życie w trzeźwości, w międzyczasie Małgorzata Halber wydała Najgorszego człowieka na świecie, gdzie opisała swoją historię uzależnienia, coraz więcej osób głośno mówi o odstawieniu różnego rodzaju używek i nikogo już nie dziwią imprezy bez alkoholu. Przez ostatnich dziesięć lat dużo się zmieniło w kulturze picia, ale temat nadal wydaje się być studnią bez dna. Ten przydługi wstęp ma zarysować kontekst temu, jak dzisiaj się o tym mówi i pisze, zarówno z perspektywy naukowej i lifestyle’owej.

Bez alko i dragów jestem nudna

Marta Markiewicz Newhomers

Naukowa perspektywa to jedno, suche fakty i statystyki dają wiedzę, ale nie zawsze są wystarczające, aby zmienić coś w swoim życiu. Tutaj lepiej się sprawdza intymna oparta na emocjach opowieść o własnym doświadczeniu destrukcji i ciężkiej drogi wychodzenia na powierzchnię. Marta Markiewicz w Bez alko i dragów jestem nudna obnaża się niemal całkowicie, licząc się z tym, że sama wystawia się na atak i oceniające spojrzenia innych, ale świadomość, że w ten sposób może komuś pomóc, jest jednak silniejsza. Najbardziej w książce Markiewicz jednak wybrzmiewa to, że sami sobie narzucamy myślenie, że to dzięki różnego rodzaju substancjom stajemy się interesujący, zabawni, atrakcyjni, że tylko dzięki alkoholowi potrafimy się odnaleźć w towarzystwie, nie boimy się ludzi i możemy zrobić

wszystko. To właśnie strach przed byciem nudnym jest najpowszechniejszym zapalnikiem do picia i ćpania, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Markiewicz jednak odnalazła komfort w byciu nudną i pokazuje jak czerpać przyjemność z prozaicznych rzeczy, ale też jako organizatorka trzeźwych imprez na co dzień udowadnia, że można się świetnie bawić bez wspomagaczy. Bez alko i dragów to nie jest książka, która poszerzy waszą wiedzę, nie dowiecie się z niej też żadnych nowych rzeczy, ale nie o to chodzi. To pozycja, która trenuje empatię, czasami pozwala poczuć, że nie jest się z czymś samemu i przede wszystkim pomaga zrozumieć, że nuda może być fajna.

PRZEWODNIK PRZEWODNIK

PODRÓŻ jak z bajki

Uzbekistan – moje pierwsze skojarzenie z tym krajem, a tak naprawdę z jego niezwykłą nazwą, to gra w państwa i w miasta jeszcze jako dziecko. Tryumfowałam zawsze, kiedy wylosowano literkę U, bo wcale nie tak łatwo jest znaleźć kraj na tę literę. A ja miałam tę nazwę schowaną głęboko i wyciągałam ją jak asa z kieszeni, wywołując niemałe zdziwienie moich współgraczy.

Wtedy poza nazwą nie wiedziałam o tym kraju zbyt wiele, i nie marzyłam, że kiedyś zobaczę go na żywo.

Teks T i zdjęcia : Estera Hess

Przygotowując się do swojego pierwszego wyjazdu do Uzbekistanu i czytając przewodniki oraz szukając informacji o nim w sieci, wśród podcastów czy na blogach, malował się obraz kraju nieco zbliżonego do Polski, a jednak trochę zacofanego i zaściankowego. Kuchnia miała być ciężka i mało wyrafinowana, a ludzie niezbyt rozmowni. To nie napawało mnie zbytnim optymizmem, ale chęć zobaczenia nowego miejsca była silniejsza niż jakiekolwiek obawy. Uprzedzenia wobec Uzbekistanu prysły już pierwszego dnia, kiedy okazało się, że to kraj bardzo przyjazny, ciepły, gościnny i serdeczny. Znajomość rosyjskiego otwiera jeszcze więcej okien i drzwi, a przede wszystkim zwiększa szanse na potencjalnych rozmówców, bo w postsowieckiej republice więcej mieszkańców mówi po rosyjsku niż po angielsku.

Ciężka niby kuchnia to mity, pewnie, że są potrawy tłuste i syte, ale równie dużo jest owoców (Uzbekistan to lider w uprawie arbuzów i melonów) i warzyw (pomidory, ogórki, bakłażany – pycha). A tutejszy przysmak przyklejany do ścianek rozgrzanych okrągłych glinianych pieców i rozsiewający niebiański zapach z prywatnych małych piekarni od wczesnych godzin porannych to ulubione wspomnienie z Uzbekistanu. Plov zjecie go na pewno, i to nie raz nie dwa, to nic innego jak ryż z dodatkami. Bywa przygotowywany w różnych wersjach i zawsze smakuje inaczej. Warto zobaczyć jego masową produkcję w centrum Taszkentu, gdzie w wielkich, naprawdę wielkich misach chochlą i zwykłym drągiem miesza się i przyrządza plov w różnych wersjach: weselnej na bogato z rodzynkami i suszonymi owocami, w wersji zwykłej

codziennej z kurczakiem, w wersji wzmocnionej z jagnięciną. Każda gospodyni ma swoją popisową wersję plov.

Po dobrym i treściwym obiedzie warto pomyśleć o deserze, a w Uzbekistanie stoiska ze słodyczami uginają się od wielkich brył chałwy. Może być w wersji waniliowej, z kakao, z orzechami, najczęściej jadana jest tutaj chałwa z ziaren słonecznika. Są i inne równie słodkie ulepkowate desery.

Czyli kuchnię i ludzi mamy już sprawdzonych i to niby wystarczy, by podróż była udana, ale to nie koniec, to dopiero wstęp do tego, co czeka nas w tym kraju: zabytki. I to jest dopiero moje odkrycie. Po raz pierwszy miałam naprawdę wrażenie, że przeniosłam się do Krainy 1001 nocy. Samarkanda ze swoimi cudnymi szkołami koranicznymi, ich niesamowitą architekturą, zdobieniami i wspaniałymi kolorami to istna magia i czar. Budynki te stanowiące teraz atrakcję turystyczną częściowo pełnią jeszcze starą funkcję, większość z nich została zaadoptowana na potrzeby zwiedzających, są tu sklepy, galerie, wspaniałe zakamarki, można wejść nawet na dach. A to tylko jedno z takich magicznych miejsc, które można zobaczyć podczas pobytu w Uzbekistanie. Bo równie piękne i z ciekawą historią są zabytki w Bucharze czy w Chiwie – moim ulubionym mieście w tym kraju. Czar orientu, niesamowite formy z kopulastymi wieżami i pięknymi kopułami przypominającymi okrąglutkie bezy. Kolory: niebieski, żółty, biały. Misterne wzory kwiatowe i florystyczne. Wszystko to tworzy na każdym kroku atmosferę miasta jak z bajki. To nierzeczywista scenografia dla filmów o dżinach, arabskich księżniczkach czy Alladynie. Wśród najważniejszych trzech miast poza wspaniałymi zabytkami liczy się także atmosfera tych miejsc.

Najbardziej tęsknię za budzącą się o świcie Chiwą, to miasto którego starówka należy do najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam, otoczona wysokim murem, zachowała swój klimat sprzed wieków. Pierwsze promienie

wschodzącego słońca oświetlają minarety meczetów, a potem nieśmiało rozlewają się po kopułach budynków. Pierwsi ludzie niemrawo wyglądają na ulice, zaczynając swój dzień pracy, sklepikarze odkrywają stragany, ustawiając je w szeregu. Za chwilę wzdłuż głównych tras powiewać będą szale, mienić się kolorami będą piękne talerze i misy, słychać będzie gwar miasta.

Dla odmiany w Bucharze, zwabił mnie też rankiem, zapach świeżego chleba. Szłam z niedowierzaniem, że to właściwy trop, bo z głównej trasy musiałam zboczyć w wąską i zupełnie niepokazową uliczkę. Byłam coraz bliżej, przed domem wisiała tylko klatka z kanarkiem, ale po delikatnym uchyleniu okienka, wewnątrz – niemal w przedpokoju pewnego domu,

uwijało się trzech piekarzy, którzy widząc mnie za oknem, uśmiechnęli się, nie przerywając pracy. Zaprosili do środka, a po chwili ja zajadałam się gorącym chlebem prosto z pieca i popijałam go słodką herbatą. Taki to był poranek.

Na wieczór koniecznie zobaczcie Registan w Samarkandzie – to ich popisowy główny plac z trzema spektakularnymi budynkami. Kiedy robi się ciemno, a obiekty są pięknie podświetlone ich widok jest jeszcze bardziej niesamowity. Cóż, najskromniej na szlaku wspaniałych miejsc wypada sama stolica, ale dla jej obrony polecam wspaniałe metro porównywalne z moskiewskim, obowiązkowo zafundujcie sobie przejazd nawet kilka stacji, a da Wam to pogląd jak wspaniałe są tutejsze perony i stacje metra, nie zapomnijcie o słynnym pomniku Timura bohatera w Uzbekistanie, przed niegdyś – wspaniałym, Hotelem Uzbekistan, zajrzyjcie do manufaktur jedwabiu i koniecznie odwiedźcie muzea, które są naprawdę dobre. Śmiało inspirujcie się nowymi podcastami i blogami, których wraz z bezpośrednimi lotami do Taszkentu z Warszawy przybyło. Już nikt Was nie musi straszyć, wierzcie mi na słowo: Uzbekistan to prawdziwy kraj jak z bajki. Biuro Podróży Esta Travel biuro@estatravel.pl

Będzie się działo

„Sneakers Unboxed: Studio to Street” powered by PRM

Stary Browar zaprasza na wystawę w Pop Culture Gallery

Pop Culture Gallery @Stary Browar, Poznań wernisaż: 10 października 2024 r., godz. 19:00 wystawa czynna do 10 marca 2025 r. W ramach prestiżowej współpracy, jaką Stary Browar nawiązał z londyńskim Design Museum, w Poznaniu od 10 października będzie można zobaczyć wyjątkową wystawę „Sneakers Unboxed: Studio to Street” powered by PRM. Ekspozycja w Pop Culture Gallery @Stary Browar przybliży fenomen butów, które z przedmiotów użytkowych urosły do rangi kulturowych ikon i obiektów kolekcjonerskich. Archiwalne modele, limitowane edycje, kolekcjonerskie „białe kruki” – to prawdziwa gratka nie tylko dla zadeklarowanych sneakerheadów, ale wszystkich użytkowników kultowych butów sportowych. Sponsorem wystawy jest marka PRM, unikalny koncept modowy, w którym luksus przenika się ze stylem ulicznym. Niewiele rzeczy jest tak uniwersalnych i różnorodnych zarazem, jak sneakersy. Wystawa w Starym Browarze zaprezentuje ich historię, wpływ na kulturę i design. Na ekspozycji będzie można zobaczyć kilkaset eksponatów: pierwsze produkty największych międzynarodowych marek, pary z najbardziej rozchwytywanych kolaboracji, modele stworzone przez projektantów mody, innowacyjne prototypy, a także filmy, zdjęcia i materiały udowadniające, że sformułowanie „kultura sneakersowa” nie jest nadużyciem. Ekspozycja sięga nie tylko do historii, ale odpowiada również na pytanie, jak największe sneakersowe marki projektują przyszłość i radzą sobie z wyzwaniami ekologicznymi. Symbolem zwrotu branży w stronę cyrkularności będzie punkt w galerii, w którym będzie można oddać zużytą parę sneakersów. Z zebranych butów powstanie artystyczna instalacja. Wystawę „Sneakers Unboxed: Studio to Street” powered by PRM otworzy wernisaż 10 października o godz. 19:00. Projekt przygotowany we współpracy z Design Museum w Londynie i partnerstwie z marką PRM wpisuje się w długofalowy program wystaw w Pop Culture Gallery @Stary Browar (wcześniej Galerii na Dziedzińcu) dedykowanych popkulturze i modzie. Wydarzenie zostało objęte Patronatem Honorowym Prezydenta Miasta Poznania Jacka Jaśkowiaka.

Sponsor: PRM

Kurator: Wojciech Piotr Onak / OCR Creations

Kuratorka the Design Museum London: Ligaya Salazar

Produkcja: Joanna Tupalska i dział marketingu Starego Browaru

Autor plakatu: Paweł Mildner

Informacje o biletach wstępu: wstęp na wernisaż jest bezpłatny od 11.10 – bilety: 40 zł, do nabycia przy wejściu na wystawę promocja 1+1 gratis dla uczniów, studentów i seniorów: od wtorku do czwartku

1. wtorki miesiąca – wstęp wolny

II Festiwal Moniuszki

Do 13 października Poznań rozbrzmiewać będzie kompozycjami patrona Teatru Wielkiego. Zaplanowane wydarzenia będą szansą, by odkryć Moniuszkę na nowo oraz przekonać się, że jego twórczość zaskakuje, wzrusza i zachwyca. Podczas Festiwalu artyści Teatru wraz z zaproszonymi gośćmi zaprezentują bogaty, różnorodny program, który spełni oczekiwania zarówno widzów stęsknionych tradycyjnych interpretacji

dzieł Moniuszki, jak i czekających na wydarzenia, które w nietuzinkowy sposób ukażą uniwersalizm jego muzyki.

Dyrektor Festiwalu:

Renata Borowska-Juszczyńska

Dyrektor artystyczny: Szymon Mechliński Przewodniczący Rady Programowej: John Allison

Rada Programowa: Jacek Kaspszyk, Ilaria Lanzino, Olena Skrok

Będzie się działo

Będzie się działo

Piękna i Bestia w baśniowej adaptacji Teatru

Cortiqué Anny Niedźwiedź

Piękna i Bestia w reżyserii i według oryginalnego pomysłu Anny Niedźwiedź to zupełnie nowa adaptacja słynnej francuskiej legendy o księciu zamienionym w Bestię. Akcja widowiska toczy się w lesie zamieszkałym przez Elfy i inne mityczne stworzenia. Spektakl realizowany jest w charakterystycznej dla Teatru Cortiqué bajkowej konwencji. Piękna i Bestia to emocjonalna muzyka Gabriela Kaczmarka, porywające choreografie i kostiumy inspirowane dziką naturą. To popisowe numery akrobatyczne, które przenoszą widzów do baśniowego lasu. Na scenie

wystąpią uczniowie Szkoły Baletowej

Anny Niedźwiedź, jej profilu zawodowego - Niepublicznej Szkoły Sztuki

Tańca w Poznaniu oraz zawodowi śpiewacy, tancerze, artyści cyrkowi i akrobaci, współpracujący ze Szkołą Baletową

Anny Niedźwiedź.

Terminy nadchodzących spektakli:

6.10.2024 – godz. 11:00, 13:30, 16:30

7.10.2024 – godz. 9:30, 12:00

8.10.2024 – godz. 9:30, 12:00

12.10.2024 – godz. 16:00

13.10.2024 – godz. 11:00, 13:30, 16:30

Piękna i Bestia to spektakl dla całej rodziny i widzów w każdym wieku.

Czas trwania: 70 min

Premiera – Van Gogh

„Van Gogh” to spektakl baletowy inspirowany życiem i twórczością legendarnego postimpresjonisty. Stworzony przez Davydiuk Dance Company (reżyserem i choreografem jest Viktor Davydiuk), z emocjonalną muzyką Gabriela Kaczmarka, ukazuje wielkość i tragedię życia van Gogha w niezwykle wzruszający i inspirujący sposób. Spektakl zabiera widzów w podróż po świecie artystycznej ekspresji, przedstawiając życie malarza takim, jakim było naprawdę. Jego niełatwe i burzliwe losy odzwierciedla choreografia śmiało wykraczająca poza ramy tańca klasycznego, wykorzystująca również taniec nowoczesny. Całość doskonale oddaje postać i twórczość artysty. Na scenie widzowie będą mogli podziwiać międzynarodowy zespół tancerzy. Ich różnorodne style i umiejętności dotykają istoty życia legendarnego malarza, stając się prawdziwą ucztą dla zmysłów. Wyjątkowej głębi i całości spektaklu dopełniają wizualne projekcje największych dzieł van Gogha, wyświetlane na ekranach LED. Terminy nadchodzących spektakli:

19.10 PREMIERA godz. 16:00, 19:00 20.10 godz. 13:00, 15:30, 18:00 21.10 godz. 9:30 i 12:00

Spektakl dla widzów od ósmego roku życia

Poznań gotowy na podróżniczą przygodę!

W dniach 4-6 października Poznań stanie się stolicą podróży i inspiracji podczas 12. Festiwalu Podróżniczego Śladami Marzeń oraz 3. Rodzinnego Festiwalu Podróżniczego Tup Tup. To wyjątkowe wydarzenie skierowane zarówno do pasjonatów dalekich wypraw, jak i najmłodszych odkrywców, obfituje w inspirujące prelekcje, dyskusje oraz atrakcje dla całych rodzin. Śladami Marzeń: 19 prelekcji z Polski i ze świata Festiwal Śladami Marzeń to prawdziwa gratka dla miłośników podróży. Na uczestników czeka 19 prelekcji, które przeniosą ich w najdalsze zakątki świata. Prelegenci podzielą się swoimi przeżyciami z wypraw do takich miejsc jak Mongolia, Chiny, Jordania, Kolumbia, Afryka, Hiszpania oraz malownicza Polska. W każdej z tych opowieści ukryte są nie tylko fascynujące krajobrazy, ale także historie o przezwyciężaniu trudności, odkrywaniu siebie i czerpaniu radości z podróżowania.

Panel Dyskusyjny: Dlaczego podróż to coś więcej niż sześć liter? Jednym z kluczowych punktów festiwalu będzie panel dyskusyjny zatytułowany „Dlaczego podróż to coś więcej niż sześć liter?”. W tej inspirującej rozmowie, prowadzonej przez Jarosława Rochowicza z Polskiego Radia Koszalin, udział wezmą podróżnicy: Jolanta Rydkodym, Małgorzata Szumska, Marek Turkiewicz, Aleksandra Wierzbowska oraz Michał Woroch. Paneliści podzielą się swoimi doświadczeniami, opowiedzą o wyzwaniach, które napotkali na swojej drodze, oraz o tym, jak podróże stały się dla nich nie tylko

przyjemnością, ale także narzędziem do przełamywania barier i odnajdywania motywacji.

Rodzinny Festiwal Tup Tup: Odkrywanie Świata dla Najmłodszych Równolegle z festiwalem Śladami Marzeń, odbędzie się 3. Rodzinny Festiwal Podróżniczy Tup Tup, dedykowany dzieciom w wieku od 3 do 12 lat. To niezwykła okazja, by najmłodsi uczestnicy odkryli świat poprzez zabawę i edukację. W programie znajdą się krótkie, dynamiczne prelekcje dostosowane do dzieci, trwające od 20 do 45 minut, które poruszą takie tematy jak pociągi, góry, sztuka, muzea, pszczoły, ptaki oraz fascynujące historie o Poznaniu. Dodatkowo, ogromna strefa animacji zapewni mnóstwo atrakcji, wciągając najmłodszych w wir kreatywnej zabawy i nauki. Nie Przegap!

Festiwale Śladami Marzeń i Tup Tup to wyjątkowe wydarzenia, które łączą pasję do podróżowania z inspirującymi historiami i rodzinną zabawą. To doskonała okazja, by spotkać ludzi, którzy nie boją się marzyć i realizować swoje pasje, oraz by zaszczepić w najmłodszych miłość do odkrywania świata. Już teraz zaplanuj weekend pełen wrażeń w Poznaniu i dołącz do tysięcy podróżników, którzy zjeżdżają się z całej Polski, by wspólnie celebrować pasję do podróżowania.

Zapraszamy!

www.sladamimarzen.pl

Fot.
Ewelina
Piguła

się działo

Październik w Polskim Teatrze Tańca

„24/7 Nowych Grzechów” w choreografii i reżyserii Yoshiko Waki 5.10., godz. 20.00, www.bilety24.pl

Konfrontuje nas z biblijnym pojęciem 7 grzechów głównych, inspirując do przemyślenia na nowo, czym jest przekroczenie granicy między dobrem i złem we współczesnym świecie. To czwarta koprodukcja bodytalk z Polskim Teatrem Tańca (Poznań) po JEWROPE (Nagroda dla Teatru Tańca miasta Kolonii w 2014 roku), SOLIDARITOT (uznanym za „Spektakl Roku” w „Jahrbuch tanz” - „Roczniku Taniec” 2019 roku)

oraz ROMEOS & JULIAS UNPLAGUED.TRAUMSTADT (główna nagroda Złoty Yorick na 26. międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku w 2022 roku).

„Wesele. Poprawiny” w reż. Marcina Libera 11.10, godz. 20.00, www.bilety24.pl

Na scenie spotykają się różne generacje: pokolenie dziadków i rodziców, których biografie naznaczyła wielka historia, pokolenie Millenialsów, które łączy konsumpcja i popkultura oraz pokolenie dzieci, którego doświadczenie dopiero się kształtuje. Czy naszym losem jest budzić się po kolejnych weselach z kacem nieodrobionej lekcji historii? Co międzypokoleniowy dialog z Wyspiańskim, seans zbiorowej pamięci, mówi nam o nas samych i dzisiejszej Polsce?

„Wyspa umarłych” koncepcja: Iwona Pasińska 18.10., godz. 20.00 bezpłatne wejściówki: bilety@ptt-poznan.pl

To czas przywoływania tych, którzy przeszli na drugą stronę, podejmowania tematu śmiertelności ludzi i dematerializowania się ich dzieł, ulotności i wskrzeszania pamięci. Realizacja powstała na styku dwóch porządków: symbolicznego i egzystencjalnego. Inspiracją eseju performatywnego współtworzonego przez seniorów są słynny obraz Arnolda Böcklina „Wyspa umarłych” oraz poemat symfoniczny Siergieja Rachmaninowa.

Wszystkie wydarzenia są realizowane w siedzibie Polskiego Teatru Tańca Poznaniu, przy ul. Taczaka 8.

Z radością informujemy, że już 8 lutego 2025 roku powitamy Was na fikcyjnej, nowojorskiej Avenue Q!

Mieszkają tu: początkująca przedszkolanka, niespełniony komik, psychoterapeutka, do której nie zgłaszają się pacjenci, i zdradliwa uwodzicielka, od której lepiej trzymać mężów z daleka. Znajome sąsiedztwo? Ich problemy też są uniwersalne i ponadczasowe.

Musical  Avenue Q  to pełna skeczy nieprzyzwoita komedia o tęsknocie za miłością, samotności, odrzuceniu, namiętności, a przede wszystkim bolesna konfrontacja życiowych planów z rzeczywistością. Cóż zostaje w takich chwilach, jeśli się nie śmiać? Choć bohaterami są lalki, jest to zdecydowanie spektakl dla dorosłych, a niektóre fragmenty dialogów lub piosenek należałoby wręcz wyciszyć. W 2004 roku Avenue Q otrzymało nagrodę Tony w kategoriach: dla

najlepszego musicalu, za najlepszą oryginalną ścieżkę dźwiękową oraz dla najlepszego autora libretta. Na liście najdłużej wystawianych musicali na Broadwayu zajmuje 22. miejsce. Poznańską produkcję wyreżyseruje Łukasz Brzeziński. Kierownictwo muzyczne obejmie Dariusz Tarczewski, a wokalne - Paweł Orłowski. Choreografią zajmie się Barbara Olech. Kostiumy wykreuje Katarzyna Zawal-Piasecka, a scenografię stworzy Grupa Mixer. Nad reżyserią dźwięku będzie czuwał Tomasz Zajma, za reżyserię świateł zaś odpowie Katarzyna Łuszczyk. Autorem wszystkich projektów oraz gotowych lalek będzie Igor Fijałkowski. Rozpoczęto sprzedaż biletów online oraz w kasie Teatru na spektakle od 11 lutego 2025 roku. Miejsca można rezerwować pod numerami telefonu 502 751 213, 511 433 616 oraz 506 658 381, a także pod adresem bilety@teatr-muzyczny.pl.

Będzie się działo

Będzie się działo

Jesienna wyprzedaż szaf w Starym Browarze

Wyprzedaż szaf poznanianek by Ula_lasz 12.10.2024 (sobota), godz. 11:00-16:00 Szachownica, Pasaż 0, Stary Browar Wstęp wolny

Fakt: dawanie ubraniom drugiego życia jest modne. Coraz chętniej odsprzedajemy niepotrzebne rzeczy i kupujemy odzież z drugiej ręki. Jesień to dobry czas na przemyślane rewolucje garderobie – jeśli szukasz efektownych nowych-nie-nowych ubrań, odwiedź Stary Browar w sobotę 12 października. W ten dzień na Szachownicy odbędzie się wyprzedaż szaf stylowych poznanianek. To okazja, żeby odkupić outfity w doskonałym stanie od dziewczyn, których stroje podziwiamy na co dzień na Instagramie. Za selekcję ubrań na wyprzedaży odpowiada stylistka Ula Łaszyńska (@ula_lasz). Jako personal shopperka pomaga klientkom budować szafy, które – jak sama mawia – są niezawodne. Na zaproszenie Uli poznańskie influencerki przygotowały bogaty asortyment ubrań i dodatków, które w Starym Browarze 12 października znajdą nowe właścicielki. Najważniejsze zalety mody pre-owned? Z drugiej ręki można kupić ubrania marek premium w dużo lepszych cenach niż w sklepach. To także droga do bardziej zrównoważonej garderoby. Modowy win-win.

Wystawa DZIKA w Palmiarni Poznańskiej

Wyzwolone na płótnie emocje, feeria barw, nieoczywista ekspresja i głęboka więź z naturą – gwarantują zanurzenie się w zupełnie inną rzeczywistość w przestrzeniach Palmiarni Poznańskiej.

Zapraszamy do świata gdzie natura mówi językiem emocji, a dzikość zyskuje nowy wymiar.

Wystawa trwać będzie o 1-31 października – w godzinach otwarcia Palmiarni.

Wstęp w cenie biletu do Palmiarni.

Autorka – Monika Bartkowiak to artystka, której znakiem rozpoznawczym jest kolor i siła emocji. W swych pracach wyraża głębokie uznanie dla piękna świata i natury, dodając szczyptę tajemniczości, surrealizmu i niebanalnej wizji świata. W twórczości artystki można dostrzec wszechstronność mediów i bogactwo kolorów, które mieszają się na płótnie tworząc zachwyt, ożywione emocje i ekspresję.

Jak mówi autorka: „Ta wystawa to dzikie zwierzęta uchwycone w sposób, który nie tylko oddaje ich naturalne piękno, ale też ukazuje ich siłę i wyzwala emocje. Obrazy, które zobaczycie to połączenie intensywnych kolorów, malarskiego spojrzenia, niekiedy

ekstremalnej i nieoczywistej ekspresji oraz głębokiej więzi z naturą. Każde pociągnięcie pędzla to zaproszenie Was do świata, gdzie natura mówi językiem emocji, a dzikość zyskuje nowy wymiar.”

Śniadanie z architektami w salonie Bizzarto

z djęcia : M ateriały prasowe

niadanie z projektantami i architektami wnętrz” to tytuł spotkania, które odbyło się 27 września 2024 roku w salonie Bizzarto, w Galerii Polskie Meble w Poznaniu. Organizatorami wydarzenia były marki Bizzarto, Jawor Parkiet oraz Galeria Polskie Meble. Zgromadzeni goście mieli okazję wysłuchać prelekcji Marcina Pobożego z agencji Home Sweet Home PR, który omówił temat Marki osobistej architekta wnętrz, wskazując na kluczowe kroki

w budowaniu wizerunku. Z kolei Aleksandra Kamińska, ekspertka od mediów społecznościowych, podzieliła się praktycznymi poradami dotyczącymi prowadzenia social mediów. Tomasz Modrzejewski z Bizzarto oraz Sebastian Sklepik z firmy Jawor Parkiet przedstawili oferty marek i zapowiedzieli nadchodzące nowości. Spotkanie było doskonałą okazją do wymiany doświadczeń i zdobycia praktycznej wiedzy dla architektów i projektantów wnętrz.

XVII Urodziny Galerii

Polskie Meble

z djęcia : M ateriały prasowe

Wrzesień jak co roku kończy się urodzinami Galerii Polskie Meble przy Al. Solidarności 34 w Poznaniu. W tym roku w holu głównym galerii odbyły się mini Targi Designu i Rękodzieła. W salonie firmowym LIVINGROOM odbyło się spotkanie, podczas którego z Ewą Nogaj z YouNick Design oraz Tomaszem Jędrzejewskim z WZAR mogliśmy porozmawiać o „Designie miejsc codziennych. Jak łączyć design ze sztuką?”.

Uczestnicy wydarzenia mogli zapoznać się z bogatą ofertę produktową marki LIVINGROOM oraz filozofią firmy. W przestrzeni STREFY DESIGNU na piętrze galerii odbyły się warsztaty malarskie podczas, których każdy mógł stworzyć swoje unikatowe dzieło.

Partnerami tegorocznej edycji urodzin byli: YouNick Design, Lexus Ławica Poznań, Toyota Mikołajczak Ławica, Wielkopolski Związek Artystów i Rzeźbiarzy.

Good

Time Day Spa

świętuje 9. urodziny i zmienia nazwę na SPA52

z djęcia : M. z akrzewski

Wramach obchodów kolejnych urodzin Good Time Day Spa, odbyło się wyjątkowe wydarzenie, które stało się doskonałą okazją do zaprezentowania sylwetek nowych właścicieli oraz omówienia planów na przyszłość. Kluczowym punktem spotkania była prezentacja nowej nazwy –SPA52, która nawiązuje do adresu przy ul. Grunwaldzkiej 52, co podkreśla nowa identyfikacja wizualna marki.

Podczas wydarzenia wystąpili również przedstawiciele marek współpracujących ze SPA, a urodziny uświetnił inspirujący wykład psychologa Jacka Walkiewicza. Na gości czekało wiele atrakcji, w tym niespodzianki, które dodały uroczystości wyjątkowego charakteru. Smakowite potrawy serwowane przez kucharzy oraz starannie dobrana muzyka stworzyły idealne tło do rozmów i celebracji. Dzięki dbałości o każdy detal, cała impreza przebiegła w niezwykle przyjemnej i swobodnej atmosferze, co sprawiło, że jubileusz był nie tylko okazją do świętowania, ale także do budowania wspólnych wspomnień i relacji.

Wszyscy

byliśmy

kowbojami! Relacja z modowego pikniku

Starego Browaru

z djęcia : M arek z akrzewski , d rone & M ore

To nie Dziki Zachód, to Stary Browar! 6 września browarowy park wypełnili kowbojki i kowboje. Westernowy sznyt, westernowy szyk – tak klienci kultowego centrum handlowego bawili się na modowym wydarzeniu roku – pikniku „Wszyscy jesteśmy kowbojami”.

Kapelusze, dżinsowe kurtki, kowbojskie buty, bandany – goście doskonale wczuli się w tegoroczny motyw przewodni i przygotowali efektowne stylizacje. Przy wejściu każda kowbojska para otrzymała poczęstunek, który zadowolił nawet najbardziej wygłodniałych ranczerów – o menu zadbała załoga Whiskey in the Jar, restauracji, która o dobrym amerykańskim jedzeniu wie wszystko. Jeśli western, to musi być szeryf – Magdalena Kowalak, prezes spółki zarządzającej Starym Browarem, wspierana przez Martę Klepkę, twórczynię konferencji Być Kobietą On Tour i dyrektorkę Lake Hill Resort & Spa w Karkonoszach, dbała o porządek wieczoru ze sceny. Oddała ją w dobre ręce, a raczej gitary Johna Portera i Agaty Karczewskiej z zespołem. Bo jeśli western, to country! Najbardziej kreatywne pomysły na przyszłoroczny motyw przewodni pikniku nagrodzono upominkami od marek Starego Browaru: Jarosława Ewerta (Pasaż +1), pARTs Jewellery i Volvo Firma Karlik (Pasaż 0), Kliniki La Perla (Pasaż +2), Design Optyk (Pasaż +1), a także przygotowanymi przez Martę Klepkę voucherami do Lake Hill Resort & Spa w Karkonoszach i na Mazurach oraz do Pałacu Pakoszów. Wszystko, co dobre szybko się kończy, ale emocje zostają: kowbojski piknik zapamiętamy na zawsze!

Spotkanie Loży

Wielkopolskiej

Business Centre Club

z djęcia : M ichał M usiał

Spotkanie Loży Wielkopolskiej Business Centre Club (BCC), które odbyło się 26 września 2024 roku w Hotelu Andersia, zgromadziło wielu przedsiębiorców oraz wyjątkowych prelegentów. Katarzyna Jakubowska, Dyrektor Loży Wielkopolskiej BCC, otworzyła spotkanie, a następnie dr Łukasz Bernatowicz, Prezes ZP BCC, omówił rolę organizacji w Radzie Dialogu Społecznego. Kolejni prelegenci, w tym Michał Borowski, Katja Łożina i Dariusz Strugliński, poruszyli kluczowe tematy związane z podatkami, wsparciem biznesu i działalnością administracji skarbowej. Inspirującymi wystąpieniami uświetnili wydarzenie Adam Kszczot, dr Maciej Kawecki oraz Szymon Brodziak. Spotkanie zakończyło się networkingiem, który sprzyjał wymianie doświadczeń i integracji środowiska biznesowego.

Kobiece pożegnanie lata w Sarbinowskiej!

Girls Just Want To Have Fun” – pod takim hasłem w ostatni piątek września odbył się event w restauracji Sarbinowska. Lokal wypełniły pewne siebie, piękne kobiety, które w ten wieczór celebrowały swoją kobiecość.

Welcome drink na dobry początek, przekąski, sałatki i finger food w ramach bufetu, degustacja wyjątkowego, kobiecego piwa, to tylko niektóre elementy wieczoru.

Restauracja zadbała o świetny wystrój, muzykę do tańca z saksofonem na żywo i liczne atrakcje dla kobiet. Śmiech i dobra kobieca energia wypełniły lokal, udowadniając, że każda okazja do spotkania jest dobra.

Sarbinowska to świetna kuchnia, pięknie podawane drinki, doskonała organizacja.

Parkiet szalał, Flash Box cały czas wypełniały kolejne grupy przyjaciółek, a babskim rozmowom nie było końca!

W ramach eventu można było zobaczyć m.in. piękne stroje zaprojektowane przez Andżelikę Chruścińską, wystawę kobiecych zdjęć Małgorzaty Sobczak, a w Strefie Beauty, zorganizowanej przez Instytut IDEA Fit & Spa, uczestniczki miały okazję przyjrzeć się bliżej zabiegowi wzmacniającemu pośladki oraz skorzystać z profesjonalnych porad i usług, co podkreśliło wyjątkowy, kobiecy charakter wieczoru.

To był wspaniały wieczór, pełen radości, dobrej zabawy i wyjątkowej atmosfery. Uczestniczki pożegnały lato w najlepszym stylu, a już niedługo spotkamy się ponownie podczas kolejnych wydarzeń w Sarbinowskiej, które zapowiadają się równie ekscytująco.

Pret-a-porter by City Code Anna Grygier

z djęcia : M ateriały prasowe

Wpięknej odrestaurowanej kamienicy przy ul. Libelta 27 w Poznaniu, City Code  Anna Grygier zaprezentowała swoją najnowszą kolekcję pret-a-porter jesień/ zima 2024/2025.

City Code słynie z dopracowanych krojów w najdrobniejszych szczegółach.

Widać tu różnorodne marynarki, spodnie, trencze oraz suknie. Wzrok przykuwają niezwykle pieczołowicie dopracowane palety kolorów. Całość zamienia się w niezwykłą streetstylową ucztę rodem z najpopularniejszych światowych fashion-weeków.

Zebrani licznie goście i fani marki – której atelier znajduje się właśnie przy ul. Libelta 27 – mogli zobaczyć połączenie kapsułowej kolekcji z kreacjami wieczorowymi. Zasadą projektantki jest pozwolić każdej klientce City Code poczuć się nowocześnie i wyjątkowo.

Specjalnym gościem spotkania, które miało miejsce 6 września br., zaproszonym do współpracy z marką, była Karolina Pytlakowska, założycielka i projektantka Decolove Atelier. Zaprojektowane przez nią nakrycia głowy i jedwabne kwiaty dopełniły prezentowane kreacje.

Szczególne podziękowania należą się poznańskim partnerom, którzy wsparli wydarzenie: „Poznański Prestiż’, Palce Lizać Bistro & Cafe, SunewMed+, SMCTAX, Volvo Karlik.

Producentkami pokazu były niezastąpione: Anna Bowsza i Patrycja Kamińska.

Sport potrzebuje biznesu, a biznes sportu

z djęcia : M ateriały prasowe

Wspotkaniu organizowanym przez Partnerskie Kluby

Biznesu Wielkopolska oraz Wielkopolski Związek

Piłki Nożnej – 19 września 2023 roku – spotkali się przedsiębiorcy, aby wziąć udział w biznesowym networkingu.

Spotkanie zgromadziło partnerów PKB Wielkopolska, sponsorów klubów sportowych z Wielkopolski oraz przedsiębiorców, którzy są zainteresowani poznaniem projektu PKB Wielkopolska. Wydarzenie było kolejnym działaniem, które ma umacniać współpracę biznesu ze sportem, tak aby poprzez mocne środowisko przedsiębiorców realizować wspólne cele.

Biznes i sport mają wiele wspólnego, a frekwencja i dobra atmosfera podczas wrześniowego spotkania zdecydowanie to potwierdziły.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.