Miasta Kobiet grudzień 2017

Page 1

grudzień 2017

Anna Skrobiszewska Droga do szczęścia str. 6-8


WYDAWCA: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Dominika Kucharska, tel. 52 326 31 34 dominika.kucharska@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Paulina Błaszkiewicz paulina.blaszkiewicz@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 angelika.suminska@polskapress.pl

MIASTA PEŁNE GWIAZD Polowanie na prezenty, wielkie przygotowania, planowanie spotkań w rodzinnym gronie… Czy ten świąteczny szał już się zaczął? Poczekajcie jeszcze. Najpierw wybierzcie się z nami w niezwykłą podróż. W tym miesiącu odwiedzamy niepozorne Lipno, z którego w jednej chwili przeniesiemy się do świata hollywoodzkich gwiazd, fleszy i kinowych wzruszeń. To właśnie tam urodziła się Pola Negri, wielka aktorka, postać nie z tego świata. Poznacie ją bliżej dzięki Bożenie Piotrowskiej z Lipnowskiego Towarzystwa Kulturalnego im. Poli Negri (str. 12-14). To nie jedyna gwiazda w tym wydaniu „Miast Kobiet”. Do męskiej perspektywy zaprosiliśmy Michała Baryzę, finalistę programu Top Model, który z małego Konecka przebił się do wielkiego świata modelingu. Przed kamerami zachwycił wszystkich – nie tylko swoim wyglądem, ale i osobowością. Część siebie pokazał i nam - na zdjęciach oraz w rozmowie (str. 36-38). Grudzień to także czas koncertów oraz spotkań poświęconych pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Od jego śmierci minęło w tym roku 16 lat. Anna Skrobiszewska, żona artysty, opowiedziała nam, jak trudna była jej droga do szczęścia po stracie ukochanej osoby (6-8). Zanim więc utkniecie na dobre w świątecznej gonitwie, zatrzymajcie się na chwilę. Usiądźcie wygodnie z kubkiem herbaty i „Miastami Kobiet” w ręku. Czytając ten numer przekonacie się, że grudzień ma zdecydowanie więcej twarzy.

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl

ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa

LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIASTA KOBIET”

„Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

Nie kończymy jeszcze darmowej prenumeraty - jeśli chcecie otrzymywać „Miasta Kobiet” pocztą, wejdźcie na nasz facebookowy profil i napiszcie do nas wiadomość!

R

E

% 1Z0 NIŻKI

lniczek dla czytelników i czyte IASTA Hasło: MIET KOB

K

L

A

M

A

GABINET PSYCHOLOGICZNY PO-MOC PSYCHOLOG dr Maja Łoś GABINET ul. Ugory 2/9, Bydgoszcz

tel. 502 997 814 www.pomoc-psycholog.com 007931615

007885860


MAKE-UP

Kolekcja JESIEŃ-ZIMA 2017. Zapraszamy do Salonu Jean Louis David w C.H. Focus w Bydgoszczy.

FRYZURA

PLANETA MODA

C Z E R W O N O Ś C I

u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47

D O

P O D

K O B I E C A

M O C

D A S Z K I E M

ST YLIZACJA AGNIESZKA CESARZ

Kolor zawsze powoduje ożywienie. Tak jest i tutaj. Całe zestawienie barw harmonijnie współgra z białą koszulą. W każdym przypadku jest ona synonimem klasy, szyku, elegancji i kobiecej siły. Taki wybór sprawdzi się przy wielu okazjach.

Ciepło, wygodnie i w zgodzie z trendami. Kurtki puchowe to hit sezonu, a czerwień jest sugestywna, dynamiczna, ma moc. Bazą stylizacji jest szara sukienka, która tworzy zgrany duet ze skórzanymi szelkami. To zestaw idealny na deszczową aurę.

SIMPLE płaszcz - 1499,90 MEDICINE koszula - 99,90 H&M sweter - 79,90 TATUUM spodnie - 249,90 SIMPLE pasek - 299,90 H&M czapka - 39,90 TATUUM broszka - 39,90 UNISONO torebka - 219 GINO ROSSI buty - 599,90 WITTCHEN rękawiczki - 219 TIME TREND zegarek Baby-G - 519

MONNARI płaszcz - 659 TATUUM koszula - 179,90 RYŁKO czółenka - 249,90 ORSAY torebka - 99,90 ORSAY opaska - 39,90 ORSAY pierścionek - 19,90 ORSAY obrączki - 19,90 PROMOD pasek - 59,90 TIME TREND zegarek Lorus - 379

WITTCHEN kurtka - 799 WITTCHEN plecak - 699 SIMPLE sukienka - 499 SIMPLE szelki - 229,90 SIMPLE bransoletka - 199,90 MEDICINE czapka - 29,90 TATUUM szalik - 99,90 OFFICE SHOES kalosze Hunter - 619 H&M kolczyki - 29,90 TIME TREND zegarek Atlantic - 865

ZAPRASZAMY DO CH FOCUS NA STYLOWE SOBOTY ZE STYLISTKĄ Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/

007875463

Twoja przyjaciółka dzwoni i zaprasza na spacer? Wskocz w wygodne buty w odcieniu świerku, które doskonale komponują się ze spodniami w kratkę. Stylizację w kolorach pasteli ożyw kontrastującymi dodatkami. Świetny efekt gwarantowany.


kultura w sukience

Grudzień zawsze kojarzyć się nam będzie ze świętami Bożego Narodzenia. Za oknem śnieg, przy stole najbliżsi, w głowie nowe wyzwania. To również miesiąc gorących premier filmowych, na które zapraszam do bydgoskiego kina Helios. Zacznijmy od propozycji dla najmłodszych. 1.12 na ekrany wchodzi animowana „Pierwsza gwiazdka”, czyli opowieść o świętach widzianych z perspektywy zwierząt. Tego samego dnia odbędzie się premiera, którą szczerze polecam - najnowszy obraz Woody’ego Allena „Na karuzeli życia”. Losy bohaterów splatają się w parku rozrywki na Coney Island w latach 50. ub. wieku. Starzejąca się aktorka wiedzie nieudane życie, jej mąż to były alkoholik, a pasierbica ma kryminalną przeszłość. Niedola głównej bohaterki zaczyna nabierać kolorów, gdy w miasteczku pojawia się młody ratownik (Justin Timberlake). Tydzień później komedia familijna „Mikołaj i spółka”. Elfy rozchorowały się tuż przed Wigilią, nie są w stanie zapakować żadnego prezentu… Czy uda się uratować tegoroczne Boże Narodzenie? Dowiemy się wkrótce. Fanów „Gwiezdnych wojen” zapraszam na kolejną część „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi” od 14.12. Dla tych, którzy nie widzieli jeszcze poprzedniego epizodu i chcieliby zobaczyć przedpremierowo ósmą część, organizujemy również Mini Maraton Gwiezdnych Wojen - 13.12, godz. 18. Ponadto już w sobotę 15.12 będzie możliwość spotkania w naszym kinie postaci z filmu. Planujemy mnóstwo atrakcji i zabawy! Przybywajcie i niech moc będzie z Wami. Dwa dni przed Wigilią zapraszam na „Magiczną zimę Muminków”. W polskiej wersji dubbingowej usłyszymy m.in. Piotra Fronczewskiego, Macieja Musiała, Natalię Kukulską czy Macieja Stuhra. Jeśli przed świętami nie uda się Wam znaleźć chwili na kino, warto nadrobić ten czas 29.12. Tego dnia czekają na widzów dwie premiery: „Jumanji: Przygoda w dżungli” oraz kolejne perypetie kultowego misia w filmie „Paddington 2”. Pragnę życzyć wszystkim Czytelniczkom „Miast Kobiet” klimatycznych i pięknych świąt Bożego Narodzenia, a w nowym roku spełnienia marzeń i dużo radości. E

K

Zakład Praktyk Kulturalnych MCK zaprasza 14.12. w godz. 17-20 na ostatnie w tym roku spotkanie w ramach cyklu Koło Gospodyń Miejskich, podczas którego przyozdobimy drewniane szkatułki! Prowadząca Justyna Żywiecka zdradzi nam kilka sposobów na nadanie naszego stylu pudełku na precjoza. Może stać się ono doskonałym prezentem świątecznym dla przyjaciółki, mamy, siostry lub elementem naszej toaletki. Warto zapisać się już dziś! Zgłoszenia pod adresem: dominika.kiss-orska@mck-bydgoszcz.pl, cena: 20 zł (bilety do nabycia w MCK).

14

grudnia

GRZEGORZ CIECHOWSKI SYMFONICZNIE 14 2

CKK JORDANKI 14 GRUDNIA

września grudnia

W grudniu mija 16 lat od śmierci Grzegorza Ciechowskiego. W hołdzie dla tego niezapomnianego artysty odbędzie się w Toruniu niezwykły koncert. Opracowań utworów ikony polskiej sceny muzycznej i zespołu Republika podjął się sam Krzysztof Herdzin - dla Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej. Do współpracy i występu na scenie zaprosił gwiazdy - Renatę Przemyk, Katarzynę Groniec, Jacka Bończyka i Adama Nowaka. Orkiestra zagra pod batutą Marka Czekały. Emocji nie zabraknie, takiej okazji nie można przegapić! L

A

M

A

KOSMETYKI  WŁOSY  CIAŁO  PAZNOKCIE Jesteśmy już w centrum miasta na Gdańskiej 54 52 321 20 96

85-791 Bydgoszcz - Fordon

Twardzickiego 33b 604 221 551, 52 342 09 05

www.ladysi.com.pl

Przyjdz zrób zakupy w sklepie stacjonarnym do 15.12 i wylosuj główna nagrodę. Szczegóły na www.ladysi.com.pl

Nasi eksperci doradzą w wyborze kosmetyków

007910736

R

BARKA LEMARA 14 GRUDNIA

listopad

grudzień

ALICJA RĄCZKA, DYREKTORKA KINA HELIOS, POLECA:

KOŁO GOSPODYŃ MIEJSKICH: SZKATUŁKI


007916397

Interferie Barbarka w Świnoujściu

BOŻE NARODZENIE

• T����� 20.12 -27.12 2017 1309 �� /os�b� � p��.1 o�. , 1�29 ��/os�b� � p��.2-3 o�. • 7 noclegów w przytulnych, komfortowych pokojach ze świątecznym klimatem • drink powitalny • pełne wyżywienie (śniadanie i kolacja w formie bufetu, obiad serwowany do stolika) • uroczyste menu - tradycyjna kolacja Wigilijna z niespodzianką pod choinką • Wigilijne kolędowanie w świątecznym nastroju przy świecach • Świąteczne menu w 1 i 2 dzień • pakiet 10 zabiegów leczniczych zleconych przez lekarza • kije do Nordic Walking 1 x dzień za 1 zł JESIENNY • Prezent powitalny w dniu przyjazdu w każdym pokoju

RELAKS DLA ZDROWIA

• T����� 02.12 – 23.12 2017 8 ��� - 609 ��

• 7 noclegów, pełne wyżywienie - śniadanie i kolacja w formie bufetu, obiad (dwa dni do wyboru) serwowany do stolika • konsultacja lekarska, 10 zabiegów leczniczych zleconych przez lekarza (szeroki wachlarz zabiegowy) przy pobycie 14-dniowym BONUS 30 zabiegów leczniczych • voucher do kawiarni w wysokości 30 zł

ZNIŻKI:

REZERWACJE: Inteferie Barbarka 72-600 Świnoujście • ul. Kasprowicza 8, tel. 91 321 25 31• 91 321 54 06 www.inteferie.pl • barbarka@interferie.pl

007920589

• dzieci do 5,99 lat – pobyt bezpłatny (wspólne miejsce w łóżku z osobą pełnoletnią) • dzieci w wieku 6-13,99 lat – 50% zniżki (nocleg na dostawce) Przy ofercie nie uwzględniamy kart kabatowych


6

miastakobiet.pl ZDJĘCIE TOMASZ CZ ACHOROWSKI

MAKIJAŻ OLIWIA GODLEWSKA

DROGA DO SZCZĘŚCIA

DWÓR ARTUSA

jej portret


jej portret Zawsze czułam się dobrze prowadząc dom i zajmując się dziećmi. Nie myślałam o tym, by robić karierę jako aktorka, malarka czy dziennikarka. Wiedziałam, że spełnię się w bliskości z ukochaną osobą. Z Anną Skrobiszewską* rozmawia Paulina Błaszkiewicz

Wiesz, jakie jest pierwsze słowo, które wypowiadają ludzie, gdy słyszą „Anna Skrobiszewska”? Wdowa? Tak. Co myślisz, gdy mówią o Tobie „wdowa po Ciechowskim”? W ogóle nie identyfikuję się z tym słowem. W Polsce wdowa to ktoś, kto płacze po zmarłym małżonku do końca życia. To jest niezgodne z moją naturą. Nie wpisuję się w tradycję nakazującą wdowom umierać w żałobie, choć teraz wiem, że wiele osób tego ode mnie oczekiwało. Jestem optymistką, kocham życie. Nie potrafiłabym całe życie płakać. Zostało mi to chyba z dzieciństwa. To znaczy? Kiedy byłam małą dziewczynką i płakałam, to miałam migreny. Ból głowy mobilizował mnie do tego, by nie płakać. Wdową zostałam w wieku 33 lat, z dwójką dzieci i w trzeciej ciąży. Zawsze myślałam o tym, co się działo na bieżąco. Śmierć Grzegorza była dla mnie szokiem, ale to doświadczenie - poza tym, że pokazało mi, jakie życie potrafi być nieprzewidywalne - sprawiło też, że jeszcze bardziej skupiam się na „tu i teraz”. Wróćmy na chwilę do tego, co było. Mogłabyś dokończyć zdanie: Poznaliśmy się…? Poznaliśmy się po jednym z koncertów. On był dorosłym facetem, starszym ode mnie o dwanaście lat, a ja nastolatką. Byłam fanką wpatrzoną w swojego idola. Zbliżyliśmy się do siebie, gdy zaczęłam się opiekować Weroniką - jego wówczas półroczną córką ze związku z Małgorzatą Potocką. Na początku miałam tylko pomagać przy dziecku, ale wkrótce z nimi zamieszkałam. To taka historia trochę jak z „Kopciuszka”. Jak wyglądała wtedy Twoja codzienność? Grzegorz pracował w domu. Rano po śniadaniu pił kawę i szedł do studia do piwnicy. Małgorzata była w domu gościem, a ja zajmowałam się domem i dzieckiem. Dużo czasu spędzałam z Grzegorzem. To nas do siebie zbliżyło. On pochodził z tradycyjnego domu i aby tworzyć, potrzebował spokoju i stabilizacji. Uważał, że szczęśliwy dom to najlepsze, co można dać dzieciom. A Ty? Mieliśmy podobne priorytety. Zawsze czułam się dobrze, prowadząc dom i zajmując się dzieć-

mi. Nie myślałam o tym, by robić karierę jako aktorka, malarka czy dziennikarka. Wiedziałam, że spełnię się w bliskości z ukochaną osobą. Z zajętym mężczyzną? Wtedy nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. To był dla mnie piękny, ale i bardzo ciężki czas. Romans z żonatym facetem to nie jest komfortowa sytuacja, ale czy można tak naprawdę o czymś decydować, gdy spotyka się swojego idola, z którym zaczyna się tworzyć bliską relację? Z drugiej strony byłam przekonana, że pakuję się w coś, co nie ma żadnej przyszłości. Dlaczego? Grzegorz mówił, że zostawiając matkę swojego dziecka, zostawia też Werę. Nie chciał tego. Pierwsze małżeństwo mu nie wyszło, a w drugim związku miał stworzyć dom. Na pewno nie chciał nikogo krzywdzić, ale wychodziło tak, że krzywdziliśmy siebie oboje. To trwało kilka lat. Byłam samotna, sama w święta i sylwestra, jako ta trzecia. Później próbowałam z tym walczyć, pokazać mu, że jestem niezależna. Rozstawaliśmy się wiele razy, a za chwilę i tak do siebie wracaliśmy. Wszystko zmieniło się przypadkiem, gdy mój wujek z Nowego Jorku zgłosił naszą rodzinę na loterię wizową. Pewnego dnia przyszła do mnie koperta z biura imigracyjnego z informacją, że wygrałam i mogę lecieć do Stanów. Wcale mnie to nie zachwyciło, emigracja to też samotność i jakiś rodzaj ucieczki. Pomyślałam jednak, że nie mam nic do stracenia. Chyba jednak trochę miałaś? Wiedziałam, że wyjeżdżając do Stanów zostawiam Werę. To było trudne, bo my byłyśmy bardzo zżyte, ale postanowiłam, że wyjadę na zawsze. Porozdawałam wszystkie swoje rzeczy, chciałam się odciąć. To był czas powstawania płyty „Siódma pieczęć” Republiki. Kiedy powiedziałam Grzegorzowi o swoim wyjeździe, wszystkie teksty napisał w kilka dni. Pamiętam, że wziął mnie do studia. W powietrzu unosił się zapach perfum, których używał intensywnie. Moczył ręce w tym zapachu i wszędzie go za sobą zostawiał… Czym pachniał? Fahrenheitem Diora, był jakiś zapach Ives Saint Laurenta, słynny Jazz, ale nieważne. W studiu roznosił się jego zapach połączony z papierosami. Założył mi słuchawki, włączył muzykę w świetnej jakości, usiadł naprzeciwko mnie i obserwował. Gdy posłuchałam tych piose-

nek, to pomyślałam, że teraz dla wszystkich to będzie jasne. To były: „Reinkarnacje”, „W ogrodzie Luizy”- nasze historie. Prawie cała płyta jest o nas. Chciał Cię w ten sposób zatrzymać? Tak, jestem tego pewna. Poprzez muzykę chciał wpłynąć na moją decyzję. Nie liczyłam na tak szybki ruch z jego strony, ale on od razu zadzwonił do menedżera, by załatwiał koncerty w Stanach. Wyjechałam, próbowałam układać tam sobie życie na nowo. Dwa miesiące później mój wujek przyleciał do Polski. Dostał od Grzegorza list i kasetę dla mnie. Otworzyłam kopertę z napisem „Ania” dopiero po dwóch dniach, kiedy jechałam metrem. Grzegorz napisał wiersz, z którego później powstała piosenka „13 cyfr” - o tym, jak tęsknota za mną go niszczy, jak nie potrafi żyć beze mnie. To było piękne i bardzo smutne. Po dwóch miesiącach przyleciał i na lotnisku zapytał, czy zostanę jego żoną. To był dla mnie szok. Całe życie na to czekałam, a wtedy nie wiedziałam, co mam zrobić. Grzegorz ciągnął za sobą też ten rock’n’rollowy styl życia, a to kłóciło się z tym, jak wyobrażałam sobie dom. U niego i Małgorzaty zdarzały się różne używki i ja o tym wiedziałam. Bałam się, że przeniesie to do naszego związku, ale powiedział, że zrobi wszystko, żebyśmy byli razem. Była afera, gdy wszystko się wydało? Jeszcze jaka! To były czasy, kiedy w Polsce ukazał się pierwszy tabloid „Halo”, 1994 rok. Trafiłaś tam? Tak, jako ta trzecia, ale nie to było najgorsze. Grzegorz wrócił i powiedział o wszystkim Małgorzacie. Wpadła w szał. Potłukła niemal wszystkie szklane rzeczy w ich domu. Mama Grzegorza do dziś nie może odżałować rodowej porcelany, którą jej podarowała. W pył poszły też wszystkie lustra, szyby w kredensach. Później jej kartą przetargową było dziecko, ale Grzegorz i tak wyszedł z tego domu, tylko w jesiennej kurtce. Nie wziął nic. Przez jakiś czas nie mógł nawet pracować, bo ze studia nic nie zostało. Zaczynaliście od zera? Tak, kilka lat minęło, zanim się wszystko wyprostowało. Weronika zaczęła do nas przyjeżdżać dopiero po pewnym czasie, z workami ubrań do prania. To była jedna z prób upokarzania mnie, ale to nie zmienia faktu, że od tego momentu przeżyliśmy ze sobą wspaniałe osiem lat. Urodziła się Hela, potem Bruno, no i zaszłam w ciążę z Józią.

miasta kobiet

grudzień 2017

7


jej portret Prawdziwa sielanka. To co się właściwie stało w grudniu 2001 roku? Mieliśmy przeprowadzkę. Chcieliśmy wybudować dom. Kupiliśmy działkę pod Warszawą i by być blisko budowy, wynajęliśmy dom na osiedlu. Wprowadziliśmy się w poniedziałek. Grzegorz podłączał sprzęt - wieże, telewizję itd. Ustawił wszystko, usiadł i powiedział, że źle się czuje. Wiedziałam, że coś jest nie tak, bo on nigdy nie czuł się źle. Spojrzałam na niego i zapytałam tylko, czy mam wezwać pogotowie. Nie chciał, zdecydowaliśmy, że sami pojedziemy do najbliższej przychodni. Grzegorz pożegnał się z dzieciakami i wyszliśmy. Z badań nie wynikało nic. Powiedziano nam, że nie jest to zawał, ale pewne parametry są podwyższone. Dostaliśmy skierowanie do szpitala, a tam Grzegorza do gabinetu zawieziono już na wózku, bo nie był w stanie iść. Minęły chyba dwa dni, zanim lekarze stwierdzili, co mu jest. Tomografia wykazała tętniaka. Lekarz wezwał mnie na szóstą rano w piątek i zakomunikował nam, że Grzegorz ma śmiertelną chorobę i mamy podjąć decyzję o operacji. Dostaliśmy dwie godziny do namysłu, ale wielkiego wyboru nie mieliśmy. W pewnym momencie Grzegorz powiedział: „Ty decyduj”. Jego stan stale się pogarszał. Do tego był to okres tuż przed świętami i w szpitalu było mniej lekarzy niż zwykle. W końcu oboje podjęliśmy decyzję o operacji. Musieliście być przerażeni… Ja w swoim optymizmie nie myślałam, że może się coś stać. Grzegorz chyba miał większą świadomość powagi sytuacji, ale nie chciał o tym mówić. Przed operacją, która trwała cały dzień, powiedzieliśmy sobie: „To na razie”. Wieczorem kazano mi jechać do domu. O godzinie 20.30 zadzwonił lekarz z informacją, że wszystko się powiodło i trzeba czekać, aż organizm się wybudzi. Byłam wymęczona tymi dniami, zasnęłam. O 22.30 znowu zadzwonił lekarz i powiedział, że sytuacja się skomplikowała. Usłyszałam, że wystąpił rozległy zawał i nastąpiła śmierć mózgowa. To były dla mnie kompletnie nieznane terminy, a lekarz dodał tylko, że nawet jeśli stan Grzegorza się poprawi, to będzie żył w śpiączce. Odłożyłam telefon i powiedziałam do mamy: „On już nie żyje”. Czułam intuicyjnie, że jego już nie ma. Powiedziałam, że jest podtrzymywany przy życiu. O 8.35 zadzwonił telefon ze szpitala, że nastąpił zgon. Nic nie pamiętam z tamtych świąt. Wiem, że byłam na zakupach, kupiłam coś dzieciakom i udawałam, że jest Wigilia. Nie powiedziałaś im? Werze i mamie powiedziałam wprost, ale Hela i Bruno byli u znajomych. Bawili się z dziećmi w chowanego. W pewnym momencie Bruno usłyszał w radiu, że Grzegorz nie żyje. Nie wiedział, co się dzieje. Przybiegł do Heli, która zapytała ciocię, czy to prawda. Wtedy do nich pojechałam. Po drodze zastanawiałam się, co im powiedzieć. Sama nie mogłam tego zrozumieć, a wiedziałam, że muszę wypowiedzieć zdania, które oni zapamiętają na całe życie. Wymyśliłam bajkę o krainie ze śniegiem, za którą tata zawsze tęsknił. Musiał tam pójść, by nad nami czuwać i tam będzie na nas

8

miastakobiet.pl

czekał. Hela zadawała dużo pytań, ale Bruno już nigdy na ten temat nie mówił. To, co przeżyliśmy potem, to nie była żałoba. To była strata. Grzegorz nie był częścią naszego życia. On był naszym życiem. Wszystko toczyło się wokół niego. Powiedziałaś kiedyś, że zawsze czułaś, że Grzegorz po prostu jest. Poświęciłaś dla niego wszystko, sama nie miałaś własnego życia. Jak w takiej sytuacji buduje się na nowo poczucie sensu? O wielu rzeczach nie musiałam wcześniej myśleć. Samochód, mieszkanie, ubezpieczenia - nagle okazało się, że teraz ja jestem za to odpowiedzialna. W jednej chwili stałam się dorosła i jednocześnie w jednej chwili wszystko straciło sens. Zrozumiałam, że nigdy nic nie będzie już tak, jak było. Wiem, że nie można przygotować się na niczyje odejście, ale wtedy postanowiłam, że przygotuję się psychicznie na odejście moich dzieci. Zaczęłam tak to sobie układać, by pamiętać, że nic nie jest wieczne. Zajęłam się codziennością, ale wiele osób uważało, że to źle. Jak to? Pytano mnie, jaki mogę mieć powód do radości, skoro spotkało mnie takie nieszczęście? A ja w tym buncie do całej sytuacji ubzdurałam sobie, że Grzegorz gdzieś żyje. Wiedziałam, że on nie wróci, ale udawałam to przed samą sobą. Non stop z dzieciakami słuchaliśmy jego piosenek. Przez to wszystko Józia urodziła się miesiąc wcześniej. Jej narodziny to była metafizyka. Na sali porodowej usłyszałam piosenkę „Zostawcie Titanica”, do której Grzegorz napisał słowa. Pomyślałam, że to znak i może zwariowałam, ale kiedy na nią spojrzałam, to widziałam twarz Grzegorza. To było niesamowite przeżycie. Wydaje mi się, że dzięki temu wszystko się rozładowało. Potem już chciałam oddalić moment żałoby. Stawiałam dodatkowy talerz przy śniadaniu, obiedzie, ale z drugiej strony wiedziałam, że Grzegorz musi odejść. W pewnym momencie zaczęłam tłumaczyć dzieciom, że musimy ułatwić tacie odejście, że damy sobie radę. Długo żyłam w otoczeniu rodziny i przyjaciół, wszystko toczyło się wokół tego, co Grzegorz zostawił. Chłopaki z Republiki też nie mieli pomysłu na siebie. Żyliśmy jak w komunie, do czasu, kiedy dwa lata później pojechałam do Torunia i spotkałam Wojtka. I znów się zakochałaś? W rozmowie momentalnie poruszyliśmy najistotniejsze tematy. Byłam zdziwiona, że potrafię tak dalece otworzyć się przed kimś. Opowiedziałam mu całe cierpienie, które sama przed sobą ukrywałam. Wiedziałam, że trafiłam pod dobry adres. Zaiskrzyło i chciałam, by to trwało dalej, żeby to nie był tylko piękny wieczór. Była wtedy sprzeczność między tym, co mówił, a tym jak patrzył - szczęśliwe oczy kontra smutne słowa. Z czasem udało mi się to zmienić. Nie bałaś się? Nie. To było magiczne i od razu wiedziałam, że strach nie powinien być przeszkodą. Takie przeczucia nie zdarzają się często. Jedynym znakiem zapytania były dzieci, ale one momen-

talnie pokochały Wojtka. Nie było nam łatwo na początku. Wojtek stał się wśród wielu naszych znajomych - moich i Grzegorza - wrogiem numer jeden. Otworzył mi oczy na wiele spraw. Dla niego to też było trudne. Cały czas go porównywano. Wiele razy, będąc gdzieś z nim, słyszałam od bliskich: „A pamiętasz jak Grzegorz był na tych urodzinach, co mówił?”. Zostawiłam przyjaciół, którzy nie mogli przestawić się na nową sytuację. To przykre - ludzie widzieli mnie szczęśliwą, ale uważali, że nie mam serca. Pytali, jak mogłam to zrobić, bo oni by w życiu tak nie zrobili. Poucinałam więc te relacje. Bartek Prokopowicz, mąż zmarłej kilka lat temu Magdy Prokopowicz, założycielki fundacji Rak’n’roll, mówił, że jeśli ktoś chce go oceniać, musi pochodzić w jego butach. Myślisz, że to kwestie kulturowe sprawiają, że ludzie nie mają problemu ze wtrącaniem się w życie innych? Tak, pod tym względem nasz kraj jest wyjątkowy. Wystarczy ruszyć w niedaleką podróż, by odkryć, że inni nie mają w oknach firanek. Jestem bliższa właśnie takiemu modelowi życia, czyli jestem kowalem własnego losu i nie mierzę innych własną miarą. Jasne, że romantyczne są opowieści o dwóch połówkach jabłka, ale myślę, że miłość to coś bardziej uniwersalnego niż uczucie do konkretnej osoby. To po prostu uczucie. Nie możesz tak samo kochać dwóch osób albo przelewać tych samych uczuć na kogoś innego. Nasz czas z Grzegorzem naturalnie dobiegł końca. Teraz nadal jesteś szczęśliwa? Bardzo, choć od tamtego czasu obiecałam sobie, że nigdy nie powiem tego tak stanowczo. Wiesz, pamiętam, że nic nie jest dane na zawsze. Grudzień to dla mnie taki miesiąc wspomnień. To też najpiękniejsze święta, chwila nostalgii i zastanawiania się nad sensem życia. Wiem, że nie możemy mieć niczego na własność. Ostatnio powiedziałam o tym swoim dziewczynom: „Wiecie, że nie możemy przywiązywać się do siebie za bardzo i jeśli ktoś odejdzie, to nie możemy za długo płakać?”. I jaka była reakcja? To trudne dla dzieci. Usłyszałam, że to, co mówię, jest okrutne. Moje córki zapytały mnie, jak mają mnie dalej kochać, skoro nie mogą najmocniej, jak umieją. Wytłumaczyłam im, że gdybym dalej była nieszczęśliwa, to dziś nie byłoby na świecie ich siostry Róży. Nieszczęście, które nas spotyka, jest tylko etapem i jednocześnie początkiem czegoś nowego. Nie można koncentrować się na cierpieniu, trzeba je zostawić i iść dalej. To jedyna droga do szczęścia.CP

*Anna Skrobiszewska żona zmarłego w 2001 roku Grzegorza Ciechowskiego, lidera legendarnej Republiki. Mama czwórki dzieci: Heli, Bruna, Józi i Róży. Mieszka z drugim mężem i dziećmi w Toruniu.


007939237


Agnieszka Kudanowska Medic Klinika Sp. z o.o., ul. Łochowskiego 7a tel. 52 343 25 66, 52 343 32 11

DIETETYKA ANTI-AGING

● ocena stanu odżywienia ● badanie składu ciała ● odchudzanie ● dietoterapie

SKLEROTERAPIA ŻYLAKÓW

tel: 534 00 11 33

Pożegnaj żylaki i pajączki.

007916408

Seniorzy 70+ badanie składu ciała i stanu odżywienia z poradą dietetyczną GRATIS w ramach programu Zdrowie Seniora.

b BEZ HOSPITALIZACJI b BEZ OPERACJI b SZYBKO I SKUTECZNIE

007853490

mgr

Bądź piękna

www.championtorun.pl

007830904

na święta!

Nieoperacyjny lifting systemem ALUMA •bezinwazyjny, • niewymagający znieczulenia zabieg estetyczny, •ujędrniający skórę, •usuwający zmarszczki, •łagodzący fałdy nosowo-wargowe, •poprawiający krążenie krwi w tkankach

Więcej informacji na: www.szpitalmatopat.pl

007929256

WEEKEND SYLWESTROWY W PAŁACU HANZA 30.12.2017-1.01.2018 HANZA PAŁAC WELLNESS & SPA, Rulewo 13, 86-160 Warlubie, tel. +48 52 320 90 94, www.hanzapalac.pl

007933005

Wenecki Bal Maskowy oraz Kinderbal dla dzieci wyśmienita kuchnia i atrakcje dla całej rodziny


007902047


atlas kobiet

ZDJĘCIA JACEK SMARZ

POLA ZAWSZE BYŁA WAŻNA - Nie chciałabym życia Poli Negri. Wolę swoje - przyznaje Bożena Piotrowska, prezes Lipnowskiego Towarzystwa Kulturalnego im. Poli Negri. TEKST: Mariusz Sepioło

12

miastakobiet.pl


atlas kobiet

B

ożena Piotrowska przez chwilę się uśmiecha i mówi krótko: „oczy”. Pola Negri miała oczy wyjątkowe, duże, podkreślone ciemnym cieniem. No i w ogóle była postacią wyjątkową. Była w niej charyzma, opór i talent, który z małego Lipna zaniósł ją przez wielki Berlin do jeszcze większego Hollywood. Były to inne czasy, więc format gwiazdy kina, jaką stała się Pola, również był inny, dostojniejszy. Pola - opowiada Bożena Piotrowska - potrafiła się „pokazać”, odpowiednio spojrzeć w obiektyw aparatu. Była jedną z pierwszych celebrytek - uważa pani Bożena i ma wiele racji. Jeśli ktokolwiek zasługiwał wtedy na ten status, to właśnie Pola. Apolonia Chalupec, kochanka Rudolfa Valentino. Pani Bożena Piotrowska, prezes Lipnowskiego Towarzystwa Kulturalnego, mówi: - Dla mnie Pola zawsze była ważna.

POLA NEGRI MÓWIŁA KIEDYŚ, ŻE POCHODZI Z „LIPNA POD WARSZAWĄ”, ALE NA PEWNO MIAŁA NA MYŚLI TO NASZE, KUJAWSKOPOMORSKIE.

POLNE KWIATY Siedzimy w kinie Nawojka, w jednym z dwóch pomieszczeń, w których znajdują się pamiątki po słynnej aktorce. Na ścianie kolekcja pocztówek z wizerunkiem Poli Negri, na parapecie stosiki biżuterii, w gablotach nuty z zapisem jej najsłynniejszych piosenek. Do tego plakaty filmów, w których grała główne role. Pozuje u boku Arthura Schrödera, gwiazdora kina niemego, z którym stworzyła duet w „Manii”. Albo z Antonio Moreno, który kochał się w niej w filmie „Hiszpańska tancerka”. Na kanapie leży całkiem spory, pluszowy model czarnej pumy. Pola lubiła się z nią pokazywać publicznie. - To niezwykłe, że tak wielka aktorka urodziła się i spędziła dzieciństwo właśnie tutaj, w takim małym Lipnie - mówi Bożena Piotrowska. - Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, to o Poli się opowiadało, jak o legendzie. Najwięcej opowiadała mi moja mama. Mówiła o wielkiej gwieździe kina, nie z tego świata. Pola nie pasowała do małego miasteczka. Sama mówiła kiedyś, że pochodzi „z Lipna pod Warszawą”, ale na pewno miała na myśli to nasze, kujawsko-pomorskie. Apolonia Chalupec urodziła się 3 stycznia 1887 roku. Egzotyczną urodę - ciemne włosy i ciemną karnację odziedziczyła po ojcu, słowackim imigrancie cygańskiego pochodzenia. Dzieciństwo w Lipnie w swoim pamiętniku wspomina dobrze. Pisze o daniach, gotowanych przez matkę, zawsze smacznych i pożywnych. O tym, że lubi zbierać kwiaty i przynosić je całymi pękami do domu. Czas spędza na polach okalających Lipno i jej rodzinny dom - parterowy, pięciopokojowy budynek, który dzisiaj już nie istnieje. Sielanka kończy się, kiedy Pola ma 7 lat. Wtedy aresztowany zostaje jej ojciec. Matka musi sprzedać dom i przeprowadzić się tam, gdzie można jakoś ułożyć sobie życie - do Warszawy. Ale to tam, mimo dramatycznych okoliczności, rozwija się aktorski talent Poli. Najpierw przy trzepaku na podwórku, potem w szkole baletowej. Apolonia szybko debiutuje - już w 1912 roku, rolą Anieli w „Ślubach panieńskich”. Chociaż recenzenci nie są początkowo zachwyceni, to właśnie wtedy rodzi się Pola-aktorka. Odtąd nie będzie już chciała robić nic innego. ŻYCIE SWOIM TOREM Bożena Piotrowska też pochodzi z Lipna, ale jej życie, jak przyznaje, życia gwiazdy nie przypomina. Z miej-

scem, w którym pielęgnuje się pamięć o aktorce, związała się, bo „tak jakoś wyszło”. Pani Bożena jest osobą skromną, trudno wyprosić ją o wywiad. Twierdzi, że „nic szczególnego nie robi”. Lipno żyje głównie z drobnych usług. W powiecie lipnowskim w lipcu 2017 roku bezrobocie utrzymywało się na poziomie 17 proc., to o 7 proc. więcej niż w całym województwie. Wielu mieszkańców zajmuje się codziennością i nie znajduje czasu na nic więcej. Takie miejsce, jak Izba Pamięci Poli Negri, to wyjątek w skali miasta. - Odbiór naszych działań jest różny. Są tacy, którzy nie mogą się doczekać kolejnego wydarzenia związanego z Polą, i tacy, którzy pewnie nie wiedzą, że ktoś taki w ogóle istniał - mówi Bożena Piotrowska. Sama na brak codziennych zajęć nie narzeka. A jednak znajduje momenty, w których poświęca się pracy dla stowarzyszenia. O Poli Negri pani Bożena dowiaduje się wcześnie, jako mała dziewczynka, i odtąd postać gwiazdy kina „siedzi jej w głowie”. Jej występy ogląda nieraz w telewizji. Czasem w „Starym Kinie” pokazują czarno-biały, niemy film, w którym pojawia się ciemnowłosa Pola. Życie jednak musi toczyć się swoim torem, więc Bożena kształci się na nauczycielkę. Na chwilę zatrudnia się w szkole, szybko jednak przenosi się do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wielgiem k. Zbójna, gdzie pracuje do dziś, już 35 lat. Obecnie jako wychowawczyni w internacie. - Bywa ciężko, ale po tylu latach sobie myślę: nie zamieniłabym tej pracy na inną - mówi. - Ośrodek funkcjonuje od poniedziałku do piątku. Mamy tam dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Bywa, że człowiek się przejmuje, bo nieraz historie tych dzieci i ich rodzin są dramatyczne. Kiedy zaczynałam i byłam młoda, przeżywałam to dużo bardziej. Zdarzały się łzy. Ale z czasem można się do tych emocji przyzwyczaić. A nawet trzeba. Rozmawiamy w zabytkowym budynku z XIX wieku, w otoczeniu przedmiotów, które pochodzą z zupełnie innych czasów, z innego świata. Rzeczywistość, którą widzimy za oknem, trochę się z tym wszystkim gryzie. Tu - Hollywood, sława, blichtr. Tam - codzienność, załatwianie spraw, gonitwa. - W mojej pracy najlepsze są momenty, w których dziecku udaje się pomóc. Nauczyć rzeczy najbardziej podstawowych, choćby higieny - tłumaczy Bożena Piotrowska. - Przyjeżdżają też do nas byli wychowankowie, którzy jakoś sobie to życie, mimo trudności, ułożyli. Wtedy czuję satysfakcję.

ŻYCIE BARWNE, NIE LEKKIE I znowu przenosimy się za ocean, do świata, w którym błyszczą flesze, bo stoimy przed gablotą z numerem czasopisma „Kino”, w którym autor zachwyca się Polą Negri. Lipnianka robi wtedy wrażenie na wszystkich. Ruchem, spojrzeniem, zachowaniem. Kiedy patrzy zalotnie na mężczyznę, lekko mruży oczy. Najpierw dostawała role w filmach niemieckich. Te trafiły na amerykański rynek i wzbudziły zachwyt. Były lata 20., z Paryża do Stanów wrócił właśnie Charlie Chaplin i ogłosił filmowemu światu, że rodzi się nowa gwiazda - Pola Negri. Wkrótce dostała rolę w filmie „Namiętność” i tak zaczęła się jej amerykańska kariera. - Życie może miała barwne, ale wcale nie lekkie. Nie miała przecież szczęścia w miłości - zauważa pani Bożena, kiedy przyglądamy się oryginalnemu portretowi aktorki. Piotrowska dobrze zna jej życiorys, pełen

miasta kobiet

grudzień 2017

13


atlas kobiet 1

wzlotów i upadków. Romanse z Chaplinem i Valentino kończyły się dramatycznie. Ten ostatni - tragiczną śmiercią kochanka. Teraz pani Bożena uśmiecha się trochę z pobłażaniem i zaprzecza: nie, swojego życia nie zamieniłaby na życie Poli Negri. - Wolę swoje - mówi i prowadzi do sali z dużym, białym ekranem, w której od wejścia czuć klimat starego kina.

HISTORIA POPKULTURY W LIPNIE Aktorka dożyła 90 lat w San Antonio w USA. Dorobiła się gwiazdy w słynnej Alei Gwiazd w Hollywood. W 1964 roku zagrała w ostatnim filmie - kręconych w Londynie „Księżycowych prządkach”. W Lipnie jednak nie każdy potrafi docenić tę legendę. Kiedy na bulwarze jej imienia nad rzeką Mień postawiono nowy, świeży obiekt, w krótkim czasie wandale zamazali go farbą. Pomysł na stworzenie miejsca poświęconego Poli Negri pojawił się w 2005 roku, gdy odsłonięto tablicę jej pamięci. Już dwa lata później, głównie z inicjatywy Doroty Łańcuckiej, powstało Lipnowskie Towarzystwo Kulturalne. Pani Dorota była jego prezesem do 2012 roku, kiedy została wybrana na burmistrza Lipna. Dziś zajmuje się czym innym, ale o Poli Negri nie zapomina. - Jeśli już ktoś raz zakosztuje talentu i sławy Poli Negri, może uważać się za złapanego w jej „sieć” - mówi Łańcucka. - To była wyjątkowa artystyczna osobowość, najpierw sceniczna, potem filmowa. Dysponowała niesamowitym wyczuciem chwili, intuicją i znajomością reguł ówczesnego show-biznesu. Wachlarz aktorskich możliwości, kreatywność, determinacja, precyzja - to wszystko jej atuty. Stowarzyszenie zorganizowało dotąd 11 edycji festiwalu „Pola i inni”, w ramach którego odbywają się spotkania tematyczne i dyskusje oraz pokazy filmów z udziałem Negri. Od pierwszej edycji wręczane są tam również nagrody - „Politki” - dla artystów robiących zagraniczną karierę, ale też osób promujących pamięć o Poli Negri. Dotychczas „Politkę” otrzymali m.in. Daniel Olbrychski, Robert Więckiewicz czy Agnieszka Grochowska. Do Izby Pamięci przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Najpierw muszą się umówić, uprzedzić obsługę, która oprowadzi, opowie. Zdarza się, że trafiają tu krewni Poli Negri. Igor Chalupec, jej stryjeczny wnuk, został nawet jednym z laureatów „Politki”. Ludzie, często z Polą niezwiązani, potrafią z własnej woli zebrać i przysłać materiały o aktorce. Tak m.in. powstała kolekcja pocztówek. - Naszą największą bolączką są pieniądze - przyznaje Bożena Piotrowska. - Nie prowadzimy działalności komercyjnej, nie sprzedajemy biletów. Nieraz trudno więc pozyskać środki na działalność i organizację festiwalu. Otrzymujemy dotacje z urzędu miasta, urzędu marszałkowskiego i ministerstwa kultury. Ale nie zawsze ich starcza na nasze potrzeby. Następna edycja festiwalu, pani Bożena w to wierzy, odbędzie się wiosną. - Na razie nie mogę podać żadnych szczegółów, ale praca nad organizacją festiwalu zwykle zaczyna się teraz, na jesieni - tłumaczy. - Czasem trudno jest się umówić z aktorem czy aktorką, często mają coś ważniejszego, nie mogą znaleźć czasu na przyjazd. Ale jak już przyjadą, to są zachwyceni. W ostatniej edycji statuetkę otrzymał Andrzej Seweryn. Pani Bożena wspomina: „Człowiek wielkiej klasy i kultury”. W jednym z wywiadów Andrzej Seweryn powiedział, że chociaż styl gry aktorskiej był w czasach Poli zupełnie inny, można się z niego wiele nauczyć. A Izbie Pamięci Poli Negri w małym, szarym Lipnie nie mógł się nadziwić. - Serce Poli bije nadal wśród tych pamiątek - dodaje Dorota Łańcucka. - I to bije mocno! Kilka lat temu historia popkultury zatoczyła koło i na nowo zawitała do Lipna. Kiedy na festiwalu „Pola i inni” pojawiła się gwiazdorska para Piotr Adamczyk i Weronika Rosati, ich pierwsze wspólne zdjęcie paparazzi zrobili właśnie tu. Co Bożena Piotrowska podkreśla z dumą.CP

14

miastakobiet.pl

2

3

1

1923 ROKU POLA NEGRI ZAGRAŁA GŁÓWNĄ ROLĘ W W AMERYKAŃSKIM FILMIE „BELLA DONNA”. JEJ TALENT AKTORSKI W LATACH 20. DOCENIANY BYŁ JUŻ NA CAŁYM ŚWIECIE.

2

DO IZBY PAMIĘCI POLI NEGRI PRZYJEŻDŻAJĄ LUDZIE Z CAŁEJ POLSKI. NIEKTÓRZY PRZYSYŁAJĄ TEŻ MATERIAŁY I PAMIĄTKI ZWIĄZANE Z AKTORKĄ.

3

S TATUETKI „POLITKI” WRĘCZANE SĄ ARTYSTOM ROBIĄCYM ZAGRANICZNĄ KARIERĘ ORAZ OSOBOM PROMUJĄCYM PAMIĘĆ O POLI NEGRI.


ul. Dworcowa 13/U9, Bydgoszcz tel. 52 321 60 45, 603 940 888 kontakt@kreacjastudio.pl

krawiectwo miarowe przeróbki i reperacje odzieży kostiumy scenicze tkaniny i dodatki haft komputerowy

ZAOPATRZENIE GASTRONOMII K serwetki, bieżniki, obrusy firmy DUNI K płyny do zmywarek do naczyń K środki czystości

www.kreacjastudio.pl 007918852

dr n. med. Elżbieta Korzeniowska-Żuk specjalista dermatolog-wenerolog, alergolog

ul. Łęczycka 13, 85-737 Bydgoszcz Rejestracja:  52 342 11 34  604 511 599

ZAKRES USŁUG:

 konsultacje dermatologiczne i alergologiczne  testy alergiczne wziewne, pokarmowe  odczulanie 007924876

ul. Polna 129 87-100 Toruń www.tuden.com tuden@tuden.com 007905152

007872745

Gabinet Dermatologiczno-Alergologiczny


święta

PŁYTA „MĘSKIE GRANIE 2017” Dwupłytowy album poświęcony kultowej trasie koncertowej to 30 utworów w wykonaniu takich artystów jak Brodka, Tomasz Organek, Piotr Rogucki czy GrubSon. 50 zł K U C H A R S K A

LATARKA VARTA Bo każdy majsterkowicz musi mieć niezniszczalną latarkę. Ta jest wstrząso- i wodoodporna. 100 zł

RĘKAWICZKI WITTCHEN Nawet największy twardziel zimą nie pogardzi parą rękawiczek. Te są ocieplane i wykonane z najwyższej jakości skóry owczej. 150 zł

D O M I N I K A

SMARTWATCH SAMSUNG Masz w domu gadżeciarza? Model Gear S3 łączy wygląd eleganckiego zegarka z funkcjonalnością smartwatcha. Ma wbudowany GPS, głośnik i umożliwia dostęp do aplikacji. 1500 zł

dla Niego

KSIĄŻKA „ŚPIĄCE KRÓLEWNY” Jak wyglądałby świat opanowany przez mężczyzn? Odpowiedzi na to pytanie stara się udzielić nowa powieść autorstwa mistrza Stephena Kinga i jego syna Owena Kinga. 40 zł

W Y B Ó R :

KAWIARKA G.A.T. Spełnienie marzeń kawosza! Włoski producent wzbogacił klasyczny kształt kawiarki matowym wykończeniem. Model G.A.T. Fashion 3tz pozwala jednocześnie zaparzyć 3 filiżanki espresso. 100 zł

dla Taty

T-SHIRT H&M Fan Nirvany będzie zachwycony, gdy pod choinką znajdzie taką koszulkę. W końcu teen spirit nie wychodzi z mody. 60 zł

E

K

L

A

M

A

HURTOWNIA KOSMETYCZNA Oferujemy: • akcesoria do manicure, pedicure • hybrydy • lakiery do paznokci • kosmetyki do manicure, pedicure, depilacji • kosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała • narzędzia, urządzenia kosmetyczne, meble • odzież kosmetyczną • ozdoby • szkolenia

ZAPRASZAMY DO NASZEJ SIEDZIBY W TORUNIU UL. LOTNIKÓW 15D/20 OTWARTE: PONIEDZIAŁEK - PIĄTEK 11 - 18 • SOBOTA - NIECZYNNE

tel. +48 788-414-804 oraz do SKLEPU http://mscosmetics.eu, www.oulacnails.eu

Y e W tyczn O a AT e tem B A ni

R zkole atu y N ne s rab rtow O P ybra 10% sta y U K na w lub staw ydow

10

%

na

ze ybr h

007933021

R

WODA TOALETOWA STRONGER WITH YOU Inspirujący i silny. Te określenia pasują do Twojego taty? Jeśli tak, to pasować będzie do niego również nowy zapach od Giorgio Armaniego. Akordy szałwii, kardamon i pikantny różowy pieprz oraz akcenty wanilii i krystalizowanego kasztana... od 175 zł


święta W DOROSŁYM ŻYCIU LIST DO ŚW. MIKOŁAJA ROZWIĄZAŁBY WIELE GWIAZDKOWYCH DYLEMATÓW. NIESTETY NAJCZĘŚCIEJ MUSIMY SOBIE PORADZIĆ BEZ WYKALIGRAFOWANYCH PODPOWIEDZI. NIEZDECYDOWANYCH RATUJEMY GARŚCIĄ POMYSŁÓW.

dla Przyjaciółki

R

dla Mamy

NASZYJNIK YES Idealny prezent dla podróżniczki. Srebrny naszyjnik w kształcie kompasu ma przypominać o poszukiwaniu swojego własnego kierunku. 180 zł

KOLCZYKI KRUK Podaruj swojej mamie wyjątkowe kwiaty. Srebrne kolczyki to część kolekcji Kwiaty Nocy, która powstała z inspiracji najpiękniejszymi florystycznymi tatuażami. 200 zł

BULLET BOOK. BĄDŹ PIĘKNIE ZORGANIZOWANA To pomysł na prezent zarówno dla tych jeszcze roztrzepanych, jak i dla kochających dobrą organizację. Bullet Book to pięknie zaprojektowane połączenie dziennika, organizera i notesu. 20 zł

KUBEK À TAB Kawa lub herbata podana w tak designerskim kubku musi smakować wyśmienicie. Naczynie zostało wykonane z materiału New Bone China. 25 zł

BALSAM DO UST EOS Wygląda i działa świetnie. Balsam Shimmer Pearl jest bogaty w przeciwutleniacze, witaminę E, masło shea oraz olej jojoba. Kosmetyk w 100 procentach naturalny. 30 zł

PANTOFLE OYSHO Kto powiedział, że w wygodnych papciach nie można czuć się jak prawdziwa dama? Pantofle z piórami marabuta to kwintesencja domowej elegancji. 80 zł

KSIĄŻKA „5 SKŁADNIKÓW. GOTUJ SZYBKO I ŁATWO” Twoja przyjaciółka uwielbia Jamiego Olivera? Podaruj jej kolejny bestseller brytyjskiego kucharza. W książce znajdzie ponad 130 nowych przepisów, bazujących na 5 składnikach. 70 zł

PERFUMY LANCÔME LA VIE EST BELLE L’ÉCLAT Najnowsza odsłona perfum La vie est belle zachwyca kwiatową świeżością i kompozycją cytrusowych nut gourmand. Ten zapach to wspomnienie słońca. Na przekór zimie. od 250 zł

E

K

L

A

M

A

Sklep meblowy Dobre Meble Z... ul. Magazynowa 11, Bydgoszcz

a

www. dobremeblez.pl

KOMFORT JAKOŚĆ ELEGANCJA

W ofercie także krzesła i stoły z Radomska, materace, meble z drewna pod wymiar.

Dobre meble Z

TEL. 503 154 759 007937467


Raz w roku warto zaszaleć ZARÓWNO ŚWIĘTA, JAK I SYLWESTER, TO CZAS, KIEDY ZDECYDOWANIE WOLNO NAM POSTAWIĆ NA COŚ SPOZA NASZEJ STANDARDOWEJ GARDEROBY. FAJNIE JEST MIEĆ W SZAFIE RÓWNIEŻ I TAKIE CIUCHY, KTÓRE KOJARZYĆ SIĘ BĘDĄ Z JEDYNĄ W SWOIM RODZAJU IMPREZĄ. Rozmowa z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą ds. wizerunku w Centrum Handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy Zarówno święta, jak i sylwester, to jednak czas, kiedy zdecydowanie wolno nam postawić na coś spoza naszej standardowej garderoby. Fajnie jest mieć w szafie również i takie ciuchy, które kojarzyć się będą z jedyną w swoim rodzaju imprezą. Nie musi to pasować do naszych codziennych stylizacji. Raz w roku warto zaszaleć.

Co jest najważniejsze przy wyborze stylizacji na specjalną okazję, taką jak święta czy sylwester? Jak zawsze, przede wszystkim wygoda. To bardzo ważne, bo nikt przecież nie chce przez cały wieczór męczyć się w za ciasnej koszuli bądź butach, które uwierają. Jeśli np. nie jesteśmy przyzwyczajone do szpilek, to nie zmuszajmy się do nich. Szczególnie przy takich wyjątkowych okazjach powinnyśmy czuć się komfortowo. Moda może bez problemu iść w parze z tym, co wygodne.

Na przykład jak? Obecnie znajdziemy w sklepach dużo fajnych koszul z kokardami. To jest opcja dla kobiet, które nie przepadają za sukienkami i wolą spodnie. Do świąt od wielu lat przypisane są też takie kolory, jak złoto i czerwień - w odpowiednim odcieniu to zestawienie pasuje praktycznie każdej z nas. Może być to choćby wersja makowa lub burgund, który już drugi sezon jest bardzo modny. Przy czym czerwień nie lubi zbyt wielu mocnych dodatków. Ten kolor sam się broni i dodaje nam energii. Nowoczesnym rozwiązaniem są również kombinezony, które mogą przy okazji zatuszować pewne mankamenty figury, np. gumką w talii. To też czas na takie elementy, jak transparentne rękawy, prześwity w sukience, np. od uda w dół. A jeśli chodzi o błysk? Jest dozwolony, jak najbardziej! Może to być błyszcząca torebka, buty albo na przykład czarna bądź srebrna cekinowa marynarka. Na Wigilię warto połączyć ją z białą koszulą i klasyczną spódnicą. Z kolei na sylwestra - jeśli chcemy pochwalić się nogami - ideal-

Z A K U P Y

Z E

nie sprawdzą się przy niej skórzane spodnie, a w wersji spokojniejszej dżinsy. Z czym przy takich stylizacjach możemy przesadzić? Akurat przesada, szczególnie ostatniego dnia roku, jest jak najbardziej uzasadniona. Warto jedynie pamiętać, by nie pójść w przaśną stronę. Zrezygnujmy z tych koszmarnych koków, loków, dziwnych tapirowanych upięć. To po prostu źle wygląda, lepiej wybrać coś bardziej nowoczesnego. Jeśli jednak chodzi o inne rzeczy, wszystko zależy od kompozycji. Teraz już nawet słynne białe kozaki mogą być modne. Świetnie się je wykorzystuje w modzie skandynawskiej z kultowymi levisami. Na imprezę mogą być fajnym dodatkiem do cekinowej sukienki, jeśli jest w tym jakiś pomysł. Wracając do świąt - czy elementy garderoby mogą być dobrym prezentem pod choinkę? Jeżeli bardzo dobrze znamy osobę, dla której przygotowujemy prezent, to tak. Nieśmiertelnym dobrym podarunkiem są np. ciepłe kaszmirowe szale. Na pewno łatwiej trafić w męski gust, zwłaszcza że panowie pewnych rzeczy sobie sami nie kupują i można to zrobić za nich. Mam na myśli takie dodatki, jak spinki do mankietów. Uważam też, że fajnym prezentem są pidżamy i ciepłe skarpety. Tego nigdy dość. Niby to taki wyśmiewany podarunek, podobnie zresztą jak swetry świąteczne. A jednak wiele osób specjalnie kupuje sobie te swetry, żeby później z całą rodziną zrobić sobie śmieszne zdjęcie. To fajna pamiątka na lata.

S T Y L I S T K Ą

Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby!

Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15.00-21.00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0.

18

miastakobiet.pl miasta kobiet.pl

007648361

Szczegóły na www.zielonearkady.com.pl


LISTA SKLEPÓW DOSTĘPNA NA:

www.zielonearkady.com.pl

N A

Ś W I Ę T A

NOWOCZEŚNIE

ELEGANCKO

kombinezon AGGI 299,90 zł plecak torebka VENEZIA 339,00 zł sznurowane sandały DEICHMANN 119,90 zł kurtka bomberka WITTCHEN 159,00 zł naszyjnik choker MONNARI 79,90 zł

N A

S Y L W E S T R A

2

Zdjęcia zostały wykonane w sklepie House & More, który mieści się na poziomie 1 w Zielonych Arkadach. Strona sklepu www.houseandmore.pl

007648355

spódnica ORSAY 99,99 zł koszula WÓLCZANKA 199,99 zł torebka WITTCHEN 659,00 zł płaszcz MONNARI 659,00 zł pasek ORSAY 59,90 zł botki GINO ROSSI 699,90 zł

zdjęcia: Natalia Kuligowska /052b / modelka: Ewelina Wurm

1


jej pasja

ZDJĘCIE TOMASZ CZ ACHOROWSKI

ZATRZYMUJEMY ŚWIATŁO Szyfrowanie naszych kart płatniczych polega na rozkładaniu liczb pierwszych. Żeby rozłożyć 27-cyfrową liczbę, potrzebowalibyśmy tyle czasu, ile liczy wiek wszechświata. Komputery kwantowe zrobiłyby to w osiem minut. Z dr hab. Sylwią Zielińską-Raczyńską*, prof. UTP, kierownikiem Zespołu Fotoniki i Inżynierii Kwantowej, rozmawia Tomasz Skory

20

miastakobiet.pl


jej pasja Na wstępie zaznaczę, że orłem z fizyki nigdy nie byłem, więc proszę mówić do mnie jak do dziecka. Da Pani radę wytłumaczyć w ten sposób, czym zajmuje się Pani zespół? Zajmujemy się optycznymi właściwościami materii i badamy, jak światło oddziałuje z różnymi układami fizycznymi, czyli elementami otaczającego nas świata. Innymi słowy, badamy, w jakim stopniu dana materia odbija lub pochłania to światło. Brzmi to całkiem przystępnie. Ale jakby się wczytać w zagadnienia, które mają Państwo na swojej stronie internetowej, to napotkamy na takie pojęcia, jak propagacja, ekscytony, plazmony, optyka nanostruktur i spintronika. To brzmi jak science fiction! Bo fizyka na tym poziomie, jakim my się zajmujemy, nie jest już dla laików. Coś panu pokażę. Dostaliśmy jakiś czas temu wyróżnienie od pana marszałka za trzy prace opublikowane w ubiegłym roku w amerykańskim czasopiśmie „Physical Review”. I niech pan popatrzy, jak te prace wyglądają. Wzory, wzory, jakiś wykres i znowu wzory… I pan oczekuje, że ja będę mówiła na ten temat tak, by dziecko zrozumiało? (śmiech) Spróbujmy! Zacznijmy może od pytania, dlaczego w ogóle bada się światło? Dlatego, że światło składa się z elementarnych cząstek zwanych fotonami, które są bardzo dobrymi nośnikami informacji. Większość chipów jest obecnie oparta na sterowaniu przepływem prądu elektrycznego, czyli elektronów. Elektrony są jednak podatne na zewnętrzne zakłócenia. A fotonów nie można zniszczyć, mogą zostać tylko pochłonięte przez pewne struktury, ale da się je potem odzyskać. Co więcej, jak weźmiemy dwa lasery i skrzyżujemy ze sobą ich promienie, to się przetną nie zaburzając się wzajemnie. A z prądem jest ten problem, że ścieżki muszą być od siebie wystarczająco daleko, by ze sobą nie oddziaływały. Wokół kabli tworzą się pola magnetyczne i jedno może zaburzać drugie, sprzęt się też grzeje. Ze światłem wysyłanym przez lasery nie ma tego problemu. Docelowym zastosowaniem światła jest więc ulepszanie elektroniki? Zasadniczo tak. Pierwszym przykładem zastosowania światła do przepływu informacji jest tak naprawdę światłowód. Za pomocą jednego światłowodu można zapewnić internet dla całego miasta, czego nie dałoby się rozsądnie zrobić kablami. W fizyce modne jest też takie pojęcie, jak „komputer kwantowy”. Tak naprawdę nikt nie wie jeszcze, jak on będzie wyglądał, ale jego idea polega na tym, by prąd w komputerze zastąpić światłem. Pozwoli to przyspieszyć przepływ informacji, ich ścieżki w procesorach będą się mogły krzyżować, co pozwoli także zmniejszyć rozmiary tych sprzętów. Obecnie największe komputery w Stanach czy Japonii

zajmują całe hektary. Dlaczego? Bo grzeją się od prądu i potrzebna jest aparatura do chłodzenia. A komputer kwantowy nie powinien się grzać i można byłoby przeprowadzać na nim równoległe obliczenia. Do czego mogłyby być wykorzystywane takie urządzenia? Standardowym przykładem, o którym zawsze mówię studentom, jest szyfrowanie. Wszyscy mamy karty płatnicze, a banki, by nikt nas nie okradł, szyfrują dostęp do tych kart, opierając się na pewnych algorytmach. Zazwyczaj to jest algorytm, który polega na rozkładaniu liczb pierwszych. Na rozłożenie 10-cyfrowej liczby potrzeba paru miesięcy. A żeby rozłożyć 27-cyfrową - zaprzęgając do obliczeń wszystkie obecne komputery na świecie - potrzebowalibyśmy tyle czasu, ile liczy wiek wszechświata. Komputery kwantowe policzyłyby to w osiem minut! Daleko jeszcze do stworzenia takiego superkomputera? Kanadyjska firma D-Wave zrobiła na razie tylko prototyp, który rozłożył na czynniki pierwsze liczbę 15. Zajęło mu to… kwadrans. Nie był to więc szczególnie imponujący wynik (śmiech). Ale w 2012 roku ta firma wyemitowała akcje i nagle zrobiło się o niej cicho. Okazało się, że wykupił ją amerykański koncern wojskowy Lockheed Martin, a nie jest on znany z działalności charytatywnej. Coś więc się pewnie dzieje w tym temacie. Tak to już chyba jest w Ameryce, że najpierw rozwija się przemysł zbrojeniowy, a za 10 lat, jak dobrze pójdzie, te rozwiązania wchodzą na rynek cywilny… Tak, tak było z laserami i internetem. Bardzo często tak przebiega droga od koncepcji naukowej do jej realizacji. Pani zespół próbuje dołożyć swoją cegiełkę, badając też m.in. zatrzymanie światła. To temat znany od prawie 20 lat, zajmowałam się tym już pracując nad habilitacją. To ciekawe, że można spowalniać światło. A da się je przyspieszyć? Foton przemieszcza się w próżni z prędkością 300 tysięcy kilometrów na sekundę i to jest największa prędkość osiągalna w przyrodzie, co wynika ze szczególnej teorii względności Einsteina. Czyli nigdy nie będzie jak w „Star Treku”, że osiągniemy kilka prędkości światła? Nie, możemy co najwyżej porozmawiać o wyginaniu przestrzeni, ale zaczęlibyśmy już zagłębiać się w ogólną teorię względności. Zostawmy może ten temat (śmiech). A po co zatrzymuje się światło? Foton, jak wspomniałam, jest bardzo dobrym nośnikiem informacji, ale trudno dokonywać operacji na cząstkach, które poruszają się z taką prędkością. Dlatego się je zatrzymuje, co dziś nie jest już takim wielkim wyzwaniem naukowym, ale chyba nie będę w stanie

w prosty sposób wytłumaczyć, na czym ono polega. Przyda się to na pewno w kryptografii. Do kabla elektrycznego można przypiąć miernik i nikt nie wie, że ktoś w ten sposób przechwytuje z niego dane. A ze światłowodem nie da się tak zrobić. Bo jak ktoś będzie próbował zatrzymać światło u siebie, to ono już dalej nie wyjdzie lub wyjdzie w zmienionej formie i od razu będzie wiadomo, że jesteśmy podsłuchiwani. Badają też państwo zjawiska zachodzące w tzw. ośrodkach NIM, które załamują światło i dźwięk w przeciwnym kierunku niż konwencjonalne substancje. Te właściwości mają już zastosowanie w praktyce? Tak, bardzo wiele. Przykładowo, jak chcemy zbudować mikroskop, to zwykle korzystamy ze szklanych soczewek o określonym, wypukłym kształcie. A dzięki materiałom NIM możemy otrzymać soczewkę w postaci płaskiej płyty - łatwiejszej do obrobienia, dzięki czemu można ją dużo precyzyjniej wykonać, osiągając lepszą jakość obrazu. W okularach też da się to zastosować? Kiedyś może tak. Na razie te ośrodki działają tylko dla jednego konkretnego koloru światła, o danej częstotliwości i długości fali. Dla światła widzialnego coś takiego jeszcze nie istnieje, ale dla fal akustycznych produkuje się już np. specjalne farby NIM, którymi można pokrywać łodzie podwodne i samoloty wojskowe. Działają jak taka „czapka niewidka”, bo mylą radary załamując fale w drugą stronę. Gdyby istniała taka farba NIM dla światła dziennego, moglibyśmy być niewidzialni jak w „Predatorze”? Prawdopodobnie tak. Osoba w stroju pokrytym taką substancją byłaby przezroczysta, ale trzeba pamiętać, że zawsze będzie to działało tylko dla pewnej, określonej długości fali. Czyli jeżeli przełączymy światło widzialne na podczerwień to już będziemy widoczni. Ale w zwykłym świetle zamiast osoby widzielibyśmy to, co znajduje się za nią? Na razie pokryto walec taką farbą i faktycznie promienie światła „opływały” go tak, jakby wewnątrz nic nie było. Ale gdyby przedmiot miał skomplikowany kształt, to światło nie znalazłoby właściwej drogi, więc w przypadku ludzkiej sylwetki na pewno byłby widoczny jej zarys. Można natomiast za pomocą NIM sprawić, by na radarze samolot był sto razy mniejszy niż w rzeczywistości. CP

*dr hab. Sylwia Zielińska-Raczyńska - prof. UTP, kierownik Zespołu Fotoniki i Inżynierii Kwantowej UTP. W czerwcu wraz z prof. Gerardem Czajkowskim i mgr. inż. Davidem Ziemkiewiczem otrzymała wyróżnienie za osiągnięcia naukowe na Gali Nagród Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. miasta kobiet

grudzień 2017

21


szerokość minimalna 15 mm

T

10 GRUDNIA 2017 DUŻA SCENA „ŻELAZNE WAGINY”

www.teatrpolski.pl

eatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy w sezonie 2017/2018 poszerza swój repertuar o spektakle gościnne, które reprezentują wybór najciekawszych zjawisk teatralnych w Polsce. Już 10 grudnia na Dużej Scenie swój koncerto-spektakl zaprezentują aktorki Pożaru w Burdelu. Grupa, sama definiująca swoją muzykę jako feministyczny punk-latte, zaprezentuje bydgoskiej widowni nowy materiał. Publiczność może kojarzyć ich działalność z takich przebojów jak: Papież najlepszym przyjacielem kobiety, Fatima czy Rozpuszczone trzeba lać. Żelazne Waginy to opowieść o zdesperowanej kobiecie - Pauli, która w samobójczym odruchu rzuca się do Wisły. Odratowana przez Chudego Wojtka zapada w śpiączkę. Gdy budzi się w przyszłości, ma zostać zapłodniona metodą nacjotechnologii w szpitalu Świętej Rodziny, by stworzyć idealne pokolenia Nadpolaków. Wraz z poznanymi tam Dziewczynami z Charlotte ucieka, zakładając punkowy zespół. Trupa teatralna działająca na co dzień w Warszawie jest znana bydgoskiej publiczności ze spektaklu Nacjopolis. Herosi transformacji, prezentowanego na otwarciu tegorocznego Festiwalu Prapremier. Kolejny odcinek kabaretu komentującego bieżące sprawy w konwencji niepoprawnego żartu jest propozycją, która nikogo nie pozostawi obojętnym. Pożar w Burdelu, działający od ponad pięciu lat, skupia się na problematyce społecznej zgrabnie osadzonej w rozrywkowej formie. Na deskach teatru gościli m.in.: burleskowa aktorka Betty Q, aktor Maciej Stuhr czy piosenkarka Lena Piękniewska. Sztandarowe kabaretowe rozwiązania

połączone z nowymi mediami składają się na sukces tego przedsięwzięcia. Liryczne utwory przeplatają się ze stand-upem, a teatr krytyczny ubarwiony jest humorem wyjętym wprost z roastowych występów. Sami twórcy określają swoją pozycję tak: między tradycją teatru wspólnoty Jerzego Grotowskiego a tradycją teatru komercji Michała Żebrowskiego. Pożar w Burdelu to już trzecia gościnna pozycja w obecnym repertuarze. W październiku najmłodsi widzowie mogli podziwiać niezwykle barwną realizację Robinsona Crusoe w wykonaniu Teatru Baj Pomorski z Torunia, zaś w listopadzie warszawski TR przyjechał do Bydgoszczy z autorskim przedstawieniem Anny Karasińskiej Ewelina płacze. Jej znakomity debiut reżyserki jest wypełniony metateatralnymi odniesieniami, w których aktorzy grający sceniczne wyobrażenia siebie samych snują refleksję na temat tożsamości. Lekka i zabawna forma spektaklu pozwala na zbudowanie bliskiej więzi pomiędzy aktorami a widzami. Adam Woronowicz, Rafał Maćkowiak, Maria Maj i odgrywająca tytułową rolę Ewelina Pankowska ukazują na scenie dystans wobec swojej pracy aktorskiej i kulis samego teatru. To kameralne przedstawienie z ironiczną precyzją opowiada o oczekiwaniach, a także o schematach, w które wszyscy wpadamy. W nowym roku widzowie mogą spodziewać się kolejnych gościnnych występów na deskach Teatru Polskiego. Zapraszane przedstawienia będą świetną okazją do doświadczania szerokich możliwości inscenizacyjnych teatrów z całego kraju, a także szansą na bliski kontakt z najbardziej cenionymi twórcami.

P R O M O C J A 007915296

GOŚCINNIE W BYDGOSZCZY


grudzień 2017

23

007919467

miasta kobiet


kontrowersje

SEKS W GABLOCIE

ZDJĘCIE JOANNA KOPP/FLICKR.COM

Zapraszamy dziś w niezwykłą podróż po muzeach. Odwiedzimy między innymi Pragę i Amsterdam, nie będziemy jednak wzdychać do malarstwa niderlandzkiego ani podziwiać czeskiej secesji. Zwiedzimy za to muzea seksu i gadżetów erotycznych.

24

miastakobiet.pl

TEKST TOMASZ SKORY

FRAGMENT EKSPOZYCJI W MUZEUM EROTYKI W AMSTERDAMIE

ŚWIĄTYNIA WENUS AMSTERDAM, HOLANDIA Naszą podróż rozpoczynamy od Amsterdamu, bo gdzieżby indziej, jak nie w De Wallen, czyli słynnej dzielnicy czerwonych latarni, mogło powstać najstarsze działające do dziś muzeum erotyki. Świątynia Wenus, bo tak nazwany został ten przybytek, otworzyła swoje podwoje w 1985 roku i od tego czasu skromna kolekcja gadżetów związanych z cielesnością rozrosła się tak, że wypełniła po dach całą kamienicę. W muzeum znajdziemy po trochu wszystkiego. Możemy zobaczyć karty do gry z roznegliżowanymi modelkami, obejrzeć kreskówki dla dorosłych, zapoznać się z bielizną erotyczną z różnych okresów, dowiedzieć sporo o wszelakich fetyszach, a także posłuchać głosu w sekstelefonie. W jednej z gablot znajdziemy nawet przykłady erotyki w cukiernictwie, a wśród nich tort z czekoladowym penisem i dwuznacznym hasłem „Make a wish and blow”. Wystawie towarzyszą rozmaite odgłosy dobywające się z głośników, w tym jęki szczytujących kobiet. Zwiedzanie ekspozycji przypomina bardziej wizytę w lunaparku niż muzeum!

MUZEUM MASZYN EROTYCZNYCH PRAGA, CZECHY W praskim muzeum znajdziemy wszelakie urządzenia, które na przestrzeni wieków wykorzystywane były do urozmaicania sobie życia seksualnego. A ludzka pomysłowość w tych kwestiach nie zna granic! Już na wejściu przywita nas manekin siedzący okrakiem nad kołowrotkiem ozdobionym sztucznymi języczkami. Na ekspozycji dominują wszelkiego rodzaju przyrządy do penetracji. Natkniemy się tu na wibratory na korbkę i napędzane parą, a nawet zestaw służący do przerobienia odkurzacza w erotyczny masażer. Nie wszystkie eksponaty służą jednak wzbogacaniu cielesnych doznań. W muzeum można znaleźć i takie, które mają im zapobiec, jak pokaźna kolekcja pasów cnoty. Na wystawie zobaczyć można nie tylko średniowieczne egzemplarze, w które zakuwano nieszczęsne niewiasty, ale i współczesne modele - w tym także dla mężczyzn. Ciekawą osobliwością jest też francuska „maszyna antymasturbacyjna” z 1915 roku. Urządzenie zakładane do snu młodzieńcom na przyrodzenie informowało dzwonkiem rodziców, gdy nastolatek zbytnio się pobudził.

KRAINA MIŁOŚCI JEJU ISLAND, KOREA PŁD.

MUZEUM EROTYKI WARSZAWA/ŁEBA (WYSTAWA CZASOWA)

Osobliwymi wystawami mogą się pochwalić nie tylko Europejczycy. Na niewielkiej wyspie, otoczonej wodami trzech azjatyckich mórz, powstał Jeju Loveland, park tematyczny poświęcony erotyce. Pod gołym niebem wyświetlane są tu filmy, zarówno te bardziej pikantne, jak i o edukacyjnym charakterze, a krajobraz urozmaica przeszło sto rzeźb przedstawiających kopulujące pary w rozmaitych pozycjach i inne instalacje związane z seksem. Park otworzył się na zwiedzających w 2004 roku, ale jego geneza sięga jeszcze czasów Wojen Koreańskich, gdy sytuacja polityczna uniemożliwiała mieszkańcom odbywanie dalekich podróży. Wyspa Jeju ze względu na swój przyjemny klimat stała się wówczas ulubionym wyborem nowożeńców i wiele par swoje pierwsze miłosne uniesienia przeżywała właśnie w tym miejscu. Stało się ono swoistym centrum edukacji seksualnej dla młodych Koreańczyków, a dzisiejsza Kraina Miłości nawiązuje do tej tradycji.

Mało kto wie, że i u nas można znaleźć podobny przybytek. W 2011 roku w Warszawie powstało pierwsze polskie Muzeum Erotyki. W jego zbiorach znalazło się ponad dwa tysiące eksponatów z całego świata, w tym afrykańska sztuka ludowa, chińska porcelana, indyjskie płaskorzeźby, japońskie i koreańskie zwoje z aktami, perskie miniatury, peruwiańska ceramika, tajskie figurki i tybetańskie obrazy. Większość z nich stanowiły pamiątki przywiezione przez założyciela muzeum z licznych zagranicznych podróży. W muzeum można było znaleźć też trochę lokalnych ciekawostek, jak przedwojenny automat do sprzedaży prezerwatyw, ulotkę, którą wystarczyło pokazać w aptece, by dyskretnie nabyć prezerwatywę, a także plakaty nawołujące do walki z chorobami wenerycznymi czy wezwania prostytutek do rejestracji. Muzeum działało niecały rok, po czym przeniosło się do Łeby. Do dziś w budynku przy ul. Morskiej można oglądać zgromadzone eksponaty, ale tylko w szczycie sezonu turystycznego. Kolejne otwarcie planowane jest na lipiec.


w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22

ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21

w Mogilnie ul.Ogrodowa3a tel. (52) 3028117 pn.-sb.7–21, nd. 8–20

017053279

Specjalistyczna opieka i bezpieczeństwo W zielonym sercu bydgoskiego Śródmieścia, w otoczeniu dziewiętnastowiecznych kamienic przy ulicy Paderewskiego, znajduje się Klinika Fenomed, oddalona zaledwie o krótki spacer od Parku Kochanowskiego. Zaciszna okolica i przytulne wnętrze w niczym nie przypominają surowych szpitalnych gabinetów, dlatego łatwo

można by zapomnieć, że jest to jedna z najnowocześniej wyposażonych klinik dermatologii i medycyny estetycznej w naszym mieście, oferująca szeroką gamę usług i specjalistyczną opiekę. Historia Fenomedu sięga 1997 roku, kiedy doktor Paweł Skory rozpoczął swoją indywidualną praktykę lekarską. Przez te dwadzieścia

lat zmieniło się w zasadzie wszystko. Zaczęło się od skromnego gabinetu prowadzonego przez jedną osobę. Dermatologia stała wtedy dopiero u progu swojego ogromnego rozwoju, a o medycynie estetycznej słyszało niewielu. Doktor Skory od początku uczynił, pionierską wtedy, laseroterapię jednym z filarów swojej działalności.

Zawrotny rozwój technologii był więc gruntem, na którym rozwijał się Fenomed. Dziś zatrudnia już wielu wykwalifikowanych pracowników i oferuje najnowocześniejsze na rynku metody leczenia i pielęgnacji w dziedzinach nie tylko dermatologii estetycznej i laserowej, ale również dermatochirurgii i chirurgii plastycznej. Nowoczesny sprzęt to jednak niejedyne, czym wyróżnia się to miejsce. W obliczu stale rosnącej liczby klinik oferujących usługi w zakresie szeroko pojętej dermatologii, prawdziwym atutem jest wieloletnie doświadczenie zdobyte w Klinice Dermatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy. Rzetelna wiedza specjalistów, dokładna diagnostyka i właściwe rozpoznanie problemu to podstawa działalności Fenomedu. Ma to szczególne znaczenie dla leczenia chorób z zakresu dermatologii ogólnej i onkologii skóry. Klinika oferuje wiele metod leczenia, w tym dermatochirurgię, terapię fotodynamiczną, krioterapię, leczenie farmakologiczne

Klinika Fenomed, 85-075 Bydgoszcz, ul. Paderewskiego 22, tel. 52 381 30 58 www.fenomed.pl

i inne. Wybór tej najwłaściwszej zawsze wynika z indywidualnego i wnikliwego rozpatrzenia przypadku każdego pacjenta. Ponieważ zdrowie to także dobre samopoczucie i wygląd, Klinika Fenomed oferuje całą gamę zabiegów z zakresu dermatologii estetycznej: laserowe odmładzanie skóry i wypełnianie zmarszczek, modelowanie ust, konturowanie twarzy, ostrzykiwanie osoczem bogatopłytkowym, a także ujędrnianie całego ciała, laserowe usuwanie owłosienia i tatuaży oraz wiele innych. W ofercie Kliniki znajdują się dodatkowo zabiegi z dziedziny kosmetologii, takie jak oczyszczanie skóry twarzy, masaże, body wrapping, peelingi i mikrodermabrazja. Niezależnie od celu wizyty pacjenta, Klinika Fenomed gwarantuje specjalistyczną opiekę i bezpieczeństwo, wynikające z ponad dwudziestoletniej historii i doświadczenia, a także dostęp do najnowocześniejszych rozwiązań i terapii. 007922777


tabu

PANI ZOSTAJE Z PROBLEMEM Uzależnione od alkoholu kobiety mają świadomość braku kontroli. Boją się, że mogą posunąć się za daleko, dlatego w towarzystwie piją bardzo mało lub wcale. Z Tomaszem Wachowiakiem*, certyfikowanym psychoterapeutą i kierownikiem Ośrodka Terapii Uzależnień „Borowikowa”, rozmawia Tomasz Skory Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych najczęściej piją singielki, poniżej 30. roku życia, studiujące i mieszkające w dużych miastach. Czy taki jest obraz współczesnej alkoholiczki? Unikałbym takich słów, jak „alkoholiczka” czy „alkoholizm” ze względu na ich pejoratywne zabarwienie. Dziś zastępuje się je już określeniami „osoba uzależniona” i „choroba alkoholowa”. Natomiast daleki jestem od jakiegokolwiek generalizowania. Aby uzależnić się poniżej 30. roku życia, trzeba pić dość destrukcyj-

26

miastakobiet.pl

nie. Organizm jest jeszcze młody i silny, więc do uzależnienia w swojej fizycznej postaci dochodzi często później. W przypadku młodszych osób możemy dywagować pomiędzy piciem ryzykowanym a szkodliwym, które występują na krótko przed uzależnieniem. Dziś już nikogo nie dziwi widok młodych kobiet, które regularnie piją we własnym gronie. Spotyka się kilka dziewczyn i idą na piwo lub wino, tak jak kiedyś robili to głównie faceci. Czy to też jest już „ryzykowne” zachowanie?

Zbyt częste ponadnormatywne picie zawsze może stać się przyczynkiem do pojawienia się problemu. Należy jednak pamiętać, że różne osoby posiadają różną tolerancję na alkohol. Ta sama ilość i ta sama częstotliwość spowoduje u jednej osoby pojawienie się uzależnienia, a u drugiej będzie do tego bardzo daleko. Ale w tym przypadku mamy jedną prawidłowość różniącą kobiety od mężczyzn: u kobiet dochodzi do tego znacznie szybciej! To jednak pijący facet kojarzy nam się z głośnym awanturnikiem. Natomiast alko-


tabu holizm kobiet często nazywany jest dyskretnym, a nawet eleganckim… Czy może granica się już zatarła? Styl picia kobiecego znacznie różni się od picia mężczyzn, jeśli jednak mówimy o zacieraniu się granic, zastanowiłbym się, w którą stronę ulega to zatarcie. Awanturnik to stereotypowy, ale znacznie odbiegający od realiów obraz uzależnionego. Choroba alkoholowa jest bardzo demokratyczna. Potocznie mówimy, że to choroba „od portiera do premiera”. Dotyka wszystkich, bez względu na wiek, wykształcenie, płeć czy status społeczny. Wiele osób uzależnionych to osoby na stanowiskach. Piją w samotności, we własnym domu, wieczorami i mało kto ze znajomych, a nawet najbliższej rodziny podejrzewa ich o uzależnienie. Taki model picia bliski jest właśnie tzw. alkoholizmowi kobiecemu. Kobiecie chyba jednak łatwiej ukryć oznaki choroby? Makijaż, by zatuszować podkrążone oczy, perfumy, by zamaskować zapach alkoholu… Skupił się pan na zewnętrznych objawach i oznakach nadużywania alkoholu. Mężczyźni także używają wód toaletowych, a nawet fluidów, kremów i całej gamy kobiecych kosmetyków. Ale to są tylko oznaki dnia następnego. Nadużywanie alkoholu powoduje znacznie więcej daleko idących szkód. Uzależnioną zdradzają emocje, stany depresyjne, niezałatwione, zapomniane sprawy, ogólny życiowy chaos, podejmowanie bardzo nieodpowiedzialnych decyzji i kłamstwa. Czy to prawda, że kobiety pijące w ukryciu często unikają przyjęć i w towarzystwie udają abstynentki? Często tak bywa. Mają świadomość braku, a właściwie upośledzenia kontroli. Boją się, że mogą posunąć się za daleko, dlatego w towarzystwie piją bardzo mało lub wcale. Często niepicie na imprezach, czy nawet ich unikanie, związane jest z czasowym odstawieniem alkoholu, np. po przebytych wcześniej przejściach. Chociaż takie „umartwianie się” ma swoje konsekwencje. Na takiej „suchej” imprezie dochodzi do pojawienia się dużego dyskomfortu i myśli: „jestem gorsza”, „inni piją, a ja nie mogę”, „wypiłabym, ale boję się przegiąć”. Potem to tylko kwestia czasu, kiedy taka impreza zostanie „odpracowana”. Często z bardzo dużą nawiązką. A jakie są powody, dla których kobiety sięgają po alkohol? Oczywiście poza względami towarzyskimi. Wyczytałem, że przyczyną problemu może być trauma, stres, samotność, a nawet syndrom opuszczonego gniazda… Każdy jest inny i każdy niesie swoją historię. Nie znalazłbym pacjentki, która wskazałaby na występowanie tylko jednego z wyżej wymienionych powodów, a wiele z nich wzbogaciłoby ten zestaw o kolejne. Opuszczone gniazdo może stanowić element traumy, samotność zawsze jest dobrym wyzwalaczem, poczucie pustki, osamotnienia, niezrozumienia, kłopoty w pracy, relacjach partnerskich, koleżeńskich… Listy potencjalnych powodów i zagrożeń nie byłoby końca.

To może zapytam o jeden konkretny. Podobno sporo kobiet uzależnia się próbując dorównać w piciu uzależnionym już partnerom? To prawda. Część kobiet wierzy, że jak będą piły razem z mężami, to pozwoli im to w pewien sposób kontrolować ich picie. Że pozwoli to im zatrzymać ich w domach i tym samym zachować umiar. To taki desperacki krok, który nie rozwiązuje problemu, a może prowadzić do współuzależnienia. Ale zdarza się też, że para pije ze sobą po prostu dla przyjemności. I nagle okazuje się, że pan może przestać pić i wszystko jest w porządku, a pani zostaje z problemem. Znam taki przypadek i to nie żaden margines, tylko ludzie na wysokich stanowiskach. Kto w takich przypadkach częściej sięga po pomoc? Kto chętniej zgłasza się do terapeutów? Pracuję w trzech ośrodkach - dwóch świadczących usługi medyczne w ramach kontraktów z NFZ i jednym prywatnym. W ośrodkach NFZ-etowych kobiety stanowią ok. 25 proc. wszystkich pacjentów, a w tym trzecim około 40 proc. Można powiedzieć, że jest ich bardzo dużo, choć trudno na tej podstawie wyciągać wnioski, bo fakt uzależnienia a korzystanie z pomocy to dwie bardzo różne sprawy. Popularna opinia głosi, że jak mężczyzna ma problem z alkoholem, może liczyć na wsparcie partnerki, a gdy to kobieta walczy z nałogiem, najbliżsi często się od niej odwracają. Czy coś takiego zaobserwował Pan wśród swoich pacjentów? W moim ośrodku nie zauważam tego trendu. Są przypadki braku wsparcia u najbliższych, są też przypadki nadopiekuńczości, ale występują one zarówno po stronie mężczyzn i kobiet. Myślę natomiast, że takie pojmowanie może wynikać z faktu, że partnerzy często nie rozumieją problemu. Wydaje im się, że jeśli partnerka „chciałaby nie pić, to mogłaby to zrobić, a jeśli pije nadal, to znaczy: nie chce przestać”. Traktują to niestety nie jako chorobę, a wybór, złą wolę, i na tym tle dochodzi do spięć i braku wsparcia. Bierze się to z niezrozumienia istoty choroby. Słyszałem też, że czasem mężom wygodniej jest mieć w domu uzależnioną. Bo bardziej potulna, łatwiej nią manipulować… Naprawdę są takie przypadki? Niestety, naprawdę tak jest, choć rzadko jakikolwiek mężczyzna się do tego przyzna. Ta zależność bywa też odwrotna. Znam nawet przypadek, w którym to pracodawca pozwala, a nawet prowokuje czasowe zapijanie mojego pacjenta. Dzieje się tak dlatego, że nad osobą uzależnioną mamy pewną władzę. Taki człowiek bardzo często działa w poczuciu winy, ma zaniżone poczucie wartości, można go bardziej wykorzystać. Wówczas jest bardziej posłuszny, godzi się na więcej. A kiedy dłużej nie pije, zaczyna mieć własne zdanie, nie daje sobie w „kaszę dmuchać” i dochodzi do konfliktów. Podświadomie druga strona zaczyna robić zabiegi powodujące zapicie i „sielanka” zaczyna się od początku.

Aż 30 proc. Polek przyznaje, że piło alkohol w ciąży. A czy uzależnionym świadomość, że spodziewają się dziecka, pomaga „zebrać się w sobie”, czy wręcz przeciwnie, stwarza kolejny „powód do zmartwień” i picia? W mojej praktyce spotkałem dużo kobiet, które na czas ciąży potrafiły wyłączyć, odstawić picie. Jednak okresy niepicia, posty, przyrzeczenia, miesiące trzeźwości wcale nie świadczą o braku problemu. Niestety, potrafią go nawet spotęgować. Kobieta po ciąży, niepijąca jeszcze np. przez okres karmienia piersią, wyprodukuje w sobie fałszywe przekonanie: „Co ze mnie za alkoholiczka, skoro pokazałam, że rok potrafię nie pić?”. I podobnie jak po „suchej imprezie” teraz po „suchym roku” dochodzi do picia z nawiązką. Czy chory musi więc przestać pić całkowicie, czy jednak może nauczyć się kontrolować swój nałóg? To temat rzeka. Ostatnio jest zauważalny trend dotyczący powrotu do tzw. picia kontrolowanego, stawiający na redukcję szkód. U niektórych pacjentów się sprawdzi, a u innych takie próby spowodują więcej szkody niż pożytku. Całkowita abstynencja daje pewne poczucie wolności, a kontrola picia, jeśli utraciło się jej naturalne mechanizmy, związana zawsze będzie z pewnymi ograniczeniami. Warto dodać, że wiele z programów ograniczania picia i tak docelowo zmierza do trwałej abstynencji, bo tak naprawdę jest to dla osoby z problemami najlepsze rozwiązanie. Ale zanim dojdzie do zgody na nie, musi nastąpić wiele zmian w myśleniu. Ciężko byłoby np. kobiecie przed trzydziestką, na stanowisku, zaproponować od razu wizję niepicia do końca życia, bo zwyczajnie ucieknie z terapii. Programy ograniczające pomogą jej się za to przygotować do tej abstynencji. Z powodu nadużywania alkoholu umiera czterokrotnie więcej kobiet niż mężczyzn. Trudniejsze jest także leczenie samego uzależnienia. Czy w takim razie terapia różni się czymś ze względu na płeć? Indywidualizm problemu narzuca indywidualne podejście do każdego pacjenta. Jednak z kobietami sesje psychoterapeutyczne wyglądają nieco inaczej. Mamy do czynienia z osobami bardziej wrażliwymi, emocjonalnymi, delikatnymi. U mężczyzn często proces zdrowienia przebiega prościej, przejrzyściej, łatwiej. Na drodze do trzeźwości u kobiet więcej jest ślepych uliczek, zaułków, skrzyżowań i rond. Jednak gdy już trafią na tę właściwą drogę, może się okazać, że jest ona mniej wyboista niż u mężczyzny, co często pokazuje praktyka.CP

*Tomasz Wachowiak kierownik ośrodka „Borowikowa”. Magister resocjalizacji, certyfikowany psychoterapeuta psychoterapii uzależnień od alkoholu i narkotyków. Trener szkoły pamięci SPW. Prywatnie miłośnik motocykli. miasta kobiet

grudzień 2017

27


NIE TYLKO DESIGN

ZDJĘCIA TOMASZ CZ ACHOROWSKI

test auta

temat

W listopadzie odbyła się polska premiera prasowa Citroëna C3 Aircross. Nie mogłam więc odmówić sobie jazdy testowej tym małym, pulchnym crossoverem. TEKST: Lucyna Tataruch

28

miastakobiet.pl miasta kobiet.pl

N

a pierwszy rzut oka przypomina on pękatą zabawkę, którą dowolnie można przystrajać. Cała sylwetka jest jednak dość masywna i kojarzy się z solidnością. Czy tym można wyróżnić się na ulicy? Z pewnością. Producent oferuje 90 kombinacji: 8 kolorów nadwozia, 3 kolory dachu i 4 pakiety dla innych detali, takich jak choćby relingi, osłony lusterek czy efekt żaluzji na tylnych bocznych szybach. Wnętrze występuje w 5 tonacjach - od szarości przełamanych przeszyciami, przez kontrastową czerwień czy modną pepitkę, po wykończenia w eleganckiej barwie Colorado. Konkurencja z tego segmentu jednak nie śpi i miły dla oka wygląd tu nie wystarczy. Co jeszcze sprawi, że to właśnie na ten model zdecydują się kolejni kierowcy?

WYGODNIE Za kierownicą siedzę niczym królowa - wysoki fotel ma zapewne dosłownie przypominać pozycję z SUV-a. Dla osób mojego wzrostu (165 cm) w sam raz, choć przestrzeń nad głową pozwala wierzyć, że i więksi się tu odnajdą. Jest wygodnie, siedziska wykonane są z pianki o zwiększonej gęstości, co ma zapewniać ich trwałość bez deformacji. Między kierowcą a pasażerem pozostawiono dużo przestrzeni - nie ma mowy o szturchaniu się łokciami. Miejsca nie brakuje również z tyłu. Bez trudu zmieszczą się tam trzy dorosłe osoby. Kanapa dzieli się w stosunku 1/3 - 2/3, z czego każda część przesuwa się o 15 cm. Zarówno przedni fotel, jak i tylną kanapę można całkowicie płasko rozłożyć, co pozwoli wieźć autem przedmioty o długości 2,4 metra. Zaskakuje też pojemność bagażnika - w zależności od rozkładu od 410 do 520 litrów. Podwójna podłoga skutecznie zabezpiecza delikatne przedmioty i drogie zakupy.

BEZPIECZNIE W trasę pojechałam benzynowym silnikiem 1,2 PureTech w odmianie 130-konnej (do wyboru są także 82 i 110) z sześciostopniową skrzynią biegów. Już po pierwszych kilkunastu kilometrach uznałam, że naprawdę nie ma na co narzekać. Co prawda nie jest to typowo off-roadowa opcja, ale nikt chyba tego nie oczekiwał. Prześwit sugeruje, że auto bez trudu poradzi sobie na zaśnieżonych drogach czy nawet w starciu z wysokimi krawężnikami. Prowadzi się je miękko, zawieszenie jest sprężyste i nieźle tłumi nierówności. C2 Aircross wyposażony jest w system Hill Assist i Grip Control z czterema trybami: piasek, śnieg, błoto i ESP OFF. Opcje te raczej nie pomogą pokonać prawdziwie piaszczystych pustyni, ale z pewnością ułatwią jazdę za miastem, szczególnie podczas deszczu i śniegu. Trudno wyobrazić sobie auto tej klasy bez innych nowoczesnych systemów bezpieczeństwa. Mamy więc tutaj m.in. przydatne rozpoznawanie znaków drogowych, układ awaryjnego hamowania, automatyczne światła, dźwiękowy alarm przekraczania linii pasa ruchu, kamerę cofania, system Park Assist czy kontrolę martwego pola. Na pokładzie znajdziemy też kolorowy wyświetlacz head-up display na wysuwanej poliwęglanowej płytce, indukcyjną ładowarkę do smartfona i 7-calowy ekran na środku. Wszystko to działa sprawnie i zdecydowanie ułatwia jazdę. Moda na miejskie crossovery nie mija, Citroën w tej odsłonie proponuje jednak auto, które wyróżnia się nie tylko designem. Pod względem funkcjonalności może śmiało konkurować z modelami swojego segmentu, sprawdzi się bowiem zarówno podczas codziennej jazdy, jak i przy rodzinnych wypadach gdzieś dalej.CP


007911954


Coco Chanel mówiła: „Zawsze wyglądaj tak, jakbyś miała spotkać miłość swego życia albo najgorszego wroga”.

My twierdzimy, że nareszcie jest to możliwe, dzięki rewolucyjnej metodzie jaką jest

MAKIJAŻ PERMANENTNY! Eliza Góralska, 26 lat.

PRZED

Mam delikatny typ urody i zawsze marzyłam, aby wyglądać trochę wyraźniej. Długo zastanawiałam się nad makijażem permanentnym, ponieważ bałam się przerysowania mojej subtelnej urody. Wybrałam salon Feminarium PCME z kilku powodów: opieka lekarza, sterylność narzędzi, bezpieczne barwniki z atestami medycznymi, ale przede wszystkim zwróciłam uwagę na doświadczenie i umiejętności osoby wykonującej ten odpowiedzialny zabieg.

PO

Po zabiegu czuję się piękna o każdej porze dnia i nocy, nie muszę się martwić o rozpływający się makijaż latem, rano w 10 minut jestem gotowa do wyjścia i mogę dłużej pospać. Zdecydowanie czuję się pewniej w każdej, nawet nieoczekiwanej sytuacji. Jedyne czego żałuję to tego, że tak długo zwlekałam z decyzją. NASZ EKSPERT: Maria Minicz – ekspert w dziedzinie makijażu permanentnego Jako kosmetolog z 15-letnim doświadczeniem i dyplomowana linergistka podczas ostatnich 8 lat wykonała ponad 3 tysiące zabiegów makijażu permanentnego. Jej wyjątkowa zdolność widzenia przestrzennego i doskonałe wyczucie koloru sprawiają,że każdy makijaż jest profesjonalnie dobrany,podkreślający piękno bez zbędnego przerysowania. Dzięki wysokiej jakości i najwyższym standardom usług, tysiące klientek spełniło swoje marzenie o wyraźnych oczach, brwiach czy ustach jak z okładek magazynów. Jej praca od wielu lat doceniana jest nie tylko przez zadowolone klientki,ale także polskie środowisko branży kosmetycznej.

Zapisz się już dziś na bezpłatną konsultację i „przymierz” swój makijaż. Sprawdź, jak możesz fantastycznie wyglądać! Zadzwoń teraz: 56/ 621 06 88 lub 793 017 636. Spełnij swoje marzenia i ciesz się pięknym wyglądem od samego rana aż do późnego wieczora, a nawet kiedy śpisz.

email: recepcja@feminarium.com • www.feminarium.com

/Femianrium

FEMINARIUM BEAUTY CLINIC „Dom zdrowia”, Toruń,ul. Szosa Chełmińska 84/86 007691290


Kadra Przedszkoli i Żłobków Delfinek oraz Złota Rybka życzy swoim Wychowankom oraz ich Rodzicom Pięknych, Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.

007904579

www.delfinektorun.pl

ul. Lelewela 3/4 Toruń ( 511 340 111

Plac Wolności 1 85-001 Bydgoszcz Tel. 517 920 517

STYLIZACJA RZĘS I KOSMETYKA

Zadzwoń, dowieziemy Twoje zamówienie

! t a l 5 ż To ju i!

007857799

196 - 29

GABINET ELDERM

3 444 000 52 322 22 22

52

Glinki 81, 85-861 Bydgoszcz / 600 80 70 18/52 346 02 02

MOŻLIWOŚĆ PŁACENIA KARTĄ

W OFERCIE: I DERMATOLOGIA I DERMATOLOGIA ESTETYCZNA I KOSMETOLOGIA MEDYCZNA I DIETETYKA SPRAWDŹ PROMOCJE NA NASZEJ STRONIE www.elderm.pl zapraszamy serdecznie

Zamów Taxi z aplikacji: 007924651

Grudzień/styczeń LASER FRAKCYJNY - 20%

007877281

m steście z Na

że je Dziekujemy,

www.19629.pl

–20% do i z Fordonu i poza miasto 007781078


PA R T N E R T E M AT U

zdjęcia z archiwum rodziny Łopacińskich

święta

DLA RODZINY ŁOPACIŃSKICH WIGILIA BYŁA CZASEM PODRÓŻY Z USHUAIA NA KOŃCU ŚWIATA DO BUENOS AIRES

WIGILIA... Z PALUSZKAMI RYBNYMI Podróż po Argentynie właśnie w ten wyjątkowy wigilijny wieczór nastroiła mnie refleksyjnie. Może tak naprawdę po raz pierwszy w życiu doceniłam, czym są nasze polskie magiczne święta. Z Elizą Łopacińską, która wraz z rodziną przez cały rok wędrowała po świecie, rozmawia Jan Oleksy

Poczuliście świąteczny klimat na ulicach? U nas w Wigilię jest nastrojowo: śnieg, świąteczna atmosfera, ludzie siedzą w domach

32

miastakobiet.pl

i świętują, a tam środek upalnego lata, 35-36 stopni. Jadąc przez miasto widzieliśmy ludzi trzepiących dywany, myjących auta. Ze smutkiem patrzyłam na tych, którzy przeżywają Wigilię jak zwykły dzień, wieczorem robią zakupy w otwartych sklepach, nie czują świątecznego nastroju. Zastanawiałam się, dlaczego nie siedzą w domach przy stole, dlaczego tu jest tak inaczej, skoro Argentyna to katolicki kraj. I zrobiło Ci się smutno? Myślę, że podróż po Argentynie właśnie w ten wyjątkowy wieczór nastroiła mnie refleksyjnie. Może tak naprawdę, po raz pierwszy w życiu doceniłam, czym są nasze polskie magiczne święta. Wróciły wspomnienia z domu rodzinnego, wypatrywanie pierwszej gwiazdki, łamanie się opłatkiem, sianko pod obrusem, barszcz z uszkami… W momencie, gdy wjechaliśmy na główną ulicę Buenos Aires, nagle zatęskniłam za tym wszystkim, za głosem mamy, która poganiała: „Pośpiesz się z tym barszczem, rozkładaj szybciej talerze, dlaczego koszule jeszcze niewyprasowane?”. Do dziś, również w moim domu, zawsze spieszymy się z tymi koszulami, by zdążyć na czas.

Ale w końcu dotarliście na miejsce, do pani Marii. Wreszcie koło godziny 21 wysiedliśmy przy ulicy Juana Pabla Secondo. Przyjechaliśmy dokładnie po zakończeniu pasterki, którą w Argentynie odprawiają nie o północy, a o godzinie 19. Panią Marię spotkaliśmy przed domem, gdy wracała z kościoła, do którego również mój mąż Wojtek planował się wybrać z dziećmi. Nie udało się, bo droga z lotniska do jej domu zajęła nam ponad trzy godziny, czyli mniej więcej tyle, ile trwał lot z Ushuaia. Zdążyliście na wieczerzę wigilijną? Wigilię spędziliśmy tylko we czwórkę, bo nasza gospodyni po przywitaniu się z nami pojechała na party. Zwyczajowe „imprezy wigilijne” zaczynają się w Argentynie zwykle około godziny 22, bo długo jest widno, a nie jest już tak gorąco. Każdy przynosi coś do jedzenia, albo wszyscy wcześniej wspólnie gotują. Zwykle przygotowują pieczone mięso. Później długo siedzą, rozmawiają, piją winko, nie ma naszego łamania się opłatkiem. Przypomina to raczej spotkanie z przyjaciółmi, niż wieczerzę wigilijną w gronie najbliższych. 007614214

Podczas Waszej rocznej wyprawy przemierzyliście świat. Gdzie Was zastało Boże Narodzenie? Było to w Argentynie. 24 grudnia wylecieliśmy samolotem z samego końca świata - z Ushuaia na Ziemi Ognistej - do Buenos Aires. Wylądowaliśmy tam o godzinie 17.30 i chcieliśmy jak najszybciej dostać się na Wigilię do zaprzyjaźnionej pani Marii, ale w piętnastomilionowym mieście nie było to takie proste. Taksówkarze chcieli po 90 dolarów za kurs, więc szukaliśmy transportu miejskiego, ale żeby wsiąść do autobusów, trzeba było mieć kartę lub monety, które należało wymienić w nieczynnym już tego dnia banku. Pozostał autostop i już po pięciu minutach siedzieliśmy w aucie gościa, który po drodze pokazał nam najciekawsze zabytki stolicy. Wysiedliśmy przed głównym dworcem kolejowym miasta, skąd do domu pani Marii miało być już tylko 30 minut. Niestety kolejna godzina upłynęła na jeździe z taksówkarzem, który nie znał drogi.


święta

PA R T N E R T E M AT U

boków, których okalające ulice przecinają się pod kątem prostym. W całym mieście są tylko dwie ukośne ulice. Chodziliśmy po Avenida de Julio, najszerszej ulicy świata, która miała 12 pasów w jedną stronę i 10 w drugą. Podziwialiśmy ponad 67-metrowej wysokości El Obelisco, wybudowaną w 1936 roku ikonę Buenos Aires. Obok stał przepiękny Teatro Colón, jedna z najlepszych oper świata. Na sąsiednim budynku przedstawiono kadr z musicalu, w którym w postać Evy Perón, najbardziej znanej Argentynki świata, wcieliła się Madonna.

A rano Boże Narodzenie… W Argentynie święta są bardzo krótkie, już 26 grudnia wszyscy idą normalnie do pracy. My w tych dniach odwiedzaliśmy Polski Ośrodek Katolicki, zwanym Maciaszkowem, który w zasadzie jest takim małym muzeum polskości. Są tu polscy księża, polskie msze i pomoc dla każdego, kto jej potrzebuje. W gablotach stoją polskie pamiątki, patriotyczne gadżety. Ponad 100 tysięcy ludzi stanowiących argentyńską Polonię ma tu swój kawałek kraju. Poznaliśmy opiekujących się ośrodkiem franciszkanów, ojców Jerzego i Olafa, z którymi przy pieczonych przez zakonnice sernikach i makowcach wspominaliśmy smak ciast naszych babć i mam.

A jak będzie wyglądała tegoroczna Wigilia? W tym roku spędzę ją bardzo pracowicie w Dworku Tucholskim w Zblewie, który prowadzę razem z mężem. Przybędzie, oprócz rodziny, także wielu gości. Będziemy mieć zatem dwie wieczerze wigilijne - najpierw rodzinną, a później firmową, po zakończeniu której najprawdopodobniej zasiądziemy jeszcze raz do stołu. Już zaczęłam przygotowania do świąt. Pora robić stroiki i pomyśleć o prezentach. Czym jest dla Ciebie tradycja? Jest tym, co nas trzyma, co trwa i trwać będzie wiecznie. Trzeba ją pielęgnować, szczególnie gdy wokół nas szaleją zawieruchy życiowe. Boże Narodzenie to czas dla rodziny, czas miłości i wybaczania, wspólnych chwil przy stole, więc złapmy się za ręce i bądźmy razem. Nic innego niech się nie liczy.CP

Planujecie jeszcze święta poza domem? Jedynie w Danii, ale zawsze razem, zawsze w rodzinnym gronie. Od kilku lat spotykamy się z bliskimi w Kopenhadze albo w Toruniu. Co roku jest inaczej. Mieszają się tradycje, do polskiej dodajemy duńskie elementy, takie jak np. gra w paczki. Każda rodzina musi przygotować prezenty. Nasza czwórka pakuje 20 prezentów - absolutnych drobiazgów, z których można się pośmiać. Przy stole rzucamy kostką i gdy wypadnie szóstka, to można sobie wybrać dowolny prezent. I tak gramy aż do wyczerpania puli gwiazdkowych upominków.

Święta spędziliście na poznawaniu miasta? Dwa dni spędziliśmy na spacerach. Ciudad de Buenos Aires jest bardzo duże, ale stosunkowo łatwe do poznania. Dzieli się na tak zwane „quadry” - kwadraty o stumetrowej długości E

Tworzycie nową polsko-duńską tradycję? Nasz duński kuzyn przygotowuje na wieczerzę wigilijną deser, czyli ryż na mleku z cynamonem. Do jednej miseczki wkłada migdał, a ten, kto go znajdzie, dostaje prezent. To też bardzo miły zwyczaj.

Brakowało Wam kolęd? Okazja do śpiewania kolęd nadarzyła się dopiero w Brazylii, w polskim kościele w Rio de Janeiro, gdzie spotykały się rodziny polsko-brazylijskie. A więc nie samba, ale pastorałki kojarzyć się nam będą z Rio. Mieszkaliśmy tam u pani mającej polskie korzenie. Udostępniła nam apartament na szóstym pietrze, nie dolatywały tam już uciążliwe w tym czasie komary. Wbrew panującym opiniom, Polacy za granicą serdecznie sobie pomagają, nie tylko podczas świąt. Dla nas amerykański okres bożonarodzeniowy zakończył się wraz z wylotem z São Paulo do Afryki.

Właśnie w takich momentach, jak Boże Narodzenie, dopadały Cię refleksje? Wtedy przeżyłam największy kryzys w czasie tej podróży. To była zupełnie inna Wigilia - bez choinki i eleganckiej sukienki - ale najważniejsze, że byliśmy razem. Razem też zasnęliśmy już o godzinie 23, bo po tak wyczerpującym dniu wszyscy byliśmy totalnie zmęczeni.

R

rodzinny obiad niż wieczerzę z dwunastoma potrawami. Protestanci nie łamią się też opłatkiem. Natomiast w drugi dzień świąt raczą się śledziami w curry, w ziołach, na ostro i na słodko, piją specjalne, ciemne, bożonarodzeniowe piwo. Nasza zaprzyjaźniona rodzina przywozi te specjały na wspólne święta albo zajadamy się nimi w Kopenhadze.

Eliza i Wojciech Łopacińscy oraz ich dzieci Lusia i Wojtek odbyli wspólnie roczną wyprawę dookoła świata. Wojtek junior ma 16 lat i chce kontynuować naukę w szkole o profilu artystycznym albo morskim (wzorem dziadka, kapitana statku). Lusia ma 13 lat i jest uczennicą VI klasy. Młodzież myśli o podróży śladami Stasia i Nel, a Eliza chciałaby odwiedzić Indonezję i Filipiny.

Dokonujecie przy okazji kulinarnej korekty? Duńczycy na Wigilię jedzą zwykle pieczoną kaczkę z buraczkami. Przypomina to raczej K

L

A

M

A

007614222

Zostaliście tego wieczoru sami w obcym domu? Sympatyczna starsza pani zostawiła nam w lodówce… paluszki rybne i opłatek z pobliskiego polskiego kościoła bernardynów. Lusia i Wojtek rozpakowali dwa małe prezenty od pani Marii. Były to ołówki z figurkami lamy. Sami nie mieliśmy wtedy głowy do przygotowania upominków. Jeszcze teraz, gdy wspominam tamtą Wigilię, to się wzruszam, bo uświadamiam sobie, że tylko dzięki temu, że byłam z mężem i z dziećmi, jakoś to przeżyłam. Paluszki rybne na zawsze pozostaną w mojej pamięci symbolicznym minimum wigilijnej wieczerzy.


KOSMETOLOGIA · Ewa Antoniak-Hałat

specjalista dermatolog

· zabiegi wykonuje

mgr kosmetologii Joanna Lutek

 s pecjalistyczne zabiegi pielęgnacyjne twarzy, szyi i dekoltu (Phyris, Tegoder, Fenice, Dottore, M'onduniq)  p eelingi  i nfuzja tlenowa  k arboksyterapia  z abiegi laserowe  l iposukcja ultradźwiękowa  f ale radiowe  d ermomasaż  P RX T33  m ikrodermabrazja  u ltradźwięki  z abiegi wyszczuplające, antycellulitowe, ujędrniające ciało i wiele innych

CHIRURGIA

MEDYCYNA ESTETYCZNA

 blefaroplastyka  p owiększanie piersi (implanty i przeszczep własnej tkanki tłuszczowej)  o peracje zmniejszające i unoszące piersi  l iposukcja (brzuch, uda, podbródek, pośladki, kolana)  abdominoplastyka  operacje plastyczne uszu  żylaki kończyn dolnych i odbytu  b eznapięciowa operacja przepuklin pachwinowych  z abiegi estetyczne okolic intymnych kobiet i mężczyzn  o peracyjne i nieoperacyjne leczenie blizn, rozstępów skórnych i cellulitu  c hirurgiczne usuwanie zmian skórnych z badaniem histopatologicznym

Pełen zakres zabiegów:  osocze bogatopłytkowe PRP  mezoterapia igłowa  nici rewitalizujące i liftingujące  skleroterapia  lipoliza iniekcyjna rzeszczep własnej tkanki  p tłuszczowej  l aser CO2: leczenie blizn i rozstępów, rewitalizacja skóry, rewitalizacja błony śluzowej pochwy, leczenie I stopnia nietrzymania moczu  peelingi chemiczne  toksyna botulinowa  kwas hialuronowy

CHIRURGIA I MEDYCYNA ESTETYCZNA · Cezary Hałat specjalista chirurg,

dyplomowany lekarz medycyny estetycznej

NOWOŚĆ!

Przeszczepianie komórek macierzystych pozyskiwanych z własnej tkanki tłuszczowej pacjenta metodą Lipo-gems w celu intensywnej rewitalizacji skóry, leczenie blizn, zmian zwyrodnieniowych i pourazowych stawów, więzadeł i mięśni.

or

Ug y o de g nro Wa tze o

Bankomat Cashzone

y

Polna Park

007916451

or

Ug

W at ze nr od

eg

y

ZAPRASZAMY

Euronet Polska sp z o.o.

or

miastakobiet.pl

Intermarche

Ug

34

ry Ugo

www.halmed-cezaryhalat.pl

ry

HALMED Toruń, ul. Watzenrodego 5 LU 3 tel. 532 000 935

Watzenrodego 5

Ugo

kowa Storczy


SalonKosmetyczny

Gabinet Pomocy Psychologicznej i Pedagogicznej

SOLUTIO

Milena Wojtowicz • Makijaż permanentny brwi/kreski/usta • Mikropigmentacja medyczna skóry głowy • Rekonstrukcja brodawki sutkowej • Manicure/pedicure

Magdalena Kucharska

adres: ul. Szosa Lubicka 168 B, Toruń, / 533 770 718; 0 kontakt@psychologtorun.pl

Tel. 605 037 201

25%

007851181

regulamin promocji dostępny na stronie www.softlyclinic.pl

Masaż dźwiękowy misami ma swoje źródło w wiekowej tradycji rejonu Himalajów. Wiedza na temat pracy z misami przekazywana jest z mistrza na ucznia, dzięki czemu nie tylko dotrwała do dnia dzisiejszego, ale też ewoluowała wraz z doświadczeniem kolejnych pokoleń. Każda misa jest specyficzna i posiada swój unikalny dźwiękowy charakter. Fale dźwiękowe emitowane podczas masażu przenikają całe ciało, wprowadzając uczestnika w stan głębokiego odprężenia. Masaż wpływa korzystnie na pracę układu nerwowego, oddechowego, ciśnienie krwi, redukuje ból, przyspiesza uwalnianie toksyn, a także poprawia naturalne procesy regeneracyjne organizmu. Polecany jest jako terapia wspomagająca przy:  zmiennym/wysokim ciśnieniu tętniczym  uzależnieniach

Om Sound Anna Pawełek

l

 deficytach słuchowych  zaburzeniach/napięciach umysłowych  bólach mięśniowych  bólach głowy  bólach żołądka  bólach kręgosłupa, bioder, kolan Jak wygląda sesja ze mną? Najpierw przestrzeń jest oczyszczana za pomocą kadzidła. Rozmawiamy chwilę, żeby sprawdzić, czy nie ma przeciwwskazań do masażu. Kładziesz się wygodnie (polecam luźne ubranie), otulam Cię kocem. Potem już tylko się odprężasz, zanurzając się |w dźwiękach mis. Przeznacz około godziny na nasze spotkanie.

tel. 531 560 184

l

omsoundmasaz

007901529

Dworcowa 47/1, Bydgoszcz tel: 604 767 858

Wytnij kupon!

007931716

Masaż dźwiękiem

Lifting powiek bez skalpela!

świąteczna promocja

https://www.facebook.com/salonkosmetyczny.milenawojtowicz ul. GOPR 46, I piętro, 85-794 Bydgoszcz

007927284

Gabinet świadczy usługi w zakresie pomocy psychologicznej dla młodzieży i dorosłych oraz pedagogicznej dla młodzieży i ich rodziców.

• Przedłużanie paznokci metodą żelową/ akrylową • henna rzęs/ brwi+regulacja • Depilacja woskiem • Przekłuwanie uszu • Makijaż dzienny/ wieczorowy/ślubny

Bą Bą to oryginalne belgijskie praliny, powstające w Brukseli, Brugii, Antwerpii, Gandawie. Niepowtarzalne smaki, wyjątkowe kształty, pakowane w urocze, świąteczne bombonierki. Doskonały prezent pod choinkę, dla dużych i małych smakoszy, najlepszej na świecie czekolady!

007790142

Gorąco zapraszamy: -)

ul. Gdańska 78, Bydgoszcz tel. 697 593 267 pon. - pt. 10:00 - 17:00, sob. 10:00 - 14: 00 www.bąbą.pl Bą Bą/facebook.com 007930312

Grzymały-Siedleckiego 10

KAWIARNIA RODZINNA

z salą zabaw dla dzieci

007918943

/kawiarniakogelmogel


ZDJĘCIE MARCIN STRÓŻ

męska perspektywa

MAM PLAN NA SIEBIE Wszyscy mnie pytają, czy wykorzystałem swoje 5 minut, a ja ciągle powtarzam, że moje 5 minut będzie tak długo trwało, jak długo będę chciał. Z Michałem Baryzą*, finalistą „Top Model”, rozmawia Jan Oleksy

36

miastakobiet.pl


męska perspektywa Gwiazda „Top Model” otworzyła w Toruniu salon piękności Wyspa. To dość niezwykłe… Jestem zawieszony między Toruniem a Warszawą, gdzie często mam pokazy, sesje zdjęciowe, kampanie reklamowe. Wiadomo, że w modelingu raz jest praca, a raz jej nie ma, więc w międzyczasie jako fizjoterapeuta pomagam ludziom na Wyspie. Dlaczego akurat Toruń? Można powiedzieć, że wróciłem do tego miasta ze względu na sentyment, wspomnienia szkolne, przyjaciela. Stąd też blisko do mamy, mieszkającej w Konecku, z którego pochodzę. Tytuł „Top Model” pomaga w prowadzeniu biznesu? Pomaga, choć dziwna jest ludzka mentalność. Wielu uważa, że jak ktoś jest modelem, to tylko dobrze wygląda, a w głowie ma pustkę. Mam tego świadomość. Czyli jesteś w gorszej sytuacji niż przeciętniacy? Z jednej strony, jest mi łatwiej, bo jestem osobą rozpoznawalną w Polsce, a z drugiej, ciągle muszę przekonywać, że mam fach w ręku i jako fizjoterapeuta specjalizujący się w masażu pomagam wielu ludziom. Muszę udowadniać, że „Baryza jest jednak dobry…”. …a nie tylko przystojny? Dobrze czuję się za parawanem, kocham swoją pracę, a wyglądam jak cała rzesza młodych ludzi. Kobiety są innego zdania. Proszę spojrzeć - połamany nos, blizny na twarzy… Mówi się, że to dodaje uroku. Niektórzy tak uważają, ale powtarzam, że jestem zwykłym człowiekiem, który dostał możliwość zaistnienia. Właśnie, jak to się stało? Całkiem przypadkiem. Założyłem konto na portalu maxmodels i tam wrzucałem zdjęcia z sesji, nieśmiało myśląc o modelingu. Szukałem swojej drogi. O programie „Top Model” dowiedziałem się od kolegi. Namawiał mnie do udziału, ale nie chciałem się zgodzić. Gdy jednak niezależnie od tego dostałem od TVN-u zaproszenie na casting, postanowiłem spróbować. Nie chciałem odrzucić szansy, skoro twórcy programu sami mnie znaleźli. Propozycja przyjęta? Wówczas już od pół roku mieszkałem w Warszawie, a to mi dodawało odwagi. Na castingu było chyba 450 osób, czekałem 12 godzin, żeby wejść do jurorów złożonych z psychologów, ludzi z produkcji. O 1 w nocy poopowiadałem im o swoim życiu, o tym, co robię, czym się zajmuję. A że moja historia była barwna, to zaciekawiłem ich sobą, swoją osobowością. Bardziej niż wyglądem? Nie „czaruś-laluś”, ale człowiek z historią…

Lubię życie w tempie, nie siedzę i „niech się dzieje wola Boża”. Raczej cały czas dokładam cegiełki i buduję… siebie. Po przyjeździe do Warszawy szukałem pomysłu na życie, myślałem o modelingu, a wylądowałem jako barman w klubie. Dobrze zarabiałem, nikt nie robił lepszego obrotu ode mnie. Z tej pracy się utrzymywałem, kupiłem motocykl, opłaciłem szkołę. To było prawdziwe życie. Do dziś mam ciarki, jak to wspominam. W życiu są wzloty i upadki. Jeszcze przed programem wyjeżdżałem za granicę do pracy, do Niemiec, Norwegii, bo zawsze chciałem mieć więcej niż inni i starałem się pomagać mamie. Musiałem nauczyć się tam wszystkiego, czego nie umiałem - języka, kładzenia płytek, tynku i dachu. Gdy przyjeżdżałem do domu, to byłem fachurą, który umiał coś wywiercić, przykleić, naprawić. Mam satysfakcję z tego, co sam zrobię. Ta samodzielność spodobała się jurorom? Przeszedłem do drugiego etapu. Ze względu na egzaminy w szkole, udało mi się przełożyć godziny castingu. Sam nie wierzyłem, że to możliwe. Zjawiłem się na umówioną godzinę 13 i czekałem do 1 w nocy na wejście, tym razem już do jurorów, których znałem z telewizji: Joanny Krupy, Piróga, Wolińskiego, Tyszki. Megastres, cały czas się denerwowałem. Wchodzi człowiek ze wsi, a tu takie nazwiska. Nie mogłem uwierzyć, że znalazłem się w grupie wybrańców. Jurorzy zdecydowali, że przechodzę dalej, tylko muszę zrzucić trochę kilogramów. Powiedzieli: „Masz na to dwa tygodnie, do następnego castingu”. Zrzuciłeś? Zawziąłem się, skoro dostałem taką szansę. Zgubiłem 9 kilo. Udało się, zostałem wybrany z pięćdziesiątki, jako jeden z najlepiej poruszających się na wybiegu. Wygrałem pokaz. Cały czas myślałem sobie: „To się nie dzieje naprawdę”. Dostałem apartament i znalazłem się w elitarnym gronie 25 najlepszych, potem w zwycięskiej trzynastce i w „Domu Top Model”. Wtedy dotarło do mnie, że to jednak prawda. I że teraz trzeba walczyć o finał? W „Domu” to już walczyłem o swoje, nie szukam problemów. Jestem ugodowy, każdemu staram się pomagać. Jedni uprzykrzają nam życie, a drudzy ułatwiają. Ja należę do tych drugich. Zawdzięczam to mamie. Bycie w trzynastce mobilizowało mnie, by do każdego zadania podchodzić profesjonalnie, słuchać uwag i szukać sposobu na przekonanie do siebie jurorów. To była walka, każdy chciał być najlepszy.

ce. Niektóre dziewczyny przeżywały załamanie nerwowe. Dla nich byłem pocieszycielem i mentorem, wyciągałem je z dołków, oddawałem swoje minuty na telefoniczne rozmowy z rodziną, pocieszałem, jak mogłem: „Dziewczyny, nie płaczcie, dacie radę, to tylko miesiąc”. Miesiąc w zamknięciu z tymi samymi ludźmi? Można oszaleć! Co ciekawe, to właśnie między facetami panowała bardziej niezdrowa rywalizacja niż między dziewczynami. Wydaje mi się, że mam umiejętność obserwacji ludzi, więc wolę „prześwietlić’’ kogoś, zamiast słuchać tego, co mówi. Często ludzie kłamią, udają kogoś, kim nie są. Po co mam słuchać kłamstw, skoro od razu wiem, kim ta osoba jest? W programie dokładnie poznałem, kto jest pozerem, a kto jest naturalny. I z tą wiedzą docierałeś do finału? Odpadały kolejne osoby, a ja zostawałem, ciesząc się, że dane mi jest poznać sławnych ludzi. Już na tym etapie uznałem to za swój sukces. A dochodziły kolejne niespodzianki. Jednym z konkursowych wyróżnień był wyjazd na Fashion Week do Portugalii. Miałem tam trzy pokazy mody. Do końca zmagań została ze mną już tylko Osi i Marta. Dwie kobiety i ja. Zaczęły się największe emocje? Na finał polecieliśmy na Fuertaventurę, to był mój pierwszy lot samolotem. Duża frajda dla człowieka, który całe życie siedział w Konecku, a teraz z Krupą, Pirógiem i Tyszką pije sobie zimne drinki przy 30-stopniowym upale. I wtedy rozłożyła mnie angina, a następnego dnia miałem zaplanowaną sesję zdjęciową na okładkę „Glamour”. Zdychałem, gorączka, drgawki, w nocy dostałem delbetę w tyłek. Rano jakoś się pozbierałem, dałem radę, wszystko poszło świetnie i… wróciłem do łóżka. Wykrzesałeś siły, żeby nie zmarnować szansy. Były jeszcze jakieś zgrzyty? Dzień przed finałem. Siedzę wieczorem na Fuercie na plaży, by pomyśleć, przeanalizować dzień, i nagle z tyłu słyszę czyjś głos: „Wiesz, że przegrasz, nie musisz się już starać”. Co jest grane? Czemu ktoś mówi mi coś takiego? W głębi serca widziałem się już jako zwycięzca. Następnego dnia stało się tak, jak miało się stać. Zwyciężyła Osi Ugonoh. Pomyślałem: „Drugie miejsce, jesteś dżentelmenem, dałeś kobiecie wygrać”. Uznałem to mimo wszystko za swoją wygraną. Pogratulowałem Osi, tak jak uczyła mnie mama.

Każdy chciał wygrać. Żeby dobrze wypaść, należało nawiązać dobre kontakty z każdym uczestnikiem, a to jest niemożliwe. Ja w programie byłem zawsze z tyłu, trochę wycofany.

I tak wygrałeś, bo byłeś pierwszym mężczyzną w Polsce, który dotarł do finału „Top Model”. Wybrano Osi, ale wydaje mi się niesprawiedliwe, by facet konkurował z dziewczyną… Moim zdaniem powinny być dwie kategorie, bo trudno walczyć z kobietą.

Nie wchodziłeś w żadne koalicje? Właśnie. Zamknięci w domu nie mogliśmy oglądać telewizji, czytać gazet, używać telefonu komórkowego. Cały czas tylko z sobą. 52 kamery, mikrofony, intymność tylko w łazien-

Często wspominasz o swojej mamie. To ważna kobieta w Twoim życiu? Otworzyła Cię? Mama raczej mnie zamknęła. Gdy tworzyłem Wyspę, to mnie hamowała, ostrzegała, że miasta kobiet

grudzień 2017

37


męska perspektywa Czasami lubię z premedytacją szokować, zaskakiwać swoim ciałem, wywołując fale hejtu. Śmieszy mnie, ile komentarzy może wywoływać kawałek mojego ciała! Nawet półtora miliona odsłon. MICHAŁ BARYZA

ZDJĘCIE MARCIN STRÓŻ

wpakuję się w bagno. Twierdzi, że jest realistką. Dzięki niej nauczyłem się być w życiu twardym facetem… Twoje sukcesy jej nie przekonują? Cieszy się, ale tego nie pokazuje. Mama bardzo dobrze mnie wychowała, za co jej dziękuję. Zresztą nie tylko ona. Dużo pomagałem dziadkom i wujkowi w pracy na roli. To mnie też kształtowało. Dziś, gdy ktoś się dziwi, jak to możliwe, że model jest w stanie przez osiem godzin masować, odpowiadam: „Jakby cię w pewnym momencie odciągnęli od wideł, to też miałbyś taką siłę” (śmiech). Nie udajesz gwiazdy. Kiedyś założyłem buty New Balance, poszedłem w nich do snopków, a zdjęcie wstawiłem do internetu. Strasznie mnie zhejtowali, że tak się ubrałem w pole. Hejty to niestety normalne zjawisko związane z popularnością. Na początku mama przeglądała wszystkie komentarze i się nimi przejmowała, mnie też to ruszało, ale w pewnym momencie odpuściłem. Zrozumiałem, że jak chcę być w show-biznesie, to jestem na to skazany. Dzisiaj krytyka mnie bawi. Czasami lubię z premedytacją szokować, bulwersować, zaskakiwać swoim ciałem, wywołując fale hejtu. Śmieszy mnie, ile komentarzy może wywoływać kawałek mojego ciała! Nawet półtora miliona odsłon.

Jednak nie wszyscy są krytyczni. Opowiem niedawną historię. W tym roku wybrałem się na swoją trzecią pielgrzymkę do Częstochowy. Postanowiłem zostawić wszystko i pójść ze swoimi intencjami. W drodze miałem dużo czasu i swobodę myśli, ale największym zaskoczeniem były setki próśb, jakie dostałem: o modlitwę w intencji żony, męża, dziecka, chorej mamy, zdania egzaminu… Próśb było tak wiele, że po prostu pomodliłem się za wszystkich, a kiedy już doszedłem na Jasną Górę, to odpisywałem, albo przynajmniej wysyłałem serduszko. Ludzie obdarzyli Cię dużym zaufaniem. Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Jak sądzisz, czy w pełni wykorzystałeś swoją szansę? Wszyscy pytają mnie, czy wykorzystałem swoje 5 minut, a ja ciągle powtarzam, że moje 5 minut będzie tak długo trwało, jak długo będę chciał. Jestem człowiekiem, który buduje swoją markę przez całe życie. I to konsekwentnie. Koneck, Toruń, Bydgoszcz, Kalisz, Warszawa… a teraz Nowy Jork? Uczyłem się kiedyś w VIII LO w Toruniu, później poszedłem do szkółki piłkarskiej do Bydgoszczy, następnie do Kalisza na fizjoterapeutę, do Warszawy z myślą o studiowaniu na AWF. Obecnie robię magistra wychowania fizycznego

w Pruszkowie. Cały czas podnosiłem poprzeczkę, przenosiłem się do coraz większych miast. Teraz Polska jest dla mnie za mała. Chciałbym rozwijać modeling w naszym kraju, ale to jest możliwe dopiero wtedy, jeżeli zrobisz zawrotną karierę i zawojujesz świat. Jak Anja Rubik? Ona zrobiła dobrą robotę, ciężko na swój sukces pracowała. Też mam plan na siebie. Jak wiadomo, plany się zmieniają, ale trzeba konsekwentnie dążyć do celu. Trzymam kciuki. Dziękuję, czuję, że są szczere. Szczere, bo lubisz pomagać słabszym, zbierasz datki na dom dziecka, spotykasz się z dziećmi niepełnosprawnymi w szkole specjalnej, czytasz im bajki… Jesteś dobrym człowiekiem. Staram się. Sam mam dobrze, więc chciałbym, żeby inni też tak mieli. Wiem, że dzieciaki będą zadowolone, jak zrobimy im paczki na święta. A za co siebie lubisz najbardziej? Myślę, że za sportowego ducha zdrowej rywalizacji. Przez 12 lat grałem w piłkę w Aleksandrowie Kujawskim na pozycji bramkarza. Sport nauczył mnie cierpliwości, odpowiedzialności i systematyczności.CP

*Michał Baryza - lat 26, wzrost 189 cm, waga 81 kg, model, który zyskał popularność po udziale w „Top Model”. Był pierwszym mężczyzną w Polsce, który dotarł do finału, regularnie ćwiczy na siłowni, lubi sztuki walki, jest miłośnikiem piłki nożnej, pasjonuje się motocyklami. Działa charytatywnie, znajduje się na liście dawców szpiku. Jego idolami są mama i Arnold Schwarzenegger. W październiku ubiegłego roku otworzył w Toruniu salon piękności Wyspa.

38

miastakobiet.pl


007919959


007905908


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.