Miasta Kobiet luty 2016

Page 1

nasze miejsca spotkań

luty 2016

JOANNA CIEŚLAK-OSPALSKA Z biznesem mi do twarzy str. 6-8


NIE DL A KOBIE T?

WYDAWCA: EXPRESS MEDIA Sp. z o.o. Bydgoszcz, ul. Warszawska 13 tel. 52 32 60 733 Prezes Zarządu: dr Tomasz Wojciekiewicz Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor sprzedaży: Adrian Basa

Zauważyłyście ostatnio w Internecie pojawiającą się tu i ówdzie grafikę z charakterystyczną dziewczyną w czerwonej czapce? To my, a raczej zapowiedź naszej nowej, również internetowej, odsłony „Miast Kobiet” w kampanii reklamowej Google. Sama trafiłam na tę planszę wiele razy i z niecierpliwością czekałam, aż moim oczom ukaże się druga, ta zaplanowana dla naszego innego miesięcznika - „Biznes KujawskoPomorski” (musicie bowiem wiedzieć, że nasz zespół w tym samym czasie z równą pasją tworzy m.in. treści o lokalnym biznesie). Przeglądałam więc uważnie różne strony, szukając biznesowego odpowiednika tej dziewczyny w czapce, czyli faceta w garniturze bez głowy (nasze hasło to „Straciliśmy głowę dla biznesu!”)… i nic! Żadnej zapowiedzi nowego wydania. - Ta kampania się nie wyświetla - zagrzmiało w redakcji. - Trzeba od razu powiadomić o tym osobę, która jest za to odpowiedzialna - zdecydowała Emilia Iwanciw, nasza menedżerka produktu. Tak też zrobiła. I odpowiedź, jaką otrzymała w ramach wytłumaczenia tego niedociągnięcia, oburzyła nas wszystkie. Otóż, ktoś z góry ustalił, że „Biznes” ma się wyświetlać tylko mężczyznom. Nic dziwnego, że my nie widzimy tych plansz - nie jesteśmy grupą docelową kampanii. Zgodnie ze statystykami, kobiety rzadziej prowadzą firmy, więc nie ma po co im zawracać tym głowy. Szok, prawda? Dla nas na pewno, bo mamy wokół siebie mnóstwo kobiet biznesu! Każda z nas bez trudu wymieni przedsiębiorcze panie z naszego regionu, zarówno te prowadzące firmy, jak i pomagające innym osobom w efektywnych działaniach biznesowych. Jak można więc powiedzieć, że biznes nie jest dla kobiet? Grupa docelowa kampanii została natychmiast rozszerzona. Przypomniałam sobie o tej sytuacji, gdy czytałam rozmowę z Joanną Cieślak-Ospalską, organizatorką wydarzenia „Z biznesem mi do twarzy. Spotkania dla kobiet, które osiągnęły sukces” (str. 6-8). Ten wywiad polecam wszystkim, mam jednak szczególną nadzieję, że trafi on również w ręce osób, które z taką łatwością decydują o tym, iż coś nie jest dla nas. Mimo że często spotykamy się z takim podejściem i tak przebijamy się w tej sferze. Nie zawsze jest nam łatwo, ale inspirujemy się wzajemnie, uczymy na wspólnych błędach i dalej robimy swoje. Bo czemu nie? Myślę, że z tym jest tak, jak z każdą inną dziedziną - im więcej się mówi o przedsiębiorczych kobietach, tym kolejnych zainteresowanych przybywa. Gorąco w to wierzymy za każdym razem, gdy prezentujemy Wam kolejne bohaterki „Miast Kobiet”, takie jak Joanna Cieślak-Ospalska. Bo nam też jest z biznesem do twarzy, a czasem nawet i tracimy dla niego głowę.

Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 32 60 863 e.iwanciw@expressmedia.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 32 60 798 l.tataruch@expressmedia.pl Teksty: Tomasz Skory t.skory@expressmedia.pl Lucyna Tataruch l.tataruch@expressmedia.pl Dominika Kucharska d.kucharska@expressmedia.pl Jan Oleksy j.oleksy@expressmedia.pl Justyna Niebieszczańska Zdjęcie na okładce: Monika Ciaiolo, Studio Tutto www.studiotutto.com Projekt i skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Sprzedaż: Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 a.suminska@express.bydgoski.pl Michał Kopeć, tel. 56 61 18 156 m.kopec@nowosci.com.pl

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 p.krol@expressmedia.pl

ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.Nowosci.ExpressBydgoski

LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIASTA KOBIET” „Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

2

miasta kobiet.pl


Stylowa

ZIMA G L A M O U R

ołączenie czerni i złota to klasyk. Jednak  Pw tym przypadku ten duet daje efekt glamour

i sprawi, że poczujesz się jak gwiazda. Idealnym dodatkiem i uzupełnieniem stylizacji będą minimalistyczne dodatki.

6037520

Zapraszamy na zakupy do FOCUS MALL BYDGOSZCZ!

ORSAY bluzka - 39,99 PROMOD płaszcz - 299 PROMOD torebka - 59 PROMOD pasek - 129 PROMOD buty - 299 PROMOD wisiorek - 99 PROMOD chusta - 64 LEE WRANGLER spodnie - 319 PARFOIS zegarek - 129,90 MAKE-UP

FRYZURA

D U E T

OCHNIK kurtka - 1599,20 NEW YORKER koszula - 74,95 NEW YORKER pasek - 12,95 NEW YORKER czapka - 22,95 ORSAY spodnie - 119,99 OFFICE SHOES Buty Tommy Hilfiger - 575 CARLA GOTTI s tanowisko z torebkami: torebka - 279 zawieszka - 39

J edna z najmodniejszych stylizacji sezonu - koszula w kratę zestawiona ze spodniami imitującymi skórę. Świetnie będzie się prezentować z parką w kolorze khaki i wyrazistą torbą. Uzupełnienie stanowić będą mocne buty z ozdobnymi sznurówkami.

S E Z O N U

P łaszcz w klasycznym stylu będzie idealnym rozwiązaniem do miejskich stylizacji. Wystarczy chwycić torebkę i etniczny szal, aby całość nabrała artystycznego charakteru.

OLAPLEX Rewolucyjna usługa!!! Jeden krok do idealnej dekoloryzacji i rozjaśniania już dostępna w Salonie Jean Louis David w Focusie

Adres: ul. Jagiellońska 39- 47, Bydgoszc z

M I E J S K I

S T Y L

SIMPLE sukienka - 899,90 SIMPLE marynarka - 399,90 VENEZIA torebka - 169 VENEZIA buty - 269 PARFOIS kolczyki - 24,90 TIME TREND zegarek Guess - 830


felieton

TWÓJ KOSZYK JEST PUSTY Dominika Kucharska Dziennikarka, kulturoznawczyni, fanka Jamiego Olivera i wierna kibicka FC Barcelony. Redaktorka prowadząca miesięcznika „Biznes Kujawsko-Pomorski”.

Kiedyś przeczytałem, że problemu dyskryminacji nigdy nie zrozumie biały, pełnosprawny, heteroseksualny mężczyzna, bo nie poznaje jej na własnej skórze - słyszę od kolegi, którego przed chwilą uparcie przekonywałam, że padł ofiarą seksizmu. I tu chyba tkwi sedno. Zacznę od tego, że chciałam dobrze. Wiem, wiem - dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, ale we mnie na serio obudził się sprzeciw i gotowość do obrony pokrzywdzonych... Było tak. Wieczór, środek tygodnia. Odpoczywałam schowana pod kocem, z kubkiem herbaty w ręku, oglądając telewizję. Po serii idiotycznych reklam na zwiększenie potencji byłam przekonana, że już żadna nie sprawi, że krzyknę „koniec cywilizacji jest bliski!”. Jednak, jak to często bywa - przeliczyłam się. Na ekranie drwaloseksualny, około 30-letni mężczyzna, którego składowe (tak, składowe… i procentową zawartość!) opisywał zmysłowy, kobiecy głos, rodem z zakupów Mango. Na koniec padła zachęta - „zaadoptuj faceta”. Że co?! Reklama spełniła swoje zadanie, bo wytrącona z rytmu od razu sięgnęłam po komputer, żeby sprawdzić, co tak właściwie chciano mi i milionom innych widzów sprzedać. Preparat na porost brody? Krem do twarzy? Podążając za wskazówkami głosu Mango trafiłam na portal, który wygląda jak typowy sklep internetowy, tyle że z produktami w postaci mężczyzn (tu nazywanymi „przedmiotami do przytulania”). Klientki to kobiety, dla których twórcy „portalu adopcyjnego” przygotowali specjalną, szeroką ofertę. Można liczyć na regularne nowe dostawy (czyli nowych użytkowników), są też produkty regionalne i wielosezonowe. Znajdziemy i „najlepsze oferty”, a w opisach poszczególnych „produktów” takie informacje, jak to czy „przedmiot do przytulania” jest dostarczany z instrukcją obsługi i czy ma gwarancję.

Fajny towar Pomysłodawcy uznali, że kluczem do sukcesu będzie połączenie dwóch elementów, które - ich zdaniem - kochają kobiety: zakupów oraz facetów. I tak powstał portal randkowy, działający jak sklep on-line, w którym możesz wrzucić do koszyka (naprawdę jest taka opcja) drugą połówkę, a potem żyć z nią długo i szczęśliwie, oczywiście dopóki się nie zepsuje. - Co ty na to? - pytam zszokowana, swoją siedzącą obok nieadopcyjną połówkę. W odpowiedzi słyszę, że to całkiem zabawny pomysł. - Ale nie obraża cię to traktowanie jak produkt, wrzucanie do koszyka? - dopytuję. - W ogóle. Gdyby zamiast facetów pokazywali kobiety, to byłoby to szowinistyczne, bo was takie rzeczy bolą. Ale my mamy dystans. Następnego dnia wypytuję kolegów z pracy i słyszę podobną piosnkę. - Wreszcie portal randkowy z jajem, a nie jakieś tam poetyckie westchnienia i single z aspiracjami. Genialny pomysł! Nie znam faceta, który by się obraził na to, że kobieta nazywa go fajnym towarem.

4

miasta kobiet.pl

- No, ale przecież to seksizm, przedmiotowe traktowanie, jak na targu niewolników, jak w agencji towarzyskiej. Gdyby to dotyczyło kobiet, to byłby skandal na cały świat, a wy mi tu mówicie o genialnym pomyśle! - ciągnę uparcie, łapiąc się na tym, że sama staram się ich przekonać, że ten portal obraża mężczyzn. Tylko po co to robię, skoro im się podoba? Czemu nie mam dystansu do tej adopcyjnej idei i nie bawi mnie ona tak, jak moich kolegów? W końcu, jak zapewniają twórcy, to portal, na którym nareszcie rządzą kobiety, więc jako kobieta powinnam być zachwycona. Nie jestem...

Dyskryminacja z dystansem Nie bawi mnie to, bo wiem, że milionami kobiet handluje się każdego dnia i to nie dobrowolnie, na portalu z jajem, tylko w realu. Mężczyznami też, ale na znacznie mniejszą skalę i pewnie dlatego pomysł sklepu z facetami u większości wywołuje uśmiech, zamiast oburzenia. Ja nie pękam ze śmiechu, bo nie widzę nic śmiesznego w promowaniu trendu traktowania ludzi jak produktów, ani we wrzucaniu kogokolwiek do koszyka. Bo nie widzę sensu w dolewaniu oliwy do ogniska dyskryminacji, nawet takiej z pełnym przyzwoleniem i przymrużeniem oka. Po prostu nie zapominam, że pożar bardzo trudno ugasić. - Kiedyś przeczytałem, że problemu dyskryminacji nigdy nie zrozumie biały, pełnosprawny, heteroseksualny mężczyzna, bo nie poznaje jej na własnej skórze - słyszę od kolegi, którego przed chwilą uparcie przekonywałam, że padł ofiarą seksizmu. I tu chyba tkwi sedno. Ja rozumiem konwencję, chwyt marketingowy, ale mimo to dręczy mnie pytanie, czy dziś naprawdę sprzedają się tylko te chwyty poniżej pasa? Faceci natomiast rozumieją, że w drugą stronę taki portal by się nie sprawdził, bo nam brak dystansu do takich żartów. Za to ten w męskim wydaniu jest zabawny, na luzie. Niepotrzebnie Tak jak mówiłam - chciałam dobrze. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Podaż i popyt są. „Produktów” w ofercie przybywa, klientek również, co znaczy że kobietom podobają się takie zakupy. Twórcy strzelili w dziesiątkę. Widocznie w tym przypadku rzeczywiście cierpię na poważny niedobór dystansu. „Twój koszyk jest pusty” krzyczy napis na moim monitorze...CP

 napisz do autora d.kucharska@expressmedia.pl


REKLAMA

006048171

PRYWATNE CENTRUM CHIRURGII JACEK WINCZAKIEWICZ - MAREK BORKIEWICZ

Ta znana klinika działa na rzecz społeczności Torunia oraz regionu od 1992 roku. Zespół 30 osób, specjaliści różnych dziedzin medycyny, sprawują opiekę nad pacjentami. Wspólnie wykonali dotychczas ponad 20.000 zabiegów.

- Operacje kamicy pęcherzyka żółciowego - miniinwazyjna metoda laparoskopowa. - Operacje tarczycy - USG, diagnostyka guzków, biopsje. - Operacje przepuklin - od małych u kilkunastomiesięcznych niemowląt po bardzo duże mosznowe, brzuszne i nawrotowe przepukliny - trudne technicznie i wymagające dużego doświadczenia. Klasyczne metody w miejscowym znieczuleniu oraz laparoskopowe w znieczuleniu ogólnym. - Operacje proktologiczne - żylaki odbytu (skleroterapia), szczeliny, przetoki, poprzedzone dokladną diagnostyką - badaniami endoskopowymi jelita oraz sondą USG przez odbyt. - Operacje żylaków kończyn dolnych z badaniem przedoperacyjnym naczyń w USG Color Doppler. Najnowsze technologie laserowego usuwania żylaków. Sonda laserowa wprowadzona do światła niewydolnej żyły emituje energię, która silnie obkurcza i zamyka naczynie. Ta miniinwazyjna metoda pozwala uniknąć ran, krwiaków i dolegliwości związanych z tradycyjnym zabiegiem. Brak blizn zapewnia najlepszy wynik kosmetyczny. Zamykanie drobnych naczyń, pajączków - skleroterapia piankowa i lasery diodowe. - Operacje ortopedyczne - artroskopie stawów kolanowych, barkowych, rekonstrukcje uszkodzonych ścięgien, przykurczów, koślawych paluchów itp. - Endoprotezoplastyka - protezy dużych stawów biodrowych i kolanowych, poważne zabiegi wymagające kilkudniowego pobytu.

MEDYCYNA ESTETYCZNA - lekarz specjalista medycyny estetycznej. Osocze bogatokomórkowe -najnowszy naturalny zabieg polegający na wstrzykiwaniu własnego uprzednio odwirowanego z krwi osocza, które stymuluje odnowę komórkową skóry. Terapia ta wykorzystuje bogactwo czynników wzrostu zawartych w preparacie oraz stymulacje komórek macierzystych do regeneracji i rewitalizacji zniszczonej skóry. Pobudza także fibroblasty do tworzenia nowego kolagenu, przez co wygładza zmarszczki. Osocze bogatopłytkowe wstrzyknięte w skórę głowy stymuluje wzrost włosów, co znakomicie wykorzystuje się w leczeniu łysienia. Laser frakcyjny /FRAXEL/ - to nowoczesna technologia, która bardzo skutecznie stymuluje głębokie warstwy skóry do odnowy komórkowej, a jednocześnie wysoka energia działająca na powierzchowne warstwy skóry niszczy stary naskórek powodując głęboki peeling nieosiągalny żadnymi innymi metodami. W efekcie mamy ujędrnioną skórę pokrytą nowym naskórkiem. W skórze zbyt wiotkiej po kilku zabiegach powoduje napięcie skóry i jej wygładzenie. Laser skutecznie usuwa plamy barwnikowe, blizny potrądzikowe, rozszerzone pory, przerośnięte gruczoły potowe itp. Laser diodowy oraz VPL - stosujemy do zamykania małych naczyń wokół nosa, oczu czy policzków w cerze naczynkowej, usuwania owłosienia tam, gdzie potrzeba oraz leczenia stanów zapalnych skóry czy trądziku. Wypełniacze, botox - przy głębokich bruzdach i zmarszczkach skóry, zanikach tkanek w procesie starzenia stosujemy tzw. wypełniacze czyli związki gęstego kwasu hialuronowego, który wstrzyknięty do tkanek powoduje ich wygładzenie. Natomiast jedyną metodą likwidacji zmarszczek mimicznych jest terapia toksyną botulinową. Botulina blokuje czasowo unerwienie mięśni i zmarszczki ulegają wygładzeniu. Efekt utrzymuje się od 3 do 6 miesięcy i zależy od indywidualnych cech organizmu. Nadpotliwość - botox wstrzyknięty śródskórnie blokuje połączenia nerwowe z gruczolami potowymi radykalnie zmniejszając pocenie - efekt utrzymuje się do 12 miesięcy. Kto ma stale mokre dłonie i pachy, ten wie, co to znaczy. Oczywiście dysponujemy szeregiem innych metod rewitalizacji skóry, usuwania zmian barwnikowych, objawów starzenia i zmęczenia skóry: jetpeel - mikrodermabrazja bezdotykowa - silny strumień płynu i tlenu z prędkością dźwięku złuszcza stary naskórek z odleglości 5-10 mm. Mezoterapia igłowa i bezigłowa - metoda wstrzykiwania w miejsca zmienione substancji leczniczych i odżywczych. W wersji bezigłowej lek jest wprowadzany za pomocą jonoforezy. Doskonała do prawidłowego odżywiania skóry. Znajduje zastosowanie w leczeniu cellulitu oraz w leczeniu wypadania włosów. Chirurgia plastyczna - tu za pomocą skalpela dokonujemy zabiegów korekcji odstających małżowin usznych, plastykę skóry powiek czy plastykę powłok jamy brzusznej. Usuwamy różne blizny i duże ogniskowe zmiany skóry wymagające plastyki lub przeszczepu skóry. Plastyka narządów płciowych – wykonujemy korekcje zbyt dużych lub zniekształconych warg sromowych /labioplastyka/ oraz nadmiernego lub zbyt wąskiego napletka /praeputiplastyka/.

AMBULATORIUM - Specjalistyczna Poradnia Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej, Naczyniowej,

Proktologicznej, Ortopedycznej, Chirurgii i Urologii dziecięcej. Poza konsultacjami specjalistów z danej dziedziny wykonujemy diagnostykę: USG Color Doppler - badanie naczyń, tętnic i żył z oceną zmian miażdżycowych czy zakrzepowo - zatorowych. USG - narządów jamy brzusznej, prostaty, tarczycy, piersi - wykrywanie i ocena zmian, guzków - biopsje pod kontrolą USG i badanie mikroskopowe. Diagnostyka bólów brzucha - gastrofiberoskopia, kolonoskopia - pobieranie wycinków, testy Helicobakter Pylori, usuwanie polipów i monitorowanie skuteczności leczenia. Diagnostyka chorób odbytu - sigmoidoskopia, anoskopia oraz USG rektalne - żylaki odbytu, przetoki, szczeliny, diagnostyka krwawień i świądu odbytu. Urologia dziecięca - diagnostyka refluksów moczowodowych, wad wrodzonych, spodziectwo, niezstąpione jądra, stulejki. Diagnostyka ortopedyczna zmian pourazowych, jak i zwyrodnieniowych. USG - narządu ruchu. Kwalifikacja do zabiegów ortopedycznych - artroskopie, endoprotezy stawów biodrowych, kolanowych. Chirurgia ambulatoryjna - leczenie ran i owrzodzeń. Usuwanie zmian skórnych, znamion barwnikowych, kaszaków, tłuszczaków, torbieli, naczyniaków, wrastających paznokci, modzeli, brodawek wirusowych z zastosowaniem skalpela, lasera, krio czy elektrochirurgii.

Toruń, ul. Kołłątaja 10A czynne od poniedziałku do piątku w godz.: 9.00 - 20.00 Rejestracja i informacja: tel. 56/ 66 00 907, 66 00 908 e-mail: pcc@pcc.torun.pl

006048171 006048171

www.pcc.torun.pl


Z D J Ę C I E M O N I K A C I A I O LO, S T U D I O T U T TO

jej portret

BEZ WYRZUTÓW SUMIENIA Zastanawiałam się, co można ciekawego robić w Toruniu, w jaki sposób osiągnąć sukces. Dlatego postanowiłam pokazywać pozytywne przykłady kobiecej przedsiębiorczości. Tak powstał cykl „Z biznesem mi do twarzy”. Z Joanną Cieślak-Ospalską* rozmawia Jan Oleksy

6

miasta kobiet.pl


jej portret Jaki masz widok z okna? Pytam, bo zainteresowało mnie zdjęcie z Twojego bloga. Patrzysz przez szybę… Z jednej strony mam widok na wiele drzew, a z drugiej strony, niestety, przyziemnie na parking. Ten na drzewa jest ciekawy, bo się zmienia, tak jak zmieniają się pory roku. Latem gęsta zieleń, jesienią inne kolory, a teraz zimą widać koty, które biegają między drzewami… Masz czas, żeby refleksyjnie spoglądać przez okno? Na szczęście ten widok jest od strony kuchennej, a ponieważ jestem z tych gotujących, to zdarza mi się to często. Lubisz gotować? Zdecydowanie, choć w połączeniu z pracą i zajęciami poza nią wymaga to dużej dyscypliny. Ale gotuję codziennie, więc mamy domowe obiady. Jestem pod wrażeniem. Niesamowita sytuacja, jak na dzisiejsze czasy. Czy ja wiem? Pamiętam, że gdy po studiach wyprowadziłam się od rodziców, to stwierdziłam, że muszę gotować, bo jeść trzeba. Lepiej więc robić to z przyjemnością niż się męczyć. Do dzisiaj zebrałam kilkadziesiąt książek kucharskich, które zajmują sporą część regału z książkami. Nie twierdzę, że jestem superszefem kuchni… … ale lubisz eksperymentować? Lubię sprawdzać różne przepisy, także te z mięsem, choć nie jestem jego fanką. Stosuję dietę zrównoważoną. Staram się tak gotować, byśmy wszyscy byli zadowoleni i by mogła jadać z nami nasza 15-miesięczna córeczka. Gotowanie to taka kobieca pasja? Nie lubię generalizowania, że kobieta powinna umieć gotować i zajmować się dziećmi. To stereotyp, bo przecież są różne kobiety. Znam takie, które stuprocentowo spełniają się jako matki i całkowicie poświęcają się dziecku. Ale znam też mnóstwo kobiet, które cały czas szukają dla siebie pasji, zainteresowań, nowych możliwości - jeżdżą na motorach, podróżują w najdalsze zakątki świata, są zafascynowane nowinkami technologicznymi, wiedzą wszystko o żużlu… Wszystko można robić z pasją. Janusz L. Wiśniewski powiedział mi kiedyś, że wszystko, co się robi, trzeba robić najlepiej i z pasją, choćby to miała być gra na organkach… Tak, ale można też wpaść w pułapkę. Kobiety często to robią, bo chcą być perfekcyjne we wszystkim - i w wychowywaniu dzieci, i w pracy zawodowej, i w spełnianiu swoich zainteresowań. Nie można być we wszystkim najlepszym. Czasami coś trzeba sobie odpuścić. Zachować równowagę? Wybierać naprawdę istotne rzeczy, które chcemy rozwijać. W tych możemy być perfekcyjne, w innych wystarczy, że będziemy dobre. Wkraczamy w Twoje zainteresowania, czyli w sferę personal brandingu i budowania własnej marki… Personal branding mówi o traktowaniu siebie jak marki, dbaniu o reputację, uważnym budowaniu swojego wizerunku i przemyślanym komunikowaniu tego na zewnątrz. Bez skrępowania? Nie trzeba się wstydzić, gdy mówi się o swoich umiejętnościach, doświadczeniach, o tym, co potrafimy, o naszych wartościach. Teraz mamy tysiąc możliwości,

by to komunikować. Na Facebooku nie pokazujemy już zdjęć śniadania, obiadu i kolacji, jak to było na początku. Coraz częściej przedstawiamy naszą zawodową stronę, mówimy o tym, co interesującego udało nam się zrobić, ale też przekazujemy informacje, które dla innych mogą być ważne i użyteczne. Na tym między innymi polega personal branding. A dostępnych kanałów komunikacji jest mnóstwo. Czyli codziennie budujemy swój wizerunek? Tak, wśród tych wszystkich osób, które spotykamy na swojej drodze. Ale musimy wiedzieć, co im chcemy o sobie powiedzieć. To kluczowe, a często tej podstawowej świadomości nam brakuje. Zwykle mamy obawy, że będziemy uważani za samochwałę… To zależy, jak będziemy to robili. Jeżeli w sposób inteligentny i nienarzucający się, to przez osoby, które nam dobrze życzą, będziemy pozytywnie odbierani. Jeżeli druga strona nie cieszy się z tego, że coś nam się udało, to nie ma sensu podtrzymywać kontaktów odbierających energię. Poza tym pamiętajmy, że nie jesteśmy dla wszystkich… Dawniej na każdy komplement odpowiadało się zwykle zażenowaniem. Mam na myśli takie minimalizowanie własnych osiągnięć na każdym kroku. Teraz idziemy w drugą stronę - należy przyjmować komplementy, za nie dziękować i się z nich cieszyć. Jak ktoś mi mówi, że fajnie wyglądam, to odpowiadam: „Super, dziękuję, miło słyszeć”. To nie jest nic złego. Gdy ktoś chwali moje spotkania czy warsztaty, szczerze się cieszę. Myślę, że budowanie dobrego wizerunku ma bezpośrednie przełożenie na karierę, na sukces. Takie jest jedno z głównych założeń personal brandingu. Silna i autentyczna marka przyda nam się, gdy mamy w planach zmiany w sferze zawodowej czy prywatnej, gdy chcemy dotrzeć do potencjalnego pracodawcy, klienta lub kontrahenta. A także po to, by on szybciej do nas trafił. Dam przykład: jeżeli wygooglujesz moje nazwisko i trafisz na mój blog - a moja strona to własne centrum dowodzenia - to będziesz dokładnie wiedział, czym się zajmuję, jakie są moje umiejętności i zainteresowania. Najważniejsza jest dobra komunikacja, która ułatwi nam robienie kariery.

Kobiety często zapominają, że przede wszystkim trzeba pozwolić mężczyźnie zajmować się dzieckiem. Nigdy nie powinnyśmy mówić: „Odejdź, ja przewinę lepiej”. JOANNA CIEŚLAK-OSPALSKA

W celu dobrej komunikacji wymyśliłaś swoją akcję „Z biznesem mi do twarzy”? Akcja na pewno pomaga mi w budowaniu wizerunku. Sam pomysł na nią zrodził się podczas mojego urlopu macierzyńskiego. Od 18 lat związana jestem z mediami, a ostatni rok był dla mnie wyjątkowy… … bo z jednej strony radość macierzyństwa, a z drugiej ciągnęło Cię, żeby coś robić? Kaszka, pieluszki nie wystarczały? Jeszcze zanim zaszłam w ciążę, wiedziałam, że nie będę mamą, która ograniczy się do pieluszek, kaszek i studiowania blogów parentingowych. Nie twierdzę, że to jest złe, ale po prostu nie dla mnie. Miałam świadomość, że będę szczęśliwa, jeżeli będę robiła coś więcej. A jeżeli ja będę szczęśliwa, to moje dziecko również. Masz wsparcie ze strony męża? Mam niesamowite szczęście, bo mój mąż jest superfacetem. Wspiera mnie we wszystkim i rozumie, że muszę

miasta kobiet

luty 2016

7


jej portret się rozwijać i na przykład, przygotować się do spotkań. W tym czasie świetnie zajmuje się naszą córką. Myślę, że nawet lepiej niż ja. Miałaś wpływ na jego stosunek do dziecka? Mąż ma to we krwi. Ale kobiety często zapominają, że przede wszystkim trzeba pozwolić mężczyźnie zajmować się dzieckiem. Nigdy nie powinnyśmy mówić: „Odejdź, ja przewinę lepiej”… … bo to hamuje? Tak. A potem mamy pretensje, że on nam nie pomaga, nie zostaje z dzieckiem. Jak mu na to nie pozwalamy, to nie będzie tego robił. Widząc nasz sprzeciw - zrezygnuje. Na przykładzie Waszego pokolenia i tak widać totalną zmianę. Faceci pomagają kobietom, bez skrępowania współuczestniczą w wychowaniu, przejmują zajęcia uznawane kiedyś za damskie… Kiedyś kobiety nie pracowały, były w domu. Teraz ojcowie mogą iść na urlop rodzicielski, a kobiety wrócić do pracy. Współcześni ojcowie potrafią docenić czas spędzony z dziećmi.

* Joanna CieślakOspalska ur. w Toruniu, ukończyła filozofię na UMK, od 18 lat pracuje w mediach. Od 2010 roku na stanowisku szefa anteny oddziału toruńskiego oraz bydgoskiego Radia PLUS, od dwóch lat jest menedżerem programu Radia ZET Gold 92,8 fm oraz Radia PLUS Bydgoszcz. Jest PR-owcem, prowadzi blog, pisze na PositiveMind.pl i organizuje warsztaty i spotkania, m.in. „Z biznesem mi do twarzy”. Ma męża Marka i 15-miesięczną córkę Emilkę.

8

miasta kobiet.pl

Zamiast „bleblać” o partnerstwie, wystarczy się wspierać… I mieć świadomość własnych potrzeb oraz potrzeb partnera. Dawać sobie przestrzeń. Pierwszy okres po narodzinach spędziłam skupiona na dziecku, ale już po trzech miesiącach założyłam bloga a potem przyszedł pomysł na cykliczne spotkania. Zastanawiałam się, co można ciekawego robić w Toruniu, w jaki sposób osiągnąć sukces. Dlatego postanowiłam pokazywać pozytywne przykłady kobiecej przedsiębiorczości. Tak powstał cykl „Z biznesem mi do twarzy” z podtytułem „Spotkania z kobietami, które odniosły sukces”, a ja nabrałam przekonania, że trzeba robić coś jeszcze poza pracą na etacie. Traktowałaś to jako misję? Aż tak to nie! Ale chciałam przekonać kobiety, które są na macierzyńskim i uważają, że już nic dobrego je nie spotka, że wcale nie muszą czekać, aż dzieci dorosną. Zależało mi na tym, żeby osoby przychodzące na spotkania miały możliwość porozmawiania z zaproszoną kobietą sukcesu, z którą na co dzień trudno mieć kontakt. Myślę, że to jest bardzo duża wartość. Ponadto uczestniczki spotkań mogły poznać wiele odcieni i definicji sukcesu. Dla jednej sukcesem może być fakt, że prowadzi biznes sama, że podjęła ryzyko założenia firmy. Dla innej to, że stworzyła świetny zespół i doskonale się dogaduje z lojalnymi pracownikami. Jeszcze inna zdefiniuje swój sukces jako umiejętność pracy w typowo męskiej dziedzinie.

sobie znajdzie coś ciekawego do zrobienia. Najbardziej się cieszę, kiedy przygotowuję nowy projekt. Co masz teraz w planach? Dużą konferencję i nowy cykl spotkań dla kobiet, ale szczegółów na razie nie mogę zdradzać… Zaczynasz nowe projekty, zgodnie z sentencją umieszczoną na Twoim blogu - „zacznij zanim będzie za późno”? Co przez to rozumiesz - kiedy będzie za późno? My, kobiety, mamy w zwyczaju odkładanie różnych rzeczy na później. Nie teraz, bo dzieci są małe, nie teraz, bo muszę nauczyć się jeszcze tego i tamtego… A to trzeba po prostu zacząć, i to od zaraz. Jeżeli chcesz coś zrobić, to po prostu rób! A gdy nie wiemy, w którą stronę pójść, to zawsze możemy poprosić o pomoc, poszukać mentorki, albo… wybrać się na spotkanie „Z biznesem mi do twarzy”. Działać zgodnie z hasłem: „Badaj, podglądaj, przekształcaj, twórczo kradnij”, które podpowiadasz na swoim blogu? „Badaj, podglądaj, przekształcaj, twórczo kradnij, czyli 10 przykazań kreatywności” to tytuł ciekawej książki Austina Kleona. Autor radzi, by szukać przykładów osób - autorytetów, których działanie, zachowanie, osiągnięcia nam się podobają, a następnie by podpatrywać, co robiły i jak im się udało. Czyli - dokonywać twórczej kradzieży, by przekształcać własne życie i czynić je ciekawszym i bogatszym. I wówczas - to również cytat z twojego bloga - „niesamowite rzeczy mogą się zdarzyć”. Wierzysz w to? „Amazing things can happen” to moje hasło na 2016 rok. Jasne, że mogą się zdarzyć, jestem optymistką. Uważam, że wyjątkowe rzeczy będą się zdarzały, jeżeli pozwolimy sobie na działanie, na popełnianie błędów, a także na szczerą radość bez wyrzutów sumienia. Nieraz czekamy na cud, a tymczasem codziennie zdarzają się miłe rzeczy. Polecam prostą metodę zapisywania pod koniec dnia przyjemnych zdarzeń. Nie muszą być wcale spektakularne! To mogą być zwyczajne, miłe drobiazgi. Te notatki warto po jakimś czasie przeglądać, by się przekonać, że codziennie coś dobrego nas spotyka, tylko my tego wcale nie zauważamy. Pamiętamy te zdarzenia, które sprawiają nam przykrość, a przyjemne idą w niepamięć. To taka polska specjalność psychologiczna. Rozpamiętywanie nieszczęść. Tak, to im poświęcamy więcej energii i to one nas przytłaczają. Ale z perspektywy miesięcy czy tygodni okazuje się, że nie było się czym przejmować.

Dowodem zainteresowania spotkaniami jest frekwencja… To daje ci satysfakcję? Tak. Mam też satysfakcję z tego, że zaproszone mentorki są po spotkaniach zadowolone i że dla nich to także było ciekawe wydarzenie, czasem coś zupełnie nowego. Większość z nich nie jest przyzwyczajona do opowiadania przed publicznością o tym, co robią. Na co dzień po prostu ciężko pracują.

Tylko dobre doświadczenia warto wspominać. One ładują akumulatory. Ale też pokazują, że nasze życie jest ciekawe… Także media społecznościowe służą temu, żebyśmy pokazywali innym ciekawe rzeczy, które robimy. Warto dzielić się radością i kolekcjonować dobre wspomnienia. To lepsze niż narzekanie.

Czy Ty też jesteś kobietą spełnioną? Czy „z sukcesem Ci do twarzy”? Jeżeli kobieta jest zadowolona z tego, co robi, widzi perspektywy, ma plany i je realizuje - to można ją nazwać kobietą sukcesu. Na pewno jestem kobietą, która lubi różne wyzwania, która nie lubi się nudzić i która zawsze

Zatem Twoje motto na 2016 dedykujesz nam wszystkim? Niesamowite rzeczy mogą się nam przydarzyć, tylko musimy pomóc losowi!CP  napisz do autora j.oleksy@expressmedia.pl


6048642 006037557

CZYŚCIMY PROFESJONALNIE!

Twoja Markowa odzież w sprawdzonych rękach!

Dane teleadresowe Toruń, ul Rydygiera 43 pn-pt: 8-19 sob: 8-14

006045168

Dowiesz się o aktualnych promocjach!


walentynki

MĘSKIM OKIEM O ŚWIĘTYM WALENTYM Zapytaliśmy znanych facetów z naszego regionu, co sądzą o walentynkach. Janusz L. Wiśniewski chciałby dostać męską koszulę, którą jego partnerka będzie zakładać po wyjściu z łazienki. A jakie marzenia mają inni? WYPOWIEDZI ZEBRAŁ: Jan Oleksy

ZDJĘCIE: (C) MIKOŁAJ RUTKOWSKI

J

JANUSZ L. WIŚNIEWSKI dr hab. JLW, naukowiec, absolwent UMK, wiceprzewodniczący Rady Naukowej Centrum Nowoczesności „Młyn Wiedzy”, autor książek, ostatnia z nich to „I odpuść nam nasze…”

10

miasta kobiet.pl

estem z pokolenia, które przez wiele lat kojarzyło św. Walentego wyłącznie jako obrońcę przed ciężkimi chorobami, zwłaszcza umysłowymi i nerwowymi, takimi jak na przykład epilepsja. Dopiero, gdy skończył się siermiężny PRL i pewna moda dotarła do Polski z USA i Anglii, dowiedziałem się, że jest on także patronem zakochanych. W pewnym sensie, gdyby zastanowić się nad tym głębiej, jego patronowanie ludziom deklarującym, iż są zakochani, wpisuje się w jego rolę. Gdyby zapytać psychiatry, co to jest miłość, to wymieniłby z pewnością minimum dwa dokuczliwe zaburzenia umysłowe: nerwicę natręctw oraz nerwicę lękową. Ta pierwsza wynika z natrętnego myślenia (ponad 87 proc. czasu dnia) o osobie, którą kochamy, a ta druga z przesadnego strachu przed utraceniem względów tej osoby. Neurobiolog z kolei dołożyłby swoje trzy grosze, twierdząc, że mózg osoby zakochanej jest jak gąbka nasączona opiatami (do tej grupy należy też heroina) i śladowymi aminami (amfetaminami), co wprowadza go w stan bardzo daleki od normalnego funkcjonowania. Wśród tych amfetamin znajduje się fenyloetyloamina. Co ciekawe, występuje ona w dużej koncentracji również w czekoladzie. Może dlatego na walentynki ludzie tak chętnie obdarowują się czekoladą? Gdyby zapytać jeszcze endokrynologa, ten zauważyłby, że poziom

stężenia kortyzolu (hormonu stresu) oraz adrenaliny i noradrenaliny w płynach ustrojowych zakochanej osoby wielokrotnie przewyższa wartości uznane za normalne. Widać więc, że pomoc św. Walentego jest pomysłem z medycznego punktu widzenia znakomitym. Ja wprawdzie celebruję ciągle z większą atencją i nostalgicznym sentymentem Dzień Kobiet, ale przeciwko walentynkom - pomimo ich przerażającej komercjalizacji - nie wstąpię na barykady. Wprost przeciwnie. Każda sytuacja, która zwraca naszą uwagę i kieruje myśli ku najbliższej osobie, jest godna pochwały. Jeśli ja miałbym większość w Sejmie, zgłosiłbym ustawę wprowadzenia walentynek do każdego miesiąca. Po tym długim komentarzu przechodzę wreszcie do odpowiedzi: chciałbym spędzić ten wieczór z moją ukochaną kobietą. W łóżku. Przy łóżku powinna stać butelka wytwornego czerwonego wina, a w wazonie na stole białe róże. Ode mnie. Chciałbym, aby w łóżku czytała mi na głos książkę, którą jej podarowałem. To sprytny zabieg, ponieważ będzie mi czytała coś, co i tak pragnąłem przeczytać. To jeśli chodzi o chemię tego wieczoru. O nocy nic nie napiszę… Jaki prezent chciałbym dostać na walentynki? Męską koszulę, którą ona chciałaby zakładać po wyjściu z łazienki.CP


walentynki

ZDJĘCIE: JAN OLEKSY

R A F A Ł B R Y N D A L torunianin, prawie prawnik, poeta, autor tekstów piosenek dla Atrakcyjnego Kazimierza, dziennikarz radiowy, kabareciarz, wydawca „Chimery”, znawca jazzu i… kobiet

CHCESZ PRZECZY TAĆ CO O WALENTYNKACH MYŚLĄ AKTOR ZBIGNIEW SUSZYŃSKI I MUZYK MARIUSZ LUBOMSKI? WEJDŹ NA MIASTAKOBIET.PL

ZDJĘCIE: ALICJA GREJCZYK

G

dy jestem pytany o walentynkowe prezenty, to zawsze przypomina mi się historia sprzed kilku lat, kiedy to byłem naczelnym literackiego pisma „Bluszcz”. Pewnego razu w okresie właśnie okołowalentynkowym przyszła na adres redakcji dziwna przesyłka. Dziwna, bo zwykle, zważywszy na charakter naszego pisma, wysyłano do nas książki lub katalogi. Owa przesyłka nie wyglądała na nic takiego. Koperta była miękka i miała podejrzane kształty. Była zaadresowana na moje nazwisko, więc otwierałem ją z lekkim podekscytowaniem. Zawartość przerosła moje wyobrażenia. W kopercie były czerwone stringi i podwiązka w tym samym kolorze. Oniemiałem z zaskoczenia i… również z zachwytu, ponieważ bielizna była naprawdę dobrej jakości. W kopercie była również krótka notatka o jakże uroczej treści „Szkoda, że nie osobiście. Pełna podziwu czytelniczka. Anita”. Oprócz tych kilku słów nic więcej. Z pieczątki pocztowej można było tylko wywnioskować, że wysłano to z Katowic. Poza tym, nie było żadnych innych znaków, mogących świadczyć o tym, kto był nadawcą przesyłki. Gdy podzieliłem się tym odkryciem z moimi współpracownikami, to niektórzy z nich od razu sprawdzali rozmiar stringów. Okazało się, że wymiary tej mojej wielbicielki były na tyle atrakcyjne, że pobudziły i moją wyobraźnię. Wniosek z tej mojej opowieści jest jeden. Każdy prezent walentynkowy musi być na tyle inspirujący, aby rozniecić w naszym sercu i duszy miłosny ogień. Ten prezent powinien pobudzić wyobraźnię. To nie musi być od razu bielizna, ale mogą to być takie rzeczy, które są na tyle zmysłowe, by człowiek poczuł motyle w brzuchu. To może być na przykład upieczona przez darczyńcę szarlotka. W moim przypadku zawsze się to sprawdza. Idealny wieczór walentynkowy jest wtedy, gdy osoby w nim uczestniczące mają dla siebie czas. Gdy nie mają niczego ważnego na głowie i mogą się skoncentrować wyłącznie na sobie. W takich chwilach wszystkie sprawy powinny poczekać do tzw. jutra. Warto więc wtedy wyłączyć wszelkie telefony, by nie przerywały tych szczególnych momentów. Można przy okazji wyłączyć prąd, gaz i cokolwiek tylko jeszcze się da, by być zdanym wyłącznie na siebie. Niektórzy preferują wyjście do jakiegoś lokalu, by przy świecach wpatrywać się nie tylko w oczy, ale również w potrawy, podawane przy tej okazji. Sporadycznie to robię. Lubię raczej spędzać walentynkowy wieczór w intymnej atmosferze i nie tylko z racji na przeżycie szczególnych uniesień, ale na możliwość nieskrępowanego kontaktu z ukochaną osobą. Wtedy rozmowy mają bardziej osobisty charakter bez względu na to, czy siedzimy w kuchni przy stole, czy ogrzewamy się w górach przy kominku, czy wreszcie jedziemy samochodem do kina. Dla mnie nieważne są okoliczności. Najbardziej pożądane w ten wieczór jest pełne zaangażowanie moje i drugiej osoby, by przeżyć coś zmysłowego. I na tym się koncentruję. .CP

D A W I D K AR TASZE WICZ bydgoszczanin, aktor, znany z seriali telewizyjnych: „Przyjaciółki”, „Misja Afganistan”, „Głęboka woda”, „Czas honoru”, „Barwy szczęścia”. Gra w Teatrze Juliusza Słowackiego, prowadzi autorski projekt „Porąbany Teatrzyk”.

W

alentynki? Mówią czasem, że to niepotrzebne święto naiwnych zakochanych. Może i dla niektórych tak jest… W moim przypadku walentynki są wyjątkowe dlatego, że prawie każde spędziłem sam, w oczekiwaniu na wielką miłość i właśnie to oczekiwanie sprawia, że nadal chce mi się na temat miłości tworzyć i pieśni, i wiersze. Jak najlepiej spędzić walentynki? Odpowiedź jest bardzo prosta. Ukochana osoba, drewniany dom pachnący dębem, półmrok. Ja z gitarą śpiewający prawie szeptem ku niej, ukochanej. Ona wtulona w moje ramię, oboje wpatrzeni w ogień z kominka i żar - i nie tylko w nim, ale i w naszych sercach. Wszystko w atmosferze ciepłego domu w pięknej dolinie z naszych marzeń. Tylko my i nasza muzyka. A co dalej? W pełnym mroku pod osłoną nocy… Walentynki nie kojarzą mi się w ogóle z prezentami. W liceum było fajnie, wyliczaliśmy sobie, ile kto dostał walentynkowych kartek, ale teraz nie oczekuję prezentów. Jeśli miałbym wymyślić coś oryginalnego, to może chciałbym, aby ktoś mnie zaskoczył i zaprowadził w miejsce, do którego zaprosił wszystkie zakochane pary, na których uczucie miałem jakiś pozytywny wpływ. To byłoby chyba najmilsze spotkanie i najmilszy prezent - zobaczyć w jednym miejscu, jednym czasie wszystkich tych zakochanych, którzy przewinęli się przez moje życie. To byłoby coś. Myślę, że dość oryginalne marzenie, jak na prezent walentynkowy. No może chciałbym jeszcze dużego lizaka „serduszko”.CP

miasta kobiet

luty 2016

11


KOLEKCJA CZEKA NA MNIE TINA

ZDJĘCIA: MICHAŁ POLAK

ŚWIADOMOŚĆ PROJEKTOWANIA

moda i trendy

Nastąpiła moda na modę. Mamy wręcz pewien rodzaj przesytu - jest więcej projektantów niż odbiorców. Z projektantką Weroniką Pniewską* rozmawia Dominika Kucharska

12

miasta kobiet.pl


moda i trendy

Pewnie też z tego powodu mamy wysyp projektantów, wielu naprawdę zdolnych, ale i wielu takich, którzy po prostu wyczuli, że projektowanie jest teraz na czasie. Nastąpiła moda na modę. Mamy wręcz pewien rodzaj przesytu - jest więcej projektantów niż odbiorców (śmiech). Samo zainteresowanie modą i wzrost świadomości estetycznej to pozytywne zjawiska. Zgadzam się, że są osoby, które wyczuły, że projektowanie jest na czasie i chcą z tego czerpać. Stąd też też zalew, na przykład T-shirtów z napisami. Nie oszukujmy się - aby stworzyć taką koszulkę, nie potrzeba wyjątkowych zdolności związanych stricte z projektowaniem, bo cały pomysł opiera się na grafice. Zresztą takie kolekcje często tworzą właśnie graficy. Nie zmienia to jednak faktu, że te T-shirty również są częścią mody, ludzie je noszą. Nosi je mnóstwo osób! Może chodzi o to, że ci od T-shirtów są jednocześnie dobrymi sprzedawcami? Na pewno. Ciuchy można tworzyć dla funu, dla siebie, ale już przy tworzeniu mody myślenie pod kątem sprzedaży jest niezbędne. Pamiętanie o odbiorcach jest warunkiem utrzymania się na rynku - bez znaczenia, czy robimy T-shirty, czy realizujemy ambitniejsze projekty, wymagające wielu umiejętności. Wychodzę z założenia, że modę tworzy się dla ludzi, a sprzężeniem zwrotnym jest to, że ubrania są chętnie kupowane. Projektowanie bez uwzględnienia późniejszej sprzedaży, do szuflady, sprawia, że twórca w ogóle lub w znacznie mniejszym stopniu oddziałuje na rzeczywistość. A to oddziaływanie jest istotą mody. Dla mnie wyrazem niemyślenia o odbiorcach są ubrania, w których odważyłaby się paradować po ulicy jedynie Lady Gaga. Ty za to w jednym z wywiadów powiedziałaś, że groteska i niepraktyczność w danym kontekście mogą okazać się uzasadnione… Trzeba rozgraniczyć modę i działania plastyczne wokół ubioru, które niekoniecznie mają mieć wydźwięk sprzedażowy. Sam ubiór niesie w sobie ogromny potencjał znaczeń, można się nimi bawić, przedstawiać rzeczy w różnych kontekstach. Wielu projektantów tworzy bardzo artystyczne kolekcje, mające przykuwać uwagę. Dzięki temu łatwiej zostać zauważonym. Ubrania będą-

WERONIKA PNIEWSKA PROJEKTANTKA

ZDJĘCIA: KAŚKA RESZKA

O studiach artystycznych zaczęłaś myśleć w liceum… Tak. Wtedy zdecydowałam, że chcę robić coś materialnego, plastycznego związanego z wzornictwem. Ale nie interesowało mnie projektowanie mebli, pojazdów, oświetlenia czy architektury. Wzornictwo użytkowe kojarzy mi się z dużą odpowiedzialnością i znaczącym wpływem na otoczenie. W modzie jest dużo większe pole do czystej zabawy.

Bardzo dobrze wspominam swoje wizyty w zakładzie, gdzie powstawały zegary i obrazy ze skóry, czyli tzw. skóroplastyka. Wykorzystałam ją w kolekcji, między innymi, umieszczając głowę konia na kurtce.

ce sztuką dla sztuki nie mają przynosić konkretnych zysków, ale mogą promować nazwisko. Ci sami projektanci równolegle, z myślą o klientach, tworzą więc ubrania prostsze, bardziej funkcjonalne. Klienci, którzy usłyszą o nowej marce, nie przyjdą przecież po ubranie, w którym nigdy nie wyjdą z domu. Sama zostałaś dostrzeżona, bo sięgałaś po materiały z pozoru nie do noszenia - turecki dywan czy pasy bezpieczeństwa. Była też suknia ze ścierek, ubrania z szalików klubów sportowych czy moherowych beretów. Który nietypowy materiał wspominasz najlepiej? Bardzo dobrze wspominam swoje wizyty w zakładzie, gdzie powstawały zegary i obrazy ze skóry, czyli tzw. skóroplastyka. Wykorzystałam ją w kolekcji, między innymi, umieszczając głowę konia na kurtce. Były też wizyty w fabryce rajstop. Szukałam w tam egzemplarzy z wadami fabrycznymi. Wspomniane moherowe berety wzbudzały emocje, choć w tych projektach było widać jeszcze mój brak warsztatu. Dziś zrobiłabym to inaczej. Za to w Twojej ostatniej kolekcji „Czeka na mnie TINA” przeważają ubrania, w których spokojnie można iść do pracy, choć nie odpuściłaś sobie zaskakujących akcentów. Modelki pozują z jedwabnymi torebkami, imitującymi foliowe reklamówki. To komentarz do wszechobecnych jednorazówek? Idealny trop! Jak w poprzednich kolekcjach także w tej chciałam pochylić się nad dobrze znanymi, codziennymi i tak często spotykanymi, że prawie niezauważanymi elementami kultury materialnej - po to, by następnie transformować je w coś niezwykłego, niemalże luksusowego. W taki symboliczny sposób chciałam zaakcentować potrzebę afirmacji i nobilitacji prostej, codziennej rzeczywistości, i jednocześnie odnieść się do kultury nadkonsumcji. Przy realizacji kolekcji „Czeka na mnie TINA” równolegle do rozwijania konceptu chciałam zadbać o „gotowość do założenia” i czysto plastyczne wrażenia, związane z kolorystyką, przeplataniem się form, wizualną spójnością. Koncept ukryłam więc w dodatkach. To one zaburzają odbiór tej kolekcji jako czysto użytkowej. Nawiązania do miejskich pejzaży widać we wspomnianych luksusowych wersjach plastikowych torebek i biżuterii wykonanej z betonu.

KOLEKCJA KLUB

Debiutowałaś 5 lat temu. Po Fashion Week Poland nazwano Cię wielką nadzieją polskiej mody. Jak przez ten czas zmieniło się Twoje podejście do projektowania? Na pewno straciłam to naiwne i świeże spojrzenie debiutanta, choć staram się, żeby nie utracić go całkowicie. Mam szerszą perspektywę. Obserwowałam powstawanie mody w różnych miejscach, tworzonej w różnych celach. Jak większość osób i mnie czas oraz doświadczenia nauczyły pokory. Dziś przykładam dużą wagę do rzemiosła, a na początku bazowałam na samym koncepcie. Realizacje zostawiałam profesjonalistom, nie zastanawiając się zbytnio, czy to, co wymyśliłam jest wykonalne. Teraz wiem dużo więcej o materiałach, wykończeniach. Obok pomysłu stawiam dążenie do rzemieślniczego perfekcjonizmu.

CHCESZ OBE JRZEĆ WIĘCE J PROJEK TÓW Z KOLEKCJI WERONIKI PNIEWSKIE J? WE JDŹ NA MIASTAKOBIE T.PL

miasta kobiet

luty 2016

13


moda i trendy KOLEKCJA ENRICO

Ta kolekcja jest bardzo kobieca. Przyglądając się dziełom młodych projektantów dostrzegam natomiast, że podział na kolekcje damskie i męskie staje się coraz bardziej umowny… Unisex to długofalowy trend i bardzo mi on odpowiada. Są firmy, które opierają na nim swoją główną ideę. Lubię, gdy ludzie bawią się stereotypami, kliszami - to dodatkowy komentarz do zjawisk społecznych. To jeden z tych trendów, który zagościł w modzie na stałe, co mnie, jako projektantkę, bardzo cieszy. Mówi się, że szkoły artystyczne potrafią skutecznie stłamsić kreatywność, wsadzić młodego człowieka w ramy, utarte schematy. Miałaś takie wrażenie, studiując na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi? To zależy, na jakich ludzi się trafi i czego się oczekuje. W trakcie studiów udało mi się bardzo rozwinąć pod względem plastycznym, poznać wiele technik. Idąc na ASP trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że w przyspieszonym tempie człowiek traci dziecięcą łatwość, spontaniczność w tworzeniu - wie więcej, więc analizuje, rozważa. Zyskuje się natomiast świadomość. Ja, decydując się na bycie projektantką, chciałam mieć tę świadomość. A Twoje staże w Anglii i w Belgii obnażyły różnice w kształceniu projektantów w Polsce i za granicą? Zdecydowanie. Na zagranicznych uczelniach jest większa wolność tworzenia. Widać eksperymentalne podejście, odchodzenie od schematów, zabawę krawiectwem, konstrukcją, ale i większą presję. Studenci najlepszych szkół mody w Europie należą do grupy najbardziej zajętych osób. Pracują dniami i nocami. To wszystko prześlizguje się do Polski, bo mając Internet i możliwości podróżowania trudno ignorować wpływy większych ośrodków mody.

ZDJĘCIA: MARIA APOLEIKA

Artystyczna droga jest trudna i jednocześnie niepewna. Jak na Twoją decyzję o projektowaniu zareagowali najbliżsi? Mama i brat moje zamiłowanie do mody rozumieli i wspierali od początku. Tata jest typem człowieka twardo stąpającego po ziemi, więc dość często wyrażał swoje obawy. Byłam jednak na tyle zdeterminowana, że nie udało mu się nakłonić mnie do zmiany zdania. Tata dopiero by się załamał, gdybyś poszła na filozofię, co przez jakiś czas miałaś w planach! W tej kwestii nie miałam nawet mamy po swojej stronie (śmiech). Wiem, że im ulżyło, gdy zrezygnowałam z tego pomysłu. Z filozofią przegrała u mnie chęć wytwarzania czegoś. Myślisz, że Ty i projektowanie to związek na całe życie? Nie wykluczam, że kiedyś zakocham się w innej dziedzinie, nie zamykam się. Miałam okazję prowadzić warsztaty plastyczne dla dzieci, także takie poświęcone zagadnieniom tworzenia kolekcji modowej. Myślę, że działania edukacyjne mogłyby mi zapewniać ogromną satysfakcję. Na razie jednak chcę pielęgnować związek z modą, rozwijać się w tym kierunku. W planach mam minikolekcję w bardzo małej ilości egzemplarzy. Dopiero zaczęłam pracę nad nią i jeszcze nie wiem, w którą stronę ona wyewoluuje. Lubisz wracać do rodzinnego Torunia? Bardzo, jak tylko mam okazję, to przyjeżdżam. O powrocie na stałe na razie nie myślę. Mam potrzebę odkrywania, przebywania w różnych środowiskach, które mnie motywują, napędzają artystycznie.CP  napisz do autora d.kucharska@expressmedia.pl

14

miasta kobiet.pl

* Weronika Pniewska torunianka, rocznik 1988. Absolwentka Wydziału Tkaniny i Ubioru Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. W 2011 roku zadebiutowała na Łódzkim Tygodniu Mody kolekcją Enrico. Odbyła staże w londyńskiej firmie Boy London w Anglii i w studiu mody Katrien van Hecke w Antwerpii.


Dworzec PKP Bydgoszcz Główna poziom -1 naprzeciwko linii kas www.secret-soap.com www.facebook.com/TheSecretSoapStore

006046396

Już jest! Najbardziej pachnący sklep w Bydgoszczy!


kultura w sukience URODZINOWO MIEJSKIE CENTRUM KULTURY, BYDGOSZCZ 12-14 LUTEGO

KINO KOBIET

3 i 24 lutego

12-14

ZDJĘCIE: FILIP ŻOŁYŃSKI STYLIZACJA: ELA OLECH

W tym miesiącu zapraszamy na dwa uwielbiane przez nas spotkania z filmem, czyli cykliczne Kino Kobiet w bydgoskim Heliosie. Te z Was, które miały już okazję uczestniczyć w poprzednich edycjach, wiedzą doskonale - podczas tych babskich wieczorów nigdy nie brakuje pozytywnej energii! Zabierzcie do kina swoje mamy, siostry, przyjaciółki i zarezerwujcie sobie czas na superzabawę. Gwarantujemy moc atrakcji, nie tylko w postaci doznań z seansu. Już w holu kina przywitają Was niespodzianki, ale to nie wszystko. Na uczestniczki Kina Kobiet czekają konkursy na wesoło i wyjątkowe nagrody. Podczas pierwszego spotkania - 3 lutego - obejrzymy film „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” z Maciejem Stuhrem, Sonią Bohosiewicz i wieloma innymi, genialnymi aktorami. Przeniesiemy się wraz z nimi do lat 50. i obiecujemy - ta podróż będzie pełna optymizmu, pogody ducha i pozytywnych wibracji. 24 lutego zaś proponujemy niezwykle ciepłą historię „Moje córki krowy”, z równie doskonałą Agatą Kuleszą. Na ekranie przypomni nam o tym, jak ważne jest wspólne działanie, kobieca bliskość i solidarność, szczególnie w obliczu rodzinnej tragedii. Oba tytuły idealnie oddają ducha Kina Kobiet. My zaplanowałyśmy już swój czas na te lutowe wieczory, a Wy? Do zobaczenia!

W lutym hucznie świętujemy urodziny Miejskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy. Zaczynamy w piątek, 12 lutego, premierą Bydgoskiej Kroniki Filmowej. O godzinie 17 zapraszamy na pokaz najnowszych filmów dokumentalnych, zrealizowanych pod opieką Macieja Cuskego i Marcina Sautera. Dzień później, o godz. 20, bawimy się na koncercie kwartetu, sygnowanego nazwiskiem lidera - dobrze znanego wszystkim Tomasza Organka, autora muzyki oraz tekstów. Jego debiut płytowy „Głupi” wyraźnie zdominował rynek wydawniczy w Polsce. Podczas koncertu z pewnością usłyszymy lubiane przez wszystkich utwory z tej płyty, jednak wymkną się one z jednoznacznie rockowych aranżacji. Muzyka kwartetu na żywo przypomina bardziej improwizację i spektakl, pełen nieskrępowanej ekspresji scenicznej. Warto to sprawdzić. Świętując nie zapominamy też o najmłodszych. 14 lutego, od godz. 9.30, spędzimy miło czas w trakcie Poranka Rodzinnego, czyli przy wielu atrakcjach i zabawach dla każdego, bez względu na wiek. Więcej szczegółów na www.mck-bydgoszcz.pl. Polecamy!

lutego

6037423

MELA KOTELUK TORUŃ, DWÓR ARTUSA 28 LUTEGO, GODZ. 19 Przedostatni dzień lutego będzie świetną okazją, aby zobaczyć na scenie jedną z najciekawszych osobowości polskiej sceny muzycznej – Melę Koteluk. Artystka zadebiutowała w 2012 roku i od razu podbiła serca słuchaczy, również tych wymagających. Przed toruńską publicznością wystąpi w Dworze Artusa 28 lutego. Na koncercie usłyszymy utwory z jej obydwu płyt, lecz w nieco innych aranżacjach. Nie zabraknie też wrażeń wizualnych, gry świateł i innych przygotowanych atrakcji, które w neobarokowej Sali Wielkiej dodadzą wydarzeniu unikalnej aury. Tego nie można przegapić!

ALE MUSICALE

28

lutego

WIĘCEJ O MIŁOŚCI

od 5 lutego

HALA ARENA TORUŃ 8 MARCA, GODZ. 18 Zapraszamy na supershow Teatru Muzycznego ROMA z Warszawy! Aby zobaczyć go na żywo, nie trzeba wcale wyjeżdżać z naszego regionu. Tę niesamowitą okazję będziemy mieć w Dzień Kobiet, w toruńskiej Arenie. Nie zabraknie śpiewu i tańca przy utworach światowych przebojów musicalowych, takich jak: Upiór w operze, Chicago, Koty, Grease, Jesus Christ Superstar, Mała syrenka, Meluzyna i wiele innych. Różnorodność prezentowanych kompozycji i perfekcyjne przygotowanie zachwyci nawet najbardziej wymagającą publiczność. W koncercie weźmie udział 13 wokalistów, 12 tancerzy i 17 muzyków. Więcej na stronie www.arenatorun.pl i na profilu FB Areny Toruń. Informacje oraz bilety pod numerem: 56 665 00 50.

8

marca

MULTIKINO BYDGOSZCZ OD 5 LUTEGO Luty w Multikinie rozgrzeje nas wieloma gorącymi premierami. Od 5 lutego na ekranach zagości hit festiwali filmowych „Planeta singli” - numer jeden na walentynki. Tych, którzy nadal szukają swojej połówki, również zapraszamy w Święto Zakochanych na komedię romantyczną „Jak to robią single” z fantastyczną Dakotą Johnson. Ta opowieść rozbawi, wzruszy, a może nawet pomoże znaleźć wymarzonego partnera lub partnerkę? O miłości inaczej - bo tym razem o uczuciu matki do dziecka - opowie film „Pokój” (na ekranach od 26.02). To ekranizacja bestsellerowej powieści Emmy Donoghue o odwadze, poświęceniu i wolności. Jeśli jeszcze Wam mało, to zapraszamy na nominowany do Oscara i Złotego Globu film „Brooklyn” (premiera 19.02). Przypominamy, że luty ma tylko 29 dni… Nie traćcie czasu i już teraz rezerwujcie sobie czas na kino!

luty/marzec

HELIOS BYDGOSZCZ - GALERIA POMORSKA 3 I 24 LUTEGO (2 SEANSE), GODZ. 18.30


zdrowie

SKÓRA POD KONTROLĄ? Ryzyko wystąpienia czerniaka jest większe u wszystkich osób, które kiedykolwiek korzystały z solarium. Mało tego - jeśli korzystamy z nich przed 35. rokiem życia, to zagrożenie wzrasta aż o 75 procent!

R E J E S T R A C J A

+48 781 010 203 +48 735 950 950

Słońce nam nie służy… Solarium w zimowym okresie tym bardziej? Ryzyko wystąpienia czerniaka jest większe u wszystkich osób, które kiedykolwiek korzystały z solarium. Mało tego - jeśli robiły to przed 35. rokiem życia, to zagrożenie wzrasta aż o 75 procent! W przypadku słońca nie służy nam nadmierne i nierozsądne wystawianie się na promienie. Niesie to za sobą wiele niekorzystnych działań. Najszybciej zauważalnym negatywnym efektem jest rumień, może dojść też do ostrych odczynów posłonecznych, czyli oparzeń. Poza tym skóra poddawana przewlekłemu działaniu promieniowania słonecznego ulega pogrubieniu, staje się mniej elastyczna i szorstka. Powstają głębokie zmarszczki i bruzdy nosowo-wargowe, różnego rodzaju przebarwienia i odbarwienia. Do najczęstszych zmian należą: piegi, plamy soczewicowate, rogowacenia słoneczne i właśnie nowotwory skóry. Do odległych następstw opalania należy zaliczyć: starzenie się skóry (photoaging) oraz rozwój nowotworów skóry: czerniaka i raków skóry (raka podstawnokomórkowego oraz kolczystokomórkowego). Możemy swoją skórę ratować profilaktycznie? Najważniejszym elementem profilaktyki jest unikanie promieniowania UV, maksymalne skrócenie czasu ekspozycji skóry na słońce i stosowanie odpowied-

nich kremów z filtrem - tych kupowanych w aptekach. Jednak, aby te działania profilaktyczne były skuteczne, konieczna jest edukacja, dzięki której wzrasta świadomość społeczeństwa. W Australii, gdzie występowanie nowotworów skóry można nazwać epidemią, prowadzi się od lat 80. liczne kampanie medyczne. W wyniku ich działań 74 proc. populacji regularnie używa kremów z filtrami UV. Ponadto obserwuje się tendencje spadkowe, jeśli chodzi o zapadalność i umieralność z powodu czerniaka. A jak jest w Polsce? Nadal potrzebujemy upowszechniania wiedzy odnośnie właściwego korzystania ze słońca. W minionych latach kult opalania towarzyszył nie tylko celebrytom, ale również i wielu z nas. Na szczęście pod względem świadomości zagrożeń jest coraz lepiej - m.in. dzięki kampaniom społecznym i mediom. Pacjenci coraz częściej zgłaszają się do specjalistów dermatologii z prośbą o ocenę znamion, tzw. pieprzyków. Zima to dobry czas na ocenę swojej skóry po lecie? Zdecydowanie. Powinniśmy samodzielnie kontrolować swoje znamiona barwnikowe i wszelkie nowo powstające zmiany oraz korzystać z badań dermoskopowych (dermatoskopowych). Dermoskopia (dermatoskopia) jest nieinwazyjną metodą, umożliwiającą obserwację i ocenę struktur barwnikowych na poziomie naskórka, granicy skórno-naskórkowej i górnych warstw skóry właściwej przy użyciu mikroskopu powierzchniowego. Każdy z nas powinien regularnie badać się w ten sposób u lekarza dermatologa. Ile takie badanie kosztuje? W klinice Lekarze Mostowa 4 kompleksowe badanie dermatoskopowe całego ciała kosztuje 200 zł.CP miasta kobiet

luty 2016

17

PROMOCJA, 6030827

Rozmowa z dr n. med. Jolantą Maciejewską, specjalistą dermatologii i wenerologii z Kliniki LEKARZE MOSTOWA 4 w Bydgoszczy

Powinniśmy bać się czerniaka? Czerniak stanowi tylko 1-3 proc. wszystkich nowych przypadków nowotworów skóry, ale częstość występowania i umieralność z jego powodu wzrastają znacznie szybciej niż w przypadku każdego innego inwazyjnego nowotworu. Czerniaki to nowotwory złośliwe, wywodzące się z melanocytów. Mogą rozwijać się z już istniejących znamion, jednak ponad połowa powstaje de novo. W Polsce czerniaki stanowią ok. 1,7 proc. wszystkich nowotworów u mężczyzn i ok. 1,9 proc. u kobiet. To oznacza ponad 2500 nowych przypadków rocznie. Do czynników ryzyka tego nowotworu zalicza się: intensywne działanie promieniowania słonecznego i sztucznego, oparzenia słoneczne, przebyte czerniaki, predyspozycje genetyczne (np. rodziny zespół znamion atypowych), fototyp I i II skóry, immunosupresję. Trzeba jednak absolutnie UCZYĆ, a nie STRASZYĆ społeczeństwo czerniakiem, czyli edukować pacjentów odnośnie odpowiedniej ochrony przeciwsłonecznej i systematycznej, dermoskopowej (dermatoskopowej) kontroli znamion u dermatologa.


w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22

006048379

006046070

006048393

006031107

ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21


tabu

ZAMIAST WANILII , PIEPRZ Nikt, ot tak, nagle nie powie: „Jestem submisywna, czyli wiecie - uległa. Lubię dominację, ból, poniżenie. I lubię, jak partner pierze mnie pasem po tyłku”. TEKST: Lucyna Tataruch

O

kręci, raczej unika nieposłuszeństwa, bo najbardziej podnieca ją widok Pana w pełni zadowolonego i dumnego ze swojej „suki”. Zdarza się, że Su krzyczy „Nie, nie rób tego, nie chcę, to boli, przestań!”, ale on nie przestaje. Zatrzymuje się jedynie wtedy, gdy usłyszy jedno z ustalonych wcześniej haseł. Wybrali kolory i to właśnie je trzeba wyartykułować, gdy chce się skończyć lub zmienić natężenie zabawy. Żółty oznacza „Chcę trochę lżej”, czerwony „Przestań natychmiast”. Do tej pory tylko raz Su powiedziała „żółty”.

tym się ponoć tak od razu nie mówi. Nawet na imprezie, gdy wypije się już o te kilka drinków za dużo i znajomym rozwiązuje się język. Koleżanka śmieje się na wspomnienie przygody w miejscu publicznym, kolega opowiada, jaką wyuzdaną kobietę poznał ostatnio. Wątków jest wiele, ale ten raczej nie pada. Nikt, ot tak, nagle nie powie: „A ja jestem submisywna, czyli wiecie - uległa. Lubię dominację, ból, poniżenie. I lubię, jak partner pierze mnie pasem po tyłku. Po prostu lubię BDSM. Bondage, discipline, sadism, masochism”. To dziwne, bo przecież w mainstreamie ten temat się już nieźle zadomowił. Na myśl nasuwa się oczywiście „50 twarzy Greya”, które - pomijając wartość literacką - wcale nie są takim złym przykładem tych praktyk. Wszak bohaterowie nie ograniczają się do subtelnych wyzwisk i satynowej apaszki przy wiązaniu rąk. Jest tam i umowa na absolutne oddanie, i pokój wypełniony arsenałem profesjonalnych sprzętów z sexshopu, i sztuka zadawania bólu czy poniżenia. Mimo to ci, którzy tą drogą kroczą, nie rozpływają się publicznie w zachwycie nad Greyem. Raczej wzruszają ramionami i dalej robią swoje. W tym temacie najważniejsza jest dyskrecja, zaufanie. I nikomu poza swoją sypialnią deklarować tego nie trzeba.

ŻYCIE TOCZY SIĘ DALEJ Być może BDSM kojarzy się wam z lateksem, pejczami i czymś na kształt ukrytej w podziemiu subkultury, ale tu jest więcej odcieni szarości, niż te tytułowe 50. Ani Su, ani Pan nie chodzą odziani w skórzane maski z zamkami. Ważniejszy jest w tym konsensualny układ - tzw. powerplay - w którym jedna osoba dominuje nad drugą i w którym obie czerpią z tego przyjemność. - To zupełnie inna sfera niż nasze codzienne życie - tłumaczy Su. - To nie manifa feministyczna, ale świat fantazji i satysfakcji. Podnieca mnie bycie uległą, ale jedynie w takiej ustalonej formie. Nigdzie poza moim łóżkiem nikt nie może mnie tak traktować. Może to moja odskocznia? Może coś w ten sposób rozładowuję? Nieważne. Od tego mam swój rozum, by móc rozdzielić teatr od życia. Odgrywamy tu swoje role. Gdy już skończymy, wstaję z kolan, ubieram szlafrok i absolutnie usatysfakcjonowana proszę o kawę. Spektakl dobiegł końca, normalne życie toczy się dalej. Ani Su, ani Pan nie czują potrzeby, by pytać, czy to normalne, zdrowe i do zaakceptowania. Wystarczy im świadomość, że takich ludzi jest więcej. Tak naprawdę nie robią nikomu krzywdy, choć w dosłownym znaczeniu ona często o tę krzywdę prosi. - To jak z orientacją seksualną, preferencjami kulinarnymi czy innym, nieszkodliwym odchyłem - tłumaczy Su. - Kulinaria są zresztą dobrą metaforą. To taki nasz sekret, prywatny świat, ale gdy zapytasz mnie na co mam zwykle ochotę, odpowiem - zamiast wanilii, pieprz. .CP

R

E

K

L

A

M

A

006030693

SKĄD JA TO WIEM? Otóż jakiś czas temu poznałam taką parę - nazwijmy ich Pan (ale nie Pan Tadeusz, raczej Twój Pan) i Su (tak, od suki - tak mówi na nią jej Pan). Zaprzyjaźniliśmy się, bo na co dzień to para, jak wiele innych. Relacje mają iście partnerskie, chociaż Su jest pyskata i zawsze stawia na swoim. Głośno wypowiada się o równouprawnieniu i twardo pilnuje swojej pozycji. Gdyby ktoś śmiał powiedzieć do niej, że miejsce kobiety jest na kolanach, w najlepszym przypadku usłyszałby niezłą wiązankę. Kiedy jednak Su jest ze swoim Panem w tzw. sytuacji łóżkowej, zdarza się, że nie tylko klęczy, ale i chodzi na czworakach - na smyczy. W tej relacji jest dosłownie do usług swojego partnera. Spełnia wszystkie jego zachcianki, a za każdy występek od tych reguł dostaje karę, najczęściej lanie pasem. I choć ból fizyczny ją


jej pasja

NIEŁATWO ŻYĆ ZE SPORTOWCEM W sztafecie startują cztery sprinterki - indywidualistki, które w kluczowym momencie muszą stworzyć jak najlepszy zespół. To też pasuje do mnie. Mogę walczyć w pojedynkę, ale w decydującym momencie wolę mieć ze sobą armię. Z Mariką Popowicz-Drapałą*, najlepszą polską sprinterką, rozmawiał Tomasz Skory ZDJĘCIA: Tomasz Czachorowski

Miniony rok chyba możesz zaliczyć do udanych? Dwa medale, dwie życiówki… Był bardzo udany i bardzo zaskakujący. Cały rok był dla mnie jedną wielką niespodzianką, którą od samego stycznia powolutku rozpakowywałam. Zdarzały się oczywiście lepsze i gorsze momenty, w końcu równowaga w przyrodzie musi być, ale ostatecznie zaliczam go do udanych. Chociaż przyznam, że nie mam w zwyczaju robić podsumowań. Raczej żyję tym, co będzie za chwilę. Nie pamiętam już, który sportowiec to powiedział, ale zgadzam się ze zdaniem, że mistrzem jest się tylko w tym dniu, w którym się zdobywa medal, a na drugi dzień już trzeba pracować na kolejne sukcesy. Dlatego stawiam już kolejne cele. Ale tego, że przez kontuzję nie wystartowałaś w Pekinie, na pewno żałujesz. Oczywiście, gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że zabrakło mnie na głównej imprezie sezonu. Ale skupiłam się na treningach, by to się już więcej nie powtórzyło. Nienawidzę bezczynności, dlatego, gdy wszyscy byli w Pekinie, ja już pracowałam nad powrotem na bieżnię. Koniec końców zdobyłam brązowy medal na drugiej najważniejszej imprezie mojego sezonu - 6. Światowych Igrzyskach Wojskowych.

A nie miałaś nigdy takich myśli, że to już koniec? Że czas przystopować? To była moja pierwsza myśl w 2014 roku, gdy zaraz na początku, w styczniu, przydarzyła mi się poważna kontuzja. Zerwałam więzadła krzyżowe w kolanie i niewiele osób wierzyło w mój powrót na bieżnię. Poprzedni sezon miałam bardzo udany, pomyślałam więc, że może ktoś z góry daje mi znać, że już najwyższy czas, by kończyć karierę i zakładać rodzinę. Sam moment kontuzji jeszcze nie był taki straszny, ale po operacji i wszystkich wizytach u lekarzy, gdy wróciłam do domu i zostałam sama z rehabilitacją, pojawił się problem. Zamknięta w czterech ścianach widziałam jak cała lekkoatletyczna karawana jedzie dalej, a ja siedzę, macham nogą i nie wiem, co mnie czeka. Od kontuzji do powrotu na bieżnię minęło 13 miesięcy, w trakcie których nieraz myślałam, że może czas skończyć zabawę w sport i zabrać się za dorosłe życie. Ale otrzymałam olbrzymie wsparcie od rodziny i trenera. I udało się wrócić. Najbliżsi podobno często powtarzali Ci, że wrócisz silniejsza. Tak, to było jak mantra. Przyznam, że na początku, gdy wszyscy mi w kółko powtarzali „Wrócisz silniejsza!”, to sobie myślałam: „Czy was wszystkich porąbało?” (śmiech). Zastanawiałam się, jak mam wrócić, skoro nie wychodzą mi teraz najprostsze ćwiczenia. Ale metodą małych kroczków brnęłam do przodu i każdego dnia cieszyłam się, że zrobiłam coś nowego. Bardzo wiele się wtedy nauczyłam. Przede wszystkim pokory i cierpliwości. Mentalnie jestem już zupełnie innym sportowcem. Teraz przed Tobą kolejne wyzwania. Jak idą Ci przygotowania do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro? Nie ma dnia, by ktoś nie poruszył tego tematu. Otworzyłam dziś rano „Express” i pierwszy artykuł, który zauważyłam, był właśnie o Rio. Co prawda nie o samych igrzyskach, tylko o mieście, ale sobie pomyślałam, że już nawet spokojnie śniadania zjeść nie można! (śmiech) [W tym momencie spiker w radiu czyta wiadomość o polskich siatkarzach, którzy walczą o kwalifikację do igrzysk w Rio] I to jest właśnie to, o czym mówię! (śmiech) A co do przygotowań… to idą. Nic nie kombinujemy na siłę z trenerem. Uznaliśmy, że to normalna

20

miasta kobiet.pl


temat impreza. Nie chcę powiedzieć, że to zawody jak każde inne, bo gdybyśmy się spotkali cztery lata temu, to bym mówiła zupełnie inaczej… ale to już moje drugie igrzyska, pod które się przygotowuję i chcemy, by wszystko toczyło się normalnym torem. Od samego początku kariery sportowej prowadzi Cię trener Jacek Lewandowski? W tym roku wypadł nam piętnasty rok wspólnej pracy. Znamy się dłużej niż połowę mojego życia, więc jesteśmy już trochę jak rodzina. Gdy trafiłam pod jego skrzydła, był dla mnie wychowawcą, a teraz nasze relacje są bardziej partnerskie. Ale nadal jest dla mnie nauczycielem. Kluczem w relacji trener - zawodnik jest to, że trenerowi trzeba ufać i się z nim zgadzać. Zdobyliśmy razem już ponad 40 medali mistrzostw Polski i 7 medali mistrzostw Europy w różnych kategoriach wiekowych. To najważniejsze i najcenniejsze świadectwo naszej wspólnej pracy. Zalazłaś mu kiedyś za skórę? No, oczywiście! Widzimy się ze sobą prawie codziennie i wydaje mi się, że to niemożliwe, by przebywając ze sobą tyle czasu, ktoś komuś nie zaszedł za skórę. Ale potrafimy sobie powiedzieć, co nam leży na sercu i po wszystkim zrobić normalnie trening. To ważne. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. W 2014 roku przeszliśmy ogromny test i dziś jestem już pewna, że gdyby coś się działo, wystarczy jeden telefon do Jacka i on zawsze pomoże. Wolisz sprint indywidualny czy sztafety? Wszystko ma swoje zalety. Sztafeta jest o tyle specyficzna, że na każdej z nas ciąży bardzo duża odpowiedzialność. Bo jak zawalę bieg indywidualnie, to mogę mieć pretensje tylko do siebie, a w sztafecie, gdy coś nie wyjdzie, cierpi cała drużyna. Na pewno więc bardziej się denerwuję biegając w sztafecie, ale też zwycięstwa smakują lepiej, bo jest się z kim nimi podzielić. A w życiu - jesteś bardziej indywidualistką czy graczką zespołową? To zależy od sytuacji. Bardzo lubię momenty, w których jestem za coś odpowiedzialna, to mnie motywuje do działania. Mam w sobie kilka cech przywódczych. Ale dzięki sztafecie wiem też, jak ważna jest praca zespołowa. Najważniejsze jest wyzwanie, jasno określony cel, wtedy mogę działać w pojedynkę lub zespole - byle osiągnąć to, co zaplanowałam. W sztafecie startują cztery sprinterki, indywidualistki, które w kluczowym momencie muszą stworzyć jak najlepszy zespół. To też pasuje do mnie. Mogę walczyć w pojedynkę, ale w decydującym momencie wolę mieć ze sobą armię. Od ponad roku jesteś mężatką. Ślub też traktowałaś jako wyzwanie, cel do realizacji? Oczywiście, jak każda kobieta marzyłam o ślubie i białej sukni! (śmiech) To tak pół żartem, pół serio, bo z mężem znaliśmy się już od tylu lat, że była to może nie tyle formalność - bardzo irytuje mnie takie stwierdzenie - ale na pewno uporządkowanie pewnego etapu naszego życia. Wejście na inny poziom. Po ślubie nic się teoretycznie nie zmieniło, ale to jednak przełomowy moment. Dla mnie ważne są nawet takie małe sprawy, jak to, że mogę o mężczyźnie mojego życia powiedzieć: „to mój mąż”, a nie chłopak czy partner. Z Radkiem połączył Was sport… Radek też trenował sprint, a dziś dba o sportowców, jest fizjoterapeutą. Można powiedzieć, że znalazłam męża dzięki treningom. Bardzo dużo jest par sportowych

MARIKA POPOWICZ-DRAPAŁA ZE SWOIM TRENEREM, JACKIEM LEWANDOWSKIM

w naszym świecie. To wynika z tego, że nie za bardzo mamy czas na życie pozasportowe i dużo osób łączy się w związki w środowisku, w którym się obraca. Poza tym sportowcy rozumieją specyfikę swojej pracy. Bardzo często nie ma mnie w domu, nie mamy czasu na imprezy, kino, wypoczynek, nie ma mnie w święta. Znajomi Radka często opowiadają o tym, co ostatnio robili ze swoją drugą połówką, a on siedzi sam. W rocznicę naszego ślubu byłam na igrzyskach wojskowych, więc żartował, że wysłał żonę do Korei (śmiech). To bardzo cenne, że on rozumie to, co robię i mnie wspiera. Bo nie jest łatwo żyć ze sportowcem. Mam też wahania nastrojów - jak coś się knoci na treningu, to często przenoszę to do domu. I wtedy mąż mnie sprowadza na ziemię. Cieszę się, że mam w domu głos doradczy, kogoś, kto rozumie, o co mi chodzi, ale też może spojrzeć na to z boku. Dziękuję mu za to, że zawsze podaje mi swoją silną dłoń, gdy tego potrzebuję. A rodzina się nie podpytuje, kiedy odwiesisz buty na kołek i pomyślisz o dzieciach? W mojej rodzinie tematem numer jeden są igrzyska (śmiech). Wszyscy wiedzą, że teraz jest jeden priorytet, ale myślę, że po igrzyskach przyjdzie ten etap, gdy zaczną się o to dopytywać. Wiadomo, że w życiu każdej kobiety i mężczyzny przychodzi taki czas, że chcą się stać rodzicami, tylko nigdy nie ma tzw. dobrego momentu na rodzenie dzieci. W sporcie taki czas przychodzi zwykle po najważniejszych zawodach, więc w lekkiej atletyce co cztery lata przychodzi baby boom (śmiech). Igrzyska dla sportowca to wielkie wydarzenie, które często ma wpływ na to, jak potoczą się jego dalsze losy. Albo się chce więcej i działa dalej, albo kończy się karierę, bo już sam udział w igrzyskach był celem, który chciało się osiągnąć. Zastanawiałaś się już nad tym, co Ty zrobisz „po”? Pewnie, zwłaszcza, że nie jestem już ciągle tym młodym, dobrze rokującym sportowcem, tylko doświadczoną zawodniczką, która zjadła zęby na lekkiej atletyce (śmiech). Myślę o tym, co może być dalej, ale nie chcę też sobie tym zaprzątać głowy i już teraz decydować. Przed kontuzją w 2014 byłam pewna, że będę trenować do Rio, a potem koniec. Ale kontuzja tak mi przewartościowała pewne rzeczy w głowie, że już się na nic nie zamykam. Pozostawiam sobie otwartą furtkę. Jestem też w wojskowym zespole sportowym, mamy swoje imprezy i jeżeli będę czuła się na siłach i to, co robię będzie mi sprawiało przyjemność, to dlaczego miałabym z tego zrezygnować? Ostatnie pytanie - czego Ci życzyć w tym roku? Zdrowia, bo jak będzie zdrowie, to już sobie poradzę. I szczęścia, bo w sporcie też jest ono potrzebne.CP  napisz do autora t.skory@expressmedia.pl *Marika Popowicz-Drapała olimpijka, wielokrotna medalistka mistrzostw Polski w sprincie, zdobywczyni licznych medali na międzynarodowych zawodach w kategorii juniorów, dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw Europy w sztafecie 4x100 m, zawodniczka bydgoskiego Zawiszy. miasta kobiet

luty 2016

21


jej pasja

BALET KRADNIE CZAS

T E K S T : L U C Y N A TATA R U C H ZDJĘCIA: TOMASZ CZACHOROWSKI

22

miasta kobiet.pl

Tutaj każdy rok jest jak pięć lat w innym zawodzie, pod każdym względem. Czas na realizację baletowych marzeń bywa krótki, dlatego solistki z Opery Nova nie marnują ani chwili.


jej pasja - Musi pani wiedzieć, że dziewczyny trochę denerwują się przed rozmową; być może dlatego, że na co dzień wyrażają siebie i swoje emocje w tańcu, za pomocą ruchu. Rzadziej słowami - ostrzegła mnie Ilona Jaświn-Madejska, kierownik baletu Opery Nova, gdy powiedziałam jej, że chciałabym poznać solistki z jej zespołu. Obecnie zobaczyć je można m.in. w „Dziadku do orzechów”. Tam wydają się być delikatne i kruche, choć za każdym ich ruchem kryje się siła. Czy są też takie, gdy zejdą ze sceny? Postanowiłam to sprawdzić.

BEZ PRZESADY Trudno się z nimi umówić. Trenują intensywnie, od rana do czternastej i potem od osiemnastej do wieczora. Te cztery wolne godziny w ciągu dnia to często za mało na odpoczynek, szczególnie, że ich praca łączy się przecież z dużym wysiłkiem fizycznym. Jednak kiedy przychodzę do nich na próbę, to nie widzę zmęczenia. W jasnej sali z lustrami panuje przyjazna atmosfera. Z głośników słychać „Arię z klejnotami” z „Fausta”, a choreografka raz po raz krzyczy do tancerek: „Boże, jak pięknie!”. Wyobrażałam sobie to inaczej, prawdopodobnie podążając w myślach za wizją rodem z baletowej tresury, znanej mi z popularnych filmów o tej tematyce. Te zresztą nie są najlepszą wykładnią wiedzy o prawdziwym balecie, co słyszę później, gdy pytam choćby słynnego „Czarnego łabędzia” Aronofsky’ego. Tancerki widzą w tym wymysł reżysera i nic więcej. - Taka przesadzona presja, zawziętość czy niezdrowa ambicja, to może raczej aura niektórych szkół baletowych i wielkich teatrów. Tutaj tego nie ma - mówi mi solistka, Angelika Gembiak. To ciężka praca, ale każda z nas ją uwielbia. Nikt tu nikogo do niczego nie zmusza, jesteśmy przecież dorosłe. Wokół baletu narosło dużo mitów, na przykład też tych związanych z odżywianiem czy z treningami do krwi. Musimy pilnować zdrowej diety i czasem zdzieramy stopy w puentach, ale bez przesady… NIE MOGĘ ODPUŚCIĆ Angelika ma 27 lat i zawodowo tańczy już dziewiąty sezon. Na scenie Opery Nova wykreowała wiele postaci, m.in. w „Śpiącej królewnie” czy „Królewnie Śnieżce”. Na próbie jest skoncentrowana, uważna i opanowana. Później widzę w niej te same cechy, gdy siadamy na chwilę w garderobie. Jej ruchy nie przestają być pełne gracji i elegancji. Gryzę się w język, by nie powiedzieć od razu, że jeszcze nikt tak płynnie nie gestykulował podczas rozmowy ze mną. - Na scenie zawsze staram się pamiętać o wszystkich uwagach i wskazówkach choreografa - mówi, gdy pytam, czy ta staranność ruchu jest jej naturalną cechą. - Staram się być perfekcyjna i dokładna. Ale prawda jest też taka, że sama według siebie nigdy nie będę perfekcyjna. Nie schodzę ze sceny myśląc: „Było idealnie, wszystko się udało”. Nigdy. Jestem dla siebie bardzo wymagająca. Dla innych chyba też - dodaje z uśmiechem. Takie podejście procentuje, o czym świadczą na przykład liczne nagrody i stypendia, zdobywane przez Angelikę już w latach szkolnych. Nie od zawsze jednak była najlepsza. Wspomi-

na, że na początku nauki „nie rokowała”. - Dopiero gdzieś około czwartej klasy podstawówki nauczyciele zobaczyli we mnie to coś i pokierowali mnie dalej. Wtedy też sama pomyślałam: „A jeśli postaram się jeszcze bardziej?”. I tak mi zostało do dziś - mobilizacja i przekonanie, że nie mogę odpuścić. Wiele dziewczyn narzeka na dyscyplinę w szkołach, na to, ile trzeba było ćwiczyć i poświęcić. Ja nie uważam tej drogi za złej. Dzięki niej mogę teraz tańczyć jako solistka. A ten zawód jest piękny - przekonuje. Po szkole Angelika pracowała w Teatrze Wielkim w Warszawie. Po dwóch latach poczuła jednak chęć zmiany. Bydgoski teatr opery ma bardzo dobrą opinię w całej Polsce, wiedzała więc, że nowe miejsce da jej ogromne możliwości rozwoju. I szansę, by zaistnieć na scenie bardziej indywidualnie.

W podobnym mikroklimacie Marta dorastała. Od małego przesiadywała za kulisami Opery w Bytomiu, gdzie do dziś tańczy jej mama. Do wszystkich artystek mówiła „ciociu” i chłonęła ich świat. - Magiczny świat - precyzuje. - To trochę inna magia niż ta, którą obserwuje się z widowni. Za kulisami tancerki zmywają makijaże, zdejmują stroje i mogłoby się wydawać, że w tych momentach magia pryska, ale tak nie jest. Wtedy widać dokładnie, że w tym zawodzie można być, kim się chce. I to jest najlepsze. Ona najbardziej chciałaby zostać tytułową Giselle, w którą jeszcze nie miała okazji się wcielić. To duże wyzwanie aktorskie i techniczne. Ale co ważniejsze, ta postać odpowiada jej osobowością. - Jest trochę liryczna i trochę szalona - wyjaśnia Marta. Ten wybór zupełnie mnie nie zaskakuje, bo takie cechy widzę w niej

M A R TA K U R K O W S K A

- Do dużych teatrów często trafiają najlepsi z najlepszych - tłumaczy Ilona Jaświn-Madejska. - Ścierają się tam różne osobowości, w tym też najczęściej jednostki, które przez całe życie były hołubione, zauważane, stawiane za wzór. Z pierwszego szeregu nagle przechodzą do tłumu, do grupy innych tak samo zdolnych, błyszczących z oddali. To trudne, niektórzy się łamią. Trzeba zawalczyć o siebie i znaleźć swoje miejsce.

BYĆ GISELLE O pozytywnej, bydgoskiej atmosferze opowiada Marta Kurkowska, dwudziestodwulatka, związana z Operą Nova od czterech lat. To tutaj zachwyciła publiczność tańcem w „Kopciuszku” czy „Śnie nocy letniej”. Wspomina o wsparciu od swojego zespołu, trzymanych za siebie wzajemnie kciukach i o bliskości, często niezrozumiałej dla kogoś z zewnątrz. - Mam na myśli nawet dosłownie kontakt fizyczny, dotyk, który dla nas jest naturalny, bo w taki sposób pracujemy. Dla innych to mogłoby być już przekroczenie pewnych granic, czy nawet okazywanie głębszych uczuć. Tu po prostu panuje specyficzny mikroklimat.

choćby na próbie; szczególnie w tych chwilach, gdy zmienia się z sekundy na sekundę - w jednej tańcząc tak, jakby pisała w powietrzu poezję, w drugiej wygłupiając się dla rozluźnienia atmosfery, gdy dziewczyny mają krótką przerwę. Odnoszę wrażenie, że Martę przepełnia bezpretensjonalna pewność siebie i pogoda ducha. Nie dziwi mnie więc informacja, że nigdy nie miała żadnych momentów zwątpienia, nawet w szkole baletowej, gdy nie było czasu na koleżanki i inne zainteresowania. - Może to też dlatego, że w Bytomiu, gdzie się uczyłam, nie było aż takiego rygoru, o jakim czasem się słyszy - tłumaczy. - Pracowałyśmy ciężko, ale widziałyśmy też różnice w podejściu innych nauczycieli, jak wyjeżdżałyśmy na konkursy baletowe. Czasem nawet na stołówce dziewczyny z innych szkół siedziały wyprostowane i ciche, a my rozmawiałyśmy luźno i śmiałyśmy się w najlepsze. Potem już kazano nam zachowywać się „odpowiednio”, żeby nie odstawać od reszty - żartuje. Mimo tego - jak się wydaje - luźnego podejścia, Marta taniec traktuje bardzo poważnie. Lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. - Jestem perfekcjonistką miasta kobiet

luty 2016

23


jej pasja - potwierdza, ale zaraz po tym dodaje z uśmiechem: - Jednak mój perfekcjonizm kończy się chyba wtedy, gdy trzeba posprzątać mieszkanie.

ROK TO PIĘĆ LAT - Dążenie do perfekcji oczywiście bardzo pomaga w pracy, na sukces składa się nie tylko talent - tłumaczy Ilona Jaświn-Madejska. - Predyspozycje też są ważne, ale często dzięki uporowi i ciężkiej pracy można przeskoczyć pewne niedostatki fizyczne. Trzeba również uzbroić się w cierpliwość, a to jest chyba dla młodych tancerzy najtrudniejsze. Szczególnie, że tutaj każdy rok jest jak pięć lat w innym zawodzie, pod każdym względem. Dlatego staram się angażować do zespołu najlepszych tancerzy, pasjonatów tańca, którzy chcą wykorzystać ten czas jak najefektywniej, realizując baletowe marzenia. Stwarzamy im warunki do zaprezentowania siebie w takich odsłonach, w jakich jeszcze nie mieli okazji. Taką szansą jest rola Klary, którą obecnie w Operze Nova kreuje Natalia Ścibak. Klara jest z pewnością centralną postacią „Dziadka do orzechów”. Wyobraźnia przenosi ją do kluczowego momentu, rozstrzygającego o jej dorosłości, kiedy

ANGELIKA GEMBIAK

odkrywa w sobie uczucia zmieniające ją z dziecka w kobietę - opisuje tę bohaterkę choreograf spektaklu, Paul Chalmer. Czy zatem ktoś mógłby do tej kreacji pasować lepiej, niż najmłodsza z bydgoskich solistek? Natalia ma 20 lat, jednak to nie wiek zaważył na obsadzeniu jej w roli. Kluczowe były umiejętności. O zatańczeniu tej partii marzyła od dawna, ale zanim do tego doszło, musiała przejść swoją drogę. Na bydgoskiej scenie tańczy dopiero od roku, za to jeszcze z czasów szkolnych ma na swoim koncie nagrody i wyróżnienia, w tym również te międzynarodowe. To od nich tak naprawdę zaczęła się jej wiara w sens tańca i tego, co robi. Wcześniej było za to dużo łez. - Później też się zdarzały… - przyznaje. - Ja akurat mam nie najlepsze wspomnienia ze szkoły. Doskonale pamiętam nauczycielki z Rosji, których metody dalekie były od tych akceptowanych współcześnie. Pamiętam te mordercze treningi. To na pewno nie był łatwy okres w moim życiu. Raz nawet doszło do tego, że rodzice musieli interweniować i składać pismo o zmianę pedagoga…

JESTEM TWARDA Szczegółów odnośnie metod nauczania Natalia nie chce zdradzać. Podkreśla jednocześnie, że co prawda nie posłałaby swojego dziecka do takiej szkoły, ale jedno przyznać może - przez te trudne lata stała się mocniejsza psychicznie. - Jestem twarda. Nie rozpłaczę się już, gdy ktoś na mnie nakrzyczy - dodaje. Wierzę jej w stu procentach, bo ten młodzieńczy hart słychać w tonie jej głosu, widać w tym, jak odważnie patrzy w oczy i głośno się śmieje. Wygląda na osobę, która po prostu sobie poradzi. Tańczyć kocha. Opowiada z uśmiechem, że kiedy wchodzi na scenę i słyszy orkiestrę, to czuje dreszcze. Jej ruch jest mieszanką lekkości, twardego charakteru i młodego ducha. Przypominają mi się słowa o roku w tańcu, który liczyć można za inne pięć lat. I gdy patrzę na Natalię, to myślę, że być może faktycznie - balet kradnie czas. Ale tym samym pozostawia w tancerkach zupełnie inną świadomość siebie. Może właśnie to później wywołuje ten zachwyt u widowni? Jedno jest pewne - on utrzymuje się jeszcze długo po zejściu solistek ze sceny.CP N ATA L I A Ś C I B A K  napisz do autora l.tataruch@expressmedia.pl

24

miasta kobiet.pl


zdrowie

ZADBAJ O KOMFORT SNU Nie mamy czasu na sen, a przez to pojawiają się problemy - zdrowotne, zawodowe i… miłosne. Bo jak się umówić na randkę z sową, gdy jest się skowronkiem? TEKST: Tomasz Skory ZDJĘCIE: Tomasz Czachorowski

R

E

K

Przed snem trzeba się zrelaksować, wskazane są ciepła kąpiel i wygodne łóżko. Nie powinniśmy przy tym patrzeć w telefon, komputer czy telewizor, bo niebieskie światło zaburza wydzielanie melatoniny. Ważne jest również to, kiedy śpimy. Kluczowe godziny dla naszego organizmy przypadają pomiędzy 3.00 a 6.00 rano. Dlatego nic nam tak nie dezorganizuje snu jak praca w trybie zmianowym lub nocnym. - Najważniejsze jest to, byśmy pracowali zgodnie ze swoim chronotypem. Jak jesteśmy „skowronkami” to pracujmy rano, a nie wieczorem. Jeśli jesteśmy „sowami” to nie daj Boże chodzić na 6.00 do pracy! - śmieje się Jacek Klawe. Zagadnieniem, które niedługo będzie badane w Pracowni Chronomedycyny, jest zespół nagłej zmiany strefy czasowej, czyli tzw. jet lag. Szybkie podróże między kontynentami wywracają nam zegar biologiczny do góry nogami. Szczególnie uciążliwe są kursy z zachodu na wschód. - Wolimy jak doba się wydłuża, bo do tego jesteśmy fizjologicznie przyzwyczajeni. Wielokrotnie się przecież zdarza, że pracujemy, uczymy się czy imprezujemy do późna, a potem trochę pośpimy i następnego dnia nie ma problemu. A jeśli doba się skraca, to w momencie, w którym chcielibyśmy się kłaść, musimy już wstawać. I do tego nie jesteśmy przyzwyczajeni - tłumaczy profesor. Okazuje się, że nasz chronotyp ma znaczenie nie tylko przy poszukiwaniu pracy, ale i… potencjalnego partnera. - Bo jak się umówić na randkę z sową, gdy się jest skowronkiem? Nie pasuje ani rano, ani wieczorem. Tragedia! - żartuje profesor. Szybko jednak poważnieje. - Ludzie naprawdę mają takie problemy. Na początku związku nie jest to tak ważne, bo ktoś się do kogoś stara dopasować, ale im dłużej, tym trudniej znaleźć ten czas. Do tego z wiekiem chronotyp potrafi przyjąć skrajne wartości i to utrudnia ludziom życie.CP

Nie mamy czasu na sen. Śpimy za krótko i byle jak, a do snu też należy się przygotować. PROF. JACEK KLAWE KIEROWNIK PRACOWNI CHRONOMEDYCYNY

 napisz do autora t.skory@expressmedia.pl L

A

M

miasta kobiet

A

luty 2016

25

6044917

- Wszystko zaczęło się od badań nad zaburzeniami oddychania w trakcie snu - wspomina prof. Jacek Klawe, kierownik Pracowni Chronomedycyny w Szpitalu Uniwersyteckim im. dr Jurasza. Od 1996 roku prowadzi tu eksperymenty związane ze snem. Niedawno zakończył badania nad jego deprywacją. - Znaleźliśmy grupę osób pracujących w ciągu nocy i poprosiliśmy je, by po pracy przyszły od razu do nas i nie kładły się spać. Niektórzy z pacjentów spędzili u nas na nogach ponad 48 godzin. Jak się spodziewano, z upływem czasu spadała ich sprawność psychoruchowa, aż do pewnego momentu, w którym organizm nagle mobilizował się do działania. Dalszy brak snu tę sprawność jednak ponownie obniżał, a dłuższa deprywacja odbijała się negatywnie na funkcjonowaniu wielu układów. Znacznie więcej kłopotów, niż jednorazowe wydłużenie doby, niesie ze sobą zespół przewlekłego zmęczenia. W pracowni realizowany jest właśnie projekt, mający na celu określić skuteczność terapii w walce z tym schorzeniem. - Na świecie jest to znany problem, a pacjenci objęci są szeroką pomocą. Tymczasem w Polsce osób dotkniętych przewlekłym zmęczeniem się nie leczy, ponieważ nie jest to u nas jednostka chorobowa - wyjaśnia kierownik pracowni. - Podciąga się ich pod wypalenie zawodowe, ale przy wypaleniu czy schorzeniach depresyjnych, które objawiają się podobnie, przeważnie jest tak, że pacjent najchętniej by nic nie robił. A osoby z przewlekłym zmęczeniem z reguły bardzo chcą, a pomimo chęci nie są w stanie funkcjonować. Ile osób cierpi w Polsce z powodu przewlekłego zmęczenia, tego nie sposób powiedzieć, skoro nie diagnozuje się tej choroby. Szacuje się jednak, że na różnego rodzaju zaburzenia snu cierpi co czwarty z nas. - Przyczyn tych zaburzeń może być wiele, a jedną z głównych jest tempo naszego życia. Nie mamy czasu na sen. Śpimy za krótko i byle jak, a do snu też należy się przygotować - zaznacza Jacek Klawe.


temat i uroda zdrowie

KŁOPOTLIWY DAR NATURY Obecnie znakomita większość kobiet poddaje się zabiegom depilacji, choć coraz częściej widać celebrytki z długimi włosami na nogach lub pod pachami. Może czas powrócić do natury i zapuścić włosy? TEKST: Jan Oleksy

P

ytanie to nasuwa się, gdyż coraz częściej słyszymy głosy o powrocie do natury… Faceci nagminnie zapuszczają brody, często na tzw. drwala, a kobiety? Czy też zaczynają hołdować temu trendowi, odżegnując się od depilacji? Może jest w tym coś więcej?

GOŁO JUŻ W STAROŻYTNOŚCI Zacznijmy od początku. Otóż moda na ciało bez włosków nie jest wymysłem naszych czasów. Kobiety depilowały się już w starożytności. I to nie dotyczyło wyłącznie brwi czy włosów na nogach. Już Egipcjanie stosowali depilację, która była nawet częścią ceremonii ślubnej. W noc poprzedzającą zaślubiny pannie młodej usuwano owłosienie dosłownie z całego ciała, bo gładka skóra była wyrazem szacunku do męża. Również w starożytnej Grecji i w Rzymie popularna była depilacja wśród kobiet. Pozbywały się one nie tylko włosów z rąk i nóg, ale także

26

miasta kobiet.pl

z miejsc intymnych. - Metody usuwania zbędnego owłosienia w czasach antycznych wymagały sporej determinacji. Po prostu kobiety wyrywały włoski podczas kąpieli albo używały pasty sporządzonej z żywicy i smoły, niekiedy z dodatkiem krwi nietoperza - wyjaśnia Joanna Różalska, kosmetolożka z Vanilla Spa w Toruniu.

OD PACH PO PACHWINY Później na wiele wieków depilacja intymna stała się tematem tabu. Przełom nastąpił dopiero na początku XX wieku, kiedy w amerykańskim magazynie mody pojawiła się modelka w zwiewnej sukience z ogolonymi pachami. Przez kolejne ćwierćwiecze panie ograniczały się tylko do golenia tej części ciała. Dopiero w latach 40. słynna amerykańska aktorka Grable pokazała swoje piękne nogi bez jednego włoska. Inne kobiety postanowiły ją naśladować.


zdrowie i uroda Z PUNKTU WIDZENIA ANTROPOLOGICZNEGO PRAWDOPODOBNĄ FUNKCJĄ WŁOSÓW W PACHWINACH BYŁO GROMADZENIE INTENSYWNIE WYDZIELANEGO ZAPACHU, ZAWIERAJĄCEGO FEROMONY. TO WABI PŁEĆ PRZECIWNĄ! Depilacja brazylijska sięga już nieco dalej. Usuwane jest owłosienie z okolic intymnych: ze wzgórka łonowego do uzgodnionej szerokości czy kształtu, z części warg sromowych, a także między pośladkami. Natomiast bikini hollywoodzkie to wersja najbardziej radykalna, czyli depilacja całkowita, doprowadzająca do wyglądu lalki Barbie. Aktualnie panuje trend stopniowego minimalizowania owłosienia miejsc intymnych, aż do zupełnej jego eliminacji. - Depilacji zwykłych, czyli do rozmiaru majtek, wykonujemy stosunkowo mało, bo jeśli panie już decydują się na ból (woskowa) czy wydatek (laserowa), to wybierają opcję całkowitego pozbycia się włosków raz na zawsze. To około 80 procent klientek, coraz chętniej korzystających z zabiegów laserowych. Pewna ich część wybiera wariant brazylijski, czyli zostawia sobie dla ozdoby wąski pasek włosków na wzgórku - informuje Joanna Różalska z Vanilla Spa.

Trochę czasu musiało jeszcze upłynąć, zanim pojawiła się moda na depilowanie miejsc intymnych. Przywędrowała ona do nas również zza oceanu wraz z popularyzacją skąpych strojów kąpielowych, odważnych stringów oraz… filmów pornograficznych! I tak już zostało do dzisiaj. Zbędne kępki włosów tu i ówdzie są passé.

ZDANIA SĄ PODZIELONE Nawet wśród lekarzy nie ma wspólnego stanowiska na temat depilacji intymnych części ciała. Zatwardziali przeciwnicy, konserwatyści, posiłkują się argumentami, że to dar natury, że zatrzymuje kurz, pot z bakteriami itd. - Ale te argumenty do mnie absolutnie nie trafiają - mówi dr Marek Nowicki. - Tak mogło być w zamierzchłych czasach, ale nie dzisiaj, kiedy nosimy majtki, a kobiety zakładają wkładki kosmetyczne, które doskonale zastępują naturalne owłosienie. Kiedyś wydepilowana pacjentka trafiała się może raz w miesiącu, albo nawet raz na dwa. Dzisiaj niewydepilowanych jest może 10 procent - konkluduje ginekolog Marek Nowicki.

TAKŻE WZGLĘDY EROTYCZNE Kobiety wyzbyły się wstydu i bez oporów umawiają się na depilację w salonach kosmetycznych. - Jest coraz większe zainteresowanie, więc trudno mówić o powrocie do natury. Panie bez skrępowania decydują się nawet na bikini głębokie. Co ciekawe, wiele klientek twierdzi, że przychodzi do salonu nie tylko ze względów higienicznych czy estetycznych, ale także ze względów… seksualnych, by mieć komfort życia intymnego, by być zawsze gotowe na wszystko. Nie ograniczać się w żaden sposób - twierdzi Daria Powałowska, magister kosmetologii, Salon DepilConcept w Bydgoszczy. Jak widać aspekt erotyczny nie jest bez znaczenia. Wzrost zainteresowania depilacjami ma także inny aspekt. - Kiedyś te zabiegi były bardzo drogie i mało gabinetów je oferowało. Teraz są dużo bardziej dostępne, w korzystnych cenach, więc każdy może sobie na nie pozwolić - dodaje Daria Powałowska.

NIE U NAS Dawno temu, kiedy mydło nie było powszechnie używane, to owłosienie pełniło rolę ochronną. Dziś w dobie dbania o higienę to wydaje się już nieaktualne. Często słyszy się wręcz, że to właśnie włosy niepotrzebnie zatrzymują wilgoć, utrudniają zachowanie czystości i powodują powstawanie nieprzyjemnych zapachów. - Argument, by ze względów higienicznych zostawić owłosienie, jest moim zdaniem archaiczny - potwierdza dr Marek Nowicki. Jeszcze stosunkowo niedawno w Polsce na oddziałach ginekologicznych rodzące były rutynowo golone, co miało zapobiec infekcji, ale to już przeszłość. Dzisiaj się tego nie robi. Dlaczego? Trochę pod wpływem akcji „Rodzić po ludzku”, a trochę problem rozwiązał się sam, bo powszechna stała się depilacja. - Pacjentki nieogolone stanowią znikomy odsetek. Może 5 procent, albo nawet mniej… Kiedyś golono pacjentki nie z powodu czyjegoś pomysłu, ale dlatego, że walczono z wszawicą łonową, a także, żeby ewentualnie nacięte krocze lepiej i szybciej się goiło - tłumaczy ginekolog.

MOŻE MAJĄ RACJĘ? Czasami decyzję o niedepilowaniu podejmują kobiety, które chcą być oryginalne lub nie podoba im się ta moda. Inne po prostu postanawiają być takimi, jak je pan Bóg stworzył. Ale jest jeszcze inny aspekt włosków w intymnych miejscach. Z punktu widzenia antropologicznego prawdopodobną funkcją włosów pod pachami i w pachwinach było gromadzenie intensywnie wydzielanego zapachu potu, zawierającego feromony, które wabią płeć przeciwną. Może więc, wbrew panującym trendom, warto wrócić do natury?.CP

BYĆ JAK LALKA BARBIE Wszyscy oswoiliśmy się już z tym tematem, bo depilacja stała się popularna. W salonach kosmetycznych wykonywane są różne rodzaje zabiegów. W zależności od wielkości obszaru pozbawianego włosków nazywają się inaczej. Najmniej radykalna jest depilacja francuska, polegająca na usunięciu owłosienia jedynie w linii bikini i pachwin. Niedepilowane pozostają wargi sromowe oraz wewnętrzna strona pośladków. E

K

L

A

M

A

006037076

R

 napisz do autora j.oleksy@expressmedia.pl


męska perspektywa

LUBIĘ PRACOWAĆ Z KOBIETAMI Sokół powiedział kiedyś, że według niego nie ma miejsca na kobiety w rapie. Ja to miejsce widzę. Są w końcu tematy, na które facet nie zarapuje, a kobieta jak najbardziej. Z Marcinem „Pawbeatsem” Pawłowskim* rozmawiał Tomasz Skory

Jak idą Ci prace nad „Orchestrą”? Płyta nie jest jeszcze do końca gotowa, ale taki właśnie był zamysł, żeby dopiąć wszystko dosłownie na ostatnią chwilę. To kwestia tego, że chciałem nagrać taką kontrę dla mojej poprzedniej płyty, która powstawała bardzo długo. Chciałem, żeby całość była nagrywana w jednym czasie, bo jeśli brzmienie ma być świeże, to nie można tego rozciągać.

A Twoi bliscy nie narzekają, że nie masz dla nich czasu? Narzekają. Już przy „Utopii” zaniedbałem całe życie towarzyskie. Wszystkie sprawy odłożyłem na bok. Prawda jest taka, że poświęcając się dla muzyki, poświęcasz nie tylko swoje życie, ale też swoich bliskich. To trudna decyzja, ale wyszedłem z założenia, że skoro żyję muzyką od dziecka to teraz nie mogę się poddawać.

Lubisz eksperymentować. Czymś nas znowu zaskoczysz? Największym zaskoczeniem może być tytuł. Ci, którzy chwycą za płytę i pomyślą, że „Orchestra” to płyta symfoniczna, mogą się zdziwić, nie znajdą na niej muzyki poważnej. Tytuł jest nieco przewrotny, bo mamy do czynienia z muzyką rozrywkową, ale nagrywaną m.in. przez orkiestrę smyczkową czy sekstet dęty.

Po wydaniu „Utopii” mówiłeś, że bardzo dużo się nauczyłeś pracując nad albumem. A czego nauczyła się „Orchestra”? „Utopia” nauczyła mnie takich spraw życiowych, organizacyjnych. Na przykład komu można ufać, a komu nie. Byli ludzie, którzy wiele mi obiecali, a później przepadali jak kamień w wodę. Kiedyś to było nie do pomyślenia, ale teraz wiem, że nie mogę się tym przejmować. Natomiast przy „Orchestrze” wiele uczę się po prostu od muzyków, z którymi się spotykam przy nagraniach. Nie ukończyłem żadnej szkoły muzycznej, a nut uczyłem się z Wikipedii, dlatego wciąż jest wiele takich niuansów, o których nie wiedziałem, a dowiedziałem się przy okazji nagrań.

Premiera lada moment, przygotowania do koncertów promujących też idą pełną parą… Jestem na etapie pisania orkiestracji, którą później będę edytować z Krzysztofem Herdzinem. Chciałbym, by aranżacje koncertowe były bardziej rozbudowane, a koncert stał na najwyższym artystycznym poziomie. Na płytę wejdzie 12 lub 13 kawałków, natomiast w filharmonii zagramy prawdopodobnie 25 numerów: na początku utwory z płyty, a potem największe hity gości w nowych aranżacjach. Ma być to taki dodatek, by ci, którzy przyszli na koncert, poczuli się wyróżnieni, że przygotowaliśmy coś specjalnie dla nich. Po Twojej aktywności na Facebooku widać, że przez te przygotowania często zarywasz noce. Doszło do tego, że jak nie opublikuję czegoś w środku nocy, to dostaję kilka wiadomości, dlaczego nic nie piszę. Ludzie pytają: „A co to ma być za spanie?” (śmiech). Nie ukrywam, jest ciężko. Zajeżdżam się, dlatego tak wyglądam, cały czas jestem zmęczony.

28

miasta kobiet.pl

Niejednokrotnie wspominałeś, że do współpracy zapraszasz artystów, których słuchasz i którzy w jakiś sposób na Ciebie wpłynęli. Na „Orchestrze” pojawi się Justyna Steczkowska… Wychowałem się na jej dwóch pierwszych płytach. Słuchałem ich namiętnie w zerówce i podstawówce. Zastanawiałem się po czasie, czemu akurat te płyty tak mnie chwyciły i doszedłem do wniosku, że po prostu Grzegorz Ciechowski (w roli producenta - przyp. red.) idealnie wykorzystał talent Justyny. Był geniuszem jeśli chodzi o pomysły, a ona ma jeden z najlepszych głosów w Polsce, co zaowocowało świetnymi płytami. Gdy jednak stwierdziłem, że fajnie byłoby nagrać coś z ludźmi, którzy wpłynęli jakoś na moje życie i pomyślałem o niej, to uznałem: „To się nie uda, nie róbmy jaj”. Ale potem zmieniłem zdanie, wysłałem maila, zadzwoni-

łem i się okazało, że Justyna Steczkowska zna moją twórczość. I się zgodziła. Zdradzisz co nieco na temat jej udziału? Justyna jest w numerze solowym. Część ludzi oczekiwała, że będzie to jakiś featuring, ale według mnie featuringi gwiazd z raperami niekoniecznie się sprawdzają. Wyszło ich kilka w zeszłym roku i żaden z tych numerów mi nie grał. Przypominało mi to wrzucenie w jeden wór kilku elementów, które się niespecjalnie trzymają kupy. A ja miałem pomysł na numer solowy, w takim trochę triphopowym, mrocznym klimacie i postanowiłem się go trzymać. Na „Orchestrze” wracasz też do współpracy z Natalią Nykiel. Jak się poznaliście? Jestem takim „diggerem”, dużo kopię, sprawdzam artystów z podziemia, tych mało znanych i powiem nieskromnie, że chyba mam nosa, bo czasem zdarza mi się wyłapać jakiś głos, którego nikt nie zna, a po jakimś czasie wypływa. Jest parę osób, z którymi robiłem coś kilka lat temu, a dziś stoją bardzo wysoko. Udaje mi się trafić na ludzi na tyle ambitnych, pracowitych i zdolnych, że dają sobie radę i osiągają sukces. Z Natalią właśnie tak było. Kiedy ją usłyszałem, była gdzieś tam jeszcze schowana. Ale zaprosiłem ją, by zrobić wspólny numer, potem zrobiłem jej remiks na jej album, a teraz ona nagrała się na moim. Ostatnio często pracujesz też z Marceliną. Tak! W ogóle muszę się przyznać, że byłem psychofanem Marceliny jeszcze w czasach, gdy miała ksywę Mariija. I wtedy już mówiłem: „Jezu, jaką ona ma fantastyczną barwę głosu!”. Do tego jest bardzo dobra warsztatowo, skończyła Akademię Muzyczną w Katowicach i to słychać. Jak się ją nagrywa, to w jej głosie słychać każdą drzazgę. Bardzo lubię takie głosy. W ogóle lubię dziewczęce głosy. Wśród dziewcząt na płycie pojawi się też Masia. Wskoczyła na nią tak znienacka!


męska perspektywa Masia wskoczyła do kawałka z VNM-em. To jest numer do którego ja zrobiłem podkład, wysłałem go VNM-owi, on mi wysłał zwrotkę, a potem zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać, czy to, co zrobiliśmy, jest dobre. Było to na pewno poprawne, wszystko się muzycznie zgadzało, tylko czegoś nam brakowało. Napisałem więc treść refrenu dla Masi i zaproponowałem jej by dosłała nam swoją zwrotkę. I stwierdziliśmy, że to co, ona nagrała jest bardzo dobre, a to, co my zrobiliśmy, było średnie. Zrobiłem więc cały aranż od zera i VNM też przepisał swój tekst, tak by wszystko pasowało do tego, co zrobiła Masia. Dobrze Ci się współpracuje z kobietami? Czy może łatwiej jest pracować z facetem, bo mniej więcej wiesz, jak myśli? Bardzo lubię pracować z kobietami. Jakbym mógł, to chciałbym nagrać płytę z wokalistką. Natomiast raperzy są bardzo dobrymi tekściarzami, trafia do mnie to, co piszą. Trudno powiedzieć z kim mi się lepiej pracuje, ale chyba bliżej mi do płyty z wokalistką niż raperem. Jak oceniasz udział kobiet w gatunku jakim jest rap? W sensie, czy się sprawdzają się jako raperki? Na świecie myślę, że tak, u nas trochę mniej. Bo trzeba odróżnić raperkę, która ma pełną świadomość siebie i wie, czego chce, od dziewczyny, która próbuje na zasadzie „nie mam jaj, ale pokażę, że mogę”. Ja tego nie kupuję. Natomiast są raperki takie jak Lilu, które są dobrymi muzykami i wokalistkami. Lilu jest dla mnie królową polskiego rapu i myślę, że naprawdę mogłaby dużo szerzej wypłynąć, tylko nie czuje chyba takiej potrzeby. Teraz uznała, że pora zakończyć karierę hiphopową i bardzo szkoda. Ale z muzyką się całkiem nie żegna, pewnie pójdzie w jazz. A nie wydaje Ci się, że kobiety w rapie nie są… dobrze odbierane? Mam wrażenie, że mało kto traktuje je poważnie. Sokół powiedział kiedyś, że według niego nie ma miejsca na kobiety w rapie. A że Sokół jest dużym autorytetem, to wielu ludzi to powtarza. Ja to miejsce widzę, zwłaszcza, że jest przecież wiele kobiet, które utożsamiają się z tekstami raperek. Są w końcu tematy, na które facet nie zarapuje, a dziewczyna jak najbardziej.

*

Marcin „Pawbeats” Pawłowski multiinstrumentalista, kompozytor, aranżer i producent muzyczny. W 2014 roku wydał album studyjny „Utopia”, który uzyskał status Złotej Płyty. W 2015 roku zdobył tytuł „Bydgoszczanina Roku”. 19 lutego 2016 odbędzie się premiera jego drugiej płyty pt. „Pawbeats Orchestra”. Koncerty promujące w Filharmonii Pomorskiej odbędą się 5 i 6 marca.

A gdybyś miał okazję stworzyć coś z dowolną artystką, niekoniecznie raperką, kogo byś wybrał? Nie ma na to specjalnie szans, ale chciałbym na przykład nagrać numer z Sią. Bardzo mnie rusza to, co robi. W którymś „Zmierzchu” wykorzystany został kawałek „My Love”, napisany przez nią dla ukochanego, który zginął w wypadku. Przepiękny numer. Jakbym kręcił „Zmierzch” to też wykorzystałbym ten utwór (śmiech). Przy „Orchestrze” działasz m.in. z Krzysztofem Herdzinem, a czy są jeszcze jacyś bydgoscy artyści, z którymi planujesz lub chciałbyś nawiązać współpracę? Cały czas szukam wykonawcy z Bydgoszczy, którego mógłbym zaprosić na płytę. Już do „Utopii” szukałem i miałem z tym duży problem. Nawet raz padł taki zarzut, że zrobiłem płytę mainstreamową, a nie chciałem pomóc nikomu stąd. Chciałem, ale to nie miejsce zamieszkania powinno determinować, kto znajdzie się na płycie, a kto nie. Zaprosiłem ludzi z podziemia z całej Polski. Myślę, że projekt jako całość promuje Bydgoszcz. Ale po cichu liczę, że w końcu się zajaram kimś stąd.CP  napisz do autora t.skory@expressmedia.pl miasta kobiet

luty 2016

29


felieton

ON TAKI NIE JEST? Ile razy mówiłaś: „On tego nie zrobi”? A może nawet dałabyś sobie rękę odciąć, że to się nie zdarzy? Błąd. TEKST: Justyna Niebieszczańska*

S

trach psa przed lekarzem można porównać do strachu człowieka przed dentystą. Znam psa, który nie wsiądzie do samochodu, bo zwykle nim wożono go do weterynarza. Widziałam skurczonego ze strachu owczarka, który mieścił się pod krzesłem. Byłam świadkiem, jak dwie dorosłe osoby pchały do gabinetu berneńczyka, a on jak osioł pozostawał niewzruszony. Tytus odbiega od tej normy. W poczekalni nie można go utrzymać, a puszczony ze smyczy jak pershing wpada do gabinetu, wylewnie witając lekarza. Chrumka jak świnka, co jest wyrazem ogromnej ekscytacji, oblizuje dłonie pani Ani, lekarza weterynarii. Jest podekscytowany jak dziecko, które wpadło pierwszy raz w życiu do lunaparku i samo nie wie, jak sobie z tą radością poradzić - czy biec na watę cukrową czy może na karuzelę z konikami? Zawsze mnie to zastanawia, bo przecież to miejsce pachnie strachem innych, a do tego sam miał nieprzyjemne doświadczenia. Nie tylko tak prozaiczne jak zapalenie ucha, ale i bardziej traumatyczne - jak szycie

30

miasta kobiet.pl

łapy w narkozie, USG czy pobieranie krwi, ale o tym może innym razem. Kiedy kolejny raz dziwię się jego euforią i patrzę, jak merdanie ogona osiąga kosmiczne prędkości, Tytus centymetr po centymetrze penetruje przestrzeń gabinetu. Ogarnia swoją niepowtarzalną truflą każdy najdrobniejszy zapach - nie wiem, czy wiesz, że nos psa ma niepowtarzalną strukturę, jak linie papilarne człowieka. Tyle informacji w jednym miejscu. Tu historia dużego samca alfa, a tam wiadomość od zakochanego yorka. Chyba to jest tak, jakbyśmy dali mu dostęp do internetu i wysyłali komunikat: chłopie masz kilka minut, aby się naczytać, odczytać wiadomości i sobie posurfować po newsach. Obserwując go rozmawiamy z uśmiechem od ucha do ucha. Obgadujemy go, ile wlezie. Pani Ania stwierdza, że ta hiperekscytacja jest z powodu suczki, która była tu przed nim i dokładnie w tamtym miejscu sobie siedziała. Wszystko jasne, bo Tytus to pies na baby! Mój syn, obserwując Tytusa i łącząc to z faktem bytności suczki, mówi: - On zaraz posika. W ogóle nie rozumiem, skąd takie przypuszczenie, odpowiedziałam więc: - Nie, Tytus takich rzeczy nie robi. Nigdy nic nie obsikał w żadnym pomieszczeniu. W tym momencie, jak na zwołanie, Tytus unosi nogę i oznacza miejsce, w którym siedziała suczka. Co ja na to? - O Boże! Przepraszam! To jest niemożliwe. Tytus nigdy takich rzeczy nie robi! Żałosne, prawda? Żałosna ja, bo zapomniałam, że pies jest psem. Jest psem, kiedy biega po polach, kiedy kładzie swój pysk na moich kolanach, kiedy śpi i kiedy żebrze w kuchni - zawsze i wszędzie jest psem. On nie próbuje oszukać swojej natury, nie walczy z nią,

nie zmienia jej. Żyje w zgodzie z nią i z jej logiką: była suka, są zapachy, trzeba oznaczyć. Sprawa oczywista. Teraz sobie pomyśl, ile razy mówiłaś: on taki nie jest, on tego nie zrobi i niekoniecznie tu myślę o psie, ale ogólnie o różnych stworzeniach, z którymi przychodzi nam żyć. Jak mocno wierzyłaś, że ktoś tak się nie zachowa? A może nawet dałabyś sobie rękę odciąć, że to się nie zdarzy? Błąd. Nie patrzmy na drugie stworzenie przez pryzmat naszej natury. Natura każdego stworzenia jest inna i tak pies oznacza terytorium moczem, kukułki podrzucają jaja do obcych gniazd, a mężczyzna często myśli o seksie. Miej odwagę spojrzeć prawdzie w oczy, czyli poznawaj naturę. Z miłości pies czy człowiek mogą wiele. Mogą się dostosować do ciebie, bo jesteś dla nich ważna. Jednak bądź mądrzejsza i wiedz, że natury nie oszukasz. Czas się dowiedzieć, jaki on jest i jaka jest jego natura. Patrzę na Tytusa i zapewniam go: - Wiem, że jesteś psem, choć zdarza mi się o tym zapomnieć. Wybacz mi moją ludzką głupotę!CP

*Justyna Niebieszczańska Specjalistka PR. Od ponad 5 lat pisze blog o komunikacji i PR. Właścicielka Agencji Public Relations BRIDGEHEAD PR. Manager kanadyjskiej firmy SciCan na Polskę i kraje nadbałtyckie. Współorganizatorka Charmsów Biznesu. Zachęca do pobrania darmowego „Przewodnika pisania bloga cz. 1 Od czego zacząć?” ze strony www.bridgehead.pl


TU

NAS ZNAJDZIESZ W E Ź B E Z P Ł AT N I E

B

Y

D

G

O

Akademia Papaver ������������������������������ Al. Mickiewicza 3/1 Atelier Masażu Beaty Juengst ����������������� ul. Podwale 11 BĄ BĄ ������������������������������������������������������������������ ul. Gdańska 78 Bims Plus ���������������������������������������������������������� ul. Frankiego 1 Bobby Burger �������������������������������������������������� Stary Rynek 16 Burger Park ������������������������������������������� ul. Gimnazjalna 6/1c Bydgoskie Centrum Informacji ������������������������������������������������������� ul. Batorego 2 (Stary Rynek) Bydgoska Szkoła Wyższa ����������������� ul. Unii Lubelskiej 4c Bydgoskie Biuro Turystyki Zagranicznej PTTK �������������������������������������������������������������������������������� ul. Mostowa 5 Carla, Studio Fryzjersko-Kosmetyczne ������������������������������������������������������������������������� ul. Śniadeckich 37 Centrum Handlowe Rondo ��������������������� ul. Kruszwicka 1 Centrum Medyczne Bieńkowscy ��������������� ul. Lęborska 7 Centrum Medyczne Gizińscy ���������������������������� ul. Leśna 9 Centrum Nowoczesnej Mamy ������������ ul. Dworcowa 110 Centrum Stomatologii „Dentus” ����� ul. Waryńskiego 51 Centrum Stomatologii Estetycznej i Implantologii „Zagalak” �������������������� ul. Juliana Fałata 5 Cinema City ��������������������������� ul. Jagiellońska 39-47 (Focus) Cukiernia Sowa ���������������������������������������������� ul. Gdańska 65 Cukiernia Staropolska ��������������������������������� ul. Gdańska 29 ������������������������������������������������������������ ul. Skłodowskiej-Curie 84 ������������������������������������������������������������������������� ul. Śniadeckich 27 Cynamon ������������������������������������������������� ul. Magdzińskiego 7 Dinner 52 ���������������������������������������������������������� ul. Gdańska 24 Drogeria Douglas ��������������� ul. Jagiellońska 39-47 (Focus) ��������������������������������������� ul. Fordońska 141 (Galeria Pomorska) Empik School, szkoł językowa ������������������������ ul. Focha 4 ENCE-PENCE sala zabaw ��� ul. Gdańska 163 (teren Zawiszy) Europejskie Centrum Doradcze i Biuro Coworkingowe „Consilis” ��������� ul. Kościuszki 27 Express Bydgoski ��������������� ul. Warszawska 13 (portiernia) Fabryka Prezentów �������������� ul. Rzeźniackiego 1 (Fordon) Feniks Style �������������������������������������������������� ul. Dworcowa 47 Focus Mall �������������������������������������������� ul. Jagiellońska 39-47 Galeria Pomorska ������������������������������������� ul. Fordońska 141 Hotel Brda ���������������������������������������������������� ul. Dworcowa 94 In Loft - Pracownia Aranżacji Wnętrz ul. Kościuszki 27 Intercor �������������������������� ul. Powstańców Wielkopolskich 33 Kawiarenka Letnia Na Wyspie Młyńskiej ����������������������������������������������������������������������������� Wyspa Młyńska Kawiarnia Cafe Kino ����������������������������������������� ul. Długa 32 Kawiarnia Zimmer Cafe �������������������������������� ul. Gdańska 7 Kino Helios �������������������������������������������������� Galeria Pomorska Kinoteatr Adria ���������������������������������������������� ul. Toruńska 30 Kogel Mogel Cafe Kawiarnia Dla Mam ������������������������������������������������������������������������ ul. Siedleckiego 10 Kujawsko-Pomorska Szkoła Wyższa ������������������������������������������������������������������������� ul. Toruńska 55/57 Landschaft �������������������������������������������������� ul. Gimnazjalna 6 Laser Med ������������������������������������������������ ul. Jagiellońska 109 Lekarze Mostowa 4 ��������������������������������������� ul. Mostowa 4 Lokal Piekarnia ����������������������������������������������� ul. Mostowa 2 Lokal Xo-Xo ������������������������������������������������������� ul. Mostowa 1

p a r t n e r z y

S

Z

C

Z

m4bizz ����������������������������������������������������� ul. Piotrowskiego 19 Manekin ����������������������������������������������������������������� ul. Focha 14 Mega Fit ������������������������������������������ ul. Skłodowskiej Curie 16 Miejskie Centrum Kultury - Kawiarnia „Szpulka” ��������������������������������������������������������������� ul. Marcinkowskiego 12 Multikino ��������������������������������������������������������������� ul. Focha 48 Opera Nova ������������������������������������������������������������� ul. Focha 5 Oranżeria ����������������������������������������������� ul. Jana Kazimierza 3 Pałac Młodzieży ��������������������������������������� ul. Jagiellońska 27 Pizzeria Gregorio ��������������������������������������������� ul. Gdańska 7 Port Lotniczy ��������������������� Białe Błota, ul. Paderewskiego 1 Restauracja Dolce Vita ��������������������������������������� ul. Fredry 1 Restauracja Katarynka ul. Niedźwiedzia 3 (Stary Rynek) Restauracja Kuchnia ���������������������������������������������� ul. Jatki 7 Restauracja Memo �������������������������������������������������� ul. Jatki 6 Restauracja Sowa ��������������������� ul. Mostowa (dwa punkty) Restauracja Twardowski ��������������������� Stary Rynek 15-21 Rybacki Profesional Hair ����������������������������� ul. Mostowa 2 Salon Fryzjerski Atelier 28 ��������������������� ul. Poznańska 28 Salon Fryzjerski Zaremba ���������������������� ul. Dworcowa 47 ������������������������������������������������������������������������������� ul. Gdańska 58 Salon Fryzjersko-Kosmetyczny Ines �� ul. Karpacka 31a Salon Fryzjersko-Kosmetyczny Wioletta Ciesielska ������������������������������ ul. Sułkowskiego 17 Salon Jean Loius David ���� ul. Jagiellońska 39-47 (Focus) ����������������������������������� ul. Wojska Polskiego 1 (Zielone Arkady) Salon Kosmetyczno-Fryzjerski „Secesja Nova” ��������������������������������������������������������������������� ul. Cieszkowskiego 7 Salon Kosmetyki Naturalnej i Medycyny Estetycznej „Przybylak” ������������� ul. Długa 6 Salon Urody „Kano” ������������������������������������ ul. Gdańska 141 Salon Źródło Spa ������������������������������������������� ul. Bałtycka 45 Salony Optyczne Fras s.c. ��������������������� ul. Stary Rynek 11 Skin Expert ������������������������������������ ul. Skłodowskiej-Curie 17 Squash Point ������������������������������������������������������ ul. Portowa 1 Strefa ����������������������������������������������������������������������� ul. Długa 11 Studio Optyczne Pro Vision Ewa Spinek ���������������������������������������������������������������������������� ul. Brzozowa 28 Studio Stoppel ������������������������������������������������ Stary Rynek 14 Studio Urody Kamila Bobkowska ������������������������������������������������������������� ul. Marii Konopnickiej 28 Szkoła Łagodnego Rodzenia ������������ Plac Weysenhoffa 2 Szkoła Tańca „Bohema” �������������������������� ul. Dworcowa 51 Szkoła Tańca „Siwka” ����������������������������������� ul. Gdańska 28 Teatr Polski �������������������������������������������������� Al. Mickiewicza 2 The Secret Soap Store ����������������� dworzec PKP Bydgoszcz Towarzyska Kafe ����������������������������������������� ul. Poznańska 12 Uniwersytet Kazimierza Wielkiego ������������������������������������������������ ul. Jana Karola Chodkiewicza 30 Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy ������������������������������������������������������������� ul. ks. A. Kordeckiego 20 Warzelnia Piwa ��������������������������������������������� ul. Poznańska 8 Wyższa Szkoła Bankowa ������������������������� ul. Fordońska 74 Wyższa Szkoła Gospodarki ���������������������������� ul. Garbary 2 Zapałka ������������������������������������������������������������������� ul. Długa 33 Zapiekarnia ���������������������������������������������������������������� ul. Jatki 9 Zielone Arkady ���������������������������������� ul. Wojska Polskiego 1

T

O

R

U

Ń

Atrium Copernicus ������������������������������ ul. Żółkiewskiego 15 Mini Aquapark ��������������������������������������������������� ul. Hallera 79 Beauty Essence Oriental Day SPA ��� ul. Most Pauliński 1 Bella Line Studio Rekreacji Dla Pań ��� ul. Sukiennicza 4 BellaStoma �������������������������������������� ul. Szosa Chełmińska 84 Biznes Link ���������������������������������������������������������� ul. Łokietka 5 Burger Men ��������������������������������������������������� ul. Moniuszki 22 C.H. Bielawy ��������������������������������������������������� ul. Olsztyńska 8 Centrum Biznesowe ������������������������������������ ul. Grudziądzka Centrum Medyczne Nowak&Nowak �������� ul. Legionów Centrum Medyczne Olk-Med ��������������� Plac 18 stycznia 4 Centrum Ogrodnicze ������������������������������������������� Ostaszewo CH Plaza - punkt informacyjny ���� ul. Broniewskiego 90 Cinema City ������������������������������������������� Czerwona Droga 1-6 Citomed ������������������������������������ ul. M. Skłodowskiej-Curie 73 Coffee & Whisky House ������������������������������ ul. św. Ducha 3 Coffee PERKS ���������������������������������������������� ul. Strumykowa 2 CSW �������������������� Wały Generała Władysława Sikorskiego 13 Cukiernia Franciszek Pokojski ������������������������������� Kawiarnia na rogu ul. Szerokiej i Szczytnej ����������������������������������������� Kawiarnia, ul. Konstytucji 3 Maja 10 Cukiernia Lenkiewicz ���������������������������� Rynek Staromiejski ���������������������������������������������������������������������������������� ul. Barwna 2 ��������������������������������������������������������������������������� ul. Chabrowa 24 ����������������������������������������������������������������������� ul. Wyszyńskiego 5 ���������������������������������������������������������������������������� Wielkie Garbary Cukiernia SOWA ul. Żółkiewskiego 15 (Atrium Copernicus) ��������������������������������������������������� ul. Grudziądzka 162 (Kometa) ������������������������������������������ ul. Broniewskiego 90 (Toruń Plaza) ��������������������������������������������������������������� ul. Rynek Staromiejski 4 Czarna Oberża ������������������������������������������������ ul. Rabiańska 9 De’ Arte + Caterina �������������� ul. Rynek Staromiejski 36-38 (Dom Towarowy PDT) CKK Jordanki ����������������������������������������������� Aleja Solidarności Drogeria Jasmin �������������������������������������� ul. Mickiewicza 79 Drogeria Natura �������������������������������� ul. Szosa Bydgoska 26 Dworzec Autobusowy ����������������������������������� ul. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego 26 Dworzec Główny PKP ������������������������������������ ul. Kujawska 1 Empik ��������������������������������������������������������� Wielkie Garbary 18 Fabryka Formy ����������������������������������������� Atrium Copernicus Free-Way - szkoła językowa ����������������� ul. Szosa Lubicka Gabinet Kosmetyczny YASUMI ���������� ul. Podgórska 12b Gajdus ������������������������������ ul. Władyslawa Broniewskiego 23 Galeria AMC ����������������������������������������������������� ul. Lelewela 33 Galeria Grębocin ����������������������������������� ul. Kowalewska 4-6 Ginekolog Jackowski ������������������� ul. Szosa Chełmińska 58 Hebe Day Spa ��������������������������� ul. Szosa Chełmińska 138/4 Hotel - Restauracja „Heban” ��������������� ul. Małe Garbary 7 Hotel 1231 �������������������������������������������������� ul. Przedzamcze 6 Hotel Bulwar ��������������������������������� ul. Bulwar Filadelfijski 18 Jan Olbracht ���������������������������������������������������� ul. Szczytna 15 Kawiarenka Artus ���������������������������������� Rynek Staromiejski Kona Coast Cafe ���������������������������������������� ul. Chełmińska 18 Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris

ul. Szosa Chełmińska 166 Krajina Piva ������������������������������������� ul. Rynek Nowomiejski 3 Kwadrans Cafe ���������������������������������� ul. Szosa Lubicka 166d MCSM - Restauracja ���������������������������������������� ul. Łokietka 5 Moose Cafe ������������������������������������������� Rynek Nowomiejski 4 MotoArena ������������������������������������������������ ul. Pera Jonssona 7 SYNAPSA Specjalistyczne Centrum Diagnostyczno-Rehabilitacyjne ���� ul. Mickiewicza 130 OD NOWA ������������������������������������������������������� ul. Gagarina 37a Olender ��������������������������������������������������������������������� Nieszawka Pasaż Zieleniec ���������������������������������������� ul. Szosa Bydgoska Perfumeria DOUGLAS ������������������������������������� ul. Broniewskiego 90 (CH Toruń Plaza) ����������������������������������������������������� ul. Olsztyńska 8 (CH Bielawy) �������������������������������������������������������������������������������� ul. Szeroka 24 �������������������������� ul. Żółkiewskiego 15 (CH Atrium Copernicus) Pizzeria Venus �������������������������������������� ul. Broniewskiego 24 Poradnia Rehabilitacyjna „ReVITA” ������������������������������������������������������������� ul. Konstytucji 3 Maja 19 Prywatne Centrum Chirurgii Winczakiewicz-Borkiewicz ���������������������� ul. Kołłątaja 10a Przychodnia Specjalistyczna ��������� ul. Uniwersytecka 17 Pure Health&Fitness ��� ul. Broniewskiego 90 (Toruń Plaza) Restauracja Luizjana ������������������������������ ul. Mostowa 10/1 Restauracja Manekin �������������������������������� ul. Gagarina 152 ������������������������������������������������������������� ul. Rynek Staromiejski 16 ����������������������������������������������������������������������������������� ul. Wysoka 5 Restauracja Piąta Klepka ������������������������ ul. Podmurna 34 Restauracja Róże i Zen ����������������������������� ul. Podmurna 18 Salon Urody Feminarium ���� ul. Szosa Chełmińska 84/86 Siwy Dym �������������������������������������������������������������������� Łysomice Blue Moon Wellness and SPA ����������������������� ul. Bulwary Filadelfijskie 11 (hotel Copernicus) Specjalistyczne Przychodnie Medycyny Rodzinnej RUDAK-MED Sp. z o.o. �������������������������������� ul. Podgórna 24 Stare Metropolis ������������������������������������������� ul. Łazienna 26 Sun Flower ������������������������������������������������� ul. Konfekcyjna 27 Sun Flower ���������������������������������������������� ul. Konopackich 20a Supermarket Paluszek �������������������������������� ul. Strzałowa 7 Teatr im. Wilama Horzycy ������������������������ Plac Teatralny 1 Tor-Tor ������������������������������������������ ul. gen. Józefa Bema 23/29 Torimpex ������������������������������������������������� ul. B. Głowackiego 2 ��������������������������������������������������������������������� ul. Dziewulskiego 23 ���������������������������������������������������������������������� ul. Jeśmanowicza 2 ������������������������������������������������������������������������������� ul. Kaliskiego 9 ������������������������������������������������������������������������� ul. Leszczynowa 3 ������������������������������������������������������������������������� ul. Ligi Polskiej 12 ��������������������������������������������������������� ul. Wojska Polskiego 43-45 TZMO ���������������������������������������������������������������������� ul. Polna 115 ��������������������������������������������������������������������� ul. Mickiewicza 130 ������������������������������������������������������������������������� ul. Podgórska 24a Uni-Car Dwa Sp. z o.o. � ul. Marii Skłodowskiej-Curie 67a Wulkan ������������������������������������������������������������ ul. Rydygiera 55 Zajazd Staropolski �������������������������������������� ul. Żeglarska 10 ������������������������������������������������������������


6046867


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.