luty 2018
Weronika Pruss da Cruz Moje trzy kostki Czekolady str. 6-8
Najtrudniejszy zawód
Wydawca: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański
Weronika Pruss da Cruz, nasza okładkowa bohaterka (str. 6-8), na pytanie „Kim jesteś?” odpowiada bez zastanowienia: „Jestem matką!”. Jak to? A nie instruktorką fitness z kilkunastoletnim stażem, historyczką sztuki z wykształcenia, sędzią muay thai? Nie (choć te wszystkie określenia też do niej pasują) - po prostu matką. Trójka dzieci. Głośny dom. Dużo śmiechu, ale i łez. Matka to w tym wydaniu całkiem niezła menedżerka - umawia spotkania dla kilku osób, pilnuje terminów, organizuje i załatwia mnóstwo „nieswoich” spraw. To też prawie dyplomowana pielęgniarka, która w mig rozpoznaje symptomy choroby, wie co zrobić z solidnym stłuczeniem i jak sprawić, by pacjent nie bał się lekarza. To nauczycielka, specjalistka ze wszystkich przedmiotów, bo przecież nie można pozwolić sobie na żadne zaległości, kilkulatek za chwile pójdzie do szkoły! To również sędzia do spraw najtrudniejszych - rozstrzygnie wszelkie spory, załagodzi konflikty. „Po prostu matka” to najlepsza przyjaciółka; taka, która zawsze słucha i doradza. To prawdziwe oparcie, niekiedy jedyne i najważniejsze. O tym opowiada też Julia Rozworowska (str. 22-24), która pięć lat temu straciła męża, ojca 10-letniego dziś Krzysia. „Mogłam się załamać, zamknąć w tej swojej tragedii przed światem. Jednak wtedy moje dziecko zamknęłoby się razem ze mną. Postanowiłam więc: będę żyć. Pokażę Krzysiowi, że można” - wspomina. „Po prostu matka” to wzór. Pokazuje, jak sobie radzić z trudnościami, jak żyć z innymi ludźmi, jak kochać. Mogłabym wymieniać dalej, a każda z Was bez problemu dorzuciłaby kolejne skojarzenia. Czy jest jakiś „prawdziwy” zawód, który łączy w sobie tyle funkcji? Tylko matka, po prostu matka - aż matka.
Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Dominika Kucharska, tel. 52 326 31 34 dominika.kucharska@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Maja Erdmann maja.erdmann@polskapress.pl Skład: Katarzyna Opasińska Dagmara Potocka-Sakwińska Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl Tomasz Maliszewski, tel. 609 050 446 tomasz.maliszewski@polskapress.pl CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl Znajdziesz nas na: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa
Lucyna Tataruch redaktorka prowadząca „MiASTA KOBIET”
„Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl
Nie kończymy jeszcze darmowej prenumeraty - jeśli chcecie otrzymywać „Miasta Kobiet” pocztą, wejdźcie na nasz facebookowy profil i napiszcie do nas wiadomość! R
E
K
L
A
www.law.umk.pl
Zapraszamy na Studia Podyplomowe w zakresie PRAWA OCHRONY DANYCH OSOBOWYCH
Szczegółowa oferta znajduje się na stronie www.law.umk.pl/student/studia-podyplomowe, dodatkowe informacje można uzyskać telefonicznie: 56/ 611 40 22
Studia na czasie !
008067718
Dotychczasowa ustawa o ochronie danych osobowych zostaje zastąpiona przyjętym przez organy UE Rozporządzeniem ogólnym w sprawie ochrony danych osobowych. RODO wprowadza nowy reżim ochrony danych osobowych oparty na zasadzie oceny ryzyka oraz szereg nowych rozwiązań i obowiązków dla administratorów danych osobowych, podmiotów przetwarzających dane oraz inspektorów ochrony danych osobowych.
M
A
make-up
Fryzura
Najnowsza metoda przedłużania włosów już dostępna w Salonie Jean Louis David w Focusie
KARNAWAŁOWE LŚNIENIE u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47
B l a c k
Z a b ły ś n i j
t o t a l
R o m a n t y c z n o ś ć
z
p a z u r e m
st ylizacja Agnieszka Cesarz
Spodnie rodem z lat 70. plus skórzana marynarka - wszystko w kolorze nieśmiertelnej, eleganckiej czerni. Przy stylizacji, w której dominuje jedna barwa, pamiętaj o kobiecych dodatkach.
Ciekawa faktura tkaniny, z której wykonana jest bluzka oraz jej fason nadają stylizacji delikatności. Natomiast frywolne sandałki, skórzana spódnica i cieliste kabaretki zaznaczają charakter całego zestawu.
Orsay sukienka - 70,00 zł Simple marynarka - 359,90 zł H&M pasek - 59,90 zł Ochnik botki - 299,90 zł Deichmann torebka - 49,90 zł H&M kolczyki - 29,90 zł Tatuum bransoletka - 19,90 zł swiss zegarek ICE WATCH - 470,00 zł
Simple spodnie - 279,90 zł Tatuum bluzka - 99,90 zł Ochnik marynarka - 1099,00 zł Deichmann buty - 99,90 zł H&M chocker - 39,20 zł Tatuum bransoletka - 19,90 zł Reserved torebka - 39,90 zł Tatuum brelok - 29,99 zł swiss zegarek Tommy Hilfiger - 790,00 zł Orsay kolczyki - 19,90 zł
H&M bluzka - 40,00 zł H&M top - 15,00 zł Orsay spódnica - 79,99 zł Ryłko buty - 359,99 zł Reserved torebka - 79,99 zł Orsay bransoletka - 12,90 zł Orsay naszyjnik - 12,90 zł swiss zegarek Lars Larsen - 790,00 zł
Zapraszamy do ch focus na Stylowe Soboty ze stylistką Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/
008023834
Stylizacja mocna i z pazurem. W końcu mamy karnawał! Cekiny w tym sezonie pojawiają się w różnych częściach garderoby. Baw się formą i nie bój się zaszaleć.
Podkreśl to, co najważniejsze Obecnie nie ma problemu ze znalezieniem wygodnych i modnych ubrań, które nadają się na okres ciąży, więc świadome swojego stylu kobiety dobrze sobie z tym radzą. Rozmowa z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą ds. wizerunku w Centrum Handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy
Angelina Felchner
stylistka i doradca ds. wizerunku
Szczegóły na www.zielonearkady.com.pl
Oversize’owe rzeczy potrafią koszmarnie zdeformować sylwetkę, zwłaszcza z profilu. Zdecydowanie lepszą opcją są stylizacje, które zamiast maskować, lekko podkreślają ciążowy brzuch.
Jak oceniasz ciążowy styl Polek? Całkiem nieźle, bo wiele przyszłych mam nie zmienia swojego stylu. Jeśli przed ciążą ubierały się fajnie, to nadal utrzymują ten kierunek. Dużo zależy też od wagi i od tego, jak bardzo zmienia się figura poza samym brzuchem. Obecnie jednak nie ma problemu ze znalezieniem wygodnych i modnych ubrań, które nadają się na okres ciąży, więc świadome swojego stylu kobiety dobrze sobie z tym radzą. To muszą być ubrania specjalnie projektowane na ciążę? Absolutnie nie. Nie musimy myśleć o tym w kategoriach „mody ciążowej”. Ta bardzo często kojarzy się ze wszystkim, co luźne, wielkie i typowo oversize’owe. Takie rzeczy potrafią koszmarnie zdeformować sylwetkę, zwłaszcza z profilu. Zdecydowanie lepszą opcją są stylizacje, które zamiast maskować, lekko podkreślają brzuch - czyli to, co przecież najważniejsze. Nie musimy się chować pod ubraniem. Co więc warto wybierać? Ważne jest, by nie rezygnować ze stylu, który odpowiadał nam wcześniej. Jeśli ubieramy się na rockowo, to nie starajmy się nagle na siłę iść np. w cukierkową stronę. Przez to nasze stylizacje staną się przebraniem, a to nigdy dobrze nie wygląda. Taką podstawą dla każdej przyszłej mamy są z pewnością bardzo wygodne dżinsy z gumką. Idealnie sprawdzają się też
Z A K U P Y
Z E
elastyczne sukienki, luźne T-shirty, które można nosić zarówno w ciąży do 9. miesiąca, jak i po urodzeniu dziecka. Do tego chociażby legginsy. Ubrania powinny być miękkie, nie krępować ruchów. Koniecznie trzeba zaopatrzyć się również w wygodne staniki - świetnie sprawdzają się te sportowe lub ciążowe z wygodnym pasem na brzuch. A jak sobie radzić z wybraniem kurtki czy płaszcza? Niekiedy znalezienie odpowiedniej kurtki może graniczyć z cudem. Przestrzegam przed nierozważnymi zakupami, zwłaszcza że za kilka miesięcy wiele z takich ciążowych nabytków może już nam się do niczego nie przydać. Fajnym rozwiązaniem są poncza, które ogarniemy paskiem, do tego szerokie, ciepłe szale. Oczywiście trzeba to dopasować do konkretnej figury. W płaszczach akurat czasem warto postawić na oversize. Jakie znane kobiety w ciąży mogą według Ciebie posłużyć za modową inspirację? Choćby Kate Middleton, która przede wszystkim wykorzystuje bazowe ubrania typu mała czarna i inne klasyczne sukienki. W ciąży nadal trzyma się swojego stylu. W letniej odsłonie ikoną zdecydowanie jest postać grana przez Mię Farrow w filmie „Dziecko Rosemary” i jej ciążowe krótkie sukienki w kształcie litery A, które nie dają efektu worka.
S T Y L I S T K Ą
Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby!
Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15.00-21.00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0. PROMOCJA 008021140
4
miastakobiet.pl
lista sklepów dostępna na:
www.zielonearkady.com.pl biały T-shirt basic Tatuum 49,99 zł sweter Tatuum 269,99 zł wiązane baleriny Badura 399,99 zł spodnie TK maxx 129,90 zł bransoletka ORSKA 160 zł bransoletka duże koła ORSKA 250 zł torebka na łańcuszku Tous 569 zł
zdjęcia: Natalia Kuligowska /052b
PROMOCJA 008021140
MODNA MAMA
dwustronny sweter/narzuta The United Colors of Benetton 167 zł kolczyki Orska 290 zł sukienka Liu Jo 549,50 zł torebka Tous 819 zł + wkład 179 zł srebrne buty Zebra 263,60 zł
jej portret
po pierwsze: jestem matką W Polsce nie ma zbyt wielu mieszanych rodzin, na dodatek teraz wszyscy mówią o uchodźcach. Dlatego chcę, żeby moja rodzina kojarzyła się z czymś pozytywnym. Jesteśmy zupełnie normalni, różnimy się jedynie zawartością melaniny w skórze. Z Weroniką Pruss da Cruz*, założycielką fanpage’a „Moje trzy kostki Czekolady”, rozmawia Lucyna Tataruch
zdjęcie tomasz cz achorowski
Robisz mnóstwo rzeczy. Jesteś trenerką fitness, dietetyczką, sędziujesz w muay thai… Co z tego najlepiej Cię określa? Z tego nic. Przede wszystkim jestem matką. Zawsze, gdy mam powiedzieć coś o sobie, to ta informacja pada jako pierwsza. Wiem, że macierzyństwo nie jest jakimś uniwersalnym sensem życia każdej kobiety, ale ja odnalazłam się w tej roli całkowicie. Wcześniej wszystko kręciło się wokół sportu, potem wokół mojego męża. Janu jest zawodnikiem muay thai, a ja byłam jego żywieniowcem, statystykiem, partnerem do treningów. Teraz zmieniły mi się priorytety i dobrze mi z tym. To powiedz o tych priorytetach. Jest ich trójka… Tak, Gabryś ma cztery lata. Jest kochanym, strasznie uczuciowym dzieckiem. Często mówi, że coś go wzrusza lub że kogoś kocha. Gloria z kolei to chuligan. Ma dwa latka, jest absolutną demolką, wszystko rozwala. Uwielbia wyłącznie ojca, ja mogłabym nie istnieć (śmiech). No i mamy jeszcze Gucia - minęło mu właśnie 6 miesięcy - małego gniotka, którego każdy chce przytulać. Światu znani są jako Bąk, Klusku i Gutek, Ty zaś jesteś Stara, a Twój mąż - Czekolada. Piątka bohaterów z zabawnych historyjek, opisywanych przez Ciebie na Facebooku. Skąd pomysł na taki rodzinny fanpage? Od dłuższego czasu spisywałam różne nasze anegdotki i codzienne przygody z dzieciakami w roli głównej. Publikowałam je na swoim prywatnym profilu. To były takie historie, które chciałam zapamiętać i przy okazji podzielić się nimi ze znajomymi. Po jakimś czasie zauważyłam, że udostępnienia wychodzą poza grono ludzi, których znam. Dużo osób mówiło mi, żebym coś z tym zrobiła, np. zebrała wszystko w jednym miejscu,
6
miastakobiet.pl
bo fajnie się to czyta. Najprostszym rozwiązaniem okazał się fanpage. Założyłam profil „Moje trzy kostki Czekolady” i od tego czasu jakoś się to kula. Pod każdym postem macie mnóstwo lajków i komentarzy. Ludzie Was uwielbiają. Robiliśmy ostatnio wycenę mieszkania. Kobieta, która przyszła je oglądać, na nasz widok krzyknęła: „O Boże, trzy kostki czekolady!” (śmiech). Zdarza się też, że ludzie zaczepiają mnie w supermarkecie i to jest naprawdę fajne. Nie ukrywajmy - w Polsce nie ma zbyt wielu mieszanych rodzin. Na dodatek teraz wszyscy mówią o uchodźcach, te tematy wzbudzają wiele kontrowersji. Dlatego chcę, żeby moja rodzina kojarzyła się z czymś pozytywnym i cieszę się, że tak jest. Wiem, że niczego wielkiego tym ludzi nie nauczę, ale pokażę przynajmniej, że jesteśmy zupełnie normalni. Różnimy się jedynie zawartością melaniny w skórze. Dostajesz same miłe wiadomości? Tylko takie. Odzywają się też do mnie inne dziewczyny, które mają czarnoskórych facetów. Najczęściej mieszkają za granicą. Wiele z nich niestety pisze, że boi się przyjechać do Polski. Zawsze powtarzam: nie ma się czego bać! My, Polacy, mamy o sobie fatalne zdanie, a wcale nie jesteśmy tak źle odbierani przez obcokrajowców. Gościliśmy z Janu u siebie mnóstwo osób z zagranicy i wszyscy byli zachwyceni naszym krajem. Nigdy nie spotkały Was żadne przykrości w związku z kolorem skóry Janu i dzieci? Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć jakieś nieprzyjemne sytuacje, jednak to były takie zaczepki, które spotykają chyba
na zdjęciu od lewej: gloria (2 lata), weronika, Gabryś (4 lata), janu i gutek (6 miesięcy)
każdego. Owszem, wzbudzamy zainteresowanie, gdy jesteśmy gdzieś wszyscy razem, ale zawsze pozytywne.
Cztery lata temu mieliśmy przyjechać tylko na poród Gabrysia, ale Janu zakochał się w naszym kraju i zostaliśmy na stałe.
Może to dlatego, że Janu jest zawodowym bokserem i groźnie wygląda? (śmiech) W tym też pewnie coś jest.
Co go urzekło? Wszystko, długo by wymieniać. W każdym innym miejscu byliśmy sami, tylko we dwójkę, a tutaj od razu dostaliśmy w pakiecie moich znajomych i rodzinę, która przywitała go z otwartymi ramionami. Spodobał mu się klimat, na początku cały czas robił sobie zdjęcia z kaloryferami, bo „zamontowane na stałe, ale super!” (śmiech). Odpowiada mu jedzenie, jest też zafascynowany polskimi kobietami, ich urodą i różnorodnością, chociaż to może powinnam pominąć.
Internet jest jednak siedliskiem hejtu, to tam często ujawniają się rasizm i ksenofobia. Czytałam komentarze pod jednym artykułem o Was i nie było już tak wesoło… U nas na profilu tego nie ma, a w inne komentarze nawet nie zaglądam. Mam w sobie dużo luzu, mało co mnie rusza. Przejmuję się jedynie zdaniem ludzi, którzy są ode mnie w czymś lepsi, a nie jakimiś anonimowymi głupotami. Szkoda czasu. Tak naprawdę, to nie zastanawiałam się nad tym w ogóle - aż do momentu, gdy koleżanka zapytała, czy nie boję się puszczać Gabrysia do publicznego przedszkola. Do głowy by mi nie przyszło, że może go tam spotkać coś przykrego ze względu na kolor skóry. Jak na razie nic złego się nie wydarzyło… Chociaż mi serce pęka nawet wtedy, gdy jakieś dziecko powie mu, że go np. nie lubi. Jak można go nie lubić?! (śmiech). Ale mówiąc poważniej, jedno jest pewne: nie wyobrażam sobie, że mogłabym wychowywać dzieci w innym kraju. Masz porównanie, dużo podróżowałaś. Tak, studiowałam w Słowenii, potem dużo jeździłam po świecie, długo szukałam swojego miejsca. Czekoladę poznałam 8 lat temu przez wspólnych znajomych w Portugalii, stamtąd po jakimś czasie przeprowadziliśmy się do Holandii. Dopiero po tej tułaczce doceniłam Polskę. Tutaj obydwoje czujemy, że jesteśmy w domu.
Od początku chcieliście mieć taką dużą rodzinę? Nie bardzo… Ja co prawda zawsze matkowałam znajomym, jestem opiekuńcza i upierdliwa z natury, ale przez długi czas w ogóle nie myślałam o posiadaniu dzieci. Gdy widziałam jakieś, to bałam się dotknąć, żeby przypadkiem nie popsuć. Aż pewnego dnia dosłownie obudziłam się z myślą: OK, to ten moment, chcę zostać mamą. Co na to Janu? Nie miał żadnego wyboru. To znaczy, postawiłam mu ultimatum: jeśli nie teraz z nim, to wychodzę na ulicę i szukam pierwszego lepszego! (śmiech) Na szczęście chciał być ojcem. Myślał o tym już dużo wcześniej, ale widział, że ja tego jeszcze nie czuję, więc unikał tematu. Ostatnio zastanawialiśmy się, czy nadal bylibyśmy parą, gdybyśmy nie mieli dzieci. Kocham go na zabój, ale tak naprawdę w moich oczach urósł dopiero w roli ojca, wyciszył się jakoś. Jest najlepszym partnerem, jakiego mogłabym sobie miasta kobiet
luty 2018
7
jej portret wyobrazić. Wszystkie jego wady są według mnie urocze. Bez tych swoich humorów i obrażania się nie byłby tym samym człowiekiem. Nic bym w nim teraz nie zmieniła. A wcześniej? Wcześniej bywało różnie, to nie był taki romantyczny związek. Na samym początku przypominaliśmy raczej postacie z jakiejś brazylijskiej telenoweli, w kłótniach wyrzucaliśmy sobie rzeczy przez balkon. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że to będzie mój mąż, ojciec moich dzieci… Ale szybko skoczyliśmy na głęboką wodę, po miesiącu znajomości zamieszkaliśmy razem i z czasem doskonale się dotarliśmy. Teraz wiem, kiedy trzeba mu dać chwilę, nie naciskać, pozwolić, żeby sobie przemyślał pewne sprawy. Od jakichś dwóch lat w ogóle się nie kłócimy. Za dobrze się znamy. Powiedziałaś kiedyś, że za dzieci dałabyś sobie odciąć ręce i nogi, a za Czekoladę nawet paznokci nie. On o tym wie? No jasne! My co chwilę mówimy sobie takie rzeczy. Oglądaliśmy niedawno film o apokalipsie zombie. Jeden z bohaterów-rodziców musiał gdzieś jechać, a druga osoba zostawała z dziećmi w ukryciu. Komentarz Janu do tej sceny? „Ja bym się spakował i pojechał z dzieciakami jak najdalej, a ty byś sobie jakoś tam sama poradziła, nie?”. Po chwili się zreflektował: „Nie, no, przepraszam, wzięlibyśmy cię ze sobą, bo w każdej chwili mogłaby się przydać przynęta na zombie”. I ja to w sumie rozumiem, przecież najważniejsze, żeby dzieci były bezpieczne (śmiech). Czyli dzieci ważniejsze niż facet. Bez dwóch zdań! A ważniejsze niż praca, pasja? Potrafiłabyś zrezygnować dla nich z tego, czym się zajmujesz? Pracuję, bo lubię, nie muszę z tego czerpać korzyści finansowych. Spełniona i szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci, więc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że miałabym z czegoś rezygnować. Obecnie jestem na macierzyńskim, wiele rzeczy robię wolontaryjnie - prowadzę spotkania, treningi, uczestniczę w różnych projektach. To wszystko jest nierozerwalną częścią mnie, nawet jako matki. I jak to pogodzić z trójką dzieci? Z trójką jest mi łatwiej niż z jednym! Przez pierwszy rok z Gabrysiem byłam ciągle zmęczona, niczego nie mogłam ogarnąć, nie potrafiłam znaleźć nawet pięciu minut na prysznic. Z nikim się wtedy nie widywałam - siedziałam w domu i notowałam: ile wypił mleka, ile spał, kiedy robił kupę. Jedyna rozrywka to były wizyty u pediatry i szczepienia.
Niektórzy oczekują od matek, że na ten pierwszy rok zamkną się z dzieckiem w domu i nie będą nikomu przeszkadzać. To też kwestia podejścia do życia samych matek. Byłam taka, ale przy drugim dziecku zmieniłam nastawienie. Dotarło do mnie, że przecież mogę robić wiele rzeczy z maluchami. Teraz z trójką potrafię się zorganizować. Nieważne, ile mamy czasu, zawsze staramy się go wartościowo spędzić. Praktycznie wszędzie zabieramy ze sobą dzieciaki, dzięki czemu nie czujemy się uziemieni. Gutek towarzyszy mi na szkoleniach dietetycznych. Często całą rodziną jeździmy na siłownię, choć niektórzy łapią się za głowę, widząc, że maluchy są z nami podczas treningów. Dla nas to tak naturalne, że nawet nie wiem, dlaczego komuś miałoby to przeszkadzać. Czytałam, że towarzyszyłaś Janu w narożniku podczas jednej z walk, gdy byłaś w 8 miesiącu ciąży. Założę się, że to też wzbudziło kontrowersje. (śmiech) No, tak. Już nawet pomijając tę ciążę, kobieta w narożniku budzi kontrowersje, bo ponoć przynosi pecha w walce… Serio? Tak! Ale gdy trzeba było na gali załatwić coś formalnego, np. z papierami, to oczywiście wysyłano mnie, kobietę z brzuchem (śmiech). Sama też walczyłaś muay thai? Przez jakiś czas trenowałam, ale bez większych sukcesów, bo potem pojawiły się już dzieci. Zrobiłam za to uprawnienia sędziowskie. Teraz to całkiem duża część naszej codzienności. Janu walczy zawodowo, razem oglądamy gale - ten sport absolutnie podbił moje serce. Co jest fajnego w walkach? Adrenalina? Też, ale chyba bardziej pokonywanie samego siebie. To zresztą domena wszystkich sportów. Sportowcy zawsze mnie fascynowali, bez względu na dyscyplinę - czy to biegacze, czy szachiści. Bardzo cenię w ludziach tego typu determinację. Dużo jest kobiet z uprawnieniami sędziowskimi w muay thai? Robiłam je w Portugalii i Holandii, tam byłam jedyna. W Polsce widziałam kobiety na amatorskich mistrzostwach. Akurat teraz sporty walki stają się coraz bardziej popularne i pojawia się w nich więcej zawodniczek. Podoba mi się to, lubię kobiety, które idą pod prąd. Ty też idziesz? Próbowałam parę razy zająć się czymś „bardziej kobiecym”, ale jakoś mi nie szło (śmiech). Pamiętam, jak zumba wchodziła do Polski, to był 2011 rok. Menedżer siłowni, w której pracowałam,
powiedział do mnie: „Zobacz, pojawiła się taka nowa rzecz, nie chciałabyś spróbować?”. Poczytałam trochę o tym i stwierdziłam, że to się nigdy nie przyjmie, fatalny pomysł, wydamy tylko kasę na szkolenia i wszystko pójdzie w błoto! Kto by na to chodził? (śmiech). Ale dla odmiany - jestem też tancerką brzucha. Szybko się nudzę, więc szukam raz na jakiś czas nowych wyzwań, a potem zostaję z tym, w czym czuję się dobrze. Uważasz się za silną kobietę? Chyba tak. Co to według Ciebie znaczy? Myślę, że bez względu na sytuację, zawsze sobie poradzę. Kobiety - nie tylko matki - mają coś takiego w sobie. Jak ktoś nam rzuca kłody pod nogi, to prędzej czy później i tak znajdziemy sposób, żeby się z nimi uporać lub je obejść. Zauważyłam, że mężczyźni jednak częściej liczą na pomoc albo na cud. Poddają się. Jesteś wojowniczką? Nie lubię, jak ktoś mi dmucha w kaszę, ale reakcje mam raczej wyważone. Nie szukam konfliktu tam, gdzie uważam, że jest zbędny. Nauczyłam się chyba rozróżniać sytuacje, w których nie warto tracić zdrowia i dobrego humoru. Ale jeśli coś jest dla mnie bardzo ważne, to walczę do krwi. Za dzieci walczyłabym do upadłego! Nie brakuje Ci czasem tej czysto sportowej walki, sukcesów na podium? Nie. Mam porównanie, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym pięła się w górę w sporcie. W Portugalii trzymaliśmy się z parą, która też razem trenowała. Zaczynali w tym samym czasie, co ja i Janu. Dziś są wielokrotnymi mistrzami świata w sztukach walki, osiągnęli ogromny sukces. Są razem 10 lat, nie mają dzieci, dużo podróżują - na pewno ich życie jest fajne. Ale jak o tym myślę, to wiem, że nie chciałabym się zamienić. Niczego nie żałuję. Macierzyństwo jeszcze nigdy mnie nie rozczarowało. Coraz częściej mówi się o „macierzyństwie bez lukru” - o tych gorszych chwilach bycia matką. A u Ciebie sam lukier? To chyba dlatego, że ja mam duży dystans do siebie i do swojego życia. Nic mnie nie dołuje, może oprócz tego, że Gloria kocha tylko Starego (śmiech). Zdarzają nam się gorsze chwile, ale nie przejmuję się tym, prawie wszystko potrafię obrócić w żart. Wielokrotnie słyszałam np., że jestem tylko białą plamą na zdjęciach rodzinnych, albo że jestem najmniej urodziwa z całej piątki. Nigdy nie biorę do siebie takich rzeczy. Mam bardzo ograniczone miejsce w głowie i zamierzam tam trzymać tylko to, co miłe i warte wspomnień.cp
*Weronika Pruss da Cruz - mama trójki dzieci, dietetyczka, instruktorka fitness, trenerka personalna z kilkunastoletnim stażem, miłośniczka sztuk walki, sędzia muay thai
8
miastakobiet.pl
Długi powrót do domu Praca z pacjentem jest wspaniała, gdy doznajemy cudu wybudzenia i widzimy uśmiech na twarzy rodziny - mówi Janina Mirończuk*
Pacjent staje się dla mnie kimś bliskim. Zawsze trzeba tworzyć empatyczną projekcję: A gdyby to był twój syn, córka, twoja mama? Wtedy włączają się emocje - mówi Katarzyna Gucajtis*
O wybudzonych można by napisać książkę... Konkretne historie naszych pacjentów wywołują największe emocje. Każda jest ciekawa, ale 60 nie opowiem, bo nie starczy czasu.
Można oswoić cierpienie? Minęło już 14 lat mojej pracy w zakładzie, a mimo to ciągle mam w sobie dużo wrażliwości, choć przyznam, że teraz łatwiej mi pewne rzeczy przetrawić. Najważniejsze, żeby nigdy nie doszło do wyjałowienia emocjonalnego, do postrzegania, że to tylko pacjent i koniec. To człowiek, a z nim długa historia, rodzina, dzieci... Pacjent staje się dla mnie kimś bliskim. Zawsze trzeba tworzyć empatyczną projekcję: „a gdyby to był twój syn, córka, mama?” To działa, gdy ktoś jest wrażliwy i potrafi sobie taką sytuację wyobrazić. Wtedy włączają się emocje.
A te bardzo osobiste? Wszystkie są osobiste, bo wszystkich kocham, i z miłości do ludzi - pomagam. Grzesiek strażak. Fajny chłopak. Ojciec małego dziecka. Pomagał w gaszeniu pożaru i spadła na niego belka. Żona marzyła, by wyzdrowiał. To było dużym impulsem, żeby iść do przodu i doczekać wybudzenia. Dla kobiet największą motywacją jest dziecko, a dla mężczyzn miłość rodziny. Zawsze miłość decyduje, ale nie zawsze jest szczęśliwy finał po wybudzeniu. Nie każdy jest w stanie unieść ciężar opieki do końca życia, choć te pozytywne przypadki przeważają. Do pacjentki, która przybyła do nas w stanie apalicznym, przyjechał mąż, przytulał ją w łóżku i od tego momentu ona szła jak burza. W tej chwili jest w gronie wybudzonych. Bez wsparcia rodziny trudniej pracować? Nie da się przewidzieć tego, kiedy pacjent w śpiączce się wybudzi, ale najważniejsze jest, by jak najwcześniej rozpocząć z nim pracę. Najbliższym musimy pomagać w zaakceptowaniu tej nowej sytuacji. Uczymy ich, jak być dobrym opiekunem, jak postępować z chorym, by mieć poczucie bezpieczeństwa. Bo gdy zabiorą wybudzonych do domu, to sami muszą być specjalistami w każdym zakresie.
To wzrusza? Wzrusza mnie wyznanie mamy Michała, która powiedziała synowi po wybudzeniu: „Nieważne jak wyglądasz, najważniejsze, że dociera do ciebie to, co mówię i to, że jestem przy tobie”. Wzięła go do domu, ale musiałam przyrzec, że jak coś jej się stanie, to się nim zajmiemy. Takie historie zapisują się trwale w pamięci... 12 lat temu, gdy pracowałam w hospicjum, to Pan Bóg zabrał mi męża. Teraz, gdy pracuję w zakładzie, to od sześciu lat opiekuję się mamą po dwóch udarach. W domu mam dalszy ciąg pracy, tylko że wszystko sama organizuję. Nie można się opiekować? Można, tylko jest ciężko.
Zdarza się Pani płakać w pracy? Najczęściej, gdy rozmawiam z rodziną, z najbliższymi. Pacjent nic ci nie powie, widzisz tylko człowieka: kobietę, mężczyznę, młodego, starego... Dopiero rodzina opowiada, kim był, co stracili, co i kto na niego czeka w domu... To wywołuje największe wzruszenie i wtedy łzy się leją. Ale nigdy przy pacjencie. To nie praca - to misja? Po prostu kocham pomagać ludziom. To daje mi moc. Pan Bóg przekazał mi taki dar, więc dzielę się nim dookoła i wracam szczęśliwa do domu.
„Światło” jako światełko w tunelu? Praca z pacjentem jest wspaniała, gdy doznajemy cudu wybudzenia i widzimy uśmiech na twarzy rodziny. A jeszcze tak niedawno nie było zrozumienia dla naszej inicjatywy, był to nieuświadomiony problem społeczny i zdrowotny. Powiem bez zarozumiałości, że to my wyciągnęliśmy pacjenta w śpiączce na światło dzienne. Nie było u nas żadnego zakładu tego typu. Tworzyliśmy go razem z doktorem Lechem Górskim. A teraz można czerpać radość ze swojej pracy... Jak się na to wszystko patrzy, to nie sposób nie przewartościować swojego życia. Gdy boli kolano, to cieszę się, że drugie nie boli, a jak obydwa, to dobrze, że ręka sprawna. Trzeba umieć czerpać radość z życia. Po co się niepotrzebnie dołować?
Od lewej: Janina Mirończuk, prezes Fundacji „Światło”, Justyna Jasińska, pacjent Adrian, fizjoterapeutka Marcelina Pawłowska i Katarzyna Gucajtis, koordynator programowy Fundacji „Światło”
*Janina Mirończuk, założycielka i prezes Fundacji „Światło”, prowadzi Zakład Opiekuńczo-Leczniczy „Światło” stosujący nowatorskie metody wybudzania ze śpiączki, organizuje Akademię Walki z Rakiem i grupę wsparcia dla osób po stracie dziecka. *Katarzyna Gucajtis jest koordynatorem programowym Fundacji „Światło”. P R O M O C J A 008044709
kultura w sukience Alicja RączkA, dyrektorKa kina Helios, poleca: W lutym świętują nie tylko zakochani, ale i dzieci, które rozpoczynają długo wyczekiwane zimowe ferie. Z tej okazji zapraszam do kina Helios od 12 do 26 lutego, w godzinach 10-15. Zaplanowaliśmy m.in. zajęcia z robotyki (zawody ROBOsumo, budowa n i e ro b o tów z wykorzystaniem komputerów oraz tabletów), warsztaty kulinarne (dekorowanie i ozdabianie ciasteczek) oraz zajęcia plastyczne (wykonywanie figurek filmowych z materiałów recyklingowych). Nie zabranie też oczywiście atrakcji filmowych dla całej rodziny. Już 2 lutego na ekranach zagości „Pszczółka Maja: Miodowe igrzyska”. Z kolei 23 lutego dzięki animacji „Jaskiniowiec” będziemy mogli przekonać się, jak żyło się w czasach, gdy nie było prądu, ciepłej wody, a na Ziemi żyły dinozaury. Nadchodząca nowoczesna epoka brązu zwiastuje nieuniknione kłopoty dla jaskiniowców. Jakie? Przekonamy się wkrótce. K
L
A
M
A
008081852
Bydgoszcz kontakt@pawshots.pl www.pawshots.pl Tel.: +48 793 664 626 Paw Shots Photography pawshotsphoto
008070746
E
007998501
R
luty
Dorosłych widzów zapraszam od 9 lutego na ekranizację trzeciej części światowego bestselleru „Nowe oblicze Greya”. Jak rozwinie się pełna najróżniejszych emocji miłość Any i Christiana? Dowiecie się już niebawem. Przed seansem najnowszej odsłony tej sagi, warto przypomnieć sobie poprzednie części. Będzie ku temu świetna okazja: 9 lutego o godz. 23 rozpocznie się „Zmysłowa Noc z Greyem”. Z polskich propozycji w tym miesiącu w repertuarze mamy komediodramat „Plan B”, m.in. z Romą Gąsiorowską-Żurawska i Kinga Preis - od 2 lutego. Bohaterom filmu na kilkanaście dni przed walentynkami przydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą ich do odnalezienia prawdziwych uczuć. Fanów Marvella z pewnością zainteresuje najnowsza produkcja Disneya „Czarna Pantera” - od 14 lutego. Tytułowy bohater staje w obronie świata, aby udowodnić, że jest godzien miana króla. Dwa dni później będziemy mogli obejrzeć film „Kształt wody”, wyróżniony trzynastoma nominacjami do tegorocznych Oscarów. Ta wyjątkowa baśń dla dorosłych opowiada o pewnym eksperymencie, który może zaważyć na losach wszystkich. 23 lutego odbędzie się również premiera najnowszego filmu Patryka Vegi „Kobiety mafii”. Produkcje tego reżysera cieszą się ogromną popularnością, choć nie brakuje wokół nich kontrowersji. Czy i tym razem historia pięciu kobiet wstrząśnie widzami? Warto przekonać się samemu.
Koncert Czerwonych Gitar w Bydgoszczy! 10 lutego o godz. 19.00 w Filharmonii Pomorskiej – tego nie można przegapić!
W
Obecnie już trzecie pokolenie Polaków śpiewa hity: „Ciągle pada”, „Płoną góry, płoną lasy”, „Nie spoczniemy”, „Takie ładne oczy” czy „Tak bardzo się starałem”. Z pewnością usłyszymy je podczas ponad 2-godzinnego bydgoskiego koncertu. W Filharmonii Pomorskiej zabrzmią również fragmenty piosenek Krzysztofa Klenczona, tj. „Historia jednej znajomości”, „Kwiaty we włosach”,
„Powiedz stary, gdzieś ty był”, „10 w skali Beauforta” czy „Matura”. Nie zabraknie też piosenek z ostatnich lat działalności grupy. To będzie świetna zabawa, okazja do wspomnień i wzruszeń. Zapraszamy wszystkich fanów dobrej polskiej muzyki!
008036660
1965 roku zespół Czerwone Gitary wyruszył w swoją pierwszą trasę koncertową pod hasłem „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce”. Publiczność oszalała. Tak rozpoczęła się wielka kariera kultowej grupy – droga pełna nagród i wyróżnień, takich jak choćby tytuł „Najpopularniejszy polski zespół XX wieku” w plebiscycie tygodnika „Polityka”.
Bilety: 601-575-224 lub www.biletyna.pl www.kupbilecik.pl sieć sklepów Empik i Media Markt E
K
L
A
M
A
Prywatna Klinika spektakl teatralny dla dorosłych Opera Nova, 12.03.2018 r. godz. 19.00 Prywatna Klinika to inteligentna i prawdziwie śmieszna farsa, w której humor rozwija się aż po ostatnią scenę… Lekka treść, wyraziste postaci, zawrotne tempo, zaskakujące zwroty akcji oraz świetna obsada zapewniają rozrywkęę na wysokim poziomie! Historia Harriet, rozwódki mieszkającej w eleganckim mieszkaniu w Brighton, która rozwiązuje problemy finansowe dzięki wsparciu dwóch żonatych dżentelmenów i perfekcyjnie zorganizowanego kalendarza. Kiedy jeden z nich zostaje unieruchomiony w łóżku przez złamaną nogę, a w progu mieszkania Harriet pojawia się dawno niewidziana przyjaciółka Anna wraz z niestroniącym od alkoholu mężem oraz niczego nieświadome zdradzane małżonki, spektakl staje się prawdziwym rollercoasterem emocji, pomylonych tożsamości, karykaturalnych sytuacji i arcyśmiesznych dialogów. Sztuka napisana w 1983 r. przez mistrzów gatunku – Johna Chapman i Dave’a Freemana – nie traci na aktualności, a farsa na związki damsko-męskie bawi kolejne pokolenia widzów.
Obsada:
Twórcy:
HARRIET – Katarzyna Kołeczek ANNA – Klaudia Halejcio GORDON – Rafał Cieszyński ALEK – Tomasz Oświeciński MAGDA – Alżbeta Lenska MILDRED – Katarzyna Anzorge RYSZARD – Paweł Koślik
REŻYSER – Grzegorz Reszka SCENARIUSZ – John Chapman, Dave Freeman TŁUMACZ – Elżbieta Woźniak SCENOGRAFIA, KOSTIUMY – Agnieszka Sasim ZDJĘCIA, PRODUKCJA – Szymon Szczęśniak PRODUKCJA – Barbara i Michał Nowak
Rezerwacja biletów: tel. 531-531-001, 604-424-320, e-mail: bilety@agencjamuza.pl Punkty sprzedaży biletów: - Opera Nova: Dział Obsługi Widza, tel. 52/325 16 55 (godz. 8.30-15.30) - Kasa Opery, tel. 52/325 15 55 (godz. 15.00-18.30) Sprzedaż biletów on-line: www.agencjamuza.pl, www.kupbilecik.pl, www.abilet.pl
008075663
R
zdjęcie grzegorz olkowski
jej pasja
Aleksandra krawczyk-głowacka i Magdalena Gralak-kuczyńska otworzyły pierwszy w Polsce Azyl dla Królików.
AZYL JEST JAK RODZINA Dzięki opiece nad zwierzętami możemy być lepsze dla ludzi. Wiemy na przykład, jak ważne jest to, by być z kimś do końca. Z Aleksandrą Krawczyk-Głowacką* i Magdaleną Gralak-Kuczyńską*, założycielkami toruńskiego Azylu dla Królików, rozmawia Mariusz Sepioło
Opowiedzcie o początkach. Aleksandra Krawczyk-Głowacka: Wychowywałam się na wsi, miałam wtedy ciągły kontakt ze zwierzętami. Gdy przeprowadziliśmy się do mieszkania w bloku, zaczęło mi tego brakować. Zachowałam się więc jak stereotypowe dziecko: naciskałam na rodziców, którzy ostatecznie kupili mi królika. Jakiś czas później uratowałam innego królika ze sklepu zoologicznego. Miał na imię Kubuś. Był bardzo zaniedbany, wychudzony, cały w kołtunach. Poczułam, że nie mogę go tak zostawić. Zaczęłam szukać informacji, w jaki sposób mogę
12
miastakobiet.pl
znaleźć dla niego dom. Trafiłam do ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pomocy Królikom, gdzie dostałam kontakt do Magdy. To ona miała oddać go do adopcji. Ostatecznie Kubuś zamieszkał ze mną, a my z Magdą zaczęłyśmy wspólną przygodę. Miałyśmy sporo pomysłów i aż za dużo energii. W 2012 roku stworzyłyśmy pierwszy w Polsce Azyl dla Królików. Było trudno? Magdalena Gralak-Kuczyńska: Wiele osób nam to odradzało. Schroniska nie mają w Polsce dobrej opinii. Kojarzą się z ponurymi,
zapuszczonymi miejscami. Pojawiały się pytania: co z kosztami, kto tu będzie pracował, jak pogodzicie swoje życie z pracą w Azylu? Ale byłyśmy młode i pełne idei, chciałyśmy ratować świat. Już w pierwszym roku działalności dobro zaczęło do nas wracać. Słyszałyśmy od ludzi, że robimy fajne rzeczy. Tak jest do dziś, najlepiej widać to podczas Dnia Otwartego w Azylu raz do roku - gdy przyjeżdżają do nas ludzie, którzy obserwują nasze działania w internecie i chcą nas poznać osobiście. Okazuje się, że wsparcie finansowe również udaje się znaleźć, chociaż nie jest to łatwe.
jej pasja Jak skłonić ludzi do przekazania środków Azylowi? M: Przede wszystkim - nic na siłę. Nie można grać na negatywnych emocjach, powtarzać, że „nikt nam nie pomaga”, a „króliki nie mają co jeść”. Z drugiej strony, nie można zapewniać, że zawsze jest pięknie i różowo. Staramy się mówić prawdę. A bywa trudno, np. gdy trzeba szybko zorganizować pomoc weterynaryjną, codzienny dyżur, przywieźć królika z drugiego końca Polski. Nauczyłyśmy się funkcjonować na pełnych obrotach. Dziś zawozimy królika na badanie, a potem do weterynarza. W lecznicy spędzimy pewnie parę ładnych godzin i do domu wrócimy koło północy. O tym także opowiadamy potencjalnym darczyńcom. A: Mamy wrażenie, że ludzie czują się częścią Azylu. Ludzie, czyli adoptujący, wolontariusze i darczyńcy. W niektórych organizacjach pozarządowych jest tak, że zbiórka pieniędzy jest jedynym wydarzeniem, które łączy ludzi, a potem nic za tym nie idzie. Nie powstają prawdziwe relacje. My nigdy nie prosimy o pieniądze „na zapas”, zanim wydarzy się coś, na co naprawdę te środki będą potrzebne. Dopiero, kiedy jedziemy na interwencję i przyjmujemy nowe króliki, robimy zbiórkę. Bo naturalnym prawem darczyńców jest wiedzieć, na co idą ich pieniądze. M: Poza tym, staramy się pokazywać codzienne życie Azylu. Dzięki temu ludzie, którzy nas wspierają, są ze wszystkim na bieżąco. Miałyśmy kiedyś królika o imieniu Duszek, prawdziwą „ikonę” Azylu. Duszek chorował przez cztery lata i kiedy umarł, pojawiły się setki wspaniałych komentarzy, wpisów i maili od osób, które nigdy Duszka nie poznały. To pokazuje, że Azyl stał się jedną wielką rodziną. Prowadzicie stronę internetową, blog i fanpage na Facebooku. Doświadczacie hejtu? A: O dziwo nie. Już na początku założyłyśmy, że nigdy nie doprowadzimy do tego, by ktokolwiek nazywał nas wariatkami, dziwaczkami, które „zamiast żyć, zajmują się jakimiś króliczkami”. Tak nie jest. Mamy swoje prywatne, normalne życie. Pracujemy, mamy rodziny i przyjaciół. Ja na co dzień prowadzę kancelarię adwokacką, a Magda razem z mężem - sklep motocyklowy. Azyl jest bardzo ważną częścią naszego życia, ale nie najważniejszą. M: Na szczęście, mamy bardzo wyrozumiałych mężów. Ja staram się poświęcać tyle samo czasu na życie prywatne, co na pracę. Kiedy wrócę do domu, to pewnie usiądziemy razem z mężem i obejrzymy kolejny odcinek „Dextera” (śmiech). A: Dla mnie praca jest odskocznią od królików, a króliki odskocznią od pracy. Podczas interwencji zajmuję się tylko dobrem królików, więc odpoczywam od problemów ludzi, z którymi stykam się na co dzień.
Nawet jeśli przez ludzką działalność umiera królik? A: Ostatni zmarł w sylwestra. Miał na imię Di. Przyczyną śmierci było pęknięcie mięśnia sercowego. Di była zdrowym królikiem, ale po prostu przestraszyła się hałasu. Wyobraź sobie, co musiała czuć, kiedy wokół strzelały petardy. M: Ta sytuacja dotyczy nie tylko królików. Każdego roku zwierzęta przeżywają dramat, słyszymy mnóstwo historii o tych, które nie wytrzymały tego stresu. Nie możemy tego zrozumieć. Niedawno rozmawiałam z właścicielem psa, który mówił: przez jeden dzień nic złego mu się nie stanie, nie będę poświęcać się dla psa. Próbowałam tłumaczyć, że nie tylko ten jeden pies boi się huku. Bez skutku. A: To dla nas strasznie frustrujące. Codziennie walczymy o to, by królikom było tutaj dobrze. Bywamy bezsilne, kiedy po prostu nie możemy któregoś uratować, bo ciężko zachorował. Ale w sytuacji, w której królik umiera ze stresu… Nie potrafimy się z tym pogodzić. Na stronie internetowej piszecie o zjawisku „króliczej bezdomności”. Dużo jest powodów, dla których króliki tracą nagle miejsce do życia? A: Czasem się śmieję, że z przyjęciem zwierzaka do domu jest jak ze ślubem. Decyzję można podjąć ot tak, w sekundę, ale kiedy zaczyna się wspólne życie, zaczynają się też problemy. Często króliki są oddawane, kiedy w rodzinie pojawia się dziecko. Nie dlatego, że np. dziecko jest uczulone na sierść, ale z powodu braku czasu rodziców. Nagle pojawił się ktoś, kim trzeba się zaopiekować, i królik schodzi na drugi plan. Bywa też, że powodem oddania królika jest rozstanie. Bo nagle para się pokłóciła i królik stał się niczyj. Jeździcie na interwencje do miejsc, gdzie króliki są zaniedbywane - sklepów zoologicznych, restauracji czy prywatnych domów - i zabieracie je do Azylu. Widok wyniszczonych zwierząt musi boleć. M: Tak. Najtrudniejsza w tym wszystkim nie jest praca ze zwierzętami, ale z ludźmi. Rzadko się zdarza, że ktoś oddaje nam zadbanego królika. Najczęściej zwierzę jest zaniedbane pod każdym względem, niezaszczepione, niewykastrowane, otyłe i chore. Wtedy od właściciela słyszymy: ale ja nie wiedziałem. Dla nas to żadne tłumaczenie. Dziś mamy tyle źródeł informacji, że niewiedza nie jest usprawiedliwieniem. Działa to też w drugą stronę - kiedy przychodzą do nas ludzie i mówią: dajcie mi królika. Co wtedy? M: Na początku zawsze jest spotkanie i rozmowa na ważne tematy: od sposobów żywienia królika, po schematy postępowania w chorobie. Musimy wiedzieć, że temu człowieko-
wi naprawdę zależy na adopcji i przyjmuje do wiadomości to, o czym mu opowiadamy. Czasem decydujemy, że nie możemy pozwolić komuś na adopcję, a czasem ludzie sami zaczynają rozumieć, że nie podołają obowiązkom. To uczciwe wobec nas i wobec królika. A: Ludziom wydaje się, że królik jest zwierzęciem łatwym i tanim w utrzymaniu. Jednak koszty są porównywalne do utrzymania małego psa, regularnie szczepionego, jedzącego karmę bardzo dobrej jakości. Utrzymanie królika to przede wszystkim dobre jedzenie, czyli siano i suszone zioła, z czego tylko te ostatnie kosztują ok. 100 zł miesięcznie. Do tego żwirek, klatka, szczepienia i opieka weterynaryjna. Trzeba pamiętać, że warunki życia królika nie zależą tylko od pieniędzy, ale przede wszystkim od zachowania właścicieli. Wczoraj zadzwoniła pani z prośbą o adopcję królika „dla dziecka”. Od razu wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Dlaczego? A: To kolejny stereotyp: że królik to taka maskotka dla dziecka, która siedzi sobie w klatce, a dziecko go sobie od czasu do czasu wyciąga, nosi na rękach i tarmosi. Przez to staje się on przestraszony, zestresowany, płochliwy. Właściciele narzekają wtedy, że nie ma z nim kontaktu. Dziwią się, dlaczego ten królik nie lubi być brany na ręce. Ale prawda jest taka, że żaden królik tego nie lubi. Miałyśmy przypadki, kiedy królik aż głośno piszczał ze strachu. Tak było z Sarabi. Trafiła do nas cała we własnych odchodach, z odparzeniami, wychudzona. Pochodziła z domu z dwojgiem dzieci, ale to nie dzieci były problemem, tylko nieodpowiedzialni rodzice. Czy po latach trudnych kontaktów z ludźmi macie jeszcze energię i entuzjazm? M: Są tacy, którzy mówią: kocham zwierzęta, ale nie lubię ludzi. Tak się nie da. Stosunek do zwierząt pokazuje, jakimi jesteśmy ludźmi. Często spotykamy osoby, z którymi na co dzień nie chciałybyśmy mieć nic do czynienia. Ale wtedy negatywne uczucia chowamy do kieszeni. Zdarza się, że zaczyna po prostu brakować nam sił. Ale wiemy, że za chwilę na naszej drodze spotkamy kogoś fajnego: wolontariusza, darczyńcę albo zupełnie obcą osobę. Nie możemy myśleć bez przerwy o tym, jaką krzywdę ludzie wyrządzają zwierzętom i jaki ten świat jest zły. Bo zaczęłybyśmy tymi emocjami emanować. Czy doświadczenia z Azylu można przenieść do codziennego życia? A: Mam wrażenie, że dzięki opiece nad zwierzętami mogę być lepsza dla ludzi. Wiem na przykład, jak ważne jest to, by być z kimś do końca. Żeby walczyć, nie odwracać się od bólu i cierpienia. Zarówno zwierząt, jak i ludzi.cp
*Aleksandra Krawczyk-Głowacka i Magdalena Gralak Kuczyńska - założycielki Azylu dla Królików i fundacji o tej samej nazwie. Aleksandra jest absolwentką prawa na UMK, prowadzi w Toruniu własną kancelarię adwokacką. Magdalena ukończyła administrację na UMK, razem z mężem prowadzi sklep motocyklowy. miasta kobiet
luty 2018
13
różowa wstążka nowy cykl! Co miesiąc rozmowy ze specjalistami, porady dotyczące profilaktyki antynowotworowej, artykuły, dzięki którym dowiesz się wszystkiego o nowotworach kobiecych.
rakowi nie w smak Dbanie o to, co ląduje na naszym talerzu, jest wspaniałą formą profilaktyki wielu chorób, w tym również nowotworowych. Nie ukrywam, że w przypadku pacjentów onkologicznych dużą rolę odgrywa genetyka. Jednak zawsze powtarzam też, że nasze geny są jak naładowany pistolet - za spust pociąga nieprawidłowy styl życia. Naprawdę wiele leży w naszych rękach!
Co warto jeść? Oczywiście warzywa i owoce (z przewagą tych pierwszych). To kopalnia witamin i składników mineralnych, z wysokim potencjałem przeciwutleniającym. Np. pomidory są bogate w likopen, winogrona są źródłem resweratrolu, a brokuły zawierają korzystny indol-3-karbinol. Podstawą jest urozmaicona dieta. Polecam tę o jak najmniejszym stopniu przetworzenia, jaja od „szczęśliwych kurek”, dobrej jakości ryby, mięso w umiarkowanych ilościach, źródła zdrowego tłuszczu (awokado, orzechy, nasiona, pestki, olej kokosowy, masło, spożywane na zimno oleje roślinne), węglowodany złożone w formie np. kasz (szczególnie gryczana oraz jaglana), ryż, ziemniaki, płatki. Czego lepiej unikać? Cukru pod różnymi postaciami (glukoza, fruktoza, sacharoza, syrop glukozowo-fruktozowy, syrop słodowy jęczmienny, melasa, aspartam, acesulfam itd.), kwasów tłuszczowych typu trans (m.in. w utwardzonych olejach roślinnych, margarynie, ciastkach, wafelkach, drożdżówkach, słodkościach, serkach śmietankowych, serkach topionych, gotowych kanapkach śniadaniowych). Coraz częściej do mojego gabinetu trafiają osoby, które panicznie boją się soli - to równie niebezpieczny trend, co jej nadużywanie! Co pić? Przede wszystkim wodę. Istnieje wzór podpowiadający, że optymalna ilość to 30 mililitrów na każdy kilogram masy ciała (chyba, że nasz tryb życia jest bardzo aktywny
R
E
K
L
WWW.TWOJOSOBISTYDIETETYK.PL
Suplementacja - tak czy nie? Wśród składników, które wykazują antykancerogenne działanie, warto wymienić: witaminę E, witaminę C, beta-karoten, kurkuminę w połączeniu z piperyną, probiotyki, selen czy koenzym Q10. Większość tych składników znajdziemy w dobrze zbilansowanej diecie, bogatej w owoce i warzywa. Dobra suplementacja to ta celowana - która uzupełni niedobory stwierdzone podczas wywiadu lekarskiego oraz badań. O czym warto pamiętać? Zbyt długa obróbka termiczna uszczupla żywność w składniki mineralne i witaminy. Uwaga dla miłośników grillowania - palący się tłuszcz wydziela toksyczne węglowodory aromatyczne, które mogą mieć działanie rakotwórcze. Częste spożywanie mięsa ze spalonymi fragmentami może zwiększyć ryzyko zachorowania.cp A
M
A
damsko-męski sklep odzieżowy
007991497
AGNIESZKA MUSZYŃSKA
504 862 685
Czego nie pić? Napojów gazowanych oraz soków o wysokiej zawartości cukru. Nie zalecam zbyt dużego spożycia kawy - pita w nadmiarze może uszczuplać nasze zapasy składników mineralnych, m.in. magnezu. Optymalna ilość to 1-2 filiżanki dziennie. Spośród alkoholu najbezpieczniejszym wyborem będzie wytrawne wino. Jednak chciałabym obalić mit o „bogactwie antyoksydantów”. Aby dostarczyć sobie resweratrolu w dawce przynoszącej korzyści terapeutyczne, musielibyśmy wypić co najmniej kilka litrów!
GAGO
DIETETYK Rejestracja tel: Adres, ul. Powstańców Warszawy 1 A/1
- wówczas to może nie wystarczyć). Zielona herbata, stanowiąca źródło cennych antyoksydantów, również będzie dobrym wyborem. Moi pacjenci onkologiczni cenią sobie też napar: woda, imbir, cytryna, kurkuma, odrobina pieprzu i odrobina miodu. Taki napój charakteryzuje się działaniem przeciwzapalnym, w dodatku istnieje coraz więcej badań potwierdzających antykancerogenny wpływ kurkuminy (zawartej w kurkumie) i piperyny (zawartej w pieprzu).
ul. Grunwaldzka 33, Bydgoszcz / 602 185 612
007989121
Jak ułożyć swoje menu, by zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka? Podpowiada Karolina Gruszecka, dietetyczka, współwłaścicielka ELITE - Centrum Dietetyki, Coachingu i Treningu Indywidualnego, doktorantka u prof. Zegarskiego, Centrum Onkologii w Bydgoszczy.
temat Mówią o sobie AMAZONKI... Jest to jeden z psychologicznych aspektów „oswajania” choroby, która nawet po całkowitym wyleczeniu pozostawia po sobie blizny nie tylko na ciele, ale również w psychice pacjentki. Jestem dumny z tego, że od ponad 15 lat wspieramy kobiety, oferując im rehabilitację, która ułatwia powrót do normalnego życia. Pamiętajmy, że nowotwory piersi dotykają ok. 10% kobiet
Prezes Zarządu, Lekarz Naczelny Marek Kokoszka Naszymi pacjentkami było już ok. 5 tys. kobiet. Mam nadzieję, że spośród wielu podobnych propozycji, AMAZONKI wybiorą ofertę Sanatorium Uzdrowiskowego „Wrzos” w Ciechocinku. Rehabilitacja po całkowitej mastektomii oraz po operacjach oszczędzających
jest jednym z najskuteczniejszych sposobów na odzyskanie pełnej sprawności psychofizycznej. Celem rehabilitacji jest powrót do poprzedniej jakości życia i pełnego komfortu fizycznego i psychicznego. Mówiąc inaczej, rehabilitacja fizyczna dotyczy następstw fizycznych leczenia chirurgicznego, chemio- i radioterapii. Do następstw fizycznych, poza utratą całej czy części piersi, zalicza się: ograniczenie ruchomości w stawach obręczy barkowej kończyny górnej po stronie operowanej, zmniejszenie siły mięśniowej, wady postawy, obrzęk limfatyczny kończyny, często długotrwały ból okolicy operowanej. W wyniku amputacji piersi zmieniają się warunki statyki tułowia (szczególnie u kobiet z dużymi piersiami), co może prowadzić do nieprawidłowej postawy – uniesienia lub obniżenia barku, przygarbienia, odstawania łopatki. Wszystkie te objawy są zmniejszane lub likwidowane przez
zastosowanie metod szeroko pojętej rehabilitacji fizycznej. Po usunięciu guza i węzłów chłonnych rehabilitacja ma na celu usunięcie obrzęku i usprawnienie kończyny górnej. Po odjęciu całej piersi rehabilitacja polega na uelastycznieniu mięśnia piersiowego i całej obręczy barkowej wraz z odcinkiem piersiowym i szyjnym kręgosłupa. Zapobiega bocznemu skrzywieniu kręgosłupa oraz nie dopuszcza do przyrośnięcia blizny do powięzi mięśniowej. Uruchomienie kończyny sprowadza się do mobilizacji mięśni i stawu barkowego przy zastosowaniu odpowiedniej terapii ruchowej. Terapia przeciwobrzękowa to głównie manualny masaż limfatyczny oraz drenaż pneumatyczny BOA. Uelastycznienie blizny polega na manualnym masażu z użyciem preparatów zmiękczających. Odpowiednio prowadzona rehabilitacja
jest w stanie wyeliminować obrzęk. Jest to jednak proces długotrwały i w dużej mierze zależny od stopnia ingerencji chirurgicznej oraz negatywnych skutków radioterapii. Ze względu na ogromną rolę czynnika psychicznego, rehabilitacja onkologiczna jest działaniem bardzo złożonym. Jej skuteczność jest tym większa, im bardziej uwzględnia holistyczne podejście do pacjenta. Następstwa w sferze psychicznej – to często lęk przed kalectwem i śmiercią, rozbiciem rodziny i występujący u kobiet po amputacji piersi kompleks „połowy kobiety”. Tymi problemami zajmuje się rehabilitacja psychiczna. Nasze pacjentki, podczas pobytu w Sanatorium „Wrzos”, mogą również liczyć na tego rodzaju wsparcie. Szczegółowe informacje dotyczące rodzajów pobytu oraz sposobu rezerwacji miejsc znajdują się na naszej stronie internetowej www.sanatorium-wrzos.ciechocinek.pl
87-720 Ciechocinek, ul. Leśna 2 tel. 54 283 3221 lub 600 90 20 44 www.sanatorium-wrzos.ciechocinek.pl
018047623
Sanatorium Uzdrowiskowe „Wrzos”
miasta kobiet
styczeń 2018
15
moda na stok
Królowa Śniegu Spodnie narciarskie Outhorn 170 zł
Gogle snowboardowe SMITH Squad Fire Split Chromap 400 zł
Kurtka narciarska JETTY BLOCK 700 zł
Śniegowce damskie MOON BOOT 300 zł
Odzież sportowa już dawno przestała być jedynie wygodna. Jeżdżąc na desce, nartach czy łyżwach możesz nie tylko świetnie się bawić, ale i świetnie wyglądać.
Zestaw snowboardowy Gala damski ROSSIGNOL 1100 zł R
E
E
K K
L
A A
M
M
A
A
196 - 29
DOSTARCZAMY dowody zdrady.
MOŻLIWOŚĆ PŁACENIA KARTĄ
www.detektyw24.net
3 444 000 52 322 22 22
SKUTECZNIE. DYSKRETNIE.
52
www.19629.pl 16 miastakobiet.pl –20% do i z Fordonu i poza miasto
Zadzwoń: 007781078
Zamów Taxi z aplikacji:
883 600 000
007999195
R
A może Ty też jesteś zdradzana? Sprawdź!
moda na stok Rękawice narciarskie 4F 90 zł
Łyżwy figurowe Spokey Paris 720 zł
Szal DIVERSE 45 zł
Czapka HOUSE 20 zł
WYBÓR : D o m i n i k a K u cha r s k a
Sweter z golfem MANGO 160 zł
R
R
E
E
Koszulka narciarska WED’ZE 80 zł
K K
L
Sweter MANGO 230 zł
A A
pomogą w weryfikacji wierności partnera – przestań żyć w niepewności!
ZADZWOŃ
007997393
A
A
Haze ART Studio zaprasza na: • sesje kobiece • ślubne sesje buduarowe • sesje ślubne • sesje narzeczeńskie • metamorfozy z wizażystką, stylistką i fryzjerką • sesje biznesowe
Licencjonowani detektywi 789-212-433
M
Życie to chwila, która rozpływa się jak mgła w porannym słońcu... zatrzymaj w fotografii to, co ulotne...
www.defenda.pl
Czytelniczki zapraszamy na bezpłatne konsultacje do naszych biur w Toruniu i Bydgoszczy
M
Marlena Hypszer www.hazeart.pl tel. 792 290 077 marlenahypszer@gmail.com Haze ART Studio zaprasza
miasta kobiet
kupon
10% 17
styczeń 2018
z tym ogłoszeniem 008068172
Centrum zabaw i trampolin PARK17
Kancelaria
temat
Otwieramy się
Adwokat Wiktoria Bojarska Radca Prawny Małgorzata Rybarczyk
na więcej!
Udzielamy porad prawnych z zakresu prawa karnego, rodzinnego i spadkowego, a także spraw odszkodowawczych i prawa łowieckiego. Prowadzimy stałą obsługę prawną podmiotów gospodarczych, działamy w postępowaniach sądowych i audytach prawnych.
Paintball laserowy, Laser room, tory sprawnościowe i jeszcze więcej atrakcji – to wszystko w Centrum zabaw i trampolin PARK17 w Bydgoszczy. Istniejące w Bydgoszczy od roku Centrum zabaw i trampolin Park17 przy ul. Chodkiewicza 17 nieustannie się rozwija. Już wkrótce udostępni kolejne 2000 m2 przestrzeni i zaoferuje nowe atrakcje na bydgoskiej mapie miasta dla dużych i tych mniejszych. Dzięki temu z poszerzonej oferty Parku17 skorzysta szerokie grono odbiorców – od organizatorów dziecięcych przyjęć urodzinowych po uczestników wieczorów kawalerskich i spotkań integracyjnych. Do tej pory PARK17 udostępnia 3-poziomowy małpi gaj, strefy trampolin, basen z gąbkami, ściankę wspinaczkową, szatnie z prysznicami oraz kawiarnię.
Na spotkania zapraszamy: w Bydgoszczy do siedziby przy ul. Czartoryskiego 19, lok 1, I piętro (budenek ZNP) oraz w filii w Łodzi, ul. Kopcińskiego 36/1 Telefon kontaktowy: 512 315 218 008048356
Usługi „skrojone na Twoją miarę”
008072744
Centrum zabaw i trampolin PARK17 ul. Chodkiewicza 17, 85-065 Bydgoszcz tel. 570 17 17 77, www.Park17.pl Otwarte 7 dni w tygodniu od 10.00 do 21.00
008011295
E
K
L
A
M
A
18
miastakobiet.pl
008042695
7
R
temat
Coco Chanel mówiła: „Zawsze wyglądaj tak, jakbyś miała spotkać miłość swego życia albo najgorszego wroga”.
My twierdzimy, że nareszcie jest to możliwe, dzięki rewolucyjnej metodzie jaką jest
MAKIJAŻ PERMANENTNY! Eliza Góralska, 26 lat.
PRZED
Mam delikatny typ urody i zawsze marzyłam, aby wyglądać trochę wyraźniej. Długo zastanawiałam się nad makijażem permanentnym, ponieważ bałam się przerysowania mojej subtelnej urody. Wybrałam salon Feminarium PCME z kilku powodów: opieka lekarza, sterylność narzędzi, bezpieczne barwniki z atestami medycznymi, ale przede wszystkim zwróciłam uwagę na doświadczenie i umiejętności osoby wykonującej ten odpowiedzialny zabieg.
PO
Po zabiegu czuję się piękna o każdej porze dnia i nocy, nie muszę się martwić o rozpływający się makijaż latem, rano w 10 minut jestem gotowa do wyjścia i mogę dłużej pospać. Zdecydowanie czuję się pewniej w każdej, nawet nieoczekiwanej sytuacji. Jedyne czego żałuję to tego, że tak długo zwlekałam z decyzją. NASZ EKSPERT: Maria Minicz – ekspert w dziedzinie makijażu permanentnego Jako kosmetolog z 15-letnim doświadczeniem i dyplomowana linergistka podczas ostatnich 8 lat wykonała ponad 3 tysiące zabiegów makijażu permanentnego. Jej wyjątkowa zdolność widzenia przestrzennego i doskonałe wyczucie koloru sprawiają,że każdy makijaż jest profesjonalnie dobrany,podkreślający piękno bez zbędnego przerysowania. Dzięki wysokiej jakości i najwyższym standardom usług, tysiące klientek spełniło swoje marzenie o wyraźnych oczach, brwiach czy ustach jak z okładek magazynów. Jej praca od wielu lat doceniana jest nie tylko przez zadowolone klientki,ale także polskie środowisko branży kosmetycznej.
Zapisz się już dziś na bezpłatną konsultację i „przymierz” swój makijaż. Sprawdź, jak możesz fantastycznie wyglądać! Zadzwoń teraz: 56/ 621 06 88 lub 793 017 636. Spełnij swoje marzenia i ciesz się pięknym wyglądem od samego rana aż do późnego wieczora, a nawet kiedy śpisz.
/Femianrium
FEMINARIUM BEAUTY CLINIC „Dom zdrowia”, Toruń,ul. Szosa Chełmińska 84/86 miasta kobiet styczeń 2018 19
008049766
email: recepcja@feminarium.com • www.feminarium.com
skrzydlate bohaterki Dużo się mówi o polskich pilotach, a o wspaniałych lotniczkach - grobowa cisza. Ale ja, zakręcona od śmigła, postanowiłam zrobić wszystko, żeby te kobiety nie zostały zapomniane. Z Jolantą Przybylak*, toruńską spadochroniarką, szybowniczką i pilotką, rozmawia Jan Oleksy
Dlaczego „babskie”? Dużo się mówi o polskich pilotach, a o wspaniałych lotniczkach - grobowa cisza. Wiadomo, baby do garów! Ale ja, zakręcona od śmigła, postanowiłam zrobić wszystko, żeby te wspaniałe kobiety nie zostały zapomniane. Zaczęłam kontynuować dzieło pilotki, inicjatorki Zlotów Polskich Lotniczek - Ireny Kostki. Tak rośnie cenne archiwum pełne dokumentów, dyplomów, zdjęć, książek lotów... Poświęciła się Pani ratowaniu życiorysów lotniczek? Wiele pięknych kart zapisały pionierki lotnictwa polskiego, od początku XX wieku. Potrafiły sprostać wymaganiom rygorów lotniczych, były wykształcone na równi z mężczyznami. Stawiały czoła wyzwaniom epoki, z godną podziwu ambicją pokonywały strach w walce z żywiołami przyrody, z piętrzącymi się przeszkodami natury materialnej i sprzętowej. Nie wahały się marzyć o lataniu, zrywając ograniczenia, które im do tej pory wyznaczało społeczeństwo. Trudne to były początki? Przełomem był lot pionierek w I Rajdzie Kobiet Dookoła Polski na trasie 3 tys. km w 1931 roku. To pilotki Wanda Olszewska i Maria Wardasówna oraz Danuta Sikorzanka i Maria Lierówna na samolocie PZL-5 pokonały bariery ograniczeń. Warto wspomnieć także prekursorkę toruńskich lotniczek Jadwigę Maćkowską, współzałożycielkę Koła Szybowcowego i Aeroklubu Pomorskiego, czy Annę Leską-Daab, która w 1939 roku szkoliła się w naszym aeroklubie, a w czasie wojny była pilotem i dowódcą eskadry kobiecej w Air Transport Auxiliary - pomocniczej służby RAF w Wielkiej Brytanii. To one łamały stereotypy myślowe, że kobiety nie mogą latać.
20
miastakobiet.pl
Tak przynajmniej twierdzili mężczyźni. Pani jest najlepszym przykładem na to, że kobiety mogą latać i - co więcej - odnosić sukcesy w tej dziedzinie. Co Panią ciągnęło do lotnictwa? Już jako dziecko chodziłam z dziadkiem, Stanisławem Kołodziejczakiem, na toruńskie lotnisko. Przed wojną był on baloniarzem, służył w słynnym I Toruńskim Batalionie Balonowym. Szacunek do lotnictwa wyniosłam z domu, więc do Aeroklubu Pomorskiego nie trafiłam przypadkiem. Można powiedzieć, że poszłam w ślady dziadka i po przeszkoleniu spadochronowym w kwietniu 1966 roku wykonałam swój pierwszy w życiu skok. Wszystko zaczęło się od spadochroniarstwa? Byłam za młoda, żeby latać na szybowcach, więc spadochroniarstwo stało się dla mnie naturalnym, pierwszym lotniczym etapem. Miałam 15 lat z groszami, gdy zapisałam się na kurs teoretyczny. Zaliczyłam na piąteczkę. W 1969 roku zostałam pierwszą toruńską spadochroniarką, która zdobyła Złotą Odznakę Spadochronową. Na koncie mam 109 skoków, ten ostatni oddałam 26 kwietnia 1970 roku na pokazach lotniczych w Toruniu. Skończyło się kontuzją. Wylądowałam prawidłowo, ale silny podmuch wiatru niespodziewanie wypełnił czaszę i pociągnął mnie po ziemi. Nie zdawałam sobie sprawy z powagi kontuzji, dopiero lekarz stwierdził, że nie będę już skakać, jeździć na rowerze i na nartach. Dzięki mojemu szefowi wyszkolenia inst. pil. Stanisławowi Akermanowi trafiłam do Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie. Tam w najlepszej klinice w Polsce „sierota spadochronowa” doszła do siebie. I zaczął się kolejny etap podniebnych przygód? Po kontuzji już nie skakałam, ale po dwuletniej rehabilitacji mogłam kontynuować szkolenie szybowcowe, które rozpoczęłam na obozie LPW I stopnia w 1968 roku pod okiem wielkiego lotnika inst. pil. Franciszka Rutkowskiego. Latałam, doskonaliłam umiejętności i zdobyłam Srebrną Odznakę Szybowcową. Mam drugą klasę pilota szybowcowego z licencją.
z d j ę c i a j ac e k s ma r z
Czuję się u Pani jak w muzeum - kawał historii toruńskiego i polskiego lotnictwa z kobietami w roli głównej... Wielki lotnik pan Ryszard Witkowski, gdy mnie odwiedził w wieku 90 lat, nazwał to miejsce: „Babskie lotnicze przytulisko na pięterku”. Bardzo mi się to określenie spodobało. To małe przytulisko jest moim królestwem.
atlas kobiet I zaczęła Pani szybować? Mając 18 lat zaczęłam latać na szybowcach, ale gdy na nasze lotnisko przyleciała na śmigłowcu znana pilotka wojskowa ppłk pil. Zofia Andrychowska - piękna kobieta w mundurze, dowódca pułku w Inowrocławiu - to zamarzyło mi się pójście do wojska, do lotnictwa. Trochę szalona decyzja. Szalona dziewczyna zgłosiła się do WKU i usiłowała dostać się do znanej szkoły lotniczej w Dęblinie. Ku zdumieniu egzaminatorów, pozytywnie przeszłam trudne, specjalistyczne i lekarskie testy. Niestety, do „szkoły orląt” w 1968 roku kobiet nie przyjmowano! Musiałam pogodzić się z tą decyzją, choć nie przyszło mi to łatwo. Co takiego jest w lataniu? Coś człowieka ciągnie... żeby zawisnąć między niebem a ziemią. Szczególnie jak przyjdzie wiosna, to odzywa się zew przestworzy. Czujesz, że przeszywa ciebie na wylot wiatr, przenika do głębi. Jesteś ptakiem - jesteś wolny. A w szybowcu, oczywiście po wyczepieniu, jest absolutna cisza. To prawdziwa awiacja, jesteś zjednany z powietrzem, wszystko od ciebie zależy. Patrzę nieraz na zdjęcia, na których jestem z moimi zapomnianymi, wspaniałymi koleżankami lotniczkami, one odleciały już do „niebieskiego aeroklubu”... I czuję się szczęśliwa. A były gorsze chwile? Szczególnie dramatyczny był ostatni lot na szybowcu, trasa Toruń-Lisie Kąty-Toruń, w ramach ćwiczeń do zdobycia Złotej Odznaki Szybowcowej. Za Lisimi Kątami, mając 1200 m wysokości, zaczęłam się dziwnie czuć i trząść. Ocknęłam się na 700 metrach. Modliłam się, aby bezpiecznie wylądować. Prosiłam przez radio o lądowanie z prostej. Dokładnie nie wiem, jak wysiadłam z tego szybowca, pomógł mi mój wspaniały inst. pil. Edek Janowski. Okazało się później, że były to pierwsze sygnały niskich poziomów cukru. Nie przeszłam lotniczych badań. „Niezdolna do lotów i skoków”. I do dziś żyję z tym wyrokiem. To był koniec latania? Samodzielnego tak, ale niech pan nie myśli, że już nie latam. Ostatnio 42 minuty spędziłam w powietrzu, oczywiście z instruktorem. Było to w pięknej górskiej szkole szybowcowej w Międzybrodziu Żywieckim na corocznym spotkaniu Miłośników Żaru i Zlotach Polskich Pilotek zwanych Aerosabatami. Te chwile dają siłę do dalszego działania, pomimo ułomności zdrowotnych i „jesieni życia”. Szkoda, że nie spełniło się moje marzenie - zdobycie uprawnień instruktora lotniczego. Natomiast zdobyła Pani licencję pilota. Jestem pilotem samolotowym III klasy. Moim marzeniem było samodzielne latanie na CSS-13, popularnym „kukuryźniku”. Dzięki inst. pil. Edwardowi Sosnowskiemu poznałam sztukę latania na tym samolocie. Gdy pierwszy raz samodzielnie poleciałam na nim..., to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Z tego samolotu wykonałam swój pierwszy skok spadochronowy i na nim odbyłam również ostatni przed kasacją lot nad Toruniem. We wrześniu 1974 roku ,,Papaja”
- jak też potocznie nazywano CSS-a - porąbano na kawałki, bo skończył mu się resurs. Tak wtedy było. Ze szczątków mojego ukochanego samolotu udało mi się uratować wolant, czyli drążek sterowy, i wysokościomierz - moje największe pamiątki. To niezwykle cenne eksponaty w „babskim” muzeum. Przyznaję, że o pilotach wiemy dużo, Żwirko i Wigura, Dywizjon 303, ale o pilotkach niewiele... Bardzo szanuję wszystkie lotniczki, bo one musiały pokonać wiele ograniczeń i ciągle udowadniać, że potrafią więcej niż mężczyźni. Chcę uratować od zapomnienia ich historię. Nie myślę o sobie, choć mój dorobek jest duży - mam srebrną i złotą odznakę - ale o pionierkach, które wielkie sukcesy osiągały w trudnych czasach. Aktualnie opracowuję historię powojennych lotniczek, mam już przygotowanych 65 biogramów. Taka misja? To mnie ruszyło! Dziewczyny musiały nieraz cały dzień czekać, żeby na końcu polecieć pięć minut - bo babą jesteś! Ale nie mam tego za złe, to była świetna szkoła życia. Po pierwsze - uczyła pokory, a po drugie - odpowiedzialności i cierpliwości. Składając drugiej osobie spadochron, bierzesz na siebie całą odpowiedzialność za jej życie. Wystarczy spojrzeć sobie w oczy. A to rodzi prawdziwą przyjaźń? Ta prawdziwa lotnicza trwa i trwa. Od dawna zastanawiały się wielkie lotniczki - siostry Pelagia Majewska i Irena Kostka - podczas wspólnego przelotu, co będą robić, jak nie będą mogły latać? - Będziemy się spotykać i wspominać! Tak powstały zloty nazwane przekornie Aerosabatami? Organizując Zloty Polskich Lotniczek im. Ireny Kostki, zwane Aerosabatami, chcemy utrwalać pamięć o kobietach - lotniczkach, które umiłowały przestrzeń, latanie, szybowanie. A dzięki zlotom jesteśmy o 10 lat młodsze! W tym roku odbył się już XX zlot w Gdańsku, a teraz myślimy o następnym, który zorganizowany będzie w Lisich Kątach przez Aeroklub Nadwiślański, z pilotką seniorką Lusią Kaczorek na czele, w ramach 100-lecia polskiego lotnictwa i odzyskania niepodległości. Moim marzeniem jest dokończenie biografii współczesnych lotniczek i zorganizowanie wystawy ,,Polskie lotniczki w stuleciu” z wymarzonym albumem. Liczymy na pomoc władz i sponsorów. Zadośćuczynienie za zapomnienie? A także pewne zobowiązanie, złożone znanej pilotce Jadwidze Piłsudskiej-Jaraczewskiej, córce marszałka, i ppłk pil. Halinie Kamińskiej-Dudek, która w liście do nas pisała te słowa: „Kobiety, które umiłowały przestrzeń i szybowanie, to nie czarownice, tylko skrzydlate bohaterki, chronicie nas i nasze dokonania od zapomnienia. Przypominacie, że kobiety na równi z mężczyznami stawiały i stawiają czoła wyzwaniom epok, że sprostałyśmy niełatwym wymaganiom, wzlatując w przestworza...”.cp
*Jolanta Kołodziejczak Przybylak - ur. w Toruniu w 1949 r., skoczek spadochronowy z licencją I klasy - 109 skoków; pilot szybowcowy II klasy z licencją, pilot samolotowy III klasy. Posiada Złotą Odznakę Spadochronową nr 447, Srebrną Odznakę Szybowcową nr 3967. miasta kobiet
luty 2018
21
tabu
Inspiruje mnie to, jak mój syn układa sobie życie po tym, co się stało. Pokazuje, że po śmierci bliskiej osoby można się pozbierać. Nawet jeśli się ma tylko 10 lat. Dużo się od niego uczę. Z Julią Rozworowską*, mamą 10-letniego Krzysztofa, z którym tworzy projekt „Mój tata mieszka w innym świecie”, rozmawia Mariusz Sepioło zdjęcia monik a buńkowsk a
Anioł, który ćwiczył kung-fu Czym się Pani zajmuje? To złożona sprawa. Jak to? Można powiedzieć, że porządkuję ludzkie relacje. Jestem agentką ubezpieczeniową, mam też certyfikat trenera biznesu. Współpracuję z firmami, szkolę ludzi, jak sprzedawać, ale także odnajdywać się w trudnych sytuacjach. Żeby móc z kimkolwiek rozmawiać o jego problemach, najpierw trzeba być pogodzonym ze sobą. Certyfikat trenera to tylko dokument, najważniejsze jest życiowe doświadczenie i to, czy potrafimy je wykorzystać. Jak Pani je wykorzystuje? Traktuję każdy dzień jak nowe wyzwanie. Kiedy się budzę, zawsze staję przed wyborem. Albo będę zła, bo na dworze pada deszcz, albo stwierdzę: niech pada, przynajmniej będę miała czysty samochód. Staram się, żeby „szklanka zawsze była do połowy pełna”. Co nie znaczy, że nie mam chwil zwątpienia, spadków formy. Zdarzało mi się kłócić z losem. Na przykład wtedy, pięć lat temu...
22
miastakobiet.pl
…kiedy zginął Dariusz, Pani mąż, tata pięcioletniego wówczas syna, Krzysztofa. Został wyłowiony z Brdy. Trzy tygodnie po tym, jak w tej samej rzece utopił się Irlandczyk, który przyjechał do Polski na mecz piłki nożnej. Trwało Euro 2012. Wokół tego Irlandczyka zrobiło się wielkie medialne zamieszanie. O Darku nie mówił nikt.
„Ale jak to?”. Wtedy powiedziałam prawdę. Krzyś był już na etapie, w którym rozumiał, co to znaczy. Innym dzieciom wydaje się, że jeśli ktoś nie żyje, to znaczy, że śpi i za chwilę otworzy oczy. Może zabrzmi to głupio, ale chwilę przed wypadkiem zdechł ukochany kot Krzysia. I dlatego syn już wiedział, że kiedy ktoś umiera, to już nigdy nie otworzy oczu.
Co się wydarzyło? Do dziś tego nie wiem. Nie chcę o tym mówić. Było wiele hipotez. Ja wierzę, że był to nieszczęśliwy wypadek. Tego dnia Darek miał odebrać Krzysia z przedszkola. Nie przyszedł.
Co było dalej? Najgorsze były pierwsze trzy miesiące. Pojawiały się łzy. Musiały być. Krzyś płakał na lekcjach religii, kiedy coś mu się skojarzyło, albo przy okazji Wszystkich Świętych. Takie momenty są do dzisiaj, choć z biegiem czasu jest ich mniej. Potem zaczął opowiadać różne ciekawe historie i fantazje. Mówił np.: „Chciałbym być wiatrem, bo nigdy bym nie umarł”. Albo: „Zostawię włączoną bajkę w telewizorze, żeby tata mógł sobie później obejrzeć”. Na początku tych historyjek tylko słuchałam. Potem zaczęłam je spisywać. Tak powstał nasz wspólny projekt „Mój tata mieszka w innym świecie”. Razem napisaliśmy książkę i prowadzimy stronę na Facebooku, na której publikujemy krótkie teksty.
Jak powiedziała Pani o wszystkim synowi? Nie powiedziałam mu od razu. O tym, co się stało, dowiedziałam się we wtorek wieczorem. W środę rano razem z panią psycholog opracowywałam sposób przekazania Krzysiowi tej wiadomości. Chciałam sobie wszystko poukładać. W końcu usiadłam przed nim i powiedziałam: „Wydarzyło się coś, co sprawi, że tatuś zawsze będzie z tobą. Będzie widział, jak się bawisz, śmiejesz się, jak broisz”. Krzyś zapytał:
008053255
temat
R
E
K
L
A
M
A
USŁUGI PRAWNE ODCHODZĘ Długo nie wypowiadałam tego słowa. Ono nawet nie funkcjonowało w mym umyśle. Na początku chciałam tylko wyjść. Trzasnąć drzwiami i uciec gdzieś przed siebie. Nieważne gdzie. Tylko teraz, zaraz. Ale nadal siedziałam nieruchomo, wysłuchując kolejnej awantury, obelg, krzyków. Tak, później już tylko słuchałam. Nie miałam siły na walkę. Z góry wiedziałam, że moje argumenty nie przebiją się przez jego furię i szał. To nie miało sensu. I wtedy przestałam słuchać. Wyłączyłam się. Marzyłam tylko o tym, żeby zniknąć. Zniknąć na zawsze. Odejść. Odejść..??? Zakiełkowało nieśmiało. Jak to ODEJŚĆ?! Aż zakłuło w sercu…
szacunku, troski, bezpieczeństwa. Czy warto tak je i siebie oszukiwać? Lepiej za wszelką cenę wytrwać? Dla dobra dzieci?
WARTO ZADBAĆ O SWÓJ BLASK Często inwestujemy w swój wygląd zewnętrzny, ale nie dbamy o swoje wnętrze. Chodzimy więc do salonu kosmetycznego, fryzjerskiego, klubu fitness. Chcemy czuć się piękne i zadbane. Ale piękno przede wszystkim wypływa z wnętrza. Żaden zabieg, kosmetyk nie zastąpi blasku oczu, promieniejącego uśmiechu. A taki szczegół każdy zauważy. „Ależ promieniejesz…” słyszymy, kiedy jesteśmy szczęśliwe, kiedy kochamy i jesteśmy kochane. Dajmy sobie możliwość zadbania o swój rozwój. Odświeżmy swoje pasje. Zacznijmy planować i marzyć. I konsekwentnie realizować swoje zamierzenia.
ROZWÓD?
Przecież nie mogę odejść, bo…
NIE JESTEŚ SAMA,
…nie poradzę sobie sama Nie dam rady finansowo. Przecież nie pracuję. To on nie pozwala mi na pracę. Mam siedzieć w domu i zająć się garami i nie wydziwiać. On nie będzie mnie przecież pilnował w tej robocie. Zresztą, kto by Cię przyjął? – szydził. …lepiej dla dzieci, żebyśmy byli pełną rodziną Uśmiechniętą, zabawną, dającą poczucie bezpieczeństwa i możliwość prawidłowego rozwoju. Ale przecież jest dokładnie odwrotnie. Ciągłe awantury, krzyki, alkohol, niepewność… Młodszy syn coraz bardziej zamyka się w sobie. Starszy wielokrotnie prosił – mamo, ja nie chcę tak żyć. Przekonywałam – przecież to Twój ojciec, kocha, nie potrafi sobie poradzić ze sobą, ale kocha was.
WIEMY CO CZUJESZ…
POMAGAMY, WSPIERAMY,
NAJTRUDNIEJSZA DECYZJA W ŻYCIU
Rozstanie. Trudno to udźwignąć w pojedynkę. Nie Ty sama przeszłaś taką drogę. Warto jest skorzystać z pomocy specjalisty. Dorota Musierowicz, koordynator biura Kobieta i Rozwód w Bydgoszczy: „Czasami, kiedy Twoje życie się sypie, znajomi i rodzina odwracają się od Ciebie, brakuje im czasu i zrozumienia. Nie chcą stać pomiędzy Tobą a Twoim partnerem, mężem. To nie tylko test przyjaźni. To też test Twojej siły. Bo w tym momencie najważniejsze jest szczęście Twoje i Twoich dzieci. Twoje życie. Trzeba o tym pamiętać w każdej chwili. Warto też sięgać po dostępną pomoc i możliwości. Wzmocnić siebie od środka. Poczuć pewność działania. Dobrze się przygotować. Zaplanować każdy krok. Zabezpieczyć swoją przyszłość. Tym zajmują się nasi specjaliści, którzy pomogą Ci wejść w ten zakręt, pokonać go razem, tak aby odzyskać to, co najważniejsze: SIEBIE. W naszym centrum rozwodowym można skorzystać z profesjonalnej opieki psychologa, terapeuty, mediatora, prawnika czy detektywa. To firma stworzona przez kobiety dla kobiet. Wiemy, co czujesz i pomożemy Ci przez to przejść”.
DORADZAMY.
CENTRUM ROZWODOWE
„Odchodzę”– powiedziałam głośno. Zdecydowanie. Pewnie. Zapadła cisza. Cisza pełna zaskoczenia. Cisza pełna nadziei. Cisza pełna spokoju.
SZCZĘŚLIWA MAMA TO SZCZĘŚLIWE DZIECI Nasze życie leży w gruzach. Nic nie jest tak jak dawniej, jak miało wyglądać. „Dam sobie radę” powtarzasz, ale już sama przestajesz w to wierzyć. I Twoje dzieci to widzą. Słyszą kłótnie. Płaczą z Tobą. Nie widzą tego, czego wiedzieć i uczyć się powinny: miłości,
REGIONALNE BIURO KOBIETA I ROZWÓD w Bydgoszczy ul. Magdzińskiego 8/2
tel. 505 87 57 57
miasta kobiet
www.kobietairozwod.pl
008011281
styczeń 2018
23
tabu Fragment z Waszej książki: „Jest wiele terapii i indywidualnych metod radzenia sobie z traumą. Nie jestem od pisania o nich. Niech wypowiadają się specjaliści. Ja jedynie mogę napisać, jak było u nas. Ból i stratę czuło każde z nas. Każde z nas inaczej”. Dopiero po otrząśnięciu się z szoku i odrzuceniu postawy „jestem najsilniejszą kobietą na świecie” dotarło do mnie, że informacja o śmierci taty Krzysia nie była kiepskim żartem. Dzisiaj już wiem, że żałoba nie przez przypadek trwa rok. Trzeba przejść przez różne etapy straty. Na przykład widzenie zmarłej osoby na ulicy to jest jeden z takich etapów. Ale emocje to jedno, a działanie to drugie. Mogłam się załamać, zamknąć w tej swojej tragedii przed światem. Jednak wtedy moje dziecko zamknęłoby się razem ze mną. Postanowiłam więc: będę żyć. Pokażę Krzysiowi, że można. On przeszedł przez ten trudny okres bardzo dzielnie. Z czasem sam nawet zaczął „szukać mi męża”. Oglądał się na ulicy za panami i sprawdzał, czy mają obrączki na palcu. W czerwcu tego roku ponownie wyszłam za mąż. Krzyś zaakceptował mojego nowego partnera. Zapytał nawet, czy może się do niego zwracać „tato”. Bo przecież ma „dwóch tatów, jednego tutaj, a jednego w niebie”. Jak radziła sobie Pani jako samotna mama? Na początku było mi ciężko. Krzyś mi pomagał. Wiele sam rozumiał, wydoroślał już jako pięciolatek. Do tej pory zostało mu umoralnianie mnie i mówienie o trudnych rzeczach w prosty sposób. Np.: „Mamo, nie musisz odbierać tego telefonu. Teraz jesteś ze mną”. Spacerowaliśmy wtedy po starym mieście i miałam sześć nieodebranych połączeń. Krzyś się zdenerwował: „Mamo, czy ci ludzie nie wiedzą, że nam przeszkadzają?”. „Nie wiedzą, Krzysiu”. „To im to powiedz!”. Dużo się od niego uczę. Czego na przykład? Szczerości i prostoty w tym, co się mówi i robi. Krzyś ma własne zdanie, a ja pozwalam mu je wygłaszać. Kiedy próbowałam go zarazić bieganiem i truchtaliśmy co rano dookoła bloku, za drugim razem, zmęczony i znudzony, rozbroił mnie stwierdzeniem: „Mamo, ja wiem, że chciałem być sportowcem, ale teraz chcę być po prostu szczęśliwym człowiekiem”. Krzyś wie, że wszystko może mi powiedzieć. Ale wie też, że jeśli nie chce się zwierzać, to nie musi. Nie jestem dla niego ani litującą się „matką Teresą”, ani kimś, kto układa mu życie na siłę. Mam wrażenie, że Krzyś, mimo swoich 10 lat, poznał już gorszą stronę życia. Wie, że w życiu nie jest tylko różowo, bardzo mu się to nie podoba. Walczy o to, by było nam lepiej. I żebym się nie poddawała. Jak zaczął się Wasz projekt „Mój tata mieszka w innym świecie”? Kiedyś jechaliśmy samochodem i zaczęliśmy rozmawiać o tych jego „złotych myślach”, które od jakiegoś czasu notowałam. Od razu wymyślił tytuł. Postanowiliśmy, że Krzyś będzie swoje przemyślenia nagrywał, a ja będę je spisywała. Brał więc dyktafon, wychodził
24
miastakobiet.pl
na balkon i po prostu mówił. Na przykład tak: „Każdy człowiek powinien mieć rodzinę. Nie zawsze jest tak, że jest taka z więzów krwi. Czasami jest ona z miłości. Można ją nazwać również rodziną z przyszycia. Ja osobiście mam bardzo dużą rodzinę. Mam babcię, mamę mojego taty. Ta babcia ma na imię Irena. Mieszka razem z dziadkiem Frankiem w Lipnie. Zawsze mówi do mnie mój aniołku. Mama mojej mamy jest już w niebie i pewnie słucha tam przez cały czas: Kawiarenki, tatatatam. Mam też babcię Marię - tzn. naszą sąsiadkę, która czasami się mną zajmuje. Gdy pokłóciłem się z mamą, to szłem, tzn. szedłem, do babci Marii i się skarżyłem na mamę. Niestety, zawsze mówiła, że mama ma rację i przestałem się skarżyć”. A o czym jest książka? O życiu. O codziennych sytuacjach i problemach, z którymi się spotykamy. Jest pisana z perspektywy Krzysia, 10-letniego chłopca. Ja jestem jedną z bohaterek. Narrator opowiada na przykład o rodzinie. Że to jest tak, jak z ruchem ulicznym: jeśli jedzie się niezgodnie z przepisami, to może dojść do kraksy. Tę metaforę, tak jak każdą inną, Krzyś wymyślił sam. Piszecie o bardzo intymnych sprawach. Zastanawiałam się, czy za kilka lat Krzyś nie uzna, że to, co napisaliśmy, było zbyt osobiste. Konsultowałam się z kilkoma psychologami. Jeden z nich powiedział np., że nasze pisanie jest dobrym sposobem na poradzenie sobie z traumą. Postanowiłam też porozmawiać o tym z synem. Stwierdził: „Napisaliśmy? No. To niech tak zostanie”. Dlatego zgłosiłam się do kilku instytucji, którym proponuję publikację. I czekamy. Wydanie książki nie jest takie łatwe. Szczególnie tak osobistej książki. Co było najtrudniejsze podczas powstawania tekstów? Trudne było pisanie opowiadania na jeden z konkursów literackich. Jest o tacie Krzysia i nosi tytuł „Gdyby anioły chodziły do szkoły”. Wcześniej słuchaliśmy wspólnie piosenki „Bieszczadzkie anioły” Starego Dobrego Małżeństwa. To leci tak: „Anioły są takie ciche/ Zwłaszcza te w Bieszczadach/ Gdy spotkasz takiego w górach/ Wiele z nim nie pogadasz”. Zainspirowaliśmy się, Krzyś bardzo się otworzył. Oboje ryczeliśmy jak bobry. Zaczęliśmy pisać. „Ulubiona piosenka mojej mamy mówi, że: Anioły są całe zielone i mieszkają w Bieszczadach. Mój nie mieszka w górach. I wcale nie jest zielony. Tego anioła poznałem dwudziestego piątego kwietnia 2007 roku. Choć wcale tego nie pamiętam. Byłem wtedy bardzo małym chłopcem. On był ode mnie o dwadzieścia osiem lat starszy. Był szczupły, o wiele ode mnie wyższy. Miał sto osiemdziesiąt siedem centymetrów wzrostu. Jego ciało było wysportowane. Ciężko nad tym pracował. Dużo biegał i ćwiczył sztuki walki (…). Teraz ten anioł, choć jest bardzo daleko, jest też bardzo blisko. Na co dzień być może nadal ćwiczy kung-fu, biega i gra na komputerze. Nikt tego nie wie. Ludzie mają różne anioły. Są ich pewnie miliardy”.
Swoje teksty publikujecie na Facebooku. Po co? Liczymy na to, że nasza historia pomoże innym przepracować ich własne tragedie. Ostatnio napisała do nas mama dwóch dziewczynek, która też straciła męża. Wyraziła wdzięczność, że taki projekt w ogóle powstał. Mocno wierzę w to, że jeśli nosi się w sobie jakiś problem, to pisanie o nim pomaga. Warto to z siebie wyrzucić, podzielić się ze światem. Chcę zaznaczyć, że w naszych tekstach nie ma pouczania. Jest tylko opowieść. Tekst, z którym ktoś może, choć nie musi się utożsamić. Znaleźć własny sposób na przeżycie straty na podstawie cudzych doświadczeń. A co pisanie książki dało Wam? Krzysiowi dało to możliwość rozwoju. Bardzo się dzięki temu rozgadał. Oprócz tego mógł lepiej poznać tych, którzy pojawiają się w książce jako bohaterowie. Któregoś dnia zapytałam go, czy zna mojego drugiego męża na tyle dobrze, żeby o nim pisać. Poszedł więc do niego i zrobił z nim wywiad, żeby dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Mnie książka dała okazję do poznania mojego dziecka od zupełnie innej, nowej strony. Kiedy dziś odebrała Pani telefon od Krzysia, nazwała go Pani - „mistrzu”. Bo Krzyś jest takim moim mistrzem. Wszystko próbuje wiedzieć najlepiej. Oczywiście ma swoje wady. Sam jest leniuchem, a potrafi rozliczyć panią nauczycielkę z pięciominutowego spóźnienia. Inspiruje mnie to, jak układa sobie życie po tym, co się stało. Pokazuje, że po tragedii można się pozbierać. Nawet jeśli się ma tylko 10 lat.cp
*Julia Rozworowska agentka ubezpieczeniowa i certyfikowana trenerka sprzedaży. Mieszka w Bydgoszczy. Mama 10-letniego Krzysztofa, z którym tworzy projekt „Mój tata mieszka w innym świecie”. Wspólnie z synem napisała książkę oraz prowadzi fanpage na Facebooku o tej samej nazwie.
temat
008076748
E
K
L
A
M
miasta kobiet
A
styczeń 2018
25
008055779
R
Dziesiątki po przejściach Kobiety siedzą w „życiowej poczekalni” i czekają na ideał z rynku wtórnego - mężczyznę, który przekonał się już, że warto być bardziej kompromisowym, trochę odpuścić. Z socjolożką dr Anną Wójtewicz* rozmawia Mariusz Sepioło
Co to znaczy, że kobiety są w „życiowej poczekalni”? W artykule „Kobiety w życiowej poczekalni, mężczyźni w poprzednim stuleciu” przyglądałam się postawom osób w wieku 20-30 lat. Ludziom, którzy albo od urodzenia mieszkają w mieście i tu rozpoczynają studia, albo przeprowadzają się w tym celu z mniejszych miejscowości. O uniwersytecie mówi się żartobliwie, że to „rynek matrymonialny”. Podjęłyśmy decyzję o studiach, więc gdzieś w głowie odroczyłyśmy moment założenia rodziny. Jednocześnie w pakiecie ze studiami dostałyśmy więcej czasu, by znaleźć odpowiedniego partnera. Studia to również czas, w którym w wielu przypadkach kończą się długoletnie relacje jeszcze z czasów szkoły średniej. Nagle stajemy się wolne. Możemy poszukiwać i selekcjonować. Dlatego okres studiów to jeden z elementów, które składają się na bycie w „życiowej poczekalni”. Drugi element jest związany z procesem selekcji. Kobiety trochę się na tę „poczekalnię” same skazują, a trochę skazuje je na nią współczesny świat. To znaczy? Rozpisują na przysłowiowej kartce „za” i „przeciw” dla każdego potencjalnego partnera. Wybierają, często bardzo długo, odrzucając kolejne opcje. Szukają „księcia z bajki” i tworzą
26
miastakobiet.pl
sobie wyobrażenia o kandydacie idealnym, który często nigdy się nie zjawa. Jednocześnie współczesny świat daje im na te poszukiwania czas. Kobiety przyzwyczają się do stylu życia singielki, stają się też nierzadko coraz bardziej samodzielne. Bo studiowały, pracują, są niezależne, same spłacają kredyt na mieszkanie i nikt im nie powinien mówić, jak mają żyć. Zaczynamy funkcjonalnie przypominać mężczyzn, w czym oczywiście nie ma nic złego, tyle tylko że ten rodzaj w pełni uprawnionej niezależności czyni nas sporym wyzwaniem. I na tej drodze napotykamy jeszcze fakt, że dziś ludzie wchodzą w relację i trwają w niej, dopóki odpowiada to obu stronom i obie strony chcą ją utrzymać. Anthony Giddens nazywa to „czystą relacją”. Jeśli mężczyzna czuje się w tym jak piąte koło u wozu, to może chcieć szybko się z tego wypisać lub w ogóle będzie obawiał się wejścia w związek. Problemem jest to, że status, rzeczywistość i możliwości życiowe kobiet bardzo zmieniły się w ostatnich 100-150 latach. Jesteśmy zupełnie innymi osobami niż nasze matki czy babcie i bardzo dobrze odnajdujemy się we współczesności. A „mężczyźni w poprzednim stuleciu”? Współcześni mężczyźni zostali wychowani w poczuciu, że powinni wybierać kobiety co prawda nowoczesne, ale wypełniające też
pewien tradycyjny model kobiecości. Owszem, kobieta może sobie studiować, rozwijać się, ale czerpać z owoców swojego wykształcenia, czyli podejmować pracę - już niekoniecznie. Wciąż można spotkać się z XIX-wiecznym oczekiwaniem, żeby kobieta była „godną reprezentantką męża”, tak by mógł powiedzieć: mam piękną, wykształconą żonę, która dobrze wypada w towarzystwie, a jednocześnie wspaniale dba o dom. Z kolei takie wyobrażenia wpędzają kobiety we frustrację i powodują, że wolą sobie być w tej swojej „poczekalni”. Jak w ogóle wybieramy partnerów? Istnieje teoria, według której odbywa się to na zasadach przypominających tarczę strzelniczą. Na tarczy w centrum znajdują się osoby, które można by uznać za przysłowiowe dziesiątki, a na obrzeżach jedynki. Dzieli je pewien dystans. Kobieta-dziesiątka poszukuje ideału, czyli mężczyzny-dziesiątki. Ale wiąże się zwykle co najwyżej z męską dziewiątką lub ósemką. Czyli osobą, która znacząco nie odbiega od niej pod względem statusu ekonomicznego, wykształcenia i stylem życia. Generalnie, jesteśmy w stanie zaakceptować odmienność partnera tylko o dwa „stopnie”, nie o dziewięć. Poza tym świat nie składa się z dziesiątek i trzeba to zaakceptować, nawet kiedy nam się wydaje - czasem całkowicie
kobieca perspektywa niesłusznie - że sami nią jesteśmy. Część kobiet czeka też na dziesiątkę z rynku wtórnego, czyli taką, która przekonała się, że może warto być bardziej kompromisowym i trochę odpuścić. Dziesiątkę, która nabrała pokory.
To seksistowskie sformułowanie jest wynikiem wychowania i dojrzewania w patriarchalnym społeczeństwie. Nawet jeśli mężczyzna ma zupełnie inne oczekiwania wobec kobiet, to niekiedy w swoim środowisku nie może się do tego przyznać, bo od razu przestałby być akceptowany. Mając dzisiaj równościowe poglądy można się nawet narazić na posądzenie o homoseksualizm. A w pewnych środowiskach nie ma nic gorszego, niż takie podejrzenie. Jakiś czas temu na Facebooku pojawiła się informacja o mężczyźnie, który powiedział: ja swojej żonie nie „pomagam” w domu, ja się z nią równo dzielę obowiązkami. Obok pozytywnych komentarzy, głównie od kobiet, znalazły się teksty hejterskie, podważające tożsamość seksualną tego mężczyzny. Wzrastanie w danej grupie czy środowisku bardzo wpływa na kształtowanie się oczekiwań wobec przyszłego partnera.
A męskie dziesiątki? Chętniej wiążą się z kobiecymi dziewiątkami i ósemkami, ale od dziesiątek raczej stronią. Dlaczego? Bo dziewiątki i ósemki będą podobne pod względem aspiracji, statusu i wykształcenia, ale nie tak bardzo niezależne i autonomiczne, jak dziesiątki. Będą co prawda chciały pracować, ale jednocześnie będą gotowe za kilka lat zająć się wychowaniem dzieci. Co kształtuje nasze wyobrażenia o partnerze i życiu w związku? Na pewno wychowanie. To, z jakiego modelu rodziny się pochodzi, jakie wartości wyznawano w domu. Także jakie było podejście do religii. Ma to wpływ na oczekiwania wobec sformalizowania związku, wychowania dzieci czy nawet rodzaju ślubu. Oczywiście jest różnica między deklaracją, według której większość katolików wystrzega się np. seksu przed ślubem, a praktyką pokazującą, że niemal nikt tego nie przestrzega. Mimo to sfera wiary ciągle ma wpływ na to, jakie wartości wnosimy do relacji z drugim człowiekiem. Kolejna sprawa to status społeczno-ekonomiczny, a w przypadku ludzi młodych - perspektywy. Może brzmi to stereotypowo, ale tak jest: spośród studenta prawa i studenta socjologii większość kobiet wybierze tego pierwszego. Mężczyźni z kolei dokonują innej kalkulacji. Psychologia ewolucyjna mówi, że szczególnie w początkowym etapie relacji, zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, liczy się wygląd. Nie tylko kwestia zadbania i ubioru, ale przede wszystkim proporcje ciała czy wygląd skóry. Na drugim miejscu u mężczyzn pojawia się wiek. Cenią kobiety młodsze, średnio o cztery lata. Dopiero potem zaczyna się etap bardziej refleksyjny, w którym zastanawiamy się nad doborem partnera.
E
Jak niekompatybilność wyobrażeń wpływa na związek dwojga ludzi? Widać to choćby w podziale obowiązków. Z badań Magdaleny Żadkowskiej, a wcześniej Jeana-Claude’a Kaufmanna wynika, że jeśli zapytać partnerów, jak dzielą obowiązki domowe, oboje odpowiedzą: po równo. W rzeczywistości okazuje się, że 1/3 wykonuje on, 2/3 - ona. W przypadku mężczyzny wynika to z doświadczeń życiowych, wychowania. A w przypadku kobiety z oczekiwania, z którym weszła do związku - że prawdopodobnie mężczyzna nie będzie robił nic. A jednak znalazła go, zbudowali związek, a on robi „cokolwiek” - więc dla niej już jest świetnie. Taka ciekawostka: kiedy na rynku pojawiły się zmywarki, wszyscy mówili, że będzie to ogromny przełom, bo obowiązek zmywania nie będzie spadał wyłącznie na kobiety. Kiedy sprawdził to Jean-Claude Kaufmann, okazało się, że zmywarka jest właśnie tym jedynym sprzętem, którego mężczyźni w domu nie dotykają. Żadnej rewolucji nie było, to kobiety musiały wkładać i wyciągać naczynia. To przykład i śmieszny, i straszny. Ale prawdziwy.cp
Jak wpływa na to nasze wychowanie? Chłopcy wykonują najczęściej tzw. czynności brudne, czyli wynoszenie śmieci. Bardzo rzadko są to czynności wykonywane z matką. Uczy to traktowania kobiecej pracy, jako tej „niższej”, „gorszej”. Na zajęciach zapytałam studentów, czyja praca zawodowa jest „ważniejsza”: kobiet czy mężczyzn? Prawie wszyscy, a w grupie większość to studentki, uznali, że mężczyzn. Pytam: dlaczego? Bo „mężczyzna musi utrzymywać żonę i rodzinę”, „mężczyzna pracuje, bo musi, a kobieta dla przyjemności”. Aż trudno uwierzyć, że takie stereotypy pojawiają się w dyskusji akademickiej. Łatwo sobie wyobrazić, że w codziennym życiu mężczyźni też myślą: „Ja pracuję naprawdę. W związku z tym należy mi się np. więcej odpoczynku albo czasu na hobby”. Kobieta po pracy może jeszcze wrócić i ugotować obiad. W tym momencie przejawia się to, jak bardzo mężczyźni są z „poprzedniego stulecia”. Bo kobieta, jak wspomniałam, nie jest już dzisiaj kobietą z pokolenia ich mam i babć.
*Dr Anna Wójtewicz adiunkt w Zakładzie Badania Jakości Życia (w latach 2012-2015 w Zakładzie Polityki Społecznej), doktor nauk humanistycznych w zakresie socjologii, specjalność: socjologia ciała. Obszary zainteresowań: socjologia ciała, socjologia zdrowia i medycyny, polityka zdrowotna i promocja zdrowia, edukacja zdrowotna, socjologia i antropologia płci oraz socjologia konsumpcji.
Ale już w przypadku dziadka, ojca i syna te różnice wcale nie są takie duże. Syn, czyli mężczyzna współczesny, tak naprawdę chce pod pewnymi względami - pomijając dostęp do technologii - żyć tak samo, jak jego dziadek i ojciec. A z czym się zderza? Kobiety dziś chcą konsumować efekty pracy, którą włożyły w swój rozwój. Są lepiej wykształcone
Pisze Pani, że na forach internetowych często pojawia się określenie, że kobieta powinna być „damą w salonie, kucharką w kuchni i dziwką w sypialni”. K
L
A
M
A
Grzymały-Siedleckiego 10 /kawiarniakogelmogel
KAWIARNIA RODZINNA
z salą zabaw dla dzieci
miasta kobiet
grudzień 2017
27
008025199
R
od mężczyzn, czytają więcej książek, częściej partycypują w kulturze. Mamy do czynienia z rosnącą polaryzacją. Miałam okazję przeglądać podręcznik ze szkoły podstawowej, w którym opisuje się rolę i pracę mężczyzny jako tę „ważną”. Od samego początku tworzy się podziały, które później niezwykle trudno będzie zasypać. Buduje się barierę, która spowoduje, że niekompatybilność wzajemnych oczekiwań kobiet i mężczyzn będzie się pogłębiać. My się ze sobą zwyczajnie rozmijamy.
Zajęcia prowadzone w kilku miejscach Bydgoszczy, szczegóły na stronie ewaguz.pl lub pod nr telefonu 606 199 266 R
E
008070850
Joga na kręgosłup
K
L
A
M
USŁUGI FRYZJERSKIE
008072801
Szycie na miarę: H sukienki H suknie wieczorowe i ślubne H płaszcze ul. Szosa H inne kreacje. Chełmińska 163, Zapewniamy: 87-100 Toruń H profesjonalne doradztwo tel. 56 654 34 77 H fachową obsługę krawcowa toruń H wysoką jakość usług A
Szkoła Hatha Jogi EWASANA, ul. Kołłątaja 9 w budynku Przychodni „Śródmieście”
tel. 602 329 549
Olga Pietrzyk
EWA HORNOWSKA
dyplomowany instruktor hatha jogi
BJOGA DLA DOROSŁYCH BJOGA DLA KOBIET W CIĄŻY BJOGA DLA MAM Z MALUSZKAMI BJOGA DLA DZIECI www.ewasana.pl
ul. Wysoka 36, 85-323 Bydgoszcz, tel. 607-337-864 uslugifryzjerskie.o.p@gmail.com
FB: Salon Wella w Bydgoszczy na ul. Wysoka 36
008072798
R
E
K
008067454
L
A
M
A
L
A
M
A
Gabinet akupunktury:
Wojciech Wachecki
WYKONUJEMY MASAŻE:
DZIAŁANIA PRZECIWBÓLOWE poniedziałek, środa, czwartek Bydgoszcz ul. Wojska Polskiego 23 I piętro Sanitas, pod restauracją Tango. tel 601 64 28 66
Gabinet masażu
Bydgoszcz, ul. Orla 8 tel. 601 64 28 66
– Klasyczny Całościowy, – Klasyczny Częściowy, – Relaksacyjny, – Pobudzający, – Antycellulitowy (brzuch, uda, pośladki),
– Bańką Chińską, – Lomi Lomi Nui, – Ayurvedyjski, – Shiatsu, – Gorącymi Kamieniami, – Gorącymi Stemplami. 007995836
R
E
K
007995708
Salony Mody
miastakobiet.pl
Łęczycka 35, Bydgoszcz W ofercie kolekcje: Joseph Ribkoff
Zapraszamy: Długa 29 Gdańska 16, 57 Magnuszewka 6 www.hanna.com.pl
007995427
28
007995623
bez glutenu bez laktozy bez jaj 100% naturalny z obniżoną ilością tłuszczu
Morze
o każdej porze a oknem szaro i ponuro. Zrób coś dla sieZweekend, bie, a nic tak nie poprawi humoru w zimowy jak relaksujący pobyt w SPA z dala od domu i codziennych zmartwień. A jak SPA, to tylko Hotel Jantar w Ustce!
Bliskie sąsiedztwo morza i lasu sosnowego, świeże powietrze, bogata gama różnorodnych atrakcji i wysoki komfort – to wszystko sprawia, że Hotel SPA Jantar jest wymarzonym miejscem na wypoczynek. Zwłaszcza dla tych osób, które oczekują miłej atmosfery w hotelu i mają zamiar korzystać z oferowanych tam zabiegów odnowy biologicznej. To z myślą o nich Jantar przygotował kilka ciekawych weekendowych pakietów. Tym, którzy potrzebują po prostu zaszyć się gdzieś na weekend z najbliższą osobą, hotel proponuje ofertę „Weekend dla dwojga”. Pakiet obejmuje dwa noclegi w komfortowym pokoju z dostępem do internetu, śniadania i obiadokolację w formie bufetu szwedzkiego, barek herbaciany uzupełniany każdego dnia, voucher na słodką niespodziankę i aromatyczną kawę oraz kolację a’ la card w restauracji „Trzy córki”, gdzie do serwowanych potraw dołączona zostanie karafka wina. Goście otrzymają od hotelu kapcie oraz szlafroki, które z pewnością przydadzą się w trakcie przygotowań do oferowanych w pakiecie zabiegów. W cenie pobytu czeka
na nas relaksujący masaż gorącymi kamieniami przy użyciu naturalnego oleju oraz zabiegi pielęgnacyjne dla dłoni. Ponadto goście otrzymają 15% zniżki na kolejne zabiegi SPA. W zależności od sezonu spodziewać możemy się też animacji, a dla osób chcących dodać pobytowi w hotelu odrobiny romantyzmu, obsługa może przygotować za dodatkową opłatą bukiet kwiatów. Pary poszukujące relaksu mogą zdecydować się też od razu na pakiet „Romantycznie we dwoje”, urozmaicony nastrojową kolacją przy świecach z lampką wina lub koktajlem do wyboru. Jest to doskonała opcja zarówno dla aktywnych, jak i tych, którzy chcą po prostu odpocząć od codzienności. W ramach pobytu bowiem goście będą mogli za darmo skorzystać z hotelowych rowerów, wypożyczyć kijki do Nordic Walking, a także otrzymać dostęp do całej strefy wellness, obejmującej m.in. basen, jacuzzi, saunę suchą i parową czy podgrzewane leżanki. Nie zabraknie też oczywiście zabiegów. Panie czeka „Owocowe uniesienie”, panów zaś masaż relaksujący lub masaż gorącymi kamieniami.
ców, ale w prawdziwie egzotyczny klimat wprowadzą nas dopiero oferowane zabiegi. Gości czeka m.in. marokański rytuał odnawiający „Dotyk Orientu”. Obmycie ciała mydłem Savon Noir działa jak peeling enzymatyczny, okład z glinki Ghassoul łagodzi podrażnienia i detoksykuje, a masaż ciała wykonany ciepłym masłem Shea ma na celu regenerację, głębokie odżywienie i wygładzenie skóry, a także odprężenie ciała i zmysłów. Ale nie należy myśleć, że Hotel SPA Jantar zaprasza wyłącznie do korzystania z atrakcyjnych pakietów weekendowych. W ofercie znajdziecie również ciekawe propozycje na każdą porę i okazję: Rodzinne ferie zimowe, Wielkanoc, Majówka, Boże Ciało i Dzień Dziecka, pakiety businessowe i inne. Więcej informacji na stronie www.jantar-ustka.pl.
Ale do hotelu nie trzeba wcale wybrać się z ukochanym. Panie mogą zdecydować się na niemal tygodniowy „Pobyt z przyjaciółką”. Pakiet obejmuje pięć noclegów, posiłki i atrakcje jak w ofercie „Weekend dla Dwojga”, a ponadto Prosecco na powitanie w hotelowym barze i dostęp do zajęć w hotelowym fitness klubie. W ciągu pobytu na panie czeka też cały pakiet zabiegów: peeling cukrowy z pomarańczą, okład z glinki Ghassoul, rytuał „Czerwone wino” zakończony lampką włoskiego wina, zapachowy seans w saunie, a także pobudzający masaż pałeczkami królewskimi lub kojący zmysły masaż kamieniami bazaltowymi.
Hotel SPA Jantar Ustka, Wczasowa 14
59 814 40 93
Stęsknieni za wakacjami mogą się zdecydować natomiast na pakiet „Złoto Afryki”. Na powitanie gości czekać będzie patera owo-
www.jantar-ustka.pl 008019634
R
E
K
L
A
M
A
Atak pajączków Z wielką niecierpliwością wyglądamy nadejścia wiosny, gdy z ulgą zrzucimy ciężkie i grube ubrania i chętnie powrócimy do ulubionych letnich sukienek i szortów. Co w sytuacji, gdy nasze nogi nie są idealne i zdobi je sieć nieestetycznych czerwonych i fioletowych pajączków? Co zrobić, gdy popękane na-
czynka pojawiają się również na twarzy bądź na co dzień towarzyszy nam kłopotliwy rumień? To dość powszechny problem i nie należy się tego wstydzić, tylko już teraz zadbać o jego rozwiązanie. W Klinice Fenomed od lat skutecznie sobie z nim radzimy. Teleangiektazje to fachowa na-
zwa popularnych „pajączków”. To nic innego jak poszerzone trwale naczynka, które, prześwitując przez skórę, stają się widoczne. Gdy jest ich dużo lub skupiają się w widocznych miejscach, rzucają się w oczy i sprawiają, że skóra wygląda nieestetycznie. Skutecznym sposobem na pozbycie się teleangiektazji jest zabieg lase-
rem Gemini. Jest to urządzenie skonstruowane przez amerykańską firmę Laserscope, które wyróżnia się na rynku zaawansowaną technologią i wysoką mocą. Pozwala osiągnąć spektakularne efekty przy możliwie najmniejszej bolesności i krótkim czasie rekonwalescencji. Z powodzeniem stosowany jest w usuwaniu teleangiektazji występujących na nogach i twarzy. Pozwala również na pozbycie się naczyniaków płaskich oraz wstydliwego rumienia, który występuje często w przebiegu trądziku różowatego bądź jest uwarunkowany genetycznie. Energia wiązki laserowej podgrzewa poszerzone naczynia, co prowadzi do ich zamknięcia. Jest to zabieg, który bardzo lubimy wykonywać w Klinice Fenomed, ponieważ już w jego trakcie widać, jak naczynka się zamykają. Przy pojedynczych często wystarcza jeden zabieg, by uzyskać efekt. W przypadku rumienia po jednym zabiegu widoczna będzie poprawa, ale dla pełnego efektu należy wykonać ich serię. Skóra po zabiegu może być zaczerwieniona, może pojawić się rów-
Klinika Fenomed, 85-075 Bydgoszcz, ul. Paderewskiego 22, tel. 52 381 30 58 www.fenomed.pl
nież obrzęk. Objawy te ustępują w przeciągu kilku dni. Inną dostępną metodą do zamykania naczynek na nogach jest skleroterapia. Polega ona na wstrzyknięciu do światła naczynia krwionośnego środka powodującego podrażnienie wewnętrznej powierzchni ścianki naczynia, a następnie jego zamknięcie. W wyniku tego procesu naczynia stają się niewidoczne. Skuteczność jest porównywalna do laseroterapii. Nasze doświadczenie pokazuje jednak, że najlepsze efekty uzyskuje się przy połączeniu obu metod podczas jednego zabiegu. Zabiegi laserowe usuwania wszelkiego typu zmian naczyniowych najlepiej wykonać już teraz, ponieważ nie są wskazane latem. Głównym przeciwwskazaniem do zabiegu jest opalona skóra. Należy również pamiętać o ścisłej ochronie przeciwsłonecznej po zabiegu, a w przypadku serii zabiegów przez cały okres trwania laseroterapii i po niej.
miasta kobiet
styczeń 2018
29
008074608
zdrowie i uroda Żeby zadbać o urodę, nie trzeba wydawać fortuny, wystarczy przejrzeć kuchenne szafki. Każda z nas ma tam pełno maseczek, balsamów, toników czy odżywek do włosów. Wszystkie są ekologiczne i bezpieczne!
SODA
mąka ziemniaczana
Jako dezodorant Wystarczy wymieszać w kubeczku wodę z dwiema łyżkami sody i dodać kilka kropel ulubionego olejku zapachowego. Taki płyn pięknie odświeża, nie szkodzi skórze i zapobiega namnażaniu się bakterii, które odpowiadają za nieprzyjemny zapach potu.
Do kąpieli dla wrażliwych Mąka ziemniaczana jest szczególnie polecana osobom z wrażliwą lub atopową skórą. Kąpiel w lekkim krochmalu sprawi, że skóra stanie się miękka i pięknie nawilżona. Wystarczy zalać litrem wrzątku trzy łyżki kartoflanki, rozrobić na rzadki kisiel i dolać do wanny z ciepłą wodą. Ważne jest tylko, by po kąpieli nie wycierać się energicznie, ale pozwolić skórze wyschnąć.
Stopy jak nowe W roztworze sody można moczyć stopy - na pewno pomoże to przy nadpotliwości oraz pozwoli zmiękczyć i usunąć zrogowaciały naskórek.
Sól Domowy peeling Do oczyszczania twarzy sól powinna być miałka, do stóp zaś gruba, najlepiej morska. Trzeba zmieszać ją z tłuszczem - do ciała najlepszy będzie olej kokosowy, oliwa z oliwek lub olej rzepakowy z pierwszego tłoczenia na zimno. Do skóry twarzy przyda się olej dyniowy lub rydzowy.
ziemniaki Na zniszczone dłonie Woda, w której gotujemy ziemniaki, ma właściwości nawilżające i wybielające. Mocząc w niej regularnie spracowane dłonie na pewno zauważymy poprawę w ich wyglądzie. Pod zmęczone oczy Surowe, starte na drobno ziemniaki stanowią doskonałą maseczkę przeciwko cieniom pod oczami, opuchniętym powiekom i rozszerzonym naczynkom.
JAJKO
KAWA
Maseczka ściągająco-nawilżająca Żółtko jest oczywistym składnikiem wielu domowych kosmetyków. Okazuje się jednak, że również białko można sensownie wykorzystać. Cienka warstwa spienionego białka to doskonała maseczka ściągająco-nawilżająca na twarz lub inne wysuszone miejsca na skórze.
Ujędrniająco na ciało Wystarczy fusy z zaparzonej kawy (może być z cukrem) zmieszać z oliwą z oliwek lub innym naturalnym olejem, tak by powstała dość gęsta papka, którą następnie wyszorujemy ciało. Niektórzy dodają dla wzmocnienia efektu cynamon i miód.
uroda od kuchni
Tekst: Maja Erdmann
CYTRYNA Zamiast toniku Cytryna przydaje się w walce z trądzikiem i łojotokiem, rozjaśnia też skórę. Jeśli zmieszamy jej sok pół na pół z wodą, stworzymy tonik dla cery tłustej Lśniące włosy Prawdziwym hitem jest stara jak świat maseczka na zniszczone włosy. Potrzeba do niej 1/3 szklanki oleju rycynowego lub rzepakowego, sok z połowy cytryny i jedno żółtko. Mieszamy, aż powstanie emulsja. Nakładamy ją na włosy, które potem otulamy ręcznikiem. Po pół godziny spłukujemy - na koniec robimy to czystą wodą z dodatkiem soku z cytryny.
MLEKO Maseczka oczyszczająco-nawilżająca Mleko może być głównym składnikiem maseczki oczyszczająco-nawilżającej. Mieszamy cztery łyżki mąki żytniej, łyżkę miodu, żółtko, kubek ciepłego mleka i kilka kropli oleju rzepakowego. Powinno powstać dość gęste ciasto - takie, by nie spływało z twarzy. Po nałożeniu mieszaniny czekamy kwadrans i zmywamy wszystko ciepłą wodą.
JOGURT Na podrażnienia Jogurt naturalny - pozbawiony jakichkolwiek dodatków - sam w sobie jest doskonałą maseczką, szczególnie dla osób z cerą skłonną do podrażnień lub uczuleń. Wygładza i nawilża, a dzięki niewielkiej ilości tłuszczu, regeneruje naskórek.
miód Na suche łokcie i trądzik Miód - prosto ze słoiczka - przyniesie ulgę spierzchniętym ustom, zregeneruje suchą skórę, szczególnie tę na kolanach i łokciach. Jego antybakteryjne właściwości przydadzą się osobom z trądzikiem - maseczka z niego nie tylko odkazi skórę, ale i zamknie pory.
Wyprzedaż oferty RP2017
Samochody do natychmiastowego odbioru Nowy Opel Corsa
Cena wyprzedażowa brutto 44 000 zł
1.4 75 KM TwinPort, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: nowy silnik – 1.4 16V 75 KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,2 l/100 średnio, emisja CO2 122 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusteka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.
Nowy Opel Corsa
Cena wyprzedażowa brutto 48 500 zł
1.4 90 KM LPG, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: nowy silnik LPG – 1.4 16V 90 KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,6 l/100 średnio, emisja CO2 129 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.
Opel Astra IV Sedan
Cena wyprzedażowa brutto 52 500 zł
1.6 16V 115 KM - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort – zużycie paliwa 6,8 l/100 średnio, emisja CO2 160 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodtwarzacz CD/MP3, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i odgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, komputer pokładowy, tempomat.
Opel Astra 5
Cena wyprzedażowa brutto 56 800 zł
5 drzwi 1.4 16V 100 KM - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort – zużycie paliwa 6,8 l/100 średnio, emisja CO2 160 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodbiornik R300 bluetooth, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, podgrzewane fotele przednie, skórzana kierownica, tempomat.
SUV: Opel Crossland X
Cena wyprzedażowa brutto 61 500 zł
1.2 81KM 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: Silnik benzynowy 1.2 81 KM dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, zużycie paliwa 5,1 l/100 średnio, emisja CO2 115 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, boczne, poduszki kurtynowe, klimatyzacja, komputer pokładowy, radioodtwarzacz, bluetooth, ekran dotykowy 7’, elektrycznie sterowane przednie szyby, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją 6 kierunków, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone, kierownica pokryta skórą, osobisty opiekun OnStar.
Zdjęcia samochodów są przykładowe. Na zdjęciach mogą być widoczne elementy, których nie ma w wyposażeniu.
Opel Mikołajczak
008069419
Bydgoszcz, ul. Fordońska 59, tel. 52 365 02 00, ul. Armii Krajowej 250, tel. 52 320 31 00 miasta kobiet styczeń 2018 31 www.opelmikolajczak.pl Inowrocław, ul. Staszica 69, tel. 52 353 99 42
miastakobiet.pl
008061754
32