maj 2018
MAMA, MOJA SUPERWOMAN Anna i Magdalena Lewandowskie str. 6-8
IDEALNY PREZENT
WYDAWCA: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Dominika Kucharska, tel. 52 326 31 34 dominika.kucharska@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty:
Jaka jest moja mama? Czego się od niej nauczyłam? Za co ją przepraszam, za co jej dziękuję? Nie zawsze łatwo jest odpowiedzieć na takie pytania. Relacje dwóch najbliższych sobie kobiet bywają skomplikowane. To niekiedy burza emocji, walka charakterów i zbyt dużo podobieństw. Matki z czasem uczą się odpuszczać, dawać wolność, bezgraniczne zaufanie. Córki po latach doceniają troskę, a nawet słowa krytyki. I wychowując już własne dzieci rozumieją więcej. O tę wyjątkową więź zapytaliśmy klika kobiet z naszego regionu. Anna Gizińska, prawniczka i bizneswoman, przyznaje: to mama nauczyła ją niezależności. Anna Lewandowska, siatkarka Budowlanych Toruń, wspomina, jak dawniej jej mama zmęczona po pracy zawsze czekała na nią pod halą po treningu. Agnieszka Mirończuk, zastępca dyrektora w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym „Światło” mówi, że mama pokazała jej, jak wielką pasją jest pomaganie innym. Nie ukrywają wdzięczności. W naszej akcji z okazji 26 maja składają swoim matkom życzenia i dziękują za wszystko, co razem przeżyły. Na stronach 6-8 przeczytacie ich wzruszające wyznania, niepozbawione dystansu i humoru. Mamy nadzieję, że pytania, jakie im zadaliśmy, będą również inspiracją dla Was. Jeśli nie macie pomysłu na prezent z okazji Dnia Matki, odpowiedzi mogą stać się idealnym podarunkiem. A może i pretekstem do najszczerszej w życiu rozmowy, okazją, by powiedzieć to, na co nigdy nie było czasu lub dobrego momentu? Warto spróbować!
LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIASTA KOBIET”
Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Paulina Błaszkiewicz paulina.blaszkiewicz@polskapress.pl Olimpia Przyjemska Projekt: Ilona Koszańska-Ignasiak Skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Dagmara Potocka-Sakwińska Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl Tomasz Maliszewski, tel. 609 050 446 tomasz.maliszewski@polskapress.pl
CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl
ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa
„Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl
2
miastakobiet.pl
MAKE-UP
FRYZURA
Najnowsza metoda przedłużania włosów już dostępna w Salonie Jean Louis David w Focusie
Bądź w formie ST YLIZACJA AGNIESZKA CESARZ
black and white
pełen relaks
u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47
Odsłonięte brzuch i nogi - to propozycja dla kobiet, które z dumą chcą prezentować efekty ćwiczeń i nie krępują się pokazać trochę więcej ciała. Pod względem kolorystycznym ta stylizacja jest minimalistyczna - duet bieli i czerni sprawdza się zawsze.
Sportowe stylizacje powinny być przede wszystkim wygodne. W tym zestawie swobodę gwarantują odpowiedni krój oraz rodzaj materiałów. Proponowane ubrania nie krępują ruchów, a ich energetyczne kolory pobudzą cię do działania.
PUMA bluza | 289,99 zł INTER SPORT stanik sportowy Reebok | 129,99 zł 4F bluzka | 79,99 zł INTER SPORT spodenki Under Armour | 89,99 zł INTER SPORT rękawiczki | 35,99 zł
PUMA kurtka | 299,99 zł NIKE stanik sportowy | 139,99 zł NIKE koszulka | 139,99 zł 4F legginsy | 179,99 zł PUMA bidon | 69,99 zł
Zapraszamy do C.H. FOCUS na Stylowe Soboty ze stylistką
4F buty | 179 zł KARKOSIK łańcuszek | 70 zł TIME TREND zegarek Lacoste Nikita | 649 zł
Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/
008239582
NIKE czapka | 59,99 zł PUMA buty | 269,99 zł 4F torba | 139,99 zł KARKOSIK kolczyki | 68 zł TIME TREND zegarek Baby-G | 599 zł
Marilyn BYĆ JAK
W filmie „Mężczyźni wolą blondynki” Marilyn Monroe grała kobietę zakochaną w diamentach, ale na co dzień nienawidziła takiej biżuterii. Była świadoma tego, że eksponowanie wszelkich drogich, błyszczących elementów jest po prostu w złym guście. Rozmowa z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą ds. wizerunku w Centrum Handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy Styl Marilyn Monroe, czyli jaki? Przede wszystkim bardzo kobiecy. Są to głównie ołówkowe bądź rozkloszowane sukienki z dekoltem, ubrania podkreślające talię i biodra. Marilyn nosiła też spodnie zwracające uwagę na nogi i pupę - czyli klasyczne cygaretki lub szorty - a do nich np. krótkie, obcisłe golfy. Jej ubrania były zawsze bardzo dobrze uszyte. Charakterystyczny dla tego stylu jest również makijaż: mocne usta, rzęsy, podkreślone brwi. Co zrobić, by nie przesadzić w inspirowaniu się jej stylem? Na pewno nie powinnyśmy kopiować wszystkiego dosłownie, bo nasza stylizacja zmieni się w przebranie. Jedna z najsłynniejszych kreacji Marilyn Monroe to biała rozkloszowana sukienka z filmu „Słomiany wdowiec”. Trzeba jednak pamiętać, że ta postać z ekranu była do pewnego stopnia wykreowanym produktem. To, co miała na sobie, nie zawsze odzwierciedlało prywatny gust Marilyn. W filmie „Mężczyźni wolą blondynki” grała np. młodą kobietę zakochaną w diamentach, podczas gdy na co dzień nienawidziła takiej biżuterii. Była świadoma tego, że eksponowanie wszelkich drogich, błyszczących elementów jest po prostu w złym guście. W dzisiejszych czasach wiele osób o tym zapomina, skupiając się na pokazywaniu
jak i w czasie wolnym. Na wszelkich okazjach, typu wesela czy przyjęcia, idealne mogą okazać się sukienki ołówkowe, które będą świetną alternatywą dla kreacji z koronkami, tiulami czy kwiatami. Styl Marilyn jest w dużej mierze ponadczasowy i może też niekiedy posłużyć za bazę, do której dobiera się resztę garderoby według uznania. To ciekawe rozwiązanie zwłaszcza dla kobiet, które lubią retro, modę lat 50. i 60.
STYL MARILYN JEST W DUŻEJ MIERZE PONADCZASOWY I MOŻE TEŻ NIEKIEDY POSŁUŻYĆ ZA BAZĘ, DO KTÓREJ DOBIERA SIĘ RESZTĘ GARDEROBY WEDŁUG UZNANIA.
kosztownych rzeczy, logo, marki. Marilyn była wyrafinowana, gardziła przepychem i prywatnie nigdy nie przekraczała tej granicy. Widać to też w jej kolorach - wybierała stonowane odcienie bieli, brązu, beżu, granatu czy czerni. Jak przemycać elementy Marilyn w codziennych stylizacjach? Warto inspirować się casualową odsłoną Marilyn Monroe. Mogą być to np. materiałowe spodnie 7/8, do tego stonowane kardigany - takie stylizacje sprawdzą się zarówno w pracy,
Czy ten styl sprawdzi się jedynie u kobiet, które sylwetką przypominają Marilyn Monroe? Absolutnie nie. Figura klepsydry była w tamtych czasach ideałem, ale współcześnie przy każdej sylwetce można odpowiednim ubiorem wydobyć to, na czym nam zależy - np. talię, nawet wtedy, gdy nie jest ona naszym najmocniejszym atutem. Na pewno jest to coś dla kobiet, które chcą eksponować swoją kobiecość. To też styl „bez kompleksów”. Jeśli np. źle się czujemy w dużych dekoltach, to raczej nie będziemy się w nich dobrze prezentować, bo nasze myśli zaczną krążyć jedynie wokół tego dyskomfortu. Warto więc zacząć od podejścia do siebie. Samo ubranie niczego nam nie doda, jeśli nie będziemy go czuć. Dziś co prawda wiemy, że nawet Marilyn Monroe miała kompleksy, głównie na punkcie swojej wagi. Jednak nigdy tego nie pokazywała, emanowała pewnością siebie.
ZAKUPY ZE STYLISTKĄ Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby!
Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15.00-21.00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0.
4
miastakobiet.pl
Szczegóły na www.zielonearkady.com.pl
PROMOCJA 028132070
bez kompleksów
L I S TA S K L E P Ó W D O S T Ę P N A N A :
www.zielonearkady.com.pl
rękawiczki samochodowe WITTCHEN 219 zł klapki na słupku RYŁKO 249,99 zł marynarka dwurzędowa AGGI 379,90 zł spodnie cygaretki AGGI 290 zł miętowy kardigan UNITED COLORS OF BENETTON 119,90 zł bransoletka z perłami ORSKA 420 zł granatowa torebka TOUS 1809 zł
Za udostępnienie wnętrz dziękujemy kawiarni Karmello
torebka na pasku TOUS 1439 zł ołówkowa sukienka AGGI 349,90 zł czerwone szpilki RYŁKO 299,99 zł kardigan w kwiaty LIU JO 539 zł
zdjęcia: Natalia Kuligowska / 052b modelka: Aneta Winkowska
makijaż: Martyna Wachnicka / Inglot fryzura: Studio Stoppel
dzień matki
MAMA, MOJA SUPERWOMAN
ZDJĘCIE JACEK SMARZ
Co podziwiam w swojej córce? Czego nauczyła mnie moja mama? Za co ją przepraszam, a za co jej dziękuję? Na te pytania - z okazji 26 maja - odpowiadają córki i matki z naszego regionu.
AGNIESZKA MIROŃCZUK
JANINA MIROŃCZUK
zastępca dyrektora w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Fundacji „Światło”
założycielka i prezes Fundacji „Światło”, prowadzi Zakład Opiekuńczo-Leczniczy „Światło”, mama Agnieszki
Jaka jest moja mama? Moja mama jest przede wszystkim dobrym człowiekiem. Potrafi rozmawiać, słuchać, jest otwarta na ludzi, zawsze autentyczna. Wszystko robi z myślą o innych. Jest pracowita i wytrwała, silna i zdeterminowana, niestrudzenie dąży do celu. Jest troskliwą i opiekuńczą mamą, najmniejszy problem jej dziecka jest i jej zmartwieniem, a każdy nasz sukces - radością i dumą.
Jaka jest moja córka? Kochana, zorganizowana, udoskonalona wersja mamy. Z chwilą pojawienia się na tym świecie spełniła moje oczekiwania, marzenia. Podobna do mnie, więc niekiedy dosyć ostro przekonujemy się do prezentowanego stanowiska. W domu ma wszystko przygotowane, zrobione, podział zadań ustalony z małżonkiem. Urządzi spotkanie towarzyskie mając na to godzinę. Wspaniale piecze ciasta, przynosi je do pracy „z marszu”. Jest świadoma, kochająca, empatyczna. Jest też trudnym partnerem, z poczuciem swojej wartości. Mąż to akceptuje, a ja ją podziwiam i życzę, żeby taka została.
Za co ją przepraszam, za co jej dziękuję? Przepraszam ją za moje nieznośne humory, za każdą łzę, którą przeze mnie uroniła… Przepraszam. A dziękuję, że kocha mnie taką, jaka jestem. Dziękuję, że od najmłodszych lat pozwalała mi żyć tak jak chcę, dokonywać własnych wyborów, czasem wielce odbiegających od jej wyobrażenia. Dziękuję, że zawsze mnie wspierała w rzeczach, które były dla mnie ważne. Dziękuję, że ukształtowała mnie taką, jaka jestem, nauczyła być mamą. Swoim przykładem pokazała mi, jak wielką pasją może być pomaganie innym. Czego chciałabym jej życzyć z okazji Dnia Matki? Przede wszystkim zdrowia i sił, by mogła jak najdłużej się realizować, zwłaszcza zawodowo. Zdrowia i sił, by mogła jak najdłużej być ze mną, uczyć mnie i kochać.
6
miastakobiet.pl
Czym jest dla mnie macierzyństwo? Mam trójkę dzieci. Wszystkie były wolontariuszami w hospicjum. Uważam, że w ten sposób dotknęły wartościowej strony życia. Najstarsza córka pracuje w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Krakowie, a Leszek i Agnieszka w Toruniu. Macierzyństwo to samorealizacja. Planowaliśmy dwoje dzieci. Myślałam, że trzecie dziecko utrudni realizację moich zamierzeń. Stało się odwrotnie, wszystko się ułożyło - dom, praca, działania dodatkowe. W opiece pomagał mi mój tatuś. Tylko dla siebie miałam mniej czasu. Odmierzałam to ilością czasu na własną dalszą edukację. Mniej go miałam, żeby usiąść i poczytać literaturę zawodową, ale specjalizację zrobiłam.
ZDJĘCIE TOMASZ CZ ACHOROWSKI
dzień matki
ANNA LEWANDOWSKA
MAGDALENA LEWANDOWSKA
siatkarka Budowlanych Toruń
pielęgniarka, mama Anny
Jaka jest moja mama? To najbardziej pracowita osoba, jaką znam. Jest pielęgniarką koordynującą oddział kardiologiczny. Ciąży na niej duża odpowiedzialność, z którą radzi sobie, jak nikt inny. Całą karierę zawodową poświęciła na pomoc innym. Zawsze podkreślam, że spośród wszystkich serc, które ratuje, ona ma największe i najpiękniejsze. Cieszy się naprawdę dużym szacunkiem, chociaż nie lubi mówić o tym głośno, bo jest bardzo skromna. Dzielnie godzi pracę z zajęciami domowymi. Jest bardzo tolerancyjna i wyrozumiała. Kiedy mam nie najlepszy humor, np. kiedy jestem zła po meczu, nie naciska na mnie, daje mi się wyszumieć. Gdy trochę ochłonę, od razu idę do niej się wygadać. To taka moja prywatna superwoman.
Jaka jest moja córka? Dla każdej mamy jej dzieci są najcudowniejsze. Tak też jest z Anią. Piękna, bardzo dzielna, zaradna i obowiązkowa. Od najmłodszych lat samodzielna, aktywna, naturalna, wesoła i zaprzyjaźniona w grupie rówieśników. Do dziś spotyka się z koleżankami, przyjaciółkami z najmłodszych lat i to cenię bardzo. Lubi „nieład artystyczny” - tym się różnimy. Ale to prawo młodości: woli czytać, oglądać filmy, rozmawiać ze znajomymi. Na co dzień przy dużym obciążeniu zajęć jest bardzo zdyscyplinowana, tego nauczył ją sportowy tryb życia. Nie okazuje zbytnio emocji, chociaż wiem, że jest ambitna. Przeżywa porażki skrycie, z trudem wyciągam z niej rozterki, żeby ją wspierać.
Czego się od niej nauczyłam? Mama nauczyła mnie najważniejszych wartości. Jak być dobrym człowiekiem; jak ważne jest to, by dbać o innych, nie tylko o siebie; jak ważna w życiu jest rodzina. Pokazała mi, że ze wsparciem najbliższych można wszystko. Rozwinęła też we mnie pasję - siatkówkę. Kiedy zaczynałam przygodę z treningami, zmęczona po pracy zawsze czekała na mnie pod halą. W mojej karierze zdarzały się kryzysy, ale wtedy mama zawsze stała na posterunku. Nauczyła mnie, że nigdy nie wolno się poddawać, a sukces osiąga się ciężką pracą i masą wyrzeczeń. Jest moją największą fanką i największą motywacją. Widząc jej radość i dumę, kiedy patrzy, jak gram, czuję, że to, co robię, ma sens. To sprawia, że moja mama też jest szczęśliwa. Czego chciałabym jej życzyć z okazji Dnia Matki? Życzę jej dużo zdrowia, żeby zawsze miała siłę dźwigać ciężar obowiązków, który ma na sobie. Żeby codziennie przypominała sobie, jakim jest wartościowym człowiekiem. Żeby zawsze była damą z wielką klasą, jak teraz. Żeby zawsze tak pięknie wyglądała, żeby uśmiech nie schodził z jej twarzy. Żeby wiedziała, jak bardzo jestem z niej dumna, jak podziwiam ją za to, co robi. I żeby wiedziała, że też jestem jej największą fanką.
Za co ją podziwiam? Przede wszystkim za jej podejście do życia, rozsądek. Czasem mówię, że jest mądrzejsza i odważniejsza ode mnie. Nie boi się doświadczać. Jest otwarta na świat, na podróże. Podziwiam jej wytrwałość sportową, ciężką fizyczną pracę przez 14 lat. Dzielnie radzi sobie z dolegliwościami pourazowymi, nadwerężeniami mięśni. Świetnie zna język angielski, tego jej zazdroszczę. Podziwiam ją na boisku siatkarskim. Widzę, jakie ma akcje, ataki, obronę, cieszę się z każdego zdobytego przez nią punktu. Czasami widzę też, jak musi stawić czoła porażce. Serce mi pęka, a Ania jest opanowana, choć wiem, że jest jej źle. Czym jest dla mnie macierzyństwo? To dla mnie naturalna kolej rzeczy - tworzenie i funkcjonowanie rodziny, przekazywanie miłości, wychowywanie i bycie razem. Ale jednocześnie bardzo duża odpowiedzialność za dzieci, za ich bezpieczeństwo, przystosowanie do życia oraz towarzyszenie im w wielu ważnych chwilach. Wychowaliśmy z mężem dwoje wspaniałych dzieci: Bartka i Anię. Jestem z nich dumna. Nie zawsze było łatwo - trzeba było pogodzić obowiązki zawodowe, własną naukę. Pracuję jako pielęgniarka w szpitalu, często jestem po prostu zmęczona. Żałuję, że nie nauczyłam Ani gotować (śmiech). Miałam poczucie, że bycie gospodynią to moja rola, a teraz widzę, jak by jej się to przydało.
miasta kobiet
maj 2018
7
dzień matki
ANNA GIZIŃSKA właścicielka kancelarii prawniczej i współwłaścicielka Centrum Medycznego Gizińscy
Czego się od niej nauczyłam? Od dziecka mam w głowie jej różne powiedzenia, rady: „Damą być”; „Nie ma na świecie takiego osła, który byłby w stanie wyprowadzić cię z równowagi”; „Dla urody trzeba cierpieć”… i szereg innych, odrobinę niecenzuralnych, wiec odpuszczę sobie ich cytowanie - pomagają lepiej niż jakiekolwiek psychologiczne poradniki. Ale nie ze wszystkimi wskazówkami mamy się zgadzam (śmiech). Poza tym nauczyła mnie, że kobieta może liczyć tylko na siebie i dlatego powinna być niezależna; że lepiej emocje trzymać na wodzy; że należy komplementować swojego mężczyznę, i że nawet idąc do Żabki na rogu trzeba mieć makijaż. Większość z tych rad zrozumiałam dopiero po czterdziestce, jedynie tę o makijażu o każdej porze dnia wyssałam z mlekiem matki. Czego chciałabym jej życzyć z okazji Dnia Matki? Żeby była zawsze szczęśliwa i zdrowa. I zawsze atrakcyjna, bo to dla niej bardzo ważne - mama jest stuprocentową kobietą! Żeby nauczyła się cieszyć chwilą! A tak na luzie - żeby tata jeszcze częściej ją komplementował, poświęcał jej jeszcze więcej uwagi - wciąż jej tego mało! I żeby spełniło się jej skryte marzenie. Wiem, co to, ale nie powiem, bo to nie do końca legalne (śmiech).
8
miastakobiet.pl
ZDJĘCIE TOMASZ CZ ACHOROWSKI
Jaka jest moja mama? To wyjątkowa osoba. Wszyscy moi znajomi ją uwielbiają - myślę, że za jej klasę, elegancję, pracowitość, wdzięk i otwartość, wesołe usposobienie… No i oczywiście urodę i figurę - to dotyczy głównie męskiej części mojego towarzystwa (śmiech). Bardzo lubi swoją pracę, na równi z imprezami towarzyskimi - to prawdziwa lwica salonowa. To jej jedna twarz, kolorowa odsłona. W domowych pieleszach jest inna - cicha, spokojna. Najbardziej lubi swoją sypialnię, gdzie potrafi spędzać bardzo dużo czasu, otoczona górą książek i gazet, zawsze z nieodłącznym atrybutem - papieroskiem. Nigdy nawet nie próbowała rzucić nałogu, a na wszelkie próby namowy odpowiada ze stoickim spokojem i wzruszeniem ramion, cytując ulubiony slogan reklamowy: Palę, bo lubię…
KATARZYNA GIZIŃSKA specjalista laryngolog, laryngolog dziecięcy, pediatra, współwłaścicielka Centrum Medycznego Gizińscy, mama Anny Jaka jest moja córka? Śliczna (chociaż zwykle przy lustrze rozpacza), mądra i wspaniała. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Podziwiam ją za pogodę ducha, uśmiech i trzymanie fasonu w każdej - lepszej i gorszej - sytuacji. I za bycie stuprocentową kobietą - zawsze wie, kiedy płakać, a kiedy tylko się złościć… Ja nigdy nie wiem. Czym dla mnie jest macierzyństwo? Udręką (śmiech). A tak naprawdę, dzięki moim dzieciom uczucie egoizmu jest mi obce. Wszystko, co jest związane z rodziną, jest dla mnie najważniejsze. Żyję dla moich dzieci, pracuję dla nich i chcę być z nimi jak najczęściej. Ale cieszę się, że już nie muszę karmić piersią… Patrząc z perspektywy czasu: co bym zmieniła, wychowując moją córkę? Myślę, że brakuje jej pewności siebie. Zawsze, już od dziecka, była zbyt krytyczna w stosunku do siebie - zupełnie bezpodstawnie. Gdziekolwiek się pojawiała, wzbudzała pozytywne emocje, a to ona się wszystkimi zachwycała, nie doceniając siebie. Czyli za mało umacnialiśmy w niej poczucie własnej wartości. Ale najbardziej żałuję, że miałam dla niej tak mało czasu na wyłączność.
008277736
kultura w sukience szerokość minimalna 15 mm
TEATRALNY BILET
DWÓR ARTUSA 24 MAJA, GODZ. 19
dla Czytelników „Miast Kobiet” Z majowym numerem „Miast Kobiet” bilety na spektakl „Komedia omyłek” w reżyserii Jeana-Philippe’a Salério w cenie 15 zł! Zapraszamy w terminie: 25 maja o godz. 19.00
BASIA, CHŁOPCY I KONTRABAS
24
maja
Jeden egzemplarz „Miast Kobiet” uprawnia do zakupu maksymalnie 4 biletów na jeden spektakl w promocyjnej cenie.
W swojej muzyce łączą jazz z folkiem. Korzystają z bogatej tradycji pieśni ludowych, nadając folkowym motywom nowoczesny styl. W roli głównej: Basia i kontrabas. Pierwsza to liderka zespołu - Basia Derlak, która w swoich tekstach podejmuje tematy relacji człowieka z przyrodą, ale też dorastania, małżeństwa i mitologii. Drugi - to instrument, wokół którego zbudowane są motywy zaczerpnięte przez zespół z folkloru serbskiego, ukraińskiego czy białoruskiego. Zespół Chłopcy kontra Basia odniósł międzynarodowy sukces, zwyciężając w plebiscycie World Music Network na najlepszy utwór w nurcie world music z piosenką „Jerzy”.
ALICJA RĄCZKA, DYREKTORKA KINA HELIOS, POLECA: W tym miesiącu swoje święto obchodzą wszystkie mamy - dlatego już 16 maja zapraszamy na Kino Kobiet z przewrotną komedią o tym, jak być matką i nie zwariować - „Tully”. Tym razem motywem naszego babskiego spotkania będą wianki - najlepiej z polnych kwiatów. 11 maja na ekranach pojawi się najnowsza animacja „Kaczki z gęsiej paczki” - o gąsiorze Benku, lekkoduchu, który musi stanąć przed nowym zadaniem. W polskiej wersji dubbingowej usłyszymy m.in. Macieja Stuhra i Julię Kamińską. 31 maja do kin zawita kolejna część przygód znanych bohaterów familijnego filmu „Bella i Sebastian 3”. Polecamy także Filmowe Poranki w co drugą niedzielę. Moc atrakcji i nagród przed seansem oraz kino dla całej rodziny. 13 maja zagramy zestaw bajek „Tomek i przyjaciele”, a 27 maja „Strażak Sam”. Od 11 maja zapraszamy na film z gatunku science fiction: „Rampage: Dzika furia”. Prymatolog Davis Okoye nawiązał silną więź z Georgem, niezwykle inteligentnym gorylem. Wskutek nieudanego eksperymentu genetycznego łagodnie usposobiona małpa zamienia się w gigantyczną i rozwścieczoną bestię. Czy uda się uniknąć katastrofy i uratować przyjaciela? Tego samego dnia premierę będzie miał film „Katyń - Ostatni świadek”. Dziennikarz Stephen Underwood dociera do informacji, co tak naprawdę wydarzyło się w Katyniu. Ich ujawnienie wpłynie na losy całej powojennej Europy. W filmie obok zagranicznych aktorów zobaczymy także Roberta Więckiewicza i Piotra Stramowskiego. Mamy też coś dla fanów Marvela - „Deadpool 2”. Po przeżyciu wypadku oszpecony superbohater stara się odzyskać swoją pasję do życia. Chętnych, którzy chcieliby obejrzeć obie części serii, zapraszamy na Mini Maraton Deadpoola 18 maja o godz. 20. Disney również zaskakuje - nie jak zwykle w grudniu, a 25 maja będziemy mogli zobaczyć „Han Solo: Gwiezdne wojny - historie”. Młody Han Solo podczas śmiałych eskapad w głąb przestępczego półświatka poznaje Chewbaccę - swojego drugiego pilota - oraz uzależnionego od hazardu Lando Calrissana. To właśnie ta wyprawa ukształtuje go na jednego z największych bohaterów. Wielbicieli horrorów na pewno zainteresuje maraton, który rozpocznie się 11 maja o 23. Podczas pełnej wrażeń nocy wyświetlimy: „The Lodgers. Przeklęci” (premiera), „Ghostland” (premiera), „Devil’s Gate” (przedpremiera) oraz „Co się wydarzyło w Gracefield”.
maj
AKTYWNE KOBIETY W TORUNIU DWÓR ARTUSA 13 MAJA, GODZ. 11
13
maja
W maju Toruń stanie się miejscem, w którym dyskutuje się o najważniejszych sprawach kobiet. W Dworze Artusa rozpocznie się I Regionalny Kongres Kobiet. Rozmowy będą się toczyć w sześciu panelach tematycznych pod wspólnym hasłem #aktywna. W toruńskim kongresie udział wezmą goście honorowi: prof. Magdalena Środa, inicjatorka Kongresu Kobiet, etyczka, filozofka, publicystka, i dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania. Okazja jest wyjątkowa: dawno nie mieliśmy w Polsce tak ożywionej dyskusji na temat praw i sytuacji kobiet. Wydarzenie jest bezpłatne, wystarczy się zarejestrować.
PODRÓŻNICZKA Z DALA OD MIASTA 14
maja
maj
WOJEWÓDZKA I MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA IM. DR. WITOLDA BEŁZY (BIBLIOTEKA GŁÓWNA) 14 MAJA, GODZ. 18 Anna Jaklewicz podobno od dziecka chciała być jak Elżbieta Dzikowska. W Sudanie spędziła ponad pół roku, w Egipcie rok, w Chinach prawie dwa lata, tyle samo w Indonezji. Podróżowała po Mongolii, Indiach, Laosie, Kambodży, Tajlandii, Wietnamie, Malezji i Singapurze. Być może to archeologiczne i antropologiczne wykształcenie skłoniło ją do zapisania swoich obserwacji w książkach „Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta” oraz „Indonezja. Po drugiej stronie raju”. Promocja tej ostatniej stanie się pretekstem do spotkania z podróżniczką i pisarką w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. dr. Witolda Bełzy w Bydgoszczy. Wejściówki są bezpłatne i można je odebrać w Wypożyczalni Głównej przy Starym Rynku 24.
temat
HIFU - podbródek, policzki, brzuch po ciąży VANILLA MED ul. Lelewela 33, Toruń www.vanilla-med.pl tel. 56 621 93 23
MŁODOŚĆ W ULTRADŹWIĘKACH
HIFU - co to takiego? To skrót od angielskiego wyrażenia „high intensity focused ultrasound”. Technologia ta wykorzystuje ultradźwięki, znane wszystkim choćby z typowego badania USG. W odpowiednio wysokiej częstotliwości fale podgrzewają tkanki na wybranych głębokościach, wskutek czego powstają mikroskopijne punkty pobudzające kolagen do regeneracji. Efekt? Włókna się skracają, skóra się zagęszcza i ujędrnia! Co wyróżnia tę technologię? Jest kilka ważnych aspektów, które sprawiają, że zabiegi te stały się bardzo popularne i pozycjonują się w topie zabiegów estetycznych. Po pierwsze, HIFU to skuteczność, gdyż pozwala na napięcie nie tylko skóry właściwej, ale także powięzi podskórnej, czego nie da
przez te zewnętrzne. Mówiąc wprost: aby ktoś wyglądał lepiej, najpierw musi trochę pocierpieć. W najnowszych generacjach urządzeń HIFU bolesność udało się mocno zredukować w porównaniu z urządzeniami sprzed kilku lat.
się osiągnąć innymi metodami. Po drugie, nie narusza naskórka, dzięki czemu zabieg nie wyłącza nas z codziennej aktywności zawodowej i dodatkowo można go robić przez cały rok. Kto może z tego skorzystać? Praktycznie każdy. Zabiegi te są coraz bardziej popularnie (również wśród panów, którzy najczęściej dyskretnie korygują w ten sposób podbródki). Panie w wieku 30-35 lat przychodzą do gabinetu, aby pozbyć się tak pociążowego brzuszka. 40-50-latki mogą dzięki tej metodzie rozprawić się z tzw. pelikanami (czyli zwisającą skórą na ramionach) lub z opadającymi policzkami. Możliwość regulowania głębokości działania fal pozwala uporać się zarówno z płytkimi zmarszczkami, jak i choćby nadmiarem skóry w różnych miejscach po zbyt szybkim odchudzaniu. Czy to jest bezpieczne? Czy to boli? Technologia ta pozwala podgrzać nawet głębokie warstwy skóry, ale nie narusza w żaden sposób naskórka. Nic więc dziwnego, że wielu pacjentów nie potrzebuje przy tym znieczulenia. W przypadku bardziej inwazyjnych metod, aby dostać się do głębokich warstw skóry, trzeba najpierw „przebić się”
Jak wygląda rekonwalescencja? Nawet gdy mocno podgrzejemy skórę, co najwyżej się zaróżowi. Pół godziny i reakcja mija! Przez 2-3 dni po zabiegu skóra w danym miejscu może być tkliwa, choć nie będzie widać zewnętrznych obrażeń. Nie wyłączy nas to w żaden sposób z zawodowego życia, nie będziemy potrzebować zwolnienia lekarskiego ani dodatkowego wypoczynku. Kiedy widać efekty? Nie od razu, ale warto być cierpliwym. Co prawda niektórzy pacjenci upatrują natychmiastowych efektów w niewielkim obrzęku tkanki, bezpośrednio po zabiegu. To jednak tylko wrażenie. Na całkowitą poprawę poczekać trzeba do dwóch miesięcy. W tym czasie nasza skóra się zregeneruje i wzmocni. Jak długo utrzyma się poprawa? Za sprawą nowego kolagenu całkiem długo można cieszyć się z uzyskanych efektów. Oczywiście nie stopujemy w ten sposób naturalnego procesu starzenia - skóra nadal będzie mu podlegać, w tempie zależnym od wielu czynników, takich jak ekspozycja na słońce, dym papierosowy czy geny. Całkowita poprawa utrzymuje się średnio dwa lata.
K O N S U LTA C J A : dr Marek Jankowski Klinika Vanilla Med
PROMOCJA 008303558
Zmarszczki na twarzy, podwójny podbródek, brzuszek po ciąży… Do rozprawienia się z tymi problemami nie potrzebne są ani skalpel ani skomplikowane zabiegi z długim okresem rekonwalescencji. Technologia HIFU już od jakiegoś czasu podbija rynek medycyny estetycznej. Jak to działa?
jej pasja
LARWY W CZEKOLADZIE Lubię próbować, robić błędy, z których wynikają nowe, ciekawe kombinacje. Kuchnia jest dla mnie sferą wolności. Z Dorotą Podlaską*, współautorką książki „Słodko-kwaśna historia, czyli wszystko, co chcieliście kupić w wietnamskich sklepach, ale baliście się zapytać”, rozmawia Mariusz Sepioło To jak jest z tymi psami? Rzeczywiście, w Wietnamie je się psy. Jest to potrawa bardzo droga, ekskluzywna, wcale niełatwa do dostania. Psy pochodzą ze specjalnej hodowli przeznaczonej na mięso. Co jakiś czas w Polsce wybucha afera o znalezieniu podejrzanego mięsa w wietnamskich barach, ale jak dotąd niczego nie udowodniono. Nawet po rozpętaniu przez Straż Graniczną takiej burzy w 2014 roku rzeczniczka Straży przepraszała. Media, które żywią się taką sensacją, nic nie prostują, a odium tych pomówień spada na społeczność Wietnamczyków w Polsce. To niesprawiedliwy stereotyp. Na zdrowy rozum, proszę przemyśleć: mięso jest tanie w hurcie, komu by się opłacało biegać za Azorkami? Ile można pozyskać mięsa z takiego pieska? Niewiele, a zachodu dużo. Ale co Pani myśli o tej tradycji? Uważam, że z kulturą innych narodów się nie dyskutuje. Nie powinno się z pozycji bydgoszczanina czy warszawiaka potępiać zachowań, które zakorzenione są gdzieś od setek lat. Inna kontrowersyjna dla nas potrawa wietnamska to zarodki kaczki w jajku. Jadłam je - smakują jak połączenie gotowanego jajka i delikatnej wątróbki. Można je kupić w wietnamskich sklepach w Warszawie i są produkowane przez polskiego rolnika. Dlaczego nie oburza nas zjedzenie dorosłej kaczki, a jej zarodka już tak? Wietnamczycy też posiadają domowe pieski i kochają je tak jak my. Skąd u Pani zainteresowanie Azją? Kulturą Azji interesowałam się od zawsze. Wychowałam się na filmach z Bruce’em Lee. Azja we mnie tkwiła, choć wyrosłam na Osiedlu Leśnym w Bydgoszczy. Brakowało mi tu różnorodności, kuchni, ale też dobrego wietnamskiego kina. W 2004 roku zaczęłam pracę
12
miastakobiet.pl
w Warszawie i dowiedziałam się, że właśnie tworzy się tam nieformalny klub miłośników filmu wietnamskiego. Oczywiście od razu się do niego przyłączyłam. Na jednym z tych spotkań poznałam Tomka. Czyli Ngo Van Tuonga, mieszkającego w Polsce od 1983 roku. Tomek - bo tak mówią na niego znajomi - nie jest „typowym Wietnamczykiem”. To intelektualista, dysydent, który interesuje się sztuką i kulturą. Który chce, by Wietnamczycy i Polacy się integrowali. A co znaczy „typowy Wietnamczyk”? Przez wiele lat działalności targowiska na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie mieliśmy obraz Wietnamczyka jedynie jako kupca, sprzedającego skarpetki na straganach, czy kucharza z azjatyckich barów. Nie wiedzieliśmy, że wiele z tych osób to absolwenci studiów, ludzie z doktoratami, którzy przyjechali tu w ramach wzajemnej pomocy krajów komunistycznych. Kiedy zaszły zmiany ustrojowe, nie chcieli wracać do Wietnamu. Właśnie otwierał się wolny rynek, a oni mieli dar - dar do handlu - i możliwości sprowadzenia interesujących towarów. Ściągali tu również całe rodziny i budowali swoje życie. Większość Polaków nie miała jednak kontaktu z wykształconymi Wietnamczykami. Dlatego też wydaliśmy książkę, w której opisane są sylwetki osób reprezentujących różnorodność losów życiowych i postaw. Artystów, lekarzy, ludzi sceny. Tomek skończył budownictwo okrętowe na Politechnice Szczecińskiej, trudnił się handlem obwoźnym, był pomocnikiem kucharza, menedżerem, właścicielem barów i restauracji orientalnych. W 2007 roku dostał polskie obywatelstwo.
W Polsce mieszka dłużej niż w Wietnamie i sam przyznaje, że bardziej czuje się dziś Polakiem. Kiedy zaczęliśmy bliżej współpracować, pisał zabawne teksty do moich projektów artystycznych. W 2008 roku zostałam zaproszona jako artystka do wzięcia udziału w wystawie „Słodycz i zwątpienie” w toruńskiej Galerii Wozownia. Tematem była czekolada, a że całe życie się odchudzam, to strasznie się tej czekolady bałam (śmiech). Ale kiedy podczas wietnamskiego sylwestra w klubie Saturator podano m.in. smażone larwy jedwabników, wpadłam na pomysł czekoladek z robakami. Nauczyłam się ręcznie przygotowywać praliny, a Tomek pomógł mi kupić takie larwy w wietnamskim sklepiku na Stadionie - można je było znaleźć jako zamrożony produkt z datą ważności. Usmażyłam je i dodałam do czekoladek. Jako taki „wirus”. Wirus? Czekoladki z larwami miały wiele znaczeń. Z jednej strony pyszne, z drugiej odrzucające, przełamujące nasze nawyki żywieniowe. Robaki w Azji są przysmakiem, w naszej kulturze tabu. Z kolei największa europejska przyjemność - czekolada - w Azji w ogóle nie jest popularna. Chciałam też w ten sposób zasygnalizować cynizm producentów, którzy cały czas próbują nam wmówić, że czekolada jest zdrowa. A to nieprawda - kakao jest zdrowe, ale czekolada ma w sobie dużo cukru i tłuszczy. Przygotowałam 400 czekoladek na otwarcie wystawy i częstowałam nimi ludzi. Z jakim efektem? Pięćdziesiąt procent osób zjadło. Głównie z ciekawości. Tomek przetłumaczył mi na wietnamski krótkie teksty na opakowanie tych czekoladek. Tak się zaczęła nasza artystyczna współpraca. Potem pisał teksty
jej pasja do mojej akcji na Stadionie Dziesięciolecia - „Lekarstwo na tęsknotę”, 2009 rok. Chodziłam po targowisku z wózeczkiem i sprzedawałam „leki” na imigranckie bolączki, np. tęsknotę za domem, poczucie samotności, brak legalnych dokumentów itd. To były balsamy, toniki. Polakom sprzedawałam „maść na zaciętą twarz”. Tomek był wtedy moim przewodnikiem w świecie pracujących tam Wietnamczyków. Co się działo, gdy sprzedawała Pani „lek na tęsknotę”? Wcześniej bardzo się denerwowałam, nie spałam chyba trzy miesiące. Bałam się, że ludzie będą się tylko stukali w czoło. Okazało się, że jest zupełnie inaczej. Każdy w pracy się nudzi. Jeśli dzieje się coś, co wyrywa z rutyny, to pojawia się zainteresowanie. Na początku chciałam te moje lekarstwa rozdawać za darmo, ale ktoś zwrócił mi uwagę, że kupcy tego nie zrozumieją. Sprzedawałam je więc za symboliczną cenę. Czasem nawet panie ze straganów zostawiały swoich klientów i skupiały się na moich lekach. Zdarzały się negatywne reakcje? Od Polaków. Pytali: „Co to za wariactwo?”. Ale generalnie na stadionie dało się odczuć wspólnotę. Wtedy nie słyszało się o atakach agresji tylko dlatego, że ktoś inaczej wygląda, albo mówi innym językiem. Dzisiaj się to zmieniło. Jak wygląda życie Wietnamczyków w Polsce? Wiem, że na stadionie powstało sporo fortun. Przedsiębiorczy Wietnamczycy dorobili się dużych pieniędzy, ściągali do Polski całe rodziny. Są bardzo pracowici. Muszą pracować za dwóch, w obcym kraju i zupełnie innej kulturze. Dbają też o wykształcenie swoich dzieci, które świetnie się uczą, studiują potem na najlepszych uniwersytetach. Młodzi Wietnamczycy chętnie się asymilują, starsi - wolą swoje towarzystwo. Istnieje wiele stowarzyszeń, zespołów tanecznych i muzycznych krzewiących wietnamską kulturę. Zlikwidowanie targowiska na Stadionie Dziesięciolecia było ogromną szkodą dla Warszawy i dla Polski. Tkankę miasta tworzy różnorodność, a stadion był pod tym względem niezwykle barwny. To było jedyne takie wielokulturowe miejsce w Warszawie, pracowali tam emigranci z 26 krajów, Rosjanie, Wietnamczycy, Hindusi, Afrykańczycy itp. Czym różni się „nasza” kultura od kultury azjatyckiej? W Azji obcy ludzie się do siebie uśmiechają. Nie ma obciachu. Jeśli w Polsce uśmiechniemy się do obcej osoby, to zostaniemy uznani za wariatów. Bazar na Stadionie był jak inna planeta. Można było przejść przez wąskie uliczki, obok małych kramików, uśmiechnąć się i od razu poczuć się lepiej. Kiedy było mi źle, to w drodze do pracy właśnie tak robiłam. Poza tym Wietnamczycy potrafią się nawzajem wspierać, nie zazdroszczą sobie. Między ich stoiskami nie było rywalizacji, zawiści. Tylko współpraca. Wasza książka „Słodko-kwaśna historia, czyli wszystko, co chcieliście kupić w wiet-
namskich sklepach, ale baliście się zapytać” łączy w sobie wiele gatunków. To opowieść Ngo Van Tounga o Wietnamie, jego przyjeździe do Polski. Znalazły się w niej sylwetki innych Wietnamczyków mieszkających w Polsce. I jest to również książka kucharska z ciekawymi przepisami na wietnamskie dania. Ja byłam pomysłodawczynią tej książki, ilustratorką, koordynatorką całego projektu, spajałam wszystko w całość i poganiałam do pracy (śmiech). Zaczęliśmy ją tworzyć spontanicznie, nie mając wydawcy. To miał być pierwotnie tylko przewodnik po produktach wietnamskich, nieznanych Polakom. Panie z wydawnictwa Drzewo Babel zainteresowały się tym tematem, poprosiły o dodanie przepisów i wywiadów z Wietnamczykami. Zależało nam na tym, żeby pokazać kulturę Wietnamu od innej strony, przełamać stereotypy, także poprzez pokazanie wietnamskiej kuchni. Kiedy zaczęła się Pani interesować azjatycką kuchnią? Zawsze lubiłam gotować. Jeszcze zanim poznałam Tomka, chodziłam do wietnamskich knajpek i próbowałam różnych potraw, szukałam inspiracji. Kilka razy byłam w Korei Południowej, przywiozłam stamtąd ciekawe smaki i przepisy. Lubię wszystko, co odrywa mnie od rzeczywistości. Azjatycka kultura jest tak odmienna, że każdy kontakt przenosi mnie do innego świata. Uwielbiam intensywność i różnorodność kolorów. Lubię emocjonalność. Istnieje powszechne wyobrażenie, że Azjaci są zamknięci w sobie. To nieprawda. Na przykład Koreańczycy są niesamowicie otwarci i emocjonalni, jak Włosi. Japończycy potrafią być niezwykle serdeczni, opiekują się sobą, tam nikt nie zostanie bez pomocy. Wietnamczycy są bardzo weseli - tak jak my lubią dobrze zjeść i wypić, być w grupie. Kuchnia była jednym ze sposobów na stopniowe poznawanie tej kultury. To było jak obieranie cebuli z kolejnych warstw. Ostatnią warstwę odkryłam w zeszłym roku podczas podróży do Wietnamu.
my się lepiej. Za to człowiek cierpiący z głodu zdolny jest do złych rzeczy. Z czym dla Pani łączy się jedzenie? Po pierwsze: z poczuciem wspólnotowości. Po drugie: to sfera eksperymentowania i poznawania nowych rzeczy. Z jedzeniem jest jak ze sztuką - mamy wiele składników i możemy je łączyć na różne sposoby. Lubię próbować, robić błędy, z których wynikają nowe, ciekawe kombinacje. Kuchnia jest też dla mnie sferą wolności. Czym się różni kuchnia wietnamska od polskiej? Jest harmonią różnych smaków: słodkiego, kwaśnego, ostrego, pikantnego. Nie jest też tak tłusta jak polska. Bulion wietnamski jest czysty, robiony tak, by od razu usunąć wszelkie zanieczyszczenia, szumy. Oka rosołowe - tego w wietnamskim rosole nie znajdziemy. Wietnamczycy używają też bardzo dużo świeżych ziół. Ich kuchnia różni się również tym, że wykorzystuje się w niej wszystkie elementy mięsa, łącznie z chrząstkami i ścięgnami. Co kuchnia mówi o kulturze, w której powstaje? Kultury, tak jak kuchnie, ulegają wpływom. W kuchni fińskiej, czeskiej czy polskiej tak naprawdę dominują wpływy rosyjskie. Jednym z nielicznych typowo polskich dań jest żurek. Polskie pierogi? Pierogi są na całym świecie, tylko w innych postaciach. Z kolei w Azji, wbrew pozorom, kuchnie poszczególnych narodów bardzo się od siebie różnią. Kuchnia tajska jest ostra, słodka i perfumowana - jest w niej dużo aromatycznych ziół, jak np. kolendra. W Wietnamie również używa się dużo ziół, ale potrawy nie są ostre. Korea jest ostra do płaczu. Z kolei w Japonii wszystko musi bardzo lekkie, delikatne i zdrowe. To odzwierciedla narodowy charakter: Wietnamczycy są ugodowi, Koreańczycy zadziorni, a Japończycy spokojni i dbający o zdrowie.CP
Pani wyobrażenia o Wietnamie się zweryfikowały? Okazało się na przykład, że jedzenie podawane w ciasnych wietnamskich uliczkach smakowało tak samo dobrze, jak to w alejce wietnamskich barów w Warszawie. Ta alejka była popularna, bo gotowano tam autentyczne wietnamskie dania, różne od popularnych barów azjatyckich, rozsianych po miastach w Polsce, gdzie serwuje się potrawy przykrojone do polskiego smaku. Jedzenie jest elementem kultury? Oczywiście. Jedzenie wywołuje intensywne emocje i wspomnienia. Przymiotniki związane ze smakami bardziej niż inne oddziałują na nasz mózg. „Gorzka prawda” silniej do nas trafi niż „trudna prawda”. Poza tym jedząc nawiązujemy relacje. Kiedy mieliśmy okazję usiąść i porozmawiać w którejś z uliczek targowiska przy wietnamskim jedzeniu, siłą rzeczy rodziła się między nami przyjaźń. Proszę zauważyć: jedzenie jest dla nas rodzajem „nagrody”, dzięki niemu czuje-
*
Dorota Podlaska artystka pochodząca z Bydgoszczy. Wspólnie z Ngo Van Toungiem jest współautorką książki „Słodko-kwaśna historia, czyli wszystko, co chcielibyście kupić w wietnamskich sklepach, ale baliście się zapytać”. miasta kobiet
maj 2018
13
temat
Kobieta
w Galerii Radości KOBIECA IMPREZA JUBILEUSZOWA 24 marca w Galerii Pomorskiej odbyły się bezpłatne jubileuszowe warsztaty dla kobiet. Tym razem tematem przewodnim były wiosenne porządki w szafie - oraz w głowie.
T
ego dnia królowały radość i wiosenne trendy. - Spora dawka zabawy, optymizmu i niesamowicie kobiecej atmosfery! Dzięki zaproszonym Paniom oraz przygotowanym przez nas atrakcjom wspólnie spędziliśmy bardzo miłe chwile - wspomina Izabella Knitter, Marketing Manager Galerii Pomorskiej. Spotkanie „Kobieta w Galerii Radości” prowadziły stylistki Galerii Pomorskiej: Anna Oborska, Monika Jamrych oraz Aleksandra Tabaczyńska. Współprowadzącą warsztaty była Karolina Gruszecka - dietetyk, instruktorka fitness, trener personalny. Uczestnictwo w evencie było bezpłatne, a zaproszonych zostało 120 pań, które wyłonione zostały na podstawie zgłoszeń konkursowych. Każda z nich otrzymała pakiet upominków od Galerii Pomorskiej. - Nadejście ciepłych, wiosennych dni to doskonały moment, aby zrobić małe „przemeblowanie” naszej garderoby i zastanowić się, co tak naprawdę jest nam potrzebne - mówi Anna Oborska. - Zmiana pory roku jest zawsze sporym wyzwaniem, jeśli chodzi o naszą garderobę - dodaje Monika Jamrych. Podczas wykładu motywacyjnego Karoliny Gruszeckiej - „Porządki w domu, porządki w głowie… czyli podstawy psychodietetyki, które zmienią Twoje życie!” - zgromadzone Panie dowiedziały się, jak małymi krokami zmienić swoje myślenie i nawyki, aby wiosenną porą mieć energię i chęć do działania. - Bardzo cieszymy się, że kobiece warsztaty w Galerii Pomorskiej są wciąż bardzo popular-
14
miastakobiet.pl
ne i wpisały się już na trwałe w naszą lokalną społeczność. Kolejne spotkanie jubileuszowe to forma podziękowania za wspólne lata - mówi Izabella Knitter. Na zaproszone Panie czekało bardzo dużo atrakcji! Oprócz smacznego poczęstunku i słodkości od Sowy uczestniczki spotkania mogły zrobić sobie między innymi pamiątkowe zdjęcie w „fotobudce”. Jako uwieńczenie wieczoru odbyła się projekcja filmu „Kobieta sukcesu”. Pierwszy raz w historii warsztatów akcji towa-
rzyszyło działanie charytatywne. Każda z pań w ramach „wietrzenia szafy” mogła przynieść niepotrzebną część garderoby, w zamian za co otrzymała 20 Galerów (równowartość 20 złotych) do wykorzystania w sklepach Galerii Pomorskiej. Cała zebrana odzież została przekazana do HOSTELU - placówki Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych, która oferuje pomoc kobietom uciekającym przed przemocą oraz osobom znajdującym się w sytuacji kryzysowej.
temat
PROMOCJA 008277530, 008277519
GALERIA POMORSKA NIE ZWALNIA TEMPA I ZAPRASZA WSZYSTKIE ZAINTERESOWANE PANIE NA COMIESIĘCZNE SPOTKANIA. KAŻDY MIESIĄC TO INNA TEMATYKA, DUŻA DAWKA KOBIECEJ ENERGII, INSPIRACJI I DOBREJ ZABAWY.
miasta kobiet
maj 2018
15
atlas kobiet
ZDJĘCIE JACEK SMARZ
„ZO” JAK ŻYWA
Nie szukała zemsty. Nie pastwiła się ani nad sobą, ani nad tymi, którzy po wojnie zgotowali jej ciężki los. Nie była zwolenniczką drastycznych rozliczeń z historią. Z dr Katarzyną Minczykowską-Targowską*, autorką biografii Cichociemna. Generał Elżbieta Zawacka „Zo”, rozmawia Mariusz Sepioło Jak poznała Pani Elżbietę Zawacką? Studiowałam wtedy historię na trzecim roku. Moim promotorem i mistrzem był prof. Jan Sziling. Wiedział, że prof. Zawacka - wówczas jeszcze nie miała stopnia generała brygady - szuka osób do pracy (w założonej przez siebie Fundacji „Archiwum Pomorskie Armii Krajowej”, obecnie: Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej - przyp. red.). Mimo młodego wieku miałam doświadczenie i znałam specyfikę Pomorza. Poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Prof. Zawacka miała 88 lat, ale bardzo lubiła pracować z młodymi ludźmi i potrafiła ich do siebie przyciągnąć. Oczywiście, w miarę zaangażowania odpowiednio przykręcała nam śrubę. Była bardzo wymagająca, również wobec siebie. To od niej usłyszałam, że od pracy społecznej nie ma urlopu, że to praca całą dobę i cały rok. Prof. Sziling uprzedzał, żebym dobrze przemyślała decyzję o podjęciu współpracy z prof. Zawacką, a jeśli się zdecyduję, żebym wytrzymała chociaż rok (śmiech). Wytrzymała co? Pracę „pod dowództwem”. Nie była to praca od 8 do 15, ale po prostu służba, niemalże jak w armii, i to przedwojennej (śmiech). Mieliśmy konkretne zadania do wykonania, najlepiej „na wczoraj”. Przed prof. Szilingiem zobowiązałam się, że wytrzymam rok, ale zostałam nieco ponad 20 lat, w tym 12 pod dowództwem pani generał. Dziś jestem w radzie fundacji, realizuję projekty naukowe i koordynuję wszystkie zadania związane z postacią Zawackiej i Wydziałem Łączności Zagranicznej Komendy
16
miastakobiet.pl
Głównej ZWZ-AK, w którym „Zo” była zastępcą szefa - Emilii Malessy. Gen. Zawacka angażowała się w gromadzenie materiałów dotyczących działalności konspiracyjnej jej pokolenia, także kobiet podczas wojny. Dziś niewiele wiemy o tym, jak ważną rolę odgrywały. Miały bardzo odpowiedzialne zadania, ginęły za ojczyznę tak samo, jak mężczyźni. Lepszego przykładu niż Elżbieta Zawacka trudno szukać. Była jedyną kobietą, która skoczyła ze spadochronem na terytorium Polski - w ten sposób wróciła do kraju i dołączyła do grona tzw. cichociemnych. Była to grupa ludzi szkolonych po to, by wesprzeć struktury Armii Krajowej. Komenda Główna wysyłała do Sztabu Naczelnego Wodza zapotrzebowanie na żołnierzy konkretnych specjalności. Kadr oficerskich brakowało w kraju, ponieważ wcześniej w Katyniu Sowieci wymordowali polską elitę wojskową, wielu żołnierzy zginęło we wrześniu 1939 roku, wielu przedostało się wraz z polskim rządem na Zachód. Dobrze wyszkoleni oficerowie byli zatem potrzebni. Szkolono ich w Anglii i Szkocji, po czym przerzucano nocą drogą lotniczą nad Polskę. Tych, którzy skoczyli ze spadochronem, było 316, w tym Elżbieta Zawacka. Ona jednak jako jedyna spośród 15 kandydatek powróciła do Polski do służby w szeregach AK. W momencie swojego skoku miała już bardzo duże doświadczenie bojowe, niejednokrotnie większe niż pozostali cichociemni. Doskonale wyszkolona była zwłaszcza w zakresie służby w warunkach konspiracyjnych.
Już na studiach działała w Przysposobieniu Wojskowym Kobiet. Cała Europa liczyła się z wybuchem wojny. Polki zaangażowane w I wojnę światową służąc w Ochotniczej Legii Kobiet uważały, że odpowiednio wcześniej należy do działań wojennych przygotować także kobiecą część społeczeństwa. Powstało Przysposobienie Wojskowe Kobiet, które szkoliło je od 16. roku życia. Tworzono hufce szkolne funkcjonujące przy gimnazjach i akademickie działające na terenie uniwersytetów. Elżbieta Zawacka wstąpiła w szeregi PWK pod koniec 1930 roku, będąc już studentką matematyki na Uniwersytecie Poznańskim (dzisiaj Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - przyp. red.). Czego się nauczyła w PWK? Terenoznawstwa, jazdy konnej, strzelania, organizacji pracy swojej i innych. Dziewczyny z PWK potrafiły wykarczować parę hektarów lasu, by stworzyć sobie obóz. Organizowano dla nich też szkolenia z umiejętności, które nazwalibyśmy „społecznymi”. Po to, by kobiety pomagały wszystkim tym, którzy nie walczyli z bronią w ręku - kobietom z dziećmi, osobom starszym, ale też żołnierzom, którzy wycofywali się z frontu. Zawacka szacowała, że w ten sposób przeszkolono ok. miliona Polek! Sama miała ku temu predyspozycje? Była silnym człowiekiem, nie bała się podejmowania trudnych wyzwań. Ale wpływ na nią miały też czasy, w których wzrastała. Odbudowywała się niepodległa Polska, a jednocześnie nastę-
atlas kobiet powała emancypacja kobiet, które w 1918 roku otrzymały prawa wyborcze. PWK na pewno było dla niej bardzo atrakcyjną propozycją. Rodzice wychowali ją w duchu idei niepodległościowych, jej brat był oficerem Wojska Polskiego. To wszystko wpływało na jej wybory, ale też kształtowało charakter. Zawacka była zasadnicza, konkretna i zadaniowa.
cechy osobowościowe. Gdyby nie jej odwaga, determinacja i wiara ponad wszystko w to, co robi, nie byłoby tej misji ani wielu innych wcześniejszych i późniejszych, nie mniej niebezpiecznych zadań. Była bardzo konsekwentna. Jeśli coś sobie postanowiła, doprowadzała to do końca. Kiedy z nią pracowaliśmy, wiedzieliśmy, że nie akceptuje pracy na pół gwizdka.
Ostra babka? Na pewno, choć sama z tego określenia nie byłaby zadowolona (śmiech).
Opowiadała o swoim życiu? Tylko o służbie wojskowej, koleżankach z Armii Krajowej, podwładnych z Wydziału Łączności. Nigdy o życiu prywatnym. Przywoływała postaci, które były dla niej ważne. Bardzo rzadko wspominała też o więzieniu - została skazana przez komunistów na dziesięć lat, odsiedziała cztery. Mówiła tylko, że nie była katowana, jak inni działacze podziemia. Jednak z całą pewnością jej śledztwo nie było łatwe: nocne, wielokrotne przesłuchania, siedzenie całymi godzinami na odwróconym metalowym taborecie, operacja w więziennym szpitalu, a potem dwukrotne rewizje wyroku na jej niekorzyść. To wszystko miało ją złamać. Nie udało się. Wytrzymała i śledztwo, i kilka lat więzienia, w tym ponad rok w najcięższym więzieniu kobiecym dla więźniów politycznych - w Fordonie.
Jan Nowak-Jeziorański mówił o niej, że podczas wykonywania ważnych zadań potrafiła ani razu się nie uśmiechnąć. Przed wojną, w jej czasie i tuż po niej wielu mężczyznom nie mieściło się w głowie, by kobieta zajmowała się zadaniami wojskowymi. Zawacka była profesjonalistką i nie chciała być traktowana bez szacunku, niepoważnie, jako obiekt żarcików, flirtów. Dlatego zawsze zachowywała powagę. Miała robotę do wykonania i to było dla niej najważniejsze. Nie dała się sprowadzić do roli „ozdoby”. Taka postawa niektórych panów, zwłaszcza z kręgów zachodnich, wprawiała w osłupienie. Jak wyglądały misje kurierskie Zawackiej? W najważniejszą z nich wyruszała dwukrotnie. Miała dwa cele: poprawę łączności między Sztabem Naczelnego Wodza w Londynie a Komendą Główną AK w Warszawie oraz przedstawienie żądań gen. Stefana Roweckiego „Grota” na temat regulacji prawnych dotyczących sytuacji kobiet w Wojsku Polskim. Była taka zasada w konspiracji, że emisariusz, który miał przy sobie tajne dokumenty wojskowe, ale i ogromną wiedzę na temat funkcjonowania struktur AK oraz szerokie kompetencje nadane mu przez Komendanta Głównego, musiał iść całkowicie bezpieczną drogą. Gdy Elżbieta Zawacka wyruszyła z misją po raz pierwszy, po dotarciu do Paryża okazało się, że kurier, który dla niej sprawdzał trasę, został aresztowany przez gestapo. Zawacka zatem otrzymała rozkaz powrotu do Warszawy. A za drugim razem? W lutym 1943 roku przekroczyła granicę Generalnego Gubernatorstwa pociągiem i dotarła do Paryża, stamtąd dalej, w tendrze pociągu, do Vichy, następnie przedostała się do maleńkiej wioski pod Pireneje, które próbowała sforsować, co udało się za czwartym razem. Dostawszy się do Madrytu, udała się do Gibraltaru, skąd konwojem statków dopłynęła do Bristolu. Tam czekały na nią brytyjskie służby, które ją przesłuchiwały i po dwóch dniach została przewieziona do Sztabu NW. Nawet podczas angielskich przesłuchań nie zdradziła swoich prawdziwych danych personalnych. Przedstawiła się jako Elizabeth Watson, której rzekome prawdziwe nazwisko to „Zajkowska”. Nie ufała Anglikom, zależało jej na bezpośrednim dotarciu do polskiego rządu na uchodźstwie. Musiała być niezwykle odważna. I pewna siebie. O wyborze osób do tego typu zadań decydują nie tylko umiejętności, ale też
Wojna była dla niej traumą? Była na tyle silna, że udźwignęła ten ciężar. Nie oceniała też tych, którzy mając to doświadczenie za sobą, psychicznie nie podołali. Z drugiej strony - i to wydaje mi się ważne - nie szukała zemsty. Nie pastwiła się ani nad sobą, ani nad tymi, którzy po wojnie zgotowali jej ciężki los. Nie była zwolenniczką drastycznych rozliczeń z historią. Ale ważne było dla niej to, by została zrehabilitowana. By to sąd uznał, że w czasach komunizmu skazano ją na podstawie nieprawdziwych zarzutów (o szpiegostwo - przyp. red.). Jednocześnie nie rozdrapywała ran. Kiedy ją poznałam, miała już świadomość, że czas mija szybko, a jej pokolenie odchodzi. Nie chciała, by zostało zapomniane, na czym bardzo zależało komunistom. Starała się zebrać jak najwięcej relacji, pamiątek. Spieszyła się. Czego uczą nas postawy takich ludzi jak gen. Zawacka? Tak jak mówił prof. Władysław Bartoszewski: że warto być przyzwoitym. Przykład gen. Zawackiej pokazuje, że zawsze warto coś robić, działać tu i teraz, dla dobra współczesnych ludzi. Prezentowała postawę, według której powinniśmy mieć szacunek do przeszłości i minionych pokoleń, ale dziś przede wszystkim patrzeć w przyszłość, myśleć zadaniowo. Czym był dla niej patriotyzm w czasach pokoju? Na pewno postawą obywatelską. Zawsze namawiała nas do brania udziału w wyborach. Patriotyzm był też dla niej angażowaniem się w inicjatywy poprawiające życie danej grupy czy społeczności. Działanie dla wspólnego dobra było dla niej bardzo ważne. Gen. Zawacka po wojnie mogła zostać na Zachodzie, ale uznała, że potrzebna jest tutaj, na miejscu. Wróciła, chociaż rzeczywistość nie była dla niej łatwa.
Jaki wpływ na Panią miało poznanie gen. Zawackiej i praca z nią? Ogromny. Już przed poznaniem gen. Zawackiej byłam konkretna i zadaniowa, ale przy niej stałam się jeszcze stanowcza (śmiech). Swego czasu robiliśmy szkolenie dla pracowników fundacji „Dorotkowo”, którą od 10 lat prowadzę, i jednym z zadań było opisanie w dwóch, trzech słowach osoby siedzącej obok. Wszystkie koleżanki, które naprzemiennie siedziały obok mnie, napisały: „konkretna”. Jakie są losy filmu o gen. Zawackiej? Pracujemy nad tym, by mógł powstać film fabularny. Niestety, koszty takiego przedsięwzięcia są bardzo wysokie. Wierzymy jednak, że się uda. W tym roku opublikowaliśmy teaser pt. „Emisariuszka”. To krótki filmowy projekt, który - jeśli się uda - mógłby zostać rozwinięty w postaci filmu pełnometrażowego. Taki pomysł pojawił się już dawno. Przez niemal 30 lat gen. Zawacka nie zgadzała się na powstanie filmu o niej, uważała, że to strata czasu. Na dwa lata przed swoją śmiercią w końcu pozwoliła, by zaczęto pracować nad jej biografią. Myśleliśmy też o filmie dokumentalnym - ze względu na koszty. W końcu jednak doszliśmy do wniosku, że skoro są już trzy takie filmy o gen. Zawackiej, to może jednak warto wrócić do pomysłu fabuły. Ale skąd i jak zdobyć pieniądze? No właśnie - skąd? Z pomysłem przyszli do Fundacji panowie Jarosław Jaworski i Marcel Woźniak. Też uważali, że powinien powstać pełnometrażowy film o gen. Zawackiej, i to oni nam podpowiedzieli, że warto zacząć od teasera. No, ale i na sam teaser trzeba było zdobyć środki. Trwało to blisko dwa lata, w końcu się udało. Został on sfinansowany ze środków Gminy Miasta Torunia, Muzeum II Wojny Światowej i Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Bez nich nie byłoby ani filmiku, ani pierwszej pełnej biografii gen. Zawackiej „Cichociemna”. Scenariusz na podstawie tej biografii napisał Marcel Woźniak, adaptacji scenariusza dokonał Bartosz Żmuda, który też wyreżyserował nasz teaser, a główną rolę zgodziła się zagrać Katarzyna Bujakiewicz, równie zadaniowa jak „Zo”, dzięki czemu świetnie nam się razem współpracowało. Jest fizycznie podobna do Zawackiej? Bardzo. Kiedy zobaczyłam ją ucharakteryzowaną i w stroju z lat czterdziestych XX w., pomyślałam: „Zo - jak żywa”. I ją wyściskałam (śmiech).
*dr Katarzyna Minczykowska-Targowska pracowała w Fundacji „Archiwum Pomorskie Armii Krajowej”, założonej przez gen. Elżbietę Zawacką w 1990 r. (obecnie: Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej). Jest autorką m.in. biografii Zawackiej Cichociemna. Generał Elżbieta Zawacka „Zo”. miasta kobiet
maj 2018
17
temat
zdrowie
SZCZYPTA ROBI RÓŻNICĘ Nie tylko podkręcają smak potraw i nadają im niezwykły aromat. Przyprawy to także naturalne źródło zdrowia.
BAZYLIA Bardzo popularna przyprawa. Swoje aromatyczne właściwości zawdzięcza zawartości olejków eterycznych, o zróżnicowanym w zależności od pochodzenia geograficznego składzie. Bazylia ma w sobie estragol, linalol, cyneol oraz eugenol, które działają przeciwskurczowo, przeciwbakteryjnie oraz leczą niestrawność.
CYNAMON Ta aromatyczna przyprawa nie tylko daje niesamowite wrażenia smakowe, ale jest także niezwykle zdrowa. Nie wszyscy wiedzą, że aromatyczny proszek pozyskuje się ze startej suszonej kory, a substancje w niej zawarte działają przeciwskurczowo. Aldehyd cynamonowy, który jest głównym składnikiem olejku eterycznego, działa pobudzająco na ślinianki oraz błonę śluzową żołądka.
GOŹDZIK Goździkowiec korzenny, bo o nim tu mowa, jest bardzo aromatyczną przyprawą, dzięki swoim suszonym, nierozwiniętym pąkom kwiatowym. Olejek eteryczny w nich zawarty składa się w większości z eugenolu (85-90%), który ma właściwości przeciwzapalne, bakteriobójcze, grzybobójcze, a przede wszystkim przeciwutleniające. Cała roślina zawiera flawonoidy, które poprawiają napięcie naczyniowe.
IMBIR Imbir pobudza wydzielanie soku żołądkowego, śliny i żółci. Gingerol i szogaol mają wiele prozdrowotnych właściwości, wpływają na obniżenie we krwi fosfolipidów i choleste-
18
miastakobiet.pl
rolu, a także trójglicerydów i kwasów tłuszczowych. Imbir ma w swoim kłączu bardzo wiele substancji aktywnych, w tym kwas oleinowy, oraz wiele enzymów, które mogą wpływać na nasz układ trawienny, a nawet łagodzić objawy choroby lokomocyjnej.
KOLENDRA Znana z kuchni azjatyckiej przyprawa charakteryzuje się nie tylko bardzo intensywnym aromatem, ale i ciekawymi właściwościami. Te małe ziarenka, dzięki zawartości olejków eterycznych, poprawiają „strawialność” każdej potrawy, a przeciwskurczowe działanie aldehydów wspomaga układ pokarmowy nawet w bardzo silnych bólach.
KMINEK Ta odrobinę zapomniana przyprawa swoje właściwości zawdzięcza zawartości olejków eterycznych. W ich skład wchodzi w 50-85% karwon i monoterpen nadający charakterystyczny aromat. Substancja ta ma właściwości odkażające i bakteriobójcze, dzięki czemu jest bardzo pomocna w niedyspozycjach układu pokarmowego, poprawiając trawienie i przynosząc ulgę w bólach brzucha.
MAJERANEK Majeranek jest nie tylko aromatycznym zielem, ale także prawdziwym orężem w walce z bólem i stanami zapalnymi. Dlatego zapewne tak chętnie wykorzystywany jest do produkcji różnego rodzaju maści i kremów. Również spożywany ma dobroczynny wpływ na nasz organizm. Zawartość olejku eterycznego, flawonoidów, kwasów organicznych i garbników powoduje, że działa on stymu-
lująco na układ trawienny oraz wspomaga produkcję żółci.
PAPRYKA Różnorodność jej odmian jest imponująca. Papryki różnią się nie tylko kształtem, barwą, aromatem i smakiem, ale i pikantnością. Tę charakterystyczną właściwość zawdzięczają zawartości kapsaicyny, nazywanej alkaloidem pikantności. Kapsaicyna wpływa na wiele ośrodków w naszym organizmie, między innymi wywołuje termogenezę, dzięki czemu jest chętnie wykorzystywana w środkach zwalczających nadwagę. Wpływa także na receptory bólu, wykazując tym samym działanie znieczulające. Papryka zawiera też dużo witaminy C.
PIEPRZ Pieprz jest podstawową przyprawą odpowiedzialną za pikantność potraw. Tę właściwość zawdzięcza piperynie, która ma korzystny wpływ na układ trawienny. Badania wykazują, że substancje zawarte w ziarnach pieprzu zwiększają dotlenienie tkanek i działają pobudzająco na tarczycę. Piperyna często dodawana jest do suplementów diety, jako substancja wspomagająca wchłanianie i wzmacniająca działanie innych substancji czynnych, a olejek eteryczny z pieprzu wykorzystywany jest powszechnie w fitoterapii.
Olimpia Przyjemska - specjalistka w dziedzinie dietetyki, przyjmuje pacjentów w kilku gabinetach na terenie województwa kujawsko-pomorskiego: w Bydgoszczy, Toruniu, Rypinie oraz w Brodnicy.
półkolonie letnie 2018 Zajęcia z programowania (MINECRAFT, SCRATCH, JAVA i inne) Warsztaty doświadczalne Gry Virtual Reality Codzienne wyjścia w teren Do 31 maja obowiązuje cena promocyjna l Do 15 czerwca rabat na hasło „Miasta Kobiet” * Honorujemy Kartę Dużej Rodziny Aż 8 turnusów do wyboru! * Promocje i rabaty nie sumują się Miejsce: Galileusz Toruń, ul. Szosa Lubicka 168 D, 87-100 Toruń
l
Więcej szczegółów: tel. 608 384 743
zajęcia z programowania MINECRAFT bez tajemnic
Tworzenie aplikacji i animacji przestrzennych
SCRATCH od podstaw
Tworzenie gier
www.galileusz.com.pl/torun
Stałe zapisy na zajęcia
l
galileusz.torun 008271411
R
E
K
L
A
M
A
008306436
Wyprzedaż oferty. Samochody do natychmiastowego odbioru. Nowy Opel Corsa
Cena wyprzedażowa brutto 43 900 zł
1.4 75 KM TwinPort, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: nowy silnik – 1.4 16V 90KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,2 l/100 średnio, emisja CO2 122 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.
Nowy Opel Corsa 1.4 90 KM LPG, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017
Cena wyprzedażowa brutto 45 800 zł
+ dopłata do lakieru metalizowanego 1900zł
Dane techniczne: nowy silnik LPG – 1.4 16V 90 KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,6 l/100 średnio, emisja CO2 129 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.
Opel Astra IV Sedan
Cena 2018 brutto: 54 500 zł
1.6 16V 115 KM- fabrycznie nowy RP2018 Dane techniczne: dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort - zużycie paliwa 6,8 l/100 średnio, emisja CO2, 160 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodtwarzacz CD/MP3, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, Komputer pokładowy, temomat.
Mokka SUV: Opel Mokka X
Cena wyprzedażowa brutto: 65 250 zł
1.6 115KM 5 drzwi – fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: Silnik benzynowy 1.6 115 KM dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, zużycie paliwa 6,5 l/100 średnio, emisja CO2, 153 g/km
008255414
Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, boczne, poduszki kurtynowe, klimatyzacja, komputer pokładowy, radioodtwarzacz R300, elektrycznie sterowane przednie szyby, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją 6 kierunków, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone.
20
miastakobiet.pl
Przełom w usuwaniu tatuaży – LASER PIKOSEKUNDOWY Tatuaż – dla jednych przemyślany wzór na ciele, który pozwala kreować wizerunek, dla innych niechciana pamiątka z młodości. Osób, które chcą usunąć tatuaż, który wykonany pod wpływem chwili, czy mody przestał się podobać lub wręcz przeszkadza w codziennym życiu jest wiele. Inne osoby zgłaszają się krótko po wykonaniu tatuażu, ponieważ nie są zadowolone z efektu jaki został uzyskany. Często wiąże się to z wykonaniem tatuażu w nieprofesjonalnym miejscu. Kolejna grupa pacjentów chce jedynie rozjaśnić fragment tatuażu, by móc wykonać na nim nowy.
Nanosekundowa skuteczność Od lat z powodzeniem stosujemy laser nanosekundowy typu Q-switch TriBeam, który dzięki wysokiej jakości wykonania oraz zastosowanej technologii zdefiniował najwyższe standardy skuteczności i bezpieczeństwa usuwania tatuaży i innych zmian barwnikowych skóry. Laser tego typu generuje bardzo krótkie,
rzędu kilku nanosekund, impulsy światła o wysokiej energii. Impuls ten rozbija cząsteczki barwnika, który potem usuwany jest przez komórki fagocytarne skóry. Dzięki użyciu końcówki frakcyjnej wiązka laserowa jest rozszczepiana na mikro wiązki co pozwala na głęboką penetrację światła o wysokiej energii do skóry bez uszkodzenia naskórka, a co za tym idzie powstania blizn. Rozpoczynając laseroterapię należy jednak uzbroić się w cierpliwość. Usunięcie tatuażu wymaga serii kilku do kilkunastu zabiegów. Najłatwiej na wiązkę lasera reaguje barwnik czarny i czerwony, dużo trudniej usunąć żółty, zielony i niebieski kolor.
Rewolucyjna pikosekunda Przełomem w usuwaniu tatuaży stały się lasery pikosekundowe. Wciąż rozwijając swoją ofertę, by sprostać wymaganiom najbardziej wymagających pacjentów Klinika Fenomed wzbogaciła się tej wiosny o laser pikosekundowy PicoCare 450 o najkrótszym dostępnym aktualnie na rynku medycyny estetycznej impulsie. Sam proces usuwania tatuażu tym laserem jest taki sam jak w przypadku laserów nanosekundowych. Rewolucją natomiast jest pikosekundowa
wiązka impulsu laserowego, która jest o około 20 razy krótsza niż w laserach nanosekundowych typu Q-switch. Dzięki krótszej wiązce i większej energii impulsu umożliwia dotarcie do głębiej położonego barwnika przy mniejszej liczbie zabiegów. Dzięki końcówkom barwnikowym z powodzeniem można usuwać kolorowe tatuaże, w tym żółte, zielone i niebieskie, które do tej pory sprawiały największą trudność. Dodatkowym atutem lasera PicoCare 450 jest końcówka frakcyjna HEXA MLA, dzięki której można wykonywać zabiegi poprawiające strukturę i gęstość skóry. Sprawdzi się zatem w redukcji rozstępów, blizn różnego pochodzenia, a także zabiegach na twarz redukujących zmarszczki, rozszerzone pory i wyrównujących koloryt skóry. PicoCare 450 to zatem kompleksowe rozwiązanie w laseroterapii skóry.
85-075 Bydgoszcz, ul. Paderewskiego 22,
tel. 52 381 30 58, www.fenomed.pl 008275785
R
E
K
L
A
M
A
008275785
W SZYCIU NIE MA RZECZY Inspiracją jest moja niczym nieskrępowana wyobraźnia. Tworząc dla dzieci, czasami sama czuję się jak małe dziecko. Z Adą Płachetko*, twórczynią Pavonady, toruńskiej marki modowo-artystycznej, rozmawia Jan Oleksy
NIEMOZLIWYCH 22
miastakobiet.pl
kobieta przedsiębiorcza
Jako mała dziewczynka szyłaś stroje dla lalek? Nie, natomiast od dziecka zawsze rysowałam, grałam na pianinie, po drodze pojawił się teatr i udziały w konkursach literackich. Zawsze miałam artystyczne ciągoty, ale szyć tak na poważnie zaczęłam dopiero na studiach, gdzie mieliśmy klasyczne zajęcia z technologii i konstrukcji szycia. W konsekwencji tych ciągot wybrałaś Akademię Sztuk Pięknych? Nie tak od razu. Długo zastanawiałam się, jaką drogę w życiu wybrać. W liceum chodziłam do klasy prawniczej. Zagłuszałam moje artystyczne pragnienia, ale one nie dawały mi o sobie zapomnieć. W końcu pojawił się pomysł. Na wzornictwie na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie otwarto nowy kierunek projektowania ubioru, więc pomyślałam, że może w tym odnajdę wszystko to, co tak bardzo kocham. I rzeczywiście tak było. Od razu po studiach postanowiłaś działać? Przygotowania do stworzenia swojej marki zajęły mi rok. Poszukiwałam producentów tkanin i współpracowników. Pojechałam do Florencji na targi mody dziecięcej Pitti Bimbo. We Włoszech kontaktowałam się z producentami niedostępnymi w Polsce. Po tej podróży zaczęłam przygotowania do kolekcji jesień-zima, od której wystartowała moja działalność. Wszystko działo się bardzo szybko. W międzyczasie musiałam zadbać o stronę internetową, identyfikację wizualną, a przede wszystkim wymyślić nazwę. Jak na nią wpadłaś? Długo o tym myślałam i nic nie przychodziło mi do głowy. Pomagał tata, pomagała mama oraz siostra i nic. Poprosiłam o pomoc osoby, z którymi współpracowałam przy tworzeniu identyfikacji wizualnej. Padła propozycja nazwy Pavonada, połączenia włoskiego „pavone”, czyli pawia symbolizującego bogactwo kolorystyczne, z końcówką „ada” - moim imieniem. Bardzo mi się ta nazwa spodobała, bo nawiązuje do włoskich klimatów, które tak bardzo kocham. Projektujesz wyłącznie dla dzieci? Od samego początku wiedziałam, że będę chciała tworzyć modę dziecięcą. Niedawno wprowadziłam też do kolekcji rozmiary niemowlęce. Po targach branżowych okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na takie produkty. Body niemowlęce stały się najlepiej sprzedającym się produktem, który po tygodniu musiałam „doszywać”.
Masz silną konkurencję w postaci sieciówek. Nie uważam ich za swoją konkurencję, oczywiście nie oceniając, czy są lepsze czy gorsze. Sama projektuję printy, hafty czy koronki, tkaniny w mojej kolekcji są niepowtarzalne. Dbam o to, by posiadały niezbędne certyfikaty potwierdzające, że są bezpieczne dla skóry dziecka. Moi klienci doceniają design oraz dbałość o każdy szczegół. Chcą mieć w szafie swoich dzieci również takie rzeczy, które będą jedyne w swoim rodzaju.
z poszukiwania odniesień w historii czy sztuce poprzednich epok, byłam pewna że chcę opowiedzieć wyłącznie o tych kobietach, chociaż jako inspirację miałam jedynie kilkanaście zdjęć wykonanych przez jedynego fotografa. Haenyeo to kobiety niezwykłe pod wieloma względami, kultywujące tradycyjny połów, nurkujące na duże głębokości bez butli tlenowych. Moją kolekcją dyplomową chciałam opowiedzieć o tym, jakie są pod wodą, co czują w trakcie swojej pracy, i przekazać to nie tylko ubiorem, ale również tkaniną.
Masz duszę artystki, która uprawia sztukę użytkową. Nie jestem ukierunkowana wyłącznie na artystyczne kwestie. Równolegle z tworzeniem mody prowadzę firmę. To jest druga strona mojej natury.
Używałaś silikonowych elementów? Pracowałam z różnymi tkaninami, malowałam je silikonem sanitarnym, pękającą farbą, aerografem, a także cienkopisami. To żmudne i czasochłonne zajęcie. Jeden przód płaszcza robiłam przez tydzień, a cały płaszcz - miesiąc. Kreseczka przy kreseczce. Ale sprawiało mi to wielką przyjemność, bo czułam, że opowiadam o czymś niezwykłym. Natomiast przy kolekcjach dziecięcych mam poczucie, że nie muszę się niczym inspirować. Najważniejsza jest moja niczym nieskrępowana wyobraźnia, podobna do tej, którą mają dzieci. Tworząc dla dzieci, czasami sama czuję się jak dziecko. Mam z tego radość, siadam do komputera albo biorę kartkę i rysuję to, co mi w danej chwili przyjdzie do głowy.
Twoja przedsiębiorczość została doceniona - czytelnicy „Nowości” i „Expressu Bydgoskiego” przyznali Ci tytuł „Biznesmen Roku”. To mobilizuje mnie do pracy, daje siłę, a także potwierdza słuszność moich wyborów. Mam nadzieję, że krawcowe, z którymi współpracuję, też czują się dowartościowane i czerpią radość z naszej wspólnej pracy. Co Cię inspiruje? Kładziesz się na hamaku i wymyślasz? Nie mogę poświęcić całego dnia na twórczość, bo są jeszcze kwestie związane z prowadzeniem biura i z agencją modeli dziecięcych, którą niedawno założyłam razem z przyjaciółką i świetną fotografką Dorotą Szulc. Pracuję głównie w nocy. Nawet bez kawy jestem w stanie wytrzymać do 5 rano. Nie umiem pracować przed południem. To dla mnie abstrakcja. Nie jestem zwolenniczką teorii, że wszystko musi mieć swoje wytłumaczenie, źródło w inspiracji i posiadać kontekst. Projekty są często wynikiem wyobraźni i mojego aktualnego nastroju. Trudno to jednoznacznie wyjaśniać. Coś wyszło spod mojej ręki i czasami nic więcej nie potrzeba. Na studiach zdarzało się, że miałam problem z poszukiwaniem inspiracji, powiązań i odniesień w sztuce czy kulturze. Nie dlatego, że nie ma to sensu - poszukiwanie jest bardzo ważną częścią tworzenia, ale niekoniecznie na siłę. To trochę naciągane? Dokładnie. Pamiętam, kiedy pierwszy raz przeczytałam artykuł o kobietach Haenyeo, ostatnich poławiaczkach owoców morza z południowokoreańskiej wyspy Czedżu. Od razu wiedziałam, że musi to być temat mojej kolekcji dyplomowej. Zrezygnowałam
Tworząc dla dzieci, warto znać je bliżej. Masz własne? Własnych nie mam, ale kocham dzieci. Mam chrześniaka, chrześniaczkę i niedługo po raz trzeci będę chrzestną. Oprócz tego mam kontakt z hospicjum dziecięcym. Od sześciu lat razem z moją przyjaciółką Martą Lenkiewicz organizujemy dla dzieci akcję Nadzieja Świąt Bożego Narodzenia. Szukamy Mikołajów o dobrych sercach, którzy zechcą spełnić drobne marzenia naszych podopiecznych. W międzyczasie zdecydowałam się być opiekunem prawnym małego Mikołaja, jestem dla niego „przyszywaną mamą”. Co trzeba mieć, żeby osiągnąć sukces w biznesie? Trzeba być pracowitym i mieć świadomość, jak bardzo potrzebne jest poświęcenie. Ale nie ukrywam, że bez odrobiny szczęścia i wsparcia najbliższych, które dla mnie jest szczególnie ważne, się nie obejdzie. Aby osiągnąć sukces w biznesie modowym, trzeba mieć na początku własny kapitał. To niezbędne choćby do zainwestowania w materiały. Warto też pokazywać się na różnych targach, nie mając pewności, czy poniesione nakłady się zwrócą. Jednak wierzę, że jak ktoś ma jasno postawiony cel, to zawsze osiągnie sukces.
miasta kobiet
maj 2018
23
kobieta przedsiębiorcza
W jakim miejscu teraz jesteś? Przez rok zebrałam ogrom doświadczenia, produkty dobrze się sprzedają, a obecnie można je też zakupić stacjonarnie w butiku w Warszawie i w showroomie w Lublinie. Mam nadzieję, że niedługo przyjdzie też czas na Toruń i rodzice poszukujący modnych ciuszków od projektantów będą mieli możliwość znaleźć je tu na miejscu. Możesz bazować także na ich snobizmie. Nie, tak tego nie nazwę. Rozumiem doskonale rodziców, którzy chcą, by ich dziecko było superubrane i wyglądało inaczej niż reszta. Mają bzika na punkcie swoich pociech. Nie krytykuję tego, bo na pewno jak zostanę mamą, to będę taka sama. Jak oceniasz współczesny rynek modowy dla dzieci? Uważam, że przeżywa on obecnie swój najlepszy czas. Rodzice coraz częściej zwracają uwagę na to, co dzieci noszą i jak wyglądają, a wyglądają naprawdę świetnie. Często rodzice ubierają dzieci na swoje podobieństwo, wystarczy spojrzeć na popularność zestawów mama-córka, które wprowadzają do swojej oferty niektóre marki. Kusi Cię, żeby szyć dla siebie? Dla siebie nie lubię szyć, a zresztą teraz nie mam na to kompletnie czasu. Szewc bez butów chodzi. W przyszłym roku wychodzę za mąż, więc wszyscy zadają mi standardowe pytanie, jaką będę miała suknię ślubną. A ja nie mam pojęcia, choć przecież projektuję takie suknie indywidualnym klientkom. Sama jednak nie mogę się na razie na nic zdecydować. Wolisz projektować strój czy ubiór? Robię modę dziecięcą, więc musi to być ubiór na co dzień, nie tylko modny, ale i wygodny. Wyznaję dewizę, że piękno powinno być dopełnieniem funkcjonalności. Z drugiej strony wiadomo, że najtrudniej zrobić prostą rzecz, która będzie miała jakiś wyraz. Czasami tęsknię za tworzeniem rzeczy artystycznych, przy których można „odlecieć”, tak jak to bywało na Katedrze Mody, gdzie byliśmy w stanie robić spódniczki w kształcie otwierających się muszli, z ukrytymi drutami w szwach. To dawało przekonanie, że w szyciu nie ma rzeczy niemożliwych.CP
24
miastakobiet.pl
*
Adrianna Płachetko absolwentka V LO w Toruniu, kursantka Istituto Marangoni w Mediolanie, ukończyła warszawskie ASP na wydziale wzornictwa, Katedra Mody - kierunek projektowania ubioru, w 2017 r. założyła firmę Pavonada, w tym roku zdobyła tytuł Biznesmena Roku w plebiscycie „Nowości” i „Expressu Bydgoskiego”. Obecnie studiuje w Gdyni na kierunku - marketing i nowe media.
ul. Polna 129, Toruń R
( 56 659 81 21 E
www.tuden.com K
008304978
Odświeżacze i olejki zapachowe do wnętrz
008305020
L
A
M
A
018055779
ZDJĘCIE TOMASZ CZ ACHOROWSKI
kobieca perspektywa
NA ZDJĘCIU OD LEWEJ: (SIEDZĄ) AGNIESZKA KUCAŁA Z CÓRKĄ MILENĄ, MAGDALENA BUDA Z SYNEM ANTONIM, EWA OCHOCKA, KRISTA KUROWSKA, (STOJĄ) JAGODA MOKOS, JOANNA JAKŚ, MONIKA KUCAŁA
CHCIEĆ znaczy MÓC Prowadzą zbiórki dla dzieci, chorych i uchodźców, odwiedzają pacjentów onkologicznych, dyskutują o książkach z więźniami i co rusz kombinują, jak urozmaicić życie mieszkankom Inowrocławia. A wszystko na przekór, by pokazać, że to możliwe - nawet w niedużym mieście. TEKST TOMASZ SKORY
S
potykamy się późnym popołudniem w jednym z inowrocławskich hoteli. Przy restauracyjnym stole wita mnie siedem kobiet. Nie spodziewałem się tak licznego grona, szczególnie że to środek tygodnia, a grafik stowarzyszenia Nowa Para Butów jest ostatnio napięty. Zresztą członkinie nie tylko działają wspólnie, ale i pracują zawodowo, prowadzą własne firmy, wychowują dzieci - dwie pociechy uwija się właśnie wokół stołu. - Oficjalnie zarejestrowanych jest u nas 15 osób, ale dziś udało się zebrać te najprężniej działające - mówi Agnieszka Kucała, sekretarz stowarzyszenia, które zawiązało się pięć lat temu z jej inicjatywy. Dziś o tym wydarzeniu opowiada bardzo skromnie. - Po prostu nasze małe pragnienia spotkały się w odpowiednim momencie. Ja tylko powiedziałam na głos, że moim marzeniem jest to, by w Inowrocławiu działało coś takiego, a dziewczyny podłapały pomysł.
26
miastakobiet.pl
„Dziewczyny” to grupa kobiet w różnym wieku, które poznały się na spotkaniach DDA. W trakcie terapii okazało się, że łączą je nie tylko trudne przeżycia, ale też chęć działania. Gdy padła propozycja, by pójść o krok dalej i zacząć robić coś nie tylko dla siebie, nikt się długo nie wahał. Inowrocławianki zarejestrowały stowarzyszenie. Do dopełnienia formalności potrzebna była nazwa, padło na Nową Parę Butów.
WALKA ZE STEREOTYPAMI - Jest taki angielski idiom: „chodzić w czyichś butach”, oznaczający życie cudzym życiem. My chcemy znaleźć własną, nową parę, czyli postępować zgodnie z własnymi wartościami i celami - tłumaczy Joanna Jakś. - Pomysł na taką nazwę podsunęła nam też historia z życia wzięta. Para nowych szpilek odmieniła kilka lat temu los jednej z nas. To była inspiracja, również do zmian w naszym życiu i otoczeniu.
kobieca perspektywa JEDNYM Z PROJEKTÓW, KTÓRE UDAŁO SIĘ UKOŃCZYĆ NIEDUŻYM KOSZTEM, LECZ WIELKIM ZAANGAŻOWANIEM, JEST „INOWROCŁAWSKI ATLAS KOBIET”. NOWA PARA BUTÓW WYDAŁA JUŻ DWIE KSIĄŻECZKI, PRZYBLIŻAJĄCE BIOGRAMY WYBITNYCH KOBIECYCH POSTACI ZWIĄZANYCH Z MIASTEM.
Zaczęło się niepozornie - od „Wietrzenia szafy”, czyli imprezy, na której mieszkanki Inowrocławia mogły wymienić się nieużywanymi ubraniami. Złośliwi pytali, po co organizować lumpeks, ale zainteresowanych wydarzeniem nie brakowało. Wkrótce więc odbyło się jeszcze jedno tego typu spotkanie. Potem przyszła kolej na zbiórkę zabawek, warsztaty kosmetyczne, zajęcia z medytacji i wykłady ciekawych ludzi. Pomysły szybko zaczęły nabierać rozmachu, a część z nich wymagała więcej odwagi niż robienie „lumpeksu”. - Jest we mnie głęboka niezgoda na to, co się dzieje w naszym kraju, na tę niechęć do odmienności i zamykanie granic - mówi Magdalena Buda, prezes Nowej Pary Butów. - Dlatego gdy zaczęły zalewać nas nieprzychylne komentarze na temat uchodźców, postanowiłyśmy zaprosić do Inowrocławia imama Yosifa Chadida. To była ciekawa prezentacja, bo pokazywała, jak krzywdzące są opinie, które próbują wylansować media na temat islamu. Nieprzekonanych pewnie nie przekonamy, ale po co żonglować epitetami, skoro można przyjść i posłuchać człowieka stamtąd? - pyta pomysłodawczyni akcji „Inny, czyli jaki?”.
ZBIÓRKA GONI ZBIÓRKĘ W ramach działań stowarzyszenia odbył się też koncert pieśni tatarskich oraz zbiórka kosmetyków dla kobiet z ośrodka dla cudzoziemców w Grupie koło Grudziądza. Efekty przekroczyły najśmielsze oczekiwania organizatorek - darów było tak dużo, że zapełniły cały bagażnik. - W trakcie wizyty w ośrodku okazało się, że dzieci tych uchodźczyń nie radzą sobie z odpakowywaniem czekolady, tak rzadko mają ją w rękach. Postanowiłyśmy więc, że zbierzemy dla nich słodycze na zbliżający się Dzień Dziecka - mówi Krista Kurowska. I dodaje, że mieszkańcy okolic chętnie włączają się w akcje Nowej Pary Butów. Sami się dopytują, czy odbędą się jeszcze kolejne zbiórki. Inowrocławianki zbierały już pieluszki dla maluchów z hospicjum, piżamy i misie dla dzieci, środki higieniczne i podstawowe instrumenty medyczne dla chorych. Choć na początku działalności nie zawsze było łatwo, dziś przy apelach o pomoc za każdym razem mogą liczyć na odzew. - Nasze miasto jest specyficzne. Kojarzy się ze starszymi ludźmi, którzy lubią narzekać, ale trudno ich ruszyć, pobudzić do działania i zmian w swoim otoczeniu. Wiele osób to zauważa, szczególnie ci napływowi. To, co
robimy, wynika więc trochę z takiej przekory. Pokazujemy, że chcieć znaczy móc. Nawet w Inowrocławiu - mówi Joanna Jakś.
WYWOŁAĆ LAWINĘ Z czasem okazało się, że Nowa Para Butów jest w stanie pociągnąć za sobą nawet tych, którzy do tej pory tylko narzekali. - Wiele osób mówi „jestem mała, sama i nic nie zrobię, bo to i tak nic nie zmieni”. Ale jak się nas trochę zbierze, nagle okazuje się, że potrafimy dać z siebie nieprawdopodobnie dużo. To jest taki mały kamyczek, który ma szansę wywołać lawinę - mówi Magdalena Buda. Je same często zaskakuje, jak wiele osób są w stanie za sobą pociągnąć. Tak było choćby w przypadku imprezy z okazji Dnia Kobiet, w ramach której zaplanowały atrakcje dla pań przebywających na oddziale chemioterapii w inowrocławskim szpitalu. - Miałam być jedną z osób, które w tym dniu będą malować chorym paznokcie. Niestety tydzień przed imprezą moja córka dostała ospy. Ja na nią nie chorowałam, wiedziałam więc, że będę nosicielem i na pewno nie mogę pojawić się w takim przypadku w szpitalu - wspomina Joanna Jakś. - Z pewnym lękiem wrzuciłam posta na naszego Facebooka, pytając, czy ktoś mógłby mnie zastąpić. Zgłosiło się bardzo dużo dziewczyn. Aż było mi wstyd, bo nie pomyślałam wcześniej, że można prosić kogoś z zewnątrz o pomoc. - Wiele rzeczy robimy bezinteresownie i to ciągnie ludzi za nami - dodaje Krista Kurowska. - Dużo osób się dziwi, czemu rozpisując projekty nie uwzględniamy wynagrodzenia dla siebie, ale… szkoda nam tych pieniędzy! Wolimy je przeznaczyć na druk czy transport. Nawet jak już rozpiszemy coś dla siebie, to zawsze z myślą, że jest to pozycja do przesunięcia. ŚLADEM INOWROCŁAWIANEK Jednym z projektów, które udało się ukończyć niedużym kosztem, lecz wielkim zaangażowaniem, jest „Inowrocławski Atlas Kobiet”. Nowa Para Butów wydała już dwie książeczki przybliżające biogramy wybitnych kobiecych postaci związanych z miastem, a trzecia edycja jest w przygotowaniu. W międzyczasie stowarzyszenie nagrało też audioprzewodnik po miejscach związanych z opisywanymi bohaterkami. - Jest on dostępny na naszej stronie internetowej. Docelowo chciałybyśmy zrobić z tego jedną z atrakcji turystycznych naszego miasta, jako formę samodzielnego zwiedzania. Ale marzy mi się, by ten projekt przerodził
się z czasem w coś w stylu aplikacyjnej gry miejskiej, takich inowrocławskich Pokemonów - śmieje się Joanna Jakś. Podobnych pomysłów inowrocławianki mają wiele. Chętnie włączają się też w akcje organizowane przez inne instytucje, jak zbliżający się III Festiwal Lawendy na Kujawach, gdzie zadbają o atrakcje w strefie dla dzieci. Pamiętają też o tych, o których inni zapominają. Prezes NPB utworzyła na przykład dyskusyjny klub książki dla osadzonych w inowrocławskim areszcie. - W taką totalną resocjalizację nie wierzę, ale wiem, że literatura możne odmienić człowieka na lepsze. Dlatego gdy przeczytałam artykuł o dziewczynie, która prowadzi coś takiego we Wrocławiu, pomyślałam czemu nie spróbować i u nas? - mówi Magdalena Buda. Formalności zajęły jej kilka miesięcy, ale w końcu otworzono przed nią bramy więzienia. - Okazało się, że ci więźniowie naprawdę chcą się spotykać. Raz omawialiśmy książkę Swietłany Aleksijewicz „Czasy secondhand”. Większość osób jej nie przeczytała, ale tak dyskutowali, że głowa mała!
PLANY I POMYSŁY Ze względu na zmiany kadrowe w areszcie, kolejne spotkanie klubu książki zostało przełożone na bliżej nieokreśloną przyszłość, ale szefowa Nowej Pary Butów zapewnia, że to nie koniec akcji. Stowarzyszenie ma też już wiele nowych pomysłów na kolejne działania, m.in. chce zorganizować w Inowrocławiu tzw. kręgi kobiet, a w końcu również i centrum pomocy kobietom. - Naszym marzeniem jest utworzyć miejsce, w którym pomoc mogłyby uzyskać kobiety z wszelkiej maści problemami. Myślałyśmy, by zrobić to w formie klubokawiarni, gdzie będzie można zostawić dzieci w kąciku, wypić kawę i przeczytać książkę, ale też spotkać prawnika czy wziąć udział w warsztatach. Do tego trzeba czasu i środków, jednak cały czas mamy to gdzieś z tyłu głowy - tłumaczy Magdalena Buda. Do tak ambitnych projektów potrzeba też mnóstwo energii. Inowrocławianki zapewniają, że tej im nie brakuje. - Każda z nas gdzieś pracuje, ale nie zawsze ta praca jest spełnieniem naszych marzeń. Chcemy robić dodatkowo coś, co daje satysfakcję, a działalność w stowarzyszeniu napełnia właśnie taką pozytywną energią. Fenomenem jest też to, jak się uzupełniamy. Każda z nas jest inna i wnosi do stowarzyszenia coś, co inspiruje resztę. Mamy wiele talentów, ale gdybyśmy poprzestały na takiej zwykłej działalności, jaką jest praca, na pewno by się one nie ujawniły - podsumowuje Agnieszka Kucała. CP miasta kobiet
maj 2018
27
GDY MÓZG NIE ROZUMIE, CO SŁYSZĄ USZY Typowym objawem jest m.in. złe funkcjonowanie dziecka w hałaśliwym otoczeniu i w dużej grupie, co może prowadzić do wycofania się i obniżenia jego samooceny. Rozmowa z dr. Józefem Mierzwińskim, ordynatorem oddziału laryngologii w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy
To tak jakby mózg nie rozumiał wypowiadanych do nas słów? Np. jakby ktoś mówił w innym języku? Można tak powiedzieć – mózg nie potrafi sobie poradzić z zinterpretowaniem sygnału akustycznego, który do nas dociera. Ma trudność z rozpoznaniem dźwięków, co może skutkować trudnościami np. w czytaniu czy pisaniu, a przede wszystkim ze zrozumieniem mowy w hałasie. Skąd się biorą te zaburzenia? Przyczyn może być wiele, począwszy od mikrouszkodzeń ośrodkowego układu nerwowego już w życiu płodowym i noworodkowym, poprzez nadmierną stymulację wzrokową oraz ograniczanie czasu spędzanego na rozmowach, zastępowanie go zbyt długim przebywaniem przed telewizorem czy komputerem, a skończywszy na konsekwencji przewlekłego niedosłuchu w uchu środkowym. To wszyst-
ko może prowadzić do zaburzeń koncentracji uwagi na bodźcach słuchowych, a także trudności z mówieniem, z czytaniem, z nauką języka obcego. Jaka jest skala tego problemu u dzieci? Problem jest naprawdę duży. Szacuje się, że w Polsce dotyczy on 5-7 proc. dzieci w wieku 7-14 lat. Centralne Zaburzenia Przetwarzania Słuchowego są zespołem objawów, które możemy obserwować także u około 1/3 dzieci z dysleksją i aż u połowy dzieci ze specyficznymi zaburzeniami językowymi. Około połowa dzieci z zaburzeniami uwagi i nadpobudliwością zmaga się właśnie z takimi problemami. Jakie trudności wiążą się z tą przypadłością? Jak ją rozpoznać u dzieci? Szybkie rozpraszanie się, trudności w skupieniu uwagi, z konstruowaniem płynnych wypowiedzi bogatych w słownictwo, w zapamiętaniu i zrozumieniu długich, skomplikowanych poleceń słownych - to wszystko może nam sugerować tego typu problemy. Dziecko często nie wie, jak wykonać polecone zadanie, patrzy i czeka zamiast działać. Typowym objawem jest także złe funkcjonowanie dziecka w hałaśliwym otoczeniu, w dużej grupie, co może prowadzić do wycofania się i obniżenia jego samooceny. Kłopoty z czytaniem, pisaniem, nauką języka obcego sprawiają, że już na początku drogi szkolnej ma ono dodatkowo zaległości, które ciężko nadrobić. Czy te zaburzenia można wyleczyć? Jak to się robi? Przede wszystkim należy dobrze zdiagnozować dziecko, gdyż terapia zależy w głównej mierze od podtypu zaburzenia przetwarzania słuchowego. Zakwalifikowanie pacjenta
do grupy odbywa się na podstawie wykonanych testów, a ich wynik warunkuje odpowiedni dobór ćwiczeń. Diagnoza jest działaniem wielospecjalistycznym, konieczna jest współpraca lekarza, psychologa, logopedy i pedagoga, który powinien dokładnie znać możliwości dziecka w zakresie językowym, poznawczym, a także emocjonalnym. Terapia, którą możemy zaproponować, to przede wszystkim trening słuchowy poprawiający możliwości związane z odbiorem i interpretacją bodźców akustycznych. Obecnie bardzo ułatwiają ją elektroniczne platformy zaprojektowane tak, by stymulować brakujące ogniwa centralnego przetwarzania. Trening słuchowy musi być wzbogacany ćwiczeniami analizy i syntezy słuchowej, różnicowaniem cech akustycznych dźwięku, ćwiczeniami krótkotrwałej pamięci słuchowej, koncentracji uwagi i rozumienia mowy w szumie. Czasami potrzebna jest też integracja sensoryczna. Zarówno diagnostyka, jak i terapia jest finansowana przez NFZ i możemy ją zaproponować m.in. w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy. A czy poza terapią możemy sami pomóc dziecku? Jest to zależne od trudności, z jakimi boryka się dziecko. Musimy przede wszystkim zrozumieć problem. Zwracać się do niego wolno, wyraźnie, zachowując kontakt wzrokowy, akcentując kluczowe słowa w wypowiedzi. Należy uwrażliwiać dziecko na cel zadania, czasem parafrazować polecenia. Ważne jest także zapewnienie komfortowych warunków słuchania, ale przede wszystkim należy być w stałej współpracy ze specjalistami. Żmudna rehabilitacja zostaje zwykle nagrodzona i wyniki osiągane dzięki niej są bardzo zadowalające.
P R O M O C J A 008271042
Czym są Zaburzenia Przetwarzania Słuchowego? Czy to po prostu problemy ze słuchem? Zaburzenie przetwarzania centralnego - Auditory Processing Disorders (APD) - to bardzo ciekawa przypadłość, do niedawna zupełnie niezauważana przez lekarzy. Chodzi o pacjentów, którzy najczęściej w badaniach słuchu nie mają żadnych odchyleń od normy, a nie potrafią zinterpretować, co się do nich mówi. Jeśli dotyczy to małych dzieci, to stwierdzamy u nich najczęściej opóźniony rozwój mowy. Matki zgłaszają się z dziećmi, u których narząd słuchu działa prawidłowo - badania słuchu wypadają dobrze - a mimo to dziecko mówi słabo. Przyczyna trudności jest zlokalizowana na dalszych etapach drogi słuchowej, w układzie nerwowym.
ZDROWYM OKIEM NA MAJÓWKĘ
ZAPRASZAMY DO NASZYCH SALONÓW:
BYDGOSZCZ
• ul. DWORCOWA 110 tel. 52 327 60 94 691 203 710 • ul. 11 LISTOPADA 8 tel. 52 371 02 29
KCYNIA
• ul. RYNEK 8 (Apteka) tel. 609 704 521 fb.com/piastowskioptyk www.piastowskioptyk.pl
TEKST: mgr inż. Monika Niklas optometrysta NO16307 Powszechnie znany jest fakt, że promieniowanie ultrafioletowe jest niebezpieczne dla naszej skóry. Często pamiętamy o kremach zawierających odpowiednie filtry, jednak zapominamy o delikatnych okolicach oczu. Nadmierna ekspozycja na promieniowanie UV może prowadzić do: słonecznego zapalenia spojówki czy też rogówki, zwyrodnienia spojówki (tłuszczyk, skrzydlik), zaćmy i AMD (zwyrodnienie plamki żółtej). Może powodować suchość, zaczerwienienie i uczucie piasku pod oczami (dlatego wiosną starajmy się też o regularne stosowanie preparatów nawilżających). Nie wolno również zapomnieć o wszelkich zmianach nowotworowych, które mogą wystąpić na powiekach i poszczególnych strukturach oka. JAK SIĘ PRZED TYM CHRONIĆ? Najlepszym rozwiązaniem będzie zaopatrzenie się u renomowanego optyka w okulary przeciwsłoneczne, które posiadają certyfikat poświadczający ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Stopień przyciemnienia soczewki określają kategorie filtra (0-4). Do codziennego użytkowania najlepiej sprawdzą się soczewki z kat. 3, które przepuszczają 8-18 proc. światła. Dla osób lubiących częste wypady w góry polecamy soczewki z kat. 4 (3-4 proc. przepuszczalności) – świetnie działają w ostrym słońcu w zaśnieżonych górach, ale nie zaleca się prowadzenia w nich samochodu. Starajmy się wybierać wygodne okulary z dużymi szkłami przylegającymi blisko do oczu i skroni. A CO JEŚLI MAM WADĘ WZROKU? Świetne rozwiązania istnieją również dla osób z wadami wzroku. Możliwe jest wykonanie soczewek okularowych korekcyjnych barwionych na dowolny kolor oraz soczewek barwionych korekcyjnych z polaryzacją, które świetnie eliminują uciążliwe dla oczu odblaski od powierzchni płaskich. Bardzo ciekawym rozwiązaniem są soczewki fotochromowe – możemy je używać również w pomieszczeniach. Warto też wspomnieć o regularnych badaniach wzroku u optometrysty (przynajmniej raz na dwa lata). Osobom w wieku 40+ oferujemy zaawansowane technologicznie soczewki progresywne, które pozwalają widzieć wyraźnie na wszystkie odległości. Można również zamówić soczewki progresywne barwione na stałe oraz progresywne fotochromowe. O najlep-
szym rozwiązaniu dla Twoich oczu poinformuje specjalista. Więcej na temat soczewek progresywnych: www.czasnawzrok.pl. Kampania CZAS NA WZROK 40+ (której jesteśmy ambasadorami) to ogólnopolskie wydarzenie edukacyjne, którego celem jest popularyzacja wiedzy o prezbiopii, metodach jej korekcji i podkreślenie wagi regularnych badań wzroku. Warto wspomnieć, że soczewki okularowe z antyrefleksem (dzięki niemu widzenie jest bardziej wyraźne, soczewki pozostają dłużej czyste, a wzrok jest mniej zmęczony) mają różny poziom ochrony przed UV, który jest określony określony wskaźnikiem E-SPF. Soczewki bezbarwne mogą chronić tak samo dobrze przed promieniowaniem UV jak okulary przeciwsłoneczne. CZY TO WYSTARCZY? Niestety same soczewki kontaktowe czy też okulary nie dadzą nam stuprocentowej ochrony przed promieniowaniem ultrafioletowym. Musimy pamiętać również o odpowiedniej diecie bogatej w antyoksydanty. Ważnym składnikiem jest luteina, której możemy szukać m.in. w szpinaku, brokułach, owocach żółtych i warzywach. Stanowi ona naturalny filtr, chroniący siatkówkę oka przed UVA i UVB. Dodatkowo w trakcie dłuższej ekspozycji na światło nie zapominajmy o odpowiednim okryciu głowy. O niebezpieczeństwach związanych z promieniowaniem UV słyszymy najczęściej wiosną i latem, ale tak naprawdę codziennie o każdej porze roku jesteśmy narażeni na jego działanie. Dlatego też dbanie o nasze oczy powinno być codziennością. SPECJALIŚCI PIASTOWSKICH SALONÓW OPTYCZNYCH CZEKAJĄ Jesteśmy ciągle rozwijającą się firmą z dwudziestopięcioletnim doświadczeniem na rynku optycznym. Naszym atutem jest profesjonalizm, dbałość o jakość produktów i usług oraz elastyczne podejście do klienta. Specjalizujemy się nie tylko w doborze standardowych okularów korekcyjnych, ale i progresywnych oraz specjalistycznych okularów biurowych, gdzie niezbędna jest indywidualizacja wszelkich parametrów wzrokowych. Badania wzroku wykonywane są u nas przez optometrystów – specjalistów z zakresie badań refrakcji i zaopatrzenia w pomoce wzrokowe, a także w zakresie diagnozowania i właściwego postępowania w przypadku chorób oczu. Zatroszczymy się o każdy szczegół przy wyborze okularów, by mogli Państwo w pełni cieszyć się komfortem widzenia.
PROMOCJA 008298138
W końcu nadeszła upragniona wiosna! Czy pamiętamy jednak, że o tej porze roku nasze oczy narażone są na wiele szkodliwych czynników, takich jak np. wiatr, kurz i słońce? Dla alergików z kolei jest to ciężki okres zmagań z wszelkiego rodzaju uczuleniami. Jak sobie z tym poradzić?
temat
MĘŻCZYZNA Z KOMPLEKSEM ADONISA Dziś - gdy mamy reżim zdrowego jedzenia i bycia fit - problemy stereotypowo uznane za kobiece zaczynają coraz częściej dotykać obu płci, a specjaliści nie wiedzą, co z tym fantem zrobić. Z Piotrem Maroniem*, prowadzącym badania nad procesami standaryzacji męskiej anoreksji, rozmawia Paulina Błaszkiewicz
Jest coś takiego jak męska anoreksja? W opinii publicznej ten problem nie istnieje. Podejrzewam też, że mężczyznom trudno jest zrozumieć i dostrzec, że cierpią na anoreksję, ponieważ ta choroba - jak się uważa - z założenia dotyczy kobiet. Mężczyźni nie wiedzą, że mogą ją mieć. Nie chcą również wychodzić z problemem na zewnątrz, wolą udawać, że nic się nie dzieje. To tak jak kobiety dotknięte anoreksją. Moje zainteresowania naukowe na początku też dotyczyły anoreksji wśród kobiet, ale pewnego dnia na wyjeździe badawczym superwizorka zapytała mnie, czy słyszałem o męskiej anoreksji. To mnie zaciekawiło. Okazało się, że w naukach społecznych jest bardzo mało publikacji na ten temat. Na początku lat 60. powstały pierwsze monografie o anoreksji i już wtedy dostrzeżono problem mężczyzn, ale określono go jako znikomy i niewarty uwagi. Kobiece ciało miało większe powodzenie. Ja chcę się przyjrzeć męskiej anoreksji, ale wiem, że trudno znaleźć takie przypadki. Jeden z psychiatrów powiedział mi, że w ośrodku, w którym pracuje, prawie nie ma anorektyków. To może nie ma takiej choroby? Pewien odsetek mężczyzn się odchudza, ale są też i tacy, u których zaburzenia odżywiania łączą się z chęcią bycia dobrze zbudowanymi, umięśnionymi, z dążeniem do takiego posągowego ideału greckiego. Męską anoreksję czasem określa się właśnie jako kompleks Adonisa. To jest ciekawe, bo nie chodzi o odchudzanie, ale o przyrost ciała i odpowiedni wygląd. Wiąże się to z postrzeganiem mężczyzn w przestrzeni publicznej. W przypadku kobiet ten problem widać, bo po prostu ich ciała zanikają, nie da się tego nie zauważyć. Wśród mężczyzn natomiast promowany jest model idealnie wyrzeźbionej sylwetki. Poza tym kiedyś skupiano się tylko na ciele kobiecym, męskie było poza uwagą i dyskusjami. Dziś - gdy mamy reżim zdrowego jedzenia i bycia fit - zostało ono dostrzeżone. Problemy stereo-
30
miastakobiet.pl
A jak jest z tym byciem fit u Ciebie? Przepraszam, że pytam wprost, ale wydaje mi się, że coś jest na rzeczy, skoro zainteresowałeś się tak niszowym tematem. Od 15. roku życia uprawiam sport. Miałem ze swoim ciałem różne doświadczenia i jestem dosyć mocno skoncentrowany na tym, jak to ciało wygląda i funkcjonuje. Aspekt osobisty na pewno jest. Uważam też, że problem męskiej anoreksji powinien być nagłaśniany, ponieważ jest dosyć istotny. To taki papierek lakmusowy i materializacja pewnych procesów, które zachodzą w naszym społeczeństwie. Anoreksja pojawia się jako przeciwwaga do tego, że fajnie być fit i mieć dużo mięśni. Sebastian Fabijański, jeden z aktorów młodego pokolenia, powiedział mi, że nie ma już tak umięśnionego brzucha, jak wtedy, gdy grał w „Pitbullu” Patryka Vegi. By utrzymać taką sylwetkę, musiałby ćwiczyć codziennie! Warto mówić o tym, jaka jest cena za to, by wyglądać tak jak modele i piłkarze na okładkach męskich pism. Wyrzeźbione ciało to nie jest rzecz stała. Ciało cały czas ulega przemianom. My patrzymy tylko na efekt końcowy, jakim jest piękne zdjęcie. Kiedy zaczyna się anoreksja u mężczyzn? Gdzie jest ta granica pomiędzy chęcią dbania o wygląd a uzależnieniem? Psychiatra powiedziałby, że wtedy, kiedy człowiek przychodzi do lekarza i mówi, że ma problem. To dotyczy oczywiście dorosłych, bo w przypadku młodszych osób zwykle rodzice interweniują i szukają pomocy. Ta granica jest płynna. Podobnie jak u kobiet, wszystko zaczyna się wtedy, gdy mamy zaburzony obraz własnego ciała. Tak eskaluje anoreksja. Widzimy siebie inaczej niż reszta ludzi. Wiem to po sobie. Ja natomiast jestem za chudy, ale nie mam anoreksji. Skąd wiesz? Analizuję kwestionariusze i nimi próbuję się zdiagnozować. Robiłem je z ciekawości. Na pewno koncentruję się na swoim wyglądzie. Mam wyrzuty sumienia, jeśli nie zjem odpowiednio albo nie trenuję sześć razy w tygodniu. To wiąże się również z lękiem przed kontuzjami. Moje wyrzuty sumienia nie przeszkadzają mi jednak chodzić do pracy. Uważam przy tym, że nie ma nic złego w tym, byśmy mieli trochę więcej ciała. Feministki też mówiły, że nie będą się odchudzały. I dobrze, najzdrowszą metodą jest lubienie swojego ciała takim, jakim ono jest w danym momencie. Jednak nie ma również nic złego w tym, by schudnąć kilka kilogramów, jeśli ktoś chce. A nie masz wrażenia, że popadamy ze skrajności w skrajność? Kilka miesięcy temu jeden z kobiecych magazynów prowadził akcję „Ciało pozytywnie”, zachęcając do akceptacji siebie. Przyznam szczerze, że to nie do końca mi się podobało. Dlaczego? Ponieważ wydźwięk był taki: „Jesteś gruba, masz rozstępy? Nic z tym nie rób, bo tak wygląda większość kobiet”. Powinniśmy zostawić ludziom wybór tego, jak chcą wyglądać. Każdy ma prawo prezentować się na swój sposób i nie powinien być też z tego powodu wykluczanym, jak to się dzieje w przypadku np. osób z nadwagą. Do mnie te kampanie nie przemawiają z innego powodu. Pamiętam akcję jednej z firm kosmetycznych. Ludzie z dodatkowymi kilogramami, którzy w niej uczestniczyli, byli dziwnie ładni.
To znaczy? To chyba dobrze, że ktoś, kto waży trochę więcej kilogramów, niż przewidują standardy piękna, może ładnie wyglądać? Oczywiście, że tak, ale kobiety, które widziałem w tej kampanii, były w dalszym ciągu nienaturalnie atrakcyjne dla oka. W tych kampaniach ludzie nadal muszą świetnie wyglądać. Nie prezentują się tak, jak wtedy, gdy mijamy ich na ulicy. Mało kto zadaje sobie pytanie: „Czemu oni tak wszyscy ładnie wyglądają?”. Nasza kultura jest mocno zwizualizowana i nastawiona na epatowanie pięknem, opiera się na tym, co i jak widzimy, jak chcemy się widzieć. Krótko mówiąc PhotoShopa używa się zarówno do retuszu chudych, jak i grubych. Nawet nie chodzi o bycie chudym i grubym, tylko bardziej o fakt, że w telewizji wszystko jest upiększone. A panowie w neoliberalnych środowiskach opartych na sukcesie muszą być szczupli i wysportowani, chodzić na siłownię, dbać o siebie i to komunikować. Wtedy są uznawani za atrakcyjnych. W tym samym czasie, w tym samym modelu kobiety mogą być nieco bardziej umięśnione. Taki rodzaj ciała stał się akceptowalny. Sama zauważyłaś, że to się nawet promuje. Kobiece fitness guru to osoby silne.
męska perspektywa
typowo uznane za kobiece zaczynają coraz częściej dotykać obu płci, a specjaliści nie wiedzą, co z tym fantem zrobić. Zaburzenia odżywiania czy konkretnie anoreksja występują również dość często wśród sportowców, którzy uprawiają dyscypliny związane z utrzymaniem bądź regulowaniem wagi.
Nie wiem, czy idę w dobrą stronę, ale jeśli kobiety przepracowały problem „chudego ciała”, to może mężczyzn też to czeka w przyszłości. Ale najpierw muszą przepracować anoreksję? Badam coś, co dopiero zaczyna się tworzyć. Nie wiemy do końca, czym jest męska anoreksja. Sprawdzam, gdzie występuje i z czym się wiąże. Chcę badać też, jak psychologia i psychiatria tę anoreksję postrzegają. Kobiety dość często rozmawiają o ubraniach, o tym, jak dobrze wyglądać, mówią o swoim ciele, jego mankamentach, dietach itd. A mężczyźni? Też to robią? O ubraniach mówią mniej, ale jeśli chodzi o sport, to chętnie dyskutują. Opowiadają, gdzie chodzą na cross fit. To jest nawet mile widziane. W mojej firmie każdy pracownik ma kartę multisport, więc siłą rzeczy się o tym mówi. Gdzie pracujesz? Poza tym, że robię doktorat, pracuję w korporacji. No tak. Tam trzeba świetnie wyglądać. I zdrowo jeść. Nikt nie przynosi ze sobą „mcdonaldów”. Za to coraz częściej widzę np. wegański catering. Ludzie starają się jeść zdrowo, bo myślą, że tak będzie im lepiej. A będzie? Na pewno będą postrzegani tak, jak dziś trzeba. Ciekawe obserwacje można prowadzić w korporacji… Dobrym miejscem do tego, by badać, jak ludzie podchodzą do swojego ciała, są też portale randkowe. Sport i dieta to dobry temat do rozmów? To nawet nie jest temat. Sport trzeba mieć w swoim personalnym CV. Trzeba pokazać, że nie leży się na kanapie, oglądając filmy i zajadając czekoladę, ale jest się osobą aktywną fizycznie. No tak. Są aplikacje, które pokazują, ile kilometrów przebiegliśmy - możemy się tym później pochwalić na Facebooku. Za pomocą takich samych aplikacji można też mierzyć ciśnienie, jakość snu. To ciało cały czas jest w kręgu naszych zainteresowań. Tak jak rozwijają się technologie, rozwijają się zaburzenia, ale najistotniejsze w tym wszystkim jest to, by nauczyć się je dostrzegać.CP
*Piotr Maroń - doktorant w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Prowadzi badania nad procesami standaryzacyjnymi wokół męskiej anoreksji. Interesuje się standaryzacją w służbie zdrowia, socjologią ciała oraz socjologią sportów walki w świetle studiów nad nauką i technologią (STS). Obecnie uzależniony od brazylijskiego ju-jitsu. miasta kobiet
maj 2018
31
test samochodu
ZOE SIĘGA PO WIĘCEJ Elektryczne samochody mają w sobie coś, czego nie jest w stanie dać żadne inne auto - i każdy, kto choć raz nacisnął ich pedał gazu, wie, o czym mowa. TEKST: Lucyna Tataruch
O
zaletach elektryków powiedziano już wiele - oszczędności czy ekologia to najczęściej poruszane wątki. W dyskusji nie umyka jednak największy minus tych aut - ograniczone zasięgi. 200 km - tyle zgodnie z deklaracjami są w stanie przejechać ciągiem oferowane na rynku samochody na prąd. A przynajmniej większość z nich. W tej grupie znacząco wybija się Renault Zoe, w którym pojemność akumulatorów zwiększono dwukrotnie. Oznacza to, że ta wersja auta - jak podaje producent - może zabrać nas nawet na 400/300-kilometrową wycieczkę po jednym ładowaniu. Brzmi obiecująco. Liczba ta pozwala już myśleć o nowej propozycji Francuzów nie tylko jak o małym środku transportu do pracy i z powrotem (bo choć i w tej wersji zapewne sprawdzi się doskonale, to jednak jest na to trochę za drogi). Bez większych obaw i wyrzeczeń (w postaci wyłączonego radia czy klimatyzacji uszczuplającej zasięgi) wybierzemy się nim choćby i w podróż do sąsiedniego miasta, zaliczając po drodze rodzinne atrakcje. Rodzinne, bowiem auto jest całkiem pojemne - wygodnie ugości na swoich siedziskach pięcioosobową ekipę małych i dużych osób, z torbami w dużym bagażniku. Na tej minitrasie nacieszyć można się dynamiką jazdy. Elektryczne samochody mają w sobie to coś, czego nie jest w stanie dać żadne inne auto - i każdy,
32
miastakobiet.pl
kto choć raz nacisnął ich pedał gazu, wie, o czym mowa. To moc przyspieszenia, nawet w dostępnej za jednym kliknięciem wersji eko. Zoe do setki rozpędzi się w 13 sekund, ale pięćdziesiątkę osiąga już w zaskakujące 4. Nie ma momentu obrotowego, nie słychać silnika - maszyna płynnie sunie przed siebie. Charakterystyczna dla tego typu aut jest też cisza, na zewnątrz pojazdu i w środku. Jazda potrafi w ten sposób wynagrodzić męczący dzień w hałasie i gwarze. W Zoe jest jednak ciut inaczej niż u konkurencji - samochód wydaje specyficzne dźwięki przy rozpędzaniu się do 30 km/h. Fani science fiction rozpoznają w tym przytłumioną melodię startujących statków kosmicznych. Auto jest słyszalne i z pewnością podnosi to poziom bezpieczeństwa na drodze. Rozwiązanie ciekawe i zwracające uwagę. O bezpieczeństwo kierowcy i otoczenia dba też szereg udogodnień - jak choćby kamera cofania z alarmem i symulacją toru jazdy czy wspomaganie przy ruszaniu pod górę. W środku jazdę ułatwiają nawigacja, system inforozrywki, automatyczna klimatyzacja i in. Sam wystrój pozostawia lekki niedosyt, wynagradzany futurystycznym kształtem na zewnątrz. Przekombinowanym rozwiązaniem wydają się tu jedynie klamki przy tylnych drzwiach - wygląda to oryginalnie, w praktyce jest zwyczajnie niewygodne. A co, gdy zabraknie już prądu? Gniazdko do ładowania znajduje się z przodu auta i można stosować do niego różnego rodzaju ładowarki. Wytrwali w ciągu kilkunastu godzin mogą ożywić samochód, podpinając go do gniazdka w garażu. Przy wykorzystaniu auta jedynie do codziennej typowej jazdy, jedno takie ładowanie wystarczy na kilka dni. Pewne jest również to, że z czasem przybędzie sieci publicznych. Naprzeciw oczekiwaniom swoich klientów coraz częściej wychodzą też centra handlowe - jak choćby Focus Mall w Bydgoszczy - instalując na parkingach punkty ładowania. Aby odzyskać moc w takim miejscu, wystarczy 1,5 h. W sam raz na zakupy.CP
008292363
008049943
STUDIO FIGURA drogą do realizacji marzeń o pięknej sylwetce Studio Figura Bydgoszcz Fordon, Osiedle Bajka, ul. Szczęśliwa 3 Program treningowo-zabiegowy idealnie dopasowany do indywidualnego celu klientki a Kosmetologia estetyczna a Indywidualny program dietetyczny a Zdrowe oczyszczanie – suplementy diety wg unikalnej receptury Studio Figura a Profesjonalne zabiegi kosmetyczne na produktach z Linii Professional Line Studio Figura a
• psychiatrzy • psychoterapeuci • psychodietetyk • mediacje • szkolenia
Zadzwoń i umów się już dziś na bezpłatne konsultacje
tel. 504 005 377
Bydgoszcz, Aleje A. Mickiewicza 17 /2 Rejestracja ogólna od poniedziałku do piatku 8.00-18.00 - odpowiadamy również na SMS-y
570 024 105
www.terapeutica.pl
A jaki jest Twój CEL? Przyjdź do Studio Figura Bydgoszcz Fordon, a pomożemy Ci go zrealizować. 008304950
E
K
Gabinet Dermatologiczno-Alergologiczny
dr n. med. Elżbieta Korzeniowska-Żuk specjalista dermatolog-wenerolog, alergolog
L
E
A
GABINET GINEKOLOGICZNY
Rejestracja: 52 342 11 34 604 511 599
ul. Dworcowa 13, 85-009 Bydgoszcz rejestracja codziennie 10-19, tel. 52 320 50 94; tel. 600 99 21 26 www.ginekologbydgoszcz.pl, www.iwonamakarewicz.ginweb.pl • opieka położniczoginekologiczna • profilaktyka onkologiczna • badania cytologiczne, bakteriologia • badania piersi • antykoncepcja
008296814
ZAKRES USŁUG:
R
M
lek. med. Iwona Skonieczna-Makarewicz specjalista ginekolog-położnik
ul. Łęczycka 13, 85-737 Bydgoszcz
konsultacje dermatologiczne i alergologiczne dla dorosłych i dzieci testy alergiczne wziewne, pokarmowe i kontaktowe odczulanie
A
K
L
• leczenie menopauzy, osteoporozy • leczenie nadżerek • kriokonizacja • usg • usg trójwymiarowe 3D/4D
A
M
008296696
R
008296642
A
196 - 29
3 444 000 52 322 22 22
52
CATERING NA KAŻDĄ OKAZJĘ!
MOŻLIWOŚĆ PŁACENIA KARTĄ
Pyszne i pięknie podane zakąski i dania ciepłe! organizacja przyjęć / wesel / imprez okolicznościowych
Zamów Taxi z aplikacji:
Oferujemy wyśmienitą kuchnię oraz kompleksową i profesjonalną obsługę imprez.
www.19629.pl
Nie masz czasu na przygotowywanie potraw? Zrobimy to za Ciebie! ul. Mickiewicza 107/1, 87-100 Toruń www.twojamagdalenka.pl
| |
+48 696 482 513, +48 (56) 664 11 61 info@twojamagdalenka.pl
–20% do i z Fordonu i poza miasto 007781078
008287406
R
E
K
L
A
M
A
Doceń swoich kandydatów! Głosowanie odbywa się w trzech kategoriach: Przedszkole Roku 2018 Nauczyciel Przedszkola Roku 2018 Najsympatyczniejsza Grupa Przedszkolna
www.nowosci.com.pl/przedszkolenamedal www.expressbydgoski.pl/przedszkolenamedal PARTNERZY AKCJI:
PATRON MEDIALNY:
dwie siostr y 008308882
008269871