Miasta Kobiet marzec 2018

Page 1

marzec 2018

Wiosna kobiet str. 6-8


Wiosna kobiet

Wydawca: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz

Kobiety się przebudziły. Widać to w codziennym życiu i na wielkich ekranach. Znane aktorki, scenarzystki i reżyserki przychodzą ubrane na czarno na galę Złotych Globów 2018, wyrażając tym protest przeciwko molestowaniu seksualnemu. Do akcji #metoo masowo przyłączyły się „zwykłe” kobiety z całego świata. Bez ogródek mówią o tym, co im nie pasuje, co chciałyby zmienić. I choć nie wszyscy w to wierzą - to działa. Beyonce tańczy na tle hasła „I’m feminist”. Amerykański „Glamour” daje na okładkę Lenę Dunham, twórczynię serialu „Dziewczyny”, i nie retuszuje jej cellulitu. Coraz więcej filmów - żeby daleko nie szukać, np. „Gwiezdne Wojny” - przedstawia w głównych rolach silne, waleczne kobiety, których zadaniem nie jest ucieleśnienie męskich fantazji. Barbie wypuszcza lalki o realnych proporcjach ciała. Lego produkuje serię z naukowczyniami z NASA. To tylko niektóre przykłady z ostatnich lat na to, jak temat praw kobiet przebija się do tzw. mainstreamu, lustra zachodzących zmian społecznych. Nie omija to naszego kraju. Z dużym zaskoczeniem obserwowałam choćby burzę w internetowych komentarzach, jakie pojawiły się po dniu otwartym na jednej z warszawskich uczelni, w ramach akcji „Dziewczyny na Politechniki”. Organizatorzy oferowali m.in. takie wykłady, jak „Kuchnia - laboratorium w domowym zaciszu”, „Nauka w kuchni i od kuchni” czy „Jak moda wpływa na zdrowie”. Z zaskoczeniem, bo wiem, że jeszcze parę lat temu prawie nikt by się w tej sprawie nie odezwał. Teraz kobiety głośno odpowiadają: „Chcemy być traktowane poważnie. Nie podobają nam się dawne stereotypy”. O frekwencji Czarnego Protestu nie muszę wspominać. Na grupach typu „Dziewuchy Dziewuchom”, założonych w odpowiedzi na ograniczanie praw reprodukcyjnych Polek, poruszane są kwestie społeczne i polityczne. Uczestniczki (a jest ich ponad 100 tysięcy, nie licząc odłamów na poszczególne miasta) dzielą się też codziennymi doświadczeniami i obserwacjami. Przytaczają seksistowskie teksty usłyszane na ulicy, wklejają reklamy obrażające kobiety, oburzają się, gdy komentator sportowy mówi na antenie radiowej o mistrzyni olimpijskiej „gorąca dupeczka” (Patrick Connor o 17-letniej snowboardzistce Chloe Kim). Matki narzekają na traktowanie w przedszkolach ich córek czy różnicowanie zabawek dla chłopców i dziewczynek. Licealistki opowiadają o tym, jak zideologizowane są lekcje WDŻ w szkołach. Gorących tematów jest mnóstwo. Odzywają się kobiety starsze i młodsze, znane i anonimowe, z miast i wsi - internet przedziera się przez większość barier. Dyskusja trwa nieustannie. Bo - jak mówi Marta Kokorzycka, członkini Kolektywu Manifa Toruńska, w naszym wywiadzie okładkowym na stronach 6-8 - pewnych rzeczy nie da się już „odzobaczyć”. Wizja tego, że nie na wszystko trzeba się godzić, stała się czymś oczywistym. Być może dużo jeszcze musi się zmienić, ale siły i chęci do zmian mamy więcej niż kiedykolwiek. Trwa wiosna kobiet. Wykorzystamy to?

Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Dominika Kucharska, tel. 52 326 31 34 dominika.kucharska@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Projekt i skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Tomasz Maliszewski, tel. 609 050 446 tomasz.maliszewski@polskapress.pl Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl

Znajdziesz nas na: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa

Lucyna Tataruch redaktorka prowadząca „MiASTA KOBIET”

R

E

K

L

„Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

A

SKLEPY MEDYCZNE blisko Ciebie!

M

A

REFUNDACJA:

www.cezal.bydgoszcz.pl sprzęt stomijny protezy piersi A wózki inwalidzkie

cewniki peruki A balkoniki

pieluchomajtki materace p/odleżynowe A stabilizatory A kule A laski

A

A

A

A

A

A

BYDGOSZCZ: ul. Dworcowa 50, tel.52 322 96 06 ul. Powst. Wlkp. 33 /Intercor/ tel. 52 340 08 12 ul. Powstańców Warszawy 5 /Szpital Wojskowy/ tel. 261 417 458 ul. dr I.Romanowskiej 2/ Centrum Onkologii/ tel. 52 344 09 90 NASZE SKLEPY ZNAJDZIESZ RÓWNIEŻ: Toruń, Włocławek, Grudziądz, Aleksandrów Kuj. Mogilno, Nakło, Brodnica, Inowrocław

008133344


make-up

Fryzura

Najnowsza metoda przedłużania włosów już dostępna w Salonie Jean Louis David w Focusie

Białe szaleństwo

u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47

na stok

na lodowisko

st ylizacja Agnieszka Cesarz

Strój na narty nie musi być nudny. Postaw na kolor! Intensywne barwy dodadzą ci energii, a dzięki zastosowaniu wielu warstw na pewno nie zmarzniesz. Odpowiedni krój spodni dodatkowo modeluje sylwetkę.

Lekka puchówka, oversize’owy sweter i dżinsowe rurki to modny, a jednocześnie bardzo wygodny zestaw. Na taką stylizację może zdecydować się zarówno nastolatka, jak i dojarzała kobieta.

4F spodnie narciarskie | 259,99 zł 4F bielizna termiczna | 59,99 zł 4F gogle | 179,99 zł Intersport kurtka Roxy | 699,99 zł Intersport rękawice | 79,99 zł

puma kurtka puchowa | 529 zł puma nerka | 59 zł promod sweter | 119 zł Medicine szalik | 59,90 zł Medicine czapka | 49,90 zł medicine pasek | 9,90 zł

Zapraszamy do c.h. focus na Stylowe Soboty ze stylistką

house rękawiczki | 9,90 zł Wrangler&Lee dżinsy | 349,99 zł Intersport łyżwy Tempish Giulia | 279,99 zł Office Shoes buty Skechers | 215 zł Time Trend zegarek Casio Protrek | 1550 zł

Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/

008075657

HOUSE bluza z kapturem | 49,99 zł Medicine czapka | 39,90 zł Heavy Duty buty Emu | 399,99 zł Intersport narty Tecno Safine | 349,99 zł Time Trend zegarek Casio Baby-G | 599 zł


kultura w sukience

CKK Jordanki, Toruń 18 marca, godz. 18.00

Alicja RączkA, dyrektorKa kina Helios, poleca:

marzec

Marzec w świecie kina kojarzy się przede wszystkim z Galą Oscarów - w tym roku już 4.03! Dlatego chciałabym Państwa zaprosić na Oscarowe poniedziałki w Kinie Helios w ramach projektu Kino Konesera. Przed projekcjami będą odbywać się prelekcje na temat filmów i twórców. Zaczynamy 5.03 produkcją nominowaną do Oscara w kategorii najlepszy film animowany - „Twój Vincent”, zrealizowany z wykorzystaniem 65 tysięcy obrazów, namalowanych przez 125 malarzy, w tym 65 z Polski. 12.03 zobaczymy „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”, który wytypowany został aż w 7 kategoriach, m.in. za najlepszy film oraz najlepszą muzykę oryginalną. Samotna matka, która straciła córkę w wyniku morderstwa, wynajmuje trzy tablice reklamowe, umieszczając na nich prowokacyjny przekaz skierowany do szanowanego szefa policji. Nominację do Oscarów za najlepszy film nieanglojęzyczny otrzymał „The Square”. W naszym kinie zobaczyć go można już 19.03. Christian jako dyrektor muzeum sztuki nowoczesnej ma idealną pozycję społeczną. Jednak podczas przygotowań do premiery instalacji „The Square” utrzymanie starannie pielęgnowanego wizerunku okaże się dla niego nie lada wyzwaniem. 26.03 odbędzie się premiera filmu „Niemiłość”, który również konkuruje w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Jest to opowieść o rozwodzącym się małżeństwie i ich dwunastoletnim synu, który przez brak uwagi rodziców znika z domu. Rozpoczynają się poszukiwania, co staje się pretekstem do nakreślenia niepokojącego obrazu współczesnej Rosji. Wielbicieli horrorów zapraszam 9.03 na Maraton Grozy z filmami: „Nieznajomi”, „Nieznajomi: Ofiarowanie”, „Amityville: Przebudzenie” i „Bye bye Man”. 2.03 warto udać się na film „Jestem najlepsza. Ja, Tonya”. W 1994 roku światem amerykańskiego łyżwiarstwa figurowego wstrząsnął brutalny napad na obiecującą zawodniczkę, Nancy Kerrigan. Doniesienia wskazywały, że za atakiem stali bliscy Tonyi Harding bądź ona sama. Film koncentruje się przede wszystkim na losach Tonyi. Ponadto 8.03, w Dzień Kobiet, do kin zawita komedia romantyczna „Kobieta sukcesu” z Agnieszką Więdłochą w roli głównej. Natomiast od 15.03 najnowszy film Władysława Pasikowskiego „Pitbull. Ostatni pies”. Nie zapominamy o najmłodszych - 16.03 zapraszamy na najnowszą animację „Shrelock Gnom”. R

E

Romeo i Julia

Legendarna grupa baletowa Moscow City Ballet odwiedzi Polskę! Zespół założony przez wybitnego choreografa Victora Smirnova-Golovanova to grupa tancerzy klasycznych, ciesząca się uznaniem na całym świecie. Występy Moscow City Ballet charakteryzują olśniewające kostiumy, imponująca choreografia, magia świateł i urzekająca scenografia. W ostatnich latach przedstawienia w samej tylko Polsce obejrzało ponad 250 tys. osób. W tym roku Moscow City Ballet zaprezentuje polskim widzom aż cztery wspaniałe spektakle: „Romeo i Julia”, „Jezioro Łabędzie”, „Dziadek do orzechów” i „Śpiąca Królewna”. W marcu w CKK Jordanki zobaczymy ponadczasową opowieść o miłości kochanków z Werony.

18

marca

MCK, Bydgoszcz 4 marca, godz. 19.00

42

września marca

Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy zaprasza na Impro Show, czyli pełen śmiechu i wzruszeń wieczór z najlepszymi improwizatorami. Obok dobrze znanej bydgoskiej publiczności grupy wymyWammy zobaczymy La Carpe Haute, dziesiątkę utalentowanych komików ze Strasburga. Ich celem jest tworzenie spektakli improwizowanych w oparciu o przeróżne praktyki teatralne - teatr klasyczny, clownadę, muzykę, taniec, aktorstwo, reżyserię. O język nie ma się co martwić - to nie on jest tutaj głównym środkiem wyrazu. Warto przekonać się o tym na żywo. Bilety na Impro Show do kupienia w kasie MCK w cenie 15 zł.

K

L

196 - 29

A

m a r z e c

Impro Show

M

A

TYDZIEŃ KOBIET W BUTIKU BARDOTKA

3 444 000 52 322 22 22

52

5-10 marca 2018

MOŻLIWOŚĆ PŁACENIA KARTĄ

To już trzecia edycja Tygodnia Kobiet w butiku Bardotka!

Zamów Taxi z aplikacji:

www.19629.pl 4 miastakobiet.pl –20% do i z Fordonu i poza miasto 007781078

W tym roku zaplanowałam dla Pań wiele wyjątkowych atrakcji. Wszystkie szczegóły dostępne na:

www.facebook.com/ events/253504428521228/?ti=icl ul. Solskiego 15 | pawilon 7 | 85-125 Bydgoszcz

008142394


Na kłopoty z zębami Potrzebujesz nowoczesnego leczenia stomatologicznego? Cenisz profesjonalizm i indywidualne podejście do pacjenta? Skorzystaj z usług Centrum Stomatologii Citomed, w którym zatrudnionych jest aż dziewięciu lekarzy stomatologów.

Gdy potrzebny chirurg

- Zgłaszają się do mnie pacjenci z problemami w obrębie całej jamy ustnej. Najczęstszymi zabiegami są skomplikowane ekstrakcje, resekcje, usuwanie torbieli, zębów nadliczbowych i zębów zatrzymanych. Zajmuję się również plastyką wyrostka zębodołowego, a także zmianami na błonach śluzowych. Wiele osób ma też dokuczliwe dolegliwości bólowe przez zęby mądrości, cierpi z powodu szczękościsku lub zmaga się z przykrym zapachem z ust. To wszystko zmusza pacjentów, by zgłosili się do chirurga stomatologicznego – mówi Hubert Zmysłowski, lekarz stomatolog, specjalista chirurgii szczękowo-twarzowej. - Pan doktor ukończył Akademię Medyczną w Gdańsku, pracował w VII Szpitalu Marynarki Wojennej, a specjalizację z chirurgii szczękowo-twarzowej zrobił w Szpitalu Wojewódzkim na Oddziale Klinicznym Chirurgii Szczękowej

Toruń, ul. M. Skłodowskiej-Curie 73

www.citomed.pl Lekarze stomatolodzy przyjmujący w Centrum: Anna Błahyj / stomatologia zachowawcza i dziecięca Katarzyna Cerecka / stomatologia zachowawcza, protetyka Ewa Chrzanowska / chirurgia stomatologiczna Dorota Jędrzejewska / stomatologia zachowawcza Anna Karpienko / stomatologia zachowawcza, protetyka Iga Kubiak / stomatologia dziecięca i zachowawcza Daria Szaładzińska / endodoncja, leczenie pod mikroskopem, stomatologia zachowawcza Aleksandra Wrzesińska-Danieluk / stomatologia zachowawcza, protetyka, chirurgia Hubert Zmysłowski / chirurgia szczękowo-twarzowa

w Toruniu - dodaje Magdalena Lipińska, koordynator Centrum Stomatologii Citomed.

nie tylko zęby

- Dość liczną grupę stanowią pacjenci z urazami twarzoczaszki. Trafiają do mnie osoby ze złamaniami kości twarzy oraz zębów. Odrębną i szeroką grupą są pacjenci cierpiący na zapalenie zatok szczękowych pochodzenia zębowego oraz z chorobami gruczołów ślinowych - tłumaczy doktor Zmysłowski. W Centrum zatrudnionych jest dwóch chirurgów. Oprócz doktora Huberta Zmysłowskiego, pacjentów przyjmuje również doktor Ewa Chrzanowska, specjalista chirurgii stomatologicznej.

Hubert Zmysłowski lekarz stomatolog, specjalista chirurgii szczękowo-twarzowej

Profilaktyka jest najważniejsza

- W najbliższym czasie planujemy wdrożenie leczenia w znieczuleniu ogólnym i uruchomienie działu implantologii. Nowością jest także leczenie pod mikroskopem. W ramach działań profilaktycznych uruchomiliśmy samodzielny gabinet higienizacji prowadzony przez doświadczone higienistki stomatologiczne, które wykonują zabiegi skalingu, piaskowania i fluoryzacji. Udzielają również instruktażu, jak dbać o higienę jamy ustnej - informuje koordynatorka Magdalena Lipińska.

P R O M O C J A 008094926

Na pacjentów, zarówno prywatnych, jak i leczonych w ramach NFZ, w Centrum Stomatologii Citomed czekają aż cztery nowocześnie wyposażone gabinety. Centrum oferuje pełen zakres usług w dziedzinie stomatologii zachowawczej, dziecięcej, endodoncji (leczenie kanałowe, również pod mikroskopem), protetyki i chirurgii stomatologicznej.

Centrum Stomatologii Citomed


z d j ę c i a t o m a s z c z ac h o r o w s k i

temat

6

Jeden cel: prawa kobiet

miastakobiet.pl

Dzięki tej ogromnej dyskusji w ostatnich latach wiele kobiet zaczęło głośno mówić o swoich problemach. I z roku na rok jest ich coraz więcej. Z Joanną Suchomską, Martą Kokorzycką, Zuzanną Larysz i Lilianą Piskorską* rozmawia Mariusz Sepioło


kobieca perspektywa „Aborcja jest OK” - jak głosi jedna z ostatnich okładek „Wysokich Obcasów”? Marta Kokorzycka: Ważny jest kontekst i refleksja nad tytułem tej okładki: wcale nie chodzi w niej o twierdzenie, że aborcja jest „fajna”, „cool” i ktoś robi ją dla rozrywki. Chodzi o to, by kobiety, które w różnych okolicznościach dokonały takiego wyboru, nie czuły się stygmatyzowane. By mogły głośno mówić o tym, jak zdecydowały. „Aborcja jest OK” to znaczy: „Mam lub mogę mieć w życiu takie doświadczenie, nie potępiaj mnie za to”. To główny problemem kobiet z Waszego otoczenia? Marta Kokorzycka: Na pewno dużym problemem w naszym regionie jest dostęp do wiedzy o aborcji, ale i do samej aborcji, nawet w trzech przypadkach dopuszczanych jeszcze przez prawo. Brakuje miejsc i lekarzy, którzy podejmą się wykonania tego zabiegu. Problem stanowi też dostępność tzw. tabletek dzień po. W tym przypadku dochodzi jeszcze presja czasu - kobiety często przeżywają ogromny stres, zanim w ogóle uda im się dotrzeć do lekarza, otrzymać receptę i wykupić tabletkę. Joanna Suchomska: Kobiety borykają się też z innymi problemami, choćby z dyskryminacją w pracy, seksistowskimi odzywkami swoich szefów i współpracowników, niższymi zarobkami na tych samych stanowiskach, przekonaniem, że faceci są od trudnych, twardych zadań, a dziewczyny powinny przede wszystkim być miłe i odbierać telefony. Jesteśmy również matkami i widzimy, co dotyka nasze córki. Już małe dziewczynki zaczynają żyć w „terrorze wyglądu”. Mass media budują w nich przekonanie, że kobieta musi zawsze wyglądać i zachowywać się w określony sposób.

^ na zdjęciu od lewej: Joanna Suchomska Marta Kokorzycka, Zuzanna Larysz, Liliana Piskorska, pies szelest

M.in. dlatego 10 marca już po raz trzeci organizujecie w Toruniu Manifę. Co zmieniło się przez te trzy lata? Liliana Piskorska: W 2016 r. przy Manifie były cztery wydarzenia towarzyszące, przy kolejnej trzynaście, w tym roku jest ich czternaście. Z przemarszu ulicami miasta zaczyna wyrastać coś, co można określić jako środowisko, które jest bardzo różnorodne. Poszerzamy pole działania: w tym roku organizujemy również wydarzenia dla dzieci i młodzieży. Widać, że zapotrzebowanie na dyskusję o prawach kobiet, ale także kwestiach dyskryminacji, jest ogromne. Nie mogłam uwierzyć, ile osób przyszło na pierwszy wykład w ramach pierwszej Manify. Ledwie mieścili się w sali. Zrozumiałam wtedy, że u nas takich wydarzeń po prostu brakuje. Marta Kokorzycka: Na nasze wydarzenia przychodzą bardzo różne osoby - również takie, które później wcale nie biorą udziału w samej Manifie. Zorganizowałyśmy spotkanie otwarte dla wszystkich, którzy chcieliby się włączyć w nasze działania, także organizacyjnie. Przyszło mnóstwo kobiet i - co nas zaskoczyło i zbudowało - bardzo dużo licealistek. Okazuje się, że są u nas w regionie dziewczyny, które chcą się angażować. Jedna z nich sama w swojej szkole zorganizowała panel dyskusyjny na temat praw kobiet! Liliana Piskorska: Te dziewczyny nie tylko chcą dowiedzieć się nowych rzeczy, ale też przekazać tę wiedzę swoim szkolnym koleżankom. Cieszą się, że mogą wymienić się doświadczeniami, tym, co je spotyka na co dzień w szkole i na ulicy. U nas zostaną zrozumiane i to zrozumienie będą szerzyć dalej. Świetna sprawa! Marta Kokorzycka: Po trzech latach pracy przy Manifie czuję coraz silniejsze siostrzeństwo tej grupy. Nie chodzi tylko o to, że z każdym rokiem lepiej nam się współpracuje. Po prostu wiem, że jeśli coś złego mi się stanie, cała grupa kobiet będzie myślała, jak mi pomóc. Manifa to trzy poziomy: społeczny, organizacyjny i siostrzeński. Musicie sobie bardzo ufać. Liliana Piskorska: Czas, zaufanie i chęć nauki od siebie nawzajem - to wartości, które różnią nas od partii politycz-

nych. W grupie, która organizuje Manifę, jest obecnie 18 osób, mamy od 17 do 52 lat. Jesteśmy bardzo różne, ale łączy nas jeden cel: prawa kobiet. Wszystkich. Zuzanna Larysz: Działamy razem nie tylko jako Manifa, ale także przy różnych innych projektach. Daje nam to możliwość spojrzenia z zewnątrz, uczenia się na przeróżnych płaszczyznach. Po każdej Manifie przeprowadzamy ewaluację, żeby sprawdzić, co poszło dobrze, a co nie do końca się udało. Spotykamy się, żeby wszystko to przedyskutować i przepracować. To rodzi zaufanie. Każda z nas ma swój punkt widzenia i wartości. Do tej pory nigdy się nie pokłóciłyśmy. Poza wspólnymi działaniami, wszystkie pracujecie i macie też swoje osobne życia. Opowiedzcie mi o nich. Marta Kokorzycka: Pracuję w Pracowni Zrównoważonego Rozwoju, a wcześniej przez kilka lat byłam doulą. Kobietą, która najczęściej, choć nie zawsze w wyniku swoich własnych macierzyńskich doświadczeń, pomaga innym kobietom w ciąży i podczas porodu. Przygotowywałam kobiety do przyjścia dziecka na świat, asystowałam podczas porodów, wspierałam we wszystkim, co wiąże się z wczesnym wychowaniem dzieci. Prywatnie sama mam dwoje. Byłam bardzo niezadowolona z przebiegu mojego drugiego porodu. Wiedziałam, że położne zrobiły szereg rzeczy, których nigdy nie powinny były zrobić. Wszystko skończyło się bez uszczerbku na zdrowiu, ale czułam się niezrozumiana. W tym trudnym momencie nawet krzywe spojrzenie czy chamska odzywka może kobiecie zaszkodzić. Byłam zła i zaczęłam szukać sposobu, jak zareagować na te uchybienia. Trafiłam na pierwsze w Polsce szkolenie doul i krótko po tym miałam pierwszą klientkę. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie, ale w Toruniu po prostu nie da się z tego przeżyć. Dziś robię to od czasu do czasu. Potrzebowałam oddechu i celowo poszukałam innej pracy. Zuzanna Larysz: Ja zajmuję się grafiką komputerową. Pracuję w firmie informatycznej w Bydgoszczy, jestem też fotografką. Przez jakiś czas robiłam zdjęcia koncertowe w Od Nowie. Dziś wolę, żeby zostało to w mojej prywatnej sferze zainteresowań. Tworzę grafikę także dla Manify. Liliana Piskorska: Jestem artystką wizualną. Mam ten przywilej, by tym, co kocham, zajmować się w godzinach pracy. W tym roku skończyłam studia doktoranckie na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. W sztuce zajmuję się tematami, które wynikają bezpośrednio z mojego doświadczenia - feminizmem, queer, ale też np. prawami zwierząt. W tym, jak żyję, jest dużo ryzyka. I może dużo głupoty (śmiech). Zaakceptowałam, że pewnie nigdy nie osiągnę stabilności ekonomicznej, że pracuję cały czas, a nie przez osiem godzin dziennie. W moim życiu, tak jak w życiu wielu osób pracujących w kulturze, jest sporo niepewności co do tego, jak będzie wyglądał kolejny dzień. Joanna Suchomska: Kończyłam socjologię w Toruniu i już w czasie studiów zaczęłam współpracę z Pracownią Zrównoważonego Rozwoju, gdzie pracuję od siedmiu lat. Zajmujemy się partycypacją społeczną, dialogiem, aktywizacją mieszkańców w różnych miastach Polski, przeprowadzamy też badania społeczne. Udało nam się zrealizować sporo fajnych projektów, które procentują do dziś. Popołudniami przesiaduję w Pracowni CECH, stolarni, którą prowadzę z moją partnerką. Stolarnia jest otwarta dla mieszkańców, prowadzimy tam warsztaty i wykonujemy drobne usługi. Jak się żyje feministkom w Polsce? Marta Kokorzycka: Obecnie samo użycie słowa „feminizm” niekiedy odstrasza i blokuje. Ludzie się zradykalizowali, wielu z nich uważa, że feministki to jakieś czarownice, które na drugie śniadanie łykają tabletkę wczesnoporonną. Ale działa to też w drugą stronę: jest wiele kobiet, które nieszczególnie interesowały się swoją społeczno-polityczną sytuacją, miasta kobiet

marzec 2018

7


^ w kolektywie manifa toruńska jest obecnie 18 osób. mają od 17 do 52 lat.

nie zauważały problemu seksizmu. Jednak dzięki tej ogromnej dyskusji w ostatnich latach w Polsce te kobiety zaczęły o swoich problemach głośno mówić. I z roku na rok jest ich coraz więcej. Zuzanna Larysz: Dzisiaj w Polsce nie ma żadnej płaszczyzny, na której osoby o różnych poglądach mogłyby się wspólnie uczyć o swoich postawach życiowych, doświadczeniach. Taką platformą nie jest ani szkoła, ani polityka, ani media. Nie ma mostu, jest tylko głęboka przepaść. Marta Kokorzycka: Może to Manifa będzie takim mostem? Wybieramy tematy tak, by były jak najbardziej różnorodne. Nikogo swoimi działaniami nie chcemy urazić. Na spotkanie poświęcone kwestii adopcji przyszło wielu katolików. Widzimy więc na co dzień, że nasza oferta łączy różne postawy. Na jakim etapie są dziś kobiety w walce o swoje prawa? Joanna Suchomska: 30 tys. osób na „Czarnym Proteście” w Warszawie, 2 tys. w Toruniu, tyle samo w Bydgoszczy - to są konkretne liczby. Kobiety się obudziły, jednak ciągle nie mają władzy. Radykalizują się w swoich poglądach, bo zmusza je do tego sytuacja polityczna, ale nadal brakuje im narzędzi i możliwości. Na poziomie polityki cofamy się dziś o całe lata, na poziomie świadomości - jesteśmy dalej niż w 2016 roku, kiedy organizowałyśmy pierwszą Manifę. Marta Kokorzycka: Z drugiej strony w skali globalnej ogromne znaczenie mają takie akcje, jak #metoo. Na świecie masowo wzięły w nich udział znane i szanowane kobiety, gwiazdy kina czy muzyki. To wywołuje wiele dyskusji i wywiera ogromny wpływ na zwiększenie świadomości. Liliana Piskorska: Wolałabym się skupić na tym, co możemy zrobić dla kobiet poza kwestiami dyskryminacji płciowej. Mogłybyśmy robić superfajne, radosne rzeczy: imprezy, warsztaty, szkolenia. Tymczasem znowu musimy stawać w swojej obronie, buntować się i sprzeciwiać, gdy zabierane są nasze podstawowe prawa. Jako Manifa wypełniamy lukę, którą tworzy państwo, a to przecież ono powinno zadbać o odpowiedni poziom edukacji czy ochronę praw grup dyskryminowanych. Zuzanna Larysz: Kilka lat temu naszym marzeniem była impreza z okazją do świętowania niezależności kobiet. Teraz jednak znowu wracamy do punktu wyjścia, nie mamy nawet czego świętować. W tej czarnoprotestowej sytuacji jest jeden plus: miałyśmy okazję się policzyć. Przekonałyśmy się, że wiele osób potrzebuje rozmowy i wyrażania swoich opinii. Wiele dowiedziałyśmy się o obecnym stanie społeczeństwa i o tym,

jaka potrafi być polityka. Dziś znowu trzeba włożyć ogrom pracy w to, by to odwrócić. Uda się? Marta Kokorzycka: Inaczej nie robiłybyśmy Manify. Oczywiście nie liczymy na to, że nasze działania zaprocentują od zaraz, natychmiast. Ale tu procentuje nasza wielopoziomowość: z jednej strony zbieramy podpisy pod inicjatywami ustawodawczymi, a z drugiej przenosimy nasze poglądy do codziennego życia. Ja mojej córce tłumaczę, że może być kim chce, ubierać się jak chce, decydować o własnym ciele, walczyć o swoje przyszłe zarobki. I o tym, że to nie jest okej, kiedy w szkole chłopcy ją zaczepiają. Zuzanna Larysz: Musimy pamiętać, że nie przekłada się to tylko na nasze matki, siostry i koleżanki. Patrzę na swojego ojca i widzę, jak bardzo jest w nasze sprawy zaangażowany. Zrobił sobie czarną koszulkę z napisem „Jestem kobietą!”, chodził w niej na protesty. Któregoś razu w sklepie spożywczym podeszły do niego nieznajome kobiety, całe zapłakane, wzruszone tym jego podkoszulkiem. Wtedy zrozumiałam: tu nie chodzi tylko o kobiety, mężczyźni również mogą być sojusznikami i ta sytuacja również ma wpływ na nich. Liliana Piskorska: W Polsce zapominamy o tym, że wszyscy możemy być swoimi sojusznikami. Często mam wiele obaw, że społeczne zrywy wybuchają tylko wtedy, kiedy łamane są prawa konkretnej, zamkniętej grupy. I tylko ta grupa wtedy protestuje. Warto protestować również w sytuacji, kiedy ktoś podnosi rękę na innych. To z tak rozumianej solidarności wynika zmiana społeczna. Jaka przyszłość czeka nasze córki? Marta Kokorzycka: Mimo wszystko mamy nadzieję, że będą żyły w lepszych czasach. Że jednak mentalność i świadomość ludzi tak bardzo się już nie cofnie. To widać już dziś, nie tylko na poziomie publicznych dyskusji, ale zwykłych rozmów przy kawie. Mnóstwo kobiet zwyczajnie przestało się bać rozmawiać o trudnych tematach. Nieważne, czy są to starsze panie w sklepie, czy dziewczyny w wieku licealnym. Powiem tak: pewnych rzeczy nie da się już „odzobaczyć”. Jeśli problem raz został zauważony, to pozostanie w naszej świadomość na zawsze. Musimy tłumaczyć, że świat, w którym żyjemy, można zmieniać. Reagować, kiedy dzieje się coś złego. Jest takie banalne powiedzenie: jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie. I my się z tym całkowicie zgadzamy.CP

*Marta Kokorzycka - współpracuje z toruńską fundacją Pracownia Zrównoważonego Rozwoju, dawniej pracowała jako profesjonalna doula *Zuzanna Larysz - graficzka komputerowa, fotografka. Mieszka w Toruniu, pracuje w Bydgoszczy *Liliana Piskorska - artystka intermedialna, doktora sztuk pięknych. Tworzy wideo, fotografie, performance oraz instalacje *Joanna Suchomska - związana z Pracownią Zrównoważonego Rozwoju od siedmiu lat, po godzinach prowadzi pracownię stolarską Pracownia CECH w Toruniu

8

miastakobiet.pl


Laserowa epilacja - gładka skóra na długo Wiele kobiet boryka się z nadmiernym owłosieniem. Częsta depilacja zajmuje dużo czasu i może powodować również podrażnienie skóry. Nie należy czekać do wiosny, by pozbyć się problemu i cieszyć gładką skórą przez długi czas. Zachęcamy do skorzystania z naszej promocji na depilację laserem aleksandrytowym, który jest złotym standardem w usuwaniu niechcianych włosów. Dwie wybrane okolice (łydki, bikini zwykłe, pachy lub twarz) w cenie 390 zł!

Na rynku medycyny estetycznej dostępnych jest wiele laserów do usuwana zbędnego owłosienia. Na podstawie własnych, wieloletnich doświadczeń nasza Klinika szczególnie poleca laser aleksandrytowy. Na tle innych dostępnych laserów wyróżnia się wysoką skutecznością również w usuwaniu włosów jaśniejszych i cieńszych. Emituje impulsy o długości fali 755nm, co zapewnia wysokie powinowactwo do melaniny, jak i dostatecznie głębokie wnikanie do skóry. Dużo bardziej popularne w ostatnim czasie lase-

temat

ry diodowe i urządzenia IPL emitują światło o większej długości fali. Tym samym potrzebna jest znacznie większa energia do podgrzania włosa, co skutkuje tym, że zabieg jest bardziej bolesny, a przy mniejszym powinowactwie do melaniny gorzej radzi sobie z cieńszymi i jaśniejszymi włosami. W porównaniu do lasera aleksandrytowego lasery diodowe i urządzenia IPL działają wolniej, co ma duże znaczenie przy większych obszarach ciała. Laser podgrzewa włos i mieszek włosowy przez impuls światła do temperatury ok. 70oC.

Otaczająca skóra, zawiera znaczniej mniej barwnika, dlatego podgrzewa się w mniejszym stopniu i nie dochodzi do jej poparzenia. Stąd prosta zasada, że największa skuteczność zabiegu jest wówczas gdy włos jest ciemniejszy, a skóra jaśniejsza. Dlatego też skóra przed zabiegiem nie może być opalona (po zabiegu skórę należy również chronić przed słońcem). Aby uzyskać trwały efekt najczęściej wykonuje się 3-6 zabiegów w odstępie 4-6 tygodni, dlatego umów się już dzisiaj, by cieszyć się gładką skórą jeszcze w tym sezonie.

Klinika Fenomed, 85-075 Bydgoszcz, ul. Paderewskiego 22, tel. 52 381 30 58 www.fenomed.pl 008110265

R

E

K

L

A

M

A

008126972


KOLOR w roli głównej

Kolory, które wybieramy, poza uwzględnieniem trendów, muszą też pasować do naszej osobowości, temperamentu i tego, co podpowiada nam intuicja. Rozmowa z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą ds. wizerunku w Centrum Handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy

Czy warto zdecydować się na popularną analizę kolorystyczną? Ustalenie, jaką jesteśmy „porą roku”, faktycznie interesuje wiele kobiet. Warto jednak wiedzieć, że taka analiza jest czymś bardzo niedokładnym i niepraktycznym. Wyklucza ona trzy niezwykle ważne elementy. Po pierwsze: pomija całkowicie naszą osobowość - to, jakie kolory lubimy, co podpowiada nam intuicja, w czym czujemy się dobrze i jaki mamy temperament, od czego również wiele zależy. Po drugie: analizę przeprowadza się bez makijażu i z zasłoniętymi włosami, czyli kompletnie ignorując nasz codzienny wygląd. I po trzecie: znika w tym zupełnie rodzaj materiału. Każdy kolor zachowuje się inaczej w zależności od faktury - wystarczy porównać sobie wełnę, jedwab czy skórę. Chusty, które wykorzystywane są w trakcie takich analiz, są za to zawsze jednolite. Dodam jeszcze, że wynik będzie też kompletnie nieprzystosowany do aktualnych trendów i kolekcji w sklepach. Zamiast więc dookreślać się w ten sposób, lepiej zdać się na doświadczenie i wiedzę stylisty. Tak naprawdę, to z każdej pory roku możemy wybrać coś dla siebie i czuć się w tym dobrze.

ultrafiolet, Kolor roku, jest odpowiedzią na potrzebę pewnej zmiany, prowokacji i wychodzenia poza ramy, nie tylko w modzie. Angelina Felchner

stylistka i doradca ds. wizerunku

tego sezonu faktycznie widać bardzo mocne, żywe i pulsujące barwy, na przykład u takich projektantów, jak Stella McCartney, Balenciaga. Z drugiej - pojawiają się też eteryczne i stonowane kolory. Victoria Beckham czy Derek Lam proponują choćby szykowne i eleganckie odcienie beżu. Odpowiedzią na ultrafiolet jest z kolei kobieca i romantyczna lawenda. Silny jest również klasyczny, świeży błękit nieba - najlepiej sprawdza się on w pełnych stylizacjach, na przykład w sukience lub komplecie marynarki i spodni. Poza tym zielony wojskowy, czyli dosyć neutralny kolor, który fantastycznie łamie elegancki wygląd. Pasują do niego mocne odcienie, takie jak żółty lub czerwień, ale w dodatkach. Jakie kolory z tegorocznych propozycji najbardziej do Ciebie przemawiają? Co sezon śledzę uważnie kolekcje Givenchy i zawsze znajduję w nich inspiracje. W tym sezonie jest to połączenie granatu z czerwienią i stłumioną żółcią. Przy czym nigdy nie kopiuję niczego jeden do jednego. Ważne jest to, by wybierać świadomie, szukać inspiracji w łączeniu dodatków, kolorów, nieoczywistych czasem wzorów, zwracać uwagę na tkaniny. Część z rzeczy na pewno mamy już w szafie, postarajmy się jednak pokazać te trendy w nowym wydaniu. Większość marek zainspirowała się tym, co pokazali światowi projektanci, i fajnie to interpretuje. Warto więc na wiosnę odświeżyć nieco swoją szafę.CP

Jakie kolory będą królować wiosną i latem 2018? Eksperci z Instytutu Pantone na kolor tego roku wybrali ultrafiolet. Jest to odpowiedź na potrzebę pewnej zmiany, prowokacji i wychodzenia poza ramy - nie tylko w modzie. Z jednej strony, w trendach kolorystycznych

ZAKUPY ZE STYLISTKĄ Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby!

Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15.00-21.00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0.

10

miastakobiet.pl

Szczegóły na www.zielonearkady.com.pl

P R O M O C J A 008132070


lis t a sklep ó w d os t ę pna na :

www.zielonearkady.com.pl

marynarka United Colors Of Benetton 359 zł pierścień ORSKA kolekcja Rundo 320 zł kozaki Badura 369,99 zł sukienka United Colors Of Benetton 199,90 zł torebka United Colors Of Benetton 299,90 zł

zdjęcia: Natalia Kuligowska /052b modelka: Agata Chrośniak

marynarka Tatuum 399,99 zł biała bluzka basic Tatuum 69,99 zł spodnie tatuum 249,99 zł torebka Orsay 99,99 zł pierścień ORSKA kolekcja Rundo 320 zł

żywe pulsujące barwy miasta kobiet

marzec 2018

11


kobieca perspektywa

Wszyscy już wiedzą… 40 procent osób dorosłych jest nieśmiałych, a 80 procent deklaruje, że kiedyś tego doświadczyło. Jest to więc wszechobecne zjawisko. Z psycholożką dr Magdaleną Grabowską* rozmawia Lucyna Tataruch

Zdarza się, że ktoś przychodzi do Pani gabinetu i mówi: „Jestem nieśmiały, proszę mi pomóc”? Tak, zdarza się. Często pojawiają się też przy tym opisy konkretnych sytuacji, które sprawiają tej osobie trudność. Na przykład: mam ogromny problem, żeby powiedzieć coś na forum, zagadać do kogoś na przyjęciu. Nie umiem wyrazić swojej opinii, krytycznej oceny. Nie potrafię być asertywny. Co ciekawe, wiele takich osób zgłasza, że całkowicie nie do przejścia są dla nich rozmowy telefoniczne. Łatwiej jest stanąć z kimś twarzą w twarz, niż do niego zadzwonić? Przy spotkaniu mamy większą kontrolę nad sytuacją - widzimy czyjś wyraz twarzy, mimikę, gesty. Natomiast w trakcie rozmowy telefonicznej jesteśmy całkowicie pozbawieni możliwości obserwowania. I to blokuje osoby nieśmiałe. Mam wrażenie, że tego typu problemy dotyczą całkiem sporej grupy ludzi. Zdaniem prof. Philipa Zimbardo - specjalisty w tym temacie - 40 procent osób dorosłych jest nieśmiałych. 80 procent deklaruje, że kiedyś tego doświadczyło, a 25 procent określa się jako chorobliwie nieśmiałych. To zjawisko wszechobecne. Częściej dotyka kobiet, co wynika zapewne z różnić w socjalizacji. Z poziomu gabinetu mogę jednak powiedzieć, że po pomoc zgłasza się więcej mężczyzn. To pewnie dlatego, że stereotyp nie pozwala facetowi być nieśmiałym, a kobiecie do niedawna jeszcze wręcz nie wypadało wychodzić przed szereg. Tak, i jest to poparte badaniami. Stereotyp kobiety i mężczyzny różni się kwestią nakazową, czyli tym, jacy powinniśmy być. Cecha nieśmiałości bardzo się w tym przebija - kobiecie wolno, ale jest to podszyte lekceważeniem. Natomiast mężczyźnie się tego nie wybacza. Dlatego też wielu

12

miastakobiet.pl

panów odczuwa większą potrzebę poradzenia sobie z tym problemem. Zjawisko jest wszechobecne, ale jednak nie wszyscy chodzą na terapię. Czyli - jak sądzę - można z tym żyć? Można. Co więcej - nieśmiałość miewa też zalety. Takie osoby są społecznie postrzegane, jako bardziej poważne, dyskretne, skromne czy bezkonfliktowe. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy skręcamy w stronę chorobliwej nieśmiałości czy nawet fobii społecznej i nie jesteśmy już w stanie realizować swoich celów życiowych. Znam przypadki młodych osób, takich w okresie wczesnej dorosłości, które nie mogą niczego załatwić, nie potrafią pójść po zakupy, bo wiąże się to z rozmową w sklepie. Nie chodzą na zajęcia szkolne, bo nie daj Boże zostaną o coś zapytani. Sama obecność innych ludzi jest już dla nich niebezpieczna. Proszę sobie wyobrazić, jak trudne musi być życie w takim lęku. Nieśmiałość to lęk? Lęk to jeden z jej komponentów. Najprościej ujmując, jest to zespół negatywnych emocji, wywołujących najczęściej poczucie skrępowania, zawstydzenia, zażenowania. Doświadcza się go w sytuacjach społecznych. Pojawia się wtedy fizjologiczna reakcja stresu - odpowiedź na zagrożenie, którego realnie nie ma. Podnosi się nam poziom kortyzolu, adrenaliny, noradrenaliny. Zaczynamy się pocić, przyspiesza nam puls, robimy się czerwoni i mamy sucho w ustach. Głowa nam mówi o niebezpieczeństwie, ciało to potwierdza. Czuję się tak za każdym razem, gdy muszę wystąpić przed jakąś grupą. Jak sobie poradzić z tymi wszystkimi objawami? Przede wszystkim - nie udawać pewniaka. To bardzo ważne.


kobieca perspektywa Zawsze udaję. Tak jak wiele osób. Ludzie starają się nadrabiać udawaną pewnością siebie, a to jeszcze bardziej podnosi poziom stresu. Niekiedy wystarczy nazwać swoją nieśmiałość, czyli np. powiedzieć: „Przepraszam, niezbyt wyraźnie mówię, bo nie za dobrze czuję się w tych okolicznościach”. Albo rozpoczynając wystąpienie rzucić: „Proszę mi wybaczyć, jestem trochę zdenerwowana, mam nadzieję, że za chwilę mi to przejdzie”.

nieśmiały w kontakcie z obcą osobą, to nie demonizowałabym tego. Jest szansa, że to minie. Natomiast im starsze dziecko i im większy lęk przed wystąpieniami, kontaktami itp., tym rośnie ryzyko, że przerodzi się to w problem. Pomaga na pewno tłumaczenie od małego różnicy między oceną człowieka a oceną zachowania. Sprawdzają się tu proste komunikaty, np.: „To, że ktoś będzie się śmiał z tego, co robisz, nie znaczy, że ty jesteś śmieszny”.

Sprawdziłam to kiedyś. Trochę pomaga. Pomaga, bo najgorsze już się stało - wszyscy już wiedzą! (śmiech) Wbrew pozorom, to bardzo dobrze działa na samopoczucie w danej sytuacji.

Jak Pani pracuje z dorosłym nieśmiałym? Gdy ktoś przychodzi do mnie z takim problemem, to najpierw zastanawiam się, skąd się to wzięło. Ustalam przyczyny. Chcę w ten sposób jedynie oddzielić kwestie usuwalne od nieusuwalnych. No bo jeśli ktoś był podle traktowany przez swoich rodziców, krytykowano go za wszystko, to przepraszam, ale ja już tych doświadczeń nie zmienię. Możemy za to zmienić objaw, czyli nieśmiałość. Jeżeli natomiast problemem jest zaniżona samoocena, to pracujemy nad nią. Gdy uda nam się ją zmienić, objaw też zniknie. Zazwyczaj tak się właśnie dzieje.

Jest jeszcze to nawracające pytanie: „Co oni wszyscy sobie o mnie pomyślą?”… Sęk w tym, że wystąpienie minie i prawdopodobnie nikt już nie będzie o pani myślał. To okrutne! Ale jakże kojące! Proszę się z tym pogodzić (śmiech). Nie chcę nikomu umniejszać, ale naprawdę każdy ma swoje życie, inne problemy. Warto wyzbyć się przekonania, że od takich ocen cokolwiek zależy. Osoby nieśmiałe przywiązują zbyt dużą wagę do opinii obcych ludzi. Przejmują się rozmową z ekspedientką w sklepie, chociaż tak naprawdę nie powinno ich za bardzo interesować, co ta pani sobie o nich pomyśli. Przy wystąpieniach na forum jest podobnie. Chyba że to wydarzenie ma w jakiś sposób zdecydować o naszym losie, np. jest to rozmowa o pracę. Wtedy wręcz musimy się przejmować. Trzeba dać sobie prawo do emocji, wbrew temu, co niekiedy mówią różni specjaliści od coachingu, ucząc ludzi, by nie odczuwali stresu w sytuacjach stresowych. Ujmę to tak: jeśli uciekamy na widok ratlerka - powinniśmy zacząć się o siebie martwić. Ale gdy leci na nas wataha wilków, a my się jej nie boimy, to też warto się nad sobą zastanowić. Mój przykład to ratlerek… Myślę, że tak. Reakcja musi być adekwatna do sytuacji. Pytanie brzmi: czy potrafimy tę sytuację prawidłowo rozpoznać? Zimbardo powiedział kiedyś, że nieśmiałość jest więzieniem, do którego sami siebie wtrącamy. Dlaczego to sobie robimy? Na pewno nikt nie robi sobie tego celowo. Przyczyny możemy podzielić na dwie grupy - odległe w czasie i takie, które wywołują nieśmiałość w danym momencie. Do tych bieżących - że tak je nazwę - zalicza się przede wszystkim niestabilną samoocenę i zbyt mocne odbijanie się w lustrze społecznym, czyli uzależnienie oceny swojego zachowania od tego, co myślą inni. Następuje rozbieżność między „ja idealnym” a „ja realnym” i w tym zestawieniu zawsze wypadamy źle. Jeśli jesteśmy w pełni zależni od opinii z zewnątrz, to każdy krytyczny głos staje się dla nas ciosem. Zaczynamy więc unikać wszelkich kontaktów.

Co najbardziej pomaga w uporaniu się z tym problemem? Akceptacja siebie. Musimy znać swoje zalety, wady i zastanowić się, czy z tymi wadami nie możemy sobie zwyczajnie żyć? Nie trzeba się wciąż doskonalić. W pewnym wieku człowiek powinien już dojść do takiego punktu, gdzie może powiedzieć: „Jestem OK, w tym lepsza, w tamtym gorsza od innych”. I tyle. Tak po prostu przestać nad sobą pracować? Co innego rozwój, a co innego dążenie do doskonałości rozumianej jako obraz siebie bez wad. Ludzie bez wad są nudni - o ile w ogóle tacy istnieją! Można oczywiście sięgnąć np. po treningi umiejętności, interpersonalne, asertywności, bo to pomaga zbudować pewność siebie. Jednak warto też uporządkować sobie lustro społeczne. Jak? Zastanówmy się, które osoby powinny być dla nas znaczącym źródłem uwag. Kto z naszego otoczenia jest nam życzliwy, myśli o nas pozytywnie, chce dla nas dobrze? Gdy od takiego człowieka usłyszymy krytyczną ocenę, to warto się nad tym zastanowić. Ale jeśli krytykuje nas ktoś, kogo intencji nie znamy, to po co przejmować się taką opinią? Ważne jest również to, by dać sobie zgodę na śmieszność. Oj, łatwo powiedzieć. W tym może pomóc bliska osoba. Często polecam swoim klientom, żeby poszli do miasta i razem z siostrą, bratem, partnerem czy przyjacielem poćwiczyli „akademię dziwnych kroków”. Idziemy, wydurniamy się - celowo wystawiamy się na śmieszność, w każdej chwili możemy przestać, wszystko dzieje się w kontrolowany sposób, co zmniejsza poczucie lęku. To pozwala przećwiczyć odczuwanie czyjegoś śmiechu, zdziwionych spojrzeń.

Niestabilna samoocena to efekt wcześniejszych przykrych doświadczeń? Najczęściej niestety wynosimy ją z domu. Źródłem takich kłopotów może być niewłaściwy styl wychowania, wygórowane oczekiwania wobec dziecka, niewzmacnianie go. Ale nie chcę zrzucać wszystkiego na rodziców. Chorobliwie nieśmiałe osoby często mają też gdzieś w historii odrzucenie przez grupę rówieśniczą i brak pewnych umiejętności społecznych, których można się nauczyć. Np. asertywności.

I osoby nieśmiałe sobie z tym radzą? To jedno z prostszych ćwiczeń. Trudniejszym są np. „pajacyki” na Starym Rynku podczas głośnego śpiewania „Wlazł kotek na płotek”, ale przyznam, że rzadko dochodzimy do tego etapu (śmiech). Zwykle nie jest to potrzebne. Szukamy takiej sytuacji, która jest trudna, ale jeszcze wykonalna. I proszę mi wierzyć - dziwne kroki działają. Nagle okazuje się, że to w ogóle nie jest aż tak straszne. Ktoś się ze mnie śmieje, patrzy na mnie, swoje myśli - no i co z tego? Ziemia kręci się nadal, żyję, nic się nie zmieniło. To całkiem wyzwalające doświadczenie.CP

Rodzice nieśmiałych dzieci powinni jednak się martwić i rozmyślać: co robię źle? Tak naprawdę, nieśmiałość powinno się diagnozować w okresie dorastania, a w pełni widoczna jest ona dopiero w dorosłości. Dzieci też doświadczają takich emocji, jednak jeśli 4-latek jest

*Dr Magdalena Grabowska prowadzi prywatną praktykę psychologiczną i blog na temat psychologii i seksuologii; pracownik Instytutu Psychologii UKW w Bydgoszczy. miasta kobiet

marzec 2018

13


różowa wstążka nowy cykl! Co miesiąc rozmowy ze specjalistami, porady dotyczące profilaktyki antynowotworowej, artykuły, dzięki którym dowiesz się wszystkiego o nowotworach kobiecych.

ODRZUCAJMY ZŁE MYŚLI Jako kobiety z doświadczeniem raka piersi chcemy czuć się bezpieczne, kochane i atrakcyjne. Obecność bliskich jest w tych trudnych momentach najważniejsza. Z amazonkami Bożeną Błaszkiewicz* i Krystyną Szczech* rozmawia Mariusz Sepioło Jak wspierać bliską osobę z diagnozą raka piersi? Bożena Błaszkiewicz: Dawać jej poczucie obecności i bliskości, szczególnie w trudnych momentach, np. w trakcie chemioterapii. I rozmawiać. Bo rozmowa jest bardzo ważna. Jak pomagać w pierwszych momentach po diagnozie? B.B.: Wbrew pozorom, pozytywne myślenie naprawdę działa. Trzeba powtarzać, że „wszystko będzie dobrze”, i trzymać się tej myśli. Dlaczego? Bo przecież źle już było. Po co więc się zamartwiać, skoro wiemy już, co nam jest i jak można to wyleczyć? Osoby bliskie również powinny emanować pozytywną energią. Należy skupić się na działaniach, potraktować chorobę jako problem do rozwiązania. Użalanie się i rozpacz w niczym nie pomogą. Warto cieszyć się drobnymi rzeczami, doceniać przyrodę, pogodę, piękno świata. Pocieszanie jest skuteczne? B.B.: Ciągłe pocieszanie może się stać w końcu męczące. Zamiast tego warto aktywnie spędzać czas. Niech mąż wyciągnie żonę na spacer, do restauracji, teatru czy na koncert. U nas w stowarzyszeniu mamy wyjazdy integracyjne, podczas których nie rozmawiamy o chorobie, ale o życiu. To ważne, żeby odciągać od siebie złe myśli. Tak jak owoc - jeśli jest zgniły, trzeba go wyrzucić. Wyrzucajmy z siebie takie „zgniłe myśli”. Czy bliscy chorej powinni zdobywać informacje o chorobie? Powinni z nią o tym rozmawiać? Krystyna Szczech: Oczywiście, to podstawa. Trzeba tę chorobę znać, żeby wiedzieć, jak się z nią obchodzić. Reakcje na chemioterapię są bardzo różne. Warto, żeby bliscy nie panikowali. Kiedyś na szkoleniu amazonek ochotniczek poznałam kobietę, która bardzo długo nie mówiła o swojej chorobie dziecku. To złe rozwiązanie. Dzieci wbrew pozorom rozumieją bardzo dużo i mogą okazać się dużym wspar-

ciem. Ich obecność, obserwowanie jak rosną, może być doskonałym bodźcem do działania. Czy jako zdrowi powinniśmy ukrywać się ze swoim „normalnym” życiem przed osobą chorą? Nie pokazywać, że czujemy się dobrze, mamy apetyt, chodzimy do pracy, spotykamy się z ludźmi? B.B.: Przeciwnie. Ukrywanie „normalnego” życia przed chorą osobą jest fałszem, który bardzo łatwo wyczuć. Chorobę bliskiego trzeba przyjąć i okazać chęć pomocy. Zachowywać się tak jak dawniej, otwarcie rozmawiać o problemach. Oczywiście, w chorobie nasz układ nerwowy jest zachwiany, więc reakcje na stres mogą być różne. Powinniśmy mieć to na uwadze i nie obrażać się, kiedy mama czy żona zareaguje stresem, gniewem lub płaczem. Czasem trzeba się wycofać. K.Sz.: Znane są przypadki, że mąż kobiety, która przyjmuje chemię, sam goli głowę na łyso i oświadcza: „Jeśli ty, to i ja”. To także forma szlachetnej postawy, która dla chorej może być ogromnym wsparciem. Często obecność chorej osoby w większej grupie powoduje, że reszta jest skrępowana. Jak powinniśmy się zachowywać? B.B.: Normalnie. Z jednej strony nie udawać, że problem nie istnieje, ale z drugiej nie użalać się i nie litować. Usłyszenie po raz setny pytania „Jak się czujesz?” może czasem wyprowadzić z równowagi. Zamiast litości warto postawić na obecność. Po prostu być. Być z osobą chorą, by czuła, że w swojej sytuacji nie jest pozostawiona sama sobie. Co z fizycznością osoby chorej? Jak do niej podchodzić? B.B.: Nikt nie chce czuć się inny, gorszy. Dlatego w ramach stowarzyszenia organizujemy też kursy profesjonalnego makijażu. Dzięki nim kobieta wie, jak się pomalować, by jej twarz była rozjaśniona i promieniejąca. Dbanie o wygląd jest bardzo ważne. Poprawia nastrój i daje siłę do walki. Czujemy się lepiej, bo ciągle jesteśmy

atrakcyjne. Wystarczy, że ktoś bliski, znajoma, przyjaciółka, powie: „O, jak ładnie wyglądasz”, i od razu chce się żyć. K.Sz.: Chodzimy do szpitali i rozmawiamy z kobietami po zabiegach. Chcemy im pokazać, że mimo przebytej choroby żyjemy i mamy się dobrze. Jedna z poznanych przeze mnie kobiet była strasznie załamana, ale nie operacją. Zamartwiała się, jaką bieliznę będzie teraz nosić. Wytłumaczyłam, że dla kobiet po mastektomii są specjalne biustonosze, które w niczym nie różnią się od tych normalnych, dałam jej katalog. Pokazałam, że nawet po operacji można być normalną kobietą. B.B.: Dla wielu kobiet największym problemem jest wypadanie włosów po chemii. To naprawdę trudne, bolesne doświadczenie, kiedy budzimy się rano i widzimy na poduszce kłębki włosów. Wsparcie najbliższej osoby jest wtedy bardzo ważne. Przytulenie, pocałowanie, pokazanie, że mimo tej chwilowej niedyspozycji, nadal jesteśmy dla męża czy partnera atrakcyjne i kochane. Ogromnym wsparciem może być zgłoszenie się do klubu Amazonek. Spotkania w klubie toruńskim odbywają się w każdy poniedziałek. Jak wyglądają? B.B.: Kobiety podczas tych spotkań najczęściej opowiadają o kwestiach zdrowotnych. Szukają porady, co zrobić w konkretnej sytuacji, do jakiego lekarza się udać, jakie wprowadzać ćwiczenia, by rehabilitacja przynosiła efekty. Żadna z nas nie jest onkologiem albo psychoonkologiem, ale mamy doświadczenie, dlatego możemy służyć radą. Zawsze po wspólnej gimnastyce mamy spotkania z zaproszonymi specjalistami - lekarzem onkologiem, psychologiem lub fizjoterapeutką. Każda z nas może liczyć na indywidualną poradę. Jednym z najważniejszych elementów terapii oraz rekonwalescencji po mastektomii jest wiedza o dostępnych metodach leczenia i rehabilitacji. Wspierać można więc poprzez wymianę informacji i budowanie świadomości. Każda z nas świadczy własnym przykładem o tym, że z tą chorobą można żyć i mieć się całkiem dobrze.CP

*Bożena Błaszkiewicz - emerytowana nauczycielka, amazonka od 20 lat, od 3 prezes Toruńskiego Stowarzyszenia „Amazonki”. *Krystyna Szczech - emerytowana księgowa, amazonka ochotniczka. Kontakt z Toruńskim Stowarzyszeniem „Amazonki” przez stronę internetową www.amazonkitorun.pl

14

miastakobiet.pl


ZDROWIE TO NAJLEPSZA INWESTYCJA Specyfika medyczna uzdrowisk jest różna. W Sanatorium Uzdrowiskowym „Wrzos” w Ciechocinku zajmujemy się leczeniem i profilaktyką następujących schorzeń: 1.

W

myśleniu o sanatoriach pokutują od wielu lat stereotypy. Pierwszy z nich jest taki, że do sanatorium przyjeżdża się głównie na wczasy. Przekonanie z gruntu błędne; niemniej jednak mało szkodliwe. Jeśli bowiem ktoś przyjeżdża na wczasy, a przy okazji przekona się, że leczenie i profilaktyka mają zbawienny wpływ na jego kondycję psychofizyczną - to sens istnienia takich ośrodków jak sanatoria nabiera dla niego odpowiedniego znaczenia i z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że taka osoba zechce ponownie poddać się kuracji. Należy bowiem pamiętać, że obecnie funkcjonujące sanatoria są ośrodkami rehabilitacyjnym i leczniczymi z prawdziwego zdarzenia, których nadrzędnym celem jest profilaktyka i trwała poprawa stanu zdrowia przebywających tam pacjentów. Kolejny stereotyp to przeświadczenie, że sanatorium jest odpowiednim miejscem dla babci i dziadka lub dla rodziców - ale na pewno nie dla mnie. Skąd bierze się takie myślenie? Czy stąd, że na ulicach Ciechocinka i innych kurortów widać wiele starszych osób? Czy może dla młodych osób kurorty nie są wystarczająco atrakcyjne? A może zbyt późno uświadamiamy sobie, że za stan naszego zdrowia odpowiadamy sami? Na te pytania trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Wiele jednak wskazuje na to, że myślimy o zdrowiu tylko wtedy, gdy zachorujemy. Aby zaś powrócić do zdrowia, jesteśmy w stanie poddać się nawet najbardziej skomplikowanym i kosztownym zabiegom. Zdarza się, że kłopotom ze zdrowiem nie możemy wcześniej zapobiec ale najczęstszą przyczyną wielu chorób jest brak profilaktyki.

Sanatorium Uzdrowiskowe „Wrzos” 87-720 Ciechocinek, ul. Leśna 2 tel. 54 283 32 21 lub 600 90 20 44

www.sanatorium-wrzos.ciechocinek.pl

(choroba wieńcowa, stany po zawale serca, nadciśnienie tętnicze, choroby naczyń obwodowych, stany po zapaleniu żył obwodowych, choroba niedokrwienna serca, miażdżyca)

2.

choroby układu oddechowego (przewlekłe nieżyty gardła, krtani i tchawicy, nieżyty oskrzeli)

3.

choroby ortopedyczno-urazowe (stany pourazowe kości i stawów, stany pourazowe tkanek miękkich, stany po zabiegach operacyjnych, wady postawy)

4.

choroby reumatyczne (gościec przewlekle postępujący, choroby zwyrodnieniowe kości i stawów, zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa)

5.

choroby układu nerwowego (urazy kręgosłupa, niedowłady i porażenia grup mięśniowych, nerwobóle, nerwice)

6.

rehabilitacja dla kobiet po mastektomii

P R O M O C J A 018047699

Prezes Zarządu, Lekarz Naczelny Marek Kokoszka

choroby układu krążenia


po pierwsze - nie palić

Rak płuc pod względem śmiertelności znajduje się dziś na pierwszym miejscu. W chwili rozpoznania u większości pacjentów jest on już w stadium zaawansowanym. Rozmowa z dr. n. med. Krzysztofem Cieślińskim, koordynatorem Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej i Nowotworów w Kujawsko-Pomorskim Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy. tego programu. Mamy nadzieję, że wejdzie on w życie jeszcze w tym roku.

Dlaczego jest tak duża śmiertelność? Rak płuca jest zdecydowanie za późno wykrywany. W chwili rozpoznania u większości pacjentów jest już w stadium zaawansowanym. Wynika to częściowo z faktu, że nie mamy badań przesiewowych w tym kierunku. W niektórych województwach prowadzony jest już program skryningowy wykrywania raka płuca, który pozwala w oparciu o tomografię komputerową stwierdzić zmiany we wczesnym stadium zaawansowania, co umożliwia wcześniejsze radykalne leczenie chirurgiczne. Przygotowujemy się do wprowadzenia

Jednak niewielu pacjentów kwalifikuje się na operację... W naszym województwie współczynnik operacyjności wynosi 20 proc. i w skali kraju to jest dobry wynik, ale to i tak za mało. Z tych 20 proc. wczesny stopień zaawansowania występuje tylko u ponad połowy pacjentów. Oni mają szansę na pełne wyleczenie.

Jeśli nie ma badań przesiewowych, to jakie pierwsze objawy powinny nas zaniepokoić i skłonić do zgłoszenia się do lekarza? Charakterystyczne objawy to kaszel lub zmiana jego charakteru, krwioplucie, powtarzające się często infekcje w tym samym miejscu miąższu płuc. Taka osoba powinna zgłosić się do lekarza pulmonologa, który wykona odpowiednie badanie radiologiczne (rtg lub tomografię komputerową klatki piersiowej) lub bronchoskopowe. Mając ustalone rozpoznanie histopatologiczne i określony stopień zaawansowania nowotworu, kwalifikujemy pacjenta do leczenia operacyjnego.

Na czym polega leczenie raka płuc? We wczesnych etapach zaawansowania chorzy podlegają leczeniu operacyjnemu. O wczesnym etapie mówimy, gdy zmiany są niewiel-

kich rozmiarów, bez zajęcia węzłów chłonnych. Leczenie operacyjne możemy przeprowadzić wówczas metodą endoskopową - wideotorakoskopią. Jeżeli w węzłach chłonnych są przerzuty nowotworowe, to musimy przygotować tych pacjentów leczeniem onkologicznym - przedoperacyjną chemioterapią. Pomimo że coraz więcej operacji wykonuje się wspomnianą metodą małoinwazyjną, czasami istnieje konieczność konwersji do metody tradycyjnej, czyli torakotomii. Często dochodzi do nawrotów? Najbardziej niebezpiecznym okresem są dwa lata po operacji. Znacząca część pacjentów kontynuuje palenie tuż po rozpoznaniu nowotworu i w konsekwencji ci chorzy podwajają swoje ryzyko zgonu w porównaniu z pacjentami niepalącymi. Palenie papierosów po rozpoczęciu leczenia onkologicznego niesie ze sobą wyższe ryzyko rozwoju wtórnych nowotworów. A czy osoba po wyleczeniu wraca do pełnej sprawności? Są jakieś ograniczenia związane ze zmniejszoną powierzchnią płuc? Pacjent może prowadzić normalny tryb życia. Powinien zachować aktywność fizyczną, zdrowo się odżywiać i przede wszystkim zrezygnować z palenia papierosów. Ograniczona wydolność występuje tylko u pacjentów po wycięciu całego płuca.CP

P R O M O C J A 008128556

O raku płuc mówi się, że zbiera największe żniwo wśród nowotworów. Jak duża jest skala tego problemu? Według danych z 2015 roku, rocznie w Polsce raka płuca rozpoznaje się u 22 tysięcy osób. Prawie 20 proc. mężczyzn chorych na nowotwory zmaga się z tym rakiem i stanowi on najczęstszą przyczynę zgonów w tej grupie. U kobiet pierwsze miejsce pod względem liczby zachorowań wciąż zajmuje rak piersi, ale rak płuca przesunął się w ostatnich latach na drugą pozycję i stanowi dziś 11 proc. zachorowań. Natomiast pod względem śmiertelności znajduje się dziś na pierwszym miejscu. Jest przyczyną śmierci 1/5 pacjentek z nowotworami. W 2015 roku w naszym województwie zarejestrowano prawie 1000 zgonów z powodu raka płuca u mężczyzn i 500 u kobiet.


ul. Dworcowa 13/U9, Bydgoszcz tel. 52 321 60 45, 603 940 888 kontakt@kreacjastudio.pl

krawiectwo miarowe

Firma Tuden poleca się do

przeróbki i reperacje odzieży

„Świątecznych porządków”

kostiumy scenicze tkaniny i dodatki

008097883

haft komputerowy

www.kreacjastudio.pl

LIKATESY E D RYBNE

 Osielsko, ul. Centralna 2L tel. 52 320-12-21  Bydgoszcz, ul. Karpacka 31A (Wzgórze Wolności), tel. 52 552-46-07

 Bydgoszcz, ul. Pielęgniarska 17 WKRÓTCE

!!! OTWARCIE (Fordon), tel. 52 552-46-06

 Bydgoszcz, ul. Nakielska 241 TCE WKRÓ E!!! CI OTWAR

FB: www.facebook.com/DelikatesyFishka R

E

K

GŁÓWNA SIEDZIBA:

ul. Polna 129, hala 6 Toruń 2 tuden@tuden.com  56 659 81 21 L

A

M

008118962

WYROBY WŁASNE

008127480

(Miedzyń)

A

Wyjątkowy wieczór dla wyjątkowych kobiet Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy w Dzień Kobiet zaprasza na wieczór tylko dla pań - „JaKobieta”.

W

trakcie wydarzenia będzie można wziąć udział w zajęciach związanych z domowym SPA. Uczestniczki samodzielnie przygotują maseczkę bąblującą, maski na dłonie, peelingi, a także wykonać kosmetyki naturalne. Poznają tajniki pielęgnacji stosowane przez Koreanki. Nie zabraknie porad w ramach „kosmetycznego SOS”. Animatorzy centrum nauki pokażą na przykład, co zrobić, kiedy puder w kamieniu potłucze się na kawałki. Nie zabraknie stanowisk z „nauką” czytania etykiet kosmetyków i chemicznymi składnikami używanymi do ich produkcji.

W Młynie Wiedzy odbędą się m.in. spotkania ze stomatologiem, który obali mity związane z wybielaniem i prostowaniem zębów. Z kolei dietetyk opowie o nowych trendach w dietach i wpływie diet na urodę. Dermatolog przedstawi nowe kierunki w medycynie estetycznej, a specjalista od savoir vivre wyjaśni zasady dress code oraz stylu życia jednej z najbardziej ,,stylowych” nacji - Włochów. Specjalistka od wizerunku doradzi, jak się ubierać, by dobrze wyglądać. Uczestniczki wieczoru będą mogły spotkać się również z trenerami personalnymi z Bella Line Wellness. W przerwie między aktywnościami będzie można napić się pysznej

kawy. Niezapomnianą pamiątką ze stylowego spotkania z przyjaciółkami będzie własnoręcznie ozdobiona niepowtarzalna torba i biżuteria, a także pomysłowe zdjęcia, które uczestniczki będą mogły wykonać na wystawie „Kalejdoskop”. Wieczór dla kobiet „JaKobieta” odbędzie się 8 marca w godz. 18.00-21.00. Bilet na wydarzenie w przedsprzedaży kosztuje 30 zł. W dniu wydarzenia będzie o 10 złotych droższy. Można go zakupić w kasach Centrum lub na stronie: bilety.mlynwiedzy.org.pl.

008108481


jej pasja

Oczy mówią najwięcej

zdjęcie Mac i e j Pa s i e k a

1

18

miastakobiet.pl

Z Pauliną Komorowską*, autorką projektu fotograficznego „Aktywni i dojrzali po toruńsku”, rozmawia Jan Oleksy


2

3

1 wiesław smużny 2 3

Witold Chmielewski Danuta Jędrzejczyk

Według jakiego klucza dobierałaś swoich bohaterów? Starałam się wybierać ludzi dojrzałych, aktywnych na różnych polach, zajmujących się działalnością kulturalną, polityczną, sztuką, wolontariatem. Szukałam też „zwyczajnych” osób, ale bogatych duchowo, które cały czas coś robią i mogą pochwalić się swoimi pasjami i zainteresowaniami. Zrobiłam kilkadziesiąt portretów mieszkańców Torunia. Myślę, że utrwalone postacie mogą być inspirujące dla młodego pokolenia. Jak to się stało, że tak młodą osobę zainteresowali właśnie ludzie starsi? Widzę wiekowy kontrapunkt autor-bohater. Kultu młodości jest już wszędzie za dużo, w mediach, wokół nas…

Wszyscy chcą, a nawet muszą być młodzi. Nie dość, że młodzi, to jeszcze dodatkowo odmłodzeni. Wszystko jest dla ludzi, ale przesadnie wykorzystuje się takie programy, jak Photoshop. Śmieszy mnie, gdy widzę na zdjęciach młode kobiety, które po retuszu wyglądają, jakby miały 10 lat mniej. Każdy ma jakieś niedoskonałości, zmarszczki, więc po co je ukrywać? Mnie to nudzi, nie chce mi się tego oglądać, dlatego za temat wybrałam portrety ludzi starszych. Widzisz w nich coś bardziej interesującego? Na pewno coś autentycznego. Na tych kolorowych, współczesnych zdjęciach ludzie nie mają nic w oczach, nic nie można z nich wyczytać. miasta kobiet

marzec 2018

19


jej pasja 4

5

4 Kazimierz Bryndal 5

Danuta Pawłowska

6

Zbyszek Krzywkowski

6

Twoi bohaterowie chętnie stawali przed aparatem? Początkowo niektórzy nie byli zbyt entuzjastycznie nastawieni do tego pomysłu. Bali się, czy dobrze wyjdą na zdjęciach. Ale przełamywałam lody. Na wernisażu widziałam, że wszyscy byli zadowoleni, dziękowali, a niektórzy nawet się popłakali. Ile zdjęć musiałaś zrobić, żeby wybrać to jedno? Bardzo różnie, czasami na zdjęcia miałam pół godziny, a innym razem parę godzin. Myślę, że 70 procent sesji zajmowały rozmowy z ludźmi, żeby ich przygotować. Rozmowa była rodzajem makijażu? Można tak powiedzieć. Spotkania z moimi bohaterami były bardzo cenne. Zostali utrwaleni, przeszli do historii… Jak to się stało, że prawniczka odkryła w sobie duszę artystki? Fotografuję już od 10 lat, jak nie dłużej, zatem najpierw były zdjęcia, a dopiero później pojawił się pomysł studiowania prawa. Na co dzień pracuję w kancelarii, ale też poświęcam się fotografii, bo to jest moje hobby. Działam w Toruńskich Spacerach Fotograficznych. Co miesiąc wychodzimy wspólnie poszukiwać ciekawych tematów albo miejsc. Głównie robię zdjęcia wpisujące się w ideę „Spacerów”, nastrojowe, w impresjonistycznych klimatach. CP

20

miastakobiet.pl

*Paulina Komorowska - ur. w 1992 r. w Toruniu. Absolwentka Wydziału Prawa i Administracji UMK, aplikant radcowski przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Toruniu, sekretarz Stowarzyszenia Toruńskie Spacery Fotograficzne. Wystawa „Aktywni i dojrzali po toruńsku” w czerwcu zostanie pokazana mieszkańcom Bydgoszczy.


Wyprzedaż oferty RP2017

Samochody do natychmiastowego odbioru Nowy Opel Corsa

Cena wyprzedażowa brutto 44 000 zł

1.4 75 KM TwinPort, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: nowy silnik – 1.4 16V 75 KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,2 l/100 średnio, emisja CO2 122 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusteka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.

Nowy Opel Corsa

Cena wyprzedażowa brutto 47 550 zł

1.4 90 KM LPG, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: nowy silnik LPG – 1.4 16V 90 KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,6 l/100 średnio, emisja CO2 129 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.

Opel Astra IV Sedan

Cena wyprzedażowa brutto 52 500 zł

1.6 16V 115 KM - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort – zużycie paliwa 6,8 l/100 średnio, emisja CO2 160 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodtwarzacz CD/MP3, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i odgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, komputer pokładowy, tempomat.

Opel Astra 5

Cena wyprzedażowa brutto 56 800 zł

5 drzwi 1.4 16V 100 KM - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort – zużycie paliwa 6,8 l/100 średnio, emisja CO2 160 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodbiornik R300 bluetooth, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, podgrzewane fotele przednie, skórzana kierownica, tempomat.

SUV: Opel Crossland X

Cena wyprzedażowa brutto 70 950 zł

1.2 110KM 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: Silnik benzynowy 1.2 110KM dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, zużycie paliwa 4,8 l/100 średnio, emisja CO2, 109 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, boczne, poduszki kurtynowe, klimatyzacja, komputer pokładowy, radioodtwarzacz, bluetooth, ekran dotykowy 7’, elektrycznie sterowane przednie szyby, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją 6 kierunków, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone, kierownica pokryta skórą, osobisty opiekun OnStar. Lakier metalizowany 15. Czujnik parkowania z tyłu 16. Zapasowe koło dojazdowe.

Opel Mikołajczak

008089385

Zdjęcia samochodów są przykładowe. Na zdjęciach mogą być widoczne elementy, których nie ma w wyposażeniu.

Bydgoszcz, ul. Fordońska 59, tel. 52 365 02 00, ul. Armii Krajowej 250, tel. 52 320 31 00 www.opelmikolajczak.pl Inowrocław, ul. Staszica 69, tel. 52 353 99 42


kup pan cnotę

temat

Znacie ten dowcip, dlaczego smoki wyginęły? Bo zjadały tylko dziewice. Ale wcale nie wyginęły. Zmieniły tylko łuski na garnitury, a góry złota na karty płatnicze. I już nie muszą porywać cnotliwych panien, bo te podobno same ogłaszają się w internecie. tekst: Tomasz Skory

T

emat handlu dziewictwem przewija się w mediach od przeszło dekady. Nie brakuje tytułów, które raz na kilka miesięcy lubią przypomnieć, że cnota stała się towarem i można na niej dobrze zarobić. „Smutna codzienność”, „niebezpieczna moda” i „chleb powszedni” to tylko część określeń, jakie padają w artykułach na ten temat, i to nie tylko w tabloidach. Pod koniec stycznia o wystawianiu cnoty na sprzedaż znów zrobiło się głośno dzięki programowi „Dzień Dobry TVN” oraz reportażowi w „Dzienniku Zachodnim”, cytowanym później przez kolejne portale, które podłapały temat. W artykule pada zdanie, że wystarczy wpisać w przeglądarkę „Sprzedam dziewictwo”, a wyskoczą dziesiątki aktualnych anonsów. Tymczasem w pierwszej kolejności, zamiast portali z ogłoszeniami, ukazują mi się pod tym hasłem linki do… kolejnych artykułów opisujących zjawisko. W najpopularniejszych serwisach towarzyskich nie widać specjalnie dziewic do wzięcia. Dopiero kopiąc „głębiej” natrafiam na portale, które poświęcone są typowo „pierwszym razom”. Większość z nich jest nieaktywna od lat, ale w końcu znajduję też parę świeżych ogłoszeń z regionu: „Szukam Pana miłego, zadbanego, kulturalnego. Sprzedam dziewictwo” - pisze nastolatka z Bydgoszczy. „Sprzedam swoje dziewictwo najchętniej dojrzałemu mężczyźnie. Nie interesują mnie chłopcy w moim wieku” - argumen-

22

miastakobiet.pl

tuje mieszkanka Radziejowa. „Szukam kogoś kto delikatnie wprowadzi mnie w ten świat” - ogłasza się kolejna bydgoszczanka.

Nadmuchana skala Wszystkie te wiadomości zostały opublikowane w styczniu, mniej więcej w czasie, gdy o handlu dziewictwem znowu zrobiło się głośno w mediach. Zastanawiam się więc, czy przynajmniej część z nich to nie prowokacja kolegów po fachu, którzy - podobnie jak ja - postanowili zgłębić temat na lokalnym podwórku i wrzucili ogłoszenia z ciekawości, jaki przyniosą odzew. A może medialne doniesienia, ile to da się w ten sposób zarobić, zachęcają tylko nastolatki do publikowania kolejnych anonsów? - Wydaje mi się, że skala tego zjawiska jest mocno nadmuchana. Na pewno jest rynek, bo jak jest popyt, to jest i podaż. Ale dochodzi też kwestia świadomości, że taki handel ma miejsce. Media są przynajmniej częściowo odpowiedzialne za jego promocję - potwierdza prof. Bassam Aouil, seksuolog i psychoterapeuta z Centrum Gaudium Vitae w Bydgoszczy. - Jestem jednak przekonany, że większość z tych ogłoszeń to tylko taka psychozabawa. Dla tych dziewcząt, ale też chłopców, jest to próba zwrócenia na siebie uwagi, sposób na to, by się dowartościować. I wcale nie musi dojść do transakcji. Uczestnikom takiej zabawy wystarcza, że dostają sygnał zwrotny. Mogą potem pochwalić się przed

znajomymi, że ktoś ich wybrał i zaoferował im całkiem niezłą stawkę. Co ciekawe, zdaniem seksuologa dla wielu „kupujących” też nie jest istotne, czy faktycznie spotkają się z osobą, z którą prowadzili negocjacje. - Zarówno osoba, która się ogłasza, jak i ta, która szuka, ma w głowie pewien obraz tego, co może się wydarzyć. I nie jest ważne, czy dojdzie do tego, czy nie. Już samo myślenie o tym wywołuje pożądane emocje. Samą grą karmi się wyobraźnię. To jak hazard na sztuczne banknoty. Nie ryzykujemy prawdziwych pieniędzy, ale zaspokajamy swoje fantazje.

Kto siedzi po drugiej stronie? Dołączam do tej „gry”, publikując na jednym z portali krótki anons w stylu tych, które wcześniej znalazłem: „Niedługo skończę 18 lat, sprzedam dziewictwo fajnemu kulturalnemu panu”. I nie mija kilka godzin, jak na moją skrzynkę zaczynają przychodzić konkretne propozycje. Pisownia wszystkich wiadomości i ogłoszeń oryginalna: „Dzien dobry, mam na imię Fryderyk, mam 40 lat. Nidawno wróciłem do Polski z Francji, nie znam tu nikogo, czuję się samotny. Mam apartament w Warszawie, ale jesli chciałabys sie spotkać , moge przyjechać. Oferuje…” - i tu pada pokaźna kwota. W ciągu kolejnego tygodnia otrzymuję kilkanaście takich wiadomości. Wielu zainteresowanych podkreśla, że prowadzi firmy za granicą i pieniądze nie stanowią dla nich problemu.


008025538

R

E

K

L

A

M

A

018055779


tabu Co zaskakuje, wiele wiadomości przybywa z adresów zawierających mniej lub bardziej dokładne dane personale. Część jest z pewnością zmyślona, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektórzy użytkownicy, odpisując na moje ogłoszenie, korzystali ze skrzynek, którymi posługują się na co dzień. Jak Marcin, którego po mailu odnajduję też na innym portalu z ogłoszeniami. Dla odmiany pisze na nim, że „szuka trwałego związku z dziewczyną, dla której liczą się takie wartości jak: przyjaźń, miłość, wierność i zaufanie”. Podając się dalej za nastolatkę, proszę go, by napisał, czego oczekuje, i sam nie krępował się zadawać pytań. Okazuje się, że ma tylko jedno: „Robiłaś chociaż chłopakowi loda?”. Co kieruje mężczyznami gotowymi płacić za seks z dziewicą? Aby się dowiedzieć, zaczynam podpuszczać kolejnych rozmówców, by napisali coś więcej o sobie. I na tym urywa się większość kontaktów. Ale dostaję też takie wyznania: „Mam duże doświadczenie z młodymi delikatnymi dziewczynami. Najbardziej zestresowana była 20 latka za długo czekała .. Najlepiej bawiła się 17 latka .. Twój wiek jest teraz najlepszy do zabawy uwież mi będziesz szcześliwa. Ze mną poczujesz się delikatnie pieszczona … będę tak delikatny , że nikt po mnie nie będzie Cię już tak delikatnie pieścił”. Czyżbym więc faktycznie trafił na koneserów dziewictwa?

Dewiacje i gra wartościami - Dopatrywałbym się w tym zachowaniu jakiegoś osobistego kryzysu, psychicznego czy seksualnego, za którym kryje się poważny problem. Nawet jeżeli nie są to jeszcze zaburzenia seksualne czy psychoseksualne, to na pewno jesteśmy u progu tego typu zachowań. Można u tych osób podejrzewać dewiacje, uprzedmiotowianie siebie i innych, sadyzm, masochizm i inne zachowania o charakterze patologicznym - komentuje moje poszukiwania prof. Bassam Aouil. I zwraca uwagę, że anatomia układu rozrodczego jest bardzo zróżnicowana. „Pierwszy raz” wcale nie musi wiązać się z bólem i krwawieniem. Nierzadko w trakcie pierwszego stosunku błona dziewicza ulega tylko częściowemu uszkodzeniu, a do jej całkowitego zerwania dochodzi dopiero podczas porodu naturalnego. - Mężczyźni odpowiadający na takie ogłoszenia dobrze zdają sobie z tego sprawę. Podobnie jak z tego, że dziewictwo łatwo odtworzyć czy sfabrykować. A to oznacza, że tak naprawdę nie chodzi im o ten prawdziwy pierwszy raz. Chodzi o nakarmienie emocji, zdobycie statusu, dominację czy zrekompensowanie sobie pewnych braków poprzez kontakt, niekoniecznie fizyczny, z osobą, którą mogą „kupić” - tłumaczy seksuolog. Profesor podkreśla, że w interpretacji tego zjawiska ważne jest też to, jak rozumiemy „pierwszy raz”. Bo tak jak cały czas trwają dyskusje, czy zdrada jest tylko cielesna, czy też emocjonalna, tak możemy się też zastanawiać, w którym momencie kobieta naprawdę traci dziewictwo i czy „kończy” je wyłącznie stosunek dopochwowy. - W ostatnich latach ponownie pojawiła się w Polsce moda na zachowanie dziewictwa. Ale tylko w sensie anatomicznym, bo nie w sensie intymnym. Nie brakuje dziewcząt, które są aktywne seksualnie, uprawiają petting, seks oralny, analny itd., ale chcą zachować tylko ten jeden „wyjątkowy” kawałeczek. Moim zdaniem, jako specjalisty, świadczy to o niebezpiecznej grze z wartościami, bo zaczynamy je dzielić na części. To trochę tak, jak raz wpłacić coś na cele charytatywne, tylko po to, by móc potem chwalić się całemu światu, że się pomaga innym. Przeczekany moment Podczas gdy dla części dziewcząt anatomiczne dziewictwo staje się powodem do dumy, na innych ciąży jak niechciany balast. I wyraz tego również znajdziemy w ogłoszeniach o handlu cnotą. „Mam 25 lat i nigdy nie byłam w poważnym związku, a co za tym idzie nigdy nie uprawiałam seksu. dlaczego? sama nie wiem uchodzę za dziewczynę atrakcyjną, na pewno nie jestem jakąś pięknością, ale wiem, że zwracam uwagę, jestem szczupla ale nie chuda i zgrabna, więc na pewno nie jestem też jakimś ostatnim paszczurem. w tym roku obroniłam magisterkę na 5, jestem oczytana, chyba w miarę inteligentna, mam poczucie humoru. problem polega na tym, że ciągle zakochuję się w osobach, które nie są zainteresowane mną, natomiast we mnie zakochują się faceci, którymi nie jestem zainteresowana ja. postanowilam że ten «problem» rozwiąże tak”. To fragment anonsu dziewczyny pochodzącej z Włocławka, ale podobnych opowieści, z różnych zakątków kraju, znajdziemy więcej. Dwudziestoparoletnie autorki, w przeciwień-

24

miastakobiet.pl

stwie do nastolatek, czują potrzebę szczegółowego opisania, dlaczego pomimo „późnego” wieku wciąż jeszcze nie mają za sobą „pierwszego razu”. - Przed laty w krajach dawnego ZSRR był taki okres, że dziewictwo wcale nie było w cenie. Dziewczyny same się go pozbywały, bo gdyby podczas stosunku wyszło na jaw, że to ich pierwszy seks, byłby to dla nich wstyd. Chciały też uniknąć krwi i bólu, bo co to za satysfakcja? Dziś w Polsce dla wielu dwudziestoparoletnich dziewczyn to dziewictwo też jest ciężarem. Wydaje im się, że oznacza ono brak atrakcyjności - mówi prof. Aouil.

Naciągacze i dziewictwo z odzysku Na tych, którzy za pomocą internetowych ogłoszeń chcą rozwiązać swoje problemy czy zrealizować fantazje, w sieci czyha też wiele pułapek. Są ogłoszenia z kradzionymi zdjęciami, chwytające za serce historie, jakoby fundusze ze sprzedaży dziewictwa miały posłużyć na ratowanie babć lub szczytne cele, a także inne częste próby wyłudzenia pieniędzy. „Żebym wzięła Twoją odpowiedz poważnie, przelej mi na konto 30 złotych, pomoże mi to odsiać osoby, które są serio zainteresowane od tych którzy siedzą tu dla zabicia czasu” - pisze „Paulina z Bydgoszczy”. Chwila poszukiwań pozwala też znaleźć w sieci komentarz, że to naciągaczka żądająca przedpłaty za usługi erotyczne. „Mam 16lat i oddam dziewictwo jeśli uzbieram sumę w poniższym linku. Po uzbieraniu tejże kwoty wrzucę ogłoszenie z moim dziewictwem za darmo. Kto pierwszy zadzwoni wygrywa!” - czytamy w innym ogłoszeniu. Ta sama osoba pod innymi linkami zbiera też środki na „nowy sprzęt do firmy” i „mieszkanie, które spłonęło w pożarze”. Pocieszający jest tylko fakt, że do tej pory nie zebrała nawet złotówki. Sens kupowania dziewictwa, pomijając aspekty moralne, podważa również fakt, że coraz przystępniejsze są zabiegi rekonstrukcji błony dziewiczej. „Niewinność” można odzyskać w cenie od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Ale niepotrzebna jest już nawet interwencja chirurga. Za równowartość kilkudziesięciu dolarów możemy kupić na aukcjach internetowych… syntetyczną błonę dziewiczą, w postaci wkładki dopochwowej wypełnionej barwnikiem imitującym krew. Na „pierwszych razach” można więc zarabiać po wielokroć. Niebezpieczna gra To jednak nie kupujący są najbardziej narażeni na to, że zostaną wykorzystani. Profesor Aouil zwraca uwagę na niebezpieczeństwa związane z wystawianiem się na sprzedaż. - Nawet jeśli to tylko zabawa, to bardzo niebezpieczna. Bo towarzyszą jej emocje, które raz wytworzone, już w nas zostają. I możemy chcieć do nich wracać, a to powoduje takie amortyzowanie tematu. Za każdym razem, gdy realizujemy, nawet w myślach, pewne scenariusze, robią się one coraz bardziej przystępne. I z czasem chcemy je zmaterializować - przestrzega terapeuta. Nigdy nie mamy też pewności, że klient, na którego trafimy, będzie tak delikatny, jak obiecywał nam w mailach, szczególnie że często są to osoby o „pewnych odchyleniach”. No i tam, gdzie w grę wchodzi seks i duże pieniądze, zaangażowane mogą być też środowiska przestępcze. Nawet gdy wszystko odbędzie się „bezproblemowo”, to pojawia się pytanie, co dalej z osobą, która oddała dziewictwo za pieniądze? - Być może gratyfikacja finansowa zamknęłaby temat, ale nie ma szans, by ktoś, kto dokonuje takiego wyboru, nie miał z perspektywy czasu wyrzutów sumienia. A to może przynieść bardzo poważne konsekwencje. Miałem zbliżony przypadek, gdzie dziewczyna nie mogła sobie wybaczyć, że się ofiarowała pewnej osobie. Nie widziała już siebie jako kobiety i nie była w stanie się odnaleźć w akcie seksualnym - wspomina Bassam Aouil.CP

UWAGA! Oferowanie korzyści majątkowych nieletnim w zamian za seks jest przestępstwem ściganym z art. 199 § 3 Kodeksu karnego.


Coco Chanel mówiła: „Zawsze wyglądaj tak, jakbyś miała spotkać miłość swego życia albo najgorszego wroga”.

My twierdzimy, że nareszcie jest to możliwe, dzięki rewolucyjnej metodzie jaką jest

MAKIJAŻ PERMANENTNY! Eliza Góralska, 26 lat.

PRZED

Mam delikatny typ urody i zawsze marzyłam, aby wyglądać trochę wyraźniej. Długo zastanawiałam się nad makijażem permanentnym, ponieważ bałam się przerysowania mojej subtelnej urody. Wybrałam salon Feminarium PCME z kilku powodów: opieka lekarza, sterylność narzędzi, bezpieczne barwniki z atestami medycznymi, ale przede wszystkim zwróciłam uwagę na doświadczenie i umiejętności osoby wykonującej ten odpowiedzialny zabieg.

PO

Po zabiegu czuję się piękna o każdej porze dnia i nocy, nie muszę się martwić o rozpływający się makijaż latem, rano w 10 minut jestem gotowa do wyjścia i mogę dłużej pospać. Zdecydowanie czuję się pewniej w każdej, nawet nieoczekiwanej sytuacji. Jedyne czego żałuję to tego, że tak długo zwlekałam z decyzją. NASZ EKSPERT: Maria Minicz – ekspert w dziedzinie makijażu permanentnego Jako kosmetolog z 15-letnim doświadczeniem i dyplomowana linergistka podczas ostatnich 8 lat wykonała ponad 3 tysiące zabiegów makijażu permanentnego. Jej wyjątkowa zdolność widzenia przestrzennego i doskonałe wyczucie koloru sprawiają,że każdy makijaż jest profesjonalnie dobrany,podkreślający piękno bez zbędnego przerysowania. Dzięki wysokiej jakości i najwyższym standardom usług, tysiące klientek spełniło swoje marzenie o wyraźnych oczach, brwiach czy ustach jak z okładek magazynów. Jej praca od wielu lat doceniana jest nie tylko przez zadowolone klientki,ale także polskie środowisko branży kosmetycznej.

Zapisz się już dziś na bezpłatną konsultację i „przymierz” swój makijaż. Sprawdź, jak możesz fantastycznie wyglądać! Zadzwoń teraz: 56/ 621 06 88 lub 793 017 636. Spełnij swoje marzenia i ciesz się pięknym wyglądem od samego rana aż do późnego wieczora, a nawet kiedy śpisz.

/Femianrium

FEMINARIUM BEAUTY CLINIC „Dom zdrowia”, Toruń,ul. Szosa Chełmińska 84/86

008049928

email: recepcja@feminarium.com • www.feminarium.com


temat

mamy łatwiej na starcie

Kiedyś wspinaczka kojarzyła się przede wszystkim z alpinizmem, himalaizmem i sportem zarezerwowanym głównie dla mężczyzn. Dziś często traktuje się ją jak fitness. Z Agatą Wiśniewską*, wielokrotną mistrzynią Polski we wspinaczce, rozmawia Tomasz Skory

26

miastakobiet.pl


K a l e a B o r r o k a 8 b + R P, S i u r a n a w K ata lo n i i ( H i s z pa n i a ) , z d j ę c i e : M i c k y W i s w e d e l

jej pasja Na którym piętrze mieszkasz? Tu, w Toruniu, mieszkam w domku jednorodzinnym, ma on cztery piętra. Czemu pytasz? Bo gdybyś zapomniała kluczy, ale zostawiła uchylone okno na piętrze... (śmiech) Pewnie bym rozmontowała zamek, ale moja mama też nieraz żartowała, że na każdej kondygnacji znalazłabym dla siebie jakieś chwyty do wspinania. A w Izraelu? Tam też spędzasz sporo czasu... Tak, pochodzi stamtąd mój partner, razem kursujemy między Polską i Izraelem. W Jerozolimie mieszkam na parterze, więc też nie poćwiczę. I na Ścianę Płaczu również się nie wspinam (śmiech). Ale to właśnie w Izraelu, w rejonie Ein Fara, udało Ci się pokonać Twoją pierwszą drogę wspinaczkową o skali trudności 8c. W środowisku uznawane jest to za sukces, ale wytłumacz laikowi, co to właściwie oznacza? 8c to jest taka trudność według skali francuskiej. Skal jest kilka, ale ta francuska jest najpowszechniej stosowana w Europie. Sięga ona obecnie od 1 do 9c. Przeciętna osoba radzi sobie na „czwórkach”, a jak ktoś ma talent, to na „piątkach” i „szóstkach”. Na wszystko wyżej trzeba poświęcić trochę więcej czasu. Te 8c jest jakimś sukcesem, bo w naszym toruńskim klubie zrobiłam to jako pierwsza dziewczyna i trzecia osoba w ogóle. Ale w całym kraju jest już sześć takich dziewczyn. Ktoś w kraju zrobił już te trudniejsze ścieżki? Tak, są w Polsce mężczyźni, którzy mają na swoim koncie 9a+ czy nawet 9b, nie jestem pewna, bo nie śledzę specjalnie tych cyferek. I jedna z dziewczyn zrobiła już drogę o trudności 9a, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Wiem, że 8c to też nie jest mój maks, pewnie mogłabym takie drogi robić już lata temu, ale na to potrzeba więcej czasu. Bo to nie jest tak, że do trudnej trasy się podchodzi i już. We Francji czy Hiszpanii, gdzie są najbardziej znane rejony wspinaczkowe, mogłabym walczyć z jedną ścieżką, aż mi się uda. Wolę jednak zrobić sobie w tym czasie kilka łatwiejszych. To wydaje mi się ciekawsze. Ale jak kiedyś zamieszkam gdzieś bliżej trudniejszych dróg, to na pewno będę próbować. Pracujesz też w firmie, która projektuje ścianki wspinaczkowe. Czy ta praca wiąże Cię z jednym miejscem? Na szczęście mogę pracować z dowolnego miejsca na świecie. Kiedy pisałam pracę magisterską z języka katalońskiego, pół roku spędziłam w Hiszpanii. Mogłam połączyć tam trzy rzeczy naraz: pracowałam, pisałam słownik i mogłam się wspinać w okolicy, która ściąga wspinaczy z całego świata. Dwa lata temu otworzyliśmy centrum wspinaczkowe w Jerozolimie, świetnie się przyjęło. A w ubiegłym roku kolejne w Szwajcarii, Anglii i kilka w Holandii. Wiem, że są ścianki, na których korzysta się z lin, i takie, gdzie wspina się bez... Wspinanie możemy podzielić na trzy główne kategorie. Mamy wspinanie na czas, czyli kto szybciej pokona jakiś odcinek, ale dla mnie jest to akurat mało interesujące. Druga dyscyplina to prowadzenie, czyli wspinanie z liną. Wygrywa ten, kto wejdzie najwyżej. No i mamy buldery, czyli maksymalnie 4,5-metrowe ścianki, na które się wchodzi bez asekuracji, tylko nad materacem. Buldery są niewysokie, ale skomplikowane, bo muszą być ciekawe. Najwięcej osób uprawiających wspinaczkę ćwiczy na takich właśnie ściankach. Próbowałeś kiedyś? Tak. I drobna koleżanka, z którą chodziłem na tę ściankę, radziła sobie dużo lepiej ode mnie. Prawie wszystkim dziewczynom na starcie idzie lepiej niż chłopakom. Mężczyźni mają więcej siły w ramionach, ale wspina-

nie nie jest sportem bardzo siłowym, raczej technicznym. Dużo zależy od balansu, pracy bioder, rozciągnięcia. Dziewczyny w tych kwestiach mają przewagę, przynajmniej na początku. Jeśli spojrzymy na światową czołówkę, to mężczyźni robią trudniejsze rzeczy, ale nie ma między nami wielkiej przepaści. A dużo dziewczyn się w ogóle wspina? Kiedyś była zdecydowanie większa dysproporcja, bo wspinaczka kojarzyła się przede wszystkim z alpinizmem, himalaizmem i sportem zarezerwowanym głównie dla mężczyzn. Dziś często traktuje się ją jak fitness. Ludzie wspinają się, by popracować nad swoim ciałem, spędzić czas ze znajomymi lub po prostu kogoś poznać. To sport towarzyski. Skoro już mowa o aspektach towarzyskich, to trafiłem na ciekawą statystykę. Z badania przeprowadzonego przez Uniwersytet w Hertfordshire wynika, że wspinaczka jest najseksowniejszym sportem. 57 proc. kobiet biorących udział w ankiecie odpowiedziało, że kręcą je faceci, którzy się wspinają. Ciekawe! Na pewno wspinaczka w sposób naturalny rozwija ciało, i to wszystkie partie mięśni, a nie tylko bicepsy. Ale myślę, że nie chodzi wyłącznie o wygląd. Wspinanie kształtuje charakter i jest uważane za trochę ekstremalne, a to może się podobać. Też związałaś się ze wspinaczem, może więc coś w tym jest? Nie wiem, czy byłabym w stanie być z kimś, kto się nie wspina. Ta pasja bardzo łączy. Myśli się podobnie, dużo czasu się spędza razem i nie ma dylematów z organizacją wolnych dni. Od razu wiadomo, że jedziemy się wspinać (śmiech). A co Cię najbardziej kręci we wspinaczce? Z natury jestem osobą, która się wszystkim przejmuje i musi wszystko robić jak najlepiej. To zabiera zawsze dużo mentalnej energii. Wspinanie to dla mnie odskocznia, nie muszę wtedy dużo pracować głową. Są osoby, które dokładnie analizują każdy ruch, ale dla mnie to czysty relaks. Wiadomo, że przy wspinaczce sportowej, gdy już się jest na zawodach, dochodzi stres - dlatego nigdy mnie taka rywalizacja nie ciągnęła. W końcu dałam się namówić, ale jeśli kiedyś stwierdzę, że za bardzo się tymi zawodami przejmuję, to przestanę startować. Będę się wspinać wyłącznie na naturalnych skałach. Jak dotąd jednak startujesz i wygrywasz. Który sukces uważasz za największy? Cieszę się, że byłam i obecnie nadal jestem mistrzynią Polski. Ważny był dla mnie puchar świata - to, że dostawałam się do półfinałów, uważam za duży sukces. W 2020 roku wspinaczka dołączy w końcu do sportów olimpijskich. Wyobrażasz sobie siebie w Tokio? Nie, to już nie będą moje czasy (śmiech). Nie trenuję wspinania na czas, a to będą łączone zawody, trzeba startować we wszystkich trzech konkurencjach. Poza tym rywalizacja będzie tak duża, że nie wiadomo, czy osoby, które są dziś najlepsze na świecie, za te dwa lata się tam w ogóle znajdą. W ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata Juniorów w Innsbrucku wystartowało ponad 1000 zawodników i to w dużej mierze ci dzisiejsi juniorzy będą startować na olimpiadzie. Zakwalifikuje się tylko 12 osób. Konkurencja będzie więc ogromna.CP

*Agata Wiśniewska - wielokrotna mistrzyni Polski we wspinaczce. Pochodzi z Torunia, gdzie jako nastolatka wstąpiła do Klubu Wysokogórskiego. Ukończyła romanistykę, pracuje w toruńskiej firmie Gatowalls, stawiającej ściany wspinaczkowe. Od kilku lat częściowo mieszka w Izraelu. miasta kobiet

marzec 2018

27


kobieta przedsiębiorcza

zdjęcie grzegorz olkowski

Implant nadziei Dwa lata temu została podjęta decyzja, żeby spółkę prowadziła osoba energiczna. Wypadło na mnie, bo mam dużo energii i optymizmu. Jeżeli gdzieś mnie nie wpuszczają, to staram się wejść innymi drzwiami. Z dr Aleksandrą Radtke*, prezeską spółki Nano-implant, nagrodzonej tegoroczną Złotą Karetą Nowości, rozmawia Jan Oleksy W mailu napisała mi Pani: Może dzięki temu, że mam dwóch małych synów, którzy wszystko potrzebują na „już”, kochanego męża, ale tylko na weekend, dydaktykę i dyplomantów na co dzień na Wydziale Chemii, Nano-implant, w którym wszystko od kilkunastu miesięcy aż huczy od pracy, i habilitację tuż-tuż za rogiem - czas ma ogromną wartość dla mnie, dlatego szanuję go zarówno u siebie, jak i u innych. Tak wiele obowiązków trochę mnie przeraziło. Jednocześnie ucieszyłem się, że znalazła Pani dla mnie chwilę. Widzę, że daje Pani radę, skoro odnosi takie sukcesy. Szczególnie teraz organizuję czas w optymalny sposób. Jak już wspominałam, mam dwóch synów, 6-letniego Konrada i 10-letniego Wojtka. Są absorbujący, wymagają dużo uwagi, ale i ciepłego przytulenia, chodzą na koszykówkę, piłkę nożną, na basen, tańczą hip-hop… I wszędzie trzeba ich zawieźć. Tak, chociaż mieszkam w fantastycznym miejscu, przy SP 24 w Toruniu, która oferuje bardzo dużo ciekawych aktywności. Starszy syn chodzi sam na zajęcia, ale młodszego staram się jeszcze odprowadzać. Od poniedziałku do piątku zajmuję się moją kochaną dwójką sama,

28

miastakobiet.pl

bo mąż od pewnego czasu pracuje poza Toruniem. Zatem wspomniane pięć dni jest bardzo pracowitych, natomiast weekendy są absolutnie wolne, są tylko dla rodziny. Optymalizacja czasu. Dzięki temu dom nie przeszkadza w prowadzeniu pracy naukowej i spółki. Nie, wręcz przeciwnie. Z domu i rodziny czerpię siłę do prowadzenia pracy naukowej i działania na rzecz spółki. Zajmujemy się spersonalizowanymi implantami nowej generacji dla potrzeb medycyny regeneracyjnej i rzeczywiście poświęcam temu sporo swojego czasu. Współpraca nauki z biznesem nie jest Pani obca? Od ponad 10 lat interesuję się przedsiębiorczością akademicką i procesami komercjalizacji. Współpracowałam z Marwitem, Witmarem, Henkellem. Mam wspaniałego szefa katedry - prof. Piotra Piszczka, który pozwala mi się rozwijać naukowo i biznesowo. Sam zresztą bierze równie aktywny udział w spółce. Oprócz naszej dwójki chemików jest w niej jeszcze bardzo znany i szanowany lekarz - prof. Waldemar Jędrzejczyk oraz inżynierowie i specjaliści w prototypowaniu 3D. Rok temu udało nam

się uzyskać dofinansowanie na dokończenie badań nad prototypem implantów i eksperymentalne badania kliniczne z ich udziałem. To sprawdzanie i doskonalenie projektu? Badamy możliwość wprowadzenia implantu do organizmu człowieka. Wszystko wskazuje na to, że da się to zrobić. Badania laboratoryjne, badania na liniach komórkowych pokazują, że te implanty świetnie się przyjmują. A wszystko dzięki warstwie nanokompozytowej, która powoduje, że organizm żywy przyjmuje implant jako coś swojego. Warstwa ta swoją budową przypomina naturalną kość człowieka, dzięki czemu komórki z chęcią „przyczepiają się” do powierzchni implantu. Co więcej, wykazuje ona właściwości przeciwzapalne, antybakteryjne. Równolegle przygotowuje Pani habilitację. Mam plan, by do końca roku napisać rozprawę… …i zostać panią profesor? Wówczas będę mogła stworzyć swój własny zespół badawczy. Potrzebna jest samodzielność, a zapewni ją habilitacja. W moim przypadku nurt naukowy i biznesowy biegną


kobieta przedsiębiorcza równolegle. I co ważne - tematycznie się splatają. W Nano-implancie udziałowcami są mężczyźni, ale prezesem jest kobieta. Jak to się stało? To się stało naturalnie. Dwa lata temu została podjęta decyzja, żeby spółkę prowadziła osoba energiczna. Wypadło na mnie, bo mam dużo energii i optymizmu. Jeżeli gdzieś mnie nie wpuszczają, to staram się wejść innymi drzwiami. Nie jestem jednak arogancka. Jeżeli widzę, że pewne rzeczy są nie do przejścia, to oczywiście subtelnie się wycofuję. Gdzie diabeł nie może… Coś w tym jest!

Polski w dużym projekcie europejskim, który dotyczy innowacyjnych prac nad implantami kardiologicznymi i neurochirurgicznymi, implantami narządów słuchu, wzroku, implantami dla potrzeb chirurgii kręgosłupa. Myślę, że to będzie kolejny temat badawczy dla spółki Nano-implant. Nie wykluczamy, że zajmiemy się też implantami dentystycznymi, chociaż… …są mniej ważne, bo bez zęba można żyć? Raczej bardziej masowe, a my zajmujemy się implantami spersonalizowanymi, „szytymi na miarę”. Choć w obu przypadkach aspekty zdrowotne i estetyczne mają ogromne znaczenie.

Na pewno. Jest Pani finalistką konkursu dla przedsiębiorczych kobiet Darboven Idee Grant 2016. To pomaga? Konkursy i wyróżnienia to miód dla duszy, jednak tak naprawdę moją wygraną jest to, że dobrze mi w grupie „nano-implantowej”. Spełniam się w niej.

Co w tej chwili dzieje się w spółce? Praca wre. Jesteśmy na etapie przygotowywania finalnej postaci prototypu do wszczepu. Obecny projekt wymaga od nas bardzo restrykcyjnego działania. Do czerwca musimy zrobić wszczepy i uzyskać informacje od lekarzy, czy po tym zabiegu pacjent czuje się dobrze i czy nie ma stanów zapalnych.

Słuchają Pani? Jest bardzo „burzowo-mózgowo”, ale rozmowy są zawsze owocne. Uważam, że w przypadku Nano-implantu prezesowanie to funkcja formalna.

Czy implant się przyjął, można stwierdzić dopiero po pewnym czasie? Jeśli chodzi o implanty ortopedyczne czy z zakresu chirurgii szczękowo-twarzowej, to po pół roku mamy już pewien obraz…

Bo we wszystkich sytuacjach jest po partnersku? Inaczej być nie może. Nikt się nie wywyższa, działamy na tym samym poziomie, mając wspólną wizję i cel. Nasz implant już poważnie zaistniał medialnie, dostaliśmy certyfikat „Innowacyjna Marka Regionu InnoMaRe. Made in Kujawsko-Pomorskie”, zdobyliśmy tytuł Lidera Innowacji Pomorza i Kujaw 2017, nagrodę specjalną Prezydenta Miasta Torunia, wyróżnienie Pracodawców Pomorza i Kujaw na Gali Biznesu 2018, a niebawem odbierzemy Złotą Karetę Nowości.

…że się przyjęły? Nie, o tym, że się przyjęły, wiemy w zasadzie już po trzech tygodniach, gdy nie ma stanów zapalnych. W naszym eksperymencie medycznym chodzi o to, by implant wyjąć z organizmu i zbadać, czy są na nim komórki biorcy.

Nano-implant staje się rozpoznawalny, jest marką regionu. Byliśmy trochę zaskoczeni, że już na etapie badawczym zostaliśmy zauważeni. Stało się tak dlatego, że nasz implant nabiera dużego znaczenia szczególnie dla osób, które do tej pory z różnych powodów nie mogły korzystać z implantacji. Nie myślimy o stomatologii, ale o implantach bardziej zaawansowanych, stosowanych po wypadkach, po ekstrakcji nowotworów, u ludzi, którzy w wyniku różnych chorób stracili część kości twarzoczaszki, stawów, bioder, dłoni, stóp itp. Jestem także reprezentantką

Jak wygląda Wasz wynalazek w skali światowej? Jesteśmy jednymi z niewielu, którzy idą dokładnie w tym kierunku. O ile personalizacja implantów, czyli dopasowanie pod względem kształtu i wielkości, jest rzeczą absolutnie znaną, o tyle modyfikacja powierzchni nie jest jeszcze tak zaawansowana. Włączyliśmy się w ten badawczy nurt innowacyjny, mając duże szanse, by swoją warstwą nanokompozytową zainteresować świat. Świetnie się tego słucha. To nie jest relacja z pracy… To pasja? Moją pasją żyje też mój mąż, który dopinguje naszym działaniom. Jest z wykształcenia fizykiem medycznym, ale ukończył także zarządzanie biznesem i bardzo chciałby pomóc w tym, aby Nano-implant wprowadzić na wyższy poziom biznesowy, a sam produkt sprzedawać nie tylko w Polsce czy w Euro-

pie, ale również na rynku amerykańskim. To są dalekie, ale potrzebne pomysły. Plany trzeba snuć, wyznaczać kamienie milowe i do nich dążyć. Dziewczyny do ścisłych! Wprawdzie w Nano-implancie wśród udziałowców są tylko panowie i ja, ale w ramach projektu zatrudnione są dwie mikrobiolożki, pani biotechnolog oraz dwie chemiczki, które pracują nad optymalizacją wytwarzania warstw. Próbujemy więc zachować równowagę płci. Jakie jest marzenie pani doktor? Bardzo chciałabym, żeby moi synowie mogli studiować na wymarzonych przez siebie uczelniach - europejskich, światowych… Chciałabym im stworzyć fantastyczny start, dlatego wraz z mężem angażujemy siły i środki, żeby chłopcy uczyli się języków. Obaj chętnie uczą się angielskiego i francuskiego. A gdy już pójdą na dobre uczelnie, to wtedy z mężem będziemy mogli sobie wybudować mały dom nad Jeziorakiem, żeglować i cieszyć się życiem. Takie są moje marzenia. Dlaczego nad Jeziorakiem? Obydwoje pochodzimy z Iławy, tam są nasze rodziny. Jesteśmy małżeństwem od 15 lat, a znamy się 25. Mój mąż Marcin to bardzo słowny człowiek. Spotkaliśmy się w 1993 roku i już pierwszego dnia powiedział, że za 10 lat się ze mną ożeni… I tak zrobił w 2003 roku. Niezwykła konsekwencja. We wszystkim? We wszystkim, bez wyjątku! Kocha naszą rodzinę, uwielbia naszych synów, ale też wymaga od nich sporo. Uczy ich „męskich prac”, to znaczy wymiany dętki w rowerze, wymiany przepalonej żarówki itp. Mąż dopinguje naszą rodzinę do prowadzenia zdrowego stylu życia. Sam dużo biega, pływa, uprawia windsurfing, żegluje. Tym bakcylem zaraził chłopców, a ja staram się do tej męskiej ekipy dopasować. Wakacje oczywiście nad jeziorem? Urlop nad jeziorem - nad naszym Jeziorakiem - bo wtedy też blisko do kochanych rodziców i dziadków, nad morzem na windsurfingu lub z plecakiem w górach. Ale nade wszystko uwielbiamy Skandynawię. Każdego roku w czerwcu odwiedzamy Archipelag Sztokholmski. Ładujemy tam baterie - opalamy się, pływamy i cieszymy się, że jest mało ludzi, bo zziębnięci i pragnący prawdziwego słońca Szwedzi wyjeżdżają do Hiszpanii albo do Włoch. Natomiast nam odpowiadają 23-24 stopnie, bardzo długie dni i rześki wiatr. cp

*dr Aleksandra Radtke adiunkt na Wydziale Chemii UMK w Katedrze Chemii Nieorganicznej i Koordynacyjnej, zajmuje się szeroko pojętą nanoinżynierią materiałową dla potrzeb medycyny regeneracyjnej, zaangażowana w tematykę komercjalizacji wyników badań, transferu technologii z nauki do praktyki gospodarczej, prezes spółki spin-off Nano-implant, Broker Innowacji UMK. miasta kobiet

marzec 2018

29


R E S TA U R A C J A | W E S E L A | C AT E R I N G | N O C L E G I PAŁAC LUBOSTROŃ Lubostroń, 89-210 Łabiszyn www.palac-lubostron.pl facebook: Pałac Lubostroń tel/fax: 52 384-46-23 palac@palac-lubostron.pl

Pałac Lubostroń- instytucja kultury, wspaniałe zabytki z XVIII wieku, w nich restauracja z zapachem pieczonej dziczyzny, rozmarynu i jabłek. Zespół pałacowo-parkowy powstał w XVIII wieku z pięknym , klasycystycznym pałacem, w którym organizowane są liczne koncerty i tradycyjne bale. W wozowniach mieści się kameralna restauracja specjalizująca się w kuchni staropolskiej a przede wszystkim w dziczyźnie. Kuchnia łączy w sobie szlachecką tradycję i współczesne formy. W jej menu jest karczek z jelenia czy też burger z dzika. Szef kuchni dba o to aby każde danie wychodzące z kuchni było na najwyższym poziomie. Pomieszczenia restauracji i pałacu to idealne miejsce na przyjęcia weselne. Ślub można zorganizować w kaplicy pałacowej a wesele urządzić w restauracji lub salonach pałacu dla około 100 osób.

Instytucja Pałac Lubostroń słynie z organizowanych wydarzeń kulturalnych w plenerze dla ponad 1000 osób, połączonych z obsługą kulinarną. Zespół pałacowo parkowy ma inne obiekty zabytkowe t.j. piękną oranżerię dla 200 osób oraz piwnice w fosie dla 60 osób, w których odbywają się wydarzenia kulturalne o różnej tematyce ale mogą też służyć jako miejsce imprez okazjonalnych dla naszych klientów. Jest oficyna pałacowa, w której może znaleźć nocleg około 40 osób. Zespół pałacowo parkowy w Lubostroniu ze swoim mocno pokaleczonym parkiem przez żywioły( z perspektywą odbudowy w najbliższym czasie) jest miejscem ustronnym lecz wielkim ze swoimi możliwościami. Serdecznie zapraszamy.

PA Ł AC LUBOST ROŃ . Tu spl ata si ę hi storia, k ultura i sztuk a k ulinarna R

E

K

L

A

M

008146025

A

Centrum Medyczne KERmed jest nowoczesną placówką medyczną zajmującą się prowadzeniem badań klinicznych w dziedzinach:

 kardiologii  diabetologii  neurologii  pulmonologii 008082880

 laryngologii  urologii  dermatologii  onkologii

ZAPRASZAMY LEKARZY DO WSPÓŁPRACY W BADANIACH KLINICZNYCH Prowadzimy międzynarodowe badania kliniczne faz II, III i IV

Centrum Medyczne KERmed ul. Królowej Jadwigi 16, piętro 2 Bydgoszcz

\ 784 655 065

008132693

Skontaktuj się z nami

008072801

Szycie na miarę: H sukienki H suknie wieczorowe i ślubne H płaszcze ul. Szosa H inne kreacje. Chełmińska 163, Zapewniamy: 87-100 Toruń H profesjonalne doradztwo tel. 56 654 34 77 H fachową obsługę krawcowa toruń H wysoką jakość usług

Zapewniamy sprawną organizację pracy, przyjazną atmosferę oraz atrakcyjne wynagrodzenie.


008148435


temat

z d j ę c i e t o m a s z c z ac h o r o w s k i

Nie ma życia bez muzyki Muzyka nie wpływa na poglądy. Ale osoba, która ma z nią kontakt, jest najczęściej po prostu bardziej wrażliwa i empatyczna. Z dr Anną Antoniną Nogaj*, psycholożką muzyki z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, rozmawia Mariusz Sepioło Wrażliwość na muzykę dostała Pani w genach. Tak, moja mama jest śpiewaczką operową, więc już jako dziecko towarzyszyłam jej niemal we wszystkich próbach i przedstawieniach. Dzięki temu znałam na pamięć wszystkie teksty z librett i linie melodyczne arii. Naturalnie wrastałam w środowisko muzyczne. Skończyłam szkołę muzyczną pierwszego i drugiego stopnia w klasie skrzypiec, a następnie Akademię Muzyczną, z którą do dziś współpracuję. Obecnie nie ma dla mnie życia bez muzyki.

32

miastakobiet.pl

A skąd w Pani życiu psychologia? Tuż przed rozpoczęciem studiów w Akademii Muzycznej, z przeciążenia doznałam kontuzji lewej ręki. Przeszłam operację, a potem rehabilitację. W tym czasie zaczęłam zastanawiać się: co, jeśli nie będę mogła być muzykiem? Zainteresowałam się wtedy psychologią, w Akademii Muzycznej poznałam mojego mentora prof. dr. hab. Romana Ossowskiego, a następnie usłyszałam o psychologii muzyki i zdecydowałam się na 5-letnie studia w tym kierunku. W międzyczasie ręka wróciła do sprawności, dzięki czemu mogłam kontynuować naukę

gry w klasie skrzypiec prof. Ireny Żarnowskiej. Tak rozpoczęłam życie na dwóch biegunach - muzycznym i psychologicznym, co kontynuuję do dziś. Pracuję jako adiunkt w Instytucie Psychologii UKW, jestem skrzypaczką, kierownikiem kapeli w Zespole Pieśni i Tańca Ziemia Bydgoska, sprawuję też opiekę psychologiczną nad uczniami Klasy Talentów w szkole muzycznej. Od najmłodszych lat adepci szkół muzycznych wystawieni są na ocenę innych. Jak to na nich wpływa?


jej pasja Występy publiczne budują ogromną odporność psychiczną. Oczywiście, występujący na scenie uczniowie doświadczają silnych emocji, w tym często stresu, ale w takich sytuacjach zawsze powinni dostać wsparcie od swoich nauczycieli i opiekunów. Po latach okazuje się, że absolwenci szkół muzycznych są dużo bardziej pewni siebie, odporni na stres i wszelkie „trudy życia”. Nie unikają problemów, ale stawiają im czoła. Scena nauczyła ich konieczności polegania przede wszystkim na sobie. Jak muzyka kształtuje charakter? Buduje m.in. sumienność, czyli zdolność do regularnej, ciężkiej i wytrwałej pracy, często wymagającej odraczania przyjemności na później. Ponadto muzycy to osoby, które mają świadomość, że są oceniane, więc chcą, żeby to, co robią, było jak najlepsze. Oczywiście są wśród nich ludzie o różnych temperamentach czy osobowościach, ale wszystkich łączy zdolność do doprowadzenia wszelkich muzycznych czynności do końca, z jak najlepszym efektem. Wykonywanie muzyki może też istotnie wpływać na zmiany strukturalne w mózgu. To znaczy? Pod wpływem regularnych ćwiczeń na instrumencie oraz uczenia się teorii muzyki zmieniają się struktury w mózgu współodpowiedzialne za przetwarzanie dźwięków. Dzieje się to po co najmniej sześciu-siedmiu latach nauki muzyki. Taka regularna, profesjonalna edukacja muzyczna wpływa m.in. na powiększenie móżdżku, odpowiadającego za wszelkie czynności i kompetencje manualne. Zwiększa się też objętość ciała modzelowatego, struktury, która odpowiada za transfer informacji między obiema półkulami. U muzyków odbieranie wrażeń słuchowych łączy się z szeroko rozumianym myśleniem, analizowaniem, przewidywaniem i wyobrażaniem. Jak zdolności muzyczne przekładają się na życiowe, praktyczne sytuacje? Istnieją teorie, według których muzykowanie wpływa na rozwój logicznego myślenia czy kompetencje językowe. Nauka języka w dużym stopniu związana jest z aktywnością struktur w płatach skroniowych, bo to właśnie one przetwarzają wszystkie dźwięki - muzyczne i niemuzyczne. Dzięki muzyce poprawia się także odczuwanie ciała w przestrzeni, a zmysły wyostrzają się i współpracują ze sobą na wyższym poziomie wrażliwości. Dzięki muzyce stajemy się bardziej otwarci na świat? Muzyka nie wpływa na poglądy. Ale osoba, która ma kontakt ze sztuką, jest najczęściej po prostu bardziej wrażliwa, staje się bardziej empatyczna. Muzyk ma świadomość, że potrzeba wiele czasu i ćwiczeń, żeby osiągnąć pożądany efekt, dlatego może wykazywać się ogólnie wyższym poziomem cierpliwości i zrozumienia. Każdy może zostać muzykiem? Jeśli dziecko od najmłodszych lat ukierunkuje się wyłącznie na tę dziedzinę życia, to tak: solid-

nego muzyka można wytrenować (śmiech). Wszyscy rodzimy się z potencjałem zdolności słuchowych. Ale istnieją w życiu pewne okoliczności, które nie wszystkim zapewniają możliwość rozwoju w tym kierunku. Brak muzycznej stymulacji ze strony rodziny czy szkoły powoduje zanik tych wrodzonych predyspozycji. Natomiast o tym, czy ktoś będzie wirtuozem, w największym stopniu decyduje talent. Czym jest talent w muzyce? To pewien naturalny potencjał zdolności muzycznych rozwinięty na wysokim poziomie, ułatwiający wytężoną pracę. Połączony jest on z biegłością i wrażliwością na subtelności - na poziomie artykulacji, frazowania itp. Kropką nad i jest zdolność do koncentrowania wszystkich „sił psychicznych” na muzyce, motywacja i perfekcjonizm. Utalentowana osoba potrafi autentycznie spędzić wiele godzin ćwicząc, nie zwracając często uwagi na potrzeby fizjologiczne czy fizyczne zmęczenie. Każdy „talent” ciężko pracuje na efekt. Pewne badania wskazały, że profesjonalny poziom gry uzyskuje się po przećwiczeniu 20 tysięcy godzin. Muzyk jest jak sportowiec? Trochę tak. Okoliczności „występów” są podobne, bo zarówno u muzyka, jak i u sportowca nie ma możliwości poprawienia swojego wykonania w momencie publicznej prezentacji. Ponadto treningi mentalne dla muzyków są bardzo zbliżone do tych ze świata sportu. Jednym z nich jest np. praca nad koncentracją - nad umiejętnością pełnego skupienia się na grze i na swoim ciele, a nie na różnych okolicznościach, które mogą rozproszyć uwagę. U sportowca będzie to izolowanie się od zgiełku stadionu, a u muzyka koncentracja na utworze, który będzie za chwilę publicznie wykonany. Podobno błędów nie można wyeliminować… Drobne błędy są naturalne. Każdemu może zdarzyć się źle zagrany dźwięk czy nawet mała luka w pamięci. Jednak podczas występu nie można analizować zaistniałych błędów, tylko zawsze koncentrować się na tym, co jest jeszcze do zagrania. Istnieje mentalny trening, który polega na graniu i jednoczesnym myśleniu o kilku nutach, które są kolejne. Łączy się to z jednoczesną próbą wyobrażenia sobie tych przyszłych dźwięków. Umysł pracuje wtedy szerzej niż tylko „na tu i teraz”. Jak słuchanie konkretnej muzyki przez mamę w ciąży wpływa na rozwój dziecka? Zdecydowanie możemy mówić o korzyściach i o zbawiennym wpływie muzyki. Dziecko w okresie prenatalnym przyzwyczaja się do utworów słuchanych przez matkę i kiedy przychodzi na świat, a w jego otoczeniu rozbrzmiewają te same utwory - to otoczenie staje się dla noworodka czy niemowlęcia bardziej rozpoznawalne. Ważne jest, aby słuchana w okresie ciąży muzyka sprawiała przyjemność matce, była słuchana na optymalnym poziomie głośności - nieprzekraczającym 70-80 dB - oraz aby była to muzyka o bogatym brzmie-

niu instrumentalnym, czyli najlepiej muzyka klasyczna. Istnieje też rodzaj tortur, polegający na puszczaniu jednego utworu w zapętleniu, bez przerwy, przez wiele godzin. Nawet całkiem przyjemne melodie, jeśli będą odtwarzane nieustannie i przy zbyt dużym poziomie głośności, a osoba słuchająca nie będzie miała szansy na odpoczynek i uwolnienie się od tych dźwięków, zdecydowanie mogą doprowadzić do halucynacji, a w efekcie do szaleństwa. Istnieje nawet klasyfikacja gatunków muzycznych wykorzystywanych do tortur - od piosenek bohaterskich, gdzie tekst dotyczy męstwa danego narodu, przez piosenki heavymetalowe o bardzo mocnym brzmieniu, po utwory, które mają erotyczne skojarzenia i doprowadzają słuchającą-torturowaną osobę do upokorzenia. Jest to chyba jedyny rodzaj niehumanitarnego zastosowania muzyki. Słucha Pani rocka albo hip-hopu? Tylko jeśli zabrzmi gdzieś przypadkowo w moim otoczeniu. Niewątpliwie kilka hitów rockowych jest mi doskonale znanych, ale jeśli mam kupić płytę, to zdecydowanie wybiorę muzykę klasyczną lub delikatną muzykę soul czy pop. Przyznam też, że bardzo zainteresowałam się projektem „Historia hip-hopu” w wersji symfonicznej w opracowaniu Radzimira Dębskiego. Projekt ten wprowadził hip-hop na estrady filharmonii, aby przybliżyć nowy wymiar kultury muzycznej melomanom. Muszę Panią też o to zapytać: co Pani myśli o disco polo? Z perspektywy psychologii fenomen disco polo można wytłumaczyć tak: każdy z nas ma potrzebę domykania doświadczanych zjawisk w całość, a proste i powtarzalne melodie zwrotek i refrenów w piosenkach disco polo sprawiają takie właśnie wrażenie. Są to utwory o raczej prostej budowie melodyczno-rytmicznej, a więc psychologicznie bardziej „przystępne” człowiekowi. Prywatnie, jeśli już znajdę się w jakichś okolicznościach, w których ta muzyka rozbrzmiewa, to czasem zdarza mi się bezrefleksyjnie „zawiesić” i otumaniona prostotą rytmu, harmonii i słów poddaję się „urokowi” disco polo (śmiech). Ale - podkreślam - disco polo nie słucham.CP

*Dr Anna Antonina Nogaj - adiunkt w Zakładzie Psychologii Ogólnej i Zdrowia Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, pracowniczka Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Zajmuje się psychologią muzyki. Skrzypaczka, gra w Zespole Pieśni i Tańca Ziemia Bydgoska. miasta kobiet

marzec 2018

33


Szkoła Hatha Jogi EWASANA, ul. Kołłątaja 9 w budynku Przychodni „Śródmieście”

Kancelaria

Adwokat Wiktoria Bojarska Radca Prawny Małgorzata Rybarczyk

tel. 602 329 549

EWA HORNOWSKA

Udzielamy porad prawnych z zakresu prawa karnego, rodzinnego i spadkowego, a także spraw odszkodowawczych i prawa łowieckiego. Prowadzimy stałą obsługę prawną podmiotów gospodarczych, działamy w postępowaniach sądowych i audytach prawnych.

dyplomowany instruktor hatha jogi

Na spotkania zapraszamy: w Bydgoszczy do siedziby przy ul. Czartoryskiego 19, lok 1, I piętro (budenek ZNP) oraz w filii w Łodzi, ul. Kopcińskiego 36/1

BJOGA DLA DOROSŁYCH BJOGA DLA KOBIET W CIĄŻY BJOGA DLA MAM Z MALUSZKAMI BJOGA DLA DZIECI www.ewasana.pl

Telefon kontaktowy: 512 315 218

Usługi „skrojone na Twoją miarę”

008048356

008067454

R

E

K

L

A

M

A

Życie to chwila, która rozpływa się jak mgła w porannym słońcu... zatrzymaj w fotografii to, co ulotne...

mgr

Haze ART Studio zaprasza na: • sesje kobiece • ślubne sesje buduarowe • sesje ślubne • sesje narzeczeńskie • metamorfozy z wizażystką, stylistką i fryzjerką • sesje biznesowe

Agnieszka Kudanowska DIETETYKA ANTI-AGING

● ocena stanu odżywienia ● badanie składu ciała ● odchudzanie ● dietoterapie

Seniorzy 70+ badanie składu ciała i stanu odżywienia z poradą dietetyczną GRATIS w ramach programu Zdrowie Seniora.

Marlena Hypszer www.hazeart.pl tel. 792 290 077 marlenahypszer@gmail.com

008113384

tel: 534 00 11 33

Haze ART Studio zaprasza

kupon

10%

z tym ogłoszeniem 008068172

R

E

K

L

A

M

A

Joga na kręgosłup Zajęcia prowadzone w kilku miejscach Bydgoszczy, szczegóły na stronie ewaguz.pl lub pod nr telefonu 606 199 266

008070850

R

E

K

008011295

L

A

M

A

USŁUGI FRYZJERSKIE Olga Pietrzyk

Bydgoszcz

pawshotsphoto

008070746

Paw Shots Photography

008072798

kontakt@pawshots.pl www.pawshots.pl Tel.: +48 793 664 626

ul. Wysoka 36, 85-323 Bydgoszcz, tel. 607-337-864 uslugifryzjerskie.o.p@gmail.com

FB: Salon Wella w Bydgoszczy na ul. Wysoka 36


Nowości w walce o idealną sylwetkę Pani doktor, z jakimi problemami zgłaszają się pacjenci o tej porze roku? Zbliżająca się wiosna jest czasem, kiedy wiele osób podejmuje walkę o idealną sylwetkę. Perspektywa zbliżającego się lata mobilizuje do większego zainteresowania wyglądem własnego ciała. Testuje się nowe diety i zwiększa aktywność fizyczną. Jeśli efekty tych działań nie przynoszą zadowalających rezultatów, wiele osób poszukuje wsparcia lekarza medycyny estetycznej. Czy medycyna estetyczna może pomóc w takich sytuacjach? Tak, w ostatnich latach obserwujemy dynamiczny rozwój sprzętu medycznego wspomagającego odchudzanie i kształtowanie sylwetki. Obecnie producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowszych metod wspierających proces odchudzania. Oczywiście najefektywniejsze są metody chirurgiczne oparte na liposukcji. Jednak większość pacjentów stroni od noża chirurgicznego i poszukuje metod pozwalających na skuteczne kształtowanie sylwetki bez użycia skalpela. Czy w Pani klinice można skutecznie walczyć o idealną sylwetkę?

dr n. med. Sylwia Oczachowska-Szafkowska

Jest ekspertem medycyny estetycznej z wieloletnim doświadczeniem, pracownikiem naukowym, nauczycielem akademickim, autorem wielu publikacji naukowych i wystąpień na sympozjach oraz kongresach w kraju i za granicą. Jest współwłaścicielem Kliniki Medycyny Estetycznej Dr Szafkowscy przy ulicy Kujawskiej 48/U5 w Bydgoszczy.

Jakich efektów może spodziewać się pacjent, stosując metodę TightSculpting™?

Czy tę metodę kształtowania sylwetki można zastosować u każdego?

Tą metodą możemy uzyskać redukcję obwodu o około 7-8 cm. Rezultaty są tym lepsze, im więcej wykonamy zabiegów. Ważne są również dodatkowe procedury wspomagające typu endermologia i konsekwencja w realizacji zaleceń lekarskich przez pacjenta.

W naszej klinice przed podjęciem procedur zabiegowych zawsze pacjent konsultowany jest przez lekarza. Wykonywane są niezbędne badania laboratoryjne. Bezpieczeństwo pacjenta jest dla nas najważniejsze. TightSculpting™ jest metodą kształtowania sylwetki, dlatego kierowana jest do osób z niewielką otyłością ze wskaźnikiem BMI około 30. Świetnie sprawdza się również w przypadkach lokalnego nagromadza tkanki tłuszczowej na udach, biodrach, ramionach czy brzuchu. Nie jest to metoda skuteczna w leczeniu dużych otyłości. Z jakich zabiegów medycyny estetycznej warto skorzystać o tej porze roku? Wiosna to świetny okres na korzystanie z całej gamy zabiegów laserowych. Przy ich pomocy można uzyskać doskonałe efekty odmłodzenia skóry, poprawy jej struktury, usunięcia przebarwień. Najnowocześniejsza platforma laserowa Fotona Dynamis SP, którą wykorzystujemy w naszej Klinice, pozwala również na skuteczne usuwanie zmian potrądzikowych, pajączków naczyniowych czy trwałe usuwanie owłosienia. W naszej ofercie znajduje się szeroka gama zabiegów z zakresu medycyny estetycznej czy kosmetologii. Zapraszam do Kliniki Medycyny Estetycznej Dr Szafkowscy przy ulicy Kujawskiej 48/U5.

ul. KUJAWSKA 48/U5 85-031 BYDGOSZCZ tel. 52 520 40 40, www.drszafkowscy.pl

008083042

Od lat zajmujemy się walką z otyłością przy użyciu różnych metod terapeutycznych, zawsze starając się zaoferować pacjentom dostęp do najnowszych technologii. W tym roku mamy właśnie taką nowość. W naszej klinice pojawiła się najnowocześniejsza platforma laserowa Fotona Dynamis SP. Jest to laser dużej mocy, który pozwala na uzyskanie doskonałych efektów estetycznych w oparciu o połączenie działania 2 rodzajów światła laserowego. Unikalna metoda wykorzystuje impulsy termiczne lasera 2940 nm Er:YAG, powodujące kontrolowane nagrzewanie tkanek powierzchniowych i wywołujące remodeling kolagenu. Dodatkowo zastosowanie superdługich impulsów lasera 1064 nm Nd:YAG prowadzi do głębokiego nagrzewania skóry, które pozwala zarówno zmniejszać otłuszczenie, jak i kształtować ciało poprzez obkurczanie struktur tkanki łącznej. Metoda ta nazwana została przez jej twórców TightSculpting™. Okazała się być niezwykle skuteczna przy zachowaniu bezpieczeństwa i komfortu pacjenta.


temat

Nie taki singiel rozpustny, jak go malują

Czy wszyscy single to osoby stawiające sobie wysoko poprzeczkę i pragnące pełnego przygotowania się do związku? Na pewno nie, ale w przypadku przynajmniej niektórych z nich jest to prawdą. Z dr hab. Hanną Liberską* z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego rozmawia Tomasz Skory Konserwatysta poszukujący prawdziwej miłości i marzący o rodzinie, a nie wyzwolony liberał skaczący z kwiatka na kwiatek. Tak wygląda obraz polskiego singla według badania przeprowadzonego ostatnio na zlecenie portalu Sympatia.pl. Zaskoczyły Panią te wyniki? Nie. Wyniki wielu badań wskazują, że zdecydowana większość ludzi, w tym także młodych, wysoko ceni znalezienie i posiadanie bliskiej emocjonalnie osoby. Na szczycie ich hierarchii celów życiowych związek uczuciowy lokuje się tuż obok zdrowia, jednak nie zawsze od razu musi to być związek sformalizowany. Często młodzi w pierwszym okresie preferują dzielenie z wybraną osobą jedynie części czasu wolnego od pracy czy nauki. Bycie w stałym związku jest dla nich ważne, jednak podjęcie decyzji o wybo-

36

miastakobiet.pl

rze takiego partnera i stabilizacja przesuwa się na coraz dalszy moment w życiu. Bardzo ważne jest bowiem także zdobycie dobrej edukacji, co jest traktowane jako droga wiodąca do uzyskania satysfakcjonującego zatrudnienia. Z badania wynika, że aż 96 proc. singli szuka związku na stałe, a tylko 1 proc. potwierdza, że preferuje przelotne relacje. A jednak od lat mówiło się o singlach jako o tych, którzy odrzucają tradycyjne wartości i szukają wyłącznie niezobowiązujących relacji. Skąd ten stereotyp? W odbiorze społecznym może wyłaniać się złudne wrażenie, że ci ludzie nie są zainteresowani stabilnym związkiem intymnym ani życiem małżeńskim czy rodzinnym. Ale jest to przynajmniej częściowo błędny obraz

młodych, niekiedy „hurtem” klasyfikowanych do kategorii singli. Ktoś, kto w pewnym okresie swego życia nie ma stałego partnera intymnego - jest samotny, bo aktualnie przedkłada inne cele nad bycie w związku, utracił partnera, ale nie odrzucił w sposób trwały zainteresowania inną tego typu relacją w przyszłości - może być uznany za singla jedynie czasowo. Tak się zastanawiam, czy nie naoglądaliśmy się za dużo amerykańskich seriali, gdzie single zawsze wiodą bogate życie erotyczne? No cóż, wielu z nas myli rzeczywistość z fikcją literacką, filmową czy ze światem wykreowanym medialnie. Zainteresowanie życiem erotycznym nie jest specyficzne tylko dla amerykańskich singli. Można nawet zastanowić się, czy w kręgu kultury amerykańskiej życie erotyczne faktycz-


relacje

nie jest bardziej jawne niż w naszej kulturze, czy to tylko obraz medialny? No tak, w Stanach uważa się, że to Europa, przynajmniej ta zachodnia, jest bardziej „rozpustna” od Ameryki. Tymczasem z raportu wynika, że 45 proc. badanych w wieku 18-24 lata jeszcze nigdy nie uprawiało seksu. Z tych ankietowanych, którzy uprawiali, ponad 60 proc. miało poniżej 5 kochanków. Są jednak i tacy - 16 proc. - którzy mieli po 10 i więcej partnerów. To, że singiel nie jest zainteresowany trwałym związkiem uczuciowym, nie oznacza, że nie ma potrzeb seksualnych i nie pragnie bliskości. Warto tu zasygnalizować sprawę delikatnej natury seksu. Aktywność seksualna czy pożycie seksualne daje odprężenie, pozwala odreagować napięcia, których nie brakuje w naszym życiu, ale jest też - a przynajmniej bywa - wyrazem silnego uczucia. Niekiedy seks jest namiastką bliskości emocjonalnej z drugim człowiekiem i może być postrzegany jako wskaźnik jej poszukiwania. Zwróćmy uwagę na etapy w rozwoju miłości: nierzadko ta idealna pełna - rozpoczyna się właśnie od fascynacji seksualnej. Zatem nie odrzucajmy możliwości, że to „bogate życie erotyczne” jest wyrazem pragnienia znalezienia osoby bliskiej na resztę życia lub pierwszym etapem - wiodącym do miłości pełnej, czyli nasyconej pożądaniem, ale i poczuciem wzajemnego zrozumienia i gotowością do zaangażowania się w trwały związek. Bywa jednak, że seks jest źródłem przykrych doświadczeń, nawet urazowych, co może prowokować do zmiany partnerów w nadziei na znalezienie tego „właściwego”, który będzie dostarczać wyłącznie dobrych doznań. A może być tak, że ci faktyczni „hedoniści” nie chcą się po prostu przyznawać w ankietach, że żyją, jak żyją? I stąd tylu singli deklarujących chęć wstąpienia w stały związek? Myślę, że dla wielu osób zgłaszających swą kandydaturę i prowadzących poszukiwania w tym na portalu randkowym ważny jest wizerunek zaprezentowany potencjalnemu partnerowi i potrzeba akceptacji z jego strony. Oficjalna deklaracja, że poszukuje się partnera „na raz”, mogłaby nie spotkać się z aprobatą. Ani tej drugiej strony, ani tak zwanego ogółu, bo w naszej kulturze nie patrzy się przychylnie na osoby żyjące w ten sposób - czyli poszukujące partnera „na krótką metę”. À propos naszej kultury, nie zaskakuje mnie specjalnie, że większość ankietowanych polskich singli to katolicy ceniący wyżej rodzinę niż pracę. Zaskakuje trochę natomiast, że według badania mężczyźni są bardziej romantyczni od kobiet. Częściej od nich wierzą w miłość do grobowej deski i w miłość od pierwszego wejrzenia, częściej deklarują chęć posiadania dzieci... Niektóre badania wskazują na zmiany rozumienia „męskości” w naszej kulturze. W dzisiejszym, stosunkowo bezpiecznym świecie wzrasta zapotrzebowanie na mężczyznę - partnera, a nie „pana i władcę”.

Jednak niektórym panom trudno jest zrezygnować z roli jednostki dominującej w związku. Wiele zależy tu od wychowania w domu rodzinnym, i to wychowania odebranego nie tylko przez mężczyznę, ale i przez jego partnerkę. Częściej jednak słyszę, jak to panie narzekają, że brakuje im czułości ze strony partnerów niż odwrotnie. Może więc z facetów ta romantyczność wyparowuje, gdy już znajdą się w związku? Mężczyzna „jest” w związku i uważa, że to jest wystarczająca informacja dla jego kobiety - „jestem z tobą, więc cię kocham”. A kobieta potrzebuje słów, zapewnień o uczuciu i sama nie żałuje wyznań swemu mężczyźnie. Co może go męczyć i drażnić, bo uważa to za zbędne. Wynika to z różnic w funkcjonowaniu psychologicznym mężczyzn i kobiet, o których nie powinniśmy zapominać. Wracając do singli, „Newsweek” określił ich niedawno jako nieszczęśliwych i dyskryminowanych. Nie dość że jest im trudniej żyć w pojedynkę, to jeszcze słyszą, że są niedojrzali i samolubni. Myśli Pani, że faktycznie mają tak źle? Na pewno bywa im trochę trudniej. Koszty utrzymania singla są wyższe niż koszty utrzymania się kilku osób żyjących pod jednym dachem. Towary w większych opakowaniach mają relatywnie niższe ceny w przeliczeniu na wagę czy objętość. Jeśli singiel ogląda telewizję, to jego telewizor zużywa tyle samo energii, co telewizor w mieszkaniu pary żyjącej za ścianą. A bilety rodzinne? Koszty przejazdu samochodem na weekend? Cena pokoju w hotelu? Z tego punktu widzenia single za wszystko płacą więcej niż rodziny czy pary. Ale czy są nieszczęśliwi? Dla wielu z nich jest to wybór. Choć niekiedy samotność może być skutkiem takiego a nie innego biegu życia, jak np. wdowieństwo, zawiedziona wielka miłość, choroba, doznane wcześniej urazy... Czemu singli jest coraz więcej? Właśnie ze względu na konieczność przygotowania się do radzenia sobie z zadaniami dorosłego życia - a są one coraz trudniejsze. Ze świadomością tego i w poczuciu odpowiedzialności, wielu mężczyzn i wiele kobiet nie decyduje się na przedwczesne - w ich przekonaniu - wejście w role żony, matki czy męża, ojca. Czyli singiel nie jest wcale taki nieodpowiedzialny? Po prostu nie porywa się od razu na zadanie, z którym może sobie nie poradzić? Zgadzam się z tym zdaniem. Niejednym singlem kieruje idealistyczne pragnienie znalezienia miłości idealnej, a zarazem zrealizowania swych możliwości, potencjału intelektualnego w dzisiejszym świecie, który oferuje bardzo wiele. Czy wszyscy single to osoby stawiające sobie wysoko poprzeczkę i pragnące pełnego przygotowania się do związku? Na pewno nie, ale w przypadku przynajmniej niektórych z nich jest to prawdą. Można się tylko zastanawiać, czy nie jest to przejaw zbyt wysokich wymagań, jakie singiel stawia przed samym sobą - ale i przed swoim wymarzonym partnerem.CP

*dr hab. Hanna Liberska - profesor UKW, kierownik Zakładu Psychologii Społecznej i Badań nad Młodzieżą oraz redaktor naczelna Polskiego Forum Psychologicznego. miasta kobiet

marzec 2018

37


męskim okiem

góry nikogo nie zabierają Bliskich tych himalaistek, które zostały tam na zawsze, pytałem, czy mają do gór pretensje. I za każdym razem widziałem siłę.

Mariusz Sepioło dziennikarz, autor książek „Ludzie i gady” o codzienności w polskich więzieniach i „Himalaistki” o Polkach zdobywających najwyższe szczyty świata.

Ryszard Kapuściński napisał kiedyś, że reportaż warto uprawiać, bo ciągle „wszyscy o wszystkim mało wiemy”. Przypominam sobie to proste zdanie zawsze wtedy, gdy przy okazji wielkich narodowych zwycięstw i wielkich narodowych porażek my, Polacy, stajemy się ekspertami w każdej dziedzinie. Kiedy Lewandowski strzela bramki i kiedy ich nie strzela. Kiedy Stoch bije rekordy i kiedy ląduje w drugiej dziesiątce. A także gdy polscy himalaiści robią coś, co wykracza poza ludzkie możliwości, lub gdy muszą pogodzić się z dominującą siłą gór. Mamy w sobie głęboką potrzebę wyrażania opinii nawet wtedy, gdy o danej dziedzinie wiemy niewiele albo nic. Kiedy okazało się, że Tomasz Mackiewicz, ksywa „Czapkins”, po tym, jak zdobył upragniony szczyt Nanga Parbat, prawdopodobnie zostanie na górze na zawsze, rozpętała się internetowa burza. Każdy poczuł się zobowiązany, by wyrazić swoją fundamentalną, niezaprzeczalnie słuszną opinię. Na temat polskiego himalaizmu w ogóle, pakistańskich służb, polskich wspinaczy z bazy pod K2, w końcu - na temat francuskiej partnerki Mackiewicza Elisabeth Revol i samego Mackiewicza rzecz jasna. Ktoś przypominał, że przecież w domu została żona i troje dzieci. Ktoś inny, że przecież nie warto, że Mackiewicz wcale do himalaizmu przygotowany nie był, że żaden z niego wspinacz, sam prosił się o tragiczny koniec. Wszystko wyrażane z lekkością i łatwo, bo łatwo wciska się enter na klawiaturze komputera. Moja praca nauczyła mnie, że każdy z nas, choćby telewizja mówiła o nim całą dobę, jest tylko atomem, drobiną, małą cząstką, która składa się na mozaikę doświadczeń, postaw, poglądów, wierzeń. Nie wstydzę się przyznać, że nie wiem, nie mam pewności, za mało przeczytałem. Bo jedyne, co wiem na pewno, to że każdy z nas rzeźbi swój los tak, jak pozwalają mu na to warunki,

38

miasta kobiet.pl

siła woli i instynkt. Każdy jest inny. I każdy, choćby nie wiem jak bardzo się zarzekał, ma w sobie coś, co rano każe mu wstać z łóżka i walczyć dalej. Dla jednego będzie to rodzina, dla drugiego dziennikarstwo, dla trzeciego zdobywanie ośmiotysięczników. Natalia Waloch, toruńska dziennikarka, matka, żona i działaczka społeczna (proszę, jak wiele postaw mieści się w jednej osobie!), trafnie zauważyła, że każdy z nas poszukuje w życiu czegoś, co choć na chwilę nada mu sens. Da poczucie, że krótki pobyt na tym świecie jest po coś. Mackiewicz miał swój Nanga Dream. Ale nie mam na tyle tupetu, by kategorycznie stwierdzić, że w jego czterdziestoletnim życiu nie znalazło się miejsce na wiele innych rzeczy, takich jak rodzina, dzieci, podróże, fotografia, poznawanie ludzi i pomaganie im. Przez ponad rok spotykałem się z polskimi himalaistkami i ich bliskimi, żeby zrozumieć, dlaczego idą w Himalaje i Karakorum, skoro na dole życie, praca, mąż, dziecko, rachunki do zapłacenia. Jak tłumaczą sobie miesięczne pobyty w krainie wiecznego lodu, podczas gdy córka albo syn czekają w domu. Bliskich tych himalaistek, które zostały tam na zawsze, pytałem, czy mają do gór pretensje. Czy znienawidzili ten kawałek miejsca na ziemi dlatego, że „zabrał” im mamę, żonę, siostrę. I za każdym razem widziałem siłę. Siłę i pewność, że góry nikogo nie „zabierają”. Pewność, że jeśli mama/żona/siostra tam umarły, to stało się to w najpiękniejszych chwilach ich życia; kiedy czuły się spełnione, kiedy właśnie przeżywały te kilka sekund przeczucia, że jednak było warto. Ani razu u bliskich himalaistów nie widziałem płaczu, choćby łzy cieknącej po policzku. Zawsze widziałem uśmiech, zachwyt, podziw. I pokorę. Himalaiści, poza niesamowitymi opowieściami, dają nam właśnie możliwość obcowania z tą cenną i trochę zapomnianą cnotą: pokorą. W takich momentach warto sobie o niej przypomnieć. .cp


E K L A M

008126761

R A 008113383



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.