Dogrywka24.pl Skarb kibica Ekstraklasa 2017/2018
Powrót Królowej
Zespół Krzysztof Pulak Mikołaj Kortus Jan Mazurek Łukasz Rabiega Krystian Juźwiak Jakub Jerzyna Kaja Krasnodębska Jakub Adamski Sebastian Jastrzębski Mateusz Brygoła Radosław Kaniewski Specjalne podziękowania dla KKN. Kontakt kontakt@dogrywka24.pl
@dogrywka24
/dogrywka24
Lotto Ekstraklasa powraca. Wraz z nią niepowtarzalne emocje od pierwszej do ostatniej minuty. Sporo pomeczowych materiałów znajdziesz na naszej stronie, ale dziś przychodzimy z piłkarskim niezbiędnikiem.
Po tylu dniach niełaski. Powróciła wreszcie nasza kochana, Lotto Ekstraklasa. Królowa złota, o której wydaje ci się, że wiesz wszystko, a tak naprawdę nie wiesz nic. Potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. Zasmuci, mocno zdenerwuje, a czasem pocieszy. Za to ją przecież wszyscy ogromnie kochamy. My - jako jedni z niewielu - postanowiliśmy poświęcić swój czas i wykonać coś w rodzaju skarbu dla kibica. Co w nim znajdziecie? Przewidywania na rozpoczęty już sezon, rozmowy z piłkarzami, dziennikarzami, a także ludźmi związanymi z poszczególnymi klubami. Trochę liczb, trochę publicystyki. Myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Co więcej mogę napisać, miłej lektury. Mikołaj Kortus
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
foto: marcinbrosz.pl
Brosz: Dużo zawdzięczam Rubenowi Jurado Jest pan zadowolony z przebiegu przygotowań do sezonu? Oceną pracy, którą wykonaliśmy w ostatnim czasie, będą pierwsze mecze w Ekstraklasie. To one zweryfikują, w jakim stopniu jesteśmy gotowi do trudów nadchodzącego sezonu. Czy było coś, czego najbardziej się Pan obawiał rozpoczynając okres przygotowawczy? Bardzo mało czasu upłynęło od ostatniego meczu z Wisłą Puławy do pierwszego treningu przed nowym sezonem. To było raptem piętnaście dni, dlatego tak duży nacisk kładłem na to, by automatycznie po awansie ci chłopcy wzięli swoje dziewczyny, rodziny i odpoczęli. Zawodnikom potrzebna była regeneracja nie tylko fizyczna, ale i psychiczna. Końcówka minionego sezonu była szalona, co mecz nakręcaliśmy się pozytywnie, ale nasze głowy i tak były strasznie przeciążone. Ważne, żeby moi piłkarze nie rozpamiętywali co chwilę akcji, które miały miejsce kilka dni wcześniej, lecz po prostu odpoczęli od futbolu. Za nami ciężki okres, ale tak naprawdę teraz nas czeka jeszcze większe wyzwanie. No właśnie, awans to było duże wydarzenie dla tych chłopaków. Nie obawia się Pan, że zabraknie piłkarzom Górnikom doświadczenia w Ekstraklasie? Kiedy Ci chłopcy mają nabywać doświadczenia, jak nie teraz? Siłą Górnika jest to, że rozwój wszystkich zawodników w składzie nie jest jeszcze zakończony. Musimy sobie zdawać sprawę, że awans i nobilitacja do Ekstraklasy to dopiero początek ich progresu. Oni też tego oczekują. Liczymy, że to pomoże klubowi wciąż iść do przodu. Ale nie siedzimy z założonymi rękami, tylko staramy się wzmocnić te pozycje, na których mamy dzisiaj mamy wakat i nie potrafimy „na już” odpowiedniego zawodnika. Stąd zakontraktowanie Damiana Kądziora, który ma zwiększyć rywalizację z przodu. Tak samo z Michałem Kojem, który w skali 1:1 ma zastąpić Bartosza Kopacza. Dlatego też podpisaliśmy umowę z Mateuszem Wieteską i jeśli w najbliższym czasie będzie dostępny piłkarz, który mentalnie i sportowo wkomponuje się w zespół, to my to wykorzystamy.
Nastąpiła spora rotacja na pozycji stoperów. Czy jest jakaś szczególna pozycja, na którą szuka Pan jeszcze gracza? Będę kontynuował wcześniejszą odpowiedź. Silny klub to taki, gdzie na treningach jest wzajemna rywalizacja na zasadach fair-play. Dążymy do tego, by piłkarze byli o podobnych umiejętnościach,. Nie muszą mieć określonych pozycji. Przyszedł do nas wspomniany Kądzior, który głównie gra na prawej pomocy, ale potrafi też się znaleźć na lewym skrzydle lub środku boiska. Raczej szukam zawodników uniwersalnych. Innym przykładem
jest Mateusz Wieteska, który jest stoperem, ale wiele osób pamięta go z pięknej bramki w Chrobrym Głogów, gdy zamknął akcję grając na prawej obronie. Albo Michał Koj, który ma za sobą grę na na prawej flance defensywy. Wypatrujemy piłkarzy otwartych, nie przypisanych do jednego miejsca na murawie, których możemy wymieniać w składzie w zależności od następnego rywala. Kiedyś dawno temu z Panem rozmawiałem o Airamie Cabrerze, który nie mógł odpalić, a Pan w niego uparcie wierzył. Teraz w Górniku bryluje Igor Angulo, ma Pan szczęście do hiszpańskich napastników? A wcześniej w Gliwicach był jeszcze Ruben Jurado, któremu również dużo zawdzięczam, bo jego niekonwencjonalne akcje i strzelane bramki spowodowały, że znaleźliśmy się w eliminacjach Ligi Europy. Na pewno cieszy fakt, że Igor spełnił nasze oczekiwania wobec niego tzn. On nie tylko zdobył koronę króla strzelców I Ligi, ale pomógł w rozwoju wielu młodych zawodników jak Łukasz Wolsztyński i David Ledecky. Przy nim zdobyli odpowiednio siedem i pięć goli, a wciąż liczymy jeszcze na Rafała Wolsztyńskiego i Marcina Urynowicza. Natomiast Igor narzucił sobie większe cele niż zaplecze Ekstraklasy i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. I mimo, że jest już zawodnikiem starej daty, wciąż notuje progres i udowadnia, że starsi też mogą się rozwijać. Jeżeli ma się otwartą głowę, to można jeszcze dużo osiągnąć. Wspomnieliśmy Rubena Jurado oraz czasy, gdy Pan z Piastem Gliwice awansował na najwyższy poziom rozgrywkowy i zdobył przepustkę do europejskich pucharów. Widzi Pan jakieś analogie pomiędzy dwoma drużynami? W sporcie się szuka analogii, natomiast każdy klub ma swoją historię i jest inaczej budowany. Ja bardziej patrzę pod kątem tego, co się wydarzy za chwilę. Teraż żyjemy sparingami, zaraz będziemy żyć Ekstraklasą. Skupiamy się na najbliższym meczu, korygujemy błędy, które mogą się nam przydarzyć i regularnym treningu. Ważny jest też rozwój indywidualny zawodników, nasz zespół się polepszał. Wolimy tak pracować niż przy jakichś narzucanych planach. Jeszcze raz powtórzę, w sporcie trzeba pamiętać o przeszłości, ale ważne już jest tylko co się dzieje teraz i co się może stać w przyszłości.
myśli tylko piłkarzy, ale też ludzi którzy po prostu mają wpływ na zespół, że jeżeli w coś mocno wierzymy, to jako kolektyw możemy bardzo dużo. Ustawiczny rozwój powoduje, że ta atmosfera przenosi się na klub i drużynę. Wcześniej pan napomknął o tym, że chce mieć równorzędnych zawodników na każdej pozycji. I mam pytanie apropo bramkarzy, bo w każdym sparingu grał inny golkiper. Jest jakiś faworyt czy nie ma takiej osoby? W tym okresie staram się dać szansę jak największej ilości graczy. To jest ważne, by mieli rozegrane podczas tego okresu przygotowawczego jak najwięcej minut. Natomiast sprawa obsady bramki jest cały czas otwarta. Górnik obecnie bardziej szuka okazji w I Lidze, czy stara się przechwytywać z Ekstraklasy? Jesteśmy otwarci na wiele rzeczy. Monitorujemy te rynki, o których Pan wspomniał, ale też w jednym z naszych ostatnich spotkań wystąpiło dużo chłopaków z rocznika 1997 i młodszych i było duże zainteresowanie. Na tym meczu spotkaliśmy Wojciech Hajda, którego chcielibyśmy włąc zyć do treningów z pierwszym zespołem. Gama naszych działań jest szeroka. To co Pan Prezes powiedział: Jesteśmy otwarci na Europę, patrz Igor Angulo i Dani Suarez, ale penetrujemy też niższe ligi. Teraz mieliśmy okazje poznać pierwszoligowe realia i stąd transfery Kądziora i Wieteski. Ale nie zapominamy też o Ekstraklasie, z niej trafił do nas Michał Koj. Warunek jest jeden: ci zawodnicy mają ciągnąć klub do góry i ich rozwój musi być wciąż możliwy, byśmy mogli wycisnąć z nich jeszcze więcej jako piłkarzy. Michał Koj zdradzał jakieś wątpliwości w momencie transferu? Wiadomo, że Górnik Zabrze – Ruch Chorzów to nie jest najbardziej fortunna linia przepływu graczy. To jest bardziej pytanie do Michała. Wpisuje się on w to, co chcemy robić. Jest już na dorobku, ma ekstraklasowe doświadczenie i chcę wciąż notować progres. Jest zdeterminowany, by osiągnąć sukces i stąd Koj w Górniku. KRZYSZTOF PULAK
Jest Pan jednak specjalistą od awansów. Ostatnie dwa zespoły były wyciągnięte z poekstraklasowego dołka, co jest najważniejsze przy odbudowywaniu klubu? Myślę, że systematyczna praca. I konsekwentna wiara, że nasza robota którą wykonujemy w tygodniu, przenosi się na mecz. Piłka to nic innego jak nasze codzienne życie. Dobrze Pan wie, że słowa to są wiatr. Możemy dużo mówić, ale liczy się to, co krok po kroku wykonujemy. Ustawiczna praca na treningu.I najważniejsze chyba, żebyśmy wszyscy zrozumieli i nie mam na
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: tspodbeskidzie.pl
IRENEUSZ MAMROT: „Wiele drużyn, które awansowały do Europy, a chwilę potem biły się o utrzymanie. Myślę, że gdyby była na to oczywista recepta, już dawno by ją zastosowano. Staramy się tak przygotować plan treningowy, by zespół był w jak najlepszej dyspozycji. To duże wyzwanie, bo okres przygowawczy jest krótki.” Ostatnie tygodnie można nazwać rewolucją w Pana życiu? Nie powiedziałbym, że rewolucją. Przede mną nowe wyzwania i nowe cele życiowe. Każdy chce iść do przodu, każdy chce się rozwijać i tak samo jest ze mną. Byłem już bardzo długo w Głogowie, nawet podpisałem kolejny kontrakt z Chrobrym. Gdyby nie oferta z Jagiellonii, następny rok przepracowałbym na Dolnym Śląsku. Byłby to mój ostatni sezon w Chrobrym, chyba że mielibyśmy walczyć o wyższe cele niż dotychczas. Jednak zaoferowano mi posadę w Białystoku i bardzo się z tego cieszę. Wielu obawiałoby się obejmowania Jagiellonii z powodu Michała Probierza i wyników, jakie wykręcił z „Jagą”. Czekają Pana nieustanne porównania do nowego trenera Cracovii, towarzyszył mu swoisty kult na Podlasiu. Jest to w ostatnim czasie najczęściej zadawane pytanie przez dziennikarzy. Zdaję sobię sprawę, jaką popularnością się tutaj cieszył Michał Probierz, ja muszę jednak patrzeć na to, co jest teraz i co będzie w przyszłości. Na pewne rzeczy po prostu nie mam wpływu. Żurnaliści lub kibice będą często to robić i od tych porównań nie ucieknę, ale staram się skupić przede wszystkim na mojej pracy. Kiedy białostocki klub się do Pana zgłosił? Pierwszy kontakt był w sobotę 10 czerwca. Następnego dnia ustaliliśmy wszystkie szczegóły. Był pewien problem z ważnym kontraktem w Chrobrym, ale udało się to pozytywnie rozwiązać dwunastego czerwca. Wówczas ostatecznie zapadła decyzja, że przechodzę do „Jagi”. Byłem wtedy na urlopie, który jednak z oczywistych przyczyn skróciłem. Wróciłem do domu, spakowałem się i wyruszyłem do Białegostoku. Kiedyś odbywał Pan staże u wielu starszych polskich szkoleniowców jak Adam Nawałka, Bogusław Kaczmarek czy Orest Lenczyk. Do kogo z nich Panu najbliżej?
Dogrywka24.pl
Nie można nikogo specjalnie naśladowywać. Staże są po to, żeby uczyć się nowych rzeczy, podpatrywać i wyciągać własne wnioski. Na tamtych stażach byłem jako młodszy trener II-ligowy. W ostatnim czasie byłem także na stażach zagranicznych i nie ukrywam, że można było zobaczyć tam wiele wartościowych rzeczy. Ale każdy musi znaleźć swoją drogę i warsztat, a przez to robić, to co on uważa za słuszne. Jak podsumowałby Pan miniony sezon w wykonaniu byłych już podopiecznych, piłkarzy Chrobrego Głogów? Odczuwam trochę niedosyt. Końcówka rozgrywek pokazała, że zespół ma duży potencjał. Potrafiliśmy walczyć jak równy z równym z najlepszymi drużynami w lidze, ale potraciliśmy punkty z ekipami, które były za nami w tabeli. Także był widoczny potencjał. Po nieudanym początku trochę musieliśmy gonić, alez drugiej strony przed sezonem wielu piłkarzy odeszło, a my ustabilizowaliśmy kadrę. Myślę, że to zaprocentuje w przyszłości. Co jest kluczem do stabilizacji, jaką osiągnął Pan na Dolnym Śląsku i jaką zapewne będzie Pan chciał osiągnąć w Białymstoku? To nie zależy tylko od trenera. Przede wszystkim głównym czynnikiem są wyniki. Jeśli one są, to szkoleniowiec ma większy komfort. Także trzeba mieć oczy otwarte nie tylko na pierwszy zespół, ale również interesować się pozostałymi drużynami . Niezbędna jest też oczywiście cierpliwość ludzi u sterów klubu. Każdy zespół dopadają czasami kryzysy i wtedy najczęściej szkoleniowiec bywa zwalniany. Mi jednak ciągle udawało się zachować pracę i spokojnie z tych „dołków” wychodziliśmy. Ile godzin spędził Pan na myślenie o nowym kształcie „Jagi” ? Przede wszystkim cały czas pracujemy. Myśleć sobie można długo, ale liczy się wykonana praca. Pierwsze dni w klubie były bardzo intensywne, miałem wiele spotkań z prezesami, specami od marketingu oraz rozmów z dziennikarzami. Już tydzień temu wznowiliśmy treningi i trzeba było wszystko dopiąć na ostatni guzik. Czasu nie ma wiele, a niedługo pierwszy mecz w pucharach.
Właśnie. Cieszy Pana to, że dopiero co został Pan ekstraklasowym trenerem, a już czekają Pana europejskie potyczki? Ja podchodzę do tego w normalny sposób. Po prostu to jest zwykły mecz, w którym trzeba być lepszym od przeciwnika i przejść do następnej rundy. Oczywiście jest to dla mnie coś nowego, ale myślę o tym w dosyć zwyczajnych kategoriach. Jaką ma Pan receptę na tę słynną dolegliwość, dopadającą ekstraklasowe zespoły grające w pucharach? Chodzi mi oczywiście o słabe wyniki na początku rozgrywek. Nie jest łatwo sobie z tym poradzić. Wiele drużyn, które awansowały do Europy, a chwilę potem biły się o utrzymanie. Myślę, że gdyby była na to oczywista recepta, już dawno by ją zastosowano. Staramy się tak przygotować plan treningowy, by zespół był w jak najlepszej dyspozycji. To duże wyzwanie, bo okres przygowawczy jest krótki. Jeśli forma meczowa przychodzi szybciej, to później może się znacząco obniżyć i trzeba zrobić wszystko, by do tego nie doszło. Trzeba przede wszystkim utrzymać piłkarzy w odpowiedniej dyspozycji fizycznej. Spotkania pucharowe rozpoczynają się szybko, a koniec rundy jest około 20 grudnia, więc wszystko należy dokładnie rozplanować. Żadnej recepty nie ma. Wiele słyszałem o tym, że bardzo przywiązuję Pan uwagę do mentalnych cech sprowadzanych zawodników. Jestem ciekawy, ile było graczy w trakcie pracy w Głogowie, których odrzucił Pan głównie z powodu charakteru. Na początku pracy przeprowadziłem dużo zmian personalnych. Nie jest wtedy łatwo, bo zawodnicy mają ważne kontrakty i dopiero musiałem ich poznać oraz dokonać obserwacji. Jednak póżniej ściągając zawodników z zewnątrz, wcześniej zbierałem o nich informacje z wielu źródeł. Starałem się nie ograniczać do jednego, bo łatwo się wtedy pomylić. Dzięki temu nie sprowadzałem niepasujących zawodników do drużyny i jakby kogoś Pan zapytał, jaka była atmosfera w Chrobrym i jak chłopaki pracowały, to każdy odpowie, że była to świetna grupa piłkarzy.
fb.com/dogrywka24
KRZYSZTOF PULAK
Niezgoda: Mam nadzieję, że strzelę więcej niż Chukwu i Necid Zacznijmy od Mistrzostw Europy. Ale żeś zaczął... no dawaj. Jak się odnosisz do tej fali krytyki? Nie ma się co dziwić, że byliśmy krytykowani. Oczekiwania zarówno kibiców, jak i nas samych był zdecydowanie większe niż jeden punkt. Nie byliśmy faworytem całego turnieju, ale mogliśmy zagrać znacznie lepiej. Przynajmniej wyjść z grupy. Szczególnie w tych dwóch pierwszych meczach mogliśmy zaprezentować lepszą piłkę, bo Anglicy byli za mocni. Wiedzieliśmy, że to będzie najcięższy mecz i taki był. Patryk Lipski w Canal+ mówił, że gracie o tytuł Mistrzów Europy.
Dokładnie.
Pamiętasz trenera Bernarda Bojka?
Nieprzyjemne pytanie, ale mam nadzieję, że strzelę więcej, bo jedna bramka to trochę mało. Zobaczymy, co się wydarzy. Najważniejsze, żeby zdrowie było. Na pewno szanse będę dostawał i mam nadzieję, że pokaże się z dobrej strony.
Tak, pracował w Puławiaku Puławy.
Teraz oczekiwania będą tylko rosły...
Tak powiedział? No to naprawdę mi miło. W tym wieku mnie obserwował. Byłem u niego na kilku treningach. Razem z Puławiakiem zagrałem ze dwa turnieje, ale w wieku 13 lat związałem się z Wisłą Puławy, a nie z Puławiakiem. Widać nie ma mi tego za złe (śmiech).
Wiadomo. Teraz inaczej się na mnie patrzy niż rok temu. Przychodziłem do Legii z drugiej ligi, gdzie strzeliłem dziewięć goli, a teraz wracam już jako ekstraklasowy zawodnik z kilkoma bramkami na koncie i pewnym doświadczeniem. Dobrze, że oczekiwania względem mnie rosną. Świadczy to tylko o tym, że się rozwijam.
A co miał powiedzieć? Nikt w telewizji nie powie, że nie mamy szans. Liczy się pewność siebie. Takie wypowiedzi pozytywnie nas nakręcały. Sam mówiłem, że naszym celem jest wyjście z grupy i właśnie tego oczekiwaliśmy. Tak się nie stało, rywale okazali się silniejsi. Szkoda, że odpadliśmy w takim stylu. Tylko jeden zdobyty punkt i ostatnie miejsce w grupie. Słabo to wygląda, ale nie przegraliśmy przecież przez wypowiedzi przed turniejem.
Jak już jesteśmy przy transferze do Legii, to słyszałem, że na pierwszy trening się spóźniłeś.
Liczyłeś, że dostaniesz więcej minut?
To już twoje drugie podejście w stołecznym klubie. Jak wspominasz współpracę z trenerem Czerczesowem?
Na nic nie liczyłem. Po prostu robiłem swoje. Starałem się przekonać do siebie sztab szkoleniowy. Gdy wchodziłem z ławki robiłem, co mogłem. Trener Dorna widział innych zawodników w podstawie i ja to rozumiem. Moja rola była taka, żeby wchodzić z ławki i stworzyć coś dobrego. Niestety nie udawało się. Dasz radę strzelić więcej goli niż duet Chukwu — Necid? To pytanie dałeś (śmiech). A ile oni strzelili? Jedną?
Nie tyle się spóźniłem, co po prostu miałem badania. Testy medyczne trochę się przeciągnęły. Trwały cały dzień. Trening był, gdzieś 0 16 czy 17 i zwyczajnie w świecie nie zdążyłem. Wyszedłem tylko na pięć minut. Porobili mi jakieś zdjęcia i wróciłem do szatni.
Nie mam takich historii. To specyficzny człowiek, ale dobrze go wspominam. Nie wiele mogę powiedzieć ponadto, bo przecież w ogóle u niego nie grałem. Miałem wtedy urazy, kontuzje, mało było tego czasu, w którym byłem do dyspozycji trenera. Co mogę więcej powiedzieć? Od początku wystawiał mnie na skrzydle. Wiadomo, konkurencja była mocna, pewniej bym się czuł w ataku, ale rozumiem decyzję trenera, który szukał mi miejsca w drużynie.
twitter.com/dogrywka24
Powiedział, że w wieku, 9 lat byłeś najzdolniejszym piłkarzem w województwie.
Tobie było łatwiej się odciąć od sytuacji w Ruchu, bo byleś tam tylko na wypożyczeniu? Przeżywałem z chłopakami. Ale z tyłu głowy miałem to, że wrócę do Legii, a część kolegów nie wiedziała co się z nimi stanie. Jedna wielka niewiadoma. Zależało mi na tym, żeby grać jak najlepiej i utrzymać Ruch, ale niestety zabrakło pary. Ta końcówka była dramatyczna w naszym wykonaniu. Byłeś już odkryciem sezonu, teraz czas na piłkarza sezonu? Piłkarz sezonu to wysoko zawiesza poprzeczka. Odkrycie cieszy. Tak naprawdę to mój pierwszy sezon w ekstraklasie. Były różne i lepsze, i gorsze momenty, ale trzeba ten rok traktować na plus. Parę bramek strzeliłem... Zobaczmy... Zobaczymy, co przyniesie czas. Nie wiem. Na razie czekam na pierwszy mecz w Legii. Tu nie ma co mówić, czy będę piłkarzem sezonu, czy nie. Tu trzeba robić wszystko, żeby tak się stało. Jan Mazurek
Dogrywka24.pl
Arka Gdynia
foto: arka.gdynia.pl Arka Gdynia to najbardziej utytułowany polski klub w 2017 roku. Ten stan już nie ulegnie zmianie. Wygrali dwa na trzy możliwe do zdobycia trofea. W finałach Pucharu i Superpucharu Polski pokonali dwa najbogatsze i najsilniejsze kadrowo zespoły Ekstraklasy. Ani Lech, ani potem Legia nie potrafiły przeciwstawić się ekipie Leszka Ojrzyńskiego na stadionach w Warszawie. Pojawiły się nawet głosy, żeby przenieść siedzibę klubu do stolicy, co miałoby przynieść „Żółto-Niebieskim” nawet... mistrzostwo kraju, ale wiadomo, że to niemożliwe i wszystko pozostaje na swoim miejscu, co jest równoznaczne z tym, iż Arka będzie biła się co najwyżej o pierwszą „8”. Niestety dla wszystkich marzycieli. Gdynianie w sezonie 2016/17 grali w kratkę. Na początku kampanii ich dyspozycja mogła się podobać. Prezentowali ofensywny, otwarty i przyjemny dla oka futbol, którzy do tego przekładał się na wyniki. Błyszczał szczególnie Mateusz Szwoch, a drużyna w pierwszych sześciu spotkaniach wygrała cztery razy. Potem było już gorzej. Zaczęło się powolne przesuwanie w dół tabeli. Po serii słabszych wiosennych występów zwolniono Grzegorza Nicińskiego, a drużynę przekazano w ręce doświadczonego Leszka Ojrzyńskiego. Efekt? Kolejne wpadki, niepożądane straty punktowe i realne widmo spadku. Pomogło cwaniactwo, układy i trochę szczęścia. Najpierw Rafał Siemaszko posłużył się ręką, żeby zdobyć gola na wagę remisu z Ruchem, a potem w ostatniej kolejce Zagłębie zagrało - delikatnie mówiąc - korzystnie dla Arki, która w ewidentnie odpuszczonym przez rywali starciu wygrała 3:1. Cały sezon ostatecznie zakończyli na dwunastej pozycji. Przeciętnie. W nowej kampanii raczej nie powinno być wiele lepiej, choć władze klubu z Trójmiasta robiły wszystko, żeby było inaczej. W tym celu ściągnięto kilku nowych graczy, którzy mogą zmienić oblicze zespołu. Przede wszystkim wzmocniono skrzydła. Przyszedł Patryk Kun, który w minionym sezonie był wyróżniającą się postacią Stomilu Olsztyn, od kilku lat regularnie gra w I lidze, czym zasłużył sobie na poważną szansę w Ekstraklasie. Jest też Grzegorz Piesio, który będąc w optymalnej dyspozycji był ważną postacią w Górniku Łęczna i wielokrotnie udowodnił, że umiejętności posiada. Pojawił się też Ruben Jurado, który nie jest typem szczególnie bramkostrzelnego napastnika, ale może okazać się przydatny. Oprócz nich Ojrzyński dostał jeszcze do dyspozycji kilku ciekawych zawodników, ale forma każdego z nich jest zagadką i potrzeba czasu, zanim się przebiją. Tego nie można za to powiedzieć o Adamie Danchu, legendzie Górnika Zabrze, który wymiernie może pomóc w każdej chwili i niewykluczone, że niedługo może wskoczyć nawet do pierwszej „11” kosztem któregoś z dwójki Marcjanik-Sobieraj. Czy to wystarczy na cokolwiek więcej niż rok temu? Odeszło kilku kluczowych graczy. W składzie nie będzie Matusza Szwocha, Dariusza Formelli, Miroslava Bożoka czy Przemysława Trytko. Nie są to zawodnicy niezastąpieni, ale ich strata może okazać się bolesna. Mimo ich braku Arka potrafiła wygrać w Superpucharze Polski z Legią. Nie jest to sukces miarodajny, bo forma z pojedynczego meczu nie musi przekładać się na cały sezon, ale staje się przynajmniej dobrym prognostykiem przed jego startem.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: 24zabrze.pl
Trener: Leszek Ojrzyński Jest najbardziej utytułowanym trenerem w historii Arki, gdzie pracuje dopiero od 10 kwietnia 2017 roku. Szokujące, ale prawdziwe. Najpierw wygrał Puchar Polski, choć większe zasługi należą się Grzegorzowi Nicińskiemu, który doprowadził zespół do finału, czego Ojrzyński nawet nie śmiał podważać, a potem charyzmatyczny szkoleniowiec poprowadził swoich podopiecznych do zwycięstwa w Superpucharze Polski nad Legią. Duże osiągnięcia. Mówi się o nim, że wyciska ze swoich zawodników wszystko, co potrafią. Nie zawsze mu się to udaje, ale trzeba mu oddać, że jego drużyny zawsze prezentują własny styl. Mocno specyficzny, bo twardy i często zabijający piękno futbolu, ale nierzadko przynosi to efekty w postaci zwycięstw. Czy tym razem uda mu się utrzymać Arkę w lidze? Będzie trudno, bo skład nie jest najsilniejszy, ale Ojrzyński pokazał, że potrafi sprawnie operować na deficycie talentu swoich podopiecznych.
Kluczowy piłkarz: Rafał Siemaszko
Odkrycie sezonu: Patryk Kun
Przewidywane miejsce: Walka o utrzymanie
Na nim spocznie odpowiedzialność za strzelanie goli. Dla swojego zespołu był w stanie zrobić wszystko. W przedostatniej kolejce minionego sezonu, w meczu z Ruchem nie kalkulował i do zdobycia gola użył ręki. Od tego czasu na wszystkich stadionach klubów Ekstraklasy uważa się go za oszusta. Ale nie w Gdyni. Tu są mu wdzięczni za wielki udział w utrzymaniu, bo tego odebrać mu nie można. 30 meczów, 11 goli (no dobra, 10). Nieźle. Powtórzenie takiego wyniku w sezonie 2017/18 byłoby dla niego sporym sukcesem i znacznie pomogłoby Arce w utrzymaniu... może nawet bez konieczności używania do tego nieprzepisowych środków.
Ma to coś. Po prostu. Filigranowy skrzydłowy potrzebował dwóch pełnych sezonów w I lidze, żeby wskoczyć do Ekstraklasy. Wcześniej interesowała się nim Jagiellonia. W minionej kampanii błyszczał w Stomilu Olsztyn, dla którego w 33 spotkaniach zaliczył 9 asyst i dołożył 6 goli. Jak na 22-letniego zawodnika naprawdę ponadprzeciętnie. Statystyki nie oddają pełni jego umiejętności, bo uzdolniony pomocnik potrafi dryblować, szybko biega i nie ma problemów z powrotem do obrony. Może być ciekawym wzmocnieniem Arki. Przewidywany jest do pierwszej „11”, co daje mu olbrzymie możliwości do pokazania pełni swoich umiejętności.
Arka Gdynia na papierze nie imponuje, choć nie przeraża. Trochę brakuje jakości, choć wydaje się, że z tego może powstać ciekawy zespół. Inna sprawa, że pozostałe zespoły wydają się silniejsze. Gdynian czeka walka o utrzymanie. Może nie rozpaczliwa, ale na pewno trudna. Niewykluczone, że heroiczne czy rozpaczliwe akcje z użyciem rąk znów okażą niezbędne. Tylko, że nie jest powiedziane, czy takie sztuki udają się za każdym razem...
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Kadra
3 pytania do... Damiana Zbozienia W 2017 roku byliście najbardziej utytułowanym klubem w Polsce. Da się powtórzyć ten sukces w nowym sezonie? Damian Zbozień: Będzie o to bardzo, bardzo trudno, żeby nie powiedzieć, że to niemożliwe, bo przecież dopiero co udowodniliśmy, że potrafimy. Nie ma co jednak ukrywać, to był nasz wielki sukces. Sprawiliśmy wszystkim w Polsce olbrzymią niespodziankę. To mnie bardzo cieszy. Czyli teraz liczy się tylko awans do pierwszej „8”? Nie do końca. Najważniejsze jest utrzymanie. To się dla nas liczy. Awans do pierwszej „8” zapewniłby nam spokój, więc faktycznie przez pierwszą część sezonu będziemy w niego mierzyć, a potem zobaczymy, co się stanie. Musimy być nad „kreską”. Jak wysoko, to już zależy do naszej dyspozycji. Jeśli miałbyś wskazać jednego piłkarza Arki, który błyśnie w przyszłym sezonie, to byłby to... Patryk Kun. Wydaje mi się, że może przynieść kibicom Arki sporo radości...
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Termalika Bruk-Bet
termalica.brukbet.com
Ostatnie rozgrywki były dla kibiców z podtarnowskiej wsi prawdziwym „rollercosterem”. Najpierw wspaniały początek, po którym niektórzy eksperci wieszczyli Niecieczanom walkę o puchary do ostatniej kolejki. Potem powolny regres, który spowodował, że posadę stracił w kontrowersyjnych okolicznościach Czesław Michniewicz. Zdruzgotaną drużynę objął Marcin Węglewski i w szczęśliwych okolicznościach Termalica trafiła do grupy mistrzowskiej. Teraz przed sporym wyzwaniem kontynuowania wizji klubu stoi Mariusz Rumak. Odejście kapitana Bartłomieja Babiarza i wielu innych doświadczonych graczy jak Wojciech Kędziora czy Krzysztof Pilarz może spowodować chwilowe załamanie kręgosłupa drużyny. Za strzelanie bramek odpowiedzialny będzie teraz Bartosz Śpiączka, a w Niecieczy przebąkiwano nawet o królu strzelców minionego sezonu Ekstraklasy, Marcinie Robaku. O małopolskiej wsi niedawno zrobiło się głośno w międzynarodowych mediach (m.in. holenderskich) z powodu dronów, jakie sztab szkoleniowy Bruk-Betu stosował na treningach. Czy latające urządzenia pomogą podtarnowskiej wsi w nadchodzących rozgrywkach?
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: 24zabrze.pl
Trener: Mariusz Rumak Z powodzeniem utrzymał się na trenerskiej „karuzeli” w lidze. Jednak praca w Małopolsce to raczej jedna z ostatnich szans, by udowodnić, że może być kimś więcej niż „strażakiem”, który na chwilę wygrzebie drużynę z dołka. Przed byłym szkoleniowcem Lecha ważne miesiące.
Kluczowy piłkarz: Patryk Misak
Odkrycie sezonu: Jan Mucha
Urodzony w Trenczynie Słowak ma za sobą całkiem udany sezon. Po pięć goli i asyst oraz zebrane pochwały spowodowały, że teraz to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za ofensywne poczynania zespołu. Dobre występy w Niecieczy spowodowały, że w styczniu tego roku zadebiutował w reprezentacji Słowacji, nie był to jednak najlepszy mecz naszych południowych sąsiadów (0:6 ze Szwecją).
Zawodnik z tak bogatym CV nie powinien się znajdywać w tej kategorii. Będzie to jednak niespodzianka, jeśli słowacki golkiper pokaże dokładnie te same umiejętności, którymi czarował przed odejściem z Legii do Evertonu. Wielokrotny reprezentant kraju przybył do podtarnowskiej wsi ze Slovanu Bratysława. Jeśli potwierdzi dobrą formę, będzie w czołówce bramkarzy w Ekstraklasie.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Utrzymanie
Bruk-Bet na papierze nie imponuje, ale skład jest dosyć solidny na tle pozostałych ligowców. Wydaje się, że „Słoniki” z powodzeniem przedłużą swoją ekstraklasową przygodę, choć tym razem mogą się już nie znaleźć w grupie mistrzowskiej. Jak udowodniły minione rozgrywki, bardzo dużo Niecieczanom może dać udany początek sezonu.
Kadra
3 pytania do... Bartłomieja Babiarza Byłeś kapitanem Termaliki. Nie mogłeś zostać na dłużej w Niecieczy? Wracałem z urlopu i dostałem wiadomość, że decyzja w sprawie mojej przyszłości została podjęta. Klub nie chciał przedłużyć naszej umowy i zostałem wolnym agentem. Nic nie zależało tutaj ode mnie. Czy jest żal? Spędziłem w Niecieczy dobry czas, umawiałem się z działaczami na rozmowy po powrocie z wypoczynku, ale temat upadł, nikt nie podjął negocjacji, ale rozstaliśmy się w przyjaznej atmosferze. Podpisywałem 2-letni kontrakt. Nikt mi nie gwarantował, że będzie przedłużony. Gra się tam, gdzie cię chcą. Spore kontrowersje pojawiły się przy odejściu Michniewicza. Nowym trenerem został w trakcie sezonu jego asystent, Marcin Węglowski, który od początku był bardzo krytykowany. Nie spodziewaliśmy się, ale my nie jesteśmy od przewidywania. Dostaliśmy informację i musieliśmy się z nią pogodzić. Nie mamy żadnego wpływu na zmiany. Od tego są prezesi. Trzeba się dostosować i grać dalej. Udało się dostosować? Głosy są podzielone, ale mimo wszystko udało się wam wejść do „8”. Jestem ostatnią osobą do oceniania trenerów. Z kim bym nie pracował, daję z siebie maksimum na treningach i meczach. Za to chciałbym być oceniany. Wypowiedzi na temat szkoleniowców nie leżą w moich kompetencjach. Zawsze wykonuję polecenia trenerów. Pracuję na siebie.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Cracovia
foto: cracovia.pl Cracovia ledwo utrzymała się w lidze. Ostatnie jej mecze przypominały beach soccer, bo po prostu grano piach. Kibice ”Pasów” mieli już tego dość i w ostatnim meczu sezonu 2016/17 – notabene przegranym 0:1 z Piastem — wygwizdali swoich piłkarzy. Trudno powiedzieć co było przyczyną słabej gry w ubiegłorocznych rozgrywkach. Oczywiście można mówić o ”pocałunku śmierci”, ale na serio, dwa mecze z Shkendiją Tetowo miały zawyrokować na całym sezonie? Głową za słabe wyniki zapłacił Jacek Zieliński. Trener, który nie dawno potrafił wykrzesać z tych piłkarzy czwarte miejsce w lidze, teraz ledwo utrzymał zespół w ekstraklasie. Prawda jest tak, że Zieliński zapłacił poniekąd za nie swoje błędy. Władze klubu mu nie pomogły. Zieliński stracił kluczowych piłkarzy: Rakelsa, Kapustkę, ze składu wypadł Čovilo. W zamian nie dostał żadnego dobrego piłkarza oprócz Krzysztofa Piątka. Trener jednak pokazał też pewne słabości. U niego Jaroslav Mihalik dostosował się do poziomu beach soccera, zaś w reprezentacji u Pavla Hapal grał jak z nut. Ale problem tkwi nie tylko w nietrafionych transferach. Cracovii zwyczajne brakowało lidera. Cetnarski, któremu jeszcze nie dawno chciano zbudować ołtarz, teraz przepadł gdzieś w ligowej mizerności. Jak słusznie zauważył Tomasz Ćwiąkała, ”Cetnar” z zawodnika, którego pół Polski chciało w reprezentacji, stał się piłkarzem za słabym do gry w 13. zespole Ekstraklasy. Trafił na wypożyczenie do beniaminka z Nowego Sącza. Inni pomocnicy: Marcin Budziński. 33 mecze, 7 goli i 5 asyst. Liczby jak najbardziej na plus. Jednak jedyne, na co można było liczyć u ”Budzika”, to tak naprawdę tylko efektowny strzał zza pola karnego, po którym piłka trafi w okienko bramki rywali. Niby dużo, ale jednak ciut mało. Brakowało kluczowych podań i wygranych pojedynków jeden na jeden. Innymi słowy, zabrakło kreatywności. Dziś Budzińskiego już nie ma przy Kałuży. I nie wiadomo co z nim będzie.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: legia.net
Trener: Michał Probierz To jest wielka niewiadoma. Decyzja o odejściu z Jagiellonii, potem przyjście do Cracovii, to zszokowało opinię publiczną. Michał Probierz mówi, że lubi wyzwania. Z pewnością ułożenie Cracovii na nowo jest wyzwaniem. Jest kilka nowych twarzy. Odeszło kilku podstawowych zawodników. Jeżeli ‚’Polski Guardiola’’ poradzi sobie z przy Kałuży, to będzie to tylko potwierdzeniem jego piłkarskiej klasy. Jeżeli zaś sobie nie poradzi, to przynajmniej będzie mógł pić whiskey po porażkach.
Kluczowy piłkarz: Krzysztof Piątek
Odkrycie sezonu: Radosław Kanach
Nie ma wątpliwości, że wychowanek Lechii Dzierżoniów jest dobrym piłkarzem. Teraz pora, żeby stał się jeszcze lepszy i wzniósł poza ligową solidność. Nadchodzący sezon dla Piątka powinien być przełomowym. Jeśli wskoczy tylko na wysokie obroty, to może powalczyć, o koronę króla strzelców. Oprócz tego dobry wynik w kolejnym sezonie ekstraklasy powinien zawyrokować na zagranicznym transferze.
Jacek Zieliński pięć razy dawał szansę 18-latkowi. Najlepiej zaprezentował się w debiucie przeciwko Wiśle Płock. Wówczas młody piłkarz przyćmił resztę kolegów. To jednak tak naprawdę jedynym mecz, który można mu odznaczyć jako na plus. Potem wyglądał równie marnie, jak cała pomoc Cracovii. Michał Probierz pokazał, że ma rękę do młodych piłkarzy. Jeżeli odpowiednio pokieruje karierą Kanach, to powinniśmy mieć kawał niezłego piłkarza.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Walka o utrzymanie
Cracovia na papierze nie imponuje, choć nie przeraża. Trochę brakuje jakości, choć wydaje się, że z tego może powstać ciekawy zespół. Inna sprawa, że pozostałe zespoły wydają się silniejsze. Cracovię czeka walka o utrzymanie. Może nie rozpaczliwa, ale na pewno trudna.
Kadra
3 pytania do... Pawła Jaroszyńskiego Jak podsumowałbyś właśnie zakończony szalony sezon? Mogło skończyć się dla was tragicznie, ale ostatecznie wyszliście na prostą. - Z jednej strony bardzo ciężko go jednoznacznie podsumować, ale z drugiej strony bądźmy szczerzy: nie był on dla nas udany. Musimy sporo zmienić w organizacji i podejściu do następnych rozgrywek, by to się już nie powtórzyło. Wiadomo, że zaczęliśmy słabo i w konsekwencji do samego końca walczyliśmy o utrzymanie. Złamana noga jednak to nie jest błaha kontuzja. Trochę ci zajęła późniejsza rehabilitacja. Gdzie się leczyłeś? – Nie korzystałem z żadnej kliniki, byłem cały czas z chłopakami w klubie. Pracowałem codziennie z fizjoterapeutą z Cracovii i to on doprowadził mnie do stanu używalności. Są jakieś elementy gry Cracovii, które chciałbyś zaszczepić w „młodzieżówce”? – Nie od dzisiaj wiadomo, że granie w klubie znacząco różni się od występowania w reprezentacji kraju. Na każdy mecz w kadrze jest jakby osobna koncepcja, inne założenia taktycznie itd. Także jestem pewny, że sztab szkoleniowy zrobi wszystko, by dobrze przygotować chłopaków do meczów w lidze.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Górnik Zabrze
foto: gornikzabrze.pl Niewielu ludzi spodziewało się, że już po jednym sezonie spędzonym na I-ligowych boiskach zespół z Zabrza zdoła wywalczyć awans. Nie zapowiadały tego ani ubytki kadrowe sprzed roku ani słaba forma podopiecznych Marcina Brosza w rundzie jesiennej. Jednak komplet punktów w ostatnich sześciu (!) kolejkach wywindował Górnika na drugie miejsce w tabeli, z jednym punktem przewagi nad trzecim Zagłębiem Sosnowiec. „Cieszymy się niezmiernie z tego, że jest taki świetny klimat wokół klubu. I nie mówię tu tylko o sukcesie sportowym, ale także wiele innych rzeczy wpływa na to, że o Górniku mówi się dziś pozytywnie” - mówi w rozmowie z nami pierwszy szkoleniowiec śląskiej drużyny. I to chyba najlepiej oddaje, co jest największym osiągnięciem klubu w minionych miesiącach. Mieszanka rutyny z młodością i ciągła rywalizacja dały jednak także wymierny efekt na boisku. Rozwój takich zawodników jak Łukasz Wolsztyński i Mateusz Wieteska może tylko pomóc. Jednak teraz przed Zabrzanami większe wyzwanie. Stosunkowo niewielka ilość doświadczonych w Ekstraklasie piłkarzy może okazać się dużą przeszkodą na przestrzeni sezonu. Nie ma też co ukrywać, że w Górniku obecnie brakuje wielkich nazwisk, ale nie takim zespołom udawało się zaskoczyć kibiców.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: ono24.info
Trener: Marcin Brosz Specjalista od awansów. Czwarty raz wprowadził zespół do wyższej klasy rozgrywkowej, wcześniej dokonywał tej sztuki z Polonią Bytom, Koszarawą Żywiec i Piastem Gliwice. Pozostawił po sobie też bardzo dobre wrażenie w Koronie Kielce. Z Górnikiem czuje się związany, to on szybko uporządkował drużynę i wskazał kierunek, w którym zabrzański klub powinien iść. Czy jest szansa, by znowu z beniaminkiem awansował do pucharów, jak kiedyś w Piaście?
Kluczowy piłkarz: Igor Angulo
Odkrycie sezonu: Mateusz Wieteska
Przewidywane miejsce: Walka o utrzymanie
Król strzelców minionego sezonu I Ligi. Nie zawsze okazywało się to wystarczającą „wizytówką”, by zawojować Ekstraklasę (vide Darusz Zjawiński), ale w tym przypadku możemy jednak mówić o bardzo ciekawym piłkarzu. Wychowanek Athleticu Bilbao w przeszłości występował w młodzieżowych reprentacjach „La Roja”, ale Baskowi nie udało się przebić w najbardziej popularnym klubie w regionie. Na pamiątkę zostały mu cztery występy w La Liga. Drugi rok z rzędu raczej 17 goli nie strzeli, ale wciąż będzie bardzo ważnym elementem drużyny.
Młody stoper wiosnę spędził w pierwszoligowym Chrobrym Głogowie, a jeszcze kilka miesięcy wcześniej zadebiutował w Lidze Mistrzów podczas spotkania Legii Warszawa z Borussią o Dortmund (4:8). Jednak wypożyczenie na Dolny Śląsk okazało się dla piłkarza ze stolicy dobrym posunięciem. Wieteska okrzepł, nauczył się dyrygować obroną i jest gotowy, by sprawdzić się ponownie na ekstraklasowym poziomie.
Wydaje się, że Górnik nie ma kadry pozwalającej na włączenie się na stałe do gry o „górną ósemkę”, ale przy odpowiednich okolicznościach może spokojnie się w Ekstraklasie utrzymać. W początek sezonu Zabrzanie wejdą „w gazie” po awansie, ale im dalej w las, tym może być im ciężej.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Kadra
2 pytania do... Marcina Brosza Jest pan zadowolony z przebiegu przygotowań do sezonu? - Oceną pracy, którą wykonaliśmy w ostatnim czasie, będą pierwsze mecze w Ekstraklasie. To one zweryfikują, w jakim stopniu jesteśmy gotowi do trudów nadchodzącego sezonu. Czy było coś, czego najbardziej się Pan obawiał rozpoczynając okres przygotowawczy? - Bardzo mało czasu upłynęło od ostatniego meczu z Wisłą Puławy do pierwszego treningu przed nowym sezonem. To było raptem piętnaście dni, dlatego tak duży nacisk kładłem na to, by automatycznie po awansie ci chłopcy wzięli swoje dziewczyny, rodziny i odpoczęli. Zawodnikom potrzebna była regeneracja nie tylko fizyczna, ale i psychiczna. Końcówka
twitter.com/dogrywka24
minionego sezonu była szalona, co mecz nakręcaliśmy się pozytywnie, ale nasze głowy i tak były strasznie przeciążone. Ważne, żeby moi piłkarze nie rozpamiętywali co chwilę akcji, które miały miejsce kilka dni wcześniej, lecz po prostu odpoczęli od futbolu. Za nami ciężki okres, ale tak naprawdę teraz nas czeka jeszcze większe wyzwanie. Wcześniej pan napomknął o tym, że chce mieć równorzędnych zawodników na każdej pozycji. I mam pytanie apropo bramkarzy, bo w każdym sparingu grał inny golkiper. Jest jakiś faworyt czy nie ma takiej osoby? - W tym okresie staram się dać szansę jak największej ilości graczy. To jest ważne, by mieli rozegrane podczas tego okresu przygotowawczego jak najwięcej minut. Natomiast sprawa obsady bramki jest cały czas otwarta.
Dogrywka24.pl
Jagiellonia
foto: Polsat Sport
Drużynę opuściły dwie największe gwiazdy. Obie straty są bardzo bolesne. Najpierw odszedł twórca wicemistrzowskiego składu, Michał Probierz, a potem główny rozgrywający Konstantin Vassiljev (13 goli, 14 asyst w poprzednim sezonie). Naprawdę trudno wyobrazić sobie Jagiellonię bez charyzmatycznego trenera i błyskotliwego pomocnika. Wielu kibiców do teraz nie może pogodzić się z ich stratą, ale jakoś trzeba grać dalej. Władze klubu zakontraktowały Ireneusza Mamrota, który w Chrobrym Głogów dorobił się miana „polskiego Fergusona” ze względu na swój długi staż pracy i niepodważalny talent trenerski. Teraz liczy, że dobre wyniki i doświadczenie z niższych lig przeniesie na zespół wicemistrza Polski. Dla niego to wielkie wyzwanie i pewnie sam nie wie, jak sobie z nim poradzi, choć włodarzom „Jagi” trzeba oddać, że od lat prowadzą zespół w przemyślanym kierunku, a zatrudnienie 46-letniego szkoleniowca tylko to potwierdza. Jakim kapitałem dysponować będzie trener o swojsko brzmiącym nazwisku? Co najmniej ponadprzeciętnym. Jagiellonia dokonała niewielu wzmocnień, ale wszystkie wyglądają solidnie. Guilherme został sprowadzony z Termaliki po bardzo udanym sezonie i zwiększa rywalizacje na bokach obrony. Zaaklimatyzował się w Polsce, zna ligę i lokalny klimat, więc powinien sobie poradzić. Do zastąpienia Vassiljeva przewidziany jest Martin Pospisil, który na wschód kraju miał trafić już zimą, ale wtedy transfer nie wypalił. To utalentowany zawodnik, ale jego statystyki nie powalają. W lidze czeskiej, w kilka pełnych sezonów, zanotował bilans bramek i asyst niewiele lepszy od nowego gwiazdora Piasta Gliwice, tyle że licząc jego dokonania tylko z ostatniej kampanii. To nie napawa optymizmem, ale choć Cezary Kulesza nie ukrywa, że Jagiellonię nie stać na transfery bez konieczności sprzedania, któregoś z kluczowych zawodników zespołu, to ekipa wicemistrza Polski na sezon 2017/18 wygląda całkiem dobrze. Defensywa jest zgrana i doświadczona, środek pomocy z duetem Romanczuk-Góralski imponuje, a ofensywa - mimo straty największego gwiazdora - dalej wydaje się groźna. Zespół Ireneusza Mamrota czeka walka na dwóch frontach. Przynajmniej przez jakiś czas. Recepty na słynny „pocałunek śmierci” nie istnieje. Trzeba liczyć na szczęście i umiejętności. Czy ten zespół stać jednak na powtórzenie wyczynu sprzed roku? Będzie o to bardzo trudno, ale jest to możliwe. Skład wydaje się mocny. Jest kilku wiodących zawodników, którzy będą mogli w kluczowych momentach wziąć na siebie odpowiedzialność za grę. Do tego dochodzi utalentowany szkoleniowiec, któremu - mówiąc pół żartem, pół serio - na każdym kroku towarzyszyć będą kamery, więc nie raczej nie będzie nam dane oglądanie jego wizerunku trenera-choleryka. To może się udać...
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: chrobry-glogow.pl
Trener: Ireneusz Mamrot Jest najbardziej utytułowanym trenerem w historii Arki, gdzie pracuje dopiero od 10 kwietnia 2017 roku. Szokujące, ale prawdziwe. Najpierw wygrał Puchar Polski, choć większe zasługi należą się Grzegorzowi Nicińskiemu, który doprowadził zespół do finału, czego Ojrzyński nawet nie śmiał podważać, a potem charyzmatyczny szkoleniowiec poprowadził swoich podopiecznych do zwycięstwa w Superpucharze Polski nad Legią. Duże osiągnięcia. Mówi się o nim, że wyciska ze swoich zawodników wszystko, co potrafią. Nie zawsze mu się to udaje, ale trzeba mu oddać, że jego drużyny zawsze prezentują własny styl. Mocno specyficzny, bo twardy i często zabijający piękno futbolu, ale nierzadko przynosi to efekty w postaci zwycięstw. Czy tym razem uda mu się utrzymać Arkę w lidze? Będzie trudno, bo skład nie jest najsilniejszy, ale Ojrzyński pokazał, że potrafi sprawnie operować na deficycie talentu swoich podopiecznych.
Kluczowy piłkarz: Jacek Góralski
Odkrycie sezonu: Martin Pospisil
Przewidywane miejsce: Środek pierwszej „8”
Bulterier. Nigdy nie odpuszcza. Miał trudną przeszłość, ale udało mu się wyjść na prostą. Na boisku walczy o każdy centymetr pola. Żaden ofensywny zawodnik drużyny przeciwnej nie ma z nim łatwo. Przekonały się o tym największe gwiazdy ligi. Vadis Odidija-Ofoe nie potrafił poradzić sobie z bezkompromisowym rywalem, który zatrzymywał Belga za wszelką cenę. Gra twardo. Bezpardonowo. Rozpycha się. Nie pozostawia rywalom miejsca. Konstantin Vassiljev wspominał pierwszy wspólny trening z Góralskim. Polak już na samym początku gierki przejechał się po kostkach kolegi z zespołu. Nie przepraszał. Dla niego na boisku nie istnieje takie słowo. I to opisuje jego grę. Inna sprawa, że jeszcze w tym oknie transferowym może zmienić pracodawcę...
Czescy dziennikarze zarzekają się, że jest niesamowicie utalentowany, ale nie sposób odnieść wrażenia, że nie do końca wykorzystał swój potencjał. W końcu ma już 26 lat i najwyższa pora, żeby zaczął spełniać oczekiwania. Kilka lat temu był przymierzany do gry w pierwszym składzie Viktorii Pilzno, która grała w Lidze Mistrzów. Pospisil zaliczył nawet epizodyczne występy przeciw CSKA i Bayernowi, ale to było za mało, żeby pozostać we wspomnianym klubie. Europy nie zawojował. Najlepiej grał w sezonie 2014/15. W barwach FK Jablonec strzelił 7 goli i zaliczył 4 asysty w 30 występach. Potem było już gorzej. W minionej kampanii zawodził. W 24 spotkaniach, trafił do siatki tylko raz i dołożył 4 asysty. Słabo. Pod koniec roku trener posadził go na ławce. Swój potencjał uzewnętrznić ma w Jagiellonii. Zadanie trudne, bo oczekiwania wobec niego też spore, a forma ostatnio niejaka, choć warto zaznaczyć, że za bycie przeciętnym nie dostawał powołań do reprezentacji Czech...
Lechia, Legia i Lech wyglądają na silniejsze. Jeśli te trzy kluby zagrają na miarę swojego potencjału, to żaden inny zespół nie może się z nimi równać. Jagiellonia, po stracie Vassiljeva, tym bardziej. Do tego ekipę Mamrota czekają starcia w europejskich pucharach, do których potrzeba szerokiego składu, a tu brakuje wartościowych zmienników na każdej pozycji. Mimo to „Jaga” nie powinna mieć problemów z awansem do pierwszej „8”. Może nawet do końca będzie walczyć o europejskie puchary, ale na obecnym kapitale ludzkich trudno twierdzić, że jest szansa powodzenia rywalizacji z bogatszymi kadrowo rywalami.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Kadra
3 pytania do... Ireneusza Mamrota Zdaje pan sobie sprawę z tego, że będzie pan nieustannie porównywany do Michała Probierza, który było kochany przez tutejszych kibiców? - Nie da się od tego uciec. Zdaję sobie sprawę, jaką popularnością cieszył się tutaj mój poprzednik, a mimo to wiem, że muszę patrzeć na to, co jest teraz i co będzie w przyszłości. Na pewne rzeczy po prostu nie mam wpływu. Tak już jest. Od porównań nie ucieknę, ale staram się skupić przede wszystkim na mojej pracy. Co jest kluczem do osiągnięcia stabilizacji, jaką osiągnął pan w Chrobrym Głogów, gdzie pracował pan dobre kilka lat i jaką zapewne będzie pan chciał osiągnąć też w Białymstoku? - To nie zależy tylko od trenera. Przede wszystkim głównym czynnikiem są wyniki. Jeśli one są dobre, to szkoleniowiec ma większy komfort. Także trzeba mieć oczy otwarte nie tylko na pierwszy zespół, ale również interesować się pozostałymi drużynami, żeby mieć pogląd i móc reagować na bieżąco. Niezbędna jest też oczywiście cierpliwość ludzi u sterów klubu. Każdy zespół dopadają czasami kryzysy i wtedy najczęściej szkoleniowiec bywa zwalniany. Mnie jednak ciągle udawało się zachować
twitter.com/dogrywka24
pracę i spokojnie z tych „dołków” wychodziliśmy. Mam nadzieję, że w Białymstoku też będę mógł spokojnie walczyć z klubem o najwyższe cele. Posiada pan receptę na tę słynną dolegliwość, dopadającą ekstraklasowe zespoły grające w pucharach? Chodzi mi oczywiście o słabe wyniki na początku rozgrywek... - Nie jest łatwo sobie z tym poradzić. Wiele drużyn, które awansowały do Europy, chwilę potem biło się o utrzymanie. Myślę, że gdyby była na to oczywista recepta, już dawno by ją zastosowano. Staramy się tak przygotować plan treningowy, by zespół był w jak najlepszej dyspozycji. To duże wyzwanie, bo okres przygotowawczy jest krótki. Jeśli forma meczowa przychodzi szybciej, to później może się znacząco obniżyć i trzeba zrobić wszystko, by do tego nie doszło. Trzeba przede wszystkim utrzymać piłkarzy w odpowiedniej dyspozycji fizycznej. Spotkania pucharowe rozpoczynają się szybko, a koniec rundy jest około 20 grudnia, więc wszystko należy dokładnie rozplanować. Żadnej recepty nie ma.
Dogrywka24.pl
Korona Kielce
foto: YouTube / Korona Kielce / Michał Siejak
Najdziwniejszą decyzją nowych władz Korony było zwolnienie Macieja Bartoszka, który w poprzednim sezonie osiągnął z Koroną mocno ponadprzeciętny wynik. Ze średnią ekipą awansował do grupy mistrzowskiej. W jego miejsce przyszedł Gino Lettieri, trener, który wraz z FSV Frankfurt spadł do czwartej ligi niemieckiej. Bartoszek spełnił wszystkie oczekiwania kibiców oraz zarządu, jednak prezesi uważali zmianę za konieczną, sami nawet nie wiedząc dlaczego. Według nich już nic więcej nie mógłby z tym klubem osiągnąć. Śmieszne tłumaczenie. Co do Lettieriego, to od początku spotkał się z dużą krytyką, ale u nas ma czystą kartę i z wielką ciekawością będziemy przyglądać się jego dalszym działaniom w Koronie, choć nie da się ukryć, że swoją pracę rozpoczął od kilku dziwnych decyzji. Zespół z Kielc został w tym okienku transferowym lekko przebudowany. Odeszli tacy zawodnicy jak Serhij Pyłypczuk, Michal Pešković, Rafał Grzelak czy Miguel Palanca. Na temat tego ostatniego było bardzo głośno w mediach przez „aferę klapkową”. Nie wiem czy jest osoba, która nie słyszała o tej akcji, ale w przypomnimy ją w telegraficznym skrócie. Palanca zszedł na posiłek w klapkach, a trener Lettieri stwierdził, że zrobi z tego aferę, co najmniej jakby Hiszpan zszedł na obiad pod wpływem alkoholu i robił awanturę. Skończyło się tym, że Palanca został zmuszony do rozwiązania kontraktu i przeniósł się na Cypr do tamtejszego Anorthosisu Famagusta. W Kielcach było jeszcze jedno smutne pożegnanie, albowiem z Koroną rozstał się Vanja Marković. Serb w złocisto-krwistych barwach występował od pięciu lat. Rozłąka Markovicia z klubem nie obyła się bez łez i emocji w szatni.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: kicker.de
Trener: Gino Lettieri Włoch urodzony w Zurychu. Nie lubi spóźnień oraz brzydzi go widok piłkarza w klapkach na śniadaniu. Nie utrzymał FSV Frankfurt w 2. Bundeslidze, choć prowadził zespół tylko pół roku. Z trzynastu meczów wygrał zaledwie jeden i dziewięć przegrał. Poza tym ciężko powiedzieć coś na temat nowego trenera Korony, który zastąpił Macieja Bartoszka. Większość opinii na jego temat ma zabarwienie negatywne. Więcej na temat Włocha będzie można napisać dopiero po kilku spotkaniach złocisto-krwistych, więc powstrzymujemy się z jednoznaczną opinią jego warsztatu.
Kluczowy piłkarz: Jacek Kiełb
Odkrycie sezonu: Ivica Jukic
Popularny „Ryba”, człowiek nieustępliwy, zaangażowany w każdą akcję Korony. Niestety, w pierwszych spotkaniach w nowym sezonie kielczanie będą musieli poradzić sobie bez niego. W czasie sparingu z VfB Oldenburg zerwał więzadła poboczne i Lettieri swojego najlepszego skrzydłowego będzie miał do dyspozycji dopiero za 5-6 tygodni od rozpoczęcia rozgrywek Ekstraklasy. Jeśli wróci do optymalnej formy, to będzie niekwestionowanym liderem zespołu.
21-letni zawodnik ściągnięty z RNK Split. Bardzo dobrze prezentował się w sparingach. Nie strzelił żadnej bramki, jednak miał swoje okazje i na pewno będzie stwarzał sobie równie dogodne sytuacje w Ekstraklasie. Rozgrywa, drybluje, szarpie. Jego gra w spotkaniach kontrolnych naprawdę mogła się podobać. Trener Lettieri po ostatnim sparingu mówił, że nie będzie zmieniał składu z przegranego sparingu z AEK-iem Ateny, tak więc jest wielka szansa, że młodego Chorwata zobaczymy już w inaugurującym dla Korony meczu Ekstraklasy.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Walka o „8”
Od czasu wprowadzenia reformy ESA 37 Korona zawsze balansowała między grupą mistrzowską a spadkową. Śmiemy twierdzić, że podobnie będzie w tym roku. Skład koroniarzy jest zbyt słaby, aby ci walczyli o puchary, ale umiejętności podopiecznych Gino Letteriego są na wystarczającym poziomie, aby utrzymać Koronę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jakbym miał obstawiać miejsce na koniec, na którym kielczanie zakończą sezon, to byłyby to pozycje 8-10.
Kadra
3 pytania do... Tomasza Porębskiego, redaktora naczelnego CKsport.pl Jak można ocenić letnie transfery Korony Kielce? Czy któryś z nich można uznać za najważniejszy? - Do Korony dołączyło aż 10 nowych zawodników, ale prawie wszyscy są dla polskich kibiców mocno anonimowi. Myślę, że sukcesem będzie, jeśli 3-4 z nich szybko wkomponuje się w zespół i będzie stanowić o jego sile. Na pewno nie odważę się zdyskredytować nowych zawodników tylko za to, że do tej pory grali przede wszystkim w niższych ligach niemieckich. Bez wątpienia największą nową gwiazdą jest Nika Kaczarawa, który posiada spore możliwości. Problem w tym, że jest nieustannie kontuzjowany i de facto okres przygotowawczy zupełnie go nie dotyczył. Obawiam się, że jesienią nie będziemy mogli przekonać się o jego potencjale, dlatego Korona dalej powinna szukać wzmocnień ataku. Z innych transferów, pokładam duże nadzieje w Łukaszu Kosakiewiczu, który w Chojniczance pokazywał się z bardzo dobrej strony. Myślę, że sporo dobrego drużynie, w ramach swoich umiejętności, może dać także Michael Gardawski.
Koronie nie będzie brakować trochę lidera? Kto mógłby pełnić taką rolę? - Cenne jest to, że Korona latem straciła tylko jednego zawodnika, który mógł aspirować do miana lidera – Milana Borjana. Rafał Grzelak, choć pełnił ważną rolę na boisku, to cech przywódczych nie okazywał. Kielecki zespół w najbliższym sezonie nie będzie miał jednego lidera, lecz kilku. Mowa tu o Bartoszu Rymaniaku, Radku Dejmku, Jakubie Żubrowskim, Mateuszu Możdżeniu i Jacku Kiełbie. To na nich będzie spoczywała największa odpowiedzialność za drużynę. Zawirowania wokół klubu mogą mieć zły wpływ na zespół? Na co stać kielczan w przyszłym sezonie?
w Koronie, ale wydaje się, że z każdym kolejnym tygodniem komunikacja i współpraca na linii szkoleniowiec-zespół wygląda lepiej. Spodziewam się jednak, że początek sezonu nie będzie łatwy dla drużyny. Dużo zależeć będzie od cierpliwości władz, a także od determinacji sztabu szkoleniowego. Trzy lata temu – za czasów Ryszarda Tarasiewicza – Korona nie potrafiła wygrać w pierwszych siedmiu kolejkach, ale potem - odpowiednio wzmocniona - chwilami grała jak z nut. I mając na względzie, że piłkarze w trakcie letnich zgrupowań dostali mocno w kość (były to najcięższe przygotowania w ostatnich latach), sądzę, że tym razem scenariusz może być podobny. Ciężkie treningi zaczną przynosić owoce, ale raczej dopiero w drugiej połowie rundy jesiennej.
- Tak naprawdę, to o Koronie więcej złego się mówiło, niż rzeczywiście w niej się działo. Jasne jest, że kielczanom trudno będzie powtórzyć sukces z poprzedniego sezonu, ale wcale nie wykluczam, by drużyna Gino Lettieriego nie dała rady zakwalifikować się na koniec rozgrywek do czołowej „ósemki”. To cel nadrzędny klubu, choć żeby go osiągnąć, przydałyby się jeszcze 2-3 solidne wzmocnienia, co zapowiadają zarówno nowy trener, jak i prezes Krzysztof Zając. Lettieri nie miał łatwego startu
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Lech Poznań
foto: Marta Kicińska Nikt aż takiej rewolucji w Poznaniu się chyba nie spodziewał. Co prawda, włodarze klubu zapowiadali, że zmiany będą, to jeszcze przed sezonem tych słów nie traktowano poważnie. Zwłaszcza, mając na uwadze poprzednie lata, kiedy też miała być rewolucja, a tak naprawdę były to lekkie poprawki w drużynie. Miarka przebrała się jednak po fatalnym występie w Pucharze Polski i przegraniu na własne życzenie z Arką Gdynia po dogrywce. Lech miał w ubiegłym sezonie kłopot z presją i z postawieniem kropki nad „i” w najważniejszych sytuacjach. Brakowało tego w spotkaniu z Górnikiem Łęczna, kiedy wygrywając, mogli wskoczyć na fotel lidera oraz w starciach z Legią Warszawa. Decyzje zapadły i właściciele poznańskiego zespołu sprowadzili do tej pory siedmiu nowych piłkarzy. Co najważniejsze: wszyscy obcokrajowcy. Trener Nenad Bjelica będzie miał poważny orzech do zgryzienia. Zebrać do ładu całą tę mieszankę narodowości i wycisnąć z nich maksimum. Być może jest to klucz do sukcesu, bo trzeba zauważyć, że wszyscy zawodnicy, których ściągnięto na Bułgarską coś w swojej karierze piłkarskiej wygrali. Tacy właśnie mają chęć sięgania po trofea w innych krajach, radzą sobie z grą pod presją - czyli pokrywają wszystkie brakujące opcje z zeszłego sezonu. Po takich ruchach na rynku transferowym na poznaniaków spadła ogromna fala krytyki z wielu stron. My jednak podchodzimy do tego z pozytywnym nastawieniem. Jaki jest cel przepłacać w Polsce za przeciętnego Furmana, który w każdym momencie może ci rozwalić szatnię, jeśli można wziąć kogoś zza granicy, który coś w życiu osiągnął, ma dobre liczby i chce dalej pnąć się w górę, by jeszcze zaistnieć w lepszych klubach? A to, że ma inną narodowość to niczego nie zmienia. Lech nie musi kupować Polaków. On ich wychowuje. Transfer Jana Bednarka do Southampton pokazał, że w tym Poznaniu to potrafią w jakimś stopniu dobrze wyszkolić. To nie przypadek. Z „Kolejorza” lub innych zespołów do Europy trafiło już kilku jego wychowanków w ostatnich latach. Karol Linetty, Wojciech Golla, Krystian Bielik i nomen omen Bartosz Bereszyński. Może to zbyt kontrowersyjna teza, że to głównie dzięki Lechowi, ale przecież w Poznaniu oni zaczynali. Dodając do tego wspomnianego Bednarka oraz odchodzącego Kownackiego i Kędziorę już tworzy się niezła ekipa. A nadchodzą kolejni: Tomczyk, Jóźwiak, Gumny, Puchacz, Kurminowski czy Moder już ustawiają się w kolejce. To na tych Polaków „Kolejorz” chce stawiać i będzie stawiał. Na innych szkoda mu tracić czasu. To trzeba pochwalić.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: heute.at
Trener: Nenad Bjelica O Chorwacie wiele słów już zostało wypowiedzianych. Stoją za nim wszyscy kibice Lecha Poznań. Trudno wypatrywać w oddali, kiedy pierwszy trener miał tak gigantyczne poparcie sympatyków „Kolejorza”. Może Czesław Michniewicz, ale kiedy to było - w 2004 roku. Bjelica swoim charakterem, pewnością siebie i przede wszystkim szczerością zyskał zaufanie kibiców oraz właścicieli Lecha. Wystawia na boisko piłkarzy, którzy na daną chwilę są w najlepszej dyspozycji. Sadzał na ławce kapitana Łukasza Trałkę, Szymona Pawłowskiego, a także króla strzelców Marcina Robaka, z którym zresztą zdążył się na koniec rozgrywek skłócić. Ma charyzmę i dzięki niej może w futbolu wiele osiągnąć.
Kluczowy piłkarz: Christian Gytkjaer
Odkrycie sezonu: Kamil Jóźwiak
Lubimy kontrowersje, dlatego też w tym miejscu pojawił się nowy napastnik poznańskiego Lecha. Z Gytkjaerem wiązane są przy Bułgarskiej spore nadzieje, zwłaszcza patrząc na jego pensję. Ponoć jest najlepiej opłacanym piłkarzem w „Kolejorzu”. To o czymś świadczy. Rywalizację już na starcie, bez żadnego podejścia, wygra na pewno z Nickim Bille Nielsenem, który w formie w barwach Lecha chyba jeszcze nie był i na wystrzał jego dyspozycji raczej się nie zanosi. No chyba, że mamy na myśli wizyty w jakichś knajpach na Starym Rynku w Poznaniu. Nic innego w grę nie wchodzi. Wracając do Gytkjaera: silny, charekterny piłkarz, stylem przypomina połączenie Zaura Sadajewa i Marcina Robaka. Silny, agresywny, ale także potrafiący się znaleźć w odpowiedniej sytuacji. Będzie jednym z najlepszych zawodników Lecha Poznań w sezonie 2017/2018.
Młody skrzydłowy „Kolejorza” w sparingu z Hapoelem, a także w dwumeczu z Pelisterem Bitola pokazywał, że tak łatwo nie odda miejsca w pierwszej jedenastce. Młody skrzydłowy Lecha może być objawieniem w nadchodzących rozgrywkach. Co prawda, na początku prawdopodobnie będzie pełnił rolę dżokera, ale wkrótce swoją dobrą grą zasłuży na częstszą grę od pierwszej minuty. To on będzie objawieniem w Lechu i typujemy, że to on za rok czy dwa lata odejdzie do lepszego klubu w Europie za niezłą sumę pieniędzy.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: 1-2 miejsce
Ciężko przewidywać na tak wczesnym etapie co tak naprawdę wydarzy się w zbliżającym się sezonie, ale Lech będzie jednym z głównych kandydatów do sięgnięcia po wymarzony tytuł mistrza Polski. Działacze klubu zaryzykowali, wymienili sporą ilość piłkarzy i to powinno dać efekt. Ciekawe tylko, czy Bjelica zdąży to wszystko poskładać w jedną całość. My myślimy, że tak, stąd typ - pierwsze lub drugie miejsce.
Kadra
Pytanie do dziennikarza Przeglądu Sportowego, Macieja Henszela: Jak Pan zapatruje się na to, że Lech powoli staje się drużyną międzynarodową? - Jest to problem. Trochę rozumiem argumenty władz „Kolejorza”, bo wystartowali na polskim rynku po wielu piłkarzy. Ceny jednak niestety odstraszały. Ja wiedziałem o tym, że Cernych miał kosztować milion euro, prezes Klimczak od prezesa Jagiellonii usłyszał półtora miliona euro. W przypadku Damiana Dąbrowskiego z Cracovii taka sama sytuacja. Lech sondował Mączyńskiego, nie było tematu, bardzo szybko uciął ten temat. I tak można mnożyć. Sytuacja na rynku transferowym w Polsce jest jaka jest i Lech postanowił sięgnąć jednak po tych obcokrajowców. Nie jest to dobra sytuacja. Złaszcza w takim klubie jak Lech, gdzie jest mocno podkreślana tożsamość z Wielkopolską, chcemy stawiać na młodych piłkarzy, Akademię, a tu nagle okazuje się, że na boisku od początku będzie tylko trzech, czterech polskich piłkarzy. Nie jest to
twitter.com/dogrywka24
też dobra sytuacja ze względu na atmosferę w szatni. Rozmawiałem o tym niedawno z Piotrem Rutkowskim, który mówił o tym, że świadomie wycofali się z Węgier. Ściągnął trzech piłkarzy: Kadara, Holmana i Lovrencsicsa, to uznał, że już więcej na Węgrzech nie szukamy, bo powstanie nam tutaj jakaś „opcja węgierska”. W szatni tak jest, że pojawiają się różne grupki. Za Smudy: Latynosi ze sobą, tu Polacy oddzielnie, piłkarze z Bałkanów i to wszystko powodowało pewne niebezpieczeństwo. Teraz zaczyna być podobnie. Pojawiła się grupa Skandynawów, Polacy, młodzi też oddzielnie przebywają, a także inni piłkarze zagraniczni. Darko Jevtic, Emir Dilaver, Jasiu Buric i tak dalej. Szatnia w takiej sytuacji może się wyłamywać. Jeden może być niezadowolony, bo nie gra i taką grupę rozsadzi. Miejmy nadzieję, że Bjelica jako gość, który grał w piłkę na wysokim poziomie, trenował już kilka klubów, będzie potrafił nad taką sytuacją zapanować. To jest problem Lecha i trzeba zwracać na to uwagę. Z drugiej strony jednak słyszę, że Lech chce stawiać na młodych, wychowanków i tak dalej, dwa, trzy lata temu, że jest mocno zagraniczny i trzeba to wszystko zrównoważyć i nagle jest okienko, gdzie przychodzą sami Polacy, jak rok temu latem.
Dogrywka24.pl
Lechia Gdańsk
foto: lechia.net Jakbyśmy mieli opisać jednym słowem sytuację w Gdańsku, użyłbym określenia frustracja. Ile razy można pukać do drzwi z napisem europejskie puchary i za każdym razem dostać klamką w nos? Najwyższa pora to zmienić! Ale i w tamtym roku mówiono, to samo i nic nie zmieniono. Lechia znów znalazła się poza podium. Teraz do ‚’biało-zielonych’’ nie wzmocniło 14 piłkarzy. Nie pozbyto się też 12 anonimowych kopaczy zza granicy. Lechia postawiła na stabilność. Wzmocniono obronę Michałem Nalepą, pomoc Mateuszem Matrasem, a na ławce trenerskiej utrzymał się Piotr Nowak. Czy ta stabilność przyniesie Lechii miejsce w trójce najlepszych zespołów w Polsce? Nikt w Polsce nie ma tak dobrej obsady bramkarskiej, jak Lechia. Dusan Kuciak, pokazał, że na Ekstraklasę jest za dobry. Na jego pozycje czai się młody Chorwat, Oliver Zelenika. Ten drugi był już na MŚ w Brazylii, a w ojczyźnie uważany jest za wielki talent. Trzeci do walki o skład jest Damian Podleśny, który ogrywał się w I-ligowych Wigrach Suwałki. Defensywa to dość pewna formacja. Nie przydarzyły jej się żadne większe błędy. Teraz dodatkowo wzmocnił ją Michał Nalepa. Jednak minusem jest wiekowość kliku czołowych piłkarzy na czele z Wawrzyniakiem. Doświadczenie doświadczeniem, ale pewnych braków fizycznych już się nie zamaskuje. Ocena pomocników? 7. Dlaczego tylko tyle? Peszko, Mila, Wolski, Krasić. Od tych piłkarzy należy wymagać znacznie więcej, a nie raz i dwa nie radzili sobie z ciągnięciem drużyny do przodu. Ściągnięto defenywnego pomocnika Mateusza Matrasa, w składzie jest też Ariel Borysiuk, więc kreatywny Krasić podejdzie wyżej i będzie dawał więcej drużynie niż miało to miejsce w minionym sezonie. Kontrowersyjnie, ale uważamy, że najsłabiej obsadzoną formacją gdańskiego klubu jest „napad”. Paixao i Kuświk to solidni ligowcy, ale jak widać za mało, żeby walczyć o podium. Jeden i drugi to ten sam typ napastnika. Typ walczaka, który wie, gdzie spadnie piłka. W Gdańsku przydałby się na tą pozycję ktoś z większym polotem.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: czasfutbolu.pl
Trener: Piotr Nowak Człowiek, który w Stanach stawiał soccer na nogi, wciąż nie może się dorobić żadnego tytułu w Polsce. Ciągle brakuje niewiele, ale wciąż brakuje. Pojawiły się już głosy, że włodarze Lechii szukają kogoś na jego miejsce. Na dziś dzień nadal jest trenerem ‚’zielono-białych’’, ale margines błędu ma praktycznie zerowy. Teraz Lechia musi wskoczyć na podium ekstraklasy.
Kluczowy piłkarz: Rafał Wolski
Odkrycie sezonu: Adam Chrzanowski
Jeżeli w kadrze ma się Milosa Krasicia, który ma w dorobku tytuł Mistrza Włoch, cztery Puchary Rosji i Puchar Turcji, to wszystkie oczy powinny być zwrócone na niego. I rzeczywiście Juventus w CV przyciąga, ale od takiego piłkarza wymaga się ciut więcej. Dlatego jako kluczowego piłkarza wybieramy Rafał Wolskiego. Po powrocie do Polski zaliczył duży progres. Jest motorem napędowym zespołu, często łamie schematy, nie boi się pojedynków jeden na jeden. Ma też ciut lepsze statystyki od Serba: 34 mecze, 2 gole i 7 asyst.
Nie tak dawno zmieniał KS Raszyn na Znicz Pruszków. W ostatnim okienku transferowym biła się o niego Fiorentina z Manchesterem City. Młody obrońca trafił do Włoch, gdzie zrobił prawdziwą furorę. Został wybrany do jedenastki jesieni Primavery. Sam przyznaje, że wiele się nauczył i teraz będzie chciał tą wiedzę przelać na polskie boiska. Łatwo nie będzie, bo o miejsce w składzie musi walczyć ze starymi wyjadaczami.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: 4. miejsce
Gdański klub powoli się staje polskim Arsenalem. Zespół z Trójmiasta nie wyrasta kadrowo ponad Lecha oraz Legię i raczej uzna ich wyższość w tabeli. A ktoś może jeszcze u góry tabeli namieszać.
Kadra
3 pytania do... Adama Chrzanowskiego Fiorentina ma opcje pierwokupu. Liczysz na to, że trafisz tam na stałe? - Jestem zawodnikiem Lechii Gdański i skupiam się na grze dla Lechii. Na ten moment chcę powrócić do zdrowia i pomóc drużynie w rozgrywkach Ekstraklasy. Jakiś cel przed sezonem? - Wchodzę w taki wiek, że muszę grać, żeby się rozwijać. Mam nadzieję, że będzie mi dane wystąpić w przynajmniej dziesięciu meczach w Ekstraklasie. Niestety jeszcze nie rozmawiałem z trenerem Nowakiem na temat swojego miejsca w Lechii. Jak nie dostaniesz szansy jesienią to, co? Wypożyczenie? - Jak najbardziej. Tak jak mówiłem, jestem w takim wieku, że muszę łapać jak najwięcej minut. Jeżeli nie będzie mi dane grać w Lechii, no to będę musiał się rozejrzeć za wypożyczeniem, do I czy II ligi. Muszę się ogrywać.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Legia Warszawa
foto: Marta Kicińska Vadis Odjidja-Ofoe. Vadis Odjidja-Ofoe. Vadis Odjidja-Ofoe. Nieprzypadkowo to wyrażenie pada aż trzy razy. To dla podkreślenia, że w ostatnich miesiącach każdy temat dotyczący Legii sygnowany był jego imieniem i nazwiskiem. Wszystko kręciło się wokół niego. Zostanie czy odejdzie? Zakochał czy odkochał się w Warszawie? Urodził mu się już syn czy jeszcze nie? Grecja czy Rosja? Pytań mnóstwo, a odpowiedzi długo były wymijające. Wreszcie jednak wszystko się wyjaśniło. Belg odszedł do Aten. Trudno będzie o nim kibicom Legii zapomnieć, bo to jeden z najlepszych obcokrajowców, jacy grali kiedykolwiek w Ekstraklasie, ale trzeba będzie pogodzić się z jego stratą. Tylko jak? Legia Warszawa długo wykazywała przedziwną indolencją na rynku transferowym. Dariusz Mioduski szybko wyjaśnił, że klub nie stać na drogie - oczywiście jak na warunki polskie - transfery gotówkowe, więc trzeba było szukać tańszych rozwiązań. Kilku zawodników wróciło z wypożyczeń. Wszyscy wydają się całkiem sensownym i solidnym uzupełnieniem kadry, choć żaden z nich nie jest gwiazdą na skalę Ekstraklasy. Mateusz Szwoch potrafił błysnąć w Arce i powinien stanowić wzmocnienie ławki rezerwowych, Konrad Jałocha zwiększa rywalizację na pozycji bramkarza do niebotycznych rozmiarów (trzech bramkarzy z umiejętnościami na pierwszą „11” właściwie każdego klubu Ekstraklasy), a Jarosław Niezgoda zaliczył udany sezon w Ruchu i jest przewidywany do częstej gry w pierwszym składzie ze względu na deficyt klasycznych „9” w optymalnej formie. Następnie przyszedł czas na normalne transfery. Legia wykorzystała możliwość wykupienia Łukasza Monety, który pokazał, że potrafi grać ambitnie i skutecznie. Był jednym z nielicznych piłkarzy Ruchu, któremu nikt nie zarzucał braku zaangażowania pod koniec sezonu. Wielkie kontrowersje wzbudziło kupno Krzysztofa Mączyńskiego, który deklarował, że nigdy nie zagra w Warszawie. Musiał to odkręcać. To już jednak zawodnik prezentujący wyższy ligowy poziom z dużym doświadczeniem międzynarodowym. Straty po VOO nie zasypie, ale po jego przyjściu jakość w środku pola znacznie wzrosła. I tu koniec z polskimi transferami. W następnych ruchach władze mistrza Polski zatrudniły Hildeberto (więcej piszemy nim tutaj) i reprezentanta Albanii, Armando Sadiku, który jeśli potwierdzi wysoką dyspozycje z ostatnich lat, to z czasem będzie przebijał się do pierwszego składu. Legię stać na mistrzostwo, Puchar Polski i awans do Ligi Mistrzów. Nawet mimo utraty belgijskiego gwiazdora. I nic więcej się dla niej nie liczy.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: YouTube
Trener: Jacek Magiera Idealnie skrojony pod „Wojskowych”. I właściwie tyle wystarczyłoby napisać. Obejmował klub w trudnym momencie i wyciągnął go z głębokiego kryzysu. Jego zespół kilka razy błysnął w Lidze Mistrzów, podejmując walkę z dużo lepszymi rywalami, a następnie odrobił dużą stratę w tabeli i sięgnął po mistrzostwo Polski. Szybko złapał dobry kontakt z podopiecznymi, zjednał sobie szatnię i powoli wprowadza do niej młodych zawodników, z którymi pracował, kiedy kilka lat temu kierował rezerwami Legii. Teraz stoi przed nim kolejne wyzwanie. Awansować z klubem do Ligi Mistrzów i zgarnąć wszystkie trofea w kraju.
Kluczowy piłkarz: Miroslav Radovic
Odkrycie sezonu: Dominik Nagy
Po odejściu z Legii do Chin jego forma systematycznie spadała. Wrócił do Europy, trochę pobiegał, pograł, ale nie przypominał siebie z najlepszych czasów gry z „L” na piersi. Przede wszystkim miał widoczną nadwagę. Kiedy ogłoszono jego powrót do Warszawy, mało kto wierzył, że może jeszcze stanowić ważny punkt drużyny. A stało się zupełnie inaczej. Zaliczył kapitalną jesień. Był liderem drużyny. W Lidze Mistrzów nie odstawał od gwiazd światowego futbolu, a w Ekstraklasie dawał bardzo dużo jakości. Znacznie gorzej było wiosną, kiedy przestał strzelać i asystować z taką częstotliwością, jak miało to miejsce wcześniej. Skończyło się na bilansie 29 występów, 11 goli i 9 asyst w lidze. Bardzo dobrze. Kiedy jest zdrowy, to pełni rolę kapitana zespołu. Lider. To na nim spocznie odpowiedzialność za zastąpienie VOO.
W tym miejscu można było postawić na Sebastiana Szymańskiego i pewnie jeszcze kilku innych młodych legionistów, ale z pełnym przekonaniem umieściliśmy tutaj Węgra, który zaliczył świetną końcówkę sezonu 2016/17. Z ławki awansował do pierwszego składu. Najpierw dawał efektywne zmiany, a potem nie zawodził, grając od pierwszego gwizdku arbitra. Sezon zakończył z bilansem 12 występów i 4 trafień. Solidnie, ale stać go na więcej. Ma sporo do udowodnienia. Drzemie w nim olbrzymie potencjał. Potrafi dryblować, jest szybki, zwinny, dobrze radzi sobie w starciach jeden na jeden. Jeśli będzie grał w pierwszym składzie, przyda się Legii, a a jego wartość będzie systematycznie rosnąć.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: 1-2 miejsce
Liczy się tylko mistrzostwo. Nic poza tym, ale wcale nie będzie o to tak łatwo, jak może się wydawać. Legia straciła największą gwiazdą, pewnie zaliczy słabszy początek sezonu związany z grą w europejskich pucharach, co może skończyć się utratą paru punktów, co nie zawsze da się odrobić w dalszych fazach sezonu. Mimo to stołeczny klub z Łazienkowskiej dysponuje bardzo silnym składem i trudno wyobrazić sobie, że mógłby wypaść poza strefę, z której można walczyć o pierwsze miejsce. Do tego co roku mistrz Polski korzysta z podziału punktów i już w grupie mistrzowskiej dogania prowadzących rywali. W tym sezonie hegemonii „białych koszulek” zagrażać będzie pewnie głównie Lech, choć nie sposób nie odnieść wrażenia, że taki układ powtarza się od lat i zazwyczaj zwycięsko wychodzą z niego ci pierwsi...
Kadra
3 pytania do... Macieja Dąbrowskiego, Łukasza Monety i Jarosława Niezgody Jakie będą cele Legii w sezonie 2017/18? Dąbrowski: Mistrzostwo daje nam możliwość ponownej walki o Ligę Mistrzów i faza grupowa staje się naszym naturalnym celem. Drugi z rzędu awans do elity byłby czymś. Od tego chcemy wyjść, a potem wszystko się może zdarzyć, więc nie będę deklarował konkretnego celu, jeśli chodzi o europejskie puchary. Na lokalnym podwórku zawsze walczymy o wszystko. Musimy zrobić wszystko, żeby obronić mistrzostwo i dołożyć do tego Puchar Polski. Jakie są twoje oczekiwania przy powrocie do Legii? Moneta: Dawałem z siebie wszystko w minionym sezonie w Ruchu Chorzów, a potem na Mistrzostwach Europy U-21, gdzie strzeliłem nawet
twitter.com/dogrywka24
gola i zostało to docenione. Wykupienie mnie przez Legię jest dla mnie olbrzymią nobilitacją, ale nie idę tam przecież w ciemno. Znam swoje cele i możliwości. Z trenerem Magierą miałem okazję współpracować już dużo wcześniej w juniorskich drużynach, więc dokładnie wiem, czego ode mnie oczekuje. Po odejściu Nemanji Nikolicia i Aleksandra Prijovicia, Legia miała problem z napastnikami. Myślisz, że uda ci się strzelić więcej goli niż Daniel Chima-Chukwu i Tomas Necid? Niezgoda: Oni strzelili chyba razem tylko jedną, więc mam nadzieję, że trafię do bramki rywali trochę więcej niż oni, bo jedna bramka to trochę mało. Zobaczymy, co się wydarzy. Najważniejsze, żeby zdrowie dopisało, a na pewno szanse będę dostawał i mam nadzieję, że pokaże się z dobrej strony.
Dogrywka24.pl
Piast Gliwice
foto: Marcin Willner / Piast Gliwice.
Niepamięć. To tam najchętniej posłaliby poczynania z minionej kampanii wszyscy sympatycy Piasta . Zespół przeżywał ciężkie chwile, gra nie wyglądała dobrze, a na dodatek doszły zawirowania z trenerem Radoslavem Latalem. To co było siłą, gdy zespół zdobywał wicemistrzostwo, stało się problemem. Czeski szkoleniowiec odszedł po kilku kolejkach, by następnie wrócić i zostać zwolnionym. W jego miejsce przybył Dariusz Wdowczyk i przyczynił się do utrzymania zespołu w elicie. Teraz Wdowczyk rozpoczyna z czystą kartą. Zespół pod jego wodzą odbył przygotowania przedsezonowe, podczas których mierzył się chociażby z Fulham FC (Piast Gliwice przegrał 0:1). Wszyscy związani z klubem z pewnością liczą na awans do grupy mistrzowskiej, a po cichu na coś więcej. Pomóc ma w tym między innymi Konstantin Vasilijev, który po świetnym okresie spędzonym w Białymstoku powraca do Gliwic. Klasę tego zawodnika znamy wszyscy i z pewnością nieraz zachwycimy się jego grą.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: wislakrakow.com
Trener: Dariusz Wdowczyk Trzeba przyznać, że trener Wdowczyk mozolnie odbudowuje swoją pozycję na polskiej scenie trenerskiej. Poukładał Piasta wedle swojego pomysłu i odszedł z preferowanego przez trenera Latala systemu gry, z trójką środkowych obrońców. Prowadzone przez niego zespoły zwykle są niewygodnym przeciwnikiem. Dopiero teraz Piast Gliwice będzie jego w pełni autorskim projektem.
Kluczowy piłkarz: Gerard Badia
Odkrycie sezonu: Karol Angielski
Sympatyczny Hiszpan ciągnął drużynę w poprzednim sezonie, gdy tej ewidentnie nie szło. Uzbierał w sumie 9 goli oraz 5 asyst. Z czego 1/3 zdobyczy bramkowej ustrzelił w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. W ostatniej kolejce zagrał nawet z opaską kapitana, a kilka dni temu został ogłoszony stałym kapitanem. Badia w formie robi różnice i jest dla Piasta bezcenny, ciekawe jak będzie wyglądała na murawie jego współpraca z Vasilijevem.
Długo się nad tym zastanawialiśmy, ale ostatecznie wybór pada na młodego napastnika. Dlaczego Karol Angielski? To uzasadnione. Zawodnik świetnie pokazał się w Nice 1. lidze. Grając w przeciętnej Olimpii Grudziądz walczył o koronę króla strzelców, zdobywając ostatecznie 14 bramek. W skutecznej batalii o ten tytuł przeszkodziła mu kontuzja, która przedwcześnie zakończyła sezon. Uzdolniony snajper może wykorzystać swoją szansę o ile ją otrzyma. W Piaście przydałby się bramkostrzelny napastnik, który odciążyłby z tego obowiązku swoich partnerów z pomocy. Po cichu liczę, że takim kimś okaże się 21-letni Polak.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Grupa mistrzowska
Piast ma aspiracje by co najmniej zbliżyć się do sukcesu sprzed 2 lat. Trudno, aby podobne „rezultatos historicos” miało miejsce, aczkolwiek sam awans do górnek ósemki jest jak najbardziej w zasięgu.
Kadra
3 pytania do... Konstantina Vassiljeva Dlaczego opuściłeś Jagiellonię dla Piasta? - Najważniejsza była dla mnie stabilizacja. Piast zaoferował mi 3-letni kontrakt, znam miejsce, lokalny klimat, grałem tutaj dwa lata temu i czuję się tutaj dobrze. Wydaje mi się, że powstaje tu ciekawa drużyna, z którą mogę jeszcze sporo osiągnąć. Perspektywa gry w europejskich pucharach nie kusiła? - To tylko eliminacje, z których bardzo trudno dostać się do właściwych rozgrywek Ligi Europy. Nie mam na to specjalnego parcia. Przypomnę, że Jagiellonia, kiedy brała udział w kwalifikacjach dwa lata temu odpadła bardzo szybko, więc nie jest powiedziane, że tym razem byłoby inaczej, choć oczywiście życzę chłopakom wszystkiego dobrego. Masz ambicję, żeby z Piastem również zająć miejsce w tabeli Ekstraklasy, które premiowałoby was do gry w pucharach? -Spokojnie, to nie jest dla nas najważniejsze. W pierwszej części sezonu musimy zrobić wszystko, żeby wejść do pierwszej „8”. To nasz nadrzędny cel, a potem dopiero będziemy zastanawiać się, co dalej.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Pogoń Szczecin
foto: pogonsportnet.pl
W poprzednim sezonie Kazimierz Moskal poprowadził „Portowców” do górnej ósemki, jednak z powodów osobistych musiał zrezygnować z roli trenera. Teraz władzę Pogonii będą chciały, aby Maciej Skorża polepszył wynik z zeszłego sezonu i powalczył o awans do europejskich pucharów, pomóc mu w tym może były bramkarz Wisły Kraków, Łukasz Załuska i 17-letni stoper, Sebastian Walukiewicz. Dotychczasowy golkiper „Białej Gwiazdy” przeszedł do Pogonii po wygaśnięciu kontraktu, na zasadzie wolnego transferu. Natomiast nowy obrońca dołączył do drużyny ze Szczecina z rezerw Legii Warszawa, jest on przy okazji kapitanem juniorskiej kadry U-17. Dodatkowe fundusze na transfery Pogoń zyskała dzięki przedłużeniu umowy sponsorskiej z Grupą Azoty – Zakłady Chemiczne Police. Kontrakt ma obowiązywać przez dwa lata i gwarantować dodatkowe fundusze w przypadku Mistrzostwa Polski i miejsca zapewniającego grę w europejskich pucharach.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: mediafight.wordpress.pl
Trener: Maciej Skorża Radomski trener przejmuje „Portowców” po Kazimierzu Moskalu, który ogłosił, że nie przedłuży kontraktu z Pogonią. Maciej Skorża wraca do ekstraklasy po ponad półtorej roku, ostatnim klubem, na którego ławce trenerskiej zasiadał był Lech Poznań na początku sezonu 15/16. Nowy szkoleniowiec szczecińskiej drużyny uchodzi za jednego z najlepszych polskich trenerów, co może świadczyć o planowaniu przez władzę Pogonii walkę o górne lokaty, gwarantujące walkę o europejskie puchary.
Kluczowy piłkarz: Adam Gyurcso
Odkrycie sezonu: Łukasz Załuska
Węgierski lewoskrzydłowy w minionym roku prowadził grę „Portowców”, w tej kampanii jego zadanie będzie podobne. W sezonie 16/17, w rozgrywkach ekstraklasy zdobył 5 bramek i zaliczył 10 asyst, ten wynik dał mu 12 miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej ekstraklasy, wyprzedzając najlepszego strzelca swojego klubu, Adama Frączczaka.
Nowy bramkarz szczecińskiej Pogonii, w zeszłym sezonie bronił bramki Wisły Kraków. W drużynie Kiko Ramireza, na boiskach ekstraklasy wystąpił 28 razy i zaliczył 6 meczów bez straconego gola, te liczby nie oddają ile znaczył on dla krakowian, niejednokrotnie popisał się on kluczowymi interwencjami, które ratowały Wiślaków od straty bramki. Powodem nie przedłużenia kontraktu z „Białą Gwiazdą” był kontrakt piłkarza, który chciał dwuletni kontrakt a zarząd Wisły proponował mu jedynie na jeden sezon, wtedy zgłosiła się Pogoń, która zaproponowała bramkarzowi kontrakt na 2 sezony.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Walka o TOP4
Pogoń wiosną trzeci raz grała w górnej ósemce, ale dalej jest w niej tylko dostarczycielem punktów. Jednak z bardziej renomowanym trenerem na ławce i bez szczególnych ubytków kadrowych może w tym roku w końcu zaskoczyć. Choć jeden głośny transfer by nie zaszkodził, „Duma Pomorza” ma dość solidną kadrę na tle pozostałych ligowych rywali.
Kadra
3 pytania do... Ediego Andradiny W co tak naprawdę celuje teraz Pogoń z Maciejem Skorżą na ławce? - Przyjechał do nas bardzo znany trener, który odniósł już dużo sukcesów na krajowym podwórku. Wiadomo, że każdy szkoleniowiec potrzebuje czasu, by pokazać swój plan na drużynę i taktykę. Jednak wydaje mi się, że piłkarzom Pogoni idzie coraz lepiej. Gra wygląda powoli tak, jak wyobrażał sobie to trener. Kogo by Pan wskazał z zespołu jako potencjalne odkrycie sezonu? - Ciężko powiedzieć. Mamy tutaj kilku piłkarzy, którzy mogą wejść na odpowiedni poziom. Ale piłka jest taka, że trudno tutaj więcej przewidzieć. Nie chciałbym typować takich rzeczy, bo każdy z graczy daje z siebie teraz sto procent na treningu. Czy natrafiliście na jakieś przeszkody podczas przygotowań do sezonu? - Właśnie nie. Mieliśmy super warunki do treningów i jesteśmy optymalnie przygotowani do rozgrywek Ekstraklasy.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Sandecja
foto: sadeczanin.info Sandecja to zespół, który wiosną sprawił sporą niespodziankę. Z drużyny, który od jakiegoś czasu stanowiła jedynie tło pierwszoligowych rozgrywek, teraz za sprawą świetnej postawy na boisku znalazła się na ustach całej piłkarskiej Polski. Nic dziwnego, za podopiecznymi Radosława Mroczkowskiego wspaniała wiosna. Swoją grą po prostu zasłużyli, żeby znaleźć się w tym miejscu. Czas radości i fetowania już się skończył. Teraz czas się wziąć do pracy. Włodarze Sandecji doskonale zdają sobie z tego sprawę, więc po raz pierwszy w historii klubu zorganizowali dla swoich piłkarzy obóz przygotowawczy. I tak nowosądeczanie spędzili ponad tydzień czasu w Gniewinie, gdzie oprócz ciężkich treningów, mieli okazję zmierzyć się także w kilku sparingowych spotkaniach ze znajdującymi się tam rywalami. I trzeba przyznać wyglądali w nich naprawdę dobrze. Zwycięstwo z Arką Gdynia, minimalna porażka z Lechią Gdańsk – to pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Tak naprawdę bardzo ciężko powiedzieć jaką drużyną jest Sandecja i o co będzie ona walczyć w najbliższym sezonie. Eksperci wskazują, że może być to utrzymanie, lecz polskie rozgrywki potrafią być nieprzewidywalne, a postawa nowosądeczan okryta jest sporą tajemnicą. Ekstraklasa – cokolwiek by o niej nie mówić – stanowi nieco wyższy poziom niż 1. liga, w której występowali do tej pory. Dla większości z podopiecznych Radosława Mroczkowskiego gra na tym poziomie rozgrywek nie będzie jednak nowością. W jej szeregach bardzo doświadczeni zawodnicy – między innymi Grzegorz Baran, Maciej Korzym, Wojciech Trochim, Tomasz Brzyski oraz Mateusz Cetnarski. To oni będą stanowić podporę tego zespołu i pomogą wprowadzić debiutujących Filipa Piszczka, Adriana Danka, Michała Szeligę czy innych młodych zawodników, którzy jak dotąd Ekstraklasę oglądali jedynie z daleka. Sandecja będzie stanowiła więc poniekąd szaloną fuzję młodości z doświadczeniem. Jak zagra to w praktyce? Początek z pewnością nie będzie łatwy. Nowosądeczanie rozpoczynają od bardzo ciężkich spotkań. W pierwszych trzech meczach zmierzą się z trzecim zespołem ubiegłego sezonu, zdobywcą Superpucharu oraz mistrzem Polski. Trzy bądź co bądź duże firmy, które potrafią zwyciężać. Jest więc czego się bać. Te starcia sporo powiedzą na temat obecnej formy Sandecji. Ale z pewnością nie wszystko, bowiem historia nie raz pokazała, że początek sezonu nie świadczy jeszcze o tym jak dane rozgrywki się zakończą. Na niekorzyść beniaminka zadziałać może fakt, że na razie swoje domowe spotkania rozgrywać będą na stadionie Bruk-Bet Termaliki. Z powodu remontu własnego obiektu, ich kibice na ligowe boje muszą jeździć do oddalonej o około 80 kilometrów Niecieczy. Nie powinno to nikogo jednak zniechęcić. Fani na ten historyczny awans czekali od dawna i teraz zrobią wiele, by wesprzeć swoich podopiecznych w tych ciężkich miesiącach. Drużynie pomóc nie będzie mógł Maciej Małkowski. Uraz uniemożliwił mu powrót do treningów. To największa obok Kamila Słabego, który zagra w zespole Słoników, strata w zespole Sandecji. Przed startem rozgrywek do zespołu dołączyło natomiast kilku doświadczonych i uznanych już piłkarzy. Obiecująco wyglądają transfery Mateusza Cetnarskiego oraz Tomasza Brzyskiego, fajnie zapowiada perspektywa odbudowania się tutaj także Jonatana Strausa. W sparingowych spotkaniach efektownie i co ważniejsze efektywnie prezentował się Aleksandar Kolev. Największą tajemnicę stanowi natomiast ściągnięty z Ethnikos Achnas bułgarski obrońca Plamen Krachunov. Jak poradzą sobie w Ekstraklasie?
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: sadeczanin.info
Trener: Radosław Mroczkowski Trener Mroczkowski po ponad czterech latach powraca na areny Ekstraklasy. W tym czasie w najlepszych polskich rozgrywkach zmieniło się sporo, lecz wydaje się, że główny atut 49-letniego szkoleniowca wciąż pozostaje w cenie. Zarówno podczas pracy w roli selekcjonera reprezentacji Polski do lat 23 jak i trenera łódzkiego Widzewa dał się poznać jako człowiek doskonale wprowadzający młodzież oraz potrafiący poprowadzić debiutantów. A to może okazać się w Sandecji kluczowe. Oprócz doświadczonych Macieja Korzyma, Mateusza Cetnarskiego czy Wojciecha Trochima, w swoich szeregach Radosław Mroczkowski ma również zawodników, którzy dopiero będą stawiać swoje pierwsze kroki w Ekstraklasie. I wydaje się być właściwą osobą, by im w tym pomóc. To już jego trzeci sezon w Sandecji, z niektórymi piłkarzami (np. Bartłomiejem Kasprzakiem) zna się od lat. Doprowadził ich do największego sukcesu w historii klubu. Czy w ciągu najbliższych miesięcy uda mu się ponownie wznieść swoich zawodników na wyżyny? Raz już tego dokonał – to pod jego wodzą łódzki Widzew po raz ostatni siedział w fotelu lidera. To w przypadku zespołu z Nowego Sącza wydaje się mało prawdopodobne. Kto jednak wie na co stać byłego asystenta Leo Benhakkera?
Kluczowy piłkarz: Mateusz Cetnarski
Odkrycie sezonu: Adrian Danek
W Sandecji nie brakuje zawodników, którzy na swoje nazwisko zdołali już zapracować. Jest tutaj Tomasz Brzyski, Maciej Korzym czy Maciej Małkowski. To jednak Mateusz Cetnarski wydaje się być tym, który ma poprowadzić Sandecję do zwycięstw w Ekstraklasie. Jego kariera zataczała już przeróżne meandry. Wielki talent Śląska Wrocław, spadek z Widzewem Łódź, wspaniały sezon w Cracovii oraz nieco słabsze ostatnie miesiące, podczas których więcej czasu spędzał na ławce rezerwowych, do końca martwiąc się o utrzymanie Pasów. Zwycięzca Turbokozaka do Sandecji przychodzi jednak jako gwiazda i ze swoim doświadczeniem oraz charakterem ma wszystko, aby ten ciężar unieść. Prawie 220 spotkań w Ekstraklasie, 33 gole, 38 asyst to już spory jak na 29-latka dorobek. Do tego kilka meczów rozegranych w ramach europejskich rozgrywek. Transfer do Nowego Sącza może wydawać się krokiem w tył, ale tak naprawdę jest możliwością zrobienia kilku w przód, by już niedługo powrócić do grona najlepszych zawodników w lidze.
Łatka syna prezesa wbrew pozorom nie jest łatwa do odklejenia. A Adrianowi Dankowi niewielu ją przypisuje. Na swoją silną pozycję w zespole na zapleczu Ekstraklasy zapracował sobie sam. W Sandecji spędził praktycznie całe swoje dotychczasowe życie, więc dla niego ten awans smakuje wyjątkowo. Bardzo związany z zespołem, na boisku z pewnością da z siebie wszystko. A jeżeli nie zabraknie mu motywacji, to ma szansę rozbłysnąć na arenach najlepszych polskich rozgrywek. Nie było mu dane w nich jak na razie występować. Na swoim koncie ma 68 meczów na ich zapleczu, przy czym z każdym sezonie spędzał na murawie coraz więcej czasu. Czy i w tym roku tendencja będzie wzrostowa? W sparingach spisywał się dobrze, zdobywając bramki między innymi z Arką Gdynia. Jak długo będzie czekał na debiutanckiego gola w Ekstraklasie?
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Utrzymanie
Awans Sandecji mógł być dla wielu zaskoczeniem. Nic dziwnego – klub z około 85 tysięcznego miasta bez jakiejkolwiek przeszłości w Ekstraklasie. Trzeba jednak pamiętać, że to solidna firma, drużyna która bardzo poważnie podchodzi do swoich zadań. I przede wszystkim bardzo rodzinny zespół – wielu z zawodników występuje w Nowym Sączu od lat, zżyło się z tym miejscem. W drużynie panuje fantastyczna atmosfera, która może pomóc im w tych najtrudniejszych chwilach. Na pewno nie będzie łatwo, lecz wszystko w ich nogach. A tych z pewnością podopieczni Radosława Mroczkowskiego odstawiać nie będą. Stanowią pewną niespodziankę, szaloną fuzję doświadczenia z młodością. O tym na co ich stać sporo powiedzą pierwsze trzy – wyjątkowo wymagające mecze. Wydaje mi się jednak, że choć górna ósemka wydaje się wątpliwa, to o utrzymanie nie będą musieli się martwić.
Kadra
3 pytania do... Jonatasa Strausa Zarówno eksperci jak i kibice typują Sandecję jako jeden z zespołów, które do końca będą walczyć o utrzymanie. Jak ty to widzisz? - Przewidywania przewidywaniami, ale później boisko wszystko zweryfikuje. Jeszcze rok temu nikt nie przewidywał, że Jagiellonia będzie wicemistrzem Polski. Ja widzę dużą jakość w naszym zespole. Jeżeli tylko wytrzymamy łatkę beniaminka, wąskiej kadry czy małego budżetu, to myślę, że sobie poradzimy. Musimy tylko cierpliwie pracować, walczyć o każdy centymetr boiska. Naszym pierwszym celem jest oczywiście utrzymanie, ale myślę że jeżeli dołożymy do tego to, czego wymaga od nas na treningach trener Mroczkowski to możemy pokusić się nawet o walkę o pierwszą ósemkę. Mówi się, że na drodze ku sukcesowi Sandecji może stać wąska kadra. Zgadzasz się z tym? - Na razie nie ma nas wielu, ale przecież liga się jeszcze nie zaczęła. Mam nadzieję, że w tym okienku jeszcze ktoś do klubu dojdzie. Uważam, że rywalizacja w zespole jest bardzo potrzebna. Przed nami cały sezon, a co za tym idzie, za moment pojawią kartki,
twitter.com/dogrywka24
kontuzje, drobne urazy. To wszystko sprawi, że niektórzy zawodnicy automatycznie zaczną nam wypadać. Taka już jest piłka i po to w zespołach jest więcej niż tych 18 zawodników. Z drugiej strony wiadomo też, że Sandecja to nie jest Legia Warszawa, Lech Poznań czy Lechia Gdańsk, które mają bardzo szerokie kadry ze wszystkimi zawodnikami na równym poziomie. My jesteśmy klubem troszeczkę biedniejszym, ale chcemy pokazać, że pieniądze nie grają. W ubiegłym sezonie Sandecja straciła zaledwie 29 goli, co świadczy o mocnej linii defensywy. Nie boisz się konkurencji na swojej pozycji? - Przecież nie wiadomo czy zacznę sezon od razu w pierwszym składzie. Na pewno zrobię wszystko, aby tak się stało. Podnoszę rękawicę i będę o to walczył podczas każdego kolejnego treningu. Mam nadzieję że wszystko jest w „moich nogach”. Czy mam szanse? Po pierwsze – linia obrony była mocna, natomiast myślę, że nie ma ludzi nie do zastąpienia. Po drugie uważam, że 1 liga trochę się od tej ekstraklasy różni. Tutaj już są poszczególni gracze czy to na skrzydłach czy to w ataku, którzy robią tę różnicę. Widzę jednak, że my będziemy tę różnicę niwelować, bo drużyna jest bardzo dobrze zorganizowana w obronie. Po tym co widzę na treningach, myślę że podołamy w Ekstraklasie. Jestem pozytywnie nastawiony.
Dogrywka24.pl
Śląsk Wrocław
foto: Wojciech Szymański Przerwa między sezonami zawsze wiąże się ze swoistą ewolucją składu. Jedni odchodzą, inni przychodzą i nie ma w tym nic dziwnego. Zmieniają się szkoleniowcy, czasem nawet prezesi, a prawie zawsze meczowe stroje. Rzadko jednak dochodzi do zmian na prawie wszystkich tych polach i to w takiej ilości jak w Śląsku. Tutaj przez te kilka tygodni od zakończenia ubiegłego sezonu doszło do prawdziwej rewolucji. Ci, którzy w pierwszej kolejce zdecydowali się obejrzeć wyjazdowy mecz wrocławian z Arką, mogli przecierać oczy ze zdumienia. Zespół, który stanął do boju ze zdobywcą Superpucharu Polski w niewielu aspektach przypominał ten grający jeszcze kilka tygodni temu w Płocku (Śląsk wygrał tamto spotkanie 3-0 po golach Mario Engelsa oraz Kamila Bilińskiego). I nie chodzi tutaj jedynie o zmianę trykotów. W składzie zespołu Jana Urbana w ciągu tych kilku tygodni pojawiło się aż dziewięciu nowych zawodników. A co za tym idzie, sporo piłkarzy pożegnało się także z drużyną z Dolnego Śląska. Właściwie niezmieniony pozostał jedynie sztab szkoleniowy. Jak poradzi sobie z nowymi podopiecznymi? O tym powiedzą dopiero kolejne miesiące. Na ten moment ciężko przewidzieć, jak jedenastu nowych, nieznanych sobie graczy wraz z kilkoma, którzy we Wrocławiu są od dawna, poradzi sobie w walce ramię w ramię. Każdy z nich oddzielnie wydaje się być wzmocnieniem, lecz jak poradzą sobie razem? W zgraniu miał pomóc im trwający prawie dwa tygodnie obóz przygotowawczy pod mazowieckim Sochocinem, w czasie trwania którego wrocławianie zmierzyli się w sparingowych starciach między innymi z Rakowem Częstochowa czy Wisłą Płock. Mówi się, że wyniki towarzyskich spotkań nie mają większego znaczenia, ale te podopiecznych Jana Urbana pozwalają optymistycznie patrzeć w przyszłość. Prawdziwym sprawdzianem będą jednak dopiero ekstraklasowe starcia. Pierwsze tygodnie ligowych bojów nie zapowiadają się dla Śląska wybitnie wymagająco. Oprócz spotkania z Lechią Gdańsk, wrocławian czekają raczej mecze z zespołami z dolnej części ubiegłorocznej tabeli. Będzie więc czas na zapoznanie się z nową drużyną oraz jej właścicielami. Bo ci wciąż nie są jeszcze znani. Podczas gdy skład powoli się krystalizuje, na szczycie wciąż trwają negocjacje. Informacje o tym kto ostatecznie będzie decydował o losach wrocławian powinny zostać podane już na dniach. Czy będzie mógł cieszyć się ze zwycięstwa swego zespołu już w niedzielę? Na to pracować będą powracający na łono Ekstraklasy z zagranicznych wojaży Igors Tarasovs, Jakub Kosecki czy Robert Pich, ale w wyjściowym składzie można spodziewać się także Jakuba Wrąbla. Wybrany na bramkarza całych czerwcowych mistrzostw Europy do lat 21 golkiper ubiegły sezon przebywał na wypożyczeniu w Olimpii Grudziądz. Tam okazał się kluczowym piłkarzem i teraz pojawia się we Wrocławiu, by również tutaj grać pierwsze skrzypce.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: naszglospoznanski.pl / RoGo
Trener: Jan Urban Po tym jak w ubiegłym sezonie nie wszystko układało się po jego myśli, wielu oczekiwało jego zwolnienia. To jednak nie nadeszło. Po tym jak doświadczony szkoleniowiec utrzymał wrocławian w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej, również w kolejnych miesiącach zdecydowano się na niego postawić. Zmieniono mu jedynie skład. Czy poradzi sobie z tak dużą liczbą nowych zawodników? W swej trenerskiej karierze cało wychodził już w wielu sytuacji, teraz zdobywca mistrzostwa Polski, dwukrotny zwycięzca Pucharu oraz Superpucharu chciałby powrócić na szczyt. Czy zdoła to zrobić?
Kluczowy piłkarz: Piotr Celeban Jeden z tych zawodników, którzy ostali się po poprzednim sezonie. Już w zakończonych przed kilkoma tygodniami rozgrywkach stanowił trzon wrocławskiego zespołu i nic nie wskazuje, jakoby miało się to zmienić. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy nie ominął nawet jednego ligowego starcia Śląska, pełniąc rolę kapitana drużyny. Ostoja defensywy, która może pochwalić się już 270 meczami na arenach Ekstraklasy. Jeden z niewielu zawodników pamiętających jeszcze mistrzostwo zdobyte przez wrocławian w sezonie 2011/2012, z pewnością zrobiłby wszystko aby powtórzyć tamten sukces. Ambicje stopera z pewnością sięgają wysoko, ale to może okazać się jednak nieco zbyt trudnym.
Dogrywka24.pl
Odkrycie sezonu: Oktawian Skrzecz Patrząc na obecny skład wrocławian, wybór odkrycia nie jest najłatwiejszym zadaniem. głównie z uwagi na fakt, że większość zawodników została już odkryta. Lwia część transferów do klubu to doświadczeni i docenieni na polskich boiskach zawodnicy. I tutaj pojawia się młody Oktawian Skrzecz, reprezentant Polski do lat 19, który dopiero czeka na swój debiut na boiskach Lotto Ekstraklasy. Mimo, że na karku ma dopiero 20 wiosen, jego CV wygląda bardzo dobrze. Wychowanek Lechii Gdańsk ostatnie cztery lata spędził bowiem w młodzieżowych drużynach Schalke 04 Gelsenkirchen. Tam szlifował swoje piłkarskie umiejętności oraz zdobył mistrzostwo Niemiec. Teraz jest gotowym, by spróbować sił również w dorosłym futbolu. W Śląsku miejsca czy to w wyjściowym składzie czy meczowej osiemnastce za darmo nie otrzyma. Jeżeli jednak sobie na nią zapracuje, ma wszystko, aby zabłysnąć na boiskach rodzimych rozgrywek.
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Środek tabeli
Śląsk ma w tym sezonie naprawdę mocną pakę. Zawodników, którzy w swej karierze sięgali już po najwyższe krajowe trofea. Przy obecnej formie Legii Warszawa, Lecha Poznań czy Jagiellonii Białystok może okazać się to jednak zbyt mało, aby zawalczyć o podium. Wrocławianie, w przeciwieństwie do poprzedniego roku, teraz mogą powrócić jednak do górnej ósemki. I jeżeli solidnie przepracują jesień, jest to scenariusz jak najbardziej możliwy.
Kadra
3 pytania do... Krzysztofa Świercza, byłego rzecznika prasowego Śląska Wrocław Na co stać Śląsk? - Na miejsca 4–6. Przy odrobinie szczęścia na europejskie puchary. Który transfer może okazać się najlepszy i jak w ogóle można ocenić politykę transferową klubu? - Moim zdaniem strzałem w dziesiątkę może okazać się powrót do polskiej ekstraklasy Jakuba Koseckiego. Śląsk wymienił prawie połowę zespołu. To bardzo dużo, ale ostatnie dwa sezony były słabe, więc trudno się dziwić. Wrocławianie postawili na
twitter.com/dogrywka24
doświadczonych piłkarzy, którzy z niejednego pieca już chleb jedli i jeśli się zgrają, to mogą być rewelacją ligi. Po raz pierwszy od kilku sezonów Śląsk kupił piłkarza. Mam na myśli Marcina Robaka, za którego zapłaci ok. 300 tys. zł. Kto może być odkryciem w trwającym sezonie? - Jakub Wrąbel. Fala krytyki spadła na niego po młodzieżowych mistrzostwach Europy i będzie chciał udowodnić, że niesłusznie. To bardzo dobry bramkarz, ale musi być bardziej przekonany do swoich umiejętności (szczególnie gry na przedpolu).
Dogrywka24.pl
Wisła Kraków
foto: Krzysztof Pulak
Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji w Krakowie. Kolonia z półwyspu Iberyjskiego przybiera jednak na sile i „Biała Gwiazda” z nowymi nadziejami, ale też obawami wchodzi w nowy sezon. Niezaprzeczalnie wydarzeniem lata przy Reymonta było odejście Krzysztofa Mączyńskiego do Legii. Cała otoczka powodowała, że serial „Mąka w Warszawie” ciągnął się w nieskończoność, a niespójne wypowiedzi piłkarza jeszcze dolewały oliwy do ognia. Ostatecznie Wisła w nadchodzących rozgrywkach musi sobie poradzić bez pomocnika reprezentacji Polski. Dobrą wiadomością dla fanów z grodu Kraka jest natomiast pozostanie w zespole Petara Brleka, którego „Biała Gwiazda” na razie nie zdecydowała się sprzedać. Mimo nieudanej rundy finałowej Kiko Ramirez zdał egzamin na trenera zespołu. Wiosną Wisła wspięła się kilka pozycji w tabeli, a ściągnięci Ivan Gonzalez i Pol Llonch znacząco pomogli jej w awansie do górnej ósemki. Biorąc pod uwagę siedem porażek w óśmiu pierwszych meczach minionego sezonu, Wisła wyszła z problemów, nie tylko sportowych, obronną ręką. Choć wspinaczka na szczyt, gdzie „Wiślacy” byli na początku XXI wieku, może potrwać naprawdę długo. Zarząd klubu ma do rozwiązania jeszcze niemało problemów finansowych, ale wydaje się, że najgorsza burza już za nami. Jedną z kwestii, która niepokoi sympatyków „Białej Gwiazdy”, jest ustawienie drużyny. Hiszpański szkoleniowiec próbuje tej samej formacji, co jego poprzednik, Dariusz Wdowczyk. Rok temu eksperyment z wystawianiem trójki stoperów nie zakończył się dobrze, może przy trochę innych wykonawcach ten system gry zafunkcjonuje lepiej.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: Krzysztof Pulak
Trener: Kiko Ramirez Jedno z trenerskich odkryć minionych miesięcy. Ściągnięty z IV ligi hiszpańskiej okazał się odpowiednim fachowcem do wyprowadzenia Wisły na prostą. Piłkarze krakowskiego klubu chwalą sobie dużą ilość treningów z piłkami, a sam Hiszpan duży nacisk kładzie na kwestie taktyczne i umiejętne rozporządzanie „futbolówką”. Za boiskiem pogodny, ale potrafi być też stanowczy. Szybko dogadał się z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego.
Kluczowy piłkarz: Petar Brlek
Odkrycie sezonu: Kamil Wojtkowski
Po niemrawym pierwszym pół roku Chorwat odblokował się na dobre. Nie boi się bać odpowiedzialnośći za drużynę, ma dobry przegląd pola i mocny strzał z dystansu, co udowodnił m.in. w Derbach Krakowa. Zyskał młodego ucznia w postaci rodaka Tibora Halilovicia, kuzyna byłego młodego piłkarza Barcelony. Jeśli „Pero” powtórzy udany indywidualnie sezon, to za rok możemy się spodziewać jego transferu za sporą sumę pieniędzy.
Nieczęsto Wisła Kraków sięga po młodych polskich zawodników, ale tym razem wyprzedziła połowę klubów Ekstraklasy i zakontraktowała piłkarza prosto ze szkółki RB Lipsk. W ubiegłych rozgrywkach Bundesligi Wojtkowski dwukrotnie usiadł na ławce rezerwowych, samo odejście z drużyny wicemistrza Niemiec było spowodowane zlikwidowaniem zespołu U-23. Działacze klubu sponsorowanego przez koncern „Red Bull” zastrzegli sobie jednak odpowiedni procent od przyszłego transferu byłego gracza Pogoni Szczecin.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: Miejsce w „8”
Klub jest na fali wznoszącej, ale kadrowo Wiśle dużo brakuje do m.in. Legii i Lecha. Gdy zaistnieją sprzyjające okoliczności, „Biała Gwiazda” powalczy o awans do europejskich pucharów. Wiele zależy od początku sezonu, ale tym razem raczej po ośmiu meczach Wisła nie będzie kandydatem do spadku.
Kadra
2 pytania do... Rafała Pietrzaka Jak się czujesz po powrocie po tak długiej przerwie? - Na pewno cały czas czuję tę różnicę pomiędzy prawą a lewą nogą, ale tak już będzie chyba w mojej głowie cały czas. Teraz liczy się tylko to, że znowu wyszedłem na boisko, bo po siedmiu miesiącach ciągłej rehabilitacji i siedzenia w siłowni fajnie jest znów zagrać z kolegami. Cieszę się, że ten dzień nadszedł. Jak się zapatrujesz na taktykę z pięcioma defensorami? - Drużyna wyszła w nowym ustawieniu na murawie w pierwszej połowie sparingu z Puszczą, gdy lewym obrońcą był jeszcze Maciej Sadlok. Gdy ja go zmieniłem, ponownie graliśmy czwórką z tyłu. Staramy się ćwiczyć różne warianty, by zaskoczyć tym naszych rywali w lidze. Zobaczymy jak wyjdzie. Okres przygotowawczy był intensywny? - Cały czas ciężko trenujemy. Trener z pewnością wie, co robi. Gdy będzie musiał nam odpuścić, to to zrobi. Najważniejsze, żeby złapać świeżość przed rozgrywkami w lidze.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Wisła Płock
foto: Wisła Płock
Latem w drużynie Wisły Płock doszło do sporych zawirowań. Nawet nie tyle kadrowych, co po prostu w szeregach sztabu szkoleniowego. Z klubem po pięciu latach pożegnał się bowiem Marcin Kaczmarek, który rozwiązał kontrakt z ekipą Nafciarzy za porozumieniem stron. W kuluarach nieoficjalnie mówi się, że sporą cegiełkę do zwolnienia byłego trenera ekipy z Płocka dołożył Dominik Furman. Zawodnik, który w przeszłości miał okazję występować m.in. we francuskiej Tuluzie miał skrytykować 43-letniego szkoleniowca za zbyt słabe treningi. W oficjalnym komunikacie wydanym przez Wisłę Płock mogliśmy przeczytać, że Kaczmarek rozstał się z drużyną Nafciarzy za porozumieniem stron. Trener jednak najprawdopodobniej uniósł się honorem, bowiem nie mógł doczekać się jasnej deklaracji zarządu i stanięcia po jego stronie w konflikcie z Furmanem. Następcą Kaczmarka w Płocku został Jerzy Brzęczek, który ostatnie dwa sezony spędził za sterami GKS-u Katowice. Były szkoleniowiec m.in. Lechii Gdańsk będzie miał do dyspozycji kilku zawodników, którzy zasilili kadrę Nafciarzy podczas letniego okienka transferowego. W niebiesko-białych strojach w najbliższym sezonie zobaczymy bowiem Kamila Bilińskiego, Adama Dźwigałę, czy też młodych Igora Łasickiego i Damiana Rasaka. Ciekawić zwłaszcza może dyspozycja Łasickiego, który kilka ostatnich lat spędził w drużynie Napoli, jednak bez większych sukcesów. Klub opuścili m.in Tomislav Bozić, Siergiej Kriwiec, czy też Dimityr Ilijew, ale brak tych zawodników nie powinien mieć wpływu na dyspozycję drużyny prowadzonej przez Jerzego Brzęczka.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: igol.pl
Trener: Jerzy Brzęczek Dla wujka Jakuba Błaszczykowskiego jest to bardzo ważny egzamin. Brzęczek próbował już swoich sił w Ekstraklasie jako szkoleniowiec Lechii Gdańsk, jednak jego wyniki nie zachwycały. Na zapleczu przez ostatnie dwa lata nie zdołał wywalczyć awansu z GKS-em Katowice. Praca w Płocku pokaże na jakim etapie kariery trenerskiej się znajduje. Bardzo ważna próba dla byłego reprezentanta Polski.
Kluczowy piłkarz: Dominik Furman
Odkrycie sezonu: Damian Rasak
Przewidywane miejsce: Grupa spadkowa
Mimo jego kontrowersyjnej wypowiedzi podczas jednego z obozów na temat metod treningowych Marcina Kaczmarka, to właśnie w tym zawodniku upatrujemy kluczowego piłkarza płocczan. Były piłkarz Legii Warszawa w ubiegłym sezonie bardzo skutecznie egzekwował stałe fragmenty gry i wielokrotnie obsługiwał kolegów bardzo dobrymi zagraniami. Jeśli „Furmi” będzie w dobrej dyspozycji, Biliński i spółka nie będą musieli się martwić o dojście do dogodnych sytuacji strzeleckich.
Rasak do drużyny prowadzonej przez Jerzego Brzęczka trafił z pierwszoligowej Miedzi Legnica. 21-latek na zapleczu Ekstraklasy radził sobie bardzo dobrze i kwestią czasu był jego transfer do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Jeśli Rasak będzie nadal imponował grą w destrukcji jak w Miedzi, to długo miejsca w Płocku nie zagrzeje i bardzo szybko zapracuje na kolejny sportowy awans.
W ubiegłym sezonie Nafciarze sklasyfikowani zostali na dwunastej lokacie. W tegorocznych rozgrywkach również nie wróżymy im awansu do grupy mistrzowskiej. Płocczanie naszym zdaniem mają w swojej kadrze zbyt małą liczbę zawodników, którzy w pojedynkę potrafiliby rozstrzygnąć losy danego spotkania. Nie sądzimy, by mogli spaść ligę niżej, jednak fajerwerków z ich strony się nie spodziewamy.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Kadra
3 pytania do... Krystiana Popieli Czy latem w klubie faktycznie było bardzo nerwowo? - Sytuacja, jaka miała miejsce, oczywiście nie była komfortowa. Na szczęście szybko się rozwiązała i jesteśmy gotowi do inauguracji rozgrywek. O co powalczycie jako zespół w nadchodzącym sezonie? - Myślę, że stać nas na grę na wysokim poziomie. Powalczymy na pewno o awans do grupy mistrzowskiej i o jak najwyższą pozycję. Jakie są Twoje personalne cele na nadchodzące rozgrywki? - Chciałbym przede wszystkim regularnie grać, bo to najważniejsze.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
Zagłębie Lubin
foto: Zagłębie Lubin
Zagłębie w tym okienku nie próżnowało. Do Lubina ściągnęli realne wzmocnienia składu, a nie jedynie uzupełnienia wśród brakujących pozycji. Bartosz Kopacz, człowiek, który walnie przyczynił się do tego, że Górnik Zabrze awansował, podstawowy zawodnik zabrzan w minionym sezonie pierwszej ligi. Alan Czerwiński, podstawowy stoper GKS Tychy. Adam Matuszczyk Matuschyk, zawodnik z przeszłością w Bundeslidze z konkretnym papierem na granie. Jakub Świerczok, napastnik, który strzelił 16 bramek w zeszłym sezonie Nice pierwszej ligi. Trzeba powiedzieć, że Zagłębie solidnie wzmocniło każdą ze swoich formacji. Ostatni sezon w wykonaniu Zagłębia nie był taki, jak sobie wszyscy założyli. Miał być awans do grupy mistrzowskiej i walka o europejskie puchary, skończyło się na tym, że ostatnie siedem spotkań Zagłębie grało o nic. Pewne utrzymanie w grupie spadkowej, nic lubinianom nie groziło więc dojechali spokojnie do końca sezonu. Jeśli chodzi o rezultat końcowy, to trzeba sobie powiedzieć, że była to porażka, jednak taki jest futbol i w kolejnym sezonie zawodnicy Zagłębia wraz ze sztabem szkoleniowym zapragną zmazać tę plamę na karcie historii klubu z Lubina.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
foto: YouTube
Trener: Piotr Stokowiec Po tym, jak nie zakwalifikował się z drużyną do grupy mistrzowskiej mówiło się o tym, że może stracić pracę jako szkoleniowiec Zagłębia. Jednak było to tylko czcze gadanie, które na nic się nie zdało. Stokowiec jest nadal trenerem ekipy z Lubina i przeprowadził z nią – krótki, bo krótki – okres przygotowawczy.
Kluczowy piłkarz: Filip Starzyński
Odkrycie sezonu: Jakub Świerczok
Zawodnik, który w zeszłym sezonie gdy grał, był motorem napędowym akcji ofensywnych Zagłębia. Siedem bramek, dziewięć asyst w zeszłym sezonie to przyzwoity dorobek jak na 25 spotkań rozegranych, między którym zmagał się z kontuzją. Szybkość, zwrotność, strzały z daleka. Starzyński ma wszystko, by być kluczowym zawodnikiem. To od jego rozegrania może zależeć jaki dorobek bramkowy będzie miało Zagłębie na koniec sezonu.
Jako o typowym odkryciu w kontekście Świerczoka ciężko mówić. Jednak śmiem twierdzić, że po roku gry w pierwszej lidze i dobrych występach w GKS Tychy, gdzie zdobył 16 bramek, ten chłopak może się odbić i solidnie wystrzelić w ekstraklasowych zmaganiach.
Dogrywka24.pl
fb.com/dogrywka24
Przewidywane miejsce: 5-8 miejsce
Zagłębie to solidna drużyna, której miejsce jest w czołowej ósemce ekip ekstraklasy. Poprzedni rok to, jak napisałem wcześniej, wypadek przy pracy. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza jak to, że Zagłębie znów nie złapie się do grupy mistrzowskiej. Jednak nie sądzę, żeby zawodnicy z Lubina byli na tyle mocni, by móc powalczyć z Lechią, Lechem, Legią czy Jagiellonią o miejsca w europejskich pucharach. Choć nie powiedziane, że się nie mylę, bo pisanie skarbu kibica przed sezonem prognozując pozycję, na której skończy dana drużyna, to jak wróżenie z fusów.
Kadra
3 pytania do... Kamila Mazka Jak oceniasz siłę kadry Zagłębia? Stać was na zajęcie miejsca gwarantującego występ w europejskich pucharach w przyszłym sezonie? - Myślę, że kadra na pewno jest bardzo mocna. Na każdej pozycji mamy po dwóch-trzech zawodników do rywalizacji. Co więcej, poziom graczy jest wyrównany, przez co każdy ma szansę na występy. Nasza drużyna jest wystarczająco silna abyśmy mogli śmiało walczyć o puchary. Myślicie jeszcze w drużynie o ostatnim, niezbyt udanym sezonie, czy skupiacie się już tylko na najbliższych rozgrywkach? - Czas na wyciągnięcie wniosków już minął, a nasza gra została podsumowana. Ponieważ do pierwszego meczu pozostało już tylko parę dni, skupiamy się wyłącznie na najbliższym spotkaniu i nowym sezonie. Masz jakieś indywidualne cele na ten sezon? Jakaś konkretna ilość bramek, albo asyst? - Nie wyznaczam sobie konkretnych liczb. Ale wiadomo, że bramki są wizytówką zawodnika, dlatego chciałbym je zdobywać. Zależy mi na wysokim dorobku goli i asyst.
twitter.com/dogrywka24
Dogrywka24.pl
PiłkarskaPrawda.pl 2015