5 minute read
Styl życia
Co mama nocą pisze?
Anna Fabiszewska-Stachula jest nauczycielką języka polskiego, pedagogiem, doradcą zawodowym, a przede wszystkim – mamą 4-letniej Karoliny. Jak mówi - macierzyństwo to Himalaje, w których pozostanie już do końca życia. W 2021 roku wraz z przyjaciółką Moniką Górką wydała książkę „Bezradnik. Wyrazy macierzyństwa”, w której panie potwierdzają, że bycie mamą to nie tylko pozytywne emocje, ale czasami także bezsilność.
Advertisement
ROZMAWIAŁA EWELINA ŻUBEREK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE
Zanim zagłębimy się w treść „Bezradnika”, wyjaśnijmy,
skąd taki przewrotny tytuł i jak go interpretować? Odsyłamy do dwóch znaczeń: „Bezradnik”, bo prezentujemy nasze doświadczenie macierzyństwa zupełnie zwyczajnie i pokazujemy, że każda mama bywa bezradna. „Bezradnik”, bo w czasach, gdy na rynku jest mnóstwo poradników, on nie zawiera żadnych rad. Po rady odsyłamy do ekspertek, które wymieniamy w zakończeniu.
Skoro nie znajdziemy tam porad, to czego możemy się spo-
dziewać? Wszystkiego, co dotyczy bycia mamą. „Bezradnik” jest napisany w formie alfabetycznie ułożonych felietonów stworzonych przez Monikę i przeze mnie. Są one pretekstem do rozważań na temat: emocji, intymności, zmian, wyborów, zaufania. Pozostawiamy w nim wolne miejsce na przemyślenia czytelnika. Można go więc potraktować jako pamiętnik i w przyszłości wrócić do tych zapisków. To forma terapii, rozmowy i pewnej bliskości w tych trudnych dla nas wszystkich czasach pandemii.
„Bezradnik” jest skierowany do kobiet, które już mają dzieci
czy raczej do przyszłych mam? Myślę, że jest bardzo uniwersalny. Kobiety, które już mają dzieci, mogą się przekonać, że nie tylko one bywają bezsilne, że to normalne. Przyszłe mamy poznają wiele wyrazów macierzyństwa. Bez upiększania, ale też bez przesadnego naturalizmu. Może znajdą pocieszenie, ukojenie, a może odrobinę humoru. Myślę, że to też fajna publikacja dla mężczyzn. Nie bez powodu w naszych felietonach na literę „T” pojawił się dwa razy tata - „T jak Tata”.
Skoro o macierzyństwie mowa – co z Pani punktu widzenia
jest w nim najtrudniejsze? Gdy spodziewałam się córki, zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele wiem o opiece nad takim maluchem. Macierzyństwa uczyłam się z godziny na godzinę. Oj! Jak bardzo chciałam mieć wtedy taki bezradnik, który opowiedziałby mi, co przede mną. W macierzyństwie - moim zdaniem – najtrudniejsze są emocje. Musimy uwierzyć w to, że jesteśmy wystarczające, że robimy wszystko najlepiej, jak się da. Mimo skrajnych emocji.
Osiem miesięcy temu założyłyście konto na Instagramie „Mama pisze nocą”. To także nazwa waszego wydawnictwa
i bloga. Czy faktycznie piszecie nocą? W naszym pierwszym wpisie na Instagramie rozważamy, jakie jest to nocne życie. Dla mnie – bardzo twórcze. Instagram powstał dzięki naszym nocnym rozmowom, na które w dzień zwyczajnie nie miałyśmy czasu. Chcemy dotrzeć do jak największej grupy kobiet, by wzajemnie się wspierać i pokazywać, że mamy podobnie i żadna z nas nie jest sama z problemami. Nasz # to kobietakobieciewinternecie. Obecnie tworzymy mamapiszenoca.pl. Marzymy o podcastach.
Czy z twojej perspektywy Koszalin jest miastem przyjaznym
dzieciom? Do Koszalina przyjechałam w 2014 roku. Stąd pochodzi mój mąż. Zawsze chciałam mieszkać blisko morza, które daje mi przestrzeń. Mieszkamy w Jamnie, więc można powiedzieć, że to taka wieś w mieście. W okolicy mamy plac zabaw i Orlik, które często odwiedzamy, mamy swój ogródek, owoce, warzywa, a w pobliżu dużo zwierząt. Dla czterolatki to duża atrakcja. Myślę, że z czasem będę poszukiwała form spędzania wolnego czasu dla córki i wtedy będę mogła powiedzieć nieco więcej. Żadnych minusów? Należę do ludzi, którzy nie lubią minusów. Doceniam to, co mamy. Na pewno ucieszyłaby nas ścieżka rowerowa w Jamnie, plac zabaw z ochroną przed słońcem. Najbardziej jednak możliwość adaptacji dzieci i rodziców w każdym żłobku i przedszkolu. Bo przecież nasze dzieci to mali my.
Witaj! Bardzo nam miło przywitać Cię w Babińcu.
Z myślą o Twoim rozwoju językowym stworzyłyśmy społeczność od kobiet dla kobiet wzajemnie wspierających się w nauce języków, inspirujących, dzielących się swoimi doświadczeniami, sukcesami i wyzwaniami na drodze doskonalenia językowych umiejętności.
W Babińcu znajdziesz przydatne insta-lekcje, zatopisz się w językowych ciekawostkach i nowinkach, poznasz profesjonalne triki na języki, odwiedzisz najciekawsze zakątki świata, udasz się w niezapomniane językowe podróże oraz... nareszcie rozpoczniesz naukę języka obcego podczas ciekawych zajęć online na żywo z Twoją lektorką.
Zapraszamy Cię do wspólnej nauki! Dziewczyny z Babińca
Instagram: babiniecchili | www.chili.edu.pl/babiniec
Indywidualna Specjalistyczna Praktyka Lekarska Maria Kopaczyk-Pstrokońska - specjalista ginekologii i położnictwa
PROFILAKTYKA, TERAPIA I DUŻO WIĘCEJ
Ginekologia estetyczna - rewitalizacja miejsc intymnych przy użyciu lasera ginekologicznego i HIFU - leczenie wysiłkowego nietrzymania moczu - leczenie zespołu luźnej pochwy - labioplastyka laserowa
Profilaktyka - pełen zakres -USG narządu rodnego - USG piersi - Cytologia - Kolposkopia - Diagnostyka zakażeń narządu rodnego
Antykoncepcja - konsultacja i indywidualny dobór metody
Prowadzenie ciąży
Diana Kicia i jej kręta droga do wielkiego sukcesu
17 lat temu wyjechała z Mielna do Szwecji wraz z mężem, mistrzem zapasów, Persem. Gdy była w ósmym miesiącu ciąży, ukochany zmarł. Nie miała już czasu na żałobę. Wychowała syna, skończyła studia i została mistrzynią Szwecji w tańcu.
TEKST JAKUB ROSZKOWSKI / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE
Teraz możemy kupić jej autobiografię i przeczytać o tym naprawdę fascynującym życiu. - O śmierci mojego męża było głośno w całej Szwecji. To było już 16 lat temu. Byłam wtedy w ósmym miesiącu ciąży, on był znanym zapaśnikiem, to ja go znalazłam. Okazało się, że miał wadę serca, o której nikt nie wiedział, nawet on - opowiada Diana Kicia. - To był dla mnie potężny cios, z którego albo się podniosę silniejsza, albo już nie wstanę. Podniosła się silniejsza. Niecały miesiąc po śmierci męża przyszedł na świat ich syn. Nie wróciła do Polski. Została w Szwecji z rodziną ukochanego. Poznała ich język, religię, irańską kulturę. - Kulturę cudowną, wspaniałą, a także cudownych ludzi - opowiada Diana. Walczyła i dostała się na sztokholmską Królewską Wyższą Szkołę Technologiczną. Studia ukończyła, otrzymała propozycję pracy, ale sport wciąż był jej priorytetem. Jeszcze zanim wyjechali z mężem z Polski, mieszkali w Warszawie. Mąż trenował m.in. z olimpijczykiem Andrzejem Wrońskim. Diana wciąż tańczyła. W Szwecji, choć życie ją wciąż doświadczało, tańca nie rzuciła. Została nawet wicemistrzynią kraju w tamtejszej lidze tańca, dziś jest też uznaną trenerką tańca towarzyskiego. Wczoraj pojechała na obóz taneczny do Szczecina. - Już w 2011 roku zaproponowano mi napisanie książki autobiograficznej. Myślałam nad tym długo. Wreszcie podjęłam się tego wyzwania. Książkę napisałam po angielsku. Jest dostępna w księgarniach w całej Skandynawii. Wersja polska jest też dostępna na e-booku, ale dyskutujemy o wersji drukowanej na papierze. To bardzo świeża sprawa, książka została wydana 15 lipca tego roku. Jeszcze nawet nie wiem, jak się sprzedaje, ale są pierwsze sygnały, że całkiem dobrze - cieszy się mielnianka.