Nr 4 - E-BIULETYN Muzeum Narodowego w Gdańsku

Page 1

nr 4 2014 I SS N 2 3 5 3 -5 0 4 0

e-biuletyn muzeum narodowego w gdańsku


I /

virtus et splendor 1 . 1 .  1 . 2 .  1 . 3 .  1 . 4 .  1 . 5 .  1 . 6 .

II /

p o d s u m o wa n i e p r o j e k t u w y s taw i e n n i c z e g o s t u d i o lo m a c i e r z y ń s t w o w X V - w i e c z n e j i ta l i i ko l e kc j a w ło s k i c h p r y m i t y w ó w m u z y k a n a w y s taw i e v i r t u s e t s p l e n d o r d z i e n n i k w y s taw y

Zapowiedzi wystaw i wydarzeń 2 . 1 .  e u r o p e j s k a n o c m u z e ó w 2 . 2 .  e r w i n o l a f – c h o r e o g r a f i a e m o c j i 2 . 3 . v i l n a / w i l n o / v i l n i u s i w i l e ń s z c z y z n a 2 . 4 .  m a r s z , m a r s z p i ł s u d s k i 2 . 5 .  V III p o m o r s k i e d n i c h o p i n o w s k i e 2 . 6 .  t u r e c k i e ś lu b y m a r i a n a m o k w y 2 . 7 .  s z t u k a c e r a m i k i . f o r m a i o s o b o w o ś ć 2 . 8 .  ś l a d a m i k a n u n u

III /

7 11 17 23 29 33

49 55 61 65 69 71 75 83

gdański kalendarz szkolny 3 . 1 .  k w i e c i e ń 3 . 2 .  m a j 3 . 3 .  c z e r w i e c

90 100 111


virtus et splendor


« fot. g. nosorowski »

virtus et splendor podsumowanie projektu wystawienniczego dr HAB. PROF. UG marcin kaleciński

Z

akończona wystawa „Virtus et splendor” zachęciła mnie do refleksji, odpowiedzi na pytania zadane sobie samemu. O szansę stworzenia tej wystawy upomniałem się sam, wiedziałem bowiem, że ją zrobię dobrze. Nieskromnie? Otóż skromność, w szczególności ta kokieteryjna, do niczego nie zobowiązuje. Zachowując należne proporcje, przytoczę anegdotę związaną z jednym z koncertów Artura Rubinsteina w Łodzi. Po występie artysty jeden z dziennikarzy, wyraźnie zdegustowany tempami, jakie przyjął pianista, zapytał mistrza, dlaczego tak właśnie grał, ten odparł mu: „Bo umiem”. Zacznijmy zatem od kwestii elementarnej, dotyczącej przepisu na udaną wystawę, a związanej z wymaganiami wobec jej kuratora.

I /  1

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

i zbioru specjalistycznych książek, stałej obecności w filharmonii i na festiwalach muzycznych? To wydaje się oczywiste. Tak jest na całym świecie. Bazowanie na specjalistach to probierz wiarygodności muzeum jako instytucji publicznej i dysponującej publicznym groszem. Nie rozwijam kwestii wymogu znajomości przez kuratora literatury tematu w językach kongresowych, bo ta jest oczywista. W drugim etapie kuratora uwiarygodnia szczegółowy scenariusz, koncept naukowy i ogólny pomysł na aranżację wydobywającą zawartość naukową. Podkreślam słowo: narracja, gdyż wystawa jest opowieścią. Jej czytelność,

Nigdy nie powinien działać mechanizm: dajcie mi wystawę (najlepiej mojego ulubionego artysty, artystów itp.), a ja już coś tam napiszę (czytaj: skompiluję, zamówię u „specjalisty”, w najgorszym razie pożyczę od dra Google’a). Reguły powinny być zgoła inne: punktem wyjścia powinien być dorobek przyszłego autora wystawy, jego wieloletnia specjalizacja korespondująca z jej tematem. A może nawet coś więcej: pasja – czyż bowiem od autora wystawy, dajmy na to o motywach muzycznych w sztuce, nie powinniśmy oczekiwać własnej kolekcji płyt

7


logiczna struktura jej podziałów, komplementarność dzieł i komentarzy słownych ostatecznie weryfikuje kompetencje kuratora. Kilkakrotnie oprowadzałem gości po wystawie, miałem okazje usłyszeć miłe słowa, najbardziej ujęły mnie te o miłości do kultury włoskiej, która miała emanować z wystawy. Nie mam wątpliwości, iż wystawa sztuki rozumiana par excellance jest domeną zawieszoną między wiedzą naukową a twórczością artystyczną, wielkie ekspozycje sztuki powodowały ferment naukowy, skłaniały do pogłębionej dyskusji. Ich katalogi stanowiły uznane i cytowane kompendia. W tym miejscu nie sposób nie wydobyć znaczenia doboru współautorów katalogu. W moim zamierzeniu katalog miał być źródłem usystematyzowanej wiedzy, starannie komentującym funkcję i formę prezentowanych obiektów. Wśród autorów znalazły się zarówno osoby specjalizujące się w problematyce ujawnionej w esejach, a związane naukowo z Uniwersytetem Gdańskim, jak i młode historyczki sztuki z Muzeum Narodowego w Gdańsku. Ich eseje przyniosły mi szczególną satysfakcję, powstały w wyniku starannej kwerendy bibliotecznej, poszerzyły kompetencje autorek. Chciałbym w przyszłości przed podobnie ambitnym wyzwaniem postawić reprezentantów większości działów Muzeum Narodowego, każda bowiem wystawa jest okazją do rozwoju naukowego jego kadry.

I /  1

« fot. g. nosorowski »

Wystawa i eseje ukazały prawdziwy kontekst historyczny i ideowy dzieł, uwolniły je od stereotypów. Na powrót przywróciły sferze sacrum. Choć na chwilę przydały im dawnego splendoru.

Twórca wystawy musi w praktyce liczyć się z ograniczeniami: czasu i przestrzeni, liczby eksponowanych obiektów i środków finansowych. Zdaje swoisty egzamin z umiejętności adaptowania się do zastanych warunków i podejmowania decyzji kompromisowych. Moja pierwsza wystawa dostarczyła mi cennych doświadczeń. Koncepcja ekspozycji, którą można odbierać na poziomie niemal wszystkich zmysłów, napotkała problem związany z nietrwałością zapachów i krótkim żywotem cytrusów (storczyki trzymały się nieźle). Niemniej pełnia doznań zmysłowych dostępna u zarania wystawy robiła wrażenia i warta była zaangażowanych środków, trwale obecna muzyka nomen omen przydawała splendoru dziełom. W kolejnym moim projekcie elementy natury zapewne należeć będą bardziej do artificialiów niż naturaliów, muzykę, bez której od dawna nie mogę myśleć o sztuce, traktuję jako element nieodzowny ekspozycji. Przed wystawą docierały do mnie głosy, iż teksty z tablic informacyjnych są zbyt długie, hermetyczne i publiczność je zignoruje. Zaufałem jednak inteligencji widzów i nie zawiodłem się: teksty były czytane, rozumiane, komentowane, jedynie dla części publiczności problem stanowiła zbyt mała czcionka. Trudno nie oprzeć się ogólnej refleksji, iż jeśli wymaga się od siebie wiele i starannie realizuje artystyczno-edukacyjny projekt, inteligentni i wrażliwi widzowie przyjmą go z zaciekawieniem. Fundamentalnie ważny z perspektywy doświadczeń związanych z wystawą „Virtus et splendor” wydaje się dostęp zwiedzających do jak najszerszej wiedzy o eksponowanych dziełach. Ideałem, możliwym do realizacji w większej przestrzeni, byłaby wyodrębniona strefa widza przeznaczona do interaktywnego pozyskiwania wiedzy w formie multimedialnej, przestrzeń przystosowana do studium indywidualnego (w tym kontekście novum stanowiłby bilet indywidualny wielokrotnego wstępu). Ekspozycję widzę bowiem jako strukturę żywą, przyjazną widzowi

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

a jednocześnie zobowiązującą go, by dziełom intelektualnie „dotrzymał kroku”. Wystawa ukazała dzieła ze zbiorów Fundacji Czartoryskich w nowym kontekście. Eksponowane dotychczas w konwencji dziewiętnastowiecznej obrazy i dzieła rzemiosła zostały usystematyzowane wedle funkcji, atrakcyjnie zaaranżowane na starannie dobranych tłach ukazane zostały niejako w nowym świetle. Mimo ledwie półrocznego okresu przeznaczonego na badania udało się w wypadku kilku dzieł zaproponować nowe atrybucje, w katalogu znalazło się także wiele nowych spostrzeżeń dotyczących rodowodów artystycznych obrazów i ich funkcji. Wiele z przedmiotów z kunstkamery doczekało się po raz pierwszy not katalogowych, szczególnie cenne wydają się te dotyczące orientaliów. Na koniec kilkanaście eksponatów doczekało się nowych, wykonanych in situ, fotografii.

Wystawa i eseje ukazały prawdziwy kontekst historyczny i ideowy dzieł, uwolniły je od stereotypów. Na powrót przywróciły sferze sacrum. Choć na chwilę przydały im dawnego splendoru.

9


« fot. g. nosorowski »

studiolo maja baran

S

tudiolo zaaranżowane na potrzeby wystawy „Virtus et splendor” odnosi się do przestrzeni przeznaczonej do nauki, rozmyślań, gromadzenia zbiorów, a także pielęgnowania pamięci. Tego typu pomieszczenia stanowiły nierozerwalny element w ramach zabudowy mieszkalnej wczesnorenesansowych humanistów. Nazwa studiolo pochodzi od łacińskiego słowa studium oznaczającego jednocześnie czynność studiowania oraz miejsce, w którym się ją praktykuje. Funkcja tej przestrzeni – skupiająca się początkowo na uczonych rozmyślaniach i artystycznej inspiracji – oczywiście ewoluowała na przestrzeni wieków, aż w końcu studiolo stało się miejscem aktywności kolekcjonerskiej, a zatem leżącej u podstaw muzealnictwa w rozumieniu nowożytnym. W pomieszczeniu przechowywało się i gromadziło przedmioty szczególnie cenne – dzieła sztuki oraz kuriozalne wytwory natury. Z wyizolowanego miejsca skupienia studiolo przemieniło się w pomieszczenie, do którego zaprasza się wytworne osoby, pokazuje zbiory, gdzie wywiązuje się dyskusja. Aspekt kolekcjonerski odgrywał w nim zatem niebagatelną rolę, stąd umieszczona w zaaranżowanej przestrzeni gablota z precjozami.

I /  2

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

jednak istniał starożytny prototyp tego typu pomieszczeń – już Witruwiusz, Kwintylian czy Cycero odnosili się do nich w swoich pismach. Antyczni pisarze zwracali uwagę na fakt, że miejsca te swoją dekoracją powinny odzwierciedlać podniosły charakter i stymulować aktywność intelektualną. W tym kontekście umieszczano wizerunki postaci mitologicznych odnoszących się do nauk i sztuk, na przykład Merkurego i Muz, Minerwy i Herkulesa. Ponadto miejsca przeznaczone do nauki i kontemplacji winny być ulokowane tak, aby zapewniać odizolowanie i kontakt z naturą – najlepiej zatem, aby widok z okien roztaczał się na sąsiadujący ogród. Samotność umożliwiała skupienie, a bliskość natury przynosiła ukojenie zmęczonemu umysłowi. Z tych samych korzeni ideologicznych wyrosła

Przeważająca część studioli nie zachowała się do naszych czasów lub uległa poważnym przeobrażeniom, na pewno

11


Z racji swojej funkcji było to pomieszczenie niewielkie, wyposażone w uczone księgi oraz we wszelkie instrumentarium potrzebne do wykonywania czynności intelektualnych. koncepcja studiolo w rozumieniu nowożytnym. W prężnie rozwijających się miastach renesansowej Italii pomieszczenia te pełniły z początku funkcje skryptoriów, z czasem zaś umiejscawiane były w ciągu komnat mieszkalnych, najczęściej w pobliżu sypialni. Taka lokalizacja gwarantowała intymność i swego rodzaju odizolowanie od bieżących spraw, faworyzując tym samym skupienie i kontemplację. Prócz antycznych przekazów literackich do wytworzenia się charakterystycznej formy przestrzennej nowożytnego studiolo przyczyniła się w dużej mierze praktyka utrwalona w wiekach średnich. W tym okresie tworzenie pomieszczeń przeznaczonych do studiowania i czynności pisarskich było nieodmiennie powiązane z działalnością stanu duchownego, zwłaszcza zakonników. Precyzyjnych wskazówek dotyczących kształtu i wyposażenia tych miejsc dostarczały pisma kartuza Guida de Kastell, a samotnym czynnościom intelektualnym sprzyjało zaś rozplanowanie architektoniczne części mieszkalnej zabudowań klasztornych. Składała się na nią seria małych odizolowanych pomieszczeń z przylegającym niewielkim ogródkiem i w takim właśnie otoczeniu dojrzewały owoce duchowej i intelektualnej egzystencji zakonników. Poza przedmiotami codziennego użytku musiały się tam znajdować uczone księgi, a także utensylia pisarskie niezbęd-

I /  2

ne do przepisywania. Sklepiona cela zakonna posłużyła zaś jako prototyp formuły architektonicznej późniejszego, nowożytnego studiolo – przestrzeni niewielkiej, przypominającej swym kształtem wnętrze szkatuły. Z racji swojej funkcji było to pomieszczenie niewielkie, wyposażone w uczone księgi oraz we wszelkie instrumentarium potrzebne do wykonywania czynności intelektualnych. Ściany okryte były najczęściej drewnianą okładziną dekorowaną intarsjami, a cały wystrój odwoływał się do nauki i sztuki poprzez zestawienie wyobrażeń przyrządów naukowych i przedstawień alegorycznych. Znakomitymi przykładami tego typu pomieszczeń sięgających epoki włoskiego renesansu są chociażby studiolo Federica da Montefeltro w Urbino, Izabelli d’Este w Mantui czy Francesca I de Medici w Palazzo Vecchio we Florencji. Przestrzenie o podobnej funkcji wydzielano także na dworach i w pałacach nie tylko w Italii, ale i w innych częściach Europy. Jednakże włoskie studiolo odzwierciedlało etos nowożytnego humanisty w sposób szczególnie wyrazisty. W tym kontekście kluczowym zagadnieniem jest program ikonograficzny tego pomieszczenia oraz jego znaczenie w odzwierciedleniu horyzontu intelektualnego fundatora. Zasada umieszczania w studiolo wizerunków postaci słynących z wielkich i szlachetnych uczynków wywodzi się ze starożytności. Celem takiej strategii było wytworzenie swoistego genius loci, a portrety miały motywować do wytężonej pracy intelektualnej oraz inspirować do podążania drogą słynnych mężów – tzw. viri illustres. Cykle malarskie tego typu inspirowane były seriami krótkich biografii uznanych osobistości, wzbudzających powszechną estymę wielkimi dokonaniami lub cnotami. Pierwsze antyczne wzorce literackie sięgały twórczości kręgu Cycerona, a następnie były podejmowane przez kolejnych autorów starożytnych. Bohaterami utworów byli nie tylko wielcy poeci, ale też wojownicy, władcy, filozofowie i historiografowie. Zgodnie z obyczajem były to osoby szczególnie zasłużone

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

dla państwa i reprezentujące swoją postawą, właściwościami intelektu lub cnotami moralnymi wzory do naśladowania dla reszty społeczności. Katalizatorem odrodzenia się popularności tej kategorii literackiej we wczesnorenesansowej Italii była twórczość Francesca Petrarki. Poeta jako pierwszy powrócił do starożytnej formy cyklu składającej się z serii krótkich biografii. W utworze De viris illustribus, skomponowanym w 1338 roku, zawarł biografie 36 postaci, tzw. uomini illustri – mężów stanowiących wzór cnót moralnych i intelektualnych. W niedługim czasie rozkwit literatury egzemplifikacyjnej – wzorowanej na antycznych seriach – doprowadził do powstania charakterystycznych cyklów portretowych, wyobrażających znane osobistości historyczne. Umieszczane wpierw w przestrzeniach publicznych, szybko odnalazły swe miejsce w pomieszczeniach prywatnych, gdzie również pełniły funkcję moralizatorską. Prezentowanie tego typu wizerunków przed oczami społeczności miało za zadanie motywować ją do czynienia dobrych i pożytecznych uczynków. Sławni mężowie stanowili bowiem inkarnację wszelkich pożądanych cnót, a w swoim dążeniu do doskonałości moralnej i intelektualnej – znakomite przykłady do naśladowania. Gwoli ścisłości dodać należy, że wizerunki „sławnych mężów” znajdowały swe miejsce w dekoracji rezydencji publicznych i prywatnych już od średniowiecza, eksponowały je również w swym wystroju najwcześniejsze biblioteki chrześcijańskie. Większość tych cyklów nie zachowała się jednak do naszych czasów. W XIV wieku serie portretowe wyobrażające sławne postaci historyczne rozprzestrzeniły się przede wszystkim w północnej części Italii. To również w tym rejonie wytworzył się pod koniec trecenta ikonograficzny typ małych portretów męskich i żeńskich, malowanych zawsze z profilu, które zawieszane były pod sufitem we wnętrzach

pałacowych. Na przykład na podstawie tekstu Petrarki zaprogramowano wystrój tzw. Sali Virorum (Sali Mężów) w pałacu Francesca da Carrary w Padwie. Coluccio Salutati zlecił zaś wykonanie portretów najsławniejszych ówczesnych literatów do Auli Mniejszej Palazzo Vecchio we Florencji. Również w Toskanii powstał cykl namalowany w 1450 roku przez Andrea del Castagno, dekorujący Villę Carducci w Legnaia – oprócz słynnych osobistości historycznych cykl ten prezentował także wizerunki postaci mitologicznych oraz – co znamienne – zasłużonych obywateli Florencji. Ten ostatni element odpowiadał rodzącej się potrzebie podkreślenia znaczenia i splendoru danego rodu, a integrowanie wizerunków jego przedstawicieli z wyobrażeniami sławnych mężów okazało się wyśmienitym środkiem propagandowym. We Florencji szczególnie ceniono cnoty obywatelskie. Kolebka włoskiego humanizmu znana była bowiem ze swojego specyficznego ustroju. Podporządkowując politycznie i gospodarczo pozostałe ośrodki Toskanii, upowszechniała wizję ustroju wzorowanego na rzymskiej republice. Znamienne jest, że to właśnie po swoim pobycie we Florencji włoski historiograf Paolo Giovio rozpoczął komponowanie cyklu portretów w swojej Villi w Borgovico nad jeziorem Como, który to cykl szybko stał się jednym z najsłynniejszych w swoim rodzaju. Seria z tzw. Museo Giovio nie zachowała się, ale pewne wyobrażenie co do jej wyglądu przynosi skopiowany zbiór z galerii Uffizi we Florencji – La seria giovana. Odzwierciedla ona typowy sposób wyobrażania słynnych mężów. Sylwetki ujęte są w popiersia, zaprezentowane najczęściej z profilu. Wśród przedstawionych postaci znajdują się reprezentanci właściwie wszystkich wyższych stanów, a także osobistości nauki i sztuki. Cykl obfituje w wizerunki władców: papieży, królów, cesarzy i sułtanów, swoje miejsce znaleźli w nim również wysoko postawieni duchowni, postaci świętych i zakonników oraz uczeni reprezentujący różne dziedziny nauki, artyści, filozofowie i poeci. Seria zawiera

13


też liczne postaci słynnych wodzów i wojowników i – co znamienne – przedstawienia sławnych kobiet. Te opierały się na utworze Boccaccia De claris muliebris, który stanowił swego rodzaju odpowiedź na wcześniejszy utwór Petrarki zawierający odniesienia wyłącznie do mężczyzn. Cykl Donne illustre, który odnalazł swe poczesne miejsce w dekoracji Villi Paola Giovio, wyobrażał ówczesne ambasadorki cnót moralnych, stanowiące wzór postępowania dla innych niewiast. Przedstawienia słynnych mężów i niewiast składały się w przeważającej mierze z tzw. portretów alegorycznych: cechy fizyczne modeli nie były zbyt zindywidualizowane, miały podkreślać wartości uniwersalne. Przykładowo, ówczesnych wodzów wyobrażano na wzór antycznych wojowników, co miało na celu – poprzez proste skojarzenia – zrównać ich ze starożytnym ideałem i uwypuklić definiujące daną postać cechy lub osiągnięcia: odwagę, majestat, intelekt czy sukcesy militarne. Umiejscowienie serii portretów viri illustres w studiolo – miejscu kontemplacji i gromadzenia cennych pamiątek – wiąże się z ewolucją formalną tego pomieszczenia oraz przeobrażeniom funkcji, którym ulegało. Od XV wieku zaczyna ono bowiem funkcjonować jako stała i skodyfikowana przestrzeń w obrębie miejskich zabudowań pałacowych. Wizerunki uomini illustri pojawiają się w nim na zasadzie egzemplifikacyjnej, a przede wszystkim – motywującej. Otaczanie się portretami słynnych i cnotliwych mężów miało inspirować renesansowego uczonego do rozmyślań, nauki i pielęgnowania wartości duchowych. Na takiej samej zasadzie umieszczono portrety słynnych mężów w studiolo zaaranżowanym na potrzeby wystawy „Virtus et splendor”. Wśród nich znalazły się wyobrażenia Dantego i Petrarki, którzy już od XIV wieku stanowili modelowe wyobrażenia słynnych mężów ze względu na wielką estymę, jaką się cieszyli wśród włoskich humanistów. Obaj poeci zostali wyobrażeni w honorowym miejscu fre-

I /  2

sku autorstwa znakomitego Domenica Ghirlandaio w Palazzo Vecchio – ich wizerunki niejako „przyjmowały” gości wchodzących do pomieszczenia. We wczesnych wyobrażeniach Dante i Petrarka przedstawiani byli całopostaciowo, najbardziej jednak rozpowszechniła się ikonografia w ujęciu en trois quarts (zwróconych w trzech czwartych w kierunku widza), z wieńcem laurowym ozdabiającym skronie oraz z atrybutem w postaci księgi. W podobnej konwencji zostali wyobrażeni na portretach eksponowanych na wystawie w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Znakomitym uzupełnieniem galerii słynnych poetów doby renesansowego humanizmu mógłby być z kolei umieszczony obok wizerunek Torquanta Tassa. Wyśmienitymi przykładami wizerunków wodzów, którzy mogliby się znaleźć w cyklu słynnych mężów, są prezentowany na wystawie portret cesarza Karola V Habsurga i włoskiego wodza Alfonsa d’Avaloso. Obaj zostali wyobrażeni w typowym ujęciu en trois quarts, oczywiście w reprezentacyjnej zbroi podkreślającej nie tylko ich szlachetny stan, ale i sukcesy militarne. Z kolei wizerunek Giulia de Medici doskonale odzwierciedla powszechne umieszczanie członka znamienitego rodu wśród postaci sławnych mężów celem uwypuklenia splendoru i chwały rodziny. Wszystkie prezentowane na wystawie portrety stanowią przekrojową ilustrację typów osób wchodzących w skład cyklów uomini illustri – poetów, władców, wojowników, przedstawicieli możnych rodów. Prezentowana seria kładzie również nacisk na postaci poetów, w tym Petrarki, który przecież w znacznym stopniu przyczynił się do narodzin studiolo w jego wczesnorenesansowej formie oraz był autorem złożonej koncepcji życia w samotności i naukowej kontemplacji w zaciszu własnego domu. Wespół z obiektami kolekcjonerskimi – mirabiliami, artificialiami i naturaliami – cykl ten znakomicie pasowałby do przestrzeni pełniącej podobną funkcję w zabudowie pałacu lub willi humanisty doby włoskiego renesansu.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

« Muzeum Ferrante Imperato, ilustracja z dzieła „Dell’ Historia Naturale”, Neapol 1599 »

15


« fot. g. nosorowski »

macierzyństwo w XV-wiecznej italii magdalena mielnik

F

I /  3

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

ragment jednej z florenckich ordynacji nie pozostawia wątpliwości co do roli niewiasty we wczesnonowożytnym świecie: kobiety zostały stworzone, aby pomnażać ludność w tym wolnym mieście i pilnować czystości w małżeństwie. Kwestia zapewnienia ciągłości rodom była tym bardziej istotna, że zbierające krwawe żniwo epidemie dżumy regularnie pustoszyły włoskie miasta. Wysoka śmiertelność dzieci i matek podczas porodu również niekorzystnie wpływała na przyrost naturalny. Ciąża i poród były czasem niezwykle niebezpiecznym dla kobiety, nie tylko zresztą w ówczesnych Włoszech. Brak wiedzy, zachowania zasad higieny, bezradność akuszerek w razie komplikacji sprawiały, że poród był jedną z najtrudniejszych prób, przed którą stawała młoda żona. Dlatego pojawiło się wiele przedmiotów pełniących funkcję talizmanów, które towarzyszyły tym ważnym wydarzeniom i wspierały przyszłą matkę. Ich dekoracja odnosiła się również do pożądanych od białogłowy zalet. Oczekiwaniu na potomka i samemu porodowi towarzyszyło wiele ceremoniałów, co wiązało się także z dużymi wydatkami. Już podczas ślubu panna młoda dostawała lalkę Dzieciątka Jezus oraz ubranka, żeby się mogła przygotowywać do roli matki. Otrzymywała także talizmany dla niemowlęcia, czyli oprawione w srebro gałązki koralu i zęby (tzw.

wilczy ząb miał zapewnić, że dziecku wyrosną ząbki). Jako prezenty ślubne dawano także przedmioty związane z macierzyństwem, jak na przykład słynne deschi da parto – drewniane tacki, na których podawano położnicy potrawy. Trzymano na nich także potrzebne do opieki nad dzieckiem utensylia. Zwyczaj przynoszenia młodej matce posiłku i prezentów na specjalnej tacy wywodzi się jeszcze z czasów rzymskich. Najpopularniejsze były deschi malowane – pojawiły się około 1370 roku i były wykonywane aż do trzeciej ćwierci XVI wieku. Powierzchnię zabezpieczano specjalną tkaniną. Kiedy były już niepotrzebne, wieszano je na ścianach, stanowiły bowiem dla rodziny bardzo ważną pamiątkę (zwłaszcza gdy wiązały się z narodzinami chłopca). Wizerunki zdobiące ich powierzchnię to przeważnie sceny mitologiczne i klasyczne,

17


uspokoić przyszłą młodą matkę przerażoną perspektywą porodu – z tego wynikałoby, że kobiety dostawały te naczynia przed rozwiązaniem. Niektóre sceny propagowały zalecane ówcześnie karmienie piersią, ponieważ wierzono, że z mlekiem matki są przekazywane jej cnoty. Jako dekoracje pojawiały się także zwierzątka z rodziny łasicowatych, mające być znakiem łatwego porodu, wierzono bowiem, że łasice rozmnażają się przez ucho. Te motywy wiążą się również z mitem o narodzinach Herkulesa (także chętnie przedstawianym, jak na tagliere z okresu 1525– –1530 z kolekcji V&A Museum)1. Zazdrosna Hera chciała uniemożliwić Alkmenie poród, dlatego poprosiła bogini Lucinę, opiekunkę narodzin, aby siedziała ze skrzyżowanymi nogami. Wówczas Galintas, jedna ze służek Alkmeny, oszukała Lucinę. Wmówiła bogince, że matka herosa mimo wszystko już urodziła, a kiedy zdziwiona Lucina zmieniła pozycję, na świat przyszedł Herkules. Rozzłoszczona Hera zamieniła sprytną służącą w łasicę.

« Domenico Ghirlandaio, „Narodziny św. Jana Chrzciciela” (fragment), Santa Maria Novella, Florencja »

przedstawienia religijne i sceny połogowe. Odwrocie zaludniały niesforne putti, często także herby. Od początku XV wieku deschi da parto powoli zaczęły być zastępowane przez naczynia z majoliki, trwalsze i wygodniejsze w użytkowaniu. Pierwsze naczynia importowano z Hiszpanii, stąd zapewne nazwa majolika, wywodząca się prawdopodobnie od wyspy Majorka, gdzie zwożono hiszpańskie wyroby ceramiczne przeznaczone na eksport. Majolikowe komplety dla położnic produkowano w ogromnych ilościach, o czym świadczy też duża liczba egzemplarzy zachowanych do dzisiejszych czasów, wynosząca ponad sto sztuk. Zestawy naczyń składały się najczęściej z pięciu, czasem do dziewięciu naczyń, ustawianych jedno na drugim (by łatwo je było przenieść), a każde z nich miało swoją funkcję: miseczki na płyny, talerz na pokarmy

I /  3

stałe i solniczka pełniąca rolę przyprawy i konserwantu (położnica najczęściej była karmiona delikatnym mięsem z kurczaka i rosołem). Niestety, żaden kompletny zestaw nie zachował się do naszych czasów. W dekoracji naczyń wykorzystywano motywy miłosne, popularnym źródłem były Metamorfozy (jak np. tagliere z wizerunkiem Ledy, ok. 1520 z Urbino, ze zbiorów Czartoryskich w Krakowie), a także sceny ze Starego i Nowego Testamentu oraz przedstawienia alegoryczne. Ich wymowa była dydaktyczna, ale też miały przynosić ukojenie. W szczególności funkcję tę pełniły obrazki we wnętrzu naczynia, na których pokazywano sceny porodu bądź z okresu połogu, odbywające się w zaciszu domowym. Na tych malunkach wszystko przebiegało w pełnej harmonii, bez najmniejszych komplikacji, co zapewne miało

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Wierzono, że kobieta w ciąży – dzięki wyobraźni – może mieć wpływ na płeć i charakter przyszłego potomka, z tego względu niezmiernie istotne było to, co ogląda, a nawet na co patrzy podczas aktu miłosnego. Teorie te znane były już starożytnym. Marcin Luter pisząc o wadze odpowiednich bodźców wzrokowych w czasie ciąży, podał przykład kobiety, która urodziła mysz, ponieważ gdy była w ciąży, przestraszyła się tego gryzonia. Czasami winą za narodziny zdeformowanych noworodków obciążano chorą wyobraźnię niewiasty. Wygląd małżeńskiej camery miał zatem dodatkową funkcję, wpływał bowiem na płeć i usposobienie przyszłego potomka. Funkcja naczyń była po części magiczna, miała „zabezpieczyć” niebezpieczny poród oraz sprawić, że na świat przyjdzie wyczekiwany dziedzic. Wizerunki chłopczyków na naczyniach miały zaklinać płeć nienarodzonego dziecka. Męski potomek był sprawą kluczową, niektórzy ubezpieczali się nawet na wypadek narodzin dziewczynki.

Pomocne podczas porodu były także talizmany, częstym kamieniem wykorzystywanym w tym celu był koral. Wierzono, że ta roślina zamieniająca się w kamień pod wpływem powietrza ma moc odstraszania zła i zatrzymywania krwawienia. Pomocne były też figurki łasic i martenów (w języku polskim zwanych zwyczajowo kunami) oraz futra tych zwierząt. Kamieniem, który, jak wierzono, miał moc skracania porodów, był aetitus, kształtem przypominający dziecko w łonie. Pomocne mogło być także czytanie na głos żywota św. Małgorzaty albo kładzenie tekstu na brzuch rodzącej. Święta Małgorzata bez szwanku wyszła z brzucha smoka, była więc idealną patronką rodzącej. Stosowano i inne praktyki angażujące świętych w przebieg porodu. Zalecano na przykład, by owijać ciało rodzącej iluminowanymi rękopisami o długości ciała Chrystusa, najlepiej opisującymi żywot Marii bądź św. Małgorzaty. Popularne były amulety z fragmentów sakralnych rękopisów (obojętnie jakiej treści) zawijane w materiał, co oczywiście rodziło protesty niektórych kaznodziejów, pomstujących na mnichów, że dla zysku niszczą cenne pisma. Kiedy pomoc w postaci amuletów przyniosła pożądany efekt i narodziny zakończyły się szczęśliwie i dla matki, i dla dziecka, kobiety z zaprzyjaźnionych rodzin odwiedzały położnicę i przynosiły jej drobne podarki. Leone Battista Alberti uważał, że w domu powinny być osobne pokoje dla kobiet i mężczyzn, żeby liczne potrzeby i uciążliwe humory ciężarnej nie przeszkadzały mężowi. Rzadko dysponowano osobną sypialnią, ale rzeczywiście żona przenosiła się na czas ciąży najczęściej na dół, gdzie było chłodniej i łatwiej było przyjmować gości, tak aby nie przeszkadzali pozostałym domownikom. Oczywiście z okazji odwiedzin trzeba było pamiętać o odpowiednim stroju dla młodej mamy (specjalna koszula, płaszcz i czepeczek), dziecka, a także zadbać o dekorację łóżka. Znaczenie takich wizyt było nierzadko polityczne, miały one bowiem na celu zwiększenie więzi pomiędzy rodami.

1  http://collections.vam.ac.uk/item/O139081/trencher-unknown/

19


Położnicę obdarowywano łyżeczkami, cukierkami, materiałami, pucharkami. Istotne było, by skrupulatnie odnotować, co kto przyniósł, gdyż często potem prezenty były dawane z powrotem przy następnej okazji (tzn. dokładnie to samo lub ekwiwalent). Niemałe sumy wydawano też na specjalne cukierki kupowane w aptekach, dawane położnicy po narodzinach dziecka. Stanowiły zapewne część rytuału odwiedzin u młodej matki, o którym, niestety, poza tym, że należało zrobić odpowiednie wrażenie, niewiele wiadomo.

« fot. k. sadowski »

„kobiety zostały stworzone, aby pomnażać ludność w tym wolnym mieście i pilnować czystości w małżeństwie”.

ciu podarunki: materiały, pucharki, monety, łyżeczki, najczęściej z wizerunkami Jana Chrzciciela albo Herkulesa, co miało się odnosić do obywatelskiej symboliki i zapewniać dziecku przyszłość szczęśliwego, światłego obywatela. Ubranko do chrztu, podobnie jak strój panny młodej, stanowiło o statusie rodziny. Tak jak w wypadku innych ceremonii, część darowanych z tej okazji przedmiotów była później przekazywana innym kobietom w rodzinie. Dziecko dostawało odpowiednią wyprawkę, ponieważ po ceremonii chrztu zazwyczaj wysyłano je do mamki na wieś, w specjalnym koszu, gdzie musiało mieć odpowiednio dużo rzeczy praktycznych i o znaczeniu symbolicznym. W wieku dwóch lat dziecko wracało do domu. Z tej okazji otrzymywało nowy, często ekstrawagancki strój i właściwie dopiero wtedy stawało się częścią rodziny. Towarzyszyły temu specjalne uroczystości. Pod koniec XVII wieku, zapewne w związku z rosnącą populacją, zmniejsza się produkcja naczyń, amuletów i innych przedmiotów towarzyszących położnicom i kobietom w stanie błogosławionym, zanika także ich symboliczne znaczenie.

Zasadniczo przyjście na świat dziecka wiązało się ze sporymi kosztami. Florencki notariusz Ser Girolamo di Ser Giovanni di Ser Taddeo da Colle notujący skrupulatnie każdy wydatek, jak na specyfikę jego zawodu przystało, wydał w XV wieku w czasie ciąży, porodu i połogu swej żony 280 lirów, czyli roczne wynagrodzenie mistrza kamieniarza, a nie należał wcale do najbogatszej warstwy społecznej. Noworodka trzeba było jak najszybciej ochrzcić, zwłaszcza, że śmiertelność wśród niemowląt była bardzo wysoka. Dziecko oficjalnie stawało się wówczas częścią społeczności. We Florencji do specjalnych miar wrzucano białą fasolkę, jeżeli urodziła się dziewczynka, a jeśli chłopiec – czarną. Na rodziców chrzestnych starano się wybierać przedstawicieli znaczniejszych rodów, aby zapewnić dziecku dobrą przyszłość. Chrzestni przynosili niemowlę-

I /  3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

21


« Teodor Axentowicz (1859–1938), „Portret księcia Władysława Czartoryskiego” »

kolekcja włoskich prymitywów księcia Władysława Czartoryskiego na tle europejskim alicja andrzejewska-zając

W

iększość teoretyków i pisarzy, którzy zajmowali się sztuką na przestrzeni stuleci, utrwalała zapoczątkowaną przez Giorgia Vasariego, autora opublikowanej w 1550 roku słynnej pracy Le Vite de’ più eccellenti pittori, scultori, ed architettori, teorię postępu artystycznego, według której sztuka rozwija się tak jak ludzkie życie – od narodzin, poprzez wiek dojrzały ku starości aż do śmierci. Doskonałość środków artystycznych i mistrzostwo w odtwarzaniu natury i jej praw, będących według Vasariego wyznacznikiem dojrzałości i szczytowym osiągnięciem sztuki, osiągnęła twórczość Michała Anioła, Rafaela i Leonarda. Jedynie ideały antyku i włoskiego renesansu utożsamiano z uniwersalnymi i stałymi wzorcami dla wszelkiej twórczości. Wobec takiej teorii, panującej niepodzielnie w kolejnych epokach, malarstwo duecenta, trecenta i quattrocenta, czyli tzw. prymitywów włoskich, zostało odsunięte na margines zainteresowań, uznane za efekt niedojrzałości i nieudolności.

I /  4

i poszukiwaniem nowej koncepcji sztuki, wolnej od klasycznych kanonów, początkowo w pismach uczonych, potem także dzięki kolekcjonerskim pasjom z mroku zapomnienia zaczęła się wyłaniać twórczość włoskich artystów „przedrafaelowskich”. Ponowne odkrycie ich malarstwa dla całej Europy miało miejsce w lokalnym środowisku badaczy, miłośników i kolekcjonerów we Włoszech, gdzie w ostatnich latach XVIII stulecia zaczęto poszukiwać świadectw sztuki tych marginalizowanych do tej pory wieków. Istotną przeszkodą do głębszego poznania i zaakceptowania malarstwa tego czasu była nieznajomość tej sztuki. Należy pamiętać, iż przez stulecia ogromna liczba przedrenesansowych malowideł ołtarzowych zastępowana była

W XIX wieku nastąpiły ważne przemiany w tradycyjnym stosunku do sztuki, które znalazły odzwierciedlenie w rozszerzającym się zakresie zainteresowań ówczesnej historiografii, artystów i kolekcjonerów. U progu tego stulecia, wraz z zakwestionowaniem obowiązującego grand goût nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

23


w kościołach dziełami nowszymi, dostosowanymi do zmieniającej się duchowości i gustów wiernych. Szczęśliwie, respekt, jakim działa te były darzone przez duchowieństwo, nie pozwolił na ich niszczenie, ocalały zatem w większości, zapomniane, w prowincjonalnych, wiejskich kościółkach, w zakrystiach, składnicach i magazynach przyklasztornych, niedostępne dla większości amatorów sztuki. W XVIII-wiecznej Europie na fali rozprzestrzeniania się laickiej koncepcji państwa zmienił się stosunek do Kościoła, przeprowadzono liczne reformy ograniczające wpływy duchowieństwa. Także w Wielkim Księstwie Toskanii za panowania młodszego z synów Marii Teresy – Piotra Leopolda (1747–1792) doszło do wielu znaczących zmian. Na przykład w latach 1765–1790 Wielki Książę zdecydował o kasacie części bractw zakonnych i przejmowaniu przez państwo ich majątku, także dzieł sztuki. Przeznaczone do kościołów sakralne malowidła tablicowe, teraz pozbawione swojej pierwotnej funkcji, z czasem zaczęły się pojawiać na rynku antykwarycznym i w kolekcjach bardziej wytrawnych zbieraczy. Stały się także przedmiotem zainteresowania oświeceniowych badaczy, tematem do tej pory lekceważonym przez naukę i nieopracowanym. Pionierem badań nad włoskim malarstwem przedrenesansowym był Luigi Lanzi (1732–1810). Ten archeolog i historyk sztuki, który od 1775 roku pełnił funkcję dyrektora florenckiej Gallerii degli Uffizi, zasłynął zwłaszcza jako au-

I /  4

« fot. k. sadowski »

Wartość nabywanych dzieł przez Władysława Czartoryskiego jasno mówi o kwalifikacjach kolekcjonerskich księcia, jego wrażliwości i jak zwykło się potocznie mówić – dobrym oku.

tor dzieła Storia Pittorica dell’ Italia dal reisorgimento delle belle arti fin presso al fine dal XVIII secolo, opublikowanego w latach 1792–1796. W swojej pracy przedstawił historię włoskiego malarstwa jako ciąg stylistycznych przemian, a nie – jak do tej pory historiografowie mieli zwyczaj czynić – poprzez biografie poszczególnych artystów. Badacz wyraźnie podkreślił znaczenie artystów duecenta, trecenta i quattrocenta w historycznej ciągłości przemian zachodzących w malarstwie włoskim, przytaczając przykłady owej sztuki i po raz pierwszy w historii systematyzując wiedzę o malarstwie od XII do XV wieku we Włoszech. Jako dyrektor Gallerii degli Uffizzi wraz z Giuseppe Pelli Bencivennim rozpoczął od 1758 roku przemianę medycejskiej kolekcji w nowoczesny zespół muzealny; na dzieła twórców „przedreafaelowskich” przeznaczył salę, w której znalazły się dzieła Giotta, Taddeo Gaddiego, Ucella, Masaccia, tworząc tym samym pierwszą publiczną ekspozycję prymitywów w Europie. Równolegle do Lanziego swoje badania nad malarstwem włoskim prowadził Francuz Jean Baptiste Seroux d’Agnicourt (1730–1814). Był to człowiek niezwykle wszechstronny i światły, obracał się w kręgu artystów i erudytów skupionych wokół Madame Geoffrin, pierwszej damy francuskiego oświecenia. Od 1777 roku w ramach obowiązkowej Grand Tour podróżował do Anglii, Belgii, Niemiec, Holandii, pod koniec 1778 roku przybył do Włoch, by ujrzeć ruiny sztuki rzymskiej – z czasem jego zachwyt nad starożytnością ustąpił wielkiej fascynacji średniowieczem. Dzięki d’Agnicourtowi sztuka włoska tego czasu doczekała się jednego z najbardziej rozbudowanych opracowań badawczych, a sam autor, mimo że obecnie jest ganiony za brak krytycznej przenikliwości i błędy, miał bardzo istotny udział w budowie historii sztuki powszechnej, pozbawionej historiograficznych luk. Na początku XIX wieku zainteresowanie malarstwem włoskich prymitywów widoczne było zwłaszcza w środowisku

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

francuskich miłośników sztuki i dyplomatów, a wynikało to przede wszystkim z sytuacji politycznej, która determinowała obecność wielu francuskich rezydentów we Włoszech. W latach 1793–1815 wraz z kampaniami napoleońskimi rozpoczął się okres bardzo intensywnej eksploracji Włoch i wywożenia wielu włoskich dzieł poza granice kraju. Zgromadzone we Florencji za panowania Piotra Leopolda dzieła pochodzące z sekularyzowanych klasztorów i kościołów znalazły się pod zarządem Amministrazione delle Regine Rendite – urzędu, który dysponował prawem do eksportowania obiektów poza granice Italii. Zamożne arystokratyczne rody od pokoleń posiadające cenne kolekcje musiały w związku z umowami zawieranymi w poszczególnych rejonach Włoch płacić Francuzom kontrybucje w formie dzieł sztuki, a często za bezcen wyprzedawały majątek. Do Włoch przyjechało wówczas wielu agentów, zwłaszcza z Anglii i Francji, poszukujących kolekcjonerskich rarytasów. Największym zainteresowaniem cieszyło

się oczywiście malarstwo o ugruntowanej już przez stulecia renomie, nie zaprzestano kolekcjonowania popularnych dzieł Carraccich, Reniego czy Domenichina, jednak coraz częściej, zwłaszcza ze względu na cenę i większą dostępność, kupowano dzieła włoskich prymitywów. Malarstwo to – niezwykłe i tak inne od powszechnie uznanego, przez setki lat pogardzane – rozpoczęło kolejne życie w nowym kontekście, wyłoniło się z głębokiego mroku, stając się przedmiotem dyskusji i osądów. Początkowo traktowane jako jeden z elementów i pierwsze, niedojrzałe, choć intrygujące ogniwo w rozwoju malarstwa, wartościowe raczej z punktu widzenia historycznego, z czasem zaczęło być doceniane także ze względów estetycznych. Historia zmiany w podejściu do malarstwa prymitywów włoskich, jak i całej sztuki średniowiecznej, jest tylko elementem ogólnie pojmowanej umysłowości epoki, wynika z ważnych przemian historycznych, społecznych

25


i politycznych. Dzięki badaniom i opracowaniom powstałym w pierwszej połowie XIX wieku wzrosła świadomość równorzędności epok, został podważony pogląd o absolutnym i zawsze obowiązującym kanonie piękna, przywrócono blask epokom artystycznym dotąd przez historyków i kolekcjonerów pomijanym. Jednym z polskich XIX-wiecznych kolekcjonerów, którego zamiłowanie i pasja wyraźnie prowadziły w kierunku malarstwa włoskiego sprzed XVI wieku, a możliwości finansowe, wiedza i kontakty pozwoliły na stworzenie spójnej kolekcji włoskich prymitywów pomyślanej jako odrębny zespół w ogromnym rodzinnym zbiorze, był Władysław Czartoryski (1828–1894). Lata trzydzieste XIX wieku to czas, gdy we Francji zaczęli się pojawiać przedstawiciele polskiej arystokracji. Klęska powstania listopadowego, którego konsekwencją były represje zaborcy, sprawiła, że wiele możnych i wpływowych rodów zdecydowało się opuścić kraj, nierzadko wywożąc ze sobą z Polski całe zespoły gromadzonych od pokoleń dzieł. Po upadku powstania listopadowego wszystkie posiadłości Czartoryskich w zaborze rosyjskim uległy konfiskacie, a pierwsze polskie muzeum, utworzone w 1801 roku przez Izabellę z Flammingów Czartoryską (1746– –1835) w Puławach, znalazło się tragicznym położeniu i uległo rozproszeniu. W 1833 roku syn Izabelli książę Adam Jerzy Czartoryski (1770–1861) zdecydował się opuścić kraj i osiedlić w Paryżu. Dziesięć lat później zakupił pałac na Saint-Louis-en-l’Île – Hotel Lambert, który szybko dla polskiej emigracji stał się główną siedzibą polityczną i placówką społeczno-kulturalną. Było to także miejsce, gdzie po latach znalazła przystań znaczna część kolekcji puławskiej, przywożonej do Paryża z terenów Królestwa Polskiego i Galicji od końca lat czterdziestych XIX wieku. Mimo że książę Adam Czartoryski nie podzielał kolekcjonerskiej pasji swojej matki, pochłonięty był raczej sprawami wagi państwowej, to jednak świadomy roli zbiorów puławskich w emigracyjnej polityce rodziny przekazał testamentem opiekę nad nimi i obowiązek zebrania

I /  4

rozproszonej kolekcji i stworzenia narodowego muzeum swojemu młodszemu synowi Władysławowi, który po śmierci ojca został przywódcą politycznego ugrupowania Hotel Lambert. Rozbudowywana przez Władysława i jego siostrę Izabelę kolekcja rodzinna jest niezwykle ciekawym obrazem zmieniającego się smaku i stosunku do nabywanych dzieł pod wpływem europejskich wzorców i obowiązującej mody.

księcia, jego wrażliwości i jak zwykło się potocznie mówić – dobrym oku. Dowodzi także współdziałania z najlepszymi marszandami i znawcami sztuki w tym czasie. Wiadomo, że jego siostra Izabela Czartoryska-Działyńska poprzez kontakty męża wspierała się wiedzą i doświadczeniem kustoszy z Luwru, książę zaś utrzymywał bliskie kontakty między innymi z polskimi uczonymi prof. Józefem Łepkowskim i prof. Marianem Sokołowskim.

Władysław Czartoryski najważniejszy okres kształtowania swojej postawy estetycznej spędził we Francji i to właśnie paryskiej atmosferze intelektualnej i kulturalnej zawdzięczał możliwość obcowania ze sztuką i zapoznania się z najmodniejszymi trendami kolekcjonerskimi. Nie interesowały go wunderkamery, gabinety osobliwości ani sentymentalne pamiątki historyczne, porzucił romantyczne dziedzictwo Puław, podążając zupełnie nowym, kolekcjonerskim tropem. Pierwsza połowa XIX wieku to czas, gdy muzeum, czyli świątynia sztuki i pamięci, stało się przede wszystkim instytucją naukową, a subiektywne upodobania kolekcjonerów zderzyły się z wyspecjalizowaną wiedzą ekspertów, którzy pomagali poruszać się w świecie fachowo zorganizowanego rynku sztuki. Mniej więcej od lat pięćdziesiątych XIX wieku Władysław Czartoryski zaczął wzbogacać rodzinny zbiór o wysokiej klasy dzieła włoskie z XIII, XIV i XV wieku, co dowodziło jego znawstwa, obycia i świadczyło o przynależności do europejskiego nurtu kolekcjonerskiego. Podobnie wyspecjalizowaną kolekcję, która została udostępniona publicznie w 1883 roku na zamku w Gołuchowie, stworzyła jego siostra Izabela Czartoryska-Działyńska. Zbiór ten koncentrował się głównie na rycinach, rzeźbie średniowiecznej i rzemiośle, zwłaszcza emaliach średniowiecznych, co także w pełni odpowiadało ówczesnym tendencjom kolekcjonerskim.

Kolekcja przedrenesansowych malowideł polskiego arystokraty powstawała mniej więcej w tym samym czasie co wielkie prywatne kolekcje malarstwa prymitywów włoskich w Europie – słynny zbiór Nelie Jacquemart-Andre w Paryżu, kolekcje Eduarda Aynarda (1837–1913) i Albina Chalandona (1809–1885) w Lyonie – mieście słynącym z XIX-wiecznych prywatnych kolekcji sztuki średniowiecznej. W latach 1870–1890 przy współudziale marszanda Adolfa Bayersdorfera formował swój zbiór obrazów wczesnorenesansowych w Wiedniu hrabia Karol Lanckoroński. Nieco wcześniej niemiecki baron Bernard von Lindenau zgromadził bogaty zespół florenckich dzieł quatrocenta i cinquecenta, z zamiarem stworzenia dlań publicznego muzeum w Altenburgu. Podobny cel, koncentrujący się wprawdzie na upowszechnianiu chrześcijańskiej ikonografii, przyświecał dwóm węgierskim kolekcjonerom duchownym Janosowi Simorowi (1813–1891) i Arnoldowi Ipolyiemu (1823–1886).

Wartość nabywanych dzieł przez Władysława Czartoryskiego jasno mówi o kwalifikacjach kolekcjonerskich

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

sowań i dobrej orientacji w rozwoju XIX-wiecznych nurtów intelektualnych. Był kontynuacją misji rozpoczętej w 1801 roku pod hasłem PRZESZŁOŚĆ PRZYSZŁOŚCI, ale w nowym duchu – stanowił próbę intelektualnego rozrachunku z owym dziedzictwem. Obeznany z nowoczesnym muzealnictwem, znający najnowsze trendy w kolekcjonerstwie, bywalec Luwru, muzeów w Wiedniu i Londynie, Władysław Czartoryski uważał, że jego kraj zasługuje na instytucję naukową podobnej skali, miejsce będące warsztatem dla polskich historyków, pisarzy i artystów, miejscem ważnym dla Polaków, ale także liczącym się na kulturalnej mapie Europy. Ksiądz Walerian Kalinka ujął to najpiękniej – nie mogąc orężem dobić się ojczystej ziemi, w to myśl i staranie swe włożyli, aby pamięć dawnej chwały przechować, a własne tułactwo przekazać wdzięcznemu wspomnieniu rodaków, którzy z ich instytucji i z ich zbiorów korzystać będą.

Program kolekcjonerski księcia Władysława został bardzo wyraźnie zarysowany, a jego wybory i zamysł mieściły się całkowicie w ogólnoświatowym już wówczas prądzie naukowym. Jego otwarta, kosmopolityczna i humanistyczna postawa nie wykluczyła jednak tej patriotycznej, poczucia odpowiedzialności i obowiązku. Zbiór wczesnorenesansowych dzieł nie był tylko uzupełnieniem podstawowego trzonu odziedziczonej kolekcji i modnym dodatkiem, lecz świadomie i z rozmysłem dobieranym autorskim zespołem obrazów, będącym wynikiem osobistych zaintere-

27


« Giovanni di ser Giovanni zw. Lo Scheggia, „Cassone Adimari” (fragment), Galleria Accademia, Florencja »

muzyka na wystawie virtus et splendor dr HAB. PROF. UG marcin kaleciński

W

ystawie „Virtus et splendor” towarzyszy muzyka włoska, powstała od XIII do XX wieku, a połączona pierwotnym pięknem bezpretensjonalnych melodii, empatią poetyckich tekstów, zmysłowym czarem niepowtarzalnych głosów. Muzyczną wędrówkę po wystawie otwiera Ah vita bella – radosna, frenetyczna, autorska piosenka Lucilli Galleazzi, pochwała radości życia, rozwijająca się z wolna przewrotna rymowanka, której melodia w finale staje się feerią tanecznych dźwiękow, wyśpiewanych niemal w ekstazie. Lucilla Galleazzi, diva nurtu tradycyjnej pieśni włoskiej, archaizowanej, wracającej do ludowych rudymentów, śpiewa ten utwór na koncertach z entuzjazmem młodej dziewczyny, interpretuje całą sobą, zwróćcie uwagę zwłaszcza na jej uwolnione w zapamiętaniu ręce.

I /  5

są wprost adekwatne historycznie. Naturalną bowiem analogią dla malarstwa włoskich prymitywów wydają się laudy, utwory na ogół jednogłosowe (jak otwierające sekwencję naszych laud Ave Maria w wykonaniu La reverdie), śpiewane ongiś przez członków Companie degli Laudesi, konfraterni skupiających rzemieślników i kupców (we Florencji działało ich aż 12). Pod wpływem zakonów mendykanckich laudesi propagowali pobożność maryjną, aktywnie uczestniczyli w liturgii, ich duchowość łączyła kategorie lode i penitenza, pochwały i pokuty – radości z Bożej dobroci i bólu z powodu niewdzięcznej odpowiedzi człowieka. Tę ostatnią wiernym wypomina tekst laudy Troppo perde tempo, jej interpretacja w wykonaniu

Niejako odpowiedzią na tę piosenkę jest La bella noeva, pełna nostalgii anonimowa pieśń w wykonaniu Marca Beasleya, neapolitańczyka, syna Anglika i Włoszki. Jego pełen szlachetnej prostoty głos, znajomość dawnych technik wokalnych, na koniec ekspresja sceniczna są zjawiskowe. Do Beasleya jeszcze wrócimy, tymczasem trzy kolejne utwory naszej, nomen omen, ścieżki dźwiękowej, nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

29


« fot. g. nosorowski »

zespołu La reverdie należy do najpiękniejszych nagrań muzyki średniowiecza, a aranżacja, instrumentalny wstęp są wręcz hipnotycznie piękne. Laudy miały proste, przejmujące teksty, często in linqua volgare, naturalnie odwoływały się do ludzkich emocji, chwytały za serce (a przy tym zarówno ich wykonawcom, jak i słuchaczom przysparzały 140 dni odpustu). W przejmującej laudzie Voi ch’amate lo Criatore wykonanej przez La reverdie lament Marii jest równie emocjonalny jak skarga włoskiej mammy nad ciałem martwego syna: „Wy, którzy kochacie Stworzyciela, zważcie na mój ból – Ja jestem Marią o smutnym sercu, miałam je dla syna, Chrystusa Mej nadziei, mej słodyczy ukrzyżowanej za grzeszników Synu mój, przecudna osobo, poradź biednej kobiecie Nędznej i nieszczęsnej, bo straciła miłość Chrystusa

I /  5

Głowo piękna i delikatna, jakże mi widzieć cię strapioną Gdy z włosów aż do brody ścieka krew Usta piękne, delikatne, jakże na was patrzeć Gdy spierzchłe poją żółcią i octem Smutku i boleści pełne moje serce Któż mi poradzi, któż mi pomoże, gdym straciłam mą nadzieję Gdy w takim żalu dusza Opuściła jego pełne boleści ciało”.

Po laudach wracamy do głównego bohatera naszych nagrań – Marca Beasleya i jego La Carpinese, zaśpiewanej na tradycyjną melodię pasterzy z Carpino w Pulii, nostalgicznej, pastoralnej jako się zowie. Silenziu d’amuri to z kolei autorska piosenka włoskiego barda Alfio Antico, śpiewającego zawsze z towarzyszeniem pewnego rodzajem ludowego tamburynu. Napisana spontanicznie w czasie nagrywania płyty Antidotum Tarantulae, tęskna i zmysłowa, z poetyckim tekstem w dialekcie sycylijskim i pełna sycylijskiego światła:

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

„ [...] Nie płaczcie drzewa oliwne Miłość i tęsknota nadchodzą z oddali. Moja umiłowana radość i oddech mojej duszy Daj mi twoje serce, ja dam ci moje życie”.

Na nic zdadzą się leki nie uśmierzy chinina

Koniecznie zobaczcie interpretację tej piosenki Stefana Accorsiego w filmie Non ci posso credere (Tous Les Soleils), fragment dostępny na youtube.

Zamykający nasz wybór Augelin, villanella Landiego, to imitująca śpiew ptaków, olśniewająca miłosna pieśń ptaszyny, która w wykonaniu Beasleya przeradza się w modlitwę, cichy lament.

Utwór Stefana Landiego Homo fugit velut umbra nosi podtytuł Passacaglie della vita, rytmicznie jest to raczej Tarantella della vita. Passacaglia to wędrówka drogami życia – passa calla znaczy wędrować drogami. To jednocześnie nostalgiczny taniec śmierci, wszak powtarzane przez tenora bisogna morire współbrzmi z memento mori: „ […] Snem jest życie wydaje się słodkie lecz radość jest krótka bo musimy umrzeć

bólu nic nie uleczy bo musimy umrzeć […]“.

Kilka utworów zaczerpnęliśmy z płyty Antidotum tarantulae, dokumentującej dzieła muzyczne uchodzące, zwłaszcza na Sycylii, za magiczne antidotum na jad tarantuli. Czyż jednak wszystkie utwory nie są swoistym antidotum na tę, która przyjdzie ze srebrnym ostrzem, czyż muzyka nie uśmierza, łagodzi, olśniewa, odracza?

31


« fot. k. sadowski »

dziennik wystawy dr HAB. PROF. UG marcin kaleciński

I / 11.12.2013 Ksawery przyniósł nam śniegi baśniowe i jeśli owe „gdysiejsze śniegi” przetrwają, to w ich scenerii za oknem rozkwitnie u kresu tego roku nad Motławą włoska wystawa Virtus et splendor. Obrazy mistrzów trecenta i quattrocenta, luksusowe dzieła rzemiosła będą lśnić wśród świeżych kwiatów, drzewek pomarańczowych i bukietów lawendy, spowite zmysłowymi zapachami drzewa sandałowego, kadzidła i lawendy, celebrowane zjawiskową muzyką z epoki.

I /  6

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

Zacznę jednak od początku. Gdy dotarła do mnie wiadomość o zamiarze pokazu obrazów włoskich z kolekcji Czartoryskich w Muzem Narodowym w Gdańsku, zrozumiałem że nie mogę dłużej zwlekać. Zadzwoniłem do dyrektora Wojciecha Bonisławskiego i powiedziałem, że chciałbym zrobić autorską wystawę, żaden okazjonalny pokaz, jakich na czas remontu Muzeum Czartoryskich odbyło się wiele. Na taką szansę czekałem 16 lat. Dyrektor przystał na moją propozycję, by nadać wystawie sens i tak dobrać eksponaty, by stanowiły opowieść o funkcjach sztuki w życiu Włochów. Zadanie to było nie lada wyzwaniem, należało bowiem w kilka miesięcy przygotować wykwintną, artystyczną ucztę ze znakomitych, acz niekompletnych i skromnych ilościowo ingrediencji. Naszą intencją było zachwycić nimi widzów i uczynić je zrozumiałymi, ukazać

właściwy wymiar i kontekst obrazów oraz dzieł rzemiosła powstałych od XIII do XVII w. Dla piszącego te słowa przygotowanie w Gdańsku wystawy włoskich prymitywów ze zbiorów Czartoryskich ma szczególny, osobisty wymiar. Swoiście zatoczyło się koło czasu – ćwierć wieku temu uczyłem się malarstwa włoskiego przed wieloma z eksponowanych obrazów, gdy jak każdy ze studentów mojego roku przedstawiałem referat na temat wybranego dzieła. A te nasze wprawki czytaliśmy z przejęciem i nadzieją, że doceni je nasz mentor, wówczas doktor, Marcin Fabiański. Ta wystawa jest dla mnie kolejną okazją do wyrażenia wdzięczności moim krakowskim Nauczycielom.

33


II / 28.12.2013 Finisz przygotowań do otwarcia wystawy, przypadający na czas bezpośrednio przed świętami i zaraz po nich, był barwny. O ile świat ponoć powstał w wyniku wybuchu (w każdym razie wyłonił się z chaosu), o tyle ostatnie procedury wokół naszej wystawy przedstawiały się raczej racjonalnie i zgodnie z założonym planem. Spędziłem ostatnie trzy dni robocze w Zielonej Bramie, z podziwem obserwując panów specjalistów od nawiercania, wieszania, montowania, oświetlania, techników, elektryków i stolarzy. Fachowych, schludnych, pracujących wydajnie i nieprzeklinających. Poznałem urocze panie sprzątające, w ekwilibrystycznych pozach myjące szyby i przez zasiedzenie wrażliwe na sztukę. Całością dowodził niezawodny Tomasz Gzowski, nasz architekt. Coraz to nowe wyzwania z szybkością i skutecznością Merkurego realizował Paweł Powirski, zaiste niczym grecki bóg, pozostający w nieustannym ruchu. I to bez wspomagających skrzydełek. Choć obmyśliłem w najdrobniejszym szczególe ów świat włoski, zamknięty w wyodrębnionych wnętrzach wystawy, ze zrozumiałym napięciem oczekiwałem na jego materializację. Wierzcie, jako najbardziej wymagający widz, jestem z naszej wystawy prawdziwie dumny. Mając do dyspozycji skromne środki i specyficznie uwarunkowane miejsce, stworzyliśmy piękną, czytelną i zróżnicowaną ekspozycję cennych dzieł sztuki. Jak zapewniła nas pani Anna Grochowska-Angelus, znakomita konserwatorka dzieł sztuki, nasz gość z Krakowa, nigdy obrazy ze zbiorów Czartoryskich nie były w grupie tak spektakularnie eksponowane. Nadzorująca rozpakowywanie dzieł, wieszanie i umieszczanie ich w gablotach, krakowska konserwatorka wielu spośród eksponowanych obrazów uraczyła mnie arcyciekawymi opowieściami o konserwatorskich tajemnicach włoskich obrazów Czartoryskich – postaramy się, by

I /  6

swą imponującą wiedzą podzieliła się w marcu z gdańską publicznością. W ubiegły piątek, kiedy późnym popołudniem gawędziliśmy z panią konserwatorką w Zielonej Bramie o włoskich obrazach, nagle zgasło światło. To dojmujące przeżycie dostarczyło mi, pozostającemu w bezruchu w ciemnościach wśród roboczo rozłożonych eksponatów, pomysłów na ekscytujący kryminał w stylu Agathy Christie. Opuszczaliśmy ekspozycję niemal po omacku. Oczywiście żaden eksponat nie zginął. Odpowiedzialnością za awarię obciążyłem, zapewne złośliwie, ekipę przygotowującą koncert na Długim Targu. Gdy następnego dnia wieczorem opuszczaliśmy Zieloną Bramę, czuliśmy się jak małpy w klatce: musieliśmy się przedrzeć przez barierki na tyłach estrady widowiska (tzn. bezpłatnego koncertu dla ludności jako przejawu działalności kulturalnej) będącego hołdem Lewiatanowi przedświątecznego handlu, który w akompaniamencie wywrzaskiwanych kolęd połykał swe ostatnie bezmyślne ofiary. Ów „koncert”, ponoć za milion złotych, słyszany był także w telewizorze, zgodnie z prostą jak cep „filozofią” naszych czasów, głoszącą, iż istnieje tylko to, co pokażą w telewizji. My z naszą wystawą pozostajemy w niszy. Nie zamierzamy z niej wyjść. Do nas przychodzi się z własnej woli, ta fatyga, zakup biletu są gestem, wyborem kulturowym. I nie jest to wybór jakiejś „kultury wysokiej” – to wybór kultury jedynie prawdziwej. Raczyć będziemy muzyką ujmującą za serca swym bezpretensjonalnym pięknem, włoskimi laudami z XIII–XIV wieku w wykonaniu La Reverdie, włoskimi pieśniami w interpretacji olśniewającego Marca Beasleya i żywiołowej Lucilli Galeazzi. Śpiew Beasleya (notabene znanego nam ze znakomitego Festiwalu

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Goldbergowskiego), pół Włocha, pół Anglika, jest tak wzruszający, iż wielu słuchaczy na koncertach nie może opanować łez. Troppo perde l’tempo La Reverdie wydaje mi się najpiękniej zaaranżowanym utworem średniowiecza. Wracając do inspirujących rozmów z krakowskim gościem, chciałbym wskazać moich i Anny Grochowskiej-Angelus malarskich faworytów naszej wystawy. Od lat wielbię Madonnę z Dzieciątkiem Vincenzo Cateny, zachwycającą pięknem na poły abstrakcyjnych form, i Ukrzyżowanie Mistrza Piety, autentyczne w sposobie narracji, o ciekawie zrytmizowanej formie. Moja rozmówczyni zachwycała się ciekawie wyeksponowanym w podświetlanej niszy obrazem Nardo di Cione, pełnym splendoru, klarownym, skądinąd przez nią konserwowanym. Wspólnie odkryliśmy jednak bynajmniej nie szarą eminencję naszej wystawy – Judytę z głową Holofernesa, ostrożnie określoną jako kopia według Mantegny (oryginał zaginął). Jest pysznie malowana, musicie nas odwiedzić, choćby po to, by ją zobaczyć. Gdy w piątek ukończyliśmy ostatnią aranżację wystawy, gdy stanąłem przed zamykającym ją akcentem, ujrzałem przedziwny, nakładający się obraz, w którym spotkały się dwie wielkie protagonistki naszej wystawy. Prawdziwy cud kultury – blednie przy nim Sokółka, wszystkie narosłe huby o kształcie świętej głowy czy zacieki na szybach rozpoznane jako Najświętsze Panienki. Zapewniamy, że nie zniknie do końca wystawy.

35


III / 29.12.2013 Przyjaciołom ku radości, zawistnikom ku utrapieniu oznajmiamy, iż wystawę naszą znamienita i liczna publiczność uznała za sukces. Podzieliliśmy się z widzami naszą miłością do sztuki włoskiej, którą oswoiliśmy w przestrzeni zbudowanej kolorem, światłem, zapachami. Gościliśmy na wernisażu powszechnie szanowane i cenione osoby reprezentujące wąskie grono znawców i miłośników sztuki, architektów, adwokatów, dziennikarzy, studentki historii sztuki i wszystkich innych, którzy swą obecnością potwierdzili przynależność do elity. Dotkliwe braki frekwencyjne odnotowaliśmy jedynie wśród pracowników Instytutu Historii Sztuki i Muzeum Narodowego w Gdańsku. Na odwiedziny wystawy pozostały jednak trzy miesiące. Piszący te słowa zawsze może służyć koleżankom i kolegom za cicerone. Wernisaż to szczególna okazja do podziękowań. Nie zapomnę z pewnością współpracy z Tomaszem Gzowskim, architektem, skromnym i oddanym, emanującym jakimś wewnętrznym spokojem, i z Pawłem Powirskim, historykiem sztuki i archeologiem, rzetelnym, słownym, niezabiegającym o poklask, czego nie o każdym da się powiedzieć. Wystawa nigdy nie doczekałaby szczęśliwego finału gdyby nie Małgosia Posadzka, to ona zainspirowała mnie do jej stworzenia, mogłem zawsze liczyć na jej pomoc, jej dynamizm, intelektualną otwartość i wyczucie stylu dobrze wróżą na przyszłość instytucji, której oddaje swą wielką energię.

I /  6

Gości uwiedliśmy także zapachem kadzidlanym, który od progów wiódł ich do ołtarza. Zdradzę ciekawskim, iż kadzidło przyrządziłem następująco: do tygielka ceramicznego na rozżarzone węgielki trybularzowe nasypałem trzy części olibanum, żywicy z drzewa boswellia i jedną część mirry, żywicy z krzewu commiphora myrra. Uzyskałem zniewalający zapach oraz, być może, efekty zapowiedziane w ulotce sklepu ezoterycznego, mianowicie: „odżywiłem duszę i przygotowałem grunt na przyjęcie duchowej esencji”, spowodowałem „utlenienie mózgowia aż o 28%” oraz uzyskałem: „łączność z wyższymi wibracjami”.

wykonawcom, jak i słuchaczom jednorazowo przysparzały 140 dni odpustu od mąk czyśćcowych). Panie pilnujące obrazów, które będą słuchać laud przez trzy miesiące, da capo e senza fine, prawdopodobnie w ogóle nie trafią do Czyśćca. Inna sprawa: czegóż by one miały w tym Czyśćcu pilnować?

Uroczo komponowały się z obrazami w sali lawendowej kształtne drzewka cytrusowe – pochodzą z Sycylii, dotarły do nas via Chorzów. Owoców z drzewek obrywać nie wypada, smakoszy wytrawnych cytrusów zachęcam natomiast do zakupu ćwierci kilograma owoców kumkwata, sparzone, podzielone na dwoje i pozbawione pestek należy gotować w syropie aromatyzowanym sokiem z pomarańczy około dwóch godzin, potem trzeba uzupełnić je cukrem żelującym, na końcu można doprawić Cointreau. Konfitura jest autorska i wyborna. Kumkwaty, mandarynki, plastry mango, gruszki i inne owoce można kandyzować na sposób włoski, gotując kwadrans dziennie przez tydzień w syropie z domieszką żelatyny. W słoiku w lodówce wytrzymują kilka miesięcy. Towarzyszącą wystawie muzykę warto kontemplować, odwiedzając muzeum w bardziej powszednich okolicznościach i w kameralnym otoczeniu. Polecam zwłaszcza laudy – pieśni te miały proste, przejmujące teksty, często in linqua volgare, naturalnie odwoływały się do ludzkich emocji, chwytały za serce (a przy tym zarówno ich

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

37

« fot. g. nosorowski »

Jak mogłem się przekonać, goście wernisażu w szczególny sposób zachwycili się mikroświatem kunstkamery, barwnej i egzotycznej. Wydaje mi się, że wielu patrząc na nią, odnalazło w sobie dziecko zapatrzone na ten świat cu-

downości, jak na kolejkę z dzieciństwa lub posażny domek dla lalek.


IV / 20.01.2014 Uwaga! Poniższy wpis zawiera lokowanie produktu intelektualnego określanego jako gender studies. Jest to wykwit nowoczesnego humanizmu, wyświetlający konotacje płci kulturowej i społecznej. Osoby postrzegające gender jako podstępną ideologię wiodącą do zmiany płci na życzenie i powodującą, iż młodziankowie katoliccy bezwiednie zakładają sukienki, powinni darować sobie jego lekturę. Urodzić się kobietą w renesansowej Florencji z naszej perspektywy wydawać się może przekleństwem. Nannina de’Medici 13 lat swego małżeństwa gorzko podsumowała (1459 r.): „Jeśli chce się żyć według własnego zdania, lepiej nie urodzić się kobietą”. Przyjście na świat dziewczynki oznaczało dla rodziców, że muszą zgromadzić dla niej posag, wychować na usłużną żonę i uchronić jej dziewictwo do zamążpójścia. Średnia wieku dziewcząt wychodzących za mąż we Florencji wynosiła 17 lat, podczas gdy mężczyźni skorzy do ożenku byli w wieku średnio około 32 lat, tj. wówczas gdy zblazowani prowadzeniem intensywnego dolce vita (wariantywnie: dolce far niente) i wyeksploatowani seksualnie (jako stali klienci prostytutek) zapragnęli pewnej stabilizacji. Do 30. roku życia mężczyźni byli bezczynni, często rozwydrzeni, de facto z utęsknieniem oczekujący śmierci ojca i przejęcia jego majątku (choć mogli wydawać pieniądze na rozrywki, nie mogli aktywnie prowadzić rodzinnych interesów). Ta ich w nieskończoność przedłużająca się młodość upływała w czasach kultu bogactwa i ostentacyjnej konsumpcji, dla których filozofowie znajdowali usprawiedliwienie i na które księża przymykali oko. Zamążpójście oznaczało dla kobiety przejście spod władzy (własności) ojca pod władzę (własność) męża, charakter

I /  6

prawny miało wyłącznie ojcostwo. Stereotypowe postrzeganie kobiety było powszechne, nawet sławny i światły Leonardo Bruni odmawiał kobiecie zdolności retorycznych, gdyż gestykulując, mogłaby „wybuchnąć głośnym krzykiem i [wówczas] uznano by ją za wariatkę i osobę nieopanowaną”. Łaskawy Bruni na szczęście mile widział u żony idealnej umiejętność czytania, sam sugerował lektury pobożne i strofy rzymskich poetów. W tej kwestii dominikanin Savonarola wydaje się bezwzględny, w jednym z kazań mówił wprost do kobiet: „skoro nie umiesz czytać, nie możesz życzyć sobie, abym pokazał ci dobrą książkę, której i tak nie będziesz umiała przeczytać. Spójrz na krucyfiks w swoim pokoju, oto książka dla ciebie”. Środowiskiem kobiet pozostały dom i kościół, jeśli gdzieś się wyprawiała, to z domu do kościoła i z powrotem. Nie miała praw publicznych, nie uczestniczyła w życiu publicznym. Magdalena Mielnik w erudycyjnym eseju w katalogu Virtus et splendor napisała: „Niektórzy moraliści sugerowali, że kobieta winna być zamknięta w domu i dobrze strzeżona, a nawet powinna bać się mężczyzn. Uczestnictwo w życiu publicznym było niebezpieczne, gdyż płoche z natury kobiety mogło przywieźć jedynie do grzechu. Potępiano także jakże ulubione kobiece zajęcie – obserwowanie przez okno zgiełku barwnych ulic. Spoglądanie na świat zewnętrzny zdominowany przez mężczyzn może wieść jedynie do zguby, a poza tym jest zwykłym marnotrawieniem czasu. […] Żeby oduczyć białogłowę tej próżnej rozrywki, niektórzy (jak np. kaznodzieja, przyszły święty, Bernardyn ze Sieny) proponowali jako antidotum upuszczanie krwi lub wręcz bicie żony (także duchowny Fra Cherubino). Mimo wszystko pozostawało to ulubionym zajęciem wielu niewiast, o czym świadczą specjalnie do tego celu przystosowane otwory okienne”.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Od młodej żony oczekiwano przede wszystkim męskiego potomka. Każdy poród w tych czasach wiązał się z ryzykiem utraty życia przez matkę i dziecko, przeto przyszła matka otaczała się cokolwiek pogańskimi talizmanami i amuletami, nawet strawę podawano jej w naczyniach ozdobionych sielankowymi obrazkami macierzyństwa. Kilka dni po szczęśliwych narodzinach dziecko…. odsyłano na wieś do wynajętej mamki, której opłacano karmienie mlekiem oseska nawet do dwóch lat. Po tym czasie dziecko wracało do matki (17% dzieciątek umierało na wsi), ta mogła wreszcie go pielęgnować, zabawiać, rozpieszczać. Zgodnie z prawem patriarchalnym w chwili śmierci męża wspólne dzieci pozostawały pod opieką jego krewnych, wdowa wracała do swojej rodziny, która natychmiast żądała zwrotu posagu od rodziny zmarłego zięcia i podejmowała starania, by wdowę ponownie wydać za mąż. W rezultacie nieludzkich praw i obyczajów we Florencji pozostawało wiele sierot, których matki żyły, ale nie mogły zabrać swych dzieci do nowych związków, inaczej mówiąc nad Arno odnotowujemy macochy przy niemal całkowitym braku ojczymów. Osamotnione i często pozbawiane resztek majątku przez krewnych faktyczne sieroty czuły się przerażająco samotne. Nie rozumiały, dlaczego matki opuściły je dla innego mężczyzny. W pamiętnikach florentczyków odnajdujemy słowa żalu do jakoby okrutnych matek, które za namową swych rodzin opuściły dzieci, przy jednoczesnej idealizacji zmarłego ojca – a przecież w rzeczywistości kobiety nie miały wyboru. Działał tu taki sam mechanizm, który jeszcze niedawno nakazywał piętnowanie Żydów za lichwę lub homoseksualistów za to, że potajemnie spotykają się w ustronnych miejscach – mechanizm stygmatyzowania wykluczonych za to, że wypełnili wcześniej narzuconą im społecznie rolę.

Demografię i sprawy wychowania dzieci próbował kontrolować kościół, duchowni byli autorami podręczników pedagogicznych, nawiedzeni predykanci głosili płomienne kazania z ambon lub na placach publicznych. Potępiali zwłaszcza rozpowszechniony we Florencji proceder pokątnego spędzania płodów. Bezwzględny mizogin, franciszkanin Bernardyn dojeżdżający ze Sieny (przyszły santo subito, kanonizowany ledwie 6 lat po śmierci) na piazzy przy Santa Croce wykrzykiwał frazy brzmiące niepokojąco współcześnie: „Pójdź tylko do latryn, do stajni, pójdź do ogrodów na wsi lub we Florencji, pójdź tylko do sklepu balwierza lub aptekarza, do domów lekarzy […] nastawiaj uszu, a usłyszysz przenikliwe krzyki […]. Są to głosy nierozkwitłych pąków, niewinnych dzieciątek, które wrzuciliście do Arna i do latryn. Są to krzyki dzieci zabitych w łonie pomocą lekarstw od cyrulików, aptekarzy i lekarzy”. Cech kupców jedwabnych ufundował we Florencji Szpital Niewiniątek, gdzie kobiety dyskretnie podrzucały nowonarodzone dzieci (średnio setkę rocznie). Dzieci karmione przez mamki ze wsi lub mlekiem krowim w wieku 7 lat oddawano do nauki zawodu. Bernardyn ze Sieny, a potem Savonarola piętnowali z pasją także sodomię, czyli homoseksualizm wedle ówczesnej terminologii. Za zniewieścienie synów obarczano oczywiście nadopiekuńcze matki. „Występek sodomii” był rozpowszechniony wśród nastolatków, homoseksualni chłopcy jawnie wabili na ulicach miasta. Niezawodny młot na grzechy, Bernardyn ze Sieny, ostrzegał rodziców: „Wielkim jest grzechem sprawiać im kubrak sięgający zaledwie do pępka, do tego spodnie z kawałka materiału z tyłu i przodu, tak aby mogli pokazać dość gołej skóry”. Ojcowie miasta w walce z homoseksualizmem przyjęli strategię walki z dżumą za pomocą cholery – by odciągnąć od

39


« fot. g. nosorowski »

V / 03.02.2014 Sunt lacrimae rerum ut mentem mortalia tangunt Zostały same naparstek talerz płytki i głęboki lusterko po wesołej babci trzy srebrne widelce kogut z czerwonej gliny fotografie chore na serce mgr dr hab. jak pawie na grobie

Nie będzie w nocy gwiazd. Nie będzie nocy. Umrę, a wraz ze mną nie do zniesienia wszechświat. Zetrę piramidy, medale, kontynenty i twarze. Zetrę nawarstwienia przeszłości. Historię obrócę w proch. Proch w proch. Widzę ostatnią chwilę. Słyszę ostatniego ptaka. Nikomu zostawiam nic.

Rzeczy ryczą po tobie Testament Jorge Louis Borges ks. Jan Twardowski

męskiego-męskiego seksu za publiczne pieniądze ufundowali na obrzeżach miasta lupanary, prostytutki importowali z zewnątrz, nadto ustanowili specjalny oddział nadzoru obyczajowego „do spraw godziny policyjnej”, polujący na czynnych i biernych homoseksualistów. We florenckich dokumentach sądowych z lat 1432–1502 za podejrzanych o sodomię uznano 17 tysięcy chłopców i mężczyzn na 40 tysięcy męskiej populacji (nie dziwi zatem, iż na północy Europy, zwłaszcza w Niemczech, Florenziner oznaczał „sodomitę”). Najbardziej zatwardziałych, pięciokrotnie przyłapanych na gorącym uczynku, publicznie palono na stosie. Dla prawidłowej formacji chłopców powołano bractwo Michała Archanioła, socjalizujące młodych i pobudzające ich sumienia inscenizacjami religijnymi, wspólnym śpiewem, spektakularnymi procesjami

I /  6

z pochodniami, wspólną grą w piłkę. Ojcowie patrzyli z dumą na te widowiskowe manifestacje, które pozbawiały ich, choćby na chwilę, obaw. Rozwinięcie prezentowanej powyżej tematyki Czytelnicy znajdą w katalogu wystawy Virtus et splendor.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Zaiste, sunt lacrimae rerum, są łzy wylane z powodu rzeczy. Czułą nutę poruszył w naszych sercach Wergiliusz. Czyż nie pamiętacie wzruszenia, gdy twarze waszych ukochanych zmarłych ożywały na fotografiach, gdy ci mówili do was na amatorskich filmach nagranych przed śmiercią? A kosmyki włosów, czy gładziliście kosmyki włosów ukochanych zmarłych? Na początku, kiedy jeszcze nic nie zagojone, towarzyszy temu jedynie szloch… Nie patrzmy władczym wzrokiem królów życia na dawne przedmioty, zachwycające kunsztem pamiątki po zmarłych. Przechodzimy obok nich, przemykamy, zmieniają się w naszym wzroku jak w kalejdoskopie. Dotrzymać kroku dziełom sztuki, to skądinąd prawdziwie filozoficzne wyzwanie. Najtrudniej jednak przyzwyczaić się do tego, że to my jesteśmy epizodami w życiu przedmiotów. Pamięć o nich, ich obrazy noszone pod powiekami, ich powidoki, wszystko to, co zapisane na twardym acz zniszczalnym dysku mózgu, jest jednokrotne i skończone – „piramidy medale, kontynenty i twarze” zabierzemy ze sobą w nicość, nigdy ich już nie będzie, bo czyż naprawdę ma dla nas znaczenie, że pozostaną, gdy nas już nie będzie?

Sunt lacrimae rerum et mentem mortalia tangunt („I pamiątki łzy wyciskają i rzeczy duszę rozczulają”), ten cytat z Eneidy Izabela Czartoryska umieściła nad wejściem do Domu Gotyckiego w Puławach. Ta polska arystokratka nie gromadziła przedmiotów dla ich bezpretensjonalnego piękna, potrzebowała pamiątek polskich na osłodę czasów, swoiście wywoływała nimi duchy przeszłości, wierzyła, iż genius domniemanych właścicieli owe relikty obdarzy mocą, dostarczy budujących reminiscencji jej współczesnym, ocali sławę i splendor Rzeczpospolitej, która właśnie umarła. W świątyni Sybilli w Puławach zawisły zatem chorągwie spod Grunwaldu, Kłuszyna i Wiednia, dwa sławne, nagie miecze krzyżackie, rozliczne a egzotyczne pamiątki Odsieczy Wiedeńskiej. Dary szlachty i arystokracji, pamiątki bezcenne, bo wówczas niedostępne na aukcjach i wyprzedażach kolekcji. Nade wszystko owa świątynia była swoistym relikwiarzem na kości, kosteczki, piszczele i czaszki, prochy – nekromania zda się szczególnym aspektem romantycznego kolekcjonerstwa Czartoryskiej. Niektóre pamiątki miały charakter czysto sentymentalny, wręcz poetycki: strzępki szat, pióra, fragmenty listów i innych rękopisów, zasuszone

41


roślinki, kamyki zebrane w miejscach historycznych (fascynacja tego rodzaju reliktami znajduje najdawniejszy kontekst w średniowiecznym kulcie relikwii, także tych najbardziej ekscentrycznych, jakby rodem ze szkatuły Sanderusa, a były w niej m.in.: szczebel z drabiny, która się śniła Jakubowi, pióro archanioła Gabriela, które zgubił przy Zwiastowaniu, rdza z kluczy św. Piotra, łzy Marii Egipcjanki i olej, na którym poganie chcieli usmażyć św. Jana... Sienkiewiczowska inwencja literacka nie odbiega tu od wzmianek źródłowych, potwierdzających handel nawet bardziej dziwacznymi przedmiotami. Czartoryska była przekonana, iż weszła w posiadanie fragmentu czaszek: Bolesława Chrobrego z Poznania, Mikołaja Kopernika z Fromborka, Jana Kochanowskiego ze Zwolenia (tę akurat zbadano, okazała się czaszką kobiety) i Stefana Czarnieckiego z Czarncy. Dla niej Czacki penetrował groby królewskie w katedrze krakowskiej i zasilił partykułami kości tam dobytymi ossuaria puławskie. Domniemane prochy wielbionego przez nią Jana Jakuba Rousseau Czartoryska umieściła w urnie-solniczce z kości słoniowej z kolonii portugalskich w Afryce (XV/XVI w.) i opatrzyła mało dyskretną inskrypcją na zawsze szpecącą ten cenny przedmiot. Zaprzyjaźniony z nią Dominique Vivant Denon, dyrektor Luwru, przysłał jej „relikwie” pary słynnych kochanków, Cyda i Chimeny umieszczone w raczej brzydkim pucharze (Czartoryska szczyciła się także kamieniami z rzekomego grobu tej pary). Pozostałe przedmioty pamiątkowe posegregujmy w działy, na podobieństwo kunstkamery. Militaria to m.in. prochownica po Henryku VIII, zakupiona z „certyfikatem”, ostroga Marii Burgundzkiej (królowa uwielbiała polowania, w czasie łowów złamała kręgosłup i umarła; ostrogę niestety wykonano po jej śmierci), „ostrze dzidy Ludwika XIV, z którem sam odprawiał turnieje”, ostroga Adolfa II Gustawa, strzemię wielkiego wezyra Kary Mustafy, kordelas Jamesa Cooka od siostry jego zakupiony, oczywiście

I /  6

z „certyfikatem”, kindżał, wedle tradycji „po Hajder Alim, sułtanie Majsuru”. Wśród poloników uwagę zwracają buławy hetmanów Wiśniowieckiego i Sieniawskiego, buzdygan Stefana Czarnieckiego, szable Jerzego Ossolińskiego i Tadeusza Kościuszki, strzemiona po Jerzym Ossolińskim. Wśród dewocjonaliów znajdowały się: krzyż na łańcuchu Anny Jagiellonki, krzyżyki pektoralne Zygmunta Starego, Zygmunta Augusta i Zygmunta III, dyptyk z kości słoniowej należący do królowej Jadwigi, miniatura z Madonną z Dzieciątkiem, przed którą się modliła Maria Ludwika, srebrna oprawa modlitewnika z Godzinkami należąca do tejże, wreszcie różaniec „po królowej Leszczyńskiej”. Zachowane do dzisiaj pamiątkowe naczynia to dzieła złotników, emalierów i bursztynników: puchar-nautilus po Jakubie Sobieskim, misa, w której się myła Anna Jagiellonka (służyła raczej ablucji liturgicznej), kubek bursztynowy, z którego toasty miał wznosić Karol V (naprawdę powstał w Królewcu kilkadziesiąt lat po jego śmierci). W dziale „Varia” fragmenty mebli, sztućce, męskie utensylia i skromny wybór garderoby. Kuferek lakowy japoński po Adolfie II Gustawie, fragment nóżki od fotela Jean-Jacquesa Rousseau, srebrne sztućce Jana Kazimierza, łyżka podróżna króla Jana III Sobieskiego. W prawdziwie królewskiej garderobie umieścimy rzekome trzewiczki królowej Jadwigi (w rzeczywistości trzewiki koronacyjne Zygmunta Augusta), czepiec matki Oliviera Cromwella, grzebień, którym miała swe kasztanowe loki czesać Bianca Capello, metresa Wielkiego Księcia Toskanii Franciszka I (rozpoznany jako wyrób ze Sri Lanki z XVII w.), jeśli zaś włosy, to przy okazji pierścień z włosami Marii Teresy, cokolwiek już zetlałymi, dalej wachlarz po Ludwice Marii Gonzadze, niestety powstały kilkadziesiąt lat po jej śmierci, buciki Montezumy, cesarza Meksyku (w rzeczywistości okazały się… siedemnastowiecznymi drewnianymi japońskimi nagolennikami pokrytymi laką), laska po Stanisławie Auguście Poniatowskim, którą wspierał się zapewne po upadku… Rzeczpospolitej, ledwie gałka od laski

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Karola VI. Na koniec „wybrzmi” odosobnione musicalium – lira korbowa, na której, zapewne rzewnie, grywać miała Maria Leszczyńska. W schedzie po Czartoryskiej znalazł się przedmiot symptomatyczny, zdobycz angielskiej peregrynacji księżnej. W czasie wizyty w Stratford zasiadła na krześle, które, jak zapewniali gospodarze, miało służyć Szekspirowi. Tak o tym pisze: „Ja, siadłszy na tym krześle, w moim urojeniu widziałam przed sobą Julię i Romea, Mirandę, Desdemonę, Hamleta i Ofelię. (…). Naprzód wyznać muszę, że za pierwszym spojrzeniem na krzesło Szekspira przyrzekłam sobie, że je jakimkolwiek sposobem dostać muszę, i do Domu Gotyckiego przeniesione będzie”. Oczarowana kolekcjonerka w przytomności zażądała jednak certyfikatu autentyczności, który uzyskała (inna sprawa, że niewiele on wart, w jej czasach na ogromny popyt na starodawne artystyczne souvenirs de Grand Tour „rynek” często odpowiadał… produkcją tychże). Zaiste ów mebel, mający zdolność dostarczania omamów i wizji, którymi stoi nasza historiozofia, idealnie spełniał potrzeby mentalne szczerze egzaltowanej patriotycznie arystokratki. Dodajmy, iż zachowany do dziś we fragmentach wtórnie połączonych mebel powstał w XVII w., i jest mało prawdopodobne, że zasiadał w nim wielki Anglik. W kolekcjonowaniu przedmiotów, zwłaszcza w tym kunstkamerowym, było coś z próby okiełznania chaosu świata, uchwycenia jego mikrokosmosu. U kresu każdej kolekcji pojętej jako przygoda życia jest świadomość jej utraty, przewrotne, filozoficzne remedium na to gorzkie doznanie przynosi znów poeta: najpiękniejszy jest przedmiot którego nie ma nie służy do noszenia wody ani do przechowywania prochów bohatera

nie tuliła go Antygona nie utopił się w nim szczur nie posiada otworu całe jest otwarte widziane z wszystkich stron to znaczy zaledwie przeczute włosy wszystkich jego linii łączą się w jeden strumień światła ani oślepienie ani śmierć nie wydrze przedmiotu którego nie ma…[…] Studium przedmiotu (fragment), Zbigniew Herbert

Drogi Czytelniku, musisz stanąć przed finałową konstatacją: ze sobą zabiorę nic, omnia mea mecum porta, Borges dodałby: „nikomu nie zostawiam nic”, przy tym: All the world’s a stage,/ And all the men and women merely players:/They have their exits and their entrances, Wiliam Szekspir, Jak wam się [to] podoba? Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają. Sztuka zda się przy tym scenografią tego spektaklu, wiecznego, choć dla każdego z nas jednokrotnego: „Dyrektor Teatru słynnego miasta N. ma zaszczyt donieść, że po długich trudach i pracach czuje się zmęczony i ma zamiar odpocząć i w tym to celu chce sprzedać pyszne swe zamki, ogrody wygodne i obronne twierdze, pięknie cienisty las i kilka łąk usianych kwiatami, i znaczną ilość domów wiejskich w czarujących okolicach. Chce sprzedać morze z dwunastu wielkich wałów złożone, z których

43


« fot. k. sadowski »

dziesiąty na nieszczęście cokolwiek jest uszkodzony, półtora tuzina ciemnych obłoków dobrze zachowanych, nadto chmura jedna przeszyta piorunem, śnieg doskonałej białości z najlepszego pocztowego papieru. Chce sprzedać trzy butelki błyskawicy, słońce zachodzące cokolwiek już przetarte i księżyc cokolwiek stary, wóz triumfalny prawie nowy, dwoma smokami zaprzężony, płaszcz purpurowy dla Semiramidy a który służył później Agamemnonowi, Menelausowi i innym bohatyrom. Chce sprzedać cały ubiór dla widma, to jest koszula skrwawiona, poszarpany płaszcz z dwoma łatami czerwonymi wystawującymi rany śmiertelne. Chce sprzedać pióro zrobione do hełmu Dziewiczy Orleańskiej, a tylko raz używane, chustkę do kieszeni Otella, wóz Kleopatry, flaszeczkę z winnym spirytusem przydatną do wprowadzania duchów, wydaje bowiem wyborny płomień błękitny, róż do użytku aktorów i aktorek, trzy urwiska skał dobrze wypchane włosem końskim, wielki stos ze wszech stron podpalany, kilka lat już palący

I /  6

się, chce sprzedać pięknego niedźwiedzia obciągniętego nowym płótnem farbowanem i dwie owce wypchane wiórem, pełną kolekcję masek, drzwi zapadających, drabin z powrozu, kolebkę, szubienicę, ofiarnik Jowisza, Studnię Prawdy, głowę lwa, która jeszcze dotąd ryczeć potrafi, tron, na którego stopniach zastygło jeszcze trochę krwi i małe zielone puzderko, w którym można jeszcze znaleźć odrobinę laudanum…” Ogłoszenie z „Kuriera Warszawskiego”, lata 20. XIX w.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

« Mariotto di Nardo (aktywny w latach 1394–1424) „Chrystus w majestacie” »

45


zapowiedzi wystaw i wydarzeń


europejska noc muzeów 17.05.2014, godz. 19.00 – 1.00

Z

apraszamy dzieci i dorosłych do oglądania naszych wystaw stałych i czasowych, specjalnych pokazów i prezentacji dzieł sztuki, które będzie można obejrzeć tylko w tę noc. Dla miłośników muzyki dawnej, współczesnej i folkowej przygotowaliśmy koncerty. Ciekawscy, dociekliwi i wytrwali mają szanse na zdobycie nagród w licznych konkursach. Na polujących na promocyjne wyprzedaże we wszystkich oddziałach czekać będą książki wydane przez Muzeum Narodowe w Gdańsku w naprawdę niskich cenach. Wybierz własną trasę zwiedzania naszych oddziałów, a Twój wysiłek zostanie doceniony.

program

WSTĘP BEZPŁATNY!!!

Więcej informacji wkrótce na www.mng.gda.pl, na Facebooku i pod numerem telefonu: +48 58 301 70 61 w. 224, 229 lub 252

II / 1

wsz ystkie oddziały szczegóły: www.mng.gda.pl

nr 3 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

49


Program europejskiej nocy muzeów 2014 Plenerowy pokaz multimedialny „MUZEUM UTRACONE”

zeum Narodowego w Gdańsku, po którym kustosze muzeum zapraszają na spotkania:

zorganizowany przez Muzeum Narodowe w Gdańsku i Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR Gdańsk, ul. Długi Targ (przed Zieloną Bramą) godz. 21.30–2.00

godz. 19.10 – Gdańskie muzeum i jego historia – dr Beata Purc-Stępniak

Koncepcją projektu Muzeum Utracone, prowadzonego wspólnie przez SAR oraz MKiDN, jest poszukiwanie nowych sposobów popularyzowania wiedzy na temat utraconego dziedzictwa narodowego i szukanie możliwości dotarcia do utraconych, w tym szczególnie w czasie II wojny światowej, obiektów kultury. Większości obiektów nie da się jednak odnaleźć i odzyskać fizycznie. Projekt ma prowadzić do ich „odzyskiwania mentalnego” i przywracania pamięci na temat utraconych obiektów będących dziedzictwem kulturowym nie tylko Polski, ale i całej Europy.

Oddział Sztuki Dawnej Gdańsk, ul. Toruńska 1 godz. 19.00–1.00 Jeśli jesteś ciekawy, jak wyglądały wnętrza i wystawy w naszym muzeum na początku XX wieku i w jaki sposób powstawały najważniejsze kolekcje muzealne, dołącz do nas w Noc muzealnych wspomnień o Muzeum Miejskim Stadtmuseum Danzig. Pokażemy wyjątkowe, a nie prezentowane dotąd dzieła sztuki. Najmłodsi dowiedzą się, że najprawdopodobniej są już kolekcjonerami i wspólnie stworzą nową kolekcję muzealną w czasie wędrówki po muzeum. Weź udział w konkursach z atrakcyjnymi nagrodami i posłuchaj muzyki w zabytkowym krużganku. godz. 19.00 – Wernisaż wystawy Egipski ślad. Tkaniny Koptów i starożytne zabytki znad Nilu w zbiorach Mu-

II /  1

godz. 19.30 – Ręka mumii i koptyjskie tkaniny – moda na Egipt w gdańskim Muzeum w XIX wieku – Beata Sztyber W 1891 roku Muzeum Miejskie w Gdańsku zakupiło zabytki starożytne ze zbioru Roberta Forrera (1866–1947) – kolekcjonera i antykwariusza ze Strasburga. Należało do tego zespołu 29 tkanin koptyjskich – fragmentów tunik, które powstały w okresie od III do VIII wieku n.e. W zbiorach Stadtmuseum znalazły się także zabytkowe przedmioty z terenu Egiptu (Nowe Państwo, okres helleński) oraz Etrurii z V w p.n.e. Wśród tkanin, rzeźb z metalu i drewna, specjalne miejsce zajmowała zabalsamowana dłoń – fragment egipskiej mumii. Cały zespół 38 starożytnych pamiątek pokazany zostanie w czasie Nocy Muzeów.

godz. 19.50 – Po co gdańszczanie przychodzili do Muzeum? – Marcin Mondzelewski Czy odwiedzane przez nas dziś Muzeum wyglądało tak samo kiedy przychodzili do niego mieszkańcy Wolnego Miasta Gdańska? Co mogli zobaczyć na wystawach, a czego my dziś nie zobaczymy? Na te i inne pytania odpowiemy, pokażemy również wnętrza Muzeum na archiwalnych fotografiach.

godz. 19.15–20.15 – warsztaty dla dzieci Od gabinetu osobliwości do muzeum Naszych najmłodszych Gości zapraszamy do gabinetu osobliwości, w którym dowiedzą się, kto to jest kolekcjoner, co to jest kolekcja i jak powstały muzea. Może dowiesz się, że i ty jest kolekcjonerem. Przyłącz się do wędrówki po muzealnych galeriach w poszukiwaniu eksponatów, z których stworzona zostanie nowa, wyjątkowa kolekcja muzealna.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

godz. 19.00–1.00 – Prezentacja niezwykle rzadkiego obrazu, jednej z niewielu zachowanych martwych natur powstałych w Gdańsku, a jedynej w polskich kolekcjach martwej natury kwiatowej autorstwa Andreasa Stecha (ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie została przekazana Muzeum Narodowemu w Gdańsku w dwuletni depozyt). Stech był jednym z najbardziej utalentowanych i wszechstronnych malarzy gdańskich drugiej połowy XVII wieku, ilustrował dzieła Heweliusza i słynnego botanika Jacoba Breyna. Tajemnice obrazu pomogą naszym gościom odkryć wolontariusze, studenci historii sztuki na Uniwersytecie Gdańskim. godz. 20.30–00.00 Prezentacje w krużgankach O eksponatach z intrygującą przeszłością godz. 20.30 – A czas sobie płynie banalnym tik tak – Anna Baranowska-Fietkiewicz godz. 21.00 – Wizerunki dawnych kamienic gdańskich na dawnych rysunkach – Grażyna Zinówko godz. 21.30 – Melchior de Hondecoeter „Martwa natura z ptakami” – dr Beata Purc-Stępniak (wyjątkowo w sali galerii malarstwa flamandzkiego i holenderskiego) godz. 22.00 – Ceramika w dawnym Muzeum Miejskim – Marta Krajewska Prezentowane ceramiki stanowią zaledwie ułamek dawnej, liczącej 433 pozycje, kolekcji rzemiosła artystycznego gdańszczanina Ludwiga Garbego, zakupionej przez władze miasta w 1881 roku. Stanowiła ona podstawę dla nowo tworzonego Provinzial-Gewerbe-Museum. Fajansowe, kamionkowe i porcelanowe naczynia dekoracyjne i użytkowe, bogato reprezentowane w zbiorach Garbego, dawały świadectwo zainteresowaniom XVII- i XVIII-wiecznych gdańszczan, ich rozległym kontaktom handlowym, podróżom, wrażliwości estetycznej i znajomości trendów w sztuce. Podobnie jak inne dziedziny rzemiosła artystycznego zbiory ceramiki poniosły niepowetowane straty w 1945 roku, jednak idea świadomej ochrony dziedzictwa kulturowego dawnych gdańszczan, podniesiona przez Garbego u schyłku XIX wieku przetrwała, wnosząc w muzealne zbiory, obok samych eksponatów, nieprzemijającą wartość.

godz. 22.30 – Obrazy Emila Noldego i Maxa Slevogta. Niemiecki ekspresjonizm w muzealnej, przedwojennej kolekcji malarstwa – Alicja Andrzejewska-Zając i Magdalena Mielnik Zgodnie z profilem kolekcjonerskim przedwojennych władz Stadtmuseum oraz zaleceniami Kolegium Kuratorów należało wzbogacać kolekcję muzealną o dzieła pochodzące „z nowszych czasów i malowane przez niemieckich artystów”. W gdańskiej kolekcji znajdowały się prace najważniejszych niemieckich przedstawicieli nowych kierunków – realizmu, romantyzmu, impresjonizmu, ekspresjonizmu. Duży zbiór niemieckich dzieł gromadzony z wielkim rozmysłem i znawstwem, podczas wojny znacznie uszczuplony, nadal stanowi jedną z najciekawszych kolekcji sztuki niemieckiej w Polsce. Podczas tegorocznej Nocy Muzeów zostanie zaprezentowana grupa dzieł najwybitniejszych niemieckich ekspresjonistów – Emila Nolde, Franza Marca, Maxa Beckmanna, Lyonela Feiningera czy Käthe Kollwitz.

godz. 23.00 – Leda – arcydzieło odzyskane – Lech Łopuski godz. 21.30–22.00 – Koncert muzyki od przełomu XIX i XX wieku po lata 40. XX w. w wykonaniu studentów II roku studiów I st. specjalności śpiew solowy Akademii Muzycznej w Gdańsku: Mateusza Baryły (kontratenor), Tomasza Grygi (tenor) i Radosława Szykiewicza (baryton). godz. 19.00–1.00 – konkurs. Zwiedź muzeum i wykonaj zestaw zadań. To nie tylko sposób na aktywne zwiedzanie i poznawanie prezentowanych w galeriach dzieł sztuki. Do wygrania książki wydane przez Muzeum Narodowe w Gdańsku i roczne karty wstępu do muzeum. godz. 19.00–1.00 – promocyjna sprzedaż książek wydanych przez Muzeum Narodowe w Gdańsku

51


Oddział Sztuki Nowoczesnej (Pałac Opatów)

Oddział Etnografii (Spichlerz Opacki)

Gdańsk, ul. Cystersów 19 godz. 19.00–1.00

Gdańsk, ul. Cystersów 19 godz. 18.00–00.00

Wystawa Sztuka ceramiki. Forma i osobowość. Henryk Lula. Krystyna Andrzejewska-Marek. Katarzyna Jóźwiak-Moskal

Weź udział w Bałkańskiej Nocy Muzeów i obejrzyj, jeśli jeszcze nie miałeś okazji, wystawę Śladami Kanunu. Kultura albańska w wieloetnicznym Kosowie.

Wielbicielom przedmiotów wykonanych z ceramiki – tych do codziennego używania i tych, które są ozdobą Twojego domu, proponujemy także: godz. 20.00 – spotkanie z Henrykiem Lulą, Krystyną Andrzejewską-Marek i Katarzyną Jóźwiak-Moskal, którzy opowiadać będą o obiektach pokazywanych na wystawie, o technikach, w których powstały, i o warsztacie artysty ceramika. godz. 19.00 –film o ceramice wypalanej w przeszłości w hrabstwie Staffordshire (Wielka Brytania), zwanym też The Potteries. W tym regionie ceramika wytwarzana była w piecach butelkowych (miały charakterystyczny kształt butelki). Twórcy filmu zarejestrowali wszystkie etapy powstawania przedmiotu ceramicznego w tej unikalnej i niestosowanej już technologii.

godz. 18.00–19.00 – spotkanie z Mirellą Makurat, która opowie o szczególnie interesujących aspektach życia Albańczyków w Macedonii.

godz. 19.00–1.00 – interaktywna wystawa rysujących maszyn skonstruowanych przez Pawła Dudka będzie okazją do obserwowania efektów „twórczości” urządzeń mechanicznych. Przy niewielkiej pomocy człowieka tworzą rysunki i obrazki, przy czym sam proces twórczy jest zaskakujący i zdumiewający. Galeria Stała Polskiej Sztuki Nowoczesnej – wystawa prezentująca zbiory malarstwa, rzeźby i ceramiki od XIX do XXI wieku z kolekcji Oddziału Sztuki Nowoczesnej MNG. godz. 19.00–1.00 – promocyjna sprzedaż książek wydanych przez Muzeum Narodowe w Gdańsku

II /  1

godz. 19.00–20.00 –spotkanie z Andrzejem Pasławskim, który podejmie próbę obalenia stereotypu, przez który spostrzegani są w Europie obywatele Kosowa. godz. 21.00–22.00 –koncert zespołu Annutara w bałkańskim repertuarze godz. 22.00–23.30 –koncert zespołu Balkan Sevdah godz. 18.00–00.00 – promocyjna sprzedaż książek wydanych przez Muzeum Narodowe w Gdańsku Projekt „Bałkańska Noc Muzeów” przygotowany przez Muzeum Narodowe w Gdańsku i Fundację Ostańce Nadziei w ramach programu edukacji międzykulturowej „Jesteśmy tacy sami. Jesteśmy różni” dofinansowanego przez Urząd Miasta Gdańska.

Gdańska Galeria Fotografii

polskiej sztuki pojęcie „fotografika” dla odróżnienia rejestracji obrazu od dzieła sztuki fotograficznej. Był artystą o romantycznej duszy, toteż wiele jego zdjęć to niemal malarskie obrazy. Na wystawie prezentujemy wizualną opowieść o tęsknocie za czasem i atmosferą dzieciństwa w kraju lat dziecinnych (obecnie tereny Litwy). Zamiłowanie do romantycznych pejzaży, chmur, wiejskich chałup, dworków, wysmakowane stadia chmur nad polami to przykłady piktoralizmu (malarskości fotografii), które przenoszą widza w idylliczną krainę podwileńskich okolic. godz. 19.00 – 1.00 – promocyjna sprzedaż książek wydanych przez Muzeum Narodowe w Gdańsku

Oddział Zielona Brama Gdańsk, ul. Długi Targ 24 godz. 19.00–1.00 Wystawa Erwin Olaf. Choreografia emocji. Erwin Olaf (rocznik ’59) fotograf, reżyser filmowy, performer. Należy do najznakomitszych współczesnych artystów holenderskich. Kontrowersyjny w odbiorze i perfekcyjny w warsztacie, w projektach artystycznych inspiruje się nieograniczoną wyobraźnią, elegancją, estetyką baroku i kiczu. godz. 19.00–1.00 – promocyjna sprzedaż książek wydanych przez Muzeum Narodowe w Gdańsku

Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie 83-422 Nowy Barkoczyn Gmina Nowa Karczma tel. +48 58 687 71 83 godz. 9.00–20.00 Zachęcamy do wycieczki do Będomina, położonego niespełna 60 km od Gdańska. To okazja do spędzenia Majowego Wieczoru Muzealnego w patriotycznej atmosferze. godz. 17.00 – Koncert muzyki patriotycznej i rozrywkowej Orkiestry Dętej Państwowej Szkoły Muzycznej im. Mazurka Dąbrowskiego w Kościerzynie godz. 18.00 –wernisaż wystawy Marsz, marsz Piłsudski. W setną rocznicę powstania Legionów Polskich. 1914–2014 Wystawa przedstawia historię powstania i walk tej formacji wojskowej oraz rolę ich twórcy Józefa Piłsudskiego w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. godz. 18.30 – Koncert pieśni legionowych w wykonaniu połączonych chórów żeńskich I LO im. J. Wybickiego w Kościerzynie i Kościerskiego Domu Kultury im. J. Wybickiego godz. 19.30 – ognisko godz. 9.00–20.00 – promocyjna sprzedaż książek wydanych przez Muzeum Narodowe w Gdańsku

ul. Grobla I 8/11 godz. 19.00–1.00 Wystawa Vilna / Wilno / Vilnius i Wileńszczyzna w obrazach fotograficznych Jana Bułhaka Jan Bułhak (1876–1950) był jednym z najważniejszych fotografów polskich początku XX wieku. Wprowadził do

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Muzeum Tradycji Szlacheckiej 82-410 Stary Targ tel. +48 55 277 15 68 Nieczynne z powodu remontu.

53


« erwin olaf, „blacks, DesirÉe”, 1990 »

erwin olaf. choreografia emocji 25.04.2014 – 15.06.2014

W

ystawa uznanego przez holenderską Fundację Week for Arts „Artystą roku 2014” najważniejszego holenderskiego fotografa Erwina Olafa będzie pierwszą okazją dla publiczności trójmiejskiej do zapoznania się z niezwykle interesującą i kontrowersyjną twórczością. Z wykształcenia dziennikarz, z wyboru fotograf reklamowy i artysta, mistrzowsko łączy świat mainstreamu ze sztuką wysoką. W odważny i często przewrotny sposób podejmuje grę tak z widzem wystawy, jak i konsumentem reklamowanego produktu. W swoich artystycznych projektach mówi o skrajnych emocjach, seksualności, sztuczności świata, ale nie ucieka od humoru i groteski. Jego prace cechuje wyrafinowana elegancja i pragmatyka, dla poszczególnych cykli tworzy misterne scenografie, gdzie nie ma miejsca na przypadek. Modele są więc raczej aktorami tych wyreżyserowanych spektakli. Na wystawie w Gdańsku zobaczymy cztery cykle fotograficzne i prace wideo z lat 1990–2009: Blacks, Grief oraz

Dusk i Dawn. Najstarszy z nich Blacks przedstawia męskie i żeńskie portrety z elementami aktu utrzymane w stylistyce manierystycznej alegorii. Codzienne, humorystycznie potraktowane atrybuty tworzące misterną bordiurę zdjęć przenoszą nagość i zmysłowość do wyższej rangi uczuć. Wymyślne tytuły-imiona portretowanych postaci odnoszą się do skłonności ciała lub też ducha, m.in. Liebeswan (Obsesyjna miłość) czy Desire (Pożądanie). Teoretycznie lekka tematyka przełamana jest mroczną formą, wszystkie portrety są utrzymane w monochromatycznej czerni, a postaci mają ukryte przed widzem oczy, co wzmacnia nastrój niepokoju. Cykle Dusk (Zmierzch) i Dawn (Świt) zainspirowane są spotkaniem Wschodu z Zachodem. Dusk w szczególności odnosi się do prac Frances Benjamin Johnston, jednej z pierwszych na świecie fotografek i fotoreporterek kobiet, która w latach 1899–1900 tworzyła portrety ciemnoskórych studentów Hampton Institute w Wirginii.

K u r ato r k i w y s taw y: Małgorzata Ruszkowska-Macur Małgorzata Taraszkiewicz-Zwolicka współpraca:

II  / 2

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

Fundacja Mondriaana Ambasada Królestwa Niderlandów w Polsce Konsulat Królestwa Niderlandów w Polsce Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku Farm Frites Poland

oddział zielona brama Długi Targ 24 80-828 Gdańsk +48 58 307 59 12 zielona.brama@mng.gda.pl

55


« erwin olaf, „dawn”, 2009 »

« erwin olaf, „dusk”, 2009 »

Wówczas wolność Afroamerykanów wciąż postrzegano niejednoznacznie, a artystka w pewnym sensie opowiedziała się za umocnieniem tej nowej sytuacji, okazując reprezentacyjne wizerunki pełnoprawnych obywateli USA. Johnston z dużym wyczuciem estetycznym pokazała światu, że mimo okrutnej przeszłości jej bohaterowie mają wspaniałą i jasną przyszłość. W Dusk Erwina Olafa historia umiejscowiona jest na początku XX wieku i przedstawia ciemnoskórą rodzinę z wyższej klasy średniej w wystylizowanych wnętrzach. W fotografiach i towarzyszącym im filmie wideo jest nadzieja na normalny świat, gdzie kolor skóry nie ma znaczenia, a jednak wyczuwalny jest lęk przed utratą tego nowo zdobytego, choć naturalnego ludzkiego prawa.

Przenoszący nas do lat 60. XX wieku fragment cyklu Grief, który na wystawie prezentowany jest dzięki współpracy z Ambasadą Królestwa Niderlandów w Polsce, pomyślany został jako zakończenie trylogii Olafa z lat 2005–2007. Poprzedzające go Rain (2004) i Hope (2005) pokazywały zatrzymane w kadrze najsilniejsze emocje łączące ludzi będących ze sobą w relacjach. Grief to zapis chwili rozpaczy i smutku ludzi, którzy właśnie się dowiadują o stracie swoich najbliższych. W doskonale urządzonych, zimnych, monobrązowych mieszkaniach widzimy doskonale ubranych kobiety i mężczyzn samotnie i elegancko przeżywających dramaty. Inspiracją dla tego tematu były arystokratyczne rody amerykańskie w latach 60. XX wieku, m.in. Kennedych i dramatyczne wydarzenia z nimi związane.

Erwin Olaf (rocznik ’59) uznawany jest za najważniejszego fotografa holenderskiego. Jest autorem fotografii, performerem i reżyserem filmowym. Kontrowersyjny w odbiorze i perfekcyjny w warsztacie, należy do najznakomitszych współczesnych twórców fotografii reklamowej. W projektach artystycznych inspiruje się nieograniczoną wyobraźnią, barokowości i estetyką kiczu. Mieszka i pracuje w Amsterdamie. W latach 1977–1980 studiował dziennikarstwo w School of Journalism w Utrechcie. Łącząc fotografię prasową ze studyjną, artysta pojawił się na światowej scenie sztuki w 1988 r., kiedy to otrzymał pierwszą nagrodę w konkursie Young European Photographer za serię fotografii pt. Chessmen. Nagroda ta poprzedzona była wystawą w Muzeum Ludwig w Kolonii (Niemcy).

Cykl Dawn przedstawia te same ujęcia, tym razem osadzone w Rosji w tym samym historycznie czasie. Artysta wykorzystał dominującą biel jako kolor i w formie portretów i martwych natur opisał nieoczywisty świat przeszłości. W ten sposób oba cykle tworzą swoje odbicie, nawiązując do wizualnej formy technologii analogowej fotografii negatywu i pozytywu. Wprowadzeniem do obu cykli są melancholijne w nastroju filmy wideo z bohaterami zdjęć.

Wystawa Erwina Olafa to zapis choreografii emocji. Umiejętnie, profesjonalnie zaplanowane gesty i mimika dotyczące chwil intymnych, prywatny świat przeżyć podzielony na kadry. Jako widzowie nie mamy poczucia podglądania, bohaterowie są sami, a jednocześnie doskonale zdają sobie sprawę z naszej obecności.

Od tamtej pory w swych licznych pracach Erwin Olaf kontynuuje eksplorację zagadnień dotyczących płci, seksualności i humoru. Inspiruje się malarstwem dawnym, w szczególności XVII-wiecznym malarstwem rodzajowym. Jest bardzo cenionym fotografem mody, a przy tym oryginalnym artystą, którego projekty wynikają z wyczulenia na świat zewnętrzny i jego umiejętnej obserwacji. Dzięki własnemu zaangażowaniu i poczuciu wolności Olaf świet-

II /  2

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

nie realizuje się w kampaniach społecznych. Jego prace to często komunikaty trafiające w sedno problemu, choć czasem dosadnie przedstawionego. To wszechstronny twórca, kochający życie człowiek i zdolny do krytyki rzeczywistości. Skłonność do perfekcyjności i wręcz nadmiernej estetyzacji w fotografii potrafi połączyć z krytycznymi poglądami na istnienie uniwersalnych kanonów piękna. Erwin Olaf zapraszając do swoich projektów osoby w podeszłym wieku, z upośledzeniami lub należące do mniejszości kulturowych i seksualnych, realizuje ideę wolności twórczej i ludzkiej. Jest bardzo ceniony w swoim kraju i poza nim, w roku 2013 zaprojektował nowy wygląd awersu monet euro w Holandii.

57


« erwin olaf, „grief, troy”, 2007 »

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

59


vilna / wilno / vilnius i wileńszczyzna « jan bułhak, okolice wilna, diapozytyw szklany »

08.05.2014 – 30.03.2014 w obrazach fotograficznych jana bułhaka

J

an Bułhak (1876–1950) jest uznany za jednego z najwybitniejszych fotografów oraz animatorów życia artystycznego działających w Polsce w pierwszej połowie XX wieku. Jako wielki miłośnik polskiego krajobrazu wysmakowanymi kadrami rejestrował piękno Wilna i Wileńszczyzny oraz polskich miast. Utrwalone widoki miast i krajobrazy zapisały się w świadomości następnych pokoleń dzięki licznym reprodukcjom fotografii w postaci odbitek, kart pocztowych, diapozytywów oraz upowszechnianiu ich w prasie, katalogach i książkach. Prezentowana w Gdańskiej Galerii Fotografii wystawa zawiera wykonane w technice bromowej fotografie, karty pocztowe oraz multimedialne wizerunki szklanych diapozytywów autorstwa Jana Bułhaka znajdujące się w Kolekcji Fotografii Kresowej Działu Fotografii Muzeum

Narodowego w Gdańsku. Wszystkie prace pochodzą z lat 1910–1934. Z bogatego zbioru fotografii Jana Bułhaka zostały wybrane te, które dotyczą Wilna i Wileńszczyzny i ukazują piękno podwileńskich krajobrazów oraz architekturę miasta, zwłaszcza okolic Ostrej Bramy. Na wystawie zaprezentowane zostały w formie prezentacji multimedialnej wizerunki 40 szklanych diapozytywów z lat 1910–1920. Diapozytywy przedstawiają widoki okolic podwileńskich (jezioro Zielone, Zamek w Trokach) oraz fasady i wnętrza kościołów z ukazanymi detalami architektonicznymi. W zbiorze diapozytywów Jana Bułhaka znajdują się również wizerunki Ostrej Bramy, Pałacu Biskupiego, Uniwersytetu Stefana Batorego z przyległym dziedzińcem Piotra Skargi i Marcina Poczobutta oraz widok Sali Smuglewicza, w której znajdowały się uniwersyteckie czytelnia oraz biblioteka.

K u r ato r k a w y s taw y: Mariola Balińska

gdańsk a galeria fotografii Grobla I 8/11 80-834 Gdańsk

II / 3

+48 58 301 71 47 ggf@mng.gda.pl nr 3 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

61


« jan bułhak, okolice wilna » « jan bułhak, wilno, okolice ostrej bramy »

Wystawa jest wzbogacona publikacjami autorstwa Jana Bułhaka, takimi jak: Wędrówki fotografa w słowie i obrazie (1935), Fotografia ojczysta (1951) oraz oryginalnym maszynopisem wspomnień Jana Bułhaka pt. Kraj lat dziecinnych, którego jeden z siedmiu egzemplarzy posiada Dział Fotografii Muzeum Narodowego w Gdańsku. Jan Bułhak to wybitny teoretyk i pedagog, który wniósł ogromny wkład w organizację polskiego życia artystycznego skupionego na medium fotograficznym. Jest uznawany za jednego z czołowych polskich piktoralistów i twórcę polskiej fotografii artystycznej. Dzięki jego kontaktom z głównymi przedstawicielami piktoralizmu, zrzeszonymi w Foto-Klubie w Paryżu, Polska zyskała pierwsze teoretyczne rozprawy poświęcone fotografii. W 1929 roku artysta ogłosił termin „fotografika”, który uznano za równoznaczny z pojęciem fotografii artystycznej. Użyte w tytule wystawy sformułowanie „obrazy fotograficzne” sugeruje malarskość prezentowanych fotografii, które są niczym malowane obrazy, z doskonałą kompozycją kadru i mistrzowskim warsztatem. Tymi walorami Bułhak wprowadził fotografię w obszar sztuk pięknych.

II /  3

Wystawa polskiego artysty ma wartość dokumentalną, historyczną i sentymentalną. Fotograficzne obrazy Jana Bułhaka zarejestrowały Kresy, tereny terytorialnie należące do Polski w czasach II RP (1918–1945), a które po II wojnie wcielone zostały do ZSRR jako część republik Ukrainy, Białorusi i Litwy. Po zakończeniu II wojny światowej wiele polskich rodzin opuściło Wileńszczyznę i zamieszkało w Polsce. Wraz z nimi m.in. na terenie Trójmiasta znalazły się pamiątki rodzinne, albumy z fotografiami. Wiele z tych fotografii zostało podarowanych Gdańskiej Galerii Fotografii, stąd powstała specjalna Kolekcja Fotografii Kresowej, służąca opracowaniu i upowszechnianiu tej tematyki. Wystawa „Vilna / Wilno / Vilnius i Wileńszczyzna w obrazach fotograficznych Jana Bułhaka” gościła w 2013 roku w Bibliotece Polskiej w Paryżu. Była to pierwsza prezentacja tego niezwykle cennego fragmentu kolekcji Gdańskiej Galerii Fotografii za granicą.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

Jan Bułhak (1876–1950) urodził się w Ostaszynie koło Nowogródka, na terenie dzisiejszej Litwy. W 1897 r. ukończył gimnazjum klasyczne w Wilnie. Studiował literaturę i historię na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, z powodów rodzinnych nie ukończył studiów. W 1905 r. wykonał swoje pierwsze zdjęcia, wkrótce założył w domu własną profesjonalną ciemnię fotograficzną. W 1908 r. po raz pierwszy wziął udział w konkursie fotograficznym ogłoszonym przez „Życie ilustrowane”. W 1909 r. artysta nawiązał kontakt listowny z głównymi przedstawicielami piktoralizmu, zrzeszonymi w Foto-Klubie w Paryżu, m.in. z Konstantym Puyo, Robertem de Sizeranne i Leonardem Missone. W 1912 r. artysta doskonalił warsztat fotograficzny u portrecisty Hugona Erfurtha, odwiedził ośrodki artystyczne Niemiec, m.in. Drezno, Monachium. W tym samym roku przeniósł się do Wilna i wspólnie z Ferdynandem Ruszczycem otworzyli pracownię fotografii artystycznej. Bułhak na zamówienie Zarządu Miasta Wilna podjął się inwentaryzacji zabytków i stworzył obszerną dokumentację najciekawszych obiektów architektonicznych miasta. Podczas I wojny światowej pracował na stanowisku miejskiego fotografa, dzięki czemu mógł wykonać kilkaset zdjęć Wilna, głównie

kościołów i ich wnętrz. W 1919 r. Jan Bułhak objął stanowisko kierownika Zakładu Fotografii Artystycznej Uniwersytetu Stefana Batorego na Wydziale Sztuk Pięknych. W 1928 r. stworzył, oparty na zasadach Foto-Klubu Paryskiego, Fotoklub Wileński, którego został prezesem. W 1929 r. na III Zjeździe Związku Polskich Towarzystw Fotograficznych powierzono mu zadanie stworzenia Fotoklubu Polskiego. W 1946 r. powstał Polski Związek Artystów Fotografów, którego prezesem został Jan Bułhak. W tym samym roku wraz z Leonardem Sempolińskim powołał Polskie Towarzystwo Fotograficzne, które później zostało przekształcone w Związek Polskich Artystów Fotografików. Artysta publikował swoje artykuły dotyczące fotografii w najważniejszych czasopismach okresu międzywojennego, takich jak: „Fotograf polski”, „Fotograf warszawski”, „Nowości Fotograficzne”, „Polski Przegląd Fotografii”. Jest również jednym z pierwszych autorów polskich książek dotyczących teorii fotografii i technik fotograficznych, m.in. Fotografika (1931), Technika bromowa (1933), Bromografika (1934) i Estetyka światła (1935), Wędrówki fotografa w słowie i obrazie (1935) oraz Fotografia Ojczysta (1951).

63


« karta pocztowa, brygadyer józef piłsudski, ze zbiorów MNG »

marsz, marsz piłsudski 18.05.2014 – 31.08.2014 W setną rocznicę powstania Legionów Polskich. 1914–2014.

M

uzeum Hymnu Narodowego w Będominie prezentuje wystawę czasową pt. Marsz, marsz Piłsudski. W setną rocznicę powstania Legionów Polskich. 1914–2014, zorganizowaną dla uczczenia przypadającej w 2014 roku 100. rocznicy utworzenia Legionów Polskich. Wystawa ma na celu ukazanie historii powstania Legionów Polskich, ich udziału w walkach podczas I wojny światowej, a także rolę, jaką odegrały Legiony i ich twórca – Józef Piłsudski – w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Na wystawie prezentowane są obra-

zy olejne, grafiki, umundurowanie, broń biała i palna, medale, orzełki wojskowe, odznaki, plakiety oraz archiwalne karty pocztowe. Eksponaty pochodzą ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie oraz z kolekcji prywatnych: Andrzeja Sas-Jaworskiego z Gdańska, Konstantego Siekierskiego i Ireneusza Dojasa z Gdyni oraz Mieczysława Filipczaka z Sopotu.

K u r ato r k a w y s taw y: Aniela Agata Wawrzyk

II / 4

oddział muzeum hymnu narodowego w Będominie Będomin 16 83-422 Nowy Barkoczyn

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań sku

+48 58 687 71 83 mhn@mng.gda.pl

65


« orzeł szwadronu ułanów II brygady, 1914, ze zbiorów MNG »

« karta pocztowa, piłsudski ze swym sztabem w kielcach, ze zbiorów MNG »

« karta pocztowa, w rowie strzeleckim, ze zbiorów MNG »

II /  4

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

67


VIII pomorskie dni chopinowskie 20–21.06.2014

20 CZERWCA 2014 KONCERT MUZYKI KLASYCZNEJ godz. 17.00

21 CZERWCA 2014 KONCERT MUZYKI JAZZOWEJ godz. 17.00

Recital chopinowski w wykonaniu ALEKSANDRY MOZGIEL – fortepian

„SIMPLE WORDS” zespołu DOMINIK BUKOWSKI GROUP w składzie: DOMINIK BUKOWSKI – wibrafon PIOTR MANIA – fortepian PIOTR LEMAŃCZYK – kontrabas PRZEMYSŁAW JAROSZ – perkusja

Fryderyk Chopin (1810–1849) Koncert e-moll op. 11 w wykonaniu ALEKSANDRY MOZGIEL – fortepian z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego w składzie: KATARZYNA JANUSZAJTIS-MIELCZAREK – I skrzypce ANNA CZARNY – II skrzypce MARIA KOWALKOWSKA-URBAŃSKA – altówka AGNIESZKA KASZUBA – wiolonczela

muzeum tradycji szlacheckiej w waplewie wielkim 82-410 Stary Targ

II /  5

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

+48 55 277 15 68 waplewo@mng.gda.pl

69


« marian mokwa, Port w Gdańsku, lata 50. XX wieku, wł. Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu »

tureckie śluby mariana mokwy 21.06.2014 – 31.08.2014 Wystawa „Tureckie śluby Mariana Mokwy” to prezentacja twórczości jednego z najwybitniejszych polskich marynistów – Mariana Mokwy (1889–1987). Odbędą się dwie odsłony wystawy: jedna w Oddziale Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku (termin: od 21 czerwca do 31 sierpnia 2014) i druga w The Istanbul Naval Museum/İstanbul Deniz Müzesi (termin: październik 2014). Głównym celem wystawy jest promocja sztuki Wybrzeża, zarówno samego Gdańska, którego związki z Turcją liczą 600 lat, jak i młodej, nowoczesnej Gdyni, która w okresie międzywojennym nawiązała kontakty handlowe z Turcją, goszcząc wystawę tureckiego przemysłu. Dzięki współpracy Muzeum Narodowego w Gdańsku z Katarskim Muzeum Orientalistyki w Doha w 2012 roku przygotowano wystawę akwarel ze sztambucha (dato-

wanego na 1590 r.) będącego zapisem podróży do Turcji gdańskiego rajcy i burmistrza, bibliofila i kolekcjonera Bartholomäusa Schachmanna. Ten unikatowy album stanowi swoistą klamrę łączącą tak dwa odległe światy, jak Gdańsk i Turcja. Marian Mokwa (1889–1987) to wybitny malarz pochodzący z Kaszub. Właśnie w czasie pobytu w Stambule w latach 1911–1914 ukształtował się jego indywidualny styl. To wtedy malarz złożył symboliczne śluby, poświęcając swoją przyszłą twórczość polskiemu morzu. W czasie wojen bałkańskich miał możliwość odbywania rejsów na okrętach floty tureckiej, jako rysownik pracował dla Muzeum Wojska w Stambule – zyskał wówczas miano akwarelisty Orientu. O związkach Mariana Mokwy z Turcją świadczy też historia rodzinna artysty. Jego pradziadek Fryderyk Kuczkowski (Feryk Pasza Moukhils), major artylerii

K u r ato r w y s taw y: Wojciech Zmorzyński

oddział sztuki nowoczesne j Pałac Opatów w Oliwie Cystersów 18 80-330 Gdańsk

II / 6

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

+48 58 552 12 71 osn@mng.gda.pl

71


« marian mokwa, Widok Stambułu, 1914, wł. Muzeum Sztuki w Łodzi »

«marian mokwa, Powrót z połowu, 1953, wł. Muzeum Narodowe w Szczecinie »

pruskiej, przeniósł się w 1860 roku do Stambułu i służył w armii tureckiej w stopniu pułkownika. W czasie I wojny światowej Marian Mokwa był rysownikiem wojennym. Od początku lat 20. XX wieku mieszkał w Sopocie. To tu zaczął wypełniać złożone w Turcji śluby – rozpoczął pracę nad cyklem 44 obrazów historycznych pt. Apoteoza Polski Morskiej ukazujących ważne wydarzenia z polskiej historii związane z morzem. W 1934 roku otworzył w Gdyni Galerię Morską prezentującą obrazy marynistyczne, które była jedną z nielicznych wówczas na świecie prywatnych galerii sztuki. W czasie II wojny światowej Galeria, jak i zgromadzone w niej obrazy zostały zniszczone. Po wojnie artysta nadal tworzył. Malował pejzaże marynistyczne, widoki miast portowych, stoczni, osad rybackich,

II /  6

prezentował flotę handlową, wojenną i rybacką, przedstawiał także sceny rodzajowe z życia rybaków, portowców, stoczniowców, portrety ludzi morza. Na wystawie zaprezentujemy prace z Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Szczecinie, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, Muzeum Miasta Gdyni, Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, Muzeum Historycznego Gdańska, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, a także z kolekcji prywatnych oraz przedsiębiorstw związanych z gospodarką morską, jak na przykład Przedsiębiorstwo „Dalmor”, „Szkuner” we Władysławowie, Polskie Linie Oceaniczne.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

73


« wernisaż wystawy, fot. K. Sadowski »

sztuka ceramiki. forma i osobowość 30.03. – 01.06.2014 henryk lula. krystyna andrzejewska-marek. katarzyna jóźwiak-moskal

P

rezentacja ceramiki Henryka Luli, Krystyny Andrzejewskiej-Marek i Katarzyny Jóźwiak-Moskal jest pretekstem do zastanowienia się nad miejscem ceramiki wśród dyscyplin artystycznych. Ceramika jako jedna z najstarszych dziedzin twórczości artystycznej człowieka stosunkowo niedawno zaczęła być postrzegana jako niezależna dyscyplina sztuki – przez lata pełniła bowiem funkcję użytkową. W XX wieku kształtuje się pojęcie ceramiki unikatowej, artystycznej – ceramiki autorskiej. Stąd podkreślenie roli osobowości artysty. Henryk Lula, Krystyna Andrzejewska-Marek oraz Katarzyna Jóźwiak-Moskal rozumieją ceramikę jako tworzenie dzieł sztuki poddanych wszelkim rygorom technologii, przede wszystkim jednak kreowanych przez twórców. Artystów związała wieloletnia współpraca w Pracowni Cera-

miki Artystycznej w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Profesor Henryk Lula prowadził zajęcia z ceramiki na Wydziale Rzeźby, na którym studiowały Krystyna Andrzejewska-Marek i Katarzyna Jóźwiak-Moskal, w późniejszych latach zostały asystentkami profesora. Łączy ich podobne podejście do ceramiki, na które składają się szacunek wobec trudnej technologii, wytrwałość w dążeniu do osiągania perfekcyjnych efektów oraz pasja twórcza. Mimo że artyści wykorzystują w swojej twórczości ten sam materiał, ekspozycja ujawnia trzy bardzo różne indywidualności twórcze. Oprócz artystycznej prezentacji, proponujemy spojrzenie na ceramikę także od jej strony technologicznej i odkrycie tajemnic ceramicznego warsztatu. Fotogramy pokazują różne typy pieców oraz czynności wykonywane podczas wytwarzania ceramiki.

K u r ato r k a w y s taw y: Joanna Szymula-Grygiel

oddział sztuki nowoczesne j Pałac Opatów w Oliwie Cystersów 18 80-330 Gdańsk

II / 7

nr 4 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań s ku

+48 58 552 12 71 osn@mng.gda.pl

75


Henryk Lula urodził się w 1930 roku. W latach 1950–1956 studiował w gdańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (PWSSP) na Wydziale Rzeźby, w pracowni prof. Stanisława Horno-Popławskiego. Dyplom uzyskał w 1957 roku. Pod koniec studiów i tuż po nich był członkiem grupy ceramików zorganizowanej przez prof. Hannę Żuławską (Grupy Kadyńskiej) pracujących w Kadynach oraz w Zakładzie Ceramiki przy PWSSP. Uczestniczył w odtwarzaniu zniszczonych zabytków rzeźbiarskich i ceramicznych gdańskiej Starówki. Wraz z Pawłem Fietkiewiczem zrekonstruował wszystkie rzeźby na elewacji kamienicy przy ul. Św. Ducha 115. W 1963 roku zbudował własną pracownię, w której do dziś pracuje samodzielnie. W okresie 1977–2001 był kierownikiem Pracowni Ceramiki w gdańskiej PWSSP (od 1996 ASP). W 1980 roku uzyskał stopień docenta, a w roku 1990 – tytuł profesora. W latach 1992–1994 odtworzył wszystkie brakujące kafle i elementy ceramiczne renesansowego pieca w Dworze Artusa, co pozwoliło na jego odbudowę w historycznym kształcie. Do poważniejszych jego realizacji można zaliczyć również dużą płaskorzeźbę ceramiczną w Domu Wypoczynkowym Ministerstwa Sprawiedliwości w Lisim Jarze, a także przy współpracy z Romanem Frejerem pomnik na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Kmiecinie. Od początku swej działalności artystycznej zajmował się ceramiką.

II /  7

« henryk lula, „kompozycja z ażurem”, 1973 »

Henryk Lula Stworzył wiele unikatowych dzieł, z których ponad sto znajduje się w muzeach i kolekcjach ceramiki, m.in. w Muzeum Narodowym w Gdańsku, Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, Szczecinie, Krakowie oraz w Muzeum Okręgowym w Wałbrzychu, Olsztynie i innych. Za granicą ceramiki Henryka Luli znajdują się w Muzeum Ceramiki w Faenzie, Vallauris, John Kennedy Cultural Center w Waszyngtonie oraz w kolekcjach prywatnych, m.in. w znanej kolekcji dr. Eignera w Niemczech. Swoje prace prezentował na licznych wystawach indywidualnych, ogólnopolskich, międzynarodowych oraz sztuki polskiej za granicą. Otrzymał trzy Nagrody Ministra Kultury i Sztuki za osiągnięcia artystyczne oraz dydaktyczne na uczelni w latach 1983, 1989, 1995. W roku 2010 został wyróżniony Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska za Działalność w Dziedzinie Kultury.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

77


« „miriady”, 2002–2013, fot. j. Zdybel »

Krystyna Andrzejewska-Marek Krystyna Andrzejewska-Marek studiowała rzeźbę w latach 1973–1978 w gdańskiej PWSSP, wybrała specjalizację w dziedzinie ceramiki artystycznej. W 1979 roku w wyniku konkursu została przyjęta do Pracowni Ceramiki Artystycznej PWSSP w Gdańsku w charakterze asystentki. Współpracowała z prof. Henrykiem Lulą w latach 1979–1986 i 1993–2001. W 1986 roku otrzymała propozycję poprowadzenia Manufaktury Ceramiki Artystycznej w Nieborowie, w Oddziale Muzeum Narodowego w Warszawie. Po powrocie do Trójmiasta w 1993 roku ponownie związała się z Pracownią Ceramiki ASP w Gdańsku, gdzie działała do 2013 roku. Swoją twórczość nierozerwalnie łączy z dyscypliną ceramiki artystycznej, wzbogacając ją o fotografie, alternatywne metody wypalania ceramiki oraz warsztaty. Brała udział w wielu wystawach, plenerach, sympozjach i konferencjach w kraju i za granicą.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

79


« „posklejana”, postać naturalnych rozmiarów, 2004 »

Katarzyna Jóźwiak-Moskal Katarzyna Jóźwiak-Moskal urodziła się w 1960 roku w Gdańsku. W latach 1979–1986 studiowała w PWSSP w Gdańsku na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby, w pracowni dyplomującej profesora Franciszka Duszeńki. Jako specjalizację wybrała ceramikę prowadzoną przez Henryka Lulę. Po studiach otrzymała roczne stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki. Od 1987 roku pracuje jako adiunkt w Pracowni Ceramiki Artystycznej gdańskiej uczelni. W 1998 roku uzyskała tytuł doktora, a w roku 2009 – doktora habilitowanego. Zajmuje się rzeźbą, zwłaszcza rzeźbą ceramiczną, której szczególnym przykładem są portrety ludzkie naturalnej wielkości. W swoich pracach oprócz materiału ceramicznego wykorzystuje również drewno i papier. Brała udział w wielu wystawach, plenerach, sympozjach i konferencjach w kraju i za granicą.

II /  7

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

81


śladami kanunu 15.03. – 22.06.2014 Kultura albańska w wieloetnicznym Kosowie

Ś

ladami Kanunu. Kultura albańska w wieloetnicznym Kosowie” to wystawa poświęcona problematyce wielokulturowości, dziedziczenia i przekazywania tradycji oraz współczesnym przemianom tożsamości etnicznej mieszkańców Kosowa. Wystawa ta jest pierwszą tego typu w Europie. Prezentuje gromadzoną od ponad 40 lat, największą w Polsce i jedną ze znaczących na naszym kontynencie kolekcji Muzeum Narodowego w Poznaniu / Oddziału Etnografii, która liczy ponad 260 zabytków wywodzących się z terenu Kosowa i Albanii. Eksponaty pochodzą głównie z połowy XX wieku. Są to obiekty o unikatowej wartości, dokumentujące utracone bezpowrotnie w wyniku działań wojennych w latach 1998–1999 oraz gwałtownie postępującej globalizacji, dziedzictwo kulturowe tego regionu.

Poprzez prezentację artefaktów kultury materialnej na wystawie ukazano kulturę tradycyjną, a za pomocą fotogramów – oparte na tradycji elementy kultury współczesnej. W tych dwóch kontekstach – kultury tradycyjnej i współczesnej, przedstawiamy także funkcjonowanie zasad prawa zwyczajowego (na podstawie Kanun Leka Dukagjiniego) oraz ściśle z nim związane zasady honoru, gościnności, tolerancji religijnej, podziału pracy i obowiązków w ramach rodziny. Poruszana tematyka ma walory uniwersalne, a szczególnie aktualna jest w chwili obecnej, wobec wielu kontrowersji na arenie międzynarodowej dotyczących Kosowa. Na wystawie umieszczone zostały pochodzące z połowy XX wieku stroje ludowe z terenu Albanii. Prezentowane są także niezwykle bogato zdobione złotym i srebrnym

au to r k a w ys taw y: dr Joanna Minksztym K u r ato r k a w y s taw y: Wiktoria Blacharska

II / 8

nr 3 / e-biuletyn mu z eum narodowego w gdań sku

oddział etnografii Spichlerz Opacki Cystersów 19 80-330 Gdańsk +48 58 552 12 71 etnograf@mng.gda.pl

83


« zdjęcia z wystawy, fot. k. sadowski »

haftem oraz kunsztowną inkrustacją i filigranem zabytki z XIX i początku XX wieku należące do kultury miejskiej. Uwagę widza skupia ich orientalny przepych, kapryśna linia wzorów, kontrasty i gra kolorów, połyskliwość złotych ozdób, precyzja wykonania haftów i biżuterii, niezwykłość kroju. Centrum wystawy stanowi symboliczny kamień węgielny kultury albańskiej – Kanun Leka Dukagjiniego, księga prawa zwyczajowego, najbardziej znany z wielu kanunów obowiązujących na terenie Kosowa i północnej Albanii. Ekspozycję podzielono na cztery części odpowiadające trzem najważniejszym aspektom kultury albańskiej znajdującym swe odbicie w Kanunie: prawu gościnności, pozycji i roli mężczyzny wraz z prawem dziedziczenia oraz pozycji i roli kobiety, a ponadto różnorodności religijnej i kulturowej wynikającej z historii tego obszaru. Cytaty z Kanunu stanowią najważniejszą część oszczędnej narracji wystawy i dobrane zostały tak, aby możliwie najszerzej scharakteryzować poszczególne zagadnienia. Wielkoformatowe fotografie prezentowane na zewnętrznych

II /  8

ścianach sali wykonano w ciągu ostatnich lat w Kosowie i stanowią one współczesne dopowiedzenie czterech głównych wątków tematycznych tej części ekspozycji. Pragnieniem autorki koncepcji wystawy dr Joanny Minksztym jest wzbudzenie zainteresowania, postawy tolerancji i otwartości w stosunku do kultury innej niż rodzima, o silnych wpływach muzułmańskich, co w Europie jeszcze wywołuje wiele negatywnych konotacji. Realizacja tego projektu ma na celu otwarcie dialogu międzykulturowego oraz pogłębienie w społeczeństwie polskim wiedzy o mechanizmach kształtowania i podtrzymywania tożsamości kulturowej (m.in. opartych na prawie zwyczajowym) oraz o przyczynach determinujących dawniej i obecnie powstawanie nowych państw w Europie i na świecie. Wystawa cieszy się życzliwym wsparciem Generalnego Konsula Honorowego Republiki Albanii w Polsce pana Jarosława Rosochackiego.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

85


gdański kalendarz szkolny


G

dański Kalendarz Szkolny to nasza propozycja dla najmłodszych Czytelników. Ten kalendarz pomoże Wam nauczyć się planowania codziennych zajęć, ponadto znajdziecie w nim terminy ferii zimowych i wakacji letnich oraz innych dni wolnych od nauki, a także wiele przydatnych informacji, dzięki którym będziecie pamiętać o imieninach koleżanki lub kolegi, święcie babci i dziadka czy dniu tajemniczej liczby Pi. Jest w tym kalendarzu coś, co wyróżnia go spośród innych. Przy datach dziennych znajdziecie krótkie zapiski z historii Gdańska, przypominające wydarzenia bardzo odległe i te całkiem współczesne. Przeczytacie o wydarzeniach i wybitnych mieszkańcach Gdańska, ale też o zwykłych ludziach, którzy mieli okazję oglądać w swoim mieście zorzę polarną, kibicują swojej drużynie piłkarskiej, mają miejscowe święta i zwyczaje. E-Biuletyn jest kwartalnikiem, dlatego w każdym wydaniu znajdziecie kalendarium na trzy najbliższe miesiące. Jeśli będziecie mieli propozycje informacji, które kalendarz ten powinien zawierać, z przyjemnością uwzględnimy je w naszym kalendarzu.

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku


kwiecień 2014

kwiecień 2014

31

4

poniedziałek

piątek

beniamina, balbiny, kornelii

wacława, izydora, benedykta

4 kwietnia 1793 W wyniku II rozbioru Polski Gdańsk przyłączono do Prus.

1

5

wtorek

sobota

grażyny, teodory, hugona

wincentego, ireny, katarzyny

prim a a pri l i s

1 kwietnia 1843 Na Westerplatte uruchomiono latarnię morską.

2

6

środa

niedziela

franciszka, władysława, władysławy

wilhelma, ady

2 kwietnia 1667 Zmarł w Gdańsku Reinhold Curicke, sekretarz Rady Miejskiej, autor wielkiej historii miasta.

3 czwartek ryszarda, jakuba

III /  1

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

91


kwiecień 2014

kwiecień 2014

7

11

poniedziałek

piątek

donata, jana, rufina

filipa, leona, jaromira

ś wi ato w y d zi e ń z d r o wi a

d zi e ń r a d i a

7 kwietnia 1525 Marcin Luter potępił niszczenie przez gdańszczan rzeźb i obrazów w kościołach.

8

12

wtorek

sobota

dionizego, januarego, apolinarego

zenona, juliusza, wiktora

12 kwietnia 1976 Prezydent Gdańska i burmistrz Bremy podpisali porozumienie o współpracy obu hanzeatyckich niegdyś miast.

9

13

środa

niedziela

dymitra, marcelego, mai

marcina, przemysława, idy

10 czwartek michała, makarego, antoniego

10 kwietnia 1473 Gdańscy korsarze zdobyli ołtarz Sąd Ostateczny Hansa Memlinga.

III /  1

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

93


kwiecień 2014

kwiecień 2014

14

18

poniedziałek

piątek

justyny, waleriana, bereniki

alicji, bogusławy, apoloniusza

mi ę d z y n a r o d o w y d zi e ń o chr o n y z a b y t kó w

18 kwietnia 2007 Gdańsk został wybrany jako jedno z miast, w których odbyły się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2012.

15

19

wtorek

sobota

anastazji, leonida

adolfa, tymona

15 kwietnia 1939 Po raz ostatni modlono się w Wielkiej Synagodze gdańskiej. Wkrótce potem zburzyli ją hitlerowcy.

16

20

środa

niedziela wielkanoc

bernadety, kseni

agnieszki, czesława, amalii

20 kwietnia 1830 Zmarł w Gdańsku Jan Jerzy Haffner, lekarz przybyły do Gdańska wraz z armią napoleońską. Założył kąpielisko w gdańskim Brzeźnie, a później w Sopocie.

17 czwartek roberta, rudolfa, stefana

17 kwietnia 1594 Papież Klemens VIII kanonizował Jacka Odrowąża. Imię świętego dominikanina, który zakładał gdański klasztor, nosi dziś baszta w pobliżu kościoła św. Mikołaja. III /  1

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

95


kwiecień 2014

kwiecień 2014

21

25

poniedziałek poniedziałek wielkanocny

piątek marka, jarosława, erwiny

anzelma, bartosza, feliksa

24 stycznia 1787 Odbyło się pierwsze przyjęcie w Domu Uphagena, właśnie wówczas ukończonym po wieloletnich staraniach.

22

26

wtorek

sobota

łukasza, kai, leoni

klaudiusza, marzeny, marceliny

D Z I EŃ zi e mi

22 kwietnia 1653 W kościele Świętych Piotra i Pawła pochowano inżyniera Adama Wijbe.

26 kwietnia 2000 Została ukończona wielotomowa „Historia Gdańska". Praca nad nią trwała ponad dwadzieścia lat, a całością kierował profesor Edmund Cieślak.

23

27

środa

niedziela

wojciecha, jerzego, gerarda

zyty, teofila, felicji

ś wi ato w y D Z I EŃ k s i ą ż k i i pr aw a u to r s k ich

23 kwietnia 997 Męczeńską śmiercią zginął św. Wojciech.

24 czwartek aleksego, grzegorza, fidelisa

III /  1

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

97


kwiecień 2014

kwiecień 2014

28 poniedziałek walerii, witalisa, ludwika

28 kwietnia 1774 Zmarł w Gdańsku wybitny prawnik i historyk Gotfryd Lengnich. Był nauczycielem Stanisława Poniatowskiego – późniejszego króla Polski.

29 wtorek katarzyny, bogusława, piotra

mi ę d z y n a r o d o w y D Z I EŃ ta ń c a

30 środa mariana, bartłomieja, donaty

III /  1

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

22 kwietnia 1653 w gdańskim kościele Świętych Piotra i Pawła pochowano Adama Wijbe. Ten pochodzący z Fryzji inżynier stworzył w Gdańsku wiatraki, wodociągi, maszyny do osuszania gruntu i kruszenia lodu na Wiśle. Sławę przyniosła mu budowa największej w ówczesnej Europie kolejki linowej, którą transportowano z Górki Biskupiej ziemię potrzebną do budowy wałów obronnych.


maj 2014

maj 2014 2 piątek anatola, zygmunta, longiny

ś wi ę to f l agi pa ń s t w o w e j

2 maja 1955 Publiczność zobaczyła po raz pierwszy sławny później studencki teatrzyk Bim-Bom. Wśród jego twórców byli Zbyszek Cybulski, Bogumił Kobiela i Jerzy Afanasjew.

3 sobota święto konstytucji 3 maja marii, marioli, antoniny

3 maja 1660 W oliwskim klasztorze podpisano traktat pokojowy kończący wojnę polsko-szwedzką, zwaną potopem.

4 niedziela floriana, michała, moniki

1 czwartek święto pracy józefa, anieli, jeremiasza

1 maja 1954 Otwarto zoo oliwskie.

III / 2

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

101


maj 2014

maj 2014

5

9

poniedziałek

piątek

ireny, waldemara, teodora

bożydara, karoliny, grzegorza

5 maja 1801 Urodził się Johann Carl Schultz, malarz i grafik, który uwiecznił obraz XIX-wiecznego Gdańska.

9 maja 1905 Rozpoczęto rozbiórkę pałacu Mniszchów. Była to najpiękniejsza rezydencja barokowa w Gdańsku.

6

10

wtorek

sobota

Filipa, jakuba, judyty

izydora, symeona, antonina

7

11

środa

niedziela

benedykta, benedykty, gizeli

igi, ignacego

8 czwartek stanisława, ilzy, wiktora

8 maja 1770 W Gdańsku pochowano wybitnego rzeźbiarza Jana Henryka Meissnera. Stworzył między innymi rzeźby niestniejących już organów i ambonę w kościele Mariackim. III / 2

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

103


maj 2014

maj 2014

12

16

poniedziałek

piątek

dominika, joanny, domiceli

jędrzeja, szymona

12 maja 1971 Urodziły się gdańskie pięcioraczki.

15–18 maja 1892 W Gdańsku przebywał cesarz Niemiec Wilhelm II.

13

17

wtorek

sobota

serwacego, glorii

sławomira, weroniki, brunona

17 maja 1675 Zmarł Jerzy Strakowski, architekt i fortyfikator. Jego dziełem jest Mała Zbrojownia.

14

18

środa

niedziela

bonifacego, macieja, dobiesława

eryka, feliksa

18 maja 1923 Poświęcono lotnisko we Wrzeszczu.

15 czwartek zofii, nadziei

12 maja 1457 Kazimierz Jagiellończyk wydał Gdańskowi przywilej nazwany wielkim. Ten dokument stanowił podstawę powodzenia miasta w następnych stuleciach. III / 2

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

105


maj 2014

maj 2014

19

23

poniedziałek

piątek

celestyna, piotra, iwa

emilii, iwony

19 maja 1945 Gdańszczanie mogli przecztać pierwszy numer „Dziennika Bałtyckiego”. Ta najważniejsza gazeta w powojennym Gdańsku ukazuje się do dziś.

20

24

wtorek

sobota

bazylego, bernardyna, aleksandry

joanny, marii, zuzanny

24 maja 1686 W Gdańsku urodził się Daniel Gabriel Fahrenheit, wybitny fizyk, wynalazca termometru rtęciowego.

21

25

środa

niedziela

kryspina, wiktora

magdy, urbana

mi ę d z y n a r o d o w y d zi e ń ko s m o s u

ś wi ę to G da ń s k a

25 maja 1457 Król Kazimierz Jagiellończyk specjalnym przywilejem dodał koronę do herbu Gdańska. Na pamiątkę tego wydarzenia 25 maja miasto obchodzi swe święto.

22 czwartek rity, heleny, wiesława

22 maja 2006 Gwałtowny pożar zniszczył dach kościoła św. Katarzyny. III / 2

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

107


maj 2014

maj 2014

26

30

poniedziałek

piątek

eweliny, marianny

ferdynanda, joanny

d zi e ń m at k i

26 maja 1576 Rozpoczęto budowę mostu zwodzonego prowadzącego do Bramy Wyżynnej.

30 maja 1890 Otwarto łaźnię publiczną przy ulicy Kurzej.

27

31

wtorek

sobota

magdaleny, izydora

anieli, petroneli, kamili

W dawnych czasach zdarzało się, że zimy były bardzo mroźne i długie. Niekiedy lodowa kra zalegała na gdańskiej redzie przez całe miesiące. Tak było na przykład w roku 1709, kiedy to po srogiej zimie pierwszy statek mógł wpłynąć do portu dopiero 11 maja!

28 środa jaromira, augustyna, justyny

28 maja 1504 Król Aleksander Jagiellończyk w towarzystwie gdańskich wielmożów odbył wodną przejażdżkę do Wisłoujścia.

29 czwartek teodozji, urszuli

III / 2

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

109


czerwiec 2014 1 czerwca 1807 do Gdańska, przez Bramę Wyżynną, wkroczył Napoleon Bonaparte wraz ze swą czterdziestotysięczną armią, gdy po kilkumiesięcznym oblężeniu Francuzi zdobyli miasto. Jeszcze tego samego dnia cesarz przyglądał się defiladzie wojsk polskich na Długim Tragu. Odebrany Prusom Gdańsk stał się na ponad sześć lat Wolnym Miastem. Armia napoleońska opuściła Gdańsk na zawsze 2 stycznia 1814.

czerwiec 2014 30 piątek makarego, józefa

31 sobota anieli, petroneli, kamili

1 niedziela jakuba, konrada

D Z I EŃ d zi e c k a

1 czerwca 1833 W Brzeźnie otwarto zakład kąpielowy z podgrzewaną wodą.

III / 3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

111


czerwiec 2014

czerwiec 2014

2

6

poniedziałek

piątek

Marzanny, marianny, Piotra

norberta, pauliny, dominiki

e ur o p e j s k i D Z I EŃ s ą s i a da

3 czerwca 1504 Przed dworem Artusa król Aleksander Jagiellończyk odebrał od gdańszczan przysięgę wierności.

6 czerwca 1598 Ambroży Vermoellen uzyskał koncesję na produkcję wódek i likieru, w tym słynnej złotej wódki gdańskiej.

3

7

wtorek

sobota

karola, leszka, tamary

jarosława, ady, wiesława

3 czerwca 1855 Zmarł w Gdańsku Krzysztof Celestyn Mrogowiusz, wieloletni polski kaznodzieja w luterańskiej kaplicy św. Anny i obrońca języka polskiego na Pomorzu.

4

8

środa

niedziela

franciszka, kwiryny

medarda, seweryna, maksyma

ś wi ę to uwa l ni a ni a k s i ą ż e k

5 czwartek walerii, waltera

5 czerwca 1627 Zmarł w Gdańsku wybitny kompozytor Andrzej Hackenberger, kapelmistrz kościoła Mariackiego. III / 3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

113


czerwiec 2014

czerwiec 2014

9

13

poniedziałek

piątek

pelagii, felicjana

antoniego, lucjana, hermana

9 czerwca 1965 Ustawiono w Gdańsku pomnik Sobieskiego przywieziony ze Lwowa.

13 czerwca 1558 Otwarto miejską szkołę reformacyjną, która później zyskała sławę jako Gdańskie Gimnazjum Akademickie.

10

14

wtorek

sobota

małgorzaty, edgara

michała, elizy, elwiry

11

15

środa

niedziela

barnaby, radomiła

jolanty, bernarda, wita

12 czwartek onufrego, janiny

12 czerwca 1987 Papież Jan Paweł II odwiedził Gdańsk. Nabożeńswo na Zaspie zgromadziło tłumy gdańszczan. Ołtarz papieski zaprojektował gdański artysta Marian Kołodziej. III / 3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

115


czerwiec 2014

czerwiec 2014

16

20

poniedziałek

piątek ostatni dzień roku szkolnego

aliny, anety, benona

bogny, florentyny, diny

16 czerwca 1898 Z elektrowni miejskiej na Ołowiance po raz pierwszy popłynął prąd.

20 czerwca 1912 Zaprezentowano pierwszy w Gdańsku samochód strażacki z mechaniczną pompą.

17

21

wtorek

sobota pierwszy dzień wakacji

alberta, laury, marcjana

alojzego, alicji, marty

17 czerwca 1922 W gdańskiej stoczni zwodowano wielki transatlantyk „Columbus II” długości 236 metrów.

p o cz ąt e k a s t r o n o miczn e g o l ata

18

22

środa

niedziela

elżbiety, marka

jana, pauliny, tomasza

18 czerwca 1978 Pod Żurawiem powitano Krystynę Chojnowską-Liskiewicz, która wróciła z samotnego rejsu dookoła świata.

22 czerwca 1596 Powstała sławna Biblioteka Rady Miejskiej, pierwsza biblioteka publiczna na ziemiach polskich.

19 czwartek boże ciało romualda, gerwazego, protazego

III / 3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

117


czerwiec 2014

czerwiec 2014

23

27

poniedziałek

piątek

wandy, zenona, józefa

cyryla, władysława, maryli

d zi e ń o jc a

24

28

wtorek

sobota

jana, danuty, emilii

ireneusza, leona, józefa

24 czerwca 1900 Oddano do użytku zelektryfikowaną trasę dawnego tramwaju konnego od ul. Łąkowej.

28 czerwca 1919 Traktat wersalski przyznał Gdańskowi status Wolnego Miasta.

25

29

środa

niedziela

doroty, łucji, wilhelma

pawła, piotra, benedykty

29 czerwca 1827 W rejs do Wisłoujścia wypłynął pierwszy w Gdańsku bocznokołowy parowiec.

26 czwartek pawła, dawida

26 czerwca 1878 Otwarto linię tramwaju konnego prowadzącą z centrum Gdańska na Orunię. III / 3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku

119


czerwiec 2014 30 poniedziałek lucyny, cyryla

III / 3

n r 4 / e-b i u l e t y n m uz e u m n arodowego w gdań s ku


redaktor naczelny:

dyrektor wojciech bonisławski

redakcja:

zespół

projekt i skład:

Agnieszka Gawędzka

e-edycja:

mariusz dalecki

korekta:

hanna negowska

teksty do gdańskiego kalendarza szkolnego:

dr jacek friedrich

ilustracje do gdańskiego kalendarza szkolnego:

Adam pękalski

wydawca:

©muzeum narodowe w gdańsku


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.