Listy znad jeziora Como. Romano Guardini / fragment

Page 1

Romano Guardini





Romano Guardini

Przełożył Kamil Markiewicz

Warszawa 2021

Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki


Spis treści


6 14

Wstęp List pierwszy Pytanie

20

List drugi Imitacja egzystencji

28

List trzeci Abstrakcja

34

List czwarty Świadomość

42

List piąty Nauka

50

List szósty Władza

56

List siódmy Masa

68

List ósmy Rozpad organizmu

78

List dziewiąty Cel

93

Przypisy od tłumacza

94

Nota edytorska


Wstęp


Człowiek i brzydki krajobraz: Zawsze człowiek jest winny.

Reiner Maria Rilke

Listy znad jeziora Como miały dla mnie znaczenie formujące. Na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej Bohdan Lisowski – jeden z jej najwybitniejszych profesorów – przekazał mi miłość do architektury Ludwiga Miesa van der Rohe. Wtedy też dowiedziałem się, że istotny wpływ na myślenie Miesa miała refleksja współczesnego mu filozofa i teologa – Romano Guardiniego. Profesor wspominał, że Mies van der Rohe wielokrotnie wracał do Listów znad jeziora Como Guardiniego jako do najbliższego mu sposobu widzenia otaczającego świata. Potem, jako architekt odpowiedzialny za przekształcanie przestrzeni, starałem się samodzielnie interpretować refleksje Guardiniego. Także temat mojej rozprawy doktorskiej – Wybrane aspekty architektury minimalistycznej (Politechnika Krakowska 2009) – obejmował „teorię oryginalnego porządku” Miesa van der Rohe. Cytowane tam słowa: „potrzebujemy więcej, a nie mniej techniki, ale techniki bardziej duchowej”, pochodzą od Miesa, ale odnajdziemy je w liście dziewiątym znad jeziora Como: „Nie potrzebujemy mniej techniki – potrzebujemy jej więcej. Ściślej mówiąc, potrzebujemy mocniejszej, rozważniejszej, bardziej »ludzkiej« techniki; więcej nauki, ale o większej głębi duchowej, bardziej

7


ukształtowanej; więcej energii ekonomicznej i politycznej, ale bardziej dorosłej, dojrzałej i odpowiedzialnej, postrzegającej szczegóły jako części większej całości. Jednak to wszystko stanie się możliwe dopiero wtedy, gdy żywy człowiek zaznaczy swoją obecność w centrum materialnej natury; jeżeli odniesie ją do siebie i w ten sposób stworzy »świat«. Naszym zadaniem jest stworzenie na nowo »świata« z przeogromnego surowca w postaci sił i substancji” 1. I dalej czytamy, jako potwierdzenie zapowiedzi „nowego świata”: „Widzę budowle, których strukturę techniczną ujęto w prawdziwą formę. Ta forma nie została narzucona z zewnątrz, lecz wypływa z tego samego źródła co sama struktura, tak rzeczywista, autentyczna i naturalna, że ktoś mógłby w konkluzji uznać prawidłowo skonstruowaną maszynę i dom doskonale pasujący do swojego przeznaczenia za już ukształtowane pod względem artystycznym – co oczywiście byłoby błędem, gdyż sama prawidłowość techniczna nie stanowi jeszcze »formy« artystycznej. Nie, w tej ostatniej dokonało się coś większego – powiązanie aparatu technicznego z naszym żywym odczuciem” 2 . Wielokrotnie powoływałem się na te słowa, gdy w latach 1997–2021 próbowałem odnaleźć swoją drogę „poszukiwania struktur” 3 . Guardini podkreśla, że „forma artystyczna” zostaje zastąpiona przez powiązanie technicznych rozwiązań o najwyższym stopniu zaawansowania w służbie człowiekowi z jego „żywymi odczuciami”. Wyraźnie mówi, że dzisiejszy obraz natury jest wynikiem kultury. Gdy na Ziemi pojawił się człowiek, natura zmieniła całkowicie swój wymiar – stała się częścią kultury. Wydaje się, że dopiero koniec xx wieku i początek xxi wieku urzeczywistniły to oczekiwanie Guardiniego: jedność struktury domu z jego technicznym wymiarem, który stał się jednocześnie oczywistym przesłaniem humanistycznym. Dom, w którym emanacja syntezy natury i kultury będzie wynikała ze zrozumienia owej niejednoznaczności relacji między nimi. Dopiero od paru dekad technika pozwala architektom zbliżyć zabudowaną przestrzeń do oczekiwanego społecznego i humanistycznego wymiaru. Oczywiście, tak jak widzi to współczesny człowiek. Jest to Centrum Pompidou w Paryżu (arch. Renzo Piano, Richard Ro-

8


gers, 1977), Muzeum Fundacji Menil w Houston (arch. Renzo Piano, 1986), dworzec lotniczy Kansai w Japonii (arch. Renzo Piano, 1998) czy Muzeum Louvre w Abu Dhabi (arch. Jean Nouvel, 2017). Na taką architekturę musieliśmy czekać w Polsce jeszcze dwie dekady – domy, które są syntezą natury i kultury, tworzy Marek Budzyński. Jego Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego (1990) czy Opera Podlaska (2000) w pełni oddają filozoficzną postawę autora – „architektura to sztuka przekształcania przestrzeni dla podtrzymania życia”  4 . Budzyński uważa, że konieczne są czynna postawa architektów i zaangażowanie „po stronie życia” – szanowanie środowiska naturalnego w możliwie największym stopniu i kreowanie człowiekowi bliskich mu przestrzeni o denotującej poetyce. Szczególnie istotna jest owa epicka – można powiedzieć: edukacyjna – narracja. Tylko tak, jego zdaniem, można zmienić paradygmat budowania. Romano Guardini rozpoczął swoją refleksję od krytyki tak drogich mu zmian przestrzeni wokół jeziora Como. „Doliny i zbocza pokryte wioskami i miasteczkami. Cała przyroda przekształcona przez człowieka. Co oznacza kultura w najdoskonalszym sensie – pomyślałem – kultura pełna harmonii? Biegnące w różne strony linie dachów tworzyły wyraźną harmonię; ich urozmaicona fuga łączyła całe miasteczka, posadowione na górze lub ciągnące się łukami doliny, aby osiągnąć punkt kulminacyjny w mocnym, wysokim tonie dzwonnicy. Wszystko strzeżone, otoczone foremnymi masami górskimi. Kultura, tak szlachetna, a zarazem tak oczywista, tak – nie mam na to innego słowa – naturalna! Przesycona formą i duchem, a jednak prosta. Taka, jaką później odnajdywałem często w postawie najprostszego człowieka, w jego słowach i zachowaniach, nawet jeśli nie był on szczególnie świadom tego, że ją ma. Przeniknęła ona do jego natury i do każdego włókna jego ciała jako dziedzictwo tysiącletniego procesu formacji. Kultura, która stała się naturą… Nie wiem, skąd mam brać słowa, aby wypowiedzieć ten świetlisty cud, który – o ile nim żyjemy – staje się czymś tak samo oczywistym jak powietrze i słońce. Jest to atmosfera, która wszystko otula; rytm, który we wszystkim wybrzmiewa; sposób

9


bycia, w którym kwitnie człowieczeństwo. […] A natura ma tu taką postać, że może płynnie przejść w tę kulturę”  5 . I oto w tym krajobrazie, ukształtowanym przez tysiącletnie wzajemne współkształtowanie natury i kultury, pojawia się dysonans – komin fabryki, betonowy dom. Ciszę rozdziera natrętny ryk motocykli i łodzi motorowych. „I oto ujrzałem nadchodzące zniszczenie. Odczułem nagle coś, co tam, przyzwyczajony z czasem, w ogóle przestałem sobie uświadamiać – zagładę świata naturalnego człowieczeństwa, świata natury zespolonej z człowiekiem! Nie potrafię Ci opisać smutku, jakim mnie to napełniło”  6. Guardini widzi zagładę świata ukształtowanego w procesie kultury zespolonej z naturą. Ale jednocześnie oczekuje nowej kultury, która wyłoni się w procesie transformacji, jako emanacja nowych czasów. Wydaje się, że Guardini z nadmiernym zaufaniem widział nowe możliwości architektury w latach 30. xx wieku, gdy pisał: „Niedawno widziałem projekt miasta przyszłości, który zrobił na mnie wielkie wrażenie. Cała forma była przejrzysta niczym obliczenia techniczne, ale nacechowana taką surowością i potęgą, że odczułem ją, jakby była częścią nas, tak jak częścią swojej epoki były Memfis, Teby, Niniwa i Babilon. Człowiek, który pokazał nam ilustrację, powiedział: »Jest to miasto, którego forma zakłada korzystanie z automobilu, samolotu i systemu mediów o światowym zasięgu«. Najbardziej niewyobrażalne osiągnięcia techniczne nie oddziaływały już niszcząco, lecz funkcjonowały bezpośrednio w służbie człowieka lub znajdowały przestrzeń dla siebie…”   7. Jak widać, filozofowie podzielili nadzieje i przekonania modernistycznych architektów co do możliwości wykreowania świata zgodnego z wyznawanymi przez nich techniczno-mechanicznymi zasadami. Jak dalece się mylili, możemy stwierdzić, patrząc na pogłębiające się kryzysy: klimatyczny, energetyczny, urbanistyczny, katastrofę krajobrazową, czy też na chaos i brzydotę otaczającego nas współczesnego budownictwa. „Stare zasady” zanikły, jak twierdzi Guardini, gdzieś między 1830 a 1870 rokiem, a „nowe zasady”, tak jak chciał filozof, jeszcze do dzisiaj się nie ukształtowały. Guardini oczekiwał bowiem, że zrodzić ma

10


je owo „nowe źródło”, na którego potęgę zareaguje nasza dusza 8 . Guardini ufa, że przyszłość mądrze i dobrze ukształtuje „nowego człowieka”, który już nieorganicznie – w zgodzie z naturą – będzie przekształcał otaczający świat, ale nadal w ramach wartości. „Człowiek zaangażowany w świat potrzebuje sztuki odnalezienia gruntu w sobie samym, spojrzenia z wymiaru głębszego niż on sam, aby z tej perspektywy budować świat” 9. Guardini czerpie swoją ufność z wiary w Boga, którego cudowną cząstkę nosi w sobie każdy człowiek, we właściwym znaczeniu tego słowa. Chociaż doświadczając świata, jaki nam zostawił homo faber, można bardziej pomyśleć o słowach Franza Kafki: „Znalazł Archimedesowy punkt oparcia, lecz użył go przeciwko sobie; wydaje się, że tylko pod tym warunkiem wolno mu było go znaleźć” 10. Tę znamienną metaforę warto zestawić z opinią jednego z najwybitniejszych fizyków xx wieku – Wernera Heisenberga: „Kiedy wychodząc od sytuacji panującej we współczesnym przyrodoznawstwie, próbujemy przeniknąć po omacku do fundamentów, które stały się ruchome, mamy wrażenie…[,] że po raz pierwszy w biegu dziejów człowiek staje wobec samego siebie”11. „Rodzaj obserwacji decyduje o tym, które cechy natury zostają określone, a które zacieramy za sprawą naszej obserwacji” 12 . Wracamy tym samym do rozważań, które snuł Giambattista Vico, uważający, że prawdę o rzeczach zarówno tych mniejszych, jak i tych największych może poznać ich Twórca. Człowiek jest skazany na obcowanie ze swoimi konstruktami. Paradoksalnie więc to nie „cud narodzin” nas definiuje – jak chce Hannah Arendt 13 . Może on i ocala świat, bo każe nam w nim egzystować, ale każdego z osobna „wrzuca” w nieodgadnione istnienie. W zagadkę bytu, który przeziera, przesłaniany przez codzienne bycie. Konkluzje Romano Guardiniego, który ufa w przyszłość człowieka, bo wierzy w Boga, okazują się głęboko optymistyczne. On wierzył, że człowiek, który nosi w sobie cząstkę Stwórcy, odnajdzie uduchowioną syntezę kultury i techniki. Ale tylko dlatego, że wierzył w Boga, tak jak Arendt wierzy w człowieka. A ten – jak sama cytuje – zamieszkał Eden, „aby uprawiał go i doglądał” 14 .

11


Może więc od czasów Platona, który w Jedni i Diadzie (syntezie wzajemnie definiujących się przeciwieństw, które w hierarchii bytów są przed ideami, a które bez siebie nie mogą istnieć) upatrywał sensu bytu, filozofowie nie zadali równie istotnych pytań. Zmiany sposobu wytwarzania poprzez automatyzację i sztuczną inteligencję sprawiły, że technika dzisiaj „nie jawi się już jako wytwór świadomego wysiłku na rzecz powiększenia materialnej potęgi, ale raczej jako biologiczny rozwój ludzkości, podczas którego wrodzone struktury ludzkiego organizmu są przeszczepiane w coraz większej mierze do środowiska człowieka” 15 . Jako glosę trzeba dodać, że przypisywane Protagorasowi powiedzenie, że „człowiek jest miarą wszystkiego” lub „miarą wszystkich rzeczy jest człowiek” 16 Hannah Arendt uznaje za źle przetłumaczone, ponieważ greckie panton chrematon metron estin anthropos oznacza ‘miarą wszystkich rzeczy użytkowych jest człowiek’. Stąd u Platona miara wszystkich rzeczy jest raczej boska niż ludzka17. Okazuje się ona o tyle istotna, że zmienia postrzeganie renesansowego ideału, który – także za sprawą odwołań do starożytnej Grecji – postawił człowieka w miejscu Boga. Te wątpliwości podzielał – jak wiemy – przywołany wcześniej Vico. A znaczenie fundamentalne ma przy poszukiwaniu archimedesowego punktu podparcia. Punkt podparcia dotyczy obszaru całkowicie nieużytkowego i można mieć intuicje, że bez boskiego pierwiastka cały wysiłek człowiek skieruje przeciwko sobie. W tej sytuacji natura nie ma znaczenia uniwersalnego, skoro dla każdego pokolenia znaczy całkowicie co innego – jest częścią i współtworzy inną kulturę. „Rozsądek jest tedy czymś wręcz przeciwnym myśleniu intui­cyjnemu, ponieważ myślenie intuicyjne zajmuje się najwyższymi, granicznymi zasadami, których nie można dowieść [...]” 18 . Oczywiście, mówi też o tym Platon: „Nie są to bowiem rzeczy dające się ująć w słowa, tak jak wiadomości z zakresu innych nauk” 19. Z tym, co niewypowiedziane, mamy do czynienia w przekazie poetyckim. I – rzecz jasna – pierwiastek apolliński porządkujący myśl Platona zmienia się paradoksalnie w dionizyjskie intuicje: niewypowiedziane.

12


Listy znad jeziora Como Romano Guardiniego mają moc pozytywnej przepowiedni. Guardini mówi o konieczności poszukiwania nowego duchowego wymiaru przestrzeni. Musi on narodzić się z nowego rozumienia „substancji”, którą współtworzy człowiek i która go kształtuje. Autor wierzy, że człowiek odnajdzie na Ziemi współczesny sobie fizyczny kształt przestrzeni o duchowym wymiarze. Wierzył, że „punktem oparcia” jest Bóg. Intuicyjnie przyznajemy mu rację, nawet wtedy, gdy są to tylko „Istoty Boskie” z Budować, mieszkać, myśleć. Eseje wybrane Martina Heideggera 20. Bolesław Stelmach Dyrektor Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki

1

R. Guardini, Listy znad jeziora Como, Warszawa 2021, s. 84.

2

Ibidem, s. 89.

3

Zob. B. Stelmach, Poszukiwanie struktur, Lublin 2012.

4

Zob. M. Budzyński, Przekształcanie przestrzeni dla trwania życia, Warszawa 2021.

5

R. Guardini, op. cit., s. 17.

6

Ibidem, s. 18.

7

Ibidem, s. 90.

8

Ibidem.

9

Ibidem, s. 91–92.

10

F. Kafka, Paralipomena, w: Projekt Gutenberg, https://www.projekt-gutenberg.org/kafka/aphorism/chap002. html [dostęp: 17.07.2021]. Cyt. za: H. Arendt, Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2020, s. 323.

11

W. Heisenberg, Das Naturbild der heutigen Physik, Hamburg 1955, s. 17–18. Cyt. za: H. Arendt, op. cit., s. 339.

12

W. Heisenberg, Wandlungen in den Grundlagen der Naturwissenschaft, Stuttgart 1949, s. 67. Cyt. za: H. Arendt, op. cit., s. 339.

13

Ibidem, s. 320–321.

14

Ibidem, s. 157.

15

W. Heisenberg, Das Naturbild..., s. 14–15. Cyt. za: H. Arendt, op. cit., s. 211.

16

Platon, Kratylos, tłum. W. Stefański, Wrocław 1990; Platona Teajtet, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1959.

17

H. Arendt, op. cit., s. 217–218.

18

Arystoteles, Etyka nikomachejska, tłum. i oprac. D. Gromska, Warszawa 1982, s. 221.

19

Platon, Listy, red. M. Pąkcińska, tłum. M. Maykowska, Warszawa 1987, s. 50.

20

M. Heidegger, Budować, mieszkać, myśleć, w: idem, Budować, mieszkać, myśleć. Eseje wybrane, tłum. i oprac. K. Michalski, Warszawa 1977, s. 321 i in.

13


List pierwszy Pytanie


Drogi Przyjacielu! Czy pamiętasz tamto popołudnie, spędzone w naszych stronach, na skraju lasu, gdzie gnieździła się para myszołowów? Od czasu do czasu ptaki wzlatywały w błękitne przestworza. Nieruchomym wzrokiem śledziliśmy ich koła. We wzroku skupiało się życie naszej duszy i całym swoim jestestwem, niesionym potęgą czystej, falującej siły wysoko na niebie, czuliśmy się, jakbyśmy szybowali w bezkresach… Daleko w dole wyrastały czyste zarysy łańcuchów górskich, a za nimi czekał kraj, którego nie widziałem od dwudziestu lat. Wiedziałem, że bardzo potrzebuję odwiedzić go znów jako dorosły mężczyzna. Rozmawialiśmy o tylu sprawach. Nasze życie i to, co działo się poza nami i ponad nami, splatało się w jedno. Próbowałem ująć w słowa pytanie, które nasuwało mi się na każdym kroku. Nosiłem je w sobie już od dawna, coraz silniej dobijało się do mnie, choć wiedziałem, że odpowiedź na nie, żywa odpowiedź konkretu, a nie – tylko abstrakcji, ma duże znaczenie dla naszego życia. Potem przyjechałem do Włoch, a tam pytanie zawisło nade mną z całym ciężarem. Całe piękno tej ziemi napełniło mnie smutkiem. Teraz jestem tu po raz drugi i czas wreszcie, bym spróbował wyrazić wszystkie te myśli. Pytanie jest bardzo ważne. Domaga się zrozumienia sensu tego, co się wokół nas dzieje. Odpowiedź stawia nas przed decyzją, i nie wiem, co okaże się silniejsze: łańcuch wyda-

15


rzeń ze swoją nieuchronną logiką czy zrozumienie oraz twórcze przeciwdziałanie. Przez te długie lata tyle wspólnie rozmyślaliśmy. Wiesz, co się kryje za niektórymi słowami – to mi pomoże. Nie powinno to być zresztą nic ostatecznego. Czuję się, jakbym stał pośród fal, które załamują się, rozbryzgują, opadają i wzbierają. Chcę się przekonać, czy potrafię odnaleźć kierunek i drogę. Chcę się dowiedzieć, co tak naprawdę dokonuje się w tysiącach kształtów i wydarzeń naszej epoki. Angażuje mnie to – tak bardzo, że przeraziłem się, gdy po raz pierwszy jasno to zrozumiałem. Muszę się dowiedzieć, co to jest. Znasz mit o Edypie, któremu Sfinks zadawał pytania, a życie Edypa zależało od tego, czy znajdzie na nie odpowiedź. Czuję się, jakby to nam – a zwłaszcza mnie osobiście – zadawano takie pytania. Jeszcze nie wiem, dokąd nas doprowadzą, ale wyruszam w drogę, stawiając krok za krokiem… Zaledwie znalazłem się na włoskiej ziemi, poczułem, że przemawia do mnie wiele ważnych rzeczy, wśród nich coś, co wywołuje wielki smutek. Czym jest Europa – pomyślałem – czym przynależność do narodu, czy to oparta na krwi, czy to na wierności i duchu. A czym – ludzkość i świat? Często czułem się, jakby te sprawy były prawdziwym gruntem, po którym stąpam, prawdziwym powietrzem i prawdziwą przestrzenią, tak niezbędną do życia, jak dla ciała przestrzeń na zewnątrz i powietrze do oddychania. Jednak to wszystko było wielkie i mocne, a mój smutek wywoływało coś innego. Rodziło go poczucie, że wokół mnie zaczęło się wielkie umieranie… Jak mam Ci to powiedzieć? Otóż widziałem, jak to, co na Północy prawie się już dokonało, tutaj dopiero nadchodzi. Widziałem, jak maszyna wdziera się do kraju, dotąd przenikniętego kulturą. Widziałem, jak śmierć ogarnia życie o nieskończonym pięknie, i czułem, że nie jest to tylko zewnętrzna strata, z którą można się pogodzić: zostać tym, kim się jest. Nie, istnieje życie, i to życie o najwyższej wartości, życie istniejące tylko w tym świecie, który u nas dawno już zginął, a tutaj zaczyna ginąć.

16


Gdy jechałem przez doliny Brianzy, od Mediolanu nad jezioro Como, bujne, pracowicie pielęgnowane, otoczone surowymi górami, o wyrazistych i rozległych formach, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wszędzie – gęsto zamieszkany kraj. Doliny i zbocza pokryte wioskami i miasteczkami. Cała przyroda przekształcona przez człowieka. Co oznacza kultura w najdoskonalszym sensie – pomyślałem – kultura pełna harmonii? Biegnące w różne strony linie dachów tworzyły wyraźną harmonię; ich urozmaicona fuga łączyła całe miasteczka, posadowione na górze lub ciągnące się łukami doliny, aby osiągnąć punkt kulminacyjny w mocnym, wysokim tonie dzwonnicy. Wszystko strzeżone, otoczone foremnymi masami górskimi. Kultura, tak szlachetna, a zarazem tak oczywista, tak – nie mam na to innego słowa – naturalna! Przesycona formą i duchem, a jednak prosta. Taka, jaką później odnajdywałem często w postawie najprostszego człowieka, w jego słowach i zachowaniach, nawet jeśli nie był on szczególnie świadom tego, że ją ma. Przeniknęła ona do jego natury i do każdego włókna jego ciała jako dziedzictwo tysiącletniego procesu formacji. Kultura, która stała się naturą… Nie wiem, skąd mam brać słowa, aby wypowiedzieć ten świetlisty cud, który – o ile nim żyjemy – staje się czymś tak samo oczywistym jak powietrze i słońce. Jest to atmosfera, która wszystko otula; rytm, który we wszystkim wybrzmiewa; sposób bycia, w którym kwitnie człowieczeństwo. Urbanitas – to słowo oznacza właściwie życie miejskie, zagęszczoną przestrzeń, w której jednak może się rozwijać humanitas – szlachetna, przekształcona natura człowieka. A natura ma tu taką postać, że może płynnie przejść w tę kulturę. Nie ma w niej nic obcego i przeciwnego kulturze, co musiałoby umrzeć, gdy wkroczy w nią takie oto człowieczeństwo, taka miejskość i taka sztuka. Nie sposób wyrazić, jak ludzki charakter ma ta natura i jak bardzo umożliwia ona bycie człowiekiem w bardzo wyrazistym, a zarazem niezgłębionym znaczeniu tego słowa. I oto nagle w czystą harmonię małej mieściny wkradł się dysonans fabrycznego molocha! Pośród form miasteczka, w którym wszystkie wzniesienia i spadki, wszystkie wymiary i struktury

17


łączyły się w jedną wyrazistą melodię, obok wysokiej kampanili ujrzałem nagle komin, który niszczy całe to piękno. To było straszne! Nie musisz chyba zanadto się wysilać, żeby mnie zrozumieć. Tam, na Północy, już do tego przywykliśmy. Nie znamy już otoczenia, które nie byłoby spustoszone. Rzeczy nieuniknione zaczęliśmy wręcz uznawać za wartościowe. Otwierają nam się oczy na wielkość tego nowego świata i odkrywamy zdolność do jego kontemplowania i siłę rąk mogących go kształtować. Tutaj jednak było inaczej! Tutaj istniała jeszcze forma bliska ludziom. Tutaj trwała jeszcze natura, z którą stopili się ludzie. I oto ujrzałem nadchodzące zniszczenie. Odczułem nagle coś, co tam, przyzwyczajony z czasem, w ogóle przestałem sobie uświadamiać – zagładę świata naturalnego człowieczeństwa, świata natury zespolonej z człowiekiem! Nie potrafię Ci opisać smutku, jakim mnie to napełniło. Czułem się tak, jak gdybym odnalazł coś, o czym wiem, że ma w sobie cudowne życie – i nagle zobaczył, jak zsuwa się to w otchłań śmierci. Tutaj zrozumiałem Hölderlina! 1 Czuję wyraźnie, że nadchodzi nowy świat, w którym „człowiek” – w tym szczególnym znaczeniu – nie będzie mógł już żyć: świat, który w jakimś sensie jest nieludzki. Obawiam się, że człowiek Południa nie będzie potrafił go okiełznać. Przeczuwam, że nie ma on w sobie gniewnej powagi, brutalnej siły i wewnętrznej mocy do zmierzenia się z monstrum – czyli tego wszystkiego, czego potrzeba do tych zmagań. Świat maszyny narodził się na Północy. Północ nad nią panuje. Na Południu wyda on czyste barbarzyństwo. Ginąca epoka zawsze rodzi smutek, jednak najgłębszą melancholię wywołuje życie skazane na zagładę, w którym odnajdujemy cząstkę siebie. Tracimy wtedy jego perspektywę… Otacza mnie tutaj niewypowiedziane piękno, ale nie potrafię się nim cieszyć. Nie wyobrażam sobie, aby człowiek widzący mógł tu odczuć prawdziwą radość.

18



Nota edytorska


Dziewięć listów znad jeziora Como ukazało się pierwotnie w formie eseju zatytułowanego Listy z Włoch w czasopiśmie „Die Schildgenossen” w latach 1924–1925, a następnie jako publikacja książkowa w wydawnictwie Matthias-Grünewald Verlag, Mainz 1927. Niniejszy tekst zawiera treść wydania vi z 1965 roku – ostatniego, które ukazało się za życia autora. Tytuły listów pochodzą od redakcji. Wzorowano się na przekładzie z języka angielskiego (Letters from Lake Como. Explorations in Technology and the Human Race, tłum. G.W. Bromiley, William B. Eerdmans Publishing Company, Grand Rapids MI – Cambridge UK 1994).

95


Tytuł oryginału: Romano Guardini Die Technik und der Mensch. Briefe vom Comer See Redaktor naukowy wydawnictw Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki: Bolesław Stelmach Przekład: Kamil Markiewicz Redakcja językowa: Tomasz Karpowicz Korekta: Hanna Włoch Projekt graficzny: Piotr Chuchla Redaktor prowadząca: Hanna Włoch Druk: Argraf Papier: Munken Lynx Rough 120g Złożono krojami: Seagal, Tiempos Text Nakład: 1000 egz. Wydanie I Warszawa 2021 ISBN 978-83-962825-3-8 Alle Autorenrechte liegen bei der Katholischen Akademie in Bayern Romano Guardini, Die Technik und der Mensch. Briefe vom Comer See 2. Taschenbuchauflage 1990 Matthias-Grünewald-Verlag, Mainz Copyright for the Polish translation © Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki 2021 All rights reserved Wydawca: Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki ul. Foksal 4, 00–366 Warszawa niaiu.pl

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego



ISBN 978–83–962825–3–8

ISBN 978–83–962825–3–8


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.