NIBY KIEDY / NK MAGAZYN

Page 1


LA TO

2

NKmagazyn/LATO 2018

Niby Kiedy to czas, który rzeczywiście do nas należy. Wyciągamy go ze sterty codzienności i obowiązków, no i mamy go coraz mniej. Jak to możliwe ;) ech :) Świat, to zmiana, możemy sprawić że będzie lepszy. Niezależnie od tego czy chronimy słabszych, zmieniamy miejsce zamieszkania czy dbamy o środowisko. Zmiana jest w nas. REDAKCJA

Edyta Docz

Dagny Walter-Wójcik

Kwartalnik NK MAGAZYN Wydawca: HAJDUKˡWALTER AGENCJA REKLAMOWA Edyta Docz, Dagny Walter-Wójcik Skład, pomysł, całokształt: j.w. www.nkmagazyn.pl


_4

14

08

22

56 40 54

34

26


L ATO W KU C H NI

Słoiki na mrożone smoothie i piknikowe sałatki, żeliwne brytfanny do duszonych warzyw-by w pełni wykorzystać dary lata! fot. Dagny Walter-Wójcik

4

NKmagazyn/LATO 2018


Słoik z uszkiem (różne kolory i rozmiary). Ceramiczne pojemniki z drewnianymi pokrywkami. Żeliwna patelnia/brytfanna Staub, w energetycznym wiśniowym kolorze. Zestaw młynków do soli i pieprzu. frankherbert.pl


Zestaw mล ynkรณw. Forma z przewiewnym dnem do pieczenie kruchych ciasteczek. frankherbert.pl

6

NKmagazyn/LATO 2018


Przepis na ciasteczka z książki dla dzieci, o detektywach Lasse i Mai. Składniki: 2 szklanki mąki pszennej 1 łyżeczka proszku do pieczenia 200 g masła roślinnego 1/2 szklanki cukru 1 op. cukru waniliowego dżem malinowy forma do pieczenia ciastek Do dzieła: Masło wyciągamy wcześniej z lodówki by zmiękło. Nastawiamy piekarnik na 200oC. W misce mieszamy mąkę z proszkiem do pie-

czenia, a masło ucieramy w drugiej misce z cukrem i cukrem waniliowym, aż będzie gładkie. Dodajemy mąkę i wyrabiamy ciasto. Formujemy kulki (wielkość piłki do ping-ponga) i robimy palcem zagłębienie w każdej z nich. Po ułożeniu ciasteczek w formie do pieczenia, wypełniamy zagłębienia dżemem. Wstawiamy blachę do piekarnika na ok. 15 minut, aż ciasteczka się zarumienią. Gdy wystygną można posypać je cukrem pudrem, w końcu słodyczy nigdy nie za wiele!

Wykonanie: Dagny i Igor

fot. Dagny Walter-Wójcik


8

NKmagazyn/LATO 2018



10

NKmagazyn/LATO 2018



12

NKmagazyn/LATO 2018



14

NKmagazyn/LATO 2018



16

NKmagazyn/LATO 2018



18

NKmagazyn/LATO 2018



20

NKmagazyn/LATO 2018



22

NKmagazyn/LATO 2018



24

NKmagazyn/LATO 2018



Niezwykły

dom

26

NKmagazyn/LATO 2018


Wybudowany niedawno, w pobliżu Szczecina, a posiada klimat starego domostwa z południa Europy. Wszystko to, za sprawą starannego wykończenia wnętrz z wykorzystaniem materiałów rozbiórkowych. Stare, drewniane deski, blaty i pruskie cegły odżyły na nowo. fot.

studio69


Kuchenne szafki, według projektu właścicielki domu, zrobiono z odzyskanego z rozbiórek drewna, a stare lampy przemysłowe, po renowacji, idealnie wpasowały się w klimat jadalni.

28

NKmagazyn/LATO 2018



Podło

płytka się w

ora

30

NKmagazyn/LATO 2018


ogę w całym domu pokryto rozbiórkowymi

ami ceglanymi, które idealnie sprawdzają połączeniu z ogrzewaniem podłogowym

az są wyjątkowo odporne na ścieranie.


W kuchni królują dwa drewniane kredensy włoskiej marki Castagnetti. Firma powstała w latach 30-tych ubiegłego wieku i cieszy się dużą popularnością nawet wśród najbogatszych Włochów. Jak widać mebel docenił również kot Maksiu :)

32

NKmagazyn/LATO 2018


Płytki podłogowe i drewno z odzysku:

www.regalia.eu

Do wystroju wnętrza wykorzystano nie tylko materiały z odzysku. Oszklona gablota do przechowywania powstała ze starej ramy okiennej.


Rowerem przez

Bornholm Svaneke

34

fot. Dagny Walter-Wรณjcik

NKmagazyn/LATO 2018



SnogebĂŚk

36

NKmagazyn/LATO 2018


Latarnia morska w Dueodde

Svaneke


Klify wschodniego wybrzeĹźa

Motylarnia w Nexo

Winnica niedaleko Pedersker

38

NKmagazyn/LATO 2018


Wizyta Krรณlowej Danii Maล gorzaty II w Nexo

irkeby

ryzacji w Aak Muzeum Moto


Niebo na Ziemi... #

Stajnia w Baczynie

40

NKmagazyn/LATO 2018


Włóczek, Hirek (Histrion) z Bogną

Suczka Suzi

Włóczek w piaskowej kąpieli

Kiedy szukałam nowego, idealnego domu dla MusLee, ze względu na jej przewlekłą chorobę, wiedziałam, że nie będzie łatwo znaleźć takie miejsce. Marzyłam o stajni dla niej gdzie pastwiska nie będą miały końca, gdzie konie są szanowane, a tylko wschód i zachód słońca bedzię wyznaczał ich dzień. Wtedy poznałam Bognę, która prowadzi stajnię dla końskich emerytów i rencistów. Średnia wieku w jej stajni to mocne 20 plus. Codziennie 12 końskich emerytów i rencistów jest wprowadzana na 12 ha łąk. Myślę że to właśnie one układają jej plan dnia. Bogna o nieprawdopodobnie pojemnym sercu, o swoich podopiecznych mówi, moje dzieci. Myślę, że o swoich dzieciach wie więcej niż większość właścicieli. Każdy koń


Siwa MusLee ze swoją przyjaciółką Lutką

42

NKmagazyn/LATO 2018



Hirek

w stajni oprócz imienia nadanego wcześniej, ma swój pseudonim. Jest wśród nich 16 letni Włóczykij zwany Włóczkiem (wykluczony z użytkowania, z powodu przewlekłej kontuzji), któremu zdarza się trochę powłóczyć. Zwiedza puste boksy, zagląda do wiaderek lub skubnie siana spod wiaty, ale zawsze w końcu trafi tam, gdzie trzeba, czyli na łąkę, do reszty stada. Jest Lutka i Lider-rodzeństwo. 22 lata temu przyszli na świat, w Stadninie Koni Bielin. Jako źrebaki spędzali beztrosko czas na łąkach, potem ich drogi na długo się rozeszły, by teraz, po latach spotkać się ponownie. Jest Sympatia, 21 letnia klacz-szefowa. Nie ma mowy, żeby to nie ona opuściła jako pierwsza pastwisko w drodze na kolację. Etalona zwana Kosmateuszem, ze względu na poważne braki w uzębieniu ma specjalny nadzór kulinarny, zapewniony przez Bognę.

44

NKmagazyn/LATO 2018

Najstarsza w stadzie Interna zwana Iśką


Suzi, Hirek, Dama

Bogna z Homkiem


Bogna i Marta odprowadzajÄ… konie do stajni

46

NKmagazyn/LATO 2018



Kosmateusz (Etalona), Lutka, Barwa (Kluska), Lider (Niuniek) z tyłu Miss

Joplin

48

NKmagazyn/LATO 2018


Heidi

Suczka Szczurek

Heidi, piękna blondyna, fanka jedzenia. Jeśli

tylko zdarzy się okazja, wyrusza na zwiedzanie okolicy. Po prostu lubi życie na gigancie.

Najstarsza z ekipy jest 29 letnia Interna, zwana Iśką. Wrażliwa, delikatna siwa dama. MusLee w stajni Bogny jest siwą Miss. Wiem że jest tam szczęśliwa, spokojna. Chciałabym żeby był to jej ostatni przystanek, lepszego obie nie mogłyśmy sobie wymarzyć.

Pikaro

Oprócz koni stajnię zamieszkują psy. Suzi, Szczurek, Homek i Pikaro, to one za

każdym razem witają gości od samej bramy uśmiechnięte w całej szerokości geograficznej. Bogna zapewnia swoim podopiecznym warunki, o których większość koni na starość może jedynie niestety pomarzyć. Gdyby sklonować ją w przynajmniej stu egzemplarzach ten świat byłby... po prostu lepszy. Marta Czarnota-Bojarska fot. Dagny Walter-Wójcik


50

NKmagazyn/LATO 2018



PRZEKĄSKA

Algi morskie Kawior z alg morskich idealnie komponuje się z jajkiem na twardo i chrupiącymi kiełkami jarmużu. Przekąska nie tylko dla wegetarian.

52

NKmagazyn/LATO 2018


fot. Dagny Walter-Wรณjcik


SŁODKI PRZERYWNIK

Sernik Najlepsze są sprawdzone przepisy od przyjaciół. Ten na pyszny sernik dostałam od Grażyny :) Składniki: - 0,5 kg twarogu śmietankowego - 6 jajek - 20 dkg cukru - 125 g masła - 3 dkg mąki - 0,5 torebki cukru waniliowego - szczypta soli - bakalie (opcjonalnie) - forma tortowa (natarta masłem) lub mniejsze foremki (jak na zdjęciu) Żółtka utrzeć z cukrem. Dodać masło i miksować dodając mąkę, cukier waniliowy, sól i twaróg. Dodać bakalie i wymieszać. Ubić pianę z białek i połączyć ją delikatnie z masą serową. Piec w temperaturze 180oC ok. 50 minut.

54

NKmagazyn/LATO 2018


fot. Dagny Walter-Wรณjcik


56

NKmagazyn/LATO 2018



58

NKmagazyn/LATO 2018



opowiadanie kryminalne

- Fajna – posterunkowy White gwałtownie potrząsnął kubkiem kawy w kierunku przechodzącej ulicą kobiety i natychmiast zaklął. – Cholera! Oblałem się. Sierżant Black uniósł się na krześle i ledwie rzucił okiem przez okno. - Wszystkie są fajne – powiedział bez emocji, wracając do lektury porannej gazety. - Ale ta szczególnie – nie przestając przyglądać się kobiecie, posterunkowy White wycierał rękawem poplamioną na brzuchu koszulę. - Potem się okazuje, że nie umie gotować! – krzyknął z łazienki hydraulik Henry Plumber. - Ani sprzątać – dodał ze smutkiem posterunkowy White. – Idzie do nas. - Co? – sierżant Black nie przestawał przeglądać nagłówki w Głosie Lichtown. - Idzie do nas. - Kto? - Ona. . . . . . . - To ja dzwoniłam – powiedziała ko-

bieta, wchodząc do dyżurki posterunku w Lichtown. - Taaak? – spytał przeciągle White, chcąc zrobić na atrakcyjnej kobiecie jak najlepsze wrażenie. - Marny trud – sierżant Black skwitował pod nosem wysiłki White’a. - W sprawie samochodu zaparkowanego przed moim domem – wyjaśniła zniecierpliwiona kobieta. White rzucił okiem do rejestru zgłoszeń. - Wczoraj ktoś ... niejaka … Tess Daly … - Wczoraj, przedwczoraj również. I w środę, i we wtorek, i w poniedziałek. - Ooooo! Co tak nerwowo? – White rzucił Blackowi porozumiewawcze spojrzenie. - Panie ... – kobieta przechyliła się w kierunku posterunkowego. - ... posterunkowy White – policjant wyprostował się, ale od razu skulił ramiona, jakby chciał ukryć poplamioną przed chwilą koszulę. - Jest ktoś wyższy od pana … rangą? Jakiś kapitan albo porucznik? Black wstał z krzesła. - Sierżant Black. Słucham panią.

- Sierżant ... – parsknęła kobieta. – Może ktoś się wreszcie zajmie tym samochodem. Szpeci mi widok z okna. - Gdy rozmawialiśmy wczoraj – wtrącił się White – pani powiedziała, że stoi na parkingu ... - Proszę nic nie mówić, nie z panem rozmawiam – powiedziała nieomal niegrzecznie kobieta. White usiadł zrezygnowany. - Nie blokuje wyjazdu z bramy? – spytał Black. - Nie, ale stoi tam już od kilku dni. Nie po to kupiliśmy dom z widokiem na morze, zresztą za ciężkie pieniądze, żeby teraz patrzeć na jakąś odrapaną furgonetkę. Oczekuję, że ktoś wreszcie coś z tym zrobi. Mąż zna waszego szefa, nadinspektora ... jak-mu-tam ... - Wilsona – podpowiedział White. - Właśnie. Zrobi z wami porządek – kobieta wymówiła każde słowo oddzielnie, jak zniecierpliwiona nauczycielka pod koniec lekcji. - To chyba jeszcze nie dzisiaj. Wyjechał do ... – zaczął mówić White, ale Black mu stanowczo przerwał. - Zajmiemy się tym proszę pani. Zaraz tam pojadę – sierżant Black wziął z


biurka długopis i notatnik. – Proszę podać adres. - New Road 15. Chyba się pan nie zgubi, sierżancie? – spytała złośliwie. Nagle z łazienki wyszedł hydraulik Henry Plumber i wykrzyknął triumfalnie: - Gotowe! A na drugi raz nie wrzucajcie do kibla papierowych ręczników, do jasnej chole … Dzień dobry, pani Daly – powiedział z szerokim uśmiechem. - To pana ta odrapana furgonetka przed moim domem! – krzyknęła oskarżycielskim tonem kobieta. - Tylko nie odrapana – odpowiedział z godnością hydraulik, a uśmiech zniknął z jego twarzy. - Owszem, odrapana, panie Plumber. - Yyyy ... Sierżancie, można na słówko – hydaulik kiwnął głową porozumiewaczo. Gdy odeszli na bok, zaczął szeptem wyjaśniać: - Wie pan, sierżancie, kilka dni temu jedna furgonetka zniknęła mi z pola widzenia a jednocześnie jeden pracownik. Może razem się gdzieś wybrali, że tak powiem? - Dlaczego pan nam tego nie zgłosił? Nie martwił się pan? - Teraz już się martwię. Ale na początku myślałem, że po prostu znowu wziął furgonetkę bez pytania. - Znowu? - Już się kiedyś urwał moim wozem, z ładną dziewczyną na jakiś festiwal muzyczny, ale wrócił po paru dniach. To z czym do was iść, jak to nie kradzież? A poza tym to dobry pracownik. Raz na jakiś czas mogę mu wybaczyć. Mniej roboty akurat mamy. A zgłosiłbym do was, założylibyście mu kartotekę. Po co chłopaka zmarnować? - Jak się nazywa? - Jim Owen. . . . . . . - W środku trup. Śmierdzi – sierżant Black wyjrzał zza drzwi furgonetki, gdy usłyszał nadchodzącego patologa. - Jak cholera – posterunkowy White zatkał nos palcami. – To pewnie ten młody hydraulik, co to niby pogo gdzieś tańczy. - Z tym pogo, to nie byłbym taki pewny. Ma na sobie kraciastą koszulę i kowbojskie buty – zauważył Black. - To chyba raczej country, co? Iiiiiihaaaaaa! – posterunkowy udanie zarżał. Patolog spojrzał na niego z politowaniem. - Trochę szacunku dla zmarłego, White. - Oj, przepraszam. A może to samobójstwo, doktorze? – kontynuował szeptem White. – Spalinami się zabił z jakiejś rozpaczy?

- Jasne, zabił się, a potem wysiadł z samochodu i zamknął drzwi na klucz od zewnątrz – skomentował kpiącym tonem Black. – A potem jeszcze wrócił do środka i ułożył się w tej dramatycznej pozie. Patolog rozpoczął oględziny: - Ma kilka krwiaków na twarzy i jakąś krwawą plamę na potylicy, muszę to obejrzeć u siebie na stole … a tu wyraźny odcisk podeszwy – patolog wskazał brzuch ofiary pod rozchełstaną koszulą. – Sam się tak nie kopnął. Kiedy wraca nadinspektor Wilson? - Jutro rano – odpowiedzieli równocześnie Black i White. Patolog spojrzał na zegarek. - Zadzwonię do niego. - Się pan nie martwi, doktorze – White poklepał doktora poufale po ramieniu. – My mu wszystko opowiemy. - Jestem pewien, że tak i dlatego zadzwonię. . . . . . . - Sir, no i się okazało, że w środku jest trup – posterunkowy White przekazywał informacje nadinspektorowi Wilsonowi. – A że upały, to już porządnie śmierdział. - To może trzeba było wcześniej się zainteresować, co, White? – nie patrząc w stronę posterunkowego, nadinspektor wyjął kubek z szafki i rozglądał się za czystą łyżeczką. - Ale to był tylko prawidłowo zaparkowany samochód. Skąd było wiedzieć, że … - O waszym stosunku do obowiązków służbowych pogadamy potem. Wiemy, kto to? - Kto? Ofiara? Jim Owen. Pracował u Henry’ego Plumbera. - Naszego hydraulika? Nie może być – nadinspektor uniósł brwi. - Dziś znowu jest na posterunku. - Hydraulik? Raptem tydzień mnie nie było. Został nagle policjantem? - A dziś robi rewizję – powiedział poważnym tonem White. - Gdzie? – prawie krzyknął zdumiony nadinspektor. - Tu na posterunku. Te metalowe drzwiczki w łazience. Nad kibelkiem. Urwały się. - Aaa, drzwiczki, jasne – nadinspektor westchnął i spytał podejrzliwie. – Same się urwały? Posterunkowy i sierżant równocześnie wzruszyli ramionami. - Czyli oczywiście same. Jak zawsze. Coś jeszcze na temat ofiary? - Miał w kieszeni portfel z paroma funtami i kartę do siłowni na swoje nazwisko. - Gdzie ta siłownia? - U nas, w Lichtown. - Sierżancie, przejdźcie się tam. Może

siniaki i siłownia jakoś się łączą. . . . . . . Siłownia mieściła się w pofabrycznym budynku. Sierżant Black z niejakim trudem otworzył ciężkie drzwi. - Dzień dobry. Sierżant Black, chciałbym porozmawiać z właścicielem. Od kontuaru przy wejściu odwrócił się około trzydziestoletni mężczyzna i z uśmiechem przywitał policjanta. - No co ty, stary? Co tak oficjalnie? - Jestem tu służbowo. W sprawie śmierci waszego klienta. - No, ale … nikt mi nic nie mówił o jakimś trupie u nas – powiedział niepewnie właściciel. - Nie u was, ale klient wasz. - O kogo chodzi? - Gdzie możemy porozmawiać? - Zapraszam do biura. W niewielkim pomieszczeniu panował bałagan, a na regale i podłodze stało kilkadziesiąt różnokolorowych puszek. Sierżant przyjrzał się im badawczo. - Spokojnie, niczego nielegalnego tu nie trzymam. To tylko odżywki białkowe – właściciel siłowni napiął z dumą bicepsy. – Mów, o kogo chodzi. - Nie żyje Jim Owen. Miał karnet do twojej siłowni. - Znałem go. Niech sprawdzę … – William Cooper wpisał coś na klawiaturze komputera. – Ostatnio był w ubiegły poniedziałek. A wcześniej … Eee, to się jednak nie przykładał. Powinien był częściej wpadać. - Już mu to na nic. Prawdopodobnie zginął około środy. Co o nim wiesz? - W porządku. Żadnych awantur … - A inni się awanturują? - Ależ, co pan, panie władzo – na twarzy mężczyzny pojawił się krzywy uśmiech. – U nas nigdy nic. - Jasne – sierżant Black nie drążył tematu. - Przyszedł, popakował. Poszedł. Ale, spytaj Johna. Czasem biegali po plaży. - Johna …? - Johna Wrighta. Jest u mnie trenerem od dawna. Jeszcze nie zwiał z tej mieściny. . . . . . . William Cooper zaprowadził sierżanta Blacka na salę treningową i skinął głową w kierunku postawnego mężczyzny. - To sierżant Black – przedstawił gościa. - John Wright. Miło poznać – trener wyszedł na spotkanie z wyciągniętą ręką. - Black. Sierżant Black – uścisk dłoni trenera był bardzo silny. - Pogadajcie sami. Sierżant miałby kilka pytań – powiedział William Cooper i odszedł pospiesznie.


- Jasne – trener otaksował krytycznie sylwetkę policjanta. – Nie przebrał się pan. Trzeba będzie zacząć od czegoś niezbyt forsownego. O co chce pan spytać? Dieta? Ćwiczenia? Tylko proszę niczego nie zażywać bez porozumienia ze mną. - Ja w innej sprawie – sierżant wyprostował się i wciągnął brzuch. – Chciałbym spytać o Jima Owena. - Tak, słyszałem, że nie żyje – powiedział ze smutkiem John Wright. - Przyjaźnili się panowie? - Za dużo powiedziane. Biegaliśmy razem. Trochę się przy okazji pogadało o życiu. - Mówił o tym życiu ostatnio coś ciekawego? – sierżant Black znowu się przygarbił. - Czy ja wiem, … o pracy, a może raczej o szefie, … - Jakieś konkrety? - Rozliczenia im się nie zgadzały, więc po męsku sobie nawrzucali. . . . . . . - Niech to szlag. Moja największa furgonetka na złom – Henry Plumber siedział naprzeciwko nadinspektora Wilsona w jego gabinecie. - Jeszcze zanim, to się nią trochę ekipa pobawi. Sprawdzą to i owo. Kogoś pan podejrzewa o zabicie Jima Owena? - Sam nie wiem ... Ale może ten Słowak? - Jaki Słowak? – zainteresował się nadinspektor. - Pracuje u mnie. … Tak jakby. - Nie ma pan dla niego papierów? - Tak jakby nie – Henry Plumber podrapał się nerwowo po głowie. - Nie jestem z imigracyjnego. Nie obchodzi mnie to. - No dobra. Jeszcze nie zdążyłem wszystkiego załatwić – mężczyzna wziął głęboki oddech. – Ze dwa miesiące temu, roboty było co niemiara. A ten Słowak sam się do mnie zgłosił, mówił, że jest hydraulikiem. Od razu kazałem mu wsiadać do wozu i pojechaliśmy na pilną robotę. Faktycznie szpeniu. Przyjąłem go. - Jak się nazywa? - Yyy .... - Nie wie pan? – zdziwił się nadinspektor. - No po prostu nie do wymówienia. Jak to Słowak. Mam tu gdzieś ksero jego paszportu – Henry Plumber sięgnął do wypchanej dokumentami tekturowej teczki. – O, jest … proszę. Nadinspektor przyjrzał się uważnie. - Przecież to polski paszport. - No to przecież mówię cały czas, że Słowak. - Chyba raczej Słowianin. - A to nie to samo? Nadispektor Wilson przewrócił oczami i spytał.

62

NKmagazyn/LATO 2018

- Dlaczego, waszym zdaniem, to on miałby zabić Jima Owena? - Obcy, to wiadomo, że z takimi nigdy nie wiadomo. . . . . . . - Sir, pan Thomas Wood chciałby z panem porozmawiać. To pracownik Henry’ego Plumbera. - Niech wejdzie – nadinspektor zgarnął z biurka dokumenty i odłożył je na szafkę pod oknem. Thomas Wood wszedł niepewnie do gabinetu nadinspektora i przysiadł na krześle naprzeciwko biurka. - Dzień dobry. Znałem Jima Owena, ale go nie zabiłem. - Co pana powstrzymało? – nadinspektor dłużej zatrzymał wzrok na twarzy mężczyzny. Pytanie nadispektora wyraźnie go zaskoczyło. - Nie rozumiem? - Po co pan do nas przyszedł. Nie wzywaliśmy pana. - Ale w końcu byście wezwali. Czekam i czekam. To sobie myślę: sam przyjdę. - Zatem słucham. - Nie kumplowaliśmy się jakoś specjalnie z Jimem, ale był w porządku. Jak to zawsze mówią w filmach: nie miałem motywu, żeby go zabić – Thomas Wood był wyraźnie zadowolony z przejawu swojej elokwencji. - A co pan sądzi o tym Polaku, który z wami pracuje u Plumbera? - Czy ja wiem? Wszędzie tatuaże i wielki jak szafa … mało kiedy drabina mu potrzebna, zwłaszcza jak robimy w tych starych domkach rybaków. Wygląda, że takich cherlaków jak Jim, to na śniadanie zjada … he, he – mężczyzna zaśmiał się ze swojego żartu i zamilkł na chwilę, jakby się zastanawiał. - Ale … – ponaglił go nadinspektor. - Faktycznie chłop na schwał, ale on, widzi pan, nadinspektorze … jakoś tak nie wydaje mi się, żeby to on zabił … niezręcznie mi mówić o innym facecie … ale on płacze jak baba. Któregoś dnia kotka ze studzienki wyratował i wziął go do siebie, a trzeba panu wiedzieć, że z innymi Polakami mieszka. Tamci chyba nie mieli wiele do powiedzenia. - Coś oprócz kotków? - Robotny. Wszystko umie. Mówił też, że całą forsę żonie i dzieciom wysyła do Polski. - Szef dobrze wam płaci? - Zależy. Ma swoje humory. - Zdarzały się awantury? - Raz czy dwa pokłócił się z Jimem o forsę za jakąś ekstra robotę. - A pan? - Mnie szef nigdy z niczym nie zalegał, ale zna się z moim ojcem jeszcze z podstawówki, to może dlatego zawsze jest wobec mnie w porządku.

- A Polak? - Jego każda kwota zachwyca. . . . . . . - Te tatuaże to maoryskie? - spytał z przekąsem nadinspektor Peter Wilson, przyglądając się badawczo Polakowi. - Nie wiem, kazałem sobie zrobić, bo mi się podobały – odpowiedział mężczyzna prostym, ale zrozumiałym angielskim. - Co to za akcent? Skąd jesteś? - Przecież ma pan mój paszport. - Odpowiedz. - Z Polski. Ze Szczebrze … z takiego małego miasta. - Po co tu przyjechałeś? - Do pracy. - Z czego żyłeś w Polsce? - Z pracy. - Jakiej? - Normalnej. Z ojcem pracowałem. Wszystkiego mnie nauczył. Nie takie rzeczy się robiło. Hydraulika, stolarka, tynkowanie, wszystko. Cały dom postawię jak ta lala. - Że co? Co to znaczy „lalalala”? – spytał zaskoczony nadinspektor. - Chyba, że dobrze, Sir – wtrącił się sierżant Black. - A pan myśli, panie policjancie, że ja wszystko rozumiem, co wy gadacie? – poskarżył się Polak. – Ale uczciwie pracuję. Czasem tylko ręcznie z szefem gadamy. - Bijesz go?! – nadinspektor podniósł głos. - Dlaczego mam go bić? – Polak był zdziwiony pytaniem. - A bijesz? - Nie. Zrezygnowany nadinspektor ukrył twarz w dłoniach i kiwnął głową w kierunku Blacka. - Sierżancie, kontynuujcie. - Tak jest – włączył się sierżant i głośno i wyraźnie spytał Polaka. – Czyli nie bijecie się z szefem, tylko szef po prostu pokazuje ci, co i gdzie masz zrobić? - No, tak. Jak inaczej? Nie wszystkie słowa jeszcze znam. - Wiecie, dlaczego was wezwaliśmy? - Jeden chłopak z firmy nie żyje. Wiedziałem, że będę miał kłopoty. - Zabiłeś go? - Bo jestem Polakiem, to myślicie, że to ja – mężczyzna był oburzony. - Nie. Pytamy cię tak samo, jak wszystkich innych. - Jasne – odpowiedział Polak nieprzekonany. - Nie mędrkuj, tylko odpowiedz – wtrącił się poirytowany nadinspektor. - Nie mędr… nie co? – dopytał Polak. - Odpowiedz na pytanie, czy zabiłeś Jima Owena? – spytał sierżant Black. - Oczywiście, że nie. - Sierżancie, dajcie mu zeznanie do


podpisania. Ostatnie słowa zagłuszył dźwięk metalowego narzędzia upadającego na podłogę. - Co to? – spytał nadinspektor. - Henry Plumber – odpowiedział Black. - Co on tu znowu robi? - Z kranu cieknie. - Rano nie ciekło – stanowczo stwierdził nadinspektor. - Ciekło, Sir. Nadinspektor wstał nagle z krzesła. - Muszę zapalić. . . . . . . - Panowie, jak myślicie, kto tak brutalnie zabił chłopaka? – spytał nadinspektor Wilson. - Sir, to mogło być pobicie ze skutkiem śmiertelnym – sierżant Black właśnie wszedł do gabinetu przełożonego, wymachując papierem wydartym chwilę wcześniej z faksu. – W każdym razie patolog tego nie wyklucza. - Ok, skoncentrujmy się na tym, kogo mógł tak bardzo wkurzyć nasz Jim Owen. - He, he – zarechotał White. – Ta piękność, co zgłosiła parkowanie przed jej domem wyglądała na wkurzoną, co nie. - Na pewno ją wykluczymy w badaniach DNA – zauważył przytomnie sierżant Black. – Zostaw ją w spokoju, to chuchro. A my mamy kopniak w brzuch i rozmiar buta 44. - Pożartować nie można? – obruszył się White. - To może trener, co? Wiadomo czyje byłoby na wierzchu. Widzieliście łapsko trenera – Black zaczął sobie masować prawą dłoń. - Black, no faktycznie można by go jeszcze przycisnąć – zasugerował nadinspektor. - Ale z drugiej strony jaki miałby powód? – zreflektował się Black. – To, że ma ciężką rękę jeszcze nie znaczy, że morduje. - Głowy nie dam, ale to chyba porządny facet – wtrącił się posterunkowy. – Jego dzieci mieszkają w Lichtown z byłą żoną i on strasznie za tymi dziećmi jest. - A ty White, skąd wiesz? - Od żonki oczywiście. Moja koleguje się z jego eks. - Dobra, zostawmy go, przynajmniej na razie. A Polak? – nadinspektor rzucił okiem do zeznań mężczyzny. - Popytałem – odpowiedział Black. – Ma alibi, cały ten dzień do późnego wieczora spędził w domu Robertsonów. Kończył u nich remont. - Potwierdzam – donośny głos Henry’ego Plumbera rozległ się nagle w korytarzu. – Sam go wysłałem na ten remont. - Co ty tu znowu robisz, człowieku?

– nadinspektor Wilson zerwał się z krzesła i krzyknął. – W całym Lichtown nie ma innej łazienki?! Tylko nasza?! - Przyszedłem sprawdzić, czy jeszcze czegoś nie trzeba naprawić – powiedział usłużnie hydraulik. - Ale jak już wpadłeś, to zostań – nadinspektor Wilson skorzystał z okazji do przesłuchania mężczyzny. – Porozmawiamy sobie. Usiądź. Tutaj, tutaj na miejscu White’a, a wy White, idźcie do dyżurki. Papierosa? - Nie, dziękuję – niepewnie odpowiedział Henry Plumber, siadając na wskazanym krześle. - A ja bardzo chętnie zapalę – nadinspektor nerwowo przetrząsnął kieszenie w poszukiwaniu papierosów. Sierżant Black bez słowa wskazał szafkę na dokumenty. Nadinspektor wyjął z górnej szuflady napoczętą paczkę i zapalniczkę. - Taaak – zaciągnął się z wyraźną przyjemnością. – Zacznijmy od tego, że nie wierzę w przypadki. A teraz proszę o odpowiedź na pytanie, co cię tak często do nas sprowadza. Owszem, mam jeden, czy dwa pomysły, ale chętnie posłucham twojej wersji. - Nie ma wiele do opowiadania – Henry Plumber uśmiechnął się słabo. – Jak się coś popsuje, to ludzie dzwonią do mnie, przychodzę i naprawiam. - Dlaczego tak często do nas? - Przypadek? – odpowiedział pytaniem hydraulik. - Już mówiłem, nie wierzę w przypadki. Mężczyzna zaczął się wiercić na krześle, jak pięciolatek, który coś przeskrobał. - Więc … prowadzicie sprawę … w sprawie … znaczy … śmierci … – dukał. - … mojego pracownika i … chciałem być na bieżąco. - Dlaczego? - Bo to mój pracownik – Henry Plumber odzyskiwał pewność siebie. - Kiedy ostatnio z nim rozmawiałeś? - W ubiegły wtorek. - Osobiście? - Nie, nie – gwałtownie zaprzeczył. – Telefonicznie. Wyłącznie telefonicznie. - O czym rozmawialiście? - Zameldował, że skończył robotę u panny Spinster i wraca do domu. - A w środę? – nadinspektor nie spuszczał wzroku z hydraulika. - To w środę zginął? Nadinspektor nie odpowiedział. - W środę nie. W ogóle już potem nie rozmawiałem z Jimem. - Sir – do gabinetu zajrzał posterunkowy White. – Możemy porozmawiać? - Co jest? – burknął nadinspektor, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. - Przeglądam monitoring z tych dwóch nowych kamer miejskich.

Niech pan rzuci okiem na jeden fragment. Myślę, że warto. Nadinspektor przysiadł na parapecie i uważnie obserwował ekran komputera. - Mamy to. . . . . . . Godzinę później nadinspektor Wilson wrócił do gabinetu i z triumfalnym uśmiechem zwrócił się do Henry’ego Plumbera. - Widać jak firmowa furgonetka wjeżdża na wiadomy parking, potem ty wysiadasz i odchodzisz, oglądając się co chwilę za siebie. - Co z tego? – spytał niepewnie hydraulik. - To z tego, że przejrzeliśmy wszystkie nagrania z ostatnich dni i wiemy, że nikt potem już do furgonetki nie zaglądał. Byłeś ostatni. To opowiadaj. Zapadła cisza. - Czekamy – nadinspektor głęboko się zaciągnął. - Pokłóciliśmy się. - O co? - O forsę. - Dużo? - Niby nie. - To niby ile? - Jim zrobił trochę nadgodzin i chciał, żebym mu za to zapłacił. - A ty nie chciałeś? - Pan wie, jacy są pracownicy, nadinspektorze? – spytał retorycznie Henry Plumber. – Obijają się cały dzień, nie wiadomo, co robią, a potem siedzą po godzinach i żądają za to forsy. - Posprzeczaliście się? - On zaczął! Przysięgnę, na co pan chce, ale to on zaczął. -I… - Popchnął mnie, a ja jego. Uderzył łbem … to znaczy głową w krawężnik u mnie przed zakładem. Zmyłem całe podwórko szlauchem. - Black zadzwońcie po ekipę, niech sprawdzą teren. Załatwcie najpierw nakaz. - Tak jest. A ten kopniak? – dodał szeptem Black. – Pan go spyta, Sir. - A ten kopniak? – nadinspektor ponownie zwrócił się do Henry’ego Plumbera. - Wkurzony byłem. Poprawiłem mu. - Patolog mówi, że to od tego kopniaka umarł. Jeszcze jedno, dlaczego zostawiłeś furgonetkę na tym parkingu? - Daleko od firmy i na nim zawsze jest pusto. Nie wiedziałem tylko o tych nowych kamerach. Szlag!

Olga Walter

http://lichtown.blogspot.com


64

NKmagazyn/LATO 2018



więcej na issuu.com Zapraszamy :)

66

NKmagazyn/LATO 2018


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.