1 minute read

Ilona Karp o Miłoszu Nowakowskim

Prac Miłosza Nowakowskiego w tym semestrze jest niewiele i choć dziwnie emanują pustką są bardzo treściwe. Ich treściwość znajdujemy w śmiałym nakładaniu farby, nasyconym kolorze i symbolach. Leżące pozy na myśl przywodzą przedstawienia Wenus, ale w przeciwieństwie do obrazu Giorgione czy Tycjana tej Wenus bliżej do Velasqeza, obydwie są do odbiorcy odwrócone tyłem. U Miłosza nie możemy zobaczyć twarzy modelki w lustrze, pozostaje anonimowa. Bawełniana bielizna i posłanie ściągają nas do czasów współczesnych. Statyczna, ale luźna poza i ciemne tło mogą powodować uczucie senności. W śnie przychodzą dłonie, nie są nocną marą, choć mogłoby nią być. Wyłaniają się z głuchej czerni pozostając bezosobowe. Nie wiemy do kogo należą, przynoszą zwiewną tkaninę, może troskliwie przykryją śpiącą modelkę, ochronią ją przed zimnem. Uczucie komfortu bije też z kolejnej męskiej postaci, która sielankowo odpoczywa w trawie na tle pejzażu, nie przejęta obłokami bądź kłębami dymu unoszącymi się za jej plecami. W przeciwieństwie do modelki, męska postać jest ubrana. W przedstawieniu postaci brakuje twarzy, co także czyni ją anonimową. Pomiędzy dwoma postaciami figuruje znana nam dobrze i popularna w Polsce – bułka kajzerka. Jest pełna i miękka, jak ciało Wenus. Wyeksponowana na białym czystym tle zyskuje nowego symbolicznego znaczenia. A może to tylko niewinne studium bułki? Obrazy Miłosza są skąpane w tzw. monachijskich sosach z dużą domieszką śmietany. Ciepłe tony i statyczne kompozycje usypiają naszą czujność, choć pojawiające się lub znikające elementy obrazu budzą niepokój. Żeby podtrzymać uwagę widza przydałoby im się więcej ultramaryny lub element przełamujący schemat. Obrazy tchną eklektyzmem, ale ich forma jest szkicowa i daleka od malarstwa mistrzów. Dobrze wyważone kompozycje dopełniają znaki i symbole, które nie wyrywają się na pierwszy plan, zauważamy je z czasem i wtedy spływa na nas konsternacja...

Advertisement

This article is from: