zine ty od opforce maga en ez pr j ni ar zg i u ał w losowani ale numer! weź udzi
pO Force
Głodny? Na co czekasz!! Do wygrania racje żywnościowe Armii Francuskiej. Szczegóły w numerze.
magazine
Legion de entrangere commandos marines P a r a c h u t i s t e s d'Infanterie de Marine
Militarny magazyn rekonstrukcji airsoftowych
Issue 3
wg łąb VSR -10 G-S pec
październik 2010
Siły Zbrojne Francji
SOCOM Tokyo Marui
pO Force
na celowniku 2 4. Troupes de Marine
4 6
8. 1er RPIM
8
10. Commandos Marine
10 12 14 16
18. Legion Entrengere
18 20 22
24. SOCOM mk.23 Tokyo Marui bez tajemnic
18-23 Jedna z najbardziej rozpoznawalnych jednostek na świecie - Le-
gia Cudzoziemska. Wyjątkowa mieszanka różnych kultur i osobowości. Opór i honar ponad wszystko. To właśnie charakteryzuje żołnierzy Legion Entrengere.
24 26
28. Łódzcy Legioniści
28 30 32 34
36. CCE - francuska wariacja na temat kamuflażu
36 38 40 42
44. Test racji żywnościowych Armii Francuskiej
44 46
36-43
Są setki sposobów, żeby wtopić się w otoczenie. Porównawczy test mundurów i kamuflaży różnych armii świata. Głównym bohaterem jest jednakże CCE - uniform Armii Francuskiej.
48 50. Ration Individuelle d’Exercice (RIE)
50 52
54. Gotowość Bojowa
54
56. Under the Burlap
56
58. VSR 10 G-Spec Tokyo Marui
58 60 62
64. Rob Furlong i gorące pięćdziesiątki
64 66
68. W nastepnym numerze
68 70
48-52 Jak przygotować posiłek, by żołnierz nie pragnął zabić kucharza? Pogłębiony test racji żywnościowych Francuskiej Armee de Terre. Wszystkie smaki znad Loary zamknięte w niewielkim pudełku. Czy było warto? Przekonajcie się sami.
Od Redaktora Oto jest – trzeci numer OpForce Magazine. Trzeba było na niego nieco poczekać, ale sądzę, że było warto. Co znajdziecie tym razem w numerze? Oczywiście przydatne informacje dla rekonstruktorów oraz stylizatorów. Konsekwetnie zwiększamy ilość artykułów, które możecie znaleźć w magazynie. W tym numerze przeczytacie o wielu przydatnych rzeczach, głównie związanych z Armees Francaises. Skupimy się głównie, jak to miało miejsce w poprzednich wydaniach, na dwóch głównych jej członach – Armee de Terre (Wojskach Lądowych) i Marine Nationale (Marynarka Wojenna). Ze wspomnianych wcześniej dwóch rodzajów wojsk wybierzemy jednostki, które będą interesujące dla przyszłego rekonstruktora czy stylizatora. Będą również testy. Szczególnie zachęcam do zapoznania się z opisem repliki francuskiego munduru w kamuflażu CCE, który może być idealnym zamiennikiem dla trudno dostepnych oryginałów. Ponadto będziecie mogli dowiedzieć się co jada francuski żołnierz w czasie działań polowych, ponieważ rzucimy okiem na francuskie racje żywnościowe. Nie będzie to jednak krótki opis tego, co znajduje się w opakowaniu, a obszerna analiza z punktu widzenia konsumenta. Dzięki OpForce Magazine będziecie mieli również możliwość skosztować opisywanych specjałów – jeśli wieźmiecie udział w konkursie, jaki dla Was przygotowaliśmy. W dziale „Pod Jutą” znajdziecie sporo ciekawych i, mamy nadzieję, przydatnych informacji. Dexter, jak zwykle, podzieli się z Wami swą wiedzą i doświadczeniem na temat replik snajperskich oraz gazowych, rozbierając je na czynniki pierwsze. Życzymy miłej lektury. Redaktor OpForce Magazine, Tomasz Niwiński
3
pO Force
Troupes de Marine
Troupes de Marine
Morświny (Marsouins) – ssak morski z rodziny delfinowatych. Cechą charakterystyczną gatunku jest stosowanie taktyki w czasie morskich polowań, silne więzi pomiędzy poszczególnymi osobnikami; delfinowate wykazują tak silne więzi, że potrafia towarzyszyć rannemu lub choremu osobnikowi, w wypadku zagrożenia ustawiają się w szyku, chroniąc młodsze i słabsze osobniki; znane z przywiązania do ludzi, czego przejawem może być towarzyszenie ludzkim okrętom w ich morskich podróżach. W siłach zbrojnych Republiki Francuskiej popularna i nieoficjalna nazwa żołnierzy Piechoty Morskiej. Sama nazwa zawdzięcza swą genezę faktowi, iż żołnierze Piechoty Morskiej pływali na okrętach i brali udział w bitwach przez nie toczonych, ale tak na prawdę nigdny nie byli ich częścią.
T
roupes de Marine (Piechota Morska) jest jedną z najstarszych formacji tego typu na świecie. Powstała w roku 1662 na rozkaz kardynała Richelieu. Nowo powołaną jednostkę, składającą się jednak, w przeważającej mierze, z żołnierzy służących na okrętach jako kanonierzy, piechota morska i odziały amfibijne, nazwano Corps royal de l’infanterie de la Marine. W takiej formie Korpus przetrwał ponad 150 lat, by 1 stycznia 1786 roku zostać zastapionym przez Corps royal de Canonniers-Matelots, który miał być próbą zastąpienia żołnierzy piechoty morskiej oddziałami marynarzy. Jednakże już 21 stycznia 1816 roku królewski edykt Ludwika XVIII reaktywował jednostkę w sile dwóch regimentów. Liczba ta, prawdopodobnie ze względu na ekspansywność kolonialną Francji dość szybko uległa zwiększeniu. Pod koniec wieku XIX liczba regimentów powiększyła się do ośmiu, wliczając w to dwa regimenty artylerii L’artillerie de Marine. Jadnocześnie, w połowie wieku XIX, francuska Marynarka Wojenna utworzyła nową jednostkę, nazwaną Fusiliers-Marins. Oddziały tej formacji, ze względu na problemy, jakie Marynarka Wojenna miała z otrzymaniem stosownego wsparcia w postaci piechoty morskiej od Ministerstwa Marynarki, otrzymały zadanie zastąpienia Piechoty Morskiej jako sił przydzielonych do okrętów wojennych. 7 lipca 1900 roku Troupes de Marine zostały wyłączone spod jurysdykcji Ministerstwa Marynarki i włączone do Sił Kolonialnych (Troupes Coloniales), które podlegały Ministerstwu Wojny. Podczas II Wojny Światowej jednostki kolonialne otrzymały miano Bataillon d’Infanterie de Marine du Pacifique i, wyszkolone przez Amerykanów, wzięły udział w lądowaniach Aliantów na Korsyce i Elbie, by następnie wziąć udział w operacji Dragoon, która zakończyła się lądowaniem jednostki na terenie południowej Francji. Po zakończeniu działań zbrojnych w Europie Francuzi chcieli, by jednostka ta została przez Amerykanów przebazowana w rejon Pacyfiku, by po zakończeniu wojny z Japonią mogła wziąć udział w odzyskiwaniu
francuskich kolonii na terenie Dalekiego Wschodu. Ze względu na spory problem logistyczny przy przemieszczaniu jednostki takich rozmiarów z jednego teatru na inny, pomysł ten porzucono. Era powojenna we francuskiej polityce kolonialnej odznaczała się szybkim wyzbywaniem się posiadłości zamorskich i dominiów, zmieniały się również potrzeby w stosunku do sił zbrojnych, przeznaczonych do działania w tych obszarach operacyjnych. Wpływ ten można zauważyć chociażby poprzez zmianę nazwy Troupes Coloniales (Siły Kolonialne) na Troupes d’ Outre-Mer (Siły Zamorskie), która miał miejsce 1 grudnia 1958 roku, by następnie ulec zmianie na Troupes de Marine – tym razem dla całości sił kolonialnych. Nowo odrodzona jednostka piechoty morskiej stała się, wraz z 9e Brigade d’Infanterie de Marine, pierwszym związkiem Sił Szybkiego Reagowania (Forces d’Intervention). W roku 1964 do Forces d’Intervention dołączono dwie brygady powietrznodesantowe oraz brygadę piechoty zmotoryzowanej i przemianowano na 11th Division d’Intervention (11 Dywizję Interwencyjną), która siedem lat później została przekształcona w 11 Dywizję Spadochronową. W roku ‘76 usunięto Troupes de Marine ze składu dywizji z zamiarem utworzenia osobnej jednostki sił szybkiego reagowania i dołączono do 9e Brigade d’Infanterie de Marine (9 Brygady Piechoty Morskiej), która poprzez połączenie zwiększyła stan osobowy i stała się 9e Division d’Infanterie de Marine (9 Dywizją Piechoty Morskiej). Formacja ta wchodziła w skład Sił Interwencyjnych jako odział specjalnie przygotowany do zadań związanych z desantem morskim. Obecnie Troupes de Marine wchodzą w skład 9e Brigade Légère Blindée de Marine (9 Brygady Piechoty Morskiej). Régiment de Marche du Tchad (RMT) w Noyon RICM (Régiment d’Infanterie de Chars de Marine) (RICM) 9e BLBMa w Poitiers Régiment d’Infanterie de Marine du Pacifique - Nouvelle Calédonie (RIMaP-NC) Nouméa (Nowa Kaledo-
nia) Régiment d’Infanterie de Marine du Pacifique Polynésie (RIMaP-P) w Papeete 1er Régiment d’Artillerie de Marine (1er RAMa) w Laon 1er Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (1er RPIMA) w Bayonne 1er Régiment d’Infanterie de Marine (1er RIMa) w Angoulême 2e Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (2e RPIMa) w Pierrefonds (Reunion)
41e Bataillon d’Infanterie de Marine (41e BIMa) in Pointe-à-Pitre (Gwadelupa) 43e Bataillon d’Infanterie de Marine (43e BIMa) w Port-Bouet (Wybrzeże Kości Słoniowej) 72e Bataillon d’Infanterie de Marine (72e BIMa) w Marsyli 1er RPIMa nie wchodzi obecnie w skład Dywizji, ponieważ został przeznaczony do zadań specjalnych.
2e Régiment d’Infanterie de Marine (2e RIMa) 9e BLBMa in Le Mans 3e Régiment d’Artillerie de Marine (3e RAMa) w Canjuers 3e Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (3e RPIMa) w Carcassonne 3e Régiment d’Infanterie de Marine (3e RIMa) 9e BLBMa w Vannes 5e Régiment interarmes d’outre-mer (5e RIAOM) w Djibouti 6e Bataillon d’Infanterie de Marine (6e BIMa) w Libreville (Gabon) 8e Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (8e RPIMa)w Castres 9e Régiment d’Infanterie de Marine (9e RIMa) w Cayenne (Gujana Francuska) 11e Régiment d’Artillerie de Marine (11e RAMa) 9e BLBMa Saint-Aubin-du-Cormier 21e Régiment d’Infanterie de Marine (21e RIMa) we Frejus 22e Bataillon d’Infanterie de Marine (22e BIMa) 9e BLBMa w Nantes 23e Bataillon d’Infanterie de Marine (23e BIMa) in Dakar (Senegal) 33e Régiment d’Infanterie de Marine (33e RIMa) in Fort-de-France (Martinika) 5
pO Force
Troupes de Marine
Foto: Guillaume Rueda
7
pO Force
1er RPIM
1er Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine
P
oczątki powstania jednostki datują się na rok 1622, kiedy jednostki Armii zostały dołączone do załóg okrętów z zadaniem pełnienia roli piechoty morskiej. Z tego powodu historia jednostki jest zbieżna z Infanterie de Marine. Nowożytne korzenie sięgają jednak nieco bliżej, bo do roku 1941. Regiment jest bowiem spadkobiercą tradycji dwóch Regimentów SAS (Special Air Service) Wolnych Francuzów, służących w brytyjskiej brygadzie SAS podczas II Wojny Światowej. Obydwa Regimenty, wchodzące w skład 1ère Compagnie de Chasseurs Parachutistes (Kompanii Spadochronowej) były również jednymi z pierwszych, które dołączyły do nowo powstałej jednostki sir Davida Sterlinga w Kabritcie jako 3 SAS i 4 SAS. Wraz z brygadą Regimenty walczyły w Afryce, na Krecie, we Francji, Belgii i Holandii, by finalnie wziąć udział w walkach na terenie III Rzeszy. Podczas całej kampanii jednostka zdobyła mnóstwo odznaczeń, w tym brytyjskie: Distinguished Service Order, Military Crosse and Military Medal. Po wojnie jednostka wzięła udział w działaniach zbrojnych we francuskich Indochinach, gdzie w latach 1945-54 żołnierze 1er RPIMa mieli na koncie kilka z ponad 160 skoków bojowych, jakie wykonali francuscy spadochroniarze w trakcie trwania konfliktu.
Po wycofaniu się Francuzów z Indochin jednostka został zamieniona w oddział szkolny dla wszystkich kolonialnych jednostek spadochronowych. Rolę tą pełniła aż do roku 1974, kiedy została ponownie sfor-
mowana jako jednostka bojowa do zadań specjalnych – głównie ze względu na tradycję SAS. Jednostka, w czasie swej aktywnej służby, zdobyła wiele odznaczeń, w tym francuskie Croix de Guerre, Legion d’Honneur, Croix de la Liberation, belgijski Croix de Guerre, amerykańską Bronze Star i holenderskiego Bronze Leeuw.
spełnił określone wymagania, łącznie z udziałem w misji bojowej. 1er RPIMa jest obecnie częścią Brygady Sił Specjalnych (BFST). Na siłę Regimentu składają się głównie trzy kompanie spadochronowe RAPAS (Recherche Aéroportée et Actions Spécialisées – Rozpoznanie
Spadochronowe i Akcje Specjalne), których struktura nawiązuje do tej w SAS. Każda z kompanii posiada inną specjalność, spośród typowych dla oddziałów specjalnych. Są to, między innymi: HALO/HAHO, antyterroryzm, działania amfibijne, walka w dżungli oraz działania górskie. Ostanie działania jednostki miały miejsce podczas operacji Enduring Freedom w Afganistanie.
Recherche Aéroportée et Actions Spécialisées
Współcześnie tradycja brytyjskiego SAS jest wciąż obecna wśród żołnierzy Regimentu. Przejawia się ona w mottcie jednostki Qui Ose Gagne (Kto ośmieli się wygrać), oraz w odznace RAPAS, będącej nawiązaniem do skrzydełek spadochroniarza (Operational Wings), będących odznaką skoczka spadochronowego w czasie II Wojny. Odznaka RAPAS może zostać przyznana tylko żołnierzowi 1er RPIMa, który
9
pO Force
commandos marine
Commandos Marine
II Wojna Światowa, mimo że była okresem śmierci i zniszczenia, dała również początek nowym zjawiskom. Jednym z nich było powstanie regularnych jednostek specjalnych, mających do wykonania zadania szczególnie ważkie z punktu widzenia taktycznego i strategicznego. Jedną z takich jednostek był oddział francuskich komandosów marynarki – Commandos Marins.
U
tworzenie jednostki było zaplanowane na rok 1941, jednakże jej formowania nie rozpoczęto przed rokiem 1942, kiedy to powstał Troop 1 Commandos Francais. Jednostka ta, mająca docelowo posiadać status batalionu z 400 żołnierzami, przygotowywana była do planowanej operacji lądowania Aliantów na terenie Europy kontynentalnej. Po sformowaniu jednostki wyznaczono jej bazę w Portsmouth, by następnie przebazować do ośrodka szkoleniowego komandosów brytyjskich w miejscowości Achnecary w Szkocji. W początkowej fazie batalion liczył 177 żołnierzy, zgrupowanych w sekcjach: dowodzenia, komunikacji, medycznej i transportowej oraz trzema oddziałami liniowymi. Większość żołnierzy, wchodzących w skład batalionu, pochodziła wówczas z Brytanii. Obowiązki dowódcy tej specjalnej jednostki francuskiej marynarki pełnił Capitaine de Corvette Philippe Kieffer, od którego nazwiska wzięła się nieoficjalna nazwa oddziału – kompania Kieffera. Sformowana jednostka nie musiała długo czekać na przydział zadania. Pierwszą poważną akcją dla żołnierzy Kieffera była Operacja Jubilee, znana też pod nazwą Rajdu na Dieppe. Wraz z brytyjskimi i kanadyjskimi komandos ami j e d nostka pokusiła się o, przynaj m niej czasowe, w yłączenie z użytku suchego doku, mogącego pomieścić największe okręty liniowe III Rzeszy oraz z abl okow an i e kanału portowego dla żeglugi towarowej. Po tej akcji, w listopadzie 1942 roku, jednostk a przyjęła oficjalną nazwę - 1ère Compagnie de Fusiliers Marins
Commandos. Maj 1944 roku był kolejnym pamiętnym miesiącem dla jednostki oraz żołnierzy Commandos Marins. Wówczas, na kilka tygodni przed rozpoczęciem się operacji D-Day, oddział otrzymał własną plakietkę (badge), która była noszona na zielonym berecie brytyjskich komandosów. Zgodnie z tą tradycją komandosi francuskiej marynarki, jako jedyna jednostka sił zbrojnych Republiki Francji, mają możliwość noszenia plakietki na berecie na modłę brytyjską – po lewej stronie. Od koloru beretu wzięła się również obecna, nieoficjalna nazwa jednostki – Zielone Berety (Beret Verts). 6 czerwca 1944 roku oddział w sile 176 żołnierzy, prowadzony przez swego dowódcę, komandora Kieffera, wylądował na plaży Sword w Normandii z zadaniem wsparcia 3 Dywizji Piechoty. W wyniku całodniowych działań jednostka straciła 25% stanu osobowego (w tym 27 zabitych), a dowódca jednostki, komandor Kieffer, był ranny dwukrotnie. Mimo wysokich strat oddział walczył aż do końca sierpnia, kiedy został przegrupowany na Wyspy Brytyjskie w celu odpoczynku i uzupełnienia strat.
Żołnierze Commandos Marines powrócili na front w listopadzie 1944 roku, kiedy dokonali lądowania na holenderskiej wyspie
Fless-
Walcheren oraz z a j ę l i miejscowość ingue. OpFoto: Guillaume Rueda
eracja na holenderskiej ziemi była ostatnią, w jakiej nostka jako całość odznaczona została, między inwzięli udział francuscy komandosi podczas II Wojny nymi, Legią Honorową oraz Krzyżem Wojskowym, co Światowej. uwidocznione jest na sztandarze jednostki. Żołnierze Commando Jaubert są specjalistami w Jednostka podzielona jest na siedem oddziałów: atakowaniu statków na morzu, abordażu jednostek, ewakuacji personelu z obszarów nadmorskich. 1. Commando Hubbert 3. Commando Trepel Commando Hubert składa się obecnie z 80 ludzi, podzielonych na dwie kompanie. Pierwsza kompa- Główne zadania żołnierzy Commando Trepel są nia liczy 50 ludzi i podzielona jest na cztery drużyny, zbieżne z Commando Jaubert. Ich specjalnością z których każda, pomimo wyszkolenia ogólnego są abordaże oraz ewakuacja personelu z obszarów żołnierzy w działaniach specjalnych, specjalizuje się nabrzeżnych. Członkowie tej formacji brali udział, w konkretnej dziedzinie. miedzy innymi, w operacjach w Ruandzie, Afganistanie, na Karaibach oraz w Kongo. Drużyna A: 4. Commando de Pontenfenyo Sekcja dowódcza, zajmująca się planowaniem. W jej skład wchodzi również sekcja wsparcia. Komandosi tej grupy są specjalistami w instalacjach morskich, rozpoznaniu, zbieraniu informacji oraz Drużyna B: infiltracji. Brali udział, miedzy innymi, w operacjach na terenie Bośni, Morzu Północnym, Antarktyce oraz Żołnierze tej drużyny specjalizują się głównie Zairze. w antyterroryzmie morskim, ze szczególnym uwzględnieniem skrytego podejścia podwodnego 5. Commando de Montfort oraz ataków z morza. Żołnierze tej jednostki są specjalistami w sabotażu, Drużyna C: naprowadzaniu pocisków na cel oraz likwidowaniu ciężkiego sprzętu oraz snajperów przeciwnika. Brali Sekcja obsługi specjalnych pojazdów podwodnych. udział w operacjach na terenie Bośni, Macedonii i SiW jej składzie znajduje się obsługa oraz piloci minia- erra Leone. turowych łodzi podwodnych, używanych przez resztę jednostki w razie potrzeby. 6. Commando Kieffer Drużyna D:
Jednostka utworzona dopiero w 2008 roku.
Drużyna odpowiedzialna za rekonesans z morza, wysadzanie podwodne oraz abordaż statków. W jej skład wchodzą również drużyny snajperów oraz ekspertów broni ciężkiej. Ponadto każdy z żołnierzy tej drużyny jest przeszkolony w skokach HAHO i HALO. Druga kompania skupia 30 żołnierzy i pełni funkcję zaplecza oraz wsparcia dla drużyn z kompanii pierwszej. Żołnierze tej kompanii są przeszkoleni w obsłudze urządzeń komunikacyjnych, operowaniu szybkimi łodziami i pontonami szturmowymi (a także ich konserwacją) oraz ogólnie pojętej logistyce.
7. ECTLO - Escouade de Contre-Terrorisme et de Libération d’Otages (Zespół antyterrorystyczny i odbijania zakładników).
2. Commando Jaubert
Jednostka specjalizująca się, jak sama nazwa wskazuje, w operacjach antyterrorystycznych i akcjach odbijania zakładników. Jej żołnierze są odpowiedzialni, wraz z Commando Hubert, za pojmanie Mamcilo Krajisnika, zbrodniarza wojennego z terenów byłej Jugosławii. Pododdziały wzięły swoje nazwy od byłych komandosów, którzy polegli w walce, co ma upamiętnić ich wysiłek oraz poświęcenie.
Commando Jaubert jest jedną z najbardziej odznaczonych jednostek francuskich sił specjalnych. Jed11
pO Force
commandos marine
Beret Żołnierza P
Umundurowanie i wyposażenie żołnierza Troupes de Marine i Commandos Marine.
Karabin maszynowy
FN Minimi
Umundu
Jednostki francuskiej piechoty CC
Karabin snajperski
FR F-2
Karabin szturmowy FAMAS F2
Piechoty Morskiej
Pistolet maszynowy
urowanie H&K MP5 SD3
morksiej używają kamuflażu CE
Pistolet PAMAS
Strzelba gładkolufowa Remington 870
13
pO Force
commandos marine Karabiny Snajperskie
Karabin snajperski
PGM Hecate 2 Karabin snajperski
M4 Gepard
Karabin snajperski
McMillan M93
Karabin snajperski
Ultima Ratio Commando 2
Karabiny Szturmowe
Karabin szturmowy
M4
Karabin szturmowy
H&K G3 SG1
Karabin szturmowy
SIG SG551 SWAT
Karabin szturmowy
H&K G3A4
15
pO Force
commandos marine Pistolety
Pistolet
SIG P226
Pistolet
Smith&Wesson 686 Stainless
Pistolet
H&K P11
Pistolet
H&K MP5 A5
Plakietka francuskiej Piechoty Morskiej
Commando Hubert
Commando de Montfort
Intervention Unit
Commando Penfentenyo
Commando Trepel
17
pO Force
Legion Entrengere
Legion Entrengere
Są na świecie formacje, których powstanie oraz późniejsze działania otoczone są żywą legendą. Zazwyczaj tworzone z potrzeby chwili, wyrosłe na żyznej glebie ludzkiego zapału, stają się nieodłączną częścią jej historii i kultury, kształtując życie setek, tysięcy, milionów. Dokładnie tego typu jednostką jest francuska Legia Cudzoziemska.
L
egia Cudzoziemska została utworzona w 1831 roku za panowania króla Ludwika Filipa. Początkowo jego kadrę tworzyło kilku niezawodowych oficerów oraz, w większości, nie mówiących po francusku żołnierzy. Mimo problemów, jakie w początkowej fazie tworzenia Legii, dotknęło tę jednostkę, łącznie z nieregularną wypłatą żołdu, została ona wysłana do Algierii by wziąć tam udział w walkach, jakie podówczas prowadziła armia francuska. 17 września 1835 roku dowódca Legionu podjął decyzję o rozdzieleniu żołnierzy różnych narodowości pomiędzy bataliony w taki sposób, by żadna nacja nie miała przewagi w żadnej z jednostek. Zapobiegało to ewentualnym podziałom na frakcje wewnątrz Legionu. Od czasu utworzenia Legionu, brał on udział w praktycznie wszystkich działaniach zbrojnych, w których uwikłane były siły francuskie. Były to, między innymi, walki podczas wojny karlistowskiej w Hiszpanii, Wojny Krymskiej, Francuzko – Austriackiej, gdzie zasłużyli się w Bitwie pod Magentą. Najsławniejszą jednak bitwą tamtego okresu wydaje się być obrona w Bitwie pod Camaron podczas francuskiej interwencji w Meksyku. W bitwie tej, która miała miejsce 30 kwietnia 1863 roku, odział składający się z 65 le-
gionistów stoczył zacięty bój z, liczącą 2000 żołnierzy, jednostką meksykańską. Legioniści bronili się przez kilka godzin, zadając nieprzyjacielowi straty obliczone na 300-500 ludzi, by w końcu ulec. 62 spośród nich poniosło śmierć, a 3 dostało się do niewoli. Jeden z meksykańskich dowódców, będący pod wrażeniem tego, co zobaczył, użył określenia, które towarzyszy legionistom do dziś - „to nie są ludzie, to diabły”. Zgodnie z francuskim prawem Legia Cudzoziemska nie mogła uczestniczyć w walkach na terenie Francji, za wyjątkiem bezpośredniej inwazji na jej europejską część. Z tego właśnie powodu pierwsze zetknięcie bojowe z francuską ziemią na terenie Europy miało miejsce dopiero w roku 1870, kiedy to legioniści wzięli udział w wojnie Francusko-Pruskiej. Ich głównym zadaniem było przerwanie oblężenia Paryża i dołączenie do walczących w jego obronie jednostek. W drodze z Tulonu, gdzie legioniści zostali wysadzeni ze statków transportowych, udało im się odbić Orlean, jednakże próba przebicia się do Paryża została powstrzymana przez siły pruskie. Siły Legii Cudzoziemskiej odgrywały również niepoślednią rolę we francuskiej ekspansji kolonialnej, mającej miejsce na przestrzeni praktycznie
całego wieku XIX. Jednostki Legii walczyły w Afryce Północnej, gdzie legioniści mieli swą bazę na terenie Algieru, oraz na Dalekim Wschodzie, ze szczególnym uwzględnieniem francuskich Indochin i Tajwanu. Zaangażowanie w działania na terenach Dalekiego Wschodu wymusiło niejako udział tej formacji w Wojnie Francusko-Chińskiej, toczonej na przełomie roku 1884 i 1885. Żołnierze Legii wzięli również udział, zgodnie z francuskim prawem, w walkach I Wojny Światowej. Kosztem 11.000 żołnierzy, poległych na frocie zachodnim, wykazali swą przydatność na polu walki, szczególnie podczas brawurowych szarż oraz heroicznych obron pozycji przez nią zajmowanych. Ich udział w bitwach pod Sommą, Verdun, Artois i Champagne był znaczącym wkładem w wysiłki wojenne Państw Entanty w pokonaniu Państw Centralnych. Podczas Drugiej Wojny Światowej Legia Cudzoziemska, jak całe społeczeństwo francuskie, podzielona została pomiędzy Siły Wolnych Francuzów, tworzące swe jednostki wśród Aliantów w Wielkiej Brytanii oraz Państwo Vichy, zależne od III Rzeszy. Z tego powodu Legia nie odegrała znaczącej roli w czasie działań zbrojnych lat 39-45, biorąc jedynie częściowy udział w kampaniach w Norwegii, Syrii i Afryce Północnej. Zakończenie II Wojny Światowej przyniosło zupełnie nowe wyzwania – również dla Legionistów.
Przybierające na sile dążenia niepodległościowe byłych kolonii francuskich w Afryce oraz na Dalekim Wschodzie, doprowadziły w krótkim czasie do wybuchu lokalnych konfliktów w niemalże wszystkich zamorskich koloniach. Pierwszym, większym konfliktem, w którym znaczny udział miały jednostki Legii, była I Wojna Indochińska. Szczególnie obrona Dien Bien Phu mocno dotknęła, składające się w przeważającej mierze z byłych żołnierzy III Rzeszy, jednostki Legii. Relatywnie wysokie straty, jakie ponieśli legioniści, nie zniszczyły jednakże ducha tej jednostki, pozwalając na kontynuowanie działań. Dało się to szczególnie zauważyć podczas wieloletnich działań na terenie Afryki oraz Bliskiego Wschodu, gdzie jednostki Legii wykorzystywane były jako siły szybkiego reagowania. Pozwoliło to jednostkom tej formacji na udział w niemalże wszystkich konfliktach, jakie miały miejsce w okresie powojennym. W 1990 roku trzy jednostki (1e REC – 1 Regiment Kawalerii Cudzoziemskiej, 2e REI – 2 Regiment Piechoty Cudzoziemskiej, 6e REG – 6 Regiment Inżynierów Cudzoziemskich) zostały włączone do 6 Lekkiej Dywizji Pancernej i wzięły udział w Operacji Daguet. Po, trwającej cztery tygodnie, kampanii powietrznej, siły koalicji rozpoczęły operację na lądzie. Jednostki Legii zostały skierowane do przejęcia lotniska Al Salman, które opanowały napotykając jedynie nieznaczny opór. Kolejne zadania, jakie postawiono przed Legią, to między innymi operacje w Kambodży, Somalii, byłej 19
pO Force
Legion Entrengere Jugosławii, Kongo, Afganistanie, Wybrzeżu Kości Słoniowej i Czadzie. 13 DBLE – 13 Półbrygada Legii Cudzoziemskiej Obecnie w skład Legii Cudzoziemskiej wchodzą (Dżibutti) następujące jednostki: Francja kontynentalna: 1e REC – 1 Regiment Kawalerii Cudzoziemskiej 1e REG – 1 Regiment Inżynierów Cudzoziemskich 1e RE – 1 Regiment Cudzoziemski 2e REG – 2 Regiment Inżynierów Cudzoziemskich 2e REI – 2 Regiment Piechoty Cudzoziemskiej 4e RE – 4 Regiment Cudzoziemski Korsyka: 2e REP – 2 Regiment Spadochroniarzy Cudzoziemskich (Kalwi, Korsyka) Posiadłości zamorskie i dominia: 3e REI – 3 Regiment Piechoty Cudzoziemskiej (Gujana Francuska) DLEM – Jednostka Legii Cudzoziemskiej (Mayotte) Afryka:
21
pO Force
Legion Entrengere
Kapelusz żołnierza L
Umundurowanie i wyposażenie żołnierza Legion Entrengere (Legii Cudzoziemskiej)
Karabin maszynowy
FN Minimi Wzór
Karabin snajperski
FR F-2
Karabin szturmowy FAMAS
obecnie
używanego Cudzozie
Legii Cudzoziemskiej
munduru emskÄ…
Karabin snajperski
PGM Heccate II
przez
LegiÄ™
Umundurowanie
Pistolet PAMAS
23
SOCOM mk23 pO Force
SOCOM mk 23 Tokyo Marui bez tajemnic
SOCOM mk 23 Tokyo Marui to pistolet w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Zawsze miałem słabość do cichych, lub nawet bardzo cichych replik, ale pod tym względem ten konkretny model przeszedł moje, dość wygórowane przecież, oczekiwania.
M
ój pierwszy kontakt z SOCOM’em to, oczywiście, replika STTI. Nie zachwyciła mnie ani zasięgiem, ani wykonaniem. Ponadto źle mi leżała w dłoni z racji rozmiarów. Tłumik, nie spełniający swej nadrzędnej funkcji, dopełnił wrażenia taniej klamki - którą w rzeczy samej produkt ten jest. Pewnego dnia jednak na strzelance miałem okazję „pomacać” replikę ze stajni TM. I tak to się zaczęło.
Replika zapakowana jest w gustowną walizeczkę ze styropianową kształtką, w której umieszczamy pistolet, replikę modułu LAM, tłumik i, ewentualnie, dodatkowy magazynek w osobnych przegródkach. Ja swój egzemplarz kupiłem bez oryginalnego magazynka TM, ale z dwoma magazynkami STTI, które są ich wierną kopią.
Wykonanie jest na wysokim poziomie, o wiele lepsze niż STTI, ustępuje jednak produktowi KSC, z którym nie będę jednak „dwudziestki trójki” porównywał - KSC to replika GBB, natomiast TM NBB. Brak blow-backu to oczywista wada w replice, która miała by być bronią boczną; mały realizm, nędzny współczynnik radochy i lans w przerwach w trupiarni. Jednak w przypadku SOCOM’a jest troszkę inaczej. Pistolet ten ciężko zaklasyfikować jakoś konkretnie. Na boczną odpada, głównie ze względu na brak BB (wynikiem czego jest długi i twardy spust) i rozmiary. Na główną, do typowych zastosowań, słabo - z racji niskiej szybkostrzelności, małego magazynka itp. W tym momencie nie biorę pod uwagę również słabego zasięgu, aczkolwiek i ten problem poruszę nieco dalej. Wiemy więc do czego się nie nadaje. Jest za to idealną repliką na broń główną w mocno zarośniętych teren-
ach, ciemnych pomieszczeniach i innych zadaniach, gdzie zasięg, szybkostrzelność, pojemność magazynka spadają na drugi plan, a na pierwszy wysuwa się dyskrecja. Brak blow-backu eliminuje klekot zamka podczas strzału. Z przykręconym tłumikiem (który jest faktycznie tłumikiem, i to dobrej jakości), w lesie, kiedy w oddali słychać serie, depcze się po patyczkach, a na dodatek wieje lekki wiatr - odgłos strzału zupełnie ginie już z odległości 10-15m. Słychać jedynie stuknięcie kurka, a sam strzał jest wyjątkowo cichy. Gwint tłumika jest niestety nietypowy, 16mm, co utrudnia dobranie innego. Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Bez nakręconego tłumika dźwięku replika strzela stosunkowo głośno, szczególnie jak na pistolet NBB, i ma bardzo charakterystycz n y , gwiżdżący dźwięk. Prawdopodobnie jest to spowodowane kształtem wylotu lufy zewnętrznej. Z pistoletu można strzelać zarówno z napiętego kurka, jak i samonapinania. Kurek możemy też napiąć zamkiem, przeładowując, gdyż zamek, pomimo braku BB, jest ruchomy. Osiągi pistoletu są bardzo zadowalające. Brak BB oznacza nieruchomą podczas strzału lufę, co przekłada się na doskonałą celność z powodu braku utraty ciśnienia. Z kolei magazynki STTI zapewniają prędkość wylotową nawet 330fps - przy normalnym strzelaniu i temperaturze około 20 stopni Celsjusza. Pozwala to, przy zastosowaniu dobrych kulek, na przykład firmy G&G, o masie 0,25g w sprzyjających warunkach (temperatura, wiatr) trafiać każdą kulką w klatkę piersiową człowieka z odległości 40m. Jak to TM - kulka leci powoli, ale jak po sznurku. Lufa w stocku jest niestety aluminiowa (są dostępne lufy precyzyjne LL oraz PDI), ale nie jest tragiczna. Gumka HU - taka jak w gaziakach Marui i w VSR - czyli można wymienić na gumkę KMH, co na pewno podniesie osiągi. Nie wiem, jak prezentują się osiągi na oryginalnym magazynku TM - nigdy takiego nie miałem.
opieram się na opiniach z zagranicznych for internetowych), jednak są bardzo wrażliwe na zabrudzenia - odrobina piasku i kulki się zacinają. Wymagają wyjątkowo starannego czyszczenia. Na plus można zaliczyć uszczelkę przy zaworze napełniania, której magazynki TM nie posiadają. Z jed-
nego nabicia, strzelając pow- oli (klamka w końcu służy do działań dyskretnych) jesteśmy w stanie wystrzelić około 80 lub więcej kulek (w lecie). Jest to doskonały wynik, będący kolejną zasługą braku blow-backu. Pistolet nie ma problemu z syfonowaniem, aczkolwiek trudno, żeby miał, skoro zawór jest wciskany na ułamek sekundy samą bezwładnością kurka. Czyli znów zupełnie typowo dla replik NBB. Replika działa nawet w okolicach 5 stopni Celsjusza, jednakże zasięg spada wówczas drastycznie. Dokładnie tak samo, jak ma to miejsce w przypadku każdego innego gaziaka W niższych temperaturach nie testowałem. System LAM, dołączany do zestawu, to niestety ładna atrapa. Posiada nędzną latarkę na jednej diodzie LED oraz atrapę lasera w postaci słabej, czerwonej diody. Zasilany jest trzema bateriami AAA i obsługiwany dwoma wyłącznikami - od dołu (wyłącznik „generalny”) oraz pod kabłąkiem spustowym, dostępny palcem środkowym ręki trzymającej pistolet. Ma on trzy pozycje: wyłączony, włączony oraz włączony chwilowo (po puszczeniu wraca na pozycję wyłączony). Osoby z zacięciem do majsterkowania poradzą sobie z wmontowaniem do środka dobrej latarki lub dobrego, np. zielonego, celownika laserowego. Oba te dodatki będzie ciężko umieścić w środku, ale z pewnością się da - w końcu, w oryginale, znajduje się tam latarka, laser czerwony oraz laser podczerwony, do użycia z noktowizorem.
Tłumik, który otrzymujemy razem z repliką, jest bardzo dobrej jakości. Składa się z zewnętrznej Magazynki STTI to oddzielna kwestia... Są ta- obudowy z charakterystycznymi, dla tego typu nie i zapewniają troszkę wyższe osiągi (w tej kwestii tłumików, wytłoczonymi „kropkami” (w oryginale 25
pO Force
SOCOM mk23 trzymają one przegrody na właściwych miejscach), wewnętrznej aluminiowej rurki i umieszczonych w niej gąbek. Całość zamyka nakrętka moletowana na obwodzie, zaopatrzona w gwint wewnętrzny 16mm (nietypowy). Właściwości tłumiące można poprawić jeśli zaopatrzymy się w gęstą gumową piankę grubości 6-7mm. W tym celu z tłumika wyciągamy wewnętrzną rurkę, wyjmujemy z niej gąbkę i za pomocą kuchenki gazowej rozgrzewamy krawędź rurki. Kiedy jest już gorąca wycinamy z pianki kilka (2-3 sztuki) kółek. Następnie, za pomocą np. starej i niepotrzebnej lufy, którą podobnie rozgrzewamy, wycinamy w środku każdego kółka otwór. Będzie miał około 9mm średnicy. Tak przygotowane krążki wsadzamy do rurki w ten sposób, aby patrząc od wylotu układały się następująco: krążek-gąbka-krążek-gąbki itd. Ostatnią gąbkę trzeba skrócić, np. o połowę, czyli tyle, ile zajmują nasze krążki. Spowoduje to nieznaczny, ale jednak wyczuwalny, wzrost właściwości tłumiących. Rewelacyjnej jakości system HU zapewnia nam spory zasięg jak na tą ilość fps’ów. Jego regulacja odbywa się po ściągnięciu zamka, przy użyciu pokrętła na wysokości komory nabojowej. Aby ściągnąć zamek musimy wyciągnąć magazynek, cofnąć go, aż wycięcie po jego lewej stronie znajdzie się na wysokości osi głównej pistoletu (funkcję osi głównej pełni w tej broni o ś zaczepu zamka) i wypchnąć zaczep zamka na lewo. Następnie przesuwamy zamek lekko do przodu i do góry - gotowe. Warte wspomnienia są też manipulatory repliki. Pistolet w oryginale ma dźwignię zrzutu kurka i bezpiecznik nastawny, działający przy kurku napiętym. W replice natomiast zrzut kurka nie działa, jest nieruchomą atrapą i wygląda nawet dość brzydko. Bezpiecznik nastawny działa jak w oryginale - przy napiętym kurku. Dźwignia zwalniania zamka natomiast służy w replice TM jako dodatkowy bezpiecznik, blokujący bezpośrednio szynę spustową. Można zabezpieczyć zarówno pistolet z kurkiem napiętym, jak i opuszczonym. Konserwacja pistoletu ogranicza się do ciągłego dbania o magazynki, czyszczenia lufy raz na jakiś czas i... tyle. Pistolet nie wymaga żadnych innych zabiegów. Oczywiście poza zwykłym smarowaniem nielicznych osiek, sprężynek czy usuwaniem piasku
ze szczelin starą szczoteczką do zębów. Budowa pistoletu jest tak prosta, że zapoznanie się z nią poprzez kompletne rozmontowanie i zmontowanie pistoletu nie zajmie więcej niż 45 minut. Podsumowując, nie jest to pistolet nadający się na boczną. Nie jest to też rewelacyjna broń główna. Jeśli jednak strzelanka toczy się w terenie gęsto zarośniętym, z licznymi zacienionymi miejscami, kryjówkami i zakamarkami, które aż proszą się, by z nich zaatakować niczego nie spodziewającego się przeciwnika, albo też charakter naszego zadania wymaga działań na tyłach wroga, ostrożnych i nie zwracających na siebie uwagi, broń ta będzie idealna. No, można też po prostu być fanem Splinter Cela lub tego konkretnego modelu H&K. Replika o wąskim zastosowa-
niu, która jednak urzeka najważniejszą swoją cechą - odgłosem strzału.
Jacek Reiter vel Dexter
27
pO Force
2REP
Łódzcy Legioniści
Przeszukując otchłanie sieci w poszukiwaniu wszystkich informacji, jakie tylko można znaleźć na temat Armii Francuskiej, nie omieszkałem również pomyszkować odrobinę za drużyną, która by do tematu przewodniego tego numeru w jakiś sposb pasowała. Nie wiązałem jednak z poszukiwaniami większych nadziei, pamiętajac porażki w tym temacie z poprzednich numerów. Na szczęście, moje i czytelników, zostałem miło zaskoczony. Udało mi się bowiem znaleźć i nawiązać kontak z grupą, która stylizuje się na 2 Pułk Powietrzno-Desantowy Legii Cudzoziemskiej. Postanowiłem zadać im kilka pytań na temat ich hobby i powodów, dlaczego to właśnie francuska Legia Cudzoziemska została wybrana jako motyw przewodni ich stylizacji. Odpowiedzi, których mi udzielili, znajdziecie w dalszej części artykułu.
Z
adanych przeze mnie pytań nie było wiele, aczkolwiek dotykały sedna stylizacji, o jaką pokusili się Panowie (i Panie?) z 2 REP. Jak sami twierdzą, długo trwały debaty na temat publikacji tego materiału, jednakże w końcu doszli do wniosku, iż udzielą nam kilku odpowiedzi i pokażą, bo i materiał fotograficzny również nam przekazali, jak spędzają swój wolny czas.
2. Czy jesteście zorganizowaną strukturą, czy może tylko grupą przyjaciół, którzy połączeni zostali wspólnym hobby? - Nasza grupa przez cały okres swej dotychczasowej działalności zawsze była oparta na przyjaźni i wspólnej pasji, którą realizowaliśmy w wolnym czasie. 3. Ilu członków liczy Wasza grupa?
1. Skąd pomysł na wzorowanie się na Armii Francuskiej (Legii Cudzoziemskiej)? - Od 7 do 11, w zależności od okresu aktywności poszczególnych członków. - Pomysł na stylizację na 2 Pułk Powietrzno-Desantowy Legii Cudzoziemskiej pojawił się 4 lata temu, 4. Jak jesteście wyposażeni (umundurowanie, kiedy to pierwotny skład osobowy działający w ramach wyposażenie, uzbrojenie)? grupy survivalowo-militarnej 4th REG postanowił zająć się rekonstrukcją 2 REP GCP. Po pewnym czasie - Jako grupa dążymy do stylizacji sprzętowej 2 REP’u przeszła ona w stylizację ze względu na potrzebę z lat 2000-2004. Podstawą wyposażenia w naszej ekipwykorzystania sprzętu nieoryginalnego, l e c z ie jest: za to praktycznego. P o wodem, dla którego - Mundur CCE w kroju F2 z obwybór padł akurat szyciem (Flaga, Łuczek LE) na tą jednostkę - Z powodu małej był fakt, iż dostępności oryginalczłowiek, nych butów „Rangktóry szkolił ers”, przyjęliśmy jako nas owego wyjątek polskie czasu, był opinacze wojskowe wetera- Replika karabinem Lenka FAMAS gii Cud- Kamizelki Ops zoziemVest / Standardowe skiej. Jego kamizelki LE barwne - Beret francuski ze historie oraz znaczkiem 2 REP zapał, którym nas zaraził, Powyższy sprzęt to sp owo d ow a ł y tylko podstawa, p o d j ę c i e którą każdy statakiego wyboru. ra się, w miarę możliwości finan-
sowych, zebrać. Do użytkowania przyjęliśmy również eny”. Jest to całodzienny scenariusz oparty na faktach wiele praktycznych rozwiązań sprzętowych, których historycznych z roku 1944. Więcej informacji na ten próżno szukać u Legionistów. temat można znaleźć w temacie: 5. Czy trudno było zdobyć części umundurowania i Zlot Ardeny wyposażenia? 8. Wszelkie możliwe informacje na temat Wasze- Sprzęt francuski, w odróżnieniu od popularnego go hobby, którymi chcielibyście podzielić się z resztą ostatnimi czasy amerykańskiego, nie jest tak łatwo świata. dostępny. Oprócz oczywistych źródeł, takich jak aukcje internetowe czy sklepy z militariami, trzeba Dla jednych to tylko zabawa, dla innych - pasja. My było również szukać go po różnych giełdach staro- zaliczamy się do tych drugich, ponieważ jest to dla ci, szafach znajomych czy sprowadzać z Francji za nas wspaniała forma odpoczynku w doborowym pośrednictwem różnych osób. towarzystwie. Kontakt z naturą oraz życzliwym środowiskiem jest bezcenny. Niektórzy wolą wolny czas spędzić przed monitorem z butelką średnio zd6. Gdzie początkujący airsoftowiec/rekonstruktor rowego, gazowanego napoju, my wolimy wrzucić plemógłby zdobyć potrzebne rzeczy do wzorowania się cak na garb i z giwerą w ręku ruszyć w las. na Armii Francuskiej (Legii)? 9. Ewentualny kontakt do Was dla zainteresowanych - Najbardziej podstawowe rzeczy (np. mundur) graczy (jeśli macie ochotę pomóc ewentualnie komuś, najłatwiej jest złapać na aukcjach internetowych kogo mogło by zainteresować nawiązanie do Waszej różnych serwisów, warto również szukać po giełdach, grupy) nie tylko militarnych. http://2rep.pun.pl – Adres naszego forum inter7. Wspomniałeś, że organizujecie jakieś imprezy air- netowego, gdzie został utworzony dział specjalnie softowe. Jeśli tak jest, to gdzie i jakie? dla osób z zewnątrz. Można tam nawiązać kontakt z niemalże wszystkimi członkami naszej ekipy. Jako grupa 2 REP organizujemy co roku zlot „Ard-
29
pO Force
2REP
31
pO Force
2REP
33
pO Force
moe
Chasseurs Alpins
Jednostki górskie na cały świecie są jednymi z najlepiej wyszkolonych, najtwardszych oddziałów jakie powstały. Głównie z powodu faktu, iż w momencie ich tworzenia wykorzystywano jako żołnierzy miejscowych górali, zahartowanych w surowych warunkach panujących w górskich okolicach. Również działania, do których są przygotowywani, należą do najcięższych rodzajów, w jakich brać udział może żołnierz. Jak wygląda taka jednostka w Armii Francuskiej?
R
Foto: Thomas Goisque
epublika Francuska po raz pierwszy utworzyła jednostkę piechoty górskiej w XIX wieku, jako odpowiedź na zagrożenie swoich górskich granic ze strony reunifikującego się Państwa Włoskiego. Szcze-
gólnie, że Włosi rozpoczęli już tworzenie jednostek
piechoty górskiej, którą nazwali Alpini. Ostateczna decyzja zapadła 24 grudnia 1888 roku, kiedy powołano pierwszy korpus piechoty górskiej, w skład którego weszło 12 batalionów Chasseurs à Pied (Łowców Pieszych). Jednostka został początkowo nazwana Bataillons Alpins de Chasseurs à Pied (Batalion Alpejski Łowców Pieszych), przemianowany niewiele później na Bataillons de Chasseurs Alpins (Batalion Łowców Alpejskich). Obecnie jednostka wchodzi w skład Brigade d’Infanterie de Montagne (Brygady Piechoty Górskiej) i składa się z trzech batalionów: 7, 13 i 27. Mottem jednostki jest: Jamais être pris vivant (Nigdy nie wzięty żywcem) oraz Sans peur et sans reproche (Bez strachu i ujmy).
Prezentacja jednostki specjalnej Chesseurs Alpins - Commando Montagne
35
pO Force
CCE
CCE - francuska wariacja na temat kamuflażu osobistego
Obecnie zdecydowana większość dostawców ubiorów militarnych ma w swojej ofercie bardzo ograniczony asortyment. W przeważającej mierze są to demobilowe sorty niemieckie i brytyjskie, z dodatkiem holenderskiego DPMa oraz szwajcarskiego TASSa. Z nowych zestawów wybór też jest nieco skromny, ponieważ dostać możemy w polskich sklepach jedynie amerykańskie umundurowanie od czasu, kiedy działalność zawiesił Red Zone, oferujący mundury oraz oporządzenie rosyjskie. Dla zdeterminowanych pozostaje Allegro, ale tam dostaniemy głównie rzeczy używane, niekoniecznie dopasowane do naszych rozmiarów lub wymagań.
D
okładnie tak ma się sprawa z sortami Armii Francuskiej, które można znaleźć, i to w ograniczonym dość mocno wyborze, tylko na wspomnianym portalu. Pozostaje oczywiście jeszcze poszukanie u znajomych, szczególnie u tych przebywających poza granicami naszego graju. I tu jednak może spotkać nas zawód – z powodu braku takich znajomości. Jedyne co nam pozostaje w takim przypadku to skorzystanie z oferty firm szyjących kopie munduru, który chcielibyśmy nabyć. Na naszym rynku jest obecnych kilka firm, które posiadają w swojej ofercie kopie różnego rodzaju umundurowania i wyposażenia. Do tego numeru nie był nam potrzebny jednak jakikolwiek mundur czy kamuflaż. Przecież motywem przewodnim wydania jest wszystko, co wiąże się z armią francuską, a ta posiada swoje własne wzory, zupełnie różne od reszty świata. Z tego też powodu zaczęliśmy poszukiwania tegoż konkretnego sortu, w kamuflażu zwanym przez potomków Napoleona Bonaparte – CCE. Możecie wierzyć lub nie, ale odszukanie pożądanego przez nas umundurowania nie było specjalnie proste. Okazuje się bowiem, iż nie ma wielkiego zapotrzebowania na tego typu ubiory. Udało nam się jednak dotrzeć do firmy Vest, dzięki uprzejmości której będziecie mogli zapoznać się z kopią „francuza”, produkowaną przez niemiecką firmę Mil-Tec.
Ażeby nieco podnieść poprzeczkę, a zarazem uczynić tą małą prezentację bardziej wiarygodną, posłużymy się innymi mundurami, tak kontraktowymi, jak i kopiami. Prócz wspomnianego wyżej munduru w kamuflażu CCE, który odegra główną rolę, naszymi współbohaterami będą: mundur niemieckiej Bundeswehry w kamuflażu Flecktarn, amerykański ACU w kamuflażu UCP, brytyjski Combat Uniform (Lightweigt) w kamuflażu DPM oraz bardzo popularna w naszym kraju kopia – MCCU amerykańskich Marines w kamuflażu MARPAT. Niestety, nie udało się nam dotrzeć do kontraktowego munduru armii francuskiej, ażeby porównać wierność wykonania kopii, ale postaramy się nadrobić ten błąd w następnych numerach. Pierwsze wrażenie: Na pierwszy rzut oka Mil-Tec’owa produkcja nie wyróżnia się specjalnie pod względem użytego materiału od swych współzawodników – tak kontraktowych jak i kopii. Wiele się słyszy i czyta na temat gorszej jakości niekontraktowych produktów, ich nienależytym wykonaniu czy marnej dbałości o szczegóły. Jak jest naprawdę w przypadku tego konkretnego munduru? Postaramy się dość dokładnie, ograniczeni jedynie przez niemożność sprawdzenia kompletu CCE w polu, opisać jego wady i zalety. Pierwsze wrażenie można więc spokojnie zaliczyć do pozytywnych. Materiał: Mundur uszyty jest z materiału, składającego się w 65% z bawełny – reszta, czyli 35%, to włókno sztuczne, określone przez producenta jako poliester. Domieszka sztucznego włókna
ma swoje wady i zalety, nie da się więc określić jednoznacznie, czy kompozycja ta jest dobra czy zła. Dla porównania kontraktowy mundur Bundeswehry ma dokładnie taki sam skład, jak przedstawiony powyżej CCE, amerykański ACU natomiast (Appareal International) oraz helikonowska kopia MCCU są uszyte z materiału, który w 50% zawiera sztuczne włókna. Nie jesteśmy w stanie określić, jak wygląda sprawa materiału w przypadku brytyjskiego DPM’a, aczkolwiek istnieje uzasadnione przypuszczenie, iż również ten mundur zawiera sztuczne domieszki (na podstawie informacji na metce – „Wash as synthetic”.
Dla laika, nie mającego większego doświadczenia z materiałami i szyciem, materiał w Mil-Tec’owskiej kopii jest generalnie nie do odróżnienia od kontraktu amerykanskiego oraz kopii helikonowskiej, nie wspominając już uniformu Bundeswehry. Szycie: Sposób uszycia mundury jest znacznie ważniejszy, niźli użyty materiał. Nawet w sytuacji, gdy będziemy dysponować najlepszymi włóknami na świecie, złe uszycie całkowicie zniszczy efekt jakości samego materiału. Na ten właśnie aspekt więc postawimy specjalny nacisk i dokładnie sprawdzimy, jak ten konkretny szczegół prezentuje się w uniformie niemieckiego producenta. Dla porównania wykorzystaliśmy oczywiście szycie występujące w poprzednio prezentowanych uniformach. Użyte nici sprawiają wrażenie solidnych. Są to oczywiście nici nylonowe, mające zapewnić większą wytrzymałość produktowi podczas intensywnego używania. Przeszycie jest pojedyncze, dokładnie takie, jak ma to miejsce w przypadku reszty kompletów mundurowych. Rzepy oraz guziki są przyszyte solidnie i nie mają tendencji do nadmiernego odchylania się od swej nominalnej pozycji. Jedyny mankament, jaki dało się zauważyć przy bliższych oględzinach to nierówno przyszyta część rzepa w dolnej części bluzy. Nie było to zauważalne bez dokładniejszego zbadania, nie przeszkadzało też podczas użytkowania samej bluzy, jednakże klasyfikujemy to jako minus. Głównie ze
37
pO Force
CCE względu na fakt, iż w mundurach, będących punktem odniesienia, taka sytuacja nie występowała.
postaci
gumki, a drugi,
Plusem natomiast jest dołączenie dodatkowych guzików do bluzy i spodni. Biorąc pod uwagę warunki, w jakich przyjdzie użytkować ubiór tego typu,
można założyć z dużą d o z ą pewności, iż możemy guziurwać i zgubić.
uzupełniający, tasiemki. Na szczęście gumka ściągacza nie jest zbyt mocna, więc nie odczujemy dyskomfortu podczas dłuższego noszenia spodni. ki
Funkcjonalność: Funkcjonalność munduru podlega ocenie czysto osobistej, opartej o gust i wypracowane przez lata doświadczenia. Dla jednego funkcjonalny będzie rękaw zapinany na guziki, dla innego ideałem będzie użycie taśmy velcro. Spodnie: Brak kieszeni z tyłu; MCCU ma dwie, ACU dwie, Flecktarn jedną, DPM jedną, ilość kieszeni – 4 dwie cargo (boczne) i dwie z przodu, MCCU ma 6, ACU 8, fleck 5, DPM 5 Spodnie zapinane są na jeden guzik oraz zamek błyskawiczny, co jest chyba znacznie lepszym rozwiązaniem, niźli to wykorzystane w MCCU i ACU. Same guziki nie są w końcu tak wygodne, jak zamek błyskawiczny, choćby poprzez czas, jaki zajmuje ich zapięcie. U dołu nogawek wszyto podwójny ściągacz – jeden w
Bluza: Krój bluzy jest dosyć klasyczny, z nieznacznymi różnicami, które wpływają na funkcjonalność. Produkt Mil-Tec’a posiada tylko dwie kieszenie, co zdecydowanie wyróżnia go spośród reszty sortów. Dla przykładu ACU oraz MCCU kieszeni posiadają cztery a „flecktarn” trzy. „Francuz” zrównuje się w tym przypadku z brytyjskim DPM’em, który również posiada tylko dwie kieszenie. Inną sprawą jest za to sposób przymocowania kieszeni do samej bluzy. Tutaj, oczywiście według piszącego te słowa, zdecydowanie wygrywa uniform znad Sekwany. Nie dość, że kieszenie te zapinane są na zamek błyskawiczny, to jeszcze jest on umieszczony z boku, co czyni je najłatwiej dostępnymi kieszeniami, jakie brały udział w tym opisie. Ten sposób ich ułożenia pozwala na sięgnięcie doń tylko poprzez zgięcie ręki w łokciu, a nie jak ma to miejsce w reszcie – także nadgarstka. Nawet kątowe ułożenie kieszeni, jak ma to miejsce w ACU i MCCU nie jest tak komfortowe, jak przy francuskiej kopii. Tutaj zdecydowanie plus. Oczywiście minusem okaże się ten układ w momencie, kiedy będziemy próbowali przenosić większą ilość sypkiego materiału w tych kieszeniach. Dopóki jednak nie będzie istniała potr-
zeba noszenia w nich piasku, ich użyteczność raczej da o sobie znać.
Mundur testowaliśmy dzięki uprzejmości sklepu Vest. pl.
Opisywana bluza jest nieco dłuższa, niźli ma to miejsce w przypadku amerykańskiego ACU, aczkolwiek jest to raczej powszechne, ponieważ krój amerykański jest znacznie inny od dotychczasowych modeli. To, co wyróżnia bluzę w CCE jest ściągacz, który przypomina nieco te wszywane w polskich bluzach mundurowych. W odróżnieniu jednak od wz.93 ściągacz umieszczony jest w dolnej części bluzy. Kapelusz: Kapelusz, który otrzymaliśmy wraz z mundurem, to klasyczny Boonie Hat, uszyty jednakże w kamuflażu CCE. Jedynym minusem, jaki można zauważyć, jest metka. Sugeruje ona, że jest to kapelusz USArmy, a nie Francuskich Sił Zbrojnych, ponieważ dokładny napis na metce brzmi: US Army Jungle Hat Viet-Nam Type
1968/1971. Prócz tego drobiazgu nie widać żadnych uchybień w konstrukcji. 39
pO Force
CCE
41
pO Force
CCE
43
pO Force
RCIR
Test racji żywnościowych Armii Francuskiej Nie od dziś wiadomo, że armie maszerują na swych żołądkach. Stara prawda daje o sobie znać praktycznie w każdym konflikcie, w jakim bierze udział człowiek. Poza determinacją, jakże ważną podczas działań zbrojnych, ekwipunkiem, który należycie użyty zapewni przewagę w polu, najważniejszą rzeczą jest wyżywienie żołnierzy. Należyta aprowizacja nie polega już na wypełnieniu żołnierskiej manierki gaspacho, jak miało to miejsce podczas trwania Imperium Rzymskiego. Dziś wymaga się od zaopatrzenia o wiele więcej. Nie dlatego jednak, żeby zapewnić siłom zbrojnym luksusy, ale po to, aby dostarczyć odpowiednich wartości odżywczych dla człowieka, nieustannie przebywającego w fazie wzmożonego wysiłku fizycznego. Nie jest to takie łatwe, jakby się z pozoru wydawało. Większość nowoczesnych armii przygotowała więc dla swoich żołnierzy zestaw posiłków, gotowych do zjedzenia podczas wypełniania ich statutowych zadań – czyli w polu. W artykule tym, który zapoczątkuje serię publikacji, dotyczących racji żywnościowych, zaprezentuję Wam, drodzy czytelnicy, francuskie posiłki przeznaczone do spożycia w trakcie działań poza miejscem zakwaterowania. Obecnie mamy do czynienia z dwoma rodzajami francuskich racji żywnościowych. Są to zestawy 24 godzinne, zwane Ration de Combat Individuelle Rechauffable (RCIR), oraz Ration Individuelle D’Exercice (RIE), w skład których wchodzi jednorazowy posiłek. Pierwsza z nich to, w wolnym tłumaczeniu – Indywidualna, Bojowa, Odgrzewana Racja Francuska. Druga z nich to Racja Indywidualna Ćwiczebna.
RCIR – zbilansowany posiłek na cały dzień. Opakowanie: Racja dociera do nas zamknięta w foliową otulinę. Ma to zapewnić ochronę przed wilgocią, która mogłaby spowodować uszkodzenie niektórych jej elementów oraz korozję innych. Po rozcięciu otrzymujemy kartonowe pudełko, wielkości większej książki. Otwarcie pudełka nie pozbawia go możliwości zamknięcia po wyjęciu potrzebnych nam produktów spożywczych. Dzięki temu możemy dalej przechowywać resztę
naszego jedzenia do spożycia w późniejszym terminie. Front pudełka zadrukowany jest najbardziej podstawowymi informacjami, jakie mogą (lub nie) przydać się żołnierzowi. Patrząc od góry są to (prócz nazwy): dużą i pogrubioną czcionką nadrukowana data, przed którą należy posiłek spożyć. Na lewo od daty znajduje się numer menu, który się nam dostał. W przypadku tej recenzji będzie to menu nr 12 – z 14 dostępnych. Poniżej znajdziemy wyszczególnienie produktów, które znajdują się wewnątrz pudełka. Nieznających francuskiego ucieszy zapewne fakt, iż prawa strona zawiera wersję anglojęzyczną. Zapewne z powodu udziału żołnierzy francuskich w misjach zagranicznych i łączonych. Szczególnie tych pod auspicjami NATO. Tylna, boczna ścianka zawiera ostrzeżenie, aby nie spożywać puszek, które są uszkodzone lub wybulone. Dalsza część ostrzeżenia to instrukcja użycia tabletek oczyszczających wodę. Zawartość opakowania:
Oto co znajdziemy w opakowaniu po jego otwarciu (w Po rozerwaniu woreczka otrzymujemy saszetki z nakolejności wyciągania z pudełka). pojami, zestawy przypraw oraz cukier. W dziesięciu saszetkach znajdziemy: 1. Paczuszka z zupą w proszku – x1 2. Opakowanie z napojem energetycznym w proszku 3 kawy instant – x1 1 herbatę Lipton 3. Zestaw śniadaniowy - x1 2 saszetki z solą oraz 2 z pieprzem, połączone w zestaw 4. Zestaw podgrzewający – x1 pieprz-sól 5. Puszka z daniem głównym – x2 2 saszetki z białym cukrem 6. Chusteczki jednorazowe – x1 1 duże opakowanie mleka w proszku 7. Paczka gum do żucia – x1 1 duże opakowanie z kakaem 8. Puszka z konserwą mięsną – x1 9. Puszka z deserem – x1 Napoje: 10. Paczka cukierków – x1
11. Batoniki - x3 Skład: Zestaw śniadaniowy:
Wszystkie napoje, jakie zawiera zestaw śniadaniowy absolutnie nadają się do spożycia. Nie różnią się zbytnio od tych, które normalnie są dostępne na pułkach sklepowych i które towarzyszą nam na co dzień. Dla porównania użyto właśnie standardowych napojów tego typu, które każdy może nabyć we własnym zakresie.
Zestaw zapakowany jest w dość mocno zgrzany woreczek foliowy. Żeby się dostać do zawartości, należy Mleko: użyć noża z zestawu fasowanego każdemu członkowi sił zbrojnych Republiki Francuskiej. Konsystencja: konsystencja typowa dla rozpuszczo-
45
pO Force
RCIR
nego mleka w proszku. Plus. Zapach: Nie przypomina naturalnego mleka, aczkolwiek pachnie dokładnie tak samo, jak mleko w proszku dostępne w naszym kraju. Neutralny.
Zupa krem (szparagowa): Konsystencja: bardzo gęsta, typowa dla zachodnich zup-kremów. Plus. Zapach: dokładnie taki, jak zupy w proszku, dostępnej na naszym rynku. Daje się wyczuć delikatny zapach szparagów. Plus. Smak: Przypominający wystarczająco smak zupy szparagowej. Oczywiście – z prawdziwych szparagów, a nie fasolki, którą w Polsce nazywa się szparagą. Plus. Herbata (miętowa): Konsystencja: tradycyjna, herbaciana. Plus. Zapach: bardzo przyjemny, głęboki zapach mięty. Plus.
Smak: Mleko w wystarczającym stopniu przypomina smak mleka naturalnego. Istnieje drobna różnica, jednakże trzeba pamiętać, że jest to w końcu mleko w proszku. Plus. Kakao: Konsystencja: konsystencja nie do końca przypomina typowe produkty tego typu, ponieważ jest bardziej wodnista. Nie wpływa to jednak negatywnie na spożycie. Neutral. Zapach: zapach bardzo miły, o czekoladowej nucie. Słodki. Plus. Smak: smak typowy dla produktów tego typu. Plus. Kawa: Konsystencja: typowa dla kawy rozpuszczalnej. Plus. Zapach: bardzo miły, kawowy. Plus. Smak: kawowy, mocny. Plus.
Smak: orzeźwiający i pobudzający. Plus.
Zestaw do podgrzewania dań Esbit: Kartonowe, niewielkie pudełko, które znajdziemy w głównym opakowaniu racji, zawiera zestaw do podgrzewania potraw. Jest to powszechnie znana „kuchenka” marki Esbit, chwalona głównie za prostotę wykonania, poręczność oraz wydajność. W opakowaniu znajdziemy: 1 podstawę kuchenki 1 chwytak do puszek 2 opakowania w blistrze, każde zawierające 3 tabletki suchego paliwa 1 pudełko zapałek (15 szt.) 1 woreczek na odpadki Puszka deseru: W jednej z puszek znajdziemy deser. W moim zestawie był to ryż na mleku o smaku waniliowym.
jaką można nabyć u nas w sklepach). Plus. Biscuits S’Georges (Sales, Sucres):
Zapach: daje się wyczuć bardzo delikatny zapach cukru. Ani nie zachęca ani nie zniechęca. Po prostu Po otwarciu sporych rozmiarów białego pudełka - Neutralny. otrzymujemy osiem opakowań, zawierających po dwa herbatniki każdy. Cztery z nich zawierają ciasteczka Smak: słodki, lekko owocowy. Plus. słone, cztery zaś słodkie. Te słodkie łatwo rozpoznać, ponieważ do ich wypieku najwyraźniej użyto kakao, które nadało im bardzo ładny, ciemny kolor. Różnica Galaretka w cukrze: kolorów przyda się nam do odróżnienia słodkich od słonych, ponieważ na opakowaniu foliowym nie zamieszczono żadnej informacji na ten temat. Konsystencja: typowa dla galaretki, jaką można nabyć S’Georges Biscuits są naprawdę bardzo dobrą w sklepie. Plus. alternatywą dla tradycyjnych sucharów. W odróżnieniu od tych drugich mogą być z powodze- Zapach: wyczuwalny, owocowy. Plus. niem wykorzystane jako substytut pieczywa przy głównym posiłku lub też, w zależności od upodobań, Smak: owocowy, lekko kwaskowy. Naprawdę smacjako deser. zny. Jak galaretki z naszych sklepów. Plus. Słodkie:
Batonik czekoladowy (czekolada gorzka):
Konsystencja: klasyczna. Nieco twardsze, niż normalne herbatniki. Plus. Konsystencja: typowa dla czekolady. Mały minusik za biały nalot, który niestety pokrywa wyroby czekoladZapach: zapach pieczonego ciasta herbatnikowego. owe po jakimś czasie. Aczkolwiek ogólnie - Plus. Plus. Zapach: jak może pachnieć czekolada? Czekoladowo. Smak: klasyczny. Nie ma potrzeby ulepszania czegoś, Plus. co z natury jest dobre. Plus. Smak: typowy dla czekolady gorzkiej. Plus. Słone: Konsystencja: jak wyżej. Plus. Zapach: jak wyżej. Neutralny. Smak: smakują dokładnie tak, jak nasze krakersy. Plus.
Batoniki: Nugat z owocami: Konsystencja: biały batonik z zatopionymi weń maleńkimi kawałkami galaretki owocowej. Konsystencja zwarta, lekko gumowata, ciągnąca (przypominająca twardą piankę, 47
pO Force
RCIR Karmelki waniliowe: Konsystencja: klasyczna dla cukierków tego typu. Plus.
wspomniana konserwa może wpisywać się w gusta obywatela francuskiego. W każdym razie – nie bardzo przypadła do gustu obywatelowi pol-
Zapach: niewyczuwalny. Raczej typowa sytuacja dla tego typu miękkich cukierków. Plus.
Smak: wyczuwa lny smak wanilii. Plus.
cuskiej.
Konserwa mięsna (Terrine de Sanglier): Przyznaję się otwarcie, że według mnie była to najsłabsza część testowanego zestawu. Ani smak, najważniejszy przecież podczas jedzenia, anie też zapach, który nie różnił się od normalnych konserw, nie zachęcały do spożycia tego dania. Również konsystencja odbiegała od tego, co najczęściej możemy zobaczyć w konserwie. Oczywiście, należy wziąć pod uwagę gusta oraz różnicę kultur. Równie dobrze
skiemu. I to takiemu, co różnych kuchni próbował - w tym i fran-
Konsystencja: mniej zwarta, niż w produktach tego typu dostępnych w naszym kraju. Nie da się jednakże jednoznacznie stwierdzić, czy to dobrze, czy źle. Neutral. Zapach: typowy dla konserwy. Zupełnie jak rodzime produkty tego typu Plus. Smak: niezbyt zachęcający. Przyznam, że nie przypomina mi żadnego, znanego mięsa. Aczkolwiek może nie jestem zbytnio zapoznany z wyrobami kuchni francuskiej. Neutral.
Zapach: wyczuwalny zapach sera i śmietany. Plus. Wołowina w marchewkach: Chyba najmocniejsza część całego zestawu. Cały posiłek, który otrzymujemy w puszce obiadowej, składa się z trzech części – wołowiny, ziemniaków i marchewki. Wołowina nie przypomina odpadów lub mięsa 8 kategorii, które normalnie znalazłoby się w przygotowanych w Polsce daniach gotowych. Wręcz przeciwnie – jest to mięso, które u nas zaklasyfikowano by jako wysokogatunkowe. Również smak wołowiny jest bardzo dobry. Ziemniaki, które znajdują się w potrawie, to tak zwane „baby potatoes”, czyli niewielkich rozmiarów młode ziemniaki. Również ich smak jest bardzo dobry. Sama marchewka, pocięta na plasterki, nie jest dodatkiem w stylu sałatki, ale raczej garnirunkiem, w którym uduszono całą resztę. Jej smakowi także nie można nic zarzucić. Konsystencja: konsystencja typowa dla produktów tego typu. Wszystkie składniki mają taką konsystencję, jaka charakteryzuje je w rzeczywistości. Plus. Zapach: bardzo miły zapach obiadu domowego. Plus. Smak: całość oraz każdy ze składników z osobna smakuje naprawdę bardzo dobrze. Smak typowego dania obiadowego. Plus.
Smak: nie odbiegający od klasycznych produktów tego typu. Plus. Yabon (deser o smaku waniliowym): Konsystencja: typowa. Lekko zbyt wodnista, ale może wynikać z różnic kulturowy,ch a nie błędów w przygotowaniu. Plus. Zapach: bardzo miły, waniliowy. Plus. Smak: bardzo dobry. Wyczuwalna lekka nuta skondensowanego mleka słodzonego, jakie można dostać w naszych sklepach. Plus. Aqua Tabs: Tabletki do uzdatniania wody. Na szczęście nie byliśmy zmuszeni z nich korzystać. Podsumowanie: Racje francuskiej armii są rzeczywiście tak dobre, jak opowieści o nich. Nie udało mi się podczas ich testowania znaleźć żadnych większych wad czy uchybień. Potrawy smakowały dokładnie tak, jak powinny smakować, napoje wyglądały tak, jak powinny wyglądać. A i organizm po spożyciu potraw z RCIR nie odmówił posłuszeństwa. Wręcz przeciwnie, posiłki były sycące,
Tartifflette: Są to, ni mniej, ni więcej, ziemniaki zapiekane z boczkiem w sosie śmietanowo-serowym. Pokrojone w cienkie plastry ziemniaki zostały w tym przypadku zanurzone we wspomnianym sosie i uduszone. Dodatek boczku lekko wyostrzył smak potrawy, która bez tego mogłaby być nieco mdła. Naprawdę dobre jedzenie. Nie próbujcie tylko jeść tego dania na zimno. Na ciepło jest duuuuużo smaczniejsze. Konsystencja: klasyczna. Nie stwierdzono efektu papki. Plus. 49
pO Force
RIE
Ration Individuelle D’Exercice (RIE)
I
ndywidualna racja różni się ilością żywności, jaką żołnierz znajdzie w opakowaniu. Racje te pomyślane są bowiem jako dania jednoposiłkowe, a nie całodzienne, jak opisane na poprzednich stronach racje RCIR. Ich plus jest taki, że nie musimy martwić się o pakowanie reszty jedzenia do spożycia w okresie późniejszym. Nie dźwigamy więc nadprogramowych kilogramów, szczególnie w
przypadku, kiedy dokładnie wiemy, jaki jest czas naszego powrotu, lub też musimy taką rację spożyć w nagłych przypadkach. Zawartość opakowania: Oto co znajdziemy w opakowaniu po jego otwarciu (w kolejności wyciągania z pudełka). 1. Danie główne w puszce – x1 2. Pasztet/konserwa w puszce – x1 3. Deser w puszce - x1 4. Herbatniki – x2 5. Chusteczki jednorazowe – x1 6. Batoniki - x2
Deser (Mont Blanc): Mała, biała puszka z niebieskim nadrukiem zawiera 125 gramową porcję, pomyślaną jako deser dla żołnierzy w polu. Można trafić, między innymi, na kremy: czekoladowy, karmelowy, waniliowy i inne. Mnie akurat trafił się ryż na mleku o smaku karmelowym z rodzynkami . Małe ostrzeżenie – otwieracz jest wyjątkowo delikatny i trzeba uważać, żeby go nie oderwać. Po otwarciu puszki ukazała się wierzchnia warstwa całkiem normalnie wyglądającego kremu. Przypominał on ten, który możemy otrzymać po przegotowaniu słodzonego mleka w puszce. Należało jednak jeszcze spróbować, czy równie podobnie smakuje. Według mnie smak deseru jest naprawdę niezły, zważywszy, iż nie jest to produkt o krótkim terminie przydatności do spożycia. Tak konsystencja, jak zapach oraz sam smak, plasują go wyjątkowo wysoko, blisko granicy dla produktów świeżych, dostępnych na pułkach sklepowych. Zastrzeżenia można mieć jedynie do jednej rzeczy. Ryż, a mam nadzieję, że to był ryż, przypomina raczej kaszkę na mleku. Przynajmniej wielkością ziaren, jakie znajdują się w samym kremie. Reszta – bez zarzutu. Szczególnie zwiększenie własności energetycznych poprzez dodanie do kremu rodzynek, co wpływa zapewne pozytywnie również na smak samego dania. Konsystencja: typowa jak na deser tego typu. Plus. Zapach: bardzo miły, waniliowy. Plus. Smak: całkiem niezły. Szczególnie miłą niespodzianką są rodzynki, które znajdują się na dnie Plus. Biscuits :
Biscuits to coś pomiędzy krakersami i herbatnikami. Są nieco grubsze, niż dostępne u nas herbatniki (np. B&B) oraz krakersy. Przypominają je jednakże w smaku oraz konsystencji. Prawdopodobnie w racjach francuskich pełnią funkcję sucharów bądź też są innym odpowiednikiem pieczywa. Te z racji jednodaniowej prawdopodobnie pochodzą od innego producenta, niźli miało to miejsce w przypadku RCIA, ponieważ są nieco mniejsze oraz opakowanie nie jest transparentne. Aczkolwiek jest to tylko domniemanie. W każdym razie nie ma między nimi jakichś specjalnych różnic. Słodki:
Zapach: typowy dla wypieku tego typu. Plus. Smak: niewyczuwalny smak słony. Herbatnik/krakers ma raczej smak neutralny, pozbawiony słonego dodatku. Neutral. Baton Klaus: Standardowy baton z gorzkiej czekolady firmy Klaus. Znajdziemy go również w racjach dobowych. Konsystencja: typowa dla czekolady. Mały minusik za biały nalot, który niestety pokrywa wyroby czekoladowe po jakimś czasie. Aczkolwiek ogólnie - Plus.
Konsystencja: podobna do herbatników z racji 24 Zapach: jak może pachnieć czekolada? Czekoladowo. godzinnych. Jednym słowem - Plus. Plus. Zapach: typowy dla wypieku tego typu. Plus. Smak: słodki, herbatnikowy. Plus. Słony: Konsystencja: podobna do herbatników z racji 24 godzinnych. Plus.
Smak: typowy dla czekolady gorzkiej. Plus. Galaretka w cukrze: Konsystencja: typowa dla galaretki, jaką można nabyć w sklepie. Plus. 51
pO Force
RIE Zapach: wyczuwalny, owocowy. Plus.
Podsumowanie:
Smak: owocowy, lekko kwaskowy. Naprawdę smac- Francuska racja żywnościowa RIE jest tym, co w zny. Jak galaretki z naszych sklepów. Plus. Polsce moglibyśmy nazwać „poligonówką”. Jest to szybki posiłek, nie potrzebujący wcześniejszego przygotowania, w postaci podgrzania chociażby, oferujący, Terrine de lapin: zbilansowaną pod względem smaku i wartości odżywczych zawartość. Jeśli więc rozbijacie się gdzieś Jest to w miarę typowy pasztet mięsny, który różni na dłużej, a przyszło Wam zrobić krótki, powiedzmy się od polskich jedną rzeczą w zasadzie – zawiera kilkugodzinny, wypad, Ration Individuelle D’Exercice niewielkie drobinki mięsne (grudki, kawałki). Bardzo będzie idealnie nadawała się do włożenia do niewielsmaczny. kiego plecaka lub, jeśli taka wola, którejś z kieszeni oporządzenia. Konsystencja: typowa. Nie do odróżnienia od, nawet bardzo dobrych, produktów komercyjnych, dostępnych w naszym kraju. Plus. Zapach: bardzo ładny, mięsny. Niewyczuwalna nuta chemii, którą można czasem spotkać w tego typu produktach. Plus. Smak: bardzo dobry. Dokładnie taki smak dostaniecie wraz z domowymi kanapkami. Plus. Thon salade: Sałatka z tuńczyka. Niech jednak nie zwiedzie Was nazwa – nie przypomina ona bowiem znanych Wam produktów tego typu. Jest to generalnie sałatka ziemniaczana z dodatkiem warzyw oraz kawałkiem tuńczyka we niej zatopionym. Tuńczyk to nie, jak się można by spodziewać po produkcie dla wojska, kawałki czy miazga. Jest to jeden, sporych rozmiarów, kawałek mięsa dobrej jakości. Całość zalana jest czymś na kształt sosu winegret, jednakże od niego mniej kwaśnym. Danie jest rzeczywiście bardzo smaczne. Konsystencja: klasyczna dla mieszanki składników, które zawiera. Różni się jednak od naszego wyobrażenia sałatek tego typu. Plus. Zapach: miły. Pomimo przytłaczającego zapachu tuńczyka, da się jeszcze wyczuć warzywa i sos. Plus. Smak: nie dostaniecie tego w naszym kraju, więc i ciężko porównać do czegokolwiek. Aczkolwiek moje podniebienie mówi mi - Plus.
Dla każdego coś
Masz ochotę spróbować, jak smakuje francuska racja żywnoc proste pytania, a któryś z zestawów może trafić właśnie do Cie
1. Kto był autorem książki, którą recenzowaliśmy w poprzedn 2. Jak brzmi motto 1er Regiment Parachutistes d’Infanterie de 3. Jaki numer nosi racja żywnościowa RCIR, którą opisaliśmy
Odpowiedzi należy nadsyłać na adres: konkurs@opforcemaga prawidłowe odpowiedzi, otrzymają całodzienną rację żywnoś
dobrego!
ciowa? Jeśli tak, nie zwlekaj. Odpowiedz na trzy ebie.
nim numerze? e Marine? y w tym numerze?
azine.com. Pierwsze cztery osoby, które nadeślą do nas ściową RCIR.
53
pO Force
Gotowość bojowa
“Gotowość Bojowa”
Stany Zjednoczone w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat uwikłane były w wiele konfliktów. Począwszy od dużych, tradycyjnych wojen, jak II Wojna Światowa, po konflikty regionalne, w przeważającej mierze oparte na działaniach partyzanckich, będące nowoczesną wersją wojen pozycyjnych. Większość z tych konfliktów zakończyła się, przynajmniej częściowo, zwycięstwem doktryny wyewoluowanej w Nowym Świecie. Jak doszło jednak do utworzenia nowoczesnej, mobilnej i dobrze wyekwipowanej Armii, jaka obecnie pozostaje w służbie USA? Dzięki generałowi Tonemu Zinni możemy przenieść się do czasów Wietnamu, przypatrując się z pozycji wygodnego obserwatora jak porażka w konflikcie, który, traktowany z pobłażaniem i, szczególnie początkowo, drwiną, stał się motorem napędowym zmian, których efekty możemy obserwować dzisiaj w doniesieniach mediów z regionów takich jak Irak czy Afganistan. Jednocześnie Tony Zinni da nam możliwość „podglądnięcia” systemu, jaki wytworzył się wraz z ówczesnym porucznikiem Zinnim wspiąć się na sam szczyt hierarchii wojskowej, kończąc podczas ostatnich konfliktów – w Afganistanie i Iraku. iechota Morska zawsze była jednostką o spec- sobie, jako dowódca sił ochrony, również z falą jalnym przeznaczeniu. Stworzona do zadań, narkomani, która dopełniała wizerunek upadku które wymagały niestandardowego wyszkolenia, i demoralizacji, charakteryzujący każdą część przyciągała również wyjątkowych ludzi. Nie każdy amerykańskiego społeczeństwa tamtych czasów. nadaje się bowiem na żołnierza Piechoty Morskiej, Będzie dane czytelnikowi również „obserwować” tak jak nie każdy żołnierz Marines zostaje generałem. Zinniego w Quantico podczas powstawania chyba Tonemu Zinni udało się osiągnąć obydwa te cele, najsłynniejszych jednostek Marines – MEU. dzięki czemu mógł niemal namacalnie przekonać się, jak tworzona jest historia. Co więcej, nie tylko stał się Nie ominęła Zinniego praktycznie żadna większa opjej częścią, ale również miał niebagatelny wpływ na to, eracja, w jakiej uczestniczyły wojska amerykańskie w jak będzie ona wyglądać. Czyż nie tego pragnie każdy ciągu półwiecza jego służby, w tym te najgłośniejsze, wojskowy? jak operacja w Mogadiszu. Dzięki Zinniemu poznamy, rozsławioną przez film „Helikopter w ogniu”, Rok 1967 był wyjątkowy dla Tonego Zinni pod każdym operację ONZ i armii amerykańskiej. Stanie czytelnik względem. Pierwsze szlify oficerskie, pierwszy wyjazd, oko w oko z osławionym generałem Aididem i pozna pierwsze dowództwo, pierwsza misja bojowa. Młody kulisy całej operacji, łącznie z jej aspektami politycpodporucznik Marines rzucony na głęboką wodę – znymi, kształtującymi ówczesną rzeczywistość. wodę doliny Mekongu. Tu uczył się od zaprawionych w bojach wojowników, jakimi wówczas byli żołnierze południowowietnamskich Marines. Uczył się od Jak wyglądały dalsze losy Tonnego Zinni? Możecie się nich sposobów walki, przeżycia w ekstremalnie trud- przekonać podczas lektury „Gotowości Bojowej”, która nym terenie oraz w obliczu świetnie wyszkolonego i jest naszym prezentem dla jednego z Was. Wystarczy wyekwipowanego wroga. Co jednak istotniejsze dla wysłać do nas maila na adres: konkurs@opforcemagapóźniejszej kariery Zinniego – uczył się, jak takimi zine.com. W tytule wiadomości prosimy wpisać hasło ludźmi dowodzić. W zdobywaniu tych, jakże cen- „Gotowość Bojowa”, a w treści podać dane do wysyłki: nych doświadczeń, nie przeszkodziły mu nawet ma- imię, nazwisko, adres, kod pocztowy. Książka zostalaria, czerwonka, żółtaczka i mononukleoza, których nie wylosowana w połowie miesiąca, a informacja o nabawił się podczas przebywania z oddziałem wiet- zwycięzcy, z zachowaniem ustawy o ochronie danych namskich marines w dżungli. Mimo, że leczenie nie osobowych, podana do publicznej wiadomości na było ekspresowe, udało się Tonemu Zinni powrócić stronie internetowej magazynu. Życzymy szczęścia w do Wietnamu w roku 1970. Co prawda tylko po to, by losowaniu. już w niedalekiej przyszłości zostać postrzelonym, ale jego życzeniu stało się jednak zadość. Poprzednią naszą pozycję militarną, którą była książka Corregidor.Szturm na skałę 1945. wylosował Później były krótsze lub dłuższe przystanki, Radosław M. z Zielonej Góry. Gratulujemy. między innymi na Okinawie, gdzie dane było Zinniemu zetknąć się z segregacją rasową i gangami, działającymi wewnątrz Amerykańskich Sił Zbrojnych w latach siedemdziesiątych. Musiał poradzić
P
Konkurs
55
pO Force
Under the burlap
U n d er th
e Bu r lap K
olejna odsłona działu poświęconego tej specyficznej profesji, jaką jest snajperstwo, właśnie leży przed Wami. Na dalszych stronach znajdziecie obszerną recenzję Dextera, dotyczącą repliki VSR-10 G-Spec Tokyo Marui. Jak zwykle będziecie mogli zapoznać się z opisem kompletnego tunningu wspomnianej repliki oraz kilkoma sztuczkami, zwiększjącymi możliwości repliki TM. Zagości u nas również kolejna postać, która weszła do annałów snajperstwa. Tym raem będzie to kapral Rob Furlong, którego rekordowy strzał na odległość 2430 metrów został pobity dopiero przez Craiga Harrisona, przedstawionego przez nas w pierwszym numerze magazynu. Miłej lektury.
57
pO Force
Under the burlap
VSR 10 G-Spec TM
VSR 10 G-spec TM była moją pierwszą, markową repliką. No, chyba, żeby w poczet markowych zaliczyć produkt STTI... Kupiłem ją w roku 2007 używaną, dwuletnią, ale w stocku i w stanie niemal idealnym. Do dziś pozostał mi sentyment do tej repliki. Powody mojej słabości do VSR wyjaśni, mam nadzieję, ten artykuł, w którym postaram się tak szczegółowo, jak to tylko możliwe, opisać tunning tej repliki. Wszystkie wady, zalety i humory repliki mojego ulubionego producenta. Zamieszczone zdjęcia przedstawiają właśnie moją replikę, którą sprzedałem, a następnie kilkukrotnie zmieniała właścicieli. Zrządzeniem losu - wylądowała u mnie na serwisie. Zdjęcia umieszczam dzięki uprzejmości aktualnego właściciela - kolegi Oleskiego z www.wmasg.pl. Retrospekcję czas zacząć. ie wiem dokładnie, kiedy VSR trafiła do ofer- naszego artykułu - wersja G-spec. Wymienione przeze ty Marui, ale w katalogu z 2004 roku już tam mnie modele przestały być po jakimś czasie produjest. Produkowane były równolegle 3 modele VSR: kowane i dopiero niedawno TM wprowadził „drugą Pro Sniper, czyli wersja bez szyny montażowej, ale wersję” VSR, czyli nieznacznie poprawione, głównie z mechanicznymi przyrządami celowniczymi i lufą zewnętrznie wersje G-spec i Pro Sniper. Są one aktu430mm, zwężającą się w kierunku wylotu; mod- alnie dostępne w ofercie producenta. el Real Shock, najmniej popularny, w osadzie z tworzywa imitującego drewno, z obciążnikami na Wersje PS i RS są wzorowane (bo nie są tłoku, mającymi symulować odrzut, oraz mocniejszą dokładnymi replikami) na Remingtonie 700. Wersja sprężyną, która pomimo obciążników miała dać G-spec jest czymś w rodzaju autorskiej wariacji na 300fps; ostatni z produkowanych modeli był bohater bazie m700. Różni się od pozostałych dwóch wersji kilkoma szczegółami, które przemawiają na jej korzyść: inna rączka zamka, o kącie obrotu 60 a nie 90 stopni, co ułatwia przeładowanie z zamontowanym celownikiem optycznym. W komplecie otrzymujemy również szynę montażową zamiast mechanicznych przyrządów celowniczych, a lufa zewnętrzna jest jednakowej średnicy na całej długości. Jest to lufa „ciężka” o średnicy 30mm. Dodatkowo, producent daje nam do repliki tłumik dedykowany do tej repliki, o średnicy 37mm. Wady w stosunku do pozostałych wersji? Na pewno lufa wewnętrzna. Jedynie 303mm to zdecydowanie zbyt mało na replikę snajperską. Ponadto, replika bez przykręconego tłumika wygląda jak...obrzyn. Tłumik ma nietypowy gwint – 17mm, prawoskrętny, więc zamontowanie innego wymaga przejściówki. O tym jednakże później.
N
W stocku replika osiąga około 300fps. I jak na swoje 300fps strzela nieprawdopodobnie daleko. Naprawdę, tak strzelającej repliki z 300fps jeszcze nie spotkałem. Jednak to zdecydowanie za mało jak na karabin snajperski. Replika jest też jedną z najcichszych replik sprężynowych, jakie słyszałem. Jest to na pewno zasługa doskonałej jakości tłumika, ale też pewnego „smaczku” w postaci, wystającego z głowicy tłoka, pręcika, który pod koniec swojego ruchu do przodu
odkręcić. W środku znajduje się biały, plastikowy tłok, sprężyna oraz prowadnica. Niestety, też plastikowa, w formie iksa, a nie pełna, okrągła. Całość nie jest nazbyt solidna ale początkowo wytrzyma. Na razie polecam jedynie nasmarować. PDI nie robi komór do VSR, więc duży problem stanowi odpowiednie uszczelnienie. Po wielu próbach, i lekturze wielu stron o VSR, doszedłem wreszcie do prawidłowego rozwiązania. Potrzebny nam jest pierścień z tworzywa bądź metalu, rozcięty na obwodzie. Doskonałe w tym celu są pierścienie stabilizujące, dodawane do gumek hop-up systemy. Wystarczy je rozciąć, nacięcie rozpiłować lekko pilnikiem-iglakiem płaskim i założyć: przytyka wylot głowicy cylindra, dzięki czemu zamyka drogę powietrzu. Wynikiem tego jest wzrost ciśnienia przed tłokiem, który następnie łagodnie hamuje nim uderzy w głowicę cylindra. Na tłoku znajduje się też gumowy amortyzatorek. Regulacja hop-up jest banalna, nie wymagająca kluczyka. Do regulacji służy suwak, umieszczony po lewej stronie lufy, na wysokości komory HU.
W stockowym egzemplarzu dodaje to do 30fps. W egzemplarzach tunningowanych może dodać aż 100 fps, więc różnica jest niebagatelna. Oczywiście, wraz z czyszczeniem całości i nałożeniem odpowiednich smarów.
Przedstawiona na zdjęci gumka HU to ta dedykowana do VSR i gaziaków TM produkcji KM head, o twardości 55RH. Jest to zdecydowanie najlepsza z gumek do VSR, jakie przewinęły mi się przez ręce. Tunning tego modelu jest bardzo przyjemny, Inne, takie jak: fioletowy promyk (Nine-Ball) w ogóle ponieważ karabin jest podatny na przeróbki. Swój egnie podkręcał kulek, ponieważ był twardy jak skała. zemplarz tunningowałem na raty, dokupując kolejne Gumka Firefly do VSR z kolei (typ Hard) kręciła bardczęści w różnych odstępach czasu. Dlaczego? Z kilku zo ładnie, ale nie uszczelniała się tak dobrze. powodów, o których poniżej.
Cylinder w tym modelu jest nierozbieralny, a właściwie takowy miał być w zamyśle projektantów. Z powodu restrykcyjnych przepisów o broni w Japonii, repliki nie mogą mieć więcej mocy, niż 300 fps’ów z małym haczykiem, oraz ich przeróbka musi być znacznie utrudniona. Dlatego też, przykładowo, do dnia dzisiejszego zębatki TM są niezbyt wytrzymałe, ale za to doskonale wykonane. Podobnie sprawa prezentuje się w VSR. Do rzeczy jednak. Połączenie głowicy cylindra z samym cylindrem jest zablokowane kołkiem. Kołek ów nie jest przelotowy, czyli nie wystaje po drugiej stronie. Ma to uniemożliwić jego wybicie. Pierwszą więc rzeczą do zrobienia jest jego rozwiercenie. Punktakiem (doskonałe są z iglicy od wtrysku w dieslu - strasznie twarda stal) wybijamy wgłębienie na środku kołka. Następnie, wiertarką na małych obrotach, ostrym wiertłem i mocno dociskając, powoli wwiercamy się w kołek. Wiertło powinno mieć 3,5mm średnicy i winno wejść na około 2mm do środka. Nie więcej. Po tym zabiegu głowicę cylindra można już zwyczajnie
Lufy w VSR nie są lufami zamiennymi z AEG i trzeba kupować dedykowane. Lufy te robią następujące firmy: Laylax (303mm, 430mm, 555mm), KM Head (430mm) oraz PDI (303mm, 430mm, 554mm). Oczywiście, najlepsze są lufy PDI, ale chyba nie warte swojej ceny. Zaraz za nimi, a sporo tańsze, są lufy Laylaxa, czyli najpopularniejsze lufy w snajperkach (nie zapominajmy, że Laylax to to samo, co Prometheus); znowóż tuż za LL ustawiłbym lufy KM Head. Dodać jednak muszę, iż różnice między tymi lufami są naprawdę niewielkie i ciężkie do zauważenia. Można też zamontować w VSR lufę standardu AEG, aczkolwiek wymaga to jednak przeróbki komory HU i bez dostępu do tokarki nie osiągniemy dobrej szczelności - należy wytoczyć na lufie dodatkowy rowek na obwodzie, w który wchodzi kołnierzyk gumki HU. Laylax produkuje komory „uszczelnione” do VSR, które akceptują lufy AEG, jednak stanowczo je odradzam. Tracimy „magiczność” komory HU, a w zamian dostajemy możliwość zamontowania lufy oraz zupełnie niestandardową gumkę HU średniej 59
pO Force
Under the burlap jakości, której nie da się wymienić na nic innego. Przyrost szczelności, w stosunku do stocka, jest dość znaczny, jednakże mniejszy niż po zastosowaniu przeróbki opisanej wcześniej. Jednym słowem - nie warto.
jest przystosowany do sprężyn większej średnicy, takich jak w aps96/aps2/m24, czyli ma w środku ponad 13mm. Możemy go oczywiście zastosować, ale zaowocuje to szybkim gięciem się sprężyny, niską kulturą pracy oraz momentalnym jej ubijaniem się. Bezsens, Mechanizm spustowy w VSR to natomiast to- nieprawdaż? Zwłaszcza, że LL nie sprzedaje samych talna porażka. Zaczep tłoka i współpracująca z nim ZT. Wtedy tłok można by dokupić oddzielnie. A tak powierzchnia na tłoku, o którą zaczepia są pod kątem dostajemy bubel, który wywalamy. około 60 stopni do osi cylindra, (czyli osi w której Montaż samego mechanizmu spustowego nie działa siła napiętej sprężyny) a nie prostopadle, co po- nastręcza jednak żadnych trudności. woduje, że tłok kiedy jest napięty, jest dociskany ku górnej ściance cylindra. Przy stockowej sprężynie nie Prowadnica. Stockowa wytrzymuje sprężynę jest to żaden problem ale im mocniejsza sprężyna tym m150 do czasu. Tak czy siak - trzeba wymienić. siła ta jest większa. Przy m150 domknięcie zamka Prowadnica do VSR, produkowana przez LL, jest wymaga już więcej siły niż jego naciągnięcie! Pomi- jedną z nielicznych prowadnic do snajperek, gdzie jam już kwestie, że stockowe seary czyli części mecha- łożyskowanie jest kulowe, prowadnica nie rozkręca nizmu spustowego nie wytrzymują więcej niż m130. się, a łożysko nie pęka. CUD! Nie można jej niczego Po prostu długi, wąski i cienki element podparty z zarzucić, współpracuje ze sprężynami m190 włącznie. obu stron na który na środku działa spora siła ski- Na mocniejszych nie sprawdzałem. Znacząco poerowana prostopadle MUSI pęknąć. Rozwiązaniem prawia też kulturę pracy, minimalnie podnosi fps’y, jest kupno tych elementów wykonanych ze stali jed- równie minimalnie ułatwia przeładowanie oraz nak z racji mankamentu opisanego powyżej- jest to zwiększa trwałość sprężyny. Warto o tym pamiętać, bezsensowne. Na dłuższą metę zniszczy nam to i tłok gdyż do VSR sprężyny robi tylko PDI oraz LL właśnie. i cylinder. Konieczny jest zakup Zero Trigger’a Lay- Sprężyny PDI to badziew, od razu można odpuścić laxa. i zostaje jedynie LL, który odporny na ubijanie niestety nie jest . Zestaw ZT jest fenomenalnie wykonany i doskonale pracuje, podobnie jak miało to miejsce w Wspomniany tłok przypadku tunnigu warriora, którego opisywałem w to spory problem dla poprzednim numerze. Jest jednak pewna niewielka kogoś, kto nie chce różnica. Do dziś mnie to zastanawia, co kierowało z o s t a w i a ć inżynierami Laylaxa przy projektowaniu części do o r y g i n a l VSR. Sprawa ma się następująco. nego LL w Laylax produkuje do snajperek części w „seriach” środku. Zmuszony jest produktów, dedykowanych do poszczególnych buszować w zagranicznych modeli. Części dedykowane do VSR to sklepach, szukając DOBREGO te z serii PSS10 (Perfect Sniping tłoka, albo musi udać się do tokarza System 10, czyli do VSR ze, stosownie wcześniej sporządzonymi, ry10). Nas interesują w sunkami. Przy czym druga opcja wydaje się najleptej chwili: sprężyny, sza, ponieważ sami decydujemy z jakiego materiału i zestawy ZT oraz prowo jakich wymiarach chcemy mieć tłok. Przy projekadnice sprężyn. Otóż w s t o c k u towaniu tłoka należy zwrócić uwagę na takie drobiprowadnica sprężyny ma średnicę azgi jak: dopasowanie średnicy zewnętrznej tłoka 7mm, a sprężyna i tłok są średnicami dostoso- do cylindra (luz 0,1 mm najlepiej), wytrzymałość, wane do niej, tzn. sprężyna ma w środku około 8mm, niska masa, dopasowanie średnicy wewnętrznej do a na zewnątrz prawie 10mm. Tłok ma wewnątrz, średnicy sprężyny (0,3 mm luzu lub 0,5 mm, zależy od mniej więcej, 11mm. mocy sprężyny). Modyfikując poszczególne parametry można znacząco wpływać na osiągi, kulturę Części Laylaxa: pracy, niezawodność czy trwałość. Warto od razu Prowadnica jest takiej samej średnicy, czyli jest OK. zaprojektować i wykonać komplet, czyli tłok wraz z Sprężyny tak samo, ponieważ są przystosowane głowicą cylindra. do prowadnicy i mają wymiary zbliżone do stocka. Natomiast tłok, który otrzymujemy w zestawie ZT, Jak widać na zdjęciu, głowica taka jest wyposażona w
lejek wlotowy, poprawiający minimalnie ilość fps’ów. Lejek nie sięga jednak do krawędzi głowicy cylindra, przez co powierzchnia zderzenia głowicy tłoka z głowicą cylindra jest duża, co dobrze wpływa na niezawodność oraz daje możliwość podklejenia tam, na przykład, gumy jako amortyzatorka. Inne zmiany w stosunku do stocka to: zwiększenie średnicy zewnętrznej samej końcówki do 7mm, co owocuje drastycznym wzrostem szczelności (ciaśniej wchodzi w gumkę); zwiększenie średnicy wewnętrznej do 5,5mm, ułatwiające przepływ powietrza, a więc zwiększające fps’y; dodanie jednego zwoju gwintu dla pewniejszego osadzenia w stockowym cylindrze. Oczywiście, tłok podczas projektowania musi być przystosowany do takiej głowicy, np. hamulec na tłoku powinien być dłuższy oraz
grubszy (5,2mm). Cylinder możemy spokojnie zostawić stockowy, wytrzymuje sprężyny do m170 bez żadnego problemu. Wymiana jednak na pewno wyjdzie na zdrowie. Oczywiście na LL, choć PDI cylindry robi równie dobre. Na korzyść LL przemawia teflonowanie. Jeśli nasz cylinder był używany przed zamontowaniem zestawu ZT na sprężynach mocnych (m120 i więcej), wskazana jest jego wymiana, ponieważ prawdopodobnie w środku cylindra, na jego górnej ściance, nie została już ani odrobina oryginalnego chromu. Karabin cudownie moim zdaniem prezentuje się z bi-podem Harrisa lub jego kopią oraz zamontowanym na przejściówce tłumikiem dźwięku 40x335mm King Armsa. Oczywiście - to już wedle gustu i uznania. Warto przypomnieć jedną, jeszcze kuszącą opcję. Jeżeli mamy wersję G-spec, a chcielibyśmy nadać mu wygląd bliższy klasycznemu karabinowi (czyli długa lufa), warto zastanowić się nad zakupem stalowej, długiej lufy zewnętrznej Deep Fire o długości 700mm, posiadającej zintegrowany mały tłumik na samym końcu. Taka lufa zewnętrzna pozwala zamontować wewnętrzną do 550mm, zapewniając jej stabilizację w środku. Jeżeli chcemy wykorzystać zaś zintegrowany, mały tłumik, w tej lufie wsadzamy preckę o długości
430mm. Warto też dodać, że lufa ta zakończona jest zaślepką, po odkręceniu której naszym oczom ukazuje się gwint, identyczny jak w lufie stockowej. Da nam to możliwość zamontowania oryginalnego tłumika lub, wedle uznania, przejściówki. Karabin z tą lufą i oryginalnym tłumikiem ma, niestety lub na szczęście, 138cm długości, co skutecznie zniechęca do jego używania. Ale opcja pozostaje. Replikę można spokojnie, i z powodzeniem, d o c i ą ż yć , gdyż jej kolba nie jest tak gruba i solidna, jak np. w M24 CA. To też wada tego karabinu jest lekki, a kolba jest z cienkiego, choć wytrzymałego plastiku. Po ściągnięciu stopki kolby i zaklejeniu dna przestrzeni wewnątrz, np. klejem z pistoletu (byle nie za dużo, nie wejdzie osłona spustu!), do środka można przykładowo wsadzić kawałki ołowiu i chwycić je klejem na sztywno. Można nawet wsadzić piach, umieszczony w woreczkach, a pustą przestrzeń wypełnić gąbką dla stabilizacji. Miałem tak u siebie - pomysł sprawdzał się doskonale. Przy stalowej lufie, zwłaszcza, daje się we znaki brak wyważenia - ciąży na przód. Przy stockowej karabin jest zbyt lekki i należy dodać wagi na obu końcach jednocześnie. W pewnym stopniu pomaga dwójnóg - swoje waży. Jeśli to mało, można małe kawałki ołowiu, lub lepiej, myśliwski śrut ołowiany lub ciężarki wędkarskie, wsypać do przestrzeni między lufą zewnętrzną a łożem i zalać żywicą epoksydową (lub innym klejem). Po zmontowaniu nie będzie ani grzechotało, ani się przemieszczało. Podsumowując: wykaz części koniecznych do kompletnego tunnignu karabinu kształtuje się, mniej więcej, tak (kolejność - od wylotu lufy): -opcjonalnie tłumik (wraz z przejściówką) -lufa precyzyjna, dedykowana do VSR LL (długość uzależniona od preferencji, rozmiaru tłumika itp.) -gumka hop-up KM Head -głowica cylindra (dorabiana) -tłok (dorabiany) -cylinder (opcjonalnie LL lub PDI) 61
pO Force
Under the burlap -prowadnica sprężyny LL -sprężyna LL m170 -ZT LL Na takim zestawie, przy poprawnym montażu, zastosowaniu dobrych smarów oraz po przeprowadzeniu zabiegów opisanych w artykule, pod warunkiem prawidłowego zaprojektowania tłoka i głowicy cylindra, prędkość wylotowa powinna oscylować wokół 600 – 650 fps’ów. Zależnie od szczęścia oraz przy ciągłej świadomości, że sprężyny LL, w przeciwieństwie do tych od Guardera, nie mają zaniżonej numeracji. Jest to, na pewno, najbardziej podatny na tunning karabin airsoftowy, z jakim się spotkałem. Nie najtańszy, ale zapewniający maksimum osiągów z danej sprężyny. Gdyby ktoś mnie pytał, jaką replikę polecam dla snajpera odpowiem - VSR 10 G-spec. Jacek Reiter vel Dexter
Na początek mocujemy sobie lufę pionowo. Zakładamy gumkę.
Schemat m
Następnie z żyłki (wytrzymałość 2,3kg, cz cienka) robimy pętelkę i zakładamy na gumk
montażu gumki HU w VSR
zyli kę
Szykujemy nasz wycięty z tworzywa pierścień
Ściągamy tak, aby nie pociąć gumki i zawiązujemy supełek. Supełek powinien wypaść z boku. Po lewej lub prawej stronie - nie z góry lub dołu.
Zakładamy na gumkę i całość montujemy. 63
pO Force
rob furlong
Robert Furlong i gorące pięćdziesiątki
Marcowe słońce na górzystych, pustynnych terenach Afganistanu, mocniej niż zazwyczaj dawało się we znaki. Szczególnie ludziom takim jak kapral Robert Furlong, tkwiącym w jednostajnych pozycjach, z twarzami opartymi o kolby karabinów snajperskich, wypatrującymi jakiejkolwiek aktywności wrogich bojówek. To często od nich zależało życie żołnierzy, wysyłanych na potrol w te niedostępne, nieprzyjazne okolice. Kolejny, nagrzany w ostrych promieniach słońca pocisk ląduje w komorze MacMillana Tac-50. Cel: bojownicy Al Kaidy. Odległość: 2500 metrów. Strzał.
W
marcu 2002 roku, w dolinie Shahikot, rozegrał się kolejny pojedynek, który zapisał się w historii wojskowości krwawymi zgłoskami. Uruchomiona wówczas przez amerykańskie dowództwo operacja Anaconda miała na celu zlikwidowanie szlaków przerzutowych broni we wschodniej części Afganistanu oraz wyeliminowaniu tylu bojowników Al Kaidy oraz Talibów, ile to tylko możliwe. Do operacji włączeni zostali snajperzy z 3 Batalionu Kanadyjskiej Lekkiej Piechoty Księżniczki Patrycji (3 rd Battalion Princess Patricia’s Canadian Light Infantry). Wśród nich był również kapral Robert Furlong, któr y zajmował jedno ze stanowisk ogniowych wraz ze starszym kapralem Timem McMeekin, pełniącym tego dnia funkcję obserwatora. Było wczesne popołudnie, kiedy dostrzegli wspinających się po przeciwległej grani trzech mężczyzn, zmierzających prosto do, położonego wysoko w górach, gniazda ciężkiego moździerza. Krótkie spojrzenie dwóch Kanadyjczyków, zaaprobowane nieznacznym skinieniem głowy, przypieczętowało los całej trójki. McMeekin sięgnął po dalmierz, by oszacować dległość, jaka dzieliła go od celów. Według jego wskazań było to 2430 metrów – sporo poza zasięgiem skutecznym ich ciężkiego karabinu snajperskiego. Jednakże warunki, w których szacowana była odległość skuteczna ich McMillana, różniły się nieco od tych, które panowały
tego dnia w Dolinie. Kanadyjscy snajperzy znajdowali się prawie 3000 metrów ponad poziomem morza więc i powietrze było znacznie bardziej rozrzedzone, niźli miało to miejsce w normalnych warunkach. Rozrzedzone, a to znaczy stawiające zdecydowanie mniejszy opór pociskowi. A i ten nie był standardowy, ponieważ w skutek zaciętych walk w czasie Operacji Anakonda, Kanadyjczycy wystrzelali wszystkie naboje kalibru 12,7 mm (0,50 cala), które zabrali ze sobą z bazy. Zamiast nich otrzymali amerykańskie pociski, posiadające nieco inne właściwości. Jak później twierdził k a p r a l Furlong, amerykańska k u l a leciała znacznie dalej, niźli ich własna. Spowodowane to było nieco bardziej balistycznym kształtem samego pocisku oraz szybszym tempem spalania mieszanki prochu w czasie strzału. Od razu niemalże, jak wspomina Rob Furlong, snajperzy 3 Batalionu zauważyli wzrost zasięgu i celności swej broni. Pozwoliło im to później na oddanie strzału na tak niewiarygodną odległość. Żeby jeszcze bardziej zwiększyć zasięg broni wykorzystali starą sztuczkę, znaną wśród większości strzelców. Użyli słońca, które o tej porze roku na wysokości 3 kilometrów, przyświecało dość mocno, do rozgrzania mieszanki prochu, znajdującej się w pociskach. Nabój, który wsuwał się do komory, był niemalże gorący od ciepła marcowego słońca. Odległość do celu, którym stał się jeden z bojowników, była zbyt wielka, by idealnie ustawić krzyż celownika. Furlong nastawił maksymalne odchylenie, jakie było możliwe, a następnie wziął poprawkę na odległość, przewyższenie oraz trzy, wiejące z różnych stron, wiatry. Było dla niego oczywiste, iż będzie musiał wziąć o wiele większą poprawkę. Cel, bojownik z karabinem RPK, czyli największe zagrożenie ze strony niewielkiej grupki po drugiej stronie celownika, musiał być prowadzony z wyprzedzeniem aż czterech kropek Mil-Dot od środka siatki.
26 letni kapral koncentruje się na celu. Wdech, wydech, wdech, wydech. Spokojnie prowadzi cel i delikatnie naciska spust McMillana. Odchyla delikatnie głowę w stronę McMeekina, by potwierdzić trafienie. Delikatny ruch głowy ze strony obserwatora mówi mu wszystko. Okazuje się, że pocisk uderzył nieco poniżej celu, w piaszczyste zbocze urwiska. Poprawka. Te same, wielokrotnie powtarzane ruchy. Stabilizacja oddechu. Rozluźnienie. Koncentracja. Strzał. Tym razem pocisk jest celniejszy. Uderzenie właśnie rozerwało plecak, niesiony przez przeciwnika. - Stand out – pada spod zaciśniętych warg Furlonga. Już wie, jaki błąd popełnił tym razem. Zamiast ściągnąć spust równomiernie, delikatnym acz zdecydowanym ruchem i rozłożyć nacisk na całej powierzchni języka spustowego, nieznacznie zmienił kierunek nacisku. Błąd, który przy tej odległości wyznaczał różnicę między plecakiem i sercem bojownika. Kolejny pocisk znalazł się w powietrzu w kilka sekund po pierwszym. Odległość do celu pokonał w nieco więcej, niż cztery sekundy, trafiając tym razem w korpus przeciwnika, rozrywając jego wnętrzności na części. - Mission accomplished.
65
pO Force
rob furlong
Model Tac-50 firmy McMillan Bros. Rifle Co. Jest ciężkim karabinem snajperskim, przeznaczonym do niszczenia pojazdów oraz siły żywej przeciwnika. Model obecnie dostępny na rynku jest wersją rozwojową karabinu, który ujrzał światło dzienne w latach 80 zeszłego wieku. Od 2000 roku jest podstawowym ciężkim karabinem snajperskim Armii Kanadyjskiej.
Dane techniczne: Kaliber: 12,7 mm (0,50 BMG) Długość: 1448 mm Długość lufy: 736 mm Waga: 11,8 kg Sposób zasilania: 5 nabojowy magazynek pudełkowy
Zestaw snajperski McMillan Tac-50, używany przez Armię Kanadyjską.
fot. www.mcmillan.com
67
pO Force
w bastępnym numerze
Kontakt: Redakcja: Redaktor: Tomasz Niwiński tomasz.niwinski@opforcemagazine.com Redaktor działu Under the Burlap: Jacek Reiter dexter@opforcemagazine.com Reklama: reklama@opforcemagazine.com Newsy: news@opforcemagazine.com Konkursy: konkurs@opforcemagazine.com
W następnym numerze:
W następnym numerze między innymi:
W kolejnym numerze będziecie mogli przeczytać na temat wszystkiego, co dotyczy Armii Holenderskiej. Zajmiemy się, w szczególności, jednostkami specjalnymi tego europejskiego kraju, główną uwagę poświęcając jego siłom morskim - ze względu na tradycję Holendrów oraz ich wiekowe doświadczenie w prowadzeniu działań na morzu i w jego najbliższym sąsiedztwie. W czwartym numerze znajdziecie również test munduru Armii Holenderskiej, oparty na porównaniu z innymi uniformami różnych armii świata. Oczywiście znajdziecie w numerze również kolejne artykuły Dextera, przedstawiajace najbardziej interesujące repliki snajperskie i gazowe. Przedstawimy Wam także jeden z ciekawszych projektów tuningowych repliki snajperskiej oraz jej właściciela. Wypartujcie następnego numeru OpForce Magazine.
Pamiętaj, że zawsze możesz dołączyć do załogi OpForce Magazine. Jeśli jesteś miłośnikiem militariów, masz coś ciekawego do powiedzenia na temat wojskowości, airsoftu itp. napisz do nas na adres: tomasz.niwinski@opforcemagazine.com. Do głównych zadań zatrudnionej osoby będzie należało: * przygotowywanie artykułów na dany temat * wyszukiwanie informacji * pozyskiwanie informacji ze źródeł osobowych * samodzielne przygotowanie materiałów na tematy zbieżne z wydawanym numerem * dbałość o rzetelność i dokładność informacji do przygotowywanych artykułów Od kandydatów oczekujemy: * samodzielności i inicjatywy w dążeniu do realizacji celów * skuteczności i konsekwencji w działaniu * umiejętności analitycznego i logicznego myślenia * odpowiedzialności i komunikatywności * dobrej organizacji pracy * operatywności, kreatywności i niekonwencjonalnych pomysłów * umiejętności pracy w zespole i pod presją czasu * znajomości pakietu Open Office * zamiłowania oraz wiedzy na temat militariów i/lub Airsoftu * pasji dziennikarskiej Mile widziane będą: * wcześniejsze publikacje na temat militariów i/lub Airsoftu * doświadczenie w stosowaniu słowa pisanego * mile widziani studenci kierunków humanistycznych - Dziennikarstwa, Filologii Polskiej, PR, Historii. Oferujemy: * możliwość uczestniczenia w niebanalnym projekcie * zdobycie międzynarodowego doświadczenia * możliwość stałej współpracy 69