cena 25,00 zł w tym 8% VAT nurkowanie freediving pasja wiedza
WOJCIECH ZGOŁA
Redaktor Naczelny
Ważne, żeby słońce mieć w sercu i mimo aury (wszelkiej) radość. Właśnie pierwsze dwa artykuły tego wydania zawierają powyższe. Cypr to nie dosyć, że mnóstwo słońca i ciepłej wody morskiej, to do tego legenda Afrodyty i bardzo ciekawe spoty nurkowe. Farne Islands i zamieszkujące archipelag foki, na każdej buzi wywołają uśmiech. Są zabawne i lubią wchodzić w interakcję. Opowiada o nich Klaudyna Brzostowska i do niej należy okładka!
W dalszej części Magazynu mamy niesamowity opis Mateusza Popka, niepozbawiony własnych odczuć oraz swego rodzaju podsumowanie nurkowania, które miało miejsce we wnętrzu ziemi, w Hiszpanii, pod szczytem Picos de Europa. Kto z Was odważyłby się zamieszkać przez kilka dni w jaskini bez ułamka fotonu światła naturalnego w ogóle?
Dla fanów nurkowania pod sufitem mamy artykuł Kurta Stormsa o kopalni łupków Felicitas w Niemczech. Kurt w poprzednim numerze napisał o Scapa Flow, a to zainspirowało Tomka Kulczyńskiego i napisał o tym kultowym miejscu, ale inaczej. Bo to zależy… od czego? Sprawdźcie osobiście.
Mimo słońca w sercu, na dworze robi się szybko zimno i ciemno. Wielu nurków pauzuje w tym czasie do mniej więcej maja. Jednak nadal można nurkować w basenach Właśnie o najgłębszym basenie świata w Dubaju napisał dla Was Jarek Matyga. Czego tam nie ma? Kosmos, sami zobaczcie! Do tego jest jeszcze e-alternatywa. Gogle VR dają niesamowite możliwości nurkowania wirtualnego, a Magdalena Sokołowska twierdzi, że otworzyły przed nią świat nowych możliwości.
Jest też materiał i ciekawa możliwość zakupu sprzętu w wersjach, które do tej pory dostępne były tylko na przetargach dla sił specjalnych. Dokładnie! Teraz prawie każdy może wejść do wody niezauważony ;)
Mamy jeszcze dwa świetne artykuły praktyczne. Pierwszy dla osób z długimi włosami. Spostrzeżeniami dzieli się Isadora Abuter Grebe. Drugi dla wszystkich, przypomina o procedurach, pokazuje gdzie i jak tworzy się procedury w nurkowaniu. Jak twierdzi Wojtek A. Filip „Warto, abyś zwrócił uwagą na to, że procedura jest tylko narzędziem mającym pomóc w rozwiązaniu sytuacji niebezpiecznej, a nie jej rozwiązaniem.”
Wojtek Jarosz opisuje ptaka, który nurkuje głównie w rzekach. Wiedzieliście w ogóle o istnieniu pluszczy?
Mamy też dwa ważne podsumowania: Szymon Mosakowski napisał o Konferencji Diving Talks, a Grzegorz Mikosza o Sprzątaniu Świata 2022. W finale w tym roku zebraliśmy prawie tonę śmieci spod wody, a że wszystkie śmieci są nasze, tym bardziej przykro…
W następnym numerze podsumowanie Baltictech 2022!
Przygotowaliśmy prenumeratę na 2023 rok – co 2 miesiące dostajesz Magazyn Perfect Diver prosto do skrzynki oraz piękny kalendarz.
Serdecznie zapraszam!
Azjatycka wyspa Europy
Płetwonogi z Wysp Farne, czyli o brytyjskiej szarytce
Scapa Flow. Praktycznie „TO ZALEŻY...”
Nurkowanie All Inclusive w Deep Dive Dubai PODRÓŻE
Długie
Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com
ISSN 2545-3319
redaktor naczelny archeologia podwodna fotograf marketing i reklama tłumacze języka angielskiego
opieka prawna projekt graficzny i skład
Wojciech Zgoła
Mateusz Popek
Karolina Sztaba
Hubert Reiss
Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak
Reddo Translations Sp. z o.o. Piotr Witek
Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak
magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky)
Open Sans (Ascender Fonts) Noto Serif, Noto Sans (Google)
dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com
Procedury. Jak zostać lepszym nurkiem?
fotografia na okładce Klaudyna Brzostowska
miejsce
Wyspy Farne
model
Foka szara Halichoerus grypus
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.
Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.
PayPal.Me/perfectdiver
WOJCIECH ZGOŁA
Pasjonat nurkowania i czystej natury. Lubi mawiać, że podróżuje nurkując. Pływać nauczył się jako niespełna 6-cio letni chłopiec. W wieku 15 lat zdobył patent żeglarza jachtowego, a nurkuje od 2006 roku. Zrealizował ponad 750 zanurzeń w różnych regionach Świata. Napisał i opublikował wiele artykułów.
Współautor wystaw fotograficznych. Orędownik pozostawiania miejsca pobytu czystym i nieskalanym. Propagator nurkowania. Od 2008 r. prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń w 2018 roku stworzył nowy Magazyn Perfect Diver, który od 3 lat, z powodzeniem, wychodzi regularnie co 2 miesiące w języku polskim i angielskim.
„Moja pasja, praca i życie znajdują się pod wodą”. Nurkuje od 2009 roku. Od 2008 roku chodzi po jaskiniach. Z wykształcenia archeolog podwodny. Uczestniczył w licznych projektach w Polsce i za granicą. Od 2011 zajmuje się nurkowaniem zawodowym. W 2013 uzyskał uprawnienia nurka II klasy. Ma doświadczenie w pracach podwodnych zarówno na morzu jak i śródlądziu. Od 2013 nurkuje w jaskiniach, zwłaszcza w górskich, a od 2014 jest instruktorem nurkowania CMAS M1. W czerwcu 2020 obronił doktorat z archeologii podwodnej.
Z zawodu informatyk, ale z krwi i kości handlowiec, który żadnej pracy się nie boi. Nurkowanie zawsze było moim wielkim marzeniem. Na początku miało być wyzwaniem, krótkim epizodem, a okazało się pasją do końca świata i jeden dzień dłużej. Pod wodą odreagowuję i odpoczywam. Jako Divemaster, nurek sidemount Razor, a ostatnio również fotograf, realizuję moje marzenia podziwiając i uwieczniając piękno podwodnego świata. „Pasja rodzi profesjonalizm, profesjonalizm daje jakość, a jakość to luksus w życiu. W dzisiejszych czasach szczególnie...”
Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”). Współpracuje z organizacjami NGO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.
MATEUSZ POPEK
HUBERT REISS
KAROLA TAKES PHOTOS
REKLAMA
WOJCIECH A. FILIP
Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.
WOJCIECH JAROSZ
Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.
ANNA SOŁODUCHA
Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach! Do Activtour trafiła chyba z przeznaczenia… i została tu na stałe. Z zamiłowaniem codziennie spełnia ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie, a sama nurkuje już… ponad połowę życia. Każdego roku eksploruje inny „kawałek oceanu” przypinając kolejną pinezkę na swojej nurkowej mapie świata! W zimie zamienia płetwy na ukochane narty i ucieka w Alpy. Przepis na życie? „Tylko martwy pień płynie z prądem – czółno odkrywców, płynie w górę rzeki!” anna@activtour.pl activtour.pl; travel.activtour.pl; 2bieguny.com
SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ
Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia... jest yoginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www. divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.
SZYMON MOSAKOWSKI
Student archeologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Początkujący płetwonurek rozpoczynający swoją przygodę z archeologią podwodną. Miłośnik fotografii, przyrody i koszykówki, a od niedawna również nurkowania.
Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis. www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi
LAURA KAZIMIERSKA
AGNIESZKA KALSKA
„Nie wyobrażam sobie życia bez wody, gdzie w wolnym ciele doświadczam wolności ducha”.
● założycielka pierwszej w Polsce szkoły freedivingu i pływania – FREEBODY,
● instruktorka freedivingu Apnea Academy International i PADI Master Freediver,
● rekordzistka świata we freedivingu (DYN 253 m),
● rekordzistka i mistrzyni Polski, członkini kadry narodowej we freedivingu 2013–2019,
● finalistka Mistrzostw Świata we freedivingu 2013, 2015, 2016 oraz 2018,
● multimedalistka Mistrzostw Polski oraz członkini kadry narodowej w pływaniu w latach 1998–2003,
● pasjonatka freedivingu i pływania.
BARTOSZ PSZCZÓŁKOWSKI
Tak się nazywam i pochodzę z Poznania. Z wodą związany jestem praktycznie od urodzenia a z nurkowaniem, odkąd nauczyłem się chodzić. Pasję do podwodnego świata zaszczepił mi dziadek, ***instruktor CMAS zabierając mnie w każdej wolnej chwili nad jeziora. Pierwsze uprawnienia zdobyłem w 1996 roku. Rok później pojechałem do Chorwacji i dosłownie zwariowałem na widok błękitnej wody, ośmiornic i kolorowych rybek;) Kupiłem swój pierwszy aparat pod wodę – Olympus 5060 i zacząłem przygodę z podwodną fotografią. Swoje doświadczenie nurkowe nabywałem na Wyspach Kanaryjskich, Sardynii, Norwegii, Malediwach i w polskich jeziorach. Obecnie jestem instruktorem Padi oraz ESA, szkolę w Europie zapaleńców nurkowych i przekazuję swoją pasję innym. Wszystkich miłośników podwodnego świata i fotografii zapraszam na Beediver (FB) – do zobaczenia.
Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.
Regionalny Manager Divers Alert Network Polska, Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, nurek techniczny i jaskiniowy. Zakochana we wszystkich zalanych, ciemnych, zimnych, ciasnych miejscach oraz niezmiennie od początku drogi nurkowej – w Bałtyku. Realizując misje DAN, prowadzi cykl prelekcji „Nurkuj bezpiecznie” oraz Diving Safety Laboratory, czyli terenowe badania nurków do celów naukowych.
„Mokre zdjęcia“ fotografował odkąd pamięta. Po kilku latach doświadczenia jako nurek zapragnął zachowywać wspomnienia z podwodnych zanurzeń. Kupił swój pierwszy aparat kompaktowy z podwodną obudową. Z czasem jednak zaczęło dominować pragnienie posiadania najlepszego zdjęcia, co nie było do końca możliwe w przypadku zastosowanego kompaktu. Dlatego przeszedł na lustrzankę Olympus PEN E-PL 5, która pozwala na użycie nawet kilku różnych obiektywów. Wykorzystuje kombinację połączeń podwodnych błysków i świateł. Koncentruje się na fotografii dzikiej przyrody, a nie na aranżacji. Fotografuje zarówno w słodkich wodach „domowych“, jak i w morzach i oceanach świata.
Zdobywał już liczne nagrody na czeskich i zagranicznych konkursach fotograficznych. Więcej zdjęć można znaleźć na jego stronie internetowej, gdzie można je również kupić nie tylko jako fotografie, ale także jako zdjęcia wydrukowane na płótnie czy na innym nośniku.
Zawodowy żołnierz, odkrywca podwodnych jaskiń i aktywny instruktor nurkowania technicznego/jaskiniowego/rebreatherowego dla IANTD. Karierę nurkową rozpoczął w Egipcie na wakacjach, a pasja trwa nadal. Kurt jest też założycielem i dyrektorem generalnym Descent Technical Diving. Nurkuje na kilku CCR, takich jak AP, SF2, Divesoft Liberty SM. Kurt bierze udział w tworzeniu dokumentu o nowej kopalni soli w Belgii (Laplet). Projekt ten gościł w wiadomościach w Nationale TV. Prywatnie prawdziwą pasją Kurta są głębokie nurkowania jaskiniowe. Jego żona (Caroline) dzieli pasje męża i również nurkuje w jaskiniach. W wolnym czasie zwiedza belgijskie kopalnie łupków, a kiedy nie eksploruje, zabiera kamerę by dokumentować nurkowania.
Dla Tomka nurkowanie zawsze było największą pasją. Zaczął swoją przygodę w wieku 14 lat, rozwijając się został instruktorem nurkowania rekreacyjnego, technicznego, Instruktorem pierwszej pomocy oraz technikiem branży nurkowej. Aktualnie prowadzi 5* Centrum Nurkowe COMPASS DIVERS Pobiedziska koło Poznania, gdzie przekazuje swoją wiedzę i umiejętności początkującym oraz zaawansowanym nurkom, co sprawia mu ogromną radość i satysfakcję z bycia częścią ich podwodnej przygody…
KLAUDYNA BRZOSTOWSKA
Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością –z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk
Zawodowo zajmuje się telekomunikacją, każdą wolną chwilę stara się wykorzystać na swoje pasje –podróże, nurkowanie i fotografię. Pierwszego nurka „zaliczył” na Fiji jakieś 20 lat temu. Od tamtej pory romans z butlą trwa nieprzerwanie. Jest instruktorem nurkowania TDI oraz nurkiem jaskiniowym. Fotografia jest nieodłącznym elementem jego życia. Fotografuje podróżując (często są to reportaże rodzinne) i nurkując. Wykorzystuje również możliwości jakie daje fotografia z drona. Cały czas szkoli swój warsztat.
Magdalena to skromna kobieta o wielu pasjach z czego największą są rekiny.
Entuzjastyczny nurek, naukowiec i działacz na rzecz ochrony przyrody. Isadora bada biologiczne znaczenie wraków statków dla ekosystemów morskich. Kierowana ciekawością chce poznawać przyrodę, a także „jak zostać lepszym nurkiem”. Będąc jeszcze w początkach swojej nurkowej kariery cieszy się drogą pokonywania przeszkód ucząc się od bardziej doświadczonych nurków, używając odpowiedniej konfiguracji i ćwicząc. @isa_diving_nature
W Fundacji pełni funkcję głównodowodzącego Akcją Sprzątanie świata – Polska oraz kieruje pracami projektów strategicznych. Realizuje się kreatywnie w pomysłach na nowe kampanie i sposoby promocji w ramach fundacyjnych programów Sprzątanie świata – Polska i Ekoedukacja. Układa strategie i koordynuje pracami, by wszystko przebiegało zgodnie z planem. W czasie działań terenowych, zakłada żółte rękawice i wynosi z natury kilogramy odpadów. Często staje za sterami fundacyjnego profilu na Facebooku i Instagramie, by porozmawiać o tym, co możemy wspólnie zrobić dla naszego najbliższego otoczenia. W czasie wolnym żegluje, biega i przemierza górskie szlaki. Absolwent Wydziału Zarządzania Informatyki i Finansów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu oraz Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Certyfikowany specjalista w zakresie pozyskiwania funduszy UE oraz komunikowania w Internecie.
JAREK MATYGA
GRZEGORZ MIKOSZA
ISADORA ABUTER GREBE
KURT STORMS
MAGDALENA SOKOŁOWSKA
TOMEK KULCZYŃSKI
Tekst i zdjęcia WOJCIECH ZGOŁA podróże
AZJATYCKA WYSPA EUROPY
Jubilee Shoals
JEST ROK 58 PRZED CHRYSTUSEM.
ZACZYNA SIĘ OKRES PANOWANIA
IMPERIUM RZYMSKIEGO NA CYPRZE.
PAFOS JEST JUŻ WTEDY JEDNYM
Z WIĘKSZYCH MIAST WYSPY. OKTAWIAN
DOKONUJE USAMODZIELNIENIA WYSPY
I ORGANIZUJE JĄ JAKO PROWINCJĘ SENATORSKĄ.
Właśnie w tym okresie, obok wielu budowli i umocnień, mury portowe dołączają do wybudowanego wcześniej muru. Mają chronić brzeg od sztormów i nieproszonych „gości”.
Znajdujemy się w zachodniej części Republiki Cypru. To tu, wg legendy, znajduje się miejsce narodzin Afrodyty, dlatego Cypr bywa nazywany Wyspą Afrodyty. I choć sama nazwa bierze się z greckiego i oznacza miedź, to jednak nie miedź, a legenda bogini przyciąga miliony turystów każdego roku.
Lazurowe wody Morza Śródziemnego, słońce przez ponad 300 dni w roku, bogata i ciekawa historia sięgająca kilku tysięcy lat p.n.e., niesamowite widoki i okoliczności przyrody, wyśmienita kuchnia i niesamowita ilość spotów nurkowych.
Moją opowieść o Cyprze celowo rozpocząłem od Pafos (wiele lat temu była to stolica państwa), bo właśnie tu rozpoczęliśmy i zakończyliśmy naszą redakcyjną eksplorację wyspy. Jest druga połowa września 2022 r.
Po późnym przylocie i zakwaterowaniu w hotelu, przebrani w lekkie rzeczy (powietrze 24°C o g. 21:00) przeszliśmy się najbliższymi ulicami i usiedliśmy w barze. Byliśmy głodni. Następnego dnia rano zameldowaliśmy się, zgodnie z programem, w Centrum Nurkowym Cydive, by z nimi nurkować. Pogoda była słoneczna, ciepła, ale wietrzna. Należy pamiętać, że na Cyprze najczęściej wieje właśnie z zachodu.
Baza Cydive jest bardzo dobrze przygotowana dla nurków. Na terenie mają swój basen, prysznice, toalety, sklep, miejsce w lokalu i na zewnątrz, zamykane szafki.
Na pierwsze nurkowanie tego dnia płynęliśmy łodzią nurkową około 15 minut. Kiwało, bo morze marszczyło się, czego część uczestników nie przyjęła z radością. Wszyscy myśleli o tym, by jak najprędzej znaleźć się pod wodą i uspokoić błędnik. Nurkowaliśmy na wraku Laboe, który leży na stępce, na mułowym dnie, na głębokości 28 m. Jest to nurkowanie dla minimum nurków zaawansowanych. Statek Laboe został sprowadzony na Cypr w 2006 roku. Miał już wtedy za sobą wiele mil morskich, bo wybudowano go w 1940 r. w Niemczech
Port i Zamek w Pafos
Skała Afrodyty
Widok na Pissouri Bay
w stoczni Rendburg. Po 8 latach, w 2014 r., został zakwalifikowany do zatopienia w ramach projektu sztucznych raf i parków morskich. Stał się atrakcją dla nurków. Od tego momentu wrak jest mieszkaniem dla wielu gatunków morskich stworzeń. Biolodzy morscy, którzy monitorują takie obiekty, stwierdzili w 2020 roku obecność 14 różnych gatunków koralowców.
Zaletą samego miejsca jest fakt, że Laboe znajduje się na terenie parku morskiego, chronionego przepisami dotyczącymi rybołówstwa. Jest to dodatkowy bonus dla nas nurków, bo wrak jest pełen życia. Znajdziemy tu ślimaki nagoskrzelne, między innymi Pink Flabellina, papugoryby, różne gatunki grouperów, zdarzają się płaszczki i flądry, ławice amareli i oblad, a ostatnio również wszędobylskie skrzydlice.
Wrak jest dostępny również wewnątrz, a penetracja jest stosunkowo łatwa. Z pokładu „salonowego” wyjęto wszystkie okna, a do środka wpada naturalne światło. Można wpłynąć do maszynowni lub wyjść przez okna frontowe. W samej maszynowni (warto być na czele peletonu nurków niż na końcu) znajduje się nienaruszony silnik. Tu warto mieć latarkę, bo to najciemniejsze miejsce wraku.
W okolicy Pafos jest wiele miejsc, w których się nurkuje. My odwiedziliśmy jeszcze pozostałości po libańskim frachtowcu Vera-K, który osiadł na mieliźnie w 1972 r. Przez jakiś czas pełnił swoją funkcję jako cel wojskowy, a w 1974 r. został wysadzony w powietrze, bo stanowił zagrożenie dla przepływających obok statków. Rozleciał się i zatonął w częściach na dość dużym obszarze. Znajduje się w kraterze, na głębokości nieprzekraczającej 12 m. W jego tylnej części znajduje się duży łuk z wieloma wejściami, przez które można przepływać.
Wrak znajduje się jakby w 4 sekcjach, a silnik jest nadal nienaruszony. Po blisko 50 latach części wraku zamieszkują zwierzęta morskie. Spotyka się tu powszechnie papugoryby, wargacze, chromiksy kasztanowe, skorpeny. Bywają ośmiornice i mątwy.
Kolejne 4 nurkowania zostały odwołane ze względu na pogodę, dlatego cały dzień poświęciliśmy na zwiedzanie. Cypr przyjmuje nas jak gości, a nie jak zwykłych turystów. W sklepach, barach, centrach nurkowych i hotelach pracują ludzie z prawie wszystkich zakątków świata. Spotykamy Greków, Afgańczyków, Czechów, Czarnogórców, Rosjan, Ukraińców,
Vera-K
Laboe
Brytyjczyków, Francuzów, Szwajcarów, Austriaków, Polaków, Cypryjczyków. Z każdym dogadujemy się po angielsku. Cypr był niegdyś kolonią brytyjską. Stąd uważajmy na ulicach, bo ruch na wyspie jest lewostronny. Ciekawostką jest, że samochody z wypożyczalni mają rejestracje w kolorze czerwonym. Od razu wiadomo, że takim samochodem porusza się obcokrajowiec i rdzenni mieszkańcy reagują wtedy cierpliwie i ostrożnie.
Dzięki Mary odwiedzamy takie zakamarki Pafos, w których trudniej o turystów. Prowadzi nas między innymi do fabryki, w której od pokoleń produkuje się, tradycyjną metodą ręczną, Loukoumi. Są wyśmienite i mają niezapomniany oryginalny smak. Ta fabryczka mieści się w Pafos, 49 Arch. Makarios Ave., Yeroskipou. Jest niepozorna i łatwo ją ominąć. Po wejściu na stoliku w głębi stoi kilkanaście kartoników z różnymi smakami tego przysmaku, obficie obsypanego cukrem pudrem. Można próbować i wybrać swój ulubiony smak. Uwaga! Liczcie kalorie, bo loukoumi jest bardzo smaczne, ale kaloryczne Wjeżdżamy wyżej ponad Pafos. Zostajemy ugoszczeni w Tradycyjnym Domu Sofii i Andreasa. Jeśli będziecie mieli czas przyjedźcie tu. Nie chodzi tylko o przepyszne, na ciepło podane halloumi (jeden z najbardziej charakterystycznych serów tego regionu), o zrywane prosto z drzewa figi, o własnej roboty chleb z masłem, czy sałatkę grecką, mięsa z grilla i cypryjską kawę z tygielka, koniecznie czarną. Chodzi o atmosferę całości domostwa, o wnętrze domu z meblami i przedmiotami tradycyjnymi i folklorystycznymi wzorami oraz mnóstwem
Laboe
pamiątek rodzinnych (prawie jak muzeum), o spokój i pewnego rodzaju zatrzymanie się. To coś w rodzaju wizyty u dziadków w domu na wsi. Pamiętajcie jednak, by się umówić, bo możecie trafić na warsztaty, albo większą grupę turystów, a szkoda byłoby tam być i nie spróbować cypryjskiego przysmaku – sera halloumi, bo właśnie się skończył ;)
Na północ od Pafos, w pobliżu Pegei znajduje się statek, który w czasie sztormu w 2011 roku wpadł na pobliskie skały
i na nich osiadł. Od niedawna można tu nurkować. Od strony morza, w prawej burcie, wycięto duży kawał blachy, a w środku znajdują się nienaruszone wózki widłowe i oraz ładunek z pokładu. Śruby również są nienaruszone. Wokół wraku moż-
na również snorklować. Statek EDRO III ma 95 m długości i 14,5 m szerokości. Pływając i nurkując wokół niego spotyka się ławice ryb po kilkaset sztuk, które mienią się w słońcu, prześcigając nawzajem.
Edro III
Jadąc w południowo-wschodnią stronę wyspy warto zatrzymać się w Pissouri Bay. Jest tu bardzo klimatyczny Columbia Beach Resort. Miejsce oddalone od miast i położone na kamienisto-piaszczystej plaży z kilkoma barami i wypożyczalniami sprzętu wodnego. Nurkowie mogą podjechać pod samą plażę, a niedaleko, 50 m od parkingu znajduje się bardzo dobrze utrzymana publiczna toaleta z prysznicami.
Tu znajduje się jeden z ciekawszych spotów nurkowych Cypru – Jubilee Shoals. Nurkujemy z Centrum Nurkowym Blue Thunder Diving (siedziba znajduje się w Limassol). Sprzęt wykładamy na plaży, tuż przy linii brzegowej. Zakładamy pianki i pakujemy się do łódki o niewielkim zanurzeniu. Morze jest spokojne i pachnące. Promienie słońca połyskują gdy mkniemy oddalając się od brzegu. Wreszcie cumujemy do pozostawionej tu na stałe liny, która jest mocno przywiązana do skały 16 metrów głębiej. Okazuje się, że widoczność jest bardzo dobra. Spokojnie widzimy dno pod łodzią. Niestety nie może być
zawsze „z górki”, mamy silny prąd dlatego w czasie brefingu dowiadujemy się, że schodzimy po linie do dna, potem czekamy, przewodnicy sprawdzą warunki i zdecydują czy realizujemy plan dnia – nurkowanie w kawernie, która znajduje się na 38 m głębokości.
Gramoląc się jeden za drugim po linie, już po 2 minutach zobaczyliśmy w oddali duże żółwie. Widoczność wynosiła dobre 40 m. Gdy znaleźliśmy się na dole musieliśmy się trzymać liny albo skał. Prąd był rzeczywiście silny. Śmiesznie wyglądały tu skrzydlice, które znalazły sobie ustęp skalny i w nim chroniły się nie do końca pewne czy nie przegrają tej nierównej walki. Żółwie trzymały się z daleka. W sumie były trzy potężne sztuki. Okazuje się, że nie zawsze spotyka się na Cyprze żółwie w najbardziej przewidywalnych lokalizacjach. Potwierdziliśmy to w oczywisty sposób.
Okazało się, że poniżej półki skalnej (ściany) prądu nie ma, więc spokojnie zanurkowaliśmy do jaskini. Duża pieczara,
Jubilee Shoals
Pissouri Bay
do której jednocześnie mogło wpłynąć kilka osób znajduje się między 38 a pewnie 33 m głębokości. Kolorowo obrośnięta roślinami i zwierzętami. Wypatrzyliśmy ślimaki z gatunku doris (dorididae), osłonice, czy wieloszczety i zaczęliśmy wynurzenie pamiętając o prądzie, który za chwilę miał zacząć dyktować warunki. Wykuknąłem pierwszy i zobaczyłem, że kilka metrów dalej jeden z żółwi opadł do jakiegoś zagłębienia. Drugi na mój widok dał drapaka, a trzeci znajdował się zupełnie z drugiej strony jakieś 30 m dalej, ledwie widoczny. Zacząłem się „wspinać” w poziomie po skałach w kierunku żółwia, który spokojnie mi się przyglądał. 16 m głębokości, prąd, duży aparat w dłoni i jeszcze trzeba się trzymać. W takich sytuacjach nie jest lekko. Skinąłem na Dominikę i Waldka. Bez reakcji. Dominika skupiona, by nie odlecieć, Waldek próbuje filmować. Zacząłem krzyczeć w automat i wydawać dziwne dźwięki oraz stukać w skały. Poskutkowało. Dominice pomogłem przesunąć się kilka metrów bliżej żółwia i jak go wreszcie zobaczyła jej oczy otworzyły się maksymalnie, a z ust wypadł prawie automat. Waldek podpełzł bliżej, usadowił się i włączył kamerę. O tego trzeciego było już za dużo i po krótkiej chwili żółw zdecydował się odpłynąć. Po jego mocnych ruchach prawie nie było widać, że jest jakikolwiek prąd. My musieliśmy już wracać na łódkę.
Porzucało nami trochę na przystanku bezpieczeństwa, ale mega usatysfakcjonowani weszliśmy z trudem na łódź. Właścicielka CN wraz z synem (nasi przewodnicy) gorączkowo opowiadali i gestykulowali. Nie często zdarzają się aż 3 duże żółwie w tym miejscu.
Na plaży zostaliśmy tu jeszcze kilka godzin korzystając z ciepłej wody, promieni słońca, darmowego prysznica i smacznego jedzenia.
Kolejnym przystankiem nurkowym jest jedno z największych miast Cypru – Limassol. Nadal korzystając z gościnności Blue Thunder Diving kontynuowaliśmy naszą podwodną eksplorację Wyspy Afrodyty.
Odwiedziliśmy 2 wraki: Costandis i Lady Thetis. Pierwszy z nich znajduje się na 25 m głębokości. Zbudowany przez Związek Radziecki w 1989 roku. Na Cyprze pływał od 1997 aż do 2014 roku, kiedy to został zatopiony. Spoczął 1 km od wybrzeża Limassol w chronionym obszarze morskim Dasoudi. Wrak leży na stępce na piaszczystym dnie. Ma 25 m długości. Stał się sztuczną rafą, którą zamieszkują liczne gatunki zwierząt morskich. Jest tu między innymi granik wielki Zengoliat, groupery, barweny, wiele małych ryb, ślimaki nagoskrzelne (spotkaliśmy 2 gatunki). Bywaja tu również żółwie.
Jubilee Shoals
Costandis
Lady Thetis
Costandis
Costandis
Costandis
Lady Thetis zatonął w 2014 roku we wspomnianym obszarze chronionym, również 1 km od wybrzeża miasta. Był statkiem pasażerskim. Leży na stępce, na piaszczystym dnie na głębokości 18 m, a sam ma 30 m długości. Opłynęliśmy wrak statku, zaglądnęliśmy do środka i spotkaliśmy dużo życia. Wewnątrz spotkaliśmy chyba z 10 skrzydlic, które już masowo występują na spotach nurkowych Cypru. Natomiast na górze wraku byliśmy świadkami, jak dwa amberjack polują wbijając się na przemian w ławicę mniejszych ryb. Przyspieszenia, nagłe skręty, pozorne uspokojenie i znów na ostro po obiad.
Takie wrażenia pozostają na długo, bo nie często jest się świadkiem takich wystąpień. Dodam, że na tej miejscówce zdarzają się delfiny butlonose.
W okolicy Limassol jest jeszcze totalnie uspokajający Starożytny Podwodny Port Amathous. Głębokość zanurze-
Starożytny Port Amathous
Lady Thetis
Lady Thetis
nia nie przekracza 5 m. Przy spokojnym morzu można się tu zatracić w przeglądaniu wiekowych kamieni, szukaniu ośmiornic, wieloszczetów i obserwując przepływające stada małych barakud. Totalny „lajt”. Z ciekawostek – jest tu nowe, jeszcze mało znane, miejsce nurkowe zwane „Masks”. Chcieliśmy je zobaczyć, choć mówiono nam, że to nic specjalnego, a jak na morzu jest fala, to widoczność spada tam dość mocno i masek można nawet nie znaleźć. Nie mieliśmy po-
jęcia jakie one są duże i ile ich jest. Płynąc za przewodnikiem wśród skał i piasku oraz niezbyt licznych ryb dotarliśmy do celu. Są to betonowe maski teatralne. Jedna jest uśmiechnięta, a druga posępna. Są duże. W otwartych ustach można usiąść. Jakoś tak pokazały, że ludzie często noszą maski i nie chodzi tu o maski z okresu pandemii, tylko o takie, by nie pokazać emocji, by nie zdradzić się, że na czymś nam zależy, by dobrze grać w teatrze życia, spotkań i poglądów…
Spaliśmy w hotelach:
Annabelle Beach Hotel
Elias Beach Hotel
Starożytny Port Amathous
Maski
REKLAMA
KUP JEDEN PAKIET NURKOWY I OTRZYMAJ JEDEN DARMOWY!
PRZYJEDŹ, ABY ZANURKOWAĆ NA ZENOBII
– wraku światowej sławy, a także na wiele innych niesamowitych nurkowań, które Cypr ma do zaoferowania z DIVE STOP!
Proponujemy kupić jeden pakiet nurkowy, a wtedy otrzymasz jeden gratis, NA WSZYSTKIE PAKIETY NURKOWE DO 1 MAJA 2023!
NIE PRZEGAP TEJ OKAZJI na zasłużone nurkowanie w ciepłej wodzie przez kilka tygodni.
W tej wyjątkowej ofercie dostępne są ograniczone miejsca, więc NIE ZWLEKAJ Z REZERWACJĄ NURKOWANIA i zrób to już dziś!
Jeśli nigdy nie nurkowałeś na Cyprze, musisz zarezerwować tę niewiarygodną ofertę! Nurkowanie na Cyprze to jedno z najlepszych doświadczeń na świecie. Oprócz epickiego wraku Zenobia mamy wiele innych miejsc nurkowych, oferujących unikalne nurkowania w jaskiniach, wspaniałe nurkowania przy ścianach i malownicze safari z żółwiami! Jest to oferta ograniczona czasowo, więc nie zwlekaj, zarezerwuj swoją przygodę z nurkowaniem już dziś – z najlepszym centrum nurkowym na Cyprze!
PONIŻEJ TROCHĘ INFORMACJI O DIVE STOP
Założone w 2018 roku DIVE STOP to angielskie centrum nurkowe, które oferuje naszym klientom przyjazną, osobistą obsługę, z poczuciem humoru oraz relaksującą atmosferę. Moje centrum nurkowe jest uznawane jako jedno z najlepszych na Cyprze. Nurkowałem i pracowałem na Cyprze przez ponad 20 lat i mam wyjątkową lokalną wiedzę. Własnoręcznie dobierałem mój zespół, aby mieć pewność, że zapewnimy Wam najlepszą możliwą obsługę i doświadczenia nurkowe.
NIE WIERZ NAM NA SŁOWO, SPRAWDŹ SAM!
Płetwonogi z Wysp Farne
CZYLI O BRYTYJSKIEJ SZARYTCE
Tekst i zdjęcia Klaudyna Brzostowska
ANGLIA, WSCHODNIE
WYBRZEŻE, ARCHIPELAG
WYSP – MIEJSCE IDEALNE DO OBSERWACJI FOKI SZAREJ.
WYSPY FARNE TO GRUPA 26 MAŁYCH WYSP I SKAŁ BRYTYJSKICH, LEŻĄCYCH NA MORZU PÓŁNOCNYM, U WSCHODNIEGO WYBRZEŻA PÓŁNOCNEJ ANGLII.
Wyspy te położone są obok urokliwego miasteczka Seahouses, z którego portu wypływa się na całodniowe rejsy. To właśnie ten region jest uznany za jedno z najlepszych miejsc w Europie do obserwacji chronionego gatunku foki szarej (Halichoerus grypus), zwanej też szarytką morską. W samej Wielkiej Brytanii znajdziemy aż 38% populacji światowej tych drapieżnych ssaków. A miesiące wczesnej jesieni to najlepszy moment na obserwację młodych fok bawiących się w wodzie.
Główny powód na tak liczne występowanie gatunku na wyspach Farne to idealne warunki siedliskowe. Foka najchętniej zasiedla wybrzeża o dużej ilości łach piasku lub skalistych wysepek, z dala od człowieka lecz blisko siedlisk rybnych oraz ptasich. Objęty ochroną obszar wysp co roku zamienia się w wyjątkowe siedlisko dzikiego ptactwa – zlatują się tutaj maskonury, mewy trójpalczaste, nurzyki i kormorany czubate. Oprócz licznych kolonii ptaków, tereny zasiedlają właśnie foki szare, które przybywają, aby wydać na świat potomstwo. Każdego roku, w okolicach jesieni matki wydają na świat kilkanaście set młodych. Szarytki są związane z danym terenem i na miejsce porodu samice wybierają swoje rodzime siedlisko. Po ciąży trwającej około 8 miesięcy w miocie rodzi się jedno młode, pokryte kremowobiałą sierścią – lanugo.
Nie jest łatwo być młodą foką. Po około 18 dniach młode zostaje odstawione od piersi i jest zdane na siebie. Najtrudniejszy jest okres pierwszego miesiąca życia, moment, w którym foka jeszcze nie nurkuje. Aż 50 % młodych umiera w pierwszym miesiącu życia głównie ze względu na pływy i sztormy, które mogą powodować masowe zgony. Mała foka musi szybko nauczyć się od innych osobników jak funkcjonować w trudnym środowisku. Dorosłe foki żyją długo – samce do 25 lat, a samice nawet do 35 lat. Podczas jesiennych miesięcy szarytki poszczą. Samce potrafią nie wypływać na żer nawet do 50 dni – zostają na lądzie chroniąc młode i terytorium. Natomiast samice poszczą około 20 dni, karmiąc w tym czasie najmłodsze potomstwo.
Te foki, które można zaobserwować w wodzie i z którymi nurkowaliśmy – to kilkuletnie młode, które poznają świat. Są
zupełnie jak szczeniaki, ciekawskie i skore do zabawy. W wodzie pojawiają się znikąd (są niezwykle szybkie) i bardzo interesują się płetwami nurków. Podczas jednego nurkowania, naliczyłam 10 prób podskubywania mojej płetwy. Każda próba kontaktu jest subtelna i delikatna z początku i powoli granice zaczynają się przesuwać. W pewnym momencie odwracając się w stronę mojego partnera nurkowego, zobaczyłam jak jedna foka siedzi mu na głowie, a druga podgryza płetwę. Dość kuriozalny portret wodnych stworzeń. Trzeba przyznać, że obserwacja foki z wody to sprawa wyjątkowa. Byłam zaskoczona jak łatwo było wejść w interakcje z młodą foką. Po krótkim czasie potrzebnym na oswojenie, ssaki dawały się głaskać i odpowiadała im bliska obecność człowieka. Jedyną zasadą jaką należało się kierować było – to ja – lokatorka-tych-terenów-foka, podpływam do ciebie-turysty-człowieka.
Foki są niezwykłymi pływakami, 80% swojego życia pływając. Zwierzę to w wodzie odnajduje swój prawdziwy żywioł. Pływa na brzuchu i na grzbiecie, mistrzowsko nurkuje i używa skomplikowanych systemów nawigacji. Widać to w ich każdym podwodnym ruchu. Pod wodą foka nie jest w żadnym calu niezdarna, wręcz przeciwnie – cechuje ją elegancja i gracja. Foka tak
zwinnie porusza się dzięki silnemu tułowiowi oraz tylnym płetwom, przednie pełnią funkcję sterów. Mimo, iż waży nawet do 200 kg i ma 2 metry długości to pod wodą prezentuje się niczym balerina. Zaobserwowałam różne zachowania fok pod wodą, niektóre były bardziej indywidualistkami, badając tereny w pojedynkę. Inne, pływały parami i trójkami, bawiąc się w miedzy czasie w podskubywanie i tańce synchroniczne. Foka szara potrafi wstrzymać oddech nawet na 30 minut i nurkuje na kilkadziesiąt metrów, aby zdobyć pożywienie. Niebywałe jest co potrafi zrobić ten ssak, aby zdobyć upragnionego mięczaka. Zwierzęta te nurkują w stosunkowo płytkich wodach o głębokości do 100 m, ale warto pamiętać o zarejestrowanym zanurzeniu szarytki na ponad 300 m na okres ponad 30 minut (!) – czego się nie jest w stanie zrobić dla pożywienia! W stałym repertuarze diety foki szarej są ryby (w tym węgorze piaskowe – licznie występujące na Wyspach Farne), kałamarnice oraz ośmiornice. Szarytki mają od 34 do 36 ostrych zębów idealnych do pałaszowania skorupiaków i odgryzania smakowitych części. Foka pożera w całości mniejsze ryby, ale z dużych umiejętnie wygryza tkanki miękkie, nie zjada ości. Na pysku foki widoczne są bardzo wrażliwe na bodźce dotyko-
Byłam zaskoczona jak łatwo było wejść w interakcje z młodą foką. ... Jedyną zasadą jaką należało się kierować było – to ja – lokatorka-tych-terenów-foka, podpływam do ciebie-turysty-człowieka.
we – wibryssy. Stanowią one dla szarytki ważny narząd dotyku i pomagają w nawigacji.
Szarytki to w istocie zwierzęta fascynujące i tak niezwykłe w kontakcie z człowiekiem. Każdego, kto marzy, aby popodziwiać tego wodnego ssaka na żywo zapraszam do odwiedzenia wysp Farne, najlepiej jesienią (warto spytać Sovereign Divers i Andrew o dostępne terminy na łodzi). A w między czasie zajrzeć na stronę WWF’u i zaadoptować fokę wpłacając symboliczną kwotę na konto fundacji. A sam WWF tak pisze o akcji: Z naszej inicjatywy został opracowany kompleksowy projekt programu ochrony foki szarej, który czeka na zatwierdzenie przez resort środowiska. W oczekiwaniu na jego wdrożenie, zachęcamy do aktywnego włączania się w nasze działania. Już dziś możesz symbolicznie adoptować fokę szarą, aby mieć udział w ochronie tych pięknych i mądrych zwierząt.
PICOS de EUROPA
Tekst Mateusz Popek Zdjęcia Uczestnicy wyprawy
DELIKATNE ŚWIATŁO LATARKI
OŚWIETLA NIEWIELKI FRAGMENT
DZIESIĘCIOCIOMILIMETROWEJ LINY. JEST
NIEWIELE GRUBSZA NIŻ MÓJ PALEC.
PATRZĘ W GÓRĘ… NIE WIDAĆ KOŃCA. PATRZĘ
W DÓŁ, KOŃCA RÓWNIEŻ NIE WIDAĆ.
Zwiększam moc diody, którą mam na kasku. W oddali widzę ściany studni, w której wiszę z podczepionym do siebie kilkunastokilogramowym workiem, z moją butlą nurkową wewnątrz. W takiej chwili ilość myśli, przebiegająca przez głowę jest nieskończona i nie wszystkie są pozytywne. W głowie klaruje mi się refleksja, że „w jaskini trzeba umieć zarządzać lękami”, po czym kontynuuję zjazd w bezdenną otchłań jaskiniowej studni. Nurkowanie jaskiniowe to jeden z ostatnich kręgów wtajemniczenia w podwodnym świecie. Jednak ten krąg ma też zakamarek, do którego zagląda niewielu spośród nurków jaskiniowych. Ten mało atrakcyjny kąt nazywa się speleonurkowaniem lub nurkowaniem w jaskiniach typu alpejskiego. Od powszechnie znanego nurkowania jaskiniowego różni go fakt, że aby dotrzeć do wody należy jeszcze
pokonać suchą część jaskini. Dlatego też, żeby móc eksplorować tak położone zbiorniki wodne, które zazwyczaj są syfonami, należy mieć nie tylko umiejętności nurkowe, ale także być dosyć sprawnym grotołazem lub inaczej mówiąc taternikiem jaskiniowym.
Do właśnie tego typu akcji jaskiniowo-nurkowej można zaliczyć to, co wydarzyło się w górach Picos de Europa (Hiszpania) w sierpniu 2022 roku. Jednak historia ta zaczęła się kilka miesięcy wcześniej, gdy na jednym z festiwali jaskiniowych spotkałem członków Speleoclubu Wrocław, którzy od trzydziestu lat z ogromnymi sukcesami eksplorują jaskinie w masywie Picos de Europa. Połączyli oni już kilka systemów jaskiniowych, za co dostali między innymi Kolosa. W trakcie naszych rozmów okazało się, że na dnie jednego z eksplorowanych systemów dotarli do sporych rozmiarów syfonu. Zasugerowałem, że jestem nurkiem jaskiniowym i grotołazem więc… więc rozmowa zaczęła nam się kleić. Następne kilka miesięcy spędziliśmy na intensywnych rozmowach i planowaniu. Marek (kierownik ekspedycji), Jacek, Paweł i Marcin podsunęli kilka rozwiązań ułatwiających akcje. Jednym z takich ułatwień miało być zastosowanie butli kompozytowych, które są lżejsze. Oczywiście należało
przygotować więcej balastu jednak można go było rozłożyć na większą ilość worków jaskiniowych, przez co było to znacznie łatwiejsze logistycznie. Potrzebowaliśmy także drugiego nurka. Od razu pomyślałem o Piotrku, który umiejętnościami, odpornością psychiczną i pozytywnym nastawieniem do życia nadawał się idealnie do spędzenia kilku ciężkich dni pod ziemią.
Kilka miesięcy minęło w oka mgnieniu i wylądowaliśmy na końcu szutrowej drogi, gdzieś w Picos de Europa na Pan de Carmen, gdzie zostawiliśmy samochody przed ruszeniem w górę. Każdy z nas, a była nas trójka: ja, Piotrek i Aleksandrina mieliśmy plecaki właściwie tylko ze sprzętem osobistym. Pomimo to, po ich założeniu, ugięły się nam nogi. Przed nami było 7,5 km górskiego marszu, podczas którego musieliśmy pokonać 930 metrów przewyższenia. Nie jest to trudny górski spacer, no chyba że masz plecak godny szerpy.
Niedługo po naszym przyjeździe zjawiła się ekipa po przywiezione przez nas worki ze sprzętem nurkowym. Osiem szpejów jaskiniowych wypełnione było butlami, ołowiem i wszystkim, co jest potrzebne do nurkowania. Każdy ważył co najmniej 15 kg i wszystko to musiało zostać wniesione do bazy… 7,5 km i 930 metrów w górę.
Baza znajdująca się na wysokości 2000 m n.p.m. to kilka namiotów, w których mieszkamy i jeden większy, tzw. bazówka. Wszystko to jest ustawione na niewielkim plateau, na tyle płaskim by móc rozstawić namiot. Wodę pozyskuje się ze śniegu, a jak w lipcu było dużo opadów to z dosyć kapryśnego źródełka, które w okresach suszy przestaje wywierać. Na szczęście przez ostatnie dwa dni lało, więc i wody jest pod dostatkiem. Prysznic to nisza w skale ze szczeliną. Żeby szanować naturę każdy z nas używa naturalnych i w pełni biodegradowalnych środków higienicznych. Jemy co kto chce… oczywiście pod warunkiem, że sobie to wniesie. Jednak, pomimo tej niedogodności, jedzenia jest dostatek dla wszystkich. Po obiedzie i krótkim wypoczynku nadchodzi wieczór…
Wieczorem, w górach jest prawie bezgłośnie. Jedyny dźwięk to szum ludzkich głosów wydobywający się z bazówki, czyli dużego namiotu służącego ekspedycji za kuchnię, jadalnię i miejsce spotkań towarzyskich jednocześnie. Marek, kierownik ekspedycji, siedzi na szczycie stołu złożonego z poukładanych, stosunkowo płaskich, kamieni. Reszta z nas próbuje znaleźć sobie miejsce na kamiennym kręgu otaczającym „stół”. Ważne jest, żeby dopasować swoje ciało do kamieni. Wtedy siedzi się w miarę komfortowo. Niektó-
rzy z nas korzystają z karimat, aby zmiękczyć kanapę, inni wybrali beczki, które imitują taborety. W tych warunkach odbywa się odprawa. Dowiadujemy się, że poprzednie zespoły założyły w jaskini dwa biwaki. Jeden znajdujący się na końcu studni zjazdowych (tzw. Biwak 11). Tam będzie prowadzona eksploracja suchych części jaskini. Drugi, grotołazi, rozłożyli przy Morskim Oku, miejscu gdzie będziemy prowadzić eksplorację podwodną. W trakcie odprawy Marek dzieli zadania. Paweł, Marcin, Bartek i Sebastian doniosą część worków ze sprzętem nurkowym na nasz biwak i wrócą wyżej, by wspinaczką metodą hakową, próbować znaleźć przejście z tego systemu do innej jaskini. Oni wyruszą jutro rano. W moim zespole jest Marek, Aleksandrina i Piotrek. Naszym zadaniem jest doniesienie reszty worków nurkowych do biwaku nad Morskim Okiem. Wtedy nasze zadania się rozdzielą. Ja z Piotrkiem będę nurkował, a Sasha z Markiem mają za zadanie skartować odkryte fragmenty jaskini, które jeszcze nie zostały umieszczone na planie. My wyruszymy pojutrze by nie robić tłoku w jaskini. Gdy już będziemy pod ziemią nasz czas będzie podzielony na dwunastogodzinne odcinki nazywane „szychtami”. Po takiej dwunastce nastąpi czas na odpoczynek i sen na biwaku. Również dwunastogodzinny, a po takiej „nocce” rozpocznie
się nowa szychta. I tak w kółko, do czasu, aż skończymy swoje zadania.
Dzień przed wyruszeniem mija szybko. Sprawdzamy sprzęt, pakujemy worki i zjadamy smakołyki, gdyż w jaskini nasza dieta będzie składała się głównie z batonów, dań liofilizowanych i herbaty. Dzień w mgnieniu oka zamienia się w wieczór, wieczór w noc, a noc w poranek.
Zakładamy plecaki i w czwórkę: Marek, Aleksandrina, Piotrek i ja ruszamy w stronę otworu jaskini. Do wejścia nie jest daleko, ale droga prowadzi przez zdradliwy skalisty teren, usiany szczelinami. Idziemy w dół, ale musimy stąpać bardzo ostrożnie, bo każde potknięcie może skończyć się nieprzyjemnym lotem w skalną szczelinę.
O bliskości jaskini najlepiej świadczy chłód. Słońce świeci, nie ma ani jednej chmury na niebie, a jednak czuć zimny powiew. Po chwili widzimy śnieżną łachę, za którą kryje się źródło tej lodowatej bryzy. Przebieramy się, zakładamy kombinezony, uprzęże, sprzęt do poruszania się po linach i kaski. Sprawdzamy latarki bo to one będą naszym jedynym źródłem światła przez następne dni. Ostatnie spojrzenie na słońce i zapadamy się w ciemność. Po kilku minutach docieramy do pierwszego odcinka linowego. Wpinam rolkę, potem shunta i zjeżdżam.
Po kilkunastu metrach docieram do karabinka, do którego przywiązana jest lina. Wpinam lonżę i przepinam rolkę i shunta do liny poniżej. Kolejny odcinek. Pode mną wisi przyczepiony do uprzęży worek ze sprzętem nurkowym.
Jeden z ośmiu, które mają trafić na sam dół jaskini. Po chwili kolejna przepinka i zjazd. Teraz wiszę w tzw. lufie, czyli zjeżdżam po linie bez dotykania jakiejkolwiek ściany. Patrzę nad siebie. Gdzieś tam widzę odbijające się światło latarki. Patrzę pod siebie. W oddali widzę majaczące światełko kolejnej latarki. Dociera do mnie, co mógłby zrobić z tym światełkiem worek, gdyby wypiął się z mojej uprzęży. Poprawiam łącznik między mną, a workiem i zjeżdżam dalej.
Przede mną jeszcze tylko 400 metrów zjazdu… tylko… Gdy dojeżdżam na dno nikogo nie ma, jednak pewien hałas sugeruje gdzie mam iść. Szczęk ekwipunku grotołaza jest tak charakterystyczny, że nie można go pomylić z niczym innym. Rolka do zjazdu na linie – puanieta (fr. poignée; pl. rękojeść) i croll czyli przyrządy do wychodzenia po linie oraz niezliczone karabinki zamocowane do uprzęży. Wszystko wykonane z aluminium obija się o siebie wydając charakterystyczny dźwięk. Gdy odległości w jaskini między nami są na tyle duże, że nawet nie dociera światło to właśnie ten dźwięk daje znać, że partner jest tuż za nami. To ten dźwięk wskazuje drogę gdy światło latarki niknie w ciemności.
Zarzucam worek na plecy i pędzę za ekipą. Przed nami jeszcze kilka odcinków linowych w dół i w górę, a potem
mała niespodzianka. Gdy mijam kolejne korytarze, zawaliska, studnie i sale coraz bardziej zaczynam odczuwać ciężar na swoich plecach. Ciężar, który nie współpracuje, który wręcz robi wszystko żeby utrudnić grotołazowi życie.
Przysiadam na niesionym przeze mnie worku. Przestałem się już przejmować czy jest tam sprzęt nurkowy, który może się zniszczyć. Dyszę lekko ze zmęczenia, a w głowie mam tylko jedną myśl, tą samą co każdy członek zespołu: „Dlaczego do tego cholernego nurkowania potrzebny jest ołów?”. Jestem instruktorem nurkowania i umiem wyjaśnić po co nurkowi ołów, ale teraz moja wiedza leży obok ołowianych klocków, gdzieś na dnie tego wora.
Aby jeden nurek mógł spenetrować syfon w jaskini kilkanaście osób musi przez kilkanaście dni ciężko pracować. W naszym przypadku pierwsze zespoły musiały donieść i założyć sprzęt na biwakach. Obóz nad Morskim Okiem to dwa namioty, cztery śpiwory oraz maty do spania. Oprócz tego taki biwak trzeba było wyposażyć w liofilizaty, gaz, palnik, naczynie do gotowania wody i jakieś podstawowe sztućce. Nie można było też zapomnieć o herbacie, ogrzewaczach chemicznych i batonach. Każdy z tych przedmiotów właściwie nic nie waży, ale to nic zebrane razem daje wielki ciężki wór jaskiniowy nazywany często przez grotołazów „szpejem”.
Gdy biwak został już założony ruszyły ekipy z transportem głównego sprzętu do nurkowania i tego… ołowiu… W na-
szym przypadku było to osiem wyjątkowo ciężkich szpejów.
Gdy spotkałem Marcina w jaskini przywitał mnie tymi słowami: „Co Wy napakowaliście do tych worów?! Podchodzę do liny, przyczepiam wór do uprzęży i próbuję wychodzić. Myślałem, że gdzieś się zahaczył, a on taki ciężki jest!”.
Gdy siedzę tak na moim worze, przychodzą do mnie refleksje. Przy każdej takiej akcji bardzo podobne. Nurkowanie w jaskiniach alpejskich, przez niektórych z nas nazywane speleonurkowaniem, to zajęcie zespołowe. To nie nurek jest tu najważniejszy, tylko każdy członek zespołu. Aby jeden czy dwóch gości mogło sprawdzić, co się dzieje pod wodą, każdy z grotołazów musi zostawić trochę swojego zdrowia w jaskini. Piekące mięśnie, długotrwałe zimno, obicia, stłuczenia, otarcia, wszystko dla eksploracji zalanej części jaskini. Nurek jest przedłużeniem całego zespołu, każdego z jego członków. Oczami, które mają zajrzeć tam, gdzie nikt jeszcze nie zajrzał.
Wstaję i podnoszę swój szpej. Chyba się znowu gdzieś przyhaczył…
Po kolejnych meandrach pełnych ostrych skalnych brzytew docieramy do jednego z najciekawszych etapów naszej podróży… podziemnej rzeki. Zanim jednak rozpoczniemy rejs czeka nas zjazd na linie, który musimy skończyć bezpośrednio w malutkim chybotliwym pontonie. Wchodzi do niego dwóch grotołazów lub jeden grotołaz i dwa worki jaskiniowe.
Rejs jest niesamowity. Woda ma kryształowy kolor. Najpierw korytarz jest dosyć wąski, następnie za zakrętem się rozszerza. Po kilkudziesięciu metrach woda ucieka wąskim korytarzykiem w prawo i wpada do niewielkiego syfonu, a my możemy wyjść. Aż szkoda, że ubiegłoroczne i tegoroczne odkrycia omijają zalane partie, które niegdyś pokonywało się właśnie na pontonach. Teraz jest szybciej i bezpieczniej, bez ryzyka odcięcia przez przybór, ale i tak szkoda... W korytarzu przed nami zawał, na który musimy się wspiąć po linie jakieś 20 m w górę. Czym wyżej tym ciaśniej, a worki życia nie ułatwiają, tym bardziej, że trzeba się przeciskać między głazami. Szczyt zawaliska zaskakuje przestrzenią, którą trudno ogarnąć posiadanym światłem. Zdobytą wysokość tracimy schodząc po zawalisku w dół, docierając znowu do podziemnej rzeki pomiędzy Czarnym Stawem, a Morskim Okiem. Można pozazdrościć wodzie tej drogi na skróty.
Biwak w jaskini potrafi być bardzo uciążliwy jednak to, z czym mamy do czynienia, to prawdziwe luksusy. Dwa dwuosobowe namioty wyposażone są w materace i śpiwory. Przed namiotami jest duża plandeka, na której zorganizowana jest przestrzeń do odpoczynku. Wybieramy liofilizowany obiad i zabieramy się do jedzenia. Ja wybrałem chilli con carne i to był błąd. Temperatura w jaskini to niezmienne cztery stopnie, a wilgotność to 100%. Innymi słowy klimat panuje jak w lodówce. Powoduje to, że zagotowana
woda bardzo szybko się chłodzi w związku z czym fasola w moim daniu jest, delikatnie mówiąc, chrupiąca.
Kiedy jemy obiad Marek, kierownik ekspedycji, przez system łączności nazywany Nikola łączy się z bazą na powierzchni. Dajemy znać, że dotarliśmy do biwaku i że wszystko dobrze. Po czym wypijamy jeszcze wieczorną herbatę i chowamy się w swoich śpiworach, aby zapaść w sen. Po trudnym do określenia czasie, otwieram oczy… i nie widzę żadnej różnicy. Jestem w ciemności absolutnej czyli stanie, w którym ani jeden foton światła nie dociera do mojego oka. Przez to nie jestem w stanie określić czy spałem godzinę, czy dwanaście godzin. Dla ludzi żyjących na powierzchni jest to stan trudny do wyobrażenia, bo zawsze coś świeci, latarnia na ulicy, gwiazdy, dioda w ładowarce do telefonu. Ludzki mózg nie lubi ciemności absolutnej, przez co płata nam figle. W moim przypadku są to różnokolorowe mandale pojawiające się przed oczami. Słyszę jak moi współtowarzysze też się ruszają. Oznacza to, że spałem więcej niż godzinę i zaraz będzie trzeba wstać.
Po dosyć długim śniadaniu przygotowujemy się do nurkowania. Piotrek będzie nurkował pierwszy w ponorze nazwanym Morskie Oko. To tutaj wpadają wszystkie podziemne rzeki. Piotrek ma sprawdzić ściany tego ponoru – czy nie dochodzą tam zalane tunele z innych jaskiń.
Ubieranie się w sprzęt nurkowy w takim miejscu jest dosyć męczące i trwa bardzo długo. Wszechobecny piasek i błoto jaskiniowe powodują, że musimy uważać, by newralgiczne części naszego ekwipunku nie zostały zabrudzone. Trochę piachu na oringu przy suchej rękawicy lub w automacie oddechowym nie tylko może uprzykrzyć nurkowanie, ale być powodem poważnej sytuacji awaryjnej.
Po jakimś czasie Piotrek jest już w wodzie i rozpoczyna zanurzanie. Przez chwilę słyszymy jego bąble i widzimy światło, by zaraz zniknęło w odmętach ponoru. Siedzimy w absolutnej ciemności czekając na błysk światła lub dźwięk bąbla sugerujący powrót Piotrka. Czas płynie bardzo powoli, gdy w końcu docierają do nas sygnały wynurzającego się nurka. Gdy podpływa do „brzegu” czekamy na wieści. Piotrek przejrzał dokładnie ściany tego ponoru i nie ma tam żadnego dopływu z innych części jaskini. Pozostaje tylko bezdenna czeluść, w której rok temu, na głębokości 62 m, utknął nie osiągając dna ROV.
Teraz kolej na mnie i nurkowanie w zbiorniku zwanym Czarnym Stawem, z którego woda krótkim przelewem wpada do Morskiego Oka. Schodzę do wody po śliskiej błotnistej rampie i już w momencie gdy dotykam wody syf, który mam na sobie psuje widoczność. Dodatkowo rampa kontynuuje się pod wodą i to, że na niej stoję powoduje wzbicie mułu. Pomimo, że staram się poruszać jak najmniej już wiem, że niewiele zobaczę. Dopinam butle, zapalam
światło, które dostałem od firmy Gralmarine i zanurzam się w mlecznobiałą wodę. Po chwili dostrzegam szczelinę z czystszą wodą, która jest moją szansą. Woda robi się krystaliczna, a tunel ostro opada w dół, by po chwili zacząć się wypłycać. To znak że syfon dokądś prowadzi. Po chwili wynurzam się w sali z zawaliskiem. Czyżbym gdzieś dotarł… krzyczę, by sprawdzić czy nie jestem zbyt blisko. Odpowiadają mi głosy Marka i Piotrka co oznacza, że syfon prowadził do niewielkiej sali stworzonej przez zwalone głazy. Wracam przeglądając każdy kąt Czarnego Stawu. Niestety, innych syfonów nie znajduję.
Czekamy aż sprzęt obcieknie, by spakować go do worków. Teraz, gdy jest mokry, szpeje są jeszcze cięższe. Zostawiamy worki i rozchodzimy się już do bardziej suchych zadań. Po kolejnej nocy Aleksandrina i Piotrek rozpoczynają wyjście z jaskini, a ja zostaję z Markiem by pomóc mu kartować suche części jaskini. Kolejną noc spędzamy na Biwaku 11 tuż pod studniami wejściowymi.
Po szybkim śniadaniu i zwinięciu biwaku rozpoczynamy wyjście. Podchodzę do liny i wpinam najpierw crolla, a następnie puanietę. To dwa urządzenia zaciskowe, które mogą poruszać się po linie tylko w górę, blokując się pod obciążeniem. Dzięki nim możemy poruszać się do góry po zawieszonej linie. Podpinam worek do uprzę-
ży i rozpoczynam wychodzenie. Najpierw ręka z poignée idzie do góry, następnie staję w pętli do niej przyczepionej, jednocześnie przesuwając crolla. Znowu ręka do góry, i staję w pętli. Takimi dwoma ruchami pokonuję jakiś metr… może. Przede mną jeszcze tylko 449,5 metra. Staram się o tym nie myśleć…
Po jakimś czasie popadam w coś co można nazwać snem lub marazmem, bo nie odczuwam upływu czasu, nie myślę o celu tej drogi. Rytm wyznacza ruch ręką i nogą. Liczy się tylko równomierny ruch do góry. O tym, że wokół mnie istnieje coś więcej poza pionową liną, przypomina światło latarki Marka migoczące pode mną. Gdy wydaje się, że trafiłem do czasoprzestrzennej pętli, docierają do mnie pierwsze oznaki powierzchni… zapach, a potem światło. To niesamowite jak świat pachnie po czterech dniach pod ziemią, jak przyjemne jest ciepło słońca po wyjściu z miejsca, gdzie nigdy nie będzie ciepło.
Cztery, może pięć, dni później… Z głośnym stęknięciem zrzucamy zdecydowanie za ciężkie plecaki. Właśnie dotarliśmy do samochodów stojących na górskiej polanie. Pomimo, że z wody wyszliśmy kilka dni temu, to właściwie nurkowanie i wyprawa kończy się dopiero teraz. Po nurkowaniu czekało nas jeszcze wyniesienie sprzętu. Niestety nie udało się tego zrobić od razu i Sebastian z Markiem poszli jeszcze raz do jaskini po pozostałe worki. W tym czasie reszta ekipy znosiła ekwipunek z bazy na dół. Czekało nas jeszcze złożenie bazy i wiele innych zadań. To było intensywnych kilka dni.
Teraz gdy siedzimy na przeciążonych plecakach przy samochodach, mamy jeszcze chwilę, żeby spojrzeć na góry.
Chwilę na refleksję. Mnie męczy jedna myśl: „Czy było warto?”. Poczekam jeszcze i na to pytanie odpowiem sobie gdy porządnie odpocznę.
Organizatorem wyprawy był Speleoclub Wrocław (https://scw.wroc.pl/)
Nurków wspierała firma Gralmarine
Uczestnicy wyprawy:
Marcin Buczkowski – SCW
Ida Chojnacka – SCW
Renata Jarocka-Lewandowska – Wałbrzyski Klub Górski i Jaskiniowy (WKTJ)
Marek Jędrzejczak (kierownik) – SCW
Piotr Karpiński (nurek) – Speleoklub Warszawski (SW)
Marcin Krajewski – SCW
Bartłomiej Kurdziej – Akademicki Klub Grotołazów AGH (AKG)
WÓZKI WIDŁOWE, KOPARKI I ZAGROŻENIE WYBUCHEM. KOPALNIA ŁUPKÓW FELICTAS W SCHMALLENBERGER SAUERLAND TO IMPONUJĄCE MIEJSCE DLA ŻĄDNYCH PRZYGÓD.
Tekst i zdjęcia Kurt Storms
ak to często bywa, wybieram się w tę podróż z moim stałym kumplem nurkowym Willem Verryckenem. O naszej obecności poinformowałem wcześniej Jonasa, nowego kierownika kopalni. W tej wyprawie dołączy do nas jeszcze dwóch moich przyjaciół – Glenn Tessens i Stijn Moortgat. Wczesnym rankiem ładujemy samochód i wyruszamy w 3,5 godzinną podróż.
Po przyjeździe na miejsce poznajemy nowego kierownika kopalni, który opowiada nam nieco o historii kopalni oraz przyszłych przedsięwzięciach.
Kopalnia Felicitas znajduje się około 2 kilometry na północny zachód od uzdrowiska Kneipp w Bad Fredeburg, które jest dzielnicą miasta Schmallenberg w okręgu Hochsauerland, liczącym około 4000 mieszkańców.
W bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się inne tereny rekreacyjne, takie jak Hennesee oraz szlaki turystyczne prowadzące przez Rothaargebirge (np. Wielka Ucieczka Sauerland).
Kopalnia została otwarta w 1850 roku i do 1990 roku była własnością firmy Hesse & Schneider KG. Następnie została sprzedana firmie Magog GmbH & Co. KG, która posiada również jedyny obecnie łupek w Nadrenii Północnej-Westfalii.
Kopalnię otwiera pochylony szyb o długości ok. 130 m oraz szyb wentylacyjny. Znajdują się tu dwie kładki na głębokości 32 i 46 m. Kamień transportowano kołowrotem i wózkiem wzdłuż pochyłego szybu bezpośrednio do łupialni. W ostatnich latach do transportu pod ziemią używano pojazdów spalinowych. Wydobycie odbywało się
w komorach o długości około 15 m i wysokości 4–5 m. W latach 70-tych XX wieku wydobycie zostało zmechanizowane i zaczęto wykorzystywać piły mobilne i łuparki hydrauliczne.
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI
Ustawiamy nasze rebreathery, dziś nurkuję z podwójnym ccr. Jako główny ccr użyję mojego AP, a jako dodatkowego ccr używam mojego Divesoft Liberty SM. Dzisiaj będziemy korzystać również ze skuterów DPV. Zakładamy nasze kombinezony z ogrzewaniem, gdyż woda tutaj ma około 9°C przez cały rok.
Udajemy się do szybu i dokonujemy niezbędnych kontroli. Willem jako pierwszy przechodzi przez szyb, który jest dość stromy do głębokości 30 m. Ponieważ jesteśmy dziś jedynymi nurka-
mi, widoczność jest bardzo dobra, również w szybie. Na 9 m zakładam na linkę mój telefon komórkowy w obudowie Divefolk, żeby móc oglądać film, kiedy będziemy robić dekompresję na koniec nurkowania. Na głębokości 12 m i 20 m układamy butle z gazami dekompresyjnymi dla reszty grupy.
Na głębokości 26 m dochodzimy do skrzyżowania i zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami skręcamy w lewo. Jest to nowa część kopalni, w której łupek wydobywany był maszynowo. Przed nurkowaniem Jonas dał nam obszerny briefing, podczas którego zaplanowaliśmy nurkowanie.
Następnie widzimy maszyny wyłaniające się z ciemności kopalni. Zostały one pozostawione na miejscu, ponieważ ich demontaż pochłonąłby zbyt wiele czasu i pieniędzy.
Jest tam koparka i duży wózek widłowy w nieskazitelnym stanie. Willem pozuje przy tych maszynach, abyśmy mogli uwiecznić je na zdjęciu. Płyniemy dalej korytarzem. Na poziomie gruntu znajduje się piękna, duża piła tarczowa. Korytarz jest podparty żelaznymi profilami i płytami, od których odrywająca się rdza regularnie opada na dno. Główny korytarz jest piękny, a od niego odchodzi wiele bocznych korytarzy, do których wchodzimy wykonując „skok”. Po 35 minutach wracamy i wykonujemy obowiązkową dekompresję w szybie.
LEKCJA HISTORII
Podczas około 2 godzinnej przerwy, gdzie możemy wypić kawę za darmo, Jonas opowiada nam o historii kopalni. Odkrywamy, że część, w której teraz nurkowaliśmy, była używana jeszcze do 1994 roku. Korytarz po prawej stronie to stara część, w której będziemy nurkować później. To tutaj wydobywano łupki od 1850 roku. Łupek cięto ręcznie oraz obrabiano dynamitem.
SKŁAD MATERIAŁÓW
WYBUCHOWYCH
Po południu wyruszamy na drugie nurkowanie, jednak tym razem nie zapominam o podłączeniu mojego podgrzewanego kombinezonu.
Celem nurkowania jest teraz zwiedzenie starej części kopalni. Wracamy na dół przez główny szyb, gdzie nadal leżą nasze zapasowe butle, po drodze szybko je sprawdzamy. Kontynuujemy naszą drogę i skręcamy w prawo.
Od razu widać, że korytarze są węższe. To zupełnie inna kopalnia niż ta, którą zwiedzaliśmy rano. Ściany są grubsze, pojawiają się też ściany łupkowe. Po drodze natrafiamy na rury, które służyły do osuszania kopalni, a nieco dalej na starą butelkę, Willem pozuje ochoczo, a ja robię kilka zdjęć.
Poruszamy się dalej w głąb korytarza, aż trafiamy do pięknych otwartych drzwi. Za nimi znajdował się magazyn dynamitu. Zaglądamy do pomieszczenia, ale nie znajdujemy żadnych resztek.
Następnie kontynuujemy naszą drogę w głąb korytarza i dopływamy do skrzyżowania. Skręcamy w prawo, tutaj korytarz staje się nieco węższy, ale natrafiamy na ścianę z otworem. Tutaj ponownie strzelam kilka zdjęć Willemu. Niestety czas mija szybciej niż byśmy chcieli i musimy zawrócić. Po drodze zatrzymujemy się przy starej skrzynce elektrycznej, zanim zajmiemy się dekompresją i obejrzymy mój wcześniej pobrany film.
Szczęśliwi jak dzieci wychodzimy z wody z wielkim uśmiechem i od razu zaczynamy analizować nasze nurkowanie.
Dotychczas kilkukrotnie miałem okazję nurkować w tej kopalni. Za każdym razem odkrywałem coraz więcej piękna tego miejsca, a towarzyszyli mi niektórzy dawni kumple, tacy jak Maximilian, niemiecki nurek jaskiniowy. W przyszłości zdecydowanie planujemy odwiedzić tę kopalnię ponownie.
SCAPA FLOW
P raktycznie „TO ZALEŻY...”
Tekst i zdjęcia
Tomek Kulczyński, Compass Divers
BĘDĄC JEDNYM Z TYCH SZCZĘŚCIARZY, KTÓRZY MOGLI ODWIEDZIĆ ORKADY (ORKNEY ISLANDS), A DOKŁADNIE SCAPA FLOW, ŚMIAŁO MOGĘ POWIEDZIEĆ, ŻE NA SAMĄ MYŚL O TYM, CO TAM PRZEŻYŁEM, PRZECHODZĄ MNIE CIARKI. NA MOJEJ TWARZY POJAWIA SIĘ UŚMIECH, A UMYSŁ MOMENTALNIE PRZECHODZI W STAN NOSTALGII…
Scapa Flow uważane jest za jedno z najlepszych miejsc do nurkowania na świecie – i tutaj dla waszego zdziwienia moja odpowiedz brzmi: TO ZALEŻY. Przeczytajcie do końca, aby dowiedzieć się dlaczego tak uważam oraz poznać parę praktycznych wskazówek w tym temacie.
W dobie Internetu, znalezienie informacji na jakikolwiek temat nie stanowi większego problemu. Dlatego kwestie geograficzne oraz dotyczące historii tego miejsca zostawiam Wam. Naprawdę jest tego ogrom, chociażby w poprzednim wydaniu Perfect Diver (nr 5(23)/2022). Dodam tu tylko, że szczegółowe opisy poszczególnych jednostek, oraz detale będą dokładnie omawiane przez załogę łodzi, z której skorzystacie. Kto lepiej niż miejscowi poradzi sobie w tej kwestii. Zostawmy im trochę pola do popisu. Pamiętajcie tylko, że historię zawsze piszą wygrani. Dostanie się na Scapa Flow stanowi nie lada wyzwanie. I tutaj moje kolejne TO ZALEŻY. Do przemyślenia pozostają dwie kwestie. Pierwsza to miejsce zakwaterowania, a druga – bagażu jaki ze sobą zabierzemy. W trakcie mojej wyprawy na Scapa mieszkałem w Anglii, więc miałem troszeczkę bliżej. Podróżowałem samochodem, brałem cały kompletny sprzęt włącznie z butlami. Podróż z Birmingham do Aberdeen zajęła
8 godzin, następnie prom do Stromness kolejne 7 godzin. Podczas długich rozmów z przyjaciółmi, rozważaliśmy najlepszą drogę do Scapa, jednak nigdy te rozmowy nie zakończyły się kompromisem. Oczywiście najszybsza opcja to samolot, ale pytanie brzmi: Co z bagażem? Kolejna możliwość, bez obaw sprzętowych, to samochód. Niestety długo i koszty (pamiętajcie, że wioząc butle na promie musicie to zadeklarować!). Jedną z najbardziej kreatywnych opcji jaką słyszałem było wynajęcie busa. Sprzęt całej grupy jechał busem z Polski, a reszta uczestników leciała samolotem – super pomysł, tylko dwóch kierowców busa może trochę narzekać Czysto teoretycznie sprawdźcie mapę i dla zabawy pomyślcie jak Wy dostalibyście się na Scapa, będziecie mieli namiastkę tego, o czym piszę. Po godzinach planowania przebrnęliśmy podróż, przejdźmy teraz do łodzi oraz noclegu. Bez najmniejszych wątpliwości najlepszą jednostką na Scapa Flow jest Huskyan, ale chwila – tutaj znowu postawię swoje TO ZALEŻY. Ja osobiście byłem na MV Karin, czarterowanej przez Johna Thorntona. Na wstępie muszę zaznaczyć, że tak do końca nie jest to kwestia wyboru. Pamiętajmy, że Scapa Flow jest miejscem kultowym, i zainteresowanie jest ogromne. Nie wiem jak to się ma w aktualnych czasach, bo nurkowałem przed pandemią, ale starając się zorganizować następny wyjazd czas oczekiwania w zależności od jednostki wynosił od jednego roku do trzech lat!!!
Planując nocleg mamy dwie opcje: komfortowo na lądzie lub budżetowo na łodzi. Jedno i drugie ma swoje ZALEŻY, ale przy moim wzroście 198 cm opcja spania na łodzi była
dosyć uciążliwa. Dodatkowa niedogodność związana z łodzią to wszechobecna wilgoć. Porównałbym to do wycierania się mokrym ręcznikiem po kąpieli – niby zadanie spełnia, ale nie do końca. Wszystko począwszy od bielizny po ocieplacz nurkowy było po prostu wilgotne, ale jak to w wojsku mówią: najlepsza temperatura schnięcia to 36,6 i po paru chwilach można było z tym żyć.
Pod uwagę należy również wziąć miesiąc naszego wyjazdu, ponieważ z tego, co mówił John, jest on tylko cztery miesiące na Scapa, a potem stacjonuje na Szetlandach. Sezon na Scapa trwa około sześciu miesięcy, i najlepsze są miesiące stricte letnie – ale jak w tytule… Ja byłem we wrześniu i najlepszy komentarz jaki usłyszałem od znajomego, który był w tym terminie rok wcześniej to taki, że wynurzając się z nurkowania akurat padał grad Ja pogodę na Scapa Flow nazwałbym nieobliczalną, mamy tutaj do czynienia z typowym klimatem wyspiarskim. Wilgotno jest zawsze – raz pada, raz mży, chwileczkę świeci słońce, przy tym strasznie wieje. Najlepszym obrazem, który nasuwa mi się na myśl to opis z powieści sir Arthura Conana Doyle'a pt. „Pies Baskerville’ów”. Podsumowując kwestie meteorologiczne, z klapkami i krótkimi spodenkami bym się wstrzymał. Warto się skoncentrować głównie na odzieży technicznej, oddychającej z tego względu, że ogólnie panująca pogoda nazywana jest jako „sticky weather”, czyli pada albo wieje, mamy na sobie kurtkę, ale jest wystarczająco ciepło, żeby się pod nią spocić
Uwinęliśmy się z podróżą, jesteśmy na miejscu, mamy łódź i nocleg, teraz najważniejsze, nurkujemy! Sprzęt nurkowy możemy wypożyczyć lub przywieść własny. Na Karinie można było wynająć tylko, albo aż, same butle. Z resztą sprzętu też nie ma problemu, gdyż w niedalekiej odległości od portu, gdzie cumują wszystkie jednostki, mieści się centrum nurkowe „Scapa Scuba”. Sprzęt nurkowy jest nieodłączną częścią nurkowania i tutaj parę rad jak się zabezpieczyć, na co zwrócić uwagę. Zabrzmi to śmiesznie, ale ja poległem na rzeczach błahych…
bo wiadomo serwis automatów, skrzydła, szczelność skafandra – na to każdy wpadnie, ale ja zapomniałem o zwykłym wieszaku do suchego skafandra… Niby nie problem, ale na zaadoptowanym zwykłym wieszaku mój nie dosychał, i przy wszechobecnej wilgoci ubieranie się w skafander zawsze doskwierało. Co niektórzy, powracający już nurkowie posiadali wieszaki z wbudowanymi wiatrakami. Warto pamiętać o drugim ocieplaczu, który na pewno podniesie komfort podczas kolejnych zanurzeń. W Anglii są inne gniazdka, więc potrzebne są adaptery –to każdy wie, ale że na łodzi mamy do dyspozycji ograniczoną liczbę gniazdek – to już niekoniecznie. Warto pomyśleć o przedłużaczu. Sami wiecie ile jest rzeczy, które trzeba naładować: latarka, kamera, komputer, telefon, etc. To wszystko wystarczy pomnożyć przez liczbę uczestników i robi się problem. Pomyślcie o drugim komputerze nurkowym. Mój doznał awarii pierwszego dnia i resztę nurkowań zrobiłem na starym, niezawodnym VR3 Dodatkowy komplet suchych rękawic –podczas napłynięcia przy większej fali, kiedy nabierałem wody do wiadra, straciłem równowagę, oparłem się o śrubę na relingu i to wystarczyło, żeby w rękawicy pojawiła się mała dziurka. Zabierzcie dwa kaptury dla waszego komfortu oraz karty SD do kamer, pamięci nigdy za wiele.
Oprócz sprzętu chciałbym zwrócić uwagę na poziom umiejętności potrzebnych, by nurkować na Scapa. Wszystkie nurkowania wykonywane są z łodzi. W zależ-
ności od pogody, w silnym lub bardzo silnym prądzie. Nasze pierwsze nurkowanie odbyło się na małym wraku na 15 m głębokości, blisko brzegu. Głównym celem tego nurkowania było poprawne wyważenie i ułożenie wypożyczonego sprzętu. Następnie te wymarzone wraki, w zależności od jednostki, do 47 m.
Moim zdaniem optymalne przygotowanie powinno opierać się na poziomie minimum TEC 40, lub odpowiedniku innej agencji. Chodzi tu przede wszystkim o czas oraz gaz dekompresyjny. Jeżeli z jakichś przyczyn nie możemy nurkować technicznie uważam, że konfiguracja twin set lub side mount rekreacyjnie to absolutne minimum. Wybierając się na Scapa Flow warto spędzić trochę czasu na szkoleniu, które otworzy wiele możliwości na miejscu.
Nie samym nurkowaniem człowiek żyje. Oto kilka miejsc, które warto tutaj zobaczyć: punktem obowiązkowym jest muzeum Scapa Flow na wyspie Hoy, destylarnia Highland Park, Ring of Brodgar (ku mojemu zaskoczeniu gdy przełączając kanały znalazłem cały dokument na Discovery Chanel) oraz oczywiście całe miasteczko Stromness, gdyż jest ono bardzo urokliwe.
Jak sami zauważyliście TO ZALEŻY jak będzie wyglądało wasze Scapa Flow. Jest tyle zmiennych, tyle różnic wynikających z ogromu możliwości jakie stwarza to miejsce. Każdy wyjazd może drastycznie różnić się od innych, dlatego nie łudźcie się, jedna wyprawa nie wystarczy, by poznać Scapa Flow. Trzeba tam wracać i poznawać na nowo.
Znam osoby, które mają mieszane uczucia co do Scapa Flow. Każdy z nas jest inny i są tacy, dla których Cenoty w Meksyku, albo nurkowanie z żółwiami w Egipcie będzie klasyfikowane o wiele wyżej w rankingu nurkowej przygody. Moim skromnym zdaniem Scapa Flow jest jednym z najlepszych miejsc nurkowych na świecie i z pewnością zasłużyło na to zaszczytne miano. W mojej pamięci pozostanie ono na zawsze, przywołując uśmiech na mojej twarzy i ciarki na skórze…
NURKOWY ALL INCLUSIVE
W DEEP DIVE DUBAI
Tekst i zdjęcia Jarek Matyga
CHYBA NIKOGO NIE ZDZIWI TO, ŻE DEEP DIVE DUBAI ZOSTAŁ WPISANY DO KSIĘGI REKORDÓW GUINESSA JAKO NAJGŁĘBSZY BASEN NA ŚWIECIE DO NURKOWANIA.
Liczby faktycznie robią wrażenie. Głęboki na 60 metrów, z 14 milionami litrów wody (o stałej temperaturze 30 stopni Celsjusza), filtrowanej co 6 godzin dzięki technologii zaczerpniętej z NASA podwodny świat – to jedna z najnowszych atrakcji turystycznych Dubaju. Gdzie, jak nie tutaj? :)
Do zatopionego miasta położonego w Nad Al Sheba 1 dojeżdżam z centrum Uberem. To najprostszy sposób dotar-
cia na miejsce. Mam już zarezerwowane nurkowanie, wysłałem wcześniej potrzebne certyfikaty, omówiłem mailowo moje oczekiwania dotyczące nurkowania na głębokość 60 metrów. Obostrzenia covidowe uniemożliwiają wejście z tzw. „ulicy”, a na stronie Deep Dive Dubai nie ma opcji rezerwacji na 60 metrów.
Na miejscu czeka na mnie mój przewodnik. To on zdecyduje czy pomimo wysłanego certyfikatu mogę zanurkować na 60 metrów. W cenie pakietu (1500 AED) zawarta jest opłata za przewodnika i jego gazy. Jak na razie nie ma możliwości nurkowania ze swoim partnerem. Bez znaczenia czy jest to nurkowanie rekreacyjne czy techniczne, trzeba mieć w grupie przewodnika z Deep Dive Dubai.
szafki do przechowywania osobistych rzeczy, ręcznik i szlafrok dla nurków, winda, którą dostajemy się do basenu.
To bonusy, które uprzyjemniają pobyt.
Oczywiście cały sprzęt nurkowy i gazy też są w pakiecie.
Po sprawdzeniu sprzętu w wodzie szybko schodzimy na 60 m gdzie temperatura spada do 29 stopni. Dno oświetlone jest sztucznym światłem.
Po krótkim pobycie, wykonaniu paru
zdjęć zaczynamy się wynurzać. Mijam graffiti umieszczone na ścianach, oświetlane i wskazywane przez moją przewodniczkę. Przystanek na 40 metrach ukazuje pierwszy „donat”, tak nazywają pracownicy okręgi z atrakcjami wokół głównej „rury”. Przy kolejnym „donacie” na 21 metrach zmieniamy gaz na dekompresyjny. Od 17 m zaczyna się największa przestrzeń z największą liczbą atrakcji, które kryje zatopione miasto.
Otaczają mnie samochody, motocykle, pomieszczenia stylizowane na kuchnie, sypialnie, salony gier, komputery, stoły bilardowe. Full wypas jak przystało na blichtr Dubaju
W 67 minucie nurkowania kończę moją przygodę w Deep Dive Dubai. Blichtr Dubaju to nie moja bajka, ale możliwość zanurkowania w tym miejscu wydaje się ciekawą alternatywą dla miłośników odkrywania głębin
UMÓW WIZYTĘ ONLINE
Znajdź uraz
Wybierz część ciała, w której odczuwasz dolegliwości bólowe.
Rehasport - medycyna ruchu
Specjalizacja lub nazwisko
Miasto
Szukaj
DŁUGIE WŁOSY
A NURKOWANIE
PROBLEMY Z WŁOSAMI WŚRÓD
NURKÓW
Włosy i nurkowanie: kołtuny, połamane i suche włosy wyglądające jak siano. Jak utrzymać lśniące, czyste i zdrowe włosy – nawet jako aktywny nurek?
Wracając z trzymiesięcznego nurkowania na Malcie, byłam zmuszona ściąć 7 cm włosów – to bardzo sentymentalny, a nawet może trochę smutny moment, myśląc o tym, ile czasu zajęło mi ich zapuszczenie. W czasie pobytu na wyspie moje włosy były torturowane regularnym kontaktem ze słoną wodą, ciągłym słońcem i wyrywaniem podczas zakładania suchego skafandra oraz zdejmowania i zakładania maski.
Musimy uczyć się na naszych błędach. Zrobiłam rozeznanie, które powinnam była zrobić wcześniej i chciałabym się nim podzielić z moimi nurkującymi koleżankami i kolegami z długimi włosami. Na początek: istnieje wiele, wiele różnych opinii i poglądów na temat „co zrobić dla zdrowych włosów przy nurkowaniu”. Rozważę niektóre z nich i zachęcę Was do zapoznania
się z poradami i wskazówkami dotyczącymi zdrowych włosów podczas nurkowania.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW PRZED NURKOWANIEM
Przygotowanie jest kluczowe – a przynajmniej bardzo ważne. Upewnij się, że rozpoczynasz swoją pielęgnację od zdrowych włosów. Zaczynanie z już zniszczonymi końcówkami włosów utrudni zachowanie ich blasku. Powinniśmy regularnie usuwać rozdwojone końcówki, gdyż pozostawione bez cięcia mogą powodować dalsze uszkodzenia. Ponadto pamiętajmy o odżywianiu włosów produktami nawilżającymi i stosowaniu jak najmniejszej ilości ciepła (a jeśli już musimy zastosować ciepło – stosujmy ochronę termiczną). Znane zasady przed nurkowaniem (które są również codziennymi zasadami dotyczącymi włosów, mającymi zastosowanie również w przypadku dni bez nurkowania) są chyba jasne dla wszystkich z nas: traktuj swoje włosy jak królową/króla.
Zdjęcia Jon Borg, Tomasz Płociński, Michal Sevecek
Tekst Isadora Abuter Grebe
Zdjęcie Jon Borg
A więc przejdźmy do tajemnicy, jak osiągnąć lśniące i piękne włosy u czynnego nurka, dzięki reżimowi przed nurkowaniem:
1. Zmocz włosy przed wystawieniem ich na działanie szkodliwej słonej wody. Zmoczenie włosów pozwoli im nasiąknąć świeżą wodą, a tym samym zapobiegnie wchłanianiu słonej wody, która usuwa naturalne olejki i wilgoć.
2. Odżywka bez spłukiwania (leave-in): używaj odżywek bez spłukiwania, które są bezpieczne w kontakcie z na-
turą. Bardzo ważne: Tylko dlatego, że na produkcie widnieje napis: „naturalny” lub „organiczny” nie oznacza to, że nie wyrządzi on szkody środowisku wodnemu i że szybko ulegnie degradacji. Proszę przestudiuj listę składników i upewnij się, że produkt jest najbezpieczniejszy, jaki można znaleźć na rynku. Nałożenie odżywki leave-in przed nurkowaniem odżywi i ochroni Twoje włosy przed uszkodzeniami spowodowanymi przez słoną wodę i promienie słoneczne. Odżywka bez spłukiwania tworzy barierę i zapobiega wchłanianiu słonej wody, a także ułatwia rozczesywanie włosów po nurkowaniu.
3. Olej kokosowy: alternatywą dla odżywki bez spłukiwania jest olej kokosowy – tani, naturalny i skuteczny.
4. Upnij włosy: raz wybrałam się na nurkowanie bez upięcia włosów, ponieważ zgubiłam gumkę do włosów podczas skoku do wody. To była kom-
pletna katastrofa. Oprócz konieczności ciągłego czyszczenia maski, ponieważ wchodziły pod nią włosy, zaplątały się one w zawory i nie widziałam poprawnie po wdechu. Pozbywanie się wszystkich kołtunów wieczorem było bardzo bolesne. To była surowa nauczka: zawsze zabieraj ze sobą drugą gumkę do włosów, na wypadek utraty tej pierwszej. W zależności od struktury i długości włosów, możesz zdecydować, jaką fryzurę chcesz nosić podczas nurkowania. Najważniejsze to mieć je pod kontrolą.
Zastanawiałam się, jak koleżanki z długimi włosami układają włosy na czas nurkowania, a odpowiedź społeczności Scuba-Woman była niesamowita. Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi fryzurami!
5. Maska: użyj neoprenowego paska do maski i upewnij się, że rzep paska pozostaje w jednym miejscu, zapobiega to rozdzieraniu i łamaniu włosów.
6. Załóż ostrożnie swój kombinezon: jeśli wybierasz mokry kombinezon, zabezpiecz włosy przed założeniem go, aby uniknąć ich rozdarcia. Jeśli wybierasz suchy skafander: użyj zwykłego, poliestrowego czepka pływackiego, tak, aby wchodził pod kryzę szyjną i neoprenowy kaptur.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW MIĘDZY NURKOWANIAMI
1. Spłucz świeżą wodą: pozwoli to pozbyć się soli i ponownie nasączyć włosy świeżą wodą. Pomiędzy nurkowaniami można płukać włosy świeżą wodą z prysznica, butelki lub pustego kanistra po płynie do prania lub podobnego.
2. Nałóż odżywkę bez spłukiwania: tak jak przed nurkowaniem, ponownie nałóż bezpieczną dla środowiska odżywkę leave-in.
3. Czesanie: rozczesz włosy, zaczynając od końcówek, delikatnie posuwając się wyżej. Niezabezpieczone, długie włosy mogą wyglądać uroczo do sesji zdjęciowej, ale nie są praktyczne i zalecane.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW PO
NURKOWANIU
1. Odżywka: Nałóż obfitą ilość odżywki po umyciu włosów i pozwól im nasiąknąć – możesz w międzyczasie wyczyścić swój sprzęt lub sprawdzić materiał filmowy z nurkowania.
2. Wróć do PIELĘGNACJA WŁOSÓW PRZED NURKOWANIEM
TAJEMNICA PIĘKNYCH WŁOSÓW
PODCZAS NURKOWANIA
W zasadzie istnieje proste rozwiązanie tematu niszczejących włosów – zaprzestań nurkowania. W ten sposób oszczędzasz
swoim włosom konfrontacji z wpływami środowiska i możesz zachować bardzo piękne, błyszczące i długie włosy bez konieczności dodatkowej, super pielęgnacji. Ale jak wiadomo – jesteśmy tu wszyscy, ponieważ jesteśmy pasjonatami nurkowania, a to oznacza, że jeśli chcemy mieć zdrowe włosy, musimy stosować dodatkową – super, mega pielęgnację.
Być może jest to motywacja do skrócenia włosów lub spędzenia godzin na studiowaniu jak zapobiegać ich uszkodzeniom... Proszę wziąć pod uwagę, że istnieje wiele różnych rodzajów włosów i wiele różnych potrzeb. Niektórzy nurkowie z długimi włosami mogą mieć mniej problemów z utrzymaniem ich zdrowia niż inni z krótszymi.
Być może ten artykuł jest także motywacją do podziwiania naszych pięknych koleżanek nurków z niesamowitymi włosami, jednocześnie będąc życzliwym dla siebie i akceptując, że lśniące włosy to nie wszystko, a już na pewno nie są tak ważne jak lśniące serce :)
Zdjęcie Michal Sevecek
www.kubekcontigo.pl
WIRTUALNE NURKOWANIE
Tekst i zdjęcia Magdalena Sokołowska
W 2020 ROKU, KIEDY CAŁY ŚWIAT
SIĘ POZAMYKAŁ Z POWODU
PANDEMII COVID-19, MUSIAŁAM
ZREZYGNOWAĆ Z MOICH PLANÓW NURKOWYCH MAJĄC NA UWADZE
MOJE ZDROWIE. JEDNAK TĘSKNIŁAM
ZA NURKOWANIEM I ZNALAZŁAM
SUBSTYTUT – KUPIŁAM GOGLE
DO VR, KTÓRE OTWORZYŁY PRZEDE MNĄ ŚWIAT NOWYCH MOŻLIWOŚCI.
Dzięki technologii VR zwiedziłam wiele miejsc na świecie, skakałam ze spadochronem, ścigałam się w Formule 1, byłam na koncertach światowych gwiazd muzyki, na występach Cirque du Soleil siedząc w pierwszym rzędzie, odbyłam wycieczkę po pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jednak najważniejsze – nurkowałam na znanych rafach, z ogromnymi mantami, rekinami czy wielorybami. Teraz wiem, które miejsca nurkowe chętnie zobaczę w rzeczywistości oraz wiem, że nurkowanie w klatce z żarłaczami białymi nie jest na moje nerwy, gdyż będąc wewnątrz tego wirtualnego doświadczenia nerwowo oglądałam się na wszystkie strony i podskakiwałam ze strachu, gdy nagle znikąd pojawiał się 5 metrowy „król oceanów”.
Używałam gogli VR głównie do celów rozrywkowych, ale już od jakiegoś czasu ta technologia służy nauce i różnym gałęziom przemysłu.
VR – Virtual Reality, to technologia umożliwiająca symulację środowiska w 360 stopniach, użytkownik czuje, że znajduje się wewnątrz doświadczenia, które jest interaktywne i możemy w nim działać, jakbyśmy byli w rzeczywistości. Używane do tego są specjalne gogle, które dodatkowo śledzą ruchy głowy, ciała i zapewniają trójwymiarowy dźwięk.
VR używana jest między innymi w wojsku podczas szkoleń militarnych, przez sportowców aby polepszyć wyniki, w medycynie podczas operacji zdalnych i szkoleń. Technologia ta używana jest do leczenia pacjentów ze stresem pourazowym, gdzie stopniowo wystawiani są na traumatyczne wydarzenia, by się z nimi oswoić. Pomaga też w leczeniu lęków, fobii i depresji.
Na rynku dostępne jest szkolenie z pierwszej pomocy – fantom zintegrowany jest z goglami VR, mierzy siłę ucisku na klatkę piersiową i daje zwrotną informację czy naciskać mocniej czy szybciej.
Jest również szkolenie BHP (VR Fire Trainer) z gaszenia ognia w różnych lokalizacjach. Do zestawu dołączony jest specjalny tracker/pad w formie gaśnicy zintegrowanej z programem.
Na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie próbują wykorzystać VR w procesie nauki rysowania projektów modowych –projekt od razu tworzony jest jako trójwymiarowy i można go obejrzeć z każdej strony.
Dzięki niedawno opublikowanemu raportowi PwC (firma doradztwa biznesowego i technologicznego) z badania The Effectiveness of Virtual Reality Soft Skills Training in the Enterprise („Efektywność Wirtualnej Rzeczywistości w szkoleniach z kompetencji miękkich w biznesie”) wiemy, że uczestnicy szkoleń za pomocą VR szybciej kończą swoje szkolenia i są bardziej skupieni niż na standardowych szkoleniach. Taka nauka bardziej angażuje daną osobę (nie jest to zwykłe przekazywanie informacji), pomaga w lepszym rozumieniu skomplikowanych tematów, zwiększa zainteresowanie nudnymi tematami i polepsza pamięć, gdyż do procesu uczenia dochodzą emocje. Można się uczyć w dowolnie wybranym momencie, z dowolnego miejsca oraz można uniknąć ewentualnych niebezpieczeństw, np. już dostępne jest wirtualne szkolenie operatorów ciężkich maszyn bez umieszczania ich w niebezpiecznych środowiskach przemysłowych. Można powtarzać daną symulację, dopóki idealnie nie opanuje się danej czynności. VR może zwizualizować rzeczy, których nie da się od razu pokazać podczas standardowego szkolenia.
Jedna z firm związana z logistyką morską wdraża właśnie projekt The Brave Dolphin – szkolenie dla załogi statków morskich dotyczące niebezpieczeństw na pokładach. W symulacji znajdują się interaktywne scenariusze, których nie da się prze-
ćwiczyć w prawdziwym środowisku. Kolejny przykład to The VR Dive, gdzie można zbadać jakie dominujące umiejętności mają członkowie zespołu projektowego – będąc razem w wirtualnej łodzi podwodnej doświadczają pewnego krytycznego zdarzenia i muszą przeprowadzić misję ratunkową.
Możliwości użycia VR są prawie nieograniczone, jednak wadami technologii jest oczywiście cena sprzętu, konieczność połączenia Internetowego, ewentualne błędy w oprogramowaniu aplikacji oraz ciężar gogli, który po pewnym ciągłym czasie używania powoduje dyskomfort (ból głowy i szyi), a niektóre osoby mogą odczuwać zawroty głowy patrząc na wirtualny świat.
Jeśli chodzi o VR i nurkowanie to dostępne są gry, programy/aplikacje oraz prototypy specjalnego sprzętu.
W serwisie YouTube360 można obejrzeć podwodne filmy nagrane przez nurków specjalną kamerą. Znaleźć można nurkowania z najpopularniejszych miejsc, z małymi i dużymi morskimi stworzeniami. Mamy też podwodne filmy od National Geographic 360.
Od czasu do czasu pojawiają się nowe profesjonalne rozrywkowo-edukacyjne filmy dokumentalne o oceanach wyprodukowane w technologii VR.
Serwis Air Pano 360 Videos oferuje edukacyjne filmy z nurkowania z rekinem wielorybim, mantami, w chmurze meduz, z żarłaczem białym, tygrysim, fokami i na łąkach koralowców.
Można wypróbować nurkowania w stworzonych przy pomocy animacji komputerowej grach VR. W Deep Diving VR odwiedza się zatopione statki, jaskinie, zbiera relikty, obserwuje morskie życie, kontroluje poziom powietrza, dekompresję i jak to zazwyczaj w grach bywa można strzelać do drapieżników. Podobna jest gra Ocean Rift, w której można wybrać z jakim dużym morskim zwierzęciem się zanurkuje (żółwie, delfiny, rekiny, węże morskie, foki, wieloryby). Podczas nurkowania po naciśnięciu odpowiedniego przycisku lektorka opowiada o danym gatunku. W grze Freediver: Triton Down, będąc freediverem trzeba wydostać się z tonącego statku. Po drodze są różne zadania do wykonania biorąc pod uwagę limit powietrza. Jest jeszcze gra Scuba – Training VR (Oculus Rift DK2/Leap Motion), w której tak jak w prawdziwym nurkowaniu, o wszystkim trzeba pamiętać. Trzeba obsługiwać lewą ręką przyciski inflatora – odejmować i dodawać powietrze do jacketu (widać czy zanurzamy się zbyt szybko), należy sprawdzać komputer nurkowy, słychać wdech i wydech, a dookoła są bąbelki wydychanego powietrza.
Organizacja PADI wydała aplikację VR „Must Of The Sea” gdzie można wirtualnie doświadczyć nurkowania na wraku, w jaskini oraz na kilku rafach Morza Czerwonego. Biura oferujące wyprawy nurkowe mogą skorzystać z PADI VR Scuba Planner, gdzie można zobaczyć nurkowania w Morzu Czerwonym i je odpowiednio zaplanować (aplikacja zawiera porady i instrukcje od nurkujących tam instruktorów). Aplikację można również wykorzystać, aby zachęcić klientów do wykupienia wyjazdu na nurkowanie do Egiptu.
Trzeba obsługiwać lewą ręką przyciski inflatora – odejmować i dodawać powietrze do jacketu (widać czy zanurzamy się zbyt szybko), należy sprawdzać komputer nurkowy, słychać wdech i wydech, a dookoła są bąbelki wydychanego powietrza.
W tym roku organizacja SSI ogłosiła współpracę z Virtual Divers Internatonal – chcą znaleźć nowe sposoby promocji nurkowania dla potencjalnych i obecnych nurków. Jako dodatek do prawdziwego nurkowania stworzono symulator nurkowania, reklamowany jako bardzo realistyczny i dbający o szczegóły.
W aplikacji The Thistlegorm Project można dokładnie zwiedzić cały wrak statku Thistlegorm.
W południowej Australii w Marine Discovery Centre wykorzystują gogle i aplikację Class VR aby edukować uczniów o podwodnym świecie. Osobom, które zastanawiają się nad
rozpoczęciem kursu nurkowania, centrum nurkowe Ocean First (Colorado, USA) oferuje doświadczenie VR, w którym oprócz nurkowania można dowiedzieć się o delikatności środowiska morskiego i co robić aby ocalić je dla następnych pokoleń.
Najbardziej zaawansowany pomysł symulacji nurkowania użyto w projekcie Amphibian (twórca Dhruv Jain). Użytkownik mając na głowie gogle VR leży na ruszającej się platformie, która unosi się i opada w rytm oddechu osoby. Ręce i nogi zawieszone są na linach w powietrzu – żeby imitować unoszenie się w wodzie. Każdy ruch użytkownika jest odwzorowywany w symulacji.
W fazie projektu jest też aplikacja VR dla nurków, w której w bezpiecznych warunkach można będzie zapoznać się z różnymi niebezpieczeństwami nurkowania. Razem z aplikacją tworzony jest wodoodporny sprzęt VR, do użycia w płytkich wodach, dzięki temu wirtualne doświadczenie będzie prawie jak realne.
Przykładem profesjonalnego szkolenia przeznaczonego dla zawodowych nurków jest program firmy
Pale Blue VR training solutions – VR Diver, zatwierdzony przez International Marine Contractors Association.
Wirtualnie pracuje się na dnie morza, z zachowaniem praw fizyki, ćwiczy różne operacje i sytuacje awaryjne, jak na nie najlepiej reagować
oraz jak im zapobiegać w przyszłości. Otoczenie jest bardzo realistyczne i można przećwiczyć sytuacje przy różnych opcjach podwodnych „warunków pogodowych”. Firmy używające takiego sprzętu i programu w szkoleniach mogą zaoszczędzić czas i koszty. Można trenować indywidualne zadania oraz te wymagające pracy zespołowej.
W VR możesz wybrać się gdziekolwiek tylko chcesz i doświadczyć praktycznie wszystkiego. Dobrze by było gdyby ten potencjał technologiczny został wykorzystany przez organizacje nurkowe w szkoleniach przyszłych nurków i instruktorów. Dzięki odwzorowaniu sytuacji nurkowych w cyfrowej przestrzeni, kursanci mogliby utrwalić i uzupełnić wiedzę teoretyczną, wykształcić właściwe procedury postępowania w potencjalnych sytuacjach niebezpiecznych. Absolutnie nie twierdzę, że VR zastąpi standardowe metody nauczania, jest to natomiast świetny sposób wzbogacania szkoleń. Biorąc pod uwagę zmiany klimatyczne jakie obecnie obserwujemy można przypuszczać, że za jakiś czas, chcąc pooglądać koralowce czy ryby pozostanie nam nurkowanie tylko w VR. Powoli rozwija się Metaverse (połączenie „prawdziwego świata” z Internetem i VR) i kto wie, czy w przyszłości ludzie nie będą płacić za specjalnie przygotowane wyjazdy nurkowe w wirtualnym świecie.
ŚPIEWAJĄCY NURKOWIE
Tekst i zdjęcia Wojciech Jarosz
Mały, ciemny, niepozorny, a nurkuje!
I nie jest to tylko nurkowanie polegające na zanurzeniu jedynie dzioba! Bez mrugnięcia zanurza się cały, w szybko płynącej wodzie i pomagając sobie silnymi skrzydełkami porusza się skutecznie pod często silny prąd rzecznego nurtu.
Wykorzystuje również pazurki, by chwytać się kamieni na dnie potoku, dzięki czemu często pod wodą nie pływa, a… chodzi po dnie. A teraz uwaga – nie boi się zimnej wody i potrafi nurkować pod lodem!
Cóż to za ptaszyna, która takie cuda wyczynia? To jedyny nurkujący ptak śpiewający, a jego imię to Bond, James Bond. No dobrze, nie James Bond, ani żaden inny agent Jej Królewskiej Mości z dwoma zerami w numerze z licencją na zabijanie, a PLUSZCZ – tak się nazywa. Z Bondem jednak ma coś wspólnego – ubranie. Czarny smoking z piór wraz z białym dekoltem koszuli na piersi to jego codzienność. Ubiera się tak nie tylko na wizytę w kasynie, która w zasadzie w prawdziwym
jego świecie nie ma mu się szans przytrafić, ale elegancko się nosi w każdych okolicznościach. Do nurkowania również z piór nie wyskakuje, a wręcz pieczołowicie je przygotowuje, by niczym suchy skafander nurka z rodzaju Homo, wody do ciała nie dopuszczały. W tym celu natłuszcza je obficie wydzieliną z gruczołu kuprowego, dzięki czemu woda spływa po nim jak po kaczce, że pozwolę sobie na ornitologiczne powiedzonko ludowe, które wyjątkowo trafnie opisuje relację woda-pióra dziejącą się na grzbiecie i piersi, i w każdym innym zakątku ciała pluszcza, pod warunkiem, że jest opierzona to część.
Z tym zanurzaniem bez mrugnięcia w drugim zdaniu tego tekstu to nieco mnie poniosło, bowiem pluszcze zanurzając się zamykają tzw. trzecią powiekę – migotkę. Chronią w ten sposób swoje oczy przed urazem. Uważny obserwator, jeżeli będzie miał wystarczająco dużo czasu na podglądanie nurkującego pluszcza z pewnością zauważy charakterystyczną białą błonkę, kontrastującą z ciemnym okiem i piórami na głowie. Można powiedzieć, że to rodzaj przystosowania do nurkowania. Zresztą pluszcz jest cały tak ewolucyjnie zaadaptowany do dawania nura, że ręce same składają się do oklasków dla Matki Natury, za tak skuteczne pilotowanie doboru naturalnego pluszczowej linii rodowej. Wśród zdumiewających przystosowań do pluszczowego trybu życia mocno zauważalna jest wspomniana na początku, wyjątkowa odporność na niskie temperatury. Nasz mały zuch zimnej wody się nie boi do tego stopnia, że jest w stanie pokarmu szukać pod lodem. Gdy zapowiada się długie i ciężkie ochłodzenie, pluszcze wycofują
się w nieco mniej mroźne rejony, ale trzeba im oddać, że wytrzymać potrafią wiele. Okazuje się więc, że podobieństwo do pingwinów polega nie tylko na „bondowskich” barwach, doskonałych zdolnościach nurkowo-pływackich, ale też właśnie na odporności na chłód. Gdy pluszcze dadzą już nura w bardzo zimną lub nieco mniej chłodną wodę mogą pozostawać pod powierzchnią do pół minuty, co jak na niewielkie rozmiary (mniej więcej wielkości dużego wróbla lub małego drozda są to ptaki) jest wynikiem niezgorszym. Umożliwia im to posiadanie większej ilości hemoglobiny w jednostce krwi w porównaniu do innych wróblowych tej wielkości. Podczas nurkowania mogą zejść na głębokość półtora metra, ale najczęściej nurkują na chwilę i w płytszej wodzie. Pozostawanie pod wodą ułatwiają im mocniejsze (i cięższe tym samym) niż u kuzynów kości. Ponadto mocno przydaje się pluszczom kolejne z przystosowań, tj. posiadanie błon zamykających nozdrza podczas zanurzenia. Wszystkie te adaptacje czynią pluszcze wyjątkowymi na tle innych małych ptaków. Tym bardziej wyjątkowymi, że pluszcze są jedynymi ptakami śpiewającymi, które aktywnie nurkują! Pokarm, dla którego ptaki te tak skutecznie nurkują, stanowią wyciągane spomiędzy kamieni wodne owady i ich larwy, np. chruściki, ale też skorupiaki, a rzadziej niewielkie ryby i mięczaki.
Pluszcze z racji umiłowania wartkich potoków spotyka się w zasadzie na terenach górskich. W Polsce pary lęgowe spotyka się w Karpatach i Sudetach, a najliczniejsze populacje (co oznacza maksymalnie kilkadziesiąt par!) występują w Ta-
trach, Beskidzie Niskim, Sądeckim i Żywieckim, a także w Karkonoszach, Masywie Śnieżnika i Górach Złotych. W innych lokalizacjach szczęścia trzeba mieć zdecydowanie więcej, ale zdarza się móc podejrzeć pluszcze również na nizinach. Głównie zimą. Kiedyś, gdy młyny wodne były często występującym elementem nizinnego krajobrazu, pluszcze w ich sąsiedztwie dobrze się czuły. Dzisiaj są tam rzadkością i ornitologicznym rarytasem dla zawsze żądnych unikatowych obserwacji birdwatcherów. Poza Polską zamieszkuje w swych ulubionych siedliskach Eurazję i Afrykę Północną. Powyższe dotyczy pluszcza zwyczajnego (Cinclus cinclus), choć w liczbie kilkunastu podgatunków
(w centralnej Europie występują dwa), ale rodzina pluszczy na zwyczajnym się przecież nie kończy! W Ameryce Północnej, od dalekiej Alaski po Kostarykę i Panamę rządzi pluszcz meksykański (C. mexicanus), w Ameryce Południowej pluszcz białogłowy (C. leucocephalus) i spokrewniony z nim, ale niestety narażony na wyginięcie pluszcz rdzawogardły (C. schulzii), a we Wschodniej Azji największy i cały ciemnobrązowy pluszcz ciemny (C. pallasii).
Na koniec słowo o tym, czego pluszcze nie lubią. Nie lubią gdy woda przestaje płynąć szybko, a więc nie w smak im wszelkie większe roboty hydrotechniczne prowadzące do zmiany charakteru potoków, strumieni i rzek. Z jednej więc strony budowa np. elektrowni wodnych, a z drugiej wykorzystywanie wód płynących do nawadniania pól, co może skutkować spowolnieniem nurtu. Nie lubią też pluszcze, podobnie jak my, wody zanieczyszczonej, ale to nie czyni ich specjalnie wyjątkowymi. Raczej niewiele jest stworzeń wodnych i nadwodnych (nie licząc może niektórych drobnoustrojów), które mając do wyboru wodę czystą i zanieczyszczoną, wybierają tę drugą.
Wędrując następnym razem nad Chochołowskim lub Magurskim Potokiem, nad Popradem lub Wilczką i Bogoryją zachowajcie czujność. Być może uda Wam się dostrzec tego ciekawego nurka i pływaka, który na wystającym z wody kamieniu będzie w charakterystyczny dla siebie sposób kiwał się i pozwalał Wam na siebie spozierać.
Pierwszego dnia 29. finału Sprzątania świata w Polsce, razem z przedstawicielami 31 Ambasad z całego świata, posprzątaliśmy ponad pół tony śmieci z warszawskiej plaży nad Wisłą.
ZA NAMI FINAŁ 29. AKCJI SPRZĄTANIE ŚWIATA – POLSKA!
I tym razem pokazaliśmy, że RAZEM możemy więcej i lepiej! 4500 zarejestrowanych grup, w trzeci weekend września, zgłosiło się do sprzątania w całej Polsce – od morza po Tatry i jak pokazują nasze pierwsze podliczenia z 2700 raportów, które do nas spłynęły, zebraliśmy więcej śmieci niż w roku ubiegłym!
Tekst Grzegorz Mikosza Zdjęcia Fundacja Nasza Ziemia
Również sporo, bo prawie 2 tony odpadów, zebraliśmy podczas fundacyjnych wydarzeń finałowych w Warszawie i Wągrowcu. Nie zawiedli przedstawiciele Ambasad, którzy w pierwszym dniu posprzątali z 664 kilogramów śmieci popularną warszawską plażę nad Wisłą „Poniatówkę”. W drugim dniu finału, sprzątaliśmy pod wodą razem z Magazynem Perfect Diver i zaproszonymi nurkami – wolontariuszami. Tym razem uwolniliśmy Jezioro Durowskie z niespełna tony śmieci! To wyjątkowo ważny wkład w zdrową i czystą planetę. Bez pomocy nurków to, co niewidoczne dla oka, na zawsze zostałoby na dnie tego pięknego akwenu, poważnie szkodząc przyrodzie i nam samym. Dziękujemy z całego serca za wspólny manifest nieśmiecenia w naturze, który w tym roku zawierał się w haśle: „Wszystkie śmieci są nasze”. Po oficjalne wyniki z 29. Akcji zapraszamy już niedługo. Będą dostępne na naszej stronie www.naszaziemia. pl oraz na naszych profilach w social media: @naszaziemia.
W zeszłym roku w II dniu finału 28. Akcji Sprzątanie świata – Polska, nurkowie z Jeziora Ciecz w Łagowie, wyłowili 383 kilogramy śmieci. W tym roku podwodnych śmieci było prawie trzy razy więcej…
PO DIVING TALKS
Tekst i zdjęcia Szymon Mosakowski
TRÓIA – PIĘKNY PÓŁWYSEP POŁOŻONY OKOŁO 50 KILOMETRÓW NA POŁUDNIE OD LIZBONY. TO TAM W DNIACH 7–9 PAŹDZIERNIKA 2022 ROKU MIAŁA MIEJSCE
DRUGA JUŻ EDYCJA KONFERENCJI DIVING TALKS.
Jest to międzynarodowa konferencja
nurkowa, która przyciąga do Portugalii miłośników nurkowania, zarówno tych rekreacyjnych jak i tych, którzy swoją pracę wykonują pod wodą.
Na miejscu byliśmy już w czwartkowy wieczór, 6 października. Portugalia przywitała nas piękną pogodą, ciepłą i słoneczną – idealną na weekend pełen rozmów o nurkowaniu. Sezon turystyczny zakończył się parę tygodni przed konferencją, więc okolica była cicha i spokojna, co pozwoliło w pełni oddać się wydarzeniu. Organizacja konferencji postawiła poprzeczkę wysoko, już od momentu wyjścia z lotniska wszystko było dopięte na ostatni guzik. Każdy z uczestników miał zapewnioną pomoc i opiekę od pierwszych chwil do ostatnich minut konferencji. Hotel, który został zapewniony przez organizatorów znajdował się parę minut spacerem od sali konferencyjnej, co było niezwykle ważnym udogodnieniem. Lokalizacja to bardzo malownicze miejsce, pełne zieleni, pięknych piaszczystych plaż, a przede wszystkim bogata w wiele ciekawych spotów nurkowych. Sala konferencyjna znajdowała się na tyłach jednego z hoteli. Podzielona na dwie części – panel referentów, a po drugiej stronie stanowiska wystawców ze sprzętem nurko-
wym, materiałami promocyjnymi i ofertami różnych organizacji. Pierwszy dzień konferencji był po części jeszcze dniem organizacyjnym. Do hotelu przybywali ostatni prelegenci, jednak mimo tego sala konferencyjna tętniła życiem. Był to czas przede wszystkim na rozmowy oraz prezentacje swoich stanowisk przez wystawców, którzy mieli w swoim asortymencie najnowsze wyposażenie nurkowe. Oprócz standardowych stanowisk sprzedawców było również kilka takich, które zdecydowanie się wyróżniały, m.in. wyposażenie płetwonurków Marynarki Wojennej Portugalii, czyli specjalistyczny sprzęt wojskowy wykorzystywany przy operacjach specjalnych. Były również oferty firm ubezpieczeniowych specjalizujących się w ubezpieczeniach nurków. Zauważalne były również stanowiska jednej z najpopularniejszych organizacji nurkowych – PADI. Możliwość sprawdzenia i przetestowania niektórych ze sprzętów z pewnością było idealnym rozwiązaniem dla zainteresowanych. Po południu odbyły się aktywności dla referentów, czyli wizyta w Grandoli i wystawa zdjęć prelegentów zajmujących się fotografią podwodną, m.in. Brandi Mueller oraz Ellen Cuylaerts. Kolejny dzień był pełen wystąpień, od samego rana obfitował w niesamo-
wite opowieści o nurkowaniu, metodach szkoleniowych i nowych przedsięwzięciach. Swoją historią Kirk Krack otworzył pierwszy panel tego dnia. Kirk jest profesjonalistą w wielu dziedzinach nurkowania oraz instruktorem, który odegrał kluczową rolę w wielu innowacjach związanych z treningiem wstrzymywania oddechu i freedivingiem. Opowiadał o metodach szkoleniowych i przekraczaniu barier ludzkiego organizmu w bezpieczny sposób. Elementem, który jednak zaciekawił słuchaczy najbardziej był wątek na temat pracy z aktorami z Hollywood na planie nowej odsłony filmu Avatar, której reżyserem jest sam James Cameroon. Jean-Cleude Monachon opowiedział w jaki sposób social media mogą pomóc w rozwijaniu biznesu związanego z nurkowaniem oraz jak je prowadzić, aby przyniosły jak największe zasięgi i sukcesy.
Po krótkiej przerwie kawowej na scenie pojawił się Marco Pires, który służy w jednej z jednostek specjalnych w Portugalii (FEPC) jako płetwonurek – strażak. Przybliżył zadania jakie spotykają go na służbie oraz niebezpieczeństwa z tym związane. Kolejnym prelegentem był Manthos Marras, płetwonurek techniczny oraz instruktor, który pomimo tego, że porusza się na wózku inwalidzkim, nie przestał kontynuować swojej pasji
do podwodnego świata. Opowiedział o trudnościach w szkoleniu osób z niepełnosprawnościami oraz o swojej niesamowitej historii. W panelu trzecim wystąpiło trzech prelegentów: Gareth Lock, Mark Caney oraz Mark Powell, którzy opowiedzieli o metodach szkoleniowych w nurkowaniu oraz ich problematyce na różnych etapach nurkowania. Panel czwarty otworzył Dan Orr oraz Aviad Cahana przybliżając uczestnikom nowy, jak sami twierdzą rewolucyjny, system Avelo. Wykorzystuje on zbiornik ciśnieniowy o zmiennej objętości zwany Hydrotankiem, dzięki któremu ma on rozwiązać niektóre z najtrudniejszych aspektów nurkowania: dużą wagę i uzyskanie neutralnej pływalności. Zastosowanie tej technologii ma znacząco zmniejszać całkowitą wagę, jaką noszą nurkowie.
Carlos Almeria zaprezentował robota podwodnego UX1-Neo, który jest przystosowany do eksplorowania podwodnych jaskiń. Pierwszą misją robota była eksploracja i mapowanie jaskini Hranice Propast. Ostatnim prelegentem tego panelu był Bill Stone. Jego wystąpienie dotyczyło wykorzystywania sztucznej inteligencji w nurkowaniu, a dokładniej wykorzystaniu urządzeń wyposażonych w sztuczną inteligencję mogących robić rzeczy, których człowiek nie jest w stanie. Efektem tego ma być zastąpienie człowieka w wykonywaniu specjalistycznych zadań.
Drugi dzień konferencji zamknęli Alessandro Marroni, Oscar Camacho i Simon Mitchell debatą z zakresu fizjologii nurkowania i medycyny hiperbarycznej.
Ostatni dzień konferencji rozpoczął się kolejną debatą, jednak tym razem w wykonaniu Mark Caney, Mark Powell oraz Jean-Claude Monachon. Dyskusja dotyczyła tego jak wygląda przyszłość technik i metod w szkoleniach nurkowych.
Kolejny panel był jednym z najciekawszych na konferencji Diving Talks, dotyczył on fotografii podwodnej. Mogliśmy usłyszeć historie oraz obejrzeć niesamowite fotografie takich postaci jak Brandy Mueller, Nuno Vasco Rodrigues czy Ellen Cuylaerts. Każdy z nich opowiedział o swoich fotografiach, podróżach oraz problematyce z jaką się spotykają fotografując podwodny świat.
Dalia Faria opowiedziała swoją niesamowitą historię, w której nurkowanie
odegrało ważną rolę. Pomimo niepełnosprawności, Dalia postanowiła spełnić swoje marzenie i spróbować podwodnego świata. Jak sama mówi, nurkowanie okazało się w pewnym sensie lekarstwem na jej przypadłość, przyczyniło się do poprawy jej zdrowia fizycznego, ale przede wszystkim zmieniło nastawienie do życia.
O głębokich nurkowaniach, nurkowaniu technicznym i wykorzystaniu urządzeń mogących zejść na niewyobrażalne głębokości opowiedziała Teresa Amaro. Następnie Stephane Lourdes opowiedział o naukowych nurkowaniach w Adélie. W przedostatnim panelu Armando Ribeiro oraz Leigh Bishop opowiadali o nurkowaniach w trudnych warunkach, m.in. na wrakach statków. W tym panelu mieliśmy również przyjemność wysłuchać Tomasza Stachurę, który opowiedział jedną z najciekawszych historii z dna Bałtyku, o S/S Karlsruhe. Był to ostatni niemiecki statek, który opuścił Konigsberg tuż przed zdobyciem miasta przez Armię Czerwoną w kwietniu 1945 roku.
W ostatnim panelu konferencji mogliśmy usłyszeć dwie postacie ze świata nurkowego: Simon Mitchell oraz Alessandro Marroni. Pierwszy z nich poruszył temat czy nurkowie będący w odległych miejscach powinni rozważać leczenie choroby dekompresyjnej za pomocą rekompresji w wodzie oraz dowody na skuteczność rekompresji wprowadzonej bardzo szybko po wystąpieniu objawów i przy niższych ciśnieniach niż stosowane w komorach. Alessandro Marroni przedstawił nowe rozwiązanie związane z bezpieczeństwem nurkowym.
Według niego największym ograniczeniem w bezpieczeństwie i zbieraniu danych na ten temat jest obecnie to, że dane są zazwyczaj zbierane przed i po nurkowaniu.
Podwodny system telemedyczny DAN Europe ma pozwolić na bezprzewodowe monitorowanie fizjologii nurka w czasie rzeczywistym w trakcie nurkowania oraz natychmiastową informację zwrotną dla nurka w celu lepszego doradztwa w zakresie bezpieczeństwa nurkowania.
Konferencja Diving Talks to weekend pełen inspirujących opowieści o nurkowaniu, niesamowitych technologii oraz przekraczaniu granic ludzkiego organizmu. Każdy z paneli miał swoją własną niepowtarzalną atmosferę i fascynował słuchaczy na swój indywidualny sposób. Podczas tego eventu każdy znajdzie coś dla siebie, bez znaczenia czy nurkuje rekreacyjnie podczas wakacyjnych wypadów, czy regularnie eksploruje głębiny, wykorzystując metody nurkowań technicznych. Mnóstwo osobowości z całego świata, które w tym czasie łączy jedna rzecz – NURKOWANIE.
PROCEDURY
JAK ZOSTAĆ LEPSZYM NURKIEM?
Communication,
Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego po podaniu octopusa pokazujesz znak „wynurzenie”?
Dlaczego przed rozpoczęciem v-drilla najpierw sprawdzasz czy działa automat zapasowy?
Dlaczego przed nurkowaniem jaskiniowym mierzy się napięcie baterii w latarkach zapasowych?
Tekst Wojciech A. Filip
GDZIE POWSTAJĄ NURKOWE
PROCEDURY – ZAPRASZAM DO LEKTURY
W uproszczeniu, procedura to dokładnie opisany i przećwiczony sposób na osiągnięcie zamierzonego celu.
Dobrze to zobrazuje sytuacja „brak gazu”. Jeżeli w czasie nurkowania taka sytuacja wystąpi, to osoba która zobaczy znak „nie mam gazu” będzie się starała jak najszybciej podać automat nurkowi sygnalizującemu problem.
Taki jest główny cel procedury „brak gazu”: podać gaz potrzebującemu.
W tym miejscu niemal każdy z nas mógłby powiedzieć: „ok, potrafię to zrobić w 2 sekundy i nie potrzebuję do tego żadnej procedury!”
Zastanów się czy na pewno wiesz jak podać gaz kiedy sygnalizujący:
´ jest po twojej prawej stronie
´ jest po twojej lewej stronie
´ jest nad tobą
´ jest za tobą
´ płynie na skuterze
Mocean Images
´ jesteście wewnątrz ciasnego wraku
´ jest oddalony o blisko 10 metrów
´ widoczność spadła do zera
´ mam octopus włożony w magnetyczny uchwyt
´ używam długiego węża
´ właśnie korzystam z gazu dekompresyjnego
…a to wcale nie wszystkie możliwe sytuacje!
Dodatkowo, samo podanie gazu to nie koniec procedury. Nurkowie muszą się jakoś względem siebie ustawić, płynąć, komunikować, wynurzać się realizując dekompresję.
Czy możliwe jest, aby nauczyć się postępowania we wszystkich okolicznościach, w których komuś może zabraknąć gazu?
Nawet jeżeli tak, to co zrobić jeżeli osoba sygnalizująca brak gazu zacznie robić coś zupełnie innego niż sądziłem, że zrobi?
Procedury tworzy się przez połączenie olbrzymiego doświadczenia nurkowego, umiejętności przewidywania i dopasowania tego do możliwości przeciętnego nurka, który powinien nie tylko opanować procedurę, ale także wyraźnie widzieć zarówno możliwości jakie procedura mu daje jak i jej granice. Kluczem do sukcesu procedur jest ich jak najczęstsze ćwiczenie przez cały nurkowy zespół.
CZY ISTNIEJĄ SUPER PROCEDURY, KTÓRYCH MOŻE NAUCZYĆ SIĘ KAŻDY NUREK?
Nie. Dzieje się tak dlatego, że aby móc używać super procedur, należałoby być super nurkiem!
Zaraz zaraz… ale przecież jestem super nurkiem!
Czy na pewno? Każdy z nas ma do przećwiczenia to i owo z kursu podstawowego, tyle, że nie ma na to czasu, bo przecież właśnie robi kurs wrakowy, a potem jeszcze techniczny, na dodatek mój instruktor twierdzi, że mam zadatki
na dobrego szkoleniowca więc, nie będę zawracał sobie głowy np. ćwiczeniem zdejmowania i zakładania maski!
Brzmi znajomo? Oczywiście!
Więc spróbujmy wyobrazić sobie co by się stało, gdyby w czasie rozwiązywania problemu z brakiem gazu powstało zamieszanie i jeden z nurków zgubiłby maskę.
Ok, ok, zrozumiałem! Chcę zrobić wszystko za szybko, ale przecież nie ma procedury na tę opisaną sytuację!
Otóż jest. Sposób postępowania przy złożonych problemach jest bardzo
Deco, Zdjęcie Jon Borg
szczegółowo opisany, tyle, że trzeba go nie tylko poznać, ale ćwiczyć przy każdej okazji, wtedy sytuacja awaryjna ma duże szanse na płynne przejście w procedurę jej rozwiązania.
JAK WYGLĄDA PROCEDURA W OPISYWANEJ SYTUACJI NURKA, KTÓRY
NIE MA GAZU I ZGUBIŁ MASKĘ?
1. Podaj gaz
2. Ustabilizuj zespół
3. Wyjmij i załóż zapasową maskę
4. Sprawdź co było przyczyną braku gazu i podejmij decyzję jaki będzie kolejny krok waszego zespołu.
Ejj.. no nie żartuj, przecież nikt tak nie nurkuje! Wyszarpuję partnerowi octopus i jazda do góry!
Hm… tak, to możliwe i dobrze, jeżeli nie skończy się to wypadkiem.
Wracając do ćwiczenia elementów procedur.
Ile razy na kursie zdejmowałeś i zakładałeś maskę pod wodą?
Nie chodzi o klęczenie na dnie, ale zdjęcie i założenie maski płynąc w toni, bo przecież w takich okolicznościach może dojść do jej zgubienia.
Czepiasz się!
Każdy robi kurs jak najtaniej i jak najszybciej!
Ok, tak może być. Byłoby rozsądnie, aby po takim szkoleniu wrócić jak najszybciej na basen i przez wiele dni powtarzać to czego zacząłeś się uczyć i utrwalić to, zamiast ruszać na podbój głębin, prawda?
To właśnie tu zaczyna się „problem” z procedurami: jeżeli nie mamy czasu na ich trening, to szansa na to że któraś zadziała jest bardzo mała.
Warto ćwiczyć na każdym nurkowaniu poświęcając np. ostatnie 10 minut na powtórki umiejętności.
Im dokładniej każdy z członków nurkowego zespołu wykona daną czynność tym lepiej będzie przygotowany na jej zastosowanie w rzeczywistej sytuacji. Doświadczeni nurkowie, z wieloletnim stażem ćwiczą procedury bardzo często, umawiając się ze swoimi zespołami na wyjazdy treningowe, czyli np. weekend poświęcony awariom światła, albo zmianie gazu.
Warto, abyś zwrócił uwagą na to, że procedura jest tylko narzędziem mającym pomóc w rozwiązaniu sytuacji niebezpiecznej, a nie jej rozwiązaniem.
Innymi słowy opanowanie samych ruchów stosowanych w procedurze to pierwszy krok. Kolejny to jej świado-
Valve drill, Zdjęcie Mocean Images
me stosowanie. Każda czynność powinna mieć jasno opisany cel. Poproś instruktora o dokładne objaśnienie każdej części procedury.
Procedura jest tym dokładniejsza, im dokładniej jest opisana.
Zwróć uwagę na różnice w 2 przykładowych opisach tej samej procedury:
A. Podaj gaz osobie sygnalizującej brak gazu, zapytaj czy ok, a następnie trzymając ją za szelkę jacketu wynurz się na powierzchnię.
B. Podaj automat, który aktualnie masz w ustach osobie sygnalizującej brak gazu. Podając chwyć prawą ręką od przodu za wąż, tuż za puszką automatu. Po zdjęciu węża z szyi drugą ręką włóż do ust zapasowy automat.
Stabilizuj wąż automatu, który podałeś biorcy do czasu kiedy on wepnie karabinek swojego automatu w prawy d-ring. Sprawdź czy wszystko ok. Jeżeli przechodzisz do wynurzenia utrzymuj wąż automatu w pozycji luźnej, lub asekuruj go na zmianę z biorcą trzymając go przed sobą.
Tutaj można dodać dodatkowe części procedury szczegółowo opisujące jak się zachować kiedy musisz popłynąć z biorcą w kierunki miejsca wynurzenia mając go po prawej, albo lewej stronie.
No dobrze, ale po co tyle tego? Nie lepiej po prostu podać automat i w nogi?
Z pozoru wydaje się to najprostszym rozwiązaniem, jednak wyobraź sobie tę sytuację w czasie typowego nurkowania w Bałtyku: widoczność 1,5–2 metry, jesteś w rejonie osieciowanego wraku. Jeżeli w czasie podawania gazu widoczność spadnie do zera, a obydwaj nurkowie znają dobrze każdy element procedury, to będą się wzajemnie kontrolować dokładnie wiedząc jaki kolejny krok wykona partner bardziej to czując niż widząc. Brak gazu to mało komfortowa sytuacja, jednak świadomość, że wiem co się dzieje i co zaraz nastąpi, działa uspokajająco.
No dobrze, nie ćwiczyłem zdejmowania i zakładania maski 45 razy, nie jestem też pewien co zrobi mój partner kiedy pokażę mu, że nie mam gazu. Od czego zacząć trening procedur. Czy jest coś co każdy z nas może zrobić?
Tak, istnieją 3 elementy stosowane w każdej organizacji nurkowej, które są bardzo potrzebne do tego, żeby zadziałała jakakolwiek procedura, od ich perfekcyjnego opanowania zależy bezpieczeństwo całego zespołu:
1. Pozycja
2. Kontrola pływalności
3. Techniki poruszania
Ważna, ale nie zawsze oczywista sprawa. Nazwy procedur pochodzą najczęściej od ich angielskich odpowiedników i nazywane są „drylami” (ang. „drill” oznacza procedurę).
Mamy zatem s-drill od safety drill, v-drill od valve drill etc.
´ Ucz się przyjmowania i działania w idealnej pozycji. Postaraj się dopracować swoją konfigurację i ustawienie balastu tak, aby pozycja za każdym razem wychodziła coraz lepiej.
´ Kontroluj pływalności w każdych warunkach, na początku przyjmij, że maksymalny skok to 1,5 metra, a następnie ćwicz nad poprawą dokładności. Kiedy dojdziesz do swobodnej kontroli pływalności w zakresie 0,5 metra, jesteś niemal gotów do nauki każdej procedury.
´ Naucz się poruszać bardzo wolno i bardzo szybko używając różnych technik: frog, kraul, techniki zmodyfikowane. Wykonuj obroty w miejscu oraz poruszanie wstecz bez użycia rąk.
Na nazwę danej procedury wpływa też organizacja nurkowa. Może się zdarzyć, że ta sama procedura ma różną nazwę, ale także może składać się z innych czyn-
S-drill, Zdjęcie Mocean Images
ności mających doprowadzić do tego samego celu.
Upewnij się, że wiesz co oznacza dany skrót i jak wygląda kryjąca się za nim procedura.
Bardzo ważne jest, aby nurkować w zespołach stosujących te same procedury! Zespół nurkowy to 2 lub 3 osoby.
Oto przykładowe grupy najczęściej spotykanych procedur w nurkowaniu rekreacyjnym i technicznym.
Oznacza to, że czynności kryjące się za każdym poniższym hasłem są bardzo szczegółowo opisane i z detalami ćwiczone przez każdego członka zespołu.
GRUPA PROCEDUR PODSTAWOWYCH:
´ analiza gazów nurkowych
´ wyjęcie i włożenie automatu
´ zamiana automatów główny/zapasowy
´ podanie automatu w sytuacji braku gazu
´ praca w zespole
´ zdjęcie założenie maski
´ kontrola otwarcia zaworu butli
´ strzelenie bojki sygnalizacyjnej
´ używanie komunikacji manualnej
´ podstawy dekompresji
´ transport i wydobycie na powierzchnię nieprzytomnego nurka
GRUPA PROCEDUR ŚREDNIOZAAWANSOWANYCH:
´ użycie zapasowej maski
´ kompleksowa obsługa zaworów butli
´ komunikacja światłem
´ użycie światła zapasowego
´ posługiwanie się kołowrotkiem/poręczowanie
´ zmiany gazu pomiędzy podstawowym a dekompresyjnym
´ nawigacja
´ brak gazu dekompresyjnego
´ realizacja zmiennych planów dekompresyjnych
´ choroba dekompresyjna i toksyczność tlenowa
GRUPA PROCEDUR ZAAWANSOWANYCH:
´ złożone awarie sprzętu
´ rotacja butli bocznych
´ dekompresja wielogazowa
´ użycie skutera
´ przestrzeń zamknięta
´ wydobywanie przedmiotów
´ rekompresja
Procedury to niezwykle ciekawy temat. Uczymy się ich od początku naszej nurkowej kariery i często rozbudowujemy poznając nowe technik nurkowania.
O wpływie sprzętu nurkowego na proste i złożone procedury opowiadamy na seminariach w Akademia Tecline – zapraszam do wzięcia udziału początkujących i zaawansowanych nurków oraz instruktorów nurkowania – dla Was przygotowaliśmy specjalny program „Master Class”.