Magazyn nurkowy Perfect Diver nr 26

Page 28


nr 26

2(26)/2023

MARZEC/KWIECIEŃ

cena 30,00 zł w tym 8% VAT

nurkowanie freediving

pasja wiedza

CAŁKOWICIE NOWE LATARKI DLA NURKÓW

Wojciech Zgoła

Redaktor Naczelny

„Chcesz być silny i zdrowy, nie stroń nigdy od wody” (Andrzej Czesław Klimuszko).

Woda oczyszcza. Wypłukuje toksyny z naszego organizmu, dba o nawilżenie, gwarantuje lepszy sen, poprawia metabolizm. My wiemy, że woda daje jeszcze radość, oczyszcza umysł i pozwala zawisnąć w toni.

Dlatego czytanie i przeglądanie Magazynu Perfect Diver jest ważne, bo daje nam tego namiastkę. Możemy nurkować wirtualnie, podróżować, odkrywać zatopioną historię, podnosić poziom własnej wiedzy. A najważniejsze, że możemy to wykorzystać i sprawdzić w praktyce, w naszym własnym życiu.

Najnowsze wydanie rozpoczyna wywiad jaki przeprowadził na Krecie Wojtek Pruski. Ciekawa rozmowa i świetne zdjęcia. A mamy tu wraki, jaskinie, skały i szanse na spotkanie foki śródziemnomorskiej.

Na końcu magazynu znajdziecie zaskakujące informacje o najmocniejszej latarce „ever” z 1000000 lumenów!

A w środku?

Tekst Ani Sołoduchy kończący opowieść o Raja Ampat, z pytaniem czy w ciągu 10 dni safari można zrobić 31 nurowań?

Czy Cypr ma do zaoferowania coś więcej niż tylko ser halloumi i zatopione muzeum MUSAN? Czy rzeczywiście wrak Zenobii jest taki spektakularny?

Wrak statku Heweliusz. Czy zdarza się Wam mieć dylemat, czy na danym wraku, który zatonął w wyniku katastrofy, powinno się nurkować? Czy może raczej nie powinno się zakłócać spokoju cmentarzyska? Zastanawia się Łukasz Metrycki.

Wrak Uluburun, zlokalizowany w Turcji. Jak twierdzi Szymon Mosakowski: „Jest to jedno z najbardziej fascynujących i najważniejszych podwodnych wykopalisk archeologicznych z końca XX wieku”.

Przyrodniczo opowiadamy, piórem Agaty Turowicz-Cybula, o małych rybkach Morza Bałtyckiego, a piórem Wojtka Jarosza o brodźcach.

Dla fanów nurkowań pod sufitem Kurt Storms przygotował opowieść o Ressel. Południowa Francja, kilka kilometrów korytarzy, przygoda i trochę historii, a także świetne zdjęcia.

A także świeżutka relacja z Festiwalu Głębiny!

Wydanie takiego magazynu to bardzo dużo pracy. Jeśli doceniacie nasze wysiłki zaproście nas na wirtualną kawę: buycoffee.to/perfectdiver

Serdecznie zapraszam!

10 Kreta. Rekreacyjnie, technicznie i turystycznie

Cypr. Od Limassol po Protaras, cz. II Raja Ampat. Niezwykłe podwodne spotkania, cz. II

pojemnik na klucze

Brodźce o krwawych dziobach

Uluburun

Festiwal Nurkowy GŁĘBINY

1 milion lumenów. Całkowicie nowe latarki dla nurków

Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com

ISSN 2545-3319

redaktor naczelny fotograf

geografia świata i podróże archeologia podwodna reklama

tłumacze języka angielskiego

opieka prawna projekt graficzny i skład

Wojciech Zgoła

Karolina Sztaba

Anna Sołoducha Szymon Mosakowski reklama@perfectdiver.com

Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak

Reddo Translations Sp. z o.o. Piotr Witek

Adwokat Joanna Wajsnis

Brygida Jackowiak-Rydzak

magazyn złożono krojami pisma

Montserrat (Julieta Ulanovsky), Open Sans (Ascender Fonts) Noto Serif, Noto Sans (Google)

druk Wieland Drukarnia Cyfrowa, Poznań, www.wieland.com.pl

dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com

fotografia na okładce Wojciech Pruski

miejsce Kreta wrak samolotu Arado Ar 196, głębokość 65 m

www.perfectdiver.com

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.

PayPal.Me/perfectdiver

WOJCIECH ZGOŁA

Pasjonat nurkowania i czystej natury. Lubi mawiać, że podróżuje nurkując. Pływać nauczył się jako niespełna 6-cio letni chłopiec. W wieku 15 lat zdobył patent żeglarza jachtowego, a nurkuje od 2006 roku. Zrealizował ponad 750 zanurzeń w różnych regionach Świata. Napisał i opublikował wiele artykułów. Współautor wystaw fotograficznych. Orędownik pozostawiania miejsca pobytu czystym i nieskalanym. Propagator nurkowania. Od 2008 r. prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu

Na bazie szerokich doświadczeń w 2018 roku stworzył nowy Magazyn Perfect Diver, który od ponad 4 lat, z powodzeniem, wychodzi regularnie co 2 miesiące w języku polskim i angielskim.

KAROLA TAKES PHOTOS

Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”) Współpracuje z organizacjami NGO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.

Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach  Nurkuję od 2002 roku czyli już ponad połowę swojego życia  Zaczynałam nurkowanie w polskich wodach, do których chętnie wracam w ciągu roku – i sprawia mi to ogromną przyjemność!:) Do Activtour trafiłam chyba z przeznaczenia i zostałam tutaj na stałe… już ponad 10 lat! Z zamiłowaniem spełniam ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie!  Osobiście – latam i nurkuję w różnych morzach i ocenach kiedy tylko mogę, bo to jedna z miłości mojego życia Od początku istnienia magazynu PD przelewam swoje wspomnienia z wypraw nurkowych na papier dzieląc się swoją pasją z innymi i nie potrafię przestać pisać;) Od 2023 na stałe w redakcji PD – mając nadzieję przynieść jej trochę „świeżej krwi”;) Spełnione nurkowe marzenie: Galapagos! Jeszcze przede mną… Antarktyda! Jeśli nie nurkuję to wybieram narty, tenisa albo mocne, rockowe brzmienia;)! Motto które bardzo lubię to: „Bądź realistą – zacznij marzyć”!:) anna@activtour.pl; www.activtour.pl;

SZYMON MOSAKOWSKI

Student archeologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Początkujący płetwonurek rozpoczynający swoją przygodę z archeologią podwodną. Miłośnik fotografii, przyrody i koszykówki, a od niedawna również nurkowania.

REKLAMA

WOJCIECH A. FILIP

Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.

Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk

Nurek od 2007 roku. Kierunki wakacyjne zawsze wybieram pytając sam siebie – no ok, ale czy jest tam gdzie zanurkować? Fotografia podwodna to wciąż dla mnie nowość, ale z każdym kolejnym nurkowaniem uczę się czegoś nowego. „Od momentu narodzin, człowiek nosi na swych barkach ciężar grawitacji […], ale wystarczy że zanurzy się pod powierzchnię wody i staje się wolny” – J.Y.Cousteau

Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis –www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi

SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ

Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia, jest joginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www.divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.

Zawodowy żołnierz, odkrywca podwodnych jaskiń i aktywny instruktor nurkowania technicznego/jaskiniowego/rebreatherowego dla IANTD. Karierę nurkową rozpoczął w Egipcie na wakacjach, a pasja trwa nadal. Kurt jest też założycielem i dyrektorem generalnym Descent Technical Diving. Nurkuje na kilku CCR, takich jak AP, SF2, Divesoft Liberty SM. Kurt bierze udział w tworzeniu dokumentu o nowej kopalni soli w Belgii (Laplet). Projekt ten gościł w wiadomościach w Nationale TV. Prywatnie prawdziwą pasją Kurta są głębokie nurkowania jaskiniowe. Jego żona (Caroline) dzieli pasje męża i również nurkuje w jaskiniach. W wolnym czasie zwiedza belgijskie kopalnie łupków, a kiedy nie eksploruje, zabiera kamerę by dokumentować nurkowania.

LAURA KAZIMIERSKA
KURT STORMS
ŁUKASZ METRYCKI

WOJCIECH JAROSZ

Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.

WOJCIECH PRUSKI

Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, założyciel szkoły nurkowej Good Dive, fotograf. Sam nurkuje na Prism 2, jednostce, która sprawdza się przy fotografowaniu zwierząt bardziej płochliwych. Fascynuje go nurkowanie jaskiniowe, wrakowe. Poza nurkowaniem i fotografią, lubi także podróżować i poznawać nieznane mu do tej pory rejony świata. Jeśli nie nurkuje – biega, jeździ na rowerze. Po prostu lubi aktywnie spędzać czas i być w dobrej formie. Nurkowanie daje mu możliwość oderwania się od codzienności i poczucie totalnej wolności. Jeśli nie szkoli pod wodą zawsze można go spotkać z aparatem lub kamerą.

Płetwonurek od 2008 r. Pasjonat M. Czerwonego i pelagicznych oceanicznych drapieżników. Oddany idei ochrony delfinów, rekinów i wielorybów. Nurkuje głównie tam, gdzie można spotkać te zwierzęta i monitorować poziom ich dobrostanu. Członek Dolphinaria-Free Europe Coalition, wolontariusz Tethys Research Institute oraz Cetacean Research & Rescue Unit, współpracownik Marine Connection. Od 10 lat uczestniczy w badaniach nad dziko żyjącymi populacjami delfinów oraz audytuje delfinaria. Razem z zespołem „NIE! Dla Delfinarium” przeciwdziała trzymaniu delfinów w niewoli i popularyzuje wiedzę na temat delfinoterapii przemilczaną bądź ukrywaną przez ośrodki zarabiające na tej formie animaloterapii.

AGATA TUROWICZ-CYBULA

Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.

REKLAMA

REKREACYJNIE, TECHNICZNIE I TURYSTYCZNIE

Wojciech Pruski rozmawia

z Nikolasem Giannoulakisem

Wojciech Pruski

Marzec w Polsce to jeszcze zimny miesiąc. Postanowiłem znaleźć sobie miejsce, gdzie w cieplejszych warunkach podniosę swoje kwalifikacje instruktorskie. Wybór padł na rozwój w nurkowaniu CCR. Znajomy Instructor Trainer z federacji SSI polecił mi człowieka o bardzo wysokich kwalifikacjach, który może mnie wyszkolić. Okazał się nim Nikolas Giannoulakis, który jest również IT XR federacji SSI i specjalizuje się w szkoleniach na jednostce Hollis Prism 2. Jak się potem okazało jest to najbardziej doświadczony instruktor CCR w Europie na tej jednostce. Zdobywał swoje doświadczenie w warunkach zarówno jaskiniowych, nurkowaniach wrakowych, jak i archeologii. Dodatkowo jest eksploratorem i ma na koncie sporą listę wraków, na których był pierwszą po latach osobą po katastrofie, w której te jednostki brały udział. Wiele też jaskiń na Krecie zostało przez niego odkrytych. Po wymianie informacji poprzez e-mail i wybraniu terminu, poleciałem na Kretę do miejscowości Chania. W tej miejscowości znajduje się baza nurkowa Chania Diving, której właścicielem jest Nikolas. Jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy, profesjonalizmu i samej osoby jaką jest Nikolas. Skorzystałem z okazji i przeprowadziłem z nim wywiad dla Perfect Diver.

Zdjęcia

Wojciech Pruski: Od Kiedy nurkujesz . Jak zaczęła się Twoja podwodna przygoda?

Nikolas Giannoulakis: Rozpocząłem nurkowanie w bardzo młodym wieku. Miałem 8 lat kiedy zacząłem uprawiać freediving. To czas, w którym pamiętam siebie jako osobę czerpiącą przyjemność z bycia pod wodą. Następnie około 14–15 roku życia spróbowałem Scuba. Po tym czasie miałem długą przerwę i wróciłem do nurkowania w wieku 21 lat, kiedy przypomniałem sobie jak fascynujące jest życie podwodne. Następnie rozwijałem się jako nurek techniczny obiegu otwartego, a potem przeszedłem już na CCR.

WP: Jaki moment w nurkowaniu skierował Cię do jaskiń i czy nurkowania jaskiniowe fascynują Ciebie najbardziej?

NG: Od samego początku mojej przygody z nurkowaniem

fascynowały mnie jaskinie. Było to podyktowane tym, że jest ich tutaj mnóstwo. Bardzo szybko zdecydowałem się, aby zostać nurkiem technicznym i rozpocząłem odszukiwanie jaskiń na Krecie, w których nikt jeszcze nie nurkował. Kreta jest bardzo bogata w jaskinie i do tej pory jest wiele korytarzy, które nie były eksplorowane. Ukształtowanie terenu, czyli wysokie góry, z których przez cały rok spływa woda do morza i żłobi korytarze, jest niesamowite.

WP: Wiem, że fascynują Cię również wraki, szczególnie te, które osobiście odkrywasz. W jaki sposób uzyskujesz informacje o ich położeniu?

NG: Informacje pozyskuję na wiele różnych sposobów. Czasem mam wiadomości od mieszkańców lub rybaków. Po informacji o lokalizacji czegoś pod wodą, najpierw wybieram się tam łodzią z sonarem. Kiedy informacje się potwier-

dzą na podstawie sonaru, decyduje się na bezpośrednie nurkowanie w danym miejscu. Czasami odnajduję informacje w historycznych zapisach na temat przybliżonej lokalizacji wraku i rozpoczynam poszukiwania. Często również działamy zespołowo z moimi znajomymi nurkującymi i wspólnie prowadzimy poszukiwania.

WP: Byłem z Tobą na wraku samolotu Arado AR 196. Czy możesz coś więcej powiedzieć na temat odnalezienia tego wraku?

NG: Było to około 3 lata temu kiedy otrzymałem informację od rybaka o obiekcie pod wodą, o który zaplątują się sieci. Z powodu małych rozmiarów, w stosunku np. do wraku statku, bardzo trudno jest odnaleźć tak mały obiekt za pomocą sonaru. Wiele razy informacje o obiekcie się nie potwierdzają. Tym razem było inaczej.

Wszystko zależne jest od środowiska, w którym pracujemy. Nowoczesna technologia pomaga, jednak trzeba mieć podstawy i umieć się posługiwać również analogowymi narzędziami.

WP: A wrak Kiriaki?

NG: To był pierwszy wrak statku, który odnalazłem i udokumentowałem z pomocą Dimitris Galon. Dimitris to mój dobry znajomy, nurek i również odkrywca. Zlokalizowałem prawdopodobne położenie na mapie. Zanurkowałem i najpierw odnalazłem nie statek, a wrak samolotu Messerschmitt. To był pierwszy wrak samolotu, który odnalazłem. Zdałem sobie sprawę, że to nie jedyny obiekt w tej okolicy, ponieważ sonar

pokazywał duży obiekt więc niemożliwe, że to był samolot. Po ponownym nurkowaniu odnalazłem ogromny wrak Cargo, ale nie wiedziałem jaki to statek. Na podstawie zdjęć i przy pomocy wiedzy Dimitrisa oraz z zapisków historycznych, zidentyfikowaliśmy go jako Kiriaki, który został zatopiony podczas nalotu w czasie II wojny światowej. Głębokość na jakiej leży wrak to 64–85 m. To idealne miejsce dla nurkowań technicznych.

WP: Wraki, szczególnie te stare, to archeologia podwodna. Jak wyglądają badania archeologiczne?

NG: Pracuję z ekipą archeologów najlepszych na świecie. Obecnie pracujemy na wraku Antikythera. To bardzo cenny wrak z powodu mechanizmu astrologicznego, który został odnaleziony na wraku. Mechanizm ten symuluje ruch wszystkich planet w czasie rzeczywistym i jest to pierwszy kompu-

ter na świecie. To bardzo precyzyjne urządzenie. Na wraku odnaleźliśmy mnóstwo innych artefaktów. Pracujemy z bardzo nowoczesnym sprzętem nurkowym i fotogrametrycznym. Stosujemy wiele nowoczesnych technik i dbamy o to, aby wydobywać wszystko w stanie niezmienionym. Na podstawie znalezisk mamy już informacje co to był za wrak, skąd płynął i gdzie. Ile było ludzi na nim w trakcie katastrofy. Odnaleźliśmy też sporo ludzkich kości, które są bardzo dobrze zachowane mimo upływu ponad 2000 lat. Wrak leży na głębokości od 40–60 m. Z powodu głębokości idealną wg mnie konfiguracją do tego typu nurkowań jest Rebreather w wersji plecowej.

WP: Wracając do jaskiń, bo to ciekawy temat – jak wygląda mapowanie konkretnej jaskini?

NG: Jest mnóstwo różnych technik. Od starych technik czyli zwykłej miary, kompasu, liny, aż po nowoczesne urządzenia

czyli sonary, skutery DPV. Wszystko zależne jest od środowiska, w którym pracujemy. Nowoczesna technologia pomaga, jednak trzeba mieć podstawy i umieć się posługiwać również analogowymi narzędziami. Można oczywiście przepłynąć parę razy przez jaskinie skuterem wyposażonym w urządzenia pomiarowe i otrzymać mapę, ale poza mapą nie będziemy praktycznie mieć żadnych dodatkowych informacji na temat jaskini. W tradycyjnych metodach przewagą jest to, że mamy czas na obserwację jaskini. W zależności od tego jakich informacji potrzebujemy na temat jaskini, taką metodę wybieramy.

WP: Nurkowałeś w różnych konfiguracjach, jaka najbardziej Ci odpowiada?

NG: Moja ulubiona konfiguracja to CCR plecowy. W tej konfiguracji wykonuję większość moich nurkowań. Jednak zależnie od tego, co chcę zrobić, często przechodzę na sidemount

lub CCR sidemount. Próbowałem już wszystkich konfiguracji i muszę powiedzieć, że w każdej czuję się komfortowo.

WP: Obecnie nurkujesz na CCR. Pewnie nurkowałeś do tej pory na wielu różnych modelach. Jakich?

NG: Zacząłem z Sentinel CCR następny był JJ. Później poznałem Nick Hollis i kupiłem Hollis Prism 2 i już z nim zostałem. To świetna, niezawodna maszyna, a przede wszystkim lekka w porównaniu do poprzedników. Można go śmiało używać zarówno w nurkowaniu technicznym, jak i w rekreacji. Zarówno używając suchego skafandra, jak i pianki z lekkimi płetwami. Nurkowanie głębokie, wrakowe czy jaskiniowe. Sprawdzi się wszędzie. Jest również dosyć małym urządzeniem więc idealnym, aby z nim podróżować. Sam o tym wiesz, ponieważ podróżujesz wszędzie ze swoim Prism 2. Ja nurkuję też czasem na SF2 w wersji plecowej jak i sidemount.

WP: Czy miałeś kiedyś problem z CCR pod wodą?

NG: Nie, nigdy mi się nic z nim nie wydarzyło. Jedyny problem jaki się pojawia to kwestia połączeń kablowych, nie ze względu na urządzenia, ale na skutek załadunku, podróży.

WP: Według Ciebie Rebreather jest mniej bezpieczny w porównaniu do obiegu otwartego?

NG: To częste pytanie jakie zadają ludzie. W mojej opinii CCR jest bezpieczniejszy od OC.

Problemem jest to, że wielu ludzi, którzy rozpoczynają nurkowanie na CCR nie są mentalnie gotowi, aby rozpocząć nurkowanie techniczne zarówno na CCR jak i OC. Obieg otwarty jest łatwiejszy na początku, jednak gdy wykonujemy trudniejsze nurkowania głębokie lub jaskiniowe wtedy obieg otwarty robi się bardziej skomplikowany. Odwrotnie do CCR. Czym dłużej na nim nurkujesz i nurkowania stają się trudniejsze i głębsze, tutaj CCR zyskuje przewagę. Myślę tutaj o zarządzaniu gazami, krótszej dekompresji. Przede wszyst-

kim potrzeba dobrego treningu, aby zrozumieć maszynę i wyłapywać nieprawidłowości bez konieczności spoglądania na komputer.

WP: Jesteśmy na Krecie. Piękne miejsce. Co oferuje Twoja baza nurkowa i jakie interesujące miejsca polecasz nurkom na różnych stopniach zaawansowania?

NG: Kreta to wielka wyspa. Jesteśmy w Chania, mamy tu wysokie góry, długie plaże, zarówno piaszczyste jak i skaliste. Bardzo interesująca topografia i krajobraz, to samo jest po drugiej stronie lustra.

Pod wodą jest mnóstwo jaskiń, formacji skalnych i pozostałości po II wojnie światowej. To doskonała opcja wypadowa na wakacje. Jest ciepło, słonecznie, dużo interesujących miejsc. Nie ma tłumów, nawet podczas okresu wakacyjnego, ponieważ wyspa jest duża. Świetne miejsce dla rodzin, zwiedzania, aktywności sportowych. Ceny są przystępne, obsługa w obiektach na najwyższym poziomie.

Nasze centrum nurkowe większość nurkowań wykonuje z łodzi, wszystkie miejsca nurkowe są bardzo blisko więc nie tracimy czasu na dojazdy. Chania to naprawdę idealne miejsce dla wszystkich poziomów nurkowych, od rekreacji po głębokie nurkowania techniczne jak i jaskiniowe. Mamy 5 łodzi, każda pływa w inny rejon nurkowy.

WP: Spora część osób nurkujących interesuje się zwierzętami morskimi. Na jakie spotkania możemy liczyć na Krecie?

NG: Życie morskie na Krecie jest typowo śródziemnomorskie, takie samo jak we Włoszech, na Malcie, czy w Chorwacji na przykład. Jest go dużo. W Chanii, w zatoce Souda, która jest nieco inna ze względu na mikroklimat tu panujący, życie morskie jest o wiele bogatsze. W sezonie letnim można również spotkać żółwie. Często spotykamy ośmiornice, jak i mątwy. Przy odrobinie szczęścia, po sezonie, w Seal Cave spotkać możemy foki.

WP: Co oferuje Chania w dzień wolny od nurkowania?

NG: Chania to piękne plaże, które zachęcają do spacerów, przyjemne restauracje z przepysznym jedzeniem. W Chani możemy udać się na trekking w górach, obejrzeć zabytki, piękne kamienice, port. Mamy też całkiem nowe muzeum Chani i muzeum archeologiczne. Wyspa jest przyjazna rodzinom, posiadamy 7 parków wodnych. Polecamy na przyjazd miesiące jesienne, kiedy nadal jest wspaniała pogoda, nie jest ekstremalnie gorąco.

Zapraszamy!

Mam wrażenie, że Kreta to miejsce, które jest niedocenione przez nurkujących, a w jej wodach jest jeszcze sporo do odkrycia.

CYPR

Część II

od LIMASSOL po PROTARAS

Tekst i zdjęcia Wojciech Zgoła

ZBLIŻAŁ SIĘ KONIEC

WRZEŚNIA 2022 R. POŁOWĘ

POBYTU NA CYPRZE

MIELIŚMY JUŻ ZA SOBĄ.

Nasze zanurzenia w okolicy Limassol, które odbyliśmy z godną polecenia Bazą Nurkową Blue Thunder, podsumowaliśmy w restauracji (Kyrenia Fish Tavern) nad brzegiem Morza Śródziemnego. Zaszaleliśmy i zamówiliśmy plater z owocami morza dla 4 osób oraz białe, lokalne, wino. Od strony wody wiał lekki wiaterek. Stąd nakręciliśmy jedno wejście on-line na Perfect Diverowego wall’a FB.

Byliśmy zmęczeni, ale bardzo usatysfakcjonowani dotychczasowym odkrywaniem Wyspy Afrodyty. Przed nami były jed-

nak wciąż ekscytujące eksploracje. Niedaleko Larnaki czekała na nas Zenobia, a w Protaras chcieliśmy nurkować w Green Bay. Na dokładkę jeszcze spacer w płetwach po MUSAN – podwodnym muzeum w Ayia Napa.

Wstaliśmy o 6 rano. Niedawno wstało również słońce. Zapowiadał się ciepły i słoneczny dzień. Do portu w Larnace dotarliśmy 5 minut przed czasem, zaparkowaliśmy samochód

ZENOBIA

Długość – 172 m

Szerokość – 26 m

Głębokość – 42 m

i spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem Andreasem, z Centrum Nurkowego Scubaholics. Właśnie z nim nurkowaliśmy na wraku Zenobii.

Jednostka została zbudowana w Szwecji w 1979 r., a w swój dziewiczy rejs wyruszyła w pierwszej połowie 1980 r. Trasa miała przebiegać z Malmö do Tartous w Syrii. Początkowo rejs przebiegał dobrze. Pierwszy postój odbył się na Krecie, a drugi w Atenach. Właśnie pomiędzy postojami kapitan odkrył problem. Pojawił się nadmiar wody, która była błędnie przepompowywana do bocznych zbiorników balastowych. Zenobia płynęła jednak dalej i znalazła się na wodach Cypru w okolicy Larnaki. Był 2 czerwca 1980 r. Naprawa niestety nie powiodła się i statek skierowano 1,5 mili od portu, gdzie stanął na kotwicy. Zenobia zaczęła przechylać się niebezpiecznie na lewą burtę. Kapitan zdecydował o ewakuacji. Była noc 7 czerwca 1980 r. gdy statek poszedł na dno i do dzisiaj leży na lewej burcie, na piaszczystym dnie. Wrak zaczyna się od mniej więcej 16 m głębokości.

Nurków na statku było około 30-tu, więc wskakiwanie do wody odbywało się sukcesywnie i w odpowiednich, bezpiecznych odstępach. Wreszcie zanurzenie. Lekka korekta inflatorem, przedmuchnie zatok i swobodne, spokojne opadanie tuż nad widoczny doskonale wrak.

Andreas nas obserwował i już po chwili popłynęliśmy za jego wskazaniami rozglądając się bystro po okolicy. Wokół nas było dużo mniejszych ryb. Schodziliśmy w kierunku śruby na głębokość 30 m. W oddali pokazały się duże groupery penetrujące swoje rewiry.

Sprawdziliśmy ładownie, przepłynęliśmy obok tirów i pilnujących je skrzydlic. Te ostatnie zadomowiły się tu na dobre.

W czasie przerwy powierzchniowej między nurkowaniami rozmawialiśmy między innym z Tonym, który powiedział nam i pokazał w swoim smartfonie statek bliźniaczy do Zenobii, który wciąż kursuje pod polską banderą. Trzeba się kiedyś wybrać do Trójmiasta i zrobić o tym materiał ;) Po blisko 2 godzinach wskoczyliśmy do morza na drugie nurkowanie. Było nieco płytsze, dotarliśmy do 27 m głębokości i zwiedziliśmy między innymi część „hotelową” statku. Obserwowaliśmy duże, czasem metrowej długości, groupery. Widać, że one rządzą. Można tu spotkać również barakudy, trigger fish, jackfish, a czasem nawet żółwie. Wracając do liny opustowej i przepływając do granicy przystanku bezpieczeństwa, podziwialiśmy jeszcze freediver’ów.

Zenobia bardzo nas urzekła. Jest takim „must be” na liście spotów nurkowych Cypru, Europy, a nawet świata. Zaliczana do TOP 10. Jest to duży wrak, któremu, by go dość dobrze spenetrować, trzeba by poświęcić przynajmniej 10 nurkowań. Osobiście, za każdym razem, gdy jestem na Cyprze robię na Zenobii przynajmniej 2 zanurzenia.

KYRENIA

Długość – 25 m

Szerokość – ok. 4 m

Głębokość – 23/24 m

Następny dzień znów był ciekawy i pełen wrażeń, tak pod wodą, jak i na lądzie. Przez noc pogoda zmieniła się trochę. Nadal było ciepło i słonecznie, ale pojawił się wiatr, a co za tym idzie falowanie. Od samego rana czekała na nas łódź, która miała nas zabrać na dwa spoty nurkowe. Wcześniej wieczorem przenieśliśmy się w rejon Ayia Napa. Nurkowaliśmy z OceanLab ECO-Diving Center. Po wejściu na pokład usłyszeliśmy, że musimy się sprężać, bo z godziny na godzinę fala będzie wyższa. Dość szybko i sprawnie, pomimo kołysania, założyliśmy pianki i sprzęt. Krótka odprawa i do wody. A na głębokości 24 m czekał na nas wrak statku „Kyrenia”. Dobra widoczność, na poziomie 25 m, powoduje, że praktycznie od razu po zanurzeniu widzi się wrak, który za chwilę będziemy zwiedzać.

Statek ten został zbudowany przez Hellenic Shipyard, nazwany „Knossos” i oddany do służby w 1978 r., jako łódź patrolowa greckiej marynarki wojennej.

W 2000 r. został przekazany cypryjskiej marynarce wojennej, gdzie przemianowano go na „Kyrenia”. Po kilkunastu latach została zakwalifikowana do projektu sztucznej rafy i w 2015 r. spoczęła w rejonie Ayia Napa na stępce, piaszczystym dnie.

Spotkaliśmy groupera, skrzydlice, ławice typowych dla Morza Śródziemnego ryb, ślimaki. Wrak spenetrowaliśmy w środku i na zewnątrz. Przyjemne nurkowanie bez dodatkowych nurków.

Głębokość – 10 m

Teraz, po krótkiej przerwie, przepływając w pobliże MUSAN, zmieniliśmy butle na pełne. Maksymalna głębokość nie przekracza 10 m. Płynęliśmy początkowo tyralierą, by potem rozdzielać się zachowując bezpieczną odległość. Podwodne Muzeum Rzeźb Ayia Napa stanowi blisko 100 zatopionych rzeźb. Wykonał je Jason de Caires Taylor. Podziwiamy podwodny las, postaci ludzkie, niektóre mające krzew zamiast głowy, dzieci patrzące na świat wyłącznie przez obiektyw kamery. Rzeźby

są zainspirowane naturą i człowiekiem.

Twórcy liczą na to, że dzięki muzeum, z biegiem czasu zostanie wzbogacona bioróżnorodność tego obszaru.

Podwodna ekspozycja, powoli stająca się siedliskiem podwodnego życia, to zarazem opowieść o współczesnych ludziach, prezentowana z perspektywy anonimowej ulicy. Wszędobylskie kamery monitorujące nasze życie, wzajemna inwigilacja i modlenie się o lepsze, bogatsze, ale wirtualne życie? Każdy ma inne odczucia nurkując pomiędzy przedstawionymi rzeźbami. MUSAN to współczesny świat, który kusi formą. Czas płynie tu inaczej, jakby wolniej, choć na końcu i tak czeka nas wynurzenie.

Już na spokojnie, po rozwieszeniu sprzętu i pianek, by przeschły, weszliśmy do pobliskiej restauracji rybnej (Fish House Restaurant) blisko portu Ayia Napa, by świeżo i smacznie zjeść, i porozmawiać we własnym gronie o nurkowaniach. /Więcej o jedzeniu na Cyprze czytaj w naszym Podwodnym Przewodniku/ Przed odjazdem do Pafos i odlotem do Polski, czekał nas jeszcze dzień nurkowy, a jak się później okazało, również snorklingowy, w okolicy Green Bay. Warto dodać, że okolice od Ayia Napa do Protaras to Park Narodowy i Przylądek Cape Greko. Są to jedne z najpiękniejszych atrakcji naturalnych na Wyspie Afrodyty. Znajdują się tu liczne szlaki piesze i rowerowe. Nurkowo jest tutaj fantastycznie. Cape Greco jest najbardziej na wschód wysuniętą częścią Cypru, w pięknej lokalizacji, z możliwością nurkowania w kilku ciekawych spotach nurkowych.

W Green Bay nurkowaliśmy z Cyprus

Diving Center, a naszą przewodniczką była Szwajcarka Tamara. Odbywa się tu dużo kursów podstawowych i intro, bo i miejsce idealne do tego. Wejście skaliste, potem piasek. Powoli robi się głębiej. Tu najczęściej spotyka się żółwie. Nurkowanie nie przekracza 10 m głębokości. Leży tu trochę pobitych i posklejanych fragmentów amfor. Niedaleko jest patio, na którym poukładano posągi

i kolumny imitujące czasy rzymskie w stosunki 1:0,5 wielkości człowieka. Spotyka się tu oprócz żółwi, barakudy, koniki morskie, cornetfish i mnóstwo różnych ryb. Radzę być tu jak najwcześniej. Parking szybko zapełnia się samochodami, ostatnio miejsce to odwiedzane jest bardzo licznie.

My po naszych nurkowaniach zostaliśmy tu trochę dłużej. Gdy się przeludniło i słońce chyliło się ku zachodowi, weszliśmy do wody tylko z ABC i dobrą godzinę pływaliśmy nurkując na wstrzymanym oddechu.

Na Cyprze są dziesiątki miejsc nurkowych. Wyspę Afrodyty, szczególnie lubiącym aktywne eksplorowanie nad i pod wodą, bardzo polecam. Każdy, bez względu na poziom wyszkolenia, znajdzie tutaj coś dla siebie. Do tego jest to kraina prawie wiecznie świecącego słońca i nurkować można przez

cały rok, choć nie wszystkie bazy są czynne między listopadem a kwietniem. Morze Śródziemne jest tutaj przyjemnie ciepłe, wody przejrzyste, sięgające niekiedy nawet kilkudziesięciu metrów widoczności. Warto dodać, że Cypr jest też idealnym miejscem, by rozpocząć swoją przygodę z nurkowaniem, do czego serdecznie zachęcam.

PODWODNE SPOTKANIA NIEZWYKŁE

Tekst Anna Sołoducha

RAJA AMPAT MOŻNA PODZIELIĆ NA TRZY GŁÓWNE OBSZARY: MISOOL NA POŁUDNIU, CIEŚNINĘ DAMPIER W CENTRUM ORAZ WYSPY WAYAG I KAWE NA PÓŁNOCY. ODKĄD W LATACH 80-TYCH I 90-TYCH NAUKOWCY ROZPOCZĘLI BADANIA W TYM OBSZARZE, STAŁO SIĘ JASNE, ŻE LICZBA WYSTĘPUJĄCYCH TU RÓŻNYCH GATUNKÓW JEST NIEZWYKŁA.

ego położenie na bardzo dalekim północnym krańcu archipelagu indonezyjskiego, dokładnie tam, gdzie masywny strumień ciepłej wody z Pacyfiku wpływa do archipelagu, wraz z jego topografią i historią geologiczną, uczyniły Raja Ampat idealnym miejscem lęgowym dla zdumiewającej liczby gatunków. Safari po wodach okalających archipelag przypomina bajkę. Widoki, krajobrazy przyprawiają o zawrót głowy. Wysepki porośnięte bujną zielenią, urwiska, namorzyny, odgłosy ptaków

Zdjęcie Piotr Szczodrak

i przelatujące nad głowami nietoperze tworzą magiczną aurę. Podczas 10-dniowego safari zrobiliśmy 31 nurkowań – naprawdę! Co więcej – każde było warte zejścia pod wodę!!:)

Raja Ampat to obfitość. Obfitość ryb, gatunków koralowców, gąbek, roślinności. Batfishe, jackfishe, różne rodzaje ośmiornic, w tym przepiękna „blue – ringed octopus”, gigantyczne langusty, hiszpańskie makrele, barakudy, ogromne – majestatyczne żółwie, stada mobuli, scorpionfish, crocodile fish… można tak wymieniać bez końca. Mureny chowały się w skałach, a czarno-białe clownfish broniły potomstwa w ukwiałach. Topografia miejsc jest zazwyczaj podobna, ale na każdym nurkowaniu zaskakuje nas coś innego pod wodą. Można mieć nieodparte wrażenie, że przez całe nurkowanie trzeba obracać głową bo „co chwilę coś jest”;) Niemałe stada bumbphead parrotfish – często mylące z napoleonami umilały nam wiele nurkowań. Rekiny czarno- i biało-płetwe pojawiały się od czasu do czasu, odwracały naszą uwagę od tego, co dzieje się na rafie. Nie można nie wspomnieć o oszałamiającym świecie makro. Ga-

tunków, kolorów, rozmiarów crittersów – czyli małych stworzeń morskich, jest co nie miara. Ślimaki nagoskrzelne (w życiu nie widziałam tylu rodzajów!!), kraby, krewetki… świat makro powala zarówno za dnia, jak i w nocy. Nurkowania nocne na Raja Ampat to istny rarytas.

Od 2013 roku całe 46 000 kilometrów kwadratowych Raja Ampat jest rezerwatem rekinów. Oznacza to, że podczas nurkowania w tym regionie można zobaczyć naprawdę sporą rzeszę. Zobaczymy tu rekiny czarnopłetwe, białopłetwe i szare rekiny rafowe. Ale gatunkiem, o którym trzeba wspomnieć jest rekin dywanowy – Wobbegong. Jest to gatunek o spłaszczonym ciele z szeroką i płaską głową. Fałdy skórne po obu stronach otworu gębowego tworzą charakterystyczną „bródkę”. Rekin dywanowy to jeden z najrzadziej spotykanych rekinów i mierzy ok. 3 m długości. Rozmieszczony w płytkich wodach umiarkowanych i tropikalnych zachodniego Oceanu Spokojnego i wschodniego Oceanu Indyjskiego, najczęściej spotykany jest w Australii i Indonezji, a w szczególności – na Raja Ampat. Jest on daleki od potężnego, budzącego strach, torpedowego obrazu, jaki mamy z większością rekinów. Ten ozdobny rekin ma płaski korpus, który jest dobrze zakamuflowany, z szerokimi plamami kolorów pasującymi do otaczającej go rafy. Ponieważ mają one zdolność do pompowania wody przez skrzela, nie mają potrzeby ciągłego pływania i dlatego większość życia spędzają leżąc nieruchomo na dnie rafy. Jest całkowicie niegroźny, można byłoby się obok niego nawet położyć;) Drugim gatunkiem rekina godnym wyróżnienia jest „epaulette shark”, bardziej znany jako „walking shark”. Jest to rekin, który wykorzystuje

Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Anna Sołoducha

swoje płetwy brzuszne do „czołgania się” po dnie, co wcale nie oznacza, że nie potrafi pływać! Jest to rzadko spotykany okaz, bo oprócz Raja Ampat widziałam go tylko raz na Galapagos

Dla pasjonatów podwodnej fotografii pomocną informację będzie fakt, że nurkowania typu macro lub muck („muck” charakteryzuje się płytszymi zanurzeniami i spędzaniem czasu na piaszczystym dnie, gdzie zabawa polega na odnajdywaniu skrywających się przedziwnych stworzeń) – sprawdzą się idealnie w tej części Indonezji. Pygmy seahorses (koniki morskie), Ghost pipefishes czy powalająca ilość gatunków ślimaków nagoskrzelnych to gratka dla fanów makrofotografii. Karłowate koniki morskie są prawdopodobnie najmniejszymi gatunkami typu „makro”, jakie można znaleźć na Raja Ampat i rzeczywiście tak jest, bo mierzyły ok. 0,5 cm na 1,5 cm. Dostrzeżenie tych koników morskich wymaga nie lada umiejętności, ale jeśli już się je dostrzeże – radości nie ma końca

Ostatnim gatunkiem, którego nie można pominąć ani nie zobaczyć podczas nurkowania w Papui Zachodniej – jest manta. Jednym z najsłynniejszym miejsc na spotkanie z tymi łagodnymi olbrzymami jest „Manta Sandy”. Ogromne, majestatyczne, latające. Takie były manty na Raja Ampat. Występują tu zarówno czarne manty rafowe jak i największe – oceaniczne, a także płaszczki oraz mobule. Manty oceaniczne mają rozpię-

Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Anna Sołoducha

tość skrzydeł od 5 do 7 metrów. Nurkowanie z szybującymi nad tobą mantami tej wielkości dokładnie wyjaśnia, dlaczego ich nazwa pochodzi od hiszpańskiego słowa „la manta” oznaczającego koc. Ciekawostką jest, że przewodnicy nurkowi starają się rozpoznawać manty – fotografując je. Specjalne oprogramowanie analizuje część brzuszną każdego osobnika sprawdzając, czy manta znajduje się już w bazie danych, czy jest nowym, nieznanym badaczom jeszcze stworzeniem! Zdjęcia pozostają w bazie, aby porównywać je z kolejnymi fotografiami napotkanych mant. Metodę rozpoznawania mant stworzyła organizacja Manta Trust.

PIANEMO

Oprócz tego, co dzieje się pod wodą – część lądowa również potrafi zaskoczyć. Raja Ampat znane jest jako „koralowe wyspy”, a jedną z nich jest Pianemo. Wapienne wyspy znajdujące się na tym obszarze to nic innego jak geologiczny zapis zjawisk fizycznych jakie rozpoczęły się ok. 15 mln lat temu i trwają do dziś. Obecnie podziwiamy lagunę w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, powstałej na skutek zapadnięcia się podziemnych jaskiń. Społeczności otaczające Pianemo nazywają tę wyspę „małym Wayagiem”. Dzieje się tak dlatego, że jeśli spojrzysz na ten obszar z góry, zauważysz, że ta grupa wysp

Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Anna Sołoducha

przypomina miniaturową wyspę Wayag. Spacer na punkt widokowy, z którego mogliśmy podziwiać lagunę z wapiennym formacjami, jest obowiązkowym punktem podczas pobytu na Raja Ampat.

JELLYFISH LAKE

Jest jeszcze jedno wyjątkowe miejsce w tym archipelagu. Niewiele destynacji na świecie może poszczycić się takim ewenementem jak… jezioro Meduz. Płyniemy w kierunku maleńkiej, bezludnej wysepki, ukrytej w papuaskiej dżungli. Tutaj gęsta zasłona klifów porośniętych lasem deszczowym chroni lagunę, w której znajduje się rzadki i piękny ekosystem. Na pierwszy rzut oka wyspa wydaje się niedostępna, otoczona ostrym wapiennym krasem. Z pomocą naszych indonezyjskich przewodników wspinamy się po śliskich głazach i pokonujemy stromą, dość wymagającą wędrówko-wspinaczkę, docierając w końcu do przepięknego jeziora, ukrytego w sercu lądu. Jellyfish

Obecnie podziwiamy lagunę w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, powstałej na skutek zapadnięcia się podziemnych jaskiń. Społeczności otaczające Pianemo nazywają tę wyspę „małym Wayagiem”.

Lake jest jednym z zaledwie trzech miejsc na naszej planecie, gdzie znajdują się meduzy pozbawione właściwości parzydełkowatych. Żyjąc w odosobnieniu od drapieżników pozbyły się właściwości ochronnych. Do najsłynniejszych przedstawicieli tych gatunków słodkowodnych meduz należą: gigantyczna złota meduza, meduza księżycowa oraz kajopeja. Snorklujemy w jeziorze wyposażeni w maski, rurki oraz buty nurkowe, a także sprzęt foto i wideo. Malutkie meduzy krążą wokół nas, aby następnie udać się w głębsze partie jeziora. Można je dotykać, filmować, stawać oko w oko – są całkowicie niegroźne, a pływanie z nimi, to niezapomniane przeżycie.

BIRDS OD PARADISE

Raja Ampat to nie tylko jedno z najbogatszych środowisk morskich na Ziemi, z zapierającymi dech w piersiach krajobrazami, ale jest także domem dla wielu gatunków ptaków. Na wyspach Raja Ampat zarejestrowano ponad 250 ptaków. Najsłynniejsze

Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Anna Sołoducha

to: czerwony rajski ptak (endemit!) oraz rajski ptak Wilsona. Zachęcam, aby skorzystać z wczesno-porannej wycieczki do tropikalnego lasu, aby zobaczyć i usłyszeć te wspaniałe ptaszyny. Są jednym z kultowych symboli Papui. Ptaki te pojawiały się w mitologiach wielu kultur, a niektórzy rdzenni mieszkańcy postrzegają rajskie ptaki jako duchy reprezentujące ich zmarłych przodków. Inni uważają, że są fizycznym ucieleśnieniem mitologicznych istot zamieszkujących lasy. Pióra były również używane przez tubylców do dekoracji ciała podczas ślubów.

Wiele tradycyjnych tańców zostało zainspirowanych pokazami zalotów „Rajskich Ptaków”, które do dziś można obserwować

wśród lokalnej społeczności. Podczas zalotów do samic, samce rajskich czerwonych ptaków wykonują piękny pokaz, wachlując i tańcząc z jaskrawo ubarwionymi skrzydłami, pióropuszami i ogonami.

Raja Ampat to nurkowy Everest. To miejsce, w którym spełniają się wszelkie nurkowe marzenia. Marzenia o przepięknej wodzie, pełnej wspaniałych, kolorowych raf, ale także o wielkich przedstawicielach marzeń każdego nurka: koników morskich, mant, barrakud, rekinów Wobbegong... Czy to wszystko pozostawia jeszcze jakieś wątpliwości, aby tu zanurkować? Tu przecież woda… aż „tętni życiem”.

Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Anna Sołoducha

NAJLEPSZA PORA DO NURKOWANIA

Październik – marzec (a najlepszy to grudzień – marzec) to idealny czas do zanurkowania w Archipelagu Raja Ampat!

WARUNKI NURKOWE I TEMPERATURA WODY

Spodziewajcie się prądów – co jednocześnie skutkuje dużą ilością „życia” pod wodą, i zabierzcie ze sobą haki rafowe! Temperatura wody to zazwyczaj... 30°C!

WAŻNE!

Walutą, którą będziecie się posługiwać podczas pobytu na Raja Ampat jest rupia indonezyjska. Przez chwilę staniecie się milionerami!:) Wymieńcie walutę przed przylotem do Sorong, ponieważ w tym miejscu nie ma już możliwości wymiany jakiejkolwiek waluty i każda inna, poza indonezyjską, nie zostanie przyjęta na łodzi, w resorcie, restauracjach i sklepach.

anna@activtour.pl, www.activtour.pl

SPEŁNIMY TWOJE NURKOWE MARZENIA NAJPIĘKNIEJSZE PODRÓŻE NURKOWE

Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Anna Sołoducha

MF Jan Heweliusz

Podwodne muzeum czy cmentarzysko

Subiektywne przemyślenia o naszych powinnościach podczas nurkowań wrakowych

Ilu nurków tyle motywów nurkowania. Każdy z nas ma swoje naczelne motywacje i upodobania, dla których przyodziewamy się, nie raz, w mokre pianki o świcie. Często jeszcze przed śniadaniem, albo nawet – Boże uchroń – przed kawą i wchodzimy pod wodę.

Wswojej podwodnej karierze nie spotkałem natomiast tak sfokusowanych na swoje „upodobanie” nurków, jak Ci zakochani we wrakach. Nie ma co się dziwić, bo taki typ nurkowań jest połączeniem oczywistych przyjemności płynących z naszego hobby, jak i bardzo bliskim obcowaniem z historią świata, majestatem zatopionych jednostek i pewnym mrokiem, który z nich bije. Najczęstszymi wrakami są te z okresu różnych konfliktów zbrojnych – prym wiedzie II Wojna Światowa – ale nie raz spotykamy się także z wrakami zatopionymi specjalnie dla celów turystycznych jako sztuczne rafy, czyli w domyśle dla nurków. Przykładami takich wraków mogą być np. Um El-Faroud – libijski trałowiec zatopiony u wybrzeży Malty, czy USS Lincoln County – amerykański desantowiec,

odkupiony przez rząd w Tajlandii, gdzie służył do 2006 roku. Ten ostatni zatopiono w 2012 r. nieopodal wyspy Koh Chang. Jednym z ciekawszych wraków (nie należy do powyższych grup) jest, moim zdaniem, prom MF Jan Heweliusz, który 14 stycznia 1993 roku napotkał niespodziewany i bardzo silny sztorm (12 w skali Beauforta) na trasie Świnoujście – Ystad. Wiatr tej nocy dochodził do 180 km/h i po kolejnym mocnym podmuchu, statek zaczął się przechylać, pasy trzymające ładunki (prom przewoził m.in. ciężarówki, naczepy i wagony towarowe) nie wytrzymały i pojazdy zaczęły się przemieszczać po pokładzie uniemożliwiając utrzymanie jednostki na powierzchni. Chwilę po godzinie 5:00, ledwie godzinę po tym, jak huragan rozpoczął „swój groźny taniec” prom zatonął. Podróż

ostatecznie okazała się tragiczna dla 20 członków załogi oraz 35 pasażerów, których nie udało się uratować. 10 osób do tej pory nie udało się odnaleźć. Wrak, który spoczął niedaleko niemieckiej wyspy Rugia, jest stosunkowo dobrze zachowany. Głębokość z jaką trzeba się zmierzyć w celu eksploracji też nie jest wielkim wyzwaniem, bo prawa burta znajduje się na ok. 10 metrach, a maksymalnie osiągniemy ok. 24 m.

Sprawia to, że wrak promu Jan Heweliusz jest atrakcyjną destynacją nawet dla nurków rekreacyjnych.

Jeżeli chodzi o naszą wyprawę, to rozpoczęliśmy ją w Kołobrzegu, na statku badawczym „Doktor Lubecki”, którym ruszyliśmy w długą, nocną podróż w kierunku Bornholmu. Przeprawa nie należała do najprostszych i dała się wszystkim we znaki, ale po drobnej modyfikacji wstępnego planu, wymuszonej warunkami atmosferycznymi, udało się nam dotrzeć nad cel naszej wyprawy i rozpocząć przygotowania do wejścia do wody. Pierwsze nurkowanie potraktowaliśmy jako rekonesans, podziwialiśmy m.in. ciężarówki oraz naczepy, które przez oderwanie się nadbudówki stworzyły imponujące rumowisko, a pojazdy mimo swoich rozmiarów, w zestawieniu z ogromem 125 m jednostki, sprawiały wrażenie miniaturowych modeli matchbox. Zobaczyliśmy też szczątki kapitańskiego mostku oraz ładownie pokładu samochodowego. Warunki na jakie trafiliśmy można uznać za poprawne, bo wizura sięgała 7 m, a temperatura wody oscylowała w okolicy akceptowalnych 11°C. Drugie nurkowanie poświęciliśmy na zwiedzanie części rufowej, a resztę czasu na dokładniejsze oględziny tego, co nam umknęło. Podsumowując, nasze nurkowania na wraku Heweliusza były zaskakująco proste i przyjemne. Na pewno przyczyniły się do tego dobre warunki atmosferyczne, ale także sama charakterystyka wraku – głębokość z jaką się mierzymy, a w związku z tym, stale operujące światło naturalne, oświetlające nam wrak i ułatwiające nawigację.

Po nurkowaniach urodziło się we mnie jednak pewne pytanie, które do tej pory nie daje mi spokoju. Mimo, że owo zatonięcie promu Jan Heweliusz miało miejsce, kiedy byłem zaledwie 4-latkiem, to była to katastrofa na tyle duża, że nadal mam w pamięci nastroje, jakie wtedy panowały w Polsce, majaczą mi się rozmowy rodziców na temat tego, co się wtedy stało i jakie piętno wypaliło to, w owym czasie, na naszym społeczeństwie.

Wspomniane pytanie brzmi: „Gdzie jest granica między realizacją hobby, a uszanowaniem miejsca tragedii”.

1993 rok jest historią na tyle świeżą, że rany o tamtych wydarzeniach na pewno jeszcze się nie zabliźniły u wielu ludzi spokrewnionych z ofiarami. Czy standardowe reguły nurkowania, stanowiące o niedotykaniu zatopionych obiektów i wracania spod wody z „pustymi kieszeniami” są wystarczające, żeby okazać należyty szacunek takiemu cmentarzysku?

Nie raz widujemy na portalach społecznościowych efektowne zdjęcia nurka schodzącego bez płetw po schodach we wnętrzu wraku bądź dumnie dzierżącego ster jednostki czy kierownice auta w ładowni. Bardzo częste są też sesje, tu akurat prym wiodą freediverzy, gdzie obserwujemy dotykanie żółwi, chwytanie delfinów za płetwy i inne – formalnie zakazane – interakcje z podwodną fauną i florą. Niestety zamiast piętnować takie niewłaściwe zachowania, często przymyka się na nie oko, „bo kadr ładny”, a w dzisiejszym świecie, gdzie lwia część życia społecznego odbywa się w „wirtualu”, owy kadr nie raz jest najważniejszy dla kreowania własnej tożsamości.

Tak więc, skoro żyjemy w czasach „wirtualnej tożsamości” i respektowanie nawet podstawowych reguł jest często naginane, to czy jesteśmy mentalnie gotowi, żeby pójść jeszcze

o krok dalej i dodatkowo nad sobą „panować”, mając z tyłu głowy skalę tragedii jaka miała miejsce? Czy może należałoby pójść jeszcze o krok dalej i wraki wiążące się ze śmiercią ludzi powinny być „zostawione w spokoju”, albo chociaż liczba pozwoleń na nurkowanie na nich powinna być ograniczona, żeby spowodować większą selekcję, a co za tym idzie zmniejszyć ryzyko degradacji obiektu?

Nie otrzymacie ode mnie odpowiedzi na to pytanie, bo na nie powinien sobie odpowiedzieć każdy we własnym zakresie, zgodnie ze swoim sumieniem. Ja natomiast uważam, że czymś wspaniałym jest, że jako nurkowie mamy możliwość obcowania z takim kawałem zatopionej historii, jak podwodne wraki, a skoro są dla nas udostępnione, to powinniśmy korzystać z tej okazji. Jednocześnie natomiast uważam, że wskazane powinno być podniesienie sobie poprzeczki szacunku z jakim podchodzimy do miejsca, w jakim się znajdujemy, bo jest to nie tylko „podwodne muzeum”, ale nie raz także cmentarzysko.

REKLAMA

KEY CAN POJEMNIK NA KLUCZE

Sprzęt spakowany. Czy wszystko jest? Maska, ocieplacz (nie chcę znów nurkować w jeansach), pełna butla...

Umówiliśmy się nad jeziorem o 9:00. Wybraliśmy Jezioro Cisie (Bledzew, Polska), bez infrastruktury, ale jest pomost, pod który można bliziutko podjechać. Zjeżdżamy się punktualnie. Chwila rozmowy, ostatni łyk herbaty/ kawy i sklarowanie sprzętu. Niektórzy z nas najpierw niosą płetwy, maski i aparaty na pomost. Teraz szybkie skorzystanie z toalety – od niedawna jest tu ToyToy.

Sprawdzenie wszystkiego. Jest gorąco, jakieś 26°C. Zjeżdżają się rowerami i samochodami pierwsi plażowicze, a właściwie pomostowicze ;)

Zapięcie pianek i tego, co trzeba zapiąć lub dopiąć i ponowne sprawdzenie.

Zamykamy samochody i... okazuje się, że żaden z nas nie ma pudełka na klucze. Pozostaje ukrycie ich na kole, w zamknięciu od wlewu paliwa, schowanie w liściach pod drzewem... Ale ludzie patrzą, bo interesuje ich człowiek w tym wszystkim na sobie... A w aucie smartfon, portfel...

Tym razem nikt z nas nie wziął też osób towarzyszących, które zostają na lądzie i pilnują dobytku...

Zdarzyła się Wam taka lub podobna sytuacja?

Gustowne i bardzo trwałe, a do tego totalnie nieprzemakalne zamknięcie na kluczyki waszego samochodu.

Wykonane z aluminium anodyzowanego (plus dekle z tworzywa) w kolorze czarnym. Zamknięcie to charakteryzuje niewielka wyporność, jest to zaledwie 0,2 l i dodatnia pływalność +40 g

Niesamowita wytrzymałość, nawet do 400 m głębokości zapewne nie będzie wam potrzebna 

Niewielka waga: 0,16 kg

Dodajmy, że po wyjściu z wody umożliwi nam otwarcie kapsla lub dogięcie jakiegoś niewielkiego elementu metalowego. Nie „zapieka się“ też jak plastikowe „jaja“ na klucze.

WYMIARY ZEWNĘTRZNE

H 115 mm, fi 50 mm

WYMIARY WEWNĘTRZNE

H 102 mm, fi 44 mm

CENA DLA KLIENTA

300 zł brutto

Istnieje możliwość graweru i to w cenie 

Zdjęcia Mirek Kruk, Audrey Coudel

RESSEL SŁYNNA JASKINIA

Tekst i zdjęcia Kurt Storms

EMERGENCE DU RESSEL TO ZNANA JASKINIA POŁOŻONA W DEPARTAMENCIE LOT NA POŁUDNIU FRANCJI, A JEJ NAJGŁĘBSZE ZAKĄTKI EKSPLOROWAŁO JUŻ WIELU ZNANYCH NURKÓW. NIE TRZEBA JEDNAK SCHODZIĆ 4 KM W GŁĄB, ABY MÓC PODZIWIAĆ MAGIĘ TEGO MIEJSCA.

MIEJSCE: REGION LOT WE FRANCJI

W końcu!!! Znów jedziemy do Lotu. Tym razem na tygodniowe szkolenie, a potem tydzień wakacji nurkowych z żoną. Na szkolenie jadą ze mną uczestnicy kursu wprowadzającego do nurkowania jaskiniowego. Nadchodzące dni będą obfitować w naukę nowych umiejętności i szkolenie na sucho. Wykłady teoretyczne odbyliśmy już w Belgii, dzięki czemu będziemy mogli przeznaczyć maksimum czasu na nurkowanie. Oprócz kursantów jedzie z nami kilku certyfikowanych nurków, z któ-

rymi będę nurkował pod koniec wyjazdu, żeby porobić trochę fajnych zdjęć. Warunki w tamtejszych systemach jaskiniowych są doskonale, widoczność sięga 20 m.

DLACZEGO REGION LOT?

To bardzo znany region we Francji, ponieważ szkoli się tam większość europejskich nurków, dzięki czemu nie muszą latać do Meksyku czy na Florydę. Jedną z najbardziej znanych jaskiń w okolicy jest Ressel. Ressel jest położona w pobliżu miejsco-

wości Marcilhac-sur-Célé, w samym sercu regionu Lot. Większość zdjęć, jakie można znaleźć w sieci, przedstawia dostojne i wielkie bloki białej skały, płaskie struktury i szyby tej właśnie jaskini. Infrastruktura jest bardzo wygodna – mamy mnóstwo miejsca na nasze auta, w końcu postawiono też porządny budynek z toaletą. Z parkingu mamy do przejścia około 100 m i dochodzimy do wejścia na rzece Célé. Możemy tu sklarować sprzęt do nurkowania.

HISTORIA

Pierwszego nurkowania w Ressel dokonało w 1968 r. dwóch nurków z klubu speleologicznego Auvergnat. Martin i Debras dotarli 150 m w głąb jaskini. Dopiero w 1973 r. udało się osiągnąć odległość 300 m przy maksymalnej głębokości 30 m. W 1975 r. Fantoli i Touloumdoian dotarli do studni 4 i zeszli na głębokość 45 m. Przez kolejne lata trwała dalsza eksploracja, zwłaszcza z udziałem Jochema Hasemayera na początku lat 80., który wbił nóż w skałę i zamocował do niego poręczówkę w odległości 1100 m od wejścia. Jego nóż nadal tam jest.

12 sierpnia 1990 r. Olivier Isler jako pierwszy pokonał syfon 1. Łączny czas jego nurkowania tam i z powrotem wyniósł 10 godzin 35 minut.

Syfon 1 kończy się w Lac Isler, a stamtąd można się przedostać do kolejnych syfonów. Jaskinia Ressel składa się z pięciu syfonów, z których syfon 1 jest najdłuższy (1850 m) i najgłębszy (-83 m). Za syfonem 4 zaczyna się najgłębszy odcinek, osiągalny wyłącznie na trymiksie.

W kolejnych latach dalsze syfony eksplorowali między innymi panowie Rick Stanton, Martin Farr i Mallison. W 1999 r. udało się dotrzeć do końca syfonu 5. Długość całkowita głównej poręczówki w jaskini wynosi 4415 metrów.

IMPONUJĄCE WIDOKI W PIERWSZEJ CZĘŚCI JASKINI

Wizura w tym miejscu naprawdę robi niesamowite wrażenie. Zmiana jest niesamowita – widać na ponad 10 metrów, choć na samym początku, w rzece Célé, widzialność wynosiła około 5 cm. Wystarczy dotrzeć do wejścia, aby zła widoczność zniknę-

ła jak śnieg w promieniach wiosennego słońca. Pierwsza myśl, jaka przeszła mi przez głowę, brzmiała: Jak, u licha, udało im się znaleźć tę jaskinię? Przy widzialności, jaka panuje w rzece, jak można dostrzec niespecjalnie duży otwór znajdujący się z boku 6 metrów pod powierzchnią wody? Rozmawiając z miejscowymi udało się ustalić, że gdy jaskinia napełnia się wodą, na rzece widoczny jest wręcz gejzer. Ten szczegół także robi ogromne wrażenie.

W miejscu wchodzenia do wody zamocowana jest lina prowadząca do jaskini i dalej aż do głównej poręczówki. Na tym odcinku nie jest potrzebny własny kołowrotek, bardzo łatwo jest znaleźć wejście położone na głębokości 6 metrów. Następnie wpływamy w wielki tunel wyłożony wielkimi białymi skałami – naprawdę imponujący.

Podczas pierwszych nurkowań w ramach szkolenia schodziliśmy tylko do rozwidlenia (180 metrów), gdzie ćwiczyliśmy obowiązkowe umiejętności, aby kursanci mogli poszerzyć swoją strefę komfortu. Ten odcinek jest również bardzo ładny, w szczególności ze względu na znajdujące się tam duże bloki skalne. Można nawet dostrzec trzy wyjątkowe zjawiska: są tam trzy bloki skalne z białego wapienia, z dużym czarnym

Można nawet dostrzec trzy wyjątkowe zjawiska: są tam trzy bloki skalne z  białego wapienia, z dużym czarnym punktem na każdym z nich. Takich czarnych punktów próżno szukać gdziekolwiek indziej. Podziwianie tych cudów natury to coś wspaniałego.

punktem na każdym z nich. Takich czarnych punktów próżno szukać gdziekolwiek indziej. Podziwianie tych cudów natury to coś wspaniałego.

Po tygodniu intensywnego nurkowania, zajęć, a przede wszystkim mnóstwa zabawy, wydaję nurkom certyfikaty, a oni wykonują jeszcze kilka nurkowań w Ressel pod nadzorem.

Ten kurs sprawił mi dużo radości, a z kursantami się zaprzyjaźniłem.

PO KURSIE, ZGODNIE Z PLANEM, CZAS NA NURKOWANIE FOTOGRAFICZNE

Nurkować będę ja, moja żona Caroline, Elfi i Bart. Całą czwórką

będziemy się przemieszczać z wykorzystaniem skuterów. Skutery pozwolą nam w niespełna 15 minut dopłynąć do miejsca gdzie chcemy robić zdjęcia. A będzie to dobrze znana studnia 4, około 400 m od wyjścia.

Wszyscy nurkujemy z rebreatherami, aby zyskać jak najwięcej czasu dennego. Ja nurkuję z moim ulubionym sidemountowym Divesoft Liberty.

Na czas sesji fotograficznej Olivier Bertieaux pożyczył mi do przetestowania i użycia dwie lampy sceniczne. Zostaną rozmieszczone w odpowiednich miejscach albo będzie je trzymał jeden z nurków.

Po dodarciu na miejsce zaczepiliśmy skutery do poręczówki, a Bart i ja przepłynęliśmy do studni, aby umieścić tam lampę i uzyskać odpowiedni efekt oświetleniowy wzdłuż dna.

Gdy nurkowie byli już na pozycjach, zacząłem fotografować zgodnie z planem ustalonym przed nurkowaniem. To pierwszy raz, gdy nie korzystam z lamp stroboskopowych, a jedynie ze sztucznego oświetlenia, co wymagało pewnej korekty na początku. Jednak efekt jest naprawdę niesamowity. Potrzeba było mnóstwo lumenów i cieszę się, że miałem do dyspozycji lampy o strumieniu 60 000 i 30 000 lumenów. Rozproszenie światła również dodało zdjęciom piękna i naturalności.

Gdy upłynęło trochę czasu dennego, uznaliśmy, że pora się odrobinę wycofać. Ponownie podpięliśmy skutery do uprzęży, a gdy wszyscy byli gotowi, cofnęliśmy się do galerii na głębokości około 10 metrów. Tu przeprowadziliśmy kolejną sesję fotograficzną, tym razem na skuterach, żeby mieć również takie zdjęcia.

Po około 100 minutach dałem znak, że mam już wystarczająco dużo zdjęć i spokojnie udaliśmy się w drogę powrotną.

Na powierzchni nie mogłem pohamować entuzjazmu w związku z oświetleniem, z którego korzystaliśmy. Różnica w porównaniu do lampy błyskowej była ogromna. W minionym tygodniu brałem parę razy aparat do ręki i robiłem zdjęcia kursantom. Używałem wtedy lampy błyskowej i rezultat był zupełnie inny. Pierwszą rzeczą, którą powiedziałem do Caroline, było, że muszę mieć taką mocną lampę, choć odstrasza mnie cena. Jednak nie tylko ja byłem zadowolony. Na brzegu widziałem radosne twarze kursantów, którzy poszerzyli swoją strefę komfortu, poznając piękno jaskiń. I są z siebie dumni.

To wspaniałe uczucie móc dzielić się swoją pasją jako instruktor.

Kto chciałby nurkować w Ressel, niech wie, że to jeden z najpiękniejszych systemów jaskiniowych w Europie, i do tego łatwo dostępny. Nie należy tam jednak wchodzić bez odpowiedniej wiedzy i niezbędnego szkolenia.

Miejsce:

Francja, Emergence du Ressel

Nurkowie:

Kurt Storms, Caroline Massie, Elfi Elsen, Bart Hermans

CIERNIKI, CIERNICZKI I POCIERŃCE

Tekst Agata Turowicz-Cybula

CIERNIKI

Zdjęcie Paweł Vogelsinger

Rodzina ciernikowatych reprezentowana jest w Morzu Bałtyckim przez trzech kuzynków: ciernika, cierniczka oraz najrzadziej spotykanego – pocierńca. Tę trójkę można spotkać w całym Bałtyku.

Najczęściej wybierają przybrzeżne, płytkie rejony, porośnięte podwodną roślinnością i glonami, chociaż nie rzadko można też spotkać ławicę ciernika w otwartej części Morza Bałtyckiego. Wszystkich trzech przedstawicieli łączy dość nietypowa budowa płetwy grzbietowej. Zamiast standardowych promieni, połączonych ze sobą tkanką two-

rzącą płetwę, mają kłujące kolce, które nie są ze sobą połączone. Liczba tych kolców różni się w zależności od gatunku i tak ciernik posiada najczęściej 3 kolce, cierniczek 9, a pocierniec około piętnastu. Ponad to wszystkie te trzy gatunki łączy fakt, że samce budują gniazdo i opiekują się ikrą i wyklutymi z niej larwami ryb.

Cierniki (Gasterosteus aculeatus) często tworzą duże ławice, które mienią się pod wodą srebrzystym blaskiem. Wiosną, w okresie godowym, samce zmieniają swój kolor i stają się czerwono – niebieskie. Walczą z innymi samcami o terytorium i budują gniazdo na dnie lub wśród roślin i wabią do niego różne samice. Gdy te złożą w nim ikrę, samiec natychmiast

ją zapładnia. Samice, jak to często w naturze bywa, wybierają największych i najsilniejszych samców do rozrodu. Zdarza się, że słabsze osobniki, którym nie udało się zbudować gniazda, upodabniają się do samic, aby dostać się do gniazda swojego konkurenta. Kiedy już się w nim znajdą, zapładniają znajdującą się w nim ikrę, pozostawiając później oszukanego samca z nieswoim narybkiem. Dorosłe osobniki osiągają od 5 do 8 cm.

Cierniczek (Pungitius pungitius) jest mniejszy niż jego kuzyni. Dorasta do długości zaledwie 6 cm. W czasie tarła brzuch samców ze srebrnego staje się czarny. Tak jak cierniki, samce budują gniazda, w których samica składa ikrę. Samiec opiekuje się młodymi do momentu, w którym urosną im kolce, później wygania je z gniazda i narybek musi już radzić sobie samodzielnie. Cierniczki można często spotkać wśród ławicy ciernika.

Pocierniec (Spinachia spinachia) jest zdecydowanie największy z całej trójki. Osiąga ok 22 cm długości i charakteryzuje się pięknym, złotym odcieniem łusek, pokrywających jego wydłużone ciało. Rozradza się dokładnie tak samo jak jego kuzyni, z tą różnicą, że samice po złożeniu jaj w gnieździe giną. Spotykany jest niezwykle rzadko, dlatego do niedawna objęty był w Polsce ścisłą ochroną, a aktualnie podlega częściowej ochronie. Wprawne oko nurka z pewnością zauważy niejednego przedstawiciela tego gatunku, ukrytego wśród morskiej roślinności.

W Morzu Bałtyckim, całą tę trójkę można spotkać w Zatoce Gdańskiej. Piaszczyste dno i obecność trawy morskiej w rejonie Orłowskiego Molo w Gdyni, sprawiają, że jest to idealne miejsce na nurkowanie z tymi ciekawymi rybami. Szczególnie interesujące będzie obserwowanie ich wiosną. Wtedy samce w kolorach godowych będą pilnie strzegły swoich gniazd, przeganiając wszystkich nieproszonych gości.

Dreamstime
CIERNICZEK
Zdjęcie Dreamstime

BRODŹCE O KRWAWYCH DZIOBACH

Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ

Wbrew tytułowi nie będzie to opowieść o barbarzyńskich stworach bezpardonowo atakujących swe ofiary i nurzających swe dzioby w ich krwi niczym Wiedźmin swój miecz w ciele strzyg, gargulców czy topielców z bagien. Pomimo, że hitchcockowski ton bywa ekscytujący, tym razem przyjrzymy się niewojowniczemu i dyskretnemu gatunkowi ptaka brodzącego, który zagrażać może co najwyżej zjadanym przez siebie bezkręgowcom.

Polska nazwa krwawodziób pochodzi od barwy, jak już się Szanowny Czytelnik domyśla, dzioba. W okresie godowym wyraźnie widoczny jest żywoczerwony kolor, który jedynie na jego końcu przechodzi w czerń. Jednak nie tylko dziób jest u krwawodzioba czerwony, bo takie też są długie, jak to u większości ptaków siewkowych, a już na pewno u brodźców, nogi tego ptaka. Okazuje się, że w wielu językach to ta właśnie cecha bardziej rzucała się w oczy twórcom nazw gatunkowych. Mamy więc na przykład brytyjskie redshank, co tłumaczy się na czerwononogi, podobnie jak w duńskim rødben, niemieckim rotschenkel, chorwackim crvenonoga prutka, portugalskim maçarico-de-perna-vermelha czy estońskim punajalg-tilder. Łacińska nazwa gatunku to Tringa totanus, skoro już o nazwach. Łacina prowadzić nas musi

do systematyki, wszak taksonomowie w tym języku, czyniąc zadość tradycji sięgającej początków klasyfikowania gatunków, nazywają gatunki po to, aby nie było nieporozumień czy to brodziec krwawodzioby czy krwawonogi, na przykład. Z tym początkiem klasyfikowania może trochę przesadziłem, wszak Arystoteles, uznawany za ojca systematyki (i całej masy innych dziedzin nauki) był Grekiem. Do czasów późniejszych przetrwały jednak jedynie łacińskie tłumaczenia jego dzieł. Od Arystotelesa również pochodzi koncepcja rodzaju i gatunku utrwalona przez Karola Linneusza (kolejnego z systematycznych luminarzy i rewolucjonistów) w postaci nomenklatury binominalnej. Stąd też, dzisiaj nadal korzystamy z łacińskich, dwuczłonowych nazw – odpowiednio są to nazwa rodzajowa i gatunkowa (arystotelesowskie genus i species). Również wte-

dy, gdy opisujemy nowe gatunki wcześniej nauce nieznane. Powracając do meritum, krwawodzioby należą do podrodziny brodźców, rodziny bekasowatych i rzędu siewkowych. To ta sama grupa, do której należy opisywany nie tak dawno na łamach Perfect Diver brodziec piskliwy, podobnie jak wiele ptaków o podobnej budowie. Charakterystyczne są dla nich długie nogi i długie dzioby. Tak jak wielu ich kuzynów, krwawodzioby zdobywają pokarm w miejscach gdzie jest woda (to jeden z głównych powodów obecności tego tekstu w Czasopiśmie dla nurków i wodniaków). Dziobem, choć nie najdłuższym wśród bekasowatych, zaopatrzonym w receptory czuciowe poszukują owadów, skorupiaków, wieloszczetów, mięczaków i innych zwierząt bezkręgowych, a niekiedy kąsków roślinnych. Długie zaś nogi umożliwiają im, zgodnie z nazwą podrodziny, brodzenie po płyciznach i miejscach zalanych. Skoro wszystkie brodźce są do siebie podobne, jak odróżnić krwawodzioba od jego krewniaków? Najłatwiej w sezonie lęgowym po kolorze dzioba i nóg, o czym już było, ale nie zawsze ptak jest blisko, nie zawsze mamy lornetkę, by przyjrzeć się

Lubią towarzystwo nieco wyższej roślinności, w której ukrywają gniazdo. Znany jest zwyczaj krwawodziobów wysiadujących jaja, polegający na przeciąganiu pędów roślin nad głową, by maskowanie gniazda było jeszcze bardziej skuteczne.

szczegółom morfologicznym, więc co wtedy? Wtedy oko trzeba zastąpić uchem, a właściwie nie zastąpić lecz uzupełnić. Krwawodzioby są zwierzętami hałaśliwymi, szczególnie na lęgowiskach. Ich charakterystyczne miękkie, fletowe pogwizdywania są łatwe do rozpoznania (jedynie brodźce pławne T. stagnatilis, gdy zaniepokojone, podobnie się odzywają, ale w Polsce są skrajnie nieliczne jak chodzi o lęgi). Niezmiennie zachęcam do poszukania w Sieci ptasich głosów, tym razem krwawodziobów, bo to ciekawe doświadczenie akustyczne jest. Odsyłam po raz kolejny do serwisu xeno-canto.org, gdzie dostępnych jest już ok. 750 000 nagrań ponad 10 500 gatunków ptaków. I liczby te wciąż rosną! Gdy ptaka mamy na oku, powinniśmy zauważyć charakterystyczne ciemne wzory o charakterze prążków, szczególnie na wierzchniej stronie ciała, jednak w locie, ptak wydaje się od góry jednolicie brązowy. Z cech charakterystycznych warto dodać występowanie białej obrączki wokół oka oraz delikatną, jasną brew.

Gdzie możemy liczyć na spotkanie z krwawodziobem?

Lęgi odbywają na otwartych, podmokłych terenach, którym

towarzyszą miejsca zalane, najlepiej o płytkiej wodzie. W środkowej Europie często zakładają gniazda na zalewowych łąkach i pastwiskach w dolinach rzecznych, ale również nad brzegami jezior i stawów. Lubią towarzystwo nieco wyższej roślinności, w której ukrywają gniazdo. Znany jest zwyczaj krwawodziobów wysiadujących jaja, polegający na przeciąganiu pędów roślin nad głową, by maskowanie gniazda było jeszcze bardziej skuteczne. Terytoria swe oznaczają śpiewem choć nie są wybitnie terytorialne. Przy dobrej dostępności pokarmu nawet w okresie lęgowym potrafią grupowo żerować. Nie przeszkadzają im też zanadto nieodległe lęgi innych ptaków brodzących. Samiec zaczyna się mocniej denerwować dopiero wtedy, gdy pojawia się bezpośrednie zagrożenie dla partnerki lub piskląt. Po okresie lęgowym, w trakcie którego oboje rodzice solidarnie wysiadują jaja, a później opiekują się pisklętami (które jak przystało na zagniazdowniki szybko się usamodzielniają) krwawodzioby zaczynają swe wędrówki. Wtedy mamy szanse zobaczyć je w grupach, zarówno nad zbiornikami śródlądowymi, jak i na wybrzeżu. Nie lubią specjalnie otwartej plaży, raczej preferują nieco bardziej ustronne miejsca. Dobrze czują się na nadmorskich słonych bagniskach i na równiach pływowych. Dlatego bardzo duże koncentracje wędrujących krwawodzio-

bach napotkać można na Morzu Wattów, gdzie gromadą się ptaki z populacji północnoeuropejskich. Poza okresem lęgowym, intensywne barwy dzioba i nóg bledną, o czym warto pamiętać próbując oznaczyć obserwowane brodźce. Zimowiska tych ptaków zlokalizowane są między innymi w północno-zachodniej Afryce, ale podczas cieplejszych zim wiele osobników przebywa w Europie zachodniej i południowej. Spotyka się je wtedy na morskich wybrzeżach, ale możliwe jest też spotkanie na śródlądziu. Co ciekawe, podczas przelotów krwawodzioby migrują głównie nocą, w którym to zwyczaju wcale nie są wyjątkowe.

Wypatrujcie ptaków o krwistych dziobach i nasłuchujcie ich charakterystycznych nawoływań. Spotkania i obserwacje tych ptaków dostarczą Wam na pewno wiele dobrych emocji. W związku z tym, że liczebność ich populacji spada, spróbujcie chronić miejsca, gdzie mogą gniazdować. Na przykład nie podjeżdżajcie samochodem nad sam brzeg zbiornika wodnego, jeżeli nie ma tam ubitej drogi, szczególnie w okresie wiosennym. Gdy podczas spaceru z psem zauważycie grupę żerujących ptaków, niekoniecznie krwawodziobów, nie puszczajcie swojego pupila luzem. Możecie w ten sposób ocalić wiele ptasich (i nie tylko) istnień.

ULUBURUN

Tekst Szymon Mosakowski
Zdjęcia Wikimedia Commons
Zdjęcie Dreamstime

PODWODNE WYKOPALISKA

W CIEPŁEJ WODZIE Z NIESAMOWITĄ WIDOCZNOŚCIĄ SĄ MARZENIEM

DLA KAŻDEGO ARCHEOLOGA

PODWODNEGO. JEDNYM

Z TAKICH STANOWISK JEST WRAK

ULUBURUN. JEST TO JEDNO

Z NAJBARDZIEJ FASCYNUJĄCYCH

I NAJWAŻNIEJSZYCH PODWODNYCH

WYKOPALISK ARCHEOLOGICZNYCH

Z KOŃCA XX WIEKU.

Słynny archeolog podwodny George Bass wraz z zespołem przeprowadzili szeroko zakrojone badania podwodne na miejscu odkrycia wraku, znajdując przy tym szeroką gamę artefaktów z całego Morza Śródziemnego. W dniach 18–27 sierpnia 1983 r. Institute of Nautical Archaeology, pod kierunkiem Cemala Pulaka, przeprowadzone zostały wstępne podwodne badania wykopaliskowe na wraku statku, którego datowanie określone zostało na późną epokę brązu. Sam wrak spoczywał na dnie w pobliżu miejscowości Uluburun w Turcji.

Jesienią 1982 roku poławiacz gąbek, Mehmet Cakir, po zakończonym nurkowaniu opowiedział swojemu koledze o metalowych fragmentach z uszami, które widział na dnie. Zainteresowanie wśród poławiaczy było bardzo duże, ponieważ wiedzieli oni, że archeolodzy z pewnością będą chcieli zbadać to, co odkryli nurkowie. Poławiacze gąbek zgłosili znalezisko do miejscowego muzeum w miejscowości Bodrum. Zespół INA we współpracy z Muzeum w Bodrum natychmiast udali się na miejsce wskazane przez poławiaczy.

Sceneria z repliką i oryginalnymi artefaktami z Uluburun, wystawa w Bochum

Pierwsza prospekcja podwodna tego miejsca odbyła się w 1983 r. i poświęcona była poznaniu stanu i rozmiarów wraku, co miało pomóc w planowaniu pełnych wykopalisk, które odbyły się już w 1984 r. i trwały przez 10 następnych lat. Wrak Uluburun leży w odległości około 100 m od brzegu, elementy wraku rozproszone są na obszarze prostokąta o wymiarach 10 na 18 m, na głębokości od 43 do 51 m. Ta głębokość jest znacznym utrudnieniem do prowadzenia podwodnych badań archeologicznych, ponieważ stwarza ona duże zagrożenie dla płetwonurków. Dno wokół stanowiska jest strome i bardzo skaliste. Wszystko wskazuje na to, że statek zatonął tuż przy dużym, przypominającym głaz występie, który uniemożliwił części znajdującego się na nim zsunięcie się w głąb morza.

W trakcie przeszukiwania dna wokół wraku jednostki, udało się odkryć dobrze zachowany fragment drewna, który z pewnością był elementem starożytnego wraku. Mniejszy fragment, prawdopodobnie sztauerski, został wydobyty z dna i później zidentyfikowany jako element konstrukcyjny.

Drewniany model statku Uluburun
Replika wraku w rozmiarze rzeczywistym, Zamek św. Piotra, Bodrum, Turcja

Z przeprowadzonych badań wynika, że statek przewoził 10 ton miedzi i 1 tonę cyny. Surowce te były przewożone w formie rozciągniętej wołowej skóry. Każda sztabka ważyła około 27 kg. Wygląda na to, że była to obowiązująca w handlu śródziemnomorskim w epoce brązu, zestandaryzowana jednostka płatnicza. Oprócz tej formy, metal występował także w krążkach. Statek przewoził również interesujące artefakty ze złota, takie jak plakietka z boginią trzymającą w rękach gazele, złoty pierścień, złotą zawieszkę z jastrzębiem, kielich oraz złote skarabeusze z imieniem królowej Nefretete, które pomogły wydatować statek na XIV lub XIII w. p.n.e.

Wśród odkrytych artefaktów znajdowała się również srebrna biżuteria, wyroby ze szkła np. sztaby szklane w postaci grubych krążków, egipski heban, muszle ślimaków murex opercula, które

były wykorzystywane do produkcji purpury i kadzidła, liczna ceramika, a także paciorki z bursztynu, agatu, karneolu, kryształu górskiego, złota, kości, muszelek, fajansu i szkła.

Wymienione wyżej przedmioty stanowiące ładunek są niezwykle istotne dla archeologów, ponieważ są wskazówką dla badań nad handlem w późnej epoce brązu. Jednak oprócz ładunku na statku znajdowały się również elementy związane z załogą, która była nieodłącznym elementem każdego rejsu.

Załoga statku musiała być uzbrojona, ponieważ życie marynarza w epoce brązu wiązało się z dużym ryzykiem, również na wodzie. Odnaleziono liczne groty strzał i włóczni. Drzewce oczywiście nie zachowały się. Znaleziono także sztylety, mykeńskie miecze, topory. Marynarze mieli także przy sobie liczne narzędzia, a wśród nich siekiery, szczypce, dłuta,

Zdjęcie Dreamstime
Biżuteria egipska z wraku Uluburun, Zamek św. Piotra, Bodrum, Turcja

pług i motykę, kamienie szlifierskie, ostrza sierpów, wiertła, szydła i piłę.

Jednym z najciekawszych artefaktów są dwie drewniane deseczki, połączone zawiasem. Na prostokątnych deseczkach znajdują się wgłębienia, które wypełniano woskiem a następnie na nich pisano.

Dzięki starannie przeprowadzonym pracom wykopaliskowym znaleziono także pozostałości po zapasach żywności, z których korzystała załoga. Spożywano migdały, figi, oliwę, winogrona lub rodzynki, dziki szafran, czarny kminek, sumak, kolendrę i granaty. Znaleziono również ziarna pszenicy i jęczmienia. Prawdopodobnie marynarze łowili również ryby o czym świadczą odnalezione harpuny i haczyki.

Na podstawie zachowanych części kadłuba ocenia się, że długość starożytnego okrętu wynosiła 15 metrów, a szerokość około 5 metrów. Mógł on przewozić do 20 ton ładunku. Wykonany był z drzewa cedrowego, pozyskanego najprawdopodobniej na obszarach Syropalesty.

Z zebranych materiałów archeologicznych można stwierdzić że, statek ten uczestniczył w dużych wymianach handlowych pomiędzy Egiptem, Bliskim Wschodem i światem

egejskim, a pośrednio także z obszarem nadbałtyckim. Prawdopodobnie płynął on z Lewantu przy wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Mógł kierować się do jednego z mykeńskich miast. Możliwe, że zmierzał na Morze Czarne, ponieważ na wraku znaleziono oszczepy i ceremonialną maczugę z ujścia Dunaju. Mijając przylądek Uluburun, zniesiony przez silny i częsty w tym regionie południowy wiatr, zatonął.

Wrak Uluburun przyniósł niesamowity wachlarz starożytnych artefaktów, które zapewniają cenny wgląd w życie ludzi, którzy żyli, handlowali i żeglowali na Morzu Śródziemnym w późnej epoce brązu.

Odkrycie wraku Uluburun pomogło rzucić światło na aspekty późnej epoki brązu, które wcześniej nie były znane. Archeolodzy byli w stanie przeanalizować artefakty i poznać morskie sieci handlowe, które łączyły ówczesne kultury śródziemnomorskie. Ze znalezionych przedmiotów jasno wynika, że Uluburun był statkiem handlowym, przewożącym towary z kultur kananejskich, cypryjskich i mykeńskich, jak również z regionów położonych dalej, takich jak Egipt i Anatolia.

Podwodne badania archeologiczne wraku Uluburun dostarczyły wielu informacji na temat handlu i praktyk kulturowych późnej epoki brązu. Artefakty pozwalają nam zrozumieć ludzi, a także ich działania, które miały miejsce w tym okresie. W związku z tym, wrak Uluburun okazał się być nieocenionym źródłem wiedzy o tym okresie i zapewnił wyjątkową okazję do zbadania historii regionu.

Kawałki metalowe z wraku Uluburun, Zamek św. Piotra, Bodrum, Turcja
Ładunek rozrzucony po dnie morskim, Zamek św. Piotra, Bodrum, Turcja
Sceneria z repliką i oryginalnymi artefaktami z wraku Uluburun, wystawa w Bochum
Afrykańska kość słoniowa znaleziona na wraku

GŁĘBINY FESTIWAL NURKOWY

GŁĘBINY – słownikowo to głębokie miejsca w jakimś zbiorniku wodnym; duża odległość od powierzchni czegoś do dna, od brzegu, początku do końca czegoś; również: miejsce znacznie oddalone od brzegu, początku czegoś; niepowierzchowny stosunek do czegoś; również: bogactwo treści, myśli; duże zaawansowanie jakiegoś procesu, zjawiska

Właśnie tak było podczas

IV edycji Festiwalu Głębiny w Rudzie Śląskiej. Bo głęboko, dla laika i osoby nienurkującej, to jest 3 m od powierzchni, dla kogoś innego to 20, czy 40 m, a dla bywalca „głębin” to ponad 100 m 

W czasie 2 dni mogliśmy doświadczyć różnych aspektów naszych podwodnych głębin. Dawid Strączek, jeszcze w piątek wprowadził nas w temat nurkowań jaskiniowych. Otwarto również wernisaż wystawy zdjęć autorstwa Wojciecha Podhorskiego. Między innymi wraki, Malty, Visu i inne.

Tekst Wojciech Zgoła Zdjęcia Marcin Adamowicz

Festiwal Głębiny swoją pierwszą edycję ograniczył do filmów podwodnych przesyłanych przez wielu różnych autorów. Organizatorzy nie odeszli od tego, jednak całe spotkanie mocno poszerzyli. W tym roku, po pandemicznej przerwie, przesłano ponad 40 filmów, z czego na Festiwalu zaprezentowano 9, a z nich wyłoniono zwycięzców:

1 miejsce

Paweł Franczyk za film pt. „Mistrzowie kamuflażu”

2 miejsce

Michał Procajło za film pt. „Malediwy”

3 miejsce

Bartek Pitala za film pt. „Quader Aqua”

było jeszcze spotkanie z Arturem Rosołowskim o nurkowaniu zawodowym, Darią Dobrowolską o eksploracji jaskiń i z Bartkiem Pitala o podwodnej fotogrametrii.

Redakcyjnie podobało nam się. Ludzi przybyło trochę ponad sto. Dobra organizacja, wszystko na miejscu, darmowe parkingi, bardzo blisko bar, no i ostatni weekend zimy 

W Miejskim Centrum Kultury im. Henryka Bisty, gdzie odbywała się impreza, w holu, wystawiło się kilku wystawców, a na sali odbywały się prezentacje. Jakub Koncytowicz, z wielką pasją, opowiadał o fotografii wraków na przykładzie Zenobii z Cypru. Ania Sołoducha pokazała nam TOP spotów nurkowych Świata, niezaprzeczalnie pięknych i ciekawych miejsc. Dalej

Zaprezentowane filmy konkursowe zostały zrobione z pomysłem, dobrymi kadrami, w większości z dobrze dobraną muzyką i z zaplanowaną historią/scenariuszem. Wciąż jednak brakuje lektora, a w większości dłuższych niż 3 minuty filmów, bardzo by się przydał. Jeśli chcemy przyciągać nowych nurków i zapraszamy do oglądania ludzi nienurkujących, to jest to nieodzowne, przynajmniej naszym, redakcyjnym zdaniem.

Wiele osób, firm i organizacji wsparło Głębiny. Prezentujemy plakat, na którym wszyscy oni są wymienieni. Wstęp był wolny – zapraszamy za rok, na V edycję!

1 MILION LUMENÓW

Tekst Wojciech A. Filip

CAŁKOWICIE NOWE LATARKI DLA NURKÓW

Nowa, oparta na rozszczepianiu kwantowym technologia pozwalająca na uzyskiwanie niespotykanych dotychczas mocy światła.

Najmocniejsze nurkowe latarki mają około 10 tysięcy lumenów, nowa latarka posiada ich 100 razy więcej. Ile jesteś w stanie zapłacić za taką latarkę?

*link do tej latarki na końcu artykułu

Tak jak ty, jestem nurkiem.

Nie znam się na technice świetlnej, nie jestem specjalistą od pomiarów światła – nie umiem zmierzyć ile to 1 tysiąc lumenów, a ile 8 tysięcy.

Nurkuję na tyle długo, żeby napisać o tym, jak wydawało mi się, że znam się na świetle, jak kupiłem kilka naprawdę mocnych i drogich latarek. Co ciekawe, kiedy je kupowałem, walczyłem jak lew z każdym, kto nie zgadzał się z moim wyborem.

Do czego najczęściej wykorzystujesz latarkę?

´ do nurkowań nocnych (żeby coś było widać)

´ do doświetlania filmików (media społecznościowe )

´ do komunikacji (żeby coś zasygnalizować partnerowi)

Doświadczenie

W mglistą noc wsiądź do samochodu i postaraj się dobrać najlepsze do jazdy światła.

Przy włączonych światłach mijania coś widać, na drogowych przed nami biała ściana.

Paradoksalnie, najwięcej szczegółów zauważysz włączając tylko światła pozycyjne.

Czy gdyby światła drogowe (tzw. „długie”) miały 2 albo nawet 3 razy mocniejsze żarówki, to udałoby się coś przez tę mgłę zobaczyć?

Oczywiście że nie, byłoby tylko gorzej.

To, o czym wiesz, ale co warto sobie czasem przypomnieć

Moc latarki pod wodą można porównać do jazdy samochodem w nocy, we mgle. Istnieje pewna granica, po przekroczeniu któ-

Zdjęcie Jon Borg
Zdjęcia Isadora Abuter Grebe
Latarka z dobrym, nieprzepalającym strumieniem światła
Latarka świecąca szeroko, brak widocznego strumienia komunikacyjnego – dobrze doświetla zdjęcia/filmy

z dobrym strumieniem, nie przepalającym oświetlanego miejsca

rej im silniejsze światło, tym mniej widać. Dzieje się tak m.in. dlatego, że woda jest gęstsza od powietrza i zawsze jest w niej jakaś zawiesina.

Ciekawe jest to, że jeżeli widoczność pod wodą sięga kilkudziesięciu metrów, to ta „mgła”, w której nic nie widać dotyczy głównie strumienia światła. Inaczej mówiąc zbyt silna latarka wytworzy tak gęsty strumień światła, że zobaczymy go jako biały super miecz świetlny wystający z głowicy latarki.

Nie można nim zbyt wiele oświetlić bo oślepia, nie można nim pokazać prawdziwych kolorów, bo widzimy białą plamę.

Ciekawe połączenie latarki z dobrym strumieniem i dodatkowym szerokim kątem świecenia – bardzo dobre rozwiązanie do komunikacji i robienia zdjęć/filmów

Jeżeli taką latarkę włączysz w Bałtyku, albo w wodzie o umiarkowanej przejrzystości, to będzie tak, jakbyś stanął w gęstej mgle, albo zamieci śnieżnej –włączając latarkę, włączasz sobie zerową widoczność. Bardzo łatwo wtedy o utratę orientacji, którą prawdopodobnie odzyskasz kiedy wyłączysz zbyt mocną latarkę.

Jak szybko sprawdzić czy latarka nie będzie robiła efektu białej ściany?

´ Na powierzchni

Skieruj strumień światła z odległości ok. 50 cm na dłoń – popatrz na to, co widzisz, powinny to być detale skóry – jeżeli przymknąłeś oczy, albo widzisz białą plamę, to latarka ma za dużą moc.

´ Pod wodą

Latarka świecąca szeroko „miękkim” światłem – najlepsze rozwiązanie do robienia zdjęć/filmów

Zaglądnij do jakiegoś zagłębienia, może to być wrak, rura, czy po prostu nawis skalny – czy widzisz drobne detale miejsca w które świecisz? Jeżeli tak, to latarka jest warta uwagi. Jeżeli najpierw widzisz białą plamę – to nie jest latarka dobrze dobrana.

´ W mediach społecznościowych  Podpłyń do partnera z małą kamerką. Świecąc na niego zrób mu kilka zdjęć, nakręć krótki film. Jeżeli w efekcie zamiast ładnie doświetlonego nurka, widzisz partnera z białą plamą w miejscu gdzie świecisz, latarka ma za dużą moc.

Zdjęcia na stronie Przemysław Zyber
Latarka

Moja historia c.d.

Kiedy zostałem nurkiem technicznym, byłem przekonany, że potrzebuję specjalnego sprzętu.

Na początku listy tego, co muszę zmienić znalazła się latarka. Sprawdziłem, która jest uważana za najmocniejszą i uchodzi za absolutny top świecenia po wodą. Kupiłem ją. Po zakupie byłem przekonany, że mam najlepsze światło nurkowe na świecie. To, że nie mogłem odczytać napisu na burcie wraku, bo był prześwietlony nie docierało do mnie. Podobnie jak to, że napis ten bez problemu odczytał mój znajomy, który miał latarkę Lumen 6 (ciekawe czy ktoś ją jeszcze pamięta). Nurków mających najmocniejsze dostępne latarki, przybywało. Uwierzycie, że nikt z nas, nigdy nie powiedział, że w świetle swojej latarki niewiele widzi? Przyjęliśmy, że jeżeli ktoś produkuje coraz mocniejsze, to takie są najlepsze. Nie zwracaliśmy uwagi na to, że aby coś zobaczyć musieliśmy odwracać strumień światła od tego, na co świeciliśmy.

Kupiłem w sumie 3 takie super oślepiacze, każdy mocniejszy od poprzedniego. Dopiero kilka lat później poprosiłem o pomoc inżyniera zajmującego się techniką świetlną i pomiarami światła, a on zadał mi zagadkę.

Zagadka

Jak przekonać kogoś do konkretnego produktu, jeżeli się na tym czymś nie zna, ale tego potrzebuje?

Rozwiązanie

W zrozumiały dla niego sposób pokazać mu, że ten produkt jest lepszy od innych, podobnych.

Jeżeli to się uda, to łatwo takiej osobie można wskazać nie tylko produkt lepszy od innych, ale taki, który jest absolutnie najlepszy – coś co zdeklasuje każdy inny podobny produkt (np. latarka z milionem lumenów).

Jeżeli masz do wyboru 2 latarki, jedna ma 2000 lumenów, a druga 8000 tysięcy lumenów – którą wybierzesz dla siebie?

ACADEMY

Zdjęcia na stronie Bartek Trzciński
Latarka o zbyt dużej ilości lumenów – „przepala” oświetlany obiekt
Latarka właściwie dobrana – dokładnie oświetla obiekt
Latarka w jaskini: po lewej dobrze dobrana, po prawej przepalająca (zbyt dużo lumenów)

W takich chwilach, nie mając specjalistycznej wiedzy, nie zawsze postępujemy rozsądnie.

Wybierzesz to, co wydaje ci się oczywiste: więcej wydaje się oznaczać lepiej niż mniej. Tymczasem latarka słabsza, mająca 2000 tysiące lumenów, sprawdzi się pod wodą znacznie lepiej niż ta z 8000 tysiącami lumenów, którą w pierwszym momencie prawdopodobnie oceniłeś wyżej.

Chcę kupić latarkę – jak to zrobić?

Zanim za coś zapłacisz, zabierz wybrany model na nurkowanie, oświetl swoją dłoń albo manometr, zaglądnij w jakiś podwodny zakamarek szukając szczegółów, zamieść w mediach społecz-

nościowych filmik z testów pokazujących twojego, oświetlonego partnera w czasie nurkowania. Staraj się być obiektywnym – widzisz to, co oświetlasz, czy widzisz tam białą plamę?

Pytasz o radę na FB? Nie mów nikomu jaka to latarka, pokaż wyniki tego, jak świeci.

Powodzenia! WAF

PS. W 18 numerze Perfect Diver znajdziesz artykuł z ciekawymi sposobami testowania latarek. Masz ochotę na więcej wiedzy?

Zaglądnij tam, albo do Akademii Tecline, gdzie możesz przetestować różne latarki na żywo!

*Dobra, gdzie kupić tę nową latarkę, która ma milion lumenów!?

Na szczęście taka latarka nie istnieje. Jestem jednak przekonany, że gdyby było inaczej znaleźliby się chętni na jej zakup.

Swoją drogą wstęp do tego artykułu to prosty test na temat wiedzy o nurkowych latarkach: czy w pierwszym momencie pomyślałeś, że taka latarka jest kompletnie nieprzydatna, czy też zastanowiłeś się nad jej ceną… ?

Idealnie dobrane światło dla nurka: mimo bliskiej odległości nie przepala sygnału ok, a równocześnie ma dobry strumień komunikacyjny

https://teclinediving.eu/pl/akademia-tecline/#/

Zdjęcie Isadora Abuter Grebe

Pytaj w CENTRACH NURKOWYCH

PRZEWODNIK po wybranych spotach nurkowych Wyspy Afrodyty. Mamy nadzieję, że po tych najlepszych lub najciekawszych.

Idealny dla nurków, freediver’ów, osób kochających lazurową wodę i sporty wodne, ale także dla tych, którzy im towarzyszą.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.