Miesięcznik
Ukazuje się od 1987 roku
MARZEC 2012
DETEKTYW TYLKO DLA DOROSŁYCH
ZABÓJSTWO BEZ POWODU PANI PROFESOR
3
/
307
DOKTOR Z KRAKOWA POSTRACH STOLICY
cena 3zł 20 gr
(w tym 8% vat)
Spis tresci '
Nazwa
Krzysztof Kilijanek
Pani Profesor /seks korepetycje\
Leon Madejski
„Doktor� z Krakowa
Marcin Wojciechowki
Postrach stolicy
Elzbieta Ostrowska '
Z kraju i ze swiata'
Jaroslaw Szklarek
Redaktorzy Redaktor naczelny
'
Kalendarium
STRONY:
NR. (03-04) 03.2012 NR. (05-10) 03.2012 NR. (11-14) 03.2012 NR. (15-18) 03.2012 NR. (18-20) 03.2012
NR.(03-04) 03.2012
NOWY DWÓR MAZOWIECKI
– Policjanci zatrzymali 51-letniego mężczyznę, podejrzanego o zabójstwo kolegi do tragedii doszło po tym, jak Czesław P. Zaprosił do swojego mieszkania kolegę. Wspólnie pili alkohol, najprawdopodobniej wtedy tez doszło między nimi do scysji, bo w pewnym momencie Czesław P. Zaatakował swojego gościa. Ciosy okazały się śmiertelne. Mężczyzna powiadomił nowodworską policję o zdarzeniu, nie umiał jednak wytłumaczyć motywów swojego postępowania. Czesław P. Został tymczasowo aresztowany .
KATOWICE – W jednym z bloków na osiedlu Tysiąclecia policjanci znaleźli zwłoki 77letniej kobiety. Sąsiadka emerytki zadzwoniła na policję, bo od kilku dni nie widziała samotnie mieszkającej starszej pani i obawiała się, że cos się stało. Rozległe obrażenia szyi nie pozostawiały wątpliwości, ze zmarła została zamordowana. W ramach podjętych czynności śledczych wytypowano kilku potencjalnych sprawców. W kręgu podejrzanych znalazł się m.in. wnuczek denatki. Zebrany materiał dowodowy wystarczył na zatrzymanie go i przestawienie zarzutu zabójstwa. Sąd tymczasowo aresztował mężczyznę na trzy miesiące, grozi mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. ELBLĄG
- Na gorącym uczynku zatrzymano handlarza narkotyków, który miał w samochodzie i mieszkaniu 10kg marihuany, o czarnorynkowej wartości 300tys. zł, która była zapakowana w czterdziestu foliowych torebkach. Sprawca wpadł w ręce policjantów w monecie kiedy przeładowywał narkotyki do Jaguara. Osobnik ten był wcześniej notowany za podrabianie dokumentów; został tymczasowo aresztował męszczyznę na trzy miesiące, grozi mu kara nawet do 12 lat więzienia . Sprawa ma charakter rozwojowy, a policja nie wykluczają kolejnych zatrzymań.
BARTOSZYCE
– Policjanci zatrzymali 31-latka podejrzanego o uporczywe nękanie nieletnich dziewczyn. Wszystko zaczęło się od wizyty podejrzanego w jednym z bartoszyckich gabinetów stomatologicznych i jego dosyć dziwnego zachowania w poczekalni. Lekarz dyskretnie powiadomił o tym oficera Dyżurnego policji. Na widok patrolu pacjent najpierw próbował uciec, a zatrzymany podał fałszywe dane personalne. W trakcie interwencji zza pasa spodni wypadł mu młotek. Podczas poszukiwania policjanci znaleźli przy nim kilkanaście kartek z zapisanymi imionami i telefonami, płytę CD z książką telefoniczna oraz ponad 1200zł Mężczyzna trafił do do policyjnego aresztu za stawienie czynnego oporu podczas zatrzymania. Podczas śledztwa okazało się, że zatrzymany kilka tygodni wcześniej nękał i niepokoił nieletnie dziewczyny: najpierw upatrywał ofiary, umawiał się z nimi, był miły, zdobywał numery telefonów. Później proponował randki, ciągle dzwonił, wyznawał miłość, ocierał się o pokrzywdzone wbrew ich woli, chciał całować groził pobiciem. Typowy stalking, o którym mówi kodeks karny. Policjanci ustalili trzy pokrzywdzone 15-latki, które złożyły obciążające mężczyznę zeznania. Podejrzany był karany w 2009 roku przez sąd za podobne przestępstwa, których dopóścil się w 2007 roku na jednej z warszawskich dentystek. Bartoszycka policja apeluje o zgłaszanie się kobiet, które mogły stać się ofiarą 31-latka, a do tej pory nie były przesłuchiwane w tej sprawie.
BĘDZIN
– Niemal w ostatnim momencie tamtejsi policjanci zapobiegli zabójstwu, którego mógł się dopuścić 72-letni mężczyzna. Niedoszły zabójca zaatakował siekiera starsza o dwa lata żonę. Najpierw zadał jej kilka ciosów w głowę, a potem zaczął dusić. Widząc wezwanych przez sąsiadów policjantów uciekł do garażu. Kiedy mundurowi weszli do pomieszczenia, rzucił się na nich z widłami i siekierą, na szczęście szybko został obezwładniony. Trafił do policyjnego aresztu, a prokurator przedstawił mu zarzut usiłowania zabójstwa. Z pierwszych ustaleń wynika, że powodem furii było nie przyniesienie przez kobietę karmy dla hodowanych przez niego królików.
TERESPOL
- W jednej z pobliskich wsi doszło do rodzinnego dramatu. 41-letni mężczyzna z nielegalnie posiadanej broni zastrzelił na oczach szóstki dzieci swoja żonę, a potem popełnił samobójstwo. Dramat rozegrał się po tym jak wrócił z domu w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Doszło do awantury, w trakcie której wyszedł na chwilkę z domu, po czym wrócił ze sztucerem i oddał strzał w kierunku bezbronnej kobiety. Widząc, co zrobił, przyłożył sobie broń do głowy i jeszcze raz pociągnął za spust. Świadkami dramatu były dzieci w wieku od 2 do 20 lat, które bezzwłocznie zadzwoniły na policję i zawiadomiły o tym co się stało w mieszkaniu.
Krzysztof Kijanek
NR.(5-6) 03.2012
Pani profesor 1. -
Dane osobowe Nazwisko i imię, imię ojca Data i miejsce urodzenia Wykształcenie Adres zamieszkania
: : : :
Krystna Waligórska o. Józef 13.01.1959r. Jelenia Góra wyższe pedagogiczne, polonistka Jelenia Góra ul. Królewska 19/5
2. Nauczycielka z powołania
Pani Krystyna raczej niczym nie wyróżniała się z tłumu. Miała zawsze zadbaną, nienaganną, fryzurę, włosy pofarbowane na kasztanowo, stosowała delikatne perfumy, charakterystyczne dla statecznych kobiet w średnim wieku. Do tego elegancki żakiecik, który w chłodniejsze dni zastępowała ciepła, wełniana kamizelka. Na ręce elegancka bransoletka, imieninowy prezent od siostry z przed lat i dwa Pierścionki, które miały odwrócić uwagę od nieco wysuszonej i niemal zawsze przybrudzonej kredą skóry. Na serdecznym palcu od kilku lat niestety brakowało już obrączki. Krystyna W. pracowała w jednej ze szkół podstawowych w Słupsku od 1982 roku. Stanęła przy tablicy, po drugiej stronie biurka, niemal od razu po studiach. Przez ten czas cieszyła się nieposzlakowaną opinią, była wzorową wychowawczynią, kiedy uczniowie przyznali jej nawet tytuł Nauczyciela Roku. Wszyscy rodzice, którzy na zebraniach i wywiadówkach mieli do czynienia z tą kobietą, nie mogli powiedzieć o niej złego słowa. Modelowa nauczycielka języka polskiego inteligentna, oczytana nieco surowa, ale sprawiedliwa dla uczniów. Z pełnym zaangażowaniem podchodząca do swojej pracy, z pasją czytająca ulubione poezje Herberta. Nie należy do tych, którzy narzekają na ciężki nauczycielski los. Mimo niewielkiej pensji naprawdę lubiła uczyć, lubiła pracować z dziećmi, miała z nimi świetny kontakt. One również garnęły się do pani Krysi. Wielu jej uczniów świetnie sobie radziło na olimpiadach przedmiotowych. Polonistka chwalona przez dyrekcję zawsze skromnie odpowiadała, że ona tylko pomaga, wskazuje swoim uczniom właściwą ścieżkę. W życiu prywatnym początkowo też świetnie się jej układało. Będąc jeszcze na studiach poznała Janusza z wydziału prawa i administracji. Zaręczyli się, po dwóch latach stanęli na ślubnym kobiercu. Zamieszkali razem w Słupsku gdzie urodzili się im dwie córki. Niestety, po pewnym czasie przestało się w rodzinie układać. Coraz częstsze spory, kłótnie i konflikty doprowadziły do tego ze rodzice zdecydowali się na rozwód. Na szczęście dzieci w tym czasie były już dorosłe i wyprowadziły się do akademika na studia, wiec nie odczuły tak boleśnie rozstania swoich rodziców. 3. Ból po rozwodzie Tymczasem pani Krystyna przeżywała rozwód wyjątkowo intensywnie. Długo nie mogła się z tym wszystkim pogodzić, ciężko było się jej odnaleźć w nowej sytuacji przygnębiały ją powroty z pracy do pustego domu, oglądanie samotności filmów w piątkowe i sobotnie wieczory czy gotowanie obiadu tylko na jedna porcją, jeden talerz. Po tylu latach spędzonych z kimś zapowiadała się jesień życia w okrutnej samotności. Kobieta nawet nie bardzo komu miała się wyżalić wstyd jej było dzielić się swoimi problemami, przygnębieniem z koleżankami z pracy. Tłumiła w sobie pokłady smutku i goryczy, które z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, urastał do coraz większych rozmiarów. Kiedyś, w jakiś sposób musiały dać o sobie znać. Znaleźć ujście, które doprowadziło do dramatu. Polonistka zawsze w pełni oddawała się pracy, a gdy rozstała się z mężem, tak naprawdę praca stała się dla niej całym życiem. Za wszelką cenę chciała zapomnieć o swoich osobistych problemach, wiec szkoła, nauka i studiowanie obszernych almanachów z języka polskiego wypełniało jej każdą wolną chwilę. Kobieta brała nadgodzinny w świetlicy, organizowała po lekcjach kółka polonistyczne dla wszystkich chętnych, coraz częściej zaczęła udzielać również korepetycji. Dodatkowe zajęcia z języka polskiego oferowała nie tylko swoim uczniom za pośrednictwem rodziców na zebraniach, ale również zaczęła dawać ogłoszenia w lokalnej prasie.
4. Uczennica z IVa Ewelinka była wzorową uczennicą, jednak język polski nie był jej mocną stroną. Zdecydowanie lepiej radziła sobie w przedmiotach ścisłych, biologia i chemia były jej ulubionymi lekcjami. Na tych zajęciach brylowała, niemal na każde pytanie znała odpowiedź i zawsze chętnie zgłaszała się na ochotnika. Tym czasem zajęcia z języka polskiego wychylała się z ławki, nie czuła się na tych zajęciach dobrze. Miała problemy ze składnym pisaniem wypracowań na sprawdzianach zawsze brakowało jej czas nierzadko nauczycielka przyłapywała ja na ściąganiu od innych. Ciągle plątała jej się odmiana przez przypadki. Na ostatnim świadectwie ledwie wyciągnęła z polskiego tróję. Tymczasem z wszystkich pozostałych przedmiotów miała czwórki i piątki. To był rok 2004. Ewelina miała 13 lat i zaczęła wówczas szóstą klasę. Za rok miała zdawać do gimnazjum. Rodzice, Andrzej i Marianna, chcieli, aby ich córka miała jak najlepsze świadectwo z paskiem, żeby bez problemów dostała się do dobrej szkoły. Wiedzieli, że dziecko doskonale jest ten nieszczęsny jerzyk polski. Na świadectwie to pierwsza rzecz u góry zaraz po wychowaniu. Szkoda, żeby tam trója kłuła w oczy doszli do wniosku rodzice. Razem zdecydowali o posłaniu córki na korepetycje. Oboje znali polonistkę Eweliny, Panią Krystynę. Mieli o niej doskonałe zdanie, poparte opiniami kilku innych rodziców, wiec jej postanowili powierzyć swoje dziecko. Kobieta miała wówczas 48 lat. Ewelina zaczęła chodzić na korepetycje do swojej polonistki na początku października. Z domu do mieszkania Pani Krystyny miała 15 minut spacerem. Zazwyczaj umawiały się na godziny po południowe, aby dziewczynka nie musiała zbyt późno sama wracać do domu. Zajęcia trwały tyle, co lekcja w szkole 45 minut. Kobieta zawsze parzyła jej dobrą, owocową herbatę, która idealnie rozgrzewała po spacerze w te chłodne, jesienne dni. Pani Krystyna zawsze siadła na krześle tuz obok Eweliny. Wspólnie przerabiały zadania gramatyki albo fragmenty aktualnie przerabianych lektur. Na efekty dodatkowych zajęć długo nie trzeba było czekać. Już po kilku tygodniach Już po kilku tygodniach wpadła Ewelinie pierwsza piątka z wypracowania, które napisała na temat lektury „Ten obcy” Ireny Jurgielewiczowej. Dziewczyna była z siebie bardzo zadowolona i od razu pochwaliła się rodzicom. Ci byli dumni z córki zadowoleni z wyboru korepetytorki. Wkrótce miało się to radykalnie zmienić…
NR.(07-08) 03.2012
4. Pocałunek w czoło Ewelina zawsze darzyła sympatia swoją polonistkę, ale teraz, gdy miała z nią częściej do czynienia, polubiła ją jeszcze bardziej. Uważała ją za bardzo miłą i ciepła osobę, taką dobrą ciocie. Pewnego jesiennego wieczora, podczas korepetycji, gdy pani Krystyna poszła na moment do łazienki, Ewelina kątem oka zauważyła stojące pod ściana stare czarno – białe zdjęcie polonistki z jak się słusznie domyśliła dwiema córkami i mężem. Nagle uświadomiła sobie, że nigdy nie widziała nikogo z nich w domu, nie zauważyła żadnych dziecięcych butów w przedpokoju ani drugiej szczoteczki do mycia zębów w łazience. Gdy kobieta wróciła i usiadła do stołu dziewczynka zapytała o jej godzinę. – To pani dzieci i mąż? – zapytała, wskazując na zakurzone zdjęcie. – Gdzie oni są? Pani Krystyna przełknęła gorzką ślinę. Nie spodziewała się takiego pytania, od dawna z nikim nie rozmawiała o swoich bliskich. Do oczu napłynęły jej łzy, co momentalnie zauważyła bystra uczennica. – Przepraszam panią bardzo. Ja nie chciałam powiedziała Ewelina zmieszana, podejrzewając, że być może jej rodzina nie żyje, zginęła w wypadku. – Nie przepraszaj dziecko, nie przepraszaj - starała się mówić trzymając fason. – Wiesz, dawno już ich nie widziałam, dlatego trochę się wzruszyłam – wykrztusiła z siebie. – Czy oni nie żyją? – zapytała wprost dziewczynka. – Żyją, żyją ale po prostu dawno ich nie widziałam. Męża już pewnie nigdy nie zobaczę- powiedziała, mimowolnie obejmując i przytulając do siebie siedzącą obok Ewelinę. Dziewczynka nie stawiała oporów, bo nie podejrzewała jakichkolwiek złych intencji. Odwzajemniała uścisk. Po kilku sekundach poczuła delikatny pocałunek w czoło. Sama polonistka była tym nieco zmieszana. Po dłuższej chwili wróciła do zajęć i zaczęła tłumaczyć kolejne zadanie z gramatyki. Od tego dnia w szczególny sposób polubiła jednak swoja podopieczną, wzruszyło ją że interesuje ją rodzina, jej życie. Poruszyło ją że 13-letnie dziecko dostrzegło w niej kogoś więcej niż tylko surową polonistkę tłumaczącą przy tablicy, czym jest podmiot liryczny. Na kolejnych korepetycjach, które nierzadko wydłużały się do godziny, kobieta mimowolnie zaczęła opowiadać o swoim nieudanym małżeństwie. W 13-letniej dziewczynce znalazła powierniczkę długo skrywanych w sobie żalów. Dziewczynka nie bardzo wiedziała, jak się zachować, wiec po prostu słuchała swojej polonistki dawała się przytulać od czasu do czasu całując w czoło.
NR.(09-10) 03.2012
5. Alkohol / molestowanie / gwałty Coraz częściej nauczycielka czule przytulała Ewelinę na pożegnanie. Tak było i tego zimowego wieczora. Kobieta dała jej, jak zwykle, buziaka w czoło. Potem drugiego. I następnego. Wciąż tuliła się do dziecka. Nie wiedzieć kiedy ręka nauczycielki powędrowała pod sweter i bluzkę dziewczynki. Sfatygowaną dłonią dotknęła jej młodego ciała. Po ciele Eweliny przeszły złe dreszcze. - Ewelinka, nie bój się, przecież nie zrobię ci krzywdy – zapewniała nauczycielka, czule szepcząc do ucha – Jesteś taka grzeczna, lubię jak do mnie przychodzisz. Choć, może zrobię ci jeszcze herbatki. Jak wynika z późniejszych ustaleń słupskich śledczych, częstowała alkoholem swoją podopieczną. Podchmielona dziewczynka, u której pani Krystyna zaskarbiła sobie zaufanie i sympatie, nie sądziła, że dzieje się coś złego, gdy kobieta zaczęła ją dotykać w coraz bardziej intymne miejsca. Musiała być kompletnie zdezorientowana i w szoku, gdy do seksualnych zbliżeń zaczęło dochodzić coraz częściej i częściej. Zamiast wspólnych zajęć nad książką przy biurku, polonistka zabierała W Ewelinę na kanapę, gdzie w perwersyjny sposób molestowała i, jak orzekł później sąd, gwałciła Bogu ducha winne dziecko. Dramat dział się nie tylko na korepetycjach. Do kilku przypadków molestowała i gwałcenia Eweliny przez Krystynę W. doszło również w szkole, po lekcjach. Polonistka poleciła zostać w klasie swojej uczennicy i wówczas, gdy wszyscy wyszli, zaczęła ja tulić i obmacywać. Podobne sceny miały miejsce podczas zimowiska, na które pani Krystyna pojechała jako opiekuna grupy. Dziewczynka była zbyt bezbronna, aby stawić opór. Prawdopodobnie współczuła polonistce jej nieudanego małżeństwa i rozwodu, a jej ohydne czyny traktowała początkowo jako sposób na pocieszenie smutnej pani profesor. Potem sprawy zaszły zbyt za szybko, aby oszołomione dziecko było w stanie powiedzieć „nie”. Niemal normalnością stało się to, że prawie każde korepetycje kończyła wpół rozebrana na tapczanie. 6. Łzy w pamiętniku Dziewczynka długo trzymała w sobie ból związany z tym, co działo się między nią a panią profesor. Nie zwierzała się z tego żadnym koleżankom. Nie dawała po sobie poznać, że została potwornie skrzywdzona. Także rodzice niczego się nie domyślali. Nikt nie wiedział, jaki koszmar zagotowała Krystyna W. dziecku na korepetycjach – Ewelina wciąż przynosiła nadzwyczaj dobre oceny z języka polskiego, o co osobiście dbała wyrodna nauczycielka. Dziewczynka zaczęła pisać pamiętnik. Zamknięta w czterech ścianach, gdy rodzice poszli spać, wyciągała go spod łóżka i roniąc łzy wylewała na kolejnych stronach swoje żale. Ze szczegółami opisywała, co działo się na korepetycjach, które z nauką języka polskiego miały już niewiele wspólnego. Przelanie skrywanej w sobie goryczy na papier przynosiło jej chwilową ulgę. Wreszcie rodzice zorientowali się, że coś się dzieje z ich córką. Ona nie chciała jednak nic powiedzieć, wiec matka z ojcem potraktowali to jako oznakę dojrzewania, czy rodzącego się w niej młodzieżowego buntu. Któregoś razu zupełnie przypadkiem, sprzątając pokój córki, pani Marianna natrafiła na ukryty pod łóżkiem pamiętnik. Choć początkowo miała opory, czy powinna go otworzyć, ciekawość wzięła górę. Gdy zaczęła czytać ostatnie wpisy, niemal zemdlała z przerażenia. Natychmiast o wszystkim opowiedziała mężowi. Wspólnie zdecydowali, że muszą o tym porozmawiać ze swoja córką. To musiała być najtrudniejsza rozmowa w ich życiu. Ewelinka na początku zdezorientowana i zszokowana, że rodzice o wszystkim się dowiedzieli, dławiąc się łzami jeszcze raz opowiedziała o wszystkim. Przepraszała, że nie powiedziała o tym od razu, wcześniej. Pan Andrzej tego samego ranka osobiście opowiedzieć o wszystkim dyrektorce szkoły.
7. Polonistka się nie przyznaje Policjanci zatrzymali do wyjaśnienia nauczycielkę. Krystyna W. zupełnie nie pasowała do obrazu policyjnej celi, w której czeka się na przesłuchanie, a potem na decyzję o tymczasowym aresztowani lub Zwoleniu do domu. Podczas przesłuchania wypierała się wszystkiego, ale zeznania dziewczynki, jak i meilowa korespondencja pomiędzy nimi, w której zachęcała Ewelinę do kolejnych, gorących korepetycji, świadczyły przeciwko polonistce. Kobieta usłyszała zarzuty doprowadzenia osoby małoletniej do poddania się oraz wykonywania innej czynności seksualnej, czyli molestowania. Dodatkowo miała opowiadać za podawanie alkoholu niepełnoletniej. Pod koniec stycznia 2005r. sąd zdecydował o tymczasowym aresztowano i jej na dwa miesiące. Polonistka natychmiast została dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Całe grono pedagogiczne i rodzice byli w szoku. Nikt nie mógł uwierzyć, że tak szanowana nauczycielka posunęła się do czegoś tak potwornego. Leon Madejski
3. Niedoszła ofiara W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama 3. Niedoszła ofiara do kina. Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama coś do niej, ale ona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, do kina. Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał aż w końcu chwycił ją za rękę coś do niej, ale ona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, i objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciąaż w końcu chwycił ją za rękę gnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety i objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciąnikt nie przyszedł jej z pomocą. Nieznajomy zadał jej kilka ciosów pięścią w głowę, a później gnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety powalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unierunikt nie przyszedł jej z pomocą. Nieznajomy zadał jej kilka ciosów pięścią w głowę, a później chomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udało mu się wreszcie pokopowalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unierunać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał ją, chomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udało mu się wreszcie pokogdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić nać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał ją, z siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna mugdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić siał najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. z siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna muZdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy oznajmił jej, że ma na imię Zygmunt. W pewnej chwili kosiał najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. bieta podniosła się z ziemi z zamiarem odejścia, ale gwałciciel szybko doskoczył do niej i wyZdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy oznajmił jej, że ma na imię Zygmunt. W pewnej chwili kokręciwszy jej rękę bieta podniosła się z ziemi z zamiarem odejścia, ale gwałciciel szybko doskoczył do niej i wyza plecami zmusił ją, aby poszła z nim nad Jeziorko Gocławskie. Kiedy doszli kręciwszy jej rękę we wskazane przez niego miejsce, napastnik uderzył kobietę w twarz, przewrócił ją na ziemię i za plecami zmusił ją, aby poszła z nim nad Jeziorko Gocławskie. Kiedy doszli zgwałcił po raz drugi. W międzyczasie Izabeli Lemańskiej udało się przyjrzeć swojemu oprawcy. we wskazane przez niego miejsce, napastnik uderzył kobietę w twarz, przewrócił ją na ziemię i Mężczyzna miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. Jego ubranie było podobne do munduru wojskowego, zgwałcił po raz drugi. W międzyczasie Izabeli Lemańskiej udało się przyjrzeć swojemu oprawcy. a na głowie tkwiła rogatywka polowa z orzełkiem. U lewej ręki brakowało mu dwóch palców. WspoMężczyzna miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. Jego ubranie było podobne do munduru wojskowego, mniał, że pracuje przy reflektorach, a jego ojciec nie ma jednej nogi. Dodał również, że zabia na głowie tkwiła rogatywka polowa z orzełkiem. U lewej ręki brakowało mu dwóch palców. Wspoje ją przy zburzonych barakach, w których kiedyś mieszkał. Potem kazał kobiecie położyć się na mniał, że pracuje przy reflektorach, a jego ojciec nie ma jednej nogi. Dodał również, że zabiwznak. Bała się mu sprzeciwić, więc bez słowa spełniła jego żądanie. Wtedy on wyciągnął z kieje ją przy zburzonych barakach, w których kiedyś mieszkał. Potem kazał kobiecie położyć się na szeni sznurek, który okręcił wokół jej szyi i zaczął dusić. Usłyszała wtedy od niego:„opowiawznak. Bała się mu sprzeciwić, więc bez słowa spełniła jego żądanie. Wtedy on wyciągnął z kiedałem ci to wszystko o sobie, bo i tak cię zabiję”. Izabela Lemańska resztkami sił broniła się szeni sznurek, który okręcił wokół jej szyi i zaczął dusić. Usłyszała wtedy od niego:„opowiaprzed utratą życia, wskutek czego napastnik odstąpił od duszenia. Zamiast tego postanowił zadałem ci to wszystko o sobie, bo i tak cię zabiję”. Izabela Lemańska resztkami sił broniła się kończyć całą sprawę kamieniem. Oddalił się więc na kilka kroków, żeby podnieść go z ziemi, przed utratą życia, wskutek czego napastnik odstąpił od duszenia. Zamiast tego postanowił zaa wówczas napadnięta, wykorzystując chwilę jego nieuwagi, poderwała się na nogi i skoczyła do kończyć całą sprawę kamieniem. Oddalił się więc na kilka kroków, żeby podnieść go z ziemi, jeziorka. Przepłynęła do kępy sitowia i stamtąd obserwowała, jak jej oprawca szaleje na brzegu a wówczas napadnięta, wykorzystując chwilę jego nieuwagi, poderwała się na nogi i skoczyła do z wściekłości. Mężczyzna przeszukiwał brzegi jeziorka. Przepłynęła do kępy sitowia i stamtąd obserwowała, jak jej oprawca szaleje na brzegu i powtarzał w kółko pod nosem: „tylko to jezioro cię uratowało”. Później zniknął jej z pola wiz wściekłości. Mężczyzna przeszukiwał brzegi dzenia, ale bojąc się, że może czaić się gdzieś mu pobliżu ,nie wychodziła z wody na Po zakońi powtarzał w kółko pod nosem: „tylko to jezioro cię uratowało”. Później zniknął jej z pola wiczeniu dniówki poszła do koleżanki, u której dzenia, ale bojąc się, że może czaić się gdzieś mu pobliżu ,nie wychodziła z wody na Po zakońprzebywała do dziesiątej wieczorem. Później przyjaciółka odprowadziła czeniu dniówki poszła do koleżanki, u której ją na przystanek tramwajowy, z którego tramwajem linii 24 pojechała na Grochów. Do domu jednak przebywała do dziesiątej wieczorem. Później przyjaciółka odprowadziła nie wróciła. Rankiem następnego dnia przerażona matka udała się na jej poszukiwania. Od napoją na przystanek tramwajowy, z którego tramwajem linii 24 pojechała na Grochów. Do domu jednak tkanych po drodze ludzi dowiedziała się o odkryciu zwłok młodej kobiety na pobliskich ogródkach nie wróciła. Rankiem następnego dnia przerażona matka udała się na jej poszukiwania. Od napodziałkowych. Kobieta poszła tam tkanych po drodze ludzi dowiedziała się o odkryciu zwłok młodej kobiety na pobliskich ogródkach i rozpoznała w zamordowanej swoją córkę. W toku prowadzonego śledztwa udało się zebrać nazwidziałkowych. Kobieta poszła tam ska dwunastu rodzin, które przed wojną zamieszkiwały baraki. Prowadzącym dochodzenie udało się i rozpoznała w zamordowanej swoją córkę. W toku prowadzonego śledztwa udało się zebrać nazwinawiązać kontakt ze wszystkimi. Milicjanci dowiedzieli się wówczas, że jeden z mieszkańców baska dwunastu rodzin, które przed wojną zamieszkiwały baraki. Prowadzącym dochodzenie udało się raków nie miał jednej nogi. Był nim Józef Ołdak. Mężczyzna miał trzech synów, z których dwóch, nawiązać kontakt ze wszystkimi. Milicjanci dowiedzieli się wówczas, że jeden z mieszkańców baJerzy raków nie miał jednej nogi. Był nim Józef Ołdak. Mężczyzna miał trzech synów, z których dwóch, i Tadeusz, w dalszym ciągu mieszkało w Warszawie, podjęto decyzję, aby ich obu wezwać na przeJerzy słuchanie. Niestety, stawił się tylko jeden z nich, Jerzy. Jego wygląd nie odpowiadał rysopiso i Tadeusz, w dalszym ciągu mieszkało w Warszawie, podjęto decyzję, aby ich obu wezwać na przeNa dodatek nosi mundur wojskowy i pracuje w charakterze strażnika więziennego. Funkcjonariusze słuchanie. Niestety, stawił się tylko jeden z nich, Jerzy. Jego wygląd nie odpowiadał rysopiso milicji pojechali do domu Na dodatek nosi mundur wojskowy i pracuje w charakterze strażnika więziennego. Funkcjonariusze Tadeusza Ołdaka, ale tam go nie zastali. Znaleźli w jego pokoju czapkę rogatywkę, wojskową blumilicji pojechali do domu zę oraz zielone spodnie. Milicjanci byli teraz przekonani, że mają do czynienia ze ściganym Tadeusza Ołdaka, ale tam go nie zastali. Znaleźli w jego pokoju czapkę rogatywkę, wojskową bluwampirem”. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania podejrzanego mężczyzny. Do wszystkich jednostek zę oraz zielone spodnie. Milicjanci byli teraz przekonani, że mają do czynienia ze ściganym MO rozesłano jego rysopis. „wampirem”. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania podejrzanego mężczyzny. Do wszystkich jednostek Obserwowano również przez cały czas jego najbliższych, a także miejsce pracy. wiadomość, którą MO rozesłano jego rysopis. podała Izabela Lemańska. Kiedy milicjanci zapytali go o Tadeusza, Jerzy Ołdak przyznał, że jego Obserwowano również przez cały czas jego najbliższych, a także miejsce pracy. wiadomość, którą brat nie ma dwóch palców u lewej ręki.. Niedoszła ofiara podała Izabela Lemańska. Kiedy milicjanci zapytali go o Tadeusza, Jerzy Ołdak przyznał, że jego W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama do kina. brat nie ma dwóch palców u lewej ręki.. Niedoszła ofiara Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał coś do niej, ale W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama do kina. ona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, aż w końcu chwycił ją za rękę Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał coś do niej, ale i objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciąona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, aż w końcu chwycił ją za rękę gnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niei objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciąstety nikt nie przyszedł jej z pomocą. Nieznajomy zadał jej kilka ciosów pięścią w głognąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niewę, a później powalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił stety nikt nie przyszedł jej z pomocą. Nieznajomy zadał jej kilka ciosów pięścią w głowłasnym ciąłem. Unieruchomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udawę, a później powalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił ło mu się wreszcie pokonać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokowłasnym ciąłem. Unieruchomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udaiwszy swoje fobie, zapytał ją, gdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić ło mu się wreszcie pokonać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoz siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna musiał iwszy swoje fobie, zapytał ją, gdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. Zdziwiła z siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna musiał najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. Zdziwiła
W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama do kina. Po ofiara zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał 3. Niedoszła coś do niej, ale ona6 mu nie1950 odpowiedziała. Przez pewien czas Izabela szedł więc obok niej w milczeniu, W sobotni wieczór, maja roku, dwudziestoczteroletnia Lemańska wybrała się sama aż w końcu chwycił ją za rękę do kina. Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał i objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciącoś do niej, ale ona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, gnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety aż w końcu chwycił ją za rękę nikt nie przyszedł jej z Potem pomocą. Nieznajomy zadał jej kilkanaciosów pięścią w głowę,zaczął a później i objął mocno w pasie. zepchnął przerażoną kobietę pobocze, a następnie ciąpowalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unierugnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety chomioną ten sposób bez opamiętania po kilka głowie. Gdy udało mu wsię wreszcie pokonikt nie wprzyszedł jejofiarę z pomocą. Nieznajomy okładał zadał jej ciosów pięścią głowę, a później nać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał ją, powalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unierugdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić chomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udało mu się wreszcie pokoz siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna nać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał mują, siał najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. gdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić się jeszcze bardziej, kiedy mu oznajmił jej, żestojący ma na imię Zygmunt. W pewnej chwili mukozZdziwiła siebie żadnego słowa, więc wskazała tylko palcem niedaleko budynek. Mężczyzna bieta podniosła się z ziemi z zamiarem odejścia, ale gwałciciel szybko doskoczył do niej i wysiał najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. jej rękę Zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy oznajmił jej, że ma na imię Zygmunt. Wkręciwszy pewnej chwili koza plecami zmusił ją, aby poszła z nim nad Jeziorko Gocławskie. Kiedy bieta podniosła się z ziemi z zamiarem odejścia, ale gwałciciel szybko doskoczył do niejdoszli i wywe wskazane przez niego miejsce, napastnik uderzył kobietę w twarz, przewrócił ją na jej ziemię i kręciwszy rękę zgwałcił po raz drugi. W międzyczasie Izabeli Lemańskiej udało się przyjrzeć swojemu oprawcy. za plecami zmusił ją, aby poszła z nim nad Jeziorko Gocławskie. Kiedy doszli Mężczyzna miał najwyżej pięć lat. Jego ubranie podobne do munduru wojskowego, we wskazane przez niego dwadzieścia miejsce, napastnik uderzył kobietę było w twarz, przewrócił ją na ziemię i a zgwałcił na głowie tkwiła rogatywka polowa z orzełkiem. U lewej ręki brakowało mu dwóch palców. Wspopo raz drugi. W międzyczasie Izabeli Lemańskiej udało się przyjrzeć swojemu oprawcy. mniał, że pracuje przy reflektorach, a jego ojciec nie ma jednej nogi. Dodał również, że zabiMężczyzna miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. Jego ubranie było podobne do munduru wojskowego, je ją przy zburzonych barakach, w których kiedyś mieszkał. Potem kazał kobiecie położyć się na a na głowie tkwiła rogatywka polowa z orzełkiem. U lewej ręki brakowało mu dwóch palców. Wspowznak. Bała się mu sprzeciwić, więc bez słowa spełniła jego żądanie. Wtedy on wyciągnął z kiemniał, że pracuje przy reflektorach, a jego ojciec nie ma jednej nogi. Dodał również, że zabisznurek, który barakach, okręcił wokół jej szyi i zaczął dusić. Usłyszała wtedy od położyć niego:„opowiajeszeni ją przy zburzonych w których kiedyś mieszkał. Potem kazał kobiecie się na dałem ci to wszystko o sobie, bo i tak cię zabiję”. Izabela Lemańska resztkami sił broniła się wznak. Bała się mu sprzeciwić, więc bez słowa spełniła jego żądanie. Wtedy on wyciągnął z kieprzed utratą życia, wskutek czego napastnik odstąpił od duszenia. Zamiast tego postanowił zaszeni sznurek, który okręcił wokół jej szyi i zaczął dusić. Usłyszała wtedy od niego:„opowiakończyć całą sprawę kamieniem. Oddalił się więc na kilka kroków, żeby podnieść go z ziemi, dałem ci to wszystko o sobie, bo i tak cię zabiję”. Izabela Lemańska resztkami sił broniła się aprzed wówczas napadnięta, wykorzystując chwilę jego nieuwagi, poderwałaZamiast się na tego nogi postanowił i skoczyła zado utratą życia, wskutek czego napastnik odstąpił od duszenia. jeziorka. Przepłynęła do kępy sitowia i stamtąd obserwowała, jak jej oprawca szaleje na brzegu kończyć całą sprawę kamieniem. Oddalił się więc na kilka kroków, żeby podnieść go z ziemi, z wściekłości. Mężczyzna brzegi a wówczas napadnięta, wykorzystując chwilę jego nieuwagi, poderwała się na przeszukiwał nogi i skoczyła do ijeziorka. powtarzałPrzepłynęła w kółko poddonosem: „tylko to jezioro cię uratowało”. Później zniknął jej z pola wikępy sitowia i stamtąd obserwowała, jak jej oprawca szaleje na brzegu dzenia, ale bojąc się, że może czaić się gdzieś muz pobliżu ,nie wychodziła z wody na Po brzegi zakońwściekłości. Mężczyzna przeszukiwał czeniu dniówki poszła do koleżanki, u której i powtarzał w kółko pod nosem: „tylko to jezioro cię uratowało”. Później zniknął jej z pola widziesiątej Później przyjaciółka dzenia, ale bojąc się, żeprzebywała może czaićdosię gdzieś muwieczorem. pobliżu ,nie wychodziła z wody odprowadziła na Po zakońją na przystanek tramwajowy, z którego tramwajem linii 24 pojechała na Grochów. Do domu czeniu dniówki poszła do koleżanki, u jednak której nie wróciła. Rankiem następnego dnia przerażona matka udała się na jej poszukiwania. Od napoprzebywała do dziesiątej wieczorem. Później przyjaciółka odprowadziła tkanych po drodze ludzi dowiedziała się o odkryciu linii zwłok 24 młodej kobiety pobliskich ogródkach ją na przystanek tramwajowy, z którego tramwajem pojechała na na Grochów. Do domu jednak działkowych. Kobieta poszła tam nie wróciła. Rankiem następnego dnia przerażona matka udała się na jej poszukiwania. Od napoi rozpoznała w zamordowanej swoją córkę. W toku prowadzonego śledztwa udało się zebrać nazwitkanych po drodze ludzi dowiedziała się o odkryciu zwłok młodej kobiety na pobliskich ogródkach ska dwunastu rodzin, które przed wojną zamieszkiwały baraki. Prowadzącym dochodzenie udało tam się działkowych. Kobieta poszła nawiązać kontakt ze wszystkimi. Milicjanci dowiedzieli się wówczas, że jeden z mieszkańców bai rozpoznała w zamordowanej swoją córkę. W toku prowadzonego śledztwa udało się zebrać nazwiraków nie miał jednej nogi. Był nim Józef Ołdak. Mężczyzna miał trzech synów, z których dwóch, ska dwunastu rodzin, które przed wojną zamieszkiwały baraki. Prowadzącym dochodzenie udało się Jerzy nawiązać kontakt ze wszystkimi. Milicjanci dowiedzieli się wówczas, że jeden z mieszkańców bai Tadeusz, w dalszym ciągu mieszkało w Warszawie, podjęto decyzję, aby ich obu wezwać na przeraków nie miał jednej nogi. Był nim Józef Ołdak. Mężczyzna miał trzech synów, z których dwóch, słuchanie. Niestety, stawił się tylko jeden z nich, Jerzy. Jego wygląd nie odpowiadał rysopiso Jerzy Na dodatek nosi mundurciągu wojskowy i pracuje w charakterze strażnika i Tadeusz, w dalszym mieszkało w Warszawie, podjęto decyzję,więziennego. aby ich obu Funkcjonariusze wezwać na przemilicji pojechalirysopiso do domu słuchanie. Niestety, stawił się tylko jeden z nich, Jerzy. Jego wygląd nie odpowiadał Tadeusza Ołdaka, ale tam go nie zastali. Znaleźli w jego pokoju czapkę rogatywkę, wojskową bluNa dodatek nosi mundur wojskowy i pracuje w charakterze strażnika więziennego. Funkcjonariusze zę oraz zielone spodnie. Milicjanci byli teraz przekonani, że mają milicji do czynienia ze ściganym pojechali do domu „wampirem”. Natychmiast poszukiwania podejrzanego mężczyzny. Do wszystkich jednostek Tadeusza Ołdaka, ale tamrozpoczęto go nie zastali. Znaleźli w jego pokoju czapkę rogatywkę, wojskową bluMO rozesłano jego rysopis. zę oraz zielone spodnie. Milicjanci byli teraz przekonani, że mają do czynienia ze ściganym ObserwowanoNatychmiast również przez cały czas jego najbliższych, a także miejsce pracy. wiadomość, którą „wampirem”. rozpoczęto poszukiwania podejrzanego mężczyzny. Do wszystkich jednostek podała Izabela Lemańska. Kiedy milicjanci zapytali go o Tadeusza, Jerzy Ołdak przyznał, że jego MO rozesłano jego rysopis. brat nie ma dwóch palców u lewej ręki.. Niedoszła ofiara Obserwowano również przez cały czas jego najbliższych, a także miejsce pracy. wiadomość, którą W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama podała Izabela Lemańska. Kiedy milicjanci zapytali go o Tadeusza, Jerzy Ołdak przyznał, że jego do kina. Po zakończeniu seansu ruszyła brat prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał nie ma dwóch palców u lewej ręki.. Niedoszła ofiara coś do niej, ale ona6 mu nie1950 odpowiedziała. Przez pewien czas Izabela szedł więc obok niej w milczeniu, W sobotni wieczór, maja roku, dwudziestoczteroletnia Lemańska wybrała się sama aż w końcu chwycił ją za rękę do kina. Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał i objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciącoś do niej, ale ona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, gnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety aż w końcu chwycił ją za rękę nikt nie przyszedł jej z Potem pomocą. Nieznajomy zadał jej kilkanaciosów pięścią w głowę,zaczął a później i objął mocno w pasie. zepchnął przerażoną kobietę pobocze, a następnie ciąpowalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unierugnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety chomioną ten sposób bez opamiętania po kilka głowie. Gdy udało mu wsię wreszcie pokonikt nie wprzyszedł jejofiarę z pomocą. Nieznajomy okładał zadał jej ciosów pięścią głowę, a później nać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał ją, powalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unierugdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić chomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udało mu się wreszcie pokoz siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna nać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał mują, gdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna mu-
NR.(11-12) 03.2012
„Doktor” z Krakowa 1. -
Dane osobowe Nazwisko i imię, imię ojca Data i miejsce urodzenia Wykształcenie Adres zamieszkania
: : : :
Stanisław Wójcik o. Stefan 13.01.1929r. Jelenia Góra średnie Polna 5/6, Olesno 42-304
1. Wstęp W bagażowni dworca kolejowego we Wrocławiu, dokonano kolejnego straszliwego odkrycia. Zaalarmowani fetorem, jaki unosił się nad nie odebranym przez właściciela wiklinowym koszem, pracownicy bagażowni zdecydowali się komisyjnie otworzyć przesyłkę. Wewnątrz leżały zwłoki kobiety bez rąk i nóg. Zmasakrowane zwłoki były ubrane w sukienkę w kwiatki granatowo – niebieskie. Miejsca odcięcia głowy i nóg owinięte były w ręcznik, flanelę, dziecięce majteczki taką informację można było Przeczytać w weekendowym wydaniu „Dziennika Polskiego” z 28–29 sierpnia 1955 roku. Żeby ukazać pełny obraz odrażającej zbrodni z lat 50, która miała miejsce w jednej z krakowskich kamienic, musimy cofnąć się kilka lat wstecz. W 1947 roku Stanisław Wójcik był młodym człowiekiem, szykującym się na studia medyczne. Można przypuszczać,że wybór takiej drogi życiowej w oczach społeczeństwa, które w pamięci miało dopiero o zakończoną wojnę, był nobilitacją i powodem do dumy. Oczami wyobraźni widać rodziców Wójcika z Olesna koło Dąbrowy Tarnowskiej, którzy z utęsknieniem czekają na powrót syna z Krakowa, gdzie zdawał egzamin na medycynę. Nie zawiedli się, młody człowiek oświadczył, że z nowym rokiem akademickim rozpoczyna studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nikomu wtedy przez myśl nie przeszło, że Stanisław Wójcik zataił prawdę. Kłamstwo wprowadziło w ruch machinę, która po latach popchnęła fałszywego doktora do zbrodni. 2. Głowę zakopał na cmentarzu Sędzia, tuż przed ogłoszeniem wyroku, mówił do licznie zebranych na sali osób. Czy konieczna jest eliminacja oskarżonego ze społeczeństwa? Tak, ale nie ta ostateczna i nieodwracalna, lecz taka, która daje możność ekspiacji, rozpamiętywania ogromnej krzywdy, jaką wyrządził swej ofierze, rodzinie i społeczeństwu. Ten człowiek potrafił w okropny sposób nadużyć zaufania własnej rodziny, swej żony, wyrządził krzywdę swemu dziecku, potrafił wyzyskać inwalidę starca, w niehumanitarny sposób traktować swych pacjentów, prowadzić siedem lat „praktykę lekarską” żerując na ludzkiej naiwności. Tak rodzi się zbrodnia i tak tworzą się dla niej pomyślne warunki, gdy środowisko jest bierne. Fałszywy doktor został skazany na dożywocie. W jednym z artykułów Marii Osiadacz z lat 80., w tygodniku „Prawo i Życie”, można znaleźć informacje o tym, co działo się z Wójcikiem po zapadnięciu wyroku. W międzyczasie zmieniono mu karę na 25 lat więzienia. Do swojego największego kłamstwa Wójcik przyznał, się wiele lat po zbrodni, bo wcześniej bał się kary, śmierci, a w związku z przedawnieniem nic mu już nie groziło. Mówił, że zbrodni dokonał na skutek szantażu ofiary. Powiedział, że głowę zakopał na jednym z cmentarzy krakowskich. Po wyjściu z więzienia w 1978 roku pracował, opiekował się swoją schorowaną matką. Zdaniem Zbigniewa Nęckiego, motywacja kłamstwa jest zawsze taka sama zamaskować swoje słabe strony i niepowodzenia. W ten sposób można zdobyć wiele rzeczy, ale jak mówi stare polskie przysłowie „Kłamstwo ma krótkie nogi”. Na kłamstwie nie można budować. Konstrukcja mistyfikacji prędzej czy później zaczyna się rozpadać. Ludzie, którzy budują na kłamstwie własne życie, w obliczu nagiej prawdy stają w sytuacji podbramkowej. Badania pokazują, że w takiej sytuacji około 80 procent ludzi łapie się za najbardziej radykalne sposoby, żeby uchronić się przez wyjawieniem tajemnicy. W człowieku budzą się najgorsze instynkty, które mogą doprowadzić do tragedii twierdzi pracownik UJ, dodając, że zgodnie z zasadą, że sytuacja zmienia człowieka, krańcowa sytuacja prowadzi nas poza granice sumienia.
NR.(13-14) 03.2012
. 3. Kochała się w swoim doktorku Jeszcze podczas studiów Wójcik poznał dużo starszą od siebie straganiarkę. Maria Gałuszkowa pochodziła z Odrzykonia, gdzie żyła z mężem i dwójką dzieci, które zginęły w czasie wojny. Od tego czasu zaczęły się problemy. Nie mogła dogadać się z mężem, a kiedy złapał ją paraliż prawej ręki i nogi, nie miała czego szukać na wsi. Wyjechała do miasta i zajęła się handlem obnośnym. Traf chciał, że któregoś dnia podszedł do jej straganu Stanisław Wójcik. Prof. Sygit początek ich znajomości opisuje tak: „Coraz częściej i dłużej przystawał przy jej stoisku. Pytał o zdrowie, o rodzinę. Dźwigał towar i pomagał w porządkach. W kobiecie obudziła się nadzieja. Za kilka lat, gdy Wójcik skończy studia, ona prosta, wiejska kobieta będzie miała znajomego lekarza. Na pewno się nią zajmie, wyleczy z ułomności”. Współlokatorka Gałuszkowej - Kozieczko Matrona, z mieszkania przy ul. Zwierzynieckiej, podczas przesłuchania w sprawie morderstwa przyznała, że obserwowała znajomość koleżanki. Po pewnym czasie zaczęła podejrzewać, że straganiarka kocha się w swoim doktorku. „Nawet ciastka i cukierki przechowywała dla‚ doktora, nigdy ich sama nie jadła” - czytamy w aktach sądowych. Podejrzenia okazały się trafne. Gałuszkowa zaczęła zwierzać się współlokatorce z dobroci swojego opiekuna, który prowadził ją pod rękę do domu lub zawoził dorożką. Przynosił jej lekarstwa, osłuchiwał i mierzył ciśnienie. Wielbiła go za to. Bezgranicznie mu zaufała i wierzyła w niego. Kobieta, podobnie jak najbliżsi Wójcika. „wołałam, to nie chciałam się wam narzucać”. Mijają miesiące, a brat nie odpisuje. Gdy wreszcie nie widzi wyjścia, kobieta postanowiła pozwać swojego „doktorka” do sądu. Świat zbudowany na kłamstwie zaczyna się rozpadać. Wójcikowi grozi skandal. O jego mistyfikacji wie schorowana staruszka. Jeśli kłamstwo wyjdzie na jaw, to będzie to dla niego koniec. W głowie Wójcika rodzi się plan zbrodni. Prosi Gałuszkowąo spotkanie, na którym zapewnia, że załatwił jej łóżko w szpitalu i pobyt w sanatorium. Kobieta, mimo podejrzeń jest szczęśliwa. Wyjazd planują na 29 sierpnia. Wójcik przyjeżdża po kobietę wcześnie rano i zabiera ją do swojego mieszkania, żeby wykonać kilka badań. Na pytanie kobiety, gdzie jest żona i dzieci, odpowiada, zgodnie z prawdą, że na wakacjach. Tego dnia kobieta miała dostać ostatni z 10 zastrzyków witaminy B-forte, na które chodziła do pielęgniarki Marii Stefani Oczkiewicz. „Doktor” wykorzystał tę sposobność, oświadczając, że sam wykona ostatni zastrzyk. Zamiast codziennej dawki leku wstrzykuje staruszce zabójczą porcję trucizny.
29 sierpień 1955
Elżbieta Ostrowska
NR.(15-16)03.2012
1. -
Postrach stolicy
Dane osobowe Nazwisko i imię, imię ojca Data i miejsce urodzenia Wykształcenie Adres zamieszkania
: : : :
Ołdak Tadeusz o. Zbigniew 22.07.1925 Służewiec Podstawowe Grochów ul. Słonecznikowa
2. Wstęp Czterdziestoletnia Wanda Zawadzka miała ciężki żywot. Po śmierci męża musiała sama dbać o utrzymanie dwójki dzieci. Pracowała jako pomoc domowa, ale zarabiała niewielkie pieniądze. Aby dorobić sobie do skromnej pensji, prała bieliznę sąsiadom i znajomym, a także zatrudniała się każdego lata u podmiejskich ogrodników. Jej największym marzeniem było wychowanie swoich pociech na porządnych obywateli. Wszyscy,którzy ją znali, mieli o niej jak najlepsze zdanie. Wieczorem, 6 kwietnia 1950 roku, wyszła z mieszkania swojej pracodawczyni i ruszyła w drogę powrotną do domu. Na ulicach świeciły się latarnie. Kobieta szła wolnym krokiem, gdyż była bardzo zmęczona. Przechodząc przez tory kolejowe przy ulicy Podskarbińskiej podbiegł do niej nagle jakiś mężczyzna. Nie widziała jego twarzy, ponieważ było zbyt ciemno, ale słyszała za to wyraźnie, jak namawiał ją, żeby poszła z nim w krzaki. Odburknęła mu wtedy, aby się odczepił, po czym przyspieszyła kroku. Nieznajomy jednak nie ustąpił. Chwycił ją wpół, ale ona zaczęła mu się wyrywać. Kopała go i krzyczała ile sil w płucach. Napastnik wpadł w szał. Uderzył ją kilka razy pięścią w głowę Kiedy zmaltretowana kobieta upadła na ziemię, zaczął ją kopać po całym ciele. W końcu strąciła przytomność. Następnego dnia rano pewien mężczyzna jadący do pracy natknął się na zwłoki kobiety leżące kilka metrów od toru kolejowego, pod murem częściowo rozebranego ogrodzenia. Twarz denatki była całkowicie zmasakrowana. Na szyi widniały liczne sińce i otarcia. Sukienka oraz bielizna ofiary były podarte. Obok ciała leżał pokryty krwią duży kamień z przylepionymi kosmykami włosów Wandy Zawadzkiej. Przybyli na miejsce funkcjonariusze milicji znaleźli również w pobliżu czarny skórzany pas z klamrą, na którym można było odczytać napis „Gott mit uns”. Oprócz tego na ziemi dało się zauważyć wyraźne ślady wleczenia ciała. Użyto psa tropiącego, który przez pewien czas przechadzał się po polu , jednak żadnego śladu nie podjął. Rozpoczęto dochodzenie, w trakcie którego podejmowano różnego rodzaju czynności, ale niestety z mizernym skutkiem. Zważywszy na seksualny charakter tego zabójstwa, za jego dokonaniem mógł stać tak naprawdę prawie każdy mężczyzna. Prowadzący śledztwo mieli nie lada orzech do zgryzienia. Wszystko wskazywało na to, że sprawca tej ohydnej zbrodni pozostanie nie wykryty, kiedy nagle dał on organom ścigania ponownie znać o sobie.
3. Niedoszła ofiara W sobotni wieczór, 6 maja 1950 roku, dwudziestoczteroletnia Izabela Lemańska wybrała się sama do kina. Po zakończeniu seansu ruszyła prosto do domu. Będąc na ulicy miody mężczyzna. Zagadał coś do niej, ale ona mu nie odpowiedziała. Przez pewien czas szedł więc obok niej w milczeniu, aż w końcu chwycił ją za rękę i objął mocno w pasie. Potem zepchnął przerażoną kobietę na pobocze, a następnie zaczął ciągnąć na pobliskie pola. Napadnięta zapierała się nogami i głośno wzywała ratunku, ale niestety nikt nie przyszedł jej z pomocą. Nieznajomy zadał jej kilka ciosów pięścią w głowę, a później powalił na ziemię. Kiedy próbowała wstać, rzucił się na nią i przydusił własnym ciąłem. Unieruchomioną w ten sposób ofiarę bez opamiętania okładał po głowie. Gdy udało mu się wreszcie pokonać jej opór, podarł na niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Zaspokoiwszy swoje fobie, zapytał ją, gdzie mieszka. Zgwałcona kobieta nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, więc wskazała mu tylko palcem stojący niedaleko budynek. Mężczyzna musiał najwidoczniej znać tę okolicę, ponieważ powiedział „mieszkasz w domu Kazika Szmaciaka”. Zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy oznajmił jej, że ma na imię Zygmunt. W pewnej chwili kobieta podniosła się z ziemi z zamiarem odejścia, ale gwałciciel szybko doskoczył do niej i wykręciwszy jej rękę za plecami zmusił ją, aby poszła z nim nad Jeziorko Gocławskie. Kiedy doszli we wskazane przez niego miejsce, napastnik uderzył kobietę w twarz, przewrócił ją na ziemię i zgwałcił po raz drugi. W międzyczasie Izabeli Lemańskiej udało się przyjrzeć swojemu oprawcy. Mężczyzna miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. Jego ubranie było podobne do munduru wojskowego, a na głowie tkwiła rogatywka polowa z orzełkiem. U lewej ręki brakowało mu dwóch palców. Wspomniał, że pracuje przy reflektorach, a jego ojciec nie ma jednej nogi. Dodał również, że zabije ją przy zburzonych barakach, w których kiedyś mieszkał. Potem kazał kobiecie położyć się na wznak. Bała się mu sprzeciwić, więc bez słowa spełniła jego żądanie. Wtedy on wyciągnął z kieszeni sznurek, który okręcił wokół jej szyi i zaczął dusić. Usłyszała wtedy od niego:„opowiadałem ci to wszystko o sobie, bo i tak cię zabiję”. Izabela Lemańska resztkami sił broniła się przed utratą życia, wskutek czego napastnik odstąpił od duszenia. Zamiast tego postanowił zakończyć całą sprawę kamieniem. Oddalił się więc na kilka kroków, żeby podnieść go z ziemi, a wówczas napadnięta, wykorzystując chwilę jego nieuwagi, poderwała się na nogi i skoczyła do jeziorka. Przepłynęła do kępy sitowia i stamtąd obserwowała, jak jej oprawca szaleje na brzegu z wściekłości. Mężczyzna przeszukiwał brzegi i powtarzał w kółko pod nosem: „tylko to jezioro cię uratowało”. Później zniknął jej z pola widzenia, ale bojąc się, że może czaić się gdzieś mu pobliżu ,nie wychodziła z wody na Po zakończeniu dniówki poszła do koleżanki, u której przebywała do dziesiątej wieczorem. Później przyjaciółka odprowadziła ją na przystanek tramwajowy, z którego tramwajem linii 24 pojechała na Grochów. Do domu jednak nie wróciła. Rankiem następnego dnia przerażona matka udała się na jej poszukiwania. Od napotkanych po drodze ludzi dowiedziała się o odkryciu zwłok młodej kobiety na pobliskich ogródkach działkowych. Kobieta poszła tam i rozpoznała w zamordowanej swoją córkę. W toku prowadzonego śledztwa udało się zebrać nazwiska dwunastu rodzin, które przed wojną zamieszkiwały baraki. Prowadzącym dochodzenie udało się nawiązać kontakt ze wszystkimi. Milicjanci dowiedzieli się wówczas, że jeden z mieszkańców baraków nie miał jednej nogi. Był nim Józef Ołdak. Mężczyzna miał trzech synów, z których dwóch, Jerzy i Tadeusz, w dalszym ciągu mieszkało w Warszawie, podjęto decyzję, aby ich obu wezwać na przesłuchanie. Niestety, stawił się tylko jeden z nich, Jerzy. Jego wygląd nie odpowiadał rysopiso Na dodatek nosi mundur wojskowy i pracuje w charakterze strażnika więziennego. Funkcjonariusze milicji pojechali do domu Tadeusza Ołdaka, ale tam go nie zastali. Znaleźli w jego pokoju czapkę rogatywkę, wojskową bluzę oraz zielone spodnie. Milicjanci byli teraz przekonani, że mają do czynienia ze ściganym „wampirem”. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania podejrzanego mężczyzny. Do wszystkich jednostek MO rozesłano jego rysopis. Obserwowano również przez cały czas jego najbliższych, a także miejsce pracy. wiadomość, którą podała Izabela Lemańska. Kiedy milicjanci zapytali go o Tadeusza, Jerzy Ołdak przyznał, że jego brat nie ma dwóch palców u lewej ręki.
NR.(17-18) 03.2012
4. Pokręcony młodzieniec Tadeusz Ołdak urodził się 22 lipca 1925 roku w powiecie radzymińskim. Był najstarszym z trojga dzieci. Nauka w szkole podstawowej szła mu kiepsko i kilka razy zdarzało mu się powtarzać oddziały. W 1971 roku rodzina przeprowadziła się do Warszawy i ‚ zamieszkała w barakach na Grochowie. Jego ojciec pracował w budownictwie i większość pieniędzy, które zarobił, wydawał na alkohol. Podczas domowych awantur często zdarzało mu się na oczach dzieci bić swoją małżonkę. Tadeusz pierwsze kontakty seksualne rozpoczął w wieku szesnastu lat z prostytutkami. Pod koniec wojny przebywał na robotach przymusowych w Niemczech. Na jesieni 1945 roku wrócił do kraju i niedługo potem związał się na krótko z prostytutką, która była starsza od niego kilkanaście lat. Ponadto utrzymywał w dalszym ciągu zażyłe relacje z innymi prostytutkami, od których zaraził się chorobą weneryczną. W 1946 reku wypadł z tramwaju i uderzył głową w słup, także koło obcięło mu dwa palce u lewej ręki. Od jego czasu miewał częste bóle głowy i gorzej słyszał. Zatrudnił się do pracy na budowie, ale po kilku miesiącach z niej zrezygnował. Nigdzie nie potrafił długo zagrzać miejsca. W 1948 poznał kobietę z która później ożenił się i miał dziecko. Ostatnie dwa miesiące przed aresztowaniem pracował jako strażnik w obozie pracy na Służewcu. Pierwszego zabójstwa poprzedzonego gwałtem dopuścił się pod wpływem alkoholu. Motywem jego działania było silnie podniecenie seksualne oraz własne upośledzenie, które utrudniało mu nawiązanie nowych znajomości z kobietami. Podczas drugiego gwałtu na Izabelli Lemańskiej, zaczoł opowiadać jej o sobie, gdyż wiedział ze ją zabije. Gdy kobieta wskoczyła do wody a on nie widział potem żadnych ruchów, uznał po prostu że utonęła i wrócił do domu, Drugie morderstwo poprzedziła wizyta u znajomego, w trakcie której wypił sporo wódki. Później wracając do domu, oznajmił żonie, że idzie zabawić się na Gocławek. Przechodząc ulicą Żymirskiego napotkał samotnie idącą kobietę. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, zaszedł ją od tyłu, złapał za gardło I zaczął dusić. Bił ją także pięściami potwarzy. Gdy przestała Się ruszać, zdjął z niej ubranie, odbył stosunek płciowy, a na koniec odciągnął ciało kobiety na kilka metrów i przysypał ziemią. Czwartą kobietę gwałcił z myślą, że jest już martwa. W Aninie, gdzie doszło do napadu, znalazł się nieprzypadkowo, 11 maja otrzymał razem z bratem wezwanie na komendę MO. Uzgodnił z nim wtedy, żeby wszedł pierwszy, a on zaczeka przed wejściem. Kiedy Jerzy opowiedział mu później, o co pytali go milicjanci, Tadeusz domyślił się z miejsca całej reszty. Postanowił, że nie stawi się na posterunku. Powiedział żonie, ze chcą go wsadzić do więzienia za opuszczenie miejsca pracy i będzie musiał na jakiś czas zniknąć. Na piechotę dotarł do Anina, gdzie wieczorem zauważył samotnie idącą Bożenę Fajkowską. Był przekonany, że udało mu się ją udusić. Z miejsca przestępstwa zabrał, zegarek i ubranie należące do ofiary. Później wyjechał na wieś do krewnych.
5. Styczeń Rozprawa przeciwko Tadeuszowi Ołdakowi rozpoczęła się 29 stycznia 1951 roku w Warszawie i toczyła przy drzwiach zamkniętych. Oskarżony przyznał się do zarzuconych mu przestępstw, ale odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień. Próbował zasłaniać się brakiem pamięci, stanem upojenia alkoholowego w momencie długo zagrzać miejsca. Ostatnie dwa wypadkiem, do którego doszło w 1946 roku. Biegli miesiące przed aresztowaniem pracował jako straż psychiatrzy wezwani przez sąd do oceny Jego stanik w obozie pracy na Służewcu.
Izabella
Letmańsk
a
Marcin Wojciechowski
NR.(19-20) 03.2012
1. Dziecko prawdę powie poszukiwała Petersburga z Policja 29-letniego Valdeta Gjeloshina. Mężczyzna został skazany za pobicie i jazdę po pijanemu, i złamał warunki zawieszenia kary. Mundurowi wybrali się do jego domu. Żona zeznała, że nie ma kontaktu z mężem i nie ma pojęcia, gdzie może on przebywać. Odpowiedź nie zadowoliła jednak funkcjonariuszy i postanowili podpytać o ojca baraszkującego po mieszkaniu dwulatka. Chłopczyk bez chwili. zastanowienia powiedział, że tatuś jest teraz na strychu. Informacja okazała się prawdziwa i mężczyzna trafił za kratki.
2. Złodziejska rodzinka Jedna z rodzin w Brodnicy, włamała się do piwnicy sąsiadki. Łupem padły słoiki z kompotem i proszki do prania. Nietrudno było namierzyć rabusiów, bo włamania dokonali przez dziurę w ścianie wiodącą z ich piwnicy. Dodatkowo, jeden z nich nadepnął na rozlaną w piwnicy sąsiadki farbę i zostawił ślady na schodach prowadzące wprost do mieszkania. Jakby tego było mało, jedna torba z proszkiem do prania miała dziurkę.Usypana stróżka proszku prowadziła wprost pod drzwi złodziejaszków. Przybyli na miejsce policjanci kilkakrotnie pukali odpowianie nikt niestety drzwi, do dał. Wtedy zapadła decyzja, aby je wyważyć. Okazało się, że w mieszkaniu jak myszy pod miotłą siedzieli: para 37-latków i ich 6-letni syn. Bez problemu znaleziono też ukradzione przez nich rzeczy. Ojciec i jego latorośl trafili za kratki. Kobietę puszczono wolno, ponieważ zdaniem lekarza jej stan zdrowia nie pozwala na zamknięcie za kratkami. Dorosłym grozi nawet do t O lat więzienia. Nastolatek, już wcześniej poszukiwany, prawdopodobnie trafi do sądu rodzinnego.
3. Dzieciobójczyni Poznali się przez internet i tylko raz się widzieli na żywo. Kontakt utrzymywali przede wszystkim za, pomocą Skype'a. Tak było i tego tragicznego dnia: 26-letnia Norweżka rozmawiała przez Skype'a ze swoim chłopakiem z Wielkiej Brytanii. Podczas konwersacji kobieta utopiła swoją córeczkę w wiadrze, podczas gdy jej "przyjaciel" obserwował wszystko na ekranie swojego komputera. Mężczyzna nie był biologicznym ojcem dziecka. Para podaje różne wersje zdarzenia. Yasmin Chaudhry twierdzi, że chciała w ten sposób zdyscyplinować dziecko, które miało problemy ze wstawaniem. Jej zdaniem to partner poradził jej, aby wsadziła dziewczynkę do wiadra. Zdaniem mężczyzny boje wpadli na taki pomysł, aby ukarać niezdyscyplinowane dziecko. Biologiczny ojciec jest zszokowany wiadomością. Nie chce rozmawiać z mediami na temat tego zdarzenia.
6. Żartowniś Jeden z mieszkańców miasta Laval w kanadyjskiej prowincji Quebec zamieścił na portalu YouTube filmik, na którym widać, że jedzie samochodem i wykrzykuje wyzwiska pod adresem policji i wskazuje, że nie ma zapiętych pasów. Mało tego, na nagraniu widać, że jadąc trzyma telefon w dłoni i przejeżdża na czerwonym świetle! Przez jakiś czas widać też, że jedzie za nim radiowóz. Jednak on nic sobie z tego nie robi i śmieje się do rozpuku, a następnie oznajmia, że jedzie do firmy ubezpieczeniowej, podając jej nazwę. To wszystko wystarczyło policjantom do zamierzenia żartownisia. Udali się do ubezpieczyciela i tam ustalili jego tożsamość. Efekt był taki, że niejaki Pat lub Patrick został ukarany. Do domu dostarczono mu trzy mandaty za: nie zatrzymanie się na czerwonym świetle, prowadzenie samochodu bez zapiętych pasów i używanie telefonu komórkowego podczas ‚jazdy, na łączną kwotę 356 dolarów kanadyjskich (ok. 1 tys. zł) oraz 9 punktów karnych.
Jarosław Szklarek