OD REDAKCJI
STOPKA REDAKCYJNA Adres redakcji
Przyzwyczajeni do obfitości świata przestajemy ją zauważać, traktujemy jako coś naturalnego, należnego nam, coś bynajmniej niezasługującego na zachwyt. Duży błąd! Wystarczy, byśmy zmienili kąt patrzenia, a płaski obrazek, do jakiego przywykliśmy, nabierze głębi, zyska wielowymiarowość. Sami staniemy się jego częścią, obdarzeni swobodą ruchów i ostrością widzenia dojrzymy nowe możliwości w sobie i wokół siebie. Takie nastawienie pomoże nam łapać równowagę pomiędzy akceptowaniem tego, co przynosi życie, a dokonywaniem odpoAnna Urbanowska, redaktor naczelna wiednich wyborów. Łatwiej nam będzie zgrywać podejmowanie ważnych decyzji z nadejściem właściwego dla tych decyzji czasu. I pozwalać sobie na mały margines ryzyka, bo przecież nikt nie może mieć stuprocentowej pewności co do słuszności własnych poczynań. Czy tak się stało w moim przypadku? Czy wpisałaam się z moimi decyzjami w to, co przyniosło życie? Czy trafiłam w najwłaściwszy moment? Mam szczerą nadzieję, że tak, choć decyzje należały do najtrudniejszych. I doprowadziły do tego pożegnalnego Wstępniaka.
VOGUE ul. Karmelicka 28/23 02–697 Kraków Kontakt Telefon: 0 22 567 17 84 Faks: 0 22 567 17 99 E–mail: support@easyprinting.pl
Redaktor Anna Urbanowska Telefon: 0 22 567 17 84 E–mail: support@easyprinting.pl Dyrektor Artystyczny Mateusz Michalczyk Telefon: 0 22 567 17 84 E–mail: support@easyprinting.pl Redakcja tekstów Michał Poch Monika Dunat Paulina Hol
Dziękuję Wam bardzo za dobry kontakt. Dziękuję za czytanie ze zrozumieniem. Jestem pewna, że z wieloma z Was jeszcze gdzieś się spotkamy na tym niezwykłym, pełnym cudów świecie. Spotkamy się i rozpoznamy.
Telefon: 0 22 567 17 84 E–mail: support@easyprinting.pl Korekta Joanna Tyszka
Do zobaczenia!
Telefon: 0 22 567 17 84 E–mail: support@easyprinting.pl Studio graficzne Lena Maciąg Telefon: 0 22 567 17 84 E–mail: support@easyprinting.pl Nadzór druku Tomasz Kokot Telefon: 0 22 567 17 84
KALENDARIUM
1. Mercedes-Benz Fashion Week New York, 8–15 września Nowojorskie święto mody gromadzi najważniejszych ludzi ze świata amerykańskiego show-biznesu, a swoje kolekcje prezentują tam m.in. absolwent Parsons, wizjonerski Alexander Wang, elegancka Diane Von Furstenberg czy szalona Betsy Johnson. To oni wyznaczają trendy, które trafiają na ulice i do szaf modnych Amerykanek.
2. Fashion Week London, 16–21 września W eklektycznym Londynie każdy miłośnik mody inspirowanej ulicą znajdzie coś dla siebie. W Somerset House corocznie swoje kolekcje pokazują m.in. niepowtarzalna królowa punk Vivienne Westwood, na wskroś brytyjski Paul Smith i klasyczne Mulberry.
3. Milan Fashion Week, 21–27 września Mediolan to włoska stolica ekskluzywnej mody, w której można spotkać Annę Dello Russo ubraną od stóp do głów w wybiegowe projekty wielkich marek i Kanye Westa, zaszczycającego swą obecnością w pierwszym rzędzie. Na mediolańskiej scenie zobaczymy nowatorskie pomysły Prady i Miu Miu, pokaz kolekcji Fendi pod batutą Karla Lagerfelda i dyktujące trendy kolekcje Jil Sander. 4. Paris Fashion Week, 27 września–5 października Od kiedy w połowie XIX wieku Charles Worth wy myślił haute couture i zaczął lansować swoje kolekcje w butiku przy ulicy de la Paix, Paryż stał się stolicą europejskiej mody z wysokiej półki. To tu tworzyła też przez całe życie Mademoiselle Coco Chanel.
SPIS TREŚCI FELIETON Moda jak pudełko czekoladek Izabela Jabłonowska
8 Kołnierz, zapach, nitka. Jak rozpoznać podróbkę markowego ciucha? Katarzyna Jaklewicz
10 Pupa w górę Aleksandra Mijakoska
12 Jej wysokość niezdobyta Jolanta Olszewska
14
VOGUE Alexander McQueen – modowy chuligan czy geniusz? 16 Kate Moss 26
MODE ANA 32
REPORTARZ Karl Lagerfeld – ostatni wielki projektant 38 Nun Goldin - Fotografuję bezwzględu nawszystko 46
BEAUTY Serenity 62
FELIETON
Moda jak pudełko czekoladek „Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiadomo na co się tr afi” — mawiała mama Foresta Gampa. W modzie również zdarzają się czekoladki słodkie i gorzk awe. Izabela Jabłonowska, stylistka
Do rozkoszy słodkich zaliczyć można piękną suknię na wyprzedaży po nieprzyzwoicie niskiej cenie. Gorycz natomiast mogą przynieść właśnie kupione buty, gdy po przyniesieniu cacuszka do domu okaże się, że każdy z nich ma zupełnie inny odcień, a zapłaciłaś za nie tyle, że sprawę lepiej przemilczeć. Właściwie kwestią przypadku może być również to, czy kot zaciągną ci nitkę w spodniach od Prady, a pies pogryzł uszy torebki Hermes Birkin. Zawsze można pocieszyć się myślą, że w razie silnej potrzeby na stylowy dodatek mama lub ciocia obdarzą cię przetrzymywanym od lat na dnie szafy skórzanym paskiem. Buszując po sklepach jak wygłodniałe zwierzę możemy zbyt pochopnie podjąć decyzję o nabyciu „niezbędnej” części garderoby, choć nasze sumienie ostrzega, że ofiara nigdy nie będzie założona. Ot, kolejna rzecz do kolekcji „właściwie nie wiem czemu to kupiłam”. Stanowczo lepsze jest podejście – raczę się, bo sprawia mi to przyjemność, przy czym uważam by sama nie paść ofiarą reklamy lub sprzedawcy. Widząc fasony i kolory jak czekoladki w pudełku, mogę przemyśleć wybór i zaryzykować bądź, zajrzeć gdzie trzeba, by posilić się niezbędną wiedzą i wyboru dokonać z rozwagą. W przypadku modywić
na wygląd stylowy i wysmakowany lub pretensjonalny. Niestety tak moda, jak i czekolada, mogą doprowadzić do niekontrolowanego zawrotu głowy. W przypadku pierwszym moment upojenia jest przyjemny, później gdy zajrzysz do szafy pozostanie tylko kac. Drugi przypadek jest bardziej obiecujący. Najpierw słodycz, później poezja, do tego jeszcze te endorfiny…Zawsze można pocieszyć się myślą, że w razie silnej potrzeby na stylowy dodatek mama lub ciocia obdarzą cię przetrzymywanym od lat na dnie szafy skórzanym paskiem. Buszując po sklepach jak wygłodniałe zwierzę możemy zbyt pochopnie podjąć decyzję o nabyciu „niezbędnej” części garderoby, choć nasze sumienie ostrzega, że ofiara nigdy nie będzie założona. Ot, kolejna rzecz do kolekcji „właściwie nie wiem czemu to kupiłam”. Stanowczo lepsze jest podejście — raczę się, bo sprawia mi to przyjemność, przy czym uważam by sama nie paść ofiarą. reklamy lub sprzedawcy. Widząc fasony i kolory jak czekoladki w pudełku, mogę przemyśleć wybór i zaryzykować bądź, zajrzeć gdzie trzeba, by posilić się niezbędną wiedzą i wyboru dokonać z rozwagą. W przypadku modywić na wygląd stylowy i wysmakowany lub pretensjonalny. Ot, kolejna
8
FELIETON
Kołnierz, zapach, nitka. Jak rozpoznać podróbkę markowego ciucha? Marynark a, aby dobrze wyglądała, powinna składać się z mniej więcej stu części! — rozmowa z prof. Małgorzatą Gardą, prodziek anem Wydziału Sztuki Mediów i Scenogr afii ASP w Warszawie, sądowym rzeczoznawcą ubioru i wzornictwa Katarzyna Jaklewicz
Marynarka, aby dobrze wyglądała, powinna składać się z mniej więcej stu części! — rozmowa z prof. Małgorzatą Gardą, prodziekanem Wydziału Sztuki Mediów i Scenografii ASP w Warszawie, sądowym rzeczoznawcą ubioru i wzornictwa Czy rzeczoznawca w sprawach o plagiat ma w Polsce dużo pracy?W Polsce takich spraw jest faktycznie coraz więcej, ale sam plagiat nie jest zjawiskiem nowym. Pierwsze międzynarodowe regulacje dotyczące plagiatu, tzw. konwencja berneńska, pochodzą już z 1886 r. i dotyczą głównie kwestii literackich. W okresie międzywojennym w samym tylko Paryżu spraw o plagiat w ubiorze było blisko 450! Najwięksi kreatorzy mody wytaczali sobie procesy, które nie zawsze udawało się rozstrzygnąć. Na przykład Elsa Schiaparelli, awangardowa projektantka, wdawała się w sądowe potyczki, podczas gdy Coco Chanel lekceważyła producentów kopii swoich modeli — wychodząc z założenia, że jej jakość jest nie do podrobienia. Biorąc pod uwagę, że często produkowała tkaniny na wyłączność, miała w pewnym sensie rację. Dzisiaj
jednak przy ogólnoświatowym rynku taki altruizm jest nie do przyjęcia. Straty mogą być zbyt dotkliwe. Firmy produkujące ubiory i projektanci strzegą swoich praw. Szczególnie konsekwentnie penetrują rynek firmy produkujące ubiory sportowe. Jaką sprawą zajmowała się pani ostatnio? W jednym z warszawskich sklepów zarekwirowano czterysta kilkadziesiąt sztuk odzieży udającej produkty najlepszych światowych marek. Były imitacjami ewidentnymi tragiczne podróbki, jakościowo beznadziejnie uszyte z kiepskiej jakości tkanin przez niewprawne szwaczki. Nici niedobrane kolorem, ekspresy niedoszyte do końca, ale na tandetnej bluzce umieszczano wielki napis „Dior’’ czy „Gucci’’. Trudno mi uwierzyć, że ktoś mógłby te rzeczy uznać za oryginały. Właścicielka sklepu, broniąc się, twierdziła, że kupiła je w second-handzie jako autentyki. Było to zupełnie niewiarygodne, bo, owszem, w sklepach z używaną odzieżą zdarzają się rzeczy dobrych marek.
10
FELIETON
Pupa w górę K ażda kobieta chce podkreślić swoje atuty i ukryć niedoskonałości. Szczupła talia, kr ągłe pośladki, smukłe nogi to marzenie k ażdej kobiety. Marzenie, które ter az może się spełnić za pomocą specjalnych treningów i r ajstop modelujących sylwetkę. Aleksandra Mijakoska
Istnieją sposoby, które mogą pomóc, gdy nasza fi- modelujące uda i okolice brzucha. Modelujące rajgura odbiega od ideału, brzuch nie jest dość płaski, stopy są idealnym rozwiązaniem na ukrycie niedopośladki mało jędrne, a biodra zbyt kształtne. Ćwi- skonałości sylwetki pod ubraniem. Do czasu kiedy czenia bott up lub dobór odpowiedniej bielizny nadejdą letnie upały i zechcemy pokazać ciało w capoprawią tę część ciała, z których nie jesteśmy za- łej okazałości, możemy popracować nad figurą na dowolone, i podkreślą mocne strony naszej sylwet- zajęciach fitness. – Bott up to 30-minutowy trening, ki. Producenci bielizny wyszli naprzeciw oczekiwa- mający na celu ukształtowanie i podniesienie pośladniom współczesnych kobiet. Idealne kształty w kilka ków. Duża intensywność ćwiczeń sprawia, że panie chwil? Rajstopy modelujące sylwetkę dają taką już po pierwszym spotkaniu ze mną odczuwają mięmożliwość. Dopasowują się do ciała, nadają pożą- śnie, o których istnieniu nie miały dotychczas pojędane kształty oraz stanowią idealne uzupełnienie co- cia – mówi Lara Dobosz, instruktorka zajęć Bott-up dziennych i wieczorowych kreacji. – Szeroki wybór w poznańskim klubie Remplus Fitness. Ćwiczenia modeli pozwala poprawić dokładnie tę część ciała typu przysiady, wykroki, wymachy, uzupełniane niez której kobieta jest niezadowolona. Dzięki zastoso- wielkim obciążeniem sprawią, że nasza pupa będzie waniu pasów o różnym ułożeniu oraz różnej sile uci- jędrna i doskonale wyrzeźbiona. Systematyczne tresku, rajstopy modelują brzuch i podnoszą pośladki. ningi nadadzą im pożądanych kształtów, które bęDodają kobiecości i pewności siebie – mówi Michał dziemy mogły. bez skrępowania eksponować w obJaniak, właściciel sklepu e-marilyn.pl. – Specjalnie cisłych strojach. dla kobiet, które chciałyby nadać swojej sylwet- Rajstopy push up czy ćwiczenia modelujące sylwetce kuszące krągłości, dobrym rozwiązaniem będą kę? Metod na uzyskanie pożądanych kształtów jest nasze rajstopy typu push up podnoszące pośladki wiele. Różnorodny wybór fasonów, wzorów, ćwiczeń – dodaje M. Janiak. Także Calzedonia wprowadziła i treningów gwarantuje, że każda kobieta znajdzie do oferty bieliznę modelującą. Dla właścicielek ob- coś dla siebie. Krągłe kształty i ponętna pupa to wyfitych kształtów stworzono gładkie, kryjące rajstopy znacznik kobiecości, który jest na wyciągnięcie ręki.
12
13
FELIETON
Jej wysokość niezdobyta Już czas przestać polować na żaby i pozwolić się zdobywać prawdziwemu księciu. Ale najpierw warto dowiedzieć się, jak zostać księżniczką, która nie wyręcza wybranka, gdy trzeba walczyć ze smokiem. Przy okazji odkryjesz, co łączy Królewnę Śnieżkę z trzecią zasadą dynamiki Newtona... Jolanta Olszewska
Widziałaś najnowszą ekranizację „Królewny temat. W ten sposób stała się jego nieofiŚnieżki” z Julią Roberts w roli złej królowej? cjalnym menedżerem. Załatwiała mu koTytułowa bohaterka nie tylko sama odbija lejne grupy, zajmowała się marketingiem księcia z zamku, ale również w pojedynszeptanym, a w wolnych chwilach gotokę postanawia rozprawić się ze strasznym wała. Spotykaliśmy się na długie kolacje, smokiem. „Wiem, że w bajkach bywa inana których co prawda omawialiśmy kweczej, ale tym razem to kobieta musi załatwić stie zawodowe, ale nie brakowało również sprawę” — wygłasza przy tej sposobności fegłębokich spojrzeń w oczy. Byłam na jego ministyczny komentarz. Książę w filmie wykażde zawołanie. Rozmawialiśmy kilka kreowany został na zniewieściałego pyszałka, razy dziennie (najczęściej to ja dzwoniktóry nie potrafi wziąć odpowiedzialności za łam). Odwoływałam spotkanie z przyjawłasne życie. Ratunku szuka w ramionach ciółką, bo Filip akurat był w okolicy i 15 silnej kobiety... Czy tak ma wyglądać rówminut przed zapowiedział się na kawę. nouprawnienie? Czy doszło już do całkowitej zamia- Chodziliśmy razem do kina, na spacery. W jego ny ról? 30-letnia Magda (śliczna, filigranowa brunet- obecności ani razu nie wspomniałam o innym faka), odkąd pamięta, w stosunkach damsko-męskich cecie. Kilkakrotnie nocowaliśmy w tym samym łóżprzejmowała inicjatywę. Przez jej życie przewinęło ku! I co? I nic. Oglądałam go w towarzystwie cosię w ciągu dziesięciu lat 20 mężczyzn. Była w czte- raz to nowych, zapatrzonych „uczennic”. On bawił rech dłuższych związkach... Podobne schematy za- się dobrze. Ja cierpiałam skrycie. Oprzytomnienie działały też, gdy poznała o dekadę starszego Filipa, przyszło dopiero po dwóch latach naszego układu. instruktora fitnessu i grafika. – Zaczęłam chodzić Zrozumiałam, że energia w tym „związku” jest źle na zajęcia stepu i tak się zaczęło. Filip — spokojny, rozłożona. Ja czułam się coraz gorzej, on obrastał otwarty, fascynujący — zawsze otoczony był wia- w piórka. Aby uwolnić się z tej nieszczęśliwej miłonuszkiem kobiet. To od razu mnie zaintrygowało. ści, zerwałam z Filipem wszelki kontakt. Nie widuPrzystąpiłam więc do ataku. Sprytnie wymyśliłam jemy się od pół roku. Dopiero teraz mogę szczerze wyjazd treningowy na Mazury, który obiecałam mu powiedzieć, że odzyskuję równowagę... Czego boi zorganizować – mówi Magda. Filip od razu kupił się kobieta, która stara się podwójnie?
14
15
Alexander McQueen
— modowy chuligan czy geniusz? Kiedy nieco ponad rok temu media opublikowały informację o jego samobójczej śmierci, świat mody obwieścił odejście geniusza. „To ogromna str ata” mówili wszyscy, którzy z modą mieli cokolwiek wspólnego. Wielu tzw. ludzi z br anży, zapomniało, że oprócz fenomenalnego projektanta, odszedł również zagubiony człowiek. Tekst Marta Kosakowska
W zaledwie rok po jego śmierci projekty z metką Alexander McQueen można nazwać kultowymi, a jego samego – legendą. Zresztą stał się nią jeszcze za życia, a jego nagła śmierć, paradoksalnie, przyczyniła się do jeszcze większego rozsławienia jego nazwiska. Po śmierci projektanta, nazywanego naprzemiennie wizjonerem i chuliganem mody, sprzedaż ubrań i akcesoriów sygnowanych jego nazwiskiem wzrosła o 1400%. Dziś charakterystyczne koturny i torebki z czaszką są absolutnym must have celebrytek na całym świecie. Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie mody, wychodziły poza jej granice. Wiele z nich z powodzeniem można nazwać wręcz arcydziełami. Sam McQueen zaskakiwał i prowokował, np. wtedy, gdy podczas jednego z jego pokazów w Paryżu modelkom towarzyszyły sztuczne dzikie zwierzęta, a sam designer na koniec pokazu wystąpił w stroju wielkiego, pluszowego królika. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularnego sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. Później szył kostiumy teatralne oraz przez krótki czas pracował dla japońskiego projektanta Koji Tatsuno oraz włoskiego – Romea Gigli. W 1994 rozpoczął naukę w prestiżowej szkole Central St. Martin’s College od Art and Design i to była jego trampolina do sukcesu. Praca dyplomowa Alexandra McQueena
18
została bowiem w całości kupiona przez angielską redaktorkę modową i ikonę mody, Isabellę Blow, która pomogła młodemu i zdolnemu projektantowi
„Imprezy z topmodelkami, szampan i sława. To złuda. Świat mody, jest najbardziej samotnym miejscem na ziemi.” w karierze. Blow zapłaciła za nią wówczas 5 tysięcy funtów, dziś kolekcja jest bezcenna. To za jej namową zmienił imię z pierwszego Lee na drugie, Alexander i tak narodził się legendarny projektant. Sukcesy Alexandra McQueena przyszły szybko. W 1996 roku został głównym projektantem Givenchy, zastępując na tym stanowisku Johna Galliano. Później związał się z marką Gucci. Każda jego kolekcja wywoływała poruszenie. Połączenie doskonałego warsztatu i niezwykłej teatralnej wyobraźni, sprawiło, że był on jednocześnie połączeniem skrupulatnego rzemieślnika i wizjonera mody. Inspirował się sztuką i codziennym życiem. Pracował z najlepszymi i dla najlepszych. Ma na swoim koncie współpracę m.in. z firmą Puma, M.A.C. czy stylizację okładki do płyty Bjork „Homogenic”. Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow, która przyczyniła się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział
VOGUE
kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.” Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie mody, wychodziły poza jej granice. Wiele z nich z powodzeniem można nazwać wręcz arcydziełami. Sam McQueen zaskakiwał i prowokował, np. wtedy, gdy podczas jednego z jego pokazów w Paryżu modelkom towarzyszyły sztuczne dzikie zwierzęta, a sam designer na koniec pokazu wystąpił w stroju wielkiego, pluszowego królika. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularnego sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. Później szył kostiumy teatralne oraz przez krótki czas pracował dla japońskiego projektanta Koji Tatsuno oraz włoskiego – Romea Gigli. W 1994 rozpoczął naukę w prestiżowej szkole Central St. Martin’s College od Art and Design i to była jego trampolina do sukcesu. Praca dyplomowa Alexandra McQueena została bowiem w całości kupiona przez angielską redaktorkę modową i ikonę mody, Isabellę Blow, która pomogła młodemu i zdolnemu projektantowi w karierze. Blow zapłaciła za nią wówczas 5 tysięcy funtów, dziś kolekcja jest bezcenna. To za jej namową zmienił imię z pierwszego Lee na drugie, Alexander i tak narodził się legendarny projektant. Projektanta Roku w 1996
roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow, która przyczyniła się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.” Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie mody, wychodziły poza jej granice. Wiele z nich z powodzeniem można nazwać wręcz arcydziełami. Sam McQueen zaskakiwał i prowokował, np. wtedy, gdy podczas jednego z jego pokazów w Paryżu modelkom towarzyszyły sztuczne dzikie zwierzęta, a sam designer na koniec pokazu wystąpił w stroju wielkiego, pluszowego królika. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularnego sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow, która przyczyniła
19
się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.” Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie mody, wychodziły poza jej granice. Wiele z nich z powodzeniem można nazwać wręcz arcydziełami. Sam McQueen zaskakiwał i prowokował, np. wtedy, gdy podczas jednego z jego pokazów w Paryżu modelkom towarzyszyły sztuczne dzikie zwierzęta, a sam designer na koniec pokazu wystąpił w stroju wielkiego, pluszowego królika. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularnego sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. To za jej namową zmienił imię z pierwszego Lee na drugie, Alexander i tak narodził się legendarny projektant. Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow, która przyczyniła się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę
20
rysunek żurnalowy do kolokcji fall/winter 2009
VOGUE
powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.”Projektant, który promował i szanują, to jest miłe bajkwą, momentami nieco mroczxdczę usługi.” Sam McQueen zaskakiwał i prowokował, np. wtedy, gdy podczas jednego z jego pokazów w Paryżu modelkom towarzyszyły sztuczne dzikie zwierzęta, a sam designer na koniec pokazu wystąpił w stroju wielkiego, pluszowego królika. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularne–go sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. Później szył kostiumy teatralne oraz przez krótki czas pracował dla japońskiego projektanta Koji Tatsuno oraz włoskiego – Romea Gigli. W 1994 rozpoczął naukę w prestiżowej szkole Central St. Martin’s College od Art and Design i to była jego trampolina do sukcesu. Praca dyplomowa Alexandra McQueena została bowiem w całości kupiona przez angielską redaktorkę modową i ikonę mody, Isabellę Blow, która pomogła młodemu i zdolnemu projektantowi w karierze. Blow zapłaciła za nią wówczas 5 tysięcy funtów, dziś kolekcja jest bezcenna. To za jej namową
Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa.
zmienił imię z pierwszego Lee na drugie, Alexander i tak narodził się legendarny projektant. Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Sukcesy Alexandra McQueena przyszły szybko. W 1996 roku został głównym projektantem Givenchy, zastępując na tym stanowisku Johna Galliano. Później związał się z marką Gucci. Każda jego kolekcja wywoływała poruszenie. Połączenie doskonałego warsztatu i niezwykłej teatralnej wyobraźni, sprawiło, że był on jednocześnie połączeniem skrupulatnego rzemieślnika i wizjonera mody. Inspirował się sztuką i codziennym życiem. Pracował z najlepszymi i dla najlepszych. Ma na swoim koncie współpracę m.in. z firmą Puma, M.A.C. czy stylizację okładki do płyty Bjork „Homogenic”. Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow, która przyczyniła się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.” Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie mody, wychodziły poza jej granice. Wiele z nich z powodzeniem można nazwać wręcz arcydziełami.
21
sylwetka z kolekcji spring/summer 2005
22
VOGUE
Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pok azy mody to pr awdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubr ania stanowią jedynie jeden z elementów. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularnego sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow,
która przyczyniła się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.” Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie.
23
KateMoss Nie pije, nie bierze narkotyków. Rozstała się z mężczyzną, który spr awiał jej tylko kłopoty. Z nowym przyjacielem Jamiem Hince’em uciek a z miasta na wieś, żeby móc poznać smak zwyczajnego życia. Czy K ate Moss rzeczywiście gotowa jest na tak ą zmianę?
VOGUE
Naprawdę była wściekła. Kate jest zbyt rzutka i impulsywna, by móc spokojnie przetrawić porażkę. Bo jak inaczej ocenić to, co zrobił jej Pete Doherty? Wcześniej działali według dobrze znanego schematu. On grał rolę niepokornego muzyka, lidera Babyshambles, który nie może uwolnić się od narkotyków, ale za to jest nieprzytomnie w niej zakochany i gotowy na każde poświęcenie. Ona dla odmiany była jedną z najlepiej opłacanych na świecie modelek, twarzą niezliczonej ilości kampanii reklamowych ze słabością do muzyków (i może czasem narkotyków), ale jej jednak udawało się jakoś zachowywać stosowne proporcje i nie wpaść w żaden nałóg. Ich układ polegał na tym, że to ona raz na jakiś czas groziła odejściem (lub nawet odchodziła). On wtedy pokorniał i błagał o odrobinę uwagi. Kiedy więc Kate dowiedziała się, że po kolejnym rozstaniu Pete, zamiast zamknąć się w jakiejś spelunie, pisać smutne piosenki i wysyłać jej dziesiątki miłosnych SMS-ów, widywany jest z inną modelką, wpadła w szał. A kiedy doszło do niej, że jedna z jej najbliższych koleżanek, również modelka, Irina Lazareanu (którą zresztą dzięki swoim kontaktom wciągnęła do świata mody) opowiada wszem wobec, że Pete się jej oświadczył (demonstrując przy tym pokaźnych rozmiarów pierścionek), gotowa była go rozszarpać. W końcu nie tak miało być. Stan „głębokiej rozpaczy” nie jest jednak tym, w którym Kate może trwać długo. Nawet jeśli chodzi o mężczyznę, którego kochała, a który w jej mniemaniu ją zdradził. Na wszystko znajdzie się jakiś sposób i rada. „Klin klinem – radziła Kate najwierniejsza przyjaciółka, Sadie Frost. – Żaden mężczyzna, a już tym bardziej ten żałosny narkoman (Sadie nigdy nie przepadała za Pete’em)
nie jest wart tego, żeby po nim płakać. Mało mamy znajomych?” – dodawała z uśmiechem i już grzebała w szafie Kate, żeby odpowiednio wystroić ją na koncert. Doskonale wiedziała, jaki typ mężczyzn kręci Kate najbardziej. Po pierwsze (i najważniejsze) – musi to być muzyk. Najlepiej z alternatywnego, rockandrollowego zespołu. Basista, gitarzysta, perkusista. Wszystko jedno. Szczupły, żaden tam dobrze zbudowany misio. Nonszalancki w podejściu do mody (żeby jednak nie chodził w dzwonach, kiedy wszyscy wokół noszą skinny dżinsy). Niechętny korporacjom i wielkim firmom fonograficznym. Nie musi mieć pieniędzy (w końcu Kate je ma), ale stanowczo powinien mieć talent. I jeszcze jedno - lepiej, żeby lubił trochę zbyt chude dziewczyny z małym biustem. Szanse na to, żeby Kate zgodziła się dla kogoś przytyć albo zafundować sobie biust w rozmiarze D, są niewielkie. Sadie doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wiedziała też, gdzie trzeba zabrać Kate, żeby takiego mężczyznę poznać. Jamie Hince, którego przedstawił Kate były narzeczony i ojciec jej dziecka, Jefferson Hack, wydawał się mężczyzną idealnym. Spokojny, otwarty, bez nałogów. Oddany muzyce i zespołowi The Kills, który współtworzył z Amerykanką Alison Mosshart. Wystawne życie postaci kojarzonych z show-biznesem mu nie imponowało. Narkotyki go nie pociągały, bo odmiennych stanów świadomości doznawał w czasie koncertów na scenie. Nawet Kate nie chciała uwierzyć w to, że Jamie jest „czysty”, kiedy zobaczyła go z gitarą w tej ekstazie w jednym z londyńskich klubów. Jedyną używką, do której miał słabość, były papierosy. Hince nikogo nie udawał i nie marzył o karierze, w której mogłaby mu pomóc znajomość z top mo-
Właściwie
nie powinien
zakochać się w Kate - była z innego świata.
28
VOGUE
29
30
VOGUE
delką. To, co do tej pory osiągnął, w zupełności mu wystarczało. Właściwie nie powinien zakochać się w Kate – była z innego świata. Tego, za którym nie przepadał. Twierdził, że nienawidzi mody i wszystkiego, co ta generuje. Drogich ubrań, szaleństwa na egzotyczne skóry i futra (jest weganinem), pustych dziewczyn skupionych tylko na swoim wyglądzie. A jednak Kate potrafiła zauroczyć go na tyle, by zaledwie po miesiącu znajomości przyjął oświadczyny. To ona zadała mu pytanie, które większość kobiet wolałaby usłyszeć w romantycznej scenerii, koniecz-
nie z ust mężczyzny. Kiedy na jednej z imprez zniknęli w sypialni na ponad dwanaście godzin, Sadie wiedziała, że coś się święci. „Jeśli Jamie wytrzyma tempo Kate, coś z tego będzie” – śmiała się do koleżanek. Rano potargana, ale szczęśliwa Kate oświadczyła wszystkim, że ona i Hince się zaręczyli. Czy to oznacza ślub, którego modelka nigdy nie miała? Skądże znowu. To po prostu dowód na to, że Kate naprawdę na tym chłopaku zależy. Trzeba przyznać, że wiedziała, w który punkt uderzyć, żeby zyskać sobie jego przychylność.
31
Photographer: Łukasz Pukowiec. Model: Anastazja Niementowska/New age Stylist: Magda Jagnicka. Make up: Marianna Jurkiewicz. Hair: Jaga Hupało Born To Create & Create Team Alan Dąbrowski retoucher: Magdalena Baran
MODE
Faux fur RIVER ISLAND Top and skirt MARIUSZ BRZEZINSKI Shoulder pads ELZBIETA MAKSYMIUK
33
Vest JAKUB PIECZARKOWSKI
34
MODE
Coat MATEUSZ MICHALCZYK Sweater TOPSHOP Shirt LAURA GUIDI Gloves AGNIESZKA MACIEJAK
35
Faux fur STRADIVARIOUS Top AGNIESZKA MACIEJAK Skirt ROHOBOCO
36
MODE
Jacket ZUO CORP Dress DOMI GRZYBEK Skirt BOHOBOCO Necklace TOPSHOP Bag BOHOBOCO
37
Karl Lagerfeld — ostatni wielki projektant ANITA KOWALSKA
Polega tylko na wyobr aźni, a o swoim wizerunku mówi: „wykreowałem lalkę, któr a bardzo mi się podoba”. Choć tworzy modę od ponad 50 lat, co sezon świat czek a z zapartym tchem, co znów pok aże. Piątek, 25 lutego. Paryż. W L7, słynnym studiu foto- su z kawą. Do czwartej rano nie ma co liczyć na sen. graficznym i księgarni, należących do Karla Lagerfel- Siedzimy przy wielkim stole w pokoju, w którym na da na rue de Lille, ruch jest większy niż zwykle. Spo- wszystkich ścianach królują książki. Karl jak zwykle tykamy się wieczorem, Karl wpada prawie z samolotu. nienaganny, w czarnych okularach, rękach Za nim asystenci z milionem walizek. Właśnie wrócili z Mediolanu z pokazu Karla dla Fen- — Czy musiałeś coś poświęcić, żeby tyle osiągnąć? di, którego dyrektorem kreatywnym jest od ponad 46 lat. Atmosfera jest gorąca, ale pokaz okazał się Karl Lagerfeld: Nie. Człowiek sam dokonuje wysukcesem, więc i Karl, i ekipa są w dobrych nastro- boru: życie rodzinne czy niezależność i wolność. Ja jach. Późno w nocy mają sesję zdjęciową. Fotografuje świadomie wybrałem wolność. Karl, więc ludzie tęsknie spoglądają w stronę ekspre-
38
REPORTARZ
39
Jest najsłynniejszym projektantem mody, ostatnim z wielkich kreatorów, gwiazdą i legendą. Człowiekiem o niesłychanych talentach, ikoną o najbardziej rozpoznawalnym wizerunku. Ale nie sprawia wrażenia osoby chłodnej. Jak sam mówi: nie lubi udzielać wywiadów. Odpowiada krótko, celnie, jest bardzo konsekwentny w wypowiedziach. Całe życie poświęcił modzie. Była jego wyzwaniem, marzeniem, pracą i domem w jednym. Stworzył swój świat, w którym może bezpiecznie tworzyć i do którego niewielu ludzi ma wstęp. Czy jest szczęśliwy? „Szczęśliwy jest ten, kto nie odpowiada na to pytanie”, mówi przekornie.
— Kim jest dzisiaj Karl Lagerfeld?
le Chanel – przyp. red.) i Bernard Arnault (prezes koncernu LVMH, do którego należy Fendi – przyp. red.) to moi przyjaciele i sprzymierzeńcy. Pamiętasz ten pokaz, kiedy zbudowaliśmy dla Chanel francuską wioskę? On kosztował 10 milionów euro. Nikt nie wydaje tyle nawet na wystrój sklepu. A tu jest jak w Hollywood, gdzie buduje się spektakularne scenografie.
Karl Lagerfeld: Wciąż pytam sam siebie, kim naprawdę jestem. Projektantem? Fotografem? Rysownikiem? Producentem? Robię tyle rzeczy i ciągle mam ochotę na więcej. Jestem nienasycony. Chcę robić wszystko, znać wszystkich, wiedzieć wszystko. Ostatnio zagrałem w filmie. Pomyślałem: czemu nie? Może okaże się, że jestem też niezłym aktorem? Chciałbym wyreżyserować film fabularny. Zacząłem — W Chanel 30 lat, 46 lat w Fendi. Nie nudzi pracę nad scenariuszem. Może więc będę też nie- Cię to? złym reżyserem? Karl Lagerfeld: To prawda, że zmieniam apartamen— Jesteś w tym wszystkim szczęśliwy? ty, kraje, samochody, ale wierność dwóm markom nie oznacza nudy. Pamiętaj, że w modzie co sezon Karl Lagerfeld: Popatrz, robię to, co chcę robić. tworzy się coś nowego. Tu nie ma miejsca na nudę. Mieszkam tu, gdzie chcę mieszkać, znam ludzi, któ- Nuda powinna być zakazana przez prawo. Uważam, rych naprawdę chcę znać. Jeśli chcę wyjechać, wy- że jeśli ktoś się nudzi, to znaczy, że jest znudzony jeżdżam, jeśli chcę kupić książkę, kupuję. Jak wielu sam sobą. Ja się nigdy nie nudzę. I uciekam od ludzi, ludzi ma tak wyjątkowe szczęście? którzy mówią, że są znudzeni. — Powiedz, czy można być wolnym i niezależnym w agresywnym świecie wielkiej mody i wielkich pieniędzy?
— Czy drażni Cię, że Chanel jest nieśmiertelna, a Ty, pracując dla marki, kultywujesz jej pamięć? Projektant powinien pracować na nazwisko.
Karl Lagerfeld: Ja jestem wolny, do nikogo nie należę. Pracuję dla Fendi i Chanel, ale żadna firma nie ma mnie na własność. Wykonuję swoją pracę, bo chcę. Moje kontrakty z Chanel i Fendi to jednostronicowe umowy. Bracia Wertheimer (właścicie-
Karl Lagerfeld: Nie. Po to przyszedłem do Chanel. Jestem jak żołnierz w przeciwieństwie do niektórych projektantów, nie mam problemów z przerostem ambicji i z własnym ego.
40
REPORTARZ
— Dom Mody Chanel umierał, a teraz dzięki To- — Jak wygląda Twoja praca? Twój zwykły dzień? bie jest wart miliony. Karl Lagerfeld: Ranki spędzam w domu. W każdym Karl Lagerfeld: Dziesięć miliardów euro, tyle ostat- ze swoich apartamentów mam pokój do pracy. Sianio pewien inwestor zaproponował właścicielom. dam przy stole i rysuję. Naprawdę dobrze szkicuję, Kiedy dziesięć lat po śmierci Coco Chanel obejmo- kiedyś chciałem zostać ilustratorem. Wielu projekwałem kierownictwo artystyczne, właściciele nie byli tantów wynajmuje rysowników, ja wolę rysować dumni z kondycji tego domu mody i powiedzieli sam. Mam ludzi, którzy robią zakupy, odbierają mi: „Jeśli chcesz, zrób coś z tym. Jak nie dasz rady, telefony. Nie lubię rozmawiać przez telefon. Mój trudno — sprzedamy”. Zaufali mi, a ja robiłem dwa asystent Sebastian pilnuje wszystkiego. Po południu razy tyle, ile ode mnie wymagano. Zajmowałem się idę do studia. Tam pracuje moja najbliższa ekipa. wszystkim — nawet wystrojem witryn w butikach. Kilka zaufanych osób. Siadamy przy stole, omawiamy ważne kwestie. — I jak widać, mieli rację. Dziś Chanel to przede wszystkim Lagerfeld. Zastanawiasz się, czy Chanel — Jesteś otoczony przez wiele cudownych kobiet. przetrwa bez Ciebie? Inspirują Cię?
„Coco Chanel urodziła się rozumiejąc kobiety z epoki, która miała dopiero nadejść.”
Karl Lagerfeld: Wszystkie mnie inspirują! Amanda Harlech od lat jest moją muzą i przyjaciółką. Pamiętaj jednak, że inspiracja to jest coś, co otrzymujesz, ale jeśli zaczynasz to analizować, natychmiast staje się marketingiem. Jeżeli tworzysz suknie, musisz mieć kontakt z kobietami, znać ich charaktery, różne sposoby bycia, ich zalety i wady. Kobiecość i kapryśność. Obserwować ich styl. — Ty masz swój niesamowity styl. Nie do podrobienia. Rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Karl Lagerfeld: Zawsze chciałem wyglądać inaczej niż wszyscy. Gdybyś zobaczyła zdjęcia, na których mam 10 lat, uznałabyś, że jestem zupełnie inny niż moi rówieśnicy z miasteczka. W świecie mody albo stworzysz własny styl, albo nie istniejesz.
Karl Lagerfeld: Nie dbam o to. Dla mnie ważne jest kolejne sześć miesięcy. Mam już dokładnie zaplanowane, co będę robił w tym czasie. Moje życie toczy się w rytm pokazów. Robię ich 14 każdego roku. To jest duże tempo. Ale ani mnie to nie męczy, ani nie nuży. — Porozmawiajmy o przeszłości...
Karl Lagerfeld: Mówiąc szczerze, rozmowy o przeszłości śmiertelnie mnie nudzą.
41
— Dlaczego? Karl Lagerfeld: Po co wracać do tego, co już było. Czy rozpamiętywanie przeszłości ją zmieni? Ludzie marnują czas na wspomnienia, zamiast iść do przodu. Ja myślę tylko o tym, co będzie dziś i co będzie jutro. — Ja uważam, że wspomnienia budują osobowość człowieka. Dlatego pozwól, że jednak poszperam w Twojej przeszłości. Przyjechałeś do Paryża... Karl Lagerfeld: ...jako 14–latek. Kiedy byłem dzieckiem, matka ciągle mi powtarzała, że powinienem wyjechać z Hamburga. Był początek lat 50. i w --Niemczech nie było dla mnie nic do roboty. Pewnie mógłbym zostać nauczycielem rysunku, ale matka się złościła: „Nie po to byłam w ciąży przez dziewięć miesięcy, żebyś został nauczycielem, o nie, dziękuję! Jedź do Paryż i zrób karierę”. Najpierw pobierałem nauki u Balmaina i Jeana Patou, a potem zacząłem pracę w domu mody Chloé. — Jak wyglądał świat mody lat 50.? Karl Lagerfeld: To była inna planeta. W porównaniu z dzisiejszym światem staromodna i zacofana. Pracownie krawieckie były obskurne, na piękne kreacje mogli sobie pozwolić naprawdę nieliczni. Prêt–à–porter dopiero rozwijało skrzydła. Dziś moda ma w sobie dużo wolności, wtedy jeszcze cieniem na wszystkim kładła się wojna. — Ale to wtedy pracowali najwięksi: Yves Saint Laurent, Balenciaga, Chanel – i oczywiście Ty. Miałeś mistrza? Karl Lagerfeld: Nie. — Nikogo, za kim podążałeś? Karl Lagerfeld: Ja przez całe życie podążam tylko za swoimi uczuciami. Zawsze wiedziałem, czego chcę i co chcę robić w życiu. Miałem szczęście do ludzi, interesujących zbiegów okoliczności, zrządzeń losu. — Czyżbyś wierzył w magię gwiazd? Karl Lagerfeld: Absolutnie nie. Nie wierzę w astrologię, numerologię, nie chodzę do wróżek. Jestem przeciwko zabobonom i przesądom. Jednej rzeczy tylko nie robię: nigdy nie przechodzę pod drabiną.
42
REPORTARZ
— Masz swoje motto na życie? Karl Lagerfeld: Mam, ale uważam, że nie powinno się słuchać tego, co radzą inni. Dlatego go nie zdradzę, by nikomu niczego nie sugerować. Każdy człowiek musi sam siebie określić, znaleźć i swoją drogę, i myśl, która nim pokieruje. — Świat projektantów mody to świat uzależnień, nałogów, szaleństw. Nie mogę uwierzyć, że nigdy Cię to nie pociągało? Karl Lagerfeld: Nie. Ale nie było i nie jest to dla mnie żadnym wysiłkiem. Trzymałem się na dystans od szaleństwa lat 60. i 70. Widziałem wielu przyjaciół, którzy w latach 80. i 90. umierali na AIDS. AIDS zdziesiątkowało świat mody. Zabiło całe pokolenie. Nie chcę jednak o tym mówić. Ja zawsze przede wszystkim chciałem żyć. Dlatego nie jem za dużo, nie piję, nie palę. Jedyne, od czego mogę być uzależniony, to coca–cola. Oczywiście light.
„Mogę szkicować godzinami. Wtedy marzę, a te marzenia zmieniają się w kolekcje.”
— Czy jako człowiek, który od ponad 50 lat tworzy modę, uważasz, że w tej branży wydarzyło się już wszystko i rzeczywiście nic już nie zaskoczy? Karl Lagerfeld: Zdradzę ci pewien sekret – jeżeli uważasz, że już się nic w twoim życiu nie wydarzy, jesteś stracony. Pora umierać. Ale jeśli chcesz żyć pełnią życia, musisz, jak dziecko, każdego dnia spodziewać się czegoś nowego. I wciąż być podekscytowanym, tak jak wtedy, gdy w dzieciństwie oczekiwałaś prezentów pod choinką. I to jest sekret młodości i kreatywności. — To czym nas teraz zaskoczysz w następnych kolekcjach? Karl Lagerfeld: Nie mam pojęcia. Pomysły przychodzą naturalnie. To będzie niespodzianka również dla mnie. — Wiem, że nie używasz komputera. Jak to w ogóle możliwe w dzisiejszym świecie? Karl Lagerfeld: Tylko nie myśl, że nie umiem posługiwać się komputerem. Wiem wszystko na temat komputerów, iPodów i innych wynalazków. Nie mam jednak czasu, by tego wszystkiego używać. Wolę pracować z moją wyobraźnią. Ona mnie nigdy nie zawiodła.
43
Nun Goldin
– Fotografuję bez względu na wszystko Wyjechałam z Ameryki w 1991 i udałam się do Berlina częściowo z tego powodu, a częściowo dlatego, że jeden z moich najlepszych przyjaciół, Alf Bold, umierał i musiałam się nim zaopiekować. Nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc. To znaczy miał bardzo wielu sławnych przyjaciół, ale nie miał nikogo, kto opiekowałby się nim codziennie. Był jednym z założycieli berlińskiego festiwalu filmowego. W tym czasie zmarł na AIDS mój paryski marszand Gilles. Miał najbardziej radykalną galerię w mieście. Nikomu nie powiedział, że ma AIDS, bo w Europie stosunek do choroby był zupełnie inny niż w Stanach Zjednoczonych.
REPORTARZ
Twój stosunek do fotografii jest bardzo osobisty. Czy fotografia nie jest dla ciebie formą terapii? Tak, fotografia uratowała mi życie. Za każdym razem, gdy przechodzę przez coś przerażającego, traumatycznego robię zdjęcia. To pozwala mi przeżyć. Pomagasz również przeżyć innym. Pamięć o nich nie ginie, ponieważ są na twoich zdjęciach. Tak. To ma wiele wspólnego z tworzeniem zapisu życia ludzi, których utraciłam, tak, aby niemożliwym było całkowite wymazanie ich z pamięci. W decydującej mierze moje prace dotykają tematu pamięci. To dla mnie bardzo ważne, aby sfotografować wszystkich tych, z którymi się zżyłam. Ludzie odchodzą, jak Cookie, która jest dla mnie bardzo ważna, ale pozostaje po nich ślad w postaci serii zdjęć, które pokazują jak złożonymi osobowościami byli. Te zdjęcia nie mówią o jakichś przypadkach statystycznych, nie pokazują anonimowych śmierci, lecz wszystkie dotyczą indywidualnych egzystencji. W przypadku środowiska nowojorskiego zdarzyło się tak, że wymarli ludzie najbardziej twórczy i wolni. Nowy Jork nie jest już tym, czym był wcześniej. Utraciłam coś i bardzo mi tego brakuje. Ci ludzie umarli na AIDS. Zdecydowałaś się opuścić Stany Zjednoczone ze względu na skutek, jaki epidemia AIDS wywarła na nowojorskie środowiska gejowskie i artystyczne? Wyjechałam z Ameryki w 1991 i udałam się do Berlina częściowo z tego powodu, a częściowo dlatego, że jeden z moich najlepszych przyjaciół, Alf Bold, umierał i musiałam się nim zaopiekować. Nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc. To znaczy miał bardzo wielu sławnych przyjaciół, ale nie miał nikogo, kto opiekowałby się nim codziennie.
Był jednym z założycieli berlińskiego festiwalu filmowego. W tym czasie zmarł na AIDS mój paryski marszand Gilles. Miał najbardziej radykalną galerię w mieście. Nikomu nie powiedział, że ma AIDS, w Europie stosunek do choroby był zupełnie inny niż w Stanach Zjednoczonych. Nie było ACT UP w Paryżu [ACT UP — zbiorowe wystąpienia m.in. wpływowych postaci sztuki i kultury mających na celu pomoc chorym na AIDS — przyp. red.], a sytuacja w roku 1993 przypominała amerykańskie lata 50-te, z całym ich konserwatyzmem. Teraz to się zmieniło, ale wówczas znajomi z Europy mówili mi: „Wiesz, my nie potrzebujemy ACT UP. Mamy naprawdę bardzo dobre szpitale”. Twoja sztuka jest bardzo zaangażowana społecznie… Jest bardzo polityczna. Po pierwsze, chodzi tu o politykę płci, o gender. Chodzi o to, co znaczy być mężczyzną, a co znaczy być kobietą, jakie są kulturowe role obu płci... W szczególności Ballada o seksualnej zależności dotyczy zagadnień gender, zanim jeszcze wymyślono samo słowo gender, zanim zaczęli uczyć o tym na uczelniach. Pewien mój przyjaciel powiedział, że urodziłam się z sercem feministki. W wieku pięciu lat postanowiłam, że nie ma takiej rzeczy, którą potrafiliby zrobić moi bracia, a ja nie. W ten sposób dorastałam. To nie było tak, że postanowiłam zrobić pracę dotyczącą polityki płci. Stworzyłam serię slajdów, które opowiadały o moim życiu takim, jakie ono było. Dopiero później zdałam sobie sprawę jak polityczna była to praca. Ballada opowiada historie różnych związków, szczęśliwych par. Dla mnie, zasadniczym znaczeniem projekcji jest seksualne uzależnienie jednej osoby od drugiej, które nie ma absolutnie nic wspólnego z miłością. Chodzi o przemoc, o bycie wpisanym w kategorie męskości i kobiecości. Projekcja zaczyna się od pokazania różnych ról kobiecych, potem są dzieci,
48
REPORTARZ
wychowanie dzieci, dalej mężczyźni i dużo przemocy. Ten rodzaj przemocy, który lubią mężczyźni. Widzimy kluby, bary, potem prostytucję jako jedną z możliwych realizacji kobiecości – prostytucja lub małżeństwo. Dalej różne sytuacje społeczne, nowożeńców i pary, które biorą któryś z rzędu ślub, pary uprawiające miłość, na koniec podwójne nagrobki. Czy mogłabyś w skrócie opowiedzieć o swoich źródłach inspiracji, artystach, dziełach, które są dla ciebie szczególnie istotne? Moją największą inspiracją są moi przyjaciele. Bruce Valdoni był pierwszym, który zapoznał mnie z projekcjami slajdów w latach 70-tych. Na jego projekcjach zjawiali się John Waters i Cookie Mueller. To
był jego pomysł i to on spowodował, że zaczęłam tworzyć własne projekcje. Stało się to po tym, jak opuściłam szkołę. Jeszcze podczas nauki przeniosłam się do leżącego niedaleko Bostonu Provincetown, znanego z aktywnej społeczności gejowskiej. Provincetown jest przepięknie położone, i jest najdalej wysuniętym na wschód przyczółkiem Stanów. Mieszka tam niewielka społeczność artystów z Normanem Mailerem na czele. W latach 70-tych było to rzeczywiście niesamowite miejsce z Watersem, Cookie, Sharon i jej synem. Potem wszystko się zmieniło. W Provincetown mieszkaliśmy w małych grupkach. Dużo fotografowałam. Głównie moich przyjaciół, np. Bruce’a, którego znam od 1972 roku. Mieszkaliśmy razem z Brucem, Sharon i Cookie. W tym czasie uczęszczałam do szkoły przy
49
50
REPORTARZ
Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie. Nauczyciele zajmowali się głównie piciem. Siedzieli w samochodach na parkingu i pili. Dosłownie. To było przed latami 80-tymi. Mówiono nam, że nigdy nie będziemy w stanie utrzymać się ze sztuki. Teraz moi studenci, szczególnie z Yale, pierwsze, co chcą wiedzieć to w jakiej galerii dobrze jest wystawiać, i czy mogłabym im pomóc w załatwieniu wystawy. Od razu po szkole idą do dużych galerii. Wszystko podporządkowane jest karierze. Kiedy ja chodziłam do szkoły artystycznej nie słyszałam nawet o Artforum [jeden z najbardziej opiniotwórczych magazynów amerykańskich poświęconych sztuce — przyp. red.]. Studiowałam literaturę rosyjską, Faulknera, którego uwielbiam, studiowałam historię filmu, studiowałam rysunek, aby móc lepiej patrzeć. To ważne, bo wielu fotografów patrzy, ale nic nie widzi. Bardzo duży wpływ miał na mnie Rothko. Wszystko, co widzę i co mi się podoba jest ma na mnie wpływ, ale nigdy nie próbuję nikogo naśladować, tak jak nigdy nie próbowałam roić nic w stylu Rothko. Kocham Caravaggia, ale nigdy go nie studiowałam i nigdy go nie kopiowałam. Niektóre z moich obrazów z chłopcami uprawiającymi seks zbliżają się w odczuciu światła do Caravaggia. Caravaggio podobnie do mnie znał wszystkich, których malował. Byli pośród nich jego kochankowie, jak i prostytutki. Również Pasolini wykorzystywał w swoich filmach chłopców z ulicy, których kochał i pożądał. Fassbinder używał wyłącznie ludzi, których dobrze znał. Cassavetes używał ciągle i ciągle tych samych ludzi, a więc nie jestem pierwsza, która coś takiego robi. Wydaje mi się jednak, żę ludzie zapomnieli, jak bardzo radykalna była moja sztuka w latach 80-tych, kiedy już na dobre zaczęłam ją robić. W tym czasie nikt inny czegoś podobnego nie robił. Dziś mam wielu naśladowców na przykład Wolfganga Tillmansa, Juergena Tellera, Corinne Day… Dziś ludzie myślą, że jestem jedną z wielu. Nie rozumieją, jak radykalna w momencie
51
ukazania się była Ballada o seksualnej zależności. Inaczej niż w przypadku Egglestone’a oraz innych Olbrzymi wpływ na mnie miał film, ponieważ fotografów używających koloru, twoje zdjęcia zostaopuszczałam dużo zajęć w szkole i zamiast tego ły odkryte względnie późno. chodziłam do kina. Czasami oglądałam dwa, trzy filmy dziennie. Widziałam praktycznie wszystkie Niektórzy odkryli moją fotografię wcześnie. Chofilmy z lat 40-tych i 50-tych. Widziałam wszystkie dzi o to, że była czymś naprawdę „undergroundofilmy z gwiazdami kina. Filmy z Marleną Dietrich, wym”. Bardzo dobrze, że uczono nas w szkole, że Bette Davies, Barbarą Stanwyck, czy Marilyn trzeba cierpieć, aby być artystą, że sukces finansowy Monroe. Później obejrzałam olbrzymie ilości fil- jest zupełnie do tego niepotrzebny, że musisz tego mów włoskich, Antonioniego, Pasoliniego, de Siki... rzeczywiście chcieć. Z mojej szkoły w owym czasie Duży wpływ na mnie miał Cassavetes. Gdy inspiruję wyszło wielu naprawdę znakomitych artystów. Mięsię kinem, to inaczej niż większość współczesnych dzy innymi moi przyjaciele jak David Armstrong fotografów, nie staram się tworzyć prac przypomina- czy Philip Lorca diCorcia. W pewnym momencie jących sceny czy ujęcia z konkretnych filmów. Bar- opuściłam szkołę i przeniosłam się do Provincetown. dzo duży wpływ miał na mnie Fassbinder i Kieślow- Nie miałam tam ciemni, więc jako pracę zaliczenioski. Widziałam jego „Dziesięć przykazań”. wą zrobiłam pokaz slajdów. Kiedy zaczęłam fotografować „drag queens” fascynowałam się magazynami Czy sama zrobiłaś jakiś film? mody. Lubię Horsta, Cecila Beatona i wczesne prace Newtona. Podoba mi się Guy Bourdin. Nic nie wieTak, zrobiłam dwa dokumenty. I’ll Be Your Mirror działam o fotografii artystycznej. W 1974 roku jewe współpracy z BBC, który opowiada o moim ży- den z nauczycieli pokazał mi prace Larry Clarka. To ciu. Drugi film zrobiłam z Joaną i Aurele. Opowiada całkowicie odmieniło moją sztukę. Wiedziałam, już, o AIDS i ma tytuł Ballad at the Morgue. On ma że byli przede mną artyści, którzy tworzyli w oparciu AIDS, a ona nie. To historia związku dwojga ludzi, o własne życie. Znacie jego album Tulsa? Wiedziaz których jedno jest nosicielem HIV, a drugie nie. łam, że miałam poprzedników, którzy ze swojego prywatnego życia tworzyli sztukę. A co z muzyką? Po prostu przestawiłaś się z fotografii mody na chaTak, muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Obecnie rakterystyczny dla ciebie, bardzo osobisty stosunek duży wpływ na mnie ma Nick Cave, który dosłow- do fotografii? nie uratował mi życie. Nie, to nie było tak, że się po prostu przestawiłam. Należysz do kilku nielicznych fotografów, którzy na To był długi proces uczenia się o historii fotografii. dobre zaczęli robić kolorowe zdjęcia. Jak do tego do- Poznawałam prace Augusta Sandera, Weegee, Diane szło? Arbus. Drag queens nienawidziły prac Arbus. Nienawidziły sposobu, w jaki fotografowała drag quPrzez przypadek włożyłam do aparatu rolkę koloro- eens. Próbowała odrzeć je z tożsamości. Nie szanowego filmu. Myślałam, że to film czarno-biały, a to wała tego, w jaki sposób chciały być przedstawiane. był, jak się później okazało, kolor. Arbus jest geniuszem, ale jej prace są o niej samej.
52
REPORTARZ
53
Każde jej zdjęcie jest o niej. Nigdy nie szanowała wizerunku osób przez siebie fotografowanych. To nieomal psychotyczna próba znalezienia innej tożsamości na swój sposób przypominająca wchodzenie w skórę innych ludzi. Dużo pisałam o Arbus. Część krytyków widzi związki między twoją sztuką i zdjęciami Arbus. Co myślisz o takich porównaniach? Córka Arbus uważa, że nie ma żadnych związków między nami. Myślę, że jednak jakieś związki są, ponieważ obie posiadamy pewną dozę empatii, tyle że ujawnia się ona w zupełnie inny sposób u każdej z nas. Arbus, w przeciwieństwie do mnie, była fotograficznym geniuszem. Mój talent, jeśli mam w ogóle jakiś talent, objawia się w projekcjach slajdów, z których tworzę opowieści. Nie chodzi tu o tworzenie doskonałych obrazów, lecz o serie prac. Chodzi o związki, które łączą mnie z innymi ludźmi. Czy to nie łączy się w jakiś sposób z twoją fascynacją literaturą? Wspomniałaś Faulknera… Faulkner zajmował się jedną małą społecznością. Napisał na ten temat około 25 wspaniałych powieści i wiele opowiadań. Ich akcja zawsze dzieje się w miejscu, które kocha. Ono ma wymyśloną nazwę, ale to istniejące miejsce. Wszystko, co napisał Faulkner wynika z tego, czego sam doświadczył i co znał. Zawsze walczyłam przeciw tradycyjnej fotografii dokumentalnej, która obecnie znacząco się zmieniła, ale w latach 70-tych tworzona była przez białych mężczyzn jadących do egzotycznych miejsc takich jak Indie i fotografujących rzeczy, o których nie mieli zielonego pojęcia. Zawsze czułam, że mam prawo fotografować jedynie moje własne plemię lub ludzi spotkanych podczas moich podróży, z którymi jestem szczególnie blisko i którym coś od siebie daję. Nigdy nie robię zdjęć obiektywem z długą ogniskową, zawsze jest to krótki obiektyw, któ-
54
REPORTARZ
ry zmusza do zbliżenia, podejścia bliżej do osoby foto- Wcześniej spora część moich zdjęć była poruszona, pografowanej. nieważ byłam pijana albo naćpana, ale to już przeszłość. Narkotyki wpłynęły na całe moje życie. Zarówno na to, Jaki jest związek między twoimi zdjęciami, a dzienni- co dobre, jak i na to, co złe. Słyszałam o polskim artykiem, który piszesz? ście, Witkacym, który zapisywał na swoich obrazach, na jakich prochach je malował. Podobno cena jego Żaden. Mój pisany dziennik jest straszliwie nudny. portretów zależała od ilości i rodzaju narkotyków, jakie brał siadając do malowania. Widziałam jeden z jego Czy kiedykolwiek próbowałaś w jakiś sposób połączyć obrazów w Muzeum Narodowym, w stylu niemieckieoba swoje dzienniki, pisany i wizualny, i zrobić coś na go ekspresjonizmu, bardzo mi się podobał. wzór Petera Bearda? Widziałem twoje nowe zdjęcia w rocznicowym wydaNie, myślę, że to dwie różne rzeczy... niu Aperture. Zaskoczył mnie związek między tymi pracami, a reklamą Leiki na okładce magazynu — tej, Czy publikowałaś fragmenty swojego dziennika? w której trzymasz w dłoniach M7, taka bardzo artystyczna, czarno-biała reklama — nie sądziłem, że twoje Nie, nigdy bym tego nie zrobiła. Piszę dla siebie i dla zdjęcia są na tyle klasyczne, aby reklamować aparat taki nikogo innego. Moim życzeniem jest, aby mój dzien- jak Leica. nik został spalony zaraz po mojej śmierci. Fotografuję wyłącznie Leiką. Na początku był to model Niektóre z twoich zdjęć są nieostre. Czy zrobiłaś to M6, a od niedawna pracuję aparatem M7. Jeden egzemspecjalnie? plarz dostałam jako honorarium za tę reklamę. Niestety, od razu go straciłam podczas serii zdjęć z Valerie unoW zasadzie robię nieostre zdjęcia, ponieważ robię zdję- szącą się na wodzie (Valerie floating). Pływałam razem cia niezależnie od oświetlenia. Jeśli chcę zrobić zdjęcie, z nią trzymając w dłoni aparat i robiąc zdjęcia. To było robię je bez względu na wszystko. Zdarza się, że czas naprawdę trudne. Wprawdzie aparat się zepsuł, ale zdjęnaświetlania jest bardzo długi, wtedy zdjęcia wycho- cia, jak się okazało, warte były poświęcenia. dzą nieostre, ale to nigdy nie było moim celem jak na przykład u Davida Armstronga, który robi zdjęcia Jak się czujesz wystawiając swoje radykalne prace w najnazywane przez nas, przeze mnie i przez niego, „po- bardziej prestiżowych muzeach? ruszonymi-nawalonymi krajobrazami” („Fuzzy-wuzzy landscapes”). David uważnie przyglądał się drugim Na przykład w Paryżu mogłam wybierać pomiędzy planom moich zdjęć i zaczął tworzyć prace, które były Centre Pompidou, do którego chodzą wszyscy, i najich powtórzeniami tyle, że już bez ludzi. Jego zdjęcia piękniejszym muzeum w Paryżu, mianowicie Musee są celowo nieostre. Ja czegoś podobnego nie robiłam de la Ville de Paris. Bardzo lubiłam kobietę, która pranigdy w życiu. Chociaż z drugiej strony, robię zdjęcia cowała w museum, ale miałam równie dobre stosunki nawet wówczas, gdy wiem, że światło jest bardzo słabe, z człowiekiem, który prowadził Pompidou. Jestem barczęsto we wnętrzach, bez światła słonecznego, i zdaję dzo lojalna wobec wszystkich, którzy mi pomagają, ale sobie sprawę, że te fotografie mogą być poruszone. w szczególności wobec tych, którzy mi pomogli jeszcze
55
56
REPORTARZ
zanim stałam się sławna. Mówiono mi, że powinnam wybrać to piękne muzeum, ale zdecydowałam się ostatecznie na Pompidou, ponieważ chciałam, aby możliwie najwięcej ludzi zobaczyło tę wystawę. Do pięknego muzeum przychodzą jedynie artyści oraz elity. Co zamierzasz robić dalej? Po zakończeniu wystawy Devil’s Playground i po planowanym pokazie w Matthew Marks Gallery w Nowym Jorku? Nie wiem. Nigdy nie wiem, co będę robiła dalej. Wydaje mi się, że będzie to coś zupełnie nowego, ponieważ przeszłam przez trudny okres w moim życiu. Zobaczymy jak zareaguje na to rynek, ale tak naprawdę to mało mnie to obchodzi. Moi marszandzi stają się coraz chciwsi. Zaczynają mi mówić dziwne rzeczy w rodzaju „Pokażemy tę pracę, bo będzie się dobrze sprzedawała”. Martwi mnie to, że już nawet nie udają, że mają jeszcze jakiekolwiek ideały. W każdym bądź razie dotyczy to moich amerykańskich dealerów. Twój stosunek do fotografii jest bardzo osobisty. Czy fotografia nie jest dla ciebie formą terapii? Tak, fotografia uratowała mi życie. Za każdym razem, gdy przechodzę przez coś przerażającego, traumatycznego robię zdjęcia. To pozwala mi przeżyć. Pomagasz również przeżyć innym. Pamięć o nich nie ginie, ponieważ są na twoich zdjęciach. Tak. To ma wiele wspólnego z tworzeniem zapisu życia ludzi, których utraciłam, tak, aby niemożliwym było całkowite wymazanie ich z pamięci. W decydującej mierze moje prace dotykają tematu pamięci. To dla mnie bardzo ważne, aby sfotografować wszystkich tych, z którymi się zżyłam. Ludzie odchodzą, jak Cookie, która jest dla mnie bardzo ważna, ale pozostaje po nich ślad w postaci serii zdjęć, które
57
pokazują jak złożonymi osobowościami byli. Te zdjęcia nie mówią o jakichś przypadkach statystycznych, nie pokazują anonimowych śmierci, lecz wszystkie dotyczą indywidualnych egzystencji. W przypadku środowiska nowojorskiego zdarzyło się tak, że wymarli ludzie najbardziej twórczy i wolni. Nowy Jork nie jest już tym, czym był wcześniej. Utraciłam coś i bardzo mi tego brakuje. Ci ludzie umarli na AIDS. Zdecydowałaś się opuścić Stany Zjednoczone ze względu na skutek, jaki epidemia AIDS wywarła na nowojorskie środowiska gejowskie i artystyczne? Wyjechałam z Ameryki w 1991 i udałam się do Berlina częściowo z tego powodu, a częściowo dlatego, że jeden z moich najlepszych przyjaciół, Alf Bold, umierał i musiałam się nim zaopiekować. Nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc. To znaczy miał bardzo wielu sławnych przyjaciół, ale nie miał nikogo, kto opiekowałby się nim codziennie. Był jednym z założycieli berlińskiego festiwalu filmowego. W tym czasie zmarł na AIDS mój paryski marszand Gilles. Miał najbardziej radykalną galerię w mieście. Nikomu nie powiedział, że ma AIDS, bo w Europie stosunek do choroby był zupełnie inny niż w Stanach Zjednoczonych. Nie było ACT UP w Paryżu [ACT UP – zbiorowe wystąpienia m.in. wpływowych postaci sztuki i kultury mających na celu pomoc chorym na AIDS – przyp. red.], a sytuacja w roku 1993 przypominała amerykańskie lata 50-te, z całym ich konserwatyzmem. Teraz to się zmieniło, ale wówczas znajomi z Europy mówili mi: „Wiesz, my nie potrzebujemy ACT UP. Mamy naprawdę bardzo dobre szpitale”. Twoja sztuka jest bardzo zaangażowana społecznie… Jest bardzo polityczna. Po pierwsze, chodzi tu o politykę płci, o gender. Chodzi o to, co znaczy być mężczyzną, a co znaczy być kobietą, jakie są kulturowe
58
REPORTARZ
59
role obu płci... W szczególności Ballada o seksualnej zależności dotyczy zagadnień gender, zanim jeszcze wymyślono samo słowo gender, zanim zaczęli uczyć o tym na uczelniach. Pewien mój przyjaciel powiedział, że urodziłam się z sercem feministki. W wieku pięciu lat postanowiłam, że nie ma takiej rzeczy, którą potrafiliby zrobić moi bracia, a ja nie. W ten sposób dorastałam. To nie było tak, że postanowiłam zrobić pracę dotyczącą polityki płci. Stworzyłam serię slajdów, które opowiadały o moim życiu takim, jakie ono było. Dopiero później zdałam sobie sprawę jak polityczna była to praca. Ballada opowiada historie różnych związków, szczęśliwych par. Dla mnie, zasadniczym znaczeniem projekcji jest seksualne uzależnienie jednej osoby od drugiej, które nie ma absolutnie nic wspólnego z miłością. Chodzi o przemoc, o bycie wpisanym w kategorie męskości i kobiecości. Projekcja zaczyna się od pokazania
różnych ról kobiecych, potem są dzieci, wychowanie dzieci, dalej mężczyźni i dużo przemocy. Ten rodzaj przemocy, który lubią mężczyźni. Widzimy kluby, bary, potem prostytucję jako jedną z możliwych realizacji kobiecości — prostytucja lub małżeństwo. Dalej różne sytuacje społeczne, nowożeńców i pary, które biorą któryś z rzędu ślub, pary uprawiające miłość, na koniec podwójne nagrobki. Czy mogłabyś w skrócie opowiedzieć o swoich źródłach inspiracji, artystach, dziełach, które są dla ciebie szczególnie istotne? Moją największą inspiracją są moi przyjaciele. Bruce Valdoni był pierwszym, który zapoznał mnie z projekcjami slajdów w latach 70-tych. Na jego projekcjach zjawiali się John Waters i Cookie Mueller. To był jego pomysł i to on spowodował, że zaczęłam
60
REPORTARZ
tworzyć własne projekcje. Stało się to po tym, jak opuściłam szkołę. Jeszcze podczas nauki przeniosłam się do leżącego niedaleko Bostonu Provincetown, znanego z aktywnej społeczności gejowskiej. Provincetown jest przepięknie położone, i jest najdalej wysuniętym na wschód przyczółkiem Stanów. Mieszka tam niewielka społeczność artystów z Normanem Mailerem na czele. W latach 70-tych było to rzeczywiście niesamowite miejsce z Watersem, Cookie, Sharon i jej synem. Potem wszystko się zmieniło. W Provincetown mieszkaliśmy w małych grupkach. Dużo fotografowałam. Głównie moich przyjaciół, np. Bruce’a, którego znam od 1972 roku. Mieszkaliśmy razem z Brucem, Sharon i Cookie. W tym czasie uczęszczałam do szkoły przy Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie. Nauczyciele zajmowali się głównie piciem. Siedzieli w samochodach na parkingu i pili. Dosłownie. To było przed latami 80-tymi. Mówiono
nam, że nigdy nie będziemy w stanie utrzymać się ze sztuki. Teraz moi studenci, szczególnie z Yale, pierwsze, co chcą wiedzieć to w jakiej galerii dobrze jest wystawiać, i czy mogłabym im pomóc w załatwieniu wystawy. Od razu po szkole idą do dużych galerii. Wszystko podporządkowane jest karierze. Kiedy ja chodziłam do szkoły artystycznej nie słyszałam nawet o Artforum [jeden z najbardziej opiniotwórczych magazynów amerykańskich poświęconych sztuce — przyp. red.]. Nigdy. Studiowałam literaturę rosyjską, Faulknera, którego uwielbiam, studiowałam historię filmu, studiowałam rysunek, aby móc lepiej patrzeć. To ważne, bo wielu fotografów patrzy, ale nic nie widzi.Bardzo duży wpływ miał na mnie Rothko. Wszystko, co widzę i co mi się podoba jest ma na mnie wpływ, ale nigdy nie próbuję nikogo naśladować, tak jak nigdy nie próbowałam roić nic w stylu Rothko. nie kopiowałam go.
61
Serenity Model: Mayya Kiseleva |Image Management, Figaro| Makeup: Rian Ogilvy All Clothes: Priyo Oktaviano Photographer: Anton Jhonsen
BEAUTY
63
64
BEAUTY
65
66
BEAUTY
67