>>> Bezpłatny Magazyn Studencki
www.podprad.pl
Nr 28/marzec 2008
issn 1507-210x
ka r a i n g ę l e i p a t włocha a n b e z r t o p u i m a Kom b u l o m a s y steśm e j e i n z c y t e n e Czy g nie w o s e r e t n i z e b ić Co można zrob
Konkurs Wygraj książki, płyty z muzyką i filmami Zajrzyj na stronę 15
NIEWYMIERNY
Ależ proszę, nie oszukujmy się. Każdy z nas go ma, choćby nie wiem jak temu zaprzeczał. To przecież pewne jak pustka na pustyni, pewniejsze niż śnieg w grudniu. Niech ktoś powie, że jest inaczej. Niech ktoś to powie... Cóż napędzałoby nasze działania, gdyby nie on? Każdy ma jakiś interes. I tylko czasem w naszym własnym interesie leży, by udawać, że nie mamy żadnego interesu.
– Każdy dobry uczynek spotka zasłużona kara – powiedział ze śmiechem mój znajomy. A mnie wcale nie chciało się śmiać. Nie zgadzałam się z tym. Życie szybko to zweryfikowało. – Naprawdę super wyglądasz w tej sukience – mówię koleżance. Od razu w zamian dostaję ochrzan, że mówię tak, by nie było jej przykro, że ma pięć kilogramów nadwagi. Mówię koledze, że bardzo go lubię i jest fajnym gościem i zaraz dostaję kilka słów reprymendy oraz podejrzenie o to, że coś od niego potrzebuję. Mówię siostrze, że lubię jej obiady, a ona odpowiada – Ile? Zastanawia mnie to, czy już ludziom nie można powiedzieć bezinteresownie komplementu? Czy aż tak jesteśmy podejrzliwi? Albo może po prostu mam pecha... W tym numerze chcemy przyjrzeć się tematowi bezinteresowności. Zachętę do tego, by pomagać innym znajdziesz w tekstach: Włochata pielęgniarka lub Nie tylko wolontariat. Nasz Pokrętek w opowiadaniu Ta beznadziejna wdzięczność usiłuje pomagać i kończy nawet gorzej niż ja. Znajdziesz też kilka tekstów nie powiązanych z tematem głównym. Piękne zdjęcia z wyprawy do kraju obok, gdzie Lenin jest wiecznie żywy a Łukaszenko rules. Uważaj, bo może Cię zaskoczyć podejrzanie świński blondyn na stronie osiemnastej. A jeśli chcesz przeczytać coś maksymalnie pod prąd to polecam tekst pod koniec numeru Uwolnić się od zła. Mam jedno pytanie. Co myślisz o kontynuowaniu zamieszczania testu w naszym Magazynie? Pomysł był taki, by robić testy dla zabawy, ale czy one bawią Ciebie? Napisz do mnie. |www.podprad.pl
Kasia Michałowska naczelna@podprad.pl
foto: 123RF LIMITED
foto: Natalia Balcer
W interesie dentystów leży, aby bolały nas zęby, w interesie dietetyków – byśmy się źle odżywiali, psychologów – abyśmy nie umieli dać sobie ze sobą rady. Nic tak nie cieszy producenta czekolady jak nasze nieuleczalne łakomstwo. Oczkiem w głowie koncernów tytoniowych jest nasz nałóg. Nasz popsuty samochód to sama radość dla mechanika; gdy szwankuje nam wzrok, cieszy się optyk; gdy cieknie nam z nosa – producent chusteczek higienicznych.
Lepiej, żeby każdy pilnował swojego interesu.
Nasze problemy są dla niektórych racją bytu, nasze nieszczęście jest ich szczęściem. Innym zależy tylko na naszym powodzeniu. Wszak szczęśliwy człowiek, którego głowy nie zaprzątają kłopoty, może sobie pozwolić na kontemplację sztuki i trwonienie czasu na tym podobne zbytki. Politycy z jednej opcji mówią nam o interesie narodowym. Ci z drugiej grzmią, że to tylko interes partykularny. Każdy z nas chce zrobić złoty interes. Większość do tego interesu
jeszcze dopłaci. Mędrcy dowodzą, że altruizm nie istnieje, a jeśli nawet by istniał, to tylko krewniaczy, wynikający z egoizmu genów. I lepiej, żeby każdy pilnował swojego interesu. Ciemnego, ukrytego, podejrzanego. Wszystko, od pantofelka zaczynając, poprzez konie, słonie i kaszaloty, a na człowieku kończąc, realizuje swój interes gatunkowy, któremu na imię przetrwanie. A teraz, gdy kończysz czytać ten tekst, mój cel zostaje zrealizowany. Tak dominik więc zwijam swój interes.
>>> Dorota
>>> Kuba
>>> Kuba
>>> Tomek
>>> Piotrek
>>> Ola
>>> Kasia,
>>> Ania
>>> Piotr
>>> Sebastian
I rok, filologia polska Uniwersytet Chorej siostrze zrobiłam herbatę.
III rok, skandynawistyka Uniwersytet (Wodą) uratowałem kumpla przed kacem.
I rok, informatyka Uniwersytet Jadąc samochodem, przepuściłem starszą panią na przejściu dla pieszych.
III rok, filologia polska, Uniwersytet Oddałam krew.
II rok, administracja Uniwersytet Nie nakrzyczałem na mamę i mojej kochanej babci wręczyłem kwiatka w Dniu Babci.
wstępniak
Co dobrego udało ci się ostatnio zrobić? III rok, prawo Uniwersytet Porozmawiałem z Dominikiem, żeby mu nie było smutno, ale jedyne co udało mi się zrobić to zająć go rozmową.
I rok, zarządzanie i inżynieria produkcji Politechnika Umyłem samochód rodziców.
I rok, chemia Politechnika Pomogłam zjeść kumplowi pączka, zrobiłam rodzicom śniadanie i nie ściągałam na chemii!
II rok, inżynieria środowiska Politechnika Sprzątnęłam łazienkę.
III rok, filologia angielska, Uniwersytet Dałem koledze ściągnąć na teście i zdał!
Sonda: Olga Kupicz Foto: Dominik Pietrzak www.podprad.pl|
Jeśli przez wiele miesięcy ciężkiej pracy żaden logopeda nie był w stanie skłonić autystycznej dziewczynki do naśladowania mimiki innej osoby, to czy ktokolwiek jest w stanie to zrobić? A może przyjacielski, kudłaty
Włochata
czworonóg?
Wyobraź sobie psa, który wywiesza język i dziewczynkę, którą to tak zainteresowało, że próbuje go naśladować. Po raz pierwszy w życiu. KORZYŚCI Z POMAGANIA INNYM – CZY MÓJ PIES JEST BEZINTERESOWNY?
Mama zawsze mi mówiła, że najważniejsze w życiu człowieka jest zdrowie. Nie rozumiałam tego, dopóki nie zaczęłam pracować z dziećmi niepełnosprawnymi – mówi Magda Madajczyk, wiceprezes Fundacji Dogtor w Gdyni. Wolontariat wnosi w jej życie pasję, odkrywa z każdymi zajęciami kolejne obszary Nie kalkuluję wiedzy, których nie była świadoma. Zawsze luco ja z tego biłam pracować z psami będę miała. – mówi – pies daje radość innym, tym samym w trakcie zajęć, kiedy wytwarza się serdeczna atmosfera, ja także ją odczuwam. Dla mnie to też pozytywna terapia. Dla Magdy wolontariat jest formą spędzenia wolnego czasu, poznania nowych osób, doskonalenia umiejętności w pracy z dziećmi. Podobnie mówi o zajęciach kolejna wolontariuszka – Ula Kuprel. Życie staje się bardziej radosne, pełniejsze. Człowiek chce pomóc, zmienić coś |www.podprad.pl
w świecie. – potem jednak dodaje – Oczywiście chcę zdobyć również praktykę zawodową. Obraz pełniejszych barw, gdy wiceprezes Fundacji mówi o ciężkich sytuacjach, z jakimi musi czasem zetknąć się wolontariusz. Bycie wolontariuszem to też umiejętność zderzenia się z problemem, zajęcie stanowiska, nie jest to sposób na życie dla każdego. Zajęcia często prowadzone są w domach dziecka, szpitalach psychiatrycznych. Tam mimowolnie wolontariusz przez czas zajęć wchodzi w świat dzieci z ogromnymi problemami psychicznymi. O tego typu trudnościach mówi Patrycja Zielińska, która ze swoim owczarkiem niemieckim – Weną, prowadzi w Fundacji zajęcia dogoterapii połączone z artreterapią (leczeniem przez sztukę). – Niektórzy nie potrafią pomóc innym, bo zbyt mocno skupiają się na sobie, na swoim przeżywaniu cierpienia. Nie chcę pomagać – bo MI będzie ciężko. Nie raz zetknęła się z sytuacją, kiedy wolontariusze nie wytrzymywali i zaczynali płakać. Wielokrotnie spotykała się z niechęcią nauczycieli wobec tych śmierdzących metod. Ale równie często spotykała się z łzami radości u mam dzieci niepełnosprawnych, kiedy okazywało się, że nieświadoma niczego, dokonywała wielkiego postępu w
rehabilitacji. Tak było na przykład z dziewczynką z porażeniem mózgowym, która – jak się potem okazało – nie była w stanie iść przed siebie, trzymana za prawą rękę. Dziewczynka tak zapatrzyła się w Wenę, że trzymając ją prawą ręką za szelki, przeszła razem z nią całą salę. Nikt tu nie jest bezinteresownie, bo każdy, kto pomaga komuś, uważa się za kogoś lepszego od innych – usłyszała kiedyś jedna z wolontariuszek Dogtora na letnim obozie dla niepełnosprawnych. Nie odmawiam sobie prawa do poczucia satysfakcji – mówi Patrycja, cieszę się z drobnych sukcesów, sprawia mi przyjemność fakt, że dzieci nie mogą doczekać się kolejnych zajęć, że możemy dać im dużo radości. Dobrze, że nie robimy tego zawodowo, dzięki temu inaczej patrzymy na to wszystko – nie popadamy w rutynę, człowiek nie jest zmuszony do robienia czegoś, czego nie chce. To jest przyjemność dla obu stron. TERAPIE NIEKONWENCJONALNE – DLACZEGO DOGOTERAPIA?
Bo jest na wyciągnięcie ręki. Nie trzeba się pakować, przeżywać rozłąki z rodziną, przyjaciółmi, nie trzeba mieć zdobywanych przez lata wiedzy
i doświadczenia. Oczywiście, przydatne są kursy, w czasie których można nauczyć się, jak szkolić psa, z jakimi problemami zetkniemy się w czasie pracy z dzieckiem niepełnosprawnym. Jednak w tym wszystkim dogoterapia jest dziedziną na tyle świeżą, dopiero tworzącą jakieś teoretyczne, naukowe podstawy, podwaliny wiedzy o sobie samej, że sami możemy stać się jej współtwórcami. W dogoterapii nie ma jeszcze specjalistów. Czasem lepsze wyniki osiąga ktoś bez przygotowania pedagogicznego, czy psychologicznego, właśnie ze względu na otwarty umysł, kreatywne, nieobciążone szablonami określonych postępowań, rozwiązania. Poza tym jest to terapia wspomagająca leczenie. Jedyne, czym tak naprawdę musimy się zająć, to naszym psem, jego relacjami z dziećmi, tworzeniem sytuacji, które wzmagają w naszych podopiecznych (i w dzieciach, i w zwierzęciu) twórczą aktywność, atmosferę zabawy, która jest pretekstem do nauki, przez co wspomaga się ogólny rozwój psychofizyczny dziecka niepełnosprawnego. Pies nie udaje, nie mówi o sobie, że jest lekarzem. Jest wesołą, włochatą pielęgniarką, wspomagającą leczenie prowadzone przez poważnych doktorów, powodującą u pacjentów wzmożoną chęć działania, powtarzania ćwiczeń, zwiększając tym samym motywację do nauki.
wolontariat
pielęgniarka
Bezinteresowność to byt abstrakcyjny, idea, w rzeczywistości ziemskiej nie istnieje. W każde działanie ludzkie wpisane są przecież pewne korzyści, nawet te emocjonalne – zwykłe dziękuję jest nagrodą – mówi Dorota Tatarewicz – niezwykle twórcza i ciepła osoba, pracująca w Fundacji ze swoim psem – Szecherką. Jednak na pytanie, czy jest tu bezinteresownie, odpowiada bez wahania – Tak, ponieważ zanim tu przyjdę, nie kalkuluję co ja z tego będę miała. Dziękuję: Wolontariuszom Fundacji Dogtor w Gdyni. Bez nich nie powstałby ten artykuł! Tekst: ala_blues@wp.pl
Tekst: ala_blues@wp.pl Zdjęcia: Krzysztof Dziwny
foto: Krzysztof Dziwny
DWA KOŃCE TEGO SAMEGO KIJA
www.podprad.pl|
Czy to jest przyjaźń, czy to jest...
ściąganie?
foto: 123RF LIMITED
– To jak coś, to do Kasi. Przyda nam się taka dziewczyna w grupie – do rozmowy przy kserze dziewczyny dołączyły dwa porozumiewawcze, ironiczne uśmieszki... Czasami ze zdziwieniem przyglądam się Kasi. Chodzi na każdy wykład,
Mimo że zawsze jest przygotowana, nigdy z tego nie korzysta załatwia dla wszystkich kserówki (czasem jeździ nawet po nie do PAN-u), ma genialne notatki, wszystko idealnie popodkreślane i pokolorowane mar |www.podprad.pl
kerami. Rzadko można porozmawiać z nią na korytarzu o czymś innym niż zadane wiersze, strach przed kolokwium, i o tym, do której godziny w nocy się uczyłeś. Kasia denerwuje się, gdy zostaje wyrwana do odpowiedzi i mimo że zawsze jest przygotowana, nigdy z tego nie korzysta, nie zabiera głosu na zajęciach. Chętnie korzystają z jej materiałów
pozostali. Sztucznymi, przymilnymi tekstami zawsze przekonają ja do oddania wszystkiego. Bo po co ślęczeć w bibliotece nad czymś, co można mieć za kilka groszy na ksero? – To naiwniara. Sztywniak – słyszałam o niej komentarze tych samych za jej plecami. – Z taką wagą... Jak można nie mieć kompleksów?! Zwróciłam im uwagę, ale chciałabym zwrócić uwagę także Kasi. Wiem, dla-
czego to robi i jak ją za jakiś czas otwarcie potraktują. Może nie teraz, ale za dwa lata, które dzięki niej zaliczą. Kasia wstydzi się nawet podejść do tablicy. W sobotę lizusy organizują wypad na dyskotekę albo karaoke – nie dla całej grupy, tylko dla wybranych. Żeby się zintegrować. Tak, Kasię oczywiście zaproszą. ayako
POMOC
egoizm
APEL O
Czy genetycznie jesteśmy samolubami?
Na zdjęciu: mgr Aleksandra Karasowska, Monika Mikołajczyk
Włączam komputer. Sprawdzam pocztę. Odbieram wiadomości na GG. Co jakiś czas dostaję apele o pomoc: Roześlij gdzie możesz. Potrzebna krew A Rh+ dla umierającego dziecka lub zbieramy pieniądze na operacje dla chorego dziecka na raka. Za każdą rozesłaną wiadomość GG/NFZ/kasa chorych/państwo wypłaci nam 50gr. Roześlij do wszystkich znajomych których masz. Pomóż nam. Nie bądź bez serca. Czy rozsyłając wiadomość dalej pomagam? Czy wyrzucając wiadomość jestem bez serca?
Życie we współczesnym świecie ma charakter jak płaszcz w biegu dopinany. Słowa W. Szymborskiej jakże trafnie określają naszą codzienną rzeczywistość – pełną obowiązków, pracy, a co za tym idzie życie w ciągłym pośpiechu i stresie. Nie ma czasu na to, aby się rozejrzeć dookoła, ocenić samych siebie. Trwamy w pogoni za czymś, czego często sami nie potrafimy określić. Czy tak naprawdę myślimy tylko o sobie? Pani Aleksandra Karasowska – psycholog, odpowiada Monice Mikołajczyk na nurtujące nas często pytania.
Na pewno ty też, od czasu do czasu, dostajesz takie apele o pomoc. Tak jak ja chcesz pomóc. Ale czy rozsy-
To zależy od wielu czynników: wychowania, kultury, w jakiej żyjemy, doświadczeń życiowych… Wszystko to ma wpływ na naszą wizję siebie w świecie. Istnieje jednak koncepcja w psychologii, gdzie człowiek lokuje źródło wpływu na swoje życie. W skład tej Czy potrafimy być bezintekoncepcji wchodzą dwie kategorie luresowni dla innych? dzi: wewnątrzsterowni, czyli ci, którzy To zależy od indywidualnych cech są autorami własnego życia, wychodzą człowieka, od posiadanych wartości. z przekonania, że wszystko zależy od Duży wpływ ma na to wyznawana nich i zdobywają świat w sposób dynamiczny, Ukierunkowanie na siebie oraz zewnątrzsterowni i własne potrzeby jest tak – uważają, że życie jest silne, że ludzie mogą nie zdeterminowane sytuzauważać tego, że żyją tylko acjami zewnętrznymi, dla siebie. takimi jak inni ludzie, czy warunki ekonomiczne, w których żyją. Ludzie tego religia oraz kultura, w jakiej człowiek typu są podatni na stres, często narze- żyje. Istnieją przykłady osób, które pokają na swój los. trafią się oddać i poświęcić dla innych,
wiadomość, to możemy być pewni, że mamy do czynienia z łańcuszkiem. Sprawdzenie ile takich e–maili czy wiadomości z GG wysłano jest Łańcuszki, są najczęściej praktycznie niewykonalne. dziełem pomysłowych Listy – łańcuszki to śmieci, które zapychają Internet i skrzyndowcipnisiów. ki pocztowe internautów. Być łając masowo do wszystkich znajo- może znajomy, do którego chcesz mych takie wiadomości na pewno wysłać łańcuszek wcale sobie nie życzy otrzymywać takich atrakcji. Być pomagamy? może już tuzin razy widział taki list. Poszukałem trochę w Internecie w Być może będzie poirytowany, że celu wyjaśnienia tej sprawy. Oto cze- zasypujesz go śmieciami. Pod tym go się dowiedziałem. Okazuje się, że względem listy – łańcuszki przypomiw 99% przypadków są to oszustwa. nają spam, czyli niezamawiane reklaŁańcuszki, bo tak nazywają się tego my zapychające nasze skrzynki. typu wiadomości, są najczęściej dziełem pomysłowych dowcipnisiów. Co zatem można zrobić, gdy doKonstruowane są w ten sposób, by staniesz list – łańcuszek? Nie daj się jak najlepiej wykorzystać czułe punkty nabrać. Raczej nie rozsyłaj go dalej. psychiki czytającego i tak, aby odbior- Pamiętaj, że zasypując Internet niepoca przesyłał je dalej. Treść wiadomo- twierdzonymi apelami, stępiasz wrażści zazwyczaj nie jest prawdą. liwość na rzeczywistą krzywdę. Jeśli decydujesz się rozsyłać dalej apel o Z ciekawości postanowiłem zadzwonić pomoc, koniecznie szukaj wcześniej pod numer telefonu podany w apelu o potwierdzenia. Korzystaj z wyszukikrew. Co usłyszałem? Wybrany numer warek (np. Google), by dowiedzieć jest nieprawidłowy. Oznacza to, że się czegoś więcej o łańcuszku. Albo albo taki numer nigdy nie istniał, albo na stronie http://atrapa.net/chains/ jest już nieaktualny. Inną z możliwych asearch.php wpisz w okienko szukaj weryfikacji autentyczności otrzyma- kilka słów z otrzymanej wiadomości. nej wiadomości jest data. Gdy nie ma Zainteresowanych tematem odsyłam daty, to nawet jeśli informacja była po więcej informacji pod poniższe linki. autentyczna, istnieje duże prawdopo- http://lancuszki.avx.pl dobieństwo, że jest przedawniona. http://pl.wikipedia.org/wiki/łańcuszki Mogła krążyć latami w Internecie. http://atrapa.net/chains Jeśli w wiadomości mamy informację, że firma X wypłaci Y gr. za wysłaną Łukasz Wysocki, wysoccy@gmail.com
Jak ogólnie postrzegamy siebie w świecie?
Czym się kierujemy w swoim postępowaniu?
Istnieją różne teorie w psychologii, które o tym mówią. Postępowanie człowieka zależy od jego własnych potrzeb, wartości, emocji, przekonań, zainteresowań, celi w życiu… Wszystko jest zależne od temperamentu, czyli tej części osobowości, która jest wrodzona oraz od wychowania. W jaki sposób podejmujemy decyzje?
Wpływ na to mają wewnętrzne wartości i przekonania człowieka. Niezależność, na przykład, może być
uwarunkowana kulturowo. W kulturze wschodniej dominuje kolektywizm, czyli przekonanie o poświęcaniu się dla innych. Natomiast kultura zachodnia promuje niezależność w opozycji do relacji z innymi, zwłaszcza współpracy, oddanie się drugiemu człowiekowi.
taką postacią jest na przykład Matka Teresa z Kalkuty. Jednak chęć pomagania innym może być powiązana z własną gratyfikacją, ukrytą motywacją. Pomagając innym, człowiek może na przykład karmić własne poczucie wartości – czuć się potrzebnym. W naszej kulturze ukierunkowanie na siebie i własne potrzeby jest tak silne, że ludzie mogą nie zauważać tego, że żyją tylko dla siebie. Czasami samotnie, czasami zamknięci w kręgu własnej rodziny, oddzielają się od innych, nie dostrzegając ich potrzeb… Prawdziwa bezinteresowność polega na tym, że człowiek pozostaje w cieniu, a inni czerpią z tego korzyści. www.podprad.pl|
Nie tylko wolontariat Ogólna definicja wolontariatu mówi zazwyczaj, że jest to bezpłatne, świadome i dobrowolne działanie na rzecz innych. Dodatkowo, aby uznać pomoc za typowy wolontariat musi ona dotyczyć kogoś, kto jest spoza rodziny, a nawet kręgu koleżeńskiego.
foto: 123RF LIMITED
Mycie okien u sąsiadów
zastanawiałam się długo. Jeszcze tego samego dnia umówiłam się na rozmowę – opowiada z radością w oczach. Po tygodniowym szkoleniu rozpoczęła pracę, jako wolontariuszka w szpitalu dziecięcym. Pomoc w nauce miłej i ładnej koleżance jest daleka od prawdziwego wolontariatu. Jednak tu nie chodzi o definicję, a wyłącznie o bezinteresowność.
– Na początku byłam pełna obaw. Wciąż nachodziły mnie pytania. Czy mi się uda? Czy jestem odpowiednią osobą? – wspomina. Wszelkie wątpliwości Najtrudniej było przekonać, zniknęły już pierwszego że nie chcę za to zapłaty. dnia. Ania nie musiała Niektórzy potajemnie wymyślać zabaw, gier, wkładali mi pieniądze do ani szukać sposobu spędzania wolnego czakurtki lub torebki. su. Dzieci wykazały się Środowisko akademickie, własne po- ogromną inicjatywą. Potrzebowały jedwórko, dom rodzinny, są to miejsca, dynie kogoś do towarzystwa. Kogoś, gdzie można dokonać wielkich rzeczy. kto poczyta książkę lub zwyczajnie usiądzie na krześle przy łóżku. Na pytanie, dlaczego to robi odpowiada Śpiąca królewna w szpitalu Anna, 22 lata, studentka ekonomii na – Bo właśnie tutaj uczę się żyć. Uniwersytecie Warszawskim. Niewysoka brunetka o zielonych oczach. Praca domowa dla żaka Na jej twarzy cały czas gości delikatny Paweł, wysoki brunet, student Pouśmiech. O wolontariacie usłyszała litechniki Wrocławskiej. Na nosie dopiero na uczelni. – Pewnego dnia okulary w czarnych, grubych oprawzwróciłam uwagę na plakat fundacji, kach o prostokątnym kształcie. Od która zachęcała studentów do pomo- września prowadzi świetlicę dla cy małym dzieciom w szpitalu. Nie uczniów ze szkół podstawowych i
Dobroć w liczbach
gimnazjum. – Wszystko zaczęło się od pani, u której wynajmuję pokój. Często gościł u niej wnuczek, któremu pomagałem w lekcjach – wspomina. Choć zadania z matematyki nie stanowiły dla niego problemu, to z przedmiotami humanistycznymi nie szło mu już tak dobrze. Już dawno nie miałem kontaktu z lekturami. A skoro przymiotnik mylił mi się z okolicznikiem, musiałem poszukać pomocy – opowiada, śmiejąc się. W kilka tygodni zebrał grupę studentów z różnych kierunków chętnych do pomocy. Wieść o darmowej pomocy przy lekcjach obiegła pobliskie szkoły w kilka dni. Chętnych było bardzo wielu. – Klasy są liczne i dlatego nauczyciele nie mają kontaktu z pojedynczym uczniem. Tutaj jest troszkę inaczej. Wiemy dokładnie, kto, z czym sobie nie radzi i omawiamy to, aż do skutku – mówi z dumą. Dłużej nie mogli spotykać się po domach. Dlatego zwrócili się o pomoc do proboszcza pobliskiej parafii, który od razu poparł ich starania. Otrzymali klucze do jednej z salek katechetycznych. Paweł sam nie rozumie, jakim sposobem udało się to wszystko. – Wystarczy odrobina chęci, a reszta potoczy się sama – komentuje po chwili zastanowienia.
Aneta, 23 lata, studentka z Łodzi. Nie lubi rozmawiać na swój temat, a zwłaszcza o tym, jak spędza swój wolny czas. Próbuje udowodnić, że nie robi niczego szczególnego. – Zrobić zakupy i posprzątać w domu u starszej osoby każdy potrafi – ucina krótko. Historia jej prywatnego wolontariatu jak sama to określa, zaczęła się już kilka lat temu. Jej sąsiadami w bloku są przeważnie starsi ludzie. Często mijała ich obojętnie. Pewnego razu, gdy wychodziła na zajęcia, jedna starsza pani poprosiła ją o wniesienie zakupów. To był dla niej moment przełomowy. – Nigdy nie zastanawiałam się, jaki problem stanowi dla starszej osoby zwykłe umycie okna – wspomina. Zaproponowała swoją pomoc. Oczywiście jej oferta spotkała się z odmową. W końcu mało kto lubi prosić o pomoc nawet, jeśli jest ona niezbędna. Jednak Aneta była już zdecydowana. Następnego dnia bez zapowiedzi odwiedziła swoją sąsiadkę. Wybieram się do sklepu, może przy okazji coś pani kupić? – zapytała z uśmiechem. Tym razem się udało. Z czasem Aneta zaczęła pomagać sąsiadom w drobnych pracach domowych. – Najtrudniej było przekonać, że nie chcę za to zapłaty. Niektórzy potajemnie wkładali mi pieniądze do kurtki lub torebki. – śmieje się – Pomaganie jest fajne. Tomasz Zdunek
Według badań CBOS, jedynie co piąty Polak poświęca swój wolny czas na działalność charytatywną. Jednak zdecydowana większość uznaje, że należy być wrażliwym i gotowym do pomocy innym. Mimo tego Polacy pozostają bierni. Dodatkowo ten stan, z każdym nowym rokiem, nie ulega większym zmianom. Wzrost poczucia solidarności międzyludzkiej daje się zauważyć jedynie w świetle widowiskowych fajerwerków przy okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy lub świątecznych zbiórek. Przyczyn tak słabej kondycji jest kilka. Sporo osób, nawet chcących pomóc, nie wierzy w swoje realne możliwości w tej dziedzinie. Innym powodem jest również brak informacji i samych miejsc, które ułatwiałyby podejmowanie pomocy. |www.podprad.pl
Dowiedziawszy się, że mój wnuk zamierza pisać artykuł na temat bezinteresowności pomyślałam, że to piękny i łatwy temat. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że istotnie: temat piękny ale wcale niełatwy... Zacznijmy od relacji matka – dziecko. Tu jeszcze najczęściej spotkamy bezinteresowność – ale czy odwrotnie również tak jest? Patriotyzm? Jeszcze przed II wojną światową spotykało się ludzi, którzy wyrzekali się osobistych korzyści. Również w ciężkich czasach okupacji można było dostrzec takie działania. Teraz w epoce społeczeństwa coraz bardziej konsumpcyjnego zatraca się ta cecha. Jeżeli uda się ją spostrzec, można odważnie stwierdzić, że bezinteresowność jest wręcz wybitną wartością. Z perspektywy mojego długiego życia dochodzę do wniosku, że idealna bezinteresowność jest obecna wyłącznie w relacji Boga do człowieka Babcia Halina
Babcine specjały Wracam do domu. Naciskam klamkę. Od progu dochodzi mnie zapach obiadu. Wchodzę do kuchni. Moja babcia gotuje przepyszną zupkę. Witam się i siadam do stołu. Zaraz słyszę pytanie, jak co dzień – Co u Ciebie? Opowiadam jej o dniu spędzonym poza domem. Kiedy kończę opowieść, pytam niczym 6-letnie dziecko, które nurtuje poważny problem – Babciu, a czym dla Ciebie jest bezinteresowność? Babcia usiadła przy stole i zaczęliśmy rozmawiać. Nie obeszło się bez wspomnień z wojny, wyciętych faktów z jej pięknego życiorysu. Zaraz słyszę, jak otwierają się drzwi. Wracają rodzice. Babcia mówi do mnie z ciepłym uśmiechem na twarzy – Wiesz, teraz przygotuję obiad a później sobie dokończymy pogaduchy...
Rozmowy nie dokończyliśmy tego samego dnia. Kiedy parę dni później usiadłem, by napisać ten artykuł, moja babcia mnie zaskoczyła. Wręczyła mi kartkę z powyżej napisanym tekstem i powiedziała – Może to pomoże ci znaleźć jakąś inspirację... Ale ja odpowiedź znalazłem już wcześniej. Jej tekst tylko mnie w tym utwierdził.
Nie obeszło się bez wspomnień z wojny, wyciętych faktów z jej pięknego życiorysu.
Uświadomiłem sobie, że mam kochaną babcię. Zawsze służyła mi dobrą radą i pomysłem. Zawsze była gotowa oddać mi swój czas i serce. Pomyślałem, że to ona jest właśnie żywym, zwyczajnym przykładem, niezwyczajnej, ludzkiej bezinteresowności. Dlatego też, dziękuję Ci, Buniu, za to wszystko! A czy Ty, Drogi Czytelniku, też rozmawiasz ze swoją babcią?
Maciej foto: 123RF LIMITED www.podprad.pl|
Polesie. Siódma rano. Dwadzieścia dwa stopnie poniżej zera.
Moja Białoruś
Za oknem ciemno, pada śnieg. Na biurku stoi kubek z ciepłym czajem, a w tle z głośników lecą sentymentalne nuty białoruskiej rock kapeli N.R.M. To chyba idealny moment, by sięgnąć wzrokiem i myślą do mojego fotograficznego archiwum.
Wracam pamięcią do zeszłych wakacji, do czasów, gdy zimne powietrze dotykało mojej twarzy. To dla mnie iście magiczne momenty, kiedy oglądam swoje stare zdjęcia i zaczynam wspominać każdą chwilę, która została uwieczniona. To jest dla mnie potęga fotografii. Mokraj, który przypomina ich białoruskich fotografii. bardziej Kubę lub europejskie Kiedy byłem małym szkrabem zawsze w wakacje wydanie Korei Północnej z jeździłem do swojej Babci dyktatorem na czele. nad Bug. Granica zawsze ta sama, a jednak wszystko się zmieniało. W wieku siedmiu lat widziałem po drugiej stronie rzeki Związek Radziecki, by w wieku czternastu lat widzieć niepodległą Białoruś, z piękną biało-czerwonobiałą flagą. 10 |www.podprad.pl
Teraz, gdy znów tam stanę, zobaczę Białoruś, która jest fizycznie i mentalnie oddzielona granicą Unii Europejskiej i przypomina mi bardziej Kubę lub europejskie wydanie Korei Północnej z dyktatorem na czele. Chyba nie na darmo można mówić, że ich baćka to ostatni dyktator Europy. Będąc tam wiele razy, i ja przyłożyłem do tego swoją rękę. Parę lat temu obudziłem się rano i stwierdziłem, że w końcu czas przekroczyć granicę. Mówią o tym fotografie, na których widać tę moją Białoruś. Obrazy ukazujące oficjalną Republikę Białoruską, jak i te, na których widać zwykłych, ciepłych, pogodnych ludzi, mocno zakleszczonych w mentalności sowieckiej. Tych, którzy patrzą na Europę i tych, dla których przyszłość
to wschód. To właśnie powoduje, że chciałbym sfotografować ich wszystkich. Poświęcić każdemu chwilę, a po powrocie do domu cieszyć się bogatym archiwum. Setki kilometrów, setki zdjęć. Chciałbym przez swoje zdjęcia pokazać, że Białoruś, tak silnie kojarząca nam się z dyktaturą Łukaszenki, tłumionymi demonstracjami w centrum Mińska czy wieloma paradoksami, jest krajem pięknym. Miejscem nie tak strasznym, jak o nim mówią i piszą. A dziś, oglądając fotografie, stwierdzam, że gdybym miał trochę wolnego czasu, wsiadłbym w pociąg i pojechał do moich białoruskich przyjaciół.
tekst i foto: Robert Danieluk robert@danieluk.net
na wschód
Niedaleko miejscowości Mir (znanej z Zamku umieszczonego na liście UNESCO) widziałem niecodzienny widok. Koń pod blokiem. Podobną sytuację widziałem we Lwowie. Tam jednak zamiast konia były krowy.
Prawosławna Białoruś kusi cerkwiami. Warte fotografowania.
Plosza Lenina. Największy plac w Mińsku. Opiekę nad nim sprawuje wielki pomnik Lenina. Pustka i cisza. Tylko milicjant patrzy czy ktoś nie robi niczego podejrzanego.
Pod Mińskiem w miejscu industrialu można natknąć się na cmentarzysko dźwigów.
Mieszkańcy białoruskiej wsi na Polesiu. Mając po siedemdziesiąt lat na karku wstają rano i w mrozie pracują. Podziwiam witalność. Niestety Pani ze zdjęcia zmarła kilka miesięcy po mojej wizycie.
Białoruska wieś. W telewizorze przemawia Ojciec Narodu Białoruskiego. Prezydent Aleksander Griegoriewicz Łukaszenko jest w każdym domu i w każdym środku masowego przekazu. Telewizja, prasa czy kołchoźnik przyczepiony do ściany.
Czaj – herbata. Czaj można kupić zarówno w pociągu z kuszetkami, jak i w barze szybkiej obsługi, gdzie głównym towarem są wódka i tanie papierosy. N.R.M – – Niepodległa Republika Marzeń. Jest dla Białorusinów tym samym, kim stał się dla Polaków Jacek Kaczmarski. Kapela, której piosenki niosą nadzieję na odzyskanie niepodległości. Wielu Białorusinów dzięki nim mówi po białorusku. Często można spotkać ich na koncertach w Polsce m.in. na Basowiszczach (festiwalu muzyki białoruskiej, odbywającym się w każde wakacje w Gródku pod Białymstokiem – przyp. red.)
Baćka – tak potocznie mówi się na Ojca narodu – Aleksandra Łukaszenkę. Zafascynowany Rosją (w tym także poprzednią epoką i samym Stalinem), tworzy na Białorusi wielki teatr. Do ceny biletu należy zawsze doliczyć koszt wizy. Biało-czerwono-biała flaga – to symbol Wolnej Białorusi. Symbol narodowy z okresu niepodległości. Niestety, po dojściu do władzy, Łukaszenko zmienił ją na tę obowiązującą w czasach, kiedy Białoruś była jedną z radzieckich republik (czerwono-zielona z folkowym wzorem podobnym do wzoru na skarpetkach Baćki). www.podprad.pl| 11
foto: Ewelina Oszmankiewicz
Balsam dla duszy
Wykształcone, zdolne kobiety po trzydziestce. To co robią, daje im sens życia i wielką moc, której pozazdrościłby niejeden z nas. Wolontariuszki jednego z gdańskich hospicjów. Każdego dnia opiekują się tymi, dla których podobno nie ma już nadziei. Ale najważniejsze jest to, że robią to dla jednego uśmiechu i za zwykłe „dziękuję”. Poznajcie je: Monika 38 lat, pedagog i Sylwia 33 lata, obecnie opiekuje się swoim chorym dzieckiem
E: Jak wyglądała Wasza droga do wolontariatu?
E: Czy pracujecie całkowicie bezinteresownie?
Sylwia: Mam niepełnosprawne dziecko, które zostaje pod opieką hospicjum. Przez przypadek zobaczyłam ogłoszenie o organizowanym kursie na wolontariusza medycznego. Poszłam tam. To, co było na wykładach bardzo mnie zaciekawiło. Monika: Moje dziecko zapisało się na kurs wolontariatu medycznego. Ja też się tym zainteresowałam...
Monika: Ja w ten sposób spełniam siebie! Ta praca to zaspokojenie potrzeb mojego ducha. Teraz czuję się wyróżniona. Poza tym w hospicjum panuje niesamowity optymizm. Cały personel ma w sobie dużo ciepła i radości. Sylwia: Największą zapłatą jest uśmiech i słowo dziękuję. To bardzo dużo...
www.hospicjum.info
Wcześniej żyłam z dnia na dzień. Teraz mogę spojrzeć na swoje wcześniejsze zmartwienia z dystansem.
E: Czym jest dla was pomaganie innym?
Monika: Kiedy rozpoczęłam pracę w hospicjum poczułam, że jestem wśród ludzi podobnych do mnie (mówię o innych wolontariuszach). Poza tym ta praca to balsam dla mojej duszy. Teraz już wiem, że robię coś, co naprawdę ma sens. Sylwia: Robię po prostu to, czego chcę.
E: Jak bardzo hospicjum zmieniło Wasze życie?
Monika: Wcześniej, tak jak każdy, żyłam z dnia na dzień. Teraz mogę spojrzeć na swoje wcześniejsze zmartwienia z dystansem. Mam teraz inny stosunek do życia, do cierpienia. Sylwia: Czuję wielką ulgę. Jestem naprawdę dowartościowana. W moją działalność udało mi się zaangażować cała rodzinę.
12 |www.podprad.pl
E: Czy były trudne momenty?
Monika: Tak, kiedy do hospicjum trafiła moja przyjaciółka. Myślałam, że się załamię. Nie mogłam nawet wejść na salę chorych. Bardzo pomogła mi siostra przełożona, która zawsze znalazła ciepłe słowo. Sylwia: Zajmowałam się pacjentem i musiałam na chwilę wyjść, gdy wróciłam ta osoba zmarła. To było straszne. E: Jak zareagowali na waszą pracę bliscy?
Monika: Większość osób myśli stereotypami. Mówią, że jestem dzielna i godna podziwu, że oni by nie dali rady... Sylwia: Niektórzy mówili, że to wspaniały pomysł, że będę miała odskocznię, robiąc coś dla innych. Ale byli i tacy, którzy uważali to za kompletną paranoję... E: Czy dalej będziecie tu pracować?
Monika: Na pewno. Sylwia: Chcę to kontynuować tak długo, jak się da. Rozmawiała: Ewelina Oszmankiewicz
poświęcenie
Szpitalna ławka Coś takiego nie przytrafia się młodym ludziom. A jednak Łukasza spotkało to na początku wakacji po ukończeniu II roku studiów.
Spinka
Marek obudził się bardzo wcześnie. Zirytowało go to, ale nie był w stanie ponownie zasnąć. Dla zabicia czasu, gapił się bezmyślnie w okno. Jego osiedlowa ulica była nudna i szara, a jednak znał na pamięć każdy jej szczegół. Mógłby z zamkniętymi oczyma dokładnie wskazać każdą wyplutą i rozdeptaną na chodniku gumę do żucia. Wzrok wędrował jednak znacznie częściej w stronę biurka. Leżała tam czarna spinka do włosów, którą Małgorzata zostawiła ostatnim razem. Małgorzata była bardzo zgrabną dziewczyną. Podobała się Markowi jak żadna inna. Lubił w niej to, że bez przerwy zasypywała go swoimi szalonymi pomysłami. Razem zawsze mieli masę znajomych i coś ciekawego do roboty. Jeżeli już się kłócili, to były to awantury na śmierć i życie. Poznali już dobrze swoje rodziny, zaplanowali wakacyjny wyjazd i nagle taka historia... Przez ostatni rok, zawsze gdy się widywali, Małgorzata płakała. Powoli
jednak ich spotkania zaczynały być coraz rzadsze, aż w końcu przestała do niego przychodzić. Mógł przewidzieć, że tak właśnie się wszystko skończy, bo zaczęła zabierać swoje rzeczy z jego mieszkania. Została po niej tylko ta spinka, której Marek zabronił komukolwiek ruszać, w razie gdyby chciała po nią jeszcze wrócić. Potem słyszał od innych, że znalazła sobie kogoś nowego, gdzieś w innym mieście i że wyjeżdżają razem z kraju. Plotkom nigdy za bardzo nie wierzył, ale wiedział, że będąc sparaliżowanym od szyi w dół nie mógł oczekiwać od niej wiele. Nie chciał nawet żeby z nim została, żeby go karmiła i ubierała. Gdyby nie ten wypadek może nawet by uwierzył, że istnieje taka miłość, która w zamian niczego nie potrzebuje. marydem
foto: 123RF LIMITED
W czasie roku akademickiego mieszkałam w akademiku i nie wyobrażałam sobie dojeżdżania do Gdańska codziennie 50 kilometrów. A jednak w te wakacje, gdy Łukasz leżał w szpitalu, codziennie rano wsiadałam w autobus PKS i jechałam 70 minut. Po kilku tygodniach byłam tak wycieńczona, że przysypiałam na szpitalnych ławkach. Przez kilka pierwszych dni nie wiedziałam, czy mam jeszcze po co jechać - noce były najcięższe. W końcu kryzys minął i stan Łukasza stał się stabilny. Po jakimś czasie paraliż częściowo ustąpił. Wkrótce Łukasz pojechał do centrum rehabilitacyjnego. Ćwiczenia bardzo pomagały, ale i tak już na zawsze pozostał mu częściowy niedowład lewej strony ciała. Jesienią Łukasz wrócił do domu, a ja na studia. Spotykaliśmy się tylko w weekendy. Każde kolejne spotkanie przekonywało mnie jak bardzo się od siebie oddalamy. Słyszałam opowieści o jego znajomych, których ja nigdy nie spotkałam, o imprezach na które chodził beze mnie, o wyjazdach, również beze mnie. Nasze rozmowy były coraz rzadsze i coraz bardziej chłodne, z czasem wręcz nieprzyjemne. Nie rozumiałam co się dzieje, ale próbo-
wałam walczyć, żeby wszystko było znowu jak dawniej. Gdy spotkaliśmy się po raz ostatni powiedział, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać, bo jest zbyt zmęczony po imprezie. A potem były Walentynki i pamiętam ten pociąg, który wjeżdżał na stację w Tczewie i tak bardzo kusił zapomnieniem... Kiedyś podzieliłam się tą historią z kimś mądrym i usłyszałam, że być może Łukasz bał się, że nie chcę już z nim być, tylko mam skrupuły żeby go zostawić i że jestem z nim nadal już tylko z litości. Że jego zachowanie to był taki test, czy też zmuszenie mnie, żebym odeszła, bo sama nie znajdę na to sił. Spotkaliśmy się i zapytałam go, czy miał mnie już dość, czy też był to swoisty test. Powiedział tylko to drugie. Przez chwilę chciałam mieć wyrzuty sumienia, że go zawiodłam, że nie zdałam tego testu. Ale potem pomyślałam, że to nie fair. Że nikt mu nie dał prawa do testowania mnie w tak raniący sposób. Ja go naprawdę kochałam i naprawdę chciałam z nim być, ale zadanie, które przede mną postawił, przerosło moje siły. ryba www.podprad.pl| 13
Uwolnić się Zadzwonił domofon. Jakiś człowiek powołał się na wspólnego znajomego i poprosił o rozmowę. Anna zaprosiła go do środka i zaproponowała herbatę. Gdy się pochyliła, żeby postawić ją na stoliku zaatakował ją. Wbił jej dwukrotnie nóż w plecy. Potem ją związał i zakneblował. Następnie zaczął przeszukiwać mieszkanie. Dla niego była bogatą Polką z zachodu. W tej części Rosji, w której się znajdowali, rzeczy, które wydają nam się zupełnie zwyczajne, były synonimami dobrobytu. Zabrał co się dało i wyszedł, ale wcześniej odkręcił gaz.
foto: 123RF LIMITED
Najpiękniejszy dar to przebaczenie. Tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie. Phil Bosmans Trudno jest przebaczyć komuś... do momentu, gdy sami potrzebujemy przebaczenia. Ewa Glińska O wiele lepiej, gdy zapomnisz o urazach i uśmiechniesz się, niż gdy będziesz pamiętać o nich i będziesz smutny. Christina Rossetti Słowo „przepraszam” ma wiele wspólnego z melioracją: osusza tereny zalane przez nieuregulowaną rzekę słów. Ewa Glińska Chcesz być szczęśliwy przez chwilę? Zemścij się. Chcesz być szczęśliwy na zawsze? Przebacz. Henri Lacordaire Kto się zbliża, tego nie odpychajcie, a kto odchodzi, tego nie zatrzymujcie. Kto wraca, tego przyjmijcie, jakby się nigdy nie oddalał. Johan Wolfgang Goethe 14 |www.podprad.pl
Wyobraź sobie, że pewni ludzie chcą poświęcić znaczną ilość swoich pieniędzy komuś innemu. Wcale nie są bogaci i nie chcą podzielić się tym, co im zbywa, ale chcą oddać znaczną część tego, co mają. Chcą też poświęcić mu znaczną ilość swojego czasu. Zrezygnować z pewnych rzeczy – które są dla nich ważne – po to, by móc poświęcić czas komuś innemu. Rzadziej będą chodzili do kina, czy do restauracji, a nawet będą krócej spali. Zrezygnują lub co najmniej odsuną na później rozwijanie swoich pasji, zdobywanie nowych umiejętności, realizację marzeń.
przebaczenie
Może to wszystko brzmi niewiaon zasłużył na przebaczenie? Czy rygodnie, ale wydarzyło się naprawnie jest bardziej sprawiedliwe życzyć dę. Może zabrzmi to jeszcze bardziej mu, żeby spotkała go surowa kara za niewiarygodnie, ale Anna przeżyła. jego czyny? Gdy zadzwonił domofon rozmawiaAnna znalazła siłę w Bogu. Sama ła z inną Polką z tego samego miasta, doświadczyła tego, że Jezus jej przewięc przerwała rozmowę i obiecała, baczył. Oczywiście, że ona nigdy nie że za chwilę oddzwoni. Kiedy długo popełniła czynu miary próby mornie dzwoniła znajoma zaczęła się derstwa, ale też nie jest święta. Poniepokoić i poprosiła swojego męża trzebowała przebaczenia jak każdy żeby sprawdził, co się dzieje. Ktoś człowiek. I znalazła je w Bogu. On miał klucz do mieszkania Anny, więc jest gotowy dać przebaczenie każmogli wejść i uratować ją. Od tamtej demu, kto tego naprawdę pragnie. historii minęło kilka lat. Teraz Anna A jeśli ktoś przyjmie Boże przebamieszka znowu w Polsce. czenie wszystkich swoich złych czyZ całą pewnością oprócz ran na nów, to czyż może być potem tak ciele, cała ta historia pozostawiła rany małostkowy, żeby chować urazę na jej duszy. Niektóre zagoiły się szybciej, inne wolniej. Ktoś targnął się na jej Inne może wciąż jeszcze się życie i zadał jej nie tylko goją. W obliczu takiej traumy nikt nie jest wystarczająwiele bólu fizycznego, ale i co silny, żeby nie miała ona psychicznego. na niego żadnego wpływu. Pewne procesy muszą w człowieku zajść, a potem stopniowo wobec innego człowieka za coś niemożna z nich wychodzić. W dużej porównywalnie mniejszego? Anna mierze nie mamy nad tym kontroli. spróbowała popatrzeć na tego, który Jest jednak coś, na co można mieć ją skrzywdził oczyma Boga – jako na wpływ – przebaczenie. biednego, pogubionego człowieka; Czy ktokolwiek byłby zdziwiony, człowieka, który nie ma nadziei ani że Anna ma żal do człowieka, który w tym życiu, ani w przyszłym. I przebył gotowy pozbawić ją życia, żeby baczenie stało się możliwe. przywłaszczyć sobie jej mienie? Czy Gdyby Anna nie przebaczyła, ktokolwiek miałby do niej żal lub tak naprawdę nie byłaby to kara dla potępiał ją za nienawiść do niego? A jej oprawcy, lecz dla niej samej. To jednak tak nie jest. Anna nie chowa ona zostałaby z nienawiścią, żalem, urazy, nie nienawidzi go, po prostu powracającymi przykrymi myślami. mu przebaczyła. Kiedy mamy żal do kogoś, to stale o Pozostaje tylko zapytać skąd nim myślimy, przypominamy sobie te wzięła siłę do tego, żeby przebaczyć. wszystkie okropne rzeczy, które nam Przecież to nie była sprawa kalibru zrobił. Sprawiamy w ten sposób, że zniszczenia ulubionego długopisu. wprowadza się do naszego życia i Ten ktoś targnął się na jej życie i zadał stale nam towarzyszy. W naszych jej nie tylko wiele bólu fizycznego, myślach przeżywamy wszystko na ale i psychicznego. Nawet gdyby nowo, wymyślamy inne scenariusze była intelektualnie przekonana, że przeszłych wydarzeń, albo fantazjujemy nad scenariuszami karania wichce przebaczyć, to jak to zrobić? Jak uśmierzyć ból duszy? Jak opanować nowajcy. W myślach prowadzimy z ocean emocji? Kiedy nasze emocje nim niekończące się dialogi. I powoli są wzburzone, czujemy się zranieni, stajemy się niewolnikami swojego to trudno jest podjąć intelektualną własnego braku przebaczenia. Przedecyzję: wybieram przebaczenie. baczając, uwalniamy się od zła, które Emocjom nie jest łatwo dostosować nas spotkało i od ciemiężyciela. Dasię do decyzji intelektu. I właściwie jąc wolność, sami ją zyskujemy. dlaczego w ogóle przebaczyć? Czy a.niemczyk@podprad.pl
foto: 123RF LIMITED
od zła
Szlachetni czy głupi?
Czy to wszystko brzmi dla ciebie rozsądnie? Wyobraź sobie siebie w takiej sytuacji. Tak naprawdę chodzi o to, żeby zrezygnować z siebie. Potrzeby, plany i marzenia kogoś innego uznać za ważniejsze od swoich. Czy jesteś na to gotowy? A co doradziłbyś osobom, o których tu mowa? Tak, to piękne i szlachetne, zróbcie to! Czy też, pomyślcie raczej o sobie: Bezinteresowność tak, ale nie takim kosztem! Mam nadzieję, że udzieliłeś im raczej tej pierwszej rady, bo w przeciwnym wypadku nie byłoby cię na świecie. Anita
KONKURS Odpowiedz na pytanie:
Jak nazywa się nowa metoda pomocy dzieciom niepełnosprawnym, wykorzystująca w terapii zwierzę? (odpowiedź znajdziesz w tym Magazynie) Wyślij odpowiedź do 30 marca 2008 na adres: redakcja@podprad.pl
do wygrania: 3 książki „Coldplay – otwórz oczy” 3 książki „Radiohead – na krawędzi” 1 DVD „Troja” z Bradem Pittem ( jest to specjalne dwupłytowe wydanie) 3 płyty CD – Feel Nagrody prześlemy do Ciebie pocztą! Konkurs jest zorganizowany pod patronatem portalu www.przeznaczeni.pl Sponsorem nagród w konkursie jest portal www.przeznaczeni.pl
www.podprad.pl| 15
foto: Bartłomiej Serkowski
Dobry bajer nie jest zły
Moi Drodzy! Niepowtarzalni! Na pewno zadawaliście sobie pytanie, czy są takie osoby, które zrobią coś dla nas, nie żądając niczego w zamian? Ten problem nie dawał mi spokoju już od dłuższego czasu. W związku z tym, zaczęłam obserwować moich znajomych. Pewnie jesteście ciekawi, co z tego wyszło? Gotowi? No to zaczynamy! Drogi Czytelniku, wyobraź sobie, że jesteś studentem trzeciego roku. Tutaj nie jest ważna płeć, ani to, na jakim jesteś kierunku. Właśnie mamy marzec, a więc zaczyna się męczarnia. Idąc na zajęcia, twoja głowa przypomina wielki garnek, do którego trzeba coś wrzucić. Najpierw szczypta kół, żeby się nie nudziło, potem trochę materiałów do skserowania, żeby nie wydawać na wino, następnie dodajmy do tego pracę w weekendy, żeby nie było łatwo w życiu. Ale za to jak przyjemny jest moment, kiedy kupujesz nową maskarę lub dorabiasz kluczyki od samochodu ojca, żeby mieć na co podrywać dziewczyny. To wszystko oblejmy sosem, na który składa się mieszanina faktów – trzeba znaleźć męża/żonę, trochę poimprezować i wygospodarować trochę czasu na obgadywanie innych. Proste? Z takim mętlikiem w głowie idziesz korytarzem, na którym spotykasz 16 |www.podprad.pl
znajomych z grupy. Pamiętaj! To oni mogą w przyszłości pożyczać ci kasę, kiedy jej zabraknie, zapoznać cię z innymi, załatwić pracę i wiele, wiele innych. Oznacza to, że trzeba być miłym. Uśmiechaj się szeroko, nawet, jeżeli rozmawiasz z kolesiem, który pluje na odległość 300 metrów lub z dziewczyną, która jest taką wiedźmą, że czasami wydaje ci się, że przelatywała obok twojego domu na miotle. Nie… Spokojnie… Uśmiech na twarz i jedziesz. To chyba proste powiedzieć: O, jak ty ładnie dziś wyglądasz!, wiedząc, że dana osoba jest, na przykład, członkiem bardzo ważnej organizacji i może ci załatwić wyjazd na Fidżi. Taka perspektywa jest chyba przyjemna, prawda? No to wazelinka, moi drodzy, i załatwiamy swoje interesy! Chyba znacie takie hasło: Nie patrz na innych, ważne, żeby tobie było dobrze. Koleżanka ma chłopaka, który ci się podoba? To
drobiazg – po prostu zaproponuj jej przyjaźń aż po grób, pożyczaj swoje sukienki, skarpetki, czy staniki, przychodź jak najczęściej do jej domu i jednocześnie uśmiechaj się do tego kolesia. W końcu zauważy, jaka jesteś uczynna dla swojej przyjaciółki i pomyśli, że dla niego będziesz taka sama. A o to przecież chodzi! W końcu po co jesteś na tych studiach? Żeby zdobywać wiedzę? Nie – żeby znaleźć męża! Pamiętaj! Ludzie są po to, żeby ci służyć. Twój kolega zamierza zorganizować super imprezę, na którą idzie dziewczyna twoich marzeń? Nie ważne, że kiedyś go obraziłeś, mówiąc, że z takim wyglądem mógłby pracować co najwyżej w supermarkecie, a i wtedy musiałby mieć maskę, żeby nie odstraszać klientów. Powiedz po prostu, że wtedy nie znałeś całej prawdy. Dopiero niedawno, w wyniku objawienia, otworzyły ci się oczy i teraz
wiesz, jakiego wspaniałego kolegę masz w grupie. Przynieś mu flaszkę na urodziny, zawsze pomagaj, pożyczaj kasę i przepraszaj, nawet, jeżeli wpadnie na ciebie na ulicy, niechcący popchnie, a ty wpadniesz do kałuży. To się opłaci i prędzej czy później zaprosi cię na tę imprezę. O tak! Najważniejsze, to umieć bajerować innych. Uśmiechajcie się, bądźcie mili, a wyjdzie to wam tylko na dobre. Bo tak naprawdę, nikt nie robi niczego bezinteresownie. Nie ma czegoś takiego, jak altruizm. Nie wierzycie? To sami poobserwujcie siebie i swoich znajomych. Inaczej… jak myślicie? Dlaczego zwróciłam się do was moi drodzy, czy niepowtarzalni. To było chyba miłe, prawda? Przyznajcie się, tak naprawdę to właśnie zachęciło was do czytania… Agnieszka bonvoyage1@wp.pl
Lista rzeczy, które możesz zrobić bezinteresownie
>>> Swoje rzeczy rzucaj po ką-
tach, a nie na środku pokoju. Współlokatorzy docenią ułatwienia komunikacyjne.
>>> Słuchaj na cały regulator tylko
takiej muzyki, którą sąsiedzi co najmniej tolerują (zwłaszcza podczas sesji).
>>> Dzwoniąc do rodziców, za-
cznij od zapytania co u nich słychać, a nie kiedy przyślą pieniądze (ważne: między pierwszym pytaniem, a drugim zostaw krótką pauzę na ewentualną odpowiedź).
>>> Jeśli
rozmawiasz ze znajomym i stoicie na środku schodów, to przepuszczajcie rotacyjnie osoby chcące wejść lub zejść.
>>> Przynieś coś do jedzenia lub picia na składkową imprezę.
>>> Jeśli
palisz w pomieszczeniu, w którym znajdują się osoby niepalące, postaraj się nie dmuchać im dymem w twarz.
>>> Podziękuj
współlokatorowi, który od początku roku wynosi za ciebie śmieci.
>>> Jeśli
zniszczysz lub zgubisz własność kolegi, którą pożyczyłeś bez pytania, to poinformuj o tym, żeby nie tracił czasu na szukanie jej.
pozory
rADY
foto: 123RF LIMITED
Ta
beznadziejna wdzięczność
Wszyscy mówią, że pomaganie innym jest dobre, ale nikt nie zastanawia się nad tym, że ma ono też swoją ciemną stronę. Pokrętek przekonał się o tym w sposób bardzo bolesny. Życie nie tylko po to jest, by brać. Życie nie po to, by bezczynnie stać, bo aby żyć, siebie samego trzeba dać, śpiewał Stanisław Sojka. Latem piosenka ta leciała w radiu, a już wiosną do Pokrętka dotarła siła jej przekazu. Może to świadczyć tylko o tym, że siła ta była ogromna. Przekaz nie tylko dotarł, ale i wywołał chęć działania. Pokrętek postanowił, że będzie bezinteresownie pomagał sąsiadom. Od początku jednak napotkał problemy. Żeby pomoc była bezinteresowna nie mogło być mowy o jakimkolwiek okazywaniu wdzięczności za jego czyny, a sąsiedzi upierali się, żeby tę wdzięczność okazywać. Gdyby chociaż kończyło się na podziękowaniu albo uśmiechu, ale nie, posuwali się dużo dalej. Sąsiadowi popsuł się samochód i Pokrętek pomógł mu go pchać przez pół miasta. Aż do wieczora odczuwał ogromną satysfakcję z tego powodu, ale potem sąsiad przyszedł z wódeczką. Pokrętek próbował odmówić i
wytłumaczyć, że on to robi bezinteresownie, ale sąsiad zdawał się nie rozumieć tego słowa. Był tak zdesperowany, żeby okazać swoją wdzięczność, że na siłę wcisnął swój dar, a trzeba przyznać, że siły miał dużo. Więc w końcu Pokrętek został z flaszką w wykręconej ręce.
bom, ale tak, żeby nie zostać zauważonym. Potem na miejscu zdarzenia zostawiali znak dłoni tzw. niewidzialnej ręki. Pokrętek zaczął więc robić różne miłe rzeczy dla sąsiadów w tajemnicy. W ten sposób nikt ani mu nie dziękował, ani nie próbował się w żaden sposób odwdzięczać. I jego
Pomoc sąsiadce w Na szczęście Pokrętek naprawieniu cieknącej przypomniał sobie o akcji pralki też skończyła się Niewidzialna ręka, którą dla Pokrętka obrażeniami harcerze organizowali, gdy ciała. Dzień po otrzyjeszcze był dzieckiem. maniu pomocy sąsiadka pojawiła się w mieszkaniu Pokrętków z ciastem jako podziękowa- działania w końcu były zupełnie beznie. Zaraz po jej wyjściu Pokrętkowa interesowne. Pokrętek postanowił, wyraziła swoje niezadowolenie ze zbyt że nigdy się nie ujawni. Nie zrobił bliskich kontaktów męża z sąsiadkami i tego nawet, gdy policja zaczęła poskończyło się połamaniem dwóch że- szukiwać wandala, który niszczy mieber i licznymi siniakami. nie prywatne, malując wszędzie dłoń, niebieską farbą olejną. Ujawnienie Na szczęście Pokrętek przypo- się w tej sytuacji byłoby, co prawda, mniał sobie o akcji Niewidzialna ręka, dobrym uczynkiem wobec policji, którą harcerze organizowali, gdy ale za to znowu musiałby znosić dojeszcze był dzieckiem. Akcja polegała wody wdzięczności tych wszystkich, na tym, że pomagali różnym oso- którym do tej pory pomógł. www.podprad.pl| 17
foto: 123RF LIMITED
Przysłowiowy
Grzegorz
Czy to znasz? Twoja była dziewczyna traktuje cię już tylko jako przyjaciela, a koło niej zaczyna się kręcić podejrzanie świński blondyn. Ja już to przerabiałem... Jako doświadczony weteran wojenny, który nie ma już nic do stracenia, postanowiłem interweniować. Na zajęciach z Msg, na które uczęszczam wspólnie z Eweliną (moja była) i przysłowiowym Grzegorzem (świński blondyn), wkroczyłem do akcji, ostentacyjnie mierząc ofiarę wzrokiem.
wzrok, już bezczelnie wwierciłem się w jego umysł. Wiem, że poczuł strach. Musiał go poczuć, gdyż w innym wypadku tak nerwowo i gorączkowo nie dłubałby w nosie.
Mam nadzieję, że nie zamierzasz zrobić niczego, czego ja bym nie zrobił na twoim miejscu. Po trzech tygodniach zorientował się, co robię. Nasze spojrzenia zetknęły się ze sobą po raz pierwszy na kilka sekund. Zanim oderwał swój 18 |www.podprad.pl
To zdawało się skutkować, gdyż jego relacje z Eweliną zaczęły się rozluźniać i powracać do swojej pierwotnej, służbowej postaci. Kiedy jednak wy-
czułem ponowny zamiar frontalnego ataku przysłowiowego Grzegorza, postanowiłem go uprzedzić i uniemożliwić mu wszelkie próby kontaktu z Eweliną. Zaprzyjaźniłem się z nim. Ba! Nawet zacząłem zapraszać na piwo. Dzięki temu, że stałem się jego, nieustannie dającym znać o sobie, wrzodem na tyłku, praktycznie nie miał jak skontaktować się z Eweliną. Gdyby tylko jakiś idiota nie wymyślił telefonów, a w jego ślady nie poszedł imbecyl od
komputerów, niebezpieczeństwo zostałoby zażegnane. Od gestów, półsłówek i aluzji, przeszedłem do konkretów. – Słyszałem, że umówiliście się z Eweliną do kina na Atak szalonych psychopatów. – Owszem – odparł przysłowiowy Grzegorz, śmiejąc się przy tym jakby miał się zaraz udławić. – To życzę udanej randki. – Dzięki. – I mam nadzieję, że nie zamierzasz zrobić niczego, czego ja bym nie zrobił na twoim miejscu – z pietyzmem wypowiedziałem swoją kwestię, kładąc przesadny akcent na, drugiej części zdania. – Jasne – szeroko uśmiechnął się, nie kładąc żadnego akcentu, tylko po chwili krztusząc się, udając śmiech. Musiałem działać szybko i racjonalnie. Przypadkowa wizyta w kinie tylko pogorszyłaby sytuację, a wyrzucenie popcornu na głowę przysłowiowego Grzegorza i wylanie coli na jego ubranie, tylko pogrążyłoby mnie w oczach Eweliny, a przysłowiowego Grzegorza wywindowałoby na pozycję bohatera wojennego. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zaatakować, nawet, jeśli miałoby to oznaczać moją nieodwracalną klęskę. Przed zajęciami z francuskiego, korzystając ze spóźnienia Eweliny i punktualności przysłowiowego Grzegorza, chwyciłem go za kołnierz i przyparłem do ściany. – Życzy pan sobie gniecenie przysłowiowych okularów (zapomniałem dodać, że nosi okulary) na przysłowiowej twarzy czy może na podłodze? – wycedziłem. – O co ci chodzi stary? Zostaw mnie – zaczął krztusić się przysłowiowy Grzegorz, zupełnie, jakby się śmiał. Spokojnie, z odpowiednim akcentem powtórzyłem swoją wypowiedź – słowo po słowie, z identycznym, jak za pierwszym razem, namaszczeniem. Czoło przysłowiowego Grzegorza pokryły kropelki potu. – Dobrze. Rozumiem. Dam jej spokój… Trzeba było mi powiedzieć, że jest dla ciebie taka ważna – sapnął przysłowiowy Grzegorz. Nie mogłem uwierzyć. Ewelina i przysłowiowy Grzegorz są razem od trzech miesięcy… To tylko potwierdza tezę, że jeśli za wszelką cenę spróbujesz zapobiec temu, co nieuniknione, tylko to przyśpieszysz. Marcin Byliński, marcinbylinski@wp.pl
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone www.podprad.pl
www.podprad.pl
Nr 27/grudzień 2007 issn 1507-210x
>>> Bezpłatny Magazyn Studencki
>>>TEST
zaistnienie 58 sposobów na Tożsamość kibica Obraz siebie
Adres redakcji:
ul. Pilotów 19A/4 80-460 Gdańsk tel./fax 058 710 82 54 redakcja@podprad.pl Skład redakcji: redaktor naczelna:
Katarzyna Michałowska; zespół redakcyjny:
Dominik Pietrzak, Olga Witczak, Anita Niemczyk, Małgorzata Olędzka, Łukasz Rudziński, Bartłomiej Serkowski, Natalia Balcer, Marcin Byliński, Sylwia Kotowicz, Agnieszka Dąbrowska, Mateusz Ihnatowicz, Olga Kupicz, Maciej Badowicz, Alina Jurczyszyn, Kasia Dziadul, Jakub Kupracz, Tomasz Zdunek; korekta:
Małgorzata Olędzka, Aleksandra Kwiatkowska, Magda Kłusek, Anita Niemczyk Jeśli chcesz zaangażować się w tworzenie gazety – napisz: redakcja@podprad.pl Reklama: Maciej Michałowski,
reklama@podprad.pl Skład i projekt okładki:
Sylwester Gigoń Oddziały w Polsce:
Kraków: Renata Matuszczak, krakow@podprad.pl, 663 224 467; Łódź: Marcin Kołton, lodz@podprad.pl, 663 224 487; Poznań: Joanna Lisiecka, poznan@podprad.pl, 663 224 462; Warszawa: Anita Niemczyk, a.niemczyk@podprad.pl, 663 224 480. Magazyn jest tworzony m.in. przez studentów z Ruchu Akademickiego Pod Prąd z pięciu głównych miast akademickich Polski. Skupia on katolickich i protestanckich studentów, którzy pragną żyć w przyjaźni z Bogiem i inspirować do tego innych.
CZY JESTEŚ NAIWNIAKIEM?
1. Na stołówce studenckiej kucharka zapewnia cię, że mięso jest świeże, a zielony kolor zawdzięcza dodatkowi sałaty: a. Prosisz o dodatkową porcję, a późniejszy rozstrój żołądka zwalasz na stres przed zajęciami. b. Żeby nie urazić uczuć kucharki bierzesz swoją porcję, ale potem dyskretnie wrzucasz ją do doniczki z fikusem. c. Przy kucharce dzwonisz do Sanepidu.
2. Współlokator nieustannie wyjada z lodówki twoje zapasy i wcale się z tym nie kryje. Właśnie zabrał się za kiełbasę przywiezioną przez ciebie z domu: a. Z uśmiechem życzysz smacznego i proponujesz musztardę do kiełbaski. b. Nic nie mówisz, ale w głębi duszy odczuwasz satysfakcję, bo kiełbasa była przeterminowana. c. Zauważasz, że po tak obfitym posiłku nieprędko będzie głodny, więc niszczysz jego kupony na darmową pizzę, które ostatnio wygrał.
3. Kolega z pokoju nadal nie pamięta twojego imienia, pomimo tego, że mieszkacie razem od dobrych kilku miesięcy: a. Przypinasz sobie do ubrań identyfikator, żeby pomóc mu w trudnym zadaniu zapamiętania twojego imienia. b. Udajesz, że ty też nie pamiętasz jego imienia i za każdym razem zwracasz się do niego inaczej. c. Gdy śpi, wypisujesz mu swoje imię permanentnym markerem na różnych częściach ciała.
4. Mieszkasz z grupą prawdziwych imprezowiczów. Bawią się codziennie, podczas gdy ty masz dużo nauki i chcesz czasem się wyspać: a. Przy trzeciej imprezie z rzędu już z mniejszym entuzjazmem pomagasz w sprzątaniu po niej. b. Kupujesz stopery i starasz się uczyć, mimo wszystko. c. Dwie godziny po tym, jak zmęczeni imprezowicze poszli spać, odczuwasz nieodpartą potrzebę posłuchania Marsza Radeckiego na cały regulator.
5. Po raz kolejny to ty zostałeś wylosowany do przełożenia egzaminu: a. Czujesz się zaszczycony zaufaniem, którym darzą cię koleżanki i koledzy z grupy, załatwiasz przesunięcie egzaminu i przepraszasz wszystkich, że udało ci się zyskać tylko dwa tygodnie. b. W drodze do pokoju wykładowcy zastanawiasz się czy losowanie było na pewno uczciwe i postanawiasz, że następnym razem sprawdzisz, czy inne zapałki były rzeczywiście krótsze. c. Przełożenie egzaminu załatwiasz błyskawicznie, zapominasz tylko powiedzieć, że chodziło o całą grupę, a nie tylko o ciebie.
6. Twój sąsiad przypomina sobie o tobie tylko, gdy kończą mu się papierosy. Przy tym nadal nie pamięta, że ty nie palisz: a. Kupujesz jego ulubione papierosy i zapalniczkę, żeby w każdej chwili być gotowym pomóc w potrzebie. b. Na drzwiach swojego pokoju wieszasz duży znak TU NIE PALIMY. c. Kupujesz paczkę papierosów i zanosisz ją sąsiadowi o trzeciej nad ranem, następnie zmuszasz go do wypalenia całej na raz.
7. Twój przyjaciel po raz kolejny chce od ciebie pożyczyć pieniądze: a. Pożyczasz mu i przepraszasz, że śmiałeś upomnieć się o zwrot poprzedniej pożyczki. b. Pożyczasz mu, ale w zastaw bierzesz jego komórkę. c. Po raz kolejny wychodzi od ciebie, pożyczywszy pieniądze tobie.
ODPOWIEDZI DO TESTU Większość odpowiedzi A:
Jesteś klasycznym naiwniakiem. Wielu twoim znajomym powodzi się, dzięki tobie, bardzo dobrze. Bardzo prosimy skontaktuj się z redakcją „płyń Pod Prąd” – mamy kilka ton gazet do przerzucenia.
Większość odpowiedzi B:
Gdyby ktoś chciał cię wykorzystać, to nie ma co za bardzo liczyć na twoją naiwność. Już raczej może liczyć na twój brak inteligencji.
Większość odpowiedzi C:
Nie masz w sobie ani odrobiny naiwności. Już w żłobku znajdywałeś naiwnych, którzy leżakowali za ciebie. Nie robisz niczego, co nie przyniosłoby ci wymiernych korzyści. Ciekawe, jaką korzyść przyniosło ci wypełnienie tego testu.
www.podprad.pl| 19
Spotkania z pracodawcą
Półmetek studiów, już za chwilę wyjdziesz z uczelni z uśmiechem na ustach i dyplomem magistra inżyniera w ręku. Ale już teraz pojawiają się wątpliwości: Co dalej? Jak potoczy się moja kariera? Od czego zacząć? Dokształcać się? Jak? W którym kierunku iść? Na te i na mnóstwo innych pytań możesz znaleźć odpowiedź już na przełomie marca i kwietnia, podczas Spotkań z Pracodawcą organizowanych przez naszą organizację – BEST Gdańsk. W ciągu dwóch tygodni (31 marca – 11 kwietnia 2008) jako student Politechniki Gdańskiej otrzymasz szansę poznania swojego przyszłego pracodawcy poprzez udział w szkoleniach, warsztatach, prezentacjach firm. Otrzymasz informacje o zasadach rekrutacji, o atmosferze w pracy, o warunkach zatrudnienia, bezpośrednio od przedstawicieli firm. A na osłodę ciężkiego studenckiego życia, możesz wziąć udział w konkursie. Kto wie, może akurat do Ciebie uśmiechnie się los?! Zapraszamy! Organizacja Studencka BEST Gdańsk
IPGH4 – tam gdzie technologia przenika biznes.
Interesujesz się e-handlem? Chcesz poznać aspekty prawne związane z działalnością w Internecie? Czy już wiesz jak zarabia się na web 2.0? Wpadnij 8 maja na dwa dni do Poznania, na czwartą już edycję konferencji naukowej „Internet Płaszczyzną Globalizacji Handlu” i zacznij zarabiać w sieci. Poznasz ludzi z branży i dowiesz się jak rozpocząć i wypromować własną działalność w Internecie. Dla wszystkich studentów wstęp wolny. Więcej informacji oraz zapisy na stronie: http://ipgh.ae.poznan.pl Pospiesz się, liczba miejsc ograniczona.
Studencie!
Stań do walki o miano pierwszego wśród równych! Weź udział w kolejnej edycji konkursu „PRIMUS INTER PARES” 2008! Wypełnij formularz na Naszej stronie: www.primusinterpares.pl Czekają cenne nagrody: sprzęt elektroniczny, kursy językowe, nagrody książkowe oraz nagroda główna – samochód osobowy! Czekamy na Twoje zgłoszenie w dniach 1 – 31 marca 2008! Więcej informacji o konkursie znajdziesz na www.primusinterpares.pl oraz na Twojej uczelni! Konkurs organizowany jest przez Niezależne Zrzeszenie Studentów oraz Stowarzyszenie Primus Inter Pares i skierowany jest do studentów III, IV i V roku studiów uczelni państwowych i prywatnych.
XII Kongres CESSA “Finanse, informatyka i nowoczesne strategie we współczesnym zarządzaniu” XII Kongres CESSA to skierowana do studentów z całej Polski konferencja naukowa. Program w całości poświęcony będzie dziedzinie odgrywającej ważną rolę w prowadzeniu firmy – zarządzaniu. Do przedstawienia prelekcji zaproszono zarówno teoretyków jak i praktyków renomowanych firm, którzy wskażą jak finanse, informatyka i nowoczesne strategie wpływają na kształt współczesnego zarządzania i jego funkcjonowanie. W programie przewidziany jest także panel poświecony wystąpieniom studentów – spośród nadesłanych prac zostanie wyłonionych pięć najlepszych, których autorzy będą poproszeni o prezentację swojego referatu pozostałym uczestnikom konferencji. Problematyka poruszona w pracach powinna mieścić się tematycznie w jednym z trzech podstawowych paneli: zarządzanie finansami, informatyka w zarządzaniu i zarządzanie strategiczne. Udział w konferencji to doskonała okazja do przedstawienia swoich przemyśleń, opinii, wyników prac badawczych na temat wszechstronnego spojrzenia na zarządzanie oraz ich publikacji w materiałach konferencyjnych. Termin: 27 – 29 III 2008 Miejsce: Wydział Ekonomiczno-Socjologiczny i Wydział Zarządzania na Uniwersytecie Łódzkim Szczegółowe informacje oraz wymogi edytorskie na www.cessa.org.pl Korporacja Studenckich Kół Naukowych Uczelni Ekonomicznych CESSA SKN Progress, SKN IM-Tech, SKN Stratolog oraz SKN Tial Ruszyła ósma edycja ogólnopolskiego konkursu Young Project Management Program! Konkurs organizowany przez Koło Naukowe Project Management Politechniki Gdańskiej pomaga młodym ludziom w udanym rozpoczęciu kariery zawodowej, poprzez nagrodzenie najlepszych prac płatną praktyką na stanowisku Asystenta Project Managera w jednej z renomowanych firm. Współinicjatorem YPMP jest Stowarzyszenie Project Management Polska (www.spmp.org.pl). W dotychczasowych siedmiu edycjach, z profitów jakie daje uczestnictwo w Konkursie, skorzystało kilkuset studentów, a kilkudziesięciu odbyło wymarzoną praktykę. W poprzednich edycjach praktyki zaoferowały nam m.in. takie firmy jak: Carlsberg, Alstom, British American Tobacco, Accenture, Ericpol Telecom, IBM Polska, Nestl czy Philips. Chcesz spróbować? Aby wziąć udział w konkursie należy zarejestrować się na stronie www.ypmp.zie. pg.gda.pl, a następnie przesłać swoje CV wraz z esejem na jeden z podanych na stronie tematów do 11 kwietnia 2008 roku. Autorzy najciekawszych esejów zostaną zaproszeni do udziału w drugim etapie konkursu, którym będzie rozmowa kwalifikacyjna z kandydatem oraz case study. Za ocenę w każdym etapie odpowiada komisja kwalifikacyjna, w której składzie zasiadają członkowie Stowarzyszenia Project Management Polska, Sponsor Główny oraz niektórzy przedstawiciele fundatorów praktyk. www.ypmp.zie.pg.gda.pl