Plyn Pod Prad nr 29

Page 1

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

www.podprad.pl

Czasem rządź – zacznij planować! Wolę bez!

31 sposobów na spędzenie wakacji życia Konkurs Wygraj profesjonalne materiały do nauki języka angielskiego

Zajrzyj na stronę 7

Nr 29/maj 2008

issn 1507-210x

Stres ?


Kiedyś

Zdecydowałam! Chcę realizować swoje pasje. Czym prędzej zapisałam się na profesjonalny kurs rysunku i malarstwa. Szkolenie odbywa się od jakiegoś czasu w pomieszczeniach dużej Galerii Handlowej. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Za wielką szklaną szybą leży na podłodze modelka, a kilku kursantów przy sztalugach usiłuje ją namalować. Inspirujące, prawda? Stojąc tak, obserwuję ludzi, którzy przyszli do Galerii w poszukiwaniu butów, ubrań i okazyjnych promocji. Aż tu nagle, zaskoczenie. Spotykają niepasującą do otoczenia sytuację. Niektórzy zatrzymują się, by się poprzyglądać. Zerknąć przez ramię, czy postać na obrazie jest chociaż trochę podobna do modelki. Czasami pytają, czy to jakaś promocja? Ale jedno jest bardzo ciekawe – zatrzymanie się w zakupowym pędzie. Aż czasami zostają ślady hamowania na podłodze. Obserwacja ta skłoniła mnie do refleksji na temat czasów, w jakich żyjemy. Ktoś powiedział, że w naszym świecie czas płynie szybciej. A ja się buntuję, nie chcę tak! Nie chcę żyć w pędzie. Chcę żyć z rozmysłem i refleksją. Mówię to, wklepując wstępniaka, w międzyczasie telefonując i wysyłając przynajmniej trzy SMSy. O ludzie! Może jestem naiwna, ale chciałabym w czasach szybkiego życia umieć dostrzegać to, co ważne i wybierać to, co najważniejsze. Z takim postanowieniem wchodzę w ten ciepły okres roku, idąc na kolejną lekcję malowania. W Magazynie zmiany i nowe propozycje. Ostatnie dwie strony zajmują pressówka, gadżetomania i kolumna z recenzjami. Zapraszam do wspólnego zagospodarowania tej przestrzeni. Może znajdziesz jakiegoś fajnego newsa, może znalazłeś jakiś ciekawy gadżet w sieci lub chcesz coś zrecenzować? Napisz o tym. A tak przy okazji, życzę szybko zdanej sesji i miłych wakacji. Kasia Michałowska naczelna@podprad.pl 2 |www.podprad.pl

foto: Bartek Serkowski

foto: Anita Niemczyk

zbuduję piękny dom

i pojadę na koniec świata

– Aniu wracaj natychmiast do domu – łkając do słuchawki, powiedziała ciocia. W tym momencie dla młodej studentki słowo później zniknęło ze słownika. Wymazane przez smutną historię życia. Kilka zdań usłyszanych przez telefon w jednej chwili zmieniło dotychczasowe życie dziewczyny.

Zazwyczaj odkładała wykonanie wielu spraw. Cierpiały na tym przede wszystkim przyjazdy do domu. Co sobotę wypadało jej na ogół coś, co stawało na drodze, aby pojechać do mamy. Zawsze znalazł się ktoś, kogo warto byłoby odwiedzić. Wypić kawę, poplotkować albo pójść gdziekolwiek. Tylko do domu było jakoś nie po drodze. Kontakt z rodziną ograniczał się do rozmów przez telefon prowadzonych w pośpiechu i krótkich smsów składających się z kilku słów: żyję. Jest ok. Za tydzień będę. – Ciągle znajdowałam jakąś wymówkę, by nie ruszać się z akademika – wspomina Anka – wtedy nie myślałam o tym, że może przyjść taki dzień, kiedy nie będzie do kogo wracać. Wydawało mi się, że mam przed sobą wiele rodzinnych sobót. Pewnego dnia, gdy dziewczyna była spakowana, by wreszcie pojechać do

domu, zadzwoniła jej ciocia z wiadomością, że musi natychmiast wracać, gdyż jej mama jest w ciężkim stanie. Wróciła. Po kilku dniach została sama. Doświadczyła jednej z tych chwil, kiedy wszystko nagle traci sens. – Najgorsze są noce, gdy nie ma z kim rozmawiać. Chodzę po pustym domu. Odczuwam samotność. – mówi ze smutkiem dziewczyna – W ten brutalny sposób dowiedziałam się, jak kruche jest życie. Nie warto niczego odkładać na później. Zwłaszcza spotkań i rozmów z ludźmi. Od śmierci mamy została w rodzinnym mieście. Załatwia sprawy. Stara się wszystko załatwić możliwie szybko. Zmieniła swoje podejście. Nie odkłada nic na jutro. – A jeśli nie nadejdzie jutro? A jeśli nie zdąrzę? – pyta retorycznie – Zawsze jest tak, że naprawdę doceniamy czyjąś obecność dopiero, kiedy kogoś za-

braknie. A wtedy to nawet rzeczy, które wcześniej drażniły nagle rozczulają. Człowiek całe życie za czymś goni, martwi się i wszystko odkłada na potem. I nagle okazuje się, że to potem nigdy nie nadejdzie. Ania przestrzega przed marnowaniem szans. Traceniem czasu bezpowrotnie. Nie warto przejmować się drobiazgami. Życie ucieka, a czasu już nigdy nie cofniemy. Nie warto mówić sobie: kiedyś zbuduję piękny dom i pojadę na koniec świata. Nie warto odkładać na półkę rzeczy do zrobienia, bać się mówić, że się kocha. Życie jest za krótkie, by je zmarnować. By ciągle się bać i czekać. Czas jest nieczuły, nie poczeka, aż będziemy gotowi żyć. A Ty, jak wiele spraw odkładasz na jutro? Przyjaciółce Kasia Peplińska katiaiwanowa@tlen.pl



na 1/7 etatu…

foto: majk i Jola

Gdybym miał jeszcze jeden dzień, na pewno bym zdążył - syndrom jednego dnia. Bardzo popularny, zwłaszcza wśród studentów podczas sesji… Wolna od pracy, nauki, projektów… Po prostu wolne. Czas dla siebie, dla przyjaciół, dla Boga… Przypomnij sobie, kiedy ostatnio obudziłeś się rano ze świadomością, że tego dnia nie musisz właściwie nic robić. Kiedy wstałaś z myślą, że dziś nie czeka Cię nauka, praca, projekty, rycie do egzaminu… i nie musisz nawet o tym myśleć?! Przypomnij sobie to uczucie. Piękne, prawda? Jak często zdarza Ci się taki dzień? Jestem szczęściarzem. Od kilku lat

Ciężko mi było cieszyć się wolnym czasem, gdy tak wielu dookoła właśnie tego dnia, od rana do wieczora, nadrabiało projekty z całego tygodnia. budzę się z taką myślą regularnie co siedem dni! Studiuję informatykę. AGH Kraków. 10. semestr – finisz, ostatnia prosta. Ale – jak to mówią – u nas najgorsze są pierwsze trzy lata i dwa ostatnie. Tuż przed sesją wpada się w taki dziwny tryb: pobudka, kod, śniadanie (z tym różnie bywa), kod, obiad, kod, kolacja, kod, wyro, pobudka, kod... 24/7. Pewnego dnia w mojej głowie powstała szalona wizja. Wolna niedziela. 4 |www.podprad.pl

Niemożliwe? Jestem niesamowitym szczęściarzem. Szczęściarzem z wyboru. Na początku nie było łatwo. To paradoksalne, ale ciężko było mi się cieszyć wolnym czasem, gdy tak wielu dookoła właśnie tego dnia, od rana do wieczora, nadrabiało projekty z całego tygodnia, by następnie wieczorem zasiąść do nauki na wszystkie zbliżające się koła. Nie ma co ukrywać – presja. A ja? Musiałem zacząć inaczej planować pracę. Zrobić to wszystko w inne dni. Niekiedy z czegoś zrezygnować. Były koszty. Ale miałem wizję… i pragnienie jej zrealizowania. 1 dzień. 1/7 tygodnia. 14,3% czasu. Mało? Dużo? Z tygodnia na tydzień było coraz łatwiej. To, co niemożliwe, okazało się realne. Kilku przyjaciół podchwyciło pomysł. Po kilku miesiącach uświadomiłem sobie coś niesamowitego – sama myśl o tym, że dzień ten miałby wyglądać tak, jak kiedyś, nie mieściła mi się w głowie. Wyjątkowość tego dnia stała się dla mnie czymś naturalnym.Teraz nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Niesamowite uczucie! Czy masz niekiedy wrażenie, że ży-

cie nabrało zbyt szybkiego tempa? Świat stanął na głowie. Oczekuje od Ciebie robienia dwóch kierunków studiów (jednocześnie), pracy na ich finansowanie, praktyk w najlepszych firmach i dziesiątków kursów, by zapełnić nimi swoje CV. Wpadamy w wir zajęć, z którego nawet nie próbujemy się wyrwać… W dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla out timerów. Ale ja nie będę kierował się tym, co wmawia mi ten świat. Mam lepszy wyznacznik. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając. (Księga Rodzaju 2,3) Bóg sam dał nam przykład – odpoczął siódmego dnia. Czy my mamy być bardziej zapracowani, niż On? Nie! Nie zgadzam się z tak popularnym stwierdzeniem, że Bóg daje nam ograniczenia, nakazy i zakazy na złość czy z przekory, aby tylko pozbawić nas czegoś istotnego i przyjemnego. Wręcz przeciwnie. Jestem pewny, że wszystko, czego od nas chce, służy naszemu dobru. Dlaczego? Bo wierzę, że On nas stworzył i Jemu na nas zależy. Wiem, że cieszy Go nasze zaufanie i decyzja podążania za Jego radami i zaleceniami. Pomaga nam w tym wytrwać oraz błogosławi. Na przykład świętym spokojem, raz na siedem dni… Spróbuj. Warto. michal.dyrda@gmail.com


czasie? Wstaję o siódmej. Oglądam Dzień Dobry TVN. Czytam prasę: Angorę i Przegląd. Umawiam się z koleżankami, często chodzimy do kina. W poniedziałki mam basen. W wakacje podróżuję – ostatnio spędziłam je w Salzburgu. Zwiedziliśmy Tyrol, Monachium i Wenecję. Myślę, że wolny czas można wspaniale wykorzystać, ale niestety w dużym stopniu jest to zależne od wysokości emerytury. Pani Zuzanna

Na co dzień zajmuję się wnukami. Poza tym pracuję na pół etatu. Latem dużo czasu spędzam na działce. Pani Eugenia

Uczę się na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Jakie mam zajęcia? Komputer, historię sztuki i literaturę. Raz w tygodniu. Często spaceruję z kijkami. Zimą jeździmy z mężem na narty do Włoch. Tam są o wiele lepsze trasy i bezpieczniejsze stoki niż w Polsce. Pani Zdzisława

Dzień po dniu schodzi nam ano tak, byle jak. Nasze wnuki już podrosły. Chodzimy na spacery, oglądamy telewizję, choć rzadko, bo męczy wzrok. Za to cały czas słuchamy radia – stacji RMF. Pani Teresa i Pan Wiktor

Nam, zabieganym studentom, wydaje się często, że starsi ludzie mają dużo wolnego czasu i mogą zrobić z nim co zechcą. Postanowiliśmy sprawdzić, jak jest naprawdę...

czas

Co Pan/Pani robi w wolnym Przed emeryturą człowiek myśli, że będzie miał dużo wolnego czasu. Kiedy już jest na emeryturze przez chwilę nie wie, co ze sobą zrobić, a potem czasu jest już tylko za mało. Swój wolny czas spędzam na działce. Lubię też las i zbieranie grzybów. Czytam książki historyczne, a w telewizji oglądam mecze siatkówki i koszykówki. Ostatnio postanowiłem pomalować mieszkanie. Ale głównie mój czas zajmuje opieka nad niepełnosprawnym synem. Pan Zbigniew

Uwielbiam nadmorskie spacery. Proszę spojrzeć na te dwa poskręcane drzewa – zawsze im się przyglądam kiedy tędy przechodzę! Zajmuję się kulturą i sztuką:

przygotowuję programy i wystawy. Ostatnio zajmowałam się trochę twórczością Herberta (bardzo lubię poezję). Teraz pracuję nad projektem o aniołach... W najbliższym czasie organizuję wieczorek hiszpański w Cafe del Arte w Sopocie. Pani Mirosława Mam bardzo mało wolnego czasu. Pracuję jako pedagog w szkole podstawowej. Lubię to. Dużą satysfakcję daje mi docieranie do tzw. trudnej młodzieży. W wolnych chwilach piszę, chodzę do teatru i na wernisaże. Pan Marian

Kochani, ależ ja nie mam wolnego czasu! Od małego nauczyłem się wyłażenia za miasto, i tak mi zostało. Góry połknąłem w gimnazjum, dzięki mojej geograficzce, która zorganizowała nam wycieczkę w Sudety. Potem należałem do klubu wysokogórskiego. Przynajmniej dwa razy w roku staram się gdzieś wyskoczyć – zwykle w polskie góry, ale Alpy też zjeździłem. Udało mi się zarazić tym sporo młodzieży, bo pracowałem na Politechnice Gdańskiej, wychowałem trzech synów i pięcioro wnucząt. Teraz najchętniej jeżdżę na rowerze, a zimą na biegówkach. Wierzcie mi, dziewczęta i chłopcy, że życie jest piękne! Pan Jerzy Sonda i zdjęcia: Olga Witczak i Dominik www.podprad.pl| 5


rządź Prawdopodobnie jednym z najczęściej powtarzanych przez ludzi kłamstw jest Nie mam czasu. Co to znaczy, że nie masz czasu? Każdy ma 24 godziny dziennie - 1440 minut. Matka trojga dzieci, biznesmen i student, każdy dysponuje taką samą ilością czasu, choć przeznacza je na zupełnie inne czynności. tuacji życiowej mogą inaczej inwestować swój czas, ponieważ co innego jest dla nich ważne. Student, który przede wszystkim chce zdobyć wiedzę, będzie spędzał dużo czasu w bibliotece. Inny, któremu zależy na dobrej pracy po studiach, może trochę ograniczyć ilość uczenia się by w zamian znaleźć Kluczem do dobrego możliwości zdobyzarządzania swoim czasem cia praktyki. Osoby, które przede jest skupienie się na wszystkim chcą się zadaniach, które są ważne, dobrze bawić, do a jeszcze nie są pilne. swojego planu dnia wrzucą więcej rozNajważniejszym pytaniem, na które rywek. Nie oceniajmy niczyich celów trzeba sobie odpowiedzieć, aby zacząć życiowych. Dorośli ludzie mają prawo świadomie zarządzać swoim czasem, do podejmowania dowolnych decyzji, jest: Jakie cele sobie stawiam? Dwie choć oczywiście muszą pamiętać, że osoby, które są w bardzo podobnej sy- wszystko ma swoje konsekwencje. Nie ilość posiadanego czasu, lecz zarządzanie nim jest kluczem do najlepszego wykorzystania go. Dobre zarządzanie czasem pozwala nie tylko na terminowe realizowanie zadań, ale też odpoczynek, poszukiwanie pasji, rozwijanie relacji.

WAŻNE/PILNE >>> bieżące egzaminy, kolokwia itp. >>> umówione spotkania >>> zajęcia na uczelni >>> jedzenie >>> higiena osobista >>> wejściówka w tym tygodniu

NIE WAŻNE/PILNE >>> odebranie telefonu >>> spontaniczne rozmowy >>> spontaniczne imprezy Dobre planowanie obejmuje jak najszybsze rozprawianie się z wszystkim, co WAŻNE/NIE PILNE, realizowanie rzeczy WAŻNYCH/PILNYCH, bo te po prostu trzeba robić, asertywne odmawianie udziału w 6 |www.podprad.pl

Ustalenie swoich celów życiowych nie tylko pozwala efektywnie skupić się na tym, co pomaga nam je realizować, lecz pomaga również z większą świadomością odrzucać te działania, które im nie służą. Oczywiście nie chodzi o to, że całkowicie zajmujemy się tylko jedną dziedziną. Nawet student, który jest nastawiony tylko na imprezowanie musi się czasem trochę pouczyć, bo inaczej szybko przestanie być studentem. A student nastawiony na zdobywanie wiedzy, musi też czasem zadbać o odpoczynek, czy nawet pójść na imprezę (żeby zdobywać umiejętności społeczne). Zatem załóżmy, że już wiemy, co chcemy osiągnąć w życiu (czy przynajmniej przez najbliższy rok czy semestr). Kluczem do dobrego zarządzania swoim czasem jest po-

święcanie jak największej ilości czasu na rzeczy, które są ważne, a jeszcze nie są pilne. Każda taka rzecz nie załatwiona w porę w końcu stanie się rzeczą ważną i pilną, czyli tzw. pożarem. Przykładem może być jakiś projekt. Załóżmy, że termin wykonania go upływa za miesiąc. Teraz mogę zaplanować przygotowanie go w czasie i sukcesywnie realizować poszczególne zadania. Jeśli będę zwlekać z tym, to na dzień przed terminem oddania, będę musiała wyrzucić wszystkie inne działania z planu dnia, a nawet nocy. Spowoduje to niepotrzebny stres i poczucie męczącej zajętości. Poniżej znajduje się tabela, która porządkuje przykładowe działania z życia studenta w cztery kategorie uwzględniające ich ważność oraz pilność.

WAŻNE/NIE PILNE >>> zbliżająca się sesja >>> znalezienie praktyk >>> zdobywanie dodatkowej wiedzy (np. języki) >>> pranie i zakupy >>> rozsądna doza relaksu >>> budowanie relacji

NIE WAŻNE/NIE PILNE >>> nieracjonalnie przedłużająca się rozrywka >>> działania odwlekające uczenie się >>> ponadnormatywny sen

rzeczach NIE WAŻNYCH/PILNYCH (zazwyczaj inni są ich inicjatorami) oraz odpowiedzialne odmawianie sobie rzeczy NIE WAŻNYCH/NIE PILNYCH. W zbilansowanym życiu powinno

znaleźć się miejsce na wszystko i odpoczynek i pracę i relacje i rozrywkę. Mądrością jest ustalenie kiedy każda rzecz ma mieć miejsce. Bo ta sama czynność raz będzie rozsądna i pożądana innym razem będzie marnowaniem czasu na

rzeczy błahe w obliczu czekających rzeczy ważnych. Król Salomon, uważany za najmądrzejszego człowieka czasów starożytnych, napisał: serce mędrca zna właściwy czas. a.niemczyk@podprad.pl


KONKURS Rozwiąż dwa rebusy, a weźmiesz udział w losowaniu jednego z trzech słowników.

Często zastanawiamy się nad sensem tego, co robimy. Czy żyjąc w określony sposób, nie zatracamy tego, co naprawdę ważne. Poświęcamy czas na pracę i obowiązki, ale czy to właśnie jest sensem życia, którego każdy poszukuje?

Marcin, student IV roku ekonomii na Uniwersytecie Gdańskim, jak sam o sobie mówi, jest osobą wszechstronną. Zajmuje się wszystkim, co go interesuje i, co ważniejsze, poświęca temu cały swój czas. Na pierwszym roku wstąpił do koła naukowego. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu, szybko otrzymał funkcję sekretarza. Od tamtej pory wszystko pozostaje na jego głowie. Dodatkowo, tuż po pierwszej sesji, rozpoczął staż w regionalnej gazecie. – Mimo że nie mam z tego nic poza doświadczeniem, jestem w redakcji do dzisiaj – mówi Marcin. Jak na prawdziwego studenta przystało, wkrótce musiał również poszukać pracy. Wykłady, obowiązki w kole i redakcji wyjątkowo szczelnie zajmowały całe dnie. Znalazł pracę na weekendy w sklepie spożywczym. Pojęcie czasu wolnego w jego słowniku nie istnieje. Teraz, jeżeli chce się z kimś umówić na spotkanie, to albo opuszcza zajęcia, albo wraca w środku nocy. Czy, żyjąc w taki sposób, można być szczęśliwym? – Oczywiście! Robię to, co lubię, choć czasem ma to swojej wady – odpowiada. Satysfakcja z pracy Według badań CBOS ponad 30 procent Polaków deklaruje zdecydowane zmniejszenie w ostatnich latach ilości posiadanego wolnego czasu. Dodatkowo prawie 60 procent dorabia sobie w weekendy. Najliczniejszą grupą wskazującą taką odpowiedź są, oczywiście, studenci. Jednak, jak myślą nieliczni, nauka kiedyś się kończy i wtedy przychodzi czas wolności. Nic bardziej mylnego! Główny powód zmieszania się ilości wolnego czasu to podjęta praca, która jest naturalnym następstwem długiego studiowania. Tak więc zawiodą się ci, którzy po otrzymaniu dyplomu liczą na długie wakacje. Jednak mimo tych mało optymistycznych perspektyw, poziom ogólnej satysfakcji z życia Polaków od

ponad 10 lat stale rośnie. Czy to nie paradoks? Z jednej strony narzekamy na brak czasu, by po chwili cieszyć się z tego. Czy mamy tak naprawdę czas dla siebie? Powrót do domu Monika, studentka IV roku matematyki na Politechnice Łódzkiej, dobrze wie, co jest w życiu ważne. A przynajmniej tak o sobie mówi. Na początku studiów razem z koleżanką z pokoju zapisały się do fundacji prowadzonej przez jednego z profesorów. Zbierała pieniądze na jedzenie i lekarstwa dla dzieci w Afryce. Dodatkowo jeszcze od czasów licealnych uczestniczyła w spotkaniach oazy. Jako wzorowa córka, na każdy weekend wracała do rodzinnego domu. – Lubiłam swoje zajęcia. Dzięki nim czułam się dobrze – opowiada Monika. Jednak studenckie realia zmusiły ją do zmiany sposobów spędzania wolnego czasu. Podjęła pracę, a przy okazji zapisała się na kurs języka francuskiego. Po pewnym czasie jej życie bardzo się zmieniło. Choć kariera rozwijała się imponująco, przyjaźnie przestały mieć znaczenie, a i w domu nie gościła już tak często. Będąc u rodziny na świętach, usłyszała kilka mocnych słów: Córeczko, co się z tobą stało? Nie poznaję ciebie. Zawsze troszczyłaś się o innych, a teraz myślisz wyłącznie o sobie. Po powrocie do Łodzi nie mogła się odnaleźć. Płakała każdej nocy. – W jednym dniu postanowiłam zmienić swoje życie – mówi. Zrezygnowała z pracy i zgłosiła się jako wolontariuszka do hospicjum. Na nowo zawiązała przyjaźnie. – Znów czuję, że robię coś ważnego – wyznaje. Nowe wartości? Często zastanawiamy się nad sensem tego, co robimy. Czy to, czym zajmujemy się na co dzień, nie przysłania nam tego, co jest naprawdę w życiu ważne? Są to dylematy, z którymi każdy sam musi się uporać. Sposób wykorzystania wolnego czasu

Gdy tylko jeden rebus będzie rozwiązany prawidłowo, weźmiesz udział w losowaniu pozycji Penguin Active Reading – Secret Codes z CD-ROM na poziomie intermediate.

jest pochodną wartości i osobistych aspiracji. Jednak często zbyt szybko zapominamy o swoich prawdziwych potrzebach i planach. Według badań CBOS najczęściej wolny czas spędzamy przed telewizorem, a najmniejszą jego część poświęcamy na kulturę i życie duchowe. Czy to jest znak naszych czasów? Ludzie dzielą swoje życie na pracę i liczne obowiązki, gubiąc przy tym to, co najważniejsze. Codzienne błahe sprawy odbierają chęci na cokolwiek innego. Uciekamy przed bliskimi i zamykamy się na własne potrzeby. Ale czy to jest sens życia, którego każdy poszukuje? Kariera ponad wszystko Aneta, studentka III roku bankowości na SGGW, jeszcze jakiś czas temu z trudem znajdowała wolną chwilę w swoim kalendarzu. Dobrze wiedziała, że po studiach sam dyplom nie wystarczy. Dlatego odbywała po dwa staże w miesiącu, chodziła na kursy języków obcych, a w weekendy pracowała. Jej życie układało się bardzo schematycznie, a każdy dzień wyglądał podobnie. Pobudka skoro świt i powrót po zmierzchu. W tym czasie oparciem dla niej był chłopak Łukasz. – Wyrozumiały i ciepły, tylko dzięki niemu jeszcze normalnie funkcjonowałam – wspomina. Często rozmawiali o wyjazdach i wspólnych wyjściach, ale zazwyczaj kończyło się na niczym, bo przecież Aneta nie miała na to czasu. W ciągu dnia nie mieli zbyt wielu okazji do spotkań, dlatego częściej rozmawiali przez telefon niż twarzą w twarz. Wszystko układało się idealnie. Aneta małymi kroczkami realizowała swoje życiowe plany, a w dodatku miała kochanego chłopaka. Jednak wkrótce czar prysł i Łukasz postawił ultimatum: albo on, albo kariera. Wybrała to drugie. – Chłopaka zdążę jeszcze znaleźć, a kariery za mnie nikt nie zrobi – mówi.

planowanie

>>>

Jak

poradzić sobie z wolnym czasem?

1)

MOONCEON 2)

11111 TIME :źdeiwopdoP moidi iksleigna ot źdeiwopdo Wyślij odpowiedź do 31 maja 2008 na adres: redakcja@podprad.pl Wygraj nagrody: 3 Słowniki Współczesne Języka Angielskiego; 10 Penguin Active Reading Secret Codes z CD-ROM, poziom 4 - intermediate

Jeśli chcesz wiedzieć więcej o nagrodach, to zapraszamy do zajrzenia na: www.pearsonlongman.pl oraz www.penguinreaders.com. Nagrody prześlemy pocztą! Konkurs jest zorganizowany pod patronatem Wydawnictwa Pearson Longman.

Tomasz Zdunek www.podprad.pl| 7


Mail

niewysłany Z żalem piszę te słowa, jednak drażni mnie to do tego stopnia, że kiedy nie mam czasu porozmawiać, muszę Ci to napisać.

To po co piszesz? Nawet jeśli mieszkasz jakieś 50-60 metrów w linii prostej. Najtrudniej się zebrać, wstać z łóżka (bo krzeseł nie ma albo są, ale nie ma przy czym na nich siedzieć), założyć buciki i płaszczyk. I pamiętać o legitymacji, bo do akademika obok portierka nie wpuści. Ale czy nie lepiej wpaść na kawę na kilka minut niż spędzać cały wieczór przed monitorem, wystukując kolejne wiadomości??? No tak, zapomniałem, przecież nie lubisz kawy… Albo inaczej... Ostatni tramwaj do Ciebie jedzie około godziny 22.52. Ostatni do mnie o 23.46. To jest późna pora, wiem, ale przynajmniej nie mamy wtedy zajęć. Możemy porozmawiać. Mogę wpaść, a wrócę pieszo, to tylko trzy kilometry. Nieco niekulturalnie, bo o tej porze nie zwykło się składać wizyt – savoir vivre nie pozwala. Przecież powinniśmy wtedy spać, choć wiemy, że nikt już nawet nie próbuje. Chyba, że niechcący zaśnie nad lekturą… Zapomniałem. Przecież mój współlokator zazwyczaj o tej porze śpi. Albo udaje, bo na dźwięk nowej wiadomości w telefonie zrywa się i natychmiast odpisuje. Zwłaszcza wtedy, kiedy cały dzień spędził z kumplami w sąsiednim akademiku. A na koniec, to chciałem Ci powiedzieć coś ważnego, zapisałem sobie w telefonie, tylko nie mogę znaleźć, pewnie się skasowało. To nic, powiem później. Napiszę. Sms-a. Albo przez neta. Ciao! YYY jakubusk

foto: 123rf

Rok 2014 (z elektronicznego pamiętnika K.) Ach… nowy dzień w sieci. Gdzieś spotkam kogoś fajnego i znów parę zgubiłem mój laptopalmtop, ale nowych osób będę mógł dopisać do poszukam go później. W radiu mó- listy. A jeśli ktoś mi się znudzi, podwią, że Polska znów dostanie szansę noszę palec, szybko wybieram opcję organizowania mistrzostw Europy Usuń i już o jedną osobę mniej. Praw– zobaczymy… Ale ja właśnie zało- da, że komputery ułatwiają życie? żyłem nowe konto w internecie – w Dziś ponoć jest jakiś specjalny dzień, Zbieraj Znajomych z Nami już od 1€ jakiś Ezus czy Jezus zrobił kiedyś za dzień.Mają większą skrzynkę niż coś ważnego. Ciekawe… Może go inni – potrafi pomieścić nawet do znam? Może ktoś ma go w znajokilku tysięcy osób, z nieograniczoną mych? Gdzieś już słyszałem to imię. ilością zdjęć i filmów oczywiście. W Hmm… impreza na forum w sieci – sumie to już nie pamiętam, które to nie; szkoła – nie, tam przecież rzadko moje konto z kolei, ale już mam 20 chodziłem. Sprawdzam czy ma gdzieś nowych osób ze świetnymi fotkami swoje konto: tu nie, tu też… Niew sieci… Kurcze, może kiedyś uda możliwe! Ostatnio wszędzie widzę jego imię. Gość musi mieć mnóstwo mi się z nimi spotkać. Ooo, jakaś ciekawa wiadomość: no- znajomych! Pewnie siedzi cały czas na wość firmy EasyFriendsOn-line, która kompie lub już używa tego nowego wymyśliła specjalny program „Faster- programu Faster-Friends… Hmm, Friends”, który będzie według specjal- moment – coś mam – żył 20 wieków nego klucza wyszukiwał nam nowych temu… Och!!! I ma tylu znajomych znajomych – a wszystko po to, żeby do dziś! I to bez komputera i komórki?! Ciekawe, jak to możliwe? Ładny być szybszym i lepszym od innych. Muszę tego spróbować! Ilość prze- dziś dzień, wiosna idzie, może wyjdę cież powinna przechodzić w jakość – w tym miesiącu choć raz z domu… gdzieś tak jest napisane. Trzeba zaraz Giuseppe poszperać na forum – może dziś też 8 |www.podprad.pl

Droga XXX! Obawiam się, że niedługo, by móc spojrzeć na Ciebie w trakcie rozmowy, będę musiał przykleić obok komputera Twoje zdjęcie. Albo kupić Ci kamerę internetową. Wszystko dlatego, że powoli, systematycznie, Ty z REALU stajesz się w moim wyobrażeniu kimś zupełnie innym niż Ty mówiąca przez te literki, wyskakujące na ekranie monitora czy komórki. Bo wiesz... nic nie zastąpi mi Twojego złośliwego uśmieszku i zadartego nosa. Zresztą, jak chcesz! Puszczaj oczka, uśmieszki i pokazuj języczek. Patrz spode łba i ślij buźki. Dostanę je od literek XXX, pod którymi widniejesz na ekranie komputera. Od kogoś zwirtualizowanego na tyle, że nie rozpoznam pod nimi Twojej twarzy. Czy naprawdę nie dałoby się porozmawiać piętnaście minut po wykładach? – Nie zawsze wtedy można. Przecież wiesz, że mam inne zajęcia. Jakby co, zawsze masz sms-y za grosz. No i jest jeszcze komunikator. No tak... Ty się spieszysz, ja się spieszę. Spóźniasz się na zajęcia, bo jedziesz z drugiej uczelni z Centrum, Iwonka z drugiego wydziału z Jelitkowa, Ewa z Żabianki, Darek z Wrzeszcza. Tomek musi przejść przez plac między wydziałami, a Monika zmienić piętro. Wszyscy się spieszymy, spóźniamy na zajęcia, albo po ich zakończeniu wystrzelamy, czasem nawet nie pamiętając, żeby powiedzieć wykładowcy: do widzenia, a kumplowi z ławki: Cześć! – Też nie lubię pisać sms-ów. Ani przez komunikator.

Znajomy już od 1€


Nie można było miesiąc nawet usiąść

czyli 31 sposobów na spędzenie wakacji życia:

Praca w miłej atmosferze i młodym zespole jako barman lub kelner w klubie CJB. Magda odpowiedziała na ogłoszenie. Plusem tej pracy była możliwość elastycznego ułożenia grafiku. Minusem? Cała reszta.

Sama stawka 3,50 netto za godzinę raczej nie motywowała do wzmożonej i intensywnej pracy. Pocieszać mogło to, że po okresie próbnym trwającym około tygodnia stawka ta miała wzrosnąć do 4,50. – Minął tydzień i dalej otrzymywałam tą samą kwotę. Poczułam się oszukana. Zwłaszcza, że zamiast 3,50 otrzymywałam 3,30 na rękę – opowiada Magda. Zakres jej obowiązków przekraczał kelnerską obsługę klientów. – Od zmywania naczyń, czyszczenia stolików, odkurzanie całej sali, przez wymianę świeczek i czyszczenie świeczników po sprzątanie ubikacji. Osoby zatrudnione na stanowisku kelnera, które przychodziły rano, wszystko to robiły same. Dodatkowo była dopingowana przez innych pracowników, że to, co robi w dwie i pół godziny im zajmuje niecałą godzinę. Relacje ze współpracownikami też nie należały do najcieplejszych. – Raz zdarzyło się, że kiedy zapisałam się na dwa dni pracy w tygodniu, ktoś wymazał mnie korektorem i w to miejsce wpisał siebie. Menedżerka tłumaczyła to tym, że widocznie każdy musi mieć po równo dyżurów i że osoba, która ją skreśliła prawdopodobnie musiała wyrobić swój limit dyżurów w tygodniu.

foto: 123rf

Kiedy Magda zrezygnowała z pracy, Napiwki wkładane do jednego na pieniądze za lipiec musiała czekać wspólnego pudełka stanowią osobaż do września. Zamiast spodziewaną kwestię. – Uważam, że pieniąnych 75 złotych otrzymała 25. – Medze nie były rozdzielane równo. nadżerka powiedziała mi, że pierwsze Szczególnie wieczorem, kiedy jest dwa dni były próbne. Jednak, nawet większe zamieszanie i łatwiej oszunie uwzględniając tego czasu, powinkać kelnera, zwłaszcza nową osobę. nam dostać 75 złotych. Okazało się, Barman powiedział mi, że z napiwże jakaś osoba w dniu, w którym nie ków miesięcznie wyciąga prawie pracowałam, nie zapłaciła. Żeby podrugą pensję. Dostawałam czasem kryć brakującą kwotę menadżerka 10 złotych z odpowiedzią barmana, że więcej nie było, a czasami nie dostawałam nic. Nie Kiedy Magda zrezygnowała należę do osób, które lubią się wyz pracy, na pieniądze za lipiec kłócać. Pewnego musiała czekać aż do września. razu jednak postanowiłam liczyć wszystkie napiwki, wybrała trzy osoby spośród pracująbo jako kelnerka, to ja je wrzucacych w tamtym tygodniu, wśród któłam. Tego dnia wyszło mi 60 złorych byłam i ja, i odjęła każdemu po tych, co wychodziło 30 złotych na 20 złotych z wypłaty. osobę. Dostałam z tego 10 złotych i wiedziałam, że reszta poszła do kieDowiedziała się od menedżerki, że szeni barmana. ta musiała kogoś wybrać, a wybrane osoby pracowały najkrócej i nie Pojęcie jakiejkolwiek przerwy w casprawdzały się tak, jak by można od łym – ośmiogodzinnym dniu pracy nich tego oczekiwać. – Gdy dała mi nie istniało, podobnie jak możliwowypłatę, okazało się, że nie odjęła 20 ści, aby usiąść czy chociaż się oprzeć. złotych, ale 50. Tłumaczyła to tym, Wszystko po to, aby klienci nie czuli że brakująca kwota była większa, niż się ignorowani. – Barman miał za banam wcześniej powiedziała. rem krzesło i mógł sobie cały dzień Miło. siedzieć, a ja od godziny 9:30 do Marcin Byliński 18:00, nawet jak nie było klientów, marcinbylinski@wp.pl musiałam bez przerwy stać.

1. Podróżuj autostopem, nawet do pobliskiego sklepu. 2. Razem z sąsiadami zorganizuj letnie malowanie klatki schodowej. 3. Po każdym posiłku myj zęby. 4. Śpij na podłodze. 5. Śpij nago, przecież są wakacje. 6. Sam pierz swoje majtki i skarpety, niech w końcu Twoja mama będzie z Ciebie dumna. 7. Pomaluj trawnik na zielono. 8. Załóż kółko szydełkowania i robienia na drutach (będziecie się wymieniać pomysłami i inspirować siebie nawzajem). 9. Wraz ze znajomymi zacznijcie uprawiać boks w pobliskim parku i namawiajcie przechodniów, aby się do was dołączyli. 10. Myj gary po jedzeniu – zmywarka to przeżytek. 11. Zbieraj przy każdej okazji złom – kilo miedzi to 15 zł. 12. Zapoznaj się z sąsiadem, który całymi dniami siedzi w oknie. On nigdy nie kłamie, a i prawdy też nie powie. 13. Na dyskotekę przyjeżdżaj na deskorolce – wtedy każdy będzie chciał się z Tobą zapoznać. 14. Na wakacje kupuj tylko ładne ciuszki, by wyglądać jak albański pasterz. 15. Idź do wróżki: niech Ci przepowie 31 sposobów na spędzenie wakacji życia. 16. Na wycieczkę w góry idź w japonkach lub szpilkach. Jeśli przeżyjesz, to wakacje z całą pewnością będą niezapomniane. 17. Wolne to okazja do czytania, nadrób zaległości w prasie kobiecej. 18. Idź do wojska, tam Ci dadzą chleba z mąki i wybiją z tyłka bąki. 19. Na niby jedź na Karaiby. 20. By wybić z głowy głupoty, na wakacje do roboty. 21. A może wymarzony urlop w bezpiecznych górach Afganistanu? 22. Rozbij namiot przed domem i mieszkaj w nim przez całe wakacje. 23. Zapisz się na kurs nurkowania w czystym Morzu Bałtyckim. 24. Z autorką tych wszystkich punktów jedź na bezludną wyspę lub przewieź się jachtem dookoła świata. 25. Odwiedź wszystkie poczty, usiłując sprzedać złapanego gołębia 26. Zdobądź Mount Everest i zostaw tam zdjęcie ukochanej osoby nadrukowane na flagę Polski. 27. Zrób sobie lifting pleców. 28. Zbuduj dom, żebyś miał gdzie wracać. 29. Zacznij się uczyć do sesji. 30. Rozdawaj całusy i uściski wszystkim znajomym, by oni też zaczęli to robić. Dzięki temu wszyscy będą czuć się bardziej akceptowani. 31. Siedź w domu cały czas, a potem powiedz – Nigdy w życiu tak się jeszcze nie wynudziłem. Pomysły Ania Kościuczuk

zabieganie

Odjechany

www.podprad.pl| 9


Chleba naszego świeżego mleka i trochę Kiedy kolejny raz docierasz do celu, nie możesz uwierzyć, że znów ci się udało. Zresztą, nie tylko tobie. Oprócz ciebie tę samą drogę przebyły masy licealistów, młode pary i kilku rastafarian. Były też starsze, czasem schorowane kobiety, zapewne czyjeś babcie. Były matki z dziećmi, dzieci bez matek, ojcowie bez rodzin i dziadkowie bez wnucząt. Wszystkich połączyło jedno: 500 kilometrów Drogi. Tyle wynosi odległość między Gdańskiem a Jasną Górą. Co roku w sierpniu do Częstochowy dociera kilkaset grup pielgrzymkowych z całej Polski. Z Gdańska wyrusza ich pięć. Idą szesnaście dni. Po co? Najczęściej ze względów religijnych, często towarzyskich lub podróżniczych. Wielu, zwłaszcza młodych, chce się sprawdzić – można by powiedzieć, że pielgrzymka jest formą aktywnego wypoczynku. Od pierwszego dnia widać, że to nie spacerek. Pierwsza msza o szóstej rano, w Bazylice Mariackiej. Biskup błogosławi nas na drogę. Kiedy

zbyt skomplikowany: wystarczy szybko biegać, mieć skończone osiemnaście lat i nie bać się przejeżdżających TIR-ów. W dużych miastach i na najbardziej ruchliwych skrzyżowaniach pomagają nam policja i strażacy. Nie zawsze bywa bezpiecznie. W Inowrocławiu kierowca ciężarówki nie zatrzymuje się na wezwanie. Samochody z naprzeciwka już ruszają, lada chwila dojdzie do stłuczki. Porządkowy rzuca się do przodu i własnym ciałem zagradza drogę. Ksiądz przewodnik krzyczy. Na szczęście pojazd zatrzymuje się w porę.

W Starogardzie podchodzi do nas starsza pani. Prosi o modlitwę w intencji ciężarnej córki. Chce Jesteśmy brudni, zakurzeni, nam dać dwadzieścia zgłodniali i hałaśliwi. złotych. Czyżbyśmy Zostawiamy po sobie bałagan wyglądali aż tak mizernie? Choć zapeww łazience i pustkę niamy, że modlić się w lodówce. będziemy za darmo, staruszka jest nieopuszczamy Gdańsk, rozdzwaniają się ubłagana. Nie może się nadziwić, że kościoły starówki. Na przedmieściach nie chcemy iść z nią do sklepu i kupić wychodzimy na główny trakt wiodący sobie czekolady. Po długich rokowaz Gdańska na południe. Mimo wcze- niach godzimy się na torbę racuchów, snej pory, wszędzie jest dużo ludzi, które przyniosła z domu. niektórzy obdarowują nas kwiatami. O tej porze roku kwitną łubin, lawen- Śpimy przeważnie u parafian. W wielu miejscowościach przyjście pielgrzymda, groszek pachnący, róże... ki jest prawdziwym świętem. Czekają Do Świętego Wojciecha zwykle od- na nas udekorowane kościoły i ciepłe prowadzają nas rodziny i ci, którzy z łóżka w okolicznych domach. Na każróżnych względów nie mogą iść na dym stole pomidorowa i kotlety, niby pielgrzymkę. Przez szesnaście dni takie same, a pod każdym dachem będą spotykać się wieczorami w Ba- smakują inaczej. Wokół domów żyto zylice, żeby wesprzeć pielgrzymów i pszenica. Trudno sobie wyobrazić, modlitwą. Za Wojciechem schodzimy że nasz kraj to wcale nie góry i morze, w polną drogę. W Straszynie parafia- lecz ogromne, ciągnące się po horynie częstują nas kanapkami, ciastem i zont pola. Czasem płaskie, czasem sokiem. Leżąc na łące, szukamy czte- pagórkowate, ale jak okiem sięgnąć – rolistnych koniczyn. Niedaleko ktoś nabrzmiałe kłosami zbóż. Tak wygląda dla nas Polska: szarość asfaltu, złoto gra na dżambie. pól i błękit nieba. *** Pielgrzymkę ochraniają porządkowi. Casting na porządkowego nie jest Niebo, choć na ogół błękitne, nie 10 |www.podprad.pl

zawsze bywa łaskawe. Kiedy jest zupełnie bezchmurne, przeszkadzają upał, wszechobecne słońce i opary asfaltu. Ludzie litują się nad naszymi spalonymi nosami i pokrytymi wysypką łydkami – parujący asfalt podrażnia skórę na nogach. Jeżeli pada, trudno wytrzymać cały dzień w marszu. Nie da się zrobić postoju na łące, trawniku czy w lesie. Buty przemakają i na stopach robią się pęcherze. W deszczowe dni służba medyczna ma ręce pełne roboty. Jej praca polega na doprowadzaniu obolałych nóg do stanu używalności. Obsada sanitariatu składa się wyłącznie z ochotników, najczęściej pod wodzą lekarza-pielgrzyma. Często kończą dyżury nawet po północy. Dla kogoś, kto zrywa się przed szóstą, to późna pora. Budzi nas pianie kogutów, a jeśli śpimy w mieście – zwykły budzik. Gospodarze przygotowują nam na drogę kanapki. Czasami nieśmiało proszą o modlitwę. To jedyna zapłata, jaką im zostawiamy. Pieniądz na pielgrzymce jest niewiele wart. Sklepów po drodze jest mało, jedzenie dostajemy od spotykanych ludzi, czasu na płatne rozrywki brak. Wieczory przeznaczamy na odpoczynek, śpiew, rozmowy z gospodarzami. Pod swój dach przyjmują nas bardzo różni ludzie. Trudno nam zrozumieć, dlaczego dobrowolnie godzą się na ten jednonocny kłopot. Jesteśmy przecież brudni, zakurzeni, zgłodniali i hałaśliwi. Zostawiamy po sobie bałagan w łazience i pustkę w lodówce. Czasem również obrazek z Matką Boską i zapewnienie, że za rok przyjdziemy znowu. W Bydgoszczy znów wyczekuje nas pani Ludwika. Mieszka sama, w małym mieszkanku na siódmym piętrze. W młodości spędziła rok na Saharze. Wciąż z fascynacją wspomina Afrykę.

Za każdym razem przypomina nam, że najważniejszy w życiu jest Bóg, a potem przygody. W tym roku cieszy się, że udało jej się dostać pielgrzymów. W Bydgoszczy więcej jest miejsc dla gości niż samych wędrowców. W Turku nasza rodzina już przygotowała kolację. W starej kamienicy przy Rynku sześć osób zamieszkuje dwa pokoje z mikroskopijną łazienką i kuchnią. Zabierają sześciu pielgrzymów, oni śpią w jednym pokoju, my w drugim. Zasypiamy późno, bo w nocy nad głowami harcuje ich kot. Do Małociechowa gospodarze dowożą nas traktorami. Po drodze niewiele mówimy, bo pojazdy podskakują na wybojach tak gwałtownie, że boimy się o swoje języki. Niektóre gospodarstwa są od siebie oddalone nawet o kilometr. Nie w każdym domu jest woda, w każdym za to na stół wjeżdżają pomidory, ogórki i fasolka szparagowa. Na deser drożdżówka i mleko. Koło zapamiętujemy jako krainę luksusu. Srebrnym vanem zajeżdżamy przed piękną, gustownie urządzoną willę. Oczy wychodzą nam z orbit na widok wielkiej michy cukierków na stole. Na piętrze oglądamy zabawki dziewczynki o wdzięcznym imieniu Michelle. Czego tu nie ma! Koń na biegunach, dom dla lalek, piłka do skakania… Dziecinniejemy do tego stopnia, że rano na drogę pani domu daje nam batoniki i kubusie.


ciasta

wakacje

o powszedniego,

*** Im dłużej jesteśmy w drodze, tym więcej mamy sił. Dwanaście kilometrów przed Częstochową, zza wzgórz, wyłania się klasztor. Jesteśmy u celu. Ostatni postój na podwórku miejscowego zakonu – tu siostry handlują jedzeniem. Talerz zupy kosztuje trzy zdrowaśki, kubek soku – jedną. Do każdej miski zupy dostajemy pieczywo gratis. To dlatego, że chlebem nie wypada handlować. Nawet za zdrowaśki. Olga Witczak

foto: Olga Witczak i Dominik Pietrzak

www.podprad.pl| 11


Jest styczeń. Pani Monika obchodzi urodziny. Goście nie śpiewają jednak, jak to zwykle przy takich okazjach bywa, Sto lat. Jubilatka sto lat ma już skończone. A dokładniej sto trzy. Pani Monika urodziła się w 1905 roku w Kartuzach. Gdy chodziła do szkoły, uczono w niej tylko po niemiecku. Za jej życia Polska odzyskiwała niepodległość i znów ją traciła, zmieniały się rządy i systemy. Teraz świat to już zupełnie inne miejsce niż sto lat temu. *** Pani Monika, ubrana w ciepły sweter, nie przestaje się martwić o to, czy gościom nie brakuje kawy lub ciasta. Siadam obok niej. Zastanawiam się, jak prosto z mostu zadawać pytania. Rozważam, czy nie są głupie, czy mając sto trzy lata można na nie tak po prostu odpowiedzieć. Najlepszy okres w życiu? Pani Monika wcale nie zastanawia się zbyt długo... ...31. stycznia 1928 roku odbył się podwójny ślub pani Moniki i jej siostry Jadwigi. Wkrótce potem pani Monika musiała wyjechać na Wileńszczyznę, gdyż tam dostał przydział do pracy jej mąż – Szczepan. Pan Szczepan był policjantem. Kilka razy zmieniali miejsce zamieszkania, aż wreszcie osiedlili się w Michaliszkach, gdzie na świat przyszła trójka ich dzieci – Małgorzata, Krystyna i Zbyszek. Pani Monice, z dala od rodziny, bardzo ciężko było przyzwyczaić się do zupełnie nowego, obcego otoczenia. Pewnie dlatego takim szczęściem było tych kilka dni każdego roku, gdy jechali na urlop do jej siostry Jadwigi lub do dziadków, którzy mieszkali w Zaworach. Niby nic wielkiego, ale właśnie te chwile, spośród tysięcy przeżytych, pani Monika wspomina najmilej. Pochylam się bliżej, by mnie lepiej słyszała. W tym wieku słuch już nie ten, co kiedyś i wzrok też szwankuje. Pytam o coś zupełnie innego. O najtrudniejsze lata jej życia... ...17. września 1939 roku, po wkroczeniu Armii Czerwonej na terytorium Polski, mąż pani Moniki wraz z innymi kolegami – policjantami, musiał uciekać rowerem na Litwę, gdzie został internowany. Po jakimś czasie Rosjanie dotarli również tam i pan Szczepan znalazł się w drugim transporcie do Kozielska. Przeżył cudem. Cały pierwszy trans12 |www.podprad.pl

port pojechał do Katynia na rozstrzelanie. Potem pan Szczepan trafił do Murmańska, a następnie na wyrąb lasu pod Moskwę. Kiedy generał Anders zaczął organizować polskie oddziały, mąż pani Moniki zgłosił się do armii i przez Iran i Irak dostał się do Palestyny. Dopiero stamtąd mógł dać pierwszy znak życia i dowiedzieć się, że jego żona i dzieci również żyją. Pani Monika po 17 września została zupełnie sama z trójką dzieci. W grudniu 1939 r. przeczytała ogłoszenie, że ludzie pochodzący z terenów Polski, będących pod okupacją niemiecką, mogą się zgłosić na wyjazd na zachód. Byli to m.in. ludzie na urlopie, których wojna zatrzymała na wschodzie. I odwrotnie – ci z zachodu mogli wrócić na kresy. Pani Monika poszła po poradę do proboszcza, który rzekł – Tu wróg, tam nieprzyjaciel, ale jeżeli ma pani tam krewnych, to radzę jechać. Pani Monika sprzedała więc maszynę do szycia i inne sprzęty, zapakowała resztę dobytku w walizkę i kosz na bieliznę, i 18. stycznia, przy czterdziestostopniowym mrozie, ruszyła wraz z dziećmi saniami do oddalonej o 25 km stacji kolejowej. Tam zapakowano ich do wagonów towarowych. Pociąg nie zatrzymał się na trasie, przewiózł ich przez całą Polskę, aż dotarli do Górnej Saksonii. Byli w trzech obozach, w których mieli zostać zniemczeni. Pani Monika dobrze pamięta, jak pewna Niemka powiedziała do jej małego syna – Jesteś ładnym chłopcem, będziesz dzielnym niemieckim żołnierzem. Gdy przetłumaczyła to synkowi, poczerwieniał cały i powiedział – Nigdy nie będę niemieckim żołnierzem. Ja będę tylko polskim marynarzem.

Na szczęście, dzięki staraniom siostry, po dziewięciu miesiącach pani Monika wraz z dziećmi mogła wydostać się z obozu pod warunkiem, że rodzina weźmie ją do siebie i zapewni utrzymanie. Wreszcie wrócili do Polski, skończył się najgorszy dla pani Moniki okres, ale ciężko miało być im jeszcze przez długi czas. *** Nie zapytam mojej prababci o to, co jest najgorsze w długowieczności. Słyszę, jak moja mama życzy jej co najmniej stu pięciu lat. – Może lepiej nie, może już za długo – odpowiada prababcia Monika. Nigdy nie miała żadnego tajemnego sposobu na tak długie życie. Była najstarszym spośród dziewięciorga dzieci. Przeżyła swoje rodzeństwo, męża. Myślę sobie, że wiem, czego się boi. Nie pytam, co jest najgorsze w długowieczności. dominik


Hala starej parowozowni na warszawskiej Pradze. Już nie istnieje.

Opuszczone zakłady traktorów URSUS w Warszawie.

Hale zakładów WARYŃSKI.

URSUS w Warszawie.

foto: archiwum rodzinne

Kiedy widzę jakieś opuszczone budynki, zazwyczaj podchodzę bliżej i szukam wejścia. Robię wszystko, by tylko dostać się do wnętrza. Chcę wszystko dokładnie sfotografować i zachować. Takie fotografie nie są tylko pustym zapisem tego, co widzę, ale próbą cofnięcia się w czasie. Tu zaczyna pracować wyobraźnia, która za pomocą tego, co widzi i co chciałaby zobaczyć, odtwarza dzieje zapomnianego miejsca. Przeskakuję wysoki płot, rwę spodnie, ranię nogę i uderzam o ziemię, zeskakując z dużej wysokości. Rozglądam się, czy nie ma tam nikogo, kto nie cieszyłby się z mojej wizyty. Szybko przenikam przez krzaki, stertę żelbetonowych kawałków, wchodzę przez okno i ku mojej największej radości widzę opuszczoną halę (obiekt sportowy lub parowozownię). Przestrzeń, cisza i tysiące zapachów, które wdzierają się w moje nozdrza jak obrazy w mózg. Przekraczając granicę opuszczenia, docieram do świata, w którym czas jest bardziej namacalny niż szablonowe przedmioty w muzeum X. Ze ścian hali odpada tynk, który osadza się na moim ubraniu. Przechodzę z ciemnego pomieszczenia, w którym przy ścianie leżą jeszcze gaśnice przeciwpożarowe z datą ważności 1982, do wielkiej hali z milionem stropów, milionem wspomnień i oddechów ludzi, którzy kiedyś tu pracowali. Przetwarzali półprodukty, tysiące kilometrów drucików i wszystkiego tego, co jeszcze nie jedna osoba ma w domu. Tego tu już nie ma. Przedmiotowa pustka, ja i aparat. Opuszczone hale fabryczne mimo swojego brudu i smarów, są jak talizman. Przyciągają, by do nich wejść, by pobyć, czerpać energię i namiętnie fotografować. Kiedyś na tym miejscu stanie wielkie osiedle mieszkaniowe. Nikt nie będzie pamiętał, że kilkanaście lat temu ta hala była miejscem pracy tysięcy ludzi. Początkiem wielu znajomości i miłości. Wszystkie przedmioty z poprzedniej epoki zostaną skrupulatnie wywiezione na górę złomu. Wszystko przetrwa na fotografiach i we wspomnieniach ludzi. To najpotężniejsza siła. Robert Danieluk robert@danieluk.net

przemijanie

Czy kiedyś idąc po ulicy widziałeś tabliczkę Teren prywatny lub Budynek do rozbiórki? Czy widząc za płotem taką budowlę, zastanawiałeś się, co tam się działo kilkanaście lat temu? Jak wyglądał ten budynek, kiedy jeszcze miał wszystkie okna, a złomiarze nie wynieśli z niego wszystkiego co można było sprzedać?

www.podprad.pl| 13


a k at

b r e H z

gwiazdami Jak oni śpiewają? Jak oni tańczą na lodzie? I przede wszystkim: jak oni znajdują na to czas? Podobno sposób jest bardzo prosty: wystarczy się zrelaksować, rozluźnić ciało i ducha, znaleźć odpowiedni czakram i z błogim uśmiechem łyknąć nieco zielonej herbaty. Najlepiej przed kamerami i pod czujnym okiem specjalistów od PR-u.

Edyta Górniak:

Widok spokojnych fal oceanu i sen. www.edyta.host247.pl

Maciej Zakościelny:

Czasami po prostu zapalam świece, gaszę światło, wyjmuję skrzypce i zaczynam grać – to mnie uspokaja. VIVA

Agnieszka Włodarczyk:

Mówi o tym pierwsza piosenka z mojego krążka, zatytułowana Bez makijażu. Gdy mogę odpocząć, lenię się w domu, leżę do góry brzuchem. www.interia.pl

Jolanta Pieńkowska:

Dzięki jodze mogę się wyciszyć, odciąć od codziennego życia. Czasem jestem tak spokojna, że syn mnie nie poznaje. Wprost

Madonna:

Lubię dawać od siebie odpocząć. Zaszyć się w posiadłości z daleka od miejskiego zgiełku. www.dziennik.pl To takie proste? Do pełni relaksu potrzeba mi tylko zielonej herbaty i pozycji lotosu? Nie ma sprawy! Zalewam herbatę gorącą wodą, układam poduszkę, włączam muzykę, zapalam świece. Siadam. Próbuję wyłączyć myśli. Tylko kwiatki i motylki. Dżast rilaks. O nie. Zapomniałam wstawić pranie. Kwiatki. Motylki. Cholera. Zapomniałam, że jutro koło z łaciny. Dobra, skup się. Hop, wyłączamy myślenie. Właśnie tak... Rany. Telefon dzwoni. Chyba przełożę ten czas wolny. Relaksowanie się jest strasznie trudne. No, chyba że robią to za ciebie specjaliści od PR-u. Jak już będę sławna, na pewno zainwestuję w czas wolny. Tymczasem mogę zainwestować najwyżej w oczyszczającą herbatkę. To pierwszy krok do sukcesu. Olga Witczak 14 |www.podprad.pl

Napoleon foto: Adam Zwoiński

Piątek, 14 marca, godz. 19:02 Dworzec w Olsztynie zapełniony. Piątkowy wieczór to najlepszy czas powrotu do domu z uczelni. Natomiast ja, wraz z trzema kolegami od godziny szesnastej jestem w podróży. Przebijamy się przez tłum ludzi z karabinami zawiniętymi w koce, torbami

Z daleka zaczęły dochodzić nas głosy, śmiechy i krzyki. Okazało się, że większość oddziałów pojawiła się tu przed nami. Barwnie poprzebierani ludzie tonęli w radosnych dyskusjach. Na placu obok szkoły kilka par trenowało walkę wręcz na karabiny. Gdy podszedłem bliżej, ujrzałem ludzi w wieku około trzydziestu, czterWróg oddał salwę i wycofał dziestu lat, którzy bawili się jak dzieci. się do okopów rozpaczliwie Z pewnością była broniąc ostatniej linii. to chwila oderwania Rozgorzała walka wręcz. się od codziennych obowiązków, ale też super okazja do z mundurami i rogatywkami niedbale przeżycia przygody. Później okazało włożonymi do siatki. Poszukujemy się, że w tej gromadzie zaliczałem się drugiej części naszego 7. pułku, która do najmłodszych uczestników. miała przyjechać z Lublina. Wresz- W szkole dostajemy łóżka polowe, cie dopadliśmy ich w przejściu. Pięć idziemy na piętro. Tam znajdujemy osób. Dowódca oddziału zarządził miejsce koło grupy Białorusinów (nanatychmiastowy załadunek do najbliż- szych przeciwników) i polskich oddziaszego busa. Podróż trwała znacznie łów ze Śląska. Białorusini okazali się krócej niż pociągiem. O dwudziestej być bardzo sympatycznymi ludźmi – pierwszej jesteśmy na miejscu. Kie- dogadywaliśmy się po angielsku. rowca wysadza nas pod szkołą w Jon- Tego wieczora przyjechało tu ponad kowie. Zabieramy bagaże i udajemy sto osób, po to, by wspólnie zresię do sal na spoczynek, ale sen o tak konstruować bitwę z czasów wojen napoleońskich. wczesnej porze nie był nam pisany.

Sobota, 15 marca, godz. 11:00 O godzinie 9:00 na plac pod szkołą zjechały autokary z niemiecką rejestracją. Kolejne, tym razem nieprzyjacielskie, regimenty pojawiły się na godzinę przed planowanym przemarszem przez Jonkowo. O godzinie 10:30 wszyscy, w pełnym umundurowaniu i z bronią, stawili się na zbiórkę. Organizator dał sygnał i dobosz począł wybijać rytm marszowy. Przemarsz trwał pół godziny. Przez miasteczko, aż na pole bitwy, którym było lekko nachylone wzniesienie z uprzednio przygotowanym rosyjskopruskim szańcem. Zadaniem Polaków i Francuzów było zdobycie w przeciągu półtorej godziny nieprzyjacielskich umocnień. Godzina 11:00 to czas musztry, którą oglądało trzy tysiące widzów. Dwieście pięćdziesiąt żołnierzy rozpoczęło wkrótce przygotowania. Rozstawiono armaty, moździerze (w liczbie 12). Dopilnowano zabezpieczenia materiałów pirotechnicznych. Wkrótce miało rozpocząć się natarcie. Godz. 13:00 Sygnał do ataku dała salwa polskiej artylerii. Mój oddział nacierał z lewego skrzydła. Ustawieni w jednym


relaks

życie

foto: Marcin Byliński

Koniec miesiąca i znów zostałem bez forsy, a już dawno nie miałem żadnych zleceń. Wtedy zjawił się On. Pomachał pieniędzmi i powiedział – Ta gnida nieustannie psuje mi szyki. Zlikwiduj ją!

niada

Tradycyjnie wyglądające polskie miasteczko: kościół, plac z przystankiem PKS-u, dwa sklepy na krzyż. Nagle spokój przerywa głośny i barwnie umundurowany dwuszereg.

szeregu, pojedynczym krokiem marszowym, szliśmy na wysunięte pozycje nieprzyjaciela. Parę metrów od nas wybuchła słomiano-drewniana konstrukcja. Szyk się nie załamał. Rosjanie wystawili w przedniej formacji dwa pułki. Padł rozkaz: Gotuj broń! i zaraz Biegiem marsz! Wdaliśmy się w walkę wręcz. Z francuskim pułkiem przepychaliśmy się wzajemnie karabinami. W kolejnej próbie przepchnęliśmy nieprzyjaciela w stronę wąwozu. Rozglądając się na prawą stronę widziałem, jak nasi zmusili do odwrotu Prusaków. Dookoła leżeli ranni żołnierze, których opatrywały sanitariuszki-markietanki. Na polu bitwy pojawili się mnisi, którzy umierającym udzielali ostatniego namaszczenia. Wróg oddał salwę i wycofał się do okopów rozpaczliwie broniąc ostatniej linii. Wpadliśmy do okopów. Rozgorzała walka wręcz. Dookoła wybuchały materiały pirotechniczne. Wdarliśmy się na szaniec. Jeszcze artyleria pruska wydała ostatnie tchnienie – wybuch z działa poszedł kilka metrów obok mnie. Przez chwilę przestałem słyszeć na jedno ucho. Weszliśmy pomiędzy namioty nie-

przyjaciela, powodując chaos. Wkrótce Rosjanie, pokonani, wywiesili białą flagę. Wszystko odegrało się w przeciągu godziny. Uradowana gawiedź poczęła bić brawo, dziękując za tak wspaniałą inscenizację. Oddziały zebrały się pod specjalnie ustawionym namiotem, gdzie mieszkańcy przygotowali wojskową strawę. Dzieci wraz z rodzicami stawały do wspólnych pamiątkowych zdjęć z żołnierzami. Tak zaczęła się biesiada, która trwała kilka godzin. Urządzono konkurs strzelecki, w szańcu rozpalono ogniska. Wszystko to w radosnej atmosferze, przy słonecznej pogodzie. Tego samego dnia spakowałem swój sprzęt i wskoczyłem do busa, aby zdążyć na ostatni pociąg. Późnym wieczorem byłem na dworcu w Gdańsku. Z wielką przyjemnością wspominam to wydarzenie. Trwałych obrażeń brak, a zabawa przednia. Następne starcie: 1-3 sierpnia – Nysa. Ku chwale Ojczyzny! Maciej bad452@wp.pl

Zanim zdążyłem przełożyć językiem wykałaczkę (musiałem mieć coś w ustach zamiast papierosów), już go nie było. Cóż. Trzeba było wziąć się do roboty, jeśli chciałem jakoś dociągnąć do pierwszego. Najpierw gorący prysznic. I zgolić ten parszywy dwudniowy zarost! Odkręciłem kurek. Nie leciało nic. Odcięli mi wodę. Znowu. Wyszedłem, głośno trzaskając drzwiami. Gdzieś pośród chmary ludzi, obsadzonych w smutnych rolach masy oczekującej na pociąg, czaiła się Ona. Przejrzałem Jej zamiary. Wsiądzie do pociągu, poczeka, aż ten ruszy i wtedy zaatakuje. Wszystkie takie same. Jeśli kopią, to tylko leżącego. Parszywe życie. Z zapamiętaniem zapaliłem papierosa i wyrzuciłem dymiącą wykałaczkę. To była moja ostatnia. Nadjechał mój pociąg. Wyszukałem komfortowe miejsce przy oknie i wygodnie się rozsiadłem. Wyłoniła się znikąd i od razu skoczyła mi do gardła. Znalazłem się w potrzasku. Rzut okiem na ludzi siedzących obok ze smutnymi i zobojętniałymi minami wystarczył, aby potwierdzić, że ich też miała w garści. Kątem zasmuconego oka dostrzegłem walające się na stoliku ulotki z reklamą kursu szybkiego czytania. Bez wahania zacząłem składać z jednej stateczek. Rozluźniła uścisk. Wziąłem się za następny, a potem za jeszcze jeden. – Widzisz? – zakpiłem drwiąco, diabolicznie przy tym rechocząc – Teraz role się odwróciły. Na Jej twarzy pojawił się niepozorny, lecz zdradzający pewność siebie uśmiech. – Został ci już tylko jeden statek. Poddaj się, a może nie będę dla ciebie zbyt brutalna. – Po moim trupie – z zaciśniętymi zębami wziąłem się do składania nowego stateczku. Ręce zaczęły mi niepokojąco drżeć, a na udach dostałem wysypki. Statek był już prawie gotów. Pozostało jeszcze tylko poprawić dzioby. Czułem Jej zbliżający się oddech zgniłych ryb. Parszywe życie... – wy-

szeptałem, kładąc ostatni statek na stoliku obok innych. Przygotowałem się na najgorsze. Pociąg się zatrzymał. Gdzieś zniknęła. – Jeżeli myślisz, że to koniec, to się grubo mylisz! – usłyszałem jej głos. Kiedy się ocknąłem, klęczałem na podłodze pociągu, uderzając w nią pięściami. Ożywione spojrzenia zdumionych pasażerów potwierdziły, że znowu mi się wymknęła. – Czas na drugą rundę. I ostatnią – dodałem wysiadając z pociągu. Trop prowadził do pewnej uczelni, na zajęcia prowadzone przez pewnego wykładowcę o stalowych nerwach. Przez półtorej godziny czytał z kartki, dręcząc wytrwale siebie i innych. Takiej okazji nie mogłem przepuścić. Usiadłem w drugiej ławce, aby mieć swobodne pole do manewru i jednocześnie nie uronić żadnego słowa bezwzględnie odczytywanego z kartki. Zaczęło się. Znów na plecach poczułem jej oddech. – Teraz cię mam, już mi nie uciekniesz. Ostatkiem sił zaczepiłem kolegę obok – Musisz mi pomóc, od tego zależy życie moje, nasze i całej sali. Natychmiast ruszył mi z pomocą. – B-10. – Trafiony zatopiony. I-3. – Trafiony. – Przestańcie?! - rozległy się Jej błagalne jęki. Byłem nieugięty. – I-4. – Trafiony, ale niezatopiony. Leżała konająca u moich stóp. – Czy nic nie rozumiecie. Ten, kto zlecił ci tą robotę, tylko czeka, aby tobą całkowicie zawładnąć. – Kto? – czujnie spytałem. – Nie kto, ale raczej, co? – Co? – Lenistwo! – E-4 – sucho zapadł wyrok kolegi obok. Nuda umarła, a mi nagle wszystkiego się odechciało. Parszywe życie. Marcin Byliński marcinbylinski@wp.pl www.podprad.pl| 15


foto: Bartek Serkowski

Kiedy mieliśmy trzy lata, spaliśmy po piętnaście godzin dziennie. W wieku dwunastu lat odpoczywaliśmy już o pięć godzin krócej. W liceum zaś sen zajmował nam jedną trzecią doby. Teraz potrzebujemy tylko siedmiu godzin snu.

ŚPIJ MĄDRZE Oczywiście zapotrzebowanie na sen jest obliczone w przybliżeniu. Każdy z nas ma inny organizm. To, ile śpimy, zależy od naszej aktywności psychicznej i fizycznej, ilości zmartwień, a także przyzwyczajeń z przeszłości.

Cykle snu Zakładam, że wiemy już ile powinniśmy spać. Powstaje oczywiste pytanie jak tego przestrzegać, gdy zbliża się sesja lub gdy pracujemy po zajęciach? Ale przecież ilość nie zawsze przekłada się w jakość. Warto wiedzieć, że nasz sen składa się z pięciu faz. Jeden cykl trwa półtorej godziny. Ważne jest zatem, żeby spać pełną ilość cykli, czyli wielokrotność półtorej godziny. Pomiędzy pełnymi cyklami tak naprawdę

Dlaczego niektórzy śpią długo, a i tak wciąż ziewają? nie śpimy – jest to czas tzw. półsnu. Przykładowo, jeśli kładziemy się spać o 23:00, by czuć się wyspanym trzeba wstać o 6.30 lub o 8.00. Osoba, która prześpi cztery pełne cykle (tylko sześć godzin) jest bardziej wypoczęta, od tej, która spała dziesięć godzin! To tłumaczy zasadę, że niektórzy śpią długo, a i tak wciąż ziewają. A co z drzemką? Ogarnia Cię senność w ciągu dnia? Moja rada– utnij sobie drzemkę. Efekt jest natychmiastowy. Zalet tego rozwiązania można wymienić mnóstwo. Jesteśmy bardziej czujni, zwiększa się percepcja. Jeśli zakuwamy przed ciężkim egzaminem, nie ma nic lepszego, gdyż zapamiętywane zdania lepiej przepływają przez nasz mózg (teoria dr Mednicka). Drzemka uspakaja, zwięk16 |www.podprad.pl

sza naszą kreatywność, poprawia nastrój. Dzięki niej możemy schudnąć – przemęczeni ludzie szukają czegoś zawierającego cukier lub związki tłuszczowe. Gdy śpisz, twój organizm produkuje więcej hormonu wzrostu, przez co nasze sadełko się zmniejsza.

Jedzenie a spanie Fast food zamiast kolacji? Jedzenie obiadu bezpośrednio przed zaśnięciem? Brzmi znajomo. To jeden z powodów niewyspania. Nasz układ pokarmowy w czasie odpoczynku działa wolniej. Jeśli dużo zjemy późnym wieczorem, wszystko jest trawione w czasie trwania snu. Nasz organizm powinien w nocy regenerować siły, a nie męczyć się z niestrawionym kebabem. Najlepsza kolacja to ta, która zawiera małe ilości tłuszczu i cukrów, i, co ważne, jest spożywana minimum na trzy godziny przed snem. Jak sobie pościelesz... Irytujący dźwięk budzika rano to zmora każdego z nas. Sprawdzoną metodą na tę bolączkę jest używanie dwóch budzików. Jeden przez kilka minut powinien dzwonić cicho (na przykład wibracje w komórce lub cicho grające radio), drugi po jakmś czasie – głośniej. Jeśli sen ma być dobry, to łóżko powinno być wygodne – twarde, z jedną poduszką. Dzięki temu nasz kręgosłup będzie układał się w możliwie najbardziej naturalny sposób, a rano nie wstaniemy połamani. Sen jest naszą podstawową potrzebą. Jeśli nam go brakuje, jesteśmy rozdrażnieni, mamy skłonność do infekcji, ciężko nam się skupić i przyswoić nowy materiał. Dlatego dbajmy o niego. Życzę dobrej nocy!

kris wesołowski ksk13wesoly@wp.pl

Z perspekt

Brzuszka Wtorek The Cranberries, Time is ticking out... Mama obudziła się o 6 rano, jak zawsze, gdy tata wychodzi do pracy i trzeba zrobić mu śniadanko. Trochę nam się marzy, że pewnego dnia on nas wyręczy w obowiązkach, ale póki co cierpliwie czekamy. Jedzonko, poranna telewizja i sen. Rosnę, zatem potrzebuję go naprawdę sporo. Niestety, babcia obudziła nas telefonem około 10. Mama troszkę się zdenerwowała, bo miała ochotę dłużej pospać, ale potem się ucieszyła. Przecież zbliża się egzamin (już drugi, który razem zdajemy) i trzeba się uczyć. Siadłyśmy, więc do książek. Wszystko byłoby dobrze, tylko że mama zaczęła zabierać mi cukier. Nie dam się bez walki. Już wiem, kopnę ją parę razy, to wstanie, żeby zrobić coś do jedzenia. Teraz się zastanawiam, czy nie przesadzałam, gdyż mama zamiast się uczyć musiała co godzinę jeść. Potem sprzątanie mieszkania, zakupy, przygotowanie obiadokolacji, jedzonko i wspólnie z tatą obejrzenie seriali komediowych. Wreszcie zrobiliśmy coś razem. Przez cały dzień było jakoś pusto bez niego i mama, mimo mojej obecności w jej brzuszku, czuła się trochę samotnie. Przyszła godzina 20, chętnie poszłabym spać, ale gdzie czas na dalszą naukę, relaksującą kąpiel i spokojny sen?! Mamcia jak zwykle nie wiedziała co robić, na szczęście dwa szturchnięcia poskutkowały. Środa Powtórka z rozrywki sponsorowana piosenką zespołu Chili my, Tylko brak mi czasu. Czwartek Jedziemy na egzamin autobusem, dzięki czemu pomału poznaję dziurawe ulice, potem tramwajem – ponad trzydzieści minut. No tak, mieszkamy trochę daleko od źródła rzetelnej

wiedzy (cokolwiek to znaczy). I chociaż jeszcze nie jestem duża, ważę tylko 550 gramów, to nie lubię długo stać. Czyżbym miała być jeszcze bardziej leniwa od taty? Mamusia ma nadzieję, że tak nie będzie. Wreszcie dotarłyśmy na uczelnię. Podczas zdawania egzaminu atmosfera była całkiem przyjemna. Szkoda tylko, że to nie ja byłam w centrum uwagi. Myślałam, że później odpoczniemy – ech, marzenia... Okazało się, że przez mój naukowy głód zjadłyśmy wszystko co było w domu jadalne, w związku z czym musiałyśmy zrobić zakupy. Wreszcie nadszedł czas na zaprzyjaźnienie się z poduszką, sofą i kocykiem. Ciekawa jestem tylko jak długo to potrwa... Na razie słuchamy The storm is over.

Jakiś czas później. Dzień jak każdy inny. Wydaje się, że mama przyzwyczaiła się już do mojej obecności w brzuchu i do stałego rytmu dnia, który na niej wymuszam. Ostatnio jednak pojawiło się w jej życiu trochę więcej stresu i obowiązków. Zbliża się obrona pracy magisterskiej, a my jeszcze nie napisałyśmy zdania. Poza tym, już coraz bliżej mojego pojawienia się na świecie, w związku z czym trzeba umeblować pokoik, skompletować najpotrzebniejsze rzeczy: łóżeczko, wózek itd. Odnoszę wrażenie, że czas zaczął mamusi uciekać między palcami, chyba nie zawsze tak jest, że im więcej obowiązków, tym lepsza organizacja. Nieraz umykające dni, wypełnione nauką, prowadzeniem domu oraz tysiącem innych drobiazgów przytłaczają, sprawiają, że gdzieś po drodze gubi się radość. Co gorsza uniemożliwiają to, co dla mojej mamy najważniejsze: spokojne kroczenie wśród zgiełku i pośpiechu... Maska


STRES?

BEZ! WOLĘ

Okazuje się, że nie każdy przeżywa nerwowe sytuacje tak samo! Mówi się o trzech różnych typach odbioru stresu.

Pogodzenie studiowania z prowadzeniem domu i czekaniem na ukochane dziecko jest możliwe. Pytanie tylko czy taki natłok zajęć pozwala się w pełni zrealizować, zrelaksować, no i co na to Maleństwo?

Pierwszym z nich jest fizyczny, przejawiający się bólami mięśni (np. napiętym karkiem), skurczami żołądka, bezsennością. Wrażenie fizycznej ciężkości, braku energii do działania może być dalszym i to niezwykle nieprzyjemnym skutkiem zignorowania objawów. Ten rodzaj stresu najlepiej jest zwalczyć odpowiadającą mu bronią, czyli metodami fizycznymi. Relaksujący kilkunastominutowy masaż, ciepła kąpiel z aromatyczną świecą, czy choćby długi prysznic z ulubionym zapachowym żelem powinny pomóc. Gdy jednak to zawiedzie, skuteczną metodą może okazać się seria spokojnych wdechów i wydechów: długi wdech nosem, policzenie do trzech, wydech ustami. Takie ćwiczenie świetnie sprawdza się o poranku i pozwala wkroczyć w nowy dzień ze stoickim spokojem. Gdyby te sposoby nie przyniosły fali radości i

zadowolenia z życia, pozostaje ostatnia deska ratunku: wyjście z przyjaciółmi na bardzo długi taneczny wieczór! Podczas tańca pracują wszystkie mięśnie, wzrasta poziom endorfin - hormonów szczęścia, które naturalnie uśmierzają ból. Poza tym przy przyjaciołach każdy problem staje się mniej straszny. Po drugie napięcie daje się we znaki, grając na naszych emocjach. Stres emocjonalny można łatwo zidentyfikować po nastroju. Na przykład w związku z sesją świat traci różową barwę. Na domiar złego czujemy, że problemy nawarstwiają, pojawiają się myśli o ukryciu się, przeczekaniu. Kiedy tak się dzieje, należy działać od razu! Najlepszą metodą jest zaprzestanie tłumienia w sobie negatywnych emocji. Po prostu trzeba je z siebie wyrzucić: wypocić w biegu, podczas tańca, na siłowni, wykrzyczeć w jakimś bezludnym miejscu, rzucić o ścianę maskotką lub puścić parę kaczek nad rzeką. Dodatkowo żeby uspokoić duszę, można zaszyć

Skuteczną bronią w walce ze stresem są tzw. jedzeniowe pocieszacze, aczkolwiek spożyte w nadmiernych ilościach mogą wywołać wyrzuty sumienia typu: ach, znowu stracę linię.

pęd

tywy

Stres prędzej czy później dopada każdego, nawet najbardziej uodpornionego studenta, któremu niestraszna żadna sesja, egzamin czy miłosny problem. Jednak czasem i największy twardziel upadnie pod ciężarem stresującego dnia. Wówczas trzeba wziąć się w garść i dać napięciu popalić!

się w kącie z gorącą czekoladą i ulubioną książką czy filmem, albo wyjść do kina lub teatru. Po trzecie stres rzutuje na relacje z innymi ludźmi. Wydaje się, że wszyscy zmówili się przeciwko nam i z nikim nie można się dogadać. Pojęcie samotnej wyspy staje się jak najbardziej aktualne. Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest po prostu rozmowa i kontakt z ludźmi. Jeśli jednak problem leży w sposobie odbierania siebie: jestem niepotrzebny/a, trzeba spokojnie się zastanowić, pomyśleć o swoich sukcesach - za samo bycie na studiach należą się laury!! - i zorganizować coś miłego, np. urządzić wieczór filmowy dla znajomych, kolację tematyczną lub przy pięknej pogodzie wybrać się na piknik z czosnkowymi bagietkami. Najważniejsze to umieć określić, co tak naprawdę czujemy, czego potrzebujemy, a następnie powiedzieć to nie tylko najbliższym, ale przede wszystkim sobie. reciak_ewa@op.pl

Czekolada smakowa - do gorącej czekolady dodajemy kropelkę aromatu do ciast.

Poniżej parę sprawdzonych i do tego niezwykle skutecznych przepisów na pyszności:

Pączek wykwintny - kupujemy zwykłe pączki, jeśli ktoś dysponuje czasem wykonujemy je według babcinej receptury, a następnie przygotowujemy bitą śmietankę, schładzamy, napełniamy przekrojone pączki.

Mleko korzenne - podgrzewamy w garnku mleko ze szczyptą imbiru, cynamonu, paroma goździkami, cukrem waniliowym i ewentualnie dosładzamy do smaku miodem lub cukrem. Można wymieszać w szczelnie zamkniętym słoiku dla uzyskania pysznej mlecznej pianki.

Jeśli ktoś bardziej niż rozkosze podniebienia ceni sobie intelektualne przyjemności można np. pograć w karty, rummikuba, scrabble czy skojarzenia. Przypominamy sobie wtedy najmilsze sytuacje z naszego życia i próbujemy je odtworzyć. Mózg zareaguje wtedy szczęściem, radością i spokojem. Oby taki stan trwał jak najdłużej!

www.podprad.pl| 17


W Argentynie ruszyła produkcja antybiotyku (Amoksycylina) w postaci... rozpuszczalnej gumy do żucia. Nowy lek jest równie skuteczny, a przy tym dużo smaczniejszy. Dziennik William Lasek i Steven Gaullin z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara twierdzą, że odkryli pozytywną zależność między tkanką tłuszczową na udach ciężarnych kobiet, a inteligencją ich dzieci. Panowie naukowcy uważają, że związek pomiędzy grubością ud a inteligencją ma swoje źródło w tym, że mózg rozwijającego się dziecka bardzo potrzebuje wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, a właśnie duże ich ilości zawiera tkanka tłuszczowa ud. Więc tłuszcz nie jest taki zły? www.charaktery.eu Mężczyźni zagrożeni wyginięciem! Wszystko przez ogromne ilości żeńskich hormonów, krążących w środowisku. Odpady cywilizacyjne pełne są tzw. estrogenów środowiskowych (ksenoestrogenów) działających jak żeńskie hormony. Zawierają je m.in. plastikowe butelki, zabawki dla dzieci, kosmetyki, woda zanieczyszczona miejskimi ściekami, opakowania na żywność, mięso czy produkty sojowe. Czy to część planu kobiet, chcących opanować świat? Przekrój Politechnika Gdańska posiada najszybszy w Europie ŚrodkowoWschodniej superkomputer. Potrafi on wykonać 50 bilionów działań matematycznych w ciągu sekundy. Wykonanie takiej liczby działań zajęłoby wszystkim ludziom na Ziemi około 1000 lat! Interia.pl Medytacje w świeżo wykopanym grobie – taki seans zaproponował swoim zestresowanym parafianom pewien niemiecki pastor. Gazeta Wyborcza Jeśli policzyć wszystkie artykuły w ponad 250 językach, w których dostępna jest darmowa encyklopedia Wikipedia, to otrzymamy liczbę 10 milionów! I na co komu te ciężkie, akademickie podręczniki? Onet.pl 35% Polaków nie wie, kto wygrał bitwę pod Grunwaldem. 23% naszych rodaków twierdzi, że Słońce krąży wokół Ziemi. Wiedza bywa bolesna, niewiedza jeszcze bardziej. Newsweek Dzięki za nadesłane newsy. Czekam na więcej. dominik redakcja@podprad.pl 18 |www.podprad.pl

Gadżetomania

Tańczyłeś już na macie? Lubisz komputerową rozrywkę? Lubisz poskakać w rytm muzyki i przy okazji spalać kalorie? Zainteresowało mnie to hasło i okazało się, że można to po-

Można tańczyć na macie w domowym zaciszu

problemu możemy ściągnąć najbardziej popularną grę działającą z matą – Stepmania oraz ok. 1500 piosenek do tańczenia. Ten gadżet doskonale nadaje się do zabawy nie tylko dla dzieci. Coraz częściej mata wykorzystywana jest na młodzieżowych lub rodzinnych imprezach. Możemy się nieźle uśmiać oglądając popisy kolegów, wujków lub cioć. Niedawno widziałem jak grupa studentów świetnie bawiło się na obozie, tańcząc wieczorami na macie podłączonej do laptopa i rzutnika. Okazuje się, że gry działające z matą do tańca mają setki tysięcy fanów na całym świecie. Więcej informacji znajdziesz na www.stepmania.com lub www.krokmania.com.

>>>

Pressówka

łączyć. Nie tak dawno zobaczyłem na Allegro urządzenie sterujące podłączane do PC-ta lub konsoli. Uwielbiam takie gadżety. Kupiłem. Okazuje się, że pomysł tańczenia przed komputerem, nie jest wcale taki nowy. Wywodzi się z Japonii, gdzie pierwsze automaty do tańca pojawiły się w salonach gier z końcem lat 90-tych. Później z początkiem XXI w., zyskał duża popularność w USA. Obecnie coraz częściej możemy zobaczyć także w Polsce młodych ludzi tańczących na maszynach w salonach gier albo na macie podłączonej do komputera w domu. Najtańsze maty można kupić za pośrednictwem Allegro za mniej niż 50 zł. Do niektórych nie jest dostarczane oprogramowanie, ale to żaden problem. Z Internetu bez Automat do tańca

Jeśli znalazłeś coś interesującego w sieci lub ciekawy gadżet napisz do mnie.

Łukasz Wysocki wysoccy@gmail.com

>>>

W Internecie pojawiła się strona domowa artystki o wdzięcznym pseudonimie Gaga Z. Artystka to stanowczo zbyt duże słowo, bo poziom wykonywanej przez nią piosenki jest naprawdę kiepski. Na początku pomyślałam, że ktoś po prostu chce zwrócić uwagę, na mierność naszych niektórych idoli i dziwiło mnie, że w tym celu chciało się komuś zainwestować w stronę internetową, filmiki na Youtube itd. Okazało się jednak, że chodzi o reklamę środka na ZGAGĘ! www.gagaz.pl

Mówię tak

Czy masz czasami ochotę wziąć plecak, parę groszy i ruszyć w dal przed siebie? Tam, gdzie oczy poniosą? Właśnie tak zrobił Wolfgang Büscher autor książki Berlin – Moskwa podróż na piechotę. Postanowił, że na swoją pięćdziesiątkę wyruszy w pieszą podróż, prostą drogą przez Polskę, Białoruś i Rosję, do Moskwy. Podczas czytania tej podróżniczej powieści, niesamowitym doznaniem jest oglądanie swojego kraju oczami obcokrajowca. Z ulgą przyjmuje się fakt, że w Polsce nikt nie odmówił mu noclegu. Ludzie często witali go serdecznie, ugościli, wódki nalali, przenocowali i mówili – Po co panie idziesz do tych ruskich? Posiedź lepiej u nas. Wolfgang Büscher prowadzi w ciekawy sposób narrację. Pozostawia wiele niedopowiedzeń, co nadaje powieści tajemniczości. Wprowadza nas w świat poznanych przypadkowo ludzi. Opisuje też mistyczną, wręcz, wycieczkę do zony. Ale zawsze na końcu rozdziału pozostawia niedosyt, dlatego chce się zakrzyknąć – Wracaj pan, posiedź pan tam jeszcze, bo chcę wiedzieć więcej!

Mówię nie

Romantyczna, z poczuciem humoru, nawet całkiem ładna Ewa Bielska przyjeżdża z prowincji do wielkiego miasta mając jako jedyne oparcie w swoich zmaganiach i smutkach kota Filka. Znamy to? O tak! Ewa nie ma faceta, kasy i perspektyw, ale szczęśliwy zbieg okoliczności powoduje, że część jej problemów rozwiązuje się. Lekko napisana, w fajnym stylu, optymistyczna, nawet czasami bardzo zabawna książka. Dlaczego mówię nie „Motylowi na szpilce” pani Beaty Wawryniuk? Mam dwa powody. Po pierwsze w połowie książki zniesmaczyłam się, gdy przeczytałam, że Ewa (tytułowy motyl) nosi wielgachne gacie. Ile razy można śmiać się z tego samego dowcipu? A po drugie, facet jako lek na całe zło: Wtuliłam się w jego ciepłe ramię. O nie, nie tego już za wiele, mówię nie! K.M.


www.podprad.pl

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

www.podprad.pl

Czasem rządź – zacznij planować! Wolę bez!

31 sposobów

Nr 29/maj 2008

ISSN 1507-210X

Stres ?

na spędzenie wakacji życia

KONKURS

Wygraj profesjonalne materiały do nauki języka angielskiego

Zajrzyj na stronę 7

Adres redakcji:

ul. Pilotów 19A/4 80-460 Gdańsk tel./fax 058 710 82 54 redakcja@podprad.pl

W poszukiwaniu

czasu

Skład redakcji redaktor naczelna:

Katarzyna Michałowska; zespół redakcyjny:

Dominik Pietrzak, Olga Witczak, Anita Niemczyk, Małgorzata Olędzka, Łukasz Rudziński, Bartek Serkowski, Marcin Byliński, Agnieszka Dąbrowska, Olga Kupicz, Maciej Badowicz, Alina Jurczyszyn, Kasia Dziadul, Jakub Kupracz, Tomasz Zdunek; korekta:

Małgorzata Olędzka, Aleksandra Kwiatkowska Magdalena Skrzyńska, Dominik Pietrzak, Olga Witczak. Jeśli chcesz zaangażować się w tworzenie gazety – napisz: redakcja@podprad.pl Reklama: Maciej Michałowski,

reklama@podprad.pl

Skład i projekt okładki:

Sylwester Gigoń

Oddziały w Polsce:

Kraków: Renata Matuszczak, krakow@podprad.pl, 663 224 467; Łódź: Marcin Kołton, lodz@podprad.pl, 663 224 487; Poznań: Ewelina Haliżak, poznan@podprad.pl, 663 224 546; Warszawa: Anita Niemczyk, a.niemczyk@podprad.pl, 663 224 480. Magazyn jest tworzony m.in. przez studentów z Ruchu Akademickiego Pod Prąd z pięciu głównych miast akademickich Polski. Skupia on katolickich i protestanckich studentów, którzy pragną żyć w przyjaźni z Bogiem i inspirować do tego innych.

foto: 123RF

Sąsiad Pokrętka wyprowadził się na wieś. Stwierdził, że szybkie tempo życia w dużym mieście go męczy. Pokrętek od dawna miał ochotę wyprowadzić się z Gdańska, ale bardziej ze względów rodzinnych (tzn. żeby od tej rodziny uciec). Jednak nie miał szans na ucieczkę, bo żona poprosiła weterynarza o wszycie mu chipa.

Pokrętek zaczął się zastanawiać nad swoim życiem i ku własnemu przerażeniu doszedł do wniosku, że wir wielkiego miasta wciągnął go już dawno, a on nawet tego nie zauważał. Rano pomagał żonie wstać z łóżka (troszkę się bidulce przytyło ostatnio – jakieś 80 kg). Zanim zdążyła się dotoczyć do kuchni, biegł do sklepu po świeże piwo, a potem to już kierat – piwo na śniadanie, poranna prasówka (sąsiad regularnie wyrzuca mało sczytane gazety), siku, na drugie śniadanie piwo z kolegami przed blokiem, siku, piwo na obiad przed telewizorem, siku itd. aż do wieczora. Każdy dzień równie zajęty i nie ma jak wygospodarować czasu na odpoczynek. Do tej pory życie wydawało się Pokrętkowi całkiem znośne (zwłaszcza w te rzadkie dni, gdy żona go nie biła), a teraz każdego poranka budził się z fatalnym uczuciem przemęczenia i beznadziei. W końcu postanowił jakoś zmienić swoje położenie i udał się po poradę do Wieśka – najstarszego i najmądrzejszego człowieka w ich bloku. Rada starca wydała mu się co najmniej dziwna i nie wiedział, czy przemawiają przez niego prawdziwa mądrość i doświadczenie, czy też duża ilość spożytego alkoholu. Nie zdążył też dopytać, w jaki sposób tak absurdalne rozwiązanie miałoby pomóc na jego kłopoty, bo Wiesiek stracił przytomność.

różności

Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone

Mimo tego, że miał mało wiary w skuteczność wieśkowego rozwiązania, Pokrętek postanowił jednak się do niego zastosować i... znaleźć pracę! Poszło mu dosyć łatwo, wbrew jego obawom (lub raczej nadziejom). Zatrudniono go jako dozorcę w ZOO. Nawet ciekawa praca i nikt nie kontrolował go czy podjada jedzenie dla zwierząt, a on tak bardzo lubił banany. Jednak w żaden sposób chodzenie do pracy nie wpłynęło pozytywnie na zwiększenie się ilości wolnego czasu, a wręcz przeciwnie – gdy wracał po pracy, miał tyle piw do nadrobienia, że ledwo się wyrabiał do wieczora. Po tygodniu poszedł ponownie do Wieśka i opowiedział mu o swoich frustracjach. Odpowiedź mędrca była równie krótka jak poprzednia – Rzuć pracę. I znowu zapadł w błogą, pijacką utratę świadomości. W poniedziałek Pokrętek nie poszedł do pracy. Nagle poczuł jakby dostał w prezencie dodatkowe 8 godzin dziennie i pierwsze piwo tego dnia wypił powoli i z namaszczeniem, delektując się każdą wolną minutą. Anita www.podprad.pl| 19


Good, better... the BEST

18 miast europejskich, 22 studentów. Organizacja Studencka BEST Gdańsk organizuje kurs naukowy. Za jedyne 15 euro młodzi pasjonaci architektury będą w maju poznawać uroki trójmiasta. Z każdej strony Europy, 11 maja do Gdańska zjechali miłośnicy sztuki architektonicznej, aby w międzynarodowym towarzystwie i w miłej atmosferze wziąć udział w kursie naukowym. – Uczestnicy nie muszą martwić się o nocleg, wyżywienie ani plan podróży – mówi Monika Szczygieł, główny organizator kursu – O to wszystko zadbają członkowie grupy BEST Gdańsk zdobywając uprzednio przychylność firm, które pokryją koszty tych wydatków. Kursantom pokażemy niezwykłość aglomeracji, którą zamieszkujemy, w której stykają się style architektoniczne różnych epok. Naukowe kursy BEST-u organizowane są przez cały rok, przez 77 grup lokalnych organizacji BEST. Za jedyne 15 euro, czyli mniej niż obiad w dobrej restauracji również i Ty możesz zwiedzić europejskie miasta, poszerzyć horyzonty, pogłębić swoją pasję (nie tylko architektoniczną!). Chcesz wiedzieć więcej? Odwiedź www.best.gdansk.pl Poznaj uczestników i organizatorów kursu w Gdańsku: http://best.gdansk.pl/spring08

Net Vision 2008 Tym razem edycja Net Vision odbyła się 17 – 20 kwietnia b.r. Przez cztery dni uczestnicy Konferencji wzięli udział w cyklu wykładów i szkoleń, przygotowanych przez specjalistów i praktyków z wieloletnim doświadczeniem. Tak, jak w latach poprzednich, seminarium miało charakter interdyscyplinarny i cały jego program został podzielony na sześć ścieżek tematycznych. Pierwszy i ostatni dzień był poświęcony na konfrontację wiedzy teoretycznej z praktyką. W tym celu podczas pierwszego dnia przeprowadzono równolegle kilka casestudies, a podczas ostatniego odbyły się warsztaty i szkolenia. Część rozrywkową uroczystości wzbogacił bankiet oraz wiele konkursów.

Discover Europe

Erasmus Student Network ogłasza konkurs na najlepsze zdjęcie przedstawiające Polskę oraz inne kraje europejskie. Celem konkursu jest spojrzenie na Europę i różnice kulturowe oczami polskich studentów za granicą oraz obcokrajowców przebywających na stypendium w Polsce. Discover Europe jest wspaniałą okazją do rozwoju i doskonalenia swoich umiejętności fotograficznych oraz dzielenia się własnymi poglądami na różnorodne oblicza Europy wraz z jej tradycjami i zwyczajami. Pozwala także na odkrycie piękna otaczającego nas świata i odkrycia Europy nam dotąd nieznanej. Konkurs Discover Europe skierowany jest do studentów polskich uczelni, a także obcokrajowców przebywających w Polsce na wymianie. Więcej informacji znajdziesz na www.discovereurope.esn.pl

Karole 2008 Jak co roku na Politechnice Gdańskiej odbył się konkurs Karole. Uroczyste wręczenie nagród odbyło się 10 maja br w Teatrze Wybrzeże. Organizatorami konkursu są członkowie Koła Naukowego Project Management Politechniki Gdańskiej. W konkursie oceniane były prace projektowe, wykonane przez studentów o firmach, na podstawie ich rzeczywistej sytuacji rynkowej. Prace były tworzone w kategoriach tematycznych obejmujących następujące zagadnienia: Planowanie i Innowacje Produktu, Badania Marketingowe, Plan Marketingowy, Biznes Plan, Zarządzanie Przedsięwzięciami z wykorzystaniem MS Project. Laureaci otrzymali statuetkę „KAROLA” oraz dyplom honorowy. Oprócz tego rozdane zostały atrakcyjne nagrody ufundowane przez firmy wspierające ideę konkursu. Patronat honorowy objęły władze Trójmiasta, a także wiele wybitnych osób min. prof. Leszek Balcerowicz. Informacje na temat zwycięzców konkursu zostały zamieszczone na stronie Karoli 2008: www.karole.zie.pg.gda.pl

Finance Week

Dni Efektywnej Nauki Szkoła Główna Handlowa 14 -15 maja 2008 Na myśl o sesji dostajesz gęsiej skórki? Być może jeszcze nie, ale to tylko kwestia czasu. Jak ogarnąć chaos przed sesją i wyjść obronną ręką z tego pogromu? Mamy coś dla Ciebie! DEN to cykl szkoleń i warsztatów na temat efektywnego i szybkiego zapamiętywania, mnemotechnik, mind mappingu, szybkiego czytania, organizacji czasu, radzenia sobie ze stresem. Z pewnością wybierzesz coś dla siebie. Zapraszamy! SKN Psychologii Zarządzania szczegóły: http://akson.sgh.waw.pl/ sknpz/den2008 zapisy: den2008zapisy@gmail.com

SYMPATIA, MIŁOŚĆ, MAŁŻEŃSTWO To niecodzienny pomysł Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego Soli Deo. Od 18 kwietnia odbył się cykl spotkań poruszających tematy trudne, takie jak czysta miłość, wzajemne zaufanie, odnalezienie swojej drugiej połowy. Tegoroczny projekt odbył się w SGH i SGGW pod hasłem Do nieba we dwoje. Konferencje i wykłady poprowadzili między innymi ks. Tadeusz Bienasz, Wanda Półtawska, Jacek Pulikowski, Jan Halbersztat oraz para, która poznała się za pomocą portalu przeznaczeni.pl. Było też trochę rozrywki: koncert Wioli Brzezińskiej z zespołem Viola New Day oraz bal w Sali Kolumnowej SGH. www.solideo.pl

W dniach 12 – 16 maja 2008 roku na Wydziale Ekonomiczno - Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego odbędzie się druga już edycja projektu Finance Week. Organizatorem tego przedsięwzięcia jest SKN PROGRESS. Wydarzenie to skierowane jest do studentów pragnących poszerzyć swoją wiedzę w zakresie finansów i ekonomii, daje możliwość wykorzystania zdobytej wiedzy na gruncie praktycznym w trakcie warsztatów i szkoleń oraz inspiruje i rozwija zainteresowania naukowe. Więcej informacji na stronie www.progress.org.pl Serdecznie zapraszamy do udziału!

Pierwsza praca w reklamie Nie masz pomysłu na wakacje? Nie przegap momentu, kiedy konkurencja zmyje się na Wyspy i znajdź sobie dobrą pracę! W okresie V-VI’08 Medialine.pl, portal marketingowo-reklamowy, wraz z partnerami (m.in. Kariera.com.pl i IAA) organizuje projekt Pierwsza praca w reklamie. Wystarczy mieć kreatywne CV, być studentem pasjonatem reklamy i lubić wykorzystywać nadarzające się okazje. My skojarzymy Cię z pracodawcami poszukującymi stażystów lub pracowników i będziemy trzymać kciuki. Wejdź na www.medialine.pl i dowiedz się więcej.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.