Św
iato
pog
lądy
Zderzenia kultur
e n n
a
k
i n a
S
t o p
ro
i z d
51
grudzień 2015
foto: rf123
Przedzieleni
Wniosek z dzisiejszego tekstu jest taki, że samolotom brakuje przedziałów.
W
iele lat temu PKP zrobiło fajną promocję. Za stosunkowo niewielkie pieniądze można było jeździć przez weekend po całym kraju dowolnymi pociągami, jednak bez rezerwacji miejsca siedzącego. Właśnie tak w pewien piątek udałem się do Warszawy. Twórcze pogaduszki
Promocyjny bilet miałem ja, miała też kobieta, z którą jechałem w przedziale. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać o tym, czym się zajmujemy i po co jedziemy do stolicy. I nie przeszkadzały nam kolejne osoby dosiadające się do przedziału. Aż nagle przyszedł ktoś, kto miał zarezerwowane miejsce, na którym siedziałem. Postanowiliśmy, że szkoda przerywać miłą konwersację i przesiedliśmy się do innego przedziału. Gdy w nim opowiadałem o moim ówczesnym pomyśle na biznes (dostawa pizzy do kierowców w samochodach na trasie), odezwała się starsza pani, siedząca naprzeciwko nas: – Zamiast pizzy lepszy byłby calzone, łatwiej byłoby to jeść. I w ten sposób do naszej rozmowy dołączyła trzecia osoba, która okazała się być emerytowaną dziennikarką polskiego radia. Uraczyła nas opowieścią o tym, jak to było kiedyś w Nowym Jorku, gdzie była korespondentką, i jak oglądała musical Cats na Broadway’u. Z niebywałym żalem wysiadałem na Dworcu Centralnym, bo tę pasjonującą znajomość trzeba było zakończyć (a nie były to czasy Facebooka). Mimo upływu lat pamiętam tę podróż do dziś. Znajomość z zaskoczenia
Innym razem jeden z operatorów telefonicznych zmieniał swoje logo. Z tej okazji zorganizowano w Warszawie wielki koncert gwiazdy – jak to się mówi – światowego formatu.
Z koncertu nie pamiętam zbyt wiele, ale pamiętam, że w przedziale podróżowałem z wesołą gromadą nieznających się ludzi. I jakoś pomiędzy Gdańskiem i Warszawą zdążyliśmy się poznać, umówić na wspólne słuchanie koncertu następnego dnia (okazało się, że wszyscy na niego jechaliśmy), a nawet wypić kilka łyków napoju zbożowego. A dziś? Dziś, gdy muszę jechać do stolicy, wybieram autobus lub samolot. Jest szybciej lub taniej, a nierzadko jedno i drugie, ale nie ma przedziałów. Nie ma siedzenia twarzą do siebie, nie ma możliwości zagadania i poznania nowych osób. A nawet, gdy jakimś cudem taka okazja się nadarza, to zawsze współpasażerowie muszą akurat coś sprawdzić w sieci, napisać na fejsie, w ostateczności mają niecierpiącą zwłoki książkę. Zresztą to nie ogranicza się tylko do wspólnych podróży. W sklepie nikt nikogo nie pyta o pogodę. W restauracji nikt nie życzy smacznego osobom przy sąsiednim stoliku. Nawet w firmowej windzie ludzie nie mówią dzień dobry ani do widzenia, aby przypadkiem nie nawiązać z kimś dwudziestosekundowego kontaktu. To i ja się nie naprzykrzam, tylko wsadzam nos w czytnik książek i pozwalam się porwać lekturze. Ale trochę mi tego wszystkiego brakuje. Tych niespodziewanych opowieści. Historii z życia. Dyskusji na tematy inne niż polityka i celebryci. Ciekawych ludzi tam, gdzie się ich nie spodziewam. Bo to ubogaca podróż. Także tę przez życie. Spróbuj przy najbliższej okazji zagadać do współpasażera. Spytaj go o to, co czyta. Powiedz mu o tym, czym się zajmujesz. Z chęcią posłucham.
Brakuje mi spotkań z ciekawymi ludźmi
BARTOSZ CICHARSKI
POLECAMY REGULARNE ZAGLĄDANIE NA BLOGA MRCICHY.PL.
Kraków stawia na jakość W drugiej połowie listopada odbyła się na terenie Kampusu UEK piąta konferencja QDay. Spotkanie zorganizowali członkowie Koła Naukowego Zarządzania Jakością, by uczcić Światowy Dzień Jakości. Referaty nawiązywały do tegorocznego hasła Dni Jakości: Jakość, innowacje, emocje. Wystąpienia dotyczyły m.in. ryzyka, zarządzania czasem oraz metod rozwoju jakości w przedsiębiorstwach. Prelegenci – przedstawiciele biznesu oraz nauki – przedstawiali praktyczne metody doskonalenia jakości. Konferencja cieszyła się sporym zainteresowaniem studentów, uczniów i pracowników naukowych. Więcej informacji o tym i innych projektach organizowanych przez Koło Naukowe Zarządzania Jakością można znaleźć na knzj.uek.krakow.pl. 2
|www.podprad.pl
foto: Rafał Nitychoruk
WSTĘPNIAK
Z
wiedzając Niewidzialną wystawę w Warszawie, dostałam ataku paniki. Wszystko przez to, że weszłam do pomieszczenia, w którym panowała całkowita ciemność. Musiałam cierpliwie skupić się na pozostałych zmysłach i spokojnie zacząć ich używać. W pierwszym zetknięciu z ciemnością zaczęłam czuć, że zaraz się uduszę i muszę stamtąd wyjść. Starałam się oddychać i skupić na racjonalnym myśleniu. Wsłuchiwałam się w głos przewodniczki i to zaczęło mnie uspokajać. Mówiła pewnie, więc pomyślałam, że doskonale zna wnętrza, które zwiedzamy. Opowiadała, gdzie się znajdujemy, na jakie przeszkody możemy się natknąć i jak sobie z nimi poradzić. Przez pomieszczenia wystawy przechodziłam z grupą nieznanych mi ludzi. Choć odnajdowanie się w całkowitych ciemnościach sprawiało nam trudność i nieustannie obijaliśmy się o siebie, to spokojny głos przewodniczki w bezpieczny sposób przeprowadzał wszystkich po zagadkowych pomieszczeniach. Nie widziałam jej, ale weszłam w jej świat. Powiedziała, że jest niewidoma, ale umie przeczytać e-maila, napisać SMS-a i komentarz na Facebooku. Do dzisiaj pamiętam tembr jej głosu i opowieści o codziennym życiu, począwszy od nauki, a skończywszy na sposobie segregowania skarpetek. To doświadczenie pomogło mi lepiej zrozumieć świat osoby niewidomej. Potrzebujemy innych ludzi, by odkryć, że istnieją inne światy niż nasz. Każdy na przykład ma swój indywidualny światopogląd. Warto zadawać pytania, aby go poznać i posłuchać, co ktoś inny ma do powiedzenia. W naszym magazynie Magda Chrzanowiecka opisała różne światopoglądy. Zazwyczaj ludzie unikają rozmowy o swoich przekonaniach, przez co odzierają się z możliwości odkrywania innych przestrzeni myślowych. Ruch Akademicki Pod Prąd przedstawia na uczelniach diagram światopoglądowy, który pomaga nazwać swoje przekonania. Podczas rozmowy można odkryć, że istnieje wiele różnych spojrzeń na życie. Spotkania z innymi mogą nas przemienić. W pierwszej kolejności z rodziną, która może albo dodać nam skrzydeł, albo odciąć je jednym ruchem noża kuchennego. Takie spotkania rodzinne z zupełnie innych perspektyw opisują Bożena Giszter i Patrycja Oryl. Pierwsza z nich opowiada o tym, za czym tęsknimy i czego sobie życzymy: o miłych, spokojnych Świętach. Druga natomiast opisuje to, jak rodzinne spotkanie zazwyczaj wygląda. Nie tylko styczność z denerwującymi bliskimi może nas zmienić. Także ludzie pochodzący z innych kultur mogą rzucić światło na nasze postrzeganie świata. Ana Matusevic pokazuje nam bezinteresowną życzliwość ludzi z Armenii i Gruzji. Jej odkrycie,
że człowiek żyjący w skrajnym ubóstwie może wcale się tym nie przejmować, tylko chce być po prostu sobą i dzielić się tym, co ma najlepszego, pozostaje w człowieku na zawsze. Stanięcie oko w oko z tygrysem może zmienić myślenie o sobie. Arkadiusz Naruk opisuje szok, jakiego doznał po wejściu do klatki z dzikimi zwierzętami. Jego przeżycia są odmienne od wyrazu twarzy prezentowanego na załączonych fotografiach. Na przedostatniej stronie ogłosiliśmy konkurs, aby zachęcić was do czytania recenzji na stronie: podprad.pl/ksiazki. Jeśli poszukujecie dobrego prezentu pod choinkę, spójrzcie do tego działu, w którym zawsze można znaleźć coś interesującego. Każdego miesiąca publikujemy nowe recenzje kilku ciekawych pozycji. By było różnorodnie, na końcu magazynu możecie znaleźć czekoladowe przepisy. Zimowy czas najlepiej przeżyć z pomocą tego słodkiego afrodyzjaku, czego życzę wam na tych kilka tygodni najkrótszych dni w roku. KATARZYNA MICHAŁOWSKA
NACZELNA@PODPRAD.PL
Szansa na nowe doświadczenia W dniach 7-13 grudnia EESTEC AGH Kraków kolejny raz zorganizował Soft Skills Academy – tygodniową serię warsztatów i prelekcji poświęconych rozwijaniu umiejętności miękkich. Studenci mogli nauczyć się m.in. autoprezentacji, zarządzania czasem i umiejętności liderskich. Nowością tegorocznej edycji było Soft Skills Academy HARD, czyli intensywna seria szkoleń dla wybranej grupy studentów. Po ukończeniu studiów wielu studentów ma wciąż trudności z prezentowaniem wiedzy, rozmowami kwalifikacyjnymi czy prawidłowym zarządzaniem projektami. Soft Skills Academy wyszło naprzeciw potrzebom w tym zakresie i umożliwiło im darmowe uczestnictwo w treningach prowadzonych przez specjalistów.
www.podprad.pl | 3
W życiu i na zdjęciach
Spotkania rodzinne są ucieczką od codzienności. To powrót do gniazda, z którego wyfrunęliśmy w stronę samodzielności. Rozmawiamy na nich na tematy przyjemne, ale i reagujemy na niewygodne pytania dawno niewidzianych krewnych. Wśród bliskich czujemy się dobrze, ale bywa, że stronimy od ich towarzystwa. Zajrzeć w przeszłość
– Wspaniałe w spotkaniach rodzinnych jest to, że nareszcie możemy się zobaczyć i pobyć w swoim gronie. Niestety, nie widujemy się za często – mówi Justyna, studentka filologii angielskiej. – Lubię, gdy ktoś starszy, babcia lub dziadek, zaczyna wspominać stare czasy. Czasy, o których mało wiem, bo nie było mnie jeszcze na świecie. Opowiadają na przykład o imprezach z młodości moich rodziców. Podczas takich spotkań bardzo lubimy oglądać stare zdjęcia albo filmy z urodzin i innych rodzinnych imprez – kontynuuje. Justyna ze spotkań najbardziej lubi wesela. – Masz wtedy szansę poznać całą rodzinę. Nawet tych dalekich kuzynów, których nie widziałaś wcześniej. To nic, że później i tak nie poznają cię na ulicy i nie powiedzą nawet cześć – dodaje. Nie wszystko w spotkaniach jest idealne. – Robi się nieprzyjemnie, gdy na stole pojawia się duża ilość alkoholu. Czasami jak się ludzie napiją, to dyskutują o polityce i innych, równie poważ-
Nie lubię kiedy babcia mówi, żebym jeszcze coś zjadła
nych tematach. To nie jest dobre, bo po alkoholu każdy ma rację. Nie lubię też typowego zachowania babci, kiedy mówi, żebym jeszcze coś zjadła. Nakłada kolejną dokładkę na talerz mimo sprzeciwu. Jak mam jej odmówić? Emocje
4
|www.podprad.pl
Spotkania z najbliższymi to nie tylko bycie razem. Wiąże się z nimi nauka emocji, zrozumienia. Radość, kłótnie, poczucie bliskości – odmienne uczucia. Tak Paulina odbiera spotkania z rodziną. – Każdy zna się na wylot i nie musi niczego przed sobą udawać – opowiada. – Lubię zauważać, że mamy ze sobą dużo wspólnego, również wiele podobnych cech charakteru. Można to interpretować negatywnie, bo siła charakteru doprowadza do niepotrzebnych kłótni. Powoduje też, że cokolwiek by się nie działo, rodzina stoi za tobą murem. Niezależnie od tego, czy masz rację, czy nie. Cieszę się, że bliscy potrafią mówić mi szczerze, co myślą, nawet wiedząc, że słowa mogą sprawić mi przykrość. Bez względu na wszystko akceptujemy się wzajemnie – dodaje. – Spotkania rodzinne potrafią działać jak katharsis. Pojawia się gama
najróżniejszych emocji. Od śmiechu przez płacz, tęsknotę i złość, żeby potem do śmiechu powrócić. Lubię, gdy rodzina mnie zaskakuje. Na przykład raz, gdy wysiadałam z autobusu, moi bliscy, ku zdziwieniu pasażerów, powitali mnie okrzykami, śpiewem i obsypali liśćmi. Mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach, ale to nieprawda – u mnie jest odwrotnie. Zdjęcia z imprez rodzinnych nie zawsze są udane, ale spotkania jak najbardziej – mówi Paulina na zakończenie. Z drugiej strony
Nie wszyscy jednak uważają wizyty u rodziny za coś przyjemnego. Wojtek, który dawno wyprowadził się z rodzinnego domu, wolałby nie brać udziału w spotkaniach. – Dla mnie spotkanie rodzinne to wymuszony obowiązek – zaczyna swoją opowieść. – Uczestniczyłem w nich, bo tak wypadało, taka panowała tradycja. Spotkania rodzinne wiązały się głównie ze świętami. Spędzanie Bożego Narodzenia, Wielkanocy nie kojarzy mi się najlepiej – mówi. Wojtek pochodzi z rozbitej rodziny, jego rodzice są rozwiedzeni. – Święta odbywały się trochę u mamy, trochę u taty – czułem się, jakbym miał dwie osobne rodziny. Odnosiłem wrażenie, że są to formalne spotkania, na których trzeba się zjawić, ponieważ tak nakazuje jakiś niepisany kodeks. Prowadzone rozmowy wyglądały na wymuszone, by zachować pozory, utrzymać resztki rodzinnej wspólnoty. Tematy kręciły się wokół chorób i plotek dotyczących życia sąsiadów. Najbardziej nie lubiłem pytań wracających jak bumerang, czy mam dziewczynę i kiedy zamierzam się ożenić. Nieidealnie
Myśląc o spotkaniach rodzinnych, wyobrażamy sobie bliskich, beztrosko spędzających czas w swoim towarzystwie jak w reklamie. Jednak gdybyśmy mieli zrobić casting na rodzinę idealną, nie znaleźlibyśmy takiej. W każdym jest cecha, która denerwuje. Niektórych nie rozumiemy z powodu różnicy wieku, dlatego często nie potrafimy nawiązać z nimi rozmowy. Bywa i tak, że ktoś z bliskich nas zranił i nie chcemy z nim utrzymywać kontaktu. Warto jednak dać kolejną szansę i odbudować zaniedbane relacje. Trzeba obalić powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach. PATRYCJA ORYL
– …i w ten sposób Zosia uratowała mi życie – dramatycznie zakończyła Emilka.
P
rzez ostatnią godzinę słuchałam o tym, jak zmagania z poczuciem pustki i ciągłego niepokoju sprawiły, że Emilka zaczęła zastanawiać się nad rozpoczęciem terapii. Byłam z niej dumna, że otwarcie mi o tym opowiada. Pomyślałam, że jest naprawdę silną i odważną osobą. Spotkałam się z opinią, że terapia jest dla ludzi słabych, takich, którzy nie radzą sobie w życiu. Myślę, że jest dokładnie odwrotnie. Ten, kto pomimo zmagań i problemów jest w stanie szukać sposobu na poprawę swojego stanu, wykazuje się siłą i gotowością do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. – Myślisz, że powinnam poszukać terapeuty? – zapytałam Emilkę. Opowiedziałam jej o moich próbach odnalezienia się w nowym mieście po przeprowadzce. Nie mam problemów ze snem, ale czasem mam wrażenie, że nowa sytuacja bardzo mnie przytłacza. Jednak nie wydaje mi się, że to wystarczający powód, by rozpoczynać coś takiego. – Zastanów się jeszcze – zachęcała Emilka. – Czasem to, że ktoś odniesie się do twoich problemów i przedstawi je w zupełnie innym świetle, może być początkiem zmiany myślenia na bardziej realistyczne lub pozytywne. Kiedy trzeba wybrać się na terapię? Jak ocenić własny stan, potrzeby, problemy? Nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi, bo każda sytuacja jest indywidualna, ale myślę, że poniższe wskazówki mogą pomóc w decyzji.
Kiedy warto zgłosić się na psychoterapię? • Jeżeli czujesz się zniechęcony, smutny i osowiały. Często masz poczucie pustki i nudy. Rzeczy i działania, które cieszyły cię wcześniej, teraz już nie sprawiają ci przyjemności. • Odczuwasz niepokojące objawy: natrętne myśli, trudności w skupieniu, poczucie rozdrażnienia, nieuzasadnione medycznie dolegliwości bólowe i inne problemy somatyczne, jak np. trwające dłużej niż tydzień problemy ze snem. • Odczuwasz lęk, stale utrzymujący się niepokój i napięcie lub silne napady paniki, często połączone z obawą, że zaraz coś się wydarzy. • Kiedy utraciłeś ważną dla siebie osobę, coś wartościowego, poczucie bezpieczeństwa lub zostałeś zmuszony do zmiany stylu życia. • Masz wrażenie, że stale popełniasz te same błędy, spotykają cię te same trudności, nie wiesz jak to zmienić.
SPOTKANIA
foto: rf123
Spotkanie ze sobą
• Często angażujesz się w sytuacje, które są dla ciebie niekorzystne, zagrażające lub nawet destruktywne. • Odczuwasz trudności w relacjach z innymi ludźmi. Czujesz, że jesteś od nich zbyt zależny lub wręcz przeciwnie: czujesz się opuszczony, inni często cię irytują.
Psychoterapia to spotkanie szczególnego rodzaju, to rozmowa pomiędzy terapeutą a klientem. Zazwyczaj składa się z kilkunastu lub kilkudziesięciu spotkań, których celem jest trwała zmiana. Zmiana nie tylko w sposobie funkcjonowania i radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, ale też wewnętrzna, która pozwoli żyć bardziej satysfakcjonująco. – Dla mnie to przede wszystkim spotkanie ze sobą po to, by z pomocą terapeuty – przewodnika – uporządkować rożne sprawy, a czasem zamknąć w klatkach demony przeszłości – mówi Emilka. – To nie jest tak, że siadasz w pokoiku przed jakąś panią (chociaż panowie też się zdarzają) i nagle musisz opowiedzieć swoje życie. Każda psychoterapia powinna rozpocząć się jednym lub kilkoma spotkaniami konsultacyjnymi. Są one po to, aby opowiedzieć, z czym się przyszło (zwykle w formie odpowiedzi na proste pytania) i przekonać się, czy terapia jest czymś dla ciebie. Terapeuta może dzięki temu zrozumieć problemy, z którymi dana osoba przychodzi i zadecydować, czy psychoterapia jest potrzebna.
Bo każda sytuacja jest indywidualna
Warto poznać rożne rodzaje terapii. Strony busola.net.pl (dział: przewodnik po psychoterapii) i www.psychoterapiawarszawa.info w wyczerpujący sposób prezentują rodzaje psychoterapii i wyjaśniają, czego możemy się spodziewać po danej metodzie pracy. Obecnie najpopularniejszym terapeutą jest wujek Google. Tego rodzaju poszukiwanie może być dobrym początkiem. Myślę, że warto spotkać się ze sobą w obecności drugiego człowieka. Moja koleżanka Emilka twierdzi, że to uratowało jej życie. NATALIA BALCER
WYPUNKTOWANIE, KIEDY WARTO ZGŁOSIĆ SIĘ NA PSYCHOTERAPIĘ,
POCHODZI ZE STRONY WWW.BUSOLA.NET.PL
www.podprad.pl | 5
Pola naftowe I
lość generowanych danych jest niepoliczalna. Każdego dnia ktoś gdzieś zapisuje informację o: temperaturze, wilgotności, kursie waluty, czasie odjazdu autobusu, kierunku wiatru, popełnionym przestępstwie, miejscu zasadzenia drzewa lub ocenie ucznia. Dane za darmo
W każdej instytucji znajduje się kilka lub kilkanaście baz danych. Co więcej, zaczynają one być udostępniane jako otwarte zbiory, z których każdy może korzystać. Pierwsze takie działania podejmują instytucje publiczne. – Projekt Otwarty Gdańsk to ewenement na skalę Polski – mówi Krzysztof Garski, koordynator projektu Otwarty Gdańsk. – Polityka otwartości jest procesem polegającym na udostępnianiu obywatelom danych gromadzonych przez miasto. Gdańsk chce wyjść naprzeciw oczekiwaniom obywateli i ułatwić im drogę dotarcia do informacji publicznych. Polityka otwartości najprężniej rozwija się w Stanach Zjednoczonych, ale dotarła również do Europy. Przykładami miast, które wprowadziły politykę otwartych danych, są Enschede w Holandii czy Helsinki w Finlandii. Na polityce otwartości wiele osób może zrobić dobry biznes. Przykładem aplikacji powstałej na otwartych bazach danych udostępnionych przez różne miasta, jest Jakdojade.pl. Możemy jej używać, ponieważ korzysta ona z udostępnionych bezpłatnie rozkładów jazdy różnych miast Polski. Aplikacja ma ponad półtora miliona użytkowników i zarabia na reklamach. Informacja publiczna
Jako obywatele mamy prawo dostępu do informacji publicznej. W związku z tym, dane gromadzone w urzędach powinny być udostępnione do użytku każdemu, także komercyjnym instytucjom. Jednak nie wszyscy to wiedzą, ponieważ w tej dziedzinie nasz kraj dopiero się rozwija, a urzędnicy często nie znają swoich odpowiedzialności. Przekonali się o tym twórcy aplikacji Transportoid, którzy musieli wytoczyć sprawę władzom Krakowa, gdyż miasto nie chciało zgodzić się na udostępnienie swojej bazy danych do celów komercyjnych. Sąd potwierdził, że taka baza danych jest informacją publiczną i może być udostępniana obywatelom. Gdzie są pola naftowe?
– W Gdańsku udostępniono kilka baz danych do swobodnego wykorzystania – mówi Krzysztof Garski. – Część zbiorów jest nadal uaktualniana, ale obecnie są dostępne: rozkład jady,
6
|www.podprad.pl
Powiedzenie pieniądze leżą na ulicy nigdy wcześniej nie było tak realne jak dzisiaj. Ktokolwiek wpadnie na pomysł, w jaki sposób można jednocześnie wykorzystać generowane przez wybrane instytucje dane i zaspokoić potrzebę społeczną, z dnia na dzień stanie się milionerem.
rejestr wniosków o udostępnienie informacji publicznej, rejestr petycji, kalendarz wydarzeń kulturalnych, zgłoszenia robót budowlanych, harmonogram odbioru odpadków, rejestr zabytków, spis działek czekających na zagospodarowanie, rejestr wydatków Urzędu Miejskiego oraz dane on-line z kolejkomatów urzędu. Otwarte dane nazywane są polami naftowymi naszych czasów. Ten, kto wpadnie na pomysł wykorzystania ich w taki sposób, który zaspokoi jakąś potrzebę społeczną, stanie się milionerem. Warto więc odkryć, jakie są potrzeby w danym mieście. – Dobrym pomysłem na aplikację mogłoby być informowanie mieszkańców o budowanych w sąsiedztwie obiektach – mówi Tomasz Nadolny, prekursor projektu Otwarty Gdańsk. – Przydałaby się też aplikacja do rezerwacji terminów na miejskich basenach, lodowiskach i innych obiektach sportowych. Sukces wróżę również aplikacji dla wolontariuszy opartej na zasadach grywalizacji.
To początek zarabiania pieniędzy z wykorzystaniem otwartych danych
Inni już to robią
Na pomysł wykorzystania darmowych danych wpadł Google Translate. Nie korzysta on ze słowników, za które musiałby zapłacić, ale wykorzystuje statystykę do porównywania różnych tłumaczeń wykonanych wcześniej przez pracowników instytucji państwowych. Przegląda na przykład dokumenty przygotowane przez Unię Europejską czy ONZ, ponieważ organizacje te tłumaczą swoje dyrektywy na kilkanaście języków. Choć stoimy dopiero na początku drogi w dziedzinie zarabiania pieniędzy z wykorzystaniem otrzymanych danych, możemy przewidzieć, że biznes przyszłości nie będzie opierał się na pozyskiwaniu surowców naturalnych lub budowaniu parków maszynowych – jak bywało dawniej – ale na umiejętnym wykorzystywaniu dostępnych zasobów danych. Zapewne ten tekst czyta właśnie jakiś przyszły milioner, który wie, że dane są jak kropki – wystarczy je tylko umiejętnie połączyć. KATARZYNA MICHAŁOWSKA
WIĘCEJ O PRAWIE DOSTĘPU DO INFORMACJI PUBLICZNEJ NA MOIM BLOGU: KMICHALOWSKA.WORDPRESS.COM.
foto: rf123
Wspólnie z SGB budujmy kapitał społeczny! Masz dość szarego, ponurego blokowiska? Irytują cię zadeptane trawniki, martwi widok samotnych ludzi, o których świat zapomniał? A może – choć wydaje się to szalone – ze spotykanych co rano na klatce schodowej sąsiadów chciałbyś stworzyć... drużynę piłkarską?
J
eśli choć na jedno z tych pytań odpowiedź brzmi tak – jesteś społecznikiem. Prawdziwym! Właśnie dla takich jak ty, Spółdzielcza Grupa Bankowa stworzyła serwis Społecznik 2.0 – źródło inspiracji, pomysłów i wymiany doświadczeń. Również i nam zależy na tym, by w polskich miastach, miasteczkach i na wsiach rozwijały się społeczności lokalne z prawdziwego zdarzenia – żeby znajomych mieć nie tylko na Facebooku, ale również za miedzą czy po przeciwnej stronie klatki schodowej. Wspieranie społeczności lokalnych to główne zadanie bankowości spółdzielczej od ponad 160 lat jej obecności na ziemiach polskich. To w pierwszej kolejności wsparcie ekonomiczne – któż z nas nie słyszał o kredytach preferencyjnych dla rolnictwa czy dotacjach Unii Europejskiej? Bank spółdzielczy to również instytucja, dzięki której lokalne społeczności mogą się wzajemnie finansować. Powierzając bankom spółdzielczym oszczędności, możesz być pewny, że będą one pracować dla całej wspólnoty – i ciebie samego. Dzięki twoim pieniądzom lokalny przewoźnik dostał kredyt na zakup nowych busów – a ty możesz podróżować wygodnie i bezpiecznie. Twoja lokata pozwoliła sfinansować rozbudowę fabryki, w której twój brat znalazł wymarzoną pracę. Bank spółdzielczy nie działa tylko dla zysku, jak robią to banki komercyjne, będące wyłącznie przedsiębiorstwami. Jest zarówno przedsiębiorstwem i organizacją społeczną.
Wsparcie dla społeczności lokalnych ze strony banków spółdzielczych to nie tylko finansowanie. Banki zrzeszone w Spółdzielczej Grupie Bankowej przeznaczają wypracowany zysk na rozmaite lokalne inicjatywy. Sponsorowanie młodych sportowców czy zespołów artystycznych, wsparcie dla lokalnych wydarzeń i upamiętnienia miejsc historycznych, promocja walorów turystycznych gminy – wszystkie te działania są dla banków spółdzielczych celem statutowym na równi z dystrybucją środków unijnych czy przygotowywaniem nowej oferty kredytowej. To odróżnia spółdzielców od dużych korporacji, dla których społeczna odpowiedzialność biznesu stanowi kwestię uboczną, niekiedy motywowaną przede wszystkim korzyściami natury wizerunkowej. Takim statutowym działaniem jest również Społecznik 2.0. To wyjątkowe miejsce w wirtualnym świecie dedykowane tym wszystkim, którym marzy się zmiana. Wspólnie z takimi ludźmi banki zrzeszone w Spółdzielczej Grupie Bankowej pragną budować najcenniejszą formę kapitału, odporną na wszelkie kryzysy – czyli kapitał społeczny. Na stronie będą publikowane godne naśladowania przykłady lokalnych inicjatyw – zarówno z Polski, jak również z całego świata. Autorzy najciekawszych inicjatyw będą mogli uzyskać za pośrednictwem portalu wsparcie – zarówno merytoryczne, organizacyjne, jak również finansowe. W tym celu odbyła się kolejna, trzecia już edycja konkursu Spółdzielnia Pomysłów. Wyłoniono w niej cztery pomysły, w naszej opinii najpełniej aktywizujące lokalną społeczność – a przeszło 120 pozostałych zamieszczono na stronie jako inspirację dla tysięcy polskich społeczności lokalnych. Bo przecież dzięki tego rodzaju inicjatywom – z reguły niewielkim, ale jakże koniecznym dla mieszkańców danej wsi, osiedla czy nawet jednego bloku – okolica staje się piękniejsza i bardziej przyjazna. Takiej właśnie Polski – i takich małych ojczyzn – potrzebuje bankowość spółdzielcza. KAROL JERZY MÓRAWSKI
ARTYKUŁ POWSTAŁ W RAMACH PROGRAMU NOWOCZESNE ZARZĄDZANIE BIZNESEM
www.podprad.pl | 7
W zetknięciu z inną kulturą
K
ażda podróż w przestrzeni jest równocześnie podróżą w głąb siebie. Poznawanie innej kultury, obcych zwyczajów i smaków wiąże się z przywoływaniem tego, co się już zna. Jest to droga pełna niespodzianek, a i czasami też – pułapek. Na szczęście są ludzie potrafiący być przewodnikami.
W drodze na Kaukaz
Jedziemy nieistniejącą drogą. Czuję każdy kamień, każdą wyrwę w ubitej ziemi, przez którą powoli Gruzin Beso prowadzi samochód. To, że trzęsie, nie jest niczym nowym. Przez ostatnie kilkanaście kilometrów droga również pozostawiała wiele do życzenia. W pewnym momencie musieliśmy się zatrzymać, żeby popchnąć ciężarówkę. Utknęła na żwirowej drodze, blokując ją na całej szerokości. Nikt się nie denerwuje, nie przeklina. Kilkunastu chłopa wysiada z samochodów i zakasuje rękawy. Mała lokalna piekarnia w Tbilisi. W prawej dłoni piekarz chowa zapalonego papierosa. Choć chętnie zgadza się na zdjęcie, na uśmiech nie udaje mi się go namówić
Rozoczka, inaczej Róża. Codziennie ktoś z rodziny podwozi babcię na ruiny twierdzy Lori, gdzie próbuje zarobić kilka groszy sprzedając świece. Choć słabo zna rosyjski, opowiada o swoim domu w pobliskiej wsi 8
|www.podprad.pl
Wyruszając w świat, próbuję otworzyć się na nowe. Przygotować na spotkania – z innym człowiekiem i samą sobą. Sprawdzenie biletów i zapięcie ostatniego zatrzasku plecaka jest również chwilą, gdy uprzedzenia chowam do najgłębszej skrytki własnej świadomości.
Woda prosto z Kaukazu
Kiedy w końcu samochód staje, odnoszę wrażenie, że jesteśmy w środku niczego. Mgła i szare chmury przetaczają się kłębami tak nisko nad ziemią, że nie widać zbyt wiele. Wysiadamy prosto w błoto, mroźny wiatr wciska się pod ciepły kaptur. Bez zrozumienia patrzę na Beso wyskakującego z samochodu w cienkiej ortalionowej bluzie i dziarsko idącego przed siebie. – Free Borjomi! – Beso przywołująco macha w naszą stronę. Gruzin pochyla się ostrożnie, żeby nie stanąć w strudze wody lecącej z metalowej beczki. Wyciąga z kieszeni papierowy kubek po kawie, płucze go i podstawia pod strumień. Wypija łyk, podaje mi. Uśmiecha się tak, że nie mogę odmówić. Wyczuwam lekką nutę kawy, ale rzeczywiście smakuje jak mniej gazowane Borjomi ze sklepu. To woda mineralna prosto z kaukaskiego źródła. Najlepszy przyjaciel
Beso pochodzi z wioski obok. Jest tylko kilka lat starszy ode mnie, ale ma pooraną bruzdami twarz i spracowane dłonie. Gdy zaczepia nas na dworcu w Tbilisi, patrzę na niego trochę podejrzliwie. Od dzieciństwa wpaja się nam brak zaufania do obcych, postanawiam jednak posłuchać intuicji. Beso zabiera nas ze stolicy w góry starym samochodem z kierownicą po prawej stronie. W drodze zadaję dużo pytań. Do czego służą te rury? Z czego się robi tarhun? Im więcej tych pytań, tym bardziej oczy Beso się do mnie śmieją. Z czasem zaczyna opowiadać sam: o górach, o gruzińskim jedzeniu, o oko-
PODRÓŻ Góry Kaukazu – najpiękniejszy krajobraz Gruzji
licy. I choć za parę godzin każdy z nas podąży w innym kierunku, w danym momencie jest moim najlepszym przewodnikiem. Górskie serpentyny Armenii
Po przecinającej Armenię pseudoautostradzie pędzimy z prędkością stu kilometrów na godzinę. Prędkość wcale nie spada, gdy wjeżdżamy na górskie serpentyny. Ando, kierowca marszrutki, bardzo się denerwuje, gdy droga jest za wąska, by wyprzedzić wlokącego się przed nim grata. Ale poza tym ma w sobie wiele cierpliwości i empatii. Gdy podczas postoju wracam do busa zziębnięta, oferuje mi swoją bluzę. I zagaja kilkoma słowami po polsku. – Służyłem w Polsce, pod Szczecinem – zaczyna opowiadać. Rozbrajająco przeprasza, że jednak nie zna zbyt wielu słów po polsku. Jako wojskowy spędził cztery lata przy granicy z Niemcami, a po rozpadzie bloku wschodniego wrócił do ojczyzny. Pyta, jak się teraz żyje w Polsce i czy dużo się zmieniło. Otulam się jego bluzą, z torebki wyciągam cukierki. Pierwsze lody zostały przełamane. Po powrocie do ojczyzny Ando niedługo cieszył się towarzystwem rodziny – wyjechał walczyć do Górskiego Karabachu. O wojnie nie chce opowiadać: było, minęło. – Musisz jednak wiedzieć, że to najpiękniejszy na świecie skrawek ziemi – dodaje. To ludzie tworzą podróż
Ludzie i ich historie najmocniej oddziałują na moją wyobraźnię. Przypadkowo spotkani, często pomagający w potrzebie, ciekawi mojej historii równie mocno, jak ja ich. Ze szczerym zdziwieniem tłumaczący, że tu nie ma nic do oglądania. Częstujący jabłkiem i pomarańczami. Nie znający ani słowa po angielsku, ale pomagający wymienić koło w samochodzie. Zostawiający otwarte drzwi do domu, żebyśmy mogli wejść
W podróży nic nie jest w stanie zastąpić spotkania z drugim człowiekiem. Na erywańskim targu poznaję Lucy, słowo do słowa i dowiaduję się, że Ormianka niedawno wróciła z Niemiec z rocznego wolontariatu. Od razu wymieniamy się namiarami, żeby później móc się spotkać.
późną nocą. Tacy zupełnie inni, a jednocześnie zupełnie ludzcy. Bez nich najbardziej egzotyczna wyprawa byłaby tylko oglądaniem albumu z pięknymi zdjęciami. ANA MATUSEVIC
AUTORKA BLOGA JAKMALOWANY.PL
www.podprad.pl | 9
Trzeba uważać, bo są na świecie tacy, którym dasz dłoń, a wezmą całą rękę. Mam nadzieję, że on do nich nie należy.
Oko w oko z drapieżnikami
Aktorzy przed występem.
„Podróżować to rodzić się i umierać co chwila” – napisał Wiktor Hugo. Aby to zrozumieć, trzeba przeżyć podróż życia, w której oprócz poznania nowego lądu, poznaje się przede wszystkim siebie.
B
ędąc w prowincji Chiang Mai, na północy Tajlandii, mieliśmy plan zobaczyć Tiger Kingdom (Królestwo Tygrysów), w którym można zrobić sobie zdjęcie ze zwierzęciem. Ruszyliśmy tam z kolegą, by po dwudziestu minutach zobaczyć budynek wyglądający, jakby wokół klatek z zoo zbudowano plenerową restaurację na drewnianych podestach. W centralnej części znajdowała się klatka z największymi tygrysami, a wokół niej przy stolikach siedzieli łowcy wrażeń, czekający na swoją kolej spotkania z drapieżnikami. Bilety
Bilety do konkretnych klatek sprzedawano w pakietach, w zależności od wybranych opcji. Tygrysy podzielono według rozmiarów na: malutkie (ang. baby tigers), średnie mniejsze, średnie większe i duże. Dodatkowo można było wynająć profesjonalnego fotografa, ale ta możliwość kosztowała tyle, co bilet do wszystkich klatek z tygrysami. Przed zakupem biletu każdy zwiedzający musiał podpisać oświadczenie na wypadek ewentualnych obrażeń spowodowanych przez zwierzęta. Mając bilety i przydzielony numer, można było usiąść w restauracji i obserwować ludzi, którzy już byli w klatkach. Wątpliwości
Mieliśmy dużo czasu na zrewidowanie pomysłu, ponieważ na największe tygrysy musieliśmy czekać około dwie godziny. W tym czasie zaczęły dopadać nas wątpliwości, a pozytywne emocje przeplatały się z negatywnymi. Zaczęły pojawiać się pytania: Czy na pewno chcę to zrobić? Czy to zdjęcie jest warte ryzyka? Wahałem się, ale wiedziałem, że jeśli zrobię krok w tył, to będę żałował do końca życia. W życiu żałuje się tylko tych rzeczy, których się nie zrobiło. Nie chciałem, by wśród nich znalazło się zdjęcie z żywym tygrysem. 10 |www.podprad.pl
Do poszczególnych klatek ze zwierzętami ustawiały się osobne kolejki. Kilkunastominutowy czas spędzany w klatce podzielony był według stacji z różnymi tygrysami, co dawało na każdego tygrysa po 3-4 minuty. W takiej chwili chciałoby się od razu mieć pomysł na zdjęcie i poprosić tygrysa, żeby ustawił się w dobrej pozycji, choć oczywiście to niemożliwe. Widać było, że jedne zwierzęta zachowują się przyjaźnie, inne z kolei były ruchliwe i treserzy musieli je dyscyplinować, strasząc bambusowym kijem. Klatka ze wszystkich stron była otoczona wysoką siatką, a wszystkie elementy, przez które tygrys mógłby przeskoczyć (np. drzewa), otoczone były drutem pod napięciem. Nie miało to jednak wpływu na wrażenia: tygrys jest dzikim zwierzęciem, które potrzebuje jedynie ułamka sekundy, by pochwycić swoją ofiarę za szyję i przegryźć jej tętnicę. Po godzinie oczekiwania nadeszła pora wejścia do pierwszej klatki.
W klatce z tygrysem
Po przekroczeniu podwójnie zabezpieczonego przedsionka dostaliśmy tresera, który poinstruował nas, że nie wolno podchodzić do tygrysów od przodu ani dotykać ich powyżej barku. Ponieważ tygrysy na pierwszej stacji odpoczywały, treser kazał położyć się Są chwile, które człowiek na nich. Starałem się zapamięta do końca życia opanować podenerwowanie, żeby wszystko, co się działo, zostało w pamięci. Do tej pory tygrysy i takich śmiałków oglądałem jedynie w internecie. Myślałem, że tylko inni mogą podróżować i mieć ciekawe przygody, aż do tamtej chwili, gdy to pomarańczowo-czarne chropowate futro, którego właściciel zjadłby człowieka na śniadanie, stało się moją poduszką. Każdy próbował przeciągnąć czas przebywania w klatce, by jak najwięcej skorzystać, ale kolejne osoby czekały na wej-
Drugi etap
W następnej klatce czekały na nas dorosłe zwierzęta. Ruszyliśmy do stacji, na której jeden z nich wylegiwał się na stole. Treser zachęcił do podejścia. W przypływie emocji pomyślałem, że byłoby fajnie stanąć na stole, nad tygrysem. Kiedy już jedną nogę stawiałem na stole, zdecydowany głos krzyczącego tresera nie pozostawił złudzeń: Do you want to die, Sir?! (Czy chce Pan zginąć?!). Przy kolejnym stanowisku, nauczony doświadczeniem, oparłem się spokojnie o zwierzę i uśmiechnąłem do zdjęcia. Za mną niespodziewanie przeszedł inny tygrys. W jednej chwili poczułem respekt do tych zwierząt. Zdałem sobie sprawę, że gdyby na mnie wskoczył, nie mógłbym nic zrobić. Znowu okazało się, że bycie odważnym jest wynagradzane i daje poczucie szczęścia. Emocje zaraz po wyjściu z klatki dawały się we znaki: brzuch zaciskał się od adrenaliny. Było jasne, że to nie koniec wrażeń. Z pomocą przyszedł kierowca, który zaproponował pokaz z krokodylami. Nietrudno zgodzić się na taką propozycję.
Ludzie zaczęli pomału wychodzić z pomieszczenia lub robić zdjęcia z daleka. Mimo wahania, ruszyłem jako pierwszy.
Spotkanie z krokodylem
WYZWANIA
ście. Gdy wyszedłem z pierwszej klatki, pojawiła się myśl: A może następny tygrys będzie agresywny? Może wydarzy się coś nieoczekiwanego? Co jeśli treserzy będą musieli gwałtownie interweniować?
Przy wchodzeniu do fosy znajdującej się na arenie należało zdjąć buty. Mokra i śliska jak lodowisko posadzka nie dawała poczucia bezpieczeństwa. W razie ucieczki łatwo można było stracić równowagę. Treser zawołał mnie na środek areny do największego krokodyla i powiedział, żebym pociągnął go za ogon. To kolejna atrakcja, przy której można narazić życie. Podszedłem ostrożnie od tyłu. Gad wyglądał na spokojnego. Chwyciłem za ogon i zacząłem ciągnąć. Choć szarpałem z całej siły, krokodyl ani drgnął, a ślizgające się po kafelkach nogi przekreślały kolejne próby. Treser zaproponował więc, bym podszedł do paszczy i pogłaskał zwierzę po nosie. To był dopiero początek atrakcji. Po kilku zdjęciach z ręką na nosie,
Czas potrzebny na przegryzienie tętnicy szyjnej to ułamek sekundy. Doceniam, że do dziś płynie w niej krew
Pokaz treserów
Show odbywało się w niewielkim, zadaszonym pomieszczeniu. Nad areną znajdowało się kilka poziomów widowni. Na wykafelkowanej i mokrej posadzce dwóch trenerów pląsało pomiędzy ośmioma krokodylami, a w tle grała muzyka podobna do tej, która towarzyszy występom cyrkowców. Treserzy wkładali ręce lub głowy do paszcz gadów. Numerem popisowym było ekspresowe wyciągnięcie ręki, tuż przed kłapnięciem masywnych szczęk. Zamknięciu szczęki krokodyla towarzyszył huk, a blizny na ciele tresera uruchamiały wyobraźnię. Po zakończeniu pokazu treserzy rozpoczęli poszukiwania ochotników chcących wejść na arenę do gromady dorosłych krokodyli.
Krokodyl to nie jest pierwsze zwierzę, które przychodzi na myśl, jeżeli chodzi o branie na ręce
powiedział, żebym pocałował krokodyla. Zebranie odwagi to niełatwa sprawa, ale udało się. W momencie, gdy całowałem krokodyla, usłyszałem: Inside, inside! Treser chciał, bym włożył dłoń do paszczy krokodyla. Napięcie okazało się znacznie większe niż w klatce z tygrysami. Zwierzę mogłoby zamknąć paszczę w ułamku sekundy, co spowodowałoby tragedię. Potężne gady posiadają największą siłę zgryzu na świecie. Szczęka krokodyla bez trudu miażdży czaszki krów oraz skorupy większości żółwi. Wkładając rękę do paszczy gada, udział biorą wszystkie zmysły. Człowiek obserwuje każde jego drgnięcie. Rękę do paszczy wsuwałem niemalże z chirurgiczną precyzją. Byle nie zahaczyć o zęby lub podniebienie, żeby nie wywołać niespodziewanej reakcji. Wszystko musiało udać się za pierwszym razem. W takich chwilach różne opory, mentalne granice, przekonania o sobie pękają jak bańki mydlane. Człowiek w kilka minut staje się kimś innym – na zawsze wzmocnionym, z wspomnieniami, które wznoszą go na poziom nieosiągalnych kiedyś poprzeczek. Z perspektywy kilku miesięcy, przeglądając zdjęcia, chciałoby się jeszcze raz na moment wrócić do emocji przeżywanych na arenie. Przed wyjazdem nie wiedziałem, jak zareagowałbym w takiej sytuacji z krokodylem: sparaliżowałby mnie strach czy podjąłbym wyzwanie? Teraz odpowiedź jest oczywista. Takie chwile człowiek zapamięta do końca życia. Przywołując słowa Wiktora Hugo: po takim doświadczeniu człowiek rodzi się na nowo. ARKADIUSZ NARUK
TWÓRCA BLOGA ANARUK.PL,
WEJDŹ PO WIĘCEJ ARTYKUŁÓW O ROZWOJU OSOBISTYM.
www.podprad.pl | 11
Poglądy na świat Einstein, Freud, Nietzche, Ghandi, Lewis – każda z tych postaci nie tylko miała własne, konkretne i przemyślane przekonania na temat sensu istnienia świata, obecności Boga czy roli człowieka, ale również poświęciła życie na zgłębianie oraz propagowanie swoich teorii i odniosła ogromny sukces w tej dziedzinie.
S
tudia to zwykle czas ostatecznego oderwania się od domu rodzinnego i początek budowania życia na własnych fundamentach i według własnych schematów. Gdy rodzice nie stanowią już takiego autorytetu jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi, a każdego dnia z różnych stron napływają nowe informacje, warto skonfrontować się z nimi i świadomie wybrać, w co chcemy wierzyć i jakimi wartościami pragniemy kierować się w życiu. Poniżej w kolejności alfabetycznej znajduje się krótka charakterystyka dziesięciu najpopularniejszych światopoglądów, odpowiadających m.in. na takie pytania jak: Czy Bóg istnieje? Jaki jest cel istnienia świata? Jaki sens ma życie człowieka?
Agnostycyzm
Zakłada, że możliwości ludzkiego poznania są ograniczone, a człowiek nigdy nie będzie w stanie posiąść obiektywnej, prawdziwej wiedzy na temat rzeczywistości. Z tego względu agnostycy uważają, że nie da się poznać istnienia Boga ani odpowiedzieć na pytania o sens i cel istnienia świata. Agnostyk dosłownie znaczy bez wiedzy (a – bez; gnōsis – wiedzy). Ateizm
Pogląd zaprzeczający istnieniu jakiegokolwiek Boga, istot niefizycznych i sił nadprzyrodzonych. Pochodzi od słów a – bez, theos – Bóg. Choć ateiści zgadzają się w tym aspekcie, w pozostałych kwestiach dotyczących świata i człowieka mogą mieć różne poglądy, dlatego są wśród nich przedstawiciele humanizmu, relatywizmu czy naturalizmu. Deizm
Deiści na podstawie racjonalnego porządku świata i praw fizycznych wnioskują, że istnieje jeden bezosobowy Bóg, który stworzył świat i rządzące w nim prawa, lecz nie sprawuje nad nim żadnej kontroli. Uważają też,
że Boga nie da się poznać w żaden sposób. Podobnie jak ateiści, różnią się między sobą w poglądach na pozostałe kwestie filozoficzne i mogą być przedstawicielami także takich poglądów jak egzystencjalizm, humanizm czy relatywizm. Ponieważ deizm zwraca uwagę na racjonalne podejście do świata, był jednym z podstawowych nurtów epoki oświecenia. Egzystencjalizm
Zakłada, że najważniejszym atrybutem człowieczeństwa jest wolność. Człowiek jako jedyna wolna istota ma wpływ na swoje życie i może samodzielnie decydować o tym, kim jest. Ponosi też całą odpowiedzialność za podejmowane wybory. Może również niezależnie ustalić cel swojego życia, którym często staje się korzystanie z wolności i doświadczanie świata. Ponieważ egzystencjaliści uznają, że życie obiektywnie nie ma sensu, często towarzyszy im poczucie pustki, beznadziei i osamotnienia. Humanizm
Filozofia humanistyczna podkreśla szczególną wartość człowieka jako istoty najwyższej i miary wszystkich rzeczy. To człowiek jest w centrum świata. Humaniści koncentrują się na naturze człowieka, jego problemach, potrzebach, szczęściu i wszechstronnym rozwoju psychicznym i fizycznym. Humaniści odrzucający istnienie Boga nazywani są świeckimi humanistami. Panteizm
W tym światopoglądzie Bóg jest równoznaczny z wszechświatem, a jego cząstki są obecne we wszystkich bytach materialnych i niematerialnych. Wszystko, co istnieje (włącznie z ludźmi) jest częścią jednego absolutu, a więc w pewnym stopniu wszystko to Bóg. Panteiści sądzą, że Bóg poza światem nie istnieje, ale jest jego siłą napędzającą. Wierzą w reinkarnację, czyli pośmiertne wcielanie się duszy w inny, nowy byt fizyczny. Nihilizm
Nihiliści zaprzeczają wszystkiemu – istnieniu Boga, moralności, filozofii, wiedzy, wartości oraz możliwości poznania. Uważają, że świat niematerialny nie istnieje, a życie nie ma sensu i celu zarówno obiektywnie jak i subiektywnie. Nihilizm często powstaje na gruncie rozczarowania nauką, historią czy filozofią. Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa nihil – nic. Relatywizm
12 |www.podprad.pl
Zakłada nieistnienie prawdy absolutnej. Prawdziwość wypowiadanych założeń można odnosić jedynie do systemu, w którym są one wypowiadane. Zatem prawda,
POGLĄDY
fot. Maciek Bernaś
a także moralność czy dobroć mają charakter względny, zależny od czynników zewnętrznych, takich jak: kultura, język, historia czy sytuacja społeczno-polityczna. W relatywizmie wszystkie religie są tak samo prawdziwe i tak samo ważne do wyrażania wiary w Boga. Naturalizm
Zaprzecza istnieniu Boga, a za jedyne istniejące byty uważa energię i materię. Według tego kierunku filozoficznego wszystkie zachodzące w świecie zjawiska są zdeterminowane przez prawa natury. Wszechświat jest więc ślepym mechanizmem, a ludzie wysoko rozwiniętymi organizmami biologicznymi, których wartość bierze się z wyższości nad innymi stworzeniami. Teizm
Teiści wierzą w jednego, osobowego lub bezosobowego Boga istniejącego ponad światem. Uznają, że Bóg zaprojektował świat, kontroluje go i czuwa nad jego losami. W tym poglądzie to właśnie Bóg nadaje znaczenie wszelkiemu stworzeniu, także człowiekowi, oraz jest miarą wszystkich wartości, takich jak: dobro, prawda czy moralność. Największe religie teistyczne to chrześcijaństwo, islam i judaizm. Jeśli masz pytania lub chcesz dowiedzieć się więcej na temat teizmu, zajrzyj: kazdystudent.pl lub gotquestions.org/Polski. MAGDALENA CHRZANOWIECKA
JAK MOŻNA SPRAWDZIĆ SWÓJ ŚWIATOPOGLĄD? Swoją filozofię życiową można odkryć, udzielając odpowiedzi na określone pytania. Ruch Akademicki Pod Prąd przeprowadza na uczelniach test światopoglądowy. Jest on przygotowany w formie diagramu wyboru. Przechodząc przez określoną ścieżkę odpowiedzi, można odkryć swoje przekonania. Jest to ciekawy sposób na sprawdzenie zarówno swoich poglądów, jak również na poznanie samego siebie.
www.podprad.pl | 13
Magia rodzinnych świąt N
ajlepiej wspominam święta z okresu dzieciństwa – opowiada babcia Zofia. – Mieszkałam na wsi, więc przygotowania do świąt zaczynały się dużo wcześniej. Trzeba było wysprzątać dom, oporządzić gospodarstwo, jechać do wsi obok po rzeczy potrzebne do Wigilii i Świąt. Warunki były trudne, gdyż był to okres komuny w Polsce, ale zawsze się udawało – dodaje Zofia. – Szczególny urok miały świąteczne opowiadania wujów i ciotek z całej okolicy, w maleńkiej chatce, gdzie przy kominku gromadziła się cała rodzina i sąsiedzi. Wszyscy siedzieli do białego rana, zabawiając się śmiesznymi historiami z życia – dodaje.
Urok świątecznej atmosfery
W dzisiejszych czasach świat pędzi szybko, spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. Chwile, które opisuje babcia Zofia, są cenne i niepowtarzalne. – Rodzinne spotkania to jeden z rzadkich, niezwykłych momentów do bycia razem w tym rozpędzonym świecie – opowiada mój tata Rafał. – Można porozmawiać o problemach poszczególnych osób i nacieszyć się sobą, przez co dochodzi do scalenia rodziny. Uwielbiałem święta u rodziców – dodaje. – Wspólne śpiewanie kolęd, pasterka, wymyślne prezenty. Zazwyczaj z bratem dostawaliśmy zabawki, ale ponieważ mama była krawcową, często pod choinkę szyła nam ciepłe swetry czy czapki – śmieje się tata. Agata, moja siostra, dodaje: – Kocham ten czas! Pakowanie prezentów, zapach świątecznych potraw i tę całą świąteczną otoczkę. Z mężem jeździmy co roku na święta do moich teściów do Tarnobrzega, panuje tam niezwykle rodzinna atmosfera. Z kolei jako mała dziewczynka spędzałam święta u babci na wsi i uwielbiam je wspominać: zapach żywej choinki i siana pod obrusem, pyszne wigilijne potrawy, wygłupy z rodzeństwem i radosne śpiewanie kolęd.
fot. Rafał Nitychoruk
Święta Bożego Narodzenia, które zbliżają się wielkimi krokami, to w mojej rodzinie niezwykły i ważny czas – czas rodzinnych schadzek, obiadów u babci, specyficznego klimatu i wyjątkowych, świątecznych tradycji. Te ostatnie, choć przekazywane z pokolenia na pokolenie, z czasem uległy małym zmianom.
na osobistym rozwoju, zapominamy o rodzinie – opowiada mój brat Marcin. – Dużo czasu poświęcamy pracy i samorealizacji. Rzadko udaje się spędzić niedzielne popołudnie w rodzinnym komplecie. Zawsze kogoś brakuje, ktoś w danym dniu nie może się spotkać – dodaje. Łukasz, mój szwagier, ma podobne doświadczenia: – Swoich rodziców widzę dwa, trzy razy do roku. Mieszkają w innym mieście, a moja praca nie pozwala na częstsze odwiedziny. W dodatku moja mama pracuje poza granicami kraju, co również utrudnia częstsze spotkania. Święta to więc ten szczególny czas, kiedy widzę się z rodzicami i dziadkami, ciesząc się każdą chwilą w ich gronie – dodaje Łukasz.
Świąteczne poruszenie
Rzadziej w komplecie
Jak wyglądają i ile trwają w mojej rodzinie przygotowania do rodzinnego, świątecznego spotkania? – Dwa tygodnie przed świętami zaczynam sprzątanie, gotowanie, pieczenie makowców i innych ciast – opowiada babcia Zofia. – Gdy przyjeżdża cała rodzina, mam ręce pełne roboty – dodaje. Tata śmieje się: – Parę dni przed świętami panuje w domu poruszenie. Każdy jest zajęty organizacją tych wyjątkowych dni. Córka z żoną sprzątają mieszkanie, pieką i gotują. Ja ubieram choinkę i robię zakupy, których nie lubię ze względu na duży tłok w okresie przedświątecznym – tłumaczy. – Pranie, gotowanie, sprzątanie. Z jednej strony święta to miły okres, ale potrzeba dużo czasu i pracy do przygotowania uroczystości świątecznej – wzdycha mama Gosia. – Dobrze, że mam córki, które zawsze pomagają mi w przedświątecznym chaosie – dodaje. Agata z uśmiechem opowiada, że odkąd nie mieszka z rodzicami, widzi, ile wysiłku trzeba włożyć w organizację świąt. – Ale mama zawsze służy pomocą – podsumowuje.
Wspólne posiłki były u nas ważnym rytuałem nie tylko w święta. Właściwie zawsze jedliśmy razem – wspomina babcia Zofia. – Teraz odchodzi się od tego, gdyż młodzi ludzie stawiają na życie zawodowe. Na wsi życie toczyło się trochę inaczej, wolniej – wzdycha babcia. – Wyjazdy, pogoń za pieniądzem, sukcesem. To sprawia, że nasze relacje z rodziną nie wyglądają tak, jak wyglądać powinny. W codziennej gonitwie i przy nadmiarze obowiązków bardzo trudno utrzymać relacje. W efekcie, z braku wolnej chwili i przez zbytnie skupienie się
Kiedyś, zgodnie z tradycją, w okresie świątecznym od chaty do chaty chodzili kolędnicy przebrani za postaci biblijne: anioły, diabła, śmierć i inne. Gdy zjawiali się u progu domu, tradycja nakazywała poczęstować ich smakołykiem świątecznym lub wrzucić monetę do trzymanego przez nich słoika – opowiada babcia Zofia. – Mój tata zawsze przynosił do domu z lasu świeżą choinkę, którą przystrajano cukierkami, bombkami i pierniczkami. Pod obrus dawano siano – jako symbol narodzin Chrystusa. Po uroczystej kolacji wraz z rodzicami szłam
14 |www.podprad.pl
Czar wspomnień
Kulinarne radości
Na wigilijnym stole nie może zabraknąć żadnego z dań – opowiada babcia. – Królują barszcz z grochem i kapustą, wielkopolski makaron z makiem, pierogi z grzybami i kapustą oraz karp. Obowiązkowy jest też kompot z suszonych owoców oraz różnorodne świąteczne wypieki. Resztki z Wigilii zawsze dostają nasze zwierzęta w gospodarstwie. Co ciekawe, dawniej dostawały także opłatek specjalnie przeznaczony dla zwierząt domowych i rozdawany razem ze zwykłym opłatkiem przez organistę kościelnego. Teraz jednak odchodzi się od tej tradycji – dodaje babcia. – Dobrze, że gotowaniem zajmuje się moja żona – śmieję się mój tata. – Staram się pomagać w drobnych pracach kulinarnych. Sam nie lubię gotować, za to lubię jeść dania bożonarodzeniowe. Do moich ulubionych należą: barszcz z uszkami i kapustą, karp, makaron z makiem oraz pierogi – dodaje. – My wraz z mężem pomagamy teściowej w przygotowaniu Wigilii. W domu rodzinnym, w którym jestem zazwyczaj w drugi dzień świąt, piekę z mamą pyszne ciasta dla całej rodziny – dodaje moja siostra Agata.
ŚWIĘTA
na pasterkę do pobliskiego, drewnianego kościoła – dodaje. – Prezenty nie odgrywały u nas najważniejszej roli, cieszyliśmy się tak samo z małych upominków. Najbardziej radowały te robione własnoręcznie – podsumowuje babcia. – Uwielbiałem święta u rodziców – opowiada mój tata. – Wraz z bratem pomagaliśmy rodzicom w corocznych przygotowaniach do świąt. Swój czas dzieliłem między dom a kościół, gdyż jako mały chłopiec byłem ministrantem. Jeździłem też z ojcem do pobliskiej miejscowości na zakupy. Przywoziliśmy stamtąd choinkę i drobne upominki, które ukrywaliśmy w szopie. Moja mama w tym czasie nie tylko prała i gotowała, ale jako krawcowa toczyła walkę z czasem, żeby wyrobić się z przedświątecznymi zamówieniami od swoich klientów – wspomina. Agata opowiada jedną z ciekawszych świątecznych historii, które zdarzyły się w naszym domu: – W pewne święta nasz pies Kalin zjadł bombki z choinki. Na szczęście rodzice szybko interweniowali i nic mu się nie stało, więc z perspektywy czasu można pośmiać się z tej historii – podsumowuje. Dodaje również, że w dalszym ciągu corocznym przyjemnym rytuałem jest śpiewanie kolęd i wspólna pasterka. – Wraz z siostrą oglądamy też filmy świąteczne, m.in. Kevin sam w domu – to taka nasza mała tradycja – śmieje się Agata.
Dużo czasu poświęcamy pracy i samorealizacji
Rodzinne wartości
Rodzina jest dla mnie wyjątkowa. Cenię sobie wspólnie spędzone chwile, kupowanie prezentów czy ubieranie choinki – opowiada tata. A mama dodaje: – Dla mnie rodzina bez wątpienia stanowi najważniejszą rzecz w życiu, o którą należy szczególnie dbać. Dzięki niej czuję się spełniona. Jako dziecko wraz z całym rodzeństwem i rodzicami gromadziliśmy się przy świątecznym stole, śpiewaliśmy kolędy. Uwielbialiśmy moment otwierania prezentów. Choć nie były to najciekawsze czasy, rodzice stawali na głowie, aby każdy z nas dostał jakiś wyjątkowy upominek, lalkę czy samochodzik – wspomina. – Lubię wolny czas spędzać w gronie najbliższych, nie tylko w święta. Niedzielne obiady u mamy są czymś dobrym i miłym. Młode pokolenie jest zapracowane i sądzę, że spotkania rodzinne są czymś rzadszym niż np. za czasów moich dziadków – opowiada Agata. I choć dla każdego rodzina ma inne znaczenie i wartość, Agata podsumowuje, że dla niej najważniejsze są właśnie relacje z najbliższą rodziną. BOŻENA GISZTER
www.podprad.pl | 15
foto: rf123
Smakołyki na studenckim stole
Z przyjaciółmi czy rodziną często umawiamy się na kawę. Jeśli chcemy zaprosić bliskich do siebie, mamy okazję własnoręcznie przygotować smakołyki. W stworzeniu miłej i odświętnej atmosfery pomoże nam składnik o nieprzemijającej popularności – czekolada.
M
ożna z niej wyczarować niezliczoną ilość deserów. Dzięki niej przygnębiony przyjaciel lub przyjaciółka wyjdą od nas w lepszym nastroju, a podczas wielogodzinnych rozmów czekolada doda nam energii. Oto kilka przepisów na czekoladowe przysmaki, które pomogą wyczarować przyjemny klimat spotkania.
Kawa z czekoladą dla dwojga Rozpuść w garnuszku pół tabliczki gorzkiej czekolady, dodając pół szklanki lub całą szklankę mleka (w zależności od preferencji co do gęstości napoju) razem z 2-3 łyżeczkami cukru (zamiast cukru możesz użyć pół czekolady gorzkiej i pół mlecznej) oraz przyprawami – może to być kawałek kory cynamonu, kardamon lub posiekany kawałek imbiru i starta skórka pomarańczy. Uważaj na to, żeby czekolada się nie zagotowała. W międzyczasie przygotuj dwa kubki napełnione do połowy mocną, gorącą kawą. Do kubków z kawą wlej przez sitko rozpuszczoną czekoladę.
Sos czekoladowy do moczenia owoców lub bakalii Przygotuj owoce lub bakalie, które będziesz moczyć w sosie: (np. truskawki, winogrona, rodzynki, żurawinę migdały, orzechy, kawałki pomarańczy, kiwi, bananów, ananasa, suszonej żurawiny itp.) oraz widelczyki lub wykałaczki. Jeżeli uczestnicy spotkania dobrze się znają, do jedzenia wystarczą palce. Na garnek z gotującą się wodą postaw miskę. Wrzuć do niej posiekaną tabliczkę (100g) gorzkiej czekolady, cukier do smaku (lub po połowie czekolady gorzkiej i mlecznej) i poczekaj, aż czekolada się rozpuści. Wklej do czekolady trochę mleka lub śmietanki – tyle, żeby powstał dość gęsty sos – i wymieszaj. Najwygodniej będzie podać go w specjalnym naczyniu do fondue, ale przy jego braku możesz rozlać sos do osobnych miseczek dla każdego gościa. Reszta niech pozostanie w misce nad podgrzewaczem. Ewentualnie, gdy czekolada zastygnie. podgrzej ją nad garnkiem z wodą. Ciasto czekoladowe prawie z niczego Składniki: • 1 i 1/2 szklanki (250 ml) mąki • 1 szklanka cukru • 1 łyżeczka sody • 1/2 łyżeczki soli • cukier z wanilią • 3 łyżki ciemnego kakao • 5 łyżek oleju • 1 szklanka wody • 1 łyżka octu
Wymieszaj suche składniki. Możesz nawet zrobić to na blaszce, w której zamierzasz upiec ciasto. Do masy dodaj składniki mokre i wszystko wymieszaj. Piecz 20-30 minut (do suchego patyczka) w temperaturze 175⁰C.
16 |www.podprad.pl
Brownie według przepisu z książki How to be a domestic goddess Nigelli Lawson – bardziej skomplikowane, ale warte każdej minuty pracy. Ciasta wychodzi sporo i jest naprawdę sycące, więc zazwyczaj wystarczy przygotować je z połowy porcji. Składniki: • 375 g masła (niecałe dwie kostki) • 375 g gorzkiej czekolady 70% • 6 dużych jajek • 1 łyżka ekstraktu z wanilii
• 350-400 g drobnego cukru do wypieków (1 i 1/2 szklanki - 1 i 3/4 szklanki) • 225 g mąki pszennej (1 i 1/2 szklanki) • 1 łyżeczka soli • 300 g posiekanych orzechów włoskich (2 i 1/4 szklanki)
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę wymieszać z solą, następnie przesiać i odłożyć. Masło umieścić w garnuszku, podgrzać, zdjąć z palnika. Dodać do niego posiekaną czekoladę i odstawić na 2 minuty. Po tym czasie wymieszać do otrzymania gładkiego sosu czekoladowego (w razie konieczności przetrzeć przez sitko). Lekko przestudzić. W drugim naczyniu lekko roztrzepać jajka (całe) z cukrem i wanilią (np. trzepaczką). Dodać przestudzoną czekoladę i wymieszać. Dodać przesianą mąkę z solą, wymieszać. Na sam koniec dodać posiekane orzechy. Formę (np.: o wymiarach 33 x 23 cm) wyłożyć papierem do pieczenia. Do formy przelać ciasto, wyrównać. Piec przez 20-25 minut w temperaturze 180⁰C (lub chwilę dłużej) . Gotowe brownie jest wypieczone i sprężyste z wierzchu, lepkie w środku (czekolada oblepia patyczek), ale na patyczku włożonym w środek ciasta nie powinno być śladów surowego ciasta. Po upieczeniu wystudzić i pokroić. Nie przechowywać w lodówce. Ciasto magiczne (łatwe i szybkie w przygotowaniu) Włącz piekarnik. 1/2 kostki margaryny rozłóż w kawałkach na blaszce, włóż do piekarnika i rozpuść w czasie jego nagrzewania się. Wyjmij blaszkę, gdy margaryna się rozpuści i pokrusz do niej 3 paczki ciasteczek Pettit Beurre. Na ciastka z margaryną wylej równomiernie puszkę słodkiego mleka skondensowanego. Na to rozsyp paczkę 100-150g (trochę ponad szklankę) wiórków kokosowych tak, żeby równą warstwą przykryły mleko. Na wierzchu rozrzuć 1/2 tabliczki pokrojonej gorzkiej czekolady i ewentualnie posiekane orzechy czy migdały. Przykryj papierem lub folią spożywczą i naciskaj na każde miejsce po kolei, żeby mleko trochę połączyło składniki. Po zdjęciu papieru czy folii włóż formę z powrotem do piekarnika i piecz w 200⁰C ok 20 min. (w piekarniku z termoobiegiem w niższej temp. – 180⁰C). Z tych proporcji wyjdzie niezbyt duża blaszka.
MEDIONALIA
Warsztat dziennikarza przyszłości – szkolenie umiejętności Pisanie, fotografia, nowe media, radio, telewizja Zapraszamy na konferencję dziennikarzy i tych, którzy chcą spróbować, czym jest dziennikarstwo.
10-13 marca 2016
Rozejrzyj się za dobrą czekoladą i niech jej moc uprzyjemni każde Twoje spotkanie!
MAŁGORZATA SERKOWSKA
Dlaczego warto jeść gorzką czekoladę w umiarkowanych ilościach?
Czekolada zawiera kofeinę i teobrominę – składniki pobudzające układ nerwowy, dzięki czemu zmniejsza senność i znużenie. Teobromina dodatkowo rozluźnia mięśnie płuc, ułatwiając oddychanie. Czekoladowe flawonoidy przyczyniają się do poprawy funkcjonowania naszego układu krążenia. Dzięki wysokiej zawartości żelaza i magnezu w jednej kostce, przysmak zmniejsza poziom stresu, męczliwość mięśni, irytację. Składnikiem czekolady jest także tryptofan potrzebny do wydzielania serotoniny – neuroprzekaźnika i hormonu poprawiającego nastrój. Smakołyk zawiera również fenetylaminę stymulującą centra odczuwania przyjemności w ciele. Fenetylamina to czekoladowa amfetamina, wywołująca podekscytowanie, uczucie atrakcyjności i podniecenia seksualnego. Czekolada zawiera również witaminy z grupy B, a także witaminy E, A i K. Warto pamiętać, że minerały, składniki odżywcze i witaminy znajdują się w ziarnach kakaowca. Wartościowa czekolada powinna mieć powyżej 70 proc. kakao. Ale uwaga! Czekolada ma wysoką wartość energetyczną – 100 gramów to w zależności od jej rodzaju około 500–600 kalorii. Spalenie ich wymaga więc półgodzinnego szybkiego biegu lub wchodzenia po schodach, godzinnego aerobiku, intensywnego tańca lub koszykówki albo dwóch godzin umiarkowanej jazdy na rowerze.
Więcej informacji wkrótce: Medionalia.pl
Chłopiec-duch
Prawdziwa opowieść o cudownym powrocie do życia Potrafisz sobie wyobrazić, że widzisz, czujesz i rozumiesz, ale nikt o tym nie wie? Że zachowujesz pełną świadomość, nie mogąc jednocześnie nawiązać kontaktu ze światem? Martin Pistorius w swojej książce opisuje kilkunastoletnie zmaganie się z taką sytuacją oraz trudną drogę do zdobycia samodzielności.
D
o dwunastego roku życia Martin był zdrowo rozwijającym się dzieckiem. Nagle z niewiadomych przyczyn jego ciało zaczęło słabnąć, mięśnie stopniowo zanikały, pamięć szwankowała. Chłopiec przestał mówić. Rok później nieznana choroba tak spustoszyła jego ciało i umysł, że nie można było z nim nawiązać kontaktu. Martin na kilka lat stracił świadomość. Gdy się przebudził, zdał sobie sprawę, że tkwi w niesprawnym ciele, a rodzina i lekarze traktują go jak pustą, niemyślącą skorupę. Gdy jedna z opiekunek zauważyła, że jest świadomy, Martin rozpoczął trudną drogę do lepszego życia. Życia, w którym mógł się porozumiewać z ludźmi, wyrażać swoje myśli i pragnienia. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, bohater coraz bieglej porozumiewał się ze światem za pomocą specjalnych tablic, a później programów komputerowych. Nie mógł mówić, ale dzięki ćwiczeniom zyskał częściową władzę nad swoim ciałem. Z determinacją dążył do jak największego rozwoju. W książce opis bieżących wydarzeń jest przeplatany wspomnieniami z przeszłości. Czytelnik stopniowo dowiaduje się, jakie przeżycia niosło ze sobą kilkunastoletnie uwięzienie bohatera w ciele. Bohater wspomina wiele negatywnych sytuacji, jakie spotkały go, gdy uznawany był za nieświadomego. Mówi o trzech furiach, które nieustannie go odwiedzały: frustracja, trwoga i samotność. Nie mógł protestować, gdy znęcano się nad nim fizycznie i psychicznie, wykorzystując jego bezbronność. Martin próbuje opisać niemoc, jaka dopadała go w takich sytu-
acjach, kiedy wszystko w środku krzyczy, a nic z tego nie wychodzi na zewnątrz. Mimo trudnego tematu, akcja książki płynie wartko do przodu. Kibicujemy bohaterowi, z nim cierpimy, ale i cieszymy się. Nie zostajemy tylko z żalem. Czytelnik oprócz wszechogarniającego współczucia czuje też wygraną Martina. O Bogu Martin nie pisze dużo. Tyle tylko, że wiedział, że On jest i co najważniejsze, że Bóg wiedział, że Martin istnieje. Że nie jest pusty w środku, że myśli i czuje. W taki sposób bohater mówi o tej relacji: Nie miałem dowodu na Jego istnienie, mimo to w Niego wierzyłem, gdyż wiedziałem, że jest realny. Bóg tak samo traktował mnie. Książka podzielona jest na 64 kilkustronicowe rozdziały. Czyta się ją szybko, czasem zbyt szybko, bo potrzebnych jest tutaj kilka głębokich oddechów i chwil zastanowienia. Trudno jest opisać takie doświadczenia bez zbędnego patosu i emanacji emocji. Jednak Martinowi się to udaje. Czasami trudno uwierzyć, że to, co zostało tak lekko napisane, jest prawdziwą historią realnej osoby. Książka jest wzbogacona o ilustracje bohatera z różnych etapów jego życia. Możemy zobaczyć, jak wyglądał w dzieciństwie, w trakcie choroby, podczas odzyskiwania sprawności – wreszcie – w trakcie swojego ślubu. Historia Martina jest do głębi poruszająca. Jeśli sięgniesz po tę książkę zrozumiesz, że nie jest to tylko pusto brzmiący banał. Wybrane fragmenty:
„Nikt nie przypuszczał, że moje reakcje mogą zdradzać zupełnie nienaruszoną inteligencję. Dawno temu zakomunikowano mojej rodzinie i opiekunom, iż wystąpiły u mnie poważne uszkodzenia mózgu, dlatego kiedy młody chłopak o patykowatych kończynach, pustych oczach i z cieknącą po brodzie śliną od czasu do czasu unosił głowę, nie zadawali sobie trudu dociekania przyczyn. Widzieli tylko tyle, ile powinni, i nic więcej.” „Za każdym razem gdy mnie zostawiali, byłem przerażony, że już nigdy nie wrócę do domu. Strach ten narastał we mnie każdego dnia i stopniowo przejmował nade mną kontrolę. Pod koniec pobytu każda minuta przed usłyszeniem znajomych głosów matki i ojca ciągnęła się jak rok. Największe przerażenie odczuwałem na myśl, że zostawią mnie w jednym z tych miejsc, gdzie takie dzieci jak ja siedzą cały dzień bez kontaktu z innymi, pozbawione wszelkich bodźców z zewnątrz. To byłby najgorszy rodzaj śmierci za życia.” ZUZANNA WIŚNIEWSKA
MARTIN PISTORIUS, MEGAN LLOYD DAVIES TŁUMACZENIE: RAFAŁ ŚMIETANA CHŁOPIEC-DUCH. PRAWDZIWA OPOWIEŚĆ O CUDOWNYM POWROCIE DO ŻYCIA ZNAK, KRAKÓW 2015 OCENA: 5/5
18 |www.podprad.pl
KONKURS!
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone www.podprad.pl
Jeśli: •
WEJDZIESZ NA NASZĄ STRONĘ Z RECENZJAMI PODPRAD.PL/KSIAZKI,
•
NAPISZESZ NA ADRES REDAKCJI, JAKĄ KSIĄŻKĘ TAM ZRECENZOWANĄ CHCIAŁABYŚ/CHCIAŁBYŚ ZNALEŹĆ POD CHOINKĄ, •
WYŚLESZ DO NAS E-MAIL NA ADRES REDAKCJA@PODPRAD.PL (WYSTARCZY PODAĆ TYTUŁ), TO...
...weźmiesz udział w losowaniu książek „Długa droga do domu” lub „Szkoła latania”.
ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA: Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:
Anna Iwanowska, Dawid Linowski, Anna Górecka, Marcin Grzegorczyk, Katarzyna Gęstwicka, Magdalena Chrzanowiecka, Anna Moczydłowska, Rafał Nitychoruk, Patrycja Oryl, Małgorzata Serkowska, Aleksandra Tomaszewska, Dominika Stańkowska, Zuzanna Wiśniewska, Patrycja Żołyniak. KOREKTA:
Konkurs trwa do 30 stycznia 2016 roku
Magdalena Chrzanowiecka, Aneta Fuhrmann, Patrycja Oryl, Anna Moczydłowska, Małgorzata Serkowska, Patrycja Żołyniak. JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:
Małgorzata Wrzodak
ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: Ewelina Banacka, ewelina.banacka@gmail.com; Łódź: Magda Wysocka, lodz@podprad.pl; Poznań:Monika Stiller, mstiller@mt28.pl; Warszawa: Ania Marcinowicz, ania.marcinowicz@gmail.com Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona! www.podprad.pl | 19
BEST Automatics & IT Festival 2015
Kariera na celowniku
Na terenie AGH odbył się niedawno piąty festiwal informatyczny BAIT organizowany przez Stowarzyszenie Studentów BEST AGH Kraków. Rozpoczęły go 17 listopada darmowe warsztaty, 4 grudnia rywalizowały roboty, a wydarzenie zakończył 9 grudnia Finał Turnieju Gier, czyli LAN Party. W ramach festiwalu bezpłatne warsztaty z tematyki komputerowej przeprowadzili przedstawiciele takich firm, jak: Mitsubishi Electric, Deloitte oraz ABB. W drugiej części BAIT-a pojawiły się: plansza z torem jazdy, klocki LEGO Mindstroms i błysk fleszy. Do walki ruszyły roboty, zaprojektowane, zbudowane i zaprogramowane przez startujące w Turnieju drużyny. Tegoroczny finał Turnieju Gier odbył się w zaskakującej lokalizacji – na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie. Poza corocznymi zmaganiami w LoLa, zawodnicy zmierzyli się również w grze w Hearthstone’a, Fifę oraz CS:GO.
Dnia 24 listopada w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie odbył się panel dyskusyjny stanowiący najważniejszą część IV edycji konferencji Celuj w Przyszłość, zorganizowanej przez Studenckie Koło Naukowe Negocjator. Podczas pierwszej godziny debaty uczestnicy konfrontowali pracę na etacie z prowadzeniem własnej działalności gospodarczej. Zaproszeni eksperci zachęcali, aby każdy student przed podjęciem pracy zawodowej wyznaczył sobie cel do realizacji niezależnie od miejsca zatrudnienia. Warto połączyć obie formy zarobku – najpierw poznać rynek w roli pracownika, a następnie, gdy pomysł na biznes już dojrzeje i zdobędzie się odpowiednie umiejętności zawodowe, można wcielić się w rolę pracodawcy. W drugiej części panelu prelegenci dzielili się doświadczeniami z zakresu finansowania start-up’ów. Zdaniem ekspertów, inwestorzy chcą lokować kapitał w unikalne pomysły wnoszące na rynek nowe zastosowania i technologie.
Sprawdź, jak twój szef gra na konsoli! Dnia 16 stycznia 2016 r. w budynku Arkadii przy Placu Wolności w Poznaniu odbędzie się pierwsza edycja innowacyjnych targów pracy Meetnight. Organizatorzy wydarzenia, Jan Radomski oraz Wojciech Nowaczyk, chcą przełamać dotychczasowe schematy i pomóc w znalezieniu pracy studentom oraz specjalistom z branży IT. Meetnight ma swoje zasady: bez stoisk, bez ulotek, bez garniturów. – Nie chcemy, żeby uczestnicy targów wychodzili ze stertą niepotrzebnych ulotek. Wolimy, żeby zagrali z przyszłym szefem na konsoli i sprawdzili, czy nadają na tych samych falach – mówi współtwórca projektu, Wojciech Nowaczyk. Garniturów nikt nie zabrania, ale organizatorzy raczej odradzają ich zakładanie ze względu na nieformalny charakter wydarzenia. Nawet miejsce jest nietypowe – we wspólnej przestrzeni targowo-coworkingowej uczestnicy spotkają się z potencjalnymi pracodawcami na pufach zamiast klasycznych stoisk. Najbardziej zaskakujące są jednak godziny targów. – Zaczynamy o 16:00, a kiedy skończymy, trudno powiedzieć – śmieje się Wojciech Nowaczyk. – Na pewno o 22:00 startujemy z afterparty! Więcej informacji znaleźć można na meetnight.pl.
Przedsiębiorczość na 13 sposobów
Studenci potrafią się dogadać
W Gdańskim Inkubatorze Przedsiębiorczości STARTER po raz czwarty odbył się Światowy Tydzień Przedsiębiorczości. Towarzyszyło mu aż 13 wydarzeń. Tydzień zaczął AnalyticsConf – konferencja przyciągnęła 150 specjalistów IT z całej Polski. Kolejnym spotkaniem było Creative Morning. Jego goście przekonywali do podążania za pasją, wyciągania nauki z porażek i myślenia globalnego. Z kolei na Start a startup, bezpłatnych spotkaniach z mentorami, startupowcy mogli nie tylko zasięgnąć opinii o swoich pomysłach na biznes, ale i otrzymać szansę na szybszy start. – Jeden ze startupów nagrodziliśmy Dziką kartą do programu akceleracyjnego Starter Rocket. To szansa na współpracę z globalnymi partnerami projektu, wsparcie finansowe i wiedzę – mówi Anna Wylążek ze STARTERA. Nie zabrakło też światowych gości. Peter Vesterbacka z Rovio, twórca gry Angry Birds, wystąpił na międzynarodowej konferencji edukacyjnej BeZee organizowanej przez Miasto Gdańsk i STARTER. Więcej informacji: inkubatorstarter.pl.
Szesnasty Studencki Turniej Negocjacyjny organizowany przez SKN Negocjator SGH rozpoczął się 5 grudnia kwalifikacjami na uczelniach wyższych w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Lublinie i Gdańsku. Rywalizujące zespoły wcieliły się w negocjatorów – od inwestora, biznesmena, prezesa elektrowni, po dowódcę statku kosmicznego czy gwiazdę filmową. W oparciu o otrzymany scenariusz drużyny analizowały dostępne informacje i ustalały strategię. Następnie uczestnicy starali się w negocjacjach osiągnąć najkorzystniejsze porozumienie. Rozmowy rozgrywały się w różnych konfiguracjach: od dwustronnych i trójstronnych po mediacje, czy negocjacje indywidualne. 16 najlepszych zespołów zmierzy się w finale w marcu 2016 r. w Warszawie. Zwycięzca Studenckiego Turnieju Negocjacyjnego będzie reprezentował Polskę na międzynarodowym turnieju The Warsaw Negotiation Round. Więcej informacji na stn.negocjator.pl i na fanpage’u Turnieju na Facebooku.