50 maj 2015
Wyruszyć w podróż Zabawa w chowanego Dookoła świata Drogi do Boga
foto: rf123
W kościele, do którego chodziłem jako dziecko, stacje drogi krzyżowej wiszą na dwóch ścianach. Na tej z prawej strony są stacje do siódmej włącznie, a z lewej – reszta. Idę o zakład, że podobną sytuację można spotkać w wielu świątyniach. Ciekaw jestem natomiast, czy ktoś odbierał ją w młodości tak, jak ja.
P
odczas mszy zazwyczaj stałem gdzieś w okolicach siódmej stacji drogi krzyżowej. Pan Jezus po raz drugi upada pod krzyżem. Wiedziałem dość dobrze, co wydarzyło się na poprzednich stacjach, bo czasem przesuwałem się wzdłuż prawej ściany. Wiedziałem oczywiście, jak droga krzyżowa się kończy. Ale jako dziecko nie miałem pojęcia, co jest pomiędzy drugim upadkiem a ukrzyżowaniem. Wszystko, co wiedziałem, to że Jezus upadł. Ale czy się podniósł? Czy ktoś mu pomógł? Może już w tym miejscu został przybity do krzyża? Ciekawość mnie zżerała, ale przecież zawsze stałem przy prawej ścianie! Drugi upadek Jezusa to był największy cliffhanger mojego dzieciństwa. Zawsze, gdy opowiadam tę historię, nie umiem przełożyć na polski słowa cliffhanger. Wiem, czym on jest, ale sam zabieg, stosowany najczęściej w serialach telewizyjnych, nie dorobił się polskiej nazwy (zawieszenie akcji nie brzmi tak fajnie). Poza tym o serialach telewizyjnych czytam zazwyczaj po angielsku, więc najpierw poznałem słowo cliffhanger, a potem szukałem jego tłumaczenia. Język angielski stał się lingua franca współczesnego świata. Mowa Szekspira wdziera się szeroką falą w naszą codzienność. Już w trakcie studiów chodzimy na interwju, aby zostać internem. Pracując w timach, mamy targety przydzielone przez liderów. I lepiej realizować je ASAP, bo każdy wie, że wczorajszy dedlajn jest dzisiejszym fakapem.
Czy to mi przeszkadza? Niespecjalnie. Z globalizacją walczyć nie mam zamiaru, a żywy język polski ewoluuje. Nie mieliśmy kiedyś szlafroka czy telefonu, to może za jakiś czas target albo kołcz też pojawią się w słownikach. Nawet, jeśli mamy polskie określenia, to trzeba pamiętać o odpowiednim kodowaniu naszego przekazu dla odbiorcy. Profesora nie spytamy o dedlajn zaliczenia, ale timlidera w korpo już tak. Wśród osób pracujących w międzynarodowych firmach lepiej trzymać się ustalonego słownika. Natomiast martwi mnie, że rezygnujemy z niektórych polskich określeń, choć nie zastępujemy ich żadnymi nowymi. Po prostu zubożamy nasz słownik w pewnych obszarach (i nawet Word podkreśla mi te wyrazy na czerwono). Rozumiem, że żupan trafił do lamusa, ale są słowa, które spokojnie mogłyby być w obiegu. A do tego niektóre z nich cudownie brzmią. Absztyfikant, który uderzał w konkury. Lub fircyk, który zapomniał o poszetce w swojej brustaszy. No i te możliwości łączenia – gdy najlepszym klifhengerem w serialu będzie jakiś ambaras. Przepiękne! Może warto zachować od zapomnienia przynajmniej niektóre z tych słów? Spróbuj to zrobić! Nie liczę na to, że gdy uderzysz się młotkiem w palec, krzykniesz: tam do kata. Ale może kierowcę, który niespodziewanie zajedzie ci drogę, nazwij w złości głupim hu…ncwotem. BARTOSZ CICHARSKI MRCICHY.PL
Upadek Jezusa to cliffhanger mego dzieciństwa 2
|www.podprad.pl
foto: rf123
foto: Rafał Nitychoruk
Plaża,słońce i windsurfing HeL(L) SuRFiN’15! odbywa się w dniach 04–07.06 na kempingu Polaris na Półwyspie Helskim w miejscowości Chałupy. HeL(L) SuRFiN’ to wyjazd skierowany głównie do stypendystów wymian zagranicznych przebywających na studiach lub praktykach w Polsce. Organizatorem wydarzenia jest sekcja lokalna Erasmus Student Network Gdańsk (działającą pod Stowarzyszeniem Erasmus Student Network Polska). Wyjazd obejmuje 14 godzin szkoleń windsurfingowych pod okiem profesjonalnych instruktorów ze szkoły MegaSurf. W ubiegłym roku po raz pierwszy ruszyła nowa formuła wyjazdu. Jest to alternatywa dla tych, którzy zamiast spędzać czas, uprawiając windsurfing, wolą relaksować się przy morskiej bryzie oraz uczestniczyć w licznych zabawach i sportowej integracji na plaży. Chcesz być na bieżąco? Śledź stronę www.surf.esn.pl, odwiedź FB oraz Instagram: hellsurfin.
Konwersacje w Krakowie Po raz kolejny odbywają się Darmowe Konwersacje Językowe organizowane przez Europejskie Forum Studentów AEGEE-Kraków. Zajęcia rozpoczęły się 13 kwietnia i potrwają do końca semestru letniego. Studenci krakowskich uczelni mogą rozwijać i pielęgnować talenty językowe, mając do wyboru 26 grup na różnych poziomach zaawansowania. Oferta obejmuje naukę: angielskiego, arabskiego, chińskiego, chorwackiego, francuskiego, hiszpańskiego, japońskiego, migowego, niemieckiego, portugalskiego, rosyjskiego, słowackiego i włoskiego. Lektorzy, głównie studenci, starają się kreatywnie przybliżać tajniki danego języka. Na zakończenie kursu każdy aktywny uczestnik otrzyma certyfikat.
KATARZYNA MICHAŁOWSKA
NACZELNA@PODPRAD.PL
www.podprad.pl | 3
WSTĘPNIAK
D
roga jest szczęściem, tak mawiają mędrcy. Podróż kojarzy się z przemianą, zbieraniem doświadczeń i dojrzewaniem. Ale każdy wybiera drogę własną. Co prawda, rodzice wskazali nam kierunek lub zainspirowali do zdobycia celu. Jednak dalej każdy idzie sam. Wybierając gładkie autostrady lub kręte leśne ścieżki. Jedno jest pewne, że każda droga, obojętnie jak wygląda, kiedyś się skończy. Wiemy o tym, dlatego wielu chciałoby wiedzieć, co znajduje się za jej końcem. Ten temat poruszył Bartek Serkowski. Opisał drogę do Boga z punktu widzenia różnych religii. W majowym wydaniu płyń Pod Prąd poruszamy również temat podróżowania, dlatego rozpoczynamy od codziennych podróży. Zuzanna Wiśniewska porozmawiała ze studentami, pytając ich o uciążliwości w przemieszczaniu się z miejsca zamieszkania na uczelnię. Od wyruszenia w drogę rozpoczyna się podróż życia. Można ją odbyć autostopem albo zaplanować wycieczkę z konkretnym celem. Patrycja Żołyniak oraz Karolina Gizara rozmawiały z podróżnikami. Pytały, co ich inspiruje do podróży oraz co daje wyruszenie w drogę. Podczas wyprawy można poznać wspaniałych ludzi. Zawiązane relacje często przeradzają się w przyjaźń. Ana Matusevic opisała przygodę dziewczyn z Polski, które poznały się w Grecji, a zaprzyjaźniły w Albanii. Wyprawa interesująca, a bliskie więzi sprawdzone w przeróżnych doświadczeniach podczas poznawania nieznanego kraju. Kto jest kreatywny, wie, że aby przeżywać przygodę, nie trzeba daleko wyjeżdżać. Wystarczy wyjść z domu, ale wcześniej trzeba zajrzeć na stronę geocaching.pl. Tu można znaleźć inspirację do odszukiwania skrytek w obrębie swego domu lub miejscowości. O wzrastającej społeczności wokół zabawy w poszukiwaczy skarbów napisała Patrycja Oryl. Patrycja napisała reportaż na tematu różnic kulturowych. Odkryjemy w nim historię Julii zakochanej w Egipcjaninie. Uprzedzam, że opowieść nie kończy się happy endem. W tym wydaniu możemy odkryć smutny los słoni opisany przez Marię Kuczkowicz. Dowiemy się, dlaczego oszczędzanie papieru ma wpływ na ich życie. Maria zaangażowała się w pomoc słoniom wyjechała do Tajlandii, by ratować zwierzęta, teraz stara się koordynować pomoc z Polski. Magazyn kończy się opowieścią o Woody’m Guthrie, amerykańskim muzyku. Jego piosenka została okrzyknięta drugim hymnem USA. Piotr Włuczkowski zabiera nas w sentymentalną podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki, cofając się do początku dwudziestego wieku. Opisane pomysły na przebycie drogi niech będą inspiracją by zrozumieć więcej. Bo kiedy chcesz więcej zrozumieć, będziesz maszerować przeciwnościom pod prąd.
W drodze na uczelnię Większość studentów korzysta z komunikacji miejskiej. Zaletą są niskie ceny i częstotliwość kursowania. Jest też sporo niedogodności. Na co najczęściej uskarżają się studenci?
W
iele osób rozmawia ze znajomymi w publicznych środkach lokomocji. Trudno mieć o to pretensje. Jednak czasem sposób konwersacji pozostawia wiele do życzenia. – Denerwują mnie głośne rozmowy przez telefon o prywat nych sprawach – stwierdza Ania. – Nie chcę nic wiedzieć o intymnych historiach nieznajomych. Niestety, często muszę tego słuchać i nie mogę skupić się chociażby na czytaniu. – Nie przeszkadza mi cicha rozmowa, ale jak pół przedziału w kolejce słyszy o problemach nastolatków w szkole, to można się zirytować – mówi Julia. – Na dodatek często treść wydaje mi się mało ważna – dodaje. – Oczywiście, że można rozmawiać, ale bez używania przekleństw oraz omawiania spraw intymnych – mówi Kuba. Przeszkadzać może nie tylko czyjaś rozmowa, ale i przymus prowadzenia własnej. – Czasem w tramwaju chcę spokojnie poczytać książkę, a tu nagle wyskakuje znajomy, z którym nie gadałam od lat – opowiada Kinga. – Irytuje mnie, gdy muszę rozmawiać z nim na tematy, które kompletnie mnie nie obchodzą. Głośna muzyka
Paweł ma sposób na zbyt donośne rozmowy. – Zawsze mam przy sobie słuchawki – mówi. – Nie przesadzam jednak z głoś nością muzyki, żeby nie przeszkadzać siedzącym niedaleko mnie. Gdy jednak dźwięki docierają do pasażerów trzy metry dalej, też stają się uciążliwe. – Nie wiem, czy pomogłoby zwrócenie komuś uwagi, że słucha za głośno muzyki albo wyraża się niecenzuralnie – wątpi Julia. – To kwestia dobrego wychowania, które się wynosi z domu. Jeśli ktoś nie umie się zachowywać w miejscu publicznym, to obca osoba tego nie wymusi – uważa.
Akcja – reakcja
Czasem w tramwajach śmierdzi mieszanką wybuchową: przetrawionym alkoholem, brudem i moczem. Zdarza się też, że nie działa klimatyzacja. – Ludzie się po prostu odsuwają, bo co mają zrobić? – przyznaje Kuba. – Problemem jest dla mnie panująca wśród ludzi znieczulica na niestosowne i wulgarne zachowania – mówi Paweł. – Ostatnio byłem świadkiem, jak w tramwaju pijany mężczyzna walił pięścią w szybę, głośno przeklinał, a nawet pluł na ludzi, nikt jednak na to nie reagował – opowiada. Jedyne, na co można liczyć, to komentarze. Czasami ostentacyjnie głośne, czasami wyszeptane do współpasażera: dziadostwo się nie myje czy brudasy! – To jest niesprawiedliwe, gdy bezdomni jeżdżą za darmo i kontrolerzy ich nie wyrzucają. A gdy ktoś z biletem ulgo4
|www.podprad.pl
wym nie ma przy sobie legitymacji, to dostaje mandat – kwituje Weronika.
Tłok
Zmorą pasażerów są przepełnione autobusy i tramwaje. – Najgorzej jest rano, około 8, kiedy ludzie jeżdżą do pracy, szkoły albo na uczelnie. No i koło 15, kiedy wracają. – mówi Paweł. – Przeszkadza mi, gdy nie mogę wysiąść z autobusu, bo wsiadający otaczają drzwi i nie mam gdzie nogi postawić – stwierdza Ola. Nie wszyscy kierowcy płynnie prowadzą pojazdy. Gwałtowne ruszanie i hamowanie zdecydowanie obniżają komfort jazdy. W zatłoczonych autobusach i tramwajach wiele osób nie
Przeszkadzać może nie tylko czyjaś rozmowa
ma miejsca siedzącego i przy nieoczekiwanych szarpnięciach wpada na współpasażerów. – Denerwuje mnie zarzucanie autobusem na zakrętach – narzeka Jacek. – Czuję się jak worek ziemniaków na furmance pokonującej wyboistą drogę. Nie tylko minusy
Gdyby jazda środkami transportu miejskiego była wyłącznie uciążliwa, problem tłoku przestałby istnieć. Jednak tramwaj czy autobus mają też swoje plusy. – Jest tanio, no i można wszędzie dojechać w obrębie miasta – mówi Paweł. – Przemieszczasz się szybciej niż na piechotę, nie musisz myśleć o zasadach ruchu drogowego, nie skupiasz się na podróży, po prostu jedziesz – wylicza Kuba. – Można się dowiedzieć czegoś ciekawego z tablic opisujących patrona danego pojazdu. – No i, jadąc tramwajem, omijasz korki – dopowiada Julia. Ania natomiast myśli ekologicznie. – Wybierając jazdę tramwajem, zmniejszamy emisję spalin i zanieczyszczenie powietrza – wyjaśnia. – Dzięki komunikacji miejskiej można ucinać sobie pogawędki z napotkanymi staruszkami i nie tylko – mówi Weronika. Jak upłynie podróż komunikacją miejską, zależy od nastawienia. Można skupić się na tym, że będzie tłok i smród i nic miłego nas nie spotka. Jednak dzięki lekturze w trakcie jazdy czy zawieraniu nowych znajomości, droga na zajęcia może okazać się całkiem przyjemna. ZUZANNA WIŚNIEWSKA
Wiele osób marzy o tym, żeby ruszyć przed siebie. W podróż. W drogę. W nieznane. Część osób to marzenie realizuje, inni nie mają odwagi albo odkładają wyjazd na później. Dlaczego warto nie rezygnować z marzeń?
Wyruszyć przed siebie
– Gnała mnie chęć poznania pięknego świata, ale też przeświadczenie, że życie jest krótkie i trzeba przeżyć je ciekawie i intensywnie – mówi o motywacji do podróżowania Michał Kochańczyk, podróżnik, alpinista, żeglarz i polarnik. Wolność
– Najważniejsze jest poczucie wolności, kiedy ruszasz w drogę – mówi Szymon Antkowiak, który w zeszłym roku spędził trzy miesiące, podróżując po Afryce. – Nie planujesz, każdy dzień jest niespodzianką i darem. Nie przejmujesz się codziennymi problemami. Zaczynasz dostrzegać piękno tego świata, doceniać to, czego nie zauważałeś wcześniej. Podróż pozwala oderwać się od rzeczywistości, zdystansować się do wielu spraw i spojrzeć na nie z innej perspektywy. Myślisz, że nie możesz żyć bez komputera i szafy pełnej ubrań. Zastanawiasz się, jak mógłbyś wyspać się w niewygodnym łóżku. Żeby to chociaż było łóżko… Wiele osób podróżujących za grosze nie zawsze doświadcza takiego luksusu. Ciepła woda w kranie to rarytas. Z pewnością pojawi się na drodze wiele nieoczekiwanych sytuacji, ale wtedy dopiero zaczynamy odkrywać, co tak naprawdę jest w życiu ważne i potrzebne. Przygoda i samodzielość
– Drzemała we mnie podświadoma potrzeba zmierzenia się z różnymi niespodziankami i przeszkodami, gdzieś bardzo daleko, gdzie trzeba było wykazać się kreatywnością – mówi Michał Kochańczyk. – Wyruszyłem w świat po to, żeby przeżyć przygodę, by zrealizować młodzieńcze marzenie, powstałe po przeczytaniu wielu książek i obejrzeniu fascynujących filmów. Jednak to zbyt proste wyjaśnienie, ponieważ jak sam przyznaje Michał, kierowały nim różne powody. Chciał dotrzeć tam, gdzie jeszcze nikogo nie było, poznać i żyć z ludźmi z różnych stref kulturowych, a także spróbować swoich sił na morzu oraz w lasach równikowych. Motywacją do podróży może być zatem chęć sprawdzenia samego siebie i pokonania własnych słabości. Droga dodaje wiary w siebie, co jest szczególnie ważne dla kobiet, oraz uczy samodzielności. Tolerancja
Michał Ilczuk zwiedził autostopem wiele krajów, z których najbardziej spodobał mu się Iran. – Ludzie w innych krajach są zupełnie różni od tego, co przedstawiają nam media – mówi Ilczuk. – Warto poznać inny punkt widzenia świata. Podróże otworzyły mi oczy na wiele spraw i pokazały, że zachodni punkt widzenia nie wszędzie się sprawdza.
DROGA
fot. Karolina Gizara
Jedną z najcenniejszych wartości, które wynosimy z podróży, jest tolerancja. Inna kultura, religia, zwyczaje i styl życia nie są gorsze ani lepsze. Są po prostu inne. Trzeba je poznać, żeby zrozumieć. Jadąc autostopem z Walencji do Barcelony, zabrałam się z marokańskim kierowcą ciężarówki. W trakcie kilkugodzinnej drogi musiał zrobić przerwę i w tym czasie zabrał się
Z pewnością na drodze pojawi się wiele nieoczekiwanych sytuacji
do przygotowywania posiłku dla siebie i trójki kolegów, którzy jechali swoimi tirami. Zaprosili i mnie. Wszyscy jedli bez sztućców, z tego samego talerza, używając chleba jako łyżki. Chciałam spróbować jeść jak oni, ale wbrew pozorom nie było to takie łatwe. Jak oni dziwnie jedzą pomyślałam, a w tym momencie jeden z nich wstał, zanosząc się śmiechem. Nie umiesz jeść powiedział do mnie i śmiał się ze mnie dalej. To mi dało do myślenia, wszystko zależy od punktu patrzenia. – Podróże nauczyły mnie, że im mniej ktoś posiada, tym więcej jest w stanie zaoferować – mówi Michał Ilczuk. – Na pewno też pokazały, że mając mało pieniędzy, można żyć szczęśliwie. Szymon Antkowiak uważa, że uczymy się tego, że wszystko jest możliwe, jeśli tego naprawdę chcemy. Brak pieniędzy nie jest przeszkodą w podróżowaniu. Czy podróże zmieniają?
Michał Kochańczyk odpowiada, że jego chyba nie zmieniły, bo nadal ma pogodne usposobienie i ciągle drzemie w nim chęć poznawania ludzi i świata. Szymon Antkowiak z kolei za każdym razem wraca do domu naładowany pozytywną energią, dzieląc się nią z innymi. Każdy jednak wynosi swoje własne doświadczenie z podróżowania. Ja się nauczyłam, że nic w życiu nie dzieje się bez powodu. Spóźniłam się na autobus, żeby w kolejnym poznać kogoś ciekawego. Zgubiłam zegarek, żeby przestać myśleć o czasie. Skoro niektórych rzeczy nie możemy zmienić, to po co się nimi denerwować? Trzeba wyciągnąć z nich korzyści. KAROLINA GIZARA
Karolina Gizara – początkująca podróżniczka. Walczy ze stereotypem, że dziewczyna w podróży oznacza tylko problemy. Po pięciomiesięcznej samotnej podróży wie, że potrafi sobie poradzić w wielu trudnych sytuacjach, a świadomość tego pomaga jej w codziennym życiu.
Hinduista wierzy, że kiedyś zjednoczy się z Brahmanem. Buddysta dąży do samowyzwolenia. Muzułmanin czeka na sprawiedliwą ocenę Allaha. Żyd wypełnia przykazania Prawa, a chrześcijanin wierzy, że wybawił go Jezus.
G
dyby przedstawiciele różnych religii mieli wspólnie ustalić, jak dostać się do nieba, mieliby ogromny problem. Niektórzy wierzą w jednego Boga, inni w wielu bogów, a jeszcze inni uważają, że nie ma absolutu lub nie wiadomo, czy jest. Podejście człowieka do koncepcji bóstwa, ma wpływ na to, jak wyobraża sobie życie po śmierci. Oto streszczenie sześciu najważniejszych światopoglądów, pokazujące, jak ludzie na całym świecie dążą do wiecznego szczęścia. HINDUIZM
Główne założenia Jest to zbiór wielu różnych wierzeń związanych z rejonem Indii. Aby zrozumieć tę religię, trzeba zacząć od indoeuropejskich najeźdźców Arjów, którzy zasiedlali doliny Indusu i Gangesu już 2000 lat p.n.e. Przynieśli oni ze sobą odwieczne prawo – Wedę. W ciągu wieków religia ta zmieniała się, spotykając się z kulturami prewedyjskimi. Najważniejsi bogowie to Brahma, Wisznu i Sziwa. Hinduiści wierzą, że któryś z bogów, raz na jakiś czas, zstępuje na ziemię w postaci cielesnej jako awatara. Takimi wcieleniami byli np. Kryszna czy Budda. Człowiek w hinduizmie jest jedynie emanacją boskości. Jest nierealny, bo prawdziwy jest Brahma.
Droga do nieba Wyznawcy uważają, że nieśmiertelna dusza jest stworzona na boży obraz, ale nie jest tak doskonała jak on. Dlatego musi ona przechodzić przez kolejne wcielenia (reinkarnacje), aby, przez pokorę i posłuszeństwo, w końcu zjednoczyć się z Brahmanem. Postać jaką przyjmie dusza, zależy od karmy, czyli od prawa przyczyny i skutku. W obecnym życiu człowiek zapracowuje na szczęście albo na cierpienie, czekające go w kolejnym wcieleniu. Ciąg ten biegnie aż osiągnięta zostanie nirwana. Ważnym terminem dla hinduisty jest joga, która pozwala rozpoznać naturę rzeczywistości. Właściwy trening fizyczny, 6
|www.podprad.pl
medytacja i etyczne postępowanie pomagają w przezwyciężeniu karmy.
Problemy Hinduizm ma wiele rożnych odłamów, praktyk i bóstw, co sprawia, że trudno jest go jednoznacznie zdefiniować. Niełatwo określić, jakiego rodzaju jest to religia, bo niektórzy uważają, że jest to system politeistyczny, inni, że teistyczny, monistyczny, panteistyczny, ateistyczny czy nihilistyczny. Nie posiada swojego założyciela, trudno więc znaleźć punkt odniesienia. Jest to system zmienny, nieuchwytny i dostosowujący się do nowych warunków. Święte wedy to coś więcej niż księgi teologiczne, bo zawierają wiele mitów i mieszają historię z legendami. Kontrowersje wywołuje też pozycja społeczna kobiet. BUDDZYM
Główne założenia W tej religii nie chodzi o wiarę, bo buddyści uważają, że Bóg nie istnieje. Nie ma też rzeczywistej osoby ani duszy. Budda zrezygnował z wszelkich metafizycznych wyjaśnień problemu istnienia ja. Nie ma również pojęcia grzechu. Istotna natomiast jest kwestia cierpienia. Cztery Szlachetne Prawdy mówią, że powodem cierpienia jest pragnienie (żądza) i że należy stosować Szlachetną Ośmiostopniową Ścieżkę, aby ono ustało. Buddyści wierzą w reinkarnację, czyli wcielenie w nowy byt fizyczny po śmierci. Człowiek nie ma w sobie niczego trwałego, poza świadomością, która może przechodzić do następnego życia. Najwyższa doskonałość w buddyzmie to nirwana, będąca ustaniem wszelkiego pragnienia. Przebudzona istota, osiągnąwszy ją, ostatecznie uwalnia się z cyklu narodzin i śmierci. Aby to zrobić za życia, trzeba uwolnić umysł od niewiedzy dzięki specjalnym naukom i praktykom. Ważnym pojęciem jest karma, czyli prawo przyczyny i skutku. To, co czyni człowiek, ma swoje konsekwencje: złe czyny wrócą pośrednio jako cierpienie, a dobre jako szczęście.
Droga do nieba Zbawienia można dostąpić tylko przez samowyzwolenie. Polega ono na całkowitym uwolnieniu się od świata i zniesieniu własnej osoby. Dopiero wtedy można znaleźć swój kres, czyli niekończący się cykl pełnych cierpienia inkarnacji.
Problemy Ta religia jest trudna do zrozumienia dla Europejczyków, ale w dobie tolerancji, coraz więcej osób się nią fascynuje. Kontrowersje budzi podejście do kobiet jako w pewnym sensie nieczystych i stojących niżej od mężczyzn. Pierwotne reguły buddyjskie obrosły bardzo mocną tradycją i są często anachroniczne. Nie jest to też jednolita religia, ma wiele tradycji oraz ksiąg. Aby zostać buddystą w sensie tradycyjnym, należy wstąpić do klasztoru, gdzie wymagane jest absolutne posłuszeństwo nauczycielowi. ISLAM
Główne założenia Podstawą tej drugiej, pod względem liczebności, religii, jest wiara w Allaha, który jest Bogiem jedynym i doskonałym. Jest źródłem wszelkiej wiedzy i sprawiedliwości. Człowiek jest jego stworzeniem i sługą, będąc jednak obdarzony wolną wolą. Świat jest rzeczywisty, a stworzenie jest dobre. Wyznawcą islamu można stać się przez wygłoszenie ze szczerą intencją formuły: Nie ma Boga prócz Allaha, a Mahomet jest Jego prorokiem, i przyjęcie na siebie obowiązków wynikających z Koranu, tradycji i prawa. W islamie sunnickim muzułmanin ma pięć obowiązków, zwanych pięcioma filarami islamu: wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna, post, pielgrzymka do Mekki. Droga do nieba Aby dostać się do raju, muzułmanin musi liczyć na sprawiedliwy osąd Boga, który wynagrodzi go lub ukarze na podstawie jego uczynków. Każdy człowiek zostanie osądzony, ale niewierni, czyli nie-muzułmanie nie mają szans na zbawienie.
foto: rf123
JUDAIZM
Główne założenia Choć na całym świecie Żydów jest wielu, to tylko 0,25% ludności wyznaje tę najstarszą monoteistyczną religię. Podstawą judaizmu jest wiara w jednego Boga Jahwe (osobowego, niepodzielnego i wiecznego), który nie tylko stworzył świat, ale też stale go nadzoruje. Zawarł on z ludem Izraela wieczyste przymierze, obiecując ochronę i pomoc w zamian za podporządkowanie się jego nakazom. Prawo żydowskie bardzo szczegółowo reguluje życie wiernych. Jego podstawą jest Pięcioksiąg Mojżeszowy (Tora) zinterpretowany w innej ważnej księdze, Talmudzie. Tora naucza, że z narodu żydowskiego wyjdzie Mesjasz, który ustanowi Boże Królestwo na ziemi i zbierze wszystkich Żydów w jednym miejscu – Izraelu. Będzie ono przygotowaniem do ostatecznego królestwa niebieskiego, w którym nastąpi zmartwychwstanie i Sąd Ostateczny. Żydzi nazywają siebie Narodem Wybranym, nie dlatego, że chcą być lepsi od innych. Uważają, że Bóg ich wybrał, aby byli jego orędownikami wśród innych ludzi. Droga do nieba Według judaistów, Mesjasz jeszcze nie przyszedł, więc podstawą zbawienia jest
9%
12,75%
14%
7%
24% 33%
wypełnianie przykazań Bożych zawartych w Torze.
Problemy Głównym miejscem kultu żydowskiego była Świątynia, w której kapłani składali ofiary ze zwierząt, aby przebłagać Boga za grzechy lub aby mu podziękować. Od 70 roku n.e., gdy została ona zburzona, Żydzi nie mają możliwości sprawowania kultu, bo Świątynia nie może być odbudowana w innym miejscu (obecnie na tym terenie stoi meczet). Istnieje wiele odłamów judaistycznych, z których większość polega na wiernym przestrzeganiu Talmudu. Często nauki te nie przystają do teraźniejszości. CHRZEŚCIJAŃSTWO
Główne założenia Jest to największa religia na świecie, która ma duży wpływ na ludzkość. Została założona przez Jezusa z Nazaretu, który uważany jest za Boga-człowieka. Był on Żydem, który przestrzegał prawa i nie miał zamiaru ustanawiać nowej religii. Chrześcijanie wierzą, że jest on Mesjaszem, który przyszedł na świat, aby odkupić ludzkość od grzechu. Dokonał tego przez śmierć na krzyżu, gdzie, jako osoba bez grzechu, przyjął na siebie grzechy wszystkich ludzi. Następnie zmartwychwstał, dowodząc, że możliwe jest pokonanie grzechu i śmierci. Kiedyś przyjdzie ponownie, aby dokonać sprawiedliwego Sądu Ostatecznego. Wyznawcy tej religii uznają nie tylko żydowski Stary Testament, ale też Nowy. Wierzą ponadto w Trójcę Świętą, czyli w jednego Boga, który jest w trzech osobach: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Droga do nieba Chrześcijanin nie potrafi zasłużyć swoimi czynami na życie wieczne. Może dostać się Ateizm do nieba jedynie przez złożenie Hinduizm wiary w Jezusie jako swoim Panu i Zbawicielu. Buddyzm Uczynki są ważne, ale nie mogą być Islam podstawą do wejścia do raju. Jest Judaizm to jedyna religia, która nie polega
na wypełnianiu przepisów, ale raczej na bliskiej relacji z osobowym Bogiem.
Problemy W historii miały miejsce niechlubne wydarzenia, jak wyprawy krzyżowe czy nadużycia władzy przez duchowieństwo. Między trzema głównymi odłamami (katolicyzm, prawosławie, protestantyzm) dochodziło do napięć, a nawet do wojen religijnych. Obecnie wielu wyznawców jest jedynie nominalnymi chrześcijanami tzn. uważają się za chrześcijan, ale nie widać tego po ich życiu. Trudna do wyjaśnienia jest również koncepcja Trójcy. ATEIZM
Główne założenia Podczas gdy agnostyk nie jest pewien, czy Bóg istnieje, ateista twierdzi, że Boga lub bogów na pewno nie ma. Uważa, że wiara w siły nadprzyrodzone jest nie tylko niepotrzebna, ale też szkodliwa i sprzeczna z nauką czy rozumem. Rozróżniamy ateizm ukryty, który oznacza brak wiary bez świadomego jej odrzucenia oraz zadeklarowany, polegający na świadomej niewierze. Droga do nieba Skoro ateista nie wierzy w istnienie absolutu, nie może też wierzyć w życie pozagrobowe. Dla wyznawcy tego światopoglądu, życie kończy się wraz ze śmiercią, ciało rozkłada się na czynniki pierwsze, a dusza nie istnieje.
Problemy Ateiści obstają przy tym, że wiara jest nielogiczna. Można jednak powiedzieć, że niewiara w Boga jest również wiarą. Wiarą w to, że nie ma żadnego bóstwa. Tak, jak nie można empirycznie udowodnić istnienia Boga, tak samo nie jest możliwe wykazanie, że go nie ma. Ponadto ateizm nie potrafi zadowalająco odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięła się materia, świat i życie. Karma, reinkarnacja, Koran, Mesjasz, łaska czy odrzucenie istnienia Boga? Która koncepcja jest słuszna? A może wszystkie światopoglądy opisują tego samego Boga, ale w inny sposób? BARTEK SERKOWSKI
Chrześcijaństwo
0,25%
Inne
ŚWIATOPOGLĄD
Problemy Wiele osób ma wątpliwości co do islamu z tego powodu, że prawie każdy terrorysta jest muzułmaninem. Większość wyznawców Allaha jest nastawionych pokojowo, ale stosunek islamu do wyznawców innych religii jest kontrowersyjny, często nawet agresywny. Koran może służyć do uzasadnienia zabójstwa lub wojny religijnej. Inną trudną kwestią jest pozycja społeczna kobiet.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, w jaki sposób religie podchodzą do Boga, zajrzyj tutaj: kazdystudent.pl/a/slon.html www.podprad.pl | 7
fot. zygzakiem.pl
Zygzakiem dookoła świata w 365 dni Kasia Adamczyk-Tomiak i Piotrek Adamczyk – zwariowani, radośni i pełni entuzjazmu młodzi podróżnicy. Prelegenci Kolosów w 2013 roku. Założyciele blogu vanillaisland.pl, oraz rodzice małego Krzysia. On – szalony programista, ona – wykładowca akademicki
Mieć czy być? Przeprowadzono kiedyś badania, które pokazały, że co drugi mieszkaniec naszego globu marzy o tym, żeby objechać go dookoła. Kasia do tej grupy należy. O tym, żeby zostać żoną Kolumba, marzyła jeszcze w dzieciństwie. Studiowała w olbrzymim atlasie mapy kontynentów i oceanów, uczyła się na pamięć nazw państw i ich stolic, a przy łóżku położyła znaleziony w szufladzie swojego taty stary kompas. Marzyła o tym, by odbyć podróż dookoła świata.
foto: rf123
Kiedy pomysł ruszył do przodu? – Już kilka dni po obronie dyplomu postanowiliśmy wziąć ślub – mówi Kasia Adamczyk. – Był to jeden z najlepszych pomysłów, bo dzięki szczodrości rodziny i przyjaciół zebraliśmy połowę kwoty potrzebnej na realizację podróży dookoła świata. Na drugą część pracowaliśmy przez osiem miesięcy. Nie planowaliśmy niczego poza szkicem trasy wyznaczonej na podstawie miejsc, które od zawsze chcieliśmy odwiedzić. – W ostatnich tygodniach przed wylotem: wywalczyliśmy wizę do Stanów, przyjęliśmy zalecane szczepionki, wykupiliśmy ubezpieczenie na rok (ISIC), ściągnęliśmy mapy na komórkę, zakupiliśmy jednoroczny bilet dookoła świata w stowarzyszeniu linii One World (opcja na cztery kontynenty, wylot z Londynu, bo taniej) i spakowaliśmy plecaki – wspomina Piotr Adamczyk.
8
|www.podprad.pl
Co spakowaliście na roczną podróż? – Zabraliśmy niewiele ciuchów: kilka koszulek, jedne spodnie krótkie, jedne długie, sukienka na wyjątkowe okazje, kurtka na wypadek, gdyby było zimno, pelerynka przeciwdeszczowa, jedne sandały, jedne trampki – mówi Kasia. – Poza tym sprzęt, czyli: aparat plus teleobiektyw, namiot, dmuchane maty do spania, śpiworki, latarki, garnuszek, jakieś sztućce – mówi Piotr. – Do tego trochę leków, żel pod prysznic i szampon. Podsumowując: najpotrzebniejsze dla nas rzeczy, których było o wiele za dużo (podobno prawdziwy podróżnik ma ze sobą tylko szwajcarski scyzoryk i zapasowe majtki!). W końcu najpiękniejszego dnia tamtego roku – 9 czerwca A.D. 2011, wylecieliśmy na zachód, aby powrócić ze wschodu.
Transport – Świadomi upływu czasu, ponieważ na całą Amerykę Północną mieliśmy trzy miesiące, kupiliśmy samochód – opowiada Piotr. – Volvo S40. Zakupiony w stanie Kolorado i sprzedany w Miami za 400 dolarów mniej. Szybko przekonaliśmy się o tym, że Stany stworzone są dla ludzi z samochodami. Nawet w miastach zdarzało się nam iść drogą z powodu braku chodnika, nie mówiąc o tym, że to, co w Stanach najlepsze – parki narodowe, są ogromne. Trudno byłoby dotrzeć w różne ich zakątki bez naszego volviaczka. Najlepszym przykładem chyba jest park Yellowstone, którego powierzchnia to 8983 km2. – Samochód ma ogromną zaletę – wspomina Kasia. – Można w nim spać, co zmniejsza koszty wyprawy. W Stanach zakup okazał się dość prosty i na pewno dużo bardziej sensowny niż wypożyczenie pojazdu. Dla nas tym bardziej opłacalny, że osoby poniżej 25. roku życia płacą każdego dnia dodatkowo, ze względu na statystycznie większą liczbę wypadków. Gdy udało się nam już dotrzeć do Ameryki Południowej, przesiedliśmy się do autobusów, które okazały się może nie najbardziej luksusowe, ale bardzo tanie. Koszty noclegu – Część nocy spędzaliśmy w namiocie rozstawionym pod gołym niebem na pustyni, plaży czy regularnym polu namiotowym – wspomina Kasia. – W Azji znajdowaliśmy bardzo tanie hostele. Tu dochodzimy do najlepszej części całej zabawy, czyli couchsurfingu, co w wolnym tłumaczeniu znaczy surfowanie po kanapach. Z couchsurfingu korzystaliśmy wiele razy: najpierw nocowaliśmy podróżników, a później sami byliśmy gośćmi. Szczególnie w USA, gdzie absolutnie nie było nas stać na nocleg, a ludzie są tak otwarci, że zapytanie wystarczyło
wysłać często dwa, czy trzy dni wcześniej. Jednym z najbardziej niezwykłych przeżyć było spotkanie niewidomego Ronalda, który gościł nas przez cztery dni. Jego apartament położony jest kilkanaście minut piechotą od kalifornijskiego Disneylandu, więc gości ma właściwie bez przerwy. – Ten wyjątkowy, pełen ufności człowiek przygotował dla nas fantastyczną ucztę, zabrał nas na koncert do Hollywood, a przede wszystkim stał się naszym dobrym przyjacielem, którego żegnaliśmy ze łzami w oczach – opowiada Piotr. – Couchsurfing dał nam niezwykłe możliwości poznawania świata: od kwestii podstawowych, czyli w jakich warunkach ludzie w danym kraju żyją i co jedzą, poprzez imprezowanie z nimi, aż po poznawanie szeroko rozumianej kultury i to kultury takiej, jaką jest, a nie takiej, jaką chcą nam pokazać lokalni sprzedawcy na głównym deptaku.
PODRÓŻ
Pieniądz nie śmierdzi, czyli pecunia non olet By zgromadzone fundusze wystarczyły na tak długą podróż, kierowali się kilkoma prostymi zasadami: – jeździli stopem, chociaż w czasie tej wyprawy stosunkowo rzadko, ponieważ przejechali Alaskę i Kanadę, potem kupili samochód (w Denver) i sprzedali po przejechaniu Stanów w Miami; – spali, korzystając z couchsurfingu; – kupili bilet dookoła świata (oni w One World); – oszczędzali i przyjmowali to, co dali im ludzie. Para przekonuje, że koszty takiej wyprawy wcale nie są kosmiczne, zwłaszcza, jeśli nie szaleje się z noclegami. Na objechanie świata dookoła może sobie pozwolić oszczędna osoba ze średnimi zarobkami.
Podróżowanie z dzieckiem Kasia i Piotrek po podróży dookoła świata zdecydowali się na dziecko. Nowa istota w domu to nie tylko radość, ale też obowiązki. Podjęli się również dużego wyzwania, jakim jest podróżowanie z malcem. Jak najbardziej przekonują, że to da się zrobić! Oczywiście – wymaga to większej koncentracji na dziecku niż na sobie.
Czy podróżowanie z maluchem ogranicza? Piotrek: – Równie dobrze w podróżowaniu może ograniczyć mnie żona, bo nie mogę zaszaleć z innymi dziewczynami. Kasia: – Odwiedzając po drodze stolice Słowacji i Wiednia, dotarliśmy do Wenecji, a następnie nad morze, skąd odwiedzaliśmy fantastyczne włoskie miasta i miasteczka. Mimo wielu obaw, taka forma wyprawy okazała się być strzałem w dziesiątkę. Nasz synek był maleńki i większość czasu spędzonego w samochodzie przesypiał, a my staraliśmy się tak dobierać odcinki przejazdów, żeby nie były za długie. Dbaliśmy też o przerwy, żeby maluch mógł odpocząć, popełzać po trawie i pozwiedzać otoczenie w naszych ramionach. Dla chcącego nic trudnego Na przykładzie Kasi i Piotrka można pokazać, że egzotyczna podróż nawet dla młodych osób tuż po studiach, jest możliwa. Kasia: – podsumowując, świat jest pełen zaskakujących różnic i dobrze, bo dzięki temu warto podróżować. Można czasem popełnić gafę, ale mimo wszystko polecam się nie zrażać, czytać, pytać, no i kierować własną intuicją. A podróż, nawet tak długa, wcale nie musi być równoznaczna z drożyzną! PATRYCJA ŻOŁYNIAK
www.podprad.pl | 9
Meandry przyjaźni Kamila to ratowniczka medyczna z Gdańska, Agnieszka jest ekonomistką z Warszawy. Minęły się w tłumie na lotnisku , poznały się w Grecji. Ich przyjaźń, wypróbowana w Albanii, ma szansę przetrwać przez długie lata. Jak się poznałyście? Kamila Murdzia: Poznałyśmy się w Grecji, ale zanim to się stało, minęłyśmy się w tłumie na lotnisku w Warszawie. Aga leciała do Aten, ja wróciłam ze Stanów. Tego dnia nawet nie podejrzewałam, że wpadnę na pomysł wyjazdu na wolontariat i że będzie to Grecja. Agnieszka Kwiatkowska: Pamiętam dzień, w którym Kamila przyjechała do Xylokastro. Czekaliśmy na nowego wolontariusza i byliśmy niezmiernie ciekawi, kto to będzie. Gdy na dworcu spotkałam dziewczynę z dużym plecakiem, zamiast walizki na kółkach, wiedziałam, że się dogadamy.
Wiedziałam, że się dogadamy
Kamila: Okazało się, że mamy wspólne pasje. Agnieszka: Jedna z naszych pierwszych rozmów dotyczyła gór. Wpadłyśmy na szalony, zdaniem niektórych, pomysł wejścia na Olimp. Wciąż jest na liście to-do. Zrezygnowałyście z powodu zimy. Ale od Olimpu do Albanii daleko.
Agnieszka: Przed powrotem do Polski, Kamila planowała kilka dni wolnego. Chciałyśmy więc gdzieś razem wyruszyć. Na stopa. Zrobiłyśmy burzę mózgów – Saloniki odpadły, bo Kamila spędziła tam Sylwestra, rozważałyśmy Bułgarię i Macedonię, ale nie miałyśmy tyle czasu, żeby jechać tam na stopa. Więc została Albania na zasadzie: bo czemu nie? Kamila: Rzeczywiście tak było. Patrząc na mapę, stwierdziłam, że Saloniki są w takiej samej odległości od Xylokastro, co Albania. Gdy to powiedziałam na głos, jedno wymowne spojrzenie Agi mówiło jedno – jedziemy!
10 |www.podprad.pl
Czy znajomi, a w szczególności Grecy, nie reagowali podniesieniem brwi. Albania? Po co? Przecież tam nic nie ma! Kamila: Wiedziałam, że Albania graniczy z Grecją i że do Tirany możemy dotrzeć w pięć dni. Myślę, że to niewiedza wpłynęła na naszą decyzję – chciałyśmy poznać inny, nieznany dla nas kraj. A negatywne reakcje ludzi jeszcze bardziej podsycały naszą ciekawość. Agnieszka: Gdy zapadła decyzja, zaczęłyśmy snuć plany, pytać, szukać informacji. Wiedziałam, że Albania słynie z dużej liczby bunkrów i ze swoich gór. Że jest tam biednie. Że tanio. Wielu Albańczyków pracuje na emigracji, również w Grecji, i widziałam, iż nie są tam przychylnie postrzegani. Nieprzychylnie to raczej eufemizm. Czy zasłyszane stereotypy się potwierdziły?
Kamila: Powiedziałabym raczej, że opinie, nie stereotypy. Opowiadano nam, że w Albanii jest bardzo niebezpiecznie, że poza plażą latem nie ma tam nic do zobaczenia. Że sami Albańczycy są nieprzyjaźni. W rzeczywistości odwiedziłyśmy wiele ciekawych miejsc, albańskie miasta i zabytki z listy UNESCO, poznałyśmy też mnóstwo ciekawych ludzi. Albańczycy nieprzyjaźni? Po raz pierwszy w moim doświadczeniu z couchsurfingiem, odpisała mi każda osoba, do której wysłałam zapytanie. Saimir, chłopak z Sarande, nie mógł nas przenocować, więc poprosił o pomoc kolegę. Otrzymałyśmy do dyspozycji jego puste zimą mieszkanie! Pomocnych ludzi spotykałyśmy nawet na ulicy. Gdy w Gjirokaster szukałyśmy hostelu, zaczepiła nas dwójka studentów. Zaoferowali pomoc i wynegocjowali dla nas lepszą cenę. Następnego dnia, mimo imprezy do czwartej nad ranem, już o ósmej zabrali nas na wycieczkę po okolicy. Agnieszka: Z listy UNESCO w Albanii odwiedziłyśmy Butrint i dwa miasta-muzea, Berat i Gjirokaster. Chłopakom z Gjirokaster chyba się spodobałyśmy, mieli frajdę, że mogą pokazać swoje miasto i porozmawiać z kimś z zewnątrz. Po powrocie napisaliśmy do siebie kilka maili – jeden z chłopców pytał, czy nasza wyprawa się udała, jak nam się podobało i czy nadal uważamy, że w Albanii jest niebezpiecznie. Młodym Albańczykom naprawdę zależy na odczepieniu tej łatki. Choć już na granicy pewien dziadek w autokarze, Albańczyk, trochę mnie wystraszył swoimi ostrzeżeniami. Uważajcie! – kiwał palcem w naszą stronę. Po przekroczeniu granicy czekał nas test na asertywność. Który oblałyśmy... Nie mogłyśmy się opędzić od taksówkarzy, którzy prześcigali się w coraz to lepszych ofertach przewozu. Byłyśmy bardzo zmieszane namolnością, ale nawet gdy udało nam się przedrzeć w stronę pobliskiej stacji benzynowej, jeden z taksówkarzy jechał za nami, wiąż próbując z nami negocjować. Kamila: Mimo to, podczas naszej podróży spotykałyśmy niemal same przyjazne osoby. W Tiranie pytałyśmy przechodniów, jak dotrzeć do centrum. Chłopak, zamiast nam wyjaśnić, wsiadł z nami do autobusu, kupił bilety, za które nie chciał nawet
PRZYJAŹŃ
kasy, pojechał z nami i pomógł skontaktować się z naszą koleżanką. Trudno jest też wyliczyć wszystkich, którzy zabierali nas na stopa. W samej Albanii było to trzynaście samochodów. Przeważnie podrzucali nas dalej, niż sami jechali, albo podwozili nas za miasto, gdzie łatwiej złapać kolejne auto. Nie zdarzyła nam się żadna przykra, tym bardziej niebezpieczna, sytuacja. Wszyscy byli niezwykle pomocni i bardzo otwarci, chętnie opowiadali o sobie i Albanii, dzielili się swoim doświadczeniem. Miałam wrażenie, że często byłyśmy ich oknem na świat.
Jaka jest Albania?
Agnieszka: To jeden z najbiedniejszych krajów Europy. Uderzająca jest ilość śmieci, można spotkać całe rzeki śmieci. Ale krajobraz jest piękny: siedemdziesiąt procent powierzchni kraju to góry, a nadmorskie kurorty latem tętnią życiem. Kamila: Albańskie plaże trochę się różnią od tych hiszpańskich czy greckich, ale na pewno nie są gorsze! Rzeczywiście jest bardzo biednie, czasami brakuje dróg, a te, które są, pozostawiają wiele do życzenia. Jeżeli ktoś chce jechać do Albanii samochodem, to tylko z wysokim podwoziem. Zima w Albanii jest deszczowa, więc przydadzą się dobre kalosze. Moje, kupione na miejscu, zupełnie się nie sprawdziły... W mieszkaniach brak jest centralnego ogrzewania, więc zimową porą jest bardzo zimno, czasami na zewnątrz było cieplej niż w środku! Mieszkańcy ogrzewają domy elektrycznymi dmuchawami i piecykami, ale bez izolacji w ścianach ciepło szybko się ulatnia. Agnieszka: Pomimo zimna i deszczu, wszędzie dokoła widziałyśmy suszące się pranie (śmieje się). Zaskoczyła mnie też nieobecność kobiet w przestrzeni publicznej, szczególnie w małych miejscowościach – idziesz ulicą, wchodzisz do knajpy, a tam sami mężczyźni. Nie dało się więc nas nie zauważyć. Dwie dziewczyny w kolorowych kurtkach, z wielkimi plecakami. Te proporcje zmieniają się nieco w stolicy, w Tiranie. Kamila: Tirana to zupełnie inny świat, w porównaniu z resztą miast, które odwiedziłyśmy. Jest bardziej europejska, ale pełna śladów komunizmu: bunkry, tablice i posągi, upamiętniające bohaterów narodowych, dawna siedziba stacji telewizyjnej dyktatora Hodży. Mieszkańcy Tirany są też bardzo dumni, że papież Franciszek wybrał ich miasto na cel swojej pierwszej wizyty zagranicznej. Agnieszka: Albania wielu kojarzy się z islamem, a co za tym idzie – z terroryzmem. Sześćdziesiąt procent Albańczyków to muzułmanie, ale wydaje mi się, że nie są zbyt religijni. Hodża w swoim czasie ogłosił Albanię pierwszym w pełni ateistycznym krajem. Funkcjonują tu jednak pewne tradycje, na przykład wybranek kobiety musi być zaakceptowany przez jej rodziców. Kamila: Tirana goni za Zachodem, reszta Albanii też by chciała. Nasi rozmówcy twierdzili, że marzy im się przystąpienie do Unii Europejskiej. Widzą w tym ogromną szansę na rozwój kraju i myślę, że przede wszystkim możliwość swobodnego wyjazdu za granicę w poszukiwaniu pracy. Obecnie
wielu Albańczyków wyjeżdża tylko na dozwolone trzy miesiące, pracuje na czarno i wraca do kraju. Agnieszka: Wszyscy, których spotkałyśmy, albo sami pracowali, albo mieli kogoś za granicą, znali grecki lub włoski. Kamila: Za to ceny w Albanii to była ulga dla naszych portfeli! Obiad można zjeść za niecałe dziesięć złotych. I jeszcze popić herbatą. Cena piwa w barze nie różni się zbytnio od ceny piwa w sklepie. Można pozwolić sobie na stołowanie się w knajpkach. Tradycyjna potrawa to byrek – podobna do placka z ciasta francuskiego z nadzieniem w postaci sera, pomidorów lub szpinaku. Można ją kupić na każdym rogu, w ulicznych budach czy piekarniach za pięćdziesiąt lek, czyli około jednej naszej złotówki. Lonely Planet już kilka lat temu ogłosił Albanię jako top destination, ale wciąż niewielu obcokrajowców decyduje się na samodzielną podróż w te strony. Co byście mogły doradzić komuś, kto wyrusza do tego kraju autostopem?
Agnieszka: Transport publiczny jest bardzo tani. Raz jechałyśmy autobusem, ale z Saimirem, więc płaciłyśmy tyle, co wszyscy. Gdybyśmy były same, cena mogła być wyższa. Na stopa czekałyśmy średnio piętnaście minut, ale zawsze też miałyśmy dużo ofert od taksówkarzy. Zatrzymywały się busy i stare Mercedesy – pseudotaksówki. Nie wsiadałyśmy do samochodów z podejrzanym towarzystwem. Kamila: Nie sugerujcie się tym, co się słyszy o Albanii, że mafia, że cię okradną, zamordują, wywiozą. Ale przed podróżą należy popracować nad asertywnością i stanowczo odmawiać, jak się czegoś nie chce. Albańczycy jeszcze nie bardzo wiedzą, jak traktować turystów, więc najczęściej próbują wyciągnąć jak najwięcej kasy. Na przykład, cena hostelu dla nas była wyższa niż dla Albańczyków. Dlatego tym bardziej warto przyjmować pomoc od miejscowych i być otwartym na ich propozycje – oni wiedzą najlepiej: co, gdzie i dlaczego. Jeżeli ktoś się spodziewa pięknej wycieczki, to się rozczaruje. Albański rząd nie radzi sobie z szeregiem problemów, m.in. ze śmieciami czy dzikimi obozami, w których mieszkają najbiedniejsi. Nawet w stolicy należy się spodziewać trochę ponurego krajobrazu: bazary, lumpeksy, pasące się krowy i owce przy bardziej nowoczesnych budynkach. Ale tym, co uwielbiają góry i poznawanie fascynujących historii, Albania ma wiele do zaoferowania. To zdecydowanie inny od wszystkich europejskich krajów. ANA MATUSEVIC
Agnieszka i Kamila były w Grecji w ramach Wolontariatu Europejskiego. Obecnie trwa rekrutacja na nowe projekty cwm.org.pl. FOT. KAMILA MURDZIA, AGNIESZKA KWIATKOWSKA
www.podprad.pl | 11
Jak podróżować autostopem? W łapaniu ważne jest:
– Miejsce – bramki na autostradach, duże parkingi, gdzie stoją ciężarówki i stacje benzynowe. Gdy nie ma takich miejsc w pobliżu, należy zadać sobie pytania: czy samochody mają odpowiednią prędkość, czy kierowca będzie miał gdzie się zatrzymać oraz czy nie złamie przepisów. – Jak wyglądamy – normalnie, jak na co dzień, bez wydziwiania. – Metoda łapania – najbardziej efektywne jest podchodzenie do ludzi na parkingu lub stacji i pytanie, czy nas nie podwiozą. Na drodze wyjazdowej z miasta, gdzie nie ma stacji, ani większych parkingów, można też łapać metodą na karteczkę. Na kartonie należy napisać wyraźnie nazwę najbliższego większego miasta, w stronę którego jedziemy. Na stronie hitchwiki.org/maps autostopowicze zamieszczają miejsca na drodze i średni czas oczekiwania). Jeżeli już zadbamy o to, żeby ktoś nas zabrał, warto zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Najlepiej podróżować z kimś (jest bezpieczniej). Jeśli jednak podróżujemy w pojedynkę, warto mieć pod ręką gaz pieprzowy i nóż (schowany tak, że szybko zdążymy go wyjąć). Sytuacje niebezpieczne zdarzają się rzadko, jednak należy pamiętać o zasadzie ograniczonego zaufania.
Jeżeli myślimy o podróży w konkretne miejsce, powinniśmy wiedzieć, po co właściwie tam jedziemy? Dlatego określenie celu podroży ma sens, podobnie jak zaplanowanie miejsca noclegu. Przydatne jest zorientowanie się, czy w danym kraju można rozbijać namioty na dziko albo, gdzie są tanie pola namiotowe. Można zarezerwować tani hostel lub schować się u kogoś w domu. Polecam strony: bewelcome.org, couchsurfing.com, hospitalityclub.org.
do telefonu. Plus jeśli mamy GPS, CB radio – zwykle aplikacje dostępne w komórce ułatwiają łapanie. Jeśli jeździmy po Europie, warto znać angielski w stopniu co najmniej komunikatywnym i najlepiej jeszcze jeden język (hiszpański, niemiecki lub rosyjski). Charakter autostopowicza
Na podanych stronach tworzymy swój profil i wpisujemy w wyszukiwarkę miasto, które nas interesuje. Na stronie ujrzymy listę potencjalnych hostów, do których piszemy prywatną wiadomość lub dajemy na grupie miasta post z prośbą o nocleg. W wiadomości piszemy kilka słów o sobie, co robimy, czym się zajmujemy, dlaczego właśnie napisaliśmy do tej osoby i po co przyjeżdżamy do miasta. Następnie pytamy, czy istnieje możliwość przenocowania nas w danym dniu. Nie jesteś wielbłądem!
Polecam wyrobić w sobie cechę samozaparcia, optymizmu i zaradności. Najczęstsze błędy autostopowiczów to brak: przygotowania, odpowiedniego wyposażenia i cierpliwości. Po pierwsze, trzeba się przygotować na to, że czasami czeka się naprawdę długo, w różnych warunkach pogodowych. Po drugie, znaleźć dobrą wylotówkę (w domu, kiedy jest na to czas). Po trzecie, należy nastawić się na różne sytuacje, które zdarzają się w podróży. Czasami spotykamy ludzi, którzy mimo że zgodzili się na nocleg, nagle nie odbierają telefonu. Samochód może nas wysadzić w mało dogodnym miejscu. Nie na wszystko mamy wpływ, ale za to na wszystko powinniśmy być przygotowani.
Podstawowe rzeczy, jakie powinny się znaleźć w naszym plecaku, to: dobra mapa, namiot, karimata, śpiwór, odpowiednia ilość ubrań, ładowarka
Więcej informacji o autostopie, ludziach i autostopowym savoir vivre znajdziecie na stronie społeczności autostopowej: autostopowicze.org/forum
Jak szukać noclegów?
KRZYSZTOF MALAKA
Orientuj się na Kaszubach Akademicki Klub Kadry GDAKK proponuje miłośnikom aktywnego wypoczynku wiosenną imprezę na orientację (InO). Dziesiąta Kaszubska Włóczęga odbędzie się w dniach 22–23 maja w Borsku nad jeziorem Wdzydze. Uczestnicy z pomocą mapy i kompasu muszą odnaleźć w określonym czasie punkty kontrolne poukrywane w leśnej gęstwinie. Jubileuszowa edycja może być świetną okazją do rozpoczęcia lub kontynuowania przygody z InO. Zmagania toczyć się będą na trasach pieszych o różnym stopniu trudności oraz w kategoriach rowerowej i kajakowej. Zarówno początkujący i rodziny z dziećmi, jak i doświadczeni zapaleńcy znajdą tu coś dla siebie. Szczegóły i zapisy na: kaszubskawloczega.pl.
Studenci o integracji ze Wschodem Międzynarodowa wymiana studencka Eastern Partnership odbędzie się od 20 do 24 maja w Krakowie. Projekt organizuje Europejskie Forum Studentów AEGEE-Kraków. Inicjatywa ma zachęcić młodych Europejczyków do zaangażowania w sferę polityczną. Przedstawiciele z krajów Partnerstwa Wschodniego oraz Unii Europejskiej będą uczestniczyć w warsztatach i dyskusjach dotyczących między innymi polityki bezpieczeństwa i obecnych konfliktów europejskich. Studenci wezmą udział w grze miejskiej, prezen tującej dziedzictwo kulturalno-historyczne Krakowa. Podczas integracyjnej Nocy Europejskiej uczestnicy wymiany przedstawią tradycję, kuchnię i zwyczaje swoich krajów. Projekt Eastern Partnership zakończy wspólne sporządzenie dokumentu z postulatami dotyczącymi Partnerstwa Wschodniego. Trafi on do odpowiednich instytucji UE i będzie promowany podczas następnych projektów europejskich. 12 |www.podprad.pl
Zabawa w chowanego
Chcieli od życia czegoś więcej niż tylko funkcjonowania według schematu praca – dom, aż do utraty osobowości i radości z wolnego czasu. Chcieli poczuć się beztrosko, jak wtedy, gdy odkrywali świat, mając po kilka, kilkanaście lat.
W
dzieciństwie tworzyli bazy na drzewach, gdzieś w krzakach i prymitywne mapy prowadzące do kryjówek. Jako dorośli trafili na geocaching, odnajdywanie za pomocą GPS rzeczy schowanych w oznaczonych skrytkach na całym świecie. I wrócili do szukania skarbów. Miasto inaczej
– Chciałabym w przyszłości podróżować i odkrywać świat, ale przede wszystkim znaleźć siebie. Na razie nie mogę, bo czas, bo studia, bo praca – mówi Agnieszka, dwudziestodwuletnia studentka Politechniki. – W wolnych chwilach bawię się w geocaching. Dowiedziałam się od kolegi, zapalonego poszukiwacza przygód i zaciekawiła mnie taka forma rozrywki. Mieszka w Gdańsku prawie trzy lata. Szukanie skrytek (geocache) pozwala jej inaczej spojrzeć na miasto. – Mieszkasz obok Mariackiej i wiesz, że jest piękna – opowiada studentka. – Codziennie tamtędy przechodzisz, ale nie zachwycasz się jak za pierwszym razem. Potem we wskazówce dotyczącej skrytki czytasz: małe drzwi. I chodząc po Mariackiej, zatrzymujesz się przy każdym wejściu, oglądasz je, zwracasz uwagę na detale. Odkrywasz piękno ulicy na nowo – stwierdza. – Chciałabym szukać nie tylko w Gdańsku, ale w całej Polsce i za granicą. Dotąd znalazła tylko jeden cache (skarb), temperówkę, ale i tak zrobiło jej się miło. – Ktoś dołożył starań, żeby go ukryć – chwali Agnieszka. Mapy w meblach
fot. z archiwum poszukiwaczy
Michał tworzy strony internetowe. O zabawie dowiedział się od znajomego z forum branżowego. – Nie było mi trudno przekonać się do geocachingu – twierdzi. – Przypomniały mi się czasy dzieciństwa. Bawiliśmy się z braćmi w poszukiwanie Według strony www.geocaching.pl w Polsce znajduje się 25 499 skrytek, z czego 21 166 jest aktywnych. 67 795 użytkowników znalazło przynajmniej jedną skrytkę, 2886 użytkowników założyło przynajmniej jedną skrytkę. Na stronie www.geocaching.pl znajduje się mapa Polski, na której zaznaczone są wszystkie skrytki znajdujące się na terenie całego kraju. Istnieje polskie forum geoca cher’ów, na którym poszukiwacze z całego kraju mogą się dzielić odkryciami, wskazówkami, i fotografiami: forums.groundspeak.com/GC Na Facebooku funkcjonuje polski fanpage zabawy – Geocaching Poland, gdzie dodawane są zdjęcia z grupowych poszukiwań skarbów oraz dokumentacje akcji (np. CITO) w których geocache’rzy biorą udział. Te same informacje można znaleźć na blogu: http://blog.geocaching.pl/. Na blogu i na Facebooku publikowane są również skrytki tygodnia odnajdywane w różnych zakątkach Polski. DANE Z 10 KWIETNIA 2015, ZMIENIAJĄ SIĘ WRAZ ZE ZNALEZIENIEM/ZAŁOŻENIEM SKRYTKI
fot. rf123
skarbów i robiliśmy dla siebie nawzajem mapy domu. W punktach kontrolnych, meblach, chowaliśmy zagadki, wiadomości i kolejne mapy. Z czasem zabawa zaczęła obejmować także piwnice i okolice domu – opowiada. Na początku Michał szukał cache’y bez użycia GPS. Sprawdzał lokalizację skrytek w Internecie, ale często nie udawało mu się znaleźć ukrytej rzeczy. – Odkąd zainstalowałem aplikację w telefonie, poszukiwania kończą się pomyślnie – zauważa. Za pomnikiem
Po darmowej rejestracji na www.geocaching.com, wystarczy na podstronie Hide & Seek a Cache (Schowaj i znajdź rzecz) wpisać kod pocztowy, kliknąć w nazwę geocache’a z listy, wprowadzić współrzędne do urządzenia GPS i zabawa się zaczyna. W poszukiwaniu skrytek pomóc mają wskazówki, niekiedy bardzo zagmatwane. Do każdej lokalizacji dopisana jest historia, na przykład pomnika, przy którym ukryto cache. Rozmiary kryjówek są różne – od małych, wielkości śrubki, po XXL. Znalezienie geocache’a należy wpisać do znajdującej się w nim książki poszukiwaczy (logbook). W zamian za należący już do odkrywcy skarb, trzeba zostawić coś od siebie, najlepiej o podobnej wartości materialnej. Na polskiej stronie www.geocaching.pl można podzielić się odkryciami i znaleźć mapę geocache’y na terenie kraju. Opisy niektórych skrytek są dostępne tylko dla użytkowników konta premium, płatnego 30 Euro. Skarb w wiadrze
Pierwszy geocache stworzył w 2000 r. pasjonat urządzeń GPS – Dave Ulmer. Amerykanin schował w lesie wiadro z fantami. Współrzędne do skrytki podał na forum użytkowników nawigacji. Zainteresowani tą aktywnością, znajdowali cache i dzielili się odkryciami z pozostałymi forumowiczami. Zabawa zachęciła wielu ludzi do tworzenia własnych skrytek. Tak powstał łańcuch wydłużający się każdego dnia. Warto oderwać się od przytłaczającej codzienności i zacząć robić coś kreatywnego. Poza zabawą można poznać historie i zabytki. I stać się bogatszym, nie tylko o znalezione skarby, ale o przygodę, doświadczenie, a przede wszystkim wspomnienia! PATRYCJA ORYL
www.podprad.pl | 13
Jaka jest Twoja historia? foto: rf123
Zaufanie od pierwszego wejrzenia zdarza się niezwykle rzadko. Ufność zdobywamy, jak i dajemy innym, poznając historię danej osoby, patrząc na to, w jaki sposób się zachowuje i jakimi kieruje się wartościami. Chcąc dostać kredyt lub pożyczkę, także musimy pokazać, jaka historia stoi za naszymi finansami, czy jesteśmy sumienni, czy raczej zapominalscy. Każdy prędzej czy później otrzyma od banku pytanie – a jaka jest twoja historia? Każdy z nas, jeśli podejdzie do tego świadomie, może odpowiedzieć z całą odpowiedzialnością – dobra!
A
nonimowość to jedna z plag współczesności. Fakt, że nie wiemy nic o innych, powoduje, że nasze poczucie bezpieczeństwa maleje. Podobnie jak w świecie relacji międzyludzkich, tak w świecie finansów, anonimowość nie jest dobra, powoduje niepokój i niepewność. Właśnie dlatego tak ważne jest budowanie swojej historii, dzięki której instytucje finansowe będą mogły obdarzyć nas zaufaniem. Można powiedzieć, że banki darzą zaufaniem takich samych ludzi, jakim my także ufamy. Co robić, aby banki czy firmy pożyczkowe nam zaufały? To, co ma największy wpływ na nasz pozytywny wizerunek, to nasza terminowość i niezawodność. Od czego zacząć budowanie pozytywnej historii? Po pierwsze od założenia konta osobistego. Drugi krok jest już przyjemniejszy – możemy zacząć robić zakupy, choć, aby nasza historia była pozytywna, warto, abyśmy za nie płacili kartą kredytową. Oczywiście z namysłem i rozwagą. Nie zachęcamy nikogo do zakupowego szaleństwa. Jednak używanie karty kredytowej może przynieść nam wiele korzyści, np. wysokich rabatów w sklepach i punktach usługowych. Oczywiście pod warunkiem przestrzegania kilku prostych zasad, takich jak spłacenie należności w okresie bezodsetkowym. Korzystając z karty na co dzień i pamiętając o czasie, w którym musimy ją spłacić, banki nie będą musiały ufać nam na słowo. Historię tworzoną dzięki płatnościom kartą będą mogły sprawdzić w BIK. Jeżeli nie chcemy mieć karty kredytowej, możemy złożyć wniosek o przyznanie debetu do naszego konta osobistego – nie zapomnijmy jednak o korzystaniu z niego regularnie i spłacaniu w wyznaczonym czasie. Każdy z nas staje prędzej czy później także przed większymi wydatkami. Wyprowadzka z domu rodziców wiąże się z takimi zakupami jak chociażby mikrofalówka, czajnik lub ekspres
14 |www.podprad.pl
do kawy. Co ważne, oprócz oszczędzania i czekania przez wiele miesięcy na możliwość wypicia pysznej kawy z samego rana, rozwiązaniem są zakupy na raty. Tu oczywiście również potrzebna jest rozwaga i umiar, ale dzięki takiemu rozwiązaniu, możemy mieć i pachnącą kawę codziennie, ale także pozytywną historię, którą doceni każdy bank. Oczywiście pod warunkiem terminowego płacenia rat i wyrażenia zgody na przetwarzanie naszych danych także po wygaśnięciu kredytu. Warto także, abyśmy, tak jak banki, stosowali zasadę ograniczonego zaufania – dlatego nie należy zapominać o sprawdzaniu informacji, jakie banki i inne instytucje przekazują na twój temat do Biura Informacji Kredytowej. Sprawa jest prosta. Wszystko można sprawdzić, nie wychodząc z domu. Wystarczy założyć własne konto na www.bik.pl, potwierdzić tożsamość, a potem w kilka minut sprawdzić dane na swój temat. Sprawdzanie własnej historii kredytowej jest bardzo ważne. To jeden z kroków, które warto podjąć każdorazowo, kiedy w planach mamy wzięcie kredytu. Szczególnie w przypadku kredytu mieszkaniowego. Jeśli okaże się, że informacje o którymś z naszych dotychczasowych, już spłaconych kredytów są nieprawidłowe, np. kredyt oznaczony jako niespłacony, możemy zwrócić się do konkretnego banku o ich korektę. Pozwoli to nam uniknąć przykrych niespodzianek, związanych z odmową udzielenia kolejnego. Jeśli jednak wszystko się zgadza, a nasz scoring jest dobry, możemy spokojnie iść do banku i negocjować atrakcyjne warunki.
MAŁGORZATA BIELIŃSKA
DYREKTOR DS. EDUKACJI
BIURO INFORMACJI KREDYTOWEJ S.A. ARTYKUŁ POWSTAŁ W RAMACH PROGRAMU NOWOCZESNE ZARZĄDZANIE BIZNESEM
WOLONTARIAT
W imieniu słoni
Las tropikalny, Park Narodowy Khao Yai. Ogromne pnie prastarych drzew, otoczone poskręcanymi lianami. W soczystej zieleni fruwają motyle o błękitnych skrzydłach. Kwiaty i owady, zupełnie jak nie z tej planety. Ten raj był kiedyś domem dla tysięcy słoni azjatyckich. Dziś spotkanie ich na wolności graniczy z cudem.
R
ozwój cywilizacji i turystyki niesie za sobą katastrofalne skutki. Karczowanie lasów doprowadziło do tego, że dla słoni azjatyckich nie ma miejsca na wolności. Las się kurczy W Tajlandii w ciągu niespełna stu lat, powierzchnia leśna zmniejszyła się o ponad 70%. Widok słoni spacerujących po ulicach miast nikogo już nie dziwi. Miliony turystów, huczące tuk-tuki (autoriksza – mały samochodzik na trzech kółkach, z miejscem dla kierowcy i miękką ławeczką z tyłu, przykryty daszkiem), nagrzany beton i słonie na łańcuchach. Tak wyglądają miasta Tajlandii dzisiaj.
fot. z archiwum autorki
Słoniowy biznes Krzywdę słoniowi azjatyckiemu wyrządza przekonanie, że jest udomowionym zwierzęciem. Słoniątko po ukończeniu drugiego roku życia tresowane jest w brutalny sposób. Podczas tresury zamyka się je w drewnianym poskromie, następnie bije do krwi meta-
Zastępując papier produktami z makulatury, pomagamy słoniom lowym hakiem i głodzi. Często wtedy zwierzę zdycha. Jeśli przeżyje, blizny pozostawione po haku przypominają, że człowiek jest panem, a nieposłuszeństwo wiąże się z bolesną karą.
Charakter słonia Słonie są zwierzętami społecznymi. Na wolności żyją w rodzinach zwanych klanami. Troszczą się o siebie i razem podejmują decyzje. Przemierzają setki kilometrów w poszukiwaniu najlepszych części drzew. Chłodzą się w błocie, unikając udaru słonecznego lub poparzenia. W niewoli trzymane są na krótkich łańcuchach. Błotna kąpiel jest niespełnionym snem. Chorują i cierpią. Zdobyć słonia Słoń pozwala dobrze zarobić, dlatego kłusownicy wykradają zwierzęta z lasu. Zazwyczaj zabijają matkę słoniątka, ponieważ ta nie odda malca dobrowolnie. Po tym słonia można wytresować, pokazać w cyrku, wykorzystać do pracy w lesie lub przewieźć na nim spragnionych egzotyki turystów. Słonie często zmuszane są do pracy przy karczowaniu drzew, które później przeznaczone są do produkcji papieru. Niewiedza jest głównym powodem gwałtownego spadku populacji dziko żyjących słoni azjatyckich. Na potrzeby turystyczne tresuje się nowe zwierzęta, a światowe zapotrzebowanie na papier i meble inicjuje wycinanie lasów. Pomoc słoniom Fundacja Surin Project obejmuje opieką słonie po bolesnej tresurze, pracy w cyrku lub lesie. Dzięki zaangażowaniu wolontariuszy udało się przekonać kilkunastu właścicieli słoni do zaniechania turystyki słoniowej. Właściciele zachęcani są do stworzenia słoniom warunków życia zbliżonych do natural-
nych. Ze względu na brak miejsca na wolności, jest to jedyny sposób chronienia tego gatunku w Azji. Warunkiem przyjęcia właściciela słonia do projektu jest podpisanie przez niego umowy, w której wyrzeknie się wykorzystywania zwierzęc ia w turystyce, używania haków i łańcuchów oraz wyrazi zgodę na opiekę słonia przez wolontariuszy. Celem projektu jest to, aby jak największej liczbie słoni z Ban Ta Klang zapewnić szczęśliwe życie. Mały relaks Codziennym obowiązkiem wolontariuszy jest spacerowanie ze słoniami po lesie. Kiedy zwierząt nie krępują łańcuchy, natychmiast poszukują kontaktu z drugim słoniem. Delikatnie wyciągają w jego kierunku trąbę, obwąchują oczy i uszy. Poza tym, słonie ciągle jedzą, dlatego przez większość czasu wyszukują najsmaczniejsze liście drzew. Podobnie jest, gdy żyją na wolności. Widowiskowym momentem natomiast jest rzeczna kąpiel. Słonie chlapią się, przewracają na siebie, wybiegają z wody, a potem wbiegają w nią z powrotem, trąbiąc przy tym donośnie. W Polsce można wspierać ochronę słonia azjatyckiego poprzez zastępowanie papieru produktami z makulatury. Warto również uświadamiać najmłodszych, że wykonywana przez słonia sztuczka cyrkowa wiąże się z godzinami bolesnych tortur odbywających się za kurtyną.
MARIA KUCZKOWICZ
Studentka IV roku Medycyny Weterynaryjnej. Twórczyni projektu W imieniu tych, co nie mówią, niezależna działaczka na rzecz ochrony gatunków zagrożonych wyginięciem. W maju 2014 roku odbyła wyprawę do Tajlandii, gdzie walczyła o poprawę warunków życia zniewolonych słoni azjatyckich. Publi kuje na wimieniutychconiemowia.wordpress.com. www.podprad.pl | 15
Zderzenie międzykulturowych uczuć
Julia, studentka filologii hiszpańskiej, poznała Kareema, który dwa lata temu, przyleciał z Kairu do Polski na Erasmusa. Julia kiedyś śmiała się ze stereotypów o muzułmanach. Uważała, że kobieta nie może być gorsza od mężczyzny lub muzułmanin może mieć wiele żon. Szybko odczuła na własnej skórze, jak jest naprawdę.
K
areem to przystojny i uśmiechnięty mężczyzna, Widać, że często odwiedza siłownię. Julia jest drobną blondynką o bardzo jasnej karnacji. Nie zakrywa się chustą, jest inna niż kobiety w Egipcie. Kareem studiuje przez trzy miesiące w Polsce geodezję, poznaje Julię, po czym wraca do Egiptu oznajmiając, że w Polsce jest za drogo. Podobają się sobie, więc po jego wyjeździe kontynuują znajomość. Kilka miesięcy później Julia jedzie do egipskiego kurortu. Mają spotkać się w Hurghadzie lub Sharm el Sheikh. Coś poszło nie tak, więc Julia odłącza się z zorganizowanej wycieczki do Kairu, by spotykać się z Kareemem. Informuje o tym swoją rodzinę, a oni nie protestują. – Chodziło nam o jego rodzinę – mówi Julia. – Oni mieli myśleć, że poznaliśmy się w kurorcie. Podczas pierwszej wizyty w Kairze Julia czuła, jakby Kareem chciał jej uchylić nieba. Nie miała żadnych ograniczeń. Zakrywała głowę tylko w miejscach, gdzie turystki nie mogą pokazywać włosów. Niezrozumienie i żal
Julia jeździ do Kairu. Kareem nie może dostać polskiej wizy. Ich relacja zaczyna przeżywać kryzys. Za każdą wizytą w Egipcie jest między nimi coraz gorzej. – Najpierw nie pozwalał mi odkrywać zbyt wiele ciała, później zaczął się nade mną znęcać – wspomina. – Któregoś razu wybraliśmy się do kafejki. Najpierw byliśmy sami, później przyszli jego koledzy. Karem kazał mi się przesiąść daleko od nich. Przestawił mnie jak przedmiot, więc wstałam i wyszłam. To była zniewaga. Kobieta w islamie nie może postawić się mężczyźnie. Poszedł za mną i chwycił za ramię tak mocno, że zrobiły mi się siniaki. Powiedziałam to jego matce, ale ona też kiedyś miała siniaki – podsumowuje. W końcu uderza ją w twarz. Ona mu oddaje. Gdy matka Kareema dowiaduje się o tym, karci syna. – Kto wie, czy się tej kobiecie nie odwinął – opowiada Julia. Brat Kareema miał Europejkę za żonę. Włoszkę. Pobili ją, gdy była w ciąży. Uciekła do Włoch. – Często wspominał i mówił, że tęskni, by za chwilę wyzywać i krzyczeć, że zabierze jej dziecko. Islam mówi, że mężczyzna może zabrać dziecko matce, gdyż ono należy do ojca. Właściwie bicie nie było najgorsze, ale maltretowanie psychiczne i manipulacja – mówi. – To zdarza się w tego rodzaju związkach – potwierdza Artur Kawiński z Katedry Kulturoznawstwa Uniwersytetu Gdańskiego. – Żyjąc w kulturze innej niż własna, muzułmanin szanuje obowiązujące w niej zasady, o ile nie naruszają jego tożsamości. Kiedy wychowana w Europie kobieta wyjeżdża do kraju muzułmańskiego partnera, musi liczyć się z koniecz16 |www.podprad.pl
nością wejścia w naturalny rytm kultury islamu – podsumowuje Kawiński. Julia kocha Kareema i chce z nim być. Z powodu jego scen zazdrości zrywa kontakt z przyjaciółmi, bo nie chce mieć
Często słyszy się, że na początku jest cudownie nieprzyjemności. – Wmawiał mi, że Polska to zły kraj, że jestem głupia, straszył, że rzuci. Bałam się, że zostanę sama i nikt mi nie pomoże – mówi Julia. – Dodatkowo obwiniał mnie, nawet za to, że nie zdał egzaminu na studiach, krytykował od tego, jak zmywam naczynia, aż po poglądy, jakie wyrażam. Wciąż upominał mnie, żebym uważała na to, co mówię. Nieważne, że Koran mówi, iż mężczyzna nie powinien stwarzać błahych problemów. Kiedy miałam problemy w domu, on potrafił wzruszyć ramionami i wyjść, rzucając na odchodne, bym spier… W końcu zaczęłam odpowiadać tym samym – wspomina z żalem. – Przekaz Koranu nie powinien podlegać żadnym interpretacjom – mówi Artur Kawiński. – Jest tam powiedziane, że kobieta ma być wobec mężczyzny uległa. Nie oznacza to oczywiście, że mężczyzna ma obowiązek bicia kobiety. Jednak jeżeli kobieta jest nieposłuszna, to mężczyzna ma prawo ją skarcić. Trzeba przy tym pamiętać, iż kultura islamu, choć patriarchalna, zapewnia muzułmankom ich tradycyjne prawa. Mąż musi zapewnić żonie utrzymanie i bezpieczeństwo. Ona wie, czego może się spodziewać. Wie, co powinna, a czego nie. Kobieta Zachodu będzie się czuła w takich zasadach nieszczęśliwa, ale wiele muzułmanek czuje się z nimi dobrze i nie pragnie zmian. Po prostu nie mają mentalności kobiet Zachodu – wyjaśnia Kawiński. Walka o swoje poglądy
Julia zaczyna czytać Koran. Chce udowodnić partnerowi, że robi źle. Kiedy czyta fragmenty, które są przeciwieństwem tego, co robi, on przyznaje jej rację, ale nie zmienia swojej postawy. – Oni Koranu nie rozumieją – mówi Julia. – Egipski to tylko dialekt. Arabski z Koranu jest inny. Oni nie rozumieją znaczenia wielu słów. To tak, jakbyśmy chcieli zrozumieć czeski. Do tego tam nie uczy się całego Koranu. Czytają w szkole, na religii tylko kilka sur, czyli rozdziałów. Do tego kultywują swoje tradycje. Przykładem jest obrzezanie kobiet. W Koranie dotyczy tylko mężczyzn, ponieważ chodzi o higienę. Rodzina Kareema obrzezała bez znieczulenia jego dziesięcioletnią siostrę. Byłam temu foto: TekinT, Didier Ritzmann - Fotolia
przeciwna. Dopiero później przyznali mi rację, że to było złe – opowiada. – Obrzezanie dziewczynek nie wynika z nauk islamu, jest to związane z pozareligijną tradycją ludów, które ten barbarzyński obyczaj praktykują – tłumaczy Artur Kawiński. – Natomiast Koran jest przekładany na różne języki. Jednak Słowem Boga jest Koran wyłącznie w języku objawienia, czyli po arabsku. Wszystkie tłumaczenia, w tym na egipski, to już tylko tekst Koranu, który nie posiada pierwotnej sankcji – dodaje. Trudny początek szczęśliwego zakończenia
Jest jej trudno, ale Julia odchodzi. Kareem dzwoni i pisze. Ona blokuje go, gdzie może. On tworzy fałszywe konta i próbuje do niej dotrzeć. Kareem pisze do przyjaciół, z którymi Julia odzyskuje kontakt. Ich nie wyzywa, ale prosi, by powiedzieli, że ją kocha. Wysyła zdjęcia, na których Julia i Kareem wyglądają na szczęśliwych. Tłumaczy, że cierpi bez niej, żeby zobaczyli, jacy byli zakochani. Julia nie daje za wygraną. Pisze do ambasady, podając szczegóły związane z Kareemem. Jego staranie o wizę jest utrudnione. On jest tam, a ona tu. Tu nie grozi jej niebezpieczeństwo. – Polki w trudnej sytuacji powinny zwrócić się do najbliższej polskiej placówki konsularnej – tłumaczy Kawiński. – Muszą przedstawić tam swoje problemy i zażądać pomocy w powrocie do kraju. Zderzenie kultur
– Nie jest tak, że poznając muzułmanina, kobieta ma gwarancję złego traktowania – mówi Kawiński. – Istnieją przecież związki tego typu, które są szczęśliwe i trwałe. Sytuacje nieakceptowalne przez osoby wychowane w kulturze chrześcijańskiego Zachodu zdarzają się także i tu. Zderzenie kultur jest sytuacją typową dla współczesnego świata – dodaje na zakończenie specjalista. Problem związków Europejek z muzułmanami jest poruszany od wielu lat. Słyszy się, że na początku jest cudownie, często koszmar zaczyna się po wyjeździe, a po ślubie kończy się wolność. Nie można żadnej kobiety przed tym uchronić, ale można o tym przypomnieć, pisząc po raz kolejny. Imiona bohaterów zostały zmienione.
PATRYCJA ORYL
Letnia mieszanka kultur Skosztuj wielokulturowego lata z The Travelling Summer University. Wydarzenie organizują dwa oddziały Europejskiego Forum Studentów: AEGEE-Kraków i AEGEE-Budapest, w dniach 15–29 lipca (tydzień na Węgrzech i tydzień w Polsce). Temat przewodni tegorocznego projektu brzmi Take the lead in our AdvenTSUreland! Uczestnicy wezmą udział w zajęciach takich jak lekcja boksu, tańca, piesze wędrówki. W ciągu dwóch tygodni będą również rozwijać cechy lidera, uczyć się zarządzania grupą i prowadzenia szkoleń. W programie zaplanowano wizyty w Budapeszcie, Krakowie, Zakopanem oraz węgierskich miasteczkach Szentendre i Gárdony. Studenci doświadczą polskiego i węgierskiego stylu życia, spróbują narodowych potraw, napojów, poznają lokalną historię i tradycje. Aplikacja na wyjazd oraz 68 innych Summer Universities w całej Europie na projects.aegee.org/suct/su2015/index.php.
Roboinwazja na PG 23 maja na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki PG studenci z Koła naukowego SKALP organizują siódmy Trójmiejski Turniej Robotów. Amatorów elektroniki ucieszą walki i wyścigi: od pojedynków typu sumo, gdzie dwa autonomiczne pojazdy usiłują wypchnąć się z ringu, poprzez roboty pokonujące wyznaczoną trasę, aż po pojazdy usiłujące wydostać się z labiryntu. W kategorii dowolnej (freestyle) zawodnicy zaprezentują innowacyjne i nietypowe konstrukcje. Im bardziej skomplikowany robot, tym większa szansa na sukces. W poprzednich latach można było podziwiać rozpoznającego twarze humanoida oraz wielkiego mechatronicznego pająka. Impreza jest propozycją dla całych rodzin. Najmłodsi mogą zajrzeć na stanowiska edukacyjne, zagrać w robotyczną piłkę nożną lub zjeść lizaka, którym poczęstuje ich elektroniczne ramię. Wydarzenie umożliwia wsparcie partnerów: Sii, Astor i międzynarodowej firmy Jabil.
Nadchodzą roboty
Muzułmanin może mieć nawet cztery żony, ale tylko wtedy, gdy będzie wobec nich sprawiedliwy. W przeciwnym wypadku, Koran nakazuje, by ożenił się tylko z jedną kobietą. Wielożeństwo jest dozwolone, ale nie uchodzi za obowiązek. Na ukształtowanie się tego stereotypu wpłynęło myślenie, iż mężczyzna dziedziczy więcej niż kobieta. Może być również tak, że kobieta otrzymuje większy spadek, wtedy, gdy zmarła to kobieta bezdzietna, nieposiadająca rodzeństwa. Gdy pozostawiła po sobie tylko męża i rodziców, mąż dziedziczy połowę jej własności, podczas gdy matka – jedną trzecią, a ojciec pozostałą jedną szóstą.
Gdańska Politechnika przeżyje 24 maja najazd robotów. Zawody Roboxy 2015 organizuje po raz szósty Naukowe Koło Studentów Automatyki. W dziewięcu konkurencjach (LineFollower, LineFollower Enhanced, LineFollower Lego, Sumo, Minisumo, Microsumo, Nanosumo, Micromouse oraz Freestyle) konstrukcje pokażą umiejętności, siłę, wytrzymałość, zwinność, szybkość i pamięć. Wszyscy fani robotyki turniejowej, także rodziny z dziećmi, mają wolny wstęp na widowisko. Rejestracja zawodników na stronie jest już otwarta. Harmonogram zawodów i wszelkie aktualności pojawią się w dziale Informacje na roboxy2015.nksa.org.pl. Warto być na bieżąco i polubić Roboxy na FB.
www.podprad.pl | 17
Folkowy głos Ameryki
Woody Guthrie zapracował na status legendarnej postaci. Zawadiaka i przedstawiciel subkultury hobo. Ikona folku, mentor Boba Dylana, autor ponad tysiąca piosenek, w tym nieoficjalnego hymnu USA. Kim był włóczęga z Oklahomy?
U
rodził się w 1912 roku w rodzinie z klasy średniej. Jego ojciec był politykiem (pełne imię Woody’ego brzmi Woodrow Wilson, po ówczesnym prezydencie). Spekulował ziemią, ale wskutek nietrafionych inwestycji rodzina zbankrutowała. Zanim utracili majątek, spalił się ich dom, a w ogniu zginęła jedna z sióstr Woody’ego. Pożar wznieciła prawdopodobnie chora na pląsawicę Huntingtona matka, która wkrótce trafiła do szpitala psychiatrycznego. Po wyjeździe ojca do pracy w Teksasie, czternastoletni Guthrie i jego rodzeństwo wychowywali się bez rodziców. Jako dzieciak Woody zawsze chciał zobaczyć, co jest za następnym pagórkiem. Wszędzie było pełno małego człowieczka, jak opisuje go siostra. Szybko opanował grę na gitarze i harmonijce. Świetny słuch pozwalał mu zapamiętywać i odtwarzać zasłyszane melodie. Umiejętności szlifował w rodzinnym Okemah, grając w barach za pieniądze lub posiłek. Doświadczenia z lat dziecięcych wpłynęły na nastawienie młodego Guthrie’go do świata. Przez całe życia identyfikował się z ludźmi biednymi i pokrzywdzonymi przez los, co znalazło odbicie w jego twórczości. Uchodźca z Południa
W 1931 roku dziewiętnastoletni Woody ożenił się po raz pierwszy (w sumie na ślubnym kobiercu stawał trzy razy). W tym okresie, zwanym Dust Bowl, południowe stany nawiedzały potężne burze pyłowe (dustery). Przez lata wyniszczały pola uprawne, grzebiąc je pod warstwą piachu. Gdzie pojawiały się dustery, tam pojawiał się i Woody. Podróżował wraz z Okies, uchodźcami z Oklahomy, którzy stracili dobytek wskutek burz. Pieszo, na bagażniku, wozem, koleją na gapę, z gitarą pod pachą przemierzał Wielkie Równiny wzdłuż i wszerz. Zaczął komponować piosenki opisujące miarę zniszczeń i losy uchodźców. Gdy w połowie dekady nadciągnęła najsilniejsza fala dusterów i na zdewastowanym Południu zabrakło pracy, pieśniarz, wraz z tysiącami Okies, ruszył w poszukiwaniu lepszego bytu do Kalifornii. Sympatyk lewicy
18 |www.podprad.pl
W Los Angeles Guthrie przez pewien czas prowadził w radiu KFVD audycje poświęcone muzyce folk. Był to okres Nowego Ładu prezydenta Franklina Roosevelta, programu reform przeciwdziałających skutkom Wielkiego Kryzysu. Przesycony tradycją folk miał spajać naród w trudnych chwilach i mentalnie pomóc mu podnieść się z recesji. Później okazał się również narzędziem społecznego protestu. Woody żył nie tylko muzyką, ale i malarstwem oraz poezją. Jednak w pierwszej kolejności interesowali go ludzie. W dobie Wielkiego Kryzysu przybierały na sile ruchy komunistyczne, walczące o pomoc dla uchodźców z Dust Bowl, polepszenie warunków pracy czy tworzenie związków zawodowych.
Sympatyzujący z nimi Guthrie dostał własną rubrykę, Woody Sez (Woody godo), w lewicowej gazecie People’s World. W 1939 roku socjalistyczny działacz Will Geere zaprosił go do Nowego Yorku. Środowisko lewicowe ciepło przyjęło Kowboja z Oklahomy, widząc w jego piosenkach wsparcie dla swojej polityki. Guthrie był też zaciekłym wrogiem faszyzmu, jego znakiem rozpoznawczym stał się napis na gitarze This Machine Kills Fascists.
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone www.podprad.pl
Narodowy bard
W Nowym Jorku pod przewodnictwem folklorysty Alana Lomaxa powstały pierwsze nagrania jego piosenek. Debiutancki album Dust Bowl Ballads zawierał takie utwory, jak: The Great Dust Storm, I Ain’t Got No Home In This World Anymore czy So long it’s been good to know yuh. Tam też Guthrie stworzył hit wszech czasów This Land is Your Land, hołd dla piękna kraju, w którym przyszło mu żyć. Pieśń zna dziś każdy obywatel USA, a Bruce Springsteen, współczesna legenda rocka, nazwał ją najpiękniejszą piosenką o Ameryce. Woody nie był wirtuozem z niezwykłym głosem, a jednak jego pieśni poruszały tłumy. Proste melo die z łatwym do zapamiętania tekstem każdy mógł zanucić lub zagrać. I utożsamić się z nimi, bo Guthrie śpiewał o tym, co dręczyło przeciętnego Amerykanina. Szczery przekaz i prostota kompozycji nadały jego twórczości wartość uniwersalną. This Land is Your Land uznaje się do dziś za nieofi cjalny hymn USA, a Woody’ego za jednego z ojców American Folk Revival, muzycznego i społecznego fenomenu XX wieku. Zatrzymany włóczykij
Pieśniarz wielokrotnie podejmował wyprawy po Stanach Zjednoczonych, jadąc tam, gdzie czuł się potrzebny. Podczas eskapad zawarł znajomość z takimi legendami folku, jak Leadbelly czy Pete Seeger. W 1956 roku trafił do szpitala z powodu postępów odziedziczonej po matce pląsawicy Huntingtona. Spędził tam resztę życia, grając, dopóki był w stanie utrzymać gitarę. Udało mu się jednak przekazać muzyczne dziedzictwo następcom, takim, jak Bob Dylan, Jack Elliot, czy syn Woody’iego, Arlo. Twórczość Guthrie’ego jest jednym ze skarbów amerykańskiej muzyki i przykładem niezłomnego hartu ducha. Jeśli kiedyś będziesz jechać koleją przez USA, posłuchaj włóczęgi, który chciał zobaczyć, co jest za następnym pagórkiem. PIOTR WŁUCZKOWSKI
Logistyka Od 7 do 8 maja na kampusie Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego odbyła się V edycja Warszawskich Dni Logistyki. Międzynarodowa konferencja organizowana była pod hasłem Logistyka a przewaga konkurencyjna przedsiębiorstw. Konferencję rozpoczęły trzy sesje, podczas których zaprezentowane zostały wyłonione w konkursie prace studentów. Odbywały się również prelekcje przedstawicieli firm sponsorujących wydarzenie. Po każdej prezentacji uczestnicy konferencji mogli zadawać pytania oraz dyskutować na temat omawianych problemów. Drugiego dnia konferencji odbyły się warsztaty, a także występy partnerów merytorycznych. Dodatkowo zorganizowana była sesja posterowa, która w Polsce jeszcze nie jest tak popularną formą prezentacji. Wydarzenie zostało zorganizowane przez członków Koła Naukowego Logistyki.
W poszukiwaniu sedna Ameryki Łacińskiej Czwórka przyjaciół w styczniu przyszłego roku wyruszy samochodem w półroczną podróż po krajach Ameryki Łacińskiej. Chcą nie tylko przeżyć przygodę, lecz przeprowadzić sondę społeczną na temat postrzegania rzeczywistości, zainspirowaną filmem Gadające Głowy Krzysztofa Kieślowskiego. Wyprawa to dziewiętnaście krajów i cztery pytania zadane ich mieszkańcom: W którym roku się urodziłeś? Kim jesteś? Co jest dla Ciebie najważniejsze? Czego byś chciał (czego oczekujesz od przyszłości)? Drużyna El Buscador chce poznać sposób myślenia ludzi wychowanych w odmiennej kulturze i porównać go z mentalnością Polaków. Na eskapadzie nie zabraknie obcowania z egzotyką – od andyjskich szczytów i wilgotnych lasów tropikalnych, po sławne miasta i zabytki. Relacje z przygotowań oraz raporty z podróży można śledzić na fanpage’u projektu ProjektElBuscador oraz na projektelbuscador.blogspot.com.
ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA: Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:
Anna Iwanowska, Dawid Linowski, Anna Górecka, Marcin Grzegorczyk, Katarzyna Gęstwicka, Magdalena Chrzanowiecka, Anna Moczydłowska, Rafał Nitychoruk, Patrycja Oryl, Marek Rauchfleisch, Małgorzata Serkowska, Aleksandra Tomaszewska, Dominika Stańkowska, Aleksandra Stosik, Zuzanna Wiśniewska. KOREKTA: Anna Iwanowska, Małgorzata Serkowska, Monika Stawińska, Aleksandra Szczygielska. JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:
Małgorzata Wrzodak
ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: krakow@podprad.pl; Łódź: Magda Wysocka, lodz@podprad.pl; Poznań: Anna Jędrzejewska adjedrzejewscy@gmail.com; Warszawa: Ania Marcinowicz, ania.marcinowicz@gmail.com Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona!
www.podprad.pl | 19
Dwunaste odkrycie Europy
G
ala w Baccarat Live w Krakowie zakończyła pod koniec kwietnia etap regionalny konkursu fotograficznego Discover Europe! Organizatorem wydarzenia było stowarzyszenie Erasmus Student Network. Na imprezę przybyli członkowie jury regionalnego, członkowie ESN oraz uczestnicy konkursu. Autorzy wyróżnionych i zakwalifikowanych do finału zdjęć otrzymali nagrody ufundowane przez partnerów regionalnych. W tym roku były to między innymi dwunastodniowe wyjazdy zagraniczne od Student Travel, wyjazd do Brukseli od europosłanki Róży Thun, kurs językowy w Profi Lingua, warsztaty fotograficzne w Krakowskiej Szkole Artystycznej, bony do księgarni Matras, zaproszenia do Kina ARS oraz restauracji North Fish. Organi zację wydarzenia wsparła również firma Outhorn. Po wręczeniu nagród, uczestnicy gali wznieśli wspólny toast za laureatów. Organizatorzy życzą zwycięzcom dalszych sukcesów fotograficznych. Zapraszamy do podziwiania opubli kowanych prac.
Druga kategoria: My Europe My home
1 miejsce – Weronika Winkowska – The spirit of city
2 miejsce – Magdalena Żegleń – Cathedral that rose above
3 miejce – Mateusz Wójtów – Kształt człowieka
Pierwsza kategoria: Surprise me Europe
Trzecia kategoria: Citizen of Europe
1 miejsce – Filip Radwański – Love in the crowd
1 miejsce – Magdalena Tracz – Współczesność przytłacza
2 miejce – Gabriela Ciupak – Capital City
2 miejsce – Michał Zieliński – Franciszek
3 miejce – Mateusz Wójtów – Kształt człowieka
3 miejsce – Aleksandra Świercz – Tablet