Powrót - Magazyn płyń Pod Prąd - numer 48/grudzień 2014

Page 1

48 grudzień 2014

Życie to improwizacja Powrót do źródła Relacje na odległość Przebaczenie


Telefon na Księżyc Przeczytałem niedawno, że wraca moda na telefony komórkowe z klapką – identyczne z tymi, których używało się pod koniec XX wieku. Pęd ku stylowi retro sprawi kiedyś, że nasze smartfony zamienimy na telefony stacjonarne. Takie z tarczą.

P

od tym względem moda nie jest skomplikowana. Trendsetterzy co jakiś czas stwierdzają, że pora zatoczyć koło i jeszcze raz spróbować z tym, co królowało dekadę wcześniej. Co najwyżej z drobnymi modyfikacjami, aby nie można było – tak po prostu – wyciągnąć z szafy starych ubrań czy sprzętów. Z ludzkim życiem tak łatwo nie jest. Nie przypomina okręgu, a raczej odcinek. Pędzi przed siebie, pozwalając nam jedynie patrzeć wstecz. Bez możliwości powrotu i rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Jeśli gdzieś wracamy, to tylko tymczasowo lub symbolicznie: do rodzinnego domu na święta, do szkoły na zjazd absolwentów. Po co się cofać, skoro przed nami czeka cały świat? A jednak warto. Powrót to nie tylko nostalgiczna podróż – to także okazja do przypomnienia sobie, skąd zaczęliśmy. Jacy byliśmy na starcie, co nas motywowało do ruszenia w drogę. Warto powracać do źródeł, aby choć na chwilę poczuć to, co doprowadziło nas do obecnego miejsca. Stamtąd lepiej widać, czy obraliśmy właściwą ścieżkę, czy może zaczynamy z niej zbaczać.

Bieg wsteczny

Powroty do korzeni to nie tylko sposób na przypominanie sobie zmurszałych zasad. Czasem to także bardzo realne wejście w buty sprzed wielu, wielu lat. Jak inaczej wytłumaczyć popularność diety paleolitycznej, według której powinniśmy jeść to, czym żywili się nasi przodkowie w jaskiniach? Albo skąd w naszym wieku zapotrzebowanie na usługi płatnerza czy kowala wykuwającego miecze? Są bowiem osoby, które chętnie i niemało zapłacą za możliwość przebrania się w średniowieczną zbroję, odtworzoną zgodnie z zasadami sprzed wieków. Wracamy do zasad, wracamy do zachowań – dziwi więc, że przy tej fali powrotów ominęliśmy jedno miejsce, do którego trafiliśmy

foto: rf123

45 lat temu. Księżyc. Od kilkudziesięciu lat nie chcemy (choć przecież potrafimy!) postawić człowieka na Srebrnym Globie. Zadowalamy się zerkaniem w najdalsze zakamarki Wszechświata czy lądowaniem na komecie. Zapominamy, że można polecieć troszkę dalej niż tylko 430 km wzwyż na Międzynarodową Stację Kosmiczną – by pograć w golfa na naszym naturalnym satelicie. Wydawałoby się, że w dzisiejszych warunkach powrót na Księżyc jest w zasięgu każdego z nas. Prywatne firmy wysyłają ładunki w kosmos za coraz niższe stawki. Technika pędzi do przodu w zadziwiającym tempie. Drogę już znamy. Nic, tylko lecieć… Ba! Przeciętny smartfon trzymany w kieszeni ma znacznie większą moc obliczeniową niż komputer, który obsługiwał lądowanie Apollo 11. Tak, można wylądować na Księżycu jedynie z pomocą zwykłego smartfona. I właśnie w takim momencie z jakiegoś powodu wraca moda na stare telefony z klapką.

Przedświąteczna zbiórka zabawek Samorząd Studentów Politechniki Gdańskiej po raz siódmy organizuje akcję charytatywną Rozdajemy Uśmiech. W tym roku potrwa od 1 do 17 grudnia. Zbiórka zabawek jednoczy trójmiejskie uczelnie w celu podarowania tytułowego uśmiechu podopiecznym ze świetlic środowiskowych. Każdy student może pomóc. Nie trzeba kupować dzieciakom drogich prezentów. Wystarczy rozejrzeć się po swoim pokoju i podzielić się ulubionymi zabawkami z dzieciństwa. Może już 2

|www.podprad.pl

czas, aby miś Stefan i lalka Zuzia lub niewykorzystane gry planszowe znalazły nowych właścicieli? Na uczelniach uczestniczących w akcji zostaną ustanowione punkty zbiórek. Można je będzie znaleźć na Politechnice Gdańskiej, Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, Uniwersytecie Gdańskim oraz na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Więcej informacji pod adresem: facebook.com/Rozdajemy.Usmiech. Podarujmy wspólnie dzieciom uśmiech!

BARTOSZ CICHARSKI MRCICHY.PL


foto: Rafał Nitychoruk

PORTAL STUDENCKI Z CHARAKTEREM aktualności, kultura sport, szkoła pisania rozwój, miłość

www.podprad.pl

KATARZYNA MICHAŁOWSKA

REDAKTOR NACZELNA

NACZELNA@PODPRAD.PL

www.podprad.pl | 3

WSTĘPNIAK

Ś

wiat pędzi i doprowadza nas do codziennej zajętości. Nie ma czasu dla przyjaciół, rodziny i psa. A zimą dodatkowo rozpoczyna się sezon zaliczeń i kół. Niektórzy są już po kilku egzaminach. Ale jest taki czas w roku, gdy Ziemia kręci się wolniej. To czas, gdy przychodzą Święta. Zwalniamy, pakujemy swoje rzeczy, a czasem nawet swoje zwierzaki, i jedziemy do domu. O podróży z dwoma kotami opowiada Kinga Siwkowska, która za nic w świecie nie zostawi swoich cennych pociech w akademiku. Koty są warte fortunę, wymagają odpowiedniej pielęgnacji oraz pokarmu. Kinga ma swoje sposoby, by podczas podróży nie doskwierały pasażerom. Z artykułu dowiadujemy się, czy kot lubi patrzeć za okno, czy jadący pociąg go drażni. Gdy myślimy o drażnieniu kota, to czujemy jego stres, ale co się stanie, jeśli poczujemy własny? A co będzie, gdy ten zmieni się w lęk, a później w panikę zawłaszczającą całe ciało? Reportaż o Anecie i jej zmaganiach z nerwicą lękową jest opowieścią o powolnym powrocie do normalnego życia. Zaczęło się dawno i wciąż trwa, jednak można z tą dolegliwością walczyć. W tym wydaniu zastanawialiśmy się, czy możliwe jest utrzymanie relacji na odległość. Takie znajomości funkcjonują na zasadzie fali odpływu i przypływu. Ktoś przyjeżdża, spędza cudowny czas razem, a potem odjeżdża. Ale czy w taki sposób można się poznać? Jedno z takich pytań zadaliśmy psycholog dr Annie Tylikowskiej. Rozstania i powroty muszą generować konflikty, a podczas konfliktu rani się bliską osobę. Aby relacja wciąż się odnawiała, potrzebne jest przebaczenie. Pod koniec znajdziesz artykuł opisujący dokładnie, czym ono jest. By przebaczyć, nie potrzebujemy osoby, która nas zraniła. A jeśli już przebaczymy, to nie oznacza, że zapomnimy. Powrót do domu z wyprawy marzeń to wyzwanie. Karolina Gizara opowiada o wyprawie do Nikaragui i Kostaryki. Obroniła pracę inżynierską i pojechała w świat. Dlaczego? Bo tak sobie obiecała. Razem z nią odkryjemy krainę bananów, w której nie ma nazw ulic. W tym roku nasza redakcja zorganizowała po raz piąty ,Medionalia – konferencję dla dziennikarzy studenckich oraz odbiorców mediów. Mogliśmy rozwinąć swoje umiejętności oraz lepiej zrozumieć pracę w klasycznych mediach. Jeśli chcesz rozwinąć się w: pisaniu, pragniesz rozpocząć swoją przygodę z mediami, napisz do nas na adres redakcja@podprad.pl. Jesteśmy w trakcie poszukiwania studentów do współpracy i tworzenia magazynu. U nas można rozwijać się na różnych polach: korekcie i redakcji tekstów, organizacji wydarzeń, pisaniu recenzji, reportaży, relacji lub tekstów informacyjnych. Z nami możesz rozpocząć swoją przygodę z pisaniem. Zapraszam!


Powrót do życia 23-letnia Aneta nie raz doświadczyła koszmaru na jawie. Ręce drętwieją, a na szyi zaciska się niewidoczna pętla. Tak daje o sobie znać nerwica, atakująca w najmniej spodziewanych momentach: w autobusie, na ulicy, w trakcie wykładu. I choć Aneta wciąż czuje lęk przed chorobą, dzięki leczeniu walka stała się bardziej wyrównana.

A

neta jest typową studentką – trochę roztrzepaną, lubiącą imprezy. Czasem zaśpi na zajęcia. Ma kręcone włosy i ładny uśmiech. Na pierwszy rzut oka nie widać, że dźwiga ogromny ciężar: od lat zmaga się z nerwicą lękową. Odwieczny lęk

Aneta zawsze bała się odległości. Im dalej od domu, tym gorzej. Na pierwszym roku studiów każda wyprawa na uczelnię oddaloną o niecałe dziesięć kilometrów była wyzwaniem. To, co dla większości ludzi jest rutynową przejażdżką, dla Anety było torturą. – W pociągu czułam, jakbym nie miała kontroli nad własnym ciałem. Każdy oddech był walką. Często myślałam, że umieram, że już nie wytrzymam, uduszę się – mówi. Kiedy dojeżdżała do celu, była roztrzęsiona i wyczerpana jak po wielokilometrowym biegu. Przeważnie od razu zawracała do domu – ale i tam nie było różowo. Mama Anety również zmagała się wiele lat z nerwicą lękową. – W najgorszych momentach nie wstawała z łóżka, ciągle płakała. Bała się wyjść nawet na klatkę schodową – wspomina Aneta. I dodaje, że jako dziecko nie potrafiła się w tym odnaleźć. Nie mogła liczyć ani na matkę, ani na ojca, którego szybko zaczęły denerwować humory żony. – Potrafię go zrozumieć. Matka z atrakcyjnej bizneswoman stała się wrakiem kobiety. A ja byłam wtedy dzieckiem i nie umiałam jej pomóc. Można powiedzieć, że wychowałam się na tej nerwicy – dziewczyna dodaje ze smutkiem. O tym, że Aneta też choruje, ojciec nie wie w ogóle. Przez lata wraz z matką zatajały przed nim wizyty u lekarzy, ataki, problemy z wyjazdami. – Kiedyś byliśmy z ojcem na meczu. Już nie pamiętam dlaczego, ale nagle zaczęłam panikować i miałam problem ze złapaniem tchu. Pytał, o co chodzi, był zły, że głośno oddycham i dziwnie się zachowuję. Że ludzie na nas patrzą. Zrozumiałam, że nie mogę liczyć na jego wsparcie – podsumowuje dziewczyna. Zaczęło się już w przedszkolu. – Pamiętam, jak pewnego dnia powiedziałam mamie, że zdenerwowałam się i zaczęłam oddychać jak rybka – nie mogłam 4

|www.podprad.pl

foto: rf123

Wczesne złego początki


EMOCJE Jestem bogiem – prawda czy fałsz?

W końcu coś pękło. Dziewczyna postanowiła sprzeciwić się chorobie i w marcu tego roku zgłosiła się do kolejnego psychiatry, choć przed nim było ich wielu. – Pierwszy wmawiał mi, co czuję. Mówił więcej od mnie i uważał, że zna moją chorobę lepiej niż ja – opowiada dziewczyna. – Kolejna pani doktor obierała naprawdę dziwne metody terapii. Kazała mi dzień w dzień chodzić do znienawidzonej przeze mnie galerii handlowej albo jeździć pociągami. To miało oswoić lęk, ale na dłuższą metę niewiele dawało – mówi. Inny z lekarzy przyjął ją na piętnaście minut, zapisał psychotropy i wziął 150 zł. Do żadnego z nich nie wróciła. Na szczęście zła passa w stosunku do lekarzy została przerwana. W jednej z przychodni Aneta znalazła lekarkę, która porozmawiała z nią, wysłuchała jej i wytłumaczyła działanie leków oraz pożądanych efektów. – Dotąd obsesyjnie czytałam o pigułkach w internecie. Ludzie pisali o tak przerażających skutkach ubocznych, że bałam się wziąć cokolwiek do ust. Lekarka zabroniła mi tego robić – opowiada. Dziewczyna posłuchała i zaczęła zażywać przepisane tabletki. Od niedawna chodzi także na spotkania z psychologiem. Na pierwszej wizycie musiała rozwiązać test składający się z 500 twierdzeń, z którymi mogła się zgodzić (prawda) lub nie (fałsz). Niektóre były naprawdę dziwne. Np. Jestem bogiem: prawda czy fałsz? Słyszę różne głosy: prawda czy fałsz? Gdybym była malarzem, chciałabym malować małe dzieci: prawda czy fałsz? Test wykazał, że Aneta jest neurotyczką o zachwianej pewności siebie oraz niedostatecznym poczuciu bezpieczeństwa.

Powrót do życia

Po ponad pół roku zażywania leków, terapii z psychologiem i dzięki wsparciu najbliższych, Aneta czuje, że coś się zmieniło. – Jestem silniejsza, przestałam chodzić ze spuszczoną głową, a moja pani doktor mówi, że prawie mnie nie poznaje. Na plus oczywiście – mówi Aneta z uśmiechem. Nie ma już kłopotów z obecnościami i obowiązkami na uczelni. Zaczęła też udzielać się w kole studenckim, brać udział w uczelnianych przedsięwzięciach, nawiązywać nowe znajomości. Ostatnio nawet pobiła swój prywatny rekord: samotnie pojechała z Gdańska do Gdyni pociągiem, którego dotąd nienawidziła. Było nieźle. Żadnych ataków, nudności, zawrotów głowy. Nadal jednak nie zrezygnowała z pewnych przyzwyczajeń. Nie wychodzi z mieszkania bez butelki wody i naładowanego telefonu. W portfelu zawsze ma mnóstwo numerów taksówek. Nigdy z nich nie korzysta, ale wie, że tam są. Oprócz tego obsesyjnie spisuje adresy rodziny i znajomych zamieszkałych w Trójmieście. – Chcę wiedzieć, że mam do kogo pójść, jeśli spanikuję, będąc daleko od domu. To rodzaj zabezpieczenia, które niestety wciąż jest mi potrzebne – przyznaje. ANNA MOCZYDŁOWSKA

foto: rf123

złapać tchu – opowiada Aneta. Matka zbagatelizowała to, a później nic się nie działo. Aż do feralnej lekcji wychowania fizycznego w gimnazjum. – Ćwiczyłam, kiedy nagle wszystko rozmazało mi się przed oczami, a świat stał się zupełnie nierzeczywisty. Naprawdę się wtedy przestraszyłam – wspomina. Wtedy matka pierwszy raz zabrała ją do lekarza, który przepisał leki. Dzięki temu dziewczyna uspokoiła się i przez kilka następnych lat było dobrze. Aż do liceum. Zanim się obejrzała, już atak gonił atak – choć nie pamięta dokładnie, jak do tego doszło. Najgorszy miał miejsce w wakacje dwa lata temu. Pamięta go jak dziś. Planowała wraz ze znajomymi wybrać się na kemping oddalony o ponad sto kilometrów od rodzinnego Gdańska. Do ostatniej chwili się wahała. – Szukałam w internecie najkrótszej trasy i sprawdzałam, czy w pobliżu kempingu mieszka ktoś, kogo znam. W końcu zdecydowałam – jadę. Cieszyło mnie, że chęć spędzenia czasu z przyjaciółmi wygrała ze strachem – mówi. Okazało się, że radość była przedwczesna. Kilkadziesiąt minut po starcie poczuła znajome mrowienie w okolicach dłoni. Już wiedziała, że się zaczyna. Wytrzymała jeszcze trochę. W końcu poczuła, że natychmiast musi wysiąść. Zaczęła krzyczeć i miotać się po aucie. Pech chciał, że akurat jechali drogą bardzo wąską, dwukierunkową. Nie było pobocza, więc wymusiła na koledze postój na środku jezdni. – Światła awaryjne, korek, a ja błądząca po polu i próbująca się uspokoić. Musieli odwieźć mnie do domu. – Aneta odwraca wzrok.

www.podprad.pl | 5


Powrót do źródła – Medionalia

Nasz zespół redakcyjny zdecydował, by postawić na umiejętności i warsztat. Brakowało nam szkoleń, sprawdzenia wiedzy i weryfikacji umiejętności. Z tego powodu postanowiliśmy zorganizować konferencję dziennikarzy studenckich Medionalia. Nie tylko dla innych, ale też dla nas samych.

Weryfikator rzetelności

W tym roku tematem konferencji był: Powrót do źródła. Tworzyć uczciwie, odbierać mądrze, zrozumieć – w obrębie takich tematów odbywały się debaty. Pierwsza dotyczyła powrotu do źródła, druga napięcia powstałego pomiędzy komentarzem a informacją. Podczas debat padło wiele cennych uwag. Adam Hlebowicz z Radia Plus mówił, że dziennikarz jest jak saper. Raz się pomyli i traci wiarygodność. Narzekano na to, że treści promocyjne zalewają informację, a znakiem naszych czasów jest problem z odróżnianiem informacji od reklamy. Maciej Sandecki z Gazety Wyborczej stwierdził, że jeśli oczekujemy od dziennikarzy rzetelnej informacji, musimy im za nią zapłacić. Jarosław Zalesiński z Dziennika Bałtyckiego podał tezę, że dziennikarzom potrzebna jest piąta władza, weryfikująca podawane treści. Może to blogerzy lub ludzie w mediach społecznościowych powinni weryfikować dziennikarzy i ujawniać ich nierzetelność. Wszystko przez to, że karta etyki mediów od dawna jest oglądana tylko przez półki Rady Etyki Mediów. Jednak rzetelne i zdrowe dziennikarstwo to podstawa sprawnie funk-

Czy odbiorca chce być informowany, czy chce być zaangażowany w informację?

6

|www.podprad.pl

cjonującej demokracji. Bez dziennikarzy nie jesteśmy w stanie skutecznie patrzeć politykom na ręce, weryfikować informacji i źródeł, z których pochodzą. Podczas debaty została obalona wizja dziennikarstwa obywatelskiego prowadzonego poprzez social media. Jarosław Zalesiński stwierdził, że wizja tego, że każdy może być dziennikarzem, jest drogą do anarchii medialnej. Dyskusja na temat intencji dziennikarza była sporna. Sandecki mówił, że to podstawa, Zalesiński, że nie ma to znaczenia.

Multiplikalność

Dziennikarze muszą uczyć się połączyć nowe media ze starymi, ponieważ zaangażowane dziennikarstwo ma sens, mówił w czasie drugiej debaty Marek Twaróg – redaktor naczelny Dziennika Zachodniego. Między nim, Jackiem Naliwajkiem z Radia Gdańsk i Dariuszem Szreterem z Dziennika Bałtyckiego panowała zgoda co do przekazywania odczuć i emocji. Podkreślano, że jest to ważne, bo inaczej nikt nie kupi informacji. Co więcej, ma swoją długą tradycję w mediach i nie jest naganne. Granicą opinii poglądów i emocji jest zaangażowane instytucjonalne danego dziennikarza na przykład w politykę. Dariusz Szreter dodał, że ważne jest, by mieć świadomość, czy odbiorca chce być informowany, czy chce być zaangażowany w informację. Klikalność jest zapłatą za pracę dziennikarzy, powiedział Naliwajek.

Spotkanie z Piotrem Mieśnikiem

foto: Justyna Michalkiewicz

W

tym roku obchodziliśmy piątą rocznicę konferencji. Z tego powodu lekko zmieniliśmy jej formułę, napisaliśmy manifest, nakręciliśmy spot reklamowy oraz zaprosiliśmy ponad dwudziestu dziennikarzy z przeróżnych mediów. Otworzyliśmy się na inną perspektywę. Zdecydowaliśmy, że zaprosimy nie tylko osoby marzące o pracy w mediach, ale również tych, którzy chcą media zrozumieć. Odkryliśmy, że ponieważ żyjemy w świecie mediów społecznościowych, wielu z nas nie wie, w jaki sposób funkcjonują te tradycyjne, jakie pełnią role oraz jakie mają ograniczenia.


foto: Justyna Michalkiewicz

KOMENTARZ

Blogerzy powinni weryfikować dziennikarzy i ujawniać ich nierzetelność opowiadał o pracy w radiu, telewizji oraz o swej pasji do bycia dziennikarzem. Wyznał, że gdyby nie telewizja, to chciałby pracować w archiwum. W styczności ze źródłami.

Rozmowy przy kawie i ekologicznej strawie

Seminarium z Dominikiem Wernerem

Na koniec podjęto temat zaangażowania dziennikarzy w media społecznościowe. Twaróg stwierdził, że wartość tych mediów to budowanie relacji i pozytywnych emocji wobec marki i wokół produktu oraz szansa na wymianę myśli, a z kolei marka danego medium opiera się na marce osobistej dziennikarzy. Na warsztat i do seminarium

Podczas warsztatów uczyliśmy się pisać dobre teksty, tworzyć dobre materiały telewizyjne, szukać metod na najlepsze kadry oraz jak odnajdywać się w prawach i zasadach internetu. Niedzielne seminaria w Instytucie Kultury Miejskiej również dotykały praktyki zawodu. W pierwszej kolejności Dominik Werner z Pawłem Wyszomirskim opowiadali, jak odnaleźli się na Ukrainie podczas protestów na Majdanie. Mogliśmy zadać im pytania o nagrodzony fotocast. Zastanawialiśmy się, czy fotoreporterowi wolno zabierać głos oraz jakie są granice pomiędzy dziennikarzami newsowymi a fotoreporterami. Ciekawą uwagą jest, że dziennikarz przyszłości to multiplikalna osobowość, umiejąca robić wiele rzeczy w jednym czasie. Powinien napisać tekst, zrobić fotografie, dobrze je opisać oraz poinformować o tym swoich czytelników. Stąd wniosek, że niewielu dziennikarzy wytrzymuje tego rodzaju presję. W czasie ostatniego seminarium Adam Kasprzyk

Medionalia to czas na wymianę doświadczeń z dziennikarzami. W tym roku, po raz pierwszy zorganizowaliśmy sesję networkingową, podczas której dziennikarze i uczestnicy swobodnie dyskutowali i nawiązywali kontakty. Można było w krótkim czasie zdobyć wiele cennych informacji: począwszy od pierwszych kroków i kulis pracy w redakcji, atmosferze w mediach, poprzez pisanie recenzji, a kończąc na wizji mediów. Wielu studentów miało okazję nie tylko wymienić kontakty, ale także zapytać o możliwości odbycia stażu i praktyk.

Hienowatość do wyrzucenia

Klikalność zabija tradycyjne media, ale nikt nie zna alternatywy na generowanie zysków w koncernach medialnych. Jeśli media będą parły tylko w kierunku zyskowności i słupków, będą dążyć do coraz bardziej emocjonujących treści. A stąd już tylko krok do tabloidu. Świadectwem tego, jak wygląda ciemna strona mocy w wydaniu prasowym, jest opowieść Piotra Mieśnika. O siedmiu latach spędzonych w Fakcie mówił podczas piątkowego before party w bibliotece. Był hieną i pozostał w nim pierwiastek hienowatości. Zmaga się on do tej pory z tym, czego doświadczył, co nie przeszkadza mu dobrze zarabiać na książce, w której odsłania ciemne strony swojej pracy w Fakcie.

Seminarium z Adamem Kasprzykiem

Rzecznicy Talentów W ramach II edycji projektu Rzecznicy Talentów 17 listopada odbyło się w Szkole Biznesu Politechniki Warszawskiej seminarium Nie „patentuj” znaków towarowych! Własność przemysłowa od A do Z. Spotkanie zorganizowała Fundacja JWP we współpracy z PW, SGGW oraz biurami karier obu uczelni. Przedsięwzięcie popularyzuje wiedzę z zakresu ochrony własności intelektualnej i przemysłowej oraz promuje zawód rzecznika patentowego wśród studentów, doktorantów i młodych pracowni-

foto: Justyna Michalkiewicz

ków naukowych. Dla uczestników zaplanowano spotkanie inauguracyjne oraz pięć seminariów. Wszystkie spotkania są bezpłatne pod warunkiem wcześniejszej rejestracji przez stronę internetową www.jwp-fundacja.pl. Listopadowe seminarium wprowadziło uczestników w świat własności przemysłowej i przybliżyło tematykę znaków towarowych, wzorów przemysłowych, patentów i praw autorskich. Następne seminarium Po co chronić znaki towarowe i wzory przemysłowe w przedsiębiorstwie? odbędzie się w lutym 2015 roku.

www.podprad.pl | 7


foto: Mateusz Feldzensztajn

Studencko-doktorancka Konferencja Psychologiczna

Jak zauważył, droga na skróty jest wyniszczająca. Jeśli media obiorą kierunek schlebiania najniższym gustom, czeka je przemiana w krwiożerczą istotę nieliczącą się z niczym.

W dniach 9-10.01.2015 r. w Instytucie Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego odbędzie się V Ogólnopolska Konferencja Naukowa Psychodebiuty Bądź inspiracją dla wielu. Wydarzenie organizuje Koło Naukowe PRAGMA.

W kuluarach powstawał pomysł na następne Medionalia oraz narodziła się wizja na odrodzenie polskich mediów. Koncepcja mostów, które powinniśmy budować pomiędzy starszym i młodszym pokoleniem dziennikarzy. Starsze pokolenie ma do zaoferowania doświadczenie i klasyczne podejście do zawodu. Młodsze odnajduje się w mediach doby internetu i rozumie zasady interakcji z czytelnikami w sieci. Obie strony mają coś do zaoferowania, więc powinny się na siebie otworzyć. Co przed nami, tego nie wie nikt, dlatego przytoczę opowieść Marcina Mellera. Dentysta powiedział mu, że z mediami jest jak z branżą dentystyczną w USA w latach czterdziestych. Wtedy zaczęto dbać o zęby, nitkować je i regularnie myć. Dentyści obawiali się, że stracą pracę. Nic takiego jednak się nie stało. Rozwinęły się inne sposoby upiększeń zębów, znaleziono pomysły, by zachęcić ludzi do wstawiania implantów, koronek i wybielania zębów. Podobnie jest z dziennikarstwem. W swojej klasycznej formie umiera, a na pracowników tradycyjnych mediów padł blady strach. Jednak nie jesteśmy świadkami ich zgonu. Jak po wojnie odbudowano miasta, tak my powinniśmy się czuć odpowiedzialni za dziennikarstwo, jakie na tej podstawie powstanie. Nikt nie wie, jak ono będzie wyglądało, ale to my powinniśmy wpaść na pomysł, jak je odbudować w zupełnie innej, nowoczesnej formie oraz jak je uatrakcyjnić i skłonić ludzi do korzystania z naszych usług. Musimy podjąć walkę o jego jakość. Jesteśmy jak błędni rycerze, ale zawsze od kilku osób zmienia się świat. Dentyści do dzisiaj mają się dobrze, a przemysł dentystyczny rozwija się, czego mediom na najbliższe lata życzę.

Piąta edycja konferencji umożliwia prezentację pierwszych prób badawczych oraz konfrontację rezultatów własnych badań z pracami innych uczestników. W programie znajdują się warsztaty edukacyjne prowadzone przez studentów i absolwentów, sesje referatowe poświęcone przedstawianiu osiągnięć naukowych młodych badaczy i sesja posterowa. Tegoroczni absolwenci Instytutu Psychologii Stosowanej przedstawią najciekawsze prace magisterskie. Podczas wykładów plenarnych prelegenci podzielą się swoim dorobkiem i wiedzą.

Co przed nami?

Terminy nadsyłania zgłoszeń: 14.11. – 5.12.: uczestnictwo czynne 14.11. – 5.01.: uczestnictwo bierne Więcej informacji o wydarzeniu znajdziecie na psychodebiuty.wzks.uj.edu.pl i na fanpage’u Psychodebiuty – Ogólnopolska Studencko – Doktorancka Konferencja Naukowa na FB.

Studencki Turniej Negocjacyjny

KATARZYNA MICHAŁOWSKA

Warsztat fotograficzny z dr Sławomirem Czalejem

foto: Mateusz Feldzensztajn

Studenckie Koło Naukowe „Negocjator” działające przy Szkole Głównej Handlowej zorganizowało XIII edycję Studenckiego Turnieju Negocjacyjnego. Jego pierwszy etap odbył się w dniach 6–7 grudnia 2014 r. na uczelniach wyższych w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Warszawie.

8

|www.podprad.pl

Udział w tym wydarzeniu pomaga rozwinąć umiejętności negocjacyjne, a także uczynić je elementem życia codziennego. Turniej realizowany jest w dwóch etapach. Pierwszym były grudniowe kwalifikacje na uczelniach w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Warszawie. Na każdej z nich zmierzyło się 12 trzyosobowych zespołów. Wyłonieni spośród nich finaliści przeszli do drugiego etapu turnieju, który odbędzie się w marcu w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Więcej informacji na fanpage’u Studencki Tydzień Negocjacyjny na FB oraz na stn.negocjator.pl.


www.podprad.pl | 9


Na odległość W ciągu życia poznajemy setki ludzi. Sztuką jest znaleźć wśród nich tę osobę, przy której chcemy zatrzymać się na dłużej. Ale czasami nawet związek pozornie idealny napotyka przeszkodę: odległość.

I

za i Seweryn poznali się w internecie. To on znalazł ją na Facebooku, napisał – i tak się zaczęło. Spotkali się po miesiącu wirtualnej znajomości. Zaznaczają, że ich relacji nie należy mylić ze związkiem. Nie są parą i nie planują przyszłości.

Jak radzicie sobie z odległością? Co z tęsknotą? IZA: Odległość zawsze jest przeszkodą. Nic nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz. Nawet w przypadku kiedy nie jesteśmy parą. Dla mnie nie jest to ciągła relacja, a raczej czekanie na kolejne spotkania. Wszystko jest jedynie pewnym substytutem, pozwalającym do tego spotkania jakoś przetrwać. Łączy nas specyficzna więź, a pisanie czy rozmowy telefoniczne są w stanie tęsknotę przytłumić. SEWERYN: Pracuję na stałe w Anglii, więc już przyzwyczaiłem się do tęsknoty za bliskimi mi ludźmi. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Mimo wszystko staram się przyjeżdżać do Izy jak najczęściej.

Czy według was warto angażować się w związki na odległość? IZA: Według mnie nie warto się w to plątać. Z czasem odległość bardzo dokucza. W przypadku osób, które są w sobie zakochane, musi to być nie do zniesienia. Sprawa wygląda inaczej, kiedy jednak zakochani chcą zamieszkać razem, czy to w jednym domu, czy choćby mieście. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ich miłość przetrwa próbę czasu. SEWERYN: Warto, jeśli dwie strony tego chcą i są pewne swoich uczuć. ***

Ania i Paweł poznali się przez przypadek na portalu randkowym. Zaczęli ze sobą pisać

10 |www.podprad.pl

foto: rf123

o wszystkim i o niczym. Jako że oboje są po trzydziestce i mają tzw. bagaż doświadczeń, szybko znaleźli wspólny język. Właśnie mija pół roku, odkąd są parą. Czy odległość jest dla was przeszkodą? PAWEŁ: Nie, ponieważ kocham Anię. ANIA: Dzieli nas ok. 150 kilometrów. Oboje mamy samochody, więc z tą odległością da się żyć.

A jak radzicie sobie z tęsknotą? ANIA: Paweł przyjeżdża w każdy weekend, czasami zostaje na dłużej, więc tęsknota nie jest taka straszna. W pozostałe dni mam czas dla siebie i znajomych. PAWEŁ: Ja natomiast kiepsko radzę sobie z tęsknotą... Na szczęście często do siebie dzwonimy. To w jakimś stopniu pomaga.

Co poradzilibyście osobom, które boją się zaangażować w związek na odległość? ANIA: Powiedziałabym, że kto nie ryzykuje, ten w kozie nie siedzi! PAWEŁ: A ja powiedziałbym, że nie ma się czego bać. ***

Każdy rodzaj znajomości na odległość jest skomplikowany. Ale związek to nie tylko ten pomiędzy zakochanymi. Równie silną relację na odległość mogą zbudować przyjaciele. Sylwia i Karolina pielęgnują swoją przyjaźń pomimo dzielących je kilometrów.

Jak się poznałyście? SYLWIA: To było w czasie wakacji na wsi, gdzie bywałam co roku. Jak to bywa na wsi: słaby internet, kiepski zasięg telewizji, a ja tego dnia uparłam się na oglądanie You Can Dance. Dlatego ciotka zaprowadziła mnie do domu swojej koleżanki, która okazała się babcią Karoliny. Tam mogłam obejrzeć ulubiony program. I tak się poznałyśmy.


RELACJE

Ludzie nie lubią tracić – to ważna zasada psychologiczna

Była to zwykła znajomość, która po czasie stała się przyjaźnią? KAROLINA: Tak, znamy się już osiem lat, ale przyjaźnimy około sześciu.

Jaka odległość was dzieli? KAROLINA: Około dwustu kilometrów. Jak częsty macie kontakt? SYLWIA: Codziennie. Piszemy ze sobą na portalu społecznościowym, wysyłamy SMS-y lub rozmawiamy przez telefon.

A gdy dopada was tęsknota, to co robicie? KAROLINA: Może przez to, że kontaktujemy się każdego dnia, tęsknota jest mniejsza. Ale gdy dopada nas szczególny dołek, czy po prostu musimy się sobie wygadać, wtedy wyjątkowo długo rozmawiamy przez telefon lub na Skypie. Czy uważacie, że przyjaźń na odległość ma sens? SYLWIA: Ma, jeśli obie strony dają od siebie tyle samo. KAROLINA: Myślę, że poprzez rzadki kontakt twarzą w twarz ta więź jest silniejsza, bo docenia się bardziej wspólnie spędzone chwile. Możemy obiektywnie i z dystansem ocenić dany problem, bo nie uczestniczymy w nim bezpośrednio z racji odległości. SYLWIA: A jak już mamy okazję się spotkać, to zawsze jest fantastycznie. Nadrabiamy wtedy stracony czas i korzystamy z niego w 100%. KAROLINA: Wadą jest to, że w gorszych momentach życia nie możemy po prostu powiedzieć jestem u ciebie za 15 minut, posiedzieć wtedy razem i po prostu pomilczeć. Nie mamy też wspólnych znajomych. Mało jest więc wspólnych wspomnień. ***

Obecnie wiele relacji rozpoczyna się w internecie. Randkowanie, a nawet zwykłe rozmowy są łatwiejsze, kiedy dwie osoby dzieli monitor komputera. O tym, czy serwisy randkowe mają szanse wyprzeć

foto: rf123

realny kontakt i jak pielęgnować znajomości na odległość, mówi dr Anna Tylikowska. Czy normalny kontakt jest już niemodny? Wyparły go portale społecznościowe i randkowe? Nie znam się na modzie, więc nie wiem, czy normalny kontakt jest już niemodny (śmiech). Osobiście wolę realny kontakt, jednak jeśli internet miałby mi pomóc w umówieniu się z kimś na spotkanie – wykorzystałabym go. Serwisy internetowe są popularne, bo są wygodne i szybkie. W pewnym sensie łatwiej jest włączyć komputer i zalogować się na czacie, niż umówić na spotkanie przy kawie – to wymaga większego wkładu energii.

Co tak bardzo pociąga nas w internetowych znajomościach? Pociągające jest to, że w internecie możemy bezkarnie zakładać maski, pokazywać atrakcyjną wyidealizowaną wersję siebie. Nikt tego nie zweryfikuje, a ty będziesz kimś zupełnie innym. Twój nick stanie się twoim nowym imieniem. W wirtualnym świecie bycie wymarzoną wersją siebie, atrakcyjną dla innych, nie wymaga realnych zmian, wysiłku, a zapewnia nagrody społeczne i satysfakcję.

Jak pani myśli, które związki na odległość mają większą szansę przetrwać – te, które powstały w internecie i w których od początku odległość była znana, czy te, w których pary musiały nagle zmienić miejsce zamieszkania? Najpierw należałoby zastanowić się, na ile związek budowany tylko przez internet, można nazwać związkiem. Istotnym elementem związku jest dotyk i wspólne działanie – to, że można drugą osobę wziąć za rękę, przytulić, pójść z nią na spacer czy do kina. W internecie tego nie ma. Za to przez internet łatwiej jest zerwać – wystarczy się wylogować. W związkach, w których

pary musiały rozstać się ze względu na pracę czy studia, sprawa wygląda inaczej. Ludzie nie lubią tracić – to ważna zasada psychologiczna. Jeśli zakochani mają siebie codziennie, spotykają się, są blisko, po czym nagle muszą się rozstać, wtedy jest to trudne. Brakuje im tego i często mają też poczucie utraty – co tworzy ryzyko rozpadu związku. Warto też zwrócić uwagę na to, jak długo związek trwał przed wyjazdem drugiej osoby. Jeśli miesiąc czy dwa, to szanse na jego przetrwanie są niewielkie, bo zakochani nie zdążyli jeszcze zbudować solidnych fundamentów. Jeśli para jest razem dłużej, jeśli partnerzy zweryfikowali swoją miłość w wielu codziennych sytuacjach i zbudowali wzajemne zaufanie, to szanse przetrwania związku – nawet na odległość – są znacznie większe.

Jak pielęgnować relacje na odległość? Przede wszystkim starać się spotykać w realu jak najczęściej. Jeśli wiemy, że chłopak wyjeżdża na rok, nie trzeba z góry się załamywać i mówić, że to nie przetrwa, nie uda się. Zamiast tego, można wyznaczyć sobie termin spotkania, np. za pół roku. Gromadzić pieniądze na wyjazd, przygotowywać się do niego. Wtedy zupełnie zmienia się perspektywa, bo cieszymy się na wyjazd. Odliczamy dni do zobaczenia ukochanego, a i czas płynie wtedy inaczej. Oczywiście czaty, maile i Skype pomagają w utrzymaniu relacji, nawet jeśli nie są w stanie zastąpić realnego kontaktu. Jeśli mamy do wyboru nie mieć kontaktu wcale lub mieć go przez internet, jasne, że wybieramy drugą opcję. Jeśli w wirtualnej relacji pojawiają się nieporozumienia, warto je wyjaśnić, zanim zamienią się w lawinę. Związki utrzymywane przez internet mają szansę przetrwać tylko, jeśli obie strony będą je pielęgnować w równym stopniu. MARTYNA DRZEWIECKA

www.podprad.pl | 11


Dzieje się tu i teraz Zbliża się sesja zimowa. Każdy chciałby zdać egzaminy za pierwszym podejściem i otrzymać dobrą ocenę. Podchodząc do egzaminu ustnego nie wystarczy samo zakuwanie, bo pytania egzaminatora mogą być różne i niekoniecznie na temat. By dobrze wypaść – trzeba improwizować.

T

o jest przykład improwizacji w praktyce, której mimo wszystko nie zawsze powinniśmy używać. Jak mówi stare przysłowie: gdy masz w ręku młotek, wszystko wokół zaczyna przypominać gwoździe. Innym rodzajem improwizacji jest impro teatralne lub kabaretowe. Wbrew obiegowej opinii nie jest to wymyślanie czegoś na poczekaniu, udawanie czy bycie śmiesznym. Jest to technika sceniczna, w której występujący grają krótsze formy (gry) lub dłuższe, opierając się na sugestiach publiczności. Na przykład ostatnio trójmiejska improwizatorska Grupa GIT musiała zmierzyć się z zadaniem przedstawienia pędzących kapci chaosu, eksperta do spraw męskich rajstop czy wioski samurajów chcących zawładnąć zasobami wody na świecie. – Występy impro zazwyczaj są dawką dobrego humoru i zabawy, chociaż samo impro nie jest nastawione na śmiech. Jednak przez to, że wszystko wymyślane jest ad hoc, pojawia się mnóstwo wpadek tworzących zabawne sytuacje – mówi Wojciech, członek Grupy GIT. Grupa improwizacyjna działa na pograniczu kultury i rozrywki, chociaż – jak sami mówią – jest to bardziej rozrywka. GIT

Członkowie Grupy GIT dopiero od dwóch lat działają samodzielnie. Wcześniej brali udział w warsztatach improwizacji teatralnych w Akademickim Centrum Kultury. Prowadziła je Małgorzata Różalska, obecnie występująca w grupie improwizacyjnej Abordaż i Histeria. Po odejściu z ACK grupa liczyła

foto: archiwum Grupy GIT

Improwizacja to najważniejsza z rzeczy najmniej ważnych

12 |www.podprad.pl


Improwizatorzy z Grupy GIT spotykają się raz w tygodniu na warsztatach. W salce teatralnej doskonalą swoje umiejętności scenicznie, rozwijają techniki i procedury, które później stosują podczas występów. – W impro wszystko dzieje się tu i teraz – zauważa Karol. I to jest pewien paradoks: żeby improwizacja nie była chaotyczna, trzeba przestrzegać pewnych reguł i mieć odpowiedni warsztat. Jedna z zasad improwizacji to akceptowanie, czyli zgadzanie się na sugestie publiczności i to, co oferują inni występujący. Spontaniczność i zaskakiwanie to dwie cechy, które w występach najbardziej ceni Beata. Emocje oddaje się nie tylko za pomocą słów, ale także gry aktorskiej, gestykulacji i tonu głosu. Według Karola to jest coś, co wyróżnia Grupę GIT. – Staramy się grać w taki sposób, aby widz utożsamił się z postacią, scenką czy problemem. Nie ważne, jak bardzo jest ona abstrakcyjna. W pewien sposób pozwalamy widzowi oswoić się z niektórymi rzeczami. Na scenie trzeba uważnie słuchać, być gotowym do zmiany i błyskawicznie podejmować decyzje. Są to cechy występujące w naturalnej improwizacji. Dla Michała połączenie tego z ćwiczeniami, warsztatem i zasadami daje improwizację teatralną. Improwizatorzy to osoby, które nie boją się wyjść na scenę, zawsze wykazują inicjatywę i są aktywne. – Żaden występ nie jest taki sam. Owszem, możemy zagrać ten sam zestaw gier, ale będzie to zupełnie coś innego – tłumaczy Michał. Adam zauważa, że to sprowadza się do prostej zasady Tak, i. – Zgadzamy się na czyjś pomysł i dodajemy coś od siebie – mówi.

Grupa

Improwizacja teatralna czy kabaretowa w Polsce nie jest jeszcze tak popularna jak kabaret czy stand-up. W Polsce jest około 40 grup improwizacyjnych, do niedawna w TVP był emitowany program I kto to mówi? – aktorzy odgrywali tam improwizowane scenki. Członkowie Grupy GIT traktują improwizacje bardziej jako hobby, najważniejszą z rzeczy najmniej ważnych. Na scenie i na warsztatach, oglądając GIT widzi się zgraną, dynamiczną i dobrze czującą się w swoim towarzystwie grupę. Karol mówi o nich jako swojej rodzinie. Piotrek ceni w grupie to, że każdy jest inny i że się uzupełniają. – Można legalnie się powygłupiać i każdy to rozumie – mówi. Adam dzięki improwizacji poznał nowych przyjaciół. Dla Wojtka najważniejsi są ludzie: możliwość poznania nowych i umocnienia więzi z przyjaciółmi, współpraca, poleganie na sobie i zaufanie. Zalety improwizacji można by jeszcze wyliczać, ale dla mnie najważniejszą rzeczą jest improwizatorskie przekonanie, że cokolwiek się wydarzy na scenie i w życiu, to jakoś sobie z tym poradzę.

n

Impro

Na scenie ciągle podejmują ryzyko i wykonują coraz trudniejsze gry improwizacyjne, co wiąże się z popełnianiem błędów. W impro nie jest to zła rzecz. Występujący uczą się, by oswajać porażki i akceptować swoje błędy. Wynikają one z ciągłego nieplanowanego działania i są nauką na przyszłość. Dzięki impro Piotr potrafi szybciej znaleźć odpowiedzi na pytania, sprawniej kojarzy i jest bardziej pewny siebie. Beata dodaje do tego, że nie ma żadnych oporów przed rozmową z drugim człowiekiem. – Uczy to także otwartości i ściągania z siebie masek, jakie zakładamy w ciągu dnia – mówi Karol.

foto: Mateusz Feldzensztaj

kilkanaście osób, które wraz z upływem czasu rezygnowały. Do tego dołożyły się problemy ze znalezieniem sali, organizacją występów, ale dzięki determinacji osób, które obecnie tworzą GIT, grupa przetrwała. Najmłodsza i jedyna dziewczyna, Beata, to studentka architektury wnętrz. Na początku dla niej impro było pobocznym hobby. – W tej chwili tak to lubię, że jest to rzecz, którą chcę robić dalej i lepiej – mówi. Kolejny członek to Karol, pewny siebie były student socjologii na Uniwersytecie Gdańskim. Dla niego impro to wentyl bezpieczeństwa dla stresów, niepowodzeń i porażek. Piotr jako umysł ścisły często miewa dziwne pomysły. Sam mówi o sobie, że kiedy powie coś na scenie i zaśmieje się tylko pięć osób to ma pewność, że są to studenci politechniki. Wojciech to były student Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu oraz organizator działań grupy. I najstarsi członkowie to: człowiek orkiestra Michał – radiowiec, fotograf i filmowiec, do 11 roku życia mieszkał w Bułgarii, oraz Adam, któremu improwizacja zawsze towarzyszyła w życiu, ale nie potrafił tego w taki sposób nazwać.

DOMINIKA STAŃKOWSKA

www.podprad.pl | 13


Rozmowa z Kingą Siwkowską, właścicielką hodowli kotów rasy ragdoll Axis Amoris*PL, a także studentką medycyny o jej nietypowych podróżach pociągami.

Kot w walizce

– o podróżach pociągiem z czworonogiem

Jak często jeździsz i jak długie trasy pokonujesz? Jestem studentką i mieszkam z dala od rodzinnego domu. Ciężko powiedzieć, że podróżowanie pociągami jest dla mnie czymś codziennym, ale z całą pewnością jest to dość częste zjawisko w moim życiu. Mój dom jest jednocześnie już tutaj i jeszcze tam. Odwiedzam rodzinne strony mniej więcej co 3–4 tygodnie. Musiałam zatem podjąć decyzję, co zrobić z kotami. Zostają czy jadą ze mną? Wybór był prosty: jedziemy wspólnie. Wolę mieć je przy sobie, niż zostawić same w pustym mieszkaniu. Trasa, którą pokonujemy, wynosi około 300 kilometrów, co daje po 3–4 godziny w jedną stronę, o ile nie ma spóźnień. To niebagatelna odległość.

foto: Mateusz Feldzensztajn

Jak koty znoszą podróż? Koty są obyte z przebywaniem wśród ludzi ze względu na uczestniczenie w wielu wystawach. Jestem właścicielką dwóch kotek rasy ragdoll. Rasa ta wyróżnia się spokojem i łagodnym usposobieniem. Pierwsze podróże były oczywiście nieco stresujące i dostarczały obu stronom wielu wrażeń. Z czasem jednak kicie przyzwyczaiły się do nich i obecnie traktują wyjazdy jako coś zupełnie normalnego. Większą część czasu przesypiają, nie reagując na stresogenne bodźce otoczenia – na krzyki czy obce twarze. Lubią spoglądać przez okno i wtulać się we mnie w czasie jazdy, dlatego niechętnie

14 |www.podprad.pl

podróżują w transporterze, który ogranicza ich pole widzenia.

Skoro nie lubią przebywać w transporterze, jak odbywają podróż? Najbardziej lubią siedzieć mi na kolanach i z tej perspektywy obserwować otoczenie. Są wtedy zawsze na szelkach i na smyczy. Nigdy jednak nie próbowały uciec. Bardzo ciekawi je widok zza szyby. Jeśli warunki na to pozwalają, wolą mieć dostęp do okna.

Czy mogę pogłaskać śliczną błękitnooką kotkę?

Jakie są reakcje współpasażerów na nietypowych podróżnych? Zazwyczaj bardzo pozytywne, chociaż niektórzy są obojętni. Często ludzie pytają, czy mogą pogłaskać tę śliczną błękitnooką kotkę. Zwykle przystaję na taką prośbę, gdyż kotki są bardzo towarzyskie i akceptują praktycznie wszystkich wokół. Póki co na szczęście nie trafił się nam współpasażer z alergią na kocią sierść.

Jak rozwiązujesz kwestię fizjologicznych potrzeb twoich pupili? Jeśli chodzi o jedzenie, to wychodzę z założenia, że koty są w stanie przeżyć bez niego przez te kilka godzin. Mam jednak zawsze ze sobą ich ulubione dropsy, by udobruchać je nimi, gdy stracą dobry nastrój. Zimą nie mamy tego problemu, jednak latem konieczne jest, by dbać o odpowiednie nawodnienie kotek. W lipcu czy sierpniu przedziały potrafią być duszne. Staram się unikać wtedy podróży, jednak gdy przejazd pociągiem jest konieczny, to co kilkanaście minut podaję kotom wodę lub chociaż zwilżam nią pyszczek. Co do innych potrzeb: przed każdym wyjazdem zaciskam kciuki, aby jednak ich nie było. W razie czego w plecaku mam zawsze dużą reklamówkę ze żwirkiem, aby kotek mógł wejść i nieco zasłonięty od zniesma-

czonego wzroku innych podróżujących załatwić swoje potrzeby.

Jakie niedogodności pojawiają się w czasie podróży kolejowej z pupilami? Jestem zmuszona brać minimum bagażu. To, co zabieram ze sobą, to głównie rzeczy dla kotów. Nie mogę wstać i przejść się po korytarzu, bo muszę pilnować swoich kocich towarzyszek. Samą podróż, jak już wspomniałam, koty znoszą całkiem dobrze. A już na pewno wychodzą z niej bardziej wyspane i wypoczęte niż ja. A co sądzisz o innych środkach lokomocji? Na przykład podróży autem? Podróże autem są dużo wygodniejsze. Nie jesteśmy zależni od rozkładu pociągów, które do naszego miasta jeżdżą stosunkowo rzadko. Nieczęsto możemy sobie jednak pozwolić na taką podróż, gdyż nie posiadam prawa jazdy, a niewielu kierowców jest chętnych na wpuszczenie do swojego wypieszczonego auta nieznanych mu zwierząt. Mówię tutaj o podróży za pośrednictwem strony Blablacar.pl. Autobusy nie wchodzą w grę – jest zakaz przewozu zwierząt. Gdy zastanawiałam się nad zagraniczną wystawą, brałam pod uwagę samolot. Niektóre linie lotnicze oferują przewóz zwierząt, jest to jednak problematyczna kwestia i narazie z niej zrezygnowałam. ALEKSANDRA STOSIK


Zranione uczucia Może nosisz w sercu ból z powodu zranienia. To uczucie może ci towarzyszyć przez cały czas, raz boląc bardziej, raz mniej. Jest to uczucie dyskomfortu związanego z przypomnieniem sobie słów lub gestów, które cię zraniły. Czy możesz coś zrobić, by się od tego uwolnić?

L

obotomia to przecięcie włókien nerwowych w mózgu odpowiedzialnych za wspomnienia. Wielu z nas chciałoby móc wymazać z pamięci przykre obrazy. Niestety, podczas takiego zabiegu możemy stracić zarówno złe, jak i dobre wspomnienia, a to zmieni naszą osobowość. Jest inny sposób. Wydaje się łatwy, ale w praktyce jest bardzo trudny: przebaczenie. Odcięcie się

Wielokrotne odtwarzanie sytuacji zranienia jest dla naszych uczuć bardzo wyczerpujące. Przypominane chwile ponownie włączają emocje, takie jak lęk, gniew, smutek czy wstręt. Ktoś, kto nie przebacza, ciągle cierpi, więc z tego powodu może odczuwać zmęczenie. Taki stan można porównać z wykrwawianiem się, bez udziału krzywdziciela, ponieważ ten, który zranił prawdopodobnie tego nie widzi. Energia tracona jest na zatrzymywanie w sobie niepożądanych emocji w związku z incydentem z przeszłości albo na wyrzucaniu z siebie napięcia poprzez obmawianie lub ataki gniewu. Jednak obie reakcje prowadzą do stanu odtwarzających się wciąż na nowo wspomnień. Zraniona osoba chce się wyzwolić od wpływu oprawcy, ale przez odtwarzany w głowie film i powracające emocje, nie potrafi się odciąć. Dawne wspomnienia regularnie powracają wraz z miejscem, słowem lub daną osobą. Przebaczenie to nożyczki, które odcinają pępowinę łączącą osobę zranioną z winowajcą. Niektórzy mogą być przekonani, że przebaczenie jest potrzebne temu, który nas zranił. Nic bardziej mylnego! Jest ono potrzebne zranionemu. Po co? By mógł się uwolnić od swego oprawcy. By już nie cierpieć, by poczuć wolność, by emocje mogły z czasem spokojnie opaść, a zadane rany się zabliźnić.

Przebaczenie to nożyczki odcinające więź z oprawcą

Jak zapomnieć?

Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. To po prostu zrezygnować z wymierzenia należnej kary, czuć, że osoba, która nas zraniła, zostanie ukarana przez kogoś innego niż my. To również rozpoczęcie procesu uwalniania się od poczucia krzywdy, a tym samym dążenie do uzdrowienia. Jednak wymagany jest czas. Początek procesu uzdrowienia zaczyna się od decyzji w sercu – rezygnuję z zemsty. Dlaczego? Ponieważ zemsta nie daje ulgi, jest tylko ekstremalnym sposobem na wyrzucanie negatywnych emocji i jeszcze bardziej uzależnia od tego, który zranił. Długotrwałą ulgę przynosi odcięcie się od oprawcy poprzez decyzję zrezygnowania z wymierzenia kary. Krokiem w dobrym kierunku jest poznanie swoich emocji przez osobę zranioną. Pomaga tu zadawanie sobie pytania: co tak naprawdę mnie zraniło w tej sytuacji? Szczera odpowiedź przed samym sobą lub zaufanym przyjacielem może pomóc

w zaakceptowaniu trudnych uczuć oraz przyznaniu sobie prawa do nich. Ale to nie wystarczy. Praktyka

Po uzmysłowieniu sobie emocji należy zrobić następny krok. Jednym z praktycznych sposobów, które mogą pomóc w rozstaniu się z głęboką urazą, jest spisanie win w formie aktu oskarżenia. Na kartce można również dopisać swoją karę. Następnie należy pod tym wszystkim nanieść zdanie opisujące rezygnację z wymierzenia kary. Można to zrobić w formie podpisu lub deklaracji. Co z pamięcią? Pamięć i emocje uleczy czas. Jeśli przebaczenie rozpocznie się od osobistej decyzji, uczucia zaleczą się, a rany zabliźnią. Oczywiście pamięć pozostaje, tak jak blizna po zagojonej ranie. Może nam ona przypominać o tym, że ktoś nas zranił i w jaki sposób to zrobił. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Akceptacja blizn jest tu pomocna. Innym sposobem wyrażenia przebaczenia jest głośne powiedzenie sobie, że przebaczam. Do tej pory mówiliśmy o sytuacji, w której zraniony nie ma możliwości interakcji z osobą raniącą. Gdy zranienie dotyczy bliskich relacji, to przebaczenie powinno odbywać się na bieżąco. Ważna jest świadomość, że chowanie urazy niszczy relacje. Tu oczywiście otwiera się oddzielny rozdział dotyczący tematu budowania bliskości. Polecam jedną zasadę: gdy ktoś przeprasza, powiedz najszybciej, jak możesz: przebaczam ci, a w sercu zdecyduj, że nie będziesz szukać zemsty. Dla dobra swojego oraz związku. Nie wspominam tu o dobru drugiej osoby, bo może ona jeszcze nie rozumieć istoty przebaczenia i mieć pretensje lub zwyczajnie nie potrzebować tych słów. Ważne jest, by zrozumieć, że prawdziwe przebaczenie nie jest potrzebne krzywdzącemu, ale osobie zranionej. Proces uzdrowienia

Podsumowując, proces uzdrowienia ze zranienia rozpoczyna się od odbywającego się na poziomie woli odcięcia się od oprawcy. To zatrzyma rozmyślanie nad zemstą, zmniejszy dyskusję w myślach, wyciszy żywe emocje, w chwili gdy przypomni się, czego dotyczyło zranienie. Decyzja o przebaczeniu odcina od krzywdziciela, czasami jest nawet przyrównywana do wciśnięcia klawisza reset. Jednak decyzja, czy wciśniemy ten guzik, należy do nas.

Motywacja chrześcijanina

Jeśli Jezus z Biblii to nie facet z modną brodą w sukience, tylko Bóg, który przebaczył mi wszystko, co zrobiłam; jeśli ja nie mam co do siebie złudzeń i wiem, że mocno w życiu narozrabiałam i wielu ludzi bardzo zraniłam; jeśli całe zło zostało mi przebaczone i Bóg nie będzie tego wspominał, gdy się z nim zobaczę – z tego powodu chcę przebaczać innym. Moja motywacja może być dobra dla innych, oczywiście jeśli dla nich Bóg też istnieje. KATARZYNA MICHAŁOWSKA

www.podprad.pl | 15


Kraina bananów Pierwsza samotna podróż. Obcy kontynent. Blisko pół roku poza domem. Podróż życia? Nie, to dopiero początek spełniania marzeń. Obiecałam sobie, że po skończeniu studiów wyjadę do Ameryki Łacińskiej. Nie każdy w to wierzył, nie miałam planu, nie wiedziałam dokąd i na jak długo polecę.

L

uminescencyjny plankton, wstrząsy ziemi, dymiący wulkan, trzcina cukrowa prosto z pola. W czasie pięciomiesięcznej podróży po Kostaryce i Nikaragui doświadczyłam wiele i wciąż tęsknię. Kostaryka to kraj o największej bioróżnorodności gatunków na świecie. Sąsiaduje z Oceanem Spokojnym i Morzem Karaibskim, a z jej najwyższego szczytu Chirripó (3820 m n.p.m.) przy dobrej pogodzie można dostrzec oba akweny. Nic dziwnego, kraj ten jest sześciokrotnie mniejszy od Polski, a zamieszkuje go pięć milionów Ticos. Ogród Alma Verde Cahuita

Fernando poznałam przypadkiem. Jest niezwykle ambitną i pracowitą osobą. Powiedział mi, że potrzebuje wolontariuszy. Kiedy zobaczyłam jego ogród, od razu poczułam, że to jest miejsce, którego szukałam i chcę być jego częścią. Pomaga-

Autostop na pace z bananami. W końcu Kostaryka to drugi największy eksporter tych owoców.

łam przy pracach ogrodniczych i domowych, fotografowałam faunę i florę, ale przede wszystkim zajmowałam się tworzeniem tablic informacyjnych dla turystów. Szukałam informacji o roślinach leczniczych, które rosły w ogrodzie, pisałam informacje po angielsku i hiszpańsku, a potem składałam w całość ze zdjęciami. Piłam herbatę z trawy cytrynowej i moringi. Napar z juanilamy pomaga przy bólu głowy, a madero negro jest zbawienne przy ukąszeniach komarów. Te natrętne stworzonka są wszechobecne i niezwykle dokuczliwe. Ponadto tamtejsze mrówki gryzą boleśniej niż ich polskie kuzynki, a co jakiś czas przychodzą ogromną grupą do domu i zjadają wszystko, co napotkają na swojej drodze.

Adresy

Punkty referencyjne to podstawa określania adresu w obu krajach. Ulice rzadko mają nazwy, w San Jose (stolicy Kostaryki) są po prostu ponumerowane. Przykładowy adres to: 200 metrów na północ od kościoła, 150 metrów na wschód, czerwony dom z czarnymi kratami. Takie adresy widnieją również w dokumentach osobistych. Co ciekawe, wykorzystuje się nawet punkty odniesienia, których już nie ma. – Wysiądź tam, gdzie było drzewo tamaryndowca. – Dlaczego było? Skąd mam wiedzieć, gdzie to jest? – Bo już go nie ma, zawaliło się. Wszyscy wiedzą, gdzie to jest, zapytaj.

Autostop

Bardzo popularna sprzedaż na ulicy. 16 |www.podprad.pl

Początkowo podróżowałam autobusami. Kostaryka jest dość drogim krajem (zwłaszcza jeśli chodzi o jedzenie), ale ceny biletów są zbliżone do polskich (studenckich). Po pewnym czasie wróciłam jednak

do autostopu i nie żałowałam. Ticos są bardzo przyjaźni. Nigdy nie czekałam dłużej niż godzinę, nie raz zapraszali mnie na posiłek. Zabawnie było słuchać opinii o mieszkańcach z sąsiednich krajów. – Ticos są dobrzy, ale nie podróżuj z Nicas (mieszkańcami Nikaragui). To niebezpieczne! Są źli, okradną cię albo zrobią ci krzywdę. Podróżowałam autostopem i w Nikaragui, choć tam byłam w towarzystwie Gastona – Argentyńczyka, który w ciągu dwóch lat zwiedził prawie całą Amerykę Łacińską. – W Kostaryce pewnie nie jeździłaś autostopem. Ticos się nie zatrzymują. – Dlaczego? Jeździłam przecież. – Naprawdę? To miałaś szczęście. Uważają się za lepszych i nie są pomocni. Ale w Nikaragui nie musisz się niczego obawiać. Uważaj tylko na kierowców z Hondurasu i Gwatemali, już nie mówiąc o tych z Salwadoru. Jechałam i z mieszkańcem Salwadoru – można się domyślić, co usłyszałam. Podróże uczą, nie warto wyrabiać sobie opinii, zanim czegoś się naprawdę nie pozna i nie doświadczy.

Na granicy

W Kostaryce można przebywać nie dłużej niż trzy miesiące. Po tym czasie trzeba opuścić kraj na co najmniej 48 godzin. Zrobiłam to dwukrotnie – weekend w Panamie oraz dwa tygodnie w Nikaragui. Jadąc autostopem do Nikaragui, spotkałam Rosjanina


– Jak to 10 dolarów? To za dużo. Już patrzyło na nas z ośmiu mężczyzn, ja stałam w upale z ciężkim plecakiem, głodna i niepewna tego, co się wydarzy tego dnia. – Dobrze, 5 dolarów, wsiadaj. – Ale czy jedzie też do Granady? – Tak, tak, moja droga, wsiadaj. – Pan mnie zawiezie nawet do Polski, jak zapytam! – krzyknęłam. – Oczywiście, nawet na koniec świata. Wsiadaj, moja droga. Nie miałam już siły się kłócić. Zapłaciłam i wsiadłam. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy dałam się naciągnąć na wyższą cenę. Bilet kosztuje niecałe 3 dolary, ale i tak nie przepłaciłam tyle, co Gaston. On zaczął licytację od 15 i zapłacił 10. Płaci się zawsze w autobusie, najlepiej zapytać miejscowych, ile kosztuje bilet. Wulkany

W Kostaryce nie miałam szczęścia do wulkanów. Wśród najbardziej znanych można wymienić: Irazú (3432 m), Poás (2708 m), Arenal (1633 m). Byłam przy każdym z nich z nadzieją na spektakularny widok, a zobaczyłam tyle, co na zamglonej łące. Wulkany te leżą na wilgotnych obszarach i trzeba mieć dużo szczęścia, żeby zobaczyć je w całej okazałości, zwłaszcza w porze deszczowej. Za to widoki w Nikaragui wszystko mi wynagrodziły. Poza stożkami oglądanymi zza szyby, podziwiałam jeden z nich z krawędzi krateru – wulkan Telica. Ceny biletów dla miejscowych i turystów z zagranicy znacznie się różnią. W Nikaragui jest to aż dziesięciokrotna przebitka, choć i tak wynosi zaledwie 2 dolary (w Kostaryce jest to cena dla Ticos, obcokrajowcy płacą nawet pięć razy więcej). Na trekking wybrałam się w towarzystwie Gastona i Rudy’ego – naszego coucha. – 55 córdoba (4 dolary i 2 centy), poproszę. – mówi kobieta przy wejściu.

WYPRAWA

– Vadima, który wiedząc, że zostałam prawie bez pieniędzy, wsunął mi do paszportu 40 dolarów. Dzięki temu opłaciłam swój jedyny płatny nocleg oraz nie martwiłam się o przekroczenie granicy. Kosztuje to, bagatela, 21 dolarów. Ostatni odcinek pokonałam busem, który zatrzymała dla mnie policja. Panowie poczęstowali mnie kawą i ciastem i poszukali bezpiecznego transportu do granicy. Tam czekało mnie istne przesłuchanie. – Dokąd pani jedzie? – Jeszcze nie wiem. Najpewniej do stolicy – Managua. – Gdzie się pani zatrzyma? – Nie wiem dokładnie. Mam kontakt z kilkoma osobami przez internet. Jest taki portal couchsurfing i tam można szukać noclegu u osób z całego świata. Tak właśnie podróżuję. – Czyli nie zna pani osobiście tej osoby? – Nie, nie znam. – To chłopak czy dziewczyna? – Eee… Chłopak. – Proszę uważać. Czym się pani zajmuje na co dzień? – Właśnie skończyłam studia. – Jakie? – Geodezja z kartografią (po co im to?!). – A skąd ma pani pieniądze na podróż? – Pracowałam. – A gdzie? Opuszczając kraj, usłyszałam: O! geodetka – już mają wszystko w bazie. Zbliżałam się do parkingu, kiedy podszedł do mnie mężczyzna. – Taxi? – Nie, dziękuję. Gdzie tu jest przystanek autobusowy. – Już nie ma autobusów. Taxi? Nie ma autobusów o godzinie 13? Idę dalej, widzę autobus, a mimo to drugi kierowca próbuje tego samego przekrętu. Turyści są dla nich uosobieniem naiwności. W autobusie słychać: San Juan del Sur! Typowe w Nikaragui. Nie wystarczy tabliczka, na każdym przystanku nawołują, dokąd jedzie autobus. – Czy autobus jedzie też do Rivas? – pytam. Dowiedziałam się wcześniej, że tak można najtaniej dojechać do stolicy. – Tak, moja droga, wsiadaj. – A czy jedzie i do Managui? – Tak, tak, 10 dolarów. Wsiadaj.

Zła kapucynka. – Dlaczego? Jesteśmy miejscowymi. To moja żona, a to jest mój szwagier – odpowiada bez mrugnięcia okiem Rudy. Kobieta przygląda się jednemu i drugiemu. – Dobrze, 20 córdoba. Dużo mnie kosztowało, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Staraliśmy się też nie odzywać z moim przybranym bratem, żeby nie zdradzić się akcentem. Nie ma bardziej charakterystycznej wymowy w hiszpańskim niż argentyńska. Kiedy błądziliśmy na ścieżkach do wulkanu, już oczyma wyobraźni widzieliśmy nagłówki w gazetach: Zaginęła rodzina z Nikaragui.

Powrót do rzeczywistości

Wróciłam po prawie sześciu miesiącach. Cały czas byłam w drodze, na plecach nosiłam wszystko, co miałam. Aparat, trochę ubrań, kosmetyki, niezbędne drobiazgi. Tak, inne życie. Bez biegu, bez szaleńczej gonitwy: nauka – praca – kariera, bez rzeczy, rzeczy, rzeczy. Z ludźmi i z przyrodą. Siedziałam i patrzyłam, nie nudząc się przy tym. Podziwiałam. Już pięć dni po powrocie zaczęłam pracę, chciałam odpracować mój bilet powrotny. Kontynuuję studia i… już planuję kolejną wyprawę. KAROLINA GIZARA

www.podprad.pl | 17


Praca dla informatyka

Od 28 października do 10 grudnia 2014 roku na 14 uczelniach w 6 miastach akademickich odbywały się Ogólnopolskie Targi Pracy IT. Wydarzenie organizowane przez Fundację Academic Partners przygotowano z myślą o studentach oraz absolwentach kierunków związanych z informatyką i nowymi technologiami, jak również o osobach zainteresowanych szeroko rozumianym IT. Do udziału w targach zaproszono firmy poszukujące pracowników z branży IT. Wystawcy przedstawili oferty pracy, staży i praktyk, tworząc labirynt różnorodnych ścieżek kariery. Studenci mogli przyjść, porozmawiać, zostawić swoje CV, a w razie potrzeby skonsultować się ze specjalistami ds. rekrutacji. Być może marzenia niektórych uczestników o pracy w renomowanej firmie się spełniły. W trakcie targów można było również wygrać atrakcyjne nagrody, a na uczestników czekało wiele ciekawostek.

Szkolenie PR

BEST Automatics & IT Festival!

Stowarzyszenie Studentów BEST AGH Kraków zorganizowało po raz czwarty BEST Automatics & IT Festival. Wydarzenie odbyło się na Akademii Górniczo-Hutniczej na przełomie listopada i grudnia. W pierwszej części odbył się Turniej Robotów z klocków LEGO Mindstorms, poprzedzony trzema dniami warsztatów. W tym czasie trzyosobowe drużyny musiały zapoznać się z dostarczonymi przez organizatorów klockami, zbudować roboty i zaprogramować je tak, by poradziły sobie z postawionymi zadaniami. Podczas Festivalu IT wykłady i prelekcje na temat cyfrowego świata prowadzili profesjonaliści ze znanych firm z branży. Poza zdobyciem informacji można było również porozmawiać z potencjalnym pracodawcą na neutralnym gruncie. Ostatnią częścią BAIT-a było LAN Party, turniej w LoLa, Hearthstone’a oraz Fifę. Organizatorzy poszerzyli LAN Party o strefę oldschool w Klubie Studio, pozwalającą na chwilę wrócić do czasów dzieciństwa i zagrać w Mario, Worms, Deluxe Ski Jump oraz Pegasusa.

PR CAMP to profesjonalne szkolenie z zakresu PR, które odbędzie się w dniach 12–14.12.2014 w Krakowie. Wydarzenie organizuje Europejskie Forum Studentów AEGEE-Kraków. Szkolenie skierowane jest do studentów z całej Polski, zainteresowanych tematyką PR i marketingu oraz posiadających podstawowe doświadczenie w tych dziedzinach. Projekt umożliwia uczestnikom zdobycie kompleksowej wiedzy, wykorzystanie jej w praktyce i nawiązanie kontaktów ze specjalistami z branży. Program koncentruje się na takich zagadnieniach jak: wewnętrzny/zewnętrzny wizerunek w NGO’s oraz korporacjach, promocja wydarzeń cyklicznych i jednorazowych, budowanie wizerunku marki a wypromowanie konkretnego produktu, Social Media, Fashion PR czy employment branding. Profesjonaliści z branży przedstawią podczas warsztatów tajniki zawodu i codzienne wyzwania. Dla najlepszych uczestników przewidujemy nagrody w postaci stażu w firmie partnerskiej. Więcej informacji na temat szkoleń na fanpage’u PR Camp na FB.

Azja w Krakowie

Dnia 27 listopada 2014 roku w sali konferencyjnej Biblioteki Jagiellońskiej odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa Azja Południowo-Wschodnia w kręgu kolonialnym. Tegoroczne spotkanie było drugim wydarzeniem tego typu realizowanym przez Dalekowschodnie Koło Naukowe UJ. Konferencja służyła ujęciu różnych wizerunków europejskiego kolonializmu, który na zawsze odmienił oblicze regionu, przy jednoczesnym zwróceniu uwagi na fakt, że prowadzenie polityki w duchu kolonialnym nie jest obce krajom Azji Południowo-Wschodniej. Uczestnicy mieli możliwość wygłoszenia referatów związanych z polityką, kulturą, historią, religią, prawem, społeczeństwem, ekonomią i innymi zagadnieniami. Innym celem konferencji była popularyzacja tematyki Azji Południowo-Wschodniej wśród odbiorców wydarzenia oraz podjęcie próby przełamania dotyczących tego regionu stereotypów.

18 |www.podprad.pl

Celuj w przyszłość

Konferencja Celuj w Przyszłość! to jedno z przedsięwzięć Studenckiego Koła Naukowego Negocjator przy Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W dniach 25–27.11.2014 roku odbyła się na SGH III edycja projektu. Podczas konferencji studenci zapoznali się z trendami współczesnego rynku pracy, przyswajali sobie tajniki procesu rekrutacji oraz zdobywali wiedzę na temat różnych form zatrudnienia. Mogli również lepiej poznać siebie poprzez udział w wykładach pomagających skierować się na właściwą ścieżkę kariery. Podczas szkoleń oraz warsztatów uczestnicy rozwijali takie umiejętności miękkie jak: zarządzanie sobą w czasie, radzenie sobie z tremą i stresem czy skuteczna komunikacja. Gośćmi konferencji byli do tej pory przedstawiciele takich firm jak: Deloitte, Quest Change Managers czy Hudson. Wśród prelegentów znaleźli się również m.in. Robert Noworolski czy Artur Sokołowski, eksperci z dziedziny doradztwa zawodowego oraz komunikacji interpersonalnej.


Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone www.podprad.pl

48 grudzień 2014

Życie to improwizacja Powrót do źródła Relacje na odległość Przebaczenie

foto: Piotr Kubic

POWRÓT I

m człowiek bardziej zbliża się do okresu geriatrycznego, tym silniejszą dostrzega w sobie tęsknotę za tym, co już minęło. Kiedy jest się studentem, naturalną potrzebą jest wyfrunięcie z gniazda, wypłynięcie z portu i zdobywanie oraz poprawianie świata. Piękny czas! Wiara i zapał, że oto teraz ja sprawię, że będzie lepiej i piękniej – choć innym pokoleniom się nie udawało. Zapał, dzięki któremu młodzi mężczyźni stają się wojownikami, a młode kobiety, tęsknie oczekując ich powrotów z dalekich wypraw, czynią wszystko, by zawsze być bezpiecznym schronieniem. Bredzę oczywiście!

Tak było kiedyś. Dzisiaj, w rzeczywistości przedsiębiorczych amazonek oraz wiotkich, wygodnickich maminsynków, wszystko się pozmieniało. Obawiam się, że trochę (bardzo?) wbrew nam. Polityczna poprawność do spółki z konformistyczną potrzebą nowoczesności oraz nienawistną agresywnością tzw. konserwatystów,nie dają jednak zbyt wielkiego pola manewru. Stajemy się inni, przy okazji gardząc staroświeckością. Dla przykładu, gdy piszę te słowa, najnowszym wrogiem tradycji stał się Empik, który przed świętami reklamuje się z pomocą Nergala i Marii Czubaszek – wcielonych diabłów. Patrzę świadomie na tę głupotę najprawdziwszych patriotów i chrześcijan, a jednak wszystko we mnie (starszym panu!) krzyczy: Chcę być nowoczesny! Dlaczego tak rzadko bywam w Empiku? Dlaczego tak mało w nim kupuję?! To jednak nieprawda. Nie pragnę nowoczesnego, bezpłciowego genderysty. Drzemie we mnie – być może szowinistyczna – tęsknota za byciem facetem z jajami, czyli kimś życiowo silnym, odpowiedzialnym oraz szarmanckim

ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA: Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:

i opiekuńczym w stosunku do przedstawicielek płci pięknej. Wzdragam się na widok kobiety prowadzącej traktor. Odmienne uczucia wyzwala we mnie tylko żenada tzw. polskiego tradycjonalizmu. Nie palmy mostów

Dlaczego piszę te banały w kontekście POWROTU? To proste. Od zarania dziejów każde pokolenie pragnie odcisnąć w historii swój ślad, wnieść coś nowego. W jego mniemaniu – lepszego. A to w naturalny sposób rodzi konflikty. Pomysły młodych są dla starych zwykle obrazoburcze. Tak było, jest i będzie. Ważne, żeby w wojnie o lepszy świat nie pozostawiać po sobie zgliszczy. Nie palić mostów. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy i kiedy nie zatęsknimy za powrotem do tego, co staroświeckie. Za posłuchaniem Beatlesów z ich śmiesznymi grzywkami i garniturkami, bezpiecznym seksem z kochającym współmałżonkiem w wygodnym łóżku, za przeczytaniem porannej gazety pachnącej prawdziwą farbą drukarską, za modlitwą Ojcze nasz. Jeżeli to wszystko wyszydzimy, zniszczymy, zakwalifikujemy jako beznadziejne czy zgredowskie – do czego będziemy mogli wrócić? Wrócić bez wstydu? Empik to z całą pewnością bardzo nowoczesne i wartościowe księgarnie. Ale przecież antykwariaty także są potrzebne. Kto zajmuje się ich reklamą? Walcząc, nie palmy za sobą mostów. Powroty bywają ważne, bywają piękne. Przeszłość świadczy o naszej tożsamości. Pozdrawiam wyzwolonych. Jesteście piękni. Niech żyją Empiki!

TOMASZ ŻÓŁTKO, KRAKÓW 09 11 2014

WWW.FACEBOOK.COM/TOMASZZOLTKO

Anna Iwanowska, Dawid Linowski, Anna Górecka, Marcin Grzegorczyk, Magdalena Chrzanowiecka, Dominik Makurat, Anna Moczydłowska, Rafał Nitychoruk, Marek Rauchfleisch, Aleksandra Tomaszewska, Dominika Stańkowska, Aleksandra Stosik, Zuzanna Wiśniewska. KOREKTA: Magdalena Chrzanowiecka, Liliana Hetko, Anna Iwanowska, Kamila Kuchta, Anna Moczydłowska, Edyta Obrębska, Aleksandra Stosik, Zuzanna Wiśniewska. JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:

Marcin Nowak

ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: krakow@podprad.pl; Łódź: Magda Wysocka, lodz@podprad.pl; Poznań: Anna Jędrzejewska adjedrzejewscy@gmail.com; Warszawa: Ania Marcinowicz, ania.marcinowicz@gmail.com Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona!

WWW.TOMEKZ.COM.PL

www.podprad.pl | 19



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.