Płyń pod prąd - Starter 2015/16

Page 1

Radość ze studiowania Czas na samodzielność Jak się uczyć? Znaleźć równowagę

S T A R T E R

2015/16

przewodnik na czas studiowania Nauka

Praca

Życie

Luz


Witaj w (prawie) dorosłości! Studia. Najpiękniejszy okres w życiu. Tak przynajmniej twierdziła moja wychowawczyni w liceum, gdy rozmawiałem z nią tuż po maturze.

M

iałem wprawdzie pewne wątpliwości co do prawdziwości tego stwierdzenia. Cztery lata wcześniej, na koniec podstawówki (nigdy nie chodziłem do gimnazjum, taki stary jestem), usłyszałem prawie to samo. Liceum to najpiękniejszy okres w życiu. Przypuszczałem, że na koniec studiów usłyszę, że oto przede mną najpiękniejszy okres w życiu. Dorosłość. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Szkoda, bo moim zdaniem byłoby to prawdą. W pełni samodzielne życie, bez egzaminów czy sprawdzianów, jest fantastyczne. Ale ponieważ nikt mi tego nie powiedział (a każdy człowiek musi się o tym naocznie przekonać ), pozostańmy przy mądrości mojej licealnej wychowawczyni. Studia są najpiękniejszym okresem w życiu, który, co jest okropnym truizmem, nigdy się nie powtórzy. A zatem – konkludowała – należy z niego w pełni skorzystać. Z chęcią, tylko jak? Jak szukać tego piękna, gdy uniwersytety z miejsc wymiany poglądów zmieniły się w fabryki dyplomów? Gdy praktycy pracują w biznesie, a z katedr przemawiają coraz bardziej oderwani od rzeczywistości teoretycy? Gdy sukces na rynku odnoszą ludzie bez dyplomów, a ci z dyplomem mogą tylko starać się u nich o bezpłatny staż? I to jest ten moment, kiedy zaczynasz swoje dorosłe życie. To piękno studiów musisz wydobyć samodzielnie. Nikt nie weźmie cię za rękę i nie powie, że właśnie to masz robić, a tego zaniechać. Po raz pierwszy w życiu wszystko faktycznie leży w twoich rękach. Nie odtrącaj takiej możliwości! Na dodatek, mając w pamięci słowa

mojej nauczycielki, musisz to wykorzystać w pełni, bo ten okres już się nie powtórzy. A zatem – nauka? Owszem, ale musisz na własną rękę odkryć, co sprawia ci frajdę. Nie czekaj, aż zrobią to za ciebie profesorowie. To jest czas na szukanie swojej drogi. Próbuj wszystkiego, co tylko pojawi się w zasięgu ręki i daj sobie prawo do rozczarowań. Jeśli będziesz szukać stażu czy praktyk – zaryzykuj i zgłoś się do czegoś innego od tego, co prawdopodobnie czeka cię po studiach. Nie tylko upewni cię to w dokonywanym wyborze, ale też da ci doświadczenie, jakiego nie będzie mieć większość osób z twojego środowiska (ludzie generalnie nie są skłonni do takich zachowań). No właśnie, ludzie. Na studiach będziesz mieć dookoła wiele osób podobnych do ciebie (w końcu studiujecie to samo, więc coś was łączy). Wykorzystaj to do nawiązywania znajomości, a dzięki nim docieraj do ludzi spoza twojego kręgu akademickiego. Poznawaj wspaniałe osoby, dzięki którym wiele się nauczysz, i z którymi zechcesz spędzić kilka lat, a może i całe życie. I pozwól im od siebie odchodzić. Bez żalu. Mówiąc krótko: dorastaj, ale czerp z tego frajdę. Bo najpiękniejszy okres w życiu jest wtedy, kiedy ty tak postanowisz. Więc dlaczego nie miałyby nim być studia? Przynajmniej przez jakiś czas. PS: Pojaw się przynajmniej na jednym wykładzie z danego przedmiotu. Aby wiedzieć, do kogo na egzaminie podejść z indeksem. BARTOSZ CICHARSKI

AUTOR POCZYTNEGO BLOGA MRCICHY.PL

foto: rf123

2

|www.podprad.pl


Spis treści: Strefa nauki foto: Rafał Nitychoruk

Radość ze studiowania / 4 Jak się uczyć?/ 8

M

agazyn, który trzymasz w ręku, to Starter, wydanie specjalne kwartalnika studenckiego płyń POD PRĄD. Jest on przygotowany z myślą o twoich potrzebach. Jestem przekonana, że gdy go uważnie przeczytasz, mniej rzeczy będzie cię w stanie zaskoczyć. W magazynie znajdziesz artykuły odnoszące się do nauki, pracy, życia i przetrwania studenckiej zawieruchy. Autorzy to studenci lub absolwenci, którzy zebrali swoje doświadczenia w artykułach. Przy wielu artykułach dostrzeżesz kod QR. Gdy odczytasz go na smartfonie, znajdziesz inspirujące filmiki ze strony globalshortfilmnetwork.com, które rozbawią cię lub mocno zainspirują. Możesz w tym momencie spróbować, czy aplikacja odszyfrowująca strony na twoim smartfonie odczytuje poniższy kod. Jest to namiar na naszą stronę na Facebooku. Zachęcam cię do jej polubienia. Znajdziesz tam najświeższe wiadomości przydatne studentom oraz wiele inspirujących materiałów. Ale jeśli jeszcze nie posiadasz aplikacji do skanowania kodu QR, zainstaluj aplikację na Androida o nazwie QR Droid lub na IOS: RedLaser. Jeśli nie posiadasz tabletu lub smartfona, możesz odczytać kod on-line, robiąc fotografię kodu i odczytując go za pomocą strony: qr-online.pl. Na koniec ważna informacja: jeśli chcesz spróbować, czy nadajesz się na dziennikarza lub chcesz pisać do naszej gazety, śmiało daj mi znać! Życzę ci połamania długopisu podczas pierwszej sesji. Następnego numeru magazynu szukaj w grudniu na swojej uczelni.

KATARZYNA MICHAŁOWSKA REDAKTOR NACZELNA NACZELNA@PODPRAD.PL FB/NACZELNA TT @KAMICHALOWSKA

Zaglądaj na naszą stronę podprad.pl

Uczelniane konwenanse/ 10 Podanie... i gol/ 19

Strefa pracy Czasowstrzymywacz /12 Misja życiowa / 13

Znaleźć równowagę / 14 Zaangażuj się! / 16

Strefa życia Czas na samodzielność / 6

Jest pani beznadziejna! / 20 Nadchodzi czas zmian/ 23

Kiedy z nieba spada nerka / 24 Bajka czy historia? /26

Błędne myślenie o studiach / 28

Strefa luzu Mniej znaczy więcej / 30

Blogosfera na widelcu / 32

Piękni, młodzi i aktywni / 34

INSTA @KMICHALOWSKA KMICHALOWSKA.WORDPRESS.COM #PODPRAD SNAPCHAT #ZROZUMIECWIECEJ

www.podprad.pl | 3


Radość ze studiowania Studia to początek przygody wartej przeżycia. Poznajemy nowych ludzi, zaczynamy samodzielne życie w obcym mieście. Są jednak rzeczy, na które warto się przygotować, aby nie odebrały nam radości ze studiowania.

S

tudia to nie tylko nauka, ale również czas imprez, wyjazdów na Erasmusa do innego kraju i wielu przygód. Należy nie zapominać, że jest to czas, który musimy wykorzystać jak najlepiej. Czas, w którym inwestujemy w naszą przyszłość i lepsze perspektywy. Kierunek marzeń

Pierwszym pytaniem, jakie powinien każdy sobie zadać, to czy dobrze wybraliśmy ścieżkę studiów. – Tak naprawdę dopiero po paru tygodniach jesteśmy w stanie stwierdzić, czy to nasz wymarzony kierunek – mówi Weronika studentka II roku turystyki i rekreacji. – Mój pierwszy wybór, historia, okazał się totalną porażką. Teraz jestem szczęśliwa i robię to, co kocham. – Czasami trzeba zmiany, nie od razu możemy stwierdzić, że wybrany przez nas kierunek to strzał w dziesiątkę – dodaje Weronika. Jeśli uznamy, że nasz kierunek nie otwiera nam okna na świat, nie pozwala na spełnianie marzeń, to jedyną, słuszną radą jest zmiana wydziału lub uczelni. To najlepsze, co możemy dla siebie w takiej sytuacji zrobić. Lecz powinna to być głęboko przemyślna decyzja. Tego rodzaju podejście potwierdza psycholog: – Ważnym elementem odkrywania samego siebie jest poszukiwanie poprzez doświadczanie – mówi Sylwia Hofman-Bałdyga, psycholog i terapeuta. – W teorii poradnictwa zawodowego wiek pomiędzy 19 a 24 rokiem życia jest stadium poszukiwania. Dlatego zachęcam studentów do tego, by wykorzystywali czas studiów do próbowania różnych form aktywności. Jeśli okazuje się, że studia są nieodpowiednie, należy je zmienić. Lepiej zrobić to na pierwszym roku niż w późniejszych latach.

wowania samego siebie. Motywacja wewnętrzna nie potrzebuje zapłaty. Wynika ona z naszych przekonań, wartości i pasji. – Czasami brak mi motywacji – twierdzi Patryk, student ekonomii. – Najbardziej pomaga mi wtedy samodyscyplina. Pracuję nad sobą każdego dnia. Zmiana sposobu myślenia z muszę coś zrobić na chcę coś zrobić może bardzo pomóc. By wykrzesać z sobie entuzjazm, należy postawić sobie nowe, przemyślane wyzwania. Pokonywać kolejne etapy poprzez stawianie sobie coraz wyżej poprzeczki.

Zmiana sposobu myślenia z muszę coś zrobić na chcę coś zrobić może pomóc

Motywacja

Najlepszym sposobem, by nie popaść w leniuchowanie i zniechęcenie, jest umiejętność zmoty4

|www.podprad.pl

Cel mego studiowania

W osobistym rozwoju i satysfakcji z wygranej pomaga określenie naszego celu studiów. Warto wyznaczyć go i spisać od początku bycia żakiem. Cel powinien być, po pierwsze, wykonalny. Czasami zbyt ambitne cele mogą wszystko popsuć i przynieść odwrotny rezultat, niż oczekiwaliśmy. Po drugie, długoterminowy cel należy podzielić na mniejsze etapy. Nic bardziej nie zniechęca, niż dalekosiężny i nierealny cel oraz brak sukcesów w długiej perspektywie. Niezależnie od wyznaczonego przez nas celu, musimy być głęboko przekonani o jego wykonalności, a droga do jego realizacji powinna być zgodna z naszymi przekonaniami. Zdefiniowany cel pozwala nam w każdej chwili odpowiedzieć na pytanie: co chcemy robić po studiach? Gdzie zamierzamy pracować i jak studia, na których jesteśmy, pomogą nam tę pracę osiągnąć. Studiowanie dla samego studiowania jest nierozsądne. Wybierając jakiś kierunek, określamy swoje zainteresowania i dalszą ścieżkę edukacyjną, a potem pracę i rozwój zawodowy. Jeśli coś jest naszą pasją, warto skorzystać z warsztatów organizowanych na uczelniach czy w siedzibach firm. Targi pracy są okazją, gdzie możemy porozmawiać z pasjonatami danej dziedziny, a przy okazji zweryfikować


swoje marzenia. To również pozwala na złapanie wiatru w żagle w dziedzinie sensu studiowania. Jest wiele programów edukacyjnych, podczas których pracodawcy wychodzą z inicjatywą do studentów, oferując szeroki wachlarz możliwości.

Sposoby na naukę

Najgorszy czas, którego nikt nie lubi, to sesja. Pierwsza, tak zwana zimowa, jest zwykle najtrudniejsza. Jak wtedy nie odebrać sobie radości ze studiowania? – Pierwszy kryzys dopadł mnie podczas sesji zimowej – mówi Monika, studentka I roku filologii polskiej. – Nieprzespane noce, hektolitry kawy, ciągłe zmęczenie i do tego niezdane egzaminy w pierwszym terminie. Jednak po pierwszych doświadczeniach poczułam, że dam radę i było już tylko lepiej – podsumowuje Monika. Gdy przychodzą chwile totalnego zniechęcenia i braku determinacji do podjęcia wyzwania, wtedy warto przyjrzeć się zagadnieniu skutecznej i efektywnej nauki. Należy zastanowić się, jaka metoda przyswajania informacji będzie dla nas dobra. Nieodpowiedni wybór sposobu może spowodować wyczerpanie, a przez to smutek i niechęć do studiowania. Jedni lubią uczyć się przy muzyce, inni wolą ciszę i spokój. Jeszcze inni uczą się, pisząc sobie notatki lub czytając tekst na głos. Jest to sprawa indywidualna. Ale rzeczą oczywistą jest to, aby nauka nie stała się rutyną. Najważniejsze jest odkrycie tego, jak się uczę. Jeśli dotychczasowy sposób nie jest dla nas odpowiedni, sprawia, że jesteśmy zmęczeni i sfrustrowani. Wypróbujmy każdą z metod i wybierzmy tę najwygodniejszą. – Moim sposobem na naukę jest słuchanie muzyki klasycznej – mówi Magda, studentka filologii romańskiej. – Dzięki niej jestem w stanie zapamiętać o wiele więcej. Fiszki do nauki słówek również są dobrą i niezbędną na moim kierunku studiów metodą, gdyż nowych wyrazów wciąż przybywa. Zasłużony wypoczynek

Sen posiada magiczną siłę. Drzemka przed kuciem do ciężkiego egzaminu? Jak najbardziej! Nasz mózg regeneruje się, a informacje, które przed chwilą przyswajaliśmy, lepiej utrwalają się w naszych szarych komórkach. Drzemka pobudza naszą kreatywność, obniża poziom stresu w organizmie i pozwala się zrelaksować. – Lubię sobie uciąć krótką drzemkę tuż przed nauką – dzieli się swoimi sposobami Bartek, student

biologii. – W połączeniu z nauką na świeżym powietrzu? Efekt natychmiastowy!

W zdrowym ciele zdrowy duch!

Wysiłek fizyczny poprawia nasze krążenie, a do mózgu przedostaje się tlen, dzięki czemu nauka staje się bardziej efektywna. Podczas intensywnego ruchu nasz mózg uwalnia hormony zwane endorfinami, które odpowiadają za poziom szczęścia. Sport odgrywa tu ważną rolę, ponieważ staje się naszym hobby czy nawet pasją. Jest odskocznią od rutyny, szczególnie podczas sesji. Na uczelni jest możliwość uczęszczania na zajęcia do akademickiego związku sportowego. Można spróbować swoich sił w grach zespołowych i nie tylko. – Polecam sport, w czasie nauki i zwiększonego ryzyka na stres – mówi Łukasz, absolwent AWF. – Wysiłek fizyczny wpływa na wiele pozytywnych czynników, pozwalających na lepsze funkcjonowanie organizmu. Razem milej w niedoli

Sporą popularnością cieszą się organizacje studenckie. Dołączyć do niej może każdy żak, ponieważ każda uczelnia takie organizacje posiada. Może to być forma samorządu studenckiego, koła zainteresowań, wspólnoty czy grupy pasjonatów z różnych dziedzin nauki i sportu. Z ludźmi o wspólnych zainteresowaniach znajdziemy możliwość dzielenia się codziennymi problemami z życia studenckiego. Ponadto poznajemy ciekawych ludzi, tworzymy wspólne projekty, realizujemy swoje pomysły w wielu przedsięwzięciach. Rozwijamy też swoje umiejętności. Warto prócz tego zorganizować czas z kolegami z roku. Wybrać się do miasta, na dyskotekę czy jednodniową wycieczkę w góry. Jest to doskonała forma integracji na pierwszym roku. Wspólna nauka również jest dobrym pomysłem, bywa o wiele przyjemniejsza i bardziej motywująca. Spędzając czas wśród ciekawych ludzi o podobnych zainteresowaniach oraz dzieląc się troskami, studiowanie staje się prawdziwą lekcją życia, przez którą nie idziemy całkiem sami. Nie ma jednej odpowiedzi na to, jak dobrze studiować. Trzeba pamiętać, że jest to czas wzlotów i upadków. Do wszystkiego dochodzimy ciężką pracą. Ale cel, który jest na końcu tej drogi, to nasza wielka szansa i nagroda za włożony trud. BOŻENA GISZTER

Studia! Tu radość miesza się ze smutkiem. Warto zaakceptować ten stan i pamiętać, że nie da rady kontrolować wszystkich okoliczności. Jak się kończy próba kontroli, obejrzyj sam! www.podprad.pl | 5


Czas na samodzielność

foto: rf123

Wyjazd na studia to nie tylko zabawa i nauka, to także lekcja odpowiedzialności.

D

ostałam się na wymarzone studia na uniwersytecie trzy lata temu – mówi dwudziestodwuletnia Ada. – Wcześniej mieszkałam w małym mieście z rodzicami, więc wizja mieszkania bez ich kontroli bardzo mi się spodobała. Już zaczęłam sobie wyobrażać te wielkie imprezy, z których będę wracać, o której zechcę – dodaje.

ostatecznie kupili gazetę z ogłoszeniami, gdzie znaleźli mieszkanie w szemranej dzielnicy. – Wynajęliśmy je chyba dlatego, że mieliśmy dość szukania – podsumowuje Ada.

Trzeba sobie jakoś radzić

– Mieszkanie było dość duże i bardzo tanie w rozłożeniu opłat na sześć osób. To chyba jedyna zaleta tego miejsca – tłumaczy. Miasto do ogarnięcia W rozmowie opowiada, że mebli było mało, więc musieli przywieźć swoje. Ponadto te, które już znajdowały się w mieszkaniu, Ada miała zamieszkać ze znajomymi z rodzinnego miasta. miały swoje lata i były zużyte. – Nie mogliśmy zadbać o to lokum, Zaczęli szukać mieszkania na portalu miejskim. – Dzwoniliśmy bo nawet gdy się posprzątało, to wyglądało na brudne. Raz, jak prawie wszędzie, gdzie było tanio i umawialiśmy się na oglądarobiłam pranie, to nie zauważyłam, że rura odprowadzająca nie mieszkań. Brzmi prosto, prawda? wodę z pralki wypadła z wanny. Byłam zdezorientowana, gdy W praktyce okazało się to o wiele trudniejsze. Znajomi nie poczułam, że weszłam w wielką kałużę w przedpokoju. Niestety, znali miasta i nie wiedzieli, że mieszkania, które mieli oglądać nie tylko przedpokój zalało. Właściwie to tylko do jednego znajdują się w jego przeciwnych końcach. Nie mieli pojęcia, jak pokoju nie dotarła woda. Dobrze, że zorientowałam się w porę. dostać się w określone miejsca. – Obejrzeliśmy nieciekawe Inaczej mogłoby zalać sąsiadów i moglibyśmy mieć z tego spore mieszkanie w środku miasta, a chwilę później musieliśmy nieprzyjemności – opowiada Ada. dotrzeć na jego kraniec. Podróż tam zajęła nam prawie godzinę, Kiedy pytam o relacje z sąsiadami, Ada odpowiada, że nie było a kiedy już zjawiliśmy się na miejscu, starsza pani powiedziała, z nimi problemu. – Zrobiliśmy Sylwestra – zaczyna. – Wyszliśmy że ogłoszenie jest nieaktualne – wspomina studentka. Znajomi na balkon zaczerpnąć powietrza i usłyszeliśmy, że ktoś z dołu nas woła. Ucięliśmy z sąsiadami pogawędkę, złożyliśmy sobie Czy wiecie, że... życzenia noworoczne, wróciliśmy do domu i bawiliśmy się w swoim towarzystwie. – Ada i jej znajomi nie spodziewali się, ...na Facebooku istnieje fanpage Czarna lista mieszkań, na którym podane są opisy że sąsiedzi za chwilę przyjdą w odwiedziny. Ktoś z imprezowii adresy mieszkań do wynajęcia, zachowania właścicieli, z którymi najemcy mieli czów wpuścił ich do środka bez zastanowienia. problem. – Byli mili, ale później zaczęli być męczący – kontynuuje stuWpisując w Google frazę Jak podpisać umowę najmu znajdziesz artykuł Gazety dentka. – Jeden z nich pracował na budowie i przyniósł ze sobą, Prawnej, w którym opisane są ważne elementy, normy prawne dotyczące podpisywania umów. specjalne zabezpieczenie, które budowniczy przyczepia do ubraNa naszej stronie podprad.pl znajduje się artykuł Studenckie problemy z prawem, nia i rusztowania, by nie spaść z konstrukcji. Zostawił to u nas, gdzie prawnicy mówią, czego powinniśmy się wystrzegać przy podpisywaniu więc przyszedł po to następnego dnia. Studenci oddali sąsiadowi jakiejkolwiek umowy i jak sobie radzić w trudnych sytuacjach. 6 |www.podprad.pl


ten przyrząd, ale po imprezie okazało się, że but jednej z koleżanek Ady zaginął. Gdzie się odnalazł? U sąsiadów! – To chyba miała być taka wymiana. Jeśli nie oddalibyśmy im tego zabezpieczenia, oni nie zwróciliby buta. Wiem, że brzmi to komicznie – dodaje Ada na zakończenie. Umowa do zrozumienia

Umowa, którą podpisywali studenci, była obszerna i trudna w odbiorze. Liczyła aż trzy strony i zawierała wiele zbędnych, rozbudowanych i niezrozumiałych punktów. – Nie mogłam się skupić na jej czytaniu, bo wynajmujący stał nade mną i czekał, aż podpiszę. Zapamiętałam z tekstu niewiele – jedynie to, że kaucja jest zwrotna, i to, co może wydać się absurdalne, że mamy zakaz otworzenia w mieszkaniu agencji towarzyskiej. Długo tam nie pomieszkaliśmy, jakieś cztery miesiące – stwierdza Ada. Najemca nie chciał oddać mieszkańcom kaucji, która wynosiła około tysiąca złotych. – Potłukłam lusterko warte jakieś dwadzieścia złotych, a na ścianach zostało kilka plam po plakatach. Nie dostaliśmy nawet części kaucji – dodaje na zakończenie rozmowy.

Wyprowadzka od rodziców? Nareszcie!

Na co uważać

Pierwszy rok studiów jest ciężki, pełny zawirowań, nie tylko ze względu na ogrom nauki. Wielu studentów wyjeżdża z rodzinnych miejscowości i postanawia wynająć mieszkanie. Ważne jest, aby nie podejmować decyzji zbyt pochopnie przy wyborze nowego lokum. Aby cieszyć się długo ładnym i niedrogim mieszkaniem, należy zwrócić uwagę na kilka rzeczy:

1. Przy wynajmowaniu stancji przede wszystkim należy uważnie i ze zrozumieniem przeczytać umowę, aby dokładnie wiedzieć jakie prawa i obowiązki ma najemca wobec mieszkania, wynajmującego i odwrotnie. 2. Czasami zdarza się tak, iż wynajmujący odwiedza mieszkanie bez zapowiedzi, co gorsza pod nieobecność wynajmujących. Należy ustalić odpowiadające nam zasady, zanim podpisze się umowę. 3. Trzeba uważać na sposób, w jaki w umowie rozłożone są opłaty za mieszkanie – czy jest uwzględniony tylko czynsz, czy również za zużycie licznikowe, media itd., celem uniknięcia dodatkowych kosztów. W razie niejasności warto omówić niezrozumiały punkt z właścicielem. 4. Kolejnym ważnym elementem jest kaucja. Jej wysokość często równa się wartości czynszu. Zabezpiecza ona właściciela przed uszkodzeniami mieszkania przez najemcę. Jeżeli najemca odda lokum w dobrym stanie, wynajmujący ma obowiązek wypłaty kaucji. 5. Ważna jest także kwestia odpowiedzialności za awarie. Jeśli jakiś sprzęt ulegnie zepsuciu nie z winy lokatora, wynajmujący ma obowiązek pokryć koszty naprawy. Najemca, wyprowadzając się ze stancji, musi oddać mieszkanie w stanie nienaruszonym. W innym wypadku właściciel może potrącić pieniądze z kaucji. Musi jednak jakąś część zwrócić najemcy, a nie tak jak w przypadku Ady, nie zwrócić studentom kaucji w ogóle. 6. Zasada najważniejsza: Zanim podpisze się umowę, trzeba przeanalizować wszystko kilka razy, nawet jeśli goni czas.

Ciekawość jest dobrą cechą. Czasem może nami zawładnąć. Odczytaj kod i obejrzyj film!

PATRYCJA ORYL

www.podprad.pl | 7


Jak się uczyć?

Za mało się uczysz! – to zdanie słyszeliśmy od szkoły podstawowej. Warto wiedzieć, że powinno się je zastąpić słowami: Nie ucz się więcej, ale ucz się mądrzej! U większości studentów czas i ilość nauki jest wystarczająca, problemem natomiast jest jakość i sposób uczenia się. A wystarczyłoby się trochę zastanowić: co ma być efektem oraz jak zarządzać dostępnymi zasobami, by szybko osiągać lepsze rezultaty, nie ucząc się ani minuty dłużej.

D

o czasu nauki studenci zaliczają wykłady. Nie zastanawiają się nad tym, czy słuchali, czy nie. Jednak nie warto iść na wykład bez zamiaru słuchania. Bo zamiast bezmyślnie przychodzić na wszystkie zajęcia, lepiej wybrać kilka, na które się chodzi zawsze, a tam aktywnie słucha. Uaktywnienie mózgu

Dobrym sposobem usprawnienia działania mózgu jest potraktowanie wykładu jako nauki na kolokwium lub egzamin. Gdy pojawia się nowa treść, wystarczy wyobrazić sobie, że na egzaminie padnie pytanie związane z tym tematem, więc teraz profesor pokazuje, jak na nie wzorowo odpowiedzieć. Warto sobie to pytanie zanotować. Dzięki temu mózg będzie miał dodatkowy powód, by zarejestrować prezentowaną informację, i zarejestruje ją jako istotną.

Stożek Doyle’a

Uczyć się mądrzej, znaczy uczyć się efektywniej. Pomocny w wyborze sposobów i narzędzi może okazać się stożek Doyle’a, który sklasyfikuje metody nauki ze względu na ich efektywność. Co można pomyśleć o studencie, spytanym o przygotowania do zaliczeń, który mówi: chodziłem na wykłady i czytałem notatki, znając stożek Doyle’a? Oczywiście, taka forma nauki też jest potrzebna, ale jeśli nie będziemy się starali schodzić w dół piramidy, to nauka będzie krótkowzroczna i jałowa. Nie chodzi o to, żeby czytanie zastąpić ekstremalnymi metodami, ale wystarczy na przykład, idąc na zajęcia, przygotować się przed salą, rozmawiając z kolegami o temacie poprzednich zajęć. Bycie na bieżąco ułatwi zrozumienie nowego materiału, a dyskusja pobudzi mózg do wydobycia zeszłej lekcji z odmętów pamięci. Dobrym testem na sprawdzenie swego przygotowania jest powiedzenie: każdy student powinien być w stanie poprowadzić zajęcia. A więc, jeśli po przyswojeniu jakiegoś zagadnienia nie można powiedzieć: mógłbym poprowadzić ten temat, 8

|www.podprad.pl

to oznacza, że należy jeszcze do niego wrócić lub pogodzić się z tym (jeśli satysfakcjonuje nas gorsza ocena), że nie jest w pełni opanowany. Regeneracja

Prawdopodobnie najbardziej zaniedbywaną sferą jest zdrowie. Do dobrej i efektywnej nauki potrzebna jest właściwa praca mózgu i pozostałych narządów wewnętrznych. Nie ma tu nic odkrywczego: zdrowe odżywianie, ruch, dotlenienie. Wiele osób odpowiada, że nie ma na to czasu, oczyma wyobraźni bowiem widzą siłownię odwiedzaną pięć razy w tygodniu lub program od dietetyka. A chodzi o naprawdę małe kroki. Ruch to może być 5 minut szybszego spaceru, a dieta to owoc, gorzka czekolada, orzechy i woda zamiast słodkich napojów lub piwa. Do efektywnej nauki potrzebne jest paliwo dla mózgu. Jak dobrze się uczyć, kiedy paliwa brak? Mózg na poduszce

Po nauce najważniejszy jest sen. Często słyszymy o zarywających noce studentach, gdyż do rana spędzali czas nad książkami. Sen, niestety, kojarzony jest wyłącznie z właściwościami wypoczynkowymi i uzupełnieniem materiałów eksploatacyjnych, takich jak hormony, podczas gdy są to tylko poboczne funkcje. W czasie snu przede wszystkim przetwarzane są informacje i tworzone połączenia. Dzięki temu nowa wiedza zamieniana jest w białko i następuje jej synteza z istniejącą. Z tego powodu ważniejsze od nauki jest jej dobre przespanie! Niestety, większość osób wybiera sposoby nauki znajdujące się na szczycie stożka Doyle’a oraz nieprzespaną noc spędzoną nad książkami, a następnie stwierdzają, że tego nie da się nauczyć. Ulepszanie notatek

Podczas nauki poza zaglądaniem do podręczników najczęściej korzysta się z własnych notatek. Aby ułatwić przyswajanie wiedzy, warto zastosować kilka udogodnień, które ułatwią mózgowi przetwarzanie informacji, a przez to skrócą czas nauki i zwiększą skuteczność zapamiętywania. Warto wiedzieć, że wiedza nie jest przechowywana w sposób liniowy, czyli jedna po drugiej, jak często widzimy to w notatkach. Wiedza to tak naprawdę plątanina wielu informacji i połączeń między nimi. Dlatego warto, by – przynajmniej częściowo – notatki organizować według map pamięci, czyli sieci związków różnych wycinków wiedzy. Ułatwi to zapamię-

Mówienie i tak nie zdam powoduje, że programujemy siebie, by nie zdać foto: rf123


Porcję pracy poproszę

tywanie, a także powtórkę materiału. Jest wiele darmowych narzędzi, pozwalających na szybkie przygotowanie map pamięci, które jednocześnie będą ładne i zachęcające do nauki.

Mając małe zadania, łatwiej jest zapanować nad czasem odpoczynku i uchronić się przed wypaleniem. Zalecana jest praca w 45–50 minutowych odcinkach czasu, podczas których nic nie ma prawa odciągnąć nas od zadania. Nie sprawdzamy w tym czasie maila, Facebooka, wszystkie czynniki przeszkadzające w skupieniu się muszą być wyłączone. Gdyby uczyć się bez określonych ram czasowych, ciężko by było wytrzymać, ale 45 minut nie jest wielkim wyzwaniem. Po ich upływie jest czas na obowiązkową przerwę, podczas której nie zaglądamy do materiałów. Warto w czasie przerwy zrelaksować umysł, nie robiąc nic naukowego. Można ten czas spożytkować na zjedzenie owoców albo ćwiczenia, żeby rozruszać ciało oraz dotlenić mózg.

Kolorowanie ma sens

Przedszkolne metody również działają na studiach. Stosowanie kolorów to sposób na kategoryzację wiedzy i podkreślanie najistotniejszych informacji, co również ułatwia mózgowi zadanie pobrania i zapisania danych. Nauce musi towarzyszyć proces powtarzania. Naturalne mechanizmy biologiczne dbają o to, by efektywnie wykorzystywać mentalne zasoby i regularnie oczyszczać się z niepotrzebnych informacji (świetnie pokazane w filmie W głowie się nie mieści). Tymi zaś są informacje, z których ostatnio nie korzystaliśmy. Dlatego, aby przypadkiem nie utracić danych, które będą potrzebne później, trzeba do nich wracać. Mając zapisaną gdzieś mapę pamięci, jest to bardzo łatwe, wymaga to bowiem niewielkiego wysiłku, a daje znak mózgowi: hej, nie usuwaj tego!

A może nauczyć się na czwórkę?

Jeżeli do zaliczenia jest mało czasu i czujemy, że nie zdążymy się nauczyć na tyle, ile by się chciało, to warto obniżyć poprzeczkę. Jeśli nie nauczę się na piątkę, to mogę powalczyć o cztery i pół – nie muszę od razu rezygnować z nauki. To banalne, a jednak tak wiele osób odpuszcza, widząc, że nie mają czasu na nauczenie się na wybraną ocenę, choćby to było minimalne 3.0.

Zasoby mentalne

Nauce często towarzyszą wątpliwości, na które odpowiadamy: potem to sprawdzę, potem doczytam, po czym nic z tym nie robimy. Z punktu widzenia higieny mentalnej, warto jest zapanować nad tym zjawiskiem i rozprawiać się z wątpliwościami od razu: albo dowiaduję się tu i teraz, albo zostawiam nienauczone. Wątpliwości pozostają w mózgu jako sprawa otwarta, a pozostawianie otwartych aplikacji nie jest dobre, ponieważ zużywają one nasze zasoby mentalne.

Bez paniki

Jest jeszcze inny istotny czynnik, który bierze udział w procesie nauki, a mianowicie podświadomość. Mówi się, że jedynie 3% stanowi świadomość, czyli jest to wierzchołek góry lodowej. 97% stanowi podświadomość i nie mamy do niej bezpośredniego dostępu, ale cały czas jesteśmy pod jej wpływem. Do podświadomości dochodzi się komunikatami ze świadomości i vice versa. Jeśli więc podczas nauki student mówi: to nie ma sensu, i tak nie zdam, to wysyła do swojej podświadomości komendy, by uwolniła ona takie zasoby, które pozwolą mu nie zdać. Ważne jest zatem właściwe programowanie podświadomości. Chodzi o to, żeby nie sabotować własnych wysiłków. Oczywiście, właściwe programowanie nie gwarantuje sukcesu, ale zwiększa szanse (lub przynajmniej ich nie zmniejsza).

Co zrobić, by się chciało?

Prawdziwą zmorą w studiowaniu jest problem rozpoczęcia zadania. Azjatyckie przysłowie mówi, że początek pracy jest zarazem jej połową. Niestety, szkoła nie pokazuje, jak rozpoczynać naukę. Otóż, główną trudnością jest opór, który powstaje na skutek złego określenia zadania. Stajemy się wtedy ofiarami naszych własnych psychologicznych mechanizmów obronnych. Jeżeli celem jest pouczyć się matematyki, to po pierwsze jest on niemierzalny: nigdy nie będzie wiadomo, czy go zrealizowaliśmy. Do tego jest nieprecyzyjny i rozmyty, co nie pozwala Efektywność ponad wszystko określić żadnej miary jakościowej. Ponieważ z natury dążymy do Życie jest krótkie, więc warto dobrze rozporządzać czasem, doskonałości, to mózg odpowiada, że nie wie, jaki jest najlepszy aby wszelkie działania realizować jak najbardziej efektywnie. sposób wywiązania się z tego zadania, i zaczyna generować Podobnie jest z nauką: można i warto uczyć się mniej. opór. Odpowiedź jest prosta: słonia je się w kawałkach. DlaZnając kulisy procesu nauki oraz potrzebne warunki, tego każde zadanie należy traktować jako projekt skłamożna zbudować system, niesabotujący własnych 5% dający się z wielu mniejszych zadań. Zamiast myśleć, wysiłków. Dzięki czemu można będzie lepiej i skuteczWYKŁAD że nauczę się na kolokwium, należy stawiać sobie niej się uczyć, jednocześnie poświęcając temu dużo proste i weryfikowalne cele. Z tego powodu należy mniej czasu. rozłożyć treść na części: przeczytanie stron 10–20% 1–10, wykonanie zadań 3–7, zadanie pytania ARKADIUSZ NARUK CZYTANIE, na forum itp. Poprzez realizowanie małych TWÓRCA BLOGA ANARUK.PL, METODY AUDIOWIZUALNE zadań nasza motywacja się nie wypala, bo WIĘCEJ CIEKAWYCH TREŚCI NA BLOGU AUTORA zasilamy układ nagrody.

30–50%

DEMONSTRAC JE, PREZENTACJE

70%

Czy to, co niemożliwe, może stać się możliwe? Odczytaj kod i obejrzyj film!

DYSKUSJE, PRZEMOWY, PRAKTYKA

90%

DZIAŁANIE, WYKORZYSTANIE WIEDZY I UCZENIE INNYCH STOŻEK DOYLE’A

www.podprad.pl www.podprad.pl |9 |9


Uczelniane konwenanse

foto: rf123

Dlaczego tytulatura jest ważna w komunikacji pomiędzy studentami a pracownikami naukowymi? Tytulatura jest używana od średniowiecza, a szkoła wyższa, w odróżnieniu od podstawowej i średniej, jest związana z prestiżem, dlatego w tym miejscu obowiązują konwenanse. Pracownicy wyższej uczelni przechodzą kolejne szczeble w karierze naukowej. Muszą napisać pracę magisterską, potem doktorską, zrobić habilitację. Zwracanie się zgodnie ze stopniem naukowym jest oddawaniem szacunku dla osoby, która do tego tytułu doszła.

W liceum niektórzy zwracali się do swoich nauczycieli: panie profesorze. Jak teraz mają się zwracać do swoich wykładowców? Jest to miłe, gdy będąc w liceum, można zwracać się do swoich nauczycieli: pani profesor, panie profesorze. Sam pamiętam, że w szkole średniej poczułem się ważny, gdy mogłem powiedzieć, że mam zajęcia z panią profesor. Ale niestety, przechodząc na uczelnię wyższą, trzeba zapomnieć o tytulaturze pani profesor i panie profesorze, jeżeli nie dotyczy to osoby, która rzeczywiście taki tytuł posiada. Czyli na przykład, gdy będzie to wykładowca lub starszy wykładowca: panie magistrze czy panie doktorze. Jeżeli się nie wie, jaki tytuł wykładowca posiada, to lepiej zawyżyć tytuł. Na pewno taka osoba uśmiechnie się i powie: jeszcze takiego stopnia naukowego nie mam i skoryguje nasze informacje. Jeżeli jesteśmy na politechnice i mamy do czynienia z magistrem inżynierem, to jak mamy się zwracać? Mówimy wtedy: panie magistrze inżynierze.

Foto: rf123

Jaka jest różnica pomiędzy profesorem zwyczajnym a niezwyczajnym? Tu nie ma większego problemu z tytulaturą, bo do obu profesorów używa się tego samego zwrotu. Natomiast profesor nadzwyczajny, mimo że nazwa wskazuje, że jest nadzwyczajny, nie oznacza wcale, iż jest wyżej postawiony od profesora zwyczajnego. Nazwa

Profesor Zenon Lica – wykłada na Uniwersytecie Gdańskim na Wydziale Filologicznym Historię języka polskiego i jego odmian stylowych oraz Gramatykę opisową języka polskiego na logopedii. Prowadzi seminaria dla doktorantów i seminaria magisterskie. 1010|www.podprad.pl |www.podprad.pl

Włączenie się w społeczność uczelni rządzi się prawami, które zostały ustanowione wiele lat wcześniej. W rozmowie z profesorem Zenonem Licą, językoznawcą, wykładowcą Uniwersytetu Gdańskiego, odkryjemy, jak powinniśmy komunikować się z wykładowcami.

wskazuje, że otrzymuje tytuł do piastowania w nadzwyczajnych warunkach, na danej uczelni.

A w wypadku funkcji rektora lub dziekana, co jest ważniejsze: funkcja czy tytuł naukowy? W tym wypadku używamy tytułu funkcji i mówimy: panie rektorze lub panie dziekanie. Ale nie będzie niestosowne, jeśli użyjemy panie profesorze, ponieważ na tych stanowiskach są osoby z tytułem profesorskim.

A jeżeli chcemy napisać podanie do rektora, to w jaki sposób zwracamy się w podaniu? Jego lub Jej Magnificencja Rektor, a potem podajemy tytuły, na przykład profesor doktor habilitowany i podajemy imię i nazwisko. Natomiast jeśli jest to dziekan, to nie używany formy Jego Magnificencja, ale piszemy: Pan Dziekan Wydziału takiego i takiego, i podajemy tytuły naukowe. Jak sobie poradzić w wypadku, kiedy prowadzący zajęcia zaproponuje przejście na ty? Nie jest to sytuacja zbyt komfortowa dla studenta. Takie podejście praktykuje się na anglistyce lub amerykanistyce. Jeżeli taka sytuacja się zdarzy, należy pamiętać, że osoba, która zaproponowała przejście na ty, jest nadal naszym wykładowcą. Nauczycielowi należy okazywać szacunek, dlatego nie będziemy wołali: cześć!, gdy ta osoba będzie obok nas przechodziła. Wykorzystujemy to tylko wtedy, gdy jesteśmy po zajęciach i spotykamy się nieformalnie, a w większym towarzystwie używamy formy pan doktor, pan profesor czy pan magister.

Czy jest jakaś zasada, według której powinniśmy komunikować się emailowo ze swoimi wykładowcami? Przede wszystkim trzeba pamiętać, że nie traktujemy wykładowców jak swoich kolegów lub koleżanki i nie zaczynamy swoich emaili od wypowiedzi typu: Witam! Nazywam się… Tylko piszemy: Szanowna Pani Doktor, Szanowny Panie Profesorze. Następnie w sposób zwięzły, bez ukrytych treści, podajemy, o co nam chodzi, i podpisujemy: Z wyrazami szacunku. Zaczynanie wiadomości od Witam! wskazuje na to, jakbyśmy tę osobę lekceważyli i traktowali na równi ze sobą. A to jest niewskazane.

A odpowiedzi na emaile – czy zawsze student musi oczekiwać, że profesor odpowie mu na wiadomość? Wszystko zależy od tego, czego ten email dotyczy, ale wydaje mi się, że kultura wymaga, aby na każdy email odpisywać. I tu chodzi o obie strony, zarówno student wykładowcy, jak i wykładowca studentowi. Czasami wystarczy: Dziękuję za informację i pozdrawiam. Dana osoba nie ma przecież świadomości, czy email dotarł. Czy wypada zaprosić swego wykładowcę do znajomych na portalu społecznościowym? Mam wśród swoich znajomych na Facebooku sporą liczbę studentów, doktorantów i nie uważam tego za nic złego. Tylko należy znać umiar. Jeśli jest się na tym portalu społecznościowym


znajomym, to po prostu nie nadużywa się komunikatorów typu czat do załatwiania prywatnych spraw. Dobrze byłoby zapytać wcześniej, czy można panu profesorowi, panu doktorowi zaproponować zaproszenie do swoich znajomych. Ewentualnie jeśli się takie zaproszenie wyśle, a osoba na nie nie odpowie, to nie obrażać się, bo nie ma w tym nic gorszącego.

A co z dyskusjami na portalach społecznościowych? Wypada dyskutować ze swoim prowadzącym czy nie? Jeśli student znalazł się w gronie znajomych na portalach społecznościowych, jak najbardziej może uczestniczyć w tym życiu, a nawet jest to wskazane, bo w taki sposób można poznać drugą osobę. Jednakże należy trzymać się pewnych konwenansów. Te odpowiedzi muszą być kulturalne, nie nadużywamy kolokwializmów i trzymamy się reguł grzecznościowych.

Czy student może zapytać, czy może otrzymać notatki z zajęć, konspekt, bibliografię? Na pewno może zapytać o to, czy może uzyskać bibliografię. Nawet powinien zostać o tym poinformowany podczas pierwszych zajęć. Może zapytać o zakres, partię materiału wymaganą do nauczenia. Informowanie o tym należy do obowiązków wykładowcy, prowadzącego. Przynajmniej ja praktykuję to na swoich zajęciach – podaję mniej więcej zakres materiału oraz bibliografię, jeżeli ktoś nie

Należy zacząć od osobistej rozmowy z wykładowcą, a dopiero potem wysyłać mu emaile

jest na tych zajęciach, może mnie poprosić drogą emailową lub osobiście. Zawsze takich informacji udzielę. Z tego co wiem, praktykują to moi koledzy i koleżanki. Natomiast nie wypada prosić o konspekty czy notatki z zajęć. Ale nie spotkałem się, by któryś student przyszedł i prosił o to, czy może zrobić kserokopię. Zrozumiałbym to tak, jakby student powiedział, że już nie chce chodzić na te zajęcia, nie chce mnie słuchać, skopiuje sobie notatki i będzie wszystko dobrze.

Czy są jakieś zachowania studentów, które są oceniane przez środowisko akademickie jako niewłaściwe? Rozmawialiśmy na temat komunikatorów społecznościowych. Zdarzało się, że pisali do mnie studenci, którzy czegoś ode mnie oczekiwali, a nie próbowali skontaktować się ze mną osobiście. Przedstawiali się: nazywam się tak i tak, mam jakiś problem. Co mnie tu irytuje? Irytuje mnie to, że osoba nie znajdzie czasu, nie przyjdzie, nie przedstawi swojej sprawy, tylko próbuje to opisywać przez email lub przez serwisy społecznościowe. Moim zdaniem trzeba osobiście porozmawiać. Po to mamy konsultacje i tych konsultacji jest wystarczająca ilość, by przyjść. Lepiej rozmawia się twarzą w twarz, niż opisuje swoje sytuacje na jakichś portalach czy w mailach. Drugie zachowanie – ktoś zalega ze swoją pracą i nagle, pod koniec roku akademickiego, budzi się i chce, by mu wszystko sprawdzić i oddać z dnia na dzień. Młodzi ludzie zapominają, że wykładowcy też są ludźmi, że mają rodziny i swoje życie, oprócz tego, że tutaj pracują.

Czy pan profesor lubi pracę ze studentami? Lubię pracę z młodymi ludźmi. Daje mi to dużo satysfakcji. Lubię patrzeć, jak młodzi ludzie przychodzą, zachwycają się, poznając przedmiot, którego uczę. A nie jest to łatwy przedmiot, bo jest to gramatyka historyczna języka polskiego. Staram się przekazywać atrakcyjnie treści, urozmaicając przekaz, wykorzystywać środki audiowizualne, ale też wplatam anegdotki, jeżeli widzę, że osoby są już znużone, zmęczone, i pokazywać, że język to nie taki straszny diabeł, jak go malują. KATARZYNA MICHAŁOWSKA

foto: rf123

www.podprad.pl | 11


Czasowstrzymywacz W życiu każdego z nas zdarza się taki moment, w którym uzmysławiamy sobie, że niezależnie od ilości obowiązków nie zrealizujemy wszystkiego, co sobie zaplanowaliśmy. Studia to dobry czas na naukę nawyków zarządzania czasem, które zaprocentują w dalszym życiu.

P

anowanie nad swoim czasem i piętrzącymi się obowiązkami wymaga kilku nietrudnych, ale przydatnych kroków, które w zamian za minimalny wysiłek pomogą uporządkować nasze życie. Brzmi pięknie, prawda? Przede wszystkim zastanówmy się, co zajmuje nam najwięcej czasu w ciągu dnia. Niektórzy z was mogą nie zdawać sobie sprawy, że wśród codziennych obowiązków sporą część dnia zajmują tzw. pożeracze czasu, czyli niepozorne czynności, które suma summarum znacznie nas absorbują. Takimi pożeraczami mogą być portale społecznościowe czy informacyjne, bezcelowe oglądanie telewizji czy spontaniczna wizyta w centrum handlowym. Jeżeli przyjrzymy się codziennemu rytmowi swojego dnia, może okazać się, że posiadamy takie pożeracze czasu wśród codziennych obowiązków. Zidentyfikowanie ich to pierwszy krok do zmiany zarządzania naszym czasem.

Planuj

Warto następnie przyjrzeć się swojej codziennej organizacji dnia. Wyodrębnij ze swojego codziennego planu dnia najważniejsze obowiązki, czynności mniejszej wagi oraz drobne czynności. Warto pamiętać, żeby najpilniejsze obowiązki wykonywać z początkiem dnia, kiedy mamy świeży umysł i najwięcej energii. Mamy wówczas największą szansę na całkowitą realizację zadania. Tu także sprawdzi się metoda 60% na 40%, która polega na planowaniu czasu w 60%, pozostałe 40% natomiast zostawia się na czynności niespodziewane, które mogą wyniknąć w trakcie dnia. Mamy wówczas pewność, że wykonamy wszystkie obowiązki i zyskamy czas na nieplanowane zadania lub odpoczynek. Samych sposobów na planowanie dnia i codziennych obowiązków jest znacznie więcej. Sprawdzonym działaniem jest planowanie czasu w kalendarzu. Chociaż obecnie elektronika przoduje w każdej dziedzinie życia, to tradycyjne kalendarze książkowe

nadal mają szerokie grono swoich zwolenników. Niezależnie od tego, jaką formę kalendarza wybierzemy, z pewnością odczujemy pozytywne skutki zapisywania swoich obowiązków. Dodatkową mobilizacją będzie możliwość odhaczenia każdej wykonanej czynności. Równie przydatne dla wszystkich zapominalskich będą fiszki, które umieszczone w różnych częściach domu, pracy czy nawet torebki przypomną nam w danych momencie o tym, co mamy zrobić.

Sporą część dnia mogą stanowić pożeracze czasu

Wykresy, tabele

Również do zarządzania sobą w czasie możemy podejść w sposób prawie naukowy. Najbardziej znanym narzędziem jest matryca Einshowera. Zgodnie z nią nasze codzienne czynności dzielimy na pilne i niepilne, a dodatkowo każde z nich na ważne i nieważne. Najistotniejsze są czynności, które zaklasyfikowane zostaną do czynności ważnych i pilnych zarazem (zob. ramka obok), przy czym powinniśmy poświęcać najwięcej czasu czynnościom ważnym i niepilnym (żeby nie stały się naglące). Innym, bardziej złożonym sposobem planowania czasu jest metoda Gantta. Zakłada ona graficzne rozplanowanie najbliższego czasu w formie wykresu, dzięki czemu w przejrzysty sposób możemy zidentyfikować ilość czasu przeznaczonego na obowiązki oraz tego, który przelatuje nam przez palce. Przedstawione powyżej metody planowania czasu to zaledwie garść tych, z których korzystają ci najbardziej zabiegani. Nieważne, czy wybierzemy bardziej naukową, czy wymyśloną przez nas metodę – ważne, żeby była dla każdego z was najwygodniejsza i najbardziej efektywna.

ANETA DUBIL

Przykład rozpisania obowiązków w matrycy Eisenhowera

WAŻNE PILNE

WAŻNE NIEPILNE

Oddać książkę do biblioteki Pójść na zajęcia Kupić mleko Wyjaśnić sprawę z bankiem Znaleźć nową stancję

Skonsultować pracę z dr. X Kupić nowy bilet miesięczny Zadzwonić do mamy

Wynieść śmieci Odesłać podpisane oświadczenie

Spotkać się z Magdą Kupić nowy kalendarz Przejść następny poziom w grze

NIEWAŻNE PILNE

12 |www.podprad.pl

NIEWAŻNE NIEPILNE

foto: rf123


Misja życiowa S

koro zaczynasz nowy etap w swoim życiu, warto zastanowić się, dokąd w ogóle zmierzasz. Pożytecznym narzędziem jest sformułowanie misji życiowej. Określa ona to, kim chcesz być i co chcesz robić przez całe życie. Wskazuje na wartości i zasady, na których chcesz się opierać. Misja powinna być długotrwała i nie powinno się jej zmieniać. Zdefiniowanie misji pomaga w podejmowaniu decyzji i stawianiu celów. Nigdy jej do końca nie wypełnisz, lecz wciąż będziesz ją realizował. Życie bez własnej (spisanej!) misji jest jak rządzenie państwem bez konstytucji. Bez wyznaczenia ogólnego kierunku, zarówno kraj, jak i ty będziecie dryfować bez celu. Gdy odpowiesz na pytanie: Co jest moją misją?, reszta będzie prostsza. Spisanie misji życiowej nie jest łatwe i zajmuje trochę czasu. Ja potrzebowałem kilku miesięcy. Od tamtej pory jej nie zmieniłem i staram się ją realizować. Oto kilka praktycznych pytań, które pomogą ci ją utworzyć: 1. Co chciałbyś, aby ludzie (rodzina, przyjaciele, sąsiedzi) mówili o tobie w dniu twojego pogrzebu?

2. Jakie powiedzenie, cytat czy motto najlepiej opisują to, kim powinien być lub co powinien robić człowiek?

Kto nie wie, do jakiego portu chce przybyć, dla tego żaden wiatr nie będzie dobry. (Seneka)

3. Jakie wartości i przekonania są dla ciebie najważniejsze? 4. Po co istniejesz?

Uwaga: znalezienie dobrej pracy czy założenie rodziny nie może być misją samą w sobie. To są jedynie cele, które można osiągnąć w określonym czasie. Natomiast misja jest to cel na całe życie. Oto kilka rzeczywistych przykładów osobistych misji życiowych:

• Być liderem, który służy, prowadzić zrównoważone życie i stosować etyczne zasady tak, aby mieć dobry wpływ na innych. • Zapewnienie prawdziwej radości, spełnienia i prawdziwej wartości w życiu swoim i innych. Jej źródłem jest Bóg, którego chcę szanować i kochać. • Chcę być taką osobą, jaką widzi mnie mój pies.

Zacznij spisywać swoją misję już teraz. Pierwszy rok studiów to idealny czas, aby to zrobić. Przyda ci się to przez najbliższe lata i pomoże dokonywać lepszych wyborów w przyszłości. BARTEK SERKOWSKI

Czy jest w życiu coś więcej?

Ruch Akademicki Pod Prąd zaprasza na studencki Kurs Alfa: Poznań www.rapp.pl/poznan Gdańsk www.rapp.pl/gdansk

www.podprad.pl | 13


Znaleźć równowagę Praca podczas studiów – dla jednych konieczność, dla innych świadomy wybór. O tym, czym się kierować podczas wyboru płatnego zajęcia, jak łączyć pracę i studia oraz co robić, gdy szef jest wobec nas nie fair, opowiada Monika Kotlarek, psycholog, autorka bloga psycholog-pisze.pl. foto: rf123

N

iedawno w mediach pojawiło się kilka artykułów, mówiących, że najlepiej zacząć pracować jak najwcześniej. Jak ważna jest pierwsza praca? Kiedy najlepiej ją podjąć? Teoria o jak najszybszym podjęciu pracy jest dość trafna. I nie obejmuje jedynie pracy związanej z kierunkiem studiów, ale jakiejkolwiek. Oczywiście, najlepiej byłoby od razu móc się wdrożyć w przyszły zawód, ale niektóre studia to wykluczają (jak choćby psychologia, medycyna czy prawo – bez dyplomu nie można pracować w zawodzie ani wykonywać zadań pokrewnych). Co do, jak już ją nazywamy, jakiejkolwiek pracy, każde doświadczenie jest niezwykle ważne. Studenci często podejmują prace tymczasowe, np. jako kelner, hostessa itp. Co taka praca może nam dać? Jak może przydać się w późniejszej karierze? Praca dodatkowa jest często niedoceniana przez młodych ludzi, którzy ją podejmują. Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ zyskujemy wtedy szereg możliwości i umiejętności, które na pewno wykorzystamy w późniejszym zatrudnieniu. Po pierwsze, jest to umiejętność pracy w stresie i pod presją czasu. Przystosowujemy się wtedy do rygoru, chociażby porannego wstawania. Po drugie, najczęściej pracujemy w trudnych warunkach z innymi ludźmi. Uczymy się kontaktów ze stresującymi klientami. To wszystko są nieocenione kompetencje, nie do zdobycia w szkolnej ławie. Po trzecie, zmienia się nasz status materialny – nabieramy szacunku do własnoręcznie zarobionego pieniądza.

À propos umiejętności i kompetencji. Kiedy szukamy pierwszej pracy i nie mamy doświadczenia, jak możemy się zaprezentować podczas rozmowy kwalifikacyjnej? Na co zwrócić uwagę? Gdy pracowałam podczas rekrutacji pracowników w jednej z wrocławskich firm, najczęstszym błędem na rozmowach rekru14 |www.podprad.pl

tacyjnych było to, że kandydat przychodził na nią kompletnie nieprzygotowany. Oczywiście, wyglądał schludnie, miał ze sobą CV i wykuty na pamięć list motywacyjny, ale to zupełnie traciło na znaczeniu, kiedy nie wiedział, czym się zajmuje firma lub, co gorsza, na jakie stanowisko aplikuje. Dzień przed rozmową kwalifikacyjną warto się zapoznać ze stroną internetową pracodawcy, a także poczytać o najczęściej i najrzadziej zadawanych pytaniach podczas takich spotkań. I, co chyba najważniejsze, po drugiej stronie biurka też siedzi człowiek, który rozumie zdenerwowanie i wynikające z niego drobne potknięcia. Warto mieć to na uwadze.

Wielu pracodawców zatrudnia studentów

Jak sobie radzić w nowym, nieznanym środowisku pracy? Jak przetrwać pierwszy dzień i zyskać przychylność pracowników i szefostwa? Pierwsze dni zawsze będą dodatkowym obciążeniem psychicznym. Jesteśmy w zupełnie nowym miejscu, z obcymi ludźmi i wieloma obowiązkami, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Pracodawcy o tym wiedzą, dlatego pierwszy dzień (a często nawet tydzień) to dzień wdrożeniowy, gdzie głównie obserwujemy długoletnich pracowników, ucząc się przyszłych obowiązków. Mamy wtedy możliwość spróbowania wszystkiego i zadawania pytań. Tylko tak się nauczymy, jak najlepiej wykonywać swoje powinności. Co do zdobywania przychylności szefa i współpracowników, po prostu róbmy to, co do nas należy, najlepiej, jak umiemy. Żadne specjalne zachowania (podlizywanie się, dokładanie sobie obowiązków, robienie wszystkim kawy) nie da nam tyle szacunku, ile rzetelna praca na swoim stanowisku.


włącznie z konsultacją z prawnikiem. Nieco podejPodjęliśmy pracę, przeżyliśmy pierwsze dni, ale stoi przed rzane jest, gdy pracodawca na to nie pozwala. nami kolejny dylemat: jak pogodzić studia z pracą? Czy wybrać jedno z nich jako priorytet, czy traktować je tak samo? Coraz częściej słyszy się o mobbingu. Jak student Można podjąć studia zaoczne lub wieczorowe, jednak mają one może reagować w sytuacji, gdy jest bezpodstawnie krytykooczywiście trochę minusów. Po pierwsze, są płatne, po drugie, wany lub obrażany? mają często okrojony plan zajęć, a gdy nadchodzi sesja egzamiŻaden pracodawca nie ma oczywiście do tego prawa, nacyjna, wszystkie zaliczenia muszą zostać upchnięte w dwa dni dlatego musimy powalczyć o swoje racje. Jeśli szef się nad nami weekendu. Ale dzięki temu w tygodniu mamy swobodę pracy zwyczajnie znęca, czyli obraża, niekonstruktywnie krytykuje, krzyi nauki popołudniami. czy, zbierzmy trochę dowodów na to zachowanie. Można wydrukoStudenci dzienni mogą znaleźć pracę z elastycznym grafikiem, wać obraźliwe maile, zdobyć potwierdzenie od innego pracownika. jak np. kelner czy sprzedawca. Co do wyboru priorytetu, trzeba Z tymi dowodami udajemy się wyżej, nawet jeśli trzeba do prezesa, zwrócić uwagę na aktualny rynek pracy. Najczęściej spotkamy się który może często nie wiedzieć, co się dzieje na niższych szczez ogłoszeniem mówiącym o tym, że pracodawca poszukuje kogoś blach w firmie. Możemy też zwrócić się do związku zawodowego, z doświadczeniem na identycznym lub podobnym stanowisku. a w ostateczności zwolnić się i wytoczyć pracodawcy proces Oczywiście, najlepiej byłoby pracę i studia traktować tak samo, ale z powództwa cywilnego za przemoc psychiczną i mobbing. Najniestety, z braku czasu czy możliwości, siłą rzeczy poświęcamy ważniejsze jest, żeby zdobyć dowody na to, że zachowanie powtajednemu więcej uwagi. rza się i bezpośrednio uderza w naszą godność i poczucie własnej Nie ma gotowego rozwiązania. Chciałabym móc powiedzieć, wartości, że nie jest to jednorazowy żeby się skupić na studiach, a praca przyjdzie sama, ale wybryk spowodowany złym dniem najprawdopodobniej tak nie będzie. Tak samo z pracą. i humorem, co nie powinno, ale Gdy skoncentrujemy się na zdobywaniu doświadczenia każdemu może się zdarzyć. Jedno (tylko!), nasze oceny polecą na łeb, na szyję, a to może jest pewne – nikt nie ma prawa nas zaważyć nie tylko na samoocenie. Może się zdarzyć, że poniżać i wykorzystywać w pracy. przyszły pracodawca zwróci uwagę na średnią, zwłaszWe wszystkim, co robię, cza gdy mowa o zawodach zaufania społecznego, takich zachowuję umiar i rozsądek. A jak w gąszczu obowiązków jak choćby prawnik. Szanuję i słucham odczuć moich znaleźć czas jeszcze na zabawę bliskich. i wypoczynek? Jak się zachować, kiedy szef każe nam przyjść do Warto zastosować zasady work-life pracy, mimo że mamy wtedy zajęcia na uczelni? Rozmawiam o pracy w domu. balance. To koncepcja zarządzania Warto być szczerym wobec szefa. Powiedzieć wprost, że Dotrzymuję obietnic złożonych czasem, powstała na przełomie studiujemy i oczywiście szanujemy pracę, ale gdy przyjbliskim. lat 70. i 80. Jej głównym celem jest dzie nieplanowana konieczność zawitania na uczelni, odnalezienie równowagi pomiędzy to nasz wybór będzie taki, a nie inny. Wielu pracodawDom i bliscy są dla mnie ważni także w godzinach pracy. pracą a życiem prywatnym. Ideców dzisiaj zatrudnia studentów i liczy się z tym, ałem jest stan, w którym wszystkie że ci od czasu do czasu znikają, np. na dodatkowy egzaPoświęcam pracy tyle czasu, działania są zgodne z naszymi min. ile akceptują moi bliscy. podstawowymi wartościami Wyjazdy służbowe są elementem i służą naszej wizji i celom. Aby go W jaki sposób zadbać o swoje prawa, by nie stracić mojej pracy. osiągnąć, należy pamiętać o kilku przy tym pracy? zasadach. Ich włączenie w życie jest Najważniejszy krok w zadbaniu o własne prawa W domu prowadzę tylko roztrudne, ale można to wypracować, to umowa. Przed podjęciem jakiejkolwiek pracy powinmowy służbowe tego warte. jeśli tego chcemy. niśmy dostać umowę, w której muszą być zawarte oboW pracy prowadzę rozmowy wiązki i nasze prawa. Warto ją dokładnie przeczytać, prywatne, z zachowaniem nawet wziąć do domu, do czego mamy pełne prawo, DOMINIKA STAŃKOWSKA umiaru. ANNA IWANOWSKA

Zasady work-life balance:

Poświęcam czas w dni wolne na pracę tylko, gdy wymaga tego sytuacja.

www.podprad.pl | 15


ZAANGAŻUJ SIĘ

Liderzy działający w organizacjach studenckich i samorządzie opowiadają, że z nieśmiałych stali się otwarci na ludzi, nauczyli się realizować w tydzień tyle zadań, ile do tej pory wykonywali w miesiąc. Czują, że rozwinęli skrzydła, i z optymizmem patrzą w przyszłość, bo włączenie się w organizację studencką lub samorząd daje bardzo dużo.

D

ołączenie do organizacji studenckiej wymaga czasu. Angażuje się mniejszość, bo współcześnie czas studentów jest drogocenny. Jedni wolą w wolnej chwili pracować, inni uczyć się, a pozostali wybierają lenistwo. Jednakże praca w kole naukowym, organizacji studenckiej lub samorządzie może nauczyć bardzo dużo.

Szkolenia

Studenci zapytani o to, czego się nauczyli w pracy w organizacji studenckiej i samorządzie, odpowiadają zgodnym chórem: zarządzania czasem. Do tego przez lata przeszli różnorodne warsztaty rozwijające ich wiedzę i umiejętności. – W samorządzie przeszedłem szkolenie z tego, jak być dobrym liderem, szkolenie związane z jakością kształcenia, z psychologii sprzedaży, project management oraz zarządzanie czasem i ludźmi – opowiada Wiktor Turowski, zastępca przewodniczącego Samorządu Studentów Politechniki Gdańskiej do spraw kultury i sportu. Częścią szkoleń jest nawiązywanie relacji z mentorami i inspiracja do podejmowania zmian. Łukasz Rusajczyk od pierwszego roku angażował się w różnorodne organizacje studenckie. Udzielał się w samorządzie, w Kronice Studenckiej i mediach studenckich. Obecnie zajmuje się promocją, ponieważ jest zastępcą przewodniczącego Samorządu StuWiktor Turowski dentów Politechniki Gdańskiej. Zapytany o szkolenia, wspomina te, które szczególnie zapadły mu w pamięć, bo one wydobyły jego potencjał. – W szkoleniach najważniejsza jest osoba prowadząca – opowiada Łukasz. – Jeśli osoba umie wyciągnąć coś więcej ze studenta, to staje się mentorem dla osoby uczącej się. Doświadczyłem tego, że szkoleniowiec umiał wyciągnąć coś ze mnie. Sprawił, że sam siebie udoskonalałem, a nie tylko poznawałem jakąś teorię. Po szkoleniu zmieniłem swoją koncepcję i podejście do działania. Inne szkolenie spowodowało, że zobaczyłem taką perspektywę, że przez tydzień myślałem o zastosowaniu. O tym, by moje działania były z konkretnym celem i by przynosiły zamierzony efekt. Wiktor Turowski mówi o tym, że przyszedł do samorządu nauczyć się wielu rzeczy, by mu było łatwiej w pracy. – Pewnych rzeczy nie nauczę się na studiach – mówi. – Na zajęcia nie uczę się praktyki, a tutaj mam szkolenie i od razu mogę zastosować swoją wiedzę w praktyce. Umiejętności

Studenci nie tylko mogą się doskonalić, ale od razu przekazywać swoją wiedzę innym. Przewodniczący Samorządu Studentów Politechniki Gdańskiej opowiada o tym, jak uczył mniej doświad16 |www.podprad.pl

czonych studentów. – Niedawno przeprowadzałem warsztaty z grafiki komputerowej – mówi Dawid Ratajczak. – Na tym szkoleniu było stu uczestników. Będąc w samorządzie i organizacji studenckiej, Dawid Ratajczak można nauczyć się odpowiedzialności za innych. Działalność studencka wymusza myślenie o tym, kto po nas zostanie. – Nie wiem, kto mnie zastąpi, gdy odejdę, bo to nie ja wybieram następnego przewodniczącego, więc nie wiem, kogo mógłbym przygotować na swoje stanowisko – mówi Dawid Ratajczak. – Dlatego chcemy przygotowywać wszystkich. By nie było tak, że kończy się kadencja i przychodzą ludzie, którzy nic nie umieją. Założeniem naszej kadencji było to, by była wizja działalności samorządu na parę lat. Chcemy, by osoby, które po nas przyjdą, miały co najmniej taką wiedzę, jąką my teraz. Pomagamy, szkoląc, dopóki jesteśmy na swoich stanowiskach. W momencie, gdy odejdziemy, zajmiemy miejsce w drugim rzędzie w gotowości do pomocy tym, którzy przyjdą na nasze miejsce. Nowe znajomości

Udzielnie się w kołach naukowych lub organizacjach studenckich pomaga w nawiązaniu nowych znajomości. Dawid Ratajczak opowiada, że nawiązał kontakty z samorządowcami z całej Polski. W przyszłości część z tych osób będzie liderami lub właścicielami firm. – Objęcie funkcji przewodniczącego pozwala na kontakt z wieloma ludźmi – mówi. – Spotkania ze studentami z Polski są okazją do wymiany doświadczeń. Dzielimy się informacjami. Słyszę, że coś można zrobić w inny sposób lub że mogę zwróć uwagę na coś, czego nie dostrzegałem wcześniej. Przewodniczący opowiada, że otrzymuje rady dotyczące swoich zachowań. – Nauczyłem się od kolegi tego, by nie tłumaczyć wszystkim, co dokładnie mają robić – opowiada Dawid. – Dostałem radę, bym o wszystkim nie decydował, bo w pewnym momencie zabiorę ludziom myślenie. Lepiej powiedzieć, co mają zrobić, a zadanie niech zrealizują po swojemu. Lepiej powiedzieć: załatw firmę X, a oni to robią. Poznanie siebie

Studia to doskonały czas na poznawanie siebie. Swoich mocnych i słabych stron oraz tego, na jakim stanowisku chciałoby się pracować w przyszłości. – Przy różnych projektach odkryłem, że mimo wszystko interesują mnie inne rzeczy, niż myślałem – mówi Łukasz Rusajczyk. – Pierwotnie zakładałem, że będę chciał być typowym pracownikiem jakiejś firmy. Teraz myślę o tworzeniu fajnych projektów. Wszystko dzięki temu, że sprawdziłem w praktyce, co mi się podoba. Teraz zaczynam rozmyślać w szerszej skali na temat tego, kim chcę być i co chcę robić. Buduję pewne założenia


na temat tego, co mogę robić po studiach. Myślę o tym, a to mnie ukierunkowuje, więc przez to nie marnuję swojego czasu, który jest najcenniejszy w tym wszystkim. Wydaje mi się, że czas człowieka to jest najważniejsza wartość i tego nigdy nie odzyskamy, a pieniądze przychodzą i odchodzą. – Rozwinąłem się jako człowiek – mówi Wiktor Turowski, zastępca przewodniczącego SSPG ds. kultury i sportu Politechniki Gdańskiej. – Nauczyłem się pracować z ludźmi, wystąpień publicznych, zarządzania projektami i czasem. Jak przychodziłem na studia, byłem osobą dosyć zamkniętą. Teraz dzięki współpracy w samorządzie i organizacji studenckiej zmieniłem się. Jestem bardziej otwarty na ludzi, a także stałem się z osoby reaktywnej osobą proaktywną. Szukam zajęć, by czymś się zająć, nie jestem w stanie siedzieć domu, bo sprawia mi przyjemność, że mogę coś zrobić. Łukasz Rusajczyk nauczył się dokładnie planować swój czas. – Wczoraj, gdy szedłem spać, zaplanowałem sobie cały dzień co do godziny – opowiada. – Po to, by ten dzień maksymalnie wykorzystać. Może to brzmi dosyć dziwnie, ale jeśli zaplanuję czas pracy i czas wolny, to mam go dwa razy więcej. Żyjąc w ten sposób, naprawdę można więcej. Teraz robię w tydzień tyle, co robiłem w miesiąc. Zwiększyłem swoją efektywność. Jakub Olczak, zastępca przewodniczącego SSPG do spraw socjalnych, opowiada o tym, jak działanie dla studentów zmieniło jego charakter. – Nauczyłem się zarządzania czasem – mówi. – Byłem dosyć skrytą osobą, a teraz lubię poznawać nowych ludzi i lubię z nimi rozmawiać. Nauczyłem się organizacji projektów oraz tego, jak w sposób łatwy i przyjemny mogę przetrwać na studiach. Teraz potrafię sobie zorganizować czas. Gdy nie mam pracy, to sam ją znajdę. Dociągam projekty do końca i jestem pod tym względem skrupulatną osobą. – Zaangażowanie w samorządzie to jest coś, co bardzo rozwija – mówi Dawid Ratajczak. – Przychodząc tu, byłem osobą, która stojąc przed tłumem, nic nie mogła powiedzieć. Teraz, gdy staję przed grupą ludzi i mam coś powiedzieć Łukasz Rusajczyk spontanicznie, to już nie myślę o tym, jak oni mnie odbiorą, co sobie pomyślą. Teraz nie zastanawiam się, czy zrobię coś poprawnie. Jest to umiejętność, która pomaga na rozmowie rekrutacyjnej. Przychodzę, przedstawiam się i nie mam tego stresu. Przygotowanie do pracy

Ponieważ studia są ostatnim etapem przed podjęciem pracy zawodowej, zaangażowani studenci w działania w organizacjach studenckich optymistycznie patrzą w przyszłość. – Myślę, że założę swoją firmę po studiach – mówi Wiktor Turowski. – Nie wiem, jak mnie życie pokieruje, ale jeśli się nie uda, to będę próbował zostać programistą. Studiuję automatykę i robotykę na Wydziale EiA oraz informatykę na Wydziale ETI. – Rozpocznę albo jakiś duży projekt, który utworzymy od zera z grupą przyjaciół, albo jakiś własny projekt lub firmę – snuje plany Łukasz Rusajczyk. – Niekoniecznie musi to być firma,

może to być jakiś podmiot prawny, po to by było to zgodne z literą prawa. Na pytanie, co doceni pracodawca, mówią o swoich umiejętnościach. – Praca w grupie, zarządzanie projektami i zarządzanie grupą ludzi – mówi śmiało Dawid Ratajczak. – W moim przypadku to zarządzanie jedenastoma osobami. Kiedyś zarządzałem komisją zajmującą się promocją. Umiejętność wyjścia do przodu w momencie, gdy trzeba coś zrobić lub przedstawić swój pomysł. Myślę, że pracodawca może docenić to, że umiem zaprezentować swój pomysł. – Gdy wejdę do jakiejś firmy, będę potrafił się odnaleźć – mówi Łukasz Rusajczyk. – Będę szukał rozwiązań, które będą wizyjne, a nie tylko pracował z dnia na dzień. Jak zacząć?

Każdy ze studentów posiada swoją historię, jak rozpoczęła się jego przygoda w organizacji studenckiej. – Na piątym semestrze studiów miałem dosyć dużo czasu – opowiada Jakub Jakub Olczak Olczak. – Stwierdziłem, że coś trzeba z tym czasem zrobić. Najbliższa mnie była komisja stypendialna, tam się zrekrutowałem. W końcu zostałem przewodniczącym komisji, a po kilku latach zostałem zastępcą przewodniczącego samorządu uczelni. – To jest połączenie dwóch czynników: gdy przyszedłem na pierwszy rok studiów, to chciałem coś zrobić – opowiada Łukasz Rusajczyk. – A z innej strony trafiłem na właściwych ludzi. Ktoś musi nas zainspirować. Miałem szczęście, że spotkałem późniejszego przewodniczącego, który zainspirował mnie do działania w jego komisji, a potem w innych miejscach, takich jak Kronika studencka czy inne organizacje. Potem tak się w to wciągnąłem, że polubiłem to, co robię. I w tym momencie robię to z pasji, a nie z obowiązku. – Zaczęło się od adapciaka (obóz adaptacyjny dla pierwszego roku) – wspomina Ratajczak. – Dawid przyjedź na adapciak, mówił kolega, a ja mówiłem, że mi się nie chce. Nie chciało mi się, ale przyjechałem i poznałem ówczesnego przewodniczącego Sebastiana Stefańskiego i kilka fajnych osób. Oni powiedzieli: Dawid! Przyjdź, zobacz, o co chodzi w samorządzie. Pamiętam, jak na początku roku akademickiego Sebastian do mnie zadzwonił i powiedział: Komisja mediów i promocji się tworzy, pamiętam, że miałeś coś z grafiką. Przyszedłem! I akurat ktoś tworzył komisję od zera. Robiłem coś związanego z grafiką, potem zostałem zaproszony do Komisji kultury i sportu, tam zrobiłem swoje pierwsze walentynki, potem składałem podania, przejąłem akcję Rozdajmy uśmiech, zrobiłem ją i tak po kolei, dochodziły różne projekty. W końcu sam koordynowałem adapciak i potem przyszedł zarząd. Został mi rok i już mnie tam nie będzie. Ale mam nadzieję, że z boku będę mógł komuś pomagać. Jakub Olczak podsumowuje, że najważniejsze jest, by stanął na naszej drodze ktoś, kto pokaże, nakieruje i udowodni sobą, że to, co robi, jest dobre i użyteczne. KATARZYNA MICHAŁOWSKA

www.podprad.pl | 17


Po co nam solidaryzm? Jesteśmy indywidualistami. Większość z nas nie myśli o innych tylko o sobie i swojej przyszłości. No może jeszcze troszczymy się o naszych najbliższych. Ale raczej częściej myślimy o naszych dzieciach i ich perspektywach niż o naszych rodzicach i ich przyszłości.

N

ie ma w tym nic złego, że myślimy o sobie i o tym, by zapewnić sobie dobre warunki życia. To wszak normalne, że nikt nie chce doświadczyć problemów z zakupem mieszkania czy samochodu. Każdy chce mieć dobrą pracę i wysokie dochody. A inni? W kapitalizmie każdy troszczy się o siebie i swoją przyszłość. Niby dlaczego mamy brać odpowiedzialność za życie innych, jeżeli ja nie chcę, żeby ktoś decydował o moim życiu? Wszystko fajnie, ale… A co, jak nie wyjdzie? Życie to nie są tylko miłe chwile, choć życzę każdemu, by tylko takich doświadczył. Życie to również chwile gorsze. Często nawet nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co nas spotka, mimo że wszystko sobie zaplanujemy, prawie dzień po dniu. Co wówczas? Co wtedy, gdy ten nasz ułożony świat runie, gdy skończą się pieniądze i nie będzie, choćby chwilowo, żadnych perspektyw? Trudno to sobie dziś wyobrazić, ale może się tak zdarzyć. Wówczas przychodzi nam docenić to, że istnieje państwo, które ma obowiązek zadbać o każdego. A czymże jest Rzeczpospolita jak nie wspólnotą nas wszystkich – jej obywateli. I państwo nam pomoże (w mniejszym bądź większym stopniu), bo istnieją inni, którzy złożą się na to, by w jakikolwiek sposób nas finansowo zabezpieczyć. Czy jest to zgodne z naszym podejściem do życia, czy nie, czy jesteśmy libertarianami, czy konserwatystami, nasi współobywa-

18 |www.podprad.pl

tele się jednak na nas złożą. Żyjemy bowiem w jednym państwie i tworzymy wspólnotę, w tym wspólnotę ryzyka.

Zapłać mamie emeryturę I właśnie na zasadzie wspólnotowej zbudowano system ubezpieczeń społecznych. Mimo że jesteśmy często indywidualistami, a może właśnie dlatego, że nimi jesteśmy, istnieje w naszym państwie coś takiego jak międzypokoleniowy solidaryzm ubezpieczeniowy. Nie jest więc tak, że oto nagle dzisiejsi 20-, 30- i 40-latkowie muszą sfinansować emerytury swoich rodziców. Ci rodzice finansowali przecież świadczenia swoich rodziców. Poza tym ci nasi rodzice złożyli się na to, by powstała nasza szkoła podstawowa, gimnazjum, nowy gmach wyższej uczelni. Odpowiadali za to, żebyśmy do szkoły i na uczelnię jeździli transportem publicznym, po systematycznie remontowanych drogach. Zadbali też o to, abyśmy mogli korzystać z opieki lekarskiej. Płacili w tym celu podatki i składki. Robili to wówczas, gdy my z racji wieku płacić nie mogliśmy. Dziś my będziemy płacić, gdy oni już nie mogą. Kiedyś nasze emerytury sfinansują nasze dzieci lub potomkowie naszych znajomych. Państwo istnieje bowiem nie tylko tu i teraz. Oznacza ono trwałość i ciągłość. Cały czas korzystamy z pomocy policji, straży pożarnej, szpitali. A przecież też moglibyśmy powiedzieć, żeby każdy we własnym zakresie płacił za pomoc dla siebie. Tylko że wtedy ani policji, ani straży pożarnej, ani szpitali by nie było.

WOJCIECH ANDRUSIEWICZ


Podanie… i gol Uczelnia jako instytucja, bez znaczenia czy publiczna, czy prywatna, charakteryzuje się biurokracją. Często spotkasz się z tym, że żeby coś załatwić, musisz napisać podanie. Ten mały przewodnik pokaże ci, jak napisać podanie, by osiągnąć swój cel. Pamiętaj, aby przygotować dwa egzemplarze – jeden dla podaniobiorcy i jeden dla ciebie, na którym weź podpis, iż takie podanie złożyłeś. Zdarza się, że uczelnie gubią podania od studentów.

Tu napisz, kto składa to podanie. Podaj rok, kierunek, wydział oraz numer legitymacji. Jan Kowalski, 2 rok filologii angielskiej Wydział Neofilologii nr albumu 00823590

Zacznij od zwrotu grzecznościowego, może to być też: Szanowny Dziekanie, Szanowny Panie Profesorze.

Szanowna Magnificencjo,

Gdańsk, 1 października 2014 Użyj odpowiedniego tytułu, jeśli piszesz do rektora.

Jego Magnificencja prof., dr hab. Jan Koniuszko rektor Uniwersytetu Kreatywnego

w imieniu społeczności studenckiej proszę Jego Magnificencję o utworzenie w akademiku nr 10 profesjonalnego pokoju zabaw.

Punkt 145 b regulaminu studiów (z dnia 19.09.2007 r.) stanowi, że władze uczelni powinny sprzyjać rozwojowi swoich studentów. Istotną częścią tego procesu jest uwzględnianie kompleksowych potrzeb drugiej strony. Jak powszechnie wiadomo, a dobitnie pokazują to badania Tomasza Kowalskiego (Kowalski, Rozwój studentów, Kraków 2007, s. 56), rozrywka i odpoczynek stanowią aż 40% czynników wpływających na odpowiednią higienę życia. Jako społeczność, pragniemy tę dziedzinę rozwijać w sposób cywilizowany, odchodząc od stereotypu imprezującego studenta. Prosimy o zapewnienie w akademiku numer 10 ogólnodostępnego, profesjonalnego pokoju zabaw, który mógłby służyć kulturalnej rozrywce i relaksowi na najwyższym akademickim poziomie. Mamy nadzieję, że nasza prośba spotka się z życzliwym przyjęciem Jego Magnificencji. W podaniu wypisz załączniki, jeśli takowe są przygotowane.

Załączniki: - szczegółowy opis projektu - kosztorys inwestycji - podpisy pracowników popierających tę inicjatywę - podpisy społeczności studenckiej - zgoda administracji akademika nr 10

Z wyrazami szacunku Jan Kowalski

Tu umieść datę i miejsce sporządzenia dokumentu (nie jest ona tożsama z datą złożenia podania).

Sprawdź na stronie internetowej albo w sekretariacie tytuły oraz imię i nazwisko osoby, do której kierujesz podanie. Krótko i zwięźle określ przedmiot swojej prośby. Argumentuj! Mocnymi argumentami są odwołania do aktów prawnych i do autorytetów. Dobre argumenty to również takie, na które mamy dowody.

Zastosuj zwrot grzecznościowy wyrażający nadzieję na przychylność osoby, do której kierujemy podanie.

Zakończ konwencjonalnym pożegnaniem.

Najlepiej podpisz podanie odręcznie imieniem i nazwiskiem.

www.podprad.pl | 19


Jest pani

beznadziejna! Prace, egzaminy, współpraca w grupie. Łatwo jest usłyszeć na studiach słowa krytyki od wykładowców, od współlokatorów, od znajomych i od samego siebie. Jak radzić sobie w takich sytuacjach i jak wyłączyć własnego krytyka?

N

a krytykę ze strony innych ludzi narażeni jesteśmy wszyscy jednakowo. Wystarczy, że będziemy robić lub mówić coś inaczej, niż krytycy by tego od nas oczekiwali. Tak samo jest z tzw. wewnętrznym krytykiem, który siedzi w głowie każdego z nas – mówi Monika Kotlarek, psycholog, prowadząca stronę psycholog-pisze.pl. Faktem jest jednak, że niektórzy radzą sobie lepiej z krytyką, inni gorzej. Według badań psychologów najbardziej narażeni na jej przykre konsekwencje są perfekcjoniści, ludzie o niskiej samoocenie lub osoby nieśmiałe. – Dodatkowo ludzie cierpiący na zaburzenia depresyjne i lękowe (w tym lęk społeczny) spotykają się najczęściej z krytykiem wewnętrznym – dodaje Kotlarek. Oddziaływanie krytyki jest jednak sprawą indywidualną. – Różnica polega na tym, czy bierzemy zasłyszane słowa i myśli sobie do serca i pozwalamy się im pokonać. Czy raczej pozwalamy im wybrzmieć, a z tego, co usłyszeliśmy, wybieramy to, co przyda nam się do samorozwoju – stwierdza psycholożka.

złe – mówi Monika. – Nie ma na celu obrażania nas, naszego dzieła czy myśli, ale raczej chce dać nam kopa do rozwoju i spojrzenia na sytuację z innego punktu widzenia. Sylwia z kolei wyróżnia kilka cech konstruktywnej krytyki. – Jest to krytyka zachowania, a nie osoby. Krytyka konkretna, a nie uogólniona. Wyrażona wprost, zamiast poprzez aluzję. Taka krytyka wynika z dobrych motywacji, na przykład z chęci pomocy w rozwoju studenta, a nie z osobistych pobudek. Wreszcie jest ona wyrażona we właściwy sposób, odpowiednim tonem – wylicza.

Rodzaje krytyki

Sylwia Hofman-Bałdyga, psycholog i terapeuta, prowadząca stronę sylwiahofman.pl, wyróżnia trzy rodzaje krytyki: uogólnioną, agresywną i aluzyjną. Pierwsza, odbywa się w oparciu o element niepodobający się krytykującemu. Rozciąga negatywną opinię na cały obiekt lub człowieka. Dobrze ilustruje ją zdanie: Ta praca jest beznadziejna. Druga (agresywna), wiąże się z oskarżeniem i naruszeniem granic drugiej osoby. Tak jak w zdaniu: Czy ty zwariowałaś? Zmarnowałaś cały papier. Agresja tego rodzaju wiąże się z wyzwiskami, podniesionym tonem bądź przekleństwami. Trzecia (aluzyjna) jest natomiast formą ukrytej manipulacji. Chce spowodować reakcję krytykowanego, jednak nie jest to komunikat wyrażony wprost. Jako przykład Hofman-Bałdyga podaje zdania: Chyba nikt się dziś tu nie napracował lub Co za bałagan! Istnieje też dobra krytyka. – Konstruktywna krytyka ma za zadanie pokazać nam nasze błędne rozumowanie i pomóc naprawić to, co być może jest w nim 20 |www.podprad.pl

foto: rf123


Akcja – reakcja

Umiejętność konstruowania dobrej krytyki jest sztuką opanowaną przez niewielu. Jak więc możemy sobie poradzić w sytuacji, kiedy ktoś jest wobec nas wrogo nastawiony? Osoby nieasertywne mogą reagować na kilka sposobów. – Możemy sprawę przemilczeć i obgadać kogoś, na przykład wykładowcę, za jego plecami – mówi Hofman-Bałdyga. – Jest to postawa bierno-agresywna. Możemy wziąć sobie do serca nieuczciwą krytykę, ale rodzi to w nas poczucie, że jestem do niczego, znowu zawaliłam. Możemy też zareagować agresją na krytykę, co prowadzi do kłótni lub nawet konfliktu. Istnieje jednak asertywny sposób reakcji, którego każdy z nas może się nauczyć. Powinniśmy wtedy pamiętać o dwóch czynnikach: 1. uczciwym przedstawieniu naszego stanowiska, 2. zachowaniu i okazaniu szacunku drugiej osobie. – Gdy to my jesteśmy stroną krytykującą, powinniśmy zadać sobie ważne pytanie: czy moja krytyka służy poprawie, czy raczej temu, aby dostrzeżono moją złość? – pyta psycholożka. Odparcie ataku

Na każdy rodzaj ataku można przygotować kroki, które pozwolą zareagować asertywnie. Odpowiednio zadane pytanie doprowadzi nas do wyciągnięcia wniosków przyczyniających się do naszego rozwoju. – Przy krytyce uogólnionej zmieniamy ogóły na konkrety poprzez pytanie: co konkretnie w tej pracy jest beznadziejne? – podpowiada Sylwia Hofman-Bałdyga. – Następnie ustosunkowujemy się do faktów: Rzeczywiście możemy dopracować stronę graficzną. Asertywną reakcją na krytykę agresywną jest oddzielenie formy od treści i skonstruowanie komunikatu, w którym ustosunkujemy się osobno do treści i osobno do formy. Niestety, pomyliłam się i musiałam zrobić wydruk drugi raz. Przepraszam, ale nie życzę sobie, żebyś na mnie krzyczał. Przy krytyce aluzyjnej należy zdemaskować aluzję poprzez sformułowanie komunikatu wprost: Czy masz mi za złe, że nie umyłem naczyń? Umiejętność asertywnego reagowania na krytykę wymaga od nas odejścia od natychmiastowego rewanżu i rozładowania emocji. Należy przy tym operować faktami, a uczucia wyrazić poprzez konstruktywny komunikat, opierający się na schemacie: ja – uczucie, ty – fakt. Na przykład: Jest mi przykro, że pan mówi o mnie, że jestem beznadziejna i nie nadaję się na te studia. Warto też

Jak możemy uodpornić się na agresywną krytykę?

przytoczyć argumenty pozwalające spojrzeć na sytuację z szerszej perspektywy: Być może nie idzie mi z językoznawstwem, ale za to jestem dobra z zajęć literaturoznawczych. Profilaktyka

Każda krytyka nie pozostaje obojętna naszym emocjom. Możemy poczuć zawód, rozczarowanie, rozgoryczenie, złość, smutek i wiele innych. Jak sobie z nimi poradzić? – Warto zastanowić się nad tym, co najlepiej nas uspokaja – podpowiada Monika Kotlarek. – Czy to spacer, sport, gorąca kąpiel czy chwila zabawy ze zwierzakiem. Warto tego spróbować i nabrać dystansu do całej negatywnej sytuacji związanej z krytyką. Złym sposobem natomiast jest sięganie po używki. Nietrafionym pomysłem jest też odtwarzanie w głowie wielokrotnie przykrego zdarzenia i szukanie najlepszych ciętych ripost, aby dopiec naszemu przeciwnikowi. Rośnie wtedy w nas bezproduktywna złość, która może prowadzić do obniżenia samooceny. Ale co zrobić wtedy, jeśli to my sami jesteśmy dla siebie wrogami? Przyjaciel czy wróg?

– Wewnętrzny krytyk jest i przyjacielem, i wrogiem – opowiada Monika Kotlarek. – Wszystko zależy od tego, jak często dopuszczamy go do głosu. Niestety, najczęściej stosuje on niesłuszny rodzaj krytyki, nieobiektywny i bardzo emocjonalny, dlatego warto bardzo dobrze filtrować swoje myśli i oddzielić emocje od faktów. Pomocna może być w tym tabelka ABCDE używana w pracy nad inteligencją emocjonalną (patrz ramka na następnej stronie). Dodatkowo, jak podpowiada psycholożka, możemy zastosować pięć sposobów na wewnętrznego krytyka: 1. monitorujmy każdą negatywną myśl, np. zapisując ją w specjalnym zeszycie; 2. oceńmy swoje myśli. – Pacjenci zmagający się z krytykiem bywają niekonsekwentni – mówi Kotlarek. – Zapytani, jak opisaliby nieudacznika, obrazują faceta, który całymi dniami leży na brudnej kanapie, pije piwo i kompletnie nic nie robi. Gdy pada pytanie: czy ty taki jesteś, odpowiadają, że w zasadzie to nie. 3. Zbierzmy obiektywne dane, konfrontując negatywy z pozytywami. 4. Oddzielmy przekonania od skazań. – Gdy zjesz większą porcję na kolację i pomyślisz:

czytaj dalej >> www.podprad.pl | 21


>> ciąg dalszy

Jestem grubą świnią to jest to skazanie siebie na dół i napływ negatywnych myśli, z których ciężko będzie się wygrzebać – wyjaśnia psycholożka. – Warto jednak zamienić te myśli w coś, co zachęci cię do samorozwoju i będzie przekonaniem: Od jutra zacznę się zdrowiej odżywiać. 5. Na nowo oceńmy swoje wartości: upewniając się, że to, czym się dołujesz wewnętrznie, naprawdę jest warte tych zmagań. Czy odstające uszy są naprawdę źródłem tego, że czujesz się niekochana? Mój obraz

Ocenianie wartości wiąże się z zagadnieniem obrazu siebie. Każdy z nas składa się ze sfery ciała, intelektualnej, emocjonalnej i duchowej. Każdą z tych sfer oceniamy i mamy na jej temat jakieś zdanie (albo przejmujemy opinie innych, na przykład naszych bliskich: Masz grube uda po swojej cioci albo Ty zawsze tyle płaczesz, mogła-

Aktywujące wydarzenie (co się wydarzyło?) Wykładowczyni skrytykowała moją pracę z literatury.

Błędne przekonania (zapis rozmowy z wewnętrznym krytykiem) Jestem beznadziejna, nie umiem pisać, już nigdy nie napiszę dobrej pracy.

byś przestać). Krytyka (również autokrytyka) tych sfer, w których oceniamy się najgorzej, najbardziej nas boli. Jak więc się uodpornić na tego rodzaju ataki? Rozwiązaniem jest praca ze sferą duchową, która jest niczym klosz ochronny dla innych sfer. Im silniejsze wartości, jakie wyznajemy i wiara w nie, tym jest mniejsza szansa na bycie zranionym przez krytykę. Warto więc przemyśleć i dowiedzieć się o wielu drogach rozwoju duchowego. Można wybrać wiarę w rozum i w kształtowanie świata. Można wybrać wiarę w drugiego człowieka. Można wybrać wiarę w obiektywne idee wolności, miłości, szacunku. Można też przyjąć spojrzenie Boga, który akceptuje nas w całości i kocha nawet, gdy mamy odstające uszy. On nie uważa, że ktokolwiek z nas jest beznadziejny.

Co z tego wynika (jak się czuję) Czuję się przybita, mam ochotę rzucić studia.

ANNA IWANOWSKA

TU.ANNA.IWANOWSKA@GMAIL.COM

Dyskusja (jakie mam dowody na to?, czy jest inne wytłumaczenie?, jaką radę dałabym osobie w takiej sytuacji?)

Pisałam pracę przez trzy dni. Nie byłam w bibliotece, więc praca słusznie mogła być nisko oceniona. Jednak nie piszę najgorzej, bo opublikowano mój artykuł. Jest to tylko jedna praca i mogę w przyszłości napisać lepiej. Może kiepsko mi idzie z pracami naukowymi, ale za to jestem dobrym mówcą.

Efekt (co mogę teraz z tym zrobić?) Będę lepiej przygotowywać się do prac zaliczeniowych. Pójdę na konsultacje i poproszę o wskazówki dot. pisania naukowego. Zamiast od początku pisać, będę nagrywała, jak mówię o temacie, i dopiero wtedy będę to spisywała.

foto: rf123

Akceptacja siebie to klucz do osobistego świętego spokoju. Do czego doprowadza porównywanie się? Zeskanuj kod i obejrzyj film!

22 |www.podprad.pl


Nadchodzi czas zmian Matura, wakacje, wyniki rekrutacji – wszystko zdarzyło się niedawno i szybko minęło. Rozpoczynają się studia, a wraz z nimi zmiany, ponieważ typowy dzień studenta jest zupełnie inny niż licealisty.

S

tudiowanie jest o wiele przyjemniejsze niż nauka w szkole średniej – opowiada Ewa Iskra z Uniwersytetu Zielonogórskiego. – Jednak uwaga! Wszystkie zajęcia trwają 1,5 godziny. Dwukrotnie dłużej niż w liceum. Składają się z nieobowiązkowych wykładów, z których wynosimy wiedzę teoretyczną, oraz z ćwiczeń, gdzie możemy wiedzę wykorzystać w praktyce – dodaje. Sposób zaliczeń także się różni. Zamiast kartkówek i sprawdzianów są kolokwia i egzaminy, odbywające się głównie w trakcie sesji. – Studenci uczą się wtedy, gdy muszą, czyli zazwyczaj w ostatniej chwili – podsumowuje Inka Lamkowska z Politechniki Łódzkiej. Okienka

Pierwsze odkrycie okresu studiowania to okienka. Nieraz zdarza się, że w trakcie zajęć studenci mają obowiązkową przerwę, wynikającą z planu. Warto ten czas przeznaczyć na naukę, kserowanie notatek, wypożyczenie książek lub obiad. Na studiach obowiązuje również tak zwany kwadrans akademicki. Oznacza to, że można bez ponoszenia konsekwencji spóźnić się i wejść na salę w ciągu pierwszych piętnastu minut. Dotyczy on przede wszystkim wykładowców. Studentów tylko wtedy, gdy prowadzący zajęcia wyrazi na to zgodę. Trzeba pamiętać, że kwadrans dla wykładowców może być dłuższy. Na studiach warto uzbroić się w cierpliwość. Może zdarzyć się, że wykładowca spóźni się nie tylko kwadrans, ale w ogóle nie dotrze na zajęcia lub zmieni godzinę, gdy czekasz przed salą wykładową. Samodzielność

Ważnym elementem różniącym edukację wyższą od średniej jest samodzielność. Tu nie ma, znanego z liceum, dziennika. Trzeba samodzielnie pilnować ocen oraz nieobecności na zajęciach. – Większość studentów przychodzi na pierwszy i ostatni wykład – mówi Paulina Roszkowska, studentka polonistyki Uniwersytetu Gdańskiego. – Ponosi jednak konsekwencje pod koniec semestru. O ile wykłady zwykle są nieobowiązkowe, to o ćwiczeniach nie można tego powiedzieć. Często zdarza się, że właśnie na nich wiedza będzie sprawdzana parokrotnie podczas kolokwiów – dodaje. O formach zaliczenia decydują prowadzący. Może się okazać, że niezbędna jest praca z tygodnia na tydzień, ale istnieje możliwość laby przez prawie cały

23 |www.podprad.pl

Pierwsze odkrycie okresu studiowania to okienka

semestr. Warto pamiętać, że w trakcie studiów nie wykorzystuje się zwolnień lekarskich. Jeśli zwolnienie jest potrzebne, to tylko z powodu poważnej dolegliwości. Przeziębienie lub grypa to słaba wymówka, by nie pojawić się na ważnym kolokwium lub egzaminie. No chyba, że jest to wirus Ebola. Opieka

Każdy rocznik podzielony jest na grupy, czyli studencki odpowiednik klas. Przeważnie pojawia się w nich starosta, biorący na siebie próbę uporządkowania spraw organizacyjnych. Oprócz tego, formalnie istnieje wyznaczony spośród pracowników uczelni opiekun roku. Do niego zawsze można zgłosić się po pomoc lub informację. W praktyce zwykle okazuje się jednak, że nikt go nigdy nie widział. Aby usprawnić przepływ informacji, warto założyć grupę na FB lub mailową, gdzie można wymieniać się notatkami lub ważnymi terminami. Zaliczenia

Pod koniec semestru przychodzi czas udręki dla studentów. Nie trzeba się jednak martwić, gdy nie uda się czegoś zaliczyć. Zawsze przysługuje tzw. drugi termin, czyli poprawa. Aby zdać, wystarczy trójka. Nie ma ani jedynek, ani szóstek. Nie tylko osiągnięcia, ale i porażki są zapisywane w indeksie. Za dobre oceny na studenta nie czeka już świadectwo z paskiem, a stypendium. Wakacje

Kolejnym plusem studiowania są trwające o miesiąc dłużej wakacje. W zależności od uczelni, indywidualnie ustalającej termin sesji egzaminacyjnej, można mieć nawet cztery miesiące leniuchowania! Jest jednak problem, który trzeba uwzględnić: sesja poprawkowa. Jeśli komuś powinęła się noga, musi przygotować się na krótszą przerwę i przystąpienie do tzw. kampanii wrześniowej. A kiedy już wszystko będzie zaliczone, przyjdzie czas na kolejny rok akademicki. Wtedy już niewiele będzie cię w stanie zaskoczyć.

ANETA DUBIL

Foto: rf123

www.podprad.pl | 23


Kiedy z nieba spada nerka Jak powstał dawca.pl? Pierwszy zarys kampanii dawca.pl powstał w 2002 roku. Ówcześni lekarze szpitala przy Akademii Medycznej zaczęli promować wyrażanie woli oddania swoich narządów poprzez tatuaże w formie znaku nieskończoności. Z czasem akcja została przekazana Polskiemu Towarzystwu Programów Zdrowotnych, które stwierdziło, że byłoby dobrze, aby kampanię poprowadzili młodzi ludzie. Promocję oddawania organów przekazano studentom i tak jest do dziś. Zajmujemy się rozpowszechnianiem wiedzy o transplantacji, staramy się namawiać ludzi, by rozmawiali o tym, zastanowili się, co chcieliby, aby stało się z ich narządami po śmierci. Gdzie można natknąć się na wasze działania? Działamy głównie w sieci, na portalach społecznościowych. Jest nas niewielu (9 osób w zespole) i ciężko byłoby nam dotrzeć w inny sposób do tak dużego grona ludzi, do jakiego obecnie docieramy przez Internet. Media społecznościowe, wraz ze stroną internetową, mają dla nas zasadnicze znaczenie. Swoje działania, jak na przykład tworzenie grafik promujących transplantacje, podejmujemy z myślą o tym, że wrzucimy je na nasz fanpage na Facebooku. Trochę inaczej jest na Twitterze. Tam z kolei staramy

Akcja z FOX TV promująca oddawanie organów inspirowana serialem The Walking 24 |www.podprad.pl Dead. Od lewej: Monika Matynia, Paula Skałbania, Adrian Borek, Paweł Klikowicz

Spokojna knajpka w centrum miasta, za plecami Pauli Skałbani biesiadują ludzie, a ona opowiada o śmierci, o zombie na warszawskim dworcu, Alanie i pluszowej wątrobie. Paula to studentka medycyny, a także wolontariuszka kampanii dawca.pl, działającej na rzecz promocji transplantologii. Paula nie dosyć, że ma bardzo trudne studia i dużo nauki, to jednak zdecydowała się, by zmieniać świat robiąc coś dla innych.

się wychodzić do ludzi. Staramy się wyszukiwać hashtagi (słowa-klucze oznaczone #) związane z transplantacją i wchodzić w interakcje z osobami, które rozmawiają na ten temat i mają jakieś wątpliwości. Często też udzielamy się przy okazji dyskusji ogólnospołecznych, wywołanych kolejnymi doniesieniami czy tematami medialnymi.

Widziałem wasz profil na Facebooku, na którym ciągle wrze, ciągle coś się dzieje. Faktycznie, to medium działa dosyć prężnie i jesteśmy obecni w zestawieniach największych profili. Jesteśmy drugim największym fanpagem organizacji pozarządowych w Polsce. Sprawdzaliśmy też, jak się mają organizacje promujące transplantacje na świecie. O tyle, o ile sprawdziliśmy (a myślę, że zrobiliśmy to dosyć dokładnie), to jesteśmy największym takim profilem.

Kto może zostać dawcą? Dawcą tak naprawdę może zostać każdy. A dokładniej, według polskiego prawa, każdy, kto nie wyraził sprzeciwu. Ten sprzeciw można wyrazić na trzy sposoby: albo zapisać się do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, albo nosić przy sobie pisemne oświadczenie, że ktoś się nie zgadza na pobranie organów, albo można to ogłosić ustnie przy dwóch świadkach. Dlatego przed pobraniem organów jest pytana rodzina – nie tyle o pozwolenie, ale o ustalenie ewentualnego sprzeciwu. Drugim warunkiem bycia dawcą, prócz zgody, jest odpowiedni stan. Oddać narządy może każdy, u kogo stwierdzono śmierć mózgu, kto jest generalnie zdrową osobą i jest w odpowiednim wieku. Ten przedział wiekowy jest inny dla różnych narządów i co pewien czas się przesuwa. W coraz późniejszym wieku jesteśmy coraz zdrowsi. Jest to więc kwestia wieku biologicznego, a nie metrykalnego. To najważniejsze kryteria. Skąd więc problem z brakiem dawców? Po pierwsze, należy pamiętać, że trzeba umrzeć w dosyć specyficzny sposób. Wszystkie narządy taka osoba musi mieć zdrowe, ale musi zostać stwierdzona śmierć mózgu. Nie jest to więc duży odsetek umierających. Po drugie, w Polsce nie ma promowanej dyskusji na ten temat. Kiedy jakaś młoda osoba umiera, najczęściej z powodu wypadku, okazuje się, że ona nigdy z nikim o tym nie rozmawiała. Rodziny, zostawione z taką decyzją, nie są w stanie jej podjąć, nie zgadzają się lub nie decydują w odpowiednim czasie. Od momentu ustania przepływu krwi przez mózg, jest określony czas, w którym można pobrać narządy. No i jest też wiele mitów, niedopowiedzeń, zmyślonych historii związanych z transplantacją.


osoba, koordynator, który jest ze sprawą na bieżąco, ale dowiaduje się o wszystkim w ostatniej chwili. Kolejki są długie i nie można na nie wpłynąć. Ich ominięcie, czyli przeszczep poza legalnym systemem, oznacza brak dostępu do bardzo drogich leków, które osoby po przeszczepie muszą przyjmować. To koszty rzędu tysięcy złotych miesięcznie, a leki są bezpłatne dla osób po legalnych transplantacjach. Zresztą ludzie boją się o tym rozmawiać, bo temat oddawania organów zawiera w sobie czyjąś śmierć.

Co robi dawca.pl, aby z tymi mitami walczyć? My staramy się edukować ludzi. Często odpowiadamy na pytania przysyłane mailowo, odnoszące się procedur czy definicji, jak na przykład śmierci mózgu. Większość ludzi, którzy nie zastanawiają się nad tym tematem, nie rozumie, co to jest ani czym to się różni od śpiączki. Bardzo często są to pojęcia mylone. Staramy się tworzyć dyskusję. Przygotowujemy różne grafiki na ten temat, działamy na Facebooku, na Twitterze, na Instagramie i Snapchacie. Można na przykład dodawać odpowiednio oznaczone zdjęcia. A oprócz tego organizujemy różne akcje, aby wyjść do ludzi także w świecie realnym. I przy okazji takich akcji staramy się dostać do konwencjonalnych mediów, żeby ten temat poszedł dalej w świat.

Paula Skałbania podczas akcji Oddaj serce

Jaki jest najczęściej powtarzany mit? Myślę, że to tak naprawdę dwa mity. To są dziwne historie, które ludzie sobie przekazują. Po pierwsze, że jeśli podpisze się oświadczenie woli czy powie komuś, że chce się zostać dawcą, to w momencie, gdy coś nam się stanie, nie będziemy przez lekarzy i ratowników ratowani z odpowiednią chęcią. Jest obawa przed tym, że taka osoba zostanie od razu spisana na straty, bo wiadomo, że zostanie dawcą. A drugi z mitów to handel narządami i pobranie narządów dla pieniędzy. Że ktoś narządy pobierze nielegalnie, że na tym zarobi. To się nie zdarza? Przy polskim prawie i przy takich regulacjach to niemożliwe. Ja nie słyszałam o takich przypadkach i nawet nie wiem, jak to sobie wyobrazić, jak mogłoby to się odbywać logistycznie. Lekarze pobierający narządy nie wiedzą, kim będzie biorca, tak jak lekarze w drugim szpitalu nie wiedzą, kim był dawca. Wie to tylko jedna

Która akcja według ciebie była najbardziej udana? Sporo ich było... Myślę, że gdyby zapytać każdego naszego wolontariusza, to wskazałby inną. Na pewno pod względem ilości rozdanych oświadczeń woli, najbardziej udana była akcja przy współpracy z telewizją FOX. Przy okazji premiery sezonu dość popularnego serialu, na warszawskim Dworcu Centralnym można było przyjść, porozmawiać i zrobić sobie zdjęcie z aktorami ucharakteryzowanymi na zombie. I to chyba była też nasza najbardziej kontrowersyjna akcja. Ale przyniosła skutek, bo rozdaliśmy ponad trzy tysiące oświadczeń woli. Była też akcja Paczka z nieba, która podobała mi się od strony kreatywnej. Bo wtedy zrzucaliśmy paczki z latarni morskiej w Sopocie. Były podwieszone do baloników z helem i musieliśmy wyliczyć, ile trzeba tego gazu, aby paczka spadła, a nie poleciała do nieba. W połowie tych paczek były puzzle z narządami, które można było sobie ułożyć, oświadczenie woli oraz informacja, że tobie się poszczęściło, bo dostałeś ten narząd i w porównaniu do osób, które jeszcze czekają, masz naprawdę dużo szczęścia. W drugiej połowie paczek były tylko oświadczenia woli i informacje, że niestety brakuje dawców i akurat nie doczekałeś się tego narządu. Akcja została opisana w książce znawczyni social mediów i PR-u Natalii Hatalskiej o najbardziej kreatywnych kampaniach. To wyróżnienie dla nas. Ostatnie pytanie: kim jest Alan? Alan to jest nasz stały wolontariusz (śmiech). To jest manekin, który jest w zespole. Pewnego razu został ogłoszony konkurs na kreatywną formę promocji. Ówczesny zespół wpadł na pomysł, aby załatwić manekin reklamowy i wyciąć mu dziurę w tułowiu. W środku Alan ma Chcemy prowadzić powkładane pluszowe wersje narządów życie wygodne, bo poświęcenie nadających się do transplantacji, które można to rzadki prezent. powyjmować i pooglądać. Stoi u nas w biurze. Zeskanuj kod Ludzie często mówią mu dzień dobry, gdy i obejrzyj film! wchodzą. Wygląda jak człowiek i ma ładną koszulę! RAFAŁ NITYCHORUK

Projekt Dawca.pl #jestemdawca #dawcoselfie

www.podprad.pl | 25


Bajka czy historia?

Większość książek nie zachowuje się dłużej niż jeden wiek. Ale jedna przetrwała upływ czasu i jest dzisiaj drukowana w większości języków świata. Czy Biblia to tylko ciekawa fabuła czy Boże Słowo? Czy jest wiarygodna historycznie, czy została zmanipulowana w ciągu wieków przez chrześcijan?

Bajki dla dzieci

W dzieciństwie często czytałem Pismo Święte dla najmłodszych. Uwielbiałem brać udział w przygodach Dawida czy Mojżesza, a piękne ilustracje mi w tym pomagały. Biblia była wtedy dla mnie cudownym zbiorem bajek i myślę, że wiele dzieciaków tak ją właśnie traktuje. Również wielu dorosłych widzi w niej jedynie kolekcję mitów i legend. Przez jakiś czas badałem temat (korzystałem głównie z książek dra Josha McDowella) i doszedłem do wniosku, że nie tylko dziecko może wierzyć Biblii. Księgi w księdze

Ocena dowodów wewnętrznych

Drugi sprawdzian to test wewnętrzny, w którym bada się spójność tekstu. Pomimo nielicznych, trudnych fragmentów, nikomu nie udało się jeszcze udowodnić sprzeczności w całej Biblii. Ma ona 40 autorów z różnych środowisk, była pisana na przestrzeni 1500 lat, w 3 językach, na 3 kontynentach, a mimo to ma jeden temat. Pismo Święte jest zapisem historii odkupienia ludzkości przez Jezusa Chrystusa i pod takim kątem należy ją czytać. Pewne nieporozumienia powstają, gdy sięgamy po Stary Testament, pomijając Nowy. Warto więc spojrzeć na Pismo Święte całościowo. Nowy Testament wyjaśnia Stary i jest jednocześnie jego wypełnieniem.

Jedna szansa na 33 miliony, by mogło się to wydarzyć w życiu jednej osoby

Tak naprawdę nie jest to jedna książka, ale zbiór kilkudziesięciu pism zebranych w dwie części: Stary i Nowy Testament. Dlaczego niektóre księgi są w niej zawarte, a inne nie? W skrócie można powiedzieć, że przywódcy Kościoła na przestrzeni trzech wieków rozpoznawali, które księgi należy przyjąć za natchnione przez Boga (tzw. kanon), a które nie. Jednym z najważniejszych kryteriów kanoniczności było autorstwo: księga musiała być napisana przez Bożego proroka albo apostoła. Ocena bibliograficzna

Badając wiarygodność jakiegokolwiek tekstu starożytnego, należy przeprowadzić trzy obszerne testy. Pierwszy z nich, bibliograficzny, sprawdza rzetelność kopii dokumentów starożytnych w odzwierciedlaniu nieistniejącego już dzieła. Dwa najważniejsze kryteria to liczba zachowanych kopii oraz czas, jaki upłynął od powstania oryginału do pojawienia się danej kopii. Nie zachował się żaden oryginalny tekst Nowego Testamentu. Ma on za to ponad 5300 kopii w grece (języku, w którym go spisano) oraz około 20 000 w łacinie i innych starych językach. Najstarszy fragment datowany jest na 50 lat po oryginale – to rewelacyjny wynik. Dla porównania, Iliada Homera, druga pod tym względem, ma 643 kopii. Najwcześniejsza z nich została spisana 400 lat po oryginale. Inne ważne dzieła mają tylko kilka starych kopii. Jeśli ktoś twierdzi, że księgi Nowego Testamentu są niewiarygodne, to tym bar26 |www.podprad.pl

dziej musi odrzucić inne starożytne dzieła, bo żadne z nich nie jest udokumentowane bibliograficznie tak dobrze, jak Pismo Święte.

Ocena dowodów zewnętrznych

Trzeci test dowodów zewnętrznych ocenia dany dokument w porównaniu z innymi źródłami historycznymi. Nie tylko apostołowie czy Ojcowie Kościoła, ale i niechrześcijańscy pisarze, Tacyt, Swetoniusz, Pliniusz Młodszy czy Józef Flawiusz, wspominali o Chrystusie. Z wielu źródeł greckich, rzymskich i żydowskich z I wieku wynika, że Jezus opisywany w Nowym Testamencie rzeczywiście istniał i nie był postacią fikcyjną, co potwierdza historyczność Biblii.

Zwoje z Qumran

Dla wiarygodności Starego Testamentu ogromne znaczenie miało odkrycie w 1947 roku starożytnych zwojów w Qumran nad Morzem Martwym. Do tego czasu kompletne manuskrypty hebrajskie pochodziły aż z X wieku n.e. Stawiało to rzetelność Starego Testamentu pod wielkim znakiem zapytania. Jednym ze znalezionych dokumentów okazał się manuskrypt całości Księgi Izajasza ze 125 roku p.n.e. Zapis księgi jest prawie identyczny z innym, młodszym o 1000 lat. Pokazuje to niesamowitą rzetelność i wierność kopistów Pisma na przestrzeni lat.


Archeologia

Warto też zwrócić uwagę na archeologię. Żydowski archeolog Nelson Glueck napisał: Można kategorycznie stwierdzić, iż żadne odkrycie archeologiczne nie zaprzeczyło nigdy relacji biblijnej. Pismo Święte nie tylko potwierdza wykopaliska, ale często służy za podstawę badań archeologicznych. Opis przyrody

Wiele osób chce wobec Biblii stosować inne kryteria oceny niż wobec literatury świeckiej. Jednak pod względem historycznym i bibliograficznym, nie ma ona sobie równych. Jest wiarygodna także w sferze nauk przyrodniczych, choć nie jest oczywiście podręcznikiem – Stary Testament zawierał informacje o grawitacji, prądach powietrznych czy o tym, że ziemia jest okrągła, na długo przed opisaniem tych zjawisk przez naukowców. Proroctwa

Kolejnym argumentem na potwierdzenie wiarygodności świętej księgi chrześcijan są wypełnione proroctwa. Warto wiedzieć, że Stary Testament zawiera około 300 odnośników dotyczących

pojawienia się Jezusa z Nazaretu. Prorok Micheasz przepowiada kilkaset lat wcześniej, że Mesjasz narodzi się w Betlejem, a Izajasz, że jego matką będzie dziewica. Ponad 25 przepowiedni dotyczy faktów związanych z procesem, śmiercią i pogrzebem Jezusa, a wszystkie wypełniły się w ciągu jednej doby! Rachunek prawdopodobieństwa mówi, że istnieje tylko jedna szansa na ponad 33 miliony, aby mogło się to wydarzyć w życiu jednej osoby.

Święta księga czy coś więcej?

Nie mogę oczywiście udowodnić, że Bóg istnieje, bo jest to kwestia wiary, a nie tylko rozumu. Biblia jest jednak dla mnie wiarygodnym dokumentem historycznym i każdy historyk powinien potraktować ją poważnie. Uważam ją jednak za coś więcej – za natchnione Boże Słowo. Zawiera nie tylko historie dawnych bohaterów, ale też mówi o tym, jaki jest Bóg i co zrobić, aby być z Nim. Dlatego czytam ją codziennie, aby rozwijać się duchowo. BARTEK SERKOWSKI

KOORDYNATOR SERWISU KAZDYSTUDENT.PL

Czy wiesz, że? • Wyraz biblia pochodzi z języka greckiego i znaczy dosłownie księgi. •

Dobra Czytanka wg św. zioma Janka to współczesny, ilustrowany przekład Ewangelii wg św. Jana na slang młodzieżowy: www.ziomjanek.pl.

Stary Testament został spisany w dwóch językach: hebrajskim i aramejskim, a Nowy Testament w języku greckim.

Biblia Leopolity (1561) to pierwszy, drukowany przekład całego Pisma Świętego na język polski. Najbardziej znana ze starych przekładów są jednak Biblia ks. Wujka (1599) i Biblia Gdańska (1632), które były w użytku przez setki lat.

Początkowo Biblia nie występowała w postaci książkowej, a w formie zwojów nawiniętych na dwie rolki. Żydzi nie mogli dotykać tekstu Starego Testamentu, więc używali specjalnego wskaźnika o nazwie jad.

Septuaginta to pierwsze tłumaczenie Starego Testamentu na grekę. Nazwa pochodzi rzekomo od liczby tłumaczy, którzy brali udział w pracy nad przekładem między 280 a 130 r. p.n.e.

Wulgata to przekład całej Biblii na łacinę, dokonany przez św. Hieronima i opublikowany w 406 roku.

Pismo Święte jest największym bestsellerem w historii.

Nowy Testament został przetłumaczony na 1300 języków, co oznacza, że 95% ludzkości ma dostęp do niego w swoim języku.

Organizacja Wycliffe Bible Translators zajmuje się tłumaczeniem Pisma Świętego na języki, które jeszcze nie doczekały się przekładu. Planuje rozpocząć prace nad kolejnymi 1900 językami do 2025 roku.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat Biblii i jej wiarygodności, przeczytaj artykuł: KazdyStudent.pl/a/ biblia.html.

www.podprad.pl | 27


Błędne myślenie o studiach

Początek studiów to czas pełen ekscytacji i nadziei na przyszłość. Nowa sytuacja powoduje, że zadajemy sobie wiele pytań: czy dobrze wybrałem?, jak to będzie wyglądać?, co zrobić, żeby po studiach ułożyć sobie życie? Mamy wiele wyobrażeń na temat przebiegu i celu studiów. Jednak często nasze wyobrażenia mijają się z prawdą.

N

ajwiększym błędem jest niewłaściwe nastawienie do studiów. Z niewiadomych przyczyn młodzi studenci myślą, że powinni się wyspecjalizować w wąskiej dziedzinie wiedzy, a reszta nie musi ich interesować. Ileż razy słyszy się wypowiedzi jestem inżynierem, to nie muszę być humanistą, które niejednokrotnie służą usprawiedliwieniu niewiedzy czy błędów ortograficznych. Jednak prawda jest taka, że na wykonywany zawód składa się wiele różnych umiejętności i dziedzin wiedzy, z których jedynie część jest zdobywana na studiach. Przykładowo, szef zespołu programistów będzie posługiwał się zestawem umiejętności, z których tylko kilka będzie dotyczyć programowania. Na pełen wachlarz złożą się m.in. umiejętności komunikacji (z podwładnymi i ze zwierzchnikami), planowania (racjonalny podział projektu i delegacja zadań), prezentacji (efektów zwierzchnikom i zadań pracownikom), motywacji (siebie i podwładnych), zarządzania sobą w czasie (nie tylko od strony obowiązków, ale i rekreacji, żeby uniknąć wypalenia) i wiele innych. Są to tzw. umiejętności miękkie (ang. soft-skills), niestety wciąż nie możemy zdobyć ich podczas nauki na uczelni. W związku z tym po studiach idziemy do pracy, nie posiadając odpowiednich umiejętności, a to może wpłynąć na możliwość awansu. Po co mi to?

Od lat panuje pogląd, że przedmioty na uczelni mają przygotować do przyszłego zawodu – i nic poza tym. Wywołuje to frustrację wśród studentów – niektóre zajęcia wydają się niepotrzebne z punktu widzenia wizji końca studiów. Prawda jest natomiast taka, że uczelnia to nie zawodówka. Bycie inżynierem, licencjatem czy magistrem nie znaczy, że posiadam wszystkie niezbędne umiejętności związane z zawodem. To znaczy tylko to, że umiem się nauczyć. Można porównać tę sytuację do sportu. Na studiach zdobywa się tylko kondycję. Ktoś mający mocne nogi poradzi sobie w piłce nożnej, koszykówce czy bieganiu. Podobnie jest z intelektem: na uczelni można się rozruszać, a dyscyplinę sportu wyklaruje dopiero wybór pracy i stanowiska. Dlatego już na studiach warto rozwijać się w sportach, które są interesujące, a pozostałe potraktować jako trening kondycyjny. Gubię szczęście, goniąc pieniądze

Trzeci błąd to wyobrażenie, że dorosłe życie polega na pracy i ciągłym zarabianiu oraz że od tego właśnie zależy nasze szczęście. Im lepsza praca, tym lepsza płaca, i tym bardziej ktoś jest zadowo28 |www.podprad.pl

lony. Czy tak jest? Mówi się, że zysk nie jest celem biznesu, tylko warunkiem. Jeśli biznes nie przynosi zysku, to upadnie, ale to, że zarabia się pieniądze, jeszcze nie daje spełnienia. Co powinno być więc celem pracy? Dr David Marr z MIT do zdefiniowania zdrowia wykorzystuje trójkąt, w którym wierzchołki stanowią narządy wewnętrzne. Kiedy wszystkie są zdrowe i funkcjonują prawidłowo, pojawia się zdrowie symbolizowane przez zarys trójkąta. W analogiczny sposób można zdefiniować szczęście, spełnienie czy satysfakcję w życiu. Wierzchołkami trójkąta będą wtedy: sfera fizyczna, mentalna i duchowa. W znanej piramidzie potrzeb Maslowa, która hierarchizuje ludzkie potrzeby, często na najwyższej pozycji umieszczana jest samorealizacja, podczas gdy Maslow umieścił nad nią potrzebę samotranscendencji. Ta oznacza właśnie szczęście, spełnienie oraz wkład dla potomnych i to ją można reprezentować jako wspomniany trójkąt. Kiedy jednak znika zarys trójkąta, zaczyna dziać się źle. Co to znaczy źle? Poczucie wypalenia, uciekającego życia, to brakujące coś, niepokój i depresje. Cytując Johna Scherera, można to podsumować słowami: dotarłeś na szczyt drabiny i widzisz, że była ona oparta o niewłaściwą ścianę. Nasza wewnętrzna natura zawsze się o to upomni, więc warto budować zdrowy balans już od początku studiów.

Jestem specjalistą w wąskiej dziedzinie, czyli prawie na niczym się nie znam

Droga do samotranscendencji

1. Wybierz proaktywność Wybór tej drogi zaczyna się od decyzji, że przejmujemy inicjatywę. Będziemy kreować swoje życie i że to my będziemy za nie odpowiedzialni. To jest proaktywność. Łączy się to z faktem, że nie godzimy się na konformizm, czyli uśrednioną bylejakość. Jest to droga pod prąd, którą zalecał Zbigniew Herbert pisząc, że z prądem płyną śmiecie.


Jeśli płyniemy z prądem to oznacza to reaktywność, czyli poddanie się wpływom środowiska, ludzi, warunków i innych czynników zewnętrznych. Reaktywny student uczy się tylko tego, co mu wskazali (a i tego często nie robi). Proaktywny uczy się natomiast tego, co może być mu potrzebne. Również tego, czego nie dostarcza uczelnia (np. komunikacji, prezentacji, sprzedaży) poprzez książki, szkolenia, filmiki w Internecie, blogi, darmowe wydarzenia. Nie chodzi wcale, żeby uczyć się więcej! Chodzi o proporcje i jakość nauki. Najważniejsza jednak jest samoświadomość, czyli refleksja i analiza własnej sytuacji. Jej celem powinno być znalezienie równowagi pomiędzy stanem, w którym się jest, a stanem, w którym chce się być. Proaktywność to postawa, która pozwala decydować, dokąd i którędy zmierzamy. Smutne jest to, że tak wiele osób pozostawia decyzje rodzicom, przypadkowi, znajomym, środowisku. Ludzie żyją reaktywnie, z dnia na dzień, bezmyślnie. Mówi się, że jak nic nie planujesz, to planujesz porażkę. Warto więc usiąść i rozpisać plan na siebie. Kim będę po skończeniu studiów? Co będę umieć? Co będą mówić o mnie inni?

2. Pasja to paliwo do rozwoju talentów Do szczęścia i spełnienia potrzebny jest nie tylko balans w życiu, ale też spójność ze swoim prawdziwym ja i uwalnianie potencjału. Życie pokazuje, że nie znamy wszystkich lub nawet większości swoich talentów, choć mamy wewnętrzną potrzebę je rozwijać. Jak zaspokajać potrzeby, o których się nie wie? Odpowiedzią na to mogą być różne narzędzia psychometryczne i testy psychologiczne. Nie chodzi o tanie psychozabawy z kolorowych gazet, ale o profesjonalne narzędzia, które wykorzystywane są chociażby przez światowe korporacje do poprawienia rekrutacji czy zapewnienia pracownikom odpowiadających im warunków pracy. Testów jest wiele – od darmowych po bardzo drogie. Jednym z popularniejszych i stosunkowo niedrogich (niespełna 40 zł) jest test Instytutu Gallupa tzw. Strengths Finder. Spośród 34 wyszczególnionych przez instytut cech (takich jak np. Rywalizacja, Bliskie Relacje, Osiągnięcia, Przywództwo) test pozwala zidentyfikować dominującą piątkę. Słuchając relacji osób po tym teście, można wyciągnąć wniosek, że każdy jest w stanie przewidzieć 3‒4 cechy, które będą u niego dominować, ale sens testu polega na odkryciu tej jednej lub dwóch, których nigdy się u siebie nie spodziewaliśmy. Dlaczego jest to tak istotne? Ponieważ nieznajomość tych cech nie uwalnia nas od ich wpływu. Na przykład, dominującymi cechami pewnej osoby są rywalizacja (konkurowanie i porównywanie wyników) oraz znaczenie

Foto: rf123

(zasięg działania obejmujący wiele osób i zajmowanie się rzeczami istotnymi). Idąc do pracy, w której będzie jedyną osobą na danym stanowisku, wykonując niezauważalne dla wyników firmy zadania dla innego działu, szybko się wypali. Nie zaspokajając tych cech, może nawet nie mieć świadomości źródła problemu i widzieć je w innych przyczynach np. swojej płacy, kolegach, problemach rodzinnych. Mając tę świadomość, byłby w stanie szybko zidentyfikować problem i albo przeorganizować pracę na danym stanowisku, albo ją zmienić. Potrzeby będą dawać o sobie znać, jeśli są niezaspokajane. Ale jeśli są zaspokajane, to będą skutecznie motywować i dodawać sił do osiągania zamierzonych celów, o ile będą w zgodzie z nimi.

3. Jesteś swoimi nawykami Przypomnijmy słowa Arystotelesa: Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem. Aby cokolwiek miało szansę być trwałym efektem, musi być powtarzane. Dlatego warto poświęcić pierwsze miesiące studiów na zbudowanie nawyków, które pozwolą pielęgnować wszystkie trzy sfery. Patrząc na negatywny przykład kucia do granic wytrzymałości, na parę dni przed egzaminem, nietrudno zauważyć popełniane błędy. Z jednej strony, przepalana jest sfera mentalna – potrzeba będzie kilku dni aż znowu się zregeneruje (a co, jeśli są kolejne egzaminy?). Z drugiej strony, pozostałe sfery są zupełnie zaniedbywane. Zarys trójkąta znika. Żeby to zmienić, potrzebne jest proaktywne działanie wcześniej – przecież lepiej zapobiegać, niż leczyć. Czyli...

Punktem startu powinno być jasne i precyzyjne określenie własnego celu. Czekanie na przyzwolenie lub nakaz środowiska jest reaktywnością, której powinniśmy unikać. Własne, proaktywne poszukiwanie to jedyna droga do znalezienia szczęścia i spełnienia. Prawdziwe jest powiedzenie: kto stoi w miejscu, ten się cofa, bo wszystko idzie do przodu. Trzeba pamiętać, że uczelnia i kierunek studiów to tak naprawdę niewielki procent życia – i liczy się przede wszystkim nasze własne działanie. Nelson Mandela powiedział, że najbardziej boimy się nie tego, że jesteśmy zbyt słabi, lecz tego, że jesteśmy potężni ponad miarę. Uwolnienie potencjału tej potęgi spowoduje, że w naszym życiu pojawi się właśnie ten zarys trójkąta, czyli spełnienie i szczęście. ARKADIUSZ NARUK

TWÓRCA BLOGA ANARUK.PL, WIĘCEJ CIEKAWYCH TREŚCI NA BLOGU AUTORA

Możemy się zagubić, możemy się odnaleźć. Jednak najważniejsze jest to, kim jesteśmy. Zeskanuj kod i obejrzyj film!

www.podprad.pl | 29

29


Priorytety życiowe zaczynamy ustalać na studiach. Konrad Mielcarek przez lata żył skoncentrowany na zdobywaniu pieniędzy. Zrozumiał, że przymus posiadania stał się jego obsesją. Wydawało mu się bowiem, że nie ma lepszego sposobu na życie. Możemy wyciągnąć lekcję dla siebie, patrząc na jego doświadczenie.

T

erminem minimalizm zwykło się określać drogę życiową polegającą na zakwestionowaniu, do niedawna niemal powszechnie obowiązującego pewnika, że więcej oznacza lepiej. – Jako społeczeństwo na dorobku bardzo długo daliśmy się zwodzić obietnicom materialnego dostatku i dobrobytu, które zazdrośnie obserwowaliśmy u sytych społeczeństw Zachodu – mówi Konrad Mielcarek autor bloga Droga do prostego życia. – W społeczeństwie konsumpcyjnym szczęście ma nam przynieść pomnażanie swojego majątku, otaczanie się coraz większą liczbą przedmiotów, budowanie poczucia bezpieczeństwa na polisach i pokaźnym koncie w banku, zaspakajanie każdych, coraz bardziej wyrafinowanych zachcianek i szukanie coraz to nowych wrażeń. Szybko odkrywamy, że konsumpcyjne marzenie będzie nas słono kosztować, ale media i reklamy przekonują nas, że właściwie nie ma innej alternatywy, jak realizować scenariusz rozpisany dla naszego życia aż do późnej emerytury, którego mantrą jest praca, kredyty, zakupy i więcej pracy, aby spłacić kredyty. Przebudzenie do wolności

Zniewolone uzyskiwaniem celów życie zaczyna przypominać kierat, Mielcarek nazywa to współczesnym niewolnictwem, którego niewidzialne kajdany okazują się równie mocne co fizyczne kule u nogi. Zachęca do zadania sobie pytania: czy o takim życiu marzyliśmy jako dzieci? Czy chcemy, aby tak wyglądało nasze życie, którego bezcenną energię trwonimy na bezwartościowe świecidełka? Kryzys roku 2008 sprawił, że dotychczasowa pogoń za dobrami materialnymi została znacznie ograniczona. Do głosu zaczęła dochodzić inna narracja, wedle której brak wystarczającego zapasu gotówki nie przeszkadza w osiągnięciu szczęśliwego życia. Odkrywanie tej drogi, bez zadłużeń, zerwanych relacji, bezdusznej rywalizacji, lęku o przyszłość i zdewastowanego zdrowia fizycznego i psychicznego, jest szansą na życiowe spełnienie. Jak podkreśla Konrad Mielcarek, głównym mottem tej drogi życiowej jest przekonanie, że mniej oznacza więcej. Zauważa, że szczęście zależy przede wszystkim od właściwie rozpoznanych potrzeb, ograniczania się do tego, co niezbędne, oraz od stabilności więzi z samym sobą i innymi ludźmi. – Minimalizm, czy też dobrowolna prostota, to z jednej strony określony sposób życia, z drugiej nazwa dla społecznego przebudzenia z tego konsumpcyjnego letargu – tłumaczy bloger. Skoncentrowanie się na szczęściu

Czym jest zatem dobrowolna prostota, jak określa to Mielcarek – ojciec czworga dzieci? To życie nawiązujące do oszczędności, umiarkowania, życia w naturalnych warunkach, równowagi, spokoju i skoncentrowaniu się na szczęściu rodzinnym i wychowywaniu jej najmłodszych członków. Taki styl życia pojawił się w życiu Konrada kilkanaście lat temu. U progu rozpoczęcia dorosłego i zawodowego życia stał się odpowiedzią na pytania nurtujące zarówno jego, jak i jego

żonę. – Do tej filozofii oszczędzania nie dochodziliśmy poprzez etap rezygnowania z dostatku i luksusu – mówi. – Nie byliśmy wolni od materialnych pragnień. Żyliśmy w nieznośnej świadomości, że pieniądze, których nam brakowało, są warunkiem stabiliza-

Świat wokół nas mówi, że musimy mieć wszystko, ale czy świat ma rację? cji i poczucia bezpieczeństwa – wspomina. Będąc młodą rodziną, pragnęli przede wszystkim, aby po siedmiu latach wynajmowania mieszkania uzyskać zdolność kredytową, która pozwoli im na zakup własnego lokum. Świadomość ograniczeń finansowych była źródłem frustracji i niepokoju. – Nie widzieliśmy perspektyw. W końcu, zadłużając się do granic możliwości, kupiliśmy na kredyt niewielkie mieszkanie, którego nie mieliśmy nawet za co umeblować – dodaje. Zmiana perspektywy

To, co skłoniło Konrada Mielcarka do zmiany podejścia do życia, było poznanie osób, które miały odwagę zdecydować się na inny sposób życia. Ograniczyły one wydatki i zaczęły zadowalać się tym, co mają. I jak podkreśla bloger, już na pierwszy rzut oka widać było, że są to ludzie szczęśliwi i spełnieni, bez przymusu gromadzenia majątku. Ich historię poznawał dzięki nieistniejącemu już portalowi Simple Living Network. Jak się okazało, za granicą ruch ten działał prężnie już od lat 80. minionego wieku. – Było to niezwykłe doświadczenie. Uświadomiłem sobie, że to nie my mamy problem, ale to system, nastawiony na konsumpcję, generuje frustrację, obawy, dyktuje nam nasze oczekiwania i planuje marzenia – wspomina Konrad. Jego zdaniem, rozwiązaniem nie jest pokonywanie kolejnych szczebli na drabinie zawodowego lub społecznego awansu, ale stwierdzenie, że jest ona oparta o niewłaściwą ścianę. Początki tej rewolucji w życiu Mielcarka nie polegały jednak na pozbyciu się rzeczy, ale na zmianie priorytetów, które według niego, mają zdecydowanie większe znaczenie niż doprowadzenie do pustki w szafie.

Mniej znaczy więcej 30 |www.podprad.pl


Zmiana oczekiwań

Wraz z małżonką stopniowo doświadczali zmiany oczekiwań wobec materialnej strony życia. Nie było to jednak łatwe, ponieważ wymagało pracy nad ich motywacją i pragnieniami, które towarzyszyły im od wielu lat. Jednak wysiłek ten szedł w parze z radością i odzyskiwaną wolnością. – Uwolniliśmy się od obsesji na punkcie posiadania – reasumuje Mielcarek. Jego żona zdecydowała się na pozostanie na urlopie wychowawczym oraz ograniczyła swą pracę zawodową na rzecz wychowywania dzieci i prowadzenia domu. Pozostała im jedna pensja oraz determinacja, aby wystarczyła ona na godne życie. Zaczęli od oszczędzania i określania hierarchii potrzeb. Swoje dotychczasowe mieszkanie sprzedali, by po dwóch latach zakupić inne, bardziej odpowiednie, w mniejszej miejscowości. Od siedmiu lat nie posiadają telewizora, unikają korzystania z centrów handlowych i, jeśli jest to tylko możliwe, korzystają z rzeczy używanych. – Szukamy oszczędności, ale przede wszystkim pytamy siebie, jakie są nasze prawdziwe potrzeby. Skromne warunki traktujemy jako coś naturalnego – mówi nasz rozmówca. Według niego minimalizm nie jest celem samym w sobie. Jest to dobre narzędzie, które pomaga nam żyć w sposób, do jakiego zostaliśmy stworzeni, a który został przez nas porzucony. Wraz z żoną starają się kierować zdrowym rozsądkiem, skupiając się przede wszystkim na tym, co ma dla nich prawdziwe znaczenie. – Po przepracowaniu naszych priorytetów i systemów wartości kierujemy się czymś w rodzaju kompasu, który nieustanie pozwala nam odnaleźć właściwą drogę – tłumaczy Mielcarek. I dodaje, że podobno samolot przez 90% czasu zbacza z właściwego kursu. Najważniejsze jest to, by go regularnie korygować.

sprawiło, że jej idee zrosły się z życiem rodziny Mielcarków. Stała się ona ich małym tu i teraz. To życie świadome swych ograniczeń, ale pełne radości i wspólnych rodzinnych przeżyć. – Staramy się być wdzięczni za to, co otrzymaliśmy – mówi bloger. To ich misja, która ich zdaniem, jest oazą na tle jałowej, konsumpcyjnej pustyni, w której inni mogą znaleźć trochę cienia i oddechu. Ich życie jest proste, jednak w tym właśnie tkwi jego niezwykłość. – Cieszymy się, że oszczędność i ograniczenie się do posiadania wyłącznie rzeczy niezbędnych, poprzez nasze świadectwo, zyskuje nowych zwolenników. Coraz większe zainteresowanie sposobem, w jaki staramy się żyć, mobilizuje nas do większej świadomości i uporządkowania zasad prostego życia. Z innej strony, często wymaga to od nas zbyt dużo sił i czasu – tłumaczy Konrad Mielcarek. – Minimalizm to z pewnością atrakcyjny styl życia, wymagający większej samoświadomości, zdyscyplinowania i refleksji nad priorytetami, ale także przynoszący dużo satysfakcji i sporo codziennych radości. IZABELA SOBOLEWSKA

Zasada wdzięczności

Przestrzeganie zasady dobrowolnej prostoty od kilkunastu lat

www.podprad.pl | 31


Blogosfera na widelcu Książki kulinarne wydają się przeżytkiem – ceny odstraszają przeciętnego studenta, a przecież w Internecie można za darmo znaleźć przepis na wszystko. Gdy w wyszukiwarce pojawi się jednak setka pomysłów, jak zrobić żurek czy sałatkę z makaronem, wybór tego właściwego może okazać się trudny.

G

dy masz czas i trochę doświadczenia w gotowaniu, wystarczy przejrzeć kilka, kilkanaście przepisów i stworzyć swoją własną recepturę. Jeśli nie masz ani jednego, ani drugiego, wybór ułatwi ci odkrycie jednej bądź dwóch stron odpowiadających twoim potrzebom. Może znajdziesz coś dla siebie w poniższym przeglądzie blogów i vlogów kulinarnych wartych dodania do ulubionych. Mojewypieki.com

Najczęściej odwiedzany polski blog – gratka dla wielbicieli słodkiego. 1200 przepisów w imponującej ilości kategorii tematycznych. Wydaje się, że nie istnieje ciasto czy deser, którego nie znajdziesz na tej stronie. A jednak autorka, Dorota Świątkowska, wciąż dorzuca nowe propozycje. Warto wiedzieć, że tutaj szklanka to 250 ml, a nie 200 ml – tak jak zazwyczaj w Polsce. Kulinarny kalkulator przyda się przy braku wagi kuchennej, a za pomocą przelicznika foremek każdy dostosuje ilość składników w przepisie do swojego naczynia. Można też skorzystać z darmowej aplikacji mobilnej Moje Wypieki na iPhone’a lub telefon z Androidem.

Kwestiasmaku.com

Blog prezentuje nowoczesną kuchnię w świetnym wydaniu. Duży wybór przepisów na słono i słodko podzielono według kilku kategorii, m.in. wg rodzaju posiłku, składników czy okazji. Przyjazny układ graficzny i piękne zdjęcia zachęcają do przygotowania potraw. Po wejściu na stronę w pierwszej kolejności widać propozycje przepisów wykorzystujących produkty sezonowe – najtańsze i najzdrowsze w danej porze roku owoce i warzywa.

Blogi nie tylko dla brzucha: autorki piszą o swoim życiu, wspomnieniach z dzieciństwa, filozofii gotowania. To propozycje dla zwolenników Slow Food i przepięknych zdjęć. • whiteplate.com i pracowniawypiekow.blogspot.com pierwszej • kucharnia.blogspot.com; znanej blogerki kulinarnej Elizy Mórawskiej; • codziszjemnasniadanie.pl • beawkuchni.com; 32 |www.podprad.pl


Olgasmile.com

Wegetarianie, weganie i osoby na dietach eliminacyjnych znajdą tu propozycje niebanalnych dań. Autorka publikuje też wiele porad, jak coś pokroić, ugotować, usmażyć czy upiec. Można tu odkryć tajemnicę produkcji kefiru wodnego, mleka z nerkowców albo wegetariańskich kiełbasek.

Chilliczosnekioliwa.blogspot.com

Dorota.in

To blog Doroty Kamińskiej prowadzącej kanał Pozytywna kuchnia na Youtube’ie z szerokim wyborem przepisów. Zdjęcia i filmiki instruktażowe pozwalają zobaczyć krok po kroku wykonanie potraw, co przyda się zwłaszcza początkującym kucharzom. Innym popularnym vlogiem jest Kotlet.tv Pauliny Stępień.

Kuchniatosztuka.blogspot.com (Domogród)

Zaglądając do Domogrodu, można poczuć się jak u babci w kuchni. Blog zaspokoi potrzeby miłośników tradycyjnych domowych dań. Tu dowiedzą się, jak zrobić kopytka z dodatkami, rosół i zwykłe mielone. Zdjęcia i układ strony nie zachwycają, ale przepisy jasno tłumaczą, jak wykonać potrawę, a do wielu dołączone są filmiki instruktażowe. Na koniec dwa blogi tematyczne:

Miłośnicy kuchni basenu Morza Śródziemnego znajdą tu dla siebie wiele propozycji. Oprócz przepisów blogerka, Zuzanna Płoch, zamieszcza informacje na temat zasad i zdrowotnych aspektów diety śródziemnomorskiej, relacje z festiwali i targów oraz kulinarne wspomnienia z podróży na Południe. Kuchniaazjatycka.com

Azja w Islandii? To jest możliwe. Para polskich blogerów mieszkających pod Reykjavikiem zamiast islandzkiej kuchni wybrała azjatyckie smaki. Odwiedzających ich stronę wprowadzają w świat egzotycznych składników, technik gotowania oraz akcesoriów. Tu można znaleźć receptury takich osobliwości, jak curry z arbuza czy kleik z centelli. To tylko niektóre z sieciowych skarbnic przepisów. Być może zostaniesz stałym bywalcem jednego z tych blogów. Ale uwaga – podróże kulinarne w Internecie uzależniają i możesz skończyć z kanapką z pasztetem i wzrokiem zatopionym w ekranie.

MAŁGORZATA SERKOWSKA

www.podprad.pl | 33


Piękni, młodzi i aktywni

Foto: rf123

Fraszka Jana Kochanowskiego sprzed wieków: Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, jako smakujesz, Aż się zepsujesz, z dnia na dzień staje się coraz bardziej aktualna. A my każdego dnia z uporem udajemy, że to nas nie dotyczy. Czas ucieka, nauka, praca, kariera i rodzina. Tyle rzeczy do zrobienia…

Z

młodych, pięknych i zachłannych życia przeistaczamy się w nieco starszych, znerwicowanych, rozgoryczonych i cierpiących na różne dolegliwości. Zatracamy się w gonitwie i wyścigu. I kończąc kolejny etap, obiecujemy sobie, że to będzie czas dbania o siebie. Nie udaje się i historia się powtarza. Aż ostatecznie kończymy bieg w opłakanym stanie. Jest na to lekarstwo. Skuteczne, na kieszeń każdego z nas i bez recepty. Zażywając regularnie – efekt gwarantowany. Jego nazwa to: aktywność fizyczna. Lekarstwo na stres

Doskonale zwalcza stres i zmęczenie. Daje możliwość pozbycia się nagromadzonych w ciągu dnia negatywnych emocji i przede wszystkim poprawia nastrój dzięki wyzwalającym się w ten sposób endorfinom (hormony szczęścia). Dlatego po aktywności fizycznej, możemy pełni energii i radości zdobywać świat albo zasnąć z poczuciem spełnienia. Zagonieni obowiązkami jesteśmy, nie wiedząc o tym, narażeni na przeciążenia zarówno układu ruchu, odczuwania, jak i stanu ducha. To z kolei może negatywnie wpływać na naszą samoocenę i podejście do innych ludzi i spraw. Spada nasza efektywność pracy i witalność. Szarzejemy globalnie. Ale i na to mamy lekarstwo. Spacer, rower, jogging, siłownia albo basen. Nastały piękne czasy – mamy ogromną ilość możliwości. Jednak naszą wymówką jest brak czasu. Profilaktyka

Nasza aktywność, jej rodzaj i jakość to profilaktyka chorób (schorzenia kręgosłupa, nadciśnienie tętnicze, otyłość, choroby układu krążenia itd.), które bezlitośnie dopadają każdego 34 |www.podprad.pl

Sport daje możliwość pozbycia się nagromadzonych w ciągu dnia negatywnych emocji i poprawia nastrój dzięki wyzwalającym się w ten sposób endorfinom

– kwestia tylko, z jaką siłą dopadną cię za kilkanaście lat. Lepiej zacząć już teraz przygotowywać się i inwestować w swoją przyszłość. To jak wyprawa w nieznane. Im lepiej się przygotujesz do drogi i wyposażysz, tym mniej rzeczy będzie w stanie cię zaskoczyć i uniemożliwić dalszą wędrówkę. Pracuj więc nad sobą, daj ciału i umysłowi okazję do adaptacji i treningu. Eksploruj pokłady swojej energii i poszerzaj zakres umiejętności nie tylko o kolejną definicję i zakres materiału. Z pasją i ciekawością dziecka spróbuj czegoś nowego. Motywacja

Zainwestuj odrobinę swojego czasu, trochę wysiłku. Mniej lub więcej nakładów finansowych. Wszystko się zwróci! Wróci do ciebie, integrując ducha i ciało. Przysłowie łacińskie mówi Ardua prima via est – pierwsza droga jest ciężka. Początki są ciężkie, ale czy czytać nauczyliśmy się od pierwszego spojrzenia na litery? Ile czasu zajęła ci nauka tabliczki mnożenia? Jakim wysiłkiem to okupiłeś? To i wiele innych umiejętności. Było warto? Było i zostało na lata, zmieniając horyzonty, punkt odniesienia i jakość życia. Z fizycznym aspektem naszej


Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone

aktywności jest podobnie. Determinuje i zmienia. Czy na stałe, zależy od ciebie.

www.podprad.pl

Pomysłowość

Zmobilizuj koleżankę/kolegę, bo razem jest raźniej. Dobra okazja, aby spędzić razem trochę czasu i motywować nawzajem oraz wspierać w podjętym postanowieniu. Pamiętaj o Internecie pełnym filmików, tutoriali i wskazówek. Z pewnością da się wyłowić coś cennego i interesującego. W zasięgu jest ogromna ilość najróżniejszych form aktywności, które zadowolą najwybredniejszych. Outdoor albo indoor. Ze sprzętem lub bez sprzętu. Indywidualnie lub też grupowo. Gdzie? Park, deptak, sala gimnastyczna, boisko, basen lub klub fitness z zajęciami i siłownią. W siłowni są instruktorzy, których zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo ćwiczących, udzielanie informacji i instruowanie, jak używać maszyn, jak ćwiczyć i od czego zacząć (po to tam są), a wśród znajomych na pewno znajdzie się amator jakiejś dyscypliny chętny do podzielenia się swoją pasją. Jeśli nie ma takiej osoby, to świetnie, będziesz prekursorem, odkrywcą. A może uda ci się pociągnąć za sobą tłumy?

ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:

Anna Iwanowska, Magdalena Chrzanowiecka, Katarzyna Gęstwicka, Anna Górecka, Marcin Grzegorczyk, Dawid Linowski, Anna Moczydłowska, Rafał Nitychoruk, Patrycja Oryl, Marek Rauchfleisch, Aleksandra Tomaszewska, Dominika Stańkowska, Bartek Serkowski, Aleksandra Stosik, Piotr Włuczkowski

Kluczem jest równowaga

Jeśli zaczniesz stresować się na studiach, dopadnie cię przygnębienie lub lęk, zachęcam do rozpoczęcia ćwiczeń. Już po kilku tygodniach zaczniesz odczuwać różnicę. Dlaczego? Dlatego, że składową twego samopoczucia jest to, co robisz ze swoim ciałem, emocjami i duchem. Części te czy chcesz, czy nie, są ze sobą połączone. Gdy coś dzieje się w jednej dziedzinie, ma wpływ na inne. Na przykład jesteś przeziębiony (ciało), od razu czujesz, że świat jest beznadziejny (emocje), a Bóg nie istnieje (duch). Dlatego, gdy stresujesz się nauką, wpływa to na emocje – nie chce mi się ćwiczyć i ducha – to bez sensu, nic mi to nie da. Toteż, gdy mimo to, zaczynasz się ruszać, od razu doświadczasz pozytywnego wpływu wysiłku fizycznego na emocje i stan ducha. Stąd wzięło się powiedzenie w zdrowym ciele zdrowy duch! By zaznawać w swoim życiu pełni równowagi, należałoby zadbać z takim samym zaangażowaniem o każdą dziedzinę. Emocje to na przykład umiejętne wyrażanie gniewu, radzenie sobie ze stresem i oswajanie lęków. Duch to poszukiwanie odpowiedzi na pytania: skąd przybywam, dokąd idę i po co żyję? Życzę ci życia w całkowitej równowadze. A już dzisiaj możesz rozpocząć ze mną ćwiczenia przez komputerem. Zeskanuj znajdujący się obok artykułu kod QR. Przygotowałam dla ciebie zestaw ćwiczeń rozciągających. Zacznij ćwiczyć od dziś! JOANNA STRÓŻEK

TRENERKA FITNESS

KOREKTA: Anna Iwanowska, Aneta Fuhrmann, Małgorzata Serkowska JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:

Małgorzata Wrzodak

ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: Jurek Szkudelski, krakow@podprad.pl; Poznań: Anna Jędrzejewska adjedrzejewscy@gmail.com; Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Chcesz się zrelaksować wykonując ćwiczenia rozciągające? Zeskanuj kod i ćwicz z instruktorem!

Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona!

www.podprad.pl | 35


Wystartuj z nami! RUCH AKADEMICKI POD PRĄD RAPP.PL

p

p a r #

#p

#starter

od

pr ad

d

pra d o p

n y l p #

Magazyn Studencki „płyń Pod Prąd” www.podprad.pl #zrozumie

cwiecej


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.