Point of Design No 6

Page 1

No 6

WWW.POINTOFDESIGN.PL

JESIEŃ/ZIMA 2016

ISSN: 2353-9224 CENA 100 zł ( w tym VAT)

Guide to Metropolitan Living

UPDATE

ADAPT

EXPRESS

TRANSFORM

EVOLVE


dytorial Fizyka wkroczyła w głąb materii i udało się rozbić atom – dlaczego zatem nie zrobić tego samego dla sztuki i nie zacząć przedstawiać świata w zupełnie nowy sposób? Od takiego pomysłu zaczął się wielki ruch w sztuce zwany awangardą. Zrodzona w pogardzie dla dorobku kulturowego przeszłości i w oderwaniu od rzeczywistości, awangarda niosła szalone umysły artystów nowo rozpoczętego XX stulecia w przedziwnych kierunkach. Spodziewali się oni odnaleźć ideowo-artystyczne wartości. W setną rocznicę obchodów jej powstania prezentujemy przegląd głównych koncepcji tego nurtu sztuki oraz przybliżamy sylwetkę Williama N. Copleya, naczelnego amerykańskiego artysty, którego prace można obecnie podziwiać w Fondazione Prada w Mediolanie. Od wątku surrealizmu przechodzimy do tematu ironii w sztuce i designie, o której opowiada w rozmowie z redakcją Marcantonio Raimondi Malerba. Ironia to nośnik ważnych społecznie komunikatów, apel do odbiorcy skłaniający do refleksji nad miejscem człowieka we wszechświecie i jego rolą względem natury. Tematy te zaprowadziły nas do kwestii kryzysu konsumpcjonizmu. Warto na chwilę się przy niej zatrzymać. Po raz kolejny wracamy do szanowanych w przeszłości postaw kooperacji i efektywnego wykorzystania energii — zarówno własnej, jak i tej sztucznie wytwarzanej. Poddajemy analizie zagadnienie co-workingu, w przyjemnej postaci wysokiej klasy interior designu z najróżniejszych stron świata. Co-working wyznacza zupełnie nową kulturę pracy, w ramach której idee krążą swobodnie po współdzielonej przestrzeni, a przyjazna i niezobowiązująca atmosfera sprzyja kreatywności. Atmosfera stworzona na poszanowaniu tradycji i środowiska naturalnego kieruje uwagę na luksusowe ekohotele w egzotycznych częściach świata. Prywatne miniwyspy, domy na palach zbudowane z odzyskanych materiałów, naturalna żywność i energia. To wymarzone miejsca do ucieczki od cywilizacji. Tam czas płynie wolno, a buty chowa się do torby, by bosymi stopami poczuć bliskość nieskażonej natury. Egzotyczne zapachy kwiatów, owoców, ziół i olejków eterycznych uwodzą zmysły tak samo efektywnie w odległych ekokurortach jak tu i teraz, zamknięte w tysiącach ekstrawaganckich buteleczek perfum stworzonych na przestrzeni blisko 150 lat. Opowiemy Wam historię najbardziej wyrafinowanych zapachów w dziejach branży perfumeryjnej, tych, które wywołały skandale, były dziełem przypadku, jak również efektem wielogodzinnych eksperymentów laboratoryjnych. Od Fougère Royale po nowoczesne reinterpretacje słynnych Chanel No. 5. To jak zwykle tylko przedsmak pasjonujących historii o modzie, designie, architekturze i sztuce… Kończymy je wielkim łykiem wspaniałego wina, artystycznym drinkiem lub kolekcjonerską whisky. Przyjemnej lektury!

3 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


Spis treści

Redaktor Naczelna Agnieszka Bzdyra agnieszka.bzdyra@pointofdesign.com.pl Dyrektor Artystyczny Łukasz Kwasiborski lukasz.kwasiborski@pointofdesign.com.pl

Express

Transform

Adapt

Update

Evolve

14 Awangarda

34

70

Futurystyczna wizja hi fashion

96

Gio Pagani

128

Sztuka nowoczesna utopiona w kieliszku

20

42

76

Paris Fashion Week

102

Historyczne dziedzictwo i sztuka nowoczesna

Wino. Design. Smak

80

130

Cars And Fashion: Love Affair

Milan Confidential

86

106

133

Pachnąca historia

24

28

100 lat sztuki intelektualnej

W świecie ironii i dziecięcej wyobraźni

William N. Copley – kolekcjoner, artysta, promotor kultury Na kulturalnej mapie Europy

Renzo Piano – Pragmatyk Arch top trends – Architektoniczna wizja przyszłości

50

Tech trends

54

Z flagą w tle

112

62 Coworking

– nowoczesna kultura pracy

Rodzinna firma w skali international

118

Dyskretny urok reinterpretacji

122

Future Heritage - co słychać w Londynie

Zespół Redakcyjny Anna Rułka-Jabłczyńska anna.rulka-jablczynska@pointofdesign.com.pl Magdalena Jurczuk magda.jurczuk@pointofdesign.com.pl Artur Maciorowski artur.maciorowski@pointofdesign.com.pl Redakcja Serwisu Online Magdalena Mierzejewska magda.mierzejewska@pointofdesign.com.pl Magdalena Czarnul magda.czarnul@pointofdesign.com.p Reklama reklama@pointofdesign.com.pl tel.: +48 784 979 960

Jesienno-zimowe smaki Roberta Skubisza szefa kuchni Amber Room

134

Kolekcjonerski whisky bar

136

Rekomendacje Point of Design

Skład DTP kreacja.co

140

Luxury escapes

Korekta eKorekta24.pl

Public & Media relations Futurama Communication Intelligence Waldemar Leszczyński waldemar.leszczynski@futurama.ci

Druk Poligrafia Janusz Nowak Sp. z o.o. Wydawca eCode ul. Ogrodowa 9 05-500 Mysiadło Redakcja ul. Ogrodowa 9 05-500 Mysiadło tel.: +48 22 701 41 03 tel.: +48 784 979 960 kontakt@pointofdesign.pl www.pointofdesign.pl

s. 76

s. 24

s. 122 Publikacja jest chroniona przepisami prawa autorskiego. Wykonywanie kserokopii lub powielanie inną metodą oraz rozpowszechnianie bez zgody Wydawcy w całości lub części jest zabronione i podlega odpowiedzialności karnej.

s. 54

s. 140

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.


1400*

BeoSound 2

1850*

BeoVision Horizon

MIEJSCE NA ZMIANĘ Przedstawiamy dwa nowe bezprzewodowe systemy głośnikowe, które zapewniają potężne brzmienie wszędzie w promieniu 360 stopni, dopełnione zintegrowanymi serwisami muzycznymi i funkcją multiroom. A także nasz najbardziej wszechstronny telewizor z niezliczonymi możliwościami mocowania, doskonałym dźwiękiem, krystalicznie czystym obrazem 4K UHD i platformą Android TV™.

3400**

P R Z E D S TAW I A M Y B E O V I S I O N H O R I Z O N BEOSOUND 1 & BEOSOUND 2

LIKE NO ONE ELSE BANG & OLUFSEN CENTRUM | PIĘKNA 18 | WARSZAWA | TEL: 22 375 69 75 | MAIL: CENTRUM@BEOSTORES.COM BANG & OLUFSEN WILANÓW | KLIMCZAKA 1 | ROYAL WILANOW | WARSZAWA | TEL: 22 161 54 50 | MAIL: WILANOW@BEOSTORES.COM

**Rekomendowana cena detaliczna; BeoVision Horizon 40: Cena nie obejmuje mocowania. Ceny uchwytów i podstaw zaczynają się od 300 EUR. Klasa energetyczna B.

ban g– o l u f se n .co m

BeoSound 1


AUTHORISED DEALER

SHOWROOM UL. RYDYGIERA 8 BUD.6 ICHP, WARSZAWA IDEAMM@IDEAMM.PL - WWW.IDEAMM.PL

FREEMAN SEATING SYSTEM

| RODOLFO DORDONI DESIGN

CREATE YOUR OWN DESIGN EXPERIENCE AT MINOTTI.COM



Express Awangarda ciągle młoda mimo 100 lat zapisanych w kartach historii sztuki. Nazywana sztuką nowoczesną, z odwagą odcinająca się od przeszłości, krzykliwa, nierealistyczna i prześmiewcza. Niosąca radość i materializująca podświadome pragnienia.


EXPRESS

Awan garda

– 100 lat sztuki intelektualnej Skok cywilizacyjny początku XX wieku, wiara w możliwości ludzkiego umysłu i koncentracja na poszukiwaniu nowych wartości zapoczątkowały swoisty przewrót w sztuce i jej klasycznych kanonach. Nowe prądy filozoficzne lat 20. i 30. XX wieku wyraźnie zaznaczyły swój wpływ na rodzącej się estetyce, podającej w wątpliwość wszystko, co materialne. Fizyka właśnie wkroczyła w głąb materii i udało się rozbić atom – dlaczego zatem nie zrobić tego samego dla sztuki i nie zacząć przedstawiać świata w zupełnie nowy sposób? W oderwaniu od rzeczywistości i z pogardą dla dotychczasowego dorobku kulturowego zaczęto poszukiwać nowych rozwiązań ideowo-artystycznych. Właśnie rozpoczęta nowa era zapowiadała się intersująco i kolorowo. Początkowo trudno było szukać jej zrozumienia, bo sztuka powstawała dla samej sztuki, ale już wkrótce z oceanu różnorodnych pomysłów na nowe formy ekspresji wyłoniło się kilku faworytów, którzy utorowali drogę nowatorskiemu ruchowi awangardowemu. Paryż – laboratorium artystycznych eksperymentów Nowoczesne kierunki początku wieku zrodziły się w Paryżu, uważanym w ówczesnym czasie za epicentrum kulturowe świata. Za ojca awangardy uważa się Henriego Matisse’a, który zrewolucjonizował światowe malarstwo, odważnie wprowadzając żywe i nieco dzikie kolory

ekspresyjnymi ruchami pędzla. Pierwszy obraz, Taniec, utrzymany w nowym artystycznym duchu, zapoczątkował zwrot w karierze malarza i przyczynił się do powstania nowego nurtu artystycznego – fowizmu. Bijąca z obrazu dzikość zasugerowała nazwę (z franc. les fauves), która wkrótce rozprzestrzeniła się na podążające tropem Matisse’a środowisko artystyczne Paryża. Mocne kolory i inspiracje ze sztuki pierwotnej wytyczyły całkiem świeży kierunek zainteresowań intelektualizujących artystów. Krótkie życie fowizmu Fowizm był obok ekspresjonizmu jednym z dwóch kierunków dających początek XX -wiecznej rewolucji w sztuce. Po raz pierwszy prace fowistyczne pojawiły się na Salonie Jesiennym w 1905 roku. „Dzika bestia” drzemiąca w nowym nurcie była płaska i uproszczona. Zaledwie dwie płaszczyzny budowane jaskrawymi kolorami miały za zadanie udźwignąć jakość emocjonalną przedstawianych przedmiotów. Wyolbrzymienia potęgujące cechy charakterystyczne przedstawianych obiektów były domeną fowistów, którzy dążąc do maksymalnej prostoty, zrezygnowali z perspektywy i rzeczywistych kolorów przedmiotów.

15 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Akcenty sztuki ludów prymitywnych zachęcały do instynktownego i spontanicznie radosnego przeżywania i wyrażania świata. Matisse oferował odbiorcy ukojenie – zamiast stosować środki intelektualnej przemocy jak inni fowiści. „Wygodny fotel” stał się symbolem zwykłych marzeń, które zyskały wyraz w jego pracach z tego okresu. Przelotnie sztuką czarnego lądu fascynował się André Derain. Wprowadził on motywy prymitywne do nurtu w postaci geometryzacji kształtów, by chwilę później całkowicie zwrócić się w stronę realizmu. Najbardziej gwałtownym spośród tej grupy malarzy był jednak Maurice de Vlaminck. Jego prace przedstawiały fowizm w czystej postaci, inspirowany wcześniejszymi dokonaniami Vincenta van Gogha. Braque także tworzył w tej manierze, ale równie krótko jak pozostali artyści – szybko skierował swoją uwagę w stronę bardziej fascynującego kubizmu. Fowizm umarł po zaledwie 3 latach. Trójwymiarowy obraz Niemal równolegle z Matisse’em na arenę wkroczył Pablo Picasso zapatrzony w Paula Cézanne’a. Pod jego wpływem namalował pierwszy kubistyczny obraz, oparty na geometrii brył


EXPRESS

(łac. cubus oznacza sześcienną bryłę). Kubizm był reakcją na nadmiar. Cézanne twierdził, że naturę można zredukować do trzech brył: sześcianu, kuli i stożka. Teoria ta bardzo przypadła do gustu eksperymentującemu Hiszpanowi, tak że oparł on na niej swoje największe dzieło – Panny z Awinionu (1907). Pięć prostytutek ujętych w prymitywne figury nawiązujące do afrykańskich masek fascynowało swoją oryginalnością. Dzięki ograniczeniu środków udało się Picassowi wypłynąć na szerokie artystyczne wody. Wody na tyle głębokie, że zachęcały do rozwijania nowej koncepcji artystycznego zapisu natury. Georges Braque podzielał zainteresowania Picassa trójwymiarowym obrazem. Obaj usiłowali ukazywać przedmioty z kilku punktów widzenia jednocześnie, tworząc zniekształcone, ale zarazem głębokie studia postaci i twarzy. Pierwsza faza, zwana prekubistyczną, opierała się na wykorzystaniu elementów sztuki

iberyjskiej i afrykańskiej, by oddać pola kubizmowi analitycznemu, w którym dominowały delikatne kompozycje w tonacji brązu i szarości. Niejednoznaczność obrazu miała na celu pobudzanie wyobraźni i intelektu. Głównym motywem prac była martwa natura, przy czym pojawiały się – zwłaszcza u Picassa – niewielkie odstępstwa w stronę ludzi poddawanych malarskiej analizie niemal o 360 stopni. Dada jako światopogląd Dadaizm zrodził się jako postawa pełna humoru, optymizmu i wiary w nowy rodzaj człowieka, u którego boku chciałoby się żyć, z dala od „dyktatury rozsądku, banału generałów, ojczyzn, narodów, handlarzy dzieł sztuki, mikrobów, przeszłości i wiz pobytowych”, jak pisał Hans Richter – jeden z animatorów ruchu. Początki dada sięgają Zurychu, który pozostawał oazą spokoju w targanej wojną Europie. Ściągali tam z całego kontynentu artyści, pa-

16 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

cyfiści, rewolucjoniści i dezerterzy. Wszyscy oni stanowili jednolitą masę intelektualistów o wspólnych antywojennych poglądach. Ten tygiel osobowości stał się żyznym gruntem dla dadaizmu, który wkrótce rozprzestrzenił się na resztę Europy. Od samego początku dadaizm charakteryzował się specyficznym humorem. Tylko początek tego kierunku da się określić z dokładnością co do dnia i godziny – zrodził się on 5 lutego 1916 roku, kiedy to w Zurychu, przy Spiegelgasse 1, Hugo Ball zainaugurował sezon Cabaretu Voltaire. Hans Arp podaje, że po raz pierwszy słowo „dada” padło 8 lutego, wypowiedziane przez Tristana Tzara. Dadaizm w okresie apogeum skupiał około stu liczących się artystów, z których część wywodziła się z zamożnych rodzin inteligenckich różnych narodowości. Byli wśród nich wykształceni malarze, w tym polski artysta Grosz; architekci, jak Janco – twórca pierwszego ku-


EXPRESS

The Other Conversation bistycznego budynku w Rumunii; doktor filozofii – Ernst, jak również Man Ray – technik z wykształcenia i Picabia – potomek kubańskich latyfundystów. Zjednoczeni wspólną ideą, odcinali się od „antyludzi”, jak określali wojennych agresorów. Dadaizm stał się kontestacją wobec I wojny światowej i burżuazyjnego społeczeństwa. U podstaw tego nurtu było słowo „anty”, wyrażające sprzeciw wobec zastanej rzeczywistości, schematów, obowiązujących teorii i wartości. Dadaista to człowiek wolny, mający komfort ciągłego odświeżania swoich opinii i nieustannie kształtujący samego siebie. W dążeniu do swobody, zarówno umysłowej, jak i duchowej, przyjęto absurd za naturalny porządek rzeczy. Intuicja i sfera irracjonalna kierowały stylem, w jakim pielęgnowano wewnętrzne dziecko. Dada żyje Choć zmierzch dadaizmu szacuje się mniej więcej na rok 1922, światopogląd wydaje się pozostawać wciąż żywy. Postawa egzystencjalistów z programowym dystansem wobec świata przypomina o korzeniach buntowniczej postawy artystów. Sceptycyzm wobec otaczającego świata zmusza ich do poszukiwania niezależnej drogi w opozycji do trendów i obowiązujących tendencji. Epoka snów Podłoże pod surrealizm zbudowali dadaiści, wprowadzając do malarstwa absurd i hołdując irracjonalnemu obrazowi świata. Po raz pierwszy terminu „surrealizm” użył Apollinaire w 1917 roku. Siedem lat później André Breton wykorzystał go w tytule dzieła spisującego kanony obowiązujące w malarstwie – w Manifeście surrealizmu. Nurt zakładał „wyrażanie wizualne percepcji wewnętrznej”. Enigmatycznie brzmiące hasło przekładało się na sprzeczne z logicznym porządkiem obrazy rzeczywistości, zakrawające o groteskę i marzenia senne. Surrealizm odkrywał na nowo rzeczywistość, negując założenia realizmu, klasycyzmu, empiryzmu, utylitaryzmu i racjonalizmu. Przypadkowo kojarzone elementy uzewnętrzniały stany podświadomości. Nadrealiści czerpiący garściami z dadaizmu i malarstwa Hieronima Boscha odstępowali od naśladowania natury, koncentrując się na przeżyciach samego artysty. Nieskrępowana wyobraźnia materializowała się pod postacią

swobodnych skojarzeń irracjonalnych wizji. Umysł i jego możliwości były tym, co pochłaniało majaczących na jawie artystów. Przedmioty badań psychoanalizy, takie jak hipnoza czy pismo automatyczne, widniały w centrum fascynacji „nadmalarzy”, upatrujących cudowności w zwykłych rzeczach i dramatyzujących błahe wydarzenia. Kierunek ten zaznaczył się w historii sztuki wieloma wybitnymi postaciami, z których najbardziej znane to: Salvador Dali, Marcel Duchamp, Giorgio de Chirico, René Magritte, Joan Miro, Max Ernst, Hans Arp czy Francis Picabia. Współcześnie kierunek ten kontynuuje Tomek Sętowski (a wcześniej – najbardziej znany polski surrealista – Zdzisław Beksiński). Wykluczenie form Abstrakcja towarzyszyła artystom i ludziom od zawsze. Nigdy jednak wcześniej, aż do początku XX wieku, żaden artysta nie uczynił z niego narzędzia swojej ekspresji. Nieco niezależnie funkcjonowała w Rosji, którą uznaje się za matkę tego trudnego w analizie stylu (szalonym ojcem był Wassily Kandinsky). Sztuka abstrakcyjna nie potrzebowała sztywnych ram czy form, w które ubierałaby przedmioty, zrezygnowała też z perspektyw i skal; linię zastąpiła plamą, a pion – poziomem. W Europie nowy nurt wykiełkował z ziaren kubizmu, futuryzmu i impresjonizmu mających wspólne cechy, nie dziwi więc fakt, że jego twórcy uprzednio tworzyli w jednym z tych kierunków. Choć pierwszym obrazem abstrakcyjnym była Akwarela abstrakcyjna Kandinsky’ego, to jednak automatyczne skojarzenie z tym stylem przywołuje w głowie Krzyk Edvarda Muncha. Munch tworzył abstrakcje niegeometryczne (lub raczej ekspresje abstrakcyjne), do których w opozycji wykształciły się abstrakcje geometryczne. Z abstrakcji geometrycznej powstały słynne szkoły De Stijl czy Bauhaus. W związku z trudnym odbiorem dzieł nurt nie cieszył się wielką popularnością. Brak utartych reguł obowiązujących w innych stylach sprawił, że niewielu artystów podążyło tą drogą. Wśród nich byli: Jackson Pollock, Piet Mondrian i Kazimierz Malewicz. Nowa awangarda, czyli zaginione przyszłości Motorem napędowym awangard były utopijne wizje świata, które dziś zdają się przegrywać z zainteresowaniem codziennością, życiem

18 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

wewnętrznym czy dialogiem z przeszłością. Trudny do zidentyfikowania istniejący porządek także nie zachęca do radykalności języka i życiowych postaw. Brakuje odważnych gestów w sztuce, ale czy to oznacza, że awangarda XXI wieku nie istnieje? Choć „awangarda” to pojęcie historyczne, współcześnie kryje się pod nim nieco inne znaczenie, obejmujące działalność artystyczną jako formy sztuki głównego nurtu. W tym tyglu powstają nowe formy przejmowane przez mainstream i awangarda znowu rusza na łowy w poszukiwaniu nowych środków ekspresji. To rodzaj pola, w którym stale przekracza się jego granice, podaje coś w wątpliwość, intelektualizuje. Kiedyś było łatwiej projektować przyszłe światy i utopie, dziś – nie wiedząc, co nas czeka – dotarliśmy do punktu zblokowania cywilizacyjnego. Nowoczesne społeczeństwa, nie rozumiejąc procesów zmian, jakim podlegają, karnie poddają się zastanemu porządkowi. Zadaniem awangardy jest torowanie drogi do przyszłości, tworzenie scenariuszy połączeń między kategoriami pozostającymi dziś w separacji. To rodzaj poszukiwania zaginionych przyszłości. Awangarda zrodzona na bazie reakcji na wzmocnienie pozycji burżuazji pod koniec XIX wieku opierała się na odrzuceniu mieszczańskiego stylu życia i stworzeniu czegoś diametralnie odmiennego, opartego na ascetyzmie i powrocie do źródeł. Utożsamiała się także z polityką lewicową i rezygnacją z wyzysku. Estetyka, będąca pochodną etyki i ascezy, określała awangardę XX wieku. Dziś, kiedy króluje estetyka modernizmu i minimalizmu uznana za najbardziej mieszczańską, trudno mówić o poszukiwaniu podobnych wartości, bo one po prostu są. Awangarda okazała się inspirująca, jeżeli chodzi o styl życia – powszechną hipsteryzację – ale ten nigdy nie był najważniejszym elementem tworzenia nurtu. Oddolny ruch społeczny mógłby powołać do życia awangardę XXI wieku, która ze swojej uprzywilejowanej mieszczańskiej pozycji pomagałaby mniej uprzywilejowanym.

8 sofa designed by Piero Lissoni at Shore House by Mount Fuji Architects, Japan — cassina.com

IDEA MM Showroom Ul. Rydygiera 8 Bud 6 Ichp, Warszawa www.ideamm.pl

Cassina Agency for Poland Design Office Doris Sturm ds@designoffice.at


EXPRESS

W świecie ironii i dziecięcej wyobraźni Marcantonio Raimondi Malerba to artysta ironizujący, wprowadzający grę dziecięcej wyobraźni do poważnego świata dorosłych. O twórczych aspektach jego projektów i niejednoznaczności wizualnej sygnowanej przez niego sztuki rozmawia Agnieszka Bzdyra. Agnieszka Bzdyra: Eksplorujesz ryzykowne obszary sztuki, co naraża Cię na niezrozumienie i etykietę „dziwnego designera”, „dziwnego artysty”. Skąd bierze się w Tobie potrzeba tworzenia tak nietypowych obiektów sztuki i designu? Marcantonio Raimondi Malerba: I to jest właśnie świetne: „dziwny” designer, artysta! Mówię to zupełnie poważnie. Nie uważam, by takie określenie wiązało się z ryzykiem, ale raczej z możliwościami. Uczęszczałem do szkoły artystycznej, a następnie ukończyłem akademię sztuk pięknych. Sztuka odgrywa kluczową rolę w moim życiu, skłaniając mnie do redefinicji osobistych poglądów. Z tego względu jestem wdzięczny za istnienie tego nietypowego rodzaju designu. Obecnie dużo uwagi poświęca się rodzajowi kreatywności opartemu na kombinacji dwóch różnych światów – sztuki i designu. Podoba mi się to, że moja kariera designera wynika niejako z tej wcześniej obranej artystycznej ścieżki. Design pomaga ujmować mi sztukę w sposób bardziej pogodny. Dawno temu, kiedy zbyt serio traktowałem swoją pracę, usiłowałem zrobić z niej narzędzie służące rozwiązywaniu problemów własnego życia. To

jednak za daleko posunięty sposób na pobudzanie kreatywności. Pozostawanie w pewnym oderwaniu od pracy i oderwanie pracy od życia pozwala wzbić się o wiele wyżej. A.B.: Motywem przewodnim Twoich prac jest ironia, wykorzystywana do interpretowania dynamiki i piękna natury. Dlaczego właśnie ironia? M.R.M.: Sądzę, że sposób mojego myślenia i moje pomysły są nieco zbyt poważne, dlatego staram się zaprosić widza do świata moich refleksji za pomocą ironii. Ironia jest jak rodzaj kleju, który każdemu z nas jest potrzebny i bywa szeroko akceptowany. Moim osobistym celem jest wywołanie uśmiechu na twarzy odbiorcy moich prac przy jednoczesnym skłonieniu go do myślenia. Jednak nie zawsze jestem aż tak ironiczny, jak się niektórym wydaje. Ironia bywa także praktyczną bronią w zderzeniu z rzeczywistością. Niektórzy ludzie sięgają po ironię w momentach, w których nie chcą stawić czoła jakimś życiowym dramatom lub tragicznym aspektom ich życia. Być może ja także jestem jednym z nich.

21 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

A.B.: Żyjemy w wizualnym i architektonicznym chaosie. Czy sądzisz, że ludzie dojrzeli do tego rodzaju niejednoznacznej wizualnej ekspresji? Do przedstawiania ich świata w krzywym zwierciadle? M.R.M.: Ludzie szybko przyzwyczajają się do tego, co ich otacza. Ja osobiście wolałbym się skupić na wpływie przedmiotów, wśród których żyjemy, na naszą osobowość. Niemniej, to tylko moja prywatna opinia – opinia człowieka, który w przeciwieństwie do firm nie musi konkurować z nikim na szybko zmieniającym się rynku. Niektóre media przedstawiają nasze życie w nieco przerysowany lub rozmyty sposób, ale to właśnie te fałszywe portrety często stają się podstawą naszych działań zmierzających do ujednolicenia się z tym narzuconym z zewnątrz wyobrażeniem o tym, kim powinniśmy być. A.B.: Twierdzisz, że ironia to poważna sprawa, z której nie można się naśmiewać. Ale jak się nie śmiać, oglądając dorosłego faceta przebranego w kostium pluszowego króliczka?


EXPRESS

M.R.M.: Ironia faktycznie jest poważna, bo żeby była źródłem zabawy, należy poważnie respektować rządzące nią zasady. Nie można lekceważyć reguł nawet wtedy, gdy starasz się być ironicznym czy śmiejesz się z czegoś. Dorosły facet w stroju króliczka to człowiek, ale także zwierzę – niedorzeczne zwierzę; pół zwierzę, pół człowiek. Ta rzeźba jest częścią artystycznej instalacji, w ramach której zaprezentowano także hiperrealistyczny mózg ucieleśniający intelekt, umieszczony w bezpośrednim sąsiedztwie człowieka-zwierzęcia. Nie wiem, czy było to bardziej ironiczne, czy raczej dramatyczne. Ja osobiście bardzo lubię kostiumy zwierząt, sam mam ich masę. Więc tę rzeźbę można poniekąd uznać za autoportret.

śnie gatunkiem, który najbardziej się od niej oddalił. Gdybyśmy bardziej słuchali natury i żyli z nią w symbiozie, zyskalibyśmy wewnętrzny spokój. Jesteśmy jedynym gatunkiem, który mógłby osiągnąć pozytywną ewolucję – i to zaledwie w trakcie trwania życia jednego pokolenia. Zamiast tego, wszystko zmierza w stronę coraz większej sztuczności. To wielka szkoda i strata. Zatem staram się odwoływać w swoich pracach do natury w bardzo bezpośredni sposób. W projektach użytkowych trudno jest wyrazić ten koncept, ale mimo wszystko raz po raz podejmuję takie próby. Moim celem jest przypomnienie ludziom o tym, kim naprawdę jesteśmy. Skłonienie do refleksji.

A.B.: Jaką wiadomość niesiesz światu?

A.B.: W Twoim profesjonalnym życiu sztuka funkcjonuje równolegle z designem, z lekką nad nim przewagą. Tworzysz niezwykłe meble i produkty dekoracyjne, współpracując z wielkimi markami, takimi jak Seletti, No-

M.R.M.: Ciekawi mnie relacja między człowiekiem a naturą. Człowiek stanowi wyraz najwyższej ekspresji natury, pozostając jednocze-

dus czy Mogg. Kto odpowiada za finalną postać produktu kierowanego do masowej produkcji? Masz pełną swobodę decydowania o tym, co sygnujesz własnym nazwiskiem? M.R.M.: Kiedy pojawia się pomysł, zwykle towarzyszy mu artystyczna wizja, ale nie w sensie projektowym. W dziedzinie wzornictwa jest to oczywiście dosyć skomplikowane przełożenie aspektów artystycznych na seryjny produkt. To właśnie stanowi wyzwanie. Jednak muszę przyznać, że w tym zakresie jestem mało elastyczny, często zdarza się tak, że sedno pomysłu zawarte w artystycznych pierwiastkach jest trudne do zmiany lub w trakcie realizacji mogłoby dojść do zatracenia najważniejszych dla mnie artystycznych komponentów. Wtedy nie decyduję się na produkcję masową. Moim przywilejem jest duża swoboda twórcza, gdyż współpracuję z firmami zainteresowanymi artystycznymi projektami. Dlatego mnie wynajmują.

A.B.: Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że świat, w którym żyjesz, balansuje między magią, dziecięcą wyobraźnią i rzeczywistością, która jest tylko elementem dopełniającym reszty. Czy to nie forma ucieczki od poważnych problemów świata dorosłych? M.R.M.: Tak, moja wyobraźnia stanowi strefę komfortu. „Problem” polega na tym, że obecnie stała się rodzajem pięknej pracy pozwalającej mi zarabiać niezłe pieniądze. Szczerze – nie wiem, czy to właściwie mój problem czy problem innych dorosłych. Ale zgadzam się z Tobą; jeśli chcesz tworzyć coś, co nie istnieje, musisz wyobrazić sobie tę nieistniejącą rzecz zupełnie w taki sam sposób, jak robią to dzieci czy magicy albo osoby takie jak ja… W świecie dorosłych istnieją rzeczy, które trudno jest zaakceptować, a tym bardziej polubić. W dziecięcym świecie zwykle wszystko wydaje się dużo fajniejsze. A.B.: Studiowałeś w Instytucie Sztuki i Akademii Sztuk Pięknych. Kto był Twoim mentorem, kiedy kształtował się Twój indywidualny styl ekspresji? M.R.M.: Nie uważam, by mój styl już się skrystalizował i na dobre wykształcił. Sądzę, że on ciągle się zmienia i dojrzewa wraz ze mną. Chodzi o to, by się nie znudzić samym sobą. Wybrałem sztukę jako jedynego odpowiedniego mentora, zatem jestem „złożony” z wielu różnych osób. A.B.: Nie podążasz za obowiązującymi trendami. Dlaczego? Uważasz, że są nieważne lub zbyt krótkotrwałe, by zaprzątać sobie nimi głowę?

stanowi ona dla mnie największe wyzwanie. Dlatego za każdym razem, tworząc nowy obiekt czy wystawę, jestem bardzo spięty, pełen niepewności i oczekiwań. W tym aspekcie pewnie także różnię się od innych znanych mi artystów, którzy tworzą sztukę dla relaksu lub wspaniałych rezultatów własnej pracy. Dla mnie wyzwaniem jest właściwa analiza tematu; często staram się osiągnąć bardzo realistyczne wrażenie, co także nie jest łatwe. Ale jak już mówiłem, design pomaga mi ująć sztukę w lżejszej formie i docenić najprostsze rozwiązania. W designie mogę cieszyć się z ograniczeń wynikających z zewnętrznych kooperacji, limitowanych materiałów czy zadania projektowego. Nie wszystko zależy ode mnie. W sztuce jestem sam ze sobą, z nieograniczonymi możliwościami, spośród których muszę dokonać wyborów. A.B.: Dziękuję za rozmowę.

M.R.M.: To jest tak, jak z historią miłosną: można ofiarować ukochanej osobie to samo, co ofiarowaliby jej inni, lub spróbować zaproponować jej coś wyjątkowego. Nie jestem zainteresowany tym, co jest trendy. Dlaczego zatem miałbym proponować innym coś takiego? Moja wyobraźnia chce pozostawać oryginalną, ja chcę być oryginalny, ponadczasowy, trwały. Jestem dosyć wymagający wobec siebie… A.B.: Mówisz, że obiekty designu przynoszą Ci więcej radości niż sztuka. Dlaczego tak jest? M.R.M.: Tak, sztukę biorę zbyt poważnie, 22 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

23 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


EXPRESS

William N. Copley – kolekcjoner, artysta, promotor kultury Rape of Lucretia, 1972.

Pitcher and Wash-Basin, 1971.

Copley – kolorowa figura amerykańskiej sceny artystycznej. Balansując na granicy surrealizmu i pop-artu, ze zjadliwą ironią materializował własną wizję banału, kiczu i pospolitości. William N. Copley (1919–1996) uosabia eklektyczną figurę – artystę samouka i jednocześnie niestrudzonego promotora kultury, którym został dzięki pracy jako dziennikarz, publicysta, właściciel galerii i kolekcjoner sztuki. Do swoich prac, przesiąkniętych surrealizmem, amerykańską kulturą ludową i kreskówkami, Copley z lekkością wprowadza humor i inteligencję, eksplorując ciągle powracające w jego twórczości tematy, takie jak: pornografia, patriotyzm i dosyć niespodziewany potencjał przedmiotów codziennego użytku. Satyryczny obraz rzeczywistości Na przestrzeni ponad pięciu dekad artystycznej działalności udało mu się stworzyć interesujący styl prac przesiąkniętych zażartą satyrą, w perfidny i jednocześnie otwarty sposób wyłamując się z przyjętych konwencji.

Od lewej: George Skibine i William N. Copley, 1964.

Jego sposób interpretacji rzeczywistości bierze się z dwuznacznie pojmowanego stanu przynależności i obcości uprzywilejowanego konserwatywnego świata. Ma to związek z jego domem rodzinnym, a właściwie rodziną adopcyjną, w której się wychowywał. Matka Ira C.

Copley była politykiem i jednocześnie wpływową kalifornijską potentatką mediową. To naznaczyło artystę na resztę życia. W okresie młodości Copley był wiecznym studentem, wykazującym szczególne zainteresowanie poezją i dziennikarstwem. Angażował się także w politykę, stojąc po stronie frontu postępowego, ale traktował to jedynie jako zajęcie poboczne. Surrealistyczne olśnienie W 1946 roku zaczął swoją przygodę ze sztuką, początkowo postrzegając ją jako formę ekspresji własnych inspiracji wiodących go w kierunku bycia poetą. Wkrótce potem jego szwagier, John Ployard – rysownik pracujący dla Walta Disneya – wciągnął go do artystycznego świata surrealistów, w jakim sam się obracał. Olśniony jakością kreatywnego dialogu między represjami a erotyzmem – głównymi tematami surrealistów – Copley zaczął baczniej przyglądać się awangardowej sztuce. Zainteresowanie przerodziło się w pasję, co skłoniło go do założenia, do spółki z Ployardem, galerii w Beverly Hills, w Los Angeles. Już 25 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

po 2 latach jej funkcjonowania właściciele zdecydowali się zorganizować wystawę artystów awangardowych, którzy w tamtym czasie byli praktycznie nieznani w Stanach Zjednoczonych. Pokazano prace René Magritte’a, Yves’a Tanguya, Mana Raya, Josepha Cornella, Roberta Matty i Maxa Ernsta. Copley od samego początku „miał nosa” do sztuki. Potrafił dostrzec wyjątkowość dzieł młodych artystów, którzy przeszli do historii jako najważniejsi twórcy awangardowi. Przyjaźnił się z twórcami, których sztukę wystawiał, pomagał w jej propagowaniu, a w końcu został kolekcjonerem posiadającym największy zbiór dzieł surrealistycznych w Ameryce. CPLY i dynamizm kompozycyjny W 1951 roku zaprezentował swój pierwszy autorski show w Los Angeles – CPLY. Tytuł ten wziął od przezwiska, które towarzyszyło mu od czasów młodości. Tuż po pierwszym zderzeniu z otwartą publicznością Copley zdecydował się przenieść do Paryża, gdzie mógł skierować całą swoją energię na sztukę. Nie bez znaczenia był także wpływ, jaki wywierał na niego Marcel Duchamp. Permanentna in-


EXPRESS

Boy Meets Girl (Cplyland), 1962. terakcja między tymi dwoma artystami skierowała uwagę Copleya na gry, seksualność i psychologię – immanentne elementy dadaizmu i surrealizmu. Był to czas krystalizowania się charakterystycznego stylu artysty, który na własne potrzeby adaptował płaskie, kolorowe tło, wyznaczone przez zdecydowane czarne linie. Równolegle pracował nad nowymi sposobami wprowadzenia większego dynamizmu kompozycyjnego. Opracował szereg różnorodnych metod nakładania na siebie warstw oraz edycji obrazu zapożyczonego z techniki collage’u.

Shit Must Stop W 1962 roku Copley zdecydował się wrócić do Stanów Zjednoczonych. Już wtedy był kojarzony z łączeniem europejskiego surrealizmu z amerykańskim pop-artem. Przez cały okres lat 60. kontynuował swoją autonomiczną ścieżkę, w której głównym wątkiem stała się postać nagiej kobiety, symbolizującej ukryte i tłumione popędy, obsesje i fantazje. Równolegle z artystycznymi wynurzeniami Copley kontynuował pasję kolekcjonerską. W szczególności zagłębił się w twórczość artystów współczesnych, takich jak: Walter De Maria, Richard Hamilton, Yves Klein, Claes

Oldenburg, Edward Ruscha i Andy Warhol. Jednak nie była to czysto snobistyczna rozrywka artysty. Głęboko wierzył w dzieło, któremu poświęcił życie. Przez cały okres swojej aktywności wspierał artystów, jak również projekty kulturalne i wydawnicze – najpierw poprzez William and Noma Copley Foundation (założoną w 1954 roku i przemianowaną na Cassandra Foundation), a później, w latach 1967–1968, także przez magazyn eksperymentalny S.M.S., którego skrót oznaczał dwuznaczny akronim Shit Must Stop (z ang. „koniec z tym gównem”). Narracyjna złożoność W dojrzałej fazie swojej kariery kontynuował

On the Beach, 1962.

kultywowanie zjadliwej ironii i z całym szacunkiem do wcześniej wypracowanego stylu wspinał się na wyższe poziomy narracyjnej złożoności swoich dzieł. Włączał realistyczne sceny w sylwetki postaci ludzkich, tworząc przyprawiające o zawroty głowy rozwarstwienie perspektyw i poziomów wizualnych. Kiedy w 1978 roku kuratorka wystawy Bad Painting, Marcia Tucker, włączyła jego prace do projektu organizowanej przez siebie wystawy, Copley zyskał miano prekursora parodii zasilanej zmaterializowaną wizją banału, kiczu i pospolitości. Destrukcyjny i niespodziewany kontekst wystawy wyzwolił kreatywną i intelektualną wolność artysty, daleką od paradygmatów modernizmu.

Unijambiste, 1951-53.

W 1979 roku Copley zdecydował się na sprzedaż części prywatnej kolekcji, wystawiając na aukcję siedem prac Magritte’a, Ernsta i Tinguely’ego. Trafiły one w ręce słynnej kolekcjonerki sztuki, Dominique De Menil, która wcześniej kupiła już dwie inne prace bezpośrednio z Galerii Copleya. Obecnie kolekcja Menil zawiera 11 prac uprzednio należących do Copleya, jak również część prac zrealizowanych przez niego samego. Prace Williama C. Copleya prezentowane są obecnie w Fondazione Prada w Mediolanie. Więcej na ten temat w dziale „Na kulturalnej mapie Europy”.

Trust Lust, 1988.

The Happy Hour, 1978.

26 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

27 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


EXPRESS

Na kulturalnej

mapie Europy

Rewizja awangardowych historii Monograficzne wystawy awangardzistów polskich

Najnowsza wystawa bazylejskiego Kunstmuseum, pt. „The Figurative Pollock”, przedstawia artystę w zupełnie innym świetle.

W ramach obchodów 100-lecia polskiej awangardy Muzeum Narodowe w Warszawie organizuje wystawę prezentującą rzadko pokazywany własny zbiór grafiki i rysunków artystów tego kierunku sztuki. Widzowie będą mieli okazję obejrzeć prace przedstawicieli najważniejszych ugrupowań: ekspresjonistów, formistów, lwowskich surrealistów, grup Bunt, Blok, Praesens, „a.r.” oraz Grupy Krakowskiej.

Kancelaria Prezydenta RP wraz z Muzeum Narodowym w Krakowie prezentuje z tej okazji dwie wystawy. Pierwsza ekspozycja, pt. „Formiści”, będzie poświęcona sztuce religijnej artystów tworzących tę awangardową formację i zostanie zaprezentowana w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Na drugą, pt. „Potęga awangardy” – zorganizowaną razem z BOZAR w Brukseli, a prezentowaną w Kamienicy Szołayskich (w oddziale MNK) – złożą się dzieła kluczowych postaci światowej awangardy, takich jak: Edward Munch, Kazimierz Malewicz, Marcel Duchamp, Fernand Léger czy Georges Rouault, oraz polskich awangardzistów, m.in. Leona Chwistka, Katarzyny Kobro, Władysława Strzemińskiego, Andrzeja Pawłowskiego i Marka Piaseckiego.

Całą serię wystaw podejmujących próbę rewizji dotychczasowych ujęć awangardowej spuścizny planuje Muzeum Sztuki w Łodzi – instytucja bodaj najsilniej związana z dziejami awangardy w Polsce. Najważniejszą z nich będzie monograficzna wystawa twórczości Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego, przygotowywana dla Museo Reina Sofía w Madrycie i stanowiąca pierwszą tak pełną prezentację dorobku polskich awangardzistów w muzeum tej rangi. Miejsce: Museo Nacional Centro de Arte Reina Sofía, Madryt Czas trwania: 1.03–1.09.2017

Teatr Cricot zbadany Muzeum Tadeusza Kantora Cricoteka w Krakowie przedstawi projekt badawczy, na który złożą się wystawa, konferencja i publikacja poświęcone Teatrowi Cricot. Cricot został założony w 1933 r. w Krakowie przez grupę młodych plastyków i awangardowych pisarzy, z Józefem Jaremą na czele. Miejsce: Muzeum Tadeusza Kantora Crioteca, Kraków

Figuratywne malarstwo Jacksona Pollocka Jackson Pollock to prawdopodobnie największe nazwisko abstrakcyjnego ekspresjonizmu.

Możliwe, że najważniejszym okresem twórczości amerykańskiego malarza był tzw. drip (w którym pozwalał sobie na całkowite pozostawienie kontroli nad rozprzestrzenianiem plamy własnej podświadomości), jednak to właśnie po nim nastąpił kolejny, zdecydowanie mniej popularny. Wystawa skupia się na pracach z czasów między 1947 a 1950 rokiem, choć zawiera w sobie również kilka dzieł abstrakcyjnych. Podczas wystawy można również oglądać prace z najmłodszych lat studiów malarskich Pollocka. Ucząc się pod skrzydłami Thomasa Harta Bentona, zapoznawał się on z dziełami

wielkich malarzy, takich jak El Greco, Rembrandt, Michał Anioł, oraz twórców włoskiego baroku. Dostrzec można również zmianę, jaką w jego twórczość wprowadziło zapoznanie z artystami europejskiego modernizmu, takimi jak Picasso. Wystawa bada również wpływ tradycyjnych obiektów twórczości mieszkańców Ameryki Północnej oraz niekonwencjonalnych artystów muralu, jak Diego Rivera czy José Celemente Orozco. Jest to okazja nie tylko do odkrycia prac, które Pollock tworzył aż do swojej śmierci w 1956 r., ale też do zastanowienia nad tym, jaki kierunek mogłaby obrać jego twórczość, gdyby dane mu było ją kontynuować. Miejsce: Kunstmuseum, Bazylea Czas: 02.10.2016–22.01.2017

Teoria widzenia Muzeum Sztuki w Łodzi, oprócz serii publikacji związanych z cyklem wystaw poświęconych polskiej awangardzie, wyda reedycję Teorii widzenia Władysława Strzemińskiego – jednej z najważniejszych prac teoretycznych w historii polskiego modernizmu. Ponadto wraz z jednym z wiodących wydawnictw inicjuje serię popularnych monografii poświęconych ważnym postaciom i zjawiskom polskiej sztuki XX wieku. Teoria widzenia to owoc długoletniej refleksji Strzemińskiego i niezwykłe świadectwo teoretycznej świadomości artysty, który na trwałe wpłynął na rozwój sztuk plastycznych. To dzieło, które uczy patrzeć na zmiany artystycznej percepcji w czasie, wyjaśnia zależności między ewolucją społeczeństwa a zmianami zachodzącymi w sztuce. Władysław Strzemiński, Teoria widzenia, wyd. Muzeum Narodowe w Łodzi

O związkach jednego z najważniejszych twórców europejskiej awangardy z Polską opowie z kolei projekt wystawienniczy Muzeum Narodowego w Poznaniu pt. „Hans Arp i sztuka polska”. Miejsce: „Formiści” – Pałac Prezydencki, Warszawa; „Potęga awangardy” – Kamienica Szołayskich, Kraków; „Hans Arp i sztuka polska” – Muzeum Narodowe, Poznań Czas trwania: do końca obchodów Roku Awangardy

29 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


EXPRESS

William N. Copley w Fondazione Prada

Jeff Koons otwiera London Frieze Week

wybitnych malarzy – Alexander S.C. Rower oraz Bernard Ruiz-Picasso (prywatnie mąż Almine Rech).

Wystawa Copleya to szerokie spojrzenie na europejską i amerykańską sztukę awangardową. Obejmuje 150 prac artysty powstałych w latach 1948–1995, wypożyczonych z międzynarodowych muzeów i od prywatnych kolekcjonerów, w tym: Museum of Modern Art (Nowy Jork), Los Angeles County Museum of Art, Whitney Museum of American Art (Nowy Jork), Philadelphia Museum of Art, Stedelijk Museum (Amsterdam), Sammlung Goetz (Monachium), Museum Frieder Burda (Baden-Baden). To najobszerniejsza retrospektywa, jaką kiedykolwiek poświęcono temu amerykańskiemu artyście. Prezentuje jego biograficzną i intelektualną podróż, łączącą go z Duchampem, Ernstem, Manem Rayem czy Magritte’em.

W dzień rozpoczęcia kolejnego wielkiego międzynarodowego wydarzenia w świecie designu, jakim jest Frieze Week w Londynie, Almine Rech po raz pierwszy zaprosiła do swojej nowo otwartej galerii. Galeria Mayfair poświęciła swoją pierwszą wystawę Jeffowi Koonsowi.

Podczas wystawy Koons wyjaśnił, jak ważna była dla niego postać Picassa. Wspomina, że ok. 15 lat temu zmęczyły go przeintelektualizowane założenia Duchampa oraz ready-made. Przyznał się, że odnosił wrażenie, iż sprawy za bardzo odsunęły się od jego oryginalnych artystycznych intencji, a usilne ubieranie sztuki w wyjaśnienia i przemyślenia nie pozwalało na jej rzeczywiste doświadczanie.

Nowa przestrzeń wystawiennicza jest zlokalizowana zaledwie za rogiem galerii Gagosian, z którą utożsamiane jest nazwisko Koonsa. Choć nie dało się nie dostrzec tego „zbiegu okoliczności”, podczas wernisażu nikt nie odważył się wspominać o tym drugim miejscu. „Galeria Almine to zbiór prac wyjątkowych artystów i cieszę się, że mogę być z nimi związany” – mówi sam Jeff Koons. Artystę oraz Almine Rech od lat łączą przyjaźń oraz bliska współpraca zawodowa. Galerie Rech dwukrotnie eksponowały prace Koonsa w Belgii. Nie można zaprzeczyć, że to bardzo istotny okres rozwoju dla galerii. Wkrótce również nastąpi otwarcie kolejnej przestrzeni wystawienniczej, tym razem w Nowym Jorku. Wraz z nią odbędzie się premiera wystawy prac Caldera oraz Picassa, podczas której będzie można podziwiać ponad 50 oryginalnych dzieł artystów wykonanych między 1912 a 1967 rokiem. Kuratorami wystawi zostaną wnukowie

Ekspozycja zawiera artystyczne interpretacje Copleya na temat dzieł takich twórców, jak chociażby Picabia, prace, w których artysta porusza kwestie ideologii politycznych, jak również serię erotycznych obrazów prezentowanych w formie galerii fotografii zapożyczonych z czasopism dla dorosłych. Jest również seria Nouns – udziwnionych obrazów, na których przedmioty codziennego użytku, zaprezentowane w geometrycznej kompozycji, przyjmują dziwny kontekst wobec abstrakcyjnego tła. Po raz pierwszy wystawie będą towarzyszyć dzieła artystów awangardowych (Max Ernst, René Magritte, Man Ray, Jean Tinguely), uprzednio stanowiące część kolekcji Copleya, a obecnie wchodzące w skład zbiorów Menil. Miejsce: Fondazione Prada, Mediolan Czas: 20.10.2016–8.01.2017

30 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Jeff Koons podkreśla, że prace Picassa pomogły mu przetrwać najtrudniejszy okres w życiu. Przyznał też wyjątkową miłość do wybranych dzieł (z których część posiada w swojej prywatnej kolekcji). Za jedno z nich uznał The Kiss z 1969 r. Amerykański artysta opowiada o tym, że Picasso przypomniał mu o opieraniu sztuki na ideach. Serie „Gazing Ball” oraz „Ready-Mades”, z których każda liczy 50 obiektów, stanowią główną część wystawy. Wszystkie prace są prywatnymi adaptacjami świadomie wybranych dzieł malarskich, które wywarły na artystę wyjątkowy wpływ. „Wierzę, że niektóre z nich wpłynęły na zmianę mojego DNA!” – dodaje Koons. W Galerii znajdującej się na Grosvenor Hill można obejrzeć część z wykonanych już obiektów i odnaleźć między nimi mistrzów malar-

stwa, takich jak Boucher, Tycjan, Tintoretto, Jacques-Louis David, Possin czy Spranger. Prace Koonsa to swojego rodzaju uważne kopie wielkich dzieł, jednak nie są one dokładnymi replikami, jako że modyfikacji uległy ich rozmiary. Artysta wyjaśnia, że do procesu odtwarzania wlicza się złożoną analizę komputerową, która pozwala na zbadanie wszystkich śladów oraz plam na oryginalnych płótnach. Podobno można na nich odnaleźć nawet po 7 tysięcy różnych odcieni barw! Cały zbiór nabytych informacji zostaje mapowany na owe płótna, a ich skończenie zajmuje nawet około roku. Efektu dopełniają szklane kule zestawiona z pracami. Według wyjaśnień artysty jest to celowy zabieg mający zaangażować oglądającego w bliższe zapoznanie się z dziełem. Ten charakterystyczny dla Koonsa rodzaj narracji jest w stanie przekonać do swoich założeń nawet największych sceptyków metafizycznych wartości, jakie prezentuje on w swoich pracach. Koons nie byłby jednak sobą, gdyby nie pozostawił w swojej wystawie przestrzeni do kontrowersji. Po raz kolejny balansuje między genialną koncepcją a kiczem lśniących powierzchni i materiałów. Miejsce: Galeria Almine Rech, Londyn Czas: 4.10.2016–21.01.2017


Transform

Wewnętrzny krajobraz architektoniczny wielkich mistrzów i milowe kroki w kierunku realizacji potencjalnych potrzeb następnych pokoleń. Spektakularne zmiany przedłużające świeżo wypracowane koncepcje przestrzenne. Taka jest architektura przyszłości.


TRANSFORM

Renzo Piano Pragmatyk

Gloryfikuje praktyczną wiedzę, stale poszukuje niestandardowych rozwiązań, przekracza granice wynikające z formy i materiału, postrzega przestrzeń architektoniczną jako wewnętrzny krajobraz…

34 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Renzo Piano urodził się 2 lata przed rozpoczęciem II wojny światowej (14 września 1937 roku) w Genui, w rodzinie o długich tradycjach budowlanych. Dziadek, ojciec i wujkowie od lat praktykowali budownictwo, któremu nieco z boku przyglądał się młody Renzo Piano. Choć korzenie były głęboko zapuszczone, zerwał z rodzinną tradycją, przedkładając zawód architekta nad zawód konstruktora i jednocześnie osiągając to, o czym nawet nie marzyli jego przodkowie. W 1998 roku zdobył architektonicznego Oskara – Nagrodę Pritzkera przyznawaną najbystrzejszym umysłom w tej dziedzinie, a 5 lat później został mianowany przez prezydenta Giorgia Napolitana dożywotnim senatorem Włoch. Spadkobierca dawnych mistrzów Renzo Piano czerpie z klasycznej filozofii i tradycji włoskiej, mimo iż nieobce są mu najbardziej zaawansowane technologie i nowoczesne materiały. Jego twórczość stanowi rzadki przypadek przenikania się sztuki, architektury i inżynierii, łączenia ich wszystkich w spójną całość. Sprawia, że ciekawość intelektualna

i technika rozwiązywania problemów mogą być porównywane z dawnymi mistrzami włoskimi, takimi jak Leonardo da Vinci czy Michał Anioł. Piano to architekt multidyscyplinarny także z innego powodu. Swobodnie porusza się w świecie historii, sięga po nowe technologie, interesuje się mieszkalnictwem i zrównoważoną architekturą w stale zmieniającym się świecie. W myśl zasady Brunelleschiego Chcąc panować nad całym procesem budowlanym, Piano opanował wiedzę daleko wykraczającą poza projektowy, koncepcyjny charakter jego pracy. Element ten łączy go z XV-wieczną szkołą architektoniczną mistrza Brunelleschiego. „Wiedząc, jak zrobić pewne rzeczy nie tylko głową, ale także rękami – to może brzmieć jak programowy i ideologiczny cel, ale w rzeczywistości nim nie jest. To sposób na zagwarantowanie sobie wolności kreacji. Jeśli planuje się wykorzystanie danego materiału, techniki konstrukcyjnej, architektonicznego elementu w nietypowy spo-

35 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

sób, zawsze pojawia się głos wewnętrzny, mówiący, że tego nie da się zrobić. Niemożliwe staje się możliwe, kiedy spróbujemy samodzielnie, nie oglądając się na to, co wcześniej osiągnięto. W ten sposób osiąga się wyższy poziom niezależności w designie”, mówi Piano. Przy całej skrupulatności planowania realizacji projektów świat za każdym razem zaskakuje imponującym zakresem i różnorodnością skali, materiałów i form, w jakie ubiera swoje najnowsze architektoniczne dzieci. Piano bardzo wyraźnie czuje budulec – bez względu na to, czy jest nim szkło, metal, cegła czy drewno – co w zasadzie nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę, że wszystkie wczesne wspomnienia z dzieciństwa wiążą się z budowlaną działalnością najbliższych mu osób. Warsztat Budowlany Renzo Piano to trzeźwo myślący pragmatyk, co wcale nie przeszkadza mu w realizacji wizjonerskich projektów. Uznany za jednego z najbardziej twórczych i pomysłowych współcześnie żyjących architektów, kryje się za skromnie


TRANSFORM

brzmiącą nazwą firmy – Renzo Piano Building Workshop (Warsztat Budowlany Renza Piana). Architektura Włocha jest złożona i niejednorodna stylistycznie. Na swoim koncie ma budynki komercyjne, rezydencje, terminale lotnicze i kolejowe, teatry, kościoły, plany urbanistyczne, projekty statków i samochodów, ale przede wszystkim muzea, traktowane jako obszary architektury eksperymentalnej. Odwaga w sięganiu po niestandardowe środki ekspresji uplasowała go pośród architektów humanistycznych. Jego twórczość ma bardzo solidne podstawy – pasję konstruowania i kulturę działania, wiążącą się z rodzinnym domem, w którym wszyscy byli pomysłowymi budowniczymi. W wieku 17 lat Renzo Piano zdecydował się na studia architektoniczne. Pomysł ten nie został przyjęty przez najbliższych z entuzjazmem. Ojciec zapytał: „Dlaczego chcesz być architektem? Nie możesz być budowniczym?”. Te słowa poniekąd wpłynęły na dalszą ścieżkę architekta. Nawet nazwa firmy pobrzmiewa echem słów zasłyszanych dawno temu w domu w Genui. Kolejnym czynnikiem, który uzasadnia jej pragmatyczny charakter, jest sposób realizacji projektów w firmie Piana. „Nie tylko projektujemy rzeczy, ale także je tworzymy. Włączając się w proces powstawania finalnych produktów, czuję się nieco mniej zdrajcą wobec własnej rodziny” – tłumaczy Piano. Building Workshop powstał w 1980 roku, a obecnie funkcjonuje w trzech lokalizacjach: Paryżu, Genui i Berlinie, zatrudniając blisko 100 osób. Do stworzenia tej silnej firmy potrzeba było lat praktyki i doświadczenia. Po ukończeniu Milan Polytechnic Architecture School w 1964 roku Renzo Piano praktykował w firmie ojca, pod okiem Franca Albiniego. Już wtedy ukształtowało się jego pragmatyczne podejście do architektury w myśl szkoły Bruneleschiego, jak również Jeana Prouvé’a, który także odcisnął swoje piętno na stylu włoskiego architekta. Innymi ważnymi osobami w kształtowaniu tożsamości architektonicznej Piana byli Buckminster Fuller i Pier Luigi Nervi. U góry: Lotnisko Kansai w Osace. U dołu: Tjibaou Cultural Center w Nowej Kaledonii.

Expo 1970 Renzo Piano na międzynarodową arenę architektoniczną wkroczył z wielkim rozmachem, zaczynając indywidualną praktykę od znaczącego projektu włoskiego pawilonu na Expo ’70 w Osace. Projekt ten zrealizował we współpracy z bratem Ermannem, zmarłym przedwcześnie w 1993 roku. Pawilon Expo przyniósł mu szeroki rozgłos i sprawił, że zaczęto interesować się potencjałem Włocha. Udało się także przykuć uwagę Richarda Rogersa, Anglika urodzonego we Florencji, który w wielu aspektach podzielał poglądy Piana i wydawał się podążać podobną drogą architektoniczną. Kiedy firma inżynieryjna zasugerowała, że powinni w tandemie wystartować w międzynarodowym konkursie na projekt Centrum Georges’a Pompidou, uznali to za dobry pomysł. Nie mylili się. Nie tylko wygrali rywalizację, ale także to właśnie ten projekt stał się ich wizytówką na resztę zawodowego życia. Radosna maszyna Centrum Pompidou Paryskie Centrum Pompidou, funkcjonujące też pod nazwą Beaubourg, to najbardziej znany projekt Renza Piana. Błędnie uważane za egzemplifikację jego miłości do techniki, stanowi raczej obiekt symboliczny. „Miała to być radosna maszyna, konstrukcja prosto z książek Juliusza Verne’a, leżąca w suchym doku łódź, ekspresja mojej osobowości w podwójnym sensie – wyzwania wobec akademizmu i parodii technologicznej obsesji naszych czasów. Uważanie tego za gloryfikację techniki jest nieporozumieniem” – mówi Piano. Beaubourg to setki tysięcy metrów kwadratowych w samym centrum Paryża poświęcone sztuce figuratywnej, muzyce, wzornictwu i literaturze. W zaledwie dwie dekady od momentu otwarcia, to jedno z najsłynniejszych obok Luwru miejsc sztuki, odwiedziło 150 mln ludzi, co oznacza blisko 25 tys. osób dziennie. Masowe szaleństwo związane z popularnością tego nietypowego obiektu otworzyło drzwi do międzynarodowej sławy obu architektów. Centrum Pompidou zapisało się także w prywatnych kartach historii Renza Piana, przyczyniając się do rozwodu z pierwszą żoną, Magdą

La Valletta City Gate, Malaga.

Arduino, poznaną na studiach w Mediolanie. Pompidou było wymagającą „kochanką”, oczekującą stuprocentowej uwagi i przeniesienia życia prywatnego do Paryża. Odległość między Genuą a Paryżem okazała się zbyt wielka, tak jak powiększająca się obcość tych dwojga ludzi. Paryż Stolica Francji na długie lata stała się drugim domem architekta. Tam, w 1989 roku, poznał on swoją drugą żonę, Emilię Rossato; 3 lata później wziął z nią ślub, którego udzielił Jacques Chirac – ówczesny mer Paryża. On także wspierał projekt Pompidou w momentach kryzysu, doprowadzając do szczęśliwego zakończenia w pierwotnie założonym kształcie. Beaubourg stanowił także wstęp do szeregu innych, blisko z nim powiązanych projektów. Od niego zaczęła się rozbudowa i rekonstrukcja sąsiadującego z Pompidou Atelier Brancusi. Ostatnią wolą Brancusiego było przekazanie wszystkich jego rysunków, obrazów i szkiców na rzecz Francji – pod warunkiem, że już na zawsze pozostaną w jego dawnej pracowni. „To, co zrobiliśmy – mówi Piano – było de facto rekonstrukcją wrażenia bycia otoczonym przez eksplozję sztuki w różnej fazie jej zaawansowania”. Renzo Piano świetnie rozumiał język sztuki i niezbędną do jej ekspozycji przestrzeń. To sprawiało, że stał się jednym z pierwszych adresatów zleceń na realizację kolejnych galerii i muzeów. Dom sztuki prymitywnej W 1982 roku otrzymał zlecenie zaprojektowania budynku muzeum, które mieściłoby kolekcję 10 tys. eksponatów sztuki prymitywnej i nowoczesnej zgromadzonej przez Dominique

37 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Schlumberger de Menil. Projekt ukończony 4 lata później jest uznawany za najlepszy w całym dorobku architektonicznym Piana. Obiekt w Houston przybrał kształt „muzealnej wioski”, na którą składa się kilka niezależnych budynków dużej, ale nie monumentalnej konstrukcji. Drewniane bale ujęte w metalowe ramy stanowią przykład swobodnego mieszania stylów i materiałów przez architekta. Jednak największą uwagę przykuwa dach budynku skonstruowany z powtarzających się modułów nazywanych liśćmi. Każdy liść jest zrobiony z betonu formowanego tak, by pośrednio pełnić funkcję dachówki, wentylacji oraz otworu, przez który wpada światło. Piano w swojej książce zatytułowanej Logbook podkreśla: „Paradoksalnie muzeum Menil Collection cechuje wielki spokój, ale jest ono dużo bardziej nowoczesne niż Beaubourg. Technologiczny charakter Beaubourg to jedynie pozory. Technologia użyta w Menil Collection jest dużo bardziej zaawansowana w zakresie struktury, materiałów, systemu klimatyzacyjnego, ale nie rzuca się to w oczy na zewnątrz”. W trakcie prac nad Menil, Piano i jego zespół skonstruowali niewielkie urządzenie (nazwane solar machine), pozwalające im prawidłowo odczytywać w Genui pozycję słońca w Houston. Powstały także modele w skali 1:10, które ustawiono w ogrodzie; w ten sposób zespół sprawdzał przenikanie światła do środka pomieszczeń. Taki rodzaj modus operandi architekta zbliża go do Leonarda da Vinci poszukującego wiedzy metodą prób i błędów oraz niekończących się eksperymentów. Wszystkie projekty sygnowane marką Building Workshop powstają w podobny sposób – humanistyczny i pragmatyczny jednocześnie.


TRANSFORM

nieco jaskinie. Zatłoczone mogą wzmagać odczucia klaustrofobii i przytłoczenia. W tym przypadku udało się tego uniknąć dzięki wertykalnym nacięciom dającym poczucie transparencji i redukującym niepożądany efekt. To sprzyja radości i relaksowi, które powinny towarzyszyć wydarzeniom sportowym” – dodaje Piano.

Park Muzyki w Rzymie o imponującej powierzchni 30 000 m2. W jego skład wchodzą 3 sale koncertowe, amfiteatr i muzeum instrumentów muzycznych.

Adaptacja natury Innym, równie znanym dziełem Piana jest japońskie lotnisko Kansai w Osace z 1994 roku. Projekt ten pokazał, że dla Włocha nie ma rzeczy niemożliwych, a granice stawia tylko własna wyobraźnia. Japonia słynie z niedoboru terenów budowlanych, więc pomysł stworzenia największego wówczas na świecie lotniska zmusił do poszukiwania niestandardowych metod budowy. Piano, zapytany przez burmistrza Osaki, gdzie usytuować nowe lotnisko, wskazał na wodę okalającą miasto. Przez rok był to najbardziej imponujący port lotniczy na świecie. Przebił go jedynie następny gigant powstały w Hongkongu – autorstwa Normana Fostera. Asymetryczne linie, rozpościerające się nad sztuczną wyspą niczym szybowiec, stanowią brakujący element łączący ziemię i samoloty. Z powodu braku innych ograniczeń jedynym czynnikiem kształtującym ich objętość jest przestrzeń zajmowana przez samoloty. Wokół nich zostały zaplanowane formy, funkcje i rozmiary. Są one głównymi bohaterami wyspy. Dodatek do nich stanowi około 100 tys. pasażerów korzystających z lotniska każdego dnia, co czyni obiekt jednym z największych, jakie kiedykolwiek wybudowano. Kansai ma także swój pierwiastek x – jest odporne na wstrząsy sejsmiczne, co ma duże znaczenie w tej części globu. Gwiazda telewizji Piano, choć nie marzył o karierze architekta - celebryty, poniekąd stał się nim dzięki popularnemu programowi Habitat, produkowanemu przez RAI w 1979 roku. Misją włoskiej telewizji publicznej była szeroka edukacja publiczności, także w zakresie podstaw konstruowania budynków, ich materiałów i struktury. Piano z ekranów telewizorów tłumaczył, że XX

38 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

wiek rozwinął fantastyczne maszyny pozwalające na budowanie imponujących struktur, ale tak naprawdę innowacja niekoniecznie wiąże się z zaawansowaną technologią konstrukcyjną. Faktem jest, że niewiele więcej udało nam się odkryć ponad to, co znano już w XV wieku, a namacalnym świadectwem ówczesnych przełomowych osiągnięć są liczne średniowieczne kościoły. Ocalić od zapomnienia Pięćsetlecie odkrycia Ameryki przez Kolumba i fakt wyruszenia w tą przełomową podróż właśnie z Genui stały się okazją do organizacji Columbus International Exposition. Do projektu przygotowania wystawy zaproszono Piana, którego celem była rekultywacja starego portu i tym samym – próba ocalenia miasta od zapomnienia. Renowacji podlegały XIX-wieczne magazyny bawełny, cztery połączone z nimi składy z XVII wieku i te bardziej współczesne. Renzo Piano dobudował także nowoczesne akwarium, które stało się najpopularniejszą atrakcją Włoch, biura portowe oraz Bigo – wielkiego żurawia wspierającego strukturę, jak również umożliwiającego przejażdżkę panoramiczną windą. Radość ze sportu Stadion San Nicola w Bari powstał z okazji Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 1990 roku. Jest w całości złożony z betonowych modułów otulonych 26 eliptycznymi płatkami, z których każdy uformowano warstwowo z 310 półksiężyców. Każdy sektor wspierają zaledwie cztery słupy o masywnej strukturze, stanowiące przeciwwagę dla delikatnych płatków jakby lekko unoszących się ponad nimi. Przestrzeń między słupami a płatkami pozwala wnikać kolorom otoczenia do wnętrza stadionu, odkrywając kolejne poziomy ekstrawertycznego charakteru. „Struktury starych stadionów przypominają

Pojmowanie przestrzeni Piano często upiera się przy zachowaniu jak największej transparencji, przez co jego intencje są mylnie interpretowane jako niewrażliwość na architektoniczną przestrzeń. W żargonie architektów powiedzenie o profesjonaliście, że nie ma poczucia przestrzeni, jest jedną z najbardziej obraźliwych obelg. Dla wielu ludzi przestrzeń nie istnieje z wyjątkiem tej w jakikolwiek sposób ograniczonej. Ten rodzaj pojmowania przestrzeni jest zupełnie obcy Renzo Piano. Dla niego przestrzeń jest mniej dusząca,

Muzeum sztuki nowoczesnej Astrup Fearnley w Oslo, w Norwegii.

dookreślona, okalająca. Przestrzeń architektoniczna to rodzaj mikrokosmosu, wewnętrznego krajobrazu. Oczywiście składa się ona z pewnych objętości, mniejszych lub większych, kompresji i ekspansji, spokoju i napięcia, planów horyzontalnych i pochyłych. Wszystkie one pobudzają emocje, ale nie należy ich, zdaniem Piana, uważać za jedyne czynniki wpływające na odczuwanie architektury. Renzo Piano podaje za przykład gotyckie katedry, z wysokimi, smukłymi kolumnami pnącymi się ku niebu. Z niewielkimi oknami u sklepienia, wpuszczającymi kolorowe światło przez szybki witraży, rzucone w ciemne przestrzenie kościołów. Ich zadanie jest jasne i czytelne: budują emocje, wprowadzają spokój, dzielą przestrzeń na ustronne zakamarki świątyni. Wybór metody jest ściśle związany z funkcją, jaką ma pełnić obiekt architektoniczny. Muzeum ma

sprzyjać kontemplacji sztuki. Nie wystarczy idealne światło. Potrzeba ciszy, spokoju, ale także zmysłowości łączącej przestrzeń ze sztuką, jak twierdził Matisse. Architektoniczna zuchwałość Tjibaou Cultural Center w Nowej Kaledonii to próba wyrażenia tradycji Pacyfiku nowoczesnym językiem. Dziesięć struktur różnej wielkości i funkcji buduje obraz prawdziwej wioski. Najwyższa z chat sięga dziewiątego piętra. Cały obiekt dzieli się na trzy odrębne funkcjonalne wioski: pierwsza jest poświęcona wystawiennictwu eksponatów, druga stanowi część biurową i miejsce pracy historyków, trzecia natomiast służy harmonijnym relacjom ze środowiskiem, typowym dla lokalnej kultury. Drewniane pręty nadają chatom nieco archaiczny charakter, co nie oznacza, że nie skrywają dyskretnie dobrodziejstw najnowszych technologii.


TRANSFORM

Na chwałę Boga Pewnego razu ojciec Gerardo, przełożony zakonu San Giovanni Rotondo, złożył Renzowi Piano propozycję budowy świątyni w miejscu, w którym żył święty stygmatyk, Ojciec Pio. Architekt, mimo iż pierwotnie odmówił realizacji zadania, uznając je za zbyt przerażające, uległ ponownym naleganiom zakonnika. Nowy dom świętego, w architektonicznej wyobraźni Piana, wyrasta z głazu przytwierdzonego do zbocza góry. Całość kościoła – ściany, sufit, łuki – są zrobione z lokalnego kamienia, co nadaje projektowi pierwiastek autentyczności. Główne przęsło długości ponad 50 m jest prawdopodobnie najdłuższym łukiem, jaki kiedykolwiek zbudowano z kamienia. Kościół jest w stanie pomieścić 6 tys. pielgrzymów, a kolejnych 30 tys. może zgromadzić się na jego dziedzińcu. Pojemność obiektu jest ważnym elementem z punktu widzenia popularności miejsca, w którym żył Ojciec Pio.

U góry: Muse - muzeum interaktywne w Trydencie, we Włoszech. Po prawej: Harvard Art Museums Cambridge, U.S.A.

40 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Miasta powstają wolno Renzo Piano upatruje piękna w wolnym procesie powstawania miast. Potrzeba 500 lat, by stworzyć miasto, ale czasami architekci stawiani są przed zadaniami, które mimo swej czasochłonności muszą zrealizować zaledwie w ułamek procenta czasu dojrzałej kreacji aglomeracji. Tak było w przypadku placu Poczdamskiego w Berlinie, który Renzo Piano miał za zadanie zrekonstruować i ożywić zaledwie w 5 lat. Plac, zniszczony podczas II wojny światowej, jest rzucony w szczelinę dzielącą wschodnią i zachodnią część Berlina. W latach 20. i 30. ubiegłego wieku stanowił centrum miasta w wymiarze kulturalnym i społecznym. Tak miało być także w 1997 roku, kiedy Piano wygrał konkurs na tę realizację. Plac musiał pomieścić ok. 40 tys. ludzi, którzy wybrali to miejsce na swoją przystań życiową i zawodową. Do tego dochodzili ludzie z zewnątrz zachęceni różnorodnymi hotelami, restauracjami, kasynem, kinem, rezydencjami i sztuką uliczną, która zdobiła plac Poczdamski. Obecnie stanowi on jedno z ciekawszych miejsc w Berlinie, tętniących życiem biznesowym (z siedzibą Daimler-Benz) i kulturalnym.

W służbie pokoleniom „Kim właściwie jest architekt? Czym jest architektura? Pracuję w tym zawodzie od 30 lat i dopiero teraz zaczynam to rozumieć. Przede wszystkim architektura jest usługą czy też służbą w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu. Jest sztuką, która wytwarza obiekty o określonym przeznaczeniu, sztuką potencjalnie niebezpieczną, ponieważ narzuconą społeczeństwu. Można odłożyć książkę, można nie słuchać złej muzyki, ale nie można nie widzieć brzydkiego bloku przed swoim oknem. Architektura może wprowadzić brzydotę do całego otoczenia, nie dając żadnej szansy ucieczki przed nią. I z tego powodu ciąży na niej ogromna odpowiedzialność przed pokoleniem współczesnym i przyszłymi. Rozumienie architektury jako służby z pewnością ogranicza swobodę twórczą. Ale kto powiedział, że twórczość ma być wolna od wszystkich ograniczeń? Powiem więcej: interpretacja potrzeb społeczeństwa stanowi o bogactwie architektury. Florencja jest piękna, bo jest obrazem renesansowej Italii, jej artystów, kupców, mecenasów sztuki. Jej ulice, place i pałace stanowią odbicie wizji społeczeństwa, jaką miał Lorenzo de Medici.

Architektura jest zwierciadłem życia. Dlatego pierwszą rzeczą, jaką w niej dostrzegam, jest ciekawość, społeczne napięcie, pragnienie przygody. Urodziłem się w rodzinie budowniczych i to dało mi specjalny związek ze sztuką działania. Zawsze lubiłem wyprawy na budowę z ojcem i obserwowanie, jak coś powstaje z niczego, stworzone ręką człowieka. Dla dziecka budowa jest miejscem magicznym: dzisiaj widzisz kupę piasku i cegieł, jutro stoi już ściana, a w końcu wszystko to staje się wysokim, solidnym budynkiem, w którym mogą mieszkać ludzie. Byłem szczęśliwym człowiekiem. Spędzałem życie, robiąc to, o czym marzyłem jako dziecko. Należę do pokolenia, które przez całe życie zachowało postawę eksperymentatora, badając różne dziedziny, przekraczając granice rozmaitych dyscyplin, tasując karty, ryzykując i popełniając błędy na wielu polach: od teatru do malarstwa, filmu, literatury i muzyki. Nie mówiliśmy przy tym o kulturze. „Kultura” to ulotne słowo, które może zniknąć, gdy chcesz go użyć. Wszystko to sprawia, że stajesz się instynktownie optymistą i wierzysz w przyszłość. To nieuniknione. Ale zarazem kochasz przyszłość (jako Włoch lub

41 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

raczej Europejczyk nie masz wyboru). I w ten sposób trwasz: między wdzięcznością dla przyszłości a wielką pasją eksperymentowania dla kształtowania przyszłości”, wyjaśnia Piano.


TRANSFORM

Arch

Futurystyczna architektura jest bliżej, niż nam się wydaje. Obecnie realizowane projekty mają za zadanie odpowiadać potrzebom jej przyszłych użytkowników przez kolejne dekady. Funkcjonalność nowo tworzonej architektury koresponduje z wyobrażeniami o potencjalnych pragnieniach ludzi przyszłości, poniekąd będąc niezrozumiałą dla współczesnych.

top trends Architektoniczna wizja przyszłości „Every great architect is – necessarily – a great poet. He must be a great original interpreter of his time, his day, his age.” Frank Lloyd Wright

Spektakularne zmiany wprowadzone w tej dziedzinie mają przedłużyć życie świeżo wypracowanych koncepcji przestrzennych. Nowe podejście rzuca cień na środowisko miejskie przyszłości i potencjalne kierunki jego rozwoju. Publiczne vs. prywatne. Mikromiasta Rosnąca liczba nowo powstających budynków nie tylko spełnia funkcjonalne wymogi głównych użytkowników, ale także otwiera się na potrzeby szerszej publiczności. W biurowcach powstają przedszkola, sklepy i placówki usługowe. Granice między strefami prywatnymi i publicznymi się zacierają, a architektura zaczyna odgrywać rolę minispołeczności, takich jak tradycyjne osiedla mieszkalne wyposażone w podstawowe usługi komercyjne. Prywatne budynki coraz częściej recyclingują i kompostują własne odpady, stając się istotnymi elementami publicznego systemu. Podobnie wygląda kwestia wytwarzania energii, której nadwyżki generowane przez prywatne domy są oddawane do ogólnego systemu energetycznego miasta. Dychotomia między tym, co prywatne i publiczne, znika; w jej miejsce pojawia się pojęcie „współczesnej kompleksowej architektury”. Design ukierunkowany na współpracę Architektura w powszechnie kojarzonym rozumieniu zniknie w przyszłości, nabierając nowego, szerszego wymiaru. Specjaliści zajmujący się naukami o środowisku czy antropolodzy społeczni prawdopodobnie staną się integralnymi członkami architektonicznego teamu. Równoległym zjawiskiem będzie upadek stararchitektury – zarówno w prywatnym, jak i w publicznym sektorze zamówień. Ekstrawagancja i ikoniczność zostaną zastąpione interakcją, dostępnością oraz elementacją ekologicznej symbiozy.

Architektura stanie się ponadto tworem zespołowym, do którego zostaną zaangażowane, bez żadnych limitów, dowolne osoby. Stanie się to za pośrednictwem serwisów crowdfundingowych jak Kickstarter. Już teraz projekty, takie jak Lowline i BD Bacata Tower, są finansowane ze środków pochodzących od użytkowników serwisu, którzy zdecydowali się zainwestować w te projekty. Większa liczba publicznych obiektów mogłaby zostać zrealizowana w szybszym czasie i bardziej okazałej formie, gdyby zastosowano podejście otwartego finansowania. Internet of Things – Internet miejsc Konsumpcja oparta na współpracy i dzieleniu się będzie odgrywać coraz większą rolę na rynku nieruchomości. Wspólna przestrzeń do pracy, bezzałogowe samochody, platformy peer-to-peer prowadzą ludzkość w stronę przyszłości, w której dominującym aspektem kreowania środowiska stanowi infrastruktura. Mądry design będzie sprzyjał redefiniowaniu przestrzeni mieszkalnych, elastycznie dostosowując je do wieku, statusu ekonomicznego i indywidualnych preferencji. Architektura prefabrykowana Wyłamując się z mainstreamu drapaczy chmur, szklanych wieżowców i innych tworów pnących się w górę dzięki rozwojowi technologii i lekkim komponentom tworzącym ich strukturę, architektoniczny świat zwraca się w stronę architektury tymczasowej i biodegradowalnej. Nadchodzi czas domów prefabrykowanych, modularnych, mniejszych, które de facto mają

43 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

szansę stać się najbardziej popularną architekturą przyszłości. Zmiana wpisana w codzienność człowieka i współczesnych miast podpowiada bardziej racjonalne wykorzystanie istniejących przestrzeni. Domy, które w przyszłości z łatwością mogą być zastąpione nową, niedrogą formą, do tego bardziej przystającą do wymogów przyszłych kanonów estetycznych i funkcjonalnych, wydają się idealnym rozwiązaniem architektonicznym. Algorytm vs. architekt Utopijna wizja przyszłości, w której sztuczna inteligencja zastępuje człowieka, wszystko dookoła jest zautomatyzowane, a roboty są równie cenione co człowiek, zaczyna się ziszczać na wielu polach, w tym w architekturze i projektowaniu. Czy roboty odbierają człowiekowi pracę, czy też jedynie pozwalają odkryć świeże pokłady kreatywności dzięki szybkiej analizie tysięcy danych? Komputery osiągnęły już taki poziom swobody, że mogą nie tylko wykonywać mechaniczne czynności, powtarzalne zadania, ale także operować na wyższym poziomie kognitywnym. Z badań The Future of Employment przeprowadzonych przez Carla Benedikta Freya i Michaela A. Osborne’a z Oxford University wynika, że na short-liście zagrożonych zawodów są wykonawcy modeli architektonicznych, technicy, rysownicy i urbaniści. Architekci i designerzy nie muszą się jak na razie obawiać, gdyż prawdopodobieństwo automatyzacji ich pracy wynosi 1,8%.


TRANSFORM

Lata temu designerzy uzależnili się od działów CAD, w których powstawały trójwymiarowe rysunki obrazujące ich architektoniczną wizję, ale wcześniej wykonanie tej samej pracy, którą obecnie przejęły komputery, wymagało 10–12 wykwalifikowanych pracowników. Z jednej strony technologia wyeliminowała z tego procesu ludzi, a z drugiej stworzyła zapotrzebowanie na nowych specjalistów. W ostatnich 15 latach zapotrzebowanie na profesjonalnych architektów wzrosło o 25%, zatem przyszłość, choć oparta na technologii, cięgle będzie wymagać pierwiastka ludzkiego, przynajmniej w sferze koncepcji. Niewidzialna architektura Całkiem świeżym trendem architektonicznym jest nowy rodzaj budowli naśladujących otoczenie, tworzących rodzaj optycznego złudzenia zatopienia w krajobrazie. Bynajmniej nie jest to kwestia kategorycznego „być albo nie być”, ale raczej subtelne udawanie nieistnienia. Nowy trend oparty na optycznym kamuflażu korzysta z wielości nowoczesnych materiałów odbijających światło. Wielkie ekrany, lustra, błyszczące powierzchnie, niewielkie kamery i ekrany do wyświetlania zarejestrowanego obrazu czy naturalna roślinność okrywająca wszelkie trójwymiarowe obiekty bez względu na ich rozmiar – one wszystkie służą znikaniu budynków i ekspozycji otwartych przestrzeni. Niewidzialna architektura jest wyrazem tęsknoty za większą perspektywą widzenia, przestrzenią, miejscem, które w obecnych czasach stały się jednymi z największych luksusów. To pomysł na rozluźnienie gęsto utkanej zabudowy. Zaskakujący, nowy, budzący emocje trend. Pływające domy Woda jest wpisana w niektóre kultury w sposób nierozerwalny i stanowi nieodłączny element krajobrazu. Przykładowo, w Tajlandii tradycyjnie – od wieków – buduje się domy na wodzie i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Choć większość ludzi to zdecydowanie ssaki lądowe, ceniące twardy grunt pod stopami, coraz częściej szukamy otoczenia wody, która obecnie zupełnie poważnie jest brana pod uwagę przy projektowaniu budynków.

Większość dużych metropolii zaczyna osiągać swoją masę krytyczną, jeżeli chodzi o liczbę mieszkańców i potencjał tworzenia nowych obiektów mieszkalnych. Odpowiedzią na ten problem jest trend tworzenia architektury pływającej, tak jak zrobiły to już Rotterdam, Londyn czy Göteborg. Woda staje się dynamicznym elementem środowiska, w którym powstają nowe osiedla mieszkalne, centra kulturalno-rozrywkowe i architektura komercyjna.

porary Art and Planning Exhibition (MOCAPE) w Chinach i most nad amsterdamskim kanałem zaprojektowany przez Jorisa Laarmana. To, co prawda, pojedyncze przypadki, kiedy maszyna zastępuje człowieka w takim zakresie, ale przecież na co dzień widzimy dynamikę rozprzestrzeniania się trendu wyposażania domów w inteligentne systemy oświetlenia, nagłośnienia, zintegrowane ze sklepami online lodówki i kuchenki, które wiedzę o optymalnym czasie pieczenia dania czerpią z sieci.

Tendencje do łączenia Pojedyncze kompleksy architektoniczne łączą się w pary zgodnie z najnowszym trendem architektury przyszłości. Łącznikiem może być pomost stanowiący jednocześnie kładkę dla pieszych, tak jak zrobił to Steven Hall w Kopenhadze, lub rodzaj podniebnego ogrodu na wzór Ho Chi Minh City projektu Vo Trong Nghia. Ekstremalnym, ale – jak się okazuje – całkiem popularnym pomysłem wydaje się basen na wysokościach. Wieże budynków mieszkalnych w Londynie (Nine Elms), Paryżu (Skyframe) czy Gudżaracie (Twilight Star) scalają baseny wypełniające lukę dzielącą wysokościowce.

Hipnotyzujące mosty Wydaje się, że oto oglądamy koniec nudnej architektury tranzytu. Funkcjonalne, acz brzydkie i „zwykłe” mosty coraz częściej są zastępowane przez architektoniczne dzieła sztuki, takie jak to, które wznosi się nad Dragon King Harbour River w Chinach, zaprojektowane przez NEXT Architects.

Domy hi-tech Roboty częściowo zaczynają zastępować mechaniczne prace budowlane. Pierwszymi przykładami obrazującymi umiejętności sztucznej inteligencji były: wystawa Museum of Contem-

44 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

45 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Dynamiczna architektura Jak na razie to ciągle sfera projektów, choć całkiem prawdopodobnych do realizacji. Rotujące budowle, zmieniające kształt i dynamiczne względem miejsca i przestrzeni – to jeden z najbardziej zaskakujących architektonicznych trendów przyszłości. Już teraz trwają prace nad tego typu architekturą, a pierwsza koncepcja wieży obracającej się o 360 stopni co 90 minut powstała w biurze projektowym Davida Fishera z Dynamic Architecture. Budynek, zaprojek-


TRANSFORM

towany z myślą o najbogatszych mieszkańcach Dubaju, zwracałby się we wszystkich czterech kierunkach świata, by umożliwić sprawiedliwe korzystanie z okalających widoków. Ponadto dzięki gigantycznym turbinom byłby samowystarczalny energetycznie, a mieszkańcy mogliby parkować samochody we własnych apartamentach, nawet tych na najwyższych piętrach, dzięki specjalnie opracowanym windom. Brzmi abstrakcyjnie? Owszem, co nie znaczy, że jest to niemożliwe! Parki przyszłości „Dziki urbanizm” zaczyna nabierać zupełnie nowego znaczenia. Z niechlubnym, pejoratywnym terminem z lat 80. kojarzy się już nie miejski chaos, ale zintegrowanie tkanki miejskiej z parkami przyszłości. Ujęte w futurystycznych zamkniętych formach pozwalają one popuścić wodze fantazji przy planowaniu roślinności. Niegroźne im mrozy czy za wysokie temperatury, bo wszystko jest sterowane za pomocą zaawansowanej technologii umożliwiającej tworzenie mikroklimatów wewnątrz budynku. Są na tyle duże, że znakomicie pełnią swoją podstawową funkcję – służą odpoczynkowi i rekreacji w taki sam sposób jak ich tradycyjne odpowiedniki. Przykładem, który przekonuje do tego nowo rodzącego się trendu, jest pierwszy publiczny park w Moskwie powstały w ciągu ostatnich 50 lat. Zaryadye Park powstał jako wynik kooperacji Diller Scofidio + Renfo i Hargreaves Associates and Citymakes. Pomysł został oparty na teorii „dzikiego urbanizmu” i stanowi hybrydowe środowisko, w którym to, co naturalne, koegzystuje z tym, co sztuczne, tworząc przestrzeń publiczną nowego typu. Architektura parku kryje w sobie roślinność tundry, stepu, lasu deszczowego oraz lasów typowych dla Europy, funkcjonujących dzięki sztucznemu sterowaniu temperatury, siły wiatru i dziennego światła generowanego 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Architektura naturalnych katastrof Wiele obszarów świata doświadczanych przez szereg katastrof naturalnych poszukuje nowych metod budowania obiektów trwalszych, odpornych na siły natury. W ramach artystycznego eksperymentu powstał futurystyczny fort ze stali i betonu, gotowy, by stawić czoła morzu

46 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

TRANSFORM


TRANSFORM

i wiatrowi. Dauphin Island to seria projektów Dionisia Gonzaleza, który połączył swoje artystyczne aspiracje z wiedzą architektoniczną, inżynieryjną i planowaniem urbanistycznym. Dom Gonzaleza wygląda jak wyrzucony przez morze obiekt, który na chwilę zagościł na wybrzeżu Alabamy w Gulf of Mexico. Choć to hipotetyczna wizja futurystycznej architektury odpowiadającej wymogom stref klimatycznych obciążonych różnymi kataklizmami, to stanowi ciekawy obiekt, który obecnie może być rozpatrywany jako dzieło sztuki konceptualnej.

Living, ale także potencjalny nowy trend architektury przyszłości. Tymczasowa forma stworzona z wykorzystaniem nowych metod bio-designu budzi respekt i podziw. Budulcem są cegły powstałe z przetworzonej kukurydzy oraz formowanych specjalnie do tego celu struktur korzennych. Zero emisji tlenku węgla i w pełni biodegradowalna budowla. Przyszłość i przeszłość łączy komponent znany od tysięcy lat – cegła. To właśnie ona ma szansę stać się budulcem przyszłości; ta natomiast pokaże wiele kreatywnych podejść do jej wytworzenia.

Dmuchane sale koncertowe Sala koncertowa podążająca wraz za artystą to marzenie osób odpowiedzialnych za organizację artystycznych eventów. Ark Nova to pierwsza nadmuchiwana hala stworzona przez brytyjskiego rzeźbiarza Anisha Kapoora i japońskiego architekta Aratę Isozaki. Z zewnątrz wygląda jak wielkie fioletowe ziarno grochu; od środka – jak gigantyczna muszla. Choć powstała, by wesprzeć japońskie miasta zniszczone przez tsunami, może stać się nową formą architektury tymczasowej i mobilnej.

Bio-design Nowoczesna architektura będzie nie tylko funkcjonalna, ale także zorientowana na problematykę ekologii. Redukcja emisji CO2 to zadanie, z którym zmagają się duże korporacje, więc dlaczego nie miałoby stać się także projektem realizowanym na mniejszą skalę? Zielone budynki, otulone bujną roślinnością, to nie tylko atrakcyjny wizualnie element krajobrazu i ciekawostka architektoniczna, ale także sposób na pochłanianie szkodliwych gazów z powietrza.

Drewniane wieże, choć mniej sensacyjne niż rotujące cuda przyszłości, budzą respekt ze względu na swą skalę. Do 2023 roku w Sztokholmie powstanie jedna z najwyższych naturalnych wież – aż 34 piętra wykonane jedynie z drewna wpiszą się w naturalny krajobraz Skandynawii. To zwycięski projekt HSB Stockholm architectural competition studia C.F. Møller Architects i DinnellJohansson.

Architektura przyszłości zakłada nie tylko bliską kooperację między różnymi specjalistami, ale przede wszystkim otwarcie się na szeroką publiczność odbiorców. Hasła proekologiczne przestaną być pustymi sloganami i staną się projektami realizowanymi na szeroką skalę, przy użyciu różnorodnych środków. Nowe trendy bazują na newralgicznych punktach wszystkich wielkich metropolii: przeludnieniu, ograniczonej przestrzeni, braku parków i zielonych miejsc rekreacji, znajdując rozwiązania na miarę przyszłości – trwałe, elastycznie dopasowujące się do potrzeb użytkowników, jak również łatwe w utylizacji.

Firma architektoniczna AZPA (Alejandro Zaera-Polo Arquitectura) planuje przekształcenie istniejącego Wedel Vattenfall w Niemczech w nowy industrialny kompleks, przy zachowaniu wszelkich dotychczasowych udogodnień, ale w nowej, zielonej formie. Piętnasta edycja Young Architecture Program, organizowana przez Museum of Modern Art, wyłoniła nie tylko zwycięzcę konkursu The

Wnętrza z drukarki 3D Dekoratorzy wnętrz wkrótce będą zmuszeni zmierzyć się z drukiem 3D, który umożliwia tworzenie i wyposażenie kompletnych wnętrz. W ramach projektu Digital Grotesque Michael Hansmeyer i Benjamin Dillenburger stworzyli 16-metrowy pokój ozdobiony ornamentami rodem z futurystycznej katedry. To pierwszy pomysł na zastąpienie wyobraźni i gustu architekta, jak na razie bez jakichkolwiek odniesień do istniejących stylów wnętrzarskich, natury czy innych inspiracji, ale stanowiący prawdopodobny kierunek rozwoju branży.

Architektura pop-upowa podąża za klientami i popytem. Jest elastyczna i łatwo dostosowująca się do potrzeb miejsca i sytuacji.

49 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


TRANSFORM

Tech trends Sztuczna inteligencja versus człowiek Eksperci pracujący nad robotami wyposażonymi w sztuczną inteligencję twierdzą, że realne jest opracowanie programu wytwarzającego własne opinie, odczucia oraz emocje. Dyrektor marki Sony oznajmił, że firma przygotowuje się na ponowne wkroczenie do świata AI (Artificial Inteligence) z nową koncepcją maszyn zdolnych do nawiązywania emocjonalnej relacji z klientem. Sony nie jest pierwszą firmą, które podjęła to wyzwanie. Równocześnie opracowaniem takiej technologii zajmuje się japońska korporacja SoftBank, która przedstawia swojego robota o imieniu Pepper jako zdolnego do rozróżniania ludzkich emocji. Android jest jednym z pierwszych realnych przykładów, w jaki sposób roboty mogłyby ułatwić codzienne życie czy po prostu pełnić funkcję towarzyską. Twórcy programu uznają, że Peppera cechuje

większa niż w wypadku małego dziecka dojrzałość emocjonalna – a to dzięki udoskonalonej technologii rozpoznawania twarzy: robot może z niej odczytać, czy dana osoba jest w dobrym czy złym nastroju, i odpowiednio zareagować. W związku z trudnościami finansowymi marka Sony porzuciła 10 lat temu ideę Aibo – robotów psów, wycenianych na 500–2500 dolarów, które okazały się wyjątkowo popularne w Japonii. Niektórzy użytkownicy do tego stopnia przywiązali się do swoich maszyn, że w momencie, gdy przestawały działać, organizowali im pogrzeby – tak jak żywym istotom. Kazuo Hirai, dyrektor firmy Sony, uważa, że jest to klucz do kolejnej dziedziny rozwoju i pomysł na biznes.

50 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Autonomiczne statki Rolls-Royce Zaawansowane prace nad samojeżdżącymi samochodami zachęciły pokrewne branże do przystąpienia do wyścigu ku przyszłości. Rolls-Royce zapowiada, że w 2020 roku urzeczywistniona zostanie nowo opracowana koncepcja statków towarowych sterowanych za pomocą pilota. Firma wierzy, że przyszłość transportu towarowego będzie się opierać na autonomii, i ma na to dowody naukowe poparte wieloletnimi badaniami, którymi podzieliła się podczas Autonomous Ship Technology Symposium w Amsterdamie. Statki niewymagające obsługi całej załogi będą tańsze w utrzymaniu i operowaniu, ponadto znajdzie się w nich więcej miejsca na przewożenie towaru. Oskar Levander – morski technolog Rolls-Royce – wierzy, że jest to całkowicie możliwe i pozostaje jedynie kwestią czasu. Podobnie jak w branży motoryzacyjnej, także i w tej trwają serie testów sprawdzające działanie nowego wynalazku. Wydaje się, że na wodzie idzie nieco łatwiej – i to raczej statki, a nie samochody staną się pierwszymi autonomicznymi środkami transportu. Jedynym potencjalnym problemem jest bezpieczeństwo statku i towaru. Realne zagrożenie stanowi włamanie do systemu operacyjnego takiego środka transportu, dlatego musi zostać opracowany złożony protokół bezpieczeństwa uniemożliwiający ingerencję nieupoważnionych osób. Propozycja Rolls-Royce nie jest pierwszą, która wprowadza koncepcję zdalnie sterowanych łodzi. Na początku roku odbył się chrzest pierwszego okrętu wojskowego Amerykańskiej Marynarki Wojennej polegającego na autonomii. Sea Hunter został zaprojektowany do samodzielnego śledzenia poczynań wybranych statków. Przez okres 2 lub 3 miesięcy może samodzielne wypełniać swoje zadanie, nie wymagając przy tym żadnej ludzkiej ingerencji.

Legendarna droga samowystarczalna energetycznie Płatne drogi i autostrady mogą w przyszłości przejść do lamusa. Istnieje szansa, że zaczną na siebie zarabiać, produkując energię elektryczną. Najsłynniejsza droga świata, Route 66, przejdzie modyfikację. Jej część zostanie wyposażona w jedne z najnowszych systemów samoistnie wytwarzających energię – w panele fotowoltaiczne, które w przyszłości będą zdolne nawet do przekazywania energii słonecznej, zamienionej w prąd, samochodom elektrycznym. Ta technologiczna metamorfoza jest wynikiem współpracy Wydziału Komunikacji Missouri (MoDOT) oraz nowego start-upu Solar Roadways, działających wspólnie w myśl „łączenia historii z przyszłością”. Panele Solar Roadways składają się ze świateł LED, które tworzą widoczne oznaczenia drogowe. Bez większych komplikacji mogą być one modyfikowane i przestawiane, tak by odpowiadały obecnym potrzebom operatorów dróg.

51 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


TRANSFORM

TRANSFORM

Robotyczny kelner przyszłości

Energia z chodzenia

Technologia eliminująca człowieka z procesu transportu jest doskonalona każdego dnia. Drony dostarczają listy i przesyłki, powstają pierwsze autonomiczne samochody, przyszedł więc czas także na kelnera-robota.

Coraz większa ruchliwość człowieka sprzyja powstawaniu pomysłów na to, jak ją wykorzystać. Na tej bazie powstała kolekcja płytek podłogowych Pavegen, łącząca najnowszą technologię, ekologię i design. Płytki zostały zaprojektowane tak, by gromadzić energię. Jedyne, co należy zrobić, aby ją generować, to chodzić!

W rzeczywistości nie chodzi o obsługę restauracyjną, ale o dostawy jedzenia pod wskazany adres.

Wiadomo, że podczas spacerowania spalamy kalorie. Wytwarza się wówczas energia kinetyczna, która następnie może zostać zamieniona na energię elektryczną.

Just Eat to międzynarodowy gigant zajmujący się tego rodzaju usługami. W najbliższym czasie firma zacznie oferować dostawy realizowane przez roboty. Już od jakiegoś czasu grupa Starship Technologies współpracuje z europejskimi dostawcami, wyposażając ich w nową technologię. Największe miasta Europy już teraz oglądają pracujące na ulicach roboty, co jest elementem eksperymentu na wielką skalę. Najbliższym nam miastem, w którym można namacalnie doświadczyć przyszłości, jest Londyn.

Laurence Kemball-Cook, założyciel marki Pavegen, opracował sposób odzyskiwania energii kinetycznej. Nie jest to pomysł pionierski (bo wykorzystywany już w samochodach wyścigowych i autobusach, gdzie energię traconą przy hamowaniu przetwarzano na elektryczną), ale jednak wart uwagi. Nowa posadzka, gdy postawi się na niej krok, zapada się na ok. 1 cm, powodując wrażenie spacerowania po miękkim podłożu. Siła skierowana w dół napędza koło zamachowe, które zaczyna się obracać i przetwarzać energię kinetyczną w prąd poprzez indukcję elektromagnetyczną. To technologia podobna do stosowanej w turbinach wiatrowych lub wodnych.

Na przestrzeni ostatnich 9 miesięcy przeprowadzono już testy w 12 różnych krajach. W kolejnych etapach robotom udawało się osiągnąć dystans około 5 tys. mil bez jakichkolwiek wypadków czy niepowodzeń. Inteligentne roboty, wyposażone w zestaw sześciu kół, będą się przemieszczać w powolnym tempie, aby dostarczyć paczki oraz zakupy klientom znajdującym się w promieniu 2–3 mil. Przez cały ten czas mają być monitorowane przez operatorów w centrali kontrolnej.

Główną zaletą płytek jest to, że można je umieścić wszędzie, gdzie tylko odbywa się ruch pieszych: na lotnisku, na chodniku, w metrze itd. Akcja została wsparta m.in. przez firmę Shell oraz gwiazdy, takie jak Al Gore czy Akon.

Do miast, które jako pierwsze zostaną wzbogacone o najnowszą technologię dostawczą, należą Berno, Londyn, Düsseldorf oraz jeszcze jedno niemieckie miasto, którego nazwa nie została na razie podana do wiadomości. Jeśli test się powiedzie, system zostanie wprowadzony do innych większych miast w Europie oraz USA.

ta, którą zakładał w wypadku pierwszego prototypu. Choć nie jest to system, który będzie w stanie wygenerować odpowiednik ilości energii elektrycznej potrzebnej w całym domu, to jednak może zasilać niewielkie urządzenia. Kemball-Cook wierzy, że zastosowanie ostatnich modyfikacji umożliwi wprowadzenie produktu na większą skalę. W ostatnim czasie panele zainstalowanie na londyńskiej Oxford Street oraz wokół Białego Domu. Projektant zakłada opracowanie aplikacji, która zachęciłaby ludzi do świadomego uczestnictwa w procesie wytwarzania i wykorzystywania energii – m.in. podliczając, ile jej wyprodukowano w wyniku samego chodzenia. Co więcej, generowanie energii mogłoby być nagradzane. Kemball-Cook uważa, że propozycja relacji, z której płynie obustronna korzyść, jest najskuteczniejszym sposobem na wprowadzenie wartościowej zmiany.

Kemball-Cook rozpoczął opracowywanie tego systemu już podczas studiów na Loughborough University i nie od razu spotkał się z powszechnym wsparciem. Podobno pierwszy prototyp skonstruował w przeciągu 15 godzin, ale usłyszał od rządu komentarz: „to nigdy nie zadziała”. Od tego czasu minęło 7 lat, a produkt został już wykorzystany do oświetlania boisk do piłki nożnej w Brazylii czy Nigerii, holu na lotnisku Heathrow oraz sklepów i biur w Londynie. W efekcie ciągłych eksperymentów, przy niewielkich zmianach (m.in. kształtu – z prostokątnego na trójkątny), projektantowi udało się osiągnąć 200 razy większą wydajność niż

52 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

53 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


TRANSFORM

Tradycyjne punkty sprzedaży zmieniają się w miejsca kultywacji całościowego doświadczenia marki. Portfolio produktów luksusowych firm jest prezentowane w otoczeniu i miejscu pozwalającym zagłębić się w ich historię oraz pieczołowicie budowany wizerunek.

Z flagą w tle Nowoczesne sklepy monobrandowe sprzedają styl życia, podążając za ogólnym trendem związanym z marketingiem doświadczeń. W odpowiedzi na nowe wyzwania rynku marki kategorii premium i luksusowe inwestują w sklepy flagowe w prestiżowych lokalizacjach największych miast świata. Namacalne elementy tożsamości marki i towarzysząca im opowieść o kluczowych dla firmy wartościach wprowadzają klienta na wyższe poziomy wtajemniczenia. Pozyskuje on wiedzę na temat produktów, które zostaną włączone do systemu identyfikacji własnego wizerunku. Sprzedaż sama w sobie nie jest już jedynym powodem, dla którego warto zaprosić klienta do sklepu. To okazja, by wzbudzić zainteresowanie nowościami, a także dotychczasowym dorobkiem firmy. Historią, która rozpoczyna się tuż po przekroczeniu progu flagowego sklepu.

Kurczący się rynek Efekty migracji w kierunku online są widoczne niemal w każdej kategorii produktowej. Dla przykładu, marka Gap – będąca pierwszym skojarzeniem Amerykanów, jeżeli chodzi o branżę odzieżową – tylko w 2013 roku zlikwidowała 250 fizycznych sklepów. Podobną strategię obrał Sears, zamykając 200 placówek, a Walmart zmniejszył powierzchnię swoich sklepów o jedną trzecią w stosunku do tej sprzed 5 lat. Między rokiem 2008 a 2013 liczba wolnych powierzchni sprzedażowych na rynku brytyjskim wzrosła o 355%, a liczba sklepów z produktami elektronicznymi zmalała aż o 30%. Faktem jest, że kurczący się rynek tradycyjnych sprzedawców padł ofiarą gigantów online, takich jak Amazon, którego ceny są średnio

54 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

niższe o 13–20% niż u innych sprzedawców, asortyment – około 17 razy większy niż u przeciętnego dystrybutora, a koszty – o 3–4% niższe niż u konkurentów posiadających fizyczne sklepy. Większość firm zareagowała likwidacją lub ograniczeniem fizycznej podaży produktów w poszukiwaniu operacyjnej efektywności sprzedaży, ale było to zaledwie kupowanie umykającego czasu. Powstały jednak dogodne ramy do wprowadzenia znaczących zmian w zakresie roli i postrzegania tradycyjnych sklepów. Multikanałowość Odejście od pojmowania sklepu wyłącznie jako miejsca sprzedaży poszerzyło jego formułę i objęło wielokanałowe podejście do obsługi klientów, które zapewnia wygodę i efektywność zakupów w zupełnie nowy sposób. Rosnące

oczekiwania klientów zmusiły sprzedawców m.in. do ujednolicenia cen we wszystkich kanałach, stworzenia możliwości zakupu online i odbioru w fizycznym sklepie oraz zaproponowania szeregu różnorodnych wariantów płacenia za produkt. Sklepy fizyczne nie straciły zatem na swoim znaczeniu, ale stały się pewną przewagą konkurencyjną. Możliwość fizycznego kontaktu z produktem zaczęła przekładać się na jego sprzedaż online. Opcja click and collect (klikaj i zbieraj) oznaczała nic innego jak wybór produktów w fizycznym sklepie i ich późniejszy zakup online. Okazało się to szczególnie efektywne w przypadku produktów wyposażenia wnętrz i mebli, gdzie fizyczne sklepy generowały nawet 60% całkowitej sprzedaży realizowanej w internecie.

Sklepy flagowe stały się więc narzędziem marketingowym i kanałem obsługi dla zakupów online. Imponujące oblicze tradycji Wynalezienie samochodu nie spowodowało całkowitego wyeliminowania bryczek z konnymi zaprzęgami jako środków transportu. Oczywiście stały się one rzadziej spotykanymi wehikułami lub wręcz turystycznymi atrakcjami, ale nadal istnieją. Zmiana ich tradycyjnego postrzegania stanowi bezpośrednie nawiązanie do procesu, jaki przeszły fizyczne placówki sprzedaży: niegdyś wszechobecne, wraz z rozwojem e-commerce ustąpiły miejsca sklepom internetowym, by zatoczyć koło i stać się rodzajem ekskluzywnej i limitowanej atrakcji. Wraz z trendem migracji klasy średniej

z centrów miast na przedmieścia zmieniło się także oblicze handlu. Za masami zamożnych klientów podążyły firmy, których produkty były oferowane w gigantycznych centrach handlowych zlokalizowanych na obrzeżach miast. Sklepy flagowe zniknęły z najbardziej luksusowych ulic ścisłego centrum, bo nie było na nie zapotrzebowania. Wydaje się, że trend ten przechodzi teraz do fazy regresu, jak podają analitycy z Credit Suisse. Luksusowe sklepy flagowe i butiki zlokalizowane w ścisłym centrum miast stanowią dużo bardziej atrakcyjną propozycję doświadczenia zakupowego dla zamożnych mieszkańców metropolii. Wraz ze wzrostem popularności sprzedaży online, szerokiego zasięgu medium oraz ogólnej dostępności, fizyczne sklepy stają się rodzajem unikalnej atrakcji; obserwujemy więc zupełnie inne powody do


TRANSFORM

ich odwiedzenia niż jedynie samo zaspokojenie popytu. Skala Rosnąca popularność ścisłych centrów miast jako docelowych lokalizacji dla aktywności komercyjnej zmienia ich krajobraz; wprowadza się bowiem wielkoskalowe przestrzenie ekspozycyjne luksusowych marek. Globalna ekspansja imponujących flagowych sklepów pozwala sądzić, że marki obrały zupełnie niespotykany dotychczas kierunek rynkowej obecności. Role sprzedażowe łączą się z wizerunkowymi lub – w przypadku concept stores – stanowią punkty pozwalające fizycznie doświadczyć marki bez usługi sprzedaży. Poprzez zastosowane materiały, estetykę, interior design i wreszcie lokalizację sklepy flagowe definiują sposób, w jaki marki chcą być postrzegane na świecie. Z jednej strony uzupełniają ich internetową obecność; z drugiej – mogą być świadomą strategią w danej kategorii produktowej, zaplanowaną w opozycji do rozwijającego się trendu koncentracji na sprzedaży online. Wyjątkowość sklepów flagowych dostarcza zupełnie nowe powody do zakupów „na żywo”. Doświadczanie marki Inspirujące i relaksujące otoczenie sklepów nowej formuły pozwala w wyrafinowany sposób wejść w interakcję marka–klient. Na przestrzeni ostatnich lat marki zauważalnie zmieniły sposób komunikowania własnej tożsamości, przyjmując ściśle określone ramy wcześniej zdefiniowanego stylu życia, który pragną promować i współdzielić z klientami o podobnym systemie wartości, o podobnych aspiracjach i kodach estetycznych. Z tego punktu widzenia sklepy flagowe są swoistymi nowymi punktami spotkań na tzw. high streets. Fakt ten kreuje kolejną odrębną przestrzeń wzajemnych wpływów. Społeczne wzmocnienie w postaci odpowiedniego towarzystwa innych klientów, postrzeganych jako ludzi sukcesu, ładnych, zaradnych i bogatych, stanowi istotny element uwiarygodnienia własnych decyzji zakupowych. Chcę być/jestem taki jak oni, więc też tutaj kupuję.

Efekt 360 stopni Sklepy flagowe to także znakomity sposób dla silnych marek na zdobycie nowych rynków i natychmiastowe zaistnienie w świadomości potencjalnych grup odbiorców. Już sama ich obecność lub wręcz samo zasygnalizowanie chęci znalezienia się na danym rynku wywołują zainteresowanie i zaangażowanie oraz zapewniają pierwiastek tajemniczości. Oczywiste jest, że taki rodzaj szybkiego i drogiego show przyciągnie rzesze ludzi, którzy jedynie „chcą zobaczyć” nowość, a próby włączenia ich w skrupulatnie zaplanowaną opowieść spełzną na niczym. Ale flagowce nie są dla wszystkich. To przestrzeń inspirująca, w której luksus mówi półgłosem, nienachalnym tonem opowiada o historii i jakości, a wielkie nazwiska designerów delikatnie skrywa w metkach i katalogach produktów. Doświadczenie sprzedaży wydaje się tu dodatkiem do wyższego poziomu duchowych doznań. Doznanie wzrokowe koresponduje z sensorycznym, gwarantując doświadczenie 360 stopni, tak jak w przypadku sklepu flagowego Burberry przy Regent Street. Sklep ten jest nie tylko największym punktem sprzedaży marki, ale także miejscem, w którym świat cyfrowy styka się z rzeczywistym. To tzw. efekt Burberry 360.

jak Omega, Rolf Benz, Mont Blanc, Ferrari, Ermenegildo Zegna czy Louis Vuitton. Architektura sklepu flagowego Architektura tych miejsc okazuje się jednym z najpotężniejszych narzędzi w osiąganiu założeń corporate identity. Moda, luksusowe meble, drogie samochody, ekskluzywne gadżety – wszystkie one potrzebują kontekstu, w którym zabłysną najjaśniejszym światłem. Architektura tworzy dla nich idealne wybiegi do prezentacji nowych kolekcji fashion oraz zapraszające miniwnętrza, odzwierciedlające wymarzoną przestrzeń do życia; będzie też komercyjnie satysfakcjonującym partnerem, ponieważ podniesie rangę miejsca i sposób jego odbioru. A przy okazji stanie się ważnym czynnikiem społecznym i kulturalnym, z podobnie pojmowanym pojęciem przestrzeni, struktury, kompozycji i estetyki, typowym dla danego czasu. Wszystkie te elementy stworzą wspólny kreatywny grunt, który będzie początkiem wielkiej ewolucji.

Prada Współpraca między Pradą a biurem architektonicznym OMA zarządzanym przez Rema Koolhaasa stanowi znakomity przykład osiągnięcia najwyższego poziomu świadomoKonsolidacja ekonomicznej siły ści kontekstu i społecznej wrażliwości, które Nowy trend związany z rozwojem dużych w tandemie kształtują cały świat wielkiej mody. sklepów monobrandowych naturalnie sprzy- Prada New York Epicenter to ekskluzywna ja rozwojowi niektórych części miast. Jednak wielozadaniowa przestrzeń publiczna, będąca beneficjentami nowych inwestycji są jedynie przedmiotem permanentnych badań doświadnieliczne dzielnice, czy wręcz ulice metropo- czenia zakupowego jako ostatniego aktu pulii. Lokalizacja flagowca to jeden z kluczowych blicznej aktywności i tym samym – reakcją na czynników pojawiających się na długiej liście wszelkie informacje o tym, kim Prada jest albo wygórowanych wymagań wobec nowego ryn- będzie w przyszłości. To rodzaj społecznego ku. High streets rosną zatem w siłę, której sprzy- eksperymentu i sprytny chwyt mający na celu ja konsolidacja ekonomicznej potęgi dużych ucieczkę od powtarzalności. Popularne style są marek. Avenue des Champs-Elyseés, Avenue szybko duplikowane, a wszelkie nowości nieMontaigne czy Rue du Faubourg Saint-Honoré mal natychmiast dostępne w dużo niższych w Paryżu, Via Montenapoleone w Mediolanie, cenach niż te proponowane przez domy mody. Piąta Aleja, Madison Avenue i Mercer Street Prada stworzyła zatem publiczną przestrzeń w Nowym Jorku czy Nanjing West Road oferującą lokalne benefity, w większości pozbaw Szanghaju – to tylko niektóre przykłady wione brandowanych metek. miejsc, w których biją serca najbardziej luksusowych marek świata. Polski krajobraz także W Los Angeles marka zrezygnowała z szyldu się zmienia; w stołecznym śródmieściu szukają w witrynach swojego flagowca, a w Nowym swojego miejsca globalne megabrandy, takie Jorku prowadzi aktywność kulturalną w ode-

56 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Epicentrum Prada, Nowy Jork, zaprojektowane przez OMA - biuro projektowe zarządzane przez Rema Koolhaasa.

Największy na świecie sklep flagowy Burberry przy Regent Street, w Londynie.


TRANSFORM

rwaniu od sprzedaży. Jednym słowem – zaznacza swoją obecność na mapie tych miast w sposób bardziej istotny, niż tylko oferując drogie produkty z logo Prady. Rolf Benz Na uwagę zasługuje także całkiem nowy obiekt w Warszawie – sklep flagowy marki Rolf Benz. Jego umiejscowienie pod prestiżowym adresem Nowy Świat 4 to zaledwie początek szytej na miarę strategii obecności marki w Polsce. Nowoczesna architektura budynku oraz jasna, otwarta przestrzeń zachęcają, by zajrzeć do środka. Już od wejścia czuje się klimat luksusu; widać to w starannych wykończeniach, doborze materiałów i, oczywiście, nowoczesnych meblach skomponowanych na wzór wygodnego salonu, komfortowej jadalni czy kuchni. Ale to tylko skrupulatnie zaaranżowana atmosfera miejsca stworzonego z myślą o wyższych celach. Od samego początku istnienia marka Rolf Benz włącza się w promowanie sztuki. Nowoczesne wnętrza showroomu wydają się stworzone do tego celu, zapraszając współczesnych artystów do uzupełnienia klimatu. Fakt ten czyni to miejsce nieoczywistym, zmienia je w rodzaj galerii mebli i sztuki, do której zapraszani są wszyscy zainteresowani. 20 października firma przygotowała wernisaż wystawy Nowy Świat 2.0. Zaprezentowano gorące nazwiska polskiej sztuki awangardowej: Artura Przebindowskiego, Tomasza Sętowskiego, Thesusa czy Jerzego Kędziorę. Omega Zaraz po drugiej stronie, na placu Trzech Krzyży, czai się flagowiec Omegi. Jedyny w Polsce i największy w Europie. Imponuje obszerną kolekcją zegarków i biżuterii, których ceny sięgają nawet 500 tys. złotych. To miejsce dla pasjonatów zegarków, zaaranżowane, by w każdym aspekcie czuć otulające ramię wykwalifikowanych doradców, gotowych sprowadzić na zamówienie dowolny model Omegi o wymarzonym przez klienta numerze seryjnym. Atmosfera miejsca jest wykwintna i intymna dzięki minisalonikowi na piętrze, pozwalającemu w ciszy i spokoju zagłębić się w detale interesujących produktów.

Bang & Olufsen Z końcem 2014 roku marka Bang & Olufsen zaprezentowała nową koncepcję sklepu flagowego przy ulicy Pięknej 18 w Warszawie. To pierwszy w Europie showroom zrealizowany według projektu Johannesa Torpe, dyrektora kreatywnego marki, który ma być zaimplementowany na całym świecie.

Największy w Europie sklep flagowy Omega, przy Placu Trzech Krzyży, w Warszawie.

W tym miejscu zaawansowana technologia to nie tylko najwyższej klasy sprzęt z logo B&O, ale także sam interior design z mobilnymi ścianami zachęcającymi do interakcji i odkrywania kolejno nowości marki. Strefy z ciągle zmieniającymi się elementami wprowadzają do salonu wrażenie wibracji i żywotności oraz oferują nowe doznania za każdym razem, gdy przekraczamy próg salonu. Co ciekawe, pojawia się też przestrzeń bardziej prywatna, zaaranżowana na wzór pokoju telewizyjnego, w którym – jak przekonują przedstawiciele firmy – można spokojnie usiąść i napić się kawy, i to nie pod pretekstem zakupu nowego produktu. W ten sposób firma otwiera się na swoich klientów, zapraszając do siebie jakby „przy okazji” – gdy ten znajduje się akurat w okolicy. Budowana w ten sposób silna więź między marką a klientem to ważny element strategii firmy. Ten, kto choć raz stał się posiadaczem sprzętu Bang&Olufsen, prawdopodobnie jest świetnym ambasadorem marki. Showroom to zatem klimatyczne miejsce zacieśniania więzi i inspirowania klientów. Wysmakowany design wnętrza koresponduje ze znakomitym duńskim wzornictwem – stylowym, ponadczasowym, wyjątkowym. Jaki jest zatem wpływ mody na architekturę sklepów flagowych? Niejednoznaczny i raczej konceptualny, daleko odchodzący od stereotypowego myślenia o pięknie i harmonii, obrazujący raczej sedno wizerunku marki niż sam styl. Z drugiej strony, eleganckie budynki w prestiżowych lokalizacjach przywracają wiarę w utraconą na długo relację miedzy modą, architekturą a designem jako klasycznymi nośnikami piękna.

*Omega, jako jedyna marka zegarków na świecie, ma własne muzeum zegarków, w którym może pochwalić się dorobkiem od 1848 roku.

58 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Sklep flagowy marki Rolf Benz w Shanghaju. Polski odpowiednik mieści się przy ulicy Nowy Świat 4, w Warszawie.



TRANSFORM

Coworking – nowoczesna kultura pracy

Zmęczenie nadmierną konsumpcją, nastawienie na drugiego człowieka, kryzys gospodarczy, powrót do dawnych wartości – to elementy napędzające rodzącą się kulturę współdzielenia.

U jej podstaw leży wiara, że dostęp do usług i dóbr jest ważniejszy niż ich posiadanie. Zalety są niepodważalne: niższe koszty, mniej odpadów, powstawanie lokalnych społeczności – i stanowią wystarczającą zachętę do tego, by rozważyć możliwość pracy w systemie coworkingowym. Coworking coraz częściej staje się interesującą furtką dla wielu start-upów i mikroprzedsiębiorców. Chociaż samo pojęcie jest stosunkowo nowe – pojawiło się po raz pierwszy w 2005 roku w San Francisco, w kolebce start-upów – spowodowało lawinę zainteresowania, która rozlała się na cały świat.

Spring Place, Nowy Jork, USA.

Deformalizacja przestrzeni publicznej Jesteśmy ruchliwą populacją. Zwiedzamy świat, zmieniamy miejsca zamieszkania, więcej czasu spędzamy poza domem niż w domu, lubimy

przebywać między ludźmi. Nawet przestrzeń publiczna robi się mniej formalna i gdzieniegdzie (nawet w Polsce) możemy bezkarnie rozłożyć koc na trawie w parku i piknikować. W tym dynamicznym świecie zmienił się także sposób, w jaki pracujemy, a wraz z nim zmieniło się miejsce pracy. Biura przyszłości Austriacki wizjoner Harry Gatterer z wiedeńskiego Zukunftsinstitut zajmuje się m.in. trendami i koncepcjami rozwoju firm; bada znaczenie komunikacji i interakcji w wieku pracy opartej na wiedzy, jak również nowoczesne biura przyszłości. Uważa, że wyraźnie tracą one oficjalny charakter, podążając za zmieniającym się modelem zatrudnienia. Nawet w dużych koncernach coraz częściej struktura pionowa zastępowana jest poziomą,

63 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

a indywidualne gabinety odchodzą do lamusa. Biuro XXI wieku służy głównie wymianie myśli i kreacji, o które trudno w przeludnionym open space. A skoro specyfika pracy jest nieco inna niż dotychczas, zmianie uległo także podejście do wystroju wnętrz przestrzeni coworkingowych i samego umeblowania. Jest miękko, wygodnie, mobilnie, ale także kolorowo i elegancko. Meble bardziej przypominają te domowe, a szeregi regałów na dokumenty ustąpiły miejsca wyrafinowanemu designowi, bo dokumenty „fruwają” w wirtualnej chmurze. NeueHouse, Nowy Jork, USA Ta nowojorskia przestrzeń coworkingowa od samego początku stanowiła zaprzeczenie typowych skojarzeń ze współdzielonym biurem. Eleganckie wnętrza – zaprojektowane przez Rockwell Group, wyposażone w customizowane meble i zaaranżowane specjalnie z myślą


Kwerk, Paryż, Francja.

o przestrzeni biurowej, restauracyjnej oraz konferencyjnej – sprawiają wrażenie raczej prywatnego klubu niż miejsca pracy. Formuła okazała się na tyle trafiona, że powtórzono ją w drugiej lokalizacji NeueHouse w Los Angeles. Tym razem przybrała większy rozmach, podwajając powierzchnię pierwowzoru z Manhattanu. Kaplankaya Clubhouse, Bodrum, Turcja Ta na wskroś nowoczesna bryła budynku kryje magiczną atmosferę zen, łączącą luksusowe SPA i klubowy charakter wnętrz. Miejsce to jest jednak przeznaczone do pracy, a nie relaksu, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że szanse na jedno i drugie są równie duże. Kaplankaya została zaprojektowana przez barcelońskie Office of Architecture. Przestrzeń biurową ulokowano na górnych poziomach, natomiast cały parter służy socjalizacji i wymianie myśli. Znajduje się tu także strefa rekreacyjna z salą gimnastyczną, umożliwiająca aktywny wypoczynek w trakcie pracy bez konieczności przemieszczania się, oraz sielskie otoczenie sprzyjające skupieniu i wyciszeniu. Atrium, Londyn, Wielka Brytania Niedawno zawarte małżeństwo londyńskiego epicentrum alternatywnej mody i muzyki Camden Town ze stołecznym światem biznesu jawi się jasnym światłem nowoczesnej przestrzeni Atrium. Usytuowane w samym sercu Camden Stables jest dziełem firmy architek-

tonicznej Barr Gazetas Architects oraz Tom Dixon’s Design Research Studio, które wypełniło wnętrza supernowoczesnym, lekkim designem. Na powierzchni 84 000 m² znajduje się szeroki wachlarz możliwości i udogodnień podporządkowanych celowi – podnoszeniu produktywności społeczności biznesowej. Inspiracje do aranżacji i planu przestrzennego Gazetas i Tom Dixon zaczerpnęli z hoteli, klubów i wielu innych współdzielonych miejsc o swobodnym i niezobowiązującym charakterze, w których panowała atmosfera współpracy i gdzie unosił się duch świeżych pomysłów. Z kolekcji Dixona pochodzą wszystkie meble – zarówno w strefie pracy, jak i w barze, restauracji, w wertykalnych ogrodach czy na zlokalizowanych na dachu tarasach. Kwerk, Paryż, Francja Już sama nazwa tego miejsca obiecuje nie tylko efektywną pracę, ale także zabawę. Kwerk to co-work we francuskiej wymowie z subtelną aluzją do nowoczesnego tańca o nazwie twerk – taka gra słów nie może mylić! Od pierwszego wrażenia Kwerk kipi energią, a jego hasło przewodnie brzmi: „Izolacja jest wrogiem kreatywności”. Kolektyw, zdaniem twórców, to optymalna forma pracy, w której rodzą się najbardziej wartościowe idee i pomysły. Miejsce – założone przez francusko-brytyjskiego przedsiębiorcę Lawrence’a Knightsa i zaprojektowane przez urodzonego w Kongo archi-

64 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

tekta Alberta Angela – emanuje żywą energią kolorów i pozytywnej energii. Zlokalizowane w jednej z najbardziej ruchliwych dzielnic Paryża, jest flagową przestrzenią coworkingową miasta – obok innej, sygnowanej tym samym brandem.

Paramount House, Sydney, Australia.

Kwerk odzwierciedla multikulturowość, jest historią nieustannych podróży twórców między Bali, Nowym Jorkiem i Dżakartą. To częściowo butikowy hotel, a częściowo galeria sztuki, w której zgromadzono zdobycze z najdalszych zakątków świata. Nad bezpieczeństwem pracujących czuwa „zielona armia” statuetek importowanych z Papui-Nowej Gwinei. To miejsce uduchowione, pełne energii z talizmanów i posągów, skutecznie wspierającej pracujących tu wolnych strzelców. Spring, Nowy Jork, USA Ciężko wyobrazić sobie nowojorskie życie artystyczne bez Spring. Nieprzerwanie od otwarcia odbywają się tu pokazy mody, niezależne targi sztuki, Tribeca Film Festival – i wiele innych wydarzeń o charakterze artystycznym. Od niedawna ta wypełniona sztuką przestrzeń służy także coworkingowi i społecznemu klubowi członkowskiemu, który ma nadzieję przeistoczyć się wkrótce w innowacyjny kulturalny hub. Poza luksusową atmosferą pracy Spring oferuje

Spring, Nowy Jork, USA.


TRANSFORM

światowej klasy usługi concierge: zakup biletów na wydarzenia kulturalne, prywatny catering, bibliotekę odpowiadającą zapotrzebowaniu członków klubu, wsparcie technologiczne, a nawet szycie garniturów na miarę.

W budynku położonym w Sydney pracownia Woods Bagot i firma budowlana Elan Construct stworzyły niezwykłą współdzieloną przestrzeń biurową, która łączy w sobie funkcjonalność, estetykę i luksusową elegancję.

Przestrzeń wypełniają pięknie zaprojektowane gabinety prezesów, tymczasowe showroomy i sale konferencyjne. Można tu skorzystać z całodobowej restauracji, baru czy lounge’u z możliwością przedzielenia go w dwie prywatne jadalnie na wyjątkowe sytuacje. Wkrótce pojawi się także prywatne kino o imponującej wielkości. Ale to jeszcze nie koniec; na horyzoncie widać kolejne biura wzorowane na oryginale, powstające w Los Angeles, Brooklynie, Londynie, Paryżu i Mediolanie.

Wewnątrz Paramount by The Office Space znajdziemy 22 saloniki biznesowe i salę konferencyjną, aneks kuchenny oraz niezwykły bar wykończony mosiądzem, który zaprojektowano specjalnie z myślą o tym budynku. Elementy wyposażenia w stylu art déco, pochodzące z lat 50. XX wieku i sygnowane przez światowej sławy firmy Walter Knoll i Molteni&C, oraz wykonane na zamówienie meble spełniają wszystkie wymagania współczesnego biznesu. W rezultacie powstała nowoczesna i komfortowa przestrzeń biurowa o powierzchni 300 m², wykończona drewnem wiśni amerykańskiej.

Paramount by The Office Space, Sydney, Australia Australia przoduje na świecie pod względem ilości przestrzeni coworkingowej w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Nie dziwi więc, że to właśnie na Antypodach znajdziemy najbardziej stylowe współdzielone pomieszczenia biurowe na świecie.

Geometryczne kształty aranżacji podyktował projektantom wystrój zabytkowego budynku. Perfekcyjnie wykończone, eleganckie wnętrza to także efekt podejścia przyjętego przez projektantów, którzy postanowili podkreślić charakterystyczne opływowe linie dawnej siedziby

Kaplankaya Clubhouse, Bodrum, Turcja.

wytwórni filmowej Paramount Pictures. We wnętrzach biura naturalne materiały – w tym wapień, marmur i skóra – kontrastują z elementami wykonanymi z polerowanego mosiądzu, tworząc wrażenie luksusu. Dodatkowo podkreślają je liczne powierzchnie pokryte fornirem z wiśni amerykańskiej. Z tego samego drzewa zostały uformowane zaokrąglone ściany saloników biznesowych. Todd Hammond, szef działu ds. wykończenia wnętrz w pracowni Woods Bagot, podkreśla, że chodziło mu o stworzenie przestrzeni, w której „niejako wykorzystano heblowane bale, aby przywrócić wystrój wnętrz tego obiektu, jednak w nowoczesnej stylistyce”. Źródłem inspiracji dla architektów z pracowni Woods Bagot były wykonane z drewna wiśni amerykańskiej prace japońskich rzemieślników oraz pochodzące z połowy ubiegłego wieku projekty takich architektów, jak Frank Lloyd Wright. Neue House Nowy Jork, USA.

Atrium, Londyn, Wielka Brytania.

66 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


Adapt Zaawansowane technologie w wyrafinowany sposób pozwalają doświadczyć luksusu hi-end. Wkraczamy do świata wyobrażeń o tym, jak wyglądać może branża fashion. Przenikanie inspiracji i wpływów jednoczy niezwiązane ze sobą gałęzie designu. Od mody, przez motoryzację, technologię i architekturę.


ADAPT

Dystans między modą a technologią się zaciera, co najlepiej obrazują tygodnie mody obfitujące w dużą dawkę relacji z efektów tej współpracy. Od kilku lat domy mody, jak również duże marki sieciowe, adaptują augmented reality, by zintensyfikować emocje wokół prezentowanych kolekcji. Wyróżnij się lub zgiń W przeszłości Topshop Unique sięgnął po wirtualną rzeczywistość, nad głowami widzów pokazu Fendi latały drony, a po wybiegu Diane von Furstenberg przechadzano się w okularach Google Glass. Zwykle takie efekty wymagają wielu miesięcy pracy badawczej i projektowej, ale w finalnym rozrachunku wysiłek się opłaca. W końcu gra toczy się o cenną powierzchnię w prasie i czas w mediach, te natomiast napędzają zainteresowanie klientów. Zamknięte do niedawna pokazy największych marek stają się teraz bardziej publiczne, jawne, otwierając się na szeroki, dotychczas nieeksplorowany rynek.

Tym samym branża fashion staje się coraz bardziej interesującym klientem dla firm technologicznych, które upatrują w niej nie tylko sporego potencjału finansowego, ale także możliwości pofolgowania fantazji projektantów i programistów. W końcu pojęcie „dziwności” w zasadzie w modzie nie istnieje, a odstępstwa od utartych standardów są elementami bardzo pożądanymi. Apple rozpoczęło współpracę z Hermès, aby wspólnie wprowadzić nową linię specjalnych, luksusowych modeli zegarków Apple Watch. Virgin Galactic ogłosiło kooperację z Y-3 (połączenie marek Adidas i Yohji Yamamoto), aby stworzyć wyspecjalizowane stroje dla astronautów, pilotów i pasażerów przyszłości. W związku z tym możemy sobie pozwolić na wyobrażenia o świecie, w którym budżet nie byłby żadnym ograniczeniem, oraz fantazje na temat możliwych sposobów wykorzystania

Futurystyczna wizja hi fashion Moda i technologia, teoretycznie stojące na przeciwległych biegunach, znalazły wspólny mianownik dla artystycznej ekspresji i bieżących trendów. Wirtualny świat zaawansowanych technologii w imponujący sposób pozwala doświadczyć luksusu „high-end”. Limitowany splendor rozlewa się na cały świat klientów, fanów i aspirantów wielkich domów mody.

70 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

71 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

najnowszych technik produkcji i zaawansowanych systemów w kreowaniu mody. Niewidzialne poncho od Burberry Dotychczas wearable devices (ang. technologia, którą się nosi) nie okazały się zbyt praktyczne i efektowne. Poza nowoczesnymi zegarkami połączonymi z systemami na telefonach i komputerach jedynym tematem przykuwającym uwagę był pokaz z 2007 roku. To właśnie w nim Hussein Chalayan zaprezentował koncepcję strojów, których forma była zmienna w zależności od różnorakich warunków oraz ustawień. Kluczem do wprowadzenia takich technologii do życia jest dopracowanie i ukierunkowanie obecnego rozwoju produkcji tekstyliów. Rozważa się wiele różnych propozycji, w tym naukowe podejście do odwzorowania sposobów odbijania się światła od skrzydeł motyli, dające efekt intensyfikacji i wyostrzenia kolorów.


Odnosząc się do popularności trenchów sygnowanych logo Burberry, podobny model wyposażony w system pozwalający na zmianę kolorów (a nawet całkowitą przezroczystość) byłby spełnieniem marzeń. Hologramowy pokaz marki Alexander McQueen W ostatnich latach widzieliśmy wiele pokazów mody, w których wykorzystano technikę hologramowego wyświetlania obrazu (czterowymiarowa projekcja wody Polo Ralph Lauren czy Kate Moss u McQueena). Ten pomysł nieustannie się rozwija, a najnowszym założeniem byłoby umożliwienie obejrzenia pokazu przy użyciu trójwymiarowej pozycji w wielu miejscach na świecie w czasie rzeczywistym. Wydarzenia z Paris Fashion Week można by śledzić w takich miejscach, jak Szanghaj, Dubaj czy Moskwa. Wsparcie projektu Hyperloop przez markę Louis Vuitton Przemieszczanie się podczas tygodni mody, gdzie lokalizacje kolejnych pokazów są czasami oddalone od siebie o kilometry, może być problematyczne (nie wspominając o dyskomforcie związanym z poruszaniem się w modnych butach na wysokim obcasie czy w wyszukanych kreacjach). Do ultraszybkiego transportu,

nawet między miastami, można by wykorzystać pomysł Elona Muska, który jest autorem koncepcji Hyperloop. Projekt ten zakłada wykorzystanie tunelu z obniżonym ciśnieniem powietrza, w którym pojazd mógłby poruszać się z prędkością nawet powyżej 1100 km/h. Pierwotnie transport miał łączyć zaledwie w 35 minut Los Angeles i San Francisco, ale przecież pomysł mógłby służyć również połączeniu najważniejszych wydarzeń! Marka Louis Vuitton promowała już w przeszłości Buzza Aldrina i interesowała się kosmicznymi podróżami, więc następną dziedziną zainteresowań i współfinansowania mogłaby być właśnie koncepcja przyspieszonego transportu na potrzeby wydarzeń kulturalno-modowych. Wizualizacje danych u Alexandra Wanga Kilka miesięcy temu fani szwedzkiej projektantki Idy Klamborn mieli możliwość obejrzenia jej pokazu na Stockholm Fashion Week w swoich domach, przy wykorzystaniu wirtualnej rzeczywistości Google Cardboard. Jednocześnie mogli dzielić się swoimi opiniami i przemyśleniami na temat wybranych sylwetek, które w rzeczywistym czasie pojawiały się na robotach umieszczonych w pierwszych rzędach show (pełniących funkcję ich reprezentantów). Zastanówmy się, co by było, gdyby każdy z widzów miał możliwość takiego

72 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

uczestnictwa w przekazywaniu twórcom marki cennych komentarzy na temat ich dzieł? W 2015 marka THEUNSEEN zaprezentowała rzeźbę zatytułowaną EIGHTHSENSE, która zmieniała swój kolor w odpowiedzi na zmieniające się mapowania mózgu ludzi. Stworzona została we współpracy ze studiem Holition i odczytywała sygnały neuronów przy pomocy zestawu umieszczanego na głowie uczestnika wydarzenia. Ten rodzaj wizualnej analizy mógłby stać się przepiękną i wyjątkową oprawą podczas któregoś z pokazów. Może Alexandra Wanga? Możliwość ściągania marzeń od Gucciego Kolejną dziedziną opracowywaną obecnie przez naukowców jest odczytywanie marzeń sennych. Co, gdybyśmy byli w stanie nie tylko rozumieć nasze sny, ale także odtwarzać je i udostępniać? Potrafimy już monitorować aktywność elektryczną mózgu, więc nie jest to niemożliwe. W przyszłości zapewne zaistnieje sposobność nawet ingerowania w nasze wyobrażenia w czasie ich doświadczania. Wyobraźcie więc sobie przyszłe pokazy mody, które zabierają nas do rzeczywistości sennej, oddalonej całkowicie od codzienności i realności, w której projektanci manipulują wizualizacjami w naszym umyśle…

73 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


Nowa era w domowej sztuce kulinarnej.

ADAPT

Piekarnik parowy Combi z serii 400.

Drukowanie 3D u Net-a-Porter Jedną z kwestii, nad którymi zastanawiają się sceptycy fashion weeks, jest odróżnienie technologicznego doświadczenia wydarzeń od rzeczywistego doświadczania eksponowanych produktów. Zazwyczaj kolekcje lansowane podczas fashion week pojawiają się w sklepach około 6 miesięcy po swojej premierze, kiedy ucichnie już spowodowany nimi rozgłos, a emocje opadną. Wiele marek próbowało skrócić ten okres, jednak okazało się to niemożliwe. W związku z tym ciekawe mogłoby być wykorzystanie techniki drukowania 3D. Pomysł wydaje się prawdopodobny do zrealizowania, bo właśnie trwają prace nad opanowaniem druku różnorodnych miękkich materiałów. Gdyby taką możliwość wprowadził internetowy gigant Net-a-Porter, klienci mogliby od razu po pokazie wydrukować sobie nowe ubrania, oczywiście po ich uprzedniej personalizacji.

tychczas przedstawianego jedynie w Hollywood. Roboty upodobnione byłyby do kultowych sylwetek kojarzonych z marką, takich jak Karl Lagerfeld, Kendall Jenner czy Cara Delevigne. Prawdziwe szaleństwo! To ciągle jedynie futurystyczne wizje, jednak jakże nieodległe w realizacji. Niezaprzeczalny romans mody i technologii pcha obie dziedziny w niewyobrażalnym kierunku zjawisk i produktów z kategorii science fiction.

Narracja u Tommy’ego Hilfigera Jedną z kwestii, których brak odczuwa się w czasie pokazów, jest prowadzona na żywo narracja, np. przez samych projektantów. Obecnie jednak mogłaby ona zbyt znacząco ingerować w zaplanowane aspekty muzyczne i wizualne. W związku z tym, o wiele więcej można by osiągnąć, gdyby komentarze artystów były przekazywane bezpośrednio drogą myślową. Skoro Hermés współpracuje z Apple i autorską aplikacją Siri, dlaczego Tommy Hilfiger nie mógłby rozpocząć pracy z Google Brain? Wyobrazić można sobie robota, który rozumie, co posiada każdy z obecnych widzów oraz jakimi zainteresowaniami i obiektami dzieli się w serwisach społecznościowych, a potem wygeneruje dla nich komentarz (który mógłby przekonać widzów do późniejszego zakupu produktów oraz polepszać doświadczenie oglądania pokazu). Fabryka robotów i Chanel Jesteśmy przyzwyczajeni do rozbudowanych i teatralnych scenografii towarzyszących wydarzeniom modowym. Historia minionych pokazów marki Chanel zapisała się w sposób pełen fantazji. Kolekcje zaprezentowano w klimacie supermarketu, kasyna i terminalu lotniczego. Marka szuka nietuzinkowych rozwiązań, więc można przypuszczać, że nie będzie stronić od technologii robotyki, co potwierdziły pokazy marki na wiosnę-lato 2017. Wyobraźmy sobie fabrykę robotów, zdolnych do zwizualizowania konceptu walki człowieka z technologią, do-

74 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Showroom ul. Rydygiera 8 bud. 6 ICHP, Warszawa www.ideamm.pl ideamm@ideamm.pl


ADAPT

Paris Fashion Week Moda high-end inspirowana ulicą Paris Fashion Week jest jak papierek lakmusowy wyczuwający nastroje i obrazujący przyszły klimat branży modowej. Rodzące się tu trendy przenikają na inne dziedziny sztuki i życia by za chwilę zawładnąć ulicami całego świata.

Projekty graficzne Indywidualizm, odrębność jednostki, automanifestacja – to cele, jakie musi zrealizować współczesna moda. Nikt nie chce być już kopią drugiej osoby. Kiedy forma, kolor i styl ubrań podążają za mainstreamowym trendem, wyróżnikiem może stać się personalny komunikat wyrażony w grafice czy typografii nawiązującej do popularnego stylu streatwear.

Moda uliczna i high-end fashion przeplatają się w trudny do rozgraniczenia sposób. Czy to dobrze? Nawiązując do wypowiedzi Rafa Simonsa: „High-end fashion stało się popowe, dostępne, czerpie z popularnego streetwearu… czy nie lepiej, aby było elitarne i nie dla wszystkich? Zastanawiałem się cały czas nad tym, czy to już nie poszło za daleko. Czy marki high-end fashion nie pogubiły się trochę w swojej tożsamości i nie próbują być cool, podążając za markami z ulicy,

które takie po prostu są – naturalne, z czytelnym przekazem?”

Idealnym przykładem jest marka Vetements, która w ostatnim czasie cieszy się ogromną popularnością i święciła triumfy także w Paryżu. Estetyka, oparta na kontrowersji i wyrazistości, przez wielu jest interpretowana jako nowa odsłona „brzydoty”, coś na wzór ugly chic Prady. Demna Gvasalia ma swój unikalny styl, wie, jak budować prestiż marki i trudno odmówić mu pomysłu na design, ale jego praca może również dowodzić, że jesteśmy w stanie zapłacić ogromne pieniądze niemal za wszystko, jeśli tylko przygotowano odpowiednią strategię budowania hype i jest to lansowane przez precyzyjnie wybranych trendsetterów. Z drugiej strony, czy high-end fashion nie było od zawsze jednym wielkim eksperymentem? Może powinniśmy dać mu trwać w takiej formie? Może o to właśnie chodzi w XXI wieku – nastały

77 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

czasy mas, nie ma podziałów i granic. Właśnie dlatego Givenchy może pozwolić sobie na T-shirty z jelonkiem Bambi. Niedoskonałość – nowy kanon piękna Podczas PFW S/S’17 dało się zauważyć interesujący trend, jakim jest odejście od zatrudniania do sesji czy na wybieg profesjonalnych modeli z agencji. Świat mody powoli nawraca się na „naturalność” i autentyzm. Ludzie z ulicy, naturszczycy, chodzą po wybiegach Goshy Rubchinskiy’ego i Kenzo, prezentują projekty Kanyego Westa. Projektanci coraz częściej decydują się, aby pokazać swoje prace na ludziach z tłumu, autentycznych użytkownikach i konsumentach, stawiając w pewien sposób na niedoskonałość. Być może jest to swego rodzaju nonszalancja, ale skoro żyjemy w czasach, w których wielka moda czerpie z ulicy, ta taktyka wydaje się naturalnym tego następstwem. Oczywiście, nie wszystkie domy mody


ADAPT

podchodzą do tematu tak swobodnie, ale jeśli chodzi o niedoskonałość, to można zauważyć pewne zmiany. Winnie Harlow – kanadyjska modelka chorująca na bielactwo – podbija wybiegi i króluje praktycznie na wszystkich okładkach topowych pism modowych. Niedoskonałość przestała być tematem tabu, staje się obiektem pożądania. Modowe dyskryminacje Podczas paryskiego tygodnia mody nie obyło się bez kontrowersji. Czarnoskórzy projektanci coraz głośniej mówią o tym, że bardzo trudno jest im przebić się w modowym biznesie. Wielu z nich to utalentowani artyści, którzy na swój status muszą pracować latami, mimo że mogli zaistnieć zdecydowanie wcześniej. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach, szczególnie w tak zróżnicowanej branży jak modowa, rasizm nie istnieje. Oznaką świadomości istnienia tego problemu są od zawsze pokazy marki Hood by Air założonej przez Shayne’a Olivera. Wszystkie projekty są prezentowane na wybiegu głównie przez czarnoskórych modeli jako manifest nierówności w branży. Kult ciała i wywrotowa klasyka Uwaga uczestników Paris Fashion Week była zwrócona na takich projektantów, jak Junya Watanabe czy Maison Margiela, którzy w ostatnich latach wielokrotnie wywoływali burzliwe dyskusje w świecie mody. Watanabe tym razem uniknął kontrowersji, wracając w swojej najnowszej kolekcji na neutralny grunt. Wytatuowani modele eksponowali kult ciała. Projektant postawił na wzorzyste koszule, T-shirty oraz kurtki dżinsowe. Margiela kultywuje natomiast trend w odniesieniu do tradycji i klasycznych wzorów. Na pokazie cechą charakterystyczną były płaszcze i marynarki odwrócone na lewą stronę z widocznym rysem kredy krawieckiej oraz koszule noszone nonszalancko, w niechlujny sposób. Symbole mody Opisywane wcześniej zjawiska rozprzestrzeniania się grafiki i typografii w modzie, akcentowania DNA marek, czerpania z kultury ulicznej i wpisywania projektów w aktualne trendy społeczne znajdują odzwierciedlenie w pracach Kanyego Westa. Jego nowa marka odcisnęła piętno na wizerunku mody, ale zdaje się, że nikt nie jest specjalnie zdziwiony – każda aktywność słynnego rapera rewolucjonizuje 78 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

szeroko pojętą sztukę, choć grupy entuzjastów i przeciwników są porównywalne. West jest dobrym kuratorem sztuki – potrafi wybrać artystów, z którymi chce pracować i finalnie osiągnąć satysfakcjonujący efekt. Wystarczy wspomnieć Cali’ego Thornhilla DeWitta z Los Angeles (jest on autorem typograficznych druków dla Kanyego – PABLO PABLO PABLO), który w Paryżu, wraz z Mishą Hollenbachem, podpisywał album dokumentujący ich ostatnią kolaborację. Idąc dalej tropem Westa, warto zwrócić uwagę na Juliana Klincewicza. Jest to młody i niesamowicie zdolny multidyscyplinarny artysta. Ma dopiero 21 lat, a już miał okazję stworzyć kilka backstage’owych filmów z pokazu Yeezy Season 3 w Madison Square Garden, a także ostatni kontrowersyjny klip – Famous. Oczy zwrócone na Wschód Należy również zwrócić uwagę na to, że ostatnimi czasy zdecydowanie widać zamiłowanie świata mody do krajów z bloku wschodniego oraz czerpania inspiracji z ich stylu i kultury. Dowodem są wspomniani wcześniej Vetements czy Gosha Rubchinskiy. Bieda, agresja, nastroje narodowościowe – to wszystko miesza się na wybiegach, tworząc obraz naszych czasów. Od roku 2015 obserwowaliśmy triumf lat 90., który powoli przemijając, tworzy w świecie inspiracji i wpływów miejsce dla lat zerowych i ich charakterystycznych elementów. Sylwetki prezentowane podczas tegorocznego pokazu Dior Homme S/S’17 to przełamanie tych okresów wyrażone stylistyką subkultury rave. Ulica inspiruje Wciąż nabierają mocy uliczne inspiracje. Wśród tych, którzy swoje kolekcje traktują ciekawie pod kątem graficznym, należy wy79 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

mienić m.in. markę Komakino z Londynu czy Ex Infinitas z Australii, działający pod kierownictwem artystycznym Lukasa Vincenta. Ten ostatni jest już bardzo świadomy tego, co robi z modą. Grafiki są tutaj raczej zachowawcze, ale całość robi znakomite wrażenie ze względu na chuligański charakter i świetną jakość. Marka 424, która zawsze w minimalistyczny sposób traktuje grafikę, również nie zawiodła. Nie można także nie wspomnieć o showroomie Alyx Matthew Williams – młoda marka, a rzeczy tak high-endowe, że aż trudno w to uwierzyć. Ciężko jednym zdaniem podsumować paryską imprezę. Wszystkie trendy i wpływy: inspiracja latami zerowymi, kwestia rasizmu w branży, fascynacja blokiem wschodnim i jego twórcami – to nic innego, jak totalny mix, który mimo odrębności tworzy mocną i spójną całość. Tegoroczny Paris Fashion Week potrafił wprawić odbiorcę w lekkie zaniepokojenie, dyskomfort, pobudzić go do myślenia i nie dawać oczywistych, bezpośrednich rozwiązań. Relacjonował: Piotrek BDSN Okrasa Art director Progressivo PSV/MSBHV


ADAPT

Cars And Fashion:

Love Affair Luksusowa moda i motoryzacja mają wspólny mianownik w postaci obietnicy wyjścia poza świat materialnych pragnień. W obu z nich łączy się dążenie człowieka do ucieczki w inny wymiar czasoprzestrzeni, złożonej z pragnień, wyobrażeń i aspiracji.

Kiedy w 1957 roku Richard Hamilton w ikonicznym obrazie Hommage à Chrysler Corp. scalił kobiece kształty z amerykańskim automobilem, okazało się, że trafił w samo sedno pragnień masowej popkultury. Abstrakcyjna asymilacja stanowiła kuszący obraz – szczególnie dla męskich odbiorców, postrzegających dzieło jako jeden zunifikowany obiekt bazujący na tych samych podnietach. Choć symboliczne znaczenie tych powszechnych kulturowych referencji uległo zmianie na przestrzeni kolejnych dekad, od tajemniczości i optymizmu do naiwnego stylu retrospektywnego i niewinności, element motoryzacji jest stale obecny w modzie. Obecne w damskich kolekcjach fashion stereotypowe elementy motoryzacyjnego kiczu pozwalają, ku zaskoczeniu, uniknąć uprzedmiotowienia kobiet, które pojawia się zwykle w zestawieniu kobieta – auto. Przypisywane ekspresji męskości samochody tracą swoją symboliczną siłę i łagodnieją w cukierkowych barwach retroinspiracji, jak w kolekcji Prady z 2012 roku. Kiedy blisko 30 lat temu fotograf Chris Dorley-Brown udał się do Londynu, by udokumentować podpisanie papierów prywatyzacyjnych Rolls-Royce’a, rozpoczęła się prawdziwa zażyłość branży motoryzacyjnej i mody. Początkowo, nie zdając sobie sprawy z wagi zapisanych obrazów, Dorley-Brown zaczął fotografować ludzi tkwiących w ulicznych korkach metropolii. Jego uwagę przyciągnęły: znudzenie kierowców, ich statyczna frustracja i, przede wszystkim, indywidualny wygląd. Obraz złożył się w całość, na wizerunek tych osób: dopasowane do rodzaju auta stroje, biżuteria, jaskrawe garnitury. Kierowcy lat 80. XX wieku odzwierciedlali autentyczny street style tego okresu w historii mody. Odkąd samochody weszły do tzw. meinstreamu, stały się źródłem stałej inspiracji dla designerów wszelkiego kalibru. W 2001 roku luksusowy Dior zainspirował się w swojej kolekcji na wiosnę i lato printami rodem z aut vintage. W 2012 roku nastąpiła eksplozja cukierkowych barw w letniej kolekcji Prady, stanowiąca nawiązanie do tekturowych samochodów z lat 70., a rok później Carven umieścił reflektory i elementy aut na częściach garderoby jesienno-zimowej.

Współpraca między branżą modową a motoryzacyjną odbywa się w obu kierunkach, przy równomiernym rozłożeniu wpływów i inspiracji. Mercedez-Benz od lat regularnie sponsoruje największe pokazy mody, a Porsche wypracowało sobie stabilną pozycję na rynku modowym z marką Porsche Design. Siła, pożądanie i zaufanie Wspólny mianownik dla branży motoryzacyjnej i modowej to składowa cech, które każdy z nas chciałby sobie przypisać. Samochody i ubrania bazują na tych samych emocjonalnych stanach, które muszą dojść do głosu klienta, by zaczął on rozważać możliwość ich zakupu. Skoro tak jest, nie dziwi fakt wzajemnego przenikania się inspiracji i podglądania najnowszych trendów w tych dziedzinach – poniekąd pokrewnych, bo mimo wszystko decydujących o wizerunku i ściśle skorelowanym z nim stylem życia. Samochody premium, podobnie jak luksusowe ubrania, obiecują głęboką transformację, ucieczkę od powszedniości w kierunku życia glamour.

81 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Savoir fair i design Sztuka, moda i luksusowe marki, krzyżując swe drogi, tworzą jedyną w swoim rodzaju mieszankę kultury, merchandisingu i brandingu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że podobne zależności łączą modę i motoryzację. Wydaje się, że europejscy designerzy samochodów zawsze szczycili się pewnym rodzajem etosu zakorzenionym w twórczym talencie. Włoskie pracownie projektowe, takie jak Pininfarina, Italdesign czy Bertone, słyną z przemycania architektonicznych wątków do projektów aut. Czerpanie z pokrewnych dziedzin wydaje się efektywnym sposobem proponowania nowości, co potwierdza przykład studia Pininfarina realizującego projekty produktów high-end dla takich marek, jak Ferrari, Maserati czy Rolls-Royce. Panerai czy Lamborghini to także duma Włochów, którzy posiedli wiedzę i zmysł kondensowania esencji stylu. I bynajmniej nie dotyczy to tylko najdroższych marek, bo nawet powszechna na drogach włoskich Vespa łączy savoir-fair z prostotą, czyli de facto cechy cenione w wielkiej modzie.


ADAPT

ADAPT

Wzajemne inspiracje Park samochodowy Prady Miuccia Prada cieszy się reputacją designerki, która dostarcza przez modę nieoczekiwanych wrażeń. Inauguracja kolekcji na wiosnę i lato 2012 roku z pewnością należała do takich momentów, kiedy odbiorca szuka w pamięci estetycznych powiązań, niemal czując ducha kolorowych lat 60. Pokaz towarzyszący temu wydarzeniu odbył się w miejscu zamienionym na gigantyczny park samochodowy wyjęty z dawnych amerykańskich produkcji filmowych, w którym w komfortowy sposób można było obejrzeć proponowane modele, wygodnie leżąc w gigantycznych piankowych autach. Z tej odważnej kolekcji biły swą mocą wszelkie odcienie cukierkowych pasteli. Żakiety, spódnice, torebki – wszystkie one nawiązywały do stylistyki motoryzacyjnej lat 60., a płomienne buty i motywy ozdobne wyścigowych aut stanowiły sedno kolekcji. Chanelowski Ford Kiedy po raz pierwszy, w 1926 roku, Chanel zaprezentowała swoją wersję małej czarnej, magazyn Vogue okrzyknął ją „Fordem Chanel”. Była radykalnie prosta i dostępna dla kobiet ze wszystkich szczebli społecznych, podobnie jak samochód marki Ford, produkowany jako auto masowe. Wersje haute couture były równie wysmakowane jak masowo produkowane linie stylistyczne – i na odwrót. Ikoniczna kreacja Coco Chanel idealnie odzwierciedlała egalitarne pryncypia zaprojektowanego właśnie przez Henrego Forda modelu T, którego największym atutem była racjonalnie ustalona cena. Céline auto-inspiracje Zainspirowana minimalistyczną elegancją luksusowych aut kolekcja na jesień/zimę 2011 roku stanowiła eksplozję monochromatycznych garniturów i wełnianych wzorów. Wnętrza samochodów, ich bogactwo i przepych stanowiły główne referencje dla skórzanych i futrzanych detali przemyconych do kolekcji pod postacią kołnierzy płaszczy czy spódnic.

82 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Cadillac Seville – Gucci Jeśli pojęcie klasy dałoby się ująć pod postacią czterech kół, z pewnością byłyby to koła marki Gucci – Cadillac Seville. Samochód ten pojawił się na rynku w 1979 roku w specjalnej trzykolorowej edycji – białej, brązowej i czarnej. Podwójne G (logo marki Gucci) dumnie sterczało znad maski samochodu, którą okalał czerwono-zielony pasek (symbol designera), a także błyszczało złotem z kół i dachu pojazdu. Na brandingu nie oszczędzano, w końcu był to luksus za 22,9 tys. dolarów, w którego cenę wliczono zestaw podręcznych walizek Gucci. Fiat i Gucci Fiat 500 nie jest wyjątkiem; on także czerpie korzyści z partnerstwa z marką Gucci. Jego specjalna edycja 500C by Gucci jest oferowana w dwóch kolorach: białej, z satynowymi chromowymi akcentami, oraz czarnej, ze wstawkami połyskującymi chromem. Kolory firmowe Gucci pojawiają się pośrodku pojazdu, natomiast 16-calowe koła są opatrzone podwójnym G – logo marki. W środku królują typowe printy Gucciego przypominające o kierowaniu luksusową wersją pojazdu. Tuż po ogłoszeniu ukończenia prac nad tą wersją auta do Fiata spłynęło ponad 3 tys. zamówień przedsprzedażowych. Rolls-Royce Wraith Rok 2013 przyniósł zaskakującą nowość zrodzoną z inspiracji modą i filmem. Model Rolls-Royce Wraith to czarujące dwudrzwiowe auto GT dla dżentelmenów, wycenione na 285 tys. dolarów, z czego każdy dolar ma swoje uzasadnienie w superekskluzywnym wykonaniu i wysoko pozycjonowanej marce. To bardzo ekscytujący model na tle jej klasycznej oferty. Designerska edycja Wraitha może być dodatkowo customizowana najwyższej jakości materiałami i detalami indywidualizującymi auto. To rodzaj nieosiągalnej gracji i elegancji oraz jednocześnie esencja współczesności zaczerpnięta z haute couture, widoczne w materiałach, palecie barw i technice wykończeń, tworzą idealną kombinację siły, stylu i ekscytacji modelu Wraith. BMW i8 i Louis Vuitton BMW i8 to auto predestynowane do użytku przez ekstrawaganckich i eleganckich mężczyzn; takich, którzy cenią unikalną stylistykę,

83 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


ADAPT

wysoką jakość i nie gardzą luksusem. Z takiego podejścia zrodziła się kooperacja BMW z marką Louis Vuitton, która zaprojektowała zestaw wyjątkowych, szytych na miarę toreb podróżnych. Każdą z nich wykonano z superwytrzymałego materiału spotykanego też w kabinie pasażerskiej – odpornego na rozerwania i ścieranie włókna karbonowego. Ekskluzywna karbonowa czerń tej serii bagażowej jest dopasowana do barw samochodu BMW i8. Torby uszlachetnia nieomylny znak firmowy Louisa Vuittona: szachownica Damier, a także wygrawerowany laserowo logotyp. Kolory black i electric blue, w jakich wykończono mikrofazową podszewkę toreb, odpowiadają barwom marki BMW. W zgodzie ze stylem modowej firmy wszystkie uchwyty bagaży wykonano z naturalnej, barwionej skóry. Poza torbą na suknie i garnitury wszystkie elementy serii są ozdobione skórzanymi przywieszkami na wizytówkę oraz słynnymi zatrzaskami Louisa Vuittona. Ich wielkość i funkcjonalność są dostosowane zarówno do auta, jak i do użytkownika. Duża torba podróżna pasuje do bagażnika, pokrowiec na odzież mieści się na tylnej półce, sztywna aktówka – w sam raz na notebook – stabilnie ląduje na tylnym siedzeniu, a małą torbę można włożyć do aktówki. Jakżeby inaczej, wszystkie torby BMW Louis Vuit-

ton wykończono typowymi skórzanymi rączkami oraz słynną kłódką LV. Montblanc for BMW – Special Edition Powstanie tej kolekcji to nie tylko symbol przywiązania obu firm do najwyższej jakości i wspaniałego rzemiosła, ale też początek partnerstwa, które ma się stać współczesną definicją luksusu. Wiele spośród wytwarzanych przez obie marki produktów zyskało status ekskluzywnych ikon w swych dziedzinach – jak choćby samochody BMW serii 7 czy pióro atramentowe Meisterstück. Znajduje to również odzwierciedlenie w ekskluzywnych produktach Meisterstück dla kolekcji Montblanc for BMW. Ta specjalna kolekcja obejmuje wyrafinowane dzieła wykonane ze skóry oraz przybory piśmiennicze, które doskonale komponują się z nowym BMW serii 7 – zarówno w codziennym użytkowaniu, jak i w długich, luksusowych podróżach. Wszyst-

kie elementy kolekcji noszą subtelne cechy wykończenia w stylu BMW serii 7 oraz dyskretny opis „Montblanc for BMW”. Od wiosny 2016 roku ta ekskluzywna kolekcja będzie dostępna w wybranych butikach BMW i Montblanc jako część BMW Lifestyle Collection. W skład serii skórzanej wchodzą portfelik na karty kredytowe, okładka na paszport, piórnik na dwa przybory pisarskie o rozmiarach klasycznych piór typu LeGrand Montblanc, etui na klucze. Ale w kolekcji skórzanej są też większe utensylia, takie jak teczka na dokumenty i torba podróżna. Nie zabrakło także przyborów do pisania, z których słynie Montblanc: ekskluzywnego pióra atramentowego ze słynnej linii Meisterstück Platinum Line LeGrand oraz długopisu z tej samej linii. Victoria Beckham i Range Rover Evoque Victoria Beckham – była gwiazda pop, żona sławnego piłkarza Davida Beckhama – zasłużyła na swoje miejsce w kartach historii mody. Od lat uwaga mediów i krytyków mody jest skierowana na jej linię ubrań określanych jako ultra-chic. W 2011 roku podczas British Fashion Awards przyznano jej tytuł Designer Brand of the Year. Utytułowana, szykowna i sławna Brytyjka okazała się najlepszym wyborem do współpracy dla marki Range Rover, kierującej uwagę na kobiety w wieku 30+ z klasy średniej, ale także nie zamykającej drzwi przed mężczyznami. Owocem kooperacji jest specjalna, limitowana edycja (200 sztuk) auta Range Rover Evoque z ręcznym wykończeniem w odcieniu matowej szarości i detalami w kolorze różowego złota. Przez 18 miesięcy wspólnej pracy z designerem Rovera, Gerrym McGovernem, skupiono się na takich elementach, jak biżuteria i tekstylia. Wypracowano charakterystyczny styl typu unisex, choć ewidentnie wpływający na percepcję marki.

84 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Bugatti Veyron i Hermès Sam zestaw tych marek stanowi obietnicę wyjątkowego luksusu, opartego na długiej tradycji firmy Bugatti powstałej na początku ubiegłego wieku (1909) oraz luksusowego paryskiego brandu specjalizującego się w wyrobach skórzanych. Nazwa modelu – Fbg – stanowi bezpośrednie nawiązanie do flagowego sklepu Hermès przy Rue du Faubourg Saint-Honoré w ekskluzywnej dzielnicy Paryża (to skrót od „Faubourg”). Bugatti Veyron Fbg par Hermès odzwierciedla perfekcyjną mieszankę technicznej i estetycznej finezji dwóch wizjonerów, założycieli firm – Émile Hermèsa i Ettore Bugattiego. Veyron został specjalnie wystylizowany przez designera Gabriele Pezziniego, przydając dodatkowego blasku temu sportowemu arcydziełu motoryzacji. Specjalna edycja auta 16.4 została ograniczona do zaledwie czterech sztuk, a jej następca – Veyron 16.4 Grand Sport – wszedł do szerszej produkcji nieco później, w takiej samej konfiguracji jak poprzednik. Breitling i Bentley Brytyjski szyk i szwajcarska precyzja to połączenie wytyczające nowe art of living. Rozwój i prestiż, siła i styl, klasa i śmiałość – to wszystko udało się zawrzeć w kolekcji zegarków Breitling for Bentley. To nowy rodzaj luksusu łączący tradycję zegarmistrzowską i sztukę tworzenia eleganckich samochodów. Zaprojektowane ze szczególną uwagą zwróconą na detale zegarki Breitling for Bentley zachwycają swym pięknem i unikalnymi mechanizmami wnętrza. Ucieleśniają dokładnie to samo momentum w osiąganiu perfekcji piękna i rzemiosła.

85 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


ADAPT

Mimo wielotysięcznej tradycji tworzenia perfumowanych mikstur, sięgających czasów Kleopatry, dopiero XIX wiek przyniósł właściwy rozwój nowo rodzącej się branży. Jej wartość jest obecnie wyceniana na kilkanaście miliardów dolarów, co obrazuje znaczenie perfum w codziennym życiu niemal każdego człowieka. Współczesne kobiety używają przeciętnie sześciu różnych zapachów – luksusowych, wyszukanych, organicznych lub popularnych, będących mieszanką talentu i wiedzy z zakresu chemii.

Tam, gdzie zrodził się zapach Pod koniec XIX wieku wiedza chemiczna na temat przetwarzania składników organicznych była już na tyle zaawansowana, że podjęto pierwsze próby tworzenia zapachów syntetycznych imitujących drogie lub trudno dostępne składniki naturalne. Równolegle z tym procesem nastąpił przełom w branży tekstylnej, która na bazie podobnych eksperymentów chemicznych zaczęła wytwarzać sztuczne barwniki do farbowania tkanin. Miejscem uznanym za centrum świata perfumeryjnego było prowansalskie Grasse na południu Francji. Rośnie tam większość kwiatów i ziół tradycyjnie wykorzystywanych w przemyśle perfumeryjnym. Pierwszymi wytwórcami perfum w tym regionie byli producenci skór, którzy zdawali sobie sprawę z intensywności niemiłego zapachu wydzielanego przez garbowane skóry. Sami także dogłębnie przesiąkli zapachem własnej pracy, dlatego korzystając z własnej wiedzy botanicznej, nacierali siebie i skóry aromatycznymi miksturami niwelującymi odór. Była to produkcja na mikroskalę. Szybko zrodziła się potrzeba wprowadzenia zapachu w szerszym zakresie. Pierwsze perfumy Pierwsze profesjonalne firmy perfumeryjne powstały pod koniec XIX wieku. Przełomem były Fougère Royale firmy Houbigant stworzone w 1882 roku przez Paula Parqueta, który jako pierwszy połączył naturalne składniki

z syntetycznymi. Chcąc uzyskać fantazyjny akord paproci, dodał syntetyczny składnik – kumarynę – do klasycznej wody kolońskiej bazującej na nutach cytrusowych, lawendzie i geranium. Bogate nuty ambry, piżma i mąkli tarniowej dopełniły kompozycji, dającej początek rodzinie zapachów zwanych fougère. Zapach ten zainspirował wiele ikonicznych perfum z późniejszych lat, takich jak Canoe (Dana, 1935), Kouros (Yves Saint Laurent, 1981), Drakkar Noir (Guy Laroche, 1982) czy Cool Water (Davidoff, 1988).

i Arôme Synthétique de Fleurs de Champs. Żywot tych zapachów nie był jednak długi; na rynku utrzymał się dopiero kolejny – Jicky (1889), w którym także wykorzystano kumarynę i wanilię w celu nadania nowego wymiaru energetycznej cytrusowo-ziołowej strukturze. Nowo odkryte syntetyki nie były jedynym powodem, dla których perfumy Jicky nazwano zapachem fascynującym. Guerlain zyskał status nowoczesnego perfumiarza dzięki połączeniu ciepła orientalnych akordów z kuszącą smakowitą słodkością.

Zaledwie rok później (1883) na scenę perfumeryjną wkroczył Aimé Guerlain, który dał początek potędze kosmetycznej istniejącej po dziś dzień. Pierwsze eksperymenty z syntetycznymi składnikami zaowocowały powstaniem Arôme Synthétique de Fleurs d’Espagne

Na bazie tego zapachu wylansowano kolejne ikony branży: Shalimar (Guerlain, 1925), Bois des Iles (Chanel, 1925), Must de Cartier (Cartier, 1981), Dune (Christian Dior, 1992) czy – z bardziej współczesnych – Vetiver Oriental (Serge Lutens). Era najwspanialszych zapachów Wiek XX rozpoczął się od wielkich wydarzeń, które zapoczątkowały masowy rynek perfumeryjny. Do gry weszła firma François Coty z zapachem w nowym stylu – L’Origan (1906). Perfumy pachnące orientalnymi kwiatami były czymś dotychczas niespotykanym. Łączyły w sobie bogactwo klasycznych orientalnych nut ze świeżością pomarańczy, jaśminu, ylang-ylang i goździków. Zapach był prekursorem późniejszych wspaniałych produktów, takich jak Oscar (Oscar de la Renta, 1976), Vanderbilt (Gloria Vanderbilt, 1981), Poison (Dior, 1985) i LouLou (Cacharel, 1987). Oryginalny


produkt nie zdołał oprzeć się próbie czasu; jest ciągle na nowo odkrywany przez kolejnych następców, np. Vivienne Westwood (Boudoir) czy Giorgio Armani (Armani Code for Women). Jedenaście lat później, w 1917 roku, pojawiły się następne perfumy stworzone przez Coty – Chypre. To zapach niezapomniany, oczekujący na swoją reedycję choćby w uboższej, spłyconej wersji; możliwy obecnie do powąchania jedynie w muzeum perfum Osmothèque. Oprócz nielicznych wyjątków w postaci Quelques Fleurs (Houbigant, 1912) czy Narcisse Noir (Caron, 1912) pierwsze dwie dekady ubiegłego stulecia należały jednak do Guerlaina. Zachęcony sukcesem wcześniejszych produktów powołał do życia L’Heure Bleue – inspirowane L’Origin firmy Coty – i Mitsouko o lekko brzoskwiniowych nutach uzyskanych dzięki aldehydowi C-14. W zmodyfikowanej formie zapach z 1919 roku powtórzono pod postacią Idylle. Stał się on także silną inspiracją dla przyszłego wielkiego couturiera, Yves’a

Saint Laurenta, który w podobnej tonacji wykreował Y i Champagne. Chanel rewolucjonizuje rynek Prawdziwy przełom miał dopiero nadejść wraz z Gabrielle Coco Chanel. Ta zbuntowana kobieta zawsze szukała rozwiązań niestandardowych i znacznie wyprzedzających swoje czasy. Od 1921 roku No. 5 pozostaje niezmiennie najlepiej sprzedającym się zapachem na świecie. To nie zasługa efektywnego marketingu, ale rzeczywiste perfumeryjne rzemiosło najwyższej próby, które sprawiło, że pierwsze perfumy Chanel na zawsze zyskały status ikonicznych. Fakt, że wkrótce będą obchodzić swoje setne urodziny, nie przeszkadza mówić o nich – nowoczesne. Chanel nie tylko uwolniła kobiety z ciasnych gorsetów i pozwoliła im nosić spodnie, lecz także zatarła granicę zapachu pomiędzy damą a kochanką. Coco była wolną kobietą w pełni tego słowa znaczeniu, ubierała się, jak chciała, prowadziła własnego rolls-royce’a, posiadała własne domy i znakomicie prosperujący biznes. Ten stworzony na własne potrzeby wizerunek kobiety na wskroś nowoczesnej posłużył za bodziec do wykreowania zapachu utożsamiającego wszystko to, w co wierzyła. Ona sama lubiła zapach mydła, kojarzący się ze świeżo upranymi ubraniami; zapach, który znała z dzieciństwa (w końcu jej matka była zwykłą praczką). O tym pachnącym wspomnieniu i wizji nowoczesnej kobiety opowiedziała Ernestovi Beaux z Grasse, którego wybrała na ojca swojego pierwszego perfumowego dziecka. Na przestrzeni kilku miesięcy powstała seria 10 próbek perfum, spośród których Mademoiselle miała wybrać ten jedyny. Nie trudno zgadnąć, że wybór padł na No. 5. Wokół tego ikonicznego zapachu krąży legenda, jakoby był on efektem pomyłki asystenta Beauxa, który dodał dziesięciokrotnie większą dawkę aldehydu niż zakładana pierwotnie. Wiele lat później Chanel mówiła o zapachu: „To było coś, na co czekałam – perfumy niepodobne do żadnych innych. Kobiece perfumy pachnące kobietą”. Zapach pracującej kobiety Lata 20. i 30. były przełomowym momentem dla emancypacji kobiet. Wiele z nich podjęło trud pracy poza domem, w związku z czym zy-

88 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

skało pewność siebie i niezależność finansową. Naładowane nową energią chciały wyrażać ją nie tylko przez strój, ale także przez zapach – perfum i papierosów. To czas szalonej zabawy i nieposkromionej kreatywności. Powstawały nowe domy mody, a na światło dzienne wychodziły uzdolnione modystki i szwaczki. Jedną z nich była Jeanne Lanvin, która swoje miejsce na ziemi znalazła przy Rue du Marché Saint-Honoré. Zyskując na znaczeniu w branży modowej, również postanowiła mieć swój autorski zapach. Jego twórcami zostali André Fraysse i Paul Vacher, a inspiratorką – córka modystki, Marie-Blanche. Stała się ona także autorką nazwy perfum – Arpège, które powstały dla uczczenia jej 30. urodzin. Od samego początku sprzedawane w niezmienionej czarno-złotej butelce z sylwetką matki ubierającej córkę, projektu Paula Iribe’a, stanowią przykład ponadczasowego mistrzostwa zapachu i designu. Fascynacja Orientem Wkrótce nadeszła odpowiedź na Arpège i No. 5. Guerlain powołał do życia zapach Shalimar, który zachwycił nawet konkurencję. Orientalne nuty w połączeniu z syntetyczną wanilią dały nieprawdopodobny efekt. Ernest Beaux komentował: „Kiedy ja używam wanilii, uzyskuję angielski krem; gdy robi to Guerlain, powstaje Shalimar”. Był to strzał w dziesiątkę, jeśli weźmie się pod uwagę wszechstronny zachwyt i fascynację kulturą Orientu w latach 20. ubiegłego wieku. Do tego dochodziła wyjątkowa historia miłosna wpisana w zapach. Władca Szahdżahan, bezgranicznie zakochany w swojej żonie Mumtaz

Mahal (co po polsku znaczy „klejnot pałacu”), poświęcił jej część pałacowych ogrodów, nazywając je Ogrodami Shalimar. Tam kwitła ich miłość aż do śmierci Mumtaz Mahal (ku czci zmarłej żony Szahdżahan kazał wybudować słynną świątynię – Tadż Mahal). Wyjątkowa w Shalimar jest klasyczna XIX-wieczna struktura cytrusowej wody kolońskiej (zawierającej prawie 30% olejku z bergamotki) w połączeniu z akordami wanilii, grochu tonka, piżma i kastoreum. W porównaniu do innych stworzonych w tym czasie orientalnych zapachów ten wydaje się być rzeczywiście awangardowy. Otworzył on drogę dla wielu różnorodnych rodzin zapachów: od zwierzęcych skór Must de Cartier (1981), przez smakowite Cašmir (Chopard, 1991) i Angel (Thierry Mugler, 1993), po orientalne owoce, takie jak Allure (Chanel, 1996). Joie de vivre Historia pokazała, że niejednokrotnie kreatorzy zapachów byli bardziej fascynujący niż wytwory ich pracy. Tak było w przypadku Henriego Almérasa pracującego dla Jeana Patou. Pewnego razu stworzył zapach z pobudek czysto egoistycznych, by zaimponować pięknej blondynce, o której względy zabiegał. W jego laboratorium powstały perfumy o historii równie krótkiej co romans, gdyż chemik nie zapisał receptury zapachu, a dziewczyna także „ulotniła się” po krótkim flircie. Ten sam miłośnik

życia stworzył zapach Joy, w pełni odzwierciedlający intencje twórcy. Silne akcenty olejków różanych i jaśminu czynią go zdecydowanym i wyrazistym. I choć nie był to zapach genialny, to Joy – jako jeden z pierwszych obok Chanel – podkreślił związek między modą a perfumami. Powstały na początku wielkiego kryzysu światowej gospodarki lat 30., stanowił rodzaj miłego prezentu ze strony Patou ofiarowanego na pocieszenie tracącym fortuny krezusom. Po latach, w 2000 roku, Fragrance Foundation (FiFi) uznało Joy za zapach minionego stulecia. Echa Joy pobrzmiewają w zapachach Capricci (Nina Ricci, 1961), Pour Femme (Bulgari) czy L’Interdit (Givenchy). By przyćmić zapach wojny „Stworzyłem Femme w 1943 roku w Paryżu, podczas najgorszych dni wojennej zawieruchy, w budynku sąsiadującym z walącą się norą z jednej strony i fabryką farb z drugiej” – tak wspomina Edmond Roudnitska atmosferę towarzyszącą powstaniu olśniewających i nieco lubieżnych perfum dla domu mody Rochas. Dzięki wykorzystaniu sztucznego aromatu oddającego połączenie bzu i ciemnego drzewa wprowadził owocowe nuty, wcześniej wyczuwane w Mitsouko, na niespotykany dotychczas poziom. Godnymi następcami były Miss Carven (Carven), Deci Delà (Nina Ricci) i Dolce Vita (Christian Dior). Zapach doczekał się swojej reedycji w 1989 roku, jednak w znacznie lżejszej formie, daleko odbiegającej od oryginału Roudnitski.

89 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Czasy nie sprzyjały błahym tematom, a do takich niewątpliwie zaliczały się perfumy. Mimo że branża drzemała w oczekiwaniu na lepsze jutro, raz na jakiś czas pojawiała się kompozycja, która miała przyćmić zapach wojny.


ADAPT

Zdolnymi do tego wyczynu mieli być jedynie mężczyźni, jak pisał w 1947 roku Donald William Dresden w artykule dla New York Timesa – The Twenty „Noses” of France. Że bardzo się mylił, udowodniła Germaine Cellier, słynąca z krótkich formuł zapachowych eksplorujących jaskrawe kontrasty między poszczególnymi nutami. Wprowadziła ona na rynek pierwszy zapach typu green floral ( zielone kwiaty) – Vent Vert (1945), stając się trendsetterką nowej linii zapachowej, w której znalazły się też: No. 19 (Chanel), Aliage (Estée Lauder), Cabotine (Grès), Un Jardin en Méditerranée (Hermès) czy Bel Respiro (Chanel) – z tych bardziej współczesnych. Tuż po zakończeniu wojny z uśpienia wyszli artyści i krawcy, w tym król klasycznego krawiectwa – Christian Dior. Nowo powstały dom mody Dior (1946) słynął z elegancji i wielkiego kunsztu krawieckiego. Tam rodziły się dzieła sztuki plasujące klientki firmy wśród istot wyjątkowych, delikatnych i niemal nieziemsko pięknych. Miss Dior, zapach stworzony przez Jeana Carlesa i Paula Vachera w 1947 roku, był także jak idealnie oszlifowany diament. Łączył w sobie to, co najlepsze, czerpiąc inspiracje z wyrazistej kompozycji Cellier i słynnego zapachu Chypre firmy Coty. Był harmonijny, a jednocześnie pikantny i kwiatowy, pozostający wiernym benchmarkiem wielkich perfum Chypre. Na bazie zapachu Diora powstały Givenchy III, Noire (Lancôme), Balmain de Balmain czy Arabian Wood (Tom Ford) i Balenciaga Paris. Miss Dior to jednocześnie jedna z największych ofiar nowych regulacji branży perfumeryjnej, eliminującej niektóre składniki perfum ze względu na ich alergenne właściwości.

Amerykański zmysł powonienia Dopiero w 1952 roku francuską hegemonię w branży perfumeryjnej przełamali Amerykanie. Mimo że twórczyni zapachu – Josephine Catapano – nie zdobyła tak wielkiej sławy jak perfumy, które stworzyła, to jednak przeszła do historii wraz z Youth Dew – zapachem sygnowanym marką Estée Lauder. Ta włoska imigrantka zmieniła zwyczaje tysięcy Amerykanek, dla których wcześniej niewyobrażalne było kupowanie osobistych perfum. Youth Dew, wylansowane jako olejek do kąpieli, stanowiły pierwszy krok w stronę rozwoju masowego rynku perfumeryjnego. Zapach sam w sobie nie był zbyt wyrafinowany, ale miał charakter (nieco mroczny) i zaznaczał swoją obecność. Jego kontynuację stanowią m.in. Dioressence (Christian Dior) i Coco (Chanel). Trzy lata później Amerykanie odnieśli kolejny wielki sukces, wzorując się na kompletnej wizji luksusu stworzonej na potrzeby Miss Dior przez francuski dom mody. Revlon stworzył zapach Intimate, który mimo że zniknął z rynku dawno temu, stanowił istotny moment w historii perfum Nowego Kontynentu. Była to łagodniejsza wersja Miss Dior o nieco pluszowym, miękkim charakterze z wyraźnymi kompozycjami kwietnymi stworzonymi na bazie róży, narcyzów i jaśminu. Tym samym konceptem kontynuowano kwietne akordy w Givenchy III i Woman Two (Jil Sander). Impresjonizm i abstrakcja Do początku XX wieku większość zapachów stanowiła stosunkowo prostą mieszankę naturalnych składników. Pojawienie się nowych materiałów i ogólna zmiana upodobań klientów skierowały uwagę wielkich perfumiarzy w stronę impresjonizmu i abstrakcji, w których poszukiwali nowych inspiracji i nieoczywistych walorów estatycznych. Społeczeństwo odchodziło od klasyki i z odwagą testowało nowości we wszelkich dziedzinach życia. Teraz liczyło się wrażenie, a nie fakty. W takiej atmosferze ulotności powstały perfumy Diorissimo (1956) w laboratorium Edmonda Roudnitski. Były nie tyle zapachem bzu i delikatnych wiosnennych kwiatów, ile doświadczeniem budzącej się do życia przyrody, słonecznego kwietniowego dnia, świeżości i nowości. Tę samą harmonię pionierskiego zapachu Diora powtórzono w Envy (Gucci) i Parfum d’Été (Kenzo).

90 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Brutal vs. Dzikus Lata 60. i 70. ubiegłego wieku zdefiniowały wizerunek mężczyzny twardziela. Odpowiedzią był zapach Brut zrodzony w głowie Karla Manna w 1964 roku. Natychmiast po wprowadzeniu na rynek firma Fabergé rozpoczęła agresywną, acz mądrą kampanię marketingową, czyniąc z Bruta najbardziej rozpoznawalny męski zapach tamtych lat. Każdy mężczyzna pachniał równie męsko, otulony miękką wonią wanilii i świeżych nut ziołowych. Jednak czy rzeczywiście wszyscy chcieli być jednakowi? Otóż nie, dlatego ten spektakularny sukces stał się największą porażką rynkową. Zapach, choć nadal dostępny na rynku za mniej niż 10 dolarów, stanowi raczej źródło żartów niż obiekt męskiego pożądania. Nieco chropowatą męskość pragnął uchwycić także Christian Dior, ale w typowym dla siebie eleganckim wydaniu. Eau Sauvage stanowiły nowoczesny pomysł na prezentację floralnych nut w męskich perfumach. Roudnitska zrezygnował z ciężkich nut zwierzęcych, ziemistych czy orientalnych, zamiast tego postawił na świeżość cytrusów i aromatyczne zioła, by uzyskać klasyczną wodę kolońską. Kontrasty i flirt z przeszłością Yves Saint Laurent tworzył nowe trendy i zwykle był krok przed innymi projektantami, nigdy jednak na dobre nie wyrzekł się przeszłości i przez lata pozostał wierny własnemu stylowi mimo krytyki i zarzutów o nieco przykurzone pomysły. Podobnie było z perfumami. Rive Gauche z 1969 roku były pomostem łączącym teraźniejszość z przeszłością. Kontynuowały tę samą floralno-aldehydową mieszankę, jaką wykorzystano w Chanel No. 5, ale także czerpały z Calandre stworzonych w tym samym roku przez Paco Rabanne. Ciężko od razu docenić ten złożony zapach, który jednak w momencie uwalniania kolejnych warstw odkrywa swoją głębię, upewniając, że tytuł ikony zdobył w pełni zasłużenie. Jean-Paul Guerlain opierał się natomiast na kontraście, nie odnosząc się do sentymentów czy wspomnień, ale budując napięcia. W tym samym roku co YSL stworzył Chamade ze zróżnicowaną paletą zapachową, od bogactwa kwiatów do goryczki czarnej porzeczki.

More is more Choć modernizm był w rozkwicie, a jego bazowe idee nadal pobrzmiewały echem w architekturze i modzie, niektórzy perfumiarze ignorowali minimalistyczne tendencje, dając upust bogactwu i złożoności form. Jednym z nich był Oscar de la Renta, zafascynowany egzotyką i kulturą flamenco. W 1977 roku, pod postacią zapachu Oscar, przywołał wspomnienia z dzieciństwa zakodowane w egzotycznych

woniach tuberozy, pomarańczy, ylang-ylang, jaśminu i róży. Zapachem tym przywrócił do mody mieszankę białych kwiatów i orientalnych akcentów, tak modnych w 1900 roku. Dla de la Renty więcej znaczyło po prostu więcej, bez podtekstów i zbędnych nieścisłości. Słodki i bogaty zapach okazał się jednak na tyle ciekawy, że mimo tendencji do redukcji składników znalazł swoich naśladowców. Vanderbilt (Gloria Vanderbilt, 1981), LouLou (Cacharel, 1987), Laguna (Salvador Dali, 1991) czy Classique (Jean-Paul Gaultier, 1993) – wszystkie je łączy przepych i bogactwo drogich składników. Opium, skandal i Yves Saint Laurent Opium (1977) miało uzależniać kobiety tak samo jak moda Saint Laurenta. Kobiety Yves’a były rozpoznawalne z daleka – smukłe, nowoczesne, ubrane w męski smoking; potrzebowały jedynie zapachu, który dopełni ich wizerunku. Françoise Marin, Jean-Louis Sieuzac i Raymond Chaillan stworzyli zatem

woń nieoczywistą i tajemniczą, która od wejścia na rynek budziła kontrowersje. Kampania reklamująca perfumy była skandalem, hasło brzmiało: ”Opium for those who are addicted to Yves Saint Laurent”. Psychologicznie skażona nazwa, sugestywne hasło, atmosfera narkotycznego szaleństwa w trakcie promocji budziły negatywne emocje. Sam Laurent, natchniony słowami Cocteau, mówił: „Nadając moim perfumom nazwę Opium, miałem wielką nadzieję, że dzięki swoim mocom będą mogły uwolnić boskie fluidy, magnetyczne fale i uroki uwodzenia, z których narodzi się szalona miłość od pierwszego wejrzenia… kiedy kobieta i mężczyzna patrzą na siebie pierwszy raz”. W ciągu roku zyski ze sprzedaży Opium w Europie wyniosły 30 milionów dolarów, a w Stanach Zjednoczonych Fragrance Foundation uznało reklamę Opium za kampanię roku. Skandal wywołany perfumami przerodził się w sukces handlowy i medialny. Od czasów Chanel No. 5 prasa nie poświeciła tak wiele uwagi żadnym innym perfumom. Dekada niebezpiecznych związków Opium, pachnące kochanką o zwierzęcej namiętności, zapoczątkowało linię zapachów zmysłowych, korzennych, ambrowych, orientalnych. Zapowiadało nadchodzący czas niebezpiecznych związków i rozluźnienia obyczajowego. Obsession Calvina Kleina, Samsara Guerleina czy Poison Diora były dziećmi zrodzonymi z wizjonerskiego ojca – Saint Laurenta. Świat chwiał się w podstawach, a modę kształtowały spektakularne nowe zjawiska, takie jak tabletki do opalania, jogging czy filmy katastroficzne. Nadeszła era disco, walki z demonami i braku ideałów. Świat był jak skóra wytatuowana hasłem no future rzuconym przez zespół Sex Pistols. Brakowało ogólnych tendencji w modzie, nastąpił totalny rozpad kobiecej społeczności na tysiące przypadkowych bytów. Ten kalejdoskop zdarzeń zapoczątkował nową erę w branży perfum – przyszedł czas na indywidualizm w nieco mrocznym wydaniu, przenikniętym erotyzmem, gwałtownością i upadkiem. Wyrafinowanie na chwilę zastąpiono intensywnością. Giorgio Beverly Hills (1981)


ADAPT

włoskiego designera Armaniego pachniały z każdego niedzielnego amerykańskiego dodatku gazety, a restauracje zabroniły go używać, bo dominował nad zapachem jedzenia. Jean-Paul Gaultier, enfant terrible światowej mody, obnażył torsy kobiety i mężczyzny, rozpoczynając swoją przygodę z perfumami Le Male – tańszymi, bardziej masowymi – idąc jak zwykle pod prąd tendencjom, jakimi kierowali się jego koledzy po fachu.

(2008) firma wypuściła na rynek limitowaną edycję perfum unisex – Vintage. Opakowania utrzymane w stylistyce lat 70. XX wieku przypominały o historii założyciela domu mody – Kenzo Takady; o jego podróży z Japonii do Paryża ku przygodzie z modą. Kenzo Vintage to delikatna i zarazem zmysłowa woda toaletowa dla niej i dla niego, w której znajdziemy nuty mandarynki, tonkowca wonnego, kwiatu heliotropu, drzewa cedrowego, piżma i wanilii.

Świat unisex Nieistniejąca pierwotnie płeć perfum pojawiła się w sposób sztuczny jako element wspomagający działania marketingowe i nakręcający sprzedaż. Wielu znakomitych twórców perfum dowiodło, że nie istnieją zapachy zarezerwowane dla konkretnej płci. Czyż mężczyzna nie może pachnieć orzeźwiającymi cytrusami, a kobieta – mocną ambrą? Wraz z zacieraniem się różnic płciowych, równouprawnieniem, przejmowaniem ról pierwotnie zarezerwowanych dla konkretnej płci, powstała moda unisex. Rozlewająca się na wiele dziedzin życia, ogarnęła także kategorię perfum.

Karl Lagerfeld zaskoczył rynek perfumami Kapsule. Odrzucając konwencje i dostrzegając coraz silniejszą potrzebę customizowanych produktów, dał klientom bazę składającą się z trzech zapachów, z której samodzielnie można było komponować własną, unikalną wodę toaletową. Wszystkie wody toaletowe łączy charakterystyczny rys drzewny. W ozonowo-cytrusowym Kapsule Light jest to drzewo gwajakowe; w orientalnym Kapsule Floriental – baza oparta na woni sandałowca. Zdecydowanie najbardziej drzewny jest Kapsule Woody, w którym w oryginalny sposób ujęte zostały nuty cedru i mchu dębowego.

Bynajmniej nie jest to moda ostatnich lat, gdyż trend ten zaobserwowała już Coco Chanel. Ze sztucznym podziałem na płeć w świecie zapachów próbował zerwać również Yves Saint Laurent. Na szeroką skalę udało się to jednak dopiero w 1994 roku. To właśnie wtedy swoją premierę miała woda toaletowa One Calvina Kleina – pierwszy zapach oficjalnie oznaczony jako unisex. Jego olbrzymi komercyjny sukces udowodnił dojrzałość płciową rynku.

Zmysłowa i odważna kwiatowo-szyprowa kompozycja Dolce Gabbana Anthology to jeden z serii zapachów unisex, która zadebiutowała na światowej scenie perfumeryjnej w 2009 roku. Bogata w zmysłowe i uwodzicielskie tony kreacja jest inspirowana tajemniczością i przekazem kart tarota, podkreśla i uwydatnia najbardziej śmiałe cechy osobowości. Perfumy Dolce Gabbana, podobnie jak pozostałe zapachy z tej serii, pozwalają odnaleźć i nakreślić swoje prawdzie ja. Bukiet tych czarujących perfum jest zbudowany na aksamitnych tonach tuberozy, gardenii i jaśminu w otoczeniu ciepłych brzmień paczuli.

Tuż po One, w 1996 roku, na rynku debiutował Paco Rabanne z perfumami unisex – co ciekawe, zamkniętymi w opakowaniu wielokrotnego użytku. Po 2000 roku pojawiło się wiele znakomitych zapachów przeznaczonych dla obu płci. One Summer Calvina Kleina (2011) to jeden z tych przykładów, kiedy udało się uchwycić trendy zapachowe i społeczne w jednej skromnej butelce perfum. Zapach oddaje energię tańca na plaży i żywotnych woni, łącząc aromaty słone i słodkie, morską wodę ze słodkimi cytrusami i rabarbarem oraz skórką brzoskwini. W 20. rocznicę powstania linii zapachowej Kenzo

92 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Najbardziej oczekiwana premiera roku Perfumy są jak wisienka na torcie domu mody. Ich legenda ciągnie się pachnącą opowieścią dużo dłużej niż niejedna kolekcja. Choć dom mody Louis Vuitton wspiął się na sam szczyt modowej drabiny, to jednak od kilkudziesięciu lat nie wprowadził żadnego zapachu pod własną marką. W tym roku nastąpi długo oczekiwany przełom. Bynajmniej nie jest to debiut LV w tym zakresie, bo już w latach 20. minionego stulecia firma produkowała pierwsze perfumy. W 1927 roku powstał pierwszy zapach – Heures d’Absence, a w ślad za nim – J’e, Tu, Il. W 1928 roku światło dzienne ujrzały perfumy Réminiscences, a w 1946 – Eau de Voyage. Były to wówczas niedrogie zapachy, które nie przetrwały próby czasu i rosnącej konkurencji francuskich perfumiarzy. Nowy zapach Louis Vuitton jest dostępny w sprzedaży od września, wyłącznie w sklepach firmowych. Powstał w atelier we francuskim mieście Grasse, pod okiem wybitnego perfumiarza – Jacques’a Cavallier Belletrud. Zainspirowany wizytami w warsztatach rzemieślniczych Cavallier postanowił stworzyć ekstrakt skóry charakterystyczny dla marki Louis Vuitton. Szczególnie zachwycił go zapach naturalnej, jasnobeżowej skóry – tej, z której powstają rączki i paski do torebek i kufrów Louis Vuitton. W drodze ekstrakcji alkoholowej w laboratorium powstała delikatna i zmysłowa, niemal dziewicza esencja skóry. Cavallier Belletrud przeprowadził też pierwszą na świecie ekstrakcję nadkrytyczną róży stulistnej i jaśminu z Grasse – Maison Louis Vuitton posiada na nią wyłączność. Po raz pierwszy w historii te wyjątkowe kwiaty zaistniały w postaci ekstraktu, który odpowiada ich świeżemu zapachowi.


Update To co było jawi się w nowej, lepszej formie. Reinterpretacji twórczej poddawane są kultowe wytwory designu. Stare materiały łączą się z nowymi zyskując nową jakość i znaczenie.


Gio Pagani UPDATE

Esencja włoskiego stylu, kod estetyczny złożony z ponadczasowych wartości oraz wielokulturowe wpływy - to zwięzła charakterystyka koncepcji wnętrz Gio Paganiego. W rozmowie z Agnieszką Bzdyrą mówi o próbach interpretacji ludzkich wspomnień poprzez interior design.

Agnieszka Bzdyra: Pochodzisz z Włoch. Sądzisz, że to właśnie włoskie korzenie zdefiniowały Twój styl, czy jest on raczej konsekwencją doświadczania innych kultur?

Włoski artysta multidyscyplinarny architekt, projektant wnętrz i twórca mebli haute couture.

Gio Pagani: Ziemia, kraj pochodzenia tworzą solidną bazę do kreowania ponadczasowych projektów. Korzenie osadzone w historii kultury włoskiej pozwalają mi głębiej doceniać sztukę, kształty, materiały… We Włoszech każdy róg ulicy wiąże się z jakimś doświadczeniem świata, do którego przynależę. Te wczesne doświadczenia obcowania z pięknem zachęciły mnie do konfrontacji z innymi kulturami, wywołały ciekawość odkrywcy, nieustanne pobudzanie kreatywności. Jestem niestrudzonym podróżnikiem, który postrzega wędrówkę jako doświadczenie kognitywne służące odkrywaniu nowych światów i wzbogacaniu własnej osobowości. A.B.: Jesteś jednostką multidyscyplinarną, projektujesz meble, domy i wnętrza… Skąd

czerpiesz energię w życiu zawodowym do bycia aktywnym na tak wielu polach? G.P.: Zawsze postrzegałem zawód architekta jako eklektyczną profesję pozwalającą na ekspresję na wielu artystycznych polach. Nie wyobrażam sobie tworzenia obiektu bez kontekstu przestrzeni czy architektury, w której będzie funkcjonował. Nie istnieje także pojęcie estetyki w oderwaniu od materiału, z którego jest stworzona dana rzecz. Podobnie jak było w przeszłości, architekt musi posługiwać się całym zbiorem różnorodnych doświadczeń, by móc zrealizować pojedynczy projekt. Projektuje się dom po to, by zmaterializować czyjeś marzenia. Nie można zatem pominąć elementów pozaarchitektonicznych, gdyż to właśnie one rozświetlą ten nowo powstały obiekt i tchną w niego życie i charakter. Z tego punktu widzenia uważam, że zarówno wzornictwo, jak i architekturę oraz projektowanie wnętrz łączy bardzo silna więź.

97 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

A.B.: Podejmujesz próbę interpretacji ludzkich wspomnień, używając designu jako narzędzia do realizacji tego celu. Jak to robisz? G.P.: Moją intencją nie jest łamanie przyjętych zasad projektowania. Nie udaję też, że projektuję ckliwe przedmioty, wywołujące emocje niemal jak w lirycznej operze. Lubię myśleć, że to, co tworzę, to zbiór delikatnych obiektów, które zestawione razem tworzą pewne środowisko życia komunikujące panującą w nim atmosferę. Inspiracje pochodzą z kształtów zakodowanych we wspomnieniach, do których wszyscy przynależymy, wzbogaconych o doświadczenia i indywidualną historię życia. To właśnie od nich zaczynam interpretację nowych form, które planuję stworzyć. A.B.: Twój styl stanowi pochodną wpływów różnych egzotycznych części świata i kultur. Jest elegancki i jednocześnie unikalny. Kto jest jego adresatem?


UPDATE

G.P.: Lubię myśleć o mojej kolekcji jako o wyrazie uznania wobec życia, które wiodę; ścieżce, która prowadzi mnie do ciekawych nowych doświadczeń, nowych języków. Nie ma jednego typu użytkownika predestynowanego do bycia adresatem spisanej przeze mnie historii. Sądzę, że ta prawdziwa historia bywa pisana i rozumiana w podobny sposób przez większość ludzi. A.B.: Wydaje się, że styl art déco jest najbardziej widoczną linią estetyczną Twoich projektów. W jaki sposób łączysz nowoczesność ze stylem lat 20. i 30.? G.P.: Właściwie wszystkie historyczne okresy z silnie zarysowanym kodem estetycznym i kulturowym stają się bazą do twórczej interpretacji. Ciągle powracam do klasycznych stylów i kanonów piękna, bo to właśnie one zapoczątkowały nieskończoną ilość nowych kształtów i form. Epoka, w której żyjemy – i to bez względu na to, czy jesteśmy we Francji, czy we Włoszech – poszukuje balansu, złotego środka. Elegancki kwietny dekoratywizm koegzystuje z minimalistycznie prostymi meblami

Jeana-Michela Franka. Architektura i interior design szukają równowagi między kształtami dekoracjami w myśl pojęcia „nowej elegancji”. A.B.: Od razu rzuca się w oczy znakomita jakość materiałów produktów sygnowanych Twoim nazwiskiem. GioPagani Couture to linia produktowa, której korzenie sięgają w głąb wspaniałego włoskiego rzemiosła. Opowiedz nam o procesie tworzenia produktów high-end z tej kolekcji. G.P.: Proces kreacji jest nierozłącznie związany z procesem realizacji. Projektowanie wymaga wiedzy na temat technik produkcji, materiałoznawstwa i rzemiosła, by móc realnie ocenić możliwości wdrożenia koncepcji w życie. Poza pomysłem liczy się rzemieślnik, w którego rękach materiał przybierze pożądany kształt, który ubierze mebel w preferowanym stylu i który, przede wszystkim, będzie w stanie zwizualizować pomysł powstały w głowie designera. To ostatnie zawsze wywiera na mnie wielkie wrażenie. Przebycie całej tej ścieżki prowadzi do odkrycia nowych materiałów lub sposobów ich zastosowania. Nie ma miejsca na przypadek, wszystko jest z góry zaplanowane. Nawet skórę wytwarza się specjalnie z myślą o konkretnej kolekcji, by nie tylko spełniała wymogi estetyczne, ale także wywoływała określone wrażenie sensoryczne. W przypadku kolekcji Couture materiał traktujemy tak samo jak krawcy pracujący nad kolekcją fashion. Liczą się detale, sposób wykończenia, niuanse. A.B.: Jesteś gawędziarzem snującym historie. Przechadzając się po mediolańskim showroomie marki, można doświadczyć misternie skonstruowanej fabuły stworzonej wokół miejsca i designu. Jaką historię chcesz opowiedzieć swoim klientom? G.P.: Lubię myśleć, że spacer po naszym mediolańskim atelier wywołuje różne emocje, których źródłem jest kolekcja Capsule. Podoba mi się pomysł dostarczania klientom kreatywnego doświadczenia, prezentowanego za pomocą różnych języków estetycznych. Przechodząc kolejno do poszczególnych pokoi atelier, stykamy się z awangardą, którą cechuje kolekcja Fleurs du Mal Capsule, esencja prostoty zawarta w Clair de Lune czy wyrafinowana elegancja Sartorii. Moim celem jest zachęcenie ludzi do zagłębienia się w duszę

98 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

każdej z kolekcji, która ewoluuje równolegle ze zmianą materiałów użytych do jej „ubrania”. A.B.: Wydaje się, że emocjonalny, indywidualny design służy dzieleniu się własnymi uczuciami z szeroką publicznością. Są one szczere czy to dobrze zaprojektowany element brand identity? G.P.: Moje wieloletnie doświadczenia w pracy z dużymi firmami i designerami samoukami pozwoliły mi zrozumieć, że w dziedzinie designu nie ma miejsca na projektowanie bez oddania części własnej duszy, bez marzenia, które staje się kreatywnym motorem naszych działań. Nie da się napisać dobrej książki, nie mając żadnych doświadczeń na swoim koncie. To właśnie doświadczenia, zbierane niczym najcenniejszy plon życia, sprawiają, że człowiek dojrzewa, ewoluuje pod względem kreatywnym, co widać w każdym kolejno zrealizowanym projekcie. Nie wiem, dokąd finalnie mnie to zaprowadzi, ale obiecuję, że nie będzie nudno. A.B.: Zaprojektowałeś Harrods Prestige Village, co jak się domyślam, nie było łatwe… Czy udało Ci się przemycić indywidualny styl do tak restrykcyjnie strzeżonego wizerunku marki Harrods? Jaka była koncepcja pop-upowego sklepu, który z sukcesem otwierano przez kilka kolejnych lat? G.P.: Każdy projekt jest, w moim odczuciu, próbą interpretacji oczekiwań klientów. Często zdarza mi się przekraczać progi różnych stylów, by zaproponować coś, co moim zdaniem będzie współgrać z wyimaginowanymi obrazami finalnego dzieła. Prestige Village to forma tymczasowego sklepu, którego zadaniem była migracja doświadczenia zakupowego Harrodsa poza granice Londynu. W przypadku takiej marki oczekiwania wizerunkowe są dosyć wywindowane, więc nie chciałem przetwarzać znanego modelu domu towarowego. W nowej formule wyrosła luksusowa wioska otoczona zielenią, z której wyłaniały się świecące niczym latarnie sklepy. Te rozświetlone punkty stanowiły zaproszenie do włączenia się w to niezwykłe outdoorowe doświadczenie zakupowe; reszty klimatu dopełniła wieczorna aura. A.B.: Były też inne prestiżowe projekty: restauracja The Rock na Sardynii, historyczna


mediolańska drogeria Parini przy Via della Spiga czy legendarny Phi Beach… Jak odnajdujesz się w tak różnych tematycznie zadaniach?

nie polega na jak najlepszym zinterpretowaniu oczekiwań wobec miejsca ze strony jego docelowych użytkowników. Każde z tych miejsc cechuje inny charakter czyniący je unikalnym.

G.P.: Każdy projekt, każdy klient otwiera przede mną nową kreatywną ścieżkę prowadzącą do nowych, ekscytujących przeżyć. Siła ekspresji eksploduje szczególnie w trakcie projektowania przestrzeni, restauracji i hoteli, które stanowią najciekawsze wyzwania projektowe, komunikujące kreatywny potencjał. W przypadku projektowania miejsc publicznych designer musi zmierzyć się z tysiącami różnych potrzeb i ludzi, a jednocześnie przemycić określone emocje w bardzo krótkim czasie. Zada-

A.B.: Wydaje mi się, ze jesteś o krok przed uświadomionymi ludzkimi potrzebami, ponad zwykłą funkcjonalnością przedmiotów, w sferze marzeń o głębszym doświadczaniu życia… Maison GioPagani to już dobrze znana marka we Włoszech, ale czy sądzisz, że rynek polski także jest gotowy na Twój design? G.P.: Mój świat składa się z przedmiotów wyposażonych we wrażliwość, która pozwala im stać się aktywnymi uczestnikami każdego

100 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

rodzaju atmosfery wnętrza. To przedmioty wchodzące w dialog z innymi rzeczami bez wyraźnej, głównej postaci. Nieustanne ożywianie wspomnień to proces, który każdy z nas codziennie powtarza, ubierając się czy redekorując przestrzeń, w której żyje. Przedmioty podpowiadają nam, w jakim kierunku pchnąć proces kreacji naszego świata. Czy użyjemy tych czy innych, zależy od naszej indywidualnej pojemności estetycznej, która – jak sądzę – nie różni się historycznie ani kulturowo tak bardzo od polskiego rynku. A.B.: Dziękuję za rozmowę.


UPDATE

Historyczne dziedzictwo i sztuka nowoczesna

Nieopodal wieży Eiffla, w zabytkowej dzielnicy Paryża – Trocadero, mieści się piękny apartament autorstwa gwiazdy francuskiego „interior design” – Rodolphe Parente. Wychowanek Ecole Nationale des Beaux Arts w Dijon i Ecole Supérieure des Arts Décoratifs w Strasburgu z gracją łączy klasycyzm z nowoczesnością. Jego dojrzałość estetyczna, ukształtowana podczas wieloletniej współpracy z Andrée Putman, m.in. przy projekcie sławnego Morgans Hotel czy późniejszych realizacjach przestrzeni komercyjnych domu mody Dior, Estée Lauder i Sephory, zawiera widoczne rysy francuskie. Najlepszym przykładem jest przestrzeń 350-metrowego apartamentu Trocadero, w którym mieszają się historyczne wpływy francuskiej

architektury z nowoczesnym umeblowaniem i współczesną sztuką. Elementy dziedzictwa XVIII-wiecznej sztuki dekoracyjnej, kasetonowe sufity, przyczółki z widocznymi wpływami kultury chińskiej oraz marmurowe, bogato zdobione kominki grają pierwszoplanową rolę wysokich i przestrzennych pomieszczeń. W tym szlachetnym otoczeniu mieszka młode małżeństwo z trójką dzieci, zafascynowane sztuką nowoczesną i z pasją gromadzące wyrafinowane meble o różnorodnej stylistyce i rozmaitym pochodzeniu. Niemała kolekcja wymagała odpowiedniego tła do ekspozycji,

103 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

otwarcia planów w celu uzyskania efektu ich przenikania się. Projekt Rodolphe zakładał zatem kompleksowe podejście do połączenia wielości elementów nierównoważnych pod względem siły ekspresji – zarówno stałych, wpisanych w architekturę budynku, jak i mobilnych, w postaci mebli i sztuki. Wartością nadrzędną było poszanowanie istniejącej architektury, jak również wzmocnienie gabarytów istniejących powierzchni. Przy okazji znaleziono sposób na skupienie uwagi na wartościowych przedmiotach kolekcji; oddano im należną uwagę.


UPDATE

Nie jest to jednak zamrożona przestrzeń kontemplacji sztuki. Apartament jest na wskroś funkcjonalny, uszyty na miarę potrzeb rodzinnego życia. Mimo pewnej wyniosłości miejsca narzuconej przez jego historyczny charakter Parente wniósł do niego ciepło. Z odwagą miksował różnorodne style, wzmocnione szlachetnymi materiałami – naturalnymi bohaterami designerskich decyzji. Marmur i mosiądz odgrywają pierwszoplanową rolę jako materiały wspólne dla wszystkich pomieszczeń apartamentu. Ściany i sufity w kolorze porcelany także nadają szlachetności i stanowią uniwersalne tło do ekspozycji – zarówno obrazów olejnych, jak i ultranowoczesnych neonowych instalacji. Delikatne jesionowe płytki o niewielkich rozmiarach równoważą mocniejsze akcenty monumentalnych wysp roboczych czy stref relaksu. W tym wnętrzu gra toczy się wokół detali i jakości materiałów. Błyszczące jedwabie, drewno orzechowca, luksusowe meble, a do tego kolekcja sztuki, której nie powstydziłaby się niejedna galeria – robią różnicę. Różnicę, która gwarantuje właścicielom komfort i inspirujące otoczenie własnego domu.

104 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


UPDATE

Milan

Confidential

W tej włoskiej willi mieszka styl – wielki i wysmakowany. Wypracowany latami rękami rzemieślników i umysłami genialnych designerów. Tu także kryje się historia, pewnej włoskiej rodziny, która ceni bella vita… Zabytkowa włoska willa ukryta w bujnym ogrodzie poplątanych pnączy i gdzieniegdzie wyrastających kulistych bukszpanów. Klimat tajemniczy od samego wejścia otwierającego perspektywę przestronnych podcieni rytmicznymi kolumnami. Za nimi kryją się wnętrza odzwierciedlające międzynarodowy styl - łączący nowoczesność z kreatywnym duchem i tradycją. Całość to projekt PC Studio na zamówienie B&B Italia.

Salon, pełen lekkości i naturalności, zapraszającym gestem zachęca do wypoczynku.

Wysoko zawieszone sufity i wielkie okna potęgują wrażenie swobody. Dzika natura wnika niemal do wnętrz otulając atmosferą intymności taras, na którym przycupnęła sofa Fat projektu Patrici Urquioli i letni stolik Jean-Marie Massaud.

Zaproszenie do relaksu Przestronny salon skoncentrowany wokół bogato zdobionego kominka zachęca swą przytulnością. Miękkie kanapy otwierają plan stonowanego pomieszczenia w lekkich szarościach i ożywiających je seledynach i zieleniach. Na przemian, elementy super nowoczesne mieszają się z klasyką. To dotyczy także sztuki i użytych materiałów, tutaj grafika toleruje portret psa, a marmur nie ma nic przeciwko plastikowi. Mimo tej różnorodności form, stylów i inspiracji proponowana linia stylistyczna wnętrz przekonuje swą równowagą i kompozycyjnym spokojem. Marmurowe stoliki projektu Antonio Citterio stanowią przeciwwagę dla delikatnych przezroczystych “pomocników” towarzyszących modułowej sofie.

Wnętrza nieoczywiste w stylu, mimo iż kryją nowoczesne meble marki B&B Italia to ich charakter pozostaje tejemniczy, balansując na pograniczu tradycji i współczesności.

Barwy z tonacji zieleni są powtarzalne, w obrazach, kolorach dywanu i stolików, nawet zieleń zaglądająca przez okna zdaje się mówić “jesteśmy jednością”.

107 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Nieco na uboczu można wygodnie rozsiąść się w głebokim skórzanym fotelu Almora, wymyślonym przez Doshi Leviena, i podnóżku z tej samej serii. Jego gabaryty wydają się mniejsze niż w rzeczywistości dzięki zestawieniu z przeskalowaną lampą marki Flos. Nie-byle-jaki posiłek Jadalnia zasługuje na miano perły tego domu. Jej rozmiary pozwalają delektować się posiłkami w pokaźnym gronie współbiesiadników. Świetlistość białych mebli bije po oczach na tle jakby przykurzonych historią ścian. Stół Oscar Van Duysena, zgrabnie okalają lekkie krzesła, Naoto Fukasawy. Tuż za nimi, na tle starego gobelinu, stoi długa komoda – niczym gablota ekspozycyjna dla wartościowych skarbów zbieranych latami: marmurowej wazy projektu When objects work, szklanego wazonu Venini czy antycznych misek z galerii Clio Calvi’ego i Rudy Volpi’ego.


UPDATE

Gabinet godny dawnych włoskich arystokratów - dystyngowany i jednocześnie swobodny.

109 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


UPDATE

Te drobne ozdoby i kontrastowo zestawione dekoracje ścienne stanowią o charakterze tego wnętrza. Schronienie w sypialni W sypialni panuje atmosfera intymności, zapewniona przez witrażowe okna i nieco przyćmione kolory. Wielkie łoże Charles, także zaprojektowane przez Antonio Citterio, okala łuk zdobiony delikatnymi freskami. Miękko tu i przyjemnie dzięki ciepłym pledom Clovis i włochatemu dywanowi Suavis od B&B Italia. W zasadzie to także nie jest przestrzeń wolna od wspomnień i cennych drobiazgów. Te, pięknie wyeksponowane na tle misternego okna, dodatkowo kierują wzrok w stronę charakterystycznych detail. Praca bywa przyjemnością Pomieszczenie do pracy w niczym nie przypomina typowego biura. Jak wszystkie inne pokoje jest ciekawe i kipi ekspresją eleganckich Włoch oraz ich nieokiełznannej kreatywności. Falujacy parawan w miedzianym odcieniu to dekoracja i tło dla jasnych mebli. Ten nieco udziwniony stół, o masywnych płaskich nogach skierowanych względem siebie pod kątem prostym, to dzieło E. Barber i J. Osgerby. Praca może być przyjemna w tak miękkich fotelach, które mimo iż wykonane z włókna węglowego wyściełane są puszystymi poduchami. Jest także regał na drobiazgi i książki o lekko chwiejących się ściankach działowych. To taka graficzna zabawa Naoto Fukasawy. Na stole lampa Flos z polerowanego aluminium – klasyk z 2003 roku. Stare zdobienia nad łukowatymi sklepieniami przypominają o dawnej historii domu. W te mury wpisana jest historia, która teraz znajduje swój ciąg dalszy, pisana w wielkim poszanowaniu dla przeszłości, ale z dużą dawką pierwiastka współczesnego.

Między zewnętrzem a wnętrzem domu, krucha granica pozwala swobodnie wkradać się widokom zza okna i współegzystować ze wspaniałym designem.

111 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


UPDATE

Rodzinna firma w skali international O globalnym biznesie, stylu życia wg Minotti i łączeniu tradycji z innowacjami, w rozmowie z Agnieszką Bzdyrą, opowiada Roberto Minotti - współwłaściciel włoskiego koncernu meblowego typu high-end.

Agnieszka Bzdyra: Minotti to esencja stylu made in Italy. Jak Ty opisałbyś charakter Waszych produktów? Roberto Minotti: Minotti wyraża styl made in Italy, w znakomity sposób łącząc tradycję i nowoczesność. Nasze produkty są wytwarzane przy użyciu zaawansowanych technologii, ale ostateczny sznyt zawsze uzyskujemy dzięki ręcznym wykończeniom. Dbamy o detale, starannie selekcjonujemy materiały, korzystamy z unikalnego know-how. Nieustannie dążymy do doskonałości, co widoczne jest we wszystkich aspektach naszych produktów, łączących ponadczasową elegancję i komfort. Mamy talent do skupiania uwagi na detalach. Dobrze obrazuje to system siedzisk Freeman stanowiący kwintesencję pojęcia „sofa Minotti”: perfekcyjne proporcje, wyjątkowy komfort i zgrabna konstrukcja z wyeksponowanymi

szwami podkreślającymi linie estetyczne mebla. A.B.: Od ponad 60 lat Minotti jest ikoną stylu świata interior designu. Sukces marki jest pochodną rodzinnej historii i pasji w dążeniu do eleganckiego designu. Kiedy nastąpił moment przełomowy, który zmienił rodzinny biznes w międzynarodowy brand? R.M.: Nasz ojciec, Alberto, założył firmę tuż po wojnie, w 1948 roku. Dzięki szybko rozwijającemu się rynkowi zwykły warsztat przekształcił się w przedsiębiorstwo na skalę przemysłową, od przełomu lat 70. i 80. eksportujące meble na rynki europejskie. Po śmierci ojca, w 1991 roku, ja i mój brat Renato zdecydowaliśmy się kontynuować biznes, nadając mu nieco bardziej międzynarodowy charakter i otwierając się na inne rynki zagraniczne. Obecnie firma

113 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

eksportuje swoje produkty do blisko 70 krajów na całym świecie i dysponuje siecią 30 flagowych sklepów. Mimo międzynarodowej skali biznesu udało nam się pozostać firmą rodzinną, wolną od nacisków udziałowców, a dzięki temu – szybko i elastycznie dostosowującą strategię do bieżących potrzeb. A.B.: Wywodzicie się z Brianzy, regionu Włoch słynącego ze świetnego designu, w którym koegzystuje ponad 12 tysięcy firm oferujących wyposażenie wnętrz. Co stanowi pierwiastek x wyróżniający Minotti spośród tak dużej konkurencji? R.M.: To prawda: Minotti mieści się w Medzie w regionie Brianza, charakteryzującym się silną koncentracją firm zajmujących się designem. Oznacza to, że właśnie Brianza ma największe know-how i superwykwalifikowanych


UPDATE

specjalistów. To jeden z powodów, dla których firma nigdy nie zostanie przeniesiona w inne miejsce. Dawno temu wraz z bratem zdecydowaliśmy, że zastosujemy całkiem inne podejście do rynku, na którego bazie stworzymy własny silny wizerunek marki. Z tego powodu rozpoczęliśmy w 1997 roku współpracę z Rodolfem Dordonim, która trwa po dziś dzień. Ważnym czynnikiem wyróżniającym nas na tle konkurencji jest fakt, że co roku wprowadzamy nową kolekcję – nie jest to tylko kilka nowości, ale kompletny pomysł na kolejny sezon z różnorodnością kształtów, materiałów i kolorów, dzięki czemu może trafić w gust najbardziej wyrafinowanej publiczności. Udało nam się wykreować także „styl życia Minotti”, określany jako ponadczasowy i unikalny, doceniany i rozpoznawalny na całym świecie. Cały czas ewoluujemy w ramach stałej, obranej dawno temu ścieżki. A.B.: Od czasu przejęcia firmy, założonej przez Waszego ojca w 1948 roku, pracujesz ramię w ramię ze swoim bratem. Dzielicie te same kompetencje, czy istnieje podział ról przypisanych każdemu z Was? R.M.: Jak mówiłem, to firma rodzinna, ale oczywiście odgrywamy w niej różne role i pełnimy różne funkcje. Ważne jest, że wszystkie decyzje i strategie są efektem naszej wspólnej pracy. Równolegle ja i brat, Renato, jesteśmy szefami firmy, a nasza współpraca opiera się na bardzo bezpośredniej relacji. Do rodzinnego teamu dołączyło już także trzecie pokolenie. Synowie Renata już od dłuższego czasu pracują w firmie: Alessandro jako export sales manager, a Alessio – w Departamencie Badań i Rozwoju. Moja córka Susanna jest zaangażowana w roli architekta w naszym Interior Design Studio i zajmuje się opracowaniem stoisk firmowych podczas targów, jak również projektami showroomów. A.B.: Wydaje się, że zatrudnienie Rodolfo Dordoniego w charakterze dyrektora artystycznego marki pomogło dookreślić tworzony przez dekady styl marki. Dlaczego właściwie wybór padł na Dordoniego?

R.M.: Współpraca z Rodolfem Dordonim trwa już prawie 20 lat i przynosi wielki wkład w budowanie silnego wizerunku marki oraz bogatej kolekcji odświeżanej co roku. Skontaktowaliśmy się z Dordonim, bo uważaliśmy, że posiadał – i nadal posiada – bardzo wyjątkowe umiejętności, rzadki rodzaj wrażliwości, a dodatkowo perfekcyjnie łączy rolę designera z projektantem wnętrz. To czyni go bardzo dla nas odpowiednim. Nikt z nas oczywiście nie przypuszczał, że nasze drogi złączą się na tak wiele lat. Ciepłe przyjęcie i udana pierwsza kolekcja doprowadziły do podpisania pięcioletniego kontraktu, który za każdym razem jest niemal automatycznie przedłużany. A.B.: Jaka jest Twoja rola w procesie twórczym kolekcji? Czy usiłujesz wpływać w jakiś sposób na pomysły Dordoniego czy jest to raczej wizja jednego człowieka - dyrektora artystycznego? R.M.: To praca zespołowa, która w żadnym razie nie jest wizją pojedynczej osoby dyrektora artystycznego. Oczywiście Rodolfo Dordoni odgrywa istotną rolę, ale proces kreatywny należy rozumieć raczej jako nieustannie prowadzone burze mózgów, spotkania, dyskusje i dzielenie się pomysłami. W fabryce odbywają się częste, regularne spotkania (także z udziałem zewnętrznych współpracowników), w trakcie których zadajemy pytania i wspólnie szukamy na nie odpowiedzi. Mamy świetną relację z Rodolfem Dordonim, dobrze się rozumiemy, co znacząco ułatwia pracę. A.B.: Słyniecie z dopracowanych detali. W produkcji sięgacie zarówno po zaawansowane technologie, jak również rzemieślników. Jak znajdujecie balans między tradycją a innowacyjnością? R.M.: Nasze produkty wyrażają się poprzez język detali, a cały proces produkcyjny jest oparty na unikalnej kombinacji technologii i tradycji. Technologia pozwala spełnić wywindowane standardy jakości, natomiast rzemieślnicze, ręczne wykończenie sprawia, że nasz asortyment zasługuje na znak autentyczności produkcji made in Italy. Kluczem

114 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

jest znalezienie idealnej równowagi między jednym a drugim, którą udaje się osiągnąć dzięki doświadczonym pracownikom wkładającym pełnię swoich umiejętności, ale także wrażliwość w tworzony produkt. A.B.: Oferujecie nowoczesną klasyczną elegancję do wnętrz. Jaką rolę odgrywają zmiany pokoleniowe w Waszym biznesie? Kto jest klientem? R.M.: Nasze produkty są dobrze wyważone stylistycznie, balansując między klasyką a nowoczesnością, wyrażają styl życia, który można uznać za nieprzemijający z nutką nawiązań do współczesnych mód na różnego rodzaju elementy dekoracyjne. Nie skupiamy się na zmianach kolejnych pokoleń, ale poszukujemy indywidualnych kosmopolitycznych klientów wyposażonych w dobry gust, często podróżujących i potrafiących zrozumieć i docenić wyjątkowość naszych produktów. A.B.: Minotti to jedna z najbardziej znanych włoskich marek meblowych na arenie międzynarodowej. Jaki poziom obrotu firmy realizowany jest poprzez sprzedaż na rynki zagraniczne? R.M.: Obecnie blisko 90% naszych przychodów pochodzi z eksportu; tak na szybko: 50% stanowi Europa, 25% – Ameryka (nie tylko Północna, ale także Południowa, gdzie mamy salony flagowe w São Paulo i Mexico City), a pozostałych 25% sprzedawanych jest w Azji (mamy tam dużą sieć salonów firmowych) i Australii. A.B.: Proces internacjonalizacji marki trwa. Docierają wieści o nowych sklepach monobrandowych firmy. Na jakich rynkach jesteście aktualnie skupieni? R.M.: Fakt, nasza internalizacja jest w toku. Ostatnio otworzyliśmy nowy salon w Monachium – trzydziesty w naszej sieci. Na szczęście większość rynków, na których jesteśmy obecni, przynosi nam zyski, z małymi wyjątkami w wypadku krajów pogrążonych w kryzysie ekonomicznym, jak Grecja, czy zdestabilizowanych politycznie, jak Turcja. Z przyjemnością mogę


powiedzieć, że rozwijamy się w sposób dosyć homogeniczny na całym świecie, co świadczy o uniwersalności stylu Minotti i globalnym zrozumieniu marki. A.B.: Czy planujecie także otwarcie flagowego sklepu Minotti w Polsce? R.M.: Faktycznie, prowadzimy rozmowy na temat otwarcia butiku Minotti w Polsce, we współpracy z naszym stałym partnerem – IdeaMM. Powodem, dla którego tak bardzo zależy nam na rozwoju sklepów monobrandowych, jest łatwość komunikowania wartości marki, jej różnorodności, szerszej kolekcji. Co ważne, dzieje się to w architektonicznie dopracowanym otoczeniu współgrającym z autentycznym doświadczeniem marki. A.B.: Czy zróżnicowane kulturowo rynki wymagają nieco innego kodu stylistycznego, czy wszyscy chcą tego samego co Włosi? R.M.: Zdajemy sobie sprawę z różnic kulturowych, ale nie staramy się dopasowywać naszych produktów do innych rynków czy adaptować stylu Minotti na potrzeby tych krajów. Nasze kolekcje są pomyślane jako odzwierciedlające międzynarodowy styl i spełniają globalne wymagania.

A.B.: Showroomy opowiadają kompletne historie o produktach i stylu życia Minotti. Kto stoi za koncepcją ich aranżacji?

zacji pod względem rozmiarów lub materiałów wykończeniowych w przypadku specjalnych projektów.

R.M.: Dysponujemy własnymi zasobami w postaci Minotti Studio, które projektuje wszystkie showroomy. Zespół koordynuję osobiście, ale nawet bez tego znakomicie radzą sobie one z doborem materiałów, produktów czy oświetlenia, które wszystkie razem budują niewiarygodną przestrzeń ekspozycyjną.

A.B.: Zawsze przywiązywałeś dużą wagę do kampanii reklamowych marki, postrzegając je jako manifestacje stylu życia wg. Minotti. Jaka jest Wasza strategia marketingowa dla zróżnicowanych globalnych rynków?

A.B.: W ostatnich latach Minotti rozwinęło także część kontraktową biznesu. Czy w jej ramach opracowujecie „szyte na miarę” produkty czy są to katalogowe pozycje? R.M.: Obecnie 92% przychodu stanowi biznes rezydencyjny, a 8% – część kontraktowa czy, jak zwykle ją nazywamy – „gościnna”. Nazwa wzięła się od tego, że najczęściej wyposażamy strefy lounge, restauracje, biura członków zarządu, apartamenty hotelowe i jachty. Elementy wyposażenia są zwykle wybierane z szerokiej gamy naszych produktów. W ostatnich latach ich kolekcję uzupełniliśmy o te, które zostały pomyślane z myślą o części kontraktowej – wprowadziliśmy takie serie, jak Aston, Leslie i Creed. Jesteśmy bardzo elastyczni, a nasze produkty dosyć często podlegają customi-

116 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

R.M.: Kampanie reklamowe pomagają nam wzmocnić wizerunek marki i oczywiście promować konkretne produkty. Niemal permanentnie prowadzimy międzynarodową kampanię obejmującą ponad 145 prestiżowych magazynów o tematyce designu, architektury, mody, lifestyle. Każdy z nich został uważnie wyselekcjonowany ze względu na możliwości docierania do potencjalnych klientów marki. A.B.: Dziękuję za rozmowę.


UPDATE

Jak wiele namalowano martwych natur, ile jabłek, gruszek i winogron pozowało najlepszym malarzom? Ile chmur i sielskich łąk zostało uwiecznionych na pejzażach? Ilu artystów wracało do klasycznych tematów, przedstawiając ich własne, aktualne wersje? Chyba nie sposób tego zliczyć, nasuwają się jednak dwa pytania: „dlaczego malarze sięgają do znanych motywów?“ oraz „co czyni z tych rzeczy kanon?“. Kanon jako nośnik informacji Każdy motyw, który na stałe wchodzi do użycia, wiąże się z wieloma wartościami. Weźmy martwą naturę (vanitas) lub Ikara – wykorzystywane w różnych kontekstach, w różnych epokach i wywołujące różne emocje reinterpretacje są tworzone przez wiele wieków i wciąż stanowią źródło inspiracji dla kolejnych autorów. Niosą ze sobą bowiem czysty i ponadczasowy przekaz o pewnych nadrzędnych pojęciach, takich jak śmierć, przemijanie,

idealizm czy lekkomyślność, z którymi wciąż się mierzymy. Największe dzieła literackie zostały w większości poddane reinterpretacji przy przenoszeniu ich na ekrany kin, a nowe technologie pozwalają kolejnym pokoleniom ukazywać własne wariacje na temat przyjętych klasycznych standardów. W historii architektury obserwujemy cykliczne zwroty stylów w kierunku tych wcześniejszych. Architekci przez wieki korzystali z rozwiązań poprzedników i adaptowali je odpowiednio do własnych możliwości i potrzeb. Do dziś z zachwytem patrzymy na klasyczne pałace i meble, a one wciąż pobudzają nowe pokolenia do korzystania z kolejnych odsłon sofy Chesterfield. Marka Thonet reinterpretuje meble z lat dwudziestych, które doskonale wpisują się swoją ponadczasowością w różne wnętrza, oferując bardzo wiele opcji wykończeń. Inspirujące symbole Marki tworzą swoje własne kanony – już ponad

100 lat temu Jeanne Toussaint oswoiła dla Cartiera panterę, która stała się czymś więcej niż symbolem i niewyczerpanym źródłem inspiracji dla następców jej niesamowitego talentu, dzięki któremu możemy podziwiać prawdziwe dzieła sztuki jubilerskiej. Podobnie rzecz się ma z wężem Bulgari, który doczekał się nawet swojej wystawy. W tym roku po raz piąty, w 95-lecie powstania, został odświeżony klasyczny zapach Chanel No 5. W świecie perfum, podobnie jak w wśród firm jubilerskich, wariacje na temat pojawiają się bardzo często. Reinterpretacje dotyczą nawet samych flakonów. W podobny sposób, choć o wiele krócej, marka Bang & Olufsen reinterpretuje unikatowy projekt Davida Lewisa – telewizor BeoVision 5 – pierwszy płaski ekran w portfolio fimy, który urzeczywistnił marzenia o telewizorze jako obrazie dającym się powiesić na ścianie. Dzisiejsza wersja BeoVision 14 szczególnie widocznie

Dyskretny

urok

reinterpretacji

Nowa odsłona klasyki, ikony, kodu estetycznego to bezpieczny, a jednocześnie wymagający trop w kierunku poszukiwania atrakcyjnych nowych bytów produktowych.

119 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


UPDATE

wa sztucznego i poczucie humoru Phillipe’a Starcka w postaci krzesła Louis Ghost dla firmy Kartell. Często sięga się po znane nazwiska i nadaje nowy ton sprawdzonym motywom; np. firma Louis Vuitton w obchodzoną w 2014 roku 160. rocznicę swojego istnienia zaprosiła do współpracy tuzów branży modowej. Fritz Hansen dla uczczenia 60. rocznicy powstania krzesła Arne Jacobsena, Series 7, zaprosił do bazującej na nim kreatywnej zabawy takich twórców, jak Zaha Hadid. Ikony designu określają markę – to, jak jest postrzegana i kto ją wybiera. A takie wybory określają nas samych.

realizuje tę ideę, kiedy ekran pewnie opiera się na sztaludze.

W świecie przepełnionym informacjami filtrujemy bezustannie treść, wykorzystując nasze doświadczenie lub kierując się upodobaniami, i niejednokrotnie zdarza nam się pobłądzić. Jest jednak sposób na budzący niepokój chaos. Każdy tworzy własną metaforykę i buduje, świadomie lub nie, subiektywny obraz świata. Kanony są natomiast wspólne, uruchamiają podobne reakcje w świadomości jednostek skrajnie od siebie różnych. Wciąż dostrzegamy potencjał tkwiący w ikonach i po zdefiniowaniu ich wyjątkowości wiemy, co było w nich najlepsze i co należy powtórzyć.

Wariacje na temat... „Zawsze jest sposób, żeby zrobić coś lepiej“ – to słowa Thomasa Edisona. W świecie sztuki nikt nie chce poprawiać kanonów, jednak na jej pograniczu – w sztuce użytkowej – w odpowiedzi na rosnące i zmieniające się oczekiwania odbiorcy, to źródło inspiracji jest niebywale eksploatowane. Oczywiście najbardziej cenione marki nie mogą sobie pozwolić na posądzenie o plagiat i dlatego najbezpieczniej jest reinterpretować swoje własne ikony. Właśnie dzięki temu możemy dziś cieszyć się nowymi wersjami kultowych zegarków.

W dzisiejszych czasach produkcji przemysłowej oraz zalewu tandety i podróbek trwałość i historia stają się wartościami. Potrzebujemy trochę romantyzmu i dużo pierwiastka ludzkiego – jak każdy przedstawiciel zachodnioeuropejskiej kultury, który na hasło Wenus przywoła w głowie obraz Botticellego Narodziny Wenus.

Za projektami stoją prawdziwi artyści, wirtuozi sztuki wzorniczej, a także mistrzowie rzemiosła, inżynierowie oraz ludzie z wizją i ogromną wiedzą na temat swojej pracy. Z pewnością niejednokrotnie muszą poświęcić więcej czasu i energii do stworzenia nowej wersji uznanego produktu, a przy tym wykazać się większym talentem, niż autor pierwowzoru kilkadziesiąt lat wcześniej.

Piękno ma wiele twarzy, choć tak naprawdę chodzi o gust patrzącego. I tak jak z wielką przyjemnością patrzy się na piękną matkę z piękną córką, podobne emocje mają wzbudzać w nas nowe odsłony sprawdzonego i docenianego wzoru czy produktu.

Nie wydaje się, aby łatwe zadanie stało przed zespołami projektowymi Mercedesa, odpowiedzialnymi za stworzenie nowej generacji kultowego Gullwinga z 1955 roku.

Autor: Aleksandra Ostrawska-Słup Marketing&PR Manager Bang&Olufsen Polska

Wykorzystywanie dziedzictwa i dorobku życia Efekt pracy zespołów i twórców zależy od przyjętej filozofii – może nią być miłość do tworzy-

120 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

121 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


UPDATE

Future Heritage

- co słychać w Londynie Współczesne rzemiosło nabiera zupełnie nowego, niespotykanego dotychczas wymiaru. Zasięgiem dotyka tradycyjnych metod wytwarzania oraz najnowocześniejszych technologii. Twórcy przekraczają granice obszaru własnych specjalizacji eksperymentując z nowymi materiałami dającymi życie zaskakującym formom designu.

To nie tylko ładne przedmioty, po które chętnie sięgają architekci wnętrz, ale obiekty posiadające swój wewnętrzny świat niosący silny ładunek emocjonalny. Tegoroczne targi designu w Londynie, Decorex International, pozwoliły wyłonić nowych twórców wyznaczających świeże kierunki w projektowaniu. W ramach cyklu Future Heritage odbywającego się pod kuratelą Corinne Julius, znanej krytyczki designu i sztuki stosowanej, wybrano czternastu designerów, docenionych za innowacyjność i mistrzostwo łączenia tradycyjnych technik rzemieślniczych z nowoczesną technologią. Oni także zmienili percepcję rzemiosła, dzięki spójnej koegzystencji inżynierii, nauki i materiałów tworzących jedno unikalne dzieło. Tangent to zespół projektowy łączący elektronikę, robotykę i programowanie komputerowe z designem tworzącym nowy rodzaj magicznych doświadczeń. Podobną drogę ob-

rali Vezzini&Chen pracując nad intrygującymi instalacjami świetlnymi łączącymi ceramikę ze szkłem.

Nie zabrakło także ciągle modnego marmuru. Tym razem jednak pojawił się on w farbowanej postaci w kolekcji mebli Silo Studio.

Wielu designerów sięgnęło po zupełnie nowe materiały i procesy, proponując branży wnętrzarskiej absolutne nowości, po raz pierwszy zaprezentowane podczas Future Heritage.

Wielu twórców sięgnęło po Jesmonite – materiał dosyć elastycznie łączący się z innymi tworzywami. Na jego bazie powstały meble i naczynia Phila Cuttance’a i Juliette Bigley.

Emma Jeffs z N&N Wares zaprezentowała nowy rodzaj tekstyliów częściowo wytwarzanych ręcznie, natomiast malowanych drukiem cyfrowym.

Nie zapomniano także o tradycyjnym rzemiośle, które inspirowane wnętrzami Syon House zaprezentowała Alicja Patowska i Katie Spragg.

Jesper Eriksson i Fabio Hendry zaskoczyli projektem siedzisk i podłóg wykonanych z polerowanego węgla. Pojawił się też wątek eko, wprowadzony do projektu “The Colour of Hair”, w ramach którego Martijn Rigters we współpracy z Fabio Hendrym wykorzystali ścięte włosy jako alternatywną formę nanoszenia wzorów na metal.

123 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Mark Laban sięgnął po cyfrowy process do obróbki drewna, uzyskując zaskakującą jakość rustykalnych mebli. W ramach nowości, podczas Londyńskich targów, zaprezentowano „The Heritage of Chair Making” pod kuratelą Tima Goslinga, uznanego brytyjskiego designera. Było to swoiste wprowadzenie do dziedzictwa brytyjskiego wzornictwa. Dwunastu znakomitych projek-


UPDATE

tantów z Wielkiej Brytanii, w tym: Anya Hindmarch, Jasper Conran i Jo Malone wybrało swój ulubiony model krzesła z archiwów V&A i kolekcji Fredericka Parkera, podkreślając wyjątkowy dorobek rodzimych designerów w tym zakresie. New Craftsmen przeniósł widzów do świata codziennych rytuałów – kąpieli, jedzenia, spania, pracy. W instalacji „Crafthouse” skupił się na elemencie ruchu. Prezentując kolekcję niewielkich płytek i naczyń nawiązał do procesu jedzenia. By chwilę dalej zaprosić zwiedzających do dwuosobowego „Maudelayne” – ikonicznego łóżka – skrzyni, rodem z lat 50-tych minionej epoki. Mebel zyskal nowy zaskakujących charakter dzięki użyciu historycznych pigmentów do jego pomalowania. To zaledwie kilka z nowości londyńskiego design show, które jednak dobitnie pokazują nowy kierunek wzornictwa skoncentrowany na łączeniu, eksperymentowaniu i sięganiu do tradycyjnego rzemiosła.

Ceramika wytwarzana tradycyjnymi metodami, projektu Tamsin van Essen.

Instalacje świetlne łaczące ceramikę i szkło, projektu Vezzini i Chen.

Słół projektu Marka Lebana.

125 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


Evolve

Wyjątkowość zawarta w szczegółach, pozornie zwykłych, ale w perspektywie zmieniających wyrazistość bodźców w kontakcie z misternie opracowanym produktem czy usługą.


EVOLVE

Sztuka nowoczesna

utopiona w kieliszku

Pomysłowość najbardziej utalentowanych barmanów świata nie zna granic. Tworzą oni arcydzieła smaku i piękne kreacje nawiązujące często do najbardziej znanych dzieł sztuki. Bar Artesian w hotelu Langham w Hong Kongu słynie z pomysłowości w serwowaniu drinków i koktajli. Rajendra Limbu, manager baru, niedawno podjął próbę interpretacji trzech malarskich arcydzieł. Oczywiście za płótno posłużyły kieliszki, a paletę barw stanowiły kolorowe alkohole. Jak na ironię w kieliszku znalazły się Persistence of Memory (Trwałość pamięci) hiszpańskiego surrealisty Salvadora Dali. Jak wiadomo, obraz ten przedstawia płynne zegary. Nietrudno o takie złudzenie po kilku drinkach. Do stworzenia „dzieła” użyto likierów Grand Marnier i Domaine de Canton z gorzkawym pomarańczowym posmakiem. Tuż za surrealistą na warsztat poszedł modernista Mondrian i dzieło, które stało się jego znakiem firmowym – Tableau 1. Przy barze łatwo zapomnieć o upływającym czasie – tym bardziej że zegar nieco niewyraźny. Gdy już zastanie nas noc, w kieliszku także możemy ujrzeć gwieździste niebo. Starry Night (Gwieździsta noc) holenderskiego postimpresjonisty Vincenta van Gogha została stworzona z rumu Chalong Bay, likieru Frangelico oraz syropu blue curaçao. To nietuzinkowe spotkanie ze sztuką kosztuje nieco więcej niż tradycyjne drinki. Za każdy alkoholowy obraz przyjdzie zapłacić 21 dolarów, ale to i tak niewiele w porównaniu do oryginałów. Oczywiście wymagana jest także wcześniejsza rezerwacja takiego spektaklu; artysta barman musi złapać swoją wenę.

129 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


EVOLVE

Lista pomysłowych gadżetów stworzonych z myślą o dekantacji i degustacji wina rośnie wprost proporcjonalnie do liczby entuzjastów tego trunku na całym świecie.

Wino Design Smak 130 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Soniczne karafki, urządzenia umożliwiające nalanie wina bez wyciągania uprzednio korka, superdokładne termometry… To wszystko zapewne cieszy miłośników nowinek i designerskich ekspresji ukierunkowanych na wzornictwo użytkowe, ale z punktu widzenia specjalistów branży winiarskiej jest zupełnie zbędne. James Molesworth z Wine Spectator – magazynu będącego wyrocznią i podstawowym przewodnikiem po branży – skłania się raczej ku prostocie: karafka, korkociąg i kieliszek. Ten ostatni wydaje się szczególnie istotny dla smaku i ekspresji wina. Restauracje typu high-end skrupulatnie uzupełniają jakościową zastawę o szkło, często warte ponad 100 dolarów za sztukę. Bez wątpienia jest to odzwierciedlenie światowych trendów skoncentrowanych wokół tzw. lifestyle dining. To rodzaj teatru i oczekiwań wobec gwiazdkowych restauracji. W końcu to samo tyczy się imponującej porcelany i pozostałych elementów nakrycia stołu. To samo wino, różne kieliszki Duet kieliszek – wino to, jak wiadomo, rzecz nieprzypadkowa. Każdy rodzaj wina ma swoją idealną parę w postaci odpowiednio dobranego kształtu kieliszka, który najlepiej wydobędzie smak i specyficzne walory danej mieszanki szczepów winogron. Dobrym przykładem szacunku i dogłębnego rozumienia tematu jest austriacki producent szkła Riedel. Od 1958 roku firma zaprojektowała kilka rodzajów kieliszków uwzględniających specyficzne walory ponad 300 rodzajów win i szczepów. Liczne testy doprowadziły do niepodważalnego wniosku o znaczącym wpływie kształtu kieliszka na dynamikę i intensywność uwalniania się smaku trunku. Łatwym do testów przykładem może być popularny szczep pinot noir, który bardzo wyraźnie zmienia się wraz ze sposobem serwowania.

Zadaniem, jakie ma spełniać kieliszek, jest balansowanie wielu różnych elementów wpływających na smak wina: nut owocowych, naturalnych czy kwasowości. Architektura kieliszka Kształt kieliszka dyktuje sposób i kierunek, w jakim wino spływa na język, który w zależności od miejsca uwrażliwia się na inne rodzaje smaków. Stojąc zatem przed wyborem odpowieniego rodzaju kieliszka, winniśmy kierować się trzema parametrami: rozmiarem, kształtem i wielkością otworu, przez który pijemy wino. Rozmiar kieliszka decyduje o poziomie natlenienia wina, kształt determinuje sposób

przepływu płynu w kierunku otworu, a jego wykończenie i wielkość wpływa na tempo przedostawania się do ust i sposób opadania na podniebieniu. Nawet jeśli nie jesteśmy wybitnymi znawcami wina, możemy zauważyć różnice w smaku, testując trunek z różnych rodzajów szkła. Nasz mózg lubi cukier; w końcu jest to jeden z pierwszych smaków, z jakimi stykamy się tuż po urodzeniu. Tak więc naturalnie poszukujemy balansu między komponentami wytrawnymi czy kwaśnymi a słodkimi. Niektóre rodzaje kieliszków mogą podkreślać te mniej lubiane nuty, gubiąc smak owoców.


EVOLVE

Liczy się kształt Smak to doświadczenie wyjątkowo subiektywne, trudne do jednoznacznego zdefiniowania. Mimo wszystko naukowcy z Institute of Biomaterials and Bioengineering at Tokyo Medical and Dental University podjęli próbę jego oceny. Posłużono się wymyślonym specjalnie do tego celu urządzeniem badającym dystrybucję etanolu parującego w kieliszkach o różnych kształcie. Powstał rodzaj podczerwonej mapy, tyle że naniesionej na zwykłe szkło.

Oto podstawowe rodzaje win i kieliszki, w których należy je serwować:

Pinot Noir

Syrah

Cabernet

szefa kuchni restauracji Amber Room

Wraz z podgrzewaniem wina molekuły są wprawiane w ruch. Urządzenie, nazwane przez zespół badawczy sniff-cam (sniffer-camera), zasysa wydzielający się aromat etanolu, obrazując na czerwono intensywność jego parowania przy podaniu wina w temperaturze 13°C i w różnych rodzajach kieliszków. W pierwszej części projektu badawczego skupiono się na trzech podstawowych rodzajach naczyń: standardowym kieliszku do wina, prostej szklance i kieliszku koktajlowym. Test z uwzględnieniem tej samej ilości wina i stałej temperatury 13°C wykazał, że w przypadku kieliszka do wina na brzegach otworu stworzył się czerwony pierścień. Nadzorujący badania profesor Mitsubayashi wyjaśnia, że ten rodzaj serwowania trunku pozwala w największym stopniu cieszyć się walorami smakowymi, unikając jednocześnie nieprzyjemnego zapachu etanolu podobnego do tego wydzielanego przez wódkę. W przypadku pozostałych dwóch rodzajów testowanego szkła poziom intensywności odczuwania etanolu był znacznie wyższy. Wyrafinowany i funkcjonalny kształt kieliszka ma zatem zasadnicze znaczenie dla radości płynącej z degustacji wina.

Smaki Roberta Skubisza,

Zimowa aura zachęca do sięgnięcia po korzeniowe warzywa, późne owoce, orzechy czy inne regionalne produkty, które idealnie pasują do dziczyzny, jagnięciny, kaczki i polskiej sezonowanej polędwicy wołowej. Nowa karta Amber Room w subtelny sposób podkreśla zmieniającą się pogodę. Poza regionalnością i sezonowością, szef kuchni Robert Skubisz jak zawsze wpasowuje się w najnowsze style i nurty kulinarne. Zarówno te lokalne, jak i światowe.

Sposób uwalniania się aromatu zależy od rodzaju kieliszka:

Polędwica wołowa, purée z pieczonych ziemniaków, cebula, sos rozmarynowy Składniki: 200 g polędwicy wołowej 100 g pieczonych ziemniaków grillowych 30 g kurek 3 cebulki perłowe 75 g ugotowanych buraków (fondant) 20 g szalotki 10 g czosnku 2 g natki pietruszki Sos rozmarynowy Składniki na sos (2 porcje / 30 minut) 60 g marchewki 30 gr szarlotka 20 gr selera naciowego 100 ml czerwonego wina 5 ziaren pieprzu białego 200 ml demiglasu cielęcego 5 gałązek rozmarynu

Bez gwarancji cudu Nie chodzi o to, by natychmiast pobiec do sklepu po najdroższe kieliszki z oferty. Nikt w końcu nie powie, że sposób, w jaki pijemy wino, jest niewłaściwy, ale z pewnością wiele tracimy, ignorując wiedzę na temat sposobu podawania tego szlachetnego trunku.

Sposób przygotowania sosu: Rozdrobnione warzywa podsmażamy na złoty kolor. Następnie podlewamy białym winem, maderą i redukujemy o ¾ objętości. Do zredukowanej bazy dodajemy demi glace, zioła i gotujemy aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji sosu. Czas przygotowania sosu wynosi około 50 minut.

Różne kieliszki, to samo wino – i już myślimy, że pijemy zupełnie inne napoje. Jednak warto wyzbyć się złudzeń; nawet najbardziej luksusowy kieliszek nie zmieni kiepskiego wina w dobre i bogate w walory smakowe.

132 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Sposób przygotowania potrawy: Ziemniaki myjemy, osuszamy, układamy na blaszce smarujemy olejem i posypujemy odrobiną soli. Pieczemy w piecu w temp. 180º C przez 40-50 minut. Po upieczeniu (skórka powinna być chrupka) ziemniaki mielimy przez maszynkę do mielenia mięsa. Następnie dodajemy masło, formujemy 3 knedle. Buraki gotujemy, studzimy i wycinamy z nich fondanty o średnicy 2cm i wysokości 2,5 cm. Kurki dokładnie myjemy pod zimną wodą. Smażymy na oliwie z pestek winogron, dodając szalotkę, czosnek i drobno posiekaną natkę pietruszki doprawiając solą i pieprzem. Cebulki perłowe kroimy na pół, obsmażamy na maśle klarowanym przez 4-5 minut lub do uzyskania złotego koloru. Zieloną fasolkę czyścimy, gotujmy 5 minut w lekko posolonej wodzie. Polędwicę doprawiamy solą i świeżo mielonym pieprzem. Smażymy na oleju rzepakowym z każdej strony po 5 minut. W zależności od pożądanego wysmażenia czas wydłużamy lub przekładamy do piekarnika nagrzanego do 170-180 stopni na ok. 5-6 minut.

133 – Point of Design – Jesień/Zima 2016


EVOLVE

Kolekcjonerski

Z różnorodności gatunków i rodzajów warto wyłonić faworytów, którzy pozwolą zasmakować tradycji i złożoności, a jednocześnie wejdą w skład dumnej prywatnej kolekcji.

whisky bar

The Glenlivet Founder’s Reserve (cena: ok. 200 zł) Jest to nowy dodatek do głównej serii trunków. Mimo że nie jest wliczony do grupy NAS (No Age Statement), co jest odbierane sceptycznie przez niektórych konserwatystów, ma doskonały słód Speyside. Reserve ceni sobie zaawansowaną technikę destylacji, dojrzewa w dębinie i odnajduje równowagę między cechami najlepszych whisky. Laphroaig Cairdeas 2015 (cena: ok. 300 zł) Od zawsze był to ulubiony trunek stronników Islay whisky. Najnowszy Cairdeas (słowo to oznacza w języku celtyckim przyjaźń) został opracowany w ramach świętowania 200. rocznicy istnienia marki. Ekspert, John Campbell, co roku przygotowuje limitowaną serię przy użyciu mniejszej aparatury destylacyjnej. Uważa, że Cairdeas jest odpowiedzią na pytanie o to, jak smakował alkohol destylowany 200 lat temu.

Powołana do życia, by leczyć, sławę zawdzięcza pladze, a różnorodność – podatkom. Taka jest, oparta na paradoksach, historia jednego z najbardziej popularnych alkoholi świata – whisky.

Whisky, z gaelickiego nazywana „wodą życia”, jest znana już od VII wieku. Pierwotnie funkcjonowała jako środek leczniczy mający przedłużać życie. W XVI stuleciu aspekt wspierający zdrowie miał już drugorzędne znaczenie, a trunek stał się najpopularniejszym alkoholem w Irlandii i Szkocji. Wraz ze sławą pojawiły się pieniądze z jego produkcji, a parlament brytyjski uznał za słuszne opodatkowanie wytwórców. Fakt ten przyczynił się do spadku legalnej produkcji i większej różnorodności rodzajów wytwarzanej w XVIII wieku whisky. Receptury przekazywano z pokolenia na pokolenie, a każda różniła się nieco w zależności od klanu, z którego pochodziła. Międzynarodową karierę whisky zawdzięcza wynalazkowi alembiku (urządzenia do destylacji ciągłej) przez Aeneasa Coffeya, jak również pladze mszyc, jaka opanowała winnice Francji w latach 80. XIX wieku. Spadła wówczas produkcja koniaku, a jego miejsce szybko zastąpiła whisky.

Choć oryginalne korzenie destylatu sięgają Wysp Brytyjskich, whisky jest wytwarzana w wielu krajach na świecie i dzieli się na różne gatunki: • Szkocka – uważana niekiedy za odrębny gatunek alkoholu, produkowana wyłącznie w Szkocji, w 100% ze słodu jęczmiennego (single malt) lub mieszana z whisky z innych zbóż (blended), dojrzewająca w używanych dębowych beczkach przynajmniej przez trzy lata. Najpopularniejsze gatunki single malt whisky to: Laphroaig, Ardbeg, Balvenie, Glenmorangie, Glenfiddich. Najpopularniejsze blendy to Grant’s, Johnnie Walker, Teacher’s, The Famous Grouse, Chivas Regal. • Amerykańska – produkowana wyłącznie w USA. W swoim składzie ma kukurydzę, żyto, pszenicę i słód jęczmienny, a do jej dwuletniego dojrzewania wykorzystuje się nowe dębowe beczki. Głównie produkuje się

burbony i Tennessee whiskey, z których najlepiej znane to: Jim Beam, Elijah Craig, Wild Turkey, Maker’s Mark oraz Jack Daniel’s. • Irlandzka – tworzy się ją z jęczmienia i jego słodu, dojrzewającego co najmniej przez trzy lata i trzykrotnie destylowanego. Rynek irlandzki jest zdominowany przez Irish Distillers (będący własnością francuskiego koncernu Pernod Ricard), produkujący takie marki, jak: Jameson, Powers, Tullamore Dew, Midleton Very Rare, Redbreast, Paddy. Obok giganta funkcjonuje najstarsza destylarnia na świecie – Kilbeggan oraz Old Bushmills Distillery należące do Diageo. • Japońska – produkowana dopiero od 1924 roku, odwzorowuje produkcję whisky szkockiej. Mimo młodej tradycji cieszy się uznaniem na świecie, a ciekawostką jest, że wszystkie mieszanki whisky pochodzą z jednej destylarni. Tutaj popularne jest głównie Nikka i Yamazaki.

Macallan Edition No. 1 (cena: ok. 360 zł) To pierwsza nazwa zupełnie nowej serii smaków z limitowanej edycji; kolejne będą wprowadzane co rok. Głównym punktem produkcji jest wybór dębowych beczek spomiędzy ośmiu europejskich i amerykańskich rodzajów – co roku zostanie wybrana inna. To cenna butelka alkoholu, która przez najbliższe lata nie straci na swojej wartości.

Aberlour A’bunadh (cena: ok. 320 zł) Doskonała propozycja dla osób, które wolą bardziej intensywny i szorstki smak. To whisky produkowana przy użyciu starodawnych technik, stanowiąca swoisty hołd dla założyciela marki – Jamesa Fleminga. Pomija ona filtrowanie na zimno oraz inne nowoczesne procesy. W rezultacie powstaje mocny trunek, który będzie doskonałym dodatkiem do każdej kolekcji. The Balvenie Tun 1509 Batch 2 (cena: ok. 1430 zł) Po wielkim sukcesie i docenieniu Batch 1 na rynku pojawia się Batch, którą opisać można jako spektakularną! Można doszukiwać się w niej bardzo delikatnej, pikantnej nuty, ale to złożoność bogatego aromatu sprawia, że jest to jeden z najlepszych alkoholi na świecie. Glenfiddich Bourbon Barrel Reserve 14 Years Old (cena: ok. 240 zł) Jest to najnowszy dodatek do głównej linii alkoholi marki. Jego dystrybucja odbywa się jedynie w Stanach Zjednoczonych w myśl świętowania American spirit. Po dojrzewaniu w beczkach po burbonie skupia w sobie złożony i bogaty posmak. William Grant & Sons Rare Cask ReservesL Ghosted Reserves 26 Year Old (cena min. 1600 zł) Zdobycie butelki tego alkoholu jest niełatwym zadaniem! Brian Kinsman wybrał dwa szczepy słodu – Inverleven oraz Ladyburn – i złączył je ze sobą w dębowych beczkach. W rezultacie powstał dojrzały, soczysty i głęboki smak. Na całym świat wypuszczono jedynie 4100 butelek, z czego połowę wyłącznie w USA.


EVOLVE

Rekomendacje

i tworzy sferyczny i potężny dźwięk w promieniu 360 stopni. Bezpośredni streaming muzyki możliwy jest dzięki wielości opcji podłączeń, od Google Cast, AirPlay, DNLA, Bluetooth po zintegrowany dostęp do serwisu radiowego TuneIn, serwisów Spotify i Deezer. Ta nowość umożliwia słuchanie muzyki bez użycia smartfonu czy tabletu.

Point of Design Mercedes-Benz Klasy E - inteligentna limuzyna Mercedes-Benz prezentuje nową Klasę E i dokonuje wielkiego kroku w przyszłość. Dziesiąta generacja biznesowej limuzyny łączy emocjonujący design karoserii ze stylową, szlachetnie wykończoną kabiną. Wraz z nową Klasą E debiutuje też szereg innowacji technicznych, które zapewniają nieznany dotąd poziom komfortu i bezpieczeństwa, a przy tym otwierają całkowicie nowy wymiar wspomagania kierowcy. Doświadczenie to uzupełnia niespotykana koncepcja obsługi multimediów oraz funkcji pojazdu. Kolejny przykład: nowo opracowany silnik wysokoprężny lekkiej konstrukcji i rekordowo niski współczynnik oporu powietrza ustanawiają klasowe standardy w zakresie wydajności, a nowe, dostępne na życzenie wielokomorowe zawieszenie pneumatyczne gwarantuje niezrównany komfort i dynamikę jazdy. Cała ta lista - obejmująca również system Active Lane-change Assistant, który pozwala kierowcy wjechać na wybrany pas ruchu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - czyni nową Klasę E najinteligentniejszą limuzyną klasy wyższej.

centowane przetłoczenia po bokach w świeży, dynamiczny sposób interpretują charakterystyczne linie sedanów i coupe spod znaku trójramiennej gwiazdy. Wszystko to sprawia, że nowa Klasa E perfekcyjnie odzwierciedla filozofię projektowania Mercedes-Benz - filozofię zmysłowego puryzmu. Wnętrze nowej Klasy E ucieleśnia syntezę emocji i inteligencji, tak charakterystyczną dla bogatego w kontrasty języka projektowania Mercedes-Benz. Podróżujący mają do dyspozycji przestronną kabinę, łączącą elegancję luksusowej limuzyny i sportowy sznyt.

Design nowej generacji modelu reprezentuje typowe dla limuzyn Mercedesa proporcje, z krótkim przednim zwisem, długą maską i opadającą niczym w coupe płaszczyzną dachu, połączoną z barczystym tyłem. Mocno zaak-

Kolejną innowacją jest kierownica wielofunkcyjna z przyciskami dotykowymi - nowa Klasa E jest pierwszym samochodem z takim rozwiązaniem. Niczym ekran smartfona, przyciski te reagują na dotyk i precyzyjnie odpowiadają na

Na życzenie - po raz pierwszy w tym segmencie - model można wyposażyć w dwa ekrany o wysokiej rozdzielczości, każdy o przekątnej 12,3”. Umieszczone za wspólną, szklaną pokrywą wyświetlacze zdają unosić się w powietrzu, podkreślając poziomą orientację kokpitu. Lewy pełni funkcję panelu wskaźników, a prawy przekazuje informacje z systemu multimedialnego. Zależnie od preferencji kierowca ma do wyboru trzy wersje graficzne interfejsu: klasyczną, sportową i progresywną.

BeoSound 1 ma pewną magiczną właściwość - dzięki czujnikom zbliżeniowym umożliwia kontrolę podstawowych operacji na głośniku intuicyjnie. Gdy czujnik wykryje Twoją obecność, jest gotów na Twoje polecenia z interfejsem skierowanym w Twoją stronę.

ruchy opuszek palców. Można w ten sposób intuicyjnie sterować wszystkimi funkcjami systemu multimedialnego - bez odrywania dłoni od kierownicy, zgodnie z hasłem „ręce na kierownicy, oczy na drodze”. Nowe systemy wspomagające Mercedes-Benz z rodziny Intelligent Drive w nieznanym dotąd stopniu wspomagają kierowcę, zwiększając zarówno bezpieczeństwo, jak i komfort prowadzenia. Montowany standardowo układ antykolizyjny Active Brake Assist może ostrzec przed ryzykiem kolizji, w odpowiedni sposób wspomóc kierowcę podczas nagłego hamowania, a jeśli zajdzie taka potrzeba, potrafi sam uruchomić hamulce. Seryjne wyposażenie obejmuje też system monitorowania zmęczenia kierowcy ATTENTION ASSIST o regulowanej czułości, ostrzegający przed nieuwagą i sennością, oraz asystenta bocznego wiatru Crosswind Assist, łagodzącego skutki silnych podmuchów wiatru w celu zapobieżenia zjechaniu samochodu z toru jazdy. Opcjonalny pakiet zawiera DRIVE PILOT: system reprezentujący kolejny krok Mercedes-Benz w kierunku jazdy autonomicznej. Jako Distance Pilot DISTRONIC potrafi nie tylko automatycznie utrzymywać odpowiedni dystans od poprzedzającego pojazdu autostradach i drogach pozamiejskich, ale - po raz pierwszy - może też za nim podążać do prędkości 210 km/h. Zwiększa to wygodę kierowcy, który nie musi używać pedału gazu ani hamulca i może korzystać z szerokiego wsparcia półautonomicznego układu Steering Pilot - nawet w łagodnych zakrętach. Druga unikalna funkcja: do prędkości 130 km/h układ Steering Pilot aktywnie interweniuje w prowadzenie auta z uwzględnieniem natężenia ruchu - otaczających pojazdów i obiektów równoległych. To zaledwie wybrane atuty nowego Mercedesa klasy E. Jest ich o wiele więcej.

BeoSound 1 jest dostępny w salonach Bang & Olufsen, w cenie 1400 EURO.

BeoSound 1 – głośnik dopasowany do użytkownika BeoSound1 to odpowiedź firmy Bang & Olufsen na elastyczny i niesztampowy sposób życia towarzyszący mieszkańcom dużych miast oraz ciągłe zmiany kontektu i otoczenia w jakich muzyka towarzyszy w codziennym życiu.

Pachnąca podróż z Louis Vuitton Minęło 90 lat od kiedy marka Louis Vuitton wypuściła na rynek pierwsze perfumy Heures d’Absence. By po dwóch następnych debiutach zniknąć z rynku perfumeryjnego na kolejne kilkadziesiąt lat. Tajemnica towarzysząca tym zapachowym kreacjom nadal unosi się w powietrzu – choć z tamtych czasów do dzisiaj zachowały się piękne butelki perfum, zapach, który był w nich ukryty, już dawno zniknął. Brak

chów: Rose des Vents (róża majowa i przyprawy), Turbulences (aromat skóry i jaśmin z Grasse), Dans la Peau (skóra i magnolia), Apogée (konwalia i jaśmin), Contre Moi (wanilia i róża), Matière Noire (cyklamen i jaśmin) i Mille Feux (aromat skóry i malina). Perfumy powstały w atelier w Grasse, pod okiem wybitnego perfumiarza – Jacques’a Cavallier Belletrud. Inspiracją zapachową stał się ekstrakt skóry charakterystyczny dla Louis Vuitton, unoszący się w warsztatach rzemieślniczych firmy. To de facto rodzaj łącznika z kultowymi modelami kufrów i torebek wykończonych jasnobeżową, naturalnie starzejącą się skórą. Cavallier Belletrud przeprowadził też pierwszą na świecie ekstrakcję nadkrytyczną róży stulistnej i jaśminu z Grasse - Maison Louis Vuitton posiada na nią wyłączność. Po raz pierwszy w historii, te wyjątkowe kwiaty zaistniały w postaci ekstraktu, który odpowiada ich świeżemu zapachowi. Kolejnym miłym zaskoczeniem jest purystyczna forma flakonów perfum, stanowiąca bezpośrednią konotację z aptecznymi specyfikami sprzed lat. Marc Newson znany z prostych, ale efektownych rozwiązań dopracował koncepcję skromnego flakonu sprawiając, że na pierwszy

BeoSound 1 to ultra elastyczny system nagłośnienia pod względem użyteczności, podłaczeń i opcji ustawienia, zapewniający nieporównywalne wrażenia odsłuchowe w promieniu 360 stopni. Solidna konstrukcja i elegancki profil aluminiowy BeoSound 1 wtapia się w każde wnętrze z subtelną nutką delikatności i prostoty. Stożkowe korpusy unoszą się lekko nad ziemią, pozwalając rozprzestrzeniać się niskim tonom z jednostek basowych znajdujących się u ich dołu. Są one lekko otwarte u góry ze względów akustycznych, ale poza tym emanują jednolitą powierzchnią aluminium. Podobnie jak poprzednicy BeoLab5 i BeoLab18 zostal wyposażony w technologię soczewki akustycznej, znanej z klasycznych produktów Bang & Olufsen. Przetwornik akustyczny jest umieszczony na szczycie głośnika, a wydobywający się z niego dźwięk, odbija się

tego śladu sprawia, że Louis Vuitton zaczyna przygodę z perfumami od bezzapachowej karty, bez nawiązania do wcześniejszych kreacji, z zamiarem rozpoczęcia nowej, długotrwałej podróży tropem wyjątkowych zapachów. Powraca w bogatej kompozycji siedmiu zapa-

137 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

plan wysuwa się piękna barwa zapachu i melodyjnie brzmiąca francuska nazwa perfum. Perfumy dostępne są wyłącznie w salonach firmowych Louis Vuitton w cenie 900 PLN za 100 ml i 1200 PLN za 200ml.


EVOLVE

TAG Heuer Connected Watch Długo oczekiwana premiera TAG Heuer Connected wreszcie ziściła się. Stworzony na bazie 150 lat szwajcarskiego doświadczenia, savoir-faire i dziedzictwa marki TAG Heuer wprowadza markę w nowy wymiar zegarmistrzostwa. Łącząc najnowsze technologie opracowane przez Intela i Google’a trafia w gust fanów gadżetów hi-tech w eleganckiej, designerskiej oprawie. Trzy cyfrowe tarcze (czarna, niebieska i perłowo biała), natychmiast wiodą umysł w kierunku skojarzeń z klasyczną Carrerą, podobnie jak wskazówki, indeksy godzinowe, data, okienka chronografu i małej sekundy. Obok klasyki istnieje możliwość pobrania dedykowanych tarcz zaprojektowanych przez ambasadorów marki TAG Heuer m.in. Cristiano Ronaldo. Wszystkie interfejsy można znaleźć w Google Play Store. To, co nie pozwala zapomnieć, że jest to przede wszystkim zegarek, to cyfrowe wskazówki i indeksy stale widoczne nawet gdy urządzenie jest w trybie energooszczędnym. Model zyskał różnorodność stylizacyjną, dzięki niemal nieskończonym możliwościom kustomizacji tarczy i wielu wariantom dostępnych gumowych pasków.

Specjalnie przygotowana dla TAG Heuer aplikacja będzie dostarczać informacje z dziedziny lifestylu i sportu. Dla każdego użytkownika dostępne są kluczowe aplikacje takie jak Google Fit, Google Translate, Google Maps i Google Search sterowane głosem. Jedno spojrzenie na nadgarstek wystarczy by znaleźć to, czego się szuka. Ważący 52 gramy zegarek jest lżejszy i bardziej odporny na uderzenia niż ten wykonany z tradycyjnych materiałów takich jak stal lub złoto. Nie zabrakło standardowego wyposażenia smart zegarka czyli żyroskopu, akcelerometra, mikrofonu i silnika wibracyjnego. Bateria o pojemności 410 mAh ma zapewnić minimum 25 godzin życia zegarka, a ładowanie jest indukcyjne. Po zakończeniu dwuletniego okresu gwarancji klienci będą mogli – dopłacając ok. 1500 $ – wymienić zegarek TAG Heuer Connected na mechaniczny, wyprodukowany w Szwajcarii zegarek TAG Heuer Carrera w specjalnej wersji tylko dla posiadaczy modelu Connected. Cena modelu rozpoczyna się od 6390 PLN.

Kredki od Karla Lagerfelda „Odkąd byłem małym dzieckiem, w Niemczech, Faber-Castell kojarzono ze słynną marką znaną z doskonałej jakości swoich wyrobów. Ich reputacja pozostaje niezmieniona, zwłaszcza pośród artystów”, opowiada Karl Lagerfeld, słynny projektant mody i dyrektor artystyczny marki Chanel. „Dla mnie rysowanie jest jak oddychanie i pisanie. To rzeczy które niemal mnie uspokajają.” Obok projektowania ubrań i dodatków, Lagerfeld zajmuje się również komiksem. Polegając na tym, co może osiągnąć przy pomocy słynnych ołówków Faber Castell, tworzy prowokacyjne polityczne obrazki dla Frankfurter Allgemeine Zeitung. W uznaniu dla marki, samodzielnie zaprojektował zestaw 350 elementów do rysowania i malowania, ułożonych w czarnym, drewnianym pudełku przypominającym chińską szafkę wedding cabinet.

BLOW Premium – pierwszy taki Trend Show BLOW to pierwszy w Polsce trend show, podczas którego odwiedzający będą mogli obejrzeć, dotknąć, powąchać, spróbować, czy wreszcie kupić wyselekcjonowane produkty premium z szerokiej gamy kategorii. Wydarzeniu, zaplanowanym na 18-20 listopada tego roku w kompleksie Royal Wilanów w Warszawie, będzie towarzyszył program spotkań, warsztatów i dyskusji na temat tego, co już niedługo stanie się obowiązującym trendem.

Elementy zestawu ułożone są na ruchowych szufladkach i posegregowane według odcieni – wszystko według zaleceń projektanta. Lagerfeld przyznaje, że jego ulubiony produkt to seria opisana nazwiskiem słynnego niemieckiego artysty Albrechta Dürera. Wszystkie ze 120 kolorów znajdują się w skrzynce. Według producentów, pigmenty zawarte w kredkach całkowicie rozpuszczają się na odpowiednim papierze – zachowują się dokładnie jak klasyczne farby akwarelowe. Poza tym, w zestawie można odnaleźć kredki Polychromos, tusze Pitt ink, ołówki grafitowe Castell 9000 oraz pędzle, gumki, temperówki i inne przydatne akcesoria. Z ołówków Faber-Castell korzystali tak wielcy artyści jak Paul Klee czy sam Vincent van Gogh, nie dziwi więc fakt, że Lagerfeld także nie gardzi tą popularną marką wysokiej jakości przyborów piśmienniczych. Na rynku pojawiło się jedynie 2,500 zestawów, sprzedawanych tylko w oryginalnych sklepach Faber-Castell, butikach Karla Lagerfelda i londyńskim domu towarowym Harrods. Inne wybrane punkty sprzedaży w Stuttgarcie, Zurychu, Paryżu i San Francisco rozpoczną ograniczoną sprzedaż w późniejszym terminie. Cena zestawu wynosi 2,500 EURO lub 2,850 dolarów.

138 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Luksusowo po świecie City Guide Louis Vuitton wydawane od 1998 roku to podstawa dobrze zaplanowanej luksusowej podróży. Nowa kolekcja obejmująca miasta takie jak: Amsterdam, Lizbonę, San Francisco oraz Tajpej, zachęca do wyruszenia w świat tropem najnowszych trendów, smacznego jedzenia, tętniących życiem barów, słynnych muzeów i ukrytych zabytków. Nie brakuje także wskazówek dotyczących noclegu w starannie wyselekcjonowanej liście ekskluzywnych hoteli. Każde opracowanie to ponad 400 unikalnych adresów, których na własną rękę nie ma możliwości odnaleźć. City Guide pomagają zanurzyć się rytm miasta i jego klimat, zasmakować jedzenia i lokalnej kultury. To krok w stronę poznania bogactwa świata i jego hojnej oferty wrażeń. Przewodniki dostępne są w sprzedaży w wybranych księgarniach, salonach Louis Vuitton oraz na stronie www.louisvuitton.com. Każdy z nich posiada dedykowaną aplikację na iPhony oraz iPady, do pobrania w App Store.

W nieprzypadkowym miejscu Royal Wilanów – nieformalnym centrum miejscowej społeczności, pojawi się około 80 starannie dobranych wystawców, m.in. Herse, Gosia Orlowska Designs, Dolly Le Petit Tom, Stokowski Gallery. Ich jakościową ofertę będzie można podziwiać 19 i 20 listopada od godz. 10.00. Dzień wcześniej, w piątek 18 listopada zaplanowana jest m.in. aukcja sztuki prowadzona przez Art In House oraz wykład o inwestowaniu w sztukę. Start o godz. 18.00. Na potrzeby BLOW w przestrzeni Royal Wilanów powstaną pięknie zaaranżowane stoiska, inspirowane projektami Patrici Urquioli. Za pomysł zabudowy odpowiada pracownia Fish’n’Sheep, która nie boi się niestandardowych rozwiązań. Kartonowe, recyklingowalne tuby architekci wykorzystają do stworzenia części barowej oraz audytorium, gdzie będą odbywały się spotkania z influencerami oraz dyskusje i warsztaty nawiązujące do najnowszych trendów. BLOW Premium Trend Show odbędzie się w dniach 18 - 20 listopada pod patronatem magazynu Point of Design.


EVOLVE

Te dwie ostatnie cechy wydają się odgrywać kluczową rolę w podejmowaniu wielu decyzji o tym, gdzie spędzić urlop, aby zresetować ciało i umysł. Nowy typ hoteli proponuje gościnność na poziomie high-end, robiąc jednocześnie duży krok w stronę lepszego i zdrowszego świata. Nowa fala eko Turkusowe wody ciepłego Morza Lakkadiwskiego, dzielącego Malediwy od Indii, drobniutki złoty piasek, sielanka palmowego wybrzeża – wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się takie, jakie powinno być na tej szerokości geograficznej. Ale jest coś więcej. To właśnie tutaj, już od 20 lat, nowe trendy w hotelarstwie wytycza Soneva Fushi.

Luxury

escapes Ekskluzywne kurorty na krańcach świata przyciągają uwagę zamożnych turystów nie tylko wywindowanym standardem hoteli i obsługi, ale także ustronnością i ekopierwiastkiem.

Soneva proponuje rodzaj „inteligentnego luksusu” tworzonego w zgodzie z naturą i z dużą dawką emocjonalnego ładunku. Bynajmniej nie chodzi tu jedynie o minimalizację negatywnego wpływu na środowisko, ale o zaproponowanie gościom hotelowym unikalnych doświadczeń, nie do końca typowych dla tego zakątka globu.

To część systemu odnawialnej energii – obok solarnej i wodnej. Cały kompleks hotelowy korzysta z wody deszczowej i odsalanej wody morskiej, co jest dosyć niespotykane na tak dużą skalę. W jeszcze większe zdumienie wprawia fakt, że większość tych proekologicznych procesów w zauważalny sposób wpływa na pogłębienie unikalnych doświadczeń w trakcie pobytu w resorcie. Siostrzanym kurortem jest Soneva Kiri w Tajlandii, działający w myśl tych samych ekologicznych reguł doskonalonych latami doświadczeń. W stronę ekoświadomości Kwestię świadomości ekologicznej podjęto już w latach 70. ubiegłego wieku. Wtedy była to jeszcze rzecz całkiem nowa i rozumiana przez niewielu podróżujących. Dzikość przyrody znaliśmy głównie z zapisów fotografików i biogeografów. To właśnie oni jako pierwsi natknęli się na turystów poszukujących odosobnienia i bliskiego kontaktu z najdzikszą naturą. Łowienie ryb w turkusowych wodach ciepłych mórz, łapanie wielkich kolorowych motyli czy rozbijanie namiotów na bezludnych wyspach

Miejsce to, na wskroś luksusowe, zaskakuje niektórymi ograniczeniami typowymi dla ekskluzywnych hoteli. Zupełnie zakazane jest używanie plastikowych butelek, ponadto raczej nie spotkamy tu popularnych w innych kurortach quadów. Zamiast tego goście przemieszczają się staromodnymi motocyklami, emitującymi niewiele dwutlenku węgla. Próżno tu szukać także klimatyzowanych barów. Ich miejsce zajęły domki – wykonane z naturalnych materiałów, chwytające chłód naturalnej nadmorskiej bryzy – z których turyści mogą się delektować oszałamiającymi widokami (w końcu to obszar naturalnego rezerwatu wpisanego na listę UNESCO). W domkach czekają na nich z kolei błogie masaże w rozbudowanym centrum spa. Strefa relaksu gwarantuje nie tylko odprężenie, ale także wysokiej jakości naturalne składniki – zbierane lokalnie. Podczas gdy goście oddają się szeregowi zróżnicowanych rozrywek, zespół hotelowy segreguje odpady, przetwarzając te biodegradowalne na naturalny kompost wykorzystywany w lokalnym ogródku warzywnym. Tutaj nic się nie marnuje. Znalezione na plaży gałęzie to wartościowy materiał energetyczny i budowlany. Opalane są nimi grille; ponadto powstają z nich drobne meble i stoły.

141 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

– to były emocje na miarę odważnych podróżników, którzy zdecydowali się przekroczyć bezpieczne i znane granice popularnych celów turystycznych. Przed tymi najbardziej zamożnymi swoje bogactwa otwierały naturalne rezerwaty Botswany czy Kenii, czarujące różnorodnością dziko żyjących gatunków zwierząt widywanych wcześniej jedynie na zdjęciach. Ludzie zaczęli masową wędrówkę po świecie w poszukiwaniu przygód i wrażeń. Otwierały one także umysły na potrzeby tego świata i planety, która nas karmi. Zrodziły się ruchy ekowojowników, a hasło „save the planet” wybrzmiewało z wielu różnych ust, w najróżniejszych kontekstach. W tym czasie duże sieci hotelowe zaczęły wprowadzać politykę wielokrotnego użycia ręczników, czujniki ruchu zapalające światło tylko wtedy, gdy jest potrzebne, i gaszące je po ustaniu ruchu, żarówki energooszczędne czy recycling plastiku, papieru, szkła i metalu. Ostatnia „zielona fala”, jaka przybiła do brzegów plaż luksusowych hoteli, wydaje się jednak najbardziej interesująca. To ona wyznacza przyszłe trendy w branży hotelowej. Przyszłość


EVOLVE

etycznego podróżowania polegać będzie na wybieraniu hoteli zorganizowanych wokół równowagi biologicznej. Hotele eko-lux inwestują w nowoczesne technologie pozwalające im bardziej efektywnie korzystać z surowców naturalnych, przetwarzać odpady i niwelować negatywny wpływ na środowisko. Ich lokalizacja w odległych zakątkach dziewiczej natury sprzyja wykorzystaniu zdrowych lokalnych produktów, wytwarzanych przez ludność mieszkającą w danym regionie. Prawdziwość doświadczenia danego miejsca materializuje się pod wieloma postaciami – od materiału, z którego zbudowany jest hotel, przez jedzenie, aż po wszystkie etapy pozyskiwania i przetwarzania energii i wody. Na wydłużającej się liście luksusowych lokalizacji przybywa nowych graczy. Oprócz tych zasłużonych, z kilkunastoletnim stażem w branży zrównoważonego ekologicznie hotelarstwa, na uwagę zasługuje Fregate Island Private zlokalizowany na Seszelach, któremu National Geografic przyznał tytuł Unique Lodges of the World za zasługi w propagowaniu ekoturystyki. Nie mniejsze zasługi ma działający od 15 lat Nihiwatu z Indonezji czy Jean-Michel Cousteau Resort z Fidżi.

Porozumienie paryskie U schyłku 2015 roku nastąpił znaczący przełom na rynku luksusowego ekohotelarstwa. Znaczenie mają już nie tylko polityka zrównoważonego rozwoju czy proekologiczne technologie, ale także seksowna architektura stanowiąca wizytówkę tych miejsc. W grudniu 2015 roku w Paryżu podpisano porozumienie klimatyczne, w ramach którego branża zobowiązała się do respektowania nowych, zaostrzonych wymogów dotyczących kwestii ekologii. Szczyt organizacji ekologicznych i członków rządów poszczególnych państw, który odbył się zaledwie kilkanaście miesięcy temu, nakreślił przyszłe plany wobec planety. Utrzymanie procesu jej ocieplania się na poziomie poniżej 2°C i pełna neutralność emisyjna dwutlenku węgla to ambitne zadania. Branża hotelarska wydaje się świadoma swojego niemałego negatywnego wpływu na postępującą dewastację planety i jej atmosfery, dlatego bierze część odpowiedzialności na własne barki i wprowadza nowatorskie rozwiązania proekologiczne. Przy okazji stają się one mocnym wabikiem dla coraz bardziej świadomych turystów, poszukujących zacisznych zakątków, w których mogą się delektować czystym powietrzem, zdrowym jedzeniem i bliskością natury.

142 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

EVOLVE

Dla ludzkości i natury Inicjatywy ekologiczne luksusowych hoteli przekładają się na wymierne osiągnięcia. Soneva, rezygnując z serwowania swoim gościom brandowanej wody, oszczędziła 900 tys. plastikowych butelek. Pieniądze z tych oszczędności wpłynęły na konto fundacji Soneva założonej przez Sonu Shivdasaniego i przyczyniły się do udostępnienia wody pitnej ponad 600 tys. ludzi. Ta sama sieć hoteli utrzymuje ustalony w Paryżu poziom emisji dwutlenku węgla, buduje własne elektrownie wiatrowe w Indiach oraz sadzi plantacje drzew w Tajlandii. W ten sposób, zamiast skupiać się jedynie na graniu na sumieniach swoich gości, podejmuje racjonalne kroki w stronę poprawy jakości życia na Ziemi. Zielony aspekt wypoczynku Oczywiście, w takich kurortach, jak Alila Villas na Bali, Songs Saa w Kambodży czy Nihiwatu w Indonezji, nadrzędnym celem przybywających do nich gości jest wypoczynek w luksusowych warunkach. Nie oznacza to, że te mniej wyrafinowane aspekty wiążące się z „zieloną stroną” hoteli wydają się nudne czy nieatrakcyjne. De facto to one coraz częściej stają się głównym powodem, dla którego przybywają tu

zamożni turyści. Na ich bazie Shivasdani stworzył akronim prezentujący sedno oferty swoich hoteli: SLOW LIFE (Sustainable – Local – Organic – Wellness – Learning – Inspiring – Fun – Experience). Coraz częściej dla miejskich elit naturalnie wyhodowana sałata staje się luksusem. To coś nieosiągalnego na co dzień w metropoliach. Goście hotelowi mają niepowtarzalną szansę przejść rodzaj wewnętrznej przemiany, która rozpoczyna się symbolicznym zerwaniem z rzeczami materialnymi. W Soneva Fushi goście są zachęcani do chodzenia boso, co pozwala im poczuć bliskość natury i zjednoczyć się z nią. W zasadzie pomysł nieco szalony – ale czy nie jest faktycznie atrakcyjny dla mieszkańca Londynu czy Paryża?! W swoim mieście, spętany zestawem norm i ograniczeń, nigdy nie pozwoli on sobie na ten najprostszy rodzaj komfortu. Dla hotelu oznacza to kolejne oszczędności; nie ma potrzeby budowania solidnych ścieżek czy mostów, po których panie bez przeszkód przechadzałyby się w butach na szpilkach – tu wystarczą drewniane kładki. Energia solarna jest około trzech razy tańsza niż ropa na Malediwach, wybór pozostaje więc prosty.

Suma tych oszczędności sięga poziomu 100 tys. dolarów w skali roku, co dla pozostałych hotelarzy stanowi kolejny istotny powód, by rozważyć wersję eko. Kompleks Soneva, odznaczony nagrodą Turism for Tomorrow przyznawaną przez World Travel & Turism Council, wyznacza przyszłe trendy w turystyce. Dobry trop Turystyka w stylu eko nie oznacza jedynie redukowania negatywnego wpływu na środowisko naturalne, ale szereg postaw i projektów służących ochronie naturalnego środowiska lądowego i morskiego, zatrudnianie miejscowej ludności i lokalne inwestycje. Implementacja regionalnego know-how na temat architektury i sposobów wykorzystania występujących w okolicy budulców zmienia charakter tych luksusowych kurortów. Z betonowych, odseparowanych od świata zewnętrznego enklaw przeistaczają się we wtopione w naturę oazy, do których bujna natura i malownicze krajobrazy wdzierają się bez żadnych przeszkód.

143 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Lokalnie pozyskiwani pracownicy sprzyjają przenikaniu naturalnej kultury miejsca w najszczerszym jej wydaniu. Dzięki nim nic nie jest sztuczne i nie na miejscu. Atmosfera, jedzenie, sposoby relaksacji wszędzie pozostają typowe dla danego miejsca i czasu. Resorty ekologiczne wrosły w dziką naturę i stały się jej integralną częścią. Otoczone rezerwatami przyrody pozwalają na co dzień doświadczać bliskości setek różnych egzotycznych gatunków zwierząt. Organizacje non profit, takie jak Green Future Foundation, czuwają nad rozwojem społecznym i środowiskowym, nad zachowaniem bioróżnorodności, jak również nad tym, by życie lokalnych społeczności było zgodne z naturą. To biznes oparty na obustronnych korzyściach – zarówno finansowych, dla hotelarzy, jak i ekologicznych, dla wszystkich użytkowników planety.


Na topliście Na liście najbardziej luksusowych ekoresortów znajdują się także: Alila Villas Uluwatu, Bali W jej skład wchodzą 84 wille wykonane z miejscowego drewna. Ich konstrukcja eliminuje konieczność korzystania z klimatyzacji. Tutaj także odzyskuje się wodę i hoduje lokalnie wszystkie warzywa. Song Saa, Kambodża W ramach szerszego planu zarządzania zrównoważonym rozwojem ogranicza się zużycie wody i produkcję odpadów, a także wytwarza meble ze starych rybackich łodzi. Nihiwatu, Indonezja Wyspa Sumba to raj dla surferów – i to w najlepszym, naturalnym wydaniu. Wodę na potrzeby hotelu pozyskuje się ze studni, a większość wykorzystywanych materiałów pochodzi z recyclingu. Zużycie energii i odzyskiwanie przetworzonych surowców to rodzaj lokalnej obsesji. Niewielka farma i organiczny ogród stanowią podstawę funkcjonowania wykwintnej hotelowej kuchni. Six Senses Con Dao, Wietnam Resort złożony z 50 willi sąsiaduje z parkiem narodowym i rezerwatem morskim. Swój nieco futurystyczny wygląd zawdzięcza lekkim drewnianym konstrukcjom uzupełnionym szklanymi ścianami. Do 2020 roku hotel planuje stać się w 100% neutralny dla środowiska pod względem emisji dwutlenku węgla. Naturalne wiatry zastępują klimatyzację w nowoczesnych willach certyfikowanych Green Globe 21.

Sen Sen Sens n orow wy włączn włączn ącznik ącz ik k śświat wiatła wiat ła a Wanna Wann a z rant antem m-p pół ółką k

Podniesiona półk półka a pod pod baterię. ba

Opcj pcjon pc pcj ona onal o on nal na n alnie niie e z hy hydrom dro d rom r asaż sa saż ażem e em Miękkii za Mięk Mię Mi agłó ag g ówek we we ek

Desk esk ka z fun funk nkcją nk cjją ą myci mycia ssttero owan na a pi pilotem Bez łącz łączeń, eń, ła łatw atwa a w piel pielę ęgna ęgna g acji cji wann nna

Szufl Szuflady fl w technolog logiii pushh open

Dopa Dopa pasow sowa sowa w nyy organ organ rganizer rg ize zer er w er wew ewnętr nętr nę trrzny ny Glaz azura az u anty ura antybakt bakt ktteryj ery e ryj yjjn na a

Tecchnolog og gia Rim im mle llesss ss

P3 COMFORTS. KOMFORT DLA WSZYSTKICH ZMYSŁÓW. Seria P3 Comforts od Duravit i Phoenix Design daje optymalny komfort - jej wygląd, odczucie i funkcjonalność. Cienkie krawędzie i delikatne kształty umywalki czy to wanny, są charakterystyczne jak i komfortowe. Hojna szerokość toalety to 20 mm dodatkowego komfortu siedzenia. Perfekcyjnie dopasowana seria meblowa L-Cube. Więcej na www.duravit.pl


Zdjęcia Okładka i otwarcia działów Zdjęcia: photopin.com

Awangarda – 100 lat sztuki intelektualnej s.14: Max Ernst - As a way of Dove, źródło: Max Ernst Museum Brühl s.16: Pablo Picasso – Panny z Avignonu, żródło: Museum of Modern Art. MoMa s.16: Edvard Munch – Krzyk, źródło: Nasjonalmuseet, Galeria Narodowa, Norwegia W świecie ironii i dziecięcej wyobraźni s.20: Marcantonio Raimondi Malerba, serwis prasowy dipalmassociati.com s.22: Fotel 7pillows, projekt: Raimondi Malerba dla Mogg, serwis prasowy Mogg s.23: Lampa Monkey Black, projekt: Raimondi Malerba dla Seletti, serwis prasowy Seletti s.23: Szafka Sending-Animals, projekt: Raimondi Malerba dla Seletti, serwis prasowy Seletti William N.Copley s.24: George Skibine i William N. Copley, 1964, courtesy William N. Copley Estate s.25: Rape of Lucretia, 1972., Prada Collection, courtesy William N. Copley Estate s.25.: Pitcher and Wash-Basin, 1971, Collection of Theodora Yang Copley, courtesy William N. Copley Estate s.26: Trust Lust, 1988, courtesy Paul Kasmin Gallery and VENUS s.27: Boy Meets Girl (Cplyland), 1962, autor: Joshua White s.27: On the Beach, 1962., Collection of Billy Copley, courtesy William N. Copley Estate and Paul Kasmin Gallery s.27: Unijambiste, 1951-53., Andy Jllien Collection, autor: Sascha Fuis Photographie s.27: The Happy Hour, 1978, żródło: Museum Frieder Burda, Baden-Baden Na kulturalnej mapie Europy s.28: W. Strzemiński, pejzaż łódzki, źródło: Muzeum Sztuki w Łodzi s.28: Tadeusz Kantor, Kulisy teatru, autor: Edward Hartwig s.30: W.N. Copley, Untitled, Courtesy William N. Copley Estate and Paul Kasmin Gallery, New York autor: Christopher Burke s.30: Portrait of the Artist as a Young Ex‑Patriot, W.N.Copley, courtesy William N. Copley Estate and Paul Kasmin Gallery s.31: Fragment ekspozycji Jeffa Koonsa w galerii Almine Rech, serwis prasowy: galeria Almine Rech Renzo Piano. Pragmatyk. s.35: Portret Renzo Piano, © RPBW - Renzo Piano Building Workshop Architects s.36: Kansai International Airport Terminal, © RPBW - Renzo Piano Building Workshop Architects© Fondazione Renzo Piano © KIAC© Kawatetsu s.36: Jean-Marie Tjibaou Cultural Center, autor: John Gollings - Gollings Photography, © ADCK - Centre Culturel Tjibaou© RPBW - Renzo Piano Building Workshop Architects s.37: La Valletta City Gate, autor: Michel Denancé, © Denancé, Michel s.38 : Auditorium del parco w Rzymie, autor: Marco Caselli, Nirmal, © Caselli, Marco_Nirmal s.39: Astrup Fearnley Museum of Modern Art, autor: Nic Lehoux, © RPBW - Renzo Piano

Building Workshop Architects s.40: MUSE i “Le Albere”, © Hufton and Crow Architectural Photography s.41: Harvard Art Museum, autor: Nic Lehoux, © RPBW - Renzo Piano Building Workshop Architects Arch top trends s.44: Shenzhen Campus w Chinach, projektu NBBJ, serwis prasowy: NBBJ s.45: Lustrzany Treehotel w Szwecji, serwis prasowy: Treehotel s.46: Projekt wnętrza z drukarki 3D autorstwa Michaela Hansmeyera i Benjamina Dillenburgera s.46: Prefabrykowany dom projektu Zahy Hadid dla Revolution Pre-Crafted Properties, serwis prasowy: Revolution Pre-Crafted Properties s.47: Dauphin Island Dionisio Gonzaleza, serwis prasowy: Dionisio Gonzales s.47: Most Dragon King Harbour River project NEXT Architects, serwis prasowy: NEXT Architects s.48: Dynamiczna architektura projektu Davida Fishera, serwis prasowy: The Dynamic Architecture s.49: Pływająca sauna Kaluga projektu Rintala Eggertsson Architects, serwis prasowy: Rintala Eggertsson Architects s.49: Nadmuchiwana sala koncertowa Ark Nova projektu Arata Isozaki i Anish Kapoor, serwis prasowy: Arata Isozaki Tech trends s.50: Robot Pepper marki Sony, serwis prasowy Sony s.51: Autonomiczny statek transportowy Rolls Royce, serwis prasowy Rolls Royce s.51: Droga 66, USA, żródło: Flickr s.52: Roboty dostawcze firmy Just Eat projektu Starship Technologies, serwis prasowy: Just Eat s.53: Fragment drogi złożony z płytek fotowoltaicznych, serwis prasowy Solar Roadways Z flagą w tle s.55: Salon flagowy Bang&Olufsen w Danii, serwis prasowy Bang&Olufsen s.57: Sklep Prada Epicenter w Nowym Jorku, courtesy Prada s.57: Sklep flagowy Burberry, serwis prasowy Burberry s.59: Salon Omega w Warszawie, serwis prasowy Omega s.59: Salon flagowy Rolf Benz w Shanghaju, serwis prasowy Rolf Benz Coworking – nowoczesa kultura pracy s.62: Spring, Nowy Jork, autor: Adrian Gaut s.64: Kwerk, Paryż, serwis prasowy Kwerk s.65: Paramount House, autor: Trevor Mein s.65: Atrium, Londyn, serwis prasowy Tom Dixon s.66: Kaplankaya Clubhouse, Bodrum, serwis prasowy Kaplankaya Clubhouse s.67: NeueHouse, Nowy Jork, autor: Eric Laignel s.67: Spring, Nowy Jork, autor: Adrian Gaut Futurystyczna wizja hi-fashion s.70: Pokaz Alexandra McQueena, wiosna 1999, serwis prasowy: Alexander McQueen s.71: Element kolekcji The Unseen, serwis prasowy The Unseen s.72: Okulary Google Cardboard, serwis prasowy

Google s.73: Kate Moss w hologramowym pokazie McQueen, serwis prasowy McQueen s.73: Element kolekcji Gucci jesień/zima 2016, serwis prasowy Gucci s.74: Kampania reklamowa Tommy Hilfiger, wiosna 2014, serwis prasowy Tommy Hilfiger Paris Fashion Week s.76: Element kolekcji Vatements jesień 2016, serwis prasowy Vatements s.78: Element kolekcji Hood by air jesień 2016, serwis prasowy Hood by air s.78 i 79: Elementy kolekcji Kenzo jesień/zima 2016, serwis prasowy Kenzo Cars and fashion: Love Affair s.80: Portret Coco Chanel, serwis prasowy Chanel s.81: Hommage à Chrysler Corp. Richarda Hamiltona, źródło: Tate Museum s.82: Kampania reklamowa Prady na wiosnę/lato 2012, serwis prasowy Prada s.82: Fiat 500 by Gucci, serwis prasowy Fiat s.83: Cadillac Seville by Gucci, serwis prasowy Gucci s.83: Rolls-Royce Wraith; serwis prasowy Rolls Royce s.84: BMW i8 z torbami podróżnymi Louis Vuitton, serwis prasowy BMW s.84: Elementy kolekcji Montblanc for BMW, serwis prasowy BMW s.85: Bugatti Vayron by Hermès, serwis prasowy Bugatti s.85: Bentley Bentayga z zegarami Brietling, serwis prasowy Bentley

Future heritage s.122-125: Elementy ekspozycji Future Heritage, Decorex, serwis prasowy Decorex Sztuka nowoczesna utopiona w kieliszku s.128-129: Koktajle baru Artesian hotelu Langham w Hong Kongu; serwis prasowy Langham Wino. Design.Smak s.130: Karafka z kolekcji firmy Riedel, serwis prasowy Riedel Kolekcjonerski whisky bar s.134-135: Whisky Glenfiddich, Glenlivet, Laphroaig Cairdeas, Macallan, Aberlour, Balvenie, serwisy prasowe marek Rekomendacje PoD s.136: Mercedes klasy E, serwis prasowy Mercedes s.137: Głośnik BeoSound1, serwis prasowy Bang&Olufsen s.137: 7 zapachów Louis Vuitton, serwis prasowy Louis Vuitton s.138: TAG Heuer Connected Watch, serwis prasowy Tag Heuer s.138 i 139: Zestaw Faber Castell projektu Karla Lagerfelda, serwis prasowy Faber Castell s.139: Przewodniki Louis Vuitton, serwis prasowy Louis Vuitton Luxury escapes s.140-144: serwisy prasowe hoteli: Song Saa, Soneva Fushi, Six Senses, Nihiwatu, Alila Villas

Pachnąca historia s.86-92: flakony perfum, serwisy prasowe odpowiednio w kolejności Guerlain, Coty, Chanel, Dior, Lanvin, Patou, Yves Saint Laurent, Louis Vuitton Gio Pagani s.96 I 98: Portret Gio Pagani, serwis prasowy Gio Pagani s.97-101: Atelier marki Gio Pagani w Mediolanie, serwis prasowy Gio Pagani Historyczne dziedzictwo i sztuka nowoczesna s.102-105: Apartament Trocadero w Paryżu autorstwa Rodolphe Parente, autor: Olivier Amsellem Milan Confidential s.106-111: Willa w Mediolanie, serwis prasowy B&B Italia Rodzinna firma w skali international s.112-116: Portret Roberto Minotti i elementy kolekcji Minotti 2016, serwis prasowy Minotti Dyskretny urok reinterpretacji s.118: Element kolekcji Pantera de Cartier, serwis prasowy Cartier s.120: Omega Speedmaster Mark II Rio 2016, serwis prasowy Omega s.120: Telewizor BeoVision 14, serwis prasowy Bang&Olufsen s.120: Kultowe stoliki Thonet, serwis prasowy Thonet s.121: Krzesła Ghost projektu Philippe Starcka dla Kartell, serwis prasowy Kartell s.121: Karl Lagerfeld projektujący dla Louis Vuitton kolekcję Monogram, serwis prasowy LV

146 – Point of Design – Jesień/Zima 2016

Guide to

Metropolitan Living M AG AZ YN

SHOWR OOM

ONLINE

www.pointofdesign.pl


Deutsche Bank Private Banking

Wznieś się wyżej z dwuosobową Radą Doradców Kiedy jesteś wysoko, wiesz, ile zależy od wsparcia zaufanych ludzi. Osobista, dwuosobowa Rada Doradców to ukoronowanie sukcesu każdego Klienta Private Banking. To siła, która wznosi finanse na wyższy poziom. Deutsche Bank w elitarnej czołówce instytucji dla Klientów Bankowości Prywatnej według ratingu magazynu Forbes RATING PRIVATE BANKING MAGAZYNU FORBES

EliteLine: 801 19 19 19 (opłata wg obowiązujących stawek operatora), www.eliteprivatebanking.pl Deutsche Bank Polska S.A., al. Armii Ludowej 26, 00-609 Warszawa


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.