7 minute read

PORADNIK

SARS-CoV-2. „Spiritus movens” rozwoju polskiej telemedycyny

Jakkolwiek tytuł może brzmieć absurdalnie, jest prawdziwy. Z dnia na dzień ochrona zdrowia musiała wdrożyć rozwiązania minimalizujące fizyczny kontakt lekarza z pacjentem, czyli systemy telekonsultacji.

Advertisement

Zawalski

Izolacja Epidemia COVID-19 powodowana przez coronavirus SARS-CoV-2, która rozpoczęła się z końcem 2019 roku w chińskiej prowincji Wuhan, w lutym bieżącego roku dotarła do Europy i Polski. Fala zachorowań wywołała, oprócz skutków typowo medycznych, również konieczność wprowadzenia izolacji społecznej. Strach i lęk przed zakażeniem zniechęca ludzi do bezpośrednich kontaktów. Wyludniły się szkoły, sklepy, restauracje, zakłady pracy i parki. Decyzje administracyjne spowodowały zamknięcie miejsc, gdzie dotąd gromadzili się ludzie. Niepokój spowodował unikanie nawet tych dozwolonych kontaktów. Przestaliśmy chodzić w odwiedziny do znajomych, podawać dłoń, całować i przytulać się na powitanie. W języku codziennym pojawiło się nowe słowo kwarantanna. Atmosfera zagrożenia wpłynęła również na postrzeganie kontaktów ze służbą zdrowia. Pacjenci zaczęli stronić od bezpośredniej wizyty w placówkach opieki medycznej.

Również lekarze, pielęgniarki i położne zaczęli zwracać większą uwagę na zachowanie bezpieczeństwa w kontaktach z pacjentem. Odwołaniu uległa znacząca większość wizyt planowych w przychodniach i szpitalach. Drzwi wielu placówek medycznych pozostają zamknięte. I nagle, to co było niemożliwe od 2015 r., kiedy wprowadzono zapisy sankcjonujące w polskim systemie opieki medycznej badanie telemedyczne, jest dziś koniecznością i codziennością. Porady telemedyczne wcześniej traktowane po macoszemu przez płatnika publicznego stały się nie tylko pożądane, ale i wymagane w większości kontaktów na linii lekarz–pacjent.

Wizyta w kwarantannie Narodowy Fundusz Zdrowia latami niedopuszczający do rozliczania wielu świadczeń, zasłaniając się koniecznością zmiany koszyka świadczeń gwarantowanych, nagle, praktycznie z dnia na dzień, zmienił zdanie. Porady telemedyczne dopuszczane dotychczas w niewielkim zakresie, w dobie COVID-19, stały się optymalnym sposobem realizacji usług medycznych. Oczywiście, nie ma możliwości rozliczania i wykonywania zdalnie wszystkich procedur medycznych, ale to dla wszystkich było i jest oczywiste. Nikt przecież nie będzie próbował zdalnie dokonywać ekstrakcji zęba instruując pacjenta jak ma ująć w dłoń kombinerki. Przedłużenie recepty na lek w chorobie przewlekłej, omówienie wyników badań czy też zlecenie ich były dopuszczalne prawnie od 2015 roku. Pojawienie się e-recepty tym bardziej otworzyło drogę do nowych usług. Porady telefoniczne lub przy wykorzystaniu komunikatorów wideo są łatwe, bezpieczne dla pacjenta i wygodne dla lekarza. Znacząco skracają kolejki i utrudnienia dla pacjenta. Dlaczego dopiero epidemia koronawirusa uświadomiła nam wartość telemedycyny? Okazało się, że znamienną ilość porad w POZ i gabinetach specjalistycznych można zrealizować przy pomocy telefonu! Można otrzymać receptę, e-zlecenie, czy nawet e-zwolnienie.

Wirtualna apteka Czeka nas jeszcze jedna zmiana: tele-rewolucja w aptekach. Na świecie z powodzeniem funkcjonują automaty do sprzedaży leków. W naszym kraju są niedozwolone. Wyobraźmy sobie sytuację, że na każdym skrzyżowaniu stoi automat z lekami OTC, maseczkami i płyna

mi odkażającymi. Dostęp do nich miałby każdy potrzebujący pacjent. W obecnej sytuacji byłaby to znacznie bezpieczniejsza metoda dystrybucji niektórych produktów – bezpieczniejsza zarówno dla pacjenta, jak i dla farmaceuty. W USA od kilku lat dopuszcza się zdalną sprzedaż leków. Dziś technicznie możliwe jest drukowanie i napełnianie blistrów dla konkretnego pacjenta i dostawa do domu co tydzień na podstawie indywidualnego zlecenia lekarza. Gdybyśmy dopuścili taką sprzedaż, w dobie pandemii tysiące pacjentów nie musiałoby opuszczać domów, żeby iść do apteki. „Przedłużenie” leków, możliwe na podstawie e-recepty, spowodowałoby dostarczenie ich bezpośrednio do domu pacjenta. Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że sprzedaż do domu stanowiłaby sprowadzenie niebezpieczeństwa na pacjenta. Wręcz przeciwnie. Pacjent w dobie epidemii zostałby w domu, nie narażał siebie, nie narażał farmaceuty.

Na rewersie zalet Telemedycyna, telefarmacja – te dziedziny dokonują milowego skoku na naszych oczach. Wciąż niewiele wiemy wszystkiego o koronawirusie, ale jedno jest pewne – świat po epidemii nie będzie już taki sam. Niestety, wielu z nas odczuje skutki zdrowotne, społeczne i ekonomiczne. Rozwiązania telemedyczne pomagają je ograniczyć. Dlatego tak ważne jest, żeby rozwijać telemedycynę, rozwijać możliwości prawne jej wdrażania. Ale tele-rewolucja to nie tylko możliwości, ale i zagrożenia. Dlatego epidemia nie powinna nam przysłonić zagrożeń. Tak jak wspominałem, cieszmy się z jej uroków, ale uważajmy na niebezpieczeństwa. W związku z tym, iż legislacja przespała pięć lat, dziś pozwolono na wszystko. Tak, jak kiedyś to, co nie było dozwolone, było zakazane, podobnie dziś – to, co nie zakazane, jest dozwolone. A musimy pamiętać, że chodzi o zdrowie i życie ludzi. Nie da się całej ciąży prowadzić zdalnie. Owszem, w wyniku zagrożenia zakażeniem wirusem SARS-Cov-2 nie każda wizyta musi odbywać się w gabinecie położnika, ale są pewne granice. Lekarz musi wykonać USG, laboratorium pobrać krew do badań, a co jakiś czas, szczególnie w przypadku pojawienia się powikłań, trzeba pacjentkę zbadać. Tego telemedycyna nie zastąpi. Podobnie jeżeli chodzi o telefarmację, jeżeli zdecy

dujemy się na ze wszech miar pożądaną w epoce epidemii zdalną sprzedaż leków, to trzeba szczegółowo określić jej zasady. Nie można dopuścić, żeby ludzie nie mający nic wspólnego z farmacją zakładali firmy i sprzedawali leki. Leki musi wydawać farmaceuta. Zarówno w tradycyjnym modelu dystrybucji (aptece) jak i w sprzedaży zdalnej. Całą ścieżkę od farmaceuty do odbiorcy szczegółowo trzeba skodyfikować, tu nie może być miejsca na dowolność. Ale, że trzeba to zrobić szybko, nie ma wątpliwości.

Wyższa konieczność Nigdy nie byłem zwolennikiem takiego sposobu wprowadzenia e-recepty, jakiego mieliśmy okazję doświadczyć. Ma on wiele wad. Nie wykorzystano bowiem wszystkich jej możliwości. Nie skorzystano z rozwiązań zastosowanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych przy tworzeniu platformy stworzonej do wystawiania zwolnień lekarskich, rozwiązania praktycznego, intuicyjnego. Stworzono wprawdzie nową platformę, ale pełną błędów i nie dającą lekarzowi żadnych informacji o lekach stosowanych przez pacjenta. Ale proszę wyobrazić sobie, gdzie dziś bylibyśmy, gdyby nie było e-recepty. W przypadku ZUS wystarczyły odpowiedzialne decyzje i zwolnienia lekarskie, aby wizyty bez osobistej obecności pacjenta w gabinecie stały się możliwe. Stanęliśmy w Polsce przed ogromnym wyzwaniem jakie wywołała epidemia. Na szczęście mamy solidne podstawy legislacyjne, żeby wdrożyć rozwiązania telemedyczne. Teraz od odpowiedzialności nas wszystkich zależy, czy zastosujemy je rozsądnie. Żadnych wątpliwości nie budzi fakt, iż w dobie powszechnej kwarantanny telemedycyna jest szansą na ograniczenie kontaktów lekarz-pacjent, farmaceuta-pacjent. Dziś nawet zwykły telefon stał się namiastką telemedycyny. Uważam, że to idealny czas na stworzenie ogólnopolskiej platformy telemedycznej. Jej wykonanie powinien zlecić NFZ i udostępnić placówkom medycznym. Oprogramowanie typu open-source, opłacone i wspierane przez NFZ, znacząco ułatwiłoby dostęp pacjentów do usług telemedycznych. Dziś wielu lekarzy chciałoby wesprzeć pacjentów, ale nie mają możliwości lub w przypadku ich działalności stworzenie takiej platformy usług się nie kalkuluje. Dysponują jedynie dobrą wolą i telefonem. To za mało. Mamy kilkadziesiąt tysięcy

Dziś nic nie stoi na przeszkodzie, aby proste konsultacje medyczne prowadzić zdalnie. Pacjent może otrzymać wysokiej jakości poradę, receptę, zwolnienie lekarskie. Bez wychodzenia z domu, bez narażania siebie i innych.

potencjalnych pacjentów objętych kwarantanną, a będzie ich lada dzień znacznie więcej. Te osoby nie mogą opuszczać domów. Jeżeli pogorszy się ich stan zdrowia, albo wymagają regularnej opieki medycznej, przedłużenia leków lub są na przykład w ciąży, zdani są jedynie na telefon. O wiele łatwiej niż siedzieć kilkadziesiąt minut lub kilka godzin próbując połączyć się z lekarzem, byłoby skorzystać z aplikacji telemedycznej. Skoro odpowiednie organy stworzyły w czasie kilku dni aplikację do kontroli ludzi przebywających w kwarantannie, stworzenie aplikacji do udzielania usług teleme

dycznych nie powinno również stanowić problemu. Jestem pewny, że firmy informatyczne w dobie epidemii wspomogą takie działania i pomogą w stworzeniu aplikacji mogącej uratować życie. Dlatego uważam, że wirus sprowadził wiele problemów, zagrożeń, niestety również dla naszego życia, ale jednocześnie stworzył szansę dla rozwoju telemedycyny. Mam nadzieję, że odrobimy lekcję i również w dziedzinie informatyzacji zdamy egzamin. Telemedycyna już nie jest przyszłością, jest naszą codziennością. Dziwi mnie opór ludzi chroniących, w ich mniemaniu, swoje miejsca pracy i próbujących zahamować jej rozwój. Rewolucja już się dokonała, telemedycyna ratuje życie. Przyszłość medycyny tworzy się na naszych oczach. 

» Telemedycyna dziś chroni lekarzy. A co z farmaceutami? «

r e k l a m a

Włącz O SOZ NEWS i bądź na bieżąco

OSOZ News to nowy serwis informacyjny dedykowany dla wszystkich osób zainteresowanych tematyką rynku ochrony zdrowia w Polsce i na świecie. Nasza Redakcja codziennie przygotowuje przegląd najaktualniejszych i najważniejszych wydarzeń, które prezentujemy w atrakcyjnej formie serwisu newsowego. Każde wydanie serwisu publikowane jest tylko jeden dzień, dlatego aby być na bieżąco oglądaj OSOZ NEWS codziennie.

news.osoz.pl

SARS-CoV-2

Nazwa wirusa pochodzi od angielskiego „severe acute respiratory syndrome coronavirus 2”. Pierwsze zakażenie wirusem miało miejsce w dniu 17 listopada 2019 r. Pacjentem był 55-letni mężczyzna, mieszkaniec Wuhan. Przypuszcza się, że źródłem wirusa był targ rybny. Wirus przenosi się drogą kropelkową, u niektórych chorych wywołuje ciężkie zapalenie płuc i zespół ostrej niewydolności oddechowej (ARDS) wymagający zastosowania wentylacji mechanicznej. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, 80% przypadków zarażenia SARS-CoV-2 ma przebieg bezobjawowy lub łagodny (symptomy przypominające przeziębienie), 15% wymaga hospitalizacji i podawania tlenu, ok. 5% to ciężkie przypadki, gdzie niezbędne jest zastosowanie wentylacji mechanicznej. Najbardziej narażone grupy to osoby starsze obciążone innymi chorobami współistniejącymi, przede wszystkim cukrzycą, chorobami układu oddechowego i krążenia.

Źródło: National Institute of Allergy and Infectious Diseases (NIAID), Wikipedia

This article is from: