4 minute read

PILO TAŻ

Zostań w domu. Całą resztą zajmą się technologie

Co roku, w okresie zwiększonej liczby zachorowań na grypę, kliniki pękają w szwach. Paradoksalnie, pacjenci, aby otrzymać poradę lekarską, zarażają kolejne osoby w poczekalni, środkach komunikacji miejskiej, w miejscu pracy. Pandemia koronawirusa uświadomiła nam, że można inaczej. A więc zostań w domu, chroń siebie, innych i personel medyczny oraz zmniejsz obciążenie systemu ochrony zdrowia. Także w przyszłości.

Advertisement

Niewidoczne błędy Ten scenariusz powtarza się co jesień: tłumy w przychodniach lekarskich i poczekalniach, kichające i kaszlące osoby w biurach, szkołach, autobusach, kinach, na koncertach. Faktem jest, że w przypadku zwykłej grypy, chory pacjent zaraża statystycznie jedną osobę. W ten sposób nie występuje tzw. wykładniczy wzrost zachorowań, jak to ma miejsce w przypadku pandemii koronawirusa, ale liniowy. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, co roku na grypę choruje ok. 1 miliard osób, 3–5 miliona przypadków ma ciężki przebieg, szacunkowo od 290000–650000 osób umiera. Te liczby uzmysławiają, jak niewiele zmieniło się w ostatnich latach, aby wzmocnić profilaktykę chorób zakaźnych, jak chociażby grypa. Mamy szczepienia, z których korzysta stosunkowo niewielki procent społeczeństwa. Dane Eurostatu wskazują, że średnio 43% Europejczyków w wieku 65 i więcej szczepi się przeciwko grypie. Rozbieżności są ogromne. O ile w Wielkiej Brytanii jest to aż ponad 70%,

w Niemczech o połowę mniej, w Estonii zaledwie 3%. Z jednej strony można sobie wyobrazić, jak stopień śmiertelności wyglądałby bez szczepionek, z drugiej – zatrważające statystyki nie są wystarczającą motywacją nawet dla osób należących do grup ryzyka. Pandemia koronawirusa jest szokiem i przykrą lekcją profilaktyki dla nas wszystkich. Nie tylko dla wybranych osób z grup ryzyka – dla każdego, bez wyjątku. To, o czym od dawno mówili eksperci chorób zakaźnych, dociera w końcu na szczeble polityki i znajduje uznanie społeczne. Nauka i medycyna okazały się dziedzinami strategicznie ważnymi, nie tylko z punktu widzenia zdrowia i życia, ale także dobrobytu społecznego i rozwoju gospodarczego. Nie słuchaliśmy epidemiologów, bo mówili o abstrakcyjnym zagrożeniu, którego nie widać, którego nie doświadczaliśmy na własnej skórze. Do przeziębienia i grypy przyzwyczailiśmy, bo były od zawsze. Wizje większych epidemii braliśmy za przesadzone scenariusze, które być może kiedyś się wydarzą, ale nie za naszego życia. Po pokonaniu wielu chorób zakaźnych, nota bene dzięki szczepieniom, dzisiejsze pokolenie nie wie, jakie żniwo zbierała odra czy ospa.

Odpowiedzialność jako profilaktyka Zapomnieliśmy też, że z punktu widzenia zdrowia, każdy z nas jest nie tylko odpowiedzialny za samego siebie, ale również za innych. Bagatelizując grypę, biorąc leki niwelujące jej objawy i dalej uczestnicząc w życiu społecznym – chodząc do pracy, kina albo szkoły – narażamy innych, sami stajemy się źródłem zakażenia. To nie wirusy zarażają ludzi, ale to ludzie zarażają wirusami. W czasie pandemii SARS-CoV-2 najskuteczniejszym lekiem okazało się ograniczenie kontaktów społecznych, dystans fizyczny, mycie rąk. Proste, choć zapomniane procedury we współczesnym, nowoczesnym świecie w fazie ciągłego postępu. W wielu krajach mieszkańcy solidarnie podporządkowali się nakazom administracyjnym, zamrażając kontakty społeczne na pewien czas, po to by spłaszczyć krzywą zarażeń i nie doprowadzić do nadmiernego obciążenia ochrony zdrowia w krótkim okresie czasu. Jest to dziś łatwiejsze w dobie nowych technologii informacyjno-komunikacyjnych. I doskonałą lekcją na przyszłość – lekcją solidarności, dojrzałości, świadomości. Zamiast zarażać kolegów grypą podczas zebrań w pracy, równie dobrze można zorganizować telekonferencję z domu. W przypadku niektórych, ale oczywiście nie wszystkich zawodów, jest to wykonalne. Chore dzieci mogą brać udział w lekcjach online, nawet w pojedynczych przypadkach, gdy zajęcia odbywają się dla pozostałych uczniów w normalnym trybie. Tutaj trudno mówić o tym, że „potrzeba jest matką wynalazków.” W tym kontekście, wynalazki są dostępne od dawna, jedynie potrzeba pojawiła się nagle. Do lekarza nie trzeba iść od razu, gdy pojawi się katar albo ból gardła. Gdy stan zdrowia jest stabilny, wystarczy skonsultować się z lekarzem dzięki rozwiązaniom telemedycznym. Na podstawie wywiadu, lekarz jest w stanie nawet na odległość ocenić wstępnie stan zdrowia, zdecydować, czy jest konieczna wizyta w gabinecie lekarskim. Może też przepisać lek i przesłać e-receptę. Pacjenci nie muszą się bać – lekarze mają wystarczającą wiedzę, aby na podstawie rozmowy postawić wstępną diagnozę. Zostając w domu, trzymamy wirusa w ryzach. Nie zarażamy innych, często słabszych i z chorobami towarzyszącymi dającymi gorsze rokowania, nie obciążamy zbędnie systemu ochrony zdrowia, zostawiając wolne miejsce w kolejce dla tych, którzy faktycznie potrzebują pomocy. To, z czego wielu nie zdawało sobie spra

wy, staje się dziś oczywiste i nie powinno być zapomniane w przyszłości. Po to mamy technologie zdrowia cyfrowego, aby wykorzystać je w sprytny sposób. Widzimy, że telemedycyna nie jest technologią dla samej technologii, ale częścią profilaktyki i sposobem na zwiększenie efektywności ochrony zdrowia. Hasło „zostań w domu” powinno na zawsze wpisać się w zachowania chorych na grypę czy przeziębienie. Zostań w domu, odwiedź lekarza online i tym samym postępuj odpowiedzialnie. Taka solidarność i współodpowiedzialność mogą stać się nowymi wartościami także w ochronie zdrowia po okresie pandemii koronawirusa. 

» Medyczna konsultacja online jest nie tylko wygodną, ale i odpowiedzialną formą korzystania z usług medycznych. «

This article is from: