11 minute read

Niech wygra lepszy

Ogólnie konfrontacje Liverpoolu z Tottenhamem statystycznie częściej padają łupem LFC. Na 45 takich meczów w samym XXI wieku The Reds wygrywali 23 razy. 12 spotkań zakończyło się remisem, a Tottenham wyszedł zwycięsko w 10 pojedynkach. Ostatni mecz wygrany 2:1 pozwolił klubowi przedłużyć serię zwycięstw nad Kogutami do sześciu i jest to już najdłuższa taka passa w spotkaniach z Tottenhamem w XXI wieku. Główka Roberto Firmino w końcówce niedawnego meczu zepchnęła na drugie miejsce w tym zestawieniu serię, jaką zanotował ze swoją drużyną Brendan Rodgers w latach 2013-2015. Warto zauważyć, jak bardzo zdominował te pojedynki Liverpool. The Reds na przestrzeni tych pięciu spotkań pod wodzą Rodgersa strzelili 18 goli, tracąc tylko cztery. Trzy razy pokonali Spurs do zera, odpowiednio 5:0, 4:0 i 3:0, do tego w każdym z tych starć zdobyli co najmniej trzy bramki. Obecna passa jest dużo bardziej stonowana, ponieważ aż czterokrotnie padał w tych meczach wynik 2:1, a wygrana więcej niż jedną bramką miała miejsce tylko raz - w finale Ligi Mistrzów 2018/19. Było wtedy 2:0, a do siatki trafiali oczywiście Mohamed Salah i Divock Origi. Sam ostatni mecz udało się wygrać dość szczęśliwie, chociaż bardzo ważne bramki w ostatnich minutach stały się już wizytówką Liverpoolu Kloppa i myślę, że dużo większy udział w tym ma wola walki aniżeli fart. Nie zważając już na to, The Reds przeważali cały czas i po prostu dominowali rywala. Statystyki są bezlitosne w tym przypadku: 75% do 25% w posiadaniu piłki, 17 do 8 w strzałach i 11 do 2 w strzałach celnych. Zawodnicy Liverpoolu aż 15 razy uderzali na bramkę Llorisa z pola karnego. Ciekawą statystyką są celne podania na połowie przeciwnika - podopieczni Mourinho wyko-

fot.: Jon Super / POOL

Advertisement

W środę 16 grudnia Liverpool mierzył się na własnym boisku z Tottenhamem. The Reds wyszli z tego pojedynku zwycięsko, choć według José Mourinho przegrała lepsza drużyna. Była to już 6. z rzędu wygrana LFC ze Spurs. Ostatni raz, kiedy trzy punkty w takim meczu zgarnął Tottenham, miał miejsce ponad trzy lata temu, tj. 22.10.2017 roku. Ekipa Kloppa uległa wtedy rywalom 1:4. Od tamtego momentu mecze ze Spurs zdecydowanie leżą liverpoolczykom.

NIECH WYGRA LEPSZY

W środę 16 grudnia Liverpool mierzył się na własnym boisku z Tottenhamem. The Reds wyszli z tego pojedynku zwycięsko, choć według José Mourinho przegrała lepsza drużyna. Była to już 6. z rzędu wygrana LFC ze Spurs. Ostatni raz, kiedy trzy punkty w takim meczu zgarnął Tottenham, miał miejsce ponad trzy lata temu, tj. 22.10.2017 roku. Ekipa Kloppa uległa wtedy rywalom 1:4. Od tamtego momentu mecze ze Spurs zdecydowanie leżą liverpoolczykom.

nali ich 57 w całym meczu. Dla porównania, samemu Curtisowi Jonesowi udało się to aż 81 razy. Myślę, że ten mecz można po prostu podsumować jednym słowem: dominacja.

Nieprzypadkowo Roberto Firmino odblokował się właśnie z Tottenhamem. Mimo, że nie jest głównym zawodnikiem odpowiedzialnym za strzelanie bramek, bo ustępuje w tym Salahowi i Mané, to akurat na Spurs w ostatnim czasie ma patent. W trakcie tej serii sześciu wygranych meczów z Kogutami Brazylijczyk wpisywał się na listę strzelców czterokrotnie. Swoje przeciwko Tottenhamowi też zawsze dokłada Salah. Egipcjanin w 8 potyczkach ze Spurs trafiał do siatki sześć razy.

Podopieczni Kloppa mają sposób na wygrywanie z Tottenhamem i od kompromitującej porażki 1:4 sprzed trzech lat nie przegrali ze Spurs żadnego spotkania. Mecze z Kogutami nie obfitują w ostatnich latach w jakieś pogromy, ale na pewno nie można im odmówić emocji. W końcu bramki w 90. minucie lub później padały w trzech ze wszystkich sześciu meczów. Tym razem mecz z Tottenhamem wzbudzał większe zainteresowanie niż zwykle, bo był to pojedynek o pierwsze miejsce w tabeli. Na szczęście The Reds dali radę wygrać, a dzięki zwycięstwu trzy dni później z Crystal Palace liverpoolczycy trzeci rok z rzędu spędzą święta na pozycji lidera. Oby był to dobry prognostyk na resztę sezonu. Jeszcze co do wrażeń z meczu, pozytywne emocje wywołał u mnie widok kibiców na trybunach, mimo znikomej ich ilości. Liverpoolowi życzę wygrania ligi i wszystkiego, co się da, a Tottenhamowi dobrego sezonu. Lubię Mourinho i chciałbym, żeby jeszcze kiedyś znaczył dużo w futbolu oraz świętował sukcesy, czy to w Tottenhamie, czy gdzie indziej. Oczywiście nie kosztem Liverpoolu.

TOP 10… ALE NA PÓŁ, CZYLI PO PIĘĆ

NAJLEPSZYCH I NAJGORSZYCH MOMENTÓW 2020 ROKU Powiedzieć, że 2020 rok był wyjątkowy to jak nic nie powiedzieć. Z jednej strony globalna katastrofa, z drugiej natomiast, historyczny sukces Liverpoolu. Cały, kończący się właśnie okres, 5.„All round the Fields of Anfield Road”, tyle że sprzed telewizora. Kwestią niemożliwą do pominięcia i konieczną do uwzględnienia na samym początku jest sprawa kilkumiesięcznej przerwy w rozgrywkach, a następnie gry przy pustych trybunach. Wiosną 2020 roku drżeliśmy w obawie o finalizację sezonu 19/20, którego mistrzostwo mogli odebrać nam jedynie rządzący, odpowiadający za decyzję dotyczącą rozstrzygnięcia rozgrywek. Z niepokojem obserwowaliśmy sytuację na świecie i w innych ligach piłkarskich (m.in. Ligue 1). Ostatecznie udało się dokończyć sezon, a i pod sam koniec roku, część kibiców mogła wybrać się na Anfield Road. Niestety ostatnie informacje odnośnie nowego szczepu koronawirusa, szalejącego w Wielkiej Brytanii, nie napawają nas optymizmem. 4.Środkowy obrońca potrzebny od zaraz! Deficyt na pozycji środkowego obrońcy Liverpoolu to istotny problem już od kilku lat. W 2020 roku jednak osiągnął swój poziom maksymalny, bowiem w obliczu odejścia m.in. Lovrena oraz kontuzji praktycznie wszystkich defensorów The Reds mieliśmy poważne problemy z obsadą tej arcyważnej pozycji. Naturalnie łączy się to z podpunktem, dotyczącym kontuzji, ale tak jak np. w pomocy znakomicie odnalazł się bohater jednego z pozytywniejszych wydarzeń tego roku, Curtis Jones, tak w obronie ze świecą szukać zawodnika gotowego do gry na najwyższym poziomie. Rhys Williams i Nathaniel Phillips w akceptowalny sposób wykorzystali swoje szanse, ale to wciąż za mało, by kibice LFC mogli spać spokojnie. Bez nowego stopera nie będziemy mogli mierzyć się z najsilniejszymi drużynami Europy. Ostatnio swoją szybkością załatwił nas Heung-Min Son, a nie chcę nawet myśleć o pojedynku z napastnikiem kompletnym pokroju Roberta Lewandowskiego. 3. Szpital Anfield. Kontynuacja poprzedniego punktu. Kontuzje nie omijały praktycznie nikogo w drużynie Liverpoolu. No, może poza napastnikami, bo szczęśliwie z trójki Salah, Firmino, Mané, tylko ten ostatni opuścił w 2020 więcej niż trzy spotkania (9). Dobrze dla nas, bo bez nich byłoby bardzo trudno i musiałbym pisać teksty zatytułowane „Napastnik potrzebny od zaraz”. Zastanawiając się nad najlepszymi momentami kończącego się roku, planowałem należy podsumować na zasadzie plusów i minusów. Jednych i drugich było niemało, więc z pewnością nie będziecie się nudzić, wracając do nich razem z nami. NAJGORSZYCH MOMENTÓWTOP 5 wspomnieć o czterech zawodnikach Liverpoolu w Drużynie Roku

TOP 10… ALE NA PÓŁ, CZYLI PO PIĘĆ NAJLEPSZYCH I NAJGORSZYCH MOMENTÓW 2020 ROKU

Powiedzieć, że 2020 rok był wyjątkowy to jak nic nie powiedzieć. Z jednej strony globalna katastrofa, z drugiej natomiast, historyczny sukces Liverpoolu. Cały, kończący się właśnie okres, należy podsumować na zasadzie plusów i minusów. Jednych i drugich było niemało, więc z pewnością nie będziecie się nudzić, wracając do nich razem z nami.

wg FIFA. W rzeczywistości jednak, nie sposób zaliczyć do tej grupy Thiago, który po transferze do LFC rozegrał dosłownie 134 minuty. Przez kontuzje zatem, odbierany jest nam ogromny potencjał, ponieważ z van Dijkiem, Gomezem, Chambarlainem i Alcántarą moglibyśmy wypracowywać jeszcze większą przewagę nad innymi zespołami. Kogo należy winić za tę plagę? Niebiosa, które zesłały na nas pandemię COVID-19, a może brutalnych rywali? Myślę, że należałoby również poszukać problemu wśród naszych trenerów przygotowanie fizycznego. Dawno temu już mówiło się o problemach z kontuzjami zespołów Kloppa, a i teraz widać, że inne kluby nie borykają się z takimi przypadkami. Kto wie, czy zabójcze tempo gegenpressingu nie wyniszcza naszego zespołu od środka?

2. Dietetyk Adrián. Pucharowy apetyt kibiców Liverpoolu osiągnął w tym roku najwyższe możliwe stadium futbolowych oczekiwań. Spodziewaliśmy się pokaźnego dania głównego w postaci mistrzostwa Anglii i wcale niemniejszego deseru – obrony trofeum Ligi Mistrzów. W rolę klubowego dietetyka, hamującego zapędy przesadnego obżarstwa, wcielił się tym razem Adrián, który niczym Loris Karius, odebrał nam szansę na sukces w europejskich pucharach. Ponownie ulegliśmy drużynie z Madrytu, tylko tym razem ustępując Atletico, żegnając się z Champions League znacznie wcześniej niż miało to miejsce w sezonie 18/19. Przynajmniej mogliśmy w pełni skupić się na lidze, nieprawdaż?

1. Rafał Nahorny lubi to, czyli największy „wypadek przy pracy” ostatnich lat.Nie przypominam sobie meczu w tym sezonie, w którym Rafał Nahorny nie wspomniałby o dramatycznej porażce Liverpoolu z Aston Villą. Przynajmniej nie straszy nas już wspomnieniami meczu z Sevillą. Z drugiej strony trudno mu się dziwić – Liverpool przyzwyczaił nas do wielobramkowych zwycięstw (czego dobrym przykładem było ostatnie 7:0 z Crystal Palace), a nie tak ogromnej boiskowej bezradności jak miało to miejsce 4 października przy Villa Park. Tamtego dnia miał miejsce jeden z największych blamażów współczesnej historii Liverpoolu, gdy przegraliśmy 7:2, z posiadającą zaledwie przez 30 % czasu piłkę, drużyną z Birmingham. Przynajmniej nie zapowiada się, by miało to być tak fatalne w skutkach jak chociażby remis 3:3 z Crystal Palace w sezonie 13/14.

5. Wzywamy posiłki. Michaela Edwardsa, na łamach naszego ma gazynu, chwaliliśmy już niezliczoną ilość razy. Z drugiej stro ny osoba odpowiedzialna za transfery w naszym klubie zasługuje na słowa najwyższego uznania. Jeszcze parę lat temu zazdrościlibyśmy europejskiej pozycji np. FC Barcelonie, a dziś to katalońska drużyna zawistnie spogląda w naszą stronę – to właśnie dzięki różnicom w zarządzaniu klubem. Blaugrana lekką ręką oddała Bayernowi w 2013 swojego wychowanka, Thiago Alcántarę, który dziś broni barw naszej drużyny. Jako niemały sukces oceniam nasze zakupy w tym roku. Poza Hiszpanem do klubu dołączył m.in. wspaniały Diogo Jota oraz prężnie rozwijający się Takumi Minamino. Oczyściliśmy nieco kadrę z piłkarzy pokroju Clyne’a, Lovrena, Lallany lub Brewstera, za niektórych dostając nawet przyzwoite pieniądze. Oczywiście, żeby móc sprawiedliwie ocenić te transfery, należy poczekać jeszcze chwilę, ale już teraz możemy stwierdzić, że okienka transferowe to co najmniej pozytywne momenty 2020 roku.

4. „Who the $#&@ are Man United?!”. Cofnijmy się do samego począt ku 2020 roku. 19 stycznia mierzyliśmy się w derbowym spo tkaniu z Manchesterem United i miał być to mecz potwierdzający naszą siłę w walce o mistrzostwo Anglii. I choć Czerwone Diabły nie były naszym bezpośrednim rywalem w drodze na szczyt, mecze z nimi nigdy nie należały do najłatwiejszych. Tym razem było jednak nieco inaczej. Szybko na prowadzenie wyprowadził nas Virgil van Dijk, dając fotoreporterom szansę na wspaniałe zdjęcia (przyczyniło się do tego również śliczne niebo nad Anfield tamtego dnia). Następnie do siatki zjawiskowo trafiali Firmino i Wijnaldum, ale obie te bramki nie zostały zaliczone. Pomimo ogromnej przewagi i wielu stuprocentowych sytuacji, zwycięstwo potwierdziliśmy dopiero w 93 minucie po trafieniu Mohameda Salaha. Liverpoolczycy ponownie dali szansę na cudowne ujęcia – celebracja bez koszulki w wykonaniu Egipcjanina i rajd Alissona w jego stronę to pamiętne obrazki. Większość kibiców ocenia ten mecz jako najlepszy w 2020 roku i trudno się z nimi nie zgodzić. Ważne zwycięstwo w bardzo ważnym meczu. I to w jakim stylu!

3.Młodzież na “szóstkę”. Absencje graczy pierwszej drużyny i natłok meczów koniecznych do rozegrania również mogą mieć swoje plusy. Tymi plusami w 2020 roku są nasi juniorzy. Gdy na przełomie lutego i marca w meczach Pucharu Anglii poznawaliśmy takich zawodników jak Curtis Jones, Neco Williams, czy Harvey Elliot, chętnie zastanawialiśmy się, czy którykolwiek zagości w pierwszym składzie na dłużej. Kelleher wygrał rywalizację z Adriánem, Rhys Williams wystąpił w sześciu (wszystkich możliwych) meczach Ligi Mistrzów. „Nowy Gerrard”, a więc najmłodszy kapitan w historii Liverpoolu, Curtis Jones, został dziś przeanalizowany przez Adama Mokrzyckiego, także zapraszam Was do tego tekstu. 19-letni pomocnik zdaje się być w tej chwili największym talentem wśród młodzieżowców LFC, ale wszyscy zasługują na pochwałę słowną lub szkolną „szóstkę”.

NAJLEPSXZYCH MOMENTÓWTOP 5

2. Best of the best. Czym byłby numer pełen podsumowań bez uwzględnienia wyników FIFA The Best Awards. Muszę przyznać, że nigdy nie traktowałem gal „Złotej Piłki” lub właśnie „The Best” jako specjalnie miarodajne, ale miło słyszeć, że tak wiele osób związanych ze sportem docenia naszych piłkarzy. Zresztą nie tylko piłkarzy, bo najlepszym trenerem roku wybrano Jürgena Kloppa. Do drużyny roku załapali się: Alisson, Alexander-Arnold, van Dijk, no i wspominany wcześniej Thiago. W TOP 10 kategorii, w której triumfował Robert Lewandowski, znaleźli się natomiast: Mané (tylko 6 pkt za Messim i 9 za CR7), Salah, Thiago i VVD. Cóż za czas, żeby żyć!

1. LIVERPOOL MISTRZEM ANGLII! „Cóż za czas, żeby żyć” w kontek ście indywidualnych nominacji piłkarzy Liverpoolu do na gród FIFA? To co ja mogę napisać na temat zdobycia mistrzostwa Premier League?! 30 lat oczekiwania. Pełna dominacja i brak realnej konkurencji. 99 punktów – 18 punktów przewagi nad drugim miejscem i 33(!) nad trzecim. To najlepszy moment ostatniej dekady, a nie ostatniego roku! Dumny z kibicowania Liverpoolowi byłem też w sezonie 11/12, gdy zajmowaliśmy ósme miejsce, ale teraz już wszyscy zazdroszczą mi koszulek z Liverbirdem na piersi. Nic dodać, nic ująć. Czekaliśmy na ten moment wiele długich lat, więc cieszmy się nim teraz! No i nie dopuśćmy, by kolejny, tak wspaniały piłkarsko, rok nastąpił dopiero w dalekiej przyszłości. Na szczęście nie zapowiada się na to, a 2021 może być jeszcze lepszy! IGOR BORKOWSKI

This article is from: