4 minute read
Gegenpressing przyczyną urazów?
GEGENPRESSING
PRZYCZYNĄ URAZÓW?
Advertisement
Ubiegły rok obfitował w niezliczone ilości problemów zdrowotnych piłkarzy Liverpoolu. I gdy o skutkach tych kontuzji napisano już niemalże wszystko, niewielu podjęło się analizy przyczyn owych urazów.
IGOR BORKOWSKI
Kto stoi za kłopotami The Reds? Dlaczego, nawet w czasach pandemii, plaga kontuzji dopadła akurat nas? Czy powinniśmy obawiać się serii fatalnych wyników w stylu Borussii Dortmund z sezonu 14/15 i czy powodem tych niepowodzeń jest zabójczy pressing narzucany przez Jürgena Kloppa?
Danke Jürgen
Jürgen Klopp dołączył do Borussii Dortmund 1 lipca 2008 roku i totalnie zrewolucjonizował sposób zarządzania zespołem, podejście do treningu i pracy taktycznej na boisku. W książce Raphaela Honigsteina pt. „Jürgen Klopp. Robimy hałas” znajdziemy co najmniej kilka rozdziałów poświęconych zmianom, które Niemiec wprowadził w drużynie żółto-czarnych. Trudno się dziwić, ponieważ, zdobywając dwa mistrzostwa, udało mu się przypomnieć kibicom BVB wspaniałe dla klubu lata 90. Pod koniec piątego (zapamiętajcie ten fakt, bo wrócimy do niego później) roku pracy w Borussii, szkoleniowiec nie mógł skorzystać z usług aż siedmiu kontuzjowanych piłkarzy, a jego drużyna zajmowała 17 miejsce po 17 spotkaniach. Kiepsko jak na drużynę, która w poprzednich czterech latach dwukrotnie triumfowała w lidze i dwukrotnie odbierała srebrne medale. Zdaniem prezesa Hansa-Joachima Watzke przyczyną tak fatalnych wyników było coś więcej niż sprzedaż Lewandowskiego: „Owszem, jego odejście wiele zmieniło, ale nie może być postrzegane jako jedyny powód spadku zespołu z drugiego miejsca na 17. On sam niewiele mógłby zrobić, nawet jeśli jest jednym z najlepszych napastników świata”. Głównym czynnikiem owych niepowodzeń były rzecz jasna urazy. „To, co działo się w tym sezonie w naszej drużynie pod względem kontuzji, było po prostu niesamowite” – nie dowierzał Klopp. Problemy nie ustawały, a kibice Borussii zachodzili w głowę, czy aby na pewno powtarzająca się sytuacja była jedynie dziełem przypadku. W kwietniu 2015 roku szkoleniowiec opuścił Dortmund i choć drużyna z Signal Iduna Park nigdy już nie zdołała zwyciężyć w Bundeslidze, nigdy też nie borykała się z taką ilością kontuzji. Czyżby zdaniem Kloppa cel uświęcał środki?
Skąd to zwątpienie?
Pierwsze wątpliwości, dotyczące sposobu pracy The Normal One w Liverpoolu pojawiły się już na samym początku 2016 roku, a więc niedługo po jego zatrudnieniu. Chętnie przypominana statystyka odnośnie ilo-
Część komentatorów porównuje obecną sytuację w Liverpoolu z ostatnim rokiem pracy Kloppa w Dortmundzie, gdzie też plaga kontuzji stanowiła o słabych występach Borussi. fot.: ruhrnachrichten.de
ści przebieganych kilometrów na mecz (o 6 km więcej niż za kadencji Rodgersa) ma również drugą stronę medalu. W tamtym okresie kontuzjowanych było aż 10 zawodników The Reds a i wyniki odbiegały od ideału. Pytany o sytuację kadrową Klopp odpowiedział: „Jestem odpowiedzialny za wszystko, co się dzieje w zespole i wiem jak wygląda sytuacja z kontuzjami w drużynie”. Jak można przeczytać na portalu lfc.pl niemałym przeciwnikiem metod szkoleniowych Niemca był Graeme Souness (ex-pomocnik Liverpoolu). Zdaniem Szkota tak agresywny pressing można stosować przez 60 minut, ale nie przez całe spotkanie: „Przychodzi nowy menedżer i mówi tylko o wysokim pressingu na boisku. Trudno realizować taką taktykę przez 90 minut.” Spragnieni sukcesów jak mało kto, kibice Liverpoolu, pokochali Kloppa, bo jako jedyny dawał w tamtych czasach nadzieję na wzbogacenie klubowej gabloty.
I choć przez pewien czas żyło się nam zupełnie beztrosko, z czasem problemy musiały jednak powrócić.
Syndrom piątego roku
Mówi się, że dla beniaminków drugi rok po awansie jest najtrudniejszy. Niektórzy twierdzą też, że trzeci sezon dla Mourinho jest przeklętym okresem. Nie wiem czy czwórka się komuś negatywnie kojarzy, ale zauważam niemały problem w piątym roku pracy Jürgena Kloppa. Tak samo jak w przypadku Borussii, naszych piłkarzy dopadła fala kontuzji i choć powoli się od niej uwalniamy, warto zastanowić się, jak uniknąć powtórki z tych nieprzyjemnych zdarzeń. Nie przemawia do mnie tłumaczenie wszystkiego pandemią. Zawodnicy od dawna trenują, odpukać, w LFC niewiele było faktycznych zachorowań, no i przede wszystkim kontuzje nie dotknęły innych drużyn w takim stopniu jak naszej. Przesądną osobą bym się nie nazwał, ale coś w tych pięciu latach musi być. Tak długi czas gry na
absolutnie maksymalizowanych obrotach dla nikogo nie mógł skończyć się dobrze. Nie skończył się dobrze dla BVB, którą opuścił niemiecki szkoleniowiec, a teraz Liverpool może stracić mistrzostwo, na rzecz nieprzekonującego Manchesteru United. Czy to początek końca Kloppa w The Reds?
Teorie spiskowe vs fakty
Gwoli wyjaśnienia – nie jestem „antykloppowcem”. Wręcz przeciwnie, do teraz mam zachowaną koszulkę z hasłem „In Klopp we trust”, a gdyby założono zbiórkę na pomnik dla Niemca, mógłbym być jednym z pierwszych wpłacających. Uważam jednak, że nawet popierając kogoś, warto zauważać jego niedociągnięcia i zamiast ślepego poklasku, rozpoczynać merytoryczne dyskusje. Problem z kontuzjami w drużynach Kloppa to fakt, tak samo jak ryzyko związane z preferowaną przez niego taktyką. Z drugiej strony przynosi ona oczekiwane rezultaty w postaci trofeów i być może przekonuje to wątpiących… których sam szkoleniowiec chętnie zamienia w wierzących – „From Doubters to Believers”.
Myślę, że najbliższy czas będzie kluczowy dla przyszłości naszego menedżera. Jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2024 i mam nadzieję, że wypełni go w całości, po drodze świętując jeszcze niejeden sukces. Jest bogatszy o doświadczenia z BVB, więc jest szansa, że „nie podzieli swojego losu” sprzed pięciu lat i wyciągnie Liverpool z chwilowego kryzysu. Będę największym krytykiem, ale też najbardziej wierzącym i wspierającym kibicem. Z niecierpliwością wyczekuje reakcji naszego sztabu i mam nadzieję, że zdołamy obronić mistrzostwo Premier League. „At the end of a storm, there's a golden sky…”