4 minute read

Podcięte skrzydła obrony The Reds

Po meczu z Manchesterem United można powiedzieć, że mamy problem. Jest on widoczny przede wszystkim w naszej grze ofensywnej, jednak moim zdaniem drużynę zawsze należy traktować jako jedną całość. Przy takim podejściu każdy zawodnik, który występuje na boisku ma wpływ na wynik, zarówno po stronie strat jak i zysków. Po meczu z Crystal Palace (dla kibiców ekipy z Londynu był pewnie tak samo dziwny, jak dla nas mecz z Aston Villą) wydawało się, że znaleźliśmy formę i teraz już tylko będzie lepiej. Tymczasem w czterech kolejnych meczach ligowych strzeliliśmy JEDNĄ bramkę i mieliśmy ewidentny problem z grą w ofensywie.

Zwykle w takiej sytuacji koncentrujemy się na napastnikach. Nasz tercet Salah – Mane – Firmino w ostatnich tygodniach nie przypomina potężnej broni, z której strzelaliśmy jeszcze na początku tego sezonu. W sumie cała trójka uzbierała w tych rozgrywkach 24 gole i 8 asyst. Jednak bez wsparcia pozostałych formacji napastnicy nie mają na czym oprzeć swojej gry. Pomoc od pewnego momentu nie pomaga, obrońcy również nie wnoszą w grę ofensywną tyle co w poprzednich sezonach.

Advertisement

W liczbach nasza gra w obronie nie wygląda najgorzej. Pomijając dziwny mecz z Aston Villą, w którym straciliśmy siedem goli, w pozostałych 17 spotkaniach (do meczu z Manchesterem United) straciliśmy 14 goli. Mniej niż jeden na mecz. I trzeba pamiętać, że z powodu rozmaitych kontuzji, zwykle trudno przewidzieć z kim Fabinho zagra na środku obrony. Brazylijczyk to zresztą chyba jedyny piłkarz grający na obronie, który trzyma wysoki poziom.

Trent Alexander-Arnold jest z pewnością obrońcą, który najbardziej obniżył loty w porównaniu z poprzednimi sezonami. O ile jego gra w defensywie przypomina najlepsze czasy, to w ataku TAA niemal nie istnieje. W ubiegłych latach młody Scouser ścigał się z Andy Robertsonem o jak największą liczbę asyst. Obecnie zanotował tylko dwa takie podania, a w poprzednich dwóch sezonach 25 (12 i 13). Robertson w tej chwili ma pięć asyst, co mniej więcej odpowiada jego dokonaniom z poprzednich dwóch lat (11 i 12). W przypadku TAA martwić może również duży procent niecelnych podań. Drużynie brakuje nie tylko jego asyst, ale również szybkiego wyprowadzania akcji długimi i celnymi przerzutami.

Na ogólną postawę obrony z pewnością wpływ ma kontuzja Virgila van Dijka. Holen-

Czy część winy za słabą formę napastników można zrzucić na obrońców?

MARIUSZ PRZEPIÓRKA

PODCIĘTE SKRZYDŁA OBRONY THE REDS

Czy część winy za słabą formę napastników można zrzucić na obrońców?

MARIUSZ PRZEPIÓRKA

Brak van Dijka paradoksalnie bardziej widoczny jest w ataku niż obronie. Dośrodkowania z rzutów rożnych bez niego, w polu karnym, nie są już tak groźne. Podobnie sprawa ma się z bocznymi obrońcami. Ich dośrodkowania nie są już tak precyzyjne jak w poprzednim sezonie, a była to bardzo groźna broń The Reds w ataku. fot.: premierleague.com der nie gra od meczu z Evertonem i prawdopodobnie nie zobaczymy go w tym sezonie. Paradoksalnie jego brak w obronie nie jest tak odczuwalny, jak w ataku. Bez wysokich zawodników takich jak van Dijk i niestety często kontuzjowany Joel Matip, po rzutach rożnych nie stwarzamy praktycznie żadnego zagrożenia.

Długotrwała absencja van Dijka i Joe Gomeza sprawiła, że Jürgen Klopp musiał sięgnąć po głębokie rezerwy. Z Nata Phillipsa korzystał już w ubiegłym sezonie i wydawało się, że pucharowy mecz z Evertonem będzie jego jedynym godnym uwagi występem w LFC. Trudna sytuacja kadrowa wymusiła jednak na naszym sztabie nie tylko odkurzenie Phillipsa, ale również szybką promocję Rhysa Williamsa. Młody obrońca debiut w wyjściowej jedenastce zaliczył w trudnym meczu z Tottenhamem i spisał się w nim naprawdę dobrze. Problem w tym, że ani Phillips, ani Williams nie są jeszcze, jeśli w ogóle będą, zawodnikami, którzy mogą wejść do składu na dłużej i stanowić w nim, przynajmniej w tej chwili, coś więcej niż ostatnią deskę ratunku. Świadczą o tym spotkania, w których Klopp na środku obrony wystawiał nominalnych pomocników: Fabinho i Jordana Hendersona.

Musimy jednak przyzwyczaić się do tego, że w przeciwieństwie do poprzednich sezonów przed poznaniem meczowego składu będziemy mieć problem ze wskazaniem składu obrony. Przynajmniej jej środkowej części. Minęło już prawie całe okno transferowe i nic nie wskazuje na to, że sprowadzimy środkowego obrońcę. Dlatego zostaje nam chuchać i dmuchać na Fabinho, aby Brazylijczyk nie złapał żadnej kontuzji. Osobiście nie oczekuję cudów po tym sezonie. Już przed jego rozpoczęciem podkreślałem, że nie ma mowy o sytuacji z dwóch poprzednich, kiedy to mistrz zdobywał niemal 100 punktów. Stawiałem i nadal stawiam na to, że tym razem wystarczy 85 punktów. Po wydłużonym poprzednim sezonie, krótkim okresie przygotowawczym i skondensowanym kalendarzu rozgrywek w bieżącym sezonie, wszystkie ekipy będą miały lepsze i gorsze momenty. Nasz tradycyjnie przypadł na przełomie grudnia i stycznia. Inni mają go za sobą, lub dopiero wpadną w dołek. Wszystko zależy od indywidualnych cykli treningowych, które wszystkie sztaby przygotowywały zapewne nieco eksperymentalnie.

This article is from: