5 minute read

Bitwa o Anglię

BITWA

35• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds BITWAANGLIĘ O

Advertisement

Mecz Liverpoolu z Manchesterem United jest zdecydowanie wizytówką angielskiej Premier League, w końcu są to dwie najbardziej utytułowane drużyny na Wyspach. Niedziwne więc, że ten szlagier przyciąga przed telewizor miliony fascynatów angielskiego futbolu. Niestety od kilku lat wyniki oraz poziom nieco odstają od derbów sprzed kilku czy kilkunastu lat. Potwierdzeniem tego może być to, że z ostatnich 10 spotkań pomiędzy Czerwonymi Diabłami a The Reds aż 7 kończyło się remisem, w tym czterokrotnie bezbramkowym. Co ciekawe, ostatni raz piłkarze z Old Trafford, komplet punktów wywieźli z Anfield ponad 5 lat temu. Brzmi to wręcz kuriozalnie, lecz takie są fakty. Było to jeszcze za kadencji Louisa Van Gaala 17 stycznia 2016 roku. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył wtedy w 78. minucie emerytowany już – Wayne Ronney.

Brak wygranej na stadionie Liverpoolu od lat oraz pozycja lidera zdecydowanie podsyciły apetyty zarówno zawodników jak i kibiców klubu z czerwonej części Manchesteru. Co ciekawe większość bezstronnych kibiców Premier League również obstawiało wygraną czerwonych diabłów, patrząc na spadek formy oraz dość kiepskie wyniki podopiecznych Jürgena Kloppa. Zapominali jednak od jak dawna The Reds są niepokonani na własnym stadionie w potyczkach ligowych. Istotne jest również to, iż derby z Manchesterem United to coś więcej niż zwykły mecz. Jedna z drużyn może być kompletnie bez formy, co jednak nie oznacza jednostronnego spotkania. Tak było i tym razem.

Ole Gunnar Solskjaer wystawił praktycznie najlepszą XI do bitwy z Jürgenem Kloppem. Takiej możliwości niestety nie miał niemiecki szkoleniowiec i na środku defensywy u boku Fabinho ujrzeliśmy kapitana drużyny z Anfield. Dla wielu sympatyków Liverpoolu była to dość zaskakująca informacja, lecz patrząc na wagę meczu oraz doświadczenie Jordana Hendersona można wnioskować, iż była to dobra decyzja. Kolejnym zaskoczeniem był występ Xherdana Shaqiriego w 2 linii Liverpoolu od 1 gwizdka. Warto przypomnieć, że był to jego pierwszy występ w podstawowej XI w Premier League od 400 dni. Wiemy jednak z przeszłości, że Szwajcar miał argumenty, by akurat w tym spotkaniu dostać długo wyczekiwaną szanse.

Ligowy szlagier rozpoczął się 17 stycznia o godzinie 17:30 i od pierwszego gwizdka to podopieczni Jürgena Kloppa próbowali przejąć inicjatywę, a z minuty na minutę coraz bardziej im się to udawało. Wtedy najłatwiej było zobaczyć, z czym w ostatnich kolejkach Liverpool ma największy problem – skuteczność. Zawodnicy z Anfield potrafili sobie wykreować bardzo dobre sytuacje, lecz bardzo często brakowało odpowiedniej decyzji. Bardzo istotna jest również skuteczność strzałów oraz celność ostatnich podań w szesnastce przeciwnika. Te dwa aspekty w ostatnich kilku tygodniach kompletnie leżą. I widać to w ilości bramek zdobytych w ostatnich 4 kolejkach, gdyż ich liczba wynosi 1. Jest to strasznie uciążliwe, bo od trzech kolejek żaden z zawodników Liverpoolu nie potrafi przełamać tej złej KACPER KOSTERNA

0:0

65.7 posiadanie piłki %

3 strzały celne

17 strzały ogółem

667 podania

7 rzuty rożne

1 spalone

2 żółte kartki

Mecz Liverpoolu z Manchesterem United jest zdecydowanie wizytówką angielskiej Premier League, w końcu są to dwie najbardziej utytułowane drużyny na Wyspach. Niedziwne więc, że ten szlagier przyciąga przed telewizor miliony fascynatów angielskiego futbolu. Niestety od kilku lat wyniki oraz poziom nieco odstają od derbów sprzed kilku czy kilkunastu lat. Potwierdzeniem tego może być to, że z ostatnich 10 spotkań pomiędzy Czerwonymi Diabłami a The Reds aż 7 kończyło się remisem, w tym czterokrotnie bezbramkowym. Co ciekawe, ostatni raz piłkarze z Old Trafford, komplet punktów wywieźli z Anfield ponad 5 lat temu. Brzmi to wręcz kuriozalnie, lecz takie są fakty. Było to jeszcze za kadencji Louisa Van Gaala 17 stycznia 2016 roku. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył wtedy w 78. minucie emerytowany już – Wayne Ronney.

KACPER KOSTERNA

posiadanie piłki % 34.3

strzały celne 4

strzały ogółem 8

podania 344

rzuty rożne 3

8

żółte kartki 1

passy. Po dosyć intensywnej pierwszej połowie ze strony gospodarzy, w drugiej nieco spuścili z tonu i dali dojść do piłki Czerwonym Diabłom. Liverpoolczycy zaczęli kreować coraz mniej sytuacji pod bramką Davida De Gei. Świetnymi paradami mógł za to popisać się Alisson Becker, który w końcówce spotkania miał dosłownie rękawice pełne roboty. Wszystko zaczęło się od strzału Bruno Fernandesa z okolic 6 metra. Alisson trochę w stylu De Gei w okresie jego prime’u, obronił strzał Portugalczyka nogami. Była to pierwsza, lecz nie ostatnia tak groźna sytuacja pod bramką Brazylijczyka. Na szczęście zawodnicy w czerwonych trykotach nie stali bezczynnie i odpowiedzieli również ładną akcją zakończoną strzałem Thiago Alcantary. Niestety, mimo dobrej siły uderzenia, Hiszpan kopnął piłkę zbyt blisko środka bramki, przez co jego rodak nie miał kłopotu z odbiciem jej. Chwile potem praktycznie oko w oko z Alissonem stanął Paul Pogba. Francuz oddał piekielnie mocny strzał, którego nie udało się zblokować Fabinho. Na szczęście piłka leciała wprost w goalkeepera Liverpoolu, który sparował piłkę na rzut rożny. Po wykonaniu stałego fragmentu gry piłka na piątym metrze znalazła się pod nogami Marcusa Rashforda, lecz po raz kolejny świetnym refleksem wykazał się Alisson Becker, który wyłuskał piłkę Anglikowi i oddalił niebezpieczeństwo. Ostatecznie ten długo wyczekiwany mecz zakończył się bezbramkowym remisem, lecz był on lepszy i nieco ciekawszy od poprzednich potyczek. Nie brakowało w nim ciekawych sytuacji, a jedyne czego zabrakło to bramki. Mimo znacznej przewagi Liverpoolu w posiadaniu piłki oraz w oddanych strzałach, to podopieczni Solskjæra oddali więcej celnych uderzeń i szczerze mówiąc, pod koniec meczu byli bliżej przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę.

Jesteśmy aktualnie na półmetku ligi, a w walce o mistrzostwo wciąż liczy się nawet sześć drużyn. Sezon jest zdecydowanie trudniejszy od zeszłego, wliczając w to terminarz oraz krótką ławkę klubu z Anfield. Miejmy nadzieje, iż forma naszych zawodników, szczególnie grających najwyżej będzie rosła, dzięki czemu drużyna wróci na właściwe tory. Pewne jest to, że Jürgen ma plan, jak obudzić drużynę, by ci nie przespali mistrzostwa. In Klopp we trust!

fot.: facebook.com/liverpoolfc fot.: theanfieldwrap.com

fot.: theanfieldwrap.com

This article is from: