3 minute read
Ancelotti a derby Merseyside
ANCELOTTI
I POKŁOSIE DERBÓW MERSEYSIDE
Advertisement
fot.: independent.co.uk
Emocje po bardzo elektrycznym, przepełnionym kontrowersjami spotkaniu Liverpoolu z Evertonem już nieco opadły. Nie będę teraz rozwodził się na temat słuszności decyzji podjętych przez sędziów – gdybym się rozpędził, wyszedłby z tego inny artykuł. Dziś przyjrzymy się sylwetce menadżera The Toffees oraz samej batalii zespołów z miasta Beatlesów. Jak taktycznie ustawił swoją jedenastkę na ten mecz Carlo Ancelotti i czym odpowiedział Klopp? Czy istnieją podobieństwa w kulturze pracy obu szkoleniowców? Sprawdźmy!
BARTEK BOJANOWSKI
Historię Kloppa w barwach The Reds wszyscy znamy aż za dobrze, więc zerknijmy na chwilę na postać Carlo Ancelottiego. Włoski szkoleniowiec to 61-letni dżentelmen, który został zakontraktowany przez The Toffees w końcówce 2019 roku. Karierę rozpoczynał w rodzimym kraju, gdzie szybko wypatrzyła go Parma. Po 2-letniej przygodzie w klubie ze Stadio Ennio Tardini zapytanie o Włocha wysłano z Juventusu Turyn. To nie był jednak zbyt udany przystanek i dopiero w następnym klubie miał ukazać się prawdziwy potencjał szkoleniowca.
Gdy w 2001 roku zameldował się Mediolanie by przejąć Milan, nikt chyba nie spodziewał się, że Ancelotti poszerzy klubową gablotę aż o 8 trofeów (w tym 2 wygrane Ligi Mistrzów).
Potem trenował kolejno: Chelsea, PSG, Real Madryt, Bayern Monachium i w końcu Napoli, skąd przeszedł do obecnego klubu. Warto zaznaczyć, że Ancelotti poznał już smak Mistrzostwa Anglii, które zdobył ze stołeczną Chelsea w sezonie 2009/2010.
Preferowane formacje Włocha to wszelkiego rodzaju wariacje systemu 4-3-3 oraz 4-2-3-1. Można, więc pokusić się o stwierdzenie, że na tym polu Ancelotti podziela taktyczne podejście Kloppa. Czego jednak wymaga od zawodników? Przede wszystkim szybkiego doskoku po stracie piłki. Błyskawiczne zakładanie pressingu jest obecnie widoczne coraz częściej. Wywieranie szybkiej i zdecydowanej presji na rywalu przy dobrym ustawieniu całego zespołu jest w dzisiejszym futbolu bardzo groźną
bronią. Wiedzą o tym najwięksi szkoleniowcy, tacy jak Klopp, Guardiola czy właśnie Carlo Ancelotti. Na mecz derbowy, Ancelotti ustawił swoją jedenastkę w formacji 4-3-3, podobnie jak Jürgen Klopp. Środek pola złożony z Doucouré, Allana oraz André Gomesa miał jasny cel – przecinać piłki i mówiąc kolokwialnie: „nie dawać żyć” pomocnikom Liverpoolu. Ofensywne trio The Toffees -James Rodríguez, Calvert-Lewin oraz Richarlison - wykazywało się dużą wymiennością pozycji. Widać to było zwłaszcza po Jamesie, który raz za razem wracał do drugiej linii, by dyrygować grą. W większości serwisów sportowych otrzymał najlepsze noty za to spotkanie, co nawet dla mnie, subiektywnego obserwatora nie było zaskoczeniem. Everton z wyrachowaniem oczekiwał swoich szans na zagrożenie bramki Adriána, utrzymując posiadanie piłki przez około 40% czasu. Ostatecz-
Włoch, projekt pod nazwą Everton, prowadzi od 21 grudnia 2019 roku fot.: premierleaguenewsnow.com
nie oddali 11 strzałów, z których 5 było celnych. Niestety 2 wylądowały w siatce, co jak wiemy dało remis. Liverpool na tą potyczkę wyszedł w najsilniejszym zestawieniu. Zabrakło jedynie Alissona, który nadal zmagał się urazem. Linia obrony została jednak szybko wystawiona na próbę, gdyż w 11 minucie bardzo nieodpowiedzialnym wejściem popisał się Jordan Pickford, który wyprostowanymi nogami zaatakował van Dijka w okolice kolana. Szybko okazało się, że będziemy musieli dograć bez Holendra nie tylko to spotkanie, ale cały sezon. Jeśli chodzi o podejście taktyczne, wyglądało to dość spodziewanie. The Reds prowadzili grę, szukając swoich szans na wpakowanie piłki do siatki Evertonu. Oddali 22 strzały – 2 razy więcej od ekipy Ancelottiego. Niestety tylko 8 zmierzało do bramki, a ostateczny wynik wszyscy znamy.
Warta odnotowania jest również czerwona kartka Richarlisona, który idiotycznym wejściem niemal pozbawił swój zespół 1 punktu. Liverpool strzelił bramkę na 3:2, jednak to, co stało się później nie śniło się nawet Barei. Kontrowersyjną decyzję VARu o nieuznaniu gola Hendersona do dziś przyjmuję z ironicznym uśmiechem. Nie mam pojęcia, jak w erze dzisiejszej technologii można było dopuścić do takich zaniedbań, jak przy okazji derbów Merseyside. Koniec końców władze Premier League pośrednio przyznały się do błędu, zawieszając w obowiązkach arbitra Davida Coote’a – nadzorującego przebieg meczu z wozu VAR. Co jednak z tego, skoro straciliśmy nie tylko 2 punkty, ale też filar defensywy? Mam szczerą nadzieję, że ten mecz odbije się szerokim echem w świecie piłki nożnej i będzie swego rodzaju precedensem.