Dawniej magazyn studencki „Pressja”
A
nr 1/2016 (62)
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
W
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
ER
SJ
BI O M
A
20 lat WSIiZ Uczelnia oczami studentów
LN
Temat numeru:
1
Zdjęcia, filmy, anegdoty z życia studenckiego WSIiZ? Podziel się! marketing@wsiz.rzeszow.pl
wsiz.rzeszow.pl
Zostań częścią społeczności
Dołącz do nas!
#goWSIiZ 2
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Drodzy Czytelnicy, Przed Wami pierwszy, premierowy, wyjątkowy i historyczny numer magazynu wydawanego przez studentów Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie – „Intro Magazyn”. Nie jesteśmy tak całkiem nowi – od 14 lat mogliście nas czytać w magazynie studenckim „Pressja”. Pod tym brandem wydaliśmy 61 numerów kwartalnika drukiem i w wersji elektronicznej, wiele wydań specjalnych i dodatków artystycznych, opowiadania, galerie i edycje tematyczne. Przyszedł jednak czas na zmiany – nasza Alma Mater obchodzi w 2016 roku dwudziestolecie istnienia. Chcielibyśmy więc zacząć coś nowego, zmienić szaty, pójść w nowym kierunku, otworzyć się na szerszą współpracę i iść z prądem tego, co się wokół nas zmienia. Chcemy wciągnąć do naszego projektu już nie tylko dziennikarzy i grafików czy uczniów klas patronackich, ale też studentów nowych kierunków, które coraz liczniej otwierane są na naszej Uczelni – jak choćby Grafika komputerowa i produkcja multimedialna czy Psychologia w zarządzaniu. Wierzymy, że każdy ma szansę rozwinąć u nas skrzydła i odkryć w sobie różne medialne talenty. W tym celu powołujemy nie tylko nowy magazyn, ale też całą grupę medialną Intro.media, w skład której wchodzi internetowa rozgłośnia intro.fm oraz telewizja online – intro.tv. Mamy nadzieję, że nasza współpraca – osób piszących, fotografujących, ilustrujących, realizujących, nagrywajacych, montujących – przyniesie wiele ciekawych, multimedialnych pomysłów i sprawi, że będziemy dla Was inspiracją i może kiedyś stałym elementem każdego dnia. Że będą nas czytać młodsi i nieco starsi, choć nadal młodzi, uczniowie i studenci, yuppies i młodzi przedsiębiorcy, wulkany energii i introwertycy. Może też wykłacowcy i ci, którzy z młodymi mają do czynienia na co dzień – i chcieliby poznać ich punkt widzenia. Życzymy miłej lektury. Kamil OLECHOWSKI
Spis treści: GŁOS Z GÓRY 4 Najlepszą promocją jest opinia naszych absolwentów UCZELNIA OCZAMI STUDENTÓW 11 Wyznania naczelnego. Refleksje po 4 latach 15 Mieć odwagę ryzykować komfort 20 Studiując z doskoku 23 Życie w największej międzykulturowej uczelni Podkarpacia STUDENCKI FLOW 28 Erasmus z dystansem 34 Moje Quo Vadis 39 Studia – czas niepokorny ABSOLWENTA PUNKT WIDZENIA 42 Od początku wiedziałam, że chcę zostać na tej Uczelni PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ – KALENDARIUM 46 20 sukcesów na XX-lecie Uczelni PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ – SYLWETKA 51 To jak ja żyję teraz to jest bajka. Ta bajka musi się kiedyś skończyć PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ – FELIETON 54 Powrót do przeszłości 56 59 64 67
Samorząd – praca, rozwój i dobra zabawa WSIiZ – perspektywa rozwoju czy możliwość ucieczki do Unii Europejskiej? Gdy odchodzi autorytet – sylwetka profesora Stanisława Paszczyńskiego Za kulisami mediów w WSIiZ
Redakcja:
Red. naczelny – Kamil Olechowski Z-ca red. nacz. – Aleksandra Żeleźnik Zdjęcia: Oleg Krysa, Adam Janusz Skład i ilustracje: Adrian Sowiński Autorzy wydania: Yaryna Onishechko • Martyna Ślemp • Kateryna Nosenko • Katarzyna Mieszawska • Maciej Kisała • Tetiana Banytska • Nadiia Lavriv • Juliia Mykhailiuk • Oksana Banias • Vladyslav Tsovma Opiekun merytoryczny – dr Iwona Leonowicz-Bukała Korekta – Róża Klimczak
Wydawca:
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie ul. Sucharskiego 2
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
3
GŁOS Z GÓRY
Najlepszą promocją jest opinia naszych absolwentów
prof. nadzw. dr hab. inż. Tadeusz Pomianek
Jubileusz XX-lecia istnienia Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania to doskonała okazja na rozmowę z Jego Magnificencją Rektorem – prof. dr. hab. inż. Tadeuszem Pomiankiem. Jacy są według niego studenci WSIiZ? Jakie ma pomysły na rozwój Uczelni? W jaki sposób studiować za darmo? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w rozmowie, którą przeprowadził Kamil Olechowski. Kamil Olechowski: W tym roku akademickim Uczelnia obchodzi jubileusz XX-lecia istnienia. W jakich wydarzeniach będzie mogło wziąć udział środowisko akademickie w ramach tych obchodów? Tadeusz Pomianek: Obchody zaczęły się w październiku, więc siłą rzeczy część ważnych wydarzeń miała już miejsce, jak np. spotkanie otwarte z ks. prof. Michałem Hellerem oraz prof. Krzysztofem Zanussim w Filharmonii Podkarpackiej czy cykl wykładów otwartych „Zrozumieć świat” pod patronatem prof. Jana Winieckiego. Ale oczywiście jest jeszcze kilka wydarzeń przed nami: w marcu będzie miało miejsce uroczyste posiedzenie Senatu WSIiZ połączone z wmurowaniem Kapsuły Czasu oraz konferencją prasową, w czerwcu natomiast jubileuszowa Gala, podczas której wystąpi
4
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
pani Hanna Banaszak, a wykład wygłosi Prezydent Lech Wałęsa. Poza tym będzie wiele innych okazji, żeby wartościowo spędzić czas, między innymi wykład prof. Jerzego Vetulaniego „Mózg nastolatka. Jak go usprawnić?”, debata „O władzy i panowaniu mediów” z udziałem prof. Jerzego Olędzkiego, prof. Tomasza Gobana-Klasa oraz ks. prof. Józefa Klocha, czy wreszcie festiwal rowerowy zakończony jubileuszowym koncertem dla maturzystów i studentów WSIiZ. Mam nadzieję, że całe środowisko akademickie skorzysta z tych wydarzeń. K.O.: Przejdźmy zatem do samej Uczelni i studentów. Jak wynika z badań Universum Talent Research 2015 przeprowadzonych przez międzynarodową organizację Universum ze Sztokholmu, studenci bardzo dobrze ocenili WSIiZ.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Aż 80% studentów jest zadowolonych z Uczelni, a 75% poleca ją znajomym. Jaki jest sekret tak dobrego wyniku? T.P.: Przede wszystkim traktujemy studenta jak partnera, bo dobrze wiemy, że jeśli nasi absolwenci będą zadowoleni z wyboru Uczelni: z jakości kształcenia, udanej kariery zawodowej – to będziemy mieli następnych chętnych. Studiuje pan na specjalności marketing interaktywny, więc doskonale zdaje sobie pan sprawę, że najskuteczniejszy jest marketing szeptany. To, co mówią o nas nasi studenci i absolwenci to najlepsza forma promocji. I jak się okazuje mówią dobrze, co przedstawiają wyniki całkiem niezależnej instytucji – i to międzynarodowej. Najważniejsze jest, żeby nasz absolwent zdobył pewne umiejętności. Pracodawca chce, aby ktoś taki wykonywał podczas pracy określone czynności; te oczekiwania pracodawców niejednokrotnie są przesadne, bo mimo wszystko pewne doświadczenie, dostosowanie się do specyfiki firmy i konkretnych obowiązków, jest konieczne. Nasze główne hasło – „Kształcimy praktycznie” – nie jest tylko pustym hasłem reklamowym. To filozofia kształcenia. K.O.: Nie wszyscy jednak są zachwyceni WSIiZ. T.P.: Ja zawsze bardzo żałuję, że nasi studenci nie studiowali chociaż przez chwilę na uczelni publicznej, a dopiero potem przyszli do nas. Jak spotykam naszych absolwentów w Krakowie, którzy kontynuują naukę na II stopniu, to zawsze od tego zaczynają rozmowę – dopiero teraz zdali sobie sprawę, czego się u nas nauczyli i jak można traktować studenta. K.O.: Wspominał pan o haśle: „Kształcimy praktycznie”. W jaki sposób jest ono realizowane?
Realizujemy je na wiele sposobów. Cały nasz proces dydaktyczny jest „nasycony” laboratoriami; mamy w końcu ponad osiemdziesiąt laboratoriów, ich istnienie nie jest przypadkowe. Mamy aktywne metody dydaktyczne, gry decyzyjne – nowoczesny sposób na rozwój umiejętności i wykorzystywanie wiedzy. Pasywne studiowanie, pasywne nauczanie – to jest skądinąd największa słabość polskich uczelni. Temu młodemu człowiekowi nie stwarza się szansy na wykorzystanie wiedzy, którą zdobył. I w tym miejscu słusznie pracodawcy bardzo na to narzekają. Nasze Biuro Karier ma sporo ofert, nasi absolwenci robią dość szybko kariery, a w badaniu – najbardziej obszernym jak do tej pory, przeprowadzonym kilka lat temu – zajęliśmy siódme miejsce w Polsce w opinii pracodawców. To jest tym większym sukcesem, że jesteśmy jednak w Rzeszowie, a nie w Warszawie. To wszystko powoduje, że opinia o nas jest dobra, ale oczywiście wymaga pewnego systemu organizującego, dyscyplinującego, okresowej oceny pracowników, systemu wynagradzania – to się nie wzięło znikąd, to jest efekt dwudziestu lat naszej pracy i doskonalenia systemu, pewnej konsekwencji w działaniu. To w końcu daje owoce i z tego się musimy cieszyć. K.O.: Społeczność studentów składa się z jednostek, które potrafią odnieść sukces, ale także z osób mniej zdolnych czy zaangażowanych. Może więc dobra ocena Uczelni zależna jest od tego, że od wielu ze studentów po prostu nie wymaga się zbyt wiele? T.P.: W skali bezwzględnej mówię wprost: wymagania naszej Uczelni są umiarkowane. W skali względnej należymy do uczelni, które wymagają dużo. Taki jest niestety nasz poziom kształce-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
5
nia w Polsce: zbyt niski. Ja z tym walczę od lat, a źródłem tego zła jest obecny system finansowania. To jest pogoń za studentem zamiast dbałość o jakość kształcenia, żaden czynnik, który decyduje o dotacji dla uczelni, nie zależy od jakości kształcenia. To jest kompletne nieporozumienie. System wysoce szkodliwy. Dlatego też jest taka część studentów, która chce mieć przede wszystkim dyplom. Nie interesuje ich wiedza i nabyte umiejętności. Wydaje mi się, że w skali względnej wypadamy bardzo dobrze. Jakie mam na to dowody? Po pierwsze sprawność nauczania: 60% na studiach I stopnia, czyli 40% odpada. To jest dużo. Blisko 1000 osób rocznie odpada. To dużo. Chciałbym znaleźć drugą taką uczelnię – szczególnie tam, gdzie są studia odpłatne – gdzie są podobne wskaźniki. K.O.: Zostawmy na razie tę tematykę. W WSIiZ studiuje wielu obcokrajowców, aż 5% wszystkich studiujących obcokrajowców w Polsce. Dlaczego obcokrajowcy wybierają WSIiZ? T.P.: No właśnie! Przecież oni Polskę kojarzą raczej z przeciętnością, więc czymś musimy się wyróżniać, że akurat trafiają do nas. Mamy studentów z 23 krajów świata, dlaczego oni do nas trafili? Odpowiedź jest jedna: studentów z Ukrainy „werbują” nam sami Ukraińcy. Jak się przeglądnie portale ukraińskojęzyczne, to można się zorientować, że oni po prostu chwalą naszą Uczelnię. Niedawno skończył swoją misję ambasadorską w Indiach prof. Piotr Kłodkowski, a jeszcze wtedy Radosław Sikorski był ministrem spraw zagranicznych, więc złożył mu wizytę – taki jest zwyczaj na zakończenie misji. Opowiadał mi, że Radosław Sikorski od tego zaczął: „Ja znam tę uczelnię, wy tam bardzo dobrze kształ-
6
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
cicie Ukraińców”. Po prostu staramy się dobrze kształcić i to młodzież dostrzega, nie tylko w Polsce, ale także poza granicami. Poza tym to, co robimy z jednej strony – można dosadnie powiedzieć – jest pewną formą drenażu mózgów, ponieważ większość tej młodzieży zostaje w Polsce albo w Unii Europejskiej. W pewnej mierze kształcimy także kadry dla Ukrainy, która ma ogromne problemy w tym obszarze, chociaż procent ludzi, który tam wraca jest niewielki – ale to jest związane z innymi czynnikami. K.O.: Ta wielokulturowość na pewno dobrze wygląda, dobrze świadczy o Uczelni. Jakie to wyzwania stawia przed WSIiZ? T.P.: Ku naszej radości, na naszej Uczelni nie występują istotne problemy ze względu na wielokulturowość. To też dobrze świadczy o polskich studentach, chociaż z drugiej strony chciałbym, żeby te kontakty między nimi były częstsze. Bo można się od siebie nawzajem wiele nauczyć. W globalnym świecie to jest bardzo istotne. Jeśli zaś chodzi o wyzwania: cały nasz system organizacyjny musi uwzględniać fakt, że przyjeżdżają do nas ludzie z innych kultur, z inną mentalnością, dość często z problemami językowymi – nieważne, czy mówimy o języku polskim czy angielskim – musieliśmy stworzyć rozwiązania, które będą skuteczne. Cały system opieki, wrześniowych kursów językowych, cosemestralnych egzaminów, możliwości ustnego zdawania egzaminów w pierwszym roku… To ma ich wspomagać. Wiemy, jak to wygląda w innych uczelniach i uważamy, że możemy być dla innych wzorcem. K.O.: Dla przeciętnego studenta najbardziej interesujące będą kwestie fi-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
7
nansowe. Czy istnieje możliwość, żeby studiować na uczelni niepublicznej – takiej jak WSIiZ – za darmo? T.P.: Po pierwsze liczba osób, które w ogóle nie płaci u nas czesnego – a nawet dostaje stypendia większe niż czesne – przekracza 900. Więcej niż 900 osób – w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć ile – dostaje stypendia, które pokrywają w połowie czesne. To świadczy o tym, że spora liczba osób studiuje jednak za darmo. Oczywiście, tych lepszych. Natomiast jest pewna kwestia, która budzi moją irytację: uczelnie niepubliczne – zgodnie z konstytucją, zgodnie z ustawą o szkolnictwie wyższym – od 10 lat powinny dostawać dotacje na studia stacjonarne. Nie dostają. To jest ewidentne łamanie prawa. A my stawiamy sprawę tak: nie chcemy tych pieniędzy, niech one idą w formie stypendium bezpośrednio do naszych studentów – ale niech idą, bo jakim prawem oni nie otrzymują wsparcia? Obecna sytuacja to jest skandal, po prostu skandal – nawet Trybunał Konstytucyjny nam przyznał rację ponad rok temu. Żadnej reakcji. Mam nadzieję, że obecny skład ministerstwa da sygnał, że chce o tym rozmawiać poważnie, co więcej: nasz pracownik – dr Andrzej Kiebała został szefem zespołu, który w ramach Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego przygotowuje nowy system finansowania szkolnictwa wyższego. Ufam, że uczelnie niepubliczne zostaną tam uwzględnione. K.O.: W tym roku WSIiZ została uczelnią akademicką – otrzymała prawa do doktoryzowania w obszarze nauk o mediach. Jakie to otwiera nowe możliwości przed środowiskiem akademickim? T.P.: Będziemy mogli prowadzić seminaria doktoranckie, również nasi absol-
8
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
wenci kierunku Dziennikarstwo będą mogli u nas robić doktoraty. Nauka o mediach to jest dzisiaj bardzo ważny obszar, także z uwagi na to, co się tam dzieje od strony technologicznej; zatem osoby nie tylko ściśle o profilu około dziennikarskim mają szansę i powód, żeby się dalej kształcić. Równie dobrze osoby od strony psychologiczno-socjologicznej znajdą swoje miejsce w obszarach nauki o komunikowaniu czy public-relations. To jest dość szerokie grono, które ma teraz na miejscu szansę zdobywać stopnie doktorskie, co jest ważne dla środowiska uczelni podkarpackich, ale ważne jest także dla firm czy instytucji medialnych. To jest też istotne dla młodych ludzi, którzy wybierają naszą Uczelnię o takim profilu, ponieważ wiedzą, że są nie tylko studia I i II stopnia, ale można na tej samej uczelni zdobywać również stopnie doktorskie. Otwiera to także możliwości, jeśli chodzi o szerszy dostęp do projektów naukowych. Stajemy się partnerem dla poważnych uniwersytetów, które mają w tym zakresie stosowne uprawnienia, możemy robić wspólne projekty, a to podnosi prestiż i rangę Uczelni. K.O.: Wspomina Pan Rektor często o firmach, przedsiębiorcach. W jaki sposób Uczelnia potrafi tak szybko reagować na zmienność rynku, na jego potrzeby? T.P.: Przede wszystkim zdajemy sobie sprawę, że dobra opinia o nas wynika z tego, że nasi studenci – przynajmniej w skali względnej – stosunkowo łatwo dostają pracę. Jest tak, ponieważ kierunki i specjalności są zbliżone do tego, co Biuro Karier pokazuje nam w comiesięcznych raportach. Poza tym ta wiedza pochodzi także ze współpracy z firmami. Tu jesteśmy na pewno liderem w Polsce,
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
jeśli chodzi o strukturę przychodów: na czas niżu to jest niezwykle ważne, żeby mieć tzw. zdywersyfikowane źródła przychodów. W Polsce – jeśliby wyjąć kilkanaście czołowych ośrodków – ponad 90% przychodów uczelni to dydaktyka. Na całą resztę zostaje kilka procent – to jest śmieszne. Czym to się różni – mówiąc brutalnie i dosadnie – od szkółki? U nas przychody pozadydaktyczne to około 55%. Jesteśmy liderem w Polsce. To jest efekt właśnie tego, że powstaliśmy na bazie Rzeszowskiej Szkoły Menadżerów, która miała już kilkanaście tysięcy absolwentów, mieliśmy zatem kadrę wykształconą, która wiedziała w jaki sposób się komunikować, kształcić i podnosić umiejętności pracowników innych firm. Poza tym realizujemy wiele projektów na rzecz rozwoju regionu. Mamy też – chyba jako jedyna do tej pory uczelnia w Polsce – Dział Sprzedaży; zespół, który kojarzy firmę ze specjalistami z Uczelni. K.O.: Prowadzi pan także zajęcia – jacy są studenci WSIiZ pana zdaniem? T.P.: Różni. Ja ich potrafię zdyscyplinować, nie mam z tym problemu. Natomiast chcę powiedzieć, że jest taka część, która – mam wrażenie – nie wie sama, dlaczego studiuje. Nie jest duża, ale jest. Jest też taka grupa, których mi po prostu żal, bo widzę, że poprzednia szkoła nie zadbała o to, żeby ich dobrze wykształcić i otworzyć na świat. Po co u nas jest tyle wykładów otwartych, seminariów? Bo wiemy jakie zaległości ta młodzież musi nadrobić i cieszymy się, że z tego korzystają. Natomiast z drugiej strony prowadziłem zajęcia w Krakowie, Gliwicach, byłem prorektorem i prowadziłem zajęcia w Politechnice Rzeszowskiej, także mam skalę porównawczą. Udział ambitnej młodzieży jest na tyle
duży, że można być zadowolonym, a słabości – przynajmniej wiem, skąd one są – jasno artykułuję i mówię, co należy zmienić, żeby sobie z nimi poradzić. K.O.: Jakie są plany na przyszłość Uczelni? T.P.: Głównym celem jest dokończenie budowy trzech filarów, tj. edukacji, nauki i usług na rzecz gospodarki, które mają zapewnić stabilny, a zarazem dynamiczny rozwój naszej Uczelni. Te trzy filary będą się nawzajem wspierać i to jest model funkcjonowania uczelni, co do której jestem przekonany, że rokuje najlepiej. Oczywiście, ten proces trwa już od wielu lat i mamy spore osiągnięcia, ponieważ jak już wspomniałem, nasze przychody pozadydaktyczne wynoszą 55%. Pod tym względem zajmujemy I miejsce w kraju. Nadmienię tylko, iż mamy przed sobą jeszcze wiele projektów do realizacji. Chodzi m.in. o to, żeby Uczelnia była rozpoznawalnym źródłem innowacji, wokół której mnożą się kolejne firmy wykorzystujące różnego rodzaju pomysły społeczności akademickiej. Chcemy, żeby przedsiębiorczość studentów była coraz większa. Należymy do tych uczelni niepublicznych, które mają najszerszy obszar profilu technologicznego, inżynierskiego, praktycznie drugiej takiej uczelni w tym sektorze nie ma. I to jest też umiejętność łączenia wiedzy tych, którzy mają umiejętności komunikacji międzyludzkiej, ekonomii, logistyki, informatyki – to trzeba łączyć. Taki interdyscyplinarny charakter uczelni daje spore możliwości. Druga sprawa: współpraca międzynarodowa – dobrze, że jest wielu obcokrajowców, choć z drugiej strony jesteśmy na początku drogi, jeśli chodzi o wspólne przedsięwzięcia z uczelniami i firmami z różnych stron świata. Szczególnie z Chinami ta per-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
9
fot. Oleg Krysa
spektywa jest wyjątkowo ciekawa i w tę stronę chcemy też iść. I cieszymy się, że część studentów jeździ do Chin. Ale naszą ambicją jest, żeby nasza młodzież w dużo większej części bywała w dalekowschodniej Azji, bo tam pomału przenosi się centrum gospodarcze świata. Po trzecie: teraz jest najlepszy czas na pozyskanie funduszy unijnych, które mają wspierać innowacje. Polska może pozyskać 60 mld złotych. Przygotowywanych jest mnóstwo projektów i my teraz zastanawiamy się, co zrobimy, jak będziemy w nich nazbyt skuteczni, kto je będzie później realizował. Cieszymy się, że mamy duży ruch kół naukowych, bo niewątpliwie będziemy studentów angażować w te przedsięwzięcia, jeśli będzie nam się wiodło jak do tej pory. K.O.: Nasz magazyn zostanie wydany w okresie, gdy sesja będzie pukała do drzwi studentów. Czy ma pan rektor jakiś specjalny przekaz na ten trudny okres?
10
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
T.P.: Nie uczcie się tylko do egzaminu i tylko przed egzaminem. Systematyka wszędzie najlepiej procentuje. A szczególnie podczas studiów. To nie chodzi o to, żeby zdać egzamin, ale żeby ta wiedza była utrwalona, umieć ją wykorzystać w życiu. Egzamin to tylko jakaś forma i nic więcej. Szczerze mówiąc, gdyby nasz system nie był taki kostyczny, to zniósłbym egzamin. Zamieniłbym wszystko w gry: kilka przedmiotów o wspólnym mianowniku, gra kończy proces edukacyjny – należy rozwiązać problem X, Y, Z, wykorzystując wiedzę z obszaru właśnie tych przedmiotów. To jest coś, o czym marzę, ale obecny system prawny mi na to nie pozwala, więc nie mogę tego robić. Ale to jest moja idée fixe, być może kiedyś ją zrealizuję. Wracając do przekazu: systematyczna nauka, bo to najlepiej będzie wam później w życiu procentować. Rozmawiał: Kamil OLECHOWSKI
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
UCZELNIA OCZAMI STUDENTÓW
Kamil Olechowski
Wyznania naczelnego. Refleksje po 4 latach
Kiedy dokonywałem wyboru studiów, w głowie miałem jedną myśl: chcę się wreszcie nauczyć. Lata szkoły obowiązkowej muszę niestety uznać za zmarnowane i było w tym też trochę mojej winy. Tym razem mocno nastawiłem się na rozwój – opłacało się, przez te 4 lata nauczyłem się więcej niż przez resztę życia. Mogę chyba powiedzieć – ostrzegam, będzie nieskromnie – że wielu studentów patrzy na moje osiągnięcia z pewnym podziwem czy nawet zazdrością. Nie żebym był jednostką wybitną, której dokonania śledzi całe środowisko akademickie – po prostu udało mi się wybić ponad przeciętność. Tylko tyle i aż tyle, jak się okazuje, bo przynosi satysfakcję (dla grona wykładowców nie jestem anonimowy – to naprawdę miłe uczucie!), a także pozwala czerpać wymierne korzyści (np. w postaci stypendiów). Może to, co zaraz napiszę, nie jest zbyt wychowawcze, ale może chociaż motywujące – by to osiągnąć nie napracowałem się przesadnie, ale za to pracowałem mądrze (chytrze?), w myśl zasady: „trzeba tak robić, żeby zarobić, ale się nie narobić”. Poza tym pracoholizm to choroba, a ja bardzo dbam o swoje
zdrowie… Aha – o tym jak pracować mądrze w dalszej części tekstu. Zapraszam! Przyda się szczególnie tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę ze studiowaniem. Zanim do tego przejdę, muszę najpierw rozprawić się z pewnym mitem. Dobrą wymówką od „nicnierobienia” jest bowiem zazwyczaj twierdzenie, że ci wszyscy ludzie, którzy osiągają sukces albo „mieli plecy”, albo ciężko pracowali już od najmłodszych lat. Ja przychodząc na WSIiZ miałem zaledwie kilku znajomych wśród studentów, nic więcej. Natomiast jeśli chodzi o wiedzę, to byłem co najwyżej niezłym uczniem: jechałem na średniej oscylującej wokół 4,0. Nie uczyłem się prawie wcale, większość czasu spędzałem na grach komputerowych oraz piłce nożnej. Starałem się jedynie bardzo uważać na zajęciach i tyle generalnie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
11
wystarczyło. Pewnie dlatego wolałem przedmioty ścisłe, ponieważ większość „łapałem” podczas lekcji, a gorzej było np. z historii, gdzie jednak trzeba przestudiować podręcznik w domu. Z tej ostatniej miałem nawet dwóję. Jak więc wylądowałem na dziennikarstwie? Od zawsze wiedziałem, że chcę coś tworzyć, pracować kreatywnie. Początkowo marzeniem była praca przy projektowaniu gier komputerowych – dlatego wybrałem technikum i zostałem technikiem informatykiem. Swego czasu potrafiłem nawet zaprogramować prosty kalkulator! Jednak zdawałem sobie sprawę, że to wciąż za mało, jeśli chciałem pracować nad produkcjami typu „Wiedźmin”... Moja pasja miała jeszcze inne ujście: pisałem opowiadania. W gimnazjum spłodziłem nawet sporą powieść (225 763 znaki ze spacjami!), chociaż – paradoksalnie – prawie w ogóle nie czytałem książek (nie mówiąc już o lekturach). Ta przygoda z pisaniem nauczyła mnie jednak pewnych zasad ortografii, prowadzenia narracji, interpunkcji i wielu innych rzeczy. Dlatego też kiedy stwierdziłem, że moja informatyka nie ma realnej przyszłości, wybrałem – może trochę przypadkowo – dziennikarstwo. Zaległości z lat szkoły obowiązkowej jeszcze czasem mi ciążą, ale staram się nadrabiać. Dużo czytam – nie tylko literaturę zalecaną na studiach, ale także lektury szkolne oraz inne, książki i gazety. Przeprosiłem się wreszcie z historią, a nawet chyba zdołaliśmy się zaprzyjaźnić… Starczy tej autobiografii – pisanie o sobie to spora pokusa, więc trzeba się
12
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
szczególnie pilnować. Przejdę do najciekawszej chyba dla Czytelnika części, czyli jak mądrze pracować. Dodam, że to najlepsze czego nauczyłem się w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania. Nie jest to wiedza czy konkretne umiejętności – które również są istotne – ale coś, co nazwałbym uformowanym charakterem, sposobem działania. Mam nadzieję, że nie będzie banalnie, ale inspirująco. Odwalanie brudnej roboty – często można usłyszeć, że należy robić to, co się kocha, a nie spędzi się w pracy nawet minuty. Delikatnie mówiąc: nieprawda. W każdej robocie są momenty mniej ciekawe czy wymagające poświęceń. Zresztą zapytajcie Lewandowskiego o dietę (koledzy podpuszczali go dla zabawy, aby zjadł chipsy – nie wziął ani jednego) czy aktorów współpracujących ze Stanley’em Kubrickiem. Jak wygląda odwalanie brudnej roboty na przykładzie gazety studenckiej (w końcu to moje naturalne środowisko)? Młodzi redaktorzy skupiają się na swoich pasjach – to naturalne, pisać o tym łatwo i przyjemnie, w dodatku ma się poczucie misji promowania tego, co uznajemy za wartościowe. Samo w sobie nie jest to złe – błędem jest jednak nadawanie temu absolutnego priorytetu. Redaktor naczelny wcale nie czeka ze zniecierpliwieniem na kolejny artykuł o twojej ulubionej kapeli (której – według ciebie – powinni słuchać wszyscy), ale raczej sprawozdania (i zdjęć!) z „nudnego” wykładu ważnej osoby, na który nikt nie chciał iść. Nie ma co przesadzać, nie trzeba obstawiać wszystkich wydarzeń we WSIiZ, ale umieć ocenić, które z nich są waż-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
fot. Oleg Krysa
ne. Przyjeżdża prof. Leszek Balcerowicz, a na spotkanie z nim nie wybiera się nikt z redakcji (z kultowym usprawiedliwieniem „mamy wtedy zajęcia”)? Dramat. Najłatwiej zapunktować, gdy na grupie redakcyjnej pojawia się prośba o przygotowanie konkretnego materiału. A! Kiedy ktoś was osobiście prosi o wykonanie jakiegoś zadania, nie odmawiajcie. Nie ma lepszej rekomendacji niż słowa: „do niego się zgłaszam i on zawsze bez gadania robi, o co proszę”. I uwierzcie – giełda nazwisk pojawia się także w tak
małej organizacji jak redakcja magazynu studenckiego. Oczywiście kluczem do sukcesu jest systematyczna praca – to truizm. Gorzej jest z realizacją, kiedy nie pomagają nawet postanowienia noworoczne, że „będę się uczył regularnie oraz pisał projekty na długo przed deadlinem”. Rozwiązaniem jest stworzenie osobistego systemu motywacji oraz porządkowania pracy. W zasadzie bez zorganizowania sobie czasu nie da się efektywnie działać; może tylko wyjątki potrafią odna-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
13
leźć się w chaosie. Nie ma co oczywiście zaraz ściągać 300-stronicowego poradnika, a wystarczy na początek – potem można dodać coś nowego – wypróbować jakiś prosty trik, który chociaż trochę uporządkuje nam robotę. Od siebie polecam kartkę z zadaniami – niczym w grze komputerowej. Spisujemy rano to, co musimy dzisiaj zrobić i przyklejamy w miejscu, na które często patrzymy: mogą to być drzwi szafy czy blat biurka z komputerem. Musi nas to często upominać i dręczyć, aż do skutku. Nawet nie wiecie, ile satysfakcji daje wykreślanie kolejnych punktów z listy. Należy też chciwie wyciągać łapy po wszelkiego rodzaju wyróżnienia czy dyplomy. Zaliczyć bezpłatne praktyki (które i tak są wymagane przez uczelnię) oraz brać udział w konkursach, starać się o stypendia. To daje wymierne korzyści – nie tylko w postaci nagród rzeczowych czy pieniędzy. Niektóre działania cały czas pracują na siebie i procentują w najmniej oczekiwanych momentach. Są takie konkursy (najlepszy student), w którym przedstawia się po prostu swoje dokonania – nie trzeba robić nic dodatkowego, a można zgarnąć kolejną nagrodę za aktywności, które już raz przecież były nagrodzone. Kolejne wyróżnienia i dyplomy tylko ułatwiają życie. Najciekawiej przedstawia się tutaj kwestia mitycznego Stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wydawać by się mogło, że jest ono zupełnie nieosiągalne dla zwykłego studenta. Nic bardziej mylnego, wystarczy mieć pewną świadomość i łeb na karku. Obecnie bowiem wnioski oceniane są nie pod kątem średniej ocen, a działalności naukowej. I tutaj najważniejsze: wniosku
14
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
nie składa się tylko za jeden poprzedni rok, a za cały okres studiów (no chyba, że otrzymało się Stypendium Ministra poprzednio, to okres ten liczy się od momentu ostatniego zdobycia tego stypendium). Jeżeli są studenci, którzy potrafią dostać to stypendium z roku na rok, to nawet niezły (a nie wybitny) student jest przez 4 lata w stanie zebrać dorobek, by otrzymać je chociaż raz. A warto, bo to kilkanaście tysięcy złotych i mocny punkt w CV. W pierwszych akapitach tego tekstu pisałem, że udało mi się wybić ponad przeciętność niewielkim wysiłkiem; po prostu konkurencja jest niewielka. Niestety. Tu kieruję do środowiska studenckiego przytyk w postaci słów Jacka Kaczmarskiego: „wystarczy wsłuchać się i schylić, żeby mieć, a im się nie chce” oraz „każą tutaj tylko czytać, no a czytać przecież umiem, więc mnie niczym nie nastraszy ten uniwersytet cały”. Odnoszę wrażenie, że te wymagania niestety przerastają ogromną część ludzi, którzy nazywają siebie studentami. A uwierz mi, Czytelniku – warto być studentem pełną gębą!
Kamil OLECHOWSKI Autor jest studentem II roku magisterskich studiów uzupełniających na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna oraz absolwentem studiów I stopnia w WSIiZ. Od 2014 roku jest redaktorem naczelnym magazynu studenckiego, odbył praktyki w rzeszowskim dzienniku „Super Nowości”. Obecnie jest asystentem stażystą w Katedrze Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej uczelni.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
UCZELNIA OCZAMI STUDENTÓW
Mieć odwagę ryzykować komfort czyli, nieco o tym, czego można nauczyć się na uczelni Yaryna Onishechko
Mało kto w naszej części Europy ma ten komfort, żeby po ukończeniu szkoły średniej samodzielnie wybierać, czym zajmować się dalej. Na tej przestrzeni najlepszą, a w świadomości niektórych rodziców nawet jedyną, opcją jest pójście na studia. Po co? Bo tak należy, bo co ludzie powiedzą, bo inaczej zepsujesz sobie całe życie. Nierzadko spotykam sytuacje, kiedy matki dzieci wieku przedszkolnego straszą swoje pociechy, że będą sprzątać ulice, jeśli nie będą ciężko i sumiennie się uczyć. I one wierzą. W istnienie Świętego Mikołaja, Zębowej Wróżki i w to, że posiadanie dyplomu ukończenia studiów uchroni przed romantycznymi porannymi spacerami z miotłą. Universitas znaczy wspólność, a nie... usługa Od jakiegoś czasu ludzie zapomnieli, czym tak naprawdę jest uczelnia. Korzeni słowa „uniwersytet” doszukać się można w łacińskim „universitas”, co oznacza „ogół”, „powszechność”, „całość”, „całokształt”, „wspólność”. Znaczenie to przekłada się po części na rzeczywistość: niemal wszystkie języki europejskie zapożyczyły łacińskie określenie dla instytucji edukacyjnej.
Z samej etymologii słowa wypływa, że uniwersytet to coś więcej niż uczelnia. Ma to być przede wszystkim wspólnota ludzi, których łączy więź duchowa i którzy są świadomi, że zostali wybrani spośród innych do pełnienia szczególnych ról w społeczeństwie. Jan Henryk Newman, angielski kardynał, filozof, teolog i pisarz, kiedy mówił o uniwersytecie, używał określenia „atmosfera myśli”. José Ortega y Gasset, hiszpański filozof i eseista, wspomina o „inteligencji ducha”, a Karl Theodor Jaspers, niemiecki psychiatra i filozof, wierzył, że istnieje coś takiego, jak „intelektualne sumienie”. Współcześnie takie podejście niestety nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Uniwersytety na ogół rezygnują z szerokiego modelu kształcenia na rzecz wąskiej specjalizacji. Wartości, w tym wszechstronna wiedza, już nie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
15
mają takiego znaczenia, jak np. korzyści wymierne. „Wąski” specjalista zwycięża człowieka renesansu. Zbyt dużym uproszczeniem misji uniwersytetu, która doszła do nas od czasów starożytnych, jest sprowadzanie jej do świadczenia usługi. Nauka i wiedza to nie są produkty, a student nie jest klientem. Ponadto pójście na studia to nie inwestycja w przyszłość i nie inicjatywa przedsiębiorcza, która za 5 czy 10 lat musi przynieść zyski. Studia to przede wszystkim sposób na sprawdzenie siebie, odkrycie talentów i odnalezienie zainteresowań. Moja historia osobista Miałam szczęście z kilku powodów. Po pierwsze, nikt mnie nie zmuszał do tego, żeby iść na studia. Podjęłam się tego wyzwania z własnej inicjatywy. Ponadto, „strzeliłam sobie w stopę”, wybierając kierunek humanistyczny, po którym podobno nie mam żadnych perspektyw. Po drugie, nie oczekiwałam, że studia w magiczny sposób przyczynią się do tego, że po ich ukończeniu pracodawcy będą ustawiać się w kolejce przy wyjściu z uczelni, żeby zgarnąć tak cennego pracownika jak ja. Nie spodziewałam się również, że w ciągu trzech lat cała zawartość biblioteki uniwersyteckiej i najjaśniejszych głów wybitnej kadry profesorskiej przemieszczą się do mojego rozumu poprzez to, że będę sumiennie uczęszczać na zajęcia. Po trzecie, zdawałam sobie sprawę, że dla wszechstronnego rozwoju i poznania wszystkich zakamarków przyszłego zawodu, same studia nie wystarczą. Podczas gdy wielu przywiązuje dużą uwagę do „technicznych” wyników studiów – ocen, średniej, zdobytych punk-
16
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
tów ECTS – najcenniejszego się nie dostrzega. Nie wszyscy potrafią wynieść te lekcje z uniwersytetu, z tego względu wydają się być znacznie ważniejsze. Szkoła życia i myślenia Uczelnia ma wykształcić samodzielność. Jest to zarówno niezwykła przyjemność podejmowania decyzji na własną rękę, jak i śmiałość stawiania czoła odpowiedzialności. Samodzielność nie ma kształtu, koloru, nie można jej ani zobaczyć, ani usłyszeć, ani dotknąć. Ona nie pachnie, ale czasem smakuje gorzko. Nie można się nią podzielić, oddać pierwszemu lepszemu na ulicy, sprezentować przyjacielowi, sprzedać czy pozbyć w jakikolwiek inny sposób. Samodzielność wznosi się na szczycie piramidy, która u podstaw ma odpowiedzialność, krytyczność, natarczywość, opanowanie, stanowczość, inicjatywę i rozwagę. Nie jest ani dobra, ani zła, bo istnieje poza pojęciami wartościującymi. Samodzielnie. Jednocześnie uniwersytet to ogromna struktura. Kilka tysięcy studentów, kilkuset wykładowców, tyle samo kolegów na roku, kilkanaście kierunków, dwa, trzy razy więcej specjalności. Mimo że jest mnóstwo podziałów, wszyscy budują jedną wspólnotę. Zarówno starszy profesor z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem i potężnym dorobkiem naukowym, jak i świeżo upieczony żak, który wciąż jeszcze błądzi na uczelni w poszukiwaniach właściwej sali. Być może są z różnych wydziałów i nigdy się nie spotkają. Być może nawet są z jednego wydziału, ale profesor prowadzi zajęcia na jednym kierunku, a student studiuje inny, i znów do ich spotkania nie dojdzie. Tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, bo obydwaj w takiej samej mierze są odpowiedzialni za to, czym jest ta
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
fot. Oleg Krysa
instytucja, do której należą. Wiele razy słyszałam od kolegów, że żałują pójścia na studia, bo niczego się nie nauczyli, a sam papier po ukończeniu studiów do niczego się nie przydaje. W żadnym, nawet najlepszym uniwersytecie na świecie, nie pozyska wiedzy ten, który nie chce i nie stara się zrozumieć. Są to bowiem dwa podstawowe elementy umiejętności uczenia się. Podkreśla to sam czasownik, kończąc się cząstką „się” i wskazując na to, że konieczne jest poświęcenie swojego czasu, swoich sił, swojej cierpliwości. Misją uniwersytetu jest pomagać uczyć, a nie uczyć. Zmiany, wzrost i ruch do przodu są wtedy, kiedy człowiek – ryzykując swoim komfortem, spokojem i równowagą – ma śmiałość wpakowywać się w eksperymenty z własnym życiem. Rzeka też przebywa w nieustannym ruchu, ale w odróżnieniu od człowieka nie ma
fot. Oleg Krysa
wpływu na to, skąd i dokąd płynie. To jej nie interesuje, bo nie ma celu. Jest jeden szlak, który od wieków uparcie powtarza. Nie wątpi, że jest to prawidłowa droga. Stwarza iluzję ruchu, ale stoi jednak w miejscu. Nie ma nic bardziej mylnego niż przekonanie, że w chwili otrzymania dyplomu ukończenia studiów nauka się kończy. Rozwój jest niemożliwy bez nieustannego uczenia się przez całe życie. Z racji tego, chwila, w której absolwent opuszcza Alma Mater, to dopiero początek wielkiej samodzielnej i odpowiedzialnej nauki.
Yaryna ONISHECHKO Autorka jest studentką I roku magisterskich studiów uzupełniających na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna oraz absolwentką studiów I stopnia w WSIiZ. Była redaktorem naczelnym redakcji ukraińskiej magazynu studenckiego, odbyła praktyki w rzeszowskim oddziale „Gazety Wyborczej”. Obecnie jest stażystką w Biurze Prasowym WSIiZ oraz współpracownikiem Katedry Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej uczelni.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
17
W Polsce jest 2443 różnych zawodów i specjalności.
A TY? KIM CHCESZ ZOSTAĆ? wsiz.rzeszow.pl
18
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
KSZTAŁCIMY PRAKTYCZNIE studia I stopnia -
| Study in English
Administracja Bezpieczeństwo wewnętrzne Dietetyka Ekonomia Filologia angielska Fizjoterapia nowość Gospodarka i administracja publiczna* Grafika komputerowa i produkcja multimedialna Informatyka | inżynierskie Kosmetologia Logistyka | inżynierskie nowość Media cyfrowe i komunikacja wizerunkowa* nowość Psychologia w zarządzaniu Turystyka i rekreacja Zarządzanie
* kierunek w trakcie uzyskiwania uprawnień MNiSW
studia II stopnia -
Administracja Dziennikarstwo i komunikacja społeczna Ekonomia Fizjoterapia Informatyka Zdrowie publiczne
studia I stopnia - Zarządzanie lotnictwem (Aviation Management) - Zarządzanie międzynarodowe (International Management) - Zarządzanie finansami (Financial Management) - Informatyka (Information Technology): | Technologie sieciowe (Network Technologies) | Programowanie (Programming) | Grafika komputerowa (Computer Graphics)
studia II stopnia - Logistyka w transporcie (Logistics in transport) - Zarządzanie międzynarodowe (International Management) - Informatyka (Information Technology) | Sieci komputerowe (Computer Networks) | Technologie inżynierii oprogramowania (Software Engineering Technologies)
studia doktoranckie WSIiZ to pierwsza uczelnia niepubliczna w Polsce, która uzyskała uprawnienia do nadawania stopnia doktora nauk społecznych w zakresie nauk o mediach. Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
19
UCZELNIA OCZAMI STUDENTÓW
Studiując z doskoku Martyna Ślemp
Jako studenci niestacjonarni z uczelnią mamy do czynienia średnio 4 dni w miesiącu. W tym czasie omawiamy większą część materiału, na który nasi koledzy ze studiów dziennych mają 20 dni. Rzecz trudna, lecz nie niemożliwa, poza tym plusów i minusów studiowania zaocznego jest znacznie więcej. Dlaczego zaocznie? Obecnie w Polsce około 800 tys. studentów to studenci zaoczni. Powody studiowania w trybie niestacjonarnym są różne. Praca, rodzina, chęć rozpoczęcia kariery zawodowej w młodym wieku, trudna sytuacja materialna lub niewystarczająca liczba punktów, aby dostać się na studia dzienne. Studia zaoczne są mniej wymagające i nieco mniej angażujące – nie trzeba przeprowadzać się do innego miasta, wystarczy dojeżdżać kilka razy w miesiącu. To dobrze rozwiązanie dla tych, którzy chcą mieć wykształcenie bez konieczności spędzania na uczelni całego tygodnia. Na ten tryb studiowania decydują się również ludzie, którzy pracują w danej branży, ale dyplom pozwoli im piąć się po szczeblach kariery.
20
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Trochę statystyk Aby nieco przybliżyć wyobrażenie o studentach zaocznych, przyda się garść statystyk z Głównego Urzędu Statystycznego. Aż 83,3% studentów pracujących to właśnie studenci zaoczni. Z badań wynika również, że wbrew pozorom studia zaoczne są od studiów dziennych... tańsze. Jeśli podsumować koszt wynajmu mieszkania czy stancji przez rok, wyżywienie i materiały, to kwota ta przekracza roczne czesne studenta zaocznego. Jeszcze kilka lat temu prestiżowe uczelnie były sceptycznie nastawione do uruchamiania studiów niestacjonarnych. Gdy ostatecznie się na to zdecydowały, były kompletnie nieprzygotowane, jeśli chodzi o ułatwienie funkcjonowania studentom zaocznym. Na szczęście w miarę upływu czasu sytuacja zaczęła się polepszać i teraz studiowanie zaoczne jest bardzo komfortowe.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Jacy są studenci zaoczni? To zazwyczaj osoby ustatkowane, dla których studia są kolejnym krokiem rozwoju kariery. Praca pochłania średnio 160 godzin ich życia miesięcznie, więc aby pozwolić sobie na studiowanie, muszą być dobrze zorganizowani i zdyscyplinowani. Decyzja o studiowaniu jest zazwyczaj decyzją samodzielną, dlatego studentom zaocznym zależy, aby wynieść z weekendowych zjazdów jak najwięcej. Również kierunek nie jest wybierany przypadkowo – tematyka zazwyczaj interesuje studentów lub jest związana z ich pracą, dlatego podczas zajęć chętnie wdają się w dyskusję. Studiując zaocznie raczej nie ma się czasu na angażowanie w życie uczelni i kół naukowych, zwłaszcza, jeśli nie mieszka się w pobliżu. Ale to oczywiście nie znaczy, że studentom zaocznym brakuje ambicji, po prostu więcej czasu poświęcają na rozwój kariery zawodowej. Jak są postrzegani studenci zaoczni? Wielu nauczycieli akademickich bardzo ceni sobie pracę ze studentami zaocznymi. Są oni lepiej zorganizowali, dojrzali, mają rozeznanie w danej branży, ponieważ albo w niej pracują, albo nawet mają własne firmy o podobnym charakterze. To ludzie, którym zależy na zdobyciu wiedzy, bo po prostu płacą za studia. Ale zdarzają się też tacy, którzy na zajęciach nie pojawiają się w ogóle, uważając, że studia zaoczne to tylko formalność i że wystarczy wpłacać czesne, aby przechodzić na następny semestr. Na wielu portalach poświęconych studiowaniu można znaleźć opinie, że studenci zaoczni to klienci uczelni, która nastawia się na zysk z ich strony. Są również całkiem odmienne zdania – studenci zaocz-
ni nie marnują czasu, szybciej wchodzą na rynek pracy i usamodzielniają się. Z organizacją bywa trudniej Jak już wcześniej wspominałam, studenci zaoczni bywają na uczelni kilka razy w miesiącu i zazwyczaj mają niewiele czasu, aby załatwić wszystkie formalności. Na szczęście, dziekanat czynny jest również w weekendy, a w dodatku wówczas kolejki są nieduże, dlatego wiele kwestii można załatwić nawet podczas kilkuminutowej przerwy. Czasami, gdy przerwy wystarcza ledwie na wypicie kawy, sprawy załatwia się przez telefon, co na szczęście często się udaje. Są tacy, którzy studia muszą pogodzić z rodziną. Co wtedy? Ano trzeba jak najszybciej zaliczać egzaminy, skutecznie unikając poprawek, aby weekend móc spędzić z rodziną przynajmniej częściowo. Na naszej Uczelni dobrym rozwiązaniem jest tzw. DL – materiały i testy dostępne on-line, które pozwalają na zdobycie dodatkowych punktów i przyswojenie materiału bez konieczności przyjeżdżania na uczelnię. Studenckie życie Ci wszyscy, którzy nie mieli okazji studiować dziennie, studiując zaocznie prawdopodobnie nie zaznają uroków życia studenckiego. Chociaż mogą korzystać z przywilejów takich jak atrakcyjne zniżki, to huczne imprezy trwające kilka dni raczej ich ominą. Co ciekawe, można zauważyć, że studenci zaoczni są ze sobą bardziej zżyci niż studenci dzienni. Wynika to być może z tego, że widzą się rzadziej, owocniej spędzają wspólny czas i szanują się nawzajem. Dla studentów, którzy dojeżdżają na zajęcia z odległych miejscowości, weekend
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
21
dawcy – a takie możliwości dają studia zaoczne. Ktoś, kto studiował zaocznie wychodzi na rynek z pewnym praktycznym rozeznaniem, otwartym umysłem i głową pełną pomysłów. Oczywistym jest, że dyplom ukończenia studiów zaocznych nie w każdej branży jest mile widziany. Studenci zaoczni, którzy nie pracują mają bardzo dużo czasu na realizacje swoich pasji, dlatego dobrze wykorzystany czas pomiędzy zjazdami pozwoli na zdobycie pracy marzeń.
zjazdowy może się stać oderwaniem od codziennej rzeczywistości. Wówczas znajduje się czas na imprezy, spotkania towarzyskie oraz oczywiście na zajęcia. Imprezą zrzeszającą studentów dziennych i zaocznych są Juwenalia. Na koncerty trwające trzy dni zjeżdżają młodzi ludzie z okolic. To doskonała okazja, żeby nawiązać nowe znajomości, dobrze się zabawić i zintegrować. Co po studiach zaocznych? Nie wszyscy studenci zaoczni podjęli się pracy podczas studiów, dlatego gdy już się obronią, w ich głowie rodzi się pytanie: „Co dalej?”. Diagnoza Społeczna z 2013 roku jednoznacznie wskazuje, że dyplom traci na wartości. Dla pracodawców bardziej liczą się umiejętności praktyczne i cechy charakteru, które pozwalają realizować się w danej dziedzinie. Jeśli ktoś pracował podczas studiów lub realizował się we własnym start-upie, jest atrakcyjny z punktu widzenia praco-
22
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Dobry wybór? Jako studentka wyłącznie zaoczna, nie mam możliwości porównania obu trybów studiowania. Jednakże otaczam się wieloma studentami i absolwentami studiów dziennych, których zdania na ten temat są podzielone. Wielu uważa, że studia zaoczne to jedno wielkie nieporozumienie i powinny być zlikwidowane, bo jak mówią, studenci zaoczni „kupują sobie dyplom”. Są i tacy, którzy żałują wyboru studiów dziennych, bo zrozumieli, że niemalże to samo mogą zyskać jednocześnie pracując i studiując. Zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie barykady znajdą się zwolennicy obu trybów studiowania. Jak mawiał Lech Wałęsa, „są plusy dodatnie i plusy ujemne” i tak samo jest w przypadku studiów dziennych. Osobiście nigdy nie żałowałam swojego wyboru, decydując się na studia zaoczne nie miałam poczucia, że coś tracę. Dzięki takiemu trybowi studiowania udaje mi się pogodzić naukę z pracą związaną poniekąd z moim kierunkiem, a długo wyczekiwany dyplom być może już wkrótce wpadnie mi w kieszeń. Martyna ŚLEMP Autorka jest studentką III roku studiów niestacjonarnych na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
UCZELNIA OCZAMI STUDENTÓW
Kateryna Nosenko
Życie w największej międzykulturowej uczelni Podkarpacia
30 listopada 2014 roku w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania studiowało 5995 osób. Spośród nich znaczna część – bo aż 1794 studentów – pochodziła zza granicy. Co tak naprawdę wiemy o tych ludziach i ich kulturze, o ich integracji w naszym społeczeństwie, ich problemach, zainteresowaniach? Jestem tu, ponieważ... Wybierając uczelnię, każdy rozpatruje swoją listę kryteriów, lecz u każdego te kryteria są różne. Szczególnie u przedstawicieli innych kultur. Zapytaliśmy studentów, dlaczego zdecydowali się na studiowanie w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania i jakie mają plany na przyszłość. Dauren Tattimbekov, student kierunku Aviation managment, jako główny czynnik swojego wyboru uczelni wskazuje to, że WSIiZ oferuje studia licencjackie w języku angielskim w dziedzinie, która go najbardziej interesuje: – U nas, w Kazachstanie, obecnie dynamicznie rozwija się struktura lotnicza. Studentów, którzy skończą tu studia, Insha’Allah („Jak Bóg da” – przyp. autora), czeka świetlana przyszłość w Kazachstanie. A planuję wrócić.
Irańczyk Ali Alizadeh, student III roku Wydziału Ekonomicznego, podobnie przedstawia przyczyny swojego wyboru, ale też dodaje, że ścieżkę kształcenia w interesującej go dziedzinie oferowało tylko kilka uczelni w Europie. A samą WSIiZ wybrał „za dobrą reputację i względnie niedrogie studia”. Zwykle studenci postrzegają naszą Uczelnię jako bardzo dobry start – drzwi w ich europejską przyszłość: – Po studiach licencjackich chciałbym wyjechać do Niemiec po tytuł magistra – wyjaśnia Ali. Linggesan Jayaram z Malezji też wykorzystuje możliwości, które oferują studia: – Aktywnie szukam teraz pracy, ale też chcę kontynuować swój rozwój naukowy. Miss WSIiZ International 2015, Inabat Rakhimbayeva, ma nieco inną historię swoich początków:
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
23
– Postanowiłam zacząć studia we WSIiZ bazując na rekomendacjach przedstawicieli Uczelni. Dla rodziców był to idealny wariant, ze względu na to, że mamie bardzo podoba się Polska. Mówiąc szczerze, zakochałam się do zapomnienia w atmosferze, która tutaj panuje. Już nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej, jest mi bardzo komfortowo i chciałabym pozostać w Polsce nawet po zakończeniu studiów. O swoich innych pomysłach opowiada entuzjastycznie, a ma ich naprawdę wiele, nie wszystko jest związane z pracą w zawodzie. Mimo że studiuje Aviation Management oraz Logistykę, jest osobą bardzo kreatywną i chciałaby związać swoje życie z marketingiem i dziennikarstwem. Ale to nie wszystko: – Od 5 lat bardzo poważnie interesuję się modelingiem. Zaczęłam zajmować się tym jeszcze w Kazachstanie, a po przyjeździe do Polski, otrzymałam wiele propozycji sesji fotograficznych i zrobiłam ogromny krok w tej sprawie. Właśnie dzięki temu, że jestem w Polsce, stałam się twarzą kosmetycznej firmy Inglot i tak spełniłam swoje wielkie marzenie – moje zdjęcie pojawiło się na reklamowej tarczy na Times Square w Nowym Jorku. Florian Renaut z Francji, jeden z uczestników programu Erasmus, komentuje swój półroczny pobyt w Polsce: – Moja uczelnia jest partnerem WSIiZ, poza tym byłem już w Polsce i strasznie mi się spodobało! W ogóle nie żałuję swojej decyzji. Poznałem tu wielu wspaniałych ludzi, spędziłem czas interesująco i wesoło. Oprócz tego wygodne położenie Rzeszowa pozwoliło mi zwiedzić kraje sąsiednie. Być może przyjadę jeszcze kiedyś tu jako turysta, kto wie? Według informacji podanych przez panią Monikę Kuszczak z International Of-
24
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
fice, studenci obcokrajowcy najchętniej wybierają kierunki Ekonomia, Informatyka, Dziennikarstwo i komunikacja społeczna oraz Turystyka i rekreacja. Dialog międzykulturowy W październiku 2014 roku we WSIiZ studiowało około 1800 studentów zza granicy. Wśród nich największą grupę narodową stanowili Ukraińcy – 1612 studentów. Następnie byli to Kazachowie (73 osoby) i Malezyjczycy (45 osób). 16 studentów posiadało obywatelstwo rosyjskie, a 11 – białoruskie. Z Kirgizji przyjechało tu 7 osób, 4 z Turcji, po 3 osoby z Indii, Iranu i Włoch. Z Armenii, Grecji i Tadżykistanu pochodziło po dwóch studentów. Pojedynczo zdecydowały się przyjechać osoby z Ameryki, Bułgarii, Chin, Egiptu, Finlandii, Gruzji, Jordanii, Niemczech, Nigerii, Syrii i Turkmenistanu. 25 krajów wraz z Polską, 25 kultur, które muszą współistnieć na jednej uczelni... Czasem wybierając się na studia do innego, czasem zbyt odmiennego kulturowo kraju, przed studentami powstaje problem niezrozumienia, który polega na niewiedzy. Na tym gruncie wynikają różne nietypowe, a czasem nieprzyjemne sytuacje. Dr Anna Siewierska-Chmaj, wicedyrektor Instytutu Badań nad Cywilizacjami w Rzeszowie, przypomina historię o Irańczykach, którzy szukali sobie mieszkania do wynajęcia. Nie wszędzie pies jest uważany za przyjaciela człowieka. Muzułmanie wierzą, że aniołowie nie wchodzą do domu, w którym są te czworonogi, oprócz tego psia ślina uważana jest za nieczystą. Dlatego u studentów pochodzących z Iranu, jest dodatkowe kryterium przy wyborze lokalu – właściciele nie mogą posiadać psów. Nawet w przypadku, gdy mieszkanie całkiem
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
spełnia ich potrzeby i oczekiwania, nie zdecydują się na nie, ponieważ tradycja jest dla nich najważniejsza. Obyczaje ludzi, pochodzących z odległych kultur, mogą zostać źle odebrane przez lokalne społeczeństwo. Wychodząc na zakupy w tradycyjnym turbanie i z długą brodą, studenci praktykujący sikhizm, często uważani się za radykalnych muzułmanów i niejednokrotnie byli zgłaszani do straży miejskiej jako terroryści. Zwłaszcza gdy mieli przy sobie kirpan – krótki, zakrzywiony nóż noszony przez sikhów. Warto podkreślić, że dla sikhów wszystko to stanowi ważne elementy tożsamości religijnej. Mgr Zofia Sawicka, opiekun Koła Naukowego Instytutu Badań nad Cywilizacjami w WSIiZ, opowiada nietypowe sytuacje, które wynikają z powodu różnego postrzegania czasu przez studentów z Bliskego Wschodu. Na przykład wyraz „za chwilę” może znaczyć za kilka minut, godzinę, tydzień, miesiąc, rok... Studenci mogą przyjść dwie godziny później od ustalonego czasu zajęć i zdziwić się, gdy usłyszą, że zajęcia już się odbyły, „przecież my jesteśmy, wykładowca też – dlaczego nie może być zajęć teraz?”. Z kolei w krajach arabskich trzymanie się mężczyzn za ręce nie jest niczym dziwnym. Podobnie jest też w niektórych krajach afrykańskich i w Azji. Jest to wyraz przyjaźni, przywiązania i nie ma podtekstów seksualnych. Natomiast w naszym społeczeństwie odbiera się to jednoznacznie. To samo z całowaniem się w oba policzki na dzień dobry przez mężczyzn. Z drugiej strony Są też w polskiej kulturze rzeczy, do których ciężko przyzwyczaić się studentom obcokrajowcom. Studentom wyznają-
cym islam trudno może przyjść uznanie tego, że kobiety mogą być wykładowcami i mogą kazać im coś zrobić, gdyż Koran podkreśla różnice między płciami, wyraźnie określając rolę kobiet i mężczyzn. – Mogą nie być też przyzwyczajeni do pewnego rodzaju strojów, zachowania ludzi, kuchni, pogody. Z czasem to się poznaje, wchodzi się w to środowisko – wyjaśnia mgr Sawicka. A jakie wady i zalety zauważyli sami studenci, po przybyciu do Polski? Dauren Tattimbekov z Kazachstanu często jest niezbyt uprzejmie nazywany Chińczykiem czy Japończykiem. – Oprócz tego widzę jeszcze dwie wady. Pierwsza: ludzie wcześniej kładą się spać i wcześnie wstają nawet w święta! Druga – w święta wszystkie sklepy i centra handlowe są zamknięte, to bardzo niewygodne. Linggesan Jayaram z Malezji kilka razy spotkał prawdziwych rasistów, lecz nie jest to częste doświadczenie. Innych wad w tym społeczeństwie nie zauważył. Natomiast Florian Renault był bardzo zdziwiony raczej przeciętną znajomością języka angielskiego wśród mieszkańców Rzeszowa – czasem nie mógł się dogadać nawet z młodzieżą. Zauważył też, że wielu ludzi jest zamkniętych, chłodnych. Spotkał się też z problemem, wspomnianym przez Linggesana. Ali Alizadeh natomiast wyczuł wiele atutów u Polaków: – Nie czuję się niekomfortowo z tymi ludźmi. Praktycznie wszyscy oni są uprzejmi, unikatowi i interesujący. Inabat Rakhimbayeva porównuje swoje życie w hałaśliwej stolicy Kazachstanu – Astanie – i swój pobyt w Rzeszowie: – Tam jest niesamowicie różnorodne życie, zawsze wszyscy interesują się wszystkimi. Natomiast Rzeszów to bardzo spokojne
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
25
i ciche miasteczko, w którym każdy cicho i spokojnie zajmuje się swoimi sprawami i dla mnie to przepiękny wariant, jeśli chodzi o pobyt tutaj. Bardzo mi się podoba, że święta ludzie spędzają z rodziną – mówi dziewczyna. – Zwłaszcza odczuwasz to przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Robi mi się wtedy na duszy bardzo ciepło o tej porze. Ludzie tutaj są bardzo przyjemni, dobroduszni i gościnni. Lecz – przyznaję – czasami, przechadzając się w centrum, za plecami słyszysz opinie, które dowodzą, że Polacy czasami ulegają stereotypom. Obcokrajowcy mają też szereg innych problemów. Mgr Zofia Sawicka opowiada: – Na początku są to problemy związane z życiem codziennym, z poruszaniem się po Rzeszowie. Jest już coraz lepiej, ale na pewno też, jeżeli studenci wyglądają nieco inaczej, wzbudzają zainteresowanie i ciekawość ludzi. Problemy administracyjne, uzyskanie ubezpieczenia, wizyty u lekarza, poszukiwanie i wynajęcie mieszkania, też mogą być utrudnione. W razie podobnych trudności można szukać oczywiście pomocy na Uczelni. Istnieje na niej system opieki nad studentami zza granicy. – System „Buddy” to system opieki nad studentami zagranicznymi. Studenci chętnie z niego korzystają, ponieważ lista najważniejszych problemów, które wynikają u nich jest bardzo długa – opowiada Paweł Wenc, Zastępca Kierownika Centrum Studiów Międzynarodowych. – Można tu znaleźć pomoc przy szukaniu nowego mieszkania, w załatwieniu formalności związanych z ubezpieczaniem zdrowotnym czy legalizacją pobytu, pomoc w nostryfikacji dyplomów, a także wsparcie w nagłych wypadkach związanych z problemami zdrowotnymi. Opiekunem może zostać każdy, kto ma chęć do pomocy studentom zagranicznym oraz zna język angielski na poziomie komu-
26
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
nikatywnym. Aktualnie Paweł Wenc jest odpowiedzialny za ten system. Uczelnia stara się także zmniejszyć dyskomfort związany z tęsknotą za ojczyzną – Instytut Badań nad Cywilizacjami wraz z kołem naukowym Instytutu Badań nad Cywilizacjami od lat organizuje spotkania z cyklu „Dzień Kultury...”. Na Uczelni odbyły się już Dni Kultury Bliskiej i Dalekiej, Kazachskiej, Malezyjskiej, Nepalskiej, Japońskiej, Ukraińskiej, Tureckiej. Corocznie wszyscy chętni mogą delektować się potrawami polskimi na spotkaniach wielkanocnych i wigilijnych. Takie wydarzenia pomagają zintegrować różnorodną społeczność na naszej Uczelni. Jesteśmy tacy sami Studenci WSIiZ reprezentują bardzo różne kultury, ale z pewnością tym, co ich łączy jest po prostu młodość. Jak by to nie wyglądało, mamy często podobne podejście do życia, podobne poglądy i zainteresowania. – Interesują się dokładnie tym samym, co i wy. Dzisiaj w dobie Internetu i globalizacji wszystko jest dostępne prawie w każdym zakątku świata, jesteście tak zwanymi „tubylcami sieciowymi”. Dlatego tutaj akurat nie widać tych różnic kulturowych – wyjaśnia opiekun KnIBnC mgr Zofia Sawicka. Okazuje się, że muzyka jest prawdopodobnie tym elementem, który łączy wszystkich studentów – ktoś gra na instrumentach muzycznych, inny po prostu słucha ulubionych zespołów w swoim mieszkaniu, na koncertach czy imprezach. Większość studentów prowadzi też aktywne życie: – Mówiąc szczerze, relaksują mnie dwie rzeczy: zakłady i piłka nożna – mówi Dauren Tattimbekov. Jednak centralnym elementem dobrego spędzenia czasu jest przyroda. Prawie każdy zapytany stwierdził, że preferuje
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
odpoczynek na łonie przyrody. Ali Alizadeh: – Najczęściej chodziłem na wybrzeże i spędzałem tam dużo czasu. Od dwóch lat jestem w Rzeszowie, więc musiałem znaleźć inne miejsce. Teraz dla mnie to las. Wspólną pasją okazują się być także podróże czy po prostu poruszanie się po nowych miejsach. Inabat Rakhimbayeva mówi: – Nic mnie tak nie rozluźnia, jak spacery czy to w pięknych parkach czy po tłumnych szerokich ulicach – jestem estetką, więc wszędzie szukam piękna. Dlatego w Rzeszowie często wybieram kawiarnie z widokiem na miasto – lubię spożywać posiłek w przytulnej atmosferze.
Miss International Inabat Rakhimbayeva Z każdym rokiem liczba studentów pochodzenia obcego na naszej Uczelni zwiększa się. Musimy postarać się, żeby żadna kultura nie była odtrącona, żeby wszystkim było tu wygodnie i przyjemnie, bo mamy niepowtarzalną szansę studiować w takim międzynarodowym gronie. Kateryna NOSENKO Autorka jest studentką II roku kierunku Logistyka. Od początku studiów jest związana z magazynem studenckim oraz ze studencką internetową rozgłośnią radiową.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
27
MASZ OKAZJĘ ZADECYDOWAĆ NA CO ZOSTANĄ PRZEZNACZONE TWOJE PIENIĄDZE! Nr wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego: 0000068639 Nr konta: 60 1500 1100 1211 0002 8210 0000
Przekaż
ndacji u F le e c a n u k t a d o p ty ” n le a t – ji c a k u d e i i „Na rzecz nauk
Twój 1% przeznaczymy m.in. na: stypendia naukowe i socjalne dla uczniom i studentów, wsparcie działalności kół zainteresowań i organizacji studenckich, dofinansowanie wyjazdów uczniów i studentów na seminaria, konferencje i szkolenia, wsparcie rozwoju przedsiębiorczości uczniów studentów i absolwentów, pomoc w rozwoju indywidualnych zainteresowań, talentów i pasji, aktywizację zawodową studentów i absolwentów, wsparcie projektów skierowanych do osób niepełnosprawnych i starszych.
DZIAŁAMY DLA CIEBIE I TWOICH NAJBLIŻSZYCH! 28
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
W y ż s z a S z k o ł a I n f o r m a Fundacja t y k i i Z„Na a r zrzecz ą d z anauki nia w R z e s z– o talenty” wie i edukacji
ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów
cki
idualny w y d in g in n Tre
urs strzele K | p u r g ing dla
| Tren
Strzelanie sytuacyjne Strzelanie do ruchomych celów Wysoki realizm warunków polowych Bezpieczeństwo i mniejsze koszty www.kielnarowa.wsiz.pl
Katedra Bezpieczeństwa Wewnętrznego telefon: 17 866 14 23, 533 410 598 | e-mail: mmilczanowski@wsiz.rzeszow.pl
Centrum Turystyki i Rekreacji WSIiZ W y ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s zKielnarowa owie Intro Magazyn // nr 1/2016 (62) 386A
36-020 Tyczyn, k. Rzeszowa
29
STUDENCKI FLOW
Erasmus z dystansem Katarzyna Mieszawska
Moi znajomi zachęcali mnie do tego. Rodzice i najbliżsi też. Moja siostra też to przeżyła, mówiła że to najlepsza przygoda życia, która może mnie spotkać. Przez trzy lata studiów licencjackich w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania zastanawiałam się nad tym wielokrotnie, ale zawsze mówiłam, że nie teraz, że jak mogłabym zostawić znajomych z roku, studia, pasje dziennikarskie, które rozwijam na Uczelni… Przyszedł czas na „magisterkę” i razem z M. podjęliśmy decyzję – jedziemy na Erasmusa. Początkowo była ekscytacja, radość i lekkie obawy przed tym, co nas czeka. Później załatwianie całej papierkowej roboty, aż w końcu pożegnanie z najbliższymi i wylot do Hiszpanii. Nasza bajka zaczęła się jednak od najgorszego, a mianowicie braku mieszkania. Przez prawie tydzień szukaliśmy miejsca, w którym zamieszkamy przez najbliższe pięć miesięcy. Nasi znajomi – i jednocześnie tymczasowi gospodarze – próbowali nam pomóc na wszystkie sposoby, jednak brak własnego miejsca sprawił, że o mały włos nie wróciliśmy do ojczystego kraju. Po sześciu dniach poszukiwań udało się – znaleźliśmy „własne cztery kąty” na najbliższe pięć miesięcy. Przerażeni faktem, że nasza nowa uczel-
30
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
nia przyjęła ponad 100 „Erasmusów”, zaczęliśmy się zastanawiać, jak taka sytuacja wyglądałaby na naszej Alma Mater. W katalońskiej uczelni rozpoczęliśmy pierwsze spotkania organizacyjne i jak na tę część Europy przystało, wszystko było lekko niedopracowane. Ktoś się spóźnił, ktoś czegoś nie powiedział. Ludzi w salach było zbyt wielu, ale pracownicy nie zwracali na to uwagi, kontynuowali swoje przemówienia i uśmiechali się do nas życząc miłych chwil spędzonych w murach uczelni. Pytając o coś, dostawaliśmy informacje, że jest jeszcze za wcześnie, że może jutro będzie coś wiadomo. Jednym słowem „Hiszpania”. A właściwie Katalonia, która ma zupełnie inna kulturę, zwyczaje i obyczaje niż reszta Hiszpanii. Nawet język mają swój
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
własny, bo kataloński, który w przeciwieństwie do nielubianego języka hiszpańskiego, można usłyszeć na każdym kroku. Tęsknota za domem i tym, co znane zniknęła, gdy zaczęliśmy poznawać naszych ówczesnych przyjaciół: ludzi z Węgier, Pakistanu, Francji, Niemiec, Czech czy Finlandii. Z każdą wspólną podróżą i razem spędzonym czasem zaczęliśmy bardziej wierzyć w siebie i w swoje umiejętności posługiwania się językiem. Nasza „paczka” w każdy wolny weekend wspólnie wybierała się do pobliskich miejscowości, na plażę, do muzeum. Wkrótce wolne dni się skończyły i zaczęło się prawdziwe studiowanie. Wszystkie opowieści o imprezowym życiu Erasmusów okazały się mitami, a każde dodatkowe projekty sprawiły, że zaczęliśmy przypominać sobie jak było w Polsce i we WSIiZ. Nie myślałam, że tak szybko zatęsknię za studiowaniem w języku polskim. Nie chodzi o to, że brakuje mi słów w języku angielskim (no dobra, zdarza się, że brakuje), ale czasami chciałoby się powiedzieć coś za szybko do swoich znajomych czy wykładowców i wtedy uświadamiam sobie, że nie znam angielskiego odpowiednika. Opowiadanie żartów albo przysłów w języku angielskim też nabrało innego wymiaru. Najciężej było na zajęciach, kiedy był poruszany temat, który jest naszym „konikiem”. Chciałoby się powiedzieć tak wiele i nagle zapominamy, gdzie mamy język. Po paru tygodniach M. i ja przywykliśmy do większości spraw, podszkoliliśmy swoje umiejętności w języku angielskim i stawialiśmy kolejne kroki w naszej naukowej karierze. Z czasem zaczęliśmy dostrzegać różnice w zajęciach z dziennikarstwa. Zajęcia nazwane „Documentary
Workshop” polegają na ciągłym robieniu krótkometrażówek. Dla osób takich jak my, którzy na swojej macierzystej uczelni mieli zajęcia z tworzenia wideo, nie było większego problemu w wykonaniu tego typu zadań. Okazało się jednak, że nie wszyscy, którzy wybrali ten przedmiot, potrafią łatwo się w nim odnaleźć, bo wykładowca nie wytłumaczył zasad obsługi kamery, podstawowych technik montażu czy rodzajów ujęć. Dzięki temu, że WSIiZ zapewnia studentom dziennikarstwa nie tylko warsztaty i ćwiczenia związane z produkcją materiałów, ale także możliwość spotkania pasjonatów z wielu dziedzin mediów, w tym filmowców i dziennikarzy, nie mieliśmy problemów z tworzeniem naszych projektów, ale bardzo zdziwiło nas podejście do tak złożonego zadania bez właściwego – „praktycznego” – wytłumaczenia obsługi sprzętu. Sama nie pamiętam, żeby taka sytuacja miała miejsce na ćwiczeniach w Polsce. Zajęcia Erasmusów są tutaj połączone z przedmiotami Katalończyków studiujących w języku angielskim. Każdy student tutejszego uniwersytetu, podczas studiów pierwszego stopnia, obowiązkowo musi uczęszczać na zajęcia ze ścieżki anglojęzycznej. Jednak w kilku przypadkach zasada „mówimy po angielsku” nie obowiązuje. Po prostu studenci rozmawiają z wykładowcami po katalońsku lub hiszpańsku, a nauczyciel, nawet gdy napomina, że „rozmowy powinny być prowadzone w takim języku, aby wszyscy zrozumieli”, i tak odpowiada im w macierzystym języku. Pamiętam, że zaczynając studia na kierunku Aviation Management, czyli na anglojęzycznej ścieżce WSIiZ, nauczyciel zapytany o coś po polsku, zawsze odpowiadał w takim języku w jakim prowadzone były zajęcia. Na szczęście nie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
31
fot. Maciej Kisała
fot. Maciej Kisała
32
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
fot. Maciej Kisała
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
fot. Maciej Kisała
fot. Maciej Kisała
fot. Maciej Kisała
fot. Katarzyna Mieszawska
każde lekcje wyglądają w ten sposób i naszych kolejnych sześć przedmiotów zachowanych jest w tradycyjnej formie ćwiczeń i konwersatoriów.
naszej „Erasmusowej rodziny” była pod wrażeniem z jakim profesjonalizmem oraz rozmachem zostały przygotowane wszystkie z nich.
Życie żaka „po godzinach” pozostawione jest do jego własnej dyspozycji. Przeważnie raz w tygodniu (chociaż w przypadku naszego współlokatora jest to co najmniej 6 razy w tygodniu) korzystamy z wydarzeń organizowanych przez właścicieli lokalnych pubów i barów, a także czujnym okiem śledzimy festiwale, które w okolicy odbywają się przynajmniej raz w miesiącu. Chwilami tęskni się do Klubu Akademickiego IQ – w końcu spędzaliśmy po kilkanaście godzin przygotowując, a następnie oglądając koncerty i gale studenckie. Wspominamy miłe chwile i stale sprawdzamy nowinki wychodzące z murów WSIiZ. Przy kilku okazjach pochwaliliśmy się relacjami wideo z naszego uniwersytetu – część
W Hiszpanii jesteśmy już ponad trzy miesiące [w momencie, kiedy piszę te słowa]. Znaleźliśmy nowe przyjaźnie, przywykliśmy do sposobu prowadzenia zajęć, przede wszystkim poznaliśmy na nowo samych siebie. Naszej przygody zostało jeszcze dwa miesiące. Nie wiem jak M., ale ja wiem, że mimo wielu przeszkód, gdy wrócę do Polski, będę tęsknić za tym, co mamy teraz, tak jak teraz tęsknię za tym, co mieliśmy w Polsce. Katarzyna MIESZAWSKA Studentka I roku magisterskich studiów uzupełniających na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Spędziła 1 semestr studiów w Katalonii w ramach studenckiej wymiany Erasmus. Od początku studiów związana z mediami studenckimi.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
33
BE LOCAL – THINK GLOBAL wsiz.rzeszow.pl
Studia w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania oraz dostępność programów i wyjazdów zagranicznych na tej uczelni sprawiły, że znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie. Dzięki WSIiZ mogłem zdobywać wiedzę i doświadczenie w różnych ośrodkach akademickich na świecie. To zaowocowało zdobyciem przeze mnie European Prize in Aviation Management.
34
Marcin Dziedzic absolwent Zarządzania lotnictwem (Aviation Management) we WSIiZ Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Wykorzystaj międzynarodowe możliwości WSIiZ Jedne studia – dwa dyplomy
Studia w Chinach
Czy wiesz, że wybierając WSIiZ, możesz otrzymać dwa dyplomy ukończenia studiów? Tak działa program Double Degree, dzięki któremu możesz studiować w Rzeszowie oraz na jednej z kilkunastu partnerskich uczelni w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Danii.
Zagraniczne praktyki
Chiny są dziś – obok USA – najpotężniejszą gospodarką świata. Jako student WSIiZ będziesz mieć możliwość wyjechać do Chin na semestr nauki albo na intensywny kurs języka chińskiego do jednej z siedmiu uczelni partnerskich. Warto znać język kraju, od którego zależą losy wielu biznesów.
Erasmus+
Dzięki studiom we WSIiZ masz możliwość wyjechać na praktyki zawodowe do zagranicznych firm i instytucji. Rozwiniesz umiejętności zawodowe, międzykulturowe, językowe. Co najważniejsze, nawiążesz sieć kontaktów, która zwiększy Twoje szanse na udane życie zawodowe.
Studia w całej Europie? To możliwe. Skorzystaj z możliwości, jakie daje studentom WSIiZ program Erasmus+. Wyjedź na semestr nauki do Danii, Chorwacji, Czech, Francji, Hiszpanii, Litwy, Niemiec, Portugalii, Rumunii, Słowacji, Słowenii, Turcji lub Wielkiej Brytanii i zdobądź doświadczenie i kontakty międzynarodowe, które na pewno zaowocują.
Międzynarodowi partnerzy Chcemy zapewnić Ci światowe standardy studiowania i kształcić zgodnie z oczekiwaniami międzynarodowego świata biznesu. W trakcie studiów spotkasz się z pracownikami i kadrą zarządzającą wielu firm o zasięgu światowym, m.in. firm informatycznych, finansowych czy linii lotniczych. Wiele firm rekrutuje pracowników spośród studentów WSIiZ.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
35
STUDENCKI FLOW
Moje Quo Vadis Maciej Kisała
Studiować może dziś prawie każdy, wystarczy odrobina samozaparcia i wola przyswojenia wiedzy, choć czasem jej implantacja może przebiec nawet mimo woli studenta. Wiele osób widzi w studiowaniu możliwość przedłużenia sobie okresu beztroski, dodatkowe kilka lat na zastanowienie się, co zrobić z własnym życiem. Niektórzy patrzą na czas studiów jak na ostatnie chwile wolności przed wejściem w naznaczoną udręką dorosłość. Są też ci patrzący na studia jak na możliwość wzniesienia się ponad innych, uzyskania wyjątkowego statusu potwierdzonego wyjątkowym poziomem wiedzy i umiejętnością jej używania. Studia pośrednio pełnią rolę bufora i okresu przygotowawczego dla przyszłych lekarzy, artystów, adwokatów, leśników, matematyków, informatyków, psychologów i wielu innych specjalistów. Szacowne instytucje i mniej znane ośrodki dostarczają wiedzę wprost pod drzwi studenckich umysłów (inna sprawa, czy te wrota są otwarte, czy może zamknięte na głucho). Dostarczają ją w wersji, „do samodzielnego montażu” – co oznacza, że nikt jej nie rozłoży na czynniki, nie zmiksuje do postaci łatwostrawnej, ale zaserwuje na surowo. Aby cieszyć się smakiem jej owoców, trzeba trochę zacięcia do „gotowania” i znajomości „kuchennej” magii.
36
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Brzmi to dość tajemniczo, ale w praktyce jest bardzo proste. Tak jak wprawny kucharz znający swój fach i lubiący gotowanie zamienia kilka marchewek, kawałek pietruszki, kurczaka i seler w aromatyczny rosół, tak studenci powinni potrafić zdobytą wiedzę obrobić, poszerzyć, przyswoić i zastosować w życiu. Ci, którzy studiowanie czują i z przyjemnością potrafią wczuć się w rolę zdobywcy wiedzy, stają się odkrywcami ciekawych rozdziałów, pogromcami zawiłych teorii i miłośnikami owocnych dyskusji. To dla nich stworzono uniwersytety, co więcej: to właśnie tacy studenci w czasach średniowiecza zakładali pierwsze uczelnie (o czym może nie wszyscy wiedzą),
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
organizacje skupiające żądnych wiedzy i wybicia się ponad przeciętność były w dużej mierze dziełem samych zainteresowanych. Dziś studenci oczekują raczej tego, że zostaną czegoś nauczeni, bardziej niż tego, że sami się tego nauczą. Pojawiają się głosy skarg na przedmioty „bez sensu”, zbyt skomplikowane i długie wykłady teoretyczne czy nieciekawą formę zajęć. To wszystko prawda, wykłady powinny być inspirujące, a wiedza przystępna. Ale czy nie jest prawdą, że coraz mniej jest osób, które z zapałem rozmawiają z profesorami, wypytują ich o teorię i praktykę, o ich doświadczenie? Kto chce korzystać z czasu dodatkowych konsultacji, wolnego dostępu do ciekawych książek w bibliotece czy nawet darmowych wideo-wykładów w Internecie? Wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy znaleźć w sobie odrobinę siły woli, a później trochę samozaparcia, aby wytrwać w chwilach, w których żmudne przedzieranie się przez tomy zamyka powieki... Ale skąd wziąć tę wewnętrzną potrzebę, ochotę do działania, kiedy wszystko nudzi i gdy nie widać sensu ani celu wertowania pozornie bezużytecznych naukowych dokumentów? Warto zmienić perspektywę. Żeby zyskać nowy punkt widzenia, żeby dowiedzieć się, jak jest naprawdę. Warto to zrobić, żeby spojrzeć na siebie samego i na własną sytuację z dystansu. Dokonanie bilansu zysków i strat, przeprowadzenie doskonale znanej studentom analizy SWOT i zbadanie własnej pozycji pozwoli sprawdzić, czy faktycznie wszystkie nasze problemy sprowadzają się do złego sposobu nauczania, nieciekawych tematów czy bezsensownych zajęć. A może po prostu nie dostrzegamy sensu, może
coś ważnego nam umyka? Najlepiej patrzy się na własną sytuację z dystansu, gdy jesteśmy od naszej codzienności odlegli jednocześnie pod względem fizycznym i teoretycznym. Wyabstrahowanie się ze skostniałej formuły rzeczywistości, w której funkcjonujemy, daje szansę ponownej interpretacji i zobaczenia wszystkiego tego, co normalnie zakryte jest mgłą prozy życia. Wśród psychologów (i nie tylko) mówi się o tym, że pozostawanie w tak zwanej „strefie komfortu” ogranicza możliwości poznawcze, zawęża horyzonty, a nawet uwstecznia. Ta prawda jest nawet zawarta w popularnym porzekadle, wedle którego „Lepiej być dużą rybą w małym stawie, niż zostać małą rybą w wielkim”. Dla uzyskania bardziej realistycznego twierdzenia, w powyższym zdaniu słowo „lepiej” warto zamienić na „wygodniej”. Strefa komfortu nie zawsze jest stanem idyllicznym. Czasem po prostu jest to znane nam otoczenie, którego wady i zalety znamy i z którymi potrafimy sobie radzić. Czasem narzekamy na naszą sytuację, na pracę, uczelnię, rodzinę, znajomych, ale w gruncie rzeczy nie chcemy niczego zmieniać. Taką strefę komfortu warto opuścić, by zobaczyć, co tak naprawdę jest dla nas przeszkodą, a gdzie to my sami ustawiamy przeszkody. Żeby nie być gołosłownym, zdecydowałem się samodzielnie wypróbować tę teorię w praktyce. Pewnego pięknego dnia, dałem się skusić i wraz z K. postanowiliśmy, że warto choć na kilka miesięcy – jeden uniwersytecki semestr – zmienić otoczenie i sprawdzić, czy faktycznie tam jest dobrze, gdzie nas nie ma. Jako że jedyną dostępną dla nas opcją było wzięcie udziału w programie ERASMUS+ (który na WSIiZ funkcjonuje
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
37
od wielu lat i posiada wiele przetartych ścieżek do uniwersytetów z całej Europy) nie zastanawialiśmy się zbyt długo. Test językowy, rozmowa, kilka spotkań, później rezerwacja biletów lotniczych, odbiór „odprawy” i wszystko ruszyło z kopyta. Zimowy semestr miał być dla nas łaskawszy, gdyż celem wyjazdu została Hiszpania, a ściślej Kataloński Uniwersytet w Vic. Dla osoby studiującej w Rzeszowie, która podróżuje, ale nie nazbyt daleko, taka półroczna wyprawa to nie lada wyzwanie. Dość egzotyczna okolica, inny język, inna kultura i społeczne zwyczaje. Nie jeden raz wybierałem się w podróże po Polsce i ościennych krajach, wiedziałem, że mogę liczyć na różne niespodzianki, jednak wypadki, których doświadczyłem już po przyjeździe, zaczęły przekonywać mnie o prawdziwości prawa Murphy’ego. Na początku brak zakwaterowania, który nieomal zmusił nas do powrotu do Polski, później kłopoty z załatwieniem wszelkich biurokratycznych wymagań, a wszystko to przypieczętowane paraliżem decyzyjnym, spowodowanym nadzwyczajną ilością „Erasmusów”, przyjętych w tym roku na Kataloński Uniwersytet. Trudności w komunikacji początkowo były na porządku dziennym, ale znajomość języka angielskiego okazała się wystarczająca. Poziom jego opanowania przez nauczycieli był wyśmienity. Niestety pośród lokalnych studentów mało kto potrafił sklecić gramatyczne zdanie w języku Shakespeare’a. To pokazuje, że nie jesteśmy na ostatnim miejscu, jeżeli chodzi o językowe osiągnięcia edukacyjne. Po pokonaniu początkowych barier, mogliśmy wreszcie rozglądnąć się po Vic. Niespełna miesiąc spędzony w poło-
38
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
wicznym zawieszeniu sprawił, że żądni byliśmy eksploracji wszelkich bogactw, zarówno naturalnych, jak i kulturowych. Niekończące się podróże do Barcelony, miast i miasteczek Costa Brava, górskich rejonów Nurii, wypełniły nasze weekendy, podczas gdy tydzień pracy spędzaliśmy w duchu jego nazwy. Liczba praktycznych projektów, zadań i mniejszych ćwiczeń, jakie zlecali nam nasi nauczyciele mogła przytłoczyć. Jako że jesteśmy z K. studentami dziennikarstwa, musieliśmy się zmierzyć z przedmiotami skrojonymi po części dla przyszłych pracowników mediów, a po części dla kulturoznawców. Wszystko to za sprawą tajemniczej struktury wydziałów goszczącej nas uczelni – UVic. Dwa krótkometrażowe filmy tygodniowo, analiza prasowa, prasówka i prezentacje z zakresu dziennikarstwa międzynarodowego. Taka rutyna stała się naszym chlebem powszednim. Niestety, w przeciwieństwie do WSIiZ, w naszej katalońskiej uczelni trudno było znaleźć teoretyczną pomoc na zajęciach. Wszystkiego musieliśmy dowiadywać się sami albo po prostu dopytując naszych profesorów. Tym samym zorientowaliśmy się, że hiszpański „Workshop” jest zdecydowanie bliższy zadaniom, jakie spotkają nas jako pracowników, niż naszym zajęciom ćwiczeniowym, które oprócz wyznaczania projektów do zrealizowania, dostarczają jeszcze praktycznej wiedzy, co do ich wykonania. Dzielnie przetrwaliśmy czas burz i naporu, nieco zniechęceni nawałem pracy i stęsknieni za rzeszowską Alma Mater, w wolnych chwilach okresu przedświątecznego podreperowaliśmy zdrowie i zajęliśmy się tym, czego najbardziej nam brakowało. Otworzyliśmy przepast-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
ne katalogi naszych dysków twardych i dzielnie przystąpiliśmy do selekcji i edycji tysięcy zdjęć, które zrobiliśmy podczas naszego pobytu, aby później móc je wykorzystać w jednym z projektów. Materiały audio zgromadzone podczas wycieczek, spotkań i rozmów, zaczęliśmy z wolna organizować, mając w pamięci to, co wynieśliśmy z pracy w uczelnianym radio – radioeter.fm. Oprócz tego praktyczna i teoretyczna wiedza wyniesiona z zajęć w Polsce niejednokrotnie ratowała nas przed bolesnymi porażkami. Podczas zajęć w studiu radiowym, telewizyjnym czy fotograficznym, mogliśmy pomóc wielu naszym nowym znajomym, którzy razem z nami znaleźli się w Vic dzięki programowi Erasmus+. Co ciekawe, wiele z tych znajomości nigdy by nie zaistniało, gdyby nie fakt, że wszyscy prowadzący zajęcia wskazywali nasze prace jako przykład dla reszty, co prowadziło do wielu rozmów i wymiany doświadczeń, a w konsekwencji wieczornych spotkań w uroczych pubach i barach, których w naszym miasteczku nie brakuje. „Good job!” – słyszeliśmy wielokrotnie, choć zdarzały się też porażki. Niektórzy wykładowcy zdawali się nie brać pod uwagę tego, że studenci to żywe organizmy i co rusz zarzucali nas nieprzebranymi ilościami zadań do wykonania. Słowo „mańana”, czyli „jutro”, stało się naszą zmorą. Wcale nie chodzi tu o usypiającą prokrastynację! W tej części Hiszpanii stereotyp leniwego południowca trzeba odłożyć na półkę między Baśnie Braci Grimm a Harrego Pottera. To fikcja. Wiele z niesamowitych wymagań (np. nakręcenie reklamy piwa w tabletkach) zakładało wykonanie zadania w tempie ekspresowym. Wszystko to, z uśmiechem na ustach, zarówno z naszej, jak
i nauczycielskiej strony. W takich momentach nieraz z K. przeklinaliśmy nasz los i gorzko łkaliśmy na wspomnienie miłych i znacznie rozsądniej rozplanowanych zajęć we WSIiZ (którą, ze względu na bardziej „światowe” brzmienie, nazywamy tutaj UITM). Chwil zwątpienia było niemało, ale zawsze powtarzaliśmy sobie: „Damy radę! Nie takie rzeczy się robiło!” i przypominaliśmy sobie noce nieprzespane przez długie audycje, edycję setek zdjęć i filmów z tuzinów WSIiZ-owych imprez czy długie dnie spędzone na próbach przed rozmaitymi wydarzeniami, galami i koncertami, których przy ulicy Sucharskiego 2 jest tak wiele... W tym momencie nasuwa się pytanie o sprawy studenckie. Czy kulturalne wydarzenia na naszej Uczelni są nieciekawe, czy po prostu mało kto jest wystarczająco „ukulturalniony”, żeby chcieć na nie chodzić? Na WSIiZ wiele z koncertów, wieczorów poezji, dni kultury czy całej masy innych wydarzeń jest pozbawiona pewnego elementu – publiczności. Łaska widza na pstrym koniu jeździ, więc na jednej gali jest tłum po brzegi, a na innej wszyscy widzowie po spektaklu mogliby razem wybrać się na wycieczkę jednym „maluchem”. Katalonia jawi mi sie pod tym względem jako kraina nienasyconych pochłaniaczy kultury. Universitat Central de Catalunya przynajmniej dwa razy w tygodniu organizuje spotkania czy to muzyczne, teatralne lub fotograficzne, posiada nawet własną reprezentację Castellers – czyli grupę śmiałków, którzy kontynuują ekwilibrystyczną tradycję budowania ludzkich wież. Gdyby tego było mało, studenci sami organizują się w rozmaite koła, przygotowują małe koncerty, wieczory filmowe, kulinarne warsztaty i prowadzą własne działania animujące rozrywkową część
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
39
uczelnianego życia. Zadziwiające jest to, że przy takiej mnogości, braku wsparcia ze strony kadry profesorskiej i dość mizernym zapleczu organizacyjnym (vide: działalność studencka) wszystko to przyciąga tłumy. Nawet na spotkanie entuzjastów fizjoterapii ciężko jest wsunąć się do pomieszczenia jakąkolwiek kończyną. Tego się jeszcze musimy nauczyć. Nie tylko jako studenci, nauczyciele czy prowadzący, ale jako społeczność. Właśnie ten aspekt, społecznościowy, wspólnotowy, wart jest podkreślenia. Tak jak w średniowiecznych początkach działalności uczelni wszystko opierało się na wewnętrznej potrzebie zgłębiania, odkrywania i pojmowania, na oddolnej sile pchającej zdarzenia i popychającej ludzi do działania, tak teraz powinniśmy sobie przypomnieć, po co my właściwie studiujemy? Czy tylko ze względu na ładny dyplom poświadczający lata uczestnictwa w wykładach? Czy jednak dla faktycznej wiedzy, rozwoju i zdobycia palety nowych możliwości, w tym rozwoju interakcji społecznych – czyli po prostu poznania ludzi, którzy mogą nas ubogacić i vice versa. Wydaje mi się, że jest to podejście nieco praktyczne (bo przecież w pracy się nie przyda), ale to myślenie krótkowzroczne i złudne. Przykład Hiszpanii, znalezienie się w nowej sytuacji, pokazało, że oprócz wspaniałych laboratoriów i wielu godzin w nich spędzonych, o jakości studiowania decyduje też organiczne, całościowe podejście do zdobywania wiedzy, chęć poszerzania horyzontów i współpracy, bez względu na przeciwności płynące z otoczenia bądź z nas samych. Po czasie spędzonym w Vic nie mogę powiedzieć, że to, co tu zobaczyłem jest lepsze albo gorsze od tego, co mamy
40
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
w Polsce. Jest inne. Inne są warunki, możliwości i ludzie. Przekonałem się, że przekorne: „Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma” doskonale podsumowuje słowa, które często padały tu w Polsce. Przekonałem się, że każda sytuacja, każde zdarzenie ma własną interpretację, zależną od otoczenia i wielu czynników, które sprawiają, że wszystko jest względne. Widziałem w Vic rzeczy, które w Polsce robimy znacznie lepiej, laboratoria, z których zrobilibyśmy prawdopodobnie więcej pożytku i ludzi, z którymi chciałbym móc pracować w Polsce. Ale widziałem też współpracę i zapał, który nie gaśnie, ochotę, która przeradza się w pasję i szczere uśmiechy, którymi wszystko to jest napędzane. Nie chcę oceniać i wartościować, chcę wnioskować i analizować, przyswajać i wdrażać, poznawać i rozumieć, chcieć i móc. Cieszę się, że moja strefa komfortu się poszerzyła, zamierzam ją opuszczać i poszerzać jeszcze nie raz i będę pamiętał, że łaciński źródłosłów wyrazu „student” (starać się, przykładać do czegoś) to nie pusty frazes, tylko powinność i życiowa konieczność. Samo nie stanie się nic, praca nie znajdzie się sama, a umiejętności nie spadną z nieba, wiedzy nie zastąpi szybki dostęp do Internetu. Sam wybrałem tę drogę i teraz nie mogę się ani poddać, ani narzekać. Nikt jej za mnie nie przejdzie, a ścieżką na skróty nie pójdę, bo zbyt wiele może mnie ominąć... Maciej KISAŁA P.S. Lubię przysłowia. Na koniec przypomniało mi się jeszcze jedno. „Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”. A czasem warto przebiec wzrokiem ciekawą książkę, prześledzić myślą, co profesor ma na myśli albo nawet rzucić się w skrupulatną pogoń za ideałem... Obyśmy wszyscy spotkali się kiedyś na którejś z wielu dróg.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
STUDENCKI FLOW
Studia – czas niepokorny Tetyana Banytska
Podczas studiów studenci uczą się ważnych zagadnień z wybranego kierunku, zdobywają umiejętności oceny i analizy treści, organizacji pracy, prowadzenia badań, występowania na forum publicznym – wiedzę, która będzie pomocna, a nawet niezbędna w dalszej pracy. Ale czas spędzony w murach uczelni to nie tylko wykłady i ćwiczenia. Ludzie widzą uczelnię jako miejsce, gdzie znaleźli miłość oraz gdzie wydarzyły się najzabawniejsze i najciekawsze sytuacje w życiu. Badania na temat najszczęśliwszego okresu w życiu człowieka zostały przeprowadzone przez brytyjską gazetę codzienną „Daily Mail”. Pytano ludzi w różnym wieku, od obecnych studentów do osób powyżej 45 roku życia. 57% respondentów deklaruje, że studia są najlepszym okresem ich życia. Lata spędzone na uczelni okazują się być ważniejsze niż ślub, zakup mieszkania, uzyskanie pierwszej pracy czy nawet narodziny pierwszego dziecka. Inne badania na ten temat zostały przeprowadzone przez Leeds Beckett University, również w Wielkiej Brytanii. Wynika z nich m.in., że 39% studentów podczas studiów odnajduje miłość swojego życia.
W Polsce podobne badanie nie zostało przeprowadzone, więc trudno mówić o liczbach, na pewno zaś można stwierdzić, że historie miłości w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania jak najbardziej się zdarzają. Randka z golfistą czy na cmentarzu? – Jesteśmy razem już 3 lata. Spotkaliśmy się z Jankiem na mafii. Jak zawsze zbieraliśmy się we WSIiZ, chyba w sali 210. Przyszliśmy na mafię jako pierwsi – opowiada Karina, studentka I roku Dziennikarstwa i komunikacji społecznej na studiach II stopnia. – Nikogo nie ma, siedzimy w auli, czekamy. Od razu sobie pomyślałam, że jest jakiś dziwny, był ubrany w golf. Każdy chłopak, który jest ubrany w golf jest podejrzany, więc zdecydowałam, że niebezpiecznie jest zostać z nim w jednym pokoju. Poszłam
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
41
kupić kawę. Kilka miesięcy później – po tym, jak Karina już przyzwyczaiła się do golfów – Janek zaprosił ją na randkę. Dziewczyna nie mówi o niej zbyt dużo, uważa, że nie była szczególnie ciekawa. Jednak drugiej randki nigdy nie zapomni. – Umówiliśmy się na 19:00. Chociaż zawsze się spóźniam, tym razem byłam wcześniej. Wyprostowałam włosy, oczywiście nie ubrałam czapki, chociaż był luty. Stałam na rynku, koło studni i czekałam. 18:45, 18:50, 19:00, 19:15, 19:25, w końcu dzwoni do mnie i mówi: „Nigdzie nie idź, już jadę. Jestem w taksówce, zaspałem” – opowiada. Teraz tę historię wspomina z uśmiechem. W końcu człowieka, który może zaspać na randkę o 19:00, trzeba szukać ze świecą. Ale to myśli z perspektywy czasu, w tamtym momencie było zupełnie inaczej. – Byłam wtedy taka wściekła, jak nigdy w życiu. Odwróciłam się i ruszyłam w swoją stronę. Doszłam do 3 Maja, byłam bardzo zła na siebie, ale zawróciłam i dalej czekałam koło tej głupiej studni.
najlepszą przyjaciółkę, a także chłopaka, z którym jestem już 2 lata. Zdecydowałam, czym chcę się zajmować w życiu, no i po prostu dobrze spędziłam czas – wyjaśnia. Najważniejszym wydarzeniem ze wszystkich uważa spotkanie ze swoim chłopakiem, Wadymem, który nadal studiuje we WSIiZ na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne. – Wszystko było dobrze, dopóki go nie spotkałam. Było to wiosną 2013 roku, siedziałam w czytelni na WSIiZ i grałam z przyjacielem w „dotę”. Dziwne, ale jest to najlepsze miejsce na uczelni, żeby grać w grę komputerową. Przyszło dwóch chłopaków, przywitali się z moim partnerem do gry, jeden – którego znałam – przywitał się również ze mną, a drugi – nic, ani cześć, ani jak się nazywa, ani nawet kiwnięcia głową – mówi Irena. Pierwsze, co pomyślała o Wojtku, to „Jezu, jaka świnia”. – Okazało się, że ta „świnia” została moim chłopakiem. Później widzieliśmy się na uczelni, komunikowaliśmy się w sieci, no i zaprosił mnie na pierwszą randkę.
Inna dziewczyna – Irena – twierdzi, że czekanie godzinę na randkę to jeszcze nic strasznego. Ona sama została zaproszona w miejsce, które w żaden sposób nie może zostać uznać za przyjemne czy romantyczne. – Wojtek na pierwszą randkę zaprosił mnie do obozu koncentracyjnego w Lublinie. I to nie jest jakiś żart. Na pierwszej randce, zamiast kwiatów czy chociażby słodyczy, patrzyłam na miejsca, gdzie mordowali ludzi – opowiada absolwentka Turystyki i rekreacji.
Nowe znaczenie powiedzenia „zdać bez problemu” – Rano wstaję, przychodzę na egzamin, siadam. Jestem senna, całą noc się uczyłam, więc nie słyszę, co tam mówi profesor i nawet nie patrzę w jego stronę. Otrzymuję arkusz z pytaniami. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale idzie mi nieźle. Oddaję pracę, patrzę na wykładowcę i zaczynam rozumieć, że nie mam bladego pojęcia, kim on jest. Tak zdałam egzamin z, chyba, komunikacji interpersonalnej – mówi Natalia, absolwentka studiów I stopnia kierunku Logistyka.
Irena wspomina WSIiZ jako najlepsze doświadczenie w swoim życiu. Mówi, że nigdy się dobrze nie uczyła, czasem miała nawet poprawki, ale mimo tego najważniejsze chwile w życiu przeżyła właśnie podczas studiów. – Spotkałam
42
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Historie, które przydarzają się studentom są bardzo różne. Za niektórymi stoją czynniki fizyczne, takie jak senność, jak było w przypadku Natalii, ale rów-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
nież bywa tak, że studenci są po prostu nieuważni. O jednym z takich wydarzeń opowiedział student II roku Bezpieczeństwa wewnętrznego, Roman. – Mam przyjaciela, Denisa, który zawsze za mną chodził. Siadał obok na każdych zajęciach, uczył się z moich notatek. Pewnego razu powinniśmy byli wybrać między dwoma przedmiotami, chodziło chyba o socjologię i filozofię. On, oczywiście, nie wiedział, że można wybierać i został automatycznie przydzielony na inny przedmiot niż ja sobie wybrałem – opowiada student. – Miałem poprawkę z tego przedmiotu, Denis, oczywiście, idzie na nią ze mną. Postanowiłem nie mówić mu, że u niego nie ma tego przedmiotu. Na korytarzu w pół godziny nauczył się najważniejszych rzeczy. Wchodzi, odpowiada, profesor zadaje dodatkowe pytania, Denis znów odpowiada i zdaje. Profesor jest zadowolony, szuka go na liście i nie może znaleźć, szuka po raz kolejny, dalej nie ma. Wpisuje go ręcznie. Denis wychodzi, patrzy, a ja stoję i się śmieję. Wkurzony odwraca się, otwiera drzwi i mówi do profesora: „Nie mam tego przedmiotu, proszę mnie wykreślić z listy” – kończy zabawną historię. Zgubiony zeszyt i anatomia Czasem niektóre dziwaczne i żenujące sytuacje powoduje stres i złość, jaką odczuwają studenci w pewnych momentach studiów. Stres może objawić się w bardzo nieoczekiwanych sytuacjach. – Siedzieliśmy w auli przed wykładem, czekaliśmy na wykładowcę. Było bardzo głośno. Koleżanka obok już kilka minut szukała zeszytu i nie mogła go znaleźć. Był to chyba grudzień, w każdym razie gdzieś 2 tygodnie przed egzaminem, a więc koleżanka, która dobrze się uczy, była zdenerwowana. Nagle wchodzi profesor, robi się ciszej, koleżanka tego nie zauważyła. Dalej szuka zeszytu i w końcu wściekła nie wytrzymuje i krzyczy:
fot. Oleg Krysa
„Do dupy ten zeszyt i ten przedmiot. Wszystko do dupy” – mówi student z Ukrainy, Taras. Dodaje, że na szczęście koleżanka powiedziała to po ukraińsku. Jak widać studenci mają talent do stwarzania dziwnych i śmiesznych sytuacji. Talent ten posiadają jednak nie tylko studenci, którzy mają dobre poczucie humoru: czasami sami wykładowcy znajdują sposoby, by urozmaicić zajęcia, niekiedy całkiem przypadkowo. – Na pierwszym semestrze studiów, na wykładzie z ekonomii, prowadzący doktor mówi, że dzisiaj nasza grupa może skończyć zajęcia wcześniej. Wszyscy są bardzo szczęśliwi, szybko się zbierają i prawie biegną do wyjścia. Wychodzimy z auli, dochodzimy do głównego wejścia, nagle dr Rodzinka łapie nas koło drzwi i mówi: „Proszę wrócić do sali, pomyliłem was z inną grupą” – opowiada student II roku Logistyki, Maksym. Dodaje również, że po tej sytuacji ów wykładowca stał się jego ulubionym. – Na pewno mogę powiedzieć tylko to, że było tu śmiesznie i ciekawie – komentuje swoje studia w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania, Marta Naumliuk, absolwentka studiów I stopnia kierunku Turystyka i rekreacja. – A co może być ważniejsze?
Tetyana BANYTSKA Autorka jest studentką I roku studiów magisterskich uzupełniających na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Z magazynem studenckim związana od blisko 4 lat.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
43
SZKOLENIA INFORMATYCZNE DLA STUDENTÓW Szczegółowe informację o oferowanych szkolenia na stronie http://szkoleniait.wsiz.pl
Wychodząc naprzeciw wymaganiom współczesnego rynku pracy oraz trendom w dziedzinie IT oferujemy szeroki zakres szkoleń światowych firm informatycznych m.in.: CISCO, MICROSOFT, ORACLE, EMC, VMWARE, CITRIX prowadzonych na podstawie materiałów szkoleniowych. Centrum Szkoleniowe przy Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie prowadzi szkolenia z zakresu: zarządza bazami danych administrowania sieciami komputerowymi wirtualizacji programowania
CO NAS WYRÓŻNIA! Ukończenie szkolenia poświadczane jest certyfikatem Trenerzy z praktycznym doświadczeniem Niskie ceny w porównaniu do komercyjnych szkoleń informatycznych Szeroki dostęp do sprzętu i oprogramowania również poza zajęciami Nowoczesne metody realizacji zajęć Ukończenie szkolenia poświadczone jest certyfikatem szkolenia autoryzowanego. Szkolenia obejmują zagadnienia teoretyczne i praktyczne z zakresu nowoczesnych technologii informatycznych.
Materiały dydaktyczne oferowane w ramach niniejszych szkoleń dostępne są w formie elektronicznej, dzięki czemu mamy możliwość nauki o każdej porze dnia z każdego miejsca, gdzie posiadamy dostęp do Internetu.
Kursy prowadzone są przez wykwalifikowaną kadrę instruktorską, która oprócz prowadzenia szkoleń i zajęć uczestniczy w projektach informatycznych. W czasie laboratoriów studenci mają do dyspozycji sprzęt i oprogramowanie w najnowszych wersjach dostępnych na rynku.
W czasie szkoleń wykorzystywane są nowoczesne systemu i narzędzia edukacyjne: systemy wideokonferencji, symulatory, NETLAB oraz materiały i zadania do samodzielnego rozwiązania w postaci online. Pozwala to na prowadzenie zajęć w sposób elastyczny i to zarówno jeżeli chodzi o terminy jak i miejsce realizacji.
W komercyjnych ośrodkach jeden moduł szkolenia autoryzowany to koszt rzędu kilka tysięcy złotych, dla studenta w Centrum WSIiZ to koszt rzędu kilkuset złotych
Kontakt http://szkoleniait.wsiz.pl telefon 17-866-13-13 email: szkoleniait@wsiz.pl
44
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
„The only way to do GREAT WORK is to LOVE what you do” Steve Jobs
Zrób pierwszy krok w kierunku własnego biznesu! Załóż firmę na próbę bez ZUS w Akademickim Inkubatorze Przedsiębiorczości Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie Dowiedz się więcej kontaktując się z nami telefonicznie, mailowo lub odwiedź nas w siedzibie inkubatora!
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów pokój nr 41 tel. (17) 860 57 61 wsiz.rzeszow@inkubatory.pl
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
45
ABSOLWENTA PUNKT WIDZENIA
Od początku wiedziałam, że chcę zostać na tej Uczelni
Gabriela Piechnik
Studenci już od początku swoich studiów myślą o przyszłej pracy oraz angażują się w nowym otoczeniu. Taką osobą została absolwentka Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, mgr Gabriela Piechnik, która od początku swego studiowania wiedziała, że chce zostać na uczelni. Nadiia Lavriv: Jak Pani trafiła na WSIiZ? Dlaczego kilka lat temu wybrała Pani właśnie tę Uczelnię? Gabriela Piechnik: Tuż po mojej maturze WSIiZ jako jedyna oferowała kierunek dziennikarski z elementami grafiki komputerowej, co było połączeniem moich dziennikarskich umiejętności z liceum, które mogłam poszerzać dalej, oraz artystycznego pierwiastka, który mogłam rozwijać dzięki grafice komputerowej. Na początku trochę obawiałam się tego, że osoby, które idą na ten kierunek już znają oprogramowanie i mają jakieś podstawy, a ja, po klasie dziennikarskiej, nie umiałam nic z grafiki. Dlatego pierwsze tygodnie studiowałam na dziennikarstwie, a dopiero później przeniosłam się na specjalność grafika komputerowa w mediach. N.L.: Studiowała Pani we WSIiZ całe 5 lat. Wiele osób po licencjacie próbuje swoich sił na innych uczelniach. Dlaczego postanowiła Pani kontynuować studia
46
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
na II stopniu właśnie tutaj? G.P.: Po pierwsze, Uczelnia daje dużo możliwości rozwoju i nabrania doświadczenia. Wystarczy tylko chcieć korzystać z tych licznych opcji, jakie daje studentom w swojej ofercie. Stwierdziłam po prostu, że warto dalej z tych możliwości korzystać, tym bardziej, że np. szkoda mi było rozstawać się z radiem, bo jeszcze sporo się mogę nauczyć. Po drugie, bardzo polubiłam osoby, z którymi współpracowałam przez te kilka lat i z którymi studiowałam na roku, dlatego też postanowiłam zostać tutaj na II stopniu studiów. A po trzecie i najważniejsze, chciałam realizować najlepiej jak potrafiłam swój plan, czyli chęć zostania na Uczelni jako pracownik dydaktyczny. N.L.: Dlaczego myśl, aby zostać wykładowcą zrodziła się na II roku studiów? Co Panią zainspirowało? G.P.: To nie była jedna rzecz, jakiś konkretny impuls. Na to składało się wiele czyn-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
ników. Ta myśl rodziła się raczej powoli i im bardziej angażowałam się w pracę na Uczelni, im więcej nowych ludzi poznawałam tutaj, tym bardziej byłam przekonana, że ten pomysł, pracy na WSIiZ jest tym właściwym i trzeba próbować go realizować. Poza tym, myślę, że gdzieś w sobie mam powołanie do realizowania właśnie takiego zawodu, do kontaktu z młodymi ludźmi, przekazywania im wiedzy i może w niektórych też rozbudzania pasji do tego, co robią. Ze swojego studenckiego doświadczenia wiem, że dydaktycy z pasją i zaangażowaniem, potrafią ukierunkować człowieka na dobre tory i pomagają też nimi konsekwentnie podążać. N.L.: W jaki sposób to 5-letnie doświadczenie studenckie Panią zmieniło? G.P.: Na pewno nabrałam sporej pewności siebie, ale to nie ze względu na to, że przez pięć lat byłam studentką, tylko przez to, że te pięć lat starałam się wykorzystać jak najlepiej. Udzielałam się w uczelnianym radiu radioeter.fm, co później zaowocowało współpracą z innymi działami na Uczelni, no i stażem asystenckim na ostatnim roku moich studiów. A to znowu dawało szansę na zmianę samej siebie, nauczenia się nowych rzeczy i szlifowania tych, które już umiałam – m.in. maksymalnej terminowości, szybkiego podejmowania decyzji, umiejętności współpracy z różnymi ludźmi, a jako sekretarz redakcji radioeter.fm, a później zastępca redaktora naczelnego – zarządzania redakcją i anteną. Poza tym nieraz przekonałam się, że nie można się zniechęcać, gdy trafi się jakaś mniejsza czy większa porażka. A szczególnie na początku, gdy się czegoś uczymy, nie zawsze wszystko wychodzi tak jak trzeba. Szczerze mówiąc, tych rzeczy, które mnie zmieniły lub mi coś nowego uświadomiły jest mnóstwo, nie sposób wszystkich wymienić, ale te chyba są najważniejsze. N.L.: Czy w tym okresie pojawiły się jakieś trudności?
G.P.: Najwięcej trudności było z pogodzeniem wszystkich obowiązków, szczególnie w czasie sesji czy podczas pisania prac dyplomowych. Musiałam się nauczyć ustalania priorytetów, co jest najważniejsze i co powinno być zrobione najpierw, a co może chwilę poczekać. N.L.: Czego Pani nauczyła się w radiu? Czy to pomaga teraz? G.P.: Przede wszystkim pracy z ludźmi, teraz mi łatwiej pracować ze studentami. Pozbyłam się też ogromnej nieśmiałości, więc prowadzenie zajęć dla kilkudziesięcioosobowej grupy nie jest już aż tak dużym problemem. Choć jest czasem wyzwaniem, bo trzeba tak prowadzić zajęcia, żeby wszystko dla wszystkich było zrozumiałe i najlepiej ciekawe, przynajmniej dla większości. Nauczyłam się też wyznaczać priorytety i ułożyć sobie czas tak, aby ze wszystkim zdążyć na odpowiedni termin. N.L.: Czy myślała Pani o tym, aby zostać w radiu? G.P.: W radiu, tym powiedzmy nieco większym niż radioeter.fm – to było jedno z wielu wyjść alternatywnych, jeśli chodzi o moją ścieżkę kariery, gdyby moje plany życiowe nie potoczyłyby się tak, jak się potoczyły teraz. Na pewno radio nie będzie mi obojętne nigdy, ale nie wiązałam z nim konkretnych planów zawodowych. N.L.: Na Uczelni działa nie tylko radio, a i gazeta studencka, dlaczego Pani wybrała akurat radio? G.P.: O ile pamiętam, parę razy w „Pressji” ukazały się moje teksty... Ale nie działo się to regularnie, ponieważ jeszcze w liceum byłam redaktorką gazety wydawanej przez moją klasę i uczestniczyłam w wielu warsztatach prasowych oraz praktykach w redakcjach gazet, więc z gazetą już miałam do czynienia. Z radiem nie miałam aż tak dużej styczności, dlatego było to dla mnie nowe doświadczenie. Chciałam
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
47
spróbować czegoś nowego. N.L.: Zajmuje się Pani fotografią. W jaki sposób mogła Pani realizować tę pasję? G.P.: Swoją pasję realizuję głównie poza Uczelnią, jako oderwanie od pracy. Chociaż oczywiście na Uczelni też zdarza się, że wykonuję jakieś fotorelacje z wydarzeń. Jeszcze jako studentka miałam możliwość pokazania zdjęć na wystawach, czy to na WSIiZ przy auli, czy też w Rzeszowskich Inkubatorze Kultury w czasie Wschodu Kultury w 2014 roku. Wzięłam też udział w Studenckim Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym Głębia Spojrzenia, na którym zdobyłam wyróżnienie. Informacje o konkursie i możliwości wzięcia w nim udziału były rozsyłane na Uczelni, a do tego jeden z naszych wykładowców bardzo zachęcał nasz rok do wysyłania swoich prac. N.L.: Zaraz po obronie pracy magisterskiej dostała Pani ofertę zatrudnienia. Nie miała Pani wątpliwości? G.P.: Żadnych. Mniej więcej od drugiego roku studiów już wiedziałam, że chcę zostać na Uczelni i rozwijać się naukowo. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to może być aż tak realne marzenie. N.L.: Czy miała Pani jakiś inne plany? G.P.: Oczywiście. Lubię planować i chociaż mniej więcej wiedzieć, w którą stronę mam dalej podążać w swoim życiu, dlatego głównym celem zawodowym była praca na Uczelni, a alternatywnymi drogami stały się grafika i fotografia lub dziennikarstwo, tak jak wspomniałam, najlepiej radiowe. Na szczęście pierwotne plany się spełniły i mogę się skupiać na pracy, która przynosi mi najwięcej satysfakcji, a do tego dalej mogę się rozwijać naukowo. N.L.: Jak wygląda Uczelnia i studenci z punktu widzenia wykładowcy? G.P.: Jeśli chodzi o uczelnię to dużej różni-
48
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
cy nie widzę, ale to może przez to, że przez rok w zasadzie studiowałam i pracowałam jako stażystka na WSIiZ jednocześnie i ta granica może się jakoś zatarła, nikt nie wrzucił mnie na głęboką wodę z radykalnymi zmianami między byciem studentką a prowadzącą zajęcia. Za to teraz, stojąc „po drugiej stronie barykady” wiem, że czasem ciężko jest zainteresować studentów jakimś tematem, zachęcić do działania szerszego niż ich założony plan minimum, czyli „byle było 3” oraz przekonać ich, że to czego teraz się nauczą naprawdę może się im przydać. N.L.: W tym roku Pani została w Plebistycie Student Roku w kategorii «WSIiZtak – owiec – WSIiZ na TAK!» Czym dla Pani jest ta nagroda? G.P.: Ogromnym wyróżnieniem. Cieszę się, że cała moja praca została zauważona i doceniona. N.L.: Za jaką aktywność Pani otrzymała tę nagrodę? G.P.: Głównie związaną z aktywnym działaniem na rzecz Uczelni, a więc pomoc w robieniu zdjęć z wydarzeń na WSIiZ, wspieranie działań Klubu IQ i Rzeszowskiej Akademii Inspiracji i oczywiście działanie w radioeter.fm. N.L.: Czuje się Pani jeszcze trochę studentką czy już tylko wykładowcą? G.P.: Na pewno jeszcze trochę studentką, ale muszę też już przybierać rolę dydaktyka. Aczkolwiek fakt, że niedawno skończyłam studia i od razu zaczęłam uczyć, pozwala mi na korzystanie z własnych studenckich doświadczeń. Wiem czego mi brakowało na zajęciach i teraz staram się to dorzucać na własnych laboratoriach, żeby jak najlepiej przygotować studentów do ich dalszej kariery. Rozmawiała: Nadiia LAVRIV
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
49
PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ – KALENDARIUM
20 sukcesów na XX-lecie Uczelni Aleksandra Żeleźnik
Każda uczelnia, jako placówka dydaktyczna, ma swoje mniejsze oraz większe sukcesy. To właśnie te osiągnięcia kształtują opinie przyszłych studentów o wyborze odpowiedniego miejsca do kontynuowania swojej edukacji. Choć Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania jest stosunkowo młodą uczelnią, to nie brakuje na jej koncie znaczących sukcesów, które przyczyniły się do jej szybkiego rozwoju. W ciągu tych dwudziestu lat działo się tyle, że nie sposób ich wszystkich zapamiętać. Wszystko zaczęło się w roku 1996, a dokładnie 8 marca, gdy Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania uzyskała zgodę na kształcenie w systemie wyższych studiów zawodowych na kierunkach Informatyka i ekonometria oraz Ekonomia. W grudniu Uczelnia mogła się pochwalić również kierunkiem Administracja. Dzięki Założycielowi Uczelni – Stowarzyszeniu Promocji i Przedsiębiorczości oraz głównemu twórcy Wyższej Szkoły, prof. nadzw. dr. hab. inż. Tadeuszowi Pomiankowi, do dyspozycji studentów przeznaczono dwie aule na 120 i 200 osób, 6 laboratoriów językowych oraz 6 pracowni komputerowych, w których znajdowało się wtedy 90 komputerów. By kształcić studentów, Uczelnia zatrudniła początkowo 110 wykwalifikowanych dydak-
50
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
tyków akademickich z różnych stron Polski oraz 37 lektorów języka angielskiego i niemieckiego. Jednak to studenci są sercem szkół wyższych i bez nich Uczelnia nie osiągnęłaby tylu sukcesów. Pierwszą rekrutację przeszło 2500 osób i dało to początek pięknemu, pełnemu sukcesów dwudziestoleciu Uczelni. —1997— W roku 1997 Uczelnia wystartowała z rozmachem i energią do działania. I niech Was nie zdziwi data. Już w pierwszym roku swojej działalności Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania odniosła znaczące dla jej przyszłości sukcesy. To właśnie w tym roku (dzięki pozytywnej decyzji władz ówczesnego województwa rzeszowskiego) wykupiła budynek ETO-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
B-u, co pozwoliło na zlokalizowanie siedziby przy ulicy Sucharskiego 2. —1998— Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania od zawsze stawiała na rozwój umiejętności lingwistycznych swoich studentów. W roku 1998 Studium Języków Obcych WSIiZ we współpracy z International Certificate Confference przeprowadziło po raz pierwszy międzynarodowe egzaminy z języka angielskiego oraz niemieckiego. Studenci mogli starać się o otrzymanie takich certyfikatów jak: Certificate in English Stage Two i Zertifikat Deutsch als Fremdspache. Później było tylko lepiej. Zapał nie opuścił włodarzy Uczelni, dzięki czemu w tym samym roku postarano się o akredytację na samodzielne przeprowadzanie takich egzaminów z języka angielskiego. —1999— Rok 1999 był dla WSIiZ rokiem ważnym. To właśnie wtedy mury Uczelni opuszczał rocznik, który jako pierwszy zapełnił sale wykładowe. Odbyła się historyczna graduacja, podczas której dyplomy ukończenia studiów otrzymało ponad 1000 absolwentów Ekonomii oraz Informatyki i ekonometrii. Brzmi dumnie. To nie koniec sukcesów w roku 1999. Oprócz pożegnań, Uczelnia mogła przywitać przedstawicieli władz Purdue University z USA. To właśnie te spotkania zaowocowały rozmowami, a w końcu i wieloletnią współpracą obu instytucji z zakresu tworzenia wspólnych programów dotyczących Turystyki i Informatyki oraz Grafiki komputerowej. —2000— Trzeba przyznać, że Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w nowe millenium weszła z przytupem. Jak sama
nazwa Uczelni głosi, jej konikiem jest właśnie… informatyka. WSIiZ pokazała to podpisując w 2000 roku umowę deklarującą współpracę z CISCO Systems, czyli jednym z największych amerykańskich przedsiębiorstw informatycznych w branży. Oprócz tego poszerzono zakres certyfikatów informatycznych – WSIiZ jako pierwsza w Polsce uczelnia rozpoczęła wydawanie Europejskiego Komputerowego Prawa Jazdy (ECDL). Jest to dokument uznawany w całej Unii Europejskiej i USA. To nie koniec sukcesów związanych bezpośrednio z informatyką. Autoryzowane Centrum Egzaminacyjne – tak od 2000 roku można określać WSIiZ. Uczelnia została zaakceptowana i otrzymała to miano od firmy Prometric, czyli lidera na rynku certyfikatów informatycznych. —2001— Czy jest na WSIiZ ktoś, kto nie wie, co to Wirtualna Uczelnia? Raczej nie. Jednak nie wszyscy pewnie są świadomi, że to właśnie w 2001 roku wdrożono w życie jeden ze znaków rozpoznawczych Uczelni. A jest się czym chwalić, bowiem Wirtualna Uczelnia jest systemem stworzonym przez WSIiZ dla jej pracowników, który później został udostępniony także wszystkim studentom. W ślad naszej Alma Mater poszły inne instytucje. —2002— Powiadają, że nieszczęścia chodzą parami. Jednak to nie jest prawda, o czym świadczy rok 2002. W życiu Uczelni nastały wielkie zmiany. To właśnie wtedy światło dzienne ujrzały pozostałe znaki rozpoznawcze WSIiZ, a mowa tu o kampusie w Kielnarowej oraz Distance Learning. Co do pierwszego, to dokładnie w lutym 2002 roku otworzono Centrum
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
51
Turystyczne w Kielnarowej-Królce, gdzie powstał kompleks sportowy z zapleczem socjalnym. Co do tak zwanego DL’a… To właśnie WSIiZ, jako jedna z nielicznych, wyszła naprzeciw oczekiwaniom studentów związanych z podnoszeniem ich kwalifikacji i wprowadziła nową metodę nauczania – Distance Learning. Wszystko zostało udostępnione studentom za darmo na płytach CD. —2003— WSIiZ to nie tylko nagrody informatyczne. W 2003 roku Uczelnia dostąpiła zaszczytu i została uhonorowana specjalną nagrodą – Orłem Rzeczpospolitej Polskiej przyznawanej przez dziennik „Rzeczpospolita”. Nagroda powędrowała w ręce WSIiZ, jako do najlepszej uczelni niepaństwowej w regionie, kształcącej na studiach magisterskich. —2004— Każda uczelnia chce, by jej studenci czuli się w niej jak najlepiej, czerpali wiedzę od wykładowców, bez problemu znajdowali pracę. WSIiZ również. To właśnie dzięki takiej postawie w roku 2004 Uczelnia została uhonorowana jako jedyna placówka z Podkarpacia mianem „Uczelni przyjaznej studentom”. Nagroda ta co roku przyznawana jest przez Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej. —2005— Zdecydowanym sukcesem można nazwać ofertę dydaktyczną, jaką WSIiZ przygotowała dla swoich podopiecznych. Program „Jedno czesne – dwa dyplomy” okazał się strzałem w dziesiątkę. W ramach tej inicjatywy studenci mogą uzyskać dwa dyplomy: Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania oraz jednej z uczelni partnerskich. Warto dodać, że chodzi tutaj o uczelnie zagraniczne. To
52
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
właśnie w 2005 roku podpisano pierwsze porozumienia z Indiana University – Purdue University Indianapolis (USA) oraz University of Huddersfield (Wielka Brytania). —2006— Niezbędnym elementem portfela każdego studenta jest Legitymacja Studencka. W 2006 roku studenci WSIiZ, jako pierwsi w Polsce – równolegle ze studentami WSE w Krakowie oraz WSZiA w Zamościu – otrzymali elektroniczną wersję Legitymacji Studenckiej. Wszystko zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z 18 lipca 2005 roku. Elektroniczna Legitymacja Studencka była wielkim ułatwieniem dla studentów, a także pozwoliła na podniesienie standardów Uczelni. —2007— Kolejne lata i kolejne nagrody informatyczne. WSIiZ w 2007 roku mogła pochwalić się zwycięstwem w konkursie ECDL Advanced (Europejski Certyfikat Umiejętności Komputerowych, poziom zaawansowany). Ponadto Uczelnia została finalistą konkursu SPMP Project Excellence Award Polska 2007, dzięki projektowi System Wspierania Gron Przedsiębiorczości, który realizowany był przez zespół pracowników WSIiZ. Warto nadmienić, że projekt WSIiZ był jedynym projektem spośród uczelni, który dostał się do finału. —2008— Konkurs „Lider Informatyki” w 2008 roku również przebiegł pod znakiem zwycięstwa WSIiZ. Uczelnia otrzymała nagrodę w kategorii „Sektor publiczny” za wykorzystanie rozwiązań informatycznych w sposób wzorcowy. Wyróżnienia te przyznawane są przez prestiżowy tygo-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
dnik „Computerword” szeroko ceniony w branży informatycznej. —2009— Nie ma się co dziwić, że rok 2009 również przyniósł wiele dobrego. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wybrała pięć uczelni, które otrzymały dofinansowanie na realizację projektu zatytułowanego „Zwiększenie liczby absolwentów kierunków o kluczowym znaczeniu dla gospodarki opartej na wiedzy” Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Kierunkiem z zakresu „studiów zamawianych” został kierunek bliski sercu WSIiZ, a mianowicie Informatyka. —2010— Oprócz Informatyki WSIiZ stawia również na naukę języków. By jeszcze wyżej podnieść prestiż Uczelni, po pozytywnym rozpatrzeniu projektu „Do kariery na skrzydłach – studiuj Aviation Management”, wdrożono do oferty edukacyjnej wspomniany kierunek. Warto dodać, że WSIiZ jest jedyną w Polsce oraz czwartą w Europie placówką, gdzie studenci mogą kształcić się pod tym kątem. Obecnie w języku angielskim można studiować już na pięciu kierunkach. —2011— W młodym ciele młody duch? Niekoniecznie! Idealnym przykładem są słuchacze Akademii 50+, która właśnie w 2011 roku miała swój początek. To właśnie wtedy odbyła się pierwsza inauguracja, która rozpoczęła piękną przygodę seniorów z Wyższą Szkołą Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Akademia 50+ ma na celu kształtowanie aktywności umysłowej, emocjonalnej i fizycznej osób powyżej 50 roku życia, angażowanie ich w działania na rzecz środowiska lokalnego, współdziałanie z organizacja-
mi pozarządowymi, wolontariat oraz poszerzanie ich wiedzy i umiejętności w zakresie różnych dziedzin. Jak się okazało Akademia 50+ to kolejny strzał w dziesiątkę, a także duży sukces pokazujący, że szkoły wyższe mogą i powinny być otwarte na osoby młode duchem. —2012— WSIiZ posiada własne wydawnictwo – Copernicus Center Press – które również osiąga sukcesy. Jednym z nich było zdobycie głównej nagrody Pucharu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w prestiżowym konkursie wydawnictw naukowych. Wszystko to za wydanie przekładu dzieła Isaaca Newtona „Philosophiae naturalis principia mathematica” („Matematyczne zasady filozofii przyrody”), który zdeklasował pozostałe 36 tytułów biorących udział w konkursie. Rozdanie nagród odbyło się podczas XVIII Wrocławskich Targów Książki Naukowej. —2013— WSIiZ jest znana z tego, że realizuje bardzo wiele projektów, co procentuje różnymi sukcesami. W roku 2013 w ramach kooperacji z międzynarodowymi partnerami uczelnia realizowała przedsięwzięcie zatytułowane Physarum Chip: Growing Computers from Slime Mould. Celem tych badań było stworzenie obiektowo zorientowanego języka programowania dla obliczeń realizowanych przy użyciu Physarum Polycephalum. —2014— Rok 2014 upłynął pod znakiem dofinansowań. Aż milion złotych wygrał kierunek Dziennikarstwo i komunikacja społeczna w konkursie zorganizowanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Kierunek został doceniony za unikatowość i innowacyjność sto-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
53
sowanych metod w kształceniu młodych dziennikarzy. Dzięki pozyskanym środkom studenci mogli wziąć udział w spotkaniach z takimi osobistościami mediów jak: Mariusz Szczygieł, Marcin Meller czy Renata Kijowska. Oprócz tego zorganizowano wiele warsztatów, które pomogły adeptom dziennikarstwa poszerzać swoje umiejętności w różnych zakresach, takich jak: kreowanie postaci 3D, profesjonalnego obrabiania graficznego danych oraz tworzenia przestrzeni trójwymiarowych. —2015— Rok 2015 przeszedł już do przeszłości. Także w tym okresie Uczelnia osiągnęła spore sukcesy. Jednym z nich jest przyjęcie do elitarnego grona – International Association of Schools and Institutes of Administration. Tego zaszczytu doznał Wydział Administracji i Nauk Społecznych Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania. Dzięki temu znalazł się w grupie placówek najlepiej kształcących studentów na kierunku Administracja. Oprócz WSIiZ, w tym gronie znalazły się jeszcze tylko dwie uczelnie w Polsce. Największym jednak sukcesem było przyznanie uczelni we wrześniu 2015 roku
54
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora w zakresie nauk o mediach. WSIiZ jest to jedyna niepuliczna uczelnia w Polsce, która posiada uprawnienia doktorskie w tej młodej dyscyplinie. Jak widać, przez dwadzieścia lat wiele się działo. Na te sukcesy pracowali wszyscy: począwszy od założycieli Uczelni, poprzez pracowników, dydaktyków, a kończąc na studentach. Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania nagradzają już nie tylko w Polsce. Tym bardziej cieszy fakt, że wszystkie te osiągnięcia kształtują pozycję Uczelni na czołowych miejscach rankingów szkół wyższych. To ludzie tworzą tę placówkę. Dzięki ich oddaniu, pasji, wiedzy i energii Uczelnia zdobędzie jeszcze niejedno wyróżnienie, wygra jeszcze niejeden konkurs. A wszystko to przełoży się na jakość kształcenia, która przyciągnie coraz więcej chętnych do studiowania we WSIiZ. Aleksandra ŻELEŹNIK Autorka jest studentką II roku kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna WSIiZ. Współpracuje z muzycznymi portalami internetowymi, a od października 2015 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego magazynu studenckiego.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ – SYLWETKA
Juliia Mykhailiuk
To jak ja żyję teraz to jest bajka. Ta bajka musi się kiedyś skończyć
W styczniu 2016 roku minęło dwa lata od jego śmierci. Profesor Jerzy Chłopecki był wybitnym socjologiem, autorem książek i prac naukowych, Prorektorem ds. Nauki we WSIiZ, ale także – serdecznym przyjacielem, który zawsze służył dobrą radą; mężem, który pomagał w domu; w końcu człowiekiem, który patrzył na świat tak przenikliwie, jak to jest tylko możliwe. Jerzy był dla mnie ucieleśnieniem greckiego wzorca filozofa, dla którego dotarcie do prawdy zjawiska i człowieka jest ważniejsze aniżeli konieczność zachowania ugrzecznionego i nieszczerego – pisał prof. Piotr Kłodkowski w swoim tekście „Słowo o naszym Mistrzu. O Profesorze Jerzy Chłopeckim”. WSIiZ jako drugie życie W Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania pracował najpierw jako kierownik Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, a następnie – Prorektor ds. Nauki. To jest odrębny odcinek życia prof. Chłopeckiego, kiedy przeżywał drugą młodość. Cały czas był w biegu, pełen energii, prawie nigdy nie czuł się na wiek, który można było odczytać z jego dowodu. Prowadził badania, pisał artykuły naukowe, wspierał Uczelnię, recenzował prace doktorskie – a to tylko mały wyci-
nek z jego bogatej aktywności. Uczelnia była jego drugim domem. Starał się zrobić tak, żeby wszyscy czuli się tutaj jak u siebie: od wykładowców po studentów. Po udanej obronie pracy doktorskiej, profesor proponował swoim doktorantom przejście na „ty” – to pokazuje, jakim człowiekiem był profesor Jerzy Chłopecki. WSIiZ jest uczelnią bardzo nowoczesną, gdzie ogromną rolę grają techniczne rozwiązania, także w procesie dydaktyki. Jednak profesor Chłopecki – doceniając zdobycze techniki – i tutaj przenikliwie oceniał sytuację, uświadamiając studentom oraz wykładowcom, że nigdy nie możemy zapomnieć o książkach: – Książka dostarcza nam materiałów do zastanowienia, prowokuje do samodzielnego myślenia, czego zupełnie nie robi Internet, który jedynie dostarcza nam „gołych” informacji – mówił w swoim ostatnim wywiadzie dla „Pressji” prof. Chłopecki.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
55
Socjolog w dziennikarstwie Życie profesora było zawsze związane z mediami oraz słowem pisanym. Pracował m.in. w tygodniku warszawskim „Ekran” – który był popularny wśród mieszkańców miasta – ale jest też autorem wielu książek: „Rewolucja i postęp”, „Czas, świadomość, historia. Uwarunkowania potocznej świadomości czasu”, „Przestrzeń polityczna Polski. Konflikt i zmiana”, „Ciągłość, zmiana i powrót. Szkice z socjologii wychowania” czy „Pocztówki z Galicji”. Oprócz tego wiele lat pracował jako dyrektor programowy w Polskim Radiu Rzeszów. Zawsze starał się rozwijać, ale nigdy nie uważał za doskonałego: – Nie jest możliwe bycie doskonałym. Nie mam na to szansy, jeżeli nie mówię do ludzi, którzy są tym zainteresowani. Jeżeli studenci wykazują zainteresowanie, to wiem, że jestem dobrym wykładowcą. Ale kiedy widzę martwe oczy, znużenie, to sam jestem wykładowcą niezadowolonym z siebie – mówił. Rzeszów – więcej niż miasto Profesor Jerzy Chłopecki pochodził z inteligenckiej rodziny, urodził się 28 grudnia 1936 roku w Lidzie (obecnie Białoruś), skończył studia na Uniwersytecie Warszawskim. I chociaż centrum kultury i elity zazwyczaj skupiony jest w stolicy, to profesor w pewnym momencie swojego życia zdecydował pojechać do Rzeszowa. – Przyjechałem do Rzeszowa w 1984 roku na dwa lata, i te dwa lata trwają aż do dziś. To są moje najdłuższe dwa lata w życiu – zwykł opowiadać prof. Chłopecki. W Rzeszowie znalazł nie tylko miejsce pracy, rodzinny dom, ale także własny kąt. Przyjaciele zawsze mówili, że jego przykład świetnie przekonywał, aby
56
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
opuścić Warszawę i zamieszkać na Podkarpaciu. Swoje obserwacje „człowieka z zewnątrz” profesor opisywał w felietonach dla lokalnej „Gazety Wyborczej”, z których potem powstała publikacja „Pocztówki z Galicji”. Szczególnie ważnym miejscem dla prof. Chłopeckiego była filharmonia w Rzeszowie. Miejsce spotkań inteligencji, gdzie można poznać wielu znakomitych ludzi, ale także miejsce odpoczynku, gdzie po koncertach muzycznych za kulisami zbierali się przyjaciele profesora Chłopeckiego w ciepłej atmosferze. Profesor był także w tym gronie autorytetem, ponieważ człowieka o takim stopniu inteligencji i erudycji widać z daleka. Oprócz tego był po prostu otwarty dla ludzi. Nie musiał mieć ostatniego słowa, zawsze potrafił wysłuchać. – Człowiek o takiej klasie zdarza się raz na długi czas – mówił Rektor WSIiZ prof. Tadeusz Pomianek w dokumentalnym filmie o Jerzy Chłopeckim „Czas panuje nad nami”. Mistrzostwo bycia człowiekiem Mogłoby się wydawać, że profesor to z natury rzeczy człowiek zupełnie niedostępny, przemawiający tylko z wysokości katedry. Erudycja, inteligencja, tytuły naukowe wpychają czasami człowieka w pewne ramki, gdzie wykluczony jest luz i spontaniczność. Nie w tym wypadku – taki obraz zupełnie nie przystaje do profesora Jerzego Chłopeckiego. W encyklopedii moglibyśmy zapewne przeczytać: Jerzy Chłopecki – socjolog, wykładowca, prorektor; to wszystko jest ważne, ale nie najważniejsze. Profesor Jerzy Chłopecki to przede wszystkim dusza towarzystwa, wspaniały przyjaciel, po prostu Człowiek, ale pisany wielką literą. Wypada nie zgodzić się z tytułem filmu – czas nad nim nie panował, zmuszał
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
tylko do ciągłej aktywności. – Mistrzostwo to doskonałość. Doskonałość z kolei jest zasadniczą i fundamentalną wartością. Dlatego to, wbrew pozorom, uczeń wybiera mistrza jako wartość, a nie odwrotnie. Z tej wartości czerpie nauki wszelakie, które przynależą do mistrza, a potem stają się wartością ucznia. Dziś widać wyraźnie, kto po prostu czerpał z Chłopeckiego – mówił prof. Tadeusz Pomianek podczas uroczystości związanych z 70. rocznicą urodzin prof. Chłopeckiego. Życie poza ścianami uczelni Profesor Chłopecki, jak każdy człowiek, miał słabości, swoje upodobania. Muzyka stale mu towarzyszyła – była wręcz akompaniamentem jego aktywności. Przychodził do domu i włączał ulubione melodie – przy których pisał swoje prace – filharmonia była jego miejscem odpoczynku i zebrania myśli. Potrafił czytać nuty i umiał grać na instrumentach. – Chłopecki ma wiele miłości i słabości. Pierwsza to niewątpliwie nauka i dociekanie, druga to dydaktyka – mistrz słowa i przekazu, trzecia – wielka miłość do koni, zwierząt, tenisa, gier, zabaw i uciech wszelakich. Miłość do muzyki – Vivaldiego, Bacha czy Beethovena to odrębne zagadnienie i na niezależny materiał do odrębnego wystąpienia – mówił prof. Tadeusz Pomianek na wystąpieniu poświęconemu jubileuszowi prof. Chłopeckiego. Słabością profesora były zwierzęta. Miał w domu kilka psów, zabierał je nawet czasem ze sobą na Uczelnię. Nie można oczywiście zapomnieć o koniach, które po prostu czyniły go szczęśliwym. Gdy tylko miał taką możliwość – chwilę wolnego czasu – wsiadał do samochodu i jechał w kierunku Kielnarowej.
*** Profesor Jerzy Chłopecki zmarł 21 stycznia 2014 roku. Pozostawił po sobie nie tylko ogromny dorobek naukowy, ale także wspaniałe wspomnienia oraz ludzi, dla których był mentorem i którzy wykształcili się pod jego czujnym okiem. Świadectwo jego życia: podążanie do prawdy drogą nauki, ogromna pasja dziennikarska związana z wyjaśnianiem świata zwykłym ludziom – to dziedzictwo, które wymaga nie tylko pielęgnacji, ale nakłada także obowiązek na środowisko akademickie kontynuowania takiej działalności.
Juliia MYKHAILIUK Życiorys ma każdy, ale nie każdy ma biografię. Życiorys odnotowuje fakty, wydarzenia. Biografia rejestruje dokonania. Na biografii – piętno – często przesądzające o jej kształcie – odciskają miejsca, w których przebywaliśmy (przebywamy) i ludzie, których spotykaliśmy (spotykamy). prof. Jerzy Chłopecki.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
57
PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ – FELIETON
Powrót do przeszłości Kamil Olechowski
Breaking news! W ramach obchodów XX-lecia istnienia Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, doszło do niezwykłego wydarzenia – spotkaliśmy człowieka podróżującego w czasie. Przybysz pochodzi z roku 2046 i zdradził nam, jak będzie wyglądać przyszłość Uczelni. Zanim jednak przedstawimy obraz Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, który ukształtuje się w najbliższych 30 latach, postaramy się przybliżyć szczegóły tego niewiarygodnego zajścia. Przyczyną tego niezwykłego wypadku był zakup tzw. Kapsuły Czasu, która miała zostać zakopana wiosną 2016 roku. Planowano wsadzić do jej wnętrza m.in.: przesłanie studentów rocznika 2015/2016 do studentów rocznika 2045/2046 (bo w tym roku akademickim miałaby być ponownie otwarta), akt powołania Uczelni, legitymację studencką oraz kilka innych dokumentów. Po zakupie kapsuła została przetransportowana na Uczelnię, gdzie doszło do tego całego nieprawdopodobnego zdarzenia: po serii błysków i wybuchów z kłębów dymu wyłonił się pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna – i bynajmniej nie był to Schwarzenegger.
58
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Nasz gość przedstawił się jako profesor WSIiZ. Jak się okazało, byliśmy świadkiem pierwszej udanej podróży w czasie, a jako wehikuł posłużyła wspomniana wcześniej Kapsuła Czasu. Przez chwilę chcieliśmy zapytać o nieudane próby, ale chyba woleliśmy nie wiedzieć, co się stało z tymi nieszczęśnikami. – Pamiętam jak wiele lat temu (chociaż dla was to pewnie całkiem niedawno) słuchałem ks. prof. Hellera, który mówił, że podróże w czasie to raczej science-fiction. Oczywiście nie wykluczał ich całkowicie; wypowiadał się jako naukowiec i taki był ówczesny (obecny?) stan wiedzy – wspominał profesor. – Okazuje się jednak, że to możliwe i dokonaliśmy tego tutaj: na naszej Uczelni! Profesor opowiadał jeszcze o wielu innych rzeczach, m.in. o tym, że był świadkiem obecnych wydarzeń, pamięta jak zakopywana była Kapsuła Czasu. Ba! Na Uczelni dostrzegł nawet samego siebie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
z lat studenckich. Nie chciał jednak zdradzać swojego imienia i nazwiska. Dobrze, ale jak wyglądać będzie Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w 2046 roku? Jak twierdzi nasz gość: będzie się wspaniale rozwijać – stanie się największą niepubliczną Uczelnią nie tylko w regionie, ale w całej Polsce. Z powodzeniem będzie też rywalizować z uczelniami publicznymi. Krótko mówiąc: WSIiZ wejdzie na wyższy poziom. Przy okazji snucia tej wizji (relacjonowania przyszłej prawdy?) profesor pogratulował władzom Uczelni otrzymania praw do doktoryzowania w obszarze mediów. Jak mówił, to bardzo szybko zaprocentuje i za kilkadziesiąt lat na całym świecie słynna będzie Rzeszowska Szkoła Medioznawcza, której przedstawiciele będą wywodzić się właśnie ze WSIiZ. Będą to naukowcy i wizjonerzy formatu Marshalla McLuhana czy Neila Postmana. Znani staną się m.in. dzięki badaniom prowadzącym do zrozumienia istoty Twittera oraz innych mediów społecznościowych, które przedstawione zostaną jako swoiste społecznościowe gry przeglądarkowe. Zresztą edukacja będzie stać we WSIiZ na wysokim poziomie, dzięki czemu Uczelnia stanie się prawdziwą kuźnią kadr; jej absolwenci zakładać będą własne firmy oraz zajmować najwyższe posady państwowe, decydując o losach naszego kraju. Profesor zdradził nam też zaskakującą ciekawostkę: na całym świecie zapanuje moda na… polskie swetry! Produkowane one będą z – a jakże – wełny alpak z hodowli w Kielnarowej! Mieliśmy do profesora jeszcze całą masę
pytań, nie tylko tych związanych z życiem Uczelni: kiedy rozpadnie się Unia Europejska? Jak rozwinie się problem z Państwem Islamskim? Czy Leonardo DiCaprio dostanie w końcu Oscara? Niestety profesor nie chciał udzielić nam odpowiedzi, ponieważ i tak już wiele zdradził, a to niebezpieczne ingerować w linię czasu – wszystko powinno biec mniej więcej tak, jak się wydarzyło. W dodatku musiał wracać do swoich czasów, bo i tak długo u nas zabawił, a tam – jak twierdził – czeka na niego zniecierpliwiona żona z gotowym już kazaniem. To oznacza, że – niestety panowie – przez te 30 lat kobiety nie zmieniły się wiele. Profesor zniknął w równie zagadkowy sposób jak się pojawił. Pozostawił nas zszokowanych, ale także zainspirowanych. Pamiętamy dobrze, że niebezpiecznie jest ingerować w linię czasu, dlatego z dodatkowymi siłami rozpoczęliśmy dążenia, aby wszystkie przedstawione wizje stały się faktem.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
59
Samorząd – praca, rozwój i dobra zabawa Vladyslav Tsovma
Wielu studentów myśli o udzielaniu się w Samorządzie, ale nie wszystkim się to udaje. Praca ta wymaga komunikatywności oraz poświęcania sporo czasu. Bartłomiej Basznianin skutecznie rozwija swoje pasje i potrafi wykorzystać oraz połączyć to z pracą w Samorządzie. Rozmawia Vladyslav Tsovma. Vladyslaw Tsovma: Jak wygląda dzień zwykłego samorządowca? Jak wygląda twój dzień? Bartłomiej Basznianin: Każdy samorządowiec ma dyżur, oprócz przewodniczącego i jego zastępcy – oni mają o wiele więcej obowiązków niż my. Tacy zwykli członkowie jak ja czy moje koleżanki i koledzy, mamy dyżury. Mamy rozpiskę na tablicy, każdy przychodzi na swoje dyżury na godzinę 11:00 i siedzimy do 15:00. Wykonujemy przez ten czas wszystkie obowiązki, jakie należą właśnie do członka Samorządu. Na przykład, jeżeli ktoś chce się ubezpieczyć – przedstawiamy mu ofertę i umożliwiamy ubezpieczenie na Uczelni. A może student chce kupić jakiś bilet? Również nie ma problemu, wszystkie takie rzeczy znajdują się u nas. Jeżeli ktoś ma problemy spowodowane barierą językową – może przyjść do nas i my pomożemy
60
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
w rozwiązaniu problemu. V.T.: Jako sekretarz masz jeszcze jakieś dodatkowe obowiązki? B.B.: Dochodzi mi parę obowiązków. Między innymi na każdym spotkaniu Samorządu przygotowuję protokół, czyli spisuję, kto był obecny na spotkaniu i zapisuję nasze cele. V.T.: Jak patrzyłeś na Samorząd jako student i jak patrzysz teraz, po kilku miesiącach pracy? B.B.: Pogląd się nie zmienił, wygląda to mniej więcej tak, jak sobie wyobrażałem. Nie jest lekko, ale sprawia mi to dużą satysfakcję. Staram się nie kierować stereotypami i raczej do każdego studenta podchodzę indywidualnie. V.T.: Przed wyborami mówiłeś, że chcesz, aby „każdy student nie był dyskryminowany ze względu na swoje po-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
chodzenie, na swój status majątkowy”. Czy udaje ci się to robić i w jaki sposób? B.B.: Po prostu traktuję każdego tak samo, czyli równo, bez względu na wszystko. Nikogo nie faworyzuję ani nie odbieram nikomu żadnych możliwości. Kiedy jestem świadkiem takiej dyskryminacji, staram się na to reagować. V.T.: Jakie perspektywy i możliwość daje praca w Samorządzie? B.B.: Daje wielkie perspektywy. Jest to ogromna nauka samoorganizacji i szybkiej pracy w krótkim czasie. Jeżeli mam mało czasu, żeby przygotować jakąś rzecz, to dzięki pracy w Samorządzie wiem, że wszystko jest możliwe, przy odpowiednim planowaniu. Nawet jeżeli trzeba zorganizować wielki event i jest na to jeden dzień, to wielu ludzi to „ogarnia”, nawzajem się wspiera. Wspólnie można zrobić naprawdę wielkie rzeczy. V.T.: Jaką rolę w Samorządzie odgrywa przewodniczący? B.B.: Przewodniczący odgrywa najważniejszą rolę, dlatego że to jest ten człowiek, który koordynuje naszą pracę. Jeżeli ktoś nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, to przewodniczący wyciąga wnioski i konsekwencje. Naprawdę, jeżeli chodzi o naszego przewodniczącego Dominika, uważam że świetnie sprawdza się w tej roli. On ma już doświadczenie z poprzedniej kadencji i teraz wykorzystuje to prowadząc nowy Samorząd. Robi to doskonale i odgrywa kluczową rolę w naszej drużynie. V.T.: Jesteś jednym z przedstawicieli do Rady Wydziałów z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych. Jakie kompetencje mają przedstawiciele Rady? B.B.: W tej Radzie działają trzy osoby.
Co jakiś czas organizowane są spotkania z dziekanem – profesorem Gawrońskim. Omawiamy wtedy nowe uchwały, jeżeli chodzi o katedrę. Ostatnio rozmawialiśmy o nowym kierunku studiów. Uczestniczymy w tym, wiemy co się dzieje. V.T.: W jaki sposób studenci mogą współpracować z Samorządem, jeśli mają własne pomysły? B.B.: Mogą po prostu do nas przyjść, zgłosić swoją chęć do uczestniczenia w życiu Samorządu i zostawić swoje dane kontaktowe. Jeśli będziemy potrzebować jakiejś pomocy, będziemy się odzywać. Oczywiście wynagradzamy taką pomoc punktami do stypendium rektora albo stypendium naukowego. To jest dobra zabawa, ponieważ praca w Samorządzie chociaż często ciężka, to też naprawdę przynosi dużą satysfakcję, daje „kopa energetycznego” do działania. V.T.: Warto udzielać się w Samorządzie? B.B.: Tak i jak powiedziałem, to pozwala nabyć sporo doświadczenia. Z tego co wiem, pracodawcy bardzo zwracają uwagę, czy ktoś udzielał się za czasów szkolnych i studenckich. Właśnie taka praca w Samorządzie Studenckim daje możliwość zdobycia nowych umiejętności w samoorganizacji, pracy w grupie oraz trzymania „w garści” wielu ważnych projektów i ich koordynowaniu. To niby proste rzeczy, które okazują się jednak trudne, jeżeli przychodzi, co do czego. W Samorządzie można się tego nauczyć. V.T.: W tym roku odbyła się impreza otrzęsinowa, którą wielu dobrze zapamiętało. Możesz o niej trochę opowiedzieć? B.B.: Otrzęsiny „pierwszaków” to impreza, która odbywa się dokładnie co
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
61
fot. Oleg Krysa
rok, nie tylko zresztą na naszej Uczelni. W tym roku postanowiliśmy na tematykę filmową. Impreza bardzo się udała i to zarówno z perspektywy studentów, jak i wykładowców, którzy bardzo sobie chwalili atmosferę i pomysł na styl tej imprezy. My, jako Samorząd, byliśmy również zadowoleni, aczkolwiek wiadomo, trzeba dążyć do perfekcji i nie wolno osiadać na laurach. Zawsze, ale to zawsze, może być lepiej. V.T.: Jakie obowiązki będzie miał Samorząd podczas świętowania Jubileuszu 20-lecia uczelni? B.B.: Na razie to jest tajemnicą, nie chcę nic zdradzać. Przygotowujemy i koordynujemy działania, których efekt – miejmy nadzieję – spodoba się wszystkim. V.T.: Studiujesz na kierunku Dziennikarstwo i komunikacji społecznej. Jak pomaga ci to w pracy samorządowca? B.B.: Jest oczywiście kilka plusów, działanie w Samorządzie łączy się trochę z kierunkiem moich studiów. To jest praca w grupie i nieustanne komunikowanie
62
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
się, także drugi człon mojego kierunku, „komunikacja społeczna”, odgrywa tutaj większą rolę. Ważne jest przecież komunikowanie się z różnymi mediami, aby promować wydarzenia, które organizujemy, i tutaj mogę wykorzystywać umiejętności dziennikarskie. V.T.: Odstawmy na bok studia i pracę w Samorządzie. Czym zajmujesz się w wolnych czasie? B.B.: Chyba nie jest zagadką, że muzyką. Rok temu wydałem pierwszą płytę, teraz pracuję nad kolejną. Generalnie jednak zajmuję się wieloma rzeczami. Ostatnio zdarza sie mi pracować nad różnymi projektami, jeśli chodzi o montaż materiałów dźwiękowych i nagrywanie dźwięków. Ostatnio miałem okazję być na planie filmowym produkcji HUBA w Piątkowej na Podkarpaciu. V.T.: Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów. Rozmawiał Vladyslav TSOVMA
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Oksana Banias
WSIiZ – perspektywa rozwoju czy możliwość ucieczki do Unii Europejskiej?
Według młodych Ukraińców Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania to uczelnia, w której panuje sprawiedliwość, czuć motywację i wsparcie w codziennej pracy nad sobą samym. Nauka w tym miejscu oznacza perspektywę rozwoju i szansę na sukces. Właśnie dlatego w ciągu 5 lat liczba studentów z Ukrainy wzrosła prawie 2,5 raza, a w ciągu 10 lat – 16,5 raza. – Pewnego dnia, niedługo przed maturą, mój wychowawca z gimnazjum powiedział: Masz wybór: albo zostać na Ukrainie, być jedną z lepszych, ale cały czas walczyć i godzić się z niesprawiedliwością, korupcją, biedą albo uczyć się we WSIiZ, nie być wśród najlepszych studentów (przynajmniej od razu), ale mieć szansę na sukces, mieć to, na co zasługujesz – tak swoją historię przedstawia Ola, studentka Wydziału Administracji i Nauk Społecznych. Po tej rozmowie dziewczyna zaczęła się zastanawiać. Przed nią były jeszcze egzaminy, matura, studniówka. W tym chaosie stwierdziła, że nie zmieni swojej dotychczasowej decyzji – zostanie w ojczystym kraju. Po maturze złożyła dokumenty na kilka państwowych uczelni i od razu dostała się na dwie z nich. Jednak – jak twierdzi – cały czas, gdzieś w środku tkwiły słowa wychowawcy.
Końcem sierpnia młoda Ukrainka zdecydowała się jednak na drugą opcję – na WSIiZ. Działać trzeba było szybko: paszport, wizy, tłumaczenie wszystkich dokumentów, szukanie nauczycielki języka. Po dwóch tygodniach Ola zabrała rzeczy i pojechała do Rzeszowa. Odtąd słowa nauczyciela z gimnazjum stawały się rzeczywistością: w dalszym ciągu nie znała polskiego, dużo rzeczy było niejasnych, nowych, obcych, do tego przeżywała szok kulturowy. – Na pewno nie byłam jedną z najlepszych. Było trudno, ale trafiłam na uczelnię, gdzie panuje sprawiedliwość, czuć motywację do codziennej pracy nad sobą samym – wspomina dziewczyna. – Nie byłam w swoim gimnazjum od jego ukończenia, czyli już trzy lata, lecz w sercu od dawna noszę pragnienie, by pójść do swojego nauczyciela i podziękować mu za to, że zobaczył we
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
63
mnie potencjał, nie stał obojętnie obok, ale pomógł – dodaje Ola, która dzisiaj jest na III roku. Od pierwszego semestru dziewczyna otrzymuje stypendium naukowe. Od drugiego – znajduje się w 5-ce najlepszych studentów kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Obecnie pracuje w dziale marketingu jednej z rzeszowskich firm.
rodzinę. Ale ogarniały mnie wątpliwości, martwiła mnie odległość od Ukrainy. Zaczęłam szukać w Internecie innych uczelni niedaleko granicy. Trafiłam na WSIiZ – od ojczystego domu dzieliło mnie tylko 250 kilometrów. Po sprawdzeniu oferty edukacyjnej podjęłam ostateczną decyzję. Póki co, jestem bardzo zadowolona z wyboru – dodaje Tetiana.
O WSIiZ, jako o perspektywie na przyszłość, mówi nie tylko Ola, ale zdecydowana większość studentów z Ukrainy. Coraz gorsza sytuacja polityczna, ekonomiczna oraz społeczna na Ukrainie przyczynia się do tego, że młodzi ludzie „uciekają”, szukając lepszego życia, stabilności, szansy na sukces w krajach Unii Europejskiej. Od początku XXI wieku stosunki pomiędzy Polską a Ukrainą stawały się coraz lepsze i bardziej zażyłe. Dotyczy to także współpracy w zakresie oświaty, gdzie stwarzano lepsze warunki dla studentów ze Wschodu aplikujących na studia do polskich uczelni.
Polski rynek szkół wyższych oraz uniwersytetów jest ogromny, a spora ich część znajduje się niedaleko wschodniej granicy. Jednak to WSIiZ, według rankingu czasopisma „Perspektywy” z 2014 roku, zajmuje drugie miejsce w Polsce pod względem liczby studentów obcokrajowców, w tym Ukraińców. Te liczby ciągle rosną: w 2010/2011 roku na uczelni studiowało 765 studentów z Ukrainy, a w 2012/2013 było ich już 1188, natomiast rok później – liczba ta wzrosła do 1682 osób. Dewaluacja hrywny zrobiła swoje. Na semestr zimowy 2015/2016 zrekrutowało się już nie tak wielu studentów ze Wschodu, jak poprzednio: obecnie we WSIiZ studiuje 1763 Ukraińców. Podsumowując: w ciągu 5 lat liczba studentów z Ukrainy wzrosła prawie 2,5 raza, a w ciągu 10 lat – 16,5 raza.
Blisko domu, ale już w Europie Wielkim atutem WSIiZ jest jej geograficzne położenie, a mianowicie bliskość do granicy wschodniej. „Dobra uczelnia, blisko domu, ale już w Europie”– właśnie tak określają studenci pierwszego roku swoją Alma Mater. – Ostatecznie zdecydowałam się pojechać na studia do Polski, kiedy byłam w ostatniej klasie gimnazjum. Właśnie wtedy, kiedy w Kijowie rozpoczął się Majdan, rewolucja, ginęli ludzie. Zrozumiałam, że szansa na dobrą przyszłość na Ukrainie jest bardzo mała – mówi Tetiana Smietana, studentka II roku na kierunku Turystyka i rekreacja. – Najpierw planowałam studiować we Wrocławiu: duże miasto, sporo możliwości, koledzy, a najważniejsze – mam tam
64
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
– Historia Ukraińców na WSIiZ zaczęła się w 2001 roku. Był to pierwszy nabór i wtedy aplikowało 6 osób. W 2005 roku przyjechało do nas bodajże 30 osób, a na Uczelni łącznie było już ponad 100 Ukraińców. Począwszy od roku 2005 roku, każdy kolejny semestr zimowy zaczynało o 100– 200 Ukraińców więcej– mówi mgr Rusłan Harasym, absolwent WSIiZ na kierunku Ekonomia. – Bez wątpienia zwiększenie liczby studentów jest bezpośrednio związane z rozwojem tej Uczelni, wzrostem popularności, a także rozbudową promocji i reklamy. W 2005 roku, po ukończeniu szkoły,
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
trafiłem na malutką ulotkę o WSIiZ. Była to tylko połowa kartki A4, do tego w języku polskim. Nie było jeszcze punktów rekrutacyjnych rozsianych po całej Ukrainie, spotkań z uczniami szkół średnich, billboardów, rozbudowanych stron internetowych, a nawet informatorów ze szczegółowym opisem oferty edukacyjnej, tak jak to jest obecnie – dodaje mgr Harasym. Niewątpliwie, błędne będzie stwierdzenie, że bliskość geograficzna czy skuteczny PR to jedyne przyczyny wyboru przez studentów ze Wschodu uczelni w Rzeszowie. Coraz wyższe miejsca w różnych rankingach, certyfikaty międzynarodowe, odznaczenia, sukcesy absolwentów, niewątpliwie przyczyniają się do zwiększenia popularności WSIiZ, co jest jednoznaczne ze wzrostem liczby studentów. – Na pytanie „Dlaczego WSIZ?”, maturzyści najczęściej odpowiadają – „bo według rankingów jest to jedna z lepszych uczelni prywatnych w Polsce”. Czyli promocja na Ukrainie działa skutecznie – podkreśla Olga Husieva, pracownik Działu Rekrutacji studentów ze Wschodu. – Jednak, rozmawiając ze studentami starszych roczników, można zrozumieć, że dla nich rankingi nie są już czymś ważnym i przekonywującym, bo każdy znalazł tu coś pożytecznego dla siebie. Każdy widzi we WSIiZ swoją drogę do celu, do sukcesu, o którym marzą wszyscy – wyjaśnia Husieva. Rozbudowana oferta w prosty sposób i w stosunkowo niskiej cenie WSIiZ to uczelnia międzynarodowa, co czyni ją otwartą na obcokrajowców. Właśnie dlatego jawi się w oczach studentów, m.in. z Ukrainy, jako łatwy (w porównaniu z innymi uczelniami) dostęp do dyplomu, który liczy się w całej
Europie, a na Ukrainie oznacza to spory prestiż. Żeby się tu dostać nie trzeba zdawać żadnych egzaminów, nie trzeba od razu biegle mówić w języku polskim, a składać wniosek rekrutacyjny można nawet przez Internet. Takiego typu uproszczenia pojawiają się także w trakcie studiów. Jednym z największych ułatwień, które bardzo doceniają studenci obcokrajowcy, jest pomoc językowa. Jeszcze przed początkiem pierwszego semestru są organizowane kursy języka polskiego. A potem obowiązkowe bezpłatne zajęcia w ciągu pierwszego roku studiów. Co więcej, dla studentów, którzy nie zdążyli nauczyć się polskiego, lub nie chcą, nie mają możliwości, ale marzą, by studiować we WSIiZ, utworzono anglojęzyczne kierunki. – Moim największym kłopotem była bariera językowa. Bardzo martwiłam się tym, jak poradzę sobie ze studiami w języku obcym, w komunikacji. Ale dzięki częstym zajęciom dodatkowym z języka polskiego udało się pokonać ten problem – opowiada Iryna Pyrih, studentka III roku na kierunku Ekonomia. – Co więcej, dydaktycy często stosują ułatwienia językowe specjalnie dla pierwszoroczniaków np. słowa, których jeszcze nie umiesz, można napisać po angielsku. To ważne, gdy uczelnia jest miejscem, gdzie cię wspierają, chcą pomóc, a nie gdzie boisz się aktywnie uczestniczyć w zajęciach czy życiu akademickim tylko przez problemy z językiem – dodaje Iryna. Kolejną cechą, którą wyróżniające WSIiZ studenci ze Wschodu są stosunkowo niskie opłaty za wysoki poziom edukacji. Obecni absolwenci twierdzą, że kiedy przyjechali do Rzeszowa (w latach 2003– 2009), to koszt studiów był taki sam jak np. we Lwowie czy Kijowie. Nie było
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
65
tak ogromnej różnicy, jaka jest obecnie i każdy przeciętny Ukrainiec mógł pozwolić sobie, by wyjechać za granicę na WSIiZ. Kryzys ekonomiczny na Ukrainie, dewaluacja hrywny zmieniła tę sytuację. Ale jeśli porównać z tegorocznymi cenami za studia w innych uczelniach Polski, to nie jest tutaj drogo, a poniekąd nawet tanio, z uwagi chociażby np. na koszt wynajmu mieszkania w Rzeszowie. Dodatkowo działa bardzo rozbudowany system zniżek. Od pierwszego semestrze można zakwalifikować się do Systemu Bezpłatnych Miejsc, potem uzyskać stypendium Rektora czy otrzymać zniżkę za zdanie egzaminów w pierwszym terminie. Potwierdzają to dane Działu Stypendiów WSIiZ: w roku 2014/2015 ponad 950 osób studiowało za darmo, tzn. studenci ci otrzymali stypendia równe lub wyższe od czesnego. Suma stypendiów wypłaconych w minionym roku akademickim wyniosła 41% wpłaconego czesnego. UA vs WSIiZ – WSIiZ na pewno będzie się rozwijać, bo ma do tego odpowiednią kadrę. Dzięki zgranej współpracy pracowników ta Uczelnia działa jak ogromny, złożony i żyjący organizm – uważa Viktoriia Dembrovska, studentka III roku na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Sporo studentów z Ukrainy przy rozmowie o WSIiZ wspomina kadrę dydaktyczną. Pierwsi Polacy, z którymi mają kontakt studenci obcokrajowcy w nowym kraju, to oczywiście wykładowcy oraz koledzy z roku. To dzięki nim u młodych Ukraińców buduje się wizerunek obywateli oraz Polski jako kraju. – To bardzo ważne w jakiej atmosferze się pracuje. Przyjeżdżamy tutaj mając 17
66
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
lat, czyli jako dzieci po szkole, trafiamy do kraju z inną historią, wartościami, założeniami. Od tego z kim będziemy pracować, zależy jakie będziemy mieć wrażenie ogólne– przekonuje Iryna Pyrih. – Cieszę się, że miałam akurat taką kadrę dydaktyczną. Wykładowcy WSIiZ są przede wszystkim bardzo otwarci na pomoc, co dla każdego Ukraińca jest dziwne, bo w ojczystym kraju pomoc była tylko za określaną kwotę. A tutaj łapówek się nie bierze. I jesteś pewny, że jak się czegoś nauczysz, to na pewno zdasz – dodaje Iryna. Niestety, nie wszyscy doceniają szanse, które mają. Z roku na rok coraz częściej od wykładowców można usłyszeć słowa rozczarowania i tendencję do przekonania, że studenci traktują WSIiZ jako lekką drogę do Europy czy po prostu do uznawanego w Europie dyplomu. – Studenci przyjeżdżający z Ukrainy się zmienili. Nie ma już tego „wyścigu szczurów”, jaki był kiedy studiowałem. Każdy starał się zrobić lepszy projekt, dostać lepszą ocenę – mówi mgr Rusłan Harasym. – Teraz studenci schodzą do poziomu minimum, czyli jak Krajowa Rama Kwalifikacji wymaga przynajmniej 3.0, to oni wyżej nie „podskakują”. Nie starają się więcej działać, nie czytają książek, na zajęciach nie zgłaszają się do aktywnych odpowiedzi, nie zadają dodatkowych pytań, oby tylko ich o nic nie pytano. Kiedyś studenci mieli na celu maksymalne poszerzenie wiedzy i doświadczeń, a teraz: przetrwanie do następnego semestru. Oczywiście, nie wszyscy, ale sporo Ukraińców musi zrozumieć, że są tutaj i reprezentują Ukrainę jako całość – kreują jej wizerunek. Nie psujcie go dla innych, chętnych i pracowitych młodych ludzi! – apeluje mgr Harasym.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Studenci z Ukrainy mają więc wszystkie możliwości rozwoju dążenia do sukcesu, wystarczy, aby tylko go chcieli go osiągnąć. – Nie czujemy się tutaj mniejszością. Jeśli chcesz i pracujesz, to na pewno możesz dużo osiągnąć. I to, że nie jesteś z Polski, nie znaczy, że nie masz żadnej szansy – zapewnia Vadym Zamoroka, absolwent kierunku Informatyka. WSIiZ nie zamierza kończyć na rozwoju i wzmocnieniu współpracy z Ukrainą. Władze Uczelni ciągle poszukują inwestorów do realizacji kolejnych projektów, zwiększenia promocji i ułatwienia dostępu do WSIiZ dla Ukraińców. Starają się także szybko i skutecznie rozwiązywać bieżące problemy. Tematem, który obecnie najbardziej martwi studentów ze Wschodu jest dewaluacja hrywny. Porównując z 2013 rokiem, złoty stał się droższy o 67%, czyli, jeśli kiedyś koszt studiów rocznie wynosił 13 tysięcy hrywien, to teraz jest to blisko 22 tysięcy. A do tego jeszcze trzeba doliczyć koszt mieszkania, wyżywienia, itd. To skutkuje tym, że liczba studentów w 2015/2016 roku akademickim zmalała. I to nie tylko przez to, że mniej osób starało się o przyjęcie, ale także wiele zrezygnowało w trakcie studiów. W większości przypadków na pytanie dlaczego, odpowiedź brzmi: „Rodziców nie stać się na moje studia”. Oczywiście taka sytuacja martwi nie tylko Ukraińców, ale także władze Uczelni. Rektor Tadeusz Pomianek na początku 2015 roku zaproponował Prezydentowi RP pomysł na system stypendialny, który kompensowałby spadek hrywny. „To nie tylko pomogłoby studentom, lecz także zwróciłoby uwagę UE na problem
młodzieży ze Wschodu” – uważa prof. Pomianek. Działaniem na korzyść Ukraińców jest także rozbudowany system stypendialny. Uczelnia co roku podnosi kwoty stypendialne, jeśli tego nie robi, to tylko dlatego, żeby dofinansowanie otrzymała większa liczba studentów. Oby tak dalej! Jak twierdzą moi rozmówcy, głównym źródłem promocji WSIiZ na Ukrainie jest marketing szeptany: „koleżanka studiowała”, „znajoma poleciła”, „siostra skończyła”. Internet i plakaty to tylko dodatkowe, wzmacniające źródła informacji. I to chyba jest największe osiągniecie 20-letniej – czyli bardzo młodej uczelni– to, że obecni studenci oraz absolwenci polecają WSIiZ swoim bliskim. Radzą i dzielą się tym, co sami przeżyli, co uważają za potrzebne, wygodne i warte. – Studiując we WSIiZ wiele się nauczyłam, moje najpiękniejsze lata spędziłam w murach tej uczelni. Lubię wielu wykładowców, lubię Klub IQ, lubię bar „Żaczek” oraz „błękitne sofki” na każdym piętrze, uwielbiam alpaki oraz papugi, które mieszkają nad fontanną w Kielnarowej – przekonuje Maria Pavliuk, studentka V roku Dziennikarstwa. – Tu jest mój drugi dom. Kiedy po wakacjach wracam do Polski i przychodzę na Uczelnię – czuję się jakbym wróciła do domu.
Oksana BANIAS Autorka jest studentką II roku magisterskich studiów uzupełniających na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Jest liderką Dziennikarskiego Koła Naukowego „Żurnal” oraz asystentką stażystką w Katedrze Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej WSIiZ.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
67
Gdy odchodzi autorytet – sylwetka profesora Stanisława Paszczyńskiego
Aleksandra Żeleźnik
W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym odwraca się i patrzy na swoją przeszłość. Zdarza się, że poddane ocenie życie nie jest satysfakcjonujące, mrozi krew w żyłach i sprawia, że ma się ochotę zacząć je od nowa. Każdy ma jednak tylko jedną szansę. To właśnie dzięki temu, co robiliśmy, jacy byliśmy i co osiągnęliśmy pamiętają o nas po naszym odejściu. I to może właśnie dlatego profesora Stanisława Paszczyńskiego ciągle tak brak. Profesor, gdy zmarł w 2014 roku, miał 64 lata. Do tej pory po wielu głowach krąży myśl jak śmierć mogła zabrać kogoś tak wybitnego, kogoś, kto zrobił dla nauki tak wiele. Dla najbliższych był serdeczny, dla współpracowników wymagający, a dla studentów wyrozumiały. Z wykształcenia inżynier elektroniki, z zamiłowania – żeglarz. Pomysł na utworzenie Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w głowach profesora oraz obecnego rektora – prof. Tadeusza Pomianka zrodził się w 1996 roku, kiedy to obaj szukali tego czegoś, co wyróżni powstającą placówkę na tle innych, państwowych. Profesor Paszczyński odegrał tu kluczową rolę, bowiem to on, jako informatyk, zasugerował, aby zająć się właśnie tym kierunkiem. I tak w latach 1996–2002 piastował funkcję Rektora,
68
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
by rok później pełnić honory Rektora Seniora. Wymagał nie tylko od siebie Nad jego biurkiem wisiało takie oto hasło: „Jeśli twoi pracownicy ci przytakują, to zwolnij ich, bo znaczy, że myślisz za nich”. To cechowało profesora. Był wymagający nie tylko dla siebie, ale również dla swoich pracowników. Nie zapominał również o manierach. W pracy wyróżniał go profesjonalizm i dążenie do celu, w sytuacjach kuluarowych zawsze wykazywał zainteresowanie życiem prywatnym swoich podopiecznych – troszczył się o nich. Profesor nigdy się nie spóźniał, nad wyraz cenił sobie punktualność. Jak mówi jedna z jego współpracownic, dr Teresa Mroczek: – Spotkania z nim były inspirujące.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Wśród studentów obrósł pewną legendą. Ci, którzy się uczyli twierdzili, że jest niesamowitym wykładowcą, ci zaś, którzy nie mieli ochoty przyswajać wiedzy określali go jako ostrego. Jednak profesor był wyrozumiały. Nie robił problemów żakom, nie podkładał im kłód pod nogi, wręcz przeciwnie – starał się, aby każdy z pozytywną oceną kończył jego przedmiot. Studenci darzyli go ogromnym szacunkiem. Jednak nic nie przychodzi łatwo. Twierdził, że uczelnia powinna być wymagająca, że to w tym tkwi jej sukces. Zasada ta jest po dziś dzień kultywowana. Człowiek o wielu możliwościach Profesor Paszczyński był osobą otwartą. Jak przytacza prof. Zdzisław Hippe: – Nie był człowiekiem zamkniętym, sam mógł prowadzić wiele doktoratów. Natomiast nie miał żadnych sprzeciwów, jeśli jego bezpośredni pracownicy szukali promotorów na terenie naszej Uczelni. Nie było w nim chęci zamknięcia się, rzecz niespotykana w tradycyjnych uczelniach. Robił wszystko dla dobra nauki. Był bezkompromisowy w swoich przekonaniach. Miał swoje zdanie, którego bronił. Nie ulegał opiniom potocznym, za co go ceniono. Był sceptyczny co do działalności naukowej w Polsce. Wyjechał do USA, by przez trzy lata wykładać na Uniwersytecie Teksańskim. Bez problemu zaproponowano mu stały etat. Profesor odmówił. Możliwości miał wszędzie, każde drzwi stały przed nim otworem. Wykorzystał niektóre z nich: był autorem wielu prac naukowych, patentów, zgłoszeń patentowych, podręczników, a także materiałów szkoleniowych. Za swoją działalność naukową dostawał wiele nagród, wyróżnień oraz odzna-
czeń państwowych. Jedną z nich było wyróżnienie II i III stopnia nadawane przez Ministra Edukacji Narodowej. To dzięki niemu Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania może się poszczycić tak ogromną liczbą przyznawanych certyfikatów informatycznych. Żył nie tylko uczelnią Uwielbiał żagle, jeszcze w czasach studenckich jeździł na Mazury. Posiadał uprawnienia sternika jachtowego. Był wrażliwy na przyrodę, ludzi, pasjonował się fotografią. Lubił robić zdjęcia sytuacyjne – ważne, by ująć na nich człowieka. Jego żona miała duży wpływ na jego zainteresowanie sztuką: towarzyszył jej na wernisażach, wspierał ją. Bez wątpienia był osobą rodzinną – nigdy nie dał też odczuć swoim przyjaciołom, że jest lepszy. Z każdym zdobytym stopniem naukowym, z każdym nowym sukcesem pozostawał taki sam: koleżeński, szczery, dowcipny, obdarzony zmysłem humoru, praktyczny, przyjazny, miły. Nie bał się pracy fizycznej: wybudował dom. Jak wspomina jeden z jego kolegów, profesor miał zwyczaj mówić, że jest jak kobieta pracująca, bo żadnej pracy się nie boi. Ojciec geodeta, matka zajmowała się domem. To właśnie z domu wyniósł wszystkie wartości. Nauka przychodziła mu nad wyraz łatwo. Był jedyną osobą w klasie, od której ściągano na klasówkach i sprawdzianach. Nie był kujonem, był po prostu zdolny, a na dodatek pracowity. W jego latach studenckich na Politechnice Warszawskiej otaczali go niezwykli wykładowcy, którzy dzielili się z nim swoją wiedzą. W wielu rozmowach opowiadał o nich swoim przyjaciołom. Miłośnik szybkiej jazdy. Według profesora Hippe miał kroplę benzyny we krwi. Był dobrym kierowcą, jeździł bezpiecz-
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
69
nie. Był właścicielem Trabanta z silnikiem Volkswagena Polo. Uwielbiał także koty.
by o profesorze pamiętać jest interesem Uczelni. Ważne jest także, by wzorce, które zostawił – kultywować.
Odszedł niezapomniany Gdy nadeszły ciężkie chwile spowodowane chorobą, profesor starał się zachować dobry humor. Nie pokazywał w jakim jest stanie, wierzył, że da sobie radę z przeciwnościami. Cechował go upór w zachowaniu i determinacja, by wrócić jak najszybciej do normalnego funkcjonowania. Zmarł 29 sierpnia 2014 roku w Rzeszowie.
Profesor wspominany jest w wypowiedziach studentów. Dla wielu był autorytetem, który dzielił się swoją wiedzą oraz doświadczeniem. Jak stwierdza jeden z jego byłych uczniów: – Jego wykłady nauczyły mnie kilku cennych zasad i życiowych wskazówek, których trzymam się do dziś. Był niezwykłym człowiekiem. Wymagający, ale nieoceniony profesor.
– Nie ma wątpliwości, że Staszka nam brakuje, nie ma wątpliwości, że z nim byłoby nam łatwiej (…). Na trwale zatem wpisał się nie tylko w dzieje naszej Uczelni, w dorobek naszej Uczelni, ale myślę, że też w budowanie silnej kadry informatycznej, którym Polska się niewątpliwie wyróżnia – podsumowuje prof. Tadeusz Pomianek w filmie nakręconym na cześć profesora Paszczyńskiego. Podkreśla także, że to,
70
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Aleksandra ŻELEŹNIK Autorka jest studentką II roku kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna WSIiZ. Współpracuje z muzycznymi portalami internetowymi, a od października 2015 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego magazynu studenckiego.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Za kulisami mediów w WSIiZ Juliia Mykhailiuk
W 2014 roku kierunek Dziennikarstwo i komunikacja społeczna Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania został nagrodzony przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nagroda miliona złotych została spożytkowana na liczne warsztaty ze znanymi dziennikarzami czy wyposażenie studia telewizyjnego. Jako że zawód dziennikarza wymaga nie tylko teorii, ale też praktycznych zajęć oraz spotkań z ludźmi, dlatego najlepszym wyborem dla wszystkich, ktorzy chcą w przyszłości pracować w mediach są studia w WSIiZ, która oferuje wszystkie te możliwości. „WSIiZ – kształcimy praktycznie” – główne hasło naszej Uczelni jak najbardziej pasuje do kierunku Dziennikarstwo, bo to taki rodzaj studiów, na których praktyka jest niezbędna. W ramach zajęć, oprócz zapoznawania się z teorią, możemy pisać teksty do prawdziwej redakcji, prowadzić program w radiu, wypróbować się przed kamerą – a także „za nią” jako operator w studiu telewizyjnym, zostać uczestnikiem seminariów, pisać prace naukowe. Wszystko to dotyczy głównej broni dziennikarza – słowa. Klasyczne dziennikarstwo w magazynie studenckim Kolejne pokolenie mówi, że klasyczne dziennikarstwo umiera. Prawda to czy mit, ciężko rozsądzić, ale na naszej
Uczelni już od 14 lat istnieje magazyn studencki (który trzymacie w rękach). – Myślę, że najtrudniejsza praca jest w prasie. Dziennikarz powinien znaleźć informacje i napisać artykuł tak, żeby ludzi to zainspirowało – mówi student Dziennikarstwa, Andriy Rabada. Na początku studiów przyszli adepci Dziennikarstwa mają obowiązek napisania kilku artykułów na portal magazynu studenckiego. W taki sposób można nauczyć się szukania tematów, pisania w różnych gatunkach dziennikarskich, co daje możliwość odczucia na sobie krytyki redaktora, której przyjęcie jest niezbędne w naszej pracy. Moje pierwsze prace wymagały sporej korekty, co nie do końca mi się podobało. Z czasem
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
71
jednak zrozumiałam, jak bardzo było mi to potrzebne. Studenci często na początku piszą do magazynu studenckiego, bo „tak trzeba”, ale po pewnym czasie zaczynają pisać z własnej potrzeby, z chęci bycia częścią redakcji. – Portal „Pressji” (poprzedniczki „Intro Magazynu”) odegrał u mnie szczególną rolę na początku studiów, ponieważ musiałam wtedy dużo pisać, żeby pracować nad warsztatem, oczywiście starać się, aby pisać coraz lepiej. Moment porównania tego, co jest na portalu z tym, co wysyłałeś – to jedna z ważniejszych dziennikarskich lekcji. To pozwala na zrozumienie swoich błędów i zapobieganie im w przyszłości – uważa studentka drugiego roku, Iryna Romaniv. – Dla niektórych to jednocześnie dobra lekcja polskiego, ponieważ z ubogim słownictwem nie da się napisać dobrego artykułu. W ciągu roku nie tylko piszemy artykuły, ale organizujemy też imprezy i wycieczki redakcyjne, co jest związane z możliwością otrzymania legitymacji prasowej. Kiedy już trzymamy ją w rękach, to naprawdę czujemy się prawdziwymi dziennikarzami. Nie można też zapomnieć o redakcji ukraińskiej. Możliwość pisania artykułów w języku ukraińskim jest naprawdę bardzo ważna dla studentów ze Wschodu. Kiedy student przyjeżdża z Ukrainy, to trudno jest mu od razu pisać po polsku. Trzeba przy tym pamiętać, że to nie mają być osobiste notatki z wykładów, a prawdziwe artykuły. Poza tym rodzice oraz przyjaciele z Ukrainy mogą bez problemów przeczytać teksty tego studenta. I w końcu: pisanie w dwóch językach to doskonała szans na rozwój słownictwa, co jest najważniejsze w dziennikarstwie. – Naprawdę kocham „Pressję”, to tutaj były pierwsze próby mojego pióra –
72
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
opowiada dziennikarka „Pressji”, Tetiana Shataieva. – Mogłabym porównać „Pressję” z siłownią, gdzie ćwiczysz – coś się nie uda, coś się uda – może czasem wyglądasz nawet śmiesznie, ale wszystko po to, żeby potem wyjść w świat z pewnością siebie. To jest wartościowe – podkreśla. Radioeter.fm – złap nas w sieci Przechodzimy od siły słowa do siły głosu. Praca w radiu, z mojego punktu widzenia, jest najcięższa. Nie ma już tu mocnych tytułów, dużych reportaży, długich zdań. Dziennikarz w radiu zaczepi tembrem głosu oraz umiejętnością wypowiedzenia wszystkich informacji w ciągu trzech minut – dopiero wtedy zjedna sobie słuchacza. A to nie jest łatwa rzecz. Włącza się mikrofon, nastaje cisza w studiu, pozostaje tylko magia głosu. Kiedy prowadzę program w radiu, czuję jakbym była na scenie, a na mnie patrzy tysiące ludzi. Plusem jest to, że w radiu nie jest ważne, w co jesteś ubrana. Twój głos jest tym ubraniem. Uczelniane radio nie tylko pozwala sprawdzić się w studiu, ale oferuje także inne możliwości. O swoich wrażeniach po zwiedzeniu Polskiego Radia Rzeszów w ramach zajęć z Redaktorem Głaczyńskim mówi opiekun ukraińskiej ekipy radia, Kateryna Nosenko: – To wyjście przypominało mi podróż wybranych dzieciaków do fabryki Willi Wonky'ego z filmu Burtona. To było dla mnie tak samo fascynujące, przerażające i inspirujące. W tych zwykłych, „szarych” ścianach tworzyła się prawdziwa magia – opowiada studentka – I ja zostałam na zawsze oczarowana tą sprawą. Ten kanał przekazywania informacji wygrywa największym urokiem, arystokratycznością i siłą oddziaływania. Radio daje tak wiele miejsca na fantazjowanie, na interpretację. Jak prawdziwa lady, skromnie, ale niesamowicie elegancko przyciąga tego, kto jest tego warty, tak że już nigdy nie da rady uciec, bo i nie zechce.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Ciekawe audycje, atrakcyjne konkursy wręcz „zmuszają” do wchodzenia na stronę i słuchania radia. Magazyn studencki ma ukraińską redakcję, radio – ukraińską sobotę. Tak jak w przypadku magazynu, jest to możliwość dla studenta z Ukrainy, aby nauczyć się prowadzenia audycji oraz kształcenia głosu, najpierw w języku ojczystym. Ukraińska sobota – czas, gdy czujemy się jak w domu, co jest tak ważne dla studenta z obcego kraju. Teoria w praktyce – Dziennikarskie Koło Naukowe „Żurnal” Dziennikarz musi też rozwijać się intelektualnie. Wiedza jest niezbędnym narzędziem, zarówno w radiu i w prasie, jak w telewizji. Warsztaty z pisania wywiadów, z autoprezentacji, z dziennikarstwa on-line – to tylko część tego, czym zajmuje się koło naukowe „Żurnal”. – Koło naukowe daje możliwość rozwijania się w sferze, która jest dla mnie ciekawa – powiedziała członkini koła, Nikol Hovorkova. Działania koła to m.in.: organizacja imprez, prowadzenie Klubu Miłośników Książki, organizacja warsztatów – to wszystko pomaga studentom wszechstronnie rozwijać się, przekuć teorię z wykładów na praktykę. „Żurnal” można porównać z artystą, który z szarego kamienia robi unikatową rzecz. – DKN Żurnal daje studentom możliwość rozwoju intelektualnego i naukowego. W ramach naszych spotkań poszerzamy wiedzę na temat ciekawostek i nowości ze świata dziennikarstwa i komunikacji społecznej – wyjaśnia Oksana Banias, liderka koła. – Badamy i analizujemy media, przygotowujemy się do napisania porządnej pracy dyplomowej. Co więcej, uczestnicząc w kole masz możliwość brać udział w branżowych warsztatach, szkoleniach і konferencjach. Pisanie pracy dyplomowej czeka wszyst-
kich, dlatego istnieje możliwość wyćwiczenia się w pisaniu podobnych tekstów, a nawet prezentacja ich na seminariach oraz konferencjach naukowych. Jedna z takiсh konferencji, „Nauka i pasja kluczem do sukcesu”, odbywa się raz w roku na naszej Uczelni, ale można szukać innych podobnych wydarzeń. Opiekunowie koła pomagają w napisaniu prac, dają wskazówki dotyczące prezentowania wyników swoich badań, więc potrzebne są tylko chęci. W zawodzie dziennikarza nie wolno wykazywać się ignorancją, musimy rozwijać się, iść z duchem czasu. Koło naukowe pomaga w zbieraniu nowej wiedzy oraz kształci właściwe postawy dziennikarskie. Kamera włączona, operatorzy w pogotowiu – nagrywamy! Telewizja zawsze była, jest i będzie skomplikowanym narzędziem komunikacji dla dziennikarza. Miejscem, w którym nie wolno ukryć się za napisanym reportażem czy radiowym mikrofonem – tutaj widać wszystko. Kamery nagrywają ze wszystkich stron – każdy ruch ciała, każda emocja jest wyłapywana. Oprócz dobrze napisanego tekstu, wygląd także gra ważną rolę w telewizji. Nie jest łatwo zostać dziennikarzem telewizyjnym, często uważa się, że to ukoronowanie kariery dziennikarskiej. Żeby zajść tak daleko nie zawsze wystarczą warsztaty w studiu. Nawet po przebrnięciu przez teorię oraz wiele szkoleń, wciąż będzie kryć się wiele tajemnic za hasłem TV. Trzeba chyba mieć do tego jakieś wyczucie tego, jak podawać informację w telewizji. Z pewnością nie jest to praca dla wszystkich. Studio telewizyjne na naszej Uczelni maksymalnie przybliża studentów do realnej pracy w tym medium. Prawie wszyscy mają w domu telewizor, ale
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
73
większość nie wie, co jest za tym ekranem: jak trzymać mikrofon, gdzie stanąć, w którą stronę patrzeć – może wydawać się, że to banalne rzeczy, ale to pierwszy krok do sukcesu w telewizji. Dziennikarstwo – zawód, w którym nie wolno się bać. Podczas warsztatów ćwiczymy jak z nim walczyć. Kiedy pierwszy raz mówiłam do kamery, to wydawało mi się, że zostanę przez nią pożarta. Za drugim razem uciekałam wzrokiem gdzieś indziej: byle nie patrzeć w kamerę. Teraz już panuję nad sobą. Wszystko przychodzi z praktyką. W telewizyjnym dziennikarstwie istnieje specyficzny język, bez którego nie zrozumiemy zadania. Co to jest „setka” lub jak napisać off’a – o takich rzeczach mówimy na warsztatach. Przeprowadzanie wywiadów z ludźmi, wymyślanie własnych programów służy studentom jako punkt wyjścia w poznaniu świata telewizji. – Dla mnie warsztaty telewizyjne to możliwość rozwoju. Odbywałam praktyki w naszym studiu telewizyjnym, gdzie nauczyłam się wielu rzeczy – mówi studentka drugiego roku, operator kamery, Yelyzaveta Androsova. Odpoczynek dla studenta, miejsce pracy dla dziennikarza – Klub Akademicki IQ Studenci patrzą najczęściej na uczelnię przez pryzmat studiów, długich wykładów, sesji, ocen – lista może być jeszcze dwa, trzy razy dłuższa. WSIiZ zmienił jednak tę optykę, ponieważ w jej murach nie tylko ciężko się pracuje, ale można też odpocząć. Chcesz posłuchać fajnej muzyki, obejrzeć film, pójść na koncert, brać udział w różnorodnych wydarzeniach kulturalnyche? To wszystko, i nie tylko, oferuje Klub Akademicki IQ. W klubie studenci
74
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
nie muszą wyłącznie uczestniczyć w imprezach – sami mogą realizować swoje pasje i występować jako gwiazdy wieczoru. Jeśli chodzi o samych dziennikarzy, to można spróbować się w roli prowadzącego. Wystąpienia publiczne to też ciężka praca, która nie od razu się udaje. Klub Akademicki IQ pozwala postawić pierwsze kroki, daje możliwość eksperymentowania bez wielkiego stresu, ponieważ po drugiej stronie siedzą przyjaciele, a nie surowe i bezwzględne audytorium. Z drugiej strony, klub jest miejscem, gdzie można „pobiegać” z kamerą, porobić wywiady, napisać sprawozdanie po wydarzeniu lub samemu coś wymyślić i nagrać to, napisać news. A to mnóstwo możliwości dla początkującego dziennikarza. Rola dziennikarstwa we współczesnym świecie Dziennikarstwo nie jest takie łatwe, jak się wydaje. Trzeba pisać teksty tak, żeby być czytanym, mówić w radiu tak, żeby zostać usłyszanym, przeprowadzić program w telewizji tak, żeby zapadł w pamięć, mówić na scenie tak, aby być wiarygodnym. Dla mnie to jest magia, także ze względu na to, że studiuję Dziennikarstwo. Dziennikarze to tłumacze życia – zdanie, które wyjaśnia znaczenie prawdziwego dziennikarstwa. Żeby jednak nauczyć się tłumaczyć życie, trzeba wiele czasu, wysiłków, czemu nie wszyscy potrafią sprostać. Dziennikarstwo to walka – nie z konkurentami – a ze słowem, które nie pokaleczy, a wyleczy. Juliia MYKHAILIUK Autorka jest studentką II roku kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna.
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
75
76
Intro Magazyn // nr 1/2016 (62)
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie