Polska i Świat w XXI wieku

Page 1

Polska i Świat w XXI wieku

nr 2/2019 (75) ISSN 2451-2079

Wydanie specjalne: Polska i Świat w XXI wieku

XXI wiek

CZY ŻYJEMY W CZASACH POSTPRAWDY?

UNIWERSYTET W ERZE FAKE NEWSÓW

NIE DAJ INNYM MYŚLEĆ ZA CIEBIE! KRYTYCZNE MYŚLENIE W DOBIE INTERNETU I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 ) Wyższa

JAK WERYFIKOWAĆ INFORMACJE W XXI WIEKU? Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

1


Polska i Świat w XXI wieku

2

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

Intro Magazyn // nr 4/2019 (70)


Polska i Świat w XXI wieku

Drodzy Czytelnicy Intro.Magazynu! W XXI wiek świat wchodził z obawą. Przełom wieków to od zawsze symboliczny moment, w którym ludzkość zastanawia się, w jakim kierunku zmierza cywilizacja, społeczeństwa i gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla człowieka i jego rozwoju. Po raz pierwszy jednak nowa era związana była tak silnie z rozwojem nowych technologii. Strach, jaki towarzyszył nam, gdy wchodziliśmy w nowe milenium miał twarz możliwego załamania systemów informacyjnych na świecie znany powszechnie pod nazwą milenijnej pluskwy. Wy, którzy czytacie to wydanie specjalne Intro.Magazynu, zapewne tego nie pamiętacie – w roku 2000 mieliście kilka, kilkanaście lat… O wspomnianej „pluskwie” możecie tylko przeczytać w sieci. Nowe tysiąclecie przyniosło zupełnie inne wyzwania w kontekście rozwoju ludzkości – i coraz mniej mają one związek z technologią. Ona jest ważna oczywiście, ale o niebo ważniejsze są skutki coraz powszechniejszej jej obecności w naszym życiu. Urodzeni w otoczeniu tej technologii, tych skutków możecie nie dostrzegać, wirtualność nie jest bowiem dla Was czymś osobnym od realności – to integralna część Waszego życia. Stąd specjalne wydanie naszego magazynu, które ma na celu nieco przybliżyć Wam to, czym martwią się i czego są świadomi ludzie nieco starsi, którzy na obecną rzeczywistość mają nieco szersze spojrzenie. Nie obrażajcie się na wejściu – nie chcemy Was pouczać. Chcemy Was uczyć i poszerzać Wasze horyzonty.

SPIS TREŚCI

04

06 11 13 16 21

SONDA: KWIATKI POLAKA

MICHAŁ MRYCZKO

ALEKSANDER HALL: NIEPOKOJĘ SIĘ O POLSKĘ

MICHAŁ MRYCZKO

CZY ŻYJEMY W ŚWIECIE POSTPRAWDY?

MAGDALENA HOŁY-ŁUCZAJ

PROSTE ZASADY WERYFIKOWANIA INFORMACJI I ICH ŹRÓDEŁ

ANNA MARTENS

RAFAŁ MATYJA: CHCĘ, ŻEBY LUDZIE ROZUMIELI, O CO CHODZI W POLITYCE

SYLWIA BUKSA

NIE DAJ INNYM MYŚLEĆ ZA CIEBIE!

BARBARA PRZYWARA

Redakcja: Red. wydania:

dr Iwona Leonowicz-Bukała

Skład:

Izabella Bednarz, Karolina Góraj, Sylwia Wójcik

Autorzy wydania:

Michał Mryczko, Sylwia Buksa, Magdalena Hoły-Łuczaj, Anna Martens, Barbara Przywara

Opiekun merytoryczny:

dr Iwona Leonowicz-Bukała

Zdjęcia:

Dominika Piętak

Miłej lektury! Wydawca: Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie Adres: ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów tel.: 17 866 11 11

Dr Iwona Leonowicz-Bukała

Intro Magazyn // nr 4/2019 (70)

fax: +48 17 866 12 22 e-mail: wsiz@wsiz.rzeszow.pl

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

3


Polska i Świat w XXI wieku

SONDA

Michał Mryczko

Kwiatki Polaka

Jednym z sąsiadów Polski jest Czechosłowacja, hymnem Unii Europejskiej zrobiono „jakąś piosenkę o radości”, Podkarpacie znajdowało się pod zaborem ZSRR, obowiązująca w naszym kraju Konstytucja pochodzi z 1887 roku, a Prezydentem RP przed Andrzejem Dudą był „taki stary dziadek” - te i podobne „kwiatki” to wnioski z przeprowadzonej przez naszą redakcję sondy, dotyczącej rzeczywistości społeczno - politycznej. Z całym szacunkiem do Świętego Franciszka - przy „Kwiatkach Polaka” te franciszkańskie przypominać zaczynają co najwyżej chwasty. Pytań zadaliśmy sporo. Dotyczyły one zagadnień dość prostych i podstawowych, tematycznie skupionych wokół życia społecznego i politycznego. Pytani mieli za zadanie m. in wymienić wszystkich sąsiadów Polski, podać datę wstąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej i uchwalenia obowiązującej aktualnie Konstytucji RP, ale także określić, czy interesują się polityką i skąd czerpią wiedzę na temat wydarzeń, które mają miejsce w ich ojczyźnie. Nikt nie odpowiadał na cały zestaw pytań – każda osoba miała swoje konkretne zadanie. Cel? Sprawdzenie, jak to jest z tym całym społeczeństwem obywatelskim. Chociaż, jak się okazało, „jest” to za dużo powiedziane. Społeczeństwo obywatelskie to takie, które jest aktywne i zdolne do samoorganizacji, określania

4

i osiągania wyznaczonych celów bez zbytniej pomocy organów państwowych, potrafi działać niezależnie od nich. Aby można było mówić o takim zjawisku, członkowie społeczeństwa muszą mieć świadomość o potrzebie wspólnoty oraz dążyć do jej stworzenia, czego podstawą jest interesowanie się jego sprawami i poczucie odpowiedzialności za nie. Zadaliśmy w związku z tym pytanie o to, czy dana osoba interesuje się sytuacją polityczną w Polsce i na świecie oraz skąd czerpie ona wiedzę dotyczącą tego, co się dzieje w naszym kraju. Zdecydowanej większości polityczna rzeczywistość nie pociąga, a informacje jej dotyczące napotykają w Internecie, głównie w mediach społecznościowych oraz w telewizji. Jeżeli już ktoś się polityką zaciekawi, to częściej tylko przy okazji wyborów aniżeli stale. Wtedy do grona źró-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

deł wiadomości dochodzi też prasa. Co ważne, i poniekąd smutne, ludzie młodzi polityczną rzeczywistością się nie interesują. Osoby, którym bliżej do wieku średniego, wyraźnie podkreślają, że warto wiedzieć i orientować się w otaczającym nas świecie. Ale młode rzadko kiedy stare słucha. No, chyba że jest modne, jak winyle – to tak. Ale polityka jedyne co z winylem ma wspólnego, to czerń i zaciętą płytę. Przynajmniej tak mówią. Lepiej jest, acz niewiele, jeżeli chodzi o polskich noblistów – każdy z ankietowanych wymienił przynajmniej jedno nazwisko. Połowa pytanych o Premiera Wielkiej Brytanii odpowiedziała zdaniem podrzędnie złożonym „nie wiem”, a absolutnym hitem są stwierdzenia, że wstąpiliśmy do Unii Europejskiej w 2010 bądź 1996 roku (ale, co zadziwiające, te same osoby wiedziały, że Norwegia do wspólnoty nie należy – ot, paradoksy spotykają nas na każdym kroku). Jeśli chodzi o kadencję Prezydenta RP najczęściej prawidłowy, pięcioletni okres myli się odpowiadającym z czteroletnim. Ciekawym jest także stwierdzenie jednej z osób, że, tu cytat: „trwa pięć lat - jak wszędzie”. Donald Trump zapewne ucieszy się, że porządzi rok dłużej aniżeli stoi w amerykańskiej konstytucji. Fakt dwukadencyjności był powszechnie znany, ale nazwiska poprzedników Andrzeja Dudy niezbyt.

No, chyba że uznamy, że Bronisław Komorowski jest „takim starym dziadkiem”. Dobrze, że w tym barwnym opisie zabrakło wąsów, bo te na twarzy byłej głowy państwa od dawna nie występują. Trudno wymagać, aby społeczeństwo obywatelskie formowali ludzie, którzy sądzą, że aktualnie obowiązująca Konstytucja RP została uchwalona w 1793 bądź 1887 roku, z Prezydentów swojego kraju piastujących tę funkcję po 1989 roku z przekonaniem wymieniają tylko obecnie urzędującego, a Węgrów uważają za byłego zaborcę Podkarpacia (jak widać do szabli i szklanki nam z Madziarami nie po drodze). W wywiadzie, który mogą Państwo przeczytać w tym numerze INTRO Magazynu, Profesor Aleksander Hall powiedział, że brak wiedzy o rzeczywistości politycznej powoduje, że „może nam zabraknąć wyobraźni, a to, co jest groźne w życiu narodów, jak również młodych ludzi, jest przekonanie, że to, co dzisiaj mamy, to co uzyskaliśmy, jest dane raz na zawsze, że jest to zdobycz trwała”. Niechaj te słowa będą ostrzeżeniem, przestrogą i zachętą dla tych, którzy brali udział w ankiecie, a także dla czytelników, którzy im dalej w powyższy tekst, tym bardziej czerwoni ze wstydu na twarzy się stawali. Warto także, aby narodowi wżdy postronni znali, iż Polacy nie gęsi i swe kwiatki napisali.

ŹRÓDŁO: PEXELS

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

5


Polska i Świat w XXI wieku

WYWIAD

Aleksander Hall: Niepokoję się o Polskę

Michał Mryczko

W Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie od roku akademickiego 2018/2019 wprowadzony został ogólnouczelniany przedmiot o nazwie „Polska i Świat”. O oczekiwaniach związanych z jego nauczaniem, stanie wiedzy historyczno - politycznej w polskim społeczeństwie oraz umiejętności krytycznego myślenia z profesorem Aleksandrem Hallem rozmawiał Michał Mryczko. Michał Mryczko: Definicji polityki, tworzonych już od starożytności, jest wiele. Wyróżnić można głównie dwie - starożytną, arystotelesowską, mówiącą, że jest to „rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest wpływ na wspólne dobro’, oraz nowożytną Maxa Webera, który definiował ją jako „dążenie do udziału we władzy lub do wywierania wpływu na podział władzy, czy to między państwami, czy też w obrębie państwa, między grupami ludzi, jakie to państwo tworzą”. Istotną różnicą między tymi definicjami jest stwierdzenie „dobro wspólne”, którego w teorii nowożytnej brakuje. Czym jest zatem aktualnie polityka? Czy, biorąc pod uwagę różnicę w definicjach, jest w niej miejsce na to, aby popatrzeć na dobro ludzi, czy jest to już tylko walka o władzę? Aleksander Hall: Pomiędzy tymi definicjami jest oczywiście różnica, ale ta druga z nich, która

6

koncentruje się na rozumieniu polityki jako walce o władzę, nie musi być sprzeczna z tą arystotelesowską. Bo przecież władzę chcemy zdobyć, tak być powinno, w imię realizacji jakichś wartości, jakiegoś celu. Oczywiście, ów cel może być niewłaściwy, zły, ale w tym nowożytnym pojmowaniu polityki jest otwarta droga również do, że tak powiem, przerzucenia mostu w stronę rozumienia jej przez Arystotelesa. Myślę, że polityk dużego formatu ma ideały, jakąś wizję dobra wspólnego, któremu chce się oddać. I wie on, że aby móc to zrealizować, musi sprawować władzę bądź mieć w niej znaczący udział. Zdobycie władzy niepodzielnej w systemach demokratycznych zdarza się bardzo rzadko. Raz, że ta władza jest oczywiście ograniczona przez konstytucję, normy prawne, wymiar sprawiedliwości, a dwa - przez układ układ sił politycznych w kraju, w parlamencie. Bo często mamy do czynienia z rządami koalicyjny-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

mi, które także mogą być dla polityka sukcesem. Tym, co dzisiaj niepokoi w polskiej polityce, są cele, które kierują różnymi politykami. Jest rzeczą bardzo trudną ich rozszyfrowanie, graniczy to ze spekulacjami, zatem chciałbym uniknąć odpowiedzi na pytanie ich dotyczące. Natomiast nie ulega wątpliwości, że obóz polityczny, który dzisiaj rządzi, czyli Prawo i Sprawiedliwość, ma pewną wizję Państwa, w którym władza w istocie skoncentrowana jest w jednym ośrodku, który możemy nazwać ośrodkiem politycznej dyspozycji. Z pewnością ma też wizję, w której uprawnienia struktur samorządowych, korporacyjnych, są wyraźnie pomniejszane. Widoczne są również wyraźne zamiary uzależnienia od siebie władzy sądowniczej, która powinna pozostać niezależna. Ja do tej niezależności jestem przywiązany również ze względu na swoje życie, bo spora jego część przypadła w systemie, w którym do orzekania w ważnych sprawach byli wyznaczani sędziowie dyspozycyjni wobec ówczesnej władzy. Boję się powrotu takiego modelu i sędziów, którzy patrzą jak zostaną odebrani i ocenieni przez tych ludzi, którzy mają władzę w Państwie. To jest model niebezpieczny. M.M.: Najwyższa frekwencja, gdy bierzemy pod uwagę wszystkie rodzaje wyborów, stała się faktem w drugiej turze elekcji prezydenckiej z 1995 roku, kiedy to Aleksander Kwaśniewski wygrał z Lechem Wałęsą. Do urn poszło prawie 70% uprawnionych. Aktualnie za święto uznaje się przekroczenie granicy 50%. Czy można mówić o polskim społeczeństwie, między innymi na podstawie przytoczonych przeze mnie danych, jako o społeczeństwie obywatelskim? A. H.: Z całą pewnością warstwa społeczeństwa obywatelskiego jest zbyt wąska, ale wydaje mi się, że się poszerza. Oczywiście, mieliśmy różne wybory - Pan pokazał te ważne z 1995 roku, kiedy bardzo żywy był jeszcze podział na Polskę post PRL - owską i Solidarnościową. W nich kandydaci, którzy uosabiali jedną i drugą Polskę spotkali się w drugiej turze wyborów, co sprzyjało wysoI n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

kiej frekwencji. W ostatnich wyborach parlamentarnych była ona niska, a w samorządowych, jak na polski standard, zadziwiająco wysoka. Odnoszę wrażenie, że w jesiennej elekcji do Sejmu i Senatu również będzie wysoka - natężenie sporu politycznego, a więc polaryzacja sceny politycznej, sprzyja wzrostowi frekwencji wyborczej, co miało już miejsce na przykład w 2007 roku. Nie ulega jednak wątpliwości, że stale ta warstwa społeczeństwa obywatelskiego, a więc ludzi, którzy mają poczucie, że kartka wyborcza bardzo wiele znaczy, się poszerza, ale jak na moje oczekiwania czy pragnienia jest ona jeszcze stanowczo zbyt wąska. M.M.: Wprowadzenie przedmiotu „Polska i Świat” w krąg przedmiotów ogólnouczelnianych, podstawowy dla studentów, może pomóc w jego budowaniu? W formowaniu społeczeństwa świadomego, które, jak Pan Profesor powiedział - wie, co chce wyrazić poprzez kartkę wyborczą? A. H.: To może być mikroskopijna cegiełka w przemianach świadomości społecznej, ale bardzo dobrze, żeby taką rolę, na skalę uczelnianą, ten przedmiot mógł spełnić. Wymaga to jednak pewnego minimum zaangażowania słuchaczy. Wykłady są nieobowiązkowe – ja bardzo się cieszę, gdy studenci licznie się na nich gromadzą, bo jest to dla mnie, jak i zapewne dla innych wykładowców prowadzących „Polska i Świat”, w tym założyciela tej uczelni Pana Prezydenta Tadeusza Pomianka czy mojego młodszego kolegi Rafała Matyji, bardzo mobilizujące. Jednak ostateczna decyzja, czy przyjdę, posłucham, czy zrobię jakieś notatki, należy do studenta. Musi tutaj wystąpić dobra wola z obu stron. To może być mała cegiełka, ale ich układanie też jest ważne. M.M.: W programie tego przedmiotu zawarta jest wiedza historyczna, jak i polityczna. Jako studenci możemy dowiedzieć się, mówiąc prostym językiem, jak to było kiedyś, co z czego wynikło i dlaczego teraz jest, jak jest. Czy in-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

7


Polska i Świat w XXI wieku

formacje przekazywane na wykładach z „Polski i Świata” można uznać za niezbędne do rozpoczęcia rozmowy na tematy aktualne politycznie? A. H.: Nie wiem, czy jest to wiedza niezbędna, ale na pewno bardzo przydatna. Niedawno rozmawiałem z kilkoma profesorami – jeden z nich jest wybitnym polskim historykiem, który uczy przede wszystkim historyków właśnie. Powiedział mi, że natrafia u studentów na elementarny brak wiedzy dotyczący bardzo ważnych procesów historycznych, które określają punkt, w którym jesteśmy, miejsce Polski w Europie. Oczywiście, można rozmowę zaczynać mając nikłą wiedzę o współczesności, aktualnej polskiej scenie politycznej, dylematach naszej ojczyzny, nie posiadając bardzo głębokiego rozeznania na temat tego skąd przychodzimy, jak kształtowały się nasze losy, jakie były zagrożenia, przeszkody, które musieliśmy pokonać. Ale brak takiej wiedzy powoduje, że może nam zabraknąć wyobraźni. To, co jest groźne w życiu narodów, jak również młodych ludzi, jest przekonanie, że to, co dzisiaj mamy, to co uzyskaliśmy, jest dane raz na zawsze, że jest to zdobycz trwała. Historia niewątpliwie uczy, że nie ma wartości, które nie byłyby zagrożone. Demokracja może być fazą przejściową, jeśli zabraknie obywateli i demokratów. Niepodległość można utracić, jeśli będziemy popełniać my, jako Państwo, jak i inni sąsiedzi, potęgi światowe, kardynalne błędy polityczne. Myślę, że bardzo wielu młodych ludzi, którzy dzisiaj nie pamiętają czasów, kiedy wyjazd za granicę wymagał złożenia wniosku, uzyskania wizy, nie mówiąc o czasach PRL, kiedy to jeszcze zanim się paszport dostało, to trzeba było być dobrze widzianym przez władzę, nie zdaje sobie sprawy, że Europa, w której swobodnie się poruszamy, niekoniecznie musi być naszą przyszłością. Jest ona naszą teraźniejszością - sporo czasu w tej rzeczywistości żyjemy. Ale nie jest to dane raz na zawsze. M.M.: Można zatem powiedzieć, że jest to Pański cel jeśli chodzi o nauczanie tego przedmiotu? Zwrócenie uwagi, że możemy to wszystko prze-

8

cież stracić? Że musimy to pielęgnować? A. H.: Jednym z celów, bo tym głównym zawsze jest przekazanie wiedzy. Wierzę w to, że wiedza jest przydatna. Ale oczywiście – za sukces uznałbym na pewno, gdyby nastąpił także wzrost świadomości obywatelskiej, poczucia odpowiedzialności za nasz kraj, za jego przyszłość. Sprawa jest zresztą w tym wypadku może i jeszcze bardziej złożona. Mam bardzo wielu studentów z Ukrainy, do których również adresowane są te wykłady. Ukrainy, która boryka się aktualnie w jeszcze większym stopniu z tymi dylematami, z którymi spotykała się Polska. Nie mieli nasi wschodni sąsiedzi tego szczęścia, że w odpowiednim czasie znaleźli się w NATO i Unii Europejskiej. Ukraina ma przecież olbrzymi problem z Rosją i utraciła faktyczną kontrolę nad częścią swojego terytorium. Myślę, że kwestie, o których mówię na zajęciach, odnoszące się do Polski i Europy, w jakiejś mierze, i to nie małej, dotykają także problemów Ukraińców. Oczywiście, nie da się uniknąć, przy uczciwym opowiadaniu o historii, również bolesnych i trudnych kart z naszej wzajemnej przeszłości. Obowiązkiem wykładowcy jest rzetelność, która nie pozwala ich omijać. Ważnym natomiast jest, żeby pokazywać perspektywę przedstawiającą, że przyszłość może być lepsza, i że rany z przeszłości w dużej mierze się zabliźniły. W naszym wspólnym polsko - ukraińskim interesie jest dobre poznanie się i wzajemna współpraca. To oczywiste. M.M.: Tylko to spojrzenie na pewne zagadnienia historyczne dotyczące wspólnej przeszłości Polski i Ukrainy jest diametralnie różne. Stwierdził Pan, że można je przedstawić rzetelnie. Jak zatem pogodzić wyniesione ze swojej ojczyzny przez koleżanki i kolegów z Ukrainy przekonania, poglądy na tematy naszej wspólnej historii, z polskim spojrzeniem na te kwestie? Obie strony utrzymują i przekonują o rzetelności i słuszności swoich opinii. A. H.: Myślę, że nie ma innego sposobu na mówienie o tych sprawach przez wykładowcę niż

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

Prof. dr hab. Aleksander Hall

właśnie rzetelność i uczciwość, to samo tyczy się kwestii wzajemnych stosunków. Odnosi się to także do pokazywania błędów czy grzechów również polskiej strony. Trzeba i o nich mówić. Nie da się ukryć, że polityka narodowościowa II Rzeczpospolitej niewątpliwie dyskryminowała obywateli Polski, którzy czuli się Ukraińcami, chcieli tę ukraińskość rozwijać. Są to oczywiście bardzo trudne tematy, ale z całą pewnością żaden rzetelny historyk nie może powiedzieć o stosunkach polsko ukraińskich, że my byliśmy bez grzechu, wina jest po drugiej stronie. One się rozkładają. Nie znaczy to jednak, że obie strony są tak samo winne - tego już nie powiedziałem. M.M.: Tak jak wspomniałem już kilkukrotnie w trakcie tej rozmowy - przedmiot Polska i Świat stał się ogólnouczelnianym. Można spotkać się z opinią, że przedmioty należące do tego grona to są takie, które trzeba zaliczyć, zdać i niekoniecznie muszą studenta interesować. Czy nie boi się Pan Profesor sytuacji, że kogoś może ten przedmiot nie zaciekawić? A. H.: To jest nieuniknione. Nie wszyscy mają predyspozycje, żeby interesować się wszystkim. To jest także zjawisko stopniowalne – od pełnego désintéressement po duże zainteresowanie. ZdaI n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

ję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy studenci są tej wiedzy złaknieni i jest to w pewien sposób normalne. Moim zadaniem jest natomiast zrobić maksymalnie wiele, aby po pierwsze przekazać ją rzetelną i uproszczoną zarazem, a po drugie zrobić to w sposób komunikatywny. Oczywiście, moim obowiązkiem jest również dobre przygotowanie się do wykładu, co myślę, czynię właściwie. Natomiast kiedy ma się ograniczoną liczbę godzin do dyspozycji, a i tak jest ich sporo, to szalenie ważne jest, żeby tego czasu nie zmarnować i trzymać się tego, co najważniejsze, nie popadać w dygresje. To nie jest takie proste zadanie. M.M.: Kojarzy Pan postać Kazika Staszewskiego? A. H.: Tak, oczywiście! Nawet przelotnie go poznałem. Mój starszy przyjaciel w Paryżu Jerzy Szymański był bardzo zaprzyjaźniony z jego ojcem i teraz utrzymuje kontakt z synem. Kazika widziałem w mieszkaniu Jurka, kiedy przyniósł którąś ze swoich najnowszych płyt. Chwilę z Jurkiem porozmawiał, a ja siedziałem w pokoju. Chyba podaliśmy sobie ręce, ale tego nie jestem do końca pewien. W każdym razie doskonale wiem kto to jest Kazik Staszewski, sporo wiem także o jego

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

9


Polska i Świat w XXI wieku

ojcu właśnie od mojego przyjaciela. M.M.: Tata Kazika był polskim bardem, kreślarzem na paryskiej emigracji, wcześniej także naczelnym architektem Płocka. A. H.: Tak, znam tę historię! M.M.: Wspomniany Kazik śpiewa m. in. „Konsument mówi, że je aby jeść. Konsument pli, aby pleść. (...) Tak im zależy, byś Ty był Konsument - nie myślał, działał jak instrument (...) Konsument, gdy wie, że to jest w modzie, rozmawia o wojnie na wschodzie. Mówi to co słyszał w radio i z gazety. Czy konsument to Ty?". Jesteśmy tytułowymi Konsumentami, którzy nie myślą, działają jak instrumenty, łykają – jak slangowe pelikany – to, co jest im podane? Czy posiadamy umiejętność krytycznego myślenia, nie tylko na tematy polityczne? A. H.: Odpowiedź nie może być jednoznaczna. Jedni mają tę umiejętność, inni niestety nie. Rzeczywiście, w ocenie zjawisk życia publicznego czy politycznego krytyczne myślenie jest niezwykle potrzebne. Inaczej człowiek staje się ofiarą propagandy albo pierwszej książki czy pierwszego artykułu, który przeczyta i przyjmie je bezkrytycznie. Znam ludzi, którzy tego krytycyzmu nie mają. "Przeczytałem, przecież było napisane!" - mówią. Historyk wie, że każde źródło wymaga krytyki, oceny. Uważam, że to, co jest najbardziej potrzebne Polakom, to właśnie umiejętność krytycznego myślenia. M.M.: A' propos propagandy, powiedział Goebbels w hitlerowskich czasach, że „Kłamstwo powtórzone tysiące razy w końcu staje się prawdą”. Jak zatem odnaleźć prawdę w tych wszystkich informacjach, w tym gąszczu faktów, których narracja wmawia, że są jedynymi prawdziwymi? Czy wiedza nabyta między innymi na przedmiocie „Polska i Świat” może być przyczynkiem do tego, aby krytyczne myślenie stało się normą? A. H.: Mam taką nadzieję. Oczywiście, nie zadecydować, ale może się przyczynić. To jest jeden

10

z elementów. Człowiek powinien podjąć wysiłek, żeby wyrobić swój własny pogląd o sprawach publicznych, rozważyć różne racje. Nie można czytać jednej gazety, oglądać jednej stacji telewizyjnej. Sądzę, że rzetelnie dostarczona, przekazana wiedza, na pewno jest przydatna. Jeszcze lepiej, gdybyśmy mieli okazję dyskutować, ku czemu stwarzam możliwość, z której niestety rzadko studenci korzystają – żeby dopytać, postawić nawet jakiś problem w trakcie wykładu. M.M.: Na koniec - zagadka. Przed wyborami parlamentarnymi dzwoni do Pana szef jednej z partii politycznych i namawia Aleksandra Halla na powrót do polityki po prawie dwudziestu latach. Zgadza się Pan? A. H.: Nie! Tę decyzję podjąłem już dawno i nie jestem zainteresowany udziałem w partii politycznej, zasiadaniem w Sejmie. Mówię o sobie – nie znaczy to jednak, że nie uważam tego za coś ważnego. Zachęcam wielu ludzi do angażowania się, również weteranów, ale każdy wie, co najlepiej może robić w danej fazie swojego życia. Ja staram się być obecny publicystycznie, biorę czasami udział w manifestacjach, przyjmuję w tej chwili również zaproszenia mediów, a właściwie w tej chwili jednego medium - TVN24. Jestem więc obecny, ale inaczej. I oczywiście zależy mi na tym, aby mój głos był słuchany czy brany pod uwagę. Natomiast nie odnalazłbym się już w roli polityka, który funkcjonuje w ramach struktury partyjnej – jeśli chce się ją wykonywać rzetelnie, to jest to bardzo ciężka praca. Wiem, że to już nie dla mnie. M.M.: Podsumowując – jest Pan zadowolony z roli eksperta, komentatora sceny politycznej i wykładowcy akademickiego? A. H.: Z tej roli jestem zadowolony, natomiast nie bardzo jestem z sytuacji, w której jest w tej chwili Polska. Jako człowiek, który się bardzo przejmuje i czuje się jakoś odpowiedzialny za własny kraj, z obecnej kondycji mojego kraju zadowolony nie jestem. Niepokoję się o Polskę.

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

FELIETON

Czy żyjemy w czasach postprawdy?

Magdalena Hoły-Łuczaj

Wydawałoby się, że wartości, jaką jest prawda, nic nie jest w stanie zagrozić. Ład społeczny, relacje międzyludzkie, badania naukowe – to całe uniwersum zawsze wspierało się na jej fundamencie. Obecnie coraz częściej słyszymy jednak, że żyjemy w czasach postprawdy. Na czym polega ten fenomen? Czy trzeba się przed nim bronić? Jeśli tak, to jak? Kariera pojęcia „postprawdy” nabrała tempa w 2016 roku, kiedy redaktorzy Słowników Oxfordzkich uznali wyrażenie „post-truth” słowem roku w obszarze języka angielskiego. Wcześniej ten termin pojawiał się incydentalnie w humanistyce i naukach społecznych, ale zadomowił się w dyskursie publicystycznym dopiero trzy lata temu. Data ta jest nieprzypadkowa i od razu nakreśla nam kontekst znaczeniowy pojęcia postprawdy. Mianowicie, w 2016 roku doszło do dwóch wydarzeń, które zaskoczyły dziennikarzy, establishment polityczny oraz sporą grupę obywateli Zachodu: mieszkańcy Wielkiej Brytanii zagłosowali w referendum za opuszczeniem Unii Europejskiej, a w Stanach Zjednoczonych wybrano Donalda Trumpa na prezydenta. Co istotne, do podjęcia tej decyzji przez większość społeczeństw w obu krajach miała doprowadzić manipulacja na nieznaną wcześniej skalę. W mediach masowych (tabloidach, telewizyjnych programach pu-

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

blicystycznych) oraz mediach społecznościowych (Faceebook, Twitter) zaczęto celowo szerzyć nieprawdziwe informacje, tzw. fake newsy, które miały zdyskredytować oponentów politycznych, związanych zasadniczo z lewicą i liberalnym centrum, oraz ich dążenia, takie jak pozostanie UK w UE. Flagowym przykładem może być tu podawanie nieprawdziwej kwoty, jaką Wielka Brytania miałaby rzekomo móc wpłacać do National Health Service (brytyjskiego NFZ) co tydzień, zamiast przekazywać ją do wspólnego budżetu UE. Choć dementowano tę informację, pokazując, na czym polega jej fałsz, na tyle przemówiła ona do wyobraźni wielu obywateli UK niechętnych Brukseli, że wzmogła efekt masowego głosowania za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Skala nieprawdziwych informacji stała się tak nieprawdopodobna, że w języku polskim fake news zastąpiono bardziej swojskimi „fejk newsami”. Analizując tę sytuację, można zdiagno-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

11


Polska i Świat w XXI wieku

zować główne mechanizmy stojące za pojawieniem się postprawdy oraz określić jej podstawowe cechy. Pojęcie postprawdy jest związane przede wszystkim ze sferą polityki, lub, szerzej to ujmując, życiem społecznym. W społeczeństwie, będącym zbiorem wielu jednostek i grup, ścierają się różne poglądy i interesy. Tak było od zarania dziejów i w miarę emancypowania się kolejnych grup obywateli (kobiet, osób uboższych, ludzi różnych ras) ta mozaika stawała się tylko bogatsza. Głównym problemem było i jest takie uzgodnienie ich interesów, aby zostały zaspokojone dążenia jak największej części społeczeństwa. Prowadzono więc dyskusje – w zgodzie z modelem demokracji deliberatywnej – w których politycy, jako reprezentanci obywateli, starali się ich przekonać do podjęcia takich a nie innych decyzji, które miały przynieść pozytywne skutki dla możliwie największej części społeczeństwa. Tu przechodzimy do kluczowej sprawy: celem polityków nie jest tylko uzasadnienie określonych decyzji, ale zachęcenie obywateli do ich poparcia. Polityka nie jest domeną czysto poznawczą, ale wiąże się z pragmatyką, w tym przypadku perswazją. Perswazja tym różni się od samej argumentacji, że jej celem jest nie tylko przedstawienie racji stojących za określonymi rozstrzygnięciami, ale nakłonienie interlokutorów do ich akceptacji. Aby jednak mieć pełny obraz tego mechanizmu, musimy odróżnić perswazję od manipulacji. Perswazja odwołuje się tylko do przesłanek prawdziwych, czyli informacji które na dany moment są potwierdzone, podczas gdy manipulacja polega na skłanianiu do podjęcia określonego działania poprzez celowe przeinaczanie i wypaczanie informacji. Rozwój mediów, zarówno masowych, jak i społecznościowych stworzył nowe platformy i kanały, w których mogą się szerzyć takie treści, dziś zwane fejk newsami. Kariera newsa zasadza się na nowości: news jest newsem dopóki jest new. Problem w tym, że zanim fałszywy news zostanie zweryfikowany, a właściwie sfalsyfikowany, czyli zostanie wykazana jego nieprawdziwość, już się o nim zapomina.

12

Jednak ogólne wrażenie, jakie miał wywołać, np. zniechęcenie do czyjejś osoby, często oddziałuje nadal. W ten sposób niknie możliwość racjonalnego porozumiewania się, a społeczną komunikację opanowują emocje. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że miejsce dialogu zajmuje nienawistne przekrzykiwanie się, ponieważ celem fake newsów jest wzbudzenie negatywnych emocji, tzw. hejt, czyli nienawiść eskalująca głównie poprzez kanały komunikacji internetowej. W ten sposób dochodzimy do pojęcia postprawdy, w której przedrostek „post-” wskazuje na postać schyłkową. Nie chodzi tu o chronologię – nie jest tak, że kiedyś istniała prawda, która przeminęła i współcześnie mamy do czynienia tylko z postprawdą. Chodzi tu raczej o degenerację czy zwyrodnienie mechanizmów kontroli społecznej dotyczących tego, co uważamy za prawdę. W czasach twardej rynkowej gry o sukces komercyjny media starają się schlebiać swoim odbiorcom, chcąc w ten sposób uczynić ich lojalnymi konsumentami swojej marki medialnej. W związku z tym w coraz większej liczbie przypadków media odwołują się do emocji, sympatii i antypatii swoich odbiorców, oferując im spójną z ich światopoglądem wizję „rzeczywistości”, dość odległą od faktów, które można byłoby zweryfikować. Nie oznacza to jednak, że etos dziennikarstwa zorientowany na weryfikującą kontrolę władzy upadł. Możemy bowiem ciągle starać się tworzyć takie media, których celem nie będzie kreowanie rzeczywistości, ale jej relacjonowanie. Oczywiście nie wyklucza to tego, że dziennikarze i publicyści mają swoją określone poglądy i poprzez ten filtr mogą przedstawiać świat polityki. Nie powinno to jednak być równoznaczne z przyzwoleniem na świadome rozpowszechnia fałszu w celu zdyskredytowania przeciwników. Media powinny pozwalać nam na weryfikację przedstawianych przez siebie informacji i dopuszczać do głosu swoich oponentów. Tylko tyle i aż tyle.

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

ARTYKUŁ

Proste zasady weryfikowania informacji i ich źródeł

Anna Martens

Fake news to przekleństwo naszych czasów. W morzu informacji coraz trudniej ocenić, które są wiarygodne. Mamy na to coraz mniej czasu, a najczęściej brakuje nam wiedzy i odruchu sprawdzania informacji, z których korzystamy. Ponad połowa użytkowników social media deklaruje, ze wierzy w informacje znalezione w sieci. Wielu albo nie zdaje sobie sprawy z istnienia fake newsów, albo nie przywiązuje do tego wagi. A wypracowanie w sobie zwyczaju sprawdzania informacji, jest jedną z ważniejszych kompetencji, o które powinniśmy zadbać. Dlaczego? Ponieważ z całej informacyjnej fali, z którą codziennie mamy styczność, czerpiemy wiedzę i na tej podstawie budujemy nasz obraz świata. Jak sprawić, żeby ten obraz był jak najbliższy rzeczywistości? Jak rozpoznać fake news i gdzie szukać wiarygodnych informacji? Zacznijmy od początku. Skąd pochodzą treści? Czytając jakąkolwiek informację w Internecie, w gazecie, słuchając radia czy telewizji, najczęściej skupiamy się na treści, nie zastanawiając się czy to prawda. Podświadomie traktujemy te wia-

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

domości z pewną dozą naturalnego zaufania. Jak często zdarza nam się sprawdzić źródło? Prawie nigdy. A to pierwsza rzecz, którą możemy zrobić, żeby zacząć weryfikować informacje. Sprawdzenie skąd pochodzi informacja nie zajmuje dużo czasu. Jeśli źródło wygląda podejrzanie lub w ogóle nie zostało podane, powinien nam się w głowie włączyć „alarm”. W Internecie źródłem informacji może być każdy i ma to swoje zalety, np. w czasie ważnych wydarzeń, o których szybko dowiaduje się wie le osób. Są jednak również spore wady tej wolności wypowiedzi. Mało znana jest dziś historia Henryka Batuty, fikcyjnej postaci stworzonej ponad dekadę temu po to, by wprowadzić fałszywe hasło do Wikipedii. Sam opis postaci był bardzo rzeczywisty, a twórcy dołożyli starań, by uprawdopodobnić istnienie Batuty, wprowadzając informacje na jego temat do innych haseł dotyczących wydarzeń histo-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

13


Polska i Świat w XXI wieku

rycznych z przełomu XIX i XX w. Wtedy taka mistyfikacja była szokująca – po jej wykryciu wiele mediów pisało o fałszywym haśle i przypadkach publicznego powoływania się na nie. Dzisiaj preparowanych informacji jest znacznie więcej, są ludzie, którzy zarabiają na rozsiewaniu fake newsów. Nasza beztroska w przekazywaniu dalej niesprawdzonych informacji, ułatwia zadanie internetowym trollom. Ile źródeł o tym pisze? Newsy w sieci rozprzestrzeniają się bardzo szybko. Zwłaszcza te, które mają sensacyjny charakter. Jeżeli więc trafiamy na jakąś zaskakującą informację, warto sprawdzić kto jeszcze o niej pisał – czy np. odbiła się echem w mediach głównego nurtu. Oczywiście media też czasami dają się nabrać na fake newsy, ale jednak istnieje większe prawdopodobieństwo, że przed publikacją dziennikarz przynajmniej próbował sprawdzić informację. Jeśli więc dany news nie pojawia się w wielu przekazach, a jego źródła są trudne do zweryfikowania, to raczej ostrożnie powinniśmy używać przycisku „share”. Ta zasada dotyczy zarówno tekstów, jak i ilustracji. Dostępne są bezpłatne narzędzia, które pozwalają weryfikować prawdziwość takich treści. W web.archive.org możemy sprawdzić historię strony internetowej – to jak wyglądała w przeszłości i jak długo jest archiwizowana. Images. google.pl pozwala nam zweryfikować czy zdjęcie faktycznie jest aktualne i dotyczy wydarzenia, które ilustruje. W podobny sposób możemy sprawdzać czas powstania video dzięki YouTube Data Viewer. Natomiast Trends.google.pl pozwala zobaczyć popularność szukanego hasła w określonym regionie, co bywa przydatne, gdy chcemy wiedzieć na ile rozpowszechnione jest dane zjawisko. Fact-checking, czyli ile w tym prawdy? Oprócz weryfikowania źródeł informacji, równie ważne jest sprawdzanie rzetelności cytowanych

14

w informacji wypowiedzi. Fact-checking ma swoje korzenie w Stanach Zjednoczonych. Jednym z pierwszych portali, który zajmował się weryfikacją krążących informacji, był Snopes.com, założony w 1995 roku. Od tamtej pory powstało wiele podobnych serwisów, których twórcy i redaktorzy zajmują się sprawdzaniem prawdziwości wypowiedzi, zwłaszcza polityków, ale nie tylko. Wśród najpopularniejszych portali fact-checkingowych warto wymienić Factcheck.org i Politifact. com. Również w Polsce powstają takie serwisy (polecam lekturę wpisów z Akademii Fact-checkingu), więc źródeł, w których możemy sprawdzić wiarygodność informacji jest coraz więcej i są coraz łatwiej dostępne. Zjawisko polegające na kontroli prawdziwości wypowiedzi publicznych stało się na tyle popularne, że 2 kwietnia ustanowiono Międzynarodowy Dzień Fact-checkingu. Wśród ciekawych rozwiązań przeciwdziałających fake newsom, warto wspomnieć np. o Fake News Alert i B.S. Detector. To dwa narzędzia będące rozszerzeniami do przeglądarek, które ostrzegają użytkowników o tym, że mogli trafić na fałszywą informację. Podobnie działa stworzony przez Karana Singala Fake News Detector. Ciekawe zastosowanie ma też Hoaxy – wyszukiwarka pokazująca w jaki sposób dana informacja rozprzestrzenia się w Internecie i z jakimi innymi newsami jest powiązana. Weryfikowanie informacji zatacza coraz szersze kręgi i buduje świadomość – to cieszy, ale jednocześnie świadczy o skali zjawiska i problemie powszechności fake newsów, z którymi mamy do czynienia. Jak uniknąć filter bubble? Filter bubble, czyli bańka informacyjna lub filtrująca to zjawisko, które opisał i nazwał w ten sposób Eli Pariser. Filter bubble, w uproszczeniu, wynika z personalizacji treści, które otrzymujemy

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

korzystając z wyszukiwarek lub mediów społecznościowych. Algorytmy „uczą się” naszych zachowań, zainteresowań i na tej podstawie selekcjonują informacje, które są nam prezentowane. Z jednej strony jest to rodzaj lekarstwa na zalew informacyjny, którego nie jesteśmy w stanie przetworzyć. Algorytm dostarcza nam to, co może być dla nas najbardziej interesujące. Z drugiej jednak strony, powstaje zjawisko Filter bubble, czyli korzystamy tylko z tych treści, które według algorytmu są dla nas najciekawsze. W ten sposób maszyna w pewnym sensie przejmuje kontrolę nad tym, co czytamy – zostajemy odseparowani do części informacji. Najprawdopodobniej jest to ta część, którą i tak byśmy zignorowali lub się z nią nie zgodzili – ale brak tych informacji wpływa na to jak postrzegamy rzeczywistość i zaburza nasze postrzeganie.

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

Czy da się zlikwidować problem filter bubble? Nie, ale da się w pewnym stopniu wychodzić poza własną bańkę informacyjną. To, że maszyny podpowiadają nam interesujące treści bywa przydatne i oszczędza czas. Jeżeli jednak chcemy poszerzyć swoje horyzonty, poszukać inspiracji, zweryfikować swój obraz świata – trzeba włożyć trochę wysiłku i np. skorzystać z ustawień zaawansowanego wyszukiwania w Google, „polubić” strony, które prezentują inne od naszych poglądy, czytać newsy z różnych źródeł. Najważniejsza jest świadomość i samodzielne myślenie. Możemy wybrać wygodę, pozwalając żeby algorytmy decydowały za nas, a fake newsy budowały naszą rzeczywistość. Możemy też postawić na ciekawość świata i opieranie swoich poglądów na faktach. Wystarczy odrobina chęci, żeby mieć większy wpływ na to, co do nas dociera. Czy warto? To kwestia indywidualnej decyzji.

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

15


Polska i Świat w XXI wieku

WYWIAD

Sylwia Buksa

Rafał Matyja: Chcę, żeby ludzie rozumieli, o co chodzi w polityce Sylwia Buksa: Jako swój pierwszy kierunek studiów wybrał Pan historię na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedy pojawiło się u Profesora zainteresowanie historią i polityką? Czy coś miało na to szczególny wpływ? Sylwia Buksa: Jako swój pierwszy kierunek studiów wybrał Pan historię na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedy pojawiło się u Profesora zainteresowanie historią i polityką? Czy coś miało na to szczególny wpływ? Rafał Matyja: Tak, Generał Jaruzelski, który wprowadził stan wojenny, gdy byłem w pierwszej klasie liceum. Wcześniej interesowałem się matematyką, fizyką. Jednak to wydarzenie sprawiło, że zacząłem czytać bardzo dużo książek, które opowiadały m.in. o utracie i odzyskaniu niepodległości oraz pomagały zrozumieć, czym jest komunizm. Wówczas problemem numer jeden była kwestia, co można zrobić, w celu obalenia panującego ustroju, jak można się do tego przyczynić. Bardzo mnie to interesowało. Natomiast poza tymi zainteresowaniami, do wyboru studiów przyczynił się również mój bardzo dobry nauczyciel z liceum. Jednak największą odpowiedzialnością za to, że zacząłem zgłębiać historię obarczyłbym ekipę Jaruzelskiego - twórców stanu wojennego.

16

S. B.: Można powiedzieć, że urodził się Profesor we właściwym czasie. R.M.: Albo niewłaściwym. (śmiech) Nie wiem, może ciekawsze byłoby coś innego. Jednak na pewno te okoliczności okazały się bardzo istotne i miały wpływ na całe moje dalsze życie. S. B.: W 1998 roku w piśmie „Debata” ukazał się artykuł, ukazujący Pańską koncepcję hasła „IV Rzeczpospolita”. Od tamtego czasu minęło już ponad 20 lat. Czy był ktoś, kto zbliżył się do realizacji Pana stanowiska? R.M.: Nie, ta koncepcja raczej nie została podjęta. Jeśli nawiązywano do tego hasła, to raczej za sprawą ponownego użycia go przez Profesora Śpiewaka. Zresztą w mojej publikacji chodziło przede wszystkim o umocnienie państwa, a nie wzmocnienie wewnętrznych konfliktów. W latach ’90 dokonywano wielu reform i właśnie wtedy możliwe było wzmocnienie pozycji Polski przed wejściem do Unii. Chodziło głównie o sprawność władzy wykonawczej, czyli o to, że bylibyśmy w stanie osiągać te cele, których chcemy, a nie rozkładać ręce i mówić, że się nie da. Później, po rządach AWS-u byłem już bardzo sceptyczny. Wątpiłem, czy ktokolwiek jest w stanie to zreali-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

zować. Jeżeli miałbym powiedzieć, do kogo kierowałem moją koncepcję, to właśnie do rządu Jerzego Buzka, Akcji Wyborczej Solidarność. S. B.: Jako uważny obserwator życia politycznego, co powiedziałby Profesor na temat polskiego społeczeństwa? Polacy interesują się polityką? Są świadomym politycznie społeczeństwem? R.M.: Wiele osób prawdziwie zainteresowanych polityką uważa, że to ważny i ciekawy temat dla wszystkich. Mam wrażenie, że rzeczywiste zainteresowanie jest mniejsze. Bardzo często rozmawiam z ludźmi, którzy znają prezydenta, premiera, wiedzą, kim jest Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk i na tym ich wiedza się kończy. To ma wpływ na odbiór i ocenę polityki. Na przykład, gdy po konwencji PiS lub PO, notowania się nie zmieniają, to dziennikarze, komentatorzy, pasjonaci dziwią się, bo oni dostrzegają takie zdarzenia od razu, gdyż siedzą w tym po uszy, a normalny człowiek słucha lewym uchem i wypuszcza prawym. Równocześnie coś się wokół niego dzieje – a to kolacja, a to dziecko wraca ze szkoły z dwójką itd. Trzeba zrozumieć, że większość ludzi poza wielkimi sprawami typu wybory, zmiana rządu, w ogóle nie żyje na co dzień polityką, bo ma inne problemy, inne zainteresowania. I to jest normalne. Proszę spróbować zapytać jakiegoś młodego człowieka o wyniki meczów, transfery klubowe. Odpowie od razu, bez zaglądania gdziekolwiek, bo jest to temat, który go naprawdę interesuje, a polityka mniej. S. B.: W takim razie jak zainteresować ludzi polityką? R.M.: Na siłę się nie da. To raczej rola domu, a nie uczelni czy nawet szkoły. Gdy pytam studentów, dlaczego interesują się polityką, to najczęściej dowiaduję się, że zainteresowanie zawdzięczają przyzwyczajeniom wyniesionym z domu. Jeśli ktoś mieszkał z rodzicami, którzy śledzili życie polityczne, prowadzili dyskusje, to szanse na to, że on sam będzie chętnie zgłębiał temat, rosną. Można powiedzieć, że w procesie zainteresowaI n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

nia polityką dużą rolę odgrywa rodzina i jej przyzwyczajenia. S. B.: Zapowiedział Pan, że wolałby nie rozmawiać o przedmiocie Polska i świat, póki wykłady się nie zakończą, żeby uniknąć komentowania tego, co dzieje się na zajęciach. Jednak myślę, że na pytanie, które chce zadać można bez obaw odpowiedzieć na początku, a tym samym być może rozwiać wątpliwości niektórych studentów. Jaki cel przyświecał wprowadzeniu przedmiotu Polska i świat jako przedmiotu ogólnouczelnianego? R.M.: Rozumiem, że ktoś może mieć wątpliwości. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nigdy nie wiadomo, co z tego, co mieliśmy na studiach może się przydać. Ja studiując historię miałem kilka przedmiotów, które nie były kierunkowymi, a wiele z nich pamiętam do dzisiaj. Na przykład zajęcia z ekonomii, z Profesorem Jackiem Kochanowiczem, które bardzo mi się w późniejszym życiu przydały. Pomogły mi w rozumieniu pojęć, ale też dłuższych procesów i zmian ekonomicznych. Miałem też jeden niemal znienawidzony przedmiot – neografię, czyli czytanie pisma nowoczesnego, odręcznego. Byłem bardzo zły za każdym razem, gdy musiałem iść na te zajęcia. Jednak po latach poznane techniki, okazały się pomocne w pracy na uczelni. Dzięki znienawidzonym wówczas zajęciom, dzisiaj potrafię bez problemu odczytywać pismo odręczne studentów. A mówiąc bardziej serio - sam jestem ciekawy, jak studenci ocenią te zajęcia. Ich przydatność wynika z tego, że jest pewna luka w uczeniu historii w Polsce. Problem polega na tym, że nauczanie w szkole kończy się gdzieś w okolicach II Wojny Światowej, a co działo się później z krajem i światem, tego już uczniowie w większości nie wiedzą. Co z tego, że dwukrotnie przerabiamy średniowiecze, skoro nie mamy pojęcia o ostatnich 70 latach. W szkole nie ma mowy o tym, co działo się 40-50 lat temu. Zresztą o tym co było 20 czy 10 lat temu także. A drugi problem to fakt, że różnie bywa z przedmiotami, które tłuma-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

17


Polska i Świat w XXI wieku

czą dość skomplikowany świat polityki. Bardzo często wykładanie ich polega tylko na mówieniu o konstytucji, uprawnieniach premiera itp. To jest bardzo nudne. Gdyby ktoś mi tak mówił o polityce, to ja nigdy bym się nią nie zainteresował. S. B.: Obserwuje Profesor studentów od lat, czy jest wśród młodzieży zainteresowanie polityką? R.M.: To wcale nie są ludzie po politologii, ekonomii czy prawie. Często osoby zainteresowane polityką specjalizują się w zupełnie innych dziedzinach. To lekarze, informatycy i wielu innych. Myślę, że warto stawiać sobie pytania, gdzie my jako społeczeństwo jesteśmy w tym momencie, jaką rolę odgrywają pewne spory polityczne. Bez przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek. Ja zakładam, że pracując ze studentami rozmawiam z dorosłymi ludźmi i ich poglądy są tak samo ważne jak moje – przecież wszyscy jesteśmy obywatelami, chodzimy głosować – dlatego ucząc przedmiotu staram się, żeby ktoś z tego, co ja mówię mógł stworzyć swoją wizję. Chce, żeby ludzie rozumieli, o co chodzi w polityce, byli zdolni do własnych przemyśleń, a nie głosili konkretne poglądy. S. B.: Sama mam okazję uczęszczać na zajęcia prowadzone przez Prof. Halla. Myślę, że przedmiot dostarcza wiedzy zarówno historycznej, jak i politycznej. W pewnym sensie pokazuje przyczyny i skutki wydarzeń, które wpłynęły na to, jak teraz wygląda nasz kraj. Czy myśli Pan, że wiedza historyczna jest niezbędna do rozpoczynania dyskusji o polityce? Szczególnie tej bieżącej. R.M.: Pewien polityk młodego pokolenia, któ-

18

rego nazwiska nie wymienię, twierdził, ze powstanie warszawskie miało miejsce w roku 1980, a stan wojenny ogłoszono w ’89. Uważam, że jak ktoś tak twierdzi, to ma niedostateczną wiedzę, żeby o czymkolwiek rozmawiać. Jeżeli ktoś chce dyskutować o polityce, szczególnie na poważnie, zawodowo, to brak elementarnej wiedzy jest niedopuszczalny. Nie mam typowo belferskiego podejścia, nie uważam, że trzeba pamiętać każdą datę. Nie dziwi mnie, jeśli ktoś zapomni, kiedy miała miejsce unia polsko-litewska. Jednak taka niewiedza i mylenie podstawowych faktów z ostatnich lat, które są odniesieniem do dyskusji, jest dla polityka kompromitujące. Po drugie, jeśli mamy wyciągnąć z czegokolwiek wnioski, to musimy znać fakty. Gdybym poprosił kogoś, kto nic nie wie o Malezji, żeby zastanowił się nad problemami tego państwa, będzie musiał najpierw znaleźć jakieś informację na jego temat. Myślę, że to bardzo istotne, żeby znać historię najnowszą, która ma bezpośredni wpływ na dzisiejszą rzeczywistość. Często jest przecież tak, że chcemy zbudować jakiś pogląd, ale zwyczajnie brakuje nam klocków. S. B.: Polakom brakuje wiedzy historycznej? R.M.: W tej kwestii jest bardzo różnie. Można powiedzieć, że na tle innych narodów wypadamy nieźle. Poziom zainteresowania niektórych osób, które nigdy historii nie studiowały jest naprawdę duży. Nie mówię tu o profesorach historii, ale o laikach – ludziach, którzy czytają książki historyczne, oglądają filmy. Zdarzało się, że prowadząc zajęcia na studiach zaocznych, przychodzili do mnie studenci i zadawali pytania, na które nie znałem odpowiedzi, bo dotyczyły jakiś szczegó-

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

łów wojennych czy biograficznych. Jednak wśród polskiego społeczeństwa największym problemem jest, wspomniana już przeze mnie, słaba znajomość historii z ostatnich 50 lat. Jeżeli Polacy czegoś nie wiedzą, to tego przede wszystkim. Jest jeszcze kwestia, o której piszę książkę i która bardzo mnie przejmuje, a mianowicie znajomość historii społecznej, ekonomicznej, historii materialnej. Często nie wiemy, na przykład skąd się wzięły blokowiska w naszym mieście, kto zbudował kolej, skąd się wziął teatr. To małe, ale ważne rzeczy. Nie chodzi o to, żeby znać datę, nazwisko architekta, ale rozumieć skąd wzięły się warunki życia, świat, w którym przyszło nam żyć. O tym mówi się i uczy bardzo mało, a to też historia tylko nieco inna niż ta bohaterska, o odzyskaniu niepodległości, z wielkimi sporami politycznymi. Myślę, że taka wiedza regionalna również jest istotna i łatwo można nią zainteresować lokalne społeczności. S. B.: A skąd czerpać informacje? Znalazłam badania przeprowadzone przez CBOS w 2017 roku, na podstawie których dokonano oceny wiarygodności programów informacyjnych i publicystycznych. Analizując zebrane dane dowiedziałam się, że „Informacje o wydarzeniach w kraju i na świecie Polacy zdecydowanie najczęściej czerpią z telewizji (64%), w drugiej zaś kolejności – mniej więcej trzykrotnie rzadziej – z Internetu (21%). Dla relatywnie niewielu głównym źródłem informacji jest radio (8%), a dla jeszcze mniejszej grupy ankietowanych prasa (4%).” Ponadto „Korzystanie z poszczególnych mediów jest bardzo silnie zróżnicowane społecznie, a szczególnie duże znaczenie w tym kontekście odgrywa wiek. Dla większości najmłodszych respondentów (w wieku 18–24 lata) głównym medium pozostaje Internet (58%), nieco starsi (mający od 25 do 34 lat) porównywalnie często wskazują w tym kontekście zarówno Internet, jak i telewizję, choć ta ostatnia wymieniana jest trochę częściej (44% wobec 38%). Natomiast dla większości badanych powyżej 35 roku życia głównym I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

medium pozostaje telewizja. Generalnie, wraz z wiekiem maleje częstość wskazywania Internetu jako głównego źródła informacji, a rośnie znaczenie telewizji.” Ankietowani podawali też stacje telewizyjne, które darzą największym zaufaniem. Takie badania przeprowadzone zostały również w roku 2012. Okazało się, że w przeciągu tych 5 lat zaufanie odbiorców do mediów zmalało. Ocena wiarygodności zmieniła się o ok. 10% na niekorzyść. Czy w dzisiejszych czasach mediom można zaufać? R.M.: Na początku chciałbym skomentować te dane. Wynika z nich, że należę do grupy wiekowej 18-24 lata, ponieważ moim głównym źródłem wiedzy o polityce jest Internet, natomiast prawie w ogóle nie korzystam z telewizji. CBOS to dość specyficzny ośrodek badawczy, który często myli się, przeszacowuje pewne dane. Według jego sondaży zawsze bardzo wysoko prowadzi partia, która akurat sprawuje władzę. Myślę, że samo pytanie zostało respondentom dość niefortunnie zadane. Nie wiemy, czy ankietowani interesują się polityką, czy jest im obojętna. Czy jeżeli wskazują na Internet, to oznacza, że czytają w nim elektroniczne wydania prasy, czy też obserwują znajomych na Facebooku i wiedzą tyle, ile w podanych dalej memach. Internet to setki różnych światów. Są natomiast takie osoby, które mogą w nim wyszukać bardzo wiele i tym samym poszerzyć swoją wiedzę. Po prostu potrafią wykorzystać możliwości, jakie daje im to medium. To samo dotyczy telewizji. Niektórzy czerpią informacje z dwóch różnych stacji, a inni śledzą jeden kanał informacyjny przez wiele godzin i wyłączają go dopiero, gdy kończy się nadawanie. To i to jest telewizja, ale sposób konsumpcji jest zupełnie odmienny. Należy pamiętać, że to my powinniśmy decydować o otrzymywanych treściach, to my powinniśmy ich poszukiwać, nie wystarczy zadowalać się tym, co serwuje nam dane medium. Zawsze znajdą się osoby, które będą umiały, czy to Internet czy telewizję mądrze wykorzystać, ale grupa użytkowników biernych również istnieje. Jedni coś tam „przescrollują”

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

19


Polska i Świat w XXI wieku

i koniec, ale inni klikną w link, poszukają, sprawdzą. Myślę, że nadal niedoceniany jest wpływ, jaki mają na politykę media społecznościowe. Szczególnie te, które polegają na dużej interaktywności, a nie jedynie na przeglądaniu tego, co ktoś napisał. S. B.: A co jeśli trafiamy na informacje fałszywe, będąc jednocześnie nieświadomymi odbiorcami? Da się dokonać samodzielnej oceny prawdziwości? R.M.: Wszędzie możemy trafić na informacje fałszywe. Ja urodziłem się w PRL-u, a to oznacza, że gazeta, którą mogłem kupić rano zawierała cała masę kłamstw, manipulacji, dzisiaj powiedzielibyśmy „fake newsów”. Jak widać, nie jest to wymysł współczesny. Istotą współczesnego problemu jest to, że fake newsy działają na podobnej zasadzie, jak wirusy komputerowe. Ciągle pojawiają się coraz to nowsze metody przekazywania fałszywych informacji, tak żebyśmy nie wiedzieli, jak się przed nimi bronić. Dodatkowym problemem, jest szybkość reakcji w Internecie oraz to, że korzystamy z niego interaktywnie i emocjonalnie. Jeżeli pojawia się niewiarygodna informacja i dotyczy ona na przykład polityka, którego jesteśmy zagorzałymi przeciwnikami, to zamiast cokolwiek sprawdzić, podajemy dalej, bez jakiejkolwiek refleksji. W analogowej rzeczywistości, gdyby coś nam się nie spodobało, bylibyśmy zmuszeni napisać artykuł z własnym stanowiskiem lub sięgnąć po słuchawkę, wykonać telefon i zapytać „Widziałeś co ten bałwan napisał?!”. Dzisiaj reagujemy natychmiast. Możliwość błyskawicznej reakcji bardzo często popycha nas do stanowisk zajmowanych w złości czy euforii. Założę się, że wiele osób, które jednego dnia kłócą się o coś na Twitterze, następnego o wszystkim zapomina. Jest im wszystko jedno, mimo że wczoraj ich racja w wymianie zdań była absolutnie najważniejsza. Emocje, nagłość dyskusji, skala „podaj dalej” wywołują nowe zjawiska, których nie było w świecie analogowym. Chociażby szybkość rozprzestrzeniania się informacji jest w dzisiejszych czasach błyskawiczna. Dodatkowym problemem są pro-

20

fesjonalne „farmy”, które starają się wpływać na kształt debaty poprzez dezinformację czy manipulację informacjami. Chyba nie ma metody, dzięki której można bezbłędnie oceniać prawdziwość informacji. Nie da się tego nauczyć. Nie jest dobrze zakładać, że wszystko jest kłamstwem, zdradą. Ważne, żeby rozumieć, jak działają mechanizmy kłamstwa czy manipulacji. Trzeba też zachowywać zdrowy rozsądek i dystans. Umieć dokonać krytycznej oceny. S. B.: Czy to recepta na odnajdowanie informacji prawdziwych w gąszczu fałszywych – posiadanie zdolności krytycznego myślenia, zachowanie dystansu? R.M.: Tak, ale musimy też nauczyć się myśleć krytycznie o sobie. A to bywa trudne. Chętnie wierzymy w rzeczy, które wyglądają na nieprawdopodobne, jeśli tylko odpowiadają naszym poglądom. To, co jest ważne i pożyteczne, to wiedzieć, jak w takich sytuacjach być krytycznym i mieć dystans. Kiedy przychodzi informacja, która byłaby świetnym argumentem na poparcie własnych tez, sprawdź ją. Jeśli oglądasz jakąś wypowiedź w telewizji i w pierwszym momencie wydaje ci się, że byłaby ona idealnym kontrargumentem w dyskusji, którą prowadzisz z kolegą, to pomyśl krytycznie. Paradoksalnie – właśnie wtedy gdy coś nam odpowiada, trzeba być jeszcze bardziej uważnym niż zwykle, bo wtedy skłonność do uwierzenia w wiarygodność informacji jest dużo większa. Człowiek musi być świadomy, że ma emocje i one czasami biorą górę nad rozumem. Nie wszystko, co powiedziane w emocjach jest tym, pod czym byśmy się podpisali. Myślę, że media mogą odgrywać ważną rolę w dostarczaniu nam różnych sposobów obiektywizowania, konfrontowania różnych poglądów. Ale zawsze lepiej na tym skorzysta osoba jakoś przygotowana, mająca szerszą wiedzę.

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

ARTYKUŁ

Barbara Przywara

Nie daj innym myśleć za Ciebie! O uczeniu się krytycznego myślenia w dobie Internetu Dlaczego mamy się dziś uczyć krytycznego myślenia? Bo jak wielu naukowców coraz głośniej dziś mówi – internet zmienia nasz mózg, nasze myślenie, a nawet przejmuje kontrolę nad naszym życiem. Brzmi strasznie? Poniżej tylko kilka argUmentów, które pokazują jak ważne jest dziś samodzielne myślenie. „Żenujący brak kultury Polaków. 28% z nich nie ma w domu ani jednego drzeworytu”, „To jest artykuł o szkodliwości Wi-Fi. Pokaż go antyszczepionkowcom: uwierzą i na zawsze znikną z internetu”, „Nauczyciele wzięli przykład z rolników. Zaostrzyli protest i rzucili związanych uczniów na tory” - to tytuły z portalu aszdziennik.pl, publikującego zmyślone newsy. Pokazałam kiedyś licealistom print screeny z prośbą o ocenę wiarygodności podobnych tytułów – nie zauważali w nich nic nieprawdopodobnego. Dlaczego? Czy z uwagi na to, że przyzwyczaili się już do nieustannych sensacji w mediach? Czy dlatego, że w tak olbrzymiej ilości informacji już nie radzą sobie z ich selekcją? Czy dlatego, że mają ulubione portale i wcale nie sprawdzają, czy są one wiarygodne? A może dlatego, że nie wiedzą jak to sprawdzić?

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

Skąd współczesny młody człowiek czerpie wiedzę o świecie? Wyniki eksperymentu #Bezsieci przeprowadzonego przez naukowców Katedry Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej WSIiZ jednoznacznie pokazały, że głównym źródłem informacji jest dziś internet, a szczególnie media społecznościowe. Radio czy telewizja stanowią tzw. media tła – radio w samochodzie czy w poczekalni, telewizor włączony w pokoju gdzieś obok. Najczęściej sięgamy po treści, które „same” pojawiają się na naszym profilu w sieci. Niekiedy wystarczy, że jakąś informacją/zdjęciem/filmem podzielił się ktoś z naszych znajomych i klikamy w podesłany link. Innym razem to algorytm Facebooka proponuje nam jakąś informację, bo wcześniej „polubiliśmy” podobne treści. Zerkamy na zdjęcie, czytamy tytuł, czasami pierwszy

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

21


Polska i Świat w XXI wieku NIE DAJ INNYM MYŚLEĆ ZA CIEBIE

akapit albo komentarze – rzadko cały artykuł, do końca. A wspomniany wcześniej aszdziennik.pl dopiero na końcu artykułu podaje informację: „To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone”. W ten sposób powstaje nasza „patchworkowa” wiedza o świecie – niezweryfikowana, niepogłębiona, nieprzemyślana. Na jej podstawie podejmiemy decyzje – jedne mniej ważne (np. na co iść do kina), inne niezwykle ważne (np. jakie wybrać studia, na kogo głosować w wyborach parlamentarnych). Podstawą zaś podejmowania racjonalnych decyzji w szybko zmieniającym się świecie, przepełnionym nadmiarem wyborów i informacji, jest właśnie krytyczne myślenie. Czym jest krytyczne myślenie? To umiejętność oceny zjawisk i doświadczeń z wielu punktów widzenia, wybieranie z natłoku informacji istotnych i poddawanie ich ocenie, rozważanie argumentów za i przeciw, to w końcu wyciąganie wniosków i formułowanie opinii w oparciu o jasne i wiarygodne kryteria. Krytyczne myślenie nie jest czymś naturalnym – trzeba się go nauczyć. Człowiek musi wyrobić sobie nawyk logicznego myślenia. W codziennym życiu bowiem nasz umysł szuka „drogi na skróty”: mamy jakieś własne przekonania o świecie i wybieramy z informacji do nas docierających te, które je potwierdzają. Istnieje wiele barier tego typu myślenia, między innymi konformizm („większość tak uważa”), egocentryzm (czyli tendencja do przeceniania siebie i swoich poglądów) czy stereotypy. Krytyczne myślenie można kształtować już we wczesnym dzieciństwie. Kto ma to robić? Rodzice, nauczyciele? Oczywista wydaje się odpowiedź, że i ci i ci. Jak jest jednak w rzeczywistości? Czy rodzice i nauczyciele sami potrafią krytycznie myśleć? Na pewno bywa z tym różnie. Medioznawca, Magdalena Szpunar w swojej książce „Imperializm kulturowy internetu” stwierdza, że „kultura cyfrowa poszerza nasz dostęp do informacji, ale w żaden sposób nie zwiększa możliwości ich przyswojenia”. Dlatego istot-

22

nym jest wpieranie szczególnie tzw. cyfrowych tubylców (digital natives, czyli osoby urodzone po roku 1990, które nie pamiętają już świata sprzed ery cyfrowej) w procesach selekcji informacji, określania ich ważności, wiarygodności. Z docieraniem do informacji młodzi ludzie nie mają dziś żadnego problemu – z ich oceną bywa już gorzej. Wspomniany wcześniej eksperyment #BezSieci pokazał, że dopiero po odłączeniu się od stale napływających do nas informacji z internetu dostrzegamy ich niewielką wartość. Uczestnicy badania w momencie włączenia sieci po tygodniu bycia „offline”, obserwowali napływ wielu powiadomień z komunikatorów i mediów społecznościowych i ze zdziwieniem stwierdzali, że nic ważnego ich nie ominęło. Co więcej - uznawali, że nie widzieli dotychczas, że zdecydowana większość tych informacji jest zupełnie nieważna. Serwisy, portale, strony internetowe posiadają algorytmy analizujące nasze wybory, wyszukiwania i następnie wyświetlają nam podobne treści, co powoduje, że znajdujemy się w bańce informacyjnej. Potrzebna jest zatem nauka krytycznego odbioru docierających do nas informacji, by nie żyć w przekonaniu, że to co się nam wyświetla, albo co polecają nasi znajomi, to jedyna prawda. W sytuacji, gdy dane o nas są stale gromadzone i przetwarzane, często za naszą zgodą, warto uważnie analizować proponowane nam treści. W przeciwnym wypadku łatwo o manipulację – właśnie w momentach, gdy mamy o czymś zdecydować (od wyboru napoju energetycznego po głosowanie na konkretną osobę w wyborach parlamentarnych). W świecie online zdominowanym algorytmami bardzo łatwo o wykorzystanie osób, które nie potrafią racjonalnie selekcjonować informacji. Czy ten nadmiar informacji może być pomocny w kształceniu, zdobywaniu wiedzy? I tak i nie. Jeśli internet stanowi tylko „podręczną pamięć”, w której można w każdej chwili sprawdzić jakąś informację, to może to doprowadzić do „cyfrowej demencji”, o której pisze niemiecki neurobio

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku NIE DAJ INNYM MYŚLEĆ ZA CIEBIE

log i psychiatra Manfred Spitzer. Stwierdza on, że „odciążanie pamięci dzięki wykorzystywaniu cyfrowych mediów lub chmury nie tylko prowadzi do mniej intensywnej pracy mózgu, lecz także zmniejsza gotowość do zapamiętywania tego, co dzieje się wokół nas”. W konsekwencji coraz mniej ćwiczymy swoją pamięć, a zatem także i mózg. Jeżeli zaś mózg nie jest ćwiczony i poddawany odpowiedniej stymulacji, to nie rozwija się. Częste korzystanie z sieci wymaga od nas „podzielności uwagi”, która ze swej natury jest niepodzielna. W danym momencie możemy koncentrować się zaledwie na jednej rzeczy, a to, że potrafimy skupiać się na kilku sprawach jednocześnie oznaczy tylko, że potrafimy bardzo szybko przerzucać uwagę z jednego obiektu na drugi. Cyfrowi tubylcy znani są właśnie ze swojej wielozadaniowości (multitasking). Tymczasem najnowsze badania wskazują, że wykonywanie w tym samym czasie wielu zadań nie jest ani skuteczniejsze, ani szybsze, ani tym bardziej rozwijające. Coraz częściej pojawiają się głosy ekspertów, że kluczowymi umiejętnościami w XXI wieku nie będą znajomość programowania czy języków obcych, ale kontrola własnego umysłu – umiejętność skupiania się, samodyscyplina, opanowanie lęku przed zmianą oparte na analitycznej selekcji i wykorzystaniu morza informacji. Takie umiejętności można zdobyć jedynie ucząc się krytycznego myślenia. To jedyny sposób na utrzymanie kontroli nad własnymi decyzjami i nad własnym życiem.

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

23


Polska i Świat w XXI wieku

24

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Polska i Świat w XXI wieku

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

25


Polska i Świat w XXI wieku

26

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

I n t r o M a g a z y n // n r 2 / 2 0 1 9 ( 7 5 )


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.