Pressja Opowiadanie - Wynurzenie, Ewa Gyurkovich (2015)

Page 1



Wynurzenie - Co mnie jeszcze dzisiaj spotka? – szepnęła do siebie, stojąc w zabłoconych butach na środku sypialni. Nie przebierając się nawet, padła na łóżko. Zamknęła oczy i odetchnęła z ulgą, napawając się mieszkaniową ciszą. Zadzwonił telefon. Zerwała się na równe nogi, widocznie przysnęła i dzwonek komórki wyrwał ją z objęć drzemki. - Hej Iwa. Ja już jestem na miejscu, a ty kiedy będziesz? - Matko! Maju, zupełnie zapomniałam! – dziewczyna złapała się za głowę. - No ładnie… - rzuciła smętnie przyjaciółka. - Wybacz mi, miałam dziś tak przeokropny dzień, z pracy wyszłam dopiero po 18-tej… Jeszcze na koniec spóźniłam się na autobus i zmokłam… - Nie mogę uwierzyć, że zapomniałaś... Co się znowu podziało w tej twojej pracy. Cezary cię pewnie męczył? - Męczył to za mało powiedziane… - poprawiła ją Iwa. - A co, znów mu twoja kawa nie smakowała? – spytała Maja, tym razem bardziej z ironią niż z troską. - Ty się śmiej, ale on dzisiaj naprawdę przeholował – odparła Iwa. - Ja się wcale nie śmieję. Raczej się martwię. Kiedy ty w końcu stamtąd odejdziesz, dziewczyno– Maja nie wytrzymała. - To już rok i dalej się nic nie zmienia. Nie po to chyba robiłaś te wszystkie tytuły żeby być asystentką alla „przynieś, podaj, pozamiataj”. - Dziękuję za dobre rady, mamo. – Zmęczoną kobietę było stać jedynie na sarkazm. - Iwa, po prostu się martwię. Nigdy ci się nie zdarzyło zapomnieć o naszym piątkowym spotkaniu… - Majka spuściła z tonu. - Jeszcze raz strasznie cię przepraszam! To już się nie powtórzy! Zbiorę się szybko i za jakieś czterdzieści minut będę – Iwa próbowała naprawić sytuację z przyjaciółką. I przy okazji odciągnąć jej uwagę od problemu. - Nie, nie. Zrobimy tak. Ja się napiję latte, zjem moja ulubioną, przedweekendową kremówkę, po czym wrócę do swojego ulubionego kota i ukochanej kanapy, aby obejrzeć mój ulubiony, denny serial… - zaśmiała się sama z siebie – ty, moja kochana, weź długą, pachnącą kąpiel i się porządnie wyśpij! Wpadnę jutro, to pogadamy. - OK. Ale na pewno? – przyjaciółka czuła się winna. - Dobranoc, słonko! - Majka odpowiedziała krótko i jak zwykle bezkompromisowo. Po tej rozmowie Iwa wyłączyła telefon. Uśmiechnęła się sama do siebie na myśl o podsuniętym przez przyjaciółkę pomyśle kąpieli… Odkręciła gorącą wodę, wlała olejki, pozapalała kadzidełka i świece, przyniosła z kuchni lampkę wina. Butelkę też. W końcu ściągnęła przemoczone ubrania, a znalezione w kieszeni spodni klucze do biura cisnęła mocno do szuflady, zamykając ją z hukiem. Zaczynał się weekend. *** Woda zaparowała ogromne lustro, które stoi na wprost wanny. Lubi patrzeć w nie podczas kąpieli i obserwować, jak jej odbicie powoli znika, rozpływa się. Kiedy to się dzieje, Iwa czuje, jakby w postaci pary z jej głowy ulatywały także myśli. Tego wieczoru trzymały się oneswojej właścicielkiwyjątkowo kurczowo… Wciąż miała przed oczami Cezarego, swojego szefa, ostro krytykującego ją przy wszystkich pracownikach redakcji, znajdujących się w sali konferencyjnej, za nieperfekcyjne ułożenie dokumentów… Iwę najbardziej zdenerwował fakt, że nie chodziło o merytorycznie złe poukładanie akt, a jedynie fizyczne – po prostu nie były wyrównane do krawędzi biurka. Teraz, gdy już wie, że jej przełożony, redaktor pisma podróżniczego „Bagażownia”,

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

3


nie jest pedantem, ani nie ma żadnych dziwnych fetyszy, tylko po prostu się na niej wyżywa, ajego ekstrawaganckie – mówiąc najbardziej elegancko, jak się da –uwagi doprowadzają ją do białej gorączki. Zwłaszcza, jeśli ośmiesza ją publicznie. Nie, Iwa nie chce nikogo oceniać. Nawet jeśli wątpi w menadżerskie zdolności Cezarego, nie zakłada, że jest on złym szefem, że się nie nadaje. Redaktorem jest dobrym, choć surowym. I jednego jeszcze jest na sto procent pewna: Cezary Młotkowski jej zwyczajnie nie znosi! Iwa jest jego sekretarką już od trzynastu miesięcy. Od pierwszego dnia był dla niej okropny: podczas spotkania redakcyjnego wylał do kosza kawę, którą mu zrobiła. Z innymi z redakcji stosunki ma różne, a z nią – każdego dnia takie same: jest po prostu na nią cięty. Stale ją krytykuje, zawsze znajdując pretekst, zazwyczaj niedorzeczny, niewytłumaczalny, delikatnie mówiąc – ekscentryczny. Nie ma dnia, żeby Iwa nie żałowała, ze zatrudniła się w „Bagażowni”. Nie ma dnia, żeby nie myślała o zwolnieniu się. To, co ją trzyma, to wykształceni, ciekawi ludzie, dziennikarze-podróżnicy i erudyci. Otoczona nimi zaraża się ciekawością świata, a wena do pisania sama przychodzi, nawet po bardzo męczącym dniu pracy. Zresztą, Iwa wciąż ma nadzieję na to, że Cezaremu się w końcu odmieni i przeczyta wreszcie któryś z jej tekstów i może da jej nawet szansę sprawdzić się jako reporterka. Woda w wannie zaczęła się robić chłodna. Iwa zastanawiała się, czym dzisiejszy „ochrzan” Cezarego różnił się od wszystkich poprzednich. Co doprowadziło jej do takiego stanu, przez który zapomniała o cotygodniowym piątkowym wieczorze ze swoją najlepszą przyjaciółką? Co sprawiło, że w tym użaleniu się nad ciężkim dniem i nad swoim życiem wolała zmoknąć, niż poczekać na kolejny autobus do domu? Jak bardzo może różnić się jedno upokorzenie od drugiego? Puściła gorąca wodę. Postanowiła siedzieć w wannie tak długo, aż znajdzie odpowiedź na te wszystkie natrętne pytania. Wraz z gorącym strumieniem, który najpierw ogrzał jej pomarszczone wilgocią stopy, po czym otulił jej plecy i wreszcie dotarł do skroni, do jej głowy napłynęła pominięta wcześniej sugestia: „A może dziś było inaczej, bo na sali był Mirek?” Pisanie, ciekawi ludzie, podróże… Owszem, to wszystko sprawia, ze Iwa wstaje rano i mimo, że mdli ją na samą myśl o szefie i o urokach pracy sekretarki, to nogi same niosą ją do redakcji. Jest jednak jeszcze coś. Ktoś… „Tak, dziś było gorzej, bo był tam Mirek. Widział, jak Cezary mnie ośmiesza. Słyszał, jakimi słowami mnie określa, tak jak wszyscy czuł mój wstyd i bezradność… Już nigdy nie spojrzę mu w oczy!” Iwa zanurzyła się pod wodę i tkwiła tam tak długo, jak się dało. Zupełnie tak, jakby chciała obmyć swoje całe ciało ze wstydu, czy może choć na chwilę odgrodzić się od powietrza – świadka dzisiejszej porażki. Chwila jednak przedłużała się… Nie chciała już myśleć, czuć, chcieć. Pogrążyła się w wodzie, niczym w próżni. Nagle usłyszała jakiś dziwny dźwięk, melodię… Czar CHWILI prysł. Iwa wynurzyła się. Teraz już wyraźniej i głośniej słyszała tę samą, tępą melodię, dochodzącą z jej sypialni. Była pewna, że wszystkie sprzęty ma wyłączone, a dzwonek do drzwi nie działa już od miesiąca. Dobrze pamiętała moment, w którym po rozmowie z Majką wyłączyła komórkę. Zresztą melodia ta nie przypominała niczego, co kiedykolwiek w życiu słyszała. Spojrzała na butelkę wina. Nie było nawet w połowie puste. Od pójścia do sypialni bardziej przerażało ją zostanie w łazience, dlatego podniosła się, drżącymi rękami ubrała szlafrok i powoli wyszła na korytarz. Do sypialni skradała się

4

wynurzenie / www.pressja.wsiz.pl


niczym szpieg - bała się, że najmniejszy choćby hałas spłoszy melodię, a co ważniejsze – zdradzi jej obecność... Delikatnie popchnęła niedomknięte drzwi od pokoju. Wszystko wyglądało tak samo, jak przedtem, a dźwięk dochodził z miejsca, w którym zostawiła swojego smartfona, po tym, jak go wyłączyła… Podeszła do szafki i z niedowierzaniem podniosła wibrującą komórkę. Niepokojącej, wręcz psychodelicznej muzyce, wydobywającej się z głośniczków urządzenia, towarzyszył komunikat: „Aplikacja Dżinn dostępna - potrzyj”. - Co jest?! – Iwa krzyknęła na cały pokój, bulwersując się. Ignorując wiadomość, poczęła jeździć palcem po ekranie telefonu, aby jak najszybciej go wyłączyć i zapomnieć o całej tej dziwacznej sprawie. Stała się jednak rzecz zupełnie odmienna… Dokładnie tak, jak para, wydobywająca się z wanny, pełnej gorącej wody, z telefonu Iwy wydobyła się…jakaś postać. Płaski obraz przedstawiał lewitującego mężczyznę, o ciemnej karnacji i egzotycznym stroju… - Aplikacja-hologram. No świetnie, pewnie jakiś głupi żart Michała… – powiedziała do siebie mocno poirytowana Iwa, wzdychając niemalże z ulgą, do której brakowało jej jedynie zniknięcia tego nad wyraz zaawansowanego technologicznego rozwiązania. - Moja pani, nie wiem do kogóż należy imię Michał, człowieka tego nie znam–przemówił głośno mężczyzna, ledwie otwierając usta. Iwa przyjęła wyzwanie. Odchrząknęła, po czym oznajmiła głośno i uroczyście: - A więc Michał, panie mój i władco na krańcu świata, jest człowiekiem czcigodnym, który jednakowoż za nic ma czyjeś preferencje czy uczucia i choć jest moim bratem, to uważam, że ma totalnego świra na punkcie nowych technologii… Iwa cały czas próbowała wyłączyć telefon, jednak bez skutku. - OK, co mam zrobić, żeby cię wyłączyć? – spytała niecierpliwie. - Pani moja, jestem Dżinnem, sługą twoim. Przybyłem, by spełnić twoje trzy życzenia… odpowiedział jegomość, trochę nie na temat. Iwa zaśmiała się w głos. Hologramowa postać milczała. - Dobra, co sprzedajesz i co mam kupić, żebyś sobie poszedł? Czy też zniknął… - kobieta za wszelką cenę chciała urealnić sytuację, sprowadzając jej do wszechobecnego marketingu… - Czy pani pierwszym życzeniem jest, bym zniknął? Wtedy jednak nie będę mógł spełnić pozostałych dwóch pani pragnień… - mówił dalej tajemniczo, choć bez emocji. - Mam już tego dość – oznajmiłapośpiesznie Iwa, po czym użyła kombinacji przycisków, by zresetować smartfona. Przez ułamek sekundy zatęskniła za zwykłą komórką, z której zwyczajnie można było wyciągnąć baterię. Teraz, przy włączaniu będzie musiała wszystko na nowo ustawiać… - Eh, ten Michał… – mruknęła. Podniosła wzrok, pewna, że już po wszystkim. I zamarła. Dżinn nie zniknął. Wciąż trwał w tej samej pozycji, z tą samą ostrością, z tą samą kamienną twarzą. - Co ty… Czym… Cym ty jesteś…? – Zająknęła się Iwa. - Tak, jak już rzekłem: jestem Dżinnem. Przez wielki tkwiłem w lampie, zakopanej głęboko pod powierzchnią ziemi. Kilka lat temu odnaleziono mnie. Ów człowiek, mój pan, życzył sobie, abym stał się aplikacją w jego smartfonie. Nie przewidział jednak skutków swojej zachłanności. Mego przeznaczenia zmienić się mu nie udało – nie mogłem spełnić więcej, niż trzech jego życzeń. Bez braku możliwości aktualizacji aplikacji byłem już dla niego bezużyteczny… - W jaki sposób znalazłeś się tutaj? – zapytała, wciąż nie dowierzając. - To, że jestem aplikacją, to nie znaczy, ze nie jestem już Dżinnem… Potarłaś smatrfona,

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

5



więc jestem - znów odpowiedział tajemniczo. - Ale jak… Przecież… - Iwa wciąż próbowała zrozumieć, znaleźć przynajmniej w miarę logiczne wytłumaczenie, skoro aspekt rzeczywistości przepadł bezpowrotnie, wraz ze „zdechłym” smartfonem. - Doprawdy, dziwną osobą jesteś, pani moja. Możesz poprosić mnie, o co tylko chcesz, mieć to, o czym marzysz, co ci się nawet nie śniło, a ty prosisz o wyjaśnienia mej natury... – dziwił się Dżinn, prawie tak, jakby to on miał przed sobą nierealne zjawisko. Iwa usiadła, a raczej wbiła się w krzesło, niczym sadzana przez dwulatkę lalka. Przez jej głowę przemknęła, równie dziwna co bezsensowna, myśl: „Muszę dopić to wino, co jest w łazience…” - Widzę, że pani moja wątpi w moje moce. Zatem pozwolę sobie zaprezentować swoje zdolności przy pomocy wersji trial. Jest to wersja próbna, polegająca na spełnieniu życzenia pilotażowego, w celu zweryfikowania swoich oczekiwań wobec aplikacji, z jej rzeczywistymi walorami… - tym razem Dżinn zabrzmiał nie tylko jak człowiek, ale jak dobry handlowiec. - OK – zgodziła się, wzruszając ramionami. Jej niedowierzanie przeszło już fazę szczytową i przeobraziło się w obojętność. – Życzę sobie być teraz w Paryżu – dodała lekko. - Pani moja, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Zamknij oczy- wygłosił czarodziej, po czym rozłożył szeroko ręce i zaczął machać palcami. Iwa zamknęła oczy i zdążyła jeszcze tylko pomyśleć: „A jednak to coś może się poruszać…”, zanim poczuła bardzo mocny wiatr… - Już jesteśmy – usłyszała za sobą szept. Iwa otworzyła oczy. Nadal siedziała, lecz na ławce, na jakimś okrągłym placu. Miejsce ogrodzone było wysokimi siatkami.Kobieta wstała i podeszła do jednej z nich. Musiała się upewnić, że faktycznie stoi na najwyższym piętrze Wieży Eiffla… - To jest niemożliwe! – wykrzyknęła Iwa. - Dziękuję, jest pani nad wyraz miła! – Dżinn dopatrzył się w Iwy szoku słów uznania dla jego mocy. - Ciepło, jak na marzec… Zawsze chciałam przyjechać tu na wiosnę… We Francji byłam tylko raz, a przez Paryż tylko przejeżdżałam… Ponoć mają tu na szczycie bar, gdzie rozdają darmowe lampki szampana… – Iwa zaczęła się rozglądać z podekscytowaniem. - Nie mamy dużo czasu. Ktoś może cię pani zobaczyć, jesteś prawie naga… - zauważył Dżinn. - Mam gruby szlafrok. Choć masz rację, nie będzie to wyglądać za normalnie… - ożywiła się Iwa – a ciebie nie mogą zobaczyć, tak? - Jeśli tylko zechcą. Większość ludzi nie chce… - odparł. Jego towarzyszka tym razem nie dopytywała. Kiedy stoi się na samym szczycie Wieży Eiffla, praktycznie nic nie ma znaczenia… - Musimy już wracać! Ta podróż powoli staje się twoją rzeczywistością… - ostrzegł Dżinn, po czym wskazał Iwie tą samą ławkę i polecił ponownie zamknąć oczy. Kobieta zdążyła westchnąć tęskno i już z powrotem znalazła się w swojej sypialni, na krześle przy biurku. Metr dalej wisiał w powietrzu, w tej samej pozycji, niczym do medytacji, apkowy Dżinn. Miejsce obojętności zajęło podekscytowanie. Iwa patrzyła na Dżinna uśmiechając się błogo. Wreszcie była gotowa uwierzyć, że już za chwilę spełnią się jej największe marzenia… - Widzę, że wersja trial przekonała cię, ma pani – przerwał milczenie Dżinn. – Pora teraz na twoje trzy życzenia… - dodał. - Ale jak to? Już od razu trzy? – obruszyła się Iwa.

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

7



- Zresetowałaś smartfona. Jeśli go teraz włączysz, mnie już tam nie będzie. Stąd również zniknę. A zakładam, że bez tego telefonu raczej nie potrafisz żyć… Iwa nie odpowiedziała. Przez chwilę czuła, że to wszystko jest wielce niedorzeczne. Kiedyś, w czasach gdy dużo rozmyślała nad paranormalnymi zjawiskami, nie przypuszczała, że rządzą się jakimikolwiek prawami. Jej niezadowolenie spotęgował „syndrom użytkownika”, który bezwiednie jej się włączył, a który niecnie podpowiadał: „Do kitu z taką apką…” - Jakie są twoje trzy życzenia, ma pani? – Dżinn powtórzył poprzednie pytanie.Do Iwy dotarło: teraz albo nigdy. - W porządku, już mówię… Chwilka. Muszę pomyśleć…– zagrała na czas. - Rozumiem – odpowiedział lakonicznie. Iwa wstała z krzesła i poczęła nerwowo chodzić po pokoju, mamrocząc coś pod nosem. W końcu wróciła na krzesło i oznajmiła: - A więc tak. Moim pierwszym życzeniem jest to… - zaczęła powoli – żeby zostać docenianą i sławną dziennikarką-podróżniczką. Czy jest to możliwe? - Wszystko jest możliwe – zapewnił czarodziej. - No tak... – przytaknęła – biorąc pod uwagę ostatnich kilka godzin… - szepnęła jakby do siebie. - Drugie życzenie? – ponaglił ją Dżinn. - Drugie życzenie… Hm… Skoro wszystko jest możliwe, to chciałabym, życzę sobie, żeby Mirosław Jasnowski… został moim mężem… Czarodziej zdziwił się. Przyjrzał się jeszcze raz kobiecie, siedzącej przed nim. Była to młoda, zgrabna brunetka, o aksamitnych długich włosach i niebanalnej, delikatnej urodzie. Duże, ciemne oczy i oliwkowa cera dodawały jej egzotycznego uroku. Dżinn wydawał się nie rozumieć, dlaczego tak piękna kobieta musi posłużyć się magią, żeby oczarować mężczyznę. Kiwnął jednak głową na znak zatwierdzenia prośby. - A trzecie życzenie… Życzę sobie, żeby już nic więcej nie chcieć… - Nie wiem, czy rozumiem, ma pani… Proszę wyjaśnić - skonfundował się Dżinn. Iwa usiadła, pochyliła głowę w dół, jakby się zawstydziła. - Chodzi o to, że jak już się spełnią te trzy życzenia, to ja już nic więcej nie chcę pragnąć, nie chcę mieć nowych marzeń, bo one sprawiają, że jestem nieszczęśliwa… - wyznała zrezygnowana. - Doprawdy, dziwna z ciebie osoba. A życzenie twoje jest najdziwniejsze ze wszystkich, które spełniałem. Dlatego też śmiem spytać: czy możesz mi, pani, wytłumaczyć, dlaczego ze wszystkich rzeczy na świecie ty pragniesz nie mieć marzeń? Iwa odetchnęłagłęboko, oparła się na krześle i wlepiła oczy w sufit. Chwilę potem spojrzała na czarodzieja i powiedziała: - Kiedyś marzyłam o tym, by wyjechać do miasta i zostać aktorką. Długo się męczyłam na wsi, z tymi niespełnionymi marzeniami, aż wreszcie udało mi się wyrwać i oto jestem tu. Poszłam jednak na studia prawnicze, bo na imprezie u koleżanki jakiś przystojny chłopak powiedział mi, że wyglądam jak przyszła pani adwokat. Od tamtej chwili marzyłam o karierze w sądzie. Nie wdając się w szczegóły, zrobiłam trzy lata prawa, potem przez dwa studiowałam marketing, a na końcu poszłam do szkoły dziennikarskiej. I zapewniam cię, nie dlatego, że chciałam być erudytką. Po prostu ciągle zmieniałam zdanie, kurs. Tak samo było ze wszystkim innym. Wzdychałam za mieszkaniem w mieście, a jak już tu zamieszkałam, to płakałam za wsią. Potem marzyłam o mieszkaniu samej i to mi się udało. Spójrz, mam piękne to mieszkanie! I co z tego, jak mam dość bycia samej. I mieszkanie też już mi się nie podoba. Spełniło się, więc czar prysł. I tak wkółko.

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

9


I za każdym razem to bolesne rozczarowanie samą sobą, ta tęsknota… Moje życie jest pasmem porażek: eks-marzeń… - po tych słowach Iwa wstała z krzesła i podeszła do okna. Było już ciemno, ale nie padało. Niebo mieniło się miliardami gwiazd. Iwa chciała móc patrzeć tylko na jedną z nich. - Moja pani, spełnię to życzenie – odezwał się nagle Dżinn – tylko powiedz mi, skąd pewność, że dziennikarstwo podróżnicze i małżeństwo z Mirosławem Jasnowskim, to właśnie droga, którą chcesz podążać w życiu? Ciekawość mobilnego Dżinna zdziwiła Iwę, ale jednocześnie bardzo jej się spodobała. Po raz pierwszy czuła, że nie jest z tym wszystkim sama. - Dżinnie, nie mam tej pewności. Teraz pragnę tego bardziej, niż powietrza. Ale boję się, że w przyszłości zapragnę wzdychać znów za powietrzem, rozumiesz? Stąd to trzecie życzenie… - Iwa mówiła teraz jakby językiem czarodzieja, pełnym metafor, niejasności, wzniosłości… Paradoksalnie Dżinncoraz bardziej stawał się przyziemny, ludzki: - Hm… To smutne. Wygląda na to, że powinienem do ciebie przyjść z ofertą trzydziestu, a nie trzech, życzeń – zażartował gorzko. - Najlepiej, jakbyś pojawiał się z jednym życzeniem średnio co rok – zaśmiała się. - Ja nie pragnę dużo, ale co jakiś czas pragnę zupełnie inaczej. I muszę zmieniać całe swoje życie. Jestem tym już tak okropnie zmęczona… - dorzuciła Iwa, chcąc dobitniej ukazać swój problem. Na ostatnim słowie załamał jej się głos, ale nie rozpłakała się. Przełknęła tylko głośno ślinę, wyprostowała się i patetycznie podsumowała: - Moje trzy życzenia, Dżinnie: życzę sobie, żeby być szanowaną i sławną dziennikarkąpodróżniczką; życzę sobie, żeby być żoną Mirosława Jasnowskiego oraz życzę sobie, żeby niczego już więcej nie pragnąć. - Moja pani, twoje życzenia są dla mnie rozkazem – oznajmił tym samym suchym tonem, co na początku swej wizyty, po czym jego obraz zaczął powoli znikać, rozmywać się. - Czekaj! Zanim znikniesz, chcę się upewnić: numery życzeń są adekwatne do kolejności…? Czyli, że najpierw spełni się pierwsze, potem drugie, a potem… - Idź spać, Iwo.Dopilnuję kolejności. A ty pilnuj siebie i nie wyłączaj nigdy czegoś, co może ci się jeszcze przydać… - rzucił tylko niewyraźnie brzmiącym już głosem. - Mam nigdy nie wyłączać… czego? Telefonu? – spytała jeszcze głośno, chcąc lepiej zrozumieć, ale nie uzyskała już odpowiedzi. W pokoju była sama. Nagle, jak burza, do jej umysłu wtargnęły wszystkie pytania i wątpliwości, które gromadziły się gdzieś na skraju świadomości od momentu pojawienia się Dżinna. Nieścisłości i słowne łamigłówki, takie jak ta ostatnia, nagle przyprawiły ją o okropny ból głowy. Zepchnęła je jednak na bok, może nawet już do nich nie wróci. Zwyczajnie poszła spać licząc na to, że jutro wyjaśni się wszystko. *** Spóźniła się na ostatni autobus, ale nie zamówiła taksówki. Słońce świeciło tak kusząco, że postanowiła się przejść i przypomnieć sobie czasy, kiedy jeszcze nie miała swojego ukochanego samochodu, tkwiącego obecnie w warsztacie mechanicznym, do którego właśnie zmierzała. Oczywiście nic się nie działo z jej nowym autem, jednak wolała go oddać do serwisu przed podróżą do Francji. Jechała bowiem całkiem sama, Mirek miał mieć dyżur w redakcji magazynu „Trzy życzenia”, którą założyli razem, wkrótce po ślubie. Co prawda, było to pismo podróżnicze, ale Iwa uparła się na ten niejasny tytuł, nie mówiąc jednak mężowi o prawdziwym źródle swojego pomysłu.Nie bała się, że on nie uwierzy. Bardziej się obawiała, że zwątpi w ich miłość, skoro małżeństwo było „ustawione” za jego plecami. Mało tego – pewnie nigdy nie wybaczyłby jej oszustwa, ukrywania tak ważnego odkrycia, jak Dżinn XXI wieku.

10

wynurzenie / www.pressja.wsiz.pl


Wolała więc nie ryzykować. Pod nowym tytułem, nazwiskiem również, publikowała reportaże, pełne świeżości i polotu. Sławę przyniosły jej teksty, pisane z najmniejszych państw świata. Iwa podróżuje już od ponad roku. Jej następnym przystankiem miała być Azja Mniejsza, jednak najpierw dziewczyna postanowiła wyrwać się na parę dni do Paryża, w którym nie była od czasu pilotażowego życzenia. W którym – tak naprawdę – nie była nigdy. Chociaż, biorąc pod uwagę to, co działo się zaraz po tamtej „pilotażowej” wycieczce, prawda w jej życiu zyskała zupełnie nowy wymiar… *** Podczas podróży po autostradzie Iwa dużo myślała. Po raz pierwszy od wielu miesięcy miała kilka godzin tylko dla siebie. Z tego też powodu postanowiła jechać autem. W samolocie nigdy nie ma chwili spokoju. Albo się podpisuje autografy, albo rozmawia z ludźmi, którym Iwa nie potrafi odmówić. W końcu - marzyła o takiej karierze, o byciu rozpoznawalną i docenianą. Marzyła… A o czym teraz marzy Iwa? O dziecku i o urlopie macierzyńskim… O domu, o zamieszkaniu znowu na wsi… O dużym psie, choć do tej pory zwierzęta były jej całkiem obojętne… O założeniu własnego sklepu z pamiątkami… O tym, żeby Mirek dał jej trochę więcej przestrzeni, bo czuje, że się dusi – od ślubu nosi ją na rękach, dosłownie i w przenośni. Jest cudowny, romantyczny, idealny, ale jest go… za dużo! Ale najbardziej Iwa chyba marzy o tym, żeby Dżinn dotrzymał słowa i spełnił wreszcie jej trzecie życzenie…! „Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem…” - usłyszała w głowieIwa, chwilę przed tym, jak z prędkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę zjechała na drugi pas i… *** Chce się wynurzyć, ale nie może. Słyszy melodię. Tą samą psychodeliczną, „dżinnową” melodię… Ostatkiem sił odpycha się od dna wanny i udaje jej się wydostać głowę na powierzchnię. Łapczywie nabiera powietrza i po chwili zdaje sobie sprawę z tego, że jest nie w łazience, a w pokoju szpitalnym… - Iwa! No wreszcie! Już myślałam, że się nigdy nie obudzisz! – krzyknęła Maja, podbiegając do łóżka i łapiąc przyjaciółkę za dłoń. - Ale jak to… Przecież jechałam tak szybko… ja nie powinnam… – zaczęłaIwa, słabym, choć przejętym głosem. - Leż spokojnie! Kochanie, coś bredzisz, zawołam lekarza… Doktorze! - Maja, zaczekaj… Jak to bredzę?Co naprawdę się stało? – spytała zdezorientowana. - Nie pamiętasz… No tak. Doktorze! – tym razem krzyknęła głośniej. - Powiedz, proszę – Iwa nie mogła wytrzymać tego napięcia. - Kochanie, kąpałaś się i musiałaś w wannie stracić przytomność. Na szczęście w porę przyszła twoja była współlokatorka, jak jej tam? Ela. Po resztę rzeczy wpadła i oddać klucz. Wezwała karetkę no i tak się tu znalazłaś. Ale Iwuniu, byłaś nieprzytomna kilka godzin, już myślałam, że się nie obudzisz! Rodzice są w drodze… Lekarze coś sugerowali, że niby może chciałaś się, no wiesz… Kochanie, powiedz, że nie chciałaś! Kurde, czuję się winna. To ja ci namówiłam na ta głupią kąpiel! - pełna emocji wypowiedź Mai układała się w całość, w którą Iwa nie mogła uwierzyć. Osłabiona kobieta spojrzała na palec serdeczny, dla pewności. Nie było na nim obrączki. „To o niczym nie świadczy, przecież mogli ją ściągnąć lekarze… Ja śpię. Tak, to są majaki w śpiączce…” - wmawiała sobie. - Oj, Iwa, musisz wreszcie odejść z redakcji, zanim Cezary doprowadzi cię do grobu… - to jedno zdanie rozwiało wszelkie wątpliwości…

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

11



*** Wyszła w niedzielę wieczorem. Stwierdzili, że zasłabnięcie w wannie spowodowane było wyczerpaniem organizmu. Iwa faktycznie bardzo mało jadła cały tydzień, podekscytowana przyjazdem Mirka do miasta, ale w piątek nie przełknęła zupełnienic. W pracy nie było kiedy, a po awanturze, jaką jej Cezary urządził przy Mirku - nie było jak… Jej rodzice chcieli się u niej zatrzymać, by ją „dokarmić”, lecz dziewczyna zaprotestowała. Zdołali jedynie postawić jej syty obiad i podrzucić do mieszkania. Iwa nie czuła już żalu. Trochę jeszcze było jej szkoda tego alternatywnego życia, które prawie przeżyła, ale rozumiała, że jeśli ta cała historia z Dżinnem byłaby prawdą – w tym momencie byłaby wciąż w szpitalu, a może już nawet gdzieś indziej… Zresztą, nie mogła nie być wdzięczna – jakby nie było, dwa razy uszła z życiem. Brakowało jej tylko Mirka. Zastanawiała się, czy naprawdę jest taki, jaki był w jej śnie, jeśli tak to można nazwać… Wiedziała już, co ma zrobić. Tego wieczoru zasnęła marząc o nim. Zasnęła spokojnie, bo mogła marzyć… *** O dziewiątej trzydzieści, każdego ranka, Cezary Młotkowski pije swoją drugą kawę i je pączka, siedząc w skórzanym fotelu i czekając na zebranie redakcyjne. Tego dnia coś mu się nie zgadzało. Gdy wszedł do swojego gabinetu, na biurku nie było kubka ze świeżo zaparzonym americano. - Przepraszam, ale kawy dziś nie będzie – do pokoju, bez pukania, wpadła Iwa. - Co proszę?! – redaktor osłupiał. Już miał wystrzelić wszystkie działa, gdy nagle usłyszał coś, czego z pewnością się nie spodziewał. - Ode mnie kawy pan już nie dostanie. Jest pan najbardziej aroganckim i niesprawiedliwym człowiekiem, którego w życiu spotkałam i nie dam się już tak traktować. Zwalniam się – powiedziała stanowczo Iwa, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z gabinetu. - Proszę bardzo! Idź sobie, skoro nie doceniasz szansy, jaką ci dałem! – wrzasnął jeszcze za nią Cezary. Iwa wróciła się i w progu powiedziała spokojnie: - To nie pan dał mi szansę, raczej było odwrotnie – powiedziała powoli i bez emocji. Mógł pan poprowadzić świetną dziennikarkę, ale wolał pan zrobić niej popychadło. Szkoda mi na to życia–po tych słowach zamknęła drzwi, nie czekając na reakcję byłego już szefa. W korytarzu, jak wryty, stał Mirek. - Hej… To było… Niesamowite… - powiedział od razu. - Słyszałeś wszystko..? – zapytała z cichą nadzieją, że właśnie tak było. - Na pewno tę najważniejszą część – mężczyzna uśmiechnął się. - Dobrze, że cię widzę – Iwa rozejrzała się, upewniając, że są sami, po czym dodała – muszę ci coś powiedzieć… Widzisz, możemy się już więcej nie spotkać i chciałabym, żebyś wiedział, że… dla mnie jesteś najmądrzejszym, najprzystojniejszym i najwspanialszym facetem pod słońcem i już zazdroszczę kobiecie, która będzie miała z tobą dziecko i dom, i nawet psa… – zaśmiała się, zdała sobie sprawę z tego, jak rzewnie brzmiała. Mimo tego kontynuowała: – Mirek, jesteś moim jednym z trzech życzeń… A w zasadzie dwóch, bo to trzecie… - Iwa – przerwał jej – to mi wszystko bardzo schlebia, choć nie wszystko rozumiem, ale… Widzisz, ja... nie słyszałaś, że się żenię? – spytał wprost. - Wiem o tym. A ja właśnie wyszłam ze szpitala i rzuciłam pracę. Życie to zbieranina paradoksów… - zamyśliła się, po czym, bez ostrzeżenia, pocałowała go w policzek i szepnęła do ucha: - Nigdy nie przestawaj pragnąć. Jeśli przestaniesz,to przestaniesz żyć – uśmiechnęła się i odeszła.

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

13



*** Sama się sobie dziwiła, gdy przeglądała ogłoszenia o pracę. Za każdym razem słowem kluczowym, które wpisywała, była fraza „dziennikarz-reporter”. Minął już rok, a ona wciąż dążyła do tego samego celu. Czy nie dlatego, że jeszcze go nie osiągnęła? Może do celu dochodzi się po to, by móc mieć następny? Może nie powinniśmy się przejmować ciągłymi zmianami, przewrotami, dopóki nie robimy czegoś wbrew swojej własnej naturze? A może to wszystko zmierza tylko do jednego punktu – do końca autostrady…? CzegośIwa jednak była pewna – nieopisywalnej ulgi, którą zaznała. Robiąc coś wbrew sobie – odchodząc z redakcji, która z założenia miała być jej nadzieją na przyszłość, zagadując do mężczyzny z jej snu – wyświadczyła sobie samej przysługę: nareszcie przestała zastanawiać się nad tym, czego chce od życia – dała sobie szansę, by to poczuć. Zbliżała się noc. Iwa zamknęła laptopa i sięgnęła po komórkę, by ją wyłączyć. W tym samym momencie smartfon zawibrował od dzwonka. - Tak słucham? z - Hej Iwa. Tu Mirek Jasnowski. - Cześć, nie spodziewałam się… Skąd masz mój numer? - Jestem dziennikarzem. - No tak… - Dzwonię, bo… jedna sprawa nie daje mi spokoju… Jak się kilka dni temu widzieliśmy, to powiedziałaś mi, żeby nie przestawać pragnąć. Widzisz, to w pewien sposób śmieszne, ale… kilka tygodni temu zerwałem zaręczyny i… - To wcale nie jest śmieszne, Mirek. - Ja wiem, ale… Daj mi skończyć, proszę. Nikomu nie mówiłem jeszcze, w sumie to świeża sprawa. Głupio mi, bo tobie też się nie przyznałem, a poniekąd gadaliśmy o tym. Ale stała przede mną przepiękna kobieta, po prostu mnie zatkało… A śmieszna sprawa, bo widzisz, ja zerwałem z Magdą, bo ona… niczego więcej nie chciała. Była zblazowana, nie miała aspiracji, uważała, że spełniło się wszystko, o czym marzyła i teraz nie chce już nic zmieniać. Do tej pory winiłem się za to, że z takiego powodu przekreśliłem całe życie z bliską mi osobą. Ale dzięki temu, co mi powiedziałaś, zanim odeszłaś… Dzięki temu zrozumiałem, że to by nie było życie… Zapadła cisza. Iwa podeszła do okna. Na niebie mieniło się miliard gwiazd. Patrząc na nie Iwa wreszcie zrozumiała ostatnie słowa, wypowiedziane przez Dżinna: „Nie wyłączaj nigdy czegoś, co może ci się jeszcze przydać”. Nie chodziło wcale o smartfona, ani o żaden inny sprzęt. „Nie wyłączaj nigdy siebie” – te słowa nagle zadźwięczały w uszach kobiety. Uśmiechnęła się i odetchnęła z ulgą. Mogła przecież wszystko stracić. Wszystkie te gwiazdy… - Iwa, jesteś tam? – spytał Mirek. - Tak, jestem. Nigdzie się nie wybieram…

wwww.pressja.wsiz.pl / wynurzenie

15


tekst: Ewa Gyurkovich ilustracje: Kateryna Oliynyk korekta: dr Iwona Leonowicz-Bukała skład: Nina Błagowiecka


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.