Skarby Pamięci: Na Wołyniu cz. 3

Page 1

184

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Kultura i nauka Czasopisma W okresie dwudziestolecia międzywojennego Wołyńmógłwykazaćsięolbrzymimpostępemwdziedzinie kultury i nauki. Na wołyńskim rynku wydawniczym funkcjonowały 33 lokalne czasopisma, wydawane nie tylko przez ugrupowania polityczne czy organizacje społeczne. W latach 1919-1920 ukazywał się „Goniec Wołyński”, a od 1920 roku „Głos Wołyński”. Pierwszym polskim pismem codziennym w województwie wołyńskim był „Dziennik Wołyński”, wydawany w Łucku w latach 1922-1924 przez Jana Ursyna Zamarajewa, pioniera dziennikarstwa wołyńskiego. Na fali wyborów w 1922 roku rozpoczęły pracę redakcje kolejnych dwóch dzienników, których żywot był jednak bardzo krótki: w Równem to „Gazeta Kresowa” pod redakcją Marcelego Wilczewskiego, a w Łucku „Kurier Wołyński” pod redakcją Z. Marynowskiego. W 1927 roku pojawiła się kolejna efemeryda – rówieński „Codzienny Głos Wołynia”, którego od maja do lipca zredagowano jedynie 47 numerów. Dziesieć lat później na wołyńskim rynku wydawniczym ukazał się „Kurier Wołyński” pod redakcją Wincentego Witolda Nowickiego. Z wydawanym w Łucku pismem współpracował też Klemens Malicki oraz dwaj działacze Związku Strzeleckiego: Stefan Witczak i Andrzej Hałaciński. Pod koniec istnienia pismo zamieniło się już w tygodnik. W województwie wołyńskim chętnie Joachim Wołoszynowski – redaktor Jan Ursyn Zamarajew – pionier czytano też czasopisma codzienne, naczelny tygodnika „Wołyń”. Bliski dziennikarstwa wołyńskiego, rewydawane poza Wołyniem. Najwspółpracownik wojewody Henryka daktor pierwszej polskiej gazety coJózewskiego. Naczelnik Wydziału Sadziennej na Wołyniu, wydawanego większą popularnością (powyżej morządowego w Wołyńskim Urzędzie w latach 1922-1924 „Dziennika Wo2 000 sprowadzonych egzemplaWojewódzkim. Twórca sieci Spółdzielni łyńskiego”. Zdjęcie z pisma „Świat” rzy) cieszyły się: „Mały Dziennik” Spożywczo-Rolniczych „Hurt”. Poseł z 6 października 1923 roku. Pismo ze (zrezygnował z mandatu) i senator zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. (Niepokalanów), „Dzień Dobry” IV kadencji. Zdjęcie z tygodnika „Wo(Warszawa), „Ekspres Ilustrowałyń” z 1935 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. ny” (Warszawa), „Ilustrowany Ku-


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Tygodnik „Wołyń” – pismo wydawane w Łucku w latach 1933-1939 przez Wołyńskie Towarzystwo Wydawnicze. Funkcję redaktora naczelnego pełnili między innymi: Joachim Wołoszynowski, Wacław Zagórski, Józef Łobodowski i Roman Janisławski. Egzemplarz pisma ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

185


186

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

rier Codzienny” (Kraków).214 Popularny był też „Express Lubelski i Wołyński” – trudno się dziwić tym preferencjom, gdyż Wołyń miał wiele powiązań z Lublinem w postaci wspólnych instytucji, takich jak Dowództwo Okręgu Korpusu II, Okręg Poczt i Telegrafów czy Izba Przemysłowo-Handlowa. Do najbardziej poczytnych miejscowych tygodników należały: „Przegląd Wołyński” (1924-1932), a od 1933 roku „Wołyń” (kolejno pod redakcją: Joachima Wołoszynowskiego, Wacława Zagórskiego, Józefa Łobodowskiego i Romana Janisławskiego). Kuria Biskupia wydawała „Życie Katolickie” (pod red. ks. Zygmunta Chmielnickiego) i „Miesięcznik Diecezjalny Łucki” (pod red. ks. Jana Szycha). Profesorowie Seminarium Duchownego w Łucku wydawali pismo „Pro Fide”, a alumni mięsięcznik religijno-narodowy „Caritas”. Młodzież katolicka drukowała „Spójnię”.215 W prowadzonym przez siostry misjonarki-benedyktynki Sierocińcu „Teresinek” wychodził miesięcznik „Wychowanie Zakładowe” (pod red. ks. Antoniego Jagłowskiego). Harcerze w Łucku drukowali pisemka: „Wszystko co nasze Polsce oddamy” i „Tygodnik Harcerski”, a przecież był też wydawany w Kowlu „Harcerz Wołyński” czy „Harcerz Zdołbunowski”.216 Swoje pisma miały wołyńskie gimnazja oraz Liceum Krzemienieckie („Nasz Widnokrąg”). Wołyńskie Towarzystwo Krajoznawcze od stycznia 1938 roku wydawało miesięcznik „Ziemia Wołyńska”, poświęcony sprawom krajoznawczym i kulturalnym. W Janowej Dolinie, w Państwowych Kamieniołomach Bazaltu, w latach 1933-1939 ukazywał się tygodnik „Janowa Dolina. Głos Robotnika” pod redakcją Jana Czerniaka. W Krzemieńcu od 1929 roku drukowano dwutygodnik „Życie Licum Krzemienieckiego”, a od 1932 roku ilustrowany zdjęciami i rycinami miesiecznik „Życie Krzemienieckie”. We Włodzimierzu Wołyńskim – tygodnik „Zjednoczenie”. Ze wszystkich polskich wydawnictw z terenu województwa wołyńskiego najwyżej trzeba jednak ocenić, ukazujący się od 1930 roku w Równem, „Rocznik Wołyński”, redagowany przez Jakuba Hoffamna, a wydawany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Można w nim było znaleźć rozprawy naukowe, archiwalia, pamiętniki, dotyczące Wołynia, oraz bibliografię prac poświęconych Wołyniowi. Swoje pisma miały także różne grupy zawodowe, np. Wołyńskie Stowarzyszenie Techników opracowywało „Wołyńskie Wiadomości Techniczne”, których redaktorem naczelnym był znany łucki architekt inżynier Franciszek Kokesz. Prócz tego Ukraińcy wydawali w samym Łucku 5 periodyków, swoje pismo mieli też Żydzi – tygodnik w języku jidysz „Woliner prese” (1928-38), oraz Niemcy – drukowane od kwietnia 1927 roku „Wolhnische Bote”, i Karaimi – publikowane w latach 1931-1938 „Karaj Awazy”, którego redaktorem naczelnym był Aleksander Mardkowicz. Z różnych nacji, zamieszkujących Wołyń, szczególnie obfitą prasę mieli Żydzi – prócz wspomnianego łuckiego tygodnika – w Równem ukazywał się lokalny dziennik oraz periodyki: w Równem, Kowlu, Krzemieńcu i Dubnie.217

214

A. J. Cieślikowa, Polskie dzienniki w województwie wołyńskim w dwudziestoleciu międzywojennym, „Zeszyty Prasoznawcze” Kraków 2011 nr 3-4, s. 177. 215 A. J. Cieślikowa, Prasa w województwie wołyńskim 1918-1939, „Zeszyty Prasoznawcze, Kraków 2002 nr 3-4, s. 177. 216 Łuck w świetle cyfr i faktów, Łuck 1925, s. 60. 217 Dr M. Derenicz, Prasa na Ziemiach Wschodnich, „Rocznik Ziem Wschodnich” 1938, s. 160-163.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

„Nasz Widnokrąg” – miesiecznik młodzieży Liceum Krzemienieckiego, wydawany w latach 1925-1932 przez Koło Krajoznawcze im. Dr-a Wilibalda Bessera Młodzieży Liceum Krzemienieckiego pod opieką prof. Franciszka Mączaka, a od 1933 roku przez Koło Literacko-Naukowe Młodzieży Liceum Krzemienieckiego pod opieką prof. Kazimierza Groszyńskiego. Egzemplarz pisma ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

Kultura i nauka

„Życie Krzemienieckie” – miesiecznik społeczny wydawany od 1932 roku przez Liceum Krzemienieckie, Samorząd Powiatu Krzemienieckiego oraz Zjednoczenie Organizacji Społecznych Powiatu Krzemienieckiego. Egzemplarz pisma ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

187


188

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

Strona tytułowa wydawanego przez Zjednoczenie Organizacji Społecznych w Janowej Dolinie pisma „Janowa Dolina. Głos Robotnika”. Tygodnik ukazywał się w Janowej Dolinie od 1933 roku. Redaktorem naczelnym pisma był Jan Czerniak. Egzemplarz pisma ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

„Wychowanie Zakładowe” – miesięcznik pod red. ks. Antoniego Jagłowskiego, wydawany od stycznia 1933 roku w Sierocińcu „Teresinek” w Łucku. Egzemparz pisma ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

Kultura i nauka

„Miesięcznik Diecezjalny Łucki” – pismo wydawane przez kurię biskupią w Łucku w latach 1925-1939. Redaktorem naczelnym miesięcznika był ks. Jan Szych. Egzemplarz pisma ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

189


190

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Grupa Poetycka Wołyń Na łamach ukazujących się w województwie wołyńskim periodyków drukowali swoje wiersze młodzi twórcy z Grupy Literackiej Wołyń218. Nowa wołyńska grupa, która pojawiła się w latach trzydziestych na mapie poetyckiej Polski, była w pewnym sensie zjawiskiem niezwykłym. Wspólnym mianownikiem dla dokonań wołyńskich poetów nie był bowiem spójny program artystyczny, realizowany przez wszystkich członków grupy, ale niezwykła kresowa przestrzeń, jej poetyckie doświadczanie, przeżywanie, odczuwanie, przekazywane za pomocą często bardzo odmiennych i swoistych dla każdego twórcy środków artystycznego wyrazu. W manifeście, który pod hasłem „Musimy równać! (Zamiast programu)” w 1935 roku ukazał się w tygodniku „Wołyń”, młodzi poeci deklarowali: „Nie stawiamy szumnych programów, by nie tworzyć barier między słowem a wyrazem, nie rzucamy haseł błyskotliwych i niesprawdzalnych. Stanęliśmy na szerokiej drodze wołyńskiej, która prowadzi do wszystkich osiedli i futorów, do wszystkich miast i do wszystkich serc, przeszłość i przyszłość dumnego Wołynia. Powołała nas uroda zmierzchów liliowych pod Dubnem, zieloność łąk nadstyrzańskich, zaduma rżysk i chmielna radość Rówieńszczyzny, i trzcin smukłość i topielisk chybotliwe migoty. Powołała nas poezja dnia wołyńskiego, poezja rąk spracowanych i chust ofiarnych na rozstajach, krzyżów żołnierskich i nocnych jęków nad Stochodem, szeptów modlitewnych w cerkwiach, oczu bratnich, wierzących. Rzeczywistości wołyńskiej idziemy naprzeciw. [...] Nie mówimy czemuś „precz”, nie wołamy „niech żyje” – wiara naszej poezji musi wyrosnąć z wnikliwych przemyśleń i głębokich odczuć, musi wyniknąć z tempa i wskazań współczesności wołyńskiej, musi być bardzo dzisiejsza, a bardziej jeszcze przyszła. [...] Wołyń również musi się dorobić pełnego oblicza duchowego, również musi zamanifestować swą żywotność literacką i artystyczną. Przeszłość za nami świetna, a przed nami możliwości, granicą nieobjęte, czyn. Musimy równać! Równać!”219 Grupę Literacką Wołyń tworzyli zatem poeci z Wołynia i związani z Wołyniem, a spoiwem łączącym ich poetyckie dokonania, była – jak zaznaczyli w manifeście – „współczesność wołyńska”, „przeszłość i przyszłość dumnego Wołynia”. Eksponowana w manifeście „wołyńskość” stanowiła tworzywo niewiarygodnie bogate i wyjątkowo specyficzne – nasycone elementami wielu religii i kultur. To niezwykły pejzaż pełen różnorodnych światyń, krzyży i kapliczek. Historia zamknięta w ruinach zamków, ostatkach mogił i kurhanów, nad którymi w bezkresnym stepie hula wiatr. Blask latarni przed żydowskimi domkami w Kołkach i bajkowość cerkiewnych kopuł. Tonące w bieli sady czeskich osadników i ostry rys łuckiej kirchy na tle wołyńskiego nieba. Pomnożona 218 219

Pisownię nazwy grupy pozostawiam zgodnie z intencją jej założyciela. Musimy równać! (Zamiast programu), „Wołyń” 1935 nr 16 s. 6.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

przez liczbę żyjących tu narodów obfitość tradycji i obyczajów, historii, opowieści, wierzeń, baśni, legend, pieśni, zaklęć i zabobonów. To swoista, transponowana w wiersz muzyczność tego krajobrazu. Turkot chłopskich wozów u rozstaju dróg, śpiew skowronka nad łąką, co gra tysiącem świerszczy, smutna dumka nad bystrym nurtem Horynia. Zapach żywicznych lasów i duszna słodycz azaliowych pól. Trzeba tam być, w środku tej „wołyńskości”, by zrozumieć i poczuć cały urok kresowej przestrzeni, całe bogactwo i piękno terenów nad Styrem, Horyniem i Słuczą. Grupa Poetycka Wołyń powstała w latach trzydziestych w środowisku szkolnym w Równem z inicjatywy Czesława Janczarskiego. Młodzi poeci w Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki od 1928 roku wydawali gazetkę „Echa Szkolne”.220 W Liceum Krzemienieckim uczył się i drukował wiersze w „Naszym Widnokręgu”, gazetce uczniów Liceum Krzemienieckiego, Zygmunt Rumel. W 1934 roku rozpoczął pracę nauczycielską na Wołyniu młody wielkopolski poeata Stefan Szajdak. W rówieńskiej Szkole Podchorążych służyli: Józef Łobodowski, Wacław Iwaniuk i Władysław Milczarek, którzy przyłączyli się do działalności Grupy Poetyckiej Wołyń. W „Bibliotece Grupy Wołyń” ukazało się kilka tomików poetyckich, w tym Wacława Iwaniuka, Czesława Janczarskiego i Stefana Szajdaka. Do grupy należeli także: Zuzanna Ginczanka i Jan Śpiewak. W artykule, poświeconym wołyńskim poetom, Józef Czechowicz wymienił również Stefana Bardczaka i Antoniego Podmajstrowicza. Początkowo członkowie grupy drukowali wiersze na łamach wydawanego przez Kurię Biskupią w Łucku „Życia Katolickiego”, w redagowanej przez Czesława Janczarskiego rubryce „Kolumna Poetycka Grupy Literackiej Wołyń”, a później w tygodniku „Wołyń”, gdzie rubrykę pod hasłem „Wołyń Literacki”, następnie – „Literatura i Sztuka” prowadził utalentowany profesor łuckiego gimnazjum, polonista Edward Góra. Swoje wołyńskie wiersze oraz tłumaczenia ukraińskich poetów publikował tu Jerzy Pleśniarowicz, którego w pewnym sensie można zaliczyć do członków grupy.221 W 1937 roku na zaproszenie wojewody Henryka Józewskiego redaktorem naczelnym tygodnika „Wołyń” został Józef Łobodowski. Przyjacielski patronat nad twórczością młodych poetów z Wołynia sprawował Józef Czechowicz, który publikował ich wiersze w prasie, w redagowanych przez siebie działach poetyckich. Okres tuż przed wojną nie był zbyt korzystny dla wołyńskiej grupy. Większość członków przebywała wprawdzie w Warszawie i miała za sobą wydanie jednego czy nawet kilku tomików poezji, ale chętnie prezentowała swoje utwory i przekłady na łamach „Wołynia”. Tymczasem zmienił się wojewoda wołyński. Józefa Łobodowskiego na stanowisku redaktora naczelnego tygodnika „Wołyń” zastąpił Roman Janisławski. W piśmie zlikwidowano dodatek literacki. Mimo to członkowie grupy zamierzali wydać antologię poezji, sumującą trzyletni okres ich działalności. Planowano, że zbiorek będzie zawierał wiersze, związane z Ziemią Wołyńską, i prezentował utwory w chronologicznej kolejności ich powstawania, ilustrując tym samym rozwój warsztatu poetyckiego poszczególnych twórców.222 Plany te nie zostały zrealizowane. 220 221 222

J. Śpiewak, Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965, s. 171. K. Pleśniarowicz, Nota [w:] J. Pleśniarowicz, Ballada o ułanach, Kraków 1987, s. 133-134. J. Czechowicz, Poezja Wołynia, „Kurier Literacko-Naukowy” 1938 nr 50, s. 8-9.

191


192

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

„Wołyń Literacki” – dodatek literacki do tygodnika „Wołyń”, redagowany przez polonistę z Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Łucku, profesora Edwarda Górę. Drukowali tu swoje wiersze członkowie Grupy Poetyckiej Wołyń. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Związana w początkach istnienia z pismami, wydawanymi na Wołyniu, Grupa Poetycka Wołyń nie była zjawiskiem tylko regionalnym. Utwory wołyńskich poetów drukowano w prasie ogólnopolskiej. W 1936 roku ważną zbiorową prezentację wierszy artystów na łamach „Okolicy Poetów” przedstawił Stanisław Czernik. Pisał: „Młodzi poeci i entuzjaści pragną wnieść do poezji melancholijne melodie dumek, geometrię haftu wołyńskiego, bunt twarzy i myśli miejscowego ludu.” W tym kontekście wymienił czterech członków Grupy Poetyckiej Wołyń: Czesława Janczarskiego, Wacława Iwaniuka, Stefana Szajdaka i Zygmunta Rumla. Dwa lata później w „Kurierze Literacko–Naukowym” Józef Czechowicz w artykule „Poezja Wołynia” dokonał krótkiej analizy dokonań każdego z członków grupy, czyli: Czesława Janczarskiego, Wacława Iwaniuka, Władysława Milczarka, Antoniego Podmajstrowicza, Stefana Bardczaka i Stefana Szajdaka. Tekst, w którym nieco przekornie i żartobliwie obwieścił: „Wołyniacy piszą wiersze, a nawet poezję”223, powstał po odejściu Józefa Łobodowskiego z redakcji „Wołynia” i – co się z tym wiąże – po zlikwidowaniu dodatku literackiego w wołyńskim tygodniku. Czechowicz mocno zaznaczył swój opiekuńczy patronat nad wołyńskimi twórcami, którzy za sprawą zmian w wołyńskim piśmie nagle utracili możliwość publikowania tu wierszy. O debiutach książkowych Wołyniaków w okresie dwudziestolecia międzywojennego, prócz Józefa Czechowicza i Stanisława Czernika, pisali między innymi Bolesław Miciński i Jan Śpiewak. Różnie potoczyły się losy poetów w czasie II wojny światowej. Jak w profetycznym wierszu „Żal” zginął „bombą trafiony w stallach” wódz awangardy, ich mistrz i przyjaciel, Józef Czechowicz. W okrutnych mękach z rąk nacjonalistów ukraińskich skonał bard polsko-ukraińskiego pojednania Zygmunt Rumel. W przededniu zakończenia wojny Niemcy zamordowali Zuzannę Ginczankę, muzę wołyńskich poetów. Po wojnie Wacław Iwaniuk i Józef Łobodowski wybrali życie na emigracji. Ci, którzy pozostali w ojczyźnie, długo nie mogli publikować wierszy o Wołyniu, bezlitośnie wykreślanych przez cenzurę z projektowanych tomików. Dopiero przemiany w Polsce umożliwiły druk „zakazanej” poezji. Do dziś brak zbiorku wierszy Stefana Bardczaka. W 2013 roku na łamach „Tekstualiów” opublikowano dwa utwory Bazylego Podmajstrowicza. Warto zatem każdej z poetyckich indywidualności, które złożyły się na zjawisko o nazwie Grupa Poetycka Wołyń, poświęcić choć kilka słów, nie pomijając postaci ich literackiego patrona – Józefa Czechowicza. 223

J. Czechowicz, Poezja Wołynia, „Kurier Literacko-Naukowy” 1938 nr 50, s. 8-9.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Wiersze członków Grupy Literackiej Wołyń: Wacława Iwaniuka, Czesława Janczarskiego i Władysława Milczarka, opublikowane na łamach „Kuriera Literacko-Naukowego”. Ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

193


194

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

W momencie, gdy wołyńscy poeci wydawali pierwsze zbiorki wierszy, był wodzem polskiej awangardy. Nie należał do grupy, ale sprawował patronat nad młodymi Wołynikami. Był nauczycielem warsztatu poetyckiego, mistrzem i przyjacielem. Wywarł duży wpływ na ich twórczość, a przede wszystkim dopomógł w ogólnopolskim debiucie. Jan Śpiewak napisze po latach: „Niejednokrotnie zadaję sobie pytanie, dlaczego poeci, o których wspomniałem, i ja również, który się z nimi przyjaźniłem, lgnęliśmy do poezji Józefa Czechowicza, a nie do poezji innego przedstawiciela awangardy? Byli przecież inni poeci również utalentowani...”224 Tym wspólnym mianownikiem, płaszczyzną porozumienia między doświadczonym poetą a debiutantami z małych kresowych miasteczek, była wspomniana w manifeście grupy „wołyńskość”. Józef Czechowicz urodził się 15 marca 1903 roku w Lublinie. W 1917 roku z wyróżnieniem ukończył szkołę i rozpoczął naukę w czteroletnim Seminarium Nauczycielskim. Dość wcześnie poznał Wiersz Józefa Czechowicz, zamieszczony na łamach tygodnika Wołyń, walcząc jako siedemnastoletni ochotnik „Wołyń” z 1935 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. w wojnie polsko-bolszewickiej. Po ukończeniu nauki podjął pracę pedagogiczną na Kresach. W latach 1923-1926 pracował jako nauczyciel na Wołyniu. Początkowo uczył w jednoklasowej szkółce powszechnej w Marianówce w gminie Werba, później został przeniesiony do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie pracował w siedmioklasowej Szkole Powszechnej nr 3, a następnie w Szkole Powszechnej nr 1.225 Wołyń z jego wielokulturowością był miejscem dojrzewania ideowego i artystycznego poety. Kazimierz Wyka podkreśla, że w sposobie obrazowania Józef Czechowicz poetycko dojrzewał właśnie na Wołyniu.226 Poeta debiutował w 1923 roku na łamach czasopisma literackiego „Reflektor”, którego był współtwórcą. W 1927 roku w Bibliotece „Reflektora” ukazał się jego debiutancki tomik „Kamień”, wysoko oceniony przez krytykę. Po wydaniu 224 225 226

J. Śpiewak,Wstęp [w:] Cz. Janczarski, Wykrój liścia, Warszawa 1957, s. 7. J. Fert, Wołyń Józefa Czechowicza, „Akcent” 2015 nr 1. K. Wyka, O Józefie Czechowiczu [w:] Rzecz wyobraźni, Warszawa 1977, s. 40.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

w 1930 roku tomu „dzień jak co dzień” otrzymał od Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego stypendium na wyjazd do Francji. Po powrocie najpierw pełnił funkcję redaktora dodatku literackiego do „Ziemi Lubelskiej”, a następnie „Kuriera Lubelskiego” i „Dziennika Lubelskiego”. Był współzałożycielem Lubelskiego Związku Literatów. W 1932 roku wydał tomik „Ballada z tamtej strony”. W tym okresie utrzymywał kontakt listowny z młodymi poetami z Wołynia. Zachęcał, radził i dopomagał w publikowaniu wierszy na łamach prasy literackiej. W 1933 roku przeprowadził się do Warszawy i podjął pracę w dziale wydawniczym Związku Nauczycielstwa Polskiego jako sekretarz redakcji „Głosu Nauczycielskiego”, redaktor pism dla dzieci „Płomyk” i „Płomyczek”, a od 1934 roku także „Miesiecznika Literaruty i Sztuki”. W 1934 roku zorganizował słynny „Najazd awangardy na Warszawę”, który wyrażał bunt przeciwko „Widomościom Literackim” i poetyckiemu ugrupowaniu Skamander. Zmuszony w 1936 roku do rezygnacji z działalności w ZNP, został sekretarzem redakcji „Pionu”, następnie pracował w dziale literackim Polskiego Radia. W latach 1938–1939 wydawał kwartalnik „Pióro”. Z tego okresu pochodzą tomiki: „Stare kamienie” (1934), „w błyskawicy” (1934), „nic więcej” (1936) i „nuta człowiecza” (1939). Działając w stolicy – podobnie jak w Lublinie – potrafił skupić wokół siebie młodych poetów. „Warszawa przyciągała nie tylko dlatego, że była stolicą. Tam wychodziły wszystkie pisma literackie. Tam powstawały wciąż nowe grupy i grupki literacko–artystyczne. W kawiarniach można było spotkać tylu pisarzy, tylu ludzi sztuki” – pisał Jan Śpiewak227 Nic dziwnego, że członkowie Grupy Poetyckiej Wołyń w większości znaleźli się w Warszawie. W latach trzydziestych studiowali tu: Czesław Janczarski, Jan Śpiewak, Józef Łobodowski, Zuzanna Ginczanka, Wacław Iwaniuk i Jerzy Pleśniarowicz. Część z nich mieszkała na ulicy Dobrej, nieopodal Józefa Czechowicza, który zapraszał całą tę kresową brać na „czwartki literackie”. „Przybyszowi z Kresów – wspomina Jan Śpiewak – ogłuszonemu wrzaskliwą atmosferą hałaśliwych i snobistycznych koterii warszawskich, atmosfera „czwartków” czechowiczowskich zdawała się bez przesady zaskakującą oazą. [...] Wpadało się ot, żeby być, po prostu urzekała swobodna atmosfera. Można było porozmawiać bez przymusu, pożartować, podzielić się swoimi wrażeniami, swoją niepewnością, posłuchać wierszy. To bardzo dużo.”228 Józef Czechowicz recytował swoje utwory, czytał i komentował wiersze innych poetów, radził, opowiadał. Pomagał w różnych prozaicznych sprawach. Ułatwiał druk wierszy, załatwiał pracę, a w razie potrzeby również wspierał finansowo. Wołyńscy poeci czuli nad sobą dyskretną, pełną życzliwości opiekę. Po napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę Józef Czechowicz wraz z innymi pracownikami Polskiego Radia ewakuował się na wschód. Dotarł do rodzinnego Lublina. Tu zginął 9 września 1939 roku podczas bombardowania miasta.

227 228

J. Śpiewak, Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965, s. 175. J. Śpiewak, Pracowite zdziwienie, Warszawa 1971, s. 11.

195


196

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

Józef Czechowicz Westchnienie Którem nieraz w księżyca pobiałach przemierzał miasteczko! Włodzimierzu! Pod perłowym stropem nieba, kiedy noc majowa, ogrom cerkwi płynął w drzewach, gwiazdy stały w rowach. Cień dzwonnicy na ogrodzie wskazał krzak słowiczy. Wołynieje coraz słodziej pianie okolicy. Parowozy gdzieś za stacją sapią ciężko, długo. Wiatr to niesie. I akacją pachnie ponad strugą. O, miasteczko! „Wołyń” 1935 nr 16

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Sobór we Włodzimierzu Wołyńskim. Zdjęcie ze zbiorów T. Marcinkowskiego.

Kultura i nauka

197


198

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

Był jedną z najbardziej malowniczych postaci międzywojennego życia literackiego. Zaproszony przez wojewodę wołyńskiego został redaktorem naczelnym jedynego, ukazującego się w latach trzydziestych na Wołyniu w tak dużym nakładzie, polskiego tygodnika. Wojewoda, atakowany po śmierci Józefa Piłsudskiego przez politycznych przeciwników, mocno liczył na publicystyczny temperament Józefa Łobodowskiego i poeta nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Przy czym pod jego redakcją pismo stało się nie tylko trybuną wołyńskiej polityki Henryka Józewskiego. Jego obecność w tygodniku „Wołyń” w pewnym sensie scaliła wołyńskich twórców, a związki przyjacielsko-towarzyskie zamieniła w siłę oddziaływania grupy. Józef Łobodowski urodził się 19 marca 1909 roku w Purwiszkach na Litwie. Jego ojciec był oficerem w armii carskiej. Wczesne dzieciństwo poety upłynęło w Lublinie. Po wybuchu I wojny światowej rodzina Łobodowskich została ewakuowana w głąb Rosji. Lata 1917-1922 Józef Łobodowski przeżył w Moskwie i na Kaukazie, gdzie żyli Kozacy zaporoscy. Był zafascynowany ich kulturą, stąd przydomek „Ataman Łobodia”. Z rewolucyjnej Rosji wrócił pełen buntowniczej pasji. Młodość spędził w Lublinie. Był związany z kręgiem Józefa Czechowicza oraz z awangardą lubelską. Debiutował w 1929 roku tomikiem „Słońce przez szpary”. W 1931 roku wydał „Gwiezdny psałterz”. Był karany prawnie za swoją twórczość. Kolejny tomik „O czerwonej krwi” skonfiskowała lubelska cenzura. Oskarżono go o obrazę religii i moralności.229 W 1932 roku został za komunizm relegowany z KUL-u, gdzie studiował prawo. To zdarzenie zbliżyło go do kręgów bardziej radykalnych. Został redaktorem dwutygodnika młodej demokracji „Trybuna”. Za wiersz „Słowo o prokurtorze” skon229

J. Zięba, Wstęp [w:] J. Łobodowski, Poezje, Lublin 1990, s. 6.

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Józef Łobodowski. Zdjęcie z „Kuriera Literacko-Naukowego” z 12 grudnia 1938 roku. Pismo ze biorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

fiskowano również numer tego pisma. Był współzałożycielem Lubelskiego Związku Literatów. Redagował „Kurier Lubelski”, a także miesięcznik społeczno literacki „Barykady”, którego numer również skonfiskowano, a redaktor naczelny został skazany na dwa i pół roku więzienia (wyrok w zawieszeniu). Burzliwy przebieg miała jego służba w rówieńskiej Szkole Podchorążych, zakończona próbą samobójstwa. Poecie groziło więzienie. W jego sprawie interweniowała Kazimiera Iłłakowiczówna. Obowiązek odbycia służby wojskowej odroczono na pięć lat. Wacław Gralewski nie bez powodu nazwał go „intelektualistą z temperamentem chuligana”.230 Gdzie był Łobodowski, pojawiał się twórczy zamęt. W czasie wspomnianego pobytu w Równem Jan Śpiewak przedstawił poetę Zuzannie Ginczance. Dwudziestoczteroletni podchorąży zakochał się w pięknej gimnazjalistce. To uczucie utrwalił po latach w swoich wierszach. Po powrocie z wojska zaczął wydawać miesięcznik „Dźwigary”. Przy piśmie powołał Bibliotekę Poetycką „Dźwigarów”, w której wydano kilka wartościowych tomików wierszy. Gdy dotarły do niego wieści o wielkim głodzie na sowieckiej Ukrainie, o terrorze w Rosji Sowieckiej, definitywnie zerwał z komunizmem i całą energię skierował na obronę spraw ukraińskich. W 1936 roku wydał tomik „Demonom nocy”, za który otrzymał Nagrodę Młodych Polskiej Akademii Literatury. Po upadku „Kuriera Lubelskiego”, który redagował, przyjął zaproszenie wojewody wołyńskiego i wyjechał do Łucka. W latach 1937-1938 był redaktorem naczelnym tygodnika „Wołyń”. Na łamach pisma potępiał represje wobec Ukraińców oraz propagował pojednanie i współpracę obydwu narodów. W tym okresie opublikował wiele wierszy o tematyce ukraińskiej, które weszły później do tomu „Złota Hramota”. Drukował też przekłady poetów ukraińskich: Tarasa Szewczenki, Olega Ożycza, Jewhena Małaniuka i poetki Natalii Litwyćkiej-Chołodnej. Gdy przeniesiono wojewodę Józewskiego do Łodzi, Łobodowski również opuścił Wołyń. W 1939 roku wziął udział w kampanii wrześniowej. Przedostał się na Węgry, gdzie przebywał w obozach dla internowanych. Tam powstały wiersze wojenne z opublikowanego później w Nicei tomiku „Z dymem pożarów”. Po ucieczce z obozu udał się do Francji, a następnie do Hiszpanii z zamiarem wyjazdu do Anglii, jednak został zatrzymany i osadzony w więzieniu. Po wojnie pozostał na emigracji. Osiadał na stałe w Madrycie. Współpracował z paryską „Kulturą”, londyńskimi „Wiadomościami” oraz „Dziennikiem Polskim”. Opublikował wiele tomów poezji, między innymi: „Modlitwę na wojnę” (Londyn 1947), „Złotą Hramotę” (Paryż 1954), „Ucztę zadżumionych” (Paryż 1954), „Pieśń o Ukrainie (1959) czy piękny tomik wierszy, poświęcony Zuzannie Ginczance – „Pamięci Sulamity” (Toronto 1987). Jest też autorem prozy powieściowej: „Komysze” (1955), „W stanicy (1958), „Droga powrotna” (1961) „Dzieje Józefa Zakrzewskiego” cz. 1-4 (1965-1970). Józef Łobodowski zmarł 18 kwietnia 1988 roku w Madrycie.

230

I. Szypowska, Łobodowski, Warszawa 2001, s. 28.

199


200

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

Józef Łobodowski Pani Salomea (fragment) Suchy szelest jedwabiu w staroświeckich skrzyniach, smukłe dłonie na sukni i lekkość niezwykła, jakby tylko w przejeździe na drogach Wołynia u jej stóp siną wstążką związała się Ikwa; i kwiaty zasuszone na żółtych literach, gdy je pisał śród obcych, bardzo tęsknić musiał, pewnie ujrzał, jak oczy zdumione przeciera srebrnym snem nawiedzona i drżąca Salusia. Tchną zatrutą słodyczą azaliowe gaje, po deszczu cały ogród świeżością odurza, drzewo biegnie ku drzewu, ramiona podaje, a zmierzch po winogronach, po sztamowych różach spływa ku sinym klombom i z wolna się kładzie na rzęsach, na robótkach, na kwiatowych wieńcach; to obłok wędrujący z dalekiej Arkadii zatrzymał się nad ciszą białego Krzemieńca.

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Stary dworek krzemieniecki. Krzemieniec, 1932 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

201


202

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Dzisiaj pamiętany i ceniony jako autor książek dla najmłodszych czytelników był przede wszystkim twórcą Grupy Poetyckiej Wołyń, pomysłodawcą i inicjatorem wielu jej poczynań. Obdarzony ogromnym urokiem osobistym w naturalny sposób skupiał wokół siebie ludzi. Do rodzinnego majątku w Hruszwicy tak serdecznie, po staropolsku, po kresowemu zapraszał znajomych i przyjaciół. W Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Równem redagował gazetkę „Szkolne Echa”. Potrafił walczyć o innych. To właśnie jego staraniem ukazywały się w „Bibliotece Poetyckiej Wołyń” kolejne tomiki wierszy Wacława Iwaniuka i Stefana Szajdaka. Był człowiekiem ciepłym, łagodnym, wrażliwym i takie pozostały jego wiersze: „ciche, delikatne, jakby onieśmielone swoim liryzmem.”231 Czesław Janczarski urodził się 2 września 1911 roku w Hruszwicy. Jego ojciec, który był lekarzem, zginął na froncie w czasie I wojny światowej. Matka pochodziła z zamożnej rodziny zieCzesław Janczarski. Zdjęcie z „Kuriera Literacko-Naukowego” z 12 grudnia 1938 roku. Pismo ze biorów Tadeusza miańskiej, posiadającej spore dobra na Wołyniu. Marcinkowskiego Jadwiga Sawicka, autorka książki „Wołyń poetycki w przestrzeni kresowej”, która odwiedziła w latach dziewięćdziesiątych Hruszwicę, podkreśla, iż „ wychowywał się w atmosferze rodzinnej kresowego dworu, jak w dobrej kresowej powieści.”232 Pierwsze wiersze publikował na łamach gazetki rówieńskich gimnazjalistów. Dopiero po maturze, w 1933 roku, wydał debiutancki tomik „Akwarelą”, entuzjastycznie przyjęty przez krytykę. Józef Czechowicz nie skąpił pochwał: „Duży efekt artystyczny wierszy zawdzięcza autor zarówno umiejętności wyboru środków z pogranicza awangardy, ale tej bardziej umiarkowanej, nie ekstremistycznej, oraz celnemu smakowi. Formy rytmiczne nierównomierne, muzyczny wydźwięk assonansów naogół zresztą przyciszonych, akwalerowych zgodnie z tytułem pierwszego zbiorku poety, przyczyniają się do swobodnej i, powiedzmy przenośnie, słonecznej harmonii całości.”233 Rok później pojawił się zbiorek „Imię na korze”, a w 1936 roku – „Błękitna chustka”. W 1938 roku ukazał się zeszyt wierszy Czesława Janczarskiego w serii Ferdynanda Hoesicka „Arkusz poetycki”. Po zdaniu matury poeta przez rok uczęszczał na zajęcia na Wydziale Matematyczno–Przyrodni231 232 233

J. Śpiewak,Wstęp [w:] Cz. Janczarski, Wykrój liścia, Warszawa 1957, s. 9. J. Sawicka, Wołyń poetycki w przestrzeni kresowej, Warszawa 1999, s. 43. J. Czechowicz, Poezja Wołynia, „Kurier Literacko-Naukowy” 1938 nr 50, s. 8-9.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Równe. Widok ogólny miasta Pocztówka wydana nakładem Księgarni Bracji Halperin. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

czym lwowskiego uniwersytetu, następnie przeniósł się do Warszawy, gdzie w latach 1934-1938 studiował polonistykę, a później rozpoczął pracę w Polskiej Agencji Telegraficznej. Wówczas niemal codziennie widywał się z Józefem Czechowiczem. Łączyła ich serdeczna przyjaźń.234 Po wybuchu II wojny światowej wyjechał na Wołyń i dalej do Lwowa, gdzie mieszkał do 1941 roku. Kolejne lata spędził na Lubelszczyźnie. Zamieszczał wiersze w prasie konspiracyjnej. Tymczasem na Wołyniu rozpoczęło się apogeum zbrodni banderowskich. Majątek Janczarskich w Hruszwicy spłonął w czerwcu 1943 roku.235 Po zakończeniu wojny Czesław Janczarski wrócił do Warszawy. Pracował w wydawnictwie „Czytelnik”, następnie w wydawnictwie dla dzieci i młodzieży „Nasza Księgarnia”, a także jakiś czas w redakcji audycji poetyckich Polskiego Radia. Współpracował z „Płomyczkiem” i ze „Świerszczykiem”. Za jego sprawą w 1957 roku na rynku wydawniczym pojawiło się nowe pismo dla najmłodszych – „Miś”. Był jego wieloletnim redaktorem naczelnym. To właśnie on jest twórcą literackiej postaci Misia Uszatka („misia z klapniętym uszkiem”), tak uwielbianej przez najmłodszych czytelników i – za sprawą popularnych „Dobranocek” – przez najmłodszych widzów. Nie porzucił też twórczości poetyckiej. W 1957 roku wydał tomik „Wykrój liścia”, w 1960 roku „Dzbanek i źródło”, w 1968 roku „Wiersze z natury”, a w 1970 roku „Portret z gałązek i ziół”. Twórca Grupy Poetyckiej Wołyń zmarł w Warszawie 19 maja 1971 roku.236

234

J. Sawicka, op. cit., s. 46. W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 19391945, t. I, Warszawa 2000, s. 677. 236 B. Ostromęcki, Nota biograficzna [w:] Czesław Janczarski, Wiersze wybrane, Kraków 1974. 235

203


204

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Czesław Janczarski Idziemy po burzy Słyszysz, dopada to właśnie zdaleka nieszporny dzwonek i ściga nas ech drożyną. Na firankach wiatru cienie sadów chyże płyną, z rozstojów ćmy ciche i białe z nowiną. Odpłynęła w chmur zaprzęgu grzywiastym groźna ksieni, spójrz, pozostał tu tylko obłok sinawy. Już nad czarnym lasem kołują skrzydła złote i ryże, to nad burzą odległą kołują jastrzębie błyskawic. Odleciały stąd – w czuby sosen zapadło kwilenie. Idziemy łąką, w obłoku jaskrów nasza antyfona, patrzą znad drzew lękliwie sarnie oczy gwiazd. Na strumieniu głos dzwonka kroplą liścia plusnął, w trawach zagubiony piosnkę zawodzi na złotej trąbce wiatr. O Pani! spraw, niech burza groźna nie wróci do nas i w czarnych sosnach złowrogie ptaki niech usną! Idziemy ufni w opiekę, radością szeptów złączeni, już oschły łzy Twe, dziecinko – nad nami siwy namiot a gwiazdy wplątane w szum liści padaja w wodę trzepocą. Idziemy z dobrą nowiną po gwiazdy tonące, po cienie.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Równe. Ulica 3 Maja. Pocztówka Wydawnictwo POLONIA. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

205


206

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Henryk Stelmach w przedmowie do „Liryzmu Wołynia” napisał: „Milczarek to urodzony liryk. W wierszach jego czuć melodyjną zadumę wołyńskich pól i łąk, poszum wieczystych borów – w poezji Milczarka wyczuwa się jego szeroką naturę kresową, czuć duszę poety i umiłowanie rodzinnej ziemi.”237 Poeta po latach pożegnał tę ukochaną Ziemię Wołyńską tomem gawęd-opowiadań „Krasnegóry”. Władysław Milczarek urodził się 14 grudnia 1916 roku w rodzinie chłopskiej w Oleksinie koło Równego na Wołyniu. Uczęszczał do szkoły w Równem, był w równieńskiej szkole podchorążych. Odbywał służbę w KOP-ie w Sarnach na granicy sowieckiej. Debiutował w 1934 roku zbiorkiem „Wieża Babel”, wydanym przez Bratnią Pomoc Samorząd Uczniów Szkoły Handlowej Polskiej Macierzy Szkolnej w Równem. W Równem wydał też w 1938 roku drugi tomik „Liryzm Wołynia”, który ukazał się w 1 500 egzemplarzach Władysław Milczarek Zdjęcie z „Kuriera Literacko-Naukowego” z 12 grudnia 1938 roku. Pismo ze biorów Tadeusza nakładem Związku Pracowników Skarbowych RP Marcinkowskiego w Zdołbunowie. W 1939 roku przygotowywał do druku „Wołyński las” z przedmową Stanisława Czernika. W planie był też tomik „Azalie”.238 W kampanii wrześniowej walczył jako oficer w armii „Prusy”. Wzięty do niewoli trafił do oflagu II c w Woldenbergu. Brał tam udział w życiu kulturalnym. Redagował konspiracyjny miesiecznik „Wołyń”. W konkursie na opowiadanie otrzymał równorzędną nagrodę z Marianem Brandysem za utwór „Nad Polesiem cisza”. Współtowarzysz niedoli tak zapamiętał wołyńskiego poetę: „w letnie popołudnia woldenberskie wysoki, jasnowłosy, niebieskooki Milczarek, żyjący wiecznie w stanie lirycznego odurzenia, przemierzał ogromnymi krokami pusty palc apelowy.”239 Po powrocie do kraju Władysław Milczarek zamieszkał w Warszawie. Ukończył studia ekonomiczne. W latach 1945–1950 pracował w „Rzeczypospolitej”, a później w Polskim Radiu. Zasłynął jako współtwórca znanej radiowej powieści „W Jezioranach”. Po wojnie wydał między innymi tomik wierszy „Pożegnanie sadu” (1948) oraz powieści: „Z kraju czarnego chleba”(1957), „Boje Franka Kuriaty”(1958, 1960) i „Królowa Matka” (1977). Jedną z najbardziej znanych jego powojennych książek są „Krasnegóry” (1980). Władysław Milczarek zmarł 3 maja 1993 roku w Warszawie. 237 238 239

H. Stelmach, Przedmowa [w:] W. Milczarek, Liryzm Wołynia, Równe 1938, s. 5. W. Milczarek, Liryzm Wołynia, Równe 1938. M. Brandys, Wyprawa do oflagu, Warszawa 1956.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Władysław Milczarek Równe Ulica 3-go Maja szeroka, prosta, daleka – śródmieście tętniące gwarem i marszem codziennych kroków, Tu domy są te same i życie płynie dawne – wałęsa się w zaułkach i w boczne ulice ucieka. Strzeliste wieże kościoła patrzą na nurt cichej rzeki, ruiny zamku są smutne i sterczą niepotrzebne, po starych pańskich komnatach przeszłość bezdomna się włóczy – tutaj jest świat legendy tajemny i daleki. Nie płacz nad ruinami, tu duszno jest i ciasno, chodźmy na Grabnik, za miasto – tam jest przestronnie szeroko... Tam nowe domy, tam drzewa i oddech pól szeroki. Urbanizm... jak tu pięknie... Grabnik to nowe miasto. Park Lubomirskich jest pusty... dzisiaj jest dzień roboczy, widać jak dymią cegielnie wszystkimi kominami. Słychać ryk cementowni w pobliskim Zdołbunowie i widać pociąg z Bolszewji, jak w stronę Równego się toczy.

Równe. Dworzec kolejowy. Wydawnictwo POLONIA. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

207


208

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Łuck. Ulica Jagiellońska. A. Komarnicki Łuck. Pocztówka ze zbiorów T. Marcinkowskiego.

Postać tego ciekawego poety jako współzałożyciela Grupy Poetyckiej Wołyń przywróciła zbiorowej pamięci, zasłużona w dziele dokumentowania historii Ziemi Wołyńskiej, Biblioteka „Wołania z Wołynia”. Za sprawą księdza Witolda Kowalowa z Ostroga oraz Lecha Wojciecha Szajdaka, syna poety, w 97 tomie Biblioteki ukazały się na początku 2015 roku „Wiersze wybrane” Stefana Szajdaka. Każde „o skrzypce poezji wołające serce”, rodem z Wołynia, ze wzruszeniem powtarzało: „Dziś myśli zielone chce uwieść Wołyń, jak Łuck lubartowski Styr...”240 Autor tych słów, Stefan Szajdak, urodził się 14 grudnia 1910 roku we wsi Turze w Wielkopopolsce. W 1932 roku ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Ostrzeszowie i rozpoczął pracę nauczycielską. W 1934 roku przeniósł się na Wołyń. Pracował w Łucku, Równem i Kiwercach. Zaocznie studiował też na Wydziale Humanistycznym Katolickiego Uniwersytwetu Lubelskiego. W tym okresie działał w Grupie Poetyckiej Wołyń. Publikował wiersze nie tylko w tygodniku „Wołyń”, ale także w „Okolicy Poetów”, „Kamenie” czy „Mięsięczniku Literatury i Sztuki”. Józef Czechowicz, oceniając jego twórczość, pisał: „Szajdak jest raczej surowy i to stanowi urok tych wierszy, ujmujących w formę poetycką pejzaż Wołynia, jego obyczaje, obrzędy i zabobony.”241 Wybuch II wojny światowej zastał poetę na Wołyniu. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Kiwerc został aresztowany, a następnie wywieziony do obozu pracy na Syberii. Wstąpił 240 241

S. Szajdak, Lato [w:] Wiersze wybrane, Biały Dunajec-Ostróg 2015, s. 10. J. Czechowicz, Poezja Wołynia, „Kurier Literacko-Naukowy” 1938 nr 50, s. 8-9.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

do Armii gen. Andersa. Wraz z II Korpusem przemierzył Iran, Irak, Syrię, Palestynę i Egipt. Uczestniczył w walkach o Monte Cassino. Po kampanii włoskiej w sierpniu 1946 roku wraz z wojskiem polskim wyjechał do Anglii. Po powrocie do kraju w 1947 roku osiadł w Środzie Wielkopolskiej, gdzie pracował jako nauczyciel. W latach 1966-1975 pełnił funkcję dyrektora miejscowej biblioteki pedagogicznej. Mając 57 lat, ukończył studia wyższe na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Publikował wiersze na łamach prasy ogólnopolskiej i regionalnej. Jego utwory znalazły się między innymi w wydanej w 1978 roku „Antologii poezji autentystów”. Stefan Szajdak zmarł 6 marca 2004 roku w Środzie Wielkopolskiej.242

Stefan Szajdak Wołyński las Gdy mnie nie było, i was nie było, rósł wołyński las. Drzewa lesiły się bezkreśnie, pachnąc żywicznie i leśnie. Ramiona kładły na barki na szyję na biodra (dzieci tak kładą w zabawach) i śpiewały słowiańską pieśń. Czas rozłupał gęsty las gęstą treść.

242

„Okolica Poetów” 1935 nr 2, s. 18.

L.W. Szajdak, Wstęp [w:] S. Szajdak, Wiersze wybrane, Biały Dunajec-Ostróg 2015.

209


210

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

Jarosław Iwaszkiewicz po ukazaniu się „Poezji” Zygmunta Rumla napisał: „Był to jeden z tych diamentów, którymi strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem. [...] Nazwisko warte zapamiętania, bo oznacza ono niezwykłego młodzieńca, prawdziwego poetę – a przy tym umysł i talent, noszący cechy wręcz oryginalne.”243 Wiele zbliżało Zygmunta Rumla do innych członków Grupy Poetyckiej Wołyń, a zatem wołyński rodowód, „wołyńskość” poezji i publikowanie wierszy na łamach tygodnika „Wołyń”, spotkania w Warszawie, a jednak była w nim pewna odmienność, która rodziła się na linii wyboru: poeta – działacz, dając wyraźny prymat działaniu. Na poezję – jak wspominała żona Anna – był czas o świcie, o godzinie piątej nad ranem. Później trwała służba Ojczyźnie.244 Zygmunt Jan Rumel urodził się 22 lutego 1915 roku w Piotrogrodzie. Jego ojciec jako legionista i kawaler Orderu Virtuti Militari za zasługi w wojnie polsko-bolszewickiej otrzymał ziemię w osadzie wojskowej Orłopol koło Wiśniowca. Władysław Rumel był znanym działaczem i społecznikiem w powiecie krzemienieckim. Także matka poety, Janina, była osobą zaangażowaną społecznie. Pisała wiersze. Ewa Kaniewska, wspominając poetę, pisze: „sprawy ducha, podobnie jak dla innych Rumlów, zawsze były dla niego ważniejsze od przyziemnych, takich jak ubranie czy jedzenie.”245 Wspaniała rodzina oraz niezwykła szkoła – Liceum Krzemienieckie, szkoła o tak chlubnych tradycjach, ukształtowały poglądy młodego człowieka, jego spojrzenie na świat. Ukształtowały typ szlachet243 244 245

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Krzemieniec. Widok z zaułka na gmach Liceum Krzemienieckiego. Fot. Roman Baran. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

E. Kaniewska, We wspomnieniach bliskich [w:] Z. J. Rumel, Dwie Matki. Poezje, Warszawa 2008, s. 9 Ibidem. Ibidem, s. 8.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

nego, wrażliwego patrioty, otwartego na drugiego człowieka, bez względu na jego narodowość i status społeczny, człowieka czynu – z tym przymusem działania, tworzenia, pomagania innym. Żartowano, że Zygmunt po ojcu odziedziczył żyłkę społecznikowską, a po matce zamiłowanie do poezji. Pierwsze wiersze publikował na łamach szkolnego pisma „Nasz Widnokrąg”. Przez pewien czas mieszkał na stancji w dworku Słowackich i często recytował tam swoje utwory.246 Po zdaniu matury w 1935 roku opuścił Krzemieniec i zamieszkał w Warszawie, gdzie podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Cały czas jednak mocno angażował się w życie społeczne Wołynia. W latach trzydziestych działał w Wołyńskim Związku Młodzieży Wiejskiej, który skupiał Polaków i Ukraińców. Włączył się w pracę Uniwersytetu Ludowego w Różynie. Był też publicystą i przewodniczącym komitetu redakcyjnego miesięcznika „Droga Pracy”, dodatku do „Życia Krzemienieckiego”, redagowanego przez Zrzeszenie Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego. W swoich artykułach poruszał tematy historyczne i społeczne. Bliska była mu idea Polski jako państwa wielonarodowego. Publikował w dwujęzycznym piśmie „Młoda Wieś – Mołode Seło”. W czasie wojny brał udział w kampanii wrześniowej, później działał w konspiracji. Po aresztowaniu przez NKWD w 1940 roku młodszego brata Bronisława oraz grupy młodzieży, działającej w Związku Walki Zbrojnej, musiał opuścić Wołyń. Udał się do Warszawy, gdzie odnowił kontakty z dawnym prezesem Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej i kierownikiem Uniwersytetu Ludowego w Różynie, Kazimierzem Banachem, członkiem Komendy Głównej Batalionów Chłopskich. Od jesieni 1941 roku był emisariuszem Batalionów na Wołyń. Następnie został komendantem VIII Okręgu Batalionów Chłopskich (Wołyń). Wraz z żoną Anną, przed wojną aktorką „Reduty”, zamieszkał we wsi Wólka Sadowska na Wołyniu.247 Na początku lipca 1943 r. otrzymał rozkaz przeprowadzenia rozmów z miejscowym dowództwem Ukraińskiej Powstańczej Armii i 10 lipca stanął na czele delegacji wysłanej przez Kazimierza Banacha, pełnomocnika Rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Wierzono, że rozmowy te mogą powstrzymać eksterminację ludności polskiej na Wołyniu. W geście dobrej woli zrezygnowawszy ze zbrojnej obstawy, Zygmunt Rumel, Krzysztof Markiewicz, przedstawiciel Okręgu Wołyńskiego AK, oraz woźnica Witold Dobrowolski udali się do kwatery lokalnego dowództwa OUN. Wszyscy trzej Polacy zostali aresztowani i zamordowani w bestialski sposób przez rozerwanie końmi.248 Następnego dnia, czyli 11 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia rozpoczęła główny etap rzezi wołyńskiej. Wychowany w duchu Liceum Krzemienieckiego Zygmunt Rumel mocno wierzył w polsko-ukraińską współpracę, w polsko-ukraińskie pojednanie. Wydarzenia na Wołyniu w 1943 roku dopisały najsmutniejszy, najbardziej przejmujący i bolesny komentarz do jednego z piękniejszych wierszy poety pod symbolicznym tytułem „Dwie Matki”.

246 247 248

Ibidem, s. 10. J. Gmitruk, Żołnierz nieznany, Warszawa 2009. B. Gorska, Krzemieńczanin, Warszawa 2008, s. 121.

211


212

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

Zygmunt Jan Rumel

Dwie Matki Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę – Jedna grzebień bursztynu czesała we włos, Druga rafy porohów piorąc koralowe, Zawodziła na lirach dolę ślepą – los... Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym, Czerep drugą obijał – pijany jak trzos – Jedna boso garnęła smutek za błękitem – Druga kurem jej piała buntowniczych kos... Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy – W warkocz krwisty plecionej jagodami ros – Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy – By serce rozdwojone płakało – jak głos...

Lipiec 1941

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Pejzaż wołyński. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

213


214

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

Jak określił to Edward Zyman, jego emigracyjny przyjaciel: „Wacław Iwaniuk był chory na Polskę”.249 Nie było w nim zgody na komunizm, brak wolności i pojałtański porządek w Europie. W kraju jego utwory pozostały nieznane szerszemu gronu czytelników. Przez kolejne dziesięciolecia po wojnie książki Wacława Iwaniuka czytali jedynie nieliczni. Dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych w Polsce pojawiły się pierwsze tomiki jego wierszy. Wacław Iwaniuk urodził się 17 grudnia 1912 roku w Starym Chojnie koło Chełma. Chodził do szkoły w Chełmie i bardzo dobrze wspominał ten okres. W liście do Jadwigi Sawickiej pisał: „Proszę pamiętać, że Chełm w tamtych czasach to była chyba wyjątkowa oaza współżycia i przyjaźni. Doskonale pamiętam, że gdy ja szedłem do kościoła na Górce Katedralnej, moi koledzy Żydzi szli w tym samym czasie do bardzo sławnej synagogi[...] Ukraińcy zaś szli do cerkwi i nigdy do głowy by nam nie przyszło, że w tym wszystkim jest coś, co nas dzieli lub różni.”250 Ważną rolę w kształtowaniu jego twórczej osobowości odegrał chełmski nauczyciel, wydawca „Kameny”, Kazimierz Andrzej Jaworski, wokół którego skupili się młodzi poeci. Z kolei z Grupą Poetycką Wołyń nawiązał kontakt w czasie pobytu w podchorążówce w Równem. Przyjaźnił się wówczas z Czesławem Janczarskim, Janem Śpiewakiem i Zuzanną Ginczanką. Jego debiut książkowy „Pełnia czerwca” ukazał się w 1936 roku w „Bibliotece” grupy jako tom I. Dwa lata później w wydawnictwie Ferdynanda Hoesicka opublikował tomik „Dzień apokaliptyczny”. W przygotowaniu był także zbiorek „Blask ziemi”. Jego utwory spotkały się z przychylną oceną Józefa Czechowicza, który zachwycony nowatorstwem 249 250

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Wacław Iwaniuk Zdjęcie z „Kuriera Literacko-Naukowego” z 12 grudnia 1938 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego

E. Zyman, Chory na Polskę [www.bu.kul.pl/art_11801.html#drzewucki] J. Sawicka, Wołyń poetycki w przestrzeni kresowej, Warszawa 1999, s. 47.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

w obrazowaniu pisał: „Niespodziewane zestawienia obrazów, świeżość wizji i ostre, wyszukane nieraz assonanse, zbliżają go do fantazjotwórców syntetyków, każą wspominać poezję wspaniałego wilnianina, Aleksandra Rymkiewicza, a chwilami i Jerzego Zagórskiego.”251 Wacław Iwaniuk współpracował także z pismami literackimi, między innymi ze wspomnianą już „Kameną” oraz „Okolicą Poetów”. Z Chełma przeniósł się do Warszawy. Przyjaźnił się z Józefem Czechowiczem i pomieszkiwał wśród „literackiej cyganerii” na Dobrej. Uczył się w Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie. Interesowała go problematyka emigracyjno-kolonialna. Jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej wyjechał na praktykę konsularną do Buenos Aires. Gdy wybuchła II wojna światowa, zgłosił się na ochotnika do polskiego wojska we Francji. Walczył pod Narwikiem w szeregach Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Był żołnierzem 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka, z którą przeszedł cały szlak bojowy przez Francję, Belgię, Holandię i Niemcy. Po wojnie znalazł się w Anglii. Studiował na uniwersytecie w Cambridge. W 1948 roku wyjechał do Kanady. Utrzymywał kontakty z polskimi wydawnictwami i czasopismami literackimi w Londynie i w Paryżu. Po wojnie wydał drukiem między innymi: „Czas Don Kichota” (Londyn 1946), „Dni białe i dni czerwone” (Bruksela 1947), „Dziennik podróży tropikalnej i wiersze wojenne” (Londyn 1951), „Pieśń nad pieśniami” (Londyn 1951), „Milczenie” (Paryż 1959), „Ciemny czas” (Londyn 1968), „Nemezis idzie pustymi drogami” (Londyn 1978). Zmarł 5 stycznia 2001 roku w Toronto. Wacław Iwaniuk Kwadryga Strój kwadrygi przeciąga za oknami, bije w szyby noc, bije czas. Niebo ciężkie zwis jak aksamit rozpalony w kolorach bez nazw. A kwadryga na złotych koniach łąk zielonych wydłuża granice. Rozszalały się konie na błoniach, blask uderzył w czarne okiennice. Rozprysnęły się nagle anioły. Konie znikły. Lecz stoi kwadryga. Droga żółta od blasku popiołu Czarne gwiazdy w żółty piach zasyła.252

251 252

J. Czechowicz, Poezja Wołynia, „Kurier Literacko-Naukowy” 1938 nr 50, s. 8-9. Wiersz opublikowany na łamach „Życia Katolickiego” w 1935 roku. Skan strony pisma [w:] „Wołyń i Polesie” 1996 nr 1, s. 17.

215


216

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Była ich muzą, jedyną kobietą w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Podkochiwali się w niej, o czym świadczą wiersze i wspomnienia Józefa Łobodowskiego oraz eseje Jana Śpiewaka. Z kobiecym wdziękiem skupiała wokół siebie młodych poetów. Utalentowana, inteligentna, elegancka, delikatna, żartem i ironią potrafiła trzymać rozmówców na dystans. Po latach Józef Łobodowski poświęci jej tomik poezji „Pamięci Sulamity”, a Jan Śpiewak zatroszczy się o jej literacką spuściznę. Zuzanna Ginczanka (Sara Gincburg) urodziła się 9 marca 1917 roku w Kijowie w rodzinie zasymilowanych rosyjskich Żydów. Jej ojciec Szymon Gincburg był prawnikiem. Niedługo po wybuchu rewolucji październikowej rodzina przyjechała do Polski. Zamieszkali w Równem. Rodzice Zuzanny rozwiedli się. Ojciec wyjechał do Niemiec, a matka, Cecylia, z młodszym od siebie mężem do Hiszpanii. Wychowaniem dziewczynki zajęła się babcia Klara Sandberg, która w Równem przy ulicy 3 Maja prowadziła ekskluzywny skład apteczny. W 1926 roku Zuzanna rozpoczęła naukę w Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki. Pierwsze wiersze Zuzanny ukazywały się w gimnazjalnej gazetce „Echa Szkolne”.253 Tak wspominał Równe, mieszkanie nad składem aptecznym i siedemnastoletnią gimnazjalistkę Jan Śpiewak: „Równe Wołyńskie – typowe kresowe miasteczko, ruchliwe, gwarne i handlowe błyszczało warszawską modą, ostrymi i ciętymi dowcipami, dziwaczało, nudziło się, bawiło i żyło w cieniu erotycznych skandalów i plotek... dom, w którym wychowała się Ginczanka, znajdował się na pryncypalnej ulicy miasta i był piętrowy, pachniał lekarstwami, maściami, kosmetykami i stężonym, przeschniętym wapnem. W pokojach tłoczyły się meble: staromodne komody, ociężałe fotele, śmiesznie pochylone stoliki i kozetki. Meble zawężały pokój, ciążyły, przytłaczały. [...] Na tym tle, nie odcinając się od niego, w półzaciemnionym pokoju, w otoczeniu nieruchomych i ciężkich mebli – smukła, wysoka dziewczyna, przykuwająca uwagę swoimi oczami: jedno miała zielone, drugie niebieskie, uśmiechające się ironicznie. Jedno smutne, a drugie kpiące.”254 Jan Śpiewak pożyczał tej niezwykłej, fascynującej dziewczynie najnowsze tomiki wierszy awangardowych poetów. Przedstawił jej również Józefa Łobodowskiego, który wówczas przebywał w rówieńskiej podchorążówce. Słowa owianego legendą buntownika „atamana Łobodii” wiele mówią o ich wzajemnych relacjach: „O czym dwudziestoczteroletni poeta może rozmawiać ze wspaniałą szesnastoletnią dziewczyną, której podobają się jego wiersze? Od czasu do czasu dolatywał niezadowolony głos babci, która Zuzannę wychowywała. Nie znała dostatecznie dobrze języka polskiego i rozmawiała z wnuczką wyłącznie po rosyjsku: „Sanoczka, czto ty tak dołgo rozgowariwajesz z etim sołdatom?” „Babuszka – odpowiadała zazwyczaj Zuzanna – my wiediom litieraturnyj rozgawor”[...] Sana śmiała się wesoło. W nagrodę otrzymałem podwójną porcję pocałunków. Ale nie tyle, ile bym chciał.”255 To właśnie Łobodowski, znając jej zachwyt dla „Pieśni nad pieśniami”, nazywał ja Sulamitą i to określenie funkcjonowało później między przyjaciółmi. 253 254 255

I. Kiec, Sztubackie trele Zuzanny Gincburżanki, „Tekstualia” 2013 nr 2. J. Śpiewak, Pracowite zdziwienie, Warszawa 1971, s. 190-191. I. Szypowska, Łobodowski, Warszawa 2001, s. 42.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Jeszcze przed maturą, w 1934 roku, za namową Juliana Tuwima Zuznna Ginczanka wzięła udział w konkursie poetyckim, ogłoszonym przez „Wiadomości Literackie”, i zdobyła wyróżnienie. Po ukończeniu gimnazjum przeniosła się do Warszawy. Studiowała pedagogikę na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Wiosną 1935 roku rozpoczęła współpracę z „Wiadomościami Literackimi”, drukowała również w „Skamandrze”, „Kamenie” i „Sygnałach”; należała do kręgu Skamandrytów. Przyjaźniła się z wieloma literatami, tymi z Grupy Poetyckiej Wołyń, ale także z Gombrowiczem. „Wszyscy zachwycali się jej urodą. Miała piękne nogi, dłonie, szyję i zupełnie cudownie układała głowę – jak Murzynki. Chodziła po królewsku, naprawdę trudno było nie zwrócić na nią uwagi” – wspominała po latach jej koleżanka ze studiów. Zuzanna Ginczanka publikowała także wiersze satyryczne w „Szpilkach”. W 1936 roku, pod koniec pierwszego roku studiów, wydała tomik poezji „O centaurach”, bardzo życzliwie przyjęty przez krytykę. Zajmowała się też tłumaczeniami, w tym przekładami piosenek i wierszy Berangera, oraz opracowywała audycje dla Polskiego Radia. Brylowała w kawiarniach literackich, fascynując urodą i osobowością: „Egzotycznym ptakiem była Ginczanka – wspomina Jan Śpiewak. – Potrafiła zawojować z miejsca wszystkich. Podkochiwali się w niej: Mistrz Witold, Piętak, Nowicki, Lec, zapewne też Pasternak, stąd jego wiersz o niej. Jej dowcip był ostry, przenikliwy...”256 Po sukcesach narastało poczucie wyobcowania i osamotnienia, które przyjaciel kwituje stwierdzeniem: „nie miała szczęścia do ludzi”. Wybuch wojny zastał Zuzannę Ginczankę w Równem. Wkrótce wyjechała do Lwowa, gdzie skupiło się środowisko artystów. Nadal pisała wiersze i tłumaczyła. Wyszła za mąż. Po wkroczeniu Niemców przez pewien czas ukrywała się we Lwowie. Cudem uniknęła aresztowania. Przyjaciele wystarali się dla niej o dokumenty ormiańskie.257 Mogła wyjechać do Krakowa. Ukrywała się w różnych miejscach. Przez rok nie wychodziła z domu. Przerażona i osaczona. Jesienią 1944 roku na skutek donosu została aresztowana przez gestapo. Nie widziano w niej wrażliwej kobiety, utalentowanej poetki. Była przecież Żydówką, na dodatek piękną Żydówką. „Męczyli ją” – napisze później Józef Łobodowski. Zginęła, gdy miała zaledwie 27 lat.

256 257

J. Śpiewak, Przyjaźnie i animozje, Warszawa, s. 310. Ibidem, s. 215.

217


218

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Zuzanna Ginczanka Zamiast różowego listu (fragment) Moje malutkie miasto ma zbyt wiele uliczek – (nie mogę ciebie spotkać, choć co dnia wszystkie liczę). Moje malutkie miasto ma uliczek za mało – (nie ma w niej takiej jednej, by się dwoje spotkało). Moje malutkie miasto mogło stać nad tysiącem, które mają chodniki długo, długo idące, a nad każdą by stało smukłych domów miliony jak dynie pełne pestek drobiem ludzkim zmrowionych – – a każda co dzień inna pełna twego kochania mogła święto spotkania na tych domach wydzwaniać, na tych domach ogromnych kolorowych klawiszach – – a my byśmy szli wiecznie, a w nas byłaby cisza. „O centaurach”, Warszawa 1936, s. 30.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Ulica 3 Maja. Pocztówka Wydawnictwo POLONIA. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

219


220

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Równe. Zamek Książąt Lubomirskich. Pocztówka wydana nakładem Księgarni Braci Halperin. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

„Pewnego razu zobaczyłem na ulicy Józka, odbywał służbę wojskową w rówieńskiej podchorążówce” – pisał Jan Śpiewak w książce „Przyjaźnie i animozje”. Dzięki jego wiernej pamięci ocalała garstka wspomnień o Grupie Poetyckiej Wołyń i jej niektórych członkach: o Józefie Łobodowskim, Zuzannie Ginczance i Czesławie Janczarskim oraz o wodzu polskiej awangardy Józefie Czechowiczu. W pewnym sensie był ich kronikarzem. Pisał, że spłaca dług wobec umarłych przyjaciół. Nie pozwolił o nich zapomnieć. Zabiegał o wydanie tomików wierszy. Wraz z żoną Anną Kamieńską pisał do nich słowo wstępne. Jan Śpiewak był starszy od większości poetów wołyńskich. Urodził się 18 lipca 1908 roku w Hołej Prystani. Jego ojciec był dobrze sytuowanym żydowskim adwokatem. Matka pochodziła ze Lwowa. Dzieciństwo spędził w portowym mieście Chersoń nad Morzem Czarnym. Wspaniałe siedmiopokojowe mieszkanie Śpiewaków znajdowało się w dużej kamienicy nieopodal Dniepru. Ta rzeka i step zyskały stałe miejsce w twórczości poety, którego pierwszą mową był język rosyjski. Wydarzenia I wojny światowej, rewolucja polsko-bolszewicka, stale zmieniające się rządy, głód – to wszystko zapisało się w pamieci dziecka. Rodzina podjęła decyzję o wyjeździe do Lwowa. Tu Jan Śpiewak chodził do gimnazjum,. Następnie studiował polonistykę na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. Tu zaczął pisać wiersze. Przyjaźnił się ze Stanisławem Jerzym Lecem, Leonem Pasternakiem i Arturem Rzeczycą. W 1929 roku wraz z przyjaciółmi debiutował na łamach „Kuriera Literacko-Naukowego”. Ponieważ ojciec miał problemy z pracą, rodzina przeniosła się do Równego. Od 1932 roku poeta kontynuował studia polonistyczne w Warszawie. Wakacje spędzał u rodziców w Równem. W 1934 roku poznał Zuzannę Ginczankę, a za jej sprawą – Czesława Janczarskiego. Po latach tak wspomina tę znajomość: „Janczarskiego poznałem w 1935 roku w Równem u Ginczanki w czasie wakacji. Razem z Iwaniukiem, Milczarkiem i Stefanem Szaj-


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

dakiem tworzyli grupę poetycką Wołyń”. [...] Później w Warszawie spotykaliśmy się z nim na Dobrej i u Czechowicza. Mimo wszystko nasza wołyńskość zbliżała do siebie. Mieliśmy ten sam akcent szeroko przeciągający samogłoski i kochaliśmy krajobraz ziemi gęstej i niespokojnej.”258 Jan Śpiewak zadebiutował w 1938 roku tomikiem „Wiersze stepowe”. W latach 1938-1939 był związany z grupą poetów, skupionych wokół pisma „Nasz Wyraz”. Wybuch wojny zastał go w Równem. W 1940 roku jego rodzice przenieśli się do Zdołbunowa, on jednak pozostał w mieście nad rzeką Ujście. Po wkroczniu Niemców wyjechał do ZSRR, gdzie spędził okres wojny. W 1942 roku hitlerowcy zamordowali jego rodziców pod Górą Kredową w Zdołbunowie. Po wojnie w 1947 roku powrócił do Polski. Zamieszkał w Łodzi, gdzie tworzyło się środowisko literackie. Początkowo pracował w łódzkiej gazecie „Głos Robotniczy”, a od 1949 roku przez osiemnaście lat prowadził dział krytyki poetyckiej w miesięczniku „Twórczość”.259 Wydał wiele tomów poezji, między innymi „Doświadczenie” (1953), „Karuzela” (1957), „Zielone ptaki” (1958), „Dialogi naiwne” (1960), „Zstąpienie do krateru” (1963), „Źrenice piasku” (1966), „Anna” (1967) i pośmiertnie „Ugory” (1969). Zajmował się też tłumaczeniami z literatury rosyjskiej i bułgarskiej. Zmarł 22 grudnia 1967 roku w Warszawie. Jan Śpiewak Dno Długo krążyły lata – posągi wyzute z kamieni – i lasy, spalone od wojny, porosły w głogi i chwasty. Oto sytością daremną rozciąga się linia pszenic przed horyzonetem, który spochmurniał i zastygł. I droga, Odys tragiczny, przystaje nagle u brzegu, gdzie ziemia otwiera się do dna, wchłaniając siebie corocznie. Tutaj, zdyszany młodzieńcze, o twarzy brązowej od biegu, w wiklinach jak jastrząb zraniony pozostań na chwilę i spocznij. A wtedy mokrdła zaszumią i zrzucą kolczaste owoce i ściszą się fale leniwe i będą trwać nieruchome. I jeleń, i szakal, i tygrys przychodzić będa po nocach, włócząc włóczęgę swych godzin, którą ty omiń. A jeśli zieleni sąsiedzi przyjdą skrzydłami rozpaczać i piąstki lilii wodnych i gwiazdy rozchwieją się sine, po krokach odległych rozpoczniesz ponownie inaczej... – Szeroki dla oczu i serca, nowy, wyśniony gościniec. Z tomiku „Wiersze stepowe”

258 259

J. Śpiewak, Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965, s. 357. A. Kamieńska, Notka biograficzna [w:] J. Śpiewak, Pracowite zdziwienie, Warszawa 1971.

221


222

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Jerzy Pleśniarowicz, najmłodszy poeta z kręgu czechowiczowskiego, był luźno związany z Grupą Poetycką Wołyń. Z wołyńskimi poetami łączyła go fascynacja twórczością wodza awangardy (Józef Czechowicz w liście do Janusza Różewicza uznał go za godnego następcę260) oraz kontakty towarzyskie. Drukował swoje wiersze na łamach tygodnika „Wołyń”. W 1937 roku zadebiutował tu również jako tłumacz. W 51 numerze ukazał się jego przekład „Kołysanki” barda Łemkowszczyzny Bohdana Ihora Antonycza. Jerzy Pleśniarowicz urodził się 7 stycznia 1920 roku w Jekaterynosławiu na Ukrainie, zmarł 13 stycznia 1978 roku w Rzeszowie. Dzieciństwo i młodość spędził w Lublinie. Tu zaczął pisać i debiutował jako poeta. Publikował wiersze w czasopiśmie „W słońce”, redagownym przez młodzież lubelskich szkół średnich. Jego wiersz, dedykowany Zygmuntowi Kałużyńskiemu, w 1936 roku zamieściła „Kuźnia Młodych”. W 1937 roku własnym sumptem wydał tomik wierszy „śpiew pierwszy”. Jeden z egzemplarzy trafił w ręce Józefa Czechowicza. Duchowy przywódca lubelskich poetów był zachwycony talentem poetyckim siedemnastoletniego gimnazjalisty. Za jego wstawiennictwem na łamach „Pionu”, poważnego pisma literackiego o zasięgu ogólnopolskim, ukazała się „Ballada o ułanach” Jerzego Pleśniarowicza. W trakcie pobytu w Warszawie (studia polonistyczne) Czechowicz otoczył młodego lublinianina przyjacielską opieką. Pod koniec maja 1939 roku dzięki niemu ukazała się książkowa edycja „śpiewu pierwszego” w wydawnictwie Ferdynanda Hoesicka. Zamierzał też opublikować wiersze Jerzego Pleśniarowicza w ramach redagowanej przez siebie serii. „Arkusz poetycki numer 20” w dniu wybuchu wojny był już po korekcie. Niestety, nie zdążył się ukazać drukiem. W czasie okupacji Jerzy Pleśniarowicz był działaczem podziemia kulturalnego w Nałęczowie i w Lublinie. W 1942 roku anonimowo wydał konspiracyjny zbiorek wierszy „Droga”. W drugiej połowie lat czterdziestych pracował w Polskim Radiu, „Gazecie Lubelskiej” i „Życiu Lubelskim”. Później przeniósł się do Krakowa, gdzie kontynuował studia polonistyczne i działał w ruchu teatralnym. Po przeprowadzce do Rzeszowa przez ponad 20 lat pełnił funkcję kierownika literackiego Teatru im. Siemaszkowej.261 Po wojnie pisarz nie powrócił do twórczości poetyckiej, choć jego młodzieńcze utwory doczekały się przedruku w kilku antologiach poezji. Zajął się przekładami z literatury rosyjskiej, ukraińskiej, białoruskiej, czeskiej i słowackiej oraz adaptacjami utworów scenicznych. Dopiero w 1987 roku ukazał się, wydrukowany przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie, a sumujący twórczość poetycką Jerzego Pleśniarowicza, tomik „Balllada o ułanach”. Znajduje się w nim między innymi ciekawy „wołyński” wiersz, opublikowany po raz pierwszy w 16 numerze „Wołynia” z 1938 roku.

260 261

Za: S. Jaworski, „Topielec z rzeki snu” [w:] J. Pleśniarowicz, Ballada o ułanach, Kraków 1987, s. 6. K. Pleśniarowicz, Nota [w:] J. Pleśniarowicz, Ballada o ułanach, Kraków 1987, s. 133-135.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Jerzy Pleśniarowicz Z Wołynia Jesień jak pług zorała śniegiem rżyska, las: bodły jadły różowej powódź mgły; do modrej dym bielony niski nisko, rozwija głód z kominów szpulek dym. Nie słychać, nie. Dnie: macierzanek pacierz, krzesiwem noc, łuczywa smolne gwiazd – z popiołów brzask, o gwiazdy, rozdmuchacie – Dnie ścięte. Bug: powolność, szybkość – czas. Garściami w dół brunatna słoma słoty. Opary snów – z parowozów pary puch, w chlupotach wóz, turkoty grzęzną, błoto. Lot gromów burz, chrzęst, z czarnej blachy kruk. Aż zęby mróz w wód metalicznych brzegów i zdmuchmnie liść ostatni z drzew lichtarzy i równin stół nakryje obrus śniegu – wieczorów się dopalą zorzane twarze. Krzesiwem noc, łuczywa smolne gwiazd – Dnie ścięte. Bug: powolność, szybkość – czas... O mogiłach wysokich, o dunaju szerokim, o konikach wronych, o miesiącu, żeby zeszedł, o wietrze bujnym, co brzóz warkocze czesze, o dziewannach, barwinkach, miętach, o szeptach – listkach jaworowych zielonych – pieśni przędły dziewczęta.

„Wołyń” 1938 nr 16

223


224

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Próżno szukać w powojennych słownikach czy encyklopediach informacji na temat dwóch kolejnych członków Grupy Literackiej Wołyń, dodajmy poetów życzliwie ocenionych we wspomnianym artykule Józefa Czechowicza w „Kurierze Literacko-Naukowym”. Brak też wznowień ich tomików poezji. Nie zawierają wierszy Bazylego Podmajstrowicza czy Stefana Bardczaka również wydane po II wojnie światowej antologie poezji. Milczenie na temat Podmajstrowicza przerwały dopiero „Tekstualia”, które w 2013 roku w drugim numerze pisma zamieściły dwa wiersze: dedykowany St. Petersowi „Wołyń” oraz „Łzy”. Niewiele wiadomo o tym poecie, a przecież przed wojną opublikował aż trzy zbiorki poezji, drukował też wiersze na łamach wołyńskiego tygodnika (z tego źródła pochodzą teksty „Zielony Horyń” i „Poczajowskie palladium”). W 1935 roku nakładem księgarni Stanisława Zielińskiego wydał w Równem tomik poezji „Tętno krwi – mity”. W 1938 roku ukazał się zbiorek „Ogród poezji”. Surowy w ocenach Józef Czechowicz pisał: „Zwłaszcza w tych częściach, gdzie mowa o wsi, pejzaż pod piórem Podmajstrowicza nabiera własnego, niekonwencjonalnego kolorytu. Tembardziej wzruszają młodzieńcze nieporadności autora w innych wierszach, związanych tematyką ze sprawami, któremi usiłuje się przejąć, lecz nie żyje niemi (miasto, fabryka, historia). Utwór pt. „Lipowy poemacik” pasuje tego debiutanta na poetę”.262 W 1939 roku, czyli tuż przed wojną, nakładem księgarni Stanisława Zielińskiego ukazał się w Równem zbiorek wierszy pod tytułem „Mity”.

Zielony Horyń Las w wodzie kędzior zamoczył i lśni błękitem kory. Przymknij na chwilę oczy. Śpiewa zielony Horyń. W wodzie księżyc i nieba seledyn, sierp zadzwonił w złociste żniwa, wonnym i razowym chlebem zapachnie niwa. Niedziela. Upał. Skośne południe. Przenika trawy rosa wieczorów, serce ukrzyżowane miłością, dudni – płynie zielony Horyń.

262

J. Czechowicz, Poezja Wołynia, „Kurier Literacko-Naukowy” 1938 nr 50, s. 8-9.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Bazyli Podmajstrowicz Poczajowskie palladium Szliśmy w piersi twe święte z siwym rankiem w dłoni, mnichów drżące sylwetki tyś łowił w blade oczy. Monaster, zda się, setką kopuł rozwarkoczył, na najbardziej strzelistej słońce szumnie się płoni. Każdy szmer najsrebrzystszy tajemnych okiennic, soki braliśmy w żyły – poczajowską strugę. – Ojcze Agafionie – mnichu – boży sługo... i schody, co wiodą w otchłań zimnej groty. I przyniosły me uszy srebrne modły dzwonów, błękitu skradły oczy poczajowskich niebios. – Widzę w szkłach rudych okien, i teraz – święty gród poczajowski – Plladium święcone.

Poczajów koło Krzemieńca. Ławra. Zdjęcie Pracowni Fotograficznej Liceum Krzemienieckiego. Wydawnictwo Zjednoczenia Organizacji Społecznych w Krzemieńcu. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

225


226

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Stefan Bardczak publikował wiersze na łamach tygodnika „Wołyń” oraz w „Kurierze Literacko–Naukowym”. W 1938 roku przygotowywał się do wydania tomiku poezji. Bliska była mu teamtyka regionalna i historyczna.263

Stefan Bardczak Rytm o Janowej Dolinie (Fragment) Tu nie ma wczoraj – jest tylko dziś. Tu stać nie wolno, lecz trzeba iść. Bazalt jest twardy, jak twarde dziś – walą oskardy, by naprzód iść! W głąb ziemi, w głąb maszyny, tysiące rąk – do serca, jak krety, się wwiercać! Pazurami ryć! Na chleb – by żyć – by naprzód – wciąż naprzód iść! Muskuły w łuk i rąk i nóg naprężyć – i ziem, ziem twardą zwyciężyć oskardem!

263

Ibidem.

„Wołyń” 1935 nr 39

Stefan Bardczak. Zdjęcie z „Kuriera Literacko-Naukowego” z 12 grudnia 1938 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Polskie Radio Łuck W okresie dwudziestolecia miedzywojennego ważnym środkiem masowego przekazu stało się radio, które pozwalało dotrzeć do większej niż prasa ilości odbiorców. Wołyń miał się czym pochwalić: Liceum Krzemienieckie, Targi Wołyńskie w Równem, Teatr Wołyński czy Wołyńskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk to były przedsięwzięcia znane w całym kraju. Poza tym na gruncie lokalnym należało przeciwstawić się sowieckiej propagandzie. Tuż za wschodnią granicą – w Kijowie, Charkowie czy Żytomierzu – znajdowały się radiostacje, nadające audycje propagandowo-polityczne w języku polskim i ukraińskim. Należało sprostować przekazywane informacje, wyjaśnić pewne zagadnienia, a nie wszyscy czytali przecież gazety. Chociaż w województwie wołyńskim dzięki ofiarnej pracy nauczycieli zmniejszył się poziom analfabetyzmu, nadal był jednak dość wysoki. W styczniu 1937 roku podjęto ważną decyzję o budowie w Łucku na Hnidawie rozgłośni Polskiego Radia.264 Łucka radiostacja miała czerpać prąd z elektrowni w Kiwercach i mieć moc 50 kilowatów. Planowano, że zasięgiem będzie obejmować 57 500 kilometrów kwadratowych, czyli więcej niż całe województwo wołyńskie. Audycje emitowane w Łucku powinny być słyszane na północy na linii Pińska, na zachodzie – Tomaszowa Lubelskiego, a na południu – Rawy Ruskiej, Żółkwi, Tarnopola i Zbaraża.265 Koszt budowy wynosił 500 tys. zł. Radiostację zamierzano uruchomić w styczniu 1939 roku, jednak prace nieco się przeciągały. Termin otwarcia rozgłośni wyznaczono zatem na 15 września 1939 roku. Pod koniec sierpnia czekano już tylko na dostawę nadajnika z Warszawy. Niestety Polskie Radio Łuck nie nadało żadnej audycji. Rozgłośni w Łucku nie zdążono uruchomić z powodu działań wojennych.

Budynek radiostacji na Hnidawie. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

264 265

Więcej na ten temat w pierwszej części „Skarbów pamięci”, s. 93. Moc i zasięg radiostacji w Łucku, „Wołyń” 1938 nr 10.

227


228

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Teatr Wołyński im. Juliusza Słowackiego Po utworzeniu województwa wołyńskiego szybko podjęto działania na rzecz otwarcia pierwszej zawodowej sceny polskiej na Wołyniu. Teatr rozpoczął działalność w listopadzie 1924 roku.266 Na razie nie posiadał jednak własnego pomieszczenia. Dokładnie rok później oddano do użytku nowy gmach Teatru Miejskiego im. Juliusza Słowackiego, wzniesiony na gruzach spalonego kina.267 Była w nim duża widownia na 800 miejsc. Zespół teatralny składał się początkowo z 18 osób. Swoją działalność teatr rozpoczął od wystawienia „Mazepy” Juliusza Słowackiego. W pierwszym roku istnienia placówki prezentowano przede wszystkim sztuki polskich twórców, między innymi Fredry, Wyspiańskiego, Kasprowicza i Rydla. Teatr pozostawał pod opieką kolejnych wojewodów wołyńskich. Łucki zespół zaczął dawać przedstawienia również w innych miastach, co sprawiło, że w 1926 roku zmieniono jego nazwę na Wołyński Teatr Polski z siedzibą w Łucku. Do Łucka na gościnne występy zawitały w tym okresie takie sławy jak nestor sceny polskiej Ludwik Solski, Stefan Jaracz czy jeden z najlepszych aktorów polskiego kina Kazimierz Junosza Stępowski. Gdy grano „Dla szczęścia” Stanisława Przybyszewskiego, sam Mistrz wraz z małżonką odwiedził Łuck. Wygłosił też odczyt „Kobieta w mojej twórczości”. Później wraz z teatrem objeżdżał większe miasta wołyńskie.268 W 1931 roku dyrektorem teatru został znakomity aktor i reżyser Aleksander Rodziewicz. W latach trzydziestych Wołyński Teatr Polski dawał po kilkadziesiąt premier rocznie. Teatralny zespół został podzielony na trzy grupy objazdowe, które wystawiały spektakle w 20 miastach na Wołyniu, 12 miastach na Lubelszczyźnie i 5 na Polesiu. Przedstawienia w Łucku odywały się dwa razy w tygodniu, reszta tygodnia przeznaczona była na objazdy. Aktorzy podróżowali w starych wagonach rosyjskich, w których znajdowały się jeszcze opalane węglem małe piecyki. Na stacjach wagony z tabliczkami „Teatr Wołyński” przetaczano i doczepiano do różnych pociągów. Właściwie niemal przez cały tydzień Teatr Wołyński był w drodze. By zdążyć z przygotowaniem repertuaru, nauka ról i próby odbywały się w kolejowych wagonach. Często miejscowości, gdzie dawano przedstawienia, nie miały sceny czy garderoby i już samo przejście od stacji w kostiumach z epoki wzbudzało sensację. Ratusz w Dubnie, kino w Równem, piękna sala teatralna w Janowej Dolinie.... Wszędzie Teatr Wołyński był niecierpliwie oczekiwany, a sztuki nagradzano gorącymi brawami. Entuzjazm publiczności zdawał się przekładać na zapał aktorów. Zofia Nałkowska, która krótko towarzyszyła wołyńskim aktorom, stwierdziła, iż nie wytrzymałaby tak katorżniczego tempa pracy. W tym okresie do zespołu aktorskiego należeli między innymi: Eugenia Bur266

W. Giełżyński, Rozmach amerykański w murach średniowiecza, „Tygodnik Ilustrowany” 1925 nr 7, s. 536. B. Zieliński, Na przełomie. Praca samorządu miejskiego w Łucku w latach 1924-1925 [w:] Łuck w świetle cyfr i faktów, Łuck 1925, s. 66. 268 Teatr na Wołyniu w latach 1924–1926, „Wołyń” 1935 – jednodniówka wydana dnia 6 kwietnia 1935 z okazji V–lecia Teatru Wołyńskiego im. Juliusza Słowackiego, s. 6. 267


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

bianka, Jadwiga Gosławska, Maria Hłouskówna, Helena Ippoldtówna, Wanda Łuczycka, Jadwiga Okońska, Barbara Reńska, Zofia Sławińska, Maria Wilkoszewska, Edward Czerwiński, Roman Jaglarz, Bronisław Kassowski, Edward Kowalczyk, Karol Leszczyński, Wacław Malinowski, Wacław Modrzeński, Piotr Orłowski, J. Rygier, Leopold Skwierczyński, Czesław Strzelecki, Edmund Szafrański oraz Kazimierz Wichniarz, który właśnie w Teatrze Wołyńskim rozpoczynał karierę aktorską269. Pod koniec lat trzydziestych do zespołu dołączył Kazimierz Rudzki (później znakomity w roli ojca Pawła w popularnym w latach sześćdziesiątych serialu „Wojna domowa”) oraz – tuż przed wybuchem wojny – Krystyna Feldman. W wystawianych sztukach często grał dyrektor Teatru Wołyńskiego Aleksander Rodziewicz, a z kolei aktorzy, na przykład Wacław Modrzeński czy Czesław Strzelecki, reżyserowali spektakle. Na scenie Teatru w Łucku występowały gościnnie takie sławy jak znana z filmów „Trędowata”, „Granica” czy „Dziewczęta z Nowolipek” aktorka Stanisława Wysocka, słynna Wanda Siemaszkowa, Irena Solska – „aktorka, dla której pisano sztuki”270, śpiewaczka, aktorka filmowa, teatralna i tancerka kabaretowa Zula Pogorzelska czy światowej sławy śpiewaczka operowa Ada Sari. Oprawę sceniczną spektakli, czyli tak zwaną „wystawę”, przygotowywał znakomity duet Jadwiga Przeradzka i Aleksander Jędrzejewski. Po nich funkcję scenografa Teatru Wołyńskiego przejął Stefan Słocki, po wojnie ceniony pionier i organizator życia plastycznego na Ziemi Lubuskiej, lubuski malarz, grafik, rzeźbiarz i scenograf.

269 270

Kultura i nauka

Aleksander Rodziewicz – dyrektor Teatru Wołyńskiego. Zdjęcie z pisma „Światowid” – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Premjery w Teatrze Wołyńskim, „Wołyń” 1935 nr 11, s. 2. Program Teatru Wołyńskiego im. J. Słowackiego w Łucku. Sezon 1935-36, Łuck 1935, s. 6.

229


230

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Teatr Miejski w Łucku. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Wnętrze Teatru Miejskiego. Karta pocztowa M. Spokojny Łuck. Pocztówka ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Mieczysław Zoner, zastępca dyrektora Teatru Wołyńskiego, o którym pisano: „Aktor to niezwykle popularny wśród publiczności wołyńskiej. Gra prawie w każdej sztuce. Żywy, energiczny, na scenie bawi i uczy, ale przede wszystkim bawi. I za to go strasznie lubią.” Zdjęcie z pisma „Światowid” z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Jadwiga Okońska, młodziutka aktorka Teatru Wołyńskiego, obsadzana w rolach miłych, sympatycznych dziewcząt. Zdjęcie z pisma „Światowid”z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Karol Leszczyński, czołowy amant Teatru Wołyńskiego. Zdjęcie z pisma „Światowid” z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

231


232

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

„Otello” Szekspira przed długi czas cieszył się wielką popularnością wśród wołyńskiej publiczności. Zdjęcie z pisma „Światowid” z marca 1935 roku - dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Wanda Łuczycka i Wacław Modrzeński w sztuce „Arletta i zielone pudło”. Zdjęcie z pisma „Światowid” z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

„Ich czworo” Gabrieli Zapolskiej na deskach Teatru Wołyńskiego. Stoją od lewej: Kazimierz Wichniarz, Wanda Łuczycka i Karol Leszczyński. Zdjęcie z pisma „Światowid” z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Zasięg oddziaływania objazdowego Teatru Wołyńskiego. Druk ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

233


234

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Mała gwiazda Teatru Wołyńskiego – Luba Lipnicka w rozmowie z Jadwigą Gosławską. Obok stoi Helena Ippoldtówna. Zdjęcie z pisma „Światowid”z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

„Niespodzianka” Roztworowskiego na scenie Teatru Wołyńskiego. Zdjęcie z pisma „Światowid” z marca 1935 roku – dodatek „Film”. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Marszruta Teatru Wołyńskiego na marzec – kwiecień 1936 roku. Druk ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Wołyńskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk Ponieważ Wołyń w okresie międzywojennym nie posiadał żadnej wyższej uczelni, w celu organizacji życia naukowego w latach trzydziestych powołano w Łucku Wołyńskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.271 Jego siedziba mieściła się przy ulicy Sienkiewicza 31. Prezesem Towarzystwa został Józef Śleszyński. Towarzystwo przede wszystkim zajęło się sprawą inwentaryzacji i ochrony zabytków archiwalnych na terenie Wołynia.272 Prowadziło prace badawcze w zakresie nauk humanistycznych oraz przyrodniczych. Organizowało posiedzenia naukowe. Prowadziło także działalność wydawniczą, np. w 1939 roku z okazji 125 rocznicy urodzin Kraszewskiego, setnej rocznicy osiedlenia pisarza na Wołyniu oraz 50 rocznicy jego śmierci wydano „Księgę ku czci Józefa Ignacego Kraszewskiego” pod redakcją Ignacego Chrzanowskiego. Wśród autorów tekstów znaleźli się łucczanie, np. Julian Nieć, Stanisław Hertel czy Zbigniew Rewski, ale także takie sławy jak prof. Julian Krzyżanowski, prof. Wiktor Hahn czy prof. Wacław Borowy.273 Pod patronatem Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk działało Muzeum Wołyńskie. Wśród jego założycieli byli znani badacze przyrody czy historii Wołynia: historyk Jakub Hoffman, lekarz Adam Wojnicz, konserwator Zbigniew Rewski, archeolog Jan Fitzke, paleontolog Kazimierz Przemyski, historyk Julian Nieć oraz etnograf Aleksander Prusiewicz, który został pierwszym dyrektorem nowo utworzonego Muzeum. Uroczystego otwarcia placówki dokonał 16 czerwca 1929 roku prezydent Ignacy Mościcki. Początkowo Muzeum mieściło się przy ulicy Żeromskiego, następnie w szkole powszechnej na zamku Lubarta, skąd po kilkukrotnych jeszcze przenosinach znalazło się w gmachu przy ul. Sienkiewicza 31.274 Muzeum miało charakter regionalny i obejmowało działalnością teren całego województwa. Posiadało cztery działy: przyrodniczy, prehistoryczny, historyczno–artystyczny i etnograficzny. Dział przyrodniczy, w skład którego wchodziły bogate zbiory botaniczne (zielnik flory Wołynia) i entomologiczne, z braku pomieszczenia znajdował się w gmachu Państwowego Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki. Opiekował się nim prof. Stefan Macko. Zbiory entomologiczne powiększały się stale dzięki prowadzonej przez niego stacji doświadczalnej w Siekierzycach pod Łuckiem. W Muzeum Wołyńskim najcenniejszy fragment 271 W 1935 r. w Zarządzie Towarzystwa prócz prezesa J. Śleszyńskiego zasiadali jeszcze dwaj łucczanie – profesorowie Gimnazjum Państwowego im. Tadeusza Kościuszki: dr A. Jaworczak i dr S. Macko, natomiast w Radzie Naukowej byli także: dr J. Czerniatowiczowa, W. Djakonienko – były profesor Uniwersytetu w Pradze i urzędnik Wydziału Samorządowego Wołyńskiego Urzędu Wojewódzkiego, dr J. Dutkiewicz – konserwator wojewódzki, dr M. Jasiński – prezes Towarzystwa Lekarskiego, inż. W. Lenkiewicz, dr J. Nieć – kierownik Biblioteki WTPN, inż. arch. J. Nowak, K. Przemyski – profesor łuckiego gimnazjum, inż. S. Tymoszenko, były rektor Instytutu Politechnicznego w Podebradach, prezes Towarzystwa im Piotra Mohyły i urzędnik Wydziału Rolnictwa i Reform Rolnych Wołyńskiego Urzędu Wojewódzkiego. Na podst. Odezwy Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk z 1935 roku. Druk w zbiorach Tadeusza Marcinkowskiego. 272 Dr Julian Nieć, Zbiory archiwalne Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, „Wołyń” 1936 nr 5, s. 6. 273 Wśród książek i czasopism, „Ziemia Wołyńska” 1939 nr 6-7, s. 21. 274 Jan Fitzke, Muzeum Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Łucku, „Ziemia” 1937 nr 11-12, s. 276.

235


236

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Zaproszenie do zwiedzania Muzeum Wołyńskiego, zamieszczone w „Rozkładzie jazdy autobusów w województwie wołyńskim”. Druk ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Muzeum Wołyńskie na dziedzińcu zamku Lubarta w Łucku. Łuck, luty 1939 roku. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

ekspozycji stanowił dział porcealny wołyńskiej. Fabryczki porcelany na Wołyniu rozwijały się szczególnie w pierwszej połowie XIX wieku i przetrwały do końca trzeciego ćwierćwiecza. Istniały w: Korcu, Romanowie, Baranówce, Horodnicy, Baraszach, Dorobyszu, Bielatynie, Kamiennym Brodzie, Emilczynie i Toporówce. Ich działalność była możliwa dzięki bogatym na Wołyniu pokładom kaolinu. Niekiedy naczynia były wzorowane na fajansach angielskich. Często zdobiły je charakterystyczne dla Wołynia motywy ludowe. Wśród zbiorów numizmatycznych największy skarb stanowiła wykopana w Hucie Stepańskiej kopiejka Witolda. Zainteresowanie zwiedzających przyciągały pamiątki powstańcze, między innymi znaleziony w butelce glejt powstańczy z 1863 roku, oraz – jak pisała prasa – godny pozazdroszczenia nawet przez Warszawę zbiór pamiątek legionowych, ofiarowany placówce przez Jakuba Hoffmana. Szczególnie okazale w muzealnych salach prezentował się dział etnograficzny: koszule pięknie zdobione haftem wołyńskim, barwne kraszanki, garnki–plecionki, fajki w różnych kształtach, pomysłowe sidła, wabiki oraz inny sprzęt łowiecki. Muzeum ciągle wzbogacało swoje zbiory za sprawą darowizn osób prywatnych i instytucji.275 Nazwiska ofiarodawców systematycznie publikowano na łamach tygodnika „Wołyń”.

275

Dr S. Peters, Muzeum regionalne wołyńskie, „Kurier Literacko-Naukowy” 1934 nr 16, s. VI.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Wołyńskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze Ważną rolę w propagowaniu piękna Ziemi Wołyńskiej i jej zabytków odgrywało Wołyńskie Towarzystwo Krajoznawcze. Wołyńskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości istniało już w 1922 roku. Jego zadaniem było ratowanie wołyńskich zabytków, które szczęśliwie przetrwały okres zaborów i ocalały z wojennej pożogi. Członkowie Towarzystwa zajęli się również gromadzeniem dokumentancji, która pozwoliłaby jak najdokładniej odtworzyć pierwotny wygląd i dzieje wspaniałych twierdz kresowych oraz innych wartościowych pod względem historycznym miejsc. Nakładem Towarzystwa prof. Aleksander Prusiewicz wydał w 1922 roku w Łucku broszurę „Zamki i fortece na Wołyniu”. Dochód ze sprzedaży wydawnictwa przeznaczono na restaurację zamku Lubarta. W 1927 roku pojawiła się nowa nazwa: Towarzystwo-Krajoznawcze i Opieki nad Zabytkami Przeszłości, poszerzająca zakres działalności o aspekt turystyki i krajoznawstwa. Funkcję prezesa Towarzystwa pełnił inżynier Franciszek Księżopolski, kierownik Wołyńskiej Dyrekcji Robót Publicznych. W tym okresie wśród członków nie brakowało prawdziwych pasjonatów, żywo zainteresowanych historią Wołynia. Należał do nich dawny prezydent Łucka, Jan Suszyński, który w razie potrzeby obejmował rolę przewodnika po Łucku i okolicach.276 W latach trzydziestych publikował też swoje krajoznawcze opowieści na łamach tygodnika „Wołyń”. Niezmiernie cenną inicjatywą było wydanie w 1929 roku, nakładem Towarzystwa, „Ilustrowanego przewodnika po Wołyniu” dra Mieczysława Orłowicza. Było to kompendium wiedzy na temat Wołynia i pierwsze tego typu wydawnictwo w województwie wołyńskim. Od 1933 roku, po połączeniu z ogólnopolskim PTK, używano już nazwy Okręg Wołyński Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, a później Okręg Wołyński Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.277 Siedziba Zarządu mieściła się w Łucku przy ul. Bolesława Chrobrego 15.278 Towarzystwo wydało kilka serii widokówek, jedna z nich przedstawiała Wołyń w fotografii J. Bułhaka. Przygotowano również praktyczną pomoc dla miłośników wycieczek po Wołyniu – w 1936 roku wydrukowano „Rozkład jazdy autobusów w województwie wołyńskim”. Zawierał on reklamy wołyńskich firm, oferujących przewozy pasażerskie, oraz podpowiadał, gdzie można spędzić nocleg w danej miejscowości. Strony z informacjami o odjazdach i przyjazdach autobusów poprzedziły zdjęcia wołyńskich miejscowości. Towarzystwo prowadziło również szkolenia przewodników, przygotowywało odczyty, prezentujące dzieje wołyńskich miast i zabytków, oraz 276

dr. M. Orłowicz, Ilustrowany przewodnik po Wołyniu, Łuck 1929, s. 101. Tadeusz Gumiński, Dziesięciolecie ruchu krajoznawczo-turystycznego na Wołyniu, „Ziemia Wołyńska” 1938 nr 1, s. 1. 278 Rozkład jazdy autobusów w województwie wołyńskiem, Łuck 1936. 277

237


238

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

organizowało wycieczki po Wołyniu. Były to wyprawy piesze, autobusowe, autokarowe i szczególnie lubiane latem podróże statkiem po Styrze. Chętnie odwiedzano historyczne miasta Wołynia, na przykład Krzemieniec, Wiśniowiec czy Dubno, ale także osobliwości Ziemi Wołyńskiej, takie jak słynne pola azaliowe czy kamieniołomy w Janowej Dolinie, które zaopatrywały w kostkę bazaltową województwa Polski centralnej. W latach trzydziestych Towarzystwo rozpoczęło również akcję budowy schronisk młodzieżowych w najbardziej atrakcyjnych miejscowościach. Na Wołyń przyjeżdżali turyści z centralnej Polski, zachwyceni historią, bogactwem przyrody i wielokulurową tradycją terenów nad Styrem, Horyniem i Słuczą.

W drodze do Poczajowa. Krzemieniec – Poczajów, 1932 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Od stycznia 1938 roku Wołyńskie Towarzystwo Turystyczno–Krajoznawcze wydawało w Łucku miesięcznik „Ziemia Wołyńska”, poświęcony sprawom krajoznawczym i kulturalnym. Redaktorem naczelnym pisma był dr Julian Nieć, historyk i kierownik zakładów naukowych Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Zespół redakcyjny pisma tworzyli również: mgr Jan Fitzke, kustosz Muzeum Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, mgr Tadeusz Gumiński, prezes Oddziału Łuckiego PTK, mgr Stanisław Hertel, nauczyciel języka polskiego i literatury w Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki, i mgr Zbigniew Rewski, kierownik Oddziału Sztuki Urzędu Wojewódzkiego Wołyńskiego. „Ziemia Wołyńska” zamieszczała dotyczące Wołynia opracowania z zakresu: archeologii, architektury, etnografii, filologii, geografii, geologii, historii kultury i literatury, sztuki, muzyki i turystyki. Drukowała też wspomnienia i życiorysy wybitnych Wołyniaków. Prezentowała omówienia ciekawych pozycji książkowych i artykułów, dotyczących Ziemi Wołyńskiej i jej mieszkańców, a nawet recenzje spektakli Teatru Wołyńskiego.279 Na podkreślenie zasługuje fakt, iż pod koniec 1937 roku ukazał się też przygotowany przez łuckich krajoznawców zeszyt monograficzny „Ziemi”, organu Zarządu Głównego PTK, poświęcony niemal w całości Łuckowi. Artykuły zdobiły piękne, artystyczne fotografie miasta, wykonane przez Edwarda Augustynowicza, pracownika Urzędu Wojewódzkiego w Łucku.280

Ogłoszenie na temat planowanej wycieczki, zamieszczone na łamach 19 numeru „Przeglądu Wołyńskiego” z maja 1930 roku przez Wołyńskie Towarzystwo Krajoznawcze i Opieki nad Zabytkami Przeszłości. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

279 Wśród

Informacja o organizacji wycieczek turystyczno-krajoznawczych przez Okręg Wołyński Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego w Łucku, zamieszczona w „Rozkładzie jazdy autobusów w województwie wołyńskim”. Druk ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

książek i czasopism, „Ziemia Wołyńska” 1939 nr 6-7, s. 21. Artykuły dotyczące Łucka: Julian Nieć, Łuck na tle dziejów; Jan Suszyński, Wspomnienie z pobytu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łucku w roku 1922; inż. A. Jurewicz-Juraniec, O możliwościach rozwojowych miasta Łucka; Stefan Macko, Roślinność okolic Łucka; Zbigniew Rewski, Zabytki artystyczne Łucka; Jan Fitzke, Muzeum Wołyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Łucku [w:] „Ziemia” 1937 nr 11-12.

280

239


240

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Wycieczka PTTK z Krakowa w Międzyrzeczu Ostrogskim. Miedzyrzecz Ostrogski, 1932 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Kultura i nauka

Statkiem po Styrze. Łuck, 1939 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar pani Małgorzaty Knapp, córki Marii Knapp z domu Łysakowskiej.

241


242

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

„Ziemia Wołyńska” – wydawany w Łucku od 1938 roku przez Wołyńskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze miesięcznik, poświęcony sprawom krajoznawczym i kulturalnym. Egzemplarz ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Fotografowie wołyńscy

Fotografowie i fotograficy wołyńscy Cennym źródłem, umożliwiającym poznanie atmosfery przedwojennego Wołynia, są wspaniałe, ocalałe z wojennej pożogi, fotografie – z jednej strony dowód artystycznych talentów Wołyniaków, z drugiej świadectwo niekłamanego zachwytu dla uroku Ziemi Wołyńskiej. Wołyń zachwycał pięknem krajobrazu. Wiśniowe sady ukryte w głębi jarów. Szeroko rozlane wody Styru i bystry nurt Horynia. Kurhany zagubione wśród bezkresnych stepów. Królujące na wzniesieniach majestatyczne ruiny zamków. Pałace zagubione w zieleni parków. Dwory i dworki pod konarami wiekowych lip i dębów. Cmentarze na stokach gór. Barwne kobierce urodzajnych pól. Samotne krzyże na rozstajach dróg. Ujęte w ramę szmaragdowych lasów miasta i miasteczka, połyskujące z oddali blaskiem kopuł świątyń różnych wyznań. Wreszcie perła tej ziemi – Krzemieniec, nazywany Szwajcarią Wołyńską. Urok wołyńskiego pejzażu utrwalali na zdjęciach zarówno goście: znany wileński fotograf Jan Bułhak (Wołyńskie Towarzystwo Krajoznawcze wydało serię widokówek, przedstawiających Wołyń w fotografii J. Bułhaka) i warszawianin Henryk Poddębski, którzy w ramach akcji dokumentowania krajobrazu i zabytków odradzającego się Państwa Polskiego przybyli na Wołyń w latach dwudziestych, oraz pochodząca z pobliskiego Polesia Zofia Chomętowska z domu Drucka-Lubecka (jej piękne zdjęcia Kowla zostały wydane w formie pocztówek), jak i fotografowie wołyńscy. Na uwagę zasługują szczególnie dwa ośrodki fotografii artystycznej na Wołyniu. To Krzemieniec i Łuck. Kolejność miast nieprzypadkowa, gdyż w okresie dwudziestolecia międzywojennego to właśnie Krzemieniec, a nie stolica województwa wołyńskiego, był drugim obok Wilna ośrodkiem fotografii artystycznej na Kresach, i to ośrodkiem znanym i cenionym w środowisku polskich artystów fotografików. W 1928 roku nauczyciel rysunku, a jednocześnie ceniony malarz i wielki miłośnik fotografii, Stanisław Sheybal zorganizował w Liceum Krzemienieckim Szkolną Pracownię Fotograficzną. Od władz szkoły pracownia otrzymała obszerny, wieloizbowy lokal, wyposażony w sprzęt i potrzebne urządzenia. Początkowo na zajęcia przychodziło małe grono zainteresowanych fotografią uczniów, które wkrótce powiększyło się do takich rozmiarów, że dyrekcja placówki wprowadziła w kilku klasach licealnych lekcje fotografii jako przedmiot obowiązkowy. Miarą fascynacji fotografią niech będzie fakt, iż powstał nawet zaakceptowany przez Zarząd Liceum Krzemienieckiego projekt utworzenia w Krzemieńcu średniej szkoły fotografii, jednak Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie wyraziło zgody na realizację tego ambitnego planu. Staraniem Stanisława Sheybala przy wydatnej pomocy Jana Bułhaka i wybitnego fotografika lwowskiego Jana Neumana w 1929 roku w Krzemieńcu odbyła się pierwsza na Wołyniu ogólnopolska wystawa fotografii artystycznej. „Działalność pracowni fotograficznej uczniów Liceum Krzemienieckiego i osiągnięcia jej uczestników – wspomina Stanisław Sheybal – wzbudziły żywe zainteresowanie społeczeństwa krzemienieckiego. Lokal pracowni był coraz częściej odwiedzany przez osoby postronne. Przychodzili, aby obejrzeć fotografie, ilustrujące piękno Krzemieńca i jego okolic, i chętnie je nabywali.[...]Ale byli też tacy, którzy przychodzi-

243


244

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

li na wykłady, pogadanki i dyskusyjne pokazy prac fotograficznych oraz brali czynny udział w zajęciach praktycznych. Wielu z nich nabyło własne aparaty i zabrało się do poważnej pracy.”281 We wrześniu 1930 roku z inspiracji krzemienieckiego nauczyciela powstało zatem miejscowe Towarzystwo Fotograficzne, które w grudniu podjęło się przygotowania kolejnej Ogólnopolskiej Wystawy Fotografii. Z kolei w 1932 roku otwarto w Krzemieńcu „Wystawę prac fotografów krzemienieckich”. Wzięło w niej udział 25 autorów, w tym 11 uczniów. Najwięcej fotogramów zaprezentował Ludwik Gronowski, utalentowany matematyk Liceum Krzemienieckiego. Rok później, w marcu 1933 roku, odbyła się jego wystawa indywidualna, pokazywana następnie w Warszawie.282 Tylko w latach 1929-1932 członkowie krzemienieckiego Towarzystwa Fotograficznego prezentowali swoje prace w kraju na 3 wystawach indywidualnych, 10 ogólnopolskich i 2 międzynarodowych oraz na 19 wystawach zagranicznych, między innymi w Bostonie i w Chicago, w Osace i w Tokio, w Antwerpii, Brukseli, Göteborgu, Londynie, Mediolanie, Pradze czy Wiedniu.283 Od 1937 roku instruktorem w pracowni fotografii w Liceum Krzemienieckim był Henryk Hermanowicz, który uczył się fotografii u doskonałego wileńskiego fotografa Jana Bułhaka. Z pasją utrwalał na zdjęciach piękno krzemienieckiego pejzażu, architekturę i folklor. Był autorem wspaniałych albumów fotograficznych, między innymi bibliofilskiego „Piękne rodzinne miasto Juliusza Słowackiego” (1939), łączącego zdjęcia Krzemieńca z poezją słynnego romantyka. W maju 1939 roku fotograficy krzemieniccy, w związku z obchodami Roku Słowackiego, przygotowali we Lwowie wystawę pod hasłem „Krzemieniec – rodzinne miasto Juliusza Słowackiego”.284 Była to ostatnia wspólna prezentacja ich zdjęć. Prace krzemienieckich fotografików pojawiały się zarówno w publikacjach książkowych, jak i w prasie lokalnej oraz ogólnopolskiej. Część z nich została wydana w formie kart pocztowych – z adnotacją: „Liceum Krzemienieckie. Szkolna Pracownia Fotograficzna” lub „Zdjęcie Pracowni Fotograficznej Liceum Krzemienieckiego”. W wołyńskiej kolekcji Tadeusza Marcinkowskiego znajduje się bogaty zbiór tych pocztówek. Nie tak silnym ośrodkiem wołyńskiej fotografii artystycznej był Łuck. Tu efekty przyniosły nie działania zespołu, ale indywidualna praca dwóch miłośników fotografii: Adama Juliana Łukaszewskiego i Edwarda Augustynowicza. Pierwszy z nich w latach trzydziestych był zatrudniony w Wojewódzkim Towarzystwie Organizacji i Kółek Rolniczych w Łucku, a następnie w Wołyńskiej Izbie Rolniczej w Łucku i pozostawił po sobie cykl zdjęć dokumentujących piękno Ziemi Wołyńskiej, natomiast drugi pracował w Urzędzie Wojewódzkim w Łucku – jego artystyczne zdjęcia wołyńskich miast zdobiły nie tylko łamy tygodnika „Wołyń”, ale także wydawnictw ogólnopolskich, takich jak „Ziemia” czy „Ilustrowany Kurier Codzienny”. 281

Na łamach czasopism, wydawanych w Polsce okresu dwudziestolecia międzywojennego,

S. Sheybal, Wspomnienia 1891-1970, Kraków 1984, s. 245. Ludwik Gronowski. Fotografie. Krzemieniec 1930-1939, Lublin 2012, s. 9. 283 Dane na podst. Stanisław Sheybal, Wspomnienia 1891-1970, Kraków 1984, s. 247-248. 284 Ludwik Gronowski. Fotografie. Krzemieniec 1930-1939, op. cit. 282


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Fotografowie wołyńscy

pojawiają się również zdjęcia, wykonane przez właścicieli miejscowych zakładów fotograficznych. Niemal w każdym z wołyńskich miasteczek działał taki zakład, a w większych miastach było ich nawet kilka. W Łucku, stolicy Wołynia, na jednej ulicy Jagiellońskiej w 1925 roku było sześć zakładów fotograficznych. W kolejności od początku ulicy działali tu: Anani Dosik, w jednym budynku pod numerem 47 – Izrael Byk i Zejlik Oks, dalej Mojżesz Ferszko, Nachman Szyfer i Icek Krojn. W latach trzydziestych w Równem przy ulicy 3 Maja funkcjonowały: Zakład Fotograficzny R. Galko, naprzeciw budynku Kasy Skarbowej Fotograf „Art” Józef Rendel, Zakład Fotograficzny Sz. Galperina oraz Artystyczny Zakład Fotograficzny i Pracownia Portretów J. Dolinko, a przy ulicy Balińskiego Zakład Artystyczno-Fotograficzny B. Czernika. W Krzemieńcu: stary Zakład Fotograficzny W. Krutowskiego, Zakład Artystyczno-Fotograficzny O. Berensztejna, Foto „Turysta” i Fotograf B. Byk. W Kowlu: przy ulicy Warszawskiej stary Zakład Fotograficzny Epsztajna, przy ulicy Kolejowej Pracownia Art. Port. N. Deresiewicza, przy ulicy Łuckiej Zakład Fotograficzny M. Terera „Foto.Film” oraz Polski Zakład Fotograficzny „Lech” Jana Żaka, a także Zakład Fotograficzny Z. Gellera. W pobliskim Maciejowie przy ulicy Marszałka Piłsudskiego „Filmówka F-to” P. Lichtensztejna. W Ołyce stary Zakład Fotograficzny A. Wysockiego i przy ulicy Mickiewicza 11 obok posterunku policji Artystyczny Zakład Fotograficzny „Studio” P. Nejtera, a także Artystyczny Zakład Fotograficzny „Modern” Słucka i Spółka. W Lubomlu Zakład Fotograficzny „Foto-Film” I. Krejna oraz Zakład Fotograficzny S. Lejder. Z kolei we Włodzimierzu Wołyńskim przy ulicy Horodelskiej Zakład Fotograficzny Szterna, który na zdjęciach uwieczniał między innymi żołnierzy stacjonującego tu 23 pułku piechoty. Zachwycają artyzmem prace zarówno polskich, jak i żydowskich zakładów fotograficznych, przy czym te ostatnie to pracownie fotografii artystycznej z tradycjami - zakład fotograficzny często przechodził tu z ojca na syna, a wraz z nim tajniki wykonywania zawodu. Każdy zakład fotograficzny miał inaczej zaaranżowane atelier. Jedni lubowali się w akcentach patriotycznych, inni woleli fotografować postacie na tle makiety lasu czy pełnego kwiatów ogrodu, jeszcze inni we wnętrzach ozdobionych luksusowymi przedmiotami: zabytkowymi, misternie rzeźbionymi fotelami, ażurowymi stoliczkami, antycznymi wazami pełnymi kwiatów. Wielu lokalnych fotografów to prawdziwi artyści. Poprzez właściwe tło, oświetlenie, upozowanie postaci, odpowiednio poprowadzoną rozmowę w trakcie wykonywania fotografii, a później poprzez specjalną obróbkę zdjęć potrafili w magiczny sposób wyeksponować wewnętrzne piękno czy charakter fotografowanych osób bądź - na życzenie klienta – podkreślić piastowaną godność lub sprawowany urząd. Część z ich prac, zgodnie z ówczesną modą, miała również formę gotowych do wysłania bliskim kart pocztowych. Całe szczęście, że te „skarby pamięci” ocalały z wojennej pożogi i przetrwały w rodzinnych albumach, by dać świadectwo bujnemu życiu politycznemu, społecznemu, gospodarczemu, naukowemu i kulturalnemu Wołynia. Wołynia, który tak zachwycił się czasem odzyskanej niepodległości i tak pięknie, z iście kresowym rozmachem i fantazją potrafił wykorzystać ten krótki okres względnego spokoju.

245


246

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

LICEUM KRZEMIENIECKIE. SZKOLNA PRACOWNIA FOTOGRAFICZNA STANISŁAW SHEYBAL

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

STANISŁAW SHEYBAL – urodził się w 1891 roku w Samborze, zmarł w 1976 roku w Warszawie. Malarz, fotografik, pedagog. W latach 19121918 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i w Pradze. Akademię ukończył ze srebrnym medalem. Brał udział w I wojnie światowej i wojnie polsko-bolszewickiej. Od 1928 roku pracował w Liceum Krzemienieckim. Zorganizował i prowadził szkolną pracownię fotograficzną. Po wojnie osiadł w Warszawie. Jego twórczość obejmowała zarówno malarstwo sztalugowe, jak i fotografię artystyczną.

Krzemieniec. Stary cmentarz i cerkiew Bazylianów. Zdjęcie Pracowni Fotograficznej Liceum Krzemienieckiego. Wydawnictwo Zjednoczenia Organizacji Społecznych w Krzemieńcu. Pocztówka ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Fotografowie wołyńscy

Krzemieniec. Stare miasto. Liceum Krzemienieckie. Szkolna Pracownia Fotograficzna. Zdjęcie Henryka Hermanowicza. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

HENRYK HERMANOWICZ

HENRYK HERMANOWICZ (1912-1992) – uczył się fotografii u doskonałego wileńskiego fotografa Jana Bułhaka. Od 1937 roku był instruktorem w pracowni fotografii w Liceum Krzemienieckim. Z pasją utrwalał na zdjęciach piękno krzemienieckiego pejzażu, architekturę i folklor. Był autorem wspaniałych albumów fotograficznych, między innymi bibliofilskiego „Piękne rodzinne miasto Juliusza Słowackiego” (1939), łączącego zdjęcia Krzemieńca z poezją słynnego romantyka. Po wojnie mieszkał i pracował w Krakowie. Współpracował z wieloma wydawnictwami. Jego zdjęcia można spotkać w licznych publikacjach prasowych i książkowych, zwłaszcza o tematyce geograficznej i krajoznawczej.

247


248

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

FOTOGRAFICY ŁUCCY ADAM JULIAN ŁUKASZEWSKI

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

ADAM JULIAN ŁUKASZEWSKI – urodził się w 1906 roku we Lwowie, zmarł w 1973 roku w Krakowie. W okresie od 1 lutego 1931 roku do końca 1935 roku pracował w Wojewódzkim Towarzystwie Organizacji i Kółek Rolniczych w Łucku, a następnie w Wołyńskiej Izbie Rolniczej w Łucku jako instruktor przysposobienia rolniczego. Lata pobytu na Wołyniu zaowocowały wielką serią zdjęć oraz trwającym do końca życia zauroczeniem tym regionem kraju. Po wojnie Adam Julian Łukaszewski zamieszkał w Krakowie. Pod koniec lat sześćdziesiątych zaczął pisać monografię Wołynia i Kresów. Poświęcił też wiele pracy i środków na mikrofilmowanie map i książek, dotyczących Wołynia. Był wielkim miłośnikiem Wołynia i wielkim patriotą.

Stary dworek na placu Katedralnym w Łucku. Fot. Adam Julian Łukaszewski. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

EDWARD AUGUSTYNOWICZ

|

Fotografowie wołyńscy

EDWARD AUGUSTYNOWICZ – pracownik Urzędu Wojewódzkiego w Łucku. Wielki miłośnik fotografii. Jego artystyczne zdjęcia wołyńskich miast zdobiły nie tylko łamy tygodnika „Wołyń”, ale także wydawnictw ogólnopolskich, takich jak „Ziemia” czy „Ilustrowany Kurier Codzienny”.

Łuck. Ruiny zamku. Fot. Edward Augustynowicz. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

249


250

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

ŁUCK. ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY N.SZEFERA

Wiele wołyńskich zakładów fotograficznych działało jeszcze pod zaborami. Często przechodziły z ojca na syna. Fotografie wykonne na twardych tekturkach były bardzo dobrej jakości. Przetrwały do dziś. Zdjęcie polskiej rodziny, wykonane w zakładzie fotograficznym Szifera (później Szefera) o nazwie „Leonardi”. Zdjęcie z rodzinnego albumu Ireny Pruszyńskiej.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

ŁUCK. ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY A. DOSIKA

|

Fotografowie wołyńscy

Pamiątkowe zdjęcie po uroczystości. Czwarty z prawej stoi prezydent Łucka Stanisław Czarkowski. Łuck, lata dwudzieste. Fot. A. Dosik. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

251


252

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

ŁUCK. ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY A. BYKA

Olimpia Marcinkowska z domu Martyńska. Fot. A. Byk. Łuck, ul. Jagiellońska. Zdjęcie z rodzinnego albumu Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Fotografowie wołyńscy

ŁUCK. ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY I. KROJN

Jadwiga Malesza z domu Marcinkowska. Fot. I. Krojn. Łuck, ul. Jagiellońska. Zdjęcie z rodzinnego albumu Tadeusza Marcinkowskiego.

253


254

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Antonina z Kazimirskich z mężem Franciszkiem Ksawerym Marcinkowskim oraz synem Janem. Kowel, początek XX wieku. Zakład Fotograficzny Epsztajna w Kowlu. Zdjęcie z rodzinnego archiwum Tadeusza Marcinkowskiego.

|

NA

WOŁYNIU

KOWEL. ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY EPSZTEJNA


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Fotografowie wołyńscy

RÓWNE. FOTOGRAFIA R. GASKO

Zdjęcie portretowe. Zakład Fotograficzny „Fotografia W. Gasko”. Na zdjęciu artysta malarz August Kuriata. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar pani Kaliny Zub.

255


256

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

RÓWNE. ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY B. KRUTOWSKIEGO

Zdjęcie portretowe, wykonane w Zakładzie Fotograficznym B. Krutowskiego. Na zdjęciu Romana Grocholska. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar pani Kaliny Zub.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Fotografowie wołyńscy

RÓWNE. SŁOWIAŃSKA FOTOGRAFIA. ATELIER PORTRETÓW GALPERINA

Zdjęcie portretowe, wykonane w Zakładzie Fotograficznym „Słowiańska Fotografia. Specjalne Atelier Portretów N. B. Galperina. Równe”. Na zdjęciu Jadwiga z Wieczffińskich Kuriata. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar pani Kaliny Zub.

257


258

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

RÓWNE. SZ. GALPERIN

Zdjęcie portretowe. Fot. Sz. Galperin, Równe, ul. 3-ego Maja 138. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Zdjęcie portretowe. Fot. Sz. Galperin, Równe, ul. 3-ego Maja 138. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

RÓWNE. J. DOLINKO

Zdjęcie portretowe. Na fotografii Hanka Szymujkówna. Równe, 1935 rok. Fotograf J. Dolinko, Równe. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

Fotografowie wołyńscy

259


260

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

RÓWNE. R. GALKO

Dziewczyna w stroju ludowym. Zakład Fotograficzny R. Galko, Równe ul. 3 Maja 60. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Wojsko

Wojsko Ze względów strategicznych oraz w związku z koniecznością ochrony granic Państwa Polskiego na Wołyniu zostały zlokalizowane duże garnizony Wojska Polskiego i Korpusu Ochrony Pogranicza.285 W Równem mieściło się dowództwo 13 Dywizji Piechoty i Wołyńskiej Brygady Kawalerii, w Kowlu dowództwo 27 Dywizji Piechoty, a we Włodzimierzu Wołyńskim znajdowała się Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii. Poszczególne pułki tych jednostek rozlokowano w różnych miastach województwa wołyńskiego. W Łucku stacjonował 24 Pułk Piechoty Strzelców Kresowych i 13 Kresowy Pułk Artylerii Lekkiej (część), w Dubnie 43 Pułk Piechoty Legionu Bajończyków i 2 Dywizjon Artylerii Konnej im. gen. Józefa Sowińskiego, w Równem 44 i 45 Pułk Piechoty Strzelców Kresowych, 13 Kresowy Pułk Artylerii Lekkiej oraz 21 Pułk Ułanów Nadwiślańskich, w Kowlu 50 Pułk Piechoty Strzelców Kresowych, w Białokrynicy pod Krzemieńcem 12 Pułk Ułanów Podolskich, w Ostrogu 19 Pułk Ułanów Wołyńskich im. Edmunda Różyckiego, we Włodzimierzu Wołyńskim 27 Pułk Artylerii Lekkiej Legionów. Na terenie Dowództwa Okręgu Korpusu II w obrębie Wołynia działały Powiatowe Komendy Uzupełnień w: Kowlu, Włodzimierzu Wołyńskim, Dubnie, Krzemieńcu, Równem, Łucku i Sarnach.286 W latach 1925, 1932 i 1938 na Wołyniu odbyły się wielkie manewry wojskowe. Pierwsze po I wojnie światowej manewry pod Brodami przy granicy z – jak pisano wówczas – „Bolszewią” wzbudziły żywe zainteresowanie nie tylko w kraju. Zjechali na Wołyń przedstawiciele polskiego Sejmu i Senatu, ale także przedstawiciele wojsk: Anglii, Czechosłowacji, Estonii, Finlandii, Francji, Hiszpanii, Jugosławii, Łotwy, Rumunii, Turcji i Włoch. Wraz z ważnymi gośćmi przybyli dziennikarze. Z dużym uznaniem pisano szczególnie o sprawności polskiej kawalerii.287 Z kolei w manewrach w 1938 roku brał udział marszałek Edward Rydz-Śmigły. Po ich zakończeniu przyjmował w Łucku defiladę z udziałem wszystkich jednostek. Jak relacjonowały gazety: „była to największa w dziejach Polski defilada”. Trwała nieprzerwanie siedem godzin. Do marszu grało dwadzieścia pułkowych orkiestr. Kiedy zagrano „Warszawiankę”, zgromadzony na alei Chrobrego tłum podchwycił melodię. Popłynęły łzy wzruszenia. Pięknie prezentowało się Wojsko Polskie: „chluba polskiej armii – konnica, żelazny szyk piechoty, samochody pancerne, klucze samolotów, potworne tęgo pokrywce czołgów”.288 I wszędzie kwiaty: astry, chryzantemy, dalie... na łękach oficerskich siodeł, na armatach, pod nogami piechoty, pod taśmami czołgów. Ostatnie przed II wojną światową wielkie manewry były wspaniałą manifestacją siły i wiary w potęgę odrodzonego Państwa Polskiego. Entuzjazm tłumu był autentyczny. Całe społeczeństwo Wołynia zbierało 285 Korpus

Ochrony Pogranicza, „Kalendarz Ziem Wschodnich na rok 1935”, Warszawa 1934, s. 278. podst. informacji zamieszczonych w kalendarzyku z 1935 roku (był własnością mojego wujka Jana Zaremby, pracownika Sądu Okręgowego w Łucku, a później w Równem), s. 144-147. 287 M. Porwit, Pierwsze manewry naszego wojska, „Tygodnik Ilustrowany” 1925 nr 35, s. 700. 288 Z. K., Echa uroczystości łuckich, „Praca Obywatelska” 1938 nr 19, s. 4. 286 Na

261


262

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

środki na Fundusz Obrony Narodowej. Wpłaty deklarowali nie tylko Polacy, ale także środowiska ukraińskie, czeskie czy żydowskie. Tuż przed defiladą na stadionie w Łucku przekazano Naczelnemu Wodzowi zakupione ze składek Wołyniaków karabiny maszynowe i armatki polowe.289 Stacjonujące na Wołyniu jednostki brały czynny udział w życiu województwa. Uczestniczyły w uroczystościach patriotycznych, różnego rodzaju akcjach społecznych, dobroczynnych i kulturalnych. Polskie społeczeństwo Wołynia było dumne ze swych żołnierzy, darzyło ich sympatią i chętnie brało udział w organizowanych świętach pułkowych i zawodach sportowych. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się zawody konne, przeprowadzane przez Wołyński Klub Jeździecki, którego kolejnymi prezesami byli dowódcy Wołyńskiej Brygady Kawalerii – generałowie: Władysław Anders i Edmund Knoll.290 Każdy powrót wojska z manewrów zamieniał się w wielką manifestację patriotyczną z udziałem władz miasta, przedstawicieli różnych organizacji społecznych, młodzieży szkolnej. Przy dźwiękach orkiestr witano żołnierzy kwiatami. W licznych przemówieniach mocno podkreślano doniosłą rolę miejscowych jednostek dla obronności Państwa Polskiego. Z pieniędzy uzyskanych ze składek na Fundusz Obrony Narodowej kupowano dla wołyńskich pułków uzbrojenie. Przy udziale miejscowej ludności uroczyście świętowano również rocznice jednostek Korpusu Ochrony Pogranicza. Odbywały się wówczas akademie, nabożeństwa polowe, defilady oddziałów KOP-u oraz zawody i zabawy ludowe, a na tych uroczystościach nigdy nie brakowało osobistości ważnych dla życia regionu. Ze składek na Fundusz Obrony Narodowej, tak jak w wypadku wojska, dozbrajano miejscowe jednostki. Rozsiane wzdłuż granicy z ZSRR strażnice KOP–u, prócz ochrony pasa granicznego kraju, pełniły również inną ważną rolę. Do okolicznych wsi niemal codziennie docierali instruktorzy oświatowi KOP-u. Uczyli miejscową ludność nowych metod uprawy ziemi. Mówili o korzyściach płynących ze stosowania płodozmianu, nawozów sztucznych i maszyn rolniczych, o zakładaniu spółdzielni, o sposobach leczenia bydła. W środowisku, gdzie mimo postępu w oświacie procent analfabetów był jeszcze dość wysoki, czytali na głos gazety i opowiadali o tym, co dzieje się w kraju, w Europie i na świecie. Młodzież uczyli polskich pieśni, gier i zabaw. Coraz bardziej przychylnie i z zaciekawieniem witani w odwiedzanych miejscowościach nieśli postęp cywilizacyjny do zagubionych wśród pól i lasów wsi wołyńskich.291 Placówki KOP-u znajdowały się między innymi w Hoszczy, Korcu, Rokitnie, Żytyniu i Dederkałach. 292 W połowie sierpnia 1939 roku odbyła się mobilizacja wszystkich jednostek wojskowych, stacjonujących na Wołyniu. Przerzucono je na granicę polsko-niemiecką. Już w pierwszych dniach września wołyńskie jednostki dzielnie zmagały się z przeważającą siłą wroga na Pomorzu, w okolicach Częstochowy i po przegrupowaniu spod Bydgoszczy w województwie łódzkim. Z kolei placówki KOP-u bohatersko stawiły czoła zdradzieckiej agresji sowieckiej 17 września 1939 roku. 289

Z. Kunicka, Radosne dni Wołynia, „Bluszcz” 1938 nr 40, s. 14. Klub Jeździecki, Równe 1935, s. 2. 291 M. Żakówna, Obrazki z życia K.O.P. [w:] Wołyńskimi drogami, Lwów-Warszawa 1937, s. 41-47. 292 Święto KOP-u w powiecie rówieńskim, „Wołyń” 1936 nr 43, s. 2. 290 Wołyński


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Wojsko

Pluton trębaczy 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Równe, koniec lat dwudziestych. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

263


264

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Oficerowie 43 pułku piechoty z rodzinami podczas zawodów sportowych. Dubno, 1938 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Wojsko

Na poligonie w Czeremosznie. Sztab Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Czeremoszno, maj 1937 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Ostre strzelanie. Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii. Włodzimierz Wołyński, 1937 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

265


266

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Koszary V Baterii Szkoły Podchorążych Kawalerii. Włodzimierz Wołyński, 1937 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii. Włodzimierz Wołyński, 1930 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar. p. Romualdy Wdziękońskiej.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Wojsko

Manewry na Wołyniu w 1925 roku. Od lewej: kapitan Suzin, pułkownik Anders, gen. broni Rozwadowski, podpułkownik Korytowski i rotmistrz Langert. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Manewry kawalerii polskiej na Wołyniu w obecności ministra Sikorskiego, przedstawicieli obcych armii i generalicji. Zdjęcie 35 numeru „Tygodnika Ilustrowanego” z 29 sierpnia 1925 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

267


268

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Przedstawiciele ludności Wołynia przyjmują obiadem polowym ministra Sikorskiego, zagranicznych gości i generalicję. Zdjęcie 35 numeru „Tygodnika Ilustrowanego” z 29 sierpnia 1925 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Defilada oddziałów kawalerii po skończonych manewrach. Zdjęcie 35 numeru „Tygodnika Ilustrowanego” z 29 sierpnia 1925 roku. Pismo ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

Wojsko

Defilada po zakończeniu manewrów na Wołyniu. Na trybunie marszałek Edward Rydz-Śmigly. Łuck, wrzesień 1938 roku. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

269


270

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Powitanie marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego w Łucku podczas uroczystego przekazania broni, ufundowanej przez społeczeństwo wołyńskie. Zdjęcie z „Ilustracji Świątecznej” z 25 września 1938 roku.

Duma polskiej armii – czołgi na wielkiej defiladzie po zakończeniu manewrów na Wołyniu. Łuck, wrzesień 1938 roku. Zdjęcie z „Ilustracji Świątecznej” z 25 września 1938 roku.


ROZDZIAŁ III

|

W II RZECZYPOSPOLITEJ

|

271

Wojsko

Granica Rzeczypospolitej Polskiej z ZSRR. Pojenie koni na rzece granicznej. Z życia 11 Baonu K.O.P. Wołyń. Na dochód budowy Domu Żołnierza w Mizoczu. Fot. „Dekadens” Ostróg. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Granica Rzeczypospolitej Polskiej z ZSRR. Punkt przejściowy. Z życia 11 Baonu K.O.P. Wołyń. Na dochód budowy Domu Żołnierza w Mizoczu. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Granica Rzeczypospolitej Polskiej z ZSRR. Komisarz bolszewicki porozumiewa się w drobnych zajściach z oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza. Z życia 11 Baonu K.O.P. Wołyń. Na dochód budowy Domu Żołnierza w Mizoczu. Fot. „Dekadens” Ostróg. Karta pocztowa ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.



IV ROZDZIAŁ

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

Żołnierze niemieccy przed dworcem w Kowlu. Kowel, 1943 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.



ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Wybuch wojny i agresja sowiecka

Wybuch wojny i agresja sowiecka Wojska niemieckie zaatakowały Polskę 1 września 1939 roku, przekraczając jej granicę na całej długości. Już w pierwszych dniach września 13 Dywizja Piechoty, przewieziona z Wołynia na Pomorze, została skierowana do Armii Obwodowej „Prusy”, w składzie której 6 i 7 września stoczyła krwawą bitwę pod Tomaszowem Mazowieckim nad Bzurą. Część rozbitej dywizji przedostała się do Warszawy i walczyła w jej obronie. Z kolei 27 Kowelska Dywizja Piechoty, przetransportowana na granicę z Wolnym Miastem Gdańskiem, od 2 września przedzierała się na południe, ponosząc ciężkie straty w walkach pod Świeciem i Terespolem Pomorskim. Wycofana lewym brzegiem Wisły weszła do bitwy pod Bzurą, gdzie została rozbita. Wołyńska Brygada Kawalerii, wchodząca w skład Armii „Łódź”, 1 września stoczyła bitwę pod Mokrą z niemiecką dywizją pancerną i mimo poważnych strat odparła wszystkie ataki wroga, niszcząc kilkadziesiąt czołgów. Podczas odwrotu Armii „Łódź” odznaczyła się w bitwach pod Cyrusową Wolą i Mińskiem Mazowieckim, gdzie została rozproszona. Część brygady przedarła się do Warszawy i brała udział w jej obronie. Już 1 września bomby spadły na wołyńskie miasta, pojawiły się pierwsze ofiary w ludziach. Niemieckie lotnictwo bombardowało obiekty cywilne i wojskowe, lotniska, węzły i linie kolejowe, fabryki, transporty wojskowe i cywilne oraz bezbronne miasta. Dogodny cel dla niemieckich lotników stanowiły tysiące mieszkańców województw centralnych i zachodnich, którzy zapełnili drogi Wołynia, uciekając przed niemiecką nawałą. Spieszono im z pomocą. Szybko, niemal samoczynnie, zorganizowały się odpowiednie służby. Do pomocy stanęli członkowie działających na Wołyniu organizacji, między innymi harcerze. Uciekinierami zapełniły się szkoły, internaty, szpitale, gmachy użyteczności publicznej, a nawet pomieszczenia kurii biskupiej. W teatrze w Łucku znalazło schronienie kilkudziesięciu aktorów, uciekinierów z Warszawy, Poznania i Łodzi. Pomagali im koledzy z Teatru Wołyńskiego.293 W masie uciekinierów, dla których stolica Wołynia stanowiła chwilową przystań, była też pisarka Maria Dąbrowska ze swym towarzyszem życia – działaczem społecznym Stanisławem Stempowskim, przyjacielem wojewody wołyńskiego Henryka Józewskiego. W Łucku wraz z nimi znalazł się też sam wojewoda.294 Nagle zaczęło brakować wszystkiego, nawet paliwa do samolotów oraz wojskowych samochodów i ciężarówek. Sklepy opustoszały niemal zupełnie. Na Kresach mocno wierzono jednak, że interwencja Anglii i Francji odwróci losy wojny, że po przegrupowaniu na tak zwanym zapleczu wołyńskim uszczuplone siły polskie ruszą do wal293 294

W. Zagórski, Wolność w niewoli, Londyn 1971, s. 29. H. Józewski, Zamiast pamiętnika [w:] „Zeszyty Historyczne” Paryż 1982 nr 59, s. 117.

275


276

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

ki z wrogiem. Państwa sprzymierzone wprawdzie 3 września 1939 roku wypowiedziały wojnę III Rzeszy, ale mimo sporej przewagi militarnej nad armią niemiecką nie wsparły Polski wynikającymi z zawartych sojuszów konkretnym działaniami ofensywnymi, które w tym momencie mogły poważnie pokrzyżować plany Hitlera. Zaskoczona i osamotniona Polska (ze strony sojuszników zaczęła się tak zwana „dziwna wojna”) mimo zaciętego oporu była skazana na klęskę w starciu z liczebniejszą, lepiej uzbrojoną i przygotowaną do prowadzenia wojny armią niemiecką. Władze państwa, urzędy i zakłady pracy, policja, wojsko, ludność cywilna... zapełniły się tłumem drogi ku wschodniej granicy państwa. Od 8 do 14 września rozlokowały się w Łucku, Równem, Dubnie, Krzemieńcu oraz okolicach ewakuowane ze stolicy urzędy centralne. W Łucku przebywał premier Sławoj–Składkowski, w Ołyce u ks. Radziwiłła gościł Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej prof. Ignacy Mościcki, a w Krzemieńcu rezydowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Korpus Dyplomatyczny. Nasiliły się naloty bombowe. Szczególnie ciężkie bombardowanie 11 września przeżyli w Krzemieńcu mieszkańcy i ewakuowani urzędnicy oraz dyplomaci. Tego dnia bombardowano również Łuck i inne miasta województwa. Wobec zagrożenia ze strony Niemców 14 września Rząd Rzeczypospolitej Polskiej podjął decyzję o dalszej ewakuacji na południe, na tzw. „przedmoście rumuńskie”. Granicę z Rumunią przekroczył dopiero 17 września 1939 roku wieczorem. Dobrze przygotowane wojska niemieckie nie wkroczyły jednak w głąb Wołynia. W połowie września stoczyły tylko niewielkie potyczki w rejonie Uściługa. To, co działo się na wschodzie, było częścią znacznie bardziej haniebnego planu, nazwanego później czwartym rozbiorem Polski. Łamiąc pakt o nieagresji, 17 września 1939 roku wojska sowieckie przekroczyły granice Rzeczypospolitej Polskiej. Oficjalnie pretekstem do agresji była konieczność ochrony mienia i życia, zamieszkujących wschodnie tereny polskie Ukraińców i Białorusinów oraz ludu polskiego, wobec całkowitego rozpadu Państwa Polskiego i ucieczki rządu polskiego do Rumunii. Były też słowa o „zrzuceniu jarzma obszarników i kapitalistów”. Wobec zaistniałej sytuacji marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał dyrektywę, która mobilizowała polskie oddziały do wycofywania się w stronę granicy z Rumunią i Węgrami. Nakazywał; „Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów.” Na terenie Wołynia nie wykonano do końca tych zaleceń. Zbyt świeża była pamięć zsyłek na Sybir i rewolucji bolszewickiej. Granicy broniły dwa pułki Korpusu Ochrony Pogranicza: na północnym odcinku pułk „Sarny”, na południowym pułk „Równe”. Mimo że uszczuplone w siły po przegrupowaniu dla ochrony zachodniej granicy Państwa Polskiego, to właśnie one jako pierwsze stawiły opór agresorowi. Dzielnie bronił się chroniony przez KOP „Sarny” odcinek nad Słuczą, dowodzony przez pułkownika Nikodema Sulika. Na linii betonowych schronów przez trzy dni wytrzymano zmasowane natarcie wroga. Dopiero 20 września, w obawie przed okrążeniem, obrońcy wycofali się na zachód. Pomimo ofiarnej obrony już po tygodniu walk cały obszar województwa wołyńskiego znalazł się w rękach armii sowieckiej. Żołnierzy wypuszczano, a oficerów aresztowano i wywożono do ZSRR, gdzie trafili do obozów w Kozielsku i Starobielsku, a wycofujące się oddziały policji do Ostaszkowa. Na Polesiu walczyły jeszcze, zasilone marynarzami Flotylli Pińskiej, połączone grupy


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

Przed domem rodzina Nieczuja-Wierzbickich z Grabowa w gminie Niesuchojeże w powiecie kowelskim. Wszyscy zostali zamordowani przez nacjonalistów ukraińskich 20 września 1939 roku.

295

|

Wybuch wojny i agresja sowiecka

KOP-u, pod dowództwem gen. Orlik-Rückemanna, który usiłował przebić się w kierunku Bugu, za samodzielną Grupą Operacyjną „Polesie” gen. Kleeberga. Część wołyńskich KOP-stów pod dowództwem pułkownika Nikodema Sulika stoczyła zwycięski bój pod Szackiem, niszcząc między innymi 8 czołgów przeciwnika i zajmując miasteczko. Po przekroczeniu Bugu, w ostatnich dniach września, grupa stoczyła ostatnią bitwę pod Wytycznem i – nie mając szans na dalszą walkę – została rozwiązana. Działania wojenne toczyły się na dwóch frontach, ale był przecież trzeci wróg. Cichy, dobrze zorganizowany, podstępny. W tragicznym wrześniu 1939 roku w wołyńskich lasach, na uroczyskach, w trakcie przemarszu przez ukraińskie wsie w zdumiewający sposób znikali Polacy. „Częstym zjawiskiem były napady dużych grup uzbrojonych Ukraińców na pojedynczych żołnierzy polskich powracających do domu i na małe grupki wojska wycofującego się w kierunku granicy z Rumunią i Węgrami. Żołnierze byli przez napastników rozbrajani, obdzierani z mundurów oraz mordowani.”295 Ginęli też policjanci, osadnicy wojskowi i leśnicy, ziemianie i chłopi, czyli ludzie miejscowi. Liczną grupę zamordowanych stanowili uciekinierzy z Polski centralnej i zachodniej – tu ofiary były bezbronne, anonimowe, ich dobytek stanowił łatwy łup, a nikt też nie dopytywał się o ich los, nikt się nie upominał o ludzi, którzy nagle znikali w drodze przez las. W tak dziwnych okolicznościach zginęło ponad 1 000 osób.296

Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, t. II, Warszawa 2000 , s. 1034. 296 Ibidem, s. 1035.

277


278

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Okupacja sowiecka Niemcy i ZSRR zawarły 23 sierpnia 1939 roku układ o nieagresji. Był do niego dołączony tajny dokument, określający strefy wpływów pomiędzy agresorami. Uzupełniał go traktat z 28 września 1939 roku „o granicach i przyjaźni”, który oddawał wschodnie województwa Rzeczypospolitej – w tym województwo wołyńskie – Związkowi Radzieckiemu. Początkowy okres okupacji sowieckiej upłynął pod znakiem represji, skierowanych przede wszystkim w stosunku do polskiej ludności Wołynia. Trwały one z różnym natężeniem i w różnej formie aż do wybuchu wojny z Niemcami. Rozpoczęły się aresztowania działaczy politycznych i społecznych, oficerów rezerwy, policjantów i służby więziennej, urzędników państwowych i samorządowych, księży, ziemian, przemysłowców i kupców oraz osadników wojskowych. Byli oni przetrzymywani w ciężkich warunkach, w przepełnionych więzieniach. Na przykład w więzieniu w Łucku, przeznaczonym dla 640 więźniów, przebywało ponad 2000 aresztowanych. Gdy po wyrokach skazanych przewożono do łagrów i więzień w głąb ZSRR, cele natychmiast zapełniano nowymi aresztantami. Elitę wołyńskiego społeczeństwa, przetrzymywaną w łuckich brygidkach oraz w dużym więzieniu w Równem, jako element szczególnie niebezpieczny przetransportowano do więzień w Kijowie, Charkowie i Chersoniu. Tu w katowniach NKWD, podobnie jak jeńcy z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, zostali zamordowani strzałem w tył głowy. Od 25 września 1939 roku na terenie Wołynia zlokalizowano obóz jeniecki, nazwany „rówieńskim”, dla 25000 wziętych do niewoli żołnierzy polskich, których rozmieszczono w 31 podobozach. Byli oni zatrudnieni przy budowie strategicznej drogi Nowogród Wołyński – Lwów. Po jej wybudowaniu 16000 jeńców przerzucono na południe do budowy drogi Płoskirów-Lwów-Jaworów. Po agresji niemieckiej na ZSRR obóz pospiesznie zlikwidowano, jeńców pod konwojem NKWD w kolumnach pognano pieszo do stacji załadowania. Tych, którzy nie wytrzymali tempa marszu, po drodze rozstrzeliwano. Pozostałych załadowano do wagonów i przewieziono do Starobielska. Dotkliwym ciosem dla polskiej ludności Wołynia były deportacje, przeprowadzone w latach 1940-1941. Zostały nimi objęte osoby określane przez władze sowieckie jako „społecznie niebezpieczne”. Zaliczano do nich: działaczy społecznych i politycznych, urzędników państwowych, osadników wojskowych, rodziny wcześniej aresztowanych oficerów i policjantów, leśników, ziemian, byłych właścicieli przedsiębiorstw oraz rodziny uchodźców z centralnej i zachodniej Polski. Wywózki przeprowadzono w czterech terminach: 10.02.1940 (wywożono przede wszystkim rodziny osadników i służby leśnej), 13-15.04.1940 (wywożono rodziny osób wcześniej aresztowanych i tych, którzy zginęli w czasie wojny obronnej 1939 r.), 20-30.06.1940 i 25.05-05.06.1941. Zesłańców osiedlano w północnych obwodach ZSRR oraz za Uralem – na Syberii i w Kazachstanie. Umieszczani w nieludzkich warunkach ciężko pracowali w kołchozach, przy wyrębie drze-


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

Wacław Chęciński, posterunkowy Policji Państwowej w Noworodczycach w powiecie zdołbunowskim, więziony w Ostaszkowie i zamordowany w Twerze. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Ignacy Piechowiak, podporucznik rezerwy 50 PP, nauczyciel w Publicznej Szkole Powszechnej w Piaskowie w powiecie kostopolskim, jeniec Kozielska, zamordowany w Katyniu. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

Okupacja sowiecka

Edward Makowski, dowódca III Baterii 11 PAL, rozstrzelany w Charkowie. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Mieczysław Jeleński, przodownik Policji Państwowej w Łucku, więziony w Łucku i w Kijowie, rozstrzelny w Kijowie. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar Eweliny Jeleńskiej-Felchnerowskiej.

wa, w fabrykach, w kopalniach itp. Dopiero układ Sikorski-Majski dał nadzieję części z nich. Wraz z Armią gen. Andersa opuścili ZSRR i przeszli szlak bojowy przez Iran, Irak, Palestynę i Włochy. Pod Monte Cassino ginęli także Wołyniacy, między innymi: Ryszard Kopyść z 13 Baonu Strzelców, Mieczysław Bury z 4 Baonu Strzelców, Tadeusz Polakiewicz z 8 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej i Kazimierz Juszczec. Dzieci – sieroty po polskich zesłańcach, ale i te oddane przez rodziców do sierocińca z powodu głodu – pod opieką Hanki Ordonówny trafiły najpierw do Indii, a później do Afryki, gdzie doczekały końca wojny. Niekiedy osoby, zagrożone aresztowaniem przez sowietów, usiłowały przedostać się na teren Generalnej Guberni. Zdobycie potrzebnej przepustki graniczyło z cudem. Przed przekroczeniem granicy Rosjanie przeprowadzali dokładną rewizję, zabierając kosztowności i pieniądze, po niemieckiej stronie z kolei czekała całodobowa kwarantanna: „Kwarantanna w Chełmie Lubelskim polegała na rozdzieleniu kobiet i mężczyzn. Potem nagie kobiety, niektóre z dziećmi, popędzono do łaźni, gdzie w wielkiej hali z prysznicami puszczano dla zabawy raz wrzątek, raz zimną wodę. Zmęczone kobiety chciały skorzystać z możliwości umycia się, ale było to trudne. Wrzask płaczących dzieci, pisk parzonych kobiet, koszmar. Potem nagie kobiety pędzono przed „komisję lekarską”. Panowie lekarze po oględzinach rozdzielali kobiety na dwie grupy. Te młode i ładne były wyraźnie oddzielone i przeznaczone do specjalnych celów.”297 Mężczyźni byli segregowani w podobny sposób. Oni jednak stawali przed komisją ubrani w koszule. Silni, zdrowi i sprawni trafiali na roboty do Niemiec. 297

Relacja z przejazdu granicy niemiecko-sowieckiej w 1940 roku, „Wołyń i Polesie” 1995 nr 4(8), s. 26.

279


280

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Jednym z pierwszych posunięć okupanta po zakończeniu działań wojennych była natychmiastowa i całkowita likwidacja polskiej administracji państwowej i samorządowej. Władzę przejęło wojsko i NKWD oraz nadzorowane przez nich urzędy, tzw. zarządy tymczasowe. Już 22 października 1939 roku odbyły się wybory do Zgromadzenia Ludowego, a wybrane Zgromadzenie zwróciło się do Rady Najwyższej ZSRR z prośbą o przyjęcie Zachodniej Ukrainy w skład Związku Radzieckiego, z jednoczesnym włączeniem do Ukraińskiej Republiki Radzieckiej. Rada Najwyższa dekretem z dnia 1 listopada wcieliła zrabowane Polsce ziemie w skład ZSRR. W grudniu 1939 roku dokonano nowego podziału administracyjnego zagarniętych terenów. Utworzono obwody i rejony. Z dawnego województwa wołyńskiego stworzono dwa obwody: wołyński i rówieński, a powiat krzemieniecki przyłączono do obwodu tarnopolskiego. Polacy zostali odsunięci od wszelkich stanowisk w administracji. Sytuacja materialna i warunki życia mieszkańców Wołynia w okresie okupacji sowieckiej były bardzo ciężkie. Zniszczenia wojenne, grabież mienia przez okupanta, wywłaszczenie większych i średnich przedsiębiorstw oraz sklepów doprowadziły do dezorganizacji gospodarki. Brakowało podstawowych artykułów żywnościowych, takich jak: chleb, mąka, cukier. Sklepy były ogołocone z towarów. Przyczynili się do tego między innymi przybysze ze wschodu, którzy masowo kupowali wszystko, co jeszcze było do nabycia. Polacy, mieszkańcy miast często, pozbawieni pracy, nie dysponowali pieniędzmi. Wyprzedawali więc lub wymieniali na żywność: odzież, meble, sprzęt domowy. Lepiej radziła sobie ludność wiejska, tak polska jak i ukraińska. Ukraińcy początkowo bardzo przychylnie powitali zmianę władzy. Żołnierzy Armii Czerwonej witano bramami triumfalnymi, chlebem i solą. Nową sytuację wykorzystano do załatwienia porachunków z Polakami, a sowieci w chwili zajmowania polskich terenów sami zachęcali do rozprawienia się z „polskimi panami”. Zachęcały do tego plakaty, rozwieszane po wsiach i miastach, odezwy i ulotki zrzucane z samolotów. „Począwszy od 17 września 1939 roku samorzutnie organizowały się tzw. „komitety”, które dokonywały u Polaków rewizji i przy tej okazji grabieży mienia oraz aresztowań, by zatrzymanych przekazać później dla NKWD. Pomoc Ukraińców NKWD w aresztowaniach Polaków i wskazywaniu osób i rodzin do deportacji w głąb Związku Sowieckiego miała miejsce także w latach 1940 i 1941.”298 W przeciwieństwie do Polski centralnej czy zachodniej bardzo trudno było ukryć się na Wołyniu. Mieszkańcy miast, wsi, miasteczek, osad bardzo dobrze znali Polaków. Wiedzieli, gdzie kto mieszkał i jaką funkcję pełnił w niepodległej Polsce. Później ten zapał pomocy nieco ostygł, a zwolennicy „Samostijnej Ukrainy” na równi z Polakami trafiali do więzień i na Sybir. W nowej sytuacji zaczęły szybko powstawać polskie organizacje konspiracyjne. W Kowlu w latach 1939–1941 istniała organizacja Orzeł Biały. W Równem prowadził działalność konspiracyjną Związek Podoficerów Rezerwy. W Rokitnie założono Związek Walki Czynnej, który przystąpił

298

W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 19391945, t. II, Warszawa 2000, s. 1034.


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Okupacja sowiecka

później do kowelskiego Orła Białego. W Krzemieńcu młodzież Liceum Krzemienieckiego utworzyła organizację niepodległościową. Działalność konspiracyjną zahamowały liczne aresztowania, a powstawanie nowych organizacji – masowe deportacje. W połowie stycznia 1940 roku przybył na Wołyń płk Tadeusz Majewski z dwom oficerami. Pełnił on funkcję komendanta Okręgu ZWZ Wołyń z siedzibą w Równem. Niestety został aresztowany w lipcu 1940 roku na skutek zdrady adiutanta, zwerbowanego przez NKWD. Aresztowania objęły około 2000 osób i sparaliżowały siatkę ZWZ na Wołyniu.299 Dalsza działalność konspiracyjna została wznowiona dopiero po zajęciu terenów Wołynia przez wojsko niemieckie. W dniach 23-24 czerwca 1941 roku, wobec szybkiego marszu armii niemieckiej, NKWD dokonało masakry więźniów, przetrzymywanych w więzieniach w: Łucku, Dubnie, Krzemieńcu, Ostrogu, Równem, Sarnach i Włodzimierzu Wołyńskim. W Łucku w jeden czerwcowy dzień i w jedną czerwcową noc 1941 roku bestialsko zamordowano ponad dwa tysiące bezbronnych osób.300

Ryszard Kopyść (czwarty z lewej) w Dżałał-Abad. ZSRR, 7 sierpnia 1942 roku. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. Dar dra Zbysława Kopyścia.

299

W. Romanowski, ZWZ – AK na Wołyniu 1939-1944, Lublin 1993. W sumie według świadectw polskich i ukraińskich zginęło ok 2-4 tys. więźniów. Niemcy podawali liczbę 1 500 ofiar (wśród nich znajdowali się niemieccy lotnicy). Na podst. Drogi śmierci, Warszawa 1995, s. 17.

300

281


282

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Uroczystości z okazji Bożego Ciała. Palestyna, 1942 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Okupacja sowiecka

Armia gen. Andersa w Syrii. Balbek, 30 sierpnia 1943 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Żołnierze Armii gen. Andersa w Tel Avivie. Tel Aviv, 1942 rok. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

283


284

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

Armia Polska we Włoszech . Włochy 1944 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

Generał Władysław Anders prowadzi przegląd wojska. Włochy 1944 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.

|

NA

WOŁYNIU


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Okupacja niemiecka i mordy banderowskie

Okupacja niemiecka i mordy banderowskie na Wołyniu Huk detonacji bomb 22 czerwca 1941 roku był dla mieszkańców Wołynia, ale i dla stacjonujących tu sowietów ogromnym zaskoczeniem. Mimo iż na terenie Wołynia znajdowało się wiele jednostek, przesuniętych z centralnych okręgów Ukrainy, wojska sowieckie nie potrafiły powstrzymać impetu nacierających, doskonale uzbrojonych, wojsk niemieckich. W rejonie Łucka-Radziechowa-Brodów-Równego 23-30 czerwca stoczona została bitwa pancerna, w której brało udział łącznie ponad 4000 czołgów. Niemieckie dywizje pancerne, wspomagane przez lotnictwo, przełamały obronę wojsk radzieckich. Armia Czerwona musiała się wycofać aż poza granicę sprzed 17 września 1939 roku. Niemcy szybko zajęli Łuck i większość miast dawnego województwa wołyńskiego. Wkraczające oddziały niemieckie z entuzjazmem witała ludność ukraińska. Budowano bramy powitalne, wywieszano żółto-niebieskie flagi, nacjonalistyczni aktywiści w asyście popów witali Niemców kwiatami, chlebem i solą. W miarę posuwania się frontu na wschód, zajęte tereny przechodziły pod administrację władz policyjnych. Dokonano podziału administracyjnego zagarniętych ziem. Dawne województwo wołyńskie razem z częścią województw: lwowskiego i poleskiego jako Okręg Generalny Wołyń i Podole (General Bezirk Wolhynien und Podolien) włączono do Reichskommissariatu Ukrainy z siedzibą w Równem. Komisarzem Rzeszy na Ukrainie został mianowany Erich Koch. Na terenie okręgu powołano 13 komisariatów okręgowych, które odpowiadały dawnym powiatom. Obok instytucji niemieckich zorganizowano ukraińskie zarządy tzw. „uprawy”. Do ich zadań należało egzekwowanie kontyngentów, budowa i naprawa dróg oraz werbowanie robotników do III Rzeszy. Na całym okupowanym terenie hitlerowcy wprowadzili bezwzględny terror. Pomagali im w tym ukraińscy nacjonaliści. Powstała ukraińska policja pomocnicza, do której na Wołyniu Niemcy przyjęli 5000 ochotników. Już na początku okupacji Niemcy na podstawie list, sporządzonych przez ukraińskich nacjonalistów, rozstrzelali w Krzemieńcu, Kostopolu i Równem kilkuset przedstawicieli polskiej i żydowskiej inteligencji. Trwały aresztowania i rozstrzeliwanie więźniów na terenie więzień oraz egzekucje publiczne. Szereg osób osadzono w obozach koncentracyjnych.301 Wkrótce rozpoczęła tragedia Żydów wołyńskich. Masowe egzekucje przy udziale policji ukraińskiej przeprowadzało Einsatzkommando. Zamkniętych w gettach Żydów wołyńskich nie wywożono do obozów zagłady, lecz mordowano na miejscu: w rowach poza miastem lub na skraju lasu. W latach 1941-42 zamordowano ponad 200 tys. żydowskich mieszkańców Wołynia.

301

W. Romanowski, ZWZ-AK na Wołyniu 1939-1944, Lublin 1993.

285


286

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Na niespotykaną dotąd skalę bezkarnie mordowano niewinnych ludzi i rabowano ich mienie.302 Pod pretekstem ukrywania zbiegłych z getta Żydów lub udzielania im pomocy ukraińska policja zamordowała wiele polskich rodzin. Na wieś nałożono wysokie kontyngenty, a ich niewykonanie groziło surowymi karami. Szczególny niedostatek cierpiała ludność miejska. Za sprzedawaną przez chłopów żywność, mieszkańcy miast oddawali odzież czy obuwie, a przecież zapasy te były na wyczerpaniu już podczas okupacji sowieckiej. Znowu kwitł handel wymienny, ścigany przez Niemców i policję ukraińską. Niemcy przejęli pod swój zarząd lasy, zagarnęli cały przemysł, pozostawiając w rękach miejscowych kupców dystrybucję skromnych przydziałów żywnościowych. Nie było sklepów, zaopatrujących ludność w artykuły przemysłowe. Dostawcami towarów przemysłowych (mydła, nafty, odzieży, obuwia) byli przyjeżdżający z Niemiec żołnierze i cywile oraz polscy kolejarze.303 Z chwilą przejścia około 4000 policjantów ukraińskich (połowa marca 1943) do leśnych oddziałów UPA, początkowe przypadki mordowania Polaków, które do tej pory zdarzały się sporadycznie, zaczęły się gwałtownie nasilać. Już w drugiej połowie marca 1943 roku zanotowano kilkadziesiąt napadów, w których zginęło kilkaset osób narodowości polskiej. W następnych miesiącach ich liczba rosła w przerażający sposób. W maju gen. Komorowski pisał: „Na terenie Wołynia ukraińskie organizacje wojskowe, kierowane przez b. oficerów armii Petlury (Taras Bulba oraz OUN) zarówno melnykowcy jak i banderowcy rozpoczęli masowe mordowanie ludności polskiej... Liczba ofiar przekroczyła już dwa tysiące osób”. Latem i jesienią 1943 roku terror ukraiński osiągnął olbrzymie i niewyobrażalne rozmiary. Eksterminacja ludności polskiej, rozpoczęta w powiatach sarneńskim, kostopolskim, rówieńskim i zdołbunowskim w czerwcu 1943 roku, rozszerzyła się na powiaty dubieński i łucki, w lipcu 1943 roku objęła powiat kowelski, włodzimierski i horochowski, a w sierpniu powiat lubomelski. Szczególnie krwawy był lipiec 1943 roku. Oddziały UPA przy aktywnym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej o świcie 11 lipca 1943 roku otoczyły i zaatakowały polskie wsie jednocześnie w powiecie kowelskim, włodzimierskim i horochowskim. Doszło do nieludzkich rzezi i zniszczenia. Tylko jednego dnia zginęło kilkanaście tysięcy Polaków – głównie kobiet, dzieci i starców. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, noży i innych narzędzi, nierzadko w kościołach podczas odprawianych uroczystości religijnych (między innymi w Porycku, Kisielinie, Zabłoćcach, Chyrowie, Swojczowie, Krymnie). Wsie były palone, a dobytek grabiony. Prowadzona w sposób zorganizowany akcja OUN-UPA na Wołyniu miała charakter ludobójstwa, a jej celem było wyniszczenie ludności polskiej. Według rzetelnie udokumentowanej publikacji państwa Ewy i Władysława Siemaszków na Wołyniu z rąk nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1945 zginęło około 60 000 Polaków.304 Wobec straszliwego zagrożenia mieszkańcy polskich wsi byli zmuszeni opuścić swoje domy, ratując się ucieczką 302

S. Spector, The holocaust of Volhynian Jews 1941-1944, Jerusalem 1990. W. Romanowski, Kainowe dni, Warszawa 1990. 304 W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 19391945, t. II, Warszawa 2000, s. 1057. 303


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Okupacja niemiecka i mordy banderowskie

do miast i miasteczek, w których znajdowały się posterunki wojsk niemieckich i węgierskich.305 Jeszcze inni szukali schronienia po drugiej stronie Bugu, przedzierając się na tereny Generalnej Guberni, głównie do dystryktu lubelskiego. Małe dzieci, wywiezione z Wołynia sieroty ze spalonych przez banderowców polskich miejscowości, za sprawą Polskiego Komitetu Opiekuńczego znalazły schronienie w Krakowie i w Pieskowej Skale. Grupkę maluchów z Wołynia przyjął też Dom Dziecka w Otwocku. W obronie przed mordami banderowców powstawały bazy samoobrony, np. w Przebrażu, Hucie Stepańskiej, Zasmykach, Pańskiej Dolinie, Bielinie.306 Ci, którzy uratowali swoje życie spod siekier i noży, nie mieli możliwości dalszej obrony. Uciekali zatem do miast. Praktycznie wszystkie większe miejscowości były w tym okresie przeludnione. Brakowało kwater, żywności, odzieży, lekarstw. Władze niemieckie zaczęły organizować masowe Ogłoszenie o godzinie policyjnej. Równe, 6 styczwysiedlenia ludności polskiej i wywózki na przymusowe nia 1942 r. Druk ze zbiorów Tadeusza Marcinkowroboty do Niemiec.307 W pierwszej kolejności akcją tą objęskiego. to ludność, która schroniła się na terenie przyfrontowym. I tym razem jedyną obroną była ucieczka, teraz przed Niemcami, na teren Generalnej Guberni. Sytuacja uciekinierów zza Buga była tragiczna. W większości potracili oni najbliższych oraz cały majątek. Uciekali, by ratować życie. Pomocy uchodźcom z Wołynia starała się udzielać Główna Rada Opiekuńcza. Również władze niemieckie chciały zapanować nad stale rosnącym zjawiskiem masowej migracji Polaków z Wołynia. Zezwolono uchodźcom na tymczasowy pobyt w Generalnej Guberni. Osoby zdrowe i nadające się do pracy umieszczano w obozach przejściowych, między innymi w Kiwercach, Kowlu i Lubomlu, a następnie wywożono na roboty przymusowe do III Rzeszy. W obronę polskiej ludności na Wołyniu włączyła się konspiracja. W lutym 1942 roku utworzono Okręg ZWZ-AK Wołyń. Siedzibą dowództwa okręgu był Kowel, a sieć terenową tworzyły cztery inspektoraty rejonowe: Kowel, Łuck, Równe i Dubno oraz samodzielny obwód Sarny. W lipcu 1943 roku zorganizowano kilka oddziałów partyzanckich, które działały w oparciu o ośrodki polskiej samoobrony i wspierały ją w walkach z UPA.308

305 306 307 308

S. K. Wirgowska, Ojczyzno moja, gdzie jesteś?, Lublin 2009. H. Cybulski, Czerwone noce, Warszawa 1974. A. Zawilski, Znów ożywają kurhany, Wrocław 1997, s. 194. W. Kopisto, Droga cichociemnego do łagrów Kołymy, Warszawa 1990.

287


288

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Akcja „Burza” na Wołyniu Tragiczne wydarzenia 1943 roku miały decydujący wpływ na rozwój polskiego ruchu partyzanckiego na Wołyniu, w tym na powstanie 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Dywizja powstała w ramach akcji „Burza” (w styczniu-lutym 1944 r.) w rejonie Kowla z części działających na Wołyniu od 1943 roku oddziałów partyzanckich i żołnierzy konspiracji, zmobilizowanych rozkazem dowódcy okręgu 15 stycznia 1944 roku (oficjalnie 12 lutego 1944 roku). Składała się z dwóch zgrupowań: kowelskiego – „Gromada” i włodzimierskiego – „Osnowa”. Na początku 1944 r. stan dywizji wynosił około 7300 oficerów i żołnierzy, w tym około 500 kobiet. Jej dowództwo kwaterowało początkowo w Kupiczowie, następnie w Suszybabie i we wsi Ossa. W pierwszym okresie (do połowy marca 1944 roku) 27 DPAK prowadziła walki w obronie ludności polskiej przed atakami UPA i niemieckimi, następnie, gdy front wschodni dotarł na teren operacyjny dywizji, współdziałała z jednostkami Armii Czerwonej. Prowadziła walki frontowe w operacji kowelskiej.309 Zagrożona zniszczeniem w okrążeniu w kwietniu 1944 roku, ponosząc duże straty w sprzęcie i w ludziach, przedarła się na Polesie. W lasach mosurskich zginął dowódca dywizji ppłk. Jan Wojciech Kiwerski „Oliwa”, a jego obowiązki przejął mjr Tadeusz Sztumberk-Rychter „Żegota”.310 Następnie część (zgrupowanie „Osnowa”) przeszła przez Prypeć na wschodnią stronę frontu, gdzie została przez Rosjan rozbrojona, a żołnierze wcieleni do I Armii Wojska Polskiego. Pozostała część (zgrupowanie „Gromada”, sztab i jednostki dyspozycyjne) przeszła w czerwcu 1944 roku na Lubelszczyznę, prowadząc nadal walki z Niemcami. W ramach akcji „Burza” wyzwoliła między innymi Lubartów i Kock. Józefa Markiewiczowa wręcza dowódcy dywizji ppłk. Janowi WojciePo wejściu Armii Czerwonej na ten teren chowi Kiwerskiemu, pseudonim „Oliwa”, proporzec ufundowany przez 25 lipca 1944 r. została zmuszona do złospołeczeństwo miasta Kowla. Świniarzyn, marzec 1944. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. żenia broni.311 309

J. Turowski, Pożoga. Walki 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, Warszawa 1990, s. 261, a także E. Rachwalski, 27 Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej. 60 rocznica powstania i walk 1944-2004, Wrocław 2004. 310 H. Stachyra, 27 Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej. Żołnierze i kadra dowódcza i ich losy, Lublin 2003. 311 M. Fijałka, 27. Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej, Warszawa 1986, s. 157, a także W. Filar, Burza na Wołyniu, Warszawa 1997.


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Wkroczenie sowietów i repatriacja

Wkroczenie Sowietów i repatriacja Front niemiecko-radziecki szybko zbliżał się do przedwojennych granic II Rzeczypospolitej. Wobec wydarzeń, które miały rozegrać się na Wołyniu, istotny był fakt, że na mocy paktu Ribentrop-Mołotow Związek Radziecki zajął we wrześniu 1939 roku wschodnie obszary Państwa Polskiego o powierzchni 201 tys km2, co stanowiło 51,1% powierzchni Polski. Ziemie te, w tym województwo wołyńskie, zostały włączone do ZSRR. Kolejne konferencje: w Teheranie w 1943 roku, później w Jałcie w lutym 1945 roku i w Poczdamie w sierpniu 1945 roku, usankcjonowały ten fakt. Już w Teheranie przywódcy wielkich światowych mocarstw: Winston Churchill oraz Franklin D. Roosvelt zaakceptowali myśl Stalina o przesunięciu granic Państwa Polskiego. Armia Czerwona wkroczyła na teren Wołynia na początku stycznia 1944 roku.312 Pierwsze oddziały wojsk sowieckich 4 stycznia 1944 roku przekroczyły dawną granicę województwa wołyńskiego w pobliżu Oleska i Rokitna i 12 stycznia zajęły Sarny. W dniach 27 stycznia – 11 lutego 1944 roku wojska 1 Frontu Ukraińskiego przeprowadziły tak zwaną operację łucko-rówieńską, w wyniku której rozbiły niemiecką 4 Armię Pancerną. Zajęły Równe, Łuck i Zdołbunów. Front zatrzymał się na miesiąc. W połowie marca ruszyło natarcie w kierunku Kowla. Niemcy postanowili bronić ważnego strategicznie miasta, które znajdowało się na styku dwóch niemieckich armii: „Środek” i „Południe”. Miasto zamieniono w twierdzę, a do oczyszczenia przedpola walki przeciw partyzantom sowieckim i polskim skierowano znaczne siły bojowe. Ze strony radzieckiej żołnierzom 1. Frontu Ukraińskiego wsparcia udzielił 2. Front Białoruski. W operacji kowelskiej brała udział 27. Wołyńska Dywizja Piechoty AK. Wysunięta najbardziej na zachód samotnie wiązała siły wroga. Znalazła się w sytuacji grożącej unicestwieniem. W niewyjaśnionych okolicznościach zginął doświadczony dowódca ppłk Jan Wojciech Kiwerski, a sama dywizja poniosła ogromne straty. Tymczasem walka o Kowel trwała ponad trzy miesiące. Miasto zostało zdobyte przez Armię Czerwoną dopiero 6 lipca 1944 roku. Natarcie, rozpoczęte 18 lipca spod Kowla, odepchnęło Niemców całkowicie na zachód i 20 lipca 1944 roku wojska sowieckie oraz współpracująca z nimi 1 Armia Wojska Polskiego, której jednostki przed ofensywą stacjonowały w rejonie Kiwerc, przekroczyły Bug koło Dubienki i Dorohuska.313 Od momentu wkroczenia na teren Wołynia Armii Czerwonej szczególnie ciężkie chwile przeżywali wołyńscy akowcy, którzy do tej pory bronili Polaków przed banderowcami i walczyli z niemieckim okupantem. Znaleźli się w nader skomplikowanej sytuacji. Zgodnie z rozkazem Komendanta Głównego AK z 20 listopada 1943 roku powinni występować wobec wkraczającej 312 313

M. Fijałka, 27. Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej, Warszawa 1986, s. 20. E. Rachwalski, Kowel. Przewodnik historyczny, Wrocław 2004, s. 39-40.

289


290

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

Armii Czerwonej w roli gospodarzy terenu, a jednocześnie traktować wojska sowieckie jako sojusznika w koalicji antyhitlerowskiej.314 Jednak ujawnione w toku operacji „Burza” sztaby i od– działy Armii Krajowej po zakończeniu walki rozbrajano i internowano. Likwidowano też pozostające w konspiracji struktury podziemnego Państwa Polskiego. Dochodziło do paradoksalnych sytuacji, jak w wypadku grupy kapitana Leopolda Świkli, szefa Inspektoratu Rejonowego Armii Krajowej w Łucku, który podążając z podwładnymi na miejsce koncentracji w ramach akcji „Burza” napotkał niewielki patrol KGB. Przewaga była wyraźnie po stronie Polaków, a jednak grupa poddała się bez walki „w poczuciu odpowiedzialności za każdy incydent żołnierzy AK z organami antyhitlerowskiego sojusznika”. Wszystkich aresztowano. Przetrzymywano ich najpierw w łuckim więzieniu, później przewieziono do Kijowa, gdzie odbył się pokazowy proces. Kapitan Leopold Świkla został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na 10 lat ciężkich robót w łagrach Kołymy. Podobne wyroki otrzymali pozostali Polacy. Tymczasem działania wojenne przetoczyły się przez Wołyń. Wkrótce na Bugu została ustanowiona nowa granica polsko-radziecka. Cały obszar dawnego województwa wołyńskiego znów znalazł się w ZSRR. Po przejściu frontu przywrócono administrację radziecką o strukturze sprzed agresji niemieckiej. „Pod koniec 1944 roku zaczęły krążyć na Kresach wiadomości o „ewakuacji” Polaków do centralnej Polski, zwłaszcza na tzw. Ziemie Odzyskane. Mówiło się o przymusowych wysiedleniach do Polski w nowych ustalonych granicach, o „ewakuacji dobrowolnej” i wiele innych wersji.”315 Po oficjalnym ogłoszeniu ewakuacji niewielu znalazło się chętnych na wyjazd. I tak w styczniu 1945 roku zgłosiło się w Łucku: 500 rodzin, w Równem – 1000, w Kowlu – 300, we Włodzimierzu Wołyńskim – 300, w Dubnie – 300 i w Krzemieńcu – 200.316 Mieszkańcy bali się podróży w nieznane. Nie wyobrażali sobie, że można porzucić ziemię rodzinną i zostawić dorobek wielu pokoleń Polaków, którzy przez wieki walczyli o te tereny, bronili ich, zagospodarowali je, pobudowali tu piękne zamki, pałace, dworki, kościoły, kaplice, gmachy użyteczności publicznej, szkoły, domy. Przecież – choć żyły tu także inne nacje – był to wielki finansowy wysiłek Państwa Polskiego i jego obywateli. Wmawiano sobie zatem, że taka niesprawiedliwość jest niemożliwa, że jeszcze coś się zmieni. Liczono na opiekę zachodnich sojuszników – wszak Polacy wsławili się męstwem na wszystkich frontach II wojny światowej wierząc, że walczą o niepodległą Ojczyznę w jej przedwojennym kształcie. Liczono zatem na inne rozwiązanie. Czekano na powrót wojsk generała Andersa. Przypominano, że Kresy zawsze były polskie, zatem alianci nie pozwolą, by zajęli je sowieci. Były nawet głosy o wybuchu trzeciej wojny światowej, która położy kres komunie. Powoli jednak nadzieje gasły, a wśród Polaków zapanowała dezorientacja, zwłaszcza gdy NKWD w styczniu 1945 roku aresztowało duchowych przywódców polskiej społeczności – księży, którzy w płomiennych kazaniach nawoływali do pozostania na ojczystej ziemi. Wiele osób uwięziono pod pretekstem przynależności do AK. Aresztowanym Polakom przedstawiono absurdalne za314 W.

Kopisto, Droga cichociemnego do łagrów Kołymy, Warszawa 1990, s. 113; W. Filar, Burza na Wołyniu, Warszawa 1997, s. 7-8. S. Jastrzębski, Dzieje ludności polskiej na Kresach Południowo-Wschodnich i Ziemi Wołyńskiej w latach 1939–1946, s. 118. 316 Przesiedlenie ludności polskiej z Kresów Wschodnich do Polski 1944-1947, Warszawa 1999, s. 79. 315


ROZDZIAŁ IV

|

PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

|

Wkroczenie sowietów i repatriacja

rzuty. Tych, którzy walczyli w obronie Ojczyzny, oskarżono o... zdradę Ojczyzny. Jedni zostali skazani na śmierci, inni na 10 lat ciężkiego obozu pracy. Wkrótce zamknięci w towarowych wagonach jechali do katowni NKWD lub w najbardziej niedostępne rejony ZSRR, by przy ponad minus czterdziestostopniowym mrozie pracować w kopalniach, kamieniołomach, hutach i cegielniach, by jako darmowa siła robocza budować miasta i osady za kołem podbiegunowym i na Syberii.317 Po aresztowaniu i wymordowaniu niemal całej elity polskiego społeczeństwa przez NKWD wiosną 1940 roku, po zsyłkach na Sybir w 1940 i w 1941 roku, po masowych egzekucjach, po transportach do obozów koncentracyjnych i wywózkach na przymusowe roboty do Niemiec, po straszliwych mordach banderowskich, po kolejnych aresztowaniach przez NKWD i farsach procesów tych, którzy wierzyli w Polskę na Wołyniu, polskie społeczeństwo stanęło wobec Pracownicy Banku Rolnego w Łucku. Pierwsza z lewej Bronisława kolejnej nieznanej tragedii. Ktoś, nie wiedząc Jasińska, aresztowana przez NKWD 4 stycznia 1945 roku. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego. o moich kresowych korzeniach i opowiadając o latach powojennych na Ziemi Lubuskiej, użył sformułowania: „i przyjechały te dziady zza Buga” – już chciałam odpowiedzieć: „Tu przyjechali niekiedy prawdziwi bohaterowie, przyjechali ludzie doświadczeni jak mało kto przez los”, milczałam jednak. Na Kresach Polakom postawiono ultimatum: albo wyjazd do Polski, albo przyjęcie obywatelstwa radzieckiego. Nie bez znaczenia w podejmowaniu trudnej decyzji o opuszczeniu ziemi rodzinnej był lutowy pobór mężczyzn, a niekiedy także kobiet z roczników 1900-1927 do polskich jednostek wojskowych, zorganizowanych w ZSRR, oraz do Armii Czerwonej. Niewielka grupa Polaków, w tym mieszkańców Ostroga, została skierowana w ramach mobilizacji siły roboczej do prac w ośrodkach przemysłowych na Uralu i w Donbasie. Po przejściu frontu znów nasiliły się mordy banderowskie. Wiosną 1945 roku na Wołyń dotarły informacje o ustaleniach konferencji jałtańskiej. Te wszystkie 317

Zofia Sadowska, Wspomnienia „Zulejki” [w:] Wspomnienia Sybiraków, t. 7, Warszawa 1993, s. 141-222.

291


292

TADEUSZ

MARCINKOWSKI,

MAŁGORZATA

ZIEMSKA

SKARBY

PAMIĘCI

|

NA

WOŁYNIU

czynniki sprawiły, że zaczęto wpisywać się na listy repatriacyjne. Wobec opornych stosowano bardziej zdecydowane środki przymusu. Wiosną 1945 roku rozpoczęła się masowa repatriacja z Kresów. Pełnomocnicy Polskiego Urzędu Repatriacyjnego, wspólnie z organami władz, przygotowywali transporty dla osób zarejestrowanych na wyjazd. Tuż przed nim obywatele polscy otrzymywali karty repatriacyjne, gdzie spisana była cała rodzina, czasem umieszczano też miejscowość, do której wygnańcy chcieli dotrzeć, by tam zamieszkać, ale w praktyce później ani kierownicy pociągów, ani nikt inny nie zwracał na te adnotacje uwagi. Druga karta dotyczyła pozostawionego majątku: ile budynków, pola i inwentarza pozostawiają w związku z wyjazdem, choć nie wszyscy dostali tę kartę. Po otrzymaniu dokumentów Wołyniacy zaczynali przygotowania do wyjazdu. Świadomość, że mają opuścić rodzinną ziemię, zostawić cały dorobek życia, często zostawić część rodziny (zwłaszcza w przypadku małżeństw mieszanych) i przyjaciół, zostawić kościoły, kaplice i groby bliskich, napełniała bólem. Jak przy wywózkach na Sybir pieczono i suszono chleb na drogę. Do skrzyń i worków pakowano resztki skromnego dobytku. Całowano progi rodzinnych domów. Po raz ostatni odprawiano msze święte w polskich kościołach. Niektórzy kapłani przed podróżą w nieznane wręczali wiernym święte obrazki, by wołyńskie Madonny czuwały nad losami kresowych pielgrzymów. Do specjalnie uszytych woreczków wsypywano garść wołyńskiej ziemi. Nie wiadomo po co odprawiano rytuał zamykania domów na klucz, ryglowania bram do gospodarstw. Przecież zaraz wraz z całym wyposażeniem, z meblami, książkami, zegarami, instrumentami, a może z maszynami rolniczymi i żywym inwentarzem, miały przejść na własność innych. Smutne kolumny wygnańców ciągnęły w stronę stacji kolejowej. Często jeszcze przed wejściem na rampę NKWD przeprowadzało drobiazgowe kontrole, wychodząc z założenia, że to, co najcenniejsze, wygnańcy zabierają ze sobą. Nikt nie bronił ludzi, okradanych z ostatnich pamiątek, zapasów na drogę, z inwentarza.318 Na stacji kolejowej pod gołym niebem, zimno czy deszcz, niejednokrotnie całymi tygodniami Polacy czekali na transport. Do podstawionych w końcu wagonów bydlęcych, wagonów towarowych, a nawet węglarek ładowano po kilkadziesiąt przypadkowych rodzin. Kiedy pociąg ruszał – jeden jęk i płacz i wypatrywanie oczu za swoim domem, za gospodarstwem, za kościołem, za szkołą i takie poczucie krzywdy, że aż biedne kresowe serce z bólu rozsadzało piersi. Trwał wielki exodus Polaków z Wołynia. Ich droga na Ziemie Odzyskane, ich przeżycia na Ziemi Lubuskiej to materiał na kolejną ważną opowieść. W toku akcji przesiedleńczej w latach 1944-1946 Wołyń opuściło około 134 tys. Polaków.319

318

Polski pełnomocnik w Łucku w swoim sprawozdaniu skarży się: „Tu aparat ukraiński głowi się, jakimi to środkami pozbawić możliwości rejestrowania konia lub krowy. Kiedy już sprawa jest tak dalece dopilnowana ze strony polskiej, że to niemożliwe zrobić, to w jaki sposób w ogóle nie dopuścić do wywiezienia.”Przesiedlenie ludności polskiej z Kresów Wschodnich do Polski 1944-1947, Warszawa 1999, s. 20. 319 Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939-1959. Atlas ziem Polski, Warszawa 2008, s. 85.


V ROZDZIAŁ

NA WOŁYNIU

W drodze do Poczajowa. Krzemieniec-Poczajów, 1932 r. Zdjęcie ze zbiorów Tadeusza Marcinkowskiego.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.