Spacerem po Bytomiu

Page 1

ANNA ŚMIAŁEK

MACIEJ DROŃ

SPACEREM PRZEWODNIK

PO

TOMASZ ŚMIAŁEK

BYTOMIU

DLA POSZUKUJĄCYCH…

BYTOM 2013


ISBN: 978-83-62234-64-6

Wydawca: Urząd Miejski w Bytomiu ul. Parkowa 2, 41-902 Bytom www.bytom.pl Skład i łamanie Krzysztof Więckowski Druk: Multigraf S.C. ul. Bielicka 76c 85-135 Bydgoszcz Okładka: Rynek wczoraj i dziś. Foto: Muzeum Górnośląskie w Bytomiu / Tomasz Kiełkowski Publikacja dofinansowana ze środków Śląskiej Organizacji Turystycznej.


3

Spis treści Od autorów Spacer śladem podań i legend Spacer śladem siedzib bytomskich władz Spacer śladami krzyży i kapliczek Spacer śladami bytomskich ewangelików Spacer śladami bytomskiej społeczności żydowskiej Spacer śladami śródmiejskiej komunikacji publicznej Spacer śladami bytomskiego muzeum Spacer po śródmiejskich śladach powstań śląskich i plebiscytu Spacer po rezerwacie segiet i kamieniołomie Blachówka Spacer po obiektach industrialnych (Szombierki - Bobrek - Karb) Spacer śladami rodu von Tiele-Winckler w Miechowicach Spacer śladem przedwojennych polskich fortyfikacji granicznych w Łagiewnikach Bibliografia

4 5 14 20 27 34 42 54 64 72 76 84 89 99


4

Od autorów Oddajemy w Państwa ręce nowy przewodnik po Bytomiu. Pokazujemy w nim nasze miasto w ujęciu historyczno-kulturowym, starając się utrwalić jego niegdysiejszą duchowość i dorobek materialny. Przypominamy o społecznościach kiedyś zamieszkujących Bytom, reliktach przemysłu, komunikacji i bogactwie przyrody. Jest to przewodnik tematyczny. Spośród nieprzebranej ilości kontekstów, tropów, pomysłów, wybraliśmy dwanaście tematów, nadających się – naszym zdaniem – do przetworzenia w trasy ciekawych poznawczo i turystycznie, kilkugodzinnych spacerów pieszych lub też “pieszo–komunikacyjnych” (kiedy proponujemy przebycie części trasy komunikacją miejską). Są to propozycje dla wszystkich: od klas szkolnych i najrozmaitszych “grup zorganizowanych”, poprzez niestrudzenie przemierzających miasto miłośników jego przeszłości, aż do rodzin, które zwyczajnie mają ochotę wyjść wspólnie na dłuższy spacer. Nie jest to nasze pierwsze zetknięcie z tak ujętą przeszłością Bytomia. Wszyscy troje przez kilka lat opracowywaliśmy dla Biura Promocji Miasta teksty poświęcone różnym aspektom jego dziejów, dostępne później przy Rynku 7 w postaci charakterystycznych kolorowych ulotek. Cieszyły się one sporym zainteresowaniem. Postanowiliśmy zatem kontynuować tę pracę w postaci zwartej publikacji. Wszystkie trasy opracowane zostały na nowo, z uwzględnieniem aktualnego stanu opisywanych obiektów i wiedzy o nich. Formuła książki pozwoliła nam na dołączenie atrakcyjnego – mamy nadzieję – wizualnie i poznawczo materiału ilustracyjnego. Kilka uwag o korzystaniu z przewodnika. Wycieczki zaczynają się i kończą na Rynku lub w miejscach dogodnych ze względów komunikacyjnych – na placu Wolskiego (dworzec autobusowy) i placu Sikorskiego (dworzec tramwajowy). W znajdującym się przy Rynku 7 Biurze Promocji Miasta można zasięgnąć informacji praktycznych, otrzymać plan miasta i inne, przydatne przy zwiedzaniu, materiały. Wyjąwszy osoby bardzo dobrze znające miasto, wędrującym z naszym przewodnikiem niezbędny będzie plan Bytomia. Wobec mnogości dostępu do różnych jego wersji, nie wyłączając mobilnych urządzeń cyfrowych, uznaliśmy zamieszczanie w przewodniku materiału kartograficznego za zbędne. Ze względów praktycznych nazwy ulic podajemy w wersji skróconej (np. ulica Okulickiego zamiast ulica gen. Leopolda „Niedźwiadka” Okulickiego). O dawnych ich nazwach informujemy jedynie wtedy, gdy zachodzi taka konieczność narracyjna. Najserdeczniej dziękujemy wszystkim instytucjom i osobom, które udzieliły nam bezinteresownej pomocy przy pisaniu niniejszej publikacji. Zatem przede wszystkim wydawcy – Gminie Bytom – za podjęcie ryzyka wydania naszej pracy, mimo znacznego nasycenia rynku wydawniczego i przestrzeni wirtualnej dużą ilością materiałów krajoznawczych poświęconych Bytomiowi. Następnie Muzeum Górnośląskiemu w Bytomiu i jego dyrektorowi, dr Dominikowi Abłamowiczowi, który postawił do naszej dyspozycji zgromadzony tam w ciągu z górą stuletniej działalności materiał ikonograficzny. Dziękujemy: paniom Annie Majorek (Archiwum Domku Matki Ewy w Miechowicach) i Izabelli Wójcik-Kühnel oraz panom Czesławowi Czerwińskiemu, Przemysławowi Nadolskiemu, Maciejowi Skalskiemu i Edwardowi Wieczorkowi za udostępnienie unikatowych materiałów fotograficznych; księdzu Sebastianowi Mendrokowi – proboszczowi Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu za użyczenie archiwaliów; za wskazówki oraz cenne uwagi pani dr Aleksandrze Namysło, panom dr Tomaszowi Biskupowi, Czesławowi Czerwińskiemu i Sebastianowi Rosenbaumowi oraz nieocenionemu Edwardowi Wieczorkowi za sugestie krajoznawcze i topograficzne; pani Elżbiecie Jabłońskiej-Bielińskiej za korektę językową. Wreszcie – i te podziękowania powinny w zasadzie znaleźć się na początku – Przemysławowi Nadolskiemu za konsultację historyczną i Waldemarowi Żyle za konsultację przyrodniczą. Formułę naszego przewodnika chcielibyśmy uważać za otwartą. Mamy nadzieję, że będziemy mogli – również dzięki uwagom Czytelników, którzy zdecydują się spacerować z naszą książką po Bytomiu – opracować kolejne trasy w tomie drugim.


5

Maciej Droń

SPACER ŚLADEM PODAŃ I LEGEND Bytom, jak każde miasto o średniowiecznym rodowodzie, oplata sieć legend i podań. Jedne wprost nawiązują do różnych wydarzeń z dziejów miasta, inne są „wątkami wędrownymi”, zaadaptowanymi do lokalnej rzeczywistości. Patrzymy dziś na nie z przymrużeniem oka - niesłusznie. W tradycyjnych społecznościach opowieści te służyły oswajaniu otaczającego świata, pomagały się w nim odnaleźć, przekazywane z pokolenia na pokolenie były nośnikami wartości i życiowych wskazań. Od z górą stu lat są też przedmiotem badań etnografów i historyków, doszukujących się w nich pieczołowicie ziaren prawdy. Ale czy z legendą warto polemizować? Lepiej ją po prostu… opowiadać. Wyruszamy szlakiem bytomskich podań i legend. Spacer rozpoczynamy na Rynku. Stojący przy nim (a niegdyś opodal niego) średniowieczny kościół parafialny Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (ul. ks. Koziołka 3) to miejsce bardzo silnie nasycone wszelkiego rodzaju opowieściami. Najbardziej znane z nich to oczywiście „klątwa”, rzucona na miasto za zamordowanie bytomskich księży w czternastym wieku i jej katastrofalne dla Bytomia skutki. Są nawet tacy, którzy wierzą, że ciąży nad nami do dziś.

Historycy są zgodni, że zamordowanie przez mieszczan proboszcza i wikarego kościoła mariackiego w 1367 roku było wypadkową niezwykle złożonej sytuacji politycznej, w jakiej znalazło się miasto po wygaśnięciu kilkanaście lat wcześniej dynastii lokalnych książąt. Skutkiem zaś zbrodni nie była „klątwa” (nie ma takiego określenia w prawie kanonicznym) ale interdykt, czyli zakaz odprawiania czynności liturgicznych. Poza tym nałożył go nie papież, ale biskup krakowski. Ale nas przecież interesuje legenda, nie historia. Ta zaś mówi, że Patronka kościoła, Najświętsza Maryja Panna,

nakazała duchowi podziemi Szarlenowi (lub Szarlejowi) zalanie wodą bytomskich kopalń kruszcu – przyczyny dotychczasowej zamożności mieszczan, tak wielkiej, że „k ozdobie śrebrne stopnie stawiali u swych łożnic sobie”. Wizerunek Matki Boskiej Bytomskiej - obraz pochodzący z XV wieku (przemalowany w sto lat później) - zachował się do dziś. Obecnie przechowywany jest poza kościołem i pozostaje mieć nadzieję, że wreszcie do niego powróci. Okrągłą kopię obrazu, wykonaną w latach trzydziestych ubiegłego wieku w Opolu, obejrzymy nad głównym ołtarzem. Przepadły natomiast już dawno dwa kielichy, wyrzeźbione pono nad głównym wejściem (od strony dzisiejszej ulicy ks. Koziołka), symbolizujące zamordowanych kapłanów. Wejście to do połowy XIX wieku było zamurowane, rzekomo również na pamiątkę zbrodni. Otwarł je dopiero - widać nie bojąc się „klątwy” - proboszcz Szafranek podczas wielkiej przebudowy kościoła. Uwagę zwiedzających kościół mariacki przyciągają zwykle krypty. Ta w głównej nawie nie kryje żadnej tajemnicy, są tu pochowani członkowie rodu Henckel von Donnersmarck, ongiś właściciele Bytomia. Natomiast krypta w prawej


6 nawie… Nie otwierana od lat międzywojennych, skrywa prawdopodobnie szczątki władających kościołem od piętnastego do dziewiętnastego wieku norbertanów (premonstratensów) z wrocławskiego opactwa św. Wincentego. Niewykluczone, że chowano tam również mieszczan - pochówek w podziemiach kościoła farnego był przywilejem najbogatszych. Niedawne badania przy pomocy mikrokamer i georadaru wykazały, że krypta ciągnie się gdzieś poza obręb murów kościoła. Czyżby potwierdzić się miały uporczywie powtarzane opowieści o podziemnym przejściu prowadzącym poza mury obronne, do lasku „Goj” nad Bytomką lub też do Sroczej Góry koło Rozbarku? Zapisane przez przedwojennego etnografa Alfonsa Perlicka opowieści mówią o białej zjawie w kościele, wskazującej ręką na wejście do krypty (po dziś dzień norbertanie noszą białe habity) oraz o zakonniku, który wyszedł z krypty

odmowę ujawnienia tajemnicy spowiedzi, a jego kult szybko stał się niezwykle popularny na całym Śląsku.

otwartej podczas jakiegoś remontu i wystraszył na śmierć majstra, wypytując go o stan kościoła. Stojąc w nawie południowej, zerknijmy na ołtarz – jedna z figur przedstawia św. Jana Nepomucena. Ten czeski duchowny utopiony został kilkadziesiąt lat po bytomskich księżach za

Przecinamy na wprost plac Grunwaldzki i schodzimy w dół, ku ulicy Korfantego, zwanej kiedyś Klukowicką. Skręcamy w lewo. Właśnie opuściliśmy teren miasta średniowiecznego,

Wychodzimy przez kruchtę południową na placyk przed świątynią. Jesteśmy na dawnym cmentarzu parafialnym. To tu pojawiać się miała o północy zjawa, która, zrzuciwszy śmiertelny całun, zaczynała bić z całych sił w kościelne dzwony. Widywano ją również pod postacią czarnego psa. Skaczący pies z kością w zębach miał być również rzekomo wyrzeźbiony na gzymsie, czy też narożniku wieży kościoła. Nawet jeśli tak było, zniknął podczas wielkiej przebudowy w XIX wieku. Wychodzimy z placu kościelnego i skręcając dwukrotnie w lewo wchodzimy na Strażacką, by zaraz skręcić w prawo w ulicę Kościelną. Dochodzimy do placu Grunwaldzkiego. To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w Bytomiu. Jak potwierdziły niedawne badania wykopaliskowe, stał tu w średniowieczu zamek książęcy. W XIX wieku jego miejsce zajęła piękna synagoga w stylu mauretańskim – dom modlitw zasobnej i wpływowej społeczności bytomskich Żydów (spalili ją hitlerowcy podczas „nocy kryształowej” 9 listopada 1938 roku). W Bytomiu jeszcze przed II wojną światową żywe było podanie (znane w całej Europie) o Żydzie-Wiecznym Tułaczu, odbywającym wieczną wędrówkę jako karę za znieważenie Chrystusa niosącego krzyż na Golgotę.


7 Rozbark, wieś o średniowiecznym rodowodzie, to prawdziwa kopalnia śląskiego folkloru słownego. Najpopularniejsze opowieści dotyczą pobytu na Rozbarku świętego Jacka Odrowąża (1183-1257), dominikanina, najbardziej znanego w świecie z polskich świętych. Historycy od dawna usiłują dociec, skąd wziął się pod Bytomiem kult świętego, który choć pochodził z Górnego Śląska (urodził się w Kamieniu Śląskim), prawdopodobnie nigdy na Rozbarku nie był. Tropy wiodą do Krakowa, najsilniejszego ośrodka kultu jackowego, a zarazem stolicy diecezji, do której dekanat bytomski należał aż do XIX wieku. a ulica, którą idziemy, prowadzi po śladzie dawnej fosy. Dawna nazwa pochodzi od młynarza Kluka (zwanego również Klugiusem), który nad pobliskim stawem miał swój młyn. Jednocześnie jest to historyczna granica Rozbarku, podbytomskiej wsi, włączonej w 1927 roku do miasta. Przecinamy ulicę Piłsudskiego (znaną niegdyś Wielką Błotnicą). Po obu stronach ulicy wznoszą się budynki Muzeum Górnośląskiego, po lewej główny, z lat 30-tych XX wieku, po prawej - dawny gmach starostwa powiatowego, zbudowany pod koniec XIX wieku. Dochodzimy do ul. Żeromskiego i skręcamy w prawo. Horyzont zamyka monumentalna sylweta rozbarskiego kościoła parafialnego pod wezwaniem świętego Jacka (ul. Matejki 1), wzniesionego w latach 1908-1911.

Obecny neoromański kościół, wzniesiony z początkiem XX wieku, stoi na wzgórzu noszącym imię świętego Jacka. Tu święty głosić miał kazania do miejscowego ludu, a że przeszkadzały mu w tym swoim skrzeczeniem sroki, wyklął je, każąc na zawsze wynosić się z Rozbarku. Ongiś biło tu źródło świętego Jacka, dające dawniej początek Bytomce. Zniszczyło je w pierwszej połowie XIX wieku intensywne odwadnianie wyrobisk górniczych. Źródło „rodziło” paciorki, które według legendy wpadły do niego, gdy świętemu Jackowi pękł różaniec, zwyczajem dominikańskim noszony u pasa. Różaniec z takich paciorków (będących w istocie skamieniałościami liliowców), oprawiony w srebro, powieźli w 1900 roku rozbarscy gospodarze w prezencie dla papieża Leona XIII. Podania o pobycie na Rozbarku są zaledwie niewielkim fragmentem zbioru legend o świętym


8

w 1912 roku, stał a na Rozbarku, wyburzony

Jack Stary kościółek świętego

Jacku. Najbardziej znaną spośród nich jest opowieść o uratowaniu z Kijowa przed Tatarami Najświętszego Sakramentu i kamiennej figury Matki Boskiej. Z tymi właśnie atrybutami (figurą Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz monstrancją lub puszką na komunikanty) najczęściej przedstawiany jest święty. Przekonać się o tym można oglądając grupę witraży z legendą o życiu świętego Jacka, znajdujących się w oknach prezbiterium rozbarskiego kościoła. Tak również przedstawiany był Jacek na pieczęci gminnej, bowiem aż do włączenia do Bytomia jego właśnie wizerunek był herbem gminy. Druga seria rozbarskich podań wiąże się z miejscem, które dziś już nie istnieje. Na rozbarskich polach, na północny zachód od miejsca, gdzie się w tej chwili znajdujemy, przy starej drodze do Kamienia, noszącej obecnie nazwę ulicy Kamieńskiej (jest to przedłużenie ulicy Musialika, już za aleją Jana Pawła II) znajdowała się ongiś Srocza Góra. Na szczycie stała stara kapliczka, którą rozebrano w sierpniu 1909 roku, podczas budowy nowej drogi. Sama góra zniknęła z powodu eksploatowania w tym miejscu przez rozbarskich gospodarzy piasku. Przez stulecia wieść gminna głosiła, że pod górą śpi wojsko świętej Ja-

na miejscu obecnego

dwigi, które schroniło się tam po wielkiej bitwie. Powstanie na głos anioła, który wezwie je do walki o świętą wiarę… Do wnętrza Sroczej Góry można się było dostać przypadkiem, jak to zdarzyło się pewnej gospodyni, której uciekło prosię, lub też na zaproszenie rycerzy. Potrzebowali oni dla swoich wierzchowców paszy, nadto co jakiś czas potrzebny był ktoś do ich okucia. Wynajęty w tym celu rozbarski kowal otrzymał jako zapłatę worek ostrużyn


9 z końskich kopyt. Po przyjściu do domu, ku radości swej połowicy, wysypał z worka złote dukaty. Nie mogąc odwiedzić Sroczej Góry, idziemy spod kościoła na południe, w kierunku tak zwanej „Pogody” - skrzyżowania ulic Chorzowskiej, Witczaka, Siemianowickiej i Krakowskiej. Po drodze, za skrzyżowaniem z ulicą Piłsudskiego, mijamy po prawej stronie tak zwane „nawsie”, dawne centrum wsi Rozbark – dziś jest to placyk między ulicami Witczaka i Staromiejską. Po dojściu do „Pogody” (nazwa pochodzi od Oskara Pogody, który ongiś miał tu swoją restaurację) przechodzimy na drugą stronę Witczaka i wchodzimy w ulicę Krakowską i dochodzimy do ośmiobocznego kościoła pod wezwaniem Świętego Ducha. Jesteśmy na gruntach od średniowiecza należących do Zakonu Kanoników Regularnych Stróżów Świętego Grobu Jerozolimskiego, potocznie zwanych bożogrobcami. Losy tego zakonu rycerskiego, związanego z wyprawami krzyżowymi, potoczyły się zupełnie inaczej niż tak dobrze znanych u nas Krzyżaków. Bożogrobcy, powołani do istnienia przez zdobywcę Jerozolimy, Gotfryda de Bouillon, do obrony Grobu Pańskiego i opieki nad pielgrzymami, jeszcze w Ziemi Świętej przyjęli regułę zakonną św. Augustyna. Po upadku Królestwa Jerozolimskiego odłożyli miecze i oddali się duszpasterstwu oraz pracy dla chorych i ubogich. Ich głównym charyzmatem stało się szerzenie czci dla Grobu Pańskiego. To oni rozpowszechnili w całej Polsce zwyczaj budowania przez Wielkanocą Bożych Grobów. Do małopolskiego Miechowa sprowadził ich w XII wieku możnowładca Jaksa Gryfita. Do Bytomia trafili przez Chorzów, ofiarowany im przez księcia opolskiego Władysława. Jego syn, książę bytomski Kazimierz, przeniósł prowadzony przez nich szpital z Chorzowa pod mury By-

tomia. W średniowieczu unikano lokalizowania takich placówek w samym mieście z obawy przed epidemiami. Obecny kościół barokowy pochodzi dopiero z XVIII wieku. Pierwotne założenie składało się z drewnianej kaplicy (stała niemalże dokładnie na miejscu dzisiejszego kościoła), domu dla ubogich oraz szpitala. Według legendy, zapisanej przez słynnego Józefa Lompę w połowie XIX wieku, kościół ufundował nie kto inny jak sam Władysław Łokietek, który rzekomo nocować miał pod murami miasta w roku 1298, podczas swej ucieczki z Polski przed królem czeskim Wacławem II. Kolejny wybitny zbieracz folkloru bytomskiego, Alfons Perlick, podaje nawet datę dzienną: 26 maja 1298 roku. Stać się tak miało z powodu odmowy mieszczan wpuszczenia orszaku książęcego do miasta. Na pamiątkę tego wydarzenia Łokietek ufundować miał pod murami miasta kościółek. Kiedy rok później wracał z Rzymu, zastał już gotową świątynię. W rzeczywistości fundatorem kościoła w roku 1299 był książę bytomski Kazimierz, zaś ucieczka i powrót Łokietka miały miejsce nieco później, w latach 1300-1304. Niewykluczone jednak, że niezłomny książę, któremu udało się po wielu latach walk i starań osiągnąć koronę królewską, rzeczywiście podróżował przez Bytom. Idąc Krakowską w stronę rynku skręcamy w lewo w ulicę Józefczaka i po chwili jesteśmy na placu Klasztornym. Stojący tu od XIII wieku kościół franciszkański pod wezwaniem św. Wojciecha (pl. Klasztorny 5) - kiedyś św. Mikołaja – oplata, podobnie jak parafialną świątynię mariacką, sieć legend i opowieści. Według tradycji kościół ufundował książę opolski Władysław w roku 1258, cztery lata po nadaniu Bytomiowi praw miejskich. Osadził tu Braci Mniejszych, potocznie zwanych od swego wielkiego założyciela franciszkanami. Niedawno powstały zakon


10 (1209) chętnie osiadał w miastach, bowiem zgodnie z regułą franciszkanie zobowiązani do ścisłego ubóstwa żyli wyłącznie z jałmużny. Najbardziej znanym podaniem, związanym z kościołem na placu Klasztornym, jest opowieść o zamurowanych gdzieś w kościele srebrnych figurach Chrystusa i dwunastu apostołów - niewątpliwie jest to reminiscencja legendarnego bogactwa bytomskich mieszczan, opartego o zyski z wydobycia kruszców. Śmiałkowi, który spróbuje zdobyć ów skarb, miejsce wskaże promień księżyca wpadający przez dziurkę od klucza na kościelną posadzkę. Wskazówka ta jest o tyle problematyczna, że kościół w średniowieczu był o wiele mniejszy - jego ówczesny kształt z grubsza wyznaczają rozmiary dzisiejszego prezbiterium (części wschodniej z wielkim ołtarzem). Tak więc i drzwi do skarbu znajdować się musiały w zupełnie innym miejscu… Jan Długosz opisał również zjawy franciszkanów pokutujących w czyśćcu za niechlujne sprawowanie liturgii, pojawiające się w kościele braciom podczas mszy

świętej. Spośród żyjących tu przez stulecia synów świętego Franciszka zapisał się w pamięci bytomian ojciec Aleksy ze Spisza, który zmarł w opinii świętości w bytomskim konwencie w 1489 roku. Przy jego grobie w krużgankach klasztornych działy się cuda, w święta Wielkiej Nocy unosić się miał zeń cudowny zapach. Wreszcie nie możemy nie wspomnieć o jeszcze jednej legendzie: w obecnym głównym ołtarzu, obok wielkiej postaci świętego Wojciecha legendę o jego życiu i męczeńskiej śmierci wyrzeźbił znany artysta Ludwik Konarzewski junior. Pod ołtarzem „soborowym” w formie stołu znajdują się relikwie Świętego, sprowadzone z Pragi. Zanim odejdziemy z placu Klasztornego wspomnijmy wreszcie o domniemaniach, jakoby w podziemiach kościoła znajdować się

miała nekropolia Piastów bytomskich. Choć nie sposób tego wykluczyć, twierdzenia te oparte są przede wszystkim o analogię z Opolem, gdzie nekropolia piastowska znajduje się w kościele franciszkańskim, a także o plotkę, jakoby po 1945 roku kilku chłopców odnaleźć miało wejście do podziemi. Sprzed kościoła kierujemy się w stronę schodów na rogu ulicy Wałowej i schodzimy nimi na ulicę Katowicką. Po zejściu ze scho-


11 dów skręcamy w prawo. Właśnie przeszliśmy po dawnych fortyfikacjach miejskich i jesteśmy już na dawnym przedmieściu, zwanym Dyngos. Taką też nazwę - Dyngosstrasse - nosiła do lat 30-tych ubiegłego wieku roku ulica Katowicka. Jest to bodaj jedyny w Bytomiu przypadek nazwania ulicy imieniem postaci z legendy. Zbieracze bytomskich podań zarejestrowali całą serię opowieści o Walentym Dyngosie, bytomskim zbójniku z XVII wieku, który pozornie pędząc żywot statecznego mieszczanina, na czele bandy złoczyńców grabił Bytom, chowając skarby w „Goju” - lasku w dolinie Bytomki za wzgórzem świętej Małgorzaty. Jego posiadłość znajdować się miała w okolicach ulicy nazwanej potem jego imieniem, zaś do jaskini w „Goju” prowadzić miało podziemne przejście. „Życiorys” Walentego Dyngosa zebrał w całość w swoich „Podaniach miasta Bytomia” Alfons Perlick: od syna skromnego woźnicy, służącego u hrabiów Donnersmarcków, poprzez początki przestępczego procederu w Krakowie, włóczęgę po Europie, lata „podwójnego” życia w Bytomiu aż po marny koniec na „wieszadle” – szubienicy znajdującej się za Bramą Pyskowicką, w miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Wrocławskiej, Powstańców Warszawskich i Strzelców Bytomskich. Dochodzimy do skrzyżowania Katowickiej z ulicą Rostka, i skręcamy w nią w dół, na południe. Niegdyś ulica nosiła nazwę „Goystrasse” - tędy szło się bowiem do „Goju”, który w drugiej połowie XIX wieku uporządkowano, tworząc rodzaj parku wzdłuż Bytomki. Miejsce to straciło popularność już w okresie międzywojennym, w pobliżu przebiegła granica państwowa. Dziś jego zwiedzanie polecić można tylko doświadczonym turystom, teren jest zarośnięty, bardzo trudny do penetracji. Chętni do takiej przygody wędrówkę po „Goju” rozpocząć mogą od mostu przy ulicy Młyńskiej, odchodzącej na zachód od Łagiewnickiej, ok. 750 m od skrzyżowania Łagiewnickiej i Zabrzańskiej przy dawnej oczyszczalni ścieków. „Goj” był miejscem bogatym w podania: przede wszystkim tu znajdować się miała jaskinia Dyngosa z ukrytymi w niej skarbami. Wejście do niej zamykały dębowe drzwi z wbitym w nie mieczem. Według inne wersji skarby zamurowane zostały w przyczółku mostu na Bytomce.

Jest też ”Goj” miejscem, gdzie znaleźć można skarby w noc świętojańską, ponadto ukryte jest tam pod ziemią zaginione miasto, czy też klasztor, którego dzwony słychać spod ziemi. Podania te to typowe „wątki wędrowne”, spotykane w całej Europie, które w Bytomiu ulokowały się właśnie w dolinie Bytomki. Ulicą Rostka dochodzimy do ulicy Karola Miarki, w którą skręcamy w prawo, w stronę dworca kolejowego. Nie dochodząc do niego skręcamy w lewo pod wiadukt kolejowy, przechodzimy na drugą stronę ulicy Zabrzańskiej i kierujemy się ponownie w prawo, mijając z lewej zabudowania dawnej oczyszczalni ścieków (ul. Zabrzańska 1) z początku XX wieku, ongiś jednej z najnowocześniejszych w Europie. Wyżej nad oczyszczalnią widać już nasz cel - Wzgórze świętej Małgorzaty. Po prawej stronie na krótkim odcinku towarzyszy nam Bytomka. Dochodzimy do usytuowanego naprzeciw przystanku tramwajowego krzyża (naprzeciw przejścia podziemnego pod dworcem kolejowym). Tu właśnie znajdował się staw, w którym – przypomnijmy sobie początek naszego spaceru - utopiono w 1369 roku nieszczęsnych duchownych z kościoła mariackiego. Jeszcze raz skręcamy w lewo i najpierw schodząc w dół, a potem wspinając się pod górę, stajemy wkrótce na Wzgórzu świętej Małgorzaty. To najbardziej tajemnicze miejsce w Bytomiu. W średniowieczu określane niezrozumiałą nazwą „Sutuhali”, już w czasach przedchrześcijańskich miało być używane do składania ofiar. Na pewno ufortyfikowane było już we wczesnym średniowieczu, pełniąc funkcję ważnego grodu, być może - zagradzającego w XI wieku drogę do zdobycia Krakowa. Wiemy już dziś na pewno,


12

że pierwszy kościół, murowany, romański, wzniósł na wzgórzu książę krakowski Bolesław Kędzierzawy około roku 1170. Istniejącą tu parafię włączono z czasem do mariackiej w Bytomiu, a „Małgorzatka” stopniowo podupadała, pełniąc funkcję kaplicy cmentarnej. Obecny kościół wzniesiono w latach 80-tych XIX wieku (prawdopodobnie jako czwarty z kolei). W okresie międzywojennym osiedli tu ojcowie werbiści, władający wzgórzem do dziś. Z „Małgorzatką” łączy się seria podań o początkach Bytomia i innych okolicznych miejscowości, które Franz Gramer w swojej „Kronice miasta Bytomia” związał zgrabnie w jedną opowieść, czyniąc jej głównym bohaterem księcia Kazimierza Odnowiciela. Miał on być autorem nazwy późniejszego miasta, pochodzącej od słów „Był tu”, jakie usłyszał na pytanie „Czy był tu nieprzyjaciel?”. O opowieściach osnutych wokół tragicznego morderstwa bytomskich księży mówiliśmy już wcześniej. Opowiadano również o procesjach zmarłych, pochowanych na tutejszym cmentarzu, a także o podziemnych przejściach, mających rzekomo łączyć wzgórze z miastem. Schodząc ze wzgórza i przekraczając ponownie dolinę Bytomki warto wyobrazić sobie, jak wyglądała niegdyś ta okolica, pełna rozlewisk i mokradeł. Stał tu, w miejscu późniejszej oczyszczalni, młyn Pielki, zwany tak od nazwiska

właściciela. Tereny takie zwykły zamieszkiwać utopce, o których na Górnym Śląsku opowiadało się niestworzone historie. Były to istoty przebiegłe i złośliwe, do perfekcji opanowały sztukę wciągania pod wodę osobników, którzy nieopatrznie nawinęli się im pod rękę. Szczególnie zawzięte były na „gupie dziouchy”, które wabiły wstążkami i świecidełkami oraz „uożyroków”, wracających do domu z roboty okrężną drogą - przez karczmę… Przechodzimy na drugą stronę ulicy Zabrzańskiej, a następnie przejściem pod peronami dworca kolejowego wychodzimy na plac Wolskiego, skąd kierujemy się na ulicę Dworcową. To dawne Przedmieście Gliwickie - dziś trudno sobie wyobrazić, że obecny deptak był niegdyś polną drogą, przy której stały wiejskie chałupy. U wylotu Dworcowej na plac Kościuszki ustawiono z inicjatywy władz miejskich


13 w 2004 roku rzeźbę Świetlika - postaci zaczerpniętej z opowieści zapisanej przez Ludwiga Chroboka w Miechowicach. Mówi ona o wielkim mężczyźnie w cylindrze i z cygarem, który pojawił się nie wiadomo skąd dwóm mieszkankom Drzezgowca - części Miechowic w pobliżu dzisiejszej Szkoły Podstawowej nr 54. Ognik z jego cygara wskazać miał zabłąkanym kobietom drogę do domu. Świetlik z Dworcowej, pomijając fakt, że jest „konusem”, który po zdjęciu cylindra i zejściu z cokołu mierzyłby około półtora metra, jest także przykładem na to, że nie da się wykreować żadnej tradycji „na siłę”. Miał stać się symbolem miasta, z którym identyfikowaliby się mieszkańcy. Niestety, mieszkańcy zdecydowali inaczej i swoje ciepłe uczucia przenieśli na ustawionego na rynku brązowego lwa Teodora Kalidego. Z wylotu Dworcowej kierujemy się pod gmach Sądu Rejonowego (ul. Piekarska 1), wzniesiony w 1894 roku na miejscu starszego. Był siedzibą Sądu Krajowego (Landgericht), odpowiednika obecnych sądów okręgowych. Trudno o miejsce mniej kojarzące się z legendami, jednak… W latach 1875 i 1876 przed bytomskim sądem stanęli dwaj przestępcy, którzy przeszli do legendy: Wincenty Eliasz i Karol Pistulka. Byli przywódcami grupy przestępczej, która wsławiła się na całym Górnym Śląsku wieloma zuchwałymi rozbojami, by wymienić tylko skok na kasę zarządu dóbr Tiele-Wincklerów w Katowicach. Choć w rzeczywistości byli pospolitymi przestępcami, ludowa wyobraźnia wykreowała ich na herosów, którzy rozdawali biednym zagrabione bogaczom dobra. Ponadto w wielu miejscowościach poszukiwano ukrytych rzekomo przez nich skarbów. Pistulka miał nawet posiadać kwiat paproci, dzięki któremu potrafił otwierać wszystkie zamki. Obaj bandyci uniknęli

zasądzonej im w Bytomiu kary śmierci: Pistulka zmarł w więzieniu, a Eliaszowi zamieniono ją na dożywocie. O popularności obu rzezimieszków niech świadczy fakt, że ich woskowe figury ustawiono w słynnym berlińskim gabinecie figur woskowych „Castans Panopticum”. Wracając na Rynek, gdzie zaczęła się nasza wędrówka, ulicą Gliwicką, miniemy na obecnym rogu ulicy Piastów Bytomskich miejsce, na którym stał kiedyś słynny hotel „Lomnitz” (ul. Gliwicka 17, dawniej 10). Mieścił się tu Polski Komisariat Plebiscytowy, centrala polskich przygotowań do plebiscytu górnośląskiego, przeprowadzonego 20 marca 1921 roku. Do propagandy plebiscytowej obie strony konfliktu zaprzęgły absolutnie wszystkie możliwe środki, sięgano po najdziwniejsze pomysły. W jednej z propolskich broszur, skierowanych do mieszkańców obszaru plebiscytowego, opublikowano „średniowieczną” legendę, zgodnie z którą co noc z wawelskiego sarkofagu wychodzi król Kazimierz Wielki i do świtu pokutuje przed słynnym czarnym krucyfiksem za oddanie Czechom Śląska. Bardzo prawdopodobne, że „średniowieczny kronikarz”, który ją ułożył, pracował w latach 1920-1921 właśnie w hotelu „Lomnitz”. Na Rynku kończy się nasz spacer śladami bytomskich legend.


14

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER ŚLADEM SIEDZIB BYTOMSKICH WŁADZ

Istniejący od dziewięciuset lat Bytom – początkowo jako gród i osada targowa, potem jako lokowane miasto – był niemal od swego zarania ośrodkiem administracyjnym okolicy. Tutaj miał swoją siedzibę najpierw kasztelan, potem miasto było stolicą osobnego księstwa, ziemi, wolnego państwa stanowego, wreszcie powiatu. Po lokacji miasta na prawie magdeburskim Bytom zyskał także samorząd miejski – władze miasta. Rządzący miastem i okolicą przez wieki budowali w nim swoje siedziby. Zapraszamy na spacer śladem miejsc i budowli, które w ciągu wieków służyły rządzącym jako rezydencje. Spacer rozpoczynamy na placu Wolskiego (tutaj znajdują się dworce autobusowy i kolejowy). Idziemy tunelem dla pieszych pod dworcem kolejowym, a następnie przechodzimy przez ulicę Zabrzańską i skręcamy w lewo. Kilkanaście metrów dalej, przed krzyżem, skręcamy w prawo w brukowaną ulicę Małgorzatki. Prowadzi ona do pagórka z niewielkim kościołem. Gród kasztelański. Przed dziesięcioma wiekami na tym niewielkim, naturalnym wzniesieniu, w zakolu rzeki Bytomki, otoczony podmokłymi łąkami, wznosił się gród. Badania archeologiczne wykazały, że posiadał on wał ziemny wzmocniony luźną, drewnianą konstrukcją. Fortyfikacja powstała zapewne w okresie polsko–czeskich walk o Śląsk w XI wieku. Miała strzec Krakowa od zachodu przed wojskami czeskimi i osłaniać szlaki handlowe. Przez Bytom bowiem wiódł główny trakt z Wrocławia do Krakowa z odnogami: na południe w kierunku Raciborza i Cieszyna oraz na północ w kierunku Woźnik i Poznania. Gród ochraniał także powstałą na przecięciu szlaków handlowych, usytuowaną na północ od niego, przedlokacyjną osadę targową. Od drugiej połowy XII wieku był siedzibą kasztelanii bytomskiej. W XIII wieku po lokacji miasta, które wkrótce stało się stolicą księstwa, znaczenie grodu zaczęło maleć. Kasztelanię, która straciła rację bytu, zlikwidowano, a sam gród uległ stopniowemu zniszczeniu. Około 1430 roku nie oparł się

najazdowi husytów, którzy go najprawdopodobniej spustoszyli. Odtąd wzgórze odgrywało już marginalną rolę w dziejach Bytomia. Obecnie znajduje się tu niewielki, neogotycki kościół z drugiej połowy XIX wieku i cmentarz. Wracamy tą samą drogą na plac Wolskiego, następnie idziemy ulicą Dworcową do placu Kościuszki. Stamtąd udajemy się ulicą Dzieci Lwowskich. Przechodzimy ulicę Jainty i kierujemy się w ulicę Webera. Skręcamy w prawo w ulicę Murarską. Po dojściu do ulicy Strażackiej skręcamy w nią w prawo, a po kilkudziesięciu metrach skręcamy w lewo w ulicę Kościelną. Wkrótce wychodzimy na plac Grunwaldzki.


15 Zamek książęcy. W roku 1281, zgodnie z testamentem księcia Władysława opolskiego, jego księstwo podzielono na trzy części. Dzielnicę obejmującą Bytom, Koźle i Siewierz otrzymał drugi syn księcia – Kazimierz. Książę ten, obrawszy Bytom za stolicę swojego państwa, na przełomie XIII i XIV wieku otoczył miasto murami obronnymi oraz zbudował zamek. W roku 1289 Kazimierz złożył hołd lenny królowi czeskiemu, powtórzony następnie w roku 1327. Odtąd losy Bytomia przez ponad czterysta lat związane były z dziejami Czech. Historycy różnią się w opiniach co do lokalizacji zamku książąt bytomskich. Jedni uważają, że znajdował się on poza murami obronnymi miasta od strony wschodniej, mniej więcej pomiędzy współczesnymi ulicami Korfantego, Szkolną i Matejki, niedaleko kościoła Świętego Ducha. Inni są zdania, iż mieścił się w obrębie murów miejskich w północnowschodniej części zabudowy średniowiecznego miasta, w rejonie dzisiejszego placu Grunwaldzkiego. Ostatnie wykopaliska archeologiczne zdają się potwierdzać tę drugą tezę. Wedle niej zamek miałby zajmować północno-wschodni fragment placu oraz miejsce współczesnych budynków oznaczonych numerami 7, 8, 8a i częściowo nr 6. Z zachowanego średniowiecznego opisu wynika, że był on zbudowany prawdopodobnie na rzucie prostokąta, otoczony murem obronnym. Posiadał piętrowy, murowany budynek mieszkalny i wysoką wieżę. Na dziedzińcu znajdowała się studnia oraz drewniane zabudowania gospodarcze.

Po wymarciu bytomskiej linii Piastów w drugiej połowie XIV wieku, nastąpił podział księstwa bytomskiego pomiędzy książąt oleśnickich i cieszyńskich. Wtedy zamek stracił na znaczeniu i stopniowo popadał w ruinę. Ostatnia, pośrednia wzmianka o jego istnieniu pochodzi z pierwszej połowy XVI wieku. W tym czasie bytomscy starostowie ziemscy rezydowali już na zamku w Świerklańcu. Z placu Grunwaldzkiego idziemy ulicą Podgórną na Rynek. Ratusze – siedziby samorządu miejskiego. W 1254 roku z inicjatywy wspomnianego wcześniej księcia opolskiego Władysława lokowano Bytom na prawie magdeburskim. Powstał wówczas, istniejący w ogólnym zarysie do dzisiaj, układ przestrzenny miasta. W Bytomiu stosunkowo wcześnie, bo już na początku XIV wieku powstał samorząd – rada miejska. Siedzibą władz był dom rady – z języka niemieckiego Rathaus czyli ratusz. Nie wiadomo jednak, w której części rynku znajdował się pierwszy bytomski ratusz. Najprawdopodobniej zajmował środkową część placu i był drewniany. W latach 1369–1479, kiedy Bytom podzielony był pomiędzy książąt oleśnickich i cieszyńskich, w mieście istniały zapewne dwa ratusze. Prawdopodobnie nie przetrwały one katastrofalnego pożaru, jaki dotknął miasto w 1515 roku. W XVI wieku wzniesiono nowy, renesansowy ratusz. Znajdował się on naprzeciw wylotu obecnej


16 ul. Podgórnej. Jego fundamenty odkryto podczas prac wykopaliskowych w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Zarys ich zaznaczony jest na nawierzchni Rynku szarą kostką brukową oraz stosowną spiżową płytą informacyjną. Ratusz ten powstawał dwuetapowo. Najpierw zbudowano gmach na rzucie prostokątnym, następnie od strony wschodniej dobudowano mniejsze skrzydło – na rzucie kwadratu. Mimo to, w porównaniu do innych miast górnośląskich, był niewielkich rozmiarów. W latach osiemdziesiątych XVI wieku był jedyną murowaną budowlą świecką w mieście. Wiadomo, że już kilkadziesiąt lat później wymagał gruntownego remontu. Budynek spłonął wskutek pożaru w drugiej połowie XVII wieku. Kolejny, nieco większy, ratusz powstał w następnym wieku na południowym krańcu zachodniej pierzei rynku. W latach 1818–1826 został on przebudowany w związku z przeniesieniem z Tarnowskich Gór do Bytomia siedziby powiatu

ziemskiego (Landkreis Beuthen). W 1848 roku dobudowano doń neogotycką wieżę. W roku 1877 według projektu Paula Jackischa zbudowano w tym samym miejscu nowy neorenesansowy ratusz, również ozdobiony wieżą. Przez dziesięciolecia służył on władzom Bytomia, stając się

jednym z architektonicznych symboli miasta. Był siedzibą rady miejskiej oraz burmistrzów (od roku 1890 tytułowanych nadburmistrzami w związku z wyodrębnieniem się Bytomia z bytomskiego powiatu ziemskiego jako miasta na prawach powiatu – Stadtkreis Beuthen). Po zbudowaniu nowego gmachu magistrackiego w latach dwudziestych XX wieku, stary ratusz pełnił głównie funkcje reprezentacyjno–muzealne. W tym czasie pojawiły się, nigdy nie zrealizowane, plany wyburzenia całej pierzei zachodniej rynku wraz z ratuszem i budowy w tym miejscu nowej siedziby władz miasta. W styczniu 1945 roku cała ta część zabudowy została zniszczona przez żołnierzy radzieckich. Jedyną materialną pozostałością po ratuszu jest kuta brama, obecnie zdobiąca wejście na cmentarz przy ulicy Staffa w dzielnicy Rozbark. Po wymarciu Piastów opolskich ziemia bytomska, będąca częścią Królestwa Czeskiego, przez blisko sto lat rządzona była przez margrabiów Hohenzollernów. Następnie od 1623 władali nią hrabiowie Henckel von Donnersmarck, którzy u schyłku XVII wieku doprowadzili do przekształcenia ziemi bytomskiej w wolne państwo stanowe. Po przejściu Górnego Śląska pod panowanie pruskie w roku 1742, Bytom nadal był własnością Donnersmarcków aż do początków XIX wieku, kiedy w ramach tak zwanych reform Steina i Hardenberga zniesiono w Prusach prywatną własność miast. Władze pruskie ustanowiły w połowie XVIII wieku powiat bytomski, ale starostwo (Landratsamt) znajdowało się w Tarnowskich Górach. W roku 1817 powiat bytomski powiększono i obejmował on wówczas prawie cały późniejszy górnośląski okręg przemysłowy od Tarnowskich Gór do Mysłowic. Rok później starostwo przeniesiono do Bytomia i ulokowano w ratuszu obok władz miasta. Siedziba ta okazała się z czasem zbyt ciasna dla obu urzędów, w związku z czym konieczne stało się przeniesienie landratury do budynku przy obecnej ulicy Józefczaka. Kierujemy się do południowowschodniego narożnika Rynku i idziemy ulicą Szymanowskiego do ulicy Józefczaka. Budynek stoi na rogu wspomnianych ulic, frontem do placu Klasztornego.


17 Dawna siedziba starostwa powiatu ziemskiego (ul. Józefczaka 39). Neorenesansowy budynek to dawny hotel „Wiktoria”. Po jego zamknięciu ok. 1860 roku gmach został zakupiony przez władze. Odtąd, do końca XIX wieku, stał się siedzibą biur starostwa. Szybki rozwój okręgu przemysłowego sprawił, że w roku 1873 zbyt ludny i rozległy powiat ziemski bytomski podzielono na mniejsze: katowicki, tarnogórski, zabrzański oraz bytomski. Z kolei w roku 1890 z bytomskiego powiatu ziemskiego wyłączono miasto Bytom, nadając mu prawa powiatowe. Mimo zmniejszenia rozmiarów powiatu ziemskiego rozwój administracji wymusił na przełomie XIX i XX wieku przeniesienie się starostwa do nowo zbudowanego gmachu przy ul. Korfantego. Stary budynek przejęło miasto, instalując w nim część przeniesionych ze zbyt małego ratusza biur magistratu. Odtąd nazywany był budynkiem miejskim (Stadthaus), a potem starym budynkiem miejskim (Altes Stadthaus) w odróżnieniu od nowego gmachu magistratu przy ulicy Katowickiej. Obecnie w budynku mieści się Zespół Szkół Elektryczno – Elektronicznych.

dla rozrastających się władz miasta (Stadthaus). Jest to pięciokondygnacyjny, funkcjonalistyczny biurowiec z dwoma dziedzińcami wewnętrznymi, pierwotnie nakryty wysokim dachem (w okresie powojennym w jego miejsce dobudowano jedno piętro). Na parterze mieścił pomieszczenia handlowo–usługowe, a na kolejnych kondygnacjach znajdowały się najważniejsze urzędy magistrackie wraz z siedzibą nadburmistrza. Po drugiej wojnie światowej, do połowy lat 60-tych XX wieku, budynek nadal mieścił Urząd Miejski. Obecnie użytkowany jest przez Kopex – Przedsiębiorstwo Budowy Szybów SA. Do dzisiaj jego fasadę powyżej głównego wejścia zdobi herb Bytomia. Wracamy ulicą Katowicką do skrzyżowania z ulicą Rostka, a następnie idziemy dalej w tym kierunku ulicą Katowicką. Po 200 m skręcamy w lewo w ulicę Korfantego.

Z placu Klasztornego idziemy ulicą Wałową, a następnie skręcamy w ulicę Rostka, by po kilkunastu metrach skręcić w prawo w ulicę Katowicką. Po kilkudziesięciu metrach po lewej stronie zobaczymy interesujący nas budynek. Dawny budynek magistratu (ul. Katowicka 18). Wzniesiono go w latach 1923–1924

Ta część naszej wycieczki prowadzi ulicami, które powstały w miejscu dawnych fos miejskich (Katowicka, Korfantego, Piłsudskiego). Fosy i mury w średniowiecznym mieście decydowały o możliwościach obronnych oraz dodawały autorytetu władzom miejskim. Warto więc wejść w bramę mijanego przez nas budynku przy ulicy Korfantego 1, by w głębi podwórza, na terenie wykorzystywanym przez zakład produkcji na-


18 grobków spojrzeć na fragment średniowiecznego muru obronnego miasta. Zachował się, ponieważ spełniał rolę ściany oporowej na tyłach dawnego klasztoru franciszkanów. Zaś w tej części miasta lokacyjnego, która należała kiedyś do franciszkanów, od 200 lat znajdują się kolejne szkoły i takie „naturalne” ogrodzenie warte było utrzymania.

dziesiątych XX wieku Muzeum Górnośląskie, które po długim remoncie i gruntownej restauracji obiektu obecnie prezentuje w nim wystawy czasowe.

Idziemy dalej wijącą się, malowniczą ulicą Korfantego, mijając kolejne przecznice, aż osiągniemy ruchliwą ulicę Piłsudskiego. Po jej przeciwnej, prawej stronie, wśród starodrzewu, za ozdobnym ogrodzeniem, dostrzec można budowlę, dla której tu przyszliśmy.

Obecny Urząd Miejski (ul. Parkowa 2). Do obecnej siedziby Urząd Miejski (wówczas Miejska Rada Narodowa) przeprowadził się w roku 1966 ze względu na ciasnotę panującą w gmachu przy ul. Katowickiej oraz brak większej ilości miejsc parkingowych w ścisłym centrum miasta. Ponadto ten otoczony zielenią parku budynek wydawał się chyba bardziej reprezentacyjny, nawiązując do tradycji architektury pałacowej późnego, klasycyzującego baroku. Gmach, wybudowany w roku 1915 dla Sądu Cywilnego, po wojnie mieścił biura Zjednoczenia Fabryk Maszyn i Sprzętu Górniczego. Jest to trójkondygnacyjna monumentalna budowla, zbudowana na planie podkowy z krótkimi skrzydłami bocznymi, nakryta wysokim dwuspadowym dachem ozdobionym wieżyczką. W okresie powojennym od strony północnej dobudowano do niego pawilon mieszczący salę posiedzeń Rady Miejskiej.

Dawna siedziba starostwa powiatu ziemskiego (ul. Korfantego 34). Nową siedzibą starostwa powiatowego stał się piękny eklektyczny budynek, który powstał w latach 1897–1899 według projektu Waltera Kerna, na gruntach należących wówczas do gminy Rozbark. Na urozmaiconej fasadzie znalazła się miedzy innymi duża mozaika z orłem śląskim (w jej miejscu po wojnie umieszczono godło państwowe). Wewnątrz, obok służbowego mieszkania landrata, biur i powiatowej kasy oszczędności, znajdowała się reprezentacyjna sala zebrań sejmiku powiatowego (dzisiaj sala koncertowa), z drewnianym stropem ozdobionym herbami miast. Budynek pełnił swoją funkcję do reformy administracyjnej w 1951 roku, która zlikwidowała powiat bytomski. Potem gmach przejęło Przedsiębiorstwo Miernictwa Górniczego, a pod koniec lat siedem-

Ruszamy spod gmachu dawnego starostwa ulicą Korfantego i skręcamy zaraz w prawo w ulicę Piłsudskiego. Przed nami długi spacer tą ulicą. Mijamy kolejne przecznice, ulice: Żołnierza Polskiego, Chrobrego, Piekarską, Powstańców Warszawskich, Kraszewskiego i Drzymały. Po osiągnięciu ulicy Strzelców Bytomskich, przekraczamy ją i kierujemy się do ulicy Chrzanowskiego. Wkrótce docieramy do Parku Miejskiego. Interesujący nas budynek wyłoni się po lewej stronie.

Z parkingu przed Urzędem Miejskim idziemy w lewo w skos alejką parkową do gmachu kąpieliska, widocznego przy ulicy Wrocławskiej. Następnie w lewo ulicą Wrocławską, pod wiaduktem tramwajowym. Przekraczamy ul. Strzelców Bytomskich i idziemy dalej w tym


19

samym kierunku. Na skrzyżowaniu z ulicą Piekarską skręcamy w prawo i wkrótce stajemy na placu Kościuszki. Bytom w swoich dziejach bywał zdobywany, plądrowany i palony przez najeźdźców, jednak okupowany, czyli administrowany przez nieprzyjaciela, był właściwie tylko jeden raz – w 1945 roku przez Armię Radziecką. Radziecka komendantura wojenna (pl. Kościuszki 9) wybrała sobie za siedzibę okazały modernistyczny gmach z 1910 roku, zwany w Bytomiu „Cafe Hindenburg” – od dużego napisu reklamującego znajdującą się wewnątrz popularną kawiarnię. Trudno dzisiaj dociec, co zadecydowało o takiej lokalizacji władzy radzieckiej, może to, że otoczenie pl. Kościuszki było stosunkowo w niewielkim stopniu zniszczone przez czerwonoarmistów. Zewnętrznym przejawem obecności sowietów w budynku był wielki portret Stalina zawieszony na balustradzie balkonu I piętra, a za nim dwie czerwone skrzyżowane flagi (w latach 19451956 Stalin stał się też patronem obecnego pl. Kościuszki). Nie miejsce tu, by opisywać jak tragiczne dla miasta i jego ludności były te rządy. Trwały formalnie od zdobycia Bytomia w końcu stycznia, do przekazania miasta polskim władzom w połowie marca, a faktycznie ciągnęły się co najmniej jeszcze kolejne cztery miesiące – do lipca 1945 roku.

Z placu Kościuszki idziemy ulicą Gliwicką do Rynku, gdzie kończymy nasz spacer. Poza trasą naszej wycieczki pozostały siedziby władz w miejscowościach, które niegdyś były osobnymi gminami, a obecnie są dzielnicami Bytomia. Zachowały się budynki dawnych urzędów gminnych w Bobrku (ul. Konstytucji 43), w Karbiu (ul. Falista 2), w Łagiewnikach (ul. Cyryla i Metodego 38), w Stolarzowicach (pl. Witkiewicza 2), w Suchej Górze (ul. 9 Maja 9) i w Szombierkach (ul. Tatrzańska 2).


20

Maciej Droń

SPACER ŚLADAMI KRZYŻY I KAPLICZEK

Krzyże, kapliczki, figury... Ustawiane przy kościołach, na ulicach, placach, na rozstajach dróg,w niszach na fasadach domów. Czasem jako wota za otrzymane łaski, czasem dla upamiętnienia ważnych wydarzeń, a przeważnie po prostu - z pobożności. Nieodłączny element śląskiego pejzażu, żywe świadectwo wiary katolickiej Górnoślązaków. Czasem dzieła sztuki, częściej – wzruszające nieporadnością wytwory domorosłych artystów, pracujących ku większej chwale Bożej. Udajemy się na spacer śladem bytomskich krzyży i kapliczek. Spacer rozpoczynamy na Rynku. Od- na belkach stropowych chłopskich chałup i miesznajdźmy wtopiony w płytę rynku pas łamanego czańskich kamieniczek. Florian broni od pożaru, kamienia, oznaczający jego dawną wielkość. Je- jest patronem strażaków i innych zawodów zwiąsteśmy w miejscu, gdzie niegdyś była zachodnia zanych z ogniem: hutników, garncarzy, piekarzy, pierzeja placu. Jeśli teraz zwrócimy się na wschód kominiarzy. - w kierunku pierzei mię W 1875 roku rynkowa rzeźdzy Krakowską i Rycerską, ba była już bardzo zniszczona łatwo wyobrazimy sobie (prawdopodobnie wykonana była dawne rozmiary rynku. z piaskowca). Kaszta przestała być W pobliżu wylotu ulicy potrzebna z powodu założenia Krakowskiej znajdował się, w mieście nowoczesnego wodoprawdopodobnie od XVIII ciągu, ponadto utrudniała ruch wieku, kamienny basen na rynku, przez środek którego z wodą. Zdobiła go figura biegła na ukos państwowa szosa świętego Floriana, wykuta (z Krakowskiej do dzisiejszej uliw kamieniu. Zapewne bacy Jainty). W dodatku stary Flosen służył pierwotnie jako rian źle komponował się z ustakaszta, czyli publiczna studwionym nieopodal w 1873 roku nia. Święty Florian, żołnierz pomnikiem poległych w wojnie rzymski z III wieku naszej francusko-pruskiej mieszkańców ery, był świętym niezwykle powiatu bytomskiego, którego popularnym i czczonym głównym elementem był brązowy na Śląsku. Poniósł śmierć lew autorstwa Teodora Kalidego. za wiarę w prześladowaCo ciekawe, również nowemu niu dioklecjańskim za to, pomnikowi nadano formę każe ujął się za legionistami, miennego basenu z rzeźbą poktórzy nie chcieli się wyśrodku. Floriana podarowano rozrzec wiary chrześcijańskiej. barczanom, którzy ustawili ją przy Utopiono go w rzece Anizie na terenie dzisiejszej starym kościółku świętego Jacka. Austrii. W kulcie świętego Floriana nierozerwal- Figura przepadła, kiedy w 1912 roku nie łączą się ze sobą ogień i woda. Przedstawiany zburzono stary rozbarski kościółek. Ustąpić muzawsze w stroju rzymskiego legionisty i w płasz- siał miejsca nowemu, neoromańskiemu, który stoi czu, czasem z chorągwią, trzyma w ręku naczynie, na Rozbarku do dziś. Święty Florian zniknął więc z którego leje wodę na płonący dom. Jego orędow- z rynku, ale pojawił się wkrótce ponownie w jego nictwa wzywano powszechnie przeciw pożarom, pobliżu, przy kościele parafialnym Wniebowzięcia jednej z największych klęsk, jakie groziły dawnym Najświętszej Maryi Panny (ul. ks. Koziołka 3). miastom. „Święty Florianie, nasz miły patronie, Nową figurę ufundowała parafia maniech ten budynek od ognia nie spłonie” - rzezano riacka. Pochodzący z Bytomia wiedeński architekt


21 Hugo Heer polecił jako wykonawcę (również wiedeńczyka) Carla Feldbachera, który figurę wykuł z wapienia wraz z neogotyckim cokołem. Osobiście też, w dniu 12 maja 1877 roku, nadzorował jej ustawienie na przygotowanym zawczasu fundamencie na terenie dawnego parafialnego cmentarza przykościelnego. Bytomski święty Florian przedstawiony został w sposób typowy: w stroju rzymskiego legionisty, z naczyniem, z którego woda leje się na płonący dom. Do Floriana wkrótce dołączyły jeszcze dwie rzeźby. W rok później w południowo-zachodnim narożniku dawnego cmentarza parafialnego ustawiono figurę świętej Barbary. Skoro mieli już przed kościołem mariackim swego patrona hutnicy, nie mogło tam zabraknąć patronki górników. Rzadko kiedy zastanawiamy się, dlaczego święta dziewica z pierwszych wieków chrześcijaństwa, zamordowana własnoręcznie przez ojca za odmowę wyrzeczenia się wiary, patronuje górnikom. Otóż jest Barbara patronką dobrej śmierci: według legendy anioł przyniósł jej przed śmiercią Komunię świętą. Wzywają jej wstawiennictwa ci, którzy na nagłą śmierć są narażeni: oprócz górników między innymi żeglarze, artylerzyści i więźniowie. Barbara przedstawiana bywa zwykle w powłóczystych szatach, z koroną na głowie.

W ręku trzyma kielich mszalny, miecz lub palmę - symbol męczeństwa. Czasem obok świętej pojawia się wieża. Trzecią rzeźbę ustawiono pośrodku, w pobliżu wejścia do kościoła przez kruchtę południową, które przez wieki było wejściem głównym. Jest to Grupa Ukrzyżowania, jak tradycyjnie nazywana jest scena przedstawiająca Najświętszą Maryję Pannę i świętego Jana, apostoła i ewangelistę, stojących u stóp krzyża Pana Jezusa na Golgocie. Czasami towarzyszy im również Maria Magdalena, rzadko inne postacie, np. Józef z Arymatei lub Maria Kleofasowa. Jest to jedno z najczęstszych przedstawień w ikonografii chrześcijańskiej, będące ilustracją słów z Ewangelii Janowej: A stały podle krzyża Jezusa matka jego i siostra matki jego Maria Kleofasowa, i Maria Magdalena. Gdy tedy ujrzał Jezus matkę i ucznia, którego miłował, stojącego, rzekł matce swojej: Niewiasto, oto syn twój. Potem rzekł uczniowi: Oto matka twoja. (J, 19, 25-27). Bytomskie Ukrzyżowanie ma dość szczególną formę. Na czworobocznym cokole znajdują się ostrołukowe nisze, w których umieszczono dwa herby, nie pozostawiające wątpliwości, kto jest fundatorem dzieła. Od strony rynku jest to herb hrabiowski Hencklów von Donnersmarck, przez ponad sto lat właścicieli Bytomia i dobroczyńców kościoła parafialnego. Herb, umieszczony na płaszczu i nakryty koroną hrabiowską, składa się z herbów ziem, których byli właścicielami. Bytom jest symbolizowany przez orła. Z tyłu, od strony kościoła, znajduje się herb hrabiowski rodu Schaffgotschów, do którego wżeniła się spadkobierczyni wielkiej fortuny Karola Goduli Joanna Grycik, późniejsza hrabina von Schomberg-Godulla. Z boków umieszczono wsparte na kolumienkach konsole, na których stoją nieproporcjonalnie małe figury Matki Bo-


22 skiej i świętego Jana. Z cokołu wyrasta poczwórna kolumna, zwieńczona ozdobnym kapitelem, na szczycie której umieszczono, znów nieproporcjo-

nalnie mały, krzyż z figurą Ukrzyżowanego. Rzeźby, znajdujące się w bardzo złym stanie, kilka lat temu poddano starannej renowacji. Opuszczamy dawny przykościelny cmentarz i ulicą Jainty, dawną Tarnowitzerstrasse, idziemy w kierunku pobliskiego kościoła parafialnego Świętej Trójcy (ul. Kwietniewskiego 1). Przez bramę od strony ulicy Piekarskiej wchodzimy na teren przykościelny. Podobnie jak w przypadku kościoła mariackiego, jesteśmy na terenie dawnego cmentarza, tym razem za murami miasta. Cmentarz ten założono z początkiem XVII wieku, po zamknięciu cmentarza przy kościele parafialnym. Jednocześnie wybudowano kaplicę cmentarną pod wezwaniem Świętej Trójcy. Cmentarz zamknięto w roku 1865, natomiast zniszczoną kaplicę rozebrano w roku 1878. Na jej miejscu bytomski mistrz budowlany Paul Jackisch wzniósł w latach 1882-1886 obecny neogotycki kościół pod tym samym wezwaniem. W 1888 roku stał się kościołem parafialnym. Obchodząc kościół z lewej strony idziemy, mijając dom parafialny i plebanię, w stro-

nę prezbiterium. Stoi przy nim kolejny interesujący nas obiekt. Dla upamiętnienia starej świątyni hrabia Hugo Henckel von Donnersmarck z Siemianowic, syn ostatniego pana stanowego Bytomia i gorliwy katolik, ufundował Grupę Ukrzyżowania, ustawioną na miejscu dawnego wielkiego ołtarza. Upamiętniała to wydarzenie do niedawna tablica z łacińską inskrypcją, umieszczona z lewej strony cokołu. Obecnie umieszczona została wewnątrz kościoła na ścianie prezbiterium. Z przodu cokołu wmurowano dwujęzyczną tablicę komemoratywną, poświęconą zmarłemu w 1890 roku fundatorowi (po niemiecku i po polsku, obecna tablica jest współczesną kopią). Rzeźbę poświęcono w 1892 roku. Obiekt nie wytrzymał próby czasu. Zniszczony do granic czytelności, zastąpiony został w 1926 roku nowym. Wykonał tę pracę Franz Schink, bytomianin, autor wielu dzieł sakralnych w górnośląskich kościołach, m. in. wystroju rzeźbiarskiego kościoła w Stolarzowicach. Grupę Ukrzyżowania tworzy bardzo masywny, niewysoki krzyż z figurą Chrystusa, u stóp którego klęczy głęboko pochylona Maria Magdalena. Z lewej strony stoi okryta szczelnie płaszczem-maforionem Matka Boska, po prawej twarz ku Ukrzyżowanemu unosi święty Jan. Obiekt został odnowiony staraniem parafii w 1999 roku. Opuszczamy teren kościoła i wychodzimy z powrotem na ulicę Piekarską. Spójrzmy na odnowioną fasadę kamienicy przy ulicy Piekarskiej 5, dokładnie naprzeciw kościoła. Na wysokości 3. piętra, dokładnie


23 pośrodku, znajduje się duża pusta nisza. Nie ulega wątpliwości, że stała w niej niegdyś rzeźba sakralna, być może Matka Boska lub jakiś święty. Ustawianie takich figur na elewacjach było bardzo popularne, dziś prawie wszędzie pozostały tylko puste nisze. Jednym z nielicznych wyjątków jest znajdująca się kilkaset metrów dalej kamienica przy ulicy Piekarskiej 19, gdzie na wysokości pierwszego piętra zachowały się w niszach dwie niewielkie figurki: Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz Chrystusa. Na spotkanie z kolejnym zabytkiem udać się możemy piechotą lub zabytkowym tramwajem linii nr 38, odjeżdżającym z przystanku przy kościele. Pieszo przejść musimy około 800 metrów (a potem wrócić do skrzyżowania Piekarskiej i Wrocławskiej). Podróż tramwajem zajmie nam… całe cztery minuty. Wysiadamy na przystanku „Bytom Grottgera” i idziemy niespełna 200 metrów z powrotem w stronę śródmieścia. W ścianę domu przy ulicy Piekarskiej 70 wmurowany jest „trupi kamień” z krzyżem i inskrypcją, upamiętniający śmierć w tym miejscu dnia 30 czerwca 1808 roku Mateusza Spyry, syna bogatego gospodarza z przedmieścia Wielka Błotnica.

Gospodarstwo znajdowało się w miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Piłsudskiego i Chrobrego, zaś na peryferiach przy drodze do Piekar Spyrowie mieli łąkę, na której Mateusz pasał ojcowskie konie. Tam został zamordowany przez bandytów przybyłych zza Brynicy, z terenów ówczesnego Księstwa Warszawskiego. Osiem zrabowanych koni zbrodniarze pognali za granicę i tam sprzedali. Między bajki należy włożyć relację o stratowaniu pijanego Spyry przez furmankę czy też pseudopatriotyczną opowieść wymyśloną przez aktywistę PTTK Henryka Gerlińskiego o „zamordowaniu przez Niemców działacza polskiego”. Tenże Henryk Gerliński doprowadził w 1947 roku do ustawienia obecnie wmurowanej w ścianę kopii, która zastąpiła ory-

ginał zabrany w latach 30-tych przez Niemców do muzeum, gdzie znajduje się do dzisiaj. Hitlerowców drażnił wykonany nieporadną polszczyzną napis: „18+08/MATIUS/SPIERA/TUJEST/ZABIETI/DNIA 30/CZERW/CAROKU”, dla którego nie było ich zdaniem miejsca w przestrzeni publicznej „starego niemieckiego miasta górnictwa i kultury”. Według podania, nocą na „trupim kamieniu” siada mały szary człowieczek, strasząc przechodniów. Wracamy do skrzyżowania przy kościele i idziemy ulicą Wrocławską w stronę parku miejskiego. Po drugiej stronie ulicy towarzyszą nam zabudowania sądu i więzienia (ul. Wrocławska 4), powstałe w 2. połowie XIX wieku. Przy ścianie kamienicy numer 13 stoi wysoki, drewniany krzyż. Niegdyś, do lat 80-tych XIX wieku, krzyż stał pośrodku dzisiejszego skrzyżowania. Tam właśnie znajdowało się miejsce zwane „wieszadłem” lub też „ścinadłem”. Obie nazwy nie pozostawiają wątpliwości:to tu średniowieczne miasto Bytom, korzystając z przysługującego mu „prawa miecza”, wykonywało kary śmierci. Działo się to, wbrew obiegowym opiniom o „mrokach średniowiecza”, stosunkowo rzadko. Obecny krzyż pochodzi z 2000 roku. Miejsce to legenda wiąże ze słynnym siedemnastowiecznym bytomskim przestępcą Walentym Dyngosem (postacią całkowicie fikcyjną), który właśnie tu wyrokiem sądu zakończyć miał zbójecki żywot. Patrząc na krzyż przy Wrocławskiej warto pamiętać, że wyroki śmierci wykonywano też

w bytomskim więzieniu po drugiej stronie ulicy (przez ścięcie toporem, a w późniejszych czasach przez powieszenie). Ostatni raz miało to miejsce w latach 70-tych XX wieku.


24 Idziemy dalej ulicą Wrocławską w kierunku parku miejskiego. Naprzeciw gmachu dzisiejszego Urzędu Miejskiego (dawnego sądu) znajduje się duży, pusty plac, obecnie wykorzystywany jako parking. Jeszcze niedawno stał tu browar, zbudowany w roku 1876. Jednak miejsce to ma znacznie bardziej złowrogą przeszłość, a wiąże się ona... z Powstaniem Listopadowym. Żołnierze rosyjscy, wysłani do walki z armią Królestwa Polskiego, zawlekli do Polski cholerę azjatycką. Mimo ostrych przepisów sanitarnych szybko przedostała się na Śląsk. Starano się zapobiegać rozprzestrzenianiu się choroby chowając zmarłych na nią na specjalnych cmentarzach za miastem. Taki właśnie cmentarz choleryczny powstał w opisywanym miejscu. Pochowano tu 32 osoby. Dwadzieścia lat później małżonkowie Marianna i Bartłomiej Purkopowie upamiętnili to miejsce, stawiając tu wysoki drewniany krzyż. Przechodzimy przez ulicę Chrzanowskiego i idziemy dalej ulicą Wrocławską wzdłuż skraju parku. Minąwszy kąpielisko dochodzimy wkrótce do miejsca, gdzie do 1982 roku stał drewniany kościół świętego Wawrzyńca, przeniesiony tu w 1902 roku z Mikulczyc. Ustawiono go w miejscu, gdzie również znajdował się cmentarz. Najpierw umieszczono tu kolejny cmentarz choleryczny, a następnie, w roku 1855, tak zwany cmentarz zastępczy. Chowano tu przestępców, samobójców, osoby o nieustalonej tożsamości oraz najuboższych bytomian. W 1876 przeniesiono tu szczątki ze starego cmentarza choleryczne-

go, gdzie właśnie rozpoczęła się budowa browaru. Drewniany kościół św. Wawrzyńca był największą ozdobą parku miejskiego. Pochodził z szesnastego wieku, w Bytomiu nie pełnił nigdy funkcji sakralnych. W ostatnich latach swego swego istnienia był własnością Muzeum Górnośląskiego, które urządzało tu wystawy czasowe. Koło kościoła stał wysoki drewniany krzyż. Kościół podpalono, niewątpliwie celowo, 14 listopada 1982 roku. Krzyż spłonął wraz z kościołem. Na jego miejscu ustawiono obecny, metalowy, z metaloplastycznym wizerunkiem Chrystusa. Resztki spalonej postaci Ukrzyżowanego do niedawna można było obejrzeć na krzyżu ustawionym przy kościele jezuitów przy ul. Pułaskiego (obecnie zostały usunięte). Obejrzawszy miejsce po kościele, wychodzimy z parku, kierując się z powrotem ku miastu. Przechodzimy na drugą stronę ulicy Wrocławskiej i wchodzimy w prostopadłą do niej ulicę Didura. Idziemy nią do skrzyżowania z Olejniczaka i skręcamy w lewo. Jesteśmy na „Kleinfeldzie”, zwanym też popularnie „Knajfeldem”. Towarzysząca nam z obu stron ulicy luźna zabudowa mieszkalna pochodzi z okresu międzywojennego. Wkrótce dochodzimy do skrzyżowania z ulicami Okulickiego i Batorego przy charakterystycznym „okrąglaku”, mieszczącym Wojewódzkie Zakłady Ortopedyczne. Wchodzimy w ulicę Stefana Batorego. Po prawej stronie rozciąga się obszerny teren Szpitala Specjalistycznego nr 2. Początek dał mu wzniesiony tu w roku 1888, przy dawnej Virchowstrasse na peryferiach miasta, Knappschaftslazarett, czyli Szpital Spółki Brackiej – górniczej spółki ubezpieczeń wzajemnych. Przeciwną pierzeję ulicy Batorego zajmuje zwarty szereg dużych mieszczańskich kamienic z końca XIX wieku. Kamienicę nr 26 wybudował sobie rzeźnik Porwoll, umieszczając na parterze własny sklep masarski. Jednak w niszy na wysokości trzeciego piętra znajduje się dużych rozmiarów drewniana rzeźba świętej Barbary. Nie wiadomo, czy umieścił ją tu pierwszy gospodarz (choć nie była to jego patronka), czy też stało się to nieco później. Przyjrzyjmy się rzeźbie: twarz o doskonale opracowanych, zindywidualizowanych rysach, długie rozpuszczone włosy, na głowie korona. W dłoniach święta


25 rękę przerzucony różaniec, sięgający poniżej kolan. Suknia rozcięta z przodu, opadająca w miękko układających się fałdach do widocznej spod brzegu sukni stopy, obutej w sandał. Dolna część postaci zbytnio wydłużona, przystosowana od oglądania z poziomu ulicy”. Również ta rzeźba jest w bardzo złym stanie. Czy jest nadzieja dla Matki Dobrej Nadziei?

trzymała jeszcze do niedawna kielich mszalny oraz metalowy miecz. Obecnie figura nie ma już dłoni, widać ślady żerowania drewnojadów, dawno zeszły już z niej resztki polichromii. Wkrótce może być za późno. Tuż obok, na elewacji domu numer 24, znajduje się druga rzeźba sakralna - Matka Boska Dobrej Nadziei. Jest to bardzo popularne przedstawienie Maryi, ukazujące Ją oczekującą na narodziny Syna. Oddajmy głos historykowi sztuki: „(...) ukazana w kontrapoście, z twarzą wzniesioną do góry i złożonymi jak do modlitwy rękami. Twarz o regularnych rysach, widoczne spod maforionu włosy opadają na plecy. Maforion okrywa włosy i opada w gęstych fałdach z tyłu postaci do ziemi, nad czołem tworząc falującą linię. Suknia pod szyją z niewielkim wycięciem, z wąskimi rękawami sięgającymi do nadgarstków, ściągnięta nad talią. Przez prawą

Idziemy ulicą Batorego do końca, przechodzimy przejściem podziemnym na tzw. plac Kruczkowskiego, po czym Sądową do placu Kościuszki. Wszedłszy w Gliwicką, jesteśmy z powrotem w obrębie dawnych murów obronnych. Dochodzimy do Rynku i idziemy południową pierzeją do ulicy Krawieckiej. Wchodzimy w uliczkę, której wąskość daje nam wyobrażenie o warunkach, w jakich żyło się w mieście jeszcze dwieście lat temu. Do niedawna znajdował się tu zabytek tyleż piękny, co niedostrzegany. Pod numerem 6 znajduje się kompletnie zrujnowana kamieniczka, pochodząca z 1868 roku. Wzniósł ją wówczas dla siebie browarnik Tenschert. W latach 80-tych XIX wieku dom nadbudowano o trzecią kondygnację i wówczas umieszczono w znajdującej się tam niszy okazałą, drewnianą figurę świętego Józefa z małym Jezusem na ręku. Święty Józef, oblubieniec Najświętszej Maryi Panny, to jeden z najbardziej czczonych w Kościele świętych. Powszechnie wzywa się jego wstawiennictwa w godzinie śmierci, jest również patronem wszystkich, którzy zarabiają na życie pracą fizyczną, szczególnie rzemieślników. Poziom wykonania rzeźby dalece odbiegał od standardowych figurek z gipsu, jakie powszechnie przywożono kiedyś z odpustów i pielgrzymek. Niestety, dziś możemy obejrzeć tylko pustą niszę. Mimo wielokrotnych próśb składanych przez miłośników przeszłości Bytomia, zbyt


26 długo zwlekano z podjęciem decyzji o zabezpieczeniu obiektu. Józefa z Krawieckiej kilka lat temu skradziono... Krawiecką dochodzimy do ulicy Józefczaka, dawnej Langestrasse (Długiej). Jesteśmy na tak zwanym „Kaczym Rynku”, gdzie od zawsze królował (i króluje do dziś) handel. Skręcamy w lewo w Józefczaka i idziemy nią do Krakowskiej. Jesteśmy w miejscu dawnej Bramy Krakowskiej. Przejście z jednego końca średniowiecznego miasta na drugi zajęło nam raptem kilka minut. Skręcamy w Krakowską w dół i po kilkudziesięciu metrach dochodzimy do skrzyżowania z ulicą

Korfantego, dawną Klukowicką. Tędy biegła dawna fosa miejska, po lewej piętrzy się skarpa dawnych fortyfikacji z ulicą Rycerską. Pośrodku obecnego skrzyżowania, obok stojącej niegdyś w pobliżu kamienicy przy Krakowskiej 17, stoi eklektyczna, neoromańsko-neogotycka kapliczka zwieńczona krzyżem, umieszczona na wysokim cokole z nietynkowanej cegły. Stanęła tu około roku 1870. Pod baldachimem, wspartym na czterech kolumnach, znajduje się ceramiczna figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem, stylizowana na późnośredniowieczną „Piękną Madonnę”. Rzeźbę „zakonserwowali” w latach 80. ubiegłego wieku „fachowcy” usuwający szkody górnicze niezwykle skutecznie, wbetonowując ją w podłoże. Kiedy podjęto decyzje o fachowej konserwacji, trzeba było przeprowadzić ją na miejscu, bowiem próba zdjęcia rzeźby zakończyłaby się jej nieuchronnym zniszczeniem. Prace te przywróciły Madonnie tradycyjną kolorystykę jej szat: przedstawiana jest bowiem zwykle w błękitnym płaszczu i czerwonej sukni. Zakończyliśmy spacer śladami krzyży i kapliczek. Krakowską wracamy na Rynek, skąd rozpoczęliśmy wędrówkę.


27

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER ŚLADAMI BYTOMSKICH EWANGELIKÓW Nauki Marcina Lutra trafiły w okolice Bytomia wcześnie (w Tarnowskich Górach pierwszy kościół ewangelicki powstał już w 1529 roku), znajdując tu zarówno podatny grunt społeczny, jak i wpływowego patrona w osobie margrabiego Jerzego Hohenzollerna (od roku 1534 właściciela księstwa bytomskiego). Jednak w samym Bytomiu zwolennicy reformacji umocnili się dopiero w latach 60-tych XVI wieku, a symbolicznym wydarzeniem o tym świadczącym było przejęcie przez luteran kościoła parafialnego. Kres tej pierwszej w dziejach miasta parafii ewangelickiej przyniosła wojna trzydziestoletnia i związane z nią represje wobec protestantów. W roku 1632 bytomska fara została powtórnie konsekrowana jako kościół katolicki. Jednak, dzięki postawie nowych panów Bytomia – rodu Henckel von Donnersmarck, luteranie byli obecni w mieście prawdopodobnie do końca XVII wieku, ale swe przekonania religijne zazwyczaj ukrywali. Kiedy na początku lat 40-stych XVIII wieku niemal cały Śląsk został zdobyty przez Prusy, atmosfera religijna uległa zmianie. W kolejnych dziesięcioleciach w Bytomiu osiedliła się nieliczna grupa ewangelików – w roku 1791 było ich zaledwie około dwudziestu. W mieście nie było kaplicy i luteranie udawali się na nabożeństwa do Tarnowskich Gór, gdzie w roku 1742 erygowano parafię ewangelicką. W ciągu XIX wieku okolice Bytomia ulegały szybkiej industrializacji, czego konsekwencją był rozwój miasta i wzrost jego znaczenia w regionie. Równocześnie dawał się odczuć brak wykwalifikowanych specjalistów, szczególnie niższego i średniego nadzoru technicznego oraz urzędników. Stanowiska te obsadzali, zazwyczaj niemieckojęzyczni przybysze z innych części Śląska i Prus. Niektórzy z nich byli wyznania ewangelicko-augsburskiego. Liczba luteran w Bytomiu stale rosła: od 61 osób w roku 1814 (ok. 3% populacji miasta) do 1181 w roku 1861 (prawie 11%). Od tego czasu aż do 1945 roku odsetek ewangelików wśród mieszkańców miasta oscylował wokół 10%. W roku 1833 bytomscy ewangelicy wykupili popadający w ruinę kościół pofranciszkański przy pl. Klasztornym i po renowacji umieścili w nim swój zbór. Trzy lata później w Bytomiu powstała parafia ewangelicko-augsburska, obejmująca, oprócz miasta, kilkanaście sąsiednich miejscowości. W latach 40-stych XIX wieku zorganizowana została szkoła ewangelicka. W drugiej połowie XIX wieku parafia mogła liczyć na poparcie wpływowych protektorów wyznania ewangelickiego, ówczesnych potentatów górnośląskiego przemysłu - Huberta von Tiele-Wincklera z Miechowic oraz hrabiego (potem księcia) Guido Henckel von Donnersmarcka ze świerklanieckiej linii tego rodu. Członkami rady lub zarządu parafii ewangelickiej byli w tym okresie m. in. Ernst Küper (burmistrz Bytomia w latach 1876-1882), Edmund von Wittken - landrat (starosta powiatu) bytomski w latach 1874–1886, Erwin Trappenberg - landrat bytomski w latach 1908-1922 oraz wiele innych osób, zajmujących w mieście eksponowane stanowiska. Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku, część parafian została odcięta granicą państwową od Bytomia. Jednocześnie do pozostającego w granicach Niemiec miasta przeniosło się ponad tysiąc luteran


28 z obszaru przyznanego Polsce. W 1924 roku parafia ewangelicka w Bytomiu liczyła 9562 wiernych. Od przełomu XIX i XX wieku bytomska wspólnota ewangelicka podejmowała wiele inicjatyw społecznych. Pod egidą parafii pracowały przedszkola, żłobek, dom starców, punkty opieki społecznej, działały liczne stowarzyszenia. Rok 1945 stanowi tragiczną cezurę w dziejach bytomskich ewangelików. Zdecydowana większość z nich została zmuszona do opuszczenia miasta na zawsze, a pozostałych czekały lata szykan i niezrozumienia. Proboszcza, ks. Fedora Heidenreicha, aresztowano i zamęczono w obozie pracy przy kopalni „Rozbark” w Bytomiu. Parafię ewangelicką pozbawiono prawie całego jej dorobku materialnego. Mimo to przez cały okres powojenny ewangelicy są w Bytomiu obecni, a ich ostoją pozostaje parafia przy placu Klasztornym. Spacer zaczynamy na Rynku, pod siedzibą Biura Promocji Bytomia. Idziemy w kierunku widocznego nieopodal katolickiego kościoła parafialnego p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Świątynia pochodzi z XIII wieku, była jednak wielokrotnie przebudowywana. Od 1569 roku, przez ponad sześćdziesiąt lat, kiedy to prawie wszyscy mieszczanie bytomscy poparli reformację, kościół znajdował się w rękach luteran. Z okresu tego nie zachowały się żadne elementy wyposażenia. Dysponujemy jedynie garścią informacji o tym, jak wyglądał bytomski kościół parafialny w 1598 roku. Świątynia miała czyste ściany i oszklone okna. Dach był w dobrym stanie. Wewnątrz znajdowało się dziesięć ołtarzy murowanych, przykrytych obrusami, na których stały świeczniki. W miejscu ołtarza głównego, na ścianie wisiał duży krzyż. Uzupełnieniem tego skromnego wystroju była miedziana chrzcielnica. Parafią ewangelicką z tego okresu kierowali kolejno pastorzy: Kroczek, Kucharski i Zyzenek. Kościół katolicki odzyskał bytomską farę w 1625 roku, w rezultacie porażek obozu protestanckiego w pierwszej części wojny 30-letniej i rozpętanego wówczas terroru wobec luteran. Pierwszą ceremonią katolicką w mieście była procesja Bożego Ciała w czerwcu tegoż roku. Jednak dwa lata potem, po najeździe na miasto protestanckich wojsk Mansfelda, ewangelicy prawdopodobnie ponownie przejęli kościół. Ostatecznie odebrano go im w roku 1632, kiedy nowym katolickim proboszczem został ks. Józef Prussius. Kierujemy się w poprzek Rynku ku jego południowo-wschodniemu narożnikowi, a następnie ulicą Szymanowskiego na plac Klasztorny.

Ten kameralny śródmiejski plac jest od lat 30-stych XIX wieku głównym ośrodkiem życia społeczności ewangelickiej w mieście. Wokół posadowione są budowle związane z jej dziejami. Zacznijmy od położonego na lewo katolickiego kościoła p.w. św. Wojciecha - to dawny parafialny kościół ewangelicki. Początkowo była to świątynia drewniana p.w. św. Mikołaja, ufundowana wraz z klasztorem franciszkanów, krótko po lokacji miasta w XIII wieku. W XV wieku w jej miejscu powstał kościół murowany (obecne prezbiterium). Rozbudowa z drugiej połowy XVIII wieku (dobudowano nawę i wieżę) nadała budowli cechy stylowe baroku. Od 1810 roku, po kasacie zakonu franciszkanów w Prusach, kościół był wykorzystywany m. in. jako magazyn. W roku 1833 bytomscy ewangelicy wykupili go od magistratu za symboliczną kwotę 400 talarów. Zakup okazał się łatwiejszy niż remont, który ze względu na szczupłe środki parafii (183 wiernych) ciągnął się latami. Dopiero w 1845 roku usunięto lektorium czyli mur oddzielający typowe dla kościołów klasztornych wydłużone prezbiterium, gdzie niegdyś modlili się zakonnicy, od nawy, dostępnej świeckim wiernym. Trzy lata później trzeba było wymienić dach kościoła, który spłonął od uderzenia pioruna. Poważniejsze prace, związane z dostosowaniem wnętrza do potrzeb liturgii luterańskiej, przeprowadzono w roku 1862. Wtedy wzdłuż ścian nawy powstały, charakterystyczne dla kościołów ewangelickich empory, czyli galerie z dodatkowymi ławkami dla parafian. Podwyższono też ołtarzową część prezbiterium i w całej świątyni wymieniono zniszczoną kamienną posadzkę na marmurową. Na wieży zawieszone zostały nowe dzwony. W roku 1897 zamontowano organy (firma Schlag und Söhne ze Świdnicy), rozbudowane w 1928 roku przez firmę Sauer z Frankfurtu nad Odrą. Przy tej okazji zmieniono oprawę


29 chóru organowego, poprzez przedłużenie i połączenie przed nim dotychczasowych przyściennych empor. Na początku XX wieku zmienił się też wystrój fasady kościoła - do skromnego dotąd wejścia dodano neobarokowy portal, a nad nim, w miejscu okna, umieszczono relief, przedstawiający błogosławiącego Chrystusa. W takim stanie świątynia dotrwała do końca II wojny światowej, a 2. sierpnia 1945 roku odebrano ją ewangelikom. W wyniku przeprowadzonego w latach 60-tych XX wieku gruntownego remontu wnętrza, ostateczne zatarto luterański wystrój kościoła. Spójrzmy z kolei na sąsiadujący z kościołem budynek szkolny (pl. Klasztorny 2). Obecnie mieści się w nim Gimnazjum nr 2. Niegdyś była to szkoła ewangelicka. Pierwotnie w tym miejscu znajdował się klasztor franciszkanów. Kilka lat po jego sekularyzacji w zabudowaniach poklasztornych otwarto miejską szkołę elementarną. Od roku 1816 uczyły się w niej dzieci katolickie, żydowskie i ewangelickie. W 1843 roku powstała samodzielna szkoła ewangelicka, a w latach 1855-1856 magistrat, kosztem 13 tys. talarów, wybudował dla niej osobny budynek (w miejscu dzisiejszego targowiska na rogu ulic Rostka i Józefczaka). W 1857 roku uczyło się w niej 240 dzieci, w tym 9 katolickich i 38 żydowskich. W latach 70-tych XIX wieku władze miasta sfinansowały budowę dwóch szkół katolickich, wobec czego stare zabudowania klasztorne zostały rozebrane. W ich miejscu w roku 1881 oddano do użytku nowy, trójkondygnacyjny budynek z elewacją o neorenesansowych formach, do którego przeniosła się szkoła ewangelicka. Wzrost liczby luteran w Bytomiu sprawił, że i w tym budynku z czasem stało się za ciasno. Po rozebraniu starej szkoły, w latach 1908-11 wzniesiono istniejący do dzisiaj gmach (proj. C. Brugger). Fasada szkoły przyciąga uwagę białą glazurowaną cegłą z zielonymi dekoracja-

mi. Nakryta jest obszernym, mansardowym dachem z wieżyczką. Patronem szkoły ewangelickiej był Johann Heinrich Pestalozzi (szwajcarski pedagog z przełomu XVIII i XIX wieku, twórca metody nauczania początkowego). Pod koniec lat 30-stych XX wieku nazistowskie władze miasta pozbawiły szkołę charakteru wyznaniowego, a w 1945 roku w budynku otwarto polską szkołę podstawową. W gimnazjum przekształcono ją po przeprowadzonej kilkanaście lat temu reformie systemu oświaty. Naprzeciwko szkoły (pl. Klasztorny 4a) znajduje się obecnie kaplica i plebania Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu. Jest to dawny dom diakonis, czyli ewangelickich sióstr, które pozostawały w celibacie i wspomagały swą działalnością parafię oraz podległe jej instytucje. Ten licowany cegłą, dwukondygnacyjny budynek, z wysokim użytkowym poddaszem, oddany został do użytku w 1902 roku. Pomieszczono w nim mieszkanie dla sióstr oraz przedszkole dla 120 dzieci. Ponadto miały tam swoją siedzibę ewangelickie stowarzyszenie dziewcząt (Evangelischer Jungfrauenverein), działające od 1906 roku oraz bytomskie towarzystwo pomocy dla kobiet (Evangelische Frauenhilfe Beuthen OS.), istniejące od 1901 roku. A przede wszystkim stowarzyszenie diakonatu parafialnego (Evangelischer Verein für Gemeindediakonie e.V.),


30 wspomagającego działalność parafialnych instytucji pomocy społecznej. Jest to jedyny budynek należący do parafii ewangelicko-augsburskiej, którego nie odebrano jej w 1945 roku. Obecnie, jak wspomniano, znajduje się tutaj kaplica parafialna oraz probostwo.

Obok (pl. Klasztorny 5) wznosi się dawna pastorówka (probostwo) parafii ewangelickiej – obecnie klasztor jców franciszkanów i plebania katolickiej parafii św. Wojciecha. Budowla pochodzi prawdopodobnie z pierwszej połowy XIX wieku, jednak obecny kształt uzyskała w rezultacie przebudowy z 1901 roku. Jest to otynkowany, dwukondygnacyjny budynek z mansardowym dachem, o bardzo malowniczym programie architektonicznym. Mieścił mieszkanie dla pastora i jego rodziny, mieszkanie kościelnego (który jednocześnie był zarządcą dwóch cmentarzy ewangelickich), biuro parafialne oraz księgowość parafii. Znajdowały się tam też sale przeznaczone na spotkania ewangelickich stowarzyszeń, przede wszystkim działającego od 1885 roku towarzystwa mężczyzn i młodzieńców (Evangelischer Männer- und Jünglingsverein) oraz powstałego w roku 1903 stowarzyszenia dla chłopców (Evangelischer Jugendverein). Spotkania chłopców odbywały się w pomieszczeniu o nazwie „Wartburg”. Podobnie jak kościół, probostwo wraz z całym wyposażeniem, zostało odebrane luteranom w sierpniu 1945 roku. Na podwórzu plebanii spalono wówczas całe archiwum parafii ewangelickiej.

Opuszczamy pełen ewangelickich pamiątek, plac Klasztorny i ruszamy ulicą Józefczaka w kierunku placu Kościuszki. Po drodze mijamy miejsce po pierwszym (wspomnianym wcześniej) budynku szkoły ewangelickiej, który stał przy skrzyżowaniu z ulicą Rostka, w miejscu obecnego targowiska (ul. Rostka 2). Budynek ten, po przeniesieniu się szkoły ewangelickiej w 1881 roku do gmachu przy placu Klasztornym, wykorzystywany był na koszary wojskowe, a następnie przez kilkadziesiąt lat służył szkole żydowskiej. Został rozebrany w połowie lat 70-tych XX wieku. Posuwając się nadal ulicą Józefczaka, mijamy skrzyżowanie z ulicą Piastów Bytomskich i dochodzimy do placu Kościuszki. W głębi, za nowoczesną bryłą galerii handlowo-rozrywkowej „Agora”, wyłania się neorenesansowy gmach Sądu Rejonowego w Bytomiu. W połowie lat 20-stych XX wieku na parterze budynku sądu, w pokoju 31 otwarto ewangelicki punkt pomocy społecznej. Jego kierownikiem był pastor F. Heidenreich, a pracownikiem dyplomowana specjalistka opieki społecznej – diakonisa Käthe Dittberner, później, w latach 30-stych, przełożona bytomskich diakonis.

Dalszy ciąg naszego spaceru prowadzi ulicą Sądową. Zbliżając się do jej końca, naprzeciwko ponurego gmachu aresztu śledczego, mijamy najpierw, cofniętą w stosunku do linii zabudowy, uroczą jednopiętrową willę z 1887 roku (ul. Sądowa 8), a obok czteropiętrową kamienicę narożną


31 (ul. Sądowa 9 – ul. Powstańców Warszawskich 32). Właścicielem obu budowli był bytomski rzeźbiarz oraz właściciel wytwórni dekoracji architektonicznych z betonu - Anton Kapst (1844-1921). Może on posłużyć za modelowy przykład bytomskiego ewangelika z przełomu XIX i XX wieku. Pochodził z Lądka Zdroju (Dolny Śląsk), a osiadłszy w Bytomiu przed 1880 rokiem, stopniowo dorobił się majątku i pozycji. Był uzdolniony, pracowity i rzetelny. Warto zajrzeć do willi mistrza Kapsta (obecnie siedziba Zakładu Ubezpieczeń Społecznych) aby zobaczyć, jeden z najlepiej zachowanych w mieście, XIXwieczny witraż w oknie klatki schodowej. Przekraczamy ulicę Powstańców Warszawskich i przechodzimy przez plac Kruczkowskiego. Po drugiej stronie ulicy Kolejowej, pomiędzy ulicami Wrocławską i Batorego widać już starodrzew – w tym miejscu znajdował się stary cmentarz ewangelicki. Nim go założono w roku 1851, ewangelicy byli grzebani na cmentarzu przy kościele farnym, a od początków wieku XVII wokół kaplicy Trójcy Świętej w miejscu obecnego kościoła pod tymże wezwaniem. Cmentarz przy ulicy Kolejowej już na początku XX wieku był przepełniony i do 1941 roku dokonywano tam już tylko sporadycznych pochówków we wcześniej istniejących

grobach rodzinnych. Potem cmentarz zamknięto. Na początku lat 70-tych XX wieku usunięto (bez ekshumacji) nagrobki, rozebrano okalający nekropolię ceglany mur, wytyczono dróżki spacerowe, ustawiono ławki i przekształcono teren cmentarny w rodzaj parku. Dzisiaj tylko resztki grobowców w trawie i przyziemie ogrodzenia świadczą o istnieniu tu nadal cmentarza. W budynku obok cmentarza (ul. Batorego 2) mieściła się prywatna klinika chorób kobiecych, której założycielem był prof. dr Gotthard Schubert. Ten sławny w swoim czasie ginekolog, ewangelik pochodzący ze Strzelina na Dolnym Śląsku, osiedlił się w Bytomiu w 1908 roku i tu pracował do śmierci w 1939 roku. Idziemy ulicą Batorego, mijamy ulicę Chrzanowskiego, a na następnym skrzyżowaniu skręcamy w lewo w ulicę Okulickiego. W głębi, po prawej stronie, widać dwupiętrowy, funkcjonalistyczny gmach o prostej kubicznej formie (ul. Okulickiego 12a). Jest to dawny ewangelicki dom parafialny. Budowę gmachu, który byłby miejscem spotkań dla organizacji i stowarzyszeń ewangelickich, rozważano już w roku 1913. I wojna światowa, konflikt polsko-niemiecki i podział Górnego Śląska oraz inflacja odsunęły te zamierzenia w czasie. W rezultacie ten obszerny budynek o powierzchni ponad 1500 m², powstał dopiero w latach 1928-1929. Mieścił m. in. dużą salę widowiskową - kaplicę, ewangelickie centrum kultury, liczne pomieszczenia dla organizacji i stowarzyszeń parafialnych, przedszkole oraz świetlicę dziecięcą (ochronkę). Służył bytomskim ewangelikom do końca 1944 roku. Już w pierwszych dniach po zdobyciu Bytomia w styczniu 1945 roku, budynek zajęła radziecka komendantura wojskowa i „w czasowym użyciu wojsk Czerwonej Armii” znajdował się on jeszcze w ostatnich dniach października 1946 roku. Po ustąpieniu wojsk radzieckich budynku nie zwrócono już parafii. Od kilkudziesięciu lat dzia-


32 ła tu przedszkole nr 24. Od lat 50-tych do 70-tych dawną salę widowiskową użytkowało kino „Śląsk”. Potem budynek przez wiele lat był wykorzystywany przez Zakłady Przemysłu Odzieżowego w Bytomiu. W ostatnim dziesięcioleciu działał tu dom weselny, a ostatnio został wystawiony na sprzedaż.

Wracamy do skrzyżowania ulic Okulickiego, Batorego, Olejniczaka oraz Pułaskiego i kierujemy się w ostatnią z nich. Po lewej stronie (ul. Pułaskiego 5) odnajdziemy budynek dawnej plebanii ewangelickiej. Parcela zakupiona pod budowę domu parafialnego dosięgała Holteistrasse (dzisiaj ulica Pułaskiego) i tam zdecydowano się zlokalizować jednopiętrową plebanię z użytkowym poddaszem. Wewnątrz powstały dwa obszerne mieszkania dla kapłanów. Obie ewangelickie budowle miały wspólne zaplecze, które przeznaczono głównie na ogród służący wiernym. W plebanii mieszkał aż do swej śmierci w styczniu 1944 roku pastor Konradin Schmula. Po wojnie budynek został uznany za poniemiecki majątek opuszczony i pozostawał w gestii tzw. urzędu likwidacyjnego w Bytomiu. Potem przez wiele lat mieściła się tu przychodnia dziecięca. W pierwszej połowie lat 20-stych XX wieku położenie budynków nowego centrum ewangelickiego oceniano jako peryferyjne. Jednak wkrótce na zachód od niego rozpoczęto budowę dużego osiedla mieszkaniowego Kleinfeld i loka-

lizacja ta, z przyczyn duszpasterskich, okazała się niezwykle trafiona. Idziemy dalej ulicą Pułaskiego, mijając katolicki kościół p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa zlokalizowany w 1928 roku w dawnej hali sportowej towarzystwa gimnastycznego „Vorwärts”. Jego powstanie również wiąże się z rozbudową tej dzielnicy miasta. Poruszając się w dalszym ciągu ulicą Pułaskiego dochodzimy do ulicy Siemiradzkiego. Obok skrzyżowania tych ulic widzimy masywny budynek szkolny (ul. Siemiradzkiego 9), o formach typowych dla estetyki architektury III Rzeszy, mieszczący Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 7. Gmach, którego patronem był Hans Schemm (nazistowski minister edukacji), oddano do użytku w październiku 1936 roku i przeznaczono dla dwóch szkół podstawowych. Jedną z nich była szkoła ewangelicka, nosząca kolejny, 15 numer w mieście. Choć w latach nazizmu wyznaniowe nazewnictwo szkoły nie miało już szczególnego znaczenia praktycznego, świadczy ono o znacznej liczbie dzieci ewangelickich mieszkających wówczas w tej części miasta. Spod szkoły ulicą Wyspiańskiego dochodzimy do ulicy Olejniczaka, a następnie tą ostatnią w prawo aż do znanego już nam skrzyżowania z ulicą Okulickiego. Tu skręcamy w lewo i docieramy do ruchliwej ulicy Wrocławskiej. Kto ma dobry zmysł orientacji, może przejść teraz na skróty alejkami Parku Miejskiego, widocznego po drugiej stronie ulicy Wrocławskiej. Mniej zaawansowanym proponujemy dalszy spacer w prawo ulicą Wrocławską, a następnie w lewo ulicą Chrzanowskiego (obie przylegają do parku). Dochodzimy do zbiegu ulic Chrzanowskiego, Strzelców Bytomskich, Piłsudskiego oraz Woźniaka i udajemy się w ostatnią z nich. Pierwsza po lewej stronie trójkondygnacyjna kamienica (ul. Woźniaka 78) o malowniczej dwuczłonowej bryle to dawny ewangelicki żłobek i dom starców. Budynek powstał w 1900 roku i był własnością rejencyjnego majstra budowlanego, a także bytomskiego radnego – Antoniego Sobocińskiego, który mieszkał tu wraz z rodziną oraz


33 wynajmował apartamenty. W roku 1916 parafia ewangelicka kupiła kamienicę i założyła w niej żłobek dla 25 dzieci, którymi opiekowały się trzy diakonisy. W połowie lat 20-stych otwarto tu także ewangelicki dom starców, a na początku lat 30-stych – klinikę dziecięcą. Przez cały czas placówką kierowała diakonisa, siostra Augustine Klinkusch. Ze względu na dokuczliwy brak miejsca, przed wybuchem II wojny światowej, parafia zakupiła willę znajdującą się na sąsiedniej parceli (ul. Strzelców Bytomskich 16a). Widać ją za ogrodzeniem, jednak aby się do niej zbliżyć, należy wrócić do ostatniego skrzyżowania i podejść ul. Strzelców Bytomskich. Willę wybudowano w roku 1894 roku dla inż. Verbunta. Po kilku zmianach właścicieli, od 1908 roku przez kilkadziesiąt lat budynek należał do handlującej materiałami żelaznymi, berlińskiej firmy Rawack & Grünfeld. W nowo nabytej willi parafia ewangelicka umieściła dom starców. W 1945 roku oba budynki zajęło wojsko sowieckie i użytkowało je jeszcze jesienią następnego roku. Latem 1951 roku przeniesiono tu pogotowie opiekuńcze dla dzieci, które w styczniu 1960 roku zostało przekształcone w Państwowy Dom Dziecka, działający w budynkach następne 45 lat. W roku 2005, po wieloletnich staraniach, bytomska parafia ewangelicko-augsburska odzyskała obie nieruchomości. Kierujemy się do ulicy Nawrota i idziemy nią, mijając kolejne przecznice, aż do skrzyżowania z ulicą Piekarską. Tu skręcamy w lewo

w ulicę Piekarską, którą podążamy do skrzyżowania z ulicą Powstańców Śląskich. Można też skorzystać z zabytkowego tramwaju linii 38, który kursuje wzdłuż ulicy Piekarskiej i dojechać nim do końcowego przystanku. Na północ od wspomnianego skrzyżowania ulic ciągnie się nowy cmentarz ewangelicki (ul. Piekarska 108). Wejście na jego teren znajduje się od strony ulicy Powstańców Śląskich. Przechodzi się przez furtkę w pięknym ozdobnym parkanie, obok niewielkiego, ceglanego domu grabarza z 1897 roku. Sam cmentarz otwarto w tymże samym roku ze względu na rosnącą liczbę luteran w Bytomiu – szacowano, że wystarczy na nim miejsca przez 50 lat. Wydarzenia, które miały miejsce po II wojnie światowej, sprawiły, że do dzisiaj nie został zapełniony, a wiele zapomnianych grobów zniknęło. Na cmentarzu tym pochowano m. in. pastorów bytomskich: Paula Gericke (zm. 1912), Konradina Schmulę (zm. 1944), Fedora Heidenreicha (zm. 1946), Henryka WegenerWojnowskiego (zm. 1952) oraz wspomnianego rzeźbiarza Antona Kapsta. W tym miejscu kończymy nasz spacer. Do centrum Bytomia można wrócić tramwajem linii 38.


34

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEJ SPOŁECZNOŚCI ŻYDOWSKIEJ

Pierwsze pewne informacje o stałej obecności Żydów w Bytomiu pochodzą z XVII wieku, choć możliwe, że osiedlali się tutaj już w średniowieczu. Liczba bytomskich Żydów stopniowo rosła, zwłaszcza po zdobyciu Śląska przez Prusy w latach 40-stych XVIII wieku. W roku 1756 społeczność żydowska liczyła 30 osób, a w roku 1787 - już 145. Najwięcej – 15% mieszkańców miasta stanowili Żydzi w połowie XIX wieku (w roku 1840 w nieco ponad czterotysięcznym Bytomiu mieszkało 711 Żydów). W następnych dziesięcioleciach rozwój demograficzny szybko rozwijającego się Bytomia był większy niż wspólnoty żydowskiej i odsetek Żydów wśród mieszkańców miasta malał. W 1933 roku w Bytomiu mieszkały 3574 osoby pochodzenia żydowskiego i stanowiły one ok. 3,5% ówczesnej populacji miasta. W XVII i XVIII wieku bytomscy Żydzi zajmowali się drobnym handlem, lichwą, czasem rzemiosłem (jeżeli nie było konieczności przynależenia do cechu) oraz prowadzili karczmy. W pierwszej połowie XIX wieku najbardziej przedsiębiorczy z nich wyrośli na pionierów industrializacji okolic Bytomia. Od połowy XIX wieku szybko rosła liczba inteligencji pochodzenia żydowskiego w mieście, choć nadal większość utrzymywała się z handlu. Po wojnach napoleońskich Żydzi w Prusach otrzymali równouprawnienie. Od tego czasu zaczęli w pełni uczestniczyć w życiu społecznym Prus, a potem zjednoczonych Niemiec. W Bytomiu zajmowali odpowiedzialne stanowiska, a powszechnie szanowani liderzy społeczności żydowskiej współdecydowali o losach miasta. Przyspieszyło to proces asymilacji Żydów z kulturą niemiecką. Na przełomie XIX i XX wieku bytomscy Żydzi czuli się w zdecydowanej większości Niemcami wyznania mojżeszowego. Dlatego w polskoniemieckim sporze o Górny Śląsk po I wojnie światowej powszechnie popierali stronę niemiecką. Kres istnienia tej kilkuwiekowej wspólnoty żydowskiej w Bytomiu przyniosły rządy nazistów w Niemczech. Po kilku latach szykan i prześladowań pozostałe przy życiu osoby wywieziono w 1942 roku do obozu zagłady w Oświęcimiu. Nieliczni, którzy ocaleli, nie wrócili już do Bytomia, przyznanego po wojnie Polsce. Tymczasem od 1945 roku w Bytomiu osiedlali się obywatele polscy pochodzenia żydowskiego, powracający z ZSRR i przesiedlani z Kresów. W 1946 roku liczebność Żydów w Bytomiu szacowano na 4-6 tysięcy osób. W mieście działały żydowskie szkoły, przedszkola, domy dziecka, organizacje społeczne, partie polityczne oraz przedsiębiorstwa i spółdzielnie, a nawet żydowski szpital położniczy. Jednak już pod koniec lat czterdziestych, na skutek masowej emigracji do Izraela, bytomska wspólnota skurczyła się do kilkuset osób. Wiele spośród nich opuściło Polskę na skutek antysemickiej nagonki w 1968 roku. Obecnie w Bytomiu działa filia Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach oraz oddział terenowy Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, skupiające po kilkudziesięciu członków. Spacer rozpoczynamy na Rynku, przed siedzibą Biura Promocji Bytomia. Obecny Rynek, po 1945 roku powiększony blisko dwukrotnie i z częściowo powojenną zabudową, tylko w niewielkim stopniu przypomina wyglądem dawny główny plac targowy miasta. Tutaj do 1938 roku, w częściowo nieistniejących dzisiaj kamienicach, mieściło się kilkanaście żydowskich sklepów różnych branż. Żydzi byli właścicielami niektórych

domów w Rynku już od XVIII wieku. W jednym z nich, należącym do Simona Guttmanna, od 1800 roku do czasu wybudowania pierwszej synagogi, spotykali się bytomscy Żydzi na modlitwę. Idziemy w kierunku widocznego kościoła WNMP i przed jego ogrodzeniem skręcamy w prawo w ulicę Strażacką. Po około 30 metrach ponownie skręcamy w prawo w ulicę Kościelną.


35 W kamienicy przy ulicy Kościelnej 3 działała po II wojnie światowej Żydowska Spółdzielnia Szewsko-Rymarska „Dobrobyt”. Spółdzielczość wśród ocalałych po wojnie i Holokauście była bardzo popularna. W okresie powojennym w Bytomiu działało wiele spółdzielni żydowskich, m. in. spółdzielnia mięsna „Jedność”, spółdzielnia elektryczno-instalacyjna „Budowa”, spółdzielnia krawiecka „Progress”, spółdzielnia techniczno-dentystyczna „Dentstal”, spółdzielnia chemiczna „Higiena” i in. Idąc dalej ulicą Kościelną wychodzimy na plac Grunwaldzki, który od 1809 roku był głównym ośrodkiem życia społeczności żydowskiej Bytomia. Wtedy to, istniejąca od 1790 roku, bytomska gmina żydowska wybudowała tu swoją pierwszą tzw. starą synagogę. Po kilkudziesięciu latach rozebrano ją, robiąc miejsce nowej, większej i bardziej reprezentacyjnej.

Nowa synagoga, poświęcona w grudniu 1869 roku, zaprojektowana została w stylu orientalnym przez berlińskiego architekta Freudinga. Bożnica została spalona w czasie tzw. „Nocy Kryształowej” w listopadzie 1938 roku, a następnie rozebrana. W jej miejscu po wojnie powstał budynek mieszkalny. Niewielki relief przedstawiający wizerunek synagogi można zobaczyć na płycie pamiątkowej z 2007 roku, przypominającej w języku polskim, niemieckim, angielskim i hebrajskim wydarzenia z 1938 roku. Na tyłach synagogi, w miejscu obec-

nego targowiska przy ulicy Korfantego, znajdowały się niewielkie budynki: zarządu gminy żydowskiej (kahał), łaźni rytualnej (mykwa) i rytualnej ubojni drobiu, zniszczone razem z bożnicą. Po zakończeniu wojny i przejęciu Bytomia przez polską administrację, do miasta napłynęło wielu Żydów ze Wschodu. Władze przekazały tej nowej społeczności przedwojenne nieruchomości gminy żydowskiej. Od lat 20-stych XX wieku gmina żydowska była właścicielem okazałej kamienicy narożnej przy placu Grunwaldzkim 6 (wcześniej mieścił się w niej hotel „Hamburger Hof ”). W okresie powojennym w tym właśnie budynku koncentrowała się aktywność bytomskiego środowiska żydowskiego. Tutaj w latach 1945-1950 działał bytomski Komitet Żydowski – terenowa agenda Centralnego Komitetu Żydów w Polsce – uznawanej przez ówczesne władze oficjalnej reprezentacji społeczności żydowskiej. Obok znajdował się lokal Haszomer Hacair (hebr.: młody strażnik) – w okresie międzywojennym była to żydowska lewicowa organizacja młodzieżowa, nawiązująca formami pracy do międzynarodowego skautingu. Po wojnie przekształciła się w partię o odcieniu komunistyczno-syjonistycznym. Do czasu rozwiązania w 1949 roku zajmowała się m. in. opieką nad osieroconymi dziećmi żydowskimi i ułatwiała emigrację do Palestyny. W budynku funkcjonowała też szkoła świeckiego żydowskiego stowarzyszenia oświatowego „Tarbut” (hebr.: oświata) oraz organizujący kursy zawodowe, tzw. ośrodek produktywizacji. Ośrodek prowadzony był przez Dror (hebr.: wolność) – młodzieżową organizację związaną z socjalistyczną partią Poalej Syjon. Podobny ośrodek produktywizacji przy ulicy Żeromskiego19 (poza trasą naszego spaceru) zorganizowała Gordonia – młodzieżówka Socjalistyczno-Syjonistycznej Partii Pracy Hitachduth. Na pierwszym piętrze w zaadaptowanych pomieszczeniach urządzony został (czynny do dzisiaj) dom modlitwy.


36 Noc Kryształowa w Bytomiu Od 1933 roku – kiedy w Niemczech do władzy doszli hitlerowcy – stopniowo pogarszała się sytuacja Żydów w tym kraju. Prześladowania rasistowskie nasiliły się po wydaniu w połowie września 1935 roku tzw. ustaw norymberskich (czyli ustaw o ochronie niemieckiej krwi i czci oraz o obywatelstwie Rzeszy). W Bytomiu szykany te dały się odczuć na większą skalę dopiero po wygaśnięciu w 1937 roku polsko-niemieckiej konwencji górnośląskiej (genewskiej) o ochronie mniejszości. Ponad jedna piąta spośród liczącej blisko pół miliona społeczności żydowskiej w Niemczech zdecydowała się na emigrację. Władze nazistowskie popierały to zjawisko, licząc na przejęcie majątków uciekinierów. Z końcem października 1938 roku, hitlerowcy upojeni kolejnymi sukcesami w polityce zagranicznej (zajęcie Austrii i Sudetów czeskich), postanowili deportować z Niemiec do Polski grupę kilkunastu tysięcy Żydów, którzy wcześniej posiadali polskie obywatelstwo. Informacje o przeprowadzeniu tej brutalnej akcji policyjnej dotarły do przebywającego w Paryżu krewnego jednej z prześladowanych rodzin Herszela Grynszpana. Chcąc się zemścić, wtargnął on kilka dni później do budynku ambasady niemieckiej w Paryżu, gdzie zastrzelił nie jak planował, ambasadora, a niższego rangą dyplomatę Ernsta von Ratha. Zamach został natychmiast wykorzystany przez propagandę III Rzeszy. Na trwającym w tym czasie corocznym zjeździe NSDAP w Monachium minister propagandy Joseph Goebbels wygłosił antysemickie przemówienie, które stało się sygnałem do rozpoczęcia tak zwanej „Nocy Kryształowej” (Kristallnacht) w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku. W całych Niemczech doszło do „spontanicznych” ataków na Żydów i ich mienie. Według niepotwierdzonych danych, w całych Niemczech zamordowano od kilkudziesięciu do kilkuset osób narodowości żydowskiej, a dwadzieścia do trzydziestu tysięcy zamknięto w obozach koncentracyjnych. Spalono lub uszkodzono blisko trzysta synagog, zdemolowano ponad siedem tysięcy żydowskich sklepów i zakładów rzemieślniczych. Sprofanowano żydowskie cmentarze. Podobnie działo się tej nocy w Bytomiu. Aresztowano trzystu siedemdziesięciu bytomskich Żydów, a blisko stu pięćdziesięciu osadzono w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Zniszczono około siedemdziesięciu sklepów (głównie w śródmieściu). Spłonęła dziewiętnastowieczna synagoga zdobiąca Friedrich-Wilhelm-Ring (obecny pl. Grunwaldzki). Warto zwrócić uwagę, że większość społeczeństwa zachowała się biernie. Nie uczestniczyła w ekscesach, ale też im nie przeciwdziałała, obawiając się represji. W następnych miesiącach kontynuowano politykę antysemicką w Niemczech. Żydom zakazano wstępu do kin i teatrów, wydzielono specjalne miejsca w komunikacji publicznej, szpitalach a nawet w parkach, odebrano prawa jazdy, zakazano wykonywania pracy zawodowej. Wszystko to było jednak tylko wstępem do eksterminacji, jaka nastąpiła po wybuchu wojny.

Wąską ulicą Targową wracamy na Rynek w jego północno-wschodnim narożniku i skręcamy w lewo w ulicę Rycerską. W kamienicy przy ulicy Rycerskiej 5 (dawniej Ritterstrasse 3), w 2. połowie XIX wieku mieszkała żydowska rodzina Kober. Ojciec był krawcem męskim. Synowie zdobyli wykształcenie: Adolf został historykiem i rabinem w Kolonii (w czasach nazistowskich wyjechał do Stanów Zjednoczonych), Hans był prawnikiem i kuratorem Żydowskiego Seminarium Teologicznego we Wrocławiu, najmłodszy Hermann – znanym matematykiem (w końcu lat 30-stych XX wieku wyemigrował do Wielkiej Brytanii). Idąc prosto ulicą Rycerską dochodzimy do skarpy w miejscu dawnych murów obronnych i po schodkach schodzimy do ulicy Korfantego. Po lewej stronie w narożnej kamienicy (ul. Korfantego 26) po II wojnie światowej znajdowała się siedziba wspomnianej już wcześniej żydowskiej organizacji młodzieżowej Dror. Do czasu rozwiązania w 1950 roku Dror skupiał swą uwagę na rozwiązywaniu problemów socjalnych oraz edukacji zawodowej młodego pokolenia polskich Żydów.


37 Wracamy tą samą drogą do ulicy Rycerskiej i podążamy nią kilkadziesiąt metrów w kierunku ulicy Krakowskiej.

wie wszystkie żydowskie instytucje. Szkole, mimo różnorodnych szykan, pozwolono jednak dotrwać do 1941 roku.

Po przeciwległej stronie ulicy Krakowskiej, na lewo od wylotu ulicy Józefczaka, na pustym obecnie placu (ul. Krakowska 24, dawniej Krakauerstrasse 33) stała niegdyś kamienica Moritza Friedländera. W pierwszej połowie XIX wieku był on jednym z czołowych górnośląskich przedsiębiorców. Do jego najważniejszych przedsięwzięć należało założenie hut żelaza: „Friedens” w bytomskim Czarnym Lesie (późniejsza huta „Pokój”) i „Vulkan” w Bobrku (potem „Julia” i po 1945 roku „Bobrek”) oraz kopalni „Hoffnung” (potem „Heinitz” i wreszcie „Rozbark”). Był także bytomskim radnym. Po II wojnie światowej w budynku tym odbywały się lekcje żydowskiej elementarnej szkoły religijnej (cheder), zorganizowanej przez Kongregację Wyznania Mojżeszowego w Bytomiu.

Ulicą Józefczaka dochodzimy do placu Klasztornego. W prywatnym mieszkaniu nieistniejącego dziś domu, zamykającego plac Klasztorny od północy, w końcu XVIII wieku mieściła się sala modlitw ówczesnej, niewielkiej jeszcze, gminy żydowskiej Rostka.

Podążamy dalej ulicą Józefczaka do ulicy

W miejscu obecnego targowiska znajdował się, wyburzony w połowie lat 70-tych XX wieku, budynek szkoły żydowskiej. Prawdopodobnie pierwszy cheder w Bytomiu powstał już w I poł. XVIII wieku. Od roku 1811 dzieci żydowskie uczyły się wraz z katolickimi i ewangelickimi we wspólnej miejskiej szkole elementarnej, powstałej w sekularyzowanym rok wcześniej klasztorze franciszkanów (przy placu Klasztornym). Oddzielną miejską żydowską szkołę podstawową zorganizowano w roku 1861, a w latach 90-tych XIX wieku przeniosła się ona w miejsce, przy którym stoimy. W roku szkolnym 1936/1937, 300 uczniów w 7 klasach uczyło się pod opieką 6 nauczycieli, a dyrektorem był Schürmann. Po „Nocy Kryształowej”, władze nazistowskie zlikwidowały w Bytomiu pra-

Idziemy dalej ulicą Józefczaka.

Po prawej stronie mijamy wylot ulicy Rzeźniczej. Gdzieś przy tej ulicy mieszkał przed ponad dwoma wiekami Josef Böhm. W jego mieszkaniu w latach 90-tych XVIII wieku zbierali się Żydzi na modlitwy. Ulicą Józefczaka dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Piastów Bytomskich i skręcamy w nią w lewo. Ok. 50 m od skrzyżowania, po prawej stronie stoi nowoczesny budynek (ul. Piastów Bytomskich 3), wybudowany w miejscu ogrodzenia i bramy wjazdowej na stary cmentarz żydowski. O jego istnieniu przypomina tablica pamiątkowa, umieszczona obok bramy przejazdowej, którą wchodzimy na podwórze – dawny teren cmentarza. Choć nekropolia zajmowała całą otwierającą się przed nami przestrzeń pomiędzy kamienicami, to lepiej zachowała się część położona w głębi, za garażami, w kępie starodrzewu. Cmentarz założony został w roku 1732 na dawnych wałach miejskich. Ostatni pogrzeb odbył się tu w roku 1897, choć już w połowie XIX wieku cmentarz był zapełniony. Pochowani tu zostali m. in. czterej kolejni bytomscy rabini: Moses Israel Freund (zm. 1813), Mendel Cohn (zm. 1829), Israel Deutsch (zm. 1853) i Jakub Levy (zm. 1864) oraz wcześniej wspomniany przemysłowiec Moritz Friedländer (zm. 1861). Niestety, nie zachowały się tu żadne macewy, bowiem pod koniec lat 60-tych XX wieku cmentarz, decyzją ówczesnych władz miejskich, został formalnie zlikwidowany. Przeprowadzono częściową ekshumację, a nagrobki zostrały wywiezione. Z kilkudziesięciu uratowanych macew i ich części, przed dwudziestu laty na nowym cmenta-


38 rzu żydowskim, powstała „Ściana Pamięci”. Trzeba jednak pamiętać, że zgodnie z żydowską tradycją miejsce to na zawsze pozostaje cmentarzem. Wracamy na ulicę Piastów Bytomskich i kierujemy się nią w prawo, w dół do placu Sikorskiego. Następnie idziemy poprzez plac, trzymając się lewej strony znajdującego się tutaj dworca tramwajowego.

Po lewej stronie uwagę przyciąga secesyjny gmach IV Liceum Ogólnokształcącego (pl. Sikorskiego 1). Tutaj w latach 1910-1911 znajdowała się pierwsza siedziba bytomskiego muzeum (jego kontynuatorem jest obecne Muzeum Górnośląskie). Jednym z inicjatorów otwarcia muzeum był żydowski prawnik, autor licznych prac poświęconych historii Bytomia - Wilhelm Immerwahr. Za budynkiem szkolnym wyłania się krótsza, zachodnia fasada klasycystycznego gmachu Opery Śląskiej w Bytomiu, dawnego teatru miejskiego i domu koncertowego (ul. Moniuszki 21-23), otwartego w 1901 roku. Głównym pomysłodawcą budowy teatru i tym, który pozyskał środki na ten cel, był bytomski bankier żydowskiego pochodzenia, radca sądu handlowego Franz Landsberger. Po drugiej stronie ulicy Moniuszki znajduje się wielokrotnie przebudowywana kamienica

(nr 28) z cofniętą środkową częścią i symetrycznymi wysuniętymi ku ulicy skrzydłami. Najstarszy centralny segment budynku (wówczas jednopiętrowy) powstał w roku 1873 z przeznaczeniem na szpital żydowski. Jednak krótko potem, w 1876 roku, gmina żydowska, pozostając jego właścicielem, oddała budynek w użytkowanie powiatowemu sierocińcowi. Idziemy ulicą Moniuszki w kierunku skrzyżowania z ulicą Jagiellońską. Po prawej stronie mijamy gmach szkoły muzycznej. W tym najstarszym z zachowanych budynków szkolnych Bytomia, w latach 18701945 mieściła się najlepsza w mieście szkoła średnia – gimnazjum klasyczne. Wymowna jest statystyka – spośród bytomskiej społeczności żydowskiej stanowiącej w 1900 roku ok. 5% ludności miasta, wywodziło się w latach 1890-1910 ponad 15% absolwentów tej szkoły, której ukończenie umożliwiało podjęcie studiów wyższych. Przekraczamy skrzyżowanie z ulicą Jagiellońską. Na lewo, w drugiej kamienicy po prawej stronie ulicy Jagiellońskiej, pod nr 18 (dawniej Hohenzollernstrasse 22) mieszkał Lazarus Melchior – bytomski rabin w latach 1925-1934. Przeżył wojnę i był potem głównym rabinem Kopenhagi.

Podążamy ulicą Moniuszki.

W mijanym po lewej stronie budynku (ul. Moniuszki 12, dawniej Gymnasialstasse 15) mieszkał Sigismund Goldstein - na przełomie XIX i XX wieku potentat w handlu drewnem na skalę europejską. Od roku 1882 był on właścicielem największego w ówczesnych Niemczech tarta-


39 ku, znajdującego się w Bytomiu pomiędzy dzisiejszymi ulicami Chrzanowskiego i Kolejową (po obu stronach, wytyczonej na tym odcinku dopiero po II wojnie światowej, ulicy Wyczółkowskiego).

Dochodzimy do ulicy Dworcowej.

Po lewej stronie, przy ulicy Dworcowej 21 znajduje się obecna siedziba bytomskiego oddziału Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. My skręcamy w prawo. Idąc dalej ulicą Dworcową mijamy kolejne kamienice, związane w różnych okresach z bytomską społecznością żydowską. Pod numerem 15 (niegdyś Bahnhofstrasse 8) mieszkał główny rabin Bytomia w latach 1889-1924 Max Kopfstein. Jego wieloletnia i różnorodna działalność na forum gminy żydowskiej oraz miasta sprawiła, że uznawany był za jedną z najważniejszych osobistości Bytomia tamtych czasów. W kamienicy oznaczonej numerem 9 po II wojnie światowej miał swą siedzibę kibuc „Herzlija”, prowadzony przez liberalną, syjonistyczną partię żydowską Ichud (hebr.: jedność). W tym czasie w żydowskim środowisku w Polsce kibucami (hebr.: zgromadzenie, kolektyw) nazywano punkty, w których gromadzono osoby zdecydowane na emigrację i przygotowywano je zawodowo do przyszłej pracy w Palestynie. Ichud, który był wtedy najsilniejszą partią żydowską, zorganizował w całej Polsce około 70 kibuców. W latach 40-stych w Bytomiu działały przynajmniej jeszcze dwa takie zgromadzenia: kibuc im. rabina C. A. Kozłow-

skiego, formowany przez ortodoksyjną organizację Agudat Israel (hebr.: związek Izraela) oraz kibuc młodzieżowego ruchu syjonistycznego Ha-Oved. Z kolei właścicielem budynku, użytkowanego obecnie przez Bank Zachodni WBK (ul. Dworcowa 4), był lekarz, dr Moritz Mannheimer. Zaangażowanie w pracę zawodową i społeczną (był m. in. członkiem kahału oraz zarządu bytomskiego towarzystwa opieki nad sierotami, długoletnim przewodniczącym rady miejskiej) sprawiły, że na początku XX wieku jego imieniem nazwano w Bytomiu ulicę – jest to odcinek dzisiejszej ulicy Woźniaka od alei Legionów do ulicy Nawrota. Dochodzimy do placu Kościuszki. Omijając galerię handlową „Agora” lub przechodząc jej głównym pasażem, dostajemy się na ulicę Jainty, a następnie na ulicę Kwietniewskiego. Idąc chodnikiem po lewej stronie tej ruchliwej ulicy dochodzimy do budynku nr 7 (wówczas ulica Krzyżowa 7). W latach 1946-1947 znajdowała się tu szkoła ORT-u, czyli Organizacji Rozwoju Twórczości Przemysłowej, Rzemieślniczej i Rolniczej wśród Ludności Żydowskiej w Polsce. Był to rodzaj szkoły zawodowej dla młodzieży i dorosłych. W Bytomiu zorganizowano kursy ślusarsko-mechaniczne i samochodowe oraz krawieckie. Ulicą Kwietniewskiego dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Piłsudskiego, a następnie idziemy ulicą Chrobrego i skręcamy w lewo w ulicę Smolenia. W kamienicy przy ulicy Smolenia 16, działał do wiosny 1947 (potem przeniesiony na ul. Witczaka 43) żydowski dom dziecka w Byto-


40 miu. Placówka pozostawała pod opieką Kongregacji Wyznania Mojżeszowego i współpracowała z Vaad Hatzalah (ortodoksyjną organizacją amerykańskich Żydów, niosącą pomoc ofiarom Holokaustu). Pod tym samym adresem w latach 1946-1947 odbywały się też zajęcia chederu. Posuwając się dalej ulicą Smolenia dochodzimy do budynku nr 4. Przez kilkadziesiąt lat, od zakupu kamienicy przez gminę żydowską w 1900 roku do początku lat 40-stych XX wieku, mieścił się tu żydowski dom starców. Rozbudowano go w 1935 roku o dwa symetryczne skrzydła w podwórzu (tu w elewacji zachowały się gwiazdy Dawida). W latach 1940-1941 budynek stał się ostatnim przytu-

działała tu podstawowa Szkoła Żydowska im. I. L. Pereca. Językami wykładowymi były jidysz i polski, uczono też hebrajskiego. Do początku lat 90tych XX wieku mieściła się tu siedziba bytomskiej Kongregacji Wyznania Mojżeszowego. Ostatnim jej prezesem był Marian Akselrad, zmarły w 1992 r. Idziemy w dalszym ciągu ulicą Smolenia, a następnie ulicą Piekarską w prawo.

liskiem dla miejskiej żydowskiej szkoły podstawowej, usuniętej przez nazistów z (opisanego wyżej) budynku przy ulicy Rostka. Po zakończeniu wojny i odzyskaniu nieruchomości przez bytomski Komitet Żydowski, od roku 1946 przez dwa lata

Po przejściu przez ulicy Żeromskiego stajemy przed bramą nowego cmentarza żydowskiego (ul. Piekarska 56). Cmentarz wytyczono w połowie lat 60-tych XIX wieku. Wtedy też powstał dom przedpogrzebowy (na lewo od bramy) i (po prawej stronie) dom zarządcy cmentarza, fundacji Moritza i Otto Friedländerów. Po wojnie, w tych niewielkich budynkach, istniał Półinternat dla Żydowskiej Dziatwy Przedszkolnej (zapewniający popołudniowo-wieczorną opiekę najmłodszym dzieciom) oraz Żydowska Szkoła Powszechna im. Ch. N. Bialika.


41 W głąb cmentarza prowadzi odchodząca w lewo główna aleja, z wchodzącymi nań grobami powojennymi. Hebrajsko-niemieckie inskrypcje na pomnikach mogił sprzed wojny przypominają o głębokiej asymilacji bytomskich Żydów z kulturą i językiem niemieckim. Znajdziemy tu groby wspomnianych na trasie naszego spaceru: dr Moritza Mannheimera (zm. 1883), Sigismunda Goldsteina (zm. 1913), rabina Maxa Kopfsteina (zm. 1924) i Wilhelma Immerwahra (zm. 1932). W pobliżu muru oddzielającego cmentarz od ulicy Prusa urządzono „Ścianę Pamięci” z uratowanych XVIII- i XIX-wiecznych macew ze starego cmentarza żydowskiego. Nieopodal znajduje się pomnik poświęcony pamięci holenderskich Żydów zmarłych i zamordowanych w hitlerowskich obozach na Śląsku podczas II wojny światowej.

Obie placówki podlegały bytomskiemu Komitetowi Żydowskiemu. Przechodzimy kolejną bramę i znajdujemy się na właściwym cmentarzu. W nekropolii zachowało się w różnym stanie blisko 1300 nagrobków, często o dużych walorach artystycznych.

Cmentarz ten to dzisiaj miejsce najbardziej zapełnione materialnymi pamiątkami po bytomskich Żydach. Nekropolia ta jest nadal czynna, dlatego jej zwiedzanie, zwłaszcza grupowe, należy ustalić z Gminą Wyznaniową Żydowską - Filia w Bytomiu, tel. 32 281-35-10. Cmentarz był ostatnim punktem naszego spaceru. Najkrótsza droga do ścisłego centrum miasta prowadzi ulicą Piekarską.


42

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

Podróżujemy od niepamiętnych czasów. W średniowieczu, którego sięgają początki Bytomia, ludzie przemieszczali się handlując, poszukując pracy i miejsca do nauki, uciekając przed zarazą, pielgrzymując. Od czasów nowożytnych wśród zamożniejszych popularne stało się także peregrynowanie w celu poznania świata i delektowania się jego pięknem. Dla wygody i bezpieczeństwa przemieszczano się wytyczonymi drogami. Tymczasem przez nasze miasto przebiegał główny średniowieczny szlak handlowy z Wrocławia przez Opole, Strzelce Opolskie, Toszek, do Bytomia i dalej przez Będzin, Sławków i Olkusz do Krakowa. W Bytomiu krzyżował się on z bocznymi drogami handlowymi: na północ do Woźnik i dalej do Poznania, na południe przez Gliwice do Raciborza oraz przez Łagiewniki do Mikołowa i dalej przez Cieszyn do Pragi, na Morawy i Węgry. Można więc się domyślać, że przez całe wieki w Bytomiu panował duży ruch podróżnych. Jak się przemieszczano? Do końca XVI wieku nie funkcjonowała żadna regularna komunikacja zbiorowa. Dopiero od XVII wieku, w związku z rozwojem poczty konnej i wozowej w Europie, pojawiły się dyliżanse pocztowe, przewożące oprócz przesyłek również od kilku do kilkunastu pasażerów. Jednak docierały one tylko do głównych ośrodków miejskich, a Bytom w tym czasie, w wyniku upadku górnictwa kruszcowego, odgrywał niewielką rolę. Rozwój transportu publicznego w mieście stał się możliwy dopiero, gdy urosła pozycja Bytomia, a to związane było z rozkwitem okolicznego przemysłu. Przez pewien czas Bytom pozostawał jeszcze zapóźniony komunikacyjnie (połączeń dyliżansowych doczekał się dopiero w trzecim dziesięcioleciu XIX wieku, kolej normalnotorowa dotarła do samego miasta pod koniec lat 60-tych tegoż stulecia – ponad 20 lat po Warszawie i Katowicach). Jednak pierwszy parowo-konny tramwaj pojawił się w Bytomiu już w roku 1894, a elektryczny w roku 1898, wyprzedzając w ten sposób Kraków (1901) i Warszawę (1908). Autobusy miejskie kursowały od 1926 roku, choć prywatne linie obsługiwane były przez automobile-omnibusy długo przed wybuchem I wojny światowej. W przeciwieństwie do wielu innych dziedzin życia miasta, rozwoju komunikacji w Bytomiu nie przerwał nawet rok 1945. Przeciwnie, do końca lat 80-tych (nieraz w sposób kontrowersyjny) poprawiano, przekształcano i rozwijano transport publiczny. Za mała jest jeszcze perspektywa, by oceniać ostatnie dwa dziesięciolecia, choć wyraźnie widać problemy szynowych środków lokomocji, a zwłaszcza kolei. Zapraszamy na wędrówkę po miejscach związanych z dziejami bytomskiej komunikacji publicznej. Nasz spacer zaczynamy na Rynku, pod siedzibą Biura Promocji Bytomia. Według archeologów główna droga Kraków–Wrocław przebiegała przez lokowany w XIII wieku, Bytom od Bramy Krakowskiej, ulicą Krakowską, w poprzek (wówczas o jedną trzecią mniejszego) Rynku, dalej ulicą Jainty (dawniej Tarnowitzerstrasse), obok kościoła farnego, do Bramy Tarnogórskiej (Pyskowickiej). Rynek, także jako główny plac handlowy, stanowił centrum ruchu komunikacyjnego w mieście. Kierujemy się do ulicy Gliwickiej (po-

łudniowo-zachodni narożnik Rynku), która doprowadza nas do placu Kościuszki – dawnego Przedmieścia Gliwickiego. Ten wydłużony plac otaczają od południa kamienice z XIX i XX wieku, natomiast północną pierzeję stanowi gmach galerii handlowo-rozrywkowej „Agora”. Dyliżanse pocztowe w Bytomiu Dyliżanse pocztowe, przewożące oprócz przesyłek również pasażerów, od przełomu XVII i XVIII wieku były najważniejszym środkiem komunikacji osobowej. Zwykle podróżowano pocz-


SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

tą regularną, ale osoby zamożniejsze mogły poza rozkładem kursów pocztowych nająć tzw. „ekstrapocztę”. Najbogatsi, dysponując, własnymi powozami mogli na stacjach pocztowych wynajmować dodatkowe konie na wymianę. Powstała w XVII wieku, a działająca z przerwami na trasie pocztowej Wrocław–Kraków habsburska poczta cesarska oraz krótko istniejąca na początku XVIII na trasie pocztowej Częstochowa–Wrocław–Budziszyn poczta saska (powstała w związku z wyborem Augusta II na tron polski) omijały Bytom. Poczta – zarówno konna jak i wozowa – prowadzona była przez posiadające stację pocztową i będące wówczas siedzibą powiatu Tarnowskie Góry. Również po zajęciu Śląska przez Prusy w 1741 roku szlaki pocztowe, mimo stopniowej rozbudowy ich sieci, nadal przebiegały przez Tarnowskie Góry. Sytuacja zmieniła się dopiero w latach dwudziestych XIX wieku. Od 1 maja 1824 roku trasa Królewskiej Poczty Pruskiej (Königliche Preussische Post) prowadziła z Wrocławia przez Opole, Wielkie Strzelce, Toszek, Pyskowice, Gliwice, Bytom, Łagiewniki, Królewską Hutę (Chorzów), Katowice, do Mysłowic i dalej do Krakowa. Wpływ na tę zmianę miało rosnące znaczenie Bytomia. W 1818 roku przeniesiono tu siedzibę powiatu ziemskiego, a w roku 1823 uruchomiono urząd pocztowy. Z kolei poczta

państwowa zapewne wymusiła na władzach powiatu poprawę stanu dróg w rejonie Bytomia. W rezultacie utwardzono drogi do Królewskiej Huty, Tarnowskich Gór i Rokitnicy przez Miechowice.

Urząd pocztowy i stacja dyliżansów pocztowych w Bytomiu znajdowały się w nieistniejącym dziś budynku na rogu obecnej ulicy Dworcowej i placu Kościuszki. Dzisiaj miejsce to zajmuje wybudowany w latach 1909-1910 gmach (pl. Kościuszki 9), w którym mieści się m. in. siedziba bytomskiego PSS „Społem”. Poczta zajmowała parter, a pierwsze i drugie piętro budynku mieściło hotel dla podróżujących dyliżansami „Zur Post”. Dyliżanse stanowiły do czasu powstania linii kolejowych podstawowy i najwygodniejszy środek komunikacji dalekobieżnej. Dopiero po uruchomieniu połączeń kolejowych zamarł ruch dyliżansów pocztowych, a hotel nad pocztą został zlikwidowany. Omnibusy konne Obecny pl. Kościuszki był też od końca lat 40-tych XIX wieku głównym (obok Rynku) miejscem postoju tak zwanych omnibusów, czyli krytych wozów konnych przystosowanych do przewozu kilku-kilkunastu podróżnych. Utrzymywały one w miarę regularną komunikację z okolicznymi wsiami oraz koloniami robotniczymi. Właścicielami tych pojazdów byli przeważnie bytomscy hotelarze, a impuls do pojawienia się omnibusów w mieście stanowiła – paradoksalnie – kolej żelazna. Pierwsze bowiem linie kolejowe na Górnym Śląsku ominęły Bytom (budowę kolei, jako niebezpiecznej konkurencji, zwalczało wpływowe w mieście lobby bytomskich przewoźników konnych, zajmujących się transportem towarów – wekturantów) i najbliższe stacje kolejowe powstały w Chebziu (od 1846 roku) oraz w Karbiu (od 1859 roku). Dla podróżujących oddalenie miasta od kolei było znacznym utrudnieniem, a omnibusy rozwiązały ten problem. Również poczta bytomska miała swój wkład w lokalną komunikację osobową. Od lat 60tych XIX wieku dysponowała bowiem kilkunastoma wozami pocztowymi, które odjeżdżając sprzed budynku poczty, zabierały, oprócz listów i paczek, także pasażerów. Można było w ten sposób z Bytomia dojechać np. do Lipin przez Łagiewniki, Szombierek, Dąbrówki Wielkiej, Brzezin, Czekanowa, Buchacza, Karbia i Bobrka. Omnibusy konne cieszyły się popularnością do końca XIX wieku, do czasu pojawienia się tramwajów. Jednak na kilku trasach kursowały jeszcze tuż po I wojnie światowej. Przechodząc przez plac Kościuszki zwróćmy uwa-

43


44

gę na przecinający jego nawierzchnię, współczesny tor tramwajowy, wychodzący z ul. Katowickiej. Pierwszy tramwaj przejechał tędy blisko 120 lat temu. Jednak kierował się wówczas w ul. Dworcową. Ruszmy jego śladem. Początki tramwajów w Bytomiu Początki tramwajów na Górnym Śląsku związane są ze spółką Oberschlesische Dampfstrassebahn (Górnośląskie Tramwaje Parowe), która zbudowała pierwszą linię z Piekar przez Rozbark, Bytom, Królewską Hutę, Chebzie, Zabrze do Gliwic. Odcinek Piekary–Rozbark–Bytom oddano do użytku 27. maja 1894 roku Przebiegał on obecnymi ulicami Witczaka i Chorzowską. Poprowadzono też, wspomniane na wstępie, odgałęzienie prowadzące ul. Katowicką przez plac Kościuszki i dalej ul. Dworcową do dworca kolejowego. Jak to było wówczas w zwyczaju, wytyczono ją środkiem jezdni. Protesty mieszkańców sprawiły, że już po roku wycofano z tego odcinka uciążliwe parowozy, a tramwajowy wóz pasażerski ciągnęły odtąd konie. Wkrótce tramwaje parowe zostały wyparte przez wydajniejszą i mniej kłopotliwą trakcję elektryczną. Kolejna linia tramwajowa,

powstała we wrześniu roku 1898, była już zelektryfikowana. Biegła spod dworca kolejowego w Bytomiu przez Szombierki do Zabrza (obecna linia nr 5). Rok później uruchomiono też odgałęzienie od tej linii z Szombierek do Wirku przez Chebzie (obecna linia nr 9). Wtedy też wymieniono trakcję na, pierwotnie parowo-konnej, linii z 1894 roku. Dalsze tramwaje elektryczne w Bytomiu ruszyły w 1901 roku przez Łagiewniki do Piaśnik (obecna odbudowana linia nr 7), a w 1904 z Łagiewnik do Chropaczowa i Lipin (obecna linia nr 17).


SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

Tramwaje w Bytomiu w latach 1922-1939 Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku między Polskę i Niemcy, rozdzielono także sieć tramwajów oraz tabor. Powstały osobne przedsiębiorstwa zarządzające tramwajami. Po polskiej stronie były to Śląskie Kolejki S.A. (nazwa używana od 1928 roku), a po niemieckiej (po kilku zmianach organizacyjnych) od 1930 roku Verkehrsbetriebe Oberschlesien A.G. (Górnośląski Zakład Komunikacyjny S.A). Bytom pozostał w Niemczech, otoczony z trzech stron polską granicą. Przecięte nią zostały wszystkie linie tramwajowe wychodzące z miasta w kierunku północnym (do Piekar), wschodnim (do Chorzowa), oraz południowym (do Łagiewnik i dalej do Katowic lub do Piaśnik, do Wirka przez Chebzie i do Zabrza). Odtąd tramwaje z Bytomia dojeżdżały tylko do granicy państwowej, gdzie pasażerowie mogli, po kontroli celnej, przesiąść się do tramwaju kursującego po polskiej części sieci. Zgodnie z Konwencją Genewską funkcjonowały także dwie linie tramwajów eksterytorialnych. Niemieckie tramwaje nr 5 z Bytomia do Zabrza, do czasu wybudowania obejścia granicy w 1930 roku, jeździły przez należącą do Polski Rudzką Kuźnicę. Z kolei polskie tramwaje nr 10 z Katowic do Piekar Śląskich, do czasu wygaśnięcia Konwencji w 1937 roku, na odcinku od przejścia granicznego w Łagiewnikach Wschodnich (obecnie ul. Chorzowska w rejonie stacji benzynowej BP) przez Pogodę, do przejścia w Szarleju (na końcu obecnej ul. Witczaka) kursowały przez niemiecki Rozbark. Idąc ulicą Dworcową przecinamy ulicę Moniuszki. Biegnący nią tor tramwajo-

45

wy powstał na początku lat 70-tych XX wieku w związku z przebudową sieci tramwajowej w centrum miasta. Dochodzimy do końca ulicy Dworcowej. Po lewej stronie widać wyeksponowany w bruku fragment toru wąskiego (rozstaw szyn 785 mm, czyli 30 cali pruskich). Jest to pozostałość, prowadzącego do Zabrza, odgałęzienia najstarszej linii, której śladem szliśmy do tego miejsca. Wszystkie linie tramwajowe, wybudowane w Bytomiu przed 1913 rokiem, miały wąski rozstaw. Następne lata eksploatacji wykazały, że miało to niekorzystny wpływ na bezpieczeństwo oraz komfort jazdy i w latach 1931-1935 stopniowo przekuto tory z prześwitu wąskiego na normalny (1435 mm). Przy tej okazji usunięto z ulicy Dworcowej tramwaje, a w zamian wybudowano pętlę biegnącą z placu Kościuszki przez ulicę Sądową, ulicę Powstańców Warszawskich, plac Wolskiego, ulicę Jagiellońską, ulicę Moniuszki oraz plac Sikorskiego do ulicy Katowickiej. Ulica Dworcowa doprowadziła nas do placu Wolskiego, dawniej zwanego po prostu Bahnhofsplatz. Skręcamy w prawo i idziemy do wylotu ulicy Powstańców Warszawskich. Naszą uwagę zwraca okazały gmach z godłem kolei („latające koło”) nad zamurowanym wejściem głównym (ul. Powstańców Warszawskich 1). W tym miejscu znajdował się pierwszy bytomski dworzec kolejowy, powstały w 1869 r. Początki kolei w Bytomiu – Kolej Prawego Brzegu Odry Pierwsze bezpośrednie normalnotorowe połączenie kolejowe Bytom uzyskał dopiero 26 lipca 1869 roku, kiedy uruchomiono odcinek z Tarnowskich Gór, linii Oleśnica – Dziedzice, wybudowany przez Towarzystwo Kolei Prawego Brzegu Odry (Rechte-Oder-Ufer-Eisenbahngesellschaft - ROUE). Tory tej kolei biegły przez Bytom od strony Rojcy, wzdłuż dzisiejszej ulicy Kraszewskiego oraz pomiędzy ulicami Powstańców Warszawskich i Kolejową, a dalej nieistniejącym dziś wiaduktem nad torami obecnej stacji i ul. Zabrzańską w kierunku dawnej kopalni „Szombierki”. Stamtąd zaś łukiem do Łagiewnik i Chorzowa Starego. Wtedy też powstał wspomniany już pierwszy bytomski


46 dworzec kolejowy. Zasadniczym jego elementem był parterowy budynek stacyjny z piętrową częścią środkową. Obok znajdowała się wieża ciśnień, parowozownia oraz kilka budynków pomocniczych. W roku 1908 dworzec został zlikwidowany, a w jego miejscu, siedem lat później, powstał, oglądany przez nas na wstępie, reprezentacyjny gmach biurowo-mieszkalny dla dyrekcji kolei wąskotorowych. Wtedy funkcję dworca na tej linii przejął przystanek osobowy Beuthen West (Bytom Zachodni), wybudowany w rejonie skrzyżowania obecnych ulic Strzelców Bytomskich i Powstańców Warszawskich. Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku, granica przecięła dawną kolej prawoodrzańską na południe i północ od Bytomia. W rezultacie w 1929 roku zamknięto ruch na zbędnej już linii, a w roku 1931 ostatecznie rozebrano tory. W następnych latach dawne torowisko zabudowano domami lub zagospodarowano jako skwery. Przechodzimy przejściem dla pieszych na drugą stronę placu Wolskiego i kierujemy się do hali głównej dworca kolejowego. Przejściem podziemnym docieramy na peron 3.

Początki kolei w Bytomiu – Kolej Górnośląska 27. października 1872 roku Towarzystwo Kolei Górnośląskiej (Oberschlesische Eisenbahn A.G. - OSE) oddało do eksploatacji zupełnie nową linię kolejową z Gliwic przez Bytom do Królewskiej Huty (z istniejącą już linią prawoodrzańską powiązano ją dopiero po upaństwowieniu kolei

w Prusach w 1884 roku). Wtedy też powstał pierwszy budynek dworcowy tej kolei w Bytomiu, który przetrwał do końca lat dwudziestych XX wieku. Znajdował się on mniej więcej w miejscu obecnych peronów 2 i 3. Był to stosunkowo długi budynek ze środkową parterową częścią przeznaczoną dla obsługi pasażerów oraz jednopiętrowymi skrzydłami biurowo – mieszkalnymi. Pod koniec XIX wieku ruch pasażerski zwiększył się na tyle, że od strony miasta wybudowano w latach 1894-1897 nowy budynek dworcowy (usytuowany w miejscu obecnego). Nowy, eklektyczny, z nawiązaniami do barokowego budownictwa pałacowego, gmach posiadał charakterystyczną wysoką halę główną oraz symetryczne parterowe skrzydła. Podział Górnego Śląska między Niemcy a Polskę w roku 1922, sprawił, że bytomski dworzec kolejowy zaczął pełnić funkcję dużej stacji granicznej i konieczna stała się jego przebudowa. Wyburzono więc dwa stare budynki dworcowe, a w ich miejsce w latach 19271930 postawiono istniejące do dzisiaj: nowoczesny gmach (w stylu funkcjonalizmu, z fasadą pokrytą cegłą klinkierową) oraz halę peronową (o stalowej konstrukcji i wymiarach 140 m na 40 m), pod którą się znajdujemy. Obecnie jest ona jedną z kilku zaledwie pozostałych w Polsce. Z dworca na perony prowadziły przejścia podziemne rozdzielające ruch krajowy od zagranicznego. Istniały 4 perony osobowe i 3 bagażowe. Pociągi transgraniczne zatrzymywały się przy peronie 1, zwanym „polskim”. W okresie międzywojennym Bytom posiadał liczne kolejowe połączenia pasażerskie, zarówno lokalne jak i dalekobieżne. Od roku 1936 do wybuchu II wojny światowej kursował z Bytomia do Berlina pociąg pośpieszny obsługiwany przez specjalny szybki zespół motorowy typu „Leipzig”. Pociąg ten zwany „Der Fliegende Schlesier” (Latający Ślązak) pokonywał trasę Bytom–Berlin w cią-


SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

gu 4,5 godziny. Po II wojnie światowej bytomska stacja stopniowo traciła na znaczeniu. Przechodzące przez nią linie zelektryfikowano dopiero

w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Po roku 2000 likwidacji uległa prawie cała dawna infrastruktura stacyjna, a funkcjonalistyczny gmach dworca i hala peronowa wymagają kapitalnego remontu. Z peronu 3 schodzimy następnym (zachodnim) przejściem podziemnym i kierujemy się na południe, w kierunku ulicy Zabrzańskiej. Po wyjściu z tunelu od razu skręcamy w prawo i wchodzimy po schodach na peronik stacji Bytom Główny Wąskotorowy Kolej wąskotorowa w Bytomiu Dotychczas mowa była o kolei normalnotorowej. Tymczasem pierwsza linia kolejowa, która dotarła do Bytomia miała wąski rozstaw szyn – 785 mm (30 cali pruskich, tak jak wspomniane najstarsze tramwaje). Zbudowało ją w latach 1853 – 1857 Towarzystwo Kolei Górnośląskiej. Powstały wtedy linie wąskotorowe: z Tarnowskich Gór przez Repty, Karb, Bobrek, Orzegów, Chebzie i Nowy Bytom do Wirka; z Karbiu przez Rozbark, Siemianowice Śląskie do Szopienic oraz z Rozbarku przez Łagiewniki do Chebzia. W późniejszych latach

47

w dalszym ciągu rozbudowywano ten system, tworząc sieć liczącą kilkaset kilometrów torów. Górnośląska kolej wąskotorowa od początku zajmowała się transportowaniem towarów między zakładami przemysłowymi i jedynie sporadycznie, na krótkich odcinkach, służyła do przewozu pracowników. Siedzibą władz kolei wąskotorowych na Górnym Śląsku był oglądany już przez nas gmach przy ulicy Powstańców Warszawskich 1. W latach 90tych XX wieku zamknięto i z czasem rozebrano większość linii wąskotorowych. Dzięki zaangażowaniu społeczników – miłośników kolei oraz staraniem władz samorządowych naszego miasta udało się uratować odcinek długości 21 km z Bytomia przez Tarnowskie Góry do Miasteczka Śląskiego, w większości pochodzący z 1853 roku (najstarsza na świecie czynna kolej wąskotorowa). Szlakiem tym kursuje turystyczna kolejka wąskotorowa, obsługiwana przez Stowarzyszenie Górnośląskich Kolei Wąskotorowych w Bytomiu (rozkład jazdy: http://www.sgkw.eu/). Warto podjechać kolejką do siedziby stowarzyszenia - największej i najstarszej zachowanej w Polsce stacji kolei wąskotorowych w Karbiu. Można tam m.in. obejrzeć zabytkowe lokomotywy i wagony wąskotorowe, w tym oryginalnie wyposażoną tzw. salonkę z 1912 roku, a następnie wrócić do centrum Bytomia, by kontynuować nasz spacer. Przejściem pod dworcem kolejowym wracamy na plac Wolskiego i skręcamy w lewo w kierunku widocznego dworca autobusowego. Dzieje bytomskich autobusów Pierwsze autobusy, zwane wówczas omnibusami motorowymi (Automobilomnibus), pojawiły się w Bytomiu na początku XX wieku.


48 Niewielki omnibus kursował z Bytomia do Miechowic w roku 1905, już w następnym roku jeździło ich kilka. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej nowa komunikacja przybrała regularny charakter czyli miała określone przystanki i rozkłady jazdy. Około 1912 roku obejmowała linie do Miechowic, Karbia, Dąbrowy Miejskiej i Dąbrówki Wielkiej. Połączenia te obsługiwali wtedy wyłącznie koncesjonowani przewoźnicy prywatni. Po podziale Śląska w 1922 roku władze Bytomia, który pozostał siedzibą powiatów miejskiego oraz powiększonego ziemskiego, musiały zorganizować sprawną komunikację publiczną w ich obrębie. Konieczne okazało się uzupełnienie komunikacji poprzez wprowadzenie autobusów. Skoro zaś prywatni przewoźnicy nie byli zainteresowani uruchomieniem linii autobusowych do małych miejscowości powiatu z powodu przewidywanej ich niewielkiej rentowności, obowiązek ten spadł na władze. Dużą rolę odegrała tu poczta niemiecka, która, nawiązując do tradycji dyliżansów pocztowych, od 1922 roku zaczęła w całym kraju organizować regularne linie autobusowe (Kraftpostlinien der Deutschen Reichspost). 1 listopada 1924 roku autobus pocztowy (Kraftpostomnibus) ruszył trasą długości 32 km z Bytomia przez Miechowice, Rokitnicę, Wieszową, Zbrosławice, Kamieniec do Miedar. Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych linia ta została przedłużona do Gliwic, a autobusy dodatkowo wjeżdżały do Stolarzowic i Górnik. Od stycznia 1927 roku autobusy pocztowe kursowały też z Bytomia do przejścia granicznego przy obecnej ul. Strzelców Bytomskich w Dąbrowie Miejskiej. Od roku 1925 przez kilka lat, działała linia do Zabrza. Po włączeniu polskiej części Górnego Śląska do Niemiec, jesienią 1939 roku poczta bytomska uruchomiła połączenia autobusowe z Woźnikami Śląskimi, Dąbrówką Wielką, Będzinem, Siemianowicami, Pszczyną i Rybnikiem, a przedwojenną linię do Dąbrowy Miejskiej wydłużono przez Świerklaniec do Tarnowskich Gór. Od drugiej połowy lat dwudziestych istniała też regularna komunikacja autobusowa między Bytomiem a znajdującymi się za granicą Katowicami i Tarnowskimi Górami. Za zezwoleniem władz obu państw zapewniały ją prywatne firmy przewozowe. Rozbudowujący się intensywnie w okresie międzywojennym Bytom potrzebował uzupełnienia istniejącego dotąd

w obrębie miasta systemu komunikacji publicznej. Najtańszym i najłatwiejszym na to sposobem było uruchomienie komunalnych linii autobusowych. Ruszyły one w 1926 roku i łączyły śródmieście z nowo wznoszonymi dzielnicami w północnej i zachodniej części miasta. Dwie (przejściowo trzy) linie miejskie były okrężne, a przystanki znajdowały się w niewielkiej od siebie odległości.

Pierwsze powojenne połączenie uruchomiono w 1945 roku na trasie Bytom–Chorzów–Katowice. Zostało ono wchłonięte w marcu 1946 roku przez reaktywowaną przedwojenną polską spółkę samorządową – Śląskie Linie Autobusowe. W 1947 roku autobusy do Katowic odjeżdżały już co pół godziny. Ponadto kilka razy dziennie można było dostać się do Będzina, Pyskowic i Tarnowskich Gór. W 1948 roku ŚLA zostały włączone do przedsiębiorstwa Śląsko–Dąbrowskie Linie Komunikacyjne, które z kolei w 1951 roku przekształcone zostało w Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych ustaliły się najstarsze istniejące do dzisiaj bytomskie linie autobusowe: nr 1 (obecnie 830) do Katowic, nr 19 do Tarnowskich Gór i nr 20 do Pyskowic, następnie nr 24 do Będzina, nr 39 do Kochłowic, nr 53 do Sączowa, nr 14 do Zabrza. Współcześnie Bytom posiada blisko pięćdziesiąt autobusowych połączeń międzydzielnicowych i międzymiejskich w ramach Komunikacyjnego Związku Komunalnego GOP. W okresie powojennym przez Bytom prowadziły też trasy autobusów Państwowej Komunikacji Samochodowej. Komunikacja PKS rozrosła się od jednego dziennie kursu do Wrocławia


SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

w 1947 roku, do kilkudziesięciu dzisiaj, umożliwiających bezpośrednie połączenie między innymi z Wrocławiem, Poznaniem, Częstochową, Kielcami i Krakowem. Bytomskie dworce autobusowe Pierwotnie rolę dworca autobusowego spełniał chodnik po północnej stronie placu Kościuszki – stąd odjeżdżała większość prywatnych automobili-omnibusów przed i po I wojnie światowej. Pozostałe zatrzymywały się obok dworca kolejowego. Tam miały też postój pojazdy komunalnych linii miejskich. Autokary pocztowe początkowo ruszały spod gmachu poczty przy ulicy Piekarskiej. W drugiej połowie lat 20-stych pojawi-

ła się racjonalna koncepcja skoncentrowania całej komunikacji zbiorowej w jednym miejscu – obok dworca kolejowego. Projekty nowego budynku stacyjnego z tego okresu zakładały powstanie na zachód od niego (w miejscu obecnego dworca autobusowego) poczekalni dla pasażerów autobusów,

49

połączonej z głównym budynkiem zadaszonymi stanowiskami postojowymi dla autobusów. Koncepcji tej w końcu nie zrealizowano, ale w latach trzydziestych przystankiem początkowym dla praktycznie wszystkich autobusów miejskich, prywatnych i pocztowych stał się plac przed dworcem kolejowym. Na początku lat 30-stych zmieniono także układ torowy tramwajów wyprowadzając je na plac dworcowy. 1945 rok w Bytomiu, podobnie jak w wielu innych dziedzinach życia publicznego, przerwał dotychczasowy dorobek i doświadczenia komunikacji autobusowej. Po wojnie miejscem postoju oczekujących na wyjazd pojazdów była początkowo północno-wschodnia część Rynku, a następnie, po odgruzowaniu, znajdujący się obok nieutwardzony i wyboisty fragment kwartału między ulicami Krakowską i Rycerską. Trudno dzisiaj dociec, jakie przyczyny zadecydowały o takiej lokalizacji. W pierwszej połowie lat 50-tych, kiedy zapadła decyzja o zabudowie zniszczonego otoczenia Rynku, autobusy wróciły na plac dworcowy. Początkowo pojazdy stały bliżej dworca kolejowego – tam w 1953 roku wybudowano betonową wiatę z kioskiem dla podróżnych. Powierzchnię placu powiększono do dzisiejszych rozmiarów w połowie lat 60-tych, po wyburzeniu stojącej w jego środku, potężnej wieży wodnej (część infrastruktury pozostałej po dawnej stacji kolei prawoodrzańskiej). Powstał wtedy rząd stanowisk postojowych z (prostopadłymi do współczesnych) niskimi peronami. Obecny kształt dworzec autobusowy zyskał po


50 kolejnej przebudowie pod koniec lat 70-tych XX wieku. Ze względu na odległość od kolejnych obiektów, aby kontynuować spacer, musimy skorzystać z komunikacji autobusowej. Do wyboru mamy siedem linii (numer 24, 52, 53, 99, 104, 114 lub 700). Początek podróży to przejazd ulicą Powstańców Warszawskich, równoległą do dawnego torowiska ROUE (możemy obserwować jego obecne zagospodarowanie). W rejonie mijanego przez nas skrzyżowania z ulicą Strzelców Bytomskich w latach 1908-1924 działał przystanek kolei prawoodrzańskiej Beuthen West. W dalszej części (ulice Chrobrego, Prusa, Mickiewicza, Gallusa, Witczaka) jedziemy trasą, która w znacznym stopniu pokrywa się z przebiegiem przedwojennej miejskiej linii autobusowej nr 1.

Wysiadłszy na przystanku Bytom-Zajezdnia przy ulicy Witczaka, znajdujemy się w północnej części dzielnicy Rozbark – Górecku. Ruszamy w kierunku południowym (wracamy). Po ok. 100 m, po prawej stronie otwiera się widok na dawną zajezdnię tramwajową (ul. Witczaka 135). Powstała ona w roku 1894 dla tramwajów parowych. Z dawnego zespołu zabudowań zachowała się zabytkowa hala postojowo – naprawcza (w głębi), wzniesiona w latach 1900-1901. Bliżej, po prawej stronie od wjazdu, znajdowały się jeszcze (nie-

dawno wyburzone) warsztaty i budynek biurowy. Jako zajezdnię tramwajów zlikwidowano ją w 1968 roku. Potem przez lata służyła jako baza autobusowa, najpierw Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego (WPK), a od roku 1994 Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej (PKM) w Bytomiu. W związku z ogłoszeniem upadłości PKM w roku 2006, likwidator firmy przed kilku laty wystawił jej teren na sprzedaż. Idziemy ulicą Witczaka w tym samym południowym kierunku, a następnie skręcamy w prawo w ulicę Sandomierską. Za skrzyżowaniem z ul. Gwarecką kontynuujemy spacer ul. Powstańców Śląskich. Po osiągnięciu ulicy Piekarskiej przechodzimy na jej przeciwległą stronę i skręcamy w prawo. Obok nas biegnie stuletnia linia tramwajowa. Łączyła ona komunalną sieć tramwajów miasta Bytomia z obsługującą je technicznie zajezdnią. Znajdowała się nieopodal (tor wskazuje kierunek), na północ od miejsca, w którym się znajdujemy. Zamknięto ją w roku 1960. Obecnie dawny tor łącznikowy (bytomskie tramwaje miejskie od razu budowano jako normalnotorowe) wykorzystuje najkrótsza w Polsce linia tramwajowa nr 38, licząca zaledwie 1350 m. Jeździ nią zabytkowy wagon typu „N” z 1949 roku (drewniane ławki, ręcznie otwierane, przesuwne drzwi), który całą trasę, wraz z 5 przystankami, pokonuje w 6 minut. Kursuje dwa-trzy razy na godzinę, w dni robocze od 5.30 do 19.20, a w dni wolne od pracy od 9.30 do 18.20. Tym tramwajem wracamy do śródmieścia. Bytomskie tramwaje miejskie Linie tramwajowe budowane na przełomie wieków łączyły ważniejsze miasta okręgu


SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

przemysłowego. Brakowało jednak połączeń prowadzących do miejscowości ówczesnego powiatu bytomskiego. Aby temu zaradzić, magistrat Bytomia powołał własne przedsiębiorstwo komunalne Städtische Strassenbahn Beuthen (Tramwaje Miasta Bytomia), które w listopadzie 1913 roku uruchomiło dwie linie: nr I z Rynku przez Karb do Miechowic (końcowym przystankiem była mijanka za pl. Szpitalnym w kierunku Rokitnicy) i nr II z Karbia do Dąbrowy Miejskiej (do tzw. Zameczku Leśnego). Na krótko otwarto również linię nr III, prowadzącą z miejskiej zajezdni tramwajów przy ul. Piekarskiej do Rynku. Po podziale Górnego Śląska w 1922 r. tramwaje miejskie znalazły się w całości po stronie niemieckiej i w następnych latach ich sieć była rozbudowywana. W 1925 roku przedłużono linię z Miechowic do Rokitnicy i dalej do Wieszowej, a w 1927 powstała nowa linia z Rynku, przez ul. Krakowską, Pogodę do Neue-Bleischarley Grube (obecnie „Orzeł Biały” S.A).

51

Po przerwie spowodowanej niewielkimi zniszczeniami wojennymi, tramwaje w Bytomiu ruszyły 19 marca 1945 r. Obie sieci tramwajowe (miejska oraz komunikacji górnośląskiej) zostały upaństwowione i po kilku przekształceniach od 1951 r. znalazły się w WPK. W latach 1991–2002 tramwaje jeździły pod szyldem Przedsiębiorstwa Komunikacji Tramwajowej, a od stycznia 2003 roku jako Tramwaje Śląskie S.A. Wysiadamy z zabytkowego tramwaju na przystanku Bytom-Kościół św. Trójcy przy ulicy Piekarskiej (obok gmach bytomskiej poczty głównej, który niegdyś był stacją konnych wozów pocztowo-pasażerskich, a później autobusów pocztowych). Przekraczamy ulicę Kwietniewskiego i obok galerii handlowo-rozrywkowej „Agora” wychodzimy na plac Kościuszki. Stąd kierujemy się za torem tramwajowym ku ulicy Katowickiej, która wyprowadza nas na plac Sikorskiego – bytomski dworzec tramwajowy.


52

wydłużono linię z Rokitnicy do Stolarzowic, a w latach 1967–1968 oddano do eksploatacji trasę Bytom–Stroszek. W tym czasie stopniowo modyfikowano torowiska, zastępując dwutorowymi dotychczasowe jednotorowe z mijankami. Jednak w latach 70-tych zbyt wolno modernizowane linie tramwajowe zaczęły tracić pasażerów na rzecz szybszych i wygodniejszych autobusów. W rezultacie stawały się coraz mniej rentowne i zaczęto je likwidować. W roku 1980 zamknięto odcinek Karb–Dąbrowa Miejska, dwa lata później linię Bytom–Piekary Śląskie. Wreszcie w maju 1983 roku, w związku z budową wiaduktu nad torami kolejowymi w Karbiu, zawieszono ruch tramwajów do Miechowic, Wieszowej i Stolarzowic. Komunikacji szynowej nie służą też przemiany gospodarcze ostatniego dwudziestolecia oraz rosnąca liczba samochodów osobowych. W 2006 roku zlikwidowano linię z Bytomia do Dąbrówki Wielkiej przez Rozbark i Brzeziny Śląskie. Z placu Sikorskiego, ulicą Piastów Bytomskich idziemy na Rynek. Nim zakończymy tu nasz spacer, wspomnijmy jeszcze jeden środek transportu osobowego.

Przebieg torów tramwajowych w sródmieściu zmieniano kilkakrotnie. Kompleksowa przebudowa układu torowego nastąpiła na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Plac Sikorskiego stał się wtedy największym węzłem śląskich linii tramwajowych. Obecnie krzyżują się tu trasy 7 linii tramwajowych. Bytomskie tramwaje po II wojnie światowej W okresie powojennym nadal rozwijano komunikację tramwajową. Między innymi w latach 1952 i 1958 zbudowano tor do Brzezin Śląskich i Dąbrówki Wielkiej, w roku 1949


SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

Dorożki i taksówki w Bytomiu Rolę współczesnych taksówek spełniały niegdyś jednokonne fiakry (dorożki), w Bytomiu zwane „Droschkenkutsche”. Pod koniec XIX wieku było ich w mieście kilkadziesiąt. Postoje dorożek znajdowały się na Rynku i na pl. Kościuszki, a po otwarciu linii kolejowych także obok ich dworców. Woźnice licencjonowanych fiakrów ubrani byli w błękitne płaszcze i czarne lakierowane cylindry z białą kokardą (w późniejszym okresie czarne okrągłe czapki z białym otokiem i numerem furmana). Obowiązywała ich ustalona taryfa opłat przewozowych. Na podstawie zachowanych fotografii Rynku i pl. Kościuszki można stwierdzić, że dorożki dominujące jeszcze w pierwszej połowie lat

53

dwudziestych XX wieku, zostały wyparte w latach trzydziestych przez taksówki (Kraftdroschken). Już wtedy można je było zamawiać telefonicznie. W powojennym Bytomiu, pierwsze taksówki ruszyły, dzięki prywatnej inicjatywie, w sierpniu 1945 roku. Od lat 50-tych do schyłku PRL działały obok siebie taksówki prywatne oraz należące do przedsiębiorstwa państwowego. W roku 1980 były w mieście 463 taksówki w tym 224 „państwowe” i 249 prywatnych. Obecnie w Bytomiu, z korzyścią dla podróżnych, konkuruje ze sobą kilka prywatnych firm taksówkarskich, dysponujących razem kilkuset pojazdami.


54

Maciej Droń

SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM Muzeum w Bytomiu kojarzy się nam z jednym konkretnym miejscem: placem Jana III Sobieskiego. Tymczasem śladów jego z górą już stuletnich dziejów szukać można w różnych miejscach. Wycieczka po Bytomiu tropem idei muzealnej prowadzi po śladach umiłowania kultury i przyrody rodzinnego miasta i Górnego Śląska, a także ludzi, którzy ideę tę mieli odwagę zmienić w rzeczywistość. Spacer rozpoczynamy na Rynku, przy kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (ul. ks. Koziołka 3). Jest to miejsce dla dziejów Bytomia symboliczne, a przecież właśnie z umiłowania dziejów wzięło się bytomskie muzeum. Tu miały swój początek przełomowe dla miasta wydarzenia, tu posługiwali przez czterysta lat ojcowie norbertanie. Jeden z nich, żyjący w szesnastym wieku Mikołaj Liebental, jako pierwszy spisał dzieje bytomskiej parafii, a tym samym miasta. Mariacka fara sama w sobie jest małym muzeum, kryjącym cenny zbiór pamiątek przeszłości - paramentów liturgicznych, rzeźb, obrazów, a także przebogate archiwum parafialne. Kościół i jego dzieje były, są i będą jeszcze długo inspiracją dla badaczy i miłośników przeszłości, a tajemnic kryje czcigodna świątynia jeszcze dla kilku pokoleń odkrywców. Ma też mariacka parafia swój bezpośredni wkład w powstanie w Bytomiu muzeum - ideę tę wsparł

czynnie w 1910 roku ówczesny proboszcz, ksiądz Emanuel Buchwald. Spod kościoła mariackiego idziemy na południe, w kierunku ulicy Piastów Bytomskich. Stojąc u jej wylotu na dzisiejszy rynek warto pamiętać, że przebito ją na odcinku do dzisiejszej ulicy Józefczaka dopiero po ostatniej wojnie. Wcześniej był to po prostu dalszy ciąg Gliwickiej, a za naszymi plecami wznosił się ongiś ratusz. Miejsce to dla muzealnych dziejów Bytomia istotne. Już przeszło sto lat temu stał się dla władz miejskich za ciasny, więc pozostawiono mu głównie funkcje reprezentacyjne, a w 1925 roku umieszczono tu również miejską galerię obrazów, przeniesioną później do gmachu muzeum przy ówczesnym placu Moltkego. Największą ozdobą galerii był wielki portret papieża Piusa XI, pędzla Karla Witteka. Zbiory galerii przepadły podczas wojny. Ulicą Piastów Bytomskich schodzimy na plac Sikorskiego. Oba publiczne gmachy, stojące przy nim od początków XX wieku – secesyjna siedziba IV Liceum Ogólnokształcącego z 1903 roku (pl. Sikorskiego 1), dawna Wyższa


SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

Szkoła Realna i raptem dwa lata starszy budynek Opery Śląskiej (ul. Moniuszki 21-23), niegdyś Teatr Miejski i Dom Koncertowy - odegrały swoją rolę w naszej historii. Właśnie w jednej z sal ówczesnego Teatru Miejskiego odbyło się 12 maja 1910 roku zebranie założycielskie Bytomskiego Towarzystwa Historyczno-Muzealnego. Choć zgromadziło ono około sześćdziesięciu osób z elity umysłowej i finansowej miasta, a do zarządu weszło ich ponad dwadzieścia, prawdziwych ojców bytomskie muzeum miało trzech. Oni właśnie: kupiec i kolekcjoner Simona Macha, nauczyciel rysunków Hans Bimler i adwokat a zarazem historyk-amator Wilhelm Immerwahr pozyskali nadburmistrza Georga Brüninga i innych prominentnych bytomian. Nowo powstałe towarzystwo za jeden ze swych głównych celów postawiło sobie powołanie w Bytomiu muzeum. Zapewne z inicjatywy Bimlera, który w sąsiadującej z teatrem Szkole Realnej (dziś IV LO) uczył rysunków, tu właśnie w 1911 roku w dwóch salach otwarto pierwszą ekspozycję. Placówka nazywała się po prostu „Muzeum w Bytomiu" i była z formalnego punktu widzenia przedsięwzięciem prywatnym, choć od początku wspieranym finansowo przez miasto i sąsiednią gminę Rozbark. Jak skrupulatnie wyliczył historyk profesor Jan Drabina, bytomskie muzeum było dwudziestym siódmym na Śląsku. Idziemy na zachód (w stronę „Pogody”) ulicą Katowic-

55

ką. Przed modernistycznym budynkiem Zespołu Szkół Elektryczno-Elektroniczych (ul. Katowicka 35), dawnego Urzędu Pracy z 1930, czyli po prostu „Elektronikiem”, skręcamy na schody wiodące w górę na plac Klasztorny. Idąc nimi, przecinamy pas dawnych fortyfikacji miejskich. Wskazuje na to dawna nazwa ulicy Katowickiej Dyngosstrasse, co pochodzi raczej nie od imienia legendarnego zbójnika, ale od słowa „dünger” czyli… gnój. Doskonale oddaje to zawartość przeciętnej miejskiej fosy w średniowieczu, a właśnie po śladzie dawnej fosy biegnie ulica Katowicka. Plac Klasztorny to jedno z najciekawszych miejsc w Bytomiu. Góruje nad nim pofranciszkański kościół z XIII wieku – jedno z najmniej poznanych miejsc w mieście, zazdrośnie strzegący wielu tajemnic na czele z rzekomą nekropolią rodzimej linii Piastów. Mieszczą się tu dziś dwie szkoły i dom zakonny franciszkanów, władających (z dużymi przerwami) kościołem od średniowiecza. Ponadto w budynku z czerwonej cegły, przylegającym do ulicy Wałowej znajduje się probostwo ewangelickie z kaplicą. Spójrzmy na gmach szkolny obok kościoła. Obecny pochodzi z 1911 roku, jest dziś siedzibą Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 6 (pl. Klasztorny 2). Stoi na miejscu dawnego klasztoru franciszkańskiego, skasowanego decyzją władz pruskich w 1810 roku. Po kasacie klasztor zaadaptowano na szkołę. Uczył w niej i mieszkał człowiek, którego można uznać za „ikonę” lokalnego dziejopisarstwa: Franz Gramer (1797-1865).


56

Historiografem został z przypadku: na polecenie władz rejencji opolskiej opracował wydaną w 1863 roku „Kronikę miasta Bytomia” – pierwsze całościowe, oparte na źródłach historycznych, opracowanie jego dziejów. Choć zmarł na długo przed powołaniem w Bytomiu muzeum, jego praca była kamieniem milowym w dziejach zainteresowań lokalną historią i walnie przyczyniła się do rozbudzenia wśród bytomian ciekawości własnej przeszłości. Plac Klasztorny istotny jest dla dziejów bytomskiego muzeum z jeszcze jednego powodu: w styczniu 1912 roku w dwóch salach świeżo wówczas wzniesionego gmachu ewangelickiej szkoły powszechnej, zaprojektowanego przez miejskiego radcę budowlanego Karla Bruggera, umieszczono część zbiorów powstałego niedawno muzeum miejskiego. Zanim opuścimy plac Klasztorny, spójrzmy jeszcze na budynek znajdujący się w jego północnej pierzei (na lewo od kościoła). To tak zwany „Altes Stadthaus” (Stary Dom Miejski), wzniesiony jako hotel w latach 50-tych XIX wieku (ul. Józefczaka 39). Po likwidacji hotelu przeszedł na własność miasta, tu umieściło się również bytomskie starostwo powiatowe. Po przenosinach władz powiatowych do nowej siedziby w 1899 roku w całości zajęty został przez władze miejskie. Co prawda, nie mieściło się tu nigdy muzeum, ale tu właśnie przez większość swej niezwykle długiej pracy samorządowej urzędował Georg Brüning (1851-1932), burmistrz a potem nadburmistrz Bytomia w latach 1882-1919, pierwszy honorowy przewodniczący Bytomskiego Towarzystwa Historyczno-Muzealnego. Z placu Klasztornego wchodzimy w ulicę Szymanowskiego, dawniej noszącą nazwę

Klasztornej. Na tę właśnie ulicę, do starego parterowego domu pod adresem Klosterstrasse 2, muzeum przeniosło się w 1919 roku. Usytuowany był w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna znajdowała się sala spalonego w kwietniu 2011 roku kina „Gloria” (ul. Szymanowskiego 2). Obecnie jest to pusty plac. Początki nie były łatwe, zrazu bowiem do dyspozycji były raptem dwa pomieszczenia. W tym czasie kierownictwo muzeum spoczęło w rękach księdza Alfreda Arndta, dynamicznego naukowca-samouka, który położył podwaliny pod rozwój nowoczesnej archeologii na Górnym Śląsku. Starania o własną siedzibę uwieńczone zostały sukcesem 25 marca 1925 roku, kiedy to budynek przy Klosterstrasse 2 po gruntownym remoncie oddany został do użytku. Muzeum w latach dwudziestych weszło na drogę intensywnego rozwoju. Oprócz dotychczasowych działaczy Towarzystwa Historyczno-Muzealnego pojawili się nowi. Poza wymienionym wcześniej księdzem Arndtem na pierwszym miejscu trzeba wymienić etnografa Alfonsa Perlicka, a także założyciela działu przyrody Huberta Kotziasa. Działał również w muzeum nauczyciel Josef Koretzki, autor rysunkowych rekonstrukcji miasta, który w budynku przy ulicy Klasztornej zrekonstruował izbę chłopską. Mimo wsparcia ze strony miasta wciąż było to jednak muzeum prywatne, prowadzone przez grupę społeczników, nie pobierających za swą pracę żadnego wynagrodzenia. Zwiedzać je można było wyłącznie w niedzielę. Sytuacja ta zmieniła się diametralnie na przełomie lat 20. i 30. Z ulicy Szymanowskiego idziemy na Rynek, a następnie ulicą Podgórną na plac Jana III Sobieskiego. Dalszy ciąg muzealnych dziejów Bytomia wiąże się nierozerwalnie właśnie z tym


SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

miejscem, w okresie międzywojennym noszącym nazwę placu Moltkego (Moltkeplatz). W 1929 roku, z inicjatywy wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego, utworzono w Katowicach Muzeum Śląskie - placówkę muzealną, mającą ukazywać dzieje i kulturę Górnego Śląska na tle ogólnopolskim. W zamierzeniach było wzniesienie dla nowego muzeum imponującego, nowoczesnego gmachu muzealnego. Wiadomość ta zelektryzowała środowisko muzealników niemieckich. Wobec braku możliwości powołania całkowicie nowego muzeum, postanowiono, że „odpowiedzią” na Muzeum Śląskie w Katowicach będzie przekształcenie muzeum w Bytomiu w placówkę o randze regionalnej.

Zanim muzeum rozpoczęło działalność w nowym gmachu, zbiory przeniesiono raz jeszcze do prowizorycznych pomieszczeń.

57

Wobec wyburzenia we wrześniu 1930 roku znanego nam już budynku przy Klosterstrasse 2 (w związku z budową nowoczesnego wieżowca „Gloria Hochhaus”), umieszczono je na placu Moltkego, w budynku po którym do dziś nie pozostał żaden ślad. Wzniesiony w latach 70-tych XIX wieku, znajdował się w południowo-zachodniej części placu, przy dzisiejszej ulicy Żołnierza Polskiego, w pobliżu budynku Zespołu Szkół Mechaniczno-Samochodowych (pl. Sobieskiego 1). Najpierw mieściła się tu średnia szkoła dla dziewcząt, prowadzona przez Siostry Szkolne de Notre-Dame, później konwikt dla chłopców pragnących wstąpić do stanu duchownego. Po roku 1922 przejściowo znalazła się tu szkoła budowlana, przeniesiona z Katowic. Zbiory muzealne przebywały tu przejściowo do lipca 1931 roku, kiedy to zakończyło się ich przenoszenie do nowego gmachu. W rok później budynek konwiktu rozebrano. Przechodzimy na drugą stronę placu i stajemy przed imponującą fasadą głównego gmachu Muzeum Górnośląskiego (pl. Sobieskiego 2). Jest to – wraz ze znajdującym się w północno-zachodniej części placu budynkiem szkolnym – część


58 niezrealizowanej do końca koncepcji urbanistycznej z przełomu lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Polegać miała na zabudowaniu wschodniej i zachodniej pierzei ówczesnego placu Moltkego wzdłuż całych ich długości. Środek placu pozostać miał pusty, tworząc swego rodzaju oś widokową, zamkniętą na horyzoncie budynkiem starych koszar. Te śmiałe plany były częścią wielkiej idei „Trójmiasta”, w jakie chciano połączyć Bytom, Gliwice i Zabrze, by tak powstałą metropolię przeciwstawić polskim

turze), skonstruowano w technologii żelbetowej. Spójrzmy na fasadę. Widzimy przed sobą olbrzymich rozmiarów betonową „kratę”, którą tworzą trzy pasy ciągnących się wzdłuż całej długości budynku wielkich okien. Podtrzymuje ją równie surowa w wyrazie, wysoka na dwie kondygnacje kolumnada, złożona z betonowych filarów. Autorzy w niezwykły sposób połączyli tu nowoczesność z tradycją: zaprojektowali budynek bardzo nowoczesny, nawiązując jednak poprzez zastosowanie

Katowicom. Pomysły te zniweczył najpierw wielki kryzys gospodarczy, a potem dojście do władzy hitlerowców. Wielofunkcyjny gmach, którego inwestorem była Miejska Kasa Oszczędności (Stadtsparkasse) zaprojektował architekt Herbert Hettler we współpracy z szefem miejskiego urzędu budowlanego Albertem Stützem. Pomieścić miał kasę oszczędności, bibliotekę miejską i muzeum. Na potrzeby dwu pierwszych instytucji przeznaczono przyziemie i sutereny, pozostałe cztery kondygnacje zająć miało muzeum. Gmach, wzniesiony w stylu modernizmu („ornament to zbrodnia” – głosili wyznawcy nowego prądu w architek-

kolumnady do architektury antycznej. Pozostałe elewacje muzeum, zarówno gmachu głównego, jak i usytuowanego poprzecznie do niego skrzydła mieszczącego biura, pracownie i magazyny, są bardzo skromne, wyłożono je ciemnoczerwoną cegłą klinkierową. Za skrzydłem poprzecznym ciągnąć się miał aż do ówczesnej Kasernestrasse (dziś Smolenia) gmach „Domu Oświatowego”, o kubaturze znacznie większej niż samo muzeum. Pod jego imponującym portykiem kolumnowym chciano umieścić pomnik (czy też mauzoleum) „Niemieckiego Wschodu” - znak niemieckiej niezgody na podział Górnego Śląska, dokonany w 1922 roku. Nic z tych planów nie wyszło.


SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

Kamień węgielny pod nowy gmach położono 18 czerwca 1929 roku, a już w sierpniu 1930 roku rozpoczęła działać w nowej siedzibie kasa oszczędności. Muzeum uroczyście otwarto 24 października 1932 roku. Choć nadal było własnością miasta, nadano mu – dla podkreślenia wiodącej roli w regionie – nazwę „Oberschlesisches Landesmuseum” (Górnośląskie Muzeum Krajowe). Jego cel i program działania był jasny – zwalczanie twierdzenia o polskości Śląska. Pięć lat później muzeum przejęła prowincja górnośląska, a w 1939 roku, po napaści Niemiec na Polskę i zajęciu całego Górnego Śląska przemianowano je na „Schlesisches Grenzlandmuseum” (Muzeum Śląskiego Pogranicza). Po zburzeniu supernowoczesnego gmachu Muzeum Śląskiego w Katowicach (w chwili wybuchu wojny był gotowy w stanie surowym) jego zbiory przeniesiono do Bytomia.

W marcu 1945 roku działalność Muzeum Śląskiego wznowiono w Bytomiu (wcześniej przez dwa

59

miesiące gmach muzealny wystawiony był na pastwę czerwonoarmistów, którzy plądrowali zbiory). Tradycyjną nazwę zmieniono w trybie administracyjnym w 1950 roku na Muzeum Górnośląskie. Pod tą nazwą placówka pracuje nieprzerwanie do dziś, konsekwentnie kontynuując tradycje instytucji, których jest spadkobierczynią. Jest to obecnie jedno z największych muzeów na Śląsku, a także największe w województwie śląskim. Udajemy się na zwiedzanie gmachu muzeum. Do muzeum prowadzi wejście umieszczone na osi budynku. Po czarnych schodach z lastryka wchodzimy do holu głównego (już wkrótce będzie tu można wjechać z poziomu placu nowoczesną windą). O ile dolna kondygnacja uległa znacznym przekształceniom, wnętrza na piętrach uległy tylko niewielkim zmianom. Skromny wystrój jest pochodną ideowych założeń modernizmu jak i faktu, że na skutek „Wielkiego Kryzysu” starano się o obniżenie kosztów inwestycji (nie posuwając się jednak do obniżenia jakości). Hol na całej wysokości oświetlają okna, otwierające się na dwa wewnętrzne dziedzińce, niegdyś z przeszklonymi dachami. Mieściły się w nich: od północy czytelnia biblioteki miejskiej, a od południa sala operacyjna kasy oszczędności. Obecnie świetliki są zakryte. Podesty klatki schodowej podpierają pary betonowych okrągłych słupów, kielichowato rozszerzających się ku górze. Począwszy od drugiego piętra zachowały się oryginalne posadzki, wyłożone płytami wapiennymi pochodzącymi z bawarskiego kamieniołomu w Solnhofen, słynnego ze znajdywanych tam skamieniałości. Zajrzyjmy do sal wystawowych. Na pierwszym piętrze dominuje przyroda. Muzeum bytomskie posiada bogate zbiory przyrodnicze, kolekcjonowane od zarania jego działalności i nieznacznie tylko uszczuplone przez wojnę. Zwracają uwagę zwłaszcza kolekcje entomologiczna i ornitologiczna, ponadto w depozycie Politechniki Śląskiej znajduje się duża kolekcja geologiczna. Obecna stała wystawa przyrodnicza prezentuje w nowoczesny sposób różne środowiska przyrodnicze Górnego


60 Śląska: lasy oraz wody i mokradła. Wzbogacona będzie wkrótce o środowisko łąk i pól oraz miejskie. W sali na wprost wejścia obejrzeć można wielką osobliwość i dumę bytomskich przyrodników: spreparowane żubry „Plantę” i „Plebejera”, które dały początek obecnej populacji tych zwierząt w Puszczy Białowieskiej. Następną kondygnację zajmuje w całości stała wystawa etnograficzna „Z życia ludu śląskiego”. Zainteresowania etnograficzne były żywe w bytomskim muzeum od początku, niemniej w czasach niemieckich ograniczały się przeważnie do kultury materialnej: spuścizna słowna (folklor) jaskrawo nie pasowała do tezy o „praniemieckości” Śląska. Wystawa prezentuje kulturę materialną i duchową wschodniej i południowej części Górnego Śląska, zobaczymy tu zatem oprócz eksponatów związanych z obszarem przemysłowym również zbiory pochodzące z ziemi raciborskiej i pszczyńskiej, a także Śląska Cieszyńskiego wraz z Beskidem Śląskim. Na szczególną uwagę zasługuje bardzo bogata kolekcja biżuterii noszonej do stroju cieszyńskiego, na czele ze słynnymi srebrnymi pasami i napierśnikami „orpantami”. W umieszczonej na trzecim piętrze Galerii Malarstwa Polskiego XIX i XX wieku znajdziemy największe nazwiska sztuki polskiej minionych dwóch stuleci: Piotra Michałowskiego, Artura Grottgera, Aleksandra Gierymskiego, Leona Wyczółkowskiego, Józefa Brandta, Jacka Malczewskiego, Stanisława Wyspiańskiego i wielu innych. Osobliwością są rzeźby Stanisława Szukalskiego, artysty-wizjonera z okresu dwudziestolecia. Obecna kolekcja bytomska powstawała po 1945 roku jako organiczna kontynuacja zbioru stworzonego przed wojną w Katowicach przez ówczesnego dyrektora Muzeum

Śląskiego, Tadeusza Dobrowolskiego. Zabranie tego zbioru w końcu lat 80. do Katowic przerwało istnienie na Górnym Śląsku kolekcji sztuki polskiej porównywalnej z najsłynniejszymi galeriami polskimi. Oprócz galerii malarstwa na tej samej kondygnacji znajduje się Galeria Sztuki Współczesnej. Wchodzimy na samą górę. Sala wystawowa jest tu o połowę mniejsza od tych, które zwiedzaliśmy poniżej – połowę powierzchni tej kondygnacji zajmuje taras, niedostępny do zwiedzania. Tradycyjnie przeznaczona jest na ekspozycję archeologiczną, która wkrótce tu powróci. Muzeum bytomskie od początków swego istnienia prowadziło ożywioną działalność na polu archeologii, kontynuowaną do chwili obecnej. Zasługą bytomskich archeologów, zarówno niemieckich jak i polskich, jest między innymi przyczynienie się do lepszego poznania dziejów Bytomia poprzez wiele spektakularnych odkryć, takich jak badania na wzgórzu Małgorzaty czy odkrycie lokalizacji bytomskiego zamku książęcego. Opuszczamy główny gmach muzeum i skręcamy w lewo, w stronę ulicy Piłsudskiego, po czym ponownie w lewo. Jesteśmy przed bocznym wejściem do budynku. Ongiś prowadziło do

Miejskiej Kasy Oszczędności. Do dziś zachowały się oryginalne kraty zasłaniające wejście oraz inne detale (np. luksfery w podłodze). Po 1945 roku


SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

działało tu m. in. Archiwum Państwowe oraz oddział Biblioteki Śląskiej. W podziemiach, które w okresie międzywojennym używane były również jako biura, zachował się kamień węgielny z czasów budowy gmachu z datą „1929”. Jeden z pokoi w piwnicy zajmowała w latach 30-tych placówka Abwehry – niemieckiego wywiadu wojskowego. Obecnie w pomieszczeniach dawnego banku znajduje się świetlica muzealna, w której prowadzona jest ożywiona działalność edukacyjna i kulturalna, adresowana przede wszystkim do dzieci i młodzieży. Idziemy w stronę ulicy Korfantego. Po przejściu na drugą stronę znajdujemy się przed kolejnym budynkiem należącym do Muzeum Górnośląskiego - dawnym Starostwem Powiatowym (ul. Korfantego 34). Pod koniec XIX wieku bytomskie starostwo powiatowe postanowiło wznieść dla siebie nową siedzibę. Na lokalizację wybrano, o dziwo, miejsce znajdujące się poza Bytomiem – na terenie sąsiadującej z miastem wsi Rozbark (dzisiejsza ulica Korfantego, zwana podówczas Klukowicką, była granicą miasta). Rozpisano konkurs, a do realizacji wybrano projekt, którego autorem był architekt Walter Kern ze Steglitz koło Berlina. Według tego projektu budowniczy Konrad Segnitz z Bytomia wzniósł w latach 1897-1899 niezwykle okazałą, eklektyczną budowlę, którą otoczono dużym, niedostępnym dla publiczności ogrodem. W gmachu mieściły się na parterze biura starostwa i powiatowa kasa oszczędności, zaś na pierwszym piętrze, na które prowadziła osobna klatka schodowa, reprezentacyjna sala posiedzeń rady powiatu oraz mieszkanie służbowe starosty. Po drugiej wojnie światowej budynek użytkowało miernictwo górnicze, przyczyniając się do jego

61

dewastacji. Pod koniec lat 70-tych przekazano go Muzeum Górnośląskiemu, które po przeprowadzeniu remontu przeznaczyło go na wystawy czasowe. Dziś mieści się tu również Dział Kresów i Kultur Pogranicza, kontynuujący działalność dawnych działów Historii oraz Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Stoimy przed budynkiem przytłaczającym bogactwem rozwiązań i detali architektonicznych: strome dachy, facjaty, ryzality, wieżyczki, kamienne ganki wejściowe, różnych kształtów okna, elewacje z różnokolorowej cegły tworzą niezwykle malowniczą, przywodzącą na myśl pałac, całość. W miejscu, gdzie dziś na elewacji znajduje się blaknące malowidło z godłem państwowym, ongiś znajdował się orzeł śląski - czarny z białą przepaską na piersi. Na ryzalicie od strony ul. Piłsudskiego widoczne są dwa medaliony z górniczą kuplą oraz sierpem i kłosami zboża, co symbolizować miało przemysłowo-rolniczy charakter powiatu. Do holu na parterze wchodzimy przez okazały kamienny ganek wsparty na kolumnie z labradoru. Hol, również wsparty na okazałej kolumnie, nakryty jest sklepieniami z motywami roślinnymi na gurtach. Motywy roślinne znajdują się również na filarach przyściennych. Sala na lewo od wejścia, wsparta na dwóch żeliwnych kolumnach, to dawna powiatowa kasa oszczędności. W dawnych pomieszczeniach biurowych mieszczą się dziś sale wystawowe. Skręcamy w lewo i reprezentacyjną, drewnianą klatką schodową wchodzimy na pierwsze piętro. W dawnych apartamentach starosty również znajdują się dziś sale wystawowe lub pracownie. Ozdobą gmachu jest okazała sala, nosząca imię księdza Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego, urodzonego około


62

1665 roku na Rozbarku najwybitniejszego polskiego kompozytora epoki baroku. Dawniej służąca posiedzeniom rady powiatu, obecnie pełni funkcje reprezentacyjne, jest też intensywnie wykorzystywana jako sala koncertowa. Wnętrze sali można obejrzeć podczas odbywających się w niej imprez (poza tym jest ona zamknięta). Z pierwotnego bogatego wystroju zachował się jedynie ozdobny sufit z herbami Bytomia i miejscowości należących niegdyś do powiatu: Królewskiej Huty, Katowic i Tarnowskich Gór. Sala została przebudowana w roku 1938, kiedy zmieniono kształt okien na obecny. Witraże w sali, podobnie jak w całym budynku, są współczesne. Na ścianach zawieszono obrazy: wielki portret Wojciecha Korfantego oraz kilka obrazów z kolekcji ofiarowanej społeczeństwu śląskiemu przez generała Józefa Zająca. Wychodząc z budynku warto zwrócić uwagę na jego otoczenie: w ogrodzenie oraz ścianę sąsiadującej kamienicy wmurowane zostały detale pochodzące z wyburzonej kamienicy

przy ulicy Piekarskiej. Pod ścianą kamienicy stojącej na rogu ulicy Sokoła znajduje się płyta pancerna, pochodząca z jednego ze schronów Obszaru Warownego „Śląsk”. Obok umieszczono niedawno odkryte detale kamienne, odkopane na placu Klasztornym – prawdopodobnie pozostałości klasztoru przylegającego do kościoła. Budyneczek z wieżyczką to dawna wozownia z mieszkaniem


SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

służbowym na górze. Spojrzyjmy jeszcze w głąb dawnego ogrodu – ongiś sięgał aż do dzisiejszej ulicy Matejki, po drugiej wojnie światowej na jego miejscu wzniesiono bloki mieszkalne. Spacer śladami bytomskiego muzeum zakończymy po drugiej stronie ulicy Sokoła, dawniej nazywanej Nową (Neuestrasse). Stoi tam niewielki budynek, znany jako „Ul” (ul. Korfantego 38). Jego historia jest niezwykle burzliwa. Wzniesiony pod koniec XIX wieku jako restauracja, został uzupełniony nieistniejącą dziś dużą salą widowiskową. W 1910 roku całość kupił znany bytomski działacz polski, drogista Michał Wolski. Od tego czasu miejsce to koncentrowało życie polskie w Bytomiu, odbywały się tu wszelkiego rodzaju zebrania i uroczystości, sala widowiskowa służyła polskim teatrom amatorskim. Prowadzone były tu również przygotowania do działań zbrojnych w pierwszym powstaniu śląskim w 1919 roku. Wolski sprzedał „Ul” (taką nieoficjalną nazwę nadano temu miejscu od nieustannego ruchu i gwaru) po przyznaniu Bytomia Niemcom w 1921 roku. Budynek dalej był restauracją, przez jakiś czas w rękach niemieckich komunistów. Hitlerowcy urządzili w nim siedzibę związków zawodowych, natomiast salę przerobiono w 1938 roku na kino. Spalili je w 1945 roku żołnierze sowieccy, natomiast w części od

63

strony placu znajdowało się przedszkole. Od 1978 roku budynek jest własnością muzealną, obecnie nie jest użytkowany. Przy „Ulu” kończy się nasz spacer śladami bytomskiego muzeum.


64

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

W dość zgodnej opinii historyków Bytom, w okresie konfliktu o przynależność państwową Górnego Śląska po I wojnie światowej, odgrywał rolę głównego ośrodka dyspozycyjnego strony polskiej. Tutaj znalazły się m.in. Komitet Wykonawczy (sztab wojskowy) Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu oraz Polski Komisariat Plebiscytowy. Był to efekt przede wszystkim istnienia już wcześniej w mieście licznych polskich organizacji kulturalnych, społecznych i politycznych oraz roli, jaką Bytom odgrywał jako polski ośrodek wydawniczy. Tutaj także skupiała się najliczniejsza wśród dużych miast okręgu przemysłowego (w roku 1919 Bytom liczył 71 tys. mieszkańców) polska inteligencja. Bytom w tym czasie był jednak miastem z wyraźną przewagą ludności niemieckiej. Widać to w wynikach spisu ludności z 1910 roku (58,3% mieszkańców wskazało język niemiecki jako swój ojczysty), wyborów komunalnych z 1919 roku (69,5% poparcia dla kandydatów z list niemieckich) oraz plebiscytu z marca 1921 roku (74,5% głosów za pozostaniem miasta w Niemczech). Inaczej rzecz się miała w bytomskim powiecie ziemskim – tam Polskę w plebiscycie poparło 59,1% głosujących. Jednak, wbrew obiegowym opiniom, w obecnych dzielnicach miasta (wówczas samodzielnych gminach) rozkład głosów też nie był jednoznacznie propolski. Za przyłączeniem do Polski opowiedziało się: w Bobrku 46,8%, w Górnikach 87,2%, w Karbiu 68,2%, w Łagiewnikach 56,9%, w Miechowicach 71,3%, w Rozbarku 53,7%, w Szombierkach 73,0%. O ile nie można odmówić miastu szczególnej roli w polskich przygotowaniach plebiscytowych oraz konspiracji wojskowej, o tyle udział Bytomia w bezpośrednich działaniach zbrojnych powstań śląskich był znikomy. W I powstaniu nie tylko nie udało się opanować miasta (zresztą polskie dowództwo nawet nie zakładało


SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

65

takiego scenariusza), ale nawet zdobyć paru wybranych obiektów. W II i III insurekcji powstańcy zmuszeni zostali przez francuskie wojska rozjemcze do opuszczenia miasta wkrótce po jego zajęciu. Następnie Bytom był blokowany (cernowany, jak to wówczas określano) przez siły powstańcze. W III powstaniu (maj-czerwiec 1921 roku) blokada trwała 9 tygodni i przysporzyła dowództwu powstania wielu problemów, skutecznie odciągając z głównego frontu walk na Odrą setki potrzebnych tam żołnierzy. Bytom stał się wówczas jednym z głównych ośrodków niemieckiej kontrakcji. Siły bytomskiego Selbstschutz Oberschlesien (Samoobrona Górnego Śląska) oceniano na 2-4 tys. ludzi. Decyzją Rady Ambasadorów z października 1921 roku Bytom pozostał w granicach Niemiec. W lipcu 1922 roku do miasta uroczyście wkroczyła Reichswehra, symbolicznie przejmując Bytom pod opiekę administracji Republiki Weimarskiej. Zapraszamy na spacer po miejscach związanych z wydarzeniami lat 1918-1921 w śródmieściu Bytomia. Spacer rozpoczynamy na Rynku, przed siedzibą Biura Promocji Bytomia (Rynek 7). Kierujemy się w kierunku ulicy Podgórnej. W okazałej kamienicy (ul. Podgórna 7) mieściła się w latach 1903-1922 drogeria (tak nazywano wówczas połączenie perfumerii z apteką) św. Barbary. Właścicielem sklepu był Michał Wolski (informuje o tym tablica pamiątkowa). Ten ziemiańskiego pochodzenia, dyplomowany farmaceuta, któremu w Bytomiu uniemożliwiono otwarcie apteki, zasłynął jako niezwykle aktywny społecznik. Organizował i materialnie wspierał (dorobił się bowiem sporego majątku) działalność licznych polskich organizacji w Bytomiu i Rozbarku. Pracą wielu z nich kierował. Był m.in. prezesem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (najpierw w Bytomiu, potem w całym Okręgu Śląskim) oraz założycielem i prezesem Związku Śląskich Kół Śpiewaczych (w 1920 roku w związku tym działało trzysta chórów). Współpracując z Polskim Komisariatem Plebiscytowym w Bytomiu, organizował

i niejednokrotnie finansował propagandowe występy polskich artystów na Górnym Śląsku. Zaangażowany w działalność Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, w swej drogerii ukrywał broń i amunicję oraz prowadził kursy sanitarne. W roku 1922, podobnie jak większość polskiej inteligencji, opuścił Bytom. Przeniósł się do Katowic i tam wkrótce zmarł. Ulicą Podgórną schodzimy do widocznego przed nami placu Sobieskiego. Dzisiaj po-


66 dzielony jest on na dwie, rozdzielone budynkami technikum, biblioteki miejskiej i muzeum, części: południową – zabrukowaną i północną – w formie skweru (północna część od niedawna nazywa się placem Hiolskiego) Moltkeplatz (taką nazwę nosił do 1945 roku) był w interesującym nas okresie o wiele rozleglejszy – gmachy zajmujące jego środek powstały później – ciągnął się aż po koszary wojskowe przy obecnej ulicy Smolenia. Przez dziesięciolecia pełnił rolę placu targowego. Jednak po I wojnie światowej stał się też ulubionym miejscem masowych i często burzliwych manifestacji politycznych wszelkich odcieni. Tutaj w latach 1920-1922 odbywały się też pokazy musztry i defilady alianckich wojsk rozjemczych, przez niemieckie społeczeństwo Bytomia nierzadko odbierane jako demonstracje siły.

Przecinając brukowaną część placu w lewo na skos dochodzimy do, ograniczającej go od zachodu, ulicy Żołnierza Polskiego. Ulicą tą docieramy do skrzyżowania z ulicą Smolenia i skręcamy w prawo. Przeciwległą (północną) jej stronę zajmuje monumentalny, ceglany gmach starych koszar wojskowych (ul. Smolenia 35). Koszary, przewidziane na zakwaterowanie batalionu piechoty, powstały w latach

1890-1892 według projektu królewskiego garnizonowego inspektora budowlanego Brooka. W ich skład wchodził budynek główny, w którym oprócz pomieszczeń socjalnych i służbowych mieściły się dziesięcioosobowe sale żołnierskie, a za nim plac ćwiczeń, otoczony budynkami towarzyszącymi i parkanem. W latach 1890-1913 w koszarach kwaterował III batalion 22. Pułku Piechoty (1. Górnośląskiego) im. Keith`a. Potem rozlokowano tu część oddziałów 156. Pułku Piechoty, którego główną siedzibą były nowopowstałe wówczas koszary w północnej części miasta. Pod koniec listopada 1918 roku, w celu stłumienia narastającego konfliktu, władze Republiki Weimarskiej przysłały na Górny Śląsk 117. Dywizję Piechoty, pod dowództwem gen. Karla Hoefera. Wkrótce nadano jej nazwę Grenzschutz-Division (Dywizja Ochrony Pogranicza), a śląski proletariat przezwał jej, nie stroniących od przemocy, żołnierzy „Grenszucami”. W maju 1919 roku dywizję przekształcono w 32. brygadę Reichswehry. W Bytomiu rozlokowany był III batalion 63. pułku piechoty, wchodzącego w skład 117. DP, a potem 32. brygady, pod dowództwem kpt. Biedera. Podczas I powstania śląskiego, wczesnym rankiem 18 sierpnia 1919 roku, stosunkowo niewielki i niedostatecznie uzbrojony oddział powstańczy z Rozbarku, kierowany przez Jana Lortza, próbował zdobyć koszary. Niemców nie udało się zaskoczyć i powstańcy musieli się wycofać. W latach 1920-1922 koszary zostały zajęte przez alianckie wojska rozjemcze. W okresie międzywojennym gmach przestał służyć celom wojskowym – umieszczono tu urzędy fiskalne. Po wojnie wykorzystywany był także jako internat pobliskiego technikum. Obecnie użytkuje go kilka wydziałów bytomskiego Urzędu Miejskiego. Posuwamy się dalej ulicą Smolenia, mając po prawej stronie skwer zajmujący północną


SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

część placu Sobieskiego. Dochodzimy do ulicy Korfantego. Na wprost u zbiegu ulic Korfantego i Sokoła widać niewielki jednopiętrowy budynek z napisem „ul” i tablicą pamiątkową na fasadzie (ul. Korfantego 38). To resztka zespołu zabudowy dawnego Domu Polskiego „Ul”, składającego się z restauracji, sali widowiskowej, budynków gospodarczych i ogrodu. Obiekty te w roku 1910 zakupił dla polskich stowarzyszeń wspomniany wcześniej drogerzysta Michał Wolski. Do 1922 roku to tutaj skupiało się życie kulturalne, towarzyskie, organizacyjne i rozrywkowe polskiej społeczności Bytomia i Rozbarku (nazwa „Ul” przylgnęła ponoć do tego miejsca właśnie ze względu na panujący tu ciągle gwar i ruch). Swoją siedzibę miały tu m.in. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, chóry „Jedność” i „Halka”, Towarzystwo Polek, Zjednoczenie Zawodowe Polskie. Od początku 1919 roku lokal stał się konspiracyjną bazą dla polskich przygotowań zbrojnych. Tutaj w lutym tego roku doszło do spotkania, które zaowocowało powstaniem POW Górnego Śląska. W następnych miesiącach w „Ulu” odbywały się odprawy dowódców i zaprzysiężenia członków tej organizacji. Wieczorem 17 sierpnia 1919 roku przeprowadzono tu koncentrację oddziałów przed rozpoczęciem I powstania (za kamuflaż posłużyła coniedzielna nocna zabawa taneczna). W okresie międzywojennym działał tu komunistyczny „Dom Ludowy”, potem była to siedziba nazistowskich związków zawodowych, wreszcie kino „Atrium”. Po zajęciu Bytomia w styczniu 1945 roku żołnierze radzieccy spalili zabudowania. Przetrwał tylko opisywany jednopiętrowy budynek. W latach 50-tych umieszczono w nim przedszkole. Od końca lat 70-tych XX wieku przeznaczono go na cele wystawowo-muzealne i działał jako filia pobliskiego Muzeum Górnośląskiego. Po nieudanych

67

próbach wydzierżawienia „Ula” na cele gastronomiczne w latach 90-tych, obecnie stoi on pusty i niewykorzystany. Idziemy ulicą Korfantego, następnie przekraczamy ulicę Żeromskiego i przechodzimy prosto przejściem pod wieżowcem na pieszo-jezdną alejkę, prowadzącą w kierunku dawnego domu strzeleckiego, obecnie mieszczącego Bytomskie Centrum Kultury (pl. Karin Stanek 1). Teren, na którym się znajdujemy, co najmniej od lat 70tych XIX wieku był siedzibą Bytomskiego Bractwa Strzeleckiego (Beuthener Schützengilde), powstałego, według tradycji, w 1508 roku. Obecny gmach zbudowano w roku 1912 po rozebraniu wcześniejszego, mniejszego budynku. Dom strzelecki (Schützenhaus) przechodził różne koleje losu. W czasie I wojny światowej był wojskowym lazaretem. Po 1945 r. przez kilka dziesięcioleci użytkował go Miejski Dom Kultury. W latach 70-tych XX wieku został poddany niefortunnej przebudowie, której efektów nie udało się usunąć także parę lat temu, podczas gruntownego remontu i modernizacji gmachu. Bractwo strzeleckie było niemiecką organizacją patriotyczną, powiązaną z kombatanckimi związkami wojackimi (Kriegerverein). Wobec toczącego się na Górnym Śląsku konfliktu, wielu członków tych stowarzyszeń zasiliło konspiracyjną Kampforganisation Oberschlesien (Organizacja Bojowa Górnego Śląska). Stawiała ona sobie za cel pozostawienie Śląska w granicach Niemiec. Uzbroił ją Grenzschutz, wycofany w styczniu 1920 roku z obszaru plebiscytowego. Na początku 1921 roku organizacja liczyła ok. 33 tys. bojowników. Czekali oni na hasło do rozstrzygającej batalii (zwłaszcza w razie niemieckiej porażki w plebiscycie), nie angażując się w bieżące starcia ze stroną polską. Tym zajmowały się wydzielone tzw. oddziały uderzenio-


68 we (Stosstrupps), którymi w Bytomiu kierował mjr Bondik. Po wybuchu III powstania organizacja bojowa przekształciła się w Selbstschutz Oberschlesien (Samoobrona Górnego Śląska). W zablokowanym wówczas, a zarządzanym przez władze

koalicyjne, Bytomiu działała ona półjawnie, tocząc potyczki z oblegającymi miasto polskimi powstańcami. Dom strzelecki był jednym z miejsc skoszarowania bytomskiego Selbstschutzu w maju i czerwcu 1921 r. Obok budynku dawnego domu strzeleckiego wychodzimy na ulicę Prusa i skręcamy nią w lewo. Po przejściu ok. 200 m dochodzimy do placu Słowiańskiego. W jego północnej części (w miejscu obecnego placu zabaw) do 1945 roku znajdował się pomnik poległych bojowników Selbstschutzu. Był to znacznych rozmiarów kamienny sarkofag z umieszczonym na nim metalowym zniczem. Odsłonięto go uroczyście w 1925 roku, a inicjatorem wystawienia monumentu było m.in. Bytomskie Bractwo Strzeleckie. Idziemy ulicą Orląt Lwowskich, a następnie, skręciwszy w lewo, ulicą Oświęcimską. Po przejściu ok. 300 m, mijając kolejne przecznice, dochodzimy do bramy jednostki wojskowej (ul. Oświęcimska 35). W roku 1913 powstał w północnej części miasta (obecna ul. Oświęcimska) nowy kompleks koszarowy. Do wybuchu I wojny światowej stacjonował tam sztab, a także I i II batalion 156. Pułku

Piechoty (3. Śląskiego), a w czasie trwania działań wojennych oddziały zapasowe i szkolne tego pułku. W 1919 roku na mocy traktatu wersalskiego 156. pułk opuścił Bytom. Wobec napięć, jakie miały miejsce na terenie plebiscytowym, jesienią 1919 roku alianci podjęli decyzję o wysłaniu na Górny Śląsk korpusu ekspedycyjnego, złożonego początkowo z oddziałów francuskich i włoskich, a potem także brytyjskich (łącznie w połowie 1921 roku ok. 20 tys. żołnierzy). Bytom został obsadzony przez garnizon wojsk francuskich, które przybyły do miasta 2. lutego 1920. Były to pododdziały należące do 91. Brygady Strzelców, wchodzącej w skład 46. Dywizji Strzelców Alpejskich (dywizja ta stanowiła trzon sił francuskich na Śląsku). Początkowo był to 6. Batalion, później 24. Batalion, wreszcie jesienią 1921 roku 15. Batalion Strzelców Alpejskich. W sytuacjach kryzysowych garnizon wzmacniano jeszcze doraźnie przysyłanymi innymi formacjami francuskimi. W 1920 roku zakwaterowano też w Bytomiu pluton francuskich lekkich czołgów Renault FT-17 (część francuskiej grupy pancernej). W czasie III powstania, pod koniec maja 1921 roku, po czterech tygodniach blokady, w Bytomiu wybuchły zamieszki. Agresja tłumu, wywołana głównie pogarszającą się sytuacją bytową, skierowała się na Francuzów, w których nie bez racji niemiecka opinia widziała sprzymierzeńców polskich powstańców. 29 maja zginęło w mieście 9 żołnierzy francuskich. W odpowiedzi dowództwo wojsk koalicyjnych postanowiło skierować do Bytomia dodatkowe oddziały brytyjskie, które znala-


SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

69

zły się w mieście 4 lipca 1921 roku. Były to: sztab i dwie kompanie 2. Batalionu irlandzkiego pułku Connaught Rangers oraz sztab i jedna kompania (zakwaterowana w Miechowicach) 3. Batalionu angielskiego Middlesex Regiment, wchodzące w skład specjalnie sformowanej 2. Brygady Śląskiej. W trakcie owacyjnego powitania wyspiarzy, w których z kolei Niemcy widzieli swych sojuszników, zginął w zamieszaniu mjr Bernard Montalegre, dowódca francuskiego 27. Batalionu Strzelców Alpejskich (informują o tym dwie tablice pamiątkowe, zawieszone na ceglanym odcinku

Po ok. 100 m, tuż za centralnym krzyżem cmentarnym, w niewielkim oddaleniu po prawej stronie, pod wierzbą płaczącą, znajduje się pomnik jeńców alianckich, pochowanych na tym cmentarzu w okresie I wojny światowej. Byli to głównie Rosjanie zmarli na skutek ran lub pracy w niewoli. Mogiły żołnierskie (ponad 1300) zostały zlikwidowane po 1945 roku. Pamiątką po nich są częściowo zachowane emaliowane tabliczki z nazwiskami ustawione obok pomnika. Monument – kamienny blok z łacińską inskrypcją, pierwotnie zwieńczony metalowym hełmem – powstał w lipcu 1921 roku

ogrodzenia, na prawo od bramy wjazdowej do jednostki wojskowej). Odpowiedzią koalicjantów było aresztowanie dziesięciu wybitnych przedstawicieli społeczności niemieckiej (w więzieniu spędzili blisko 9 miesięcy). Po roku 1922 w koszarach umieszczona została jednostka niemieckiej policji prewencyjnej (Schutzpolizei). Od lat 40-stych XX wieku kwateruje tu Wojsko Polskie. Wracamy ulicą Oświęcimską do najbliższej przecznicy – ulicy Powstańców Śląskich i skręcamy w prawo. Po przejściu ok. 200 m dochodzimy do bramy cmentarza parafii Wniebowzięcia NMP. Kierujemy się główną aleją w głąb nekropolii.

z inicjatywy dowództwa bytomskiego garnizonu francuskich wojsk rozjemczych. Wracamy do ulicy Powstańców Śląskich i skręcamy w prawo. Dochodzimy do ulicy Piekarskiej i skręcamy w nią w lewo. Przed nami dłuższy, około kilometrowy, spacer wzdłuż tej ciekawej ulicy. Można też skorzystać z zabytkowego tramwaju nr 38, który co 20 min. kursuje na tym odcinku (przystanek początkowy obok skrzyżowania ulic Piekarskiej i Powstańców Śląskich). Obok ostatniego przystanku tramwaju nr 38 znajduje się gmach Poczty Głównej (ul. Piekarska 6-12).


70 W latach 1920-1921 w budynku poczty stacjonował niewielki oddział wojsk francuskich, określany zgodnie przez polską i niemiecką stronę jako „ślepi i głusi”. Mimo położenia odwachu w centrum miasta, żołnierze prawie nigdy nie interweniowali w razie zamieszek. Między innymi pod koniec maja 1920 roku przez pięć godzin „nie słyszeli” odległej o 300 m strzelaniny i wybuchów granatów pod obleganym hotelem „Lomnitz” – siedzibą Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Prawdopodobnie prawdziwą przyczyną takiej pasywności pododdziału były rozkazy – wartownia miała strzec centrali telefonicznej – jednej z najważniejszych w okręgu przemysłowym.

pozostawały w rękach kompetentnych, ale zwykle nie bezstronnych urzędników niemieckich (jednym z dowódców niemieckiej konspiracji wojskowej w Bytomiu był radca sądowy, kapitan rezerwy Wessel, który w budynku sądu urządził nawet tajny magazyn broni). Sądzono tu więc oraz więziono propolskich działaczy, zwłaszcza w okresie represji po I powstaniu śląskim, latem i jesienią 1919 roku. W bytomskim więzieniu w grudniu 1920 roku zginęła, w nigdy niewyjaśnionych okolicznościach, 21-letnia studentka z Warszawy, Paulina (Pola) Maciejowska, pracownik inspektoratu harcerskiego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu i jednocześnie komunistyczna agitatorka.

Przechodzimy na przeciwległą stronę ulicy Piekarskiej. Kierujemy się do skrzyżowania z ulicą Wrocławską i skręcamy w nią w prawo. Wkrótce po lewej stronie otwiera się najpełniejszy widok na XIX-wieczny zespół gmachów sądu i więzienia (ul. Wrocławska 4), zajmujący cały kwartał zabudowy między ulicami: Wrocławską, Powstańców Warszawskich, Sądową i Piekarską. Przez cały czteroletni okres polsko–niemieckiego konfliktu administracja i sądownictwo na Górnym Śląsku

Wracamy do skrzyżowania z ulicą Piekarską i obok gmachu sądu zmierzamy do placu Kościuszki. Następnie wchodzimy w ulicę Gliwicką. W miejscu, gdzie dochodzi ona do narożnika Rynku, stoi powojenny dom mieszkalny (ul. Gliwicka 17), znajdujący się w miejscu zniszczonego w 1945 roku hotelu „Lomnitz”. Hotel powstał w latach 50tych XIX wieku. Przez dziesięciolecia uchodził za jeden z najlepszych i największych (po rozbudowie 60 pokoi) w mieście. Nazwa, pod którą został rozsławiony (Lomnitz), to po prostu nazwisko właścicieli. Na siedzibę, zorganizowanego w lutym 1920 roku przez Wojciecha Korfantego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego (PKPleb.), z różnych względów, wytypowano właśnie ten budynek. Jednak Lomnitze, niemieccy Żydzi, z pobudek patriotycznych, nie chcieli sprzedać hotelu Polakom. Wtedy próbowano kupić go przez podstawionego duńskiego hotelarza. Gdy intryga się nie powiodła, stronie polskiej pozostał tylko argument finansowy.


SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

Właścicielom zapłacono 750 tys. marek, przepłacając co najmniej dwukrotnie wartość nieruchomości. Wkrótce hotel przekształcono w prawdziwą twierdzę, której bezpieczeństwa strzegło kilkudziesięciu uzbrojonych strażników – członków POW. Komisariat był instytucją ogromną – pracowało dla niego blisko tysiąc osób w dwudziestu kilku wydziałach oraz dziesiątkach sekcji i komórek. Wobec zbliżającego się plebiscytu podjęły one intensywną działalność organizacyjną i propagandową na rzecz interesów Polski. Po kilku miesiącach „Lomnitz” okazał się za mały i część agend PKPleb. ulokowano w wynajętych pomieszczeniach hotelu „Schlesischer Hof ” (nieistniejący budynek na rogu ul. Dworcowej i pl. Wolskiego, w miejscu obecnego zieleńca – poza trasą naszego spaceru). W „Lomnitzu” mieściło się też, aż do rozwiązania organizacji po II powstaniu, zakonspirowane dowództwo POW (komendant – kpt. Alfons Zgrzebniok). Od stycznia 1921 roku zakamuflowana tu była komenda nowej organizacji wojskowej – Dowództwa Obrony Plebiscytu z płk Pawłem Chrobokiem, a potem ppłk Maciejem Mielżyńskim na czele. Tutaj, 29 kwietnia 1921 roku, wobec wieści o niekorzystnym dla Polski projekcie podziału Górnego Śląska, podjęto ostateczną decyzję o rozpoczęciu III powstania. W związku z pozostaniem Bytomia w granicach Niemiec, w latach 1922-1931 gmach dawnego hotelu stał się siedzibą Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej. Po jego przeniesieniu do Opola w budynku, nazwanym „Domem Polskim”, do wybuchu wojny działały stowarzyszenia i organizacje społeczne Związku Polaków w Niemczech. Nieistniejący dziś hotel był dużą, trzypiętrową śródmiejską kamienicą, zajmującą dwie parcele zwartej zabudowy między ulicami Gliwicką a Józefczaka. Obecny budynek przy ulicy Gliwickiej 17 zajmuje jedynie część przestrzeni

71

dawnego hotelu. Jego ścianę frontową zdobią dwie tablice pamiątkowe. Jedna przypomina dzieje hotelu Lomnitz, druga – postać Wojciecha Korfantego. Skręcamy z ulicy Gliwickiej w prawo w ulicę Piastów Bytomskich (na tym odcinku wytyczono ją po wojnie w miejscu części wyburzonych ruin hotelu „Lomnitz”), a następnie w lewo w ulicę Józefczaka. Po kilkudziesięciu metrach ulica ta rozszerza się w mały placyk. Po lewej stronie stoi trzypiętrowa kamienica z bogatą elewacją frontową (ul. Józefczaka 29). To dawny hotel Skrocha (i tutaj nazwę utworzono od nazwiska właściciela). Pod koniec I wojny światowej hotel zbankrutował, a jego wyposażenie wyprzedano na licytacji. Gmach przejął bytomski magistrat i w następnych latach użytkował go jako siedzibę różnych urzędów. Na przełomie lat 1918 i 1919 ulokowano tu centralę telefoniczną Grenzschutzu, którą nad ranem 18 sierpnia 1919 roku, w czasie I powstania śląskiego, bezskutecznie próbowało zdobyć dziewięciu bojowników POW (o czym przypomina tablica pamiątkowa na ścianie budynku). Z ulicy Józefczaka skręcamy w ulicę Krawiecką, która wyprowadza nas na Rynek. Tu kończymy nasz spacer.


72

Maciej Droń

SPACER PO REZERWACIE SEGIET I KAMIENIOŁOMIE BLACHÓWKA

Wycieczka w okolice Lasu Segieckiego, położonego na zboczach Srebrnej Góry (346 m n. p. m.) i sąsiadujących z nim wyrobisk kamieniołomu „Blachówka” to niezwykłe doświadczenie miejsca, które, choć poddane przez wieki niezwykle silnej presji człowieka, jednocześnie zachowało niespotykane na innych terenach naszego miasta walory przyrodnicze. Na trasie naszego spaceru znajdą się aż dwa obszary chronione: rezerwat leśny „Segiet” oraz stanowisko dokumentacyjne przyrody nieożywionej „Blachówka”. Uwaga: zwiedzamy tereny leśne - należy zadbać o odpowiedni ubiór i obuwie. W kamieniołomie poruszamy się ze zdwojoną ostrożnością! Las Segiecki położony jest na pograniczu Bytomia i Tarnowskich Gór. Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od miejsca, gdzie kończy się ulica Blachówka, a jednocześnie rozpoczyna ścieżka dydaktyczna po rezerwacie. Zmotoryzowani dojadą tam skręcając z drogi Bytom –Tarnowskie Góry w ulicę Łokietka, która następnie za torami kolejowymi przechodzi w Blachówkę (samochód można zostawić na niewielkim parkingu po prawej stronie, na końcu asfaltowej drogi). Użytkownicy komunikacji miejskiej będą musieli odbyć spacer z przystanku autobusowego przy tej samej drodze (przystanek Stroszek Osiedle, oddalony ok. 1700 m, autobusy 19 lub 820) lub dojadą nieco bliżej – tramwajem nr 19 do przystanku Stroszek Zajezdnia (oddalony ok. 1300 m). Kolejnym sposobem jest dotarcie do Segietu rowerem. Mieszkańcom Miechowic ułatwi to wyznakowana niedawno niebieska ścieżka rowerowa, zaczynająca się na osiedlu (tablica informacyjna znajduje się na skrzyżowaniu ulic Reptowskiej, Nowej i Chłopskiej, na skraju lasu w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 54). Jedzie się nią aż do spotkania ze ścieżką zieloną (ze Stolarzowic), skręca w prawo i dojeżdża ścieżką zieloną do końca ul. Blachówka. Zwiedzanie okolicy rowerem jest bardzo popularne, wokół rezerwatu i kamieniołomów biegnie czerwono znakowana ścieżka rowerowa (zaczyna się w tym samym miejscu – na końcu ul. Blachówka), a jej pokonanie w części biegnącej przez kamieniołom może dostarczyć sporo emocji. Jednak najlepszym sposobem na poznanie okolicy jest wędrówka piesza.

Zaczynamy w opisywanym już miejscu na skraju lasu. Wchodzimy w cień wyniosłego lasu bukowego i idziemy wprost przed siebie. Towarzyszą nam niebieskie znaki szlaku turystycznego Powstańców Śląskich oraz żółto-czarne ścieżki dydaktycznej po rezerwacie. Co jakiś czas spotykać będziemy również tablice z obszernymi informacjami historyczno-przyrodniczymi. Po niespełna dwustu metrach wędrówki terenem lekko wznoszącym się pod górę docieramy do granicy rezerwatu oznaczonej tablicą. Rezerwat „Segiet”, chroniący na obszarze niespełna


SPACER PO REZERWACIE SEGIET I KAMIENIOŁOMIE BLACHÓWKA

25 hektarów drzewostany bukowe, powołano w 1953 roku. Starania o ochronę Lasu Segieckiego już od początku XX wieku czynili przyrodnicy niemieccy, zaniepokojeni tempem trzebieży drzewostanów bukowych. Główną przyczyną było założenie pod koniec XIX wieku kamieniołomu dolomitu „Blachówka”, który stopniowo podszedł aż pod wierzchołek Srebrnej Góry.

Jesteśmy w imponującym lesie bukowym, liczącym około 150 lat. Przyrodnicy wyróżniają w Lesie Segieckim trzy rodzaje buczyny: ciepłolubną buczynę storczykową (w niej teraz jesteśmy), kwaśną buczynę niżową oraz żyzną buczynę karpacką. Odróżnić je potrafią tylko specjaliści. Oprócz buków w Lesie Segieckim rośnie jeszcze kilkanaście innych gatunków drzew (ogólna liczba gatunków roślin naczyniowych to ponad pięćset). Podłoże skalne terenu składa się z wapienia muszlowego i dolomitu marglistego, na którym leżą młodsze utwory dyluwialne o grubości od pół do kilku metrów. Prawie całkowity brak podszycia umożliwia obserwowanie terenu. Idąc ciągle na północ obserwujemy liczne wały, zapadliska, kopce. Szczególnie intrygujące są kilkumetrowej głębokości „worpia” z charakterystycznymi wałami ziemi dookoła.

73

W ten prosty sposób wydobywano kiedyś płytko zalegające tu rudy ołowiu, cynku, srebra i żelaza. Drążono szyby, robiono nasypy pod ciągi komunikacyjne, Wydobycie kruszców zaczęło się w okoli-

cach Srebrnej Góry (stąd nazwa) już w średniowieczu. Jego ponowne ożywienie, już na nieco większą skalę, miało miejsce w wieku szesnastym w związku z rozwojem nowego ośrodka górniczego – Tarnowskich Gór. Po kolejnym zastoju w XVII wieku prymitywne górnictwo ustąpiło miejsca planowej działalności górniczej - w 1784 władze pruskie założyły w okolicach Tarnowskich Gór królewską kopalnię rud ołowiu i srebra „Friedrichsgrube” („Fryderyk”), która rozpoczęła pod Srebrną Górą wydobycie na wielką skalę. Prowadziła wydobycie do początków XX wieku. W XIX wieku rozwijało się intensywnie górnictwo rud cynku, odpowiedzialne za najwięk-


74 sze zniszczenia w drzewostanach. W okolicy Segietu działały dwie duże kopalnie „Verona” i „Planet” oraz kilka mniejszych. One również najsilniej przekształciły krajobraz, nasycając go worpiami

i hałdami. Idziemy nadal łagodnym zachodnim zboczem Srebrnej Góry. Od jakiegoś czasu towarzyszą nam znaki czarnego szlaku Segieckiego. Mijamy po lewej niewielki stawek i dochodzimy do wyraźnego skrzyżowania. Szlak czarny skręca tu w prawo (możemy nim dojść do Tarnowskich Gór), a znaki ścieżki dydaktycznej w lewo. Idąc dalej prosto bylibyśmy po kilkuset metrach w Reptach, a raczej w ich części noszącej nazwę… Segiet. Właśnie od tego miejsca (kiedyś był tu folwark) wziął nazwę las i rezerwat. Idąc

w prawo, za czerwonymi znakami ścieżki rowerowej „Segieckiej”, doszlibyśmy po około kilometrze do ogromnej hałdy, pozostałej po centralnej płuczce kopalni „Friedrichsgrube”. My jednak skręcamy w lewo i po chwili jesteśmy w rejonie niewielkich stawków (konsekwentnie trzymamy się znaków żółto-czarnej ścieżki dydaktycznej). Krajobraz wyraźnie uległ zmianie. Jesteśmy już poza rezerwatem, w jego otulinie. Miejsce wyniosłych buków zajął drzewostan mieszany, dużo młodszy. Las jest tu podszyty krzewami, m. in. malinami i jeżynami. Stawki po obu stronach drogi są siedliskiem dla wielu zwierząt, począwszy od ssaków poprzez płazy, gady, ryby do innych, mniej znanych organizmów. W sumie w rezerwacie i jego otulinie przyrodnicy doliczyli się kilku gatunków płazów i gadów, oraz kilkuset gatunków owadów. Oprócz tych ostatnich szczególnie łatwo zaobserwować ptaki, których gniazduje w okolicy kilkadziesiąt gatunków. Idziemy na południe szeroką, utwardzoną drogą gruntową. Idąc pieszo trzeba zachować ostrożność, bowiem dobre warunki jazdy sprawiają, że rowerzyści traktują ją jak autostradę. Po niespełna kilometrze jesteśmy przy mostku na Potoku Segieckim, który płynąc na wschód odprowadza swe wody do Szarlejki, należącej do zlewni Wisły. Pas terenu pod linią energetyczną zajmują bujne łąki. Za potokiem, po drugiej stronie linii wysokiego napięcia, znajduje się las „Hipolit”, przyrodniczo cenny zakątek położony na terenie dawnej kopalni galmanu „Hipolit”. Nie przechodząc przez mostek skręcamy w lewo i idąc skrajem lasu, ciągle wzdłuż linii wysokiego napięcia (po drodze pod jednym ze słupów stanowisko lilii złotogłów), dochodzimy po niespełna kilometrze do miejsca, gdzie ją zaczęliśmy. Do obejrzenia pozostał nam kamieniołom „Blachówka”. Możemy to zrobić na dwa sposoby. Wszedłszy ponownie w las idziemy znaną już drogą, by po kilkudziesięciu metrach skręcić w drogę prowadzącą pod górę w lewo. Po chwili jesteśmy na skraju kamieniołomu „Blachówka”. Uwaga!: Należy zachować najwyższą ostrożność, brzegi urwiska nie są w żaden sposób zabezpieczone! Przed nami stanowisko dokumentacyjne przyrody nieożywionej - kamieniołom „Blachówka”. Utworzono je w 1995 roku na po-


SPACER PO REZERWACIE SEGIET I KAMIENIOŁOMIE BLACHÓWKA

wierzchni 6 hektarów. Stanowisko dokumentacyjne zajmuje najbardziej na zachód wysuniętą część wyrobisk dolomitu, w bezpośrednim sąsiedztwie rezerwatu. Jest to teren zamknięty dla turystów, głównie ze względu na niebezpieczeństwo osuwisk, a także mające w przeszłości miejsce próby samodzielnego zwiedzania podziemi przez osoby nieprzygotowane. Drugim ważnym powodem jest fakt, że podziemia bytomsko-tarnogórskie (jak nazywany jest często system dawnych sztolni, szybów, chodników i komór), o łącznej długości szacowanej na trzysta kilometrów, jest największym na Górnym Śląsku zimowiskiem nietoperzy, których doliczono się tu dziesięciu gatunków. Wyloty starych sztolni i chodników, odsłonięte wtórnie przy eksploatacji dolomitu, są dla nich otworami wlotowymi do podziemi oraz pełnią funkcję wentylacyjną. Dolomit – początkowo jako ważny składnik przy wytopie surówki żelaza (obecnie ma wiele różnych zastosowań, m. in. jako składnik nawozów), zaczął być eksploatowany w okolicach Srebrnej Góry pod koniec XIX wieku, w miejscu dawnej kopalni rud żelaza spółki należącej do koncernu Donnersmarcków. Eksploatację zakończono tu w latach 70. XX wieku, a kopalnię zamknięto ostatecznie w roku 1992. Pięć lat później zakończono wydobycie w sąsiadującym z Blachówką kamieniołomie „Bobrowniki”. Kamieniołom robi imponujące wrażenie, wysokość jego ścian dochodzi do czterdziestu metrów. Odsłonięte profile ścian dają możliwość obejrzenia przekroju geologicznego zbudowanego

75

z osadów triasowych. Geolodzy mogą obserwować różne rodzaje dolomitu (kruszconośny, diploporowy, marglisty), w których znajdowane są skamieliny zwierząt z okresu triasu. Spotyka się liczne skamieniałości ramienionogów i ślimaków, rzadziej pojawiają się koralowce, liliowce i gąbki. W kamieniołomie można również zaobserwować leje krasowe, powstałe ze względu na dużą podatność dolomitów i wapieni na wypłukiwanie. Kto chce bliżej przyjrzeć się kamieniołomowi, może po powrocie do wylotu ścieżki dydaktycznej przejść ok. trzysta metrów ulicą Blachówka i wejść na teren dawnych wyrobisk drogą, którą dawniej wywożono urobek. Po wejściu trzeba skręcić w drugą drogę w prawo, w wyraźny wąwóz. Pierwsza w prawo prowadzi na teren osiedla domków jednorodzinnych – kości niezgody między inwestorem a ekologami. Idąc drogą na wprost, dochodzimy do zachodniej części kamieniołomu, gdzie na terenie około czterdziestu hektarów działa od 2002 roku niezwykle popularne w Bytomiu (i daleko poza nim) centrum sportowo-rekreacyjne „Dolomity Sportowa Dolina” (ul. Blachówka 94), którego główną atrakcją jest sztucznie naśnieżany stok narciarski z trzema trasami. Ośrodek jest znany z organizowania wielu imprez masowych, zlotów, koncertów itp. Po wyjściu z kamieniołomu na ulicę Blachówka kończy się nasz spacer po okolicach Segietu.


76

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH (SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

„Bytom miastem węgla i stali” – czy ktoś jeszcze pamięta ten slogan z czasów PRL? Co pozostało z jednego z najbardziej zindustrializowanych miast Polski? Zapraszamy na spacer, który poprowadzi nas szlakiem bytomskiego przemysłu. Tego dawnego i tego nadal działającego. Na naszej trasie znajdą się m.in. zamknięta huta, dożywająca swych dni elektrownia i ostatnia czynna bytomska kopalnia węgla. Wyjeżdżamy z centrum Bytomia (dworzec tramwajowy - pl. Sikorskiego) tramwajem linii nr 5. Po przejechaniu pod wiaduktem kolejowym, tramwaj, równolegle do ulicy Zabrzańskiej wspina się w kierunku dzielnicy Szombierki. Po lewej stronie naszą uwagę przyciąga szyb „Krystyna” (pierwotnie „Kaiser Wilhelm”). Tak potocznie nazywa się zabudowaną wieżę wyciągową, stanowiącą pozostałość po kopalni węgla kamiennego „Szombierki”. Sylwetka wieży (niektórym przypominająca górniczy młotek) jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów panoramy Bytomia. Mierząca 57 m stalowa konstrukcja z siedmioma pomostami, obudowana jest cegłą klinkierową. Została oddana do użytku w 1929 roku, a cztery lata później na jej górnej platformie, kryjącej pokaźnych rozmiarów halę, zainstalowano, najsilniejszą wówczas w Europie, maszynę wyciągową o mocy 3264 KM. Od 2004 roku szyb „Krystyna” wpisany został do Rejestru Zabytków Nieruchomych Województwa Śląskiego. Jesienią 2009 roku internauci wybrali go jednym z „7 Cudów Architektury Województwa Śląskiego”. Obecnie wieża, wraz z przyległym 200-hektarowym terenem po dawnej kopalni, jest własnością prywatną; powstały już

projekty jej rewitalizacji oraz adaptacji do współczesnych celów użytkowych.

Kopalnia „Szombierki” Kopalnia „Szombierki” (do 1945 roku „Hohenzollern”) powstała w latach 1869-1873 jako własność hrabiny Joanny von Schaffgotsch (uboga dziewczynka, nazwana później „Śląskim Kopciuszkiem”, w 1848 roku stała się nieoczekiwanie główną spadkobierczynią ogromnego majątku „Króla Cynku” – Karola Goduli). Kopalnia uchodziła za jedną z najnowocześniejszych na Górnym Śląsku, szczególnie pod względem przeróbki mechanicznej, elektryfikacji i transportu. Na przykład już w 1883 uruchomiono w niej (po raz pierwszy w Europie) podziemny elektrowóz. Po II wojnie światowej została, jak wszystkie polskie kopalnie, upaństwowiona. W roku 1970 jej licząca ponad 5 tys. osób załoga wydobywała rocznie ok. 1,8 mln ton węgla kamiennego. W latach osiemdziesiątych XX wieku, na skutek wyeksploatowania złóż oraz niekorzystnych warunków geologicznych, wydobycie zaczęło spadać. Ostatecznie doprowadziło to do włączenia „Szombierek” w roku 1993 do kopalni „Centrum”, a następnie stopniowej likwidacji.

Jedziemy przez dzielnicę Szombierki, do 1951 samodzielną gminę. Miejscowość lokowano prawdopodobnie w XIII wieku, być może z udziałem osadników niemieckich (śladem tego jest nazwa dzielnicy, pochodząca z języka niemieckiego: Schönberg – piękna góra). Rozwój osadzie zapewniło odkrycie złóż węgla kamiennego – pierwsza kopalnia „König David” powstała już w drugiej połowie XVIII wieku. Przez ponad sto lat wiodącym zakładem pracy była wspomniana już kopalnia „Szombierki”. Jadąc tramwajem, warto (po lewej) zwrócić uwagę na mijane zabytki dzielnicy: pochodzący z 1904 roku kościół parafialny p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz (po prawej) dużą, wotywną kaplicę św. Józefa, powstałą w 1863.


SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH (SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

Z tramwaju wysiadamy na przystanku Szombierki-Elektrownia (obok marketu Lidl), następnie kierujemy się do ulicą Kosynierów i nią na północ, prosto w kierunku widocznych w oddali trzech wysokich kominów fabrycznych. Po przejściu ok. 600 m przechodzimy wiadukt nad torami linii kolejowej Bytom – Gliwice. Zbudowało ją Towarzystwo Kolei Górnośląskiej (Oberschlesische Eisenbahn A.G.) w 1872 roku. Przed nami, po prawej stronie, prezentuje się w całej okazałości Elektrociepłownia „Szombierki” (ul. Kosynierów 30). Schodzimy wybrukowaną drogą, a następnie skręcamy w lewo na placyk przed gmachem administracyjnym, wkomponowanym w całość budowli. Elektrociepłownia „Szombierki” Elektrownię (wtedy „Górnośląską” - Kraftwerk Oberschlesien) zaprojektowali znani na Górnym Śląsku berlińscy architekci Georg i Emil Zillmannowie , a inwestorem był koncern Gräflich Schaffgotsche Werke G.m.b.H. Otwarta została w 1920 roku i nadal jest czynna jako elektrociepłownia rezerwowo-szczytowa dla Elektrociepłowni „Miechowice”, z którą tworzy Zespół Elektrociepłowni Bytom. Kiedyś turbozespoły elektrowni zasilały 23 kotły parowe, dzisiaj zostały tu jedynie 2 kotły: wodny WR-25 (z lat 70tych XX wieku) i parowy OR-32 zainstalowany w 1992 roku. Największą moc (108 MW) elektrownia osiągnęła w połowie lat 50-tych XX wieku (odtworzono wtedy urządzenia wywiezione w 1945 roku do ZSRR z polecenia okupacyjnych władz radzieckich). W szczytowym okresie zakład zatrudniał blisko 900 pracowników, obecnie wystarcza kilkunastu. Powierzchnia użytkowa tego potężnego kompleksu zabudowań wynosi ponad 36 tysięcy m², a kubatura 322 tysiące m³. Charakterystycznymi elementami budowli są: kilkudziesięciometrowa wieża z podświetlaną tarczą zegarową o średnicy 5 m (kryjąca rezerwowe zbiorniki wody kotłowej o pojemności 600 m³) i trzy kominy (najwyższy o wysokości 120 m). Największym spośród pomieszczeń elektrociepłowni jest dawna hala turbin (o powierzchni prawie 2800 m² i kubaturze ponad 52000 m³).

Oprócz zabytków o charakterze industrialnym, w elektrociepłowni zachował się oryginalny wystrój i częściowo wyposażenie budynku administracyjnego z lat 20-stych XX wieku, m.in. umeblowanie sali konferencyjnej i gabinetu dyrektora. Elektrociepłownia od kilku lat znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, a na początku 2013 roku została wpisana do rejestru zabytków. Od stycznia 2011 roku jej właścicielem jest firma Fortum Power and Heat Polska

77

Sp. z o.o. Trwają starania o przejęcie obiektu przez władze samorządowe i w perspektywie renowację całego kompleksu dawnej elektrowni w celu jego nowego zagospodarowania. Budowla, która przez wiele lat sprawdzała się jako miejsce różnorodnych wydarzeń kulturalnych i sportowych, obecnie jest niedostępna. Ze względów bezpieczeństwa zgoda na zwiedzanie udzielana jest sporadycznie (http:// ecszombierki.pl/).

Wracamy do bramy wjazdowej. Przechodzimy na drugą stronę wiaduktu nad linią kolejową Bytom – Gliwice i zaraz skręcamy w prawo na polną, nieutwardzoną drogę, biegnącą równolegle do torów kolejowych. Nieużytki po naszej lewej (południowej) stronie to tereny dawniej wykorzystywane przez hutę „Bobrek”.


78

Po przejściu ok. 250 m dochodzimy do peronu stacji kolejowej Bytom-Bobrek. Stację tę otwarto równocześnie z linią kolejową Bytom–Gliwice w październiku 1872. Istniejący do dzisiaj zespół zabudowy stacyjnej powstał w roku 1895 (część środkowa i zachodnia, licowana cegłą). 16 lat później od wschodu dobudowano prosty otynkowany budynek mieszkalny. Całość przykryta jest wysokimi dachami, które nadają zespołowi malowniczy, historyzujący wyraz, reprezentatywny dla dworców kolei niemieckich z przełomu XIX i XX wieku. Niestety, opuszczona i zaniedbana stacja powoli popada w ruinę. Wracamy kilkadziesiąt metrów peronem, aż do miejsca, w którym po prawej stronie rozpoczyna się polna droga. Przechodzimy nią pod rurami ciepłowniczymi i, starając się utrzymać kierunek południowo-zachodni, idziemy ok. 500 m do ulicy Zabrzańskiej. Tu skręcamy w prawo, na wiadukt nad zarośniętym parowem. Jest to ślad po wykopie powstałej w 1859

roku kolei Tarnowskie Góry–Karb–Chebzie (najstarszej normalnotorowej linii kolejowej w bezpośrednim sąsiedztwie Bytomia). Zaraz za wiaduktem (obok widocznego tu drewnianego krzyża) skręcamy w prawo w ulicę Czajkowskiego. Po ok. 50 m ulica ta zakręca w lewo, my razem z nią. Doszliśmy w ten sposób do tzw. Nowej Kolonii Robotniczej w Bobrku – dużego osiedla patronackiego, które powstało w latach 1907-1912 dla pracowników „Julienhütte” (huty „Julia”, potem „Bobrek”). Wszystkie budynki osiedla (są one mieszaniną wczesnego modernizmu z nawiązaniami do malowniczego historyzmu) od 1994 roku podlegają ochronie konserwatorskiej. Dochodzimy do ulicy Konstytucji (stanowiącej fragment powstałej w 1848 roku „Drogi Górniczej” z Dąbrowy Miejskiej do Mikołowa) i skręcamy w prawo. Po lewej stronie ciągną się resztki zabudowań dawnej Huty „Bobrek”.


SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH (SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

Huta „Bobrek” Huta żelaza „Vulkan” została założona w 1856 roku przez bytomskiego przedsiębiorcę Moritza Friedländera, głównego akcjonariusza Schlesische Bergwerks- und Hütten AG. Przez następne lata firma borykała się ze zmienną koniunkturą, przerywając nawet okresowo produkcję i bankrutując. Po śmierci założyciela spadkobiercy nazwali hutę „Moritz”. W roku 1883 zakład został wykupiony przez Jerzego i Oskara Caro, którzy zmienili nazwę na „Julienhütte” (obowiązującą do 1945 roku). Cztery lata potem, nowi właściciele weszli w spółkę z radcą handlowym Hegenscheidtem z Gliwic (właścicielem huty „Baildon”), tworząc koncern Oberschlesische Eisenindustrie A.G. für Bergbau und Hüttenbetrieb. Odtąd nastąpił szybki rozwój zakładu. W kolejnych latach modernizowano piece, poszerzono obszar huty, wybudowano wieżę wyciągową wsadu oraz koksownię. W roku 1900 „Julienhütte” posiadała własną elektrownię i pierwsze na Śląsku urządzenie do oddzielania benzolu z gazu koksowego. W latach 1901–1908 działała przy „Julienhütte” huta cynku „Flora”, której głównym zadaniem była przeróbka odpadów cynkowych powstałych w trakcie przetopu rud żelaza. Przystąpiono również do budowy walcowni-zgniatacza o napędzie elektrycznym oraz stalowni wyposażonej w piece martenowskie (do roku 1913 było ich już siedem). Inwestycje te uczyniły z „Julienhütte” jedną z najnowocześniejszych w ówczesnych Niemczech.

Kolejne wielkie inwestycje miały miejsce pod koniec lat 30-stych, kiedy zakład przeszedł na własność hrabiego Ballestrema, a hitlerowskie przygotowania wojenne zapewniły

79

koniunkturę. Także w latach drugiej wojny światowej wydajność huty nie malała. Deficyt siły roboczej starano się rekompensować wydłużeniem godzin pracy do dwunastu oraz zatrudnianiem mężczyzn z pobliskich obozów jenieckich. Jeszcze w 1944 roku uruchomiono nowy piec o zmechanizowanym zsypie i objętości 400m³. Wkroczenie Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku rozpoczęło kilkumiesięczny okres systematycznego demontażu i wywózek mienia huty do Związku Radzieckiego. 11 maja 1945 roku władze radzieckie przekazały polskiej administracji całkowicie pozbawiony wyposażenia zakład. Wywieziono całą walcownię-zgniatacz, wszystkie urządzenia elektryczne (w tym bardzo nowoczesne firmy Siemens), piece martenowskie, a nawet wyposażenie biur i całą dokumentację techniczną. Ucierpiał niemal każdy z wydziałów huty. W 1945 roku zmieniono nazwę zakładu na „Julia”, a rok później na „Bobrek”. W 1949 pracowały w hucie 4582 osoby. Dzięki inwestycjom z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (najważniejsze to uruchomienie w 1952 roku nowej walcowni-zgniatacza, a trzy lata potem walcowni kęsów oraz w 1963 roku wytwórni acetylenu) odzyskano możliwości produkcyjne. W okresie powojennym huta pozostawała zakładem średniej wielkości. W 1970 pracowało w niej 5631 osób (w tym samym czasie na przykład zakłady metalurgiczne w Nowej Hucie zatrudniały ponad 23 tys.). W latach 80-tych XX wieku przestarzałe już wówczas technologie produkcji sprawiły, że huta „Bobrek” znalazła się na czele listy głównych zakładów – trucicieli w Polsce. W zmienionych po 1990 roku realiach ekonomicznych huty surowcowe, takie jak „Bobrek”, znalazły się w trudnej sytuacji. Energochłonne procesy technologiczne, którym towarzyszyło nadmierne zużycie surowców i zanieczyszczenie środowiska, były nieekonomiczne i wymagały unowocześnienia. Wiązało się to z wielkimi nakładami finansowymi i wobec złej kondycji zakładów metalurgicznych w wielu przypadkach okazało się problemem nie do rozwiązania. W maju 1994 roku huta „Bobrek”, do końca pozostająca przedsiębiorstwem państwowym, została postawiona w stan likwidacji. Powstałe w oparciu o jej majątek spółki pracownicze również po kilku latach ogłosiły upadłość. Obecnie pracuje tu jedynie koksownia (ul. Konstytucji 61), należąca do firmy Carbo-Koks Sp. z o.o.


80 Idąc dalej ul. Konstytucji możemy przekonać się, jak niewiele zachowało się z dawnych zabudowań przemysłowych huty, rozsianych niegdyś na obszarze kilkudziesięciu hektarów. Z tego, co pozostało, najcenniejszy jest, objęty ochroną

konserwatorską, eklektyczny budynek dawnej siłowni (elektrowni pracującej na potrzeby huty). Składa się on z dwóch części: starszej – południowej z 1900 roku i o siedem lat młodszej – północnej. Kontynuując spacer ulicą Konstytucji wchodzimy na wiadukt nad torami kolejowymi. W tym wciąż jeszcze niezwykle industrialnym miejscu koniecznie należy się zatrzymać i rozejrzeć. Na północ i północny wschód otwiera się panorama na szyby i budynki kopalni „Bobrek” (wkrótce się tam skierujemy). Na wschodzie, ponad plątaniną torów kolejowych i sieci trakcyjnej stacji Bytom-Bobrek, wznosi się majestatyczny kompleks gmachów elektrociepłowni „Szombierki”. Na południe od nas, nad wyburzonymi urządzeniami huty, widać osiedle patronackie w Bobrku. Południowy zachód i zachód przesłaniają nam resztki zabudowy huty „Bobrek” z dominującymi bateriami koksowni oraz dawna bocznica kolejowa huty. Na północ od bocznicy, w oddali widać miejsce po, istniejącej tu do drugiej połowy

lat 80-tych XX wieku, karbidowni „Bobrek”. Była to fabryka produkująca karbid (acetylenek wapnia) – substancję chemiczną wykorzystywaną m.in. w technologiach hutniczych, w produkcji acetylenu potrzebnego w spawalnictwie oraz jako komponent paliwa w lampach karbidowych. Był to niezwykle energochłonny zakład, w którym do wypalania kamienia wapiennego na karbid, zastosowano elektryczne piece łukowe o mocy 20 MW. Powstał w latach 20-stych XX wieku z inicjatywy koncernu hrabiostwa Schaffgotschów, bo należąca do nich elektrownia w Szombierkach miała wtedy spore nadwyżki w produkcji prądu. Zachowując dotychczasowy kierunek, schodzimy z wiaduktu ulicą Konstytucji w kierunku widocznej kopalni.


SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH (SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

Bytomskie górnictwo Górnictwo wywarło szczególny wpływ na dzieje Bytomia. Dwukrotnie zadecydowało o rozwoju miasta. Pierwszy raz w średniowieczu w XIII i XIV wieku, kiedy kopano tu srebro i ołów, a bogaty Bytom zwano „srebrnym miastem”. Po raz drugi w XIX i XX wieku, kiedy powstały kopalnie rud cynku, ołowiu i żelaza, a następnie węgla kamiennego. Kopalnie węgla i towarzyszący im przemysł sprawiły, iż Bytom z małej mieściny stał się kilkudziesięciotysięcznym miastem. Równocześnie ulegały urbanizacji dzisiejsze dzielnice Bytomia, niegdyś samodzielne gminy. Spośród powstałych w najbliższej okolicy miasta kilkunastu kopalń, drogą konsolidacji ukształtowało się siedem zakładów, które w 1945 roku przejęte zostały przez polską administrację. Były to Kopalnie Węgla Kamiennego (KWK): „Bobrek”, „Bytom” (od 1975 „Powstańców Śląskich”), „Centrum” (w latach 1950-1990 „Dymitrow”), „Miechowice”, „Rozbark”, „Łagiewniki” (w roku 1971 włączona do kopalni „Rozbark” i stopniowo zlikwidowana) oraz „Szombierki”. Na początku lat 80-tych XX wieku wydobywały one rocznie 17,5 mln ton węgla, dając zatrudnienie ponad 32 tys. pracowników. Dalsze kilkanaście tysięcy osób pracowało na rzecz górnictwa w innych bytomskich przedsiębiorstwach.

Idąc ulicą Konstytucji mijamy po prawej stronie zabudowania ostatniej czynnej w Bytomiu kopalni węgla kamiennego „Bobrek-Centrum”.

81

Kopalnia „Bobrek” Powstała w latach 1907-1911 jako kolejna na naszej trasie inwestycja koncernu Gräflich Schaffgotsche Werke G.m.b.H. Od roku 1910 nosiła nazwę „Gräfin Johanna” na cześć zmarłej wówczas hrabiny von Schaffgotsch (wspomnianego wcześniej „Śląskiego Kopciuszka”). Kopalnia, powstająca od razu z rozmachem, przed II wojną światową uchodziła za największą w Europie. W roku 1940 przyłączono do niej otwartą w Bobrku zaledwie dwa lata wcześniej nową kopalnię „Berve”. Po wojnie zmieniono jej nazwę na „Bobrek”. We wrześniu 1971 roku wydarzyła się tutaj największa w dziejach polskiego przemysłu wydobywczego katastrofa powierzchniowa. Niespodziewany wypływ wody spowodował wymycie gruntu i w rezultacie zawalenie się budynku nadszybia oraz stalowej wieży wyciągowej szybu „Bolesław”. Odbudowa urządzeń trwała do 1977 roku. Mimo że kopalnia nie miała opinii szczególnie niebezpiecznej, tylko w latach 1979 i 1983 nie zginął w niej żaden górnik. W krytycznym roku 1954 doszło do 2244 wypadków, w tym 19 śmiertelnych. W roku 1979 kopalnia wydobyła 2,7 mln ton węgla, przy zatrudnieniu 4676 pracowników. Kopalnia „Bobrek” jako jedyna w Bytomiu przetrwała zmiany strukturalne w górnictwie. Obecnie nadal wydobywa węgiel jako dwuruchowa KWK „BobrekCentrum” (czyli składa się z dwóch, dawniej osobnych, kopalni, których nieruchomości i urządzenia nazywają się odpowiednio: Ruch Bobrek i Ruch Centrum). W końcu 2011 roku kopalnia zatrudniała 3383 pracowników. Jest to czynny zakład przemysłowy, wejście na jego teren możliwy jest jedynie za zgodą dyrekcji przedsiębiorstwa

Poruszamy się nadal ulicą Konstytucji, przez Karb, dzielnicę Bytomia od 1951 roku. Karb rozwinął się w drugiej połowie XIX wieku z niewielkiej kolonii sąsiednich Miechowic. Po dojściu do ulicy Wrocławskiej skręcamy nią w prawo, w kierunku wiaduktu.


82 Szkody górnicze Przemysł górniczy przyczynił się nie tylko do rozbudowy Bytomia, ale doprowadził do jego powolnego burzenia. Ogromne zasoby węgla spoczywające pod terenami zabudowanymi zawsze budziły pożądanie zarządzających kopalniami. Po wojnie rozpoczęto eksploatację złóż zalegających w tak zwanych filarach ochronnych miasta i jego dzielnic. Odtąd częste wstrząsy (tąpnięcia) i nierównomierne opadanie gruntu powodowały pękanie budynków, sieci wodociągowej, kanalizacyjnej, torów tramwajowych, ulic i innych elementów infrastruktury. Najsilniejsze tąpnięcie miało miejsce w czerwcu 1982 roku, kiedy w mieście zostało uszkodzonych prawie 600 budynków. W niektórych częściach miasta, na przykład w Miechowicach czy Dąbrowie Miejskiej, odkształcenia terenu dochodzą nawet do trzydziestu metrów. Mimo zamknięcia większości bytomskich kopalń, szkody spowodowane wydobyciem węgla spod miasta są nadal ogromne i będą odczuwalne jeszcze przez dziesięciolecia.

Karb należy do tych dzielnic Bytomia, które najbardziej doświadczyły szkód górniczych. Już kilkadziesiąt lat temu z tego powodu zniknęły całe kwartały starszej zabudowy (między ulicami Falistą, Młodzieżową, Miechowicką i Konstytucji). Latem 2011 roku zaczęły pękać ściany budynków przy ulicach Pocztowej i Technicznej. W rezultacie, trzeba było ewakuować stamtąd 643 mieszkańców i wyburzyć 20 domów. O wydarzeniach tych przypomina pusty, poprzecinany ulicami obszar po lewej stronie ulicy Wrocławskiej. Po osiągnięciu najwyższego punktu wiaduktu znowu możemy podziwiać industrialną panoramę okolicy. Na północ, po prawej stronie od miejsca po wyburzeniach – teren dawnych Bytomskich Zakładów Urządzeń Technicznych (ul. Techniczna 4), które produkowały m.in. suwnice i wciągarki. Wytwórnia konstrukcji stalowych powstała tu w roku 1895 jako Wilhelmswerk, a od 1913 działała jako Schikora & Gerdes Bergbau-

maschinenfabrik Eisenhochbau und Brückenbau. Obok ogrodzenia BZUT przebiega trasa turystycznej kolejki wąskotorowej z Bytomia do Tarnowskich Gór. Tor ten oddało do użytku w 1855 roku znane nam już Towarzystwo Kolei Górnośląskiej. Pod wiaduktem przebiegają też dwie nitki kolei normalnotorowej z Tarnowskich Gór. Bliższa kieruje się ku stacji Bytom-Bobrek (to fragment dawnego szlaku kolei Tarnowskie Góry – Karb – Chebzie z roku 1859). Druga, położona dalej na wschód, prowadzi do Bytomia. W dole, po prawej, widać peron przystanku kolejowego Bytom-Karb. Nieopodal otwarto w roku 1859 pierwszy, położony zaledwie kilka kilometrów od Bytomia, dworzec kolejowy, z niewielkim budynkiem stacyjnym. Dla wygody podróżujących między miastem a stacją w Karbiu (wzdłuż ul. Wrocławskiej) uruchomiono wtedy konną komunikację omnibusową. Na prawo od torów (kierunek południowy) zobaczymy na


SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH (SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

pierwszym planie miejsce po rozebranych niedawno halach produkcyjnych Górnośląskiej Fabryki Lin i Drutu „Linodrut”, założonej w roku 1925 przez Emanuela Bode (Drahtseilfabrik E. Bode). W głębi, za nimi zabudowania Ruchu-Bobrek kopalni „Bobrek-Centrum”. Nieco w lewo, w oddali – Elektrociepłownia „Szombierki”. Na wschodzie, za likwidowanymi hałdami, widać gmachy i urządzenia dawnej kopalni „Centrum”, obecnie włączonej do KWK „Bobrek-Centrum” jako Ruch Centrum. Kopalnia „Centrum” Budowa kopalni „Karsten-Centrum” trwała w latach 1872-1882, ale wydobywanie węgla rozpoczęto już w roku 1878. Pierwszy człon nazwy przyjęto dla upamiętnienia zasłużonego dla przemysłu śląskiego nadradcy górniczego Karstena, a drugi od pola górniczego położonego w środkowej części nadania. Właścicielem kopalni była spółka Schlesische AG für Bergbau und Zinkhüttenbetrieb z siedzibą w Lipinach, a od roku 1922 Schlesische Bergwerksund Hütten AG z Bytomia. W roku 1890 nastąpiło zalanie kopalni wodą, która przez dwa tygodnie wdzierała się do chodników z prędkością 40 m³ na minutę. Dzięki zastosowaniu potężnej pompy o mocy 1200 KM po dwóch latach wznowiono wydobycie. Katastrofa spowodowała stosunkowo powolny rozwój kopalni. W roku 1902 dokonano sondażowego odwiertu na głębokość prawie jednego kilometra, który wykazał znaczne pokłady węgla, zwłaszcza na dużych głębokościach. Przy okazji odkryto też złoża solanki, w którą odtąd zaopatrywano szpitale i łaźnie w mieście. Po II wojnie światowej, w latach 1950-1990 kopalnia nosiła nazwę „Dymitrow”. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia kopalnia zatrudniała 5180 pracowników, a wydobywała 3,8 mln ton węgla rocznie. Wtedy też dotknęła ją seria tragicznych wypadków górniczych: w październiku 1979 roku na skutek wybuchu pyłu węglowego zginęło 34 górników, w czerwcu i październiku 1982 roku dwa silne tąpnięcia spowodowały śmierć 18 osób, w listopadzie tegoż roku wybuch gazu i pożar pochłonął kolejne 18 ofiar. Wydarzenia te miały oczywisty wpływ na zmniejszenie produkcji, dlatego w latach osiemdziesiątych nastąpiła gruntowna rekonstrukcja kopalni. W roku 1993 włączono do niej kopalnię „Szombierki”. 12 lat potem została połączona z KWK Bobrek jako Ruch Centrum.

Ulicą Wrocławską schodzimy z wiaduktu w kierunku stacji benzynowej, obok której skręcamy w ulicę Reja. Na najbliższym skrzyżowaniu kierujemy się w ulicę Składową, która doprowadza nas do stacji kolejowej Bytom-Karb Wąskotorowy.

83

Stacja kolei wąskotorowych w Karbiu powstała w roku 1875. Był to główny dworzec budowanej od 1853 roku, górnośląskiej sieci kolejek wąskotorowych. Obecnie jest to największa czynna stacja wąskotorowa w Polsce. Częściowo zachowała się jej pierwotna zabudowa, składająca się z m.in.: dawnej lokomotywowni (gdzie można obejrzeć zabytkowe lokomotywy i wagony wąskotorowe, w tym oryginalnie wyposażoną tzw. salonkę z 1912 roku), dwóch nastawni (jedna z działającym mechanicznym urządzeniem kierowania ruchem), budynków: stacyjnego, biurowego i odcinka drogowego, wieży wodnej oraz ponad 4 km torów. Dzisiaj z sieci wąskotorowej, liczącej na przełomie XIX i XX wieku kilkaset kilometrów torów, pozostał jedynie odcinek długości 21 km, prowadzący z Bytomia przez Karb, Tarnowskie Góry do Miasteczka Śląskiego. Latem i na zamówienie kursuje po nim kolejka turystyczna – obiekt na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Całością zarządza Stowarzyszenie Górnośląskich Kolei Wąskotorowych w Bytomiu z którym należy ustalać zwiedzanie stacji. Aby dostać się do centrum miasta (gdzie zakończymy nasz spacer), należy ulicami Składową i Reja wrócić do ulicy Wrocławskiej. Po drugiej stronie jezdni znajduje się przystanek tramwajowy Bytom-Politechnika Śląska, skąd linią nr 6 dojedziemy do dworca tramwajowego przy placu Sikorskiego. Można też wrócić do Bytomia wąskotorowym pociągiem turystycznym (trzeba sprawdzić aktualny rozkład jazdy), który z Karbia Wąskotorowego zawiezie nas na swoją stację końcową obok dworca kolejowego w Bytomiu (od strony ulicy Zabrzańskiej).


84

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER W MIECHOWICACH Z Miechowicami – obecnie dzielnicą Bytomia – wiążą się początki dziejów rodu von Tiele-Wincklerów – na przełomie XIX i XX wieku posiadaczy bajecznej fortuny, opartej na przemyśle górniczo-hutniczym. Wszystko zaczęło się od uzdolnionego i pracowitego Franciszka Wincklera, sztygara, a potem zarządcy kopalni „Maria” w Miechowicach. Winckler w roku 1833 ożenił się z Marią, wdową po swym pracodawcy i właścicielu Miechowic Franciszku Aresinie i w ten sposób zdobył kapitał, który z powodzeniem pomnażał do końca życia. Między innymi w 1839 roku kupił niewielką, zaniedbaną wieś Katowice i rozpoczął wielką karierę tej miejscowości, ustanawiając w niej zarząd swych dóbr. Cały majątek (6 mln talarów) odziedziczyła jego córka z pierwszego małżeństwa - Waleska, siostrzenica znanego śląskiego rzeźbiarza Teodora Kalidego, która w roku 1854 poślubiła ubogiego oficera Huberta von Tiele. Młodzi małżonkowie przyjęli nazwisko von Tiele-Winckler, a Hubert powiększył majątek pięciokrotnie. Jednym z dziewięciorga dzieci Waleski i Huberta była Ewa von Tiele-Winckler, zwana Matką Ewą (1866 – 1930), która od młodzieńczych lat poświęciła się działalności charytatywnej. W latach 90-tych XIX wieku założyła w Miechowicach wielkie zakłady opiekuńcze „Ostoja Pokoju”, którymi, jako przełożona ewangelickiego zgromadzenia sióstr diakonis, kierowała aż do śmierci. Znana ze skromności i dobroci, pomagała wszystkim potrzebującym – bez względu na ich narodowość czy wyznanie religijne. Współcześnie działalność Matki Ewy kontynuowana jest przede wszystkim w Niemczech, we Freudenbergu i Heiligengrabe, gdzie pod koniec II wojny światowej schroniła się większość diakonis i ich wychowanków z Miechowic. Zapraszamy na krótki spacer po miejscach związanych z życiem i działalnością rodu von Tiele-Winckler w Miechowicach.


SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER W MIECHOWICACH

85

Dojazd z centrum Bytomia z dworca autobusowego przy placu Wolskiego (autobusem linii: 167, 169, 183, 623, 735). Wysiadamy na przystanku Miechowice – Plac Szpitalny i kierujemy się w kierunku ulicy Matki Ewy. Dawne Zakłady Diakonackie „Ostoja Pokoju” (ul. Matki Ewy 1) powstawały stopniowo od 1892 roku, tworzone od podstaw przez Ewę von Tiele-Winckler. Z czasem Miechowice stały się macierzystym ośrodkiem pracy dobroczynnej o światowym zasięgu. Szczególnie skupiono się na pracy z osieroconymi dziećmi. W połowie lat dwudziestych miechowickie diakonisy opiekowały się ponad 14 tys. dzieci na trzech kontynentach. W roku 1951 ówczesne władze ograniczyły działalność ośrodka, odbierając mu większość budynków i umieszczając w nich państwowy dom dziecka.

Spośród ponad dwudziestu budowli dawnych zakładów Matki Ewy do dzisiaj zachowało się kilka. Zaraz na prawo od bramy wjazdowej znajduje się dom „Ostoja Pokoju” z piętrowymi skrzydłami i kaplicą. Oddany do użytku w 1890 roku nadał nazwę całemu przedsięwzięciu. Przez dziesięciolecia służył różnym celom. Od roku 1951 mieścił się w nim, prowadzony przez siostry, dom opieki dla starszych kobiet. Na wprost od bramy wjazdowej widać nowocześnie zaprojektowany i wyposażony gmach Ewangelickiego Domu Opieki „Ostoja Pokoju”. Powstał on w 1995 roku w miejscu rozebranych

kilka lat wcześniej starych zabudowań, zniszczonych wieloletnim użytkowaniem przez dom dziecka. Malowniczo wkomponowany w otoczenie, nastawiony jest na opiekę nad osobami starszymi. Skręcamy w prawo w kierunku widocznego kościoła ewangelickiego. Niewielka neogotycka świątynia została poświęcona w roku 1898. Z tego okresu pochodzi jej ciekawe wyposażenie z rzeźbionym w drewnie ołtarzem (górnik i hutnik klęczący przed Chrystusem na krzyżu), amboną i emporą. Na prawo od kościoła, w głębi, znajdują się dwa otynkowane budynki. Dom o białym kolorze elewacji to nowa plebania z roku 1987, a żółty to wybudowany w 1916 roku „Elim”. Pełnił on rolę domu wypoczynkowego dla diakonis, a potem miejsca seminariów dla przedszkolanek. Tutaj też znajdowały się pokoje dla gości odwiedzających ośrodek. Na lewo od kościoła, za nowym domem opieki, widać lipowo-kasztanową aleję, niegdyś prowadzącą do głównego wejścia (od strony obecnej ul. Frenzla). Bliżej widnieje


86 i wyrażał stosunek przełożonej miechowickich diakonis do dóbr materialnych – na drzwiach widnieje napis: „Własność Jezusa Chrystusa”. Matka Ewa mieszkała w nim i pracowała do śmierci. Obecnie w pomieszczeniach z zachowanym wyposażeniem znajduje się małe muzeum (termin zwiedzania należy uzgodnić z Parafią Ewangelicko-Augsburską w Miechowicach).

neogotycki, piętrowy gmach „Cisza Syjonu” z 1905 roku z częściowo użytkowym poddaszem ukrytym pod wyniosłym dachem. Znaczną część budynku zajmuje duża sala, służąca kiedyś jako miejsce spotkań (może tu się pomieścić kilkaset osób – więcej niż w pobliskim kościele) i jadalnia. Na wysokości pierwszego piętra sala ozdobiona jest galerią, z której wchodziło się bezpośrednio do jednoosobowych pokoi diakonis. Na tyłach budynku mieściła się centralna kuchnia zakładów opiekuńczych, a potem państwowego domu dziecka. Za prezbiterium kościoła warto odnaleźć mały cmentarz sióstr ze skromnym grobem Matki Ewy podpisanym „Ancilla Domini (Służebnica Pańska) 18661930”. Obok znajduje się piętrowy, ceglany budynek starej plebanii z 1894 roku – obecnie mieszkają tu pracownicy Ewangelickiego Domu Opieki. W pobliżu domek Matki Ewy – niewielki drewniany budynek, który powstał w roku 1902

Wracamy do bramy wjazdowej do ośrodka i skręcamy w lewo w ulicę Matki Ewy. Po prawej stronie, za garażami, do końca lat 90-tych XX wieku znajdowały się zabudowania i wieża wyciągowa powstałego w 1930 roku Szybu Północnego Kopalni „Miechowice” (obecnie w tym miejscu działa supermarket „Lidl”). Kopalnia „Miechowice”, do roku 1945 – „Preussen”, powstała w latach 18991902, jako inwestycja Franciszka Huberta von Tiele-Wincklera, najstarszego brata Matki Ewy. Po lewej stronie, w miejscu dawnego gospodarstwa ogrodniczego „Ostoi Pokoju”, widać nowe pawilony Państwowego Domu Dziecka nr 1 w Bytomiu. Mniej więcej w tym miejscu stał dom „Pokój w Chrystusie” (używano indyjskiego tłumaczenia tej nazwy – „Christaram”, bowiem była to fundacja diakonisy-misjonarki pracującej w Indiach). Pierwotnie służył jako szpitalik dla sióstr. Przejęty przez dom dziecka w 1951 roku, mieścił początkowo sale dla wychowanków, a potem mieszkania pracowników. Został wyburzony na początku lat 90-tych XX wieku.

Idąc dalej, natrafimy po lewej stronie na miejsce po oddanym do użytku w 1927 roku budynku „Świętość Panu”. Przeznaczony był on na


SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER W MIECHOWICACH

mieszkania dla diakonis (60 jednoosobowych pokoi), a po wojnie stał się hotelem robotniczym dla pracowników kopalni „Miechowice”. Na początku lat 90-tych, na krótko, otwarto w nim ośrodek dla uchodźców. Budynek ten, zdewastowany szkodami górniczymi, uległ rozbiórce w 1994 roku. Tereny znajdujące się dalej po lewej stronie ul. Matki Ewy były kiedyś zajęte przez zabudowania dworskiego folwarku. Po wojnie gospodarzyło tu Państwowe Gospodarstwo Rolne, które zlikwidowano na początku lat 70-tych XX wieku. Budynki folwarczne (w tym zabytkowy spichlerz z początku XIX w.) wyburzono przed końcem tej dekady, a od roku 1987 zaczęto tutaj wznosić nowy gmach szkolny. W 1990 roku

87

przeniesiono do niego, z budynku pamiętającego jeszcze TieleWincklerów, Szkołę Podstawową nr 33. Dochodzimy do ulicy Dzierżonia. Po jej przeciwległej stronie widać ruiny budowli pałacowej. Są to pozostałości pałacu należącego do rodu von Tiele-Winckler. Obiekt, zwany zamkiem, ostatecznie ukształtował się w roku 1860 poprzez dobudowanie obszernych, neogotyckich skrzydeł do wcześniejszego klasycystycznego pałacyku z początku XIX wieku. W rezultacie powstała nieco eklektyczna, ale bardzo malownicza budowla z charakterystycznymi, dominującymi nad okolicą wieżami (jaskółczą, prochową i wodną). Rozbudowa rezydencji miała w zamyśle Waleski i Huberta von Tiele-Wincklerów podnieść prestiż rodu, jednak ich najstarszy syn i dziedzic Franciszek Hubert (1857-1922) przeniósł w roku 1901 rodową siedzibę do zamku w Mosznej na Opolszczyźnie. Ostatecznie Tiele-Wincklerowie sprzedali swój miechowicki majątek na początku lat 20-stych XX wieku. W 1945 roku wojsko radzieckie spaliło prawie cały pałac, którego mury ostatecznie wysadzono dziewięć lat później. Pozostał tylko niewielki fragment zachodniego skrzydła, które od połowy lat 70-tych XX wieku popada w coraz większą ruinę. Obok ruin, alejką będącą przedłużeniem ulicy Matki Ewy, wchodzimy do parku zamkowego. Park powstał na przełomie lat 50-tych i 60-tych XIX wieku w wyniku przekształcenia przypałacowego ogrodu oraz pobliskiego lasu mieszanego. Autorami tego romantycznego założenia byli wybitni ogrodnicy tamtej epoki Gustaw Stoll (wykładowca w Królewskiej Akademii Leśnej) i Gustaw Meyer (dyrektor ogrodów berlińskich). Park nie miał charakteru publicznego. Dla mieszkańców Miechowic otwarto go dopiero w roku 1924. Po II wojnie światowej park został w znacznym stopniu przekształcony (inny


88

przebieg alejek, budowa, nieistniejących już, kąpieliska dla dzieci i amfiteatru, celowe nasadzenia i tolerowanie samosiejek). Na najbliższym skrzyżowaniu alejek wybieramy tę, która kieruje się w lewo, węższą od pozostałych, równoległą do ul. Dzierżonia. Po lewej stronie widzimy stąd ocalałe skrzydło pałacu oraz pomnikowy okaz około 200-letniego, rozłożystego platana klonolistnego.

Po ok. 30 m do naszej ścieżki dochodzi od prawej strony szersza alejka – idziemy dalej utrzymując dotychczasowy kierunek, a po kolejnych 30 m na rozwidleniu parkowych alejek, skręcamy w prawo na skos. Po prawej stronie, w odległości ok. 25 m, widać stąd kilka, rosnących blisko siebie wiekowych dębów (kiedyś było ich dziewięć) – to drzewa sadzone po narodzinach kolejnych dzieci Waleski i Huberta von Tiele-Wincklerów. Idąc dalej, mijamy po prawej wyrównane miejsce (przed piaskownicą dla dzieci). To tutaj znajdował się dawny kościółek miechowicki p.w. Krzyża Świętego (opisany w poemacie ks. Norberta Bonczyka „Stary kościół Miechowski”). Niewiele o nim wiadomo. Istniał już w drugiej połowie XVII w., był murowany z dobudowaną w XVIII w. kaplicą grobową ówczesnych właścicieli wsi. Niewątpliwie od początku XIX w. wymagał gruntownego remontu. Rozebrano go w 1853 roku aby zrobić miejsce dla nowej większej świątyni, ufundowanej przez wdowę po Franciszku Wincklerze – Marię. Jednak grunt w tym miejscu okazał się niestabilny i nowy


SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER W MIECHOWICACH

89

kościół powstał na wzniesieniu po przeciwległym brzegu strumienia płynącego wówczas wzdłuż obecnej ul. Frenzla. Idąc nadal tą samą alejką, opuszczamy park. Przekraczamy ruchliwą ulicę Frenzla i podchodzimy schodami, obok zabytkowej rzeźby Grupy Ukrzyżowania (czasowo w konserwacji), pod strzelisty kościół pw. Krzyża Świętego. Wybudowano go już po śmierci fundatorki – Marii Winckler w roku 1864 (wieżę ukończono 30 lat później), według projektu Augusta Sollera. Wewnątrz tej konsekwentnie neogotyckiej świątyni szczególnie warto zwrócić uwagę na Madonnę z białego marmuru – ostatnie znane dzieło Teodora Kalidego (szwagra Franciszka Wincklera), a także na witraże i piaskowcowy portal główny z górnośląskimi odniesieniami. W podziemiach kościoła znajduje się (na co dzień niedostępna) krypta grobowa ze szczątkami kolejnych właścicieli Miechowic: Domesów, Aresinów i Wincklerów. Za prezbiterium kościoła znajduje się część cmentarza parafialnego. Znajdziemy tu m.in. grób rodziców, wspomnianego już, ks. Norberta Bonczyka. Urodzony w Miechowicach w 1837 roku „Śląski Homer” zawsze ciepło wyrażał się o Franciszku Wincklerze, który w jego opinii karierę zawdzięczał zdolności do nauki i pracy, miał dużo zrozumienia dla problemów ludu, a zdobytym majątkiem potrafił się

w potrzebie dzielić. Zupełnie inny miał stosunek do Huberta von Tiele-Wincklera: „...widzę, jak w [Franciszka] Wincklera Stary poczciwy zamek nowy Pan się wdziera Obcy, nie naszej wiary, lubiący odmianę: Zburzone runą zamku staroświeckie ściany; Na ich gruzach pałace ze wspaniałą wieżą Zwycięsko się z kościołem nie skończonym mierzą. W nim lud nowy, śpiew nowy, bo i pasterz nowy, Wieś się błogo kieruje rządem jego głowy. Kościół pełny, choć wielki! Przy nim dziwne szkoły, W nich się polska przerabia młódź w niemieckie woły!” Wychodzimy na ulicę Andersa i kierujemy się w prawo. Po lewej stronie ciągnie się główna część cmentarza parafialnego. Obok, za ogrodzeniem cmentarnym, w kępie dzikiej roślinności – widzimy miej-


90 sce po powstałym w 1864 roku budynku dawnej szkoły parafialnej. Rozbudowany i unowocześniany, od roku 1951 był wykorzystany jako siedziba Szkoły Podstawowej nr 33, dotrwał do początku lat 90-tych XX wieku, kiedy uległ rozbiórce. Ulicą Andersa idziemy jeszcze kilkadziesiąt metrów i skręcamy w lewo w ulicę Karbowską. Na skrzyżowaniu z ulicą Warszawską idziemy prosto, a na następnym skręcamy w prawo w ulicę Drobczyka. Ulica wznosi się stopniowo, a wreszcie urywa u stóp zarośniętego drzewami pagórka.

To najwyższe wzniesienie Bytomia – Góra Gryca (Grytzberg 318 m n.p.m.) Warto się wdrapać na szczyt – znajduje się tutaj neogotycka kaplica św. Barbary, projektu Richarda Lucae. Kaplica wraz z otaczającym ją parkiem została ufundowana przez Franciszka Wincklera w 1850 roku. Obecnie jej wnętrze zdobi tryptyk pochodzący z cechowni zlikwidowanej w 1999 roku kopalni „Miechowice”. Wokół rozciąga się niewielki park – jeden z najstarszych publicznych zieleńców Górnego Śląska. Czasy Wincklera pamiętają tu zapewne najstarsze, ponad 150-letnie lipy i dęby. Schodzimy z góry w kierunku widocznej poprzez drzewa ulicy Frenzla i przechodzimy na jej przeciwległą stronę. W pobliżu znajduje się przystanek Miechowice – Ulica Warszawska, z którego autobusem linii 14, 20, 92, 132, 135, 167, 169, 176, 183, 184, 623 lub 735 można wrócić do centrum Bytomia.


SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

91

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku, polskie czynniki wojskowe z niepokojem obserwowały rewanżystowskie nastroje po niemieckiej stronie granicy. Obawiano się stamtąd ataku, który mógłby, wykorzystując niewielką odległość od granicy do głównych miast polskiego Śląska, doprowadzić do ich szybkiego opanowania, a następnie, metodą faktów dokonanych, zmienić ich przynależność państwową. W rezultacie na początku lat trzydziestych podjęto decyzję o wzniesieniu równolegle do granicy systemu fortyfikacji stałych, które w pierwszym rzędzie miały uniemożliwić nagłe natarcie wzdłuż głównych dróg jezdnych i linii kolejowych, łączących rozdzielone granicą górnośląskie miasta. W latach 1933-1939 powstała ciągnąca się na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów (od okolic Niezdary na północy do Mikołowa i Pszczyny na południu) linia umocnień (w sumie ok. 170 budowli) zwana Obszarem Warownym „Śląsk”. Jest to obecnie unikatowy zabytek polskiej myśli inżynieryjno-wojskowej z tego okresu. W dzielnicy Bytomia - Łagiewnikach (przed wojną były one samodzielną gminą w granicach Rzeczpospolitej) oraz w Chorzowie, tuż przy granicy Łagiewnik, zachowała się część fortyfikacji jednego z 9 głównych punktów oporu. Kto jeszcze przed spacerem chce sobie wyrobić opinię o pierwotnym wyglądzie schronów i ich rozlokowaniu w terenie, powinien odwiedzić Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, gdzie prezentowana jest diorama przedstawiająca punkt oporu „Łagiewniki” oraz makiety poszczególnych schronów. Proponowany spacer umożliwia odnalezienie, czasem w dość trudnym orientacyjnie terenie, istniejących schronów bojowych. Mimo, że trasa przebiega przez obszar miasta, ze względu na peryferyjne położenie fortyfikacji, pokonywanie jej powinno odbywać się w grupach przynajmniej kilkuosobowych. Należy też zadbać o odpowiednie obuwie, nadające się do chodzenia po bezdrożach i drogach gruntowych. Uwaga: wchodzenie do wnętrza niezagospodarowanych obiektów jest bardzo niebezpieczne, grozi utratą życia lub zdrowia!


92 Dojazd z centrum Bytomia (pl. Sikorskiego) tramwajami linii 6, 19 w kierunku Katowic. Wysiadamy na przystanku Łagiewniki Media-Markt i ruszamy chodnikiem równoległym do torów tramwajowych w kierunku Katowic. Po przejściu ok. 100 m, po lewej stronie, poniżej poziomu chodnika widzimy, stojący poprzecznie do ulicy jednopiętrowy budynek (Chorzów, ul. Katowicka 156) z charakterystycznymi szczytami wieńczącym jego krótsze ściany (obiekt nr 1). Tutaj znajdowały się koszary kompanii fortecznej, której ok. 200 żołnierzy obsadzało schrony punktu oporu „Łagiewniki”. Pododdziały forteczne były jednostkami doborowymi, składającymi się z wyselekcjonowanych pod względem psychofizycznym i patriotycznym miejscowych poborowych. Strukturę, charakter i przeznaczenie tych formacji utrzymywano (skutecznie) w ścisłej tajemnicy. Kompania łagiewnicka wchodziła w skład batalionu fortecznego „Chorzów”, który oficjalnie był IV batalionem 75 pułku piechoty, stacjonującego w Chorzowie. Budynek z 1936 roku znajdował się w tylnej strefie obrony i wyposażony był w dwa niewielkie schrony, które miały służyć jego bezpieczeństwu i wzmacniały obronę całego odcinka. Jeden z tych schronów, dziś nieistniejący, położony był po przeciwległej stronie ulicy. Drugi, przylegający do wschodniej ściany koszar, zachował się (widać miejsca po zamurowanych strzelnicach i wyjście awaryjne). Obecnie w budynku znajdują się mieszkania komunalne, a zachowany schron służy jako piwnica. Wracamy chodnikiem w kierunku Bytomia. Mijamy kolejno po prawej stronie stację benzynową, uliczkę dojazdową i parking domu towarowego Media Markt. W okresie międzywojennym teren ten zajmowały zabudowania szybu „Wyzwolenie” kopalni „Król” (od 1937 ,,Barbara-Wyzwolenie”). Przechodzimy dalej obok czterech domów

mieszkalnych pracowników dawnej kopalni. Przy ostatnim z nich widać, pomalowany w maskujące plamy, obiekt (nr 2). Jest to dwukondygnacyjny ciężki schron bojowy z 1936 roku, o klasie odporności „E” (mógł wytrzymać trafienie pociskiem kalibru 305 mm). Jego załoga liczyła ok. 15-17 żołnierzy. Uzbro-

jony był w 3 ckm (ciężkie karabiny maszynowe Browning wz. 30 - jeden w półkopule pancernej oraz dwa za pancerzami pionowymi) i 1-2 ręczne karabiny maszynowe (rkm) Browning wz. 28. Przeznaczeniem schronu było ryglowanie głównej drogi biegnącej z niemieckiego wówczas Bytomia w kierunku Chorzowa (obecnie ulica Chorzowska w Bytomiu). Droga schodziła głęboko w dolinę Rowu Granicznego, a okoliczne pola uprawne i łąki prawie pozbawione drzew i krzewów, pozwalały na dogodną obserwację przedpola całego odcinka obrony. Zarówno rozmiary tego dwukondygnacyjnego schronu, jak i rozkład jego 14 pomieszczeń sugerują, iż spełniał on szczególną rolę - zapewne tutaj mieściło się stanowisko dowodzenia punktem oporu „Łagiewniki”. Wejście jest zamknięte kratą przeciwszturmową, obok której znajduje się wyjście ewakuacyjne oraz element systemu wentylacji - czerpnia powietrza. Nasyp ziemny zachowany jest z trzech stron. Warto przyjrzeć się malowaniu maskującemu. Jest ono zgodne z przedwojennymi regulaminami i instrukcjami oraz odnalezionymi na niektórych schronach reliktami kamuflażu. W przededniu wojny schrony były przykryte dodatkowo siatkami maskującymi.


SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

Stan zachowania wnętrza obiektu jest bardzo dobry – przed dziesięciu laty został wyremontowany staraniem Stowarzyszenia „Pro Fortalicium”. Mieści izbę muzealną z odtworzonymi elementami wyposażenia, uzbrojenia i licznymi eksponatami dotyczącymi Obszaru Warownego „Śląsk”. Można ją zwiedzać od maja do października w każdą drugą sobotę miesiąca w godz. 10.00-13.00. Ponadto, dla grup zorganizowanych możliwe jest obejrzenie schronu przez cały rok - po uprzednim uzgodnieniu terminu. Przed nami najtrudniejszy orientacyjnie i terenowo odcinek spaceru. Kto nie jest zdeterminowany, by zobaczyć wszystkie fortyfikacje, może (rezygnując z obejrzenia trzech obiektów) zejść obok pobliskiego cmentarza na uliczkę biegnącą równolegle do ulicy Chorzowskiej poniżej nasypu. Po około 300 m (na wysokości wiaduktu ulicy Chorzowskiej) należy skręcić w lewo skos i polną drogą na nasypie (dawnym torowiskiem) dotrzeć do schronu przy ulicy Krzyżowej.

My tymczasem kierujemy się od schronu - izby muzealnej ku widocznym nieopodal garażom. Idziemy równoległą do nich drogą gruntową, a dalej nikłą ścieżką biegnącą obok, ciągnącego się po lewej stronie parowu–wykopu nieczynnej kolei piaskowej. Po ok. 100 m ścieżka doprowadza nas do poprzecznej drogi polnej. Skręcamy w nią w lewo i przechodzimy betonowym wiaduktem

93

na drugą stronę wykopu. Tu skręcamy w pierwszą, odchodzącą w prawo ścieżynę, pozostawiając z lewej strony ruiny nastawni kolejowej. Po ok. 50 m dochodzimy do betonowego przyczółka rozebranego wiaduktu kolei wąskotorowej. Ścieżką po prawej stronie przyczółka schodzimy na dno wąwozu (tu niegdyś również przechodził tor kolejowy) i kierujemy się w prawo. 50 m dalej z prawej strony dochodzi znajomy wykop dawnej kolei piaskowej – my idziemy prosto jeszcze ok. 20 m. Tutaj, kilkadziesiąt metrów przed przerzuconym nad jarem wiaduktem z czynną linią kolejową, po lewej stronie znajdziemy kolejny obiekt (nr 3). Jest nim nieduży (4 pomieszczenia) schron bojowy z 1936 roku, który pierwotnie w całości był ukryty pod ziemią. Ponad powierzchnię wystawała tylko kopuła pancerna uzbrojona w ckm, którego głównym zadaniem był ostrzał przedpola po zachodniej stronie ważnej, transgranicznej linii kolejowej Bytom–Chorzów. Do schronu można się było dostać dwoma wejściami (od strony wschodniej i południowej), schodząc po schodach z transzei, które musiały powstać równocześnie z obiektem. Brak śladów innego uzbrojenia niż wspomniany ckm w kopule, nasuwa przypuszczenie, że załoga liczyła zaledwie 3 osoby, a pozostałe pomieszczenia powstały jako schron pogotowia dla pododdziału piechoty, który miał zająć stanowiska w pobliskich okopach. Obiekt jest bardzo zdewastowany. W latach 50-tych XX wieku, kiedy budowano wykop kolejowy, którym tu dotarliśmy, otoczenie schronu zostało zupełnie przekształcone. Schron częściowo odkopano od strony południowej, niszcząc przy tym ściany oporowe jednego z wejść. Ziemią z wykopu zasypano stropodach z kopułą oraz cały teren wokół. Podniesiono też o około 5 m nasyp kolei Bytom – Chorzów. Trzeba bardzo wysilić wyobraźnię, aby uchwycić istotę pierwotnego założenia taktycznego tej budowli. Idziemy dalej ścieżką w dnie wykopu. Następny obiekt (nr 4) znajduje się w odległości zaledwie ok. 50 m na wschód, tuż za wiaduktem.


94

Jest to jednokondygnacyjny schron bojowy z 1936 roku, o klasie odporności „D” (wytrzymywał trafienie pociskiem 220 mm), pierwotnie uzbrojony w 3 ckm (jeden w kopule pancernej oraz dwa za pancerzami pionowymi) i 1-2 rkm. Załoga składała się z ok. 12-15 ludzi. Budowla miała za zadanie ogniem broni maszynowej nie dopuszczać do przemieszczania się nieprzyjaciela wzdłuż wspomnianej wcześniej linii kolejowej Bytom–Chorzów. Ponadto wspierała obronę słabiej ufortyfikowanego terenu na wschód od tej linii – dzisiaj obszaru zespołu przyrodniczo-krajobrazowego „Żabie Doły”. Schron jest poważnie uszkodzony. Wpływ na ten stan miały, wspomniane już przy opisie poprzedniego obiektu, prace z lat 50-tych XX wieku. Podkopana budowla oderwała się od podłoża i przechyliła. Spływająca z podniesionego nasypu kolejowego woda zalała wnętrze. Za to w szczelinie obok przechylającego się żelbetonowego korpusu schronu można zobaczyć tzw. płytę detonacyjną (kamienne okrycie, które miało przejmować energię wybuchów pocisków przeciwnika, chroniąc w ten sposób ściany budowli). Około 100 m na wschód od wiaduktu kolejowego dawną linię piaskową przecina droga polna. Kierujemy się nią w lewo, w kierunku ulicy Krzyżowej. A po jej osiągnięciu idziemy nią w lewo pod wiadukt. Kilkanaście metrów przed kolejnym wiaduktem, w prawo odchodzi dróżka. Skręcamy w nią i po przejściu ok. 40 m natrafiamy na kolejne dzieło fortyfikacyjne (obiekt nr 5).

Jest to dwukondygnacyjny schron bojowy z 1936 roku, o klasie odporności „D”. Uzbrojony był w dwa ckm, strzelające zza płyt pancernych oraz 1 rkm. Obiekt nie posiadał kopuły pancernej, co jest ewenementem na tym odcinku polskich umocnień. Obsadę schronu zapewniało ok. 8-10 żołnierzy. Wysunięty blisko granicy państwowej (przebiegała ok. 200-250 m na północ) miał, poprzez ostrzał przedpola pomiędzy nasypami kolejowymi, uniemożliwić przeciwnikowi zajęcie dogodnych stanowisk wyjściowych do natarcia na główną linię polskich umocnień. Schron jest w dosyć dobrym stanie, szczególnie górna kondygnacja. Na dolnym poziomie podłoga zalana jest wodą, której poziom waha się w zależności od pory roku i opadów atmosferycznych. W 2012 roku teren w pobliżu obiektu został nadsypany o ok. 1,5 m. W rezultacie wejście do schronu zostało prawie zupełnie przysypane. Wracamy do ulicy Krzyżowej i ruszamy nią w prawo pod wiadukt. Po przejściu około 500 m przechodzimy pod wiaduktem ulicy Chorzowskiej i nadal ulicą Krzyżową, lekko pod górę podchodzimy w kierunku pierwszych zabudowań Łagiewnik. Zanim do nich dotrzemy, po prawej stronie zobaczmy kolejny obiekt (nr 6). To niewielki kubaturowo, dwukondygnacyjny schron bojowy z 1936 roku, o klasie odporności „D”. Jego uzbrojenie stanowiły 3 ckm (jeden w półkopule pancernej oraz dwa za pancerzami pionowymi w strzelnicach bocznych) i 1-2 rkm. Załoga liczyła ok. 10 ludzi. Schron położony był tuż obok przejazdu kolejowego (tory, zlikwidowane w 2006 roku, ciągnęły się w miejscu nieutwardzonej drogi przecinającej ulicę Krzyżową). Schron dozorował ogniem broni maszynowej odcinek granicy państwowej przebiegający doliną Rowu Granicznego (zaledwie ok. 250 m od niego) pomiędzy idącą na północny-zachód linią kolejową, a ulicą Krzyżową schodzącą ku drodze Bytom-Chorzów. Stan obiektu jest nie najlepszy. Kolejne, powojenne remonty pobliskiej ulicy i nieistniejących już torów, podniosły otaczający teren o ok. 1-1,5 m (wejście do schronu jest częściowo zasypane) i doprowadziły


SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

do stopniowego zalania wnętrza budowli wodą. Z drugiej strony, utrzymujący się od lat wysoki poziom wody, powstrzymał penetrację i kradzieże. W przeprowadzonej kilka lat temu akcji Stowarzyszenia „Pro Fortalicium” udało się, po wypompowaniu wody przez straż pożarną, wydobyć z dolnej kondygnacji wiele unikatowych już dzisiaj elementów wyposażenia. Na ich podstawie powstały repliki, którymi urządzono izby muzealne stowarzyszenia. Przed wyruszeniem w dalszą drogę warto, zachowując odpowiednie środki ostrożności, wejść na stropodach schronu. Rozciąga się stąd, prawie nie przekształcona, panorama dawnego pasa granicznego.

Idziemy dalej ulicą Krzyżową. Po ok. 300 m skręcamy w prawo w kierunku bramy stadionu klubu sportowego ŁKS „Łagiewniki”. Za znajdującymi się na wprost zabudowaniami socjalnymi stadionu, w obniżeniu terenu po lewej stronie znajduje się następny obiekt (nr 7). Przed nami polowy schron piechoty, wybudowany prawdopodobnie w ostatnich miesiącach przed wybuchem wojny. Świadczą o tym deski szalunku pozostawione w strzelnicy. W tym czasie wzmacniano takimi schronami międzypola i przedpola powstałych wcześniej fortyfikacji. Jego zadaniem było wspieranie ogniem bocznym 1-2 rkm-ów stanowisk piechoty. Budowla ma prostą konstrukcję (jedno pomieszczenie, do którego przylega wejście w formie przelotni, brak drzwi pancernych i pancerzy w strzelnicach) oraz niską klasę odporności „B” (załoga składająca się z 4-6 żołnierzy powin-

95

na przeżyć trafienie pociskiem 155 mm). Schron posiadał od strony północnej nasyp ziemny, który został jednak niefortunnie usunięty osiem lat temu podczas prac porządkowych. Otoczenie budowli jest silnie przekształcone – przed wojną ciągnęły się tutaj opadające w kierunku Rowu Granicznego pola uprawne i łąki. Wracamy na ulicę Krzyżową i po przejściu kilkudziesięciu metrów, naprzeciwko wylotu ulicy Cyryla i Metodego, skręcamy w prawo skos w wąską uliczkę równoległą do ulicy Krzyżowej. Dochodzimy nią do ulicy Świętochłowickiej. W miejscu skrzyżowania znajdował się kolejny niewielki schron bojowy (gabarytami porównywalny z obiektem nr 6) z 1936 roku, wysadzony w latach 50-tych XX wieku. Według zebranych relacji, jego uzbrojenie stanowiły 3 ckm (w strzelnicy czołowej i dwóch bocznych) oraz 1-2 rkm. Nie posiadał kopuły pancernej. Załoga liczyła 1012 osób. Prawdopodobnie zbudowany był w klasie odporności „D”. Miał zwalczać bezpośrednim ogniem broni maszynowej przeciwnika próbującego wedrzeć się do Łagiewnik wzdłuż osi ważnej transgranicznej szosy Bytom–Świętochłowice–Katowice (obecnie ulice Łagiewnicka i Świętochłowicka w Bytomiu). Skręcamy w lewo w ulicę Świętochłowicką, przechodzimy przejściem dla pieszych ulicę Krzyżową oraz Świętochłowicką. Można w tym miejscu przerwać spacer i wrócić do Bytomia. Obok znajduje się przystanek autobusowy (linie 201, 227, 607) , a w perspektywie, po zakończeniu odbudowy torów, także przystanek tramwajowy (linia 7). Natomiast osoby kontynuujące wycieczkę powinny skręcić w prawo w biegnącą pomiędzy parkiem ze stawem, a ogródkami działkowymi ul. Spacerową. Po przejściu ok. 300 m, po lewej stronie, powyżej miejsca, gdzie asfaltowa nawierzchnia przechodzi w szutrową, zobaczymy kopuły pancerne obiektu nr 8. Jest to najciekawsza spośród bytomskich budowli fortyfikacyjnych: ciężki schron bojowy z tradytorem artyleryjskim (tradytor to ukryty element fortyfikacji przeznaczony do prowadzenia ognia bocznego). Zbudowany w klasie odporności „D”


96

w 1936 roku, uzbrojony był w armatę polową wz. 97 kal. 75 mm, armatę przeciwpancerną Bofors wz. 36 kal. 37 mm, 3 ckm i 2 rkm. Załogę stanowiło ok. 20 żołnierzy. Schron jest dwukondygnacyjny (w sumie na obu poziomach znajduje się blisko dwadzieścia pomieszczeń i zakamarków), posiada pancerną kopułę obserwacyjną i półkopułę pancerną do prowadzenia ognia ckm. Spełniał jednocześnie kilka zadań. Broń ma-

szynowa i armata przeciwpancerna miały ryglować wspomnianą już ważną drogę Bytom–Świętochłowice–Katowice (jeden z głównych spodziewanych kierunków natarcia przeciwnika). Armata 75 mm ukryta w tradytorze mogła ostrzeliwać cele w kierunku zachodnim (dolinę granicznej na tym odcinku Bytomki, wraz z przecinającymi ją szosami). Z kopuły obserwacyjnej, wykorzystującej doskonały niegdyś widok roztaczający się z tego miejsca, można było wejrzeć w głąb terytorium niemieckiego oraz korygować ogień własnej artylerii. Obecny stan schronu jest niezły. Dostępne wejścia są od lat zamurowane, co utrudnia jego niepożądaną eksplorację i dalszą dewastację. W 2005 roku władze Bytomia sfinansowały wycinkę porastającej go gęstej roślinności, oczyszczenie otoczenia oraz częściowe odtworzenie równi ogniowych. Niestety, od tego czasu nic więcej nie zrobiono, a budowla warta jest renowacji i lepszego wyeksponowania. Kontynuujemy wycieczkę ulicą Spacerową, która stopnio-


SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

wo zamienia się w drogę gruntową. Po ok. 200 m dochodzimy do ulicy Szyby Rycerskie, w którą skręcamy w lewo. W miejscu, gdzie kończy się nawierzchnia asfaltowa, skręcamy w prawo w nieutwardzoną drogę, kierując się ku widocznej w oddali bramie przedsiębiorstwa. Ok. 30 m przed bramą (tutaj droga wybrukowana jest trylinką, czyli sześciokątnymi bloczkami betonowymi), po lewej stronie na wzgórku znajduje się obiekt nr 9. Jest to stosunkowo duży, jednokondygnacyjny schron bojowy z 1937 roku, o klasie odporności „D”. Reprezentuje on nowszy typ polskich konstrukcji fortyfikacyjnych, do których wprowadzono wiele ulepszeń. Uzbrojenie obiektu stanowiły 3 ckm (jeden w kopule pancernej oraz dwa w bocznych strzelnicach gazoszczelnych wz.37)

97

oraz 1-2 rkm. Załoga liczyła ok. 12-15 ludzi. Schron miał za zadanie dozorować ogniem broni maszynowej odcinek granicy państwowej przebiegający doliną Bytomki oraz chronić flankę sąsiedniego obiektu nr 8 (schronu z tradytorem). Ponadto bronił dostępu od strony granicy do ważnego dla gospodarki kraju, pobliskiego zakładu przemysłowego – huty „Zygmunt”. W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku schron został zdobyty wskutek zaskoczenia przez silny niemiecki oddział dywersyjny (Freikorps), który dążył do przejęcia kontroli nad hutą jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Zdecydowany kontratak sił polskich wyparł agresorów za Bytomkę, zadając im znaczne straty w zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Pierwotnie od strony zaplecza schronu przebiegały


98

tory kolei przemysłowej, wobec tego w nietypowy sposób rozwiązano problem wejścia do budowli. Pod torowiskiem poprowadzono do niego poternę (przejście podziemne) długości ok. 10 m, chronioną przez dwie kolejne strzelnice obrony wejścia. W okresie powojennym, z inicjatywy obrony cywilnej huty „Zygmunt”, która objęła schron, tunel został przedłużony o następne ok. 30 m korytarza, przebiegającego pod kątem prostym do osi pierwotnej poterny. Zejście do niego znajduje się kilkadziesiąt metrów na wschód od schronu, w kępie zarośli (przy drodze, którą przyszliśmy tutaj). Stan schronu jest niezły. Kilka lat temu, w związku z likwidacją huty, za zgodą bytomskiego konserwatora

zabytków, ocalałe wyposażenie ruchome schronu zostało wymontowane i zmagazynowane przez Stowarzyszenie „Pro Fortalicium”. Wracamy do ulicy Szyby Rycerskie i kierujemy się nią w prawo ku widocznym ceglanym wielorodzinnym budynkom oraz resztkom dawnej wieży ciśnień. Wijąca się ulica, wyłożona trylinką, doprowadzi nas do dawnej głównej bramy huty i do ulicy Fabrycznej. Skręcamy nią w lewo pod górę. Kilkadziesiąt metrów dalej po prawej mijamy kamień-pomnik, upamiętniający obronę huty „Zygmunt” w 1939 roku. Niestety, stalowa tablica informująca o tym wydarzeniu, została kilka lat temu skradziona. W miejscu, gdzie ulica Fabryczna osiąga kulminację, na terenie prywatnym za betonowym ogrodzeniem (posesja nr 29), znajduje się obiekt nr 10. Jest to dwukondygnacyjny schron bojowy z 1936 roku, o klasie odporności „D”. Pokrojem i rozplanowaniem przestrzeni wewnętrznej podobny do obiektu nr 6, dysponował jednak słabszym uzbrojeniem, składającym się z 2 ckm (w półkopule pancernej i za płytą pancerną do ognia bocznego) oraz 1-2 rkm. Załoga składała się z ok. 8 żołnierzy. Zadaniem schronu było wspomaganie tylnej linii obrony w zachodniej części punktu oporu „Łagiewniki”, a szczególnie zabezpieczenie zaplecza obiektu nr 8 (schronu z tradytorem). Schron jest zaśmiecony, ale znajduje się w nie najgorszym stanie, na co wpływ ma jego niedostępność (teren prywatny) oraz gęsta roślinność osłaniająca budowlę przed ciekawskimi. Oba te czynniki sprawiły, iż w środku zachowały się niektóre, rzadkie już obecnie, elementy wyposażenia, np. relikty systemu wentylacji. Idziemy dalej ulicą Fabryczną do ulicy Świętochłowickiej. W pobliżu ich skrzyżowania znajduje się przystanek autobusów linii 201, 227, 607 (wkrótce też tramwaju linii 7), którymi można wrócić do centrum Bytomia.


Bibliografia

Bibliografia Archiwalia: Archiwum Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu Archiwum Budowlane Urzędu Miejskiego w Bytomiu Księgi adresowe : - Adressbuch der Stadt Beuthen O.S. und der ländlichen Ortschaften des Kreises Beuthen 2. Jg. 1880, hrsg. Robert Laube, Beuthen O/S 1880. - Adressbuch der Stadt Beuthen O.S. einschließlich des Verwaltungsbezirks Schwarzwald und der Nachbargemeinde Rossberg. 1912-1913, hrsg. Georg Meier, Beuthen [1912]. - Adressbuch der Stadt Beuthen OS. einschließlich der zum Landkreis Beuthen OS. Gehörenden Gemeinden Bobrek, Friedrichwille, Karf, Miechowitz, Rokittnitz, Schomberg, Stollarzowitz.1927, Beuthen [1927]. - Adressbuch Beuthen O/S. einschließlich der Gemeinden Bobrek-Karf, Mechtal und Martinau. 1937, Beuthen 1937. Opracowania niepublikowane: - Bestand und Lage, Notstände und Lebensbedürfnisse der evangelischen Kirchengemeinde Beuthen O/S., von Superitendent Pastor primarius Schmula in Beuthen O/S. [Beuthen] 1924. [Maszynopis w Archiwum Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu] - Tadeusz B. Hadaś, Flora naczyniowa Lasu Segieckiego i jego wschodnich obrzeży [praca magisterska], Katowice 1997 Publikacje zwarte: - Tomasz Biskup, Maciej Droń, Tomasz Śmiałek, Obszar Warowny „Śląsk”, punkty oporu „Łagiewniki” i „Godula” – ścieżka dydaktyczna, Bytom 2002. - Bytom w cieniu dwóch totalitaryzmów. Szkice z dziejów miasta, red. Sebastian Rosenbaum, Katowice 2012. - Bytom. Zarys rozwoju miasta, praca zbiorowa pod red. Wacława Długoborskiego, Warszawa - Kraków 1979. - Bytomski słownik biograficzny, red. Jan Drabina, Bytom 2004. - Bytomskie zabytki, praca zbiorowa pod red. Jana Drabiny, Bytom 2001. - Piotr Cempulik, Roland Dobosz, Ścieżka dydaktyczn na Garbie Tarnogórskim. 1. Las Segiecki, Katowice 1997. - Władysław Dąbrowski, KWK „Centrum-Szombierki” 1878-1998, Bytom 1998. - Małgorzata Derus, Kapliczki i krzyże przydrożne Bytomia, Bytom 2006. - Jan Drabina, Historia Bytomia 1254-2000, Bytom 2000. - Maciej Droń, Był sobie Bytom, Bytom 2001. - Bytom i jego dziedzictwo w 750-lecie nadania praw miejskich, red. Gabriela Bożek, Katowice 2004. - Cmentarze bytomskie od średniowiecza do współczesności, red. Jan Drabina, Bytom 1999.

99


100 - Tadeusz Dybeł, Józef Hebliński, Historia Miechowic i kronika kopalni „Miechowice”, Bytom 1988. - Dziedzictwo poczty. Region województwa śląskiego, red. Ariana Gano-Kotula, Bytom 2001. - Encyklopedia powstań śląskich, red. F. Hawranek, A. Kwiatek, W. Lesiuk, M. Lis, B. Reiner, Opole 1982. - Ewa von Tiele-Winckler – Matka Ewa 31.10.1866-21.06.1930, red. Rudolf Pastucha, tłum. i oprac. Anna Sikorska, Katowice 1998. - Fortyfikacje Obszaru Warownego „Śląsk”. Historia. Przewodnik, praca zbiorowa pod red. Dariusza Pietruchy, Piekary Śląskie 2006. - Marcin Hałaś, Przemysław Nadolski , Dariusz Walerjański, Ślad przeszłości. Bytom wielokulturowy, Bytom 2004. - Historia KWK „Bobrek”, red. Józef Hebliński, Bytom 2003. - Małgorzata Kaganiec, Tajemnice bytomskich kamienic, Bytom 1997. - Leonard Kłos, Edward Wieczorek, Miechowice. Rowerem przez dzieje, Bytom 2005. - Leonard Kłos, Edward Wieczorek, Z biegiem Bytomki, Bytom 2009. - Jarosław A. Krawczyk, Przemysław Nadolski, Atlas historyczny Bytomia, Bytom 2006. - Arkadiusz Kuzio-Podrucki, Tiele-Wincklerowie. Arystokracja węgla i stali, Bytom 2006. - Max Kopfstein, Geschichte der Synagogen-Gemeinde in Beuthen O/S, Beuthen 1891. - Muzeum Górnośląskie w Bytomiu. 100 lat dziejów, red. Mieczysław Dobkowski i Jan Drabina, Bytom 2011. - Aleksandra Namysło, Utracone nadzieje. Ludność żydowska w województwie śląskim / katowickim w latach 1945-1970. Lost hops. Jews in the Silesian/Katowicki Voivodeship in years 1945-1970, Katowice 2012. - Przemysław Nadolski, Bytom przełomu wieków XIX i XX. Opowieść o życiu miasta, Łodź 2012. - Przemysław Nadolski, Edward Wieczorek, Ze spiżu i granitu. Pomniki Bytomia, Bytom 2012. - Hugo Solger, Der Kreis Beuthen in Oberschlesien mit besonderer Berücksichtigung der durch Bergbau und Huttenbetrieb in ihm hervorgerufenen eigenthümlichen Arbeiterund Gemeinde-Verhaltnisse, Breslau 1860. - Srebrne miasto czyli bytomskie legendy i podania, zebr. i oprac. Bernard Szczech, Bytom 2000. - Szkice z dziejów Bytomia, red. Jan Drabina, Bytom 1984. - Tomasz Śmiałek, Zabytkowe budynki szkolne śródmieścia Bytomia, Bytom 2007. - Edward Wieczorek, Bytom i okolice. Przewodnik turystyczny, Bytom 2009. - Zabytki Bytomia, red. Jan Drabina, Bytom 1988. Foldery [druki ulotne] Biura Promocji Bytomia: - Mariusz Senderowski, Tomasz Śmiałek, Bytomskie koleje i dworce kolejowe, 2003. - Mariusz Senderowski, Tomasz Śmiałek, Bytomskie tramwaje, 2003. - Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek, Bytomskie siedziby władz, 2004.


Bibliografia

ISBN 978-83-62234-64-6

101


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.