ADRES: ul. Św. Marcin 80/82 61-809 Poznań tel.: 514 012 395 e-mail: redakcja@wtk.poznan.pl http://www.wtk.poznan.pl PRENUMERATA: Wydawca: Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne w Poznaniu adres jak wyżej (również wersja elektroniczna)
SPIS TREŚCI 3 Od redakcji Krzysztof Abram 4 Jak car Helenie Modrzejewskiej występów w Kaliszu zakazał Kazimierz Taczanowski 8 FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium Izabela Kopczyńska 18 Towarzystwo Narodowe Oddział Zana w Trzemesznie w latach 1860-1862
Ruch S.A. www.prenumerata.ruch.com.pl e-mail: prenumerata@ruch.com.pl tel. 22 693 70 00 lub 801 800 803 w dni robocze w godzinach 7:00-17:00
Robert Kolasa 23 Wpływ przemian października 1956 roku na sytuację społeczno-polityczną w Pile
Cena pren. rocznej: 40,00 zł Cena egz. 10,00 zł (w tym 5% VAT)
Mariusz Formanowicz 27 Nie tylko Hipolit Cegielski, czyli rzecz o poznańskim potentacie tytoniowym
ISSN 0860-7540 Indeks 371 335 REDAGUJE ZESPÓŁ: Anna Weronika Brzezińska Małgorzata Cichoń Danuta Konieczka-Śliwińska (zastępca redaktora naczelnego) Stanisław Słopień (redaktor naczelny) Mikołaj Smykowski (sekretarz redakcji) Paweł Śliwa Wioletta Sytek (korekta) Layout i skład: JASART STUDIO tel.: 61 86 85 172; 695 531 791 www.jasartstudio.pl Dofinansowano ze środków: Urzędu Miasta Poznania i Samorządu Województwa Wielkopolskiego
WIELKOPOLANIE
Bartosz Kiełbasa 35 Pamięci Bronisławy i Jana Kijaków Marceli Kosman 39 Bolesław Filipiak – kardynał z Poznania Dobrosława Gucia 43 Ludwika Dobrzyńska-Rybicka – hrabianka i profesor Z WIELKOPOLSKI
Wiesława Grobelna 50 V Powiatowa Wystawa Kronik w Śremie Aneta Cierechowicz 53 Spacery po poznańskich uliczkach: Piekary
RADA PROGRAMOWA: Maria Bochan (Piła) Piotr Gołdyn (Konin) Bohdan Gruchman (Poznań) Janina Małgorzata Halec (Leszno) Dzierżymir Jankowski (Poznań) Zbigniew Jaśkiewicz (Poznań) Tadeusz Krokos (Kalisz) Krzysztof Kwaśniewski (Poznań) Halina Lorkowska (Poznań) Witold Molik (Poznań) Janusz Pazder (Poznań) Jacek Sójka (Poznań) Bogdan Walczak (przewodniczący, Poznań) Stefan Wojnecki (Poznań)
Adam Kusz 57 25 lat działalności Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej Jędrzej Krystek 62 Nagroda Główna WTK dla Orkiestry Dętej „Quantum” z Rychwała Z KORESPONDENCJI WIELKOPOLAN
Karolina Baranowska, Michał Boksa 65 Listy Romana Dmowskiego (1864-1939) do prof. Zygmunta Wojciechowskiego (1900-1955) z 1931 roku Z PÓŁKI WIELKOPOLANINA
Dobrosława Gucia 70 Mariusz Borowiak, Słownik biograficzny wielkopolskich emigrantów, podróżników i ludzi morza, Gmina Nekla i Nekielskie Stowarzyszenie Kulturalne, Nekla 2014, ss. 259 Norbert Delestowicz 72 Najstarsza pleszewska księga radziecka. Zapiski z lat 1485-1519, wyd., przeł. i oprac. A. Kozak, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza – Centrum „Instytut Wielkopolski”, Wydawnictwo Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Poznań 2014, ss. 211 Marta Machowska 75 Bibliografia do folderu: „Nowości otrzymane” oraz „Półka nowości” 79 Noty o autorach 80 Summary
OKŁADKA I. Orkiestra Dęta „Quantum” z Rychwała laureatem Nagrody Głównej WTK II. i III. Nominowani do Nagrody Głównej WTK 2015 IV. 97. rocznica Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu. Foto K. Krawiarz
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Od redakcji Pierwszą okładkę tego numeru dedykujemy Orkiestrze Dętej „Quantum” z Rychwała w powiecie konińskim, która otrzymała Nagrodę Główną Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego za rok 2015. Wespół z innymi nominowanymi uświetniła grudniowe Dni Wielkopolski w Poznaniu. Tradycyjne zgromadzenie przed tablicą pamiątkową Polskiego Sejmu Dzielnicowego oraz w sali kina Apollo wypadło uroczyście. Przyjechały władze powiatu konińskiego, a cała orkiestra – w pełnym składzie. Była gotowa koncertować co najmniej z godzinę, lecz z powodu napiętego programu tego dnia nie było takiej możliwości. Geneza Dni Wielkopolski sięga roku 1998, w którym między innymi wydano reprint Dziennika Polskiego Sejmu Dzielnicowego, odbył się przemarsz historyczną trasą od poznańskiej fary do kina Apollo, wmurowano wspomnianą wyżej tablicę, debatowano nad sprawami ważnymi dla regionu i kraju. Ma swoje początki także we wcześniejszych inicjatywach WTK oraz redakcji „Przeglądu Wielkopolskiego”, mających na celu przywrócenie pamięci o Polskim Sejmie Dzielnicowym 3-5 grudnia 1918 roku w Poznaniu. Pierwszą z nich była konferencja 5 grudnia 1988 roku (!) w Sali Renesansowej poznańskiego ratusza. Referentami byli: prof. Lech Trzeciakowski, prof. Przemysław Hauser, dr Tadeusz Jakubiak oraz prof. Jerzy Ozdowski. Kiedy w roku 1999 powstało województwo wielkopolskie w obecnym kształcie, marzyło się coś na kształt święta regionu. Kiedy je obchodzić, z czym powiązać, do jakiego wydarzenia, postaci nawiązywać… Debaty na ten temat trwały ze dwa lata. Jak przy tym nie wchodzić w daty ani nie powielać scenariuszy świąt państwowych, festynów lokalnych, dni miast lub gmin. Wybór padł na I dekadę grudnia, kiedy to przypada rocznica obrad pierwszego po latach niewoli polskiego Sejmu. Memoriał w tej sprawie do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego wnioskował ustanowienie Dni Wielkopolski jako święta regionu. Z myślą o integrowaniu mieszkańców wokół wartości nadrzędnych w świadomą swojej wartości i celów społeczność, a w perspektywie – wspólnotę regionalną. Zdania radnych Sejmiku były podzielone, niektórzy byli przeciw, dla samej zasady… Były
również głosy, że jeszcze jest za wcześnie. Województwo jest stosunkowo młode, będzie odczucie, iż Poznań coś narzuca... Myślenie o regionie administracyjnym zaczęło się rozchodzić z myśleniem o regionie kulturowym. Odwoływanie się do tradycji Sejmu Dzielnicowego wynikało z uznania, że był on zwieńczeniem ponad wieku pracy organicznej, działań Karola Marcinkowskiego, Hipolita Cegielskiego, wszystkich Wielkopolan; że wypowiadał się w sprawach dotyczących całej odrodzonej Polski. Także ten numer naszego kwartalnika wypełniają teksty, w których chodzi o to samo. Nie miejsce tu na ich streszczenia. Zapraszamy do lektury! Dni Wielkopolski z założenia mają służyć bardziej refleksji niż rozrywce i zabawie. Poprzedzają, zgodnie z chronologią zdarzeń, rocznicowe obchody powstania wielkopolskiego, lecz zasługują na wpisanie do ich programu. Są sposobnością do artykułowania przemyśleń oraz intuicji poszukujących nowej tożsamości regionu, w którym zaczęła się Polska. W roku 2015 stawiały pytanie o Wielkopolskę wielokulturową. Do problematyki tej wrócimy w kolejnym numerze. Wkroczyliśmy w rok wielkich rocznic – ogólnopolskich i regionalnych. Z jednej strony to 1050-lecie chrztu Mieszka I, więc wiadomo, że będą przeróżne imprezy nie tylko ogólnopolskie, to się odbije w poszczególnych społecznościach lokalnych. Ten rok należy też do Henryka Sienkiewicza, ale również do Feliksa Nowowiejskiego – postaci ważnych dla całego ruchu regionalnego. Jest jeszcze jedna dla nas ważna rocznica – setna rocznica urodzin Eugeniusza Paukszty. Pisarza, który urodził się w Wilnie, zmarł w Poznaniu pod koniec lat 70. Jego twórczość można rozpatrywać pod różnymi kątami, między innymi na tle literatury regionalnej. Zawiera obraz społecznych i ludzkich konsekwencji przesunięcia po drugiej wojnie światowej granic Polski na zachód. Ciągle otwarte jest pytanie: co z tego wynika dla nas? Że tu zaczęła się Polska… Może w tym wyjątkowym roku spróbujemy na nowo odczytać genius loci miejsc nad Wartą, Lednicą i Prosną, w których upływa nasze życie? Może znajdziemy nowe klucze do przyszłości naszego regionu i Polski? Stanisław Słopień 3
Jak car Helenie Modrzejewskiej występów w Kaliszu zakazał
Krzysztof Abram
Jak car Helenie Modrzejewskiej występów w Kaliszu zakazał W maju 1893 r. w Chicago odbył się Kongres Kobiet (World’s Congress of Representative Women). Modrzejewska (w USA znana jako Madame Modjeska – chodziło o to, aby oszczędzić miejscowym łamania języka) zabrała na nim głos, mówiąc m.in.:
Helena Modrzejewska
Był rok 1893, siedemnasty rok od przyjazdu aktorki i jej męża Karola Bodzenty Chłapowskiego do Stanów Zjednoczonych. Modrzejewska nauczyła się języka i z niebywałym powodzeniem występowała na deskach teatrów amerykańskich. Talentem i pracą zdobyła niekwestionowaną, dominującą pozycję w sztuce scenicznej (ileż Oscarów zebrałaby dzisiaj!). Mimo wykreślenia Polski z mapy świata przy wielu okazjach podkreślała, że należy do zniewolonego przez zaborców narodu polskiego. 4
Polska, pozbawiona niezależności politycznej, krępowana jest w każdym objawie swej żywotności. Ci, którzy odebrali nam nasz narodowy byt, starają się o to, aby cały świat uwierzył, że polski naród nie istnieje i nigdy nie istniał. Starają się z historii ludzkości wykluczyć historię Polski, ograniczyć – jeśli nie zupełnie zakazać – używanie naszego języka, zahamować dążność do jakiegokolwiek postępu ekonomicznego, intelektualnego czy społecznego. W takich warunkach oczywiście zorganizowany ruch kobiet dążących do poprawy swej sytuacji musi być uważany za zbrodnię polityczną i, co za tym idzie, karany… Gdy bezbożny duch naszych trzech sąsiednich chrześcijańskich monarchii natchnął je do utworzenia tzw. Świętego Przymierza w celu pokonania i rozszarpania naszej nieszczęśliwej ojczyzny, która była wówczas jedynym przedstawicielem demokracji i osobistej wolności, gdy niezaspokojeni aneksją i podziałem Polski mocarze rabowali i niszczyli nasz kraj od krańca do krańca, tłumiąc każdy objaw naszego narodowego życia, niszcząc nasze instytucje, prześladując nasz język i religię, zamykając przed nami wszelkie bramy cywilizacji i postępu; gdy nasi mężczyźni wyczerpani wojnami i klęskami upadali na duchu i tracili nadzieję, kobieta polska jak anioł-stróż stała u drzwi ich świadomości. To ona dodawała im otuchy, zawsze gotowa do oddania własnego życia za bezpieczeństwo i niepodległość swojego kraju. To ona uczyła swoich synów, jak pokonać wrogów, była skarbnicą tradycji, honoru, patriotyzmu, męstwa i zachowania integralności, nie pozwalając sobie ani na moment odpoczynku, lecz pracując ze zdumiewającą nieustępliwością, niezależnie od pocisków, kajdanów,
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Syberii, a co ze wszystkiego najgorsze – knuta, zawsze ją chłostającego, ku wiecznemu pohańbieniu rosyjskiego rządu. Nasi wrogowie popełnili jeden wielki błąd, jeśli myśleli, że potrafią zabić patriotyzm. Dopóki żyje jedna polska kobieta, Polska nie zginie…
Rosyjscy agenci nie omieszkali donieść o tym na dwór carski w Petersburgu. Cofnijmy się jednak w czasie. Helena, urodzona w 1840 r. w Krakowie, występy sceniczne rozpoczęła w 1861 r. od miasteczek galicyjskich. Talent i pasja, z jakimi grała, doprowadziły ją do teatrów zawodowych we Lwowie i Krakowie. W 1868 r. w krakowskim kościele św. Anny poślubiła Karola Chłapowskiego, wywodzącego się z zasłużonej i zamożnej familii wielkopolskiej. W tym roku rozpoczęła występy w Warszawie, początkowo niechętnie przyjmowana przez tamtejsze środowisko aktorskie. Jednakże publiczność nie miała najmniejszych wątpliwości, z miejsca z ogromnym aplauzem oceniła grę Modrzejewskiej. Trwało to do 1876 r., kiedy lekarz orzekł, że wyczerpany intensywną grą i obowiązkami towarzyskimi (mąż należał do kół arystokratycznych) organizm wymaga odpoczynku i zmiany klimatu. Kolejnym powodem było popowstaniowe tłamszenie przez rosyjskiego zaborcę swobód obywatelskich. I tak małżonkowie trafili do słonecznej Kalifornii, a Modrzejewska rozpoczęła triumfalny sceniczny podbój Ameryki. W latach 1880-1882 i 1885 występowała także w Londynie. Mieszkając w Ameryce, pięciokrotnie wracała do ojczyzny, wspierając hojnymi datkami m.in. działalność opiekuńczą w Krakowie prowadzoną przez znanego jej osobiście franciszkanina Alberta Chmielowskiego. Dorzućmy, że ojciec świętego przez kilka lat pracował w komorze celnej w kaliskim Szczypiornie. Na przełomie lat 1894 i 1895 Modrzejewska grała w opanowanym przez Prusaków Poznaniu. Stąd stosunkowo blisko było do położonego na lewym brzegu Prosny Żegocina, majątku, w którym gospodarował brat męża – Karola Chłapowskiego, Józef. A z Żegocina dwa kroki do Kalisza, dokąd na występy zaprosił ją prezes miejscowego Towarzystwa Muzycznego, późniejszy rektor Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie, Alfons Parczewski.
Ustalono termin występów: 2 i 3 lutego 1895 r. Ponieważ budynek teatru miejskiego był zniszczony z powodu pożaru, występy zaplanowano w sali koncertowej Towarzystwa mieszczącej jednorazowo blisko 400 osób (to przebudowane wnętrze obecnego Centrum Kultury i Sztuki). Wiadomość podana przez miejscową prasę spowodowała, że bilety rozeszły się błyskawicznie.
Dwór Chłapowskich w Żegocinie – stan obecny
Żegocin leżał wówczas w zaborze pruskim, a Kalisz w rosyjskim. I stało się: 1 lutego nie wpuszczono Modrzejewskiej do Kalisza. Syn Modrzejewskiej Rudolf, ceniony inżynier, konstruktor mostów i budowniczy kolei, wspominał: Krótko po tym, jak moja matka mówiła w Chicagowskim Instytucie Sztuki Art Institute o polskich kobietach (na Kongresie Kobiet) – powiadomiono ją, że już nie będzie mogła pojawić się na scenie pozostającej pod rosyjską jurysdykcją. W swoim ostatnim liście do mnie pisała: „Rząd rosyjski zabronił mi grać w Polsce. Muszę Ci opowiedzieć, jak to się stało. Gdy byłam w Poznaniu, złożono mi propozycję zagrania w Kaliszu. Biletów sprzedano za około 1500 rubli, zanim ogłoszono tytuł. To był benefis dla polskich więźniów politycznych. Na dzień przed spektaklem dyrektor teatru został powiadomiony, że policja ma rozkaz, by zapobiec pojawieniu się Modjeskiej. Spowodowało to moją większą niż kiedykolwiek wcześniej determinację, by jechać do samej Warszawy i zaplanować tam przedstawienie. Odnośnie Kalisza, można by 5
Jak car Helenie Modrzejewskiej występów w Kaliszu zakazał
powiedzieć, że zakaz musiał być zainspirowany z St. Petersburga…”.
Równolegle z zabiegami o występy w Kaliszu trwały uzgodnienia dotyczące występów Modrzejewskiej w St. Petersburgu i Moskwie. W stolicy imperium wszystko zostało przygotowane, zaangażowano zespół teatralny, zapłacono zaliczkę 1000 rubli dyrektorowi teatru, zdeponowano gwarancję – dziwaczny rosyjski wymóg – 1200 rubli na policji, rozwieszono ogłoszenia i afisze i sprzedano wiele biletów. W kwietniu 1895 r. Modrzejewska otrzymała wiadomość: „Proszę poinformować panią Modjeską natychmiast, że jej proponowane występy w St. Petersburgu zostały zakazane, wobec czego jej podróż tutaj byłaby z tego powodu bezcelowa. Podpisał: Generał von Wahl, Szef policji Petersburga”. Modrzejewska dowiedziała się od przyjaciół na wysokich stanowiskach, że rosyjski konsul doniósł żandarmerii o tym, że powiedziała okropne rzeczy pod adresem rządu rosyjskiego podczas jednego ze spotkań, które odbyło się w Chicago w czasie Targów Światowych i z tego względu nie wolno jej pojawić się na terenie Rosji, a tym samym również w zaborze rosyjskim. Sądziłam, że przynajmniej pozwolą mi zagrać w Petersburgu, ponieważ generał von Wahl, który jest naczelnikiem żandarmerii, był mi zawsze bardzo przyjazny i zachęcał mnie przez przyja-
Kościół w Żegocinie
6
ciół, bym przyjechała. Jednakże moja obraza widocznie okazała się zbyt ciężka i nawet on nie mógł nic zrobić. Jakie to śmieszne! Wielkie imperium rosyjskie boi się Modjeskiej! Zaczynam myśleć, że jestem bardzo potężna! Jeśli chcieli mnie ukarać, to im się udało, ponieważ z powodu planowanego wyjazdu do Rosji skróciłam podróż do Włoch. W międzyczasie złapałam grypę, ale zamierzamy pozostać przez jakiś czas z rodziną hrabiego Bodzenty w ich pałacu w kraju, gdzie będę miała opiekę i świeże powietrze ku radości mego serca.
Obecnie wiemy, że ukaz carski zabraniający występów wydał Aleksander III, ojciec zamordowanego przez bolszewików Mikołaja II, a syn Aleksandra II, któremu postument wystawił zaborca przed kaliskim Trybunałem, w ten sposób, że twarz miał skierowaną w stronę Prosny, a za nim stał budynek sądu. Ulica szybko ukuła powiedzonko: „Car Aleksander stoi na słupie, rzekę ma z przodu, a sprawiedliwość w d..ie”. Dzisiaj budynek Trybunału opatrzony jest ręką opozycjonisty Bogusława Śliwy w napis Przywrócić godność prawu – odnosi się on do czasów znacznie późniejszych. Tak więc 55-letnia Modrzejewska zamiast podróżować na wschód, pozostała z rodziną w Żegocinie, „mając opiekę i świeże powietrze ku radości serca”. Jej mąż, Karol Chłapowski, po śmierci małżonki osiadł w nim na stałe. Echa bytności Heleny Modrzejewskiej w Żegocinie, w którym przebywała kilkakrotnie, pobrzmiewają tu i dzisiaj. W ostatnich latach za sprawą Andrzeja Tylczyńskiego i Andrzeja Zmyślonego, grona współpracujących osób z kaliskich instytucji kultury, Zofii Zawady z Żegocińskiego Ośrodka Kultury oraz mieszkańców Żegocina i okolic, wystawiano tu, poprzedzone uroczystymi procesjami uczestników, wieczorne plenerowe spektakle przywołujące pobyty Modrzejewskiej – strojne w ubiory z epoki, tańce narodowe, sztandary kościelne i wieńczone gromadnie śpiewaną Rotą. Tłem był oryginalny, podniszczony już dwór i otaczający go park. Nie było chyba nikogo z najbliższej okolicy, kto by nie brał w nich udziału, przynajmniej w charakterze widza. Nie zabrakło potomków rodziny Chłapowskich i gości z dalszych okolic. Parking otaczający drewniany kościółek (Matce Boskiej
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Żegocińskiej Modrzejewska ofiarowała cenny naszyjnik) pękał w szwach. W postać Heleny Modrzejewskiej wcielała się udanie młodziutka Katarzyna Zawada. W Ośrodku Kultury na trwałe zagościła ekspozycja obrazująca życie aktorki. Tradycją stały się miejscowe konkursy recytatorskie „Helena Modrzejewska – mistrz słowa”. Duch aktorki powrócił do Żegocina. W 120. rocznicę niedoszłych występów Heleny Modrzejewskiej w Kaliszu, w budynku,
w którym zamierzała grać, miał miejsce spektakl przywołujący fragmenty jej ról i atmosferę dawnego Kalisza. Finałem była projekcja dokumentalnego filmu produkcji amerykańskiej Modjeska – woman triumphant. Chętnych, aby pokłonić się pamięci wybitnej aktorki i patriotki, nie brakowało.
Spektakl plenerowy w Żegocinie
Bibliografia Helena Modrzejewska. Artykuły, referaty, wywiady, varia, wybór i oprac. E. Orzechowski, Kraków 2009. Szczublewski J., Modrzejewska. Życie w odsłonach, t. 1-2, Warszawa 2012.
Ilustracje Fotografie – K. Abram, I. Kuczyńska, archiwum
7
FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium
Kazimierz Taczanowski
FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium Wśród mieszkańców Poznania interesujących się tematyką sportową, a w szczególności piłką nożną, istnieje przede wszystkim słynny „Kolejorz”, inaczej mówiąc „Lech” Poznań, na którego cześć za panowania trenera Wojciecha Łazarka krzyczano jakże często przy ul. Grunwaldzkiej kultowe już słowa: „KKS mistrzem jest!”. Jednak do 1939 r. tytuł mistrzowski w piłce nożnej nie tylko Poznania czy Wielkopolski związany był z innym tutejszym klubem noszącym nazwę „Warta” Poznań. Można postawić w tym miejscu pytanie: kto był lepszy – „Warta” Poznań czy „Kolejorz”? Odpowiedź na postawione pytanie będzie tematem niniejszego opracowania. Wielkopolska Gauliga z lat 1939-1945 obecnie to już zapomniany twór piłkarski rodem z Posen, Gnesen czy Hohensalza. Dla młodego pokolenia warto przypomnieć, że w Poznaniu, Gnieźnie czy Inowrocławiu podczas okupacji rozgrywane były mecze przy ogromnej publiczności dla ludności
niemieckiej, w których to spotkaniach znane było nazwisko Fryderyka Scherfke, słynnego przedwojennego piłkarza poznańskiej „Warty”, później grającego w 1. FC Posen czy zespole niemieckiej policji – poznańskiego „SS”. Można się zapytać, jak to możliwe, że tak liczne spotkania piłkarskie odbywające się w miejscu dawnej Pewuki, gdzie działało w tym czasie wesołe miasteczko1, przy Beethovenallee (obecnie aleja Reymonta), na terenie obecnej poznańskiej Areny, są praktycznie dzisiaj zapomniane. Sentymentu dla tego tematu nie miał znany poznaniakom prof. Zbigniew Zakrzewski opisujący liczne poznańskie ulice2. Dla niemieckich mieszkańców Posen czas okupacji był okresem normalnego bytowania, kiedy to znajdowano czas na pójście do opery, filharmonii czy nawet na spotkania piłkarskie. To tylko Polakom czyniono utrudnienia w latach 1939-1945, co niewątpliwie było dla nich uciążliwe. Stadion piłkarski w tle kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej na poznań-
„Tęcza” 15.VIII.1931, z. 33, s. 8
„Ostdeutscher Beobachter” 7.X.1940, s. 3
1 „Moskwy szukać nam nie trzeba”. Wygnani z własnych mieszkań do piekła niechlujstwa przez beztroski magistrat poznański. Co się dzieje na terenach dawnego „Wesołego Miasteczka” w Poznaniu?, „Goniec Wielkopolski” 28.VI.1931, nr 147, s. 3. 2 Z. Zakrzewski, Ulicami mojego Poznania, Poznań 1985.
8
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
skim Łazarzu zakrył starą tradycję tutejszej „przedwojennej” biedy. Redaktor poznańskiego czasopisma „Tęcza” podpisujący się inicjałami „at” już w 1931 r. zaznaczył, że nie chciał nawet patrzeć na biedę na terenach po poznańskiej Pewuce3. Nie możemy się dziwić, że niemiecka arystokracja zamieszkała w Warthegau nie interesowała się piłką nożną rozgrywaną przy Beethovenallee w Poznaniu. Piłka nożna była w zasadzie w centrum uwagi tutejszych sfer robotniczych.
na, a więc w pobliżu słynnej poznańskiej instytucji kulturalnej, grały zespoły piłkarskie „białych” i „czarnych” także w latach 1939-19455.
„Ostdeutscher Beobachter” 29.IX.1943, s. 4
„Ostdeutscher Beobachter” 2.VI.1940, s. 4
Stąd w okupacyjnych zbiorach Biblioteki Raczyńskich trudno było znaleźć adnotacje na temat interesującego nas zagadnienia4, choć w okolicach placu Wilhelmowskiego i Grolma-
Natomiast przy Bibliotece Raczyńskich odbywały się różne zawody sportowe się, m.in. mecz bokserski obserwowany przez liczną widownię. Należałoby dodać, że frekwencja na mieczach piłkarskich w Posen była dość wysoka – sięgała nawet 4 000 widzów6. Podstawą naszych badań jest poznańskie czasopismo „Ostdeutscher Beobachter” ukazujące życie Polaków, jak i Niemców pod okupacją hitlerowską. Czasopismo, przedstawiając działalność niemieckiej lokalnej władzy w latach 1939-1945, w rzetelny sposób relacjonowało mecze piłkarskie (niekiedy lepsze recenzje były prezentowane w Łodzi, innym razem lepsza relacja była w Poznaniu). Gazety niemieckie miały za główny cel podkreślenie niemieckości miasta Posen i z tego zadania się wywiązały7. Stąd też rozgrywki piłki nożnej, choć przeznaczone dla tutejszych Niemców jako głównego adresata, pozostały jakby na uboczu ówczesnych bieżących spraw związanych z niemieckim Posen8. Warto więc w niniejszym artykule zajął się tematyką piłkarską w okupowanym Poznaniu lat 1939-1945.
„Ostdeutscher Beobachter” 13.IV.1942, s. 4
5 6 7 3 4
(at), Na „bezdomnej Pewuce”, „Tęcza” 15.VIII.1931, z. 33, s. 6-8. „Ostdeutscher Beobachter” 2.V.1940, s. 4. Ibidem, 13.IV.1942, s. 4. Ibidem, 31.III.1941, s. 3; 26.V.1942, s. 7. Ibidem, 29.III.1940, s. 2. 9
FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium
Luftwaffe SV Posen (LSV). Związany był on z niemiecką pocztą polową i współpracował z innym poznańskim klubem piłkarskim noszącym nazwę Post Posen.
„Ostdeutscher Beobachter” 7.XII.1942, s. 3
Pamiętać musimy, że podczas okupacji nie istniała ogólnoniemiecka liga piłkarska. Cały teren Rzeszy podzielony był na poszczególne Gauligi. Pomimo takiego podziału w Poznaniu goszczono piłkarzy z Litzmannstadt (czyli z Łodzi) – relacje z tych meczów ukazywały się także w tamtejszym czasopiśmie „Litzmannstädter Zeitung” – Torunia, Wrocławia, Gdańska czy nawet Berlina. Nie możemy się dziwić, że 1. FC Posen mógł w swojej niemieckiej legendzie rywalizować nawet ze słynnym „Bayernem” Monachium. Poznański klub piłkarski 1. FC Posen podczas niemieckiej okupacji zmienił nazwę na
„Ostdeutscher Beobachter” 10.II.1941, s. 3
Podczas rozgrywek piłkarskich w 1944 r. nie odczuwało się nadciągającego końca II wojny światowej. W latach 1941-1944 mecze odbywały się także w zimowej scenerii.
Poznańskie Luftwaffe w 1940 r.
8
10
Ibidem, 27.I.1941, s. 3: DWM 3:3 gegen Polizei.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
„Litzmannstädter Zeitung” 17.III.1941, s. 3
W tym miejscu omówię działalność choć niektórych zespołów z poznańskiej Gauligi. Przykładem niech będzie 1. FC Posen, który kiepsko, ale jednak pokonał na wyjeździe lokalny zespół w Łodzi wynikiem 1:0 z odpowiednim pozdrowieniem9.
1. Reichsbahn Posen
Samochód rentgenowski, wyprodukowany na potrzeby poznańskiego Reichsbahn. „Ostdeutscher Beobachter” 4.II.1943, s. 3
Reichsbahn Posen reprezentował niemieckich kolejarzy pracujących w Poznaniu.
„Ostdeutscher Beobachter” 11.IV.1943, s. 5 „Ostdeutscher Beobachter” 19.VI.1941
Reichsbahn miała zapotrzebowanie na większą liczbę lokomotyw. Ich produkcją zajmował się poznański DWM, czyli Deutschen Waffen- und Munitionsfabrik Posen, który także wystawił swój zespół w Gaulidze.
Poznański redaktor Eugen Petrull odnotował istnienie poznańskiej Kaponiery. Omawiana Kaponiera na Moście Uniwersyteckim, położona dokładnie między ulicą Glogauerstrasse (Głogowską) i Buddestrasse (Roosevelta), była w Zarządzie Strassenbahnhaltestelle. Sprawę poruszył dnia 11.IV.1943 r. stary poznański żołnierz, dawny oficer poznańskiego sztabu fortecznego. Francuskie słowo caponnière w języku niemieckim oznacza Grabenwehr, czyli
„Litzmannstädter Zeitung” 17.III.1941, s. 3.
9
11
FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium
„Ostdeutscher Beobachter” 26.I.1944, s. 3
podziemny magazyn broni. W języku polskim w latach 1918-1939 w Poznaniu słowo „kaponiera” zostało przetłumaczone jako „kojec”, a niemieckie Fort otrzymało polski odpowiednik – „warownia”10. Pracownicy Reichsbahn musieli w 1944 r. pracować w dość trudnych warunkach zbliżającego się końca II wojny światowej.
zakłady zbrojeniowe znajdujące się na poznańskiej Wildzie. W piłkarskim zespole grali cywile.
„Ostdeutscher Beobachter” 25.VIII.1941, s. 3
„Ostdeutscher Beobachter” 14.I.1945, s. 4
Reichsbahn zajmowało się także lokalną kolejką wąskotorową w Pleszewie.
2. DWM Posen DWM Posen – Deutschen Waffen- und Munitionsfabrik reprezentowało niemieckie „Ostdeutscher Beobachter” 11.IV.1943, s. 5.
10
12
„Ostdeutscher Beobachter” 22.XII.1941, s. 3
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Zakłady DWM współpracowały w niemieckim Posen z tutejszym Reichsbahn.
3. Post SG Posen Postsportgemeinschaft Posen, czyli Post SG reprezentowała poznańską Pocztę czasów niemieckiej okupacji. Firma posiadała nawet dwa zespoły piłkarskie w tutejszej Gaulidze11.
„Ostdeutscher Beobachter” 10.X.1943, s. 5
„Ostdeutscher Beobachter” 30.X.1941.
Okupacyjne władze niemieckie także poprzez architekturę budynku poznańskiej Poczty chciały udowodnić niemieckość miasta Posen. „Ostdeutscher Beobachter” 18.III.1941, s. 7
„Ostdeutscher Beobachter” 17.XI.1942, s. 4
Budynek Post 1 znajdował się przy ul. Wilhelmowskiej (tak też jest do dnia dzisiejszego). Wystrój wnętrza Post 1 praktycznie nie zmieniał się przez wiele lat, także po zakończeniu II wojny światowej.
„Ostdeutscher Beobachter” 21.VI.1941, s. 5
Ibidem, 31.X.1940, s. 6.
11
13
FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium
„Ostdeutscher Beobachter” 19.X.1941, s. 5
Na poznańskiej Poczcie pracowano podczas niemieckiej okupacji na trzy zmiany, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Listy były właściwie przechowywane, a do adresatów rozwożono je samochodem.
„Ostdeutscher Beobachter” 22.VI.1942, s. 3
4. SG Ordnungspolizei (Orpo) SG Ordnungspolizei reprezentował niemiecką Policję Porządkową z Poznania. Ordnungspolizei, czyli Policja Porządkowa w niemieckim Posen posiadała swojego dowódcę w stopniu generała majora.
„Ostdeutscher Beobachter” 29.IX.1941, s. 3
„Ostdeutscher Beobachter” 22.VI.1942, s. 3
Niektórzy piłkarze Ordnungspolizei poruszali się podobnie jak w balecie, co uwieczniły fotografie. Zachowały się również zdjęcia całego zespołu. Dnia 29.IX.1941 odbył się mecz piłkarski Poznań – Warszawa 4:4 (2:2) przy Beethovenallee w Poznaniu, z widokiem na wieżę kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej. Zawodnik poznańskiej drużyny, grający na co dzień w Ordnungspolizei, zażegnał krytyczną sytuację w omawianym spotkaniu. 14
Napastnik był w lepszym położeniu od poznańskiego bramkarza, który zareagował z opóźnieniem, dlatego też warszawski zespół zdobył trzecią bramkę. Poznańskie Orpo grało nie tylko z Warszawą, ale także w Prusach Wschodnich.
5. Sportgemeinschaft SS Posen Już sama nazwa „SS” kojarzy się każdemu Polakowi jednoznacznie. Praktycznie mieszkańcom Poznania nieznane są losy drużyny piłkarskiej grającej pod taką marką.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Fotografia składu poznańskiego zespołu SS, opublikowana w jednym z numerów „Ostdeutscher Beobachter”
„Ostdeutscher Beobachter” 20.X.1941, s. 4.
SS Posen reprezentował niemiecką „czarną” policję z Poznania, co wiązało się także z noszonymi strojami sportowymi widocznymi na pamiątkowej wspólnej fotografii. Drużyny poznańskiej Gauligi posiadały swoje rezerwy (tak też było w przypadku SS). Zespół ten występował przy ul. Bukowskiej, ale także w Amsterdamie i Rotterdamie, wygrywając wynikiem 6:3 przy 10 000 widowni (poniósł także klęskę)12.
Siedziba poznańskiej, a zarazem niemieckiej Policji przy Tannenbergstrasse (obecnie ul. Grunwaldzka). „Ostdeutscher Beobachter” 20.X.1940, s. 6
6. Deutscher Sport Club Posen – DSC Posen Poznańskie DSC posiadało nie tylko sekcję piłkarską, ale także bokserską13, nie zapominając o piłce ręcznej kobiet i mężczyzn14. Lokalne spotkanie piłkarskie LSV – DSC 4:2 rozegrane zostało na boisku przy Beethovenallee w Poznaniu w obecności 2 000 widzów15.
Prezydent Policji SS-Brigadeführer Freiherr von Malsen-Ponickau. „Ostdeutscher Beobachter” 13.IX.1940, s. 5
14 15 12 13
Ibidem, 20.X.1941, s. 4. Ibidem, 14.V.1940, s. 7. Ibidem, 10.XI.1941, s. 3. Ibidem, 3.VI.1941, s. 6. 15
FC Posen lepszy od „Bayernu” Monachium
„Dwie bramki główką dały zwycięstwo. Ordnungspolizei Litzmannstadt wywalczył zasłużone zwycięstwo z DSC Posen 2:0 (0:0)”, „Ostdeutscher Beobachter” 7.IV.1942, s. 7 (zob. też krótka relacja bez fotografii w „Litzmannstädter Zeitung” 7.IV.1942, s. 3).
„Ostdeutscher Beobachter” 11.V.1942, s. 3
7. LSV, LWSV, 1. FC Posen
LSV – DSC 4:2. Fot. opublikowana w jednym z wydań „Ostdeutscher Beobachter”
Fot. opublikowana w jednym z wydań „Ostdeutscher Beobachter”
Ibidem, 16.X.1940, s. 3 i 5. Ibidem, 4.II.1941, s. 7. 18 Ibidem, 31.VIII.1942, s. 3. 16 17
16
LSV lub LWSV, czyli Luftwaffensportverein Posen16 uważany był za futbolowego mistrza tutejszego Bezirk I. Zespół posiadał także sekcję piłki ręcznej17. Mecze piłkarskie rozgrywał jeszcze w 1944 r., tak jakby II wojna światowa miała trwać jeszcze bardzo długo. Poznańskie LSV przegrało gościnnie w meczu piłkarskim z LSV Elbląg 3:5 (3:2). W 5 minucie pierwszą bramkę strzelili poznaniacy, w 10 minucie było już 1:1. Ostatnią bramkę poznaniacy stracili przed ostatnim gwizdkiem sędziego, po wręcz tragicznej drugiej połowie. W innym meczu LSV Posen również przegrało mecz z Eblągiem wynikiem 1:3 (1:1)18.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
8. TuS, TSG Gnesen
Gnieźnieński sport piłkarski: „W minioną niedzielę T. u. SG Gnesen przyjęło Polizei SV Posen jako gości. Po pierwszej wielkiej połowie prowadziło Gnesen 2:0. W drugiej połowie policjanci strzelili dwa gole, jednak miejscowa jedenastka strzeliła w końcówce trzecią bramkę dającą jej ostateczne zwycięstwo”. „Ostdeutscher Beobachter” 10.X.1940, s. 4
Zespół Turn- und Sportgemeinschaft z Gniezna występował w czerwono-białych strojach, co jest pewną ciekawostką historyczną czasów okupacji19. Nie możemy w tym momencie zapomnieć o lokalnych spotkaniach TSG Gnesen z zespołem z Hohensalza, które niestety nie dorównywały poziomowi 1. FC Posen (były raczej ze środka tabeli, choć niektórzy stwierdzą: dobre chociaż i to!).
Podsumowując problematykę sportową wielkopolskiej Gauligi, możemy jedynie dodać, że po zakończeniu II wojny światowej nikogo już nie obchodziły zmagania niemieckich sportowców z miasta Posen. Nawet wiele ciekawostek z tego okresu, jeśli pozostały w polskiej pamięci, poszły wraz z makulaturą na śmietnik historii albo stały się materiałem na opał. Dzisiaj możemy przypomnieć sobie, że w tak niewielkiej odległości od polskiego katolickiego kościoła mieszczącego się na ul. Głogowskiej, jednego z nielicznych czynnych w okresie niemieckiej okupacji, zmagali się sportowo tutejsi Niemcy, dla których Posen był także miejscem przynajmniej czasowego zamieszkania. Obecnie w Internecie pojawiają się stare fotografie na przykład poznańskiej Luftwaffe z 1940 r. z dodaniem, że osoba sprzedająca je na portalu żąda za nie dosłownie grosze z braku chętnych na ich zakup. Stąd powstaje pytanie: ile jest warta historia w dobie kapitalistycznej komercji? Z innej strony: czy młodego czytelnika urodzonego wiele lat po zakończeniu II wojny światowej będzie jeszcze obchodziła historia jakiejś tam Luftwaffe czy klubu piłkarskiego 1. FC Posen?
Ibidem, 15.III.1943, s. 4.
19
17
Towarzystwo Narodowe Oddział Zana w Trzemesznie w latach 1860-1862
Izabela Kopczyńska
Towarzystwo Narodowe Oddział Zana w Trzemesznie w latach 1860-1862 W drugiej połowie XIX wieku na terenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego powstało tajne towarzystwo samokształceniowe gimnazjalistów pod nazwą Towarzystwo Narodowe. Organizacja ta skupiała uczniów z czterech gimnazjów: Marii Magdaleny w Poznaniu, w Trzemesznie oraz w Ostrowie (były to gimnazja o charakterze katolickim i polskim), a także gimnazjum niemiecko-ewangelickiego w Lesznie. Ważnym źródłem do poznania historii Towarzystwa jest protokolarz, zawierający sprawozdania z posiedzeń Oddziału Zana w Trzemesznie z lat 1860-1862. Sprawozdania te znalazł w trakcie poszukiwań pamiątek po filomatach pomorskich dr Jerzy Szews1. Po raz pierwszy naukowo źródłem tym zainteresował się poznański badacz, Marian Paluszkiewicz, który na początku lat 70. XX wieku wypożyczył protokolarz do swojej pracy nad tajnymi towarzystwami gimnazjalnymi. W wyniku poszukiwań Paluszkiewicza powstał m.in. artykuł na temat tego źródła pt. Odkrycie trzemeszeńskie2, opublikowany w czasopiśmie „Znak”. Artykuł, zgodnie ze swoim tytułem, został napisany w charakterze sensacyjnego doniesienia, jakim niewątpliwie było znalezienie protokolarza przez dra Szewsa. Sprawozdania Towarzystwa Narodowego Oddziału Zana dostarczają nam wielu cennych informacji na temat działalności i funkcjonowania Towarzystwa. Pomimo że zostały sporządzone tylko dla Oddziału Tomasza Zana, to jednak opisują również wydarzenia dotyczące innych oddziałów oraz strukturę całej orga-
nizacji. Stanowią bez wątpienia wartościowe źródło do badań nad jej historią i działalnością. Pomimo iż protokolarz liczy sobie ponad 150 lat, zachował się do naszych czasów w bardzo dobrym stanie. Obecnie znajduje się w zbiorach Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu, jako część spuścizny po Marianie Paluszkiewiczu. Obszerne fragmenty sprawozdań zostały także opublikowane w pracy pod redakcją Danuty Konieczki-Śliwiński Wybór źródeł do dziejów gimnazjum i liceum w Trzemesznie3. Oficjalną datą powstania Towarzystwa Narodowego jest 19 lutego 1860 r. Pomysł zjednoczenia towarzystw gimnazjalnych na terenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego w jedno Towarzystwo Narodowe zgłoszono na zjeździe w Poznaniu w 1860 r., na którym zebrała się młodzież z gimnazjów w Poznaniu, Ostrowie, Trzemesznie, Lesznie i Głogowie4. W przypadku Trzemeszna Towarzystwo Narodowe utworzyły dwie organizacje istniejące w trzemeszeńskiej szkole: Towarzystwo Promienistych i Towarzystwo Literatów. Fotografię przedstawiającą uczestników tego zjazdu opublikowano w 1911 r. na łamach czasopisma „Filareta”5. Pod względem organizacyjnym Towarzystwo Narodowe podzielone było na oddziały. Każdy oddział, znajdujący się we wspomnianych powyżej gimnazjach, wybierał na swojego patrona osobę odznaczającą się patriotyzmem i uważaną powszechnie za bohatera narodowego. W ten oto sposób oddział działający w gimnazjum Marii Magdaleny przyjął imię Tadeusza Kościuszki, w gimnazjum trzemeszeńskim – Tomasza Zana, w Ostrowie
M. Paluszkiewicz, Odkrycie trzemeszeńskie, „Znak” 1976, t. 28, nr 1, s. 126. Ibidem, s. 126-146. 3 Wybór źródeł do dziejów gimnazjum i liceum w Trzemesznie, pod red. D. Konieczki-Śliwińskiej, Poznań 2006. 4 Zob. „Filareta” 1911, nr 1, s. 28. 5 Ibidem. 1 2
18
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
patronem był rycerz Zawisza, a w Lesznie legendarny Krakus. Główny organ wykonawczy Towarzystwa Narodowego stanowił Komitet, wybierany co roku na zjazdach gromadzących wszystkie cztery oddziały. Po roku kadencji Komitet składał swoją władzę. Wyższą instancją od Komitetu były Zjazdy, których – łącznie ze Zjazdem Inauguracyjnym z dnia 19 lutego 1861 r. – odbyły się cztery. Na Zjazd wybierano z każdego oddziału po 3 osoby mające prawo głosu6. Na pierwszym Zjeździe w dniu 18 września 1861 r. wybrano przewodniczącego pierwszego Komitetu działającego w Poznaniu – Bronisława Drwęskiego. Drugi Zjazd odbył się 2 marca 1862 r., wybierając na przewodniczącego gimnazjalistę Haunszylda z Oddziału Zawiszy z Ostrowa. Na trzecim Zjeździe przewodniczącym został Tomasz Śniegocki z Oddziału Zana z Trzemeszna. Do Komitetu należał ponadto sekretarz i czterech korespondentów7. Po połączeniu się Towarzystwa Literackiego i Towarzystwa Promienistych w Towarzystwo Narodowe Oddział Zana w Trzemesznie liczba członków tego oddziału wynosiła 32 osoby8. Głównymi celami wyznaczonymi przez Towarzystwo Narodowe i zapisanymi w statucie były: 1. Wznosić i oswobodzić ducha narodowego spod wrogiego wpływu. 2. Utrzymanie w czystości obyczajów naszych, zwyczajów i narodowości i języka ojczystego. 3. Połączenie się z młodzieżą Polską dobrze myślącą węzłem na całe życie ku wspólnemu działaniu i kształceniu9.
Niejednokrotnie w literaturze wskazuje się także jako cele Towarzystwa Narodowego naukę historii, literatury polskiej i geografii, co potwierdza ocena Oddziału Zana wyrażona na posiedzeniu ogólnym u Myślisława (Waleria-
na Woydta) w dniu 14 października 1860 r.: „[Towarzystwo] było szkołą, a z drugiej strony zwierciadłem przyszłego życia obywatelskiego”10. To właśnie ci młodzi gimnazjaliści mieli oprócz nauki kształcić się w duchu narodowości polskiej oraz dołożyć wszelkich starań i sił, by oswobodzić przygnębioną Ojczyznę11. W Odpisie ustaw, zamieszczonym w protokolarzu, czytamy m.in.: „cel główny wszelkiej młodzieży polskiej to wybawienie ojczyzny z niewoli przez połączenie się w jeden nierozerwalny węzeł”12. Szczegółowa organizacja Towarzystwa Narodowego opisana została w protokolarzu pod hasłem „Ustawy” w liście z dnia 3 listopada 1861 r. Członkowie Towarzystwa spotykali się w ramach posiedzeń trojakiego rodzaju: zwyczajnych, nadzwyczajnych (wspólne, ogólne) oraz uroczystych. Posiedzenia zwyczajne odbywały się dla każdego pododdziału, nadzwyczajne odbywały się dla całego oddziału, a w przypadku posiedzeń uroczystych zwoływano je trzy razy w roku w określonych terminach: 19 lutego na pamiątkę połączenia się Towarzystwa Narodowego, 3 maja na pamiątkę uchwalenia Konstytucji oraz 29 listopada na pamiątkę wybuchu powstania listopadowego13. Posiedzenia stanowiły istotę działalności Towarzystwa Narodowego. Na posiedzeniach zwyczajnych jego członkowie kształcili się poprzez naukę dziejów i literatury ojczystej. W każdym sprawozdaniu na początku zapisywano dokładnie, jaki to rodzaj posiedzenia i które to z kolei, a następnie u kogo się ono odbywało (z zachowaniem oczywiście zasady używania pseudonimów od imion słowiańskich, aby nie dekonspirować członków Towarzystwa). Wymieniano także osoby nieobecne na zebraniu danego dnia. Podczas posiedzeń ogólnych omawiano sprawy całego Oddzia-
T. Eustachiewicz, Młodzież wielkopolska na tle lat 1861-1864, Poznań 1932, s. 12. Ibidem, s. 11. 8 Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu [dalej skrót BR], Sprawozdania Towarzystwa Narodowego od. Zan z posiedzeń ogólnych i ogólne sprawozdania miesięczne od 1-go Marca i kopie listów Komitetu Trzemeszno 1860 i członków. Od 14-go Marca 1860 do 1-go Października 1862, sygn. Rkp. 2647, s. 8. 9 Ibidem, s. 45. 10 Ibidem, s. 77. 11 Z. Grot, Rok 1863 w zaborze pruskim, Poznań 1963, s. 42. 12 BR, Sprawozdania…, op. cit., s. 206. 13 Ibidem, s. 209. 6 7
19
Towarzystwo Narodowe Oddział Zana w Trzemesznie w latach 1860-1862
łu, czytano prace, wygłaszano wykłady, często spisywano również, ile posiedzeń zwyczajnych odbyło się w międzyczasie. W zakres nauki historii wchodziła historia od panowania dynastii Piastów, następnie Jagiellonów, królów elekcyjnych aż do czasów współczesnych członkom. Sporządzano również sprawozdania z danego miesiąca informujące o liczbie odbytych posiedzeń, przebiegu nauki historii, literatury i geografii. Między innymi w sprawozdaniu z miesiąca października 1860 r. czytamy w protokolarzu: „Z dziejów przeszliśmy ostatnie czasy po rozbiorze Polski, czasy wojen Napoleońskich, rok 30…”. Przy pracach pisemnych, które odczytywane były na posiedzeniach ogólnych, dopisywano przy tytule pracy pseudonim osoby będącej jej krytykiem, np. Dobiesław Kilka słów o życiu i pismach Jana Kochanowskiego, krytyk Wrócisław. Uroczyste posiedzenia Towarzystwa miały przede wszystkim patriotyczny charakter. Posiedzenia z okazji 3 Maja w 1860 r. rozpoczynano od odśpiewania Boże coś Polskę. W rocznicę powstania listopadowego członkowie uczestniczyli we mszy św. za poległych. Wszystkie uroczyste posiedzenia członkowie rozpoczynali i kończyli wspólną modlitwą, a następnie wygłaszano wykłady w zależności od uroczystości. Na jednym z posiedzeń z okazji powstania listopadowego m.in. Sławomir wygłosił takie oto słowa: „30 lat mówił on, jak Polacy powstali, trzydzieści lat niewoli, więc co nam czynić wypada? Oto jednoczyć siły nasze, zapracować gorąco, bym zarzutu lenistwa na się nie ściągnęli, przede wszystkim wzbudzać miłość Ojczyzny w narodzie i dążyć w ślady młodzieży, która wywołała powstanie”14. Patriotyzm stał się główną ideą działalności Towarzystwa. Jego członkowie deklarowali, że chcą pracować dla Polski i dla niej poświęcić całe życie, uważając siebie za „wybawicieli” Polski. Byli przekonani, że to właśnie oni powinni ratować Ojczyznę, będąc w sile wieku 16 17 18 14 15
20
Ibidem, s. 121. Ibidem, s. 46 Ibidem, s. 204. Ibidem, s. 207. Ibidem, s. 132.
i mając chęci do pracy15. W Odpisie Ustaw do Komitetu Oddział Zana tak określił swoje zadanie: „I oto złączenie sił narodu w ogólności, a młodzieży w szczególności jest pewną i niezachwianą podstawą naszej przyszłej wolności i szczęścia. Stąd też młodzież powinna przede wszystkim dążyć do połączenia się ogólnego w celu wspólnego działania”16. Ponadto w Ustawach określono środki, za pomocą których – w rozumieniu członków Towarzystwa – byli oni w stanie osiągnąć zamierzone cele. Według nich była to przede wszystkim „szczera i niezmordowana praca na zewnątrz, jak i wewnątrz Towarzystwa”, a co za tymi idzie zaangażowanie się w rozwój i wzmocnienie organizacji, wzajemny szacunek i jedność członków, wspieranie się radą i pomocą, działanie dla dobra narodu, kształcenie się w zakresie poznawania dziejów i literatury ojczystej, a także nawiązanie kontaktów ze środowiskiem wiejskim (chłopami), służąc mu wsparciem w każdej sprawie17. Do Towarzystwa przyjmowano członków tylko dwa razy w roku. Mogli nimi zostać uczniowie gimnazjum z dwóch najwyższych klas, ale także osoby z zewnątrz (tzw. ludzie prywatni). Warunkiem przyjęcia kandydata była propozycja jednego z członków i obligatoryjne poparcie ¾ głosów – w przypadku kandydatury ucznia gimnazjum, a w przypadku osób prywatnych musiały one otrzymać 100% głosów. Nowo przyjęty członek otrzymywał imię słowiańskie, a po 14 dniach składał przysięgę. Nowo przyjętym członkom przypominano, że miłość do ojczyzny jest ich najważniejszą powinnością, dzięki której mogą osiągnąć wszystko18. Każdy członek zobowiązany był uroczystą przysięgą przestrzegać wszystkich ustaw i spełniać wymagane kryteria, do których zaliczano: „bycie pilnym w naukach gimnazjalnych, mówienie i pisanie czysto po polsku, uczęszczanie na posiedzenia, a w razie niemożliwości pojawienia się na posiedzeniu usprawiedliwiać się ustnie lub pisemnie, su-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
miennie uczyć się piśmiennictwa, na czas napisać pracę do Znicza, wpływać moralnie na młodych braci, okazywać posłuszeństwo przełożonym, płacić składkę miesięczną do kasy towarzystwa, okólnik przekazywać po odebraniu następnej osobie”19. Jak już wcześniej wspomniano, Towarzystwo Narodowe dzieliło się na cztery oddziały. Na czele każdego stał przełożony wybierany na posiedzeniu wspólnym raz na trzy miesiące. Przy tym wybierano także jego zastępcę i pisarza. W przypadku oddziałów, które podzieliły się na pododdziały, funkcjonował urząd głównego przełożonego i pisarza głównego. Do obowiązków przełożonego należało zwoływanie posiedzeń i przewodniczenie im. Posiadał on prawo zabierania głosu na posiedzeniu oraz odpytywania członków z historii i literatury. Obowiązki te na posiedzeniach zwyczajnych wypełniał – w przypadku podziału na pododdziały – przełożony pododdziału, a na posiedzeniach wspólnych i uroczystych – główny przełożony. Dodatkowymi obowiązkami głównego przełożonego była odpowiedzialność za całe Towarzystwo w sytuacji, gdyby zostało ono zdekonspirowane, a także utrzymywanie korespondencji Towarzystwa oraz pilnowanie finansów20. Trzemeszeński Oddział Zan podzielony był na dwa pododdziały. Ich przewodniczącymi byli: Bohdan (Antoni Nędzewicz), Wieńczysław (Zygmunt Drojewski), Wyszomir (Antoni Czechowski), Radzisław (Florian Stablewski), Gościrad (Aleksander Herbst), Miłogost (Zygmunt Sypniewski), Sobiesław (Kazimierz Zimermann) oraz Jarosław (Aleksander Szałkowski). Funkcję głównego przełożonego pełnił Sławomir (Tomasz Śniegocki) i Jarosław (Aleksander Szałkowski). Funkcja pisarza polegała na spisywaniu sprawozdań z posiedzeń Oddziału i przygotowywaniu sprawozdania kwartalnego. Pomagał on także przełożonemu w prowadzeniu korespondencji. Tak jak to miało miejsce np. w odniesieniu do przełożonego głównego przy podziale na pododdziały, kiedy występował urząd pisarza głównego i pododdziałowego, wypeł-
niającego swoje obowiązki na posiedzeniach zwyczajnych. W przypadku sprawozdań kwartalnych to obaj pisarze pododdziałowi pełnili ten obowiązek, ale z tym wyjątkiem, że zdawali sprawozdanie tylko z pododdziałów, natomiast pisarz główny z całego Oddziału. Pisarz główny jako jedyny pomagał przełożonemu w prowadzeniu korespondencji21. Urząd pisarza głównego w Oddziale Zana pełnili: Sławomir (Tomasz Śniegocki) i Unisław (Stanisław Müller). Pisarzami pododdziałów byli natomiast: Sobiesław (Kazimierz Zimermann), Jarosław (Aleksander Szałkowski), Namysław (Jan Pluciński) oraz Wrócisław (Zygmunt Brelska). Z kolei do zadań zastępców pisarzy należało zastępowanie przełożonych i pisarzy podczas ich nieobecności oraz zbieranie składek w pododdziałach i przekazywanie ich następnie głównemu przełożonemu. Zastępcami w Trzemesznie byli: Wojciech (Jakub Byszewski), Gościrad (Aleksander Herbst), Myślisław (Walerian Woydt), Świętopług (Józef Borys), Poraj (Władysław Kaliski) oraz Zdobysław (Ignacy Ludwiczan). Każdy Oddział został zobowiązany do oddawania co miesiąc dwóch najlepszych prac do wspólnego czasopisma „Znicz”. Towarzystwo posiadało swoją bibliotekę i kupowało książki za uzbierane pieniądze. Nad zbiorami biblioteki sprawował pieczę wybierany na to stanowisko bibliotekarz, przeglądający stan biblioteki co sześć tygodni. Towarzystwo Narodowe powstało w czasach, kiedy zakładanie jakichkolwiek organizacji było surowo zakazane. Towarzystwo Narodowe musiało mieć charakter konspiracyjny. Jego członkowie w obawie przed represjami ze strony władz pruskich stosowali środki ostrożności, by utrzymać swoje istnienie w tajemnicy. Już w pierwszych sprawozdaniach z posiedzeń Oddziału Zan zapisano, że Towarzystwo dla bezpieczeństwa postanowiło, aby członkowie przyjęli imiona słowiańskie. W ten sposób młodzi ludzie ukryli swoją prawdziwą tożsamość na wypadek zdekonspirowania. W sprawozdaniu ogólnym z miesiąca kwietnia 1860 r.
Ibidem, s. 210. Ibidem, s. 211. 21 Ibidem, s. 212. 19 20
21
Towarzystwo Narodowe Oddział Zana w Trzemesznie w latach 1860-1862
podano wytłumaczenie przyjęcia imion słowiańskich: „My przyjęliśmy słowiańskie nazwy dla bezpieczeństwa. Jeżeli byłoby zgodne z myślą komitetu, moglibyśmy wszyscy w towarzystwach mieć słowiańskie nazwy, a wtedy zabezpieczamy się bardziej jeszcze przeciw nieprzyjaciołom naszym”22. Towarzystwo Narodowe, co szczególnie widać na przykładzie Oddziału Zana, zachowywało wszelkie środki ostrożności w obawie przez wykryciem przez władze pruskie. Jako przykład warto wspomnieć, że Oddział Zana zrobił prawie miesięczną przerwę w działalności w obawie przed dekonspiracją w czerwcu 1860 r. Innym razem z kolei Oddział Zana przez pół roku nie spotykał się regularnie na posiedzeniach zwyczajnych, jedynie na posiedzeniach wspólnych, i to wtedy, gdy sytuacja tego wymagała. W liście do Komitetu z dnia 16 stycznia 1861 r. pojawia się wzmianka o wzmożonej ostrożności w działalności Oddziału Zana ze względu na większą czujność władz pruskich. Z tego powodu członkowie Oddziału postanowili znieść posiedzenia pododdziałów, a naukę geografii, historii i literatury pozostawić pilności każdego indywidualnie. Ustalono ponadto, że zostaną ukryte wszelkie dokumenty, które w razie wykrycia przez policję mogłyby okazać się obciążające. Posiedzenia wspólne miały być zwoływane przynajmniej raz w miesiącu. Oddział Kościuszko z Poznania nakłaniał Oddział Zana do spalenia wszystkich dokumentów, tak jak oni to zrobili w celach bezpieczeństwa. Trzemeszeńscy gimnazjaliści posuną się do tego kroku tylko w ostateczności. W sprawozdaniach napotykamy także pojedyncze przypadki członków, którzy rezygnują na jakiś czas z działalności w Oddziale. Wymienić tu możemy Gościrada (Aleksandra Herbsta), który uzasadniając swoją decyzję, pisał, że nauczyciele wiedzą coś o Towarzystwie i za bardzo zwracają na niego swoją uwagę. Innym przypadkiem takiego zachowania 24 25 26 22 23
22
ostrożności był Mściwój, który nie uczęszczał na posiedzenia i poprosił innych członków, by pod żadnym pozorem nie przysyłali mu żadnych prac ani listów, gdyż obecnie jest podejrzewany przez policję23. Dodatkowym elementem utrzymującym istnienie Towarzystwa w tajemnicy była przysięga. Każdy z członków musiał złożyć przysięgę, tym samym zobowiązując się do utrzymania istnienia i działalności Towarzystwa w ścisłej tajemnicy. Pomimo zachowania tak wielu środków ostrożności Towarzystwo Narodowe zostało wykryte przez władze pruskie 8 listopada 1862 r. w czasie posiedzenia Oddziału Kościuszko w Poznaniu. Jednak trzeba przyznać, że Oddział Zana w Trzemesznie dla zachowania konspiracji starał się wprowadzać o wiele więcej środków ostrożności niż Oddział Kościuszko z Poznania. Ostatni wpis w protokolarzu jest bardzo krótki, widać, że był napisany w pośpiechu, a brzmi następująco: 8 listopada 1862 wydało się Tow. Tow. rozwiązane u nas, dokument piśmienny na to sporządzony w czasie pauzy. Zaburzenie – papiery pochowane, popalone. Unisław, Tomir, Sławój, Poraj itd.24
Jeszcze tego samego dnia do Trzemeszna przybył Walerian Woydt (pseudonim Myślisław), który był seminarzystą w Poznaniu, z wiadomością o wykryciu Towarzystwa Narodowego w gimnazjum Marii Magdaleny. Woydt nakazał spalić wszelkie pisma oraz korespondencje, wszystko, co mogłoby wydać się podejrzane policji, a bibliotekę ukryć w bezpiecznym miejscu25. Wiemy ze wspomnień jednego z członków – Władysława Chotkowskiego (pseudonim Drogomir), że czasopismo „Znicz” wraz z innymi papierami zakopano nad brzegiem Jeziora Popielewskiego, bibliotekę wywieziono, a dokumenty, które każdy z członków miał w swoim posiadaniu, nakazano spalić26. Dzisiaj, kiedy otworzymy protokolarz, na wewnętrznej stronie okładki możemy
Ibidem, s. 51. Ibidem, s. 42. Ibidem, s. 333. W. Woydt, Ze wspomnień starego weterana, „Filareta” 1911, nr 7, s. 212. W. Chotkowski, Wyprawa trzemeszeńska roku 1863, Poznań 1913, s. 16.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
przeczytać: „Dokument poniższy odnalazłem w r. 1956 w Strzelnie, a na II zjeździe wychowanków w r. 1958 złożyłem w poczet pamiątek Gimnazjum w Trzemesznie. D. 7 VI 1958 Jędraszak”. Pod tym zapisem znajduje się pieczątka „Adwokat Kazimierz Jędraszak”. Dzięki temu wiemy, kto znalazł tę cenną pamiątkę i przekazał do archiwum szkoły.
Sprawozdania Towarzystwa Narodowego Oddziału Zana stanowią niewątpliwie cenne źródło, warte uwagi każde historyka badającego historię Wielkopolski w XIX wieku. Wprowadzają nas w atmosferę wydarzeń z tamtych lat, ukazując młodzież gotową na poświęcenia i pragnącą, by postawy patriotyczne były siłą narodu polskiego w trudnych chwilach niewoli.
Robert Kolasa
Wpływ przemian października 1956 roku na sytuację społeczno-polityczną w Pile W okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (PRL) nastąpiło wydarzenie, które wstrząsnęło sytuacją społeczno-polityczną w całym kraju. Echa tego wydarzenia dotarły także do Piły. W wyniku październikowych przemian 1956 roku doszło do zmian we władzach państwa, w kierownictwie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), także w strukturach lokalnych partii w Pile. Pilski aktyw PZPR nie chciał stać z boku tych przemian. Członkowie Egzekutywy Komitetu Miejskiego (KM) PZPR opowiedzieli się za poparciem postanowień VIII Plenum Komitetu Centralnego (KC) i wyboru Władysława Gomułki na I sekretarza PZPR. W czasie, gdy reformatorzy kierowani przez W. Gomułkę przejęli ster władzy, w Pile miejscowy aktyw przystąpił do wyborów nowych delegatów na Konferencję Miejską PZPR. Miasto podzielono na dziesięć obwodów wyborczych otwartych i dwa zamknięte. Między 17 a 23 października Obwodowe Komitety Frontu Narodowego (FN) przeprowadziły konferencje na terenie zakładów pracy, gdzie wybrano 96 nowych delegatów. Na Konferencji Miejskiej, 26 października, wybrano sześciu przedstawi-
cieli do Okręgowego Komitetu FN (Kazimierza Rusińskiego, Henryka Pankaua, Lucjana Rysztowskiego, Mieczysława Misztala, Jana Gruchałę i Wiesława Olszewskiego) i trzech do Wojewódzkiego Komitetu FN (Jana Jolę, Mieczysława Koniecznego i Zofię Skibińską). Dokonano zmiany na stanowisku I sekretarza KM PZPR w Pile. Z. Gajewski został zastąpiony przez Mieczysława Misztala, wybranego w demokratyczny sposób. Po głosowaniu nowy lider wraz z innymi członkami egzekutywy skrytykował swego poprzednika. Cały przebieg wyborów był zgodny z instrukcjami VIII Plenum KC. Za zmianami opowiedziały się wszystkie komórki PZPR w Pile. W ten sposób dokonała się roszada na szczytach władzy partyjnej w mieście. Odsunięto skompromitowanych działaczy, a zastąpiono ich ludźmi popierającymi nowe kierownictwo PZPR. Dlatego przeprowadzono wybory do KM PZPR w Pile, w wyniku których wyłoniono nowy 35-osobowy skład. Z dawnego kierownictwa do nowego KM nie weszło aż dziesięciu działaczy, a czterech z nich wykluczono z partii. Były to osoby utożsamiane ze stalinizmem1.
1 Archiwum Państwowe w Poznaniu (APP), KM PZPR (KM PZPR) w Pile, Protokół posiedzenia Egzekutywy KM PZPR w Pile z 22 XI 1956, Przygotowanie wyborów. Informacje z przebiegu wyborów,
23
Wpływ przemian października 1956 roku na sytuację społeczno-polityczną w Pile
Partia w wyniku tych przemian osłabła i straciła kontrolę nad mieszkańcami. Przełom roku 1956/1957 dla pilskich władz wiązał się z atakami słownymi mieszkańców Piły, którzy w sposób jawny krytykowali działaczy PZPR, najczęściej ich obrażając, co wcześniej było w ogóle nie do pomyślenia. Wielu członków PZPR opuściło jej szeregi, a chętnych na nowych kandydatów nie było. Doprowadziło to do stagnacji w działalności politycznej, a nawet paraliżu niektórych komórek partii. Symbolem końca pewnej epoki w życiu partyjnym był mało znaczący, ale bardzo wymowny fakt: do października 1956 r. 90% członków PZPR nosiło znaczki Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, a po październiku nikt już ich nie nosił2. W fabrykach zakładowe komórki partii rozpadły się, a robotnicy przeszli do nowo tworzonych rad robotniczych. Często w zakładach pracy robotnicy wznosili okrzyki „precz z czerwonymi!”, aby dać do zrozumienia przedstawicielom aparatu partyjnego, że już się ich nie boją i nie uznają ich władzy, ponieważ sami będą kierować zakładem poprzez radę zakładową. Wynikało to z Ustawy o radach robotniczych z 19 listopada 1956 r. wprowadzonej przez Sejm PRL, która mówiła, że robotnicy mają mieć udział w zarządzaniu przedsiębiorstwami3. Podobna sytuacja wydarzyła się w Państwowym Gospodarstwie Rolnym (PGR) w Kuźniku, organizacyjnie podległym Pile. Doszło tam do rozwiązania przedsiębiorstwa i powstania w jego miejsce prywatnych gospodarstw rolnych. Rolnicy z gromady wiejskiej
Koszyce (było tam 120 gospodarstw rolnych, o łącznym areale 260 hektarów) odeszli od partii na rzecz niezależnych kółek rolniczych. Podobnie zmiany nastąpiły w innych sektorach gospodarki miejskiej, co doprowadziło do odrodzenia się prywatnego ogrodnictwa, handlu i rzemiosła4. Przemiany dotknęły też organizacje młodzieżowe. Doprowadziło to do rozpadu Związku Młodzieży Polskiej (ZMP), do tej pory całkowicie kontrolowanego i podporządkowanego partii. To z kolei spowodowało utratę przez władze narzędzia oddziaływania na młodzież. W tym samym czasie nastąpił rozkład Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej i odrodzenie się niezależnego Związku Harcerstwa Polskiego (ZHP) jako jedynej organizacji młodzieżowej na terenie miasta5. Pilska inteligencja także włączyła się w nurt przemian i powołała do życia, w listopadzie 1956 r., nieformalny Klub Inteligencji pod kierownictwem Kazimierza Czerwińskiego, dr. Mariana Horsta i inż. Zielińskiego. Do klubu należało 60 członków, głównie nauczycieli i lekarzy. Spotykali się raz w tygodniu w Domu Kultury. W czasie spotkań wymieniali się poglądami dotyczącymi historii, sytuacji politycznej oraz gospodarczej. Podczas spotkań często poruszano problemy ludności autochtonicznej. Klub funkcjonował do 1958 r. Nie udało się zalegalizować jego działalności, ponieważ był niewygodny dla władz6. Najprawdopodobniej obawiano się, że stanie się forum niekontrolowanych i krytycznych wypowiedzi wobec rządzących, a nawet może przeistoczy się w zalążek opozycyjnej organizacji.
sygn. 2207/41; A. Choniawko, Działalność Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w regionie pilskim 1948-1974, „Rocznik Nadnotecki” 1986/1987, t. 17/18, s. 65-66; idem, ZMP w Wielkopolsce w latach 1948-1956, Warszawa 1977, s. 195-214. 2 APP, KM PZPR w Pile, Protokół z posiedzenia Plenarnego KM PZPR w Pile z 2 I 1957 roku, Protokół z posiedzenia Plenarnego KM PZPR w Pile z 21 XI 1957 roku, sygn. 11. 3 APP, KM PZPR w Pile, Protokół z posiedzenia Plenarnego KM PZPR w Pile z 2 I 1957 roku, sygn. 11. 4 Archiwum Państwowe w Poznaniu oddział Piła (APPoP), Miejska Rada Narodowa (MRN) w Pile, Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 28 I 1957 i 3 XII 1957 roku, sygn.193/5. 5 A. Choniawko, Z dziejów ZMP na ziemi pilskiej w latach 1948-1956, „Rocznik Nadnotecki” 1986/1987, t. 17/18, s. 72. 6 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej oddział Poznań (AIPNoP), Sprawozdania Kwartalne 19571963, Sprawozdania zastępcy do spraw bezpieczeństwa KM MO w Pile, za okres od 1 VII do 30 IX 1957 oraz za okres od 1 IV do 30 VI 1958 roku, sygn. 0/6/138/5 z 5. 24
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Robotnicy pilscy uwierzyli, że zmiany, które miały miejsce w październiku 1956 r., dały im prawdziwą władzę nad swoimi zakładami pracy. Dlatego wprost domagali się poprawy warunków pracy oraz podwyżki płac. Żądania te wywoływały strach w komórkach zakładowych partii. Działacze PZPR byli tak przerażeni i osłabieni, że nie potrafili przeciwdziałać nowej sytuacji. Powołane rady robotnicze pozostawały poza kontrolą partyjną. W niektórych zakładach rady doprowadziły do pełnego przejęcia władzy i samodzielnie wybierały nowe kierownictwo. Między innymi sytuacja taka miała miejsce w Zakładach Naprawy Taboru Kolejowego (ZNTK). W rzeźni miejskiej rada usunęła sekretarza komórki Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP) – Nowakowskiego. Często robotnicy urządzali nagonki na działaczy PZPR, którzy skompromitowali się w okresie stalinizmu. Najsilniejsze rady zakładowe powstały w ZNTK, Zakładach Przetwórstwa Ziemniaczanego (ZPZ) oraz w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo-Budowlanym (MPRB)7. Kierownictwo partii przyznało się częściowo do błędów i wypaczeń okresu stalinizmu, ale była to tylko pozorna skrucha, która miała przysłonić prawdziwe oblicze władzy. Oficjalne stanowisko partii mówiło, że wszelkie zbrodnie stalinowskie były wynikiem nieświadomego działania niektórych działaczy. Aparat partyjny dokonał jednak kilku pokazowych ruchów, aby uwiarygodnić się w oczach mieszkańców. Wybrano nowego I sekretarza M. Misztala, a poprzedniego, skompromitowanego (Z. Gajewskiego), postawiono przed sądem partyjnym. Zarzucono mu pijaństwo i lenistwo, a w wyniku głosowania większością głosów zadecydowano o usunięciu go z szeregów partii. Na 25 głosujących w sprawie byłego sekretarza za skreśleniem z partii było 22, przeciw – 2, a od głosu wstrzymała się jedna osoba. Na posiedzeniu plenarnym KM PZPR w Pile między styczniem a kwietniem 1957 r.
jego działacze wprost mówili, że prawdziwa demokracja jest zagrożeniem, które może doprowadzić do rozbicia partii i utraty władzy. Październikowe przemiany, zdaniem pilskich działaczy, dawały siłę „wrogom klasowym”, którzy chcieli wykorzystać je do walki z partią. To stwierdzenie jednoznacznie pokazywało, że władza nie chciała uczciwego rozliczenia ze swoją mroczną, dyktatorską przeszłością. Podczas zebrania działacze domagali się, aby partia powróciła do dawnej linii i stała się kierowniczą siłą na polu polityki i gospodarki. Całkowicie potępiali pomysł usamodzielnienia się zakładów pracy poprzez samorządy robotnicze, ponieważ znalazłyby się one poza kontrolą. Uważali, że nie ma możliwości odejścia od centralnego planowania w gospodarce, a jedyną dopuszczalną formą rządów jest centralizm demokratyczny. Domagali się więc przejęcia kontroli nad radami robotniczymi poprzez przeniknięcie do nich członków PZPR. Rady zakładowe były wrogo nastawione do PZPR, a ich członkowie głośno domagali się ukarania działaczy okresu stalinowskiego. Za „stalinowca” uważano także nowego I sekretarza M. Misztala. Poza tym robotnicy całkowicie popierali Władysława Gomułkę, wierząc, że zmiany, do jakich doszło za jego przyczyną, są trwałe i prawdziwe. Władze musiały wypracować odpowiednią taktykę, aby zdobyć zaufanie mieszkańców i odzyskać swoje dawne wpływy, a jednocześnie realizować uchwałę VIII Plenum KC PZPR8. Podobny stosunek władze miały do rozpadu ZMP. Uważano, że rozwiązanie tej organizacji było błędem. Ubolewano też nad tym, że nowa organizacja – Związek Młodzieży Socjalistycznej (ZMS) – nie cieszy się popularnością wśród młodzieży. Jak oceniano, ZMS był organizacją zbyt upolitycznioną, co nie podobało się W. Gomułce. Zdaniem władz młodzi ludzie w ogóle nie interesują się polityką. Dlatego też KM PZPR postawił sobie za cel wsparcie, a zarazem kontrolę nowej organizacji. Plany kierownictwa partii sięgały dalej. Poza budo-
7 APP, KM PZPR w Pile, Protokół z posiedzenia Plenarnego KM PZPR w Pile z 9 IV 1957 roku, sygn. 11. 8 APP, KM PZPR w Pile, Protokoły z posiedzeń Plenarnych KM PZPR w Pile z 2 I 1957, 8 III 1957 i 9 IV 1957 roku, sygn. 11.
25
Wpływ przemian października 1956 roku na sytuację społeczno-polityczną w Pile
wą ZMS i kontrolą nad jego poprawnością ideologiczną chciało podporządkować sobie ZHP, aby zorganizowana młodzież znalazła się całkowicie w orbicie jej wpływów9. Największa grupa zawodowa – robotnicy, których PZPR czuła się reprezentantem – domagała się poprawy swej sytuacji materialnej i nie wierzyła, że partia chce jej pomóc. Dlatego na przełomie 1956/1957 przez Piłę przetoczyła się fala strajków, mająca charakter ekonomiczny. Robotnicy nie byli wrogami socjalizmu, wielu z nich pamiętało biedę przedwojennej Polski, dlatego liczyli, że nowa Polska Rzeczpospolita Ludowa poprawi ich sytuację materialną. Do pierwszych strajków doszło w końcu listopada 1956 r. w pilskim Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej (PKS). Strajki przeniosły się do Przedsiębiorstwa Geologiczno-Wiertniczego Przemysłu Naftowego „Północ” (styczeń 1957 r.). Do największego nasilenia strajkowego doszło latem 1957 r. W centrum tych wydarzeń znalazł się ZNTK i Parowozownia, w których zorganizowano największe protesty. Strajkujący domagali się podwyżek płac, nawet o 48%. Do roszczeń płacowych dołączono jeszcze żądania lepszego traktowania pracowników, decentralizacji władzy na rzecz rad robotniczych i kółek rolniczych, a także zwiększenia kompetencji rady narodowej. Podczas strajków dochodziło do wieców i masówek, na których robotnicy domagali się usunięcia z zarządów przedsiębiorstw partyjnych działaczy czy niekompetentnych kierowników. Przywódcami strajku w największym pilskim zakładzie (ZNTK) byli Marian Helak i Marian Wolski.
Władze partyjne przez kilka miesięcy były zaangażowanie w „wygaszanie” strajków i tłumienie nastrojów strajkowych. Aby skompromitować przywódców strajku w oczach mieszkańców miasta, władze ujawniły, że Marian Helak w okresie wojny był volksdeutschem. Na szczęście dla mieszkańców i władzy nie doszło do żadnych ekscesów, które mogłyby przerodzić się w demonstracje i zamieszki. Władza nie tylko chciała zakończyć strajki – jej głównym celem było zneutralizowanie, a nawet zlikwidowanie rad robotniczych. Jedynym przedstawicielem władz partyjnych, który wystąpił w ich obronie, był Franciszek Zakrzewski (dawny działacz PPS). Domagał on się zwiększenia roli samorządu robotniczego w kierowaniu zakładami pracy, ale jego głos był wyciszany na zebraniach Egzekutywy KM PZPR w Pile10. Do marca 1958 r. partia osiągnęła swój cel, stłumiła strajki w ZNTK (M. Helak i M. Wolski zostali zwolnieni z pracy) i znowu stała się faktyczną władzą w mieście. Odzyskała swoją hegemonistyczną pozycję na płaszczyźnie gospodarczej. Na zebraniach wewnątrzpartyjnych mówiono wprost, że centralizm demokratyczny, demokracja wewnątrzpartyjna, dyscyplina partyjna i kierownicza rola partii są niepodważalne11. W ten sposób PZPR odeszło od przemian października 1956 roku i „zgasiło” nadzieje wielu mieszkańców na budowę prawdziwego socjalizmu, w którym to robotnicy, a nie aparat partyjny sprawują władzę i kierują własnym zakładem pracy.
APP, KM PZPR w Pile, Protokół z posiedzenia Plenarnego KM PZPR w Pile z 18 VI 1957, sygn. 11. APP, KM PZPR w Pile, Protokół z posiedzenia Egzekutywy KM PZPR w Pile z 24 I 1957 r., sygn. 42; AIPNoP, Sprawozdania Kwartalne 1957-1963, Sprawozdanie zastępcy do spraw Bezpieczeństwa Publicznego przy KM MO w Pile, Sprawozdanie za okres od 1 VII do 30 IX 1957 roku, sygn.0/6/138/5 z 5. 11 APP, KM PZPR w Pile, Protokoły z posiedzeń Plenarnych KM PZPR w Pile z 25 VII 1957 i z 25 III 1958 r., sygn. 11; AIPNoP, Sprawozdania Kwartalne 1957-1963, Sprawozdanie zastępcy do spraw Bezpieczeństwa Publicznego przy KM MO w Pile, Sprawozdanie za okres od 1 IV do 30 VI 1958 roku, sygn. 0/6/138/5 z 5. 9
10
26
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
WIELKOPOLANIE Mariusz Formanowicz
Nie tylko Hipolit Cegielski, czyli rzecz o poznańskim potentacie tytoniowym W tym roku przypada setna rocznica śmierci Franciszka Ganowicza, twórcy Fabryki Papierosów „Patria” w Poznaniu. Na początku XX wieku jego firma należała do największych zakładów branży tytoniowej na terenie Niemiec. Ganowicz prowadził rozległe interesy w Wielkim Księstwie Poznańskim, Królestwie Polskim i na południu Europy. Stworzonej przez siebie firmie oddał niemal bez reszty 30 lat swojego życia. Siłą rzeczy mniej znane jest jego pochodzenie i związki rodzinne, a najmniej dzieje jego małżeństwa i działalność przed 1886 rokiem. Przedstawiona biografia rzuca nieco światła na fakty z życia Franciszka Ganowicza oraz nakreśla obszary, które wymagają jeszcze wyjaśnienia.
Franciszek Ganowicz (1849-1916). Album przemysłu i handlu Wielkopolski, Prus i Śląska, z. 1, Poznań 1906
Franciszek Ganowicz urodził się 26 listopada 1849 r. w rodzinie gostyńskiego rzeźnika Sylwestra Ganowicza i jego żony Zofii z Dabińskich. Przy chrzcie, który odbył się 4 grudnia 1849 r., nadano mu imiona Franciszek Ksawery Andrzej. To ostatnie (w metryce pierwsze) z racji przypadającego w tych dniach liturgicznego wspomnienia św. Andrzeja1. Rodzice Franciszka pochodzili z mieszczańskich rodzin o bardzo starych gostyńskich korzeniach. Sylwester i Zofia Ganowiczowie mieli dziewięcioro dzieci – trzech synów i sześć córek. Starszym bratem Franciszka był Karol (1840-1903), późniejszy restaurator w Gostyniu i Poznaniu. O Karolu Ganowiczu i jego synu Leonardzie będzie jeszcze mowa. Cztery córki Sylwestra i Zofii zmarły we wczesnym dzieciństwie. Najstarszy syn, Wincenty, zmarł na gruźlicę, mając 20 lat. Ta sama choroba uśmierciła jego siostrę Mariannę; miała wówczas 22 lata. Najstarszą córką Sylwestra i Zofii była Magdalena, która wyszła za mąż za Marcina Czabajskiego z Gostynia. Nie zachowały się informacje o wykształceniu Franciszka. Można założyć, że pierwsze nauki pobierał w szkole elementarnej w rodzinnym mieście. W tym czasie działało sławne Kasyno Gostyńskie – organizacja, której głównym celem było podniesienie poziomu oświaty w społeczeństwie. Nauczycielem w gostyńskiej szkole elementarnej w tym czasie był Sylwester Ostrowicz.
Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu, parafia Gostyń, księga ochrzczonych 1838-1855, sygn. PM 087/19, s. 305, poz. 124/1849. 1
27
Nie tylko Hipolit Cegielski, czyli rzecz o poznańskim potentacie tytoniowym
Franciszek Ganowicz, mając 23 lata, ożenił się z wdową Teklą z Siedzińskich, byłą żoną Stanisława Laskowskiego. Tekla przyszła na świat prawdopodobnie w Borku ok. 1850 r. W pierwszym związku urodziła dwoje dzieci. Córka przyszła na świat w 1865 r., a syn dwa lata później. Oboje urodzili się w Żerkowie. Stanisław Laskowski zmarł 11 kwietnia 1870 r. Miał 29 lat. Ślub Franciszka i Tekli odbył się dwa lata później. Zapisano go w księdze parafii w Żerkowie pod datą 1 maja 1872 r. W akcie ślubu pan młody został nazwany „rolnikiem z Gostynia”2. Z dostępnych mi informacji wynika, że Franciszek i Tekla Ganowiczowie nie mieli dzieci. Co najmniej od 1887 r. żyli w separacji. Tego roku w poznańskiej księdze adresowej zapisano: „Ganowicz Tekla, sep. Frau”3. W tym i późniejszych latach oboje mieszkali w Poznaniu, lecz pod różnymi adresami. W latach dziewięćdziesiątych XIX w. Tekla była krawcową (1890, 1893) bądź rentierką (1895). Fakt małżeństwa Franciszka i Tekli był ściśle skrywaną tajemnicą. Według zachowanych wspomnień rodzinnych Franciszek zawsze był kawalerem, zaś Tekla oficjalnie podawała, że jest wdową (księgi adresowe z lat 1888, 1894 – Tekla Ganowicz z Siedzińskich – i stale od 1898). W poznańskiej kartotece ewidencji ludności nie zachowały się karty meldunkowe Franciszka i jego żony. Tekla Ganowiczowa 1o voto Laskowska, była żona „Ganowicza zmarłego w Szwajcarii” (imienia nie podano), zmarła 19 kwietnia 1925 r. w wieku 75 lat. Przed śmiercią mieszkała przy ul. Kopernika pod numerem 8. Została pochowana na cmentarzu przy ul. Bluszczowej, należącym do parafii pw. Bożego Ciała. Jej zgon zgłosił Tadeusz Jankowski, dla którego Tekla była ciotką4.
Nekrolog Tekli Ganowiczowej. „Kurier Poznański” 1925, nr 93, s. 10
Okres czternastu lat, licząc od dnia zaślubin Ganowiczów, nie został w pełni wyjaśniony. Odnalazłem dwie informacje z tego okresu, które nie mają udowodnionego związku z opisywaną osobą. W 1872 r. w księdze adresowej miasta Poznania wymieniony został woźnica Franciszek Ganowicz („Kutscher Franz Ganowicz”) mieszkający przy Breitestrasse 20 (dziś ul. Wielka)5. Do 1887 r. w poznańskich księgach adresowych nie ma o nim wzmianki. Mimo to w latach 1874-1875 znajdujemy Franciszka Ganowicza z Poznania jako redaktora odpowiedzialnego w tygodniku „Warta”. Był wymieniany w nagłówku przez pierwszy rok wydawania czasopisma, tj. od 5/12 lipca 1874 (nr 1/2) do numeru 52. wydanego 27 czerwca 1875 r. Od następnego numeru, rozpoczynającego drugi rok wydawania czasopisma (4 lipca 1875), zarówno redaktorem odpowiedzialnym, jak i wydawcą był Tytus Daszkiewicz. W opracowaniach dotyczących tygodnika „Warta” wspomniano Franciszka Ganowicza jako tego, „na którego temat niestety nie ma żadnych informacji”6. W 1886 r. Franciszek Ganowicz, przy materialnym i moralnym wsparciu brata Karo-
2 „Dominus Franciscus Ganowicz agrocola de Gostyą”, Archiwum Archidiecezjalne w Gnieźnie, parafia Żerków, księga zaślubionych z lat 1861-1896, sygn. AP 86/22, s. 43, poz. 18/1872. 3 Niem. separierte Frau, w tłumaczeniu: „oddalona żona”. 4 USC Poznań, Księga zgonów, akt nr 657/1925/1; „Kurier Poznański” 1925, nr 93, s. 10; „Goniec Wielkopolski” 1925, nr 93, s. 3. 5 Adressbuch für die Stadt Posen 1872, Posen 1872, s. 46. 6 M. Olszewska, „Warta” – tygodnik poświęcony nauce, rozrywce i wychowaniu (1874-1890), praca magisterska pod kierunkiem prof. dr hab. Grażyny Gzelli, Wydział Nauk Historycznych UMK w Toruniu 2012; „Gazeta Narodowa” 1874, nr 157, s. 2-4. Publikacje prasowe z przełomu XIX i XX wieku wskazują, że funkcja redaktora odpowiedzialnego niosła za sobą poważne zagrożenie. Ponosił on pełną odpowiedzialność prawną za treści publikowane
28
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
la, uruchomił w Poznaniu wytwórnię papierosów. Nazwał ją „Patria”, co podkreślają autorzy wywodzący się z okolic Gostynia (łac. patria – ojczyzna)7. Na uwagę zasługuje zbieżność momentu utworzenia firmy i roku, od którego pojawił się zapis o separacji małżeńskiej Franciszka i Tekli Ganowiczów. Może być to jednak zbieżność przypadkowa. Firma działała początkowo przy ulicy Berlińskiej 18 (dziś 27 Grudnia 8), w nieistniejącym już domu frontowym przed Teatrem Polskim. Był to wówczas mały sklepik, do którego wchodziło się po schodach. Wnętrze przedzielała kotara, za którą najpierw dwie, później cztery robotnice wyrabiały papierosy. Sprzedawano je w czerwonych kartonowych pudełkach z napisem PATRIA8. Gostyńskie korzenie twórcy poznańskiej wytwórni papierosów potwierdzają także inne współczesne mu źródła9. W 1891 r. do spółki z Ganowiczem wszedł Jan Wlekliński z Trzemeszna (ur. 1861). Od tego czasu firma działała pod nazwą „Patria” Ganowicz & Wlekliński Fabryka Papierosów i Tureckich Tytoni w Poznaniu. Przez cztery lata miejscem prowadzenia działalności był budynek przy pl. Królewskim 10 (1893). Pierwszą fabrykę wspólnicy uruchomili w 1894 r. przy Gr. Berlinerstrasse 117 (obecnie ul. Dąbrowskiego). Rok później architekt Ludwik Frankiewicz przygotował projekt nowej fabryki, której budowę przewidziano na ówczesnym krańcu Jeżyc, przy szosie berlińskiej, przy ulicy Moltkego 15 (obecnie Staszica). W opisie projektu czytamy: Zależało tu na pomieszczeniu 100 przeszło robotnic i kilku mężczyzn w kilku większych salach dobrze przewietrzanych i za pomocą rur
parą sztucznie ogrzewanych i na urządzeniu składu różnych zasobów, przy tem na pomieszczeniu mieszkania dla właściciela fabryki wraz z wszelkiemi do niego należącemi ubikacyami. Budynek jest podsklepiony i ponad terenem 2 piętrowy, z obszerną centralną i z góry oświetloną klatką schodową, zkąd właściciel łatwo przejrzyć może cały budynek przez 3 piętra. Dla robotnic jest do składania odzieży wielka sala, a do przygrzewania śniadań i podwieczorków są osobne kuchenki i wszelkie wygody po nad wymagania przepisów krajowych założone. Towary podnosi się ze sklepów na górne piętra za pomocą podciągów; później zaś, skoro Jeżyce będą dysponowały większą ilością siły elektrycznej, ma takowa być zastosowaną do urządzeń tej fabryki […]10.
W nowej siedzibie spółka rozpoczęła produkcję w 1903 r. Przez kilka wcześniejszych lat siedziba firmy mieściła się na Starym Rynku pod numerem 42 (1898-1901)11.
Druk reklamowy z 1914 r. ukazujący zabudowania fabryki „Patria” pomiędzy obecnymi ulicami Staszica i Polną. Ze zbiorów Muzeum Historii Miasta Poznania
w czasopiśmie. Wynikłe z tego tytułu kary obciążały wyłącznie redaktora odpowiedzialnego. Mogła to być grzywna, areszt i więzienie. Jedno z wielu ogłoszeń w prasie poznańskiej (1903 r.): „były redaktor odpowiedzialny, żonaty, biegły w niemieckiem, który za artykuły 1 rok więzienia przecierpiał, prosi Wielmożnych Panów Chlebodawców tu, o jakiekolwiek bądź stosowne miejsce, także i za podróżującego, gdyż kilka lat jako takowy w Księstwie w różnych branżach pracował”. 7 S. Helsztyński, Przybyszewski i gostynianin Ganowicz, „Kronika Gostyńska” 1935, ser. 7, nr 12, s. 1; T. Skorupka, Kto przy Obrze, temu dobrze. Wspomnienia rolnika wielkopolskiego 1862-1935, wyd. 2, Poznań 1974, s. 104. 8 K. Ulatowski, Gdy Poznań był małym miastem [w:] Poznańskie wspominki. Starzy poznaniacy opowiadają, Poznań 1960, s. 12. 9 Album przemysłu i handlu Wielkopolski, Prus i Śląska, z. 1, Poznań 1906, s. [9]. 10 Sprawozdania z czynności Towarzystwa i poszczególnych wydziałów. Wydział Przyrodników i Techników, „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego” 1896, t. 23, s. 389-390. 11 Poznańskie księgi adresowe z lat 1886-1915. 29
Nie tylko Hipolit Cegielski, czyli rzecz o poznańskim potentacie tytoniowym
„Patria” przy ulicy Moltkego szybko stała się jedną z największych fabryk papierosów w Niemczech, a największą wśród polskich12. O skali przedsiębiorstwa świadczy szybki wzrost produkcji papierosów. W 1886 fabryka produkowała 270 000 sztuk rocznie. Dziesięć lat później już 88 milionów sztuk. W 1906 r. 155 milionów sztuk przy 750 osobach załogi, a w 1909 r. już ćwierć miliarda sztuk papierosów przy zatrudnieniu 1300 osób. Właściciele firmy szczególny nacisk kładli na ręczny wyrób papierosów, których jakość ich zdaniem była bez porównania lepsza niż produkowanych maszynowo. Produkcja najbardziej poszukiwanych papierosów „Noblesse” wynosiła około 100 milionów. Na wzrost produkcji pozwalała własna elektrownia, zainstalowana w 1903 r. przez firmę inż. Witolda Zakrzewskiego. Gaz służący do napędu generatora produkowany był również na miejscu. Energia elektryczna napędzała nie tylko wszystkie maszyny, ale również służyła do oświetlenia zakładu i jego wentylacji. Zakład posiadał również własne centralne ogrzewanie.
Zdjęcie oryginalnej paczki papierosów „Noblesse”. Fot. Jarosław Bernatowicz, ze zbiorów Muzeum Historii Miasta Poznania
W grudniu 1909 r. „Patria” została przekształcona w spółkę akcyjną. Kapitał zakła-
dowy wynosi 200 tysięcy marek w akcjach po 1000 marek. Założycielami byli: Franciszek Ganowicz, Jan Wlekliński, dyrektor banku Michał Więckowski, kontroler książkowy Wacław Żupański, inspektor fabryki Stefan Szmytkowski, kierownik Władysław Kaliski i skarbnik Leon Antaczek. Założyciele byli również właścicielami wszystkich akcji. Do Rady Nadzorczej weszli: dyrektor Banku Związku Spółek Michał Więckowski, dyrektor Banku Włościańskiego dr Kazimierz Hąci, lekarz Ignacy Mackiewicz, dyrektor Spółki Parcelacyjnej Rolników Władysław Kaczmarek i kupiec Feliks Stychla13. W bilansie za pierwszy rok prowadzenia spółki przewidziano 10% dywidendy dla akcjonariuszy (100 marek od akcji)14. W 1914 r. kapitał spółki wzrósł do 3 mln marek, później 10 mln, a od sierpnia 1919 r. 15 milionów marek15.
Robotnice przy ręcznym zwijaniu papierosów. „Kuryer Śląski” 1910, nr 120, s. 12
Fabryka składała się z kilku budynków i zajmowała działki pomiędzy ulicami Staszica i Polną. Zakład funkcjonował w obrębie i na tyłach czterokondygnacyjnej kamienicy, będącej
12 J. Ziemkowski, Skorowidz polskiego przemysłu i handlu hurtownego, Gniezno 1912, s. 46; L.K. Fiedler, Przemysł Wielkopolski, Poznań 1923, s. 75; L. Łuczak, W obłoczkach błękitnego dymku, Poznań 2001, s. 65. 13 „Kuryer Śląski” 1909, nr 285, s. 3. 14 „Postęp” 1911, nr 33, s. 2. 15 „Orędownik” 1913, nr 182, s. 2.
30
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Do sukcesu firmy przyczyniła się bez wątpienia reklama. Ogłoszenia zachęcające do kupna papierosów firmy „Patria” pojawiały się nader często, i to zarówno w prasie poznańskiej, jak i na Pomorzu i Śląsku. Pisane po polsku, charakteryzowały się sugestywną i ciekawą grafiką. Nie znamy jednak autora tychże reklam. Dla zobrazowania ich wyglądu przedstawiam najbardziej charakterystyczne.
„Praca” 1906, nr 28
głównym budynkiem fabrycznym, a jednocześnie reprezentacyjnym gmachem firmy. Wchodziło się do niego przez dużą, artystycznie kutą żelazną bramę. W jego suterenie stało kilka maszyn do krojenia tytoniu, napędzanych energią elektryczną. Obok krajalni znajdowała się sala przeznaczona do mieszania tytoniu oraz podręczny magazyn. Na wyższych kondygnacjach były obszerne, dobrze wentylowane i ogrzewane sale, w których odbywało się ręczne zwijanie papierosów i przygotowanie opakowań. W oficynie zamontowano maszyny do cięcia bibułki i banderol. Tam też wyrabiano części do pudełek i kartonów przeznaczonych do pakowania papierosów, a w pracowni litograficznej wykonywano nalepki na pudełka. Na każdym piętrze znajdowały się obszerne szatnie będące jednocześnie jadalniami dla pracowników. W odrębnych pomieszczeniach zamontowano maszyny, które przy niewielkim nakładzie robocizny produkowały tańsze gatunki papierosów. W 1909 r. „Patria” wykupiła sąsiednią kamienicę przy ul. Staszica 11/13.
Księga kupiectwa i przemysłu polskiego w W. Ks. Poznańskiem, Poznań 1908, s. 283
Firma posiadała własną kasę chorych, której członkami byli wszyscy pracownicy. Do dyspozycji chorych było pięciu lekarzy, nie licząc specjalistów. Wydatki kasy na rzecz utrzymania zdrowia załogi wynosiły w 1909 r. 35 000 marek16. Spółka dysponowała ponadto ochronką dla dzieci, własną biblioteką z czytelnią17 oraz domem wczasowym „Silva” w Puszczykowie18. W grudniu 1911 r., w czasie jednego z zebrań przedwyborczych, Zjednoczenie Zawodowe Polskie oskarżyło Zarząd firmy „Patria”, że ten nie chce uznać Zjednoczenia za przedstawiciela robotników19. Po kilku dniach prasa
16 „Kuryer Śląski” 1910, nr 120, s. 12; Betriebskrankenkasse für die Zigarettenfabrik von Ganowicz und Wlekliński, APP, sygn. 6134; 6135; 6136. 17 G. Matuszak, Ekslibrisy z kolekcjonerskiej teki. Katalog wystawy, wrzesień 1987, Łódź 1987, s. 22. 18 „Silva” (Puszczykowo, ul. Poznańska 4), zbudowana ok. 1904 r. jako Bürgers Waldvilla, od 1911 r. była polskim domem wycieczkowym szeroko reklamowanym w polskiej prasie. Zob.: W. Karolczak, Puszczykowo. Z dziejów podpoznańskiego letniska do 1914 r., „Kronika Wielkopolski” 1996, nr 2, s. 5-25; D. Matyaszczyk, Budownictwo przemysłowe, „Kronika Miasta Poznania” 2012, nr 3, s. 157. 19 „Orędownik” 1911, nr 286, s. 1.
31
Nie tylko Hipolit Cegielski, czyli rzecz o poznańskim potentacie tytoniowym
poznańska opublikowała obszerną odpowiedź Zarządu. Czytamy w niej, że żadna z pracownic firmy nie ucierpiała z tytułu przynależności do Zjednoczenia czy też innych Towarzystw Katolickich oraz że w spółce nie obowiązuje zakaz przynależności do związków zawodowych. Jako dowód dbałości o załogę Zarząd „Patrii” podał, że w ostatnim czasie wynagrodzenia pracowników zostały podwyższone łącznie o 30 000 marek20. Podobnej treści ogłoszenie opublikowano 28 listopada 1912 r. Zarząd informuje w nim, że ponad 95% akcji spółki znajduje się w rękach polskich inwestorów21. Oprócz głównej siedziby przy ul. Moltkego w Poznaniu działały jeszcze dwie filie firmy. Jedna przy ul. Butelskiej (dziś Woźnej), zatrudniająca w 1910 r. 150 pracownic, druga na Wildzie (200 robotnic). W 1903 r. w Kościanie powstała kolejna filia spółki, zatrudniająca 175 pracowników (zamknięta 1 września 1913)22. Podobna działała również w Gnieźnie (125 robotnic). W 1913 r. oddział firmy został uruchomiony w tureckiej Kawali (dzisiejsza Grecja)23. Pełnomocnikami spółki w Turcji byli: bratanek właściciela Leonard Ganowicz oraz Ugo Pecchioli. Głównym zadaniem tego oddziału był zakup najlepszego tytoniu tureckiego wprost z tamtejszych plantacji. Wiosną 1913 r., pomimo trwających działań wojennych24, przedstawicielstwo „Patrii” dokonało ogromnego zakupu tytoniu liczonego na ponad milion marek. Zgromadzony i przewieziony później do Poznania zapas był na długi czas gwarancją ciągłości produkcji fabryki. Leonard Ganowicz był z zawodu farmaceutą. Krótko jednak pracował w swoim zawodzie. Został zatrudniony przez stryja i po kilku latach zajmowania się interesami firmy w Turcji bardzo dobrze poznał branżę tytoniową. Niestety zmarł na tyfus 6 lipca 1913 r. Został pochowany w Kawali25. Poniżej przed 22 23 24 25 26 27 20 21
32
stawiam zdjęcie Franciszka i Leonarda Ganowiczów wykonane w Konstantynopolu prawdopodobnie w czasie wizytacji szefostwa firmy w kwietniu 1913 r.26
Franciszek Ganowicz (siedzi z prawej), Leonard Ganowicz (stoi) i prawdopodobnie wiceprezes Rady Nadzorczej dr Franciszek Hącia. Fot. ze zbiorów rodzinnych
Miesiąc wcześniej Franciszek Ganowicz ustąpił z Zarządu Spółki „Patria”, pozostając nadal członkiem Rady Nadzorczej. Swoją decyzję umotywował stanem zdrowia, które pogarszało się od dwóch lat27. W związku z ustąpieniem z Zarządu Franciszek Ganowicz otrzy-
„Postęp” 1911, nr 289, s. 3. „Praca” 1912, nr 49, s. 5. „Gazeta Toruńska” 1903, nr 277, s. 2. „Postęp” 1913, nr 120, s. 3; „Pochodnia” 1914, nr 17, s. 10. Pierwsza wojna bałkańska (8 października 1912 – 30 maja 1913). „Orędownik” 1913, nr 163, s. 3. „Postęp” 1913, nr 120, s. 3. Ibidem, nr 66, s. 2.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
mał pamiątkową tablicę z napisem wyrytym w miedzianej blasze.
Tablica pamiątkowa ufundowana 6 marca 1913 r. Pamiątka ze zbiorów rodzinnych
Prowadzenie przedsiębiorstwa nie było jedynym zajęciem Franciszka. Działał również społecznie. W 1904 r. kandydował w wyborach miejskich z okręgu jeżyckiego. Nie został jednak wybrany. Radnym został Niemiec Schleiff. Startował także z okręgu jeżyckiego w wyborach uzupełniających do Rady Miasta, które odbyły się 13 maja 1909 r.28 Chętnie i często uczestniczył w akcjach charytatywnych na rzecz ubogich i dzieci. Od 1897
– przez wszystkie kolejne lata – był członkiem Towarzystwa Kolonii Wakacyjnych i Stacji Sanitarnej „Stella” w Poznaniu29. Często wspomagał osoby znajdujące się w trudnej sytuacji. Fundował różnego typu nagrody i finansował zabawy organizowane przez towarzystwa dobroczynne30. Chętnie udzielał bezinteresownej pomocy Polakom wykazującym się inicjatywą na polu gospodarczym, w szczególności osobom wykupującym gospodarstwa rolne z rąk niemieckich31. Od 1907 r. należał do grupy udziałowców spółki, która wydawała w Poznaniu tygodnik „Praca”32. Do tej grupy należeli także Alfred Chłapowski, Franciszek i Stanisław Niegolewscy, Jarogniew Drwęcki, Maciej Mielżyński, Karol Rzepecki i Marcin Biedermann. W ówczesnym czasie były to osoby zaliczane do „postępowej szlachty” i zwolennicy endecji33. Zainteresowanie Franciszka wydawaniem prasy może wskazywać na jego doświadczenie w tym względzie, które nabył jako redaktor w czasopiśmie „Warta” w latach 1874-1875. Wspomniałem o tym w początkowych akapitach biografii. W ostatnich dniach listopada 1909 r. od wymienionego wyżej Marcina Biedermanna Franciszek Ganowicz kupił majątek Wielka Starołęka34. W skład nieruchomości wchodziło 300 mórg ziemi oraz pałacyk z parkiem. Transakcji dokonano za sumę 360 000 marek (1200 marek za morgę). Nowy właściciel folwarku zamierzał się tu osiedlić35. W roku 1913 majątek dzierżawił Rosiński36. W czasie I wojny światowej polscy przemysłowcy z Poznania utworzyli spółkę handlową, której zadaniem było sprowadzanie
„Praca” 1904, nr 48, s. 1912; „Orędownik” 1909, nr 109, s. 1. Sprawozdanie za rok 1897/98 Wydziału Kolonii Wakacyjnych Towarzystwa „Stella” w Poznaniu, Poznań 1898, s. 14; „Postęp” 1913, nr 166, s. 3. 30 „Postęp” 1907, nr 219, s. 3. 31 „Postęp” 1905, nr 77, s. 3. 32 „Praca” była czasopismem wybitnie antyniemieckim. 33 M. Wołos, Alfred Chłapowski (1874-1940). Biografia ambasadora Polski we Francji, Toruń 1999, s. 44. 34 Teki Dworzaczka, 1129 (Dziennik Poznański nr 270) 1909 26/XI. Folwark Wielka Starołęka pod Poznaniem, 300 mórg, kupił Franciszek Ganowicz od Marcina Biedermanna. Cena 1.200 m za morgę, http://teki.bkpan.poznan.pl/index_regesty.html [dostęp: 27.10.2014]. 35 „Postęp” 1909, nr 270, s. 3. 36 J. Goszczyńska, Majątki wielkopolskie, t. 8: Miasto Poznań, Szreniawa 2004, s. 107. 28 29
33
Nie tylko Hipolit Cegielski, czyli rzecz o poznańskim potentacie tytoniowym
towarów spożywczych z krajów neutralnych i ich dostarczanie mieszkańcom terenów Królestwa Polskiego zajętych przez armię niemiecką i austriacko-węgierską. W skład spółki weszła również firma „Patria” Ganowicz & Wlekliński. W zamierzeniu spółka miała się przyczynić do uzdrowienia stosunków handlowych panujących w Królestwie na rynku towarów spożywczych i obniżenia ich cen, które w tym czasie urosły do niebywałych wysokości. Pod przykryciem działającej legalnie spółki odbywała się pomoc charytatywna dla mieszkańców terenów okupowanych przez wojska niemieckie i austriackie37. Na początku 1917 r. planowane było utworzenie filii „Patrii” w Warszawie. Kapitał zakładowy spółki, wynoszący wówczas 9 000 000 marek, miał zostać powiększony o kolejne 5 milionów. W treści ogłoszenia informującego o planach spółki podano, że fabryka przyniosła w 1916 r. 29% dywidendy, zaś w 1917 Rada Nadzorcza proponuje 30%. Uchwała o podniesieniu kapitału akcyjnego miała zapaść 19 lutego 1917 r.38 Stało się to już bez udziału założyciela firmy. Franciszek Ganowicz zmarł 31 maja 1916 r. w czasie leczniczego pobytu w Szwajcarii. Przyczyną zgonu był „paraliż serca” (przypuszczalnie zawał). W licznych ogłoszeniach prasowych podano, że zmarł w Lozannie39. Nie udało się jednak potwierdzić tej informacji w dokumentach tamtejszych urzędów40. Ciało zmarłego przewieziono do Poznania i pochowano 10 czerwca 1916 r. Spoczął na cmentarzu świętomarcińskim przy ul. Bukowskiej41. Ogromną fortunę Ganowicza odziedziczyli członkowie rodziny. Część majątku po stryju
otrzymał dr Czesław Ganowicz – lekarz medycyny, prawnik, filozof i literat42. Folwark Wielka Starołęka odziedziczył bratanek zmarłego Stanisław Ganowicz (brat Czesława), który sprzedał go 26 listopada 1919 r.43 Nabywcą był Kazimierz Rodkiewicz z byłej Kongresówki, który kupił majątek za 900 000 marek. W okresie międzywojennym, ok. 1929 r., nastąpiła parcelacja majątku. Resztówkę z zespołem dworsko-folwarcznym nabył Stanisław Gurzyński, doktor praw, radca prawny i dyrektor Monopolu Tytoniowego w Poznaniu. Majątek miał być prezentem dla jego żony Wandy z domu Zembrzuckiej. W roku 1922 firma „Patria” Ganowicz & Wlekliński została przejęta przez Polski Monopol Tytoniowy.
„Postęp” 1914, R. 25, nr 254
„Wielkopolanin” 1915, nr 106, s. 3. „Głos Stolicy” 1917, nr 28 (59), s. 3. 39 „Wielkopolanin” 1916, nr 126, s. 4; „Postęp” 1916, nr 127, s. 3; „Gazeta Toruńska” 1916, nr 127, s. 3. 40 Kwerendą objęto: rejestr zmarłych w Lozannie w maju 1916 r.; rejestr osób o nazwisku na „G” zmarłych w Lozannie w 1916 r.; wykazy osób zmarłych w maju 1916 r., zamieszczone w miejskim Biuletynie Urzędowym (Feuille d’avis de la ville de Lausanne); rejestr mieszkańców prowadzony przez miejski Urząd Stanu Cywilnego za 1916 r. Franciszek Ganowicz nie figuruje w żadnym z tych rejestrów i wykazów. 41 „Kurier Poznański” 10.06.1916, nr 132, s. 4. Przy likwidacji cmentarza świętomarcińskiego w latach 1941-1942 grób został prawdopodobnie przeniesiony na cmentarz przy ul. Samotnej. Znajdują się tam dwie trumny osób o nazwisku Ganowicz, nieopisane imionami. 42 S. Przybyszewski, Listy, t. 2: Lata 1906-1917, Gdańsk–Warszawa 1938, s. 497. 43 „Postęp” 1919, nr 273, s. 2; J. Goszczyńska, Majątki wielkopolskie, op. cit. 37 38
34
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Bartosz Kiełbasa
Pamięci Bronisławy i Jana Kijaków Jan Kijak jako wojskowy
Bronisława Kijak w więzieniu w Inowrocławiu tuż przed wykonaniem wyroku
Hitlerowcy zajęli Konin w dniu 14 września 1939 r. Nasilił się terror w różnych formach. Już we wrześniu przeprowadzano krwawe masakry organizowane przez grupy operacyjne policji bezpieczeństwa, wojsko, miejscowych Niemców i żandarmerię. Chodziło o odstraszanie Polaków od jakiejkolwiek działalności i likwidację fizyczną osób najbardziej wartościowych1. Wojsko zajmowało na terenie Konina obiekty szkolne (również Szkołę Powszechną przy ulicy Kolskiej)2. Ludność polska w Wielkopolsce była traktowana przez okupanta hitlerowskiego niezwykle brutalnie i bezwzględnie. W pierwszych dniach września 1939 r. w przeszło 100 egze-
kucjach (m.in. w Koninie) zginęło około 1200 osób, łącznie zaś z październikowymi – 5 tysięcy. Na około 11,5 tysięcy mieszkańców Konina w czasie okupacji życie straciło 3129 osób, czyli co czwarty mieszkaniec miasta. Koszmarem czy wręcz piekłem stało się życie codzienne Polaków. Nagminne było poniżanie godności i upokarzanie. Pod byle pretekstem rzucano obelgi i ordynarne przezwiska. Poszturchiwano i pluto w twarz, mówiąc przy tym polnische Schweine (polska świnia). Częste było policzkowanie. Ścisła godzina policyjna trwała od zmroku do rana3. Celem tych form terroru była całkowita likwidacja oznak i przejawów polskości. Miejscowa mniejszość niemiecka sprzed wojny przyczyniła się do zastraszania ludności poprzez donosy i samosądy. Kompletowano listy osób niewygodnych dla hitlerowskiego okupanta, m.in. działaczy politycznych, duchownych, nauczycieli4. Wiosną 1940 r. został aresztowany przez Gestapo przedwojenny wieloletni woźny konińskiej Szkoły Powszechnej nr 1 przy ulicy
J. Majewski, B. Kiełbasa, E. Sobczak, 25 lat Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę Oddział Terenowy w Koninie 1987-2012, Konin 2013, s. 14-15. 2 S. Nawrocki, Konin w okresie okupacji hitlerowskiej, „Rocznik Koniński” 1997, t. 11, s. 113; A. Studziński, Moje życie w okupowanym Koninie, „Rocznik Koniński” 1980, t. 8, s. 181. 3 J. Majewski, B. Kiełbasa, E. Sobczak, 25 lat Stowarzyszenia…, op. cit., s. 16. 4 K. Wojtenko, Eksterminacja ludności powiatu konińskiego w okresie okupacji hitlerowskiej, „Rocznik Koniński” 1977, t. 5, s. 10. 1
35
Pamięci Bronisławy i Jana Kijaków
Kolskiej – Jan Kijak (ur. 1896 r. w Koninie, ojciec czwórki dzieci, mąż Bronisławy). Według relacji ówczesnego ucznia szkoły – Jerzego Majewskiego – Kijak przed wojną był narodowcem. Zawsze pilnował dyscypliny wśród uczniów (odgrażał się, obserwował, czy nie zjeżdżano ze skarpy za szkołą, miał ręczny dzwonek, którym dzwonił na przerwy). Kijakowie nie mieszkali w budynku szkoły na ulicy Kolskiej, lecz w kamienicy magistrackiej na ulicy Kościuszki. Młodzieńcze lata Jan Kijak spędził jako legionista, zawodowy wojskowy – służył w Aleksandrowie Kujawskim. Walczył o niepodległą Polskę. Przewodniczył także lokalnemu kołu Związku Strzeleckiego. Gdy wrócił z frontu, starał się pomagać zwykłym ludziom w ich niedoli. Na początku 1926 r. Jan Nowicki i Jan Kijak zawiązali w Koninie koło Niezależnej Partii Chłopskiej. Wszystkie koła tej partii władze państwowe zlikwidowały w dniu 20 marca 1927 r. Jan Kijak przystąpił do organizowania komórek Polskiej Partii Socjalistycznej – Lewicy. W lutym 1927 r. zawiązał się Komitet Miejscowy w składzie: Jan Kijak, Władysław Paczesny, Czesław Kowalski, Władysław Żmudziński, Stanisław Łechtański i Jan Kapczyński5. Poglądy polityczne – bliskie związki z Komunistyczną Partią Polski6 i PPS – sprawiły, iż na Kijaka spadały liczne represje władz sanacyjnych. Zwolniono go z wojska, stał się bezrobotnym. Po ślubie z Bronisławą urodziły mu się kolejno dwie dziewczynki i synowie-bliźniacy. Wtedy to dostał posadę woźnego. Cieszył się szacunkiem i zaufaniem uczniów i nauczycieli za wzorowe i obowiązkowe wypełnianie swej pracy. Jan Kijak opiekował się chłopcami, a drugi z woźnych o nazwisku Jędrzejewski dziewczynkami. Były dwa skrzydła budynku dla młodzieży obu płci.
Bezpośrednio przed wybuchem wojny z hitlerowskimi Niemcami Jan Kijak czynił starania, aby w Koninie nie powstały stowarzyszenia ludności pochodzenia niemieckiego, które mogłyby głosić poglądy nazistowskie. Za swoją postawę patriotyczną i poglądy polityczne oraz wrogość systemowi hitlerowskiemu zapewne trafił na tajną listę osób niewygodnych – przeznaczonych do likwidacji. W 1940 r. Jan Kijak w prywatnej rozmowie towarzyskiej z Janem (Johannem) Arendtem – przedwojennym woźnym Gimnazjum Koedukacyjnego w Koninie (obecne I Liceum), zamieszkałym w domu przy ulicy Kolskiej, wyraził opinię, że Niemcy przegrają wojnę. Uznano to za wypowiedź antyniemiecką – sabotaż7. Prawdopodobnie Jan Arendt bądź jego żona Weronika donieśli na Kijaka na Gestapo. Mógł to być odwet za to, że w sierpniu 1939 r. na Jana Arendta doniesiono władzy polskiej za rzekome proniemieckie wypowiedzi. Mieli tego dokonać pracownicy szkoły8. Jan Kijak początkowo przebywał w konińskim więzieniu na Wodnej (nieistniejący obecnie budynek przy Zespole Szkół CKU). Charakterystycznym miejscem tutaj był karcer. Z pułapu ciągle kapała woda. Podejrzany stawał na specjalnej podstawie, która wprawiona w ruch cały czas się obracała, a z góry płynęła woda. Z okrucieństwa zasłynęli policjanci o nazwiskach: Busse, Dobos, Hasse i Neumann. Kijak ze swymi dziećmi komunikował się za pomocą gestów przez okno zabezpieczone siatką. Na przesłuchania prowadzono go do pobliskiej siedziby konińskiego Gestapo przy dzisiejszym skrzyżowaniu ulic Wodnej i Szarych Szeregów (przedwojenna willa burmistrza). Miejsce to zwane było „krwawą katownią”. Brutalnie przesłuchiwano tam w nocy (tortury, maltretowanie, bicie). Powtarzano ciągle te same pytania, bito nahajka-
K. Pawlak, Życie polityczne Konina w latach 1918-1939, „Rocznik Koniński” 1981, t. 9, s. 127, 131. K. Dobrecki, Saga rodu Kijaków, „Przegląd Koniński” 26 kwietnia 1981 r., s. 5 (ponoć Jan Kijak był aktywnym działaczem KPP aresztowanym regularnie przez władze na tydzień przed świętem 1 Maja i wypuszczanym tydzień po Święcie Pracy). 7 K. Wojtenko, Eksterminacja ludności…, op. cit., s. 12; relacja Jerzego Majewskiego ur. 19 lutego 1926 r. – prezesa Zarządu Terenowego Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę w Koninie. 8 S. Rusin, Konspiracja w regionie konińskim 1939-1945, Konin 2013, s. 81. 5 6
36
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
mi9 zakończonymi ołowianymi kulkami10. Następnie przewieziono go do obozu koncentracyjnego w Dachau, a później do Oranienburga, skąd nie wrócił11. Warto dodać, iż niechlubnie zasłużyli się w wielokrotnym donoszeniu na polską inteligencję inni (poza małżeństwem Arendt) przedwojenni pracownicy Gimnazjum Koedukacyjnego przy ulicy Mickiewicza. Wspomnieć tutaj należy nauczyciela robót ręcznych – Ukraińca o nieznanym nazwisku (sekretarza organizacji Hromada Konin), który masowo denuncjował nauczycieli i pracowników szkoły. Ernest Jordan – kierownik policji ochronnej w Koninie w swoim sprawozdaniu z działalności z dnia 5 lipca 1940 r. napisał, że w zwalczaniu „polskich elementów kryminalnych”, w przeprowadzanych obławach i łapankach pomocni byli miejscowi Niemcy, dzięki którym szybko te elementy można było „unieszkodliwić na wieczne czasy”12. W czasie okupacji stosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej rodzin, dlatego zapewne po aresztowaniu Jana Kijaka próbowano sfabrykować dowody na antyniemiecką działalność jego żony – Bronisławy Kijak z d. Dębowskiej (ur. 1895 r. w Koninie), niepracującej zawodowo – opiekującej się dziećmi, często pomagającej mężowi w wykonywaniu obowiązków w szkole, którą również zamordowano w więzieniu. Wiosną 1940 r. decyzją landrata (hitlerowski odpowiednik starosty), dr. praw Wilhelma Wilda, zaostrzyły się restrykcje wobec Polaków mieszkających w Koninie: w sklepach spożywczych we wszystkich kolejkach pierwszeństwo mieli Niemcy; Polakom wyznaczono godziny zakupów, tak aby Niemcy mogli pierwsi dokonać zakupów. Efektem tego
były resztki w sklepach z warzywami i owocami, które zostawały dla ludności polskiej13. Bronisława Kijak w kwietniu 1942 r.14 za domniemane pchnięcie Niemki i wywołanie szamotaniny w kolejce przed sklepem została zabrana przez policję. Przed budynkiem na obecnej ulicy Żwirki i Wigury odbył się w trybie natychmiastowym sąd. Skazano ją na karę śmierci za zamach na obywatela niemieckiego15. Przybyłe na miejsce jej dzieci pobił i odepchnął miejscowy volksdeutsch. Inny Niemiec, widząc to, pozwolił im się pożegnać z matką. Kijakowa, wychodząc eskortowana przez Gestapo, zdążyła jeszcze krzyknąć swym dzieciom: „Nie martwcie się. Ja już jestem stracona. Wy musicie żyć!”. Wyrok wykonano w ciągu 48 godzin w więzieniu w Inowrocławiu (niem. Hohensalza), gdyż był on siedzibą rejencji – okręgu administracyjnego, któremu podlegał Konin16. Tam wykonywano sądowe wyroki śmierci – przez powieszenie lub na gilotynie. Zdaniem Jerzego Majewskiego (koninianina ur. w 1926 r.) oraz Sławomira Kijaka
Tablica poświęcona Bronisławie i Janowi Kijakom wewnątrz Szkoły Podstawowej nr 1
Skórzany bicz z krótką rękojeścią. S. Rusin, Konspiracja…, op. cit., s. 13-14; S. Nawrocki, Konin w okresie okupacji…, op. cit., s. 121. 11 S. Nawrocki, Konin w okresie okupacji…, op. cit., s. 127; oświadczenie mieszkańców Konina: Jana Andrzejewskiego i Józefa Wilczewskiego z dnia 19 maja 1949 r. o zamordowaniu Bronisławy i Jana Kijaków (kserokopia w posiadaniu Sławomira Kijaka). 12 S. Nawrocki, Konin w okresie okupacji…, op. cit., s. 120-121. 13 A. Studziński, Moje życie…, op. cit., s. 191-192. 14 Błędne imię „Stanisława” podają: Stanisław Nawrocki (Konin w okresie okupacji…, op. cit., s. 127) i Krystyna Wojtenko (Eksterminacja ludności…, op. cit., s. 15), a błędny rok zajścia z udziałem Bronisławy Kijak – 1940 – podaje Stanisław Nawrocki w swym opracowaniu (Konin w okresie okupacji…, op. cit., s. 127); według rozmowy z synem Sławomirem Kijakiem (grudzień 2014 r.). 15 Wspomina o tym fakcie także Antoni Studziński w swym artykule – Moje życie…, op. cit., s. 192. 16 K. Dobrecki, Saga rodu…, op. cit., s. 5. 9
10
37
Pamięci Bronisławy i Jana Kijaków
kobieta została zgilotynowana17 – w podobny sposób jak potraktowano Stanisława „Stacha” i Władysławę „Władę” Wojciechowskich18. Taki rodzaj śmierci zdecydowanie wyklucza dr Ryszard Głoszkowski, bowiem najbliższa gilotyna znajdowała się w Poznaniu19. Był to kolejny już odwet na Polce za rzekomy zatarg z Niemką20. Według relacji syna Bronisławy Kijak – Sławomira (ur. 20 listopada 1931 r. w Koninie) okoliczności zajścia z udziałem jego mamy przedstawiały się następująco: W wyznaczonym czasie kupna dla Polaków matka poszła z bańką do sklepu nabiałowego przy obecnej ulicy Wiosny Ludów po mleko dla dzieci. Sklep był pełen klientów. W tym czasie weszła do niego Niemka21. Rozpychając się, chciała się dostać do lady. Zaczęła wyzywać Polaków od „świń”, „precz z nimi” i tym podobne. Matka popchnięta upadła, potrącając trzymaną w ręku bańką Niemkę. Ta narobiła krzyku, że Polacy ją pobili, wskazując na stojącą obok matkę. Żandarmi przeprowadzili dochodzenie, nikt nie potwierdził zeznań Niemki. Wtedy przesłuchano 9-letniego chłopca o nazwisku Ślebioda, który był obecny w sklepie. Chłopiec pod groźbą potwierdził zeznania Niemki. Zeznania tego chłopca starczyły, żeby wykonać wyrok śmierci. Było nas czworo małych dzieci, zostaliśmy sami, gdyż ojciec [Jan Kijak – przyp. autora] już przebywał w obozie22.
Według informacji ze strony internetowej Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie i Instytutu Pamięci Narodowej Sławomir Kijak od października 1940 r. został dotknięty represją w postaci pozbawienia opieki rodzicielskiej23. Gehennę wojny przeżył i zamiesz-
kał w Koninie. Jedna z sióstr – Halina Kijak po wojnie wyszła za mąż za Stanisława Lisiaka i zamieszkała w Koninie przy ulicy Staszica24. Druga – Mirosława przygarnięta została do pracy przez Niemca Glessmanna z Arbeitsamtu (niem. Urząd Pracy), następnie przebywała na przymusowych robotach w fabryce wraz z wieloma innymi Polkami. Po wojnie wyszła za mąż za Bogusława Wróblewskiego. Zamieszkali na ulicy Wojska Polskiego, a potem wyprowadzili się do Poznania. Drugi z braci bliźniaków – Jan Kijak junior wziął ślub z Łucją Śmietańską z placu Zamkowego. Troje z rodzeństwa Kijak (opisani powyżej) zmarło w latach 70. XX w. Za domniemany sabotaż hitlerowcy uznawali wszelkie niewłaściwe wypowiedzi wobec hitlerowskich Niemiec i Niemców oraz nierespektowanie różnych absurdalnych zakazów, np. zabraniającego młodzieży polskiej uprawiania gier sportowych na błoniach. Za wszelkie przejawy odstępstw groziły surowe kary łącznie z karą śmierci. Mimo zastraszenia znaleźli się ludzie skłonni do bohaterskiej, patriotycznej postawy. Bronisławie i Janowi Kijakom po wojnie, w 1981 r. Stowarzyszenie Absolwentów Konińskich Szkół w Koninie we współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Konina, staraniem Jadwigi Dobreckiej, ufundowało tablicę pamiątkową z brązu w gmachu Szkoły Podstawowej nr 1 w Koninie, ich imieniem nazwano jedną z ulic25 na nowo budowanym osiedlu Zemełki w starej części Konina, przy której obecnie mieszka syn zamordowanych Bronisławy i Jana – Sławomir.
Krzysztof Dobrecki pisze, iż Bronisława Kijak została zamordowana poprzez ścięcie toporem. Władysława i Stanisław Wojciechowscy – pracownicy Poczty Polskiej, żołnierze Służby Zwycięstwu Polski, Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej obwodu „Krzywda” w Koninie, zgilotynowani we Wrocławiu. 19 Dr Ryszard Głoszkowski – historyk, nauczyciel, regionalista, zajmujący się problemami eksterminacji ludności polskiej i żydowskiej z terenu powiatu konińskiego. 20 K. Wojtenko, Eksterminacja ludności…, op. cit., s. 15. 21 Mogła być narodowości ukraińskiej – według rozmowy ze Sławomirem Kijakiem z grudnia 2014 r. 22 Relacja syna – Sławomira Kijaka z grudnia 2014 r., cytaty zamieszczone wcześniej w artykułach Krystyny Wojtenko i Krzysztofa Dobreckiego. 23 Za stroną internetową: www.straty.pl (wyszukiwarka osób represjonowanych). 24 Według relacji Jerzego Majewskiego. 25 Pierwotnie nazwa ulicy brzmiała „ulica Stanisławy i Jana Kijaków” (błędne imię kobiety); błąd po interwencji syna poprawiono. 17 18
38
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Marceli Kosman
Bolesław Filipiak – kardynał z Poznania Lista polskich kardynałów Kościoła rzymskokatolickiego wynosi dotychczas 35 osób1, spośród których na terenie Wielkopolski w gnieźnieńskiej katedrze spoczywają arcybiskupi Wincenty Kot z Dębna (1448) i Edmund Dalbor (1926). Dnia 21 listopada 1948 r. przywieziono tam ze stolicy urnę z sercem Augusta Hlonda, metropolity warszawskiego i gnieźnieńskiego, a do 1946 r. także poznańskiego, w miesiąc po pogrzebie zwłok w krypcie odbudowywanej z ruin archikatedry św. Jana. W stolicy Wielkopolski odbyły się w dniach od 17 do 19 lutego 1926 r. uroczystości pogrzebowe prymasa Edmunda Dalbora, którego zwłoki zostały następnie złożone w podziemiach bazyliki gnieźnieńskiej. W roku następnym nowy metropolita gnieźnieński i poznański August Hlond sprowadził do katedry pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła na Ostrowie Tumskim z Rzymu zwłoki zmarłego tam ćwierć wieku wcześniej swego poprzednika Mieczysława Ledóchowskiego (1822-1902), pozbawionego urzędu przez władze pruskie w 1874 r., który odtąd był zatrudniony w dyplomacji papieskiej i centralnych urzędach Stolicy Apostolskiej, a w następnym roku stał się członkiem Kolegium Kardynalskiego. Zabalsamowane ciało spoczęło tymczasowo w grobowcu Kongregacji Rozkrzewiania Wiary na cmentarzu Campo Verano w Wiecznym Mieście. W odrodzonej Polsce purpurowy kapelusz kardynała został umieszczony u stropu poznańskiej archikatedry. Urna z sercem dawnego metropolity znajduje się w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej bazyliki prymasowskiej w Gnieźnie2.
Mało kto dziś wie, że w gronie studentów prawa Almae Matris Posnaniensis znajdował się przed laty przyszły kardynał Bolesław Filipiak, który spoczywa od 36 lat również w Krypcie Arcybiskupów Poznańskich katedry pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła. Faktem jest, iż nie zagrzał on zbyt długo miejsca na niedawno utworzonej Wszechnicy Piastowskiej (chociaż szczycić się nim może jako wychowankiem metropolitalnego seminarium duchownego dzisiejszy Wydział Teologiczny UAM), a większą część dorosłego życia spędził w Kurii Rzymskiej. Stamtąd nadsyłał teksty w formie listów, drukowane na łamach „Przewodnika Katolickiego”, opublikowane ostatnio w obszernym tomie pod honorowym patronatem prymasa seniora Józefa Glempa i prezydenta Inowrocławia Ryszarda Brejzy przez Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza3. Ta inicjatywa edytorska jest wyrazem tradycyjnej współpracy stolicy Kujaw Zachodnich z Wielkopolską sięgającej lat międzywojennych (w ramach jednego województwa), a wcześniej czasów zaboru pruskiego. Bolesław Jan Filipiak przyszedł na świat 1 września 1901 r. we wsi Rościszewo na blisko związanych z Wielkopolską pod zaborem pruskim Kujawach Zachodnich jako najstarszy z siedmiorga dzieci w rodzinie chłopskiej. Wcześnie osierocony przez ojca, znalazł wraz z rodzeństwem wsparcie w stryju Janie (18811946), proboszczu jednej z bydgoskich parafii, pod koniec życia w Inowrocławiu, zasłużonym społeczniku, który czuwał nad jego edukacją
1 Biogramy zob. K.R. Prokop, Polscy kardynałowie, Kraków 2001. Najnowsze tam nieuwzględnione nominacje: Stanisław Dziwisz (Kraków) i Kazimierz Nycz (Warszawa). 2 Obszerny życiorys pióra ks. Zygmunta Zielińskiego [w:] Na stolicy prymasowskiej w Gnieźnie i Poznaniu. Szkice o prymasach Polski w okresie niewoli narodowej i w II Rzeczypospolitej, praca zbiorowa pod red. F. Lenorta, Poznań 1982, s. 193-227. 3 B. Filipiak, Listy z Rzymu (1958-1975), red. nauk. M. Kosman, Poznań 2012.
39
Bolesław Filipiak – kardynał z Poznania
40
Promocja w Instytucie J. Glempa, w pierwszym rzędzie prymas J. Kowalczyk, kard. J. Glemp i prezydent Inowrocławia R. Brejza
Prymas Józef Kowalczyk i red. naukowy książki MK, w tle portret kard. Filipiaka
i wyborem drogi życiowej. W 1911 r. na dziesięć lat Bolesław związał się z Inowrocławiem jako uczeń Królewskiego Gimnazjum (dzisiejsze Liceum im. Jana Kasprowicza). Absolwentami jego są dwaj kardynałowie – on oraz Józef Glemp, który po latach zwrócił na to wyjątkowe osiągnięcie uwagę tej zasłużonej dla miasta i regionu szkoły. Ukończył ją już w niepodległej Polsce, by bezpośrednio po maturze wziąć udział w wojnie obronnej z najazdem bolszewickim. Dalszy etap edukacji Bolesława przypadł na Poznań, gdzie na początku 1921 r. zapisał się na Wydział Prawa Wszechnicy Piastowskiej, by jednak po pół roku przenieść się do metropolitalnego seminarium duchownego (część zajęć odbywała się w Gnieźnie). Po uzyskaniu w 1926 r. święceń pracował kolejno jako wikariusz w kilku parafiach na terenie Wielkopolski i Pomorza (Jarocin, Ponigrodzie, Ostrów, Bydgoszcz), by po czterech latach uzyskać skierowanie prymasa Augusta Hlonda na studia w Rzymie (było to jego gorące pragnienie), z których powrócił w 1935 r. z doktoratem obojga praw na podstawie napisanej oczywiście po łacinie rozprawy dotyczącej analogii między polskim i włoskim prawem kanonicznym. Jego nauczycielami w Wiecznym Mieście byli m.in. czterej przyszli kardynałowie, wśród nich Giovanni Battista Montini, który w 1963 r. miał zasiąść na tronie papieskim jako Paweł VI. Znajomość ta wywarła wówczas wpływ na późniejsze jego losy.
Po powrocie do kraju został kapelanem prymasa Hlonda, u którego boku pracował przez jedenaście lat najpierw w organizacji życia kościelnego (zjazdy, konferencje, wizytacje duszpasterskie), a od jesieni 1939 r. na wojennym wygnaniu, m. in. w Lourdes, kiedy towarzyszył kardynałowi wraz z jego sekretarzem księdzem dr. Antonim Baraniakiem, przyszłym arcybiskupem poznańskim. Obaj młodzi duchowni zawarli jeszcze przed wybuchem wojny dozgonną przyjaźń. Po powrocie do kraju Filipiak w 1946 r. – mianowany prałatem – został wykładowcą prawa kanonicznego w seminarium gnieźnieńskim, jednak na krótko, gdyż już we wrześniu następnego roku prymas ponownie wysłał go nad Tybr, gdzie otrzymał – zaproponowaną przez polski episkopat – nominację na audytora, czyli sędziego Roty Rzymskiej, najwyższego trybunału apelacyjnego w Kościele katolickim (odpowiednik Sądu Najwyższego). W Wiecznym Mieście tym razem miał spędzić niemal 30 lat, aż do przejścia na emeryturę. Prymas zalecił mu, by skoncentrował się na pracy w urzędzie rotalnym, a do rezydującego przy Stolicy Apostolskiej biskupa Józefa Gawliny, opiekuna wychodźstwa, pisał: „W nowym audytorze będzie mieć Wasza Ekscelencja oddanego sobie i sprawie polskiej kapłana”. Po latach – w 2011 r. – wspominał swego dawnego przewodnika po tajnikach Roty Rzymskiej kardynał Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji do spraw Wychowania Ka-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
tolickiego, wywodzący się również z archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej, jako doskonałego praktyka, mniej zajmującego się aspektami teoretycznymi, przy czym w jego dorobku nie brakuje syntetycznych tekstów, opartych głównie na wystąpieniach z okazji rozpoczęcia roku akademickiego przez dziekana Roty. A prymas Józef Kowalczyk, który przed objęciem funkcji nuncjusza apostolskiego w Polsce jako wysoki urzędnik Stolicy Apostolskiej często się z nim spotykał, tak go zapamiętał: Uczestniczył w wieli różnych zgromadzeniach i był powszechnie ceniony za swoją wiedzę i umiejętności współpracy. Niezapomnianym wspomnieniem pozostaje też uroczystość nadania mu sakry biskupiej maju 1976, wydarzeniem ważnym i dla mnie, byłem bowiem wyróżniony wykonywaniem zadań jednego z dwóch asystentów konsekratora, którym był kardynał Pericle Felici4.
Ten sam, który dwa i pół roku później z balkonu bazyliki watykańskiej będzie ogłaszał wybór metropolity krakowskiego kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Apostolską. Jako kurialista stał się Filipiak doskonałym znawcą prawa kościelnego, ferował szereg wyroków, był świadkiem kilku pontyfikatów – przez 11 lat Piusa XII, następnie Jana XXIII (1958-1963) i Pawła VI (1963-1978). Ten uhonorował go na koniec służby (od 1967 r. dziekana Roty Rzymskiej) w maju 1976 r. tytułem arcybiskupa Plestii (w środkowych Włoszech) i powołał w skład Kolegium Kardynalskiego. Było to uwieńczenie wieloletnich trudów odchodzącego na emeryturę Bolesława Filipiaka przez jego dawnego nauczyciela. Nowo kreowany dostojnik jednak, schorowany, nie był w stanie uczestniczyć we wszystkich uroczystościach związanych z nominacją biskupią i kardynalską oraz w wydarzeniach roku trzech pontyfikatów, w tym w dwóch konklawe roku 1978. Znacznie wcześniej – w 1958 r. – jednym z najprzyjemniejszych momentów w jego życiu było sprawowanie funkcji delegata papieskiego na uroczystości objęcia metropolii poznańskiej
przez wieloletniego przyjaciela, uprzednio sufragana gnieźnieńskiego, Antoniego Baraniaka, któremu przekazał w katedrze przywieziony z Rzymu paliusz. Ten z kolei uczestniczył dwadzieścia lat później w bazylice św. Anzelma na Awentynie w konsekracji biskupiej Bolesława. Na jubileusz półwiecza święceń kapłańskich udał się Filipiak – mimo coraz wyraźniej pogarszającego się stanu zdrowia – w podróż do ojczyzny. W Poznaniu, gdzie 17 czerwca 1976 r. uczestniczył w procesji Bożego Ciała obok metropolity Antoniego Baraniaka, miał obok niego wielu przyjaciół. Uroczystości rocznicowe odbyły się w katedrze gnieźnieńskiej, gdzie kardynał przed laty otrzymał święcenia, oraz w rodzinnej parafii (Brudnia w dekanacie gniewkowskim na Kujawach), w której przypomniał swe dzieciństwo spędzone w małej ojczyźnie oraz późniejsze lata, kiedy utrzymywał z nią związki przeważnie drogą korespondencyjną oraz poprzez nieczęste przyjazdy z Włoch i goszczenie tam członków rodziny. Po powrocie do Rzymu nasiliły się objawy choroby, która go wyłączyła z działalności publicznej m. in. wylew krwi do mózgu). Toteż opuścił swe mieszkanie przy Palazzo della Cancelleria i resztę swych dni spędził w Poznaniu, znajdując opiekę duchową, lekarską i pielęgniarską ze strony kurii arcybiskupiej oraz przede wszystkim bratanicy – lekarki Danuty Teter, z której rodziną zamieszkał w domu przy ulicy Marcelińskiej, przydzielonym przez władze miasta. Zakończył życie w tym samym czasie, kiedy w Rzymie na Stolicę Piotrową został powołany kardynał Karol Wojtyła. Spoczął zgodnie ze swym życzeniem obok zmarłego rok wcześniej wieloletniego przyjaciela, arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Podczas uroczystości pogrzebowych (przewodniczył im nominat –metropolita poznański Jerzy Stroba), w których wzięli udział liczni biskupi z kraju. Nieobecnego ze względu na udział w drugim w 1978 r. konklawe kardynała Stefana Wyszyńskiego reprezentował prałat Józef Glemp, wkrótce powołany na urząd biskupa warmińskiego, w niedalekiej przyszłości następca Prymasa Tysiąclecia.
Ibidem, s. 42.
4
41
Bolesław Filipiak – kardynał z Poznania
Listy z Rzymu, obejmujące lata 1958-1975 (pierwszy zawiera relację z pogrzebu Piusa XII) były już częściowo udostępnione małą poligrafią i w niewielkim nakładzie (1968), obecna edycja doszła do skutku dzięki staraniom środowiska inowrocławskiego oraz tamtejszego Instytutu Prymasa Józefa Glempa, który we Wprowadzeniu napisał: Kardynał Filipiak znał dobrze Rzym w jego nawarstwieniach – od Forum Romanum, na którym wyrastała stolica cezarów, ozdobiona dziś kolumną Trajana i Łukiem Tytusa, aż po renesansowe pałace, wśród których dominuje Palazzo della Cancelleria – właśnie siedziba Roty Rzymskiej. Potem nakładają się inne warstwy: baroku, klasycystyczne, Mussoliniego i najnowsze, jakże nieraz wymyślne. Przez te genialne dzieła ks. Kardynał dostrzegał równiny kujawskie, ich prostotę i problemy otulone ciszą [...]. Prymas Wyszyński przyjeżdżając do Rzymu, często spotykał ks. infułata Filipiaka. To ks. Filipiak głównie wygładzał lub pomagał redagować niektóre z ważnych wystąpień prymasa Wyszyńskiego podczas Soboru Watykańskiego II lub z okazji innych kościelno-państwowych, zwłaszcza, gdy posługiwano się łaciną5.
Edycja została opatrzona tekstami wstępnymi dotyczącymi nowożytnego Rzymu w relacjach polskich pamiętnikarzy oraz życia B. Filipiaka i charakterystyki Listów. Do druku przygotowała je dr Beata Zarzycka, absolwentka UAM, autorka dokumentacji fotograficznej z uroczystej promocji książki, która miała miejsce w Instytucie Prymasa Glempa dnia 19 listopada 2012 r. Charakterystykę postaci autora
5 6
42
Promocja książki w Instytucie J. Glempa, zdjęcie z portretem kard. Filipiaka
oraz zawartości dzieła przedstawił jego redaktor naukowy, interesującymi osobistymi wspomnieniami ubarwili ks. prymas Józef Kowalczyk oraz kardynał Józef Glemp, zabrali też głos prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza oraz przybyła z Poznania wśród innych członków rodziny autora Listów z Rzymu bratanica Bolesława Filipiaka, dr Danuta Teter. Kolejnym „poznańskim” kardynałem został (2001 r.) Zenon Grocholewski, od 1966 r. przebywający w Rzymie i przez pierwszą dekadę blisko związany z ówczesnym dziekanem Roty, przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza zaliczony do grona jego doktorów honoris causa, autor kilku cennych publikacji o Bolesławie Filipiaku6.
Ibidem, s. 5 i n. Zob. K.R.Prokop, Polscy kardynałowie, op. cit., s. 323 (bibliografia) oraz 401-409.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Dobrosława Gucia
Ludwika Dobrzyńska-Rybicka – hrabianka i profesor
Ludwika Dobrzyńska-Rybicka (1868-1958). Ze zbiorów Archiwum PAN w Warszawie Oddział w Poznaniu (dalej Archiwum PAN w Poznaniu)
Postać Ludwiki Dobrzyńskiej-Rybickiej jest nietuzinkowa. W okresie międzywojennym zapewne wzbudzała wiele kontrowersji. Była kobietą niezwykle wykształconą, walczącą o równouprawnienie kobiet, osobą o wielu zainteresowaniach. Była również wieloletnim kierownikiem Biblioteki Poznańskiego Towa-
rzystwa Przyjaciół Nauk oraz wykładowcą na Uniwersytecie Poznańskim i choć pochodziła z hrabiowskiej rodziny, jej życie nie było usłane różami. Ludwika Izabela Dobrzyńska była córką Ludwika Józefa hr. Dobrzyńskiego (syn Franciszka i Michaliny z Kłodnickich) h. Jelita i Ludwiki Józefy z Moraczewskich h. Cholewa (córka Romana i Franciszki z Zakrzewskich)1. Jej stryjem był historyk Jędrzej Moraczewski2, a ciotką literatka Bibianna Moraczewska3 – rodzeństwo dziadka. Ze strony ojca zaś krewną była Tekla Dobrzyńska4 – działaczka polityczna. Rodzice po ślubie w kościele parafialnym w Brodnicy w styczniu 1868 r. i uroczystościach w majątku Moraczewskich Chaławy wyjechali w rodzinne strony pana młodego do majątku Brzeżawa5 (w dawnym powiecie sanockim, obecnie przemyskim), gdzie 19 listopada 1868 r. przyszła na świat Ludwika Izabela Dobrzyńska. Opisując we wspomnieniach początek znajomości rodziców, Ludwika pisze: […] [matka] z natury zamknięta w sobie, cicha, spokojna, chętnie się przystosowująca […] piękna, posażna, miłego spokojnego charakteru wydawała się jej [Tekli Dobrzyńskiej] prawdopodobnie wymarzoną partią dla burzliwego
1 Ludwika Józefa Moraczewska – urodzona 10 lutego 1847 w Chaławach, zmarła w Poznaniu 23 czerwca 1924. 2 Jędrzej Moraczewski (1802-1855) – historyk, publicysta, działacz społeczny, uczestnik powstania listopadowego. Współtwórca Bazaru, Banku Ziemiańskiego, oddziałów Centralnego Towarzystwa Rolniczego, Ligi Polskiej oraz działacz w Towarzystwie Naukowej Pomocy. 3 Bibianna Moraczewska (1811-1887) – polska pisarka, działaczka społeczna i niepodległościowa. Wraz z bratem Jędrzejem prowadziła w Poznaniu salon literacko-intelektualny. W 1846 zajmowała się działalnością agitacyjną wśród ludu i propagowała hasła narodowe, organizowała opiekę nad rannymi w powstaniach 1848 oraz 1863 r. Inicjatorka powołania Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Dziewcząt. 4 Tekla Dobrzyńska (ok. 1815-ok. 1876) – działaczka polityczna, nauczycielka dzieci m.in. w domach rodzin Turno (Objezierze), Moraczewskich (Chaławy) i Sierakowskich (Wołyń). Współpracowała z tajnymi organizacjami, przewożąc zakazane książki z Poznania do Kongresówki i na Wołyń. 5 Brzeżawa (ukr. Брижава) – obecnie wieś w województwie podkarpackim, w powiecie przemyskim, na Pogórzu Przemyskim.
43
Ludwika Dobrzyńska-Rybicka – hrabianka i profesor
młodzieńca [Ludwika Dobrzyńskiego], którego majątek potrzebował troszkę poparcia. Zaczęły się swaty.
I dalej o ojcu: Wielki pan (ta gałąź Dobrzyńskich ma tytuł hrabiowski) z tytułem, na który kładł wielki nacisk, wychowanek szkoły kadetów w Wiedniu, bywalec dworu, tancerz arcyksiężniczek […]6.
Ludwika z Moraczewskich Dobrzyńska z córką Ludwiką, 1868. Ze zbiorów Archiwum PAN w Poznaniu
W kwietniu 1869 r. rodzice Ludwiki przenieśli się w Poznańskie do Łowęcic koło Śremu, niedaleko Chaław – rodzinnego gniazda Moraczewskich 7. Z pomocą rodziny Moraczewskich zakupili ten dość zadłużony majątek. Tam urodzili się Helena Roma-
na Aleksandra Michalina (*1870 – zakonnica, zmarła we Lwowie po I wojnie światowej), Cezary Piotr Witalis (*1873-†?), a także Izabella Romana (*1872-†1872). Najmłodszym dzieckiem pary była Maria Kazimiera (*1875†1888), która zmarła w wieku 13 lat w Śremie. Ludwik Dobrzyński, jak wspomina córka w pamiętniku, wyjechał „w daleką podróż” w 1875 r. Majątek Łowęcice był zadłużony i zaniedbany, w styczniu 1876 r. sąd w Śremie zarządził sprzedaż konieczną (subhastę). Trzy miesiące później na licytacji za 367 000 marek majątek kupił Stanisław Zakrzewski, dziedzic Żabna8. Na dwa lata Ludwika Dobrzyńska z Moraczewskich zamieszkała z córkami i synem w Poznaniu9. W tym samym okresie Franciszka Moraczewska, zwana Businką, babka Ludwiki, przekazała dobra Chaławy synowi Stefanowi, a sama kupiła willę w Śremie, gdzie zamieszkała wraz z córką Ludwiką i jej dziećmi. Małżonkowie Dobrzyńscy rozwiedli się. Pierwsze nauki Ludwika pobierała w domu, gdzie uczyła ją matka, kładąc szczególny nacisk na muzykę. Powtarzała również dzieciom, że muszą się pilnie uczyć, gdyż nie posiadając majątku, będą musiały w przyszłości na siebie zarabiać – dziewczynki jako nauczycielki. W wieku 12 lat, we wrześniu 1880 r., Ludwika wyjechała do Lwowa, gdzie mieszkała wraz z mężem jej ciotka Helena z d. Moraczewska Hochbergerowa, aby rozpocząć naukę w Zakładzie Wychowawczo-Naukowym Wiktorii Niedziałkowskiej. NaRodzeństwo Dobrzyńskich: Ludwika, Helena i Cezary. Ze zbiorów Archiwum PAN w Poznaniu
Spuścizna Ludwiki Dobrzyńskiej-Rybickiej, Biblioteka PTPN, rkps 1297, s. 11. Ibidem, rkps 14v. 8 „Dziennik Poznański” 1876, nr 36, s. 4; nr 78, s. 3. 9 Archiwum Państwowe w Poznaniu, zespół Akta miasta Poznania, Kartoteka ewidencji ludności, sygn. 14358. 6 7
44
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
uka, za którą płacili wujostwo Hochbergerowie, trwała 3 lata. Ukończyła ją w czerwcu 1883, osiągając celujące wyniki w nauce10. Następnie uczęszczała do wyższej szkoły żeńskiej Anny i Anastazji Danysz w Poznaniu, gdzie w marcu 1887 r. zdała egzamin na wyższą nauczycielkę11. Dwa lata później tę samą szkołę ukończyła oraz egzamin złożyła jej siostra Helena12. Brat Cezary również podjął naukę w gimnazjum, prawdopodobnie śremskim. W wieku 14 lat chciał wstąpić do Towarzystwa Jezusowego, jednakże matka nie wyraziła na to zgody przed złożeniem przez syna matury. O dalszych losach Cezarego nie ma informacji. Egzamin dojrzałości Ludwika zdała rok później w Luisenschule (Szkole Ludwiki) w Poznaniu.
Świadectwo egzaminacyjne Ludwiki Dobrzyńskiej, Poznań 1887. Ze zbiorów Archiwum PAN w Poznaniu
W tych młodych, pięknych duszach znalazłam przyjaźń na całe życie13.
Świadectwo ukończenia Zakładu Wychowawczo-Naukowego Wiktorii Niedziałkowskiej, Lwów 1883. Ze zbiorów Archiwum PAN w Poznaniu. Fot. Dominik Kałasz
W kwestionariuszu do Słownika biograficznego pracowników książki polskiej pisze: Po zdaniu matury zaproszona zostałam przez członków wielce dla rozwoju kultury społecznej i umysłowej Wielkopolski zasłużonej rodziny Mielżyńskich [Józefa Mielżyńskiego], aby popracować nad kształceniem ich najmłodszego pokolenia. Chodziło o córki Mielżyńskich z Iwna. Spędziłam tam dwa lata bardzo miłe.
Około 1888 r. rodzina Dobrzyńskich przeniosła się do Kalisza. Niebawem dołączyła do nich Ludwika. W Kaliszu rozpoczęła swoją działalność publicystyczną. Pisała: „Kalisz w tych czasach cieszył się wyjątkowo kulturalnym poziomem. […] Zaczęłam przeżywać bardzo silnie różne wspomnienia, wrażenia, nadawać im formę nowel”14. Wspomnianymi nowelami zainteresowała się „Gazeta Kaliska”, publikując na swoich łamach krótkie utwory prozą oraz krytyki teatralne Dobrzyńskiej. W okresie kaliskim powstały jej utwory dramatyczne: Krystynka. Obrazek z lat dawnych w 3 aktach; Zygmunt Taszycki. Ustęp do dziejów ariaństwa w Polsce. Obraz dramatyczny w 5 aktach oraz Joanna d’Arc. Fragment sceniczny, które były wystawiane na deskach Te-
Spuścizna…, op. cit., rkps 1297, s. 27. „Dziennik Poznański” 1887, nr 62, s. 3. Więcej o szkole w: Historja pensji Anny i Anastazji Danysz, Poznań 1909, http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=311953&from=publication [dostęp: 6.02.2015]. 12 „Dziennik Poznański” 1889, nr 67, s. 4. 13 Kwestionariusz [w:] Spuścizna…, op. cit., rkps 1292, s. 1. 14 Ibidem, s. 2. 10 11
45
Ludwika Dobrzyńska-Rybicka – hrabianka i profesor
atru Miejskiego w Kaliszu i Teatru Polskiego w Poznaniu. Dramat Krystynka został nagrodzony w 1900 r. w Konkursie im. Paderewskiego we Lwowie. To, dlaczego podjęła dalszą naukę, Ludwika opisuje słowami: Wszystkie te przeżycia otwierały mi nowe horyzonty. […] Kraj nasz jak cały cywilizowany świat przeżywał zmiany stosunków społecznych […]. Nie wystarczyło mi przeżywanie tego po literacku. Czułam bezwzględnie potrzebę zdobycia wiedzy naukowej, aby należycie tę rzeczywistość pojmować i wykorzystywać twórczo. Zdecydowałam się zgłosić na uniwersytet w Zurichu […]15.
12 sierpnia 1896 r. w wieku 28 lat w klasztorze na Jasnej Górze Ludwika Dobrzyńska zawarła związek małżeński z 48-letnim mieszkańcem Kalisza Karolem Rybickim, który był wdowcem po Franciszce Świeckiej16. Karol Rybicki z wykształcenia był chemikiem i przez wiele lat prowadził przy ulicy Wrocławskiej 191 w Kaliszu własną aptekę17. Urodził się 10 stycznia 1847 r. w Nowym Korczynie. Był synem Jana i Klary Trembińskiej. Działał społecznie na terenie Kalisza, m.in. w kaliskim Towarzystwie Dobroczynności, gdzie był jednym z opiekunów biednych18, a także w Towarzystwie Cyklistów Amatorów w Kaliszu, którego był współzałożycielem. Towarzystwo to powstało w 1892 r.19 Karol Rybicki zmarł 20 maja 1911 r. w Kaliszu, w wieku 65 lat20. Wydaje się, że małżeństwo Rybickich nie było udane, gdyż na żadnej z kart meldunkowych Ludwiki Dobrzyńskiej-Rybickiej zachowanych w Kartotece ewidencji ludności Poznania jej mąż nie figuruje. Istnieje tylko jedna kar-
ta samego Karola Rybickiego, który w 1905 r. przyjechał z Kalisza do Poznania na 10 dni. W tym czasie Ludwika przebywała za granicą na studiach. W 1903 r. trzy panie Dobrzyńskie opuściły Kalisz serdecznie żegnane przez „liczne grono znajomych i przyjaciół”. Podczas pożegnania „toastowano wiele, a wszystkie przemówienia miały na celu wykazanie zasług, jakie panie Dobrzyńskie podczas dziesięcioletniego pobytu w naszem mieście położyły i sympatji, jaką się wśród kaliszan cieszyły”. Dalej Redakcja pisała: Żegnając naszą współpracowniczkę [Ludwikę Dobrzyńską-Rybicką], udającą się na studja do Zürichu, przesyłamy jej z głębi serca życzenie powodzenia na nowej drodze życia, z prośbą, aby wśród gór i jezior szwajcarskich nie zapomniała o Kaliszu, w którym pozostawia ludzi szczerze jej życzliwych21.
Dokąd przeniosły się Ludwika z Moraczewskich Dobrzyńska z Heleną, nie wiadomo. Mniej więcej w tym czasie Helena wstąpiła do zakonu sercanek we Lwowie, gdzie, jak wspomina Paulina Cegielska, zmarła po I wojnie światowej. Ponowne zameldowanie Ludwiki z Moraczewskich w Poznaniu, już bez córek, nastąpiło w październiku 1909 r. Natomiast Ludwika Dobrzyńska-Rybicka rozpoczęła studia w Szwajcarii na Wydziale Filozoficznym uniwersytetu w Zurychu (kierownikiem był prof. Störring), a jako poboczny temat wybrała historię sztuki. W 1905 r. na kilka miesięcy wzięła „urlop” i przeniosła się na Katolicki Uniwersytet w Leuven (Belgia)22, aby zapoznać się ze współczesną filozofią ka-
Ibidem, s. 2-3. Franciszka Rybicka, córka Teofila Świeckiego i Marcjanny z Kozarskich, zmarła w wieku 35 lat w lutym 1895 r. Archiwum Państwowe w Kaliszu (dalej: APK), zespół Akta stanu cywilnego Parafii Rzymskokatolickiej św. Mikołaja w Kaliszu, sygn. 57, s. 325, akt 61; sygn. 58, s. 273, akt 63. 17 Kaliszanin. Kalendarz illustrowany na rok zwyczajny 1902. Rok I, Kalisz 1901, s. 161. 18 Kalendarz na Szkołę Rzemiosł w Kaliszu na rok 1907, Kalisz 1907, s. 71 oraz Kalendarz na Szkołę Rzemiosł w Kaliszu na rok zwyczajny 1909, Kalisz 1908, s. 101. Zob. też: M. Halak, Podwójnie pożyteczne z przyjemnym – dobroczynność w dawnym Kaliszu II, http://zyciekalisza.pl/index.php?str=82&id=172246 [dostęp: 4.01.2014]. 19 Kaliszanin…, op. cit., s. 85. 20 APK, zespół Akta stanu cywilnego…, op. cit., sygn. 73, s. 584, akt 147. 21 Pożegnanie, „Gazeta Kaliska” 1903, nr 166, s. 3. 22 Katolicki Uniwersytet Lowański (niderl. Katholieke Universiteit Leuven, fr. Université catholique de Louvain) − najstarszy i jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów Belgii, a także jedna z najważniejszych uczelni katolickich. 15 16
46
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
tolicką (nową scholastyką), gdyż uniwersytet w Zurychu katedry filozofii katolickiej nie posiadał. Ponieważ w Leuven nie przyjmowano kobiet, dzięki uprzejmości dyrektora Wyższego Instytutu Katolickiej Filozofii przy tym uniwersytecie, ks. Désiré Merciera23, został dla niej przygotowany indywidualny tok studiów; przydzielono jej też jako nauczyciela jednego z tamtejszych profesorów. Efektem studiów był pozytywnie zdany egzamin24. Następnie Ludwika Dobrzyńska wróciła na studia do Zurychu, gdzie w 1906 r. wyznaczono jej temat pracy doktorskiej, nad którym pracowała dwa lata. Przebywała również w Paryżu, gdzie słuchała wykładów Wiktora Brocharda25 w Collège de France; materiały do doktoratu zbierała również w Oxfordzie. Aby poszerzyć wiedzę, podróżowała po Włoszech, Anglii, Francji, Belgii i Niemczech, z których opisywała swe wrażenia publikowane w „Gazecie Kaliskiej”. Tytuł doktora filozofii otrzymała w styczniu 1909 r.
Latem tego samego roku zawodowo związała się – na wiele lat – z Biblioteką Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Była asystentką profesora Bolesława Erzepkiego26 – konserwatora zbiorów w Towarzystwie. Po przejściu Erzepkiego na emeryturę w 1919 r. została kierownikiem Biblioteki. Stanowisko to piastowała do 1937 r.
Katalog Biblioteki PTPN, pierwsza po prawej stronie stoi Ludwika Dobrzyńska-Rybicka, 1925. Ze zbiorów Biblioteki PTPN
Paulina Cegielska w swych wspomnieniach, we fragmencie o Bolesławie Erzepkim, pisze również o Ludwice Dobrzyńskiej:
Dyplom doktorski Ludwiki Dobrzyńskiej-Rybickiej, Zurych 1909. Ze zbiorów Archiwum PAN w Poznaniu. Fot. Dominik Kałasz
Jego wielka uprzejmość udzielała się również jego współtowarzyszkom w pracy bibliotecznej, dr [Ludwice] Dobrzyńskiej-Rybickiej, zajmującej [potem] Katedrę Psychologii na Uniwersytecie Poznańskim i Anieli Koehlerównie. Z Lunią Dobrzyńską łączy mnie bardzo dawna znajomość. Już nasze matki były koleżankami w szkole babki Poplińskiej. Starsza moja siostra, [Irena] Ciświcka, kolegowała się z Lunią u ciotek Danyszówien, ja zaś przyjaźniłam się bardzo z młodszą Dobrzyńską, Heleną, która wstąpiła do klasztoru Sacré Coeur we Lwowie i tam umarła niedługo po pierwszej wojnie
23 Désiré-Joseph Mercier (1851-1926) – belgijski duchowny katolicki, arcybiskup Mechelen, kardynał. Zob. też: http://pl.wikipedia.org/wiki/D%C3%A9sir%C3%A9-Joseph_Mercier [dostęp: 20.01.2015]. 24 Kwestionariusz…, op. cit., rkps 1292, s. 3-4. 25 Victor Charles Louis Brochard (1848-1907) – francuski filozof i historyk filozofii, wykładowca w École Normale Supérieure oraz na Sorbonie, http://en.wikipedia.org/wiki/Victor_Brochard [dostęp: 21.01.2015]. 26 Bolesław Erzepki (1852-1932) – polski historyk kultury, wieloletni konserwator zbiorów w Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk, profesor tytularny Uniwersytetu Poznańskiego, członek korespondent AU i PAU.
47
Ludwika Dobrzyńska-Rybicka – hrabianka i profesor
światowej. Pisać o dr Dobrzyńskiej, a nie podkreślić jej wyjątkowej osobowości, byłoby nietaktem i błędem. Każdy, kto się do niej zbliżał, podziwiać w niej musiał wysokiej klasy inteligencję, oryginalne ujęcie pojęć, samoistny sąd i gruntowną oceną każdego zagadnienia. Przy tym nadzwyczajny wdzięk i urok, który wzbudzała promiennością swego usposobienia, uroda i walory towarzyskie zyskiwały jej i zyskują serca wszystkich i podziw. Dziś to już osoba sędziwa, bliższa Bogu niż ludziom, która zachowała jednak przebłyski swej indywidualności27.
Wspomina ją także Zbigniew Zakrzewski, nazywając emancypantką28. Była czynnie zaangażowana w walkę o równouprawnienie kobiet w życiu politycznym i zawodowym29. Współtworzyła Naczelną Organizację Kobiet oraz działała w kilku kobiecych stowarzyszeniach. Natomiast sama Ludwika Dobrzyńska-Rybycka w artykule Bolesław Erzepki – garść osobistych wspomnień wydanym w 1934 r. pisze: Był niezmiernie miłym, choć wymagającym posłuszeństwa szefem, co stanowiło tem większą zasługę, że nie miał personelu po swojej myśli, należycie wyszkolonego. A już najtrudniej przyszło mu się pogodzić ze mną. Wszakże początek mojej karjery bibljotekarskiej przypadł na czasy, gdzie urzędowanie kobiet, poza nauczycielstwem, było czymś niecodziennym. […] Uczył i ćwiczył z niewyczerpaną cierpliwością, dzieląc się chętnie swą ogromną wiedzą i doświadczeniem30.
Pracę bibliotekarską łączyła z pracą publicystyczną i naukową. W latach 1916-1918 prowadziła wykłady organizowane z profesorami Kostrzewskim, Tymienieckim i Sobeskim, którzy rok później (wraz z ks. Stanisławem Kozierowskim) będą inicjatorami założenia Uniwersytetu Poznańskiego. W 1918 r. została posłanką na Sejm Dzielnicowy. „Ponieważ polskie uniwersytety nie uznawały zagranicznych doktoratów za dostatecz-
ne kwalifikacje”31, na podstawie pracy System etyczny Hugona Kołłątaja w 1920 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim obroniła doktorat oraz prawo do prowadzenia wykładów z zakresu historii filozofii (veniam legendi). Była drugą kobietą (po Helenie Gajewskiej), która uzyskała tytuł docenta w Polsce. Wykładała historię filozofii oraz socjologię i naukę obywatelstwa na nowo powstałym Uniwersytecie Poznańskim. W 1933 r. otrzymała tytuł profesora tej uczelni. Dzięki dogłębnej znajomości księgozbioru PTPN ogłosiła wiele prac o przechowywanych w Towarzystwie starych drukach, jako pierwsza opracowała historię Biblioteki Towarzystwa Przyjaciół Nauk (1925) oraz opracowała przewodnik po jej zbiorach. Ponadto jej dorobek składa się z wielu prac omawiających historię dawnej książki, katalog starych druków Biblioteki PTPN, historię bibliotek kościelnych, a także krytyki teatralne. Przez dwadzieścia lat Ludwika Dobrzyńska-Rybicka była zameldowana w siedzibie Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Tak wspomina to mieszkanie: Nasze miłe mieszkanie w gmachu Pozn. Tow. Przyj. Nauk, w którem matula zakończyła życie [23 czerwca 1924 r.], pełne było staroświeckich mebli, portretów wielu pokoleń Dobrzyńskich, różnych obrazów – wszystko to pamiętało Brzeżawy. Wśród nich się urodziłam i wychowałam32.
We wrześniu 1935 r. została pensjonariuszką Zakładu im. Garczyńskich, w którym działała społecznie na jego rzecz. Podczas okupacji wysiedlono ją do Śremu. We wspomnieniach datowanych na październik 1940 r. Ludwika Dobrzyńska pisze: Wojna światowa szaleje. W Poznaniu siedzą Niemcy. Wyrzucono nas z naszego kochanego Zakładu Garczyńskich. Jesteśmy w prowincjonalnym Schronisku dla Starców w Śremie.
P. Cegielska, Przechadzki po mieście. Z moich wspomnień, Poznań 1997, s. 189. Z. Zakrzewski, Ulicami mojego Poznania, Poznań 1985, s. 449. 29 A. Nowacka, Ludwika Dobrzyńska-Rybicka 1868-1958 [w:] Słownik bibliotekarzy wielkopolskich 1918-2000, pod red. F. Łozowskiego, Poznań 2001, s. 44-48. 30 L. Dobrzyńska-Rybicka, Bolesław Erzepki – garść osobistych wspomnień, „Kronika Miasta Poznania” 1934, nr 4, s. 394. 31 Kwestionariusz…, op. cit., rkps 1292, s. 5. 32 Spuścizna…, op. cit., rkps 1297, s. 13. 27 28
48
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
W Śremie! Na Starem Mieście! W Schronisku obchodzą się z nami kulturalnie […] codziennie idąc do miasta przechodzę koło naszej dawnej wilki, gdzie spędziłam tyle lat dzieciństwa i pierwszej młodości33. […] Siedzę na korytarzu Klasztorku, bo nasze Schronisko mieści się w tym gmachu – tu na jednym z wzgórz na Starem Mieście nad Wartą osiadłym – i tu pełnym dla mnie wspomnień34.
Powróciła do Poznania rok później. W 1945 r. ponownie zamieszkała w Zakładzie im. Garczyńskich, gdzie organizowała pracę ośrodka po wojennej zawierusze oraz pomoc opieki społecznej dla innych pensjonariuszy. Najczęściej mieszkankami Zakładu były samotne kobiety, wdowy – często pensjonariuszki jeszcze przedwojenne. Wśród nich znajdziemy m.in. Anielę Koehlerównę, Józefę Błochową (wdowę po przedwojennym administratorze owego Zakładu), Franciszkę Skórzewską, Klementynę Biskupską oraz Zofię Osiecimską ze Śniadeckich. Ludwika Dobrzyńska-Rybicka na tarasie Zakładu im. Garczyńskich w Poznaniu, ok. 1947. Ze zbiorów Archiwum PAN w Poznaniu
Po zakończeniu wojny podjęła pracę na Uniwersytecie Poznańskim, kierując Katedrą Historii Filozofii. W 1949 r. przeszła na emeryturę35. Nie pozostała jednak bezczynna, nadal zajmowała się pracą naukową, publicystyczną i społeczną. Publikowała w języku polskim, niemieckim i francuskim. Aniela Koehlerówna w swej kartotece prac profesor Dobrzyńskiej-Rybickiej spisała 90 pozycji, które wyszły spod jej pióra. Jej bogata spuścizna przechowywana jest w poznańskim oddziale Archiwum PAN (sygn. P.III-1) oraz w Bibliotece PTPN (rkps 1476-
1480). W UAM znajdują się dwie teczki dotyczące jej zatrudnienia w Uniwersytecie Poznańskim. Profesor Ludwika Dobrzyńska-Rybicka była członkiem wielu towarzystw naukowych i społecznych, m.in. Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Akademii Umiejętności w Krakowie (Wydział Filozoficzny), Katolickiego Związku Polek, Polskiego Stowarzyszenia „Służba Obywatelska” i Towarzystwa „Warta”, Katolickiego Stowarzyszenia Nauczycielek w Poznaniu, Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, Związku Bibliotekarzy i Archiwistów – Koło Poznańskie. Działała również na rzecz kształcenia dziewcząt i należała do Towarzystwa Pomocy Naukowej dla dziewcząt polskich w Wielkim Księstwie Poznańskim (przez 2 lata wchodziła w skład jego dyrekcji). W 1922 r. odznaczono ją za pracę plebiscytową na Śląsku, w 1936 r. otrzymała Srebrny Wawrzyn Akademicki, a w 1937 została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za zasługi na polu pracy naukowej. Ludwika Dobrzyńska-Rybnicka zmarła 7 października 1958 r. w Poznaniu. Została pochowana na cmentarzu parafialnym pw. Imienia Maryi przy ulicy Lubowskiej. Pamięć o Profesor Ludwice Dobrzyńskiej-Rybickiej w Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk jest nadal żywa, a na współczesnych pracowników i czytelników Biblioteki spogląda z dwóch portretów pędzla Marii Szczawińskiej.
M. Szczawińska, Portret Ludwiki Dobrzyńskiej-Rybickiej, 1953, olej na płótnie 47,5 x 37,5 cm. Ze zbiorów Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Fot. Krzysztof Fabiański
Ibidem, s. 2. Ibidem, s. 4. 35 Kwestionariusz…, op. cit., rkps 1292, s. 5. 33 34
49
Z WIELKOPOLSKI Wiesława Grobelna
V Powiatowa Wystawa Kronik w Śremie Towarzystwo Miłośników Ziemi Śremskiej jest organizacją, która w programie swego działania zakłada i realizuje hasło „Uczymy siebie i innych trudnej sztuki niezapominania”. Pracuje systematycznie, a formy tej pracy są bardzo różnorodne, np. spotkania pokoleń, sesje popularnonaukowe, konkursy historyczne, uroczystości patriotyczne, wycieczki edukacyjne. Jedną z wielu form, które utrwalają pamięć o ludziach i wydarzeniach, są cykliczne wystawy kronik. I Powiatowa Wystawa odbyła się w 1999 r., II – zatytułowana Rolnicy solą ziemi śremskiej – w 2002 r., III i IV Wystawa Kronik miały miejsce w 2004 r. i w 2010 r. W dniach 10-12 marca 2015 r., wspólnie z Klubem Relax i Szkołą Podstawową nr 4 w Śremie zorganizowano V Powiatową Wystawę Kronik. Swoje piękne kroniki zaprezentowały przedszkola, szkoły, instytucje i organizacje pozarządowe ze Śremu, Dolska, Brodnicy, Żabna, Masłowa i Iłówca. Wszystkie one
50
nie tylko dokumentują działalność tych placówek i organizacji, ale również przywołują miłe wspomnienia, utrwalają tradycje, wzbogacają wiedzę o regionie i środowisku lokalnym. Wprawdzie dotyczą one małego wycinka życia zawodowego czy społecznego, ale historia życia składa się przecież z szeregu drobnych wydarzeń, a wielcy tego świata często wywodzą się z małych miejscowości i tylko w lokalnych kronikach można znaleźć jakąś wiedzę o ich dzieciństwie czy młodości. Poza tym do tych czasów każdy człowiek wraca z sentymentem. Wystawę otwarto bardzo interesującym wykładem dr. Kazimierza Krawiarza, prezesa Wielkopolskiego Towarzystwa Miłośników Książki. W swoim wystąpieniu podkreślił on, jak cenne jest prowadzenie pamiętników i kronik, które mają ogromne znaczenie nie tylko dla rodziny i stworzenia jej drzewa genealogicznego, ale i dla utrwalenia działalności organizacji, historii społeczeństwa i całego kraju.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Dr Krawiarz ciekawie mówił o tym, jak kiedyś rejestrowano rzeczywistość, o najbardziej znanych polskich kronikarzach i o tym, jaką rolę pełnią kroniki dla historyków. Nawiązał też do obchodzonej w tym roku przez całą Polskę 600. rocznicy urodzin jednego z polskich kronikarzy – Jana Długosza. Dziś trudno byłoby uzyskać informacje o czasach odległych, gdyby nie zapiski ludzi, którzy swą mrówczą pracą dokumentowali wydarzenia rok po roku, wiek po wieku, te epokowe i te codzienne, może nie tak doniosłe, ale stanowiące przekaz o realiach życia danej epoki, obyczajach, tradycjach, kulturze. Dodał, że dla historii ważne są nie tylko słowa, ale również fotografie. W swej wypowiedzi przywołał obecnego na spotkaniu znanego śremskiego historyka i regionalistę Krzysztofa Budzynia, który od dawna w różnych źródłach wyszukuje i zbiera materiały historyczne dotyczące ziemi śremskiej, później opracowuje i publikuje je w wydawanym przez siebie „Śremskim Notatniku Historycznym”. Na zakończenie dr Krawiarz życzył wszystkim prowadzącym kroniki, aby nie ustawali w swej pracy, tworząc je na pożytek własnych organizacji, a jednocześnie całego regionu. Kronika jest dokumentem czasów, w których powstała. Jest fizycznym dowodem istnienia placówki czy organizacji. Na naszej wystawie znalazło się wiele kronik różnych organizacji. W tej edycji zgromadzono ich 119 od 36
wystawców. Rozpiętość czasowa uchwycona w kronikach jest wielka. Najwcześniej, bo od 1916 r., tworzono kronikę Szkoły Podstawowej w Iłówcu. Natomiast prawdziwą skarbnicą wiedzy o historii i dniu dzisiejszym Dolska okazała się prywatna pięciotomowa kronika Dzieje Dolska autorstwa p. Teresy Stryczyńskiej. Wiele ciekawych informacji zawierały kroniki Unii Gospodarczej Regionu Śremskiego – Śremskiego Ośrodka Wspierania Małej Przedsiębiorczości, biblioteki i Szkoły Podstawowej w Brodnicy, Gimnazjum w Dolsku, szkoły w Żabnie, Zespołu Szkół Technicznych w Śremie czy Fundacji na Rzecz Rewaloryzacji Miasta Śrem. Jak bujne jest życie emerytów, świadczą kroniki kilku kół emerytów, rencistów i inwalidów czy klubów seniora, np. „Młodzi duchem” i „Nadzieja”. Kroniki śremskich przedszkoli „Słoneczna Gromada”, „Jarzębinka”, „Janek Wędrowniczek” czy „Niezapominajka”, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety, zachwycały kolorystyką i mnóstwem zdjęć. Właśnie do nich najczęściej zaglądali zwiedzający, szukając wspomnień z dzieciństwa. Bardzo piękne, szczegółowe, tworzone z ogromnym pietyzmem są kroniki takich organizacji jak Związek Żołnierzy WP, Światowy Związek Polskich Żołnierzy Łączności, Zarząd Oddziału ZNP czy Śremskie Stowarzyszenie Śpiewackie im. St. Moniuszki, obchodzące w tym roku swe 135-lecie. W wystawę bardzo zaangażowały się członkinie Klubu Literackiego „Ama-
51
V Powiatowa Wystawa Kronik w Śremie
tor” działającego przy Towarzystwie Pomocy Potrzebującym im. św. Brata Alberta „Nadzieja” w Śremie i kręglarki z Ogniska TKKF „Sokół”. Były też kroniki Towarzystwa Polsko-Hiszpańskiego, Koła Strzeleckiego „4” LOK przy Szkole Podstawowej nr 4, ZHP w Dolsku, Koła Gospodyń Wiejskich w Masłowie. Dział sportu reprezentowały kroniki sportowe Dolska oraz Klub Turystyki Rowerowej „Warcianie” w Śremie. Organizatorzy również wystawili kilkanaście swoich kronik. Czas na głosy uczestników spotkania wypełniły wystąpienia Burmistrza Śremu Adama Lewandowskiego, znanego lokalnego regionalisty Krzysztofa Budzynia i szefowej Klubu Seniora „Nadzieja” Danuty Grzębowskiej, którzy, jak później napisała w swoim sprawozdaniu komisarz wystawy Małgorzata Paś, „dziękowali organizatorom za podjęcie trudu zgromadzenia i udostępnienia tylu ciekawych ksiąg, za zachęcanie do prowadzenia kronik, do wiernego odnotowywania wielu »ulotnych chwil« i przekazywania tego autentycznego dziedzictwa przyszłym pokoleniom”. W ciągu trzech dni wystawę zwiedziło sporo grup szkolnych i osób indywidualnych. Grupy zorganizowane mogły nie tylko obejrzeć wystawione kroniki, ale i wysłuchać nagranego przez TV Relax wystąpienia dr. Krawiarza z otwarcia wystawy. Do specjalnie wyłożonej kroniki Towarzystwa Miłośników Ziemi Śremskiej wpisało się wiele osób. Zwiedza-
52
jący zamieścili w niej swe refleksje i przemyślenia na temat tego, co zobaczyli. Oto kilka ciekawszych: „Dziękuję za zaproszenie. Główną tezą mojego wystąpienia jest fakt, że najważniejsze w życiu jest zapamiętywanie, bo zapominanie jest powszechne. Pamięci trzeba się uczyć, a kroniki są cennym źródłem dla każdego człowieka, rodziny, organizacji, a nawet Państwa” – napisał dr Kazimierz Krawiarz. Uczniowie z SP nr 4 wpisali: „Z dużą radością i przyjemnością wyszukiwaliśmy zdjęć, na których się znajdujemy. Cieszymy się, że mogliśmy zwiedzić Wystawę […]”. Student Jakub Żeleźny stwierdził, że była to „idealna okazja do wspomnień”, a przedstawicielki Klubu Literackiego „Amator” napisały: „Kronika to saga, która ma swój początek. Z ziarenka ktoś zasiał olbrzymie Drzewo, które jest wiecznie zielone i mimo lat trwa Historia”. „Kręglarze »Sokoła« Śrem dziękują za zaproszenie i piękne przekazanie innym tego, co dokonują »malutcy« »nieznani« – ale wielcy” [podpisano] Honorowa prezes TKKF „Sokół” Krystyna Jechura. 12 marca 2015 r. zamknięto wystawę. Podsumowania i krótkiego omówienia dokonała komisarz wystawy Małgorzata Paś. Wszystkim placówkom i organizacjom wystawiającym swe kroniki wręczono dyplomy i podziękowania.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Aneta Cierechowicz
Spacery po poznańskich uliczkach: Piekary We Francji w XIX wieku pojawiło się zjawisko określone mianem flaneryzmu. Polegało na rozkoszowaniu się spacerem po mieście, jego urokliwych uliczkach czy ciekawych miejscach. Celem było odtworzenie klimatu opisywanego terenu, przypomnienie ciekawych historii z nim związanych czy anegdot. W literaturze tamtego okresu pisarze chętnie sięgali po ten sposób opisywania przestrzeni. Każde miasto przy bliższym poznaniu ujawnia swoją niepowtarzalną aurę. Nie inaczej ma się rzecz w przypadku Poznania, który może poszczycić się wieloma ciekawymi uliczkami. Zacznijmy od tej, której nazwa brzmi apetycznie, choć nie każdemu się tak dziś kojarzy. W centrum miasta od ulicy Święty Marcin odchodzi uliczka o nazwie Piekary. Niezbyt długa i na pierwszy rzut oka też niezbyt piękna. Ale wbrew pozorom ma swego ducha, i to niejednego, i swoją historię.
Ogólny widok ulicy Piekary
Skręcając w nią z głównej drogi, po lewej stronie widzimy ciąg kiosków niegrzeszących estetyką. Znajdziemy tu obwoźną sprzedaż hamburgerów, frytek i dodatków, dalej działa sklepik spożywczy z pyszniącym się napisem PRASA PAPIEROSY, a obok kwiaciarnia. Handel niewiele mający już wspólnego
z nazwą ulicy, a kwitnący w miejscu, w którym kiedyś działały liczne piekarnie zachęcające do zakupu własnych świeżych wypieków i rozsiewające wokół pyszny zapach chrupiących bułeczek czy świeżutkich chlebów. Dalej rozciąga się teren parkingu, czynnego 24 godziny, strzeżonego i udostępniającego miejsca w kurzu i pyle piaszczysto-kamienistego podłoża niepasującego do standardów XXI wieku. To pozostałości po niezrealizowanych planach urbanistyczno-komunikacyjnych, w wyniku których wyburzono budynki po tej stronie ulicy wraz z dworkiem Mycielskich. Krajobraz zmienia się błyskawicznie i możemy podziwiać nowoczesne wieżowce, nr 5, 6 i 7, w których mieszczą się na parterze kolejne sklepiki, na przykład z sukienkami. Pierwszy wita nas wnęką garażową pełną śmieci i bohomazów na ścianach. Ciąg budynków zostaje przerwany boczną, wyłożoną kocimi łbami i wprowadzającą w średniowieczny klimat uliczką Wysoką. Gdy miniemy nowoczesne budowle, zobaczymy urokliwe kamienice, które towarzyszą nam do końca Piekar, aż do zetknięcia z ulicą Ogrodową. W jednej z nich mieści się po schodkach w dół Bar 4 Alternatywy, a kawałek dalej 7th Street. Kamienice mają piękne, choć nadające się do odnowienia fasady zdobione motywami roślinnymi, głowami ludzkimi i lwimi. Na narożniku Piekar i Krysiewicza (pod nr 12) wznosi się pięknie odremontowany budynek. W XIX wieku na tym miejscu stał dworek, długi i parterowy, zamieszkiwany przez radcę Piotra Chełmickiego i jego dużą, bo liczącą trzynaścioro dzieci, rodzinę. Z tyłu rozciągał się wtedy wielki ogród. Całość jednak przekształcono i zabudowano kamienicami. W 2012 roku narożnikową oddano po odnowieniu do ponownego użytku, zachowując zdobienia, gzymsy i kręcone schody z XIX wieku. 53
Spacery po poznańskich uliczkach: Piekary
tynku i brudną fasadą. A szkoda, bo balustrady tarasów, zdobienia i sam kształt czynią ją jedną z piękniejszych budowli na tej ulicy.
Kamienica na rogu ulic Piekary i Krysiewicza, pod nr 12
Dziś można byłoby podziwiać wewnątrz urokliwą, krętą klatkę schodową, gdyby nie zamknięte dla zwykłych przechodniów drzwi. Na fasadzie umieszczono też tabliczkę głoszącą, że mieszkał tu Juliusz Słowacki, choć wydaje się to kwestią sporną, do czego za moment wrócimy. Kamienica na rogu ulic Piekary i Ogrodowej, pod nr 13
Tablica pamiątkowa poświęcona Juliuszowi Słowackiemu
Na przeciwnym narożniku pod nr 13 wznosi się równie piękna kamienica. Należała do wspaniałego poznańskiego budowniczego i architekta, zwolennika stylu secesyjnego, Ludwika Frankiewicza. W 1904 roku postawił swój dom, zdobiąc go secesyjną polichromią, której dziś niestety nie można podziwiać, oraz piękną stolarką i dekoracyjnymi kafelkami. Kamienica straszy brudem, bohomazami na odpadającym 54
Idźmy teraz dalej tą stroną ulicy ku Świętemu Marcinowi. Obok kamienicy Frankiewicza mieści się kolejna wołająca o odnowienie, a w następnej mamy pasaż ze sklepikami. Pozwólmy teraz zadziałać wyobraźni. Po tej właśnie stronie stał niegdyś wspaniały Odeon. Była to piwiarnia ogrodowa, w której urządzano bale maskowe, niesamowite iluminacje i koncerty. Jej właścicielem był wielbiciel piwa i dobrej zabawy, Conrad/Jan Lambert. Postanowił zaryzykować i zainwestować pieniądze ze swojego browaru oraz pożyczone, aby otworzyć przybytek codziennych uciech dla poznaniaków. A w połowie XIX wieku wystawiano tu sztuki teatralne, w których występowali nawet krakowscy aktorzy. Dziś po Odeonie nie ma śladu, a jego artystyczno-gastronomiczne funkcje częściowo przejęły ukryte w pasażu kino Apollo i restauracja Czerwone Sombrero. Warto też wspomnieć o jeszcze jednej niezwykłej karcie historii tego miejsca. W 1918 roku tu właśnie zebrał się Polski Sejm Dziel-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
nicowy. Otwarcie obrad miało miejsce w Sali Apollo, o czym przypomina tablica na budynku dzisiejszego kina o tej samej nazwie. W niej oraz w Sali Lamberta, nazwanej tak ku czci pomysłodawcy centrum artystycznego, w dniach od 3 do 5 grudnia toczyły się debaty, w których uczestniczyło ponad 1000 posłów, z czego połowa reprezentowała Wielkopolskę. Uchwalono wtedy powstanie Naczelnej Rady Ludowej pełniącej funkcje legalnej władzy Polaków w Niemczech oraz wyrażono wolę powstania państwa polskiego posiadającego dostęp do morza. Komisarzem Naczelnej Rady Ludowej został biskup Stanisław Adamski, kontynuator wielu działań ks. Piotra Wawrzyniaka. O podjętych postanowieniach poinformowano telegramami między innymi premiera Francji Georgesa Clemenceau, prezydenta Stanów Zjednoczonych Thomasa Woodrowa Wilsona oraz premiera Wielkiej Brytanii Davida Lloyda George’a. Niesamowicie musiała wyglądać ulica Piekary w te grudniowe dni, gdy wszyscy poznaniacy marzyli o odzyskaniu niepodległości i czekali na znak, by o nią zawalczyć. Bliżej ulicy, w środkowej części Piekar, wznoszą się straszące fasadami wieżowce, w których dziś mieści się między innymi Wielkopolski Oddział Wojewódzki NFZ, radio Eska i VOX, a 13.02.1991 zaczęło, pod nr 14/15, nadawać Radio Solidarność. Po sąsiedzku pod numerem 17 jest oddział BGŻ BNP Paribas, a pod numerem 19 – Wielkopolska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Od ulicy oddzielają je fragmenty zielonych skwerków i dominujący na tej ulicy samochodowy chaos parkingów. Te trzy budynki to sławne niegdyś punktowce o 15 kondygnacjach wybudowane w 1966 roku. Ich projektantami byli Zygmunt Lutomski i Henryk Nowak. Miały być elementem drogowo-tramwajowej Trasy Piekary przecinającej miasto na osi północ – południe. Z tej koncepcji nie pozostało nic poza ich szarymi fasadami całkowicie niepasującymi do charakteru uliczki. Pozwólmy sobie raz jeszcze na chwilę nostalgii i działanie wyobraźni. W XIX wieku można było tu spotkać jadącego dorożką młodego i bardzo przystojnego lekarza, pana Ludwika Gąsiorowskiego, który kłaniał się z po-
jazdu znajomym, uchylając modnego wówczas białego kapelusza. Właśnie przy Piekarach wybudował piękną kamienicę pod nr 12, za Odeonem w stronę Świętego Marcina, o czym wspomina ówczesny wielbiciel wędrówek po poznańskich ulicach Marceli Motty – obserwator tych zmian, a także znajomy i krewny jednego z mieszkańców. Ludwik Gąsiorowski przez poznaniaków był bardzo ceniony i kochany. Zaraz po doktorze Marcinkowskim. Podobnie jak wspomniany lekarz, leczył ofiarnie mieszkańców między innymi podczas trzech ataków cholery w 1837, 1848 i 1852 roku. Pierwsze piętro kamienicy wynajmował, miedzy innymi majorowi Augustowi Bukowieckiemu, ojcu pięknych córek. Sam major miał życiorys bujny, bo za młodu służył w armii Napoleona, był adiutantem samego marszałka Davouta, jednego z najwybitniejszych dowódców wielkiego cesarza. Bukowiecki zasłużył się w bitwach pod Smoleńskiem i Borodino, za co otrzymał Legię Honorową, walczył pod dowództwem marszałka Neya, chroniąc przeprawę cofającej się przez Berezynę armii. Ciężko ranny trafił do Wilna, gdzie zaniesiono go do lekarza Augusta Bécu, niechętnego napoleończykom. Gdy następnego dnia żołnierze przyszli dowiedzieć się o stan jego zdrowia, znaleźli go półżywego w stajni. Historia lubi być przewrotna: kilka lat później do jego drzwi zapukał, szukając kwatery, pasierb niesławnego doktora – Juliusz Słowacki. Panowie szybko się porozumieli, bo łączyła ich niechęć do Augusta Bécu i major wynajął pokój poecie. Jego smukła, chorowita sylwetka w czarnym surducie wielokrotnie przemierzała ulicę Piekary w 1848 roku. Dziś śladu po tych wspaniałych personach nie ma, ale miło pomyśleć, że stawiamy stopy, spacerując po miejscach, po których i oni wędrowali, lecząc, służąc, walcząc i tworząc. Mijając miejsce, w którym stała kamienica Gąsiorowskiego, przechodzimy obok kolejnych kamienic ze sklepami na parterze. Są tu „Trafika u Agi” w kamienicy z datą 1900 na fasadzie, „Złotnik, grawer i zegarmistrz” pod numerem 25, a obok sklepik po schodkach w dół, w którym od zawsze można podziwiać 55
Spacery po poznańskich uliczkach: Piekary
Skan mapki z książki Marcellego Motty’ego Przechadzki po mieście
ogromny wybór kolejek, na narożniku zaś znajduje się „Dom mody”. Mieszają się na tej uliczce style i epoki. Obok kamienic, których architektura i historia może zachwycić, straszą miejsca zaniedbane, pozbawione jakiegokolwiek charakteru. Skręcając w nią, na chwilę oddalamy się od wzmożonego ruchu głównej drogi, ale dostajemy się w urbanizacyjny bałagan, nad którym nie panują władze miasta, a którego wrażenie wzma-
Kamienica nr 22
ga nadmiar zaparkowanych gdzie się tylko da samochodów. Oto uliczka Piekary – łączy wspomnienia z różnych czasów. Zamieszkiwało ją wielu niezwykłych poznaniaków i choć szpecą pozostałości działań urbanizacyjnych z lat 70., to i tak ma swój unikalny klimat. Zdjęcia są autorstwa Mikołaja Cierechowicza.
Bibliografia Hahn W., Juliusz Słowacki w 1848 r., Warszawa 1948. Motty M., Przechadzki po mieście, t. 1-2, Warszawa 1957. Olszewski M., Powstanie wielkopolskie 1918-1919, Poznań 1983. Skuratowicz J., Adamczewska M., Walichnowski P., Secesja w Poznaniu, Poznań 2008.
56
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Adam Kusz
25 lat działalności Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej
Już w 1849 r. wybitny Wielkopolanin, filozof Karol Libelt, związany przez blisko 30 lat swego życia z okolicą Gołańczy, pisał: „[…] łączmy się w stowarzyszeniach, bo co jeden nie zrobi, dziesięciu zrobi, czego dziesięciu nie zrobi, stu dokaże, a z tego połączenia nie tylko korzyść powszechnego dobra, ale jest zysk dla stowarzyszonych”1. Aktualnie w Polsce działa około 1300 stowarzyszeń uwzględniających w swoich statutowych założeniach idee regionalizmu. Często są to towarzystwa „miłośników” czy „przyjaciół” ziemi, regionu lub miasta. Jednym z nich jest Towarzystwo Miłośników Ziemi Gołanieckiej. Początki tego Towarzystwa sięgają 1990 r., kiedy grono osób, którym bliskie są pałuckie tradycje miasta i gminy Gołańcz, zaproponowało utworzenie stowarzyszenia regionalnego. Pierwsze spotkanie zainteresowanych odbyło się 11 października 1990 r. w sali Urzędu Miasta i Gminy. Szesnaście osób uczestniczących w spotkaniu było zgodnych co do celowości utworzenia tego typu organizacji. Wybrano komitet założycielski, który zajął się opracowaniem statutu, programu i rejestracją stowarzyszenia. Na wniosek znanego w miejscowym środowisku zasłużonego regionalisty p. Stanisława Kabacińskiego przyjęto nazwę – Towarzystwo Miłośników Ziemi Gołanieckiej. Piętnaście dni później, 26 października, na kolejnym spotkaniu, po dyskusji listę członków założycieli podpisało osiemnaście osób. Oto ich nazwiska: Barbara Biskupska, Grażyna Bonikowska, Maria Chmielewska, Urszula Grewling, Eugeniusz Hańczuk, Piotr Korpowski, Juliusz Krajniak, Andrzej Kuraszkiewicz, Adam Kusz, Władysław Majdak, Dominik Niedbalski, Małgorzata Osuch, Wojciech Osuch, Ma-
rek Popielak, Andrzej Przybyłowicz, Łucjan Strzyżewski, Roman Wachowiak i Andrzej Wieczorek. Przyjęto wtedy projekt statutu, który wraz z innymi dokumentami złożono do rejestracji w Sądzie Wojewódzkim w Poznaniu. 7 stycznia 1991 r. Sąd Wojewódzki w Poznaniu pod numerem ST 333 wpisał Towarzystwo Miłośników Ziemi Gołanieckiej do rejestru sądowego stowarzyszeń. Pierwsze walne zebranie członków zarejestrowanego stowarzyszenia odbyło się 22 lutego 1991 r. w sali Gołanieckiego Ośrodka Kultury. Dokonano wówczas wyboru zarządu i komisji rewizyjnej oraz przyjęto program działania. Siedziba Towarzystwa mieściła się początkowo w Zespole Szkół Rolniczych im. Karola Libelta, a od 2002 r. przy świetlicy „Stodoła”. 14 sierpnia 2001 r. Towarzystwo zostało wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego w rejestrze stowarzyszeń pod numerem 35083. Dnia 8 maja 2013 r. dokonano wpisu zmian w statucie stowarzyszenia. TMZG jest organizacją ludzi zainteresowanych określonym w statucie celem i realizuje zadania przyjęte przez swoich członków. Podstawowym statutowym celem Towarzystwa jest kształtowanie patriotycznych postaw i rozbudzanie społecznego zaangażowania na rzecz miasta, gminy i regionu, pielęgnowanie tradycji, obyczajów, kultury ludowej, opieka nad zabytkami i miejscami pamięci narodowej oraz popularyzacja wiedzy o regionie. Swoje działania stowarzyszenie kieruje nie tylko do swoich członków, ale do wszystkich zainteresowanych regionem i jego historią, do dorosłych, młodzieży i dzieci. Wiedzę o regionie Towarzystwo popularyzuje poprzez organizację wieczorów historycznych z prelekcjami i odczytami o tematyce
K. Libelt, Koalicja kapitału i pracy, Poznań 1885, s. 14-15.
1
57
25 lat działalności Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej
regionalnej i historycznej. Przygotowywane są wystawy i wydawane publikacje. W tym zakresie Towarzystwo współpracuje z placówkami kultury, szkołami, organizacjami społecznymi i władzami samorządowymi. Od 1992 r. TMZG wraz z Gołanieckim Ośrodkiem Kultury zorganizowało łącznie dwadzieścia cztery konkursy wiedzy o ziemi gołanieckiej dla uczniów szkół podstawowych miasta i gminy Gołańcz. W finałach konkursów brało łącznie udział około 280 uczestników. Członkowie stowarzyszenia przygotowali i wygłosili ponad 40 prelekcji i odczytów o tematyce regionalnej. Występowali z odczytami historycznymi m.in. podczas obchodów lokalnych rocznic, np. na 120-lecie kółka rolniczego w Gołańczy, 80-lecie kółka rolniczego w Panigrodzu, 850-lecie wsi Panigródz, 675-lecie miasta Smogulec, 650-lecie Chojny. Towarzystwo organizuje sesje historyczne poświęcone np. Karolowi Libeltowi, powstaniu wielkopolskiemu czy też dziejom Gołańczy. W spotkaniach tych uczestniczy zarówno młodzież szkolna, jak i dorośli mieszkańcy miasta i gminy. Z inicjatywy TMZG w Regionalnej Izbie Tradycji organizowane są okolicznościowe wystawy o tematyce regionalnej. Przykładem jest prezentacja obrazów artysty malarza Jana Spychalskiego, urodzonego w Czeszewie, połączona ze spotkaniem z córką artysty, kustoszem Muzeum Narodowego w Poznaniu p. Agnieszką Ławniczakową, a także wystawa prac malarskich Kazimierza Jułgi z udziałem autora – artysty malarza urodzonego w Rybowie. TMZG współdziała ze szkołami na terenie miasta i gminy. Efektem tego jest wspomniany już wcześniej konkurs wiedzy o ziemi gołanieckiej. Członkowie stowarzyszenia uczestniczą w spotkaniach z młodzieżą na temat zabytków kultury i przyrody. Wspólnie z Gołanieckim Ośrodkiem Kultury organizowane są konkursy plastyczne i fotograficzne, np. „Ziemia gołaniecka w oczach dziecka”, „Śladami Karola Libelta” czy „Ocalmy od zapomnienia gołanieckie legendy”. Wraz z Zespołem Szkół Rolniczych, a później Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych organizowano międzyszkolny konkurs wiedzy o Karolu Libelcie dla uczniów placówek, których patronem jest Karol Libelt. 58
Na wniosek TMZG Rada Miasta i Gminy ogłosiła w 2007 r. na terenie miasta i gminy Rok Karola Libelta, wybitnego Wielkopolanina związanego z ziemią gołaniecką, w 200. rocznicę jego urodzin. Z inicjatywy TMZG upamiętniono na terenie Gołańczy ofiarę Katynia, kierownika gołanieckiej szkoły Edmunda Ciemnoczołowskiego, oraz miejsca dawnych cmentarzy – ewangelickiego i żydowskiego. Działacze TMZG przyczynili się do ponownego postawienia, zniszczonego w czasie II wojny światowej, pomnika św. Wawrzyńca. Również z inicjatywy TMZG Biblioteka Miejska otrzymała imię miejscowego regionalisty, drukarza i wydawcy Wojciecha Kubanka. Realizując jedno z zadań statutowych, działano na rzecz utworzenia Izby Regionalnej. W 1993 r. stowarzyszenie podjęło działalność wydawniczą. Odtąd corocznie wydawany jest kalendarz o tematyce związanej z regionem. Także z inicjatywy stowarzyszenia miasto doczekało się pierwszej swojej monografii. Staraniem członków wydano m.in. takie publikacje jak: Dziedzice Gołańczy, Św. Wawrzyniec – patron (nie tylko) gołanieckiego kościoła, Kółka rolnicze w okolicach Gołańczy, Gołaniecka Kompania Powstańcza, Od „Sokoła” do „Zamku”. Dotychczas wydano drukiem 33 większe i mniejsze publikacje o tematyce regionalnej, w łącznym nakładzie około 10 tys. egzemplarzy. Było to możliwe przy wsparciu finansowym miejscowych przedsiębiorców i rzemieślników, proboszczów parafii oraz dotacji z miejscowej gminy i powiatu wągrowieckiego. Wydawnictwa te przyczyniły się do lepszego poznania ziemi gołanieckiej i jej promocji. Wiedzę o regionie członkowie stowarzyszenia przekazują również na łamach prasy lokalnej i regionalnej oraz Gołanieckiego Informatora Samorządowego „Echo”. Członkowie Towarzystwa przeprowadzili inwentaryzację miejsc pamięci narodowej, tablic pamiątkowych i grobów osób zasłużonych znajdujących się na terenie miasta i gminy oraz sporządzili raport o stanie cmentarzy na tym terenie. W 2002 r. TMZG ustanowiło Honorową Nagrodę Kulturalną. Corocznie otrzymuje
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
ją osoba lub grupa osób, która wyróżniła się swą działalnością kulturalną na terenie miasta i gminy. Dotychczas nagrodę otrzymało 16 podmiotów. Wśród nich są autorzy publikacji regionalnych, osoby kultywujące tradycje regionalne, wyróżniające się w działalności artystycznej czy też organizacyjnej w zakresie kultury. Realizując swoje statutowe zadania, TMZG utrzymuje ścisłe kontakty z innymi regionalnymi stowarzyszeniami kulturalnymi Pałuk i Wielkopolski. Jest członkiem Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego. Członkowie gołanieckiego stowarzyszenia uczestniczą w spotkaniach, sympozjach i sesjach popularnonaukowych organizowanych przez inne stowarzyszenia, np. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Pałuckiej w Wągrowcu, Żnińskie Towarzystwo Kultury, Towarzystwo Miłośników Miasta Piły, Stowarzyszenie Miłośników Tradycji „Mazurka Dąbrowskiego”. W Gołańczy przyjmowani są członkowie innych stowarzyszeń, np. na zorganizowanym Kongresie Pałuckich Towarzystw Kulturalnych czy sesjach historycznych. Wspomnieć należy także o wspólnym wydawaniu publikacji regionalnych, jak np. Juncewo. Zarys dziejów ze Żnińskim Towarzystwem Kulturalnym czy też w ramach działającego wcześniej Konwentu Pałuckich Towarzystw Kulturalnych cykl „Dzieje Pałuk”. Od 2002 r. Towarzystwo utrzymuje stałe kontakty ze Związkiem Pielęgnacji Stosunków Międzynarodowych w gminie Allendorf
Chór Zespołu Szkół w Gołańczy
w niemieckiej Hesji, z którym to Związkiem gołaniecka gmina w 1999 r. podpisała układ o partnerskiej współpracy. Coroczne wymiany wizyt członków obu stowarzyszeń pozwoliły na poznanie kultur obu narodów, ich historii, a jednocześnie doprowadziły do bliskich kontaktów między rodzinami polskimi i niemieckimi. Na wniosek TMZG dwoje mieszkańców Allendorfu otrzymało zaszczytny tytuł Honorowego Obywatela Miasta i Gminy Gołańcz oraz Międzynarodową Nagrodę „Głosu Wągrowieckiego” – Most Przyjaźni, za pracę na rzecz umacniania partnerskich kontaktów między społecznościami różnych narodów. Przedstawione działania realizowane są z zaangażowaniem wielu członków Towarzystwa, którzy w ramach swoich możliwości czasowych, intelektualnych i finansowych uczestniczą w jego pracach, biorą udział w organizowanych zebraniach i spotkaniach tematycznych, włączają się w przygotowywanie publikacji, uczestniczą w organizowaniu spotkań z partnerami z Allendorfu. Przez całe dwadzieścia pięć lat istnienia Towarzystwa jego troską jest mała ojczyzna. Zrobiono wiele na rzecz miasta, przybliżono jego historię, zwrócono uwagę na stan zabytków i miejsc pamięci narodowej, na otaczającą przyrodę. Upowszechnienie wiedzy historycznej w realizowanych formach przyczyniło się także do promocji miasta i gminy.
Gratulacje od władz powiatu wągrowieckiego (starosta Tomasz Kranc i przewodnicząca Rady Powiatu Małgorzata Osuch)
59
25 lat działalności Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej
Obchody 25-lecia Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej zorganizowano 4 listopada 2015 r. Na uroczyste spotkanie zaproszono przedstawicieli powiatowych i gminnych władz samorządowych, delegacje bratnich stowarzyszeń regionalnych, dyrektorów szkół i placówek kulturalnych, przedstawicieli organizacji działających na terenie miasta i gminy oraz laureatów Honorowej Nagrody Kulturalnej. W spotkaniu uczestniczył starosta wągrowiecki Tomasz Kranc, przewodnicząca Rady Powiatu Wągrowieckiego Małgorzata Osuch, burmistrz Mieczysław Durski, przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Pałuckiej w Wągrowcu, Towarzystwa Miłośników Miasta Piły, Towarzystwa Miłośników Ziemi Chodzieskiej, Wągrowieckiego Stowarzyszenia Szlaku Cysterskiego, Towarzystwa Miłośników Ziemi Łekneńskiej oraz Towarzystwa Miłośników Miasta Skoki i Ziemi Skockiej. Wprowadzeniem do spotkania regionalistów był ciekawy program artystyczny zatytułowany Gołanieckie impresje, zaprezentowany przez uczniów Zespołu Szkół w Gołańczy przygotowanych przez nauczycielki – Marię Czajkowską-Korpowską i Małgorzatę Janus. W piosenkach i poezji nawiązano do Gołańczy, jej zabytków i historii. Podczas prezentacji multimedialnej opracowanej przez Andrzeja Przybyłowicza można było obejrzeć ciekawe obiekty zabytkowe miasta i gminy. Prezes Towarzystwa w swym wystąpieniu przedstawił zarys działalności organizacji w 25-letnim okresie jej istnienia. Następnie wręczył członkom założycielom podziękowania za 25-letnią współpracę w realizacji celów zorganizowanego wspólnie stowarzyszenia. W liczącym obecnie 33 członków stowarzyszeniu 12 osób działa od początku jego istnienia. Wspomniane podziękowania otrzymali: Barbara Biskupska, Grażyna Bonikowska, Maria Chmielewska, Maria Czajkowska-Korpowska, Urszula Grewling, Eugeniusz Hańczuk, Andrzej Kuraszkiewicz, Władysław Majdak, Małgorzata Osuch, Wojciech Osuch, Andrzej Przybyłowicz, Andrzej Wieczorek. Pamiętając o zmarłych członkach stowarzyszenia, uczczono ich chwilą ciszy. Należy wspomnieć, że przed uroczystym spotkaniem 60
delegacja zapaliła znicze na grobach zmarłych członków spoczywających na miejscowym cmentarzu. Na ręce burmistrza skierowano podziękowania Zarządu dla Miasta i Gminy Gołańcz za wspieranie działalności Towarzystwa w okresie wszystkich kadencji samorządu gminnego. Za współpracę na rzecz popularyzacji wiedzy o ziemi gołanieckiej podziękowano szkołom i placówkom kulturalnym – Zespołowi Szkół Ponadgimnazjalnych im. Karola Libelta w Gołańczy, Zespołom Szkół w Gołańczy, Morakowie, Panigrodzu i Smogulcu oraz Gołanieckiemu Ośrodkowi Kultury i Regionalnej Izbie Tradycji. Za współdziałanie na rzecz popularyzacji ruchu regionalnego skierowano podziękowania dla bratnich stowarzyszeń regionalnych – Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego, Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Pałuckiej, Żnińskiego Towarzystwa Kultury, Towarzystwa Miłośników Miasta Piły, Towarzystwa Miłośników Ziemi Chodzieskiej, z którymi gołanieckie stowarzyszenie utrzymuje kontakty poprzez wzajemne uczestnictwo w podejmowanych inicjatywach. Obecni na spotkaniu goście na ręce prezesa przekazali dla członków TMZG gratulacje z okazji dotychczasowych osiągnięć i życzenia dalszych skutecznych działań na niwie regionalnej. Starosta Tomasz Kranc wraz z przewodniczącą Rady Powiatu Małgorzatą Osuch wręczyli prezesowi Adamowi Kuszowi przyznaną przez Zarząd Powiatu Wągrowieckiego, na wniosek członków stowarzyszenia, Nagrodę Herbu Powiatu Wągrowieckiego. Warto wspomnieć, że takie wyróżnienie gołanieckie stowarzyszenie otrzymało już kilka lat wcześniej. Na adres Towarzystwa dotarły także słowa błogosławieństwa i polecenia Matce Boskiej Pięknej Miłości od ordynariusza bydgoskiego biskupa Jana Tyrawy, gratulacje i życzenia od przewodniczącego Sejmiku Województwa Wielkopolskiego Krzysztofa Paszyka, od Związku Pielęgnacji Stosunków Międzynarodowych w Allendorf oraz gratulacje, życzenia, pozdrowienia i podziękowania za współpracę od Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego. Spotkaniu towarzyszyła wystawka publikacji wydanych przez Towarzystwo. Obej-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
rzeć można też było kroniki opisujące 25-letnią działalność stowarzyszenia oraz zdjęcia z kontaktów ze Związkiem Pielęgnacji Stosunków Międzynarodowych w Allendorf. Z okazji jubileuszu, przy finansowym wsparciu Miasta i Gminy, wydana została kolejna publikacja, tym razem przedstawiająca 25-letnią działalność TMZG wraz z krótkim opisem środowiska, w którym stowarzyszenie działa, a więc miasta i gminy Gołańcz. Zamieszczony w publikacji kalendarz ważniejszych wydarzeń w działalności TMZG ukazuje wielość jego poczynań.
Spotkanie było okazją do podziękowania wszystkim członkom za czynny udział w działaniach stowarzyszenia. Wyrażono też wdzięczność wszystkim sympatykom za wszelkie wspólne inicjatywy podejmowane dla dobra społeczności lokalnej, bowiem właśnie współpraca wielu podmiotów przyczyniła się do pozytywnych działań gołanieckiego stowarzyszenia – Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej. (autor jest prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej)
Gratulacje od TPZP w Wągrowcu
61
Nagroda Główna WTK dla Orkiestry Quantum z Rychwała
Jędrzej Krystek
Nagroda Główna WTK dla Orkiestry Dętej „Quantum” z Rychwała Moje słowa nie będą zawierały w sobie przesady, jeżeli stwierdzę, że wielkopolscy regionaliści są dla siebie jak jedna wielka rodzina – choć okazji do wspólnych spotkań można znaleźć dużo, to ich realizację uniemożliwiają obowiązki dnia codziennego. Nie powinno nas więc dziwić (i zapewne jako regionalistów nie dziwi), że każde spotkanie w gronie regionalistycznej familii jest wydarzeniem i stanowi dzień szczególny. Taki właśnie dzień nastał 5 grudnia 2015 roku, gdy w gościnnych murach kina Apollo odbył się Sejmik Wielkopolskich Regionalistów, będący częścią obchodów Dni Wielkopolski 2015. Regionalistyczna rodzina licznie zjechała do Poznania, by w stolicy Wielkopolski wymieniać się nagromadzonymi doświadczeniami, dzielić troskami i sukcesami, ale przede wszystkim obradować – jak to na sejmiku. Temat obrad był niebagatelny i o globalnym wydźwięku: czy współczesną Wielkopolskę możemy uznać za region kulturowy? Czy nasza ukochana mała ojczyzna jest samotną wyspą, istniejącą z dala od wichrów historii, czy też rychło wielka historia się o nią upomni? Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest prosta i z pewnością nigdy nie będzie jednoznaczna, gdyż należy wziąć pod rozwagę szeroki kontekst kulturowy, historyczny i socjologiczny. Przed udaniem się do kina Apollo, by tam oddać się bez reszty obradom, regionaliści mieli do spełnienia dwa obowiązki – wobec Boga i wobec Ojczyzny – można rzec, gdyż obrady sejmiku poprzedziła uroczysta msza święta w poznańskiej farze, która sprawowana była w intencji Wielkopolan w 97. rocznicę Polskiego Sejmu Dzielnicowego z 3-5 grudnia 1918 roku. Następnie regionalistyczna brać udała się pod tablicę pamiątkową Polskiego Sejmu Dzielnicowego znajdującą się przy ulicy Ra62
tajczaka 18 (przed kinem Apollo), by tam złożyć wiązankę upamiętniających to wydarzenie kwiatów. Nim jednak zaproszeni goście mogli wypowiedzieć się w wymienionej powyżej kwestii, ogłoszone zostały nominacje do Nagrody Głównej WTK – trofeum przyznawanego od 1970 roku, której celem jest promowanie osób i instytucji zasłużonych dla kultury Wielkopolski. W ostatnich dziesięciu latach jej laureatami byli: 2014 Marian Pilot, 2013 Towarzystwo Miłośników Ziemi Śremskiej, 2012 Wrzesińskie Towarzystwo Kulturalne, 2011 Bożenna Urbańska, 2010 Alojzy Andrzej Łuczak, 2009 Zespół Folklorystyczny Szamotuły, 2008 Kazimierz Kasperkiewicz, 2007 Tadeusz Krokos, 2006 Folklorystyczny Zespół Pieśni i Tańca „Przygodzice” przy Gminnym Ośrodku Kultury w Przygodzicach, 2005 Towarzystwo Miłośników Miasta Gniezna. W 2015 roku natomiast honor bycia nominowanym przypadł następującym osobom i instytucjom (można by rzec również osobom-instytucjom i wyjątkowo ludzkim instytucjom): 1. Stowarzyszenie Teatralne Legion – grupa kórnickich pasjonatów teatru i marzycieli, która za swe cele stawia sobie promocję kultury, wyrównanie szans dostępu do sztuki osobom niepełnosprawnym, pomoc twórcom mieszkającym poza granicami ojczyzny. 2. Gabriela Hoffman – sercem i umysłem związana z Rakoniewicami. Autorka książek o historii Rakoniewic, m.in. Kalendarium Ochotniczej Straży Pożarnej w Rakoniewicach w latach 1924-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
2000 oraz Zarysu szkolnictwa i środowiska Rakoniewickiego. 3. Barbara Kucharska – prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Specjalnej Troski im. Leszka Grajka w Swarzędzu. Swym życiem niesie idee równości i poszanowania innej osoby, bez względu na jej niepełnosprawność. Jak mówi, „pokłady pracy i czasu zwrócą się z nawiązką”. 4. Orkiestra Dęta „Quantum” z Rychwała w powiecie konińskim – założona
w 1937 roku, działa przy Ochotniczej Straży Pożarnej w Rychwale. Od wielu lat zajmuje się organizacją i kreowaniem życia kulturalnego powiatu konińskiego, miasta i gminy Rychwał, biorąc udział w wydarzeniach kulturalnych na terenie województwa wielkopolskiego, jak i całej Polski oraz występując w przeglądach i festiwalach poza granicami naszego kraju. Na swoim koncie zapisała liczne nagrody, takie jak Puchar Starosty Kolskiego w IV Turnieju Orkiestr Dętych o „Kryształowe Koło” i koncerty m.in. w Czechach, Litwie i Ukrainie. Kapelmistrzem orkiestry od roku 1999 jest Zbigniew Osajda – nauczyciel muzyki. 5. Stowarzyszenie „Lapidarium Żydowskie we Wronkach” – za swój główny cel
6.
7.
8.
9.
postawiło sobie budowę i opiekę nad wronieckim lapidarium oraz budzenie świadomości o przeszłości społeczności żydowskiej we Wronkach. Fundacja Literacka im. Agnieszki Bartol – utworzona w Pile, stawia przed sobą dwa zasadnicze cele: popularyzację twórczości wybitnie utalentowanej, zmarłej w wieku 12 lat w 1990 roku autorki oraz promocję i wsparcie młodych talentów literackich. Tadeusz Maroszek – inicjator powstania w 1995 roku Orkiestry Dętej Powidz. Samouk, nieposiadający pełnego muzycznego wykształcenia, potrafiący pokonywać trudności, wykorzystując silną wolę, dzięki czemu udało mu się stworzyć zespół, który trwale zagościł na kulturalnej mapie gminy Powidz. Jadwiga Miluśka-Stasiak – bibliotekarka i regionalistka z Opatówka. Swoją pasję łączy z wiedzą i zaangażowaniem w popularyzację historii swojego regionu. Autorka książek, współzałożycielka Towarzystwa Przyjaciół Opatówka i czasopisma „Opatowianin”. Członek Kaliskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i Towarzystwa Przyjaciół Książki w Kaliszu. Grzegorz Mokrzycki – prezes Stowarzyszenia Miasta Koła nad Wartą. Regionalista z przekonania i pasji. Współorganizator wielu imprez o charakterze kulturalnym, np. Imprezy Świętojańskiej.
63
Nagroda Główna WTK dla Orkiestry Quantum z Rychwała
10. Grażyna Przybylska – kierowniczka
Dworku Marii Dąbrowskiej w Russowie. W swej pracy zawodowej angażuje się w opiekę nad pamiątkami po wielkiej pisarce, ale jednocześnie nieobce są jej działania terenowe, które mają przybliżyć mieszkańcom i gościom odwiedzającym muzeum szereg ciekawych szczegółów z życia Marii Dąbrowskiej. W tym roku Nagroda Główna WTK i statuetka Pegaza Wielkopolski została wręczona Orkiestrze Dętej „Quantum”, która uświetniła obrady sejmiku wykonaniem szeregu utworów o proweniencji patriotycznej, które stanowiły swoisty antrakt w dyskusji. Rzeczoną dyskusję rozpoczął prezes WTK Stanisław Słopień, który nakreślił ogólne stanowisko i rys problemowy oraz przedstawił trzech znakomitych panelistów: prof. dra hab. Romana Dziergwę (germanistę), etnologa dra Łukasza Kaczmarka oraz historyka Jarosława Biernaczyka. Każdy z nich przedstawił własne stanowisko z perspektywy reprezentowanej dziedziny, co z pewnością ubarwiło dyskusję. Należy jeszcze dodać, że całemu wydarzeniu towarzyszyła promocja książki prof. Romana Dziergwy Dziedzictwo wielokulturowego pogranicza a tożsamość oraz „Przeglądu Wielkopolskiego”, który (taką przynajmniej mamy nadzieję) wpisał się już na stałe w regionalistyczny krajobraz. Zadaniem niezwykle trudnym byłoby streszczenie wszystkich wątków, stanowisk i spostrzeżeń, które pojawiły się na sejmiku. Problem wielokulturowości wymagał bowiem nakreślenia konkretnego stanowi64
ska, które dookreśliłoby to pojęcie. To z kolei okazało się zadaniem niemal niemożliwym, gdyż należało ustalić, czy Wielkopolska jest regionem jednolitym kulturowo, a co do tego nie było pełnej zgody wśród panelistów i regionalistów. Pozostawiając jednak na boku problemy z zakresu terminologii i metodologii badania wielokulturowości wielkopolskiej (lub jej braku), należy zaznaczyć, że bardzo wartościowym wnioskiem płynącym z grudniowej dyskusji było spostrzeżenie, iż pomimo dzielących nas różnic religijnych, światopoglądowych i genealogicznych – czujemy się atomami jednego, wspólnego organizmu, którym jest Polska. Organizmu zmieniającego się, dorastającego i dynamicznego, ale wciąż silnego siłą swoich regionów i regionalistów. Te spostrzeżenia płynące z serca Wielkopolski na początku 2016 roku są o tyle ważne, że w tym roku przypada 1050. rocznica chrztu Polski, który to zdaniem niektórych historyków mógł mieć miejsce na poznańskim Ostrowie Tumskim. Skąd, jak nie z Poznania, miejsca, gdzie znajdują się doczesne szczątki pierwszego króla Polski, powinna płynąć troska i refleksja dotyczące przyszłości regionu i całego kraju? Takie opinie były obecne z nami również podczas Sejmiku Wielkopolskich Regionalistów, który z pewnością stanowił również okazję do większej konsolidacji całego środowiska.
„Quantum”, 4. warsztaty teatralne – wyrównywanie szans edukacyjnych
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Z KORESPONDENCJI WIELKOPOLAN Karolina Baranowska, Michał Boksa
Listy Romana Dmowskiego (1864-1939) do prof. Zygmunta Wojciechowskiego (1900-1955) z 1931 roku Na kopercie: JWielmożny Pan Prof. Zygmunt Wojciechowski ul. Marszałka Focha 66, III Poznań
Marszałkowska 21, m. 10 Warszawa 23 lutego 1931
Drogi Panie, Najserdeczniej dziękuję za łaskawe przesłanie mi pism Pańskich, które po naszej rozmowie zaostrzyły mi jeszcze apetyt na dłuższą pogadankę z Panem w Chludowie1. Zajmuje się Pan temi zagadnieniami dziejowemi, które mnie od dawna pasjonują. Niestety, będąc całe życie służącą do wszystkiego, mam w tych rzeczach bardzo powierzchowną wiedzę. A chciałbym wiele rzeczy jeszcze przed śmiercią zrozumieć… Spróbuję Pana, jeśli się Pan da, trochę wyeksploatować… Za to mam nadzieję, że w dziedzinie polityki dzisiejszej powiem Panu niektóre rzeczy, które Pana zainteresują […] Mam nadzieję, że się niezadługo zobaczymy. Ściskam serdecznie dłoń Pańską /-/ Roman Dmowski
1 Chludowo – wieś w województwie wielkopolskim, w powiecie poznańskim, w gminie Suchy Las, położona przy linii kolejowej Poznań – Piła, 16 km od Poznania.
65
Listy Romana Dmowskiego (1864-1939) do prof. Zygmunta Wojciechowskiego (1900-1955) z 1931 roku
Na kopercie:
JWielmożny Pan Prof. Zygm. Wojciechowski ul. Marszałka Focha 66, III Poznań Chludowo 18 czerwca 1931
Szanowny i Kochany Panie Profesorze, Bardzo się cieszę nadzieją zobaczenia Pana w niedzielę. Pociąg ranny dobry. Zostanie Pan na obiad (12.30) prawda? Trzeba wysiąść w Golęczewie2 (28 min. od Poznania). Tam będzie czekał konik z rozklekotaną dryndulką3 i woźnicą z miną senatora rzymskiego. Ściskam serdecznie dłoń, do rychłego widzenia /-/ Roman Dmowski Na kopercie: JWielmożny Pan Prof. Zygm. Wojciechowski Zawoja Willa Akad. Umiej. Woj. krakowskie ul. Kościelna 12 Chludowo pow. poznański 10 sierpnia 1931 Szanowny i Kochany Panie Profesorze, Dziękuję serdecznie za pamięć i za dobre życzenia. Dziękuję również za konfrontację z Siegfriedem: ze wszystkich pochwał, które mi ludzie ostatnimi czasy napisali, tę czytałem z największą przyjemnością: sądzę, że to jest pedagogicznie dobre dla umysłów polskich, gdy się oswajają z tym, że Polak może coś lepiej zrozumieć od Anglika, Francuza lub Niemca. Dziś wyzwolenie z pod tej hypnozy Zachodu zaczyna być, mojem zdaniem, jednym z warunków naszego zbawienia. Nie wspomina Pan nic o swojem zdrowiu i wnoszę stąd, że tylko chwilowo czuł się Pan gorzej, wyjeżdżając z Chludowa, i cieszę się bardzo, że nic się złośliwego do Pana nie przyczepiło. Ja zacząłem wakacje od tego, żem przerwał na pewien czas palenie. Dziś już dziewiąty dzień nie palę. Wynik ten, żem ogromnie zgłupiał i że ciągle spać mi się chce. Eksperyment taki jest możliwy tylko wtedy, kiedy człowiek próżnuje. Toteż, gdy Pan przyjedzie do mnie we wrześniu na robotę4, będę już palił.
2 Golęczewo – wieś w województwie wielkopolskim, w powiecie poznańskim, w gminie Suchy Las, położona przy linii kolejowej Poznań – Piła, na południowy zachód od Chludowa. 3 Dryndulka – dorożka. 4 Spisywanie przez Zygmunta Wojciechowskiego relacji Romana Dmowskiego o Lidze Narodowej.
66
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Biedna Pani Niklewiczowa5 leży u Przemienienia Pańskiego6 pokrajana. Wycięto jej woreczek żółciowy i appendix – była pięć kwadransów pod narkozą. Dziś już ósmy dzień po operacji i można powiedzieć, że się udało. Wszyscy dziękują Panu za miłe pozdrowienia. Ściskam serdecznie dłoń Pańską /-/ Roman Dmowski Na kopercie: JWielmożny Pan Prof. Zygmunt Wojciechowski Zawoja Dom Akademii Umiej. Woj. krakowskie Kościelna 12 Chludowo pow. poznański 5 września 1931 Drogi Panie Profesorze, Stała się katastrofa. Ze względu na pewne sprawy, nie dające się odłożyć, będę musiał wyjechać do Warszawy 15-go, skąd wrócę 19-go. Dowiedziałem się o tem dopiero dzisiaj. Czy nie udałoby się Panu zmienić planów tak, żeby pracę ze mną7 zacząć po 19-tym? Najmocniej przepraszam za ten skandal, ale doprawdy nie jestem jego winowajcą. Oczekując od Pana wiadomości, ściskam serdecznie dłoń Pańską /-/ Roman Dmowski Na kopercie: Express JWielmożny Pan Prof. Zygmunt Wojciechowski Spokojna 10, II. Poznań Kościelna 12 Chludowo Sobota Drogi Panie Profesorze, Piszę te parę słów pod naciskiem sumienia. Nie chcę zgrzeszyć wobec Pana, zastawiając na Pana pułapkę. Umówiliśmy się, że Państwo przyjadą w niedzielę po południu i liczyłem, że będziemy mieli czas nagadać się dowoli, bo jest o czem. Myślę, że i Pan na to liczył. 5 Maria z Lutosławskich Niklewiczowa (1888-1979) – córka Wincentego Lutosławskiego (18631954) i Zofii Lutosławskiej (1861-1958), żona Mieczysława Niklewicza. 6 Obecnie Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, ul. Długa 1/2. 7 Chodzi o wspomniane już spisywanie przez Zygmunta Wojciechowskiego relacji Romana Dmowskiego o Lidze Narodowej.
67
Listy Romana Dmowskiego (1864-1939) do prof. Zygmunta Wojciechowskiego (1900-1955) z 1931 roku
Tymczasem otrzymałem wiadomość, że dziś, w sobotę, zjeżdżają tu pstwo Niklewiczowie8, a jutro, na popołudnie przyjadą w celu ich odwiedzenia: matka9, dwie siostry pani Niklewiczowej10, Meissner11 i pewna ilość dzieciaków. Bardzo to mili goście, ale zrobi się z tego babski wiec, wśród którego trzeba będzie robić nie lada wysiłki, żeby znaleźć chwilę na spokojne pogadanie. Przygotowuję więc Państwa z góry na tę katastrofę. Gdyby ta perspektywa Pana zbytnio przeraziła, pozostawiam Państwu całkowitą swobodę przyjechania w poniedziałek czy wtorek. Będę w domu i będę z upragnieniem oczekiwał miłych gości. Niklewiczowie będą, ale innych gości już nie będzie. Łączę uprzejme pozdrowienia dla Pani, ściskam Państwa serdecznie /-/ Roman Dmowski
Publikowane powyżej listy pochodzą z 1931 roku, kiedy to Zygmunt Wojciechowski bywał częstym gościem w posiadłości Romana Dmowskiego w Chludowie. Opracowywał on w tym okresie dzieje Ligi Narodowej i w tym celu spisywał ustne relacje jej założycieli i członków, w tym Romana Dmowskiego. Zygmunt Wojciechowski był politycznie związany z Narodową Demokracją, zaś od 1932 roku ze Związkiem Młodych Narodowców. Jako jednemu z głównych ideologów Obozu Wielkiej Polski bliskie mu były poglądy Dmowskiego. Zamieszczone powyżej listy pochodzą ze spuścizny Zygmunta Wojciechowskiego, przechowywanej w poznańskim oddziale Archiwum Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. W tejże spuściźnie znajduje się również wspomniana relacja Romana Dmowskiego o Lidze Narodowej spisana przez Zygmunta Wojciechowskiego. Autor listów, Roman Dmowski, był pisarzem politycznym, mężem stanu, współzałożycielem, przywódcą i ideologiem Narodowej Demokracji. Urodził się 9 sierpnia 1864 roku w Kamionku pod Warszawą jako syn Walen-
tego i Józefy z domu Lenarskiej. Był aktywnym działaczem niepodległościowym, zwolennikiem zjednoczenia ziem polskich w ramach Imperium Rosyjskiego na zasadzie autonomii oraz gorliwym przeciwnikiem orientacji proniemieckiej. W latach 1907-1909 był posłem i przewodniczącym Koła Polskiego w rosyjskiej Dumie Państwowej. W trakcie I wojny światowej był współtwórcą i prezesem Komitetu Narodowego Polskiego w Warszawie oraz współtwórcą i prezesem Komitetu Narodowego Polskiego w Lozannie (z siedzibą w Paryżu). Podczas tejże wojny odbywał częste misje polityczne m.in. do Wielkiej Brytanii, Francji czy Stanów Zjednoczonych, a po jej zakończeniu jako delegat na konferencji pokojowej w Paryżu (1919) reprezentował interesy Polski. Wspólnie z Ignacym Paderewskim podpisywał traktat wersalski. Znajdował się w ciągłej opozycji do Józefa Piłsudskiego oraz jego planów federacyjnych, opowiadając się za inkorporacyjną koncepcją państwa. W wolnej Polsce w latach 1919-1922 był posłem na sejm, zaś w 1923 roku ministrem spraw zagranicznych. W grudniu 1926 roku powołał Obóz Wielkiej Polski,
8 Mieczysław Niklewicz (1880-1948) – działacz Narodowej Demokracji, wydawca i księgarz oraz jego żona Maria z Lutosławskich. 9 Zofia Lutosławska, z domu Sofia Pérez Eguia y Casanova (1861-1958) – hiszpańska poetka, powieściopisarka, eseistka, dziennikarka, żona Wincentego Lutosławskiego. 10 Izabela Wolikowska z Lutosławskich (1889-1972) oraz Halina Meissnerowa z Lutosławskich (1897-1989). 11 Czesław Gorgoniusz Meissner (1879-1950) – lekarz-internista, działacz Narodowej Demokracji, poseł do Sejmu Ustawodawczego i senator.
68
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
a następnie w 1928 roku Stronnictwo Narodowe. Oprócz działalności politycznej zajmował się również pisaniem książek i publicystyką. Do jego głównych prac należą: Niemcy, Rosja i kwestia polska (1905), Polityka polska i odbudowanie państwa (1925), Zagadnienie rządu (1927), Kościół, naród i państwo (1927), Świat powojenny i Polska (1931). Został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Polonia Restituta (1923), Wielką Wstęgą Orderu Gwiazdy Rumuńskiej oraz Wielką Wstęgą Orderu Oranje-Nassau. Otrzymał doktorat honoris causa uniwersytetów w Cambridge (1916) i Poznaniu (1923) oraz Nagrodę Literacką Miasta Poznania (1927). Przez wiele lat Roman Dmowski związany był w Wielkopolską. W 1920 roku przeniósł się z Warszawy do majątku Mieczysława i Marii Niklewiczów w Drozdowie (pow. łomżyński), a stamtąd do Poznania. W stolicy Wielkopolski przebywał około półtora roku, mieszkając najpierw u Czesława Meissnera (męża Haliny Lutosławskiej), a następnie we własnym mieszkaniu przy Alejach Karola Marcinkowskiego 2. W grudniu 1921 roku nabył od Urzędu Osadniczego liczącą 5,1 ha resztówkę z pałacem i parkiem w Chludowie (pow. poznański). Od tego czasu przebywał w swej nowej posiadłości lub u Niklewiczów w Warszawie. Począwszy od 1922 roku, w Chludowie odwiedzały go w sezonie letnim trzy córki Wincentego Lutosławskiego (Maria Niklewiczowa, Izabela Wolikowska i Halina Meissnerowa) wraz z mężami i dziećmi. W 1934 roku sprzedał swoją resztówkę w Chludowie ojcom misjonarzom ze Zgromadzenia Słowa Bożego. Przyczyną sprzedaży były zbyt wysokie koszty utrzymania majątku. Z Chludowa przeniósł się do Niklewiczów w Warszawie, a stamtąd w 1938 roku do ich posiadłości w Drozdowie, w której zmarł 2 stycznia 1939 roku. Adresatem zaprezentowanych listów Romana Dmowskiego był Zygmunt Wojciechow-
ski, znany poznański historyk i prawnik. Urodził się on 27 kwietnia 1900 roku w Stryju jako syn Konstantego (prof. historii literatury polskiej Uniwersytetu Lwowskiego) i Leontyny z Buczkowskich. W latach 1920-1924 odbył studia prawnicze, historyczne i filozoficzne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, gdzie w marcu 1924 roku uzyskał promocję na doktora filozofii. W 1924 roku został starszym asystentem w Katedrze Historii Ustroju i Prawa Polskiego na Uniwersytecie Poznańskim, w którym kontynuował karierę naukową aż do śmierci. Tamże został docentem (1926), profesorem nadzwyczajnym (1929), profesorem zwyczajnym (1936) oraz dziekanem Wydziału Prawno-Ekonomicznego (1939). W latach okupacji hitlerowskiej brał czynny udział w pracach tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich. W latach 1945-1955 pełnił funkcję kierownika Katedry Historii Państwa i Prawa Polskiego na Uniwersytecie Poznańskim. Był członkiem korespondentem i członkiem czynnym Polskiej Akademii Umiejętności, członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk, członkiem i prezesem (1955) Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz członkiem założycielem i dyrektorem (1945-1955) Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Został odznaczony Krzyżem Oficerskim (1948) i Krzyżem Komandorskim (1954) Orderu Odrodzenia Polski. Jego zainteresowania naukowe obejmowały głównie problematykę średniowiecznego ustroju państwa polskiego, historii gospodarczej i politycznej średniowiecznej Polski oraz średniowiecznej historii Śląska i Pomorza Zachodniego. Ożenił się z Marią Świeżawską, z którą miał syna Mariana (prof. historii najnowszej Uniwersytetu Warszawskiego) oraz córki Wandę i Agnieszkę. Zmarł 14 października 1955 roku w Poznaniu.
69
Z PÓŁKI WIELKOPOLANINA Dobrosława Gucia
Mariusz Borowiak, Słownik biograficzny wielkopolskich emigrantów, podróżników i ludzi morza, Gmina Nekla i Nekielskie Stowarzyszenie Kulturalne, Nekla 2014, ss. 259 Na półce każdego wielkopolskiego regionalisty, i nie tylko, powinno znaleźć się najnowsze opracowanie Mariusza Borowiaka. Książka niezwykła, w której autor przedstawił losy Wielkopolan związanych z morzem. Wieloletnie, już od czasów licealnych, zainteresowanie Mariusza Borowiaka problematyką morską zaowocowało 25 książkami (wiele z tych tytułów było kilkakrotnie wznawianych); wśród nich znalazły się: Mała flota bez mitów (t. 1-2; 1999, 2001), Westerplatte. W obronie prawdy (2001, na podstawie książki powstał scenariusz i głośny film fabularny Tajemnica Westerplatte w reż. Pawła Chochlewa), Plamy na banderze (2007), Żelazne rekiny Dönitza (t. 1-2, 2009), Zabójcy U-Bootów. Bitwa o Atlantyk 1939-1945 (2013), Zapomniana flota – Mokrany. Polska Marynarka Wojenna w wojnie z Rosją Sowiecką w 1939 r. (2014), monografie okrętów PMW na Bałtyku i „Morzu Pińskim”, a także pozycja biograficzna Admirał Unrug 1884-1973 (2009). Jest on także współautorem haseł do Encyklopedii emigracji polskiej i Polonii (t. 1-5, 2003-2005), Encyklopedii Gniezna i Ziemi Gnieźnieńskiej 70
(2011) czy Słownika biograficznego Wielkopolski Południowo-Wschodniej – ziemi kaliskiej, t. 2 (2003). Borowiak zajmuje się dziejami najnowszymi Polskiej Marynarki Wojennej od momentu ustanowienia polskiego władania na morzu do końca II wojny światowej oraz historią niemieckiej U-Bootwaffe. Jego artykuły prasowe i książki były pretekstem do przygotowania licznych reportaży radiowych i telewizyjnych. Jak wspominał Mariusz Borowiak na spotkaniu autorskim, tego typu publikacją nie była zainteresowana żadna z odwiedzanych przez niego wielkopolskich oficyn wydawniczych, co budzi duże zdziwienie, gdyż książka jest wyjątkowa dla naszego regionu i zawiera bardzo bogaty materiał historyczny. Wydania Słownika podjęli się pasjonaci zrzeszeni w Nekielskim Stowarzyszeniu Kulturalnym. Książka ukazała się nakładem Gminy Nekla i Nekielskiego Stowarzyszenia Kulturalnego przy wsparciu finansowym osób prywatnych, w tym autora, oraz kilku instytucji. Słownik biograficzny wielkopolskich emigrantów, podróżników i ludzi morza opisuje
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
osoby od X wieku do współczesności, wywodzące się z Wielkopolski lub tutaj osiadłe. Obszar, jaki autor przyjął do opracowania, to Wielkopolska z XV wieku, czyli tereny województw poznańskiego, kaliskiego, sieradzkiego, łęczyckiego, brzesko-kujawskiego i inowrocławskiego oraz współczesne jej granice. Jak napisał we wstępie M. Borowiak, „Słownik obejmuje wyłącznie osoby nieżyjące, których dokonania należą do przeszłości. Wydawnictwo nie obejmuje postaci wszystkich Wielkopolan i ich dorobku. Tylko w wąskim wymiarze odnotowano podróże Wielkopolan na obszarze europejskim. Były one w owym czasie bardzo liczne i na pewno zasługują na osobną publikację”. Również we wstępie Autor opisał źródła, z jakich korzystał, oraz biblioteki i instytucje, które odwiedził w kraju i za granicą, a były to m.in.: Stowarzyszenie Marynarki Wojennej w Londynie, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, Bundesarchiv-Militärarchiv we Fryburgu Bryzgowijskim, Archiwum Muzeum Marynarki Wojennej, Archiwum Akt Nowych, Centralne Archiwum Wojskowe, Biblioteka PTPN, Biblioteka Raczyńskich czy Izba Pamięci im. Jerzego Pertka. Kontaktował się również z rodzinami bohaterów swej książki. W Słowniku, w układzie alfabetycznym zamieszczono 445 nazwisk nieżyjących już odkrywców, podróżników, działaczy polonijnych, emigrantów, marynarzy, którzy służyli na statkach handlowych i okrętach wojennych, artystów – pisarzy, rzeźbiarzy, malarzy itd. Każde hasło osobowe opatrzone jest syntetyczną bibliografią, z której autor korzystał; w wielu przypadkach dołączone zostały zdjęcia osób
oraz statków i okrętów, które w znaczący sposób wzbogacają publikację. Wśród przedstawionych w Słowniku postaci znajdziemy na przykład: „morskiego Sienkiewicza”, czyli Jerzego Pertka (*1920 Czersk – †1989 Poznań); generała armii amerykańskiej, profesora, historyka i językoznawcę Józefa Karge (*1823 Terespotockie – †1892 Princeton); szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej w latach 1925-1947, admirała Jerzego Świrskiego (*1882 Kalisz – †1959 Londyn); wiceadmirała, dowódcę Floty w latach 19251939 Józefa Michała Unruga (*1884 Brandenburg k. Berlina – †1973 Lailly-en-Val); kontradmirała Józefa Bartosika (*1917 Topola Wielka – †2008 Londyn) – jedynego obcokrajowca, który w Royal Navy dostąpił awansu na tak wysoki stopień; Stefana Rogozińskiego Szolca (*1861 Kalisz – †1896 Paryż), oficera marynarki, podróżnika, pisarza i badacza Kamerunu; profesor Marię Paradowską (*1932 Poznań – †2011 Poznań); powieściopisarkę, poetkę i dramaturga Wandę Karczewską (*1913 Wieliczka – †1995 Łódź) oraz wiele znanych osób, w biogramach których zaakcentowano ich „morskie podróże”. Jak napisał w posłowiu do książki prof. dr hab. Zbigniew Pilarczyk, prorektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: „Jest zatem Słownik bardzo specyficznie opowiedzianą historią Wielkopolski i Wielkopolan i jestem przekonany, że efekt mrówczej pracy autora zostanie doceniony przez czytelników. […] Jestem przekonany, że książka ta nie należy do takich, które się przeczyta i odkłada w najodleglejszy fragment półki. Wręcz przeciwnie, powinna ona nam towarzyszyć i być zawsze pod ręką”.
71
Najstarsza pleszewska księga radziecka
Norbert Delestowicz
Najstarsza pleszewska księga radziecka. Zapiski z lat 1485-1519, wyd., przeł. i oprac. A. Kozak, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza – Centrum „Instytut Wielkopolski”, Wydawnictwo Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Poznań 2014, ss. 211 Adam Kozak jest obecnie doktorantem Katedry Prawa Rzymskiego i Historii Prawa Sądowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz współpracownikiem Zakładu Słownika Historyczno-Geograficznego Ziem Polskich w Średniowieczu Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk. A. Kozak już od dłuższego czasu zajmuje się średniowiecznymi dziejami Pleszewa, na temat którego opublikował kilka artykułów zamieszczonych przede wszystkim w czasopiśmie „Rocznik Pleszewski”1, które powstały w głównej mierze na podstawie przygotowanej edycji źródła historycznego. Niewątpliwym impulsem dla autora do sporządzenia edycji źródłowej jest inicjatywa wydawania źródeł historycznych dotyczących dziejów Pleszewa,
a całe przedsięwzięcie zwieńczyć ma w niedalekiej przyszłości opublikowanie nowej monografii miasta2. Wynikiem pracy A. Kozaka jest wydanie oraz przetłumaczenie na język polski księgi radzieckiej Pleszewa, obejmującej okres lat 14851519. Otrzymana edycja jest fragmentem przygotowanej przez autora pracy magisterskiej obronionej w czerwcu 2012 roku3. Jest to w zasadzie kolejna część księgi, ponieważ jej najstarsze zapiski do 1444 roku wydał kilka lat wcześniej Tomasz Jurek4. Ostatnią część dotyczącą XVI wieku przygotowuje do publikacji doktorantka Milena Stępniak z Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Edycja, stanowiąca łacińsko-polskie wydanie zapisek, zaopatrzona została przez A. Kozaka w szcze-
1 A. Kozak, Burmistrzowie i rajcowie późnośredniowiecznego Pleszewa (1428-1519), „Rocznik Pleszewski” 2011, s. 174-192; idem, Wójtowie i ławnicy późnośredniowiecznego Pleszewa (1494-1519), „Rocznik Pleszewski” 2012, s. 197-213; idem, Testamenty mieszczan pleszewskich w późnym średniowieczu, „Rocznik Pleszewski” 2013, s. 155-163. 2 Historiografia dysponuje dwiema starszymi monografiami miasta: F. Kryszak, Dzieje miasta Pleszewa na podstawie źródeł historycznych, Pleszew 1938; Dzieje Pleszewa, opracowanie zbiorowe pod red. M. Drozdowskiego, Kalisz 1989. 3 A. Kozak, Pleszewskie prawo miejskie w świetle zapisek z księgi radzieckiej z lat 1485-1519, Poznań 2012, maszynopis. Praca powstała pod kierunkiem prof. Andrzeja Gulczyńskiego. 4 Najdawniejsze zapiski z księgi miejskiej Pleszewa (1428-1444), wyd. T. Jurek, Poznań 2011. Na temat tego wydania zob. recenzję autora niniejszego opracowania: A. Kozak, Najdawniejsze zapiski z księgi miejskiej Pleszewa (1428-1444), wyd. Tomasz Jurek, Poznań 2011, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 2012, t. 64, z. 2, s. 513-515.
72
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
gółowe wprowadzenie. Na końcu pracy znajdują się indeksy: osobowy (najobszerniejszy), rzeczowy oraz słów polskich. Pracę wieńczy konkordancja chronologiczna wydanych zapisek oraz krótkie streszczenie w języku angielskim. We wprowadzeniu wydawca szczegółowo zajmuje się poszczególnymi kwestiami dotyczącymi edycji księgi. Na początku scharakteryzował dotychczasowy dorobek historiografii na jej temat, skrótowy opis kodykologiczny rękopisu5. Następnie zobrazowany został sposób funkcjonowania rady miejskiej, wynikiem działalności której jest omawiana księga radziecka, oraz ławy miejskiej. Autor dokonał również próby ustalenia liczby pisarzy oraz długości ich pracy w kancelarii miejskiej. W wyniku dokonanej analizy ustalono, że księgę w interesującym wydawcę czasie sporządzało aż 31 (28) osób. A. Kozak wskazuje jednak, „że w pleszewskiej kancelarii miejskiej zatrudniano jednocześnie tylko jedną osobę, która w wyjątkowych okolicznościach (wyjazd, choroba) otrzymywała kogoś do pomocy” [s. 15]. W pracy brakuje podobizn próbek pisma poszczególnych pisarzy, aby czytelnik miał możliwość zweryfikowania przeprowadzonych przez wydawcę ustaleń. A. Kozak w dalszej części zajmuje się już opisem wydanych zapisek. Analizuje ich strukturę wewnętrzną, formuły datacyjne czy samą treść, choć to ostatnie zagadnienie traktuje w bardzo pobieżny sposób, ograniczając się jedynie do podania różnych typów spraw występujących w pleszewskiej księdze radzieckiej za lata 1485-1519. Wydaje się jednak, że temu aspektowi można było poświęcić więcej miejsca, pokazać uzyskane dane statystyczne w odrębnej tabeli. Na zakończenie wprowadzenia przybliżone zostały uwagi techniczne względem prezentowanego wydania oraz wyjaśnienie stosowania pewnych terminów, a także poczynione jedynie krótkie – nieste-
ty – uwagi względem tłumaczenia zapisek na język polski. Szkoda również, że na końcu wprowadzenia nie znalazło się zestawienie – swoista bibliografia – pojawiających się w przypisach opracowań dotychczasowych badaczy zajmujących się tym zagadnieniem, co pozwoliłoby na łatwiejsze dotarcie do literatury przedmiotu dla bardziej zainteresowanych osób. Zasadniczą treścią edycji źródłowej jest 128 zapisek pochodzących głównie z okresu 1485-1519, choć kilka z nich dotyczy lat późniejszych: zapiska nr 121 (1525 rok), nr 122 (1528 rok), nr 123 (1528 rok), nr 124 (1528 rok), nr 125 (1569 rok). Edycja źródłowa została przygotowana w myśl instrukcji wydawniczej zaproponowanej przez A. Wolffa6. Należy stwierdzić, że zadanie to przeprowadzono wzorowo, a uwagę zwraca fakt udostępnienia czytelnikowi zarówno wersji oryginalnej w języku łacińskim, jak również dokonanego tłumaczenia na język polski, co zdecydowanie zwiększa grono potencjalnych odbiorców, a zarazem daje możliwość weryfikacji. Warto zwrócić uwagę, że jest to widoczna różnica w stosunku do wydania pierwszego fragmentu pleszewskiej księgi radzieckiej dokonanego przez T. Jurka – zostało ono zaopatrzone jedynie w regestry, choć dość obszerne. Zapiski z lat 1485-1519 dotyczą w głównej mierze opraw posagu i wiana, przeniesienia nieruchomości w drodze umowy kupno-sprzedaż, umów o dziedziczenie, testamentów. W mniejszym stopniu znajdują się tu informacje na temat pożyczek, działów rodzinnych majątków czy poręczeń. A. Kozak słusznie zauważa, że tematyka wiadomości zachowanych w księdze jest typowa dla tego rodzaju źródeł historycznych. Prześledzenie omawianego wydania z dostępnym na stronie internetowej zeskanowanym rękopisem omawianej pleszewskiej księgi radzieckiej nie wykazało pominięć żadnych linijek tekstu źródłowego7.
Szerzej na ten temat zob. T. Jurek, Wstęp [w:] Najdawniejsze zapiski…, op. cit., s. 10-12. A. Wolff, Projekt instrukcji wydawniczej dla pisanych źródeł historycznych do połowy XVI wieku, „Studia Źródłoznawcze” 1957, t. 1, s. 155-184. 7 Źródło dostępne jest na stronie http://www.wbc.poznan.pl/publication/112291 [dostęp: 4.01.2015]. Fakt ten rekompensuje brak jakichkolwiek reprodukcji wydanego rękopisu, prócz niewielkiego fragmentu, który posłużył jako obiekt ilustracyjny na przednią okładkę książki. 5 6
73
Najstarsza pleszewska księga radziecka
Względem opracowania sporządzonego przez wydawcę można wytknąć jedynie drobne uwagi. Wydaje się, że w tłumaczeniu na język polski można było zachować większą wierność wobec wersji oryginalnej, kiedy chodzi o podawanie pojawiających się w zapiskach dat oraz liczb – A. Kozak zawsze oddaje je w postaci cyfrowej, nawet jeśli występują one w źródle w wersji słownej. Oczywiście w żaden sposób nie wpływa to na zrozumienie czytanego tekstu, a jedynie na oddanie stylistyki oryginału. Wydawca słusznie zaznacza w tekście łacińskojęzycznej edycji odpowiednie odwołania do poszczególnych kart rękopisu (A. Kozak używa skrótu „s.” odpowiadającego słowu „strona”. Poprawniejsze byłoby jednak użycie skrótu „k.”, czyli karta, jak czyni to na przykład w aparacie erudycyjnym we wprowadzeniu do innych przywoływanych źródeł rękopiśmiennych). Poszczególne informacje łatwo odszukać, gdy zapiski rozpoczynają poszczególne karty rękopisu. Natomiast gorzej jest, gdy zapiska przechodzi na drugą kartę i odpowiednia adnotacja o pozycji względem rękopisu zostaje podana przez wydawcę między danymi wyrazami w połowie zapiski. W takim przypadku czytelnik znacznie szybciej orientowałby się, gdyby informacja odwołująca bezpośrednio do pozycji rękopisu została przynajmniej wytłuszczona w tekście. Na-
74
leży również zaznaczyć, że opracowanie nie zostało zaopatrzone w przypisy objaśniające, kto jest kim w pojawiających się zapiskach, a nie zawsze zostaje to podane przez samo źródło. Brak ten w pewnym stopniu rekompensuje obszerny indeks osobowy, gdzie zaznaczone są na przykład powiązania rodzinne. Podsumowując, należy zaznaczyć, że otrzymujemy bardzo dobrą edycję źródłową, która kontynuuje wcześniejszą pracę wydawniczą pleszewskiej księgi radzieckiej, rozpoczętą przez poznańskiego uczonego T. Jurka. Omawiana publikacja ma niewątpliwie dużą szansę przyczynić się do lepszego rozpoznania dziejów średniowiecznego miasta Pleszewa i jego mieszkańców oraz innych aspektów. Na dużą wagę pleszewskiej księgi radzieckiej w badaniach historycznych wskazuje już sam fakt, że A. Kozak podczas przygotowywania niniejszej edycji był w stanie skorygować kilka informacji na temat właścicieli miasta – Tęczyńskich. Należy stwierdzić, że przed edycją kolejnego fragmentu pleszewskiej księgi za okres 1520-1563 poprzeczka została podniesiona wysoko, chociaż rysuje się pewne niebezpieczeństwo, że przy tak podzielonym wydaniu może zabraknąć jednego ogólnego podsumowania, wyciągnięcia wniosków, ponieważ każdy z autorów zajmuje się tylko własnym fragmentem w oderwaniu – jak się przynajmniej wydaje – od pozostałej części manuskryptu.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Marta Machowska
Bibliografia do folderu: „Nowości otrzymane” oraz „Półka nowości” (czerwiec 2015) 1. Błogosławiona Matka Zofia Czeska, prekursorka integralnego wychowania dzieci i młodzieży, red. Jan Machniak, Renata Gąsior, Kraków 2014. 2. Bobrowska Mirosława, Budzik Kazimierz, Linette Bogusław, Pawliński Sławomir, Folklor taneczny zachodniej Wielkopolski, Poznań 2014, „Wielkopolskie Zeszyty Folkloru” 2/2014. 3. Chudziński Edward, Regionalizm. Idea – ludzie – instytucje, wyd. 2, Warszawa 2013. 4. [Czterdzieści] 40 lat Towarzystwa Miłośników Ziemi Kępińskiej, red. Marian Lorenz, Jerzy Wojciechowski, Krystyna Sumisławska, Maria Dwernicka, Halina Kurzeja, Jerzy Babiak, Kępno 2014. 5. Czub Robert, 100 lat gostyńskiego sądu, Gostyń 2009. 6. Czy jest miejsce dla regionalizmów w kontekście integracji europejskiej?, red. Andrzej Grzyb, Kazimierz Kleina, Jerzy Zając, Warszawa 2013, „Zespoły Senackie” 13/2013. 7. Durski Jacek, 36 bytów, Lublin 2014. 8. [Dziesiąty] X Kongres Stowarzyszeń Regionalnych w Bydgoszczy. Regionalizm polski 25 lat po transformacji jako ważne źródło odrodzenia narodu i państwa. Referaty i prezentacje, Bydgoszcz 11-13 września 2014 r., oprac. i red. Jerzy Derenda, Bydgoszcz 2014. 9. Gołanieccy przedsiębiorcy. Kalendarz na rok 2015. 10. Gostyńska fara. Kościół pod wezwaniem św. Małgorzaty, red. Artur Przybył, Zdzisław Kamiński, Gostyń 2010. 11. Górecka Halina, Laskowska ziemia wierszem malowana, Laski 2014. 12. Grobelny Bolesław, Skorynki twardogórskie, Ostrzeszów 2014. 13. Janik Bogusław, Rostworowski Stanisław Jan, Dzieje rodzin fundatorów Świętej Góry. Chocieszewice, Gębice, Gostyń, Kobylepole, Pępowo, Smogorzewo, Wydawy. Korespondencja Stanisława Rostworowskiego z lat 1922-1939, Gębice–Pępowo 2011. 14. Kostrzewski Leopold, Święciochowski Bolesław, Kalendarium wrzesińskie, wyd. 2 zm., popr. i uzup., Września 2014. 15. Kusz Adam, Z dziejów wsi Chojno, Gołańcz 2014. 16. Miksztym Joanna, Rosolski Rafał, Strój kościański, Wrocław 2014, „Atlas Polskich Strojów Ludowych” cz. 2, z. 5. 17. Nikodem Pajzderski, 15 IX 1882 – 6 I 1940. Muzealnik – konserwator – historyk sztuki, pod red. Ewy Siejkowskiej-Askutji, Poznań 2014. 18. „Notatki Dobrzyckie” 2014, nr 49. 19. „Nowa Ostrzeszowska Kronika Regionalna” 2013, nr 6 (w numerze m.in.: Marian Pilot, Kop tam, gdzie stoisz). 20. „Nowa Ostrzeszowska Kronika Regionalna” 2014, nr 7 (w numerze m.in.: Jerzy Pietrzak, O wspólny front „Solidarności” w Ostrzeszowie). 21. Parafia pw. św. Wawrzyńca w Gołańczy (brak dalszych informacji). 22. Pilot Marian, Ssapy, szkudły, świętojanki. Słownik dawnej gwary Siedlikowa, Warszawa 2011. 23. Pluto Józef, Słownik biograficzny powiatu średzkiego, t. 1, red. Bożenna Urbańska, Andrzej Androchowicz, Środa Wielkopolska 2011. 24. „Przyjaciel Ludu” 2012, z. 1 (124). 75
Bibliografia do folderu: „Nowości otrzymane” oraz „Półka nowości” (czerwiec 2015)
25. „Rakoniewicki Magazyn Informacyjny”, wydanie specjalne, kwiecień 2014. 26. „Rocznik Gostyński” 2014, nr 1. 27. „Rocznik Kaliski” 2014, t. 40. 28. Rosadziński Leonard, Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki, Poznań 2014. 29. Stychel Antoni, Kazanie sejmowe wygłoszone w kościele farnym w Poznaniu dnia 3 grudnia 1918 roku z okazji otwarcia Sejmu Dzielnicowego, Poznań 1934. 30. „Szkice Koźmińskie” 2014, nr 54. 31. „Średzki Kwartalnik Kulturalny. Pismo Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego” 2014, nr 4 (72): 50 lat STK. 32. Tomczak Marek, Bank Spółdzielczy w Grodzisku Wielkopolskim 1873-2013. 140 lat tradycji, Grodzisk Wielkopolski 2014. 33. [Trzydziesty siódmy] XXXVII Ogólnopolski Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej. Informator, Kalisz 2015. 34. Wiśniewski Stanisław, Wiśniewski Melchior Roman, Wspomnienia (brak dalszych informacji). 35. Woźnica Maria, Stowarzyszenia w gminie Trzcinica w okresie międzywojennym, Laski 2013. 36. Współczesna Wielkopolska. Praca zbiorowa, cz. 1, pod red. Stanisława Piotra Zakrzewskiego, Poznań 2013.
„Nowości otrzymane. Archiwum” 1. „Asnykowiec” 2013, nr 19. 2. Babiak Jerzy, Rolnictwo Wielkopolski w dwudziestoleciu 1990-2010, Środa Wielkopolska– –Szreniawa 2011. 3. „Bunt Młodych Duchem” 2013, nr 3 (73). 4. „Bunt Młodych Duchem” 2014, nr 5 (81): Kartki z niewoli dr. Jana Stocka. 5. Ciążkowska Teresa, Racinowski Dariusz, Bitwy powstańcze 1863 roku pod Cieplinami i Brdowem, Brdów 2013. 6. „Echo Rzeszowa” 2013, nr 6 (210). 7. Etnografowie w terenie, red. kat. Anna Weronika Brzezińska, Agata Stanisz, Świdnik 2014. 8. Gołanieckie legendy. Kalendarz na rok 2014. 9. Gębickie zapiski historyczne. Od Anny z Mycielskich Radziwiłłowej do gen. Stanisława Rostworowskiego, red. Bogusław Janik, Stanisław Jan Rostworowski, Gębice 2014. 10. Golik Wojciech, Siedemdziesiąt trzy, Warszawa 2013. 11. Gołdyn Piotr, Sławomir Czerwiński (1885-1931). Minister oświaty, przyjaciel Kalisza, Kalisz 2013, „Kaliszanie” 6. 12. Grabowski Adam, Wąsowicz Piotr, Nasze dziesięciolecie 2002-2012, Dąbie 2012. 13. Jak zarządzać organizacją pozarządową prowadzącą działalność gospodarczą?, red. Ewa Gałka, Leszno 2014. 14 Jarnecki Michał, Stefan Szolc-Rogoziński. Z Kalisza do Kamerunu, Kalisz 2013, „Kaliszanie” 7. 15. Kalendarz jubileuszowy. 150 rocznica powstania styczniowego. Babiak, Koło, Konin, Ślesin, Pyzdry, Wierzbin, 2013. 16. Kamiński Łukasz, Trzęsicki Paweł, Pamięć, nauka, praca. W 90 rocznicę utworzenia Fundacji „Nauka i Praca” im. rektora profesora Heliodora Święcickiego, Kępno–Laski 2013. 17. Konkursy Literackie im. Eugeniusza Paukszty „Małe Ojczyzny – pogranicze kultur i regionów” (2000-2010), pod red. Jana Mielżyńskiego, Kargowa 2011. 18. Kościoły, parafie, kapłani w gminie Gołańcz. Kalendarz na rok 2013. 19. Kowalczyk Ryszard, Zarys czasopiśmiennictwa regionalistycznego w Wielkopolsce po drugiej wojnie światowej, Opole 2013. 76
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
20. Krawczyk Stefan, Monografia historyczna wsi Sośnica, Dobrzyca 2008. 21. Kujawa Wojciech, Nowicki Dariusz, Andrzej Rubajczyk, Zawsze wierni. Dzieje Policji Państwowej na Ziemi Słupeckiej w latach 1918-1939, Słupca 2013. 22. „Kwartalnik Drezdeniecki. Historia – kultura – ekologia – rekreacja” 2013, nr 1 (61). 23. Małyszko Stanisław, Z dziejów Jastrzębnik i sąsiednich wsi, Kalisz 2013. 24. Meisnerowska Anna, Wierny Bogu, Ojczyźnie, rodzinie. Opowieść o Franciszku Rataju, Poznań–Gostyń 2014. 25. „Notatki Dobrzyckie” 2007, nr 25 (reprint), (w numerze m.in.: Stanisław Śniatała, Dobrzyca. Monografia historyczna). 26. „Notatki Dobrzyckie” 2013, nr 47. 27. „Notatki Dobrzyckie” 2014, nr 48. 28. Nowa Amerika. Ein Land dazwischen/Kraj pomiędzy, Słubfurt 2014. 29. Płowy Damian, Poniec 7 XI 1704. Kampania jesienna Karola XII, Zabrze–Tarnowskie Góry 2013, „Pola Bitew” nr 22. 30. „Polski Uniwersytet Ludowy. Kwartalnik Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych” 2014, nr 1-2 (98): Młodzież – kultura – wieś. 31. Przeszłość odległa i bliska. Studia z zakresu politologii i historii, praca zbiorowa pod red. Tadeusza Wallasa, Poznań 2012. 32. „Przyjaciel Ludu” 2011, z. 2-3 (122-123). 33. „Rocznik Kaliski” 2013, t. 39. 34. Sobczak-Waliś Monika, Waliś Grzegorz, Miejsca pamięci powstania styczniowego na terenie powstańczego województwa kaliskiego, Kalisz 2013. 35. Sołdek Jerzy Michał, Osobliwości, zagadki i tajemnice Nałęczowa. Nałęczowscy powstańcy sybiracy 1863, Nałęczów 2013. 36. „Szkice Koźmińskie” 2013, nr 53. 37. „Średzki Kwartalnik Kulturalny” 2013, nr 3 (67). 38. Troc Krzysztof Bogusław, Walczak Krzysztof, Więcławski Józef, Absolwent, [Toruń] 2013. 39. „Wiadomości Jutrosińskie” 2013, nr 128. 41. „Zeszyty Słupeckie” 2013, nr 6. 42. „Zeszyty Swarzędzkie” 2013, nr 4. 42. Zięba Tadeusz, Tradycje i zabytki Ziemi Chodowskiej. 40 lat gminy Chodów 1973-2013, Chodów 2013.
„Półka nowości” (czerwiec 2015) 1. Bojarski Piotr, Poznaniacy przeciwko swastyce, Warszawa 2015. 2. Czub Robert, 100 lat gostyńskiego sądu, Gostyń 2009. 3. [Dwudziestolecie] 20-lecie Towarzystwa Ziemi Osieckiej 1995-2015, red. Adam Podsiadły, Stanisław Lenartowicz, Osieczna 2015. 4. Dzieje ratusza w Kole. Studium historyczno-archeologiczne, pod red. Krzysztofa Witkowskiego, Koło 2015. 5. Dziergwa Roman, Dziedzictwo wielokulturowego pogranicza a tożsamość. Obraz południowych rubieży Wielkopolski w literaturze polskiej i niemieckojęzycznej XIX i XX wieku, Poznań–Ostrzeszów 2015. 6. Ewangelicy w gminie Kórnik. Pamięć społeczna i dziedzictwo kulturowe, red. nauk. Marta Machowska, Joanna Wałkowska, Poznań 2015. 7. Ignacy Jasiukowicz 1847-1914. Nieznany twórca potęgi metalurgicznej carskiej Rosji. Budowniczy i właściciel majątku Chodów, Chodów 2015. 8. Kapłani gostyńskiej fary. Kalendarz 2016. 77
Bibliografia do folderu: „Nowości otrzymane” oraz „Półka nowości” (czerwiec 2015)
9. Kowalczyk Ryszard, Czasopisma regionalistyczne w Wielkopolsce w latach 1945-2012, t. 1, Opole 2014. 10. Kusz Adam, 25 lat Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej 1990-2015, Gołańcz 2015. 11. „Notatki Dobrzyckie” czerwiec 2015, nr 50. 12. „Notatki Dobrzyckie” listopad 2015, nr 51. 13. Oświata i kultura w mieście i gminie Gołańcz. Kalendarz 2016. 14. „Przegląd Nowotomyski. Kwartalnik społeczno-kulturalny” 2015, nr 1 (33). 15. „Przyjaciel Ludu” (Leszno) 2012, z. 2-3 (125-126). 16. „Przyjaciel Ludu” (Leszno) 2013, z. 1-2 (127-128). 17. „Rocznik Gostyński” 2015, nr 2. 18. Skorupski Grzegorz, Wędrówki w przeszłość. Życie codzienne miasta, Gostyń 2015. 19. Słownik biograficzny powiatu średzkiego, t. 1, red. Bożenna Urbańska, Andrzej Androchowicz, Środa Wielkopolska 2011. 20. Świętokrzyskie Towarzystwo Regionalne (2004-2014), Maciej Andrzej Zarębski (wybór tekstów i oprac.), Zagnańsk–Kielce 2015. 21. Waliszewski Stanisław, Po wojnie. Wspomnienia, red. Lucyna Bełch, Rogoźno 2015. 22. Wielkopolscy twórcy ludowi. Informator Oddziału Wielkopolskiego Stowarzyszenia Twórców Ludowych, red. nauk. Anna Weronika Brzezińska, Marta Romanow-Kujawa, Poznań 2015. 23. Zamek Królewski w Poznaniu. Historia i restytucja, Poznań 2014. 24. Ziemia Chodowska słowem malowana. Zbiorek wierszy poetów Ziemi Chodowskiej, Chodów 2015.
78
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 1(111)
Noty o autorach Krzysztof Abram Urodzony we Wrocławiu, asnykowiec, ukończył studia ekonomiczne w Poznaniu i podyplomowe z zakresu pozyskiwania funduszy unijnych w Toruniu. Pracował w kaliskich przemysłach lotniczym i spożywczym, administracji, handlu i spółdzielczości, a także z tubylcami w Afryce Południowo-Zachodniej. Sekretarz Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka w Kaliszu. Aktualnie związany z Miejską Biblioteką Publiczną w Kaliszu.
Bartosz Kiełbasa Ur. 1982 r., mgr geografii, oligofrenopedagog i regionalista, dziennikarz regionalny, zajmuje się historią okolic Konina (osadnictwo olęderskie, świątynie ewangelickie, ekumenia), autor publikacji w „Kronice Wielkopolski”, miesięczniku Towarzystwa Przyjaciół Konina „Koniniana”, członek Zarządu TPK.
Robert Kolasa Urodzony 6 grudnia 1976 roku w Pile. Absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego (US), na którym uzyskał tytuł zawodowy magistra historii (2001 r.) oraz magistra politologii (2004 r.). W 2015 roku obronił dysertację doktorską w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych US pod kierunkiem dr. hab. Andrzeja Aksamitowskiego. Zatrudniony w Zespole Szkół Ekonomicznych w Pile w charakterze nauczyciela historii i wiedzy o społeczeństwie. Autor wielu artykułów dotyczących powojennych dziejów Piły.
Izabela Kopczyńska Absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na kierunku historia specjalność archiwistyka i zarządzanie dokumentacją. Interesuje się tematyką dotyczącą tajnych stowarzyszeń samokształceniowych młodzieży.
Kazimierz Taczanowski Historyk zajmujący się genealogią, historią wojskowości, historią religii. Autor publikuje w „Roczniku Przemyskim”, „Roczniku Kaliskim”, czasopiśmie genealogiczno-heraldycznym „Gens”, czasopismach regionalnych.
79
Summary Krzysztof Abram The story of tsar's ban of Helena Modrzejewska performances in Kalisz At the end of XIX century Helena Modrzejewska, polish actress, gave a speech during the Congress of Representative Women in Chicago. She spoke about the lack of independence and freedom of Polish Nation under in the Period of Partition. Russian agents, present at the audience, reported what they heard to Tsar Alexander III, who strictly forbade Modrzejewska's performances in Russian Partition, especially in Kalisz. That was the first political incident which led to further repressions of Modrzejewska.
Izabela Kopczyńska The National Society of Tomasz Zan in Trzemeszno during the period of 1860-1862 The article describes the history of the Zan's National Society – the clandestine organization that gathered junior high school teachers and students in Trzemeszno. The main goals of the society was to revive and cultivate national polish virtues, customs and native language. The author of the article shows wide spectrum of patriotic activities of the society and huge role which it played in Trzemeszno during the Period of Partition.
Robert Kolasa The influence of October '56 transformations on socio-political situation in Piła The political changes in management of Polish United Workers' Party (Polska Zjednocznona Partia Robotnicza) in the October of 1956 entailed similar changes in the local party structures in Piła. The article by Robert Kolasa deals with the social and economical problems which occurred in workers' and farmers' communities right after the political shift. It led to strikes of labour organizations associated with regional industry.
Kazimierz Taczanowski FC Posen better than Bayern Munchen The article considers the subject of polish football and describes matches between particular teams from Poznań and other cities in Wielkopolska played during the Second World War (1939-1945). Included historical source are German-language newspaper "Ostdeutscher Beobachter" printed in Poznań. The author is focusing especially on German footballers who played in polish Gauliga – the local league that integrated teams of workers.
80