ISSN 2391-8918
nazwa rozdziału
3/2022
cena 14,99 zł (w tym VAT)
„Szkocja dla mnie to magiczne miejsce na ziemi. Oczywiście, whisky i destylarnie wyznaczają kurs moich podróży, ale to oszałamiająca przyroda i widoki, architektura osad i miasteczek, kuchnia oraz niezliczone odniesienia historii kultury, sztuki, literatury i filmu były motorem wielu moich wypraw i nieoczywistych kierunków podróżowania po Szkocji” – mówi Rajmund Matuszkiewicz. Rozmowa wewnątrz numeru
3
nazwa rozdziału
3
Od redaktora
OD REDAKTORA Wszystko drożeje, inflacja, z jaką nie mieliśmy do czynienia od dwóch dekad dotyka każdego aspektu życia gospodarczego, jak i gospodarstw domowych. A prawdziwy obraz inflacji i tak skrywają na razie działania osłonowe i kolejne antykryzysowe tarcze. Sytuacja na świecie ma też ogromny wpływ na branżę alkoholową. Gwałtownie rosną ceny surowca, zwłaszcza zbóż, których też niedługo może zabraknąć. Rzecz zdawałoby się niewyobrażalna, ale branżę alkoholową może czekać nawet ograniczenie dostępu do surowców, reglamentacja nie znana od czasów II wojny światowej. Drożeją gwałtownie koszty transportu, opakowań, energii. Producenci alkoholu odczuli dotkliwie wzrost cen gazu. Jednocześnie inflacja drenuje portfele klienta. Pozostaje coraz mniej pieniędzy na przyjemności – wyjście do baru, restauracji, na przyjmowanie gości, imprezy. Po pandemicznym wstrząsie rynek alkoholowy czekają kolejne bardzo trudne miesiące. Przyjdzie nam prawdopodobnie pogodzić się z myślą, że pewne produkty nigdy już nie będą tak tanie, jak były. O tych wszystkich problemach pisze w tym numerze Remigiusz Zdrojkowski Z drugiej strony inflacja i brak odpowiedniej reakcji ze strony sektora bankowego skłaniają zamożniejsze osoby do lokowania środków w pewne inwestycje. Należą do nich bez wątpienia dobre alkohole. Ostatnie lata pokazały, że alkohol jest najszybciej rosnącą wartością w gronie dóbr luksusowych. Koniak, whisky, rum z cenionych destylarni, z pojedynczych beczek, to dobra obecnie coraz bardziej poszukiwane. Tak jak kilka lat temu trudno było uwierzyć, że może zabraknąć ziarna do produkcji wódki, tak też nie do pomyślenia było, że trzeba będzie zapisywać się wiele miesięcy wcześniej na butelkę rumu czy whisky i to bez pewności, że upragniony produkt się dostanie. Szalone, drapieżne czasy niosą zmiany i jak to bywa w czasach przełomów, jedni zbiją fortuny, inni będą bankrutami. Trzeba być czujnym! ŁUKASZ GOŁĘBIEWSKI
2
Nr 3/2022 (45) Dwumiesięcznik „Aqua Vitae. Ekskluzywny Magazyn o Alkoholach” Adres redakcji: ul. Wileńska 45/71, 03-416 Warszawa biuro@spirits.com.pl
www.aqua-vitae.pl Redaktor naczelny: Łukasz Gołębiewski Zespół redakcyjny: Jarosław Buss, Mirosław Pawlina, Łukasz Czajka, Bogumił Rychlak Sekretarz redakcji: Gabriela Duszek Stale współpracują: Wiktor Woźniak, Tomasz Falkowski, Andrzej Zamojski, Szymon Bira, Remigiusz Zdrojkowski, Marcin Młodożeniec i Rajmund Matuszkiewicz Projekt graficzny: Bogdan Janowski Reklama: redakcja@aqua-vitae.pl Skład i łamanie: Bogdan Janowski Druk: Drukarnia Matrix, Piaseczno Zdjęcie na okładce: Rajmund Matuszkiewicz Wydawca: Aqua Vitae ul. Wileńska 45/71, 03-416 Warszawa biuro@spirits.com.pl
www.rynek-ksiazki.pl Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruki dwumiesięcznika „Aqua Vitae” oraz jakichkolwiek fragmentów dozwolone są wyłącznie za uprzednią zgodą wydawcy. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
Chcesz poszerzyć wiedzę o mocnych trunkach? Zapisz się na bezpłatny newsletter:
http://spirits.com.pl/newsletter
3/2022
w numerze m. in.:
8 Silesian Whisky Fest
10 Festiwal Whisky & Friends
16 Pięćdziesięcioletnia GlenDronach w Warszawie
26 Kraftowy tonik nowej generacji
Wizyta w Campbeltown 4
Whisky Day Cracow
22 Probiernia J. Urbanowicz
25 Gin Dom w Katowicach
27 Inflacja i jej skutki
36
14
42 Edynburg i Holyrood Distillery
32 Rozmowa z Rajmundem Matuszkiewiczem
51 Sauternes i beczki
Wydarzenia Rośnie sieć sklepów Domu Wina 7 kwietnia otwarto ósmy sklep Domu Wina, w Galerii Handlowej Avenida przy Dworcu Głównym PKP w Poznaniu. Obiekt o powierzchni 50 mkw. znajduje się na parterze i będzie to jedyny specjalistyczny sklepu z alkoholem w całym kompleksie. Łatwo go znaleźć, ponieważ jest ulokowany tuż obok Lidla. Oprócz bogatego wyboru win i alkoholi mocnych z oferty importera, sklep oferuje sprowadzenie produktów na zamówienie i dostawę zakupionego towaru do domu. – To ósmy sklep w naszej sieci. Powoli, ale konsekwentnie rozbudowujemy ten kanał sprzedaży. Do końca roku chcemy otworzyć jeszcze dwa nowe punkty – mówi prezes Domu Wina Paweł Gąsiorek. – Moim zdaniem, to najładniejszy obiekt Domu Wina. Zależało nam na takim wystroju, który przyniesie efekt przyjaznego wnętrza, przy zachowaniu modnego, nowoczesnego wzornictwa. Uzyskaliśmy go dzięki barwom, meblom i innym elementom wyposażenia – mówi Dorota Piotrowska, dyrektor sieci sklepów. (N)
Oba warianty są już dostępne w sprzedaży w butelkach o pojemności 500 ml. Rekomendowana cena nowych Żubrówek w kanale sprzedaży tradycyjnej to 28,99 zł. (N)
Laury dla Heritage Magnolia Gin Heritage Magnolia Gin, nowy polski gin rzemieślniczy, zdobył najwyższe wyróżnienie Grand Gold oraz tytuł „Najlepszego alkoholu mocnego z Polski w konkursie” w tegorocznej edycji Frankfurt International Trophy, w której uczestniczyło niemal 4100 próbek z 50 krajów. Heritage Magnolia Gin to polski gin kraftowy, który zadebiutował w sprzedaży pod koniec 2021 roku. Twórcy marki, Aleksandra i Marcin Czajkiewicz, stworzyli gin inspirując się Szczecinem, rodzinnymi korzeniami z Kresów Wschodnich i własną historią. W skład receptury wchodzi łącznie 19 wyszukanych składników botanicznych, a serce mieszanki stanowią kwiaty magnolii. Wcześniej gin zdobył najwyższe wyróżnienie Great Gold w międzynarodowym konkursie CWWSC 2022 w Hiszpanii. W dotychczasowej historii polskich ginów rzemieślniczych, są to najwyższe międzynarodowe wyróżnienia. (N)
Dwie nowe Żubrówki
Ardberg wykopany z torfowiska
Żubrówka Rześki Rokitnik oraz Żubrówka Korzenna Moc to dwa nowe smaki w ofercie CEDC. Obie o mocy 30%. Pierwsza łączy charakterystyczny kwaskowaty i cierpki smak owocu rokitnika z ekstraktem z trawy żubrowej oraz owocowymi nutami. Żubrówka Korzenna Moc to kompozycja korzennych przypraw, m.in.: cynamonu, kardamonu, wanilii, anyżu, a także skórki cytryny oraz ziół. - Stworzyliśmy dwa zupełnie nowe warianty. Do ich stworzenia zainspirowały nas dwie odsłony natury. Wariant jasny, z rokitnikiem, przywodzi na myśl orzeźwiający letni poranek w puszczy. Ciemny, korzenny i ziołowy wariant, jest z kolei idealną propozycją na rozgrzanie się po spacerze w chłodny wieczór – mówi Karolina Wróblewska, brand manager marki Żubrówka.
Ukazała się niezwykła edycja Ardbeg Fon Fhòid z dwóch beczek whisky Ardbeg, które pierwotnie były starzone przez nieznany czas w beczkach po bourbonie drugiego napełnienia, a następnie zostały zakopane w pobliskim torfowisku na dwa lata i 10 miesięcy. Nazwa whisky, Ardbeg Fon Fhòid, oznacza po gealicku „pod ziemią”. Butelkowana z mocą 45,5%, Ardbeg Fon Fhòid oferowana jest za token, została wyceniona na 1 ETH, czyli ok. 2350-2400 funtów. Podobno czas spędzony pod ziemią nadał whisky „ziemisty, omszały i ziołowy” smak, a nie charakterystyczne dla Ardbega intensywne nuty dymne. Edycja limitowana do 456 butelek, tyle tylko wyszło z dwóch beczek. Whisky została zaoferowana wyłącznie na platformie blockbar.com, a nabywcy otrzymają cyfrowy certyfikat, który zweryfikuje ich własność i autentyczność butelki. Butelki będą przechowywane w obiekcie Block Bar w Singapurze do czasu ich wykupu. Kupujący mogą również handlować swoim NFT na rynku blockbar.com,
6
Wydarzenia przechowywać butelkę w swoim wirtualnym barze, lub oferować NFT za pośrednictwem nowej platformy prezentowej firmy. Można zatem powiedzieć, że Ardbeg Fon Fhòid to whisky stricte spekulacyjna, powstała nie po to, by poznać jej „omszałe” aromaty, lecz by pomnażać kapitał. (Ł)
Wódka Zelensky Szwajcarski biznesmen, dr Tobias Reichmuth, współzałożyciel firmy Maximon z Zurychu, powołał w marcu tego roku spółkę DrinkForPeace AG. Pierwotnym zamiarem była produkcja wódki Vodka 4 Peace, z zamiarem przekazania dochodu z jej sprzedaży na pomoc dla Ukrainy, na rynek trafiła jednak ostatnio jego Zelensky Vodka w barwach Ukrainy i napisem „drink for peace”, czyli pij dla pokoju. Producent zobowiązuje się pokazywać coroczne raporty z wykorzystania darowizn i przeznacza 100 proc. zysków firmy na pomoc Ukrainie do co najmniej 2026 roku, a doraźnie 5 euro, franków szwajcarskich lub dolarów z każdej butelki (w zależności od rynku, na jakim wódka jest sprzedawana, początkowo informowano o donacjach w wysokości 10 euro od butelki). Produkcja odbywa się w Niemczech i w Szwajcarii, wódka jest pszeniczna. Na razie dostępna w Szwajcarii, Niemczech Wielkiej Brytanii, w cenach: 29,90 funtów lub 36,11 euro. Plan sprzedaży na 2022 rok to milion butelek. W przypadku tej wódki szczególnie zastanawia fakt wykorzystania nazwiska prezydenta Ukrainy, co jest mocnym zagraniem marketingowym. (Ł)
Portintruan – nowa whisky z Islay Portintruan, tak będzie się nazywać nowa destylarnia whisky na Islay, której budowę rozpoczęła firma Elixir Distillers. Nazwa wymawia się Portnah-truan i pochodzi od lokalizacji, dawniej była tu farma o tej nazwie, tłumacząc z gaelickiego znaczy to Miejsce Strumienia. Budowana jest przy wyjeździe z Port Ellen, przy tej samej drodze, przy której stoją już destylarnie: Laphroaig, Lagavulin i Ardbeg. Destylarnia ma mieć własną słodownię, a alembiki będą opalane żywym ogniem, jak w dawnych czasach. Powstanie tu też mała wioska – czternaście domów dla pracowników i ich rodzin, centrum dla zwiedzających, bar, restauracja, sale degustacyjne z widokiem na morze, centrum szkoleniowe. Destylacja ma rozpocząć się z początkiem 2024 roku. (Ł)
Billy Walker świętuje 50 lat w branży Dla uczczenia pięćdziesięciu lat pracy w branży whisky Billy Walker wydaje jubileuszową kolekcję single maltów GlenAllachie: The Past, Present & Future Series. Pierwsza odsłona serii limitowanej to The GlenAllachie Billy Walker 50th Anniversary Past Edition. Whisky została zaprezentowana 17 maja jako szesnastoletnia single malt dojrzewająca wyłącznie w beczkach po sherry. Do sprzedaży trafi 4000 butelek whisky o mocy 57,1%, cenę w Szkocji określono na 255 funtów. Walker osobiście wybrał i połączył dziewięć beczek typu butt po sherry pełnych whisky z 2005 roku. Efekt swojej pracy charakteryzuje jako whisky z nutami gorzkiej czekolady i kandyzowanej figi, chleba bananowego i kawy espresso. Zanim przejął destylarnię GlenAllachie Billy Walker pracował dla Ballantine's, potem dla destylarni: Deanston, Tobermory, BenRiach, GlenDronach i Glenglassaugh. Polskim wyłącznym dystrybutorem GlenAllachie jest M&P. (Ł)
Sukces ProWein 2022 38 tys. odwiedzających ze 145 krajów, 5700 wystawców z 62 państw, to statystyki tegorocznych targów PoroWein. Impreza odbyła się w Düsseldorfie w dniach 15-17 maja. Przedstawicieli branży mocnych alkoholi było ponad 300 i do tego blisko 100 w pawilonie Same but Different dla firm kraftowych. Wyjątkowo skromnie, bo tylko na dwóch stoiskach, reprezentowana była w tym roku polska wódka, łącznie w Düsseldorfie było zaledwie ośmiu polskich wystawców, a z producentów alkoholi jedynie: Polanin, Bartex-Bartol, Trend Spirits, JNT, Dictador. (Ł)
M&P w Opolu 19 maja przy ulicy Ozimskiej 47 w Opolu, w kamienicy z przełomu XIX i XX wieku, otwarty został 51 salon M&P. Szeroki wybór win i mocnych alkoholi na 55 mkw. To salon franczyzowy, prowadzi go Adam Dymarczyk. Ulica Ozimska to jedna z głównych arterii miasta, łączy Plac Wolności ze wschodnimi dzielnicami Opola, kiedyś stał tu znany Hotel Monopol. (Ł)
7
Wydarzenia
Scotland Yard, The Single Cask). Reprezentowane były właściwie wszystkie kategorie alkoholi, nie tylko whisky, ale też: rum, koniak, kalwados, gin, wódka, okowita, likiery. Rajmund Matuszkiewicz promował swoją – jeszcze nie wydaną – książkę „Droga whisky”, natomiast Tomek Miler podpisywał swoją publikację „WHISK(E)Y: notes degustacyjny z kompendium wiedzy”, której pierwszych 5000 egz. rozeszło się w kilka dni. Po autograf ustawiały się kolejki. – Silesian Whisky Fest to festiwal, który pokazuje, że Śląsk kocha whisky. Jako wystawca oceniam, że Fabryka Porcelany w Katowicach to obiekt, który zarówno przestrzenią, jak i atmosferą jest właściwie dobrany do charakteru imprezy i liczby odwiedzających. Na stoisku Miler Spirits mieliśmy przyjemność rozmawiać z naprawdę wieloma entuzjastami whisky, którzy zarażali pozytywną energią i uśmiechem. Co według mnie bardzo ważne, tematy naszych rozmów skupiały się wokół wiedzy o świecie whisky i poszukiwania nowych smaków – komentował Tomek Miler. Podobnie pozytywnego zdania był Rajmund Matuszkiewicz: – Świetnie zorganizowany, kameralny festiwal, który ma szansę stać się jednym z ważniejszych wydarzeń w kalendarzu polskiego wielbiciela whisky. Jest to coś dla każdego - oferta dużych producentów i importerów, i możliwość spróbowania rzadkich edycji z zasobów mniejszych, za to niezwykle ambitnych graczy.
8
Rajmund Matuszkiewicz i Marcin Imach
Podczas festiwalu miało miejsce kilka premier. MV Poland pokazało edycję AnCnoc 2009. Na stoisku Last port można było spróbować najnowszej kolekcji sześciu whisky z Artict Collective. Pełna oferta butelkowań whisky z ostatnich dwóch lat była na stoisku Best Whisky Market, w tym „Wielkanocna” edycja Glen Ord 2015 z małej beczki octave. Szymon Załęcki przestawił swój bottling czternastoletniej single cask Glen Moray 2007. Wiele nowych rumów można było znaleźć na stoiskach Dictador i Pinot Wine & Spirits, tu też po raz pierwszy whisky żytnie Stork z niemieckiej Spreewald Distillers. Tomek Miler promował najnowszą edycję wódki z ziemniaków, nowości i eksperymentalne edycje pokazał Michał Paszota z Podola Wielkiego, wiele limitowanych i nowych wypustów było na stoisku Wolf & Oak.
fot. Martyna Jarczewska
fot. Martyna Jarczewska
9 kwietnia w Katowicach odbył się największy festiwal whisky na Śląsku. Impreza zaskoczyła rozmachem i ilością prezentowanych alkoholi, jej spiritus movens jest Szymon Załęcki, a miejscem industrialne przestrzenie dawnej Fabryki Porcelany. W tym roku w festiwalu wzięło udział 35 wystawców. Byli duzi importerzy (MV Poland, M&P, Pinot, Tudor House, An.Ka Wines, Last Port, Vininova i inni), były koncerny (Diageo, Brown Forman, Pernod Ricard, CEDC, była ekipa Bruichladdich), był polski kraft (Haberfeld, Podole Wielkie, Drake, Wolf & Oak, Duch Sadu. Legacy i inni), byli mali bottlerzy (m.in. Best Whisky Market, Loża Dżentelmenów,
fot. Martyna Jarczewska
Silesian Whisky Fest
Szymon Załęcki i Tomasz Miler
– Bardzo dobry festiwal dla miłośników whisky oraz alkoholi rzemieślniczych. W mojej ocenie bardzo fajny festiwal na poziomie nie odbiegającym od festiwali europejskich – mówił Piotr Dubisz z Wolf & Oak. – Dołożyliśmy wszelkich starań wraz z całym zespołem Silesian Whisky Fest by było jak najlepiej, ale pozostawiam ocenę naszym wspaniałym gościom. Ja jestem zadowolony, że w końcu się udało i mam nadzieję, że już nigdy nic nie stanie na przeszkodzie, by kolejne edycje się odbyły. Mamy w planach rozszerzenie festiwalu na dwa dni, ale o tym będzie decydowała frekwencja – powiedział Szymon Załęcki. Kolejna edycja w kwietniu 2023. (Ł)
nazwa rozdziału
3
Wydarzenia
Festiwal Whisky & Friends Przez trzy dni, od 6 do 8 maja, trwał w Warszawie szósty festiwal Whisky & Friends. Organizator, M&P Pavlina, wybrał w tym roku wyjątkowe miejsce, podziemia kompleksu Fabryki Norblina. Było bardzo przestronnie, wygodnie (fotele, stoliki), na miejscu gastronomia i miejsce na sesje masterclass. Przede wszystkim było bardzo dużo nowości – zarówno nowych firm, jak i nowych marek. Dopisała też publiczność, która zjechała z całej Polski. Zaraz przy wejściu można było znaleźć unikatowe butelki na stanowisku Whisky & Cognac Club – wiele starych butelkowań Springbank, Kilkerran, Glenglassaugh, GlenDronach, rumy Hampden, stare edycje whisky Nikka i wiele innych rarytasów. Można tu też było znaleźć najnowsze, poszukiwane wypusty – Longrow 15YO z beczek po pinot noir, Sprinbank 10YO Local Barley, Kilkerran 8YO CS Sherry Cask i Kilkerran 8YO CS Port Cask. Na stoisku obok uwagę przykuwała Glen Scotia 8YO Campbeltown Malts Festival 2022 – edycja torfowa, ale nie przesadnie, finiszowana w beczkach po pedro ximenez. Inne rarytasy festiwalu, które wcześniej nie były w Polsce pokazywane, to m.in. Hampden Pagos, leżakowany wyłącznie w beczkach po sherry, o smaku i zapachu słodkich ananasów, a także trzy nowe whisky z GlenAllachie z serii Virgin Oak, wśród nich unikatowa edycja GlenAllachie 15YO Scottish Virgin Oak. M&P zaprezentowało kilka całkowitych nowości w swojej ofercie. Były to m.in. znane dobrze marki – blendowana whisky Cutty Sark i rumy Saint James, w stylu agricole, z Martyniki. Tu też była strefa koktajlowa. Marki te do niedawna były w Polsce w ofercie Pinot Wine & Spirits. Inne nowości, to izraelska destylarnia Milk & Honey (gin i whisky single malt), filipińskie rumy
10
Tanduay, czy angielski gin Mayfair. Z nowych butelkowań whisky, pojawiły się na festiwalu m.in.: Glenlivet Single Cask American Oak Hogshead 18YO – 258 butelek dla M&P, amerykańska Templeton Rye Oloroso Sherry, francuska Armorik Single Cask 2014 Sauternes M&P, irlandzkie Writer’s Tears CS 2021 i The Irishman 2022. Ze Szewcji przyjechały butelki blendowanej whisky Hven Old Hare, użyto tu czterech rodzajów zboża, które rośnie na Wyspie Hven: pszenicy, żyta i kukurydzy oraz słodu jęczmiennego. Whisky leżakowała 3-5 lat w beczkach z europejskiego i amerykańskiego dębu, a potem była 12 miesięcy finiszowana w beczkach po sherry pedro ximenez i po czerwonym hiszpańskim winie. Było też wiele nowości w świecie brandy i koniaku. Niewątpliwą ozdobą był wielki szklany gąsior Lheraud VSOP Petite Champagne, z którego trunek nabiera się specjalną długą szklaną pipetą. Premierowo pokazane zostały znakomite koniaki: Vaudon Cognac Fins Bois 10YO, który po okresie leżakowania we francuskim dębie, trafił do dziewiczych beczek z amerykańskiego dębu oraz François Voyer Cask Expirience No2 8YO, który był finiszowany w beczkach po rye whiskey. Z aromatami koniaków z powodzeniem rywalizował, a nawet wygrywał cudowny armeński Ararat 25YO Aznavour. Interesującą nową i nowatorską pozycją był Louis de Lauriston Calvados Domfrontais 100% Poire. Kalwados wyłącznie z gruszek? Tak! Apelacja Domfrontais to dopuszcza. Nie jest to eau-de-vie de poire, gdyż destylowano cydr gruszkowy, nie całe fermentowane gruszki. Dwa lata leżakowania we francuskim dębie. Były też wódki, grappy, eau-de-vie, pisco, likiery, absynty, wina wzmacniane – sherry, madery, porto, rivesaltes, było sake, wermuty, litewskie wina miodowe i destylaty miodowe. I duża selekcja cygar. Na Whisky & Friends było też wielu wystawców, którzy na co dzień zaopatrują sklepy sieci M&P: Diageo, Pernod Ricard, Brown Forman, MV Poland, Stock Polska, Mundivie, Pravda, Podole Wielkie. Premierowo wystąpił też importer angielskiego ginu Highclere Castle Gin oraz grupa skupiona wokół konceptów biznesowych Michała Płucisza: Wolf &
Wydarzenia Oak, Veles, Duch Sadu i Legacy. Diageo pokazało m.in. nową odsłonę całej serii whisky Fauna & Flora, na stoisku Pernod Ricard dostępnych było kilka unikatowych whisky z serii Secret Speyside, Brown Forman prezentował marki: Benriach, Benromach, Glenglassaugh i Woodford Reserve, w tym wiele bardzo unikatowych butelek, jak doskonała, najlepsza whisky na festiwalu: Glendronach 1990 30YO Pedro Ximenez Puncheon, butelkowana z mocą 51,4%. Na stoisku MV Poland dostępna była oferta destylarni z grupy Inver House, m.in. Old Pulteney i Balblair, w tym wiekowe edycje po 25 lat. Bruichladdich promował m.in. dymną Port Charlotte SC:01 i pierwsze butelkowanie Bruichladdich dla Laddie Crew Poland. Stock miał dwa stanowiska, na jednym m.in. Auchentoshan, na drugim Glenfiddich, Balvenie, Grant’s i Tullamore D.E.W. Na obu serwowano koktajle. Można było m.in. spróbować Auchentoshan finiszowanej w beczkach po winie sauvignon blanc z Bordeaux. Mundivie promowało swoją linię polskich whisky Wild Fields, a także kilka pozycji importowanych od Hunter Laing, m.in. popularne dymne edycje Scarabus. Pravda pokazała premierowo wódkę z pieprzem Drvahl. Podole Wielkie przedstawiło okowitę ziemniaczaną z rocznika 2021, o rześkim, ogórkowym aromacie. Duch Sadu przywiózł nową, ulepszoną recepturę swojego ginu, Legacy jeszcze przedpremierowo nową whisky, czwartą odsłonę PRL Edition, której etykietę zdobi samochód Polonez. To pięcioletnia single malt, finiszowana w beczkach po porto. Były nowe wypusty whisky Veles – single malt z beczki po moscatelu, rocz-
nik 2016 i czteroletnia amerykańska whiskey m.in. z beczki po Ardbegu, czyli dym i torf. Trzy dni to w sam raz, by spróbować wszystkich nowości. Festiwal ma charakter edukacyjny, ale też wspierający sprzedaż – do końca maja w sklepach M&P trwała promocja na wszystkie marki własne mocnych alkoholi, festiwalowy cennik obejmował ok. 1000 pozycji. (ŁG)
Najciekawsze premiery M&P na festiwalu W&F 2022 (oceny 90+) Marka GlenAllachie 32YO 1989 PX Puncheon Cask 5585 (51,6%) Drouin Le Gin Calvados Cask Finish Small Batch 2020-B Ararat 25YO Aznavour (40%) Glen Keith 27YO 1993 Murray McDavid Mission Gold (51,2%) GlenAllachie 10YO French Virgin Oak (48%) GlenAllachie 15YO Scottish Virgin Oak (48%) GlenAllachie 10YO Chinquapin Oak (48%) Mayfair Six PM (57,6%) M&H Levantine Gin Oak Aged (46%) Hampden Pagos (52%)
Gatunek
Kraj
Ocena
single malt gin brandy single malt single malt single malt single malt gin gin rum
Szkocja Francja Armenia Szkocja Szkocja Szkocja Szkocja UK Izrael Jamajka
96,0 96,0 94,5 93,5 92,5 91,5 90,5 90,5 90,5 90,5
Pozostałe najwyżej ocenione premiery festiwalu W&F 2022 (oceny 90+) Marka Glendronach 1990 30YO Pedro Ximenez Puncheon (51,4%) Pittyvaich 28YO (52,1%) Dictador 2 Masters Hardy Spring Blend 1975/77 (42,1%) Dictador Episodio I Port Cask 2001 (44%) Benriach 25YO The Twenty Five (46%) Dictador Jerarquia 35YO 1985 American Oak ex Bourbon (46%) Caperdonich 21YO Batch CA004 (48%) Longmorn 23YO Double Cask (48%)
Gatunek
Kraj
Ocena
single malt single malt rum rum single malt rum single malt single malt
Szkocja Szkocja Kolumbia Kolumbia Szkocja Kolumbia Szkocja Szkocja
98,5 96,0 95,0 93,5 93,0 93,0 91,0 91,0
11
Wydarzenia
WOW Fest i polski kraft W dniach 14-15 maja w Elektrowni Powiśle odbył się WOW Fest – kameralny festiwal wina, miodów i kraftowych mocnych alkoholi. W imprezie uczestniczyli: Wine & Fashion, Winnica Dwórzno, Bezapelacyjni, Winnica Terra, Diwine, kultowealkoBartosz Wilczyński, Destyl hole.pl / CEDC, Wina z Tejo, Wina Mołdawskie, Delikatesy Cykoria, Republika Wina, Jasss oraz producenci mocnych alkoholi: Manufaktura Cieleśnica, Destylarnia Podole Wielkie, Destyl, OVII Spirits / Drake, Jakob Haberfeld, Jonston Gin, Ima Distillery / Wielkopolska Manufaktura Wódek, Wolf & Oak, Veles Distillery, Legacy, Duch Sadu, Heritage Gin, ponadto z ofertą miodów pitnych Dziki Miód i Augustowska Miodosytnia. Wstęp na imprezę był bezpłatny, za próbowanie trzeba było płacić bezpośrednio u wystawców, można też było na miejscu zakupić butelkę. Zaraz przy wejściu ulokował się Heritage Gin ze Szczecina, gin o aromacie magnolii. Aleksandra i Marcin Czajkiewicz, twórcy receptury, pokazywali wszystkie botaniki, które zostały wykorzystane do zestawienia ginu. Podobnie na stoisku Jonston Gin, tu również można było powąchać, obejrzeć rośliny i przyprawy, których Katarzyna Janus używa do swoich ginów. Były też do spróbowania ostatnie już butelki limitowanej edycji ginu Jonston Spring Blossom. Po sąsiedzku swój pierwszy gin prezentowali Bartosz Wilczyński i Radosław Froń, bazowy destylat jest z wytłoczyn gron roter riesling
Aleksandra i Marcin Czajkiewicz, Heritage Gin
12
z Winnicy Silesian, do tego lawenda też z tej samej okolicy, co winnica, unikatowy pomysł. Tu też do spróbowania były dwa nowe likiery oraz wcześniejsze produkty. I jeszcze jeden debiutujący gin pokazał Jarosław Lech, jego Gin Prosto z Sadu zawiera m.in. trawę żubrową, która obok jabłek jest znakiem rozpoznawczym marki Duch Sadu. Był spory wybór wódek, m.in.: nowa wódka zbożowa Cieleśnica, wódka wędzona torfem Veles, wódki żytnie Wolf & Oak i owocowe Duch Sadu, kolekcja wódek z Ima Distillery, wśród nich specjalna edycja dla Ukrainy, wódki czyste i smakowe, w tym nowa pomidorowa, na stoisku Drake Distillery, czy wódki żytnia i ziemniaczana na stoisku Podola Wielkiego. Michał Paszota z Podola po raz pierwszy przedstawił publicznie pełen zestaw tegorocznych okowit – pachnący zielonym ogórkiem ziemniak, kremowy jęczmień, lekka i kwiatowa pszenica oraz Podole Wielkie i Ursus C-330 owocowo-korzenne żyto. Wódki, likiery, w tym likiery starzone w beczkach przywiózł z Oświęcimia Jakob Haberfeld. Nalewki i likiery można było znaleźć także na stoiskach Wielkopolskiej Manufaktury Wódek, Wolf & Oak i Cieleśnicy. Tu zwracała uwagą najnowsza, bardzo wykwintna receptura – likier Dzika Róża. Dużą reprezentację miały okowity, wspomniane zbożowe i ziemniaczane z Podola Wielkiego, ale obok owocowe i zbożowe z destylarni Drake, wśród nich doskonała czarna porzeczka z nowej destylacji, śliwowica i inne destylaty Wolf & Oak oraz Ducha Sadu. Były też whisky, w tym mocno wędzone torfem spod znaku Veles i dużo bardziej delikatne, owocowe Legacy. Piotr Dubisz zaprezentował po raz pierwszy swoją nową edycję single malt z autami PRL na etykietach, tym razem to Polonez, a whisky jest bardzo korzenna w smaku, leżakowała w beczkach po porto. Zamiast stoisk były rozstawione stoły, a na nich butelki. Wyjątkowe stanowisko miało Podole Wielkie, zrobione z traktora Ursus C330. Pomysłowo zaaranżowana została „strefa sensoryczna” na stanowisku ginu Heritage – botaniki na półeczkach wśród zielonych liści. (ŁG)
nazwa rozdziału
3
Wydarzenia
Whisky Day Cracow 2022 21 maja odbył się w Krakowie, po dwuletniej przerwie, festiwal Whisky Day Cracow 2022. Miejscem wydarzenia pozostał krakowski Klub Forty Kleparz. Zmieniono aranżację imprezy, gdyż duża część stoisk ulokowana była na zewnątrz, przy murach fortów, pod częściowym zadaszeniem – co jest słuszną koncepcją, choć na skutek kapryśnej pogody dość ryzykowną. Na szczęście w tym roku pogoda dopisała. Wśród wystawców dominowały stoiska z whisky szkocką, w części firmowe, w części importerów, bottlerów i pasjonatów. Duży był udział stanowisk, gdzie można było skosztować amerykańskich whiskey z bourbonem na czele, fani rumu też mogli znaleźć stoiska im dedykowane. Odbyły się sesje masterclass, gdzie w cenie biletu uczestnik otrzymywał bądź butelkę trunku, bądź jakiś gadżet. Cieszy wciąż rosnący udział w festiwalu polskich rzemieślniczych producentów, wśród których były: Podole Wielkie z nowym rocznikiem wódek i okowit, Wielkopolska Manufaktura Wódek Ima Distillery z przebojowymi ginami i doskonałą wódką O Ja Cię Chrznię, Destylarnia Drake z nagradzaną Covidówką i nowymi wódkami, Jakob Haberfeld oraz konsorcjum: Wolf & Oak, Veles, Le-
Michał Paszota, Podole Wielkie
14
Tomasz Miler i Łukasz Czajka
gacy i Duch Sadu z wyśmienitą, wytrawną wódką Dzika Wiśnia. W festiwalu w roli wystawców uczestniczyli znani w świecie whisky Tomasz Miler i Rajmund Matuszkiewicz. U Tomasza można było kupić m.in. niedawno wydany – „Notes degustacyjny z kompendium wiedzy WHISK(E)Y” wraz z dedykacją autora. Spróbować można było również, jak zawsze – bez otrząsania! – sygnowanych marką Miler Spirits likierów i wódek. Rajmunda spotkać można było na stoisku prowadzącym zapisy w preodrerze na wydanie jego długo oczekiwanej książki „Droga whisky”. Nie zabrakło także stoisk, przy których barmani sporządzali smakowite koktajle na bazie przeróżnych wyśmienitych trunków oraz zachęcające różnorodnym wyborem miejsca z cygarami. Niestety, zauważalna jest na festiwalach tendencja, gdy na wielu firmowych stoiskach za podstawowe wypusty trzeba płacić 5 czy 10 zł. Niby niedużo, ale dla osób będących na festiwalu po raz pierwszy, w konfrontacji z ceną biletu wstępu, ta praktyka jest niezrozumiała. Z drugiej strony frekwencja dopisała, więc trzeba się cieszyć z tego, że festiwale wróciły. ŁUKASZ CZAJKA
nazwa rozdziału
3
Wydarzenia
Pięćdziesięcioletnia
GlenDronach w Warszawie z gęstymi nutami gorzkiej czekolady, tytoniu oraz kakao – opisuje Rachel Barrie.
Nota degustacyjna Rachel Berrie
19 stycznia destylarnia GlenDronach zaprezentowała wyjątkową edycję pięćdziesięcioletniej whisky single malt. To najstarsza kiedykolwiek zabutelkowana edycja tej marki, destylowana w 1971 roku. Jej rozlanie stanowi jedno z najważniejszych wydarzeń w blisko dwustuletniej historii destylarni GlenDronach. Whisky The GlenDronach Aged 50 Years przez pięć dekad leżakowała w unikalnych beczkach po sherry pedro ximénez oraz oloroso, które zostały sprowadzone do destylarni z hiszpańskich bodeg z Jerez. Zawartość beczek osobiście wyselekcjonowała master blender Rachel Barrie i zlała je do jednej beczki po pedro ximénez. Na całym świecie dostępnych jest zaledwie 198 butelek tej whisky. – Upływ pięćdziesięciu lat sprawił, że jest niezwykle bogata, wypełniona dojrzałymi warstwami urzekającej złożoności smaku. Wyczuwalne w nosie ciemne, dojrzałe, wiśnie oraz śliwki stanowią preludium do harmonijnie rozwijających się aromatów owoców pestkowych, podczas gdy podniebienie wnosi wykwintną uwerturę smaku
Stewart Buchanan
16
Kolor: antyczny, mahoniowy kasztan. Aromat: dojrzałe, ciemne, wiśnie oraz śliwki, które stanowią preludium do harmonii rozwijających się aromatów owoców pestkowych, goryczki oraz smugi tlącego się tytoniu, wzmocnione przez delikatne nuty jeżyny, pomarańczy oraz żurawiny. Smak: gęste nuty gorzkiej czekolady, tytoniu oraz kakao, które tworzą wykwintną uwerturę smaku, perfekcyjnie przechodzącą w wolno rozwijającą się śliwkę oraz wytworną, czarną, wiśnię, które otula aksamitne espresso. Każda, ręcznie numerowana butelka The GlenDronach Aged 50 Years umieszczona jest w wytwornym, wykonanym z naturalnej skóry etui. Poza whisky znajduje się w nim tłoczona, oprawiona w skórę książeczka, w której opisane zostały historia destylarni oraz jej rzemiosło, a także nota degustacyjna.
Adam Frankowski i Stewart Buchanan
Butelka nr 1 The GlenDronach Aged 50 Years została przekazana na inauguracyjną charytatywną aukcję Distillers One of One, która odbyła się w grudniu 2021 roku. Podczas wydarzenia whisky osiągnęła rekordową cenę 40 tys. funtów, które zostały przeznaczone na wsparcie pokrzywdzonej przez los szkockiej młodzieży. The GlenDronach Aged 50 Years butelkowana jest z mocą 43,8%. Podobnie jak wszystkie whisky GlenDronach, głęboki kolor rozwinęła naturalnie, z biegiem czasu, czerpiąc go z hiszpańskiego dębu. The GlenDronach Aged 50 Years pojawiła się na wybranych rynkach w pierwszym kwartale 2022. EMILIA MITURA
Wydarzenia
3
Wydarzenia
Żołądkowa Gorzka 200
W sprzedaży pojawiły się limitowane butelki marki Żołądkowa Gorzka z liczbą 200, wskazującą na 200 lat tradycji. Sama marka narodziła się w Polmosie Lublin w 1950 roku, ale bazowała ona na wcześniejszych lokalnych recepturach. Najstarsza z nich ukazała się drukiem w 1822 roku w „Kalendarzu Lubelskim”, była to receptura wykorzystująca macerowane gorzkie pomarańcze, Citrus Aurantium. Stała się ona inspiracją dla twórców Żołądkowej Gorzkiej, z tej okazji dostępna jest w miedzianej edycji limitowanej.
– Jako jedyna duża marka alkoholu na polskim rynku Żołądkowa Gorzka cały czas oparta jest na maceracji owoców i ziół. Opiera się na dwóch podstawowych maceratach – gorzkie pomarańcze z Haiti i goździki – mówił Janusz Trendewicz podczas warsztatów w warszawskim ArtBistro, które zorganizowano 21 kwietnia. Była to okazja, by korzystając z oryginalnych nalewów i maceratów Żołądkowej Gorzkiej skomponować własny likier. – Dla konsumentów przygotowaliśmy w tym roku wyjątkową limitowaną edycję butelki – została pokryta miedzianym wykończeniem ze staropolską ryciną, nawiązującą do historii receptury. Tym samym, podkreślamy wyjątkowy proces wytwarzania, zgodny z tradycją maceracji. Mamy nadzieję, że konsumenci będą świętować razem z nami – mówi Sławomir Kreczmański ze Stock Polska. Kolekcjonerska edycja Żołądkowej Gorzkiej jest dostępna w dwóch najpopularniejszych wariantach smakowych – Tradycyjnym i z Miętą, w pojemnościach 500 ml. Podczas warsztatów zaprezentowano też dwa zupełnie nowe warianty smakowe Żołądkowa Gorzka Rześka Mango & Melon i Żołądkowa Gorzka Rześka Arbuz & Limonka, oba o mocy 28%. (Ł)
18
Wydarzenia
3
Wydarzenia
Etykiety, jakość i e-commerce 20 kwietnia w dawnej kotłowni zakładu „Koneser” odbyła się konferencja Muzeum Polskiej Wódki pt. „Etykiety, jakość, e-commerce w napojach spirytusowych” z udziałem: Karola Majewskiego, Krzysztofa Maurera i Andrzeja Szumowskiego. Reprezentowane były tym samym trzy najważniejsze narodowe trunki: nalewki, okowity i wódki. Debata skoncentrowała się na jakości i świadomości klienta, właściwie należałoby zorganizować trzy odrębne spotkania, bo każdy temat zasługiwał na dłuższą debatę, a w rezultacie zaproszeni goście nie mieli okazji nawiązać dyskusji, czasu wystarczyło jedynie na krótkie stanowiska i przedstawienie własnych Od lewej Krzysztof Maurer, Andrzej Szumowski, Karol Majewski postulatów. Podejmując temat jakości i etykiet Karol Majewski zwrócił uwagę na brak definicji nalewki, jako odrębnej kategorii napojów spirytusowych. W rezultacie na jednej półce są alkohole komercyjne, Nalewka Babuni, Soplica i inne masowe produkty, z którymi konkurować maja nalewki wytwarzane rzemieślniczo. – Definicja nalewki umocowana jest w ustawie winiarskiej. Jako wyrób na mocnym alkoholu nie jest sklasyfikowana. Nie ma woli politycznej, by nalewkę prawnie określić, gdyż ścierają się tu różne interesy. Duzi producenci sprzeciwiają się prawnemu określeniu, czym jest nalewka. Składałem w Ministerstwie Rolnictwa własne projekty definicji nalewki, zwracając uwagę na tradycję i jakość. Nie przeszło. Tradycyjnie nalewka jest jednak produktem maceracji i maturacji, moje leżakują minimum trzy lata, a niektóre nawet 18 lat – mówił Karol Majewski. Mówiąc o jakości Karol Majewski zwracał uwagę na selekcję surowca. – Bardzo ważne są owoce i ich odmiany, mamy np. w Polsce 28 odmian wiśni i 49 odmian śliwki. Na nalewki z 28 odmian wiśni na nalewki nadają się dwie. Popularna łutówka zupełnie się nie nadaje, wciąga alkohol i nie oddaje smaku, ani aromatu. Ważny jest też czas zbioru. W sklepie często mamy owoce w połowie dojrzałe, a najlepsze są owoce spadowe. Przykładowo malina powinna być zbierana do godziny 16.00 i jeszcze tego samego dnia przerobiona, a następnego ranka już macerowana w gąsiorach. Są smaczne i lubiane owoce, z których nalewki w ogóle się nie udają, np. czereśnie czy truskawki – mówił twórca marki Nalewki Staropolskie. Surowiec decydował o definicji polskiej wódki, która może być robiona jedynie ze zdefiniowanych zbóż lub ziemniaków. – Dyskusja nad unijną definicją wódki zaczęła się
20
w 2005 roku i wszystkie propozycje szły w kierunku narzucanym przez producentów z Zachodniej Europy, że wódka może być produktem z każdego surowca roślinnego. Nie wystarczyło nam sił, by przeforsować własną definicję wódki, ale od 2013 roku mamy definicję polskiej wódki, jako chronionego oznaczenia geograficznego – mówił Andrzej Szumowski, przyznając jednocześnie, że w przypadku nalewek wciąż brakuje woli politycznej, by zdefiniować czym jest ten trunek w świetle polskiej tradycji i kultury stołu. Moderująca spotkanie Elżbieta Kwiecińska-Prysłopska, dyrektor generalna Stowarzyszenia Polska Wódka, przedstawiła plansze z najważniejszymi zagadnieniami konferencji. Według badań przeprowadzonych przez Instytut SW Research na zlecenie Stowarzyszenia Polska Wódka, w Polsce konsumenci najczęściej sprawdzają etykiety wędlin (54%), nabiału (54%) oraz mięs (53%). Etykiety alkoholi sprawdza zaledwie 18,9% kupujących. Oczekiwania branży idą w kierunku poszerzenia cyfrowej informacji dla konsumentów. Jesienią 2021 UE uruchomiła platformę U-Label, gdzie producenci mogą umieszczać dodatkowe informacje o swoich produktach. Polska jest jedynym krajem, w którym sprzedaż przez internet nie jest uregulowana, choć kanał ten szybko się rozwija. – Jak robić dobrą edukację konsumenta, skoro mamy zakaz mówienia o mocnych alkoholach? Piwo można promować w reklamie publicznej, a my nie możemy nawet mówić o naszych wyrobach. Nie będzie świadomości wśród konsumentów jakości, jeśli nie będzie można o tym mówić. Oczywiście, jest szeroka świadomość owocu zakazanego, czyli łąckiej śliwowicy, ale to nie jest ten rodzaj promocji, o jaki chodzi producentom wysokiej jakości, powtarzalnych wyrobów – mówił Krzysztof Maurer. – Ograniczanie możliwości mówienia o alkoholach to absolutna dulszczyzna. Jesteśmy jedynym krajem z pierwszej 30 najbardziej rozwiniętych krajów świata, który nie ma rozwiniętego systemu promowania własnych alkoholi. A brak uregulowania e-commerce dla alkoholi powoduje, że zakup takich produktów jak nalewki Karola Majewskiego, czy okowity Krzysztofa Maurera w wielu częściach Polski w ogóle nie jest możliwy – mówił Andrzej Szumowski. Odnosząc się do informacji, że zaledwie niespełna co piąty konsument czyta, co jest na etykiecie alkoholu, Andrzej Szumowski zażartował: – To może dobrze świadczy o branży, najwyraźniej klient ma do nas zaufanie. Jeśli widzimy w sklepie kiełbasę z napisem 40% mięsa, to nabieramy wątpliwości, ale jeśli widzimy wódkę z informacją 40% alkoholu, to nikt się nie zastanawia nad proporcją wody i spirytusu. Po debacie była degustacja i zwiedzanie Muzeum Polskiej Wódki. (Ł)
Wydarzenia
3
Wydarzenia
Probiernia Urbanowicz – historia pisana toastami
17 maja przy Placu Konesera w Warszawie (wejście i witryny od ulicy Białostockiej) otwarta została Probiernia J. Urbanowicz, miejsce odwołujące się wprost do historii Jana Urbanowicza i jego dawnych receptur oraz do tradycji samych probierni, czyli lokali, w których można było degustować lub kupić na próbę niewielkie porcje trunków. Marka oferuje już dwa własne trunki – wódkę żytnią Redaktorską oraz odtworzoną starą recepturę słynnego likieru Mandarin Ginger. W planach są kolejne własne marki. W Probierni można też kupić wiele polskich wódek, okowit, likierów, miodów i win, a także czekolady, czy własnego wyrobu musztardy. Inicjatorami i założycielami Probierni Urbanowicz są dwaj doświadczeni managerowie – Marcin Parzyszek i Sebastien Jedrej.
22
Wspólnikiem został również Przemysław Urbanowicz – prawnuk Jana Urbanowicza. Przy zbieraniu informacji historycznych i tworzeniu projektów etykiet bardzo dużą rolę odegrał Bartosz Paluszkiewicz – redaktor facebookowego profilu Przedwojenne restauracje bary i kawiarnie, obecnie również odpowiedzialny za funkcjonowanie lokalu Probierni Urbanowicz. Probiernie alkoholi znane były na terenie Niemiec, Holandii czy Austrii już w XIX wieku. Na terenie Polski, jeszcze zaborowej, pojawiły się pod koniec XIX wieku. Ich rozkwit przypadł na okres lat 20. i 30. XX wieku – czas prosperity polskich alkoholi. Jan Urbanowicz prowadził w latach 20. w Gnieźnie swoją destylarnię wraz z probiernią. Destilation J. Urbanowicz działała w Gnieźnie w latach ok. 19151925. W probierni sprzedawane były próbki alkoholi Urbanowicza. Po 1925 roku podjął decyzję o przeniesieniu firmy do Poznania, gdzie w kamienicy na ulicy Wielkiej 9 między 1927 a 1928 rokiem rozpoczął ponownie produkcję oraz przy fabryce otworzył lokal gastronomiczny. Od końca 1928 roku goście odwiedzający śniadalnie Jana Urbanowicza mogli raczyć się wiśniówką, jarzębiakiem czy likierem pomarańczowym do kawy. Mogli również zakupić jego produkty oraz marki polskich i zagranicznych producentów w składzie spożywczym. Na ulicy Wielkiej kupił duży lokal wraz z piwnicami po Fabryce Likie-
Wydarzenia rów i Wytłoczni Soków Edmunda Michalskiego. Sam Michalski był znanym i cenionym destylatorem, który podobnie jak Urbanowicz karierę rozpoczął na początku XX wieku. Oprócz pomieszczeń piwnicznych, gdzie funkcjonowała dobrze wyposażona w sprzęty i urządzenia gorzelnicze fabryka, Michalski prowadził również hurtownię i skład win. W 1929 roku w zestawieniu Zorganizowanego Kupiectwa Poznańskiego Urbanowicz widnieje tuż obok Kasprowicza, Glinki, Likwowinu i Kantorowicza. Swoją działalność na polu produkcji alkoholu zakończył około 1938 roku, gdy zaczął interesować się kupnem i sprzedażą wielkich nieruchomości. Zachowały się jednak księgi i notesy z recepturami na setki wódek, likierów, rumów czy alaszy. Znak Probierni Jana Urbanowicza po niemal 100 latach powraca, m.in. na etykiecie butelki z odtworzoną recepturą likieru Mandarin Ginger. – Bardzo nas cieszy bardzo pozytywny odbiór naszego historycznego konceptu – mówi Marcin Parzyszek. – Jesteśmy też bardzo zadowoleni z pochlebnych opinii dotyczących smaku, designu i prezentowego charakteru pierwszych dwóch produktów. To bardzo zachęca do snucia ambitnych planów. Zanim rozszerzymy portfolio o kolejne alkohole, to w najbliższych dniach mamy zamiar aktywować sprzedaż przez sklep internetowy www.probierniaurbanowicz.pl oraz zająć się szerszą dystrybucją, mając na celu sprzedaż produktów J. Urbanowicz w innych sklepach specjalistycznych, winiarskich oraz gastronomii. Pracy przed nami sporo a każda butelka trafiająca na rynek to kolejna kropla do budowania silnej marki. Następnie być może powstaną kolejne lokale Probierni Urbanowicz w innych miastach i kolejne smaki wskrzeszone dzięki recepturom Jana Urbanowicza – Co następne? Może Cherry Brandy na orzechu włoskim, czy Pomeranian Bitter, a może jedna z Jałowcówek – tego jeszcze nie wiemy ale potencjał jest ogromny. Chcemy także wprowadzić limitowaną edycję likieru Mandarin Ginger w oryginalnych trapezoidalnych butelkach, wykonanych z białej kamionki. – Oprócz unikalnego smaku oraz etykiety Mandarin Ginger wyróżniał się również unikalną wielokątną butelką – mówi Marcin Parzyszek. – Z racji na koszty, wdrożenie skomplikowanych form, nie zdecydowaliśmy się na odtworzenie butelki. Zainteresowanie Mandarin Ginger przerosło nasze oczekiwania i już na kilka dni po jego oficjalnej premierze ruszyły prace nad wielokątnym opakowaniem. Obecnie Mandarin Ginger jest rozlewany w butelki o podstawie kwadratowej. Tak zwane „kwadraciaki” były cenionymi i oryginalnymi butelkami, stosowanymi historycznie przez chcących się wyróżnić Baczewskiego, Haberfelda i innych wiodących gorzelników. Dziś jak i XIX
wieku większość butelek ma podstawę okrągłą a my bardzo chcieliśmy się wyróżnić. Zastosowaliśmy niespotykaną na rynku kwadratową butelkę i chyba nasze starania przyniosły efekt. Na temat receptury tak mówi Marcin Parzyszek, członek zarządu spółki Probiernia Urbanowicz: – Decydując cię na przywrócenie światu Mandarin Ginger mieliśmy zamiar nieco większy, niż odtwarzanie jedynie smaku z dawnych lat. Chcieliśmy też bardzo mocno oddać ducha lat, w których Mandarin Ginger był najbardziej poszukiwanym i egzotycznym likierem w Polsce. Wzmianki o nim oraz reklamy można napotkać w prasie wydawanej we Wrocławiu, Gnieźnie, Poznaniu oraz Warszawie. Likier był na tyle popularny, że powstawały o nim wiersze a w Warszawskiej prasie można odnaleźć krótkie sponsorowane artykuły. Przy tworzeniu obecnej etykiety brał udział Bartosz Paluszkiewicz, który w starych archiwach odnalazł wiele cennych informacji na temat Mandarin Ginger. Jan Urbanowicz nie był jedynym wytwórcą tego szlachetnego trunku, który produkowało jeszcze przynajmniej kilku gorzelników. Pierwsze wzmianki o Mandarin Ginger pojawiały się już w latach 70. XIX wieku. Mimo, że prawdopodobnie wszyscy producenci byli w Wielkopolsce to Mandarin Ginger był znany w całej przedwojennej Polsce i wysyłany był też na eksport. Ponieważ bardzo ważne dla nas były nawiązania historyczne to cały proces tworzenia nawet najdrobniejszych szczegółów koordynował
23
Wydarzenia i nadzorował Bartosz Paluszkiewicz jako historyk, pasjonat i znawca epoki. Nie obyło się bez konsultacji historycznych między innymi z Przemysławem Urbanowiczem – prawnukiem Jana Urbanowicza. Przemysław jest antykwariuszem i w zakresie artefaktów historycznych współpracuje z wieloma muzeami w Polsce. Przy pracy nad etykietami do Wódki Redaktorskiej i likieru Mandarin Ginger zrodziła się koncepcja aby oprócz Probierni Urbanowicz powołać do życia RetroPR, która to również dla innych marek, agencji marketingowych będzie dostarczać wartościowy kontent zajmując się szeroko pojętym marketingiem historycznym. Co ciekawe, Mandarin Ginger zawierał kiedyś aż 40% alkoholu. Chcąc wiernie odtworzyć jego smak trzymaliśmy się dawnych receptur i pierwsze próby miały właśnie dokładnie 40%. Prawda historyczna jest ważna ale uznaliśmy, że to smak i zapach likieru musi grać „pierwsze skrzypce”. Zbyt duża zawartość alkoholu powodowała, że to on dominował nad aromatem mandarynek i imbiru. Finalnie zawartość alkoholu to 30%. Taka moc sprawia, że likier ma moc, ale też intensywny smak i aromat mandarynki oraz pikantność imbiru sprawiają, że jest tak wyjątkowy i trudno go pomylić z czymkolwiek innym. Jak smakują stworzone dla Probierni Urbanowicz pierwsze alkohole?
Redaktorska (40%) Wódka żytnia, przez minimum dwa tygodnie leżakowana w kadziach przed rozlaniem. Pomysłodawcą nazwy i identyfikacji wizualnej Wódki Redaktorskiej jest Bartosz Paluszkiewicz, zwany przez czytelników profilu Facebook Przedwojennych restauracji barów i kawiarni „Panem Redaktorem”.
Zapach bardzo mineralny, czysty, nie czuć alkoholu, lekko natomiast czuć zmielone zboże, mąkę. W smaku wyrazista – pieprz, kardamon, ale też wanilia i chleb. Finisz – jak aromat – bardzo mineralny, dużo pieprzu, goździki, rozgrzewa.
24
92,5
J. Urbanowicz Mandarin Ginger (30%) Autorska receptura, która wskrzesza dawne tradycje likierów Mandarin Ginger, etykieta nawiązuje do dawnego wzornictwa Kantorowicza, została stworzona od podstaw przez znaną wrocławską plakacistkę Barbarę Lewandowską-Szarata tworzącą pod pseudonimem BALSI. Do produkcji Mandarin Ginger
stosowany jest luksusowy spirytus żytni. Proces produkcji trwa minimum sześć tygodni. Owocowy, mandarynkowy smak uzyskiwany jest dzięki owocom. Sok z mandarynek jest macerowany z alkoholem, a skórki hiszpańskich mandarynek i zawarte w nich olejki eteryczne nadają charakterystyczny smak. Skórki są dokładnie myte, wykrojone zostaje całe albedo, by w nastawie nie było goryczki. Skórki pozbawione części albedo umieszczane są w specjalnych gazach a następnie zanurzane w nastawie. Maceracja trwa trzy tygodnie. Oddzielnie macerowany jest rozdrobniony imbir. Oba maceraty łączone są z syropem cukrowym, wodą i alkoholem. Taki połączony nastaw zawierający wszystkie składniki leżakuje kolejne 2-3 tygodnie. Mandarin Ginger należy do likierów średnio słodkich. Do jego produkcji użyto syropu cukrowego, ekstrakt około 193 g/l. Przed butelkowaniem Mandarin Ginger poddawany jest procesowi filtracji w filtrach świecowych. Zawiera naturalne składniki i podczas leżakowania może pojawić się naturalny mętny osad na dnie. W zapachu: keks, pomarańcze, rodzynki, wanilia, gotowane śliwki, szafran. W smaku – wanilia, rodzynki, cytryna. Bardzo ładny balans pomiędzy słodyczą a kwasowością. Finisz to keks ze skórkami cytryny, pomarańczy, z rodzynkami, budyń waniliowy, do tego: goździki, 95 lekko pieprz, kardamon, sok z limonki, imbir. ŁG
Wydarzenia
Gin Dom w Katowicach Obecnie w ofercie dystrybucyjnej Gin Dom Poland jest 46 etykiet ginów, w tym większość na wyłączność, a 35 kolejnych jest w drodze. Reprezentowane są destylarnie z: Włoch, Niemiec, Belgii, Holandii, Hiszpanii, Portugalii, Anglii, a wkrótce dojdą kolejne z: Kenii, Szwajcarii, Grecji, Chorwacji, Luksemburga, Francji, Norwegii, Islandii, Danii, Nowej Zelandii, Australii. Na półce Gin Dom znajdziemy take marki jak: Nysura Distillery, Ginacria czy Hemispherica, Muma, Grand Tour, Piero, Panarea, Jo-Ressel z Włoch, Sir Edmond i Gin 1689 z Holandii, Sharish z Portugalii, Ginsanity i Berliner Brandstifter z Niemiec, Alkkemist z Hiszpanii czy O'live Gin z Belgii. W siedzibie firmy, która mieści się w przestrzeni dawnego Browaru Mokrskich (ul. Księdza Biskupa Herberta Bednorza 2a-6) jest zainstalowany bar, odbywają się tu degustacje w każdy wtorek, środę, czwartek w godzinach: 12-16. Giovanni osobiście prowadzi warsztaty ginowe i koktajlowe. Do współpracy przy projekcie Gin Dom została zaproszona znana polska graficzka Ola Szmida, która zaprojektowała logo firmy, zawartość graficzną strony internetowej oraz pudełko Gin Box, w którym wysyłane są zamówienia. W planie jest realizacja pierwszego w Polsce Festiwalu Ginu, którego współorganizatorem jest Michał Nowak z Gin Tonic Club, właściciel baru Może z Poznania. (Ł) 21 maja w Katowicach nastąpiło uroczyste otwarcie firmy Gin Dom Poland. Założycielem jest Giovanni Costa, który ponad dwa lata temu postanowił zamieszkać w Polsce wraz ze swoją rodziną. Giovanni ma ponad trzydziestoletnie doświadczenie w pracy w sektorze Horeca, pracował jako barman, następnie menedżer i właściciel lokali zarówno we Włoszech jak i m.in. w Luksemburgu, gdzie prowadził bar z ginem i pomagał w promowaniu kraftowych marek. - Kiedy zapuszczacie się w świat rzemieślniczych destylarni, wszystko staje się bardziej mgliste, bardziej skomplikowane. Wyszukując najlepsze produkty i destylarnie oraz wykorzystując nasze doświadczenie, chcemy dać możliwość spróbowania ginów i toników najlepszej jakości – mówi Giovanni Costa.
25
Wydarzenia
Dwaj Bracia – kraftowy tonik nowej generacji Na rynku debiutuje marka Dwaj Bracia, to autorski projekt braci Zołocińskich na unikatowe toniki do ginu, prosecco i innych koktajli. Na początek klasyczny tonik oraz ginger ale, nie są to napoje gazowane, lecz skoncentrowane syropy barowe, jedną buteleczkę można wykorzystać do wielu koktajli. Składniki w postaci świeżych owoców, ziół, trawy cytrynowej i najważniejszego – kory chinowca, która daje charakterystyczną goryczkę, są poddane długiemu procesowi wolnego warzenia. O ile w tonikach powszechnie dostępnych chinina jest pozyskiwana za pomocą procesów chemicznych, to tutaj zastosowano naturalną ekstrakcję składników. Najpierw warzona jest kora chinowca i przyprawy – tak powstaje gorzki napar, dopiero później dodawane są naturalne soki z cytrusów – oczywiście nie z koncentratu, dzięki czemu zachowują swoje prozdrowotne właściwości. Na końcu dodawany jest syrop z agawy – zdrowa i lepsza alternatywa dla cukru. – Koncept powstał z potrzeby. A my potrzebowaliśmy dobrego toniku. Jesteśmy rodziną, która lubi spędzać czas pichcąc, biesiadując i konsumując trunki niebanalne. Każda rodzinna impreza jest u nas trochę wyprawą w nieznane – lubimy eksperymentować i rozkoszować się uzyskanymi smakami. W ten sposób każde spotkanie pozostaje w pamięci, kojarząc się z ucztą dla zmysłów, a w szczególności jednego z nich, czyli smaku – opowiada Łukasz Zołociński. – Jeśli chodzi o jedzenie nigdy nie idziemy na kompromisy, składników może być niewiele ale muszą być one najwyższej jakości. Nigdy nie uznawaliśmy półproduktów, sztucznych składników czy dodatków. W letnie wieczory lubimy pić orzeźwiający gin & tonic a w dzień espresso tonic, lub soft drinki. Niestety, smak przemysłowych toników zawsze pozostawiał wiele do życzenia. Zatem w całkiem naturalny sposób przyszło nam do głowy stworzyć własną recepturę, opartą wyłącznie na natu-
26
ralnych składnikach z najwyższej półki, oraz bez użycia procesów chemicznych – dodaje współtwórca marki. Receptury powstały w wyniku wielokrotnych prób warzenia, z użyciem różnych proporcji składników. Bracia Zołocińscy za każdym razem wybierali kilka wersji, które przekazywali do degustacji i oceny, dzięki czemu powstała ostateczna wersja optymalna smakowo. Trwają prace nad wersją toniku słodzonego syropem z pędów sosny. W planach są kolejne smaki, dedykowane zarówno do koktajli alkoholowych, jak również do soft drinków. Na początek do sprzedaży trafią dwie pojemności, po 250 i 500 ml. Sugerowana w detalu cena za 250 ml to 39 zł (z 250 ml syropu można uzyskać ok. 15 drinków, intensywność toniku można regulować zależnie od preferencji konsumenta). - Chcemy dotrzeć do odbiorców, którym koncept jest bliski, myślimy o nawiązaniu współpracy z destylarniami, manufakturami, które prezentują podobne podejście do swoich produktów. Planujemy wprowadzać limitowane serie sezonowe, które powstaną z lokalnych polskich składników. W pierwszej fazie chcemy sprawdzić jakie jest zainteresowanie produktem. Jeśli okaże się on rozwojowy, jesteśmy gotowi na intensywną pracę i współpracę – mówi Łukasz Zołociński. Klasyczny tonik to w zapachu sporo albedo grejpfruta, pomarańcze, igliwie, wrzosy, czarny bez, lawenda. Wytrawny, głęboki zapach z kwiatowymi nutami. W smaku są żywiczność i kwiatowość, grejpfruty i morele, cytryny, limonki, gorzko-kwaśne. Kwaskowy, limonkowy, długi finisz. Świetna przyprawa do negroni czy klasycznego G&T. Dżindżer Aleto intensywny zapach imiru, ale też cytrusy. Smak pikantny - imbir, ale i pieprz wyczuwalny, jest też spora kwasowość, jak w hibiskusie. W koktajlu pikantny imbir i kwaskowość, nawet limonka także bardzo wyraźne. (Ł)
Alkohole i prawo
Inflacja i jej skutki 12,4%, taką wartość wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych przedstawił w maju Główny Urząd Statystyczny. Zmiana dotyczy cen odnotowanych w kwietniu bieżącego roku w stosunku do kwietnia roku ubiegłego. W dużym uproszczeniu odnosi się do zmiany wartości referencyjnego koszyka towarów oraz usług mających największy udział w naszych codziennych wydatkach. Potocznie nazywamy go inflacją. W praktyce obrazuje systematycznie malejącą siłę nabywczą naszych wynagrodzeń. Opublikowana liczba dla wielu konsumentów wydaje się szokująca. Ostatni raz zbliżoną wartość (11,6%) GUS zanotował w sierpniu 2000 roku. Było to już tak dawno, że część społeczeństwa nie pamięta jej następstw, zwłaszcza w późniejszej kilkuletniej perspektywie. W obecnej sytuacji trudno jest nam przewidzieć, kiedy wzrost cen zostanie zatrzymany. Walka z inflacją, a także jednoczesna próba osłony przed jej skutkami, stała się częścią programu politycznego. Ilość tzw. „Tarcz”, chwilowych zmian stawek VAT przy równoległych podwyżkach stóp procentowych, zaciemnia prawdziwy obraz wzrostu cen. Programy osłonowe wymagają pieniędzy dostarczanych do budżetu m.in. z poboru podatku VAT. Nie można zatem w dłuższej perspektywie pogodzić zwiększonych wydatków przy zmniejszonych przychodach. Koszt obsługi zaciągniętego w takiej sytuacji długu publicznego będzie nam towarzyszył znacznie dłużej niż przez kilka najbliższych miesięcy. Żyjemy jednak tu i teraz, zatem spójrzmy czego jesteśmy świadkami. W codziennym życiu uzależnieni jesteśmy od dwóch podstawowych grup towarowych: żywności i energii. Nie ma tu znaczenia, jakie są nasze osobiste preferencje żywieniowe, sposób ogrzewania naszego lokum czy użytkowany środek komunikacji. W tych obszarach koniunktura jest zawsze stabilna, ponieważ odpowiada na nasze podstawowe potrzeby. W ciągu ostatnich 12 miesięcy GUS odnotował blisko 20% wzrost kosztów użytkowania mieszkań i domów oraz nośników energii. W tym samym czasie koszty żywności i napojów alkoholowych wg GUS zmieniły się o blisko 13%, a same napoje alkoholowe oraz wyroby tytoniowe o 5,9%. Rekordowe wzrosty zanotowały ceny usług transportowych. Rok do roku, wg statystyków, zmiana osiągnęła
21,1%. W tym obszarze za wzrost, w pierwszej kolejności, odpowiada dwukrotny koszt nabycia ropy naftowej. Cena paliwa do silników spalinowych, jaką płacą kierowcy indywidualni, łagodzona jest poprzez tymczasowe obniżenie stawki VAT z 23 do 8%. Założenia tarczy antyinflacyjnej 2.0. mają obowiązywać jednak wyłącznie do 31 lipca 2022. Po tej dacie spodziewany jest powrót do podstawowej stawki VAT. Wspomniane regulacje podatkowe nie obejmują transportu towarowego wykonywanego zarobkowo. Do kosztów prowadzenia przedsiębiorstwa przyjmuje się stawkę paliwa netto, a ta systematycznie rośnie. Koszt stawki transportowej jest uzależniony od kilku czynników. Najczęściej przyjmuje się proporcje 30/30/30/10, w których udział po 30% mają koszty: zatrudnienia kierowcy, paliwa, utrzymania pojazdu i jego finansowania, ostatni element odpowiada za wpływ zmiany kursu euro. Jak zatem wyglądały ostatnie 12 miesięcy i jakie są perspektywy na kolejny rok? Według danych GUS przeciętnie miesięczne wynagrodzenie nominalne brutto w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 14,1%. Cena hurtowa oleju napędowego dostępnego w Orlen na koniec kwietnia br. wyniosła 6944 złote za m3, a rok temu jedyne 3994 złote. Daje to wzrost ceny hurtowej bliski 75%. Koszty utrzymania środka przewozowego oraz obsługa jego finansowania wzrosły minimum o kilkanaście procent. Kurs euro, po marcowym szoku (+12%), ustabilizował się na poziomie +5% rok do roku. Przyjmując zatem podane wyżej wagi, dwudziestukilku procentowy wzrost kosztów transportu jest absolutnym minimum jaki mógł zostać zaoferowany. Z uwagi na duży niedobór osób uprawnionych do wykonywania zawodu kierowcy kategorii C+E w Unii Europejskiej, wysokość wynagrodzeń kierowców systematycznie rośnie i nie ma nic wspólnego ze średnią krajową. Ze względu na ilość zgłoszonych wakatów: w UE 400 tys., w tym w Polsce 125 tys., nie należy spodziewać się szybkiej poprawy. Problem dodatkowo pogłębia odpływ ponad 50 tys. kierowców pochodzących z Ukrainy. Dotychczasowy deficyt zwielokrotniają biurokratyczne bariery prawne związane z obowiązkowym okresowym szkoleniem kierowców. W chwili obecnej uniemożliwiają dalsze przedłużenie obowiązko-
27
Alkohole i prawo wych kwalifikacji zawodowych pozostałej w Polsce grupie (około 70 tys.) kierowców posiadających ukraińskie prawo jazdy. Co gorsza, od kilku miesięcy oczekujemy na publikację aktów wykonawczych, do wprowadzonych jesienią 2021 roku, zmian w ustawie o transporcie drogowym. Według posiadanych przeze mnie danych, ośrodki uprawnione do przeprowadzania szkoleń okresowych, nie prowadzą ich w chwili obecnej z uwagi na braki legislacyjne. Nie dziwi zatem nikogo, że w branży transportowej otaczającą nas rzeczywistość komentuje się cytatami z filmów Stanisława Barei. Liczba polskich kierowców, którzy czekają na przedłużenie dotychczasowych uprawnień systematycznie rośnie. Z uwagi na wymagania oraz koszty uzyskania uprawnień zawodowego kierowcy, więcej osób ubywa z zawodu niż do niego dołącza. Pogarsza to coraz trudniejszą sytuację. Nie należy się zatem spodziewać niczego innego, jak wzrostu konkurencji o wykwalifikowanego kierowcę, a co za tym idzie wzrostu ich wynagrodzeń. Nie każdy z przewoźników sobie z tymi problemami poradzi. Eksperci prognozują powolne, ale systematyczne ograniczanie floty eksploatowanych pojazdów. Powyższą sytuację pogarsza brak dostępu do nowych, jak i używanych pojazdów. Historyczne rekordy osiągają także ceny zbóż. Wzrost cen pszenicy, żyta, jęczmienia oraz kukurydzy, surowców używanych także w przemyśle spirytusowym, w ciągu ostatniego roku wyniosły od 50 do 80%. W ostatnich tygodniach blokada eksportu ukraińskich zbóż stała się, poza surowcami energetycznymi, kolejną bronią używaną do wywierania politycznego jak i gospodarczego nacisku na społeczność międzynarodową. Należy się zatem spodziewać coraz większej konkurencji w dostępie do zbóż. Jeżeli sytuacja się nie ustabilizuje, producenci staną przed wyborem, czy udostępnić ziarna do przemysłu spożywczego, czy do produkcji alkoholu. Sprzedaż detaliczna napojów alkoholowych wymaga opakowania. W tym obszarze również nie ma dobrych wiadomości. Wzrost cen energii, surowców oraz koszt związany z pozyskaniem oraz utrzymaniem pracownika powoduje, że dynamika zmian cen systematycznie rośnie. Działania wojenne na Ukrainie oraz sankcje nałożone na Rosję i Białoruś, zatrzymały import surowca na palety drewniane, karton, a także granulatów do produkcji folii opakowaniowej. Suma tych zdarzeń uwolniła ceny i obecnie nawet trudno jest prognozować kiedy oraz na jakim poziomie zostaną zatrzymane. W ostatnich miesiącach produkcja alkoholu stała się uzależniona od dostępnych formatów butelek, zamknięć oraz kartonów. Konkurencja w dostępie do opakowań oznacza najczęściej, że realizacja wielu nowych pomysłów oraz formatów zostaje wstrzymana. W obecnych okolicznościach nikt nie inwestuje, a skupia się wyłącznie na przygotowaniu podstawowego portfolio. Jak zatem w najbliższych miesiącach przedstawiać się będzie koszt obsługi logistycznej? W tym obszarze nie należy mieć żadnych złudzeń. Będzie wyłącznie drożej. Należy
28
mieć również na uwadze, że nawet jeżeli będziemy gotowi płacić więcej, nie będzie to oznaczać, że zapewnimy sobie swobodny dostęp do środków przewozowych oraz usług dodatkowych. Coraz więcej firm świadczących usługi przewozowe oraz pozostałe usługi logistyczne wypowiada dotychczasowe ceny świadczenia usług. W miejsce długoterminowych kontraktów proponuje się ceny tzw. Spot. Są one formą oferowania cen w krótkim terminie, uzależnionym od aktualnie panującej sytuacji rynkowej. Taka forma kwotowania nie dotyczy wyłącznie usług transportowych. Z uwagi na dużą zmienność, obecnie wycenia się w ten sposób również akcje związane np. z przepakowaniem towarów. Dobrym przykładem jest właśnie branża alkoholowa. Doskonale wiemy, że panuje w niej duża sezonowość. Zapotrzebowanie na usługi, jak również na powierzchnię magazynową w ostatnim kwartale roku jest blisko dwukrotnie większe niż w pozostałych miesiącach. Już ubiegły rok pokazał, że należy się liczyć z koniecznością poniesienia dodatkowych opłat zarówno w transporcie, jak i przy kontraktowaniu pracowników sezonowych. Pomimo gotowości do poniesienia dodatkowych kosztów nie każdemu dystrybutorowi udało się zrealizować dostawy w terminie. Problemy zaczynają narastać także w dostępie do powierzchni magazynowej. Podaż systematycznie spada, a ceny najmu rosną. Jest kilka przyczyn takiego stanu. Ograniczona dostępność gruntów, stali, a także ekip budowlanych. Także sytuacja za naszą wschodnią granicą zmieniła ocenę ryzyka prowadzoną przez inwestorów. Fundusze kapitałowe poszukują miejsc stabilnych i przewidywalnych. Niestety, nasz kraj postrzegany jest obecnie inaczej.
Czeka nas zatem adaptacja do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Spodziewam się, że w najbliższych kilkunastu miesiącach kontrakty długoterminowe będą rewaloryzowane co 3–4 miesiące. Akcje sezonowe wyceniane będą indywidualnie w oparciu o dostępne zasoby oraz aktualne ceny. Coraz wyższy koszt finansowania bieżącej działalności, wymagać będzie od przedsiębiorców przestrzegania dyscypliny płatniczej. Przy takim otoczeniu spodziewam się upadku zadłużonych podmiotów lub branżowego przejęcia ich działalności. Na szybkie restrukturyzacje może być już za późno. REMIGIUSZ ZDROJKOWSKI
Alkohole i prawo
13
Degustujemy
Rum Dictador z Dawidem Typą
– I o to chodziło firmie Dictador, by stworzyć tak wyjątkowy produkt, który przejdzie do historii, którego próbowanie będzie wydarzeniem. Kupaż stworzony przez Hernana Parrę i jego ojca Daria, to wyjątkowe połączenie rumów starzonych w beczkach z amerykańskiego dębu po bourbonie oraz beczkach po
30
porto, które leżakowały w piwnicach Distileria Coumbiana od 1976 roku. Wrażenie robi też szkło, w jakim umieszczono rum, a wypuszczono jedynie 300 karafek, które zaprojektowała francuska firma Lalique, jeden z najbardziej uznanych producentów luksusowych przedmiotów z kryształu na świecie. Autorem koncepcji karafek jest dyrektor artystyczny firmy Marc Larminaux, który stworzył projekt nawiązujący do piękna wód Morza Karaibskiego i Pacyfiku u wybrzeży Kolumbii. Wyjątkowości współpracy obydwu marek dodaje również fakt, że Dictador jest pierwszym i jedynym rumem na świecie, który kiedykolwiek znajdzie się w karafkach produkcji Lalique – mówi Dawid Typa. Alkohol wlano do kryształu z mocą 43%. My nalewamy płyn do kryształowych kieliszków, delektując się wyjątkową chwilą. Rum ma aromaty kawy, kakao, wanilii, egzotycznego drewna, hebanu, wiśni w gorzkiej czekoladzie, słodkiego tytoniu, lukru, powideł śliwkowych. Likierowy. Smak dla odmiany wytrawny, dużo egzotycznego, słodko-ziołowo-żywicznego drewna, lekko sól, orzechy, rodzynki, utlenione porto tawny. Finisz jest gorzkawy, rozgrzewający, czuć głóg, imbir, tytoń, skórę, gorzką czarną herbatę, drewno. – Po tylu latach w beczkach rum jest niezwykle ciemny, ze smugami pomarańczy – dodaje Dawid Typa. – Są nuty słodkie, ale też wytrawne, czekolada, ale ciemna, tytoń, susozne owoce… Bardzo długi finisz.
Karafka z edycji limitowanej dostępna jest u polskiego importera, w Stock Polska, w sugerowanej cenie detalicznej ok. 70 tys. zł.
fot. Joannna Nowicka
Dzisiaj z Dawidem Typą rozmawiamy o niezwykłym produkcie, jednym z najdroższych rumów świata, jakim jest Dictador Generations en Lalique. Butelka oznaczona numerem „0” została sprzedana na aukcji organizowanej przez Sotheby’s za ponad 160 tys. zł. Degustacja tego rumu to niezapomniane przeżycie.
– Współpraca z Lalique, to nie jedyne przedsięwzięcie marki Dictador wielkiego formatu. Wspomnijmy o kolekcji #ArtDistilled, ręcznie oprawianych i projektowanych przez Indian butelkach z serii Dictador Wixárika, czy Dictador 5 Decades x Richard Orlinski, gdzie mamy 500 unikatowych rzeźb-butelek projektowanych przez wybitnego artystę w cenie 40 tys. euro za butelkę z figurą w kolorach platynowym, złotym, czarnym, niebieskim i czerwonym, a także 25 zestawów ręcznie malowanych przez samego Orlinskiego, wycenianych każda na 100 tys. euro – mówi Dawid Typa. Po którąś z tych niezwykłych butelek postaramy się niebawem sięgnąć i wspólnie spróbować zawartości. (ŁG)
nazwa rozdziału
3
Rozmowa numeru
Droga whisky 22 lata podróży po Szkocji z whisky w plecaku i na szlaku. Ponad 114 odwiedzanych destylarni, 3000 mil przejechanych wiele razy po bezdrożach Szkocji. Dziesiątki historii i spotkań z ludźmi odpowiadającymi za whisky. To wszystko znajdzie się w nowej, pierwszej książce Rajmunda Matuszkiewicza – podróżnika, miłośnika i eksperta whisky w Polsce. O kulisach powstawania książki opowiadają autor Rajmund Matuszkiewicz i jej wydawca Marcin Imach. - Jak zaczęła się ta droga, czyli podróżowanie śladem szkockiej whisky? Rajmund: - Zaczęło się prozaicznie, kiedyś napiłem się whisky … Marcin: - Może warto powiedzieć, którą to whisky piłeś pierwszą. - Myślę, że prościej będzie, jeśli zadasz pytanie jaki pierwszy single malt piłem. To była butelka… którą poczęstował mnie pewien Irlandczyk, gdy pracowałem jako tłumacz. Jakoś około 1994 roku. Potem była cała seria butelek kupowanych na promach podczas przeprawy przez Kanał La Manche. Ale te rozmyły się w pamięci. Zrobiły podkład pod całą resztę, zapewniły bazę. Bardziej pamiętna była ta kupiona w drodze do Szkocji, podczas pierwszej wyprawy w 2000 roku. Z tą butelką powędrowałem aż na północ Szkocji... gdzie dokonała żywota. Po dzień pamiętam jej smak, wzmocniony okolicznościami szkockiej przyrody i przygody. Zresztą, o tym piszę w jednym z rozdziałów mojej książki. - Można powiedzieć, że książka dojrzewała, 22 lata to długi czas, nawet dla dobrej whisky. Rajmund: Tak. Pomysł na spisanie moich przygód z whisky podczas podróży po Szkocji powstał – nie ukrywam – wkrótce po pierwszych
32
tego typu wyprawach w 2000 roku. Jednak jak to w życiu bywa, wystarczyło tylko czasu na podróże. Z czasem na pisanie było już gorzej. I tak zeszło mi całe 20 lat. I pewnie stan taki trwałby dalej, gdyby nie Marcin, który jeszcze przed pandemią Covid namawiał mnie, abym usiadł i spisał to wszystko, o czym opowiadam na spotkaniach. Marcin: - Rajmund to chodząca skarbnica wiedzy o Szkocji. Nie tylko o whisky, o której wie bardzo dużo, ale też o historii tego kraju, topografii, przyrodzie i kulturze. Poza tym, mało kto wie, że jest też z zamiłowania ornitologiem i fotografem. Od pięciu lat wspólnie
prowadzimy grupę na facebooku poświęconą tematyce whisky. W tym czasie odbyliśmy wspólnie kilka podróży i dziesiątki mniej lub bardziej nieformalnych spotkań. Zawsze po takim spotkaniu dręczyła mnie myśl, dlaczego on tego jeszcze nie spisał. Dlaczego to wszystko o czym opowiada ma zostać tylko w sferze werbalnych przekazów. Zresztą, sygnały o oczekiwaniach na ten tekst spływały do nas na grupie już od jakiegoś czasu. Zacząłem więc wiercić mu przysłowiową „dziurę w brzuchu”, aby spisał to wszystko w jedną całość. I tak po dwóch latach powstał tekst, który wspólnie oceniliśmy, że może ujrzeć światło dzienne. - Czego zatem może spodziewać się czytelnik książki „Droga Whisky”? Rajmund: - Książka stanowi swego rodzaju dziennik z podróży. Podróży składającej, się z 30 rozdziałów. Każdy rozdział, to jeden dzień wyprawy, podczas której w czasie rzeczywistym przemierzam kolejne fragmenty Szkocji. W podróż tę wplatam swoje doświadczenia, przygody i fascynacje, których doświadczyłem podczas 22 lat podróżowania po Szkocji. Główną osią tematyczną tej podróży są oczywiście destylarnie whisky i sama whisky szkocka. Moja podróż przebiega bowiem od destylarni do destylarni, wplatając po drodze co ciekawsze wątki z historii, przyrody czy kultury szkockiej. - Ile destylarni czytelnik odwiedzi z tobą podczas lektury książki?
Rozmowa numeru Rajmund: - Łącznie będzie to 116 destylarni. I zaznaczmy, że w każdej miałem okazję być co najmniej raz. Są takie, w których bywałem wielokrotnie, w niektórych pracowałem, sypiałem, a nawet rozbijałem namiot. Ale o tym trzeba przeczytać w książce. Każda destylarnia otrzyma też swoją notkę informacyjną. - Twoje podróże po Szkocji musiały obfitować w niespodzianki. Gdybyś miał wymienić najbardziej pamiętne miejsca, wydarzenia w kategoriach największy fart, największy pech, największe zdziwienie? Rajmund: - Nie będzie tak łatwo, szczerze mówiąc. To dość bogate kategorie. Myślę, że największy fart był wtedy, gdy bezbłędnie trafiłem w bramę wyjazdową destylarni Bruichladdich po niezwykle intensywnym spotkaniu sam na sam z Jimem McEwanem i myszkowaniu w jego ulubionym magazynie. Nie żartuję, ale i nie jestem z tego dumny. Jednak, kiedy w recepcji destylarni pytają cię, czy masz trochę czasu, bo Jim chce się z tobą spotkać, to wyłącza się rozsądek. No i mnie się wtedy wyłączył. A Jim jeńców nie bierze. Największy pech? To pewno byłoby pół dnia spędzone w Fionnphort na Mull w oczekiwaniu na poprawę pogody, by wreszcie dostać się na wyspę Iona. Bezskutecznie. A potem odkrycie, że z powodu tej samej paskudnej pogody najpewniej i z Mull się nie wydostanę. A nocleg miałem na stałym lądzie, w Fort William. Z kolei największym zdziwieniem chyba był mój pierwszy wyjazd na Hebrydy Zewnętrzne, na Harris i Lewis. Miałem już za sobą kilkanaście lat regularnych wypraw po Szkocji i myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy, nie zdziwi. Trzeba było widzieć moją minę, gdy jechałem tzw. Golden Road na południu Harris – wąska, pojedyncza droga,
Marcin Imach i Rajmund Matuszkiewicz
meandrująca wśród iście kosmicznego krajobrazu, w górę i w dół, w prawo i w lewo, zupełnie jak kolejka górska. I tak przez kilkanaście mil. Albo podczas pobytu na Lewis, jak któregoś poranka pogoda gwałtownie się pogorszyła, i nagle olśniło mnie po co oni tam przywiązują śmietniki do płotów, a ich wieka zabezpieczają sporymi głazami. Ogromnym zdziwieniem było także odkrycie, że Szkoci ani nie przepadają za tą doskonałą whisky słodową, ani za wiele o niej tak naprawdę nie wiedzą. Pamiętam wieczór w pubie Ardview Inn w Port Ellen. Byłem wtedy sam, wyprawa była poza sezonem, byłem jedynym turystą w okolicy. W rozmowie z kimś z lokalsów rzuciłem jak to cudownie, że tu na barze są te wszystkie wspaniałe whisky – Lagavulin, Ardbeg, Port Ellen! A on patrzy na mnie, jakbym się z gałęzi urwał. Jak chcę się napić, powiada, to Scottish Leader świetnie się do tego nadaje i niedrogo kosztuje. Tamto piją przyjezdni. Choć jak o tym myślę teraz, z perspektywy, to chyba najbardziej zdziwiłem się podczas pierwszej wyprawy do Szkocji, kiedy powiedziałem pewnemu człowiekowi, że muszę już się pożegnać, bo jeszcze przede mną poszukiwania miejsca do roz-
bicia namiotu, na co on, żebym nie szukał, tylko rozbił się tu, na tym trawniku. Ten ktoś był wówczas menadżerem Ardbeg, a rozmowa odbyła się w destylarni, na placu, na którym zwykle stoją beczki. Tam obok jest śliczny trawnik, który w sumie trzy razy był moim polem namiotowym. Tak, bardzo się wtedy zdziwiłem. - A ludzie? Musiałeś spotkać wielu ciekawych ludzi na swojej szkockiej drodze. Kogoś byś szczególnie wyróżnił? Rajmund: - Rzeczywiście wielu. Byli wśród nich pracownicy destylarni, menadżerowie, pracownicy Visitor Centres. Gdybym jednak musiał ograniczyć się do jednej osoby, to byłaby to bez wątpienia Fiona Murdoch, moja mentorka od końca lat 90. Najpierw korespondencyjnie, później osobiście. Fiona prowadziła wówczas sklep z whisky w Dufftown i prężnie działała na rzecz popularyzacji szkockiej whisky, a whisky z Dufftown w szczególności. Ona była motorem napędowym pierwszych festiwali w Speyside. Tego, co dziś rozrosło się do ogromnej imprezy, zwanej Spirit of Speyside. Jej bezkompromisowe podejście do branży pomogło mi wyrwać się z zauroczenia marketingową narracją
33
Rozmowa numeru producentów, nabrać perspektywy i spojrzeć krytycznie na to, co w kieliszku. Nigdy nie zapomnę jej kpiącego tonu, gdy mówiła do mnie „ale weź sobie też coś do picia”, kiedy ja z wypiekami na twarzy przygotowywałem do wspólnej
się tak dopasowywać line-up wieczoru, aby odpowiadał on destylarniom odwiedzanym przeze mnie danego dnia. Nie zawsze jednak było to możliwe. Raz bowiem było to – jak w Speyside – kilkanaście odwiedzonych jednego dnia go-
Rajmund Matuszkiewicz
wieczornej degustacji trzy butelki – Macallan 25YO, Macallan 1964 i Macallan 1957. Ona wzięła wtedy butelkę Rosebank Flora & Fauna. I to ona miała rację. Zresztą, zawsze miała rację jeśli chodzi o whisky. - W książce znajdują się również twoje autorskie notki smakowe. Według jakiego klucza dokonywałeś wyboru konkretnych whisky na dany dzień podróży? Rajmund: - Tak. Każdy dzień (rozdział) kończę degustacją i osobistymi przemyśleniami (notkami) na jej temat. Co do zasady, starałem
34
rzelni, innym razem była to jedna lub żadna. Wówczas musiałem stosować swój własny klucz doboru. Jaki? Różnie bywało, gdyż generalnie treść książki powstawała dość spontanicznie. Tak też układane były wieczorne zestawy degustacyjne. Raz chyba nawet zdarzyło się alfabetycznie. Ale mam nadzieję, że czytelnik zechce to sam sprawdzić, zagłębiając się w lekturę. - Zapewne były to wyjątkowe i nietuzinkowe, a tym samym drogie whisky, które poddajesz ocenie i degustacji?
Rajmund: - I tu zaskoczę czytelnika. Otóż nie. Dla mnie whisky, to przede wszystkim przyczynek i początek przygody. Najważniejsze są tu nie ceny i etykiety, ale ludzie i okoliczności w jakich przychodzi mi siadać do degustacji, a te w Szkocji są zgoła odmienne i zbyt piękne, by skupiać się tylko na cenie. Wśród 114 notatek smakowych, które czytelnik znajdzie w książce, swojej ocenie poddaje zarówno trunki, nazwijmy to unikatowe, a tym samym dość drogie, jak i wydania, które każdy czytelnik z powodzeniem odnajdzie na półce w swoim sklepie osiedlowym bądź markecie. Można powiedzieć, że te 114 notek smakowych, to taki subiektywny przegląd po regionach, stylach i rodzajach whisky szkockiej. Do jednego tutaj się jednak przyznam. Kiedy podczas pisania dotarłem do paru destylarni, o których wyrobach wiedziałem, że niewiele dobrego jestem w stanie napisać, postawiłem w stan gotowości paru moich znajomych, by pomogli mi znaleźć takie edycje, na temat których nie będę musiał stękać, jęczeć i generalnie wypowiadać się ogólnikowo. A krytykować jednak nikogo tak wprost nie chciałem. Wyszedłem z założenia, że wydźwięk książki wszak powinien być pozytywny. No i tak, skończyło się to na degustacjach i opisach dość trudnych do zdobycia, limitowanych edycji. O, tutaj też się zdziwiłem w przypadku jednej z destylarni. Jak widać, w świecie whisky zadziwieniu nie ma końca, nawet po ćwierć wieku eksploracji. A kolegom również tutaj bardzo dziękuję za dostarczeni mi hojnych sampli. - Piszesz wyłącznie o szkockiej whisky? Rajmund: - W książce „Droga Whisky” tak. Tylko o szkockiej whisky. - Co jeszcze oprócz opisów whisky i destylarni znajdzie się w tekście książki?
Rozmowa numeru Rajmund: - Szkocja dla mnie to magiczne miejsce na ziemi. Oczywiście, whisky i destylarnie wyznaczają kurs moich podróży, ale to oszałamiająca przyroda i widoki, architektura osad i miasteczek, kuchnia oraz niezliczone odniesienia historii kultury, sztuki, literatury i filmu były motorem wielu moich wypraw i nieoczywistych kierunków podróżowania po Szkocji. Sam nie wiem dlaczego, ale szczególnie upodobałem sobie w Szkocji miejsca, w których realizowane były zdjęcia do produkcji filmowych, a jest tego jak się okazało sporo. O tym też czytelnik dowie się z kart mojej książki. Jak myślisz Marcinie, ile planów filmowych opisałem? Marcin: - Sporo. Ja zapamiętałem co najmniej dziesięć filmów, i nie były to tylko Bondy. - Trwa przedsprzedaż książki. Kiedy czytelnicy będą mogli kupić gotowe egzemplarze? Marcin: - W pomyśle wydawniczym zdecydowaliśmy się postawić na model preorderu. To pozwoliło nam na zachowanie pełnej kontroli nad procesem powstawania książki. Od projektu okładki, przez promocję, aż do końcowego gotowego produktu. Przyznaję, iż przy cenie proeorderowej książki 160 zł był to ryzykowny ruch. Niemniej miłośnicy whisky i Szkocji nie zawiedli nas i dziś śmiało możemy powiedzieć, iż egzemplarzy w tzw. wolnej sprzedaży pozostało już naprawdę niewiele. Wynika to też z pomysłu na to wydawnictwo. Wydrukowanych zostanie jedynie 1000 sztuk, ręcznie numerowanych i zadedykowanych przez autora egzemplarzy. Ani mniej, ani więcej. Taki small batch. Premierę książki połączoną z wieczorem autorskim zaplanowaliśmy na 26 sierpnia 2022 w Jastrzębiej Górze. Dla wielu naszych czytelników, którzy już dokonali bądź niedługo dokonają zakupu, będzie to dogodne miejsce ze względu na
udział w festiwalu whisky, jaki odbywa się w tym czasie w Jastrzębiej Górze, a także sposobność na spotkanie z autorem i odbiór osobisty swojego egzemplarza. Oczywiście wszyscy kupujący, którzy wybrali inną formę dostawy otrzymają swoje egzemplarze pocztą niedługo po tym terminie. - Rajmund, będą kolejne książki? Rajmund: - To zależy od wielu czynników, ale tak, dziś mogę powiedzieć tylko tyle, że zbieram obecnie materiał do kolejnej książki. Tym razem będzie to tekst poświęcony w całości szkockiej whisky. Taki, który opisuje różne
aspekty whisky bez marketingowego zadęcia. Przy okazji obalając pewne mity i półprawdy związane z whisky. Te tworzone świadomie na potrzeby marketingu, jak i te, które narosły i utrwaliły się w wyniku niezrozumienia pewnych procesów, braku odpowiedniej perspektywy, itp. Marcin: - Tego będziemy się trzymać. Wszystko, co ważne o whisky – to nasze motto przewodnie. Rajmund: - Już dziś zapraszam na moje spotkanie autorskie, a tych z czytelników, którzy chcieliby jeszcze zakupić egzemplarz książki, na stronę www.drogawhisky.pl. Do zobaczenia.
35
Temat numeru
Wizyta w Campbeltown Campbeltown to najmniejszy region produkcji whisky, działają tu tylko trzy destylarnie: Springbank, Glengyle i Glen Scotia, przy czym Springbank produkuje także whisky Hazelburn i Longrow, a Glengyle butelkuje pod marką Kilkerran. Niegdyś Campbeltown nazywane było światową stolicą whisky, w tym niewielkim mieście na półwyspie Kintyre działały aż 34 destylarnie o dużych mocach produkcyjnych, zasilając wiele znanych szkockich blendów, a licząc także okoliczne farmy destylarni było blisko 40., a historia części z nich zaczęła się w XVII wieku, wkrótce po założeniu miasta (ustanowione w 1609 roku przez Archibalda Campbella, grabiego Argyll). Pierwszy kryzys przyszedł w latach 50. XIX wieku, związany był z rozwojem połączeń kolejowych w regionie Speyside, gdzie również rozwinął się przemysł whisky. Wówczas upadła połowa z destylarni w Campbeltown. Drugi kryzys, to lata 20. XX wieku i prohibicja w USA. Kiedy w 1934 roku zamknięto zakład Rielachan w mieście pozostały już tylko dwie destylarnie – Springbank (założona w 1828 roku) i Glen Scotia (z 1832 roku). Obecnie działa jeszcze trzecia, Glengyle (założona w 1872 roku), której budynki zachowały się w dobrym stanie i ponownie rozpoczęła produkcję whisky w 2004 roku – po osiemdziesięciu latach przerwy. Zachowały się do dziś także ruiny destylarni Benmore (obecnie zajezdnia autobusowa) i największej niegdyś destylarni Hazelburn (obecnie szkoła z kampusem) oraz część dawnych magazynów. Magazyny były współwłasnością wielu destylarni, które działały jedna przy drugiej. Wiele współczesnych ulic w Cambeltown ma nazwy zapomnianych producentów whisky. W miejscu jednej z destylarni stoi współczesne Tesco z pagodami, które mają
36
przypominać historię miejsca. W planach jest otwarcie trzech nowych destylarni, ale tylko jedna z nich ma być w historycznym miejscu, wykorzystując niszczejące magazyny typu dunnage, które kiedyś służyły m.in. Hazelburn. Po destylarni Longrow pozostał kawałek kamiennego muru, po innych nie ma nawet kamienia. Whisky z Campbeltown określane są jako „tłuste”, „oleiste”. Typowe nuty, które odnajdziemy w tutejszych whisky to: sól, toffi, wanilia i bakalie oraz w niektórych whisky dym i torf, z uwagi na wykorzystywanie torfu przy suszeniu słodu. Miasteczko ma 4600 mieszkańców i poza produkcją whisky zajmuje się rybołówstwem i obsługą portu. Miasto jest na końcu największego szkockiego półwyspu Kintyre, region nazywa się Argyllshire. Duże znaczenie ma rosnąca turystyka miłośników whisky, którzy zwykle odwiedzają Campbeltown po drodze na wyspę Islay. Co roku w maju odbywa się tu Cambeltown Malts Festival – trzydniowe święto whisky z Campbeltown. Organizatorami imprezy są tutejsze destylarnie: Glen Scotia, Springbank i Glengyle we współpracy z niezależnym bottlerem, firmą William Cadenhead. Program, to nie tylko degustacje, ale też zwiedzania destylarni, magazynów, wykłady poświęcone whisky i historii regionu, specjalne pokazy foodpairingu z whisky. Każdy producent przygotowuje co roku jakieś specjalne edycje dla uczestników festiwalu.
Springbank To najbardziej ceniona destylarnia whisky z Campbeltown. Ponieważ uprawiają własny jęczmień, są zaledwie jedną z dwóch (druga to Kilchoman) destylarni w Szkocji, które w jednym miejscu mają pełen obieg wyrobu whisky – od
Temat numeru słodowania do butelkowania. Pozwala to uzyskiwać powtarzalny, za każdym razem taki sam spirytus. Unikatowe jest też to, że wszystkie procesy produkcyjne w Springbank sterowane są ręcznie, bez komputerów, często z wykorzystaniem maszyn i urządzeń pomiarowych, które mają po ponad sto lat. Charles Maclean nazwał ją najbardziej archaiczną destylarnią single malt. Springbank jest też jedną z kilku ostatnich rodzinnych destylarni szkockiej whisky.
Kadź zacierna w Springbank
Podłoga do słodowania w Springbank
Gorzelnia rozpoczęła działalność w 1828 roku, do dziś działa w tym samym budynku i wciąż jest własnością rodziny Mitchellów (założycielem był Archibald Mitchell). Roczne moce produkcyjne destylarni Springbank to 750 tys. l. Mają własną podłogę do słodowania, klasyczne klepisko, która w całości zaopatruje Springbank i siostrzaną destylarnię Glengyle, nie kupują nigdzie słodu. Słód jest wędzony 30-48 godzin, bez torfu lub z użyciem dwóch różnych odmian torfu – suchego i wilgotnego. W przy-
padku wszystkich edycji butelkowanych jako Springbank jest to zawsze 6 godzin wędzenia w torfowym dymie i 30 godzin suszenia w gorącym powietrzu w temperaturach 45-65 stopni. Do mielenia ziarna używają młyna Porteus z 1940 roku. Zacieranie odbywa się w starej, otwartej żelaznej kadzi o pojemności 3,5 tony. Mają sześć kadzi fermentacyjnych z modrzewia oraz trzy alembiki, jeden wash still i dwa low wines still. Fermentacja trwa minimum 110 godzin, co przekłada się na bardziej estrowy alkohol, odbierany z bardzo niską mocą, zaledwie 4,5-5%. Kadzie wypełnione są po 21 tys. l, na każdy proces fermentacji zużywa się 75 kg drożdży. Trzy alembiki pozwalają uzyskiwać bardzo zróżnicowane profile whisky. Edycje wypuszczane pod marką Springbank destylowane są dwa i pół raza. Destylacja dwu i pół krotna jest niespotykana, oznacza, że podczas pierwszego procesu destylacji wybierane
Springbank Distillery
37
Temat numeru są niższe partie odpędu, następnie zaś wędrują z powrotem do trzeciego alembika. Podczas całego procesu nie-
nym wejściem. Pracownicy Springbank przez kilka miesięcy w roku pozostawiają swoje aparaty i przechodzą do pracy w Glengyle. Historia destylarni Glengyle zaczęła się w 1872 roku. Została założona przez Williama Mitchella, syna Archibalda Mitchella, założyciela pobliskiej destylarni Springbank. W drugiej połowie XIX wieku William prowadził destylarnię Springbank we współpracy ze swoim bratem Johnem, podczas gdy pozostali bracia i siostra aktywnie prowadzili
Trzy alembiki w sercu destylarni Springbank
które partie destylatu były destylowane trzy- a niektóre dwukrotnie. Alkohol odbierany jest z mocą 60-76%. Następnie whisky dojrzewa w beczkach po bourbonie i sherry, firma eksperymentuje również z beczkami po rumie, porto i francuskich winach. Mają zarówno klasyczne magazyny typu dunnage, jak i półkowe magazyny typu racked. Druga produkowana tu marka, to Longrow, produkowana od 1985 roku. Nazwa pochodzi od leżącej niegdyś po drugiej stronie ulicy destylarni, po której pozostał do dzisiaj jedynie fragment kamiennego muru, w jej miejscu jest mały whisky-bar. Longrow jest mocno torfowy (50-55 ppm), destylowany dwukrotnie, odbierany z mocą zaledwie 58-69%. Słód jest przez ponad 48 godzin odymiany suchym torfem. Kolejna whisky to Hazelburn, potrójnie destylowana, odbierana z mocą 63-79%. Nietorfowa, nazwana na cześć innej, nieczynnej już gorzelni z miasta Campbeltown, także sąsiadującej niegdyś. Po Hazelburn pozostało część dawnych budynków oraz magazyny leżakowania, obecnie mocno zniszczone i nie używane. Słód dla edycji Hazelburn przez 30 godzin suszony jest gorącym powietrzem. Od 1992 roku Springbank nie udostępnia swojej whisky do kupaży innym destylarniom, ani prywatnym bottlerom, także bardzo trudno jest obecnie trafić wypusty inne niż oficjalne. Podstawę oferty stanowią: Springbank 10YO, Springbank 12YO CS, Springbank 18YO i Springbank 25YO oraz Longrow Peated, Longrow 18YO, linia Longrow Red (wykorzystująca beczki po czerwonych winach), Hazelburn CV oraz Hazelburn 10YO. Do tego masa specjalnych edycji i wersji single cask.
Alembiki w Glengyle
nie istniejącą już destylarnię Rieclachan. Mitchellowie prowadzili także farmę, uprawiali jęczmień, hodowali owce. W 1919 roku William Mitchell sprzedał destylarnię do West Highland Malt Distilleries Ltd. Zakład zakończył produkcje w 1925 roku. Beczki z whisky zlicytowano, urządzenia sprzedano. Budynki zachowały się jednak do naszych czasów w dobrym stanie. Kilkakrotnie zresztą próbowano wskrzesić produkcje whisky w tym miejscu. W 1941 roku pozostałości po Glengyle kupili bracia Bloch, ówcześni właściciele destylarni Glen Scotia, którzy planowali odbudowę i rozbudowę. Plany te pokrzyżowała wojna. Kolejna próba została podjęta w 1957 roku, kiedy
Glengyle Glengyle to mała destylarnia działająca w symbiozie ze Springbank. Korzysta z tej samej słodowni i wędzarni słodu, ma też wspólne magazyny leżakowania whisky. Zarówno Springbank jak i Glengyle należą do rodziny Mitchellów, ulokowane są po sąsiedzku, połączone są wspól-
38
Fermentacja w drewnianej kadzi w Glengyle
Campbell Henderson złożył wniosek o pozwolenie na wstępny plan przeprowadzenia wartej 250 tys. funtów modernizacji Glengyle i ponownego jej otwarcia, ale
Temat numeru
Glengyle Distillery
znowu nic z tego nie wyszło. Dopiero w listopadzie 2000 roku, 75 lat po ostatniej produkcji spirytusu przez Glengyle, ogłoszono, że budynki zostały kupione przez nową firmę, Mitchell’s Glengyle Limited, kierowaną przez pana Hedleya Wrighta, prezesa J&A Mitchell and Co Ltd., którego przodkiem był William Mitchell. Tym samym Glengyle wróciło w ręce rodziny założycieli. Pierwszą destylacje przeprowadzono w 2004 roku. Butelkują whisky pod marką Kilkerran, gdyż jest na rynku blendowana whisky Glengyle od Loch Lomond. Kilkerran wywodzi się od gaelickiego „Ceann Loch Cille Chiarain”, co jest nazwą pierwotnej osady, w której święty Kerran miał swoją mniszą samotnię i gdzie obecnie znajduje się Campbeltown. W Glengyle zainstalowano częściowo nowy sprzęt, częściowo stare maszyny kupione od innych producentów, jak np. stary Bobby Mill – młyn do mielenia ziarna. Dwie kadzie fermentacyjne zrobione są z modrzewia i dwie z daglezji. Działa jedna para alembików, które wzięto z destylarni Ben Wywis, ale zostały zmodyfikowane tak by bardziej pasowały do stylu Campbeltown. Woda pochodzi z pobliskiego jeziora Crosshill Loch. Zacieranie odbywa się w ponad czterotonowej stalowej kadzi, trwa 7-8 godzin. Mają cztery kadzie fermentacyjne o pojemności po 30 tys. l, fermentacja trwa 72-110 godzin. Trunki dojrzewają w magazynach Springbank. Stosują beczki m.in. po: bourbonie, sherry, porto, maderze i rumie. Do dymnych whisky używają specjalnego wilgotnego torfu od lokalnego dostawcy. Firma eksperymentuje też z trzy czy nawet czterokrotną destylacją w obiegu swoich dwóch alembików. W 2007 roku pojawiała się pierwsza whisky trzyletnia, a od 2009 roku sukcesywnie wypuszczali whisky w serii Work in Progress. W 2016 roku zadebiutowała whisky Kilkerran 12YO, rok później dołączyła do niej edycja 8YO, w 2019 roku Kilkerran Heavilly Peated, a w 2020 roku edycja 16YO. Do tego dochodzą rozliczne specjalne wypusty. Nie sprzedają swojej whisky niezależnym bottlerom.
Glen Scotia Powstała w 1832 roku, założona przez rodziną Galbraithów (trzy lata później samodzielnym właścicielem stał się Stewart Galbraith). W 1919 roku kupiła ją West Highland
Alembiki w zakładzie Glen Scotia
Degustacja whisky z beczki w magazynach Glen Scotia
Malt Distilleries Ltd., a w 1924 roku znów zmieniła właściciela, tym razem przechodząc w ręce Duncana MacCallum. W latach 1928-1933 destylarnia była nieczynna,
39
Temat numeru
Glen Scotia Distillery
jej właściciel popełnił samobójstwo, a zakład przejęli bracia Bloch, właściciele gorzelni Scapa. W 1954 roku obydwie destylarnie zakupił koncern Hiram Walker & Sons by już rok później sprzedać ją spółce A. Gillies & Co. W 1970 roku, w wyniku zmian kapitałowych, stała się częścią Amalgamated Distilled Products Ltd, która rozbudowała gorzelnię, by następnie zbankrutować. W 1984 Glen Scotia została ponownie zamknięta. W 1989 roku kupiła ją spółka Gibson International, nie na długo, bo w 1994 roku kolejnym właścicielem została spółka Glen Catrine Warehouse Ltd. z grupy Loch Lomond Distillery. W latach 1994-1999 znów zamknięta. Używają starego młyna Bobby Mill. Kadź zacierna ma 20 tys. l, czas zacierania to ok. 8 godzin. Przerabiają 10 kadzi tygodniowo, po 2,8 tony ziarna na jeden zacier. Jest tu dziewięć kadzi fermentacyjnych po 25 tys. l. Fermentacja trwa 70-140 godzin, alkohol ma ok. 8%. Zainstalowana jest jedna para alembików: 11 tys. i 8600 l, destylat odbierany jest z mocą 63-73%. Roczne możliwości produkcyjne wynoszą ok. 750 tys. l. Styl whisky Glen Scotia to oleistość i dużo owocowych aromatów. Używa się tu torfowanego słodu, od 15 do 55 ppm, a także nietorfowanego. Torf pochodzi z Highland, torfowa whisky produkowana jest przez sześć ostatnich tygodni roku. Do starzenia wykorzystywane są beczki po: bourbonie, sherry oloroso i pedro ximenez, rumie czy porto, wszystkie w starych magazynach typu dunnage, nie klimatyzowanych, z dużym wpływem powietrza morskiego na maturację. Zabudowania magazynów pochodzą z lat 30. XIX wieku. Beczki napełniane są destylatem o mocy 63,5%. Podstawowa linia whisky z Glen Scotia to: Campbeltown Harbour, Double Cask, 10YO, 15YO, 18YO, 25YO i Vic-
40
toriana (mieszanka słodów torfowych i nietofowych), poza tym co roku butelkowana jest torfowa edycja z okazji festiwalu Cambeltown Malts Festival. Butelkowane są też różne edycje single cask. Glen Scotia to obecnie własność Loch Lomond Group.
Cadenhead Z Campbeltown związana jest też historia jednej z najstarszych firm w branży whisky-brokerów – William Cadenhead Limited. Firma powstała w Campbeltown
Sklep Cadenheads
w 1842 roku i należała do właścicieli destylarni Springbank, J. & A. Mitchell & Co. Ltd. Potem przenieśli się w okolice Aberdeen, gdzie działają do dzisiaj, w Campbeltown przy jednej z głównych ulic, wiodącej do Springbank i Glen Scotia, jest ich sklep firmowy z whisky. ŁUKASZ GOŁĘBIEWSKI zdjęcia autora
nazwa rozdziału
3
Świat whisky
Edynburg i
Holyrood Distillery
Edynburg ocieka whisky. Spacer po Royal Mile to slalom między słynnymi sklepami z whisky, pubami z szeroką ofertą whisky, krzykaczami przy St Giles' Cathedral, zapraszającymi na degustacje whisky, których zagłusza niezmordowany dudziarz. Możesz uszyć na miarę swojego doświadczenia przygodę w The Scotch Whisky Experience, czy w jeszcze całkiem nowym Johnnie Walker Princes Street. Na te i inne atrakcje po prostu wpadasz,
42
czasem nieświadomie, jak my na Johnnie Walker Experience przy Princes Street, na której nawet mieszkaliśmy. Wpadasz i wchodzisz. Ale jeszcze do niedawana Edynburg był białą plamą na mapie Szkocji jeśli chodzi o źródło single malt whisky, czyli destylarnie. Ostatnią destylarnią słodowej whisky, której new make wypełniał kolejne beczki była Edinburgh. Założona w 1849, jako West Sciennes, zmie-
niała w początkowych latach nazwę na Newington, Glen Sciennes, by od 1859 do 1925 działać, jako Edinburgh właśnie. Rok 1925 to data graniczna, koniec single malt whisky w Edynburgu, na niemal sto lat, do czasu, gdy 6 września 2019 new make z Holyrood Distillery u podnóża Arthur's Seat, napełnił pierwsze beczki. Obecnie funkcjonują w Edynburgu dwie destylarnie single malt – Holyrood i Bonnington, która mogłaby
Świat whisky być tą pierwszą, gdyby nie interesujące znaleziska archeologiczne, odkryte podczas budowy. Holyrood Distillery też wykorzystała ząb czasu, montując swoje kadzie i alembiki w zabytkowym budynku z 1835 roku. Nieopodal Royal Yaht Britannia trwa budowa wysokiej na 40 m, wertykalnej Port of Leith Distillery. Nawet w niedzielę wielkanocną praca tam wre. Praca nad produkcją whisky nie ustaje też w Holyrood Distillery. Podczas wizyty w destylarni wszystkie procesy były przestawione na ON i temperatura pomieszczenia była dwa razy wyższa niż na zewnątrz. Na piętrze, w jednym długim, wykorzystującym naturalną starą cegłę pomieszczeniu, ustawione są tonowa mush tun, czyli kadź zacierna typu semilauter, cztery kadzie fermentacyjne ze stali nierdzewnej, washbacks, o pojemności 5 tys. l (dwie są w innym pomieszczeniu), alembik pierwszej destylarni, wash still o pojemności 5 tys. l i alembik drugiej destylacji, spirit still o pojemności 3750 l. Alembiki są bardzo wysokie, siągają siedmiu metrów i są jednymi z najwyższych w Szkocji. Palmę pierwszeństwa dalej dzierży Glenmorangie ze swoimi żyrafimi alembikami, ale w Holyrood wybrnęli z tego w ten sposób, że ich alembiki są... najwyższe w relacji do pojemności. Aczkolwiek, jeśli to nie jest tylko marketingowa zagrywka, bo nie sprawdzałem w innych destylarniach, to być może Holyrood Distillery ma swoje prawdziwe „naj” – otóż podkreślają, że mają najkrótszy moment zbierania hearts, czyli frakcji głównej, środkowej części destylacji, która zostanie przelana do dębowych beczek. Stanowi ona jedynie 15% destylacji w spirit still, a resztę – heads, czy foreshots, czyli przedgonów (10%) i tails, inaczej feints, czyli pogonów (75%), używa się w kolejnej destylacji. Można zatem powiedzieć – nie ilość, a jakość.
Hala produkcyjna w Holyrood Distillery
To nie koniec charakterystycznych elementów w Holyrood. Obydwa alembiki zamiast miedzianego włazu, mają właz szklany, okrągłe okienko. Jest to ewenementem, gdyż miedziana powierzchnia alembika jest na wagę… złota. Ale w Holyrood twierdzą, że mogli poświęcić ten fragment ze względu na wyjątkową wysokość swoich alembików. Być może mogli, ale na pewno jest to bardzo dobry chwyt marketingowy, gdyż można zajrzeć do pracującego alembika. Na pewno destylarnia nie chce być nudna. Eksperymentują z drożdżami, także z tymi ze słynnych francuskich, winiarskich regionów. Eksperymentują ze słodem, m.in. chocolate malt, crystal malt. Czas fermentacji waha się od skromnych 48 do ekstremalnych 168 godzin. Ostatnio kombinują też z różnymi poziomami mocy napełniania beczek. Destylarnie bez dziedzictwa, heritage, jeśli nie chcą zginąć w masie nowych i ewoluujących starych destylarni, muszą wejść na wyższy poziom rzemiosła i marketingu. Wizyta trwa około godziny. Można zerknąć, dopytać, jest przyjaźnie, wesoło. Próbuje się trzech różnych wersji new make i koktajlu na bazie
jednego z nich, bo na whisky trzeba czekać jeszcze dokładnie 151 dni, jak poinformował przewodnik (oczywiście na dzień naszej wizyty, czyli 15 kwiatnia 2022). Aczkolwiek nie miał pewności, czy Holyrood wyda swoją pierwszą whisky, jako trzyletnią, czy poczeka dłużej. Mam wrażenie, że nie poczeka. I może dobrze. Bo new make na bazie chocolate malt jest rewelacyjny (aczkolwiek – uwaga, podczas odwiedzin otrzymujemy zredukowaną do 43% wersję, która i tak robi wrażenie, ale warto się zaopatrzyć w wersję butelkowaną do 60%). Edynburg to genialne miasto. Duże, nieduże. Historia i historie na wyciągnięcie ręki. Można na jego temat napisać poemat nie mniejszy niż pomnik Sir Waltera Scotta na Princess Street. Destylarnie Edynburga do swojej wielkości muszą dorosnąć. Są na etapie inkubatoryjnym, ale u swoich początków widać, że mają pomysł na siebie, na znalezienie się na coraz bardziej zagęszczonej mapie świata whisky. Doświadczyliśmy tego, że Holyrood Distillery taki pomysł ma. Powodzenia! ANDRZEJ ZAMOJSKI zdjęcia e-whisky.pl
43
Świat whisky
Peatland – czyli spotkanie z mchem torfowcem Dudy, kilt i święty Andrzej – czyli Szkocja – prawdopodobnie najbardziej charakterystyczna i owiana wieloma legendami kraina Zjednoczonego Królestwa, jak również dawne niezależne królestwo o bogatej kulturze i tradycji. Szkocja, to także supermocarstwo względem pewnego drogocennego dobra naturalnego, które kształtuje nie tylko krajobraz tego wyspiarskiego kraju, ale też gusta i zamiłowania wielu amatorów whisky na całym świecie. Mowa oczywiście o torfie, towarze tak drogim i wyjątkowym, jak też komercyjnym, kulturowym czy wreszcie biologicznym i ekologicznym. To właśnie dzięki niemu ogromna większość szkockich whisky (czy to w wersji single malt, czy blended) nabiera specyficznego, niepowtarzalnego charakteru, którego nie da się zastąpić absolutnie niczym innym. Ostatnio na łamach „Aqua Vitae” poruszałem temat torfu i jego wpływu na charakter i paletę aromatyczno-smakową whisky. Tym razem jednak chcę przybliżyć postać samego torfu i związane z nim problemy – a tych wcale nie brak. Zapraszam zatem do lektury tekstu, którego głównym i jedynym bohaterem jest… Mech torfowiec.
kułu jest pewien mech – z gruntu rzeczy dość niepozorna roślina, należąca do nader prymitywnych przedstawicieli tego królestwa organizmów żywych. To mech torfowiec (Sphagnum L.), należący do klasy torfowców (Sphagnopsida), do której zalicza się dziś w sumie około 350 gatunków, czyli stosunkowo niewiele. To właśnie ów mech jest pierwotnym elementem specyficznego zbiorowiska roślinnego, jakim jest torfowisko (peatland). I to właśnie na torfowisku znaleźć można jedno z najcenniejszych przyrodniczo podłoży, czyli w miarę powszechnie znany torf. Zgodnie z definicją, torf jest skałą osadową, należącą do grupy skał organogenicznych (pochodzenia
Torfowiska Wraz ze stale rosnącym na światowych rynkach popytem na whisky wszelaką, rośnie też świadomość jej spożywania. Przejawia się to w coraz większym zainteresowaniu klientów nie tylko tym, co znajduje się w ich kieliszku, ale również (a dla niektórych głównie) tym, skąd to pochodzi, jak zostało wyprodukowane i przez kogo? Dotyczy to również surowców, jakie posłużyły do wyprodukowania trunku. I tu pojawia się torf, wyrastając przy tym na element wzbudzający szczególne zainteresowanie miłośników szkockiej odmiany wody życia. Sprawcą całego zamieszania i przyczynkiem do napisania tego arty-
44
Wycięte kostki torfu
Świat whisky biologicznego). Z gruntu rzeczy to najmłodsza postać węgla kopalnego (zawierająca w swoim składzie około 60% czystego węgla), powstała wskutek obumierania i rozkładu szczątków flory i fauny bagiennej w warunkach dużej wilgotności i znikomej zawartości tlenu. Wyróżnia się dwa podstawowe typy torfowiska: niskie i wysokie. Oba mają ogromny potencjał wchłaniania i zatrzymywania wody, który wynosi tu odpowiednio: 300-700% oraz 900-2500%. Choć torfowiska są jednym z absolutnie bezcennych elementów (nie tylko szkockiego) krajobrazu, to można powiedzieć, że ich egzystencja jest dziś szczególnie zagrożona wskutek takich działań i wypadków, jak: osuszanie, wypas bydła, zalesianie, pożary czy wreszcie jego fizyczne pozyskiwanie z przeznaczeniem na przeróżne cele. W związku z tym
ochrona szkockich torfowisk stała się ostatnimi czasy kwestią priorytetową, szczególnie w obliczu znaczenia torfowisk w globalnym obiegu węgla w przyrodzie. W ostatnich latach zanotowano szereg naukowych raportów dotyczących aktualnego stanu torfowisk, jak również międzynarodowych konferencji dotyczących potrzeby i me-tod ochrony tych bezcennych historycznie i środowiskowo obszarów naturalnego krajobrazu Ziemi. Rzecz jasna przejawy tej aktywności nie mogły nie odbić się echem również w budynkach rządowych, szczególnie tych odpowiedzialnych za stan gospodarki i środowiska.
Teraźniejszość małego torfowca W Szkocji notuje się obecnie 23 obszary torfowisk, z których torf wykorzystywany jest do celów
przemysłowych. Z tej dwucyfrowej liczby jedynie sześć obszarów eksploatowanych jest przez tutejszy whisky-biznes. Szacuje się, że łączna objętość pozyskiwanego przez przemysł torfu sięga 440 tys. metrów sześciennych rocznie. Jednak, jak mówi Julie HeskethLaird (dyrektor wydziału operacyjno-technicznego Scotch Whisky Association – SWA), mimo iż wiele szkockich whisky kojarzonych jest z torfem, przemysł gorzelniczy tak naprawdę wykorzystuje do własnych celów stosunkowo niewielkie obszary szkockich torfowisk. Ponadto, jak podkreśla Hesketh-Laird, SWA stale współpracuje z organizacją Scottish Natural Heritage (SNH) w celu wyszukiwania najodpowiedniejszych terenów torfowisk do pozyskiwania torfu na cele destylacyjne. Do tego należy zaliczyć mający miejsce postęp techniczny
Piec do odymiania słodu torfem
45
Świat whisky nych dla danego terenu zbiorowisk roślinnych (tu: torfowisk) w miejscach uprzednio sztucznie zalesionych. Jak tłumaczy prof. Pete Smith z University of Aberdeen, torfowiska gromadzą znaczne zasoby węgla głównie pod powierzchnią gruntu, co kształtuje w tym miejscu specyficzny habitat, mocno zakłócany właśnie przez rosnące na nim (a nasadzane głównie przez człowieka) drzewa. Stare, dobrze ukorzenione drzewa stanowią dość trudny do usunięcia element krajobrazu, co przysparza restauratorom nieraz ogromnych problemów. Torf w brykietach
w dziedzinie pozyskiwania i obróbki torfu, co niewątpliwie przyczynia się do zmniejszenia skali ingerencji w naturalną postać torfowisk. Według SWA szkocki whisky-biznes używa jedynie około 0,5% ogółu torfu, jaki przeznaczony jest do celów przemysłowych w całym Zjednoczonym Królestwie. Tak mały procent wykorzystywanego torfu związany jest m.in. z zaprzestaniem używania tego surowca przez destylatorów, jako ogólnego paliwa palnego, a przeznaczanie go jedynie do nadawania whisky specyficznego dymnego charakteru. Niestety, około 80% torfowisk na Wyspach Brytyjskich doznało uszczerbku i to z przeróżnych powodów. Na czoło wysuwa się tu osuszanie podmokłych terenów, co literalnie przyczynia się do postępującej i wyniszczającej w skutkach erozji całych połaci torfowisk. W tym momencie gwoździem do trumny tak bezlitośnie obnażanego torfu są dwa czynniki, szczególnie obficie reprezentowane na szkockich wyspach: wiatr i deszcz. Z powodu wiatru kolejne warstwy torfu ulegają obsuszeniu i utlenieniu. Dotykający takiej wyschniętej materii deszcz powoduje wypłukiwanie niestabilnych i luźnych w for-
46
mie elementów zdegradowanego torfu, przyczyniając się tym do spływania tzw. „brązowej wody” (brown water), niezwykle drogiej w ewentualnym późniejszym jej uzdatnianiu. Oba te zjawiska gremialnie przyczyniają się do utraty związanego przez dziesiątki i setki lat węgla, co z kolei negatywnie odbija się na kondycji klimatu.
Torfowiskom na ratunek Restauracja torfowisk, to obecnie gorący temat, w który szkocki rząd chce zaangażować przedstawicieli sektora środowiskowego, naukowego i komercyjnego. Przywracanie eksploatowanym torfowiskom ich pierwotnego charakteru poprzez odpowiednio opracowane i realizowane prace ziemne zdaje się być dość kosztowne, ale z gruntu rzeczy bardzo opłacalne. By zmniejszyć te koszty, należy wdrażać programy ochronne już na terenach nieznacznie tylko zniszczonych wskutek ich eksploatacji czy zalesiania. Szczególnie to drugie działanie wywiera szkodliwy wpływ na torfowiska. W związku z tym ostatnimi czasy nie tylko znacznie ograniczono osuszanie wrzosowisk w celu ich zalesiania, ale wręcz podjęto działania zmierzające do przywrócenia natural-
Whisky i torf Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę niewielki procent zużycia torfu przez szkocki przemysł destylacyjny, to raczej trudno by oczekiwać, że destylarnie nie będą (prędzej czy później) uczestniczyć w czynnej ochronie bezcennego surowca, jakim jest omawiany tu torf. Za przykład niech posłuży nam destylarnia Highland Park, która w ciągu ostatnich lat podjęła współpracę z odpowiednimi instytucjami w celu odpowiedzialnego współzarządzania terenami eksploatowanych przez siebie torfowisk. Jak mówi Graham Manson (menadżer destylarni Highland Park), jego pracownicy wyruszają na torfowe tereny Hobbister Moor w kwietniu, by przez pierwsze kilka tygodni przygotowywać kanały osuszające oraz naturalne zbiorniki, przeznaczone do przyjęcia ściekającej wody. Kolejne sześć tygodni wspomniani pracownicy pozyskują wstępnie odwodniony torf, by przez resztę sezonu poddać go głównemu suszeniu. Pojedyncza skarpa torfu sięga ośmiu stóp wysokości (około 24 metrów). Z niej to z kolei każdy pracownik wycina długie kostki torfu, które następnie układa w trzy sekcje i poddaje naturalnemu suszeniu przez wiatr i słońce. W High-
Świat whisky land Park sekcje te obejmują torf pochodzący z najgłębszych warstw skarpy (gdzie materiał jest szczególnie gęsty i gruby) poprzez nieco luźniejszą sekcję środkową. Trzecią sekcją jest sekcja warstwy górnej, gdzie torf jest najmłodszy. To właśnie ta sekcja przedstawia szczególną wartość dla destylatorów z Highland Park z uwagi na jej walory aromatyczne. Na Orkadach, gdzie zlokalizowana jest destylarnia Highland Park, sezon pozyskiwania torfu jest szczególnie krótki, ograniczony do nader ubogiej tu w czasie pogody bezdeszczowej. W jej trakcie pracownicy destylarni, odpowiedzialni za torf, pozyskują go w ilości 230240 ton na sezon, co w okolicach sierpnia pozwala zapełnić przeznaczone na ten surowiec magazyny. Taka ilość, według destylatorów z Highland Park, spokojnie wystarcza na wykorzystanie skrzętnie zgromadzonego torfu na cały najbliższy sezon destylacyjny. Jeszcze jakieś dziesięć lat wstecz destylarnia, by pozyskać torf, musiała występować o specjalną zgodę na eksploatację torfowiska. W tym celu np. organizacja The Royal Society for the Protection of Birds and Scottish Natural Heritage wystawiała adekwatną opinię
na temat ewentualnych skutków operacji, jakie dotyczyć mogły ptactwa gniazdującego na danym torfowisku. Destylarnia w obliczu takiej opinii musiała zadeklarować stosowne wyczulenie na aspekty środowiskowe (choćby w kwestii wspomnianej awifauny) oraz współpracę np. z Aquaterrą (firmą zajmującą się doradztwem środowiskowym) w procesie opracowywania planu pozyskiwania torfu w danym sezonie. Wszystko to najczęściej skutkowało poważnym ograniczeniem wykopywania torfu, szczególnie na terenach uznanych za wrażliwe środowiskowo. Jak mówi Manson, destylarnia Highland Park mimo to wciąż dysponuje wieloma miejscami, z których uzyskuje swój torf, jak też wychwytuje wodę pochodzącą bezpośrednio z procesu przygotowawczego.
Przyszłość małego torfowca Obecnie sytuacja Highland Park w kwestii pozyskiwania torfu jest zintegrowana z destylarnianym kalendarzem i wsparta nie tylko odpowiednią sytuacją finansową firmy, ale również adekwatną siłą roboczą oraz zapleczem inżynieryjno-logistycznym. Nie bez znaczenia jest tu też podkreślany na
Wilgotny torf
Tomasz Falkowski
każdym kroku aspekt środowiskowy, czego wyrazem może być stosowanie np. specjalnych siatek „Geo-jute”, które działają, jak specyficzny złożony substrat, bogaty w składniki niezbędne roślinom do kiełkowania i wczesnego wzrostu. Do tego typu działań ochroniarskich można też zaliczyć używanie specjalnych ochronnych okryw glebowych typu „mulcz”, komponowanych z odpowiednich materiałów organicznych, jak: słoma, skoszona trawa czy niekwitnące chwasty. Szacuje się, że tego typu zabiegi powinny przynieść wymierne korzyści (tak środowiskowe, jak i przemysłowe) w ciągu dekady. Manson podkreśla, że jego ludzie pozyskują torf, którego wiek szacuje się na ok. 40-50 lat. Celem jest tu więc taka rekultywacja torfowisk, która w możliwie najkrótszym czasie pomoże przywrócić im w miarę pierwotny charakter. Nie bez znaczenia jest też ambicja Mansona (oraz innych szkockich destylatorów), by wierutnie przyczynić się do powstawania nowych terenów torfowiskowych, co jednak wymagać może planowania na kolejne kilkadziesiąt lat w przód… Cel jednak wydaje się być wart wysiłku. TOMASZ FALKOWSKI tomfalk-bourbon.blogspot.com
47
Masterclass
Kurs na Wyspę
Jura 11 kwietnia odbyła się degustacja whisky single malt z destylarni Jura. Do spróbowania było aż siedem butelek, wszystkie jakie są dostępne w Polsce, w ofercie dystrybutora, którym jest Polmos Bielsko-Biała.
Destylarnia wzięła nazwę od niewielkiej wyspy, na której się znajduje. Wyspa jest przytulona do zachodniego wybrzeża Szkocji, tylko niewielki przesmyk oddziela ją od Wyspy Islay, widać ją z nabrzeża przy destylarniach Caol Ila, Ardnahoe i Bunnahabhain. Prom łączy Jurę z Port Askaig na Islay. Jest na niej tylko jedna droga, jeden pub, jeden hotel, jeden kościół i jeden bank otwierany raz na tydzień. Sercem wyspy jest destylarnia, a lokalna społeczność liczy sobie zaledwie 185 osób, z których większość związana jest z whisky. Nazywani są Diurachs, co w języku gaelickim oznacza ludzi z Jury. Największą populację na wyspie stanowią jelenie, których jest prawie 6000 i sama nazwa jura wywodzi się ze staronordyckiego nazwania jelenia. Poza destylarnią, Jura to trzy stożkowe wysokie na ponad 700 m wzgórza, znane razem jako Paps of Jura oraz plaże. Tradycje produkcji whisky na Jurze sięgają początków XVI wieku.
48
Mieszkańcem Wyspy Jura był George Orwell, tutaj kończył swoja słynna powieść „Rok 1984”. Pierwsza destylarnia została założona na Jurze w 1810 roku, choć obecne budynki pochodzą z 1831 roku. Na początku XX wieku zaprzestano destylacji, a gorzelnia popadła w ruinę i ten stan trwał ponad pięćdziesiąt lat. Dopiero w 1958 roku postanowiono wskrzesić zakład, a pierwsza od dawna whisky popłynęła z alembików na wyspie w 1963 roku. Malt The Isle of Jura pojawił się w 1974 roku. W 1994 roku firma stała się częścią grupy White & Mackay, obecnie malty z Jury używane są m.in. do blendów White & Mackay, Mackinlay czy Shackleton. Mimo iż destylarnia Jura leży w bezpośrednim sąsiedztwie z Ilay, smak tutejszej whisky jest zupełnie inny, bardziej delikatny, mdły, zdecydowanie mniej torfowy, choć przez krótki czas w roku robi się tu także whisky torfowe, zwykle potem mieszane z nietorfowymi. Biały budynek destylarni z kominem położony jest przy małym porcie i hotelu. Jest tu sześć stalowych kadzi fermentacyjnych. Fermentacja jest dość krótka, trwa ok. 55 godzin, co daje lekki spirytus. Są tu cztery bardzo wysokie alembiki – wysokość to prawie 8 m. Spirytus odbierany jest z mocą 71%, do beczek trafia z mocą 63,5%. Leżakowanie odbywa się w magazynach przy destylarni. Roczna produkcja to 2,5 mln l. Podstawowa linia whisky single malt to: Jura Journey i Seven Wood – obie bez podania wieku, a także: 10YO, 12YO i 18YO, do tego dochodzą specjalne edycje Jura Winter i Jura Red Wine Cask. Te whisky dostępne są w Polsce, w dystrybucji Polmosu Bielsko-Biała. Ponadto produkowane są: 12YO Sherry Cask, 14YO American Rye Cask, 21YO – Tide, French Oak i Rum Cask Finish. Są też liczne edycje dedykowane na rynki sklepów wolnocłowych oraz Vintage, z kórych najstarsza dostępna jest z 1975 roku. Wcześniej butelkowane były m.in. edycje Jura: Origin, Supersition, Prophecy, Diurach’s Own.
Masterclass Za destylację i dobór beczek odpowiada Graham Logan, który pracuje w destylarni Jura od 1991 roku, zaczynając jako operator kadzi zaciernej.
żone ziarno, anyż, lukrecja, migdały, fistaszki, sól. W finiszu sporo rodzynek, suszone morele, daktyle, suszone skórki pomarańczy.
Jura Journey (40%)
Jura Red Wine Cask Finish (40%)
Dojrzewała w beczkach po bourbonie, lekko torfowa, bez podania wieku. W aromacie jabłka, pieczone jabłka, wanilia, czekolada, delikatnie nuta lipowa, herbaciana, wiśnie. W smaku czuć lekko torf, wypieczoną skórkę chleba, prażone ziarno, wanilię, goryczkę głogu. Ciasteczka maślane w finiszu i szarlotka, gala- 68 retka brzoskwiniowa, mąka, wypieczony chleb.
Jura 10YO (40%) Dojrzewała w beczkach po bourbonie, finiszowana 6-9 miesięcy w beczkach po sherry Oloroso, wyraźnie torfowa. Aromat bardzo słodki – jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie. W ustach nuta medyczna, torfowa, nieco słona, lukrecja, słone jabłka. W finiszu gencjana, ciasteczka maślane, pieczone jabłka, śliwki, dużo soli, dym, sadza, 74,5 mocno wypieczona skórka chleba, anyż i lukrecja.
Jura 12YO (40%) Dojrzewała w beczkach typu hogshead po bourbon, finiszowana w beczkach po sherry oloroso, wyraźnie torfowa (ok. 20 ppm). Bardzo przyjemny, elegancki zapach: pieczonych jabłek, gruszek, moreli. Nuty morskie: sól, jod, torf. Jest też lukrecja i skórki pomarańczy. W smaku dużo jabłek, wiśnie, gruszki, morele, suszone owoce, rodzynki, nuty korzenne – gałka muszkatołowa, ziele angielskie, lekko leśne igliwie. W finiszu wyraźny wpływ sherry – drożdżowość, do tego sól, solone mięso, przy- 82,5 palona skórka chleba, zwęglenie, gorzkie zielone orzechy włoskie i cierpkie śliwki.
Jura Winter Edition (40%) Whisky z beczek po bourbonie, finiszowana w beczkach po sherry, bez podania wieku. Przyjemny, lekki aromat pełen: gruszek, jabłek, moreli, cytrusów, ciastek cynamonowych, delikatnie nuta słona, lukrecja, powidła śliwkowe, 82 ale też tytoń fajkowy, nuta przyprawowa. Smak delikatnie dymny, pra-
Whisky z beczek po bourbonie, finiszowana w beczkach po czerwonym winie. Zapach ciasta drożdżowego z galaretką wiśniową, rodzynkami i poziomkami. Lekko nuta mandarynek, pomarańczy i aromatyczny ziołowy pieprz. W smaku najpierw lekko dym i uprażone ziarno, potem też nieco soli, tłusta kremowość, dużo soli, właściwie tych nut wina na początku nie czuć. Dopiero po chwili pojawia się wytrawna mineralność, sadza i pieprz. W finiszu wytrawność już gra pierwsze skrzypce – cierpkie jabłka, cierpkie czer- 85 wone winogrona, drożdże, śliwki, przyjemna mineralność.
Jura Seven Wood (42%) Dojrzewała najpierw w beczkach po bourbonie, potem całość podzielono do sześciu różnych beczek, z dębu francuskiego, z sześciu różnych regionów: Limousin, Troncais, Allier, Vogezów, Jupilles i Bertrange. Bez podania wieku. Wyraźnie torfowa. W aromacie sporo torfu, dużo ziarna, wypieczony chleb, miód, śliwki, gruszki, rodzynki. I nuta ściółki leśnej, grzybów. W ustach: czekolada i miód, egzotyczne drewno, herbata, imbir, pieprz, ziele angielskie, igliwie. Gorzko, przyprawowo, korzennie – goździki. Finisz najpierw pikantny, dużo imbiru, goździki, potem słodszy – czekolada, słodka herbata, 81,5 kawa z mlekiem, wiśnie, dużo tanicznego drewna, sól.
Jura 18YO (44%) Dojrzewała najpierw w beczkach po bourbonie, potem po czerwonych winach bordoskich. Lekko torfowa. Głęboki, elegancki słodko-wytrawny zapach: miód pitny i wiśnie, placek ze śliwkami, wytrawna czekolada z rodzynkami, lukier, kandyzowane morele. W smaku wyraźnie nuty medyczne i torf, kawa z mlekiem, orzechy włoskie, wiśnie, śliwki, anyż, lukrecja, kwiat czarnego 88,5 bzu. Finisz to gorzka czekolada, kakao, tytoń i sól, ale też trochę gruszkowej słodyczy. (ŁG)
49
Masterclass
Whisky ze
Speyburn
4 kwietnia w salonie M&P Strzelecka odbyła się degustacja czterech whisky z portfolio szkockiej destylarni Speyburn. Spotkanie prowadził brand ambasador, Łukasz Dynowiak. Polskim importerem marki jest MV Poland. Ładnie ulokowana na przedmieściach Rothes, w dolinie jednej z odnóg rzeki Spey, czerpie wodę ze źródła Granty Burn. Założył ją w 1897 roku John Hopkins, który był również właścicielem Tobermory Distillery na wyspie Mull. Pierwszy alkohol zlano do beczki jeszcze w 1897 roku, dla uczczenia jubileuszu królowej Wiktorii, choć destylarnia nie miała jeszcze drzwi, ani okien. W 1916 roku Hopkins sprzedał gorzelnię grupie Distillers Company Limited. W latach 1939-1947 była czasowo zamknięta. W 1962 roku zastąpiono opalanie alembików węglem na ogrzewanie gazowe. W 1992 roku nowym właścicielem została Inver House Distillers. Piękny masywny budynek destylarni z pagodą zaprojektował Charles Doig. Stary komin został zburzony, natomiast budynek starej słodowni zachowano jako niezwykłe muzeum techniki – są tu oryginalne urządzenia do słodowania (malt drums) z 1897 roku, zbudowane przez pioniera w tej technologii, firmę Galland-Henning Pneumatic. Napędzane były przez maszyny parowe. Słodownia ta działała do 1967 roku. W Speyburn pracuje stary młyn do mielenia ziarna – dziesięciotonowy Boby Mill. Używają głównie jęczmienia odmiany concerto. W 2015 roku zainstalowano gigantyczną kadź zacierną o pojemności ponad 6,2 ton. Wcześniej destylarnia była wyposażona w cztery kadzie fermentacyjne z sosny oregońskiej o pojemności po 32 tys. l, dodano do nich piętnaście stalowych kadzi, o pojemności po 27 tys. l każda. Fermentacja trwa 72-75 godzin. Firma ma nietypowy system destylacji. Jeden gigantyczny alembik wash still o pojemności 27 tys. l i dwa mniejsze spirits still po 12,5 tys. l. Chłodnica ma aż 100 m miedzianej wężownicy, w związku z tym destylat ma bardzo dużo kontaktu z metalem i jest wyjątkowo delikatny. Pierwsza destylacja trwa cztery godziny, druga – sześć godzin, spirytus odbierany jest z mocą 69,4% destylat jest odbierany i z taką mocą trafia do beczek. Większość produkcji idzie do blendów Inver House, a także na wymianę z innymi producentami. Wykorzystywane są głównie beczki po bourbonie, niewiele beczek po sherry do edycji 15YO czy na rynek amerykański. Roczna produkcja to ok. 4,5 mln l.
Speyburn Bradan Orach (40%) Whisky bez podania wieku, nazwę z gaelickiego można tłumaczyć jako „złocisty łosoś”, łosoś, który występuje w du-
50
żych ilościach w rzecze Spey jest symbolem destylarni Speyburn. Beczki po bourbonie, wiek destylatów 3-10 lat. Kiedyś butelkowana z mocą 43%, obecnie 40%. W aromacie: brzoskwinie, morele, jabłka, mirabelki, orzechy, muszkat, słód. W smaku przypieczone lub prażone ziarno, nuta gorzkawa, jak jarzębina, zielone jabłka, cytryny. Finisz nieco cierpki, tytoń, nuty siarki, sól, ciemna 60,5 mąka, delikatnie kardamon, zioła i jabłka. Bardzo lekka whisky.
Speyburn 10YO (40%) Whisky leżakowała głównie w beczkach po bourbonie i w niewielkim stopniu w beczkach po sherry – kolejnego napełnienia i z amerykańskiego dębu. Początkowo butelkowana z mocą 43%, obecnie 40%. Aromat rześki – słód, gruszki, jabłka, do tego bardzo dużo miodowej słodyczy, lukru, syropu gruszkowego, crème brûlée. W smaku podobnie – bardzo słodko, miodowo, toffie, spadź miodowa, dużo jabłek, gruszek i słodu. Finisz 71,5 cierpko-słodki, ciemny słód, porter, gruszki. Jest też duża oleistość, posmak ziaren słonecznika.
Speyburn 15YO (46%) Beczki ex-bourbon i trochę po sherry. Zapach przyjemny, mineralny, rześki, skórki zielonych jabłek, gruszki, marakuja, banany, toffie, czekolada, wiśnie, a w tle nuty tłuste, naftowe i starego utlenionego wina. W ustach też whisky jest tłusta, a jednocześnie owocowa i słona. Są gruszki i śliwki, jest miód i imbir, lukier, rodzynki, daktyle, trochę tytoniu, orzechy. Ciekawa kompozycja. Finisz pełen cierpkich jabłek, śliwek, gruszek, orzechów włoskich 85,5 i lekko sól, imbir, rodzynki, ciemny piwny słód w stylu stout. Speyburn 18YO (46%) Whisky leżakowała w beczkach drugiego napełnienia po bourbonie, a potem w beczkach po sherry z hiszpańskiego dębu. Rocznie wypuszczanych jest tylko 21 tys. butelek. W aromacie: rodzynki, figi, daktyle, śliwki, placek ze śliwkami, wiśnie, wanilia, orzechy laskowe, czekolada, ale też popiół. W smaku: wisienki koktajlowe, rodzynki, suszone morele, suszone wiśnie, konfitury, figi, pomarańcze, nuty mocno wyprażonego ziarna, kawy, gorzkiej czekolady, drożdży. W finiszu: sól, 92,5 drożdże, rodzynki, suszone wiśnie, orzechy, jednym słowem dużo sherry. I do tego prażone ziarno. (ŁG)
Podróże
„Tworzenie szlachetnych win słodkich to wyczerpujące, wiedzione ryzykiem i drogie przedsięwzięcie wymagające nerwów ze stali, pokaźnego zaplecza finansowego oraz zestawu odpowiednich odmian winorośli, winnic i właściwego klimatu. Zwłaszcza klimatu”. Tymi słowy Oz Clarke, wybitny krytyk winiarski, rozpoczyna rozdział swojej książki „Bordeaux” poświęcony sauternesom. Uznawane, obok tokajów, za najwybitniejsze słodkie wina świata, robione z gron dotkniętych szlachetną pleśnią, powstają na rubieżach słynnego regionu winiarskiego. Tu, na zachód od miasteczka Langon, ok. 40 km na południowy zachód od Bordeaux, zachodzi owa szczególna kombinacja warunków naturalnych, o której pisze Brytyjczyk. Zacznijmy od miejsca. Sauternes to w istocie dwie apelacje winiarskie leżące na przeciwległych brzegach wątłej rzeczki Ciron, dopływu Garonny: AOC Sauternes na południowo-wschodnim i AOC Barsac na północno-zachodnim. Teren jest tu pagórkowaty, a łagodne wzgórza niemal całkowicie obsadzone są winnicami. Licząca 97 km Ciron, mająca swe źródła w lasach Landes w Gaskonii, pokonuje większość biegu w cieniu dostojnych drzew, przez co woda, którą niesie, jest, nawet na przełomie lata i jesieni przenikliwie zimna. Przeciwnie Garonna, majestatyczna i szeroka, płynąca otwartą doliną, ma temperaturę o dobrych kilka stopni wyższą. Zetknięcie wód obu rzek w okolicach Preignac i Barsac powoduje we wrześniu powstawanie porannych mgieł. Wilgotne powietrze rozpełza się po okolicznych winnicach tworząc idealne warunki dla tworzenia się na dojrzałych gronach szlachetnej pleśni, Botrytis cinerea. Owoce nie gniją, bo koło południa ciepłe słońce rozprasza tuman i ogrzewa winograd. Pleśń osiada na winogronach, perforuje skórkę, co sprawia, że woda wewnątrz owocu łatwiej paruje. W drugą stronę, do wnętrza gron wędrują produkowane przez grzyb enzymy, które zmieniają ich charakter aromatyczny. Po pewnym czasie na krzakach można zobaczyć już tylko pomarszczone kiście. I choć nie wyglądają zachwycająco, stanowią doskonały materiał na szlachetne słodkie wino. Cukier jest skoncentrowany do tego stopnia, że drożdże nigdy nie będą w stanie przefermentować go do końca, wino zaś pozostanie słodkie. Dostarczone
fot. Gilles Guillamot
Sauternes i beczki
Szlak Sauternes
przez Botrytis enzymy wpłyną na jego charakterystyczny smak. Podobnie wpływ mają użyte odmiany winorośli. W Sauternes i Barsac korzysta się z trzech. Najważniejsze jest sémillon. Ten podatny na działanie szlachetnej pleśni szczep jest prawdopodobnie na brzegach Ciron autochtonem. Po raz pierwszy wspomniano o nim oficjalnie właśnie w Sauternes, już w 1736 roku. Daje wino o oleistej teksturze, z dużym potencjałem dojrzewania, niekiedy z nutami ziołowymi, bogate i lubiące dojrzewanie w dębowych baryłkach. Ulubionym partnerem sémillon jest doskonale znane sauvignon blanc. O ile w sąsiednim Pessac-Léognan, gdzie powstają najlepsze białe wina wytrawne w Bordeaux, to sauvignon wiedzie prym, a sémillon stanowi tylko dodatek, w Sauternes jest odwrotnie. Sauvignon, dzięki swej kwasowości, ma dodać słodkiemu winu wigoru i równowagi. Ostatnim w tercecie jest muscadelle. Mimo kojarzącej się nazwy, szczep ten nie jest spokrewniony z żadnym z licznych muszkatów. Wywodzi się z rodziny gouais blanc, jest więc krewnym pinotów, chardonnay czy rieslinga. Zwykle, w kupażach sauternesów i barsaków zajmuje poślednią rolę, ma wnieść świeże owocowe nuty. Łatwo ulega botrytysowi, stanowi więc także źródło słodyczy.
51
Podróże Winobranie nad Ciron to jedna z najtrudniejszych, czaso- i kosztochłonnych operacji podczas produkcji słynnych lokalnych win. Kiście dotknięte szlachetną pleśnią nigdy nie dojrzewają jednorodnie. Obok całkowicie zrodzynkowanych gron mogą pozostawać zupełnie zdrowe owoce, które botrytis zaatakuje dopiero za kilka dni lub tygodni. Zbieracze nie zrywają całych kiści. Pieczołowicie wybierają pojedyncze, gotowe już winogrona. Po pewnym czasie muszą wrócić do krzewu, nierzadko kilka razy. W rekordowym 1972 roku, w legendarnym Château d’Yquem trzeba było wracać do winnicy aż 11 razy, a i tak, ostatecznie, właściciele uznali, że jakość nie jest wystarczająco dobra, by wypuścić na rynek główną etykietę. To, że winobranie ciągnie się od września do listopada jest nad Ciron normą. W porównaniu z regionami winiarskimi, w których powstają wina wytrawne, wydajność jest drastycznie niska. W sąsiednich gminach regionu Bordeaux, gdzie zbiory i tak są ograniczone, by uzyskać skoncentrowane, wysokiej jakości wina, przyjmuje się, że z owoców jednego krzewu winorośli może powstać jedna butelka dobrej klasy wina. W Sauternes będą to zaledwie dwa, trzy kieliszki, a w topowym Yquem tylko jeden. Fermentacja, ze względu na potężną koncentrację cukru w gronach, jest bardzo powolna. Często odbywa się w dębowych, zwykle nowych baryłkach o pojemności 225 l, robionych z francuskiego dębu. W Yquem po fermentacji młode wino spędza w beczkach aż 30 miesięcy, zyskując subtelnie waniliowe, korzenne nuty. Powstałe tak najlepsze sauternesy i barsaki to wina niemal nieśmiertelne, zdolne przeżyć w butelce dziesiątki lat dzięki wielkiej koncentracji cukru (ok. 120-140 g/l) i wyrazistej kwasowości.
Beczka po winie sauternes, a w niej whisky Kilchoman
52
Botrytis cinerea
A beczki? One też zyskują aromaty sauternesów. Morele, brzoskwinie, cytryny, miód, orzechy – to zapachy, których można spodziewać się w tych wielkich winach, to nimi przesiąka też dąb. Baryłki cenione są przez producentów whisky nie tylko ze względu na charakterystyczną woń. W tak niewielkich apelacjach jak Sauternes czy Barsac, gdzie produkcja wina jest ograniczona i droga, a materiał wyjściowy, czyli zbotrytyzowane grona, bardzo cenny, żaden rozsądny winiarz nie może pozwolić sobie na używanie do fermentacji i dojrzewania beczek marnej jakości. Słynne whisky starzone w baryłkach po sauternesach to m.in. Nectar d’Or Glenmorangie, Arran Sauternes Finish, Glendronach 14YO Sauternes Finish (tylko beczki po winach klasy premier cru), wreszcie Octomore 4.2 Comus z destylarni Bruichladdich, która dojrzewa w baryłkach po Château d’Yquem, czy mocno torfowe edycje z beczek po sauternes z destylarni Kilchoman. Whisky dojrzewające w beczkach po sauternesach cechują łagodne, owocowo-słodkie aromaty. Niektóre z nich osiągają ceny zdecydowanie wyższe niż same, nie tanie przecież, wina. TOMASZ PRANGE-BARCZYŃSKI
Historia
Warszawa Julian Fuchs, Rudolf Ewest „Jakkolwiek ze smutkiem przychodzi nam powitać każdą nową fabrykę wódek, każdy nowy szynk otwierający się w Warszawie, dla tej prostej przyczyny, że wzrastająca liczba producentów, świadczy o wzrastającej liczbie konsumentów, przecież nie należymy do owych zagorzalców amerykańskich, którzy wszelkie gorące napoje z pomiędzy rzeczy istniejących wykreślić by usiłowali. Wszakże i trucizny wchodzą w skład zbawiennego lekarstwa, a kieliszek wódki pokrzepiając siły spracowanego wyrobnika, bynajmniej nie czyni go pijakiem, i nie przynosi uszczerbku społeczeństwu. Zgadzamy się przeto na exystencyą fabryk wódczanych i szynków, o ile takowe spoczywają w ręku sumiennych, które dla marnego zysku nie będą na arendarski sposób rozpijać klassy biedniejszej, i mieszaniem zgubnych pierwiastków do fabrykatu truć i zabijać bezkarnie. Temi to powodowani uwagami, zwiedziliśmy nowo otwartą fabrykę wódek, likworów i araku w domu hr. Wołłowicza, przy ul. Brackiej i placu św. Alexandra, pod firmą: Fuchs i spółka, i uprzejmość właścicieli, oprowadzających nas po wszystkich zakątkach fabryki, wtajemniczyła nas we wszystkie przejścia chemicznego processu, i objaśniła znaczną liczbę wprowadzonych ulepszeń, z których jako najważniejsze wspominamy filtrowanie wódki za pomocą węgli, na zimno, przez co otrzymana, staje się czystą jak łza. Okazywano nam dalej różne próbki wódek, likworów i araku, w których to wyrobach, z zagranicy sprowadzony dystylator, znakomitej dowiódł zdolności, uwieńczonej, jak nam powiedziano, medalem na wystawie Londyńskiej, szczególniej też likiery jego, jeżeli nie stoją na równi z zagranicznemi, to blisko nich zajmują miejsce. Pożegnaliśmy w końcu grzecznych gospodarzy, i odeszli z przekonaniem, że zakład ten w krótkim czasie zrobi sobie należytą reputacyę, na jaką sumienność w każdym rodzaju przedsięwzięcia zasługuje”. „Gazeta Codzienna” nr 185/1856 Po otwarciu ważnej historycznie destylarni przez Karola Schneidera (którą opisałem w ostatnim numerze „Aqua Vitae”), powstało w Warszawie jeszcze kilka małych i efemerycznych zakładów, które nie wywarły wpływu na historię warszawskiej produkcji wódek. Wskazać tu można Destylarnię Felixa Muchowicza, założoną w 1851 roku przy ulicy Nowolipie pod Nr 2407/8 w domu sędziego Sułkowskiego, oraz destylarnię założoną przez Jana Bachnika. działającą pod firmą Lüders et Bahnik na rogu ulic Leszno i Żelaznej pod nr 691, powstałą w 1859 roku.
Rozalia Neuding Dłużej funkcjonująca fabryka wódek należała do Rozalii Neuding. Nie wiadomo, w którym roku została założona. W 1846 roku właścicielka informowała o przeniesieniu zakładu dotąd istniejącego przy ul. Długiej 551 na ul. Dziką 2244b. Pod nowym adresem fabryczka zatrudniająca w 1872 roku trzech robotników działała do początku lat 90. XIX w.
Julian Fuchs W pierwszych dekadach drugiej połowy XIX w. największą warszawską destylarnią była fabryka założona przez Juliana Fuchsa i wspólników
w 1856 roku. Był to ważny historycznie zakład, którego założyciel wprowadził do branży alkoholowej dwie, jakże ważne nowości. Pierwszą była produkcja najlepszego spirytusu na najnowocześniejszych, dostępnych wówczas aparatach destylacyjnych. Notatki wspominają, że na początku działalności zakład korzystał z aparatu Pistoriusza, a następnie kolumny do pracy ciągłej Savalla. W kontynentalnej Europie były to najlepsze maszyny do destylacji, które zrewolucjonizowały europejskie gorzelnictwo i przemysł alkoholowy. Drugim novum było wprowadzenie estetycznych opako-
53
Historia wań wyrobów: butelek i etykietek. Fuchs zadbał także o wygląd sklepów firmowych, które uczynił eleganckimi salonami. W prasie ukazało się kilka obszernych artykułów opisujących dzieje destylarni Juliana Fuchsa, które przybliżają historię i dokonania tej firmy. Pierwsze z nich relacjonowały otwarcie zakładu w 1856 roku: „W tych dniach otworzoną została w domu W. Wołłowicza na rogu Nowego-Świata i, ulicy Brackiej, dystylarnia likierów, wódek i fabryka araku, pod firmą Fuhs et Comp. Urządzony według systemu Pistorjusza aparat, zbudowany został przez tutejszego Majstra Kotlarskiego P. Okońskiego, i na tym to aparacie powierzono zdolnemu, obeznanemu z sztuką swoją dystylatorowi pędzić różne gatunki wódek i likierów, które rzeczywiście pod względem gatunku i dobroci, nie mają nic do zarzucenia. Aby się o tem przekonać, dość zajrzeć do składu, który wtem samem miejscu dla sprzedaży detalicznej otworzyła taż Dystylarnia i gdzie szeregi flasz i baryłek, obejmujące pomienione wyroby, mieszczą w sobie to wszystko, co tylko w tym zakresie wymagane być może. Rozumie się, że ceny zupełnie są przystępne, bo fabryka ta przestając na małych korzyściach, pragnie sobie zasłużyć na zaufanie i wzięcie u powszechności”. Interes prowadzony przez Juliana Fuchsa rozwijał się pomyślnie, co pozwoliło kilka lat później przenieść fabrykę do własnych zabudowań na
J. Fuchs, Przepalanka - z kolekcji Tomasza Bartoszewskiego
rogu ulic Brackiej i Żurawiej, o czym donosił artykuł z 1867 roku: „O ile okazały dwupiętrowy gmach naprzeciwko placu św. Aleksandra na rogu ulic Brackiej i Żurawiej pod Nr 1587, w roku zeszłym przez p. Juliana Fuchs, podług planu profesora szkoły sztuk pięknych budowniczego Wolińskiego, w stylu poważnym wzniesiony, stał się pożądaną i prawdziwą ozdobą tej części miasta, o tyle znów urządzony wewnątrz w osobnych masiw murowanych budowlach zakład, do dystylacji wódek, spirytusów i alkoholi służący, ze względu na swoje rozmiary, nowo sprowadzone maszyny i aparata, oraz zastosowanie najnowszych ulepszeń, jest niewątpliwie pierwszorzędnym i wzoro1860 r. Luders et Bahnik, ogłoszenie - ze zbiorów wym zakładem tego rodzaautora
54
ju. P. Fuchs, jakkolwiek praktycznie obeznany od dawna z każdą metodą dystylacji, mimo to wyjeżdżał dwukrotnie za granicę, aby z bliska zbadać stan obecnego postępu i przyswoić krajowi naszemu każdą w tej gałęzi doskonałość, jaką na polu wynalazków przemysł Niemiec, Francji i Anglji zdobyć zdołał, nie oszczędził trudów i znakomitego kapitału na ten zakład fabryczny (około rs. 40,000), ale też urządził go w niepraktykowanych dotąd warunkach doskonałości, a usiłowania jego, aby produkowane tu w kraju wódki, likiery, araki, i tak niezbędne w medycynie i w wielu fabrykach, tudzież pracowniach chemicznych spirytusy i alkohole, nie ustępowały w dobroci zagranicznym, i zapobiegły bezpowrotnemu wywozowi z kraju znacznych na sprowadzenie tych artykułów funduszów, najpomyślniejszym uwieńczone zostały skutkiem; zasługę przemysłowej i obywatelskiej tego rodzaju działalności, każdy z należnem uznaniem ocenia. Mając jeszcze w świeżej pamięci urządzenie dystylacyjnego zakładu p. Juljana Fuchsa, pragniemy choć pobieżne dać o nim wyobrażenie. Budowla dwupiętrowa, w której skład wchodzi tylko cegła, wapno, cement i żelazo, z dachem na żelaznem wiązaniu, pokrytym angielską cynowaną i kanelowoną blachą, wzniesiona wewnątrz posesji z kominem 150 stóp wysokim, wzbudza zajęcie i ciekawość. Na dole maszyna parowa z fabryki krajowej Zamojskiego i Spółki, o sile 4ch koni z cylindrem leżącym, nie więcej jak stolik biurowy zajmująca miejsca, bez żadnego stuku cicho pracująca, pędzi okowitę oraz wodę zimną lub gorącą do górnych rezerwoarów lub właściwych aparatów. Opodal stoi olbrzymi aparat dystylacyjny Savalla, na teraz jedyny w kraju naszym, na powszechnej wystawie paryzkiej medalem złotym nagrodzony, który w przeciągu 12 godzin, 600 wiader okowity (blizko 2000) garncy, zamienia w spirytus zupełnie czysty
Historia 97ej próby Trallesa. Do czyszczenia okowity z wszelkich pozostałych w nich pierwiastków substancji produktowych, z jakiemi zwykle z gorzelń prowincjonalnych jest sprowadzana; zakład p. Fuchsa, posiada 4 ogromne filtry żelazne cylindrowe, wysokie stóp 24, średnicy 72 cali, do zapełnienia których potrzeba na raz węgli drzewnych 200 korcy. Dwa alembiki z matematyczną dokładnością wykonane, jeden na wiader 40, drugi na 100, służą do wyciągania ekstraktów z kawy, herbaty, kminu, anyżu, ananasu, śliwek i innych owoców. Alembiki te, jak również aparat Savalla, zwykle wedle dawnych systemów ogniem pędzone, nie widzą tu nigdy płomienia, ogrzewa je bowiem para wodna, rozgałęzionym wewnątrz
systemem rur wprowadzana z kotła w oddzielnej budowli stojącego, który ma ciśnienie 4 atmosfer i opat-
1891 r. J. Fuchs, reklama prasowa - ze zbiorów autora
rzony jest bulijerem, prędsze otrzymywanie pary ułatwiającym. Przez wysokość pierwszego pietra przechodzi górny cylinder kondensacyjny aparatu Savalla, tudzież wierzchny cylindrów filtracyjnych. Na drugiem piętrze ustawione są, 3 wielkie żelazne rezerwoary do okowity, a ponad tymi kolosalny zbiornik wody, z których płyny te własnym ciężarem odpowiednimi rurami przechodzą do właściwych filtrów i aparatów dystyllacyjnych i studzących. Winszować także należy zakładowi, że w terytorium swem znalazł studnię z niewyczerpanym zapasem czystej wody źródlanej. Pod całą długością frontowej kamienicy od strony Żurawiej, imponujące swą wielkością galerie sklepione, czyli piwnice, we dnie dostatecznie oświetlone okienkami, a wieczór gazem, wylane asfaltem, zapełnione bateriami ciężkiego kalibru okseftów, beczek, beczułek, gąsiorów, flaszek, godne są w istocie widzenia. Dystyllacja p. Fuchsa trzeba, Butelki J. Fuchs - z kolekcji Grzegorza Ruty
oddać sprawiedliwość, produkuje wszystkie gatunki wódek i likierów nieustępujących wcale swą dobrocią, najlepszym wyrobom Niemiec, Francji lub Anglji, a przede wszystkiem znacznie są one tańsze, i nie raz się zdarza, że likiery p. Fuchsa nalewane w zagraniczne flaszki, dla dogodzenia zwolennikom cudzoziemszczyzny za cudzoziemskie są sprzedawane. Wyroby z dystylarni wzmiankowanej, rozchodzą się co dzień w różne strony Królestwa; paręset zakładów tutejszych, przez nią jest zaopatrywanych, a wiele domów prywatnych, które czystą wódkę, wyborowy likier lub arak z pierwszej ręki, a tem samem i z większą rękojmią nabywać zwykły, z odległych dzielnic miasta tu za kupnem przysyłają”. W 1888 roku ukazał się artykuł podsumowujący dotychczasową historię destylarni Juliana Fuchsa: „J. Fuchs w roku 1856 założył dystylarnię swoją w posesji leżącej na rogu placu św. Aleksandra i ulicy Brackiej, na miejscu której w lat blisko trzydzieści potem, zbudował ten gmach okazały, w którym obecnie mieści się wielki, po europejsku urządzony, hurtowny skład wyrobów jego. Miejscowość ta znana wówczas powszechnie pod szczęśliwą nazwą (Bożydar), przyniosła też i szczęście nowemu właścicielowi swemu. Nie od razu jednak! Zdobywać on je musiał powoli, wytrwałą i mozolną pracą. J. Fuchs nie należał do tych wybranych, którzy przystępują do przedsiębiorstwa z kapitałem wielkim lub z ustaloną, o szerokim kredycie, renomą. Rozpoczynał on swoją pracę z środkami ograniczonemi i bez rozgłosu. To samo już dowodzi ile trudu, zdolności i zamiłowania włożyć on musiał w przedsiębiorstwo swoje ażeby je rozwijać, rozszerzać i wreszcie postawić na tem pierwszorzędnem stanowisku, jakie dziś od lat już wielu, bez zaprzeczenia zajmuje. Dopomogła mu w tem nie mało pewnie, energja i rzutkość razem. On
55
Historia to pierwszy bowiem z dystylatorów tutejszych, pomyślał o sprowadzeniu do swego zakładu aparatów ulepszonych – on pierwszy zajął się czynnie rozpowszechnieniem przemysłu wódczanego w prowincjonalnych miastach, w kraju i w Cesarstwie, do których wysyłał ciągle reprezentantów swoich dla zawiązania osobiście z kupcami miejscowymi stałych stosunków handlowych, które też i obecnie trwają, wciąż rozszerzając się nawet. Najszczęśliwszym jednak pomysłem J. Fuchsa było to, iż on pierwszy wprowadził u siebie nieznaną do owego czasu w zakładach tutejszych reformę. Reforma ta miała na celu, obok największej staranności
1910 r. J. Fuchs, reklama prasowa - ze zbiorów autora
Ci z czytelników naszych, którzy pamiętają jak brudno, wstrętnie nawet, prezentowały się dawniej u nas, i same sklepy wódczane i wódki, choćby i najdroższe, które dystylarnie warszawskie wysyłały na świat boży we flaszkach brudnych ze szkła ordynarnego z nalepioną klaistrem etykietą, ci przyznają zapewne, że pomysł J. Fuchsa, który pierwszy, i składy wódek swoich i w ogóle wyroby swojej fabryki przyzwoicie i gustownie przystroił, był szczęśliwym pomysłem. W skutek tej, acz zewnętrznej tylko reformy, wódki, likiery i w ogóle lepsze gatunki wyrabianych w dystylarni Fuchsa napoi – zyskały pokup szeroki i zapanowały przeważnie zarówno na stołach w domach prywatnych, jak na bufetach w pierwszorzędnych zakładach restauracyjnych. Rozumie się, że z czasem, wszyscy inni dystylatorzy poszli za tym przykładem – w każdym razie jednak, zasługa za to że ogół publiczności naszej o wytworniejszym smaku, ma dziś starannie wyrabiane, smaczne i elegancko wyglądające wyższe dystylatorskie wyroby, należy się
J. Fuchsowi, który tę zaniedbaną stronę w dystylatorskim u nas fachu, rzec by można ucywilizował, na europejski sposób. Drobny ten pozornie szczegół zasługuje na zanotowanie, choćby ze względu, że w nim leży dowód i zamiłowania w zawodzie swoim i… poszanowania dla publiczności razem. Po czternastu latach wytrwałej i niczem nie zrażonej pracy J. Fuchs, wywalczył już był dystylarni swojej znakomitą renomę. Wyroby jego zyskiwały wziętość coraz szerszą, a w roku 1870, otrzymał za nie, pierwszy medal na petersburskiej wystawie. Odtąd już takich medali, złotych i srebrnych, dystylarnia Fuchsa pozyskała wiele na wszystkich europejskich i krajowych wystawach. Najzaszczytniejszym z nich jednak, bo świadczącym najlepiej o wartości tego zakładu, jest ostatni medal, przyznany na wystawie w Bordeaux, za likiery i alkohole. Otrzymać takie odznaczenie w Bordeaux, w ojczyźnie najlepszych w świecie likierów i spirytusów – to coś znaczy przecie! Obecnie, już dystylarnia Fuchsa
1907 r. J. Fuchs, reklama prasowa - ze zbiorów autora
w samem oczyszczaniu spirytusu, upiększenie, wydystyngowanie czyli, że się tak wyrazim, uszlachetnienie samego procederu, przez nadanie, tak samym składom i sklepom szynkowym, tak i wychodzącym z dystylarni produkcjom, estetycznego wyglądu.
56
1906 r. J. Fuchs, reklama prasowa - ze zbiorów autora
Historia używa reputacji świetnej, zarówno w kraju jak i zagranicą – tak, iż nie tylko w Niemczech lecz i we Francji nawet, posiada ona reprezentantów własnych i wysyła tam znaczne partje swoich wyrobów – szczególniej też tak zwanego alaszu, który wyrabia ze sprowadzanym aż z Holandji kminkiem. Francuzi, jakkolwiek mistrze w wyrobie likierów, przyznają jednak, że takiego „alaszu” i „wiśniówki” jakie im Fuchs przysyła, dotąd nie produkują wcale. Wobec tych faktów i tych odznaczeń zaszczytnych, jakże nisko upadają takie insynuacje oszczercze, jakich dopuścił się, ze skwapliwością podejrzaną… pewien niepowołany analizator tutejszy, który z kupionej zapewne w jakimś szynku i tam, być może
J. Fuchs, Rum de la Jamaique - z kolekcji Tomasza Bartoszewskiego
1891 r. R. Ewest, ogłoszenie - ze zbiorów autora
sfałszowanej wódki, opatrzonej jakoby… firmami kilku najpierwszych dystylarni tutejszych, a wśród nich i Fuchsa, osądził i zawyrokował publicznie, acz w podejrzanym przez własnego współpracownika pamflecie, że wyroby tych reputowanych zakładów zawierają w sobie jakieś substancje czy przymieszki szkodliwe. Nam się wydaje, że wyroby te, wydałyby się owemu analizatorowi niepokalanie czystemi, gdyby mu pozłocono szkła, przez które patrzył na nie”. Julian Fuchs zmarł w 1897 roku w wieku 72 lat. Firma działała dalej pod nazwą J. Fuchs, choć jej właściciele się zmieniali. Najpierw właścicielem był Maksymilian Classen, a od ok 1906 roku Wacław Oppenheim i Andrzej Modrzejewski. W 1902 roku firma Fuchs brała udział w Wystawie Kucharsko-Spożywczej w Warszawie, gdzie nie ubiegała się o nagrody i wystawiła
własny pawilon, w którym na półkach stały całe baterie wódek, koniaków i win, wśród których królowały zwłaszcza wina szampańskie kilku najlepszych marek. Fabryka Fuchsa działa do wybuchu I wojny światowej, zatrudniając stale około 40-50 pracowników. W II RP prawdopodobnie wznowiła działalność, ale działała bardzo krótko.
Rudolf Ewest Drugą większą destylarnią założoną w Warszawie w połowie XIX w. była fabryka należąca do Rudolfa Ewesta. Miała ona powstać w 1854 roku przy ul. Leszno 673b (po zmianie numeracji ul. Leszno 42 i 12), ale przypuszczalnie powstała trzy lata później, gdyż z 1857 roku pochodzi ogłoszenie prasowe o nowo założonej Fabryce Spirytusów, Araków, Likierów i Wódek Gdańskich E. Scharffenrotha i Spółki,
1881 r. R. Ewest, reklama prasowa - ze zbiorów autora
57
Historia mieszczącej się pod tym adresem w domu W. Potańskiego (czwarty dom od Kościoła XX. Karmelitów). Prawdopodobnie Rudolf Ewest w początkowym okresie był jednym ze wspólników tej firmy, który z czasem, najpewniej w 1861 roku, stał się głównym właścicielem. W 1872 roku w fabryce pracowało pięciu robotników, zaś wartość produkcji wynosiła 31200 rubli. W 1881 roku nastąpiła rozbudowa zakładu o czym donosiła warszawska prasa: „W tych dniach byliśmy świadkami otwarcia nowo przerobionej i udoskonalonej dystylarni p. Rudolfa Ewesta przy ulicy Leszno, który to zakład znanym jest już od lat dwudziestu przeszło z jak najlepszej strony, okolicznym i dalszym jego mieszkańcom. P. Ewest, zamiłowany i biegły w swym zawodzie, śledził ciągle za postępem przemysłu dystylacyjnej sztuki – a pragnąc przytem zakład swój uczynić pierwszorzędnym, zwiedził odpowiednie zagraniczne słynniejsze tego rodzaju zakłady – i wszystko co przemysł i postęp w tym względzie uczynił, to dziś u siebie zastosował. W tym celu egzystujące budowle rozszerzył, wzniósł nowe zabudowania i w nich urządził na wielką skalę zakład dystylacyjny parowy, według najnowszych systemów, z rektyfikacyjnym aparatem Savalli, który w swem działaniu okazał się znakomitym, już bowiem przy pierwszej próbie wobec znawców i ekspertów dokonanej, strumień spirytusu, jak łza czysty, doszedł 98% stopni według alkoholometru Tralesa, co według zdania biegłych ma być cechą niepospolitej jego czystości i dobroci. W końcu z przyjemnością zanotować można, że wszystkie roboty i urządzenia wewnętrzne wykonanemi zostały przez fabryki krajowe i miejscowych rzemieślników – jak niemniej i to, że cała obsługa zakładu z samych krajowców była i jest złożona. Nie wątpimy, że ogólne uznanie, jakiem się dotąd cieszył p. Ewest i nadal
58
1872 r. Dane dotyczące warszawskich destylarni - ze zbiorów autora
towarzyszyć mu będzie, a uczciwa praca jego w rodzaju przemysłu krajowego przyniesie mu odpowiednie owoce!”. Kolejna dłuższa notatka pochodzi z 1888 roku, gdy Rudolfowi w prowadzeniu firmy pomagał syn Aleksander Ewest: „Zakład ten, istnieje już od roku 1854 przy ulicy Leszno; mianowicie zaś w domu pod Nr 42 będącego własnością p. R. Ewesta. Przede wszystkiem, zaznaczyć tu wypada, iż przedsiębiorca ten jest fachowym, gruntownie wykształconym w zawodzie swoim pracownikiem. Przymiot to ważny, którym nie wszyscy posiadacze większych nawet dystylarni, poszczycić się mogą. Być może iż z tej właśnie specjalności w raz obranym fachu, wyrodziło się i to widoczne zamiłowanie z jakiem p. Rudolf Ewest traktuje całe przedsiębiorstwo swoje. Zamiłowanie to ujawniło się na każdym kroku w ciągu wieloletniej wytrwałej pracy, której też fabryka ta zawdzięcza głównie dzisiejsze wybitne stanowisko swoje. Skutkiem takiej zamiłowanej pracy, dystylarnia p. Rudolfa Ewesta posiada: i machinę parową i kotły i aparaty, i całe urządzenie odpowiadające najzupełniej wszelkim wymaganiom postępu. Sam nawet budynek fabryczny nie
dawniej jak przed ośmioma laty przebudowany został gruntownie, z szczególnem uwzględnieniem, nie tylko dogodnego rozmieszczenia laboratoriów, lecz także i warunków higienicznych. Robotnicy pracują tam w salach widnych, suchych, zaopatrzonych w świeże powietrze, za pomocą wentylacji stosownej. Na terytorium fabryki, w jej obrębie, znajduje się wywiercona ad hoc, na użytek zakładu, artezyjska studnia. Słowem, począwszy od administracji sprężystej, aż do najdrobniejszych czynności, jak np. czyszczenia butelek przeznaczonych na eksport do składów i sklepów wódczanych, których tak znaczna liczba po wszystkich dzielnicach Warszawy a i na Pradze także, pod firmą R. Ewesta – acz nie będących własnością jego – istnieje, wszędzie tam widać, czystość i porządek wzorowy. A wszystkiem tem kieruje naczelnie, wszystkiem zajmuje się osobiście, sam właściciel zakładu, jedynie tylko przy energicznej pomocy syna, p. Aleksandra Ewesta, również jak ojciec wykształconego i zamiłowanego w swym fachu pracownika.” Destylarnia Ewesta działa do wybuchu I wojny światowej, zatrudniając ok. 14 robotników. ŁUKASZ CZAJKA blog.czajkus.com
Ekspert poleca
Single Cask Cognac No 4 Kolejny Single Cask z firmy Voyer to kontynuacja mojego pomysłu sprzed kilku lat. Poprzednie edycje umiliły czas konsumentom, jak również umilają czas inwestorom. Pierwsze na świecie Single Cask Cognac stanowią nie lada gratkę dla inwestorów. Cieszę się, że ten pomysł realizuję z Pierre Vaudon. Winnice Francois Voyer usytuowane są w dwóch najlepszych wioskach w regionie Grande Champagne (1st Cru of Cognac) - Verieres i Amblevile. Te miejsca, to prawdziwy Raj dla produkcji bardzo eleganckich, aromatycznych i gładkich koniaków. Są częścią specjalnego obszaru na południowym zachodzie Grande Champagne, który koneserzy nazywają Złotym Pasem Koniaku. Lubie, kiedy konsumenci, miłośnicy koniaku zagłębiają się coraz głębiej w temat. Rozmawiamy o regionie Cognac, a to są regiony: Grande Champagne, Petite Champagne, Fins Bois i kolejne. A teraz mamy jeszcze okazję zdobywać wiedzę o charakterze poszczególnych Cru w poszczególnych apelacjach. Takim produktem jest też Single Cask No 4 Voyer. Wybierana beczka przeze mnie osobiście, sygnowana jest trochę moim gustem, jak również długimi rozmowami podczas Festiwali Pawlina Whisky & Friends oraz Ogólnopolski Salon Win i Alkoholi M&P. Te prestiżowe festiwale w Polsce organizuję już od 14 lat. To miejsca wymiany spostrzeżeń wśród pasjonatów. Single Cask No 4 to istna symfonia najszlachetniejszych aromatów: czekolada, kawa, cynamon, suszone owoce, trufle, dzikie jagody i, oczywiście, wanilia.
Starzenie produktu w dębowych beczkach z dębu z lasu Limousine robi robotę. Ten rodzaj drewna pozwala trunkowi przez wiele lat oddychać swobodnie, za co potem w kieliszku może się odwdzięczyć paletą aromatów i smaków. Single Cask No 4, to jeden z niewielu koniaków, który może się pochwalić świadectwem pochodzenia. Wiemy gdzie i kiedy poprzednie generacje rodziny Voyer posadziły winorośl. Obserwujemy jak ona rośnie i co roku wydaje owoce. Wiemy, kiedy i kto zbiera winne grona. Wiemy, kto siedzi przy alembiku i pilnuje procesu destylacji. Wiemy, że robotę robi jeden alembik, co oczywiście wydłuża proces, ale pozwala zachować ścisłą kontrolę niewielkich partii koniaku. Wiemy, że destylacji poddawane jest wino wraz z osadem. To metoda trudniejsza, ale daje w efekcie gładsze, bardziej miękkie i smaczniejsze koniaki. Wiemy, gdzie dokładnie leżakowała beczka. Wiemy dokładnie, kiedy została zabutelkowana. Dokładnie też wiemy, kiedy trafiła do Polski i po raz pierwszy była szansa jej spróbować, czyli na VI edycji Pawlina Whisky & Friends w Fabryce Norblina. Firma M&P jest jedyną firmą, która daje szansę odbiorcom spróbować wszystkich alkoholi i win przed zakupem. Po to właśnie są organizowane Festiwale, jak również niesamowita ilość mniejszych degustacji dedykowanych poszczególnym producentom w klubach i degustatorniach firmy M&P. MIROSŁAW PAWLINA
59
Co na półkach
Co na półkach? SKALA OCEN Recenzenci: Bogumił Rychlak ( BR ), Łukasz Gołębiewski ( ŁG ), Mariusz Budzyński ( MBU ), Mariusz Pluciński ( MP ), Michał Borowiak ( MB ), Paweł Paziewski ( PP ), Szymon Bira ( SB ) 0-9,5 10-19,5 20-29,5 30-39,5 40-49,5 50-59,5 60-69,5 70-79,5 80-89,5 90-94,5 95-100
– – – – – – – – – – –
nic nie warte, do zlewu poniżej krytyki, z trudem da się przełknąć nic ciekawego, nigdy nie sięgniesz po raz drugi blado, raczej do koktajli bez polotu, ale można poświęcić chwilę średniak, ale wart zadumy w ustach coś zaczyna grać jest dobrze, pozytywne smakowanie bardzo dobrze, iskierki radości wybitne, przyjemność delektowania poezja, życie jest piękne
86
95/100 Aqua Vitae Rekomenduje 90/94,5 Aqua Vitae Rekomenduje 10/10 Super cena Możliwe do zdobycia punkty: 30 – aromat, 30 – smak, 30 – finisz, 10 – balans Podane przy notach ceny są orientacyjne i mogą się różnić w sklepach stacjonarnych i na stronach internetowych.
Brandy Ararat 25YO Aznavour Jedna z najwspanialszych brandy w historii piwnic z Erywania, wypuszczona dla uczczenia pochodzącego z Armenii Charlesa Aznavoura. Zanim zmarł w 2018 roku piosenkarz zdążył jeszcze spróbować tej brandy i zaakceptować dobór beczek. Nie dożył, niestety, oficjalnej premiery, która miała uświetnić jego kolejna obecność w zakładach w Erywaniu. Jest to kupaż trzech różnych roczników, z których najmłodszy miał 25 lat w chwili zlania z beczek. Najstarszy składnik jest z 1956 roku, kiedy Aznavour święcił pierwsze triumfy na paryskiej scenie. Wykorzystany destylat z 1960 roku nawiązuje do czasu powstania jednego z największych francuskich przebojów, piosenki „Je m’voyais déjà”, zaś najmłodszy w kupażu alkohol pochodzi z 1981 roku, kiedy powstała piosenka „Une vie d’amour”.
60
Zapach śliwek, orzechów, tytoniu, herbaty, moreli, nektarynek, pomarańczy, anyżu, soli. W smaku tytoń, drożdże, czekolada, orzechy włoskie i laskowe, czekolada z pomarańczą. Finisz lekko kwaskowy, kandyzowane skórki cytryny, orzechy, suszone śliwki, rodzynki, suszone morele, suszone grzyby, ściółka leśna, mocny tytoń. Cudowna brandy. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Armenia/Erywań Producent: Yerevan Brandy Company Leżakowanie: ponad 25 lat w dębie W ofercie: M&P ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 1099 zł Jakość vs cena: 8/10
94,5
Gin Destyl Silesian Gin Dość niezwykły gin, bo bazowy destylat jest z wytłoczyn gron roter riesling z Winnicy Silesian, do tego lawenda też z tej samej okolicy, co winnica. Robiony na rotawyparce z Jonston Distillery. W aromacie czuć też
Co na półkach dużo owoców cytrusowych – limonki, cytryny, mandarynki, może trawa cytrynowa. Wyczuwalny też dzięgiel i, chyba, korzeń irysa. Jałowca niewiele i to główne zastrzeżenie do przyjemnego aromatu. Jałowiec jest już wyraźnie w smaku, tu też jest dużo lawendy znanej już z aromatu, jest mineralność, jest dzięglowa korzenność, jest coś pikantnego jak cięty świeży imbir. W finiszu głównie: dzięgiel, imbir i jałowiec – w takiej kolejności, jeszcze kolendra, lawenda niemal znika. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Dolny Śląsk Producent: Destyl Leżakowanie: brak W ofercie: Destyl ABV: 40% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 209 zł Jakość vs cena: 8,5/10
86
Opihr Oriental Spiced Gin wprowadzony na rynek przez Quintessential Brands w październiku 2013 roku. Wytwarzany w destylarni G&J Greenall – to druga co do wielkości destylarnia w Wielkiej Brytanii. Nazwa Opihr Gin została zainspirowana legendarnym portem, z którego król Salomon miał co trzy lata otrzymywać ładunek złota, srebra, drzewa sandałowego, pereł, kości słoniowej, małp i pawi. Wieki temu takie przedmioty były niezwykle egzotyczne i można je było zdobyć tylko szalonymi i niebezpiecznymi środkami. Chociaż żaden z botaników nie jest szczególnie niezwykły, ich połączenie tworzy bardzo charakterystyczną miksturę. W mieszance jest pieprz kubeba z Malezji, czarny pieprz, kardamon i imbir z Indii, kminek z Turcji, ziarna kolendry z Maroka, gorzkie pomarańcze z Hiszpanii, jałowiec z Włoch i arcydzięgiel z Niemiec. Jedynym składnikiem, którego pochodzenie pozostaje niewyjaśnione, jest skórka grejpfruta. Ten brak paszportu jest jednak szybko wybaczany, ponieważ dodaje ginowi tak potrzebnego efektu i jest bardzo pożądanym dodatkiem do tej potężnej mieszanki. Na nosie Opihr Gin ma mocną mieszankę przypraw z kardamonem, który bardzo wybija się ponad resztę. Jest cytrus, który daje o sobie znać. Chociaż z pewnością dominuje pikantna eksplozja, jest też wyczuwalna słodycz pomarańczy. Na finiszu dominuje kubeba z cudownie egzotycznymi i wyrazistymi nutami czarnego pieprzu, ale jest także pewna kwiatowość. W Wielkiej Brytanii butelkowany w 40%, natomiast w wersji eksportowej np. w Polsce jest to 42.5%. Gin ten to zdecydowanie interesująca, odurzająca przyprawami przygoda. (MP)
Kraj pochodzenia/Region: Wielka Brytania/North West England Producent: Quintessential Brands Leżakowanie: brak W ofercie: Pinot Wine & Spirits ABV: 42,5% Pojemność: 0,7 l 88 Średnia cena: 125 zł Jakość vs cena: 10/10
Duch Sadu Gin Prosto z Sadu Destylowane razem w alembiku były: jabłka, pomarańcze, wiśnia, trawa żubrowa, jałowiec i przyprawy. Intensywny zapach zielonych jabłek, szarlotki, głębiej jałowiec, masa cytrusów, pigwa, pomarańcze, waniliowa słodycz, cynamon, tymianek, cytryna. W smaku: przyjemne, kwaskowe jabłka, mineralność, dzięgiel, kolendra, pomarańcze, korzenne przyprawy, kardamon, pieprz, jałowiec, chmiel, kolendra. Finisz dość ostry – jałowiec, pieprz i imbir, kolendra, kardamon, cynamon i pomarańcze, mandarynki, szarlotka, dużo trawy żubrowej w finiszu. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: Duch Sadu Leżakowanie: brak W ofercie: Duch Sadu ABV: 42% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 95 zł Jakość vs cena: 9,5/10
81,5
Cotswolds Wildflower No 1 Wśród botaników są: jagody jałowca, lawenda, liście laurowe, grapefruity, limonki, czarny pieprz, kardamon, korzeń dzięgla, nasiona kolendry, pomarańcze, chabry, korzeń rabarbaru. Barwa czerwonej porzeczki. Zapach przyjemny – grejpfrut, cytryna, słodka pomarańcza, jałowiec. W smaku bardzo gorzka pomarańcza, korzeń goryczki, olejki skórki grejpfruta, olejki lawendy – bardziej jak aperitivo, niż gin, bo jałowca w smaku nie czuć. Koktajlowo i smakowo bardzo interesujące, świetnie zagra z prosecco. W finiszu czuć i jałowiec, i grejpfrut, i gorzkie pomarańcze. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Wielka Brytania/Warwickshire Producent: Cotswolds Leżakowanie: brak W ofercie: Pinot Wine & Spirits ABV: 41,7% Pojemność: 0,7 l 89 Średnia cena: 215 zł Jakość vs cena: 9,5/10
61
Co na półkach Muma Gin z wodą morską, rumiankiem, cynamonem, irysem, cytrusy. Zapach pełen pomarańczy, mandarynek, cynamonu i rześkiego jałowca o nutach igliwia, rumianek. W ustach rozgrzewa cynamon i jałowiec, czuć dużo cytrusów, zwłaszcza limonki, kwaśne cytryny. W finiszu grzeje pieprz, jałowiec, cynamon, goździki. Bardzo rześki, a jednocześnie korzenny. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Włochy/Apulia Producent: Muma Gin Leżakowanie: brak W ofercie: Gin Dom Polska ABV: 41,8% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 233 zł Jakość vs cena: 10/10
95
Miler Aroniówka Polska marzec 2022
95,5
Oprócz botaników znanych z klasycznej receptury ginu Jonston Dry, jak: jałowiec, kolendra, kardamon, dzięgiel, są tu dodane: destylat owocu z bergamotki, geranium i melisy oraz egzotyczne pieprze. W zapachu cytrusy – mandarynki, bergamotka, limonka, poza tym kolendra, geranium, dzięgiel, jałowiec, sporo słodyczy, spora oleistość. W smaku wyrazisty, dużo jałowca, dużo ziół, bardzo intensywnie geranium, tymianek, majeranek, jest też kwaśna owocowość, jak rajskie jabłuszko. W finiszu mięta, bergamotka, limonka, pieprz i jałowiec oraz mineralność. Bardzo rześki, prawdziwie wiosenny gin. (ŁG)
Kolor i zapach – jagodowe. Zapach na pewno nie otrząsa, bo jest w nim słodycz jagody leśnej, a nie cierpkość aronii. Lekko nuta pudrowa, różana, delikatnie też ziołowa. Smak cierpki, lekko ziemisty, jest tu wyraźnie aronia, ale jakby przełamana jagodą leśną, cierpkie, ale chciałoby się żeby tej cierpkości było jeszcze więcej, syrop wyraźnie złagodził charakter aronii. W finiszu wyczuwalny alkohol, wcześniej ukryty pod owocowością, słodycz, jagody… Przyjemny, ale bardzo delikatny likier. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Wielkopolska Producent: Miler Spirits/Polanin Leżakowanie: NAS W ofercie: Krest.pl ABV: 35% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 109 zł Jakość vs cena: 9,5/10
85
Destyl Hibernal (22,5%)
91,5
Kalwados Roger Groult Pays d’Auge Age d’Or Najmłodsze destylaty w tym kupażu mają ponad 20 lat, najstarsze ponad 60 lat. Destylacja w szarentejskich alembikach. Intensywny zapach pieczonych jabłek, śliwek, marcepanu, lukrecji, ciasta ze śliwkami. Smak delikatny – pieczone jabłka – gorzkie i słodkie. Dalej: śliwki, brzoskwinie, morele. Finisz słodki: lukier, marcepan, rodzynki, suszone morele
62
Kraj pochodzenia/Region: Francja/Normandia Producent: Roger Groult Leżakowanie: powyżej 20 lat W ofercie: Krest.pl ABV: 41% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 719 zł Jakość vs cena: 10/10
Likier
Jonston Spring Blossom
Kraj pochodzenia/Region: Polska/Wielkopolska Producent: Jonston Distillery Leżakowanie: brak W ofercie: Jonston Distillery ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 126 zł Jakość vs cena: 10/10
i bardzo słodkie jabłka. Elegancki, zrównoważony, doskonały calvados. (ŁG)
Produkcja w zakładzie Drake, moszcz z winogron hibernal z Winnicy Jakubów. Zapach słodki, nieco miodowy, dużo bzu, akacja, morele, lekko pestka. Smak kwaskowy, a nawet kwaskowo-gorzki – tłoczony sok z kwaśnych i gorzkich odmian jabłek. I czarny bez. Przyjemne, fajne na kostce lodu. W finiszu trawiastość, dużo skórek i pestek winogron, jak w młodej grappie. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Dolny Śląsk Producent: Destyl Leżakowanie: brak W ofercie: Destyl ABV: 22,5% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 159 zł Jakość vs cena: 9/10
88,5
Co na półkach Okowita
Destyl Dornfelder Produkcja w zakładzie Drake, moszcz z winogron dornfelder z Winnicy Jakubów. Przyjemny słodki zapach, lekko nuta orzechów, czarna porzeczka, wiśnia, bez. W smaku słodko-cierpko, syrop i hibiskus, wiśnia, porzeczka. W finiszu dochodzi więcej słodyczy – ciemna czekolada z rodzynkami, ze śliwkami, z suszoną maliną. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Dolny Śląsk Producent: Destyl Leżakowanie: brak W ofercie: Destyl ABV: 22,8% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 159 zł Jakość vs cena: 9/10
83,5
Goldwasser Fine Brandy Chardonnay Grapes Edycja zastąpiła Goldwasser XO na koniaku, tu przyprawy były infuzjowane we francuskiej brandy z chardonnay klasy VSOP. Bardzo przyjemny cytrusowy zapach – pomarańcze, mandarynki, limonka, delikatnie wanilia. I czuć też dobrą brandy. Smak słodki, ale nie przesadnie, dużo pomarańczy jak w Grand Marnier, imbir, przyprawy korzenne, zwłaszcza goździki wyraźnie wyczuwalne. Gorzkie pomarańcze i syrop cukrowy w finiszu. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Niemcy Producent: Hardenberg Spirits Leżakowanie: NAS W ofercie: Mundivie ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 139 zł Jakość vs cena: 10/10
89
Miodula Espresso Miodowy likier połączony z ziarnami włoskiej kawy. Przyjemny zapach dobrej, świeżo zmielonej kawy espresso. W smaku gorycz ziaren kawy, a na końcu miód lipowy, bardzo to ładnie, harmonijnie pasuje. Nuta gorzkiej czekolady z wiśnią, z wędzoną śliwką, bardzo dobre, dobrze dobrana moc alkoholu, świetnej jakości kawa. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Beskidy Producent: Mundivie Leżakowanie: NAS W ofercie: Mundivie ABV: 30% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 75 zł Jakość vs cena: 10/10
Ognista Okowita z Piwa AIPA Piwo z browaru Dziki Wschód typu American India Pale Ale, destylacja w Podolu Wielkim. Edycja limitowana, tylko 574 numerowane butelki. Wydestylowane w 2021 roku. Zapach bardzo cytrusowy – limonka i grejpfrut dominują. Rześkość. Delikatna goryczka, delikatny słód. Dobre przemieszanie gorzkiego i słodkiego z rześkością cytrusów. W ustach: słodkie śliwki, morele, pomarańcze, kakao, ale też imbir, pieprz. Ciekawe, wielowymiarowe. W finiszu pierwsze skrzypce gra czarna porzeczka, dalej czerwony agrest, chmiel, cytryna, grejpfrut, delikatna słodycz kandyzowanej skórki grejpfruta. A potem masa słodkiej czarnej porzeczki. Świetne! (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Lubelskie Producent: Dziki Wschód Leżakowanie: brak W ofercie: Dziki Wschód ABV: 42,5% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 230 zł Jakość vs cena: 10/10
93
Stork Club Rye Korn Niemiecka Spreewald Distillers, ich młody destylat ze słodowanego i niesłodowanego żyta. Zapach bardzo przyjemny, zbożowy, nieco słodki – chleb i wanilia, rodzynki. Smak pełen żyta – owocowość i dużo pieprzu, kurkumy, imbiru, ziela angielskiego. Finisz zdecydowanie pieprzny i korzenny, kwaśne jabłka, mocno wypieczony chleb, zakwas chlebowy, bardzo delikatnie wanilia. Bardzo przyjemne do picia i ładnie poukładane. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Niemcy/Spreewald Producent: Spreewald Distillers Leżakowanie: brak W ofercie: Pinot Wine & Spirits ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 170 zł Jakość vs cena: 10/10
90
Młody Ziemniak 2021
94
Destylacja w lipcu 2021 – „wilgotny, tropikalne noce”, tak opisał miesiąc zbiorów Waldemar Durakiewicz, mistrz destylacji. Zapach najpierw bardzo słodki – wanilia, mleczna czekolada, toffie, potem bardziej rześki – zielony ziemniak, zielony ogórek, a na końcu przypieczony – palone ziarna kawy, wypieczona skórka ziemniaka
63
Co na półkach i – po napowietrzeniu – korzenne warzywa, zwłaszcza pietruszka i seler. Słodszy, delikatniejszy zapach niż w 2020 roku. Smak słodko-cierpko-gorzki, przyjemny. Lekko gencjana, ale nie tylko korzeń, bo też jest nuta kwiatowa, można sobie wyobrazić, że to kwiaty gencjany żółtej, cierpkość surowej zielonej skrobi, kurkuma, kwaskowe śliwki, renklody, mało skojarzeń z ziemniakiem. Finisz długi, choć delikatny – polne kwiaty, na wpół ugotowany ziemniak, pietruszka, syropowa słodycz, ale i odrobina pieprzu, a na końcu długo siemię lniane. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Podlasie Producent: Polmos Siedlce Leżakowanie: brak W ofercie: Chopin ABV: 40% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 147 zł Jakość vs cena: 10/10
90
Triple Head Okowita Winogronowa Starzona Destylowane były wytłoczyny odmiany solaris, a także całe grona odmiany Leon Millot, ale z dużą przewagą solaris. Małe rodzinne winnice Cena i Smuga. Destylat był starzony trzy miesiące w beczkach 220 l z dębu francuskiego po czerwonym winie hiszpańskim. Bardzo przyjemny zapach, sporo w nim kopru i anyżu, ale też słodyczy pyłków kwiatowych, rumianku, słodkich soczystych owoców. Smak najpierw cierpki – nuta herbaciana, skórzasta, tytoniowa i przyprawowa – cynamon, kurkuma, a do tego słoność. W finiszu też czuć sól, imbir, mineralność, anyż, miętę, szałwię, a nawet nieco goryczki dzikich bylic, piołunu. I dużo tytoniu, do tego delikatnie ziemistość, prażone migdały. Bardzo długi, intensywny, ciekawy finisz. Produkt świetnie pokazuje, że dla destylatu z wytłoczyn winogron długie leżakowanie nie jest potrzebne, by nabrał złożoności, a przede wszystkim harmonii. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Śląsk Producent: Silesia Distillery Leżakowanie: 3 miesiące w beczkach po czerwonym winie W ofercie: Silesia Distillery ABV: 43% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 169 zł Jakość vs cena: 10/10
Kraj pochodzenia/Region: Barbados Producent: Roger Groult Leżakowanie: 10 lat w beczkach po bourbonie W ofercie: Tudor House ABV: 54% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 267 zł Jakość vs cena: 9,5/10
83,5
Dictador 2 Masters Laballe 1976 Kolejna odsłona Dictador 2 Masters, tym razem za beczki odpowiadali dwaj mistrzowie – Hernan Parra i Cyril Laudet. 41 lat leżakowania w beczkach po bourbonie i 9 miesięcy finiszowania w gaskońskim czarnym dębie po armaniaku Laballe. Tylko 378 butelek. Zapach soi, skóry, tytoniu, śliwek, wędzonych śliwek, wasabi. Smak cierpki, tytoń, skóra, lekko wanilia, wiśnie, soja, melasa. Finisz tłusty, sojowy, dębina, tytoń, śliwki, cukier trzcinowy, wiśnia, brzoskwinie. Finisz długi, przyjemny, owocowy – pomarańcze, nektarynki oraz tytoń. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Kolumbia/Bolivar Producent: Dictador Leżakowanie: 41 lat w amerykańskim i gaskońskim dębie W ofercie: Stock Polska/Dictador Europe ABV: 44,9% Pojemność: 0,7 l 95,5 Średnia cena: 2220 zł Jakość vs cena: wartość kolekcjonerska
Cihuatán Sahumerio
91,5
Rum Samaroli Barbados 2001 Release for Tudor House Mieszanka czterech beczek rumu melasowego z Foursquare Distillery, butelkowanie w 2021 roku dla
64
Tudor House. Połowę z dziesięciu lat leżakował w beczkach po bourbonie w tropikalnym klimacie Barbadosu, a resztę czasu w Szkocji. Zapach wiórków kokosowych, czekolady, wanilii. Smak słodko-cierpki, miód, czekolada i tytoń, wanilia. Cierpki finisz – imbir, ale też dużo czekoladowej i waniliowej słodyczy. (ŁG)
Limitowana edycja, jest to mieszanka czterech rumów – lekkich i ciężkich, w wieku 12-14 lat. Nazwa Sahumerio odnosi się do rytuału w kulturze Majów, dedykowanego bogini miłości Chantico. Zapach melasy, śliwek, wiśni, tytoniu. Smak cierpki, tytoń, skóra, herbata, hibiskus, wiśnia, brzoskwinie. Finisz długi, przyjemny, owocowy – pomarańcze, nektarynki oraz tytoń. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Salwador/San Salvador Producent: Ron Cihuatán Leżakowanie: 12-14 lat W ofercie: Pinot Wine & Spirits 86,5 ABV: 45,2% Pojemność: 0,7 l
Co na półkach Średnia cena: 290 zł Jakość vs cena: 9,5/10
El Libertad Chapter 2 Flavour of Freedom Ośmioletni rum z Dominikany, lekko dosłodzony i infuzjowany. Mocny zapach melasy, słodkiej kawy, słodkiego tytoniu, wędzonych śliwek, wytrawnej czekolady, lekko w tle kokos. Smak wytrawny – dużo orzecha włoskiego, kokos, tytoń, imbir, czekolada, dębina, tropikalne drewno. Przyjemny finisz, wytrawna czekolada, kakao, mango, wiśnie, kokos, lekko imbir, masa orzechów włoskich. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Dominikana Producent: Secret Arts of Spirits Leżakowanie: 8 lat w amerykańskim dębie W ofercie: Ice-Full ABV: 41,8% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 215 zł Jakość vs cena: 10/10
87,5
Colon Salvadoreno Coffee Infused Rum Ron Colon to połączenie mieszanki rumów z zimnym naparem z kawy bourbon z regionu El Ciprés, uprawianej na wysokości 1700 m n.p.m. obok słynnego wulkanu Santa Ana w Salwadorze. W skład tego rumu wchodzą: sześcioletni rum salwadorski destylowany w kolumnie, produkowany przez destylarnię Licorera Cihuatán, młody jamajski rum destylowany w alembikach z destylarni: Worthy Park, Hampden i Monymusk oraz trzyletni jamajski rum destylowany w alembiku przez Worthy Park. Zapach espresso i bardzo dobrego, estrowego jamajskiego rumu, nuta bananów, papai. W smaku jest kawa, jest fermentujący ananas, mango, papaja. Mocne. Finisz pełny espresso, wytrawny, cierpki, tytoniowy, gorzkie banany, głóg, tatarak, miód, mocny jamajski estrowy rum. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Salwador/San Salvador Producent: Ron Colon Leżakowanie: do 6 lat W ofercie: Pinot Wine & Spirits ABV: 55,5% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 194 zł Jakość vs cena: 10/10
agawy w górach na zachód od Jalisco, wyłącznie agawę weber. Ich tequila jest trzykrotnie destylowana, by zapewnić większą łagodność trunku. Zapach ziemisty, skrobiowy, wytrawnego miodu, czarnej porzeczki. Smak cierpkosłodki, dużo porzeczki, malina, śliwka, miód. Bogata, przyjemna tequila. W finiszu suszone czarne oliwki, nuta octowa, fermentacyjna. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Meksyk/Jalisco Producent: Casa Noble Leżakowanie: brak W ofercie: Pinot Wine & Spirits ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 305 zł Jakość vs cena: 8/10
86
Cabo Maya Añejo Głęboki zapach egzotycznego drewna, hebanu, sandałowca, coli, orzechów włoskich, do tego kiszone limonki, ziemistość, tytoń, sadza. Smak wytrawny – gorzka czekolada z orzechami i rodzynkami, kakao, karmel, suszone śliwki, lody waniliowotruskawkowe, pistacje. Finisz pikantny, przyprawowy, dużo goździków, cynamonu, ziela angielskiego, gałki muszkatołowej, pieprzu. Maliny, truskawki, orzechy, wiśnie, sól, dużo soli. Bardzo wykwintna. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Meksyk/Jalisco Producent: Cabo Maya Leżakowanie: 18 miesięcy w amerykańskim dębie W ofercie: Ice-Full ABV: 38% Pojemność: 0,7 l 94,5 Średnia cena: 249 zł Jakość vs cena: 10/10
Whisky blended Johnnie Walker Blue Icons 2.0
95,5
Tequila Casa Noble Cristal Destylarnia Casa Noble znajduje się w miejscowości La Cofradía. Założycielem i mistrzem destylacji jest Jose Pepe Hermosillo. Mają własne organiczne uprawy
Limitowana edycja whisky Johnnie Walker Blue, numerowane butelki. W aromacie: świeżo garbowana skóra, lakier, bejca, węgiel drzewny, gryzący rozmaryn, śliwka renkloda, morela, dżem brzoskwiniowy, pieczone banany, a też kłącze kosaćca, a nawet szafran. A to tylko nuta górna. W nucie dolnej: czekolada z karmelizowanymi orzeszkami, waniliowy fondant, jabłka pieczone. Znowu pojawia się rozmaryn, a nawet krzaki jałowca jak w piwie sahti. Wrażenie jest wprost olśniewające,
65
Co na półkach tyle się dzieje i to jednocześnie. Po jakimś czasie, nuty ostrzejsze chowają pazury i mamy stary omszały tokaj, kandyzowany imbir, kwiat muszkatu. W smaku mocno czekoladowo-kawowa whisky, dużo skórki z jabłka z pestkami, ale też pieczonego na piecu. Bardzo nieśmiało przebija cytryna z imbirem, rozgrzewa. Finisz pikantny, papryczka habanero, ale też pieczony banan lub może prędzej ananas. Niezwykle złożona, a jednocześnie już bardzo współczesna, można sączyć w zakurzonej bibliotece, ale można też w warunkach bardziej ekstremalnych. (BR) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja Producent: Diageo Leżakowanie: NAS, powyżej 28 lat W ofercie: Diageo ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 970 zł Jakość vs cena: 8/10
90
Beczka 2196, tylko 624 butelki, mieszanka trzykrotnie destylowanych single pot still i single malt. Whiskey finiszowana w beczkach z dębu mizunara. Zapach słodki, dużo słodkiego cynamonu, cynamonowa guma do żucia, gruszki, bardzo dojrzałe słodkie jabłka, dojrzałe śliwki, budyń truskawkowy. W smaku słodycz tylko przez chwilę, zaraz jest ukłucie pikantne – imbir, chili, pieprz, goździki, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, a też i odrobina soli. Bardzo cierpkie jabłka, pestki jabłek, głóg, tarnina. Bardzo rozgrzewa. W finiszu powraca słodycz gruszek i jabłek, budyń waniliowy, choć jest też i pieprz, i goździki, tłuczone nasiona ostrej papryki. (ŁG)
89,5
Whisky single malt Évadé French Single Malt Whisky w wieku 3-5 lat, leżakowana w aż sześciu rodzajach beczek: nowe i stare beczki z francuskiego dębu, nowe beczki z amerykańskiego dębu, po bourbonie, po koniaku i po czerwonym burgundzie. W aromacie dużo słodu,
66
Kraj pochodzenia/Region: Francja Producent: Whiskies du Monde Leżakowanie: 3-5 lat, sześć rodzajów beczek W ofercie: Spirit Depot ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 172 zł Jakość vs cena: 9,5/10
87
Glen Ord 2015 Best Whisky Market
Writer’s Tears Japanese Cask Finish
Kraj pochodzenia/Region: Irlandia/Carlow Producent: Walsh Whisky Leżakowanie: NAS, dąb amerykański i mizunara W ofercie: M&P ABV: 55% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 520 zł Jakość vs cena: 9/10
słodkiego, pilzneńskiego, zielone ziarna jęczmienia. Smak też bardzo zielony – zielone ziarno, mleczko zbożowe, trawy, mineralność, korzenie traw, do tego słodycz poziomki. W finiszu jest sól, jest owocowość – dojrzałe jabłka, czerwone owoce, nawet jagody, mineralność, nawet metaliczność i eukaliptus. (ŁG)
Butelkowanie 2022, beczki sherry oloroso octave, zaledwie 82 butelki dla Best Whisky Market. Delikatny, słodki zapach – jabłka, śliwki, wiśnie, lekko sadza, cynamon, lukier, lukrecja, rodzynki, balsamico owocowe. W smaku tytoń, sadza, sól, wypieczona skórka chleba. W finiszu chleb, ale też imbir, ziele angielskie. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Highlands Producent: Glen Ord Leżakowanie: 6 lat, małe beczki po sherry oloroso W ofercie: Malt Invest ABV: 59,4% Pojemność: 0,7 l 83,5 Średnia cena: 380 zł Jakość vs cena: 9,5/10
Isle of Raasay Single Malt R-02 Mieszanka whisky torfowych i nietorfowych z Isle of Raasay, które osobno dojrzewały w beczkach pierwszego napełnienia po rye whiskey, dziewiczych beczkach z dębu chinquapin oak i pierwszego napełnienia po czerwonym winie z Bordeaux. Jęczmień odmiany concerto. Whisky zadebiutowała w październiku 2021 roku. Zapach: torfu, mocno wypieczonego chleba, wędzonych śliwek, wędzonego owczego sera. W ustach jest torf, sól, mineralność, liście herbaty. Bardzo lekki finisz, dymny, mineralny, lekko słony. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Islands Producent: Isle of Raasay Leżakowanie: NAS, różne beczki W ofercie: Ambra/Centrum Wina ABV: 46,6% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 275 zł Jakość vs cena: 9,5/10
85
Co na półkach Classic of Islay #2025 Selekcja i bottling niezależnego berlińskiego bottlera Jack Wiebers Whisky World. Classic of Islay to seria butelkowań pojedynczych beczek, tutaj beczka o numerze #2025 zabutelkowana w 2021 roku. Nie znamy nazwy destylarni. Nos maślany, oleisty, torfowy. Szyszki, sadza, karmelki, popiół, w tle lawenda z pieczoną gruszką. Toffi, wafle ryżowe, jodła wrzucona do ogniska, dużo masła. Bogaty, zwarty nos. Dalej okrągłe, maślane usta. W nich: sadza, gruszka pieczona, toffi, popiół, lawenda z toffi. Fenole i sadza oklejają podniebienie podbite słodyczą pieczonej gruszki i masła. (SB) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja Producent: Jack Wiebers Whisky World Leżakowanie: NAS W ofercie: Dom Whisky ABV: 57,2% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 250 zł Jakość vs cena: 10/10
liny, kurz. Dalej ślady lakieru, sfermentowana śliwa, kandyzowany imbir, ananas z puszki, niezmielone ziarno. Dalej w nosie woda z kurzem, sok z malin, ostre jeżyny, ślady acetonu, powidła. W ustach powraca kandyzowany imbir, skórka z pomarańczy, maliny, trochę miedzi, metaliczność. Cierpka, jeżyny, maliny, rooibos, poziomki, panna cotta. Czuć młody wiek i ostrość alkoholu. (SB) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja Producent: Murray McDavid/Aceo Ltd. Leżakowanie: 8 lat w beczkach po bourbonie i maderze W ofercie: Dom Whisky ABV: 50% Pojemność: 0,7 l 83,5 Średnia cena: 229 zł Jakość vs cena: 9,5/10
GlenAllachie 10YO Batch 7
86
Mulben Moor 2010 8YO Mulben Moor to wydanie serii Mystery Malt od Murray McDavid. Producent nie ujawnia nazwy destylarni, naprowadza nas na nią jednak opisem na etykiecie. To ośmiolatka destylowana w 2010 roku. Dojrzewała w beczkach typu hogshead po bourbonie, finisz w beczkach pierwszego napełnienia po maderze. Na całą serię złożyły się cztery beczki, finalnie 1553 butelek. Naturalny kolor, nie filtrowana na zimno. W nosie: wzmacniane wino, pikantność, świeże truskawki, ma-
Do starzenia wykorzystano cztery rodzaje beczek: po sherry oloroso i pedro ximenéz, po wytrawnym winie rioja i z dziewiczego dębu. Zapach bardzo przyjemny, bakaliowy, dużo orzechów włoskich, suszone wiśnie, suszone śliwki, suszone morele. Do tego solankowa sól, popiół, wędzone liście porzeczki. W ustach najpierw placek ze śliwkami, potem anyż, lukrecja, słoność, goryczka głogu, whisky właściwie niemal w ogóle nie jest słodka. Moc alkoholu rozgrzewa, w finiszu sporo przypraw korzennych – ziele angielskie, goździki, pieprz, skóra, cierpkie, podwędzone skórki wiśni, sporo lukrecji, słoność. Edycja równie dobra jak dotąd najlepsza w historii serii Batch 5. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Speyside Producent: GlenAllachie Leżakowanie: 10 lat, beczki po sherry oloroso, px, rioja i virgin oak
3
Co na półkach W ofercie: M&P ABV: 56,8% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 455 zł Jakość vs cena: 9,5/10
90,5
Old Pulteney 15YO Wprowadzona w 2018 roku. Whisky leżakowana w beczkach pierwszego napełnienia po bourbonie i ponownie napełnionych beczkach z amerykańskiego dębu, finiszowana przez kilkanaście miesięcy w beczkach typu butt po sherry oloroso pierwszego napełnienia, którym zawdzięcza bardzo ciemny kolor. Zapach rześki, mineralny, sodowy, z nutami rodzynek, orzechów, daktyli, soczystych słodkich gruszek. Smak lekki, jabłka, gruszki, śliwki, figi, morele, do tego szałwia, mięta, zioła prowansalskie. W finiszu sól, lukrecja, anyż, mięta, skóra, delikatnie dym, soda i syrop gruszkowy. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Highland Producent: Pulteney Leżakowanie: 15 lat, beczki po bourbonie i sherry oloroso W ofercie: MV Poland ABV: 46% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 300 zł Jakość vs cena: 10/10
91
po 110 l po burbonie Koval. Kolor ciemnej słomy. W aromacie: karmel, wanilia, kardamon – wszystko to charakterystyczne dla destylarni Koval, przechodzi w owoce: jabłko, gruszka, trochę tropikalnych, do głosu dochodzą przyprawy, przechodzi w jakże przyjemną lekką pikantność, idealnie komponująca się z owocami, jak jabłko z cynamonem i wanilią. Beczki po whiskey Koval podkręciły delikatny aromat słodu. Bardzo fajny, lekki ocet jabłkowy na koniec. Jestem pod wrażeniem. W ustach: słodko, waniliowo, truskawki z marcepanem przełamane pieprzem i kardamonem, jabłka z cynamonem, śliwka, gruszka i zioła. Lekko podkręcony Speyside, bardzo przyjemnie. Finisz średni, pikantnosłodki: brązowy cukier, pieprz, cynamon przyprawy w otulinie truskawki, z lekkim słonym karmelem. Nietuzinkowa pozycja, tłusta i delikatna, pikantna i owocowa, cynamon i beza, przypomina mi pozycje od Càrn Mòr. (PP) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Speyside Producent: Linkwood/Murray McDavid Leżakowanie: 8 lat, beczki po bourbonie W ofercie: M&P ABV: 46% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 399 zł Jakość vs cena: 8/10
86
Kilchoman Madeira Cask Benriach 21YO Peated Temporis Whisky debiutowała w 2018 roku, do jej zestawienia wykorzystano cztery rodzaje beczek: po bourbonie, z dziewiczego dębu, po sherry oloroso i sherry pedro ximénez. Słód był odymiony lokalnym torfem. Zapach medyczny, apteczny i torfowy. Słodki, piniowy syrop na kaszel, słodycz gruszek, anyż. W smaku nadal syrop, żywica, igliwie, wędzenie, kora drzew, tytoń, liście herbaty. W finiszu igliwie, jałowiec, zielone szyszki, ale też miód, wędzone liście czarnej porzeczki. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Speyside Producent: Benriach Leżakowanie: 21 lat, beczki po bourbonie, z dziewiczego dębu, sherry oloroso i px W ofercie: Brown Forman ABV: 46% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 695 zł Jakość vs cena: 9/10
94
Linkwood 8YO Murray McDavid Benchmark Na rynek trafiło 1614 butelek, leżakowanie w beczkach po burbonie, przez ostatnie dwa lata były to małe beczki
68
Ten pięciolatek (2016-2021) zabutelkowany z mocą 50% jest kolejnym potwierdzeniem, że Kilchoman stale potrafi zaskakiwać. To whisky dojrzewająca w partii 46 beczek po portugalskim winie madera, charakteryzująca się dosyć mocno winnym akcentem, zmierzająca nawet ku wytrawności. Czujemy aromaty karmelu, pomarańczy i śliwek, przypraw i dymu, zapach ciekawy, pełny, trochę mdły, zdecydowanie winny. Język natomiast jest przedłużeniem nosa z dodatkiem brzoskwiń, orze-chów włoskich, gorzkiej czekolady, delikatnej mineralności i dymu z paleniska. Jest słodko i przyjemnie. W finiszu dominuje słodycz owoców i dymk, nie jest za bogaty i zdecy-dowanie za krótki, pozostawia delikatne uczucie popiołu. Ciekawa whisky, pomimo pięćdziesiątki na woltażu nie czuć mocno alkoholu, jej zaletą są nuty orzechów i gorzkiej czekolady, nieco rozczarowujący jest finisz. (MBU) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Islay Producent: Kilchoman Leżakowanie: 5 lat, beczki po maderze W ofercie: M&P ABV: 50% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 515 zł Jakość vs cena: 7,5/10
88
Co na półkach Glen Scotia 8YO Campbeltown Malts Festival 2022 Torfowa, finiszowana w beczkach po pedro ximenez, najmłodsza z dotychczasowych edycji Glen Scotia przygotowywanych na festiwal Feis Ile. Zapach bardzo słodki – ciasteczka maślane, placek ze śliwkami, rodzynki, syrop wiśniowy, słodkie śliwki. Torf głęboko schowany. Smak przyjemnie cierpki, bardzo dużo cytryny, limonka, sok z wiśni, hibiskus. W finiszu dużo soli – solanka, solone kiszone limonki, oliwki, cierpkość, kwaśne winogrona, papierówki. Smaczny i długi finisz, którego delikatny aromat nie zapowiadał. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Campbeltown Producent: Glen Scotia Leżakowanie: 8 lat, beczki po sherry px W ofercie: M&P ABV: 56,5% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 399 zł Jakość vs cena: 9/10
87
Loch Lomond 150 Open St. Andrews Edition 2022 Finiszowana w beczkach po czerwonym Bordeux (Claret Red Wine). Destylacja w aparatach typu straight neck stills i tradycyjnych swan neck stills. Zapach tytoniu, skóry, śliwek, sadzy, solanki, wytrawna wiśnia, toffie. W smaku wiśnie i śliwki, pieczone jabłka, tytoń i prażone ziarno, słony popcorn, słód, lekko imbir. W finiszu – pomarańcze, słód, pieprz, imbir. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Szkocja/Highlands Producent: Loch Lomond Leżakowanie: NAS, beczki po bourbonie i claret W ofercie: M&P ABV: 46% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 299 zł Jakość vs cena: 9/10
85
Wódka Adam Mickiewicz Leżakowana Wódka czysta zbożowa, siedmiokrotnie destylowana w zakładzie w Janikowie BZK-Alco, leżakowała w stalowych zbiornikach przez minimum siedem tygodni. Aromat słodki, waniliowy, z nutą ziołową, pieprzną oraz zbożową, chlebową. Smak przyjemny, lekko pieprzny, kardamonowy, ściągający, ale zrównoważony waniliową słodyczą. W finiszu jest i pieprz, i słodki keks z rodzynkami. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: BZK-Alco
Leżakowanie: 7 tygodni W ofercie: BZK-Alco ABV: 40% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 29,99 zł Jakość vs cena: 10/10
86,5
Wolf & Oak Wódka Żytnia z greckim miodem eukaliptusowym Żytnia wódka dominuje w aromacie – mąka, słodka mąka. I jakaś bardzo dziwna nuta trawiasta. W smaku jeszcze bardziej dziwne. Już nie ma żyta, jest słodycz miodu i niezwykła rześkość, jak eukaliptus, mentol. W finiszu powraca posmak wódki żytniej – mąki, chleba, ale z miodem i z liśćmi mięty. Niezwykłe. Miód eukaliptusowy ma zawsze rześki, mentolowy smak i to się w tej wódce udało znakomicie oddać. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: Wolf & Oak Leżakowanie: brak W ofercie: Wolf & Oak ABV: 38% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 74 zł Jakość vs cena: 10/10
88,5
Wolf & Oak Wódka Żytnia z greckim miodem z drzewa truskawkowego (39%) Miód z nektaru kwiatów drzewa truskawkowego, określany również jako miód z chruściny jagodnej, jest rzadki miodem zbieranym w krajach Południa Europy. Chruścina jagodna należy do rodziny wrzosowatych z mięsistymi kulistymi owocami przypominającymi truskawki. Wódka ma delikatny zapach miodowo-owocowy. W smaku jest miodowa słodycz, jest owocowość, jest też pieprzność żyta. Przyjemny finisz, pieprzno-miodowy, jakby z goździkiem, świąteczny. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: Wolf & Oak Leżakowanie: brak W ofercie: Wolf & Oak ABV: 38% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 74 zł Jakość vs cena: 10/10
85,5
Miler Wódka Polska Ziemniaczana marzec 2022 Kolejna odsłona ziemniaczanej wódki, zestawianej w zakładzie Polanin w Środzie Wlkp dla Tomasza Milera. Przyjemny zapach skrobi ziemniaczanej, lekko wanilia. W smaku wanilia, cukier puder. W finiszu brzoskwinie, morele, gruszki i septyczność. (ŁG)
69
Co na półkach Kraj pochodzenia/Region: Polska/Wielkopolska Producent: Miler Spirits/Polanin Leżakowanie: brak W ofercie: Krest.pl ABV: 42% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 109 zł Jakość vs cena: 9,5/10
orzechy włoskie, migdały, ale też wypieczony wafelek z nadzieniem waniliowym. (ŁG)
84
Palikot Wódka Czysta Wizytowa Wódka żytnia. Przyjemny zapach – kwiatów i owoców sadu, gruszek, kwiatów pomarańczy, ale też lekko przypraw korzennych, zwłaszcza cynamonu, trochę w tle wanilii, jeszcze mleczna czekolada z orzechami laskowymi. W ustach tłusta, kremowa, ale zaraz słodycz jest przełamana przez pieprz i kardamon, trochę migdałów, głogu. Bardzo rozgrzewający, kardamonowy finisz. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: Alembik Polska Leżakowanie: brak W ofercie: Browar Tenczynek ABV: 41% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 49,90 zł Jakość vs cena: 10/10
88
Cieleśnica Czysta (40%) Wódka zbożowa wyprodukowana w zakładzie Surwin. Zapach słodkiego ziarna, siana, ziołowość, orzech włoski. W smaku jest słodycz wanilii, kwaskowe jabłka i pieprzność, która dominuje w finiszu, czuć też kardamon, goździki, rozgrzewającą korzenność. (ŁG) Kraj pochodzenia/Region: Polska/Podlasie Producent: Cieleśnica 1835 Leżakowanie: brak W ofercie: Cieleśnica 1835 ABV: 40% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 49 zł Jakość vs cena: 10/10
86
Miody pitne Miód Pitny Trójniak Porzeczkowiec Miód ten charakteryzuje wyjątkowa delikatność, którą uzyskano poprzez doskonałą proporcję miodu pszczelego, soku z porzeczek i wody. Wyraźny zapach miodu wielokwiatowego i czerwonej porzeczki. W smaku lekko oleisty miód wielokwiatowy wczesny, w którym w pierwszym smaku wyraźnie przebijają się cytrusy, limonka i bergamotka. W długim finiszu świeże smaki porzeczek czarnej i czerwonej. Całość bardzo dobrze zbalansowana. Piękny rubinowy kolor. Nie bez przyczyny miód pitny wielokrotnie nagradzany. Złoty medal na Mead Madnes Cup 2020. (MB) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: Pasieka Dziki Miód Leżakowanie: 12 miesięcy W ofercie: PitneMiody.pl ABV: 13% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 43 zł Jakość vs. Cena: 10/10
88
Miód Pitny Trójniak Amicum Proba
84
Koskenkorva Climate Act Wódka wydestylowana z jęczmienia hodowanego regeneracyjnie, który pobiera CO2 z atmosfery i magazynuje go z powrotem w ziemi. Pochodzi z farmy Jari Eerola w południowej Finlandii. Zapach lekki, ale wyraźnie ziarnisty, uprażone ziarno, delikatnie nuta waniliowa, lekko też gorzkość orzecha włoskiego. W ustach bardzo delikatna, słodkawa, tłusta, budyniowa, nuty wiśniowe. Finisz gorzkawy – pestki owoców,
70
Kraj pochodzenia/Region: Finlandia Producent: Koskenkorva Leżakowanie: brak W ofercie: Pinot Wine & Spirits ABV: 40% Pojemność: 0,7 l Średnia cena: 89,50 zł Jakość vs cena: 10/10
W aromacie wybijające się cytrusy z imbirem i miód wielokwiatowy. W ustach delikatny miód wielokwiatowy wczesny z wyraźnym akcentem cytrusów, limonki i bergamotki. Finisz długi z wyraźną nutą imbiru. Udany balans ziół, miodu i soków owocowych. Bardzo orzeźwiający miód pitny. Najlepiej smakuje schłodzony lub z kostką lodu. (MB) Kraj pochodzenia/Region: Polska Producent: Pasieka Dziki Miód Leżakowanie: 12 miesięcy W ofercie: PitneMiody.pl ABV: 13% Pojemność: 0,5 l Średnia cena: 43 zł Jakość vs. Cena: 9,5/10
84
Żywa historia
Zapomniane klejnoty sztuki likierniczej
Żołądkowa, gorzka, pomarańczowa Żołądkowa Gorzka świętuje dwustulecie receptury, odwołując się do wydanego w 1912 roku „Kalendarza Lubelskiego”. Egzemplarz został w 2014 roku odnaleziony w Archiwum Państwowym w Lublinie. Nie jest ona ani gorzka, ani żołądkowa, choć może kiedyś była, zwraca uwagę jednak skupienie się na przepisach dotyczących jednakowoż… wódki pomarańczowej. Zawarty w „Kalendarzu Lubelskim” z 1912 roku przepis na wódkę pomarańczową zawiera [pisownia zgodnie z oryginałem]: a. Skórek pomarańczów zbiałego oberzniętych funt 1. b. Pomaranczek zielonych małych łutów 4. c. Soli garść 1.To się utłucze i nalewa się. d. Okowity garnieć 1. A gdy postoi kilka dni w cieple przepędzi się przez alębik. e. do tego nowego spiritusu kwarty 1. dodaie się f. Skórek pomaraczowych. 8. g. Pomaranczek małych łut. 2.– to utłukszy razem postawi się w cieple aż koloru nabierze potem dobiesze się syropem. Co możemy dowiedzieć się o tej wódce? W przeciwieństwie do likierów, tudzież rosolisów, był to trunek mocny (nie ze względu na zawartość alkoholu, ale koncentrację) i przez to w literaturze często nazywany Pomeranzen essenz. I jego historia jest starsza, niż 1912 rok i to być może nawet o sto lat. Jako esencja, tinktura owa służyła przede wszystkim jako dodatek do gotowych trunków, również gorzkich (jeden z przepisów opublikowany w latach 1834-1892 podaje wprost „Pomeranzenessenz zum En-
glischbitter”), co może częściowo wyjaśniać nazewnictwo obecnej marki. Jeśli zanurzymy nos głębiej, pierwszym z ciekawszym przepisów będzie właśnie typowa essencya po-
marańczowa z przeznaczeniem do dalszego łączenia: 3 funty pomarańczowych skórek (z czasem pojawia się informacja, że dobrze żeby skórki były z pomarańczy z Malagi) należy moczyć w ciepłej, świeżej wodzie (choć w innym przepisie jest, żeby woda była zimna) przez co najmniej 8-10 godzin. Zabieg ten pozwoli łatwiej oddzielić skórkę od albedo. Zerżnięte skórki umieszcza się we flaszy, dodaje 2 łuty kamienia winnego i zalewa 6-8 litrów spirytusu. Maceracja trwa miesiąc, jest przeprowadzana w cieple i po tym czasie otrzymujemy esencję, z której w połączeniu z mieszanką wody i spirytusu i osłodzeniu tejże, powstanie pomarańczowa okowita. Inny przepis zakłada by, w miejsce skórki pomarańczowej dodać nie-
dojrzałych pomarańczy, tzw. zielonych pomarańczek (małe, niepozorne, a twarde i rzeczywiście brązowo-zielonkawe). Jeśli zdecydujemy się na ich macerację, należy je uzupełnić świeżą skórką pomarańczową, co jest zalecane dla poprawy smaku. Ta metoda jest odzwierciedlona w przepisie późniejszym, który zaleca wzięcie kilograma skórki pomarańczowej i pół kilo niedojrzałych pomarańczy oraz 2,5 l spirytusu. Przez pierwsze 8 dni w 1,5 l spirytusu macerujemy oba rodzaje pomarańczy, później dodajemy pozostały litr spirytusu i macerujemy znowu przez 8 dni, lub możemy po prostu podzielić macerację na dwie i całość załatwić w ciągu 8 dni. W książce wydanej w 1885 roku w Rzeszowie (choć po raz pierwszy we Lwowie w 1817 roku) powtarza się przepis na essencyę pomarańczową, tym razem jednak pomarańczy nie maceruje się razem, ale stopniowo: 27 g skórki pomarańczowej maceruje się alkoholu o mocy 60% (spirytusy wyżej wspomniane to również alkohole mocy tego rzędu) przed dni 5, po tym czasie dodaje się 10 g skórki pomarańczy gorzkiej lub właśnie zielonych pomarańczek i maceruje jeszcze 2 dni. Na dwie części alkoholu bierze się jedną syropu na bazie cukru rafinada i otrzymuje doskonałą pomarańczówkę o mocy 40%. Czy jest ona gorzka? Oczywiście same zielone pomarańcze, czy podobnież skórka pomarańczy gorzkiej mają leciutką goryczkę, ale nie wpisuje się ona w charakter czegoś, co automatycznie miałoby być tak niedobre (czytaj gorzkie), że aż dobre na żołądek. BOGUMIŁ RYCHLAK
71
Książki o alkoholach
Tomasz Miler
Whisk(e)y Notes degustacyjny z kompendium wiedzy Elegancko wydany, ilustrowany notes degustacyjny, wzbogacony o wskazówki: jak degustować, dlaczego whisky ma tak złożony smak, jak ten smak rozpoznawać, jak go opisywać, jak oceniać w stu-stopniowej skali. Część publikacji to strony na 300 własnych notatek, oceny degustatora i ranking najlepszych whisky.
Łukasz Gołębiewski
Blended whisky Co wiecie na temat whisky mieszanej (blended)? Takie pytanie, kiedyś zadałem też sobie! O ile o single malt wiem sporo, to tak naprawdę o blendach moja wiedza, można powiedzieć jest znikoma ale – jakoś specjalnie tym się nie interesowałem, aż do momentu pojawienia się pewnej książki. Nie interesowałem się, tutaj oznacza, iż nie ma specjalnie książek oraz informacji na temat tej kategorii trunków zebranej w jednym miejscu, a wcześniej jedynie co nieco się dowiedziałem przy okazji czytania o historii, niektórych szkockich destylarni. Wszystko to się zmieniło, kiedy natrafiłem na książkę pt. „Blended Whisky” napisaną przez Łukasz Gołębiew-
Łukasz Gołębiewski
Wódki i inne mocne trunki. Polskie debiuty alkoholowe 2021 roku Łukasz Gołębiewski po raz drugi w tym formacie przedstawia polskie debiuty alkoholowe. W pigułce autor prezentuje tu wódki, okowity i inne destylaty, które pojawiły się na rynku w 2021 roku. Jest to prawdopodobnie najmniejszy pod względem wymiarów (14x10 cm) przewodnik po polskich nowościach alkoholowych. Jest w nim blisko 600 krótkich informacji o trunkach wraz z notkami degustacyjnymi i ocenami. To swego rodzaju ściąga, pomagająca w zakupie ulubionego trunku. Jak widać w przewodniku, drugi rok pandemii nie powstrzymał producentów przed premierami, nowymi edycjami znanych trunków i ciekawymi recepturami. Można
72
Jest też część o historii whisky, typologii i geografii whisky, najważniejszych regionach produkcji. Przemyślane, naznaczone autorskim doświadczeniem – świetny materiał edukacyjny dla nowicjuszy, a bardziej doświadczeni na pewno chętnie skorzystają z tych 300 stron na własne notatki. Książka skłania też do refleksji nad systemem oceniania whisky. Dodatkowo diagramy, koła aromatów ułatwiają własne nazywanie wrażeń z degustacji. (ŁG) M Publishing, Poznań 2022, s. 270, ISBN 978-83-957994-9-5 skiego. Nie chce tutaj spojlerować, bo warto samemu przeczytać tę książkę a można to zrobić przy dramie whisky po południu. Uważam, że naprawdę warto mieć tę pozycję w swojej biblioteczce, dlatego też chętnie rozbudzę ciekawość czytelników. Książkę można podzielić na trzy części: historia blendów na świecie, informacje na temat najważniejszych osób w świecie blendingu oraz wybrane marki whisky mieszanych z obszerną notatką prezentowanej butelki. Książka napisana jest bardzo prostym, lekkim językiem, a wiedza jaką zdobędziemy po przeczytaniu tej książki jest niezbędna dla każdego miłośnika whisky. Całość zmieściła się na 100 stronach z czego ponad połowa to bardzo przydatna wiedza historyczny napisana bardzo zwięźle. ŁUKASZ SZCZEPANIK M&P, Marki 2022, s. 104, 20 zł, ISBN 978-83-946940-6-7 w nim znaleźć m.in. podsumowanie najwyżej ocenionych trunków w wielu kategoriach (w tym: innowacje, tradycja) oraz wybrane trendy rynkowe (np. ceny taniej wódki). Przede wszystkim jednak, na 184 stronicową objętość składają się notki z nazwą trunku, jego mocą oraz krótką notą degustacyjną. Wśród ocenianych alkoholi znajdują się destylaty produkowane zarówno przez duże koncerny, jak i małe, rzemieślnicze gorzelnie. Dzięki temu dowiadujemy się, jak ocenione zostały produkty marki Soplica, Lubelska czy Biały Bocian w zestawieniu z polskimi destylatami od Jonston Gin, OVII Spirits, Podole Wielkie, Podkarpacka Destylarnia Okowity, czy Grochowica Spirits. Są też oceny trunków firmowanych przez Janusza Palikota. „Wódki i inne mocne trunki” to praktyczna pozycja dla każdego fana alkoholi wysokoprocentowych. Zawiera przegląd większości premier wraz z notą punktową, która z jednej strony może pomagać w wyborze trunku, z drugiej – być pretekstem do polemiki. Warto mieć. MARCIN MŁODOŻENIEC Aqua Vitae, Warszawa 2022, s. 184, 19,90 zł, ISBN 978-83-960961-0-4
Degustacje
Do RPA przez Szkocję 1 kwietnia odbyła się degustacja pięciu whisky z portfolio południowoafrykańskiej Grupy Distell. Należą do niej liczne winnice i browary, a także m.in. szkockie destylarnie whisky: Bunnahabhain, Deanston i Tobermory, marki szkockich whisky: Ledaig Single Malt, Black Bottle, Scottish Leader, whisky z RPA: Bain’s i Three Ships, czy niemiecki bitters Underberg. Spotkanie prowadził Michał Kaszuba, polski ambasador marek, a do spróbowania były trzy whisky z RPA oraz dwie z destylarni Deanston. Ich dystrybutorem w Polsce jest United Baverages. Na początek próbowane były dwie whisky Bain’s. To marka z destylarni James Sedgwick w Wellington, Western Cape w RPA. Wprowadzona na rynek w 2009 roku, Bain’s jest pierwszą w RPA whisky wyprodukowaną z jednego ziarna, w 100% z żółtej kukurydzy. Nazwana dla uczczenia Andrew Geddesa Baina, który w 1853 roku zbudował drogę Bainskloof, która łączy miasto Wellington z wnętrzem kraju. Sama destylarnia powstała w 1886 roku. Obecnie master distillerem jest Szkot, Andy Watts. W 2013 roku Bain’s została uznana za najlepszą na świecie whisky zbożową w konkursie World Whiskey Awards. Klasyczna Bain’s Single Grain (40%) to kukurydziana whisky z beczek po bourbonie. Po trzech latach przelewana jest jeszcze na dwa lata znów do beczek first fill po bourbonie by aromat był bardziej intensywny. Spirytus, który trafia do beczek ma 94% i bynajmniej przez czas leżakowania nie wytraca mocy. To bardzo lekka whisky, pełna nut kukurydzianych, słodkich i kokosowych. Ciekawsza jest edycja Bain’s Special Release 15YO (52,5%) dedykowana na rynek travel retail. To klasyczny Bain’s przelany na dodatkowych dziesięć lat do mniejszych beczek po bourbonie drugiego napełnienia i zabutelkowany z wyższą mocą. Do nut słodkich i kokosowych dochodzą też akcenty bakaliowe i bardziej wytrawne, tytoniowe, korzenne.
Kolejne dwie whisky pochodziły ze Szkocji. Destylarnia Deanston została ulokowana w dawnym młynie przy rzece Teith, który został zbudowany w 1785 roku przez Richarda Arkwrighta. Koło młyńskie zasilało przędzarnię, był to duży zakład, koło młyńskie było uważane za największe w Europie. Zakład tkacki przetrwał do 1964 roku, a w 1969 roku nowy właściciel, związany z destylarniami Tullubardine i Macduff, Brodie Hepburn, wstawił alembiki i rozpoczął produkcję whisky. W 1971 roku zabutelkowali pierwszą single malt pod marką Old Bannockburn. Rok później destylarnię przejęła grupa Invergordon. Od 1974 roku zaczęto butelkować single malt pod marką Deanston. Zamknięta w 1982 roku, a w 1990 roku wykupiona za 2,1 mln funtów przez Burn Stewart. Uważana za najbardziej ekologiczną destylarnie szkockiej whisky. Zasilana turbiną, która przerabia 20 mln l wody na godzinę. Nadwyżka energii elektrycznej jest wykorzystywana przez lokalną społeczność. W dużym stopniu wykorzystują jęczmień z ekologicznych upraw. Od 2012 roku otwarta dla zwiedzających. W podstawowej ofercie są obecnie whisky: Deanston Kentucky Cask Matured, Virgin Oak, 12YO i 18YO. Do tego dochodzą limitowane edycje rocznikowane z beczek po winach – sherry px, sherry oloroso, pinot noir, muscat czy porto. Wszystkie ich whisky nie są barwione i nie filtrowane na zimno, nie stosują torfowego jęczmienia, styl jest oleisty, słodki. Próbowana Deanston Kentucky Cask Matured (40%) ma bardzo rześki, owocowy smak i aromat, dużo gruszek. Deanston Virgin Oak (46,3%) to klasyczna edycja, w ofercie destylarni Deanston od 2010 roku, leżakowana w beczkach z dziewiczego dębu. Zapach przyjemny – dużo jabłek, cynamon, słodkie drewno, kruszonka z lukrem, szarlotka. Na koniec była kolejna marka z RPA, z James Sedgwick Distillery. Three Ships to najbardziej znana i najlepiej sprzedawana whisky z RPA, na rynku od lat 70. XX wieku. Są w tej serii whisky: blended, blended malt i single malt w różnym wieku, a także likier na bazie whisky. W przypadku edycji Three Ships 12YO Single Malt (46,3%) słód został sprowadzony ze Szkocji, whisky torfowa, ok. 30 ppm. Zapach mineralny, korzenie, ściółka leśna, mech, tymianek, mięta. W smaku dużo nut wędzonki. (Ł)
Premiera A.H. Riise Spirits Signature 7 kwietnia Dom Whisky zorganizował degustację online rumów A.H. Riise, w związku z premierą A.H. Riise Spirits Signature. Degustacje poprowadził Lars Code, światowy ambasador. Dom Whisky jest polskim importerem tych duńskich rumów. Do spróbowania były: A.H. Riise Non Plus Ultra Black Edition, A.H. Riise Non Plus Ultra Very Rare, A.H. Riise Black Barrel Navy Spiced Rum, A.H. Riise Non Plus
Ultra Ambre d’Or Excellence, A.H. Riise Naval Cadet Royal Danish Navy Rum, A.H. Riise XO Ambre d’Or Reserve i A.H. Riise Signature. To rumy pochodzące z obszaru, który do 1917 roku znany był jako Duńskie Indie Zachodnie. Obecnie to Wyspy Dziewicze, terytorium zależne od USA (konkretnie to wyspy: Saint Thomas, Saint John i Saint Croix). Ten duński koncept
73
Degustacje przewiduje finiszowanie rumów w różnych beczkach (np. po porto, sauternesie), czy rumy rocznikowe. To rumy słodkie, czy nawet bardzo słodkie, które jednocześnie uwodzą swoją owocowością – cytrusy, morele, a w dłużej leżakowanych edycjach słodycz miodu i czekolady miesza się z goryczą tytoniu i skóry. Nazwa upamiętnia pracującego w XIX wieku na wyspach duńskiego badacza, farmaceutę – Alberta Heinricha Riise. W 1832 roku dostał on od duńskich władz przywilej wyłączności na produkcję alkoholu na Wyspie św. Tomasza. Początkowo była to mała produkcja apteczna, szybko jednak zaczął wytwarzać rum, a w 1862 roku uznanie zdobyła jego marka Bay Rum A.H. Riise. W 1879 roku rodzinny biznes przejął syn, Valdemar Riise, który rok później wprowadził na rynek USA markę Old St. Coix Rum. Służący na wodach Indii Zachodnich marynarze Royal Danish Navy
otrzymywali w XIX wieku w ramach codziennych racji przydział rumu A.H. Riise. Nieszczęśliwie destylarnia działająca przy aptece na Wyspie św. Tomasza doszczętnie spłonęła w Boże Narodzenie 1895 roku. Valdemar Riise wycofał się z interesu i powrócił do Danii, ale jego marki wciąż były obecne na amerykańskim rynku: Old St. Croix Brand, Riise’s Guava Rum i A.H. Riise Rum. W 1988 roku marka oficjalnie powróciła na rynek, jako własność A.H. Riise Spirits. Firma od 2005 roku znów blisko współpracuje i korzysta z patronatu Royal Danish Navy. Poza marką rumów A.H. Riise produkują: Santos Dumont Rum, Tranquebar Gin i likiery 1838 Pharmacy. (Ł)
Wieczór z Benriach 14 kwietnia odbyła się degustacja whisky z destylarni Benriach, którą poprowadził Adam Frankowski, brand ambasador. Do spróbowania były: Benriach The Twelve, Benriach The Smoky Twelve, Benriach 21YO Temporis Peated, Benriach The Twenty One, Benriach Cask 7722 10YO Virgin Oak Peated. Nowe wypusty, sygnowane przez Rachel Berrie, obecną master distiller w Benriach, nazywaną First Lady of Scotch. (Ł)
Spotkanie z Chivas Regal 25 kwietnia odbyła się degustacja czterech whisky z portfolio Chivas Brothers, dwie whisky trzynastoletnie, finiszowane dodatkowo w beczkach po rye whiskey i po sherry oloroso, a także edycje piętnastoletnia i osiemnastoletnia. Chivas Regal to jedna z najlepiej sprzedawanych whisky, dostępna na wszystkich kontynentach. W skład podstawowej wersji Chivas Regal 12YO wchodzi 40 rodzajów whisky słodowych i zbożowych. Najmłodsza leżakuje 12 lat, najstarsze 25. Trzon mieszanki stanowią whisky z regionu Speyside, m.in. z destylarni Strathisla, która jest swego rodzaju wizytówką marki. Marka w sposób bezpośredni odnosi się do braci Jamesa i Johna Chivas, urodzonych w drugiej dekadzie XIX wieku. Pochodzili z wiejskiej wielodzietnej rodziny, ale udało im się znaleźć pracę u sprzedawcy alkoholi w Aberdeen, a z czasem samodzielnie poprowadzić biznes jako Chivas Brothers. Drugi człon nazwy nawiązuje do królewskiego przywileju, od 1843 roku Chivas mogli dostarczać whisky na dwór królowej Wiktorii. W 1949 aktywa Chivas Bros przejęła grupa Seagrams, obecnym właścicielem marki jest Pernod Ricard. Seria Chivas Extra 13 Collection zadebiutowała w 2020 roku. Za wybór beczek i proces finiszowania whisky odpo-
74
wiada Sandy Hyslop, master blender w Chivas Bros. Są to trzynastoletnie whisky, wypuszczone jak dotąd w pięciu różnych odsłonach, finiszowane w beczkach po: sherry oloroso, amerykańskiej whiskey żytniej, bourbonie, rumie i tequili. W projekcie graficznym wykorzystano prace amerykańskiego artysty ilustratora, Grega Gossela. Próbowana jako ostatnia Chivas Regal 18YO Gold Signature to obok Chivas Regal 12YO najlepiej sprzedawana, najważniejsza whisky firmowana nazwiskiem braci Chivas. Eksperci wyodrębniają w jej palecie aż 85 różnych aromatów. Sercem whisky jest słodowa Strathisla, ale do kupażu wykorzystano kilkadziesiąt beczek z różnych destylarni, głównie po bourbonie i sherry. To jedna z najstarszych mieszanek szkockiej whisky, zadebiutowała w 1909 roku. Obecny kupaż jest dziełem Colina Scotta, którego podpis jest na butelce, stworzony w 1997 roku. (Ł)
Degustacje
Wieczór z rumami Dictador 9 maja w salonie M&P Strzelecka odbyła się prezentacja pięciu kolumbijskich rumów Dictador. Spotkanie prowadził Dawid Typa, ambasado marki. Kolumbijska destylarnia została zbudowana przez rodzinę Parra, która nadal dogląda beczek i destylacji, natomiast większościowy kapitał mają inwestorzy z Polski, którzy stworzyli z Dictador markę globalną, będącą w pierwszej dziesiątce najbardziej rozpoznawalnych marek rumów. Aktualnie uruchamiana jest druga destylarnia, by sprostać zapotrzebowaniu na rumy Dictador. Wszystkie rumy Dictador powstają z przefermentowanego syropu trzciny cukrowej. Jest to produkt delikatniejszy niż melasa i bardziej słodki niż sok z trzciny cukrowej, nazywany jest potocznie miodem melasowym. Destylacja odbywa się w kolumnach do mocy 92% oraz w alembikach. Wszystkie rumy łączone są w proporcjach 7:3 – kolumna:alembik. Proces starzenia to swoista solera, tyle, że beczki nie są uzupełniane destylatami młodszymi, lecz angel’s share uzupełnia się destylatami z tej samej partii, z innej beczki. Pozwala to zmniejszyć odparowanie i ubytek destylatów, a jednocześnie rum zawsze jest w tym
samym wieku. To znaczy, że jeżeli na butelce rumu Dictador jest 12YO lub 20YO, to nie jest to wiek najmłodszego z destylatów, ale wiek jest dokładnie taki, bo całość jest w tym samym wieku. Do spróbowania były rumy: 12YO, 20YO, XO Arum i XO Platinum. Gwiazdą wieczoru był rum Dictador Episodio I Port Cask 2001 (44%). Episodio to jedna z kilku nowych serii rumów Dictador z półki super premium. W tym przypadku mamy rum z beczki typu port pipe (numer beczki PC-553), napełnionej w 2001 roku, zabutelkowany w 2021 roku. Łącznie do sprzedaży trafiło 891 butelek. Zapach bardzo słodki, dużo drożdży, śliwki, wiśnie, czekolada z wiśnią, imbir, papryka, lekko octany, vinegar śliwkowe. Smak pełen suszonej papryki, śliwki, gorzka czekolada, wanilia, tytoń, herbata, wiśnie. W finiszu czekolada z chili, suszona papryka, suszone śliwki, drożdże, nuty herbaciane, dużo tytoniu. Finisz bardzo długi, z czasem coraz bardziej wytrawny, skórzano-tytoniowy. (Ł)
Whisky w Rzeszowie W dniach 29-30 kwietnia w Grand Hotel Boutique w Rzeszowie odbyła się degustacja „Czy stara whisky jest dobra?”. Pierwszego dnia do spróbowania było pięć butelek, wszystkie z serii Elixir Distillers The Single Malts of Scotland Reserve, nie tak stare, bo w wieku 10-12 lat, za to drugiego dnia były już na stole zdecydowanie starsze butelki, w wieku 24-34 lata i tu oceny gości
były bardzo wyrównane. – Każdego dnia odbyło się głosowanie na najlepszą whisky wieczoru, pierwszego dnia była to Caol Ila 2009, a drugiego dnia bezapelacyjnie wygrała Dailuaine 1980 34YO, ale... w drugim dniu musieliśmy wybrać whisky najlepszą z najlepszych, bo jak się okazało nie było w tym dniu słabego destylatu – komentuje Łukasz Szczepanik, organizator wydarzenia. Dailuaine ukazała się w 2015 roku w serii Diageo Special Release i została zabutelkowana z mocą beczki 50,9%, to cudownie owocową whisky. Pozostałe trzy whisky tego wieczoru pochodziły z serii Carn Mór. (Ł)
Spotkanie z marką Ballantine’s 16 maja w salonie M&P Strzelecka odbyła się degustacja whisky sygnowanych marką Ballantine’s. Do spróbowania była edycja blended Ballantine’s 17YO oraz trzy single malt z mało znanych destylarni ze Speyside, które stanowią trzon słodowej części mieszek Ballantine’s. Są to destylarnie: Glentauchers, Glenburgie i Miltonduff. George Ballantine był synem farmera, w wieku trzynastu lat opuścił rodzinną wieś i udał się do Edynburga, gdzie najpierw praktykował w sklepie, a w 1827 roku otworzył własny przy ulicy Cowgate i zaczął kontraktować whisky. Od 1836 roku prowadził już większy sklep i zaczął specjalizować się w pozyskiwaniu beczek słodowych whisky.
W 1865 roku przeniósł się Glasgow, zaczął eksperymentować z tworzeniem własnych mieszanek i wtedy narodziła się marka Ballantine’s – zarówno dla whisky mieszanej, jak i dla wyselekcjonowanych single malts, gównie z destylarni Talisker i The Glenlivet, z którymi George Ballantine blisko od lat współpracował. Wprowadził do firmy swoich dwóch synów, którym przekazał stery w biznesie w 1881 roku. Archibald i George II Balantine w 1895 roku otrzymali od królowej Wiktorii tytuł dostawcy dworskiego, a w 1938 roku prawo do posługiwania się herbem Heraldic Arms, opatrzonym mottem „Amicus Humani Generis” („Przyjaciel wszystkich ludzi”), który do dzisiaj jest na każdej butelce whisky
75
Degustacje Ballantine’s. Wcześniej, w 1910 roku pojawiła się znana do dzisiaj mieszanka Ballantine’s Finest. Rodzina sprzedała biznes i markę w 1919 roku. Od 2005 roku właścicielem jest Pernod Ricard. Seria trzech single malt sygnowanych logo Ballantine’s zadebiutowała w 2017 roku. Składają się na nią jak dotąd whisky z destylarni: Glentauchers, Glenburgie i Miltonduff. Wszystkie trzy whisky mają po 15 lat, wszystkie cały czas
spędziły w beczkach po bourbonie, pierwszy raz napełnionych. – To pierwszy raz w naszej historii, kiedy marka Ballantine’s pokazuje whisky single malt, można powiedzieć, że odsłania swoje tajemnice, bo whisky z tych destylarni, to trzy filary blendu – mówi globalny ambasador marki, Ken Lindsay. Wszystkie cztery whisky prezentowały bardzo wyrównany poziom jakościowy, choć każda z nich była inna. Oceny degustujących były w związku z tym bardzo podzielone i można powiedzieć, że każda z butelek była wygraną whisky wieczoru. (Ł)
Różne oblicza Woodford Reserve 20 maja odbyła się degustacja pięciu whiskey z destylarni Wooford Reserve, prowadzona przez Adama Frankowskiego, ambasadora marki. Do spróbowania były: Woodford Reserve Distiller’s Select, Woodford Reserve Straight Rye Whiskey, Woodford Reserve Straight Wheat Whiskey, Woodford Reserve Straight Malt Whiskey, Woodford Reserve Double Oaked. Woodford Reserve to najmniejsza z dużych destylarni bourbona, należy do koncernu Brown-Forman. Destylarnia leży w stanie Kentucky, w Woodford County, niedaleko Versailles. Firma powstała w 1838 roku, są jedną z najstarszych destylarni bourbona (wcześniej w tym samym miejscu działała inna, mała gorzelnia, prawdopodobnie od 1780 roku). Początkowo działali jako Old Oscar Pepper Distillery. Założycielem był Elijah Pepper, a rozwinął ją jego syn, legenda w świecie bourbona, Oscar Pepper. W tamtych latach w firmie pracował też dr James Crow (znany w historii jako Doc Crow, szkocki fizyk, który w XIX wieku opracował technologię destylacji whiskey typu sour mash, czyli z osadami z fermentacji zboża). W 1878 roku rodzina Pepperów sprzedała jednak zakład spółce panów Leopold Labrot i James Graham (Labrot & Graham Distillery). Z przerwą na lata prohibicji firma funkcjonowała do 1941 roku, kiedy gorzelnie przejął obecny właściciel, Brown-Forman. Destylarnię jednak zamknięto, potem ją odsprzedano, potem znów wróciła do Brown-Forman. Na rynek whiskey pod marką Woodford Reserve wkroczyła dopiero w 1996 roku. Przez pierwszych szesnaście lat produkowano tu
tylko jednego bourbona. W 2012 roku zadebiutowała bardzo udana Woodford Reserve Double Oaked Bourbon. Beczki przygotowuje macierzysta firma Brown-Forman. Firma ma trzy stare magazyn z wapienia na 5000 beczek. Gotowany przez sześć godzin zacier w kotle o pojemności 28390 l, trafia na sześć dni fermentacji w stuletnich kadziach z cyprysowego drewna. Drewno to element tradycji, podobno nie wpływa na ostateczny smak, równie dobrze można stosować tańsze stalowe kadzie. Jako jedyni ze starych destylarni w Kentucky mają trzykrotną destylację spirytusu na bourbon. Pracują tu trzy potężne sprowadzone ze Szkocji alembiki o pojemności 6245,9 l (high wine i spirit still) i trzeci 9463,5 l (beer still). W środkowym alkohol ma 55%, w trzecim 79%. Używają beczek 53 galonowych, w których alkohol dojrzewa nawet do 15-16 lat. Leżą w rzędzie od podłogi na dziesięć beczek w górę. Młody destylat, którego można na miejscu spróbować, ma bardzo kukurydziany aromat. Jest tu własna linia butelkowania. Od 2005 roku firma co roku w listopadzie wypuszcza specjalne limitowane edycje znane jako Woodford Reserve Master’s Collection (przy czym nie są to zwykle bourbony lecz różne wariacje american whiskey). Od 1995 roku destylarnia jest wpisana do National Register of Historic Places, a od 2000 roku ma status zabytku – National Historic Landmark. (Ł)
Wina Złotego Trójkąta 23 maja w Salonie M&P Strzelecka odbyła się degustacja sherry. Wina są tworzone w Andaluzji, w tzw Złotym Trójkącie – Jerez de la
76
Frontera, Puerto de Santa Maria i Sanlucar de Barrameda. Unikalna gleba, składająca się głównie z białej kredy zwanej albariza rodzi wina szczególne. Victor Hugo miał o tym miejscu powiedzieć „miasto Jerez powinno być w niebie”. Sherry jest winem wzmacnianym. Po okresie fermentacji dodawany jest mocny winogronowy alkohol, by zatrzymać
Degustacje działanie drożdży i zachować wyższą koncentrację cukru. Najważniejszym szczepem winogron przy produkcji sherry jest palomino, inne to pedro ximénez i muscat. Degustowane wina pochodziły z piwnic Marques del Real Tesoro, który wchodzi w skład grupy José Estévez. Pierwsze sherry, Fino Tío Mateo, wytrawne, rześkie, eleganckie, wyprodukowane w 100% z winogron palomino fino z własnych winnic i dojrzewające pod warstwą drożdży – flor. Aromat i smak świeży z nutami drożdżowo-migdałowymi, jabłka. Amontillado del Príncipe z winogron z własnej winnicy w Macharnudo w Jerez, fermentowane w stali nierdzewnej, a następnie dojrzewanie pod osłoną drożdży – flor przez ponad 8 lat. Dalsze dojrzewanie oksydacyjne wina przez co najmniej kolejne 8 lat przed butelkowaniem. Sherry ma minimalny średni wiek powyżej 15 lat. Rezultatem jest złożone, bursztynowe wino, wytrawne, obfite, pełne i dobrze zbalansowane na podniebieniu, bardzo bogate, z wyraźnymi nutami orzecha laskowego. Jest to przyjemny aperitif, który idealnie pasuje do dań mięsnych i z dziczyzny. Almirante to wytrawne, klasyczne sherry oloroso, dojrzewające bez kożucha z drożdży – flor. Wino jest w sta-
łym kontakcie z powietrzem, co nadaje mu pełniejszego charakteru i ciemniejszej barwy. Almirante ma średni wiek powyżej 15 lat. Wino ma aromaty orzechów i cynamonu, wytrawnego miodu, suszonych jabłek, a na podniebieniu jest pełne, wytrawne i gładkie. Pasuje do wielu gulaszów, pieczeni i dań mięsnych, jest też dobrym aperitifem, zwłaszcza gdy jest lekko schłodzone. Cream La Capitana to sherry stworzone z odmian palomino fino i pedro ximénez. Leżakowane przez 10 lat w dębowych beczkach w systemie solera i criadera. W aromacie: czekolada, nugat, suszone figi i rodzynki. Pasuje do schłodzonych deserów, ciast i serów pleśniowych. Można je podawać na lodzie z plastrem pomarańczy. Na koniec Pedro Ximénez Eminencia – sherry bardzo słodkie, gęste, z winogron pedro ximénez. Aromat elegancki, nasycony rodzynkami, figami i pomarańczami. Smak treściwy, skoncentrowany, owocowo-słodki – suszonych owoców, fig, moreli, nuty czekolady, orzechów włoskich i prażonych migdałów. Samo w sobie jest deserem, lecz bywa też wykorzystywane jako polewa do lodów, oraz dodawane do ciężkich sosów (np. do kaczki). Dobrze komponuje się z wyrazistymi serami. (GD)
Smaki Gruzji 25 maja odbyło się spotkanie pod patronatem Narodowej Agencji win z Gruzji (National Wine Agency of Georgia). To instytucja podlegająca Ministerstwu Rolnictwa Gruzji, utworzona w celu m.in. promocji gruzińskiego wina i budowaniu jego świadomości na świecie. Zaproszeni goście cieszyli podniebienia winami, przystawkami tradycyjnej kuchni gruzińskiej, były na stołach: badridżani, pchali, czarchali, prasi, lobio, cicaka, chaczapuri, blincziki i sałatka gruzińska. Nie mogło na suprze (gruzińska uczta) zabraknąć toastów. Według zwyczaju pierwszy toast był za boga, kolejny za pokój, kolejny... Jednym z punktów programu było przedstawienie wyników badania przeprowadzonego przez Instytut SW Research „Preferencje Polaków w zakresie wyboru win, w tym win gruzińskich”. W 2021 roku Gruzja wyeksportowała 107 mln butelek wina do 62 krajów na świecie. Polska jest trzecim największym odbiorcą gruzińskiego wina. Według Narodowej Agencji Win z Gruzji można znaleźć tu aż 525 odmian winorośli, z czego ok. 45 jest dopuszczonych do sprzedaży jako odrębne szczepy. Według badania: dla ponad połowy Polaków (53%) ulubionym winem jest wino czerwone. Jeśli chodzi o smak wina, to prawie co trzecia osoba (32%) najbardziej lubi półsłodkie. Większość badanych ma pozytywne skojarzenia z Gruzją, pomimo tego, że tylko niewielki odsetek (7%) był kiedykolwiek w tym kraju. Polacy lubią gruzińską kuchnię
i cenią tamtejsze wino. Polacy lubią wino, a blisko połowa respondentów pijących wino próbowała już wina gruzińskiego. Większość osób (67%) słyszała o gruzińskich winach, a spośród ankietowanych, którzy ich próbowali zdecydowana większość lubi je. Większość badanych (72%) nie ma swojego ulubionego wina gruzińskiego. Natomiast ci, którzy określili swoje preferencje w tym zakresie, jako ulubione wino gruzińskie wskazują najczęściej: Alazani Valley (8%), Elibo (5%), Old Tbilisi / Tbilisi (5%), Saperavi (4%). Kluczową przesłanką przy podejmowaniu decyzji o zakupie jest rodzaj wina (74%), a dopiero na drugiej pozycji jest jego cena (46%). Wybór ulubionego wina najczęściej podyktowany jest upodobaniem jego aromatu lub smaku (69%). Najczęstsze miejsce zakupu wina gruzińskiego to sklep z winami (23%) lub sklep z alkoholami (20%). Podczas spotkania zostały podane następujące wina: Qimerioni Rkatsiteli 2019 (białe wytrawne), Sevsamora Winery Kisi 2019 (białe wytrawne), Qvevri Wine Cellar Khikhvi 2020 (wytrawne bursztynowe), Shilda Saperavi 2020 (czerwone wytrawne) i LTD Aleksandreuli 2019 (czerwone wytrawne). (GD)
77
Nalewki
Gorczyca biała Pomimo, że obecnie traktowana głównie jako przyprawa, ze szczególnym uwzględnieniem podziału na gorczycę czarną i gorczycę białą, składnik znajduje swoje zastosowanie głównie przy produkcji musztard. Niemniej jednak olej z gorczycy wykorzystywany jest w lecznictwie, m.in. na: incydenty sercowe, bóle stawów, czy nawet jako środek na porost włosów. We Francji ziarna mieszano z częściowo sfermentowanym moszczem winnym, powstawał wtedy mocny moszcz, czyli mout ardent, który z czasem stał się moutarde, czyli musztardą. Same nasiona trafiały też naturalnie do mocniejszych mieszanek, np. do likieru gorczycowego, wykorzystującego dwa rodzaje gorczycy, pieprz, cukier i miód, zaś pomysł na likier notabene narodził się w Dijon, które słynie właśnie z musztardy. W 1888 roku, szacowne czasopismo dla przemysłu aptekarskiego czyli „Farmaceutyczny Tygodnik Wirtemberski” na stronie tytułowej przestrzega przed kupowaniem wody paraliżowej (Schlagwasser) w wykonaniu niejakiego Juliusza Kirchhofera z Triestu. Łobuz ów sprzedaje za ciężki grosz po prostu na czerwono zabarwioną tynkturę arnikową i z prawdziwą Schlagwasser nie ma nic wspólnego. „A to szelma i łajdak!” – grzmi szpalta. Skoro już wiemy, że napój jest fałszowany, warto dowiedzieć się więcej, czym jest ta woda, która ma leczyć. Schlagwasser jako trunek pojawił się już w 1622 roku, ale w latach 17321754 funkcjonował jako aqua apoplectica, wódka powstała z różnych roślin i bardzo często pod nazwą Schlagwasser mogła być woda karmelicka, czy najzwyklejsza dzięgielówka.
78
Jak donosiło „Compendium der Arzneimittellehre” to napój nawet i dla ciężarnych, coby embrion się dobrze rozwijał, o mocy 72% Trallesa i odpowiedniej mieszance ziołowo-korzenno-szałwiowej, w składzie też: rozmaryn, mięta, lawenda, cynamon czy koper.
W innych przepisach Schlagwasser pojawia się jako produkt wrocławskiej lub gdańskiej roboty, a najistotniejszym składnikiem staje się gorczyca biała, częstokroć pisana jako składnik pierwszy lub ostatni. W wyżej wymienionych przepisach jest jej od 8-10 starych niemieckich łutów, czyli do 180 g na 20 l. Oczywiście nie są to jeszcze czasy musztard czy octu z gorczycą, więc logiczne jest, że najpierw ktoś zapragnął ją po prostu „zalać”. Jeśli weźmiemy oba przepisy i porównamy, wyjdą na jaw kolejne fakty, 20 składników w przepisie wrocławskim, 29 w przepisie gdańskim. Gorczycy jest również więcej w przepisie gdańskim. Oba trunki są macerowane przez trzy tygodnie, ale dosładzany jest tylko trunek gdański. Breslauer Art Schlagwasser to: 8 łutów białej gorczycy, 18 łutów cynamonu, 4 łuty kardamonu, kubeby, muszkatu, 2 łuty gałki muszkatołowej, 6 łutów kosaćca, cytwaru, 5 łutów kopru, rozmarynu, 6 drachm majeran-
ku, szałwii, mięty polej, 5 drachm kwiatów lawendy, 6 drachm kwiatów goździka, 5 drachm kwiatów pierwiosnka, 6 drachm kwiatów cytryny, kwiatów lipy i pomarańczy, do tego jeszcze 2 drachmy róż w occie Danziger Art Schlagwasser to: 1 łut cynamonu, 6 łutów gałki, 10 łutów kubeby, 8 łutów pieprzu długiego, 6 łutów czarnego kminku, który dziś nazywamy czarnuszką, a 15 normalnego, 10 łutów skórki cytrynowej, 2 łuty anyżu, 7 łutów kosaćca, 1 łut galangi, 4 łuty rajskich ziaren, 4 łuty goździków, 6 łutów muszkatu, 6 łutów kardamonu, 10 łutów gorczycy białej, kolendry, 10 łutów skórki pomarań-czowej, 1 łut kopru, 8 łutów rozmarynu, jałowca, 2 drachmy melisy, tysiącznika, pierwiosnka już 4, 3 drachmy majeranku, szałwii, jelenich języków, i po 2 drachmy różanych liści, kwiatów lawendy i kozłka. Innym napojem gdzie gorczycy może nie za dużo, ale zawsze, również roboty gdańskiej był eliksir żołądkowy, który sporządzano z następujących ingrediencji: po 1/4 funta skórek pomarańczy i cytryny oraz cynamonu, 3 łuty goździków, 4 muszkatu, do tego po łucie tataraku i rabarbaru, a po 2 łuty gorczycy, cytwaru, alantu, kosaćca, tataraku, rajskich ziaren i galangi (wspominany jest dodatek syropu cukrowego). W czasach bliżej współczesności gorczyca pojawia się w latach 50. i 60. w niektórych wermutach, natomiast wg przepisu Dobisława, może się znaleźć w jednej z wersji słynnego ryskiego balsamu: 12 g omanu, 6 g dzięgla, 10 g skórki cytrynowej i lubczyku, 3 g majeranku i tymianku, 5 g gorczycy białej, 2 l spirytusu, 4 l wody, destylacja do 3 l i uzupełnienie wodą i syropem. BOGUMIŁ RYCHLAK
Nalewki
79
Koktajle
Wakacyjne drinki, których musisz spróbować! Tym razem skupiłem się na iście wakacyjnych przepisach na drinki, które po pierwsze będą świetnie smakować, a po drugie, orzeźwią i schłodzą nasze rozpalone ciała. Coś dla wszystkich, którzy kochają wakacje, absolutne „must have” wakacyjnej karty drinków, która powinna wypełnić letnie wieczory. Serdecznie zapraszam do odwiedzenia mojego bloga www.koktajl.tv, lub zaglądania na kanał Youtube: koktajl.tv, gdzie cały czas staram się zaskakiwać moich odbiorców nowymi pomysłami na koktajle. PRZEMYSŁAW SZOPLEWSKI www.koktajl.tv
Truskawkowe Mojito Jeśli mowa o wakacjach, to jednym z nieodłącznych skojarzeń z nimi, są soczyste, słodkie truskawki, które połączymy z najpopularniejszym wakacyjnym drinkiem, jakim jest Mojito, tworząc przepyszne, orzeźwiające Truskawkowe Mojito. Składniki: - 40 ml rumu - 3 soczyste truskawki - 2 łyżeczki brązowego cukru - 8-10 listków mięty - pół limonki - kruszony lód - woda gazowana Sposób przygotowania: Do wysokiej szklanki należy wrzucić umyte i obrane z szypułek truskawki, pokrojoną połówkę limonki i dodać brązowy cukier. Całość ugnieść, aby otrzymać gęsty truskawkowy mus. Następnie wlać rum i wrzucić liście mięty, które wcześniej należy rozetrzeć w dłoni, aby uwolnić z nich więcej aromatu. Szklankę zasypać kruszonym lodem i dodać odrobinę wody gazowanej. Całość wymieszać energicznie góra-dół i dodać jeszcze więcej kruszonego lodu, który sprawi, że drink będzie wolniej wytracał przyjemne zimno. Dekoracja z gałązki mięty i cząstki truskawki.
80
Rabarbarowy Collins Od kiedy sięgam pamięcią, to jednym z głównych wspomnień wakacji mojego dzieciństwa jest smak ciasta z rabarbarem w wykonaniu mojej babci. By odczarować ten zapomniany w kuchni dodatek, przygotujmy smacznego, rześkiego drinka z dodatkiem własnej roboty syropu z rabarbaru. Syrop z Rabarbaru: Do rondelka należy dodać 200 g pokrojonego i umytego rabarbaru. Zalać to 150 ml wody i dodać 200 g cukru. Podgrzać na wolnym ogniu, aż rabarbar się rozpadnie, a syrop rozpuści, tworząc gęsty rabarbarowy syrop. Odstawić do wystygnięcia. Przy pomocy sita przelać całość do zamykanej butelki. Składniki: - 50 ml ginu - 20 ml soku z cytryny - 20 ml syropu rabarbarowego - woda gazowana Sposób przygotowania: Do wysokiej szklanki wlać trzy pierwsze składniki i dodać kruszony lód. Zamieszać. Uzupełnić wodą gazowaną i jeszcze raz zamieszać. Dekoracja z gałązki rabarbaru i skórki z cytryny. Rabarbarowy Collins to świetny pomysł na szybkiego i prostego drinka, kiedy pod ręką nie ma zbyt wyszukanych składników. W takim przypadku warto użyć dobrej jakości ginu, którego smak i aromat, zdominuje połączenie cytrusowo-rabarbarowe. Orzeźwiający, lekki, rześki drink.
Spritz Letnią kartę z koktajlami zakończę najpopularniejszym drinkiem ostatnich sezonów wakacyjnych, czyli Spritz. Połączenie wytrawnego prosecco, z rzucającym się w oczy dzięki intensywnej barwie, pomarańczowo-ziołowym likierem typu aperol, i odrobiną wody gazowanej w bardzo szybkim czasie podbiło serca konsumentów na całym świecie. Do klasycznego przepisu potrzebny jest również kieliszek do wina i dwa plastry pomarańczy. Składniki: - 90 ml prosecco - 60 ml aperolu - 30 ml wody gazowanej Sposób przygotowania: Do kieliszka wypełnionego lodem wrzucić pokrojone na pół plastry pomarańczy. Następnie dodać resztę składników i energicznie zamieszać.
nazwa rozdziału
3