21 minute read

SEKS DLA WYOBRAŹNI. WYWIAD Z KATARZYNĄ NOWAKOWSKĄ

EROTYKA SEKS DLA WYOBRAŹNI

Advertisement

Z KATARZYNĄ NOWAKOWSKĄ, DO TEJ PORY ZNANĄ POD PSEUDONIMEM K.N. HANER, AUTORKĄ NOWEJ POWIEŚCI EROTYCZNEJ SKANDAL, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN

Zna pani taki rysunek satyryczny Andrzeja Mleczki, na którym nosorożec spółkuje z żyrafą? Podpis głosi: Obywatelu, nie pieprz bez sensu! Z pani najnowszej książki wynika, że – excusez moi! – pieprzyć (się) trzeba często, ale ze smakiem. Wtedy ma to sens. Zgadza się?

Czy ja wiem? Nie wydaje mi się, żeby był w tym głębszy sens. Pieprzyć (się) każdy powinien tyle, ile chce i jak chce. Mnie nic do tego. Nie mam zamiaru zaglądać nikomu do łóżka i rozliczać go z jakości czy częstotliwości stosunków. Powieść to coś zupełnie innego. Tam seks ma zaspokoić wyobraźnię czytelniczek. A co panie robią po zamknięciu książki, to już ich prywatna sprawa. Nie mam zamiaru nikogo edukować i inspirować w tych sprawach. Polki doskonale wiedzą, czego chcą. Myślę, że niejedna moja czytelniczka mogłaby zaskoczyć wielu panów. Być może i pana, skoro pan mi tu o żyrafach, a ja o bzykaniu... (śmiech)

Jak w pruderyjnej, katolickiej Polsce, w której edukacja seksualna ma być zakazana i karana, zostaje się najpopularniejszą autorką powieści erotycznych? Czy tam, gdzie pani mieszka, miejscowy pleban nie wyklął pani jeszcze z ambony?

Fot. Archiwum autorki KATARZYNA NOWAKOWSKA

Hmm… Nie wiem, zapytam go. Może da się udobruchać, jak zasponsoruję dzwon w plebanii. To by było coś! Hemingway ma Komu bije dzwon, a Nowakowska miałaby… swój dzwon.

Pięć lat na rynku czytelniczym, bestsellerowe tytuły: Zakazany układ, Sny Morfeusza, Sponsor, Złe miejsce. Ponad 300 tys. sprzedanych egzemplarzy. Żyć nie umierać. Niejeden autor pewnie zazdrości pani powodzenia i wysokich honorariów?

Jak pan to tak wymienia, naprawdę brzmi imponująco (śmiech)! I faktycznie, łatwo o zazdrość, ale ja jej nie odczuwam. Może dlatego, że sama nikomu niczego nie zazdroszczę i nie patrzę na innych pod tym kątem.

Jaka jest pani recepta na sukces literacki? Dlaczego postawiła pani na seks i erotykę w swoich książkach? Jak to się zaczęło, od czego?

Recepta na sukces? Wytrwałość. W tej branży bardzo rzadko zdarza się, że już pierwsza wydana powieść daje status bestsellera. Ja pracowałam na to długich pięć lat. I nadal pracuję. Nie można spocząć na laurach i stwierdzić, że mam już z górki. Bo za chwilę stanę przed kolejną górą, trzeba będzie ją jakoś pokonać, a nie zawsze jest łatwo. Moja agentka i wiele innych osób powtarzają mi, że po prostu mam talent do pisania, a tego chyba nie da się nauczyć. Można oczywiście pisać lepiej lub gorzej, ale sprawić, by czy

KATARZYNA NOWAKOWSKA: Pieprzyć (się) każdy powinien tyle, ile chce i jak chce. Mnie nic do tego. Nie mam zamiaru zaglądać nikomu do łóżka i rozliczać go z jakości czy częstotliwości stosunków. Powieść to coś zupełnie innego. Tam seks ma zaspokoić wyobraźnię czytelniczek. A co panie robią po zamknięciu książki, to już ich prywatna sprawa.

telnika powieść wciągnęła, to już podobno wyższa szkoła jazdy. Z tym seksem to było tak, że trafił mi się przypadkiem. Jestem z pokolenia, które wychowało się na Harrym Potterze. Jako dorosła kobieta trafiłam na Greya, koleżanka poleciła mi tę książkę. I tak się zaczęło. Najpierw czytałam, pochłaniałam niezliczone ilości romansów/ erotyków, a po każdej lekturze kłębiło się we mnie tyle emocji i pomysłów, że musiałam je wyrzucić z głowy. I tak pewnego dnia odpaliłam laptopa i zaczęłam pisać.

sze swój fenomen powodzenia wśród czytelników, szczególnie pań? Dlaczego matki-Polki chcą z wypiekami na twarzy czytać opisy śmiałych wyczynów łóżkowych? Czy potem dają pani książod pani uczyli się ars amandi?

Dlaczego matki-Polki? Nie jestem matką, nie mam dzieci ani męża, absolutnie nie pasuję do schematu, w który tak notorycznie wiele osób chce wrzucić czytelniczki literatury erotycznej. Strasznie mnie to boli, że tak się nas szufladkuje. Jako pisarka takich powieści jestem zaprzeczeniem tego wszystkiego. Wypieki na twarzy podczas czytania moich książek mają prawniczki, lekarki, sprzedawczynie i panie sprzątające. Kobiety, które mają rodziny i zagorzałe singielki. Zdziwię pana, ale feministki też czytają moje książki. Więc gdzie tu schemat? Nie widzę żadnego! Fenomen, moim zdaniem, tkwi w tym, że kobiety mają naprawdę bujną wyobraźnię. Mężczyźni oglądają filmy pornograficzne, a większość kobiet woli pobudzać swoje szare komórki fantazyjnym seksownym opisem, który potem, według własnej normy, mogą zrealizować w łóżku. Możemy się rozmarzyć o takim życiu, którego większość z nas nie zna. Nic w tym złego.

Jak wyglądają pani kontakty z fankana przykład na przemoc domową?

Wiele czytelniczek pisze do mnie po lekturze, że ich życie seksualne się poprawiło. Ich partnerzy proszą mnie o możliwość zamówienia kolejnej książki z autografem „dla żony”, bo widzą, że ich kobiety czytają moje książki i zapewne dzięki nim stają się odważniejsze w sypialni. Na spotkaniach z czytelniczkami słyszałam wiele opowieści, nie każda jest kolorowa. Czasami te książki są impulsem do tego, by kobieta zmieniła coś w swoim życiu, na przykład zdecydowała się na rozwód. Każdy z nas ma swoją historię i to jest niesamowite, że czytelniczki otwierają się przede mną tylko na podstawie powieści, którą napisałam. Doceniam to i widzę, że to naprawdę ważne, by z nimi choć chwilę porozmawiać, by zrozumiały, że nie są same. Przemoc domowa, niestety, też się zdarza i wtedy trudno mi powstrzymać emocje.

Dlaczego zaczęła pani karierę autorską pod pseudonimem? Ze względu na bliskich, na rodzinę? Kiedy nazwisko Haner stało się już swoistą marką, teraz, na okładce Skandalu, dokonała pani literackiego coming outu? Z jakiego powodu? Dokładnie tak! Chciałam chronić swoją

Proszę rozebrać (sic!) na części pierwki do czytania swoim partnerom, żeby

mi, o czym rozmawiacie? Czy skarżą się

rodzinę i po części siebie. Tak napraw

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Burda Książki (www.burdaksiazki.pl) mamy dla Was 4 egzemplarze powieści erotycznej Katarzyny Nowakowskiej Skandal. Otrzymają je Czytelniczki, które pierwsze rozszyfrują pseudonim literacki K.N. Haner. Kim

jest tajemniczy Haner i co oznaczają litery przed nazwiskiem?

Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl

dę nie miałam pojęcia, w jakim kierunku to wszystko się potoczy. Pięć lat temu polskie autorki wydawały erotyki pod pseudonimami, więc i ja tak zrobiłam. Na początku to była świetna zabawa, potem okazała się doskonałym chwytem marketingowym, gdyż czytelniczki chętniej sięgały po moje powieści, bo myślały, że jestem zagraniczną autorką. Nad wydaniem pod prawdziwym nazwiskiem zastanawiałam się od jakiegoś czasu. To nie była decyzja podjęta w pięć minut. Marzyło mi się zobaczyć na okładce swoje nazwisko. Najpierw sama nad tym dumałam, potem z rodziną i agentką. Wspólnie zgodnie stwierdziliśmy, że Haner jest już marką, jak pan wspomniał, a Nowakowska ma szansę na kolejny, jeszcze większy sukces. To dla mnie nowa droga. Daje mi wiele możliwości, jakich nie miałam, wydając książki pod pseudonimem.

Skąd ta manifestowana przez panią pewność, że to najlepsza powieść ze wszystkich dotąd napisanych? Jaką miarą pani to zmierzyła? Niektóre czytelniczki piszą na forach, że mają pewne wątpliwości...

Moim zdaniem, Skandal jest najbardziej dopracowaną, najlepiej napisaną i najbardziej prawdziwą powieścią, jaką napisałam, ale... to moje zdanie. Każdy może mieć swoje. Stąd różne opinie wśród czytelniczek. Jako Haner przyzwyczaiłam je do pewnych schematów, które kochają, a Nowakowska zafundowała im coś innego. Bardziej spokojnego. Dałam im bohaterkę z krwi i kości i zakończenie rozrywające serce. Czytelniczki muszą zrozumieć, że Nowakowska będzie pisała nieco inaczej. Może nie będzie w tych książkach mafiosów i dramatu na dramacie, ale emocje, erotyka i doskonały styl pisania powinny je przekonać, by dały szansę Katarzynie Nowakowskiej i ustawiały jej książki na półce obok K.N. Haner.

Główną bohaterką powieści jest Julia Widawska, córka biznesmena-milionera z Warszawy, sprzedającego samochody klasy premium, pracująca z siostrą w firmie ojca. Ale to normalna dziewczyna, niedbająca przesadnie o wagę, zajadająca fast foody, ubierająca się ze smakiem, czasami przeklinająca, ale bez przesady. Pewnego dnia ma zaopiekować się klientem z Londynu, facetem o arystokratycznym nazwisku James Windstor, który ją wkurza od samego początku. Akcja przenosi się z Polski do Anglii, potem do Nowego Jorku, gdzie Julia przez trzy miesiące musi być asystentką Anglika. Jej ojciec liczy na inwestycyjny deal z Brytyjczykiem. Nie chcę zdradzać szczegółów – powiem tylko, że nie każda Julia znajdzie Romeo. Czasami takie relacje kończą się skandalem. Skąd tak dobrze zna pani świat bogaczy, realia biznesowe i elegancką modę? Porusza się pani sprawnie po świecie niedostępnym Kopciuszkom. Doświadczenia własne?

Nie każda historia kończy się happy endem, ale Skandal będzie miał kontynuację, więc jeszcze wszystko może się wydarzyć. Julia żyje w świecie, którego nie znam. Nigdy nie pracowałam w korporacji, moi rodzice nie są milionerami, a ja nie ubieram się w drogich markowych butikach. Ba! Nawet nie byłam nigdzie za granicą. Ten świat znam z filmów, z sieci, z Instagrama, a większość rzeczy po prostu sobie wyobrażam. Każda powieść to wycieczka po mojej głowie. Opisuję rzeczywistość, której nie miałam okazji dotknąć, ale marzy mi się, że kiedyś poznam te wszystkie miejsca. Wtedy dopiero będę miała masę nowych pomysłów. Nie mogę się doczekać!

Czy ta historia miłosna (dla pikanterii dodam, że odmierzana ilością zużytych prezerwatyw i ognistych opisów seksu) będzie miała ciąg dalszy? Domagają się tego fanki, wstrząśnięte zranionym uczuciem Julii, nowoczesnej, bezlitośnie oszukanej przez kapitalistów niewolnicy... Czym pani zaskoczy wielbicielki swojego talentu?

Już się wygadałam, że będzie kontynuacja losów Julii i Jamesa. Facet musi dostać za swoje, wytłumaczyć się z tego, co się stało – dajmy mu szansę. A Julia również będzie miała okazję pokazać się z zupełnie innej strony. Krótko mówiąc, będzie się działo, więc moje czytelniczki powinny uzbroić się w odrobinę cierpliwości i poczekać. Ale obiecuję, że warto. Większości z nich nigdy nie zawodzę, więc i tym razem muszą mi zaufać!

Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Nowakowska (pseudonim K.N. Haner), Skandal. Wydawnictwo Burda Książki (www.burdaksiazki.pl). Stron 279. Premiera 15 kwietnia 2020.

EKOLOGIA KOMFORTU SKLEP INTERNETOWY

n n n

n n n n n

Polecamy nasze kolekcje

DO PIELĘGNACJI CIAŁA DO PIELĘGNACJI DOMU DO CZYSZCZENIA I PIELĘGNACJI ODZIEŻY DLA DZIECI DLA SPORTOWCÓW IDEALNA KUCHNIA CZYSTY I ZADBANY SAMOCHÓD INTELIGENTNE URZĄDZENIA

Do użycia wystarczy tylko woda!

BEZPŁATNA DOSTAWA GWARANCJA PRODUCENTA 2 LATA

Przykładowe korzyści z Eko-Produktów (mikrowłókno + nanosrebro)

n

n

n

n

n w 15 minut umyjesz ręcznikiem samochód w 2 litrach wody szyby, lustra zostawisz bez smug, oszczędzając czas i pieniądze płatki do prania o naturalnym składzie zadbają o Twoją odzież i zdrowie rękawiczką zrobisz szybki demakijaż i peeling twarzy i ciała umyjesz tłuste naczynia naszą serwetką wciągającą tłuszcz bez potrzeby użycia chemii

POLECANE DLA ALERGIKÓW, OSÓB ŚWIADOMYCH, CHCĄCYCH ZADBAĆ O SWOJE ZDROWIE I ŚRODOWISKO Ceny produktów zaczynają się już od 10 zł.

ODWIEDŹ NASZ SKLEP INTERNETOWY I ZAMÓW JUŻ DZIŚ:www.dourl.pl/eko Zobacz, jak wyjątkowo działają nasze produkty www.dourl.pl/zyciebezchemii mail: zrobmyczystyswiat@gmail.com tel. 600 343 850

ZA KULISAMI

TACY SĄ MIŁOŚNICY TEATRU

ROZMOWA Z DARIUSZEM DOMAŃSKIM Z KRAKOWA, DZIENNIKARZEM, PUBLICYSTĄ, AUTOREM KSIĄŻEK O TEATRZE I AKTORACH, ANIMATOREM KULTURY, KONFERANSJEREM, ORGANIZATOREM BENEFISÓW WIELU AKTORÓW I REŻYSERÓW

Jak to się stało, że poświęciłeś życie artystom teatru i filmu?

Zaczęło się od filmu. Za młodu byłem namiętnym kinomanem. Chodziłem na wszystkie filmy polskie i zagraniczne, również te dla dorosłych, na które starałem się w różny sposób dostać. Odwiedzałem wszystkie krakowskie kina. Miłość do aktorów zrodziła się z filmu. Potrafiłem być siedem razy w tygodniu na różnych seansach. To były lata 70., filmów było już sporo. Pamiętam na przykład brazylijski obraz Otylia z Bahii, dozwolony dla dorosłych. Wziąłem kapelusz ojca i marszczyłem czoło przy bileterce, żeby wyglądać na więcej niż 15 lat, bo tyle wtedy miałem. To niesamowite, udało się! W pewnym momencie moje zainteresowania przeszły jednak z kina na teatr.

Był jakiś szczególny powód?

Najpierw chodziłem do Teatru Groteska przy Skarbowej w Krakowie. To teatr dziecięcy, istniejący do dzisiaj, który założyli Zofia i Władysław Jaremowie. Tu warto przypomnieć, że Władysław Jarema zagrał tytułową rolę w etiudzie szkolnej Krzysztofa Zanussiego Śmierć prowincjała. Potem był Teatr Bagatela, do którego mama dostawała bilety pracownicze. Wreszcie przyszedł czas na Stary Teatr, czyli najważniejszą krakowską scenę, obok oczywiście Teatru im. Słowackiego. Jednym z aktorów Starego Teatru był Edward Dobrzański, kolega mamy z gimnazjum w Brzesku, bardzo dobry aktor i już wtedy dziekan Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie. Był częstym gościem u nas w domu przy ulicy Orląt, dziś Orląt Lwowskich, z okazji imienin ojca. Wraz z nim przychodzili i inni aktorzy, ponieważ tato – poza tym, że był piłkarzem Cracovii (zapamiętał go Gustaw Holoubek, namiętny kibic krakowskiej drużyny), a przed wojną grał w Pogoni Stryj zKazimierzem Górskim – prowadził również znane lokale gastronomiczne. To on otworzył Ermitaż na Karmelickiej, a wcześniej prowadził słynną Gospodę Aktorów. W naszym domu bywali Kazimierz Witkiewicz, Wiktor Sadecki, Wojciech Ruszkowski, Marian Cebulski, Tadeusz Szybowski, wspomniany Edward Dobrzański i inni. Jako dziecko nie uczestniczyłem oczywiście w tych biesiadach, ale słuchałem z zainteresowaniem przez uchylone drzwi, co oni opowiadali. Często recytowali wiersze lub cytowali fragmenty kwestii z przedstawień, co bardzo

TEATR TO PIĘKNO I DOBRO, KSZTAŁTOWANIE PRAWDY, ROZUMIENIE CZŁOWIEKA. TO STARAM SIĘ WYCHWYCIĆ W MOICH PUBLIKACJACH – PODKREŚLA DARIUSZ DOMAŃSKI

mi się podobało. Tak więc od kina i naszego domu zaczęło się to, czym się teraz zajmuję.

To dziwne, zważywszy że jesteś geologiem...

To była nietypowa szkoła średnia. W Technikum Geologicznym, do którego chodziłem od lat 60., istniał szkolny teatr dramatyczny. Gdy oglądałem starszych kolegów na scenie, bardzo mi się to podobało. Wtedy moja polonistka przedstawiła mnie prof.Danucie Letkiej. Wspomniał ją na moim benefisie Jan Nowicki, który przy

W LUTYM 2020 NA SCENIE AKADEMII SZTUK TEATRALNYCH IM. STANISŁAWA WYSPIAŃSKIEGO W KRAKOWIE ODBYŁ SIĘ BENEFIS DARIUSZA DOMAŃSKIEGO Z OKAZJI 35-LECIA TWÓRCZOŚCI DZIENNIKARSKIEJ I PISARSKIEJ, OCALAJĄCEJ OD ZAPOMNIENIA SPUŚCIZNĘ ARTYSTÓW POLSKICH. W TRAKCIE WIECZORU JUBILEUSZOWEGO KRAKOWSKI TEATROMAN UHONOROWANY ZOSTAŁ SREBRNYM MEDALEM GLORIA ARTIS

chodził na nasze szkolne premiery. Na jednej z nich był nawet Andrzej Wajda. Odwiedzali nas również Jerzy Fedorowicz, Maria Malicka i Zofia Niwińska. Dwie ostatnie panie to wielkie aktorki przedwojennego teatru i kina. Ponieważ pani Danuta je znała, umożliwiła mi kontakt z Zofią Niwińską, która z kolei otworzyła mi drzwi do wszystkich swoich koleżanek aktorek i przedwojennych aktorów. Podobnie, jak Maria Malicka. Wtedy pomyślałem, że mógłbym zostać aktorem. Nie chciałem prowadzić gazetki o teatrze, tylko grać na scenie.

Zawodowym aktorem nie zostałeś, ale aktorem amatorem – owszem!

Pamiętam, jak moja polonistka przygotowywała premierę Nory Henryka Ibsena. Kompletowała obsadę z różnych klas: geologicznej, wiertniczej, geofizycznej. To była dziwna szkoła geologiczna – kształciła również humanistów. Wkuwając geofizykę, hydrogeologię, geologię złóż, geologię historyczną, geologię inżynierską, najbardziej interesowałem się jednak sztuką, o czym profesor Danuta Letka dobrze wiedziała. Była uczennicą aktora Tadeusza Białkowskiego i profesora Stefana Szumana, absolwentką wydziału estetycznego w ówczesnej Wyższej Szkole Pedagogicznej. Pewnego razu na lekcji zapytała, czy ktoś z nas nie chciałby uczestniczyć w próbach szkolnego teatru? Zgłosiłem się od razu i dostałem rolę doktora Ranka w Norze. To był marzec 1981. Byłem wtedy oczarowany Nocą listopadową, spektaklem obejrzanym przeze mnie po raz pierwszy w wieku 15 lat w Starym Teatrze. Moja miłość do sztuki aktorskiej Jana Nowickiego i wszystkich aktorów Starego Teatru zaczęła się właśnie od Nocy listopadowej. Byłem zauroczony tym przedstawieniem. Muzyka Zygmunta Koniecznego, kostiumy Krystyny Zachwatowicz, inscenizacja i reżyseria Andrzeja Wajdy. Wspaniali aktorzy: Jan Nowicki, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Jerzy Stuhr, a potem Jerzy Fedorowicz, Barbara Bosak, Monika Niemczyk, Ewa Ciepiela, Elżbieta Karkoszka, Andrzej Buszewicz, Mieczysław Grąbka, Tadeusz Huk, Leszek Piskorz, Juliusz Grabowski, Roman Stankiewicz, Jerzy Nowak, Edward Dobrzański, gościnnie wielka Zofia Jaroszewska w roli Demeter, młodziutka, debiutująca w roli Kory Anna Dymna i wielu innych wybitnych aktorów, którzy wywarli na mnie ogromne wrażenie.

To dlatego związałeś się z teatrem szkolnym?

Tak! Co więcej, chciałem wystawić Noc listopadową Stanisława Wyspiańskiego w naszym szkolnym teatrze dramatycznym. Przestraszyła się tego polonistka. Powiedziała mi: No dobrze, ale kto zagra główne role, bo tam są przecież duże role?! Odpowiedziałem, że zagram Wielkiego Księcia, umiem tę rolę na pamięć, byłem ponad dwadzieścia razy na inscenizacji Wajdy. Pamiętam, że rekwizyty i kostiumy do naszej szkolnej Nocy listopadowej udało się wypożyczyć ze Starego Teatru i Bagateli. Musiałem dostać się do dyrektorów Stanisława Radwana i Kazimierza Wiśniaka. Ale to byli i są prawdziwi dżentelmeni teatru, z wielką klasą, zaufali 18-latkowi i pożyczyli na rewers rekwizyty i kostiumy, które były w obiegu teatralnym, czyli grały. Nie wiem, co by się stało, gdybym ich nie oddał następnego dnia do teatru. Musieliby wtedy odwołać spektakle. Takie zaufanie budziłem u tych wspaniałych ludzi. Dlatego biegałem do teatru jak oszalały, kino porzuciłem zupełnie. Liczył się tylko teatr! Wprawdzie oglądanie filmów nie było dla mnie czasem straconym, jednak teatr stał mi się najbliższy. Zacząłem chodzić na wszystkie przedstawienia Starego Teatru, a był to złoty okres tej sceny, gdy grano jeszcze Dziady i Wyzwolenie, wielkie inscenizacje Konrada Swinarskiego z Jerzym Trelą, Anną Polony, Wiktorem Sadeckim, Izabelą Olszewską. Był wspaniały Wiśniowy sad Czechowa na scenie kameralnej w reżyserii Jerzego Jarockiego ze znakomitą Ewą Lassek i Wiktorem Sadeckim, Jerzym Święchem. Byli Emigranci Mrożka z Jerzym Bińczyckim i Jerzym Stuhrem w reżyserii Wajdy, mojego ulubionego artysty. Tu pewnie narażę się miłośnikom twórczości Swinarskiego, którego uważa się za największego reżysera powojennego teatru po Leonie Schillerze, ja jednak upieram się, że największy był wtedy Andrzej Wajda. Tak samo wielki, kiedy robił piękne spektakle teatralne, jak i wtedy, gdy kręcił znakomite filmy.

Kiedy i z kim przeprowadziłeś swój pierwszy wywiad?

To był wywiad ze wspomnianą Zofią Niwińską, wybitną aktorką Starego Teatru, związaną przed wojną z Jerzym Pichelskim, gwiazdorem, dla którego Hanka Ordonówna śpiewała w filmie Szpieg w masce słynną piosenkę Juliana Tuwima Miłość ci wszystko wybaczy. Poznałem ją przez profesor Danutę Letką i po tym wywiadzie nasza przyjaźń trwała od 1981 do końca jej życia w 1994. Była to bardzo intensywna znajo

Podobno Tadeusza Łomnickiego nagrałeś metodą szpiegowską?

rywalizowały ze sobą na scenach warszawskich, Irenę Eichlerówną i Ninę Andrycz. Obie ekscentryczne, tworzące własny styl, o charakterystycznym głosie, z lekką manierą. Miałem kłopot z Niną Andrycz, bo ona chciała wywiadu i nie chciała zarazem. Ja zawsze byłem gadułą, lecz przy niej nie miałem szans zadać pytania, bo gdy zaczęła opowiadać, jaką jest królową sceny polskiej, to ta opowieść nie miała końca. Mówiła mi, że pokonała wszystkie rywalki, że takich recenzji, jakie ona dostawała, nie miała żadna z nich. Nie uznawała konkurencji. Trudny wywiad miałem też z Ireną Eichlerówną. Robiłem z nią wywiad dla tygodnika Stolica. W cyklu rozmów z „Zelwerczykami”, uczniami wielkiego aktora i pedagoga Aleksandra Zelwerowicza, u którego w mieszkaniu, nawiasem mówiąc, egzamin zdawał nasz wspa

Z Tadeuszem Łomnickim też była ciężka przeprawa. Chciałem mu zadać pytania dotyczące sensu zawodu, istoty sztuki aktorskiej. Nie były to łatwe pytania. Miałem wówczas ankiety wybitnych profesorów teatrologów Mieczysława Rulikowskiego, Wiktora Brumera, Józefa Mirskiego, trochę je zmodyfikowałem pod swoje potrzeby, trochę podszyłem teoriami Diderota i Stanisławskiego. W wieku 23 lat zadałem najpierw te pytania prof. Aleksandrowi Bardiniemu. Powiedział mi wtedy: Pan ma talent AKTOR MARIAN DZIĘDZIEL ODCZYTAŁ LAUDACJĘ NADESŁANĄ PRZEZ FRANCISZKA PIECZKĘ: CIESZĘ SIĘ, ŻE cie niespełnienia. Duma mnie rozpierała, SPOTKAŁEM CIEBIE NA MOJEJ DRODZE I ŻE CZĄSTKA MOICH AKTORSKICH PEREGRYNACJI ZOSTAŁA UTRWALONA bo wielki Bardini powiedział smarkaczowi, mość. Chodziliśmy razem na premiery, dzo dobrze przygotowany, wiedziałem, jakie że ma problemy z odpowiedziami na jego dawała mi listy polecające do kolegów aktorole zagrała, znałem jej drogę artystyczną, pytania. Plotki mnie jednak nie interesowarów i aktorek w całej Polsce. Jeździliśmy też wykształcenie w oddziale dramatycznym ły, jak dzisiaj młodych dziennikarzy. W świat na Cmentarz Salwatorski i opiekowaliśmy na Okólniku w Konserwatorium Warszawposzła fama, że Domański zadaje pytania się grobami wielkich starych artystów, nie skim, pracę z Leonem Schillerem i Wilamem teoretyczne, bo gdy zadałem je Aleksandrze tylko jej męża, reżysera i dyrektora StareHorzycą, występy w Krakowie, we Lwowie, Śląskiej, artystka stwierdziła wprost: Wie go Teatru, Władysława Krzemińskiego, ale Wilnie i Warszawie, gdzie była gwiazdą pan co, pańskie pytania są dobre dla teatrorównież na groby Juliusza Osterwy i Karogłównie Teatru Narodowego. Eichlerówna logów, a nie dla aktorów. Tadeusz Łomnicki la Frycza. Sprzątaliśmy je. Moją młodość była jednak artystką nadzwyczaj trudną, no zaczął mnie przez to unikać, a po każdym spędziłem głównie w teatrach, na próbach i profesjonalistką w każdym calu. Już po odtelefonie mówił zdawkowo: Proszę się przyi spektaklach, a także na spotkaniach z wiedaniu wywiadu do redakcji co chwilę coś pomnieć! Do spięcia między nami doszło loma aktorami okresu międzywojennego. jeszcze zmieniała. Nawet gdy tekst poszedł po Balu w operze w Szkole Teatralnej przy do druku, ona do mnie dzwoniła, że muszę Warszawskiej 5 w Krakowie. Był listopad A pamiętasz rozmowy bardzo dziwne, zmienić kilka zdań. Byłem potwornie zestre1986. Podszedłem do niego po premierze, z dystansem, trudne? sowany i przekonany, że jeśli nie posłucham, mówiąc, że się właśnie przypominam: Panie Dystans się czuje do tych największych, stanie się coś strasznego. W drukarni zmieprofesorze, mieliśmy się umówić na wywiad. najbardziej chimerycznych gwiazd. Taka nili tylko dwa słowa, które artystka chciała A on: K...a, ja nie wiem, kiedy się umówimy przypadłość leży głównie po stronie kobiet. dopisać. I jakoś to przeżyłem, ale było to niena ten wywiad! Po czym zbiegł ze schodów Pamiętam dwie wielkie gwiazdy teatru, które samowite przeżycie. i trzasnął drzwiami. Minęło trochę czasu, do zadawania pytań, po których mam uczuniały, wielki Franciszek Pieczka. Zadawałem Eichlerównie konkretne pytania, byłem barGRONO UCZESTNIKÓW BENEFISU: JULIAN MERE, AKTOR TEATRU RAMPA, SOPRANISTKA DOMINIKA ZAMARA Z RZYMU, AKTORKA BARBARA KRAFFTÓWNA, TWÓRCA DEKORACJI I KOSTIUMÓW DO WIELU INSCENIZACJI KAZIMIERZ WIŚNIAK, PROF. RAFAŁ MARCHEWCZYK, DYRYGENT CHÓRU VOX POPULI ORAZ JUBILAT DARIUSZ DOMAŃSKI

DLA JUBILATA ZAŚPIEWAŁA TEŻ BEATA RYBOTYCKA

nim wywiad z Łomnickim doszedł wreszcie do skutku. Podchodziłem go na różne sposoby, stosując przy tym dziwne metody. Przyjechał pewnego razu na uroczystość jubileuszu 40-lecia swojego debiutu w Starym Teatrze. Miałem ze sobą reklamówkę, a w niej dość duży magnetofon kasetowy. Wyciąłem dziurę w torbie, włączyłem kaseciaka, po czym wszedłem do garderoby mistrza, żeby porozmawiać o jego jubileuszu. Nie wyrzucił mnie! Rozmawialiśmy dość długo i nie zauważyłem, że taśma się skończyła. W pewnym momencie magnetofon sam się wyłączył z trzaskiem, co oczywiście było słychać. A Łomnicki wrzasnął: O łotr! Szelma. Łajdak! Nagrywa mnie tutaj! Jednak w końcu uśmiechnął się, a ja odetchnąłem z ulgą, że nie wyprowadziłem mistrza z równowagi. Obecny wtedy w garderobie teatrolog i reżyser Józef Żuk Opalski stwierdził: No widzisz, Tadeusz, tacy są miłośnicy teatru.

Napisałeś też wiele książek o artystach teatru i filmu. O kim konkretnie?

Książek jest sporo, bo już 14. Pierwsza była o Władysławie Krzemińskim, reżyserze i dyrektorze Starego Teatru. Ukazała się na początku 1990, więc 30 lat temu. Obchodziliśmy kilka lat wcześniej 20. rocznicę śmierci Krzemińskiego. Organizowano różne sesje i spotkania w Starym Teatrze. Prof. Emil Orzechowski z UJ poprosił mnie o współpracę przy opracowaniu materiałów do książki. Podpisałem swoją pierwszą umowę z dyrektorem Radwanem ze Starego Teatru. W tym samym roku powstał szkic portretu o Piotrze Fronczewskim. W 1995 ukazała się książkowa rzeka-wywiad z Janem Nowickim. Następnie album o Starym Teatrze. Wspomnienia 78 bohaterów, między innymi aktorów i reżyserów związanych ze sceną w latach 1945‒1995. To moja największa książka, z pięknymi fotografiami Wojciecha Plewińskiego. Później wydałem książki o Bolku Greczyńskim, Danucie Letkiej, Pawle Małaszyńskim, Marianie Dziędzielu, Franciszku Pieczce i innych artystach. W tym roku ukaże się Moja lista obecności. Rozmowa Domańskiego ze Stańczykiem o teatrze, o najlepszych latach Starego Teatru, o ludziach, których miałem zaszczyt poznać. W delikatny sposób odsłaniam w niej kulisy powstania owego albumu o Starym Teatrze i rozmów z tyloma osobami, a nie było to łatwe. Nie brakowało wówczas napięć, momentów trudnych i niebywałej wesołości.

Obchodzisz 35-lecie pracy w kulturze. Julian Mere, aktor Teatru Rampa, także piosenkarz i autor tekstów, napisał o tobie piosenkę Ech, Domański! Romans z Melpomeną.

To miłe usłyszeć o sobie piosenkę, bo jest bardzo zabawna i oddaje w pełni moją miłość do teatru.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ ROMAN ANUSIEWICZ

DARIUSZ DOMAŃSKI

Rocznik 1963. Krakus. Z zawodu geolog. Studiował filologię polską na UJ. Dziennikarz i publicysta, redaktor wydawnictw, konferansjer, działacz kultury, organizator imprez i eventów. Publikował w kilkunastu gazetach i czasopismach. Autor ponad 400 wywiadów i 300 artykułów. Wydał 14 książek o artystach kina i teatru, ludziach kultury. Organizator około 120 imprez kulturalnych, w tym benefisów Wiesława Ochmana, Józefa Szajny, Witolda Pyrkosza, Mariana Dziędziela, Franciszka Pieczki, Krzysztofa Zanussiego. Wyróżniony za swoją pracę m.in. odznaką prezydenta Krakowa Honoris Gratia, Złotym Laurem Akademii Mistrzów Mowy Polskiej, Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Honorowy Ambasador Kultury Gminy Godów. Honorowy członek Stowarzyszenia Ziemia Limanowska „To lubię”. Od 2018 dyrektor artystyczny Jesiennego Festiwalu Filmowego w Starym Mieście w Wielkopolsce.

ROZWIŃ SWOJE MENTALNE SKRZYDŁA

AGNIESZKA SZTAFIŃSKA i MARCIN PRUSIŃSKI

zapraszają na szkolenie, które łączy w sobie dwie potężne siły: • siłę zdrowej pewności siebie • siłę wewnętrznego spokoju

3 PAŹDZIERNIKA 2020 Zapisz się już teraz!

• uwolnisz swój potencjał • odkryjesz swoje wewnętrzne wartości • odnajdziesz prawdziwe flow • poznasz swoje prawdziwe talenty • nauczysz się podsycać żar swojej pasji • wdrożysz nowe, zdrowe nawyki • poznasz szybkie sposoby na podniesienie pewności siebie • medytacja mindfulness wpłynie na jakość

Twojego życia • zwiększysz perspektywę postrzegania swojego świata • emocje będą paliwem dla Twojej motywacji • odnajdziesz swój wewnętrzny balans

MARCIN PRUSIŃSKI

trener mentalny, mówca i szkoleniowiec, trener technik szybkiego czytania, maratończyk

AGNIESZKA SZTAFIŃSKA

przedsiębiorca, trener rozwoju, nauczyciel, mentor, certyfikowany coach

This article is from: