Streetmag light 13

Page 1

Mr. GUGU & miss go

z kolorem wśród ulic

w.e.n.a. z pomysłem na siebie

yeah bunny cześć! Świetnie dziś wyglądasz!

why-duck punkiem w ilustracje

tiktak człowiek orkiestra

STREETMAG Light | MAGAZYN | nr 13 | issn: 2084-2945




04

STREETMAG Light 13

|

intro

6

mr. gugu & miss go

8

14

yamaha x keino cycles

why-duck

16

10

yeah bunny

w.e.n.a.

20 tiktak

22

wall to wall Redaktor Naczelny Piotr Dziewulski | pd@streeters.pl

Reklama reklama@streeters.pl

Współpracownicy Bartek Bajerski, JB, Jacek Baliński, Agata Ballaun, KD, Jagoda Gawliczek, Alik Jankowski, Kasia Janocha, Julka, Tomek Leśniak, Konrad Łukasiak, ŁK, Łukasz Kubacki, Monika Mach, Mr.D, Tomek Nowacki, Jan Nowak, Łukasz Nowak, Jakub Piechowicz, PR, Rafał Skarżycki, Karol Skomorowski, Staś, Patrycja Toczyńska, Maja Wiszska, Kuba Ziemba, Monika Żygadło

Promocja promocja@streeters.pl

Wydawca STREET PROMOTION

Dystrybucja dystrybucja@streeters.pl

ADRES DO KORESPONDENCJI pl. Konstytucji 5/72b | 00-657 Warszawa +48 (22) 407 90 92 | streeters@streeters.pl

PR / eventy Agnieszka Żygadło | az@streeters.pl

art director / Projekt makiety Paweł Brzeziński | pb@rytm.org Rytm.org

www.streeters.pl

Zostań fanem na Facebooku

okładka: why-duck.com

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych ogłoszeń i reklam. Materiałów niezamówionych (tekstów, zdjęć, dokumentów) redakcja nie zwraca. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów.


produkty

|

05

STREETMAG Light 13

reebok Classic W sieci pojawiła się wiosenna kampania Reebok Classic z udziałem aktorki Marty Wierzbickiej. W sesji wykorzystane zostały modele: Classic Leather Suede, Freestyle Hi Suede, Gl 6000. W tej nietuzinkowej sesji zdjęciowej pokazane zostały również ubrania z nowej streetwearowej kolekcji Heritage i Varsity. Wśród nich klasyczne Varsity LT JKT ze skórzanymi rękawami, ortalionowa kurtka Windbreaker w charakterystycznych dla marki kolorach, a także bawełniane klasyki, jak tunika Heritage Tee DR czy spodnie dresowe Fleece Pant Cuffed. Kolekcja prezentowana przez aktorkę będzie dostępna w salonach firmowych Reebok, w wybranych salonach Sizeer, a także w sklepach online. www.reebok.com

turbokolor Przyzwyczailiśmy się już do faktu, że marka Turbokolor prezentując swoje nowe kolekcje zaskakuje nas jakością, designem i ciekawymi materiałami. Tym razem nie jest inaczej. Wpadła nam w oko kurtka Freitag Jacket, która poza sporą kieszenią typu „kangur” i dwoma klasycznymi, zapinanymi na guzik kieszeniami wyposażona została w kaptur z daszkiem, estetycznie wykonane ściągacze oraz guziki regulujące szerokość rękawów. Zastosowany materiał to 97% bawełny i 3% lycry, co gwarantuje odpowiednią rozciągliwość i dobre dopasowanie do sylwetki. Cena: 319,90 PLN www.turbokolor.pl


06

STREETMAG Light 13

|

streetwear

Mr. Gugu & Miss Go z kolorem wśród ulic

Tej marki nie sposób ominąć: rzucające się w oczy grafiki, ogromne nawarstwienie kolorów, aprobata wśród wszystkich grup społecznych i podbój coraz większych obszarów kuli ziemskiej. Co się kryję pod oryginalną nazwą Mr. Gugu & Miss Go? Sprawdźcie w poniższej rozmowie.

TEXT karol skomorowski + PHOTO materiały promocyjne

Gdy pierwszy raz o Was usłyszałem, bardzo mocno zaintrygowała mnie nazwa marki. Wyjaśnijcie skąd się ona wzięła? Nazwa marki z jednej strony odnosi się do pierwszych słów wypowiadanych przez małe dzieci, z drugiej natomiast jest to nawiązanie do legendarnej piosenki zespołu Queen „Radio Gaga”. Chcieliśmy, żeby nazwa Mr. Gugu & Miss Go jednocześnie intrygowała i podkreślała oryginalność, która jest motywem przewodnim naszej firmy. Dodatkowo nawiązuje również do tego, że ubrania kierowane są zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn.

W dobie coraz większej prostoty i kolorystyki ograniczającej się często do „all black everything”, Wy idziecie w stronę nadruków, które obejmują w całe ubranie i zawierają wszystkie kolory tęczy. Wielka potrzeba wyróżnienia się czy po prostu odzwierciedlenie Waszej prawdziwej natury? A może to, i to? Można powiedzieć, że i to, i to. Nasza natura nie pozwala nam usiedzieć spokojnie w miejscu, ubierać szare, nijakie ubrania i wtapiać się w tłum. Jesteśmy odważni, chcemy się wyróżniać i mieć własne zdanie. Tak samo jak nasi klienci, ludzie młodzi, zmęczeni dotychczasowymi monotonnymi, banalnymi grafikami oferowanymi przez sieciówki. To prawda, że nasze nadruki nie są tylko dodatkiem, one są całością.

Na Waszych rzucających się w oczy nadrukach znalazło się już wiele rzeczy: zwierzęta, produkty żywnościowe, kwiaty, obrazy kosmosu itd. Czy w większości przypadków wynika to z Waszej inicjatywy czy może są to życzenia klientów? Wiem, że wiele projektów robicie na zamówienie. Wszystkie grafiki Mr. Gugu & Miss Go, to nasze autorskie projekty. Jednak jeżeli nie ma w naszej ofercie grafiki, którą ktoś sobie wymarzył, może stworzyć ją samemu. Wystarczy, że wejdzie na stronę moresexy.eu załaduje zdjęcie, które chciałby mieć na bluzie, t-shircie i legginsach i gotowe! Dzięki temu będzie miał pewność, że jego ubrania są w 100% oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. W ten sposób dajemy pole do popisu naszym klientom, których wyobraźnia niejednokrotnie nie zna granic. Z tego co wiem dominującym materiałem w Waszych ubraniach jest poliester. Czemu postawiliście nacisk na ten, a nie inny surowiec? Dzięki temu, że nasze ubrania robimy głównie z poliestru, nadruki na nich są trwałe, odporne na wielokrotne pranie czy prasowanie. Poliester, którego używamy szyjąc nasze


streetwear

|

07

STREETMAG Light 13

Zauważyłem, że macie wyodrębnioną specjalną kolekcję dla dzieci. Charakteryzujecie się tak wysoką jakością, że Wasi klienci chcą ubierać też swoje pociechy czy to może one same już wyciągają pieniądze z portfeli rodziców? Dzieci kochają nasze kolorowe grafiki. Nie ma znaczenia czy mówimy o tych najmłodszych, które same jeszcze nie mają wpływu na to, w co się ubierają czy o tych nieco starszych, które powoli same decydują o swoim ubiorze. Wszystkie dzieci chcą nosić zabawne, przyciągające uwagę wzory.

Chcieliśmy, żeby nazwa Mr.Gugu & Miss Go jednocześnie intrygowała i podkreślała oryginalność, która jest motywem przewodnim naszej firmy www.mrgugu.com

Jesteście stosunkowo bardzo krótko na rynku, zaczynaliście jako zwykły sklep internetowy

ubrania, jest gwarancją najwyższej jakości oraz zadowolenia naszych klientów. Macie dość szeroki i zróżnicowany asortyment – bluzy, czapki, okrycia wierzchnie, stroje kąpielowe, sukienki, różnego rodzaju akcesoria i wiele innych. Na które z tych rzeczy jest największy popyt? Czy planujecie wprowadzić jakieś innowacyjne produkty? Największym zainteresowaniem nieustannie cieszą się bluzy i T-shirty. Oczywiście w sezonie zimowym dużym sukcesem okazały się kurtki snowboardowe, płaszcze i czapki zimowe. Teraz przygotowujemy się na nadchodzące lato, projektując nowe wzory strojów kąpielowych, które już niedługo będzie można znaleźć na naszej stronie internetowej.

mający swoje źródło w Bielsko -Białej, a obecnie dokonujecie ekspansji na skalę globalną. W Waszych ubraniach chodzą celebryci, piszą o Was najbardziej prestiżowe magazyny modowe, a zamówienia dostajecie nawet z drugiego końca świata. Jak wyglądała ścieżka, na której doszło do tak dynamicznego rozkwitu? Duży sukces naszej marki zawdzięczamy Facebookowi. To tam zaczęliśmy umieszczać zdjęcia naszych grafik, które szybko zyskały popularność, spodobały się naszym użytkownikom, którzy posyłali je do swoich znajomych, a ci do swoich. W ten sposób nasz profil na Facebooku ma w tej chwili ponad 300 tys. polubień. Oczywiście nie można powiedzieć, że siedzieliśmy z założonymi rękami, a cały sukces zawdzięczamy tylko mediom społecznościowym. Fantastyczni ludzie, ciężka praca i mnóstwo wyrzeczeń to nasza recepta na sukces. Po otwarciu coraz to kolejnych sklepów stacjonarnych w różnych zakątkach świata, m.in. w Warszawie czy w Londynie, wystartowaliście z własną sklepokawiarnią w rodzimym mieście. Skąd pomysł na to przedsięwzięcie i jaki przyświecał temu cel? Mimo, że osiągnęliśmy międzynarodowy sukces, nie zapominamy

skąd pochodzimy. W Bielsku-Białej mieści się siedziba naszej firmy, to tu szyją najlepsze krawcowe i to tu były nasze początki. Chcieliśmy otworzyć coś nowego, coś czego do tej pory w Bielsku nie było. W naszej sklepokawiarni można nie tylko kupić nasze ubrania, ale co najważniejsze po zakupach można usiąść i napić się aromatycznej kawy prosto z ekspresu. Chcieliśmy, by powstała właśnie w Bielsku, wśród ludzi, którzy od początku nas wspierali. Dość często pojawiacie się na wielu eventach. Gdzie będzie można Was spotkać w najbliższym okresie? Regularnie pojawiamy się na eventach i targach krajowych jak i zagranicznych m.in. w Paryżu, Berlinie czy ostatnio nawet w Estonii. Ten rok zapowiada się bardzo ciekawie. O wszystkich nadchodzących wydarzeniach, w których bierzemy udział informujemy na bieżąco na naszym portalu gugupeople.com.


08

STREETMAG Light 13

|

motoryzacja

yamaha x Keino Cycles custom sport heritage

By w pełni oddać czym jest kultura miejska nie wystarczy przedstawiać tylko projektantów, artystów czy aktywistów związanych z szeroko rozumianym street’em. Trzeba cały czas śledzić to, co się dzieje i co na tą część kultury ma wpływ. Dlatego tym razem mamy dla Was ciekawostkę z branży motoryzacyjnej.

Projekt bazuje na dziedzictwie Yamahy i ukaże motocykl inspirowany historią markI www.keinocycles.com

www.yamaha-motor.eu

Yamaha Motor Europe rozpoczęła współpracę z twórcą motocykli typu custom Keinosuke Keino Sasaki, w celu zaprojektowania koncepcyjnego motocykla prezentującego wizję Dziedzictwa Sportowego (Sport Heritage) Yamahy. We wspólnym projekcie, Keino stworzy jednoślad napędzany 4-cylindrowym, rzędowym silnikiem zapożyczonym z modelu Yamaha XJR1300. Konstruowanie motocykla potrwa kilka miesięcy i odbędzie się w nowojorskim warsztacie Keino, zaś jego premiera jest zaplanowana na lato 2014. Projekt bazuje na dziedzictwie Yamahy i ukaże motocykl inspirowany historią marki. Keino i Yamaha wyznaczyli kierunek swojej współpracy: pragną stworzyć maszynę koncepcyjną w stylu retro vintage, o wysokich osiągach. Naszym celem jest podkreślenie pięknego, chłodzonego powietrzem

silnika – mówi Keino. – Kluczowe będą elementy podwozia, takie jak rama, zbiornik paliwa i przód owiewki. Dzieło będzie zgodne zarówno z wizją Yamahy dotyczącą Sportowego Dziedzictwa, lecz utrzymane z moją własną filozofią tworzenia motocykli. Zastosowanie elementów vintage w pojeździe legendarnej pod względem osiągów marki, jest dla mnie wyjątkową okazją. Będę się także koncentrował na wydobyciu mechanicznego piękna z tego motocykla – dodaje.

Yamaha docenia marzenia wielu entuzjastów motocykli o zbudowaniu własnego pojazdu, dostosowanego do ich indywidualnych preferencji. Aby spełnić te pragnienia klientów, firma poświęciła ostatnie lata na nawiązanie współpracy z najbardziej znanymi i utalentowanymi twórcami motocykli typu custom na świecie. Tak powstał projekt „Yard Built”, w którym z pomocą motocyklowej magii nowoczesne jednoślady Yamaha są transformowane we wspaniałe, oryginalne pojazdy. Do niektórych motocykli ich twórcy produkują unikalne zestawy części zamiennych, dostępnych w regularnej sprzedaży, za pomocą których klienci mogą spełnić swoje marzenia o modyfikacji własnych pojazdów. W ramach projektu „Yard Built”, przy współpracy z takimi mistrzami jak Deus czy Wrenchmonkees, powstały już wyjątkowe customy m.in. na bazie XJR1300 i SR400.

Można powiedzieć, że dla mieszkającego obecnie w Nowym Jorku twórcy Keino, współpraca z Yamahą była przeznaczeniem. Jego pierwsze doświadczenia z motocyklami miały miejsce w dzieciństwie i wszystkie dotyczyły Yamahy. Ten projekt to dla mnie zaszczyt – powiedział Keino. – To przecież Yamaha wiele lat temu stworzyła mój pierwszy motocykl TY125. Keino, który urodził się i wychował w Fukuoce, w Japonii, do dziś wspomina pierwszy motocykl – należącą do jego ojca Yamahę 650. Jego szkice modyfikacji motocykla przedstawiały właśnie „650” ze zmienioną pozycją kierownicy i siedziska w taki sposób, aby młody Keino mógł usiąść na motocyklu i dosięgnąć manetek. W wieku 11 lat projektant dostał swoją własną Yamahę – dirt bike TY125. Po okresie szkolenia pod okiem Indiany Larry i Paula Coxa w manhattańskich warsztatach American Dream Machine, Gasoline Alley i na końcu Indian Legacy, Japończyk założył Keino Cycles na nowojorskim Brooklynie. Efekt współpracy Yamahy i Keino Cycles będzie można zobaczyć w lipcu, kiedy to odbędzie się jego oficjalna premiera.


streetwear - stylizacja

|

STREETMAG Light 13

Spodnie carhartt 339 PLN | Kurtka The Hundreds 479 pln | bluza Rockwell by Parra 269 pln | t-shirt Obey 129 pln | buty puma 269 pln czapka The Hundreds 129 pln | plecak Herschel 389 pln | zegarek Casio-G-Shock GB-6900B-1BER 889 pln pasek Black Dots 119 pln | SĹ‚uchawki Skullcandy 139 pln | longboard LANDYACHTZ 699 pln | aparat Fuji X-M1 2990 pln

09


10

STREETMAG Light 13

|

muzyka

w.e.n.a. z pomysłem na siebie

Z W.E.N.Ą spotkaliśmy się w warszawskiej klubokawiarni OSIR Cycle Culture Cafe. kiedy ja poruszałem tematy z zakresu muzyki oraz mody, Naczelny atakował mojego rozmówcę blaskiem fleszy. Przy okazji dowiedziałem się jak bardzo uwielbia on słowo „konwencjonalny”.

TEXT karol skomorowski + PHOTO mr.d | STREETMAG

Śledząc Twoją karierę, wywiady z Tobą i to jak porządnie przygotowałeś się do naszej sesji zdjęciowej, można zauważyć, że profesjonalnie podchodzisz do wszystkiego w swoim życiu. Ale czy to prawda, że jesteś na tyle skrupulatny, że na jednym z koncertów miałeś co do minuty rozpisane, w którym momencie sięgasz po butelkę z wodą? (śmiech) O ile się nie mylę to było w 2007 r. jeszcze przed wydaniem „Wyższego Dobra”. Nadal zdarza mi się mieć tak rozpisany koncert, że wiem, w której chwili rozmawiam z publicznością, czy w którym momencie DJ Ike gra na padach. Aczkolwiek sytuacja, o której wspominasz była tylko jednorazowym wyskokiem. Z tego w ogóle zrobiła się jakaś wielka oldschoolowa historia (śmiech). Mam pytanie, które mnie nurtuje od pewnego czasu. Znając dość motywacyjny charakter Twojej ostatniej płyty „Nowa Ziemia”, zastanawiam się czy jej tytuł nie jest przypadkiem jakimś nawiązaniem do książki Eckharta Tolle o takiej samej nazwie? Kojarzę tę książkę, zresztą motyw wyższego dobra przejawia się gdzieś w jego twórczości, ale nie ma tutaj bezpośredniego nawiązania. Cieszę się, że to zauważyłeś, bo najwidoczniej myślimy podobnie. Aczkolwiek ostatnio bardziej uciekam w literaturę fabularną, niż w tę uczącą życia. W dawnej pracy już wystarczająco naczytałem się książek o sprzedaży. Książka Eckharta trochę od tego odbiega. To bardziej rozwój duchowy, niż literatura z zakresu NLP czy samodoskonalenia. Tak, to jest bardziej duchowość. Nie jest to jednak literatura jaką obecnie lubię czytać, ale pewnie przyjdzie taki czas, że i do mnie to trafi. Można zauważyć, że w chwili obecnej polski rap opiera się na dualizmie – stara szkoła/nowa szkoła oraz na wszystkich „wojnach” internetowych, jakie wynikły z tego podziału. Twoje poprzednie solowe wydawnictwa były bardziej klasyczne, a „Nowa Ziemia” idzie w stronę taką bardziej nowoczesną.

Jak Ty byś ją określił? Jak podchodzisz do tej całej biegunowości? Dla mnie to jest płyta nowocześniejsza, bardziej rozwojowa od dwóch poprzednich albumów, ale nic dziwnego skoro mamy 2014 rok. To już nie jest ’95, a Nowy Jork nie jest stolicą hip-hopu, bo wszystko co dobre obecnie wychodzi na Zachodzie – czy to Kendrick Lamar czy Schoolboy Q ze swoim najnowszym albumem. Śmieszy mnie trochę ten dualizm, bo ja osobiście nie postrzegam tego w ten sposób. Dla mnie obydwie szkoły są hip-hopem. Obojętnie czy to double tempo czy 9/3 cięty sampel. Dalej lubuję się w beatach klasycznych, których zresztą nie brakuje na „Nowej Ziemi”, ale lubię też podkłady nowoczesne. Ja sam nie rozgałęziam nigdy tych dwóch nurtów, ale widzę, że słuchacze to robią. Artyści także. To trochę smutne, bo ma się wrażenie, że jak ktoś słucha trueschoolu, to z automatu musi gardzić newschoolem i na odwrót. Z perspektywy czasu, którą pozycję ze swojej dyskografii oceniasz najlepiej? Czy im nowsza płyta, tym lepsza, bo jest aktualnym, autentycznym odzwierciedleniem obecnego Ciebie? Czy może masz tak jak większość słuchaczy, którzy kochają gloryfikować „oldskulowość” i zawsze to debiut jest najlepszy? Już pomijam teksty o „skończeniu się na pierwszej płycie”. Według fanów skończyłem się na „Wyższym Dobrze” (śmiech). Pewnie jeszcze wcześniej (śmiech). Z pewnością. Mi najbardziej podoba się „Nowa Ziemia”. Dobrze powiedziałeś, jest ona najbardziej autentyczna w tej chwili, ale dla mnie jest też szczytem możliwości rapowych. Na „Wyższym Dobrze” seplenię, tutaj tego już nie ma. Jest więcej zabaw z flow, są beaty na podwójnej podziałce, są także bogate aranże. Płyta spotkała się też z ostrą krytyką, ale sprzedaż wcale tego nie potwierdza. Największe obawy miałem przy „Dalekich Zbliżeniach” – pierwszy legalny album. Uważałem, że całkowicie różni się od „Wyższego Dobra” czy „Dużych Rzeczy”, które w międzyczasie powstały przy współpracy z Rasmentalismem. Oceniam ją jako taką płytę, która ma zajebisty potencjał, ale mógłbym ją zrobić dużo lepiej, niż zrobiłem. Paradoksalnie największy hit w mojej karierze („Podstawowe instrukcje”) pochodzi właśnie z tego albumu, więc też inaczej oceniają to fani, a inaczej ja sam. Najbardziej jestem zadowolony z „Nowej Ziemi”, a najmniej z „Dalekich Zbliżeń”. „Wyższe Dobro” jest pośrodku, a kolaboracyjne „Duże Rzeczy” są jeszcze pomiędzy „Wyższym Dobrem”, a „Dalekimi…” Odnoszę wrażenie, że wizerunkowo odbiegasz trochę od konwencjonalnego rapera? Czy to jest jakaś Twoja świadoma autokreacja? Co rozumiesz pod pojęciem

„konwencjonalny raper”? Mam świadomość jak można wykreować siebie, ale jest to w stu procentach naturalne. Ja też nie postrzegam siebie jako typowego rapera, nie wstaję o 16, nie melanżuję do 4 nad ranem. Zamiast tego wstaję rano, idę na siłownię, robię zakupy w markecie. Do niedawna łączyłem jeszcze muzykę z pracą na etacie, co było połączeniem dwóch, skrajnie różnych światów. Dzięki temu mam wyrobione nawyki z zupełnie innego środowiska, niż te typowo hip-hopowe. Myślę, że to też wpływa na to jakim jestem człowiekiem, jaką tworzę muzykę czy to, jak się ubieram, bądź zachowuję. W dużej mierze męczy mnie to, jacy są raperzy w Polsce. Mam wrażenie, że jest to cały czas świat melanżu. Ja taki nie jestem, więc nie ma sensu kreować się na typowego rapera tylko po to, by się lepiej sprzedawać. Jak sam wspomniałeś wcześniej, przez długi okres pracowałeś na etacie. Czy ten rozwój zawodowy w pewien sposób przełożył się na rozwój artystyczny? W sensie: czy pozostały u Ciebie jeszcze jakieś nawyki, metodologia, narzędzia? Na pewno. Z całą pewnością wyrobiła mi się dyscyplina… Może dlatego jesteś takim ukształtowanym raperem, a nie tym uciekającym w imprezy? Możliwe. Wiesz, mam też wyższe wykształcenie. Tak się ostatnio zresztą nad tym zastanawiałem, bo np. taki J.Cole jest zupełnie inny, niż ci raperzy z mojej złotej ery, którzy robią kariery wywodząc się ze środowisk przestępczych. A tutaj mamy człowieka, który w trakcie studiów zostaje zauważony przez wielki label i wydaje płyty. Patrząc po Twoich teledyskach są one takie dosyć… europejskie. Nic kręciłeś w Barcelonie, Tinker Hatfield w Paryżu, a klip do „Wzwyż” przypominał mi średniowieczne tereny rodem z filmu fantasy (śmiech). Widać, że dużo podróżujesz. Masz jakieś ciekawe historie, anegdoty z tras koncertowych, które dobrze wspominasz? Ciekawie wspominam ostatni koncert w Szczecinie. W tym czasie szalał orkan Ksawery. Do Szczecina jechaliśmy trzynaście godzin zamiast sześciu i do tego jeszcze wpadliśmy w rów. Myśleliśmy, że nie dojedziemy na koncert. Od razu po przybyciu na miejsce Ike rozstawił i podłączył cały sprzęt.

O 17 mieliśmy już być na próbie, zagraliśmy dopiero godzinę później niż powinniśmy, a w naszym przypadku jest to dość niecodzienne, bo zawsze staramy się być punktualni. Co pewnie zresztą też nas odróżnia od „konwencjonalnych raperów” (śmiech). Jak zapewne wiesz przyległa do Ciebie łatka najlepiej ubranego rapera w Polsce. Czy mocno się z tym utożsamiasz? Jak się odnosisz do zjawiska zwanym streetwearem? To akurat pozytywna łatka, na pewno lepsza niż bycie najgorzej ubranym raperem w Polsce (śmiech). Zawsze to powtarzałem w wywiadach i wydaję mi się, że wynika to z tego, że nie mam własnej firmy odzieżowej, która byłaby mocno nastawiona na zysk. 90% raperów posiada swoje marki i większość z nich niespecjalnie charakteryzuje się dużą różnorodnością oraz przeważnie są nastawieni na bardzo młodych ludzi. Streetwear z kolei skierowany jest bardziej do osób w wieku 20+/30+. Mam tu na myśli głównie takie firmy jak m.in. Carhartt czy A.P.C. Większość moich ubrań kupuję i wybieram sobie samemu. Nie mam tutaj żadnych ograniczeń określanych przez sponsorów. Co nie zmienia faktu, że zdarza mi się współpracować z innymi markami. Ogólnie rzecz biorąc lubię streetwear, bo jest dużo ciekawszy niż moda hip -hopowa, gdzie większość rzeczy jest baggy, a ja już dawno z tego wyrosłem. Jestem 30-latkiem, nie wypada bym biegał w spodniach z krokiem w kolanach. Czy jak na „konwencjonalnego rapera” przystało, nie myślałeś o tym by mieć własną markę ubraniową? (śmiech) Myślałem o tym nie raz, ale na dzień dzisiejszy nie jest to moim priorytetem. Ostatnio dostałem kilka ciekawych propozycji współpracy. Może coś z tego wyniknie. Póki co nie mówię „nie”, nie mówię „tak”. Kiedyś byłem temu bardziej przeciwny, teraz patrzę na to przychylniej.


muzyka

|

11

STREETMAG Light 13

Miałeś już kilka kolaboracji z różnymi brandami np. kurtka varsity z dziewczynami z Misbehave czy udział w lookbooku SwaggerLizard. Jak doszło do tych kooperacji? Są w planach kolejne? Pamiętam jak gdzieś przypadkiem trafiłem na kurtkę Misbehave. Sprzedawca powiedział, że to polska marka. Stwierdziłem, że fajnie byłoby zrobić coś z nimi wspólnego. Odezwałem się do nich, okazało się, że są to koleżanki mojego bardzo dobrego kumpla. Z chłopakami ze SwaggerLizard znamy się już jakiś czas. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później dojdzie do współpracy przy okazji jakiegoś lookbooka. Jeżeli chodzi o wymarzone kolaboracje to najchętnie połączyłbym siły z Nike. Cały czas marzą mi się własne buty, takie jak Yezzy (śmiech). W takim razie wymień swoje ulubione marki odzieżowe. Dlaczego akurat one? Na pewno Carhartt ze względu na dobrą jakość wykonania. Przede wszystkim bardzo sobie cenię to, że ich spodnie nie są na jeden raz, tylko po kilkukrotnym praniu wciąż się trzymają. Lubię też A.P.C, bo są bardzo stonowaną marką. Nie są brandem, który nastawiony jest przede wszystkim na top branding, popularność i olbrzymie logotypy, które są szczególnie uskuteczniane w tej modzie około hiphopowej. Jako miłośnik butów uwielbiam też Nike. Także odzieżowo. Ich kurtka Destroyer już od dłuższego czasu dobrze mi służy, a przy moim stylu życia jest to dość zaskakujące. Coraz więcej mamy też polskich marek na rynku. Myślę, że to dobrze, aczkolwiek pewna cześć z nich upadnie za jakiś czas, ze względu na brak oryginalności. Zauważyłem, że „Tinker Hatfield” staje się powoli hymnem sneakerheadów. Tak jak jeszcze niedawno „Najki” Smarkiego. Skoro więc jesteśmy przy kicksach, jakie modele butów dominują w Twojej szafie? Jak wspomniałem wcześniej, jestem fanem Nike’ów. Szczególnie Air Maxów, Blazerów i również pochodnych tych modeli. Mam też kilka Jordanów, głównie „czwórki” i „trójki”. A jakich byś nigdy nie założył? Dobre pytanie, bo kiedyś uważałem, że nie ubrałbym wielu butów, które mam obecnie w swojej kolekcji. Jordany zawsze wydawały mi się, że są za wielkie. Mój kolega, który jest fanatykiem obuwia, zawsze mawiał, że to są buty z żelazka. Zwłaszcza najnowsze Jordany niezbyt mi podchodzą. Nie noszę Converse’ów, mam na myśli te klasyczne Chuck Taylor. Zawsze kojarzyły mi się albo z westcoastem – z Dickies, za dużymi koszulami, Kalifornią – albo z czasami podstawówki.

Jestem 30-latkiem, nie wypada bym biegał w spodniach z krokiem w kolanach www.wudoe.com

Ostatnie pytanie, które najbardziej ciekawi mnie i zapewne większość Twoich słuchaczy. Kiedy możemy spodziewać się „Dużych Rzeczy 2”? Szczególnie, po tak dobrze przyjętej najnowszej płycie Rasmentalismu. O to trzeba byłoby zapytać chłopaków z Rasmentalism. Ja jestem otwarty na współpracę, aczkolwiek teraz koncentruję się na kolejnym solowym materiale.




14

STREETMAG Light 13

|

art

Wychowywałem się na japońskich i amerykańskich kreskówkach, na klipach z MTV kiedy jeszcze była tam muzyka. Od starszych braci pożyczałem komiksy z Batmanem, Spidermanem czy choćby Kajko i Kokoszem www.why-duck.com


art

|

15

STREETMAG Light 13

why-duck punkiem w ilustracje

Łajdak ilustruje i Styl jaki ma każdy widzi, nie od parady. Pachnie u niego ołówkiem, tuszem, markerami. Gdy odpoczywa, też łajdaczy tylko, że w głowie. Obmyśla, kombinuje, zanim pędzel złapie w garść. Drań lubi rzeczy dobre, nie kupi byle czego i nie założy nieeleganckiej czapki. Wyznaje jedną zasadę: rysuje najpierw dla siebie. kogoś, kto ma taką umiejętność, wtedy na pewno mogłoby z tego wyjść coś naprawdę fajnego! Jeśli ktoś, kto czyta ten artykuł ma taką zajawkę, niech się ze mną skontaktuje. (śmiech)

TEXT kd + ilustracje why-duck

Jesteś ilustratorem, malarzem…? I to, i to się zgadza. To bardzo trafne pytanie. Chciałbym, aby piękne ilustracje prezentowały się jako obraz i najchętniej, żeby płótnem była duża ściana gdzieś przy ruchliwej ulicy. Tak żeby każdy, nawet z przypadku, mógł poznać dziedzinę jaką jest ilustracja.

Ostatnio byłeś miesiąc w Tajlandii, powiedz coś więcej o tej wyprawie i o tym jak podróże wpływają na Twoją sztukę? Ostatnio byłem w kilku ciekawych miejscach. Tak, jak mówisz byłem w Tajlandii, ale również byłem w Stanach Zjednoczonych, a dokładniej w San Francisco. Do słonecznej Kalifornii pojechałem na zaproszenie firmy Smart Recruters, gdzie poproszono mnie o pomalowanie ich biura. Niesamowite jest to, że w dość niedługim czasie byłem w dwóch, totalnie skrajnych częściach naszej planety. W tak zwanym kraju trzeciego świata, Tajlandii i pierwszym świecie, do którego zalicza się San Francisco.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z ilustracją? Zaczynałeś od malowania w zeszycie w szkole? Skąd wiedziałeś, że tak było? Moje pierwsze prace powstawały na ostatnich stronach moich szkolnych zeszytów. Pamiętam te szkice bardzo dobrze do dziś. Były to swego rodzaju notatki obrazkowe. Nie mogłem skupić się na lekcjach, moja wyobraźnia szalała, nie mogłem tego opanować.

Do czego dążysz w życiu? Co jest Twoim celem na najbliższe lata? Moim marzeniem było stworzenie rozpoznawalnego stylu, który mógłbym sprzedawać również na ciuchach. Myślę, że przyszłe lata będę związane z marką odzieżową i sklepem Why -Duck z grafikami, koszulkami i różnymi gadżetami związanymi z designem i sztuką. Mam w planach również otwarcie małej galerii, ale to narazie tajemnica. (śmiech) Wspomniałeś o planie stworzenia marki ubraniowej. Będzie to bardziej projekt ubraniowy, mający na celu prezentację Twoich ilustracji na ubraniach, czy chcesz, by była to pełnoprawna firma produkująca ubrania jak Turbokolor czy Rush DNM?

foto: sebastians.pl

Dwa skrajne światy. Oczywiście są różnice widoczne na pierwszy rzut oka i nie trzeba tam jechać, by o nich wiedzieć, ale wszędzie jest street art i ludzie, którzy go tworzą. W każdym z takich miejsc spotykam takie samo środowisko, jak w moim rodzinnym Krakowie. Są też sklepy streetwearowe z farbami, ciuchami i grafikami lokalnych artystów. Każdy tego typu wyjazd i każda możliwość zetknięcia się z inną kulturą mnie inspiruje. Można powiedzieć, że wszędzie jest coś, co ma na mnie wpływ, lecz ciężko tak to ujednolicić.

Chciałbym by była to marka, która nie ogranicza się tylko do prezentowania ilustracji. Mam wiele pomysłów na całą linie odzieżową. Chciałbym projektować nowe kroje T-shirtów, bluz, spodni. Coś, co będzie bardziej unikatowe i niestandardowe. Turbokolor czy Rush DNM? Bardzo doceniam te firmy, sam noszę ich ubrania i podziwiam prace Swanskiego. Te firmy są jednak dla mnie bardzo skatebordowe. Myślę, że nie chciałbym zawężać swoich produktów do jednej dziedziny. Nie myślałeś o tym, by zacząć tworzyć własne komiksy? Twoja

kreska aż prosi się o jakieś większe publikacje. Myślę nad tym już od dawna. Często słyszę od ludzi ze środowiska, że powinienem się tym zająć na poważnie. Do tej pory stworzyłem kilka krótkich komiksów do kampanii reklamowych. Od strony tekstów miałem do pomocy copywritera, który stworzył całą historię. Jeśli chodzi o moje autorskie komiksy to właśnie w tym cały problem. Nie jestem dobry w wymyślaniu scenariuszy lub nie mogę poświęcić tyle czasu, by samemu tworzyć historie i teksty do komiksów. Myślę, że nie mam talentu do pisania. Brakuję mi

Masz bardzo charakterystyczny styl, a Twoje charaktery mają w sobie punkowy pazur. Co jest tego przyczyną? Co Cie charakteryzuje, co wpływa na Twoją twórczość? Punkowy pazur, trafna obserwacja! Moje młodzieńcze lata były bardzo buntownicze i wiązały się z szeroko pojętym ruchem punk. Duży wpływ ma na mnie środowisko, w którym się obracam i ludzie, którzy mnie otaczają. Często bardzo specyficzni. Duży wpływ miały też czasy młodości. Wychowywałem się na japońskich i amerykańskich kreskówkach, na klipach z MTV kiedy jeszcze była tam grana muzyka. Od starszych braci pożyczałem komiksy z Batmanem, Spidermanem czy choćby Kajko i Kokosz. Pożerałem je oczami, bez opamiętania. Kiedy nadszedł czas szkoły średniej, poszedłem do liceum plastycznego, gdzie na lekcjach historii sztuki poznałem styl pop-art. To wszystko wpłynęło na to, jak dziś tworzę swoje ilustracje. Mój styl to mix tego wszystkiego, co do tej pory poznałem i co mi się spodobało. Czy da się w Polsce wyżyć ze sztuki i pasji do jej tworzenia, czy jest to życie od projektu do projektu? Na dzień dzisiejszy tak. Jestem zadowolony z projektów i zleceń jakie otrzymuję, i z wynagrodzeń oczywiście też. Ale to nie znaczy, że tak było zawsze. Jeszcze dwa lata temu było to życie od projektu do projektu. Ciężkie czasy. Bywały chwilę zwątpienia czy to, co się robi ma sens, skoro ciężko

z tego wyżyć. Myśli o powrocie do stałej pracy, ciepła posada „art’a” w jakiejś agencji reklamowej, bez twórczości (śmiech). Trzeba ciężko pracować na to, żeby w Polsce żyć ze sztuki. Trzeba być wytrwałym i robić projekty nie tylko dla pieniędzy. Niekiedy robiłem zlecenia tylko po to, by mieć taką realizację w portfolio. Robiłem za darmo lub barterowo. W dzisiejszych czasach dobry marketnig to połowa sukcesu. Stworzyłeś kilka komercyjnych projektów dla wielkich marek. Jak wygląda praca z korporacją? Zostawiają Ci wolną rękę, czy musisz zrealizować założenia kampanii Twoim stylem? Każda marka ma swoje określone ramy – tak zwane identyfikacje, grupy docelowe, prawa jakimi się kieruje i wiele innych rzeczy. Myślę, że praca z takim klientem jest bardzo wymagająca. Ma się dużo wytycznych, jak ma wyglądać projekt. Nigdy nie ma się wolnej ręki, chociaż często słyszysz – „Bardzo nam się podoba twój styl. Chcemy żebyś zaprojektował naszą kampanie w stylu Why-Duck’a”. Jednak efekt końcowy takiej kampanii jest wynikiem pracy kilku osób bądź całego zespołu, który pracuje nad taką realizacją. Jak widzisz siebie i swoją twórczość za pięć lat? Za pięć lat? To daleka przyszłość (śmiech). Wiele się na pewno wydarzy. Sam często lubię coś zmieniać i bardzo często działam dość spontanicznie. Myślę jednak, że mógłbym mieć w przyszłości własną pracownię, coś w stylu Srebrnej Fabryki Andy Warhola z fajnym zespołem ludzi pracującymi pod marką ŁAJDAK!


16

STREETMAG Light 13

|

streetwear

Cześć! Świetnie dziś wyglądasz! Yeah Bunny

Mówisz, że flakon i butelka to elementy współczesnej kultury. Czy przez tak mocne osadzenie w świadomości odbiorców zwiększa to szanse na sprzedaż? Nie chce nikogo urazić, ale czy nie jest to trochę pójście na łatwiznę? Każdy wzór, który budzi sympatię, zwiększa popularność koszulki czy bluzy, ale wziął się on z prywatnego sentymentu do tych projektów. Zazwyczaj projekty zawierają to, co lubimy – raz jest to CocaCola, a za chwilę może to być kubek kawy albo goła baba (śmiech).

Kiedy nazwa firmy wpędza w zakłopotanie podczas zwykłej rozmowy, a jej produkty przyciągają wzrok wszystkich w okolicy, to musi być to coś wyjątkowego. Yeah Bunny to marka, która przebojem i kolorem podbija ulice. Jeśli szukaliście czegoś świeżego na nadchodzące miesiące, warto sprawdzić co królik ma w zanadrzu.

Na koszulkach widnieją nadruki z różnymi napisami: „I’M NOT A MORNING PERSON” czy „I SMELL BULLSHIT”. Mają jakieś głębsze znaczenia, wiążą się w jakiś sposób z Tobą, czy nie mają głębszego przesłania? Projekty zawsze powstają pod wpływem chwili, jakiejś emocji, z potrzeby wyrażenia siebie albo otaczających inspiracji. „I’M NOT A MORNING PERSON” w pełni przedstawia mnie samą i cały zespół Yeah Bunny łącznie z moim psem. „Rano” to dla mnie pojęcie względne, ale przed 8.00 lepiej nawet nie próbować nawiązywać ze mną kontaktu. Pozostała większość tekstów też ląduje na koszulkach pod wpływem chwili. Czasem jest to cytat z piosenki, a czasem po prostu są odpowiedź na otaczające trendy.

TEXT mr.d + PHOTO materiały promocyjne

Polski rynek projektantów i młodych marek jest bardzo silny. Przez to ciężko jest zrobić coś, co będzie świeże i nowe w zestawieniu z tym, co do tej pory już zostało wyprodukowane. Skąd pomysły na nowe kolekcje i skąd inspiracje? Staram się chłonąć jak najwięcej inspiracji z otoczenia. Internet też jest ogromną bazą inspiracji, ale niesie za sobą ryzyko odtwórczości, zapętlenia się w tym samym miejscu. Kaczki na bluzach to wspomnienia starych zasłon z dzieciństwa, macaronsy powstały z uwielbienia do słodyczy, a motyw łąki to zrzuty z książek botanicznych. Jest tego wiele, ale codziennie wpada mi do głowy coś nowego.

Na Twoją markę trafiłem kilka miesięcy temu. Od samego początku utkwiła mi w głowie jej nazwa. Yeah Bunny jest dość dwuznaczną nazwą w naszym kraju... Zdaję sobie sprawę, że nazwa może wzbudzać kontrowersje. Powstała spontanicznie, tak jak wszystko, co tworzę. Nie wiem, czy można to nazwać burzą mózgów (bo jeśli jest narzucony temat to rzadko wychodzi coś twórczego) ale podczas jednej z takich żywiołowych dyskusji z przyjaciółmi padło hasło, że będzie to yeahbunny interes (śmiech).
Nazwa wpada w ucho i nie ma obaw, że ktoś jej nie zapamięta. Do tego bardzo ciekawie jest słuchać kogoś, kto gimnastykuje się podczas rozmowy telefonicznej wymawiając nazwę marki! Twoje projekty nawiązują do wielu znanych produktów takich marek jak Coca-Cola czy Chanel. Na czym polega siła tych przedmiotów, która sprawia, że trafiają na Twoje produkty? Są to bardzo silne marki, właściwie przedmioty współczesnego kultu. Butelka Coca-Coli pojawiła się z okazji Świąt Bożego Narodzenia, a na niej napis „It’s Christmas Bitch”. Myślę, że w dużej mierze oddała ducha dzisiejszych świąt. Jeśli chodzi o flakonik perfum, to występował on już w kilku odsłonach i zawsze

spotyka się z pozytywnym odbiorem. W jednej z naszych krótkich serii koszulek, flakonik zastąpiliśmy słoikiem z napisem WWA. Jedni chcą nosić na piersi symbol Chanel, inni słoika czy Coca-Coli i nadal wpisywać się w chęć wyrażenia emocji przez T-shirt.

Przeglądając Twoje ubrania, cieszę się, że są marki, które produkują na sezon wiosna/lato używając kolorów i kolorowych paternów. Ostatnio rzadko zdarzają się kolory, a moda miejska niestety idzie w stonowane, zachowawcze barwy. Jak Twoi klienci reagują na taki żywiołowy styl? Otóż to. Coraz więcej na ulicy szarzyzny, czerni, wtapiania się w tłum, wielkich kominów, kapturów pod którymi można się ukryć i być anonimowym. Ja nie chciałam iść w tym kierunku. Od początku marka wpisywała się w ulicę kolorową, krzykliwą i wielokulturową. Nie znoszę zim, więc nawet w zimowej kolekcji występowały motywy kwiatowe i kolorowe nadruki. Klienci odbierają markę bardzo pozytywnie. Wszyscy fani na Facebooku zawsze żywiołowo angażują się w wymyślanie nowych nazw dla ubrań, komentują nowe projekty i proszą o jeszcze więcej nowości.


streetwear

|

17

STREETMAG Light 13

Jaka, bądź gdzie jest wymarzona ulica dla królika? Co jest jego idealnym środowiskiem, co pozwala mu rozwinąć skrzydła i być szczęśliwym? Wymarzona ulica to deptak w Barcelonie lub Nowym Jorku, ale nie ten główny tylko boczne uliczki, które kipią kolorami, prawdziwymi ludźmi i pysznym jedzeniem. Na takiej ulicy każdy może być ubrany, w co tylko zechce i nikt nie krępuje się powiedzieć: „Cześć! Świetnie dziś wyglądasz!”. Trochę tego brakuje na polskich ulicach, ale pracujemy nad tym!

wszystkie ubrania szyte są w Polsce, a materiały pochodzą od polskich producentów. Cały czas ulepszamy materiały, sposoby nadruku i oprawę dla ubrań www.yeah-bunny.pl

Kiedyś założenie projektu ubraniowego zajmowało kilka dni. Wystarczyło zaprojektować logo, uszyć bądź wykorzystać gotowe koszulki, zrobić kilka nadruków i założyć profil na Facebooku. Teraz, by utrzymać się na bardzo dynamicznym rynku, trzeba walczyć o klientów oferując im wysokiej jakości, dopracowane ubrania. Jaka jest recepta na „dobrą” modę? W przypadku Yeah Bunny to była i jest ciężka i rzetelna praca. Nie uznaję półśrodków, niedomówień i chałtury. Dlatego wszystkie ubrania szyte są w Polsce, a materiały pochodzą od polskich producentów. Cały czas ulepszamy materiały, sposoby nadruku i oprawę dla ubrań. Większość modeli ma swoje nazwy, każdy otrzymuje metkę, tzw. „Cześć” i jest zapakowany w firmową paczkę. Wszystko, aby kupując nawet tylko T-shirt, dostać coś wyjątkowego. Od pierwszych produktów z logo króliczka do dziś można stwierdzić, że Twój styl się „ugrzecznił”. Zmniejszyła się ilość dodatków, a zwiększyła ilość kolorów i ich dopracowanie. Jak Twoja świadomość rynku i projektowania wpływa na ewolucję kolejnych kolekcji?

Wszyscy dorastamy. Od zbuntowanej nastolatki, Yeah Bunny przeszedł od wybuchania słowem, do wybuchu kolorów i wzorów. Ale to jeszcze nie koniec, bo przed nami lato, a z nim kolejne inspiracje, wyjazdy, koncerty i nowe emocje! Pewnie znów wylądują na T-shirtach. Jest na świecie kilka agencji zajmujących się badaniem trendów i tworzących trendbooki, na podstawie których wiele marek tworzy swoje kolekcje. Jakiś czas temu pojawił się bardzo dobry artykuł pod tytułem „Gucci kopiuje Gucciego” ukazujący globalne zamieszanie i zadający pytanie, kto jest twórcą, a kto odtwórcą nowych trendów, jeśli wszyscy bazują na tym samym. Czy wedle Ciebie moda światowa jest twórcza czy odtwórcza?

Moda jest odtwórcza w tym, że cały czas odkopuje stare kroje, fasony i patterny poprzednich dziesięcioleci. Nikt nie wymyśli roweru na nowo, ale dla jednych będzie to miejski holender, a dla innych ostre koło. Jakie masz plany na najbliższe kolekcje? Czego ciekawego będziemy mogli się spodziewać po króliczku? Jest coraz cieplej, a króliczek będzie odsłaniał coraz więcej. Więcej emocji i więcej ciała (śmiech). Jak to u nas, będzie kolorowo i po naszemu!


18

STREETMAG Light 13

|

produkty

adidas ZX 500 Weave

W 1984 roku powstały jedne z najbardziej kultowych biegówek, czyli adidas ZX 500. W tym sezonie ikona wraca jako ZX 500 Weave. Wszystkie elementy buta wykonano dokładnie tak samo, jak ćwierć wieku temu, począwszy od sposobu nawlekania sznurówek aż po wykończenie zapiętka. Zamsz, skóra i klasyczne trzy paski sprawiają, że ZX 500 Weave tworzy nowy rozdział w historii butów z serii ZX.

10 deep Bluza marki 10 Deep to doskonały przykład na to, jak można połączyć obowiązujące trendy z wygodą charakteryzującą bluzę z kapturem. Niesamowity, wykonany w 100% z bawełny materiał został wzbogacony o dodatkowe hafty przeplatane żakardowymi wstawkami. Z przodu znajduje się klasyczna kieszeń „kangurka” oraz delikatny, zlewający się z materiałem haft. Jest to bluza, która doskonale wpisze się w miejskie stylizacje obecnego sezonu. Jedynym jej mankamentem jest dość mocno wygórowana cena: 449 PLN.

www.adidas.com

www.10deep.com

JAC JAC to projekty, które stanowią przemyślany „garnitur miejski”. To wynik połączenia kreatywnego myślenia z wiedzą o wymaganiach aktywnych facetów. „Run the City” to zapinana asymetrycznie bluza z lekkim, aluminiowym zamkiem, z klasycznymi kieszeniami, dopasowanymi rękawami i elastycznymi ściągaczami. Wykonana w 100% z bawełny o gramaturze 340g. Występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: czarny i szaro-czany. Cena: 350 PLN www.shwrm.pl/marki/jac-b

wemoto Od kilku sezonów można zauważyć, że producenci marek streetwearowych tworzą swoje projekty z ciekawych, kolorowych i często niepowtarzalnych materiałów. Powoli idea tworzenia T-shirtów tylko z kolorowymi grafikami odchodzi w zapomnienie, a modą staje się całościowe spoglądanie na produkt, od dzianiny aż po opakowanie. Nie dziwi więc, że niemiecki producent Wemoto również poszedł w tym kierunku i zaprezentował kilka czapek, które zdają się być tylko wstępem do szerszej kolekcji. Cena: 149 PLN www.wemotoclothing.com

kwiatowe anoi Anoi to marka kierowana do kobiet ceniących sobie wygodę, bez względu na wiek. Inspiracją jest street style, natura, otoczenie, które wpływa na powstające kolekcje. W najnowszych projektach naszą uwagę zwróciły piękne formy, dobrej jakości dzianiny a przede wszystkim wiosenne motywy, które mocno podkreśliły dziewczęcy urok marki. Nie po raz pierwszy przedstawiamy Anoi na łamach naszego magazynu, ale uważamy, że taką oryginalność warto docenić. W wiosennej kolekcji kobiecość i elegancja przeplata się ze swobodnym miejskim stylem, a to nam się bardzo podoba. www.facebook.com/anoiclth


projektanci

|

19

STREETMAG Light 13

Kasia Miciak Kasia Miciak projektuje i szyje ubrania głównie do noszenia na co dzień, gwarantujące poczucie oryginalności, ale również wygody. Kolekcje powstają z zamiłowania do mody niekomercyjnej i nietuzinkowej. Projektantka inspiracje czerpie z otaczającego ją świata, ludzi, podróży, lokalnych kultur, folkloru. Kreacje są pełne barw, odcieni i wzorów, zarówno tych rodzimych jak i egzotycznych. www.kasiamiciak.com

uniq art Filozofia marki Uniq Art oparta jest na ścisłym połączeniu mody i sztuki. Ta dwutorowość to tworzenie nowej kolekcji ubrań oraz wybieranie i kupowane obrazów polskich artystów. Finalny efekt, czyli połączenie „fashion and art” to przeniesienie całości lub części obrazu na kolekcję przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Fundamentalną zasadą Uniq Art jest to, że każdy obraz jest własnością marki a każda prezentacja kolekcji odbywa się w otoczeniu obrazów. Nazwa kolekcji jest zawsze taka sama jak tytuł obrazu, który został przeniesiony. Wszystko jest „Made in Poland”. www.uniqsklep.pl

mamapiki Mamapiki to marka modowa tworzona przez dwie absolwentki Akademii Sztuk Pięknych: Martę Garbińską i Kasię Rysiak. Powstała w 2009 roku jako jedna z pierwszych alternatywnych firm odzieżowych w Polsce. Przyjaźń, moda i fascynacja miejskim życiem – stanowią inspiracje kolejnych kolekcji. Projekty wymykają się ciasnym schematom. W nieoczywisty sposób łączą luźną elegancję i sportową wygodę. Ubrania są funkcjonalne, o nieoczywistej formie, projektowane z myślą o współczesnych kobietach: aktywnych, w ruchu, niezależnych, pewnych siebie, które kochają swoją słodką dziewczęcość, ale i zadziorną dziewczyńskość. www.mamapiki.com

anniss Anniss to marka stworzona przez Anię Syczewską dla kobiet i mężczyn – odważnych, bezkompromisowych oraz młodych duchem buntowników pragnących wyrazić siebie. Dewizą marki jest projektowanie w duchu rock’n’roll’owej awangardy i rebelianckiej estetyki z zachowaniem maximum indywidualności każdego projektu. Punktem wyjściowym projektów są przeważnie proste formy przełamywane soczystym kolorem, deseniem, detalem, printem czy odręcznym malowidłem na tkaninie. Całość tworzona jest w Polsce w większości z włoskich tkanin i polskich skór naturalnych. www.anniss.eu


20

STREETMAG Light 13

tiktak

|

muzyka

człowiek orkiestra

Człowiek-orkiestra – to najbardziej adekwatny epitet, jakim można go obdarzyć. Gość z rodzaju tych, co to w miejscu raczej długo nie usiedzą. Od lat najbardziej rozpoznawalny ambasador polskiego beatboxu, wydatnie przyczyniający się do rozwoju tego tematu na naszym podwórku. Całkiem niedawno wydał książkę „Human Beatbox – Osobisty Instrument” i z tej okazji zadaliśmy mu kilka pytań. Przed wami – TikTak.

Jaki był bezpośredni bodziec do napisania tego podręcznika? Od wielu lat prowadzę warsztaty beatboxowe, na które zawsze miałem przygotowany skrypt. Stopniowo się rozrastał i tak przy okazji prowadzenia tygodniowych warsztatów na festiwalu Bruk w 2005 roku, przygotowałem dość obszerny 20-stronicowy skrypt, który zawierał już zaczątki tego, co w przyszłości miało stać się książką. Przez lata dodawałem do niego kolejne rzeczy i wreszcie, pod koniec 2011 roku, postanowiłem, że nadszedł czas na zrobienie podręcznika. Im dalej w las, tym więcej drzew – ilość tematów, które chciałem poruszyć, bez przerwy się powiększała. Ostatecznie cała ta wiedza wylądowała na 200 stronach. Rzeczywiście jest to pionierska tego rodzaju publikacja na świecie? Zgadza się. Ogólnie, na przełomie 2013 i 2014 roku pojawiły się jeszcze dwie inne książki na temat beatboxu, pokazał mi je ostatnio Bee Low. Obie po niemiecku. Jedną z nich wydano w Niemczech, drugą – w Austrii. Jeśli chodzi o merytorykę: pierwsza książka uczy tylko kilkunastu podstawowych dźwięków, natomiast druga jest trochę bardziej rozbudowana, aczkolwiek oficjalnie jeszcze się nie ukazała na rynku. Do kogo adresujesz „Human Beatbox: Osobisty Instrument”? Książka jest przede wszystkim dla ludzi, którzy chcą się po prostu dowiedzieć czegoś więcej o beatboxie. Wiem, że trafiła do osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę i chcą mieć od czego zacząć, ale kiedy wysyłałem w ramach korekty wydania testowe do moich utytułowanych kolegów-beatboxerów, również od nich dostawałem sygnały na zasadzie: fajnie, sporo się dowiedziałem. Okazuje się, że każdy może w tym podręczniku coś dla siebie znaleźć. Cieszę się z tego.

Jak idzie sprzedaż? Książka w wersji drukowanej sprzedała się w około 80 sztukach. Robiłem małe nakłady – pierwszy wynosił 60 egzemplarzy, drugi – 50. Zrobiłem to za własną kasę i nie stać mnie było, by wydrukować 1000 sztuk i później je magazynować, bo nie miałem pojęcia, jak takie coś może się sprzedawać – w końcu to niszowy temat. Jednak po tym, jak pierwszy nakład rozszedł się bodajże w półtora miesiąca, stwierdziłem: OK, robię to dalej. Natomiast jeśli chodzi o wersję cyfrową, wygląda to jeszcze lepiej. Nie znam dokładnej liczby, ale poszło pewnie około 200 egzemplarzy. Poza Polską książka też została zauważona? Póki co, oprócz paru osób takich jak wspomniany Bee Low czy Kid Lucky, nikt jeszcze nie widział tej pozycji. Gdyby nawet widzieli, to byłoby trudno, żeby ocenili książkę bez zrozumienia jakiejkolwiek treści... Niemniej kiedy opisuję komuś ten podręcznik lub daję do wglądu pierwsze rozdziały przetłumaczone na angielski, to mogę śmiało powiedzieć, że feedback jest bardzo dobry. Kiedy planujesz w takim razie wydać podręcznik w wersji angielskiej? Obecnie prowadzę kampanię na Indiegogo.com, gdzie zbieram na tłumaczenie książki, które jest już właściwie w 90% gotowe. Samo tłumaczenie to jednak nie wszystko, bo trzeba jeszcze zrobić proof-reading, który też nie jest tani, trzeba złożyć książkę do kupy, żeby ją wydać i w formie e-booka, i w formie drukowanej... Ale myślę, że koniec marca tego roku to realny termin. W jaki sposób miasto pomogło Ci przy projekcie? W 2011 roku dostałem stypendium artystyczne, wydawane przez Dział Kultury miasta st. Warszawy. Zgłosiło się bodajże ponad 300 osób, a do ostatecznego etapu przeszło tylko 10 projektów. W tych projektach pisze się, co chce się robić przez najbliższe pół roku, zbiera się referencje i jeśli wszystko jest OK, dostaje się całkiem sensowną kasę na realizację. Stypendium pozwoliło mi przez te sześć miesięcy nie pracować i poświęcić się pisaniu książki oraz kręceniu videotutoriali, które można ściągnąć ze strony beatboxinstrument.com. Oprócz książki, masz wiele innych beatboxowych przedsięwzięć – zacznijmy od portalu zegartiktaka.pl. Zegartiktaka.pl to najstarsza strona beatboxowa w Polsce i jedna

TEXT jacek baliński + PHOTO materiały promocyjne

z pierwszych na świecie. Kiedy startowałem z tym, nie było Google’a, YouTube’a czy Facebooka i przeróżne pliki ściągało się z jakichś dziwnych stron, które nie miały właściwie żadnej szaty graficznej. Dostałem kiedyś informację od Roxorloopsa, że jeden z pierwszy kawałków beatboxowych, które słyszał, słuchał z mojej strony… Było to bardzo miłe – jakkolwiek by nie patrzeć, wicemistrz świata, a tu takie rzeczy... (śmiech). Ostatnio niestety trochę portal zaniedbałem, jednak zamierzam zmienić technologię zarządzania nim, co umożliwi mi szybsze dodawanie nowych działów – tak, żeby Zegar Tik Taka cały czas się rozwijał, a baza beatboxowej wiedzy powiększała się. Kolejna inicjatywa – Hip Hop Subway Series Warsaw… HHSS w Warszawie ostatnimi czasy akurat też nieco ucichło, ale niedawno spotkałem się z jednym ze współorganizatorów – Trzy-Sześciem, i rozmawialiśmy o tym, żeby wznowić temat, bo to jest jednak bardzo fajna sprawa. Myślę, że jak tylko zrobi się trochę cieplej, skrzykniemy ludzi na testowe zgromadzenie i zobaczymy, co z tego wyniknie, kto się pojawi… Mógłbyś pokrótce przybliżyć samą ideę HHSS? Hip Hop Subway Series w Warszawie polega na tym, że spotykamy się w kilkanaście, w porywach – nawet do 40 osób, na stacji metra Politechnika i tam sobie jamujemy przez jakieś 40 minut. Zbiera się mnóstwo beatboxerów oraz freestyle’owców o bardzo różnym stopniu zaawansowania, a mimo to w bardzo przyjacielskiej, niczym nieskrępowanej atmosferze współpracują oni ze sobą – trochę na hip-hopowo, a trochę na… wiele innych gatunków muzycznych (śmiech). Starałem się, żeby na HHSS przychodzili też inni muzycy. Któregoś razu przyprowadziłem np. Natalię Kawałek, która jest śpiewaczką operową i uważam, że jej arie bardzo fajnie się wpasowały do ogólnego jamowania. Innym razem przyszedł mój kolega Jacek z kontrabasem i też się świetnie wpasował, zwłaszcza, że robiliśmy jam nie tylko na stacji metra – tylko później wsiadaliśmy do składu, jechaliśmy do Wilanowskiej i na tej stacji, w galeryjce nad peronami metra, jamowaliśmy jeszcze przez kolejną godzinę.

Pod wpływem czego zdecydowałeś się na organizację takiego eventu? W 2006 roku na Mistrzostwach Świata w Berlinie spotkałem się z Kid Lucky’em, o którym już napomknąłem, i który w Nowym Jorku zorganizował pierwszą w ogóle edycję Hip Hop Subway Series, i luźno rozmawiałem z nim na temat HHSS w Warszawie. Pomyśleliśmy: przecież w Warszawie jest metro, czemu by z tego nie skorzystać (śmiech). Puściłem info po znajomych, pogadałem z Trzy-Sześciem, który skrzyknął swoich freestyle’ujących ziomów z ekipy spod Pałacu Kultury i ruszyliśmy z kopyta. Widywaliśmy się co tydzień, dwa tygodnie. Do tej pory odbyło się ponad 30 edycji – oczywiście raz było lepiej, raz gorzej, wiele razy spisywała nas policja (śmiech). Ale HHSS to naprawdę genialna sprawa. Następne wydarzenie, w którym maczasz palce – beatboxowe WBW? W grudniu zeszłego roku odbyła się już 10. edycja WBW Polish Beatbox Battle, a po raz trzeci w Piwnicy pod Harendą. W poprzednich latach były jakieś zastrzeżenia dotyczące dźwięku, ale tym razem organizacyjnie udało się wszystko bardzo dobrze ogarnąć. Przed imprezą odbyły się jeszcze warsztaty z loopowania na najnowszym looperze BOSS-a, oprócz tego wynikło parę fajnych jamów… Ogólnie przyjacielska atmosfera i zawodnicy na wysokim poziomie. Uważam, że ta impreza była sukcesem. Z roku na rok widać coraz wyższy poziom startujących – mistrz Polski, którym został Mic Bandit, kwalifikuje się do wyjazdu na beatboxowe Mistrzostwa Świata, które odbędą się prawdopodobnie w przyszłym roku. Jak ogólnie widzisz stan beatboxu w Polsce? Świetnie! Poziom beatboxu u nas jest naprawdę niezły. Brakuje mi jednak kreatywności. Mamy do czynienia właściwie z jakimiś dwoma głównymi stylami, a cała reszta to wariacje na ten temat. Pod względem techniki jesteśmy rewelacyjni, ale mamy niedobór właśnie tej kreatywności. Na świecie jest taki trend w beatboxie – szybkiego, technicznego beatboxowania, który jest oczywiście


muzyka

|

STREETMAG Light 13

21

Książka jest przede wszystkim dla ludzi, którzy chcą się po prostu dowiedzieć czegoś więcej o beatboxie www.zegartiktaka.pl

fajny, ale tego już się po prostu nie da słuchać… To jak żonglerka siedemnastoma piłeczkami, strasznie skomplikowane kombosy i wykręcone sekwencje, z tym że brzmi to jak jedna wielka sieczka. Drugi trend natomiast polega na czilowaniu i robieniu beatboxu jak za starych dobrych czasów, kiedy beatbox był np. fundamentem utworu rapowego. Wtedy taki bit musiał bujać, musiał być dosyć prosty, żeby raperzy się nie pogubili. Kiedy każdy rzuca 240 dźwięków naraz, to przestaje to mieć sens. Te stare dobre czasy to mniej więcej jakie lata? Dla mnie to początek tego wieku; sam zaczynałem w 2001 roku. Wtedy jamy odbywały się raczej sporadycznie, ale ludzie z różnych miast, którzy widzieli się po raz pierwszy w życiu, potrafili się od razu dogadać i skumplować. Łączyły ich wspólna pasja i beatbox ponad podziałami. Na mistrzostwach świata to samo – atmosfera była niesamowita. Mieszkało się w hostelu, w którym było 100 beatboxerów z całego świata. Szło się na stołówkę i słyszało się beatboxujących Japończyków, w windzie wpadało

się na beatboxującego Belga, w łazience jakiś Niemiec mył zęby i beatboxował… (śmiech). Było widać, że beatbox towarzyszy im nie tylko na scenie, ale też w życiu codziennym. Masz jakieś jedno szczególne wspomnienie związane z beatboxem? Dużo mam takich wspomnień – czy to z Mistrzostw Świata właśnie, czy z WBW, czy z bitwy Szacun na Dzielni, która odbywała się w Rybniku, czy z bitew organizowanych przez Stowarzyszenie 16 Wersów… Na te imprezy przyjeżdżali często ci sami ludzie, przez lata poznawaliśmy się coraz lepiej i nie chodziło tylko o to, żeby pojamować czy napić się, ale po prostu – spotkać się. To było naprawdę fajne.


22

montana colors Montana Colors to hiszpański producent farb w aerozolu. To potentat na rynku farb dla artystów graffiti i street artu. Od prawie 20 lat dostarcza najwyższej jakości produkty pod szyldami „94” czy „hardcore”. Jeśli uważacie, że w tej dziedzinie nie można być innowacyjnym to nie ma nic bardziej mylnego. Firma jeszcze w tym roku wprowadzi do sprzedaży najnowszy produkt oparty o rewolucyjną formułę, która jest w 100% przyjazna dla środowiska. Najwyższej jakości pigment oraz niska zawartość lakieru rozpuszczalnego w wodzie, doskonale nada się do pracy wewnątrz i na zewnątrz pomieszczeń. Po wyschnięciu farby stają się wodoodporne. www.montanacolors.com

STREETMAG Light 13

|

art

WALL TO WALL TEXT agata ballaun + PHOTO mat. promocyjne

Do 16 kwietnia w kameralnej miejskiej galerii w północno-zachodnim Londynie możemy podziwiać klasykę dzieł street artu w wykonaniu takich artystów jak Banksy, KAWS, Faile, Swoon, Futura, Matt Small, Shepard Fairey, David Choe i Ben Eine. Wyselekcjonowane dzieła są pokazane w immersywny sposób, zapraszając widza do świata sztuki ulicy. Porozrzucane metalowe puszki farb, kolorowe kleksy na betonowych ścianach, proste, nieozdobne antyramy – to wszystko stanowi doskonałą oprawę dla prac Banksy’ego czy Futury. W dolnej sali galerii na widzów czeka instalacja włoskiego króla street artu, RUN’a. Zainspirowana podróżą artysty do Konga, wprowadza w kolorowy, plemienny świat wymieszany z prostą, geometryczną stylistyką. Pierwsza w historii samodzielna wystawa pochodzącego z Barcelony RUN’a będzie miała miejsce w galerii Hang Up w czerwcu tego roku.

Główna przestrzeń galerii odtwarza atmosferę zorganizowanego chaosu studia artysty, pozwalając widzowi na zanurzenie się w klimacie street artu. Ściany pochlapane farbą, puste puszki, resztki collage’owego materiału, malarskie narzędzia – to wszystko przenosi odwiedzającego wystawę w samo serce kreatywnego, tajemniczego, fascynującego, pachnącego farbą procesu tworzenia dział street artowych. „Wall to Wall” to odzwierciedlenie wielowarstwowej estetyki street artu. To zarówno instalacje, oprawione szkice i obrazy, jak i całościowa kompozycja przestrzenna wszystkich dzieł. Zestawiając prace wykonane wyłącznie dla zamkniętej przestrzeni galerii z tymi prawdziwie ulicznymi, wystawa ma na celu stworzenie miejsca dla prawdziwej celebracji tego gatunku sztuki, rzadko prezentowanego w jednym miejscu. „Przyszłość sztuki nie jest artystyczna, ale miejska” – napisał kiedyś francuski filozof Henri Lefebvre. Mała, niepozorna, ale bardzo hipnotyzująca galeria Hang Up w północno-zachodnim Londynie zaprasza na wystawę „Wall to Wall”. www.hanguppictures.com


produkty |

STREETMAG Light 13

23

rush by jimbo philips Rush DNM to znana wszystkim, łódzka marka, która podbija serca swoich klientów jakością wykonania, dbałością o szczegóły, niekonwencjonalnymi grafikami i doskonałymi kolaboracjami. Jednak ostatnio niewiele się wokół niej działo. Okazało się to być ciszą przed burzą. Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o najnowszej kolekcji, nie mogliśmy uwierzyć, że to prawda. Polska marka Rush połączyła siły z operującym legendarną kreską, Jimbo Philipsem. Syn twórcy „Screeming Hand’a” zaprojektował wzór, który pojawił się na bluzach, koszulkach, longsleevach i czapce typu snapback. Jest to jedna z najbardziej spektakularnych kolaboracji ostatnich lat!

BACK

www.rushdnm.com

wiosenne akcesoria W związku z tym, że wszyscy mamy już dosyć zimy, tęsknimy za słońcem i wysokimi temperaturami, dodajmy sobie otuchy choćby za pomocą wiosennej kolekcji EASTPAK. Kolekcja AUTHENTIC FLORWAROID to zestaw toreb, nerek, shopping-bagow, dużych toreb na kółkach oraz plecaków. Wszystkie modele z tej serii posiadają kwiatowe printy. Doskonale dla każdego, kto ceni wygodę, wysoką jakość produktów i unikatowy design.

FRONT

www.eastpak.com

panitopoprawi Plecak 05, to nazwa jednego z najnowszych produktów od Panitopoprawi. To doskonałe połączenie, modnego worka z użytecznością klasycznego plecaka. Wykonany z grubej bawełny i podszyty poliestrem, posiada właściwości wodoodporne. Rączki plecaka, wykonane ze skóry naturalnej, mają regulowaną długość, a całość wiązana jest grubym sznurem. Okres oczekiwania na zakup to 7 dni, gdyż każda sztuka jest robiona na zamówienie. Cena: 280 PLN www.panitopoprawi.shwrm.pl

koszula trust Od dłuższego czasu flanela staje się zapomnianym materiałem. Kojarzona głównie z robotnikami budowlanymi, czy pracownikami fabryk samochodów, nie przypadła do gustu wielu projektantom. Uważa się, że tworzenie koszul z tego materiału jest dość trudnym zadaniem, gdyż nadanie znaczenia prostej dzianinie wymaga wielu godzin ciężkiej pracy. Jednak Trust poradził sobie z tym zadaniem doskonale, tworząc jedną z najciekawszych koszul ostatnich miesięcy. Cena: 169 PLN www.trustclth.com

vans vault Vault by Vans to ponadczasowa kolekcja pełna inspiracji modą, ulicą, sztuką, muzyką i ponad czterdziestopięcioletnim dziedzictwem w skateboardingu i surfingu. Podczas jej tworzenia projektanci dostają wolną rękę oraz niemal nieograniczone zasoby do stworzenia obuwia, które zajmuje najwyższe miejsce w hierarchii premium producenta. Na wiosnę 2014 Vault by Vans prezentuje nieco mniejszą ofertę, która jest pewnego rodzaju hołdem dla korzeni marki. Oryginalne wzory i grafiki są efektem interpretacji bogatej historii oraz drogą do odkrycia „przyszłości” tej linii. Od niedawna mamy możliwość kupienia tych niepowtarzalnych butów w warszawskim sklepie Veteran, który jako jedyny będzie oferował klientom pełną gamę modeli i rozmiarów. www.vans.com



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.