8 minute read
Życie to nie tylko poniedziałki – wywiad z Miłką Raulin
Życie to nie tylko
poniedziałki
Advertisement
Na nasze spotkanie Miłka Raulin wpada kilka minut po umówionym czasie, ale jestem wyrozumiała – jest poniedziałek rano, a dzień wcześniej zakończyła się IV edycja jej autorskiego Festiwalu Siły Marzeń. Jak na zmęczoną osobę – „kapcia”, jak sama o sobie mówi – ma zaskakująco dużo energii. Naszą rozmowę zaczynamy więc od festiwalu, ale nie ograniczamy się do tego tematu, bo życie Miłki to masa zrealizowanych inicjatyw i jeszcze więcej ciekawych planów.
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Szkoda, że nie wiedziałam nic o festiwalu…
Milka Raulin: No szkoda. Tym bardziej, że trąbiliśmy o nim właściwie wszędzie, w internecie, w radiu, w telewizji… Ale już dziś mogę zdradzić Ci, że 7 i 8 października 2023 r. czeka nas kolejna festiwalowa dawka przygody, podróży i sportu ;).
Jesteś zadowolona z tego, jak wyszedł?
Tak, szalenie zadowolona! Ale też bardzo zmęczona, bo zorganizowanie takiej imprezy to naprawdę sporo pracy. Trzeba ułożyć plan wydarzenia, ogarnąć lokalizację, znaleźć partnerów, zaprosić prelegentów, ustalić przestrzeń dla wystawców, napisać scenariusz przemówienia, umowy, promocja, teksty na social media etc., etc., a potem to wszystko trzeba doprowadzić do szczęśliwego końca. Dlatego dziś jestem dosłownie wypluta, ale też mam w sobie radość, bo program był rewelacyjny, publiczność – wyśmienita, a frekwencja dopisała.
Miłka, pierwszy raz rozmawiałyśmy tuż przed pandemią, ale tamta nasza rozmowa nie ujrzała światła dziennego. W ciągu tych dwóch lat postawiłaś sobie nowe cele i je osiągnęłaś. Chodzi mi na przykład o wyprawę na Grenlandię. Skąd bierzesz czas i energię na swoje pomysły?
Czekaj, zaraz o tym pogadamy, ale chciałam najpierw powiedzieć jeszcze kilka słów o festiwalu, bo to dla mnie duża rzecz. To była pierwsza postpandemiczna edycja i zrobiliśmy ją z pompą.
OK, to opowiedz o festiwalu.
Festiwal Siły Marzeń to dwudniowa impreza, która odbyła się w ogóle po raz czwarty, a pierwszy raz w Ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy”. Po raz pierwszy zrobiliśmy festiwal z tak dużym rozmachem. Sam pomysł na organizację takiego wydarzenia przyszedł mi do głowy po tym, jak zdobyłam Koronę Ziemi. Pomyślałam sobie, że takich podróżniczych wariatów jak ja trzeba gromadzić w jednym miejscu i pokazać ich światu. A wszystko po to, żebyśmy mogli się wzajemnie inspirować, ale też wymienić wiedzą i doświadczeniem. Zależy mi, żeby ludzie nauczyli się marzyć, żeby zaczęli widzieć, że w życiu jest coś więcej niż tylko poniedziałki.
Ze względu na pandemię dwie poprzednie edycje odbyły się w internecie. Nie chciałam odpuścić realizacji festiwalu tylko dlatego, że nie można się było spotkać na żywo, więc zorganizowałam ekipę filmową i pojechałam odwiedzić moich prelegentów w ich ulubionych miejscach. Wyprodukowaliśmy naprawdę dobry kontent. Pomysł na festiwal online zakładał, że to nie będą tylko gadające głowy. Rozpraszaliśmy naszych gości, dawaliśmy
im różne zadania do wykonania, wprowadzaliśmy element humorystyczny, a poza rozmową z gościem, która odbyła się oczywiście w formie wywiadu, wprowadziliśmy coś w rodzaju prelekcji, opowieści – bo na to liczył nasz słuchacz. Wyprodukowanym cyklem, który nazwałam „Ulepieni z pasji”, zainteresowała się telewizja TVP Kobieta, a program został nominowany do Telekamer 2022 w kategorii produkcja roku.
Gratuluję!
To było dla mnie coś, bo przecież z wykształcenia i zawodu jestem kolejarką i nie znam się na produkcji telewizyjnej, ale dużo rzeczy w życiu robię intuicyjnie i przede wszystkim w każde zadanie, które wykonuję, wkładam serce. Bez znaczenia, czemu się oddaję – staram się dostarczać wszystko w najlepszej jakości.
Arch. prywatne, Miłka Raulin
Chciałabym, żeby festiwal wpisał się w program kulturalny Warszawy. Tym bardziej, że zapraszamy naprawdę nietuzinkowych, inspirujących gości i pokazujemy, że zdobywcy gór, podróżnicy czy rekordziści, których podziwiamy, to ludzie tacy sami jak my, a każdy z nas ma szanse i możliwości, by spełniać swoje marzenia. Trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę.
To wrócę do mojego poprzedniego pytania: skąd masz siłę i energię na wszystkie swoje projekty?
Akurat dziś w ogóle nie mam siły, bo jestem turbo zmęczona po festiwalu (śmiech). Przygotowanie takiej imprezy to 3 miesiące mojego życia w trybie 24/7. Oczywiście sama nie byłabym w stanie tego zrobić, więc chciałabym podziękować partnerom festiwalu: Ursynowskiemu Centrum Kultury „Alternatywy”, Urzędowi Marszałkowskiemu Miasta Stołecznego Warszawa, Urzędowi Dzielnicy Warszawa Ursynów, firmie Herbapol Lublin S.A, firmie Katalog Marzeń oraz wszystkim tym, którzy współtworzą ze mną to wydarzenie, m.in. Gosi Stelmach, która zaangażowana jest w przygotowania od pierwszego dnia i pierwszej edycji festiwalu, oraz Marcinowi Mironiukowi, bez którego wiele działań na miejscu byłoby trudno zorganizować. Ale tu mogłabym wymienić dużo więcej fantastycznych osób. Dziękuję Wam, Kochani!
A skąd biorę siłę? Wiesz, to jest kwestia zarządzania czasem. Trzeba przeplatać fazy wysiłku z fazami regeneracji. Ja po sobie widzę, że im więcej mam zadań, tym lepiej ten czas sobie planuję, bo nie ma chwili do stracenia. Wszystko jest kwestią organizacji, bo każda rzecz w życiu – nawet obiad rodzinny – to projekt.
Jakie cechy pomagają ci w realizacji pomysłów?
Konsekwencja. Otwartość. Odwaga, żeby zaczepiać ludzi, którzy mogą mi pomóc w realizacji planów. Ja nie mam problemu z tym, żeby się do kogoś zgłosić, opowiedzieć o moim pomyśle i zaproponować współpracę. Upór, uśmiech i autentyczność, czyli bycie sobą.
Do każdego marzenia podchodzę zadaniowo: tworzę plan i kamienie milowe, sprawdzam postępy. Zawsze mam też plan B, więc jeśli coś nie idzie po mojej myśli, potrafię się zaadaptować, jestem elastyczna.
A druga strona medalu? Jakie cechy utrudniają ci życie?
Perfekcjonizm. Choć nie jest to taka jednowymiarowa cecha. Z jednej strony pozwala mi dostarczać super jakość moich usług, a z drugiej strony ludzie często nie widzą tego „super”, tylko dobrą jakość. A mnie to „super” kosztuje drugie tyle pracy.
Ten mój perfekcjonizm to też przywiązanie do szczegółów – zwracam na nie uwagę, dopieszczam to, co inni olewają, czasem aż nadto. Cały czas dojrzewam do przekonania, że nie muszę za każdym razem robić rzeczy perfekcyjnie, że jeśli zrobię coś po prostu dobrze, to też jest ekstra. Trochę zakręciłam, ale wiesz przecież, o co mi chodzi.
W tym perfekcjonizmie najbardziej uciążliwe dziś jest to, że zapominam zadbać o siebie. Jestem typem pracoholicznym, siedzę po nocach i nic innego nie istnieje, tylko dany projekt, a to jest po prostu niezdrowe. Perfekcjonizm to okropna cecha i gorąco wierzę, że kiedyś się go oduczę.
Ludzie często widzą tylko efekt, ale nie wiedzą, jaką cenę zapłaciłam za to, żeby coś się wydarzyło. I co tu dużo mówić. Cierpi na tym moja rodzina, zwłaszcza syn, bo w trakcie takiego maratonu mam mniej czasu dla Jeremiego.
Wspomniałaś o Jeremim, więc chciałabym teraz zapytać o niego. Jak mu się żyje z taką mamą?
Gdy Jeremi był mały, bardzo dużo rzeczy robiłam po nocach i chcę wierzyć, że to nie miało na niego wpływu, że tego nie odczuł. Ale z perspektywy czasu myślę, że czasem zauważał moje zmęczenie, bo mama kapeć w domu to nie jest fajna mama.
Teraz jest nastolatkiem, ma 16 lat i swoją życiową przestrzeń, więc jest inaczej. Ale coraz częściej angażuje się w realizowane przeze mnie inicjatywy i chętnie w nich uczestniczy. Nawet w trakcie festiwalu działaliśmy razem. Dla mnie to była fantastyczna przygoda, a Jeremi spisał się w każdym powierzonym mu zadaniu. Jestem z niego naprawdę dumna. Ostatnio oznajmił mi, że chce przejechać ze mną całą Polskę w ramach V edycji Rajdu Południe – Północ. Ostatnio to on wyciąga mnie na dwór, żebyśmy razem pobiegali. Fajnie… :)
Co jako mama chciałabyś przekazać Jeremiemu?
Chciałabym, żeby zawsze pamiętał, że może robić w życiu wszystko, co sobie wymyśli, ale żeby jednocześnie miał świadomość, że nic samo do niego nie przyjdzie. Żeby miał w sobie przekonanie o własnej sprawczości, bo to jest kluczowe, gdy człowiek chce realizować swoje plany i marzenia. I żeby pamiętał, że dane słowo to świętość.
A że będzie popełniać błędy, to nieważne… to jest wpisane w nasz rozwój. Chciałabym, żeby w życiu był odważny i uważny, bo na bank jest lepszą wersją swoich rodziców (śmiech).
Który ze zrealizowanych przez ciebie pomysłów dał ci największą satysfakcję?
Trudne pytanie, bo jestem zadowolona z wielu swoich realizacji. Na pewno jestem dumna z tego, że Koronę Ziemi
Arch. prywatne, Miłka Raulin zrobiłam podczas pracy na pełnym kolejarskim etacie, mając 26 dni urlopu. Równolegle wychowywałam syna i organizowałam środki na realizację tak wysokobudżetowego przedsięwzięcia. Jestem dumna z rajdu Południe – Północ, który dziś jest inicjatywą społeczną, swoistą rowerową lekcją historii, którą przeprowadzam co roku w listopadzie, by wspólnie z innymi świętować niepodległość. To takie dziwne świętowanie, bo przez 8–9 dni jedziemy przez całą Polskę, pokonując łącznie ok. 1000 km. Jestem dumna z książek, które napisałam, i z tego, że sprawia mi to wielką radość, choć mam umysł ścisły, z produkcji, którą zrealizowałam robiąc, wszystko bardzo intuicyjnie, ale i konsekwentnie.
A najbardziej jestem dumna, że rzeczy, które robię w życiu po raz pierwszy, na których totalnie się nie znam, udają mi się, ale wiem, że udają mi się, bo zawsze wkładam w nie całe swoje serce, całą siebie.
Czy któryś zamiar był dla ciebie szczególnie trudny?
Każdy miał swoje trudności i każdy udało mi się doprowadzić do końca. Na realizację pierwszego festiwalu nie miałam ani grosza. Kupiłam sobie różdżkę i skrzydełka i postanowiłam – zrobię to. Z Koroną Ziemi było podobnie – całość kosztowała pół miliona złotych. Nie miałam tych pieniędzy, ale je zorganizowałam.
Dziś jest mi łatwiej, bo stoją za mną zrealizowane cele i moje osiągnięcia, a to sprawia, że zachęcenie kogoś do współpracy przy nowym pomyśle jest prostsze. Ale, jak już wiesz…, tak nie było zawsze, a wszystko stanowi efekt ciężkiej pracy.
Jak wygląda u Ciebie proces realizowania danego marzenia? Wpadasz na pomysł i co dalej?
Wszystko zaczyna się od folderu na komputerze – w momencie, gdy go zakładam, wiem, że mój plan się zmaterializuje. Ten folder jest trochę jak pudełko z puzzlami – mam w nim wszystkie elementy, żeby coś stworzyć, i tylko ode mnie zależy, kiedy je ułożę.
Wydaje się to bardzo proste, ale obie wiemy, że tak nie jest. Jak sądzisz, co powstrzymuje ludzi przed realizacją planów?
To zależy. Czasem ktoś po prostu porzuca swoje marzenia, bo ich realizacja zbyt wiele go kosztuje. Czasem to kwestia braku wiary w siebie i w swoje możliwości. Czasem życie zmusza nas do ustawienia priorytetów tak, że tymczasowo nie ma przestrzeni na realizację marzeń.
Każdy z nas musi sam z sobą ustalić, co jest dla niego ważne, i wokół tego zbudować siebie. A potem trzeba ułożyć plan i małymi krokami iść do celu. Duże przedsięwzięcia trzeba dzielić na etapy i co jakiś czas sprawdzać, czy wszystko idzie zgodnie z założeniami. Jak człowiek raz w ten sposób coś osiągnie, to potem będzie ten wzorzec powtarzał.
Co dają ludziom marzenia?
Poczucie, że jest coś więcej niż kolejne poniedziałki. Życie każdego z nas zakończy się tak samo, ale każde życie może być wyjątkowe, jeśli będziemy realizować swoje marzenia. Jeśli zrobimy coś dobrego dla siebie
Arch. prywatne, Miłka Raulin
lub innych. Jeśli będziemy dobrymi ludźmi.
Czy zmieniłabyś coś w swoim życiu, gdybyś mogła cofnąć czas?
Biznesowo, organizacyjnie czy logistycznie – raczej nie. Natomiast chciałabym mieć więcej czasu z małym Jeremim i bardziej świadomie ten czas przeżywać. Wolniej i spokojniej. Samotne macierzyństwo nie było łatwe i stawiało przede mną wiele wyzwań. Z drugiej strony nikt z nas nie rodzi się rodzicem. My się tej roli cały czas uczymy. Mam nadzieję, że Jeremi wybaczy mi moje rodzicielskie błędy.
Czego życzyć ci na 2023 rok?
Równowagi w życiu, czyli szaleństwa i spokoju. Trochę to sprzeczne, ale w ostatnim czasie ta szala w mojej głowie przechyla się na błogi spokój (śmiech). Słońca, odpoczynku i relaksu. Resztę mam!