11 minute read

Książki

Drugie życie Małego Księcia

Pochodzący z Myśliborza Janusz Włodarczyk to pisarz hobbysta. Tworzył wiersze i opowiadania, które publikował w „Angorze” i „Pegazie Lubuskim”. Jego twórczość można było też usłyszeć na antenie Radia Zachód. Jedną z jego ulubionych książek jest „Mały Książę”. Jednak od pierwszego spotkania z książką zdawał sobie sprawę, że autor pozostawił wiele pytań bez odpowiedzi. To go zinspirowało, do napisania kontynuacji i tak narodził się „Mały Książę na strychu”.

Advertisement

ROZMAWIAŁA MONIKA PIĄTAS / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE JANUSZA WŁODARCZYKA

Kiedy zaczął pan pisać? Pamięta pan swój pierwszy wiersz?

– Mój pierwszy? Pamiętam tylko, że mama zapisała go na laurce dla pani w przedszkolu, którą byłem, jak to dziecko, zauroczony. To była pani Gienia. Niestety, treść przepadła. Ale musiał być piękny. No, bo jaki mógł być wierszyk dla pani w przedszkolu? (śmiech) A kiedy zacząłem pisać? Nie pamiętam dokładnie, ale to było dawno temu, przy pierwszej nieszczęśliwej miłości. Wtedy zstępuje na nas to „coś”. Nachodzi nas chęć do wyżalenia się komuś. A że papier jest dyskretny i cierpliwy, to katujemy go swymi rozterkami, żalami i wyznaniami. Kartka jest zawsze cierpliwa, zawsze pod ręką, zawsze obok nas. Potem ląduje gdzieś w szufladzie. Myślę, że ludzkość niewiele straciła na tym, że nie ujrzała tych utworów (uśmiech).

Jak narodził się pomysł napisania „Małego Księcia ze stry-

chu”? – „Mały Książę” to książka, która towarzyszy mi przez całe życie od momentu, kiedy po raz pierwszy ją przeczytałem. To było chyba w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Zawsze odnajdowałem w niej coś nowego. Inaczej przemawiała do mnie, gdy miałem dziesięć lat, inaczej, gdy miałem dwadzieścia, a jeszcze inaczej, gdy przekroczyłem czterdziestkę. Zauroczył mnie ten mały chłopiec odkrywający wielkie prawdy tego świata, z tą podstawową, że tylko sercem widzi się dobrze, a najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

Któregoś dnia zadałem sobie pytanie: Jak chłopiec znalazł się na swojej planecie? Co skłoniło Małego Księcia do opuszczenia Róży i swojej planety? A ponieważ w moim odczuciu nie ma nic na ten temat w książce, postanowiłem sam sobie na to odpowiedzieć. No i tak się zaczęła się ta przygoda (uśmiech). Zacząłem tworzyć nowe epizody, nowe miejsca i nowych ludzi, z którymi spotyka się Mały Książę. Teksty wysłałem do recenzenta literackiego tygodnika Angora z prośbą o opinię. Otrzymałem pozytywną odpowiedź. To był miód na moją duszę, opinia zmobilizowała mnie jeszcze bardziej i utwierdziła w przekonaniu, że moja praca ma sens.

Ile czasu zajęło panu pisanie? – Trudno powiedzieć. Książka powstawała etapami przez kilka miesięcy. Nie miałem określonego scenariusza. Był pomysł, to powstawał epizod. Ostatecznego kształtu nabrała tuż przed drukiem, kilka lat od napisania pierwszego rozdziału.

Skąd czerpał pan pomysły na podróże, spotkania, posta-

ci? – Pomysły niosło życie i obserwacja tego, co nas otacza. Stworzyłem sytuacje, z którymi nie mógł się zetknąć bohater z 1940 roku. Zachowując mentalność i osobowość Małego Księcia pokazuję, że ciągle w życiu najważniejsza jest umiejętność odróżniania dobra od zła i kierowanie się sercem. Piszę o samotności i wyobcowaniu w wielkim mieście. O pogoni za sukcesem i cenie, jaką za to płacimy. Mówię o naszym stosunku do innych ludzi, o dewastacji środowiska i wojnie. O tym, co jest obok nas, na co nie zwracamy uwagi, a przecież jest tak ważne. O potrzebie miłości i empatii. Chciałem, aby książka poruszała problemy współczesnego świata.

Czy wydanie kontynuacji tak znanej książki z kultową postacią w roli głównej było trudne? – Wysłałem rękopis do wydawnictwa w Paryżu, które zarazem było właścicielem praw autorskich do „Małego Księcia”. Kategorycznie odmówiono, twierdząc, że rodzina autora nie widzi potrzeby kontynuacji dzieła. Zabroniono mi wydania książki drukiem do czasu, aż prawa autorskie do postaci nie wygasną. Według przepisów Unii Europejskiej, wygasają po 70 latach od śmierci autora. Musiałem uzbroić się w cierpliwość. Książka czekała na druk

w szufladzie przez ponad siedem lat. W końcu się doczekałem. Najprzyjemniejszym momentem było otrzymanie pierwszego egzemplarza. A nagrodą reakcja tych, którym książka była dedykowana. Faktem, że napisałem „Małego Księcia ze strychu”, podzieliłem się z bliskimi dopiero po jego wydaniu. Było to dla nich olbrzymim zaskoczeniem.

Widziałam, że ilustracje mają bardzo podobną kreskę do

oryginału. Kto jest ich autorem? – Jak wiadomo, te powszechnie znane ilustracje do „Małego Księcia” stworzył sam autor. Posiadają one swój niepowtarzalny styl i urok, który zachwyca wszystkich do dziś. Chciałem, aby moja książka nawiązywała do oryginału nie tylko treścią, ale również szatą graficzną. Chwyciłem za ołówek i sam wykonałem ilustracje do swojej książki. Musiały one prezentować nowe miejsca i sytuacje, a jednocześnie zachować tę samą poetykę, co pierwowzór. Myślę, że to mi się udało. Moje rysunki wykonane są trochę grubszą kreską. Był to celowy zabieg.

Dlaczego? – Taka była konieczność, a uzasadnienie, dlaczego tak się stało, znajdzie czytelnik w treści książki (uśmiech).

W utworze czytelnik odnajduje wiele sentencji. Która jest

panu najbliższa? – Może, posłużę się fragmentem tekstu:

Czego szukasz na tej naszej Ziemi?

Ludzi – odpowiedział bez zastanowienia.

Ludzi? – Jeszcze raz zapytałem zdziwiony. – Ta planeta ma cztery miliardy mieszkańców. To jest tak wielka liczba, że nie potrafię jej sobie wyobrazić. To o wiele więcej niż gwiazd, kiedy się patrzy na niebo bez teleskopu. Ludzi nie trzeba szukać, oni są wszędzie. Dokądkolwiek pójdziesz na tej planecie, zawsze w końcu ich spotkasz. W najbardziej niedostępnych miejscach, wśród lodów i na gorącej pustyni. Nie trzeba ich szukać.

Nie zrozumiałeś mnie dobrze – rzekł Mały Książę. – Ja nie szukam mieszkańców. Ja… ja szukam ludzi.

Jest już po premierze, z jakimi reakcjami czytelników się

pan spotkał? – Książka jest odbierana bardzo pozytywnie. Kilka razy pytano mnie, czy opisana historia odnalezienia rękopisów nieznanych części „Małego Księcia” jest autentyczna. To dowodzi, że opisane przeze mnie przygody chłopca są dobrze obudowane uzasadnieniem (uśmiech). Pewna znajoma powiedziała mi, że gdy czytała swej siedmioletniej córce epizod o pracoholiku, zastanowiła się nad sobą. Zadała sobie pytanie, czy dostatecznie dużo czasu spędza z dziećmi, z rodziną. To zmotywowało ją do tego, by coś zmienić w swoim życiu. Choćby z tego powodu warto było napisać tę książkę.

A planuje pan kontynuacje innych książek? Może coś

całkiem nowego? – Nie, raczej nie planuję żadnych kontynuacji, choć nigdy nie należy mówić nigdy. Skupiam się teraz na krótszych formach. Piszę opowiadania, w których z przymrużeniem oka opisuję naszą rzeczywistość. Kilka z nich zdobyło pierwsze miejsca w konkursach literackich.

Zapytam na koniec. O co chciałby pan, zapytać czytelników

swojej książki? – Jaka była ich pierwsza myśl po przeczytaniu (uśmiech).

„Wodecki. Tak mi wyszło”

Kamil Bałuk, Wacław Krupiński, Wydawnictwo Agora

„Wodecki. Tak mi wyszło” to książka na dwa głosy: reporterska opowieść Kamila Bałuka o Zbyszku i przebojowym powrocie jego pierwszej płyty po niemal 40 latach od debiutu oraz historia Zbigniewa, którą Wodecki snuje w autobiograficznej rozmowie z Wacławem Krupińskim dosłownie na chwilę przed wybuchem Zbyszkomanii. Zbigniew Wodecki miał dwa życiorysy. W pierwszym występował w filharmoniach jako skrzypcowy solista, podbijał Europę u boku Ewy Demarczyk. W drugim uchodził za eleganckiego pana z telewizji, showmana w popularnych programach, muzyczną instytucję. Z książki poznajemy też środowisko artystyczne, przede wszystkim Krakowa, ale nie tylko, z lat 70., 80. czy współcześnie.

„Pokonać mur: wspomnienia”

Marina Abramović z Jamesem Kaplanem, Dom Wydawniczy Rebis

Marina Abramović to jedna z najbardziej znanych artystek wizualnych na świecie. Trafiła też do kultury popularnej. Jeden z jej performance’ów został nawet sparodiowany w serialu „Seks w wielkim mieście”. Opowieść Mariny jest poruszająca, pełna przygód i po prostu zabawna. Córka partyzantów, bohaterów drugiej wojny światowej, dorastała w Jugosławii rządzonej przez Titę. Mimo że zdążyła zdobyć międzynarodowy rozgłos i wyjść za mąż, wciąż mieszkała z matką, która kontrolowała ją i stawiała surowe ograniczenia. Nic nie zdołało jednak jej poskromić.

„Gombrowicz: ja, geniusz”

Klementyna Suchanow, Wołowiec Czarne

„Gombrowicz. Ja, geniusz” to podróż pełna zagadek i znaków zapytania. Zaczyna się na długo przed 1904 rokiem i kończy śmiercią pisarza. Setki stron wiodą czytelnika przez cały świat – od zarośniętej lasami Litwy, przez Warszawę, Paryż, Argentynę, Berlin, po Vence na południu Francji. Choć trudno w to uwierzyć, „Gombrowicz. Ja, geniusz” to pierwsza pełna biografia pisarza. Klementyna Suchanow przez lata zbierała materiały, prowadziła rozmowy i podróżowała śladami Gombrowicza. Rezultatem jest monumentalne dzieło, w którym odbija się nie tylko Itek/Witold, ale także Europa XX wieku na tle skomplikowanych wydarzeń historycznych. Najważniejsze w tym wydawnictwie jest to, że Gombrowicz jest pokazany bez tajemnic, bez zakłamywania czy ukrywania rzeczywistości.

„Polki na Montparnassie”

Sylwia Zientek, Wydawnictwo Agora.

Nieznane historie polskich malarek w legendarnej dzielnicy Paryża. W dzielnicy Montparnasse, stolicy artystycznego świata, żyło blisko dwieście Polek-artystek. Malowały, ale i kochały, przeżywały życiowe dramaty i uniesienia, nierzadko przymierając głodem. Ciężko pracowały, nie godząc się na wykluczenie ze świata sztuki. Anna Bilińska-Bohdanowicz, jako pierwsza polska malarka cieszyła się międzynarodową karierą; Alicja Halicka, ukrywająca swą twórczość przed mężem, znanym malarzem, stała się cenioną kobietą-kubistką; obrazy Meli Muter, przyjaciółki Władysława Reymonta i R. M. Rilkego, ulubionej portrecistki paryskich elit międzywojnia, zmarłej w nędzy i zapomnieniu, dziś poszukiwanie są przez muzea i kolekcjonerów na całym świecie. Sylwia Zientek dotarła do unikalnych, często nigdy niepublikowanych materiałów, na których oparła tę napisaną z pasją i miłością książkę. Jej tłem są niezwykle burzliwe czasy: od zaborów, przez trudy wojny 1914-1918, szaleństwo lat 20., niepokój lat 30., tragedię II wojny światowej. Książka pokazuje, jak bardzo zmieniły się zwyczaje dotyczące kobiet w ciągu ostatnich 100 lat.

„Pornotopia: „Playboy”, architektura i biopolityka w czasach zimnej wojny”

Paul B. Preciado Wyd. Bęc Zmiana

„Playboy” był czymś widocznie więcej niżeli zwykłym magazynem erotycznym – współtworzył architektoniczne imaginarium drugiej połowy XX wieku. „Playboy” to rezydencje i imprezy, tropikalna grota i przeszklona podziemna bawialnia, w której goście mogą podziwiać króliczki pływające nago w basenie; to okrągłe łóżko, w którym Hefner baraszkuje z playmates; to garsoniera, prywatny odrzutowiec, klub z sekretnymi pokojami, zoo w ogrodzie, to tajemny zamek i oaza w wielkim mieście. Z czasem „Playboy” stał się pierwszą pornotopią epoki mass mediów. Tak książka to nietypowe spojrzenie na „Playboya”, jedno z najpopularniejszych magazynów na świecie. To spojrzenie bardziej socjologiczne niż plotkarskie czy sensacyjne.

Uniwersum DC. DCeased – Martwa planeta

Scenariusz: Tom Taylor / Rysunki: Trevor Hairsine Minęło pięć lat od wydarzeń opisanych w albumie „DCEased – Nieumarli w świecie DC”, kiedy na świecie wybuchła epidemia spowodowana równaniem antyżycia. Ci, którzy przeżyli, zostali ewakuowani i zamieszkali na Ziemi-2. Wszystko się zmieniło, gdy nowa Liga Sprawiedliwości otrzymała wezwanie z Ziemi. Czy na tej martwej planecie nadal może istnieć życie? Liga, dowodzona przez Damiana Wayne’a, Jona Kenta i Cassie Sandsmark – nowych Batmana, Supermana i Wonder Woman – musi wrócić do domu. Kto lub co czyha na nieustraszonych bohaterów?

Kajko i Kokosz – Złota Kolekcja, tom 4

Scenariusz: Janusz Christa / Rysunki: Janusz Christa Kajko i Kokosz pojawili się na łamach trójmiejskiej popołudniówki „Wieczór Wybrzeża” w 1972 i stali się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów polskiej popkultury. Cykl Janusza Christy (1934–2008) opowiada o dwóch wojach – dzielnym i rozważnym Kajku oraz żarłocznym i nieco samolubnym Kokoszu, którzy bronią Mirmiłowa oraz przeżywają mnóstwo zabawnych przygód. „ZŁOTA KOLEKCJA” to wyjątkowa, jubileuszowa edycja z okazji 50-lecia serii. Kolekcja składa się z sześciu tomów, w których zebrane zostaną wszystkie komiksy „Kajko i Kokosz” – w kolejności chronologicznej i poddane renowacji kolorystycznej.

Batman Knightfall: Upadek Mrocznego Rycerza, tom 2

Scenariusz: Chuck Dixon, Doug Moench, Alan Grant / Rysunki: Graham Nolan, Jim Aparo, Norm Breyfogle Choć od ukazania się „Batman Knigtfall” minęło już prawie 30 lat, to do dziś pozostaje jedną z najważniejszych kanonicznych opowieści o Mrocznym Rycerzu. Dzięki Bane’owi więźniowie Azylu Arkham są na wolności. Za zbiegami wyrusza Batman. Musi pojmać Jokera, Riddlera, Poison Ivy, Killer Croca, Stracha na Wróble i wielu innych łotrów. Doprowadzony do granic możliwości i wyczerpany walką z licznymi przestępcami, którzy opanowali Gotham, Mroczny Rycerz stanie twarzą w twarz ze swoim głównym prześladowcą, Bane’em, olbrzymią bestią, która na zawsze zmieni jego losy.

Uniwersum DC. Liga Sprawiedliwości – Wieczna zima

Scenariusz: Andy Lanning, Ron Marz / Rysunki: Howard Porter, Marco Santucci Album „Liga Sprawiedliwości: Wieczna zima” to składający się z dziewięciu zeszytów crossover ukazujący się w ramach linii wydawniczej Uniwersum DC. Na Ziemi szaleje burza śnieżna grożąca zagładą życia na całej planecie. Liga Sprawiedliwości musi stawić czoło sile natury reprezentowanej przez Króla Szronu, upojonego własną potęgą potwora dowodzącego lodową armią! Jaką straszną tajemnicę skrywa jego przeszłość? Co go łączy z królową Hippolitą, Potworem z Bagien, Wikińskim Księciem oraz ich problematycznym sojusznikiem – Czarnym Adamem? Jakie konsekwencje mają wydarzenia, które miały miejsce w X wieku? I czy błędy przeszłości mogą przekreślić szanse na ocalenie współczesnego świata. Odpowiedź znajdziecie w tej mrożącej krew w żyłach opowieści!

Marvel Classic. Amazing Spider-Man Epic Collection: Powrót Złowieszczej Szóstki

Scenariusz: Charles Vess, David Michelinie / Rysunki: Charles Vess, Erik Larsen, Mark Bagley Doktor Octopus ponownie skrzyknął ekipę! Kto dołączy do geniusza zbrodni Ottona Octaviusa w szeregach najbardziej Złowieszczej Szóstki? Pajączek wkrótce się o tym przekona, a walka z tym sekstetem będzie dla niego ciężką próbą. Później wiedziony poczuciem wielkiej odpowiedzialności Peter zrezygnuje ze swoich mocy. Czy to oznacza koniec Spider-Mana? Zwyczajne życie szybko straci urok, gdy zaatakuje go Skorpion, a z pomocą będzie musiała pospieszyć Czarna Kotka. Trzymajcie kciuki, żeby pajęczarz stanął na nogi, zanim powróci Venom, zbiorą się Avengers, a do miasta przyleci Doktor Doom! Dodatkowo: romantyczny wypad Petera i Mary Jane do Szkocji zmieni się w drugi miesiąc miodowy z duchami.

This article is from: